Nr 6 - Michałowice

Transkrypt

Nr 6 - Michałowice
kwiecień • maj • czerwiec
„Nad Dłubnią” Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Michałowickiej
32-091 Michałowice I nr 101
tel./fax (012) 388 50 16
Sponsorem poprzedniego
wydania – Nr 4 (2004) i 5 (2005)
„Naddłubiańskie pejzaże”
był Wójt Gminy Michałowice.
Fotografie autorstwa
Jerzego Massalskiego
pochodzą z uroczystości
10-lecia Parafii
i poświęcenia kościoła
w Michałowicach.
kwiecień • maj • czerwiec
Jest w naszych sercach, jest w naszych myślach...
Karol Wojtyła, jako alumn, młody ksiądz, biskup, arcybiskup, a wreszcie kardynał,
wielokrotnie odwiedzał Michałowicką Ziemię. Pamięć o tych spotkaniach przetrwała w naszych sercach...
RACIBOROWICE
***
1949 r. – Karol Wojtyła uczestniczy w Pogrzebie Kazimierza Rumiana – byłego kierownika szkoły w Raciborowicach, z którym spotykał się
podczas wakacji 1945–1946. O jego śmierci – jak powiedział dzieciom
zmarłego – dowiedział się z nekrologu w gazecie...
Lato 1944 r. – Wakacje w parafii Raciborowice. Kleryk Karol Wojtyła mieszka na plebanii, zaproszony przez wikariusza tamtejszej parafii – ks. Adama Bielę, pochodzącego z Wadowic.
***
„Kalendarium życia Karola Wojtyły”
ks. Adam Boniecki
WAKACJE KLERYCKIE
„Dar i Tajemnica” – w pięćdziesiątą rocznicę moich święceń kapłańskich.
Jan Paweł II, Kraków 1996
„Od czasu, kiedy nawiązałem kontakt z Seminarium (Jesienią roku
1942 powziąłem ostateczną decyzję wstąpienia do Krakowskiego Seminarium Duchownego, które działało w konspiracji), otwarła się nowa możliwość spędzania
wakacji. Zostałem skierowany przez Księdza
Arcybiskupa do podkrakowskiej parafii w Raciborowicach.
Nie mogę nie wyrazić głębokiej wdzięczności dla
proboszcza raciborowickiego, ks. Józefa Jamroza
i dla księży wikarych, którzy byłi towarzyszami
życia młodego tajnego seminarzysty. Wspominam zwłaszcza ks. Franciszka Szymonka, któAlumn – Karol Wojtyła
ry potem w czasach terroru stalinowskiego był
oskarżony w procesie pokazowym Kurii Krakowskiej i skazany na śmierć.
Na szczęście po pewnym czasie został ułaskawiony. Wspominam także
ks. Adama Bielę, mojego starszego kolegę z gimnazjum wadowickiego.
Dzięki tym młodym kapłanom mogłem się zapoznać z życiem religijnym
całej parafii.
Niedługo potem na terenie wsi Bieńczyce, która należała do parafii
w Raciborowicach, wyrosło olbrzymie osiedle związane z Nową Hutą.
Przebywałem tam wiele dni w czasie wakacji, zarówno w roku 1944,
jak też w roku 1945, po zakończeniu wojny. Wiele czasu spędzałem
w starym raciborowickim kościele, pochodzącym jeszcze z czasów Jana
Długosza. Wiele godzin przemedytowałem spacerując po cmentarzu.
Przywoziłem do Raciborowic także swój warsztat studiów – tomy św. Tomasza z komentarzami. Uczyłem się teologii niejako w samym „centrum”
wielkiej teologicznej tradycji. Pisałem już wówczas pracę o św. Janie od
Krzyża. Kierownictwo tej pracy w Krakowie, już po otwarciu Uniwersytetu, przyjął ks. prof. Ignacy Różycki. Skończyłem ją natomiast na Angelicum, pod kierownictwem o. Prof. Garrigou Lagrange’a.”
„Kleryka Karola Wojtyłę znam, jako młodzieńca wybitnie zdolnego,
zamiłowanego w nauce i wiedzy świętej. Sprawy Boże są mu bardzo
drogie, a do kapłaństwa zdąża szczerze. Pod względem moralnym nie
tylko pewny, ale głęboko urobiony.
Zaświadczenie niniejsze wydaje się na podstawie spostrzeżeń własnych i referencji”.
4 XI 1945 – ks. Matlak Józef – administrator parafii
Urząd Parafialny św. Stanisława Kostki – Kraków-Dębniki
(Archiwum Kurii Krakowskiej)
(Karol Wojtyła mieszkał w tym czasie na Dębnikach, przy ul. Tynieckiej 10, w domu ś.p. Roberta Kaczorowskiego – swojego wuja).
(Na podst.: „Gniazdo, z którego wyszedłem” – Ks. abp Karol Wojtyła)
***
„Kiedy po wojnie przeniesiono ks. Adama Bielę do innej parafii,
Karol Wojtyła, student teologii, nadal bywał podczas wakacji w Raciborowicach, zapraszany przez ówczesnego proboszcza, ks. Jamroza. Tam
zaczęła się nasza znajomość.
Spotkał mnie któregoś słonecznego dnia, jak w cieniu drzew męczyłem się nad łaciną. Szło mi trudno. Spotkanie zaczęło się od pozdrowienia – «Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus»; pytał o naukę,
o trudności i w końcu obiecał pomóc mi w łacinie. (...) Jako młody człowiek miałem wiele wątpliwości i trudnych pytań, ale ksiądz Wojtyła na
wszystkie umiał i chciał odpowiedzieć.
Nie zapomnę wspólnych wędrówek po okolicy, do Mogiły czy Krakowa.
Po wakacjach Karol odwiedzał mnie w szkole przy ul. Krupniczej.
Zazwyczaj przynosił coś do jedzenia. Zawsze też powiedział coś miłego
i zachęcał do nauki. (...) Podczas wspólnego śniadania dowiedziałem
się, że podczas wojny kościół św. Andrzeja był jego ulubionym miejscem modlitwy”.
Była to praca doktorska, dotycząca kwestii wiary u św. Jana od
Krzyża. Przygotowując tę dysertację, dowiedział się Karol Wojtyła, że
w Krakowie, po długiej chorobie, w marcu 1947 r. umarł Jan Tyranowski – krawiec krakowski, samotnik, asceta, mistyk oczytany w pismach
św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avila – z którym znajomość rozpoczęła się w roku 1940. Ten krawiec-apostoł pobudził Karola do pracy
filozoficznej, najpewniej przyczyniając się do krystalizacji powołania
kapłańskiego Wojtyły.
Na wiadomość, o chorobie Jana, pisał Karol (z Rzymu) do przyjaciół
w Krakowie: „Dziękuję za wszelkie wiadomości o p. Janie. W odpowiedzi
załączam list do naszego drogiego Hioba. Tak, tak, jest to częsty bieg rzeczy. Pan Bóg wyniszcza w ten sposób tych, którzy Mu się dobrowolnie na
takie wyniszczenie ofiarowali.”
O. Romuald,
cysters z klasztoru w Szczyrzycu
***
„Opinia ludzka sądzi jak najlepiej o jego powołaniu do stanu duchownego (...) odznacza się szczególną cnotą pobożności.
(„Karol Wojtyła” – Adam Bujak, Michał Rożek,
Wyd. Dolnośląskie 2005)
Świadectwo ks. Józefa Jamroza – proboszcza
z Raciborowic o alumnie Karolu Wojtyło (!),
dotyczące ferii wielkanocnych i ferii letnich,
wystawione 4 XII 1945 r. (Archiwum Kurii Krakowskiej)
34 lata później, 13 maja 1981 roku, na Placu św. Piotra w Rzymie
padają strzały. Ali Agca strzela, ale „czyjaś ręka” prowadzi kulę... Karol
Wojtyła – Jan Paweł II – papież żyje, jednak rozpoczyna się proces stop-
1
kwiecień • maj • czerwiec
niowego wyniszczania chorobą organizmu Tego, który się dobrowolnie
na takie wyniszczenie ofiarował...
MICHAŁOWICE
21 VI 1959 r. – Obchodom 10-lecia istnienia parafii, pod wezwaniem
Najświętszej Marii Panny Królowej Polski (powołanej na mocy dekretu
erekcyjnego podpisanego ręką księcia Adama Stefana Sapiehy – arcybiskupa metropolity z dnia 1 VI 1949 r., przewodniczy młody biskup –
Karol Wojtyła, sprawując w tym dniu Mszę Świętą w murach budującego się kościoła. Bierzmuje młodzież, wygłasza podniosłe kazanie.
***
Styczeń 1973 r. – Pogrzeb ks. J. Jamroza – ks. kardynał Karol Wojtyła, wkrótce po tym wydarzeniu, odprawia w raciborowickim kościele
„cichą” mszę żałobną w intencji tego wieloletniego proboszcza parafii.
***
4 XI 1973 r. – ks. kardynał Karol Wojtyła gości w Raciborowicach,
w związku z jubileuszem 500-lecia konsekracji kościoła. W wygłoszonej
homilii sugeruje, że właśnie tutaj wyłonił się zalążek przyszłych parafii
krakowskich w Mistrzejowicach i w Bieńczycach.
***
8 IX 1963 r. – ks. biskup Karol Wojtyła przybywa do Michałowic, by
poświęcić świątynię. Własnoręcznie otwiera drzwi kościoła i wchodzi
do jego wnętrza.
***
30–31 X 1976 r. jest datą ostatnich odwiedzin ks. kardynała Karola
Wojtyły w Raciborowicach. Ma wówczas miejsce kanoniczna wizytacja
parafii.
***
Sprawozdanie z poświęcenia kościoła
(Na podst. informacji udzielonych przez
ks. Wiesława Cholewę – proboszcza Parafii w Raciborowicach)
Podziękowanie Panu Bogu za pogodę, która wytrzymała na naszą
uroczystość.
Dzień 8 IX 1963 roku wszedł do historii parafii.
Przebieg poświęcenia:
O godz. 10.oo przybył J. E. Ks. Biskup Karol Wojtyła. Powitały Go dzieci – dziewczynki i chłopcy – wręczając kwiaty. Chlebem i solą powitał J.E.
p. Izydor Stojek. Następnie, w imieniu parafian i wszystkich zebranych
zrobił to p. Andrzej Bednarczyk.
J. E. Ks. Biskup wszedł do starej kaplicy, gdzie chór odśpiewał „Ecce
Sacerdos”.
Tutaj J. E. Ks. Biskup pomodlił się przed Najśw. Sakramentem, po czym
udał się na nowy dziedziniec kościelny, przystępując do ceremoniału poświęcenia. Przedtem p. Kazimierz Kupidło wręczył J. E. klucz do bramy
kościoła, którą J. E. otworzył osobiście, wchodząc do wnętrza świątyni.
Po ceremonii poświęcenia i odśpiewaniu litanii do Wszystkich Świętych
– wszedł lud do kościoła. Następnie J. E. wygłosił podniosłe kazanie z racji
poświęcenia. Po kazaniu Ks. Kanclerz Kurii Metropolitalnej – Mikołaj
Kuczkowski, odprawił uroczystą sumę z asystą do NMP Królowej Polski, po której nastąpiło błogosławieństwo Najśw. Sakramentem w monstrancji.
Następnie ks. Proboszcz wygłosił krótkie kazanie, dziękując J. E. ks. Biskupowi, księżom i wszystkim obecnym za udział w uroczystościach.
Ks. Biskup otrzymał wieniec dożynkowy od młodzieży parafialnej.
Po obiedzie Ks. Biskup odjechał do Krakowa, żegnany wierszykiem
przez dziecko – Helenę Tochowicz z klasy II. W imieniu Komitetu (organizacyjnego) i parafian pożegnał J. E. Ks. Biskupa p. Andrzej Sobota.
O godz. – 16.oo nieszpory, podczas których przybył do kościoła
J. E. Ks. Biskup Groblicki, w towarzystwie ks. Prałata Czartoryskiego
i po nieszporach wygłosił krótkie lecz bardzo ciepłe przemówienie do zebranych – w tym 33 kapłanów.
Parafia w Raciborowicach kilka lat temu otrzymała w darze od Jana Pawła II – piuskę,
sutannę i czerwone papieskie
buty, a także medal wybity
z okazji obchodów 2000-lecia
Chrześcijaństwa.
–
–
–
–
–
–
***
–
„Mój ojciec pełnił w tamtym czasie funkcję kościelnego w Raciborowicach.
Pamiętam przyjeżdżającego tu na wypoczynek młodego studenta – Karola Wojtyłę. Był zwyczajny – skromny, pogodny, sympatyczny
i życzliwy.
Często czytał, siadając nieopodal pod drzewami. Ktoś przyprowadzał tam swoje krowy. Wyglądało to tak, jak gdyby pasły się pod Jego
opieką... Mocno sfatygowaną sutannę naprawiała Mu Kasia Kawula,
pomocnica w gospodarstwie na plebanii. Kasia od dawna już nie żyje,
a dom, w którym mieszkała, całkiem się rozpadł...”
–
–
Podziękowanie:
Młodzieży za ubranie kościoła i kaplicy oraz za postawienie bram powitalnych.
Młodzież nasza z przejęciem i z ochotą wypełniła swój obowiązek.
Chórowi z Prądnika Czerwonego.
Komitetowi – za pomoc (...).
Orkiestrze parafialnej za powitanie i pożegnanie X. Biskupa i za udział w dożynkach.
Wszystkim osobom, rodzinom, a przede wszystkim mamusiom – za pomoc i serce okazane Gościom, bo przyjęcie tylu osób przekraczało moje siły
i możliwości.
p. Leonostwu Nogciom – moim sąsiadom – za użyczenie domu dla chóru
z Prądnika.
Miłą niespodziankę sprawili „Krakowiacy”, witający i żegnający ks. Biskupa.
Nic o tym zamiarze nie wiedziałem, a tak uświetnili uroczystość...
Wszystkim zaś, za przybycie i za ofiary – składam serdeczne „Bóg zapłać’.
(Wpis dokonany w księdze parafialnej,
przez ówczesnego proboszcza michałowickiej parafii
i budowniczego kościoła w Michałowicach – ks. Mariana Pałęgę)
Tekst udostępnił ks. prob. Wł. Dyrcz
***
„Dzień poświęcenia świątyni w Michałowicach, był dniem wielkiego przeżycia – szczególnie dla nas młodych, biorących udział
Wspominał p. Antoni Nawara z Raciborowic
2
kwiecień • maj • czerwiec
w przygotowaniu tej uroczystości. Wykonywaliśmy wystrój kościoła.
Główny element dekoracji stanowiły korony (wszak Patronką parafii
jest przecież N.M.P. Królowa Polski) z uwitych w girlandy gałązek
świerkowych, przystrojonych białymi kwiatami. Pamiętam, że były to
białe woskowane róże, wpinane co pół metra w 14-metrowe ramiona
korony, zawieszonej na sznurach, spuszczonych z czterech punktów
sklepienia świątyni.
Dekorowaliśmy także chór, wejście do kościoła oraz bramę powitalną
przy placu kościelnym. Do tych prac włączyła się wszystka młodzież
z różnych części parafii (z Michałowic I, II, III, z Zerwanej, Firlejowa
i z części Wilczkowic).
W wypożyczonych, a także swoich własnych strojach krakowskich,
wystąpiliśmy w czasie tej doniosłej uroczystości.
Dla ks. Biskupa i ks. Proboszcza przygotowaliśmy wieńce dożynkowe
(ten dla bpa Karola Wojtyły wykonała młodzież z Michałowic I).
Tradycyjnie już, banderia konna pod fachowym okiem p. Piotra
Nogcia – naczelnika Straży Pożarnej, asystowała ks. Biskupowi od Komory do kaplicy (mieszczącej się tymczasowo w remizie), przed którą
nastąpiło powitanie. Stąd ks. Biskup poprowadził procesję do nowego
kościoła.
Po uroczystościach poświęcenia świątyni, ks. Biskup poświęcił także
przyniesione wieńce. Wówczas młodzież michałowicka, na melodię
skocznego krakowiaka wyśpiewała dostojnemu Gościowi podziękowania i życzenia z prośbą o błogosławieństwo:
do Niego lgnęli... niesamowicie przyciągał...
Stwarzał wokół siebie taką aurę, że nikt nie czuł
się skrępowany. Każdy chciał być jak najbliżej...
Taki był...
Spotkanie z rodziną i jej
nestorką – moją babcią
Marianną z Batków Sulawą, trwało niespełna
pół godziny. Rozmowa
była całkiem zwyczajna,
dotyczyła spraw codziennych, pracy... Ks. Kardynał był w świetnym humorze, który natychmiast zawładnął wszystkimi obecnymi.
Poprzednio wiele razy odwiedzał
naszą parafię w czasie, gdy budował się tutaj kościół. Pamiętam, że
zawsze wtedy szukał kontaktu z młodymi i nie przeoczył
żadnej okazji, żeby być blisko nich. Szczególnym ciepłem
Marianna Sulawa otaczał też najmłodsze dzieci.”
(Wizytę ks. kardynała Karola Wojtyły w rodzinie Sulawów i Tochowiczów
wspominał p. Jerzy Tochowicz. Fotografie z tego spotkania pochodzą
od pp. Zofii i Ryszarda Tochowiczów)
***
„Po raz pierwszy, ks. kardynał Karol Wojtyła, odwiedził nasz dom
razem z ks. Marianem Pałęgą. Było to w dniu uroczystych obchodów
X-lecia Parafii. Drugi raz gościliśmy Go wówczas, gdy święcił nowo
wybudowaną świątynię.
Mieszkańcy Michałowic wyjechali na powitanie Gościowi aż na Komorę, aby asystować Jego wjazdowi do wsi.
Po uroczystościach ks. Kardynał przybył do naszego domu. Wtedy
wszystko tu wyglądało zupełnie inaczej. W pobliżu mieszkał jeden tylko
sąsiad – p. Kawula, a w miejscu dzisiejszej stała stara, niepozorna remiza, pełniąca okresowo rolę tymczasowego kościoła. Obecna zabudowa
tej części Michałowic, to dzieło wielu następnych lat.
Ks. Kardynał wchodząc do pokoju pobłogosławił nas znakiem Krzyża. Usiadł na krześle i począł wypytywać o sprawy związane z gospodarstwem. Wiedział, że praca na roli jest bardzo ciężka.
Kończąc wizytę, położył rękę na głowie mojego syna, Andrzeja – małego wówczas chłopca – i błogosławiąc wszystkim, zwrócił się do mojego ojca, Leona mówiąc: „Ładnego wnuczka ma pan...”.
«Nasz Arcypasterzu, proszę się nie gniewać,
Młodzież michałowska pragnie Ci zaśpiewać.
Pragniemy wyśpiewać radość i życzenia,
Dzisiaj się spełniły nas wszystkich marzenia.
Żeś Arcypasterzu, kościół nam poświęcił,
Za trud poniesiony będzie Ci Bóg szczęścił.
Prosimy Cię pięknie – byś nam błogosławił
I przez długie lata tu nami włodarzył».
Reżyserem udziału młodzieży michałowickiej w uroczystościach,
a także autorem śpiewanej przez nią piosenki, był ks. proboszcz Marian
Pałęga. On też wyznaczył spośród nas, odpowiedzialnych za poszczególne odcinki prac.
Ten «artystyczny» krakowski występ tak rozpalił młodzież, że dzień
8 września 1963 roku, stał się datą zapoczątkowującą powstanie przyszłego zespołu pieśni i tańca w Michałowicach – «Pawie Pióra»”.
(Wspominał p. Stanisław Kałwa)
(Wspominał p. Eugeniusz Nogieć)
***
16 VIII 1970 r. – Ks. kardynał Karol Wojtyła dokonuje konsekracji
nowego ołtarza i zamurowuje relikwie św. Stanisława i bł. Wincentego
Kadłubka (prace murarskie wykonuje p. Stanisław Kowalski z Firlejowa). Mówi wówczas: – „Pośrodku mensy ołtarzowej zostały zagrzebane
relikwie świętych. To jest jakby dopowiedzenie prawdy o tym ołtarzu,
na którym ma się spełniać (...) Chrystusowa Ofiara. Dopowiedzenie – ponieważ święci, których szczątki tutaj pogrzebaliśmy w tym ołtarzu, swoim życiem niejako „dopowiadali” i dopowiedzieli Chrystusową
Ofiarę”.
***
16 X 1978 r. – Arcybiskup metropolita krakowski, ks. kardynał Karol
Wojtyła zostaje powołany na Stolicę Piotrową i przyjmuje imię – Jan
Paweł II – papież.
25 X 2003 r. – Szkoła Podstawowa w Michałowicach – na prośbę
uczniów – otrzymuje imię Jana Pawła II. Dzieje się to w 25. rocznicę
pontyfikatu.
***
19–20 II 1977 r. – Ks. kardynał Karol Wojtyła wizytuje parafię, odwiedza chorych, rodziny wielodzietne, udziela błogosławieństwa małżeństwom, rozmawia z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi i błogosławi. Na
miejscowym cmentarzu modli się za zmarłych.
(Za pomoc w ustaleniu „michałowickiego” kalendarium
wizyt Karola Wojtyły, dziękuję p. M. Pateckiej i ks. prob. Wł. Dyrczowi)
***
„Pamiętam, była piękna słoneczna pogoda. Niedziela. W nocy spadł
śnieg, ale poranne słońce, tego dnia szczególnie intensywne, sprawiło
pojawienie się gwałtownych roztopów.
Ks. kardynał Karol Wojtyła, wraz z asystą oraz michałowicki proboszcz ks. Alojzy Strączek – przybyli do naszego domu zaraz po sumie.
W mieszkaniu zebrała się cała rodzina, chyba około 20 osób. Na podwórzu przed domem spora grupka najbliższych sąsiadów... Wszyscy
3
kwiecień • maj • czerwiec
WSPOMNIENIA Z NIEGOWICI
Wspomnienia Anny (Górka) i Tadeusza Kozłowskich – obecnie
mieszkańców Michałowic – o wikariuszu parafii w Niegowici w latach
1948–49, ks. Karolu Wojtyle. Wówczas liczyli oni po 11–12 lat...
„Mimo, że uczęszczaliśmy do różnych szkół (Tadeusz do Niegowici, Anna do Wiatowic), żadne z nas nie miało szczęścia być uczniem
ks. Karola Wojtyły.
Spotykaliśmy Go na nabożeństwach oraz naukach rekolekcyjnych
w kościele.
Pamiętamy Jego wyjątkową pobożność i troskę o ludzi biednych.
Z opowiadań starszych wiedzieliśmy, że pieniądze otrzymane w czasie
tzw. „kolędy”, rozdał ubogim parafianom i licznie wędrującym w tym
czasie żebrakom.
Uroczystość nadania imienia Jana Pawła II Szkole Podstawowej w Michałowicach
***
Jest jeszcze inny ślad obecności Ojca Świętego wśród nas. Otóż, we
wnętrzach michałowickiego dworu, w lipcu 1987 roku, zrealizowano
niektóre sceny do filmu pt. „Przed sklepem jubilera”, na podstawie
sztuki teatralnej Karola Wojtyły.
„Ekipa, która przygotowywała film, pojawiła się we dworze w około 20-osobowym, międzynarodowym składzie. Dwór «odgrywał» rolę
szpitala wojennego. Wokół unosił się czarny, duszący dym, pochodzący
z palonych opon samochodowych, posiadający dzięki swemu wyjątkowemu zabarwieniu, niewątpliwe walory scenograficzne. Cała budowla
wyglądała w tym czasie dość opłakanie i nie wymagała żadnych dodatkowych retuszy, by sprostać filmowanym scenom...
Nadzór nad wiarygodnością powstającego przekazu, sprawował
z ramienia Autora – wówczas już papieża – Jana Pawła II, ks. Pasierb,
szczególnie pilnie śledzący rolę młodego księdza – ojca Adama, kreowaną przez Daniela Olbrychskiego.
Mimo upału i trudnych warunków pracy, na planie i poza nim,
atmosfera była szczególna, pełna wzajemnej życzliwości i radości.
W dniach odchodzenia Jana Pawła II, emitowano w TV ten obraz.
Powróciły wspomnienia i wzruszenie...
Stary i nowy kościół w Niegowici
Ks. Karol Wojtyła zorganizował z młodzieżą zespół teatralny. Byliśmy szczęśliwi oglądając po raz pierwszy w życiu Jasełka oraz przedstawienia o treści religijnej.
Na 50-lecie święceń kapłańskich ówczesnego proboszcza – ks. prałata
Kazimierza Buzały, ks. Wojtyła poddał parafianom pomysł budowy
nowego kościoła, angażując się nawet do prac fizycznych przy realizacji
projektu.
Pamiętam, gdy pewnego dnia moja babcia – Anna, wróciwszy z plebanii powtórzyła moim rodzicom słowa ks. proboszcza Buzały: „Ten
Ksiądz, to daleko zajdzie...”
(Relacja pp. Lorenzów,
mieszkanców dworu w Michałowicach)
***
„Dojechałem autobusem z Krakowa do Gdowa,
a stamtąd jakiś gospodarz podwiózł mnie szosą w stronę wsi Marszowice i potem doradził mi iść ścieżką
wśród pól, gdyż tak miało być bliżej. W oddali było
już widać kościół w Niegowici.
A był to okres żniw. Szedłem
wśród łanów częściowo już
Młody ksiądz – Karol Wojtyła
skoszonych, a częściowo czekających jeszcze na żniwa. Pamiętam, że w pewnym momencie, gdy przekraczałem granicę
parafii w Niegowici, uklęknąłem i ucałowałem
ziemię. Nauczyłem się tego gestu chyba od
św. Jana Marii Vianneya. W kościele pokłoniłem
się przed Najświętszym Sakramentem, a następnie poszedłem przedstawić się mojemu proboszczowi. Ks. prałat Kazimierz Buzała, dziekan niepołomicki i proboszcz w Niegowici, przyjął mnie
bardzo serdecznie i po krótkiej rozmowie pokazał
mi mieszkanie na wikarówce.
I tak rozpoczęłą się moja praca duszpasterska
„na pierwszej parafii”. Trwała ona tylko rok,
a była wypełniona zwyczajnymi obowiązkami
wikariusza i katechety.”
W HOŁDZIE OJCU ŚWIĘTEMU
JANOWI PAWŁOWI II
w 20. ROCZNICĘ PONTYFIKATU
DLA UPAMIĘTNIENIA
2000-lecia CHRZEŚCIJAŃSTWA
i 50-lecia PARAFII W MICHAŁOWICACH
PARAFIANIE MICHAŁOWIC
„Dar i Tajemnica”– Jan Paweł II, Kraków 1966
4
kwiecień • maj • czerwiec
***
„Wizytując parafię p.w. św. Jakuba w Więcławicach, w roku 1972,
ks. Biskup Karol Wojtyła spotkał się także z małymi dziećmi i błogosławił je. Te najmłodsze trzymały na rękach matki. Starsze stały samodzielnie przed ołtarzem. Ks. Biskup upatrzył sobie wśród nich małego
Miecia. Po chwili chłopiec już siedział na Jego rękach
– Z kim przyszedłeś? – zapytał Biskup.
– Z mamusią – odparło dziecko.
– A gdzie jest ta twoja mama? – wyciągnięty palec szybko odnalazł
stojącą w tłumie kobietę.
– A od czego ty tak dobrze i pięknie wyglądasz?
– Od mleczka – odparł zadowolony z siebie malec, rozbawiając tym
zwierzeniem zebranych w kościele więcławiczan.
WIĘCŁAWICE – Homilie (fragm.)
(List do ks. Brunona Boguszewskiego
proboszcza w Parafii Więcławice)
+ Drogi Księże Proboszczu
Przesyłam serdeczne pozdrowienia z tegorocznej sesji II. Soboru
Watykańskiego oraz błogosławieństwo od grobu św. Piotra dla całej Parafii. W czasie obrad, których głównym tematem jest prawda o Kościele
Chrystusowym, często staje nam przed oczyma parafia. Ona bowiem
stanowi cząstkę Ludu Bożego, który swoją wiarą i życiem chrześcijańskim kształtuje Kościół.
(...) Drogi Księże Proboszczu! Przy grobie św. Piotra Apostoła, na
którym, jak na opoce Pan Jezus zbudował Swój Kościół, proszę dla
Waszej Parafii – i dla każdej parafii w naszej Archidiecezji Krakowskiej – o wytrwanie w wierze. Wiara nas uczy, że Kościół jest wielkim
darem Bożym. Ufam, że dziękujecie Bogu wraz ze mną za ten dar. Ufam
też, iż Sobór zjednoczy nas wszystkich w umiłowaniu Kościoła oraz
w poczuciu odpowiedzialności za dobro, które on wnosi w życie całej ludzkości i każdego człowieka.
Dobrze zapamiętałam tę zabawną scenkę, stojąc wśród innych przybyłych, z dwuletnią córką – Elżbietą na rękach”.
Wspominała p. Teresa Bednarczyk z Sieborowic.
(Syn pp. Janiny i Jerzego Franczaków – Mieczysław,
nadal mieszka z rodzicami w Masłomiącej. Jest ojcem czworga dzieci)
***
„W trakcie jednej z wizyt parafialnych, biskupa Wojtyłę witał mały
chłopiec, który mówił tak cicho, że Biskup poprosił go, by postarał się
mówić nieco głośniej. Wtedy chłopiec krzyknął gromkim głosem: „Jak
nie słyszysz, to się nachyl!”.
Wojtyła posłuchał. A kiedy przyszedł czas na homilię, powiedział:
„Jeden z najmłodszych przedstawicieli waszej wspólnoty parafialnej
przypomniał mi, że mam się nachylić, aby usłyszeć to, co chcecie mi
powiedzieć. Otóż ja moim posługiwaniem pasterskim właśnie pochylam się nad wami...”.
Rzym, dnia 1.XI.1963
***
SACRUM POLONIAE MILLENNIUM
Arcybiskup Metropolita Krakowski
Kraków, dnia 8 maja 1966 r.
List do Parafii w Więcławicach
NA TYSIĄCLECIE CHRZTU POLSKI
(Relacja Anzelma J. Szteinke,
w „Muzeum wspomnień”)
Rok Pański 1966, jako Rok Tysiąclecia Chrztu Polski, pobudza nas do
szczególnej wdzięczności wobec Boga w Trójcy Jedynego, za łaskę wiary
i życia nadprzyrodzonego w duszach naszych przodków i w naszych
własnych. Dajemy wyraz tej wdzięczności, śpiewając „Te Deum laudamus” na wszystkich miejscach, które dla początków i dla rozwoju chrześcijaństwa w Ojczyźnie naszej, posiadały szczególne znaczenie. Dlatego
też ogólnopolskie uroczystości Tysiąclecia Chrztu, które rozpoczęły się
w Gnieźnie i Poznaniu, przeniosły się stamtąd na Jasną Górę, a z Jasnej
Góry do Krakowa, na Wawel i na Skałkę. W dalszym ciągu toczą się one
poprzez wszystkie diecezje Polski, ażeby wszędzie uwielbiony był Bóg
w wielkich dziełach swej łaski.
(I choć wspomnienie to nie dotyczy bezpośrednio naszej parafii, to przecież sytuacja taka mogła mieć miejsce także i tutaj... a my, z pewnością usłyszelibyśmy
wówczas te same słowa skierowane do nas...).
***
10 XI 1974 r. – Ks. kardynał Karol Wojtyła uczestniczy w obchodach
Roku Świętego w Więcławicach.
12–13 II 1977 r. – Ks. kardynał Karol Wojtyła wizytuje więcławicką
parafię.
(Informacja z przekazu ustnego)
To ogólnopolskie i diecezjalne przeżycie Tysiąclecia Chrztu św. nie
kończy się dla nas w Krakowie, na Wawelu i na Skałce, ale dociera stąd
wszędzie tam, gdzie z Katedry wawelskiej promieniuje jedność Kościoła
w Archidiecezji Krakowskiej. Dociera do każdej parafii, która w tym
wielkim przeżyciu Tysiąclecia Chrztu, musi odnaleźć i przeżyć swoją
własną cząstkę i własny udział.
(...) W tym duchu zwracam się również do Waszej Parafii, wzmiankowanej w XIV w. pod opieką Patrona – św. Jakuba Apostoła, gdzie
czcicie łaskami słynący obraz Matki Bożej Pocieszenia.
Mając na uwadze przeszłość Waszej Parafii, która obejmuje już tyle
stuleci, pragnę w dniu dzisiejszym szczególnie to uwydatnić, że stanowi
ona bezcenny wkład w tysiąclecie chrześcijaństwa na naszej ziemi. I dlatego winniście za ten wkład Waszych Ojców i Was samych, okazywać
Trójcy Przenajświętszej pokorną wdzięczność. W duchu tej pokornej
wdzięczności oddajemy Niepokalanej Bogarodzicy cała naszą przeszłość. Równocześnie zaś rozpoczynamy, z łaską Bożą, nasze dążenie do
chrześcijańskiej przyszłości.
(...) Przesyłam, wraz z Księżmi Biskupami, milenijne pozdrowienie
i błogosławieństwo dla całego Ludu Bożego Parafii w Więcławicach, dla
Księdza Proboszcza i Jego Współpracownika.
POŻEGNANIE...
„Na pogrzeb Jana Pawła II pojechaliśmy razem z dużą, 130-osobową grupą pielgrzymów. Stanowiliśmy niewielką, bo złożoną zaledwie
z sześciorga ludzi, ekipę z naszej Gminy. W Rzymie zatrzymaliśmy
się na parkingu św. Grzegorza, oddalonym od Watykanu o 10 min.
drogi spacerkiem. Trasę tę, w kolejce do Bazyliki św. Piotra, w której
żegnano Ojca Świętego, pokonywaliśmy przez 14 godzin. Krok za krokiem, posuwaliśmy się do przodu. Zaduma, cisza, modlitwa i spokój
towarzyszyły naszemu powolnemu marszowi. Uderzało szczególne skupienie Polaków oraz wyciszenie innych pielgrzymów. Tylko rozgadani
i hałaśliwi Włosi, jakby trochę zawstydzeni, tłumaczyli temperamentem
swoje głośne zachowanie. „Po swojemu” żegnali Ojca Świętego.
Niech Jezus Chrystus, nasz Pan i Odkupiciel, pozwoli im wprowadzić Waszą Parafię w nowe tysiąclecie wiary i życia chrześcijańskiego.
W Imię Ojca + i Syna + i Ducha Świętego. Amen.
Teksty Homilii udostępnił ks. prob. Ryszard Honkisz
5
kwiecień • maj • czerwiec
Mimo zmęczenia i przygnębienia, wszyscy trwaliśmy w gęstej ciżbie
wielonarodowego tłumu, myśląc z nadzieją, że może jakimś cudem uda
nam się przekroczyć próg świątyni.
Weszliśmy tam o 24-tej. Cisza, skupienie, płacz gdzieniegdzie..., bez
pośpiechu, spokojnie..., jak w kościele... Ostatnie spojrzenie, modlitwa...
Pożegnanie.
BIAŁY MARSZ
Podobnie, jak wszyscy Polacy, głęboko i boleśnie odczuliśmy odejście
Ojca Świętego. Wraz z innymi młodymi ludźmi, ruszyliśmy tłumnie
ulicami Krakowa w Białym Marszu, by modlić się za Niego.
Na Rynku, już od samego rana, w skupieniu, ogromne rzesze krakowian czekały na mającą rozpocząć się tutaj, Mszę św. Odprawiono ją
o godz. 16.00, po czym tłum, bardzo powoli, zaczął przemieszczać się
na krakowskie Błonia. Niesiono białe kwiaty i
zapalone znicze, śpiewano i modlono się.
Tutaj odbyła się wspaniała, uroczysta Msza
św. dla naszego kochanego Ojca Świętego.
Ostatnia przed dniem Jego pogrzebu.
Wszyscy trzymaliśmy w dłoniach płonące
świece i znicze. W ten symboliczny sposób, chcieliśmy rozświetlić Mu mroki nocy w Jego ostatniej
drodze do Nieba. Popłynęły dźwięki „Barki” –
pieśni szczególnie ulubionej przez Jana Pawła II.
Po policzkach wielu osób płynęły łzy...
Długo po godz. 21.37 wciąż jeszcze byliśmy na Błoniach. Śpiewaliśmy, chcąc jak najdłużej trwać myślą i modlitwą przy Ojcu Świętym...
„Abba, Ojcze...”. Był w naszym życiu od zawsze... Teraz od nas zależy
czy zostanie z nami nadal...
Nazajutrz pogrzeb. Uczestniczymy w uroczystościach za sprawą telebimu, na rzymskich błoniach. Wokół wielojęzyczny tłum. Cała masa
Polaków. Przeważamy tu liczebnie nad innymi nacjami. Mamy ze sobą
trzy, cztery biało-czerwone flagi. Inni też zabrali je ze sobą. Właściwie
cały plac jest biało-czerwony... Obok, dziewczyna z Danii, świetnie
mówiąca po polsku. Wczoraj, znajomy z Masłomiącej, odnalazł w tłumie brata „ze Stanów”. Nie widzieli się cztery lata... Stali o krok od siebie, nie widząc się. Pomogła „komórka”...
Jedną noc spędzamy w hotelu. Właściwie nie czujemy zmęczenia.
Najważniejsze, żeby tu teraz być... zapamiętać, przekazać.
Powrót w ciszy i spokoju. Pielgrzymka, jak żadna inna – bez śpiewu
i wspólnych modlitw. Każdy z nas przeżywa te szczególne rekolekcje
bardzo osobiście i głęboko. Tylko „Różaniec” i „Pod Twą obronę” odmawiamy
razem.
W autobusie młodzi, rodzice, dziadkowie – wszystkie pokolenia. Matka z dwojgiem dzieci, rodzeństwo, rodzina z babcią...
W drodze powrotnej wstępujemy do
Asyżu. Tu, w Bazylice pw. św. Franciszka,
często bywał Ojciec Święty...
Uczniowie Gimnazjum w Michałowicach
(Wspominała Pani Ewa Krawczyk
z Pielgrzymowic.)
6
kwiecień • maj • czerwiec
ZE WSPOMNIEŃ O OJCU ŚWIĘTYM JANIE PAWLE II
Akademickim na „Salwatorze” wykłady z Kultury Chrześcijańskiej.
Bardzo się to nie podobało władzom komunistycznym i w pewnym
momencie zakazano tych spotkań. Poszedłem z tym do Ks. Kardynała.
Odpowiedź była krótka, zdecydowana: zrobimy w trzech innych miejscach.
Znałem Ojca Świętego Jana Pawła II, jeszcze z czasów krakowskich.
Był najpierw moim profesorem w Seminarium (principia). On też
przeznaczył mnie na dalsze studia (Szwajcaria). Był recenzentem mojej pracy doktorskiej. Przez wiele lat zajmując się duszpasterstwem
akademickim w Krakowie pozostawałem z nim w ścisłej współpracy.
Swoją osobowością wycisnął na mnie głęboki ślad. A oto kilka ku temu
epizodów.
Dobry Pasterz. W drugim czy trzecim roku po święceniach, odchodził, niestety, z kapłaństwa jeden z kolegów rocznikowych. Ponieważ byłem na roku duktorem (dziekanem), Ksiądz Kardynał poprosił mnie o spotkanie z owym księdzem. Spotkanie się odbyło. Porozmawiał z nim w sali przyjęć w cztery oczy, a potem jeszcze ze mną
chciał porozumieć się w tej sprawie. Pierwsze słowa, w których się
do mnie odezwał, były takie: „Biedaczek...” Ale w określeniu tym
nie było cienia pogardy, potępienia. Było za to głębokie współczucie
i zrozumienie, i serce Dobrego Pasterza, który szuka, chce odnaleźć,
pomóc.
Człowiek pojednania. Wiele razy odbywały się spotkania rejonowe dla księży poświęcone jakimś problemom duszpasterskim. Po ich
przedstawieniu, każdy z obecnych mógł swobodnie wypowiedzieć się
na temat danego spotkania, czy na temat spraw bieżących w duszpasterstwie, w parafiach, między księżmi itp. Czasem powstawały kontrowersje czy pojawiały wprost atakujące się strony. Wydawało się, że
tym razem Ks. Kardynał powinien kogoś potępić, napiętnować, albo
stronę atakującą zlekceważyć. Nic takiego nie miało miejsca. Nikogo nie
potępił, nie napiętnował ale i problemu nie zaniechał. Nikt nie poczuł
się urażony czy zlekceważony. Wydobył, co słuszne, czego się trzymać.
Wszyscy wychodzili usatysfakcjonowani.
Otwarty na każdego człowieka. Było to końcem maja 1978 roku.
W ramach wizytacji w mojej parafii rodzinnej w Zarzeczu. Pamiętam,
przyjechał wtedy Ks. Kardynał bezpośrednio do nas z Pielgrzymki Mężczyzn z Piekar Śląskich. W poniedziałek, przed południem, zaplanowano wizyty u chorych. Ponieważ nie było ich dużo, ks. Dziwisz, kapelan,
zaproponował, żeby odwiedził rodziców księdza Franciszka, tzn. moich. Byli już wówczas w podeszłych latach. Przyjechał więc do naszego
domu rodzinnego. Nie przewidziano specjalnego programu wizyty.
Po powitaniu zwyczajna rozmowa. Poczęstunek, chyba nie wchodził
w rachubę, więc tato mój pozwolił sobie na rozmowę, a właściwie na
jej prowadzenie. Ks. Kardynał niczego nie narzucał, czasem jakimś
półsłowem o coś zapytał. A „konik” taty, to wspomnienia wojenne. Był
na wojnie, a potem w niemieckim obozie pracy. A styl mówienia miał
typowo gawędziarski z tak zwaną mową niezależną: „ja to a to, a on
mi na to, to a to”. Na takie opowiadanie, by je móc wysłuchać, trzeba
mieć godziny czasu. Niepokoiłem się słuchając monologu taty. Przecież
należało dopuścić Ks. Kardynała do głosu, zapytać Go o coś, poprosić
o modlitwę i błogosławieństwo. Kardynał słuchał zaś z ogromną uwagą,
z szacunkiem i absolutnie nie próbował wykorzystać jakiegoś oddechu
w opowiadaniu, żeby przerwać, żeby nadać inny tok rozmowie. Liczył
się dla niego człowiek, z tym wszystkim co było w nim. Przyszedł i był
cały dla niego.
Personalizm. Podobnie jak w poprzednim przypadku, ale w zupełnie
innej konstelacji. Odwiedziłem (już) Ojca Świętego w Castel Gandolfo (w ramach ogólnoświatowych rekolekcji dla kapłanów w Rzymie).
Najpierw Msza Święta, a po niej zostałem zaproszony na śniadanie
z Ojcem Świętym. Był tam obecny również syn prof. Ciesielskiego (bratanek sługi Bożego, Jerzego), młody pracownik naukowy (chyba UJ),
żonaty, ojciec małego dziecka. Właśnie, kiedy Ojciec Święty wchodził,
oczywiście bardzo powoli, familiarnie, zatrzymując się jakby czas dla
niego nie istniał, ów młody człowiek pokazał mu zdjęcie tego swojego
małego dzieciaka. Ojciec Święty wziął to zdjęcie i nie to, żeby zerknął
i odłożył, bo „synu, są ważniejsze sprawy Kościoła”. Nie. On wziął to
zdjęcie i długo, długo nie wypuszczał z rąk. Oglądał, oglądał (chciałoby
się powiedzieć: z obydwu stron), uśmiechał się, najwyraźniej się cieszył
(znał osobiście rodzinę), jakby to był jego wnuk. Za dobrą chwilę dopiero usiadł do śniadania. Pomyślałem sobie: personalizm. Ważny jest
człowiek. Każdy człowiek. Bo ma w sobie coś z Boga.
Nieugięty. Jeszcze w czasach krakowskich, w latach 70-tych, oczywiście w porozumieniu z Kardynałem, zorganizowano w Duszpasterstwie
Ks. Franciszek Płonka
duszpasterz akademicki (1974–92)
u Świętej Anny w Krakowie
Janowi Pawłowi II
Z ziemi na której Tatry
opowiadają legendę o wielkości
a Wyspiańskiego pastele
są muzyką rzeczywistości
z miasta które o zmierzchu
ożywia przeszłość rozległą
jak płaszcz koronacyjny
alabastrowej Jadwigi
z lasów
które nigdy nie wyszumią
tęsknot i zmagań
praprzodków i prawydarzeń
znad morza wreszcie
z jantarową przygodą
latarni na skarpach
rozpalanych sercem
z lepianek
i pól nie sytych urodzajem
gdzie kromka chleba
była jak sklepienie katedry
na zakalcu
wojny
i zaprzeszłych barwach młodości
znaleziony
wydarty na scenę świata
doświadczasz
samotności poety
który Panu
w godzinie październikowego wieczoru
wyszeptał hymn o miłości
jak amen w pacierzu
ks. Jerzy Banaśkiewicz
Zapisane liryką, Wyd. Diecezjalne, Sandomierz 2003
Zebrała i opracowała E. Kwaśniewska
Szkoła Podstawowa w Więcławicach nosi imię św. Jadwigi Królowej. 8 czerwca 1987 r. Jan Paweł II ogłosił Ją błogosławioną, by dziesięć
lat później dokonać na krakowskich Błoniach kanonizacji Królowej.
7
kwiecień • maj • czerwiec
OGÓLNOPOLSKIE SPOTKANIE RODZINY SZKÓŁ
im. JANA PAWŁA II
(Na podst. relacji p. A. Setlak)
Z okazji 85-tej rocznicy urodzin Jego Świątobliwości Jana
Pawła II, 18 maja 2005 roku odbyło się w Wadowicach, pod
patronatem J. E. ks. kardynała Franciszka Macharskiego, Ogólnopolskie Spotkanie Rodziny Szkół im. Jana Pawła II, przygotowane przez Bazylikę Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
Uczniowie klas czwartych z michałowickiej Szkoły Podstawowej, wraz ze swoimi wychowawczyniami – p. B. Miką-Wójcik
i p. A. Setlak, także uczestniczyli w tych uroczystościach.
Tuż przed południem, przed ołtarzem, usytuowanym w centralnym punkcie rynku, przemaszerowała młodzież ze sztandarami szkół. Punktualnie o godz. 12.00 rozpoczęła się uroczysta
Msza św. koncelebrowana, pod przewodnictwem ks. kardynała
Franciszka Macharskiego.
Przedstawiciele szkół otrzymali drzewka dębu – symbole
wytrzymałości, trwałości, świętości, wiary, siły fizycznej i mo-
ralnej – aby zasadzić je w swoich społecznościach, dbać o nie
i patrzeć jak wyrastać będą z nich ogromne drzewa. Jednak
nie tylko piękno „papieskich dębów”, ale także zadanie na kolejne dni życia, złożono w nasze ręce...
Proszę was:
– abyście mieli ufność wbrew każdej słabości,
– abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców
naszych i matek ją znajdowało,
– abyście od Niego nigdy nie odstąpili,
– abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On „wyzwala” człowieka,
– abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest „największa”, która
się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzeni,
ani sensu.
Proszę was o to przez pamięć i przez potężne wstawiennictwo Bogarodzicy z Jasnej Góry i wszystkich jej sanktuariów na ziemi polskiej, przez pamięć św. Wojciecha, który zginął dla Chrystusa nad
Bałtykiem, przez pamięć św. Stanisława, który legł pod mieczem
królewskim Na Skałce.
Proszę was o to. Amen.
Jan Paweł II, 9 VI 1979
I o to proszę, proszę, abyście się za mnie modlili, za życia mojego i po śmierci. Amen.
Każdego 2-go dnia miesiąca w kościele parafialnym w Więcławicach
odbywają się „Modlitewne Spotkania z Janem Pawłem II”.
***
W Raciborowicach i Michałowicach, wierni modlą się w tej intencji podczas każdej Mszy św.
Czerwiec 1999 r. – wizyta papieska w Krakowie:
„...Książę niezłomny... a ja mam jeszcze w pamięci jego twarz, rysy, jego słowa, jego powiedzenia... (...) Jest niezapomniany. Był przez to wielki,
był księciem niezłomnym w czasie okupacji. Lata płyną naprzód, już wielu nie pamięta księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy. Ci, którzy pamiętają, tak jak ja, mają obowiązek przypominać, aby ta wielkość trwała i tworzyła przeszłość Narodu i Kościoła na tej polskiej ziemi...”
Jan Paweł II
To był pomysł p. dyr. Jarosława Kozłowskiego... Dziś Gimnazjum w Michałowicach nosi imię księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy.
8
kwiecień • maj • czerwiec
Patriotyzm, męstwo, niezłomność. To atmosfera, która towarzyszyła przyszłemu papieżowi od pierwszych chwil życia. W dniu, gdy rodził się Karol
Wojtyła – 18 maja 1920 roku – Józef Piłsudski wracał do kraju po zwycięstwie nad bolszewikami w Kijowie. Niespełna trzy miesiące po tym, gdy niemowlę otrzymało na chrzcie św. imiona Karol Józef (Rodzice powierzyć chcieli synka opiece św. Karola Boromeusza, będącego wzorem miłosierdzia,
a zarazem umiłowania wiedzy i aktywnego działania. Drugie imię dostał po marszałku Józefie Piłsudskim). 13 sierpnia 1920 roku rozpoczęła się Bitwa
Warszawska zwieńczona „Cudem nad Wisłą” – zatrzymaniem bolszewickiego ataku na Polskę.
(FAKT- album 2005)
WCIĄŻ BUDZI GORĄCE EMOCJE...
12 maja 2005 roku przypada 70-ta rocznica śmierci Marszałka Józefa
Piłsudskiego.
Jego postać nadal budzi gorące emocje. To niezaprzeczalny dowód
wielkości tego Człowieka i Jego dzieła.
Jan Lechoń – poeta na emigracji, w czerwcu 1956
roku, na krótko przed swoją samobójczą śmiercią, kiedy
zdecydowany na nią człowiek mówi i pisze tylko to, co
naprawdę myśli, czuje i w co rzeczywiście wierzy, zanotował w trzecim tomie swojego „Dziennika”: (...) od
dawna wiem, że Piłsudski nie wymaga jakiejś obrony,
że Jego miejsce w historii jest nie do naruszenia. W historii, ale również w polskości, w instynkcie narodu, który
zawsze w ciężkich chwilach będzie się ku niemu zwracał...
Istotnie. Brak w Polsce męża stanu na miarę Piłsudskiego (...).
Jest On postacią należącą już do historii, ale równocześnie nadal żywą w świadomości politycznej narodu.
Postacią, która budziła i wciąż jeszcze budzi ogromne kontrowersje – od wielkiego uwielbienia, do równie wielkiej
nienawiści. Jest tym, z wybitnych przywódców polskich
XX-tego stulecia, na którym skupiła się wyjątkowa zajadłość przeciwników politycznych, zarówno tych działających za Jego życia, jak i tych, którzy atakowali Go już po śmierci i atakują nadal.
O niezwykłości postaci Piłsudskiego
mówili zarówno Polacy, jak i obcy. Nie
kwestionował wybitnych Jego walorów
główny przeciwnik polityczny – Roman
Dmowski, przywódca polskiego nacjonalizmu. Z olbrzymim uznaniem wyrażali
się o Nim, i to wiele lat po Jego śmierci,
generałowie: Anders, Kopański i Kukiel.
Wszyscy oni walczyli przeciwko Marszałkowi, w szeregach wojsk rządowych,
w czasie przewrotu majowego w roku 1926. Pod wrażeniem niezwykłej
osobowości Piłsudskiego pozostawali:
generał brytyjski de Wiart – członek
alianckiej misji wojskowej w Polsce
w roku 1919, generał Weygand – szef
sztabu marszałka Foscha w czasie pierwszej wojny światowej, ambasador Francji
w Polsce w latach dwudziestych – Laroche i wielu innych. A przywódca PPS,
Ignacy Daszyński, w wydanej w roku
1925 broszurze „Wielki człowiek w Polsce”, tak pisał: Dotychczas nie znałem
wśród ludzi publicznych grzeczniejszego
w wyrazach i w formach towarzyskich,
niż Piłsudski. Cierpliwość, wyrozumiałość, delikatność osobistą potęgowało
jeszcze dobre wychowanie. Nikt nigdy
nie mógł się skarżyć na brak taktu z Jego strony. Dzisiaj zarzucają Mu właśnie
niedelikatność, grube, niegrzeczne wyrażenia, niemożliwe towarzysko.
Wszystko to prawda. Ale i prawdą jest co innego, nieskończenie ważniejszego; prawdą historyczną jest, że olbrzymia liczba małych ludzi
w Polsce, zachowywała się wobec Niego i wobec Jego wielkiego dzieła tak
nikczemnie, tak nieludzko, że słowo „grzeczność” w związku z tymi ludźmi, zdaje się stać się z czasem czymś karykaturalnym”.
Warto przytoczyć kilka charakterystycznych opinii o Piłsudskim
i Jego roli w dziejach Polski, które pochodzą z całkowicie różnych
źródeł, także wrogich i nieprzychylnych Marszałkowi. W maju 1935
roku, w dwa dni po śmierci Piłsudskiego, urzędowa gazeta moskiewska
„Izwiestia” – pisała: Z marszałkiem Piłsudskim schodzi
do grobu postać organizatora niepodległości państwa
polskiego... Piłsudski był monolitem, był gorącym polskim
patriotą, który całą duszą nienawidził caratu... Rozumiał
jasno, że polski ruch niepodległościowy musi wystąpić
zbrojnie przeciw Rosji, pod panowaniem której znajdowała się większa część Polski... Po klęsce państw zaborczych
Piłsudski stał się uznanym wodzem państwa polskiego
i ustalił granice Polski w zbrojnej walce. Walkę tę uważał
za główne zadanie swego życia.
Również w maju, dokładnie 20 maja 1935 roku, odbyła
się w Genewie uroczysta sesja Ligi Narodów, poświęcona
Marszałkowi Piłsudskiemu. Pierwszy zabrał głos sowiecki
komisarz spraw zagranicznych – Litwinow, który powiedział m.in.: Polska straciła męża, którego potężna osobowość złączona jest nierozerwalnie z historią wskrzeszenia
Polski i rozwoju jej życia publicznego, od chwili odzyskania
niepodległego bytu. Marszałek Piłsudski zasłużenie został
uznany bohaterem narodowym. Od początku nowego bytu Polski, aż do swego
zgonu kierował losami swojego kraju, który
skonsolidował.
Najbliższy zaś w swoim czasie współpracownik Marszałka, gen. Sosnkowski,
naczelny wódz w latach 1943–44, tak pisał po latach emigracji: Tylko naród jest
wieczny, jak wiecznym jest morze: ludzie
przychodzą, zmieniają się, odchodzą – jak
fale morskie, przychodzą i nikną w głębinie. Tylko nielicznym jednostkom danym
jest żłobić niezniszczalnymi głoskami
swoje imiona w przybrzeżnym granicie
narodowych dziejów. Wyjątkowe są zgoła
w dziejach wypadki, gdy jednostka przez
wielkie dzieła swego życia, o niezmiernej
doniosłości dla narodu i państwa, zyskuje
w sercach i duszach współobywateli, niepisane, moralne prawo personifikowania
narodowej racji stanu.
Osobiście patrzyłem z bliska na pracę
jednego tylko człowieka tej miary, a był
nim Józef Piłsudski.
Wreszcie – niejako na zakończenie –
trzeba przytoczyć specjalną uchwałę Sejmu
Rzeczpospolitej, który w dniu 28 czerwca
1923 roku, a wiec po czasowym wycofaniu
się Piłsudskiego z życia państwowego, podjął zdecydowaną większością głosów (162
przeciw 88) następującą uchwałę: Sejm
stwierdza, że Marszałek Józef Piłsudski,
jako Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz, zasłużył się Narodowi.
Kraków, dn. 18 IV 2005 r.
Jerzy Korzeń
Prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Pamięci Narodowej
im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego
c.d. na str. 10
9
kwiecień • maj • czerwiec
ski odprawił panichidę w obrządku unickim. Następnie generałowie
unieśli na ramionach trumnę do krypty św. Leonarda. Towarzyszył im
salut armatni, «głos Zygmunta», hymn narodowy i dźwięki «Pierwszej
Brygady»”.
Gdy umarł, Polska pogrążyła się w rozpaczy. Tak głębokiej i tak
przejmującej, o jakiej nikt wcześniej nawet nie słyszał. (...) Żegnano,
jak wszyscy wierzyli wówczas, największego Polaka w całych polskich
dziejach, wskrzesiciela państwa, pierwszego od stuleci zwycięskiego
wodza. (...) Setki tysięcy ludzi jechały do Krakowa, gdzie miał spocząć
na Wawelu.
(...), setki tysięcy Polaków pragnących pożegnać człowieka, którego
jakby wreszcie zrozumieli. W Kielcach, które przed laty witały jego
Pierwszą Kadrową trzaskiem zamykanych okiennic, teraz 40 tys. ludzi
całą noc klęczało przy torach, na trasie przejazdu pociągu z jego srebrną
trumną.
Żegnano człowieka, który dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek.
***
„...i gdy pomyślę, że tam gdzieś na Rossie, u wrót cmentarza, mogiłka
za mogiłką leży, jedna przy drugiej, jak żołnierze w szeregach, ci, co ży-
Dariusz Baliszewski – „Wprost”, 15 maja 2005
Naczelnik wśród swoich żołnierzy na Rossie w Wilnie
cie dali, by Komendanta serce pieścić, to mówię, że miłem to być musi,
i gdy serce swe grobem poję, serce swe tam na Rossie kładnę, by wódz
spoczął z żołnierzami...”. To życzenie Marszałka Józefa Piłsudskiego
z Jego przemówienia na Zjeździe Legionistów w Wilnie 12 sierpnia
1928 r. zostało spełnione.
Na płycie grobowej z czarnego wołyńskiego granitu nie ma ani imienia, ani nazwiska, ani daty. Jest tylko wyryty prosty krzyż i napis:
Ty wiesz, że dumni nieszczęściem nie mogą
Za innych śladem iść tą samą drogą.
Matka
i Serce Syna
„Nie mogę pominąć milczeniem wzruszającego widoku wielu, wielu ludzi w szpalerze klęczących, modlących się lub wręcz płaczących.
Wiem, że gdyby nie cała siła woli, nakazująca spokój, byłbym się sam
rozpłakał co omal nie nastąpiło na Wawelu. Nie był to bowiem tłum,
który chciał się «gapić» na pogrzeb... Myślę, że dla tych stu tysięcy przybyłych do Krakowa był to pogrzeb «Dziadka», jak Go nazywano”.
Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła: niechaj umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosen tłumie.
Tak żyłem.
(Książę Adam Stefan Sapieha – metropolita krakowski)
Fragmenty wiersza pochodzą z poezji uwielbianego przez Marszałka
poety – Juliusza Słowackiego, którego prochy sprowadził Piłsudski na
Wawel z Francji.
Po osiągnięciu Wzgórza (wawelskiego), około godziny 10.40, orszak
przekroczył Bramę Wazów i zatrzymał się przed zachodnim wejściem
do Katedry, gdzie prezydent Mościcki wygłosił przemówienie napisane
przez Kazimierza Świtalskiego:
„Cieniom królewskim przybył towarzysz wiecznego snu. Skroni jego
nie okala korona, a dłoń nie dzierży berła. A królem był serc i woli
naszej. Półwiekowym trudem swego życia brał we władanie serce po
sercu, duszę po duszy, aż pod purpurę królestwa swego ducha zagarnął
niepodzielnie cała Polskę.
Śmiałością swej myśli, odwagą zamierzeń, potęgą czynów z niewolnych rąk kajdany zrzucił, bezbronnym miecz wykuł, granice nim wyrąbał, a sztandary naszych pułków sławą uwieńczył (...). Polsce wolność,
granice, moc i szacunek. Czynami swymi budził u wszystkich – po
wszystkie krańce Polski – iskry tęsknot do wielkości (...).
Wielkie dziedzictwo pozostawił w spadku po sobie ten potężny władca serc i dusz polskich.
Cześć, jaką otaczaliśmy Józefa Piłsudskiego za Jego życia, wzmaga się
dziś i potężnieć będzie w Polsce z godziny na godzinę, coraz stokrotniej.
Niech hołdy, dziś prochom wielkiego Polaka składane, zamienią się
w śluby dochowania wierności dla Jego myśli w daleką przyszłość przenikających. (...).
U bram domostw naszych postawmy warty, byśmy bezcennego
kruszcu cnót przez Niego pozostawionych nie uszczuplili, niczego
z wielkiego po Nim dziedzictwa nie uronili, byśmy duchowi Jego, troską
za życia o losy Polski uwieńczonemu, spokój w wieczności dali”.
Po zajęciu przez uczestników miejsc w Katedrze, arcybiskup metropolita odprawił modły nad trumną, a po nim biskup Józefat Kocyłow-
11 maja 2005 r., w przeddzień 70-tej rocznicy śmierci Marszałka
Józefa Piłsudskiego, w Wilnie na Rossie, przy Jego grobie spotkali się
uczniowie z michałowickiego Gimnazjum im. Ks. Kard. Adama Sapiehy i harcerze z „Żółtego Szczepu”, by wędrując śladami Polaków po wileńskiej ziemi, być także w tym, jakże ważnym dla pamięci narodowej,
miejscu.
(Na podst. opowiadań uczniów)
fot. J. Kozłowski
10
kwiecień • maj • czerwiec
Słowo do harcerzy...
„...Odzyskanie niepodległości, powstanie wolnej Polski w listopadzie 1918 r., przypadło na wiosnę naszego życia.
(...) Rośliśmy, dojrzewaliśmy z głęboką wiarą, że przez służbę harcerską służymy Polsce, że ją na nowo budujemy.”
Jadwiga Wierzbiańska
Wśród obecnych znalazł
się także – będący wówczas
od czterech lat Naczelnym
Kapelanem ZHP – ks. Marian
Luzar, pełniący kilkanaście lat
wcześniej, jako wikariusz, posługę kapłańską w Niegowici.
Ówczesny proboszcz tej parafii, ks. Kazimierz Buzała – ten
sam, który wiele lat później
gościł u siebie na „wikarówce”
młodego ks. Karola Wojtyłę
– wystawił mu następujące
świadectwo moralności: (...)
Ks. Marian Luzar (...) jest to
kapłan wzorowy. (...) Miał
szczególny dar ujmowania sobie młodzieży i organizowania
jej, i dla niej poświęcał wszystkie, poza swoimi kościelnymi
obowiązkami, wolne chwile. (...) Był to kapłan, który nigdy nie spoczął,
zawsze zajęty, zawsze przy pracy pożytecznej. (...).
Harcerstwo – polski ruch społeczno-wychowawczy dzieci i młodzieży, zapoczątkowane na ziemiach polskich ok. 1910 roku, przez środowiska związane
z Narodową Demokracją i organizacjami niepodległościowymi, częściowo wykorzystywało wzory skautingu. Wypracowało własne cele i metody wychowawcze (przygotowanie do walki o niepodległość Polski, szkolenie kadr dla wojska
narodowego).
W Galicji drużyny powstawały w ramach Towarzystwa Gimnastycznego
„Sokół”, a w 1911 r. utworzono Naczelną Komendę Skautową. W 1912 r. powołano tajną Naczelną Komendę Skautową w Królestwie Polskim. Tajne drużyny
organizowano także w Wielkopolsce, a nawet w środowiskach polonijnych,
np. w USA.
Podczas I wojny światowej harcerze wstępowali do Legionów Polskich i Polskiej Organizacji Wojskowej, uczestnicząc później w walkach decydujących o odbudowie i zachowaniu niepodległości państwa polskiego (rozbrajanie Niemców
w listopadzie 1918 r., powstanie wielkopolskie czy wojna polsko-bolszewicka).
(fragm. – Encyklopedia Powszechna PWN)
***
70 lat temu, w XXV-lecie działalności harcerstwa, dnia 15 lipca 1935
roku, odbyło się w Spale centralne ognisko, inaugurujące zlot, a poświęcone pamięci ideowego Patrona Harcerstwa – Józefa Piłsudskiego.
Rozpoczęto je odczytaniem rozkazu Marszałka do harcerzy oraz listy
poległych za Ojczyznę 96 harcerek i 986 harcerzy.
Wygłaszając gawędę, przewodniczący ZHP, wojewoda śląski – dr Michał Grażyński oznajmił: „Patronem naszego związku jest Józef Piłsudski, wódz, który wolność zdobył, sztandary naszych pułków okrył sławą,
a Polsce wyznaczył jasne drogi rozwoju. I dlatego my, harcerze, dziś
wierni Jego wielkim wskazaniom, strzec będziemy Jego honoru, który
zasadza się na służbie pełnionej wedle praw przez Ojczyznę, Ojczyźnie
nadanych”.
Spotkanie zakończono wspólnym odśpiewaniem hymnu harcerskiego.
Dnia 20 lipca do Krakowa wyjechała delegacja ZHP, celem złożenia
hołdu Marszałkowi spoczywającemu w krypcie wawelskiej i aby wziąć
udział w sypaniu, na Jego cześć, kopca na Sowińcu.
Niegowić, dnia 25 sierpnia 1924 r.
Nie poprzestał tam na pracy wikariusza i katechety, ale tworzył również placówki działalności harcerskiej i stał się pionierem organizacji
drużyn harcerskich w środowiskach wiejskich.
E. Sikorski
Było w nim coś z „Bożego Biedaczyny” – św. Franciszka z Asyżu.
(...) od pierwszych lat służby w Niegowici, własnym sumptem sprawiał
podręczniki dla uczniów (...), stale spieszył z pomocą materialną potrzebującym (...).
...wystarczała mu wytarta sutanna i mocno schodzone buty (...).
***
***
Ks. Luzar był ulubieńcem Księcia Metropolity Sapiehy. Kiedy składał
sprawozdanie ze swej pracy, Książę Metropolita zawsze na powitanie
i na pożegnanie mawiał: „Niechże się ksiądz przybliży, bo chcę go uściskać i ucałować.”
Na ów jubileuszowy zlot harcerstwa w Spale (11–15 lipca 1935r.) przyjechało 15 132
harcerzy i harcerek z kraju, 460 harcerek i 559 harcerzy polskich z zagranicy, 259 skautek
i 1138 skautów z dużą grupą Węgrów (318) i Czechosłowaków (350), oraz 160 byłych harcerek i 400 byłych harcerzy.
***
W uroczystościach uczestniczył Prezydent Rzeczpospolitej, prof.
Ignacy Mościcki.
Druh Wł. Sikora
(Czarny Kruk, Tadeusz Gaweł, Wyd. Czuwajmy 2001)
Zebrała i opracowała E. Kwaśniewska
Herbarz Michałowickiej Ziemi
Oto prezentacja herbowych rodów związanych z ziemią michałowicką
Rodzina Wilczkowskich herbu Jelita
„Jelita swe własną ręką w wnętrzności wtłoczył. Król
z politowaniem rzekł do swoich: O jaką ten zacny żołnierz
ponosi mękę. Na co on sił ostatnich prawie dobywszy odpowiedział: Nie tak mię to dolega i trapi, co widzisz Królu,
jako bardziej zły sąsiad w jednej ze mną wiosce mieszkający.
(...) Łokietek uwolnił go od sąsiada i państwo uratował. Niektórzy rozumieją, że wtenczas Kozła na herb wyniósł, a trzy
kopie, któremi go przeszytego widział na tarczy osadził.”
Dziedzice dóbr w Wilczkowicach. Według rejestru poborowego z końca szesnastego wieku, właściciele papierni
w Wilczkowicach (do ok. 1620 r.).
Opis: Trzy kopie złote lub żółte, ułożone na kształt gwiazdy w czerwonym polu, środkowa żeleźcem w dół, boczne
żeleźcami ukośnie do góry. W klejnocie nad hełmem jest
półkozioł rogaty.
Kasper Niesiecki w „Herbarzu Polski” wspomina, że początki herbu sięgają 1331 roku. Gdy Władysław Łokietek
triumfalnie objeżdżał pobojowisko po bitwie z Krzyżakami
(Płowce) zobaczył jednego ze swoich rycerzy Floriana Szaryusza, który mężnie walcząc, został ciężko ranny.
K. Niesiecki
Opowieść ta ma oczywiście „posmak” legendy i nie należy uznawać jej za wiarygodne źródło historyczne. Najstarszy zapis sądowy
dotyczący herbu pochodzi z roku 1398.
Opracowała Marta Maracha
11
kwiecień • maj • czerwiec
Pięknie w Michałowicach...
O urodzie Michałowickiej Ziemi i o zachwycie jej pięknymi
plenerami, napisano wiele, na przestrzeni wieków. Wszak sporo
takich wypowiedzi przytoczyliśmy już na łamach „Pejzaży”.
Dziś zachwyt ów przekłada się także na chęć zamieszkania
w tej okolicy. Coraz więcej „mieszczuchów” znajduje tutaj właśnie swoje miejsce na ziemi. Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe, piękne domostwa otoczone wymarzonym ogrodem, komponowanym pieczołowicie z niezwykłych roślin, oferowanych niewyczerpanie przez producentów. Jednak na wielu przydomowych rabatkach nadal kwitną rodzime margaretki, dziewanny,
powoje, groszek czy maciejka – roztaczając wokół znajomy
zapach...
Czas więc, na kolejną opowieść, związaną z magią michałowickich plenerów...
rzadka pełną jest na północnej stronie trzęsawisk. Tam to, choć
inaczej sucho było i kurzyło się za wozem, tam grzęzło i nigdy
nie było, iżby nie leżały odarte szkapy lub ogryzione ich szkielety.
Sprzęgano po kilkanaście koni do ładowanych zbożem wozów,
a zwłaszcza wieczorem razy biczów i nalegające krzyki – „Wio!
nu! Wio! – dolatywały na podwórza w Michałowicach, a zaś
w dzień, prosto z okna musiało się widzieć sceny okrucieństwa,
pastwienia się nad biednymi stworzeniami”. Krzywda wyrządzana przez człowieka tak ciężko pracującym koniom, wyraźnie
zdominowała wyobraźnię pamiętnikarza, a wizja padających
z wyczerpania zwierząt, pozostawionych na żer dla okolicznych
psów, kotów i drapieżnego ptactwa, przesłoniła na moment
obraz pięknych michałowickich plenerów.
Kazimierz Girtler, bardzo wiele napisał o tych stronach. Znał
je od dziecka. Ojciec jego – Sebastian, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, lekarz – czuwający nad zdrowiem Hugona Kołłątaja, często odwiedzał jego michałowicki dworek. Także podczas
nieobecności Kołłątaja, który w Michałowicach przebywał tylko
czasowo, Girtlerowie przyjeżdżali tu do zaprzyjaźnionego z nimi
zarządcy majątku – p. Szczepańskiego.
„Zdarzyło się, prawie dwieście lat temu, że Hieronim Bonaparte – król Westwalii (w latach 1807–1813, najmłodszy
brat Napoleona I Bonaparte) – wybrał się w podróż z Krakowa
w stronę Warszawy. Jechał powozem, ale już na wzgórzu Michałówka (dziś są to okolice Komory), zachwycony widokami za
oknem, przesiadł się na konia i wierzchem, podziwiając krajobraz,
dotarł do Iwanowic”.
Ówczesny pamiętnikarz – Kazimierz Girtler – tak opisuje to
miejsce: Owymi porżniętymi wąwozikami wyjeżdżało się na górę,
zwaną Michałówką i na tej stała wjezdna karczma, do Michałowic
już należąca, „Czekaj” zwana, a stała prawie przy samej granicy
Michałowic, na szczycie góry. O komorze dziś istniejącej – pisał
Girtler dalej – i jej gmachach, ani kto pomyślał wówczas. Cała
góra, która dziś ładne rodzi zboża, leżała odłogami, bez uprawy.
W znacznej części zarosła jałowcem, rzadko karłowatą sośniną
i była wyrazem pustkowia.
Przez Michałówkę jadąc szosą znać dobrze dukt dawnego gościńca (obecnie zasypywanego ziemią, przywiezioną z wykopów
pod powstający nowy Dworzec Główny w Krakowie – przyp.
Autora artykułu). Krzyżuje on się z szosą, którą zaginano w takim kierunku, iżby uniknąć koniecznych inaczej mostów i zbyt
bystrych pochyłości.
Droga do wsi szła prosto przez te zadarnione dziś odłogi, które
i teraz z wiosny widzimy często zapadające się w głąb, bo ziemia
„Opowiadania – Pamiętniki” Kazimierza Girtlera wydane zostały drukiem przez Polską Akademię Nauk. Niestety, w wersji
tej dokonano dość obszernych skrótów, dotyczących głównie
wątku michałowickiego. Mimo to, pozostałą część relacji czyta
się jednym tchem.
Wspomina też Girtler o kolejnej karczmie, która posadowiona była za górą Michałówka, tuż przy wjeździe do wsi. Mówią
o niej także dokumenty archiwalne z 1825 roku: „Karczma –
Baran – zwana, przy gościńcu Krakowskim – zajezdna z dwojgiem wrót pojedynczych z tarcic, na biegunach drewnianych –
w której złoby, i drobiną chrustu podgrodzona i słomą pospołu. Jej
reperacją należy do Dworu powinności, karczmarz oprócz powimowań w liniach wyrażonych”.
Pod tą samą datą znaleźć można także spis właścicieli michałowickich domostw.
– Nieliczni kmiecie to: Józef Nogieć, Piotr Gurbiel, Benedykt
Socha, Jan Nogieć.
Karczma z przejazdem środkowym
12
kwiecień • maj • czerwiec
– Bardziej liczni półrolnicy: Karol Wójcik, Ignacy Gurbiel,
Łukasz Gadzina, Marcin Nogieć, Srywulski – karczmarz na
Gościńcu, Antek Bubka, Jędrzej Bartosik, Wojciech Nogieć,
Franciszek Sieńko, Szymon Bubka, Walenty Sieńko, Franciszek
Nowak, Stanisław Kośnik, Maciej Kenaczka, Kazimierz Baran,
Antoni Socha, Grzegorz Jaskółka, Piotr Dziura, Jan Cienpiel,
Kazimierz Siudko, Mikołaj Nowak, Michał Bubka, Jan Żaczkiewicz – młynarz, Szymon Wojakowski – sołtys, Wawrzyniec
Marzec, Rozalia Pikura, Józef Nowak, Antoni Bubka, Jan Sieńko,
Stanisław Socha, Jędrzej Grabowski, Franciszek Sieńko, Paweł
Kośnik.
I tak, krążąc wspomnieniami wokół wzgórza Michałówka,
znów powracamy do dobrze znanego tematu komory celnej
w Michałowicach, przed ustanowieniem której, funkcjonowały w najbliższej okolicy dwa prowizoryczne punkty graniczne –
w Wilczkowicach i w Krasieńcu (dobra Iwanowickie).
dowały się obie niezbędne świątynie. Po ślubie, młodych podejmował uroczystym śniadaniem naczelnik powiatu.
Jak potoczyły się dalsze losy tej pary, nie wiemy. Girtler nic
na ten temat nie wspomina. Ale starsi ludzie pamiętali o prawosławnych krzyżach, stojących na parafialnym cmentarzu w Więcławicach.
Interesujące byłoby wyjaśnienie tej i wielu innych opowieści,
nieco zagmatwanych i zatartych przez upływający czas. Układają
się one w historię Michałowickiej Ziemi – nie prostą, nie łatwą,
ale wciąż wartą poznawania jej na nowo, podobnie, jak wciąż od
nowa odkrywamy i podziwiamy urodę wzgórz, dolin i pól położonych po obu stronach prastarej rzeczki Dłubni.
Zebrał i opracował
Adam Miska
W powyższym tekście wspomniano o dwóch karczmach, usytuowanych przy wjeździe do Michałowic, w początkach XIX w. Dziś, pokusić
się można jedynie o próbę wyobrażenia sobie przybliżonego ich wyglądu. Karczmy bowiem budowano wówczas dwojako, stosownie do „stanu”, tj. pomieszczenia dla wozów i koni. Zwyczajem ówczesnym było,
że przyjeżdżający do dworu gość, odsyłał konie do karczmy.
Karczmy, zwykle drewniane, wznoszono w Polsce przy uczęszczanych trasach, we wsiach i osiedlach miejskich. Początkowo główną
częścią karczmy była duża izba, w której odbywały się spotkania i zabawy miejscowej ludności. W związku z rozwojem ruchu przydrożnego,
zaczęto lokować w nich pokoje gościnne. Wzdłuż elewacji frontowej
karczmy biegły zwykle podcienia.
W Polsce rozwinęły się dwa główne typy karczem: na planie litery T
(stan usytuowany prostopadle do budynku na osi sieni) lub na planie
prostokąta (stan na przedłużeniu części mieszkalnej, z wjazdem od strony szczytowej przez podniesienie).
Od połowy XVIII w., kiedy zaczęto wznosić karczmy murowane,
część mieszkalna i stan mieściły się w osobnych budynkach, usytuowanych równolegle, połączonych murem z bramami.
Po miasteczkach karczmy wbudowywane były w rząd domów, mając
z boku zajazd dla wozów.
Otóż, naczelnikiem michałowickiej komory był wówczas Polak – Zaleski, stary żołnierz napoleoński, Kawaler Legii Honorowej, człowiek ogólnie lubiany (co z tym stanowiskiem raczej
niezbyt często się wiązało). Jednocześnie funkcję intendenta
piastował tam rodowity Rosjanin – młody, ambitny konkurent
do zajęcia miejsca Zaleskiego. Kiedy wreszcie osiągnął cel, począł wprowadzać nowe porządki, wyrażające się do maksymą:
„bez łapówki, ani rusz”. Nic więc dziwnego, że w krótkim czasie
Markow – tak bowiem brzmiało jego nazwisko – stał się bardzo
zamożnym młodzieńcem. Wiodło mu się dobrze, więc na swój
sposób pokochał te strony, zwłaszcza, że w niedalekich Młodziejowicach upatrzył sobie dziewczynę – pannę Węglowską.
Jej ojciec przybył tu spod Rzeszowa. Kupując Młodziejowice od
Salezego Gawrońskiego, nadszarpnął mocno swoje fundusze.
K. Girtler wspomina, że Węglowski, zastanawiając się nad
sposobem podreperowania finansów, pojechał do pobliskich
Jaksic (niedaleko Miechowa), szukając porady u swych przyjaciół – Janowskich. Medytował tam przez kilka dni, po czym
podjął decyzję o intratnym wydaniu córki za majętnego carskiego urzędnika celnego. Jakie było w tej kwestii zdanie panny – nie
wiadomo. Być może pokochała bogatego Rosjanina?...
Zgodnie ze zwyczajem, ślub, w takich okolicznościach, bywał
zazwyczaj podwójny – w obrządku katolickim i prawosławnym.
Taka celebra mogła mieć miejsce tylko w Miechowie, gdzie znaj-
Na podst. – Encyklopedia Staropolska, Aleksander Brückner (reprint) PWN W-wa 1990;
Karczmy i zajazdy polskie, T. Chrzanowski, W-wa 1958; Polska karczma, B. Baranowski,
Wrocław 1979; Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, W-wa 1995.
Rysunki wykonała Barbara Nowak
Karczma z przejazdem skrajnym
13
kwiecień • maj • czerwiec
NOC ŚWIĘTOJAŃSKA I JEJ CZARY
„Gdy słońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalano w Czarnym Lesie”
Gdy się chłop kochania boi,
Kochanie mu nie dostoi.
Puscałak wianek na wodę,
Na strugi bystrej urodę;
Lubowania sukaj wianku,
Ślij mi jurnych kochanków”.
Jak Kochanowski, „Pieśń Świętojańska o Sobótce”, 1–4
Sobótkowe ogniska zapalano nie tylko w Czarnolesie, ale w wielu
rejonach Polski.
Nad ranem w noc świętojańską, dziewczęta przychodziły nad rzekę
Był to powszechny obyczaj sięgający korzeniami pierwotnych wiei puszczały na wodę własnoręcznie zrobione wianki. Mocowały je na
rzeń słowiańskich.
drewnianej podpórce, a między kwiaty i zioła wkładały zapalone łuczyNoc z 23 na 24 czerwca, letnie przesilenie, było ważnym świętem, najwo lub świecę jako symbol dziewictwa. Rzucone w wodę wianki były
dłuższy dzień oznaczał zwycięstwo słońca i światła, a noc poprzedzająca
przez nie pilnie obserwowane. Gdy bystry nurt porwał wianek i poniósł,
ten dzień pełna była dziwów i czarów.
wróżba była korzystna, zapowiadała rychłe zamążpójście. Gorzej, jeśli
Czary najkrótszej nocy w roku obejmowały ludzi, rośliny, zwierzęta,
wianek zaplątał się w szuwary lub świeczka zgasła. Smutna była wtedy
ludzki dobytek i domostwa. Udawano się do lasu i w pola, aby nazbiewłaścicielka wianuszka, groziło jej staropanieństwo lub nieciekawe perać rozmaitych ziół (bylicę, dziurawiec, piołun, rutę, łopian, biedrzeńca,
rypetie miłosne.
pokrzywę). Wierzono, że zioła zebrane w Noc Świętojańską mają szczeNiegdyś w okolicach Krakowa obchód wianków był niezwykle magólną moc leczniczą i zabezpieczającą. W wigilię św. Jana powszechnie
lowniczy. Rozświetlone świecami wianki odbijały się w wodach Wisły,
majono domy kwiatami i ziołami, u drzwi obór wieszano pokrzywę, aby
Rudawy, Prądnika, Dłubni. Światełkom wianków towarzyszyły liczne
czarownice pędzące w najkrótsza noc w roku na sabat na Łysej Górze
światła pochodni płonących na łódkach, którymi pływali chłopcy wynie poczyniły szkód w obejściu i wśród bydła.
ławiający dziewczęce wianki z rzeki. Najszczęśliwsza była bowiem ta
Wiązanki ziół zanurzano w rzekach, aby z jednej strony dodać
dziewczyna, której wianek wyłowił z wody bliski jej sercu kawaler.
bukietom mocy uzdrawiającej, ale też aby przebłagać, „uzdrowić” wodę,
Jednak w tradycji krakowskiej i podkrakowskiej, odmiennie niż
aby latem nie czyniła szkód powodziowych na polach.
w innych rejonach Polski, obyczaj rozpalania ognisk związany był
W niedostępnych zakamarkach lasów zakwitał raz w roku, wlaśnie
przede wszystkim z Zielonymi Świątkami. Może było to wyrazem sukcew magiczną noc świętojańską, bajeczny kwiat paproci. Wierzenia mówiły,
su Kościoła, który przez wieki podejmował działania, aby zwyczaje nocy
iż ten, kto go znajdzie i zerwie stanie się szczęśliwy
świętojańskiej pozbawić pogańskiego charakteru
i bogaty, a kiedy zechce – także niewidzialny.
i podporządkować tradycji chrześcijańskiej. To
Rozżalony Juliusz Słowacki pisał w wierszu
właśnie na Zesłanie Ducha Świętego, którego jedMelodia: „Chciałem ci kwiat paproci oddać w tym
ną z postaci jest święty ogień, niecono sobótkowe
bukiecie – Niestety, kwiat ten szczęścia na ziemi
ogniska.
nie rośnie...”.
Podobnie w Michałowicach, a właściwie na
W wielu rejonach Polski w wieczór świętojański
Komorze, rozpalano ogniska i bawiono się przy
rozpalano obrzędowe ogniska – sobótki. Ogień
tańcach i śpiewach. Wspomina o tej tradycyjnej
musiał być „żywy”, czyli skrzesany dwoma kazabawie ludowej Teresa Dąbrowska, córka ówwałkami drewna, tylko taki miał magiczną moc.
czesnych właścicieli Michałowic. Pod datą 15 maCzymże byłaby ta noc bez licznych ognisk, świeja 1883 roku pisze m.in. „W pierwsze Święto
cących niczym gwiazdy lub świętojańskie robaczZielonych Świątek byliśmy po południu dwoma
ki – świetliki.
wózkami w lesie, tylko biedna Ciocia, która już
Ogniska zapalano na polanach, przy drogach,
wyjeżdżając z Krakowa była słaba, musiała zostać
na widocznych z daleka wzgórzach, nigdy na
w domu. W drugie święto mieliśmy gościa, który
polach uprawnych. W niektórych regionach były
odjechał dziś rano. Wieczorem, aż trzema ekwito nawet płonące beczki umieszczane wysoko na
pażami pojechaliśmy na Komorę dla zobaczenia
palach.
sobótek, które palą tutaj w drugie święto. Nasi
Ogień pełnił funkcje ochronną, wierzono, iż
chłopcy także palili. Bardzo ładny widok tych so„gdzie sobótki zapalają, tam grady nie przeszkabótek na Galicyę”.
dzają”. Ale równocześnie wspomagał siły witalne,
Ciekawe jak długo trwała tradycja palenia so„Wianki” – gobelin E. Kwaśniewska
zdrowie, zaklęcia i obrzędy miłosne. Wokół ognisk
bótkowych ognisk na Komorze i czy jeszcze gdzieś
zbierali się przeważnie młodzi ludzie – panny na wydaniu, kawalerow okolicy były miejsca, gdzie spotykano się przy śpiewie i tańcach wowie. W bardzo wesołej, wręcz frywolnej atmosferze tańczyli, śpiewali
kół sobótkowego ognia. Być może nasi czytelnicy potrafiliby wzbogacić
i popisywali się skokami przez wysokie płomienie. Gdy młodym udało
podane informacje własną wiedzą.
się przeskoczyć bez szwanku trzymając się za ręce, wróżyło to rychłe
Po wielkim pożarze Krakowa w 1850 roku zakazano palenia ognisk
małżeństwo i szczęśliwe pożycie, młodzi przeszli „próbę ognia”.
w pobliżu jakichkolwiek zabudowań miejskich. Wówczas przeniesiono
Czary i obyczaje sobótkowe, którym patronuje św. Jan Chrzciciel niesobótki nad Wisłę lub inne krakowskie rzeki, gdzie pod kontrolą policji
wiele miały wspólnego z chrześcijaństwem. Lud, łajany za pogańskie ini straży ogniowej można było je urządzać w Noc Świętojańską.
klinacje, przyjął patrona, ale w swojej przewrotności nazwał go Kupałą
W ten sposób stopniowo krakowskie sobótki ponownie zaczęto obi taki przydomek św. Janowi pozostał. Nazwa pochodzi prawdopodobchodzić razem z wiankami.
nie od kąpieli, której wolno było zażywać bezkarnie dopiero 23 czerwca,
„Tak to matki nam podały
bo św. Jan Chrzciciel, stojąc w wodzie prześwięcał z niej wszelakie
Same znowu z drugich miały,
rusałki, topielice i dziwożony.
Że na dzień Świętego Jana
Noc świętojańska, noc Kupały, była generalnie czasem wróżb matryZawdy Sobótka polana”
monialnych, zalotów, swatania. Miłosne i matrymonialne wątki zachowały się w tradycyjnych świętojańskich pieśniach oraz starym obyczaju
Jan Kochanowski zachęca do pamiętania o tradycjach świętojańskich.
wicia wianków:
Nie namawiam jednakże do szalonych skoków nad ogniskiem, ani kupałowych kąpieli w Dłubni. Warto jednak poddać się urodzie tej najbardziej czarownej nocy w roku, pofolgować fantazji i pomarzyć przy
Puscałak wianek do Janka
magicznym blasku ogniska.
jak każda luba kochanka
Wianek zeka zabrała
Opracowała Monika Biernacka-Lorenz
Kochankam nie dostała.
Na podstawie „Słownika mitów i tradycji kultury” W. Kopalińskiego, W-wa 2003
oraz materiałów autorstwa Anny Niedźwiedź,
etnografa, pracownika Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Puscałak wianek do Stacha
No Stachu kochać się stracha.
14
kwiecień • maj • czerwiec
SIEBOROWICKA PANI...
Jest w naszej wsi pewna
Figura przydrożna.
Do drogich pamiątek
Zaliczyć ją można.
Sto lat na nas spogląda,
A wciąż pięknie wygląda.
Zasługa to wszystkich,
Którzy o nią dbają
I jej fundatorów
Ciepło wspominają.
Nasza Pani Sieborowska
Od stu lat się o nas troska.
A my zanosimy modły
Do naszej Maryi,
Która wznosząc ręce,
Kornie głowę chyli.
Wciąż się nami opiekuje
I próśb naszych wysłuchuje.
Mamy dla Niej miłowanie
Za Jej miłosierdzie,
Ona gości w naszych domach,
Na polach i wszędzie...
Wstawia się za nami
U swojego Syna,
Jak najczulsza Matka,
Dobra Gospodzina.
Więc polećmy Jej opiece
Także następne stulecie.
Teresa Bednarczyk z Sieborowic
Fundatorami kapliczki w Sieborowicach byli małżonkowie: Bolesław Poraj-Zakrzeński (ur. w roku 1848 – zm. 15 I 1924 w Sieborowicach) –
b. Prezes Tow. Kredytowego Ziemskiego w Kielcach, b. Prezes Tow. Rolniczego Kieleckiego; b. Radca Komitetu Tow. Kredytowego Ziemskiego
w Warszawie oraz Maria z Gorczyńskich – Zakrzeńska (ur. w 1850 roku – zm. w Sieborowicach w roku 1939).
Kapliczkę wystawiono w 1905 roku, jako wotum wdzięczności za drugiego syna – Władysława (pierwszy syn – Genio, ur. 30 XII 1875 r., zmarł
w wieku 7 lat, 26 VI 1882 roku).
Przygotowała Teresa Bednarczyk, fot. E. Kwaśniewska
PATRIOTYCZNI
AUTOMOBILIŚCI
Rosnąca lawinowo w ostatnich latach liczba samochodów pędzących już niemal wszędzie sprawiła, że auto stało
się dla wielu z nas jeszcze jednym środkiem transportu.
I choć w powszechnym odczuciu do pełnego motoryzacyjnego nasycenia jeszcze daleko, to współczesne samochody nie wzbudzają takich emocji jak dawniej.
Są jednak osoby, dla których samochód to coś więcej.
To posiadacze pojazdów, które zjechały z taśm produkcyjnych co najmniej ćwierć wieku temu a teraz dzięki pasji
właścicieli przeżywają drugą a bywa, że i kolejną młodość.
Nostalgię mogą wywoływać auta młodsze ale mimo, że
produkowane w masowych ilościach, wyróżniające się
oryginalna linią i będące wręcz symbolami historii motoryzacji.
Dlatego na trasach rajdów, czy zlotów pojazdów zabytkowych lub kultowych możemy zobaczyć obok siebie auta
z różnych epok np: przedwojenne kabriolety Fiat, NSU,
DKW i Mercedes 170V, amerykańskie krążowniki z lat
50 i 60, poczciwego Volkswagena Garbusa oraz kultowe
Renault 4 i Citroena „kaczkę”. Czas płynie nieubłaganie
dlatego nie powinien dziwić widok zwykłego, wydawałoby się dużego Fiata z końca lat 60. Chyba dla większości
z nas kanciaste pudełko z chromowanym przodem i wąskimi lampami z tyłu to wehikuł do podróży w czasie. Dla
jednych to przypomnienie dzieciństwa, dla innych ślubna
limuzyna, dla wielu niespełnione marzenie lub właśnie
pierwszy samochód… Ba, nawet „Polonezy” z pierwszych
roczników już stają się poszukiwanymi do kolekcji modelami. Emocje, zwłaszcza wśród młodszych hobbystów
wzbudzają pojazdy z lat 70, zwane „youngtimerami” jak
np. Opel Ascona, Ford Capri czy Peugeot 504.
Na zlotowych parkingach coraz rzadziej można spotkać klasycznego „oldtimera” sprzed II wojny światowej.
Ich wartość i koszty odrestaurowania są coraz większe. Nie
dziwi więc, że ich posiadacze niezbyt często wyprowadzają
swoje skarby z garażu. Nie ma już niestety, przynajmniej
w Małopolsce, aut ponad 80-letnich i starszych. Jednak za
sprawą publikacji książkowych i artykułów red. Andrzeja
Boguni-Paczyńskiego odżywa tradycja automobilowych
eskapad poznawczych, jak onegdaj nazywano wycieczki
samochodowe po ówczesnej Galicji. Ideą eskapad było
niespieszne przemieszczanie się i poznawanie przyrodniczych i historycznych uroków Ziemi Ojczystej.
Niżej podpisany, wspólnie z kol. Marcinem Pałysem,
miłośnikiem starych „renówek” miał okazję wywołać
ducha pionierskich lat automobilizmu, organizując dwukrotnie Wielką Beskidzką Eskapadę. Pierwsza prowadziła z Mogilan przez Sułkowice do Lanckorony. Druga
Eskapada, już dwudniowa, nawiązywała do Jazdy Księcia Henryka sprzed blisko 100 lat i wiodła z Zatora koło
Oświęcimia, przez Wadowice, Stryszów, Suchą Beskidzką,
Zawoję aż do Czorsztyna. Warto wiedzieć, że w 1909 roku po galicyjskich duktach przemieszczali się kierowcy
o tak znanych każdemu nazwiskach, jak Opel, Bugatti czy
Porsche...
Jak po stu latach jeździ się po traktach dawnego
Królestwa Polskiego, przekonają się uczestnicy I Eskapady Patriotycznej 14 i 15 maja. Jej trasa została
wyznaczona śladami polskiego czynu niepodległościowego czyli Tadeusza Kościuszki, marszu I Kadrowej
i Republiki Pińczowskiej. I jak przed niemal wiekiem, powodzenie wycieczki zależy też w dużej mierze od gościnności gospodarzy, bo o dobry humor „szalonych automobilistów w pędzących gruchotach” nie trzeba się martwić...
Jacek Borzęcki
15
kwiecień • maj • czerwiec
MAJÓWKA
W Sieborowickim dworze (gm. Michałowice), 14 maja 2005 r. odbyła się „Majówka Niepodległościowa”, stanowiąca pierwsze ogniwo
w łańcuchu miejscowości na szlaku „I ESKAPADY PATRIOTYCZNEJ”, zorganizowanej przez krakowskich automobilistów. W swoich
„starych samochodach” przemierzyli oni ciekawie przygotowaną –
przez lokalne społeczności – trasę:
14 maja:
• Kopiec Kościuszki w Krakowie
• Złożenie kwiatów pod Pomnikiem I Kadrowej w Michałowicach
w 70. rocznicę śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego
• Dwór w Michałowicach – informacja turystyczna
• Majówka Niepodległościowa – Sieborowice (dwór Zakrzeńskich –
Dom Dziecka)
• Kopiec Kościuszki w Racławicach
• Kazimierza Wielka – próby zręcznościowe
• Wodzisław – historia kronikarza Jana Chryzostoma Paska
• Ognisko
•
•
•
•
•
Emocjom konkursowym towarzyszyła wystawa związana z majowym świętem książki. Zaprezentowano prace studentów z krakowskiej
Akademii Sztuk Pięknych, przygotowane w Pracowni Projektowania
Książki i Typografii Wydz. Grafiki – prowadzonej przez dr hab. p. Zbigniewa Majkowskiego i p. dr Dorotę Ogonowską. Piękne ilustracje i nietypowe okładki do książek, proponowane przez młodych artystów,
wzbudziły duże zainteresowanie wśród oglądających.
Najmłodszym odbiorcom zadedykowano pokaz eksponatów z Laboratorium Zabawki Dydaktycznej przy Akademii Pedagogicznej
w Krakowie, działającego pod kierunkiem p. prof. Haliny Sali-Wójcik.
Pełne kolorowych kieszonek, tajemniczych schowków i zakamarków
plecaki, zasobne w piłeczki, skakanki, klocki i przytulne „cudeńka”
miękkie pudła, kolorowe dżdżownice i stonogi z brzuszkami pękającymi od „skarbów”, nie mogły nie zdobyć sympatii zaciekawionych ich
niezwykłością maluchów.
Na stoisku Fundacji Czynu Niepodległościowego można było nabyć
ciekawą książkę historyczną.
Wśród wiosennej zieleni, nad głowami zebranych – niczym zjawy
z filmów Hitchcocka – unosiły się ogromne drewniane, bajecznie pomalowane motyle i ćmy, zaś nadnaturalnej wielkości żuki, chrząszcze
i polne koniki obsiadły pnie okolicznych drzew. Autorem tej ekspozycji był p. Jerzy Kaźmierczak – artysta nieprofesjonalny z Michałowic,
chętnie opowiadający o swej twórczości i o radości, jaką sprawia mu
to zajęcie.
Męską część publiczności zachwyciły rajdowe „Subaru”, które za
sprawą p. Marka Pateckiego z salonu KIA-MOTORS z Krakowa wraz
z mistrzem rajdów samochodowych – p. Andrzejem Lipskim i jego
sportowymi opowieściami – znalazły się w Sieborowicach, stanowiąc
nowoczesny akcent wśród okazów automobilowych.
Na koniec wystąpiły zespoły artystyczne: „Kropeczki” – grupa gimnastyczna oraz Zespół Tańca Nowoczesnego DZF z Falniowa.
Oklaskiwano także taneczną grupę dziewcząt oraz pokaz tańca
w wykonaniu gospodarzy.
Dzięki wspaniałej słonecznej pogodzie – która po wielu deszczowych
tygodniach nie zawiodła, dopisując już od samego rana – dobry nastrój
nie opuszczał Gości „Majówki” ani na chwilę, dając gospodarzom tego
miejsca poczucie uczestniczenia w przygotowaniu wspólnie przeżywanej radości.
Pan Jerzy Adamik – Wojewoda Małopolski, przesłał na ręce Mieszkańców Sieborowickiego Dworu list, w którym napisał: „(...) Inicjatywa połączenia ciekawej zabawy, występów artystycznych oraz pouczających prezentacji z upamiętnieniem miejsc i wydarzeń pozostających
w pamięci narodowej, zasługuje na najmocniejsze poparcie.
Bardzo proszę o przyjęcie najserdeczniejszych życzeń wszelkiej pomyślności dla Organizatorów «Majówki», podopiecznych Domu Dziecka oraz wszystkich Uczestników tego wydarzenia. (...)”
15 maja:
Sędziszów – występ orkiestry dętej
Nagłowice – Muzeum Mikołaja Reja
Jędrzejów – Muzeum Zegarów i Opactwo Cystersów
Przejazd kolejką ciuchcia – „Ponidzie”
Pińczów – śladami Republiki Pińczowskiej
W Michałowicach – w 70. rocznicę śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego – pod obeliskiem legionowym, kwiaty złożyli przedstawiciele
Sejmiku Małopolskiego i gminy Michałowice, Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Michałowickiej „Nad Dłubnią”, automobiliści z Krakowa
oraz młodzież z Domu Dziecka w Sieborowicach.
Przejeżdżających w pobliżu dworu w Michałowicach automobilistów,
gospodarze zopatrzyli w ulotki przybliżające historię tego miejsca.
W Sieborowicach zaś, w pięknym dworskim parku częstowano
wszystkich herbatą, kawą i ciastem. Słodkości przygotowali własnoręcznie mieszkańcy Sieborowickiego Dworu – dzieciaki z tutejszego
Domu Dziecka, razem ze swymi opiekunami. Pieczone na grillu kiełbaski przegryzano „prawdziwym” wiejskim chlebem z kozierowickiej
piekarni.
Organizatorzy spotkania: Sieborowicki Dom Dziecka, automobiliści
z Krakowa oraz Stow. Przyjaciół Ziemi Michałowickiej „Nad Dłubnią”,
zadbali także o rozrywki umysłowe i doznania artystyczne. W konkursie historycznym o życiu i działalności Marszałka Józefa Piłsudskiego,
jury w składzie: p. Piotr Boroń – przewodniczący Sejmiku Małopolskiego, p. Andrzej Fischer – Prezes Towarzystwa Opieki nad Kopcem
J. Piłsudskiego oraz p. Michał Zając – historyk, przyznało ex aequo
I miejsce młodzieży z Zespołu Szkół w Więcławicach oraz gimnazjalistom z Woli Zachariaszowskiej. Druga nagroda przypadła Szkole Podstawowej z Falniowa (Pow. Miechowski). Zmaganiom stron przysłuchiwał się uważnie wicestarosta krakowski, pan Wojciech Bosak.
Jednocześnie komisja złożona z ekspertów z Zarządu Oddz.
Małopolskiego Stow. Miłośników Tradycji Mazurka Dąbrowskiego –
w osobach p. prof. K. Bielenina, mjr. Wł. Wowy-Brodeckiego, G. Gilla
oraz ks. J. Rączki z więcławickiej parafii – oceniała wyniki konkursu
plastycznego pod hasłem: „Portret Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Trudne i wnikliwe dywagacje nad wyłonieniem najlepszych, spośród
ponad stu nadesłanych portretów, doprowadziły do następujacego
werdyktu:
I miejsce – N. Wąsik – D.D. Sieborowice, M. Mikuła – SP Falniów;
II miejsce – K. Bińczycka – S.P. Michałowice, K. Kołacz – SP Więcławice; III miejsce – K. Zając – S.P. Falniów, P. Szreider – SP Falniów.
Automobiliści nagrodzili najciekawsze pojazdy z klocków Lego,
autorstwa młodzieży z Sieborowic (I miejsce – P. Gajewski, II – Ala
Janeczek, III – Ania Macałka), zaś sieborowiczanie zrewanżowali się
wyborem „Mistera” starych samochodów. Wyróżniono: czarną „Warszawę” – garbusa – p. M Batkiewicza z Krakowa, Fiata X1/G Bertone –
p. W. Stachowicza z Rybnika oraz MGB- p .J. Kękusia z Krakowa.
Serdeczne podziękowanie kierujemy do naszych Sponsorów, którymi
byli: p. Antoni Rumian – wójt gm. Michałowice, p. Marek Patecki – Salon KIA-MOTORS z Krakowa, p. Andrzej Lipski, ks. Ryszard Honkisz – prob. parafii w Więcławicach, Komitet Rodzicielski SP z Falniowa, pp. J. i A. Golińscy – firma EURO-TRADE z Krakowa, p. Agata
Natalis oraz firma CASTORLAND z Sopotu.
Pomocą organizacyjną okazali nam funkcjonariusze z Komendy
Powiatowej Policji oraz Komendant i słuchacze Szkoły Aspirantów
Pożarnictwa w Krakowie.
Elżbieta Kwaśniewska
16
kwiecień • maj • czerwiec
Pracownia kowalstwa artystycznego „PERUN”, zajmuje się wykonywaniem ręcznie kutych ozdób
do dekoracji wnętrz takich jak: róże, świeczniki, stojaki na wino, akcesoria kominkowe.
Istnieje możliwość realizowania indywidualnych zamówień wg pomysłu klienta.
Nasze wyroby wykonywane są metodami tradycyjnego kowalstwa artystycznego.
Poniżej przedstawiamy niektóre nasze prace.

Podobne dokumenty