Przed planem metra. Na jednym z prowadzących do

Transkrypt

Przed planem metra. Na jednym z prowadzących do
Przed planem metra.
Na jednym z prowadzących do Sierpuchowskiej podjazdów na zawsze zatrzymał się
pociąg, któremu nie udało się dojechad do sąsiedniej Tulskiej. Zamieszkałe przez sekciarzy i
dlatego oznaczone na planie Istomina prostym katolickim krzyżykiem wagony zamieniły się w
zagubiony wśród czarnego pustkowia chutor. Gdyby nie misjonarze, którzy grasowali po
okolicznych stacjach polując na zabłąkane dusze, Istomin nie miałby przeciwko sekciarzom
zupełnie nic. Zresztą, do Sewastopolskiej te Boże owczarki nie docierały, a mijającym ich
podróżnym nie czynili specjalnych przeszkód – czasem tylko zabierali im trochę czasu swoimi
opowieściami o zbawieniu duszy. Poza tym drugi tunel prowadzący z Tulskiej do
Sierpuchowskiej był czysty i pusty, i to właśnie z niego korzystały tutejsze karawany.
Istomin znów prześlizgnął się wzrokiem wzdłuż linii. Tulska? Stopniowo dziczejąca
osada, której dostają się ochłapy od przemaszerowujących przez nią sewastopolskich
konwojów i sprytnych sierpuchowskich kramarzy. Żyją z tego, co Bóg da: jedni reperują różne
mechaniczne rupiecie, inni chodzą na zarobek pod granicę Hanzy i siedzą całymi dniami w
kucki w oczekiwaniu kolejnego kierownika robót o nawykach poganiacza niewolników. „Też
żyją biednie, ale jednak nie mają w oczach tego śliskiego sierpuchowskiego złodziejstwa –
pomyślał Istomin – i porządek tam mają jakby większy. Pewnie jednoczy ich
niebezpieczeostwo”.
Następna stacja na jego planie, Nagatioska, była oznaczona krótką kreseczką: pusto.
Nie była to do kooca prawda. Nikt nie zatrzymywał się tu na dłużej, ale bywało, że kłębiła się
na niej najrozmaitsza hałastra wiodąca ciemną, na wpół zwierzęcą egzystencję. W
nieprzeniknionych ciemnościach łączyły się w miłosnym uścisku pary uciekające przed
cudzym wzrokiem. Innym razem między filarami płonęło wątłe ognisko, wokół którego
zbierały się na tajne zebranie cienie morderców z tuneli.
Ale na noc zostawali tu tylko ignoranci i najbardziej zdesperowani: nie wszyscy
odwiedzający stację byli bowiem ludźmi. W pełnym szeptów, gęstym jak galareta mroku
wypełniającym Nagatioską migały czasem, jeśli dobrze się przyjrzed, naprawdę koszmarne
sylwetki. I co jakiś czas, rozpraszając chwilowo na różne strony wystraszonych bezdomnych,
duszne powietrze przeszywał ostry krzyk biedaka, którego tamci zaciągali do legowiska, by
go pospiesznie pożred.
Włóczędzy nie ważyli się zapuszczad za Nagatioską i do samej obronnej granicy
Sewastopolskiej ciągnęła się „ziemia niczyja”. Nazwa była umowna; tereny te miały
oczywiście panów strzegących swych granic i nawet sewastopolskie grupy zwiadowcze
wolały ich unikad.
Ale teraz w tunelach pojawiło się coś nowego, nieznanego. Coś, co połykało
wszystkich próbujących pójśd dawno, zdawałoby się, zbadaną trasą. I skąd miał wiedzied, czy
jego stacji, nawet gdyby powołał pod broo wszystkich zdolnych do walki mieszkaoców, uda
się wystawid wystarczające siły, by to pokonad… Istomin ciężko podniósł się z krzesła,
pokuśtykał w kierunku planu i oznaczył ołówkiem kopiowym odcinek od punktu z napisem
„Sierpuchowska” do punktu oznaczonego „Nachimowski Prospekt”. Obok postawił gruby
znak zapytania. Chciał go napisad przy Prospekcie, a wyszło równo naprzeciw
Sewastopolskiej.
Dmitry Glukhovsky Metro 2034. Tłumaczenie: Paweł Podmiotko. www.metro2033.pl
Na pierwszy rzut oka Sewastopolska zdawała się niezamieszkana. Na peronie nie było
widad nawet śladu typowych wojskowych namiotów, w których zwykle mieszkano na innych
stacjach. Tutaj ciemniały tylko ledwo rozświetlone nielicznymi wątłymi lampami, podobne do
mrowisk, a składające się z worków z piaskiem umocnienia. Jednak stanowiska strzeleckie
były puste, zaś ascetyczne kwadratowe filary pokrywała gruba warstwa kurzu. Wszystko
urządzono tak, że gdyby trafił tu ktoś postronny, z pewnością stwierdziłby, iż stacja jest od
dawna opuszczona.
Jednak gdyby nieproszonemu gościowi postała w głowie myśl, by zatrzymad się tu
chod na chwilę, ryzykowałby, że zostanie na zawsze. Dyżurująca bez przerwy na przyległej
Kachowskiej obsługa cekaemów i snajperzy zajmowali swoje miejsca w mgnieniu oka. Pod
sklepieniem, zamiast słabych żaróweczek, rozbłyskiwały bezlitosne lampy rtęciowe,
wypalając siatkówkę ludziom i potworom przywykłym do ciemności tuneli.
Peron był ostatnią i najsprytniej obmyśloną linią obrony sewastopolczyków.
Natomiast ich mieszkania znajdowały się we wnętrzu tej stacji-pułapki, w umieszczonych pod
peronem zbiornikach. Pod granitowymi płytami posadzki, ukryta przed obcymi, znajdowała
się jeszcze jedna kondygnacja, nie ustępująca powierzchnią głównemu holowi, lecz
podzielona na mnóstwo komórek. Dobrze oświetlone, suche i ciepłe pokoje, miarowo
brzęczące urządzenia do oczyszczania powietrza i wody, hydroponiczne szklarnie…
Mieszkaocy stacji czuli się bezpiecznie i przytulnie dopiero, gdy chowali się jeszcze głębiej
pod ziemią.
Dmitry Glukhovsky Metro 2034. Tłumaczenie: Paweł Podmiotko. www.metro2033.pl