Gdy włodarzowi brakuje woli współpracy

Transkrypt

Gdy włodarzowi brakuje woli współpracy
Gdy włodarzowi brakuje woli współpracy...
Napisano dnia: 2015-08-12 17:51:29
Ostatnia aktualizacja dnia: 2015-12-13 21:38:13
ROZMOWA Z TOMASZEM KAROLCZAKIEM, PRZEWODNICZĄCYM KLUBU RADNYCH „LUBIĘ KŁODZKO”,
ZARAZEM KOMISJI BUDŻETU, FINANSÓW I POLITYKI GOSPODARCZEJ RADY MIEJSKIEJ
Ponoć coś niedobrego dzieje się w kłodzkim samorządzie miejskim? Takie sygnały do nas docierają
już od wielu tygodni, wskazując na coraz większy konflikt pomiędzy większością radnych a
burmistrzem i jego ekipą. Czy pan to potwierdza, czy temu zaprzecza?
- Konflikt to na dzisiaj chyba zbyt mocne słowo, ale przyznać muszę, że dobrze się nie dzieje.
Bezpośrednio po wyborach burmistrz Michał Piszko miał bardzo komfortową sytuację: posiadał większość
głosów w Radzie i grupę naprawdę oddanych, gotowych do ciężkiej pracy radnych. Dalej ich ma, tylko - nie
wiedzieć czemu - stara się ich koniecznie zrazić do siebie np. próbując budować inny klub będący przeciwwagą
dla „Lubię Kłodzko”.
Powodem niezadowolenia radnych jest coraz większy rozdźwięk między przedwyborczymi obietnicami
burmistrza a ich realizacją po objęciu stanowiska oraz brak lub opieszałość w podejmowaniu decyzji zarówno
tych drobnych, jak i kluczowych, mających wpływ na przyszłość naszego miasta. Z taką postawą jako radny
godzić się nie mogę.
Odzywają się głosy nie tylko radnych, że wybór Michała Piszki na stanowisko burmistrza dziś okazuje
się chybiony. Jeśli im wierzyć, to jest nieprzygotowany do kierowania miastem...
- Myślę, że jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby całkowicie negatywnie oceniać działania obecnego włodarza. Jako
przewodniczący Komisji Budżetu i Finansów mam pełny wgląd w sytuację finansową naszego miasta i przyznać
muszę, że pan Piszko objął stanowisko w bardzo trudnym momencie. Kłodzko balansuje na granicy
niewypłacalności. Jest to niekomfortowa sytuacja dla każdego burmistrza, więc lekko nie ma.
Jeśli zaś chodzi o nieprzygotowanie do pełnienia funkcji burmistrza, to uważam, że nie można tego
jednoznacznie oceniać. Nie mamy przecież „szkoły burmistrzów”, po ukończeniu której wiedzielibyśmy, czy
ktoś nadaje się lepiej lub gorzej na to stanowisko.
W moim odczuciu burmistrz Piszko błędnie przekłada swoje doświadczenia kierownika wydziału w starostwie
powiatowym na „bycie burmistrzem”. To dwie zupełnie różne rzeczy. Bycie burmistrzem, to bycie menadżerem
zarządzającym majątkiem wszystkich nas, mieszkańców, a nie bycie tylko urzędnikiem. To sprawne
zarządzanie pieniędzmi (ponad 80 mln zł rocznego budżetu), to sprawne inwestowanie, poprawa jakości życia
mieszkańców. Tego na poprzednim stanowisku od pana Piszki nie wymagano.
Upowszechniono informację, że to Tomasz Karolczak i jego żona Anna, także będąca radną, wskutek
swoich nieposkromionych żądzy objęcia intratnych stanowisk w mieście, są wśród przyczyn
narastającego konfliktu. Komu państwo podpadliście?
- No tak – powiem nieco ironicznie - jak się nie ma komuś nic do zarzucenia, to się wymyśla takie bzdury. Też
słyszałem, że moja żona czyha na stanowisko kierownika basenu.
Od ponad dwudziestu lat jestem przedsiębiorcą, wykonując profesję, która daje mi satysfakcję i nie interesuje
mnie praca za samorządowym biurkiem. Moja żona również wykonuje wolny zawód, co jej bardzo odpowiada.
Jesteśmy niezależni finansowo i politycznie (oboje bezpartyjni), co niektórym jest bardzo nie na rękę. Zresztą, z
mocy prawa, radny nie może zajmować żadnych funkcji kierowniczych w urzędzie i jednostkach mu podległych.
Komu podpadliśmy? Nie wiem, ale faktem jest, że informacje takie rozpowszechniają kręgi okołoratuszowe.
Nasza niezależność w wyrażaniu poglądów niektórych bardzo uwiera.
A może jest inna przyczyna tego ataku personalnego na państwa osoby?
- Być może jest to brak naszej pokory w spełnianiu żądań i ślepej akceptacji w niektórych kwestiach, być może
próby rozliczenia obietnic wyborczych, pod którymi radni się podpisywali i gwarantowali ich realizację swoim
wyborcom, a o których jakby zapomniano.
Łatwo jest „nakłonić” radnego do swoich „przekonań” lub go uciszyć, jeśli ten nie ma pracy albo, gdy można
pomóc w jej uzyskaniu członkowi jego rodziny. Dużo gorzej to wygląda, jeśli radny jest niezależny i nie można
wywierać na niego takiego wpływu, jakby się chciało – być może to przyczyna konfliktu. Przypomnę, że wśród
radnych Rady Miejskiej jest bardzo duża liczba przedsiębiorców i osób bezpartyjnych, czyli niezależnych.
Jak pan, jako przewodniczący Klubu, zamierza uspokoić sytuację w samorządzie miejskim? Czy w
ogóle na to ma szansę?
- Jestem urodzonym optymistą, więc nadal wierzę, że pełna współpraca z burmistrzem dla dobra Kłodzka jest
możliwa. Na szczęście dla niego wyrozumiałość i cierpliwość to cechy, które nie są obce większości radnych,
ale od kilku tygodni faktycznie trudno zrozumieć przesłanki, jakimi kieruje się włodarz naszego miasta,
podejmując niektóre decyzje. Burmistrz musi mieć świadomość, że Rada w równym, jeśli nie większym stopniu,
jak on sam, ponosi odpowiedzialność za Kłodzko. Jako radny, który otrzymał mandat zaufania od swoich
wyborców, nie mogę zgadzać się na nieetyczne zachowania burmistrza Piszki, takie jak: bezkonkursowe
zatrudnianie bezrobotnego „kolesiostwa” z PO czy - delikatnie mówiąc - niejasne zasady przyznawania
mieszkań.
Duża część radnych pod takim postępowaniem burmistrza się nie podpisuje.
Dziękuję za rozmowę
BOGUSŁAW BIEŃKOWSKI
(Rozmowa jest przeniesiona z nr 31/908 tygodnika Euroregio Glacensis)

Podobne dokumenty