POLSKA potęgą w lekarskim tenisie

Transkrypt

POLSKA potęgą w lekarskim tenisie
RAPORT NUMERU
POLSKA potęgą
w lekarskim tenisie
Piękno tenisa polega właśnie na
tym, że dopóki sędzia nie powie
„gem, set, mecz” może zdarzyć
się absolutnie wszystko. Bez względu
na to, jak nieciekawie wygląda wynik, trzeba
walczyć o zwycięstwo. Profesor Andrzej Chmura,
transplantolog ze Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie, gra w tenisa codziennie i jest chyba największym pasjonatem tego
sportu wśród polskich lekarzy. – Inni koledzy nie
są aż tak twardzi, ale jest wśród nas wielka grupa
zapalonych tenisistów. Tenis to sport numer
jeden w naszej grupie zawodowej – dr Krzysztof
Migała, prezes Polskiego Stowarzyszenia Tenisowego Lekarzy, nie ma wątpliwości.
Tenis to wyjątkowa dyscyplina. Grać może niemal każdy, bez względu na płeć, wiek, umiejętności i formę. Na kortach można spotkać
zarówno dzieci ze szkoły podstawowej, jak i 80-latków. Gra w tenisa nie wymaga specjalnego
przygotowania, dużej siły, znakomitej kondycji
ani wielkich nakładów finansowych, a sprawia
wielką satysfakcję i ułatwia utrzymanie formy.
Trzy rozwody przez tenis
Doktor Krzysztof Migała z Warszawy to wizytówka lekarskiego tenisa. Ukochał tę dyscyplinę tak bardzo, że nawet kupił korty,
żeby nie mieć problemów z ich rezerwacją
88
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2009
– Każdy może spróbować swoich sił, wystarczy
przyjść na kort, wziąć rakietę do ręki i po prostu
zacząć odbijać. To naprawdę nie jest trudne, a daje
mnóstwo satysfakcji – zachęca dr Migała, który
Medycyna wygrała z tenisem
– Mógłbym się założyć, że żadna grupa zawodowa w Polsce nie ma tak mocnej reprezentacji
tenisowej. Dobrzy tenisiści są wśród dziennikarzy, adwokatów i aktorów, ale z nami nie mogą
się równać. A wszystko, dlatego że traktujemy
tenis wyjątkowo poważnie i każdy stara się ulepszać swoją grę – tłumaczy dr Migała, trzykrotny
medalista mistrzostw świata dziennikarzy
w tenisie. To właśnie ranga zawodów jest pewnym szczytem tenisowego wtajemniczenia.
Polscy lekarze osiągają coraz lepsze wyniki
na tych zawodach.
Najlepszą zawodniczką mistrzostw świata z 2007 r.
została Polka – dr Agnieszka Widziszowska,
laryngolog ze Śląska. W dzieciństwie trenowała
tenis, była jedną z czołowych juniorek w kraju.
Z PASJĄ O ŻYCIU
Nie zrobiła jednak kariery sportowej, bo pasja
lekarska była silniejsza. – Zawodniczką byłam do
19. roku życia, aż trafiłam na studia medyczne.
Tego po prostu nie dało się pogodzić i w ten sposób medycyna wygrała ze sportem. Ale o tenisie
nie zapomniałam, po studiach wróciłam na kort
i od tamtej pory gram regularnie, choć już tylko
rekreacyjnie – wspomina.
Dr Widziszowska należy do lekarskich czempionatów. Wygrywała turnieje we wszystkich możliwych specjalnościach: grze pojedynczej, podwójnej
i mieszanej. I już nie może się doczekać kolejnych
mistrzostw świata, które traktuje nie tylko jako
imprezę sportową, ale także jako pretekst do zwiedzania świata. – Fantastyczne pod tym względem
były zawody w amerykańskim San Diego, wspaniale było też w ubiegłym roku w Chorwacji. W tym
roku będzie trochę gorzej, bo mistrzostwa świata
będą w Helsinkach. I jakoś nieszczególnie mi się ta
Finlandia podoba. Boję się, że mecze będą przerywane przez kiepską pogodę. Właśnie pogoda to
największe utrapienie dla tenisistów. W czasie
deszczu, czy przy silnym wietrze, nie da się grać.
Pozostają wówczas tylko korty w halach, których
jednak jest dużo mniej, a przy tym ich wynajęcie
kosztuje nawet dwa razy więcej niż wynajęcie
odkrytych obiektów.
Doktor Agnieszka Widziszowska z Gliwic siłą i skutecznością
swojej gry wpędza w kompleksy nie jednego kolegę-lekarza.
Nic dziwnego, bowiem wiele lat spedziła na profesjonalnym
treningu.
RAPORT NUMERU
Wobec tenisowej choroby nawet najlepszy lekarz pozostaje bezradny
zawodowo jest ginekologiem z drugim stopniem
specjalizacji, a na życie (i grę w tenisa) zarabia jako
właściciel warszawskiej kliniki chirurgii plastycznej. – Ale muszę ostrzec wszystkich, którzy zamierzają zacząć: z tego sportu nie rezygnuje się potem,
tak po prostu. Tenis to nałóg, narkotyk. I jak każdy
nałóg uzależnia i zmusza do rezygnowania z innych
rzeczy. Mam nawet kolegę, który przez tenisa trzy
razy się rozwodził. Niedawno ożenił się po raz
czwarty, ale tym razem z miłośniczką tego sportu!
– uczula Migała.
Wśród lekarzy grają młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni, lekarze wszelkich specjalizacji. I wszyscy
zgadzają się z twierdzeniem, że tenis to narkotyk, od którego nie sposób się uwolnić. Większość zresztą nawet nie próbuje. – Dzwonią do
mnie często koledzy-lekarze. Narzekają, skarżą
się, marudzą: tu boli, tam boli, jestem przemęczony, coś mi strzyka w plecach i tak dalej...
A kilka godzin później łapią torbę i jadą na kort
– śmieje się dr Migała, który, gdy tylko znajdzie
wolną chwilę, robi dokładnie to samo. Walczy z czasem, bo jako lekarzowi, biznesmenowi i prezesowi
Polskiego Stowarzyszenia Tenisowego Lekarzy,
obowiązków mu nie brakuje. Dodatkowo jest także
właścicielem klubu tenisowego na warszawskim
Grochowie. Żartuje, że założył go głównie po to,
żeby nie musieć się martwić o szukanie miejsca do
gry oraz rezerwowanie kortów.
Cierpliwość popłaca na korcie
Lekarze-tenisiści zgodnie podkreślają, że kluczem
do sukcesu w tenisie jest cierpliwość i regularność.
Nie da się osiągnąć dobrych wyników z dnia na
2007r. Polscy lekarze-tenisiści w San Diego. Z USA przywieźli worek medali i piękne wspomnienia.
n/z od lewej Bożenna Kędzierska (Pułtusk), Michał Jędrzejewski (Warszawa), Agnieszka Widziszowska (Gliwice)
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2009
89
Lekarski tenis to nie tylko rywalizacja i walka o medale, ale przede wszystkim okazja do miłych spotkań
dzień, bez wielu miesięcy treningów i stałego
poprawiania swojej gry. Z drugiej strony – początkowe niepowodzenia o niczym nie świadczą i przy
odpowiednim nakładzie pracy każdy może zacząć
naprawdę dobrze grać. – Pamiętam, że kiedy zaczynałam startować w turniejach lekarskich, grał były
lekkoatleta, dr Marek Pudełko. Był słaby i wszyscy
chcieli go wylosować w pierwszej rundzie, bo gwarantował pewne i łatwe zwycięstwo – wspomina dr
Widziszowska. – Ale on się nie poddał, zawziął się,
wynajął trenera, potem nawet zbudował korty
tenisowe. Efekt? Na mistrzostwach świata przegrał
dopiero w finale! I teraz już nikt nie chce go wylosować... To dowód na to, że tenis wymaga wielkiej
cierpliwości i na początku po prostu trzeba zapłacić frycowe. Ale jeśli ktoś się nie zrazi trudnymi
początkami, może osiągnąć bardzo wysoki poziom
– przekonuje lekarka-tenisistka.
Uwaga na łokieć tenisisty
Tenis to dyscyplina sportu, która zmusza do niemałego wysiłku. Tym bardziej, że w czasie gry
nie można sobie pozwolić na żadne rozluźnienie, czy utratę koncentracji. Nawet przy wysokim prowadzeniu nie można się poczuć zbyt
pewnie, bo to się może błyskawicznie zemścić.
– To najgorsze, co może zrobić tenisista. Podstawą w czasie gry jest pełna koncentracja i skupienie na każdej kolejnej piłce. Zdarzały się takie
mecze, kiedy ktoś wygrał pierwszego seta 6:0,
w drugim prowadził już 5:0, a jednak przegry90
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2009
wał. A wszystko dlatego, że zbyt pewnie się
poczuł i myślał, że mecz sam się wygra – mówi
wprost 19-letnia Agnieszka Radwańska, dziesiąta zawodniczka światowego rankingu. W profesjonalnej karie­rze wygrała już cztery zawodowe turnieje i zarobiła na kortach prawie dwa
miliony dolarów. Grający w tenisa lekarze podziwiają Agnieszkę Radwańską i starają się ją naśladować. Lekarze-tenisiści dobrze wiedzieli, że na
początku lutego, w ćwierćfinale turnieju w
Paryżu, po prostu nie mogła wygrać
meczu z Amelie Mauresmo. Polka
chorowała na anginę, a na
domiar złego dopadła ją kontuzja uda. – Żeby dobrze grać,
trzeba być w pełni zdrowym.
My, jako lekarze, wiemy o tym
doskonale, sami się o tym
przekonujemy na kortach,
kiedy tylko coś nam dolega – tłumaczy dr Migała. Inna sprawa, że
tenis uprawiany na wysokim poziomie, jest sportem dość urazowym.
Grać każdy może
Tenis to znakomita rozrywka, sposób na utrzymanie dobrej formy i zdrowej sylwetki nawet
w podeszłym wieku. Lekarze traktują grę jako
odskocznię od stresów związanych z pracą
w służbie zdrowia. Grający zapewniają, że nie
wyobrażają sobie życia bez tego sportu. I nie chodzi tylko o samą grę, lecz o całą otoczkę. – Spotykamy się w klubach tenisowych, czasem nawet
nie po to, żeby grać, ale żeby porozmawiać,
wypić piwko czy kawę. No i po to, żeby
popatrzeć, jak grają inni. Tworzymy
wtedy na trybunach lożę szyderców – śmieje się
prezes Polskiego Stowarzyszenia Tenisowego
Lekarzy. – Tenis to styl życia, sposób spędzania
wolnego czasu, pasja. Jak ktoś chce się czasem
poruszać, niech uprawia jogging albo chodzi na
siłownię. Ale jeśli się nie boi nowych wyzwań,
zapraszamy na korty. Zarazi się wtedy chorobą
tenisową, której nie potrafią wyleczyć nawet najlepsi lekarze w Polsce!
Jan Ciosek
Fot. archiwum lekarzy – bohaterów tekstu
POLSKA TENISEM STOI
W 2005 r. Polskie Stowarzyszenie Tenisowe Lekarzy organizowało mistrzostwa świata na kortach Arki Gdynia. Impreza zakończyła się
pełnym sukcesem. Polscy lekarze zdobyli aż 27 medali (5 złotych, 6 srebrnych i 16 brązowych). To rekord, jeśli chodzi o występy białoczerwonych w mistrzostwach świata lekarzy. Głównie dlatego, że na zagraniczne turnieje nie jeździ aż tylu zawodników. W 2007 r. zawody
odbywały się daleko, w amerykańskim San Diego, i dlatego Polskę reprezentowało tylko 11 osób. W efekcie na turniej polecieli tylko najlepsi
z najlepszych. I nie zawiedli. Z San Diego polscy lekarze wrócili z 11 medalami (6 złotych, 3 srebrne i 2 brązowe).
Polskie Stowarzyszenie Lekarzy ma w Internecie swoją stronę: www.pstl.org
Nieuleczalna tenisowa choroba
Z roku na rok przybywa lekarzy grających
w tenisa. W przeciwieństwie do zawodowego
tenisa, w rozgrywkach lekarzy nie ma premii
finansowych, ale za to najlepsi gracze zyskują
powszechny podziw w środowisku. – Jakiś czas
temu byłam na izbie przyjęć z moją mamą. Szłyśmy korytarzem, kiedy minął nas jakiś nieznany
mi lekarz. Nigdy wcześniej go nie widziałam, ale
on dobrze wiedział kim jestem. Podszedł do
mnie, przywitał się i powiedział: „A pani doktor
to chyba gra w tenisa?” – opowiada dr Widziszewska. – Często spotykam się z sytuacjami, że
ktoś mnie kojarzy właśnie z grą w tenisa i moimi
sukcesami z kortów. Koledzy-lekarze zauważają
nasze zwycięstwa, gratulują, czasem proszą
o jakieś rady. Coraz więcej kolegów lekarzy
można spotkać na kortach, ten nasz ruch tenisowy jest coraz powszechniejszy. Szkoda tylko,
że jeszcze nie wszyscy chcą występować w turniejach. Ale trudno się dziwić: niektórzy boją się
rywalizacji, nikt przecież nie lubi przegrywać.
PLUSY I MINUSY GRY W TENISA
Minusy
Plusy
Tenisistom dość często przytrafiają się urazy, wynikające ze specyfiki gry. Szczególnie narażony jest kręgosłup, bo w czasie gry wykonuje się ruchy rotacyjne.
Zdarzają się też urazy kolan, barków oraz oczywiście
tak zwany „łokieć tenisisty”, czyli uraz łokcia, wynikający z przeciążenia.
Niezaprzeczalnym plusem wynikającym z gry w tenisa,
jak choćby szczupła sylwetka, ruch, przebywanie na
świeżym powietrzu. No i to „coś”, czego nie da się
opisać i wytłumaczyć, ale sprawia, że jesteśmy uzależnieni od tenisa. Ta gra uczy woli walki, koncentracji i skupienia, które potem, tak bardzo przydają się
w codziennym życiu.
Z PASJĄ O ŻYCIU
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2009
91

Podobne dokumenty