Tekst analizy w PDF - Fundacja im. Heinricha Bölla

Transkrypt

Tekst analizy w PDF - Fundacja im. Heinricha Bölla
Po COP 19 w Warszawie – Szach mat dla międzynarodowej polityki klimatycznej
Autorki: Lili Fuhr (Berlin), Liane Schalatek (Waszyngton), Katarzyna Ugryn (Warszawa),
Wanun Permpibul (Bangkok)1
Niewygórowane oczekiwania
W 2011 roku konferencja w Durbanie roku ożywiła nadzieje na wiążące porozumienie
klimatyczne. Strony zgodziły się na przyjęcie najpóźniej do 2015 roku porozumienia
dotyczącego wszystkich państw, a także wdrożenie go od roku 2020. Dodatkowo,
nowoutworzona doraźna grupa robocza do spraw Platformy z Durbanu na rzecz
intensyfikacji działań (ADP) otwarła ścieżkę negocjacyjną (program zadaniowy II) w celu
osiągnięcia ambitniejszych celów redukcji emisji przed rokiem 2020. Jest to kluczowy okres,
w którym poziom globalnych emisji musi przestać rosnąć (konkretnie w roku 2015, według
przewodniczącego IPCC Rajendra Pachauriego), w tym czasie należy także zapewnić
odpowiednie i stabilne finansowanie dla niskowęglowego rozwoju na Północy i Południu.
Oczekiwania wobec konferencji klimatycznej w Warszawie były jednak najniższe w historii – i
w tym sensie COP nie rozczarował.
Tragiczne skutki tajfunu Haiyan, który spustoszył Filipiny i sąsiednie kraje tuż przed
rozpoczęciem negocjacji wstrząsnął zarówno delegatami, jak i obserwatorami szczytu.
Emocjonalny apel Yeb Sano z delegacji Filipin uczynił go jedynym bohaterem COP 19 i
spowodował, że wiele osób w geście solidarności przyłączyło się do jego dobrowolnego
postu (a nie strajku głodowego, jak donosiły niektóre media). Było to pierwsze tego typu
wydarzenie w historii szczytów klimatycznych i z pewnością jasny sygnał, że wielostronne
negocjacje, w obliczu braku politycznej woli i wzajemnego zaufania, wyczerpały chyba swój
potencjał do wypracowania porozumienia odpowiadającego na antropogeniczny charakter
zmian klimatu i udzielającego kolektywnego wsparcia najbardziej poszkodowanym krajom.
Yeb Sano i rosnące grono jego naśladowców zadeklarowało post 13. każdego miesiąca jako
formę upamiętnienia wydarzeń COP 192.
Mimo że klimat zmienia się na naszych oczach, Unia i pozostałe kraje Aneksu I zdają się nie
dostrzegać pilności problemu. Ich uwagę pochłania pogłębiający się strukturalny kryzys
gospodarczy i finansowy, a wielostronne działania na rzecz przeciwdziałania zmianom
klimatu zajmują odległe miejsce w ich politycznych programach.
Choć po warszawskim szczycie nie spodziewano się wiele, optymiści mimo wszystko mieli
nadzieję, że na półmetku przygotowań do przyjęcia porozumienia w 2015 roku nastąpi
postęp przynajmniej w następującym zakresie:

Powstania przejrzystego (i ambitnego) harmonogramu dla określenia przez
wszystkie Strony deklarowanych celów zmniejszenia emisji, które zostałyby wpisane
do porozumienia z 2015 roku;

Uzgodnienia, że deklarowane cele i wkłady będą mierzone według jasnych
kryteriów umożliwiających postawienie ambitnych celów w oparciu o zasadę
sprawiedliwości (equity);

Konkretnych sum i planu działania dla zwiększenia finansowania po
uruchomieniu „szybkiej” pomocy po 2012 roku – w celu realizacji zobowiązania do
przeznaczania do 2020 roku 100 miliardów dolarów rocznie oraz zasilenia Funduszu
Adaptacyjnego środkami finansowymi pozwalającymi na realizację jego celów
przynajmniej w minimalnym zakresie;
1
Autorki pragną podziękować anonimowym recenzentom za ich cenne uwagi i wnikliwe komentarze
2
@yebsano: „I will continue to do fasting on the 13th day of each month, as a remembrance of the 13
days of #FastingForTheClimate" #COP19”

Stworzenia międzynarodowego mechanizmu strat i szkód uzgodnionego w
Dausze;

Konkretnych decyzji odnośnie dalszych działań zmierzających do
zaoszczędzenia gigatony emisji przed rokiem 2020, a także uzgodnienia planu
działań dla utrzymania globalnego ocieplenia w granicach 2 °C lub nawet 1,5 °C.
Mało ambitne plany i rezygnacja z zasady sprawiedliwości w kontekście działań ADP
ADP podjęło decyzję zatytułowaną „Further advancing the Durban Platform” („Dalsze
postępy
Platformy
z
Durbanu”)
(http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_adp.pdf).
Jednak jej nazwa kłóci się z treścią samego dokumentu, który nie stanowi postępu w
realizacji celów z Durbanu lecz w istocie osłabia przyznany ADP mandat! Pierwszy tydzień
COP 19 upłynął pod znakiem otwartych konsultacji, drugi tydzień to już zaciekła walka o
każde słowo w projekcie decyzji, która ostatecznie z sześciu stron skurczyła się do trzech i w
swoim ostatecznym kształcie została wypłukana z niemal jakiejkolwiek treści.
Najistotniejszy fragment zawarto w paragrafie 2 (b):
“Zaprosić wszystkie Strony do zainicjowania lub zintensyfikowania krajowych
przygotowań mających na celu określenie na szczeblu państwowym wkładów, które
kraje zamierzają wnieść, bez przesądzania prawnego charakteru tychże wkładów, w
kontekście przyjęcia protokołu, innego prawnego instrumentu lub uzgodnionego
rezultatu z mocą prawną podlegającego Konwencji i mającego zastosowanie wobec
wszystkich Stron, dążącego do zrealizowania celu Konwencji określonego w jej
Artykule 2 i zakomunikowania ich z odpowiednim wyprzedzeniem przed dwudziestą
pierwszą sesją Konferencji Stron (do pierwszego kwartału 2015 roku przez Strony do
tego gotowe) w sposób jasny i przejrzysty oraz umożliwiający zrozumienie jakie
wkłady kraje zamierzają wnieść, bez przesądzania prawnego charakteru tychże
wkładów;”
Sformułowanie “określone na szczeblu państwowym wkłady, które kraje zamierzają wnieść”
rozwiązuje zażarty spór między krajami rozwiniętymi a gospodarkami wschodzącymi, gdyż
dotychczas jedne opowiadały się za „zobowiązaniami dla wszystkich”, a drugie za
“zobowiązaniami tylko dla krajów rozwiniętych i (dobrowolnymi) działaniami dla krajów
rozwijających się”. Treść paragrafu doskonale uwypukla również właściwie jedyną kwestię, w
sprawie której wszystkie największe gospodarki / emitenci (tak z Północy jak i Południa) są w
stanie mówić jednym głosem: jakikolwiek wkład kraje gotowe są wpisać do porozumienia z
2015 roku może być ustalony tylko i wyłącznie oddolnie, w oparciu o to, jaki wkład państwa
uznają za słuszne w obliczu ich wewnętrznych uwarunkowań, a nie pilną potrzebę globalnej
redukcji emisji.
W tak skonstruowanym mechanizmie nie pozostawiono miejsca dla określenia zobowiązań w
oparciu o parametry naukowe czy zasadę sprawiedliwości, ich realizacja pozostanie też poza
wszelką kontrolą zewnętrzną. Wszystkie te czynniki musiałyby być uwzględnione jeśli
miałoby dojść do uzgodnienia bardziej ambitnych celów polityki klimatycznej. Harmonogram
działań także rozmija się z oczekiwaniami: wkłady mają zostać zgłoszone dopiero w
pierwszym kwartale 2015 roku. Nie może stać się to wcześniej, choćby podczas Szczytu
Klimatycznego Wysokiego Szczebla organizowanego przez Sekretarza Generalnego ONZ
Ban Ki-Moona, który ma odbyć się 23 września 2014 roku. (Ten dość rozwlekły
harmonogram po części wynika z kalendarza politycznego USA, gdzie na początek listopada
2014 roku zaplanowane są wybory uzupełniające do Kongresu).
Na plus można zaliczyć fakt, iż małe państwa wyspiarskie i inne progresywne Strony zdołały
przeforsować we wspomnianym paragrafie 2 (b) odniesienie do Artykułu 23. Wprowadza to
nadrzędny cel, który musi zostać uwzględniony przy ustalaniu „określonych na szczeblu
3
Artykuł 2 UNFCCC zawiera odniesienie do nadrzędnego celu konwencji: „ustabilizowania
koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze na poziomie, który zapobiegałby niebezpiecznej
antropogenicznej ingerencji w system klimatyczny”.
państwowym wkładów, które kraje zamierzają wnieść”. I choć Chiny czy USA mogą z
satysfakcją odnotować, że wszystko to ma się wydarzyć „bez przesądzania prawnego
charakteru wkładu”, zapis ten pozostawia jednak promyk nadziei, że przed końcem 2015
roku mimo wszystko da się wynegocjować korzystne porozumienie. I choć zanosi się, że
uzyskanie takiego rezultatu będzie bardzo trudne to w tym momencie lepszy jest promyk
nadziei niż całkowity jej brak.
Wykreślenie w tekście decyzji ADP odniesienia do zasady sprawiedliwości jest niepokojące.
Nową dynamikę do ostatniej rundy negocjacji w Bonn wprowadził pomysł Ram Odniesienia
dla
Zasad
Sprawiedliwości
(Equity
Reference
Framework)
(http://www.climatenetwork.org/sites/default/files/can_conventionbased_indicators_sept2013.pdf), a także podobne inicjatywy popierane przez niektóre
państwa rozwijające się (LDC, AOSIS, Grupa Afrykańska – w szczególności RPA).
Tymczasem Indie, tradycyjnie twardo broniące tego typu rozwiązań (czym zasłużyły sobie na
miano „królowej sprawiedliwości”), zadbały tym razem o to, by sformułowania dotyczące
zasady sprawiedliwości nie pojawiły się w kilku punktach negocjowanego dokumentu. Indie
doszły do wniosku, iż, zamiast podkreślać historyczną odpowiedzialność krajów rozwiniętych,
odniesienia do zasady sprawiedliwości kładą zbyt duży nacisk na przyszłe wysiłki łagodzenia
skutków zmian klimatu. Jednak rzeczywiste przyczyny tego posunięcia są obecnie
dyskutowane, mogą być one dość złożone i być efektem wewnątrzkrajowej polityki.
Wąska interpretacja zasady sprawiedliwości jako historycznej odpowiedzialności została
podjęta przez Brazylię. Zaproponowała ona by IPCC opracował metodologię określania
historycznej odpowiedzialności, która następnie posłużyłaby za wytyczne dla określania
wkładów w porozumieniu z 2015 roku. Propozycja w nieznacznie zmienionej formie została
wsparta przez grupę G77 i Chiny. Stała się w dalszej kolejności przedmiotem ostrych polemik
między krajami Aneksu 1 i krajami nienależącymi do Aneksu 1, szczególnie podczas
pierwszego tygodnia szczytu. Propozycja wzbudziła też gorące dyskusje w łonie grupy G77,
uwidaczniając coraz większy rozdźwięk między dużymi emitentami a walczącymi o
przetrwanie małymi państwami wyspiarskimi i państwami najsłabiej rozwiniętymi.
Nie każda Strona UNFCCC zgadza się, by zasada sprawiedliwości zajmowała poczytne
miejsce w nowym porozumieniu klimatycznym z 2015 roku. Nie wszyscy są też przekonani,
że jest to konieczny wymóg ambitnej polityki klimatycznej. Ale nawet kraje, które chcą ją
widzieć jako główną zasadę normatywną przyszłego porozumienia zdają się zupełnie nie
wiedzieć w jaki sposób uczynić ją kluczowym elementem negocjacji nie rezygnując
jednocześnie ze swoich własnych celów negocjacyjnych. Oddaje to doskonale ducha i
dynamikę negocjacji w ramach programów zadaniowych I i II: gdy program zadaniowy II
(działania na rzecz redukcji emisji przed rokiem 2020) postrzega się jako niezbędny krok do
osiągnięcia konsensusu w programie zadaniowym I (negocjacje porozumienia z 2015 roku),
wówczas aby zablokować ten drugi wystarczy hamować postępy w tym pierwszym. Szach i
mat, klimat przegrywa.
Plan działań ADP nie zawiera przesadnie ambitnych celów: dwie ministerialne rundy
negocjacyjne wysokiego szczebla w 2014 roku (Bonn i Lima) raczej nie wniosą większej
jasności jeśli zrezygnowano ze zorganizowania warsztatów opracowujących podstawowe
techniczne dokumenty. Mimo to istnieje szansa, że przyczynią się do zwiększenia
politycznych oczekiwań i przywrócenia zmianom klimatu politycznego wymiaru, gdyż jest to
właściwa płaszczyzna do podjęcia odpowiednich działań. Z tym że nie chodzi tu kolejne
okrągłe stoły czy oratorskie popisy ministrów, lecz wpisanie polityki klimatycznej jako
integralnego elementu krajowych programów politycznych!
Winowajcy
Istnieje wiele teorii, kogo należałoby obarczyć odpowiedzialnością za niepowodzenie szczytu.
Oto narzucający się winowajcy:
Umbrella Group (Grupa Parasolowa) zdołała uczynić z COP 19 pierwszą w historii
konferencję klimatyczną, na której państwa rozwinięte zmniejszyły deklarowane cele redukcji.
Kanada już w zeszłym roku wypisała się z Protokołu z Kioto, gdy stało się jasne, że w wyniku
eksploatacji piasków roponośnych nie wywiąże się z zobowiązań przypadających na
pierwszy okres rozliczeniowy. Nowy rząd Australii kilka tygodni przed szczytem ogłosił, że
cofnie i tak mało ambitne ustawy klimatyczne uchwalone przez poprzedników. Niechlubna
palma pierwszeństwa przypadła jednak Japonii, która podczas pierwszego tygodnia
negocjacji ogłosiła osłabienie swoich zobowiązań redukcyjnych przed 2020 rokiem. Władze
tłumaczyły swoją bierność sytuacją po Fukushimie, ale argument ten japońskie organizacje
pozarządowe szybko i bez większego trudu rozmontowały. Nowy cel zakłada, iż do 2020
roku emisje zostaną zwiększone o 3,1 % w porównaniu do poziomów z 1990 roku.
Na tle oburzających i samolubnych posunięć trzech wspomnianych państw, USA – tradycyjny
adresat pretensji państw rozwijających się – wyglądały na całkiem porządnego gracza. Choć
Amerykanie przyłożyli rękę do niektórych niepowodzeń szczytu w Warszawie, jak na
przykład mało ambitnego harmonogramu negocjacji porozumienia z 2015 roku czy braku
porozumienia w sprawie transferu technologii. UE zdołała zamieść pod dywan swoje
wewnętrzne nieporozumienia z Polską - uparcie blokującą politykę klimatyczną i
odmawiającą przyjęcia celów redukcyjnych - i znacznie zwiększyć swoje zobowiązania
finansowe. I to pomimo sporych wątpliwości względem jej mało ambitnych celów na rok 2030.
Potężne grupy interesu lobbują teraz w Brukseli za „pragmatycznym” podejściem, które
powinno być „technologicznie neutralne” i jakkolwiek miałoby ono podtrzymać obecne cele
redukcji emisji to zakładałoby jednoczesną rezygnację z celów dla energii odnawialnych i
efektywności energetycznej. Podejście to nie tylko zapewniłoby energii jądrowej i „czystemu
węglowi” miejsce w przyszłym europejskim miksie energetycznym, ale również podważyłoby
potencjalne przywództwo UE w przygotowaniach do szczytu w Paryżu.
Zrozumiałe jest, że rozgniewało to kraje rozwijające się, które nie zamierzają iść na
kompromis. Dlatego też przynajmniej pierwszy tydzień w Warszawie upłynął na bezowocnym
obstawaniu każdego przy swoim, co odbierało nadzieję na jakikolwiek przełom. Podczas gdy
grupa G77 i Chiny, wsparte przez grupę LDC, Grupę Afrykańską i małe rozwijające się
państwa wyspiarskie, zdołały utworzyć jednolity front spajany przez krytykę mało ambitnej
polityki klimatycznej krajów rozwiniętych, to jasne było, że Like Minded Developing Countries
(LMDC – w tym Boliwia, Chiny, Kuba, Ekwador, Egipt, Indie, Mali, Malezja, Nikaragua,
Filipiny, Arabia Saudyjska, Tajlandia i Wenezuela) będą najsilniej bronić zasad zapisanych w
UNFCCC, w tym także CBDR. Musiało się to odbić na postępach w negocjacjach, co
sprowokowało Unijną Komisarz ds. Klimatu Connie Hedegaard do publicznego oskarżenia
grupy LMDC o blokowanie negocjacji i działanie opowiadanie się przeciwko zasadzie
sprawiedliwości. W odpowiedzi grupa LMDC oskarżyła UE o otwartą wrogość. Ta krótka
wymiana ciosów pokazuje tylko jak dramatyczny jest brak zaufania i frustracja po obydwu
stronach.
Welcome to Coal-land!
Co można powiedzieć o gospodarzach COP 19? Polska polityka energetyczna opiera się na
paliwach kopalnych, w szczególności węglu. W tygodniach bezpośrednio poprzedzających
szczyt w Warszawie przedstawiciele rządu w oficjalnych wypowiedziach nie pozostawiali
wątpliwości co do roli i znaczenia węgla, który przez władze postrzegany jest jako gwarant
wzrostu i konkurencyjności polskiej gospodarki. Zresztą Polska dała już się poznać jako
hamulcowy ambitniejszej polityki klimatycznej na szczeblu unijnym. W tym kontekście można
tylko spekulować, dlaczego polski rząd zaproponował zorganizowanie COP 19 w Warszawie.
Jednym z powodów mogła być chęć promocji walorów turystycznych Polski czy też
pochwalenia się rodzimym wzrostem gospodarczym. Innym, dużo bardziej cynicznym
powodem mogło być przekonanie, że wcielenie się w rolę gospodarza szczytu pozwoli tym
efektywniej blokować ambitniejsze cele dla globalnej i unijnej polityki klimatycznej.
Nie ulega wątpliwości, że kluczem dla zrozumienia polskiego myślenia o międzynarodowej
polityce klimatycznej, a co za tym idzie także COP 19 i przyjętej przez Polskę strategii
negocjacyjnej, jest rola, jaką odgrywa w kraju sektor paliw kopalnych, a zwłaszcza branża
węglowa. Po raz pierwszy w historii szczytów klimatycznych duże międzynarodowe i polskie
spółki zostały zaproszone na szczyt w charakterze (jedynych) oficjalnych partnerów Szczytu.
Wśród nich znalazły się polska Grupa Lotos (zajmująca się wydobyciem i przetwórstwem
ropy naftowej oraz dystrybucją produktów ropopochodnych 4 ) oraz Polska Grupa
Energetyczna (spółka kontrolowana przez Skarb Państwa, największy polski producent
energii elektrycznej posiadający elektrownie opalane głównie węglem kamiennym i
brunatnym 5 ). Dodatkowo, podczas drugiego tygodnia COP-u polskie Ministerstwo
Gospodarki gościło w Warszawie Międzynarodowy Szczyt Węgla i Klimatu
(http://www.worldcoal.org/international-coal--climate-summit/international-coal-climatesummit/) zorganizowany przez Światowy Związek Węglowy pod hasłem “Czyste technologie
węglowe, szanse i innowacje”.
W przekazie medialnym głównego nurtu na temat szczytu klimatycznego przeważał ton silnie
podkreślający zarówno konieczność zapewnienia przyszłości dla (polskiego) węgla jak i
znaczenie „czystych technologii węglowych” (sformułowanie w ostatnich tygodniach
odmieniano w Polsce przez wszystkie przypadki). Z drugiej strony, największe polskie i
międzynarodowe organizacje pozarządowe w prawie każdym wystąpieniu publicznym
wskazywały na konieczność rezygnacji z gospodarki węglowej na rzecz OZE i efektywności
energetycznej. Jedną z kluczowych antywęglowych akcji podczas COP była mała, ale dobrze
przygotowana demonstracja „Zdrowie czy Węgiel”, zorganizowana przez CEE Bankwatch
Network, Climate Alliance Germany, 350.org, LUSH, Cough4Coal i Tools for Action. Akcja
wsparta została przez Polską Koalicję Klimatyczną i odbyła się tego samego dnia co Szczyt
Węgla i Klimatu, pod budynkiem Ministerstwa Gospodarki goszczącego uczestników szczytu.
Innym dość drastycznym przykładem lekceważącego stosunku polskiego rządu wobec
międzynarodowych negocjacji klimatycznych było przeprowadzenie przez premiera Donalda
Tuska restrukturyzacji rządu w drugim tygodniu COP. W apogeum trudnych rozmów między
uczestnikami szczytu Minister Środowiska i Prezydent COP Marcin Korolec został zastąpiony
przez Macieja Grabowskiego (byłego podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów).
Oficjalnie Korolec pozostanie przewodniczącym negocjacji klimatycznych jako „Pełnomocnik
Rządu do spraw Polityki Klimatycznej”, jednak w praktyce oznacza to obniżenie rangi
zarówno samego zainteresowanego (będzie zaledwie nadzwyczajnym członkiem korpusu
służby cywilnej), jak i znaczenia, jakie polska prezydencja COP przypisuje międzynarodowej
polityce klimatycznej. Mimo że Korolca trudno postrzegać jako szczególnie progresywnego
Ministra Środowiska, jego odwołanie podczas COP ściągnęło na Polskę falę krytyki ze strony
polskich i zagranicznych mediów oraz organizacji pozarządowych. Podkreślano, że osłabiło
to prezydencję Szczytu i odwróciło uwagę uczestników szczytu od negocjacji wysuwając na
pierwszy plan kwestie administracyjne. Jeszcze bardziej drażniący jest fakt, iż Korolec został
odwołany aby przyspieszyć prace nad stworzeniem ram prawnych dla eksploracji polskich
złóż gazu łupkowego.
Tymczasem polski rząd roztacza po szczycie propagandę sukcesu. Prezydent COP Marcin
Korolec zauważył, że w Warszawie „osiągnięto wszystkie zakładane cele”, do sukcesów
szczytu zaliczając zarysowujący się konsensus w sprawie potrzeby zawarcia porozumienia
obejmującego wszystkie państwa, przygotowanie planu działań wiodącego do jego
podpisania w 2015 roku i stworzenie Warszawskiego Mechanizmu Strat i Szkód. Dla
Ministerstwa Gospodarki ważnym osiągnięciem szczytu było otwarcie dialogu z biznesem.
Polskie organizacje pozarządowe wprawdzie przyznają, że szczyt odniósł pomniejsze
sukcesy, jednak silnie krytykują brak przywództwa polskiego rządu, ostrzegając, że polska
prezydencja zapamiętana zostanie głównie za sprawą wyrachowanych i niedorzecznych
posunięć podczas samej konferencji (odwołanie Ministra Środowiska Marcina Korolca czy
organizacja Szczytu Węgla i Klimatu), a także przyzwolenia polskich władz na zawłaszczanie
negocjacji przez polskie i międzynarodowe lobby węglowe.
Warszawski międzynarodowy mechanizm strat i szkód związany ze skutkami zmian
klimatu
4
http://en.wikipedia.org/wiki/Grupa_Lotos, http://www.lotos.pl/en/.
5
http://en.wikipedia.org/wiki/Polska_Grupa_Energetyczna.
Straty i szkody powstają w efekcie braku odpowiednich i pilnie potrzebnych działań na rzecz
łagodzenia skutków zmian klimatu, a także niewystarczającego wsparcia dla działań
adaptacyjnych w postaci finansowania, technologii i wzmocnienia instytucjonalnego.
Wzmożone działania adaptacyjne mogą dziś ograniczyć straty i szkody, lub nawet im
zapobiec, jednak ich efektywność ma swoje granice. Na świecie występują coraz liczniejsze i
przybierające na sile ekstremalne zjawiska pogodowe, a także zjawiska rozwijające się
stopniowo, jak podnoszenie się poziomu mórz, wzrost temperatur, czy zakwaszanie oceanów.
Powoduje to, że adaptacja staje się coraz trudniejsza lub, w przypadku szczególnie
narażonych krajów rozwijających się, wręcz niemożliwa. Szkody i straty związane ze
zmianami klimatu mają zarówno wymiar ekonomiczny jak i pozaekonomiczny. Do tego
pierwszego można zaliczyć na przykład utratę zbiorów w wyniku wzrostu temperatur,
kurczenie się produktywnych obszarów w efekcie zjawisk rozwijających się stopniowo, jak na
przykład podnoszenia się poziomu oceanów. Ten drugi oznacza choćby straty kulturowe w
wyniku wymuszonego przenoszenia się ludności lub planowanych przesiedleń. W ramach
UNFCC powołano szereg instytucji obarczonych zadaniem wdrażania działań adaptacyjnych.
Jednak zważywszy na ich obecny mandat i stopień złożoności zagadnienia, potrzebny jest
międzynarodowy mechanizm strat i szkód, który mógłby stanowić odpowiedź na zjawiska
wykraczające poza ramy przewidziane dla działań adaptacyjnych.
Stworzenie tego mechanizmu zostało uzgodnione na zeszłorocznej konferencji w Dausze, co
było priorytetem wielu państw rozwijających się. Jako zagadnienie bardziej o charakterze
politycznym niż technicznym, mechanizm był jedną z pierwszych kwestii negocjowanych na
szczeblu ministerialnym. „Warszawski międzynarodowy mechanizm strat i szkód związany
ze
skutkami
zmian
klimatu”
(http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_lossandd
amage.pdf) podlega Ramom Instytucjonalnym Działań Adaptacyjnych z Cancun, w których
zresztą pomysł się narodził. Decyzja powołuje także komitet wykonawczy, który będzie
działał pod przewodnictwem i nadzorem COP. Warszawski mechanizm będzie poddany
rewizji na dwudziestej drugiej konferencji klimatycznej (COP 22 w 2016 roku).
Mechanizm wyposażono w wiele funkcji, w tym (a) poszerzanie wiedzy i zrozumienia
odnośnie sposobów kompleksowego zarządzania ryzykiem w związku ze stratami i szkodami
związanymi z niekorzystnymi skutkami zmian klimatu, w tym efektami zjawisk rozwijających
się stopniowo; (b) Wzmocnienie dialogu, koordynacji, spójności i synergii między
odpowiednimi interesariuszami; i (c) Zintensyfikowanie działań i wsparcia, w tym
finansowego, technologicznego i wzmocnienia instytucjonalnego, związanych ze stratami i
szkodami powstałymi w następstwie niekorzystnych skutków zmian klimatu, tak by umożliwić
krajom podjęcie działań.
Mechanizm może być pierwszym krokiem do podjęcia problemu strat i szkód
spowodowanych przez zmiany klimatu. W przyjętej decyzji uznaje się, że straty i szkody
„wykraczają kwestię adaptacji”, przyznając tym samym, że istnieje różnica między adaptacją
a stratami i szkodami. Jednak podporządkowanie mechanizmu Ramom Instytucjonalnym
Działań Adaptacyjnych z Cancun może sprowadzić go do działań adaptacyjnych i
zarządzania ryzykiem, co uczyniłoby straty i szkody czymś na kształt podkategorii działań
adaptacyjnych. Lepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie samodzielnego mechanizmu, jak
postulowały i domagały się niektóre państwa rozwijające się. W obecnej sytuacji mamy do
czynienia raczej z krokiem wstecz niż z krokiem naprzód.
Decyzja COP ustaliła warunki pierwszego posiedzenia Komitetu Wykonawczego, co można
odczytywać jako próbę nadania inicjatywie wysokiej rangi politycznej. Jeśli plan działań
zostałby przygotowany przed COP 20 a właściwe procedury ustalone podczas tejże
konferencji, komitet mógłby zacząć pracę tuż po COP 20. Rewizja mechanizmu podczas
COP 22 zaplanowanego na rok 2016 mogłaby stać się okazją do uniezależnienia go od Ram
Instytucjonalnych Działań Adaptacyjnych z Cancun.
Klimat i finanse
Kraje rozwijające się przyjechały do Warszawy z nastawieniem, że COP 19 będzie „COP-em
finansowym”. W ich przekonaniu zostało im to w sposób dorozumiany przyrzeczone w
zamian za poparcie tzw. „Doha Gateway”. W Warszawie miały zapaść decyzje dotyczące
finansowania długoterminowego, Zielonego Funduszu Klimatycznego, Stałego Komitetu ds.
Finansowania oraz piątego przeglądu mechanizmu finansowego. W tym kontekście
oczywiste było, że na pierwszy plan negocjacji wysunęła się nieadekwatność publicznych
środków finansowych jakie kraje rozwinięte przekazują na rzecz łagodzenia i
przystosowywania się do skutków zmian klimatu. Na konferencji nie zdołano uzgodnić
konkretnych zobowiązań i planu działania dla wypełnienia zobowiązania z Kopenhagi
przewidującego przekazywanie do 2020 roku 100 miliardów dolarów rocznie. W założeniu
miało to nastąpić poprzez zwiększenie puli środków, które w wysokości 10 miliardów dolarów
przekazywane były w ramach „szybkiej” pomocy, wygasłej w zeszłym roku. Przyczyniło się to
do pogłębienia i tak już sporej nieufności między państwami rozwiniętymi a państwami
rozwijającymi się. Był to także powód, dla którego państwa rozwijające się nalegały, aby
kraje rozwinięte najpierw zrealizowały swoje obecne zobowiązania emisyjne i finansowe, a
dopiero później debatowały nad ewentualnymi zobowiązaniami, które mają być wpisane do
porozumienia z Paryża.
Przez ostatnie dwa lata, od konferencji w Durbanie, dyskutowano o różnorodnych źródłach
długoterminowego finansowania łagodzenia skutków zmian klimatu i działań adaptacyjnych,
jednak jak ognia unikano oficjalnego deklarowania konkretnych celów pośrednich
zwiększających pomoc w latach 2013-2020. Warszawska decyzja dotycząca
długoterminowego
finansowania
(http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_ltf.pdf)
wpisuje się w ten schemat negocjacyjny. Wprawdzie po raz kolejny zgodzono się co do sumy
przekazywania 100 miliardów dolarów rocznie w 2020 roku, a także potwierdzono
konieczność dalszych rozmów w tym zakresie, jednak znowu nie padły żadne konkretne
sumy i daty, choć kraje rozwijające się naciskały na zapisanie zobowiązania przewidującego
pomoc w granicach 60-70 miliardów dolarów rocznie od połowy okresu 2013-2020.
Tymczasem państwa rozwinięte zdołały przeforsować zapisy dotyczące stworzenia
przyjaznego środowiska („enabling environment”) dla finansowania z różnych źródeł (i
przypuszczalnie bez wkładów ze strony krajów nienależących do Aneksu II). Zapisy te
powstały przede wszystkim z myślą o środkach prywatnych, które w niewielkim tylko zakresie
miałyby zostać wsparte pomocą pochodzącą ze środków publicznych państw rozwiniętych.
Jedynym nowym i konkretnym wymogiem jaki przyjęły na siebie kraje rozwinięte jest
składanie raz na dwa lata sprawozdań odnośnie przyjętych rozwiązań względem
finansowania w okresie do 2020 roku (obejmujących jakościowe i ilościowe aspekty tychże
rozwiązań), a także zobowiązanie do uczestnictwa raz na dwa lata w dialogu ministerialnym
wysokiego szczebla. Obydwa te działania mają być realizowane od 2014 roku.
Można mieć wątpliwości czy ministerialne spotkania wysokiego szczebla wniosą dużo
nowego. Obserwując podczas COP 19 dwudniowe spotkanie ministerialne dotyczące
finansowania nietrudno było dojść do przekonania, że w obliczu braku politycznej woli do
składania wiążących obietnic jest ono w stanie zaowocować zaledwie kilkoma „nowymi i
dodatkowymi” zobowiązaniami finansowymi, które dałoby się ująć w konkretnych liczbach.
Ostatecznie, krajom rozwiniętym udało się utrącić „finansowy COP” niewielkim kosztem. Po
prostu zapomniano o stworzeniu planu działania dla pozyskiwania 100 miliardów dolarów
rocznie, w zamian zdecydowano się na dużo łatwiejszy w realizacji, ale i w znacznym stopniu
symboliczny gest w postaci zasilenia Funduszu Klimatycznego środkami pozwalającymi
dopiąć jego budżet na 2013 rok, do zakładanej sumy zaledwie 100 milionów dolarów (dzięki
nowym wkładom Niemiec, Francji, Finlandii, Norwegii i Szwajcarii). To zła wiadomość dla
dotkniętych zmianami klimatu społeczności w państwach rozwijających się, tym niemniej
obiecany zastrzyk finansowy to lina ratunkowa dla Funduszu Adaptacyjnego, którego główne
źródło finansowania w ostatnich latach praktycznie wyschło z uwagi na dramatyczny spadek
cen
węgla
(http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cmp9_afboard.p
df). Państwa rozwijające się nie wywalczyły w Warszawie zobowiązania do przeznaczania
przynajmniej 50 procent wszystkich publicznych środków przeznaczonych na walkę ze
zmianami klimatu na działania adaptacyjne (które na całym świecie są chronicznie
niedofinansowane). Nie zdołały też uzyskać jasnych deklaracji odnośnie zasilenia Zielonego
Funduszu Klimatycznego (GCF), który ma w przyszłości rozdzielać znaczną część nowej puli
środków pochodzących z wielostronnego finansowania mechanizmu adaptacyjnego. W
Warszawie padła tylko jedna deklaracja dotycząca Zielonego Funduszu Klimatycznego
(około 45 milionów dolarów od Szwecji i ponowienie deklaracji przez Koreę Południową,
opiewającą na sumę 40 milionów dolarów). Tym niemniej kilka europejskich państw dało do
zrozumienia, że przeznaczą znaczne środki do GCF gdy ten stanie na nogi i będzie w stanie
zarządzać
funduszami.
Dlatego
też
w
wytycznych
COP
dla
GCF
(http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_report_gc
f.pdf) wezwano Zarząd GCF do pilnego wdrożenia kluczowych elementów polityki, które
GCF przyjął na swoim październikowym spotkaniu w Paryżu (Zarząd GCF ma się nimi zająć
przed dwoma kolejnymi spotkaniami zaplanowanymi na pierwszą połowę 2014 roku). Ma to
na celu umożliwienie państwom rozwiniętym poczynienie „ambitnych i terminowych wkładów”
podczas początkowej mobilizacji środków GCF, która ma zakończyć się w przyszłym roku
przed COP 20 w Limie. W wytycznych raz jeszcze podkreślono, że do korzystania ze
środków funduszu kwalifikują się wszystkie państwa rozwijające się, natomiast w
przydzielaniu finansowania GCF rozważać będzie przypadek każdego kraju z osobna,
równoważąc wydatki między łagodzeniem a przystosowywaniem do zmian klimatu.
W warszawskich dyskusjach na temat finansowania nietrudno było zauważyć, że kraje
rozwijające się postrzegają GCF jako kluczowy instrument finansowy porozumienia z 2015
roku. Tymczasem kraje rozwinięte widzą GCF jako jeden z wielu konkurencyjnych
mechanizmów finansowania (wśród których część pozostaje poza ramami UNFCCC). Kraje
rozwijające się będą zatem bacznie przyglądać się deklaracjom, jakie państwa rozwinięte
złożą odnośnie początkowej mobilizacji środków GCF, co jak się oczekuje nastąpi w
okolicach Szczytu Klimatycznego organizowanego przez Ban-Ki Moona we wrześniu 2014
roku. Pozwoli im to zorientować się na ile poważnie i ambitnie kraje rozwinięte traktują
ewentualne zobowiązania po 2020 roku. Bogatsze o tą wiedzę kraje rozwijające się będą w
stanie podjąć odpowiednie kroki w Limie oraz w okresie poprzedzającym konferencję w
Paryżu.
REDD+
Ku zaskoczeniu niektórych, a w opinii innych stanowczo za późno, w Warszawie przyjęto
pakiet siedmiu decyzji finalizujących stworzenie „Warszawskich Ram Mechanizmu REDD+”
(Redukcji Emisji z Wylesiania i Degradacji Lasów). Strony uzgodniły, że środki na
finansowanie działań REDD+ powinny być przekazywane w oparciu o osiągnięte rezultaty,
zatem kraje ubiegające się o wypłaty powinny udostępnić informacje w jaki sposób
konieczne
wymogi
są
realizowane
i
przestrzegane
(http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_redd_fina
nce.pdf). Zielony Fundusz Klimatyczny, który podczas październikowego posiedzenia
swojego Zarządu w Paryżu potwierdził, iż wdrożenie REDD+ będzie obszarem jego
inwestycji, odgrywać będzie kluczową rolę w rozdzielaniu środków REDD+, które odbywać
się będzie w oparciu o wspomnianą zasadę rezultatu.
Tymczasem, jak gdyby w geście udaremnienia przyjętej decyzji, trzy państwa, które nie
ogłosiły jeszcze swojego wkładu do GCF zadeklarowały wpłacenie w sumie 280 milionów
dolarów na rzecz BioCarbon Fund Initiative for Sustainable Forest Landscapes, nowego
wielostronnego mechanizmu pozostającego poza ramami UNFCCC i zarządzanego przez
Bank Światowy. Nowa instytucja propaguje łagodzenie skutków zmian klimatu poprzez
skupienie się na obszarach lądowych (łącząc działania przewidziane w REDD+, przyjazne
dla klimatu rolnictwo i wykorzystanie biomasy). Stany Zjednoczone zadeklarowały
najmniejszy wkład spośród uczestniczących krajów, wynoszący zaledwie 25 milionów
dolarów, Norwegia wpłaci 135 milionów dolarów, a Zjednoczone Królestwo 120 milionów
dolarów.
Co interesujące, Brazylia, jeden z kluczowych krajów pod względem zalesienia, znalazła się
pod dużą presją gdy Minister Izabella Teixeira musiała tłumaczyć się dlaczego w Amazonii po
raz pierwszy od 2005 roku wylesianie wykazało tendencję wzrostową. Brazylijskie
organizacje pozarządowe oczywiście szybko przypomniały przyczynę takiego obrotu spraw:
wylesianie zaczęło przybierać coraz większe rozmiary po nowelizacji ustawy o lasach w 2012
roku (przewidującej między innymi amnestię za przestępstwa popełnione w związku z
eksploatacją lasów).
Zbiegło się to czasie z uruchomieniem przez Brazylię pierwszego krajowego systemu handlu
prawami do wylesiania (na zasadzie offsetu), który odbywać się będzie na nowoutworzonej
Bolsa Verde (Zielona Giełda). I choć Brazylia silnie (i z powodzeniem) lobbowała przeciwko
oparciu międzynarodowego mechanizmu REDD+ o zasady rynkowe, to warszawskie
porozumienie nie zakazuje państwom tworzenia krajowych czy też dwustronnych rynków
REDD+. Takie rozwiązanie jest bardzo korzystne dla potężnego lobby rolniczego w Brazylii i
na świecie.
Równość płci i zmiany klimatu
Podjęta w zeszłym roku decyzja wzywająca do działań na rzecz parytetu płci w składach
delegacji Stron i organów COP okrzyknięta została „cudem w Dausze”. Rok później w
Warszawie temat równości płci i zmian klimatu figurował już w oficjalnym programie
warsztatu organizowanego przez Organ Doradczy ds. Implementacji (SBI) oraz na agendzie
wyłonionej później grupy kontaktowej. Strony i obserwatorzy szczytu wyszli poza rozważania
na temat równego udziału mężczyzn i kobiet w organach powołanych przez UNFCCC i
Protokół z Kioto. Poszerzając obszar refleksji debatowano nad potrzebami wzmocnienia
instytucjonalnego i wdrożenia polityk uwzględniających płeć, w szczególności w odniesieniu
do obszarów łagodzenia zmian klimatu, działań adaptacyjnych, finansowania, wzmocnienia
instytucjonalnego i technologii. COP przyjął konkluzje rekomendowane przez grupę
kontaktową SBI, choć najważniejsze aspekty, czyli wezwanie do stworzenia ram i
harmonogramu dla działań na rzecz polityk uwzględniających płeć, zepchnięto do aneksu
załączonego do tekstu konkluzji (http://unfccc.int/resource/docs/2013/sbi/eng/l16.pdf).
Niestety, dalsze prace tym zakresie mogą zostać na powrót podjęte nie wcześniej niż
podczas COP 20, a nie na czerwcowej sesji SBI, co wśród zwolenników polityki równości płci
budzi obawy, że inicjatywa wytraci impet. Środowiska zajmujące się równością płci i prawami
kobiet były także głęboko zawiedzione „Dniem Równości Płci”, oficjalną imprezą
towarzyszącą COP 19 zorganizowaną 19 listopada, podczas której szefowa UNFCCC
Christiana Figueres wezwała uczestników do skupienia się na „wizjach”, a nie samym
wdrażaniu decyzji z Dauhy. W istocie, brak postępu we wdrażaniu polityk klimatycznych
uwzględniających płeć powinien mocno wybrzmieć w kontekście całokształtu dyskusji o
równości płci i zmianach klimatu. Aby tak się stało nie wystarczy zajmować się równością płci
jako odosobnionym zagadnieniem, musi ono zostać uznane jako integralna część wszystkich
aspektów działalności COP, w tym finansowania, technologii, strat i szkód, adaptacji i
łagodzenia skutków zmian klimatu. Podczas prac w grupach kontaktowych i nieformalnych
dyskusji czyniono odniesienia do kwestii równości płci, jak choćby w trakcie negocjacji
dotyczących finansowania, gdzie temat ten pojawiał się częściej niż dotychczas. Nie licząc
jednak omawianego dokumentu, w ostatecznych wersjach przyjętych decyzji znalazło się
niewiele odniesień do równości płci: wspomniana została w Warszawskim Mechanizmie Strat
i Szkód, w zapisie wzywającym do zbierania danych uwzględniających płeć, w programie
działania z Nairobi dotyczącym adaptacji, w którym wezwano do podejścia uwzględniającego
płeć, a także w odniesieniu do przeglądu mechanizmu finansowego, gdzie płeć jest jednym z
kryteriów jego efektywności6.
6
Oprócz konkluzji dotyczących równości płci i zmian klimatu, inne odniesienia do tej kwestii zawarte są
w: Warszawski Mechanizm Strat i Szkód (paragraf 5.a.ii.) –
http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_lossanddamage.pdf
; Program działania z Nairobi dotyczący adaptacji (Preambuła) –
http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_nairobiwp.pdf;
Klimatyczne Centrum Technologiczne i procedury sieciowe (Preambuła i paragraf 4) –
http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_ctcn.pdf; piąty
przegląd mechanizmu finansowania (Aneks, paragraf 3) http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_fifth_review_finmec
h.pdf); Grupy konsultacyjne dla komunikacji krajowej (paragraf 5) http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cop19_cge_natcom_nai.pd
Koniec Protokołu z Kioto?
W Warszawie nie zdołano porozumieć się nawet odnośnie wydawałoby się oczywistej kwestii,
czyli ratyfikacji drugiego okresu rozliczeniowego Protokołu z Kyoto (PK), uzgodnionego w
zeszłym roku w Dausze. Kraje wciąż nie są w stanie ustalić, w jaki sposób obliczać
zwolnienia emisyjne dla drugiego okresu rozliczeniowego. W tym kontekście strategia
negocjacyjna, która pozwoliła na osiągnięcie porozumienia w Dausze wydawała się
względnie rozsądna, choć przyszło za nią zapłacić. W Katarze Rosja nie chciała przystąpić
do porozumienia, ale jej sprzeciw został uchylony przez katarską prezydencję. W odpowiedzi,
na sesji w Bonn Rosja zażądała by procedurami decyzyjnymi COP zajął się SBI, co
doprowadziło do zablokowania niemal wszystkich dyskusji podczas czerwcowego
posiedzenia tego organu. Stanowisko to Rosja podtrzymała w Warszawie, co w efekcie
doprowadziło do impasu w negocjacjach i przesunięcia rozstrzygnięć na rok 2014. Oznacza
to, że UE będzie miała bardzo duże trudności z ratyfikacją i wdrożeniem drugiego okresu
rozliczeniowego, a jest to warunek wstępny zaangażowania G77 i Chin w dalsze dyskusje w
ramach ADP.
W tym kontekście należy ostrożnie zauważyć, iż to Wenezuela (członek grup G77 i LMDC)
nalegała by wstrzymać się z ostatecznymi rozstrzygnięciami względem kwestii
wdrożeniowych PK zanim nie nastąpi porozumienie odnośnie innych kwestii. Podstawowe
założenia negocjacyjne? Sprytna strategia? Taktyka? pewnością nie ułatwi to UE forsowania
swojego pakietu klimatyczno-energetycznego na okres po 2020 roku. Tymczasem Rosja,
Polska, Ukraina i inni wciąż będą zatruwać negocjacje klimatyczne problematyką AAU-sów
(tzw. „hot air”).
Można by zadać pytanie, dlaczego tak trudno dojść krajom do porozumienia w kwestiach
technicznych, których uzgodnienie pchnęłoby do przodu proces ratyfikacji. USA wypisały się
z PK już dawno temu. Kanada go nie wdrożyła, uchylając się od wypełnienia postanowień
umowy, którą sama ratyfikowała. Do drugiego okresu rozliczeniowego przystąpiło niewielu
uczestników (UE, Australia, Norwegia, Szwajcaria, Islandia, Monako, Liechtenstein, Białoruś,
Ukraina i Kazachstan). Wspólnie emitują oni niecałe 15 procent globalnych emisji, co jest
udziałem niewystarczającym dla osiągnięcia efektów, dla których mechanizm został
stworzony. Scenariusz przewidujący trzeci okres rozliczeniowy jest nierealistyczny. Zarówno
bogate kraje jak i duzi emitenci z grupy państw rozwijających się dali dobitnie do zrozumienia,
że nie mają w planach zobowiązań na okres po 2020 roku.
Brak postępów w tym obszarze to fiasko założeń z Durbanu. Porozumienie wspierane przez
wszystkich i oparte o zróżnicowane wkłady wydaje się w chwili obecnej nieosiągalne – a rok
2015 zbliża się wielkimi krokami. Forma prawna porozumienia z 2015 roku ma oczywiście
duże znaczenie i w tym momencie nie jest jasne, w jaki sposób wartościowe elementy
porozumienia z Kioto (prawnie wiążąca umowa, reguły zgodności i odpowiedzialności,
porównywalność wysiłków itd.) będzie można wpisać w porozumienie oparte na zasadzie
oddolnych deklaracji i ich przeglądu. Jeśli miałoby być czymś więcej niż szeregiem decyzji
COP nie może mieć postaci protokołu czy podobnego instrumentu prawnego. Wydaje się, że
większość rządów preferuje jednak grę pozorów: wskazywanie na winnych po drugiej stronie
by odwrócić uwagę od własnej bierności, i udawanie, że zmiany klimatu to gra o sumie
zerowej.
f); Komitet ds. Zgodności z Protokołem z Kioto (Preambuła) -http://unfccc.int/files/meetings/warsaw_nov_2013/decisions/application/pdf/cmp9_compliance.pdf).
Ci co wyszli i ci co zostali – społeczeństwo obywatelskie na COP 19
ZDJĘCIE: patrz blog Lili http://klima-der-gerechtigkeit.boellblog.org/2013/11/21/warschauwalk-out-ngos-verlassen-die-klimakonferenz-volveremos/
Już od czasu COP 15 w Kopenhadze w kręgu organizacji pozarządowych dyskutowało się o
rezygnacji z uczestnictwa w konferencjach, czy też raczej zbojkotowania ich. To oczywiście
może przyjąć najprzeróżniejsze formy. Rzeczywiście, całkiem sporo organizacji w
następstwie Kopenhagi zrezygnowało z zaangażowania w proces negocjacji. Wśród nich
znalazły się zwłaszcza podmioty z bardziej krytycznych części spektrum społeczeństwa
obywatelskiego oraz grupy reprezentujące oddolne ruchy w krajach rozwijających się.
Organizacje te nie uczestniczyły w kolejnych COPach i raczej nie oczekują, że
międzynarodowe negocjacje klimatyczne mogą przynieść jakiekolwiek wartościowe
rozstrzygnięcia. Inne organizacje zmieniły priorytety i wykorzystują dziś zasoby ludzkie,
finansowe i czasowe w działalności na poziomie lokalnym i krajowym – choć niektóre z nich i
tak uczestniczą w dorocznym cyrku klimatycznym. Taki rozwój sytuacji należy oczywiście
postrzegać także w kontekście zmieniających się strategii i priorytetów podmiotów
finansujących działalność organizacji pozarządowych.
W Warszawie było wielu przedstawicieli organizacji pozarządowych lobbujących Strony od
wewnątrz lub budujących mosty między aktorami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Jednak
większość poczuła się zniechęcona tym co zobaczyła i po raz pierwszy w historii COP ponad
800 przedstawicieli organizacji pozarządowych z całego świata w drugim tygodniu
konferencji we czwartek po południu opuściło Stadion Narodowy. Przekaz był jasny i czytelny:
Nie wierzymy, że ten COP może przynieść jakiekolwiek rozstrzygnięcia. Ale nie opuszczamy
całego procesu. Do zobaczenia w Limie (#volveremos). Akcja była w znacznej mierze
dziełem „C7” (WWF, Greenpeace, Oxfam, Action Aid, Christian Aid, Friends of the Earth
international, International Trade Union Confederation). A ich kolektywna siła PR wyniosła
wydarzenie na czołówki gazet całego świata.
Z innych i całkowicie uzasadnionych powodów część organizacji pozarządowych pozostało
na stadionie. W smętnej scenerii opustoszałego stadionu ich reprezentanci zorganizowali
„doping” dla posiedzenia plenarnego zamykającego COP 19. Ich donośne śpiewy i okrzyki w
reakcji na oświadczenia poszczególnych delegacji zasiadających w namiotach ustawionych
na boisku sygnalizowały niezadowolenie lub poparcie dla podjętych rozstrzygnięć. Protesty
były tak głośne jak tylko jest to możliwe wewnątrz. Niestety i to nie wystarczyło.
Pozostaje przedmiotem dyskusji w jakim stopniu „Warsaw Walk Out” przyczynił się
budowania presji wobec rządów i czy pogłębił podziały w łonie społeczeństwa
obywatelskiego czy też raczej pomógł odbudować mosty między aktorami zewnętrznymi a
wewnętrznymi. Post i szereg bezpośrednich akcji podczas pierwszego tygodnia konferencji,
które poskutkowały odebraniem przepustek kilku młodym aktywistom, to oznaki coraz
większej frustracji ale i rosnącej odwagi, która w okresie poprzedzającym konferencję w
Paryżu może przerodzić się w coś więcej niż tylko medialną burzę.
W międzyczasie, nawet w kontekście konferencji klimatycznych, całkiem spore grono
pojedynczych osób i organizacji radykalizuje się w poszukiwaniu strategii, które byłyby
bardziej efektywne niż polityka małych kroków. W tym kontekście należy wymienić projekt
badawczy
z
nazwy
wymieniający
głównych
emitentów
dwutlenku
węgla
(http://carbonmajors.org/), radykalne podejście do redukcji emisji postulowane przez Tyndall
Centre (http://www.tyndall.ac.uk/radical-emission-reduction-conference), wezwanie do
przyjęcia celu zero emisji (netto) do roku 2050 (na przykład IDDRI:
http://www.iddri.org/Publications/Possible-Elements-of-a-2015-Legal-Agreement-on-ClimateChange) czy opracowanie Fundacji Heinricha Bölla noszące nazwę „Call for a Strategic
Reset” („Czas na strategiczny reset” (http://www.boell.de/en/2013/09/05/what-futureinternational-climate-politics). Zapewne nie są to jedyne propozycje i miejmy nadzieję, że w
kluczowych dwóch latach przed konferencją w Paryżu zacznie się ich pojawiać coraz więcej,
a te z kolei zaszczepią nową nadzieję i zainspirują radykalne rozwiązania.
„Wszystko to jednak będzie wymagało pogłębionej dyskusji po opadnięciu pyłu” - zasłyszano
delegata zwracającego się do Christiany Figueres podczas ostatniego dnia COP. „Jakiego
pyłu?” - zapytała. „Węglowego” – padła odpowiedź.

Podobne dokumenty