List z Tanzanii od ks. Krzysztofa Dybała

Transkrypt

List z Tanzanii od ks. Krzysztofa Dybała
List z Tanzanii od ks. Krzysztofa Dybała
Wpisany przez Marek Ormaniec
sobota, 26 października 2013 02:35 - Poprawiony czwartek, 05 grudnia 2013 23:58
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus lub, jak mówimy w Tanzanii: Tumsifu Yesu Kristo!
Zobacz zdjęcia >>
Po raz kolejny mam okazję napisać kilka słów i przesłać moje podziękowania dla wszystkich
Parafian z Parafii Matki Bożej Różańcowej w Skoczowie, za wielkie serce okazane w ostatnią
niedzielę, obchodzoną w całym Kościele, jako Niedziela Misyjna. Z informacji, jaka dotarła do
mnie od Ks. Marcina, wiem, że po raz kolejny w Waszej parafii przeprowadzona została akcja, z
której cały dochód został przekazany na potrzeby mojej pracy misyjnej w Tanzanii, w Afryce
Wschodniej. Wraz z wyrazami wdzięczności chciałem przekazać również garść informacji o
swojej pracy w tym zakątku świata, gdzie przebywam od prawie czterech lat. Przede wszystkim
chciałem napisać o wielkich zmianach, jakie zaszły w moim misyjnym życiu w ostatnim czasie.
A są to zmiany dość znaczne.
1/3
List z Tanzanii od ks. Krzysztofa Dybała
Wpisany przez Marek Ormaniec
sobota, 26 października 2013 02:35 - Poprawiony czwartek, 05 grudnia 2013 23:58
Kiedy ostatni raz miałem okazję do Was pisać, byłem wikariuszem w parafii Shirati nad jeziorem
Wiktorii, gdzie wraz z innym polskim misjonarzem, Księdzem Konradem Caputą, pracowałem
wśród ludzi z plemienia o wdzięcznej nazwie Luo. W zasadzie od tamtego czasu nie zmieniło
się tylko plemię, w którym pracuję.
W pierwszych dniach tego roku zostałem poproszony przez biskupa Diecezji Musoma o objęcie
parafii o nazwie Tatwe pod wezwaniem Świętej Rodziny. A, że biskupowi nie wypada
odmawiać, dokładnie od 10 lutego, kiedy odbyła się moja instalacja, jestem proboszczem w
tejże parafii. Tatwe? A gdzie to w ogóle jest?
Tatwe to wioska tuż przy granicy z Kenią. Ale oczywiście, jak to na misjach bywa, parafia to nie
tylko jedna wioska. Ale prawdę mówiąc sam dokładnie nie wiem, ile wiosek jest w mojej parafii.
Wiem za to, ile kościołów liczy sobie moja parafia. Tutaj w Tanzanii każdy kościół w parafii,
gdzie gromadzą się katolicy i gdzie sprawowana jest liturgia, nazywamy kigangiem. W parafii
Tatwe takich kigang jest dokładnie dwadzieścia jeden. Inaczej mówiąc, do dyspozycji mam
dwadzieścia jeden kościołów rozsianych na dość znacznym obszarze. Gdybym chciał
przejechać z jednego końca mojej parafii na drugi, musiałbym odbyć pięćdziesięciokilometrową
podróż, czyli prawie, jak ze Skoczowa do Andrychowa (gdzie zresztą się urodziłem). Jak na
warunki misyjne nie jest to może zbyt wiele, ale w Polsce takie odległości na pewno robią
wrażenie.
Jak już wspomniałem wcześniej pracuję wśród ludzi z plemienia luo, ale mam też kilka wiosek
zamieszkiwanych przez plemię o nazwie bardzo bliskiej każdemu księdzu, a mianowicie jest to
plemię kuria.
Sama praca to przede wszystkim obowiązki duszpasterskie niewiele różniące się od tych, jakie
spełniają księża w Polsce. Przede wszystkim to odwiedzanie kigang, aby dać wiernym
możliwość spowiedzi i uczestnictwa w Mszy św. Oczywiście ilość kościołów sprawia, że Msza
św. niedzielna wypada w jednym miejscu mniej więcej raz na dwa miesiące, ale w miarę
możliwości staram się odwiedzać kiganga także w ciągu tygodnia. Staram się także spotykać z
tak zwanymi jumuiyami, czyli z małymi wspólnotami wiernych, na jakie podzielona jest cała
parafia. W parafii Tatwe takich wspólnot jest sześćdziesiąt pięć. Na takie spotkanie składa się
modlitwa, rozważanie Słowa Bożego i mafundisho mafupi, czyli krótka nauka na wybrany temat.
W pracy duszpasterskiej wspomaga mnie szesnastu świeckich katechistów. Można powiedzieć,
że każdy z nich jest opiekunem duchowym w przydzielonym mu kigangu. Niektórzy z nich mają
2/3
List z Tanzanii od ks. Krzysztofa Dybała
Wpisany przez Marek Ormaniec
sobota, 26 października 2013 02:35 - Poprawiony czwartek, 05 grudnia 2013 23:58
po dwa kiganga. Przede wszystkim zajmują się przygotowaniem katechumenów do przyjęcia
chrztu lub pierwszej Komunii św. Także w niedzielę prowadzą w swoim kigangu nabożeństwo
Słowa Bożego jeśli akurat nie ma Mszy św.
Oczywiście parafia to także grupy działające w jej obrębie. Jak w każdej parafii, także w Tatwe
istnieje grupa ministrantów, spotykających się w każdą sobotę. Jest też grupa o nazwie
wanawito, czyli tłumacząc na polski grupa powołaniowa (coś, jak nasza oaza). Starsi parafianie
gromadzą się w Straży Honorowej Najświętszego Serca Jezusowego, a także w licznych
chórach, których w parafii jest… Sam nie wiem ile. Parafia to także biuro parafialne, gdzie
proboszcz spotyka się z najprzeróżniejszymi problemami swoich owieczek, o których w Polsce
księżom nawet się nie śniło, a o których można by napisać osobny list. Niektórzy parafianie to
także tzw. viongozi, czyli liderzy poszczególnych kigang wybrani przez innych chrześcijan w
wolnych i powszechnych wyborach. Można powiedzieć, że wszyscy oni tworzą tak zwaną radę
parafialną, z którą spotykam się raz w miesiącu. Czasami spotkania są bardzo burzliwe, gdyż
cała ta rada liczy sobie „tylko” 105 osób. Zadaniem proboszcza jest nad nimi zapanować.
Tak pokrótce wygląda sytuacja w mojej parafii Tatwe. W sumie cały czas jestem tutaj nowym
księdzem, który uczy się nowej parafii i nowych ludzi, a ludzie uczą się nowego proboszcza.
Zapomniałem jeszcze napisać o pewnej inicjatywie, która powoli rodzi się w naszej parafii, a
która pewnie najbardziej zainteresuje Ks. Marcina. Zamierzamy stworzyć tak zwaną parafialną
ligę piłkarską. W przeciwieństwie do Polski, na misjach całą ligę można stworzyć na jednej tylko
parafii.
Na koniec jeszcze raz dziękuję wszystkim za pomoc. Szczególnie tym najbardziej
zaangażowanym w tą akcję. Pozdrawiam wszystkich Parafian, wraz z Duszpasterzami i, jak
Bóg pozwoli, do zobaczenia osobiście w przyszłym roku, kiedy to wypada mój urlop w Polsce.
Szczęść Boże!
3/3

Podobne dokumenty