Maluczcy z powodu biedy

Transkrypt

Maluczcy z powodu biedy
GRY HAZARDOWE DLA ROZRYWKI
O. Kornelian Dende
20 kwietnia 1986 r.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ciągle w życiu narażeni jesteśmy na ryzyko, które wywołuje w nas różne napięcia psychiczne – stresy. Każda operacja serca czy
mózgu jest ryzykiem. Cyrkowy poskramiacz dzikich zwierząt, który zamyka się z nimi w klatce dla emocji widzów ryzykuje swoje zdrowie,
a nawet życie Spekulanci ryzykują swe mienie kupując i sprzedając na giełdzie wartościowe papiery. Każdy lot w kosmos jest ryzykowny.
[…]
Skłonność do ryzykowania datuje się od zarania ludzkości i wywodzi się z wolności człowieka. Adam i Ewa w raju zaryzykowali i to
bardzo tragicznie, swoje i nasze szczęście, kiedy ulegli złudnym obietnicom szatana i wypowiedzieli posłuszeństwo Bogu, sądząc, że staną
się Mu równi w potędze i wszechwiedzy.
Ale nasz temat zacieśnię do ryzykowania w dziedzinie gier hazardowych. Tytuł dzisiejszej pogadanki brzmi: „Gry hazardowe dla
rozrywki”.
Ryzyko i hazard
Jeszcze parę słów o ryzyku w ogóle. Ryzyko może być małe i wielkie. Ludzie nauki kalkulują wielkość niebezpieczeństwa związanego
z ryzykiem z zamierzonymi wielkimi osiągnięciami i korzyściami, starając się redukować ryzyko do minimum. Znajdują zawsze ludzi
odważnych, którzy je podejmują dla dobra nauki, dla postępu ludzkości. Nie byłoby lądowania na księżycu, gdyby ludzie nie kalkulowali i
nie ryzykowali. Ryzyko jest czynnikiem postępu. Jeden krok zrobiony na księżycu stał się wielkim skokiem ludzkości, powiedział
zachwycony astronauta Armstrong.
Są jednak wypadki, w których wielkość ryzyka nie można wykalkulować, a to dlatego że rządzi nim ślepy przypadek. Kiedy wynik gry
zależy od przypadku, wtedy mamy do czynienia z grami hazardowymi. Hazard to słowo arabskie „az-zahr”, które w rzeczy samej oznacza
grę w kości, albo w kostki. Gra w kości, w kostki jest najstarszą grą na świecie, znaną wszystkim kulturom i cywilizacjom. Cesarz rzymski
Klaudiusz napisał podręcznik do gry w kostki. Najbardziej popularnymi grami hazardowymi naszych czasów są: ruletka, uprawiana w Las
Vegas, Atlantic City i na Wyspach Hawajskich, warcaby, karty, kręgle, bilard, automaty (slot machines) i zakłady przy takich sportach jak
wyścigi konne, wyścigi psów, walka kogutów, mecze footbolowe, basebolowe, hokejowe i najrozmaitsze gry liczbowe…
Dlaczego ludzie uprawiają hazard?
Skłonność do ryzyka, a także do hazardu tkwi w każdym człowieku i może się w nim rozwinąć stosunkowo w krótkim czasie, bo
hazard podnieca i zaślepia jak narkotyk. Gry hazardowe obfitują bowiem w dramatyczne napięcia, które wzrastają w miarę wzrastania
stawek pieniężnych. Ludzie rozpoczynają gry hazardowe zupełnie niewinnie dla rozrywki, ale czasem do chęci miłego spędzenia czasu
dołącza się chęć szybkiego i łatwego wzbogacenia się. Żądza bogactwa jest przecież najsilniejszą namiętnością człowieka, obok pożądania
władzy i seksu.
U niektórych ludzi pasja do gier hazardowych może wypływać z kompleksów, gdy czują się pokrzywdzeni przez los. Przez hazard chcą
się wybić, chcą przeżyć poczucie własnej wartości. Są przekonani, że nagłe wzbogacenie się przyniesie im szacunek, uznanie i miłość
otoczenia. Uprawianie hazardu jest zatem wyzwaniem rzuconym losowi którego człowiek nie umie, czy nie chce zmienić systematyczną i
cierpliwą pracą. Gracz wierzy, że duże pieniądze są w jego zasięgu, że prędzej czy później szczęście się doń uśmiechnie. Niejeden
kombinuje sobie: „Nie miałem sposobności kształcenia się, stąd jestem biedny, muszę ciężko pracować i nie mam u ludzi uznania, ani
szacunku i miłości. Skoro jednak wygram wielkie pieniądze pokażę wszystkim, kim jestem. Urządzę się wtedy inaczej. Będę miał czego
serce zapragnie: wygody, podróże, a przede wszystkim dużo wolonego czasu. W dodatku, każdy będzie musiał się ze mną liczyć”.
Wielkie marnotrawstwo ludzi i mienia
Mądre narody zazwyczaj zakazują uprawiania gier hazardowych, gdyż stają się złem społecznym – niszczą charaktery i ludzkie mienie.
Nie chcą uczyć ludzi nałogu. Niektóre zaś państwa nie zabraniają gier hazardowych, zdając sobie sprawę, że zakaz zmobilizuje oszustów do
prowadzenia podziemnych spelunek. Tak na przykład Stany Zjednoczone pozwalają na kasyna, loterie, zakłady pieniężne (Betting parlors)
przy wyścigach konnych, meczach bokserskich, footbolowych i innych. Jednocześnie zaś rozciągają nad nimi ścisłą kontrolę. W obecnych
czasach inflacji namnożyło się różnego rodzaju loterii, bo są dla rządów stanowych źródłem łatwego i szybkiego dochodu na
przeprowadzenie różnych projektów.
Gry hazardowe zawsze psują człowieka, wykoszlawiają jego charakter, toteż od ludzi uczciwych i mądrych padają słowa ostrzeżenia.
Twórca słynnych widowisk cyrkowych pod nazwą „The Greatest Show On Earth” – Phineas T. Barnum powiedział, że „naiwniak” (sucker)
rodzi się co minutę”, to znaczy, że jak dorośnie stanie się hazardzistą (gamblerem). Liczba uprawiających gry hazardowe w Stanach
Zjednoczonych jest zastraszająca. Osiemdziesiąt osiem milionów ludzi uprawia je legalnie, piętnaście milionów – nielegalnie, a nałogowych
hazardzistów oblicza się na trzy do sześciu milionów. Wszyscy razem tracą rocznie od trzydziestu do pięćdziesięciu bilionów dolarów.
Czy hazard jest grzechem?
Jak powinniśmy się odnieść do Bingo urządzanego przez parafie katolickie?
Wielu się nim gorszy, zwłaszcza protestanci. Pewien pastor ironicznie ostrzega grających w Bingo, żeby nie byli podobni do żołnierzy
rzymskich u stóp krzyża, którzy namiętnie grali w kości o tunikę Skazańca. Ich świadomości zupełnie uszedł fakt, że Skazańcem był ich
Zbawiciel. Niektórzy mówią, że gdyby Pan Jezus żył dzisiaj, wyrzuciłby Bingo z parafii tak, jak powywracał stoły bankierów, sprzedawców
i kupców w świątyni jerozolimskiej, wołając z oburzeniem: „Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców”
(Mt 21, 13). Tej sceny ewangelicznej nie można zestawiać z parafialnym Bingo. Bankierzy, sprzedający i kupujący na placu świątyni nie
uprawiali hazardu. Ich obecność na placu świątyni była konieczna ze względu na potrzebę wymiany obcej waluty na pieniądze izraelskie i
dostawę zwierząt na całopalne ofiary. Na święta wielkanocne zjeżdżało bowiem do Jerozolimy mnóstwo Żydów z całej Palestyny i z obcych
krajów, którzy musieli wymienić najpierw greckie drachmy i rzymskie denary na sykle, czyli srebrniki, aby mogli zapłacić podatek
kościelny, względnie kupić wołu, baranka lub parę gołąbków na ofiarę całopalną. Wina bankierów, sprzedawców i kupców polegała na tym,
że podeszli za blisko do świątyni i ich hałas wdzierał się do jej wnętrza. Ponieważ zaś przy zmianie pieniędzy zdarzały się często oszustwa,
więc Jezus nazwał bankierów i sprzedawców łotrami, złodziejami.
Hazard uprawiany dorywczo, dla rozrywki, a zwłaszcza dla jakiegoś dobrego celu, na przykład – charytatywnego, na mała stawkę i bez
uszczerbku dla budżetu rodzinnego sam w sobie nie jest grzechem. Można go porównać z wypiciem kieliszka wódki lub wina z okazji
awansu, ubicia interesu, zaręczyn, rocznicy ślubu…
Bingo parafialne
Dla księży katolickich Bingo jest sprawą upokarzającą. Woleliby, żeby go nie było, żeby nie trzeba było się uciekać do tego źródła
dochodu. Lecz w obecnej sytuacji panującej w Stanach Zjednoczonych, są do tego zmuszeni. Wyjaśnię dlaczego.
Rząd federalny nie przydziela parafiom katolickim żadnej zapomogi na budowę i utrzymanie i prowadzenie szkoły. Pieniądze pobrane
z podatków od katolików przeznaczone są wyłącznie na szkoły publiczne, bezwyznaniowe, które często szerzą pogańską moralność i takiż
pogląd na świat. Katolicy więc, którzy chcą posyłać swe dzieci do szkoły katolickiej muszą się opodatkować po raz drugi. A prowadzenie
szkoły katolickiej jest dzisiaj bardzo kosztowne. Nie ma już bowiem wystarczającej ilości osób zakonnych, które dawniej uczyły za bardzo
niskim wynagrodzeniem.
Niejeden proboszcz musi prowadzić Bingo, ażeby opłacić także wydatki związane z utrzymaniem kościoła. W małych parafiach ofiary
są niewystarczające na opał, światło, należytą obsługę… Młode rodziny przeniosły się do przedmieść, a przy kościele zostali raczej tylko
emeryci żyjący z chudej pensji starczej… W tym krytycznym położeniu znajduje się wiele kościołów polonijnych zbudowanych z wielkim
smakiem artystycznym i obszernych, których Polonia nie chce się pozbyć. Bingo więc jest z jednej strony ciężarem dla duszpasterzy, z
drugiej zaś konicznym źródłem dochodu, złem koniecznym.
Czy są szczęśliwi?
Wróćmy do innych gier hazardowych. Załóżmy, że człowiek grający dorywczo w państwową loterię wygra pulę (jackpot) – na
przykład milion i więcej. Czy wygrana przyniesie mu szczęście, rozwiąże jego psychologiczne i materialne problemy? Przeczytałem z tuzin
wypadków, w których wygrana wynosiła, co najmniej milion. Okazało się, że wspólną cechą szczęściarzy było to, że żaden z nich nie był
przygotowany ani psychicznie ani duchowo do dysponowania takim bogactwem. Co innego bowiem widzieć się bogaczem w marzeniach i
snach, a co innego w rzeczywistości. Oto dwa przykłady.
Pewna rodzina ciężko pracująca wygrała milion. Ojciec podzielił go między dwóch synów, a dla siebie i żony zakupił biurowiec, z
którego oboje mieli mieć stały dochód. Po roku sytuacja rodzinna tak wyglądała: synowie już się do ojca więcej nie odzywali, ani nie
rozmawiali ze sobą. Jeden z nich grał w konie, żeby mieć więcej pieniędzy, a drugi prowadził rozpustne życie. Żona zarzucała mężowi, że
kryje przed nią tajemnice… Po dwóch latach wszyscy zostali pozwani do sądu za nie płacenie podatku dochodowego. Synowie stali się
alkoholikami. Ojciec stracił biurowiec i objął w nim posadę stróża. Żona z kolei wytoczyła mężowi sprawę o rozwód i zabrała to, co mu
jeszcze zostało z dawnego majątku. Po jakimś czasie jeden syn rozbił się samochodem sportowym i zginął na miejscu. Drugi przepadł bez
wieści. Matka płacząc wyrzekała, że były to diabelskie pieniądze.
Drugi przykład. Pewna kobieta wygrała na loterii czterysta dolarów na każdy tydzień aż do końca życia. Zamknęła się w swoim
apartamencie i żyła jak pustelnica. Bała się ludzi. Wydawało się jej, że wszyscy czyhają na jej pieniądze. Zachorowała na nerwy. Wszystkich
ludzi uważała za podłych i chciwych. Życzyła im, żeby też stali się bogatymi i przekonali się, co się z człowiekiem staje, gdy wygra milion
dolarów…
Czy nie lepiej być zadowolonym z losu, który nam Pan Bóg przez splot warunków wyznaczył? A jeśli chcemy go zmienić nieco, to
raczej rzetelną i uczciwą pracą. Wartość człowieka nie polega przecież na tym, ile ma bogactwa, tylko kim jest. Bóg oczekuje od każdego z
nas, aby był przede wszystkim człowiekiem. Słusznie pisze ksiądz Mieczysław Maliński, że mamy być: „Nie kameleonem, który się zmienia
w zależności od otoczenia; nie ośmiornicą, która chwyta wszystko, co jest w zasięgu jej ramion i wypuszcza, gdy wyssie; nie pawiem, który
przed każdym roztacza swoje kolory; nie szakalem, który kręci się wokół starców, lecz człowiekiem duchowo ubogaconym, istotą, która
doradza, pomaga, użycza, mówi prawdę w oczy, przebacza, zanim ktoś o to prosi”. Szczęście nasze polega na pełnym człowieczeństwie.
O. Marcel: Choć Kościół katolicki nie wydał osobnego dokumentu na temat hazardu, to jednak zwraca uwagę na jego
uzależniające działanie.
Mówiąc o hazardzie trzeba zawsze zadawać sobie pytanie o motywacje i intencje osób, które grają, dlaczego to robią? Na początku
motywem może być ciekawość lub bardzo trudna sytuacja materialna, ale u podstaw jest próba uciekania od siebie.
Kościół nie wydał żadnego osobnego dokumentu na temat hazardu, ale wielokrotnie podkreślał, że niebezpieczeństwo leży w tym, że
hazard ma działanie uzależniające. Jest jak kula śniegowa, która spadając czyni prawdziwą lawinę. Człowiek uzależniony, szczególnie przez
hazard, ogranicza całą swoją działalność do tego nałogu. Nie liczy się praca, nie liczy się rodzina, nie liczą się nawet pieniądze. Hazardzista
przekreśla swój rozwój, swoją rodzinę. – Tak jak alkohol, narkotyki czy seks, hazard ma działania uszkadzające, sprawia, że choruje cały
człowiek. Nie ma na to innego lekarstwa, oprócz nadprzyrodzonych środków, a więc modlitwy, sakramentu spowiedzi, uczestnictwa w
Eucharystii, również terapii 12 kroków AA, która jest najskuteczniejsza w wychodzeniu z uzależnienia od hazardu.
Katechizm Kościoła Katolickiego (punkt 2413) ostrzega: „Gry hazardowe (karty itd.) bądź zakłady nie są same w sobie sprzeczne ze
sprawiedliwością. Stają się moralnie nie do przyjęcia, gdy pozbawiają osobę tego, czego jej koniecznie trzeba do zaspokojenia swoich
potrzeb i potrzeb innych osób. Namiętność do gry może stać się poważnym zniewoleniem. Nieuczciwe zakłady bądź oszukiwanie w grach
stanowi materię poważną, chyba że wyrządzana szkoda jest tak mała, że ten kto ją ponosi, nie mógłby w sposób uzasadniony uznać jej za
znaczącą”.
Katechizm dla młodych „Youcat”, przygotowany z okazji spotkania Benedykta XVI z młodzieżą w Madrycie, zawiera pytanie o gry
losowe: Czy chrześcijaninowi wolno obstawiać zakłady i wypełniać kupony w grach losowych?
Katechizm dla młodych mówi: „Zakłady i gry losowe są wtedy nieetyczne, gdy gracz naraża na szwank swoje utrzymanie. Jeszcze
gorzej jest wówczas, gdy wystawia innych ludzi na ryzyko utraty niezbędnych do życia funduszy, zwłaszcza zaś tych, którzy powierzeni są
jego opiece. [2413] Postępowaniem niezwykle niemoralnym jest inwestowanie potężnych sum w zakładach, podczas gdy innym brakuje
środków na artykuły najpotrzebniejsze. Zakłady i gry losowe mogą uzależnić i zniewolić człowieka”.
A więc pamiętajmy. Problem zaczyna się wtedy, kiedy grę hazardową przestajemy traktować, jako rozrywkę i zabawę.