Nasi Wykładowcy o Akademii

Transkrypt

Nasi Wykładowcy o Akademii
Nasi Wykładowcy o Akademii
Karolina Zaborowska ............................................................ 2
Józef Wąsiewski .................................................................... 6
Aniela Drygalska ................................................................... 7
Elżbieta Strzałkowska ........................................................... 8
Gabriela Kurpisz-Kasprzak .................................................. 11
Jacek Ziemiński ................................................................... 13
Jolanta Smulkowska ........................................................... 14
Jolanta Supernat................................................................. 16
Leokadia Radke .................................................................. 17
Małgorzata Żurawka .......................................................... 19
Elżbieta Wierszko................................................................ 21
Leokadia Batory .................................................................. 23
(kliknij, aby przejść)
Karolina Zaborowska,
wykładowca Flory i fauny gdyńskich plaż
Moje uniwersyteckie spotkania
Oficjalna nazwa grupy to Flora i fauna gdyńskich plaż, jednak w powszechnym
obiegu funkcjonuje określenie Plażołazy ─ tak zdecydowali słuchacze Gdyńskiego
Uniwersytetu Trzeciego Wieku, moi studenci. Nazwa merytorycznie bardziej pojemna, mieści
w sobie wiele różnorodnych zjawisk, bogactwo plaż i wielorakość przyległych do nich
terenów nadmorskich. Patronat nad projektem objęli prof. Marcin Pliński i prof. Hanna
Mazur-Marzec, a dzięki ich naukowemu wsparciu mogliśmy wzbogacić nasze spotkania
o cykliczne wykłady na Uniwersytecie Gdańskim.
Szczęśliwym początkiem wędrówek była nasza piękna Gdynia ze skwerem
Kościuszki, miejską plażą, portem jachtowym, Bulwarem Nadmorskim, a dalej dziką
kamienistą plażą z klifem i molem w Orłowie. Niby wszyscy to znamy, ale wystarczy się
schylić i przyjrzeć dokładnie, lub rozejrzeć uważnie dookoła, aby się zdziwić lub zachwycić.
Kolejne wyzwania to plaże w Sopocie, Brzeźnie, a idąc w kierunku północnym, plaża
i klif w Oksywiu, w Babich Dołach, w Mechelinkach i dalej do Rewy na szpyrk, do rezerwatu
Beca i na wysypiska żużli z oczyszczalni ścieków w Dębogórzu.
Wędrując naszymi pięknymi plażami, porównywaliśmy je, patrząc na grubość
ziarenek piasku, obecność i rodzaj kamieni oraz głazów przywleczonych do nas przez
lodowiec ze Szwecji. Zbieraliśmy okazy roślin (glony zielenice, brunatnice, krasnorosty,
ramienice, rdesty, trawę morską) i zwierząt, muszle głównie małży: małgiew piaskołaz,
rogowiec bałtycki, sercówka bałtycka, omułek jadalny, często porośnięte pąklami lub
mszywiołami jak np. siatecznik, a także ślimaków jak zatoczek, wodożytka, błotniarka czy
rozdepta (ale to już w części wysłodzonej Zatoki Puckiej za Rewą), które morze wyrzuciło na
brzeg. Zbieraliśmy i podziwialiśmy także kamienie (piaskowce, wapienie, granity, brekcje,
gnejsy, kwarce, bazalty), skamieniałości (belemnity, gąbki, graptolity czy kawałki
skamieniałych drzew). To, co znaleźliśmy podczas naszych środowych wędrówek,
w czwartek oglądaliśmy i omawialiśmy na zajęciach. Niedosyt wiedzy uzupełniały nam
prelekcje pracowników naukowych Instytutu Oceanografii UG Joanny Hegel-Drywy,
Agnieszki Kąkol, Magdaleny Dudek, Agaty Kolasy, Michała Olenycza.
Katedrę Taksonomii Roślin i Ochrony Przyrody UG reprezentowały Magdalena
Lazarus i Katarzyna Wszałek-Rożek, a Instytut Oceanografii PAN dr Ewa Sokołowska.
Państwowy Instytut Geologiczny Oddział Morski w Oliwie reprezentowały u nas dr Grażyna
Miotk–Szpiganowicz, dr Jarmila Krzymińska i dr Anna Szelewicka. Dzięki tym
spotkaniom
poznaliśmy
historię
przybycia
do
nas
i
zadomowienia
się
kraba
wełnistoszczypcego, krabika amerykańskiego, podwoja małego, meduz, kiełża tygrysiego,
krewetki atlantyckiej, ciernika – małej bałtyckiej rybki, czy rolę i znaczenie analiz
pyłkowych, okrzemkowych, makroszczątków, małży i małżoraczków, które występują
w osadach, a wiele mówią o historii i obrazują przemiany w rozwoju Bałtyku .
Wędrując w różnych porach roku, poznaliśmy ptaki, które u nas zimują lub są
w przelocie. Powstały więc tablice z mewami czy ptakami krukowatymi, z rozróżnieniem
których mieli kłopoty nasi słuchacze. W poznaniu ptaków bardzo pomógł nam Mateusz
Ściborski, który taszcząc olbrzymią lupę, towarzyszył nam w wędrówkach. Był z nami na
Wyspie Sobieszewskiej, gdzie z ambonek mogliśmy bezkarnie podglądać i rozpoznawać
ptaki. Tam też, w Instytucie Ornitologii PAN, wysłuchaliśmy wykładu na temat roli i zasad
obrączkowania ptaków.
W czasie naszych wędrówek mieliśmy okazję poznać rośliny wydmowe rosnące na
klifach oraz w ich sąsiedztwie. Należy docenić ich rolę i znaczenie w zatrzymywaniu osuwisk
np. długie korzenie rokitnika czy też utrzymaniu piasku i zapobieganiu jego migracji np.
rukwiel nadmorska, której cienkie i długie korzenie (ok. metra długości), czy piaskownica
zwyczajna, która ma zwinięte liście, żeby zatrzymać wodę, a aparaty szparkowe znajdują się
wyjątkowo na wierzchniej stronie liścia.
Spotkaliśmy się także ze zjawiskiem zakwitów glonów. Z tego też powodu wzięliśmy
udział w wykładach w Regionalnym Instytucie Sinicy UG (prof. Marcin Pliński, prof. MazurMarzec, dr. Agata Błaszczyk, dr Aleksandra Zgrundo), gdzie poznaliśmy gatunki tworzące
zakwity, ich toksyczność i choroby, które powodują. Dzięki uprzejmości zespołu
badawczego mieliśmy również okazję oglądania glonów pod mikroskopami uniwersyteckimi
w laboratorium sinicy.
Swoją wiedzą podzielili się z nami pracownicy Morskiego Instytutu Rybackiego,
gdzie wysłuchaliśmy wykładów dr. Piotra Margońskiego i dr Anetty Ameryk na temat
wielkości połowu dorszy, określania wieku ryb na podstawie otolitów i tego, co kryje dno
Bałtyku (dot. miedzy innymi beczek z iperytem).
W Instytucie Oceanografii PAN w Sopocie prof. Jan Węsławski wyjaśnił nam, jak
kolosalny wpływ mają na klimat wody oceaniczne i prądy morskie, prof. Jacek Piskozób
przedstawił, jak kształtują się zmiany klimatyczne od epoki lodowej do globalnego
ocieplenia, zaś prof. Ewa Kulczykowska wprowadziła nas w warunki bytowania w wodach
bałtyckich znanych nam rybek: babki byczej i ciernika.
Pełnię
obrazu
pracy
ludzi
związanych
z
morzem
dopełniło
spotkanie
z synoptykiem Longinem Wójcikiem i meteorologiem Józefem Kowalewskim, którzy
wprowadzili
nas
i
na
pomiarów
w
arkana
statkach
i
klimatologii,
stacjach
rodzajów
polarnych.
Wizyta
chmur,
na
prognozowania
statku
badawczym
r/v „Baltica” pozwoliła nam poznać pracę grupy pracowników naukowych IMGW
badających cyklicznie fizykę i chemię wód Morza Bałtyckiego.
By poznać całokształt problemów morskich i móc porównać warunki terenowe,
ruszyliśmy na wycieczki autokarowe. Odbyliśmy podróż na Półwysep Helski, podziwialiśmy
zabezpieczenie klifu we Władysławowie, oczyszczalnię ścieków w Juracie, Stację Morską,
fokarium. W Łebie byliśmy w Słowińskim Parku Narodowym, popłynęliśmy w rejs po
jeziorze Łebsko i ruszyliśmy na wędrówkę po wydmach. Obejrzeliśmy torfowiska
w pradolinie Słupi, np „Czarne Bagno”, Krynicę Morską, plaże Zalewu Wiślanego i Zatoki
Gdańskiej, Frombork. Odwiedziliśmy Państwowy Instytut Geologiczny, gdzie wspomniane
wcześniej panie przygotowały wykład na temat minerałów i oprowadziły po wspaniałej
wystawie skamieniałości zebranych na naszych terenach.
W Planetarium i w Akwarium Morskim też byliśmy na zajęciach. Uczestniczyliśmy
w piknikach naukowych na Skwerze Kościuszki, gdzie demonstrowały swoje osiągnięcia
wszystkie lokalne placówki badawcze, i pod Klifem Orłowskim, gdzie stały namioty PIG
prezentujące osiągnięcia geologiczne. Były też zbiory skamieniałości zebrane przez Bartosza
Glinkę
Myślę, że moje Plażołazy życzliwie wspominają te zajęcia. Świadczą o tym życzenia
zdrowia i serdeczności, jakie odbierałam od nich w czasie choroby. Dziękuję im za te słowa
wsparcia.
Wszystkim wykładowcom, tym których wymieniłam i tych, których nie ujęłam
w podsumowaniu, dziękuję za włączenie się w edukację, chęć współdziałania z nami i
podzielenia się swoją wiedzą.
Karolina Zaborowska
Józef Wąsiewski,
wykładowca Dziejów Polski Morskiej
10 lat Polski Morskiej
Cykl zajęć nazwany Dzieje Polski Morskiej to spotkania uczestników z niezwykle
ciekawą oraz zazwyczaj mało znaną lub zgoła nieznaną przeszłością morskich sił zbrojnych
przeplataną z teraźniejszością naznaczoną widmem likwidacji po 95 lat istnienia.
Nasi słuchacze, gdynianie, poza utworzeniem klubu dyskusyjnego oraz wymianą własnych
bogatych doświadczeń wzbogacających wspólne dzieje, uczestniczyli programowo w serii
dorocznych spotkań marynarskich organizowanych z okazji Dnia Morza i święta Marynarki
Wojennej.
Przechodziliśmy wspólnie niełatwy szlak wiodący tropami od bitwy królów poprzez
czasy komandora Bogumiła Nowotnego; brnęliśmy po bagiennych przestworzach tak
zwanego Pińskiego Morza w 1919, 1920 i 1939 roku, by zagłębić się w czas II wojny
światowej na morzach i oceanach świata, uwzględniając polskie dokonania oraz nieznane
działania specjalne: misję morską w Gibraltarze czy dzieje Polskiej Marynarki Handlowej.
Nurtowały nas sprawy morskości Polski w II RP i współcześnie, poczynając od
hallerowskich zaślubin i ich prawdziwego obrazu, przez pionierską budowę Gdyni na
surowym korzeniu w II RP, po dzisiejsze puste nabrzeża portowe.
Śledziliśmy losy ludzi morza
Zajmowaliśmy się bogatą symboliką morską, często nieczytelną i nadal niezrozumiałą
dla wielu nawet rdzennych gdynian. Zawsze też znaleźliśmy czas, by podejmować
najaktualniejsze problemy Marynarki Wojennej.
Wiele naszych spotkań wzbogacały filmy, ilustracje, kopie dokumentów, zdjęcia,
dzięki czemu percepcja tematów stawała się atrakcyjniejsza.
Józef Wąsiewski
Aniela Drygalska
wykładowca języka niemieckiego
Z pasją i przyjemnością pracuję z gdyńskimi seniorami
Zawsze imponowała mi znajomość języków obcych, dlatego wykorzystywałam wszystkie
okazje, aby zdobywać umiejętności i kształcić zdolności językowe. Dzięki temu,
ukończywszy kierunek Turystyka krajowa i zagraniczna, oprowadzałam wycieczki po
Kopenhadze, Hamburgu, Holandii i Londynie w 3 językach.
W roku 2004, po osiągnięciu wieku emerytalnego, zapisałam się na lektorat języka
niemieckiego i angielskiego na Gdyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Wkrótce lektor
uznał, że sama mogłabym poprowadzić zajęcia. Podjęłam wyzwanie i z pasją już dziesiąty rok
pracuję z seniorami. Korzyści z tych spotkań są obopólne: moi słuchacze traktują naukę
języka obcego jako ćwiczenie mózgu, a jego znajomość okazuje się przydatna w życiu; ja
nieustannie ćwiczę język i wzbogacam swoje umiejętności.
Przyznaję, że przekazywanie wiedzy bliźniemu dostarcza mi ogromnej radości i pomaga
samej się rozwijać.
Aniela Drygalska
Elżbieta Strzałkowska,
wykładowca Historii sztuki
Dziesięć lat na uczelni, dziewięć lat przygody ze sztuką
Moja naukowa przygoda na Uniwersytecie III Wieku w gdyńskiej YMCA zaczęła się dziesięć
lat temu, we wrześniu 2004 roku. Lata całe marzyły mi się wykłady dla ludzi spragnionych
wiedzy, niezwiązanej z ich przygotowaniem zawodowym. Frapowały mnie zawsze dwie
dziedziny: tajniki polszczyzny i historia sztuki. Obserwując, jak bardzo moi rodacy kaleczą
nasz trudny i skomplikowany język, chciałam powalczyć z wiatrakami i uzmysłowić im
prawidłowe formy. Prócz tego pasjonowały mnie dzieje sztuk plastycznych – tego najbardziej
boskiego śladu działalności człowieka. Nie dziwię się, że złapałam artystycznego bakcyla wszak mój tata, będąc amatorem, malował pejzaże i zaprojektował własny dom, a mama
obwoziła mnie po zabytkach, ledwo odrosłam od ziemi.
I tak zaczęło się od pasjonujących zajęć na temat ciekawostek i reguł języka mówionego,
noszących nazwę "Polszczyzna piękna i poprawna". Tajnikami języka pisanego zajmowała
się
wówczas
i
zajmuje
nadal
(z
ogromnym
powodzeniem)
moja
koleżanka,
p. Gabriela Kurpisz-Kasprzak.
Po roku nie mogłam się oprzeć marzeniom i zaczęłam prowadzić dwa przedmioty:
Polszczyznę i Historię sztuki. Początki były ciężkie – co tydzień należało przygotować zestaw
ważnych, a jednocześnie atrakcyjnych wiadomości z obu tych dziedzin. Po trzech latach nie
dałam rady - pokonał mnie czas, którego zwyczajnie zabrakło. Na placu boju została historia
sztuki. Umyśliłam sobie te zajęcia jako chronologiczny przegląd dziejów malarstwa, rzeźby,
architektury i rzemiosła artystycznego – od prehistorii aż po dzień dzisiejszy. Nigdzie się nam
nie śpieszy, więc umyśliłam sobie, że możemy poznawać tajniki ludzkiego geniuszu nawet
przez kilkanaście lat. Ważne, żeby dotykać wszystkich dziedzin, związanych z plastyczną
twórczością człowieka, gdyż wówczas mamy pełny obraz. Tak właśnie specjaliści od
poszczególnych okresów uczą historii sztuki na uniwersytetach, z tym, że studenci mają już
pewne przygotowanie. Na wyższej uczelni młodzież zgłębia dodatkowe przedmioty,
pomagające w rozszerzeniu wiedzy i głębszym spojrzeniu na tworzenie dzieła sztuki. Na
naszym Uniwersytecie Trzeciego Wieku to ja staram się uprościć procedury i przekazuję
słuchaczom potrzebne wiadomości "w pigułce". Podaję na przykład takie literackie źródła
obrazów, jak mity, legendy, apokryfy czy wydarzenia historyczne. Staram się też w miarę
możliwości przybliżać studentom postacie malarzy, rzeźbiarzy czy architektów – jako
żywych, wrażliwych ludzi – z ich wszystkimi słabościami, zaletami i wadami. O ileż łatwiej
nam wtedy zrozumieć artystę odbrązowionego, czującego i odbierającego świat podobnie jak
my!
Zależy mi na tym, żeby moi słuchacze poznali najważniejsze prądy i style w sztuce, żeby się
nauczyli je rozróżniać. Chcę jednocześnie żeby zdobyli podstawową wiedzę o przełomowych
artystach kolejnych epok i krajów. Prócz tego uważam, że na naszych zajęciach jest czas
i miejsce, żeby dowiedzieć się o istnieniu ludzi, którzy wnieśli do sztuki coś nowego, czasem
cennego, interesującego – a nie są znani szerszemu ogółowi ze względu na ogrom zagadnień
i masę innych postaci, działających na niwie kultury.
Cieszy mnie bardzo, kiedy dowiaduję się od swoich wieloletnich studentów, że nie poruszają
się już w muzeach po omacku, że potrafią wskazać najcenniejsze obiekty, a nawet mogą być
przewodnikami rodziny czy znajomych. To jest ogromna satysfakcja i największa nagroda za
moją pracę.
Zawsze staram się obrazować dokonania artystów ilustracjami na ekranie, choć niekiedy nie
otrzymujemy właściwej kolorystyki.
Przez dziewięć lat parania się historią sztuki powoli, żmudnie dochodziliśmy do dzisiejszej
formuły skanowanych ilustracji, przenoszonych z laptopa na ekran. Przedtem bywały
przezrocza, wypadające czasem z ramek, obrazki na kliszach, ksera na papierze. Nasze
sposoby przekazu zmieniały się wraz z postępem technologicznym. Od czasu do czasu
urozmaicam wykłady krótkimi filmami. Oddaję wtedy głos innym prowadzącym, którzy
pokazują artystów i ich wkład w kulturę z różnych punktów widzenia.
Ostatnio poprosiłam swoich słuchaczy, żeby zwierzyli się (anonimowo, pisemnie), co sądzą
o naszych zajęciach.
Studenci pisali, że wykłady przysparzają im wielu ciekawych doznań, że przenoszą się
w inny, wspaniały świat artystów, że odpowiada im przystępny sposób przekazywania
wiedzy, że zachowanie chronologii umożliwia im śledzenie rozwoju sztuki na przestrzeni
wieków, pozwala na usystematyzowanie wiedzy i poszerza horyzonty. Jedna z pań
stwierdziła, że wolałaby więcej malarstwa, niż architektury
Cóż, musimy jednak ogarniać całość zjawiska, jakim jest sztuka we wszystkich jej
przejawach, stąd zajęcia nie tylko o malarzach.
Inna pani, mająca kłopoty z chodzeniem, napisała, że mimo to nigdy z wykładów nie
zrezygnuje, bo wiedza o sztuce ją wzbogaca. Jeszcze inna pani żałowała, że zajęcia nie
odbywają się co tydzień, bo tylko raz na dwa tygodnie może sobie poszerzyć horyzonty,
a tydzień bez spotkania ze sztuka jest dla niej niepełny.
Jeden z panów napisał, że wykłady ułatwiły mu ocenianie dzieł sztuki na wystawach,
muzeach i na wernisażach. Umożliwiły też aktywny udział w odbiorze zjawisk kultury
w zmieniającym się świecie. Inna znów pani zwierzyła się, że jako przyrodnik nie lubiła
w szkole historii. Teraz jednak zainteresowanie sztuką spowodowało, że zafrapowała ją
właśnie historia!"
Moje wykłady siłą rzeczy muszą bazować na wydarzeniach historycznych. Dopiero na ich tle
można zrozumieć powstawanie dzieł sztuki w poszczególnych krajach. Ta sama pani napisała,
że zawsze odczuwała potrzebę poznania malarstwa i sztuki w ogóle – ale brakowało jej
podstaw. Dopiero teraz ma okazję do nadrobienia zaległości.
Stwierdziła ponadto, że nie poznaje samej siebie – ona, zainteresowana nielubianą historią.
Tego rodzaju stwierdzenie to największa satysfakcja i nagroda za dziewięć lat uczenia historii
sztuki studentów o ścisłych umysłach, o wykształceniu technicznym, ekonomicznym,
przyrodniczym, często osób w podeszłym wieku, z dużymi problemami zdrowotnymi. Zawód
nauczyciela, podobnie, jak aktora, księdza czy lekarza - wymaga powołania. Ja wiem, że mam
powołanie. Wiąże się to z możnością przekazywania dobra drugiemu człowiekowi. Jest to
jedna z większych radości, jakich dano mi w życiu zaznać. Dziękuję za to zarówno
słuchaczom, jak i polskiej YMCA.
Elżbieta Strzałkowska
Gabriela Kurpisz-Kasprzak,
wykładowca Polszczyzny pięknej i poprawnej
Język jest największym demokratą, większość w języku ma rację.
Stanisław Rospond
Wpadłam do gdyńskiej YMCA na... chwilę
W październiku 2004 r. w gdyńskiej YMCA rozpoczął działalność Uniwersytet Trzeciego
Wieku. To wyjątkowa inicjatywa dydaktyczna podjęta z myślą o starszych mieszkańcach
Gdyni.
Z prawdziwą przyjemnością, ale i… z obawą przyjęłam propozycję
pana Radosława
Daruka, prezesa gdyńskiej YMCA i pani. Marii Tomaszewskiej, koordynator Gdyńskiego
Uniwersytetu Trzeciego Wieku, by poprowadzić spotkania z naszym ojczystym językiem.
Z satysfakcją, bo to odważne wyzwanie. Z obawą, bo język polski płata różne figle,
a zawiłości ortograficzne i gramatyczne nie zawsze przemawiają do jego użytkowników.
Dbać o język można właściwie w jeden sposób ― ucząc się języka ojczystego. Poznawać
nowe słowa i ich znaczenia. Przede wszystkim poprawnie pisać i wymawiać. Bo przecież
granice naszego poznania wyrażają granice naszego języka, świat jest taki, jaki mamy zasób
słów. Świat jest taki, jak potrafimy go opisać.
Język ojczysty jest jak Mickiewiczowska „wieść gminna” i „arka przymierza” w „Konradzie
Wallenrodzie”, to nasze doświadczenia, historia i to ― co najbardziej cenne ― celebrowanie
słowa.
Kultura języka zaczyna się w tym momencie, kiedy pojawia się świadomość językowa, gdy
próbujemy rozwiązywać nurtujące nas dylematy poprawnościowe – mawiał pół wieku temu
profesor Stanisław Szober.
I to budowanie świadomości i wrażliwości językowej stało się przesłaniem w moim
autorskim programie uniwersyteckich zajęć.
Spotkałam i ciągle spotykam cudownych i niepowtarzalnych słuchaczy, którzy mnie po
prostu uwodzą pilnością, pracowitością, uśmiechem i sympatią. Wspólnie tworzymy klimat
nauki, wspólnie próbujemy rozwiać rozterki językowe. Rozprawiamy się dzielnie z niesforną
ortografią, trudną gramatyką i stylistyką, bo przecież język się zmienia, przynosi tyle nowości
wymagających szczególnych rozważań.
Ale nie tylko. Moi studenci wnoszą ogrom fantastycznych pomysłów i tematów m.in. z
polskiej prozy, poezji, baśni, bajki i epistolografii. Zawsze doskonale przygotowani do
dyskusji i z dużą wrażliwością językową. Nieprawdopodobnie zaprzyjaźnieni z Polszczyzną
piękną i poprawną, i ... ze mną.
A ja?
Tak naprawdę chcę tylko, żeby moi studenci choć na moment zatrzymali się w biegu
codzienności i po naszych spotkaniach może jeszcze przez chwilkę pomyśleli o tym, o czym
rozmawialiśmy na zajęciach.
Wpadłam do gdyńskiej YMCA na... chwilę, a moja przygoda z Polszczyzną piękną
i poprawną w Gdyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku (obecnie w Akademii Srebrnego
Wieku) wśród przemiłych studentów oraz przyjaciół z gdyńskiej YMCA trwa już ... dziesiąty
rok.
Myślę, że będzie miała wspaniały ciąg dalszy, czego moim studentom i sobie życzę.
Gabriela Kurpisz-Kasprzak
Jacek Ziemiński,
wykładowca socjologii
Jak żyć we współczesnej Polsce, czyli
zaproszenie na zajęcia z socjologii
Motto: „Dodawaj życia do lat, nie lat do życia" towarzyszy już prawie
10 lat kolejnym rocznikom moich studentów na Gdyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku
(teraz: Akademia Srebrnego Wieku). Kiedy jesienią rozpoczynamy zajęcia, sens tych słów
wyznacza kierunek naszych zainteresowań.
Chcę podkreślić, że nie jest to nauka od podstaw. Moi słuchacze to doświadczeni
ludzie różnych profesji, z bogatym dorobkiem życiowym i zawodowym, świadomie
poszukujący wiedzy. Zatem wykłady na temat reguł funkcjonowania społeczeństwa, grup
społecznych i jednostek traktuję jako porządkowanie i poszerzanie materiału. Nie ma
akademickich teoretycznych wywodów. Są praktyczne odniesienia oraz lektura dotycząca
aktualnych wydarzeń społecznych. Działania te ukazują reguły współżycia między ludźmi
oraz uświadamiają, że każdy z nas ma możliwość wpływania na rzeczywistość społeczną.
W ramach przedmiotu i moich zajęć z socjologii odbywają się również projekcje
filmowe związane z wcześniej omawianą problematyką, wyjścia do teatru, spotkanie
z autorami i twórcami sztuki, bowiem różne dyscypliny kultury mają wpływ na życie
jednostki ─ tak bardzo ważnej, kto wie, czy nie najważniejszej w ujęciu socjologicznym.
A zatem stanowi wartość dodaną!
Jacek Ziemiński
Jolanta Smulkowska,
wykładowca Terapii przez sztukę
.
Terapia przez sztukę
Po zakończeniu pracy pedagogicznej zostałam wolontariuszką w gdyńskiej YMCA
na zajęciach z osobami w wieku „55+”.
Grupa, którą prowadziłam, liczyła 15 osób, w tym charakterystyczne było to, że żadna z tych
osób (łącznie ze mną) nie urodziła się w Gdyni. Była to „zbieranina” z całej przedwojennej
i wojennej Polski, w tym dwoje rodowitych Kaszubów. Uczestnicy zajęć Terapia przez
sztukę ─ a chętnych do studiowania było wielu ─ podchodzili do pracy poważnie
i ambicjonalnie, szczególnie z okazji wewnętrznych przeglądów i zewnętrznych wystaw. Byli
zdolni i pracowici.
Pod koniec czteroletniego kursu (dłużej regulamin nie pozwalał studiować na danym
kierunku), odbywały się już pierwsze indywidualne wystawy twórców w zaprzyjaźnionych
klubach, domach kultury etc., czyli tam, gdzie słuchacz sam sobie taką wystawę
zorganizował.
Pan Eugeniusz na przykład był zdolnym rysownikiem, bo rysunku uczył się już przed wojną
jako kilkuletni chłopiec (mieszkał zresztą blisko obecnej YMCA przy ul. Derdowskiego).
Oprócz pana Eugeniusza, osobą, która szybko „dojrzała” do wystawy indywidualnej, była
pani Maria, też Kaszubka. Pomimo że nie widziałyśmy się już kilka lat, to co roku p. Maria
pamięta o mnie, składając mi życzenia świąteczne, co jest bardzo miłe.
Już na pierwszych zajęciach, w których uczestniczył pan Jacenty, zauważyłam jego bardzo
dobry rysunek z natury. Okazało się, że jako rybak pływający na wielkich przetwórniach
przez czterdzieści lat, zawsze miał pod ręką ołówek i farby. Rzeczywiście jest mistrzem
w akwareli, technice bardzo trudnej. Można powiedzieć, że ćwiczenie czyni mistrza. Od kilku
lat pan Jacenty sam prowadzi zajęcia z jedną z grup.
Niezapomniany, uroczy i dżentelmeński był pan Kazimierz, komandor Marynarki Wojennej
w stanie spoczynku, znany esperantysta, wolontariusz, społecznik. Pan Kazimierz opowiadał
mi nieraz bardzo ciekawe historie, na przykład o tym, jak bardzo doceniana jest jego córka w
Stanach Zjednoczonych, gdzie pracuje jako… dekoratorka tortów. Pan Kazimierz nie widział
u siebie wielkich zdolności plastycznych, a przecież tworzył niebywale urocze, trochę
naiwne, niepowtarzalne dziełka z płaskim tłem w ciapki bez perspektywy, za to kolorowe
i szczere. Ostatnie dwie „dyplomowe” prace nawet oprawił i powiesił w domu, nie narażając
się na krytykę bliskich.
Ale najzabawniejszy był pan Józefek. Niewysoki, drobny, do grupy doszedł dość późno i jak
było widać, nie zależało mu na tym, aby zostać artystą. Był bardzo wesoły, śpiewał i grał na
akordeonie, a nawet potrafił skromnymi środkami zrobić jakąś scenkę, teatrzyk lub skecz,
czym świetnie się bawił. Uczęszczał na szesnaście różnych zajęć w różnych miejscach!
O sobie mówił, że jest piekarzem, to znów marynarzem (pokazywał stare zdjęcia, na których
był w stroju marynarskim), kawalerem itd. Pan Józefek, cokolwiek rysował, a miewał tylko
ołówek i kredki, to i tak wychodziła z tego duża blondynka z podkręconymi rzęsami,
z kręconymi włosami i z dużym biustem w wielkim dekolcie. Gdy schorowany odszedł, przy
wręczaniu ostatnich zdjęć z pracowni, poznaliśmy i żonę, i dorosłą córkę naszego marynarza.
Po pierwszej grupce przyszła następna (trzyletnia) i zaraz okazało się, że jest równie
pracowita i ambitna jak poprzednia, a może nawet i lepsza. Ta nieco odmieniona grupa po
kilku latach wróciła znów do mnie i są to seniorki-mistrzynie, co mnie, ich wykładowcy, daje
dużo satysfakcji i zmusza do ciągłego rozwoju.
.
Jolanta Smulkowska
Jolanta Supernat,
Porozumienie bez konfliktów – asertywność, negocjacje
Uczę akceptować siebie
W mojej pracy edukacyjnej najbardziej cieszy mnie obserwacja moich studentów. Na
pierwsze zajęcia przychodzą bardzo nieśmiali, zakompleksieni, małomówni, wyciszeni
i zamknięci w sobie. Przyglądam się z zainteresowaniem ich metamorfozie: otwierają się
i uśmiechają. Patrzę, jak rośnie w nich wiara w siebie i własne możliwości, jak rozkwita
w nich życzliwa asertywność.
Jest to możliwe?
Zdecydowanie tak!
Przez pierwszy miesiąc przekonuję, że są wspaniali tacy, jacy są. Uczę ich akceptować siebie,
odkrywać talenty, pasje oraz aprobować własną osobowość. Przede wszystkim muszą
uwierzyć w siebie! Otwarcie na komunikację interpersonalną i zachowania asertywne
przychodzi bowiem z czasem.
Aby negocjować swoje prawa, trzeba być asertywnym. Aby być asertywnym, trzeba być
pewnym siebie i mieć poczucie własnej wartości. Aby to osiągnąć, należy poznać
i zaakceptować swoje słabe i mocne strony. Przemiana człowieka nieśmiałego w asertywnego
─ taka jest moja edukacyjna propozycja cyklu moich zajęć na Gdyńskiej Akademii Srebrnego
Wieku.
A satysfakcja zawodowa?
Oto przychodzi do mnie studentka pochwalić się sukcesem:
–Pani Jolu udało mi się…
– Bardzo się cieszę, mnie się też udało! ─ odpowiadam wtedy z zadowoleniem.
Jolanta Supernat
Choćbyśmy cały świat przemierzyli w poszukiwaniu Piękna,
nie znajdziemy go nigdzie, jeśli nie nosimy go w sobie
Ralph Waldo Emerson
Leokadia Radke
W zgodzie z naturą
W zgodzie z naturą i „kobieta fit”
Prowadzę warsztaty, które mają na celu wyeksponowanie potencjału człowieka skrywanego
w obszarze ciała, umysłu, serca i duszy.
Zbliżenie do natury nie jest jedyną receptą na zdrowie, ale może stać się tym czymś, co
ułatwia utrzymanie dobrego stanu zdrowia, nie szkodząc zdrowym, a chorym ?
Pierwsze co robimy z chwilą przyjścia na świat, to dokonujemy głębokiego wdechu.
I ostatnie co robimy, odchodząc z tego świata, to zatrzymujemy oddychanie.
Między narodzinami i śmiercią mieści się całe nasze życie, które całkowicie zależy od
oddychania. (podaję za Michałem Tombakiem).
Niestety, współczesna cywilizacja i życie codzienne pociągają za sobą stresujące sytuacje, co
w konsekwencji prowadzić może do uczucia lęku psychicznego i nerwicowego niepokoju,
tym samym powiększając liczbę nieprawidłowo oddychających ludzi. Mając powyższe na
uwadze, proponuję uczestnikom warsztatów zapoznanie się z mechanizmami poprawiającymi
zdrowie fizyczne i psychiczne. Nie brakuje tu humoru i śmiechu, bowiem śmiech działa
profilaktycznie, redukuje skupiska bólu, tłumi dolegliwość cierpienia, pobudza wydolność
układu krwionośnego, korzystnie wpływa na cały system nerwowy, wzmacnia system
odpornościowy.
W postępującym procesie zmian społecznych o metodach na długie, zdrowe i szczęśliwe
życie napisano ostatnio bardzo wiele. Diety cud, niezwykłe preparaty, reklamowane rozmaite
sposoby odchudzania i odmładzania znaleźć można niemalże w każdym kolorowym
czasopiśmie dla kobiet. Redaktorzy tych pism łudzą wszystkich, że zdrowie może być
efektem zadziałania jakiegoś cudownego środka. Tymczasem na nasze zdrowie, tak jak na
trapiące nas choroby, pracujemy latami. Odpowiedź na pełnię zdrowia poprzez cudowne
środki
uzdrawiające,
odmładzające
lub
odchudzające
otrzymujemy
w
mediach.
Nowe zjawisko „kobieta fit” powstałe w Polsce po 1989 roku, to wizerunek adresowany do
szerszej
grupy,
funkcjonujący
na
zasadzie
idealnego
wizerunku
kobiety.
Czy możemy pogodzić nowe trendy z życiem zgodnie z rytmem natury? To pytanie wciąż
intryguje. Czy znajdziemy odpowiedź na to i inne pytania zaczerpnięte z życia, zależy
przecież od nas, bo starość przychodzi dopiero wtedy, kiedy kończą się marzenia. Marzenia
„kobiety fit” wciąż są w naszej uczelni, a historia jej powstania sięga 3 lat wstecz (zalążka tej
tematyki można dopatrywać się w wykładach z Higieny życia w gdyńskiej YMCA).
Zjawisko „kobiety fit” wciąż ewoluuje, co zdecydowanie wpłynęło na obecny wizerunek
warsztatów pod nazwą W zgodzie z naturą. Zapraszam na warsztaty słowami Oscara
Wilde: Kochać samego siebie to początek romansu na całe życie.
Leokadia Radke
Małgorzata Żurawka,
lektor języka angielskiego
Zwyciężył ...język angielski
Wszystko zaczęło się całkiem przypadkowo. W 2004 r. natknęłam się w "Ratuszu" na
ogłoszenie o naborze wolontariuszy do prowadzenia zajęć na powstającym Uniwersytecie
Trzeciego Wieku.
Przyszłam
na
pierwsze
zebranie
założycielskie
w
YMCA,
które
prowadziła
p. Maria Tomaszewska. Znalazłam się w gronie zupełnie nieznanych mi osób. Każdy
z kandydatów przedstawiał się i mówił, jakiego rodzaju zajęcia chciałby prowadzić.
Jestem absolwentką Wydziału Hydrotechniki o specjalizacji gospodarki wodno-ściekowej.
Wprawdzie nie pracowałam w swoim zawodzie, ale zdecydowałam się przedstawić
słuchaczom tę dyscyplinę naukową. Pani Maria, chociaż nie była przekonana, dała mi szansę!
I w taki sposób mój przedmiot znalazł się w planie zajęć Gdyńskiego Uniwersytetu Trzeciego
Wieku wśród przedmiotów z literatury, biologii morza, historii sztuki, poprawnej
polszczyzny, itp.
Zapisało się kilkanaście osób!
Wiedziałam, że najciekawsze będą spotkania w terenie. Zaproponowałam: ujęcia wody dla
Gdyni, oczyszczalnię ścieków, nowo powstający Zakład Unieszkodliwiania Odpadów
„EKODOLINA”. Zorganizowałam także wycieczki do Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów
„EKODOLINA’ w Łężycach; Oczyszczalni Ścieków „DĘBOGÓRZE” obsługującej nie tylko
Gdynię, ale także Rumię, Redę i Wejherowo; Oczyszczalni Ścieków „GDAŃSK-WSCHÓD”
obsługującej Gdańsk, Sopot i gminy na południe od Gdańska; głębinowych ujęć wody na
terenie Pradoliny Kaszubskiej – najstarszego w Rumi i najnowocześniejszego w Wiczlinie.
Były także wycieczki łączone z grupą „Flora i fauna gdyńskich plaż” p. Karoliny
Zaborowskiej, na przykład do helskiego fokarium i do oczyszczalni ścieków dla Jastarni
i Juraty.
Ciekawe zajęcia z ekologii proponował również p. Gerard Kaptur, były naczelnik Wydziału
Ochrony Środowiska w Urzędzie Morskim w Gdyni.
Zajęcia z ekologii prowadziłam przez rok.
Potem jednak okazało się, że jest większe zapotrzebowanie na naukę języków obcych.
Pomimo że nie mam przygotowania pedagogicznego, postanowiłam ─ jako absolwentka III
LO w Gdyni ─ uczyć języka angielskiego na poziomie podstawowym. Ten pomysł okazał się
„strzałem w dziesiątkę”, gdyż na angielski uczęszczało więcej osób niż na ekologię.
Korzystałam z podręcznika pt. „What about learning English?”, a ostatnio z podręcznika
„Angielski dla seniorów”( I i II część) przystosowanego do nauki angielskiego dla osób
starszych.
Prowadzenie zajęć z seniorami daje mi dużo satysfakcji.
Małgorzata Żurawka
Elżbieta Wierszko
Ewa już tu nie mieszka...
Kiedy po raz pierwszy Ją spotkałam? Lata temu, przez przypadek. Już nie
zamierzałam zajmować się literaturą, ale niespodziewanie na wykład przyszła Ewa
z wybranymi wierszami znanych poetów XX wieku. Przeczytała wszystkie w sobie tylko
znany sposób, bez analizowania i zbędnej recytacji.. A my, słuchaczki, pozostałyśmy Jej
wierne do końca...
niezapisane
wspomnienia więdną
jak nieuprawiany ogród (J. Hartwig)
Co takiego magnetycznego było w Ewie, że od razu zjednywała ludzi, przyciągała
uwagę, zapadała w pamięć... Co sprawiało, że raz w tygodniu przez te wszystkie lata
zjawiałyśmy się na spotkaniach z poezją, którą naprawdę kochała...
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?(...)
Więc ja chciałbym twoje serce
Ocalić od zapomnienia.(Gałczyński)
Może działo się tak za sprawą pięknych, oryginalnych, a nawet, prawdę mówiąc,
dziwnych korali, które przywoziła z egzotycznych wojaży... Była ich prawdziwą
kolekcjonerką, nosiła je z gracją, a anegdoty im przypisane opowiadała porywająco.
Czekałyśmy na Jej powroty, ponieważ potrafiła dzielić się wrażeniami, zachwytami, opisami i
przygodami. Zabierała nas w te podróże z pasją i w kolorach...
Szczęście przemija, jak dym ginie,
Nikną ułudy mgliste kraje.
Rzeczywistością jest jedynie
To, co po wszystkim pozostaje. (Staff)
A może było to poczucie humoru... Tak, tak, naśmiałyśmy się sporo z sytuacji,
opowieści, zdarzeń... Uśmiech... Pamiętam spotkania w Jej domu i w ogrodzie, gdzie
bywałyśmy z okazji zakończenia roku akademickiego... Zawsze ciepłe, nastrojowe, z ciastem
Ewy Witkowskiej i naleweczką mamy... I nasze ostatnie, już w chorobie, ale wciąż z
nadzieją... Oto pokaz mody: ja w nowym płaszczu Ewy, Ewa w nowych perukach...
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki; (Barańczak)
A jednak najważniejszy był autorytet! Zdecydowanie. Imponowała nam znajomością
tych wszystkich wierszy, które odkrywała na nowo, zdejmując z nich patynę zapomnienia.
Swoją interpretacją bez zadęcia przekonywała o ich niesłabnącej aktualności, kunsztownej
poetyckiej budowie i ponadczasowym przesłaniu...
Czas na mnie
czas nagli
co ze sobą zabrać
na tamten brzeg
nic
(...)
a więc to tylko tyle
tylko tyle
więc to jest całe życie
tak całe życie ( Różewicz)
Elżbieta Wierszko
Leokadia Batory
lektor języka niemieckiego
Dołączyłam do wykładowców wolontariuszy
W roku 2008 uczęszczałam na zajęcia z ekologii i języka niemieckiego prowadzone na
Gdyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku
przez mgr. Gerarda Kaptura, który
zasugerował mi samodzielną współpracę z seniorami. W ten sposób dołączyłam do grupy
wykładowców wolontariuszy najpierw na Uniwersytecie Trzeciego Wieku, a po reorganizacji
w Akademii Srebrnego Wieku.
Zajęcia z języka niemieckiego prowadzę w trzech grupach: początkującej, kontynuującej
i zaawansowanej, każda grupa w wymiarze półtorej godziny tygodniowo. Na początkowym
etapie nauczania wykorzystuję materiał leksykalno-dydaktyczny z podręczników „Themen
aktuelle” i „Schritte international”.
Metodyka nauczania, dobór interesujących tekstów oraz ciekawej szaty graficznej składają się
z następujących modułów:
1. wprowadzenie słuchaczy/seniorów w tematyczne i językowe ramy ćwiczeń
2. kształcenie sprawności językowych: słuchanie, mówienie, czytanie, pisanie historyjek
z codziennego życia przedstawionych na zdjęciach i nagranych na płytach CD
3. utrwalanie struktur leksykalno – gramatycznych i ważnych zwrotów.
Grupie zaawansowanej – poziom rozszerzony proponuję materiał stymulujący (ilustracje,
zdjęcia, statystyka) odpowiadający aktualnym zakresom tematycznym, rozwijający w stopniu
bardzo dobrym ich sprawności komunikacyjne.
Praca z moimi słuchaczami sprawia mi ogromną satysfakcję.
Leokadia Batory

Podobne dokumenty