H. Kiereś, Kryzys w sztuce, s. 75
Transkrypt
H. Kiereś, Kryzys w sztuce, s. 75
C z ł o w i e k w kulturze, 1 Henryk Kiereś Kryzys w sztuce "Człowiek w kulturze", 1993 nr 1, s. 75-93 Nierzadko słyszymy, iż znakiem rozpoznawczym czasów dzisiejszych jest kryzys; kiedy przejrzymy publikacje p o ś w i ę cone temu zagadnieniu, przekonamy się, że rozprawianie o k r y zysie nie jest wyłącznie s p r a w ą mody, przekonamy się, że p i szący o nim nie m a r n o t r a w i ą sił, ponieważ ulegli złudzeniu, lecz że często trafnie kryzys rozpoznają wskazując na jego różnorodne źródła i przejawy, że •— k r ó t k o mówiąc — ich diagnoza opiera się o w r a ż l i w e i w n i k l i w e poznanie tego zja wiska. Lektura takich publikacji przemywa nam oczy, zmie nia nasze widzenie i rozumienie określonych, w y d a w a ł o b y się p r a w i d ł o w o funkcjonujących stron naszego życia. Stajemy za razem przed pytaniami, k t ó r y c h nie wolno zbagatelizować, gdyż dotyczą one tego, co w naszym życiu fundamentalne. Nie trzeba nas przecież p r z e k o n y w a ć , że fundament jest pierwszy w budowli, a przecież na w y r a ź n i e określonych fundamental nych odniesieniach budujemy siebie samych oraz przyszłość dla naszych następców. •— Uderza przekonanie o powszechności kryzysu; nie ma bodaj dziedziny współczesnej k u l t u r y , k t ó r a — w przekonaniu d y s k u t u j ą c y c h nad jej stanem — nie b y ł a by nim dotknięta. To zobowiązuje nas do podjęcia i przemy ślenia poruszanych w tej dyskusji spraw, bo przecież j e s t e ś m y spadkobiercami z górą dwu i pół tysiącletniej tradycji k u l t u rowej, k t ó r ą — jako Polacy — żyjemy i k t ó r ą wzbogacamy od tysiąca lat. Przecież pojawienie się kryzysu wiąże się wprost z możliwością zakwestionowania tradycji, z k t ó r e j w y rastamy i k t ó r e j depozyt troskliwie przechowujemy i pomna- 76 Henryk Kiereś żamy. J e s t e ś m y również świadomi, że nie jest to tradycja typu plemiennego, w k t ó r e j wszystkie aspekty ludzkich poczynań są „związane" w jedność jakąś mitologią czy ideologią, lecz że jest to tradycja stojąca na mocnych filarach greckiej metafi zyki, rzymskiego prawa oraz religii chrześcijańskiej, które prze nikają się nawzajem i w a r u n k u j ą tworząc nierozerwalną ca łość nazwaną k u l t u r ą i — jeśli dodamy wyrosłą z nich nowo żytną n a u k ę — cywilizację Zachodu. Wiemy także, że Wschód i Południe (w ich rozumieniu politycznym) strają się zasymi lować z naszej k u l t u r y to, co jest w niej dla nich żywotne, że — nierzadko wbrew deklaracjom ś w i a t o p o g l ą d o w y m — naśladują ją. Jeśli zatem zbierzemy wszystko to, z czego m o ż e m y być dumni, a zbierze się tego niemało, musi dziwić i zastanawiać mówienie o kryzysie k u l t u r y europejskiej. Ale to zdziwienie może się stać okazją do tego, aby kwestii tej stawić czoła i rozważyć, na czym ów kryzys polega, jakie są jego źródła i skutki. Aby proponowaną analizę filozoficzną „ u k o n k r e t n i ć " spojrzymy na problem kryzysu k u l t u r y Zachodu poprzez kwe stię kryzysu sztuki, ponieważ o jej kryzysie rozprawia się od szeregu lat oraz dlatego, że jest ona jednym z kluczowych aspektów tej k u l t u r y . J e d n a k ż e przedtem z a s t a n ó w m y się nad t y m , co to jest kryzys? Słowo „ k r y z y s " pojawia się w wielu dziedzinach k u l t u r y jako termin techniczny, w filozofii (np. w kosmologii Stoików) czy w medycynie, oraz w mowie potocznej. Kryzys to dla nas stan załamania się czegoś w jego p r a w i d ł o w y m funkcjonowa niu, stan, k t ó r y niesie z sobą zagrożenie istnienia tego czegoś, np. życia. Stan kryzysu wymaga szybkiej interwencji, albo •— przy braku środków i możliwości — skazuje nas na oczeki wanie na tzw. przesilenie, k t ó r e przyniesie ze sobą określony, p o m y ś l n y lub niepomyślny zwrot. W medycznym modelu k r y zysu organizm zmaga się z chorobą — sytuację tę m o ż e m y mutatis mutandis odnieść do problemu kryzysu sztuki. Co i jak pisze się na temat kryzysu w sztuce? Po rozpozna niu jego s y m p t o m ó w i potraktowaniu go jako choroby t r a w i ą - KRYZYS W SZTUCE 77 cej dziedzinę sztuki (niektórzy uważają, że kryzys ma charak ter nieprzerwany i jest po prostu sposobem istnienia sztuki!) na ogół wskazuje się na jego źródła, k t ó r y c h upatruje się w bezkrytycznym odejściu od sprawdzonych historycznie p r y n c y p i ó w kulturowych. Postuluje się p o w r ó t do tych zasad, bo w przeciwnym wypadku — twierdzi się — skutki k r y z y su będą tak głębokie i dalekosiężne, że postawi to pod zna kiem zapytania przyszłość całej k u l t u r y Zachodu. Z rozważań nad pojęciem kryzysu i z diagnozy postawio nej pod adresem sztuki nowoczesnej przez jej z n a w c ó w jedno znacznie wynika, ż e k r y z y s j e s t z ł e m . N a czym po lega jego zło? Jeśli zgodzimy się na to, że k u l t u r a ludzka, w i dziana z pewnego punktu, to sfera „składająca s i ę " z czynności i związanych z n i m i różnorodnie w y t w o r ó w , kryzys nie może być niczym i n n y m jak b r a k i e m r o z u m i e n i a tych czyn ności i w y t w o r ó w , ta zaś sytuacja jest ostatecznie znakiem, iż c z ł o w i e k n i e r o z u m i e s a m e g o s i e b i e ! Spójrz my na tę s p r a w ę nieco bliżej. Celem dynamizmu ludzkiego wyrażającego się w poznaniu, p o s t ę p o w a n i u i wytwarzaniu jest sam człowiek, inaczej m ó w i ą c : b u d u j ą c k u l t u r ę budujemy samych siebie, k u l t u r a jest tylko w nas, zaś nasze w y t w o r y są znakami tej k u l t u r y . Jeśli człowiek działa zgodnie ze swą osobową n a t u r ą , a więc pozna je po to, aby wiedzieć, jakie są przyczyny rzeczy, postępuje tak, aby realizować rozpoznane dobro i wytwarza po to, aby usunąć braki i „ k o n k u r o w a ć " z p r z y r o d ą w zakresie piękna, daje mu to rękojmię, że jego działania i ich „ s k u t k i " będą sensowne czyli celowe, że służą mu b u d u j ą c go w o k r e ś l o n y m aspekcie. Teza powyższa dotyczy w r ó w n e j mierze prostego narzędzia służącego przekształcaniu materii, jak i skompliko wanej teorii naukowej czy filozoficznej. Poprzez nie człowiek uzgadnia się z otaczającym go ś w i a t e m i na kanwie tego uzgod nienia poznaje swą wyjątkowość, swą •— z racji rozumności — swoistą wyższość wobec przyrody. To wszystko, czym czło wiek wyrasta ponad przyrodę, składa się na k u l t u r ę i c y w i l i zację. Wobec tego m i a r ą człowieczeństwa jest rozum. Lecz 78 Henryk Kiereś nierzadko zdarza się, że wysiłek człowieka spełza na niczym, kiedy to maszyna służąca wytwarzaniu zamierzonych dóbr, teoria moralna czy społeczna lub wizja polityczna, doktryna religijna p r o w a d z ą do innych — niż zamierzone i przewidzia ne — s k u t k ó w . Zamiast „ w y d a w a ć z siebie dobro", służą one złu, zwracają się przeciwko człowiekowi, jak się mówi: alienują się i biorą człowieka w niewolę! Możliwość takiego stanu rzeczy jest t y m większa, im bardziej złożone i uwarunkowane jest nasze działanie, im bardziej skomplikowane są instrumen ty, j a k i m i się posługujemy. I właśnie wtedy pojawia się k r y zys: nie rozumiemy tego, co sami w y t w o r z y l i ś m y , w n a s t ę p stwie czego j e s t e ś m y skonsternowani i bezradni. Przyznamy, że stan kryzysu nie jest stanem p o ż ą d a n y m przez nas, ponieważ uderza on bezpośrednio w naszą n a t u r ę , czyli w rozumność. Nie rozumiemy własnych w y t w o r ó w i — w następstwie — nie rozumiemy samych siebie z tej prostej przyczyny, że nasz w y twór jest niczym innym, jak skonkretyzowaniem, p r z e d ł u ż e niem naszej myśli. K i e d y spytamy teraz, co jest ostatecznie ź r ó d ł e m kryzysu, nasuwa się jedyna odpowiedź, iż jest on rezultatem b ł ę d u w p o z n a n i u ! Przecież k a ż d y nasz w y t w ó r to owoc urze czywistnienia czy materializacji naszego poznania, wobec te go jeśli nasze poznanie jest chybione, jego własności — czyli fałsz — przechodzą na w y t w o r y . Oparty o fałszywe poznanie w y t w ó r jest — w logicznym sensie! •—• fałszywy. Skutkiem braku rozumienia samego siebie jest utrata po czucia tożsamości i poczucia zakotwiczenia w świecie, w na s t ę p s t w i e czego ś w i a t staje się dla nas n i e z r o z u m i a ł y i obcy, a nawet wrogi. S y t u a c j ę tę wspaniale zobrazował Szekspir w postaci Hamleta; jego „Być albo nie b y ć " niesie w sobie intencję całkowitego zakwestionowania sensu świata, w j a k i m żyje książę Danii, ponieważ świat ów jest przesycony złem, k t ó r e Hamlet dostrzega, ale k t ó r e g o nie rozumie! „Być albo nie b y ć " to znak kryzysu i dowód na to, że p o r z ą d e k pozna nia (rozumienia) determinuje głęboko porządek naszego byto wania. KRYZYS W SZTUCE 79 O ile Szekspir pozostawił Hamletowi wybór, o tyle dzisiej sza filozofia oraz sztuka dają nieustannie wyraz przekonaniu, ba, bezpardonowo a r g u m e n t u j ą bądź — jak w sztuce — bez kompromisowo ilustrują tezę, iż otaczający nas świat, czy to kosmos, czy to świat k u l t u r y •— jest ś w i a t e m absurdalnym, brzydkim, złym i pozbawionym nadziei. Głoszą one, iż świat ten należy porzucić, należy uwolnić się od niego raz na zawsze. W jaki sposób? Na razie spójrzmy na sztukę nowoczesną. Kiedy stajemy w obliczu sztuki nowoczesnej, a więc takiej sztuki, k t ó r a jest nowa i historycznie i —• przede wszystkim — ideowo, reagujemy zazwyczaj zdziwieniem, j e s t e ś m y zasko czeni osobliwością jej n i e k t ó r y c h manifestacji, co nieraz pro wadzi wręcz do szoku. Z drugiej strony wiemy, że obcujemy z faktami k u l t u r o w y m i , że t w ó r c y tej sztuki to ludzie w y k s z t a ł ceni na odpowiednich uczelniach, widzimy, że ich działaniom towarzyszy wszystko to, co tradycyjnie wiązało się ze sztuką: galerie, wernisaże, k r y t y c y i publiczność. Nic więc dziwnego, że taki stan rzeczy może nas w p r a w i ć w kontuzję, czyli za ciemnić nam obraz tego, co widzimy. Z jednej strony ciśnie się na usta, iż „król jest nagi", ale z drugiej — widzimy, że burmistrz i rajcowie p a t r z ą ze zrozumieniem i cmokają z za chwytem. Oddając sprawiedliwość opisanej p o w y ż e j , realnej przecież sytuacji, r o z w a ż m y przynajmniej niektóre w a ż n i e j sze „za" i „przeciw" obu n a s u w a j ą c y m się możliwościom za reagowania na sztukę nowoczesną. J u ż w aspekcie nazw u ż y w a n y c h na jej oznaczenie uderzy nas jej „wieloimienność", k t ó r ą m o ż e m y p o t r a k t o w a ć jako znak jej bogactwa jakościowego. Mówi się o niej: sztuka awan gardowa, ale także: nie-sztuka, post-sztuka, metasztuka, antysztuka, parasztuka, anarchosztuka lub sztuka negatywna, co w zastosowaniu do znanych odmian sztuki da: p a r a l i t e r a t u r ę , metateatr, antypoezję itp. W tej konwencji terminologicznej uderza, iż słowo „ s z t u k a " (lub nazwa jej rodzaju) poprzedzo ne jest przez prefiksy o negatywnym zabarwieniu. Wynika z tego, że nowa sztuka określa swój sens na tle sztuki trady cyjnej jako jej zaprzeczenie, przekroczenie bądź „ u d a w a n i e " . 80 Henryk Kiereś Potwierdzenie tej tezy znajdujemy w i n n y m ujęciu, k t ó r e re jestruje następujące odmiany sztuki nowoczesnej: sztuka nie możliwa, sztuka sytuacyjna, sztuka minimalna (resp. uboga), sztuka struktur atomowych, sztuka p r z e d m i o t ó w znalezionych (lub gotowych), sztuka „zimna", sztuka ciała, sztuka poczty, sztuka ziemi, sztuka m e d i ó w mieszanych, sztuka instalacji, sztuka konceptualna, a oprócz tego: pop-art, performance, happening, collage, amballage, montage, fluxus itp. W e d ł u g innego podejścia sztuka nowoczesna dzieli się na modern art i postmodern art lub na a w a n g a r d ę i n e o a w a n g a r d ę (postawangardę). Wreszcie traktuje się ją na sposób badawczy humanistyczny wyróżniając w jej obrębie: symbolizm, impre sjonizm, ekspresjonizm, konstruktywizm, fowizm, futuryzm, surrealizm, imażinizm, taszyzm, dadaizm itp. S z t u k ę najnow szą charakteryzuje się dodając do nazw powyższych przedro stek ,,neo", np. neoimpresjonizm, neokonstruktywizm i t d . Powyższy przegląd konwencji terminologicznych nie rości sobie pretensji do miana naukowo p o r z ą d n e j , historyczno-typologicznej inwentaryzacji odmian sztuki nowoczesnej. Zada nie takie nie leży w kompetencji piszącego te słowa, ani nie jest dla naszych potrzeb nieodzowne. Nie musimy również ustalać, jakie relacje pojęciowe zachodzą pomiędzy poszcze g ó l n y m i odmianami tej sztuki; jest to zadanie dla humanisty. Na podstawie powyższego przeglądu decydujemy się na naz wanie sztuki nowoczesnej a n t y s z t u k ą , aby w ten sposób oddać sprawiedliwość intencjom, jakie znajdujemy w manife stach jej twórców i rozważaniach orędujących im teoretyków: sztuka nowoczesna polega na radykalnym i ostatecznym odej ściu od zasad sztuki tzw. tradycyjnej. Jakie to zasady? N a j częściej powiada się, że chodzi o odrzucenie zasady mimetyczności, czyli naśladowania lub o odrzucenie zasady reprezen tacji, czyli przedstawiania. Ma się rozumieć z zasadą p o w y ż szą wiązało się piękno jako k r y t e r i u m oceny sztuki, dlatego mówi się, że a n t y s z t u k ą jest antykallistyczna, antyestetyczna. Jawi się pytanie, co zdaniem a n t y a r t y s t ó w jest p o z y t y w n ą zasadą antysztuki? Czy jej sens sprowadza się wyłącznie do KRYZYS W SZTUCE 81 negacji sztuki mimetycznej? Otóż uważają oni, że sztuka no woczesna bazuje na k r e a t y w n o ś c i , k t ó r a zajmuje miejsce p i ę k na (wartości tzw. estetycznych) oraz na wolności, k t ó r a jest a n t y t e z ą wytwarzania wedle reguł. Zatem artysta nowoczesny jest k r e a t y w n y czyli twórczy, jeśli nie wręcz stwórczy oraz w o l n y , czym różni się od tradycyjnego artysty-rzemieślnika, k t ó r y był tylko w y t w ó r c ą posługującym się okre ślonymi, obiektywnymi regułami, według k t ó r y c h w y t w a r z a ł . A n t y a r t y ś c i są głęboko przeświadczeni, iż ich koncepcja sztuki prowadzi do ostatecznego i całkowitego wyzwolenia człowieka jako właśnie nieskrępowanego niczym, radosnego i autentycznego w swej k r e a t y w n o ś c i twórcy, bo •— jak twier dzą — te wyznaczniki stanowią osnowę bytu ludzkiego. W świetle nowej teorii sztuki k a ż d y człowiek j e s t a r t y s t ą — a proklamowali to już dadaiści w swym głoś n y m zawołaniu: „ K a ż d y jest prezesem!". Koncepcja ta nie wiąże t w ó r c y z ż a d n y m uprzywilejowanym tworzywem czy tematem, techniką czy pomysłem, ponieważ w s z y s t k o mo że b y ć tworzywem, tematem, dopuszczone są wszystkie możli wości, liczy się k a ż d y pomysł. Jak głęboka jest. ta przemiana v/ sztuce u z m y s ł o w i m y sobie dzięki konfrontacji dwóch wypo wiedzi. Legendarny Pindar z Teb dał lakoniczny wyraz prze konaniu podzielanemu przez G r e k ó w głosząc, iż „sztuka jest rzeczą t r u d n ą " ; niełatwe jest zarówno wnikanie w jej tajniki, jak i jej uprawianie. Natomiast dzisiaj przedstawiciel grupy Fluxus Giuseppe Chiari ogłasza, że „sztuka jest rzeczą ł a t wą!" — ,,L'arte e facile". Powie ktoś, że za szokującymi manifestami a n t y a r t y s t ó w kryje się godna uwagi intencja upowszechnienia sztuki, spro wadzenia jej z Parnasu na ziemię, wprowadzenia jej bezpo średnio w życie. Odpowiemy na to, że być może intencja ta, k t ó r a rzeczywiście przyświecała dadaistom i pop-artowcom, jest godna uwagi, lecz twarda rzeczywistość nieraz boleśnie r e w i d o w a ł a ludzkie utopie, a tak się właśnie stało z tą częś cią programu a n t y a r t y s t ó w . Zresztą głoszone przez nich idee nigdy nie d o t a r ł y „pod strzechy", zaś sami a n t y a r t y ś c i b y l i 6 — Człowiek w kulturze 82 Henryk Kiereś i są dość ezoteryczni i egzotyczni. Dlaczego? P o n i e w a ż sztuka jest rzeczywiście trudna. Potrafimy na co dzień odróżnić do brego szewca od partacza, dobrego polityka od oszusta, dobre go malarza od miernego pacykarza. Wiemy także, że aby b y ć dobrym krawcem, lekarzem czy poetą n a l e ż y — obok przy rodzonego talentu — posiąść określone sprawności i u m i e j ę t ności oraz wiedzę. Wiemy także, że nie deklaracje i progra my, lecz dzieła są sprawdzianem artyzmu i piękna. Do uszy cia pary b u t ó w czy namalowania obrazu nie wystarczy w o l ność i k r e a t y w n o ś ć . Popatrzmy zresztą na a n t y s z t u k ę poprzez jej dzieła. Wydarzeniem definiującym ją czy też wzorcowym dla niej jest akcja Marcela Buchampa, k t ó r y w roku 1917 w Towa rzystwie Niezależnych A r t y s t ó w wystawia pisuar, a dzieło swe t y t u ł u j e „ F o n t a n n a " . Daje to początek działaniom posługują cym się rzeczami gotowymi lub znalezionymi. Celują w t y m Andy Warhol, Joseph Beuys czy Tony Cragg, k t ó r z y z takich przedmiotów tworzą wedle „ p r a w " przypadku lub z u d a w a n ą celebrą różne kompozycje. Wykorzystuje je również Robert Rauschenberg, k t ó r y wbudowuje je w obrazy malarskie. Jack son Pollock w y m y ś l a tzw. „action painting"; jest to działanie polegające na zamalowywaniu płócien bez uprzedniej koncep cji, w e d ł u g metody „by chance". J e d n ą z odmian tego rodzaju działania jest tzw. „ d r i p p i n g " : kompozycja powstaje w rezul tacie swobodnego kapania farby z pędzla. W roku 1966 Ad Reihardt eksponuje w nowojorskim Jewish M u s é u m sto dwa dzieścia zamalowanych na czarno płócien, k t ó r e określa mia nem „czystych o b r a z ó w " i u w a ż a za ostatnie obrazy, jakie ktokolwiek może namalować. Yves K l e i n w swych akcjach z a t y t u ł o w a n y c h „ A n t h r o p o m e t r i e " posługuje się nagimi mo delkami w charakterze ż y w y c h pędzli. W roku 1920 Man Ray zapoczątkowuje tzw. „amballage", czyli sztukę opakowywania przedmiotów; Ray przedstawia opakowany przedmiot i t y t u ł u j e swe dzieło „ Z a g a d k a Izydora Ducasse'a". N a ś l a d o w c y Raya opakowują skały, wybrzeża, wyspy, domy, ludzi. Walter de Maria i R e n a t ę Weh tworzą swe dzieła przysypując różne KRYZYS W SZTUCE 83 przedmioty piaskiem, cementem lub suchym gipsem. Ulubio n y m chwytem a n t y a r t y s t ó w jest destrukcja; i tak, Robert Rauschenberg wystawia w roku 1953 dzieło pt. ,,Erased de Kooning drawing" — jest to po prostu wymazany przez Rauschenberga rysunek wykonany przez jego znanego i uznanego kolegę de Kooninga. Al Hansen, Herman Nitsch i Nam June Paik są p o m y s ł o d a w c a m i tzw. ,,destructions events", k t ó r e po legają na niszczeniu — głównie — i n s t r u m e n t ó w muzycznych. Kolejny pomysł polega na wyeliminowaniu procesu w y t w a rzania dzieła, np. Laszló Moholy-Nagy i Frank Stella zama wiają swe dzieła w fabryce podając i n s t r u k c j ę przez telefon. John Cage „ k o m p o n u j e " u t w ó r z a t y t u ł o w a n y ,,4'33", którego „ w y k o n a n i e " polega na t y m , iż pianista siedzi przez cztery m i n u t y i trzydzieści trzy sekundy bez ruchu, a n a s t ę p n i e k ł a nia się i opuszcza scenę. Modne są akcje, w k t ó r y c h antyartyści posługują się widzami jako tworzywem dla swych pomy słów; działają oni zgodnie z instrukcją lub wedle własnego uznania. Niektórzy a n t y a r t y ś c i poprzestają na pisaniu swoi stych scenariuszy-recept dla działań, k t ó r e m o g ł y b y być zrea lizowane przez inne osoby; n i e k t ó r e z tych scenariuszy są nierealizowalne. Ż y w a jest także idea łączenia r ó ż n y c h rodzajów sztuki, pilotuje jej p o m y s ł Wagnera zbudowania tzw. „ G e samtkunstwerk'u", k t ó r y b y ł b y syntezą określonego gatunku sztuki lub s y n t e z ą idei sztuki. Np. Karheinz Stockhausen i Iannis Xenakis u p r a w i a j ą tzw. „ R a u m - M u s i k " n a z w a n ą przez ich k o n t y n u a t o r ó w teatrem instrumentalnym. P o m y s ł ten jest także realizowany w postaci tzw. „ m u l t i m e d i ó w " , w k t ó r y c h łączy się np. m u z y k ę , taniec, malarstwo, widowisko filmowe, recytację i t d . W roku 1964 Ben Vautier zapoczątkowuje tzw. s z t u k ę ciała d e m o n s t r u j ą c siebie jako dzieło sztuki o czym świadczyła tabliczka z napisem „Regardez moi cela suffit je suis art" („Patrzcie na mnie to wszystko czego potrzebuję je stem sztuką"). W roku 1974 Gina Pane wykonuje akcję naz w a n ą „Action Psyche", k t ó r a polega na wykonaniu makijażu... żyletką! W ten sposób docieramy do działań, k t ó r e posługują się jako tworzywem ś r o d k a m i drastycznymi, np. w happenin- 84 Henryk Kiereś gu zorganizowanym we Wiedniu w roku 1968 pt. „ K u n s t und Revolution" Otton Miihl, Giinther Brus, Peter Weibel i Oswald Wiener posługują się ordynarnym pamfletem pod adresem polityków, samookaleczaniem się, oddawaniem i p i ciem moczu, w y p r ó ż n i a n i e m się i mazaniem ciał ekskremen tami, onanizmem i biczowaniem masochisty! Świadomie pomijamy opis takich działań a n t y a r t y s t ó w , w k t ó r y c h korzystają oni ze zboczeń seksualnych, drastycz nych samouszkodzeń (amputacji, kastracji), zachowań jawnie bluźnierczych i świętokradczych, akcji wykorzystujących oso by niedorozwinięte i umysłowo chore, lub ofiary ze zwierząt czy akty samobójcze! Niestety, jest ich niemało — i nawet g d y b y ś m y uznali za prawdziwy (raczej w ą t p l i w y w świetle faktów) pogląd, iż są to jej przypadki graniczne bądź odosob nione, to zauważmy, że właśnie o nich najwięcej się m ó w i i pisze, są one przez innych a n t y a r t y s t ó w n a ś l a d o w a n e •—• i to nie z uwagi na ich sensacyjny charakter i n a c h a l n ą spektakularność, lecz ze względu na przypisywane im intencje urze czywistniania określonych wartości kulturowych! Inna strona antysztuki to wypowiedzi jej przedstawicieli, w k t ó r y c h atakują oni zaciekle sztukę t r a d y c y j n ą pomawiając ją o propagowanie zgnilizny moralnej, głupoty, ciemnoty, ego izmu, groteskowości, w k t ó r y c h •— k r ó t k o mówiąc — stwier dzają bez żenady, iż cała dotychczasowa sztuka to smutna, a nawet tragiczna w swych konsekwencjach p o m y ł k a człowie ka. Celują w t y m Tristan Tzara, Gottfried Benn, Hans Rich ter, George Brecht, Joseph Beuys. — John Hartfield i George Grosz wydają na nią wyrok: „Die Kunst ist tot". P a m i ę t a my, że w miejsce zasad sztuki tradycyjnej a n t y a r t y ś c i postulują k r e a t y w n o ś ć i wolność; są oni przekonani, że ich negatywizm jest warunkiem koniecznym wyzwolenia się z ido lów minionej k u l t u r y : destrukcja jej dorobku ma prowadzić do „poznania" nowej rzeczywistości, k t ó r ą — jak przyznają — trudno nazwać, spojęciować, ale k t ó r ą można w y r a z i ć . Niszczenie i negacja p r o w a d z ą do przeżycia a u t e n t y c z n o ś c i , k t ó r a jest znakiem kontaktu, wtajemniczenia się T KRYZYS W SZTUCE 85 w nową rzeczywistość. Ta rzeczywistość to — jak ją określa Hans Richter — „rozsądek i a n t y r o z s ą d e k , sens i bezsens, i przypadek, świadomość i jej brak". Zalecanym i d e a ł e m sta je się twórczość dzieci i osób u m y s ł o w o niedorozwiniętych bądź chorych, także twórczość tzw. ludowa i prymitywna, po nieważ operują one — jak głoszą Paul Klee, Philipp Otto Runge, Wassyli Kandinsky czy Jean Dubuffet —• najpierwotniej szymi, „ a t o m o w y m i " strukturami, k t ó r y c h źródłem jest orga niczna ekspresja uczuć, n i e s k r ę p o w a n a wyobraźnia, a więc — jak dodają — sama w sobie, nieskażona natura. Słowo „ n a t u ra" pojawia się często w wypowiedziach a n t y a r t y s t ó w ; ozna cza ono — jak powyżej •— pozaracjonalny, niepojęciowalny aspekt kosmosu, b ę d ą c y czystym stawaniem się, czystą eks presją, k t ó r a samoreprodukuje się wedle „ p r a w " przypadku. N a t u r ę należy naśladować, należy ją „tropić" poszukując ins piracji — zgodnie z zaleceniem A n d r é Bretona — w obses jach, przesądach, lękach, marzeniach, halucynacjach, bzdurach, sprzecznościach, w przypadku, w mechanizmach agresji. Her bert Read, Eugene Ionesco, K a r l Appel, Francis Bacon, Chi rico, Salvador Dali nazywają to superrzeczywistością. Irracjo nalizm i antyracjonalizm stają się wymogiem dla artysty; r o zumu należy się wyprzeć, ponieważ — o czym pouczają dzie je k u l t u r y Zachodu, a co zauważa Hans A r p — „ r o z u m od ciął człowieka od natury". Jak powiadają George Brecht czy A l l a n K a p r ó w , „logiczny nonsens" k u l t u r y tradycyjnej musi być zastąpiony „nonsensem nielogicznym", co w y z w o l i sztukę z niewoli parnasizmu, estetyzmu i konwencjonalizmu. Powiedziałby ktoś, że czepiamy się a n t y a r t y s t ó w , że ich manifesty, k t ó r e są sformułowane w sposób mało zrozumiały i niekiedy b a ł a m u t n y , traktujemy zbyt liberalnie. Należałoby raczej zwrócić u w a g ę na kryjącą się pod n i m i nową koncep cję sztuki, k t ó r a przecież w y d a ł a szereg wartościowych doko nań! W odpowiedzi z w r ó ć m y u w a g ę na inną s t r o n ę antysztuk i . Otóż prawie od jej początków, k t ó r e na dobre m o ż e m y w i ą zać już z ruchem Dada, towarzyszy jej motyw „końca" czy też „śmierci" sztuki. Sprawa b y ł a b y prosta, gdyby szło 86 Henryk Kiereś o śmierć sztuki tradycyjnej, ponieważ jest ona wpisana w pro gram antysztuki, k t ó r a cały swój sens i impet bierze z jej negacji. Otóż niekiedy wbrew przewidywaniom a n t y a r t y s t ó w teza ta dotyczy także antysztuki! Przecież już kontrowersyjny przywódca ruchu Dada Tristan Tzara (J. Rosenstok) m i a ł gło sić „spełnienie się" istoty sztuki w dadaizmie i obiecywać za kończenie własnej działalności przyrzeczeniem „milczenia arty stycznego". Testament Tzary w y p e ł n i a Duchamp, k t ó r y po rzuca twórczość dla studiowania szachów. Pod w p ł y w e m idei „końca sztuki" polscy artyści awangardowi na zjeździe w K r a kowie w roku 1922 p r o k l a m u j ą zawieszenie wszelkiej twórczo ści na okres dwóch lat. Do tego dodać należy, iż przedstawi ciele bodaj wszystkich k i e r u n k ó w awangardowych, aż do an tysztuki, ogłaszają, iż idea sztuki znajduje swe ostateczne speł nienie w kierunku właśnie przez nich uprawianym! Przy znamy, że rzuca to nowe światło na sztukę nowoczesną: miała ona być właściwym objawieniem się idei sztuki i uwolnieniem jej spod kurateli k u l t u r y (filozofii, polityki, religii), a co za t y m idzie, miała być wyzwoleniem człowieka twórczego, a sta ła się narzędziem zniszczenia sztuki tradycyjnej oraz ruchem samoniszczącym się, a zatem uderzającym w człowieka. Zda niem, niektórych w antysztuce spełnia się przepowiednia Hei nego i Hegla o nieuchronnym k o ń c u wszelkiej sztuki. Zna mienne jest wyznanie czołowego jej przedstawiciela Allana Kaprowa: „ J a k wszystkie ważne odnowy sztuki skłonił nas pop-art do przebadania naszych w y o b r a ż e ń o t y m , czym w ł a ściwie m a być sztuka. I z a n i e p o k o i ł , ż e w s z y s t k o m o ż e b y ć s z t u k ą " (podk. U.K.). Jeśli wszystko jest sztuką, nasuwa się tylko jeden wniosek: sztuka nie istnieje! Zaczynamy już rozumieć, na czym polega kryzys sztuki nowoczesnej: stała się ona zaprzeczeniem samej siebie, zawar tej w niej nadziei na r a d y k a l n ą i wyzwoleńczą przebudowę sztuki, wbrew tej nadziei w y d a ł a ona owoce, k t ó r e w znacz nej mierze z a t r u ł y k u l t u r ę współczesną i w y p r o w a d z i ł y -ją na manowce bezsensu i beznadziei. Musimy się zgodzić z opinią Jurgena Habermasa, k t ó r y stwierdza, że choć antysztuka jest KRYZYS W SZTUCE 87 dziś ruchem dominującym, jest to ruch j a ł o w y , czyli ideo wo martwy. Zwraca u w a g ę wprost niezwykłe „rozgadanie s i ę " antyart y s t ó w opatrujących swoje „ p r o d u k c j e " bogatym komentarzem usprawiedliwiającym ich celowość. Nie dziwi to nas, bo prze cież wiemy z doświadczenia, iż większość działań a n t y a r t y s t ó w jest prawie całkowicie niezrozumiała. Potwierdzenie tego do świadczenia znajdujemy w społecznej recepcji antysztuki, k t ó ra pomimo przekonania, iż — jak się m ó w i — jej paradyg mat opanował sztukę począwszy od lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy to światowa stolica sztuki została „przeniesiona" z P a r y ż a do Nowego Jorku, znajduje przychylne nastawienie jedynie pośród osób zajmujących się sztuką ex professo i w dość w ą s k i m gronie jej fanów. Pomimo łożenia środków na jej propagowanie antysztuka zajmuje raczej marginalne miejsce w życiu społecznym — nad czym zresztą ubolewają sami a n t y a r t y ś c i . P o w r ó ć m y jednak do kwestii rozteoretyzowania się a n t y a r t y s t ó w . Wiemy, iż jednym z w a ż n y c h w a r u n k ó w wszechstronnego i bezstronnego poznania w y t w o r u jest znajomość teorii leżą cej u jego podstaw. Nawet najprostsze narzędzie, np. młotek, zakłada określoną teorię świata, a sytuacja się komplikuje w przypadku dzieł sztuk tzw. p i ę k n y c h . Dlatego właśnie ist nieją wyspecjalizowane dziedziny zajmujące się w y j a ś n i a n i e m ich sensu, takie jak k r y t y k a artystyczna i humanistyka. Jak widzieliśmy centralnym problemem a n t y a r t y s t ó w jest... sztu ka; mówiąc j ę z y k i e m Hegla: w antysztuce sztuka pyta o wa r u n k i swej własnej możliwości. W ten sposób a n t y a r t y ś c i stają się filozofami sztuki i jej komentatorami, a zatem wchodzą w kompetencje filozofii i humani s t y k i ! Nie chodzi o to, że artyście nie wolno — pro domo sua — filozofować i i n t e r p r e t o w a ć własnej twórczości, idzie o to, że nie posiada on odpowiednich sprawności i kompeten cji do ostatecznego rozstrzygania zagadnienia sztuki. S p ó j r z m y zresztą do jakich konsekwencji prowadzi filozofowanie antyar tystów. Według dadaistów i p o p - a r t o w c ó w sztuka jest życiem; 88 Henryk Kiereś mamy prawo s p y t a ć : czym jest wobec tego życie? Czy jest ono sztuką? Jeśli przyjmiemy, iż jest ono sztuką, p o p e ł n i m y od razu dwa b ł ę d y logiczne — pierwszy polega na definiowa n i u nieznanego przez nieznane (ignotum per ignotum), nato miast drugi prowadzi do błędnego koła w uzasadnieniu (circulus vitiosus). D r u g ą propozycję w y s u n ę l i konceptualiści usta mi najgłośniejszego z nich — Josepha Kossutha: „Definicją sztuki jest sztuka". K i e d y powiemy, iż takie definiowanie po pełnia b ł ą d zwany „to samo przez to samo" (idem per idem), konceptualiści odpowiedzą, że tak być musi, ponieważ sztuka jest aktywnością autoteliczną, czyli wsobną, stanowiącą cel sam w sobie oraz autarkiczną, czyli s a m o w y s t a r c z a l n ą byto wo i poznawczo. Jest ona, j a k powiadają Donald Karshan czy John Cage, analitycznym wnikaniem w n a t u r ę samej sie bie. Jeśli tak jest, definicja ta stwierdza coś, czemu natych miast zaprzecza. Ujmuje ona istotę sztuki i zarazem głosi, że istota jej jest niepoznawalna! Bo przecież jeśli sztuka to ana lityczne wnikanie w istotę sztuki, a analityczne wnikanie po lega na tworzeniu, czyli czynności niepoznawczej, istoty sztu ki nigdy nie poznamy, bo przecież tworzyć m o ż e m y bez końca! Jeśli sztuka jest działalnością autoteliczną i autarkiczną, jak tego chcą a n t y a r t y ś c i , prowadzi to do pozbawienia jej ja kiegokolwiek odniesienia do świata, do wyeliminowania jakie gokolwiek związku z nim, a to sprawia, iż działania artysty czne stają się całkowicie puste znaczeniowo, zawieszone v/ próżni. Niektórzy a n t y a r t y ś c i przestrzegają rygorystycznie zasady eliminacji ze sztuki jakiegokolwiek sensu transcenden tnego. Myśl tę wyraził dosadnie John Cage: „Nie mam nic do powiedzenia i m ó w i ę to — i to właśnie jest poezja". Jak widzieliśmy, polemika z a n t y s z t u k ą pozwala nam stwierdzić, iż wikła się ona w sprzeczności logiczne, że pro wadzi do zniszczenia dziedziny sztuki, że towarzyszące jej szumne manifesty to p r ó b y racjonalnego argumentowania za wartością irracjonalizmu i antyracjonalizmu! A pamiętajmy, że za k a ż d y m irracjonalizmem kryje się kiepski racjonalizm, czyli niebezpieczne, ignoranckie użycie rozumu. Na tę stronę KRYZYS W SZTUCE 89 antysztuki wskazuje wielu jej znawców, szczególnie tych, k t ó rzy widzą w niej olbrzymie zagrożenie dla współczesnej k u l t u r y . P r ó b u j ą oni dociec, jakie są historyczne i ideowe źródła antysztuki i nadciągającej wraz z nią antykultury. P r z e w a ż a przekonanie, iż u podstaw sztuki nowoczesnej legły manifesty Charlesa Baudelaire'a, A r t h u r a Rimbauda i S t é p h a n e ' a M a l larmego. Ustami Baudelaire'a p r o k l a m u j ą oni a r t y s t ę n o w o c z e s n e g o , k t ó r e g o image definiuje autonomiczna w y o b r a ź nia i kreacjonizm oparty o zasadę dekompozycji (rekompozycji) zastanej rzeczywistości potocznego doświadczenia. Reali zacja zaleceń nowej poetyki wiąże się z koniecznością spełnie nia kardynalnego wymogu stanowiącego rodzaj artystycznej epoché: miejsce poety „ n a i w n e g o " winien zająć poeta „ k r y t y czny", czyli wolny i kreatywny. Poszukiwanie antycypacji antysztuki w dziejach sztuki to zadanie z pewnością ciekawe poznawczo, ale jest to zadanie dla badacza-humanisty. Naszą u w a g ę zwraca inna rzecz, a mianowicie przekonanie dyskretnie żywione przez wielu znawców sztuki, iż właściwych źródeł antysztuki należy po szukiwać w dziejach filozofii. Wskazuje się na wiek Oświece nia, a szczególnie na filozofię Immanuela Kanta, k t ó r a jako bodaj najwyższy i najdoskonalszy wyraz tej epoki usprawied liwiła autonomię sztuki w kulturze, uczyniła z niej niezależ ną logicznie dziedzinę, k t ó r a żyje w ł a s n y m i prawami. I n n i sięgają głębiej w dzieje, jedni do filozofii René Descartesa, drudzy do humanistycznej (antropocentrycznej) ideologii Re nesansu. Należy się zgodzić z tezą, że właśnie w filozofii na leży się doszukiwać źródeł wszystkich przemian kulturowych. Dlaczego? P o n i e w a ż jest ona tą sferą k u l t u r y , dzięki k t ó r e j człowiek uzgadnia się ze ś w i a t e m w aspekcie prawdy, jaką może zdobyć w ł a s n y m rozumem. Filozofia wyjaśnia, czym ota czająca nas rzeczywistość jest i jakie są jej ostateczne racje. Nie musi to być filozofia sformułowana expressis verbis, uję ta w system czy w y a r t y k u ł o w a n a w oddzielnym traktacie, po nieważ prawda — jako synonim filozofii — leży u podstaw każdej z dziedzin ludzkiej kultury. Zatem może to być kon- 90 Henryk Kiereś cepcja filozoficzna zawarta implicite w doktrynie społecznej, ekonomicznej, religijnej czy — o czym się przekonaliśmy po znając a n t y s z t u k ę •— suponowana przez koncepcję sztuki. A w rozważaniach a n t y a r t y s t ó w wiele jest filozofii, choćby dlatego, że zawłaszczyli oni takie pojęcia filozoficzne, jak: na tura, prawda, istota, wolność, konieczność, możliwość, auten tyczność itp. Ma się rozumieć, że prześledzenie wzajemnych związków filozofii i sztuki wymaga ż m u d n y c h studiów histo rycznych, lecz nie jest niewykonalne. Mamy wiele, wcale uda nych p r ó b tego rodzaju, w k t ó r y c h bądź wskazuje się na wpływ określonych teorii filozoficznych na sztukę, bądź też na równoległość historyczną tych samych idei obecnych w f i lozofii i sztuce, są wreszcie p r ó b y pokazania, iż zachodzą róż norodne związki genetyczne pomiędzy kierunkami filozoficz n y m i a p r ą d a m i w sztuce. Ramy a r t y k u ł u nie pozwalają nawet na pobieżne zdanie sprawy z tych badań, wobec czego musimy zdecydować się na pewien skrót historyczny. Dopełni on obraz omawianego pro blemu i — miejmy nadzieję •— nie zniekształci jego strony historycznej. Naszym zdaniem źródeł teoryj sztuki, jakich do robiła się kultura Zachodu, należy szukać już w okresie mito logicznym k u l t u r y europejskiej. Wówczas to pojawiły się i za częły się wykształcać dwie, konkurujące ze sobą po dziś dzień koncepcje sztuki. W e d ł u g pierwszej z nich sztuka to w y t w a rzanie czegoś wedle planu, wytwarzanie, k t ó r e jest n a ś l a d o waniem natury i u z u p e ł n i a n i e m jej b r a k ó w . Sztuka pojawia się na tle poznania refleksyjnego, jej podmiotem jest rozum ludzki. Natomiast według drugiej teorii, k t ó r a za punkt w y j ścia brała poezję, częściowo m u z y k ę i taniec, artysta to me dium określonych sił kosmicznych, bogów, bóstw czy też muz, k t ó r e sprowadzają na niego szczególny szał-manię. Jest to szał szlachetny, w y r a ż a j ą c y się w sposób nie zawsze jasny i zrozumiały, często zaszyfrowany; z r e g u ł y wiązano z nim ja k ą ś intencję, informację pochodzenia pozaludzkiego. Zatem w e d ł u g tego ujęcia sztuka rodzi się z „zetknięcia się" czło wieka ze sferą pozaziemską, człowiek jest rezonatorem, prze- KRYZYS W SZTUCE 91 kazicielem tej sfery, daje w y r a z kontaktu z nią, przekazuje jakieś jej przesłanie pod naszym adresem. Pierwsza z omawianych teorii znalazła swych najwybitniej szych k o m e n t a t o r ó w w osobach Arystotelesa i Tomasza z A k w i n u . Obaj głosili, że sztuka jest i n t e l e k t u a l n ą cnotą kon kretyzującą się w p o r z ą d k u praktycznym, w wytwarzaniu, że jest ona — co do swej istoty — „ w ł a ś c i w y m «pojeciem» rzeczy wytwarzanych" (reda ratio jactibilium). Kiedy postawili py tanie: „ J a k a jest racja istnienia sztuki?", odpowiedzieli, iż jest ona n a ś l a d o w a n i e m natury i u z u p e ł n i a n i e m jej bra k ó w . Racją sztuki b y t u jest niedoskonałość natury, bo gdyby natura działała doskonale, sztuka b y ł a b y zbędna! Człowiek poznaje braki i uzupełnia n a t u r ę w dwojaki sposób: wspoma gając n a t u r ę w jej działaniu (np. hodując lub lecząc) lub t r a n s p o n u j ą c zasady jej działania i tworząc b y t y sztuczne. Natomiast teoria manicznych źródeł sztuki, pojmująca ją jako w y r a ż a n i e , przechodziła szereg przeobrażeń, a wszy stko zależało od tego, jak rozumiano ową t r a n s c e n d e n t n ą sfe rę objawiającą się w człowieku. Zneutralizowano w niej jej aspekt mitologiczny, a w to miejsce pojawiła się ostatecznie j a k a ś anonimowa siła — vis incognita, k t ó r a jest zaczynem autoekspresji. Jej a d e k w a t n ą definicję podał Benedetto Croce: „Sztuka jest intuicją-ekspresją", i opatrzył ją wyjaśnieniem, w świetle k t ó r e g o sztuka jest n i e r o z e r w a l n ą jednością pozna nia (dość szczególnego rodzaju) i działania. W tej sytuacji — co należy zdecydowanie podkreślić! •— dyskusja z a n t y s z t u k ą musi się przenieść w porządek dyskusji z teorią sztuki leżącą u jej podstaw! Kiedy przyjrzymy się p r ó b o m podania w wątpliwość roszczeń antysztuki, łatwo za obserwujemy, iż ich uczestnicy niepostrzeżenie wikłają się w dyskusję w konkluzjach, czyli w spór toczący się w ramach pojęciowych wyznaczonych przez teorię antysztuki. Naw et je śli dopatrzą się oni w antysztuce sprzeczności logicznych, ta kich, jakich my dopatrzyliśmy się przed chwilą, natrafią na ripostę, że sprzeczność w y r a ż a p r a w d z i w ą n a t u r ę rzeczy. Zo s t a n ą więc posądzeni o uprzedzenie wobec antysztuki, o nieT 92 Henryk Kiereś chęć do wszystkiego, co nowe, k t ó r a jest podbudowana przez nostalgię za sztuką klasyczną. Usłyszą wreszcie, że ich stano wisko w y r a ż a o p c j ę , czyli p o z a p o z n a w c z y , motywo wany upodobaniem w y b ó r . Zło manicznej teorii sztuki i w y p ł y w a j ą c e j z niej antysztuki polega na propagowaniu z gruntu fałszywego obrazu świata i człowieka, na wprowadzeniu e l e m e n t ó w irracjonal nych i pozaracjonalnych jako ostatecznych p u n k t ó w odniesie nia dla dynamizmu ludzkiego. Antysztuka uderza zatem w to, co stanowi największy dorobek k u l t u r y Zachodu, uderza w to, dzięki czemu Grek dostrzegł, iż może w ogóle budować świat kultury, a mianowicie, podważa teorię aspektu, czyli w roz różnienie i w respektowanie różnicy zachodzącej pomiędzy po znaniem teoretycznym oraz wytwarzaniem (i p o s t ę p o w a n i e m ) . Sztuka nie ustanawia sobie samej celu ostatecznego, ponieważ jej celem jest dobro dzieła, jakie ma w y k o n a ć . Cokolwiek człowiek wytwarza, dokonuje się to na tle celu ostatecznego, ten zaś jest poznawalny jedynie w teorii. Na tle tego celu czło wiek może ocenić zarówno dobro w y t w o r u , jak i dobro kon cepcji leżącej u jego narodzin. Zniesienie aspektu prowadzi także do wyeliminowania z k u l t u r y kwestii o d p o w i e d z i a l n o ś c i m o r a l n e j człowieka z a własne w y t w o r y . A n t y artysta jest wolny w sensie negatywnym, ponieważ może on to, lub tamto, może c o k o l w i e k . Nie n a t y m polega wolność człowieka; pojawia się ona w momencie wyboru czegoś, co roz poznaliśmy jako dobro i co chcemy zrealizować biorąc za nie pełną odpowiedzialność. Niektórzy myśliciele, szczególnie ci, k t ó r z y pozostają pod w p ł y w e m oddziaływania filozofii Martina Heideggera oraz Hansa-Georga Gadamera, tak i n t e r p r e t u j ą a n t y s z t u k ę , jakby stanowiła ona osnowę doświadczenia religijnego czy mistycz nego. Ma ona ich zdaniem obnażać absurdalność życia ludz kiego, ale prowadzić jednocześnie do jakiegoś „Ur-Einen", b ę dącego wyrazem i realizacją t ę s k n o t y powrotu do tego, co boskie, wieczne, do praojczyzny wszystkich ludzi. Taka inter pretacja jest zaciemnieniem i poznania sztuki i doświadczenia KRYZYS W SZTUCE 93 religijnego czy mistycznego, jej fałsz i zło polega na glajszachtowaniu tego wszystkiego, co z w i e l k i m trudem wypraco w a ł a k u l t u r a Zachodu. Za a n t y s z t u k ą kryje się teoria filozoficzna, k t ó r a znalazła podatny grunt w czasach n o w o ż y t n y c h i współcześnie, wystar czy w y m i e n i ć Vico, Seheliinga, Hegla, Bergsona, Freuda, Crocego, Whiteheada, Sartre'a, Heideggera i Gadamera. W y m i e nieni myśliciele w takim czy innym stopniu sytuują sztukę (resp. jej źródło) poza rozumem człowieka, u p a t r u j ą w sztuce źródła osobliwego, intuicyjnego (w pozaracjonalnym sensie i n tuicji) poznania i osobliwego narzędzia metanoi, przemiany człowieka. Nie dziwi więc, że wzorem gnostyków, sztuka jest dla nich o tyle przedmiotem poznania, o ile jest zarazem źród łem wartościowej wiedzy, k t ó r a ma odsłaniać tajemniczą, t r a n s c e n d e n t n ą dla rozumu sferę bytową, której człowiek i je go poczynania są a r t y k u l a c j ą . W antysztuce mieszka dajmonion filozofii, k t ó r ą zbudował wyprowadzony na manowce ro zum ludzki. Nie w y p r o w a d z i ł a go na manowce zła wola, lecz najzwyklejszy w świecie błąd, k t ó r y na początku bywa na ogół mały, ale jego skutkiem jest kryzys. Zmierzenie się z n i m to zagrożenie i wyzwanie, obowiązek każdego z nas. Henryk Rieres