Nie taki menel straszny - czyli nie szata zdobi człowieka

Transkrypt

Nie taki menel straszny - czyli nie szata zdobi człowieka
Reportaż literacki
Edyta Pukaluk
III Liceum Ogólnokształcące
im. Cypriana Kamila Norwida
ul. Kilińskiego 15, 22-400 Zamość
Opiekun: p. Eliza Leśniowska-Pieniak
Nie taki menel straszny - czyli nie
szata zdobi człowieka
„Legenda głosi, że kiedy Mario
zakończy swą odwieczną podróż po
starówce, nastąpi koniec świata”
Pod... gołębiami
Spotykam go na na starym
mieście. Wygląda jak zwykle – długie
włosy rozczochrane, rozwiane przy
szybkim chodzie, umyte deszczem.
Poprawia je zawsze przeglądając się
w szybach witryn sklepowych. Ma na
sobie wiecznie te same spodnie moro.
Na szyi, na grubym sznurku nosi krzyż,
który wszystkim pokazuje, mówi, iż jest
z Watykanu. Mimo biednego stroju ma
w sobie coś nonszalanckiego. Uśmiecha
się pokazując ubytki w zębach, które
mają kolor kandyzowanego cukru. Fakt,
że się praktycznie nie znamy nie
przeszkadza mu spytać ciepłym,
życzliwym głosem, co u mnie. Krótka
wymiana zdań. Co tu dużo mówić, kiedy
się nie ma tak barwnego życia jak on...
Proponuje, że mnie odprowadzi. Pełna
kultura. Niczym prawdziwy gospodarz.
Mówią na niego Mario. Znany jest
z tego, że błąka się po rynku.
Najbardziej rozpoznawany bywalec
starówki,
zaraz
po
gołębiach.
Moglibyśmy strzelać, że ma na imię
Marian. Blisko. Mariusz. Mimo że jest
niesłychanie biedny, kłania mu się
jeszcze wielu ludzi. Każdemu gotów jest
powiedzieć miłe słowo. Byle tylko dać
mu szansę. Dla niego nie ma ludzi
obcych. Dla nas on...
Wieczny podróżnik
Zatrzymujemy się przy ulicy
okalającej kościół św. Katarzyny.
Ostatni rzut oka na starówkę. Ponad
kamienicami Mario zaczyna kreślić na
niebie tarczę znaków zodiaku – Widzisz
tu jest koziorożec, tu wodnik, tam rak –
przy okazji wymienia
miasta jakie
znajdują się pod danym znakiem.
Wskazuje
Kraków,
Wrocław,
Warszawę... – Ja dużo podróżowałem...
– głos ma rozmarzony, mówi trochę jak
francuski arystokrata, trochę jak
myśliciel, ale przyjemnym, miękkim
tonem. Chwali się znajomością rynku
odległego Wrocławia. – Wiesz, jeszcze
jak pociągi jeździły przez Zamość...
Jednego dnia wskoczyłem do wagonu z
węglem, drugiego obudziłem się w
Krakowie. – Zdradza mi że planuje
wkrótce znowu wyruszyć w podróż.
Nosi go po świecie.
Według Enneagramu włóczęga,
czyli czwórka ze skrzydłem pięć jest
introwertykiem,
indywidualistą,
samotnikiem, intelektualistą, artystą...
Posiada wyjątkową głębię uczuć. „Wiele
czwórek z tym skrzydłem ma poczucie
własnej inności, jakby pochodziły
z innego świata”. Ale Mario pewnie
nigdy nie rozwiązywał testu i nie wie
czy jest czwórką ze skrzydłem 5, czy
może też 3 – a więc arystokratą. Za to
zna się na astrologii i widzi jej
ucieleśnienie w zamojskiej starówce.
Gdy o tym mówi, trzeba przyznać że ma
coś z filozofa.
Ma własne poglądy, których
broni. Jest niezwykle wierzący. Często
mówi
o Bogu,
cytuje
Biblię
i interpretuje ją na swój sposób.
I wszystko wskazuje na to że w Bogu
pokłada całą swoją nadzieję, nie dbając
o byt doczesny. Tylko z Bogiem wiąże
się na dłużej. No, z Nim i z Zamościem.
Tu zawsze wraca.
Zamojska legenda
„Legenda głosi, że kiedy Mario
zakończy swą odwieczną podróż po
starówce, nastąpi koniec świata”.
A jak wygląda życie „człowiekalegendy”?
Z dumą przyznaje się, że ma
trzech synów. Z jednym z nich, jakimś
cudem,
mimo
sprzeciwu
matki
utrzymuje kontakt. W sumie miał około
dwunastu kobiet, kilka żon. Jakiś czas
temu baba po raz kolejny wyrzuciła go
z domu. Bo pił. Ostatnio widywany
w towarzystwie
na
oko
dwudziestoletniej
warszawianki.
Wyglądali na szczęśliwych, ale on nie
chciał z nią wyjechać – Warszawa to nie
dla mnie – mówi ze smutkiem.
Ma słabość do herbaty i piwa. Ma
też jakiś swój honor. Zbiera co prawda
grosiki, ale
większych sum nie
przyjmuje, podobnie jak zaproszeń na
pierogi do knajpy. Trudno powiedzieć,
z czego żyje i co posiada. Tyle jego
ziemi, ile nosi w podeszwie.
A kiedyś? Jak twierdzi, dawniej
część z tych kamienic należała do niego
lub jego rodziny. Stracił je, bądź na
korzyść którejś z żon, bądź został
wydziedziczony.
W swoim życiu więcej utracił, niż
wielu z nas w ogóle posiada. Nie ma
domu, ubrań, jako takiego wyglądu
zewnętrznego.
Pewne
indywidua
dostrzegają w nim duszę. Dla nas to
mało.
Jednak tak obcy...
Wracam, a w zasadzie zostaję
sprowadzona na ziemię usłyszaną
opinią, że taki człowiek zdecydowanie
nie jest towarzystwem dla licealistki. –
Postać na pewno kontrowersyjna. I ma
specyficzny sposób zarabiania na
życie... – w myślach pojawia się wielki
znak zapytania.
Kolejne
zasłyszane
opinie
również do przychylnych nie należą.
–Człowiek na pewno dobrze pod
sufitem nie ma – i to mówi chłopak,
który czasem lubi sobie coś tam
wychylić. Jak widać istnieją granice
przyzwoitości,
nawet
wśród
zwolenników używek. Na leżenie pod
płotem jest społeczne przyzwolenie, na
bycie innym niż cała reszta świata trzeba
już sobie zasłużyć.
–Dziwny człowiek. W moim
odczuciu zachowuje się tak jakby był
pod wpływem psychotropów... Jakby
brał narkotyki... Ale czy pije, to nie
wiem, nie czuć od niego. –to już zdanie
bardziej kompetentnej do wyrażania
sądów osoby.
Żony, o których opowiada miał chyba
w swoich fantazjach narkotycznych. Ta
jego dziewczyna też z obłędem
w oczach...
Na szczęście znajdzie się czasem
taka Agnieszka, która przywraca
intrygujący
charakter
postaci.
Oczarowana nowo poznaną na ulicy
osobą, przedstawia ją jako artystę –
malarza, który przecież musi być
ubrudzony, bo zachlapał się farbą,
i musi być rozczochrany, bo artyście tak
wyglądać to nawet wypada. Pędzi tak
szybko, że nie jest w stanie
zarejestrować rysopisu jegomościa, co
wprawia ją w jeszcze większy zachwyt
nad tym panem. Dołóżmy do tego fakt,
że nie wie dokąd jej bohater zmierza.
Opowiadając o nim musi toczyć burzę
słów, których nie sposób spamiętać.
Kinga natomiast rzuca krótko:
– Ten co tak zasuwa po rynku? –
za******* gość!
Słowo, którego użyła w założeniu
miało być pozytywne, choć budzi
niezliczoną ilość kontrowersji.
Taki właśnie jest Mario.
Mario rzadko bywa smutny.

Podobne dokumenty