Pali się?! Analiza społeczna-psychologiczna zachowań uczniów
Transkrypt
Pali się?! Analiza społeczna-psychologiczna zachowań uczniów
1|S tr o na CFHJLMN Pali się?! Analiza społeczna-psychologiczna zachowań uczniów, działań nauczycieli i administracji oraz ocena efektywności procedur ewakuacyjnych w sytuacji alarmu pożarowego 1. WSTĘP Jak działa grupa w momencie zagrożenia? Jak reagują poszczególne jednostki oraz jaka jest dynamika interakcji między nimi? Czy działają mechanizmy konformizmu i autorytetu? Czy każdy działa w sposób, jakiego należy od niego oczekiwać i jaki przewidują przepisy? Nie miałem nigdy sposobności obserwować czy uczestniczyć w realnej sytuacji tego rodzaju, w ramach projektu konkursu przedmiotowego podjąłem jednak próbę aranżacji sytuacji eksperymentalnej, organizując w szkole próbny alarm pożarowy. Niniejszym prezentuję wyniki analizy dokonanych obserwacji. Ma ona również swój wymiar praktyczny: pozwala na weryfikacje skuteczności istniejących procedur zebranych w szkolnym planie ewakuacyjnym. Gdy mowa jest o sytuacji zagrożenia, to mamy zazwyczaj na myśli takie okoliczności, w których nasze życie, zdrowie i mienie wystawione jest na ryzyko. Typową sytuacją jest pożar, który jest postrzegany jako zagrożenie przez jednostki, które mogą zostać potencjalnie dotknięte jego skutkami. Choć z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że każdy w swoim życiu przeżył chwile, gdy czuł się zagrożony, to – poza szczególnymi warunkami (np. wojna) czy profesjami (np. policjant) – są to zdarzenia niecodzienne, na które rzadko jesteśmy tak naprawdę przygotowani. Mało kto przemyślał, w jaki sposób powinien zareagować w sytuacji zagrożenia (co więcej, wielu sytuacji nawet sobie nie wyobrażamy), jeszcze mniej próbowało przetestować swoje umiejętności: to, że znamy podstawy pierwszej pomocy w teorii, nie znaczy, że potrafimy je zastosować w praktyce (dlatego ważne są np. ćwiczenia na fantomach). Szczególną sytuacją jest zagrożenie w miejscach publicznych, na które narażonych jest wiele osób naraz. Problemem wówczas jest nie tylko samo zagrożenie (pożar, powódź, akt terrorystyczny itd.), ale również inni ludzie. Po pierwsze, mogą oni przeszkodę czysto fizyczną (tarasują wyjście, schody, windę, blokują dostęp do ograniczonej liczby lekarzy itd.). Po drugie, ze względu na istniejące mechanizmy grupowe (którą tutaj krótko nazwę za Le Bonem „psychologią tłumu”, nie wnikając jednak w znaczenie tego pojęcia), inni mogą ułatwić lub utrudnić sprawną ucieczkę z miejsca zagrożenia. Stąd konieczność procedur opracowanych przez ekspertów oraz ćwiczeń, w których można sprawdzić skuteczność procedur oraz sposób ich zrozumienia i realizacji przez jednostki. Zawarty w tytule okrzyk „Pali się?!” jest wieloznaczny: może być okrzykiem strachu, ale i niedowierzania. Mówimy w ten sposób również wtedy, gdy chcemy zasugerować, że 2|S tr o na ktoś działa zbyt pospiesznie, nie posiadając planu postępowania, niepotrzebnie podgrzewając atmosferę. Wydaje się, że w sytuacji pożaru niezwykle istotne jest, aby mieć w pamięci powiedzenie „spiesz się powoli”: należy jak najszybciej opuścić zagrożony obiekt, ale powinno przebiegać to w porządku, z zachowaniem środków ostrożności, bez wzbudzania paniki. Z tego powodu wydało mi się frapujące, (a) jak zareagują moi koledzy, nauczyciele i administracja mojej szkoły, w sytuacji zagrożenia, czy istniejące procedury się sprawdzą. Innymi słowy, czy chodzę do bezpiecznej szkoły; (b) czy będzie można zaobserwować w sytuacji zagrożenia te same mechanizmy grupowe, które zostały dostrzeżone przez badaczy w innych sytuacjach społecznych. Sytuacja eksperymentalna, choć ma naśladować sytuację realną w możliwie wierny sposób, pozostaje jednak sztuczna i tak – z dużym prawdopodobieństwem – jest postrzegana przez jej uczestników. Stąd podkreślam w temacie, że analizuję sytuację alarmu pożarowego, a nie pożaru. 2. ARANŻACJA BADANIA a) pytania badawcze Punktem wyjścia było dla mnie postawione powyżej ogólnie zagadnienie sproblematyzować przy pomocy kilku pytań, które miały skupić moją obserwację na kilku najbardziej istotnych aspektach: czy można zaobserwować różnice zachowań w różnych grupach wiekowych, jeżeli tak to jakie? czy istnieją różnice zachowania u nauczycieli w zależności od stażu pracy? czy na podstawie obserwacji grupy można poszczególnym osobom przypisać role społeczne, jak będzie wyglądać osoba modalna? czy można zweryfikować istnienie konformizmu w obserwowanych grupach (odziaływanie ról, autorytetu nauczycieli i grupy)? czy przebieg wydarzeń odpowiada formułom z obowiązującego na terenie placówki planu ewakuacyjnego? Przy czym przy analizie zebranych materiałów pod kątem wyłaniania ról społecznych, a także nakreślania osoby modalnej posłużyłem się wiadomościami zawartymi w książce „Wstęp do socjologii” autorstwa Barbary Szarko. Gdzie najważniejszymi elementami takiej oceny jest ustalenie zachowań zakazanych, nakazanych, a także ustalenie marginesu swobody. A podstawą do każdego z nich powinny być zbiór praw i obowiązków – w tym 3|S tr o na przypadku – przypisany uczniom i nauczycielom. (Barbara Szacka, „Wprowadzenie do socjologii” str. 144-149). Źródłem zaś do poprawnego rozumienia, niezbędnego do dalszej pracy, pojęcia konformizm posłużyła mi publikacja Aronsona. Zawarł on bowiem tam takie zdanie: „Konformizm można zdefiniować jako zmianę zachowania lub opinii danej osoby spowodowaną rzeczywistym lub wyobrażonym naciskiem ze strony jakiejś osoby lub grupy ludzi”. Dzięki, któremu mogłem ustalić, że to określnie odnosi się do podawanie się wpływom grupy. Chęciom dostosowania się do panującego wokół otoczenia, co może pomóc w stworzeniu pewnego rodzaju kamuflażu i zapobiec niepotrzebnemu w ocenie jednostki „wychodzeniu przed szereg”. (Elliot Aronson, „Człowiek istota społeczna”, rozdział 2) Przy tym posługując się metaforą Goffmana, według którego rola nie jest zdeterminowana przez pozycję jednostki w społeczeństwie, ale zależy od okoliczności w jakich jest wykonywana. (Ervin Goffman, „Człowiek w teatrze życia codziennego”, str. 1-10) b) dobór badanej grupy Eksperyment został przeprowadzony 29 listopada w zespole szkół społecznych w podwarszawskiej miejscowości. Szkoła została wybrana ze względów praktycznych (jako uczniowi szkoły łatwo było mi uzyskać zgodę ze strony dyrekcji na przeprowadzenie eksperymentu), ale, niezależnie od tego faktu, wydaje się również interesująca ze względu na cele badania. Alarm miał miejsce w nowym budynku szkoły – oddanym do użytku we wrześniu 2011 roku. Co istotne, dotychczas nigdy jeszcze alarm pożarowy nie był ogłaszany. W chwili alarmu, w trakcie piątej godziny lekcyjnej, w budynku szkoły przebywali uczniowie klas 1-6 szkoły podstawowej oraz klasa druga gimnazjum. Uczniowie byli zatem w zróżnicowanym wieku, a nauczyciele prowadzący lekcje posiadali rożny staż pracy. Klasy były rozlokowane w całej szkole, zarówno na parterze, jak i na pierwszym piętrze, na sali gimnastycznej oraz w jej piwnicach. Struktura badanej grupy przedstawiała się następująco: Parter Klasa Ilość uczniów Płeć nauczyciela Staż pracy nauczyciela* 0 1a 19 20 Kobieta Kobieta 35-40 lat 5-10 lat 1b 2 17 20 19 Kobieta Kobieta Kobieta 10-15 lat 25-30 lat 20-25 lat 5 21 I piętro Kobieta 25-30 lat II gimnazjum 10 3 Mężczyzna 25-30 lat 4|S tr o na Sala gimnastyczna 4 17 Mężczyzna 5-10 lat 6 20 Kobieta 5-10 lat *Został podany orientacyjny staż pracy. Można się zastanawiać, na ile zaobserwowane zachowania i mechanizmy są uniwersalne i mogłyby się powtórzyć w innych miejscach. Badanie moje dotyczyło jednak pojedynczego przypadku i stwierdzenie, czy był to przypadek reprezentatywny dla pewnego typu (instytucja publiczna, szkoła, szkoła podstawowa, społeczna szkoła podstawowa itd.) wymagałby dodatkowego uzasadnienia, których czynić nie będę. c) konsultacje z dyrekcją i dobór obserwatorów O planach przeprowadzenia alarmu wiedziało zaledwie wąskie grono osób: nauczyciel WOSu (wsparł się za moim projektem u dyrekcji), dyrektor ds. technicznych (jako osoba decyzyjna oraz odpowiedzialna za plany ewakuacyjne), jeden z nauczycieli odpowiedzialny za sprawy bezpieczeństwa w szkole. Ponadto konieczne okazało się zaangażowanie trzech obserwatorów-asystentów, którzy zapoznani zostali z postawionymi przeze mnie pytaniami badawczymi oraz uczuleni na zwracanie uwagi na określone aspekty. d) dokumentacja badania: Cały eksperyment był obserwowany przeze mnie oraz trzech moich asystentów. Zaraz po przeprowadzeniu alarmu, „na gorąco”, asystenci zdali mi relację ze swoich obserwacji (utrwalone zostało to na dyktafonie). W trzech miejscach w szkole umieściłem ukryte kamery, które rejestrowały zachowanie w trakcie ewakuacji. Ponadto dyrekcja szkoły udostępniła mi nagrania ze szkolnego monitoringu. Niestety pozbawione są one fonii oraz okazało się, że nagranie jedynie z jednej kamery było użyteczne przy analizach. PRZEBIEG BADANIA a) przebieg doświadczenia w poszczególnych klasach: By, choć w najmniejszym stopniu sobie to wyobrazić trzeba zapoznać się z rozmieszczeniem klas, a także - by późniejsza analiza była lepiej zrozumiała – z nauczycielami nadzorującymi. Zgodnie z planem ewakuacyjnym myśl „Pali się?!” mogła rozbrzmieć w głowach uczniów, gdy w czasie lekcji dzwonek trzema krótkimi seriami wspierany okrzykami informującymi o alarmie. Tak też stało się wtedy. Dalszy jednak przebieg uważam powinien zostać poznany w 5|S tr o na perspektywie poszczególnych zespołów klasowych (lub z perspektywy kilku klas, których zachowanie było bliźniacze lub chociaż bardzo zbliżone). Klasy 0-3 (klasa 1 jest zdublowana – 1a, 1b) Warto dodać, że te klasy – jako najmłodsze – według panujących zasad o ewakuacji były uprzywilejowane i jako pierwsze powinny opuścić budynek, choć biorąc ich położenie na mapie szkoły (wszystkie osiadły na parterze) naturalnym jest, że pierwsze wychodzą na świeże powietrze. Tu wręcz można mówić o konformizmie występującym wśród klas urzędujących na parterze. Ich działania posiadały niezwykle zbliżoną formułę. Klasy szybko zostały opuszczone przez dzieci wraz z nauczycielami, jednak ten pośpiech poskutkował otwartymi oknami w dwóch pomieszczeniach – choć o konieczności ich zamykania informuje plan ewakuacyjny. Po opuszczeniu klas dzieci zachowywały bardzo duży spokój maszerując za swoimi opiekunkami grzecznie w parach, gdzie jedynie końce tych pochodów traciły odrobinę swój szlachetny szyk. Panowała ogólna zgoda względem poleceń nauczyciela. Nie było słychać lamentów i obaw, choć głosy przedstawicieli tych, którzy cieszyli się z alarmu też się nie przebijały – a wyłącznie po wyrazach twarzy można było odczytać duże rozemocjonowanie. Wszystkie te klasy okazały się zgodne także do tego by wziąć kurtki oraz buty z szatni, jedna z opiekunek zdecydowała nawet by dzieci się w to ubrały. Konfrontując to jednak z regułami był to błąd, gdyż regulamin dopuszcza wzięcie przedmiotów z przebieralni, zaznacza jednak, że nie powinno się w nie przyodziewać już w szkole. Nadal pozostawały to jednak drobne niedociągnięcia, ale zdarzyło się też im wykroczenie – moim zdaniem – kwalifikujące się już do poważnego. Jeden z uczniów 1b nie opuścił placówki wraz z klasą, a pozostał w szatni. A jego brak nie został spostrzeżony dopóty dopóki nie natknął się na niego jeden z obserwatorów. Klasa 4 i 6 Obie te klasy znajdowały się w części z salą gimnastyczną i tu warto zaznaczyć, że jedna z nich, która odbywała lekcje wychowania fizycznego. Od razu, gdy dotarł do nich dźwięk alarmu opuściły salą, a następnie budynek. Niestety dokładana obserwacja grupy znajdującej się w piwnicy, jednak w końcowej fazie byli mniej uporządkowani w kwestii formacji, która wychodzili. Wśród dzieci odnosiło się wrażenie ogólnego zadowolenia, które z pewnością to uczucie mogły podchwycić od pani nauczycielki, która w takim nastroju opuściła szkołę. Zaś grupa „sportowa” wręcz wybiegła na dwór – miała jednak najmniejszy do pokonania spośród wszystkich dystans do wyjścia. Żadna z klas nie zdecydowała się na branie rzeczy z szatni, nawet ta, która miała wychowanie fizyczne – wszyscy uczniowie tej klasy opuścili szkołę w strojach gimnastycznych. 6|S tr o na Klasa 5 Tu zaś chęć spełnienia przez nauczyciela powinności, jaką jest zamknięcie okien stało się priorytetem wobec panowania nad grupą uczniów. Ta bowiem zaraz po dzwonku chaotycznie opuściła klasę i przed nią oczekiwał – w stosunku do trwania całej ewakuacji – dosyć długo. Być może taka swoboda i nie bardzo poważne podejście do tematu wywołało tak wesołą atmosferę. Była to klasa zdecydowanie najbardziej roześmiana spośród wszystkich grup. Pokusili się nawet o wznoszenie radosnych okrzyków „Niech żyje pożar!” i jak to się ima do mojego „Pali się?!”…? Przyniosło to także skutek w sposobie w jakim przemieszczała się ten zespół – rozlaźle, po całej szerokości korytarza, a dodatkowy gwar, który szybko tam zagościł przywoływał bardziej myśl przerwy aniżeli momentu potencjalnego zagrożenia. Rzeczy pozostały w szatni. Klasa II gimnazjum Na terenie szkoły znajdowała się jedynie jej połowa w liczbie dziesięciu, która odbywała tam lekcję informatyki. Po rozbrzmieniu ustalonego sygnału błyskawicznie znalazła się klasa na korytarzu i szybko pognała do wyjścia, jak się jednak później okazało nie wszyscy do właściwego. Kilka osób zaczęło iść do innego wyjścia, które choć też było wyjściem ewakuacyjnym to nie dla tego rewiru, a później się wracało. Wprowadzając niepotrzebny zamęt i chaos. Żeby wrzucić kolejny kamyczek do ogródka nauczyciela nadzorującego to nie dość, że nie skierował w odpowiednie miejsce tak malej grupy to dodatkowo pozostał w sali nie zamknięte okna. Ciężko mówić o konkretnej emocji, którą by wyrażała ta grupa. Sprawiła wrażenie zblazowanej tym alarmem, a sytuacja, w której niektóre osoby pomaszerowały do złego wyjścia może świadczyć o tym, że te osoby wyszły z założenia, że wiedzą lepiej – co często się przypisuje ludziom w takim wieku. Można też zobaczyć przebieg wydarzeń z perspektywy dwóch kamer, które okazały się dla mnie najbardziej pomocne i poza tym własnymi obserwacjami dały mnie najwięcej materiału do analizy, a także pozwoliły na swobodną pracę nad nimi. Filmy z powodu swojej wielkość zostały przez mnie umieszczone w Internecie pod następującymi linkami: http://www.youtube.com/watch?v=_pEdX95iz_I i http://www.youtube.com/watch?v=dPnt1-n_4zs&feature=youtu.be . Cała ewakuacja trwała około półtorej minut. b) opinia dyrektora do spraw technicznych: Swoje zdanie musiał także w tej kwestii, biorąc pod uwagę jego zadanie, musiał wyrazić dyrektor do spraw technicznych. Stwierdził on, że choć można by dostrzec pewne mankamenty obowiązującego alarmu to działaniem najważniejszym powinno być dokładniejsze przeszkolenie personelu, gdyż ten działał głównie instynktownie a nie w sposób zaplanowany. Co ciekawe moje badanie było impulsem do przeprowadzenia 7|S tr o na poważniejszej próby alarmowej z częściowym zadymieniem szkoły, o czym jako jeden z nielicznych zostałem poinformowany. Staranie u miejscowej straży pożarnej zostały już poczynione i najprawdopodobniej taka próba odbędzie się w marcu lub kwietniu. ODOWIEDŹ NA POSTAWIONE NA POCZĄTKU PROBLEMY BADAWCZE: a) Czy można zaobserwować różnice zachowań w różnych grupach wiekowych, jeżeli tak to jakie? Młodsze klasy są bardziej podatne na podporządkowanie się autorytetowi nauczyciela, wykonywanie zaś przez nich poleceń jest czymś całkowicie naturalnym. Podeszły też do zaistniałej sytuacji z większą powagą, choć wcale nie wyglądały na zaniepokojonych bardziej niż starsi koledzy. Nie towarzyszyła im również radość z możliwości stracenia lekcji, takie bowiem sygnały można było odczytać – w większej lub mniejszej ilości – wśród starszych uczniów, a za zespół graniczny można uznać klasę 4. Starsze grupy przystępowały do tego z wiesz podnieceniem udzielającym się po przez głośne rozmowy, śmiechy, a także niepodporządkowanie się poleceniom opiekunów. Byli on przy maszerowaniu bardzo rozlaźli, a jak pokazał przykład klasy gimnazjalnej nie zawsze przez to trafiali do odpowiedniego wyjścia (mimo stosownego oznaczenia). Można powiedzieć, że szkolni „nestorzy” byli przekonani o fałszywości tego alarmu, mimo, że to była pierwsza tak próba w mojej szkole. b) Czy istnieją różnice zachowania u nauczycieli w zależności od stażu pracy? Największe pole do obserwacji utworzyło się w klasach najmłodszych, gdzie znalazły się osoby najbardziej doświadczone, jak i te najmniej. Dodatkowo opiekowały się one dziećmi o zbliżonym do siebie wieku – dzięki czemu wychwycenie różnic miało nie sprawić kłopotu. Okazało się jednak, że zachowanie wszystkich tych osób jest niezwykle podobne! Nauczyciele rozmieszczeni w pozostałych miejscach w szkole także nie wyróżniali się ze względu na swój staż pracy, nie można było zaobserwować takiej reguły. Ciekawsze okazało się jednak rozróżnienie w zachowaniu między płciami (choć tu trzeba przyjąć duży margines błędu ze względu na jedynie dwóch mężczyzn). Kobiety, choć mogło to wynikać, że w większości opiekowały się młodszymi klasami, które były bardziej skłonne do współpracy, bardziej dbały o grupę i zazwyczaj bardziej nad nią panowały. Mężczyźni osiągali lepsze wyniki czasowe opuszczenia placówki, ale przy tym mniej byli w stanie utrzymać grupę w ryzach (rozciągły sposób marszu; część osób, która poszła do złego wyjścia). Zapominali o zamknięciu okien, bo priorytetowo traktowali wyjście z budynku. c) Czy na podstawie obserwacji grupy można poszczególnym osobom przypisać role społeczne? 8|S tr o na Trwało to bardzo krótko, a dzieci cały czas znajdowały się pod okiem nauczycieli – te dwa aspekty trochę utrudniały wyszukanie wśród osób takich ról jak „dobry duch zespołu”, czy „lider”. Nie były one bowiem konieczne, bo są z góry narzucone przez prawa obowiązujące w szkole. Krótki czas trwania doświadczenia spowodował także, że skraje emocje nie zdążyły zawładnąć poszczególnymi badanymi. Znając jednak zachowania zakazanych, nakazane oraz marginesu swobody mogliśmy pozwolić sobie na nakreśleniu kilku typów osobowych. Zachowaniami zakazanymi były odłączanie się od grupy, nie współpracowanie z nauczycielem; nakazanymi posłuszeństwo wobec poleceń nauczyciela, zachowanie spokoju; zaś margines swobody obejmował uczucie, które mogli w większym lub mniejszym stopniu prezentować. To pozwoliło na szybkie wyszukanie w grupach buntowników – w zależności od klasy trochę inaczej się objawiających. W klasach młodszych były to osoby będące na końcu grupy, które bardzo delikatnie się wyłamywały. Bardziej wyraziste było to wśród starszych uczniów, a zarazem bardziej powszechne. Tam raczej nikt nie myślał o zgrabnym maszerowaniu. Wybijała się także postać „wesołka”, dla którego zaistniała sytuacja była wyśmienitym momentem do żartów – takim osobom towarzyszył szeroki uśmiech na twarzy oraz salwy śmiechu. Lubowali się także w opowiadaniu kawałów sytuacyjnych, przy czym zdecydowanym faworytem pozostanie chłopiec, który okrzykami wywyższał pożar. Na drugim zaś biegunie chciałbym umieścić zagubionego w szatni dzieciaczka. Określiłbym go mianem „sieroty”, która w niezbyt jasnych okolicznościach odłączyła się od grupy. I choć może ciężko tego wymagać od siedmioletniego chłopca by sobie radził w takie sytuacji, to nie można było doszukać się pewnego rodzaju woli odnalezienia pozostałej części zespołu. Na podstawie tak określonych ról, które wystąpiły w czasie próbnej ewakuacji nie powinno być problemu z nakreśleniem osoby modalnej. A właściwie kilku, bowiem wystąpiły dosyć znaczące różnice pomiędzy konkretnymi grupami wiekowymi. Tak też członków najmłodszej grupy (klasy 0-3) chciałbym klasyfikować jako osoby podporządkowane autorytetowi nauczycielskiemu, bez większych uchybień, które dodatkowo pochodzą do sprawy z dużą dozą powagi. Trochę starsi (klasy 4-6) byli zdecydowanie podnieceni zaistniałą sytuacją, nie można był doszukać się jednak jakiś obaw w związku z nią. Na postaci modalnej takiego zespołu z pewnością pojawiłby się uśmiech, a w czasie korytarzowej podróży znalazłoby się miejsce na dowcip – zazwyczaj – nawiązujący do alarmu. Gdy zaś wyciągamy średnią statystyczną z gimnazjalisty uczestniczącego w danym badaniu jest to osoba z lekka zblazowana, podchodząca do tego z duża rezerwą, ocierającą się wręcz o nudę. Byłaby też jednak ona właścicielką własnego zdania, którym zapewne chciałaby się kierować (jak było to w sytuacji, gdy grupa pomaszerowała do błędnego wyjścia). d) Czy można zweryfikować istnienie konformizmu w obserwowanych grupach (odziaływanie ról, autorytetu nauczycieli i grupy)? Zdecydowanie tak. Widać było, że cała grupa funkcjonuje w zbliżony do siebie sposób, a jedna myśl po pojawieniu szybko kiełkowała się wśród innych. Każdy obawiał się pewnego 9|S tr o na znacznego wyróżnienia i dlatego często wolał pozostać w cieniu, tak jak było na przykład w przypadku osób w młodszych klasach, które chciały okazać swoje podekscytowanie – ale z obawy o wyróżnienie się wśród grupy zachowywały spokój. I nie było pod tym względem wyjątkowych roczników i być może przez to nie można było wyróżnić większej ilości ról społecznych. Co zaś tyczy się nauczyciela i autorytetu, to niewątpliwie oddziałuje on bardzo mocno wśród młodszy uczniów, którzy wyśmienicie wykonywali polecenia kreowane przez nadzorujących. Jeżeli chciałoby się stworzyć pewną zależność, to jak najpoprawniejszą byłoby stwierdzenie, że siła autorytetu – przynajmniej przy ewakuacji – traci w oczach ucznia wraz z wiekiem. Każdy kolejny rocznik co raz bardziej wymykał się spod kontroli wydawanych poleceń. Całość zaś można podsumować, że wszyscy przyodziewają bardzo zbliżone do siebie maski niczym w greckiej tragedii, co w sugerował Goffman. Ludzie obawiają się swojej inności by nie zostać wytkniętym palcem, co nie wiąże się z rzeczami przyjemnymi. e) Czy przebieg wydarzeń odpowiada formułom z obowiązującego na terenie placówki planu ewakuacyjnego? Alarm rozpoczął się określonym sygnałem, po czym klasy zostały opuszczone. Gdy się to działo pojawiły się – dosyć drobne – niedociągnięcia. W kilku klasach pozostały otwarte okna mimo wyraźnego zapisu w planie ewakuacyjnym. Prawie wszystkie klasy zgodnie z poleceniem opuściły szkołę najbliższym wyjściem oznaczonym jako ewakuacyjne, no właśnie prawie wszystkie – jak już wspominałem II gimnazjum udała się w złe miejsce. W tym samym czasie doszło do dwóch kolejnych wykroczeń, oba odbyły się w szatni. Pierwszym było przyodzianie dzieci w kurtki oraz buty, co biorąc pod uwagę nadal dobry czas nie było czymś tragicznym. Gorzej to wyglądało z zagubieniem dziecka, co obnażyło kolejną niespełnioną powinność – policzenie dzieci po wyjściu ze szkoły. Więc jak widać w każdym prawie każdym elemencie nie zostało wszystko wypełnione zgodnie z planem ewakuacyjnym, a działania poszczególnych ludzi można przypisać na instynkt a nie znajomość zasad obowiązujących w czasie alarmu. ZAKOŃCZENIE W ten sposób doszliśmy do końca mojego projektu, który obnażył kilka faktów, ale dał także możliwość na wyciągnięcie pewnych wniosków na przyszłość, także dla szkoły – gdyż wyniki mojej analizy zostały jej przekazane. To doświadczenie pokazało jak funkcjonuje grupa, czy pojedyncze jednostki tam obecne ulegają wpływom pozostałych, podjąłem także próbę ustalenia różnic w zachowaniu w zależności od stażu pracy – ale to nie przyniosło spodziewanego efektu. To badania dało mi bardzo wiele do myślenia, a postawienie sobie pytania: czy ja też ulegam wpływom innych? - wydaje się rzeczą naturalną.