Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków

Transkrypt

Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
poniedziałek, 22 grudnia 2008 16:18
Pod łukowatym sklepieniem miejskiej bramy stała grupka ludzi, spoglądając na drogę, która
wijąc się schodziła z gór i wiodła przez równinę.
Ich oczy mogły ją obserwować bez trudu, bowiem w blasku wrześniowego słońca rysowała się
białą wstęgą aż do ciemnej linii lasu, do połowy porastającego dolinę. W miejscu, gdzie pył
drogi spotykał się z cieniem drzew, zatrzymywał się nawet najbystrzejszy wzrok.
Tłumek był ożywiony, lecz nie hałaśliwy. Wypowiadane sporadycznie słowa rozdzielało długie
milczenie, jak to zawsze bywa między ludźmi, którzy na coś czekają. Wśród oczu, które
obserwowały skapaną w słońcu drogę, najpoważniejsza była para należąca do pani Piki
Bernardone, najweselsze zaś były oczy jej małego synka Franciszka. Oczekiwano bowiem na
powrót pana Piotra Bernardone, najbogatszego kupca w Asyżu, męża pani Piki i ojca małego
Franciszka. Pozostali oczekujący byli przyjaciółmi i sąsiadami Piotra. Znaleźli się tam również
bogaci klienci, którzy zastanawiali się, czy kupcowi udało się znaleźć wszystkie piękne towary,
na które złożyli zamówienie. Resztę stanowili próżniacy, zadowoleni, że dzieje się coś, co
rozprasza nudę długiego, ciepłego popołudnia.
Asyż, pod którego bramą stali oczekujący, leży daleko stąd, w pięknej Italii. To małe
miasteczko, wybudowane w górskiej okolicy i otoczone wielkim murem, z górującym nad nim
zamkiem, dziś wygląda zupełnie tak samo jak tamtego wrześniowego popołudnia przed ponad
siedmiuset laty, kiedy Franciszek Bernardone czekał na swojego ojca. W obrębie miejskich
murów stłoczone są kamienne domy, a pomiędzy nimi wiją się wąskie, kręte uliczki, zaś wśród
nich niektóre są tak strome, że nie przejedzie po nich żaden wóz. Niektóre zaułki to po prostu
długie, kamienne schodki, na których bawią się dzieci, a cierpliwe osiołki pokonują je żmudną
wspinaczką, z ciężkim ładunkiem chrustu lub drzewnego węgla. Mimo to Asyż nie jest ponury,
pełno w nim słońca i jasnych kolorów. Ponad brązowe dachówki domków wzbijają się wysokie,
zielone cyprysy; po ogrodowych murach wiją się pnącza flamenco i wilca; na okiennych
parapetach cieszą wzrok różowe i czerwone kwiaty pelargonii. Na straganach miejskiego rynku
ogrodnicy sprzedają dojrzałe winogrona, śliwki i figi, przykryte świeżymi liśćmi winorośli. Za
bramami miasta cały świat wygląda jak urokliwy ogród. Wzgórza porośnięte są oliwnymi
drzewami, których szare liście skrzą się srebrzyście w powiewach wiatru. Niektóre drzewa
wydają się tak stare, jak miejskie mury, bo ich pnie są już tylko pustymi łuskami, przez które
prześwituje błękit nieba – mimo to każdego roku wydają owoce. U stóp górskiego pasma
rozciąga się rzeczna dolina, którą porastają jasne, wysokie łany pszenicy i kukurydzy oraz
otoczone morwowymi drzewami winnice, pełne ciężkich kiści winogron. Między rzędami drzew,
w cieniu winnych krzewów, chodzą powoli wielkie białe woły, ciągnące niezgrabne,
staroświeckie pługi; zaś w poprzek winnic i kukurydzianych pól idą drogą silne, opalone chłopki
z tobołkami na głowach.
1/5
Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
poniedziałek, 22 grudnia 2008 16:18
Mały Franciszek Bernardone na pewno biegał po tych samych stromych, kamiennych uliczkach,
musiał też bawić się na placach, które jeszcze dziś można oglądać; lecz w dolinie, którą wtedy
ogarniał spojrzeniem, rosło mniej winorośli i kukurydzy, a znacznie więcej leśnych drzew.
Franciszek zastanawiał się, co też może skrywać las, nigdy bowiem nie zawędrował dalej niż do
miejsca, w którym znikała biała droga.
Zrobiło się późno i zmęczeni obserwatorzy mrużyli już oczy przed blaskiem słońca
opuszczającego się za góry po zachodniej stronie doliny. Nagle rozległ się krzyk Franciszka,
który w jednej chwili przerodził się w wielką wrzawę: „Nadjeżdża! Nadjeżdża!”. Najpierw
wszyscy ujrzeli na drodze przemieszczającą się chmurę kurzu; wkrótce można było już
rozróżnić sylwetki koni i jeźdźców, jadących w długiej kolumnie, wciąż jednak ledwo widocznych
w pyle, który unosił się spod kopyt i w czerwonym świetle zachodu słońca zmieniał w
złotopurpurową mgiełkę.
Kiedy jeźdźcy podjechali zboczem wzgórza do miejskiej bramy, mogło się wydawać, że to nie
jest powrót kupca, tylko jakiegoś księcia. Piotr Bernardone jechał na czele w otoczeniu
żołnierzy, dobrze uzbrojonych i dosiadających pięknych koni. Za nimi jechała karawana
objuczonych koni i mułów, załadowanych wspaniałymi towarami, które kupiec wiózł do domu.
Pochód zamykała druga grupa żołnierzy, częściowo konna, a po części piesza. W tamtych
czasach obecność takiej eskorty nie była niczym dziwnym, ponieważ na drogach grasowały
bandy żołnierzy i rozbójników. Piotr Bernardone potrzebował wielu mieczy dla ochrony swoich
jedwabi, aksamitów, złotych haftów i klejnotów, które kupił na wielkich miejskich targach we
Francji i północnych Włoszech.
Przy bramie Asyżu Piotr Bernardone dostojnie zsiadł z konia. Ucałował panią Pikę i małego
Franciszka; cokolwiek chłodno pozdrowił przyjaciół – może dlatego, że był twardym, dumnym
mężczyzną. Po chwili jednak odwrócił się, by jeszcze raz ucałować swojego ukochanego
chłopca. Potem Franciszek przeżył najwspanialszą chwilę w życiu: ojciec wsadził go na grzbiet
swego konia, samemu krocząc obok niego z panią Piką u boku – po czym cała grupa,
rozmawiając z ożywieniem, wjechała przez bramę Świętego Piotra do miasta, a następnie
krętymi, kamiennymi uliczkami skierowała się powoli w stronę domu Piotra Bernardone.
Tej nocy w domu Franciszek z szeroko otwartymi oczyma słuchał ojcowskich opowieści,
bowiem kupiec zawsze miał do opowiedzenia jakieś ciekawe przygody. Odwiedzał wielkie targi,
na które zjeżdżali się kupcy z Grecji, Afryki, Syrii, Niemiec i Anglii, zaś kupując i wymieniając
towary wysłuchiwał wieści z całego świata. A w świecie tym wiadomości wędrowały powoli,
2/5
Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
poniedziałek, 22 grudnia 2008 16:18
gdyż nie było wówczas ani gazet, ani telefonów, ani pociągów.
Podczas podróży powrotnej kupiec bywał mile widzianym gościem na zamkach książąt i
rycerzy. Szlachetnie urodzone damy kupowały jego jedwabie i naszyjniki, słynni rycerze prosili
go o nowiny z wojen w obcych krajach, wszyscy z ciekawością wysłuchiwali każdej nowej
historii, którą usłyszał po drodze.
Nie miał jednak żarliwszego słuchacza niż Franciszek. To dla niego surowy Piotr zapamiętywał
wszystkie dziwne i piękne opowieści, które zasłyszał po drodze: o Karolu Wielkim i Rolandzie, o
królu Arturze i jego Rycerzach Okrągłego Stołu. Dla niego uczył się wesołych pieśni
wędrownych poetów nazywanych trubadurami, którzy śpiewali na królewskich zamkach i w
szlacheckich dworach. Bohaterami pieśni byli dzielni rycerze w lśniących zbrojach i damy o
białych dłoniach, pięknych oczach i słodkich, niezapomnianych imionach. Piotr Bernardone nie
przepadał za wykwintnym słownictwem pieśni trubadurów, lecz słuchając ich zawsze
przypominał sobie czysty, dziecięcy głosik, który w jego domu tak szybko powtarzał wszystkie
nowe strofy i nowe melodie. Cieszył się zatem, mogąc usłyszeć tę samą pieśń kilka razy w
ciągu jednego wieczoru; następnego dnia, rozmyślając w siodle o cenach i zyskach, swym
szorstkim głosem raz za razem wyśpiewywał misternie ułożone wersy na cześć dam: Soliny i
Blanchefleur, Beatrycze i Amorette.
Franciszek uczył się wszystkich legend i wszystkich pieśni. Szczególnie upodoba ł sobie
przygody króla Artura i jego rycerzy: Gawaina, Tristana i Lancelota. Tego wrześniowego
wieczora słuchał, dopóki senność nie zaczęła mu zamykać oczu, zaś przez całą noc miał
cudowne sny, w których był wielkim człowiekiem – nie kupcem jak jego ojciec, lecz rycerzem jak
Lancelot.
cdn.
Sophie Jewett
Powyższy tekst jest fragmentem książki Sophie Jewett Święty Franciszek. Opowieść o
Trubadurze Pana Boga
.
3/5
Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
poniedziałek, 22 grudnia 2008 16:18
Czytaj więcej z tej książki:
Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
Trubadur Pana Boga. Młody trubadur
Trubadur Pana Boga. Młody żołnierz
Trubadur Pana Boga. Do broni!
Trubadur Pana Boga. Na nowej drodze
Trubadur Pana Boga. Życie innego
Trubadur Pana Boga. Ojciec i syn
Trubadur Pana Boga. Ptasie siostry i brat wilk
Trubadur Pana Boga. Trzej rozbójnicy
Trubadur Pana Boga. Pielęgniarz i jego pacjent
Trubadur Pana Boga. Wśród krzyżowców
4/5
Rodzina katolicka - Trubadur Pana Boga. Dziecko sprzed wieków
poniedziałek, 22 grudnia 2008 16:18
Trubadur Pana Boga. Boże Narodzenie
Trubadur Pana Boga. La Verna
Trubadur Pana Boga. Ostatnia pieśń
Oglądaj ilustracje z tej książki:
Święty Franciszek - Trubadur - galeria
Przedruk tekstu jest możliwy jedynie za podaniem klikalnego źródła.
5/5

Podobne dokumenty