Nr 3 - Gimnazjum nr 2 w Polkowicach

Transkrypt

Nr 3 - Gimnazjum nr 2 w Polkowicach
GIMpress
W numerze:
1. Wywiad z przewodniczącą Rady
Rodziców - s.3
2. "Wrażliwość na dwóch kółkach" - s.7
3. Nasi najlepsi - s.10
4. Wspomnienia ginazjalistów - s.12
5. Horoskop - s.16
6. Kupon na niepytanie - s.19
Newsletter
Drodzy Gimnazjaliści!
Za nami I semestr, który, jak mamy nadzieję,
był tak owocny, jak sobie założyliście. Ferie
zimowe minęły szybciej, niż się tego
spodziewaliśmy. Walentynki (pewnie miło
spędzone) i wiele wspaniałych przygód już
za nami. Był to zastrzyk energii na
nadchodzący II semestr. To już ostatnia
„prosta”, na której trzeba dać z siebie
maximum siły.
Redakcja „Gimpressu” życzy wszystkim
uczniom sukcesów szkolnych i tych bardziej
osobistych!
GIMpress
Wywiad z Panią Edytą Pędzisz
Przewodniczącą Rady Rodziców
w Gimnazjum nr 2 w Polkowicach
GimPress: Skąd pani pochodzi i gdzie się
pani wychowała?
28.02.2011 r.
GimPress: Ma pani hobby?
GimPress: Co stanowi istotę Pani zawodu?
Nr 3 (5)
Dziś imieniny obchodzą:
Bernadetta
Lucjan
Maria
Olgierd
Do końca roku
kalendarzowego zostało
319
Do końca roku szkolnego
zostało
131
GimPress: Dlaczego zdecydowała się pani
pomagać osobom niepełnosprawnym?
Najblisze zebranie z
rodzicami odbędzie się:
22.03.2011
GimPress: A jakie są pani dodatkowe Wiosenna przerwa świątczna
marzenia związane z funkcjonowaniem 21 - 26 kwietnia 2011
Warsztatów Terapii Zajęciowej?
Egzamin gimnazjalny
12, 13, 14 kwietnia
2011
GimPress: Jakie są pani osiągnięcia w Koniec roku szkolnego
pracy społecznej?
22 czerwca 2011
GimPress: Dlaczego zdecydowała się pani
pracować w
Stowarzyszeniu „Żyć
Godnie” ?
Strona 3
Newsletter
GIMpress
GimPress: Czy lubi pani spacerować z rodziną po górskich
szlakach?
Żyć Godnie
GimPress:
GimPress: Czy ktoś z zewnątrz odwiedza warsztat terapii
zajęciowej?
GimPress: Czy pokłada pani nadzieje w naszej młodzieży?
GimPress: Co chciałaby pani powiedzieć rodzicom klas
szóstych, którzy zastanawiają się, do jakiej szkoły wysłać
swoje dziecko?
GimPress: Skąd wziął się u Pani pomysł, aby działać w
szkolnej Radzie Rodziców?
GimPress: Czy zechciałaby pani jeszcze coś przekazać od
siebie?
Wywiad przeprowadziły: Gabriela Wabik, Magdalena Korgól, 2A
GimPress: W jaki sposób pani prowadzi terapię ze swoimi
wychowankami?
GimPress: Skąd zrodził się u Pani pomysł na pielgrzymkę
do Rzymu z osobami niepełnosprawnymi?
Strona 4
Newsletter
GIMpress
To, co było...
TURNIEJ DOBREGO ZACHOWANIA
To, co było...
PRÓBNE EGZAMINY GIMNAZJALNE
To, co było...
FINAŁ KONKURSU ORTOGRAFICZNEGO
Strona 5
Newsletter
GIMpress
To, co było...
EUROWEEK- SZKOŁA LIDERÓW
To, co było...
GIMNAZJUM NR 2 W POLKOWICACH
JUŻ WYBRAŁO
Strona 6
Newsletter
GIMpress
Tak piszą najlepsi
"WRAŻLIWOŚĆ NA DWÓCH KÓŁKACH"
Tomasz Zawilec wspólnie z żoną wyruszyli pewnego dnia
na poranną przechadzkę do pobliskiego sklepu spożywczego.
Tak było niemalże codziennie od 10 lat. Wyjątek stanowiły
jedynie święta i niezwykle mroźna aura, kiedy śnieg lub śliski
lód pokrywały ulice. Jednak dziś słońce rozświetlało
porannymi promieniami brukowany chodnik.
Stało się to dla nich najzwyklejszym zajęciem w ciągu
dnia, które dobrze wychodziło im na zdrowie i poprawiało
humor. Mogli bowiem aktywnie spędzić czas. Dzisiaj było tak
samo. On jechał tuż przed nią, ona szła dwa kroki za nim.
Taki układ zazwyczaj przyjmowali. Czasami trzymała
chłodne rączki wózka i pchała go, choć zdarzało się to
rzadko, chyba tylko w zimowe poranki. Tomek chciał być, w
miarę swoich możliwości, jak najbardziej samodzielny.
Dzisiaj nalegał, żeby móc jechać samodzielnie. Jego
żona, Iwona, wyraziła na to zgodę. Lubiła patrzeć, kiedy
Tomek z uśmiechem na ustach porusza się o własnych siłach.
Przechodnie czasem spoglądali z wielkim podziwem na
sposób, w jaki się przemieszcza. Często też uśmiechali się do
niego życzliwie. Tomek nie odwzajemniał tym, którzy patrzyli
się na niego z perfidnym współczuciem, a ignorował takich,
którzy bez pytania chcieli go przeprowadzić przez ulicę. Nie
traktował wózka jako przedmiotu kojarzącego się z
jakimkolwiek złem. Dla niego była to rzecz, dzięki której
mógł się poruszać.
Kiedy dotarli na miejsce, Iwona zakupiła w sklepie
potrzebne artykuły, czyli masło, ser, mleko, bułki słodkie,
będące przysmakiem ich dwojga dzieci. Kiedy pakowała
wszystkie produkty do reklamówki, zwróciła przypadkowo
uwagę na kilku młodych chłopców stojących przy drugiej
kasie. Wyglądali na nastolatków, którzy jeszcze nie ukończyli
gimnazjum. Poprosili o papierosy. Kasjerka bez problemów
podała im je, przyjęła zapłatę, po czym pożegnała ich
beznamiętnie. Tomasz obrócił się w drugą stronę, po czym
skierował się ku wyjściu. Kiedy już znalazł się na zewnątrz,
zawołał młodych palaczy.
- Ej, chłopaki!
Kiedy usłyszeli zawołanie, zatrzymali się, obrócili głowy i
spojrzeli ze zdziwieniem na obcego im mężczyznę. Po chwili
milczenia, najwyższy z trójki chłopców, zapytał się.
- Czego pan chce?- Kiedy wypowiadał te słowa, jeden z
chłopaków zaciągał się już papierosem.
- Musimy szczerze pogadać – natychmiast odpowiedział
Tomek.
- Ale my pana nie znamy- odparli zgodnie i już mieli
zamiar odwrócić się z powrotem, zamierzając w spokoju
zapalić, a potem udać się na arcynudne lekcje do szkoły,
kiedy Tomek niemalże krzyknął.
- Czy wiecie, dlaczego jestem na wózku?! Dlaczego nie
mam nóg? Dlaczego muszę zasuwać codziennie na kółkach
do miejscowego sklepu? Jeśli nie chcecie skończyć tak jak ja,
to posłuchajcie.
Wszyscy trzej zgodnie zatrzymali się, jakby wryci w
ziemię. Papieros trzymany przez jednego z chłopaków
wystawał mu spomiędzy palców. Ulatywał leniwie z niego
Strona 7
szary, duszący dym. Tomek patrzył z pogardą to na dym, to
na papierosa, to na młodych mężczyzn i począł dalej mówić.
- Pracowałem w wojsku przez 5 lat. Od dzieciństwa
chciałem zostać żołnierzem. Paliłem papierosy od
piętnastego roku życia do czasu wyjazdu na misję w
Afganistanie, w której uczestniczyłem przez blisko trzy lata.
Zachorowałem tam na chorobę Buergera. Wówczas nie
wiedziałem, że jestem chory. Od czasu do czasu tylko
odczuwałem drętwienie w stopach. Po dłuższych marszach
przechodziło ono zwyczaj na podudzie. Zaniepokojony tymi
dolegliwościami udałem się do lekarza, lecz dopiero
wówczas, gdy spostrzegłem sińce na nogach. Diagnoza była
natychmiastowa. Choroba Buergera. Usłyszałem od doktora,
że muszę natychmiast rzucić palenie i regularnie zażywać
lekarstwa, które jednak nie wrócą w pełni zdrowia, ale
zatrzymają albo spowolnią rozwój choroby. Kiedy po
miesiącu terapii poszedłem do lekarza na kontrolne badania,
usłyszałem od niego smutną diagnozę. Stwierdził, że za
późno zauważyłem symptomy tej choroby i że jest potrzebna
amputacja obu nóg.
Tomek w tym momencie nabrał powietrza po długiej
przemowie. Od dawna się tak nie zasapał. Nie wiedział,
dlaczego tak zareagował na tę całą sytuację. Może z powodu
tych papierosów, które przysporzyły mu tyle nieszczęść?
Chłopcy stali nadal nieruchomo, jakby oczekując na dalszy
rozwój wypadków. Tomek po chwili kontynuował.
- Na początku byłem zupełnie załamany. Miałem
wówczas jedno dziecko i oczekiwaliśmy z żoną na drugie. Na
dodatek dowiedziałem się, że to jedynie moje zaniedbanie, a
nie wina wojska. Dziewięćdziesiąt procent osób chorych na
tę przypadłość, to właśnie palacze. Dziś żyję na rencie
wojskowej. Zatem powiedzcie mi, chłopaki, czy opłaca się
palić?!
Newsletter
GIMpress
Młodociani mężczyźni obrócili się i popatrzyli na łysego
mężczyznę na wózku. W jego oczach widać było smutek i żal.
Jedna łza powoli spłynęła po jego szorstkim policzku.
Chłopak trzymający papierosa rzucił go o ścianę sklepu.
Najwyższy z tej grupy, który trzymał całą paczkę, patrzył się
teraz na nią z zamyśleniem. Po chwili wszyscy w trójkę
powoli bez jakiegokolwiek komentarza opuścili miejsce
spotkania. Tomek został sam, ale nie na długo.
- Przepraszam, że musiałeś tyle na mnie czekać, ale
sąsiadka mnie zatrzymała i zamieniłyśmy kilka zdań. Ty
płaczesz? Dlaczego wyszedłeś wcześniej ze sklepu?
- Nic się nie stało. Zrobiło mi się po prostu słabo.
Zawieziesz mnie do domu?
Iwona spojrzała na męża ze zdziwieniem, ale nie
powiedziała ani słowa. Pierwszy raz od 10 lat zapytał się jej,
czy pomoże mu popychać wózek. Pocałowała go jedynie
czule w policzek, po czym udali się w stronę domu. Przez
całą drogę nie wymienili między sobą ani słowa. Niedaleko
swojego mieszkania byli świadkami kolejnego wydarzenia.
Oto grupka chłopców szła, jak się zdawało, do szkoły.
Jeden kolega niskiego wzrostu, zamierzając widocznie ich
dogonić, biegł za nimi, pokrzykując.
-Chło-chło-chło-paki!
Po-po-po-po-cze-kaj-cie-na-namnie!
Ów chłopiec był jąkałą ubranym w szarawy sweter i
wytarte dżinsy. Włosy miał ułożone „na grzybka”. Jeden z
uczniów z idącej grupy obrócił się. W ślad za nim reszta
zrobiła to samo.
- Po co biegniesz tutaj, jąkało? Po co krzyczysz? I tak nie
chcemy ciebie wśród nas. Znajdź sobie innych kumpli!
Odosobniony blondyn stał w miejscu jak wryty dobre
kilkanaście sekund, zanim Tomek podjechał do niego. Jego
pseudokolegów, oczywiście, już dawno nie było w pobliżu.
Po co mają tracić swój cenny czas na takiego „jąkałę”?
-Nie martw się chłopcze. To zwykłe snoby. Idź już do
szkoły, bo się spóźnisz.
Inwalida poklepał go po ramieniu. Uśmiechnął się bratersko
i krzepiąco. Nastolatek spojrzał na niego zdziwiony,
odpowiedział mu nieśmiałym rozchyleniem warg, po czym
poszedł przed siebie.
Po dłużącej się podróży małżeństwo Zawilców dotarło
przed swój blok. Mieszkali na pierwszym piętrze. Przed
dwoma laty organizacja charytatywna zafundowała
wybudowanie podjazdu pod ich balkon, żeby ułatwić
Tomkowi przemieszczanie się. Cała rodzina była niezmiernie
wdzięczna za ten podarek. Przed zamontowaniem podjazdu
Iwona musiała pomagać mężowi we wspinaczce na piętro.
Teraz z niewielkim trudem znaleźli się w swoim przytulnym
mieszkaniu. Niemal natychmiast dzieci wybiegły im na
powitanie. Jedna córeczka o jaskraworudych włosach miała
12 lat, druga o szaro - brązowych oczach - 10 lat, lecz tylko
starsza pamiętała swego ojca za czasów pełnosprawności.
Na kuchennym zegarze właśnie dochodziła siódma i
dzieciaki szykowały się do szkoły.
Po kilkunastu minutach cała rodzina siedziała w kuchni,
zajadając się omletami Iwonki. Mama pouczała przy okazji
córki, żeby nie przysparzały kłopotów w szkole. Dzieci
zawsze dostawały wzorowe oceny z zachowania, ale ich
Issue 1
Strona 8
rodzice przy różnych sposobnościach przypominali o
kulturze i postawie. Iwona pracowała jako fryzjerka
codziennie od rana do późnego popołudnia i wspólnie z
dziewczynkami wychodziła z domu. Przed ósmą bliscy
Tomka pożegnali się z nim, po kolei go całując i ściskając.
Były żołnierz wiedział, że zaczyna się najnudniejszy okres w
ciągu dnia. Podjechał zatem do salonu i włączył telewizor.
Podniósł czasopismo leżące na stole i rozmyślał. Przewracał
jedynie kartki gazety, przypominając sobie zdarzenie z
jąkającym się chłopcem oraz spotkanie z palącymi
papierosy.
Jego życie wyglądało codziennie tak samo. Czas zawsze mu
się dłużył. Radykalnie nie zmieniły tego nawet częste wizyty
jego przyjaciela Jacka, którego zwyczajem było ciągłe
zasypianie. Dzisiaj także miał złożyć Tomkowi wizytę.
Zeszłego dnia umówili się na partię szachów. Jacek nie
określił dokładnie godziny swego przybycia, więc Tomek po
piętnastu minutach zadumania, zdziwił się niezmiernie, gdy
usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je i spostrzegł swojego
przyjaciela - brodatego, podstarzałego mężczyznę ubranego
w dres i trzymającego pod pachą szachownicę. W drugiej
dłoni miał dwa piwa w butelce.
-Witaj, łysa pało - przywitał się Jacek ze szczerym
uśmiechem.
-Witaj, brodaty piwoszu - odpowiedział Tomek z niemniej
entuzjastycznym wyrazem twarzy. Tym dziwacznym
przywitaniem posługiwali się od dobrych kilku lat.
Po niebywale szybkim czasie obaj znaleźli się w salonie,
usiadłszy naprzeciwko siebie. Między nimi leżała
szachownica. Przy prawych dłoniach zawodników stały
otwarte butelki z piwem. Obaj patrzyli sobie w oczy ze
skupieniem rewolwerowców.
- Dołożę Ci dzisiaj! Czuję, jak moc napływa do mnie.
Masz z góry przegrane - wycedził brodacz, przymrużając
oczy. Mimo tego, że przegrał tysiące razy, a wygrał zaledwie
kilka pojedynków, nigdy się nie poddawał. Właśnie to w nim
można było cenić najbardziej.
- Zobaczymy - odparł nonszalancko Tomek, po czym
wziął łyk piwa. Było bardzo gorzkie, ale właśnie takie lubił
jego przyjaciel.
Zabrali się do gry. Rywalizowali jak zawsze - długo, nie
śpiesząc się z decyzjami, spoglądając co chwila na telewizor,
w którym emitowano XVI część Jamesa Bonda. Po
wykonaniu niezwykle przemyślanego ruchu, Tomek spojrzał
na Jacka. Jednak brodacz niespodziewanie urządził sobie
drzemkę, opierając głowę o stół. Nagle szachiście na wózku
zaczął dokuczać głód. Pojechał zatem w kierunku kuchni.
Miał ochotę na herbatę i coś słodkiego. Najpierw jednak
herbata, pomyślał. Saszetki, jak zauważył, znajdowały się na
wyższej półce. Próbował po nie sięgnąć i nagle… Jakaś siła
wstrząsnęła budynkiem. Najpierw wózek odchylił się do
przodu, a później z dwa razy większą siłą do tyłu, wreszcie
przekręcając się do góry nogami, wywrócił Tomka.
Mężczyzna uderzył z impetem głową o chłodną podłogę. W
uszach czuł jedynie nieznośny szum. Przełknął ślinę. To
pomogło. Nauczył się tego w Afganistanie, gdzie często
różne niespodziewane wybuchy go ogłuszały. U miejsca,
gdzie powinny wyrastać jego nogi, czuł teraz tępy ból.
Page 8
GIMpress
Na to nie mógł nic poradzić. Powoli jednak zwalił wózek
z siebie, który w tym momencie okazał się dla niego
niezwykle ciężki. Wiedział, że kolejna próba przygotowania
podwieczorku może okazać się tragiczna w skutkach, lecz
mimo to postanowił zrobić sobie herbatę, nie budząc
przyjaciela. Co z tego, że jestem na wózku, co z tego, że nie
mam obu nóg. Będę się śmiał kalectwu prosto w twarz!
Doprawdy nigdy się nie poddam!
W tym momencie wsparł ciało na rękach. Pokonał
chwilową sztywność swych kończyn. Przeczołgał się do
miejsca, gdzie znajdował się blat stołu. Chwycił go swoimi
dłońmi i próbował się podciągnąć. Za trzecim razem udało
mu się oderwać od posadzki i przewrócić swój tułów na stół.
Położył się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie jego żona
ubijała jajka na śniadanie. Dyszał jeszcze bardziej niż po
dzisiejszym spotkaniu z palaczami. Pociemniało mu w
oczach i miał wrażenie, że zemdleje. Jednak nie poddał się.
Ocucił się, odkręcając kran i polewając sobie głowę zimną
wodą. Potem chwycił za saszetki od herbaty i ściągnął kubki.
Pomyślał, że jego przyjaciel także może zechcieć się
napić po wyczerpującej grze, a tym bardziej po głębokiej
drzemce. Zalał czajnik i czekał. Niespodziewanie wybuchnął
śmiechem. Uświadomił sobie, że musi teraz wyglądać
komicznie. Oto człowiek bez nóg leży na stole, trzymając w
dłoniach dwa kubki i czekając na zagotowanie wody. Kiedy
mógł już zalać herbatę, odłożył kubki i powoli zaczął wlewać
gorącą ciecz. Oblał sobie niechcący palec, zaklął pod nosem,
ale nawet nie drgnął. Kiedy herbata była gotowa, zaczął
rozmyślać, jak zejdzie ze stołu. Postanowił złapać się za jego
kraniec. Powoli osunął się na podłogę, ustawił wózek w
pozycji umożliwiającej jazdę. Wskoczył na niego, sam nie
wiedząc, jak to zrobił. Wydawało się to nierealne jak na
możliwości człowieka bez nóg. Wziął dwie herbaty i pojechał
do salonu. Ciastka już sobie darował.
- Jacek, obudź się. Przyniosłem herbatę - mówił Tomek,
szturchając Jacka, żeby się ocknął.
- Co? Co? - powoli wracał do rzeczywistości.
- Przyniosłem herbatę. Wypijmy i dokończymy partyjkę.
Twój ruch.
- Ty … herbata? Po co się przemęczasz?
- Już cicho bądź. Graj! - przerwał mu w półsłowa Tomek.
Po chwili namysłu Jacek wykonał ruch. Minęła jeszcze
godzina, zanim poznali ostateczny wynik rozgrywki. Tym
razem zgodnie z zapowiedzią Jacek wygrał. Cieszył się przy
tym jak szalony, ale próbował udawać, że potrafi zachować
spokój. Tomek był szczęśliwy, patrząc na to. Uśmiechał się i
chwalił umiejętności kolegi. Następnie jeszcze przez chwilę
Strona 9
oglądali film „Ojciec Chrzestny”. Kiedy Iwonka wróciła z
pracy wraz z dziećmi, brodacz zaczął się zbierać. Żona jego
przyjaciela nie przepadała za nim. Uważała, że jest typowym
„pijakiem”.
Resztę dnia były żołnierz spędził dość zwyczajnie. Wraz z
rodziną wybrał się na spacer do parku. Po dzisiejszym
zdarzeniu z przygotowywaniem herbaty nabrał pewności
siebie. Bawił się z dziećmi jak nigdy przedtem. Po powrocie
do domu nawet oświadczył swojej żonie, że ma zamiar
zapisać się do pobliskiego klubu koszykówki dla inwalidów.
Iwonka niezwykle ucieszyła się, kiedy to usłyszała. Miała
nadzieję, że jej mąż pozna nowych ludzi i znudzi mu się
spotykanie z „piwoszem”. Wieczorem Iwonka urządziła dla
całej rodziny wspólną kolację, na którą przyjechali jej
rodzice. Wszyscy zajadali się gołąbkami przy oglądaniu
zabawnej komedii.
Kiedy dzieci poszły spać, Tomek jeszcze długo leżał na
swoim miękkim łóżku. Wpatrywał się w ciemnościach w sufit
i żywił nadzieję, że przeżyje jeszcze wiele takich dni. Nie
myślał wówczas o tym, że jest kaleką. W głowie tkwiły mu
jedynie szczęśliwe obrazy z jego życia. Nie użalał się nad
sobą tak jak dawniej. Kiedyś nawet myślał, że lepiej byłoby,
gdyby stracił życie w Afganistanie. Ale to „kiedyś”
wydawało mu się obecnie czymś odległym. Teraz był
szczęśliwym człowiekiem leżącym obok swojej lekko
pochrapującej Iwonki.
Kacper Turek, klasa 3A
GIMpress
NASI NAJLEPSI
I semestr roku szkolnego 2010/2011
Aleksandra Mucha , kl. 3D
średnia - 5,15
Kamila Kosińska, kl. 2D Aleksandra Pietrowska, kl. 1D
średnia - 5,14
średnia - 5,07
Karolina Klich, kl. 3B
średnia - 5,00
Klaudia Trojanowska kl. 3F
średnia - 5,00
Maciej Kowalik, kl. 3D
średnia - 5,07
Wiktoria Nalepa, kl. 1D
średnia - 5,00
OSIĄGNIĘCIA UCZNIÓW W KONKURSACH WIEDZY
I W KONKURSACH ARTYSTYCZNYCH I SPORTOWYCH
W I SEMESTRZE ROKU SZKOLNEGO 2010 / 2011
Strona 10
Newsletter
GIMpress
Strona 11
Newsletter
GIMpress
Twórczość uczniowska
NIEPEŁNOSPRAWNI, SPRAWNI...
Patrząc na twarz pani Ireny, widziałam rozległą łąkę i
przeskakujący świetlisty płomyk w jej spokojnych, dobrych
oczach. I tą radość w uśmiechu, drgający podbródek,
zmarszczki jakby się rozeszły i schowały jako obłoki
przeganiane przez wiatr. Ta chwila powinna trwać wielki, a
więc można uszczęśliwić ludzi, trzeba tylko chcieć i dążyć do
postanowionych sobie celów. A przecież nie tak dawno było
zupełnie inaczej. Starsza schorowana kobieta, zamknięta w
zupełnie innym świecie- cztery ściany, sufit, okno- a widok to
monotonny obraz zmieniający się w zależności od pogody.
Każdy ruch powodował ból i cierpienie. Niesprawne nogi i
tylko te okropne kule stojące obok łóżka patrzyły na panią
Irenę, a ona na nie. O czym myślała? Po jaki świecie
błądziła myślami? Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy
z powagi sytuacji, ale wiedziałam, że trzeba coś zrobić. I
zrobiłam, pomogła mi moja babcia. Miałam wtedy tylko
trzynaście lat, ale głowę pełną pomysłów. Nie ważna była
odległość nas dzieląca. Pani Irena mieszkała w uroczej wsi
w województwie zachodniopomorskim, natomiast ja
Polkowiczanka. To żadna przeszkoda, to można pokonać.
Zaangażowałam babcię i jej znajomych, szukaliśmy wózka
zwykłego, bez akumulatora, nie zbyt drogiego, ale solidnego,
budzącego zaufanie. I znaleźliśmy go w Żarach, czekał tam
na nas, i na pani Irenę. Długą drogę odbył wózek, nie
mieliśmy samochodu, aby go przetransportować, ale
pomogli dobrzy ludzie i w końcu trafił on do cudownej
kobiety. Niezwykła była radość starszej kobiety, po kilku
latach mogła w końcu wyjść do swojej ukochanej wsi, w
której mieszkała od zakończenia wojny. Spotkania ze
znajomymi ludźmi przyniosły wiele wspaniałych wrażeń i
dla nich, i dla pani Ireny. To właśnie ona dodawała im
wiary w człowieczeństwo, pomagała im rozbudować
wszelkie dobre uczucia, jakimi były miłość i dobroć, po,
mimo, że przez tyle lat nikt nie przyszedł jej odwiedzić, bo
był zajęty pogonią za dobrobytem. Z moich obserwacji
wnioskuję, że dzisiejsi ludzie nie są życzliwi dla samych
siebie a tym bardziej dla osób chorych chorych,
potrzebujących, a wystarczy tak nie wiele, aby dać komuś
chwilę szczęścia.
Patrycja Denisiuk, 3C
Twórczość uczniowska
NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ
Patryk Psonak, 3D
Strona 12
Newsletter
GIMpress
Kartka z pamiętnika
WSPOMNIENIA GIMNAZJALISTY
Nazywam się Maciej i jestem uczniem klasy III D, do
której uczęszczają kreatywni oraz inteligentni, młodzi ludzie.
Jako uczeń Gimnazjum nr 2 staram się reprezentować naszą
szkołę w wybranych konkursach jak najlepiej. Moją mocną
stroną jest historia oraz przedmioty humanistyczne.
Uwielbiam czytać powieści historyczne i słuchać opowiadań
starszych ludzi.
Moją przyszłość wiążę z liceum ogólnokształcącym, a
później zamierzam studiować. Do moich hobby należą sport
i muzyka. Swoje zainteresowanie sportem realizuję na
treningach, siłowni oraz ostatnio – na ćwiczeniach karate.
Ponadto już od dziecka kibicuję piłkarskiej drużynie
Zagłębia Lubin, której jestem wielkim fanem.
Uwielbiam słuchać muzyki nu-metalowej, a w
szczególności zespołów Slipknot i Mudvayne.
Cieszy mnie to, że mogę się tutaj uczyć i wszechstronnie
rozwijać dzięki wspaniałej kadrze nauczycielskiej oraz
doskonałym warunkom do nauki. Odchodząc stąd, będę miło
wspominać spędzone tutaj chwile.
Maciej Kowalik, 3D
Kartka z pamiętnika
WSPOMNIENIA GIMNAZJALISTKI
Swoją naukę w Gimnazjum nr 2 w Polkowicach zaczęłam
1 września 2008 roku. Odczuwałam przerażenie i niepokój,
gdyż nikogo nie znałam. Moim wychowawcą została pani
Klaudia Podgórska. Pierwszy dzień w szkole nie był taki, o
jakim marzyłam. Po długim szukaniu sali 124, na pierwszym
piętrze, odetchnęłam z ulgą. Jednak natychmiast zostałam
oblana jakimś lepkim napojem przez grupkę śmiejących się
dziewczyn. Poczułam wstyd i upokorzenie. Pocieszyłam się
myślami, że nie wszyscy w tej szkole prezentują taki niski
poziom kultury. Na pewno jest mnóstwo przesympatycznych
osób. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Szkoła, która na
początku wydawała się wielka, przybrała naturalne
rozmiary, teraz bez problemu szło się pod wyznaczoną klasę
na zajęcia. Szybko znalazłam przyjaciółkę w swojej klasie,
razem było nam łatwiej. Zapisałyśmy się do samorządu
uczniowskiego, co wiąże się z wieloma obowiązkami,
wyrzeczeniami, ale też przywilejami. Zaczęłyśmy brać udział
systematycznie w każdym przedstawieniu organizowanym w
naszej szkole. Chodziłyśmy na różne koła zainteresowań,
których w naszej szkole nie brakuje. Pierwsze występy
wyglądały nieciekawie. Każdy, kto choć raz brał udział w
przedstawieniu, wie, czym są próby i jak zniechęcająco
działa wszelka niepełność - brak dekoracji, kostiumów,
Strona 13
rekwizytów, brak znajomości tekstu na pamięć, drętwa
intonacja, niezdarne ruchy i gesty. By jednak wyrobić sobie
pojęcie o rozmiarach naszej męki, należy wymienione
powyżej elementy pomnożyć jeszcze przez współczynnik
szkolnej amatorszczyzny i brak głębszej motywacji wśród
uczestników przedsięwzięcia.
Newsletter
GIMpress
Z biegiem czasu oczywiście szło nam coraz lepiej.
Wszyscy byliśmy zgrani i bardzo lubiliśmy to, co robimy.
Atmosfera na każdej kolejnej próbie była coraz bardziej
przyjazna. Pamiętam wszystkie przedstawienia. Każde z nich
było ekscytujące. Nieodłączną cechą każdego z nich jest
trema, ale gdy tylko wejdzie się na scenę ona całkowicie
znika. Na tegorocznym Żak-Arcie w Polkowickim liceum
przedstawialiśmy własną interpretację lektury Mały Książę,
grałam postać lisa. Gdy weszłam na scenę, momentalnie
odpadł mój lisi ogonek. Do końca aktu musiałam go
podtrzymywać. Taka drobna sytuacje na scenie, gdy patrzy
na Ciebie mnóstwo osób, jest niezwykle stresująca.
Normalnie nie mam z tym problemu, to uczucie jest …
fantastyczne! Ci wszyscy ludzie patrzący na ciebie, światło,
które oślepia, myśl, że hipnotyzujesz ich wzrokiem, głosem,
mimiką. Choć z pewnością jestem amatorką, to daje mi
wielką satysfakcję i szczęście. Nigdy mi się to nie znudzi!
Na początku drugiej klasy, w listopadzie, odbyły się
warsztaty filmowe w Srebrnej Górze. Pojechaliśmy tam, aby
zdobyć nowe umiejętności. Podzielono nas na dwie grupy:
teatralną, zajmującą się oprawą filmów i taką, gdzie
przygotowywano nam stroje i rekwizyty. Dostaliśmy gotowe
dwa scenariusze, dobrano nam role i nagrywaliśmy filmy.
Na początku, oczywiście, mieliśmy zajęcia dostosowane do
swojej grupy. Ja akurat byłam w grupie teatralnej, gdzie
mieliśmy ciekawe zajęcia ruchowe. Na koniec warsztatów,
gdy oglądaliśmy wykonane filmy, było mnóstwo śmiechu. Te
cztery dni były wspaniałe!
Na początku tego semestru byłam na obozie naukowym
w Kowarach. Codziennie odbywały się tam 3 lekcje, które
trwały po 1.5 h. Wieczorami mieliśmy organizowane mecze
matematyczno-przyrodnicze. To była doskonała zabawa i
nauka zdrowej rywalizacji. Przez to chodziliśmy bardzo
późno spać. Wynikiem tego było duże zmęczenie po
powrocie do domu. Podczas tych pięciu dniu mieliśmy
okazję lepiej poznać siebie i nauczycieli. Było fantastycznie!
Dokładnie pamiętam mój pierwszy dzień w Gimnazjum i
pozostałe miesiące nauki. Większość chwil spędzonych w tej
szkole wspominam z sympatią i mam nadzieję, że liceum,
które wybiorę, spełni moje oczekiwania. Chciałabym
również, aby w przyszłej szkole uczyli mnie nauczyciele tak
wspaniali, jacy pracują w naszym Gimnazjum.
Dagmara Gawlik, 3C
"Czytam, więc jestem"
NIEWAŻCY CZ.1
Strona 14
Newsletter
GIMpress
Dzis 3E opisać swoich uczniów chce:
Nasz wychowawca
Lubię moją klasę. Praca z uczniami
tej klasy nie należy do najłatwiejszych.
Codziennie zaskakują mnie czymś nowym.
Choć nie osiągają najwyższych wyników
w szkole, można na nich polegać.
Życzę im spełnienia marzeń
i mam nadzieję, że będą mile wspominać
lata spędzone w gimnazjum.
Halina Kozdra
Strona 15
Newsletter
GIMpress
Chory skop...
Baran (20 III – 18 IV)
Drogi Baranie! Ostatni czas nie był
dla Ciebie najlepszy, dużo się
skomplikowało. Jednak mam dobrą
wiadomość. Szczęście się do Ciebie
uśmiechnie. Przyszły dobre dni.
Jeszcze przed feriami Pani Bilaus
będzie miała wyjątkowo dobry
humor. Postaraj się tego nie
popsuć, a lekcje matematyki staną
się
przyjemnością.
Natomiast
uważaj na Panią Majewską. Jeśli
nie chcesz dostać uwagi, siedź
cicho na lekcji.
Bliźnięta (20 V – 20 VI)
Gratuluję! Wreszcie udało Ci się
znaleźć drugą połówkę. Jeśli się
mylę, to niedługo na pewno tak
będzie.
Pamiętaj,
żeby
nie
zaniedbać swoich znajomych. Oni
byli pierwsi w Twoim życiu. Jak
jest to osoba ze szkoły, to nie
okazujcie sobie uczuć na forum
szkoły.
Nauczycielom zdecydowanie się to
nie spodoba i możesz mieć
problemy.
Rak (21 VI – 21 VII)
Byk (19 IV – 19 V)
Byku! Byku! Co Ty najlepszego
robisz? Kłócić się z Panią Józków
na lekcji? To nie wróży niczego
dobrego. Jak najszybciej napraw
swój błąd. Wreszcie poczujesz
miłość do biologii. To na pewno
zaowocuje na lekcjach u Pani
Drankiewicz. Ostatnio zapomniałeś
odrabiać
zadań
domowych
i
wpadło kilka jedynek. Koniecznie
zrób coś, żeby to nie miało wpływu
na twoją ocenę końcową z
przedmiotu.
Strona 16
Lew (22 VII-21 VIII)
Kochany Lwie! To jest Twój czas.
Zostałeś wreszcie doceniony za
Twoje starania. Ku mojej radości,
wziąłeś się wreszcie za chemię.
Pani Mowczan na pewno to
zauważy. Bardzo lubi, jak ktoś
poważnie traktuje ten przedmiot.
Natomiast na polskim zdarzą Ci się
małe potknięcia. Jednak radzę
porozmawiać szczerze z Panem
Wasylikiem i razem rozwiążecie
problem. Pogodzisz się z dawną
znajomą.
To
poprawi
Ci
samopoczucie.
Panna (22 VIII – 21 IX)
Raczku! Przyłóż się do języka
polskiego. Pani Kawula będzie
bardzo zadowolona, jak zobaczy
Twoje starania. Ten przedmiot
trzeba polubić, stanie się wtedy
bardzo fajny. Jeśli już o tym
mowa, to uważaj na Pana
Droździka. Żarty będą się go
trzymać jak nigdy. Nietrudno o
wpadkę. Jednak staraj się zbytnio
nie rozkręcać, bo łatwo można
przegiąć i uwaga gotowa.
Panienko!
Staraj
się
trochę
spokornieć.
Zaczynasz
tracić
znajomych. Przyznasz, że to
niezbyt
miłe.
Czas
wszystko
przemyśleć, póki nie jest za
późno.
Twoja
mama
będzie
znakomitym słuchaczem Twoich
żali.
Przy
okazji
nadrobisz
zaległości z przedmiotu u Pani
Śpiewak.
To
zaowocuje
spokojniejszymi lekcjami. Już nie
będziesz
dostawała
jedynek.
Jednak Pan Adamowicz podkręci
tempo na swoich zajęciach. Nie
protestuj na zdania domowe, bo
dostaniesz ich jeszcze więcej.
Newsletter
GIMpress
Waga (22 IX – 22 X)
Twoja
miłość
bardzo
Cię
zawiedzie. To zaboli. Jednak staraj
się nie załamywać i spójrz na
drugą stronę medalu. Osoba, która
jest w stanie zranić, nie zasługuje
na prawdziwy związek. Popatrz na
ludzi wokół Ciebie. Może jest
wśród nich ktoś, kto okaże się
wsparciem i poprawi Ci humor. Jak
będzie bardzo ciężko, to Pani
Szmołda na pewno Cię wysłucha. U
Niej znajdziesz zawsze dobrą
radę.
Wodnik (20 I- 18 II)
Strzelcu! Skierujesz swoją strzałę
w chemię. Zaczniesz się udzielać
na lekcjach u Pani Remiszewskiej.
Do
egzaminu
gimnazjalnego
bardzo się to przyda. Jeszcze
polecam Ci uczestnictwo na kole
fizycznym
u
Pana
Janusza
Andruchowa . Tam nadrobisz
wszelkie zaległości. Twoi znajomi
zauważą zainteresowanie nauką i
będą z Ciebie dumni. Najbardziej
spodoba się to pewnej osobie z
drugiej klasy.
Wodniku! Musisz się bardziej
kontrolować.
Wybuchowy
charakter nie pomoże rozwiązać
problemów. Otwórz się na pomoc,
którą ktoś chce Ci dać. To na
pewno
poprawi
Twoje
samopoczucie. Koniecznie pomyśl
nad
swoim
życiem.
Obecne
wydarzenia
mają
teraz
nierozerwalny związek z Twoją
przyszłością. Musisz otworzyć się
na nauczycieli. Oni są ludźmi i
kiedyś też chodzili do szkoły. Na
pewno chcą dla Ciebie jak
najlepiej.
Ryby (19 II – 19 III)
Koziorożec (21 XII – 19 I)
Skorpion (23 X – 21 XI)
Skorpionie! Skończ wreszcie z
nałogami. Nie truj siebie i innych
ludzi. Pani Dyrektor i nauczyciele
nie lubią takich osób. Jak już
zostaniesz
przyłapany
to
się
przyznaj, Pan Wasylik nie lubi
kłamczuchów. Poza tym wszystko
będzie dobrze. Poprawisz relacje
w domu i będziesz tam częściej
przebywać
niż
dotychczas.
Pamiętaj
jednak,
żeby
nie
wagarować,
bo
bycie
na
„dywaniku”
u
Pani
Dyrektor
Izienickiej nie jest przyjemne.
Strona 17
Koziorożcu! Musisz wczuć się w to,
co robisz. Nie warto brać za dużo
obowiązków
na
głowę,
bo
przestaniesz wyrabiać. Jak się za
coś zabierasz, to rób to do końca.
Przede wszystkim pogódź się z
nauczycielami, bo przestaną Cię
lubić. Uważaj na ludzi, którzy są w
Twoim bliskim otoczeniu, nie
zawsze słowo „przyjaciel” idzie w
parze z jego znaczeniem.
W najbliższym czasie będziesz
dobrze żył z Księdzem i Panią
Błaszków. Polubisz dzięki temu
lekcje religii.
Rybko! Zdecydowanie masz za
dużo obowiązków. Każdy ma
prawo do odpoczynku, a Ty
ostatnio
o
tym
zwyczajnie
zapomniałaś. Czas to zmienić i
przestać żyć na najwyższych
obrotach. Pani Beller na pewno
zrozumie, że nie dałaś rady czegoś
zrobić. Jednak postaraj się nie
złamać danych obietnic, bo to jest
bardzo niekulturalne. Pan Wasylik
przygotowuje
nowe
przedstawienie na zakończenie
roku szkolnego. Jak już się
ogarniesz ze wszystkim, warto się
tym
zainteresować.
Przygotowała:
Klaudia Trojanowska, 3F
Newsletter
GIMpress
Reklama
"ZIELONA SZKOŁA" - PARYŻ w 5 dni
W pr o g r am i e :
Łuk Triumfalny, Katedra Notr
e Da m e ,
Wieża Eiffla, Dzielnica Łacińs
ka Pantheon, Eurodisneyland
i wiele innych atrakcji...
Cena: 889 zł
Informacji udzielają: p. Beata Józków, p. Sławomir Henś i p. Marek Droździk.
Strona 18
Newsletter
GIMpress
Kupon na niepytanie
Strona 19
Newsletter
GIMpress
[email protected]
Newsletter
GIMpress

Podobne dokumenty