Czarnogórski kandydat do Oscara
Transkrypt
Czarnogórski kandydat do Oscara
Czarnogórski kandydat do Oscara? Pobjeda, 10 września 2011 r. Autor: Jovan Nikitović Większość państw świata jak co roku zaczyna już marzyć o najbardziej prestiżowej nagrodzie w branży filmowej - nagrodzie Amerykańskiej Akademii Filmowej, popularnie zwanej Oscarem. Komisje złożone ze specjalistów z krajów regionu debatują na temat możliwych kandydatów, którzy mogliby liczyć na nominację do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny, a w Czarnogórze temat ten jakby nie istniał. Rozmówcy „Pobjedy” zgodni są co do tego, że jest to dość droga przyjemność, liczona w kilkuset tysiącach, a nawet w okolicach miliona euro Jeśli chodzi o czarnogórską kinematografię, nie tylko pieniądze stanowią przeszkodę, ale jest nią także brak instytucji, bez których niemożliwe jest zapewnienie producentom odpowiedniego zaplecza logistycznego, a także stworzenie ekip ekspertów. Choć w tym roku miały premierę trzy czarnogórskie filmy, żaden z nich nie ma szans w staraniach o hollywoodzką statuetkę. Potrzebne centrum filmowe Reżyser Branko Baletić, którego film „Lokalny wampir” miał swoją premierę tego lata na Czarnogórskim Festiwalu Filmowym powiedział w wywiadzie z „Pobjedą”, że Czarnogóra i tak formalnie nie mogła w tym roku wystawić żadnego filmu do oscarowego wyścigu. Przytacza on podstawowe zasady przyznawania nagrody – film musi mieć swoją premierę w kraju pochodzenia pomiędzy 1 października 2010 i 30 września 2011 i przez przynajmniej tydzień powinien być wtedy wyświetlany w kinach. - Biorąc pod uwagę powyższe warunki jedynym filmem spełniającym je jest „Miłość, blizny”, ale został on nakręcony przed dwoma laty. Trzy najnowsze czarnogórskie filmy nie spełniają wymogów, ponieważ ich dystrybucja kinowa rusza dopiero jesienią – powiedział Baletić. Aby wszystko było jak trzeba, konieczne jest powołanie centrum filmowego, które zapewniłoby odpowiednie wsparcie producentom i autorom. - Grupa ludzi z branży na prośbę Ministerstwa Kultury dwa lata temu przygotowała propozycję stworzenia centrum filmowego, która wtedy została odrzucona ze względu na brak funduszy na zatrudnienie w nim kilku osób, choć tak naprawdę wystarczyłyby dwie osoby i mała powierzchnia biurowa. Rozmowa o realizacji naszego projektu musi poczekać na lepsze czasy – mówił Baletić. Duże pieniądze Reżyser, krytyk filmowy i członek serbskiej Akademii Sztuki Filmowej i Nauki (AFUN) Dinko Tucaković powiedział „Pobjedzie”, że w trakcie planowania budżetu filmu wszystkie poważne kinematografie na promocję przeznaczają około 30% funduszy. W krajach regionu, według Tucakovicia, coś takiego nie istnieje. - W przypadku Oscarów najważniejszą kwestią jest to, że nagrody tej nie przyznają krytycy filmowi, ale ludzie z branży. Kopie filmów muszą być najwyższej jakości i na najnowocześniejszych nośnikach. Trzeba mieć także pieniądze na wynajęcie sali w Los Angeles i zorganizowanie projekcji, a to wszystko sporo kosztuje – powiedział Tucaković. Tucaković za wzór promocji stawia przykład filmu „Bitwa nad Neretvą” Valjka Bulajicia, który w 1969 roku był nominowany do Oscara. Autorem plakatu do filmu był sam Pablo Picasso, muzykę do jednej z wersji komponował Mikis Theodorakis, a do drugiej – Bernard Herrmann. - Na promocję tego filmu wydano około dwóch milionów ówczesnych dolarów. Tyle potrzeba i dziś, aby osiągnąć jakiekolwiek rezultaty. Krajów regionu po prostu na taki wydatek nie stać – mówił Tucaković. Reżyser Branko Baletić uważa, że 150 lub 250 tys. euro to najniższa kwota, jaką należałoby wydać na promocję filmu. - O takich pieniądzach możemy w Czarnogórze jedynie pomarzyć, a to od nich zależy, ilu spośród pięciu tysięcy członków Akademii dany film obejrzy – twierdzi Baletić. Kwestia państwa Czarnogórski reżyser Draško Đurović, którego film „As pik” znajduje się na etapie postprodukcji mówi, że w roku, w którym nakręcone zostały trzy filmy, które zaprezentowano w Cannes, zgłoszenie ich do Oscarów powinno być kolejnym, logicznym krokiem. - Chcemy tego samego, co i inni. Kandydowanie do Oscara jest kwestią państwa i odbywa się ponad wszelkimi instytucjami. Choć cena kampanii rzeczywiście jest dość przerażająca, im wcześniej zaczniemy nad tym pracować, tym lepiej – mówi Đurović. Starania o kandydaturę, według Baleticia, należy rozpocząć już od przyszłego roku. - Powinniśmy skupić się na przyszłym roku, ponieważ w międzyczasie trzy nowe filmy zostaną pokazane w kinach. Jeśli do tego czasu nie powstanie centrum filmowe, wtedy producenci mogliby zgłosić filmy Ministerstwu Kultury, które powołałoby komisję ekspertów, aby wybrała obraz mający nas reprezentować w Hollywood – proponuje Baletić. Chorwacja świętowała w tym roku pięćdziesięciolecie, od kiedy Dušan Vukotić, Czarnogórzec, otrzymał Oscara za swoją krótkometrażową animację „Surogat”. W Czarnogórze o tej rocznicy nie pamiętał nikt. Zapewne dlatego, że Vukotić, który mieszkał i pracował w Zagrzebiu, zdobył tę nagrodę na konto Chorwacji. Może wstyd jest Czarnogórcom, że ktoś pokroju Vukoticia musiał szukać lepszych warunków do pracy gdzie indziej? Aby w XXI wieku nie musieć się już więcej czerwienić ze wstydu na kulturowej mapie regionu i Europy, należałoby zacząć robić porządki od własnego ogródka. Przede wszystkim chodzi tu o powołanie lub przywrócenie do życia istniejących kiedyś instytucji. Pilnowałyby one, aby talenty się nie marnowały i miały odpowiednie warunki do rozwoju. Na początek wystarczy. Stać się świadomym swoich możliwości Im wcześniej Czarnogórcy staną się świadomi swoich możliwości – twierdzi Dinko Tucaković – tym lepiej dla nich i ich kinematografii. Jeśli Czarnogóra i Serbia mogą być w czołówce niektórych sportów, mogą także stać się liderami bałkańskiej kinematografii. - Sami siebie oszukujemy, próbując wmówić ludziom, że mamy jakieś szanse w Hollywood… Państwa powinny znać swoje miejsce, a do filmowych potęg nam jeszcze daleko. To Bałkany – Hollywood jeszcze długo pozostanie dla nas niedoścignione – podsumował Tucaković. Tekst: pobjeda.co.me, zdj.: myloveofoldhollywood.blogspot.com, tłum. i red. Izabela Dąbrowa