Wróciliśmy z Londynu

Transkrypt

Wróciliśmy z Londynu
Wróciliśmy z Londynu
Wpisany przez Administrator
wtorek, 20 października 2009 22:26 - Poprawiony środa, 28 października 2009 23:22
"Jeśli człowieka nuży Londyn to znaczy, iż nuży go samo życie, bo w Londynie jest wszystko to,
co ma ono człowiekowi do zaofiarowania"
Samuel Johnson
Stereotypy
Przed wyjazdem miałam swoje własne zdanie dotyczące tego miasta ( galeria z naszego
wyjazdu
). Z jednej
strony w wyobraźni przeciętnego Europejczyka, Londyn jest miastem – mieszkaniem królowej,
rodziny panującej, która nie tylko zapełnia pierwsze strony ogólnoświatowych brukowców, ale
również jest ostoją tradycji, kultywowania kultury, spaja społeczeństwo, będąc obok hymnu, czy
języka, jednym z elementów składowych Anglii. Z drugiej zaś, Londyn to raj dla emigrantów, w
tym Polaków, którzy w większości nie są w stanie zrealizować „amerykańskiego snu” i kończą
na przysłowiowym „zmywaku” w brytyjskim barze, chwaląc się znajomym z naszej klasy swoimi
kolejnymi „osiągnięciami”.
Więc mieliśmy udać się do miasta tradycji i nowoczesności, bogatej historii i marzeń, by
zacząć wszystko od nowa; tytułów dziedziczonych przez pokolenia i całkowitej anonimowości;
pałaców i konnej gwardii, wieżowców i wielokulturowych slumsów. Witamy w Londynie.
Wyjeżdżamy 10.10.2009r., wybiła „godzina zero”, kilkuosobową grupą na czele z panią Mazur,
która zorganizowała całą wycieczkę wchodzimy do busa, który ma zawieść nas na lotnisko we
Wrocławiu. Już podczas podróży nie udaje nam się nie tylko zdrzemnąć, czy chociażby na
chwilę zachować powagi. W efekcie przyjeżdżamy na lotnisko niewyspani, starając się
ignorować poranne, zimne powietrze, jednak w dobrych nastrojach zabieramy wszystkie swoje
rzeczy i kierujemy się w stronę hali odpraw. O dziwo, nikt nie gubi biletów, wszyscy cali
przechodzimy również przez odprawę bagażową, na której nasze plecaki i torby wcale nie
ucierpiały. Początek optymistyczny.
Słońce, skoro powinien być deszcz
Po spokojnym, dwugodzinnym locie, wreszcie jesteśmy w Anglii, która wita nas bardzo ładną,
1/5
Wróciliśmy z Londynu
Wpisany przez Administrator
wtorek, 20 października 2009 22:26 - Poprawiony środa, 28 października 2009 23:22
nawet słoneczną pogodą! Po krótkim, acz intensywnym poszukiwaniu właściwego środka
lokomocji, poprzez najróżniejsze środki komunikacji podmiejskiej i miejskiej, z metrem na czele,
docieramy do schroniska.
London by night
Postanawiamy zwyczajnie pospacerować i zobaczyć Londyn nocą. Mówi się, że większość
miast jest najpiękniejszych właśnie wieczorami, kiedy wszystkie budynki są oświetlone, ludzie
skończyli pracę, nie ma więc już dziennego tłoku ulicznego, a wolno spacerujący mieszkańcy i
turyści, sprawiają że nawet najzwyklejsze miejsce staje się niesamowite. Nie zapominajmy
jednak, że jesteśmy w Londynie – jednym z najpiękniejszych miast w Europie, więc o tej
godzinie, staje się on dla nas miastem bajkowym, a zarazem wymarzoną scenerią do fotografii,
których powstają niesamowite ilości. Chociaż widziemy, że większość słynnych obiektów, jak
choćby budynek parlamentu, Big Ben, czy London Eye, zobaczymy jeszcze w ciągu kolejnych
dni, mamy wrażenie, że trzeba koniecznie udokumentować i zapamiętać tą chwilę.
Rzeczywiście, kiedy pierwszy raz w życiu zobaczy się Londyn nocą, z pewnością długo nie
zapomni się tego widoku.
Szczypta historii
Choć zachwycaliśmy się nowoczesnością – niezwykle rozbudowanym metrem, wieżowcami,
czy najnowszymi markami samochodów na ulicach, nie można było zapomnieć, że Londyn to
miasto w wielowiekową, niezwykle bogatą historią. Dlatego też większą część niedzieli
spędzamy w najważniejszych muzeach miasta. Na początku British Muzeum, które urzeka nas
bogactwem i ogromem zgromadzonych zbiorów. Żeby mieć więcej czasu, biegamy po
schodach albo jeździmy windą na inne, jeszcze ciekawsze piętra. Muzeum Brytyjskie jest
miejscem, w którym można spędzić cały dzień i na pewno się nie znudzi. Zwiedzanie tego
miejsca pozostawiło w nas pewien niedosyt, dlatego mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś uda
nam się przyjechać do Londynu i zobaczyć to jeszcze raz.
2/5
Wróciliśmy z Londynu
Wpisany przez Administrator
wtorek, 20 października 2009 22:26 - Poprawiony środa, 28 października 2009 23:22
Znów wsiadamy do metra i jedziemy w stronę muzeum figur woskowych. Okazuje się, że
owszem jest na to szansa, jeśli tylko uda nam się kupić bilety. Sprawa jest o tyle
skomplikowana, że przed kasami ustawiła się już wielometrowa kolejka i nic nie wskazuje na to,
żebyśmy weszli w ciągu godziny. Cóż. Zmieniając się w kolejce, nie marnujemy czasu i
niektórzy mają już całkiem sporą ilość pamiątek. Próbując kupić naleśniki, dyskutujemy przed
budką na temat wyższości polewy czekoladowej nad owocową, nagle słyszymy: „O, słyszę że z
Polski przyjechaliście!”. Okazuje się, że właśnie spotkaliśmy rodaczkę, która już od pięciu lat
mieszka w Londynie i aktualnie sprzedaje naleśniki pod muzeum. Spełnienie snu o karierze na
wyspach… Niestety nowa znajomość nie okazuje się dla nas zbyt dobra, nie dość że prawie
spóźniamy się do kasy, to jeszcze nie dostaliśmy nawet żadnej zniżki „dla rodaków”. Szczerze
mówiąc nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam jak drogie naleśniki!
Kiedy udaje nam się wejść do Madame Tussaud’s – stojąc w długiej kolejce możemy oglądać
na żywo niezwykle czasochłonny proces powstawania woskowej figury – wszyscy rzucamy się
na aparaty i przez dłuższy czas trwa sesja zdjęciowa koło najróżniejszych „gwiazd”. Tutaj
James Bond bezpośrednio sąsiaduje ze Shrekiem, Hulkiem i Whoopi Goldberg, dlatego też
zdjęcia, które powstają są bardzo różnorodne. W międzyczasie przechodzimy przez tunel
strachów, gdzie pracują prawdziwi aktorzy mający straszyć zwiedzających. Rzeczywiście cała
oprawa tego widowiska budzi zainteresowanie, jednak sam „straszny korytarz” wydał nam się
nieco zbyt krótki, a najczęstszym komentarzem było zwykłe: „to już?” Następnie wsiadamy do
misternie zdobionych wagoników i mamy okazję obejrzeć historię Londynu. Na koniec i tak
wszyscy znajdujemy się w sklepie z pamiątkami…
Po kolejnej krótkiej przejażdżce metrem, znów jesteśmy koło Parlamentu, tym razem powstają
zdjęcia w dzień. Kolejnym muzeum, gdzie od razu wita nas olbrzymi szkielet dinozaura, jest
Muzeum Historii Naturalnej. Chociaż zwiedzają je już tłumy ludzi i nieco utrudnia do spokojne
obejrzenie eksponatów, również to ono robi niezwykłe wrażenie.
Chociaż siedząc na ławce w holu Muzeum Historii Naturalnej stwierdziliśmy, że za bardzo
wszystko nas boli, żebyśmy byli w stanie dalej zwiedzać, posileni zdrowym posiłkiem w
napotkanym przypadkiem na stacji McDonaldzie, jesteśmy w stanie dalej kontynuować
wycieczkę. Czekając tym razem w niedługiej kolejce, wsiadamy do dużej kapsuły koła
młyńskiego, z którego można podziwiać niemal całą panoramę Londynu. Właśnie na szczycie
London Eye ma miejsce kolejna sesja zdjęciowa, jednak takie widoki po prostu trzeba
udokumentować!
Wracamy na nocleg bardzo zmęczeni, jednak siadamy jeszcze razem by ustalić plan kolejnego
dnia. Nagle włącza się sygnał alarmowy. Nie mówiąc ani słowa, w ciągu kilku sekund zabieramy
3/5
Wróciliśmy z Londynu
Wpisany przez Administrator
wtorek, 20 października 2009 22:26 - Poprawiony środa, 28 października 2009 23:22
najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegamy na schody, po czym szybko schodzimy na dół. Jesteśmy
jeszcze zbyt zdenerwowani by być pod wrażeniem własnego opanowania i organizacji w trudnej
sytuacji. Koło recepcji jeden z pracujących tam panów uspokaja nas, mówiąc, że mają tylko
błąd systemu i niedługo to naprawią, jednak z całą pewnością nie ma powodu do paniki. Nie ma
również żadnego powodu by wracać do pokoju, bo koło niego wyje syrena alarmowa. Idziemy
więc na schody wejściowe, gdzie czekamy na naprawę alarmu, która jednak przeciąga się
coraz bardziej. Robi się jeszcze ciekawiej, gdy do schroniska przyjeżdża liczna wycieczka, a
kilka osób informuje ich, że niestety nie mogą wejść, bo właśnie trwa alarm przeciwpożarowy.
Trzeba przyznać, że ich miny dobitnie świadczyły o tym, co sądzą o takim początku wyjazdu.
Po jakimś czasie, kiedy nawet udało nam się umyć przy wyciu syren, wreszcie wyłączają alarm.
Ale wszyscy i tak mamy wrażenie, że dzwoni on jeszcze przez długie godziny…
Jej wysokość - tradycja
Pierwsze skojarzenie - czym jest Londyn? Odpowiedź dla wielu brzmi – królową. Bez wątpienia
brytyjska monarchia jest jedną z najsławniejszych na świecie, dlatego zmiana warty przy pałacu
Buckingham jest jednym z obowiązkowych punktów programu. Najpierw jednak zwiedzamy
jeden z najbardziej znanych kościołów anglikańskich, czyli katedrę św. Pawła. Stamtąd
jedziemy do Harrods, jednego z największych sklepów na świecie i oczywiście kupujemy
drobne pamiątki z napisem sklepu. Potem bezpośrednio przez Green Park (zainteresowaliśmy
się stojącymi tam leżakami, okazało się jednak, że niestety program ramowy tego nie
przewojuje), kierujemy się przed pałac królowej. Zmiana warty, z całym towarzyszącym jej
gwarem, hałasem i przepychem jest z całą pewnością wydarzeniem niezapomnianym. Kiedy
uwieczniliśmy na fotografiach pałac królewski, główną aleją, spacerem, ruszamy na dalsze
zwiedzanie. Oglądamy Piccadilly Circus, gdzie podają naprawdę dobra pizzę, a popołudnie
spędzamy w Tower of London, będącym skarbnicą wiedzy o historii kraju i monarchii. Możemy
między innymi obejrzeć korony i klejnoty sprzed kilkuset lat, zobaczyć film z koronacji Elżbiety
II, czy porównać uzbrojenie brytyjskiej armii na przełomie wieków.
Potem dalej zwiedzamy miasto, a kiedy jesteśmy zmęczeni, odpoczywamy przy kubku
klasycznej angielskiej… kawy. Tego dnia nawet nie chce nam się nawet wyjść na schody, kiedy
kolejny raz dzwoni alarm. Na szczęście, tym razem nikt nie ma problemu z jego wyłączeniem. 4/5
Wróciliśmy z Londynu
Wpisany przez Administrator
wtorek, 20 października 2009 22:26 - Poprawiony środa, 28 października 2009 23:22
W stronę przyszłości
Ostatniego dnia pobytu w Londynie również nie mogliśmy zmarnować, dlatego jeszcze przed
czasem jesteśmy przed drzwiami Science Museum. Choć początkowo sceptycznie nastawieni
(„tam będą jakieś silniki”) zachwyciliśmy się tym nowatorskim podejściem do nauk ścisłych, jak
również oryginalnym sposobem przybliżenia ich sporej grupie odbiorców. Dlatego też w ciągu
kilku godzin, zajmujemy się ludzkim DNA, oglądamy skafandry astronautów, podziwiamy dom
przyszłości, czy nawet… lecimy w kosmos – symulator lotów jest naprawdę niesamowity.
Na koniec, wracając koło dużej hali koncertowej – Royal Albert Hall, przez piękny Hyde Park,
znów przez rozbudowaną komunikacją miejską, trafiamy na lotnisko i zmęczeni idziemy spać.
W samolocie.
Być, poznać, zrozumieć
Muszę przyznać, że po zaledwie kilku dniach spędzonych w Londynie, to miasto nadal stanowi
dla mnie zagadkę. Jest swego rodzaju ewenementem, bo całkiem niedaleko siebie spotyka się
kilka światów – od arystokratów, koronowanych głów i wpływowych biznesmenów, przez
imigrantów z różnych stron świata, mieszkających w dzielnicach, do których bałabym się wejść
po zmroku. I o dziwo – te światy nie tylko koegzystują ze sobą, ale wydają się w jakiś niepojęty
sposób uzupełniać, tworząc niesamowitą, barwną mieszankę.
5/5

Podobne dokumenty