Listu nie tylko do Parafian - Parafia pw. św. Karola Boromeusza we

Transkrypt

Listu nie tylko do Parafian - Parafia pw. św. Karola Boromeusza we
List nie tylko do Parafian
W tym numerze
Drodzy Czytelnicy
Listu nie tylko do Parafian
Listu nie tylko
do Parafian:
4
Religia zwyciężyła. Przeciwnicy Daniela
otrzymali karę, jaką chcieli ściągnąć na owego wiernego sługę.
7
Droga z Nazaretu wiodła wprost na
południe, pokonać trzeba było około 150
km.
10
Moje „tu i teraz” daje niewyobrażalną ilość szans dla wykazania się miłością bliźniego w praktyce: w słowach
i w uczynkach.
19
Nasi uczniowie, podczas tej zbiórki doświadczyli również czegoś innego
- radości dawania.
20
A Jezus dopuszcza nas do tajemnicy Bożego dziecięctwa! Być dzieckiem
Boga - to dar.
24
W tym momencie dotykamy największej tajemnicy naszego człowieczeństwa. Przecież ciało przemija, umiera.
Co więc trwa?
28
3
Tegoroczne Zaduszki w Ugandzie
zostały zdominowane przez wizytę sybiraków, którzy przybyli odwiedzić groby swoich rodzin i przyjaciół.
Boże Narodzenie to święta, które
nasze ludowe zwyczaje przybrały
w najwspanialszy ceremoniał.
Opłatek, choinka, podarki, wieczerza wigilijna, przecudne kolędy – ile
w tym wszystkim uroku tak drogiego każdemu sercu. I nic dziwnego,
bo święta te są przecież, po Zmartwychwstaniu, najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata. Narodzenie Syna Bożego Jezusa Chrystusa z Maryi Panny odmieniło
dzieje ludzkości. Poprzez Boże Narodzenie ludzkość nauczyła
się w zupełnie nowy sposób patrzeć na świat i na swoje sprawy.
Syn Boży Chrystus Pan uczy nas, na czym polega prawdziwa
wielkość. Przypomina co jest jedynie godne uznania, gdzie tkwi
istota prawdziwego szczęścia i gdzie człowiek powinien szukać
swego ostatecznego celu.
Bóg tak umiłował świat, że postanowił upadłą ludzkość zbawić. Zdecydował się zamknąć swoje bóstwo w maleńkiej Dziecinie. Wielkość tego wydarzenia przedstawił w niezwykły sposób
Franciszek Karpiński w znanej kolędzie „Bóg się rodzi”. Poeta
z epoki Oświecenia kreśli obraz Boga za pomocą oksymoronów:
moc - truchleje, ogień - krzepnie, blask - ciemnieje, śmiertelny Król - nad wiekami. W ten sposób uwydatnił istotę Bożego
Narodzenia. Bóg, choć sam jest nieskończony, wzgardzony spoczywa w żłobie. Ten, który jest Królem nad wiekami, przyjął
śmiertelne ciało.
Istota Bożego Narodzenia ukazuje całemu światu, że prawdziwa wielkość nie polega na tym, aby odpłacać ludziom tą samą
monetą, jaką często od nich odbieramy. Boże Dziecię pokazuje, że skończyła się era starotestamentowej reguły „Oko za oko,
ząb za ząb”. Obowiązuje już nowe prawo: „Miłujcie waszych
nieprzyjaciół i módlcie za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,
44).
Pomimo że ludzkość przez grzechy oddaliła się od Boga, On
przychodzi do nas z sercem na dłoni, ucząc nas również wzajemnej miłości i umiejętności braterskiego przebaczania.
ciąg dalszy na str. 5
Parafia św. Karola Boromeusza
i Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej
Bracia Mniejsi Konwentualni
ul. Krucza 58 53-411 Wrocław
tel. 71 361 52 65,
faks 71 338 06 14
www.boromeusz.franciszkanie.pl
„LIST NIE TYLKO DO PARAFIAN“ jest tworzony przez zespół redakcyjny
w składzie: Kinga Tomaszewska, Bożenna Korczyńska, Rafał Ignaszewski,
Alicja Gębarowska, Marek Gajewski, Iwona Piniasz
zdjęcia: o. Jan Czarnik, o. Adam Klag, Maciej Lesiak, Maria Litwin, Rafał
Ignaszewski, Dorota Kowalińska
projekt okładki: Aneta Modrzewska
Redaktor naczelny: o. Jan Czarnik
Adres redakcji: ul. Krucza 58, 53-411 Wrocław,
e-mail: [email protected]
Serdecznie zapraszamy osoby chętne do współpracy z naszym pismem.
Redakcja zastrzega sobie prawo skracania tekstów i zmiany tytułów.
List nie tylko do Parafian
4
Pismo Święte i ja
CZ. XCI
Daniel sprowokowany
„Król zwrócił się do Daniela i rzekł: Twój Bóg, któremu tak wytrwale służysz, uratuje cię”
(Dn 6, 17)
Przyzwyczailiśmy się do myślenia, że do odstępstwa od
wiary zmuszali nas np. sowieccy siepacze, że nie chcieli
nam pozwolić na religię zaprzysięgli wrogowie i odwodzili nas od modlitwy piewcy ateizmu. Warto chyba jednak zauważyć, że na takie próby mogą nas wystawiać i ci,
co czują wiele sympatii do religii i chcą, by zabłysła ona
całym swoim pięknem. Widzą, że potrzebuje ona oczyszczenia, że wielu ludzi ma jej bardzo „zanieczyszczony”
obraz i potrzeba świadectwa mocnych chrześcijan, by
ukazać to, co istotne w religii. Nie na darmo mówi się,
że Kościół wychodzi zawsze umocniony z prześladowań,
a krew męczenników jest zasiewem większego owocowania. Tak mogą nieraz myśleć ludzie czujący, że sami są za słabi
lub za mało wiarygodni na to, by
dać świadectwo. Dlatego prowokują starcie. Oczywiście to może
się nie powieść. Jako ludzie nie
powinniśmy wodzić na pokuszenie, bo nie wiemy, czy wodzony
nie upadnie. A jednak spotykamy
takie sytuacje, jak dramatyczna
historia, która rozegrała się głównie między królem a Danielem.
Wewnętrzne rozdwojenie
W szóstym rozdziale Księgi
Daniela czytamy, jak to satrapowie zazdrośni o wpływy Daniela
u Dariusza, króla Medów i Persów, uknuli intrygę. Wymogli na
królu następujący dekret: „Ktokolwiek w ciągu trzydziestu dni
zanosiłby prośbę do jakiegoś
boga lub człowieka poza tobą,
królu, zostanie wrzucony do jaskini lwów” (Dn 6,8). Są przekonani, że Daniel złamie zakaz
i będzie się modlił do Boga. I tak
rzeczywiście się staje.
Taka sytuacja zdaje się prowadzić do pewnych konkluzji.
Ateizm czy też po prostu tylko zakaz praktyk religijnych,
często wymagany jest po to, by
wzmocnić władzę centralną. Bóg
i religia są traktowane jak konkurencja dla bezwzględnej władzy. Prześladowania religijne to
List nie tylko do Parafian
zazwyczaj wynik totalitaryzmu. To dla nas zaszczyt, gdy
jesteśmy prześladowani, zmuszani do porzucania praktyk,
bo wtedy ujawnia się zło, które toczy takie, a nie inne sposoby sprawowania władzy.
Ale w tej historii biblijnej to nie takie proste. Z jednej
strony widać złość urzędników i ich intrygę, ale z drugiej
strony jest tam wiara króla. Gdy Dariusz dowiaduje się,
że Daniela pochwycono na modlitwie, zasmucił się i postanowił go uratować. Przez cały dzień nic nie wymyślił.
Decyduje się więc zrobić coś, co wymaga od niego niejako rozdwojenia, w pewnym sensie wystąpienia przeciw
samemu sobie. Każe wrzucić Daniela do jaskini lwów,
a jednocześnie powierza go Bogu. Prowokuje stracie między potęgą i władzą króla a mocą Bożą, licząc na to, że
przegra, że on, król, zostanie pokonany.
W tym celu nawet pości, rezygnując z jedzenia i nałożnic przez całą bezsenną noc. Możemy zatem powiedzieć,
że w swej przegranej widzi zwycięstwo, osiągnięcie własnego celu, ale też triumf prawdziwej religii (która nie jest
mu obca, choć jej zakazywał na 30 dni). W tej opowieści
biblijnej królowi udaje się taka zagrywka. Bóg posłał swojego anioła i ocalił Daniela od paszczy lwów. Religia zwyciężyła. Przeciwnicy Daniela otrzymali karę, jaką chcieli
ściągnąć na owego wiernego sługę. Była to jednak ryzykowna zagrywka. I Dariusz podjął się jej przeprowadzenia
tylko dlatego, że nie widział innego wyjścia.
Ryzykowna prowokacja
Myślę, że i naszym życiu występują sytuacje, gdy przyjaciele wystawiają nas na próbę, choć nie są pewni jej
wyniku. Dobry wychowawca nie unika takich sytuacji.
W wielu kulturach rodzice posyłali dzieci na próby, mające być dla nich inicjacją do dorosłego życia. Bywały to
nawet wyprawy wojenne. W naszym świecie, coraz bardziej przemieszanym, np. na jednej imprezie spotykają się
studenci z duszpasterstwa akademickiego i tacy, którzy
z Kościołem pożegnali się uroczyście podczas bierzmowania. Wtedy nieraz dochodzi do starcia, do konieczności
opowiedzenia się. Bywa, że te sytuacje wcale nie są prowokowane ze złośliwości, ale ktoś chce, by ich dyskusja
dotyczyła najistotniejszych problemów, by dane świadectwo poruszyło sumienia. Często punktem zapalnym mogą
być praktyki religijne, np. pójście do kościoła podczas
obozu wakacyjnego.
Struktury Kościoła w wielu środowiskach są bardzo negatywnie odbierane. Potrzeba mocnego świadectwa wierności Kościołowi właśnie w takich środowiskach. Stąd
wielu, którzy czują się już bezsilni (jak król), którzy żyją
w świecie wyzutym z religijności, czasem, niekoniecznie
świadomie, z utęsknieniem wygląda świadków skuteczności religii i chce sprowokować do świadectwa takich,
którzy nie skompromitują Kościoła, a jednocześnie dotkną
tego, co istotne. To nie jest łatwe.
Myślę, że Daniel dał świadectwo nie tylko poprzez to,
że przeżył (bo to było zadanie Boga), ale przez to, że zachował przyjaźń wobec króla. To ważne, by świadectwu
wierzących nie towarzyszyła nienawiść (jak w przypad-
5
ku terrorystów), lecz ciągła przyjaźń wobec tych, którzy
w swej biedzie i bezradności uciekają się do prowokowania świadectwa wiary.
Starcie ideologii
Historia Daniela i Dariusza to nie tylko historia osobistej przyjaźni. Rozgrywa się ona przecież na wyżynach
władzy i dotyczy również spraw społeczno-politycznych.
W naszych czasach często oskarża się rożnych funkcjonariuszy i pewne środowiska o takie czy inne rozporządzenia
przeciw wierze. Musimy jednak zauważyć, że np. na polu
europejskim mamy teraz wiele okazji, by dać świadectwo
wierze, a także przydatności różnych praktyk religijnych
do tego, by ocalić zdrową tkankę społeczną, by ratować
naszą cywilizację. Jan Paweł II mówił o starciu między
cywilizacją śmierci a cywilizacją życia i miłości. Mam
wrażenie, iż niektóre siły polityczne chciałyby wejść do
tzw. Europy dopiero wtedy, gdy będzie ona uformowana
w pełni na chrześcijańską modłę. A może obecność chrześcijan w jej strukturach ma prowokować pewne starcia?
Być może to normalne z punktu widzenia rozwoju wiary,
że chrześcijanie mają być niewygodnym zaczynem? Jest
to tym prawdopodobniejsze, że obecnie największą siłą
partyjną w Unii Europejskiej jest chadecja, czyli partie
demokratyczno-chrześcijańskie, a więc dramat, który rozegrał się między władcą Dariuszem a jego przyjacielem
i sługą Danielem, może powtarzać się i teraz. Jednakże,
aby do tego doszło, wielu chrześcijańskich polityków musi
się zgodzić na zmaganie z wewnętrznym rozdarciem, podobnie jak Dariusz. Bo niełatwo pogodzić chęć budowania
pokoju i zgody z potrzebą budzenia ludzkich sumień.
ks. Jacek Siepsiak SJ
dokończenie ze str. 3
Kiedy spojrzymy w szopce na Bożą Dziecinę, nie dojrzymy w niej wielkości i majestatu, ale dostrzec możemy
bezmiar miłości, którą pragnie ono przelać w serce każdego człowieka.
Jeśli nauczymy się od Bożego Dzieciątka pokory, prostoty,
miłości i wybaczania, wówczas zyskamy prawdziwy pokój
i szczęście. To Boże Dziecię przypomina: „Cóż za korzyść
ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub
szkodę poniesie”? (Łk 9, 23).
Dlatego radujmy się Najmilsi, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14) i nauczyło nas
prawdziwej wielkości i ukazało nam cel naszego życia
i źródło prawdziwego szczęścia.
Wszystkim naszym Drogim Parafianom, Przyjaciołom
i Dobrodziejom życzę w imieniu własnym i moich współbraci błogosławionych, radosnych świąt oraz opieki Matki
Bożej Łaskawej na każdy dzień Nowego Roku 2013.
List nie tylko do Parafian
6
Po hebrajsku
czy po aramejsku?
Lekcja religii. Nowy Testament, Betlejem, Maryja, Józef, pasterze, osiołek i aniołowie. Pytanie z klasy: „Proszę
księdza! Po jakiemu oni śpiewali?”. Zdziwiłem się. Kiedy
byłem dzieckiem, widziałem w naszym kościele anioła
trzymającego nad szopką wstęgę z łacińskim napisem:
Gloria in excelsis Deo! Wiedziałem, że to po łacinie i więcej się nad tym nie zastanawiałem... Ale uczniowi odpowiedzieć trzeba - ale co? Śpiewali po hebrajsku? A może
po aramejsku? Chłopak był dociekliwy: „Proszę księdza,
to kto oni byli? Hebrajczycy czy Aramejczycy?”. Odpowiedziałem: „Oni byli Żydami”. „To i Pan Jezus był Żydem???” Tak - On, Jego Matka, św. Józef - to byli Żydzi.
Lekcja się skończyła, ale to nie koniec sprawy!
Na drugi dzień wpadła do szkoły jakaś mama i zaczęła:
„Jak ksiądz nie przestanie dzieciom takich bredni opowiadać, to ja pojadę do biskupa!”. Nie dała mi dojść do
głosu, a chciałem zapytać o jakie brednie chodzi. „O to,
że ksiądz dzieciom mąci w głowie i mówi, że Pan Jezus
był Żydem”. Bo był - odpowiedziałem - całkiem zwyczajnie: „Pan Jezus był Żydem”. „Ja tam nie jestem rasistka, ale wypraszam sobie!”. No tak, ale Pan Jezus na
co dzień mówił po aramejsku, urodził się w Judei - czyli
w krainie żydowskiej, z Matki Żydówki. A jaki ma wspaniały rodowód! Św. Mateusz właśnie od tego zaczyna
Ewangelię: „Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida,
syna Abrahama...” (Mt 1,1).
Każdy człowiek istnieje, żyje, mówi, pracuje, umiera jako KTOŚ. „Gdy nadeszła pełnia czasu - czytamy
w Pismie Świętym - Bóg zesłał Syna swego, zrodzonego
z niewiasty, zrodzonego pod Prawem...”. To drugie określenie jest ciekawe. Otóż „Prawo” w tym kontekście oznacza prawo mojżeszowe! Oprócz teologicznego wydźwięku
tego sformułowania, jest wydźwięk całkiem zwyczajnie
ludzki: Jezus przychodzi na świat jako dziecko, jako syn
konkretnego narodu - narodu poddanego prawu mojżeszowemu, czyli żydowskiego.
W rodowodzie Jezusa jednym tchem wymieniane są postacie wielkie, ludzie wspaniali, święci, ale także ludzie
mali, przyziemni, grzeszni, podli. Nie czas, by o każdej
z tych postaci pisać. Ciekawych odsyłam do lektury Starego Testamentu. A dla nas niezwykle ważne jest to przemieszanie - takie bardzo ludzkie, takie zwyczajne, takie
nasze. Bo i w naszych rodowodach znajdziemy tak samo
bohaterskich pradziadów, jak i - bywa - zwykłych rzezimieszków. I nie umniejsza to godności nikogo z nas. Bo
nie zawsze „człowiek brzmi dumnie”. Czasem podle. Nasz
Katechizm uczy o grzechu pierworodnym, o tej tajemniczej i tak bardzo dojmującej skazie na naturze człowieka.
Ale właśnie dlatego, że ta skaza jest, potrzebne było zejście Boga pomiędzy ludzi. Stał się „jednym z nas” nie tylko przez to, co wielkie, ale był „doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo, grzech wyjąwszy” - powiada
Apostoł (Hbr 4, 15). Nie oszczędzono Mu (czy raczej: nie
oszczędził sam sobie...) ani łez dziecka, ani trudu pracy,
ani zmęczenia, ani opuszczenia przez przyjaciół, ani bólu
biczowania, ani krzyżowego konania, ani wołania z pogranicza rozpaczy: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”.
Dobrze, że nasz Zbawiciel był - czy raczej jest - człowiekiem prawdziwym, zwyczajnym, zakorzenionym w swej epoce, w swym narodzie. Dobrze, że nie
był „człowiekiem jako takim”, oderwanym od czasu
i przestrzeni, od tego wszystkiego, co rzeźbi los każdego
z nas. A że wybrał właśnie tamte czasy i tamten naród?
Dla mnie to nigdy nie stanowiło problemu. Zupełnie jak
kwestia języka, w jakim śpiewali aniołowie nad Betlejem.
Tam urodził się Człowiek. Taki konkretny, jak ja. Tam Bóg
stał się człowiekiem. I to jest najważniejsze.
ks. Krzysztof
List nie tylko do Parafian
7
OD NAZARETU
DO BETLEJEM
przebieg zdarzeń ustalony przez chrześcijańskich badaczy i teologów
Jezus urodził się w Palestynie, prawdopodobnie w okresie zimowego przesilenia dnia i nocy, w szóstym lub piątym roku przed nasza erą. Tyle że mnich scytyjski, Dionizy
zwany Małym, układając kalendarz gregoriański w początkach VI wieku, na skutek omyłki przesunął to zdarzenie
w czasie.
Rodzice Jezusa - Józef i Miriam - byli potomkami króla
Dawida. Jednak, po upływie tysiąca lat od czasów Dawida, fakt ten nie dawał im już żadnych przywilejów. Oboje
wywodzili się z rodzin rzemieślniczych, mieszkali w galilejskim miasteczku Nazaret. Zaręczając się ze swym przyszłym mężem, Miriam liczyła lat 12 lub 13, Józef zaś mógł
mieć od 18 do 24 lat. Narzeczeństwo u Żydów trwało wtedy zwykle rok. W tym czasie każde z młodych mieszkało
osobno, zaś narzeczony budował i urządzał dom. Jeżeli, na
przykład, przyszły pan młody nieoczekiwanie umarł, zaręczonej z nim kobiecie przysługiwał tytuł wdowy. Z kolei,
gdy przyszła panna młoda zdradziła swego oblubieńca,
karano ją jak za cudzołóstwo - ukamienowaniem. Same
zaślubiny - nissuin - polegały na uroczystym przyjęciu oblubienicy do nowego domu.
Wracając do historii narodzin Jezusa - po zaślubinach,
Miriam zamieszkała z Józefem. Na jesieni czas rozwiązania był już bliski.
Palestyna stanowiła wówczas prowincję Imperium
Rzymskiego. Legat Syrii, Publiusz Sulpicjusz Cyryn,
zwany Kwiryniuszem, zarządził na obszarze Palestyny spis ludności w celu dokładnego obliczenia dochodu
z podatków. Spis miano przeprowadzić zgodnie z żydowską tradycją - przez uaktualnienie ksiąg rodowych. Z tego
też powodu należało udać się do miejsca swego pochodzenia, tam bowiem, w synagogach, przechowywane
były księgi. Ród Dawidowy brał swój początek
z Betlejem, dlatego też Józef i Miriam, z początkiem zimy, wyruszyli w podróż.
Droga z Nazaretu wiodła wprost na południe, pokonać trzeba było około 150
km. Żydzi rzadko jednak podróżowali tą
drogą - przez Samarię - bowiem uznawali ją za „krainę nieczystą”. Częściej
wybierali dłuższy wariant trasy, wzdłuż
brzegów rzeki Jordan aż do Jerycha,
tam dopiero skręcając na zachód do
Jerozolimy. Dziennie przebywano zwykle dystans 16 km. Noce spędzano pod
gołym niebem lub w zajazdach, jednak
na te ostatnie nie wszystkich było stać za każdy metr powierzchni pod dachem
trzeba było słono zapłacić. Cel podróży Józefa i Miriam,
miasteczko Betlejem, położone było o kilka godzin drogi
piechotą od Jerozolimy.
Miriam, będąc w zaawansowanej ciąży, podróż odbywała przypuszczalnie na grzbiecie osła. Niewykluczone,
że młodzi małżonkowie zatrzymali się najpierw na krótko
w Jerozolimie - nastoletnia dziewczyna była przecież po
raz pierwszy w tak ważnej dla narodu żydowskiego okolicy.
Gdy dotarli do celu, do Betlejem, Miriam zaczęła odczuwać bóle. Niestety, w miejscowej gospodzie nie było wolnych miejsc. Liczni potomkowie króla Dawida zdążyli już
wypełnić całe miasteczko, tłocząc się w domach prywatnych, w zajazdach, a nawet na ulicach. Noc była chłodna
i pozostawało skorzystać ze wskazanej przez karczmarza
obory - „stajenki”.
Żydowska tradycja wymagała obecności położnej przy
narodzinach, jednak w tych warunkach nie było na to
szansy. Józef rozpalił więc ogień przed wejściem do obory. Przygotował dzban gorącej wody i zabrane z domu
zwoje mięciutkiego materiału. Potem sporządził posłanie
ze słomy. Wreszcie, opuścił oborę, by uszanować jedną
z największych tajemnic - tajemnicę narodzin.
Kiedy Miriam urodziła pierworodnego syna, owinęła go
w pieluszkę i położyła w żłobie. W tamtej chwili dla świata rozpoczęła się Nowa Era.
oprac. o. Jan
List nie tylko do Parafian
8
Gdyby 2000
lat temu nie
narodził się
Pan Jezus...
Wiara chrześcijańska istnieje od ponad 2000 lat temu.
Szczególne znaczenie mają narodziny Jezusa w Betlejem,
które świętujemy co roku w grudniu. Jest to wydarzenie
o tak szczególnym znaczeniu, ponieważ gdyby nie jego
narodziny, to chrześcijaństwo nigdy by nie pojawiło się
na świecie.
Jak wyobrażam sobie świat i jak wyglądałoby moje życie gdybym nie była chrześcijanką? Myślę, że należy zacząć od tego, jakiego byłabym wtedy wyznania, bo moim
zdaniem religia jest ważnym wyznacznikiem porządku
życia codziennego i od święta. Zakładam, że byłabym żydówką, muzułmanką lub wyznawcą zupełnie innej religii,
która mogłaby w takim wypadku powstać. Nie obchodziłabym wielu świąt, które obchodzę obecnie. Nie świętowałabym Bożego Narodzenia, Wielkanocy i wielu innych
świąt związanych właśnie z chrześcijaństwem. Możliwe
też jest, że nie mogłabym się ubierać tak jak obecnie, ze
względu na nakładane przez niektóre wyznania wymogi.
W szkole nie uczęszczałabym na lekcje religii, które wyglądają tak, jak teraz.
Świat również wyglądałby inaczej. Nie powstałyby kościoły, wiele wspaniałych obrazów, rzeźb, witraży i budynków. Myślę również, że nie byłby to świat idealny. Wiele
ludzi w chorobie, trudnej sytuacji odnajduje pocieszenie
i nadzieję w wierze. Mam wrażenie, że chrześcijaństwo
daje największe wsparcie i nadzieję, np. na wyzdrowienie
lub poprawę sytuacji życiowej. Gdyby nie istniało, wszyscy ludzie, którzy dziś mają szansę odzyskać nadzieję, nie
mieliby jej. Jezus nawoływał do czynienia dobra i wybaczania tym, którzy nas skrzywdzili. Wielu ludziom to
pomaga i na świecie jest więcej dobra.
Długo można „gdybać” i mówić, co by było, gdyby.
Chrześcijaństwo obecnie przeżywa kryzys i wielu ludzi
odwraca się od wiary. Nie doceniamy swojej religii i tego,
co jej zawdzięczamy.
Ola Zawiślak, IIIb
Narodziny Jezusa, które miały miejsce 2000 lat temu,
zmieniły bieg historii. Wcześniej ludzie żyli bezbożnie
lub wierzyli w różne religie politeistyczne. Wydawałoby
się, że jeden człowiek, wygadujący różne ‘bzdury’ nie ma
prawa dać fundamentów religii, która przetrwa dwa tysiąclecia. A jednak. Wielu ludzi uwierzyło, zaczęło głosić
imię Pana, tak że powstało nowe wyznanie, które stawało
się coraz popularniejsze. Dopiero od końca średniowiecza
ludzie zaczęli kwestionować wiarę chrześcijańską. Istnieje ona do dzisiaj, jednak można stwierdzić, że przeżywa
właśnie okres kryzysu, wielu ludzi odwraca się od niej.
Głównie dlatego, iż nie mają czasu dla Boga lub po prostu
nie chce im się wierzyć.
Jednak dzięki chrześcijaństwu ludzie mieli w przeszłości szansę na naukę, a wraz z rozwojem tej religii rozwijała
się także sztuka. Również wiele pięknych tradycji wywodzących się z niej uchowało się do dzisiaj. Chrześcijanie
często musieli stawać w obronie swoich państw, to z reguły oni byli najbardziej waleczni i oddani. Często bronili
naszego kontynentu przed wyznawcami takich kultur jak
na przykład islam. Prawdopodobnie, gdyby nie narodziny
Syna Bożego, dające fundamenty naszej wiary, bylibyśmy
mniej rozwiniętym ludźmi, być może, nasza religia zostałaby zastąpiona przez jakąś inną.
Gdyby nie Jezus nie moglibyśmy dostąpić wielu łask,
a drzwi do Nieba byłyby dla nas zamknięte. Powinniśmy
się cieszyć, że możemy żyć razem z Nim, z tym, który
oddał życie za nas ponad 2000 lat temu. Niektórzy nie
zauważają jego dobroci i odwracają się od niego, tracąc
na tym bardzo wiele. Bóg daje nam wolną wolę, ale trzeba umieć z niej korzystać. Ludzie nie boją się wyznawać
Pana w krajach, w których są za to mordowani lub aresztowani. W „naszym świecie” wiara w Jezusa jest niemodna,
często wyśmiewana. A gdyby nie chrześcijaństwo, nasze
życie byłoby zupełnie inne.
Franciszek Skomorowski, IIIb
List nie tylko do Parafian
9
Jan Paweł II
MARYJA - WZÓR WIARY
Audiencja generalna, 6 maja 1998
1. Pierwsze błogosławieństwo zapisane w Ewangelii
jest nagrodą za wiarę i zostaje skierowane do Maryi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” (Łk 1, 45). Te słowa,
wypowiedziane przez Elżbietę, uwypuklają kontrast między niedowiarstwem Zachariasza a wiarą Maryi. Otrzymując zapowiedź narodzin syna, Zachariasz nie potrafił
w nią uwierzyć, uważał bowiem, że nie może się ona spełnić, gdyż oboje z żoną byli już w podeszłym wieku.
W chwili zwiastowania Maryja otrzymuje orędzie jeszcze bardziej zdumiewające - propozycję zostania matką
Mesjasza. Stając przed taką perspektywą, Maryja nie daje
wyrazu wątpliwościom, pyta tylko, w jaki sposób można pogodzić dziewictwo, do którego czuje się powołana,
z rolą matki. Gdy w odpowiedzi anioł wskazuje na wszechmoc Bożą, działającą przez Ducha, Maryja pokornie
i wielkodusznie wyraża swoje przyzwolenie.
2. Gdy rozważamy głębię wiary Maryi, bardzo pomaga nam w tym ewangeliczny opis wesela w Kanie. Kiedy zabrakło wina, Maryja mogła szukać jakiegoś czysto
ludzkiego wyjścia z tej sytuacji, a przecież bez wahania
zwraca się do Jezusa: „Nie mają już wina” (J 2, 3). Wie, że
Jezus nie posiada zapasu wina, więc najprawdopodobniej
prosi Go o cud. Jest to prośba odważna, bo do tej pory
Jezus nie dokonał jeszcze żadnego cudu. Postępując w ten
sposób, Maryja idzie zapewne za wewnętrznym natchnieniem, ponieważ zgodnie z Bożym zamysłem Jej wiara
miała poprzedzać pierwsze objawienie się mesjańskiej
władzy Jezusa, podobnie jak poprzedziła Jego przyjście
na ziemię. Maryja już w tym momencie jest wcieleniem
postawy, którą Jezus wskaże jako godną pochwały wierzącym wszystkich czasów: „Błogosławieni, którzy nie
widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29).
3. Wiara, do której została wezwana Maryja, nie jest
wiarą łatwą. Już przed weselem w Kanie musiała Ona
wzbudzić w sobie głęboką wiarę, gdy rozważała słowa
i czyny Syna. Charakterystyczny jest tu epizod zaginięcia
dwunastoletniego Jezusa w świątyni, kiedy to na pytanie
stroskanej Maryi i Józefa chłopiec odpowiada: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem
być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). Teraz
jednak, w Kanie, odpowiedź Jezusa na prośbę Matki wydaje się jeszcze bardziej zdecydowana i bynajmniej nie
przychylna: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?
Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2, 4).
Mimo to Maryja nie cofa swojej prośby i nakazuje wręcz
sługom dopomóc w przygotowaniu spodziewanego cudu:
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Dzięki
swej uległości i głębi swej wiary, Maryja potrafi odczytać
w słowach Jezusa nie tylko ich bezpośrednie znaczenie.
Cud jest odpowiedzią na wytrwałość Jej wiary.
Maryja jawi się zatem jako wzór wiary w Jezusa, która
nie cofa się przed żadną przeszkodą.
4. Także działalność publiczna Jezusa poddawała próbom wiarę Maryi. Z jednej strony źródłem pociechy była
dla Niej świadomość, że przepowiadanie i cuda Jezusa budzą podziw i uznanie wielu. Z drugiej jednak goryczą napełniał Ją coraz bardziej zaciekły sprzeciw faryzeuszów,
uczonych w Piśmie i hierarchii kapłańskiej.
Możemy sobie wyobrazić, jak Maryja cierpiała z powodu tego niedowiarstwa, które dostrzegała nawet u swoich
bliskich: ci, którzy nazywani są „braćmi Jezusa”, to znaczy Jego krewni, nie wierzyli w Niego i sądzili, że Jego
postępowaniem kierują osobiste ambicje (por. J 7, 2-5).
Choć Maryja boleśnie przeżywa ten rozłam w łonie rodziny, nie zrywa więzi z krewnymi, których odnajdujemy
ponownie wraz z Nią w pierwszej wspólnocie oczekującej
na Pięćdziesiątnicę (por. Dz 1, 14). Okazując innym życzliwość i miłość, Maryja udziela im swojej wiary.
5. Mimo dramatu Kalwarii wiara Maryi pozostaje niewzruszona. Dla wiary uczniów dramat ten był wstrząsem.
Tylko dzięki skuteczności modlitwy Chrystusa Piotr i pozostali apostołowie mogli powrócić - choć boleśnie doświadczeni - na drogę wiary, aby stać się świadkami zmartwychwstania.
Ewangelista Jan mówi, że Maryja stała pod krzyżem
(por. 19, 25), przez co daje nam do zrozumienia, że nawet
w tym dramatycznym momencie nie zabrakło Jej odwagi.
Był to z pewnością najtrudniejszy etap Jej „pielgrzymki
wiary” (por. Lumen gentium, 58). Maryja potrafiła jednak
stać pod krzyżem, gdyż
Jej wiara nie zachwiała się. Nawet w chwili
próby Maryja nie przestała wierzyć, że Jezus
był Synem Bożym i że
przez swoją ofiarę odmieni los ludzkości.
Zmartwychwstanie
stało się ostatecznym
potwierdzeniem wiary
Maryi. W Jej sercu bardziej niż w jakimkolwiek innym - wiara
w zmartwychwstałego
Chrystusa przybrała
oblicze najbardziej autentyczne i najpełniejsze - to znaczy oblicze
radości.
oprac. o. Witold Kuźma
List nie tylko do Parafian
10
Mówić ludzkim Szopka
Bożego
głosem...
Wyjątkowość nocy Bożego Narodzenia ma się przejawiać
także w tym, że zwierzęta mówią ludzkim głosem. Każdy
o tym słyszał, każdy się na myśl o tym uśmiecha…
A jak to jest z ludźmi? Czy też mówią ludzkim głosem,
czy racznej… wilczym? To pytanie nie dotyczy wyłącznie
tej jednej nocy, ale całego roku i całego życia!
Najprostszym i najtrudniejszym zarazem sprawdzianem
naszego człowieczeństwa, a także naszego chrześcijaństwa jest codzienna miłość bliźniego. Pan Jezus powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych – mnieście uczynili”. Czy umiemy tak
właśnie spojrzeć na innych – na żebraka, na bezdomnego,
na kogoś, komu się nie wiedzie w życiu? To jak zachowamy się wobec niego, zostanie wyryte w niebieskich
księgach. To jak postąpić, co zrobić, podpowiada sumienie – Twoje sumienie! Dlatego jeśli nie chcesz dawać paru
złotych żebrakowi – nie dawaj; nie chcesz nic wrzucić do
puszki wolontariusza Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – nie wrzucaj; nie chcesz dać batonika biednemu
dziecku – nie dawaj… ALE nie wydziwiaj, że ktoś inny
daje, wrzuca, dzieli się tym, co ma. Nie mów, że naiwny,
że frajer – Pan Jezus uczy, że ważniejsze są uczynki miłości niż nieczuły i wyrachowany czasem rozsądek. Przecież
„osiem błogosławieństw” wychwala takich właśnie – na
pierwszy rzut oka – nieżyciowych. Przykładów nie trzeba
szukać daleko – czyż św. Franciszek nie był przez swoich
współczesnych nazywany szaleńcem?
Zapominamy o tym, że nasz bliźni to np. ten, który nieproszony telefonuje, by nam coś zaoferować. Oczywiście
nie musimy z tego korzystać, ale odmawiajmy po prostu
kulturalnie, bez rzucania słuchawką (czy kuchenną łaciną). Możesz być zniecierpliwiony, ale ten po drugiej stronie po prostu wykonuje swoją pracę.
Warto pamiętać, że Pan Bóg postawił każdego z nas „tu
i teraz”, w tym miejscu i w tym momencie dziejowym nie
dla swojego kaprysu. Moje „tu i teraz” daje niewyobrażalną ilość szans dla wykazania się miłością bliźniego w
praktyce: w słowach i w uczynkach. Nie warto narzekać
bez przerwy, w jakich to strasznych czasach żyjemy, że
kiedyś było lepiej, że dziś panoszy się zło… Narzekanie
nic nie da – to jest mój czas i moje miejsce, dane przez
Boga i jest moim zadaniem je urządzić, zagospodarować,
upiększyć, przeobrazić, pomnożyć biblijne talenty. Nawet
jeśli nie wszystko od razu się udaje!
W świątecznych kazaniach często z ambony pada pytanie, jak byśmy się zachowali, gdyby ktoś obcy naprawdę
zapukał do naszych drzwi w wigilijny wieczór…
K.W.
Narodzenia
Święta Bożego Narodzenia od wieków budzą wiele
emocji. Motyw Narodzenia Jezusa inspirował sztukę, literaturę i muzykę. Miał też wielki wpływ na ludowe obyczaje – do dziś istnieje zwyczaj jasełek.
Wielkim przełomem w kulturze chrześcijańskiej, który
wpłynął na nowy motyw przedstawienia Bożego Narodzenia, była wizja świętej Brygidy (Birgitty) Szwedzkiej, żyjącej w XIV wieku. Jej objawienia spisane, rozpowszechniane i uznane przez Kościół znane były w całej
średniowiecznej Europie.
Największe bogactwo przedstawień Bożego Narodzenia przyniosły czasy nowożytne. Temat narodzenia Jezusa
uzupełniany był w malarstwie często sceną pokłonu pasterzy oraz hołdu trzech Mędrców. Ten wątek umieszczano
zawsze na tle szopki betlejemskiej, mimo że w Ewangelii
wg św. Mateusza jest napisane, że trzej Mędrcy złożyli pokłon w domu, a nie w szopie czy też stajence: „I wszedłszy
do domu, ujrzeli dziecię z Marią matką Jego i upadłszy
oddali Mu pokłon, potem otworzywszy swoje skarby, złożyli Mu w darze złoto, kadzidło i mirrę” (Mt 2,11).
Obok malarstwa i rzeźby jednym z wielkich przejawów
przeżywania Bożego Narodzenia jest zwyczaj wystawiania szopek bożonarodzeniowych. Już w roku 330 n.e. cesarzowa Helena poleciła, by w znajdującej się w Betlejem
grocie, wybudować marmurowy żłóbek, który miałby upamiętniać narodziny Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Pomysłem tym zachwycił się św. Hieronim i w myśl swojego pomysłu zaczął inscenizować narodziny Syna Bożego.
W roku 397 grota wybudowana z polecenia cesarzowej Heleny została przebudowana na stajenkę, w której
umieszczono rzeźby Świętej Rodziny oraz towarzyszących im pastuszków.
Za twórcę bożonarodzeniowej szopki powszechnie
uznany jest święty Franciszek z Asyżu. W 1223 roku po
otrzymaniu przyzwolenia od papieża Honoriusza III, święty Franciszek w pustelni Greccio, przygotował niezwykłą
inscenizację wydarzeń, które miały miejsce w noc Narodzin Syna Bożego. Po uprzednim zwołaniu okolicznych
mieszkańców, na terenie pustelni ustawione zostały świece i pochodnie oraz żłóbek i żywe zwierzęta. Nad samym
żłóbkiem została odprawiona Msza Święta, a konstruktor
inscenizacji – diakon św. Franciszek radośnie odśpiewał
Ewangelię. Ten piękny, zapoczątkowany przez świętego
Franciszka zwyczaj, szybko zyskał na popularności w niemal każdym zakątku Europy. Szczególnie propagowany
był przez franciszkanów i dominikanów.
List nie tylko do Parafian
Z upływem czasu szopka wigilijna poddawana była coraz to nowym rekonstrukcjom. Zmiany obejmowały zazwyczaj elementy wystroju, rzadko natomiast ingerowano
w występujące w inscenizacjach postaci. Wiek XVIII we
Włoszech uznawany jest powszechnie za okres najpełniejszego rozkwitu szopek wigilijnych. Właśnie w tym kraju
szopki wigilijne tworzone były z ogromną ilością figurek
wytapianych z wosku lub też konstruowanych z terakoty. Następnie ustawiano je w przestrzeniach ruin czy też
grot.
Do Polski tradycja wystawiania szopek bożonarodzeniowych dotarła w XIII wieku. Zwyczajem przygotowania
szopek wigilijnych z początku zajmowali się wyłącznie zakonnicy i poszczególne zakony rywalizowały ze sobą, starając się uatrakcyjnić przedstawiane misterium, m.in. przez
rozbudowę dekoracji i wprawianie w ruch poszczególnych
figurek, zwiększanie ich liczby, a także przez wprowadzenie
do przedstawień postaci świeckich, niezwiązanych z tradycją ewangeliczną. Z czasem ten zwyczaj zaczął przypadać
w udziale również osobom świeckim.
W historii szopek bożonarodzeniowych należy wspomnieć o tradycyjnych szopkach krakowskich. Te niezwykłe bogato zdobione inscenizacje swoją architekturą
nawiązują bezpośrednio do architektonicznych zabytków
Krakowa. Pierwsze szopki krakowskie powstały w II połowie XIX wieku. Za pierwszych twórców tej wyjątkowej,
oryginalnej tradycji uznaje się murarzy z przedmieść samego Krakowa, którzy swoje dzieła wykonywali w dwóch
rozmiarach. Były szopki małe o nieruchomych figurkach
przeznaczone na sprzedaż dla mieszkańców Krakowa
oraz duże szopki wigilijne, tworzące przenośne teatrzyki,
w których w roli Świętych obsadzone były kukiełkowe
11
lalki. Ten typ szopek jest unikatowy i występował wyłącznie w Krakowie.
W gronie szopek bożonarodzeniowych szczególne
miejsce zajmują ruchome szopki. Na przykład ruchoma
szopka w Wambierzycach, która jest nierozłączną częścią
tradycji zespołu pielgrzymkowego. Twórcą jej był Longin
Wittig (1824-1895) rzemieślnik, pochodzący ze wsi Góra
Św. Anny koło Nowej Rudy. W 1882 roku przeniósł się
z rodziną do Wambierzyc. Wkrótce owdowiał, a to smutne wydarzenie przygnębiło jego synka. Postanowił więc
dla odwrócenia uwagi syna rzeźbić dla niego figurki do
szopki. Tak się zaczęła praca nad szopką, która po kilku
latach osiągnęła olbrzymie rozmiary. Wykonana jest z polichromowanego drewna i przedstawia różnorodną, bogatą
architekturę świątyń, pałaców, kościołów, a w dolnej części znajduje się betlejemska szopka. W jej wnętrzu żłóbek
z Jezuskiem, Maria, Józef, pasterze i Trzej Mędrcy. Atrakcją tej szopki jest wmontowany mechanizm, wprawiający
w ruch figurki, co daje wspaniały efekt teatralnego widowiska.
Druga mechaniczna szopka znajduje się w Pstrążnej,
ale można je spotkać także w innych miejscach na terenie
Polski.
Czy to maleńkie, nieruchome szopki tworzone rękami
dziecka, czy też ogromne naturalnych rozmiarów figury
szopki bożonarodzeniowej od zawsze przykuwają nasze
spojrzenia, budząc tym samym ciepłe i miłe reakcje.
Najważniejsze zadanie szopek bożonarodzeniowych
to oczywiście przypominanie nam o niezwykłym wydarzeniu - narodzinach Syna Bożego, Jezusa Chrystusa.
Pamiętajmy więc, aby i tego roku odwiedzić i dokładnie
przyjrzeć się szopkom bożonarodzeniowym.
Maria Żmijowska
List nie tylko do Parafian
12
A serce matki bije wciąż...
- Kolejny rok przeleciał galopem – pomyślała zagniatając ciasto na pierogi. Na kuchence bulgotał barszcz,
a po całym domu unosił się zapach pieczonego makowca.
Szczęśliwie dzieci nie przybiegały co chwilę i nie zadawały miliona pytań. Aby móc w skupieniu zająć się gotowaniem, kategorycznie nakazała pociechom nie wychodzić
z pokoju, dopóki go nie posprzątają. Mąż natomiast jeszcze nie wrócił z pracy. Pracujac, spojrzała w okno. Na
ławce po drugiej stronie ulicy siedziała starsza kobieta.
Godziny mijały, a ona nie ruszyła się z ławki ani na krok.
- Dziwne – powiedziała zaintrygowana.
Gdy tylko ulepiła pierogi, porwała z wieszaka płaszcz
i otworzyła drzwi.
- Wychodzę na chwilę - krzyknęła w stronę pokoju dzieci,
a gdy tylko usłyszała chóralne przyzwolenie, zamknęła
drzwi i zbiegła po schodach. Dzień był dość chłodny, a
na noc zapowiadali mróz. Nie mogła pojąć, jak przy tak
niskiej temperaturze można siedzieć tyle godzin na ławce.
Podchodząc bliżej zauważyła, że drobna staruszka w szarym płaszczu i zielonym berecie, spod którego wystawały
siwe kosmyki, z lekkim uśmiechem wpatruje się w jeden
punkt – parking po drugiej stronie osiedlowej uliczki.
- Dzień dobry - powiedziała i przysiadła na ławce.
Staruszka popatrzyła na nią i ręką dała jej znak, by przysunęła się bliżej.
- Widzi pani te samochody? - spytała staruszka. Odruchowo jeszcze raz spojrzała we wskazanym kierunku
licząc, że może coś przeoczyła, lub że w miejscu, które
wskazywała starsza pani, zaraz wyląduje statek z kosmitami. - Tam, gdzie teraz stoją te samochody, trzydzieści lat
temu był plac zabaw. Przychodziłam tu z Andrzejkiem,
moim jedynym synkiem.
Przyjrzała się staruszce uważnie. Widać było, że lata
dzieciństwa swojego jedynaka wspomina
z rozrzewnieniem.
- Gdzie jest teraz Andrzej? - zapytała
z coraz większym zaciekawieniem,
ale i rosnącym niepokojem. Starsza
pani spojrzała jej głęboko w oczy,
uśmiechnęła się i rozpoczęła
swoją opowieść. Andrzej jest
żołnierzem, od roku przebywa na misji wojskowej w
Afganistanie. Już jako
dziecko pasjonował
się wojskiem. Gdy
tylko zdał maturę, oświad-
czył, że zostanie żołnierzem. Prośby i groźby drżącej o życie jedynaka rodzicielki na niewiele się zdały. Syn szanował
i kochał matkę, ale nie zamierzał rezygnować z marzeń.
- Mamo - powiedział kiedyś - jestem dorosły, musisz po
prostu mi zaufać.
- I co pani zrobiła?- zapytała ogromnie zainteresowana
opowieścią staruszki. - Nie miałam wyjścia, musiałam zaufać - starsza pani posłała jej delikatny uśmiech Widzisz, moja droga – mówiła
powoli nieznajoma - już dziś na nowo będziemy przeżywać
wydarzenia z betlejemskiej groty, które wpłynęły na losy
nas wszystkich. Tam też pewna Matka drżała o losy swojego jedynego Syna. Kiedy tęsknię, kiedy czuję się samotna,
biorę do ręki obrazek przedstawiający Świętą Rodzinę i powtarzam sobie: „Maryjo, Matko Boża, Ty zaufałaś planom
Bożym. Pozwoliłaś, by Twój Syn podjął zbawczą misję
odkupienia świata. Spraw, aby nie zabrakło mi zaufania,
wiary w to, że Bóg czuwa nad moim synem. Spraw, abym
nigdy nie zwątpiła w to, że mój Andrzej wie, co robi”. Po policzku staruszki spłynęła maleńka łza, ale z jej twarzy nie zniknął uśmiech. Złapała rękę swej młodej towarzyszki i spojrzała jej głęboko w oczy. - Masz syna? - spytała. Gdy pokiwała głową, starsza
pani przysunęła się do niej i wyszeptała: „Kochaj go,
troszcz się o niego, ale gdy przyjdzie pora, pozwól mu
stać się mężczyzną. Szanuj jego decyzje, pozwól mu na
samodzielność i nie wtrącaj się w jego sprawy chyba, że
sam cię o to poprosi. Uwierz starszej kobiecie – syn kiedyś
ci za to podziękuje”. Patrzyła z podziwem na nieznajomą i w skupieniu słuchała każdego jej słowa. - Spójrz na Świętą Rodzinę – starsza pani wyjęła z kieszeni obrazek przedstawiający Maryję, Józefa i Dzieciątko
– Od Niej możemy się uczyć zaufania Bogu i powierzania
Mu najważniejszych spraw, zwłaszcza naszych bliskich.
...................................
Pokój niesie ludziom wszem – dźwięki kolędy wypełniały cały dom. Przy stole odświętnie ubrani siedzieli
domownicy – mąż i dzieci, gospodyni wieczoru, a także
spotkana na ławce nieznajoma, która teraz pełną piersią
śpiewała kolędę.
A serce matki bije wciąż.... - pomyślała ze wzruszeniem,
gdy staruszka posłała jej ciepłe spojrzenie.
Alicja Gębarowska
List nie tylko do Parafian
` PROPOS KOŃCA ŚWIATA…
A
Człowiekowi wszech czasów towarzyszyło zawsze pragnienie zbudowania lepszego świata. Tęsknota za życiem
w pokoju, sprawiedliwości i dobrobycie zakodowana jest
głęboko w ludzkiej naturze. Do tej tęsknoty nawiązywały
w ciągu dziejów różne ideologie, które obiecywały przekształcenie świata w rzeczywistość lepszą i szczęśliwszą.
Czy zrealizowanie takiej wizji jest możliwe tu, na ziemi?
Czy ten świat będzie zawsze istniał? Co nas czeka?
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy: Po sądzie ostatecznym - sprawiedliwi, uwielbieni w ciele i duszy, będą
królować na zawsze z Chrystusem, a sam wszechświat
będzie odnowiony. To tajemnicze odnowienie, które przekształci ludzkość i świat, Pismo Święte nazywa nowym
niebem i nową ziemią (2 P 3, 13). Będzie to ostateczna
realizacja zamysłu Bożego, aby wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach, i to,
co na ziemi” (Ef 1, 10; por. KKK 1042-1043).
Pismo Święte bardzo wyraźnie mówi o końcu świata.
Pod tym jednym pojęciem rozumie przemianę, odnowienie i zbawienie, a nie całkowite zniszczenie i unicestwienie. W Apokalipsie św. Jana Apostoła znajdują się słowa:
„I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo
i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma.” (Ap
21, 1). W nowym świecie, w niebieskim Jeruzalem, Bóg
będzie miał swoje mieszkanie pośród ludzi: „I otrze z ich
oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21, 4; KKK
1044).
Nie znamy czasu końca ziemi i ludzkości, ani też sposobu przemiany wszechświata (…) (por. KKK 1048). Odnowienie
wszechrzeczy nie dokona się w wyniku
naturalnego rozwoju, lecz będzie cudowną przemianą spowodowaną mocą
Zmartwychwstałego Chrystusa: zapanuje doskonała harmonia między materią
i duchem; wszelkie zło zostanie definitywnie odizolowane od dobra i pogrzebane
w piekle; ostatecznemu zniszczeniu ulegnie śmierć i w pełni zatętni życie wieczne; całe stworzenie będzie nieustannie
wielbić Boga.
Oczekiwanie nowej ziemi nie powinno jednak osłabiać, lecz raczej rozbudzać
gorliwość w doskonaleniu tej ziemi. Jeśli
postęp ziemski może przyczynić się do
lepszego urządzenia społeczeństwa ludzkiego, to ma on wielkie znaczenie dla
Królestwa Bożego (por. KKK 1049). Jeśli
13
więc zgodnie z zamysłem Boga i według Jego zlecenia
będziemy krzewić na ziemi wszystkie dobra natury oraz
owoce naszej zapobiegliwości, to odnajdziemy je potem
na nowo, ale oczyszczone już ze wszystkiego brudu i przemienione (por. KKK 1050).
Bóg upoważnił człowieka do zarządzania ziemią i korzystania z jej bogactw. Uczynił go równocześnie odpowiedzialnym za podległy mu świat i zobowiązał go do troski o niego. Gdy człowiek zapomina o wyznaczonym mu
przez Boga miejscu w świecie, wtedy ludzka „władza nad
światem” staje się gwałtem, jaki się jemu zadaje. Przejawem tego jest chociażby degradacja naturalnego środowiska zagrażająca samej egzystencji człowieka. Panowanie
nad ziemią, o którym mówi Księga Rodzaju (1, 26) nie ma
nic wspólnego z suwerenną władzą człowieka nad nią. To
panowanie musi szanować relacje między Bogiem i człowiekiem, między Stwórcą i światem.
Po sądzie powszechnym (ostatecznym) cały wszechświat, uwolniony z niewoli zepsucia, uczestniczyć będzie
w chwale Chrystusa inaugurującego „nowe niebo” i „nową
ziemię” (2 P 3, 13). W ten sposób zostanie osiągnięta pełnia Królestwa Bożego, to znaczy ostateczna realizacja
zbawczego zamysłu Bożego, „(...) aby wszystko na nowo
zjednoczyć w Chrystusie jako Głowie: to, co w niebiosach
i to, co na ziemi” (Ef 1, 10). Bóg wtedy będzie w życiu
wiecznym wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15, 28).
Grzesiek
List nie tylko do Parafian
14
Ewangelia
a archeologia
Jezus Chrystus pozostawił
historyczne ślady swej obecności
w Ziemi Świętej.
Współczesne badania archeologiczne
prowadzone w miejscach związanych
z życiem i działalnością Jezusa
potwierdzają prawdziwość opisów
ewangelicznych.
W 1986 roku, dwaj Izraelczycy, mieszkańcy Ginnosar, osady nad Jeziorem Galilejskim, odkryli zanurzony
w szlamie szkielet dużej, ośmiometrowej łodzi rybackiej,
pochodzącej z czasów Chrystusa. W takiej łodzi mógł
przemierzać jezioro Jezus Chrystus i dlatego niekiedy
sami Żydzi nazywają to znalezisko „łodzią Jezusa”.
Nad Jeziorem Galilejskim jest położona miejscowość
Kafarnaum. Tu Jezus Chrystus zatrzymywał się w domu
św. Piotra, tu chodził do synagogi, tu uzdrowił sługę setnika. W latach 1968-1985 na terenie starożytnego Kafarnaum zostały przeprowadzone gruntowne prace archeologiczne. Przebadano m.in. ruiny kościoła bizantyjskiego z
V wieku. Archeologowie stwierdzili, że kryje on resztki
domostwa św. Piotra, które już w I wieku zostało przekształcone w świątynię. Ci sami badacze, przeszukując
ruiny pobliskiej synagogi z przełomu IV i V wieku, odkryli, że wznosiła się ona na bazaltowych elementach
synagogi z I wieku, w której modlił się Jezus Chrystus
i św. Piotr.
W 1985 roku na skraju wspomnianego terenu archeologicznego odkopano resztki łaźni garnizonu rzymskiego.
Prawdopodobnie na tym terenie - oddzielonym od „Kafarnaum żydowskiego” - mieszkał znany nam z Ewangelii
setnik, fundator synagogi. Dzięki odkryciu tego miejsca,
wyraźnie wyłączonego ze strefy zamieszkania Żydów,
można lepiej zrozumieć słowa owego setnika, do których
nawiązujemy podczas każdej Eucharystii: „Panie, nie
trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach
mój” (Łk 7,6).
Jeszcze niedawno laiccy religioznawcy snuli hipotezy, że Kajfasz i Piłat, dostojnicy bezpośrednio związani
ze skazaniem Jezusa na śmierć, w ogóle nie istnieli. I oto
w 1962 roku w amfiteatrze w Cezarei Nadmorskiej, grupa
włoskich archeologów odkryła wielką tablicę z I wieku,
głoszącą, że budowlę tę cesarzowi „Tyberiuszowi dedykował Poncjusz Piłat, prefekt Judei”. Z kolei w 1990 roku,
podczas prac budowlanych w południowej Jerozolimie,
robotnicy odkopali starożytny grób, a w nim skrzynię ze
szczątkami arcykapłana Kajfasza. To znalezisko zostało
potwierdzone przez niezależnych archeologów izraelskich. Dodajmy także, że w jerozolimskiej Bazylice Grobu Świętego zachowane są i otaczane szacunkiem miejsca
związane z końcem ziemskiej drogi Jezusa Chrystusa:
Golgota – miejsce ukrzyżowania – i pusty grób.
oprac. o. Jan
(model przedstawiamy dzięki uprzejmości redakcji dwumiesięcznika „Mały Artysta”)
Ten obrazek można po prostu pokolorować kredkami albo zrobić witraż. Aby zrobić witraż należy przenieść wzór na czarny karton, a
następnie wszystkie wewnętrzne pola wyciąć nożykiem. Pod wycięte pola podklejać bibułki w różnych kolorach – tak by powstał obrazek
przedstawiający Maryję z małym Jezusem. Przy wycinaniu musi pomóc ktoś dorosły!
List nie tylko do Parafian
15
List nie tylko do Parafian
16
Liturgiczna
Służba
Ołtarza
Termin łaciński „ministrare” oznacza „służyć,
pomagać”. Służymy Bogu, kiedy przyczyniamy
się do tego, aby liturgia była piękna. Słowo „ministrant” wskazuje szczególnie na służbę we Mszy
św. - ministrant jest pomocnikiem przy sprawowaniu Mszy św. i podczas innych nabożeństw liturgicznych.
Nasza służba polega na tym, aby przybliżyć ludziom ważność służenia. Możemy być bliżej Chrystusa, służyć Jemu i nosić określone przedmioty,
przygotowywać dary ofiarne, dzwonić dzwonkami
i - co najważniejsze - czytać Słowo Chrystusowe.
Dla nas bycie w LSO jest bardzo wielką radością,
bo przez swoją służbę ukazujemy, że każde nabożeństwo jest nie tylko sprawą kapłana, lecz sprawą
całej parafii i wszystkich wiernych.
1. Ministrant jest POMOCNIKIEM przy sprawowaniu
Mszy świętej i podczas innych nabożeństw liturgicznych.
Ministrant usługuje księdzu, gdy przygotowywany jest ołtarz i dary ofiarne potrzebne do ofiary Mszy świętej.
2. Ministrant jest tym, który NIESIE ZNAKI. Ministrant
niesie pewne określone przedmioty, które dla liturgii są
niezbędne. Są to przedmioty, które dla liturgii mają szczególne znaczenie. One mają ludziom wierzącym coś przedstawić i wskazać na inną rzeczywistość.
3. Ministrant powinien sam być ZNAKIEM. Ministrant
przez służenie wskazuje, że każde nabożeństwo liturgicz-
ne sprawowane w kościele jest nie tylko sprawą kapłana,
lecz sprawą całej parafii i wszystkich wiernych! Ministrant
przez swoje służenie pokazuje, że „uczestniczyć w liturgii”, to nie znaczy - tak jak w kinie albo przed telewizorem
- słuchać czy oglądać!
W naszej Parafii występują 4 stopnie w Liturgicznej
Służbie Ołtarza:
1. Kandydat
2. Ministrant
3. Lektor
4. Ceremoniarz
Prezes LSO
Marcin Latosiński
Spotkania ministrantów i lektorów
odbywają sięw czwartki po wieczornej Mszy Św.,tj. o godz. 1900.
Opiekunem LSO jest o. Jan Czarnik,
natomiast prezesem - Marcin Latosiński.
List nie tylko do Parafian
Święty Mikołaju,
Święty Mikołaju
do nas przyjdź!
Tak dzieci głośno wołały i przyszedł! Spóźnił
się co prawda 4 dni , bo zawitał do nas 10 grudnia Tłumaczył się:„Miałem bardzo dużo pracy...”.
Sprawił dzieciom ogromną radość, rozmawiał
z nimi, próbował namówić je na śpiewanie i mówienie wierszy. Ale niestety, nie udało się...
Sytuację uratował Jaś – uczeń pierwszej klasy,
który odważnie usiadł obok św. Mikołaja i powiedział, że nie zaśpiewa, ale zagra na gitarze. Instrument na szczęście miała ze sobą pani Alicja
i pożyczyła go chłopcu.
Gitara była niewiele mniejsza od Jasia, ale gdy
zagrał, wszyscy oniemieli, a potem były gromkie
brawa. Dziękujemy Jankowi za odwagę!
A potem były ciastka, soczki, cukierki i co najważniejsze paczki.
Tę imprezę dla dzieci ze świetlicy i dzieci
z rodzin, którymi opiekuje się MOPS (Zespół Terenowej Pracy Socjalnej 4), przygotowali ludzie
ZTPS4.
Bardzo, bardzo dziękuję! Szczególne słowa podziękowania kieruję do pani Magdaleny Lejkam
za współpracę z nami. To ona koordynuje wszelkie działania.
Mam nadzieję, że tak będzie nadal.
Jadwiga Juszczak
Zapraszamy najmłodszych parafian
wraz z rodzicami na Pasterkę dla dzieci!
Celebrowana będzie
24 XII 2012 o godzinie 2200.
Prosimy o przybycie w „strojach z epoki”,
czyli w przebraniu
pastuszków, aniołków, królów, itp.
17
List nie tylko do Parafian
18
List nie tylko do Parafian
W adwentowy weekend uczniowie
Gimnazjum nr 30, pod opieką nauczycieli, byli wolontariuszami w jednym
z wrocławskich marketów. Uczniowie
zbierali żywność, która w najbliższych
dniach ma trafić do tych wszystkich potrzebujących, których nie stać na zakup
najpotrzebniejszych produktów na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia.
Można zapytać: „Co to za wysiłek?
Cóż w tym wielkiego? Przecież każdy
tak może!”. Może rzeczywiście każdy tak może, ale jednak nie robi tego.
Pochłonięci własnym życiem pędzimy,
nie zauważając potrzebujących wokół
siebie.
Dla wielu rodzin ta żywność będzie
darem nieocenionym. Kubek gorącej
herbaty z cytryną, chleb z szynką,
a może pierwszy od wielu miesięcy smak
prawdziwej czekolady, pozwolą przeżywać godnie Święta. Nasi uczniowie,
podczas tej zbiórki doświadczyli również czegoś innego - radości dawania.
Żwawa staruszka przyniosła kilka produktów, mówiąc, że specjalnie przyszła,
żeby inni mogli coś zjeść. Uśmiechnięte
maleństwo wrzuciło czekoladę, mówiąc:
„To dla małych dzieci”. Młoda dziewczyna wraz z rodzicami wrzuciła kilka produktów, wśród których były chipsy, a po
chwili przybiegła z zapytaniem: „A może
wymienię te chipsy na makaron? To się
bardziej przyda…”. Nasi uczniowie widzieli łzy w oczach darczyńców i to ich
wzruszało, młodzi wolontariusze mówili: „Nie chciało nam się przyjść, ale teraz widzimy sens naszego bycia tutaj”.
Weekend dobroci serc, dzielenia się
z drugim człowiekiem, współodczuwania i radości.
Mam nadzieję, że to zostanie w tych
młodych ludziach na dłużej. Może ten
adwent będą wspominać jako czas przemiany serc i za jakiś czas zapragną
nadal nieść pomoc potrzebującym? Ten
adwentowy weekend to najlepsza lekcja
miłości pochylenia się nad drugim człowiekiem, ale także ubogacenie swojego
wnętrza, zamyślenia nad tym, że czasem
większą radość sprawia obdarowywanie
innych, niż tylko czekanie, aby to inni
pamiętali o mnie.
Pamiętajmy o tym w tym grudniowym
czasie, bo może obok nas są ludzie, którzy czekają na naszą pomoc!
Iwona Piniasz
19
Adwentowe
pomaganie
Malec klęczy siedząc na piętach, wpatrzony w Bozię,
oczka błądzą po ścianie i firankach. Buzia powtarza paciorek. Mama każe, więc trzeba… Dziecko skończyło paciorek i z poważną miną pyta: „Mamo, co to są jakoimy?”
Mama odpowiada: „Zmyślasz, nie ma takiego słowa”.
Malec nieomal obrażony: „To mama nie mówi paciorka?
Przecież tam są jakoimy. Co to są te jakoimy?”. Mama
zrozumiała: „Nie jakoimy, ale jako - i - my, to znaczy ty,
tatuś, mamusia, babcia, Kasia - po prostu my”. Malec podreptał do łóżeczka mrucząc do siebie: „Jakoimy, jako
- i - my. Jakoimy, jako - i - my”. Widać, że zastanawiał się,
co powtarza, skoro wyłowił te niezrozumiałe dla siebie jakoimy. A zdawało się, że bezmyślnie powtarza te słowa.
Te słowa… Nauczył ich sam Jezus. Św. Augustyn tak
pisze: „Zbadajcie wszystkie modlitwy, jakie znajdują się
w Piśmie Świętym, a nie wierzę, byście mogli znaleźć
w nich coś, czego nie zawierałaby Modlitwa Pańska”. Św.
Tomasz z Akwinu dodaje: „Modlitwa Pańska jest najdoskonalszą z modlitw… W niej prosimy nie tylko o to, czego
możemy słusznie pragnąć, ale także w kolejności, w jakiej
należy tego pragnąć. Modlitwa Pańska nie tylko uczy nas
prosić, ale także kształtuje wszystkie nasze uczucia”. Tak
starannie ułożona - i to przez samego Jezusa - formuła, powtarzana codziennie, jest nieustanną nauką modlitwy.
Ojcze nasz… Najpierw „Ojcze!” - przywykliśmy
do tego od dziecka. Gdy Jezus mówił o Bogu „Abba”,
było to zaskakujące, wręcz rewolucyjne. Bóg był
(i jest!) Panem, jest Wszechmocnym i potężnym Stwórcą, jest Sędzią. Ojcem jest dla Syna - dla Jezusa. A Jezus dopuszcza nas do tajemnicy Bożego dziecięctwa!
Być dzieckiem Boga - to dar. Ogromny, niezasłużony,
niezgłębiony dar. To zobowiązuje: dziecku Boga przystoi dobro i tylko dobro. Tak więc już początek Modlitwy
Pańskiej oznacza zobowiązanie. A gdy mówimy „nasz”,
zobowiązanie się potęguje - bo stajemy wobec Boga nie
w oderwaniu od innych. Nie wynoszący się nad innych,
lecz świadomi wielorakich powiązań z ludźmi - przede
wszystkim powiązań miłości. Bo „Bóg jest miłością”.
Któryś jest w niebie… Niebo to nie miejsce, a sposób
istnienia. Nie oddalenie - ale majestat Boga. Bóg to Ojciec
tak bardzo nam bliski, ale równocześnie tak wielki, tak
inny - że musimy w pokorze paść przed nim na kolana.
Kochając Go nie zapominajmy o szacunku - tak wielkim,
że graniczącym z lękiem.
Święć się imię Twoje… Ono jest święte. Ale powinno
być święte w nas, w naszych myślach i słowach, w naszych czynach i całym życiu. Nie tylko w nas, ale i przez
nas. A jeśli zostało nam dane bliższe zrozumienie tajemnicy Boga, przez nas powinna ona uświęcać innych ludzi.
Jako dzieci Boga winniśmy uświęcać cały świat.
Przyjdź Królestwo Twoje… A Królestwo Boże to - jak
List nie tylko do Parafian
pisze Apostoł Paweł – „sprawiedliwość, pokój i radość
w Duchu Świętym”. W czasie naszego ziemskiego życia
trzeba nam takie Królestwo budować. A ostateczne spełnienie oglądać i przeżywać będziemy, gdy Chrystus wróci
w chwale. Wówczas Boży dar - pomnożony naszym wysiłkiem - osiągnie pełnię.
Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi… Wolą
Bożą jest, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do
poznania prawdy. Wolą Bożą jest dobro. Wypowiadając tę
prośbę Modlitwy Pańskiej, nie wolno ze zrezygnowaniem
spuszczać głowy ku ziemi, ulegać fatalizmowi i zaniedbania swoje lub innych ludzi usprawiedliwiać słowami: „Bóg
tak chciał”. Przeciwnie, powtarzając te słowa, stajemy
w rzędzie ludzi świadomie aktywnych, czynnych w pełnieniu dobra. Tak, by ziemia stawała się niebem. A nie jest
łatwo bez reszty być posłusznym Bogu w każdym dobrym
dziele.
21
Boże
Narodzenie
na serio
Zadaj sobie pytanie, czy naprawdę czekasz na przyjście
Pana Boga? Zwróć uwagę, jak współczesny, komercyjny
świat za wszelką cenę stara się odsunąć Cię od prawdziwej
wartości Świąt Bożego Narodzenia i cieszenia się Dobrą
Nowiną.
Medialny bełkot zlaicyzował święta kościelne. Sprawił,
że ludzie nie czekają na przyjście Jezusa, lecz na promocje
w markecie. KUPUJ, kupuj, kupuj, przecież święta idą!!!
Tylko... czy zadajesz sobie pytanie, co wspólnego ma
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj… Tak
całkiem po prostu: „Daj!”. Ufność dzieci wobec Ojca.
A „chleb” to nie tylko to, co potrzebne na codzienny stół.
„Nie samym chlebem żyje człowiek” - mówił przecież Jezus. Prosimy o wszystko, co potrzebne i konieczne życiu:
cielesne, materialne i duchowe. Najbardziej duchowym
chlebem jest oczywiście Chleb Ciała Pańskiego. W świetle całej Ewangelii nie wolno owego „daj nam” rozumieć
jako wyrazu bierności. Bóg daje, a człowiek z Bożym
darem musi współpracować. Bo słudze nieużytecznemu mówi Jezus - odbiorą nawet to, co ma.
Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy…
To nie tylko zwykła prośba o przebaczenie grzechów. To
uświadamianie sobie każdego dnia na nowo, że strumień
Bożego miłosierdzia nie może przeniknąć do naszego serca tak długo, jak długo nie przebaczyliśmy naszym winowajcom. Jeśli zaś potrafimy przebaczyć - to czyż Boże
miłosierdzie nie ogarnia nas od razu całą swoją łagodną,
a zarazem potężną mocą?
Nie wódź nas na pokuszenie… Tradycyjne polskie tłumaczenie tego zdania może sugerować, że to Bóg nas kusi.
Apostoł wyjaśnia: „Bóg nie podlega pokusie ku złemu ani
też nikogo nie kusi”. Ale czyż dobro nie umacnia się, gdy
poddawane jest próbie? Dlatego próby muszą przyjść.
Prosimy, by nie brakło nam sił w godzinie próby i pokusy.
By zwyciężyło dobro.
Ale nas zbaw ode Złego... Ta duża litera to nie pomyłka.
Nie chodzi bowiem o jakieś abstrakcyjne zło, czy jakiekolwiek zło, przykrość, cierpienie, ból. Chodzi o szatana.
Jego imię tutaj to „Zły”. Jeśli on, wróg dobra i wszystkiego co dobre, został już przez Jezusa zwyciężony, dlaczego
to zwycięstwo nie miałoby objawić się w nas już teraz?
A ze zwycięstwem nad szatanem przyjdzie zwycięstwo
nad każdym przejawem zła i cierpienia. Bardzo daleko
sięga ta ostatnia prośba Modlitwy Pańskiej...
oprac. Sebastian
ten szał zakupów i zewnętrznych przygotowań z PRAWDZIWĄ Istotą Świąt?
Boże Narodzenie stało się narzędziem w rękach potężnych instytucji finansowych do zarabiania olbrzymich ilości pieniędzy. A gdzie w tym wszystkim jest Bóg?
Zastanów się, czy warto ulegać OBŁUDZIE? Odnajdź
PRAWDZIWY SENS Świętowania. Dąż do zgody, pojednania z Bliźnim. Pomyśl, jak ważny to czas, dla nas,
Chrześcijan. Zajrzyj w głębiej swej Duszy. Celebruj przyjście Pana z najbliższymi Twemu sercu osobami. Podziel
się z nimi opłatkiem. Dzielenie się opłatkiem to przełamywanie się człowieka wobec drugiej osoby. To także przełamywanie się w sobie. Coś pęka, coś pęknąć powinno to, co usztywnia nasze relacje, co nas od siebie izoluje,co
sprawia, że kochamy się coraz mniej.
Pomyśl o tym POWAŻNIE. Wigilijny Opłatek to SZANSA na wzajemne przebaczenie, pojednanie i ZBLIŻENIE.
Gdy usiądziesz za stołem wigilijnym, postaraj się ODERWAĆ od codzienności. Przenieś się do ziemi judzkiej
sprzed dwóch tysięcy lat, gdzie SŁOWO CIAŁEM SIĘ
STAŁO!
Aleksandra Barcikowska
List nie tylko do Parafian
22
Świetlica środowiskowa
i Mały Asyż
w Karpaczu
24 listopada dzieci ze świetlicy i dziewczynki z zespołu
„Mały Asyż” pojechały na wycieczkę do Karpacza.
Pogoda, jak na tę porę roku była cudna: słońce, ciepło,
żadnych mgieł, świetna widoczność.
Naszym celem było Muzeum Zabawek i zespół basenów Tropicana w Hotelu Gołębiewskim.
Miejskie Muzeum Zabawek w Karpaczu stworzono na
bazie kolekcji Henryka Tomaszewskiego – wybitnego
artysty, twórcy Wrocławskiego Teatru Pantomimy, który
powstał w 1956 roku we Wrocławiu. Muzeum powołano
do życia 28 lutego 1995 roku uchwałą Rady Miejskiej. Od
czerwca tego roku ma nową siedzibę w dawnym budynku
dworca kolejowego. W pięknie wyremontowanym obiekcie, kolekcja lalek i zabawek z całego świata jest ustawiona w gablotach, zaprojektowanych i ręcznie malowanych
przez krakowskiego scenografa Kazimierza Wiśniaka. Ten
unikatowy zbiór zabawek, jakie powstały na przestrzeni
ostatnich 200 lat, pobudza wyobraźnię dziecka, a nam dorosłym - pozwala powrócić do świata dzieciństwa.
Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego miejsca. Naprawdę warto!
Później wypiliśmy gorącą herbatę w Swojskiej Chacie. Zjedliśmy też kanapki przygotowane przez mamy.
A potem... autobusem na basen.
Obiekt Hotelu Gołębiewski zrobił na dzieciach ogromne
wrażenie: oglądały, zaglądały, robiły zdjęcia …
Zespół basenów jest ciekawy i zupełnie inny niż Wrocławski Park Wodny. Dzieci korzystały ze wszystkiego –
komory solnej, sauny, ślizgawki-rury, fal, itp.
Czas szybko minął - suszenie, chwila odpoczynku,
pyszny obiad, spacer po Karpaczu i powrót do Wrocławia.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy sprawili dzieciom tyle
radości: o. Markowi Augustynowi – naszemu proboszczowi za pomoc w zorganizowaniu wycieczki, o. Janowi
Czarnikowi za opiekę duchową, bycie z nami i rolę fotografa, opiekunom–wolontariuszom za poświęcenie wolnej
soboty i troskę o dzieci.
Jadwiga Juszczak
Ta wycieczka bardzo mi się podobała. Nie
dość, że byliśmy w muzeum zabawek i oglądaliśmy różne stare zabawki ze słomy, drewna, plastiku, itp., ale byliśmy także na basenie w Hotelu
Gołębiewski i świetnie się tam bawiliśmy. Najbardziej podobały mi się zjeżdżalnie, jacuzzi,
zimna grota, słona grota, sauna i beczka wyrzucająca wodę.
Ula
Sobotni wyjazd bardzo mi się podobał. Był on
ekscytujący. Najbardziej podobał mi się pobyt
w Hotelu Gołębiewski, gdzie byliśmy na basenie.
Kasia Litwinek
Wycieczka była bardzo udana. Bardzo mi się
podobało. Najbardziej wtedy, gdy pływaliśmy
na basenach w hotelu Gołębiewski.
Weronika Perzyna
Wycieczkę do Karpacza uważam za udaną.
Było dużo ciekawych atrakcji. Byliśmy w muzeum zabawek i w Hoteli „Gołębiewski” na basenach, a potem na obiedzie. W muzeum oglądaliśmy wiele wspaniałych, starych zabawek
z różnych stron świata. Natomiast w hotelu
było piękne akwarium z różnymi rodzajami ryb,
np. widziałam trzy płaszczki.
Na basenie najbardziej podobała mi się obracająca beczka, sauna i oczywiście zjeżdżalnie.
Obiad po kąpieli był przepyszny.
Ten wyjazd mi się bardzo podobał. Dziękuję
bardzo za zorganizowanie mile spędzonego czasu i czekam na następny taki wyjazd.
Ula Kalinowska
Moim ulubionym miejscem w Karpaczu był
basen w pięknym Hotelu Gołębiewski. Zjechałem na zjeżdżalni o nazwie „cebula”. Była super!
Z Danielem Noa i Wiktorią siedzieliśmy blisko
beczki i nas zmoczyła! Fajne też były fale. Byłem też w jacuzzi.
Patryk
List nie tylko do Parafian
23
Parafialna pielgrzymka do Włoch w Roku Wiary
i w setną rocznicę konsekracji naszego kościoła
Termin: 05-14.06.2013
cena: 1050 zł + 240 €
Cena zawiera: przejazd autokarem turystycznym, 8 noclegów w hotelach **/***, 8 śniadań i 7 obiadokolacji, ubezpieczenie NNW, KL i bagaż, opiekę pilota i duszpasterza.
Cena nie zawiera: biletów wstępu do zwiedzanych obiektów ok. 60 €, napojów do obiadokolacji
Wyjazd z Wrocławia o 04.00. Przejazd
przez Niemcy i Szwajcarię do Włoch.
Nocleg tranzytowy w okolicy Mediolanu,
a kolejne punkty programu to m.in.: Arona
(miejsce urodzenia św. Karola Boromeusza),
Mediolan (m.in. krypta, w której spoczywa
św. Karol Boromeusz), Asyż (miejsca związane ze św. Franciszkiem), Rzym i Watykan, Monte Cassino, Fossanova, Gaeta (odpoczynek na plaży), Padwa, Wenecja.
Biuro Podróży Panorama sp. z o.o.
50-032 Wrocław
ul. Piłsudskiego 38
www.panorama.wroclaw.pl
tel.71 329-55-11 tel/fax 71 34 34 441
List nie tylko do Parafian
24
Człowiek
- czy to brzmi dumnie?
Wiara dotyczy nie tylko tego, co niewidzialne, ale pozwala na to, co widzialne spojrzeć z całkiem innej perspektywy. Także na człowieka. Bo tak naprawdę bardzo
trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kim jesteśmy. Fizyka i chemia mówią o strukturze naszego ciała, biologia
o jego funkcjach - ale nie są w stanie zdefiniować życia.
Psychologia pozwala przewidywać i kształtować nasze
zachowania - ale nie jest w stanie wskazać samego jądra
naszej psychiki, które każe mówić o sobie „ja”. A między
psychiką i ciałem istnieje jakiś nie całkiem jasny związek,
o którym Wisława Szymborska mówiła, że „Żyjemy w tyranii gruczołów”. Z jednej strony bohaterskie i przepiękne
postaci - choćby Romualda Traugutta czy Matki Teresy.
Z drugiej strony sylwetki dziewczyn z ulicy i przerażające
widma morderców. I każdy może powiedzieć: „Ja - człowiek”! Kim zatem jest człowiek? Gdy to pytanie stawia
ktoś wierzący, odnosi je do Boga. Gdy je stawia chrześcijanin - odnosi je do Jezusa.
W Piśmie św. czytamy: „Na obraz Boży…”. Ale co
to znaczy? Żadna krótka i prosta odpowiedź nie będzie
zadowalająca. Relacja człowieka z Bogiem, a zarazem
ogromna różnica między Stwórcą a stworzeniem, powodują, że podobieństwa i różnice są tak wielorakie,
a równocześnie tak ze sobą splecione, że człowieka ogarnia zdumienie nad samym sobą. Spróbujmy choć częściowo rozwikłać ten splot.
Przede wszystkim wskazać trzeba niezwykłą godność
człowieka - istoty, która jako jedyna wśród stworzeń
widzialnych jest zdolna do poznania i miłowania swego
Stwórcy.
Zdawać by się mogło, że więcej już powiedzieć nie można.
I to prawda - żaden
z filozofów, także
tych okrzyczanych
głosicieli wielkości
człowieka, nie jest
w stanie wymyślić
więcej. W to, że człowiek powołany jest
do poznania Boga
i miłowania Go, trzeba uwierzyć. To wiąże
się z drugim stwierdzeniem, że człowiek
to osoba, czyli „ktoś”,
a nie „coś”.
Szczególną wspólnotą, jaką człowiek
potrafi
zawiązać,
a zarazem szczególnym darem i zadaniem Stwórcy - jest
jedność wyrastająca z odmienności. W tym właśnie kontekście padają w Biblii słowa o podobieństwie człowieka
do Boga: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na
obraz Boży go stworzył, stworzył mężczyznę i niewiastę”
(Rdz 1, 27). Czasem odwracamy problem, stawiając go na
głowie - tak czynią ci, którzy chcieliby widzieć w Bogu
obraz człowieka. Wtedy nieuchronnie dochodzi do stawiania niepoważnych pytań typu „Czy Bóg jest mężczyzną
czy kobietą?”. W Bogu, istocie duchowej, niematerialnej
nie ma miejsca na różnicę płci. Ta ludzka jedność w wielości, ta prowadząca ku jednemu celowi różność cielesna
i psychiczna mężczyzny i kobiety „odzwierciedla coś
z nieskończonej doskonałości Boga: doskonałości matki
oraz doskonałości ojca i małżonka”.
W tym momencie dotykamy największej tajemnicy naszego człowieczeństwa. Przecież ciało przemija, umiera.
Co więc trwa? Czyżby człowiek był nie tylko ciałem?
W tym rzecz - człowiek jest nie tylko ciałem, jest także
duszą, a oba te składniki stanowią tak nierozdzielną całość, że nie sposób pojąć jedno w oderwaniu od drugiego.
Dusza jest tym, co sprawia, że człowiek jest w sposób najbardziej szczególny obrazem Boga.
Oczyma widzi się ciało. Wiarą - dopiero wiarą - można zobaczyć człowieka. Sam zaś człowiek poznając Boga
i Go miłując, może dotrzeć do pełnej prawdy o sobie.
Alex
List nie tylko do Parafian
BIBLIJNY ALFABET
-MMagia - wykonywanie pewnych symbolicznych czynności, dzięki którym na ludzi i przedmioty ma być wywierana swego rodzaju presja, zmuszająca do określonej reakcji. W Starym Testamencie znane są np. mandragory Lei
(Rdz 30,14-18) lub gałązki Jakuba (Rdz 30,37-43). W czasach późniejszych wykonywanie czynności magicznych,
zgodnie z Prawem, podlegało karze śmierci (Wj 22,17; Pwt 18,9-13; 1 Sm 28,3). W czasach Nowego Testamentu
magia była szeroko rozpowszechniona za sprawą wpływów hellenistyczno-orientalnych. Kategoryczne odrzucenie magii było dla pierwotnego chrześcijaństwa oczywiste (Ap 21,8).
Makaryzm - pochodzi od greckiego słowa „makarios” (wolny od trosk i cierpienia), jest tłumaczone na język
polski jako „błogosławieństwo”. Oznacza wyrażenie mające sformalizowaną postać, zapowiadające coś pozytywnego jakiejś osobie (bądź grupie osób), która zachowuje się zgodnie z ustalonym systemem wartości („błogosławiony/szczęśliwy ten, kto...”). W Nowym Testamencie makaryzmy wypowiada Jezus Chrystus, odnosząc je do
Królestwa Bożego (Mt 5,3-1; Łk 6,20-23).
Małżeństwo - małżeństwo w Starym Testamencie było prywatną umową pomiędzy rodzicami narzeczonych,
tzn. ojciec wybierał przyszłą żonę dla syna (Rdz 24,2nn; 38,6; Pwt 7,3), wykupując zgodę od ojca przyszłej synowej. Małżeństwo niezgodne z wolą ojca narzeczonego stanowiło wyjątek. Do zawarcia małżeństwa wymagano
w Starym Testamencie ukończenia 13 lat przez chłopców (choć w praktyce było to raczej około 18 lat) i 12 lat
przez dziewczęta. Małżeństwo było w praktyce poligamiczne (np. Rdz 4,19-25), jednak werset Rdz 2,24 zaleca
monogamię, określając dwojako sens małżeństwa: mężczyzna i kobieta w małżeństwie stanowią jedność, a zadaniem ich jest zapewnienie przedłużenia rodu ludzkiego. Bezpłodność niewiasty była uważana za nieszczęście (Jr
18,21), a liczne potomstwo uchodziło za dopełnienie małżeństwa. Tym należy tłumaczyć istnienie wielożeństwa
i tzw. małżeństwa lewirackie (kiedy krewny zmarłego męża poślubiał wdowę, by wzbudzić potomstwo dla zmarłego). Ideał jednożeństwa zrodził się z nauki proroków i miłości Pana do narodu wybranego, przyrównywanej do
miłości małżonka od oblubienicy (Oz 2,18-23; Jr 2,2; Ez16,8; Iz 50,1). W Nowym Testamencie Jezus wyraźnie
głosi trwałe, nierozerwalne jednożeństwo, zgodne z wolą Stwórcy (Mk 10,6-9) i nawet pożądanie innej kobiety
kwalifikuje jako cudzołóstwo (Mt 5,27n). Wśród pierwszych chrześcijan nierozerwalność i wierność obowiązywała w małżeństwie aż do śmierci którejś ze stron (1 Kor 7,12-13; Rz 7,2-3; Hbr 13,4). Zdrada lub zerwanie
małżeństwa stanowiły nie tylko przekroczenie prawne, lecz „wołały o pomstę do nieba” (1 Tes 4,6), a stronę winną
pozbawiały dostępu do nieba (1 Kor 6,9).
Mamona - słowo aramejskie, które prawdopodobnie pochodzi od słowa „amen”, oznaczającego to, czemu się ufa
i na czym się polega. W Starym Testamencie nie występuje, ale w innych pismach żydowskich jest synonimem
nieuczciwego zysku, łapówki, niemoralnie zdobytego i używanego bogactwa. W Nowym Testamencie pojawia się
w trzech wypowiedziach Jezusa: 1/ Mt 6,24 (Łk 16,13) - występuje jako niemal osoba, adwersarz Boga – kompromis między Bogiem i Mamoną jest niemożliwy; 2/ Łk 16,9 - oznacza ogólnie bogactwo, którego, jeśli już je posiadamy, należy używać właściwie; 3/ Łk 16,11 - chodzi o wierność w dużych i małych sprawach – nierzetelność
w sprawach „mamony” każe spodziewać się niewierności w ogóle.
Manna - słowo przedizraelskie, którego etymologię próbuje się wyjaśnić w Księdze Wyjścia (16,15) - pytanie „Co
to jest” brzmi po hebrajsku „man hu”. W Starym Testamencie manna stanowiła posiłek Izraela w czasie wędrówki
przez pustynię (Wj 16,4-35; Lb 11,6-9; Ps 78,24) aż do przybycia do Kanaan. Nazywana jest również chlebem
z nieba (Ps 105.40). Badania naukowe widzą w mannie zjawisko naturalne (był prawdopodobnie to jadalny porost,
zwany krusznicą, którego plechy w postaci szarych grudek są roznoszone przez wiatr, lub sok z gałęzi tamaryszków, wysysany, a potem wydzielany w postaci kropel krzepnących w białawe kulki przez owady zwane koszenilami). W Nowym Testamencie manna jest porównywana do Eucharystii (J 6,32.48-50) i do pokarmu duchowego
(1 Kor 10,3-17).
-M-
oprac. Dorota Kuchta
25
List nie tylko do Parafian
26
Sakrament Chrztu św. przyjęli
Victor Skałubiński, s. Kornela i Magdaleny
Karolina Antonina Łankin, c. Witolda i Katarzyny
Julia Elżbieta Maryniak, c. Dawida i Agnieszki
Liwia Alicja Psiuk, c. Grzegorz i Joanny
Matthew Stephan Lawless, s. Petera i Anny
Antoni Henryk Kukiełka, s. Przemysława i Mariki
Iwan Gabryluk, s. Sebastiana i Justyny
Natasza Żymalska, c. Michała i Justyny
Milena Jowita Karlińska, c. Artura i Moniki
Antoni Mikołaj Ciołkosz, s. Jarosława i Magdaleny
Filip Daniel Szachnowski, s. Bartłomieja i Marii
Panie, wspomóż swoją łaską te dzieci, które przez
Chrzest zostały włączone do Kościoła Świętego,
aby całym swoim życiem świadczyły o Tobie.
Epizody z życia parafii
Od 3 grudnia we Mszy św. roratnej uczestniczyły
dzieci z lampionami. Kazania dla nich głosił o. Robert.
Fotografie z tegorocznych rorat zamieszczone są na
str. 31.
***
Adwentowe rekolekcje dla studentów w naszym
kościele głosił (w dn. 9-11 grudnia) o. Marcin Drąg
OFMConv. duszpasterz młodzieży z Krakowa.
***
16 grudnia na placu kościelnym odbywał się Jarmark Bożonarodzeniowy, zorganizowany pod hasłem:
„Przedświąteczna wyobraźnia miłosierdzia”. Na zakończenie o 16:30 w kawiarence parafialnej odbyło się spotkanie z prof. Janem Miodkiem.
Odeszli do Pana
Helena Maria Zemanek, ur. 11.09.1953, + 03.11.2012
Zofia Pasieka, ur. 22.01.1922, + 04.11.2012
Janusz Władysław Szmiganowski, ur. 10.06.1936,
+ 06.11.2012
Helena Bartoszewicz, ur. 24.11.1924, + 8.11.2012
Teresa Izabela Swędrowska, ur. 03.09.1959, + 09.11.2012
Tadeusz Jankowski, ur.30.07.1931, + 08.11.2012
Bartek Malysa, ur. 24.03.1947, + 01.11.2012
***
Janina Suchin, ur. 30.01.1927, + 11.09.2012
W sobotę 15 grudnia o godz.1700 w kawiarence parafialnej harcerki z ZHR-u wystawiły jasełka.
Zofia Marczewska, ur. 27.03.1930, + 13.11.2012
Bolesław Zdzisław Kurowski, ur. 30.09.1926,
+ 10.11.2012
Dariusz Jacek Wieczorkowski, ur. 08.11.1961,
+ 16.11.2012
Wojciech Hajduga, ur. 20.01.1920, – 19.11.2012
Bożena Borys, ur. 11.11.1955, + 18.11.2012
Lucjan Żebrowski, ur. 16.11.1932, + 18.11.2012
Bogusław Paweł Horbaczewski, ur. 12.05.1933,
+ 19.11.2012
Marcela Anna Rymarska, ur. 16.01.1925, + 26.11.2012
Lucyna Owczarek, ur. 24.03.1932, + 27.11.2012
Marianna Józefa Cetnarska, ur. 19.03.1925, + 27.11.2012
Zdzisława Kubisztal, ur. 24.08.1944, + 26.11.2012
Regina Paterkiewicz, ur. 01.09.1924, + 28.11.2012
Módlmy się za wszystkich, którzy zasnęli
z nadzieją zmartwychwstania, aby Bóg pozwolił
im oglądać swoje oblicze.
***
Wigilia dla osób samotnych zorganizowana została
przez Parafialny Zespół Charytatywny "Bonum" w dniu
22 grudnia (sobota) o godz. 1600.
***
List nie tylko do Parafian
27
2 lutego 2013 roku w naszym
kościele odbędzie się doroczny
koncert kolęd.
Tym razem wystąpi
Edyta Geppert.
Serdecznie zapraszamy!
n
a
fi
a
r
N
a
Y
P
N
o
ĘP
d
T
S
o
NA tylk SIĘ .
e KAŻE 2013 r
i
n
istu U utego
R
E
UM
L
24
l
Porządek Mszy św.
Niedziele:
7.00 Msza św.
8.30 Msza św.
10.00 Msza św. dla młodzieży
11.30 Msza św. dla dzieci
11.30 Msza św. dla przedszkolaków
w kaplicy „Porcjunkula”
13.00 Suma parafialna
16.00 Msza św. w języku angielskim
17.00 Msza św.
19.00 Msza św. akademicka
Sakrament pojednania
Spowiadamy codziennie podczas Mszy św. i pół
godziny przed ich rozpoczęciem.
W ciągu dnia możliwa jest spowiedź w klasztorze
(dyżurny kapłan – domofon nr 126).
W przypadkach nagłych (np. wezwania do umierających) spowiadamy w każdym czasie (tel. 713615265).
Kancelaria parafialna jest czynna:
Dni powszednie:
6.30 Msza św.
7.00 Msza św. w Kaplicy Matki Bożej Łaskawej
8.00 Msza św.
8.30 Msze św. pogrzebowe
(w święta i uroczystości godz. 9.00)
12.00 Msza św. w różnych intencjach
18.00 Msza św.
w poniedziałki, środy i piątki
od 9:00 do 10:00 oraz od 15:30 do 17:30
oprócz I piątków miesiąca, świąt i uroczystości
Więcej informacji dotyczących spraw kancelaryjnych
oraz porządku nabożeństw dostępne jest na stronie:
www.boromeusz.franciszkanie.pl
Zaduszki w Ugandzie
Listopad w Ugandzie minął pod znakiem szczególnej
modlitwy za naszych zmarłych. Uroczystość Wszystkich
Świętych i Dzień Zaduszny mają tutaj nieco inny charakter, niż przywykliśmy do tego w Polsce. Tutaj wszystkie
nabożeństwa odbywają się w kościele. Powód jest prosty
– w Ugandzie nie ma cmentarzy. Zmarli są chowani
w przydomowych ogrodach. Niemal przy każdym domu
znajdują się grobowce rodzinne.
Otwarcie odnowionego cmentarza w Koji
Tegoroczne Zaduszki w Ugandzie zostały zdominowane
przez wizytę sybiraków, którzy przybyli odwiedzić groby
swoich rodzin i przyjaciół.
4 listopada br. odbyła się uroczystość otwarcia odbudowanego polskiego cmentarza w Koji nad Jeziorem Wikto-
rii w Ugandzie. Ta nekropolia jest jedyną pozostałością po
istniejącym na tym terenie w latach 1942–1951 polskim
osiedlu (ok. 3 tys. mieszkańców). Koja była jednym z 22
ośrodków w Afryce Wschodniej i Południowej, w których
polska ludność cywilna (ok. 18 tysięcy) znalazła schronienie po opuszczeniu Związku Radzieckiego. W osiedlach
dobrze funkcjonowało polskie szkolnictwo, prężnie rozwijało się harcerstwo, kwitła polska kultura. Dziś ślad po
Polakach na Czarnym Lądzie znaczą wybudowane przez
nich kościoły, a także pozostałe tam cmentarze. Pracami budowlanymi przy cmentarzu kierował polski ksiądz, salezjanin Ryszard Jóźwiak, który w nieodległym Namugongo prowadzi ośrodek dla chłopców
z ulicy. W czasie uroczystości został on odznaczony medalem „Pro Memoria” przez ministra Jana Ciechanowskiego. Uroczystej Mszy Świętej przewodniczył jedyny, emerytowany, ugandyjski
kardynał Emmanuel Wamala. Uroczystość
uświetniły występy dzieci z miejscowych
szkół oraz orkiestry i grupy akrobatycznej
salezjańskiego ośrodka w Namugongo.
Po powrocie do Polski śniła mi się Uganda
5 listopada w ośrodku salezjańskim w Namugongo odbyła się konferencja naukowa
zorganizowana przez naukowców z Uniwersytetu Pedagogicznego z Krakowa i Związek
Sybiraków. Prelegenci przedstawiali kontekst
historyczny wydarzeń, których świadkiem
była Uganda i jej mieszkańcy. W czasie kon-
ferencji wyjątkowe były wypowiedzi żywych
świadków tamtych wydarzeń. Danuta Sedlak,
sybiraczka, podjęła temat wiążący się z jej
wciąż żywymi wspomnieniami - „Moje dzieciństwo. Przez syberyjską traumę po afrykańskie szczęście”. Rzeczywiście dla ludzi, którzy
przeżyli dramat syberyjski, Uganda stała się
wyjątkowo szczęśliwym miejscem ze sprzyjającym ciepłym klimatem, żyzną ziemią i przyjaznymi ludźmi. Jeden z sybiraków podkreślił,
że po rozwiązaniu osiedla w Koji wrócił do
Polski, ale ciągle Uganda powracała do niego w snach jako miejsce, gdzie przeżył jedne
z najpiękniejszych chwil swojego dzieciństwa.
6 listopada uczestnicy zlotu wzięli udział
w Mszy świętej w kościele w Nyabyeya, który został zbudowany przez sybiraków, ongiś mieszkańców tamtejszego
osiedla. Dzisiaj służy on lokalnej społeczności jako kościół parafialny. Przy kościele zachował się dobrze utrzymany cmentarz, na którym są pochowani Polacy, którym
nie dane było powrócić do ojczyzny. Dawni mieszkańcy
osiedla mogli jeszcze zwiedzić zachowane zabudowania:
szkołę, pocztę, szpitalik i inne. Jedna z pań pokazała nawet okazałe drzewo, pod którym spotykali się ci, których
nie ciągnęło do nauki, czyli potocznie mówiąc „wagarowicze”. Jak na tak ubogie warunki w polskich osiedlach
życie wyglądało w miarę normalnie. Dzieci chodziły do
szkoły, a dorośli pracowali na utrzymanie swych rodzin.
Warto wspomnieć, że w osiedlu Koja przebywała również
Karolina Mariampolska, późniejsza żona ostatniego Prezydenta RP na uchodźctwie, Ryszarda Kaczorowskiego.
Piękną kartę w dramatycznej historii sybiraków zapisał nasz współbrat, franciszkanin, o. Łucjan Królikowski.
W 1949 roku, kiedy Brytyjczycy likwidowali polskie
osiedla w Tanzanii, zabrał 150 dzieci z sierocińca i udał
się z nimi do Włoch. Wskutek nieprzewidzianych trudności, które stawiali im komuniści, wspólnie uciekli do
Niemiec, skąd odpłynęli statkiem do Kanady. Tam sieroty
zostały rozmieszczone w szkołach i internatach prowincji Quebec. O. Łucjan czuwał nad nimi aż do osiągnięcia
przez nie pełnoletniości.
W ugandyjskich uroczystościach wzięli udział sybiracy
oraz ich dzieci i wnuki z Polski, Australii, Anglii, Stanów
Zjednoczonych i Kanady. Nie zabrakło też franciszkanów,
którzy obecnie mieszkają i posługują w Ugandzie.
o. Adam Mutebi Klag OFM Conv.
Uganda - Matugga
List nie tylko do Parafian
30
Plan Wizyty Duszpasterskiej
czyli
Kolęda 2013
02.01.2013 r. – ul. Powstańców Śl., pl. Powstańców Śl.
03.01.2013 r. – ul. Kwaśna, ul. Grochowa
04.01.2013 r. – ul. Zaporoska – nry nieparzyste (37 – 87) i nry parzyste (24 – 38)
05.01.2013 r. – ul. Zaporoska – nry parzyste (40 – 70)
07.01.2013 r. – ul. Żelazna, ul. Żurawia, ul. Gajowicka – nry parzyste (64 – 78)
08.01.2013 r. – ul. Gajowicka – nry parzyste (80 – 92)
09.01.2013 r. – ul. Gajowicka – nry parzyste (94 – 170)
10.01.2013 r. – ul. Gajowicka – nry parzyste (172 – 200), nry nieparzyste (109 – 145a i 181 – 197)
11.01.2013 r. – ul. Gajowicka – nry nieparzyste (147 I – 161), ul. Stopnicka, ul. Modlińska
12.01.2013 r. – ul. Pretficza
14.01.2013 r. – ul. Krucza – nry parzyste (2 – 100)
15.01.2013 r. – ul. Krucza – nry parzyste (100a – 142), nry nieparzyste (1 – 31)
16.01.2013 r. – ul. Krucza – nry nieparzyste (39 – 91)
17.01.2013 r. – ul. Wróbla
18.01.2013 r. – ul. Mielecka – nry parzyste, ul. Sztabowa
19.01.2013 r. – ul. Mielecka – nry nieparzyste, ul. Hallera – nry parzyste
21.01.2013 r. – ul. Hallera – nry nieparzyste
22.01.2013 r. – ul. Zielińskiego, ul. Szczęśliwa, ul. Jemiołowa, ul. Wielka
23.01.2013 r. – pl. Hirszfelda, ul. Energetyczna, ul. Kolbuszowska
24.01.2013 r. – ul. Słowicza, ul. Tarnobrzeska, ul. Buska
25.01.2013 r. – ul. Skwierzyńska – nry nieparzyste
26.01.2013 r. – ul. Skwierzyńska – nry parzyste, ul. Łączności
28.01.2013 r. – ul. Jantarowa, ul. Oficerska
29.01.2013 r. – ul. Jemiołowa (42-44)
30.01.2013 r. - ul. Oksywska, ul. Sokola, ul. Przelot, ul. Połaniecka, ul. Saperów, ul. Jastrzębia,
ul. Wolbromska
31.01.2013 r. - ul. Stalowa, ul. Stalowowolska
01.02.2013 r. - kolęda uzupełniająca

Podobne dokumenty