Rocznik Łódzki 1

Transkrypt

Rocznik Łódzki 1
1
Rocznik Łódzki
2
REDAKTOR
Maria Nartonowicz-Kot
Sekretarz
Jarosław Kita
RADA PROGRAMOWA
Kazimierz Badziak
Włodzimierz Kozłowski
Stefan Pytlas
Wojciech Szczygielski
Alicja Szymczakowa
Piotr Zawilski
3
P O L S K I E T O WA R Z Y S T W O H I S T O R Y C Z N E
ODDZIAŁ W ŁODZI
A R C H I W U M PA Ń S T W O W E W Ł O D Z I
ROCZNIK
Ł ÓDZKI
Tom LV
2008
WYDAWNICTWO POŚWIĘCONE DZIEJOM ŁODZI
I ZIEM WOJEWÓDZTWA ŁÓDZKIEGO
ŁÓDŹ 2008
4
Adres Redakcji: Łódź, ul. A. Kamińskiego 27 A
www.pthlodz.uni.lodz.pl
© Copyright by Polskie Towarzystwo Historyczne, Oddział w Łodzi, Łódź 2008
RECENZENCI
Tadeusz Dubicki, Edward Wiśniewski
Publikacja dofinansowana przez Komitet Badań Naukowych
SKŁAD I ŁAMANIE
Paweł Szewczyk
DRUK
Drukarnia Na Księżym Młynie
Łódź, ul. Księży Młyn 14
ISBN 978-83-926472-3-2
ISSN 0080-3502
5
SPIS TREŚCI
ROZPRAWY I ARTYKUŁY
Tomasz Pietras, W kwestii pochodzenia Sulimów łęczyckich. ................................. 11
Jarosław Kita, Właściciele Bąkowej Góry w XIX w. Przyczynek do obrotu majątkami ziemskimi w Królestwie Polskim. .............................................................. 41
Leszek Olejnik, Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej w Łodzi w latach 1899 – 1948. .... 55
Włodzimierz Kozłowski, Dowódcy 28 Pułku Strzelców Kaniowskich (Łódź) 1918
– 1939. Próba charakterystyki. ............................................................................ 79
Witold Jarno, Powstanie i struktura dowództwa Okręgu Wojskowego Łódź na stopie wojennej w I połowie 1945 r. ...................................................................... 109
Ewa Witkowska-Urban, Udział Stefana Truchima w tworzeniu i rozwoju łódzkiego
ośrodka akademickiego. .................................................................................... 123
DROBNE PRACE I MATERIAŁY
Alicja Szymczak, Średniowieczna księga wójtowsko-radziecka Łodzi. .................
Zdzisław Włodarczyk, Kontrowersje wokół budowy synagogi w Wieluniu. .........
Tomasz Olszacki, Zamek w Besiekierach – wybrane elementy zabudowy w świetle
źródeł pisanych, ikonograficznych oraz nowych badań terenowych. ....................
Anna Kaniewska, Podstawowe zasady i organizacja udostępniania materiałów archiwalnych oraz pomoce ewidencyjno-informacyjne w Archiwum Państwowym w Łodzi. ....................................................................................................
Dokumenty łódzkiej bezpieki dotyczące reakcji mieszkańców Łodzi na Poznański
Czerwiec 1956 r. – opracował i przygotował Łukasz Jastrząb. ........................
135
147
157
175
187
RECENZJE I ZAPISKI
Tomasz Suma, Urzędnicy pocztowi w Królestwie Polskim 1815 – 1871. Słownik
biograficzny, Warszawa 2005, ss. 384 (Krzysztof Tomasz Witczak). .................
Irena Mamczak-Gadkowska, Archiwa państwowe w II Rzeczypospolitej, Poznań
2006, ss. 432 (Ilona Florczak). ..........................................................................
Kutnowskie Zeszyty Regionalne, t. XI, Kutno 2007, ss. 590 (Jerzy Pawlak). .......
Rocznik Wieluński, t. 7, Wieluń 2008, ss. 208 (Tadeusz Grabarczyk). ..................
Zeszyty Radomszczańskie, t. I, Radomsko 2007, ss. 204 (Tadeusz Grabarczyk). ......
199
204
208
214
216
6
Włodzimierz Kozłowski, Generalski konterfekt. Biografia zbiorowa dowódców
częstochowskiej 7 Dywizji Piechoty 1921 – 1939, Łódź 2007, ss. 565 (Krzysztof Lesiakowski). ................................................................................................
W służbie historii i społeczeństwa. Dzieje Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego 1927 – 2007, pod redakcją Alicji Szymczakowej i Marii Nartonowicz-Kot, Łódź 2007, ss. 202 (Marcin Matusiak). ..........................
„Niepodległość” (1929 – 1939). Pismo, twórcy, środowisko, pod redakcją Pawła
Samusia, Płock 2007, ss. 305 (Piotr Kilańczyk). ...............................................
Czas przeszły – ciągle obecny. Powroty. Historia, wspomnienia, dokumenty pod
redakcją Juliana Baranowskiego i Zbigniewa Onufrzaka, Łódź 2007, ss. 344
(Paulina Adryańczyk-Linard). ...........................................................................
Tadeusz Grabarczyk, Tadeusz Nowak, Mieszczanie wieluńscy do początków XVI
wieku. Biogramy, Łódź – Wieluń 2008, ss. 287 (Tomasz Pietras). ...................
218
224
228
231
234
SPRAWOZDANIA
Sprawozdanie z konferencji I Toruńskie Konfrontacje Archiwalne. Archiwistyka
na uniwersytetach, archiwistyka w archiwach, Toruń, 6 – 7 XII 2007 r. (Ilona
Florczak). ...........................................................................................................
Wystawa pt. „Warszawski szyk” w Muzeum Herbsta – Oddziale Muzeum Sztuki
w Łodzi, Łódź, 31 I – 24 III 2008 r. (Przemysław Waingertner). .....................
Spotkanie panelowe pt. „Między rozwagą a romantycznością. Kobieta w początkach nowoczesności”, Łódź, 20 II 2008 r. (Przemysław Waingertner). ............
Sprawozdanie z I Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków, Łódź, 16 – 18 V 2008 r.
(Monika Bielerzewska, Karolina Sikała), ..........................................................
Sesja naukowa i wystawa 220 lat Tomaszowa Mazowieckiego, Tomaszów Mazowiecki, 16 IX 2008 r. (Andrzej Wróbel). ...........................................................
III Kongres Mediewistów Polskich, Łódź, 22 – 24 IX 2008 r. (Agata Kaczmarek,
Krzysztof Latocha). ............................................................................................
Sprawozdanie z konferencji Kształcenie archiwistów i zarządców dokumentacji
w kontekście wdrażania Procesu Bolońskiego, Lublin, 23 – 24 X 2008 r. (Ilona
Florczak). ...........................................................................................................
Sprawozdanie z prac Klubu Historycznego im. Stefana Roweckiego „Grota” w Pabianicach (Przemysław Stępień). .......................................................................
241
244
245
246
247
251
255
258
PRO MEMORIA
Andrzej Urbaniak (1953 –2008), (Jerzy Pawlak). .................................................. 263
LISTY DO REDAKCJI
W odpowiedzi Panu prof. Stanisławowi Zajączkowskiemu na recenzję książki
Chełmo. Zarys dziejów do 1945 roku Tomasz Andrzej Nowak. ....................... 267
7
CONTENTS
DISSERTATIONS AND ARTICLES
Tomasz Pietras, In the Matter of Origin of Sulima Familly form Łęczyca. .............. 11
Jarosław Kita, Owners of Bąkowa Góra in XIXth century. Contribution to turnover of estate in Polish Kingdom. ......................................................................... 41
Leszek Olejnik, The Press of Polish Socialist Party in Łódź in years 1899-1948. ......... 55
Włodzimierz Kozłowski, The Commanders of the 28th Riflemen of Kaniów Regiment (Łódź) 1918 – 1939. The Attempt to Characteristic. .................................. 79
Witold Jarno, The Origin and Structure of Łódź Military District Headquarter in
Warpath in the First Half of 1945. .................................................................... 109
Ewa Witkowska-Urban, The Participation of Stefan Truchim in Creation and Development of Łódź Academic Center. .................................................................... 123
MINOR WORKS AND MATERIALS
Alicja Szymczak, The Medieval Book of Village Majors and Councils in Łódź. .........
Zdzisław Włodarczyk, The Controversy Regarding the Construction of Synagogue
in Wieluń ...........................................................................................................
Tomasz Olszacki, The Castle of Besiekiery – Selected Elements of Build-up in
Written, Iconography and Exploratory Sources. ................................................
Anna Kaniewska, The Basic Principles and Organization of Disclosement of Archival Materials and Registry Information Support in State Archives of Łódź ......
Documents of Secret Police In Łódź about June Events in Poznań Reaction Citizens of Łódź – Elaboration and Preparation by Łukasz Jastrząb ......................
135
147
157
175
187
REVIEWS AND NOTES
Tomasz Suma, Urzędnicy pocztowi w Królestwie Polskim 1815 – 1871. Słownik
biograficzny, Warszawa 2005, ss. 384 (Krzysztof Tomasz Witczak). .................
Irena Mamczak-Gadkowska, Archiwa państwowe w II Rzeczypospolitej, Poznań
2006, ss. 432 (Ilona Florczak). ..........................................................................
Kutnowskie Zeszyty Regionalne, t. XI, Kutno 2007, ss. 590 (Jerzy Pawlak). .......
Rocznik Wieluński, t. 7, Wieluń 2008, ss. 208 (Tadeusz Grabarczyk). ..................
Zeszyty Radomszczańskie, t. I, Radomsko 2007, ss. 204 (Tadeusz Grabarczyk). ......
Włodzimierz Kozłowski, Generalski konterfekt. Biografia zbiorowa dowódców
częstochowskiej 7 Dywizji Piechoty 1921 – 1939, Łódź 2007, ss. 565 (Krzysztof Lesiakowski). ................................................................................................
W służbie historii i społeczeństwa. Dzieje Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego 1927 – 2007, pod redakcją Alicji Szymczakowej i Marii
Nartonowicz-Kot, Łódź 2007, ss. 202 (Marcin Matusiak). ...............................
199
204
208
214
216
218
224
8
„Niepodległość” (1929 – 1939). Pismo, twórcy, środowisko, pod redakcją Pawła
Samusia, Płock 2007, ss. 305 (Piotr Kilańczyk). ............................................... 228
Czas przeszły – ciągle obecny. Powroty. Historia, wspomnienia, dokumenty pod
redakcją Juliana Baranowskiego i Zbigniewa Onufrzaka, Łódź 2007, ss. 344
(Paulina Adryańczyk-Linard). ........................................................................... 231
Tadeusz Grabarczyk, Tadeusz Nowak, Mieszczanie wieluńscy do początków XVI
wieku. Biogramy, Łódź – Wieluń 2008, ss. 287 (Tomasz Pietras). ................... 234
REPORTS
The Report from Conference „First Archival Confrontations in Toruń”. Archivist in Universities, Archivist in Archives, Toruń 6-7 December 2007 (Ilona
Florczak). ...........................................................................................................
The Exhibition „Warsaw Style” in Herbst Museum – Branch of Lódź Art Museum,
Łódź, 31 January 2008. (Przemysław Waingertner). .........................................
The Panel „Between Sense and Sensibility. A Woman in Dawn of Modernity”,
Łódź 20 February 2008 (Przemysław Waingertner). .........................................
The Report from First Łódź Spring of Young Historians, Łódź, 16 – 18 May 2008
(Monika Bielerzewska, Karolina Sikała), ..........................................................
The Scientific Session and Exhibition 220 Years of Tomaszów Mazowiecki, Tomaszów Mazowiecki, 16 IX 2008 r. (Andrzej Wróbel). .........................................
III Congress of Polish Medieval Historians, Łódź, 22 – 24 IX 2008 r. (Agata
Kaczmarek, Krzysztof Latocha). ........................................................................
The Report from Conference Education of Archivists and Administrators of Documentation in the Light of Introduction to Bologna Process, Lublin, 23 – 24 X
2008 r. (Ilona Florczak). ....................................................................................
The Report from Works of Historical Club by Name of Stefan Rowecki „Grot” in
Pabianice, (Przemysław Stępień). ......................................................................
241
244
245
246
247
251
255
258
PRO MEMORIA
Andrzej Urbaniak (1953 –2008), (Jerzy Pawlak). .................................................. 263
LETTERS TO EDITORS
The Answer to Mr Prof. Stanisław Zajączkowski for Report about Tomasz Andrzej
Nowak Book Chełmo. Zarys dziejów do 1945 roku (Chełmo. The Outline of
History up to 1945). ........................................................................................... 267
9
Содержание
НАУЧНЫЕ РАБОТЫ И СТАТЬИ
Томаш Петрас, Проблема происхождения Сулимов ленчицких. ...................... 11
Ярослав Кита, Владельцы Бонковой Горы в XIX в. Очерк об обороте земельными владениями в Польском Царстве. .......................................................... 41
Лешэк Ольэйник, Печать Польской Социалистической Партии в Лодзи
в 1899-1948 гг. .................................................................................................... 55
Влодзимеж Козловски, Koмандиры 28 Полка Каневских Стрелков (Лодзь)
в 1918-1939 гг. Попытка характеристики. ....................................................... 79
Витольд Ярно, Возникновение и структура командования Военного Округа
Лодзь в военных отношениях в первой половине 1945 г. ............................ 109
Эва Витковска-Урбан, Участие Стэфана Трухима в создании и развитии лодзинского академического центра. ................................................................... 123
НЕБОЛЬШИЕ РАБОТЫ И МАТЕРИАЛЫ
Алиця Шымчак, Средневековая войтовско-советская книга Лодзи. ................
Здзислав Влодарчык, Разногласия вокруг строительства синагоги в Велюне. .....
Томаш Ольшацки, Замок в Бэсекерках – избранные элементы застройки в
изображении письменных и иконографических источников а также новых
местных исследований. ...................................................................................
Анна Каневска, Основные принципы и организация открывания доступа архивных материалов а также учетно-информационная помощь в Государственном Архиве в Лодзи. ..............................................................................
Документы лодзинского управления госбезопасности относящиеся отзыва
жителей Лодзи на события Познаньского Июня 1956 г. – обработал и подготовил Лукаш Ястжомб. ..............................................................................
135
147
157
175
187
РЕЦЕНЗИИ И ЗАПИСКИ
Tomasz Suma, Urzędnicy pocztowi w Królestwie Polskim 1815 – 1871. Słownik
biograficzny, Warszawa 2005, ss. 384 (Кжыштоф Томаш Витчак). ...............
Irena Mamczak-Gadkowska, Archiwa państwowe w II Rzeczypospolitej, Poznań
2006, ss. 432 (Ильона Фльорчак). ...................................................................
Kutnowskie Zeszyty Regionalne, t. XI, Kutno 2007, ss. 590 (Ежы Павльак). ...
Rocznik Wieluński, t. 7, Wieluń 2008, ss. 208 (Тадэуш Грабарчык). .................
Zeszyty Radomszczańskie, t. I, Radomsko 2007, ss. 204 (Тадэуш Грабарчык). ..
Włodzimierz Kozłowski, Generalski konterfekt. Biografia zbiorowa dowódców
częstochowskiej 7 Dywizji Piechoty 1921 – 1939, Łódź 2007, ss. 565 (Кжыштоф Лесяковски). .............................................................................................
199
204
208
214
216
218
10
W służbie historii i społeczeństwa. Dzieje Oddziału Łódzkiego Polskiego
Towarzystwa Historycznego 1927 – 2007, pod redakcją Alicji Szymczakowej
i Marii Nartonowicz-Kot, Łódź 2007, ss. 202 (Марцин Матусяк). .................
„Niepodległość” (1929 – 1939). Pismo, twórcy, środowisko, pod redakcją Pawła
Samusia, Płock 2007, ss. 305 (Петр Киляньчык). ...........................................
Czas przeszły – ciągle obecny. Powroty. Historia, wspomnienia, dokumenty pod
redakcją Juliana Baranowskiego i Zbigniewa Onufrzaka, Łódź 2007, ss. 344
(Паулина Адрыаньчык-Линард). .....................................................................
Tadeusz Grabarczyk, Tadeusz Nowak, Mieszczanie wieluńscy do początków XVI
wieku. Biogramy, Łódź – Wieluń 2008, ss. 287 (Томаш Петрас). .................
224
228
231
234
ХРОНИКА
Отчет из конференции I Торуньские Архивные Сопставления. Архивоведение
в университетах, архивоведение в архивах, Торунь, 6-7 XII 2007 г. (Ильона
Фльорчак). ........................................................................................................
Выставка „Варшавский шик” в Музее Хэрбста - Отделение Музея Исскуства
в Лодзи, Лодзь 31 I - 24 III 2008 (Пжэмыслав Ваингэртнэр). .....................
Тематическая дискуссия „Между благоразумием и романтичностью. Женщина
вначале современности”, Лодзь 20 II 2008 г. (Пжэмыслав Ваигэртнер). .....
Отчет из I Лодзинской Весны Молодых Историков, Лодзь, 16-18 V 2008 г.
(Моника Бележэвска, Каролина Сикала). ......................................................
Научная сессия и выставка 220 лет Томашова Мазовецкого, Томашув
Мазовецки, 16 IX 2008 г. (Анджей Врубэль). ................................................
Конгресс Польских Историков Средневековья, Лодзь, 22-24 IX 2008 г. (Агата
Качмарэк, Кжыштоф Латоха). ....................................................................
Отчет из конференции „Обучение архтвистов и управляющих документцией
в контексте внедрения Болонского Процесса”, Люблин, 23 - 24 X 2008 г.
(Ильона Фльорчак) ...........................................................................................
Отчет из деятельности Исторического Клуба им. Стэфана Ровэцкого „Грота”
в Пабяницах (Пжэмыслав Стемпень). ..........................................................
241
244
245
246
247
251
255
258
PRO MEMORIA
Анджэй Урбаняк (1953 - 2008), (Ежы Павльак) ................................................ 263
ПИСЬМА В РЕДАКЦИЮ
Ответ Господину проф. Станиславу Зайончковскому на рецензию книги
„Chełmo. Zarys dziejów do 1945 r.” Томаш Анджей Новак ......................... 267
11
ROZPRAWY I ARTYKUŁY
Tomasz Pietras
(Łódź)
W KWESTII POCHODZENIA SULIMÓW ŁĘCZYCKICH
Sulimowie to niezbyt liczny polski ród rycerski, jednak dosyć dobrze znany, zwłaszcza dzięki działalności Zawiszy Czarnego z Garbowa, najsławniejszego rycerza polskiego średniowiecza. Na temat pochodzenia i początków rodu Sulimów nie napisano dotąd
zbyt wiele. W dodatku wysunięte przez różnych autorów hipotezy wyraźnie sobie przeczą, nawet tezy tego samego autora1. W 1910 r. wybitny polski mediewista i genealog
Władysław Semkowicz w artykule pt. O początkach rodu Sulima, zaprezentował
swoją oryginalną hipotezę na temat najstarszych przedstawicieli Sulimów, wywodząc ich od biskupa poznańskiego Cherubina2. Kwestię początków rodu Sulimów
i genealogię pierwszych Sulimów małopolskich badali także późniejsi historycy,
m.in. Krzysztof Mosingiewicz (1982)3, Franciszek Sikora (1994)4 oraz Tomisław
Giergiel (2004)5. Biogramy najstarszych historycznych Sulimów noszących „rodowe” imię Strzesz, autorstwa Janusza Bieniaka, Jana Wroniszewskiego oraz Alicji
Szymczakowej, trafiły niedawno do Polskiego Słownika Biograficznego (2007)6.
1
W. Semkowicz, Włodycy polscy na tle porównawczym słowiańskiem, „Kwartalnik Historyczny”, R. XXII,
1908, s. 607 – hipoteza o śląskim pochodzeniu Sulimów małopolskich; tenże, O początkach rodu Sulima, „Miesięcznik Heraldyczny”, R. III, 1910, nr 1, s. 4-8 – hipoteza o wielkopolskim pochodzeniu Sulimów.
2
Tenże, O początkach rodu Sulima…, s. 4-8.
3
K. Mosingiewicz, Imię jako źródło w badaniach genealogicznych, [w:] Genealogia – problemy metodyczne w badaniach nad polskim społeczeństwem średniowiecznym na tle porównawczym, pod red. J. Hertla, Toruń 1982, s. 87-89.
4
F. Sikora, Dzieje osadnictwa i własności ziemskiej w epoce staropolskiej, [w:] Wierzchosławice. Dzieje wsi
i gminy, pod red. F. Kiryka i Z. Ruty, Kraków 1994, passim.
5
T. Giergiel, Rycerstwo ziemi sandomierskiej. Podstawy kształtowania się rycerstwa sandomierskiego do
połowy XIII wieku, Warszawa 2004, passim.
6
J. Bieniak, Strzesz (Strzeżysław) (zm. po 1152), możnowładca, PSB, t. 45, z. 184, Warszawa-Kraków 2007,
s. 51-52; tenże, Strzesz (zm. po 1230), podkomorzy księżnej opolskiej Wioli, tamże, s. 53; J. Wroniszewski, Strzesz
(zm. po 1235), cześnik sandomierski, ibidem, s. 53-54; tenże, Strzesz (Strzeszek, Strechlaus, Strezlaus, Strezco)
(zm. 1284/5), kasztelan połaniecki, tamże, s. 54-55; tenże, Strzesz (zm. po 1346), podsędek sandomierski, tamże,
s. 55; A. Szymczakowa, Strzeszek (Strzeżek) (zm. po 1255), wojski, cześnik łęczycki, kasztelan spicymierski, tamże,
s. 56-58.
12
J. Bieniak opracował także biogram biskupa kujawskiego Wolimira, prawdopodobnie również pochodzącego z tego rodu7. W artykule tym chciałbym przeanalizować
wzmianki źródłowe i poglądy literatury przedmiotu na temat pochodzenia rodu
Sulimów, ustosunkowując się do nich i, niejako przy okazji, prezentując biogramy hipotetycznych pierwszych rodowców. Nieliczne wzmianki źródłowe spróbuję
zweryfikować i uzupełnić przy pomocy pomocniczych kryteriów genealogicznych
- majątkowego, imionowego oraz danych toponomastycznych. Celem artykułu jest
próba wskazania, gdzie mogło znajdować się najstarsze, wczesnośredniowieczne
gniazdo rodowe Sulimów oraz prześledzenie kierunków i okoliczności politycznych ich migracji do innych dzielnic Polski w XII-XIII w. Przyjąłem rzeczowy,
geograficzny porządek narracji w celu rekonstrukcji kolejnych etapów rozsiedlenia
rodzin herbu Sulima w poszczególnych dzielnicach Polski. Nieco uwagi poświęcę
na koniec antenatom Sulimów osiadłych w ziemi łęczyckiej, których najważniejszą rodzinę – Oporowskich z Oporowa – można zaliczyć do elity możnowładczej
Królestwa Polskiego w XV i początkach XVI w.
Kryterium heraldyczne.
Kryterium heraldyczne nie jest szczególnie przydatne do badań nad początkami rodu Sulimów w XII-XIII w., ponieważ najstarsze przedstawienia ikonograficzne tego herbu pochodzą dopiero z połowy XIV stulecia8. Herb Sulima znajdziemy
na odciskach pieczęci przedstawicieli kilku rodzin małopolskich. Były to pieczęć
kustosza kolegiaty św. Michała na Wawelu - Franciszka z około 1325 r., użyta
w 1352 r. przez Zawiszę Gamrata z Kowali9, oraz dwie pieczęcie podsędka krakowskiego Andrzeja z Wawrowic - sygnet z około 1360 r. i pieczęć herbowa okrągła
z lat 1370-138110. Barwy herbu Sulima pojawiają się w źródłach po raz pierwszy
około 1415 roku w Księdze brackiej świętego Krzysztofa na Arlbergu w Tyrolu11.
Do bractwa tego, opiekującego się podróżnikami przekraczającymi Alpy, przystąpił najsławniejszy Sulimczyk - Zawisza Czarny z Garbowa. Trudno jednoznacznie
stwierdzić, czy barwy herbu Sulima wykształciły się już wcześniej w Polsce, czy
to raczej sam Zawisza przyjął czarną barwę połuorła, na wzór godła cesarza Zyg-
7
J. Bieniak, Wolimir (?-1275) biskup włocławski, [w:] Zasłużeni dla Włocławka (XIII-XX wiek), pod red.
M. Wojciechowskiego, Włocławek 1991, s. 217-218; tenże, Wolimir h. Sulima (zm. 1275), bp kujawski, [w:] Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego, suplement I, pod red. Z. Nowaka, Gdańsk 1998, s. 351-353.
8
Kwestią źródeł do heraldyki Sulimów, różnymi odmianami tego herbu oraz ewolucją jego formy heraldycznej od XIV do XVI w. zająłem się szczegółowo w odrębnym artykule: T. Pietras, Sulima - herb Oporowskich i jego
ewolucja do końca XVI wieku, [w:] Oporów. Stań badań. Materiały sesji naukowej zorganizowanej z okazji 50.
rocznicy Muzeum w Oporowie 22 listopada 1999 roku, pod red. G. Kin-Rzymkowskiej, Oporów 2000, s. 79-106.
9
KDMK, cz. 1, Kraków 1879, nr XXVII, s. 31-32.
10
F. Piekosiński, Pieczęcie polskie wieków średnich, cz. I: Doba piastowska, Kraków 1899, nr 419, fig. 282,
s. 235; tamże, nr 507, fig. 318, s. 264.
11
H. Polaczkówna, Księga bracka św. Krzysztofa na Arlbergu w Tyrolu, „Miesięcznik Heraldyczny”, R. X,
1931, s. 126.
13
munta Luksemburskiego, na którego służbie spędził wiele lat12, albo tyrolski miniaturzysta upodobnił polski herb rycerski do lepiej mu znanych wzorów niemieckich
i śląskich (orzeł ma tu śląską przepaskę). Rycerska sława Zawiszy spopularyzowała
przyjęte barwy herbu wśród jego współrodowców w kraju.
Autor pierwszego polskiego herbarza - Klejnotów, tworzący w latach 60. XV w.
(Jan Długosz lub któryś z jego uczniów)13, obok opisu herbu Sulima, przedstawił
również swoją hipotezę na temat pochodzenia tego rodu i krótką charakterystykę
jego członków: “Ex Alemania genus ducens, cuius viri animosi et honorum cupidi, inter quos sub nostra etate Zauissius de Garbow Niger dictus magna excellencia claruit”14. Niemal od chwili powstania, Klejnoty stały się najpopularniejszym
w Polsce utworem o charakterze heraldycznym. Autorzy późniejszych herbarzy nie
uzupełnili niestety opisu herbu Sulima legendą heraldyczną objaśniającą pochodzenie herbu i rodu, powtarzając jedynie opinie Długosza15. Tym samym tropem
co Długosz poszedł dwa wieki później sarmacki heraldyk Kasper Niesiecki: “Sulima (...) herb do Polski z Niemiec przyniesiony, gdzie go wg MS. o Famil. Pruskich
Slomff zowią, a stąd urosła sławna familia Comitum Solimensium et Dinastarum
in Braunfels Mintzenberg ac Sonnenvald (...)”16.Wśród herbów niemieckich można wskazać także inne przypominające herb Zawiszy Czarnego, np. herb XVIII–
wiecznej saskiej rodziny Klinkicht von Clingenau17, symbolika orła należała bowiem do najpopularnejszych w heraldyce.
Z badań genealogicznych nie widać wśród XII i XIII-wiecznych protoplastów
Sulimów napływowego rycerstwa niemieckiego18, zaś kryterium imionowe wskazuje raczej na słowiańskie korzenie tego rodu19. Trzeba więc uznać, że podobieństwa w heraldyce Sulimy i wielu herbów niemieckich to jedynie dowód na kontak12
D. Dvořáková, Poliaci na dvore Žigmunda Luxemburského, „Historický Ústav Slovenskej Akadémie Vied.
Historické Štúdie”, t. 40, 1999, s. 27-30. Zawisza Czarny z Garbowa przebywał na służbie Zygmunta Luksemburskiego z przerwami przez wiele lat – od 1408 do 1428 r.
13
O autorstwie Klejnotów zob. M. Cetwiński, Wokół „Klejnotów”, [w:] Genealogia. Studia nad wspólnotami
krewniaczymi i terytorialnymi w Polsce średniowiecznej na tle porównawczym, pod red. J. Hertla i J. Wroniszewskiego, Toruń 1987, s. 127-148; P. Dymmel, Problem autorstwa „Klejnotów” przypisywanych Janowi Długoszowi,
„Rocznik Polskiego Towarzystwa Heraldycznego”, t. I (XII), 1993, s. 59-76; tenże, Pierwsza redakcja najstarszego herbarza polskiego, [w:] Ludzie i herby w dawnej Polsce, pod red. P. Dymmela, Lublin 1995, s. 89-114.
14
Klejnoty Długoszowe, wyd. M. Friedberg, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Heraldycznego”, t. X, 1930,
s. 66.
15
Herby rycerstwa polskiego przez Bartosza Paprockiego zebrane i wydane r. p. 1584, wyd. K. J. Turowski,
Kraków 1858, s. 580; Herbarz polski Kaspra Niesieckiego S. J. Powiększony dodatkami z późniejszych autorów,
rękopismów, dowodów urzędowych, wyd. J. N. Bobrowicz, t. VIII, Lipsk 1841, s. 562-563.
16
Herbarz polski Kaspra Niesieckiego..., t. VIII, s. 562. Herb tej rodziny pruskiej był czwórdzielny, a godłem
w jednym z pól tarczy było pół czarnego orła. Wspomniany herb niemiecki nie miał, moim zdaniem, nic wspólnego z Sulimą, zaś pół czarnego orła to ślad powiązań genealogicznych hrabiowskiej rodziny pruskiej.
17
Allgemeines Wappenbuch enthaltend die Wappen aller Fűrsten, Grafen, Barone, Edelleute, Städte, Stifter
und Patrizier. Ein Hand- und Musterbuch..., Gőrlitz 1846, nr 177, s. 41. Herb ten był, podobnie jak Sulima, dwudzielny w pas. W górnym złotym polu znajdował się czarny połuorzeł, zaś w dolnym, błękitnym polu, zamiast
trzech kamieni Sulimy – dwie złote ośmioramienne gwiazdy oraz między nimi czerwony klin, w którym - srebrna
lilia. Klejnot przedstawiał pół czarnego orła ze srebrną lilią na piersi i dwoma złotymi gwiazdami na skrzydłach.
18
Zob. np. T. Jurek, Obce rycerstwo na Śląsku do połowy XIV wieku, Poznań 1996.
19
W XIII w. występują wśród Sulimów takie imiona jak: Strzesz, Budzisław, Wawrzyniec, Dobiesław, Wierzchosław, Krzczon, Klemens, Jakub, Iwo i Stefan. Zob. np. - W. Taszycki, Najdawniejsze polskie imiona osobowe,
Kraków 1925, s. 98.
14
ty kulturalne poszczególnych członków tego rodu z Niemcami i tamtejszą kulturą
rycerską w okresie późniejszym, gdy herb jeszcze się kształtował. XV-wieczny autor Klejnotów, pisząc o pochodzeniu Sulimów z Niemiec, nie opierał się raczej na
ustnej tradycji rodowej Sulimów, lecz wnioskował wyłącznie na podstawie analizy wyglądu samego herbu. W przypadku wielu innych opisanych tu herbów, wnioski o pochodzeniu noszących je rodów wysuwano wyłącznie na podstawie oglądu
godła lub etymologii nazwy rodu albo klejnotu20. Nie inaczej było pewnie i w tym
wypadku.
Nazwa rodowa i inne kryteria genealogiczne.
W 1397 r. w księgach ziemskich województwa łęczyckiego pojawiło się po raz
pierwszy określenie nazwy badanego rodu i herbu “de cleynodio Sulima”21. Z tego
samego roku pochodzi pierwsza wzmianka o rodzie Sulimów w księgach sądowych
konińskich22. Jak wynika z badań J. Bieniaka i J. Pakulskiego, te nomina genealogiae czołowych polskich rodów rycerskich kształtowały się przede wszystkim w 2.
połowie XIV stulecia, a zjawiskiem powszechnym stały się w 1. połowie XV w.
Dotyczy to zarówno rodów starych, dwunastowiecznych, jak i tych młodszych genealogicznie23. Nazwy rodowe były końcowym akcentem tworzenia się i funkcjonowania rodów rycerskich w Polsce. Niektóre nazwy rodowe urobiono od przydomków rodzinnych, a inne od nazw rodowych (wsi, terytoriów). W niektórych
rodach przyjęcie nazw następowało szybko, w innych przez dłuższy czas współistniały nazwy konkurencyjne. Przyjmowaniu nazw ogólnorodowych sprzyjały kontakty osobiste między współrodowcami z różnych dzielnic (wojny, podróże, ogólnopolskie zjazdy w zjednoczonej monarchii). Nazwy rodowe częściej pokrywały
się z zawołaniami, niż z nazwą godła (tak było i u Sulimów), choć wcale nie musiały być z nimi identyczne24. Nazwa rodowa Sulima musiała już być w użyciu,
przynajmniej u łęczyckiej części współrodowców, co najmniej pokolenie wcześniej
niż mówi o tym data pierwszych zapisek heraldycznych (1397). Od roku 1394 r.
występował bowiem w źródłach Sulima z Różyc, niewątpliwy członek tego rodu.
Recepcja nazwy rodowej w środowisku krewniaczym musiała poprzedzać nadanie
M. Cetwiński, Wokół „Klejnotów”, s. 133 i in.
Inscriptiones clenodiales ex libris iudicialibus palatinatus Cracoviensis, wyd. B. Ulanowski, SPPP, t. VII,
cz. 3, nr 1343, s. 474.
22
KZK, ks. 1, k. 10v; Pokłosie heraldyczne, oprac. M. S. Zdzienicki i in., „Rocznik Towarzystwa Heraldycznego we Lwowie”, t. VI, 1921-1923, nr 1, s. 23; Wielkopolskie roty sądowe XIV-XV wieku, oprac. H. Kowalewicz,
W. Kuraszkiewicz, t. V: B. Roty konińskie, Wrocław 1981, nr 19.
23
J. Bieniak, Polska elita polityczna XII wieku, cz. III D, [w:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej, t. IX,
Warszawa 2001, s. 9-54 i inne tomy - do najstarszych polskich rodów rycerskich zalicza: Lisów, Wierzbnów,
Gryfitów, Łabędzi, Porajów, Nałęczy, Awdańców, Jelitczyków, Junoszów, Toporów, Strzegomiów, Odrowążów
i Powałów- Ogończyków.
24
J. Bieniak, Heraldyka polska przed Długoszem. Uwagi problemowe, [w:] Sztuka i ideologia XV wieku,
Warszawa 1978, s. 167-187; J. Pakulski, Nomina genealogiae kilku rodów rycerskich średniowiecznej Polski.
Geneza i recepcja, [w:] Europa środkowa i wschodnia w polityce Piastów, pod red. K. Zielińskiej-Melkowskiej,
Toruń 1997, s. 327-328.
20
21
15
takiego imienia Sulimie z Różyc jako dziecku przy narodzinach25. Nazwa rodowa
Sulima, przyjęta najpierw w Wielkopolsce i ziemi łęczyckiej, dzięki kontaktom
międzydzielnicowym ówczesnego rycerstwa została rychło zaakceptowana także
przez współrodowców osiadłych w innych dzielnicach Królestwa Polskiego.
Wczesnośredniowieczne początki rodu Sulimów giną w pomroce dziejów.
Są one szczególnie trudnym i niewdzięcznym tematem badawczym nie tylko ze
względu na ubóstwo źródeł z XII-XIV w., lecz także z uwagi na specyfikę tego
rodu. W momencie, kiedy kilku przedstawicieli Sulimów, wraz ze swoimi rodzinami, zaczęło odgrywać pewną rolę polityczną i liczyć się wśród, przynajmniej lokalnych, elit możnowładczych26, pozostawiając po sobie więcej śladów w źródłach,
tzn. począwszy od końca XIV w., ród ten był już znacznie rozrodzony i rozproszony. Tylko o późniejszych kujawskich27, a z dużą dozą prawdopodobieństwa – także mazowieckich28 i lubelskich rodzinach herbu Sulima, możemy powiedzieć jako
o wyniku migracji i układów matrymonialno-majątkowych z okresu późnego średniowiecza. Rodziny gnieźnieńsko-kaliskie, łęczyckie i krakowsko-sandomierskie
były już od dawna osiadłe. Na terenie wymienionych ziem można wskazać nie jedno, ale przynajmniej kilka starych gniazd rodowych Sulimów29. Kryterium majątkowe, chyba podstawowe w badaniach genealogicznych, tutaj tylko w niewielkim
stopniu może spełnić swe zadanie, nie wiadomo bowiem, które miejscowości, a nawet powiat, należałoby uznać za hipotetyczne gniazdo rodu i próbować odszukać
wśród ich dziedziców protoplastów późniejszych rodzin. Nieuchwytne w źródłach
są transakcje majątkowe, czy koligacje rodzinne, w wyniku których owe miejscowości weszły w skład posiadłości rodowych Sulimów.
Brak nazwisk w tym okresie, obok luk w źródłach, praktycznie uniemożliwia
śledzenie losów poszczególnych rodzin w poszukiwaniu ich pierwotnego gniazda.
Kryterium imionowe, krytykowane przez przedstawicieli toruńskiej szkoły genealogicznej30 oraz innych współczesnych historyków31, jednak siłą rzeczy wykorzystywane jako podstawowe, zwłaszcza dla okresów wcześniejszych, gdy zawodzą
inne metody, nie daje dla rodu Sulimów zbyt wielu możliwości. Imię Zawisza,
25
Słownik staropolskich nazw osobowych, pod red. W. Taszyckiego, t. V, Wrocław 1977-1980, s. 248-249;
J. Bieniak, Heraldyka polska…, s. 183-184.
26
Myślę tu przede wszystkim o: cześniku krakowskim i staroście lubelskim Włodku z Charbinowic, kasztelanie sądeckim i wojnickim Zawiszy Gamracie z Kowali oraz wojewodzie łęczyckim Mikołaju z Oporowa.
27
Kujawskie gałęzie rozrodzonej łęczyckiej rodziny Oporowskich herbu Sulima.
28
Wzmianki o wielkopolskim pochodzeniu mazowieckich rodzin herbu Sulima – Gralewskich i Gocłowskich, zob. S. Uruski, Rodzina. Herbarz szlachty polskiej, wyd. A. A. Kosiński, A. Włodarski, t. IV, Warszawa
1904, s. 216, 359.
29
Były to: Budzisław koło Kleczewa, Kruchowo, Charbowo, Łagiewniki Kościelne, Ułanowo, Miedzianów
i Jaroszewice w województwie kaliskim oraz Oporów, Oporówek, Chodów, Krzyżanów, Goślub, Sławoszew, Dalików, Różyce Sulimowie i Trojanowe, Dobra, Maszkowice i Proboszczewice w województwie łęczyckim. W Małopolsce można ponadto wymienić m.in. Wierzchosławice, Wawrowice i Zassów w województwie krakowskim
oraz Charbinowice, Klimontów i Garbów w województwie sandomierskim.
30
J. Bieniak, Rozmaitość kryteriów badawczych w polskiej genealogii średniowiecznej, [w:] Genealogia –
problemy metodyczne w badaniach nad polskim społeczeństwem średniowiecznym na tle porównawczym, pod red.
J. Hertla, Toruń 1982, s. 131-148.
31
M. Cetwiński, „Rody” piastowskiej „marchii zachodniej”. Władysław Semkowicz o średniowiecznym rycerstwie śląskim, „Genealogia. Studia i Materiały Historyczne”, t. 3, 1993, s. 83-94.
16
za sprawą słynnego rycerza z Garbowa, powtarzało się jedynie w jego rodzinie
oraz innej małopolskiej gałęzi Sulimów – Gamratów, z rzadka tylko pojawiając się
wśród rodzin łęczyckich (Zawisza z Woli Oporowskiej). Zapewne było ono więc
imieniem kognatycznym, przejętym w ciągu XIV w. od Porajów32 lub Dębnów –
małopolskich sąsiadów Sulimów33. Wspólne z Łabędziami jest stosowane przez
Sulimów imię Włodzimierz - Włodek. Imienia Krystyn – Krzczon, oprócz małopolskich rodzin Sulimów, używali także członkowie rodów Łabędziów oraz Dryjów34.
Imię Dobiesław Sulimowie przejęli zapewne w XIII w. od Odrowążów, podobnie
jak imiona Budzisław i Sąd, stosowane w wielkopolskich i łęczyckich rodzinach
Sulimów w XIV-XV w.35 Imię Wierzchosław, powtarzające się kilkakrotnie w XIII
i XIV w. w małopolskiej rodzinie Sulimów Charbinowskich, można uznać za ich
imię rodowe, dosyć szybko wyszło ono jednak z użycia. Nie znamy przykładów
jego stosowania w rodzie Sulimów poza Małopolską. Imię Bogusław - Bogusz powtarzało się przede wszystkim wśród Sulimów łęczyckich, a rzadsze było w innych liniach rodu. Często powtarzały się wśród członków różnych rodzin Sulimów
imiona chrześcijańskie: Jan, Mikołaj, Piotr, Wojciech, Stanisław, Jakub, Andrzej,
Maciej, Marcin i Stefan. Należały one jednak do imion bardzo popularnych wśród
rycerzy różnego pochodzenia i z tego względu nie nadają się do śledzenia w źródłach pierwszych przedstawicieli Sulimów. To samo można powiedzieć o imieniu
Wawrzyniec36. Jedyny wyjątek wśród imion rodowych Sulimów to imię Strzeszek
– Strzesz, pochodzące zapewne od Strzeżymir czy Strzeżysław. Imię to powtarzało
się w rodzie Sulimów od XII do XV w. i to zarówno wśród rodzin małopolskich, jak
i wielkopolskich. W dodatku jest ono charakterystyczne, nietypowe i dosyć rzadkie,
a przez to łatwe do wyśledzenia w źródłach. Imię Strzesz wystąpiło po raz pierwszy
już w bulli gnieźnieńskiej z 1136 r., jako imię kmiecia – założyciela wsi Strzeszkowice37. Wiemy o istnieniu wielu wsi o podobnych nazwach w zachodniej – poznań-
32
S. Kozierowski, Ród Porajów - Różyców, „Rocznik Polskiego Towarzystwa Heraldycznego we Lwowie”,
t. 9, 1928-1929, s. 103, 107-108. Imię Zawisza w rodzie Porajów występuje co najmniej od 2 poł. XIII w.; W. Kujawski, Krzesław z Kurozwęk jako wielki kanclerz koronny i biskup włocławski, Warszawa 1987, s. 33 i n. Zawisza
Czestkowicz, podkoniuszy i chorąży sandomierski (1335-1341).
33
J. Pielas, Oleśniccy herbu Dębno w XVI-XVII wieku. Studium z dziejów zamożnej szlachty doby nowożytnej, Kielce 2007, s. 36-37. Imię Zawisza w rodzie Dębnów pochodzi od Kurozwęckich herbu Poraj, jest efektem
małżeństwa Zbigniewa z Oleśnicy z Małgorzatą z Kurozwęk zawartego około 1345 r. Podobnie mogło być i z wejściem tego imienia do onomastyki Sulimów.
34
J. Bieniak, Ród Łabędziów, [w:] Genealogia. Studia nad wspólnotami krewniaczymi i terytorialnymi w Polsce średniowiecznej na tle porównawczym, pod red. J. Hertla i J. Wroniszewskiego, Toruń 1987, s. 24 i in.; tenże,
Polska elita polityczna XII wieku, cz. III d – Arbitrzy książąt – zmierzch, [w:] Społeczeństwo Polski średniowiecznej, t. 9, Warszawa 2001, s. 29, 39.
35
B. Śliwiński, Krąg krewniaczy biskupa krakowskiego Iwona Odrowąża, „Zeszyty Naukowe Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Gdańskiego. Historia”, nr 14, 1984, s. 51-58. Dobiesław I brat Wisława h. Odrowąż
(wzm. 1206), Budzisław Budzisławic (wzm. 1236), Sąd II (wzm. 1233-1253) i inni.
36
J. S. Bystroń, Księga imion w Polsce używanych, Warszawa 1938, s. 346-347.
37
KDW, t. I, Poznań 1877, nr 7; W. Taszycki, dz. cyt., Najdawniejsze polskie imiona osobowe, „Rozprawy
Akademii Umiejętności. Wydział Filologiczny”, t. LXII, 1926, nr 3; .
17
skiej części Wielkopolski38, gdzie prawie nie spotykamy w późniejszym okresie rodzin omawianego rodu. Używali tego imienia także członkowie innych polskich
rodów, np. łęczyckich Kamionów czy Godziębów39. Fakty te wskazują na niebezpieczeństwa w przypadku wiązania wszystkich Strzeszków i nazw wsi o pochodnych nazwach (Strzeszkowice lub Strzyżowice), z członkami rodu Sulimów. Powtarzalność imion widoczna jest w dynastii Piastów trwale od końca XI w. Imiona
rodowe rycerstwa są jednak zjawiskiem późniejszym. Do XIV wieku funkcje rozpoznawcze mogła bowiem spełniać pamięć genealogiczna i przydomki grup krewniaczych40. Szukając wśród rycerzy z XII-XIII w. hipotetycznych antenatów późniejszych Sulimów, musimy jednak oprzeć się głównie na tym kryterium.
Hipoteza wielkopolska.
Autorem tej hipotezy jest, wspomniany już we wstępie artykułu Władysław
Semkowicz41. Za protoplastę Sulimów, zarówno wielkopolskich, jak i małopolskich, uznał on niejakiego Cherubina, kanclerza księcia Mieszka III Starego od
około 1166 r., który następnie został biskupem poznańskim i w tej roli wystąpił po
raz ostatni podczas zjazdu łęczyckiego w 1180 r.42 J. Nowacki ustalił chronologię
pontyfikatu Cherubina na lata 1172-1180, co przyjęli późniejsi autorzy43. Cherubin
przebywał u boku księcia Mieszka około 1168 r., na zjeździe w Jędrzejowie. Już
jako biskup około 1177 r. przeszedł do przeciwnego obozu politycznego, na stronę
zbuntowanego syna księcia Odona, stając się jego głównym poplecznikiem w walkach z ojcem44. W. Semkowicz oparł się głównie na podobieństwie imienia tego
dostojnika kościelnego do nazw wsi Charbowo i Charbinowice, związanych z późniejszymi rodzinami herbu Sulima. Słowo Cherubin znane było XVI-wiecznej polszczyźnie w znaczeniu: „anioł, lub jego wizerunek, według Starego Testamentu należący do najwyższego chóru anielskiego”. Nie było innego wyrazu pospolitego, od
którego mogła by pochodzić nazwa tych wsi45. Imię Cherubin używane było w Polsce już od 1. połowy XIII w. (1228 r.)46. Charbowo, pierwotnie być może Cherubowo, znajdowało się w powiecie gnieźnieńskim województwa kaliskiego, w parafii
38
S. D. Kozierowski, Badania nazw topograficznych dzisiejszej archidiecezji poznańskiej, t. II, Poznań 1916,
s. 266-267; tenże, Pierwotne osiedlenie dorzecza Warty od Koła do ujścia w świetle nazw geograficznych, „Slavia
Occidentalis”, t. V, 1926, s. 204, 218; tenże, Pierwotne osiedlenie pogranicza wielkopolsko-śląskiego między Obrą
i Odrą a Wartą i Bobrem w świetle nazw geograficznych, cz. II, „Slavia Occidentalis”, t. VIII, 1929, s. 257-258.
39
J. Pakulski, Ród Godziębów w średniowiecznej Polsce. Studium genealogiczne, Toruń 2005, s. 177.
40
K. Mosingiewicz, dz. cyt., s. 81-83, 97.
41
W. Semkowicz, O początkach rodu Sulima..., s. 4-8.
42
Mistrza Wincentego Kronika Polska, tłum. K. Abgarowicz i B. Kürbis, Warszawa 1974, s. 194; S. Smolka,
Mieszko Stary i jego wiek, Warszawa 1959, s. 320.
43
J. Nowacki, Dzieje archidiecezji poznańskiej, t. 2, Poznań 1964, s. 48-56; J. Dobosz, Monarchia i możni
wobec kościoła w Polsce do początku XIII wieku, Poznań 2002, s. 206, 319, 336, 436.
44
M. Przybył, Mieszko III Stary, Poznań 2002, s. 125-126.
45
Słownik staropolski, pod red. S. Urbańczyka i in., t. I, Warszawa 1953-1955, s. 222; Słownik polszczyzny
XVI wieku, pod red. M.R. Mayenowej, t. III, Wrocław 1968, s. 210-211.
46
Słownik staropolskich nazw osobowych, pod red. W. Taszyckiego, t. I, Wrocław 1965-1967, s. 315.
18
Kłecko47. W XV w. była to posiadłość rodowa znanej rodziny Sulimów z Łagiewnik Kościelnych i Ułanowa, która wydała m.in. kilku prałatów gnieźnieńskich. Od
nazwy wsi urobiono nazwisko Charbowski48. Znamy ze źródeł średniowiecznych
np. Mikołaja Strzeszkowica z Łagiewnik Kościelnych i Ułanowa (zm. w 1419 r.)
oraz Strzeszka z Ułanowa (zm. w 1440 r.)49. Nad Jeziorem Skorzęcińskim, niedaleko należącego do Sulimów Budzisławia, znajdował się Charbin, wzmiankowany
po raz pierwszy w 1425 r. S. Kozierowski wskazywał także na Charbinowice pod
Bytyniem w województwie poznańskim jako wieś Stefana Cherubina, prawdopodobnego Sulimczyka, działającego na przełomie XIV i XV w. Interpretacja ta wynika chyba tylko z podobieństwa nazwy wsi do imienia Cherubin50. Stefan Cherubin,
występujący w źródłach od 1389 r., pisał się bowiem z Gorszewic i Boguszyc koło
Kaźmierza w województwie poznańskim51. Boguszyce były zapewne jego wsią
dziedziczną, a w pobliskich Gorszewicach był w latach 1397-1424 sołtysem. Jego
bratem był Jakub, a żoną - Juta52. Nie ma jednak żadnych dowodów źródłowych na
pochodzenie tego szlachcica z rodu Sulimów, np. śladów jego powiązań majątkowych ze znanymi rodzinami tego herbu. W Charbicach w województwie łęczyckim, położonych nad Nerem niedaleko Lutomierska, dziedziczyli u schyłku XIV w.
Przosnowie53, więc także związki tej ostatniej wsi z rodem Sulimów są wątpliwe.
Małopolska wieś Charbinowice jeszcze w XIII w. określana jako Cherubinowicy, znajdowała się w kasztelanii wiślickiej ziemi sandomierskiej54. Nazwa tej wsi
typu patronimicznego wskazuje na pochodzenie od imienia Cherubin, a jej późniejsza zmiana na Charbinowice jest dla językoznawców niejasna55. Już w końcu
XIII w. znajdowała się ona w ręku Sulimów małopolskich56. Od nazwy wsi urobiono nazwisko Charbinowski57. Zachował się dokument wystawiony w Krakowie w październiku 1278 r. r., przez ówczesnego księcia krakowsko-sandomier47
S. Kozierowski, Badania nazw topograficznych dzisiejszej archidiecezji gnieźnieńskiej, Poznań 1914, s. 37;
tenże, Badania nazw topograficznych na obszarze dawnej zachodniej i środkowej Wielkopolski, t. I, Poznań 1921,
s. 98.
48
Słownik etymologiczno-motywacyjny staropolskich nazw osobowych, cz. 3: Odmiejscowe nazwy osobowe,
oprac. Z. Kaleta, Kraków 1997, s. 21.
49
M. Czyżak, Kapituła katedralna w Gnieźnie w świetle metryki z lat 1408-1448, Poznań 2003, s. 371-372,
396-397.
50
S. Kozierowski, Pierwotne osiedlenie ziemi gnieźnieńskiej wraz z Pałukami w świetle nazw geograficznych
i charakterystycznych imion rycerskich, Poznań 1924, s. 73-74.
51
Die ältesten groβpolnischen Grodbücher, wyd. J. Lekszycki, t. 1, Leipzig 1887, nr 529, 1066, 2184, 2220,
2281; Wielkopolskie roty sądowe XIV-XV wieku, t. I: Roty poznańskie, oprac. H. Kowalewicz, W. Kuraszkiewicz,
Poznań-Wrocław 1959, nr 56, 120, 194, 261, 741, 841, 843, 851, 860, 875, 890, 950, 993, 1013.
52
Słownik historyczno-geograficzny województwa poznańskiego w średniowieczu, cz. I, z. 1, Wrocław 1982,
s. 80; cz. I, z. 2, Wrocław 1983, s. 181; cz. I, z. 3, Wrocław 1983, s. 546.
53
S. Zajączkowski, S.M. Zajączkowski, Materiały…, t. I, s. 40; T. Nowak, Własność ziemska w ziemi łęczyckiej w czasach Władysława Jagiełły, Łódź 2003, s. 229.
54
Atlas historyczny Polski. Województwo sandomierskie w drugiej połowie XVI wieku, cz. II, Warszawa 1993,
s. 136.
55
M. Kamińska, Nazwy miejscowe dawnego województwa sandomierskiego, cz. 1, Wrocław 1964, s. 42.
56
F. Sikora, dz. cyt., s. 44-45.
57
Słownik etymologiczno-motywacyjny staropolskich nazw osobowych, cz. 3: Odmiejscowe nazwy osobowe,
s. 21.
19
skiego Leszka Czarnego58. Władca ten poświadczył, że Katarzyna córka Stefana,
a wnuczka Iwona, rodem z Wielkopolski (domina Katerina filia Stefani filij Ywonis
de maiori Polonia), wraz z mężem Bogufałem, sprzedała wieś Charbinowice (tu
forma: Cherubinovici), swą ojcowiznę (hereditatem suam patrimonialem), położoną w kasztelanii wiślickiej, za sumę 150 grzywien srebra swemu stryjowi (patruo
suo), miecznikowi sandomierskiemu – komesowi Klemensowi, synowi Wawrzyńca, określonemu jako najwierniejszy urzędnik książęcy. Przed sprzedażą, jak mówi
dokument, wspomniana Katarzyna wieś ową długo już posiadała po śmierci swego
ojca. Mamy tu więc imiona kilku trzynastowiecznych Sulimów małopolskich. Zdaniem W. Semkowicza dokument ten mówi o pochodzeniu Charbinowskich herbu
Sulima z dzielnicy wielkopolskiej, a dziad Katarzyny – Iwon był z pochodzenia
Wielkopolaninem. Iwona, dziada Katarzyny i bliskiego krewnego miecznika Klemensa, uznał on za tożsamego z rycerzem Janem synem Cherubina, znanym z wieców skaryszowskich księżnej Grzymisławy z lat 1228 i 1230, którego stryjecznymi
braćmi byli zapewne, często występujący w źródłach wraz z Janem, bracia Ramułt
i Eustachy, synowie Serafina59. Ojcem Jana - Iwona miał być właśnie, wspomniany wcześniej, Cherubin, kanclerz Mieszka Starego, potem biskup poznański60. Czy
można zgodzić się z tą hipotezą? Pochodzenie nazw wsi – małopolskich Charbinowic i wielkopolskich Charbowa oraz Charbina od biblijnego miana Cherubin wydaje się prawdopodobne. Najsłabsze strony tej teorii to dosyć dowolne utożsamienie
imion Iwon i Jan oraz wskazywanie dostojnika kościelnego jako protoplasty rodu.
Co prawda, w obyczajowości polskiej XII w. w pełni mieściło się jeszcze zjawisko
karier synów biskupów, zwłaszcza tych pochodzących z wielkich rodów możnowładczych. Inaczej było tylko z biskupami – zakonnikami, znanymi jednak raczej
z X-XI w. Jak jednak wytłumaczyć całkowite zapomnienie o protoplaście – wysokim dostojniku kościelnym i urzędniku książęcym przez następne pokolenia członków rodu Sulimów? Nie wspominają wszak o tym herbarze, a imię Cherubin nie
występowało w ogóle wśród późnośredniowiecznych Sulimów.
Semkowicz błędnie interpretuje dokument z 1278 r. Dla odbiorców tego dyplomu ważny był bowiem nie tyle fakt pochodzenia dziada zbywczyni Charbinowic,
co jej aktualne miejsce zamieszkania. To Katarzyna z Charbinowic przeniosła się
do Wielkopolski, wychodząc za mąż za prawdopodobnego Wielkopolanina - Bogufała, a wspomnianą wieś Charbinowice, położoną z dala od swych obecnych dóbr,
sprzedała stryjowi (rodzonemu albo dalszemu) - Klemensowi z Zassowa. Dziad
Katarzyny, którego działalność można datować ogólnie na 1. połowę XIII w., był
zapewne Małopolaninem i po matce z rodu Odrowążów uzyskał imię Iwo. Mógł
on pochodzić z pokolenia równorzędnego lub młodszego w stosunku do Iwona Odrowąża, biskupa krakowskiego (1218-1229)61. Kierunek migracji rodziny Sulimów
z Charbinowic był więc odwrotny, niż przyjął to Semkowicz. Kryterium majątkowe
58
59
60
61
KDP, t. III, nr 56, s. 122-124.
KDM, t. 2, nr 395, 401.
W. Semkowicz, O początkach rodu Sulima…, s. 4 i n.
B. Śliwiński, dz. cyt., s. 49 i n. Biskup krakowski Iwo Odrowąż był synem Szawła (wzm. 1145-1146).
20
i pochodzenie nazwy rodowej Sulima pozwala jednak być może obronić hipotezę
Semkowicza o pochodzeniu rodu Sulimów spod Gniezna.
Nie było w dawnej polszczyźnie wyrazu pospolitego, od którego mogłaby pochodzić nazwa rodowa Sulima, nie miała ona więc charakteru przezwiskowego62.
Nazwa rodowa Sulima pochodzi zapewne od nazwy miejscowej. Takie przypadki
były w średniowieczu zjawiskiem częstym. Po rozpadnięciu się w 2. połowie XIII
stulecia zespołów osadniczych o wspólnych nazwach, pozostały one tylko w nazwach rodów lub zawołaniach. Niektóre rody rycerskie, nawet przenosząc się do
innych dzielnic, zachowywały w swej nazwie pamięć o pochodzeniu i pierwotnym
gnieździe. Wiele rodów wzięło nazwy od dawnych dóbr głównej linii - od nazwy
rzeki, jeziora, głównej osady czy ośrodka władzy. Linie te i ich dawne posiadłości potem często traciły swe znaczenie63. W. Semkowicz spróbował nawet wskazać
wieś gniazdową Sulimów w Wielkopolsce, kierując się przesłanką, że nazwa herbu i rodu, a zarazem zawołanie Sulima (pierwotnie być może Sulina), były typu topograficznego. Owym gniazdem miałaby być, według tego autora, wieś Sulin pod
Kłeckiem w powiecie gnieźnieńskim, parafii Dębnica. Została ona po raz pierwszy
odnotowana w źródłach w 1415 r.64 Nic nie wiemy o związkach tej wsi z rodem
Sulimów w późniejszym okresie – była potem dziedzictwem Porajów65. Jednak jej
położenie w pobliżu Sulimowych włości – Charbowa i Ułanowa czyni tę hipotezę mimo to prawdopodobną. Ta druga część teorii Semkowicza jest wyraźnie gorzej udokumentowana źródłowo. Możemy wskazać o wiele więcej wsi o podobnej
nazwie (np. Sulimów, Sulim) i to w tych stronach Wielkopolski, skąd nie wywodzili się Sulimowie (np. pogranicze śląskie)66 oraz w Kaliskiem, gdzie ich później
spotykamy67. Najprawdopodobniej nazwy te rzeczywiście są odimienne, lecz pochodzą od któregoś z dosyć popularnych imion, choćby kmiecych, znanych z bulli
gnieźnieńskiej z 1136 r., np. Sulirad, Sulisław, Sulistryj, Suliwuj, Sulidziad i itp.,
które dają zdrobnienie Sulim. Tak było w przypadku innego Sulimowa – Sulinowa
pod Żninem w parafii Gorzyce, którego nazwę urobiono od imienia68. Imię Sulim
(Zulim) można spotkać w polskich źródłach jako imię kmieci już od 1204 r.69. Tego
typu imion słowiańskich używali zarówno kmiecie, jak i rycerze różnych rodów.
Słownik staropolski, pod red. S. Urbańczyka i in., t. VIII, Wrocław 1977, s. 502-503.
T. Wasilewski, Topograficzne nazwy rodowe w Polsce średniowiecznej i ich znaczenie dla badań nad genezą rodów, [w:] Genealogia. Studia nad wspólnotami krewniaczymi i terytorialnymi w Polsce średniowiecznej
na tle porównawczym, pod red. J. Hertla i J. Wroniszewskiego, Toruń 1987, s. 111-112. Autor nie podaje jednak
przykładu Sulimy jako nazwy topograficznej.
64
K.J. Hładyłowicz, Zmiany krajobrazu i rozwój osadnictwa w Wielkopolsce od XIV do XIX wieku, Lwów
1932, s. 119.
65
S. Kozierowski, Badania nazw topograficznych na obszarze dawnej zachodniej i środkowej Wielkopolski,
t. II, Poznań 1922, s. 370.
66
Tenże, Pierwotne osiedlenie pogranicza..., s. 258.
67
Tenże, Badania nazw topograficznych na obszarze dawnej wschodniej Wielkopolski, s. 153 – Sulimów
w parafii Chlebowo nad strugą Białoś w powiecie kaliskim.
68
Tenże, Badania nazw topograficznych na obszarze dawnej zachodniej i środkowej Wielkopolski, t. II,
s. 370.
69
Słownik staropolskich nazw osobowych, pod red. W. Taszyckiego, t. V, Wrocław 1977-1980, s. 248.
62
63
21
Podobne do wymienionych imię Suł - Sułek - Sulisław znane było u Toporów70. Odimienne, wtórnie odmiejscowe pochodzenie nazwy rodu Sulimów wydaje się bardzo prawdopodobne71. Co ciekawe, w Sandomierskiem, gdzie od co najmniej XIII
wieku znajdowały się dobra rodowe Sulimów, nie ma żadnej miejscowości, której
nazwa nawiązuje do nazwy herbowej Sulima72. Potwierdza to hipotezę o pochodzeniu badanego rodu z Wielkopolski lub Polski Środkowej.
W dokumencie fundacyjnym klasztoru cystersów w wielkopolskim Łeknie
z 1152 lub 1153 r., wśród świadków fundacji Zbyluta spotykamy m.in. komesa
Strzesza (forma Ztresone)73. Jest to drugie zanotowane przez źródła wystąpienie
rycerza o tym imieniu, który pojawił się wśród Wielkopolan w dzielnicy Mieszka
Starego. Świadków tego nadania uważa się za przedstawicieli ówczesnego możnowładztwa wielkopolskiego, blisko współpracujących z księciem Mieszkiem na
początku jego panowania74. Tytuł komes, którym określono wszystkich świadków
tego nadania, był wieloznaczny. Stosowano go jako nazwę urzędu kasztelana czy
innego urzędu, dla określenia zwierzchnictwa feudalnego nad chłopami, jako tytuł
ogólny umieszczany przy imieniu zamiast nazwy urzędu, a nawet jako tytuł osób
nie piastujących żadnych urzędów (tak było w tym wypadku)75. Za jego przynależnością do rodu Sulimów świadczy, ze względu na lakoniczność tej wzmianki, jedynie kryterium imionowe. Tytuł komesa dowodzi dosyć wysokiej pozycji Strzesza
i jego rodziny wśród ówczesnych wielkopolskich elit władzy, mimo braku potwierdzonego źródłowo urzędu. Strzesz został wymieniony w testacji dokumentu Zbyluta na pierwszym miejscu wśród komesów, tuż po duchownych, co może oznaczać,
że sprawował jednak jakiś urząd. J. Bieniak za najwcześniejszą wzmiankę o wielkopolskim komesie Strzeszu uznał jego wpis do księgi brackiej opactwa benedyktynów Najświętszej Marii Panny w Lubiniu, dokonany kilkanaście lat wcześniej około 1140 r., wyprzedzający wpis księcia wrocławskiego Bolesława Wysokiego76.
W tej samej księdze brackiej znajdziemy jeszcze wpis innego Strzesza, dokonany
około roku 1195, bezpośrednio przed Wyszesławą - wdową po księciu poznańskim
Odonie77. Prawdopodobnie był on synem i imiennikiem komesa Strzesza, znanego z dokumentu łekneńskiego, albo jego bliskim krewnym z młodszego pokolenia.
70
J. Kurtyka, Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej w średniowieczu, Kraków 1997,
s. 46-48, 49, 52, 54.
71
Słownik etymologiczno-motywacyjny staropolskich nazw osobowych, cz. 6 Nazwy heraldyczne, oprac.
M. Bobowska-Kowalska, Kraków 1995, s. 56 – wywodzi nazwę rodu Sulima od nazwy osobowej Sulima, Sulim,
ale wspomina też o topograficznej hipotezie W. Semkowicza.
72
M. Kamińska, dz. cyt., cz. 2, Wrocław 1965, s. 193-194; Atlas historyczny Polski. Województwo sandomierskie, s. 157-169 - nazwy wsi Suliborowie, Suligostów, Sulików, Suliska, Sulisławice, Sulistrowice, Suliszka
i Suliszów nie pochodzą od trzonu Sulim.
73
KDW, t. I, nr 18.
74
S. Smolka, dz. cyt., s. 315-316; J. Pakulski, Nałęcze wielkopolscy w średniowieczu. Genealogia, uposażenie
i rola polityczna w XII-XIV wieku, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, R. 80, 1982, z. 3, s. 106.
75
A. Bogucki, Komes w polskich źródłach średniowiecznych, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, R. 76, 1971, z. 3, s. 37-39.
76
Księga bracka i nekrolog Opactwa Panny Marii w Lubiniu – Liber fraternitatis et liber mortuorum abbatiae Sanctae Mariae Lubinensis, oprac. Z. Perzanowski, Monumenta Poloniae Historica, seria nowa, t. IX, cz. 2,
Warszawa 1976, s. 6; J. Bieniak, Strzesz (Strzeżysław)…, s. 52.
77
Księga bracka, s. 11; J. Bieniak, Strzesz (Strzeżysław)…, s. 52.
22
Przynależność do tego samego bractwa i związki z wielkopolskim opactwem w Lubiniu pozwalają uznać obu rycerzy za antenatów wielkopolskich rodzin szlacheckich herbu Sulima.
Sulimowie na Śląsku.
Strzesza, hipotetycznego antenata Sulimów, spotykamy także na Śląsku i to bardzo wcześnie, bo już w XII w. W dokumencie księcia wrocławskiego Bolesława
Wysokiego dla cystersów lubiąskich, wystawionym między 21 marca a 31 sierpnia
1175 r. w Grodźcu, wystąpił wśród świadków pewien komes Strzesz (Ztreso)78. Był
on jednym z opiekunów małoletniego Henryka Brodatego. Oprócz niego w otoczeniu Bolesława Wysokiego wystąpili wtedy inni miejscowi możni: Zwinisław,
Jarosław, Nasięwuj, Janusz, Pietrzyk, Obiesław, Domasław, Boleń oraz dwaj rycerze niemieccy - Konrad i Bertolt. Co do niemieckiego pochodzenia Konrada nie
ma pewności, ze względu na popularne imię79. T. Jurek uznał wspomnianego Jarosława za antenata śląskiego rodu Pogorzelów80. W gronie rycerzy z otoczenia Henryka dopatruje się tenże autor także protoplasty śląskiego rodu Wierzbnów, który
był bliskim krewnym małopolskich Lisów81. Marek Cetwiński, za Franciszkiem
Piekosińskim i innymi wcześniejszymi autorami, utożsamił Strzesza występującego w otoczeniu Bolesława Wysokiego ze znanym nam już z dokumentu łekneńskiego komesem Strzeszem oraz Strzeżysławem - współfundatorem klasztoru premonstratensów w małopolskim Brzesku - Hebdowie82. Identyfikacje tę podważył
J. Bieniak, sugerując, że równie dobrze może tu chodzić o innego Strzesza - syna
i imiennika wielkopolskiego wielmoży, albo innego bliskiego krewnego z następnego już pokolenia83. Oba dokumenty wystawiono w dwu różnych dzielnicach,
w otoczeniu dwu różnych książąt i to w przeciągu 22 lat, przez co identyfikacja ta
wydaje się wątpliwa. Mamy tu zapewne do czynienia z dwoma różnymi osobami.
Obaj Strzeszowie mogli być bliskimi krewnymi, z których jeden pozostał w Wielkopolsce, stając się protoplastą tamtejszych rodzin Sulimów, rodzina drugiego zaś
78
Kodeks dyplomatyczny Śląska, t. I: 971-1204, wyd. K. Maleczyński, Wrocław 1956, nr 55 i falsyfikaty,
nr 112-114.
79
B. Zientara, Henryk Brodaty i jego czasy, wyd. 3, Warszawa 2006, s. 109 - zdaniem tego autora polskim
rycerzem był także Konrad, syn Dzierżykraja; T. Jurek, Obce rycerstwo na Śląsku…, s. 25 - nie odrzuca takiej
możliwości.
80
T. Jurek, Rodowód Pogorzelów, Kraków 2006, s. 23, 29 i in. Zdaniem tego autora wszyscy śląscy Pogorzelowie pochodzą od jednego wspólnego protoplasty, żyjącego w końcu XII wieku, zapewne właśnie od Jarosława
- Jaracza, który przebywał wraz z księciem Władysławem na wygnaniu w Altenburgu. Imię dynastyczne Włodzimierz to dowód bliskich kontaktów antenata Pogorzelów z dworem Władysława Wygnańca. Ich związki rodzinne
z wielkopolskim rodem Grzymałów są niejasne.
81
T. Jurek, Rotacja elity dworskiej na Śląsku w XII-XIV wieku, [w:] Genealogia. Władza i społeczeństwo
w Polsce średniowiecznej, pod red. A. Radzimińskiego i J. Wroniszewskiego, Toruń 1999, s. 9-10.
82
M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie do końca XIII w. Biogramy i rodowody, Wrocław i in. 1982, nr A-43, s. 19.
83
J. Bieniak, Strzesz (Strzeżysław)…, s. 52. Komes Strzesz w dokumencie łekneńskim z 1152 r. wystapił
w testacji na pierwszym miejscu wśród komesów, w dokumencie lubiąskim zaś - dopiero w środku testacji, po
pięciu innych wielmożach, co jest argumentem przeciw identyfikacji obu postaci. Strzesz z otoczenia Bolesława
Wysokiego może być jednak identyczny z dostojnikiem tego imienia wpisanym ok. 1195 r. do księgi brackiej
opactwa lubińskiego.
23
w niewiadomym czasie przeniosła się na Śląsk, robiąc kariery w otoczeniu potomków Władysława Wygnańca i zrywając kontakty ze współrodowcami. Rozbicie
jedności rodu mogło nastąpić w efekcie walk, jakie w latach 1142-1146 książę senior Władysław, najstarszy z synów Bolesława Krzywoustego, toczył z młodszymi
braćmi. Możliwe, że jedna gałąź wielkopolskiej rodziny możnowładczej, od której
wywodzili się Sulimowie, opowiedziała się po stronie juniorów, druga zaś dochowała wierności księciu seniorowi i przeniosła się na Śląsk. Na przykładzie innych
śląskich rodzin rycerskich tego czasu nie widać utrzymywania przez ich członków
związków z ogólnopolskimi rodami. Były one genetycznie młodsze, o charakterze
ściśle dzielnicowym84.
W źródłach z XIII w. spotykamy na Dolnym Śląsku kilka osób noszących „rodowe” imiona Sulimów - Strzesz czy Budek, ich przynależność do tego rodu nie
jest jednak pewna85. 14 II 1289 r. bracia Jakub, Przecław, Dzierżek i Piotr, synowie Wincentego Strzeszkowica, wystąpili wraz z matką przenosząc na prawo niemieckie 24 łany flamandzkie we wsi Przecławice pod Wrocławiem86. Jednym ze
świadków tego dokumentu był niejaki komes Cherubin z Rożnowa, znany też z dokumentów księcia wrocławskiego Henryka III z lat 1264-126587. Wspominam tu
o nim głównie ze względu na imię – Cherubin. Jest to, jak już wspominałem, imię
hipotetycznego protoplasty Sulimów wielkopolskich. Być może jego powtórzenie
po 100 latach wśród rycerstwa śląskiego to dowód na utrzymanie się tradycji rodowej o przodkach wśród prawdopodobnych dalekich potomków. Na dyplomach
śląskich z 2. połowy XIII i początków XIV wieku częściej niż poprzednio wśród
świadków pojawiali się bliscy krewni. Przeważały jednak przy ich doborze związki terytorialno-towarzyskie nad krewniaczymi. Dobór świadków podyktowany był
troską o realizację postanowień dokumentu. Wyszukiwano więc zwykle świadków wśród zaprzyjaźnionych sąsiadów, klientów i bliżej mieszkających krewnych.
Świadkowie potwierdzali przed sądem czynność prawną oraz byli gwarantami podjętych postanowień. Decydujący wpływ na skład listy świadków i dobór konkretnych osób z grona sąsiadów i przyjaciół miał rodzaj sprawy, jakiej dany dokument
dotyczył. W przypadku podobnych do tej lokacji wsi w dobrach prywatnych widoczna jest tendencja do dobierania świadków we własnym gronie, np. krewnych
osiadłych w najbliższym sąsiedztwie czy ludzi uzależnionych od wystawców88. Zachowała się pieczęć wymienionego wyżej Jakuba syna Wincentego z jego herbem.
T. Jurek, Rotacja elity, s. 12.
Schlesisches Urkundenbuch. Im Auftrage der Historischen Kommission für Schlesien, wyd. W. Irgang, t. II,
nr 79; Regesten zur schlesischen Geschichte Namens des Vereins für Geschichte und Alterthum Schlesiens, wyd. C.
Grünhagen, CDS, t. VII, cz.2, Breslau 1875, nr 1252; M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie, nr C-787, s. 186. Być może
przedstawicielem tej samej rodziny był Strzesz (Strese), brat kustosza katedralnego wrocławskiego Zdzisława,
który wystąpił jako świadek na dokumencie Henryka Brodatego wystawionym 21 XII 1234 r. w Brzegu
86
Regesten, CDS, t. VII, cz.3, Breslau 1886, nr 2103; M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie, nr C-342, s. 124,
zob. też C-392, C-671, C-684.
87
Regesten, CDS, t. VII, cz. 2, nr 1177, 1216, 1270; M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie, nr C-114, s. 84.
88
M. Cetwiński, Świadkowie dokumentów prywatnych na Śląsku w XIII wieku, [w:] Genealogia – kręgi zawodowe i grupy interesu w Polsce średniowiecznej na tle porównawczym, pod red. J. Wroniszewskiego, Toruń
1989, s. 47-48, 53-54.
84
85
24
Przedstawia on nie herb Sulima, lecz hełm z gałązkami sosny i szyszkami89. Fakt
ten stawia pod znakiem zapytania pochodzenie omawianych rodzin śląskich, prawdopodobnych potomków Strzesza, rycerza Bolesława Wysokiego z 1175 r. z rodu
Sulimów. Można wytłumaczyć to zawodnością kryterium imionowego, które łączy
ze sobą różne osoby, nie koniecznie krewnych, czasem powinowatych czy nawet
obcych. Możliwe jest jednak także inne tłumaczenie - śląskie rodziny potomków
Strzesza szybciej niż inne traciły kontakt z resztą rodu oraz świadomość wspólnego pochodzenia, czego wyrazem stało się przyjęcie własnych herbów rodzinnych.
W chwili, gdy wspomniany rycerz śląski odcisnął na swej pieczęci herb z symbolem sosny, herb Sulima mógł zresztą jeszcze nie istnieć. Jak wiemy, został on zaprojektowany w Małopolsce przed 1325 r.
Imię Strzesz spotykamy w XIII w. także na Górnym Śląsku. W maju 1223 r.
w dokumencie biskupa wrocławskiego Wawrzyńca wymieniono anonimową górnośląską wieś, której właścicielami byli Strzesz i Aleksander. Ten pierwszy jest zapewne identyczny z podkomorzym księżnej Wioli – żony księcia opolsko-raciborskiego Kazimierza, znanym z dokumentów z lat 1226-123090. Strzesz należał do
grupy kilkunastu rycerzy, którzy darowali dziesięcinę swobodną ze swych majątków klasztorowi norbertanek w Rybniku, co w 1233 r. zatwierdził biskup wrocławski Tomasz91. Był on wymieniany w źródłach z niejasnym tytułem pretor (1224),
jako podkomorzy (1226), podkomorzy księżnej (1228), wreszcie jako komes bez
wskazania urzędu (1230), po 1230 r. zniknął ze źródeł. Braćmi tegoż Strzesza byli:
Siemian, wojski raciborski, marszałek dworu księcia Mieszka, potem kasztelan raciborski, występujący w latach 1230-123992, Otto – Lassota, komornik, podkomorzy i łowczy, występujący w otoczeniu tegoż księcia w latach 1230-124193, Przybysław – komes i podstoli Mieszka raciborskiego, występujący w latach 1223-126994
oraz Jan Sybocic z Prężyny, występujący w 1233 r. Siemian był bratem rodzonym
Strzesza, a pozostali wymienieni - braćmi rodzonymi lub stryjecznymi95.
T. Jurek, analizując herby rycerstwa śląskiego na miniaturach Kodeksu o św. Jadwidze z 1353 r., dostrzegł podobieństwo między polskim herbem Sulima a herbem
śląskiej rodziny Budziwojowiców (von Busewoyów)96. Herb ten, znany z licznych
barwnych przedstawień począwszy od końca XIV w., prezentował się następująco:
Tenże, Rycerstwo śląskie, nr C-342, s. 114.
Kodeks dyplomatyczny Śląska, t. III: 1221-1227, wyd. K. Maleczyński, Wrocław 1964, nr 283, 313; Schlesisches Urkundenbuch, t. I, nr 291, 298, 319; M. Cetwiński, M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie ..., nr B-208, s. 55,
zob. też B. 8; J. Bieniak, Strzesz (zm. po 1230), podkomorzy księżnej opolskiej Wioli…, s. 53.
91
S. Pierzchalanka-Jeskowa, Dzieje klasztoru w Czarnowąsie na Śląsku w wiekach średnich, „Roczniki Historyczne”, R. 4, 1928, s. 41-42.
92
Schlesisches Urkundenbuch, t. I, nr 319; tamże, t. II, nr 32, 156, 165; M. Cetwński, M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie ..., nr B-187, s. 51-52; J. Bieniak, Strzesz (zm. po 1230), podkomorzy księżnej opolskiej Wioli…, s. 53.
93
Schlesisches Urkundenbuch, t. II, nr 1, 32, 165, 166, 174, 226, 424; M. Cetwiński, M. Cetwiński, Rycerstwo
śląskie ..., nr B-151, s. 47.
94
Kodeks dyplomatyczny Śląska, t. III, nr 283; Schlesisches Urkundenbuch, t. II, nr 165, 174, 192; Regesten,
CDS, t. VII, cz. 2, nr 1327; M. Cetwiński, M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie..., nr B-176, s. 49-50, zob. też nr B-227.
95
J. Bieniak, Strzesz (zm. po 1230), podkomorzy księżnej opolskiej Wioli…, s. 53.
96
T. Jurek, Herby rycerstwa śląskiego na miniaturach Kodeksu o świętej Jadwidze 1353 roku, „Genealogia.
Studia i Materiały Historyczne” t. 3, 1993, s. 19-20 - herb 5.
89
90
25
„w polu szachowym czerwono-srebrnym pięciorzędowym w siedem cegieł (lub gontów), głowica błękitna, w której głowa orła złota. Hełm z labrami z pokryciem szachowanym czerwono-srebrnym, a z podbiciem złotym zapewne. Klejnot: głowa orła
jak w polu tarczy”97. W Kodeksie o św. Jadwidze widzimy nieco inną odmianę tego
herbu - herb dwudzielny w pas, w polu górnym błękitnym biała głowa orła w koronie, w polu dolnym - biało-czerwona szachownica. Na najstarszej znanej pieczęci
z 1353 r. występuje bardziej archaiczna wersja tego herbu - w miejscu szachownicy w dolnym polu znajdują się trzy kamienie w rozstrój, w układzie 2:1, czyli identycznym jak w herbie Sulima. Nie są uchwytne źródłowo żadne związki majątkowe
łączące oba rody, choć ich dalekie pokrewieństwo sięgające połowy XII w. wydaje
się możliwe. Być może podobieństwo między herbami polskich Sulimów i śląskich
Budziwojowiców nie było przypadkowe, lecz stanowiło celowe nawiązanie, ostatni
już ślad świadomości genealogicznej o wspólnym pochodzeniu obu rodów.
T. Jurek jako najstarszego antenata tej rodziny wskazał Budziwoja Więcymirowica, jednego z patronów kościoła w Bytomiu, działającego na początku XIII stulecia. Genealogię śląskich Budziwojowiców da się dokładnie odtworzyć począwszy
od 1289 r.98. Moim zdaniem, żyjący w połowie XII w. Więcymir, ojciec Budziwoja, mógł być rodzonym bratem komesa Strzesza z 1175 r. Śląscy Budziwojowice
byli znaczącą rodziną możnowładczą. Mieli znaczne dobra wokół Chojnowa i Legnicy, w tym w samym mieście, należeli do bliskiego otoczenia książąt. Na przełomie XIII i XIV w. bracia Bronisław, Marcin, Klemens i Zwola Budziwojowice
robili kariery na dworze księcia Henryka Głogowskiego. Bronisław był kasztelanem chojnowskim (1292), Marcin zaś marszałkiem dworu (1296), bracia uzyskali
książęce nadanie w Wielkopolsce. Po 1304 r. ta gałąź Budziwojowiców przeszła na
służbę książąt wrocławskich. W połowie XIV w. inni Budziwojowice należeli do
zamożnych i wpływowych wasali książąt legnickich Bolesława III i Wacława oraz
Ludwika brzeskiego99.
W związku z walkami, jakie toczył książę wrocławski Henryk Brodaty z Konradem Mazowieckim o schedę po Leszku Białym i Władysławie Laskonogim w latach 1228-1236100, pozostaje polityka osadnicza Henryka na pograniczu Małopolski
i Wielkopolski. Osadzał on na prawie rycerskim drobne rycerstwo śląskie i budował umocnienia obronne, chcąc zapewnić lepszą ochronę pogranicza od strony
wrogich mu Konrada i Władysława Odonica. Terenem tej kolonizacji było przede
wszystkim pogranicze ziemi krakowskiej i wiślickiej na północ od Krakowa, aż po
Skałę i Przeginię, pod Ogrodzieńcem i nad środkowym Dunajcem oraz pogranicze
ziemi sandomierskiej od strony Mazowsza. Apogeum tej akcji osadniczej to 1231 r.
Niektórzy autorzy wskazują, że tą drogą trafiły do Małopolski także niektóre drobJ. Szymański, Herbarz średniowiecznego rycerstwa…, s. 93 - pod nazwą Bużewoj.
T. Jurek, Herby rycerstwa śląskiego…, s. 19.
99
Tenże; Dziedzic Królestwa Polskiego…, s. 171.
100
O walkach tych zob. np. B. Zientara, dz. cyt., s. 325 i in.; B. Włodarski, Polityczne plany Konrada I księcia
mazowieckiego, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, R. 76, 1971, z. 1, s. 5-63; J. Szymczak, Udział
synów Konrada I Mazowieckiego w realizacji jego planów politycznych, „Rocznik Łódzki”, t. 29, 1980, s. 9-53;
M. Przybył, dz. cyt, s. 151-153.
97
98
26
norycerskie rodziny z rodu Sulimów, wywodzące się ze Śląska. Dotyczyło to także niektórych rodzin z rodów Kołomaszów, Czewojów, Gierałtów, Opalów, Przeginiów i Pilawitów. Niektóre z tych rodzin zrobiły później karierę w Małopolsce,
większość jednak pozostała na szczeblu włodyków101. Obecność Sulimów na Śląsku w początkach XIII w. nie jest dostatecznie potwierdzona w źródłach, co czyni
tę hipotezę słabą. J. Rajman, badający pogranicze śląsko-małopolskie, zauważył
zjawisko osadzania rycerstwa w pogranicznych kasztelaniach w celach obronnych
i skupisko drobnego, szeregowego rycerstwa wokół Olkusza. Tereny pograniczne
po obu stronach granicy zasiedlała ludność napływająca z centrum102. Analogiczną akcję osadniczą, jak Henryk Brodaty, prowadził także po swojej stronie granicy,
Konrad Mazowiecki. Nad Nidą i Nidzicą osadzał on drobne rycerstwo mazowieckie i kujawskie, jednocześnie sprowadzając na pogranicze Mazowsza rycerstwo
z innych dzielnic103. Być może efektem tych akcji osadniczych z 1. połowy XIII w.
było dalsze rozproszenie rodu Sulimów.
Pierwsi Sulimowie małopolscy.
Kryterium imionowe jako pierwszego pewnego przedstawiciela tego rodu
w stołecznej dzielnicy wskazuje Strzesza (Strzeszka) – dostojnika występującego
w otoczeniu Leszka Białego104. Uznaje się go za ojca potwierdzonego Sulimczyka
- sędziego krakowskiego Wawrzyńca Strzeszkowica (zm. ok. 1290 r.)105, antenata
dobrze znanej małopolskiej rodziny Charbinowskich106. Strzeszek był stolnikiem
księcia krakowskiego Leszka Białego w latach ok.1210-1217, cześnikiem krakowskim tegoż księcia w latach 1223-1227, wreszcie cześnikiem sandomierskim Bolesława Wstydliwego w latach 1228-1229, zmarł po 1234 r. Odgrywał on znaczącą rolę na dworach dwóch kolejnych książąt. Strzeszek utrzymywał własny dwór
i posiadał urzędników, z których wymieniony został w 1228 r. jego cześnik Bogu-
101
W. Semkowicz, Włodycy polscy na tle porównawczem słowiańskiem, „Kwartalnik Historyczny”, R. 22,
1908, s. 597-598, 607; M. Łodyński, Polityka Henryka Brodatego i jego syna w latach 1232-1241, „Przegląd
Historyczny”, t. 14, 1912, s. 20; B. Zientara, dz. cyt., s. 325.
102
J. Rajman, Pogranicze śląsko - małopolskie w średniowieczu, Kraków 1998, s. 134, 141-142, 179.
103
W. Semkowicz, Przyczynki dyplomatyczne wieków średnich, s. 41-42; B. Zientara, dz. cyt., s. 307.
104
KDKK, t. I, nr 13-15; KDP, t. III, nr 13; KDM, t. I, nr 10, 12; t. II, nr 387, 389, 395, 401, 487; Diplomata
monasterii Clarae Tumbae prope Cracoviam, wyd. E. Janota, F. Piekosiński, Kraków 1865, nr 1; Nieznane dokumenty Leszka Białego z lat 1217 i 1222, wyd. J. Mitkowski, „Kwartalnik Historyczny”, R. LII, 1938, nr 1, s. 646,
nr 2, s. 654.
105
J. Wroniszewski, Strzesz (zm. po 1235), cześnik sandomierski…, s. 53. Autor zauważa słusznie, że ojcem
Wawrzyńca mógł być też inny Strzesz, syn Budziwoja (wyst. 1220).
106
O genealogii Charbinowskich w XIV-XV wieku zob. m.in.: K. Piotrowicz, Charbinowski Bartosz (Bartosz z Charbinowic, Ogrodzieńca, Wierzchosławic), podkomorzy sandomierski, PSB, t. 3, Kraków 1937, s. 263;
S. Szczur, Negocjatorzy unii Polski z Litwą i ich kariery, „Analecta Cracoviensia”, t. 19, 1987, s. 190; F. Sikora,
dz. cyt., passim; J. Tęgowski, Skarga społeczności Ormian lwowskich z powodu raptus puellae. (Przyczynek źródłowy do poznania Sulimów małopolskich), [w:] Studia nad dziejami miast i mieszczaństwa w średniowieczu,
Toruń 1996, s. 287-289; J. Wroniszewski, Szlachta ziemi sandomierskiej w średniowieczu. Zagadnienia społeczne
i gospodarcze, Poznań-Wrocław 2001, s. 30-33.
27
fałek107. Wspomniany dostojnik był prawdopodobnie jednym z pierwszych rycerskich właścicieli wsi Wierzchosławice i fundatorem tamtejszej parafii pod wezwaniem św. Wojciecha, której powstanie datuje się na okres przed połową XIII w.108.
Wymieniony w akcie sprzedaży Charbinowic Stefan, syn Iwona i ojciec Katarzyny, mógł być stryjecznym bratem miecznika Klemensa. Używane w tej rodzinie
imię Iwo świadczy o ich powinowactwie z małopolskimi Odrowążami. Także tę rodzinę właścicieli Charbinowic zaliczam bez cienia wątpliwości do rodu Sulimów.
Najbliższym wspólnym przodkiem obu rodzin mógł więc być wspomniany Strzesz
– cześnik Leszka Białego i jego syna. Być może był on nie tylko ojcem Wawrzyńca
Strzeszkowica i Dobrosława (wyst. 1230), ale także Iwona z Charbinowic. Nie da
się jednak wykluczyć i innej możliwości. Katarzyna, córka Stefana Iwonowica, nazywając w 1278 r. miecznika Klemensa swym stryjem (patruus), mogła użyć tego
określenia jedynie w znaczeniu współrodowca. Należąca do tego samego rodu Sulimów rodzina Klemensa - nabywcy Charbinowic już wcześniej działała na terenie
Małopolski, w kasztelanii wislickiej.
K. Mosingiewicz za ojca cześnika Strzesza uznał niejakiego komesa Budziwoja, który w 1220 r., wraz z synami Strzeszem i Wyszem (Wizonem), zrzekł się praw
do wsi Glewo pod Krakowem, o którą pozywał Mikołaja Polaninowicza109. Ów
Budziwój, właściciel Świniarska (1214), był wojskim biskupa krakowskiego Iwona Odrowąża (1222), komornikiem wojewody krakowskiego Pakosława Awdańca
(1224-1228), wreszcie sędzią krakowskim (1229). Kryterium chronologiczne moim
zdaniem czyni tę filiację mało prawdopodobną, ponieważ obu rycerzy dzieli zbyt
mały dystans wiekowy, wydaje się wątpliwe, aby ojciec rozpoczynał karierę urzędniczą później niż syn. Imię Budziwoj nie zaliczało się do zestawu imion rodowych
Sulimów znanych z późniejszego okresu, choć mogłoby być elementem łączącym
Sulimów ze, wspomnianą wyżej, śląską rodziną Budziwojowiców. Z identyfikacją
Strzesza, syna Budziwoja ze Strzeszkiem, późniejszym cześnikiem sandomierskim
nie zgodził się także J. Bieniak110. Mogli być oni jednak spokrewnieni w nieco dalszym stopniu. Komes Budziwoj nadał bożogrobcom miechowskim wieś Goreslauice (zapewne Gorysławice koło Wiślicy)111. Zachowała się owalna pieczęć Budziwoja ze znakiem И 112.
Dawna literatura, uznawana za wiarygodną także przez nowszych autorów, wymieniła jeszcze jego dalszych przodków. Ojcem Budziwoja miał być Wysz, rycerz Kazimierza Sprawiedliwego, świadek dokumentu wystawionego w Opatowie
107
Urzędnicy małopolscy XII-XV wieku. Spisy, opr. J. Kurtyka, T. Nowakowski, F. Sikora, A. Sochacka,
P.K. Wojciechowski, B. Wyrozumska, [w:] Urzędnicy dawnej Rzeczypospolitej XII-XVIII wieku. Spisy, pod red.
A. Gąsiorowskiego, t. IV, z. 1., Wrocław-Warszawa-Kraków 1990, nr 405, nr 79, nr 712; J. Wroniszewski, Strzesz
(zm. po 1235), cześnik sandomierski…, s. 53.
108
F. Kiryk, F. Sikora, Zarys dziejów parafii wierzchosławickiej, [w:] Wierzchosławice..., s. 184.
109
Diplomata monasterii…, nr 1; KDS, t. II: 1205-1220, wyd. K. Maleczyński, A. Skowrońska, Wrocław
1959, nr 225; K. Mosingiewicz, dz. cyt., s. 87.
110
J. Bieniak, Strzesz (Strzeżysław) …, s. 53.
111
KDM, t. II, nr 375; T. Giergiel, dz. cyt., s. 110.
112
F. Piekosiński, Rycerstwo polskie wieków średnich, t. III: Rycerstwo małopolskie w dobie piastowskiej,
Kraków 1901, s. 23, 211 - widział w tym znaku skandynawski znak runiczny Sol, co odrzuciła nowsza literatura.
28
12 IV 1189 r.113, posesor dóbr w kasztelanii wiślickiej114. Można jeszcze dodać do
tej listy hipotetycznych antenatów małopolskich Sulimów Cherubina z Wysokiej,
ojca Jana (1228). Lambert, brat Cherubina z Wysokiej (de Wyszokye), który nadał
klasztorowi jędrzejowskiemu część wsi Brzezie koło Tarczku, to zdaniem W. Semkowicza także antenat Sulimów. Według J. Wroniszewskiego wspomniany Lambert
nie był przodkiem małopolskich Rawiczów z Wysokiej, a w źródle chodzi zapewne o inną wieś tej nazwy w parafii Kiełczyna lub Szczyglice115. Jego synowie – Jan
i Stefan sprzedali klasztorowi wąchockiemu wieś Kamień w parafii Sandomierz
(1260)116. Chronologia występowania pozwala uznać Lamberta i Cherubina z Wysokiej za braci rodzonych lub stryjecznych Strzesza, cześnika Leszka Białego, którego uznaję za pierwszego historycznego Sulimczyka małopolskiego. O związkach
pozostałych wymienionych rycerzy z późniejszymi Sulimami nie da się jednak nic
więcej powiedzieć. Nie są także uchwytne źródłowo związki majątkowe tego rodu
z którąś ze wspomnianych wsi małopolskich (Gorysławice, Glewo, Świniarsko,
Wysoka). Konstrukcja ta musi więc pozostać hipotezą.
Według bulli papieża Eugeniusza IV z 1441 r., dwaj wielmoże - Strzeżysław
i Wrocisław, ufundowali za czasów Bolesława Kędzierzawego (a więc w latach
1146-1173), klasztor norbertanów w małopolskim Brzesku – Hebdowie nad Wisłą,
nadając klasztorowi Brzesk i 6 okolicznych wsi117. Stanisław Kuraś, Jerzy Rajman
oraz Józef Dobosz uznali tę późną tradycję za wiarygodną118. Jedynie Czesław Deptuła cofnął fundację tego klasztoru do czasów Władysława Wygnańca (1138-1146),
za fundatora uznając samego księcia119. Klasztor w Brzesku stał się pełnoprawnym
opactwem od czasów biskupa Iwona Odrowąża (1218-1229). Fundację tę pozostali
autorzy datują na 1149 r., zgodnie z XVIII-wiecznymi katalogami opatów, odnotowujących jako pierwszego z nich - Wojsława (Wosolana) ustanowionego właśnie
około tego roku. Strzesz i Wrocisz byli także obecni przy innych fundacjach klasztornych i nadaniach dla benedyktynów we Wrocławiu oraz kanoników regularnych
w Czerwińsku. Patronat nad kościołem w Starym Brzesku należał w XV wieku do
okolicznej szlachty (m.in. Gierałtów z Wojsławic), wśród której nie widać jednak
Sulimów120. Nie mieli oni później dóbr dziedzicznych w najbliższym sąsiedztwie
Brzeska. Na podstawie tego samego kryterium imionowego i prawa patronatu próKDKK, t. I, nr 4.
W. Semkowicz, O początkach rodu Sulima…, s. 4-8; F. Piekosiński, Rycerstwo polskie…, t. III, s. 16,
23, 27-28, 28-29, 154-155, 198, 210-211; Nieznane dokumenty Leszka Białego…, s. 646-648, 654; T. Giergiel,
dz. cyt., s. 104-105, 110-111.
115
J. Wroniszewski, Ród Rawiczów. Współrodowcy Warszowiców i Grotowiców, „Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, R. 86, 1994, z. 1, s. 59-60.
116
KDKK, t. I, nr 61.
117
KDM, t. IV, nr 1405. Były to wsie: Drwenia, Miodary, Gonów, Mniszów, Nękanowice, Hebdów, Szarbie
i Górka.
118
S. Kuraś, Katalog opatów klasztoru premonstrateńskiego w Brzesku – Hebdowie 1179-1732, „Nasza Przeszłość”, t. 9, 1959, s. 39 i in.; J. Rajman, Początki opactw norbertańskich w Strahowie i Brzesku, „Nasza Przeszłość”, t. 78, 1992, s. 16 i in.; J. Dobosz, op. cit., s. 404.
119
Cz. Deptuła, Monasterium Bethleem. Wokół misji biskupa Henryka Zidka i początków opactwa w Brzesku,
„Roczniki humanistyczne”, t. 18, 1970, s. 34 i in.
120
J. Rajman, dz. cyt., s. 16.
113
114
29
bowano więc zaliczyć założycieli klasztoru do rodu Gierałtów121 albo Czewojów122.
Być może byli oni jednak Sulimami, zwłaszcza ów Strzeżysław (Strzesz ?)123. Jeśli przyjmiemy taką identyfikację rodową, byłby to dowód na osiadłość pierwszych
przedstawicieli Sulimów w ziemi krakowskiej już około połowy XII w. i bardzo
wczesny podział tego rodu na odrębne gałęzie genealogiczne osiadłe w kilku dzielnicach Polski.
Nie mamy pewności, co do pokrewieństwa obu fundatorów klasztoru w Brzesku - Hebdowie. Najczęściej uważa się ich za rodzonych braci, nie rozdzielonych
jeszcze majatkowo, możliwa jest jednak także inna forma pokrewieństwa między
nimi, bliskie powinowactwo, a nawet przynależność do zupełnie różnych rodów124.
Być może wspomniany Wrocisław jest identyczny z Wrociszem, świadczącym na
dokumencie Bolesława Kędzierzawego we Wrocławiu 22 VI 1149 r.125 oraz Wrocisławem – ojcem niejakiego Włodzimierza Wrocisławica – Lacha, dowódcy wojskowego działającego w latach 1167-1173 na Rusi w służbie książąt Rościsława
i Mścisława126. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na rzadkie imię Włodzimierz
- Włodek, które należało do zestawu imion rodowych Sulimów wielkopolskich i łęczyckich w XV w.
Jeśli odrzucimy hipotezę o przynależności fundatorów klasztoru w Brzesku Hebdowie do rodu Sulimów, trzeba by poszukać okoliczności politycznych tłumaczących geograficzne rozproszenie tego rodu w okresie nieco późniejszym.
Moim zdaniem, Sulimowie mogli przybyć do Małopolski z Wielkopolski wraz
z Mieszkiem III Starym w czasie jego pierwszych, krótkich rządów w Krakowie
(1173-1177)127. W 1153 r. prawdopodobny Sulima - komes Strzesz wystąpił w dokumencie komesa Zbyluta dla klasztoru łekneńskiego w dzielnicy Mieszka. Z braku źródeł nie da się odtworzyć, być może dramatycznych okoliczności tej migracji
ani postawy jaką przyjął badany przez nas ród i jego polityczni przywódcy wobec
poszczególnych Piastowiców rywalizujących między sobą o gród na Wawelu i autorytet seniora. Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem w bardzo nieprzychylny spo-
121
W. Semkowicz, O początkach rodu Gerałtów i fundacji klasztoru norbertanek w Brzesku, „Miesięcznik
Heraldyczny”, t. 2, 1909, s. 17-23; J. Dobosz, dz. cyt., s. 404 - ostrożnie - „ród nieznany, może Gerałtowie”.
122
F. Piekosiński, Rycerstwo polskie wieków średnich, t. II, Kraków 1896, s. 274.
123
J. Bieniak, Strzesz (Strzeżysław)…, s. 52. Autor utożsamia Strzeżysława - współfundatora klasztoru
w Brzesku ok. 1149 r. z komesem Strzeszem, świadkiem dokumentu Zbyluta dla cystersów łekneńskich z 11521153 r. Sądzę, że były to raczej dwie różne osoby, choć współczesne sobie i blisko ze sobą spokrewnione.
124
Tamże.
125
KDS, t. I, nr 25.
126
M. Cetwiński, Rycerstwo śląskie, nr A-52, s. 21.
127
S. Smolka, dz. cyt., s. 283-359; M. Przybył, Mieszko III Stary…, s. 70-76, 84-88. Najbardziej prawdopodobne wydają się lata 1173-1177, choć Mieszko kilkakrotnie zajmował Kraków także później - w latach 1191
i 1201-1202.
30
sób przedstawia urzędników księcia Mieszka otaczających go w czasie pierwszych
rządów w Krakowie128. Być może w gronie tych urzędników byli Sulimowie.
Jeśli wierzyć mistrzowi Wincentemu, w chwili zamachu stanu w Krakowie,
Mieszka opuścili nawet najbliżsi współpracownicy, przyłączając się do spiskowców, którzy wynieśli na tron Kazimierza Sprawiedliwego: „Garną się do niego
[Kazimierza] ludzie wszelkiego wieku, uwielbia go wszelki stan, dostojność każda
cześć oddaje. Również bramy miasta, choć zabezpieczone niezwyciężoną strażą,
bez wezwania stają otworem, a z zamku wybiegają ci, których Mieszko przeznaczył
do obrony miasta, i wszyscy biją czołem u podnóżka Kazimierza”129. Hipotetyczny Sulima - wspomniany już Wysz starszy w 1189 r. wystąpił w otoczeniu nowego pana Małopolski - Kazimierza Sprawiedliwego. Uzyskał on u schyłku XII w.,
zapewne w drodze książęcego nadania, wsie w kasztelanii wiślickiej stanowiące
później główną podstawę majątkową dóbr Sulimów w Małopolsce. Jak już wspominałem, na stronę wrogów księcia Mieszka Starego około 1177 r. przeszedł także
ówczesny biskup poznański - Cherubin130, także hipotetyczny Sulimczyk.
Nie wiemy, czy Sulimowie zaliczali się do współpracowników Władysława Laskonogiego podczas jego krótkich rządów w Krakowie (1202-1206), brak bowiem
dokumentów książęcych z tych lat131. Wspomniany już cześnik Strzeszek rozpoczął
karierę urzędniczą na dworze Leszka Białego w 1206 r., a więc z chwilą wygnania Laskonogiego z Krakowa przez możnych małopolskich. Dowodzi to wtopienia się Sulimów w lokalne środowisko możnowładcze już w tym okresie. Zapewne
uzyskali oni dobra w Małopolskie i weszli w układy towarzyskie i matrymonialne
z miejscowym rycerstwem, zdobywając sobie także przychylność nowych władców Małopolski, pochodzących z młodszej linii Piastów. Strzeszek, antenat Sulimów małopolskich, odgrywał znaczącą rolę na dworze księcia krakowskiego Leszka Białego: uczestniczył w ogólnopolskiej krucjacie do Prus, brał udział w wiecach
Leszka w Rozegrochu, Suchedniowie (1224) i Korytnicy (1227), w imieniu księcia rozgraniczał włości i prowadził inne czynności procesowe, był wymieniany na
listach świadków zaraz po najwyższych urzędnikach132. Na wiecach w Krakowie
w grudniu 1227 r. i w Skaryszewie w marcu 1228 r. obradowano nad planem objęcia władzy w Krakowie przez Konrada Mazowieckiego. W obradach tych nie brał
udziału cześnik sandomierski Strzesz, który dochował wierności księżnej wdowie
Grzymisławie i jej synowi Bolesławowi. Ostatecznie 5 maja 1228 r. na zjeździe
w Cieni podjęto decyzję o pojednaniu z Władysławem Laskonogim i oddaniu mu
władzy w Krakowie oraz rządów opiekuńczych nad małoletnim Bolesławem Wsty128
Mistrza Wincentego…, s. 184. „Trzoda owiec to lud dzielnicy [krakowskiej]. Do pasienia jej wyznaczyłeś
nie pasterzy, lecz wrogów, którzy dbają o własne korzyści, nie [o dobro] trzody (…). Ty wokół wodzisz psy wściekłe, to jest okrutnych urzędników, których nie trzymasz w karbach, lecz uwolniwszy ich na twój rozkaz z więzów
karności pozwalasz im na wszystkie strony szaleć. Ci z okrutna zaciekłością jadowitymi ukąszeniami ustawicznie
pastwią się nad znękaną zupełnie trzodą. I zdaje się nic nie pragną innego, jak tylko poszarpać gardła trzody
i nasycić się jej krwią”.
129
Tamże, s. 192.
130
M. Przybył, Mieszko III Stary…, s. 126.
131
Tenże, Władysław Laskonogi, książę wielkopolski 1202-1231, Poznań 1998, s. 66-70.
132
J. Wroniszewski, Strzesz (zm. po 1235), cześnik sandomierski…, s. 53-54.
31
dliwym. Laskonogi wydał przy tej okazji dwa ważne przywileje dla dostojników
świeckich i duchowieństwa. W zjeździe w Cieni wziął udział Sulimczyk Strzesz.
Około 12 maja 1228 r. książę gnieźnieński Władysław Laskonogi po raz ostatni zasiadł na tronie krakowskim, w pokojowy sposób już latem przekazując rządy i ciężar walki z Konradem Mazowieckim Henrykowi Brodatemu, księciu śląskiemu,
który pokonał Konrada w bitwach pod Skałą, Międzybożem i Wrocieryżem, wypierając Konrada z Małopolski133. Strzeszek brał udział w kilku wiecach księżnej
Grzymisławy, m.in. w 1229 r. pod Wierzbicą. Pozostał on do końca wierny Bolesławowi Wstydliwemu i jego matce, mimo ograniczenia ich władzy w księstwie sandomierskim przez Konrada Mazowieckiego w 1230 r. Pozostał także w otoczeniu
młodego księcia po zwróceniu mu Sandomierszczyzny przez Henryka Brodatego
w latach 1234-1235134.
Przypuszcza się, że właśnie od imienia cześnika Strzesza może pochodzić nazwa wsi Strzeszkowice w dawnym powiecie sandomierskim, w parafii Szaniec,
która jeszcze w XV w. pozostawała częściowo w ręku Sulimów135. Podobne pochodzenie mają nazwy dwóch innych wsi sandomierskich: Strzyżowice - dawniej
Strzeżowice (gmina Modliborzyce) i Strzyżów - dawniej Strzeżów (gmina Drzewica)136. Od imion innych protoplastów Sulimów małopolskich, może braci lub
nieznanych synów czy wnuków Strzesza, pochodzą zapewne nazwy wsi: Wawrowice (od Wawrzyniec – Wawer), Wierzchosławice (od Wierzchosław – Wirzchosław) i Klimontowo (od Klimunt – Klemens)137. Wsie te znajdowały się w XIVXV w. w ręku różnych rodzin herbu Sulima138. Do protoplastów Charbinowskich,
czyli pierwszych Sulimów małopolskich należały zapewne, oprócz Charbinowic
i Wierzchosławic, także wsie: Krzczonów koło Wiślicy i Rzemienowice koło Opatowca, ponieważ dziesięcinami z tych wsi uposażona była XIII-wieczna parafia
w Wierzchosławicach139. Nazwa Krzczonowa pochodzi prawdopodobnie od imienia innego antenata Charbinowskich – Krzczona czyli Krystyna140.
Można przypuszczać, że wszystkie, lub prawie wszystkie, późniejsze rodziny
Sulimów małopolskich pochodzą od wspólnego przodka, żyjącego nie wcześniej
niż na przełomie XII i XIII w., może właśnie od Strzesza, cześnika Leszka Białego. F. Sikora popiera tezę o bliskim pokrewieństwie małopolskich rodzin Sulimów
licznymi dowodami141. Kryterium majątkowe – wspólne prawa do wsi Krzczonów
w Wiślickiem, których dowodzili przeciw arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Mikołajowi Kurowskiemu w 1406 r., wskazuje na dosyć bliskie związki rodzinne łączące
Charbinowskich z inną znaną rodziną Sulimów małopolskich – Gamratami z Kli133
134
135
136
137
138
139
140
141
B. Zientara, Henryk Brodaty…, s. 293-298; M. Przybył, Władysław Laskonogi, s. 147-151.
J. Wroniszewski, Strzesz (zm. po 1235), cześnik sandomierski…, s. 54.
K. Mosingiewicz, dz. cyt., s. 87.
M. Kamińska, dz. cyt., cz. 2, s. 192.
F. Sikora, dz. cyt., s. 48.
Tamże, s. 43 in., K. Mosingiewicz, dz. cyt., s. 87-88.
F. Sikora, dz. cyt., s. 43
Tamże, s. 48.
Tamże, s. 44, 50 i in.
32
montowa142. Przodkiem Gamratów i pierwszym właścicielem dóbr rodowych w powiecie sandomierskim wokół Klimontowa, był u schyłku XIII w. wspomniany już
Klemens syn Wawrzyńca, znany także jako przodek Charbinowskich143.
Rodziny Gamratów i Charbinowskich łączy ponadto postać Franciszka kustosza
kolegiaty św. Michała na Wawelu. Wystąpił on jako świadek i zapewne też krewny, we wspomnianym już dyplomie kupna sołectwa w Bogucicach przez komesa
Jakuba z Krzczonowa w 1325 r.144 Pieczęć tego duchownego z herbem Sulima po
jego śmierci odziedziczył Zawisza Gamrat z Kowali, późniejszy kasztelan sądecki
(1354-1366) i kasztelan wojnicki (1366-1376) protoplasta tej rodziny Sulimów małopolskich145. Jeden z Gamratów - Stanisław z Klimontowic, kasztelan połaniecki,
w trakcie unii horodelskiej 1413 r. adoptował do herbu Sulima litewski ród Rodywiła, przenosząc ten herb na wschód146.
Posiadanie przez Charbinowskich działu we wsi Strzeszkowice (obecnie Strzyżowice) w dawnym powiecie sandomierskim – osadzie gniazdowej przodków
miecznika Klemensa, dowodzi z kolei związków rodzinnych tej rodziny z sąsiadami i współrodowcami – Sulimami ze Strzeszkowic oraz z rodziną Łyczków z Ryglic. Jan Łyczko wystąpił bowiem w 1443 r. jako dziedzic Strzeszkowic147. Piotr
Łyczko z Ryglic w 1428 r. dowiódł przed sądem swej przynależności do rodu Sulimów a jego świadkami w procesie o naganę szlachectwa byli Stanisław i Jan Gamratowie z Klimontowa148.
Sulimowie ze Strzeszkowic wywodzili się być może od Strzesza, kasztelana
połanieckiego (ok. 1280-1284/1285)149. Kryterium imionowe i chronologia występowania pozwalają widzieć w nim wnuka wspomnianego Strzeszka, cześnika
Leszka Białego i Bolesława Wstydliwego. Możliwe, że był on synem Dobrosława
Strzeszkowica, wymienionego w 1230 r. Rozpoczynał karierę zapewne jako komornik księżnej Kingi w 1272 r., występując tu pod imieniem Strzesław. Z dworu
księżnej awansował około 1280 r. na urząd kasztelana połanieckiego. Zapewne nie
wziął udziału w buncie części rycerstwa małopolskiego przeciw Leszkowi Czarnemu w 1285 r. Zniknął ze źródeł po tej dacie, możliwe, że, jak sądzi J. Wroniszewski,
poległ w bitwie pod Bogucicami 3 maja 1285 r.150 Wdowa po tym Strzeszku przed
142
Słownik polszczyzny XVI wieku, pod red. M.R. Mayenowej, t. VII, Wrocław 1973 – tak objaśnia znaczenie
przydomka rodzinnego Gamrat: „rozwiązły mężczyzna, kobieciarz, uwodziciel, kochanek (…) lekkoduch, łobuz,
hultaj (…) synonimy – cudzołożnik, fryjerz, gach, kurewnik, miłośnik, nałożnik, nieczysty, nierządnik, posobnik,
rozpustnik, sprosnik, szkortarz, szkortator, wszetecznik”. O rodzinie Gamratów zob. też: A. Kamiński, Gamrat
Jan z Klimontowa, h. Sulima († po r. 1434), starosta biecki, PSB, t. 7, Kraków 1948, s. 263-264; T. Słowikowski,
Gamrat Stanisław Herbu Sulima, PSB, t. 7, Kraków 1948, s. 266-267.
143
J. Wroniszewski, Szlachta ziemi sandomierskiej…, s. 33.
144
KDKK, t. I, nr 135.
145
KDKK, t. I, nr 27 – użycie pieczęci kustosza Franciszka przez Zawiszę; Urzędnicy małopolscy…, nr 1026,
s. 235, nr 1134, s. 255.
146
J. Długosz, Annales seu Cronicae incliti Regni Poloniae, oprac. D. Turkowska, ks. 11, Warszawa 2000,
s. 19, 328; W. Semkowicz, O litewskich rodach bojarskich zbratanych z szlachtą polską w Horodle 1413 r., „Rocznik Polskiego Towarzystwa Heraldycznego we Lwowie”, t. IX, 1928-1929, s. 251-252.
147
F. Sikora, dz. cyt. s. 50.
148
Nieznane zapiski heraldyczne z ksiąg wiślickich, wyd. S. Kutrzeba, Kraków 1907, nr 36, s. 15.
149
Urzędnicy małopolscy…, nr 652, s. 159.
150
J. Wroniszewski, Strzesz (Strzeszek, Strechlaus, Strzlaus, Strezco) (zm. 1284/5)…, s. 54.
33
1288 r. dokonała darowizny siedliska z winnicą w Sandomierzu na rzecz dominikanów sandomierskich. Nie są znane jego dobra ziemskie, co czyni tę identyfikację
bardzo niepewną151. Hipoteza o przynależności kasztelana połanieckiego do antenatów Sulimów ze Strzeszkowic bazuje na kryterium imionowym (utrzymanie się
imienia Strzesz w Małopolsce tylko w tej rodzinie) oraz na podobieństwie karier
urzędniczych z kolejnym Strzeszem - podsędkiem sandomierskim (1341-1342), piszącym się ze Strzeszkowic i Unikowa w ziemi wiślickiej152.
Akcja skupywania wsi Charbinowskich – Nagoszyna, Zassowa, Borowa i Wiewiórki przez słynnego i bogatego rycerza Zawiszę Czarnego w latach 1419-1423
od braci Jana z Zassowa oraz Klemensa z Wiewiórki, może świadczyć o ich pokrewieństwie. 30 sierpnia 1426 r. sąd ziemski sandomierski na rokach w Wiślicy rozstrzygnął spór o wieś Zasów i ½ Nagoszyna z rodzonym bratem zbywcy - Mikołajem z Róży, na korzyść Zawiszy Czarnego. Po niedotrzymaniu terminu wykupu
kwestionowane dobra pozostały w ręku Zawiszy153. Zawisza, dysponując znaczną
fortuną pieniężną, dążył do stworzenia odpowiadających jego pozycji dóbr ziemskich w południowej Małopolsce, dogodnie położonych z związku z karierą polityczną i dworską rozwijaną w Krakowie i Budzie. Akcję budowy „władztwa terytorialnego” rozpoczął od przejęcia starych dóbr rodowych w kluczu zassowskim.
Plan ten nie był możliwy do zrealizowania w rejonie sandomierskiego Garbowa,
gdzie dobra Sulimów były niewielkie i rozdrobnione a rodzina została zepchnięta
do dóbr nabytych po kądzieli154.
J. Wroniszewski nie ma żadnych wątpliwości w kwestii pochodzenia Zawiszy
Czarnego od potwierdzonego przodka Charbinowskich - Klemensa, syna Wawrzyńca, właściciela Zassowa od 1291 r.155 Bezpośredni przodkowie Zawiszy Czarnego nie są jednak znani156. Nie wytrzymuje konfrontacji ze źródłami dawna hipoteza Adama Bonieckiego o pochodzeniu Zawiszy Czarnego z rodziny kasztelana
konarskiego krakowskiego Mikołaja z Grodziny (1388-1392)157. Ojcem Zawiszy
był nieznany bezpośrednio ze źródeł Mikołaj z Garbowa (zm. przed 1397 r.), zaś
dziadkiem – rycerz Stefan z Garbowa (występujący w latach 1377-1381). W 2. połowie XIV w. sandomierski Garbów trafił do rodu Sulimów w wyniku dziedzicze151
Autor uznał, że brak przekonujących przesłanek dla identyfikacji przynależności tegoż Strzesza do rodu
Sulimów.
152
Tenże, Strzesz (zm. po 1346), podsędek sandomierski…, s. 55. Być może członkiem tej samej rodziny był
także Świętosław ze Strzeszkowic, sędzia lubelski w latach 1282-1283 - Urzędnicy małopolscy…, nr 574, s. 145.
153
KDM, t. 4, nr 175, 201; B. Możejko, S. Szybkowski, B. Śliwiński, B. Możejko, S. Szybkowski, B. Śliwiński, Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulina, Gdańsk 2003, s. 111-114.
154
J. Wroniszewski, Szlachta ziemi sandomierskiej…, s. 32-33.
155
Tamże, s. 31-32.
156
O rodzinie Zawiszy Czarnego z Garbowa herbu Sulima zob. m.in.: I. Kozielewski, Zawisza Czarny z Garbowa, Piotrków 1918; E. Maleczyńska, Farurej Jan z Garbowa († 1453), PSB, t. 6, Kraków 1946, s. 375-376;
S. Gawęda, Możnowładztwo małopolskie w XIV i w pierwszej połowie XV wieku. Studium z dziejów rozwoju wielkiej własności ziemskiej, Kraków 1966, s. 87-88; A. Klubówna, Zawisza Czarny w historii i legendzie, Warszawa
1979; A. Sochacka, Zawisza Czarny z Garbowa, [w:] Od Zawiszy do Tarnowskiego. Szkice z dziejów epoki jagiellońskiej, pod red. M. Podgórskiego, A. Witusika, Lublin 1987, s. 42-52; B. Możejko, S. Szybkowski, B. Śliwiński,
dz. cyt., s. 35-36; D. Piwowarczyk, Poczet rycerzy polskich XIV i XV wieku, Warszawa 2004, s. 120.
157
B. Możejko, S. Szybkowski, B. Śliwiński, dz. cyt., s. 35-36.
34
nia po kądzieli po miejscowej, sandomierskiej rodzinie rycerskiej herbu Janina.
Powtarzanie się w rodzinie Sulimów z Garbowa i w rodzinie Gamratów imienia
Zawisza zdaje się wskazywać na ich bliskie pokrewieństwo. Kryterium imionowe
(imię Wawrzyniec) łączy też rodzinę Charbinowskich z innymi potwierdzonymi
heraldycznie Sulimami małopolskimi np. rodziną Andrzeja z Wawrowic – podsędka krakowskiego w latach 1358-1384158.
Pojawienie się Sulimów w Łęczyckiem.
Dosyć wcześnie pojawiają się Sulimowie również w dzielnicy kujawskiej,
a w szczególności w ziemi łęczyckiej. Ich pierwotnego gniazda rodowego dopatrywano
się we wsi Sulimy, położonej w pobliżu Różyc (Rozdzic) w późniejszym powiecie łęczyckim tejże ziemi, skąd w XV w. pisały się dwie rozrodzone, drobnorycerskie rodziny tego herbu159. Ostatnie badania genealogiczno-osadnicze Tadeusza Nowaka
dowiodły jednak, że Różyce Sulimy, podobnie jak sąsiednie Różyce Żmijowe, Fryjowe i Trojanowe, to efekt podziałów rodzinno-majątkowych tej wsi, jakie miały
miejsce w XIV-XVI w. Nazwę tej części wsi urobiono od imienia właściciela160.
Inna wieś o zbliżonej nazwie – Sulimów (obecnie Sulmów) znajdowała się
w powiecie sieradzkim, parafii Goszczanów. Jest ona znana źródłom pisanym dopiero od 1391 r.161. Wieś Sulmów jest znacznie oddalona, w sensie geograficznym,
od łęczyckich dóbr różnych rodzin tego herbu znanych z późniejszego okresu. Niezbyt daleko jednak stąd (około 30 km w linii prostej) do sieradzkiego Ostrowska
- wsi związanej z Sulimami już w XIII w.162 Nie można więc wykluczyć, że także
wieś Sulmów stanowiła pierwotnie własność tego rodu. Sulimowie jednak dosyć
szybko po utracie Ostrowska, pozbyli się i Sulmowa. Związki majątkowe sieradzkiej wsi Sulmów z rodem Sulimów nie są już uchwytne w źródłach z okresu późnego średniowiecza, przez co nie da się zweryfikować tej hipotezy.
Jedyna wieś sieradzka, której związki majątkowe z rodem Sulimów da się wyczytać w źródłach z XIII w. to Ostrowsko koło Uniejowa. Z dokumentu księcia
Konrada Mazowieckiego z 18 IX 1241 r., opublikowanego w Kodeksie dyplomatycznym Wielkopolski163 wiemy o nadaniu tej wsi arcybiskupstwu gnieźnieńskiemu
przez księcia. Świadkami nadania byli m.in. synowie Konrada – Bolesław książę
mazowiecki, Kazimierz książę kujawski i Siemowit oraz Andrzej biskup płocki,
którzy współpieczętowali ten dokument. Była to wcześniej stara posiadłość rycer-
Urzędnicy małopolscy…, nr 312, s. 101.
W. Semkowicz, O początkach rodu Sulima…, s. 4-5.
160
T. Nowak, dz. cyt., s. 266; o rodzinie Sulimów z Różyc zob. też E. Taylor, Początki Rożyckich, „Miesięcznik Heraldyczny”, R. XIV, 1935, R. XV, 1936.
161
S. Zajączkowski, S.M. Zajączkowski, Materiały do słownika geograficzno-historycznego dawnych ziem
łęczyckiej i sieradzkiej do 1400 roku, cz. II: Nacki-Żywocin oraz dodatek i uzupełnienia, Łódź 1970, s. 128 – w latach 1391-1398 występował Mikołaj z Sulimowa.
162
Tamże, cz. II, s. 20 – 1241: Budzisław syn Strzyżka.
163
KDW, t. I, nr 229.
158
159
35
ska164. W dokumencie nadania pojawia się dotychczasowy właściciel Ostrowska
– Budzisław syn Strzeszka (Budislaus filius Streskonis). Ze względu na kryterium
imionowe zaliczam go do rodu Sulimów. O imieniu Strzesz już wielokrotnie wspominałem. Który z wymienionych wcześniej Strzeszów był ojcem Budzisława?
J. Bieniak i A. Szymczakowa utożsamiają go ze wspomnianym już Strzeszkiem
- cześnikiem krakowskim i sandomierskim Leszka Białego i Bolesława Wstydliwego165. Identyfikacja ta jest prawdopodobna, co dowodzi, że Sulimowie osiadli
w ziemi łęczyckiej przybyli tu z Małopolski.
Imię Budzisław pojawia się u kilku hipotetycznych mazowiecko-łęczyckich antenatów rodu, na stałe zaś weszło do imiennictwa blisko ze sobą spokrewnionych
wielkopolskich rodzin Sulimów piszących się z Łagiewnik Kościelnych i Ułanowa oraz z Budzisławia. Od imienia któregoś przodka właścicieli utworzono nazwę dwóch wsi Budzisław położonych w powiecie gnieźnieńskim województwa
kaliskiego, koło Kleczewa (Budzisław Kościelny i Górny). Z Budzisławia pisali
się Sulimowie potwierdzeni heraldycznie dla XV w166. Kryterium imionowe wskazuje więc na bliskość genealogiczną Sulimów łęczyckich i wielkopolskich. Wśród
łęczyckich potomków sędziego łęczyckiego imię to zatraciło związek z dawnym
gniazdem rodowym i szybko zaniknęło. Zmienność imion związana jest ze zmianą
lokalnych liderów rodowych. Pewna tradycja jednak przetrwała, spotykamy je bowiem, w zdrobniałej formie Budek, w rodzinie Sulimów z Krzyżanowa w powiecie orłowskim167.
Budzisław Strzeszkowic rozpoczynał karierę jako komornik księżnej mazowieckiej Agafii w 1241 r. Następnie został sędzią łęczyckim168, z którym to tytułem
występuje od 2 X 1246 r.169 do 10 XI 1257 r.170 Zajmował on, jako sędzia dworski,
wyjątkowe stanowisko na dworze księcia Kazimierza Konradowica, towarzysząc
mu w sądach także na Kujawach171. Można przypuszczać, że sędzia łęczycki Budzisław był antenatem wszystkich, znanych z późniejszego okresu, łęczyckich rodzin
herbu Sulima piszących się z Oporowa, Sławoszewa, Krzyżanowa, Dobrej i Różyc,
których pierwsi potwierdzeni źródłowo przedstawiciele żyli najczęściej w 2. połowie XIV stulecia.
164
J. Warężak, Rozwój uposażenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego w średniowieczu z uwzględnieniem stosunków gospodarczych w XIV i XV w., Lwów 1929, s. 28; S. M. Zajączkowski, Własność rycerska w dawnych
ziemiach łęczyckiej i sieradzkiej do połowy XIII wieku, „Rocznik Łódzki”, t. 4 (7), 1961, s. 152, 168.
165
J. Bieniak, Wolimir h. Sulima…, s. 351; A. Szymczakowa, Strzeszek (Strzeżek)…, s. 57.
166
S. D. Kozierowski, Badania nazw topograficznych na obszarze dawnej zachodniej i środkowej Wielkopolski, t. I, s. 84; M. Czyżak, dz. cyt., s. 360-361 - Mikołaj Słupek z Budzisławia, syn Bronisza, kanonik gnieźnieński
(zm. 1434).
167
T. Nowak, dz. cyt., s. 296.
168
Urzędnicy łęczyccy, sieradzcy i wieluńscy XIII-XV wieku. Spisy, oprac. J. Bieniak, A. Szymczakowa, pod
red. A. Gąsiorowskiego, Wrocław 1985, nr A-293, s. 72.
169
KDW, t. I, nr 597; poprzednik występuje do 27 kwietnia 1245 r., zob. Urzędnicy łęczyccy..., nr A-292.
170
Następca występuje od 14 października 1274 r., zob. Urzędnicy łęczyccy..., nr A-294.
171
A. Szymczakowa, Urzędnicy łęczyccy i sieradzcy do połowy XV wieku, Łódź 1984, s. 17.
36
Z tej samej linii co były właściciel Ostrowska pochodził zapewne komes Strzeszek Budzisławic, świadczący na dokumencie Kazimierza Konradowica, wystawionym rzekomo w Kruszwicy 24 VI 1249 r.172 Strzeszek jako wojski łęczycki
współwystępował wraz z sędzią łęczyckim Budzisławem w dyplomie księcia Konrada Mazowieckiego z 2 października 1246 r.173. Rozpoczynał więc karierę w służbie Konrada jako księcia łęczyckiego. Kontynuował ją następnie w otoczeniu jego
syna Kazimierza174. Dalsze szczeble jego kariery urzędniczej to godności cześnika łęczyckiego (1248) oraz kasztelana spicymierskiego (1252)175. Następnie jego
kariera przejściowo się załamała. Strzeszek powrócił na niższy urząd cześnika łęczyckiego, a kilka miesięcy później odzyskał łaskę księcia i objął ponownie urząd
kasztelana spicymierskiego (1255). Wzloty i upadki kariery Strzesza były pochodną stosunków między księciem Kazimierzam a jego bratem - biskupem kujawskim Wolimirem, miały związek ze zmianami polityki Piasta kujawskiego wobec
Prus, Pomorza wschodniego i Krzyżaków. Strzeszek brał udział w wiecach dzielnicowych, występował jako świadek ugody księcia z Krzyżakami i uczestniczył
w wyprawie zbrojnej Kazimierza Konradowica przeciw Świętopełkowi gdańskiemu na jesieni 1255 r. Zmarł po tej dacie a przed 1264 r., gdy w źródłach wystapił
jego nastepca na urzędzie kasztelana spicymierskiego176. Przez J. Bieniaka Strzesz
został zaliczony do rodu Kamionów177. Kryterium imionowe wskazuje tu także na
ród Sulimów. Imię Strzeszek mogło przejść do Kamionów od Sulimów w wyniku
małżeństwa. Z XV w. znany jest Strzeszek z Wilamowa herbu Kamiona, a wieś ta
znajdowała się koło Szadku, niedaleko należącego dawniej do Sulimów Ostrowska178. Imię Strzesz, podobnie jak Budzisław, szybko zaniknęło. Utrzymało się dłużej tylko w rodzinie Sulimów piszącej się w 2 poł. XIV i XV w. z Dobrej i Maszkowic w powiecie brzezińskim województwa łęczyckiego. Na tej podstawie można
przypuszczać, że wywodziła się ona od wspomnianego kasztelana spicymierskiego. Pierwszego uchwytnego w źródłach przedstawiciela tej rodziny – Sąda z Dobrej
i Maszkowic dzielą od hipotetycznego antenata trzy pokolenia179.
Synem Budzisława Strzeszkowicza i rodzonym bratem Strzeszka, kasztelana spicymierskiego był prawdopodobnie biskup włocławski Wolimir. Informacja
ta pochodzi tylko z jednego dokumentu, w dodatku falsyfikatu, rzekomo wystawionego przez Konrada Mazowieckiego w Radogoszczu (dziś w granicach Łodzi)
23 X 1242 r.180. Naprawdę dokument ten powstał nieco później - przed 1279 r., na
172
Dokumenty kujawskie i mazowieckie przeważnie z XIII wieku, wyd. B. Ulanowski, Archiwum Komisji Historycznej, t. 4, Scriptores Rerum Polonicarum, t. 12, Kraków 1888, nr 126. Dokument ten jest falsyfikatem, a imię
Strzeszka zaczerpnięto z dokumentu strzelneńskiego z 1246 r., podana tu filiacja jest jednak wiarygodna.
173
KDW, t. I, nr 597.
174
A. Szymczakowa, Strzeszek (Strzeżek)…, s. 57.
175
Urzędnicy łęczyccy..., nr A-52, A-53, A-375, B-320, B-322.
176
A. Szymczakowa, Strzeszek (Strzeżek)…, s. 57-58.
177
Urzędnicy łęczyccy..., s. 186.
178
S. Zajączkowski, S.M. Zajączkowski, Materiały…, t. II, s. 174; A. Szymczakowa, Szlachta sieradzka
w XV wieku. Magnifici et generosi, Łódź 1998, s. 31, 32, 379, 384, 386.
179
T. Nowak, dz. cyt., s. 214, 408-409.
180
KDP, t. I, nr 31, s. 49.
37
podstawie oryginału z 1242 r., co czyni listę świadków wiarygodną, zwłaszcza że
falsyfikat powstał zaledwie kilka lat po śmierci biskupa, który musiał być znany
fałszerzowi181. W literaturze przedmiotu zdania na temat przynależności rodowej
Wolimira były więc podzielone, ostatnio dominuje jednak pogląd, że biskup był
Sulimą182. Dwaj bracia - Strzeszek i Wolimir otrzymali więc imiona z jeden z rodu
ojca (Strzesz), a drugi - matki (Wolimir). Biskup włocławski Wolimir, biskup włocławski w latach 1258-1275, jest postacią dosyć dobrze znaną183.
Jak wspomniałem wyżej, w 1241 r. Sulimowie, rozpoczynający karierę urzędniczą w otoczeniu księcia Konrada Mazowieckiego, utracili na rzecz arcybiskupstwa gnieźnieńskiego wieś Ostrowsko w Sieradzkiem. Odtąd ośrodek dóbr łęczyckiej gałęzi tego rodu przesunął się na wschód, na teren późniejszego województwa
łęczyckiego. Z braku źródeł nie da się ustalić dokładnie kiedy i w jakich okolicznościach członkowie tego rodu uzyskali w tej okolicy dobra, które utrzymały się
w ręku ich potomków do przełomu XIV i XV w. Co do lokalizacji gniazda rodowego Sulimów w Łęczyckiem, da się jednak dojść do pewnych wniosków analizując
późniejsze rozsiedlenie miejscowych rodzin tego herbu w końcu XIV i 1. połowie
XV w. Wskazałbym na środkową część późniejszego powiatu łęczyckiego, obszar
między Chodowem na północy (dobra Oporowskich), Dalikowem na południu (dobra Sulimów ze Sławoszewa), a Maszkowicami na wschodzie (dobra rodziny z Dobrej). Są to tereny o dawnym osadnictwie, gdzie spotykamy później dziedziczne
dobra większości znanych rodzin łęczyckich Sulimów. Niemal w środku tego trójkąta znajdowały się wspomniane wyżej Różyce Sulimowe i Trojanowe – gniazdo
rodowe aż dwóch rodzin herbu Sulima, będące w posiadaniu ich przodków zapewne już na przełomie XIII i XIV w.184
Zastanawiać musi jednak fakt, że z chwilą rozpoczęcia zapisek w księgach ziemskich łęczyckich, znajdujemy drugie skupisko dóbr kilku rodzin Sulimów w dosyć
odległej, orłowskiej części ziemi łęczyckiej, w pobliżu granicy mazowieckiej. Tu
znajdowały się dobra Oporowskich oraz blisko z nimi spokrewnionych drobniejszych rodzin szlacheckich z Krzyżanowa i Oporówka185. Można wysunąć hipotezę, że jest to efekt późniejszej migracji jednego z potomków sędziego Budzisława,
który nabył dobra na północnym krańcu ziemi łęczyckiej. Mogło to być nadanie
książęce celem kolonizacji, choć możliwe jest też kupno, zamiana, czy małżeństwo.
Archeolog Janusz Tomala datuje założenie wsi Oporów „na surowym korzeniu”
na 1 połowę XIV w. i łączy z postacią sędziego łęczyckiego Stefana z Oporowa
A. Szymczakowa, Strzeszek (Strzeżek)…, s. 56.
J. Bieniak, Wolimir (?-1275) biskup włocławski…, s. 218 (Kamiona lub Sulima); idem, Wolimir h. Sulima
(zm. 1275), bp kujawski…, s. 351 (Sulima); A. Szymczakowa, Strzeszek (Strzeżek)…, s. 57 (Sulima).
183
Zob. np. J. Karwasińska, Polityczna rola biskupa Wolimira (1259-1278), „Ateneum Kapłańskie”, z. 140,
1929, s. 3-30; J. Maciejewski, Działalność kościelna biskupa włocławskiego Wolimira (1252-1275), „Nasza Przeszłość”, t. 78, 1992, s. 27-70; tenże, Jeszcze o działalności kościelnej biskupa Wolimira, tamże, t. 80, 1992, s. 101105; J. Bieniak, Wolimir (?-1275) biskup włocławski…, s. 217-218; tenże, Wolimir h. Sulima (zm. 1275), bp
kujawski…, s. 351-353.
184
E. Taylor, dz. cyt., „Miesięcznik Heraldyczny”, R. XIV, 1935, s. 135.
185
T. Nowak, dz. cyt., s. 339-340.
181
182
38
i nadaniem mu przez Kazimierza Wielkiego „gruntów pod zasiedlenie”186. Nadanie
to nie jest znane ze źródeł pisanych. Dobra te uległy następnie podziałowi między
jego spadkobierców. Z czasem rodzina Oporowskich stworzyła na terenie powiatu orłowskiego zwarty kompleks dóbr typu miejskiego, podstawę materialną swej
możnowładczej pozycji w późnym średniowieczu. To nabycie dóbr przez Sulimów
w powiecie orłowskim województwa łęczyckiego musiało mieć miejsce najpóźniej
w połowie XIV w.
Kryterium imionowe może pomóc w ustaleniu imienia wspólnego przodka rodzin Sulimów osiadłych w powiecie orłowskim województwa łęczyckiego. We
wszystkich rodzinach do początku XV w. powtórzyły się chrześcijańskie imiona
Piotr, Jan i Mikołaj, jednak ze względu na ich popularność, fakt ten nie na wiele
nam się przyda. Jest jednak jeszcze jedno imię, nieco rzadziej stosowane, które łączy dwie rodziny Sulimów łęczyckich. Jest to imię Bogusław. Biorąc pod uwagę,
znany genealogii, częsty zwyczaj dziedziczenia imion co trzecie pokolenie, po dziadach, właśnie to imię wydaje mi się najbardziej prawdopodobne dla ojca Stefana
z Oporowa - antenata Oporowskich herbu Sulima. Przodków Oporowskich z Oporowa trzeba szukać w kręgu urzędników dworskich. Tego imienia działających na
przełomie XIII i XIV w. 29 listopada 1302 r. pewien Bogusław sprawował urząd
sędziego łęczyckiego187. Jego przynależność do rodu Sulimów jest bardzo prawdopodobna także ze względu na, zauważalne w następnych pokoleniach, silne związki Oporowskich i innych łęczyckich rodzin Sulimów z kształtującym się lokalnym
stanowym sądownictwem szlacheckim. Zweryfikowanie tej hipotezy uniemożliwia
niestety brak źródeł z okresu przed początkiem łęczyckich ksiąg sądowych.
Podsumowując dotychczasowe rozważania – przy ubóstwie źródeł do tego tematu, właściwie nie sposób wskazać z całą pewnością jednego gniazda rodowego,
czy wspólnego przodka wszystkich Sulimów. Najstarszym skupiskiem osadniczym
tego rodu wydaje się moim zdaniem być Wielkopolska, a dokładniej powiat gnieźnieński (okolice Kłecka i Mogilna) albo ziemia sieradzka (okolice Ostrowska). Od
nazwy jednej z wsi (Sulina pod Kłeckiem lub Sulmowa w Sieradzkiem) została zapewne urobiona nazwa rodowa Sulima. W zasadzie poza kryterium majątkowym,
jedynym przydatnym kryterium badawczym w kwestii początków rodu pozostaje
bardzo niepewne i bałamutne kryterium imionowe. W połowie XII w. spotykamy
komesa Strzesza w Wielkopolsce, w dzielnicy Mieszka III Starego, w 2. połowie
tego stulecia - na Śląsku, na dworze Bolesława Wysokiego, zaś w 1. połowie XIII w.
- w Małopolsce, na Górnym Śląsku i w Łęczyckiem. Do rozbicia jedności genealogicznej i politycznej rodu doszło dosyć wcześnie - między połową XII, a początkiem XIII stulecia, zapewne w związku z walkami toczonymi przez książąt piastowskich w początkowej fazie rozbicia dzielnicowego. Linia śląska najwcześniej
utraciła kontakt z resztą rodu. Dziś możemy się jedynie dymyślać jej istnienia na
186
J. Tomala, Oporów na tle osadniczym od czasów pradziejowych po średniowiecze, [w:] Stań badań. Materiały sesji naukowej zorganizowanej z okazji 50. rocznicy Muzeum w Oporowie 22 listopada 1999 roku, pod red.
G. Kin-Rzymkowskiej, Oporów 2000, s. 60.
187
KDW, t. II, nr 859; Urzędnicy łęczyccy…, nr 296, s. 72.
39
podstawie imiennictwa i podobieństwa herbu Sulima do godła śląskich Budziwojowiców. Sulimowie małopolscy, blisko ze sobą spokrewnieni, pochodzili z pewnością od Strzeszka - cześnika krakowskiego i sandomierskiego Leszka Białego. Ich
obecność majątkowa w ziemi krakowskiej może sięgać połowy XII w. (fundacja
klasztoru w Brzesku - Hebdowie). Zauważalne są w źródłach z 2. połowy XIII w.
związki rodzinne Katarzyny z Charbinowic herbu Sulima z Wielkopolską. Antenatem wszystkich Sulimów łęczyckich był prawdopodobnie Budzisław Strzeszkowic
- sędzia łęczycki Konrada Mazowieckiego i jego synów, wymieniony w 1241 r.
jako właściciel Ostrowska koło Uniejowa. Jego synami byli Strzeszek, cześnik łęczycki i kasztelan spicymierski oraz prawdopodobnie kanclerz książęcy i biskup
włocławski Wolimir. W wyniku kontaktów międzydzielnicowych między Sulimami z Wielkopolski, Małopolski i Łęczyckiego, które nasiliły się w okresie odbudowy zjednoczonego Królestwa Polskiego, stworzona w Wielkopolsce nazwa rodowa Sulima dotarła do pozostałych dzielnic. Po raz pierwszy trafiła ona do źródeł
pisanych w 1397 r., jednocześnie w Wielkopolsce i w ziemi łęczyckiej. W odwrotną stronę migrował herb Sulima, który pojawił się po raz pierwszy przed 1325 r.
w małopolskiej rodzinie Gamratów. Przed połową XIV w. jedna z rodzin łęczyckich Sulimów przeniosła się na północne pogranicze ziemi łęczyckiej i Mazowsza,
do powiatu orłowskiego, tworząc tu kilka nowych gniazd rodowych z Oporowem
(koło Kutna) na czele. Przedstawiciele tego nielicznego, a znacznie rozproszonego rodu, robiący kariery urzędnicze kościelne i świeckie w czasach Władysława
Jagiełły i później, chyba nie mieli już poczucia wspólnego pochodzenia. Uchwytne w źródłach z XV w. ślady ich powiązań majątkowych czy współpracy dotyczą
w zasadzie tylko bliskich sobie genealogicznie rodzin z poszczególnych dzielnic
– Wielkopolski, Małopolski czy Łęczyckiego. Niemal nie widać takich związków
międzydzielnicowych. Rola odegrana przez Zawiszę Czarnego z Garbowa przy podziale majątkowym Oporowskich i jego pośrednictwo w trakcie sporu rodzinnego
trzeba uznać raczej za wyjątek potwierdzający powyższą regułę188. Można powiedzieć, że w końcu wieków średnich Oporowskich łączyły z Ułanowskimi, Gamratami czy Charbinowskimi właściwie tylko herb i nazwa rodowa. Tradycji o wspólnym przodku wszystkich polskich Sulimów nie przechowała pamięć rodowa – nie
ma ten ród swojej wiarygodnej legendy herbowej, a pomysł Długosza o pochodzeniu Sulimów z Niemiec wynika zapewne tylko z podobieństwa herbu rodowego do
czarnego orła niemieckiego. Brak legendy herbowej tego rodu może wynikać też
z faktu upadku majątkowego i politycznego w 2. połowie XVI w. nawet tych kilku
rodzin Sulimów, które uzyskały pewne znaczenie w poprzednim stuleciu. Brakło
więc wpływowych Sulimów, mogących spełnić rolę mecenasów autorów w XVIXVIII w., gdy powstawały staropolskie herbarze. Ród sławnego Zawiszy Czarnego
nie doczekał się więc, w przeciwieństwie do innych, fantastycznej legendy herbowej sięgającej starożytnego Rzymu czy czasów praojca Lecha.
188
B. Możejko, S. Szybkowski, B. Śliwiński, dz. cyt. , s. 44.
40
Tomasz Pietras, In the Matter of Origin of Sulima Familly form Łęczyca.
The Sulimas were the Polish knight family, not very large, but well known because of Zawisza the Black, the
most famous Polish knight. The Sulimas lived in Major and Minor Poland, in Silesia, in Cuiavia, in Masovia, in
the Łęczyca land and in Ruthenia in XIVth and XVth centuries.
In this article there are analysed origins of the family and political circumstances of its migration to the other
parts of Polish territory.
The name of “Sulima” probably derives from the village, which was the seat of the family ancestors, located
in the Gniezno district or in the Sieradz district.
The Sulimas began political splits and migration (circa 1150-1250) because of the domestic wars, which were
waged between the members of the Piast dynasty. The ancestor of the Sulima family lived in Major Poland in the
half of the XIIth century. In the same time this family probably lived in Minor Poland and in Silesia. Budzisław son
of Strzeszek, the ancestor of the lineage who lived in the Łęczyca land, was probably an official of Prince Konrad
of Masovia and his sons (about the half of the XIIIth centrury). Budzisław`s family came from Minor Poland.
The name “Sulima”, which was used in Major Poland for the first time, was known also in other parts of
Poland in the turn of XIVth century. This name was mentioned in a written source in 1397. The coat of arms,
mentioned in 1325, came from the Gamrat family who lived in Minor Poland. The half-eagle was of black colour.
It is possible Zawisza the Black modified its colour at the beginning of the XVth century. He wanted his coat of
arms to become similar to Sigismund of Luxembourg` coat of arms.
41
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Jarosław Kita
(Łódź)
WŁAŚCICIELE BĄKOWEJ GÓRY W XIX W.
PRZYCZYNEK DO OBROTU MAJĄTKAMI ZIEMSKIMI
W KRÓLESTWIE POLSKIM.
Mocno zakorzeniona w świadomości Polaków wiara w odwieczność posiadania
majątków ziemskich, które jakoby miały być przekazywane z pokolenia na pokolenie
przez kolejne dziesięciolecia była jedynie mitem. Wiara w zasiedziałość rodzin szlacheckich, później ziemiańskich, i trwałość posiadania, niekoniecznie ogromnych, fortun rodzinnych miała być w dużym stopniu odpowiedzią przedstawicieli tej warstwy
społecznej na poważne przemiany społeczne, gospodarcze, prawne i polityczne zachodzące w XIX w., które wyraźnie zmieniały ich dotychczasową pozycję. Szczególną rolę
w ugruntowywaniu takiej postawy pełniła przede wszystkim literatura piękna1.
Kwerenda w księgach hipotecznych i aktach notarialnych, źródłach niezbyt często
wykorzystywanych przez historyków do badań nad ziemiaństwem, wskazuje jednak na
znaczną skalę obrotu majątkami ziemskimi na terenie Królestwa Polskiego w okresie
zaborów. Przyczyny przechodzenia dóbr ziemskich w ręce kolejnych właścicieli były
niejednokrotnie dosyć skomplikowane i nie zawsze stanowiły one jedynie proste następstwo zapisu testamentowego, rodzinnych rozliczeń majątkowych, kupna-sprzedaży
czy też licytacji zadłużonego majątku. Obrót majątkami ziemskimi w XIX w., będący
konsekwencją postępowania spadkowego i wynikający z czynników czysto ekonomicznych, przybierał również charakter narodowy i patriotyczny. Częste zmiany właścicieli tych samych dóbr ziemskich w trakcie powstań narodowych i bezpośrednio po
ich klęsce miały na celu uniemożliwienie ich konfiskaty przez władze zaborcze.
1
Zob. J. Leskiewiczowa, Zamiast wstępu, /w:/ Ziemiaństwo polskie 1795-1945. Zbiór prac o dziejach warstwy i ludzi, red. J. Leskiewiczowa, Warszawa 1985, s. 5-8; D. Rzepniewska, Ziemiaństwo w kręgu oddziaływania
Warszawy, Warszawa 1982, s. 70.
42
Doskonałą ilustracją złożonych XIX-wiecznych warunków, w jakich dochodziło do obrotu majątkami ziemskimi na terenie Królestwa Polskiego, są dzieje
rozległych dóbr Bąkowa Góra2, które w ciągu krótkiego okresu czasu wielokrotnie zmieniały właścicieli, by w końcu stać się na blisko wiek własnością rodziny
Ostrowskich herbu Korab.
Dobra ziemskie Bąkowa Góra położone były (po utworzeniu Królestwa Polskiego) w powiecie i obwodzie piotrkowskim województwa kaliskiego na lewym brzegu
Pilicy i do 1864 r. składały się z sześciu folwarków: Bąkowa Góra, Majkowice, Kalinki,
Dęba, Będzin (Będzyn) i Zbyłowice, sześciu wsi: Bąkowa Góra, Majkowice, Kalinki,
Dęba, Zbyłowice i Będzin oraz pustkowiów: Pyszowy i Łęgi. Tworzyły one wspólnie
jedną gminę Bąkowa Góra3. Ponadto do dóbr tych należała wieś czynszowa Faliszew
położona po prawej stronie rzeki Pilicy, należąca administracyjnie do gminy Skotniki
w powiecie koneckim województwa sandomierskiego4. Od 1829 r. wieś ta miała założoną jedną wspólną księgę hipoteczną z pozostałymi folwarkami i wsiami tworzącymi
dobra bąkowogórskie. W Faliszewie było w 1833 r. tylko trzy chałupy czynszowników
oraz wydzierżawiony młyn z tartakiem należące do dóbr Bąkowa Góra5.
Dobra te należały do dosyć dużych w skali nie tylko tej części Królestwa Polskiego. Łączna rozległość użytków rolnych (bez lasów), według pomiarów wykonanych w 1838 r., określona została na blisko 4420 mórg miary nowopolskiej6.
Natomiast ogólny obszar dóbr bąkowogórskich razem z lasami i zagajnikami oraz
wodami i nieużytkami według stanu z 1866 r. wynosił 7 787 mórg 157 prętów, czyli blisko 260 włók7.
Tytułem przykładu czysty dochód uzyskany w roku gospodarskim 1834/1835,
ale bez intraty pochodzącej z gospodarki leśnej, zamknął się kwotą 12 875,16 złp8.
Biorąc jednak pod uwagę fakt, że dobra Bąkowa Góra posiadały własny tartak
2
Dzieje Bąkowej Góry w średniowieczu i w epoce nowożytnej były już przedmiotem badań kilku autorów,
a w szczególności Alicji Szymczakowej i Hanki Żerek-Kleszcz, które poświęciły tym dobrom odrębne monograficzne artykuły. A. Szymczakowa, Dziedzice Bąkowej Góry w XV wieku, „Rocznik Łódzki”, t. XL, 1993, s. 119149; H. Żerek-Kleszcz, Dobra Bąkowa Góra i ich dziedzice w XVI-XVIII wieku, „Rocznik Łódzki”, t. LII, 2005,
s. 45-66. Zob. również: S. Zajączkowski, S. M. Zajączkowski, Materiały do słownika geograficzno-historycznego
ziem łęczyckiej i sieradzkiej do 1400 roku, Łódź 1966, cz. 1, s. 9, 12-13, 64, 117; cz. 2, s. 203; S. M. Zajączkowski,
O posiadłościach rodziny Łaskich w ziemiach łęczyckiej i sieradzkiej, „Rocznik Łódzki”, t. XII (XV), 1967, s. 272276; A. Szymczakowa, Szlachta sieradzka w XV wieku. Magnifici et generosi, Łódź 1998, s. 356-377; J. Piwek,
Działalność gospodarcza Małachowskich w XVIII i XIX wieku, Kielce 1999, passim.
3
Archiwum Państwowe w Łodzi /dalej: APŁ/, Archiwum Ostrowskich i Potockich z Maluszyna /dalej:
AOPM/, sygn. I/39, Akta procesowe Wojciecha Ostrowskiego ze Skarbem Państwa o sumy przysługujące mu
z dóbr Bąkowa Góra 1813-1848. Wykaz hipoteczny dóbr ziemskich Bąkowa Góra.
4
Po zmianach administracyjnych przeprowadzonych w 1845 r. Bąkowa Góra położona była w okręgu i powiecie piotrkowskim gub. warszawskiej, a od 1867 r. w gub. piotrkowskiej. Natomiast Faliszew od 1845 r. administracyjnie położony był w okręgu koneckim, powiecie opoczyńskim gub. radomskiej.
5
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
6
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
7
APŁ, AOPM, sygn. I/192, Akta dotyczące pomiaru gruntów w dobrach Aleksandra Ostrowskiego
1863-1868.
8
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Ogólny wykaz dochodów z dóbr Bąkowa Góra sporządzony
przez asesora ekonomicznego okręgu piotrkowskiego z mocy reskryptu Komisji Województwa Kaliskiego z dn.
5 października r.b.
43
w Faliszewie i były zasobne w lasy, co umożliwiało sprzedaż dużej ilości drzewa
przez lata9, zysk płynący z całego majątku musiał być zdecydowanie wyższy.
W epoce nowożytnej, począwszy od 1571 r., przez siedem pokoleń dobra Bąkowa Góra należały do Małachowskich herbu Nałęcz, a ostatnim dziedzicem dóbr,
wywodzącym się z tej rodziny, był wojewoda krakowski Piotr Małachowski10. Wojewoda krakowski schodząc z tego świata, nie pozostawiwszy potomków, poczynił
odpowiednie dyspozycje testamentowe dotyczące dalszych losów swojego majątku, w tym również dóbr bąkowogórskich. W akcie ostatniej woli spisanym 20 III
1799 r. w Czańcu (wcześniejszy akt testamentu sporządzony został w Piotrkowie
Tryb. 17 VIII 1798 r.)11 dziedziczne dobra zapisał jako dożywocie swej żonie Tekli z Wodzickich hr. Małachowskiej, a po jej śmierci sukcesorami stawali się jego
cioteczni bracia - Józef i Roman Michałowscy, synowie (Anny czy Teresy?) z Małachowskich i Józefa Antoniego Michałowskiego herbu Jasieńczyk, chorążego krakowskiego. Im to przypaść miały m.in. nadpilickie dobra Bąkowa Góra z należącymi do nich folwarkami i wsiami: Kalinek, Dęba, Majkowice, Będzin, Zbyłowice
oraz Faliszew położony po prawej stronie Pilicy12. W chwili sporządzania testamentu dobra powyższe znajdowały się w dożywotniej dzierżawie Antoniego Kozłowskiego, gdyż wojewoda krakowski stale rezydował w innym ze swych majątków w Niedźwiedziu13.
Przyszli sukcesorzy wojewody krakowskiego - Józef i Roman Michałowscy
– przejmowali jednocześnie na siebie wszelkie zobowiązania finansowe ciążące
na tych dobrach na rzecz m.in.: Wincentego, Teodora i Stanisława Złotnickich –
24 000 złp.; Aleksandra Michałowskiego (brata sukcesorów) – 20 000 złp.; Antoniego Szabel – 10 000 złp.; Franciszka Janikowskiego – 4 000 złp14.
Po śmierci dotychczasowego dzierżawcy, rezydująca na stałe w Krakowie, Tekla z Wodzickich Małachowska, 25 VI 1813 r. w kancelarii Wojciecha Olearskiego w tymże mieście, wypuściła w dzierżawę te dobra na zasadzie dożywocia radcy
departamentu krakowskiego Wincentemu Siemieńskiemu, a umowa miała obowiązywać do momentu jej śmierci. Nowy dzierżawca, podobnie jak i jego poprzednik,
był zobowiązany nie tylko do wypłacania umówionej rocznej sumy pieniędzy, ale
również do zaopatrywania w żywność wojewodzinę Teklę Małachowską15.
9
Tytułem przykładu w listopadzie 1831 r. zawarta została umowa z kupcem żydowskim z Przedborza Mendlem Benklem, który miał zapłacić 60 000 złp. za sprzedaną mu część lasu. APŁ, AOPM, sygn. I/40, Akta sporu
Wojciecha Ostrowskiego z Mendlem Benklem o sprzedaż lasu w Bąkowej Górze 1831-1850. Punkty do kontraktu …
10
Zob. szerzej: H. Żerek-Kleszcz, dz. cyt., s. 45-66.
11
Testament Piotra Małachowskiego z dnia 17 VIII 1798 r. ogłoszony został sądownie 26 III 1800 r., a tytuł
dziedzictwa tych dóbr dla Józefa i Romana Michałowskich został zapisany w pruskich księgach hipotecznych
16 VI 1801 r. APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
12
APŁ, AOPM, sygn. I/34, Akta rozliczeń majątkowych Małachowskich dotyczące dóbr Bąkowa Góra i innych 1597-1830.
13
APŁ, AOPM, sygn. I/34, Akta rozliczeń majątkowych Małachowskich …
14
APŁ, AOPM, sygn. I/34, Akta rozliczeń majątkowych Małachowskich …, testament z 1798 r.
15
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …. Por. H. Żerek-Kleszcz, dz. cyt., s. 65.
44
Rychło po zawarciu nowej umowy dzierżawnej, skomplikowała się wyraźnie
kwestia dalszej sukcesji dóbr Bąkowa Góra z przyległościami, bowiem 16 III 1816 r.
zmarł jeden z sukcesorów wyznaczonych w testamencie wojewody Piotra Małachowskiego – Roman Michałowski16. Od tej chwili, obok jego brata Józefa Michałowskiego, prawa spadkowe do dóbr Bąkowa Góra nabyły dzieci zmarłego Romana,
a mianowicie Zofia, Adam, Ignacy, Henryka (Henrietta) i Julianna Michałowscy.
8 VII 1826 r. w kancelarii Wincentego Bandkie w Warszawie doszło do podziału majątku pozostałego po Romanie Michałowskim i jego żonie Mariannie z Morstinów Michałowskiej pomiędzy spadkobierców na mocy pozostawionych testamentów. Obok podziału innych majątków i nieruchomości, wszystkie
dzieci zmarłych nabyły prawa do równej przypadającej im części Bąkowej Góry
z przyległościami17.
Jeszcze tego samego dnia Zofia Michałowska, będąca już wówczas żoną Tadeusza hr. Ostrowskiego herbu Rawicz, za aprobatą męża, w osobnym akcie notarialnym zawartym przed Wincentym Bandkie, odstąpiła prawa do uzyskanej schedy
(obok części Bąkowej Góry również dobra Moskorzew i kamienica w Krakowie)
swemu szwagrowi Władysławowi hr. Ostrowskiemu herbu Rawicz za sumę 340 200
złp, od której to kwoty miała otrzymywać dożywocie w wysokości 35 000 złp. rocznie18. Niemal równo rok później, 24 VII 1827 r. przed tym samym notariuszem sporządzono kolejny akt kupna-sprzedaży, na mocy którego Władysław Ostrowski odstępował tym razem nabyte prawa do części Bąkowej Góry (jak i pozostałej części
zakupionej wcześniej schedy) swojej siostrze Ludwice z Ostrowskich Potockiej,
żonie Michała hr. Potockiego herbu Pilawa z Chrząstowa19.
Wszelkie transakcje podejmowane przez Ostrowskich herbu Rawicz były związane ze skomplikowanymi rozliczeniami majątkowymi pomiędzy członkami tej licznej
wówczas rodziny. Nie byli oni w tym czasie raczej zainteresowani trwałym posiadaniem
Bąkowej Góry, a faktycznie tylko praw do niewielkiej jej części w przyszłości (żyła nadal wojewodzina Małachowska), gdyż w ich rękach znajdowały się znacznej wielkości kompleksy majątkowe, rozrzucone w kilku województwach i na Ukrainie.
Sytuacja rychło uległa jednak zmianie, kiedy w 1829 r. zmarła Tekla Małachowska. Doszło wówczas do kolejnych, istotnych z punktu widzenia prawa własności,
decyzji dotyczących dóbr Bąkowa Góra z przyległościami. Władysław Ostrowski
zdecydował się wówczas odkupić ten kompleks majątkowy wraz z Faliszewem od
dotychczasowych sukcesorów, czyli Józefa Michałowskiego, Ludwiki z Ostrowskich
Potockiej, oraz rodzeństwa - Adama, Ignacego, Henryki i Julianny Michałowskich, na
mocy kontraktów zawartych 29 V, 3, 5, 9 i 13 VI 1829 r., za łączną oszacowaną sumę
260 733 złp. wraz z wszelkimi ciążącymi na dobrach zobowiązaniami20.
APŁ, AOPM, sygn. III/58, Akta majątkowe Michałowskich.
Zob. J. Kita, Tomasz Potocki (1809-1861). Ewolucja postaw ziemianina polskiego, Łódź 2007, s. 250-251.
18
Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim /dalej: APPT/, Księgi hipoteczne powiatu radomszczańskiego, sygn. 23/3; APŁ, APOM, sygn. I/259, Akta majątkowe dóbr Moskorzew.
19
APPT, Księgi hipoteczne powiatu radomszczańskiego, sygn. 23/3; APPT, Kancelaria notariusza Mikołaja
Basińskiego, sygn. 10, repertorium z 1828 r.
20
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Wykaz hipoteczny dóbr ziemskich Bąkowa Góra.
16
17
45
Nowy właściciel całego klucza bąkowogórskiego, sam zamieszkując w stolicy Królestwa Polskiego, bądź w pałacu w Helenowie, 5 X 1829 r. zawarł kontrakt dzierżawny
z Wincentym Siemieńskim (faktycznie przedłużył go dotychczasowemu dzierżawcy,
a następnie jego synowi Tomaszowi), który miał obowiązywać do 1 VII 1831 r.21
Z dotychczasowych rozważań wynika, że w przeciągu trzech dekad XIX w. dobra ziemskie Bąkowa Góra kilkakrotnie stawały się przedmiotem różnych transakcji, ale przede wszystkim o charakterze nabycia praw do spadku, bądź rozliczeń
wewnątrzrodzinnych. Przypadek Bąkowej Góry nie różni się w takim razie zasadniczo od ustaleń dokonanych przez D. Rzepniewską, która analizowała drogi dochodzenia do majątków w rejonie podwarszawskim, gdzie zdecydowanie dominowała również sukcesja rodzinna22. Kompleks majątkowy Bąkowa Góra nie należał
w tym czasie do jednego właściciela, gdyż prawo współwłasności posiadało od
dwóch do sześciu osób. Właścicielami byli jednak członkowie jednej rodziny (Michałowscy), albo osoby należące do rodzin blisko ze sobą spokrewnionych (Michałowscy, Ostrowscy herbu Rawicz, Potoccy). Warto nadmienić, że żaden z właścicieli nie mieszkał w dawnym dworze Małachowskich w Bąkowej Górze i był
on miejscem zamieszkania kolejnych dzierżawców. Dopiero w 1829 r. na mocy
zawartych kilku aktów kupna-sprzedaży z cząstkowymi współwłaścicielami, jedynym posiadaczem całych dóbr został Władysław Ostrowski. Bąkowa Góra była
tylko jednym z kluczy będących w posiadaniu nowego właściciela, i jak wcześniej
pisałem, również on tutaj nie zamieszkiwał.
Jednak wybuch powstania listopadowego i aktywne zaangażowanie się Władysława Ostrowskiego w działalność polityczną w trakcie wojny polsko-rosyjskiej
w 1831 r.23, zdecydowanie wpłynęło na charakter obrotu tym majątkiem ziemskim
w kolejnych kilku latach. Kiedy ostateczna klęska w starciu z Rosją stawała się coraz bardziej widoczną, Władysław Rawita Ostrowski, w obawie przed przyszłymi
represjami carskimi24, podjął działania mające na celu ochronę posiadanego majątku, a więc również i świeżo pozyskanych dóbr Bąkowa Góra. Przed opuszczeniem kraju, 11 IX 1831 r. ustanowił swoim plenipotentem, prawomyślnego w opinii władz rosyjskich, Wojciecha hr. Ostrowskiego herbu Korab z Maluszyna, który
jednocześnie wziął w dzierżawę powyższy majątek ziemski25.
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Umowa pomiędzy W. Siemińskim a W. Ostrowskim.
Por. D. Rzepniewska, Ziemiaństwo w kręgu oddziaływania Warszawy, Warszawa 1982, s. 90.
23
Marszałek sejmu w okresie powstania listopadowego, który wyraźnie przyczynił się do przegłosowania
aktu detronizacji Mikołaja I. Zob. więcej: /W. Ostrowski/, Autobiografia hr. Władysława Ostrowskiego marszałka
sejmu 1830-1831, /w:/ Roczniki Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu, 1869; R. Kotewicz, Władysław
Ostrowski – poseł Ziemi Piotrkowskiej, marszałek sejmu w latach 1830-1831, „Zbliżenia” 1993, z. 1(5), s. 12-17;
tenże, Stosunek polskiej arystokracji do sprawy niepodległości na przykładzie rodziny Ostrowskich, /w:/ Ziemiaństwo a ruchy niepodległościowe w Polsce XIX-XX wieku, red. W. Caban i M. B. Markowski, Kielce 1994, s. 153155; W. Zajewski, Ostrowski Władysław, PSB, t. XXIV, s. 585-588.
24
Miał ku temu uzasadnione podstawy, gdyż jeszcze w trakcie wojny polsko-rosyjskiej z rozkazu I. Paskiewicza posiadłości wybitnych działaczy powstania przejmowane były przez rosyjskie władze wojskowe. Zob.
J. Kaczkowski, Donacje w Królestwie Polskim, Warszawa 1917, s. 40; J. Kukulski, Donacje paskiewiczowskiej
w okresie reform agrarnych, Kielce 1987, s. 8-9.
25
APPT, Kancelaria notariusza Emeryka Wysockiego, sygn. 2, repertorium z 1831 r.; sygn. 3, repertorium
z 1832 r. Akt kupna-sprzedaży pomiędzy A. Michaleckim a J. Słomskim.
21
22
46
Dalsze działania mające na celu uchronienie Bąkowej Góry przed konfiskatą
przez władze rosyjskie polegały na kilku fikcyjnych i przeprowadzonych w krótkim
odstępie czasu, aktach kupna-sprzedaży. Fikcyjny obrót Bąkową Górą przeprowadzali zaufani ludzie związani z osobą Wojciecha Korabity Ostrowskiego, który sam
również poważnie zaangażował się w przejęcie powyższych dóbr. Równie istotną
rolę w tych działaniach musiał odgrywać rejent z Radomska Emeryk Wysocki. Ponadto niemal jednocześnie o zwrot pieniędzy wystąpili liczni wierzyciele, którzy
mieli zapisane znaczne sumy na hipotece Bąkowej Góry, łącznie sięgające szacunkowej wartości całego majątku ziemskiego.
Posiadający plenipotencje Władysława Ostrowskiego, Wojciech Ostrowski,
w imieniu przebywającego poza granicami Królestwa Polskiego właściciela majątku, zawarł 26 IX 1831 r. akt kupna-sprzedaży Bąkowej Góry z Alojzym Michaleckim, dziedzicem dóbr Łazów i zastawnym posesorem majątku ziemskiego Magdasz. Tak się złożyło, że nowy właściciel dóbr bąkowogórskich dzierżawił majątek
od Wojciecha i Józefy z Potockich Ostrowskich, a ponadto był z nimi powiązany rodzinnie poprzez swoją żonę Mariannę z Ostrowskich Michalecką26. Alojzy Michalecki zapłacił 37 000 złp. oraz przejął ciążące na hipotece dóbr długi w wysokości
aż 171 233 złp.27 Iż była to zdecydowanie fikcyjna transakcja świadczy fakt, że już
kilka tygodni później, na mocy kontraktu zawartego przed Emerykiem Wysockim
17 XI 1831 r., Alojzy Michalecki wypuścił dobra Bąkowa Góra w 6-letnią dzierżawę Wojciechowi Ostrowskiemu, który ponoć dzierżawił już ten majątek przez cały
rok. Roczna suma dzierżawna opiewała na kwotę 10 710 złp. 28 Ponadto zastanawiającym jest, że już po dacie domniemanej sprzedaży majątku Alojzemu Michaleckiemu, plenipotent i dzierżawca Bąkowej Góry zawarł kontrakt (11 XI 1831 r.)
z kupcem żydowskim Mendlem Benklem z Przedborza na sprzedaż części lasu, ale
w imieniu Władysława Ostrowskiego, jako właściciela tegoż majątku (?)29.
Zastanawia również, że wiele miesięcy później, dopiero 3 III 1832 r., transakcja
sprzedaży Bąkowej Góry została wpisana do księgi wieczystej na s. 43, a jednocześnie wówczas został sporządzony przez Emeryka Wysockiego sam dokument kupna-sprzedaży powyższych dóbr Alojzemu Michaleckiemu. W akcie tym Wojciech
Ostrowski posiadał plenipotencje Władysława Ostrowskiego wystawioną w Gratzu
dopiero 18 II 1832 r.30 (12 III 1832 r. zatwierdzona przez Wydział Hipoteczny Trybunału Cywilnego Województwa Kaliskiego)31.
Alojzy Michalecki nie był zbyt długo hipotecznym właścicielem Bąkowej Góry,
raptem kilka miesięcy. Już 31 III 1832 r. pozbywa się on tegoż majątku na rzecz Józefa Słomskiego za identyczną kwotę 208 233 złp, w tym wspomniane wcześniej
długi hipoteczne 171 233 złp. Raczej nie powinno dziwić, że nowy nabywca dóbr
bąkowogórskich był również powiązany z Wojciechem Ostrowskim, jako dzier26
27
28
29
30
31
Zob. J. Kita, Tomasz Potocki…, s. 233.
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Wypis z repertorium E. Wysockiego.
APŁ, AOPM, sygn. I/40, Akta sporu Wojciecha Ostrowskiego …, Punkty do kontraktu …
APPT, Kancelaria notariusza Emeryka Wysockiego, sygn. 3, repertorium z 1832 r.
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Wykaz hipoteczny dóbr ziemskich Bąkowa Góra.
47
żawca jego majątku Silniczka. Ze względu na fakt, że Bąkowa Góra w momencie
transakcji była wydzierżawiona przez Alojzego Michaleckiego temuż Wojciechowi Ostrowskiemu na okres 6 lat, nowy nabywca zobowiązywał się terminu dzierżawy dotrzymać32.
Jednak już rok później, Józef Słomski na mocy aktu kupna-sprzedaży sporządzonego w Maluszynie 10 IV 1833 r. zdecydował się odstąpić Bąkową Górę z przyległościami dotychczasowemu dzierżawcy za sumę nabycia, czyli 208 233 złp.33
Kolejny, w tak krótkim okresie czasu, właściciel tego majątku informował, że poprzedni jego posiadacze nie byli w stanie podołać ogromnym zobowiązaniom finansowym ze strony wierzycieli, wśród których był i on sam34. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że wszyscy oni niemal jednocześnie zażądali zwrotu przysługujących
im zobowiązań pieniężnych, występując przy tym na drogę sądową. Największa
kwota obciążająca hipotekę - 100 000 złp. - zapisana była na Józefa Michałowskiego35, a ponadto 21 000 złp. na rzecz Henryki (Henrietty) Michałowskiej, 17 000 złp.
na rzecz Julianny Michałowskiej, oraz dwa zapisy na łączną sumę 42 900 złp. na
rzecz Wojciecha Ostrowskiego. Ponadto w 1832 r., kiedy właścicielem hipotecznym Bąkowej Góry był Józef Słomski, obciążenia hipoteki dóbr kwotą 113 000 złp.
zażądał Jan Chrzciciel Malfati, doktor medycyny z Wiednia, jako należny mu od
Władysława Ostrowskiego dług zaciągnięty jeszcze 5 I 1830 r.36 Nota bene Malfati
był powiązany rodzinnie z byłym marszałkiem sejmu powstańczego, poprzez żonę
Helenę z Ostrowskich, rodzoną siostrę dawnego właściciela37. Komisja Hipoteczna
uznając widać, że majątek ziemski Bąkowa Góra nie jest już wówczas własnością
Władysława Ostrowskiego pretensji powyższych nie uwzględniła38.
Pomimo przeprowadzonych kilku transakcji pomiędzy osobami, które nie naraziły się carowi aktywnym udziałem w powstaniu listopadowym, władze Królestwa
Polskiego zdecydowały o konfiskacie dóbr ziemskich Bąkowa Góra, uznając je
jednak za część majątku Władysława Ostrowskiego, który nie został objęty carską
amnestią. Tym samym władze zaborcze zdecydowały, że obrót Bąkową Górą w latach 1831-1833 miał jednak charakter fikcyjny, a celem była ochrona dóbr przed
konfiskatą.
12 VIII 1833 r. działania celem sekwestracji dóbr Bąkowa Góra na rzecz skarbu
publicznego podjął burmistrz miasta Kamieńska, delegowany na mocy reskryptu
komisarza obwodu piotrkowskiego z 26 VII 1833 r., wydanego na podstawie roz32
APPT, Kancelaria notariusza Emeryka Wysockiego, sygn. 3, repertorium z 1832 r. Akt kupna-sprzedaży
pomiędzy A. Michaleckim a J. Słomskim.
33
APPT, Kancelaria notariusza Emeryka Wysockiego, sygn. 4, repertorium z 1833 r.
34
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Wypis z księgi hipotecznej dóbr ziemskich Bąkowa Góra.
35
Józef Michałowski, senator w Wolnym Mieście Krakowie wystąpił na drogę sądową domagając się sumy
100 000 złp. oraz odsetek od niej, którą to pożyczył Władysławowi Ostrowskiemu jeszcze w 1829 r. Po kilkuletnim procesie, w 1836 r. odrzucono jego roszczenia wobec późniejszych właścicieli Bąkowej Góry. APŁ, AOPM,
sygn. I/39, Akta procesowe …, Wyrok Sądu Apelacyjnego 12/24 X 1836 r.
36
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe … (wypis na podstawie ksiąg hipotecznych).
37
AGAD, Archiwum Ostrowskich z Ujazdu, sygn. 4, Obraz genealogiczny Rawitów hr. Ostrowskich i rodzin
z tym domem pokrewnych.
38
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Protokoły.
48
porządzenia Komisji Województwa Kaliskiego z 8 lipca 1833 r. Rozporządzenie
powyższe opierało się na reskrypcie Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Duchownych i Oświecenia Publicznego z 12 VI 1833 r. nakazującego „zajęcie w sekwestrację, przez zaprowadzenie tymczasowej obserwacji, majątków osób znajdujących się za granicą, a które zostały obwinione o występki rewolucyjne i wyłączone
z amnestii manifestem Mikołaja I z 20 X/1 XI 1831 r. oraz tych, które nie skorzystały z uprawnień zawartych w manifeście cara z 23 X 1832 r.”39
Z kolei 10 IX 1833 r. działania w celu przeprowadzenia sekwestracji Bąkowej
Góry podjął asesor ekonomiczny obwodu piotrkowskiego, natomiast sześć dni później takie działania przedsięwziął również w stosunku do Faliszewa40. Wojciech
Ostrowski nie dopuścił jednak do powyższych sekwestracji argumentując, że jest
prawnym właścicielem tych majątków. Na potwierdzenie swoich racji przedstawił
wypisy z ksiąg hipotecznych oraz akty kupna-sprzedaży dóbr sporządzone przez
rejenta Emeryka Wysockiego. Wojciech Ostrowski uzasadniał, że zarówno on jak
i poprzedni właściciele (Alojzy Michalecki i Józef Słomski) nie podlegali postanowieniom rozporządzeń, na których opierać się miała sekwestracja, a ponadto akty
kupna-sprzedaży majątku od Władysława Ostrowskiego przez poprzednich właścicieli miały miejsce jeszcze zanim zaczęły obowiązywać powyższe przepisy41. Dekret namiestnika ks. Iwana Paskiewicza zakazujący kupowania dóbr od osób niepodlegających amnestii nie był jeszcze publicznie ogłoszony, gdyż uczyniono to
dopiero 5 VI 1832 r.42
Opór ze strony ówczesnego dziedzica Bąkowej Góry nie przyniósł jednak powodzenia. I. Paskiewicz, mając pełną aprobatę cara Mikołaja I, nie czuł się skrępowany obowiązującym w Królestwie prawodawstwem i nie podzielał opinii tych osób
ze swego otoczenia, które stały na stanowisku legitymizmu. Stąd też rząd skonfiskował ostatecznie dobra bąkowogórskie w 1834 r.43 Kontrakty z 26 IX 1831 r.,
31 III 1832 r. oraz 10 IV 1833 r. dotyczące Alojzego Michaleckiego, Józefa Słomskiego i Wojciecha Ostrowskiego zostały unieważnione, jako zawarte „w czasie rewolucji i po niej”, na mocy postanowień namiestnika Królestwa Polskiego z dnia
13/25 IV 1832 r. i Rady Administracyjnej z dnia 27 VI/9 VII 1833 r. oraz dalszych
postanowień tejże Rady (25 IX/7 X 1834 r., 28 IX/10 X 1834 r.) i rozkazu cesarza
Mikołaja I z dnia 4/16 IX 1834 r. Tym samym na mocy tychże postanowień 15 i 21
I 1835 r. w księgach hipotecznych dóbr na s. 79 i 81, jako właściciel Bąkowej Góry
z przyległościami został wpisany Skarb Królestwa Polskiego44.
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Protokół.; Dziennik Praw Królestwa Polskiego, t. XIII, s. 274 i n.
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Protokoły.
41
Początkowe działania I. Paskiewicza i pierwsze rozporządzenia dotyczące konfiskaty majątków polskich
były sprzeczne z ustawodawstwem Królestwa Polskiego i nieważne z mocy obowiązującego prawa. Wskazywał
na to chociażby prezes Rządu Tymczasowego T. Engel. Zob. H. Grynwaser, Kwestia agrarna i ruch włościan
w Królestwie Polskim w pierwszej połowie XIX w. (1807-1860), /w:/ tenże, Pisma, t. II, Wrocław 1951, s. 84.
42
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe ..., Protokoły.
43
AOPM, sygn. I/40, Akta sporu Wojciecha Ostrowskiego …, Pozew wniesiony przez Mendla Benkela przeciw właścicielom Bąkowej Góry.
44
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Wykaz hipoteczny dóbr ziemskich Bąkowa Góra; Wypis z wyroku Trybunału Cywilnego.
39
40
49
Dobra te były jednym z 2339 majątków ziemskich zasekwestrowanych przez
władze do 1835 r.45 Jednak wielu właścicieli dóbr, podobnie jak Wojciech Ostrowski, uznało sekwestr za bezprawny i domagało się zwrotu zajętych majątków. Problemem władz były także ogromne długi hipoteczne obciążające poszczególne
kompleksy majątkowe. W efekcie czego część dóbr ziemskich w kolejnych latach
została zwrócona właścicielom, bądź wystawiona na licytację za długi46.
Trudności rządu związane ze specyfiką skonfiskowanych majątków dostrzec
można na przykładzie omawianych dóbr. Walka Wojciecha Ostrowskiego o Bąkową
Górę nie zakończyła się wówczas całkowitą porażką. Widocznie zawiłości finansowe i problem własności tego majątku nie były do końca kwestiami przejrzystymi, gdyż władze zgodziły się na wydzierżawienie dóbr jego synowi Aleksandrowi
hr. Ostrowskiemu. Stąd też na mocy kontraktu zawartego w Kaliszu 31 V 1834 r.
z Komisją Województwa Kaliskiego, Aleksander Ostrowski „obejmował w czasową dzierżawę dobra skarbowe w sekwestr rządowy przejęte na okres 6 lat począwszy od 1 VII 1834 r. do 1 VII 1840 r.” Mógł on dowolnie użytkować dobra Bąkowa
Góra za wyjątkiem wszelkich minerałów, lasów i krzaków, które podlegały administracji leśnej. Za użytkowanie powyższych dóbr miał on obowiązek wnosić do kasy
wojewódzkiej roczną dzierżawę w wysokości 10 865 złp. w dwóch ratach (1 lipca,
1 grudnia). Aleksander Ostrowski uzyskał zapewnienie, iż przed upływem okresu
dzierżawy nie zostanie ona wypowiedziana przez władze47.
Jednocześnie Wojciech Ostrowski zdecydował się kontynuować starania o uznanie jego prawa własności do kupionych, według niego legalnie i zgodnie z prawem, dóbr bąkowogórskich na drodze sądowej. W latach 1835-1837 procesował się
z rządem w Sądzie Apelacyjnym o zniesienie konfiskaty dóbr Bąkowa Góra i odzyskanie pieniędzy, które zainwestował w modernizację tego majątku w okresie, kiedy był ich dzierżawcą i hipotecznym właścicielem48. Jednak bezskutecznie, gdyż
Prokuratoria Generalna Królestwa Polskiego w Warszawie swoim ostatecznym wyrokiem odrzuciła apelację Wojciecha Ostrowskiego z 28 VI/10 VII 1835 r., w której
domagał się uznania jego praw własności do dóbr Bąkowa Góra. Jako uzasadnienie
wyroku podano, że wszelkie żądania osób, które występowały jako nabywcy dóbr
od osób wyjętych spod amnestii zostały jako bezprawne odrzucane na mocy postanowienia namiestnika I. Paskiewicza z dn. 13/25 IV 1835 r. Jednocześnie na mocy
wcześniejszego postanowienia Rady Administracyjnej z 27 VI/9 VII 1833 r. zostały unieważnione kontrakty kupna tych dóbr przez Alojzego Michaleckiego i Józefa Słomskiego, stąd nie posiadali oni prawa do obrotu tym majątkiem ziemskim,
a więc ich sprzedaży Wojciechowi Ostrowskiemu49.
45
Dziennik Praw Królestwa Polskiego, t. XVII, s. 120-126; J. Kaczkowski, Konfiskaty na ziemiach polskich
pod zaborem rosyjskim po powstaniach 1831 i 1863 roku, Warszawa 1918, s. 129 i n.
46
Zob. J. Kaczkowski, Donacje …, s. 38; tenże, Konfiskaty …, s. 129-130; J. Kukulski, Donacje …, s. 11.
47
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Kontrakt.
48
AOPM, sygn. I/40, Akta sporu Wojciecha Ostrowskiego …, Pozew wniesiony przez Mendla Benkela przeciw właścicielom Bąkowej Góry.
49
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …, Kopia wyroku Prokuratorii Generalnej przekazana W. Ostrowskiemu za pośrednictwem Jana Kantego Wołowskiego. 1837 r.
50
Kilkuletnie starania Wojciecha Ostrowskiego o Bąkową Górę na drodze sądowej zakończyły się fiaskiem, ale można założyć, że przyczyniły się do pozostawienia ich w gestii Skarbu Królestwa Polskiego, a nie przekazano majątku w formie
donacji zasłużonemu rosyjskiemu wojskowemu lub urzędnikowi. Można ponadto
przypuszczać, że ciągnące się przez kilka lat procesy z rządem Wojciecha Ostrowskiego, a także innych osób mających zapisane zobowiązania na hipotece tych dóbr,
skłoniły władze Królestwa Polskiego do pozbycia się kompleksu majątkowego Bąkowa Góra i wystawienia go na publiczną licytację.
Z nadarzającej się okazji skorzystał Wojciech Ostrowski, który nabył dobra na
subhastacji za sumę 256 000 złp, czyli 30 400 rbs. na mocy wyroku Trybunału Kaliskiego z dnia 3/15 V 1838 r.50 Jednak według późniejszych wyliczeń sporządzonych
przez Ostrowskich wynika, iż biorąc pod uwagę wszelkie powinności ciążące na
tych dobrach, kosztowały ich one łącznie znacznie więcej, bowiem 373 900 złp51.
W 1838 r. oficjalnie majątek ten stał się własnością rodziny Ostrowskich herbu
Korab i ponad 80 lat będzie znajdował się w ich rękach. Jednak faktycznie, pomimo
wielu perturbacji, które wcześniej przybliżyłem, to już od 1831 r. Wojciech i Aleksander Ostrowscy traktowali Bąkową Górę jako integralną część wielkiego kompleksu majątkowego jakim dysponowali, a świadczą o tym zachowane dokumenty
w archiwum podworskim.
Zanim Wojciech Ostrowski nabył na licytacji dobra Bąkowa Góra, 30 IV/12 V 1834 r.
przekazał notarialnie cały zarząd nad majątkiem swemu jedynemu synowi. Aleksander Ostrowski, który był już wówczas dziedzicem dóbr Radoszewnica, przekazanych mu w wyniku darowizny przez matkę w związku z planowanym jego
małżeństwem, otrzymał nieograniczoną i zupełną władzę oraz swobodę w zarządzaniu majątkiem, jako szczególny i generalny pełnomocnik52. Kiedy cztery lata
później w skład kompleksu majątkowego Ostrowskich ostatecznie weszły również
dobra bąkowogórskie, 22 VI 1838 r., Wojciech Ostrowski ponowił generalne pełnomocnictwo dla syna, rozszerzone dodatkowo na nowo pozyskany majątek ziemski.
Było to tym bardziej zasadne, że syn przecież od czterech lat dzierżawił te dobra od
Skarbu Państwa. Aleksander Ostrowski natychmiast zaciągnął pożyczkę z Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego obciążając hipotekę dóbr Bąkowa Góra53.
31 V/12 VI 1839 r. Wojciech Ostrowski w obecności rejenta Emeryka Wysockiego i innych świadków sporządził w Maluszynie testament, zapisując cały posiadany majątek, w tym Bąkową Górę, swojemu synowi Aleksandrowi pod warunkiem, że osiągniętym zyskiem z zarządzanych dóbr będzie dzielił się po połowie
z matką do końca jej życia. Ponadto testator nakładał na Aleksandra Ostrowskiego
obowiązek opieki nad chorą umysłowo siostrą Adelajdą i zapewnienia jej dostatnieAPŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
52
APŁ, APOM, sygn. II/72, Papiery osobiste Aleksandra Ostrowskiego 1831-1896.
53
W tym samym czasie Ostrowscy zaciągnęli w TKZ pożyczki obciążające hipoteki ich innych dóbr, stąd
można zakładać, że pieniądze te przeznaczono na zakup Bąkowej Góry. APPT, Kancelaria notariusza Emeryka Wysockiego, sygn. 9, repertorium z 1838 r.; APŁ, AOPM, II/72, Papiery osobiste Aleksandra Ostrowskiego
1831-1896.
50
51
51
go utrzymania (m.in. osobna służba, własne pokoje w pałacu maluszyńskim, pięć
tysięcy złp rocznie na garderobę, pokrycie kosztów podróży)54.
Pierwszy dziedzic Bąkowej Góry pochodzący z rodziny Ostrowskich herbu Korab – Wojciech - zmarł 22 X 1847 r.55 i zgodnie z jego ostatnim życzeniem dobra
te na zasadzie sukcesji rodzinnej przeszły ostatecznie w ręce Aleksandra Ostrowskiego56. Nowy hipoteczny dysponent dóbr bąkowogórskich będzie je posiadał najdłużej ze wszystkich dotychczasowych właścicieli, gdyż aż pół wieku. W tym wypadku można zdecydowanie mówić o trwałości posiadania majątku ziemskiego
w jednych rękach. Należy jednak podkreślić, że był to tylko jeden z kluczy ogromnego i dobrze prosperującego kompleksu majątkowego Aleksandra Ostrowskiego,
ziemianina, który dzięki połączeniu wytężonej pracy z posiadanymi zdolnościami,
potrafił w trudnych warunkach zaborów poczynić karierę majątkową, polityczną
i urzędniczą. Należał on przy tym do pierwszoplanowych w Królestwie Polskim
zwolenników modernizacji gospodarki folwarcznej poprzez uprzemysławianie
dóbr ziemskich57. Dzięki temu potrafił bez poważniejszych problemów przetrwać
trudne okresy dekoniunktury pojawiające się w rolnictwie i nie musiał tym samym
ratować się zbywaniem posiadanych majątków ziemskich.
Jednak z początkiem lat 70. XIX w. nastąpiła poważna zmiana w sposobie zarządzania ogromnym, jak na warunki Królestwa Polskiego, nie licząc ordynacji
Zamoyskiej, kompleksem majątkowym, w skład którego wchodziła Bąkowa Góra
z przyległościami, a należącym do małżeństwa Aleksandra i Heleny z hr. Morstinów Ostrowskich. Na mocy umowy zawartej w Maluszynie 13 VII 1871 r. pomiędzy rodzicami a dwoma najstarszymi synami – Augustem i Janem Leonem hr.
Ostrowskimi, została powołana do życia spółka rodzinna – konsorcjum. Tym samym w zamian za zaangażowanie się synów w zarząd i prowadzenie dóbr rodzinnych, umożliwiono im odpowiednie korzystanie z dochodów płynących z majątku
rodzinnego58.
Z powodu włączenia się w zarządzanie majątkiem przez najmłodszego syna Józefa hr. Ostrowskiego począwszy od roku gospodarskiego 1873/1874, Aleksander
Ostrowski 18 V 1876 r. rozciągnął warunki i zasady wcześniejszej umowy również
na niego59.
54
APPT, Kancelaria notariusza Emeryka Wysockiego, sygn. 11, repertorium z 1839 r.; APŁ, APOM, sygn.
II/66, Papiery osobiste Wojciecha Ostrowskiego.
55
APŁ, Księgi metrykalne parafii rzymsko-katolickiej w Maluszynie z lat 1818-1873.
56
31 X 1847 r. po odczytaniu testamentu Wojciecha Ostrowskiego z 31V/12 VI 1839 r. majątek jego przeszedł na własność syna Aleksandra. Regulacja spadku odbyła się 9/21 X 1848 r. i w księdze wieczystej właścicielem dóbr Bąkowa Góra został Aleksander Ostrowski. APŁ, AOPM, sygn. I/39, Akta procesowe …
57
Na temat działalności gospodarczej Aleksandra Ostrowskiego zob. szerzej: J. Kita, Nadpilickie majątki
ziemskie Ostrowskich z Maluszyna w XIX wieku w świetle archiwum rodzinnego, /w:/ Między Wisłą a Pilicą.
Studia i Materiały Historyczne, t. III, red. B. Wojciechowska i L. Michalska-Bracha, Kielce 2002, s. 139-153;
tenże, Cukrownictwo w majątkach ziemskich Potockich i Ostrowskich w okresie zaborów, /w:/ Studia z historii
społeczno-gospodarczej XIX i XX wieku, red. W. Puś, t. V, Łódź 2008, s. 27-49.
58
APŁ, AOPM, sygn. I/7, Akta Aleksandra Ostrowskiego tyczące się Zarządu dóbr Maluszyn 1835-1877.
59
APŁ, AOPM, sygn. I/7, Akta Aleksandra Ostrowskiego tyczące się …
52
Aby poszczególni członkowie konsorcjum mogli swobodnie realizować nałożone na nich obowiązki, np. występować o pożyczki i kredyty, Aleksander Ostrowski
zdecydował się przepisać (18 V 1876 r.) na własność synów poszczególne dobra
ziemskie wchodzące w skład „państwa maluszyńskiego”, z tym, że główny klucz
Maluszyn oraz interesującą nas Bąkową Górę pozostawił we własnym posiadaniu.
Zapisy te, mające przede wszystkim znaczenie tytułów hipotecznych, w niczym nie
miały ograniczać umów dotyczących korzystania przez synów z dochodów uzyskiwanych z całości dóbr ziemskich Ostrowskich. Ponadto Aleksander Ostrowski zastrzegał, iż przy podziałach dóbr w przyszłości, te zapisy hipoteczne i szacunkowe
wartości poszczególnych majątków nie będą obowiązujące. Nastąpić miał wówczas nowy podział i określony nowy ich szacunek60.
Należy podkreślić, że było to dosyć ciekawe rozwiązanie, mające na celu utrzymanie w jednej całości posiadanych przez nich dóbr ziemskich i zakładów przemysłowych. Taki zabieg prawny, jak się okazało w następnych latach, był w wypadku
tej rodziny możliwy, przede wszystkim dzięki pozostawaniu członków konsorcjum
w stanie wolnym (Jan Leon, Józef, Ludwika), bądź braku potomków (August). Tym
samym nie było wielu kolejnych sukcesorów, którzy mogliby dopominać się o podział majątku.
Powyższy stan utrzymał się do śmierci Aleksandra Ostrowskiego, która nastąpiła 17/29 IV 1896 r. (jego żona Helena zmarła nieco wcześniej 23 XI/4 XII 1892 r.)61.
Zanim jednak doszło do prawnego podziału schedy po rodzicach, 6/18 IV 1898 r.
zmarł w Radoszewnicy August Ostrowski i nie pozostawił potomków62. Pozostali po nich spadkobiercy (czworo dzieci Aleksandra i Heleny Ostrowskich – Jan
Leon, Józef, Ludwika i zamężna Maria z Ostrowskich Potocka) rozliczyli się najpierw (1 XII 1898 r.)63 z żoną zmarłego brata, Elizą z Niezabitowskich Ostrowską,
a następnie w dniu 31 VII/12 VIII 1899 r. spisali przed rejentem Feliksem Myślińskim w Noworadomsku dokumenty dotyczący nowego podziału spadku po rodzicach i bracie64. W wyniku ustaleń pomiędzy spadkobiercami zachowano nadal
konsorcjum rodzinne tym razem w trzyosobowym składzie (Jan Leon, Józef oraz
Ludwika), a hipoteczne prawo własności dóbr Bąkowa Góra przypadło najstarszemu Janowi Leonowi Ostrowskiemu65. Szacunkową wartość Bąkowej Góry ustalo-
60
APPT, Kancelaria notariusza Łukasza Janiszewskiego, sygn. 26, repertorium z 1876 r. Zapis dla najmłodszego syna Józefa Ostrowskiego miał miejsce nieco wcześniej, 12 IV 1876 r., aktem spisanym przed rejentem
Dziwulskim w Warszawie. APŁ, AOPM, sygn. I/7, Akta Aleksandra Ostrowskiego tyczące się …
61
APŁ, APOM, sygn. II/73, Papiery Aleksandra Ostrowskiego zebrane przez Ludwikę i Józefa…; APŁ,
AOPM, sygn. I/177, Akta tyczące się działów po Aleksandrze Ostrowskim 1896-1899.
62
APŁ, AOPM, sygn. II/86, Papiery osobiste Augusta Ostrowskiego; sygn. I/178, Akta tyczące się działów
po Auguście Ostrowskim 1898-1899.
63
Najpierw 23 VI 1898 r. zawarto prywatną umowę pomiędzy żoną zmarłego a spadkobiercami dotyczącą
podziału majątku ruchomego. Eliza z Niezabitowskich Ostrowska miała otrzymać w przeciągu 5 lat sumę 240 000 rbs.
APŁ, AOPM, sygn. I/178, Akta tyczące się działów po Auguście Ostrowskim 1898-1899.
64
APŁ, AOPM, sygn. I/177, Akta tyczące się działów po Aleksandrze Ostrowskim 1896-1899; APPT, Kancelaria notariusza Feliksa Myślińskiego, sygn. 12, repertorium z 1898 r.
65
APŁ, AOPM, sygn. I/177, Akta tyczące się działów po Aleksandrze Ostrowskim 1896-1899.
53
no wówczas na 260 000 rbs., w tym zawarta była obciążająca hipotekę majątku pożyczka z Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego w wysokości 28 291, 38 rbs.66
19 III 1918 r. zmarł w pałacu maluszyńskim Jan Leon Ostrowski, pozostawiając dyspozycje dotyczące posiadanego majątku, w dosyć niejasno według rodziny
spisanym 8 III 1916 r. testamencie67. Tym samym następowała kolejna zmiana właściciela klucza Bąkowa Góra. Zgodnie z ostatnią wolą Jana Leona Ostrowskiego
ten majątek ziemski został zapisany siostrzeńcowi Augustowi Potockiemu, synowi Marii z Ostrowskich Potockiej, ale z zastrzeżeniem prawa dożywocia dla swego brata Józefa Ostrowskiego68. Jednak sędziwy i coraz poważniej tracący zdrowie
były członek Rady Regencyjnej dosyć szybko zdecydował się odstąpić wszelkie
prawa do Bąkowej Góry swojemu siostrzeńcowi. 26 III 1919 r. za zgodą Józefa Ostrowskiego dobra bąkowogórskie zostały ostatecznie sprzedane Augustowi
Potockiemu69.
Tym razem miała miejsce sukcesja rodzinna, ale z jednoczesnym połączeniem
jej z aktem kupna-sprzedaży przysługującego dożywocia. W przypadku tego typu
obrotu majątkiem ziemskim nasuwa się pytanie, czy kwoty jakie zobowiązywał się
wpłacać nabywca były rzeczywiście uiszczane? Tym bardziej kiedy nowy właściciel najczęściej miał być również spadkobiercą zbywającego, a takie rozwiązanie
miało miejsce w relacji Józef Ostrowski – August Potocki.
Nowy dziedzic okazał się być już ostatnim właścicielem dóbr ziemskich Bąkowa Góra przed ich przejęciem przez państwo na mocy reformy rolnej z 1944 r.
Według danych z 1924 r. ogólny obszar dóbr wynosił 2114, 44 ha, w tym ogromną
część (ponad 68%) zajmowały lasy i zagajniki - 1445,92 ha. Na grunty orne w czterech istniejących wówczas folwarkach (Bąkowa Góra, Kalinki, Dęba, Majkowice) przypadało 444,27 ha. Resztę zajmowały inne użytki rolne, wody oraz tereny
pod zabudowaniami i drogi. Główny dochód uzyskiwany był z lasów (tartak, został unowocześniony przez nowego właściciela w 1923 r.), gospodarstwa rolnego
i gorzelni. Dochód netto, jaki uzyskał z dóbr Bąkowa Góra August Potocki w roku
gospodarskim 1922/1923, wynosił 68 154,34 zł (w przeliczeniu na złote wg. kursu z 1924 r.)70.
Przez cały okres zaborów kompleks majątkowy Bąkowa Góra był własnością
różnych osób wywodzących się z kilku znanych w naszych dziejach rodzin ziemiańskich, począwszy od Małachowskich, poprzez Michałowskich, Ostrowskich
herbu Rawicz, Ostrowskich herbu Korab, by już w początkach II Rzeczypospolitej przejść na własność Potockich z linii chrząstowskiej, którzy byli jednocześnie
ostatnimi posiadaczami tego klucza dóbr ziemskich. Ukazanie w niniejszym szkicu
APPT, Kancelaria notariusza Feliksa Myślińskiego, sygn. 12, repertorium z 1898 r.
APŁ, AOPM, sygn. II/80, Papiery osobiste Jana Leona Ostrowskiego; Rodzina zdecydowała się wykonać
ostatnią wolę zmarłego, ale nie ujawniać urzędowo treści testamentu. APŁ, AOPM, sygn. I/179, Akta działów
majątkowych po Janie Ostrowskim 1916-1920. Kopia testamentu Jana Leona Ostrowskiego z 8 marca 1916 r.
68
APŁ, AOPM, sygn. I/179, Akta działów majątkowych po Janie Ostrowskim 1916-1920. Kopia testamentu
Jana Leona Ostrowskiego z 8 marca 1916 r.
69
APŁ, AOPM, sygn. I/179, Akta działów majątkowych po Janie Ostrowskim 1916-1920.
70
APŁ, AOPM, sygn. I/42, Akta dotyczące pomiarów dóbr Bąkowa Góra 1862-1924.
66
67
54
dziejów dóbr ziemskich Bąkowa Góra poprzez pryzmat tego kto, kiedy i na jakich
warunkach wchodził w ich posiadanie, pozwala wyraźnie dostrzec uwarunkowania
skomplikowanych procesów obrotu majątkami ziemskimi od schyłku XVIII w. aż
do okresu II Rzeczypospolitej. W przypadku klucza Bąkowa Góra, o zmianie prawa
własności dóbr nie decydowały jak widać czynniki czysto ekonomiczne. Właścicielami Bąkowej Góry z przyległościami były osoby blisko ze sobą spokrewnione,
za wyjątkiem raczej fikcyjnego obrotu majątkiem zaraz po klęsce powstania listopadowego. To właśnie ich wzajemne powiązania rodzinne, sukcesje i dosyć skomplikowane rozliczenia majątkowe pomiędzy nimi decydowały o obrocie tymi dobrami ziemskim.
Jednocześnie na szczególne zaakcentowanie zasługują działania mające na celu
nie dopuszczenie do konfiskaty Bąkowej Góry przez władze zaborcze. Podobne
posunięcia w celu ochrony swoich majątków podejmowali w tym okresie i inni
ziemianie (np. Michał Potocki, Aleksander Wielopolski, Stanisław Aleksandrowicz)71. Poprzez pryzmat tych działań nasuwa się pytanie jaki rozmiar przyjął tego
typu obrót majątkami ziemskimi w okresach powstań narodowych, mający na celu
utrzymanie ich w rękach polskich? Poszukiwania podjęte w zachowanych księgach
hipotecznych dóbr ziemskich i kancelariach ówczesnych notariuszy mogłyby przynieść dosyć zaskakujące konotacje, pozwalające nieco inaczej spojrzeć na kwestię
obrotu majątkami ziemskimi i rzeczywistą skalę konfiskat rosyjskich w Królestwie
Polskim.
Jarosław Kita, Owners of Bąkowa Góra in XIXth century. Contribution to turnover of estate in Polish
Kingdom.
Searching in mortgage deeds and notarial acts, source not very often used by historians to research over
landowners, shows on a large scale the turnover of estates on terrain of Polish Kingdom in period of annexation.
Reasons for becoming estates on next owners property, were more than once enough complicated and not always
they made up the only simple after-effect of bequest, family account of property, purchase-the sale or else the auction of the indebted property. Turnover of estates in XIX century, being a consequence of inheritance proceeding
and consequential of purely factors, turned also national and patriotic character. Frequent changes of this same
estates owners during national uprising and directly after defeat, they had in view impossible of their confiscation
by the annexation authorities. Perfect illustration of complicated XIXth century’s conditions, in what came to turn
with estates on terrain of Polish Kingdom, are history of wide property of Bąkowa Góra, which in short period
changed owners repeatedly, for in the end became, for nearly one century, a property of family Ostrowski, coat of
arms Korab.
71
Pisałem o tym szerzej: J. Kita, Tomasz Potocki …, s. 102-104.
55
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Leszek Olejnik
(Łódź)
PRASA POLSKIEJ PARTII SOCJALISTYCZNEJ W ŁODZI
W LATACH 1899-1948
Łódź od drugiej połowy XIX w. była największym w zaborze rosyjskim skupiskiem klasy robotniczej, a u schyłku tegoż wieku stała się jednym z najważniejszych
ośrodków aktywności różnych nurtów ruchu robotniczego na ziemiach polskich1.
Podobnie było po odzyskaniu niepodległości przez Polskę po 1918 r. W poniższym
artykule przedstawiona zostanie wydawana w Łodzi prasa najważniejszego ugrupowania tego ruchu - Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Cezurę początkową tego
szkicu wyznacza rozpoczęcie krótkotrwałego wydawania w Łodzi centralnego organu PPS - „Robotnika”, zaś końcową - likwidacja PPS w następstwie „zjednoczenia” z PPR i utworzenia PZPR, a tym samym także kres istnienia organu prasowego łódzkiej organizacji PPS - „Kuriera Popularnego”. Oczywiście uproszczeniem
byłoby traktowanie działającej po II wojnie światowej tzw. „odrodzonej PPS” jako
prostej kontynuacji partii założonej w 1892 r. Jednak w swej działalności partia ta
odwoływała się do bogatych tradycji ruchu socjalistycznego, mocno akcentowała
związki z nimi. „Odrodzona” PPS odrzucała dorobek ideowo-programowy „prawicy” ruchu socjalistycznego (przede wszystkim PPS-WRN), nawiązując szczególnie do doświadczeń jednolitofrontowych z okresu międzywojennego. W 1987 r.
- po blisko 40 latach od likwidacji „odrodzonej” PPS – podjęła działalność wydaw1
O powstaniu i rozwoju ruchu socjalistycznego w Łodzi por. m.in.: K. Badziak, P. Samuś, Ruch strajkowy
robotników przemysłowych Łodzi w 1905 r. (Próba analizy), [w:] Rewolucja 1905-1907 w Łodzi i okręgu łódzkim.
Studia i materiały, red. B. Wachowska, Łódź 1975; S. Banasiak, Droga do zjednoczenia, [w:] W dymach czarnych
budzi się Łódź, Łódź 1982; A. Barszczewska, P. Samuś, Życie społeczno-polityczne, [w:] Łódź. Dzieje miasta, t. I.
Do 1918 r., red. tomu B. Baranowski i J. Fijałek, (red. serii R. Rosin), Warszawa - Łódź 1980; W.L. Karwacki,
Łódzka organizacja Polskiej Partii Socjalistycznej Lewicy 1906-1918, Łódź 1964; L. Mroczka, Łódzka organizacja Polskiej Partii Socjalistycznej w latach 1918-1926, Łódź 1971; M. Nartonowicz-Kot, Polski ruch socjalistyczny w Łodzi w latach 1927-1939, Łódź 2001; P. Samuś, W walce o wyzwolenie narodowe i społeczne (1893-1918),
[w:] W dymach czarnych...; B. Wachowska, Między wojnami, [w:] tamże.
56
niczą w Łodzi struktura lokalna niewielkiej partii, funkcjonującej także pod nazwą
PPS i nawiązującej do tradycji oraz dorobku socjalistów sprzed wybuchu II wojny
światowej. Wydawała ona w konspiracji pismo pod nazwą „Robotnik Łódzki PPS”.
W 1990 r. ukazał się już legalnie jeden numer „Łodzianina”, mający w zamierzeniach liderów łódzkiej PPS inaugurować wydawanie kolejnego czasopisma. Te inicjatywy wydawnicze nie mogły być pominięte w niniejszym szkicu.
Wkrótce po powstaniu PPS na ziemiach polskich pod zaborami, jej kierownictwo – doceniając znaczenie prasy – podjęło starania na rzecz zorganizowania
własnej działalności wydawniczej. Nie wystarczały czasopisma, broszury i odezwy
przemycane z zagranicy, z tamtejszych środowisk socjalistycznych. Nie zaspokajały potrzeb i zainteresowań czytelniczych zamieszczane w emigracyjnych periodykach korespondencje z kraju. W połowie 1894 r. zaczęto wydawać centralny organ
PPS – „Robotnik”, drukowany początkowo na Wileńszczyźnie 2. W periodyku tym
zaczęły się ukazywać od 1898 r. pierwsze korespondencje z Łodzi 3.
Na przełomie XIX i XX w. celem rozszerzenia niepodległościowej i socjalistycznej agitacji przystąpiono też do wydawania czasopism dla ważniejszych lokalnych skupisk robotniczych. Jednym z ośrodków, które najwcześniej uzyskało
własne pismo socjalistyczne była Łódź.
Powstanie lokalnej prasy PPS w Łodzi zostało poprzedzone głośnym epizodem
związanym z krótkotrwałym redagowaniem (po przeprowadzce z Wilna) i wydawaniem w tym mieście centralnego pisma partii – „Robotnika” oraz dramatycznym
finałem tego przedsięwzięcia. W październiku 1899 r. w Łodzi zamieszkali Józef
i Maria z Juszkiewiczów małżonkowie Piłsudscy. W zajmowanym przez nich czteropokojowym mieszkaniu na I piętrze domu przy ul. Wschodniej 19 zainstalowano wkrótce drukarenkę centralnego periodyku PPS. Józef Piłsudski (zameldowany
w Łodzi jako Józef Dąbrowski z Mińska) przy współpracy m.in. z Kazimierzem
Rożnowskim, Aleksandrem Malinowskim, Aleksandrem Sulkiewiczem i Leonem
Wasilewskim – zredagował i wydrukował tam dwa kolejne numery „Robotnika”
(nr 34 z datą 3 grudnia i nr 35 z 31 XII 1899 r.). W kilka miesięcy później lokal ten
został przypadkowo zdekonspirowany (policjanci śledzili przybyłego z Warszawy
współpracownika redakcji A. Malinowskiego) 4. W nocy z 21 na 22 II 1900 r. żandarmi dokonali rewizji w mieszkaniu i aresztowali J. Piłsudskiego. Byli zaskoczeni
2
O początkowym okresie wydawania „Robotnika” por.: W. Jędrzejewicz, Józef Piłsudski 1867-1935, Wrocław 1989 (przedruk wydawnictwa emigracyjnego), s. 12-19; J. Kancewicz, U początków PPS . „Robotnik” centralny organ partii 1894-1896, „Z pola walki” 1967, nr 4; J. Myśliński, Polska prasa socjalistyczna w okresie
zaborów, Warszawa 1982, s. 78-79; W. Pobóg-Malinowski, Józef Piłsudski. W podziemiach konspiracji 18671901, t. 1, Warszawa 1935.
3
Do numeru 37 (z 8 lipca 1900 r.) „Robotnika” dołączono specjalny dodatek poświęcony Łodzi. Por. E. Ajnenkiel, Łódź - pochodnia polskiego socjalizmu, [w:] Księga jubileuszowa Polskiej Partii Socjalistycznej 18921932, Warszawa 1933, s. 302.
4
O wpadce drukarni „Robotnika” por. m.in.: E. Ajnenkiel, Łódź - pochodnia polskiego socjalizmu..., s. 302;
A. Garlicki, U źródeł obozu belwederskiego, Warszawa 1979, s. 99-101; W. Jędrzejewicz, dz. cyt., s. 21; P. Samuś,
Józefa Piłsudskiego łódzkie przypadki, „Kronika Miasta Łodzi” 1998, z.1, s. 165-169; L. Wasilewski, Polska Partia Socjalistyczna w pierwszym okresie swojego rozwoju, [w:] Księga jubileuszowa ..., s. 59; T. Wołk-Żołnierski,
Działalność Józefa Piłsudskiego w Łodzi w latach 1899-1900, „Kronika Miasta Łodzi” 2000, z. 1, s. 140-141.
57
znajdując tam drukarnię i rozpoczęty skład pierwszych stron nr 36 „Robotnika” 5.
W ich ręce dostało się ponadto wiele innych materiałów partyjnych. J. Piłsudskiego osadzono w więzieniu przy ul. Gdańskiej 13, skąd 18 IV 1900 r. przewieziono
do Cytadeli Warszawskiej. Był to jedyny – tak dramatycznie zakończony – pobyt
przyszłego Marszałka Polski w Łodzi 6.
W kilka miesięcy później, w październiku 1900 r. ukazał się inauguracyjny numer „Łodzianina” – organu łódzkiej organizacji PPS, wpierw jako dodatek do „Robotnika” 7. Pismo to – ukazujące się nieregularnie – drukowano początkowo w Londynie, później w Kijowie i Warszawie. Dopiero w trakcie wydarzeń rewolucji 1905
roku - w czerwcu – zorganizowano konspiracyjną drukarnię w Łodzi przy ul. Długiej 23 (obecnie Kilińskiego). Prowadzili ją małżonkowie Zofia i Antoni Burkotowie 8. Posiadanie własnej drukarni ułatwiało kolportaż oraz pozwoliło wydatnie
zwiększyć nakład (do 5-10 tys. egzemplarzy). W latach 1900-1905 w redagowaniu
„Łodzianina” brało udział wielu czołowych działaczy PPS, m.in. L. Wasilewski,
Feliks Perl, Tomasz Arciszewski, a przed rewolucją 1905 r. dołączył do nich Aleksy
Rżewski – jeden z wybitniejszych łódzkich publicystów i działaczy PPS 9. Największą aktywność wydawniczą łódzka PPS przejawiała przed i w trakcie wspomnianych wydarzeń rewolucyjnych. Na łamach pisma informowano o walce robotników
przeciw caratowi, o walkach klasowych, mobilizowano społeczeństwo do większej aktywności. Nie zabrakło miejsca dla materiałów służących samokształceniu.
W okresie wielkiego lokautu w Łodzi redakcja występowała w obronie pozbawionych pracy, pośredniczyła w zbieraniu składek na rzecz bezrobotnych i prześladowanych. Poza „Łodzianinem” łódzcy socjaliści wydawali także w latach 1905-1907
czasopismo przeznaczone dla robotników niemieckich pod nazwą „Der Deutsche
Arbeiter in Polen” 10. Po rozłamie w PPS (listopad 1906 r.) początkowo obydwie
frakcje wydawały periodyki pod tym samym tytułem – „Łodzianin” 11. U schyłku
1906 r. drukarnia PPS w Łodzi znalazła się w ręku działaczy lewicy na czele z Witoldem Trzcińskim (pod jego kierownictwem wydano do 1908 r. tylko 6 numerów).
5
Ten numer „Robotnika” odtworzono i wydrukowano w późniejszym czasie w Londynie (wydano tam również kolejny, 37. nr tego pisma.
6
W dwadzieścia lat później, 20 X 1920 r. delegacja Rady Miejskiej Łodzi wręczyła ówczesnemu Naczelnikowi Państwa J. Piłsudskiemu przyznany mu – dla uwiecznienia jego pobytu i działalności w Łodzi - uchwałą
z 5 VIII 1919 r. dyplom honorowego obywatelstwa miasta
7
E. Ajnenkiel, Łódzka nielegalna prasa socjalistyczna, „Dziennik Łódzki”, 22-23 II 1961, nr 43, wyd. A, s. 4;
W. Kaszubina, Bibliografia prasy łódzkiej 1863-1944, Warszawa 1967, s. 120-122; L. Wasilewski, U kolebki „Łodzianina”, „Łodzianin” 1925, nr 45, s. 1; Ż. Kormanowa, Materiały do bibliografii druków socjalistycznych na
ziemiach polskich w latach 1866-1918, Warszawa 1949, s. 33.
8
A. Burkot, Łódzka drukarnia PPS w latach 1905-1907, „Niepodległość”, t. VIII, Warszawa 1933, s. 290295: W. Kaszubina, Notatki o prasie łódzkiej, „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Łódzkiego” 1968, t. VII, z.
1, s. 181.
9
Por. E. Ajnenkiel, Łódzka nielegalna prasa socjalistyczna, „Dziennik Łódzki”, 22-23 II 1961, nr 43, wyd.
A, s. 4; W. Kaszubina, Czasopiśmiennictwo łódzkie w latach 1863-1914. Próba zarysu, „Rocznik Biblioteki Narodowej” 1970, t. 6, s. 227-229; Z. Kmiecik, Prasa polska w rewolucji 1905-1907, Warszawa 1980, s. 237-240.
10
Por. J. Myśliński, dz. cyt., s. 138, 195.
11
W latach 1900-1906 ukazało się 28 numerów „Łodzianina”. Po rozłamie PPS-Lewica wydała w latach
1906-1908 6 numerów tego periodyku, zaś PPS-Frakcja Rewolucyjna do listopada 1918 r. wydała 19 numerów.
Por. E. Ajnenkiel, Łódzka nielegalna prasa..., s. 4.
58
Wkrótce potem - od lutego 1907 r. – „Łodzianina” zaczęła wydawać też PPS-Frakcja Rewolucyjna. Opublikowano dziewięć numerów, z czego pierwszych pięć redagował w Warszawie Leon Wasilewski przy pomocy aktywu łódzkiego 12. Czołową rolę w redakcji „Łodzianina” (PPS-Frakcja Rewolucyjna) odgrywali wtedy:
wspomniany Aleksy Rżewski, Tytus Filipowicz, Wacław Lipiński, M. Malinowski,
Jędrzej Moraczewski, Aleksander Napiórkowski i inni. Od 1908 r. nastąpiła kilkuletnia przerwa w wydawaniu omawianego pisma (w latach 1911-1914 praktycznie
zanika działalność obu odłamów PPS w Łodzi). „Łodzianina” wznowiono dopiero
w marcu 1915 r. Na czele redakcji stał M. Malinowski („Wojtek”). Współpracowali
z nim dr Klemens Lipiński, A. Rżewski i dr Antoni Więckowski. Pismo drukowano potajemnie w legalnych drukarniach. Jak pisze Jerzy Myśliński, M. Malinowski
nadał pismu szczególny kierunek. „Łodzianin” podkreślał sprawę wyzwolenia narodowego spod carskiej niewoli. Na jego łamach tworzono legendę J. Piłsudskiego, opiewano czyn legionowy, nawiązywano do tradycji walk narodowowyzwoleńczych XIX w.13 Pismo ukazywało się nieregularnie i z dłuższymi przerwami. Po
kolejnym wznowieniu w lipcu 1917 r. jakiś czas było drukowane w Warszawie. We
wrześniu tegoż roku doszło do „wsypy” drukarni Józefa Glanca, przy czym aresztowano wtedy A. Rżewskiego, jednego z czterech członków redakcji. W grudniu
zdecydowano drukować „Łodzianina” w specjalnie zorganizowanej podziemnej
drukarni przy ul. Pańskiej 77 (obecnie Żeromskiego). Kierował nią Antoni Purtal
-„Szczerba”. Redaktorem pisma był wtedy A. Napiórkowski - „Stefan”. We wspomnianej drukarni drukowano też pismo dla chłopów „Wezwanie” oraz kilka numerów „Informatora” – organu rozłamowej grupy o orientacji niepodległościowej
wyłonionej z PPS-Lewicy a kierowanej przez Antoniego Szczerkowskiego. Na jubileusz PPS wydano specjalny (44.) numer „Łodzianina” (z datą grudzień 1917 styczeń 1918 r.), pod hasłami likwidacji rozłamu w ruchu robotniczym 14. Ostatni
konspiracyjny numer przed odzyskaniem niepodległości (nr 47) wydano w lipcu
1918 r. Nowa drukarnia „Łodzianina” została wykryta przez policję 26 VII 1918 r.,
przy czym doszło do walki zbrojnej w jej obronie 15.
W kilka miesięcy po odzyskaniu niepodległości – 16 III 1919 r. – ukazał się
nr 1 wznowionego organu prasowego łódzkiej organizacji PPS, ponownie pod nazwą „Łodzianin” 16. Wydarzenie to zbiegło się z kampanią wyborczą do samorządu
łódzkiego. W wyborach tych socjaliści uzyskali znaczący sukces, który pozwolił
im w koalicji z Narodowym Związkiem Robotniczym (później Narodową Partią
Robotniczą) przejąć władzę w Radzie Miejskiej. Prezydentem miasta został wybrany wtedy wspomniany A. Rżewski, a przewodniczącym Rady Miejskiej został
J. Myśliński, dz. cyt., s. 230.
Tamże, s. 287.
14
Tamże, s. 287-288.
15
Tamże, s. 288; A. Purtal, Drukarnia konspiracyjna w Łodzi w okresie okupacji niemieckiej, „Niepodległość”, t. X, Warszawa 1934, s. 425-428; A. Uljasz, Antoni Purtal (1895-1943) (pseudonimy „Szczerba”, „Janek”) – działacz łódzkiej PPS, „Przegląd Nauk Historycznych” 2004, nr 1(5), s. 90-92.
16
L. Mroczka, Łódzka organizacja Polskiej Partii Socjalistycznej w latach 1918-1926, Łódź 1971, s. 24-25;
A. Paczkowski, Prasa polska w latach 1918-1939, Warszawa 1980, s. 74.
12
13
59
Antoni Remiszewski. Od sierpnia 1919 r. zwiększono częstotliwość ukazywania się
„Łodzianina” do dwóch razy w tygodniu (w środę i sobotę). Redaktorem naczelnym w pierwszych miesiącach po wznowieniu był A. Napiórkowski, a po nim Julian Łopatka. W gronie współpracowników pisma byli m.in.: Adam Boroń, Karol
Gertner, Franciszek Kałużyński, Antoni Kiermas, Jan Klimaszewski, Stefan Kopciński, inż. Antoni Krahelski, Marian Nussbaum-Ołtaszewski, A. Rżewski, Stanisław Rapalski. Redakcja i administracja pisma mieściły się w lokalu OKR PPS przy
ul. Piotrkowskiej 83. Pismo drukowano wpierw w drukarni Jana Baranowskiego
przy ul. Piotrkowskiej 109, a następnie we własnej Drukarni Ludowej mieszczącej
się w oficynie przy tej samej ulicy pod numerem 83 17. Nakład tygodnika wynosił
ok. 2 tys. egzemplarzy 18.
Od 19 XII 1920 r. do 22 V 1921 r. „Łodzianin” był wydawany jako dziennik
(pod zmienionym tytułem „Dziennik Robotniczy”) w sporym nakładzie 3-4 tys. egzemplarzy 19. Redaktorem naczelnym był Julian Łopatka, a jako redaktor odpowiedzialny podpisywał go wpierw Bronisław Ziemięcki, a po kilku miesiącach Franciszek Pudlarz. Do redakcji „Dziennika Robotniczego” w Łodzi kierownictwo PPS
oddelegowało czołowego publicystę tej partii Jana Maurycego Borskiego. Z gazetą współpracowało liczne grono działaczy PPS i publicystów z Warszawy, Lwowa
i Krakowa. Mimo finansowego wsparcia ze strony centralnych władz PPS i dobrowolnych składek członków łódzkiej organizacji, najsilniejszej partii robotniczej
w Łodzi nie udało się utrzymać dziennika 20. W połowie 1921 r. powrócono więc
do tradycyjnego tytułu – „Łodzianin”, wydawanego jako tygodnik. Redaktorem naczelnym w latach 1922-1924 był Władysław Dolecki, a następnie Edmund Weisberg-Wieliński. Na początku lat 30. redakcję objął Eugeniusz Ajnenkiel 21.
W 1925 r. redakcja „Łodzianina” podjęła wysiłki zmierzające do podniesienia
jego atrakcyjności. Zwiększono format na większy, gazetowy i wzbogacono jego
zawartość merytoryczną. Do każdego numeru dołączano bezpłatny dodatek ilustrowany, a do niektórych także różne druki ulotne 22. Od grudnia 1926 r. do każdego
numeru „Łodzianina” redakcja dodawała inny tygodnik „Pobudkę”, warszawskie
czasopismo o profilu teoretycznym i społeczno-politycznym 23. Jakiś czas (od maja
1926 r.) ukazywała się mutacja dla województwa łódzkiego pod nazwą „Sztan17
L. Mroczka podaje, iż Drukarnia Ludowa była własnością pepesowskiego Banku Ludowego w Warszawie.
Por. L. Mroczka, dz. cyt., s. 24-25.
18
J. Osica, Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej 1918-1926, [w:] Z dziejów polskiej prasy robotniczej 18791948, Warszawa 1983, s. 162. Por. także: A. Notkowski, Pod znakiem trzech strzał. Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej w latach 1918-1939, Kraków 1997, s. 175.
19
Już wznawiając „Łodzianina” planowano rychłe przekształcenie go w dziennik. Formalną uchwałę podjęto
na konferencji międzydzielnicowej we wrześniu 1920 r. Por. L. Mroczka, dz. cyt., s. 25.
20
Tamże, s. 25; J. Osica, dz. cyt., s. 162.
21
Andrzej Notkowski podaje jako kolejnych redaktorów naczelnych „Łodzianina”: W. Doleckiego (19221924), E. Weisberga-Wielińskiego (1924-1926), Antoniego Szczerkowskiego, Zygmunta Zarembę i dopiero E. Ajnenkiela (1932-1933). Por. A. Notkowski, Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej 1918-1939. Przegląd wydawnictw
terenowych. Część I, [w:] „Kwartalnik Historii Prasy Polskiej” 1989, nr 1, s. 31. Por. także: L. Mroczka, dz. cyt.,
s. 26.
22
M. Nartonowicz-Kot., dz. cyt., s. 143.
23
W. Kaszubina, Bibliografia prasy łódzkiej..., s. 122;
60
dar Pracy” 24. W ocenie Ludwika Mroczki, „Łodzianin”, obok zasadniczej funkcji, którą pełnił jako źródło informacji, zarówno w sprawach partyjnych jak i politycznych, spełniał również rolę partyjnego forum, na którym ścierały się nurtujące
łódzką organizację tendencje ideowo-polityczne. Był jedynym w regionie łódzkim
periodykiem ruchu socjalistycznego 25.
„Łodzianin” ukazywał się (z przerwą od marca 1933 do sierpnia 1936 r.) do
wybuchu II wojny światowej. W ostatnich latach (od sierpnia 1936 do września
1939 r.) był mutacją centralnego dziennika PPS „Robotnika”, przy zachowaniu tradycyjnego tytułu 26. Tym samym po 15 latach łodzianie ponownie otrzymywali lokalny socjalistyczny dziennik. Redaktorem pisma był wówczas Henryk Wachowicz,
zarazem sekretarz OKR PPS w Łodzi 27. Zwiększył się także nakład, od 2500 do
3000 egzemplarzy w dni powszednie do 4000 w przypadku wydań niedzielnych.
„Łodzianin” należał do pism najbardziej zaangażowanych w obronie bieżących
interesów robotników. Jego opozycyjne stanowisko w stosunku do kolejnych rządów, zarówno przed jak i po maju 1926 r., powodowało częste represje władz administracyjnych (szczególnie od 1927 r.) 28. Konfiskatom poddawane były nie tylko
publikacje własne redakcji, ale nawet przedruki z innych pism, m.in. „Robotnika” i krakowskiego „Naprzodu”. Liczne konfiskaty zwiększały koszty wydawania
i podcinały podstawy finansowe wydawnictwa. „Łodzianin” położył też duże zasługi w walce socjalistów o wpływy w samorządzie łódzkim w latach trzydziestych.
Było to ważne wobec aktywizacji ruchów prawicowych w środowiskach robotniczych w Łodzi. U schyłku wydawania „Łodzianina” ilość ingerencji cenzorskich
wyraźnie zmniejszyła się, co historyk łódzkiej organizacji PPS - Maria Nartonowicz-Kot - wiąże z faktem drukowania pisma w Warszawie oraz osłabieniem jego
ostrza antysanacyjnego 29. W drugiej połowie lat 30. wydawano też w Łodzi mutacje „Tygodnia Robotnika (1935-1939) i stołecznego „Dziennika Ludowego” (od
lutego 1938 r. do wybuchu II wojny światowej) 30.
Z czasopism związanych z łódzką PPS należy wymienić też „Włókniarza”
(1921-1939, z przerwami) 31. Był to organ Zarządu Głównego Związku Zawodowego Robotników i Robotnic Przemysłu Włókienniczego, najsilniejszego klasowego związku zawodowego w okręgu łódzkim, którego aktyw stanowili przede
wszystkim działacze PPS. Jakiś czas był wydawany w trzech wersjach językowych
– niemieckiej „Textilarbeiter” i żydowskiej „Arbajter Fragn”. Redakcją „Włóknia24
„Sztandar Pracy” różnił się od „Łodzianina” tylko ostatnią stroną, która była poświęcona sprawom okręgu
łódzkiego. Mutacja ta ukazywała się w okresie od 30 maja do 13 XI 1926 r. Redagowali ją: Zygmunt Zaremba,
A. Szczerkowski, E. Weisberg-Wieliński i E. Ajnenkiel (sekretarz redakcji). Za: L. Mroczka, dz. cyt., s. 244, p. 35.
25
Tamże, s. 26.
26
Inne ustalenia podaje A. Notkowski. Wg niego dopiero od początku 1937 r. „Łodzianin” został przekształcony w mutację „Robotnika”. Por. A. Notkowski, Pod znakiem trzech strzał..., s. 178.
27
Biogram H. Wachowicza - por. p. 54.
28
M. Nartonowicz-Kot., dz. cyt., s. 145.
29
Tamże, s. 151.
30
A. Notkowski, Pod znakiem trzech strzał..., s. 177-178.
31
Przerwy w wydawaniu „Włókniarza” (w latach 1923-1925, 1925-1927, 1930-1933) spowodowane były
przede wszystkim kłopotami finansowymi związku. Por. M. Nartonowicz-Kot, dz. cyt., s. 151.
61
rza” kierowali m.in. Adam Walczak, A. Szczerkowski, Emil Zerbe i Józef Danielewski32. Innym tytułem czasopisma profesjonalnego ściśle związanego z PPS był
„Drukarz”. Był to miesięcznik wydawany od listopada 1935 r. przez Związek Zawodowy Drukarzy i Pokrewnych Zawodów, pod redakcją Zygmunta Tylmana i Stanisława Białkowskiego 33. Za pismo związane z PPS uznawany jest także miesięcznik „Gastronom”, centralny organ Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu
Gastronomiczno-Hotelarskiego w Polsce. Uruchomiono go w 1922 r., gdy w Łodzi miał swą siedzibę Zarząd Główny tej organizacji. Redaktorem pisma był Władysław Bawarski (w latach 1922-1928 przewodniczący ZG związku). Od 1925 r.
„Gastronom” wydawany był w Warszawie, co wiązało się z przeniesieniem tam redakcji i władz związku 34.
W Łodzi wydawana była przez kilka lat (1927-1929) także socjalistyczna prasa
młodzieżowa. Reprezentował ją wydawany do listopada 1927 r. „Biuletyn Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego”, przekształcony w czerwcu 1928 r. w miesięcznik „Młode Życie”. Przewodniczącym Komitetu Redakcyjnego był wspomniany H. Wachowicz 35. Aktywnie współpracowali z nim Artur Szewczyk, Roman
Lauks, Maria Brynerówna, Stefan Nowiński i Henryk Skałecki. Nakład zarówno
„Biuletynu”, jak i „Młodego Życia” wynosił ok. 1000 egzemplarzy. Ostatni numer
ukazał się w lutym 1929 r.
W szkicu niniejszym skoncentrowałem swą uwagę na polskojęzycznej prasie
socjalistycznej w Łodzi. Własną prasę posiadały też ugrupowania socjalistyczne robotników żydowskich i niemieckich. Na szczególną uwagę zasługuje tu organ Niemieckiej Socjalistycznej Partii Pracy w Polsce – „Lodzer Volkszeitung” („Łódzka
Gazeta Ludowa”), ukazujący się w latach 1923-1939, początkowo jako tygodnik,
następnie trzy razy w tygodniu, potem (od września 1925 r.) jako dziennik36. Na
czele redakcji „Lodzer Volkszeitung” stał inż. E. Zerbe, jeden z liderów socjalistów
niemieckich w Polsce. Gazeta ta przetrwała mimo trudności finansowych oraz secesji wielu czołowych działaczy partii i redaktorów do obozu nacjonalistycznego
(m.in. Artur Kronig, Otto Heike, Ludwik Kuk).
Wybuch II wojny światowej przerwał legalną działalność PPS. Wkrótce jednak zaczęto tworzyć konspiracyjne struktury ruchu socjalistycznego37. W dniu
19 XI 1939 r. liderzy PPS wyłonili pięcioosobowe kierownictwo centralne ruchu
socjalistycznego i nadali mu nazwę Centralne Kierownictwo Ruchu Mas PracuW. Kaszubina, Bibliografia prasy łódzkiej..., s. 217; M. Nartonowicz-Kot., dz. cyt., s. 151-152.
W. Kaszubina, Bibliografia prasy łódzkiej..., s. 41; A. Notkowski, Pod znakiem trzech strzał..., s. 180.
34
A. Notkowski, Pod znakiem trzech strzał..., s. 179-180.
35
J. Janiak, „Młode Życie” 1927-1929. Biuletyn Łódzkiej Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu
Robotniczego. Zarys monograficzny pisma, „Łódzkie Zeszyty Historyczne” 1985, z. 1(5), s. 67-68; M. Nartonowicz-Kot, dz. cyt., s. 152-153; A. Notkowski, Pod znakiem trzech strzał..., s. 180.
36
Pierwszy numer „Lodzer Volkszeitung” ukazał się 28 IX 1923 r. Do tego czasu nieregularnie ukazywało się
czasopismo „Arbeit”. Por. O. Heike, Das Deutschtum in Polen in 1919-1939, Bonn 1955, s. 54; W. Kaszubina,
Bibliografia prasy łódzkiej..., s. 383; T. Kowalak, Prasa niemiecka w Polsce 1918-1939. Powiązania i wpływy,
Warszawa 1971, s. 125-126. H. Szczerbiński, Niemieckie organizacje socjalistyczne w Drugiej Rzeczypospolitej,
Warszawa 1986, s. 25.
37
Por. szerzej: K. Dunin-Wąsowicz, Polski ruch socjalistyczny 1939-1945, Warszawa 1993.
32
33
62
jących „Wolność - Równość - Niepodległość” (PPS-WRN). Od początku zarysowały się podziały na nurt WRN-owski, pretendujący do reprezentowania całości
ruchu i nurt lewicowy (pozbawiony swego przedstawicielstwa w kierownictwie
PPS-WRN), który w 1941 r. stworzył organizację Polskich Socjalistów (później
Robotnicza Partia Polskich Socjalistów). Te podziały uwidoczniły się też w środowisku socjalistów łódzkich. Tuż po kapitulacji Warszawy trzech łódzkich socjalistów (m.in. Wacław Jurczak) wzięło udział w odprawie zwołanej przez Mieczysława Niedziałkowskiego. Zalecono im powrót do Łodzi i podjęcie działalności
konspiracyjnej. Już w październiku 1939 r. zaczęli oni tworzyć struktury konspiracyjne w poszczególnych dzielnicach miasta. W połowie listopada wrócił do Łodzi H. Wachowicz, który wcześniej został upoważniony przez wspomnianego Niedziałkowskiego do reaktywowania PPS w Łodzi 38. W konsekwencji nawiązania
przez Wachowicza kontaktów z istniejącymi już grupami socjalistów, w listopadzie
1939 r. uformowało się kierownictwo łódzkiej organizacji PPS. Na jego czele stanął H. Wachowicz 39. Obok niego w skład OKR weszli także m.in. W. Jurczak – szef
pionu wojskowego, Henryk Domeradzki, Leon Malinowski i Wincenty Stawiński.
Niezależnie od struktury skupionej wokół H. Wachowicza, ukształtował się drugi
ośrodek kierowniczy łódzkich socjalistów, kierowany wpierw przez A. Purtala, następnie E. Ajnenkiela i w końcu przez Wiktora Krawczyka (Komitet Łódzki PPSWRN) 40. Początkowo łódzcy socjaliści ze środowiska skupionego wokół Wachowicza utrzymywali kontakty z kierownictwem krajowym PPS-WRN. Jednak już
wiosną 1940 r. nawiązano bliższe więzy ze środowiskami lewicowymi, skupionymi wokół warszawskiego periodyku „Barykada Wolności”. Zaczęto również kwestionować prawo PPS-WRN do kierowania całym ruchem socjalistycznym. W tej
sytuacji latem 1940 r. kierownictwo PPS-WRN poleciło H. Wachowiczowi podporządkować się KŁ PPS-WRN. H. Wachowicz jednak nie uczynił tego i w konsekwencji władze centralne ruchu socjalistycznego podjęły decyzję o rozwiązaniu
KO PPS H. Wachowicza. Na kierownika łódzkiej organizacji PPS-WRN wyznaczono Edmunda Chodyńskiego. Dotychczasowy KŁ przekształcono w OKŁ41. Niewątpliwie jednak silniejsze wpływy posiadała organizacja H. Wachowicza. Obydwa odłamy PPS wydawały konspiracyjną prasę.
Pierwszy periodyk socjalistyczny w okupowanej Łodzi ukazał się już w grudniu
1939 r. Była to powielana „Polska Podziemna”, redagowana przez grono osób skupionych wokół H. Wachowicza. Było to jedno z pierwszych pism konspiracyjnych
w Łodzi 42. W latach 1940-1941 socjaliści łódzcy wydawali jeszcze 4 inne tytuły:
38
Por. szerzej: J. Mulak, Ruch socjalistyczny w Łodzi w latach II wojny światowej, „Dzieje Najnowsze” 1981,
z. 4, s. 7-19.
39
T. Bojanowski, Łódź pod okupacją niemiecką w latach II wojny światowej (1939-1945), Łódź 1992, s. 346.
Por. także: J. Mulak, Ruch socjalistyczny w Łodzi w latach II wojny światowej, „Dzieje Najnowsze” 1981, nr 4;
W. Stefaniuk, Łódzka organizacja PPS 1945-1948, Łódź 1980, s. 15-17.
40
A. Purtal był uczestnikiem konferencji organizacyjnej PPS-WRN w listopadzie 1939 r. Por. szerzej: T. Bojanowski, dz. cyt., s. 348-349.
41
Tamże, s. 349.
42
M. Cygański, Z dziejów okupacji hitlerowskiej w Łodzi 1939-1945, Łódź 1965, s. 183; J. Mulak, dz. cyt.,
s. 10; (J. Zakrzewski), PPS w Łodzi. Rozmowa z H. Wachowiczem, „Express Ilustrowany”, 23 I 1946, nr 7, s. 6.
63
„Pobudkę” i jej kontynuację „Na barykadzie”, „Kuźnię” i „Walkę Ludu” 43. „Pobudka” i „Kuźnia” wychodziły w 1940 r., „Walka Ludu” w 1941. Jak pisze Stanisława Lewandowska, pod wpływem kontaktów lewicowych socjalistów łódzkich
z warszawskimi, w drugiej połowie 1941 r. nazwę „Pobudki” zmieniono, nosiła odtąd tytuł „Na barykadzie”. Pismo to po powstaniu organizacji Polskich Socjalistów
(1 IX 1941 r.) stało się organem PS dla terenów włączonych do Rzeszy. Ukazywało
się niemal do końca 1941 r. 44. Wszystkie te wymienione powyżej powielane pisemka wychodziły w nakładach jednorazowych sięgających maksymalnie kilkaset
egzemplarzy. Słabszy liczebnie odłam socjalistów łódzkich podporządkowany PPS
-WRN wydawał także przez kilkanaście miesięcy konspiracyjny periodyk „WRNbis” (była to mutacja centralnego organu). Ponadto w Łodzi i okolicach kolportowano centralne pisma obydwu odłamów ruchu socjalistycznego. Aresztowania
przeprowadzone przez gestapo u schyłku 1941 r. i na początku 1942 r. przerwały
działalność wydawniczą PS i WRN w Łodzi 45. Dopiero w 1944 r. grupa WRNowska jakiś czas wydawała pismo „Świt Socjalistyczny” 46. Brak jednak bliższych
informacji na ten temat.
Po wyzwoleniu Łodzi spod okupacji hitlerowskiej miasto to spełniało przejściowo niektóre funkcje stołeczne, m.in. tu znajdowało się krajowe centrum wydawniczo-prasowe 47. Redakcja zainicjowanego jeszcze jesienią 1944 r. w Lublinie
centralnego organu prasowego tzw. „odrodzonej” PPS (tj. tych środowisk socjalistycznych, które zorganizowały się pod przewodnictwem Edwarda Osóbki-Morawskiego i opowiadały się za współpracą z komunistami) w lutym 1945 r. przeniosła
się do Łodzi (w Łodzi znalazła się także redakcja „Młodzi Idą” - organu KC OM
TUR). „Robotnik” był wydawany w Łodzi od 11 II do 15 XII 1945 r. pod redakcją
Jana Dąbrowskiego (tak jak w Lublinie). Obok niego, w rozbudowanym w Łodzi
zespole redakcyjnym znajdowali się: Artur Karaczewski, Zbigniew Mitzner, Antoni Pokorski, Grzegorz Jaszuński, Rafał Praga, Danuta Rajgrodzka, Rudolf Lessel
(Lucjan Szulkin), Laryssa Zajączkowska, Edward Csató, Władysław Rudnicki i inni48. Często zamieszczali swoje artykuły działacze partyjni: Bolesław Drobner, Kazimierz Rusinek i Stefan Matuszewski. Współpracowała z gazetą liczna grupa literatów, a wśród nich m.in. Władysław Broniewski, Stanisław Ryszard Dobrowolski,
43
M. Cygański, dz. cyt., s. 183; T. Głowacki, Górny bieg. Wspomnienia, Warszawa 1983, s. 221; J. Mulak,
Prasa RPPS i jej kolportaż w okresie okupacji hitlerowskiej, „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego”
1964, t. III, z. 2; (J. Zakrzewski), PPS w Łodzi..., s. 6.
44
S. Lewandowska, Polska konspiracyjna prasa informacyjno-polityczna 1939-1945, Warszawa 1982, s. 51.
45
Prawdopodobnie w 1942 r. PS wydała kilka numerów pisma pt. „Liberty”, przeznaczonego dla jeńców
alianckich. Por. T. Bojanowski, Łódzki ruch robotniczy w okresie okupacji hitlerowskiej (1939-1945), „Acta Universitatis Lodziensis” 1981, Folia Historica 7, s. 215; W. Kaszubina, Bibliografia prasy łódzkiej..., s. 110.
46
Tamże, s. 195; K. Dunin-Wąsowicz, dz. cyt., s. 87.
47
L. Olejnik, Kształtowanie się łódzkiego ośrodka prasowego w latach 1945-1949, „Acta Universitatis Lodziensis” 1990, Politologia 20, s. 119-127.
48
A. Kozieł, Prasa Polskiej partii Socjalistycznej (1939-1948), [w:] Z dziejów polskiej prasy robotniczej...,
s. 259.
64
Bolesław Dudziński, Paweł Hertz, Marian Piechal, Grzegorz Timofiejew49. Nakład
„Robotnika” w Łodzi wzrósł początkowo do 70-75 tys. egzemplarzy dziennie, aby
w ostatnim kwartale 1945 r. spaść do poziomu ponad 48 tysięcy 50. Spadek ten należy tłumaczyć głównie ukazaniem się lokalnego „Kuriera Popularnego”. Dziennik ten
zapewne przejął część łódzkiego rynku czytelniczego centralnego organu PPS .
Mimo swego ogólnopolskiego charakteru, wiele miejsca na jego łamach zajmowała problematyka lokalna łódzka (kolumna „Życie Łodzi”). Pepesowski dziennik
cieszył się w Łodzi dużą popularnością, o czym mogły świadczyć jego znaczne jak na ówczesne warunki - nakłady. Część redakcji „Robotnika” na dłużej związała
się z Łodzią, organizując i uczestnicząc w wydawaniu lokalnej prasy PPS.
Kierownictwo łódzkiej organizacji PPS nie zadowalał fakt silnych powiązań
„Robotnika” z ośrodkiem łódzkim. Latem 1945 r. przystąpiono do przygotowań
mających na celu wydawanie lokalnych periodyków partyjnych. Pierwszym z nich
był tygodnik „Pobudka”, ukazujący się od 30 IX 1945 r. do 27 VII 1947 r. W inauguracyjnym numerze redakcja stwierdzała, że nawiązuje do tradycji pisma o tym
samym tytule wydawanego przed 56-ciu laty w Paryżu 51. Jak już wspomniano, pismo o tym tytule wydawała też w okresie okupacji łódzka organizacja PPS (lewicowa grupa).
Inicjatywa powołania tego czasopisma przypisywana jest H. Wachowiczowi,
ówczesnemu sekretarzowi WK PPS w Łodzi 52. Jego wniosek został zaakceptowany zarówno przez miejscowy WK PPS, jak i CKW tej partii. Ten ostatni widział potrzebę nadania „Pobudce” charakteru ogólnopolskiego tygodnika PPS. W Okólniku
nr 60 z 16 XI 1945 r. stwierdzano, że „Pobudka” jako centralny organ CKW PPS
„musi znaleźć się w każdej komórce partii”. WK począwszy od 1 XII 1945 r. miały
otrzymywać po 500 egzemplarzy tego czasopisma do dalszej sprzedaży i kolportażu53. Niewątpliwie stanowisko CKW było wypadkową uznania dla pozycji łódzkiej
organizacji PPS w kraju oraz braku wówczas czasopisma, które mogłoby spełniać
funkcje ogólnokrajowe („Tydzień Robotnika” wznowiono dopiero 28 IX 1947 r.,
już po likwidacji „Pobudki”). Ambicje dotyczące „Pobudki” w początkowym okresie jej wydawania były uzasadnione dużymi możliwościami kadrowymi PPS w Łodzi. Ukazujący się tu wtedy „Robotnik” skupiał wielu znanych dziennikarzy i publicystów tej partii. Przewodniczącym Komitetu Redakcyjnego „Pobudki” przez
49
AAN, KC PZPR, Relacja 233, O pracy redakcji pism socjalistycznych po wyzwoleniu (1945-1948). Relacja Zbigniewa Mitznera; T. Głowacki, Prasa PPS w latach 1944-1948 (Zarys bibliograficzny), „Rocznik Biblioteki Narodowej” 1970, s. 253.
50
AAN, Ministerstwo Informacji i Propagandy, 298, Kwestionariusz sprawozdawczy Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy w Łodzi za czerwiec - lipiec 1945 r. podaje, iż nakłady „Robotnika” wynosiły wówczas 70 tys. egzemplarzy, to samo źródło za listopad tegoż roku podaje nakłady rzędu 48 tys. egzemplarzy.
51
Głos historii, „Pobudka”, 30 IX 1945, nr 1, s. 1.
52
AAN, KC PZPR, T. os. H. Wachowicza (nr 10196), Wspomnienie E. Ajnenkiela o H. Wachowiczu.
53
AAN, CKW PPS, 235/ VIII-4, Okólnik Wydziału Polityczno-Propagandowego CKW PPS nr 60 z 16 XI
1945 r., k. 13.
65
cały okres jej ukazywania się był lider łódzkiej PPS H. Wachowicz 54. Ponadto istniała w tym tygodniku funkcja redaktora prowadzącego na bieżąco prace redakcyjne. Funkcję tę można traktować jako odpowiednik stanowiska redaktora naczelnego.
Redaktorami tymi byli kolejno: Z. Mitzner (od 30 września do końca 1945 r.), Antoni Pokorski (styczeń – maj 1946 r.), J. Dąbrowski (maj – sierpień 1946 r.), Stanisław
Juszczyk (sierpień – grudzień 1946 r.), H. Wachowicz (styczeń – czerwiec 1947 r.) oraz
Sergiusz Jaśkiewicz (od połowy czerwca 1947 r. do końca ukazywania się „Pobudki”).
Ten ostatni już od stycznia 1947 r. spełniał kluczową rolę w redakcji jako jej sekretarz
wobec faktu, że H. Wachowicz głownie zajmował się działalnością polityczną. Redakcja „Pobudki” dysponowała jedynie trzema etatami (dla redaktora pisma, sekretarza
i redaktora literackiego (był nim przez cały ten okres Grzegorz Timofiejew). Obok wymienionych do grona najbliższych współpracowników należeli: Albin Kępa-Różycki,
Rudolf Lessel, Jerzy Krygier, Leon Bukowiecki, Bolesław Busiakiewicz, Krystyna Gogolewska, Stefania Grodzieńska, Zofia Tarnowska, Stanisława Woszczyńska, E. Csató,
Marian Piechal. Ponadto z redakcją byli związani w różnych okresach: Jan Zygmunt
Jakubowski, Tadeusz Słupecki, B. Dudziński, Karol Małcużyński, Stanisław WoynaGwiaździński, Ksawery Pruszyński i Krystyna Wyrzykowska. Autorami rysunków satyrycznych byli: Kazimierz Grus, Karol Baraniecki i Eryk Lipiński.
„Pobudka” była czasopismem o profilu społeczno-polityczno-literackim. Jej
problematyka była urozmaicona 55. Obok prezentacji i omówień aktualnych kwestii życia społeczno-politycznego, wiele miejsca poświęcano materiałom historycznym, głównie w kontekście tradycji ruchu socjalistycznego w Polsce i na świecie.
Pretekstem do zamieszczania wielu publikacji historycznych były kolejne rocznice utworzenia PPS oraz inne wydarzenia z jej dziejów. Cyklicznie zamieszczano sylwetki przywódców partii, m.in.: Bolesława Limanowskiego, Feliksa Perla,
Ignacego Daszyńskiego, Stanisława Dubois, Norberta Barlickiego, Andrzeja Struga. Wiele uwagi poświęcano w omawianym piśmie sprawom organizacyjnym partii. Podejmowano bieżące problemy społeczno-polityczne, popularyzowano spółdzielczość itd. Zwraca uwagę antyklerykalne nastawienie redakcji. Było to jednak
zjawisko charakterystyczne dla ruchu socjalistycznego. Zajmowano się problema54
Henryk Wachowicz (1909-1967). Urodził się we wsi Grabie koło Bolimowa (Łowickie). W latach 1914-1919
wywieziony wraz z rodzicami do Rosji. Po powrocie do kraju jego rodzina krótko zamieszkiwała w Żyrardowie,
skąd przeprowadziła się do Łodzi. Podjął wtedy pracę w fabryce włókienniczej. Działał w OMTUR i PPS (od
1926 r.). Był członkiem RN PPS (1937-1939) i sekretarzem OKR PPS w Łodzi do wybuchu II wojny światowej.
W czasie okupacji w latach 1939-1940 w PPS-WRN, następnie w PS (członek KC PS i w 1942 r. przewodniczący
KC tej partii). W sierpniu 1942 r. po aresztowaniu a następnie wypuszczeniu z aresztu przez gestapo, H. Wachowicz wycofał się z działalności konspiracyjnej. Utrzymywał tylko luźne kontakty ze znanymi mu działaczami
w okręgu łódzkim. Od 24 I 1945 I sekretarz WK PPS w Łodzi. Od maja 1945 członek RN PPS i poseł do KRN.
Należał do ścisłego kierownictwa partii w kraju. Był członkiem CKW PPS i jego Rady Politycznej. W okresie od
kwietnia do lipca 1946 wiceminister bezpieczeństwa publicznego. Od stycznia 1947 poseł do Sejmu Ustawodawczego. W lutym 1948 odsunięty od kierowania łódzką organizacją PPS, w marcu tegoż roku z władz krajowych
partii. Usunięty z PPS jesienią 1948 r. Po 1956 r. powrócił do czynnego życia społeczno-politycznego. Otrzymał
członkostwo PZPR z zaliczeniem wcześniejszego stażu partyjnego w PPS. W latach 1958-1961 członek Prezydium Rady Narodowej m. Łodzi, a następnie w kolejnych kadencjach radny tejże rady.
55
A. Kozieł, dz. cyt., s. 272.
66
tyką kobiet (istniał dział kobiecy redagowany przez Stanisławę Woszczyńską i Zofię Tarnowską).
Ważne miejsce w omawianym periodyku zajmowała problematyka kulturalna, a szczególnie sprawy literatury. Publikowano utwory m.in. Władysława Broniewskiego, Mieczysława Jastruna, Poli Gojawiczyńskiej, Adama Ważyka, Leona
Pasternaka, a z łódzkich literatów: G. Timofiejewa, M. Piechala i Antoniego Kasprowicza. Popularyzowano literaturę rosyjską i radziecką, m.in. Aleksandra Majakowskiego i Maksyma Gorkiego. W cyklu „Spotkania po wojnie” zaprezentowano
sylwetki znanych twórców teatralnych Leona Schillera i Aleksandra Zelwerowicza.
Podejmowano problematykę upowszechniania dóbr kultury i aktywizacji kulturalnej środowiska robotniczego.
Redakcja miała też ambicje dostarczenia czytelnikom rozrywki. Temu celowi
służyła ostania kolumna - dział „Humoru i satyry” (rysunki satyryczne, wierszyki,
felietony satyryczne i „film” rysunkowy).
Nakład „Pobudki” przez cały okres jej ukazywania się utrzymywał się na poziomie ok. 20 tys. egzemplarzy i był wyższy od nakładów kilku innych czasopism
wydawanych wówczas w Łodzi: „Kuźnicy”, „Wsi” czy „Wiciowej Drogi”. Tygodnik ten rozprowadzano głównie w Łodzi i województwie łódzkim. Mniejsze ilości
trafiały do innych regionów kraju. Jak można przypuszczać, wspomniane zalecenia
CKW PPS o obowiązku rozprowadzania „Pobudki” przez wszystkie wojewódzkie
organizacje partii, nie były respektowane.
Niewystarczające były podstawy finansowe wydawnictwa. Często więc zwiększano stałą objętość (16 kolumn) o kilka dodatkowych stron (do 24. kilkakrotnie
w 1947 r.), na których zamieszczano reklamy i ogłoszenia. Zapewne celem pozyskania nowych czytelników zaczęto w 1947 r. drukować pornograficzną – jak na
ówczesne wyobrażenia - powieść „W mrokach klasztoru”.
Mało atrakcyjna była szata graficzna omawianego tygodnika. „Pobudka” miała początkowo wygląd raczej broszury. Sytuacja w tym zakresie uległa pewnej poprawie z początkiem 1947 r. Odtąd zamieszczano więcej materiału ilustracyjnozdjęciowego, podnoszącego walory wizualno-estetyczne czasopisma.
Inicjatywa wydawania lokalnego czasopisma partyjnego była ciekawa i wartościowa. „Pobudka” miała aspiracje stania się tanim, popularnym i o dobrym poziomie publikacji czasopismem przeznaczonym dla szerokich rzesz czytelniczych,
w tym przede wszystkim dla środowiska robotniczego. Była czasopismem skupiającym nieliczne grono miejscowych literatów, nie unikającym wykorzystywania dorobku kultury polskiej i światowej. Oczywiście w funkcjonowaniu „Pobudki” dostrzegalne
były różne mankamenty, jak np. uboga szata graficzna, brak stabilnej koncepcji układu
treści i zakresu tematycznego, nierówny poziom publikacji i czasami przypadkowe kryteria doboru utworów literackich czy innych materiałów. Bardzo ostrożnie jednak należy odnieść się do niektórych krytycznych opinii. Niewątpliwie tytuł czasopisma
stwarzał duże pole do „wyżycia się” fraszkopisów. Jesienią 1945 r. Jan Huszcza na
łamach „Dziennika Łódzkiego” relacjonował kąśliwie:
67
„Ze zdziwienia wybałuszam ślipia,
co to za „Pobudka”, że ... usypia” 56.
W „Szpilkach” wtórował mu Włodzimierz L. Brudziński:
„W tytule pisma już mamy skutki:
Po przeczytaniu trzeba pobudki” 57.
Likwidacja „Pobudki” w lipcu 1947 r., po prawie dwuletnim okresie ukazywania
się, była spowodowana kilkoma przyczynami. Obok problemów finansowych, pewnym niedostatków w zakresie formy i treści publikacji, w dużej mierze zaważyły tu
przygotowania podjęte przez CKW PPS do reaktywowania popularnego przed wojną
„Tygodnia Robotnika”. Na komasację wówczas prasy PPS mocno rzutowały też odczuwalne braki papieru. Wielce prawdopodobne, choć brak wyraźnych potwierdzeń źródłowych, że chciano także osłabić w ramach akcji porządkowania prasy PPS, pozycję
polityczną H. Wachowicza, gdyż ukazywanie się „Pobudki” wiązano z jego osobą.
Także latem 1945 r. podjęto starania o uzyskanie zezwolenia na wydawanie
prasy codziennej 58. Korzystną sytuację ku temu stwarzały przygotowania redakcji
„Robotnika” do wyjazdu do Warszawy, gdyż część zespołu wyrażała chęć pozostania w Łodzi. Jednocześnie planowany wyjazd centralnego organu pozostawiłby
Łódź - prężny ośrodek ruchu socjalistycznego, bez codziennego pisma partyjnego.
Potrzeba uruchomienia lokalnego dziennika wynikała także z faktu, iż „Robotnik”
jesienią 1945 r. w coraz mniejszym stopniu podejmował tematykę łódzką. Zadanie
zorganizowania lokalnego organu PPS powierzyła łódzka instancja partii Arturowi Karaczewskiemu, wiceprzewodniczącemu WK PPS, a jednocześnie czołowemu publicyście „Robotnika”59. Obok trudności materialno-technicznych, niejako
naturalnych w zniszczonym wojną kraju, istniał problem integracji tworzonego zespołu redakcyjnego, którego członkowie pochodzili z różnych ośrodków (redaktor
Por. „Out” (J. Huszcza), Na tygodnik „Pobudka”, „Dziennik Łódzki”, 21 X 1945, nr 108 (118), s. 5.
W.L. Brudziński, Na „Pobudkę”, „Szpilki”, 23 X 1945, nr 34, s. 3.
58
W. Stefaniuk, dz. cyt., s. 74.
59
Artur Karaczewski (1906-1969). Urodził się we Lwowie. Studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jana
Kazimierza. Działacz lwowskich organizacji OMTUR i PPS. Zwolennik jednolitego frontu PPS i PPR. Pracę dziennikarską rozpoczął w 1927 r. od współpracy z lwowskim „Dziennikiem Ludowym”. W czasie okupacji wpierw
przebywał we Lwowie. Po 1941 przeniósł się do GG, gdzie ukrywał się w okolicach Garwolina. Uczestniczył tam
w redagowaniu prasy AK. Od schyłku 1944 r. w redakcji „Robotnika”, a następnie od października 1945 r. został
redaktorem naczelnym łódzkiego „Kuriera Popularnego”. Członek władz lokalnych PPS w Łodzi (wiceprzewodniczący WK PPS) i OMTUR (przewodniczący ZW OMTUR w 1945 r.). Radny MRN w Łodzi od marca 1945 r.
Od 1947 r. poseł na Sejm Ustawodawczy. W latach 1945-1948 prezes Oddziału Łódzkiego Związku Zawodowego
Dziennikarzy RP. W kwietniu 1948 r. odsunięty z funkcji redaktora naczelnego „Kuriera Popularnego”, a od maja
ze składu WK PPS. Wyjechał wówczas do Warszawy, gdzie pracował w prasie (m.in. w „Gromadzie”, od 1957 r.
był redaktorem naczelnym i zarazem dyrektorem Biura Wycinków Prasowych „Glob”). Od 1951 działał w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich (od 1956 r. przez 4 kolejne kadencje prezes Oddziału Warszawskiego SDP, też
członek Prezydium ZG, a od 1964 r. wiceprzewodniczący ZG SDP.
56
57
68
naczelny wywodził się ze Lwowa, trzech redaktorów z Warszawy, dwóch repatriowało się z Wilna, a tylko dwaj to łodzianie) 60.
„Kurier Popularny” jako organ WK PPS w Łodzi zaczął się ukazywać od
27 X 1945 r. Początkowo był popołudniówką, by nie stwarzać konkurencji centralnemu organowi PPS, który jeszcze wtedy wydawany był w Łodzi w edycji porannej61. Dopiero po „przeprowadzce” „Robotnika” do Warszawy - do 16 XII 1945 r.
- stał się gazetą poranną. Dziennik ten był wydawany do 15 XII 1948 r., tj. do połączenia z peperowskim „Głosem Robotniczym”, w konsekwencji „zjednoczenia”
obu partii robotniczych i powstania PZPR.
Tytuł gazety nawiązywał do tradycji „jednolitofrontowego” „Dziennika Popularnego” - wydawanego przed II wojną światową. Jeszcze kilka dni przed 27 X 1945 r.
w prasie lokalnej zapowiadano ukazanie się właśnie „Dziennika Popularnego”. Jeden z czołowych działaczy łódzkiej organizacji PPS E. Ajnenkiel pisał, że projektowany tytuł dziennika został odrzucony przez cenzurę łódzką, kierowaną przez
PPR-owców, toteż nazwę zmieniono na „Kurier Popularny” 62.
Redaktorem naczelnym „Kuriera Popularnego” został wspomniany A. Karaczewski. Był on autorem znacznej części publicystyki politycznej tego dziennika.
Pisał w nim artykuły wstępne, problemowe, felietony. Funkcje tę pełnił do kwietnia
1948 r., kiedy to, wskutek oskarżeń o „prawicowość”, został odsunięty od aktywnej działalności politycznej, wspólnie z grupą osób skupionych wokół H. Wachowicza. Poza Karaczewskim, w skład zespołu redakcyjnego omawianego dziennika
wchodzili: Antoni Pokorski - zastępca redaktora naczelnego (zamieszczał głównie
publikacje z zakresu spraw międzynarodowych i krajowych, politycznych), Stanisław Kosicki - sekretarz redakcji, Stefan Gelbart - od maja 1946 r. kierował działem
miejskim, Z. Tarnowska, Barbara Drzewińska i Jadwiga Pruska - pracujące w powyższym dziale, Stanisław Woyna-Gwiaździński - dział kulturalno-literacki, S. Jaśkiewicz, a po nim Wacław Piotrowski - redaktorzy techniczni, Wiesław Kaczmarek
- dział sportowy, S. Woszczyńska - sprawy kobiet. Ponadto krócej pracowali: Rudolf Lessel (Lucjan Szulkin) - publicysta ekonomiczny (do ok. połowy 1946 r.), Jan
Dąbrowski i jego późniejsza żona Krystyna Juchniewiczowa (obydwoje do sierpnia 1946 r.), Alfred Kępa-Różycki, Krystyna Wyrzykowska, Hanna Samsonowska,
Władysław Lachowicz, Jan Bądkowski, Elżbieta Cunge, Jerzy Krygier i Włodzimierz Boruński. Swoje felietony i recenzje teatralne oraz literackie zamieszczał
Edward Csató, a Kazimierz Grus i Jerzy Zaruba urozmaicali łamy dziennika swoimi karykaturami i rysunkami satyrycznymi 63.
60
„Jedno co nas łączyło - to była wiara w nową Polskę, potrzeba służenia swymi większymi czy mniejszymi
umiejętnościami sprawie Socjalizmu” - pisał Antoni Pokorski w artykule Tradycja, ludzie i osiągnięcia („Kurier
Popularny”, 27 X 1948, nr 296, s. 6).
61
T. Głowacki, Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej w latach 1944-1948, „Prasa Polski Ludowej”, z. 2,
Warszawa 1971, s. 20.
62
AAN, KC PZPR, t. os. H. Wachowicza, Wspomnienie E. Ajnenkiela o H. Wachowiczu.
63
Skład redakcji „Kuriera Popularnego” na podstawie: T. Głowacki, dz. cyt., s. 20; A. Ochocki, „Kurierek”
dla pana, „Odgłosy”, 4 VI 1982, nr 9, s. 14; okolicznościowe numery tego dziennika z: 27 X 1946 (nr 296, s. 7 i 9)
oraz z 6 VIII 1948 (nr 216/1000/, s. 7).
69
Skład redakcji „Kuriera Popularnego” był stabilny, zachodziły w nim tylko
niewielkie zmiany. Najważniejsze z nich to objęcie funkcji redaktora naczelnego
przez A. Pokorskiego w kwietniu 1948 r., co wiązało się ze zmianami politycznymi
w łódzkiej instancji PPS 64. Wtedy też zastępcą redaktora naczelnego został Tadeusz Sołtan 65. Po likwidacji „Kuriera Popularnego” w grudniu 1948 r. pracowników
redakcji rozmieszczono w redakcjach innych łódzkich dzienników, w tym 7 w redakcji „Głosu Robotniczego”. Wcześniej z redakcji „Kuriera” usunięci zostali ze
względów politycznych: A. Karaczewski, W. Kaczmarek, S. Woszczyńska i S. Jaśkiewicz 66. W. Kaczmarek i S. Jaśkiewicz dopiero po kilku latach mogli ponownie
starać się o podjęcie pracy w prasie łódzkiej.
„Kurier Popularny”, podobnie jak i pozostałe dzienniki PPS-owskie, nie posiadał korespondentów terenowych i fabrycznych, widocznych w prasie PPR-owskiej.
Było to wynikiem m.in. nikłego rozprowadzania i popularności tego dziennika
w ośrodkach lokalnych, a także istnienia w redakcji rozbudowanego działu miejskiego, który zaspokajał potrzeby w zakresie reportażu fabrycznego.
Omawiane pismo nawiązało współpracę z łódzkim środowiskiem naukowym
i kulturalnym, pozyskując stamtąd wielu autorów artykułów problemowych i specjalistycznych (np. z zakresu prawa, medycyny, ekonomii). Cechą tego dziennika,
jak i pozostałej prasy tej partii, było częste publikowanie artykułów pisanych przez
działaczy partyjnych szczebla centralnego i lokalnego. Byli to: E. Osóbka-Morawski, B. Drobner, Stanisław Szwalbe, Tadeusz Ćwik, H. Wachowicz, W. Stawiński,
Jan Stefan Haneman i inni.
W tematyce „Kuriera Popularnego” obok typowych dla dziennika treści bieżących zwracało uwagę eksponowanie tradycji PPS (m.in. cykl publikacji opracowany przez Alfreda Krygiera Sylwetki naszych przywódców), a także propagowanie
niezależności i przodownictwa tej partii w procesie przemian społeczno-politycznych w kraju. Było to widoczne szczególnie po referendum ludowym oraz w trakcie kampanii przedwyborczej do Sejmu Ustawodawczego. Na uwagę zasługiwały
też ścisłe więzy tej gazety z życiem organizacyjnym i ideowo-politycznym łódzkiej
organizacji PPS.
64
Antoni Pokorski (1909-1972). Pochodził z Ziemi Radomskiej. Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego w Kielcach i Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie w 1936 r. podjął pracę w Wydziale Prasowym ZNP,
skąd przeszedł do redakcji „Życia Robotniczego” (Radom). Należał do KZMP i MOPR. W czasie okupacji działał
w lewicowym ruchu oporu (PAL i Milicja RPPS). Po wyzwoleniu podjął pracę dziennikarską w „Robotniku”,
a następnie w „Kurierze Popularnym” (sekretarz redakcji, zastępca redaktora naczelnego, od kwietnia 1948 r. redaktor naczelny). Był też redaktorem naczelnym „Pobudki” (I - V 1946). Od grudnia 1948 r. do marca 1949 r. był
zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Robotniczego”. W „łódzkim” okresie był członkiem władz PPS w Łodzi.
Od IV 1948 r. wiceprzewodniczący WK PPS i członek RN PPS. O tego też czasu był radnym MRN. W marcu
1949 r. przeniósł się do Szczecina (redaktor naczelny „Głosu Szczecińskiego” do XII 1950), a następnie do Warszawy (pracował tam w PAP - od 1955 r. do śmierci kierownik Wydziału Programowego).
65
Redakcja, „Kurier Popularny”, 6 VIII 1948, nr 216, s. 7.
66
A. Pokorski na posiedzeniu WK PPS w dniu 11 XII 1948 r. poinformował o wejściu 7 redaktorów „Kuriera
Popularnego” do redakcji „Głosu Robotniczego” (po „połączeniu” tych dzienników) oraz o odejściu z zawodu
dziennikarskiego: W. Kaczmarka i jego żony Z. Tarnowskiej, S. Woszczyńskiej i S. Woyny-Gwiaździńskiego. Por.
APŁ, WK PPS, sygn. 4, Protokół z ósmego plenarnego posiedzenia WK odbytego dnia 11 XII 1948 r. w gmachu
WK PPS, npag (w księdze protokołów s. 191).
70
Omawiany dziennik zasłynął w skali kraju czynnie uczestnicząc w głośnych
polemikach między prasą PPS i PPR jakie miały miejsce latem 1946 r., już po referendum ludowym 67. Rozpoczęły się one publikacją w „Robotniku” i równolegle
w dziennikach lokalnych PPS (w tym i w „Kurierze Popularnym”) artykułu przewodniczącego CKW PPS i zarazem premiera E. Osóbki-Morawskiego pod znamiennym tytułem Kto poniesie Sztandar Jedności? W artykule tym autor starał się
udowodnić, że do tworzenia owej jedności narodu najlepiej przygotowana jest PPS
68
. W kolejnym artykule tego cyklu E. Osóbka-Morawski wypowiedział się w kwestii niezbędności utworzenia bloku sześciu partii (czyli łącznie z PSL) i dowodził, iż
największe szanse jego urzeczywistnienia w przypadku „przewodzenia” PPS w dążeniach do jedności społeczeństwa polskiego 69. Ważne znaczenie miał też czwarty artykuł tego cyklu publikacji, w którym Osóbka-Morawski poddał krytyce dotychczasową praktykę jednolitego frontu obu partii robotniczych 70. Publikacje te
świadczyły o obawach części aktywu PPS przed dominacją PPR. Dlatego tak ostro
stawiana była zasada równorzędności obu partii, współdecydowania, współodpowiedzialności i poszanowania partnera.
Już w pierwszej dekadzie sierpnia 1946 r. koncepcje grupy działaczy skupionych wokół E. Osóbki-Morawskiego zostały publicznie wsparte przez aktyw łódzki PPS. Sygnalizował to już artykuł A. Karaczewskiego pt. Próba zostanie podjęta,
zamieszczony 9 sierpnia na łamach „Kuriera Popularnego”. Podtrzymana w nim
zostały teza z wcześniej omówionych artykułów lidera PPS o słuszności dążeń tej
partii do przewodzenia narodowi 71. Inny wątek rozważań autora dotyczył pragnienia stworzenia bloku wszystkich stronnictw w Polsce w oparciu o ówczesne koncepcje PPS, a jednocześnie sygnalizował krytyczny stosunek części aktywu tej partii do dotychczasowej praktyki działania „bloku demokratycznego”. Te tendencje
najlepiej oddaje następujący fragment omawianego artykułu: „Zmierzamy do stworzenia koalicji stronnictw na takiej płaszczyźnie, w której każdy z partnerów gwarantuje sobie wzajemnie faktyczny współudział w rządzeniu i przekreśla uczciwie
próby dążenia do monopartyjności czy ingerencji w taktykę czy linie postępowania
poszczególnych ugrupowań tworzących jedność” 72.
67
Na temat rozbieżności miedzy PPR i PPS latem 1946 r. por.: S. Banasiak, Droga do zjednoczenia, [w:]
W dymach czarnych ..., s. 480-481; W. Stefaniuk, Łódzka organizacja PPS ..., s. 108-114. B. Syzdek, Polska
Partia Socjalistyczna 1944-1948, Warszawa 1974, s. 346-349.
68
E. Osóbka-Morawski, Kto poniesie Sztandar Jedności?, „Kurier Popularny”, 29 VII 1946, nr 206, s. 3.
69
Tenże, Dlaczego blok wyborczy jest niezbędny dla jedności narodu?, tamże, 3 VIII 1946, nr 211, s. 3.
70
Istotę problemu wyjaśniał fragment wypowiedzi Osóbki-Morawskiego: „Jednolity front nie polega (...) na
tym, aby jedni rządzili, a drudzy się podporządkowywali, aby jedni stawiali warunki, a drudzy potulnie kiwali
głowami, ale, aby obie partie starały się uzgodnić stanowiska w imię interesów całości i aby wspólnie brały odpowiedzialność za całość naszego życia”. Por. E. Osóbka-Morawski, Kamień węgielny jedności narodu, „Kurier
Popularny”, 8 VIII 1946, nr 216, s. 3.
71
Redaktor naczelny „Kuriera Popularnego” pisał w tej sprawie m.in.: „Historia i dotychczasowy dorobek
w służbie Niepodległości jest dostatecznym dowodem i legitymacją moralną do wzięcia na siebie obowiązku
i zaszczytu doprowadzenia kraju do stanu bezwzględnej jedności, spokoju, ładu, bezpieczeństwa i porządku”. Por.
A. Karaczewski, Próba zostanie podjęta, „Kurier Popularny”, 9 VIII 1946, nr 217, s. 2.
72
Tamże.
71
Największe jednak znaczenie i zarazem najgwałtowniejsze reakcje PPR spowodował zamieszczony w „Kurierze Popularnym” cykl artykułów H. Wachowicza
pod wspólnym tytułem Listy do przyjaciela z PPR, w których lider łódzkiej PPS
poddał gruntownej krytyce dotychczasowe zasady współpracy obu partii. Podtrzymał – wysunięty wcześniej na łamach „Robotnika” przez E. Osóbkę-Morawskiego
– postulat przodownictwa PPS w działaniach na rzecz tworzenia „jedności narodowej”, w tym i bloku wyborczego z udziałem PSL. W jego opinii PPS była najlepiej
predestynowana do tego ze względu na umiejętność podejścia do tego zagadnienia,
zrozumienia potrzeby jedności, a także „umiłowanie narodu z jego błędami, ale
i zaletami” 73. H. Wachowicz z doświadczeń przeszłości (przedwojennej współpracy PPS i KPP) wyciągał następujący wniosek: w obecnym jednolitym froncie nie
może być „dyktanda” jednej partii - obie partie muszą być traktowane równorzędnie. Przyrównywał on jednolity front do małżeństwa, które w przypadku nie wywiązywania się jednego z partnerów z obowiązków, może być rozwiązane. W jednolitym froncie, tak jak w małżeństwie, obie strony powinny ponosić jednakowe
ciężary i mieć jednakowe przywileje - pisał lider łódzkiej PPS 74. Wachowicz ostro
atakował sugerowaną przez niektóre publikacje „Głosu Robotniczego” (PPR) potrzebę i możliwość rychłego połączenia obu partii: „Tak jak dla normalnego funkcjonowania jednolitego frontu lub jedności obozu demokratycznego musi być zapewniony klimat, umożliwiający normalny rozwój współpracy, tym bardziej musi
istnieć klimat dla koncepcji jedności organicznej obu partii marksistowskich, KTÓREGO JAKO REALNY I ŚWIADOMY DZIAŁACZ POLITYCZNY DZIŚ NIE
WIDZĘ” (podkreślenie w tekście - L.O.) 75. W dalszej części artykułu H. Wachowicz odrzucał stosowanie przez PPR taktyki „przodującej partii”. Jedyną dla niej
alternatywę widział w równorzędności obu partii. Postulat ten stanowił punkt wyjścia do oskarżenia PPR o dominację w aparacie władzy, zarówno państwowym, jak
i gospodarczym. Pytał on: „dlaczego tak ma być, że w przemyśle na stanowiskach
kierowniczych i tzw. „personalistów” ma być utrzymany stosunek obsad: 92% PPR
a tylko 8% PPS, czy ten stosunek odzwierciedla wpływy i wkład naszych partii
w budowę Polski Ludowej” 76. W dalszej części artykułu formułował zarzuty odnośnie braku PPS-owców na kierowniczych stanowiskach w Centralnym Zarządzie
Przemysłu Włókienniczego i w innych zjednoczeniach, w WUBP, KW MO, w administracji państwowej itd. Autor zapytywał: czy to ma znaczyć, że PPS ma gorszy
aktyw?”. W drugiej części Listu do przyjaciela z PPR Wachowicz odpierał zarzuty
prasy peperowskiej o wpływie działaczy byłej PPS-WRN na linię polityczną PPS.
Zdaniem autora, PPR wyolbrzymiała problem WRN. Podkreślił on także potrzebę
mówienia do siebie „językiem kontrahentów, a nie gospodarzy i sublokatorów” 77.
Polemicznych uwag i zastrzeżeń nie brakło też w trzeciej części omawianego cyklu
H. Wachowicz, List do przyjaciela z PPR (I), „Kurier Popularny”, 11 VIII 1946, nr 219, s. 3.
Tamże.
75
Tamże.
76
Tamże.
77
H. Wachowicz, List do przyjaciela z PPR (II). Wspomnienia sprzed lat dziesięciu, tamże, 12 VIII 1946,
nr 220, s. 3.
73
74
72
publikacji H. Wachowicza. Szczególnie dotyczyło to koncepcji bloku wyborczego.
PPS w tym czasie optowała za włączeniem PSL do takiego bloku 78. Część aktywu
tej partii uważała, iż ich partia inaczej, z większym zrozumieniem traktowała stronnictwa opozycyjne, a tym samym mogła skuteczniej szukać z nimi porozumienia,
przyciągnąć je do współpracy. Sugerowano, że to nieustępliwość PPR-u stała na
przeszkodzie urzeczywistnieniu bloku „sześciu”.
O wadze jaką przywiązywano do ówczesnych rozbieżności międzypartyjnych
może świadczyć fakt, iż przeciwko tezom H. Wachowicza wystąpił w centralnym
organie PPR „Głosie Ludu” osobiście przywódca tej partii – Władysław Gomułka.
Uczynił to w obszernym artykule pt. Nasze stanowisko zamieszczonym równocześnie w centralnym organie PPR „Głosie Ludu” i w dziennikach lokalnych tej partii
(w tym w łódzkim „Głosie Robotniczym”) 79. Gomułka na wstępie postawił tezę jakoby wiele zadrażnień w stosunkach wzajemnych między obu partiami robotniczymi wynikało z osobistych ambicji niektórych działaczy 80. Przywódca PPR odrzucał
zarzuty niektórych działaczy PPS, jakoby ich partia była pokrzywdzona, niedostatecznie reprezentowana w niektórych ogniwach aparatu państwowego. Pisał (mając na myśli H. Wachowicza), że „niektórzy zadali sobie trud policzenia członków
PPR zajmujących stanowiska kierownicze w przemyśle” 81. Z analizy tego artykułu wynika, iż Gomułka starał się raczej wykazać zasadność dominacji członków
PPR w aparacie państwowym i gospodarczym, niż rozwiać zastrzeżenia kontrahentów. Dla PPR bowiem polityka kadrowa stanowiła ważny instrument walki o realizację założonych celów politycznych. Jednak jego argumenty nie mogły przekonać wielu PPS-owców uważających, iż ich partia jest dyskryminowana w sprawach
kadrowych. Ponadto W. Gomułka odmiennie widział problem „jedności narodu”,
w tym sprawę „bloku sześciu”. Wprawdzie deklarował, że PPR opowiada się za
blokiem wyborczym wszystkich legalnych stronnictw politycznych i uznaje opozycję mieszczącą się w ramach Polski demokratycznej, to jednak ogólnikowość
tych stwierdzeń oraz dalsze fragmenty artykułu pozwalały wątpić w szczerość tych
oświadczeń. Określenia typu: „Mikołajczyk i jego reakcyjni kompani winowskoeneszetowscy”, świadczyły, iż PSL stawiano jednoznacznie na przeciwnym biegunie politycznym, tym samym minimalizując szansę urzeczywistnienia szerokiej
koalicji wyborczej.
78
Wachowicz pisał: „W naszym marszu do pełnego zwycięstwa nie chcemy i nie wolno nam zgubić żadnego
sojusznika. Od naszej wspólnej decyzji zależy, ile będzie partii w kraju. Skoro one są - traktujmy je jako partie
antyfaszystowskie, a jeśli dziś czy jutro będziemy posiadać dostateczną ilość argumentów i dowodów, że w Polsce
jest o jedna czy dwie partie za dużo, że nie są one istotnie antyfaszystowskie, naród polski udzieli nam poparcia
w likwidacji złudzeń i politycznych zobowiązań, któreśmy przyjęli w najlepszej wierze o solidności szczerze
demokratycznych kontrahentów”. Por. tamże.
79
W. Gomułka, Nasze stanowisko, „Głos Robotniczy”, 19 VIII 1946, nr 228, s.1 i 3.
80
Było to adresowane do H. Wachowicza. Odnosiło się to do okoliczności jego dymisji z funkcji wiceministra
bezpieczeństwa publicznego. Ustąpił on po decyzji peperowskiego szefa tego resortu Stanisława Radkiewicza
o ponownym aresztowaniu wcześniej zwolnionego właśnie przez H. Wachowicza działacza PPS-WRN.
81
W. Gomułka, Nasze stanowisko..., s. 3.
73
Polemiki między PPR i PPS osłabły jesienią 1946 r. wraz z podpisaniem Umowy
o jedności działania oraz w związku z kampanią wyborczą do Sejmu Ustawodawczego. „Kurier Popularny” jednak jeszcze przez wiele miesięcy manifestował swe
stanowisko w kwestii istnienia odrębnej partii socjalistycznej, uzewnętrzniając tym
stan nastrojów jakie panowały wówczas wśród rzesz członkowskich PPS w Łodzi.
Dopiero w pierwszych miesiącach 1948 r. przy aktywnym udziale władz centralnych PPS i grup rozłamowych (propeperowskich) we władzach lokalnych, opór socjalistów łódzkich przeciw „wchłonięciu” ich przez PPR, został złamany. Nowy redaktor naczelny „Kuriera Popularnego” – A. Pokorski – odciął się od „szowinizmu
partyjnego”, „nacjonalizmu i oportunizmu”, „bezkrytycznego stosunku do historii
PPS” i od „wpływów WRN-owskich”. Tego typu tendencje miały jakoby występować na łamach tego pisma, szczególnie w latach 1946-1947.
W rzeczywistości owe „błędy” łódzkiej PPS pod kierownictwem H. Wachowicza (a w odniesieniu do redakcji pod kierownictwem A. Karaczewskiego) to przede
wszystkim przywiązanie do tradycji partii i sprzeciw wobec forsowanych przez komunistów rozwiązań w życiu społeczno-politycznym. Opory w łódzkiej organizacji PPS przeciwko „zjednoczeniu” złamano w warunkach wyraźnego nacisku PPR.
O tym, że nastroje rzesz członkowskich zlikwidowanej PPS odbiegały od propagandowej euforii z powodu powstania PZPR świadczy nikły wzrost nakładu organu „zjednoczonej” partii - „Głosu Robotniczego”. Decyzji o likwidacji „Kuriera
Popularnego” poprzez jego formalne połączenie z „Głosem Robotniczym” nie zaakceptowała znaczna część nawet tej „zweryfikowanej” przed kongresem jedności
ruchu robotniczego organizacji łódzkiej PPS. „Głosowi Robotniczemu” nie udało się „przejąć” czytelników pepesowskiego dziennika. Bowiem – co dostrzegli na
początku 1949 r. liderzy ŁK PZPR – nakład tej gazety wzrósł od 14 XII 1948 r. do
13 II 1949 r. tylko o niecałe 2 tys. egz., gdy „Kurier Popularny” wcześniej osiągał
25-26 tys. egzemplarzy 82.
Wyróżniała korzystnie „Kurier Popularny” problematyka ekonomiczna. Artykuły dotyczące koncepcji rozwoju gospodarczego Polski, potrzeby uspołecznienia
gospodarki, spółdzielczości reprezentowały zazwyczaj wysoki poziom. W latach
1945-1946 podejmował te zagadnienia najczęściej R. Lessel. Interesujące ujęcia
tematyki, widzenie spraw w szerszym tle i w rozleglejszej perspektywie czasowej - to istotne wyróżniki publicystyki ekonomicznej omawianego dziennika. Należy zaznaczyć, że także pozostałe działy tematyczne „Kuriera Popularnego” były
opracowywane w kompetentny sposób i cechował je dobry poziom dziennikarski.
Widoczne było urozmaicenie treści i form dziennikarskich. Wysoko oceniane były
przez władze PPS np. humorystyczne felietony S. Woyny-Gwiaździńskiego Bitki na gorąco, podejmujące ważne politycznie kwestie w atrakcyjny dla czytelnika
82
APŁ, KŁ PZPR, sygn. 233, Protokół posiedzenia Egzekutywy KŁ PZPR z 15 II 1949 r. (załącznik: W. Dworakowski, O pracy i zadaniach redakcji „Głosu Robotniczego”). O wyraźnej rezerwie byłych czytelników „Kuriera
Popularnego” wobec „Głosu Robotniczego” świadczyło też zalecenie I sekretarza KŁ PZPR W. Dworakowskiego
sformułowane na posiedzeniu Egzekutywy KŁ 28 XII 1948 r.: „Na zebraniach wyborczych kół należy jasno
omówić kwestię stosunku do „Głosu Robotniczego” ze strony części b. członków PPS”. Por. tamże, Protokół
z posiedzenia Egzekutywy KŁ PZPR z dnia 28 XII 1948 r., k. 5.
74
sposób. Mankamentem gazety było niedostateczne zainteresowanie sprawami województwa łódzkiego, co ograniczało potencjalny krąg czytelników.
Pierwsze numery „Kuriera Popularnego” wydane zostały w niedużym nakładzie 12 tys. egzemplarzy. Zdawano sobie bowiem sprawę z tego, że nieznany tytuł
w warunkach znacznego nasycenia rynku łódzkiego prasą codzienną i periodyczną miał ograniczone początkowo szanse sprzedaży. Dodatkowym utrudnieniem
było to, że w okresie ukazywania się „Kuriera Popularnego” jako popołudniówki,
w Łodzi i województwie łódzkim kolportowano „Robotnika”, poświęcającego jak już wspomniano - sporo miejsca problematyce lokalnej. Tak więc doszło nawet
do spadku nakładów do ok. 10 tys. egzemplarzy 83. Początkowo po przeprowadzce
z Łodzi „Robotnika” nakład lokalnego organu PPS wzrósł do 16-20 tys. egzemplarzy, aby w połowie 1946 r. ustabilizować się na poziomie 14-15 tys. Było to mało
biorąc pod uwagę ówczesną liczebność łódzkiej organizacji PPS, która w czerwcu
1946 r. miała 26,5 tys. członków.
Dopiero rozbieżności i polemiki prasowe między PPS a PPR wynikłe w lipcu
- sierpniu tegoż roku spowodowały zmianę podejścia łódzkiej instancji PPS do jej
prasy. Podjęto wówczas starania celem zwiększenia nakładu i czytelnictwa „Kuriera Popularnego” 84. Było to konsekwencją szerszych procesów zachodzących
w łódzkiej organizacji PPS, a charakteryzujących się dążeniem do umocnienia własnej pozycji bądź nawet wyprzedzenia PPR w zakresie wpływów w mieście i regionie. Na wzmożenie wysiłków w celu zwiększenia nakładów prasy rzutowały też
potrzeby zbliżającej się kampanii wyborczej do Sejmu Ustawodawczego.
Akcja werbunkowa do PPS (pod hasłem PPS - partią półmilionową) i równoległa do niej kampania upowszechniania prasy i wydawnictw partyjnych dały pozytywne rezultaty. Nakład omawianego dziennika systematycznie rósł – od ok. 20 tys.
we wrześniu 1946 r. do 35 tys. w grudniu tegoż roku oraz do poziomu 40-41 tys. egzemplarzy w styczniu roku następnego. Był to nakład zbliżony do liczebności łódzkiej organizacji PPS (miała ona we wrześniu 1946 r. 29,5 tys. członków, a w styczniu 1947 r. nieco ponad 40 tys.) 85. Były to jednak sukcesy przejściowe, gdyż po
wyborach do Sejmu Ustawodawczego nakład „Kuriera Popularnego” zmniejszył
się do 32-36 tys. egzemplarzy w pierwszym kwartale 1947 r., a w połowie tegoż
roku do 27 tys. egzemplarzy (dla porównania - łódzka organizacja PPS liczyła wtedy 58 tys. członków). Liczby te świadczyły o spadku popularności tego dziennika
nawet wśród członków partii. Od drugiej polowy 1947 r. do wiosny 1948 r. nakład
83
Tamże, Wojewódzki Urząd Informacji i Propagandy, 218, Wykazy nakładów czasopism ukazujących się
w Łodzi.
84
Na wojewódzkiej naradzie aktywu PPS, która odbyła się w Łodzi 30 VIII 1946 r., II sekretarz WK PPS
Wincenty Stawiński podkreślał w swym referacie, iż: „Prasa socjalistyczna jest najlepszym odzwierciedleniem
naszych dążeń, najszczerszym łącznikiem między kierownictwem ruchu i masami. Przez stały, systematyczny,
wytężony wysiłek rozpowszechniania naszych organów partyjnych „Kuriera Popularnego” i „Pobudki” będziemy
zacieśniać swoją więź organizacyjną. Każdy świadomy, zorganizowany robotnik musi czytać prasę socjalistyczną.
Jest to jeden z kardynalnych warunków świadczących o karności i dyscyplinie. Czytać i rozpowszechniać i pomagać naszej prasie - to najbliższe zadanie dnia. Por. Pod sztandarami PPS. Narada aktywu partyjnego w Łodzi,
„Kurier Popularny”, 31 VIII 1946, nr 239, s. 3.
85
W. Stefaniuk, dz. cyt., s. 281-282.
75
„Kuriera Popularnego” ustabilizował się na poziomie ok. 30 tys., a następnie spadł
do 25-26 tys. egzemplarzy w końcu 1948 roku 86. Tylko sporadycznie numery niedzielne, wydania świąteczne oraz okolicznościowe w większym stopniu przekraczały granice 30 tys. egzemplarzy. Dalszy spadek nakładów od kwietnia 1948 r.
wiązał się ze zmianami personalnymi w łódzkiej instancji PPS i w ich następstwie
także w redakcji oraz z szerzącymi się wtedy plotkami o likwidacji pisma 87.
Przyczyny spadku nakładów począwszy od wiosny 1947 r. były różne. Niewątpliwie po krótkim okresie ożywienia kolportażu, w drugiej połowie 1947 r. aktyw
pepesowski mniej interesował się tymi sprawami. Negatywnie rzutowały też na zainteresowanie gazetą rozbieżności i zarysowujące się już wtedy procesy polaryzacji
orientacji politycznych w kierownictwie łódzkiej organizacji PPS w odniesieniu do
perspektyw istnienia partii i form jej współpracy z PPR. Dodatkową przyczyną - jak
już wspomniano - było słabe rozpowszechnianie „Kuriera Popularnego” w województwie łódzkim. Poza Łodzią, dziennik ten docierał w większych ilościach jedynie do kilku większych ośrodków miejskich województwa: do Piotrkowa Trybunalskiego - 1000 egzemplarzy, Tomaszowa Mazowieckiego - 500, Radomska - 500
i Zduńskiej Woli - 200 egzemplarzy 88.
„Kurier Popularny” - wbrew nazwie - nie należał do najbardziej popularnych
dzienników na łódzkim rynku czytelniczym, mimo na ogół wysokiego poziomu
publikowanych materiałów. Spełniał jednak ważną rolę w działalności politycznopropagandowej łódzkiej organizacji PPS i w propagowaniu polityki „władzy ludowej” w wersji jakże często odległej od modelu forsowanego przez PPR.
Obecny stan badań nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy jakąś działalność
wydawniczą bądź kolportażową prowadziły w Łodzi te grupy socjalistów, które
nie weszły w latach 1945-1946 w skład tzw. „odrodzonej” PPS. Pewne echa ich
aktywności spotkać można w niektórych źródłach. Brak jednak bliższych danych
na ten temat.
Do tradycji wydawniczych łódzkiej PPS sprzed 1945 r. nawiązywała niewielka
partia - pod nazwą PPS - działająca od 1987 r. także Łodzi. Wpierw podjęto wydawanie czasopisma „Robotnik Łódzki PPS” (numery 1 – 3), a następnie „Robotnik”,
w podtytule „Pismo łódzkiej organizacji PPS” z zachowaniem ciągłości numeracji.
Numer pierwszy „Robotnika Łódzkiego PPS” miał datę 11 XI 1988 r.89 W artykule
redakcyjnym poinformowano o powołania Koła PPS w Łodzi. W inauguracyjnym
numerze zamieszczono poza tym tylko nieduży artykuł pt. Wkład PPS w odzyska86
W lutym 1948 r. nakład „Kuriera Popularnego” wynosił 33 tys. egzemplarzy. Por. APŁ, WK PPS, sygn.
73, Sprawozdanie Wydziału Polityczno-Propagandowego WK PPS w Łodzi na odprawę w dniu 26 II 1948 r., k. 2.
Przed zjednoczeniem PPS i PPR nakład tego dziennika spadł do poziomu 25-26 tys. egz. Por. ibidem, KŁ PZPR,
sygn. 233, Protokół z posiedzenia Egzekutywy KŁ PZPR w dniu 15 II 1949 r. (załącznik: W. Dworakowski, O pracy i zadaniach redakcji „Głosu Robotniczego”).
87
Tamże, WK PPS, sygn. 4, Protokół posiedzenia WK PPS w dniu 3 V 1948 r. (wypowiedź A. Pokorskiego),
k. 52-53; tamże, Protokół z 24 V 1948 r., k. 54-55.
88
Tamże, sygn. 73, Sprawozdanie Wydziału Polityczno-Propagandowego WK PPS w Łodzi na odprawę
w dniu 26 II 1948 r., k. 2.
89
Bibliografia niezależnych wydawnictw ciągłych z lat 1976-1990, pod red. Stefanii Skwirowskiej, Warszawa
2001, s. 392-393, poz. 2950 i 2954; Zbiory autora.
76
nie Niepodległości 90. Pismo miało objętość 2 - 4 stron drukowanych formatu A 4 91.
Niemal wszystkie numery (poza prawdopodobnie pierwszym) łódzkiego „Robotnika” drukował zespół drukarski wydawanego w podziemiu „Biuletynu Łódzkiego”,
kierowanego przez Wiesława Maciejewskiego 92.
W numerze 3 z 18 XII 1988 r. poinformowano o powołaniu z dniem 22 listopada
tegoż roku Okręgowego Komitetu Robotniczego w Łodzi 93. W stopce redakcyjnej
nr 11 (zapewne ostatniego) z 14 XI 1989 r. podano skład zespołu redakcyjnego: Jacek Kozieł - redaktor naczelny, Bogdan Lubera, Krzysztof Markuszewski i Marek
Truszkowski – sekretarz redakcji.
Po półrocznej przerwie podjęto też wydawanie periodyku „Łodzianin”. Jego
pierwszy numer ukazał się z datą 25 V 1990 r. w związku z kampanią przed pierwszymi wolnymi wyborami do samorządu łódzkiego. W zamierzeniu jego twórców,
„Łodzianin” miał być dwutygodnikiem. W stopce redakcyjnej podano, iż był to organ Okręgowego Komitetu PPS w Łodzi. Na czele zespołu redakcyjnego - jako redaktor naczelny - stanął Marek Truszkowski. Tymczasowa siedziba redakcji mieściła się w lokalu przy ul. Jaracza 30. Druk wykonano w Zakładach Graficznych
Wydawnictw Naukowych przy ul. Żwirki 2. Inauguracyjny, czterostronicowy numer ukazał się w nakładzie 5 tysięcy egzemplarzy. Zamieszczono w nim: wywiad
Julii Podziewskiej i Jacka Kozieły z przewodniczącym Rady Naczelnej PPS, senatorem Janem Józefem Lipskim (tytuł: Na zakręcie), zdjęcia kandydatów do Rady
Miasta Łodzi, artykuły J. Kozieła pt. Dlaczego PPS? i Lecha Stolarczyka Ekonomika i gospodarka. Ten pierwszy numer wznowionego „Łodzianina” okazał się efemerydą. Czasopismo później nie ukazywało się. Wspomniana edycja „Łodzianina”
zamyka ponad 90-letni (z przerwami) okres ukazywania się prasy socjalistycznej
w Łodzi.
Leszek Olejnik, The Press of Polish Socialist Party in Łódź in years 1899-1948
The article presents the history of the Polish Socialist Party press (polish abbrev. PPS) in years 1899-1948 in
Łódź. It begins with a short episode connected with publishing by Józef Piłsudski a central organ of PPS – “Robotnik” (“Workman”) in this city. Since 1900 r. there was established a periodical called “Łodzianin”, which was
firstly issued abroad. Then the printing-house was transferred to Łódź during revolution in 1905. In years 19051907 the socialists from Łódź published, apart from “Łodzianin”, also “Der Deutsche Arbeiter in Polen” – a magazine for German workers. After scission in PPS (November 1906) firstly both fractions published periodicals with
the same title – “Łodzianin”. In years 1908-1915 there was a break in publishing this magazine but it was reissued
during The First World War. After reclamation of independence by Poland in March 1919, “Łodzianin” was issued
legally. From the end of 1920 till May 1921 a central organ of PPS became a newspaper and was issued as “Dziennik Robotniczy” (“Journal of Workers”), but then it was issued with former title. “Łodzianin” was reissued (with
break in years 1933-1936) till the beginning of Second World War. During the last years before Second World War
„Robotnik Łódzki PPS”, nr 1 z 11 XI 1988, s. 1-2.
Pierwszy numer posiadał jednostronnie zadrukowane dwie karty. Winieta tytułowa w czerwonym kolorze
wykonana została metodą stempla.
92
Relacja Wiesława Maciejewskiego, redaktora „Biuletynu Łódzkiego” z 14 VI 2005 r.
93
„Robotnik Łódzki PPS”, nr 3 z 18 XII 1988, s. 1. Oświadczenie o powołaniu OKR PPS w Łodzi sygnowali:
Mieczysław M. Rutowicz, Mariusz Szymański i Stanisław Szymański. Jednym z liderów łódzkiej PPS był Henryk Michalak, historyk, pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, który reprezentował Łódź w strukturach
centralnych partii.
90
91
77
“Łodzianin” was a mutation of central newspaper of PPS – “Robotnik”. In that time a redactor of the newspaper
was Henryk Wachowicz.
After 1939 the socialists of Lodz were able to publish a few conspiracy newspapers such as “Kuźnia”, “Na
barykadzie”, “Polska podziemna”, “Walka Ludu” etc.
From February till December 1945 in Lodz there was published a central organ of PPS – “Robotnik”, edited
by Jan Dąbrowski. Then, in the end of September that year there was established a local periodical “Pobudka”
(published weekly) and in autumn, a local newspaper called “Kurier Popularny, edited by Artur Karaczewski. In
that newspaper in summer 1946 there was publicized series of articles of PPS leader – H. Wachowicz. That series
had title “Listy do przyjaciela z PPR (“Letters to friend from PPR”) and the author criticized cooperation of both
workers’ parties – PPR and PPS. After the union of those parties in December 1948, “Kurier Popularny” was not
issued anymore.
Then the party which was established in Lodz 1987 with the same name, connected to publishing traditions of
PPS from the period before 1945. Till the decay of 1989, a periodical „Robotnik Łódzki PPS” was issued. The last
press title of PPS in Lodz was “Łodzianin” issued only once in May 1990.
78
79
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Włodzimierz Kozłowski
(Łódź)
DOWÓDCY 28 PUŁKU STRZELCÓW KANIOWSKICH
(ŁÓDŹ) 1918-1939. PRÓBA CHARAKTERYSTYKI
W listopadzie 1918 r. Polska odzyskała - po 123-letniej niewoli - niepodległość.
Od zarania kraj musiał toczyć walki o granice państwa; najpierw z Ukraińcami
i Niemcami (incydentalnie także z Czechami), potem zaś z bolszewicką Rosją. Podstawą jego bytu było Wojsko Polskie, formowane ad hoc dla bieżących potrzeb.
Jedną z form działalności stanowiła organizacja terytorialna sił zbrojnych. Od 17 listopada tworzono - na rozkaz Józefa Piłsudskiego - OG, w tym OGŁ (pełna nazwa:
OG IV Łódź)1. Na jego obszarze organizowano m.in. pułki piechoty: 28 Dzieci
Łódzkich - Łódź (OW VIII), 29 Ziemi Kaliskiej - Kalisz (OW IX), 30 Ziemi Łowickiej - Łowicz (OW X), 31 Włocławski - Włocławek (OW XI). Oddziały tworzono najpierw z ochotników, a w styczniu 1919 r. wprowadzono obowiązkową
służbę wojskową, czyli przymusowy pobór na obszarze b. Królestwa Polskiego,
Galicji i Poznańskiego. Pobór przeprowadzały PKU: Łódź - dla 28 i 31 pp, Brzeziny - do 30 pp, Łowicz - do 10 pp, Kutno - do 37 pp, Włocławek - do 14 pp, Kalisz
- do 29 pp, Konin - do 18 pp.
1
W tekście występują następujące skróty: ap - akta personalne, BP - Brygada Piechoty, CAW - Centralne
Archiwum Wojskowe, ck - cesarsko-królewski, DOK - Dowództwo Okręgu Korpusu, DP - Dywizja Piechoty,
DS - Dywizja Strzelców, dypl. - dyplomowany (od końca 1928 r.), GISZ - Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych,
GO - Grupa Operacyjna, KOP - Korpus Ochrony Pogranicza, MSWojsk - Ministerstwo Spraw Wojskowych, OG Okręg Generalny, OGŁ - Okreg Generalny Łódź, OK - Okręg Korpusu, OW - Okręg Wojskowy, pal - pułk artylerii
lekkiej, PD - Piechota Dywizyjna, pap, pułk artylerii polowej, PKU - Powiatowa Komenda Uzupełnień, pp - pułk
piechoty, ps - pułk strzelców, pSK - pułk Strzelców Kaniowskich, SG - Sztab Generalny, T. - Tom, t. - teczka. W artykule podano za pierwszym razem pełne i ostateczne nazwy oddziałów. Ukośnik, przedzielający dwa stopnie wojskowe, oznacza awans w omawianym okresie, nie sprecyzowanym z przyczyn obiektywnych. W prezentowanym
artykule przedstawiamy sylwetki kolejnych dowódców 28 pSK jedynie w formie ogólnego zarysu. Zrezygnowano
nawet z prezentacji dat urodzenia, podając w zamian ich wiek w chwili objęcia dowództwa 28 pSK. Stąd krótkie
zarysy życiorysów, stanowiące tylko swego rodzaju bardzo ogólny szkic do biogramów osób, które miały istotny
wpływ na wartość bojową tego oddziału, zwłaszcza podczas próby jaką był Wrzesień 1939.
80
W czerwcu 1919 r. utworzono m.in. 10 DP. W jej skład weszły pp: 28, 29, 30
i 31 oraz artyleria. Stosowane dotąd nazewnictwo oddziałów nie było zatwierdzone
przez władze wojskowe. Stąd np. nieoficjalna nazwa: 28 pp Dzieci Łódzkich. Pułki piechoty (28-31) uzyskały potwierdzenie swoich nazw (czyt. numerów) dopiero
16 I 1919 r. I to bez żadnych - nazwijmy to tak - dodatków regionalnych. Na rozkaz
naczelnego wodza z 28 sierpnia, na początku września numery tych pułków uzupełniono słowami „Strzelców Kaniowskich” na pamiątkę bitwy II Korpusu Polskiego
pod Kaniowem (11 V 1918 r. - tradycję tę przekazała 4 DS gen. Lucjana Żeligowskiego, utworzona m.in. z rozbitków spod Kaniowa; jako jedyna jednostka polska,
sformowana w Rosji, dotarła do kraju z bronią w ręku i tu połączyła się z oddziałami 10 DP, powstałymi w Polsce centralnej). Po wojnach o granice, podczas których ugruntowały się tradycje i sława oddziałów tego związku taktycznego2, nastąpił okres pokojowy. Dywizja wróciła do centrum kraju i stacjonowała w Łodzi
(dowództwo, 28 i 31 pSK oraz 10 pap - do 31 XII 1931 r., potem obowiązywała nazwa: pal), Różanie nad Narwią (III dywizjon 10 pap, eksterytorialnie na obszarze
OK I Warszawa do grudnia 1930 r., potem utworzono nowy III dywizjon w Łodzi)
i Warszawie (30 pSK, w latach 1921-1924 jego II batalion przebywał w Tomaszowie Mazowieckim)3.
Natomiast 29 pSK został wyłączony z 10 DP i wszedł w skład nowo powstałej
25 DP (Kalisz). Spowodowane to było demobilizacją i reorganizacją armii. W jej
wyniku 4-pułkowe dywizje piechoty przyjęły tzw. francuski schemat organizacyjny, czyli zostały 3-pułkowymi związkami taktycznymi. W okresie pokojowym
10 DP stacjonowała - obok 7 (Częstochowa) i 26 DP (Skierniewice) - na obszarze
OK IV Łódź, utworzonym jesienią 1921 r. w miejsce dotychczasowego OGŁ4.
Podczas wojen o granice Rzeczypospolitej 28 pSK dowodzili: płk Albin Jasiński (30 X-listopad 1918 r.); ppłk Stanisław Palle (listopad 1918 r.- 12 I 1919 r.);
ppłk Józef Lesiecki (12 I-15 VII 1919 r.); ppłk/płk Franciszek Sikorski (14-15 VII
1919 r.); p.o. mjr Stanisław Sobieszczak (15-8 X 1919 r.); mjr Jan Tabaczyński (8 X
1919 r.-28 IV 1920 r.); p.o. mjr S. Sobieszczak (28 IV-3 VII 1920 r.); ; ppłk SG
Wiktor Thommée (3-25 VII 1920 r.); p.o. S. Sobieszczak (25 VII-10 IX 1920 r.);
ppłk SG W. Thommée (10 IX-2 X 1920 r.), p.o. mjr S. Sobieszczak (2 X 1920 r.-21 II
1921 r.)5.
Jak podano, pierwszym dowódcą pułku terytorialnego w Łodzi, przyszłego
28 pSK, został 38-letni płk A. Jasiński, który wywodził się z armii rosyjskiej. Po
upadku caratu służył w I Korpusie Polskim na Białorusi. Brał udział w rozbrajaWięcej: W. Jarno, Strzelcy Kaniowscy w latach 1919-1939, Warszawa 2004, s. 59 i nast.
Szerzej: W. Kozłowski, Dowódcy Piechoty Dywizyjnej 10 Dywizji Piechoty (Łódź) 1921-1939. Próba
charakterystyki, „Rocznik Łódzki” 2007, T. LIV, s. 104-108; A. Kuprianis, Kaniowski 10 Pułk Artylerii Lekkiej
w Łodzi 1919-1939. Geneza, organizacja i jej zmiany, dyslokacja, „Rocznik Łódzki” 2007, T. LIV, s. 89 i nast.,
zwłaszcza s. 97.
4
Obszerniej: W. Jarno, Okręg Korpusu Wojska Polskiego nr IV Łódź 1918-1939, Łódź 2001, s. 89-96, 108114, 141-148; W. Kozłowski, Generalski konterfekt. Biografia zbiorowa dowódców częstochowskiej 7 Dywizji
Piechoty 1921-1939, Łódź 2007, s. 21 i nast.
5
W. Jarno, Strzelcy..., s. 325. Inne, mniej precyzyjne dane, też u tego Autora (Okręg..., s. 365). Nie jest to
prosta sprawa - por. odsyłacz 9 (poz. 2) niniejszego tekstu.
2
3
81
niu Niemców w Łodzi i odegrał wybitną rolę przy organizacji OW VIII w tym
mieście. Następnie odznaczył się jako dowódca 2 DS Wielkopolskich (późniejsza
15 DP) i od sierpnia 1920 r. 11 DP. Posiadał Order Wojenny Virtuti Militari klasy
V, Krzyż Walecznych i Order Odrodzenia Polski klasy IV. Ukończył Centrum Wyższych Studiów Wojskowych w Warszawie - 1923 r. W połowie sierpnia następnego
roku A. Jasiński został generałem brygady, zaś od lutego 1925 r. dowodził 25 DP
(Kalisz). Od 31 V 1929 r. w stanie spoczynku, po czym objął gospodarstwo rolne
w ramach osadnictwa wojskowego na kresach (Zerebkowice w powiecie baranowiskim). We Wrześniu aresztowało go NKWD; zmarł - po 14 kwietnia - w więzieniu w Mińsku (1940 r.)6.
Jego następcą i faktycznym pierwszym dowódcą 28 pp, bo taka była - początkowo - nazwa tego oddziału, został 40-letni ppłk S. Palle, wywodzący się z armii
rosyjskiej. W styczniu 1919 r. wyjechał on z Łodzi na front na Wołyniu jako tymczasowy dowódca II batalionu 28 pp (żołnierze nie posiadali - mimo zimy - stosownego obuwia i płaszczy); dotychczasowy dowódca tego batalionu kpt. Ksawery
Sutowski objął dowództwo 7 kompanii. Niestety, brak informacji o dalszym losie
ppłka S. Palle, bowiem na froncie kpt. K. Sutowski znowu objął dowództwo II Batalionu. Wiosną 1919 r. ppłk S. Palle dowodził grupą swojego imienia, działającą
w rejonie Rawy Ruskiej jako element GO „Bug” najpierw gen. por. Jana Romera,
potem zaś gen. ppor. Leona Berbeckiego. Walki te toczono początkowo z Ukraińcami, a od pierwszych dni czerwca z Armią Czerwoną. Raczej w połowie marca (wg
gen. J. Romera) lub na początku kwietnia (wedle płka dypl. Leona Mitkiewicza)
GO „Bug” otrzymała rozkaz marszu na odsiecz Lwowa. Jej dowódca, gen. J. Romer, skierował tam grupę (właściwie Oddział Wydzielony) ppłka/płka S. Palle, któremu nakazano: maszerować szybko - komunikiem - przez Magierów, wprost do
Lwowa, łamać napotykany opór. Po latach ówczesny por. Leon Żółtek-Mitkiewicz,
liczący 23 lata (jego stopień wojskowy i wiek jest tutaj nad wyraz ważny) zapisał
o płku Palle: „Był to maleńki, chudy, dobrze już starszy pan [miał 41 lat! - WK],
o zamglonych, siwych oczach i rzadkich bokobrodach nieokreślonego koloru; był
kompletnie łysy. Palił fajkę. Odznaczał się małomównością - przeważnie milczał,
nawet gdy potrzebne było jego słowo. Wypić za to bardzo lubił. ... poprosiłem go
o rozkazy... »Nu, cóż? Pomaszerujemy prosto na Magierów jednym przemarszem,
a tam zobaczymy, co będzie dalej« - odpowiedział mi pułkownik swoim falsetem. [...] Płk Palle okazał się dowódcą spokojnym, odważnym, zdecydowanym, bez
żadnych nerwów. [...] Marsz na Lwów wprost z Magierowa wydaje mi się zupełnie niemożliwy bez stoczenia walki i pobicia Ukraińców. Melduję o tym płk. Palle’mu. Ten spokojnie, pykając swą fajeczkę, pyta: - »Co mamy robić? Czy łamać
opór i przeć na Lwów? Czy odejść do Rawy Ruskiej”«. Proponuję, aby spróbować
6
W. Kozłowski, Powstanie Okręgu Generalnego Wojska Polskiego w Łodzi w 1918 roku, [w:] 75-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Łódź i województwo łódzkie. Materiały z sesji naukowej. Łódź 12 listopada
1993 r., red. K. Badziak i J. Szymczak, Łódź 1993, s. 105 i nast.; P. Łossowski, Zerwane pęta. Usunięcie okupantów z ziem polskich w listopadzie 1918 roku, Warszawa 1986, s. 148; Słownik powstańców wielkopolskich 19181919, red. A. Czubiński i B. Polak, Poznań 2002, s. 135.
82
obejść Ukraińców drogą na Niemirów... Pułkownik Palle, bez dyskusji, zgadza się.
[...] Od nich [jeńców - WK] dowiedzieliśmy się. że oddział płka. Palle’go sprawił
ogromne zamieszanie w dowództwie ukraińskim [przypuszczali, że to sam gen.
J. Romer idzie z odsieczą „wiernemu miastu” - WK]”7.
Niestety, działania grupy płka S. Palle odwołano, obawiając się zagłady ledwie 2-batalionowej grupy (plus szwadron kawalerii i bateria artylerii). Nie mogąc
przeprowadzić zamierzonego planu uderzenia na Magierów i dalej w kierunku rzeki Wereszycy, gen. J. Romer ograniczył się do działania na Magierów i Niemirów,
wykonanego przez płka S. Palle. Wedle zapisów generała, „przez kilka dni napadała ona to na jedną, to na drugą miejscowość, rozbijając w ten sposób około 8 ukraińskich sotni, biorąc stu kilkudziesięciu jeńców, kilka karabinów maszynowych,
dużo taboru, kasę batalionową itp. Coraz więcej sił ukraińskich napływało ku nam,
które z niezwykłym powodzeniem zwalczaliśmy, podczas gdy równocześnie siły
gen. [Wacława - WK] Iwaszkiewicza [-Rudoszańskiego - WK] świetnie Lwów
wyzwalały”8.
W okresie 9 XII 1919 r.- 3 V 1920 r. ppłk/płk S. Palle dowodził 38 pułkiem
Strzelców Lwowskich. Po przejęciu pułku, który odpoczywał w rejonie Zbaraża
i Tarnopola, uczestniczył - od lutego 1920 r. - w jego działaniach w ramach 5 DP
gen. ppor. Władysława Jędrzejewskiego, najpierw na Podolu po rzekę Boh, potem w przygotowaniach do tzw. wyprawy kijowskiej. Podpułkownik (starszeństwo
z 1 VI 1919 r.) polskich odznaczeń bojowych nie posiadał. W połowie 1921 r. został
wykazany jako pracownik Oddziału I MSWojsk, mający przydział ewidencyjny do
38 pp (Przemyśl). W 1923 r. S. Palle - jako tytularny pułkownik - był „przejściowo”
w rezerwie oficerów sztabowych DOK V Kraków, mając przydział do 2 pp legionów (Pińczów). W 1924 r. sprawował on zastępstwo dowódcy 39 pułku Strzelców
Lwowskich (Jarosław). Zapewne niebawem - jeszcze przed 1928 r. - został przeniesiony w stan spoczynku i zmarł przed 1928 r.9
Kolejnym dowódcą 28 pp został 41-letni ppłk Jerzy Lesiecki, prawdopodobnie
także z armii rosyjskiej. Został zweryfikowany w tym stopniu z dniem 1 VI 1919 r.,
mając - stan z 1923 r. - lokatę 52 (w tym czasie - wypada dodać - S. Palle posiadał
lokatę 29). Pułkiem dowodził do 14 VII 1919 r., a więc do chwili połączenia z elementami 4 DS. Podobnie jak jego poprzednik, nie posiadał polskich odznaczeń bojowych. Co najmniej w latach 1923-1924 był komendantem PKU Łódź Miasto, bę7
L. Mitkiewicz, W Wojsku Polskim 1917-1921, wyd. II, Londyn 1976, s.114 -117. Bywa, że pierwszy człon
personaliów płka dypl. L. Mitkiewicza jest zapisywany jako „Żołtek” względnie „Żołłtek”. Generał J. Romer,
Pamiętniki, Lwów 1938, s. 166) zapisał: „...ażeby ożywić grupę płk. Pallego gorętszą inicjatywą, dałem mu jako
szefa sztabu inteligentnego i energicznego por. Mitkiewicza ze swojego sztabu”.
8
Tamże, s. 166-167. Od 19 III 1919 r. gen. W. Iwaszkiewicz-Rudoszański dowodził siłami określanymi jako
„Wojsko Polskie na Galicję”.
9
CAW, Oddział V Sztabu MSWojsk, I.300.11, t. 36. Wykaz dowódców frontów, grup operacyjnych, dywizji piechoty, szefów sztabów wymienionych dowództw - dowódców brygad, pułków i adiutantów brygad jazdy,
broszura, s. nlb.; Metryki Chwały Pułków Piechoty, [w:] Księga Chwały Piechoty, red. E. Quirini, Warszawa
1937-1939, s. nlb. - 38. Pułk Strzelców Lwowskich i 2. pułk strzelców podhalańskich; L. Migdał, Zarys historii
wojennej 2 pułku strzelców podhalańskich, Warszawa 1929, s. 9; Spis oficerów służących czynnie w dniu 1.6.21 r.,
Warszawa 1921, s. 129 i i 805; Rocznik oficerski 1923, Warszawa 1923, s. 128 i 397; W. Zaborowski, Zarys historii
wojennej 28 Pułku Strzelców Kaniowskich, Warszawa 1928, s. 8-9.
83
dąc nadal nadetatowym oficerem 28 pSK. Z dniem 1 I 1928 r. został awansowany
na pułkownika i przeniesiony w stan spoczynku. W 1934 r. mieszkał w Łodzi i miał
przydział ewidencyjny do PKU Łódź Miasto II, będąc w składzie Oficerskiej Kadry Okręgowej nr IV10.
Jak już wspomniano, po ppłku J. Lesieckim dowodził - już 28 pSK - dosłownie przez 2 dni 30-letni ppłk F. Sikorski. Miało to być w połowie lipca 1919 r., gdy
4 DS. „łączyła się” z oddziałami przybyłymi z głębi kraju. W tym czasie F. Sikorski
właśnie przestał dowodzić 13 ps i jednocześnie, co było nader często praktykowane, stał na czele XIX BP (10 DP); stąd faktycznie 28 pSK dowodził mjr S. Sobieszczak. Następnie F. Sikorski, odznaczony potem Orderem Wojennym Virtuti Militari klasy V, Krzyżem Niepodległości i 3-krotnie Krzyżem Walecznych, dowodził
m.in. 4 DP (listopad-grudzień 1920 r.), stał na czele PD 9 DP (Siedlce) i w latach
1926-1932 był jej dowódcą; generałem brygady został 1 I 1927 r. Następnie - od
czerwca 1933 r. - w stanie spoczynku. We Wrześniu bronił Lwowa. Zamordowany
w Charkowie11.
Następnie w okresie jesienno-zimowym, na przełomie lat 1919 i 1920, 28 pSK
dowodził przez 7 miesięcy 41-letni mjr J. Tabaczyński, który wywodził się z armii
austro-węgierskiej. W latach 1917-1918 służył w Polskiej Sile Zbrojnej jako instruktor kursu wyszkolenia. Po odejściu z 28 pSK był on dowódcą 42 pp im. gen.
Jana Henryka Dąbrowskiego i 61 pp, stając okresowo na czele XXXV i XXXVI BP
(18 DP). Posiadał Order Wojenny Virtuti Militari klasy V i 2-krotnie Krzyż Walecznych. Zweryfikowano go jako pułkownika. Wkrótce po ustaniu działań wojennych
ukończył kurs informacyjny przy Centrum Wyszkolenia DOG we Lwowie, zaś
w kwietniu 1921 r. ponownie dowodził XXXV BP i w latach 1923-1924 PD 15 DP
(Bydgoszcz) oraz 20 DP (Baranowicze). W grudniu 1924 r. J. Tabaczyński został
generałem brygady ze starszeństwem z 15 sierpnia tego roku. Z dniem 31 V 1927 r.
przeniesiono go w stan spoczynku. Zamieszkał w Komarówce koło Buczacza (województwo stanisławowskie) - zapewne w ramach osadnictwa wojskowego. Niestety, brak informacji o czasie i okolicznościach jego przyjazdu do Warszawy. We
wrześniu 1939 r. 61-letni gen. J. Tabaczyński uczestniczył w obronie stolicy jako
ochotnik. Tamże zmarł 27 VIII 1940 r.12
Po powrocie z frontu 28 pSK znalazł się w Łodzi, gdzie zakwaterowano go
w Koszarach im. Marszałka J. Piłsudskiego przy ul. Leszno 9 (obecnie ul. gen.
L. Żeligowskiego). Dodajmy - na tablicy z nazwą koszar nie było pełnego imienia naczelnego wodza i - od sierpnia 1926 r. - generalnego inspektora sił zbrojnych
i ministra spraw wojskowych w jednej osobie13.
Rocznik oficerski1923, s. 206, 397 i 1470; Rocznik oficerski rezerw 1934, Warszawa 1934, s. 324 i 908.
W. Jarno, Strzelcy..., s. 54-55, 325. Tego typu „układanki” personalne są przyczyną kłopotów, gdy przychodzi do obliczenia czasu służby kolejnych dowódców. I to na wszystkich szczeblach. I tym razem odsyłamy w przypadku generała - do literatury: W. Cygan, Oficerowie Legionów Polskich 1914-1917. Słownik biograficzny,
T. IV (P-S), Warszawa 2006, s. 233;
12
P. Stawecki, Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa 1994, s. 332; A. Wojtaszek, Generalicja Wojska Polskiego 1921-1926, Szczecin 2005, s. 577-578.
13
W. Kozłowski, Garnizon łódzki w latach 1918-1939. Szkic do dziejów, „Rocznik Łódzki” 2003, T. L, s. 86.
10
11
84
Podczas pokoju najważniejszym elementem szkolenia m.in. 28 pSK były coroczne ćwiczenia w warunkach polowych. Oddział ten - podobnie jak inne z 10 DP
- przebywał między czerwcem a wrześniem w Obozie Ćwiczebnym Raducz, położonym 16 km na południe od Skierniewic. Tak było do 1926 r., bowiem potem
czyniono to także w nowo przygotowanym Obozie Ćwiczebnym w Baryczy, zlokalizowanym w odległości ponad 16 km na północny wschód od Końskich. Zwykle
28 pSK docierał marszem pieszym do miejsca ćwiczeń letnich, pokonując dziennie
zwykle około 30 km - np. w 1927 r. do Baryczy dotarł po 4 dniach. Natomiast letnie
koncentracje 10 DP przeprowadzano w rejonie Sieradza (1927 i 1929 r.), pod Wieluniem - 1928 r., w pobliżu Nagórzyc koło Tomaszowa Mazowieckiego (1930 r.),
w 1934 r. znowu pod Wieluniem, w kolejnym roku w rejonie Uniejowa, a w 1938 r.
w okolicach Widawy14.
W okresie pokojowym dowódcami 28 pSK byli: wymieniony mjr S. Sobieszczak, ostatni podczas wojny i pierwszy p.o. dowódcy po jej zakończeniu; ppłk SG
W. Thommée, dowódca podczas wojny w dniach 3-25 VII 1920 r. i pierwszy dowódca po jej zakończeniu (21 II-15 III 1921 r.); p.o. płk Stanisław Tołpycho (1521 III 1921 r.); ppłk Juliusz Zulauf (21 III-25 X 1921 r.; p.o. mjr Józef Zborowski?
lub Zbrowski ? (25 X 1921 r.-11 I 1922 r.)15; ppłk Władysław Dragat (11 I 1922
r.-wiosna 1923 r.); ppłk Erwin Kossowski (wiosna 1923 r.- 3 II 1926 r.); płk SG
Franciszek Arciszewski (3 II-13 V 1926 r.); p.o. ppłk Józef Tunguz-Zawiślak (13 V
1926 r.- 2 V 1927 r.); ppłk/płk Stanisław Oziewicz (4 V 1927 r.-14 II 1929 r.); ppłk/
płk Jan Bratro (14 II 1929 r.-20 II 1938 r.); ppłk Bronisław Laliczyński (21 II 1938
r.-20 III 1939 r.); ppłk Wincenty Kurek (20 III-wrzesień 1939 r.)16.
Najważniejszą osobą w pułku piechoty był jego dowódca. Podlegał on bezpośrednio dowódcy związku taktycznego; w sensie wyszkolenia nadzorował go dowódca PD, czyli zastępca dywizjonera, mogący też opiniować dowódców pułków
piechoty. Dowództwo pułku w armii II Rzeczypospolitej stanowiło przedmiot marzeń oficerów liniowych średniego szczebla. Było to pierwsze samodzielne stanowisko dowódcze w tzw. linii, otwierające dalszą karierę w wojsku. Zatem dowódca
pułku był bezpośrednim wychowawcą korpusu oficerskiego i kierował całokształtem szkolenia szeregowych kontyngentu poborowego, ponoszącym pełną odpowiedzialność za - jak wynikało z „Ogólnej Instrukcji Wyszkolenia” z 1925 r. konsekwentną realizację samowystarczalności pułku pod względem szkolenia. Na
podstawie instrukcji, dyrektyw i wskazówek przełożonych, dowódcy pułku wydawali okresowe programy szkolenia i organizowali okresowo lub dorywczo odprawy dla dowódców podległych pododdziałów (bataliony, kompanie...). Osobiście
kierowali ważniejszymi ćwiczeniami bojowymi, których zadaniem było zaznajomienie z zasadami współdziałania i nauczanie wzajemnego współdziałania pododSzerzej: W. Jarno, Strzelcy..., s. 175-177.
Tak podał W. Jarno (Okręg..., s. 365; Strzelcy..., s. 325). Nie kwestionując tej informacji, wyrażamy tu
wątpliwość w tej sprawie. Otóż brak takiego oficera w Spisie oficerów służących w dniu 1.6.21 r. (Warszawa
24 września 1921) i w Roczniku oficerskim 1923 (Warszawa 1923). Zatem nie chodzi tylko o 28 pSK, lecz o całe
Wojsko Polskie!
16
W. Jarno, Okręg ..., s. 365.
14
15
85
działów w ramach pułku. Ustalali program pracy doskonalenia podległego korpusu
oficerskiego i udzielali wytycznych w sprawie doskonalenia podoficerskiej kadry
zawodowej. Zapewniali środki materialne do realizacji programu szkolenia pułku
jako całości i dokonywali kontroli ścisłego wykonania wydanych zarządzeń z zakresu przygotowania żołnierza do wojny. Przekładając te sprawy na realia, trzeba
dodać raz jeszcze, iż zadaniem dowódców pułków było wychowywanie korpusu
oficerskiego i osobista (!) znajomość wszystkich podoficerów zawodowych. Inne,
zresztą niezmiernie ważne zadania, to: ustalanie planów realizacji zapotrzebowania mobilizacyjnego szeregowych, specjalnie szkolonych - jak to określono w przywołanym wcześniej dokumencie - w odniesieniu do danego rocznika poborowego;
zaspokajanie zapotrzebowania sił instruktorskich (racjonalna polityka personalna);
kontrolowanie liczby kadry (oficerowie i podoficerowie) absorbowanej czynnościami nie mającymi ścisłego związku ze szkoleniem; wreszcie ścisłe nadzorowanie stanów ćwiczebnych pododdziałów17.
Do wymienionych spraw trzeba dodać m.in. duży zakres władzy dyscyplinarnej, jaką dysponował dowódca pułku. I tak w stosunku do oficerów sztabowych
(od majora w górę) mógł zastosować karę nagany: przy raporcie, pisemnej lub ustnej w obecności równych i wyższych stopniem oficerów; w przypadku tejże grupy dysponował także - rzec należy - możliwością ukarania aresztem domowym do
9 dni. Natomiast wobec oficerów młodszych (od podporucznika do kapitana włącznie) mógł zastosować kary dyscyplinarne: naganę (zakres identyczny jak podano
wyżej), areszt domowy do 28 dni i obostrzony areszt domowy do 21 dni. Rzecz
jasna, dowódca pułku miał jeszcze większy zakres władzy dyscyplinarnej wobec
podoficerów: nagana, zakaz opuszczania koszar do 28 dni, areszt lekki do 28 dni,
areszt średni do 21 dni i degradacja do stopnia szeregowca. Tymczasem szeregowców mogły spotkać: nagana, kary porządkowe (np. codzienne meldowanie się
w oznaczonym ubiorze i oporządzeniu przez najwyżej 7 dni, roboty poza kolejką
do 14 dni, zakaz opuszczania koszar do 28 dni, areszt lekki i średni - zakres jak podano wobec podoficerów, areszt ścisły do 14 dni i degradacja - w przypadku starszych szeregowców)18.
Reasumując, stanowisko dowódcy było - zdaniem płka Adama Zakrzewskiego
- niezmiernie ważne, niemniej należało do drugorzędnych. Awanse i obsada stanowisk w wojsku zależały od opinii, jaką otrzymywał dany oficer, opinia zaś opierała
się na trzech zasadach: 1. pochodzenie legionowe w przypadku awansu od dowódcy pułku wzwyż; 2. tzw. protekcyjna - tu chodziło o wszystkie sprawy personalne do szczebla dowódcy pułku włącznie; 3. przypadek, czyli „łut szczęścia”, zwany przez oficerów „papugą Prystora” (mjr, od 1 I 1931 r. płk Aleksander Prystor,
17
M. Cieplewicz, Wojsko Polskie w latach 1921-1926.Organizacja, wyposażenie, wyszkolenie, WrocławWarszawa-Kraków 1998, s. 51.
18
Kalendarz wojskowy na rok 1934, red. J. Jastrzębski, Warszawa 1933, s. 376-377. Rzeczą ciekawą jest to,
że dowódca PD miał identyczne uprawnienia jak dowódca pułku w stosunku do oficerów młodszych, podoficerów i szeregowców. Zakres jego władzy dyscyplinarnej zwiększał się wobec oficerów sztabowych. Podobnie było
w przypadku dywizjonera, przy czym znowu różnice występowały w stosunku do oficerów sztabowych. Z przyczyn oczywistych nie prezentujemy tej problematyki.
86
szef Oddziału V a Personalnego Biura Ścisłej Rady Wojennej 1923-1925) - z powodu niezrozumiałego i przypadkowego często charakteru mawiano, że zadziałała
„papuga”...19
W okresie pokojowym dowódca 28 pSK - podobnie jak inni oficerowie tego
szczebla - uczestniczył w sprawach radosnych, np. w uroczystościach nadania
sztandaru pułkowego. Jak podano dalej, dotyczyło to ppłka S. Oziewicza. Jednakże
służba w wojsku to nie tylko szkolenie i wychowanie żołnierza, lecz i sprawy mniej
przyjemne. Chodzi o wykroczenia natury dyscyplinarnej i nieszczęśliwe wypadki.
I tak np. w końcu kwietnia 1928 r., gdy 28 pSK dowodził płk S. Oziewicz (przed
paru miesiącami został awansowany) uczestniczył w smutnych uroczystościach pogrzebowych jednego z podoficerów swojego pułku, zabitego w tragicznym wypadku. Zdarzyło się to poza garnizonem łódzkim. Innym przykładem, jaki przytaczamy
w ślad za literaturą, były dezercje. Oczywiście, miały one zawsze miejsce, lecz tu
prezentujemy dane z 1933 r., kiedy pułkiem dowodził płk J. Bratro; trzeba trafu też od kilku miesięcy był pełnym pułkownikiem. Otóż wtedy 28 pSK zajął pod tym
względem mało zaszczytne 3 miejsce w OK IV Łódź, mając na „koncie” 18 ucieczek. Nie wypada dramatyzować, bowiem dbano o podnoszenie dyscypliny. Jednakże - dla pełności obrazu - sygnalizujemy i ten element służby wojskowej20.
Łódzki - po przejściu z etatu wojennego na pokojowy - 3-batalionowy 28 pSK
należał do 58 pułków piechoty (wszystkich było 90, po 3 w dywizji), mających
stany tzw. normalne (typ I - 56 oficerów i około 1500 szeregowych). Jego stany liczebne rosły w okresie letnim, malały zaś jesienią i zimą (np. 1 XI 1938 r. - 1169
osób), co było wymuszone względami oszczędnościowymi. W okresie międzywojennym 28 pSK - podobnie jak inne pułki tego typu - przechodził reorganizacje:
19
A. Zakrzewski, Wspomnienia. Wrzesień 1939, Warszawa 1958, s. 29 plus 31-32. Autor, kawalerzysta z armii rosyjskiej, ostatnio zastępca dowódcy Pomorskiej BK, znał dobrze te sprawy. Sam był dowódcą 1 psk (Garwolin) przez 8 lat.
20
W. Jarno, Okręg..., s. 241; Kalendarz wojskowy na rok 1931, red. J. Jastrzębski, Warszawa 1930, s. 272273; R. Łoś, Artyleria polska 1914-1939, Warszawa 1991, s. 145-146; ustalenia na podstawie kwerendy prasowej
z kwietnia-maja 1928 r. Do wspomnianego wypadku doszło 18 IV 1928 r. w Toruniu, gdzie zginęli dwaj podoficerowie z Łodzi: 31-letni plut. Franciszek Brzozowski (28 pSK) i 29-letni plut. Jan Lis (31 pSK). Obaj zostali skierowani na kurs do Szkoły Podoficerów Zawodowych Artylerii (Centrum Wyszkolenia Artylerii w Toruniu-Mokrem).
Wiadomo, że w jej składzie była jedna bateria artylerii pieszej, szkoląca dla artylerii pułków piechoty. Niestety,
nie są znane motywy ich wysłania do Torunia. Jedna z przesłanek zdaje się wskazywać na ich chęć przejścia do
artylerii, co dawało - po ukończeniu kursu - możliwość awansu na ogniomistrza. Druga hipoteza, równie wątła,
lecz prawdopodobna, to przygotowywanie kadry do planowanego utworzenia we wszystkich pułkach piechoty
organicznego plutonu artylerii (2 armaty „prawosławne” kal. 75 mm - dawna armata rosyjska kal. 76,2 mm, tzw,
3-calówka, została przekalibrowana w wyniku włożenia „koszulki” i otrzymała wz. 02/06), co miało stanowić
krok w celu dozbrojenia oddziałów tej broni. Wypadek, w wyniku którego podoficerowie z Łodzi, zostali wręcz
rozerwani, był spowodowany wybuchem pocisku w lufie działa. Pośmiertnie awansowano tych ludzi o jeden
stopień. Jeszcze w Toruniu zainicjowano zbiórkę pieniędzy na rzecz rodzin obu podoficerów. Sprawę przejął
garnizon łódzki, gdzie - na apel gen. J. Olszyny-Wilczyńskiego - ją kontynuowano. Zebrano ponad 3 tys. złotych,
które zostały równo podzielone i wpłacone na konta bankowe do dyspozycji wdów, obarczonych dziećmi. Ten
tragiczny wypadek był znany w całym kraju. W dniu 22 kwietnia obaj sierżanci zostali pochowani z honorami
wojskowymi na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej. Groby zachowały się, co nie jest sprawą oczywistą, skoro
na tymże cmentarzu „zaginął” grób jedynego tu pochowanego generała II Rzeczypospolitej (Leon Pachucki, zastępca dowódcy OK IV Łódź w latach 1921-1924 - zob. W. Kozłowski, Generałowie-zastępcy dowódców Okręgu
Korpusu nr IV Łódź w latach 1918-1939. Szkic do portretu zbiorowego, „Rocznik Łódzki” 1998, T. XLV, s. 139.
Mimo apelu w celu wyjaśnienia tej sprawy, nadal brak wiadomości dlaczego tak się stało!).
87
28 XI 1920 r., 21 II 1924 r., 10 X 1930 r.; wtedy powstał 2-działonowy pluton artylerii piechoty. W następnych latach, zwłaszcza po śmierci marszałka J. Piłsudskiego, podjęto próby unowocześnienia i dozbrojenia piechoty (m.in. utworzenie kompanii przeciwpancernej - 9 armat 37 mm)21.
Od 1924 r. 28 pSK uzupełniał - podobnie jak inne oddziały Wojska Polskiego
- jednostki KOP. Na Kresy Wschodnie kierowano corocznie przeszkolonych i jak
najlepszych żołnierzy. I tak np. w 1928 r. z Łodzi wysłano 102 żołnierzy do 24 batalionu w Sejnach. Zapewne mniej więcej 20 % stanowili Niemcy22.
W latach 1921-1927 kolejni dowódcy 28 pSK podlegali płkowi/gen. bryg.
S. Nałęczowi Małachowskiemu, dowódcy 10 DP. To on nadzorował i opiniował
tych oficerów, a podczas jego nieobecności czynili to kolejni dowódcy PD 10 DP,
czyli pułkownicy: SG Adam Nałęcz Nieniewski, Jarosław Aleksandrowicz de Witold, Włodzimierz Rachmistruk i być może Oswald Frank23.
Następcami płka/gen. S. Nałęcza Małachowskiego byli: gen. bryg. Józef Olszyna-Wilczyński (27 VII 1927 r.-28 X 1935 r.); płk/gen. bryg. Franciszek DindorfAnkowicz (29 X 1935 r.-wrzesień 1939 r.). Jak wspomniano, dywizjonerzy i ich
zastępcy to bezpośredni zwierzchnicy dowódców m.in. 28 pSK. Od ich oceny zależała kariera wojskowa dowódców pułków każdego związku taktycznego, zwanego
w okresie międzywojennym wielką jednostką (dywizja piechoty, brygada kawalerii). Ponadto dowódców pułków opiniowali corocznie, bo taka była droga służbowa, dowódcy OK. W przypadku 10 DP czynili to dowódcy OGŁ/OK IV Łódź, czyli generałowie: Aleksander Osiński, Kajetan Olszewski, Jan Rządkowski, Stefan
Majewski, Władysław Jung, Romuald Jelita Dąbrowski, S. Nałęcz Małachowski,
Władysław Langner, W. Thommée i Adam Korytowski24.
Do maja 1926 r. jednostki wojskowe, stacjonujące na obszarze OK IV Łódź,
podlegały - obok OK V Kraków - Inspektoratowi Armii nr 4 w Krakowie. Inspektorem był tam gen. broni Stanisław Szeptycki, który zajmował to stanowisko do
puczu majowego, będąc w okresie 12 VI-14 XII 1923 r. ministrem spraw wojskowych w rządzie Wincentego Witosa. Po maju 1926 r. tzw. siatki inspekcyjne zmieniano najpierw co kilka lat, potem zaś niemal corocznie. Początkowo - od września
1926 r. - 10 DP inspekcjonował gen. bryg. Jan Wróblewski, dowódca OK I Warszawa, potem gen. dyw. L. Berbecki (1927-1928), znowu gen. J. Wróblewski, raz jeszcze gen. L. Berbecki (1931 r. - także przed i po tym roku!), bodaj gen. dyw. Mieczysław Norwid-Neugebauer (1935 r.), następnie gen. dyw. Juliusz Rómmel. Jak
21
Więcej: W. Jarno, Okręg..., s. 148-152; tenże, Strzelcy..., s. 161-165; E. Kozłowski, Wojsko Polskie1936-1939. Próby modernizacji i rozbudowy, wyd. II, Warszawa 1974, s.110-124.
22
W. Jarno, Okręg..., s. 225. Natomiast 30 pSK kierował wyznaczone grupy żołnierzy do 6 batalionu (Iwieniec), zaś 31 pSK do 15 batalionu (Ludwikowo).
23
W. Kozłowski, Dowódcy Piechoty..., s. 110. Piszemy „być może”, gdyż płk O. Frank przebywał w Łodzi
w okresie 19 III 1927 r.-grudzień 1929 r. i mógł ewentualnie oceniać ppłka S. Oziewicza.
24
Szerzej: W. Kozłowski, Dowódcy łódzkiej 10 Dywizji Piechoty 1919-1939. Portret zbiorowy, „Rocznik
Łódzki” 1999, T. XLVI, s. 70 i nast.; tenże, Dowódcy Okręgu Generalnego Łódź Wojska Polskiego 1918-1921.
Portret zbiorowy, „Mars” (Warszawa-Londyn) 2000, T. 8, s. 31 i nast.; tenże, Dowódcy łódzkiego Okręgu Korpusu
nr IV w latach 1918-1939. Szkic do portretu zbiorowego, „Rocznik Łódzki” 1997, T. XLIV, s. 156 i nast.
88
widać, ciąg „inspektorski” rwie się, co wynika z fragmentaryczności zachowanego
materiału archiwalnego25.
Epizodyczny, kilkudniowy p.o. dowódcy 28 pSK, 46-letni płk S. Tołpycho dowodził I batalionem tego pułku (luty-czerwiec 1921 r.), co było jego podstawowym zajęciem. Potem kierował 50 pp (Kowel) do co najmniej 1924 r. Gdy był dowódcą Strzelców Kaniowskich, miał 46 lat. Po weryfikacji, otrzymał starszeństwo
z 19 VI 1919 r., mając w 1923 r. - wśród pułkowników - lokatę 59/132. Urodzony
21 V 1875 r., zapewne wywodził się z armii rosyjskiej. Nawet pisownia jego nazwiska nie jest pewna, skoro w 1923 r. jest ono zapisane z literą „h”, zaś w 1934 r.
raz w identyczny sposób, drugi zaś przez „ch”! Do co najmniej 1923 r. nie posiadał
żadnego polskiego odznaczenia bojowego. W 1928 r. nie było go już w wojsku. Będąc w stanie spoczynku, mieszkał w Płocku - przynajmniej do 1934 r.26
Wśród dowódców 28 pSK jedynie dwaj posiadali wyższe wykształcenie wojskowe. I tak W. Thommée ukończył Mikołajewską Akademię Wojenną (1917 r.).
Drugi, F. Arciszewski, rodem z ck armii, był absolwentem I kursu doszkolenia
Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie (1921-1922); jego kolegami byli m.in.
późniejsi generałowie: dr Roman Abraham, Mikołaj Bołtuć i Jerzy Wołkowicki.
Sam F. Arciszewski i inni (np. Stefan Rowecki) zostali generałami podczas II wojny światowej lub później27.
Podczas pokoju dowódcy 28 pSK - podobnie jak inni oficerowie na równorzędnych stanowiskach - podlegali szkoleniu. Kierowano ich na różne kursy doszkalające. Zanim zostali majorami, przechodzili kursy unifikacyjne w Doświadczalnym
Centrum Wyszkolenia (Rembertów), przekształconym w 1931 r. - po włączeniu
Centralnej Szkoły Strzelniczej (Toruń) - w Centrum Wyszkolenia Piechoty. Potem
- już jako podpułkownicy i zwykle zastępcy dowódców pułków - przechodzili kolejne doszkolenie (np. ppłk W. Kurek - vide dalej). Ukończenie takiego kursu stanowiło podstawowy warunek, jaki należało wypełnić przed otrzymaniem samodzielnego stanowiska dowódczego. Zatem Rembertów stał się głównym ośrodkiem
wyszkolenia i studiów w zakresie taktyki piechoty i broni połączonych oraz ośrodkiem w dziedzinie techniki uzbrojenia piechoty28.
W okresie pokoju zastępcami dowódców 28 pSK było 11 oficerów, w tym jeden
3-krotnie i jeden 2-krotnie. Prezentujemy tych ludzi jako najbliższych współpracowników kolejnych dowódców pułku. Byli to podpułkownicy: Mikołaj Kostecki
(grudzień 1921 r.-1922 r.); Konrad W. Sieciński (1923-1925); J. Tunguz-Zawiślak
(grudzień 1925 r.-czerwiec 1926 r., listopad 1926 r.-kwiecień 1929 r.); Władysław
25
CAW, GISZ, I.302.4: t. 382. Skorowidz inspekcji od 15 VI 1929 r. i t. 393. Rozkaz marszałka J. Piłsudskiego, ministra spraw wojskowych, z 30 IX 1926 r. o wprowadzeniu z dniem 1 października siatki inspekcyjnej;
W. Jarno, Strzelcy..., s. 178; W. Kozłowski, Dowódcy Piechoty..., s. 109.
26
Rocznik oficerski 1923, s. 266 i 395; Rocznik oficerski1928, Warszawa 1928; Rocznik oficerski rezerw
1934, s. 323 i 842.
27
M. Bielski, Generałowie Odrodzonej Rzeczypospolitej. Inspektorzy Armii z siedzibą w Toruniu, Dowódcy
Okręgu Korpusu nr VIII, Dowódcy 4 Toruńskiej Dywizji Piechoty, Toruń 1995, s. 99; P. Stawecki, Oficerowie
dyplomowani wojska Drugiej Rzeczypospolitej, Wrocław-Warszawa-Kraków 1997, s. 63.
28
K. Bar, Akta szkół wojskowych piechoty, kawalerii i artylerii z lat 1918-1939, „Biuletyn Wojskowej Służby
Archiwalnej” 1971, nr 3, s. 66-69.
89
Śpiewak (kwiecień 1929 r.-marzec 1930 r.?, wcześniej jako dowódca II batalionu
i kwatermistrz w 5 pułku strzelców podhalańskich - Przemyśl, zaś po przeniesieniu z Łodzi na równorzędnym stanowisku w 29 pSK do czerwca 1933 r., następnie
komendant PKU Tarnopol); Mieczysław Łukoski (marzec 1930 r. - 22 III 1932 r.,
przeniesiony na równorzędne stanowisko w 31 pSK i tam do 10 II 1936 r.); dypl.
Roman Umiastowski (23 III 1932 r.-luty 1933 r., sierpień-listopad 1933 r., 1934-31
VII 1936 r.); Stanisław Brodowski (luty-sierpień 1933 r., wcześniej 42 pp - Białystok, po przeniesieniu z Łodzi na takim samym stanowisku w 8 pp legionów
- Lublin, a we Wrześniu zastępca dowódcy Morskiej Brygady Obrony Narodowej); dypl. Stanisław Pelc (listopad 1933 r.-1934 r.?, wcześniej zastępca dowódcy
29 pSK); Wacław Makatrewicz (koniec lipca 1936 r.- sierpień/wrzesień 1939 r.)29.
Po odejściu z Łodzi dowódcami pułków piechoty zostali: M. Kostecki (85 Strzelców Wileńskich - Nowowilejka); J. Tunguz-Zawiślak (84 Strzelców Poleskich Pińsk, III batalion w Łunińcu); M. Łukoski (3 legionów - Jarosław); dypl. R. Umiastowski (Łęczycki 37 pp im. Księcia Józefa Poniatowskiego - Kutno); S. Pelc
(36 Legii Akademickiej - Warszawa, generał brygady z woli gen. broni Władysława Andersa jako naczelnego wodza, konkurencyjnego ośrodka „władzy” wobec
tzw. Zamku, czyli prezydenta Augusta Zaleskiego - 1964 r.). Natomiast o ppłku
K. W. Siecińskim, który był zastępcą ppłka E. Kossowskiego - i być może krótko w I kwartale 1923 r. ppłka W. Dragata, wiadomo jedynie to, że uczestniczył
w grze wojennej gen. S. Szeptyckiego, przeprowadzonej w Łodzi (Kasyno Oficerskie) w dniach 5-7 IV 1923 r. W tym ćwiczeniu dowódczo-sztabowym brali udział
m.in. dowódcy OK IV (gen. dyw. Stefan Majewski) i V (gen. dyw. Józef Czikel),
dowódcy 7, 10 i 26 DP. Razem było to kilkadziesiąt osób - oprócz dowódców różnych szczebli uczestniczyły ich sztaby. W roli dowódcy 28 pSK zaprezentował się
ppłk K. W. Sieciński, zastępca dowódcy tego pułku. Występował wtedy - zapewne
- jako faktyczny dowódca 28 pSK, skoro jest to okres tzw. stykowy między odejściem z Łodzi W. Dragata a przybyciem do niej E. Kossowskiego. Tematem gry
wojennej były działania osłonowe mobilizacji i obronne wobec Reichswehry, uderzającej w rejonach Częstochowy (polska 7 DP) i Wielunia (nasza 10 DP). Niestety,
nie ma informacji o wynikach, jakie osiągnęli poszczególni oficerowie. Można jedynie domniemywać, że ppłk K. W. Sieciński zyskał uznanie zwierzchników, skoro
pozostał na zajmowanym stanowisku jeszcze przez 2 lata30.
29
Na podstawie ustaleń W. Jarno (Strzelcy..., s. 325-326), które skorygowano i uzupełniono. Więcej na temat
ppłka dypl. R. Umiastowskiego, autora książki pt. Geografia wojenna Rzeczypospolitej Polskiej i ziem ościennych
(Warszawa 1924) i niefortunnego radiowego apelu do rezerwistów, jaki wygłosił w nocy z 6 na 7 IX 1939 r.
- W. Kozłowski, Kutnowscy piechurzy księcia Józefa Poniatowskiego 1918-1939. Zarys dziejów, „Kutnowskie
Zeszyty Regionalne” 2007, T. XI, s. 115, 117-120. We Wrześniu ppłk W. Makatrewicz, który - jako porucznik otrzymał Order Wojenny Virtuti Militari klasy V (L. Smoleń, Zarys historii wojennej 41-go Suwalskiego Pułku
Piechoty imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego, Warszawa 1929, s. 45), został dowódcą Ośrodka Zapasowego
10 DP - T. Kryska-Karski, Materiały do historii Wojska Polskiego (Londyn) 1986, nr 19, s. 47.
30
CAW, DOK IV, I.371.4, t. 121. Pismo gen. broni S. Szeptyckiego, szefa Inspektoratu Armii nr 4 (Kraków),
do gen. dyw. S. Majewskiego, dowódcy OK IV (Łódź), z 24 III 1923 r. W grze uczestniczyli m.in.: gen. bryg.
Leon Pachucki, zastępca dowódcy OK IV, płk Aleksander Kowalewski, szef artylerii i uzbrojenia OK IV i wielu
innych.
90
Pierwszym pokojowym dowódcą 28 pSK był 29-letni mjr S. Sobieszczak. Jak
już wspomniano, podczas wojen o granice państwa 2-krotnie dowodził on pułkiem.
Pierwszy raz w 1919 r. przez ponad 2,5 miesiąca i w następnym roku przeszło 2 miesiące. Został odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari klasy V i 2-krotnie
Krzyżem Walecznych. Wywodził się najprawdopodobniej z armii rosyjskiej. Gdy
w połowie czerwca 1919 r. 4 DS. dotarła do rejonu Stanisławowa, dowodził on
III batalionem 14 ps. Potem - już w składzie 28 pSK - S. Sobieszczak stał na czele III (6 XI 1919 r.-23 III 1920 r.) i II batalionu (21 II-27 IV 1921 r.). Za długą
i owocną służbę w tym oddziale, uwieńczoną wspomnianym Krzyżem Srebrnym
Virtuti Militari, otrzymał nieprzepisową, pamiątkową szablę tzw. orlą, zawierającą
dedykację: „Majorowi S. Sobieszczakowi oficerowie 28 Pułku Strzelców Kaniowskich...”, co było wtedy dosyć częstym sposobem wyrażania szacunku czy pamięci. W okresie międzywojennym był on m.in. zastępcą dowódcy 70 pp (w latach 20.
stacjonował w Jarocinie i Pleszewie). Zweryfikowano go w stopniu podpułkownika, dając starszeństwo z 1 VI 1919 r., lokata 158/229 (stan z 1923 r.). Pułkownikiem
został 15 VIII 1924 r., lokata 22/43 (stan z 1928 r.). W końcu lat 20. był inspektorem
piechoty KOP, mającym przydział do 80 pp (Słonim). W 1930 r. płk S. Sobieszczaka odznaczono - jako jednego spośród 8 oficerów KOP - Złotym Krzyżem Zasługi.
Na początku lat 30. dowodził Brygadą KOP „Polesie” (Łachwa). W wojsku służył
do co najmniej 1935 r., będąc na tym samym stanowisku. Miał wtedy 44 lata. Dalsze jego losy nie są znane31.
Mniej więcej przez miesiąc dowodził 28 pSK 29-letni ppłk SG W. Thommée,
który poprzednio - podobnie jak S. Sobieszczak - 2-krotnie stał na czele tego oddziału. Po odejściu z 28 pSK, płk SG W. Thommée został dowódcą XX BP (10 DP)
i potem zajmował szereg wysokich stanowisk w armii, będąc od 1 VII 1923 r. generałem brygady. Rok potem objął dowództwo 15 DP (Bydgoszcz), gdzie przebywał
przez niemal 10 lat. Uchodził za nieprzeciętnego dowódcę. Od 1934 r. stał na czele
OK VIII Toruń. W 4 lata potem objął równorzędne stanowisko w Łodzi, a we Wrześniu dowodził GO „Piotrków” (Armia „Łódź”) i bronił Modlina, zyskując po raz
kolejny sławę wojenną. Żył 81 lat. Jego służba wojskowa jest tak dobrze znana, że
rezygnujemy - podobnie jak w przypadku gen. F. Sikorskiego - z jej prezentacji32.
Jak już wykazano, przez tydzień dowodził 28 pSK 46-letni płk S. Tołpycho. To
on był chwilowym - rzec trzeba - następcą płka SG W. Thommée. Kolejnym dowódcą pułku został 30-letni ppłk J. Zulauf. Był legionistą (4 pp), potem w POW
i 4 DS. Następnie służył w odtworzonym 4 pp legionów. W Łodzi przebywał on
przez 7 miesięcy; miał wówczas 30 lat. Potem przeniesiono go do rodzinnego
Lwowa na równorzędne stanowisko - dowódca 19 pp Obrońców Lwowa od 28 IX
1921 r. Dalsze losy J. Zulaufa to - w największym skrócie - awans na pułkownika (1
VII 1923 r.) i od 17 III 1927 r. dowództwo PD 5 DP. Od kwietnia 1930 r. dowodził
31
Rocznik oficerski 1923, s. 325 i 398; Korpus Ochrony Pogranicza. W siódmą rocznicę objęcia służby na
granicach Rzeczypospolitej 1930-1931,red. F. Jamka-Koperski, [Warszawa 1931], s. 67; Lista starszeństwa oficerów zawodowych piechoty. 5 czerwiec 1935 r., Warszawa 1935, s. 3.
32
Szerzej: M. Bielski, dz. cyt., s. 97-112.
91
2 DP Legionów (Kielce); 1 I 1932 r. został generałem brygady i od jesieni 1937 r.
względnie od kwietnia następnego roku dowodził 5 DP w rodzinnym mieście. Opinię o jego umiejętnościach - pióra płka dypl. S. Roweckiego - przytoczył Piotr Stawecki. Nie była ona jednoznaczna. Dzielnie walczył we Wrześniu m. in. w obronie
Warszawy; zasłużył na Order Wojenny Virtuti Militari klasy IV. Zmarł w niewoli
niemieckiej 21 V 1943 r. (Oflag VII A - Murnau), mając 52 lata. I tym razem rezygnujemy z szerszego opisu jego służby, odsyłając do literatury33.
Kolejnym dowódcą 28 pSK był - jeśli nie uwzględnimy rzekomego mjra J. Zborowskiego - został płk W. Dragat, mający 37 lat. Był oficerem Legionów Polskich,
którego internowano w Beniaminowie. Od sierpnia 1918 r. służył w Polskiej Sile
Zbrojnej. Podpułkownikiem został podczas powojennej weryfikacji, otrzymując
starszeństwo z 1 VI 1919 r., lokata 58/229 (stan z 1923 r.). Wyprzedzał on m.in.
J. Zulaufa (lokata 74). Posiadał najwyższe odznaczenia bojowe i państwowe: Order
Wojenny Virtuti Militari klasy V, 2-krotnie Krzyż Walecznych i Złoty Krzyż Zasługi. W Łodzi przebywał on do wiosny 1923 r. Potem - przejściowo - „zaksięgowany”
w rezerwie oficerów sztabowych DOK IV Łódź. Z dniem 1 I 1927 r. mianowano go
na pułkownika; w 1935 r. miał lokatę 1/13. Jako dowódca 16 pp (Tarnów) uczestniczył w grze wojennej J. Piłsudskiego w Nowym Sączu (30 I-1 II 1928 r.). Można
przypuszczać, iż podczas tego egzaminu wypadł co najmniej średnio, co potwierdza dalszy przebieg służby. W latach 1929-1930 kierował Doświadczalnym Centrum Wyszkolenia (Rembertów), przekształconym - przypomnijmy - w Centrum
Wyszkolenia Piechoty. Od października 1930 r. dowodził PD 22 DP Górskiej (Przemyśl), będąc podwładnym gen. bryg. Stanisława Wierońskiego. Ukończył VI kurs
Centrum Wyższych Studiów Wojskowych (Warszawa), przeprowadzony w okresie 10 XI 1931 r.-15 VII 1932 r. Nie miał chyba najlepszych ocen za okres służby
w Przemyślu, zwłaszcza po zmianie dywizjonera, którym został płk dypl. Mieczysław Boruta-Spiechowicz. W 1934 r. W. Dragata skierowano do Grodna na stanowisko pomocnika dowódcy OK III ds. uzupełnień. Do połowy następnego roku
przebywał jeszcze w tym samym miejscu, zaś z dniem 31 VIII 1935 r. przeniesiono go w stan spoczynku. Wedle enigmatycznej informacji zmarł jakoby po 1938 r.
Rzeczywiście tak było, skoro znalazł się w Rumunii i został tam internowany. Gdy
Rumuni złamali raz jeszcze prawo międzynarodowe i wydali Polaków Niemcom,
płk W. Dragat trafił - na początku 1941 r. - do oflagu VI E (Dorsten) i potem do
oflagu VI B (Doessel)34.
33
W. K. Cygan, Oficerowie Legionów Polskich 1914-1917. Słownik biograficzny, T. V (Ś-Ż), Warszawa 2007,
s. 213-214; P. Stawecki, Słownik..., s. 368-369. Więcej szczegółów o dowodzeniu 2 DP Legionów: W. Kozłowski, Pułkownik Jan Edward Dojan-Surówka, antybohater łódzkiego Września 1939 r., „Rocznik Łódzki” 2006,
T. 53, s. 203 i nast. Najpierw płk J. E. Dojan-Surówka był zastępcą J. Zulaufa w Kielcach, a potem został tam
dywizjonerem.
34
CAW, Tajny Dziennik Personalny MSWojsk 1935, R. XVI, nr 10 z 4 lipca, s. 85; Rocznik oficerski 1923,
s. 206 i 397; Lista starszeństwa... 1935 r., s. 4, W. K. Cygan, dz. cyt., T. I (A-F), Warszawa 2005, s. 233-234;
B. Hulewicz, Wielkie wczoraj w małym kręgu, wyd. II, Warszawa 1973, s. 228; S. Barzykowski, Krótki rys dziejów
internowania oficerów polskich w Rumunii w roku 1939-1941 i późniejszej ich niewoli w Niemczech, „Niepodległość” (Nowy Jork-Londyn) 1982, R. 1982, T. XV, s. 228.
92
Kolejnym dowódcą 28 pSK został 39-letni ppłk E. Kossowski. Niestety, brak informacji o jego rodowodzie wojskowym. W 1921 r. nie było go jeszcze w Wojsku
Polskim. Natomiast w 2 lata potem wykazano 39-letniego E. Kossowskiego jako
podpułkownika, zweryfikowanego ze starszeństwem z 1 VI 1919 r., lokata 124/229;
za - przypomnijmy - W. Dragatem i J. Zulaufem. Podpułkownik E. Kossowski nie
posiadał polskich odznaczeń bojowych, co było na tak wysokim stanowisku rzadkością. W 1924 r. był w Łodzi nadal jako p.o. dowódcy pułku. Dopiero w następnych latach, czyli przed 3 II 1926 r. otrzymał pełne prawa dowódcze w 28 pSK. Potem został oddany do dyspozycji dowódcy OK IX Brześć nad Bugiem i niebawem
przeniesiony w stan spoczynku. Zamieszkał na Podhalu i w 1934 r. był zarejestrowany w PKU Nowy Targ. Brak informacji o dalszych jego losach35.
Na jego następcę wyznaczono 35-letniego płka SG F. Arciszewskiego, wywodzącego się z ck armii. Służył w Armii Generała Hallera. Podczas wojny polskobolszewickiej był szefem sztabu 18 DP i walczył m.in. na froncie południowym
i pod Warszawą. Posiadał Order Wojenny Virtuti Militari klasy V, 3-krotnie Krzyż
Walecznych i Złoty Krzyż Zasługi. Jak już podano wcześniej, w 1922 r. ukończył
Wyższą Szkołę Wojenną. W latach 1923-1925 pracował w Biurze Ścisłej Rady Wojennej. Następnie dowodził 28 pSK. W maju 1926 r. podwładni, użyjmy eufemizmu, internowali go (patrz niżej). Uczynili to w sposób szokujący na tyle, że zainteresował się tym zwycięski marszałek. Wzywając gen. S. Nałęcza Małachowskiego
do Warszawy, żądał informacji od naocznego świadka. Rozmowa odbyła się w Komendzie Miasta. Generał zapisał: „Mimo wszystko wydałem o Arciszewskim pozytywną opinię. Doceniałem w nim dowódcę i oficera o silnym charakterze. Wydaje
się, że Piłsudski tylko czekał na taką ocenę, bo natychmiast zasugerował, by umieścić pułkownika Arciszewskiego w Generalnym Inspektoracie”36.
Jak podała prasa, w lecie 1926 r. „Marszałek Piłsudski wezwał do siebie wybitnych sztabowców polskich na »gry wojenne«. Polegały one na opracowaniu i rozwiązaniu zadania taktycznego... Egzamin ten trwał przez cały dzień... [...] Zaznaczyć należy, że Marszałek Piłsudski zaprosił sztabowców bez względu na ich dawne
»orientacje polityczne«... Byli więc obecni: pułkownik [SG Gustaw - WK] Paszkiewicz, b. komendant podchorążówki [Szkoła Podchorążych Piechoty w Warszawie - WK], pułk. [SG Władysław - WK] Anders, pułk. [SG F.- WK] Arciszewski
i inni”37.
Pułkownicy SG G. Paszkiewicz i W. Anders ocaleli; jeszcze za życia marszałka J. Piłsudskiego zostali generałami. Czy rzeczywiście ostatni z nich źle wypadł
podczas „egzaminu”? Ostatecznie płk SG F. Arciszewski, postawiony przed komisją superrewizyjną (!?), dowiedział się, że za 2-3 lata będzie kompletnym inwalidą.
Młody, wykształcony i w pełni sił oficer, mistrz szermierczy OK IV Łódź, został
35
Rocznik oficerski1923, s. 206 i 397; Rocznik oficerski 1924, Warszawa 1924, s. 192 i 342 - lokata 81; Jednodniówka 28 Pułku Strzelców Kaniowskich 1918-1924, Łódź 1924, s. 9 i 30; Rocznik oficerski 1928, s. 115 i 162;
Rocznik oficerski rezerw 1934, s. 324 i 939 .
36
S. Nałęcz-Małachowski, Wspomnienia generała, Łódź 2003, s. 71. Tak - z myślnikiem między obu członami - na karcie tytułowej książki. W prezentowanym tekście, pióra piszącego te słowa, inaczej.
37
Kronika, „Gazeta Podhalańska” 1926, R. XIV, nr 31 z 1 sierpnia, s. 9.
93
uznany za niezdolnego do dalszej służby. Wyrzucono go z wojska, którego kadrę a jakże -„odmładzano”, w wieku 36 lat. Dalszy ciąg tego życiorysu: F. Arciszewski
został zdeklarowanym endekiem, w latach 1927-1928 stał na czele Związku Hallerczyków, potem był posłem na sejm III kadencji i prezesem „Sokoła”; największy zjazd tej organizacji odbył się 15-16 VIII 1936 r. w Częstochowie. Po Wrześniu
1939 p.o. szefa Gabinetu Wojskowego prezydenta Rzeczypospolitej, a po upadku
Francji został szefem Misji Wojskowej w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych Ameryki - do lipca 1941 r. Następnie zajmował takie samo stanowisko w Brazylii i od
grudnia 1940 r. przebywał w Wielkiej Brytanii. Na emigracji był członkiem Rady
Jedności Narodowej (z dniem 1 I 1964 r. został generałem brygady - z woli gen.
broni W. Andersa). Po demobilizacji osiedlił się w Londynie. Był autorem wielu
prac, w tym książek (m.in. „Cud nad Wisłą”, Londyn 1957 i „Patrząc krytycznie”,
Londyn 1972). Zmarł - mimo orzeczenia „pomajowej” komisji wojskowej - w wieku 79 lat38.
Jego następcą na stanowisku dowódcy 28 pSK został 36-letni ppłk J. TunguzZawiślak, 1 VII 1925 r. awansowany do tego stopnia. Ongiś działał w Narodowym
Związku Robotniczym i został zesłany na Syberię, skąd zbiegł. Następnie służył
w Polskich Drużynach Strzeleckich i w I Brygadzie Legionów Polskich. Podczas
bitwy pod Kostiuchnówką (początek lipca 1916 r.) stracił prawą rękę i dostał się do
niewoli rosyjskiej. Po rewolucji lutowej w Rosji wrócił do kraju i wstąpił do Polskiej Siły Zbrojnej. Posiadał Order Wojenny Virtuti Militari klasy V, Krzyż Niepodległości i 4-krotny Krzyż Walecznych. Odznaczono go także Orderem Odrodzenia
Polski klasy IV i Złotym Krzyżem Zasługi. Co niemal oczywiste, był zdeklarowanym piłsudczykiem. W Łodzi zajmował kolejno stanowiska: p.o. dowódcy batalionu sztabowego i dowódcy II batalionu, a także kwatermistrza. Podczas wydarzeń
majowych 1926 r. ppłk J. Tunguz-Zawiślak był bodaj krótko w areszcie, a następnie - sytuacja była „płynna” - został uwolniony (?). Działał zgodnie z wytycznymi
gen. S. Nałęcza Małachowskiego, który opowiedział się po stronie J. Piłsudskiego,
internował dowódcę OK IV Łódź (gen. dyw. Władysław Jung), jego zastępcę (gen.
dyw. Ignacy Halka Ledóchowski), wojewodę (Ludwik Darowski) i sprawował obo38
W. Kozłowski, Generalski..., s. 103, 162, 228, 236 i 283; T. Kryska-Karski, Generałowie Polski Niepodległej, Londyn 1976, s. 47; A. Suchcitz, „Non Omnis Moriar”... Polacy na londyńskim cmentarzu Brompton,
Warszawa 1992, s. 26. M. Romeyko, dz. cyt., s. 31-32. W II połowie lat 30. - już po śmierci J. Piłsudskiego - nie
bawiono się także z przeciwnikami politycznymi, nawet z tymi ze środowiska legionowego. I tak np. gen. dyw.
Bolesław Roja (od października 1922 r. w stanie spoczynku, potem - do grudnia 1929 r. - poseł z ramienia Stronnictwa Chłopskiego), który proponował legionistom-demokratom utworzenie nowej organizacji, konkurencyjnej
dla zbyt prawicowego Obozu Zjednoczenia Narodowego, odczuł to na własnej skórze. Generała aresztowano
i umieszczono w szpitalu dla umysłowo chorych, motywując to następująco: „Trzeba być wariatem, by coś podobnego napisać” (cyt. za: E. Kossewska, Związek Legionistów Polskich 1922-1939, Warszawa 2002, s. 117).
Tymczasem lekarze stwierdzili m.in.: „Badany jest zupełnie dobrze zorientowany w miejscu, czasie i otoczeniu.
[...] Świadomość badanego w pełni zachowana, uwaga baczna. W myśl swoich założeń i zapatrywań logiczny
i krytyczny. Urojeń żadnych nie zdradza”. O tej skandalicznej sprawie pisała prasa polska i zagraniczna. Generał B. Roja został bestialsko zamordowany 27 V 1940 r. w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, mając
64 lata. „Nieco dalej, pod barakiem więźniów świeckich siedzi w kucki generał Roja i wiele innych osobistości”
(o. H. M. Malak, Klechy w obozach śmierci, wyd. 2, Londyn 1961, s. 149). I dalej: „Generała Roję wykończono
wczoraj na ulicy przed barakiem. Zadusił go młody esesman, przydeptując mu gardło. - Patrzcie! tak kończy
polski generał” (tamże, s. 169).
94
wiązki dowódcy terytorialnego, działając z upoważnienia marszałka. Rola ppłka
J. Tunguza-Zawiślaka była nader trudna i mało chlubna. Ponieważ 28 pSK opowiedział się niemal w całości po stronie rokoszu, płk SG F. Arciszewski próbował temu
przeszkodzić, zarządzając przegląd żołnierzy na dziedzińcu koszarowym. Wcześniej polecił przeczytać rozkaz prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, nakazujący wierność przysiędze najwyższemu zwierzchnikowi sił zbrojnych, po czym
szedł wzdłuż szeregów i oczekiwał uspokojenia nastrojów. W trakcie tej czynności, gdy do zawartych bram koszar zbliżał się oddział 31 pSK z gen. S. Nałęczem
Małachowskim na czele i słychać było jego orkiestrę grającą „My Pierwsza Brygada”, dowódca pułku został znienacka zaskoczony przez J. Tunguza-Zawiślaka i kilku podoficerów, wykręcono mu ręce i wciągnięto do najbliższej klatki schodowej.
Prezentowany opis dramatycznych wydarzeń jest tak groteskowy i mało prawdopodobny, że posłużymy się słowami płka SG F. Arciszewskiego: „Po przejściu pierwszego szeregu plutonów... poczułem nagłe uchwycenie mnie od tyłu za prawą rękę
i wykręcenie mi jej w tył. Przy mnie stał mjr [winno być podpułkownik, starszeństwo z 1 VII 1925 r. - WK] Tunguz-Zawiślak z pistoletem przy mojej skroni, i coś
wykrzykiwał, podczas gdy towarzyszący mu podoficer trzymał mnie za rękę. Siłą
zmuszono mnie do wejścia do klatki schodowej... [...] Na dziedziniec koszarowy
28 p.p. wkroczył gen. Małachowski... Ten sam generał, który zaledwie przed godziną był w kościele, na zaprzysiężeniu młodych żołnierzy, stanął teraz przed frontem 28 p.p. i przemawiał za odmówieniem posłuszeństwa prezydentowi R.P.”39.
Następnie - do 2 V 1927 r. - J. Tunguz-Zawiślak dowodził 28 pSK jako p.o. (potem
był znowu zastępcą dowódcy tego oddziału)40. W grudniu 1928 r. gen. L. Berbecki
ocenił go jako bardzo dobrego oficera. Generał sygnalizował jednak istnienie „rozbieżności” między dowódcą pułku i jego zastępcą. Pisał także o bliżej nieokreślonych „intrygach”, nie dając znaku, kto tu zawinił. Doszło zatem po raz kolejny do
konfliktu ppłka J. Tunguza-Zawiślaka z przełożonym! Wkrótce doprowadziło to do
usunięcia płka S. Oziewicza z dowództwa 28 pSK - luty 1929 r.
W dniach 19-21 II 1929 r. odbyła się w Łodzi gra wojenna, prowadzona przez
gen. L. Berbeckiego, który uchodził za bezceremonialnego i czasem gwałtownego
człowieka. Dobrze znał jednak rzemiosło wojskowe, reprezentując typ żołnierzadowódcy o dużej odwadze osobistej i zdecydowaniu41. We wspomnianej grze wojennej uczestniczyła kadra dowódcza 10 i 26 DP. Oprócz dywizjonerów były ich
sztaby, dowódca PD 10 DP, dowódcy pułków z zastępcami. Jak zwykle, bardzo
dobrze oceniono gen. J. Olszynę-Wilczyńskiego, dobrze (jednak z zastrzeżeniami)
- w niedługiej przyszłości będzie coraz gorzej - dowódcę 26 DP. Uderza nieobecność płka S. Oziewicza. Jak można przypuszczać, przed paru dniami opuścił on już
Łódź. O ppłku J. Tunguzie-Zawiślaku inspektor armii zapisał: „Twardy i wysoce
39
F. Arciszewski, Patrząc krytycznie, Londyn 1972, s. 56-57; W. Jarno, Strzelcy..., s. 208-209. Ponieważ gen.
S. Nałęcz Małachowski dowodził - w imieniu J. Piłsudskiego - OK IV Łódź, czasowym dowódcą 10 DP został płk
W. Rachmistruk . Zob. W. Kozłowski, Dowódcy Piechoty..., s. 115.
40
Wedle W. Jarno (Strzelcy..., s. 325) ppłk J. Tunguz-Zawiślak przebywał w 28 pSK do kwietnia 1929 r.
41
J. Kirchmayer, Pamiętniki, wyd. II, Warszawa 1965, s. 512-514; S. Rowecki, Wspomnienia i notatki autobiograficzne (1906-1939), Warszawa 1988, s. 96.
95
konkretny wykonawca rozkazów. Duże postępy w wiedzy wojskowej. Zdolność
dowodzeniami broniami połączonymi. Bardzo dobry”42.
W kwietniu tego roku w dowództwie 10 DP przeprowadzono kolejną grę wojenną, którą - pod okiem gen. L. Berbeckiego - kierował gen. J. Olszyna-Wilczyński. Wspominamy o tym niżej, przeto tu jedynie sygnalizujemy udział ppłka J. Tunguza-Zawiślaka. Podczas działań obronnych nad Wartą, dowodził on „ćwiczebnie”
pułkiem. Inspektor armii zapisał: „ Wybitnie zdolny oficer. Bardzo dobrze dowodził pułkiem”43.
W II kwartale 1929 r. J. Tunguz-Zawiślak został dowódcą 84 pp Strzelców Poleskich (Pińsk). Od 1 I 1932 r. był pułkownikiem, a 7 VII 1938 r. został komendantem głównym Związku Strzeleckiego. Dalsze jego losy to - w największym skrócie
- Wrzesień i Armia Krajowa, powstanie warszawskie i niewola niemiecka. Potem
przebywał na emigracji w Wielkiej Brytanii, gdzie w 1954 r. opowiedział się po
stronie prezydenta Augusta Zaleskiego, a zatem przeciwko gen. broni W. Andersowi. Wkrótce wyjechał do Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie zmarł w wieku
71 lat (Chicago)44.
Po maju 1926 r. oceniano 10 DP niezbyt dobrze. Świadczą o tym m.in. słowa
gen. J. Wróblewskiego, który w grudniu następnego roku pisał o podoficerach tego
związku taktycznego: „Poziom na ogół podniósł się, są jednak duże braki, zwłaszcza w dowodzeniu. [...] Zasadniczych pojęć: »ruch« i »ogień« dostatecznie szeregowym nie wpojono.[...] Wyszkolenie strzeleckie nie stoi na wysokości zadania
z braku odpowiednich strzelnic w garnizonach stałych”45. I dalej było wiele równie krytycznych stwierdzeń, rzutujących na okres dowodzenia dywizją przez gen.
S. Nałęcza Małachowskiego i podległych mu dowódców pułków.
Zresztą i w latach 30. ubiegłego stulecia występowały - z powodu zmiany inspektora armii - krytyczne oceny 10 DP i innych związków taktycznych. Wypada
bowiem pamiętać o tym, że to co się podobało jednemu, nie musiało być akceptowane przez drugiego. Zatem podajemy kolejny przykład, mający sygnalizować dystans piszącego te słowa do wartości ocen, jakie są prezentowane dalej. I tak np. na
przełomie lat 1936 i 1937 10 DP oceniano jako ledwie dostateczną (zapewne gen.
42
CAW, GISZ, I.302.4, t. 996. Pismo gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, do marszałka J. Piłsudskiego z 20 III 1929 r.
43
CAW, GISZ, I.302.4, t. 996. Pismo gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, do marszałka J. Piłsudskiego, z 26 IV 1929 r. O dowódcy 10 DP pisał: „Potrafił on wytworzyć w sztabie atmosferę koleżeńskości i serdecznej
chęci współdziałania”, a o dowódcy 26 DP: „Mackiewicz swym stosunkiem arbitralno-chłodnym do podkomendnych zrażał ich i zabijał inicjatywę”. Obaj - L. Berbecki i M. Mackiewicz - nie znosili się. Rzec wypada, obaj
mieli trudne charaktery. Dowódca 26 DP znany był w armii z tego, że „wykańczał” (mobbing) kolejnych swoich
zastępców i niektórych dowódców pułków, co z dziwnym spokojem tolerował marszałek. Inspektor armii bywał kapryśny, uprzedzał się do podwładnych i zachowywał się bezceremonialnie. Bał się jedynie J. Piłsudskiego
i swojej żony - Zofii.
44
CAW, GISZ, I.302.4, t. 423. Sprawozdanie roczne gen. L. Berbeckiego, inspektora armii, z 13 XII 1928 r.
plus zał. 2; W. K. Cygan, dz. cyt., T. V (Ś-Ż), Warszawa 2007, s. 69-70.
45
CAW, GISZ, I.302.4, t. 407. Opracowanie GISZ o wyszkoleniu podoficerów piechoty, w tym 10 DP - październik 1927 r.
96
M. Norwid-Neugebauer), potem już jako ... lepszą i w końcu nawet bardzo dobrą
(gen. J. Rómmel)46.
Następnym dowódcą 28 pSK został 47-letni ppłk S. Oziewicz z armii rosyjskiej.
Posiadał Order Wojenny Virtuti Militari klasy V. Zweryfikowano go w stopniu podpułkownika - starszeństwo z 1 VI 1919 r. W 1923 r. był zastępcą dowódcy 66 pp im.
Józefa Piłsudskiego (Chełmno). W chwili przybycia do Łodzi, czyli w maju 1927 r.
miał 36 lat. Jego zastępcą został ppłk J. Tunguz-Zawiślak, będący wcześniej także
dowódcą III batalionu - do listopada 1926 r. Niemal w pierwszych dniach służby
w Łodzi ppłk S. Oziewicz uczestniczył w doniosłej uroczystości, jaką było wręczenie nowego sztandaru dla 28 pSK. Stary, zwany chorągwią, otrzymał pułk 25 V
1919 r. przed wyjazdem I batalionu na front; jako pierwszy - dodajmy - skierowano
tam w styczniu III batalion. Wręczenie nastąpiło 15 V 1927 r. na pl. Jana Henryka
Dąbrowskiego. Główne honory czynił - w I rocznicę krwawego zamachu stanu prezydent prof. Ignacy Mościcki, który przyjechał ze Spały. „Przy wjeździe p. Prezydenta w granice miasta w koszarach artylerii oddano 21 strzałów armatnich, jednocześnie zaś witały dostojnego Gościa dźwięki wszystkich dzwonów kościelnych
miasta, odgłosy syren fabrycznych i gwizd lokomotyw na dworcach łódzkich”47.
Nic dodać, nic ująć wobec tak cudnego opisu! Oczywiście, nie przybył - mimo
zaproszenia - marszałek J. Piłsudski, chociaż wcześniej tego nie odmówił. Na pamiątkę przekazania sztandaru odsłonięto tablicę pamiątkową na budynku magistratu przy pl. Wolności 14, ofiarowaną miastu przez 28 pSK. Jak widać, pułk, noszący zwyczajową nazwę „Dzieci Łódzkich”, utrzymywał bliskie i serdeczne więzi ze
społeczeństwem miasta-garnizonu. Wcześniej wyrazem tego było m.in. uroczyste
wręczenie - w listopadzie 1926 r. - władzom właśnie ustanowionej odznaki pamiątkowej 28 pSK, co nastąpiło w sali posiedzeń Rady Miejskiej m. Łodzi. Zatem nie
przypadkowo 28 II 1927 r. właśnie ona powołała 24-osobowy Komitet Wykonawczy w celu ufundowania sztandaru dla 28 pSK. W składzie tego gremium znaleźli się m.in. podpułkownicy S. Oziewicz i J. Tunguz-Zawiślak. Wypada dodać, iż
do tzw. szerszego Komitetu weszło znacznie więcej osób. We wspomnianej uroczystości, jaka rozpoczęła się 15 maja o godz. 11.00 od mszy celebrowanej przez
ks. bpa Kazimierza Tomczaka, miejscowego sufragana (ordynariusz - jak to ładnie
określono - „niedomagał”48), prezydent wręczył sztandar ppłkowi S. Oziewiczowi,
po czym przystąpiono do wbijania w drzewce sztandarowe kilkunastu gwoździ pamiątkowych; najpierw prezydent, potem - w imieniu ministra spraw wojskowych
- uczynił to gen. L. Żeligowski, inspektor armii, który miał też „własny” gwóźdź,
a także inni (np. rodzice chrzestni sztandaru). Były okolicznościowe przemówienia
46
CAW, GISZ, I.302.4, t. 465. Zbiorcza tabela graficzna wartości wielkich jednostek - 1939 r. W końcu
1937 r. gen. J. Rómmel określił 10 DP - pod względem oceny dowódczej - jako bardzo dobry związek taktyczny,
przy czym noty dobre dostały 28 i 30 pSK, zaś 31 pSK jedynie dostateczną. Jedynie 10 pal uznano za bardzo dobry
- CAW, GISZ, I.302.4, t. 459. Ocena zbiorcza wielkich jednostek piechoty z końca 1937 r.
47
P. Prezydent Rzeczypospolitej w Łodzi, „Dziennik Zarządu m. Łodzi” 1927, R. IX, nr 20 z 17 maja, s. 9.
48
W tym czasie „koty darli” ze sobą dowódca 10 DP i ks. bp. Wincenty Tymieniecki, ordynariusz łódzki, „...
który nie cierpiał Piłsudskiego” - S. Nałęcz-Małachowski, dz. cyt., s. 80-81. Postawiony „pod murem”, biskup
pogodził się z generałem.
97
- ostatnie wygłosił ppłk S. Oziewicz. Następnie 28 pSK złożył przysięgę na nowy
symbol żołnierskiego honoru. A potem standard - najpierw, co podkreślano, skromne śniadanie w ratuszu, wypoczynek, bankiet w restauracji „Tivoli” dla prezydenta
i innych gości (m.in. generałowie: J. Wróblewski, zastępca dowódcy OK I Warszawa i ówczesny inspektor łódzkiej 10 DP; R. Jelita-Dąbrowski, od paru miesięcy dowódca OK IV Łódź - niebawem pożegna się z wojskiem; S. Nałęcz Małachowski
i W. Thommée, dowódca 15 DP w Bydgoszczy i dawny - przypomnijmy - dowódca
28 pSK), obiad zwany żołnierskim dla ponad 1 tys. osób...49
Z dniem 1 I 1928 r. S. Oziewicza awansowano na pułkownika. Podczas jego
służby w 28 pSK nastąpiła zmiana dywizjonera: na początku września 1927 r. gen.
S. Nałęcza Małachowskiego zastąpił gen. J. Olszyna-Wilczyński50; poprzedzone to
było przybyciem w marcu 1927 r. nowego dowódcy PD (płk O. Frank). Jak widać,
pomajowa „karuzela” stanowisk trwała nadal. Podczas służby płka S. Oziewicza
w 28 pSK inspekcję przeprowadził m.in. gen. L. Berbecki. Niestety, nie trafiono
na ocenę kadry pułku. Dostępna jest natomiast konstatacja natury ogólnej, której
treść jest godna odnotowania: 28 pSK mieści się w zwartym kompleksie budynków.
Utrzymanie koszar słabsze niż w pozostałych pułkach 10 DP. Wyżywienie dobre.
Sporo oficerów choruje na gruźlicę, co wynika z klimatu Łodzi!51
W końcu 1928 r. płk S. Oziewicz został oceniony pod względem: gospodarki
w pułku; stosunku do wykonywania zaleceń (inspektorskich?); wykorzystania oficerów i podoficerów. Otrzymał wtedy - podobnie jak ppłk Stefan Wyspiański, dowódca 30 pSK - notę: bierne. I to mimo tego, że sprawy wyszkoleniowo-regulaminowe itp. uzyskały ocenę dobrą. Były jednakże - trzeba to podkreślić - konflikty
między płkiem S. Oziewiczem a jego zastępcą. Generał L. Berbecki lakonicznie
stwierdził istnienie jakichś intryg i zapisał, że gdyby nie one to mogłoby być dobrze! Pozostali dowódcy pułków 10 DP i ich zastępcy, także jej dowódca i jego zastępca (płk O. Frank), wypadli - w ocenie inspektora armii - lepiej. Jako uzupełnienie wypada dodać jeszcze jedną informację. Otóż ocenę ujemną dostał jedynie gen.
bryg. Mieczysław Mackiewicz, dowódca 26 DP (Skierniewice), którego inspektor
armii wręcz nie znosił. Zapewne istota konfliktu w 28 pSK tkwiła w dużej mierze
w osobowości ppłka J. Tunguza-Zawiślaka. Sprawa była chyba delikatna i znana
szerzej, skoro odnotował ją gen. S. Nałęcz Małachowski. Jakkolwiek została ona
zniekształcona, sam fakt jest godny podkreślenia, bowiem generał wyjątkowo „wy49
„Łódź w Ilustracji” (Dodatek niedzielny do „Kuriera Łódzkiego”) 1926, R. II, nr 48 z 28 listopada, s. 1
- zdjęcie; H. Wielecki, R. Sieradzki, Wojsko Polskie 1921-1939. Odznaki pamiątkowe piechoty, Warszawa 1991,
s. 60. Regulamin odznaki 28 pSK został zatwierdzony w kwietniu 1929 r., czyli podczas dowodzenia nim ppłk
J. Bratro.
50
CAW, Dziennik Personalny MSWojsk 1927, R. VIII, nr 19 z 22 lipca, s. 214. Decyzja w tej kwestii zapadła
zapewne gdzieś w czerwcu lub na początku lipca 1927 r., Biuro Personalne nadało „bieg” sprawie 15 tego miesiąca (gen. S. Nałęcz Małachowski zwolniony z dowództwa 10 DP i przeniesiony na dowódcę OK IV Łódź; w jego
miejsce gen. J. Olszyna-Wilczyński), opublikowano informację 22 lipca, zaś faktycznie - było lato! - przekazanie
dowództwa 10 DP nastąpiło dopiero we wrześniu, a więc po powrocie z ćwiczeń letnich.
51
CAW, GISZ, I.302.4, t. 413. Pismo gen. dyw. L. Berbeckiego z sierpnia 1928 r. o inspekcji 28 pSK w dniach
27 VI i 27 VII 1928 r. Obaj (S. Oziewicz i L. Berbecki) wywodzili się z armii carskiej - ten ostatni służył w niej
do 1906 r. i potem był legionistą, dochodząc w 1917 r. do stopnia pułkownika.
98
rzucił” ze swojej pamięci niemal wszystkich podwładnych z okresu dowodzenia
10 DP. Zapamiętał jednak płka S. Oziewicza jako dowódcę obowiązkowego i wymagającego wobec oficerów 28 pSK (!). Konflikt trwał chyba dosyć długo i - jak się
zdaje - nawet gen. S. Nałęcz Małachowski zdawał się stać po stronie płka S. Oziewicza, pisząc po latach: „Intrygi przeciwko niemu [dowódcy pułku - WK] knuli
młodzi oficerowie legionowi, nie zważając nawet na moją obecność. Pewnie by
im się powiodło, gdyby Oziewicz nie spotkał się bezpośrednio ... z Marszałkiem...
W rezultacie wrócił do pułku z osobistym rozkazem Piłsudskiego, który pozostawiał go stanowisku dowódcy pułku”52. Ile w tym prawdy, trudno dociec. Pułkownik S. Oziewicz utrzymał się w Łodzi przez prawie 2 lata, po czym w połowie lutego 1929 r. opuścił 28 pSK i wkrótce został przeniesiony w stan spoczynku. Wypadł
zatem z „gry” nie mając nawet 40 lat. Zapewne był to jeden ze sposobów „odmładzania” armii. Następnie przeniósł się do rodzinnego Wilna i tam mieszkał do co
najmniej 1934 r., mając przydział do tamtejszego PKU Wilno-Miasto53.
W październiku 1929 r., gdy od ponad pół roku 28 pSK dowodził ppłk J. Bratro,
gen. L. Berbecki, inspektor armii, dokonał rocznego przeglądu kadry dowódczej
10 DP. W grupie najlepszych zakwalifikował m.in. ppłka J. Tunguza-Zawiślaka,
zastępcę dowódcy 28 pSK, podczas gdy ppłk J. Bratro został - obok płka Michała
Zdzichowskiego, dowódcy 10 pal i ppłka Leona Bogusławskiego, dowódcy 4 pac
- uznany za dobrego. Należy dodać, że wśród najlepszych znalazł się jedyny dowódca pułku 10 DP, czyli ppłk dypl. Leon Grot (31 pSK), zresztą przeniesiony niebawem (19 X 1929 r.) na równorzędne stanowisko do 3 pp legionów (Jarosław)
i awansowany 1 stycznia następnego roku na pułkownika54.
Jak już sygnalizowano, gen. L. Berbecki, który w 1929 r. inspekcjonował oprócz łódzkiej dywizji - m.in. 23 DP (Katowice), dokonał porównania obu związków taktycznych. Stwierdził wówczas m.in.: „... wyszkolenie taktyczne oficerów
[23 DP - WK] stoi znacznie niżej w porównaniu z 10 DP, gdzie na pracę taktyczną
oficerów zwrócono należytą uwagę”55.
Wracając do zasadniczego toku narracji, kolejnym dowódcą 28 pSK został
34-letni ppłk J. Bratro. Dowodził on tym oddziałem przez dokładnie 9 lat i kilka dni więcej. Wybuch I wojny światowej zastał go prawdopodobnie w stolicy ck
S. Nałęcz-Małachowski, dz. cyt., Łódź 2003, s. 72-73.
CAW, GISZ, I.302.4, t. 423. Sprawozdanie roczne gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, z 13 XII 1928 r.,
zał. 2; Rocznik oficerski 1923, s. 314 i 398; Rocznik oficerski 1928, s. 44 i 161; Rocznik oficerski rezerw 1934,
s. 324 i 890. Prawdopodobnie starszy brat Ignacego Oziewicza, dowódcy 29 DP (Grodno), potem dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych - Wileński Slownik Biograficzny, red. H. Dubowik i L. J. Malinowski, Bydgoszcz 2002,
s. 268-269. Trzeba trafu -następca S. Oziewicza w 28 pSK, J. Bratro, został zastępcą płka I. Oziewicza w Grodnie
i razem wyszli na wojnę we wrześniu 1939 r.
54
CAW, GISZ, I.302.4, t. 1669. Opinie roczne gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, z 1 X 1929 r.
O ppłku L. Grocie, łodzianinie z urodzenia i dowódcy 31 pSK (marzec 1928 r.-październik 1929 r.) napisał pochlebnie gen. broni Józef Kuropieska (Wspomnienia oficera sztabu 1934-1939, Kraków 1984, s. 344): „Oficer
I Brygady. Mądry, miły i zadziwiająco zgodny kolega. Skromny, nie narzucający się otoczeniu. Nie zabiegający
o karierę, której zresztą nie zrobił”. Po wojnie płk L. Grot, uczestnik - obok m.in. płka dypl. Stanisława Maczka gry wojennej J. Piłsudskiego w Wilnie (21-30 XI 1934 r.), służył krótko w ludowym Wojsku Polskim.
55
CAW, GISZ, I.302.4, t. 431. Sprawozdanie gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, z wyszkolenia
kadry oficerskiej - 27 VII 1929 r.
52
53
99
monarchii. Dowodził plutonem w jednej z kompanii, zwanych wiedeńskimi, kpt.
Andrzeja Galicy. Po awansie na podporucznika (Jakubowice - 9 X 1914 r.) został
oficerem I Brygady Legionów Polskich; służył w 3/7 pp. Po kryzysie przysięgowym wcielono go ck armii jako - uwaga - sierżanta (56 pp) i skierowano na front
włoski. Od marca 1918 r. J. Bratro przebywał w Kielcach, gdzie stacjonowała Kadra tego pułku. Po listopadzie 1918 r. pracował m.in. w Okręgowej Komendzie
Uzupełnień w Łodzi (komendant płk Mieczysław Tarczyński) i Warszawie (komendant płk Aleksander Sawicki), zaś w okresie czerwiec-lipiec 1920 r. dowodził
101 pp (Dywizja Ochotnicza ppłka/płka Adama Koca), będąc w stopniu kapitana.
Posiadał Krzyż Niepodległości (otrzymany na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego stulecia) i 2-krotnie Krzyż Walecznych. Został zweryfikowany w stopniu majora po
opinii bezpośredniego przełożonego mjra/ppłka Włodzimierza Maxymowicza-Raczyńskiego, komendanta Obozu Szkół Podoficerskich w Dęblinie i Ostrowi Mazowieckiej-Komorowie: „Bardzo dobry dowódca batalionu - energiczny - dobry organizator. Szczególnie kwalifikuje się do oddziałów wychowawczych. Nieugięty
- konsekwentny. Spokojny - zrównoważony”56.
Bodaj od połowy 1920 r. J. Bratro był przydzielony do batalionu zapasowego
21 pp. Na początku lat 20. był p.o. dowódcy batalionu sztabowego i III batalionu
21 pp (Warszawa). Podpułkownikiem został z dniem 1 VIII 1924 r. U schyłku lat
20. był zastępcą dowódcy 4 pułku strzelców podhalańskich (Cieszyn)57. Pułkownikiem został 1 I 1933 r. W latach 1929-1938 jego przełożonymi byli generałowie J. Olszyna-Wilczyński i F. Dindorf-Ankowicz oraz „pedecy”: O. Frank - przez
mniej więcej miesiąc, S. Rotarski - ponad 5,5 roku, J. Zientarski-Liziński - około
2,5 roku. A więc przez niemal cały okres jego dowodzenia 28 pSK dowódcami PD
10 DP byli legioniści. W czasie 9-letniego dowodzenia 28 pSK zastępcami J. Bratro byli podpułkownicy: J. Tunguz-Zawiślak (krótko); W. Śpiewak (prawie 1 rok);
M. Łukoski (1 rok); dypl. R. Umiastowski (około 2 lat - z przerwami), S. Brodowski (około pół roku); S. Pelc (kilka miesięcy, lecz ponad pół roku?); W. Makatrewicz (przeszło 3 lata).
W dniach 17-19 IV 1929 r. w dowództwie 10 DP odbyła się 2-stronna gra wojenna. Kierował nią gen. J. Olszyna-Wilczyński. Obserwował gen. L. Berbecki. Tematem była obrona przepraw na Warcie pod Sieradzem i w m. Warta. „Walczyli”
ze sobą płk O. Frank, dowódca dywizji czerwonej i ppłk J. Bratro, który „...jako
dowódca dywizji niebieskiej nie wczuł się w intencje przełożonego, nie przejął się
jego zadaniem i popełnił szereg błędów. Jego obrona była bierną”. Dalej inspektor armii zapisał, chwaląc pod niebiosa ppłka J. Tuguza-Zawiślaka, o dowódcy
56
CAW, Kolekcja Akt Personalnych, I.481. B. 11959 (ppłk Jan Bratro): Karta kwalifikacyjna dla Komisji Weryfikacyjnej - brak daty; pismo płka Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego, szefa sekcji piechoty Departamentu
I Broni Głównych i Wojsk Taborowych MSWojsk do Dowództwa OG Warszawa - 28 lipca (brak roku, zapewne
1920 r.? ). Bronie główne to: piechota, jazda i artyleria.
57
CAW, Dziennik Personalny MSWojsk 1929, R. X, nr 4 z 14 lutego, s. 79. Tu zapis: „Przenoszę ppłk. Jana
Bratro z 4 pspdh do 28 pp na stanowisko dowódcy”.
100
28 pSK: „Energiczny i pomysłowy, bardzo inteligentny, lecz często popełnia zasadnicze omyłki”58.
We wrześniu 1930 r. gen. L. Berbecki dokonał okresowej, rocznej oceny kadry
dowódczej inspekcjonowanych jednostek, w tym i 10 DP. O ppłku J. Bratro napisał:
dobry, wyrabia się na najlepszego i ogólna konstatacja - bardzo dobry59. W połowie grudnia tego roku gen. J. Olszyna-Wilczyński przedstawił wniosek do odznaczenia go Złotym Krzyżem Zasługi. Warto zaprezentować słowa dywizjonera, bowiem zawierają dodatkowe informacje nt. obowiązków dowódcy. Generał zapisał
m.in.: „Jako dowódca 28 p.S.K. pracuje z całym oddaniem się nad jego wyszkoleniem i wkładając w swą pracę bardzo dużo inicjatywy i ideowości, podnosi wybitnie poziom wyszkolenia pułku. Poza pracą dla pułku poświęca bardzo wiele czasu
organizacji i wyszkoleniu P.W. [ Przysposobienie Wojskowe - WK] swojego obwodu - miasta Łodzi i pow. Brzeziny, dzięki czemu podległe mu jednostki P.W. stoją
pod każdym względem na bardzo wysokim poziomie”60. Potwierdził to także gen.
S. Nałęcz Małachowski, dowódca OK IV Łódź.
Podczas jednego sprawdzianu, jakim były zimowe ćwiczenia 28 pSK na początku 1933 r., dokonanego przez gen. L. Berbeckiego, inspektora armii, tematem były
działania opóźniające batalionu piechoty wzmocnionego baterią artylerii organicznej i plutonami: artylerii piechoty, konnych zwiadowców i półplutonem (!) pionierów. Zdaniem generała, niedostatecznie wypadła ocena możliwości nieprzyjaciela
i brakowało wykorzystania małych osiedli jako punktów oporu. Dalej skrytykował
on sposób realizacji opóźniania, wykonanego biernie. Nie rozumiano także roli artylerii w tych działaniach. Jednakże - pisał dalej inspektor armii - dzięki umiejętnemu kierownictwu dowódcy 10 DP (!) i płka J. Bratro - 28 pSK wykazuje dalszy
postęp. Dyscyplina i wygląd zewnętrzny żołnierzy pułku oceniono jako dobre. Wyróżniła się „zuchowata” szkoła podoficerska 28 pSK. Ongiś - jeszcze w Legionach
Polskich - L. Berbecki dowodził 5 pp „Zuchowatych” i stąd tak łatwo przyszło mu
dokonać tego porównania. W omawianych ćwiczeniach uczestniczyło: oficerów 70 %; podoficerów - 60 %; szeregowców - 74 %. Dalej gen. L. Berbecki skonstatował lakonicznie, że dobrze ocenia pracę płka J. Bratro także i nad urządzeniem
kasyna podoficerskiego61.
58
CAW, GISZ, I.302.4, t. 996. Pismo gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, do marszałka J. Piłsudskiego, z 26 IV 1929 r.
59
CAW, GISZ, I.302.4, t. 1697. Pismo gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, do marszałka J. Piłsudskiego, z 19 IX 1930 r. W tym czasie generał kontrolował: 10 i 23 DP, 5 Samodzielną BK, 4 i 5 Grupę Artylerii,
3 Grupę Aeronautyczną.
60
CAW, Kolekcja akt personalnych, I.481. B. 11959 (ppłk J. Bratro). Wniosek o nadanie Złotego Krzyża
Zasługi z 15 XII 1930 r.
61
CAW, GISZ, I.302.4, t. 450. Sprawozdanie gen. dyw. L. Berbeckiego z inspekcji 28 pSK, przeprowadzonej
14 II 1933 r. Ten sam dokument: CAW, GISZ, I.302.4, t. 449. Cechą charakterystyczną zdecydowanej większości
sprawozdań pióra tego generała, dotyczących 10 DP, były więcej niż dobre oceny dywizjonera. Natomiast inni inspektorzy armii pisywali bardziej krytyczne opinie o gen. J. Olszynie-Wilczyńskim - CAW, GISZ, I.302.4, t. 1722.
Opinie roczne oficerów sztabowych gen. dyw. M. Norwida-Neugebauera za rok 1935. Ocena dotyczyła dowódcy
10 DP, którego postawiono - podczas ćwiczeń - w roli dowódcy GO (strona niebieska), pisząc m.in.: „Decyzje
pełne woli, lecz małe wyrobienie dla całości zagadnienia... Braki w ocenie rzeczywistości przestrzeni i czasu”.
101
Pozytywne opinie pułkownika pisał także gen. J. Olszyna-Wilczyński. W 1930 r.
uznał go za bardzo dobrego dowódcę pułku. W latach 1931-1933 określał J. Bratro jako wybitnego, zaś jesienią 1934 r. napisał: „Nadaje się na dowódcę pułku
w stopniu wybitnym. Na dowódcę piechoty dywizyjnej w stopniu bardzo dobrym”62. Trzeba dodać, że gorzej wypadł zastępca dowódcy 28 pSK, czyli ppłk dypl.
R. Umiastowski.
Chyba niezbyt dobrze oceniono także ppłka M. Łukoskiego, który był poprzednikiem R. Umiastowskiego na stanowisku zastępcy dowódcy 28 pSK. Nie przesądziło to o jego dalszej karierze, lecz stanowiło raczej tzw. wypadek przy pracy,
rzutujący jednakże na ocenę płka J. Bratro i jego pułku. Dlatego sygnalizujemy to
wydarzenie. I tak w lecie 1931 r. przeprowadzono, podczas 7-dniowych ćwiczeń
w rejonie Domaniewic (15 km na południowy-wschód od Łowicza), ostre strzelania piechoty i artylerii. W sprawozdaniu gen. L. Berbeckiego znalazły się - rytualne
wręcz - ciepłe słowa pod adresem gen. J. Olszyny-Wilczyńskiego, dalej była konstatacja fatalnych warunków szkolenia garnizonu łódzkiego (brak stosownego pod
tym względem wielkości placu ćwiczeń w Łodzi), wreszcie zapisano i to, że ćwiczeniem (ostre strzelanie starszego rocznika z artylerią) kierował ppłk M. Łukoski.
Wykonawcą był batalion dowodzony przez mjra Piotra Zabłockiego z 28 pSK plus
plutony ckm z każdego pułku piechoty i 2-bateryjny dywizjon 10 pal. Kompaniami i plutonami dowodzili przeważnie oficerowie rezerwy. Jedynie artyleria zyskała
uznanie inspektora armii, bowiem piechocie przypisał: złe wykorzystanie terenu,
brak koordynacji ognia i ruchu oraz hałaśliwe zachowanie się63.
Łamiąc nieco chronologię wydarzeń, dodajmy, że płk M. Łukoski lepiej wypadł
podczas ćwiczeń 28 pSK, jakie w marcu 1931 r. obserwował gen. L. Berbecki. Pisał
on: „... zadania, jakie otrzymali oficerowie młodsi [kapitanowie i niżsi stopniem WK] wykonano logicznie. Omówienia ppłka Łukoskiego i ppłka Bratro dobre, lecz
mało wnikliwe wobec założenia. Brakowało w nich wykazania ścisłego związku
między analizą elementów i wynikającą z nich decyzją”64.
W końcu 1937 r. gen. J. Rómmel ocenił 10 DP jako dostateczną. Sygnalizujemy tu tę sprawę, bowiem wiąże się ona jak najbardziej z płkiem J. Bratro. Himeryczny generał, który rzadko bywał zadowolony z kontrolowanych jednostek (10
i 25 DP, Wielkopolska BK, 4 i 7 Grupa Artylerii), zapisał w sposób - jak dostrzeże
Czytelnik - raczej mało wyrazistą ocenę 10 DP: „... brak jednolitego ujęcia dyscypliny i wyszkolenia, pomimo dość znacznego wysiłku pracy ze strony starszych ofi-
62
CAW, GISZ, I.302.4, t. 1717. Wykaz ocen oficerów sztabowych 10 DP dla gen. dyw. L. Berbeckiego,
inspektora armii, przygotowany przez gen. J. Olszynę-Wilczyńskiego - 15 X 1934 r. W 1931 r. ppłk dypl. R. Umiastowski otrzymał ocenę: przeciętny. W latach 1932-1933 dywizjoner uznał go za bardzo dobrego, zaś w 1934 r.
napisał: „Nadaje się na zastępcę dowódcy pułku bardzo dobrze. Na dowódcę pułku piechoty nadaje się dobrze
(znaczne postępy w bieżącym roku)”.
63
CAW, GISZ, I.302.4, t. 446. Sprawozdanie gen. dyw. L. Berbeckiego nt. ostrego strzelania i strzelania
doświadczalnego w 10 DP w dniu 25 VIII 1931 r.
64
CAW, GISZ, I.302.4, t. 444. Sprawozdanie gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, z inspekcji 28 pSK
- 16 III 1931.
102
cerów, a przede wszystkim dowódcy dywizji pułkownika Dindorf-Ankowicza”65.
Nieznacznie przodował 28 pSK przed pozostałymi oddziałami piechoty. Dowódcy wszystkich pułków piechoty, a więc i płk J. Bratro, zostali uznani jako dobrzy.
Rzeczą charakterystyczną jest to, że oceny wartości dowódców pułków były wyższe od ocen ogólnych kadry oficerskiej i podoficerskiej; te zostały sklasyfikowane
jako dostateczne. Dotyczy to także 28 pSK. Wedle skali ocen, stosowanej przez inspektora armii, dobry to wartościowy (duży!?), zaś dostateczny - w przypadku wartości dywizji - oznaczał tyle co wystarczający, przeciętny. Jak widać, jest to wielce
zagmatwane.
Podczas służby w Łodzi J. Bratro zajmował się - podobnie jak jego poprzednicy
i następcy - wielu sprawami spoza kręgu ściśle zawodowego. I tak np. stał na czele
Łódzkiego Okręgowego Związku Stowarzyszeń Strzeleckich, Łowieckich i Łuczniczych, utworzonego 28 XI 1928 r. w Łodzi (ul. Leszno 7/9). Pierwszym prezesem
tej organizacji został gen. S. Nałęcz Małachowski; od 28 XI 1933 r. kierował nią
płk J. Bratro (od 31 III 1935 r. nowa nazwa: Polski Związek Strzelectwa Sportowego - Okręg Łódzki i prezesem był nadal dowódca 28 pSK). Pułkownik był także
zaangażowany w działalność prężnego Towarzystwa Wiedzy Wojskowej, którego
łódzkim Kołem kierował gen. J. Olszyna-Wilczyński, mający - dodajmy - zainteresowania historyczne i naukowe (był autorem wielu publikacji). Właśnie dlatego na
początku czerwca 1935 r. płk J. Bratro reprezentował miejscowy garnizon na Dorocznym Zjeździe Delegatów tej organizacji, uczestnicząc w obradach sekcji piechoty66. Z Łodzi odszedł w lutym 1938 r. na stanowisko dowódcy PD 29 DP (Grodno), gdzie „...zajmował się polonizowaniem handlu w Grodnie, dotąd w rękach
żydowskich”67. We Wrześniu - po rozbiciu 29 DP (Armia „Prusy”) - płk J. Bratro
zorganizował na Lubelszczyźnie rezerwową 29 BP, składającą się z 2-batalionowych pułków piechoty (1-3) i współdziałającą z 39 DP (GO gen. bryg. Jana Kruszewskiego - oprócz wymienionych jednostek także resztki 10 DP i oddział kawalerii ppłka Edwarda Wani). Jak widać, nie zabrakło mu woli walki i to - co trzeba
podkreślić - w ekstremalnie trudnych warunkach. Podobno 27 IX 1939 r. pod Tomaszowem Lubelskim dostał się do niewoli niemieckiej. Nastąpiło to w ostatnim
dniu tzw. drugiej bitwy tomaszowskiej. W tym czasie, a także podczas transportów,
65
CAW, GISZ, I.302.4, t. 459. Sprawozdanie roczne oraz ocena jednostek inspekcjonowanych przez gen.
dyw. J. Rómmla w 1937 r.; Ocena wielkich jednostek i oddziałów pozadywizyjnych przez gen. dyw. J. Rómmla
- wykaz graficzny.
66
CAW, Departament Piechoty MSWojsk, I.300.23, t. 96. Pismo gen. J. Olszyny-Wilczyńskiego, przewodniczącego Zarządu Koła Towarzystwa Wiedzy Wojskowej (przy dowództwie 10 DP) do Zarządu Głównego
z 25 V 1935 r. Więcej o Towarzystawie Wiedzy Wojskowej: W. Kozłowski, Generalski..., s. 130 i 382-386. Dowódca 10 DP sięgał z chęcią po pióro. Napisał m.in. Z dziennika Drużyniaka (W. Kozłowski, Generał Józef
Konstanty Olszyna-Wilczyński, dowódca łódzkiej 10 Dywizji Piechoty w latach 1927-1935, „Rocznik Łódzki”
1994, T. XLI, s. 121) czy Historyczna przeszłość Wołynia, [w:] Korpus Ochrony Pogranicza. W szóstą rocznicę
objęcia służby na graniach Rzeczypospolitej 1929-1930, red. F. Jamka-Koperski, [Warszawa 1930], s. 34-46;
Nasi przodkowie (sylwetki historyczne). Pułkownik Aleksander Józef Lisowski, [w:] Korpus Ochrony Pogranicza.
W siódmą ..., s. 33-44.
67
M. Żochowska i S. Żochowski, Nasz pamiętnik (1914-1984), Brisbane-Londyn 1984, s. 156; Rocznik oficerski 1923, s. 185; Rocznik oficerski 1928, s. 104 i 165; Lista starszeństwa...1935 r., s. 7; W. Kozłowski, Pułkownik Jan Edward Dojan-Surówka..., s. 196-197.
103
wielu jeńców podejmowało udane ucieczki. Co było dalej z płkiem J. Bratro - nie
wiadomo, bowiem jego personalia nie znajdują się w dokumentacji Centralnego
Muzeum Jeńców Wojennych68.
Przedostatnim dowódcą 28 pSK został 41-letni ppłk B. Laliczyński, legionista
(kolejno 2, 3 i 4 pp Legionów Polskich, po kryzysie przysięgowym w ck armii).
W Polsce niepodległej służył m.in. w 23 pp i - w lipcu-sierpniu 1920 r. - rezerwowym 167 pp jako dowódca II batalionu. Posiadał Order Wojenny Virtuti Militari
klasy V, Krzyż Niepodległości i 3-krotnie Krzyż Walecznych, a także Złoty Krzyż
Zasługi - stan z 1932 r. Podczas pokoju przebywał w 8 pp legionów (Lublin) i znowu w 23 pp (Łuck), następnie od maja 1927 r. w 9 pp legionów (Zamość) jako dowódca III batalionu69, dokładnie w 2 lata potem został dyrektorem nauk w Centralnej Szkole Strzelniczej (Toruń) - do lutego 1930 r., następnie został - po odejściu
ppłka dypl. Mariana Porwita do Centrum Doświadczalnego Piechoty (Rembertów)
- komendantem Centralnej Szkoły Podoficerskiej KOP (Osowiec). Za pracę na tym
stanowisku został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski klasy V („... wykazuje
niepospolite zalety organizacyjne i kierownicze, stawiając szkołę na bardzo wysokim poziomie. Niezwykle dobre rezultaty osiągnięte - napisał we wniosku odznaczeniowym gen. bryg. Jan Kruszewski, dowódca KOP - przez Szkołę są wynikiem
jego niestrudzonej pracy i energii”)70. Jak wspomniano, w latach 1923-1927 B. Laliczyński, ówczesny oficer 23 pp, dał się poznać jako człowiek poważny i serdeczny w relacjach koleżeńskich, doskonały szachista, „...który dał mata gen. Romerowi [rodem z ck armii, wybitny i surowy dowódca, kawaler Orderu Wojennego
klasy II i V, generał dywizji i inspektor armii - WK], choć ten uważał się za niezwyciężonego”71. Od 1 I 1932 r. B. Laliczyński był podpułkownikiem. Podobnie jak
większość oficerów w takim stopniu, ukończył kurs dowódców pułków Centrum
Wyszkolenia Piechoty (Rembertów) - lipiec 1934 r. Od 2 VIII 1935 r. był zastępcą
dowódcy 58 pp im. Króla Bolesława Chrobrego (Poznań), zaś od 20 IV 1937 r. zajmował równorzędne stanowisko w 72 pp im. płka Dyonizego Czachowskiego (Radom). Następnie - jak już sygnalizowano - został dowódcą 28 pSK. W Łodzi przebywał ponad 1 rok; był to gorący okres narastającego napięcia międzynarodowego
(1938 r. - anschluss Austrii i utrata Sudetów przez Czechosłowację; 1939 r. - zajęcie
Pragi przez III Rzeszę i Kłajpedy). Z Łodzi ppłk B. Laliczyński został przeniesiony
na równorzędne stanowisko do tak bliskiego mu 4 pp legionów (Kielce). Nastąpiło
to w końcu marca 1939 r., gdy ppłk dypl. Zygmunt Berling, dotychczasowy dowódca Czwartaków siedział na przysłowiowych walizkach, czekając na ostateczną de68
Więcej: L. Głowacki, Działania wojenne na Lubelszczyźnie w roku 1939, Lublin 1978, s. 172, 180-182,
196, 356, 413; W. Cygan, dz. cyt., T. 1 (A-F), s. 120-121; pismo dra hab. Edmunda Nowaka, dyrektora Centralnego
Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu, z 25 III 2008 r.
69
CAW, Dziennik Personalny MSWojsk 1927, R. VIII, nr 15 z 23 maja, s. 145.
70
www. cs. straz graniczna. pl/tradycje/szkol 1.pdf. K. Szczepański, Batalion szkolny (1928-1930) i Centralna Szkoła Podoficerska KOP (1931-1933), Białystok 2002 - pozycja niepublikowana. Wedle innej informacji miał
dostać Order Odrodzenia Polski klasy IV (oficerski). Niestety, nie wiadomo kiedy to ewentualnie nastąpiło.
71
J. Błoński, Pamiętnik 1891-1939, Kraków 1981, s. 166; L. Głowacki, Obrona Warszawy i Modlina na tle
kampanii wrześniowej 1939, wyd. V, Warszawa 1985, s. 353.
104
cyzję w swojej zagmatwanej sprawie. We Wrześniu ppłk B. Laliczyński dał się poznać jako wybitny dowódca m.in. podczas walk w obronie Warty i został po wojnie
uhonorowany Orderem Wojennym Virtuti Militari klasy IV. Po kapitulacji Modlina
przebywał w niewoli niemieckiej (oflagi II B Arnswalde i II C Woldenberg), a po
uwolnieniu z oflagu X B (Sandbostel) dołączył do 2 Korpusu Polskiego we Włoszech. Po wojnie został na emigracji. Aż do śmierci przewodniczył Kołu Czwartaków w Wielkiej Brytanii. Zmarł 18 III 1966 r. w Londynie; prochy pochowano
w Strońsku nad Wartą względnie w Zapolicach (?), siedzibie władz gminy72.
Ostatnim dowódcą 28 pSK został 44-letni ppłk Wincenty Kurek, wywodzący
się z ck armii. Posiadał Krzyż Niepodległości, Krzyż Walecznych i Srebrny Krzyż
Zasługi. Po wojnach o granice II Rzeczypospolitej służył m.in. w 75 pp (Królewska
Huta) i jako kapitan (starszeństwo z 1 VI 1919 r.) został przeniesiony do Oddziału III Dowództwa OK V Kraków (co najmniej w latach 1923-1924). Na przełomie
lat 20. i 30. W. Kurek służył w 3 pułku strzelców podhalańskich (Bielsko-Biała, III
batalion w Krakowie). Majorem został 1 I 1930 r., zaś w 4 lata potem mianowano
go podpułkownikiem - starszeństwo z 1 I 1934 r.73 Uderza 11-letnie oczekiwanie w stopniu kapitana - na kolejny awans, potem natomiast bardzo szybkie „przeskoczenie” majora i nominacja na wyższy stopień. Dodajmy, podobne frustrujące rozterki przeżywało wielu innych oficerów, „trzymanych” latami - ze względów tzw.
oszczędnościowych - bez awansu. W okresie kwiecień 1934 r.-marzec 1939 r. był
zastępcą dowódców stołecznego 30 pSK (płk inż. January Grzędziński i ppłk dypl.
Stanisław Rutkowski), skąd przeniesiono go do Łodzi. Podczas służby w Warszawie ppłk W. Kurek cieszył się więcej niż dobrą opinią przełożonych. Zdaniem gen.
J. Olszyny-Wilczyńskiego, w latach 1930-1933 był on wybitnym zastępcą dowódcy pułku. W następnym roku dywizjoner napisał: „Nadaje się na stanowisko zastępcy dowódcy pułku piechoty wybitnie. Na dowódcę pułku piechoty nadaje się
bardzo dobrze”74.
W 1935 r. ppłk W. Kurek ukończył 4-miesięczny kurs dowódców pułków w Centrum Wyszkolenia Piechoty (Rembertów). Od 20 III 1939 r. dowodził 28 pSK. Samodzielne stanowisko otrzymał w przededniu wojny i w atmosferze narastającego
zagrożenia przeprowadził mobilizację pułku. We Wrześniu dowodził 28 pSK do
12 (ranny) i potem od 17 tego miesiąca; w okresie między tymi dniami czynił to
mjr Milan S. Kubalski. Prawdopodobnie został znowu ranny pod Krasnobrodem,
72
W. K. Cygan, dz. cyt., T. III (L-O), Warszawa 2006, s. 7-8; A. Kozłowska, 4 Pułk Piechoty Legionów w latach 1915-1939. Ludzie, tradycje i pamiątki, „Mars” (Warszawa-Londyn) 2001, T. 11, s. 80-81, zdjęcie; W. Kozłowski, Generał Franciszek Dindorf-Ankowicz, obrońca ziemi sieradzkiej i łódzkiej w 1939 r., cz. II, Na przedpolu
głównej linii oporu i obrona Warty (1-5 września), „Rocznik Łódzki” 1981, T. XXX, s. 97-98, 110-112; Kawalerowie Virtuti Militari 1792-1945, T. III (1939), cz. 1, red. B. Polak, Koszalin 1997, s. 71-72, 146; T. Olejnik,
Upamiętnione miejsca walki i męczeństwa w województwie sieradzkim 1939-1945. Przewodnik, Warszawa 1979,
s. 45-46. Na cmentarzu w Strońsku spoczywa blisko 230 żołnierzy poległych nad Wartą, głównie z 30 pSK - zapewne także z 4 pp legionów.
73
Rocznik oficerski 1924, Warszawa 1924, s. 51, 299, 360; Lista starszeństwa oficerów zawodowych piechoty.
1 lipiec 1933 r., Warszawa 1933, s. 29; Lista starszeństwa...1935 r., s. 15.
74
CAW, GISZ, I.302.4, t. 1717. Wykaz ocen oficerów sztabowych 10 DP dla gen. dyw. L. Berbeckiego, inspektora armii, przygotowany przez gen. J. Olszynę-Wilczyńskiego - 15 X 1934 r.
105
gdzie podobno dostał się do niewoli niemieckiej. Niestety, brak pewnych informacji w tej sprawie i dlatego przyjęto tryb przypuszczający. Uciekł i jesienią 1939 r.
ukrywał się m.in. na Żoliborzu w Warszawie (ul. Mysłowicka 7). Zarejestrował się
- jak nakazali Niemcy - w tamtejszej Komendzie Miasta. Ponieważ nazajutrz szukali go już Niemcy, uratował się, bowiem przypadkowo nocował (ul. Zygmunta
Krasińskiego 2) u ppłka Władysława Turyczyna, dawnego kolegi z 30 pSK (ostatnio szef Wydziału Przysposobienia Wojskowego w Państwowym Urzędzie Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego w Warszawie) i nie było go pod
pierwszym adresem, czyli u chor. Romana Łuczaka, ongiś podobno - znowu tak
właśnie - zbrojmistrza 21 DP Górskiej. Wkrótce ppłk W. Kurek przedostał się na
Węgry, potem skrótowo: Francja i Wielka Brytania. W połowie 1940 r. dowodził 5
Brygadą Kadrową Strzelców (1 Korpus Polski) w Szkocji, a następnie korpuśnym
Batalionem Ciężkich Karabinów Maszynowych, istniejącym do czerwca 1942 r.75
„Cichy, spokojny, zakochany w muzyce, wyrozumiały dla innych, twardy dla siebie, skromny aż do przesady”76 tak pisał Melchior Wańkowicz o W. Kurku. Poległ
17 V 1944 r. jako dowódca 5 Wileńskiej Brygady Piechoty (5 Kresowa DP) podczas
walk w rejonie Monte Cassino. Po wojnie, za dowodzenie 28 pSK pod Mszczonowem (11 września), został przedstawiony - przez gen. dyw. Tadeusza Piskora - do
odznaczenia Orderem Wojennym Virtuti Militari klasy IV (nr 119). Wniosek ten
został zatwierdzony bodaj w 1967 r. przez gen. broni W. Andersa jako naczelnego
wodza. Dostał - także pośmiertnie - to samo odznaczenie klasy V (nr 10050)77.
Niemal w przededniu wojny - trzeba podkreślić - w 10 DP dokonano wielu
zmian personalnych. W marcu 1939 r. ppłk W. Kurek zastąpił ppłka B. Laliczyńskiego na stanowisku dowódcy 28 pSK. Od 30 sierpnia ppłk dypl. S. Rutkowski przestał dowodzić 30 pSK, bo został szefem Oddziału III dowództwa Armii
„Łódź”; w jego miejsce postawiono ppłka Włodzimierza Szmyda, dotychczasowego zastępcę dowódcy tego oddziału. W 31 pSK dowódca armii usunął ppłka dypl.
dra Stanisława Biegańskiego, którego zastąpił ppłk Wincenty Wnuk, poprzednio
zastępca dowódcy 72 pp i dowódca 8 pp legionów.
Czas dowodzenia 28 pSK - podobnie jak innych pułków 10 DP - był zróżnicowany. Najkrócej dowodzili, bo po kilka dni A. Jasiński, F. Sikorski i S. Tołpyho.
Najdłużej - przypomnijmy - płk J. Bratro - 9 lat. Ponad 1 rok dowodzili: W. Dragat, J. Tunguz-Zawiślak, S. Oziewicz i B. Laliczyński. Podczas wojen o granice
II Rzeczypospolitej 28 pSK miał 11 dowódców, w tym 4-krotnie był to mjr S. So75
S. Podlewski, Rapsodia żoliborska, wyd. II, Warszawa 1979, s. 522-523; „Piechota Polska 1939-1945”
(Londyn): 1972, z. 9-10, s. 88 i 101; 1974, z. 15, s. 53 i 66. W pierwszej pozycji błędy w personaliach. Major W. Turyczyn, dowódca III batalionu 30 pSK (marzec 1934 r.-kwiecień 1936 r.); z dniem 1 I 1936 r. został
podpułkownikiem.
76
M. Wańkowicz, Bitwa o Monte Cassino, T. II, Rzym 1946, s. 142. Pułkownik został zabity w rejonie St.
Angelo.
77
Kawalerowie Virtuti Militari 1792-1945. Wykazy odznaczonych za czyny z lat 1863-1864, 1914-1945, red.
B. Polak, Koszalin 1997, s. 370 i 448; Kawalerowie Virtuti..., T. III (1939), s. 133-134, 145; M. Cieplewicz, Kurek
Wincenty (1895-1944), pułkownik piechoty, [w:] Polski Słownik Biograficzny, T. XVI/1, z. 68, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1971, s. 238. Jak z łaski, na obrzeżach Łodzi istnieje - nazwa nadana w latach 90. ubiegłego
stulecia - ul. Płka W. Kurka (Huta Jagodnicka).
106
bieszczak. Do maja 1926 r., licząc jedynie okres pokojowy począwszy od rozejmu w październiku 1920 r., w 28 pSK służyło 8 dowódców, później - do września
1939 r. włącznie - 5; nie uwzględniamy tutaj 5-dniowej przerwy spowodowanej
zranieniem ppłka W. Kurka. Dodajmy, gwoli porównania, że w 31 pSK najdłużej
dowodził ppłk/płk Franciszek Dudziński (6 lat). Jednak chyba rekordzistą był dowódca 29 pSK, będącego w okresie pokoju poza 10 DP. Chodzi o płka dypl. Jarosława Okulicza-Kozaryna, który w Kaliszu służył w okresie czerwiec 1927 r.-listopad
1938 r., będąc ponad 11 lat na tym samym stanowisku. I tym razem obliczenia te
mają charakter orientacyjny.
Wiek dowódców 28 pSK, licząc od daty objęcia dowodzenia, wahał się między
29 (S. Sobieszczak i W. Thommée) a 46 (S. Tołpyho)-47 rokiem życia (S. Oziewicz). Przeciętny ich wiek w tym samym momencie wynosił 37,5 roku. Jak już
wspomniano, dążenie do precyzji w tym zakresie jest zawodne, przeto są to dane
również orientacyjne, lecz - mimo tego zastrzeżenia - bliskie rzeczywistości. Nie
widać, w przypadku 28 pSK, prawidłowości w postaci systematycznego obniżania
wieku nowo mianowanych dowódców tego oddziału. Ba, nawet 2 ostatni (41-letni
B. Laliczyński i 44-letni W. Kurek) byli o co najmniej kilka lat starsi od niektórych
poprzedników (np. 29-letni W. Thommée i 30-letni J. Zulauf). Jednakże, dodajmy,
przeciętny wiek dowódców 28 pSK, gdy obejmowali to stanowisko, był zdecydowanie niższy od przeciętnego wieku dywizjonerów z OK IV Łódź: 7 DP - nieco ponad 49 lat; 10 DP - 45,5 roku; 26 DP - 49 lat. Wniosek: relacje przynajmniej w tym
zakresie były jak najbardziej prawidłowe i zapewne odpowiadały normom w całej
armii II Rzeczypospolitej78.
Dowódcy 28 pSK bywali autorami różnych, przeważnie niewielkich publikacji.
Jedynie - jak już wspomniano - płk SG F. Arciszewski napisał książki, potwierdzając swoje wykształcenie, wiedzę itp. Inni jak np. płk J. Bratro przygotował - wraz
z Tadeuszem Biernackim - prawie 90-stronicową pracę pt. „Major Albin Fleszar
„Satyr” (Warszawa 1937), poświęconą tragicznej postaci oficera Legionów Polskich, który - nie rozumiejąc motywów dymisji J. Piłsudskiego i jego tzw. podbijaniem karty polskiej w górę - popełnił harakiri w szpitalu w m. Słonim. Natomiast
ppłk W. Kurek, będąc na Zachodzie, przygotował tekst pt. „Końcowe walki 28 pułku strzelców kaniowskich w kampanii wrześniowej” - „Bellona” (Londyn) 1942,
z. 9. Pisali także relacje nt. wydarzeń znanych im z autopsji. Jedna z nich pióra
gen. dyw. W. Thommée została opublikowana na łamach „Wojskowego Przeglądu
Historycznego” (Ze wspomnień dowódcy obrony Modlina. 13-28.9.1939 r., 1959,
R. IV, nr 3)79.
78
W. Kozłowski, „Kartki” z biografii zbiorowej dowódców 7 Dywizji Piechoty 1921-1939, „Rocznik Łódzki”
2002, T. XLIX, s. 16; tenże, Generałowie-dowódcy skierniewickiej 26 Dywizji Piechoty w latach 1921-1939. Szkic
do portretu zbiorowego, „Mars” (Warszawa-Londyn) 1998, T. 6, s. 47; tenże, Dowódcy łódzkiej 10 Dywizji...,s. 70.
Rzecz jasna, obraz ten jest nieco inny, lecz tylko trochę, gdyż wiek dywizjonerów porównywano w okresie pokoju
(1921-1939).
79
S. Derejczyk, U. Olech, Polacy w pierwszej wojnie światowej. Problematyka wojskowa. Bibliografia, Warszawa 1988, s. 47 i 257. Wspomnienia gen. W. Thommée opublikowano w różnych wersjach (np. w „Tygodniku
Demokratycznym” 1959, nry 33/36 i 37/44).
107
Spośród dowódców 28 pSK generałami zostali: A. Jasiński - 15 VIII 1924 r.;
F. Sikorski - 1 I 1927 r.; J. Tabaczyński - 15 VIII 1924 r.; W. Thommée - 1 VII
1923 r.; J. Zulauf - 1 I 1932 r.; F. Arciszewski - 1 I 1964 r. (od gen. W. Andersa).
Jedynie W. Thommée otrzymał pośmiertny awans na generała dywizji, otrzymany
z woli gen. W. Andersa jako naczelnego wodza na emigracji. Śmiercią naturalną
zmarli: J. Tabaczyński - 27 VIII 1940 r. w Warszawie; W. Thommée - 13 XI 1962 r.
w Warszawie; J. Zulauf - 21 V 1943 r. w oflagu VII A (Murnau); F. Arciszewski - 31
III 1969 r. w Londynie. Natomiast z rąk sowieckich zginęli: A. Jasiński - kwiecień
(?) 1940 r. w więzieniu w Mińsku (zmarł z wycieńczenia?) i F. Sikorski - kwiecień
1940 r. w Charkowie (zamordowany strzałem w tył głowy)80.
Przedstawiony obraz wartości kolejnych dowódców 28 pSK jest daleki od optymalnego i nie daje możliwości pełnej oceny. Niestety, luki w archiwaliach nie pozwalają na szersze przedstawienie tej sprawy. Przed majem 1926 r. wiadomo więcej o S. Palle, W. Thommée, S. Sobieszczaku i F. Arciszewskim. Potem jest lepiej
zachowana dokumentacja archiwalna. Na tej podstawie rysuje się obraz zdecydowanie lepszy pod względem ukazania wartości kolejnych dowódców 28 pSK, co
zostało wykazane wcześniej w prezentowanym tekście. Oceny inspektorskie o wartości 10 DP, jej dowódców i tych, którzy dowodzili pułkami, występują w zachowanych aktach. Na tej podstawie badacz, a co za tym idzie i Czytelnik niniejszego
artykułu, mogą wyrobić własne zdanie o wartości pułku i jego dowódcach. Częściowo także i o niektórych zastępcach dowódców 28 pSK.
Łódzki 28 pSK powstał podczas wojen II Rzeczypospolitej o granice państwa.
Sformowany w Łodzi jako 28 pp, połączył się w lipcu 1919 r. z 13 ps, tworząc
28 pSK. Przestał istnieć we wrześniu 1939 r. Dowodziło nim 17-18 oficerów, w tym
niektórzy 2 - 4-krotnie. Jak wykazano, liczba dowódców nie jest pełna, skoro nie
zdołano zidentyfikować p.o. dowódcy pułku (mjr J. Zborowski). Jednakże wszyscy, a każdy z nich na swoją miarę, przyczynili się do tego, aby 28 pSK wszedł na
zawsze do historii Wojska Polskiego, a także Łodzi.
80
Cmentarz Komunalny Powązki dawny Wojskowy w Warszawie, red. J. J. Malczewski, Warszawa 1989,
s. 57; M. Bielski, dz. cyt., s. 112; Słownik biograficzny powstańców wielkopolskich 1918-1939, red. A. Czubiński
i B. Polak, Poznań 2002, s. 135; W. Kozłowski, Generalski..., s. 492-493; P. Stawecki, dz. cyt., s. 301, 332, 335,
369; A. Suchcitz, dz. cyt., s. 26.
108
Włodzimierz Kozłowski, The Commanders of the 28th Riflemen of Kaniów Regiment (Łódź) 1918 –
1939. The Attempt to Characteristic
In November 1918 Poland regained her independence after 123 years of slavery. During the years 1918-1921
the fights for new Polish borders took place. In the period 1921-1939 the state was divided into 10 Military Districts with IV Military District (Łódź) among them. Three infantry divisions were located in this region. One of
them was the 10th Infantry Division with headquartes in Łódź.
In the period 1918-1920 the 10th Infantry Division composed of infantry regiments (28th, 29th, 30th, 31st) and
artillery. The 28th infantry regiment, also called the Regiment of Children of Lodz was one of them. Then it was
named the 28th Kaniów Rifle Regiment (Łódź). During the wars it was commanded by 7 officers. In the period od
peace the 10th Infantry Division composed of 3 infantry regiments (28th, 30th, 31st) and the 10th light artillery regiment. Following commanders of the 28th infantry regiment in the period (1921-1939) were 12 officers in the ranks
of lieutenant colonel and colonel. The article presents their military education, battle merits, age, period of military
service in Łódź, battle and military decorations and following lots - till their deaths.
In September 1939 the 28th Kaniów Rifle Regiment fought with Germans as a part of Army „Łódź”. The many
of the soldiers from this regiment were active in conspiracy and they fought on the fronts of the Second World
War.
109
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Witold Jarno
(Łódź)
POWSTANIE I STRUKTURA
DOWÓDZTWA OKRĘGU WOJSKOWEGO
ŁÓDŹ NA STOPIE WOJENNEJ W I POŁOWIE 1945 R.
Łódzki OW został powołany do życia rozkazem NDWP1 z 1 II 1945 r., zgodnie z którym na obszarze Polski ograniczonym od zachodu dawną granicą polskoniemiecką z 1939 r., zaś od wschodu nową granicą polsko-radziecką na linii Bugu
– planowano sformować sześć okręgów wojskowych z siedzibami w Warszawie,
Lublinie, Krakowie, Poznaniu, Łodzi i Toruniu. Każdy z nich zasięgiem swego
działania miał obejmować jedno lub dwa województwa: Warszawski OW – białostockie i warszawskie, Lubelski OW – lubelskie i rzeszowskie, Krakowski OW –
krakowskie i śląskie, Poznański OW – poznańskie, Łódzki OW – kieleckie i łódzkie oraz Pomorski OW – pomorskie wraz z Gdańskiem. Jednocześnie, z uwagi na
ogromne trudności organizacyjno-kadrowe związane z powołaniem szczebla okręgowego wojskowej administracji terenowej, NDWP zdając sobie z tego sprawę podało również – we wspomnianym rozkazie – wstępny termin utworzenia każdego
okręgu, który określono następująco dla każdego z nich, i tak: Lubelski OW – do
10 lutego, Krakowski OW – do 20 lutego, Poznański OW – do 1 marca, Pomorski OW
– do 10 marca, Łódzki OW – do 20 marca oraz Warszawski OW – do 1 kwietnia2.
Jak wspomniano, jednym z sześciu okręgów wojskowych utworzonych w I połowie 1945 r. był Łódzki OW obejmujący swym działaniem obszar dwóch województw: kieleckiego i łódzkiego. Pierwsze z nich obejmowało obszar 22 204 km²,
1
W tekście użyto następujących skrótów: CAW – Centralne Archiwum Wojskowe, DOW – Dowództwo
Okręgu Wojskowego (określonego), NDWP – Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego, OW – Okręg Wojskowy
(określony) i SG – Sztab generalny.
2
CAW, Lubelski OW, sygn. IV.510.7, t. 3. Rozkaz NDWP nr 23/Org. z 1 II 1945 r.; K.Frontczak, Siły zbrojne
Polski Ludowej. Przejście na stopę pokojową 1945-1947, Warszawa 1974, s. 105-106; W.Jurgielewicz, Organizacja Ludowego Wojska Polskiego (22 VII 1944 – 9 V 1945), Warszawa 1968, s. 306-307; Mała kronika Ludowego
Wojska Polskiego 1943-1973, red. M.Plikus, Warszawa 1975, s. 167-168.
110
zaś drugie – 20 446 km², co łącznie dawało 42 650 km². Wedle podziału terytorialnego z 1 II 1945 r. w skład województwa łódzkiego wchodziło 14 powiatów ziemskich (brzeziński, konecki, kutnowski, łaski, łęczycki, łowicki, łódzki, opoczyński,
piotrkowski, radomszczański, rawski, sieradzki, skierniewicki i wieluński) oraz jeden powiat grodzki (Łódź-Miasto), zaś w skład województwa kieleckiego – 16 powiatów ziemskich (będziński, częstochowski, iłżecki, jędrzejowski, kielecki, kozienicki, miechowski, olkuski, opatowski, pińczowski, radomski, sandomierski,
sosnowiecki, stopnicki, włoszczowski i zawierciański) oraz jeden powiat grodzki
(Częstochowa-Miasto). W rezultacie, w skład powstającego OW Łódź miały wejść
łącznie 32 powiaty, w tym 30 powiatów ziemskich i dwa powiaty grodzkie. Oznaczało to, iż okręg ten w owym czasie pod względem wielkości terytorium zajmował
drugie miejsce w kraju po Warszawskim OW, którego obszar obejmował 23,3 %
(49 108 km²) ówczesnego terytorium państwa polskiego, podczas gdy powierzchnia Łódzkiego OW wynosiła 20,2 % (pozostałe okręgi: Lubelski OW – 19,8 % z 41
767 km², Poznański OW – 13,3 % z 28 083 km², Pomorski OW – 13,1 % z 27 576
km² i Krakowski OW – 10,3 % z 21 597 km²)3.
W połowie kwietnia 1945 r., z uwagi na fakt, iż nie wszystkie granice nowo
sformowanych rejonowych komend uzupełnień pokrywały się z granicami województw, NDWP – rozkazem nr 92 – określiło nowe granice okręgów wojskowych.
Najważniejszą zmianą było włączenie województwa rzeszowskiego w skład Krakowskiego OW oraz przydzielenie ówczesnych jeszcze ziem niemieckich – mających niebawem wejść w skład państwa polskiego – tymczasowo do czterech okręgów wojskowych (Warszawskiego, Pomorskiego, Poznańskiego i Krakowskiego).
Natomiast pozostałe zmiany polegały na dostosowaniu granic okręgów wojskowych do granic rejonowych komend uzupełnień, co szczególnie będzie widoczne
w przypadku Łódzkiego OW, w składzie którego – oprócz województwa kieleckiego i łódzkiego – znalazło się także sześć powiatów z innych województw, w tym:
4 z województwa warszawskiego (Błonie, Gostynin, Grójec i Sochaczew) oraz po
jednym powiecie z województwa poznańskiego (Kępno) i śląskiego (Lubliniec).
W rezultacie owych zmian, Łódzki OW stał się od kwietnia do sierpnia 1945 r.
pod względem zajmowanego terytorium największym spośród wszystkich sześciu
okręgów wojskowych – obejmując swym zasięgiem działania 45 365 km², czyli 21,7 % obszaru Polski (bez Ziem Zachodnich i Północnych, które formalnie nie
zostały jeszcze przyłączone do Polski). Tym razem Warszawski OW uplasował się
w tym zakresie na drugim miejscu zajmując 20 % obszaru kraju (41 808 km²), zaś
Krakowski OW – dotychczas najmniejszy ze wszystkich okręgów – awansował na
trzecie miejsce obejmując 18,7 % terytorium kraju (39 058 km² – pozostałe okręgi:
Pomorski OW – 13,8 % z 28 904 km², Lubelski OW – 13,3 % z 27 742 km² oraz
Poznański OW – 12,5 % z 26 017 km²)4.
3
Po kilku tygodniach wprowadzono jednak kilka zmian w podziale terytorialnym, gdyż dekretem z 24 II
1945 r. powiaty: Będzin, Sosnowiec i Zawiercie zostały wyłączone z województwa kieleckiego i włączone do
województwa śląskiego, zaś dekretem z 26 II 1945 r. powiat miechowski wyłączono z województwa kieleckiego
i włączono do województwa krakowskiego.
4
CAW, Łódzki OW, sygn. IV.510.6, t. 14. Rozkaz NDWP nr 92 z 13 IV 1945 r.
111
Wykres 1. Procentowy podział terytorium Polski na sześć okręgów wojskowych od kwietnia do sierpnia 1945 r.
25,00%
20,00%
15,00%
10,00%
21,72%
20,01%
18,70%
13,84%
13,28%
12,45%
Pomorski
OW
Lubelski OW
PoznaĔski
OW
5,00%
0,00%
àódzki OW
Warszawski
OW
Krakowski
OW
Wraz z powołaniem sześciu okręgów wojskowych, NDWP określiło rolę oraz
zadania ich dowództw w wydanej 1 II 1945 r. instrukcji: „Prawa i obowiązki dowódcy okręgu wojskowego”5. Zgodnie z nią, dowódca okręgu sprawował w imieniu Naczelnego Wodza oraz ministra Obrony Narodowej władzę wojskową na podległym mu obszarze oraz kierował na nim całokształtem administracji wojskowej.
Tym samym, w zakresie działania dowódcy okręgu znalazły się wszystkie sprawy
natury wojskowej, w tym szczególnie dotyczące uzupełniania, mobilizacji personalnej i materiałowej, zaopatrzenia jednostek wojskowych, dyscypliny i porządku
oraz administracji wszystkich jednostek dyslokowanych na podległym mu terenie.
Ponadto, dowódcy okręgów mieli pośredniczyć i kontrolować wykonywanie zarządzeń ministra Obrony Narodowej, a także współpracując z nim – stać na straży interesów sił zbrojnych na terenie właściwych okręgów. Wspomniana instrukcja określała również, iż dowódca okręgu jest przełożonym dla osób wojskowych
służących w jednostkach wojskowych przynależnych organizacyjnie do danego
okręgu wojskowego. Natomiast wszelkie jednostki wchodzące w skład związków
taktycznych jak. np. brygada czy dywizja – pod względem personalnym i wyszkolenia były w dalszym ciągu wyłączone spod kompetencji dowódców okręgów wojskowych, podlegając nadal właściwym dowódcom związków taktycznych. Tym
samym rola okręgów wojskowych została wyraźnie ograniczona do funkcji mobilizacji i uzupełniania walczących na frontach jednostek, zaś same dowództwa
wspomnianych okręgów do sierpnia 1945 r. były w praktyce jedynie terytorialnymi
organami władzy wojskowej, pozbawionymi jakichkolwiek funkcji i cech dowództwa operacyjnego6.
5
6
CAW, Warszawski OW, sygn. IV.510.1/A, t. 83. Prawa i obowiązki dowódcy okręgu wojskowego z 1 II 1945 r.
Tamże.
112
Jak podano, całokształtem administracji wojskowej na obszarze okręgu wojskowego kierował jego dowódca, który ponosił pełną odpowiedzialność za jej sprawne działanie. Wśród zasadniczych funkcji administracyjnych dowództw okręgów
wojskowych znalazły się dwie zasadnicze grupy spraw: do pierwszej należały zagadnienia związane z regulowaniem szeroko rozumianego procesu szkolenia jednostek wojskowych, zaś do drugiej – współdziałanie z władzami cywilnymi w zakresie bieżącego zaopatrzenia wojsk. Ponadto do kompetencji administracyjnych
dowódców okręgów należało ponadto: 1) wyznaczanie komisji likwidacyjnych dla
rozwiązywanych jednostek; 2) regulowanie bieżącego zaopatrzenia oraz rozstrzyganie związanych z tym spornych spraw; 3) sprawowanie nadzoru nad gospodarką
w jednostkach administracyjnych; 4) kontrolowanie i zabezpieczenie międzymiastowej łączności telefonicznej; 5) załatwianie spraw związanych ze stratami występującymi w majątku wojskowym; 6) nadzór nad stanem zdrowotnym podległych
formacji; 7) nadzór nad higieną zwierząt; 8) zatwierdzanie orzeczeń Komisji Rewizyjnej w stosunku do oficerów rezerwy, podoficerów zawodowych, szeregowych
służby czynnej i szeregowych rezerwy; 9) utrzymanie ścisłej współpracy i łączności z wojewodami oraz z wojewódzkimi radami narodowymi7.
W ramach omawianej instrukcji, określono także wstępną strukturę organizacyjną dowództw okręgów wojskowych, zgodnie z którą w ich skład miało wchodzić
po jedenaście elementów składowych: 1. dowództwo z dowódcą i szefem sztabu;
2. Oddział Mobilizacji Uzupełnień; 3. Oddział Ogólno-Organizacyjny; 4. Wydział
Polityczno-Wychowawczy; 5. Referat Szyfrów; 6. Kwatermistrzostwo; 7. Referat
Zdrowia; 8. Oddział Administracyjno-Gospodarczy; 9. Kancelaria Ogólna; 10. Pluton Transportowy; 11. Pluton Wartowniczy. Szefowie oddziałów, wydziałów i referatów podlegając bezpośrednio dowódcy okręgu – otrzymywali wytyczne i rozkazy oraz referowali podległe im sprawy za pośrednictwem kwatermistrza oraz szefa
Oddziału Mobilizacji i Uzupełnień8.
Szczegółowy etat dowództw okręgów wojskowych określono również na początku lutego 1945 r., jednak odbiegał on nieco od struktury dowództw podanej
we wspomnianej wcześniej instrukcji, gdyż w etacie DOW nr D1/17 – obowiązującym we wszystkich sześciu okręgach wojskowych – oprócz podanych jedenastu
elementów składowych dowództwa okręgu – znalazły się dodatkowo jeszcze dwa
kolejne organy: Wojskowy Sąd Okręgowy oraz Wojskowa Prokuratura Okręgowa.
Łącznie etat D1/17 przewidywał, iż skład osobowy dowództw okręgowych miał liczyć po 230 żołnierzy, w tym: 1 generała, 87 oficerów, 79 podoficerów i 63 szeregowych. W następnych miesiącach etat ten ulegał stopniowej rozbudowie i latem
1945 r. wynosił 242 ludzi, w tym: 1 generała, 98 oficerów, 80 podoficerów i 63
szeregowych (wedle innych danych 241 – w tym 97 oficerów). Spośród komórek
organizacyjnych omawianych dowództw najliczniejsze było Kwatermistrzostwo,
w którym etatowo miało pracować po 71 osób, zaś drugim pod tym względem były
plutony wartownicze mające etatowo liczyć po 35 żołnierzy. Natomiast dopiero na
7
8
Tamże
Tamże.
113
trzecim miejscu uplasował się niezwykle ważny w ówczesnej strukturze organizacyjnej dowództwa okręgu Oddział Mobilizacji i Uzupełnień, w którym etatowo
miało pracować po 21 wojskowych. Z kolei do najmniej licznych komórek organizacyjnych dowództw okręgów wojskowych – wedle etatu nr D1/17 – należały:
Referat Szyfrów – 2 osoby, a także Referat Zdrowia oraz Oddział Ogólno-Organizacyjny – oba po 5 wojskowych. Warto tu jeszcze dodać, iż na uzbrojeniu każdego dowództwa okręgu wojskowego miało znajdować się 95 pistoletów, 3 pistolety
maszynowe i 30 karabinów oraz 18 samochodów (w tym 7 osobowych i 11 ciężarowych). Jak widać, liczba komórek organizacyjnych dowództw okręgów wojskowych na początku 1945 r. choć znaczna, nie posiadała w swym składzie elementów
o charakterze operacyjnym oraz wyodrębnionego sztabu, będącego podstawowym
organem pracy dowódcy okręgu. Takie założenia strukturalne, wiążące się z ówczesną administracyjną rolą okręgów, wynikały z dwóch zasadniczych powodów:
po pierwsze – chęci jak największego wkładu okręgów wojskowych w zwycięstwo
poprzez skoncentrowanie się na zagadnieniach mobilizacyjnych i uzupełnianiu jednostek walczących na froncie, zaś po drugie – z występujących w ówczesnym Wojsku Polskim ogromnych braków kadrowych, dotyczących w szczególności wykształconych i doświadczonych wyższych oficerów9.
Tabela 1
Etatowy skład osobowy dowództwa okręgu wojskowego według etatu D1/17 z lutego 1945 r.
Komórka organizacyjna
1. Dowództwo
2. Oddział Mobilizacji i Uzupełnień
3. Oddział Ogólno-Organizacyjny
4. Wydział Polityczno-Wychowawczy
5. Referat Szyfrów
6. Kwatermistrzostwo
7. Referat Zdrowia
8. Oddział AdministracyjnoGospodarczy
9. Kancelaria Ogólna
10. Pluton Transportowy
11. Pluton Wartowniczy
12. Wojskowy Sąd Okręgowy
13. Wojskowa Prokuratura Okręgowa
Razem wojskowych według etatu
z lutego 1945 r.
Oficerów
Podoficerów
Szeregowych
4 (w tym 1
generał)
14
5
5
2
28
4
1
-
-
Razem
wojskowych
4
7
2
40
1
4
3
6
21
5
7
2
71
5
11
10
3
4
4
4
79
15
30
5
4
63
12
19
35
19
19
230
2
1
1
10
11
88 (w tym
1 generał)
Źródło: CAW, sygn. 1544.73.36. Etat D1/17 z lutego 1945 r.
9
CAW, Lubelski OW, sygn. IV.510.7, t. 3. Etat DOW nr D1/17 z 1 II 1945 r.
114
W strukturze dowództw okręgów wojskowych określonej etatem D1/17 najważniejszą rolę – oprócz dowódcy okręgu – odgrywały dwa oddziały: Mobilizacji
i Uzupełnień oraz Ogólno-Organizacyjny. Pierwszy z nich zajmował się sprawami
z zakresu ewidencji i rejestracji poborowych, przeprowadzenia poboru, ewidencji
rejestracji rezerw, rozpatrywanie odroczeń i reklamacji związanych z odbyciem
służby wojskowej, a także prowadzeniem ewidencji personalnej jednostek zapasowych. Z kolei Oddział Ogólno-Organizacyjny zajmował się prowadzeniem ewidencji etatów wszystkich jednostek wojskowych, sprawami ich dyslokacji, ewidencją obiektów wojskowych oraz kontrolą ich zabezpieczenia, a także sporządzaniem
meldunków o wypadkach nadzwyczajnych10.
Formowanie tak całych okręgów, jak i ich dowództw, przebiegało w praktyce znacznie wolniej, niż zakładał to wspomniany wcześniej rozkaz NDWP z 1 II 1945 r., a jedynym okręgiem, który dotrzymał ustalonego terminu był Lubelski OW sformowany 10 lutego. Jako następny miał postać do dnia 20 lutego Krakowski OW, który
w praktyce utworzono z miesięcznym opóźnieniem, tj. dopiero 23 marca. Podobnie
rzecz się miała z Poznańskim, Łódzkim i Pomorskim OW, które planowano utworzyć jeszcze w marcu 1945 r., lecz w owym czasie zdążono jedynie przystąpić do
pierwszych prac związanych z formowaniem owych dowództw, które w odniesieniu do dwóch pierwszych ukończono dopiero z dniem 20 kwietnia, zaś w przypadku Pomorskiego OW dzień później. Natomiast tworzenie Warszawskiego OW zakończono najpóźniej, bo dopiero w połowie lipca 1945 r.
Pierwszymi oficerami skierowanymi do Łodzi w celu podjęcia prac nad formowaniem DOW Łódź byli oficerowie radzieccy: płk Paweł Ochremuszko, ppłk Cyprian Jakunin, ppłk Michał Singajewski, ppłk Wadim Siedłow, mjr Michał Gonczarow, mjr Jan Siwakow oraz mjr Grzegorz Iwanow. Oficerowie ci przybyli do Łodzi
29 III 1945 r. i w pierwszych tygodniach swej działalności – z uwagi na występujące poważne braki kadrowe – pełnili najróżniejsze funkcje, jak np. ppłk C.Jakunin,
który oprócz zajmowanego stanowiska szefa Oddziału Mobilizacji i Uzupełnień
pełnił także czasowo obowiązki szefa sztabu oraz dowódcy okręgu. Początkowo
dowództwo okręgu miało swoją siedzibę przy ul. Śródmiejskiej 36, skąd w dniach
14-16 VI 1945 r. zostało przeniesione do dawnego gmachu przedwojennego Dowództwa Okręgu Korpusu nr IV przy ul. 11 Listopada 8111.
Formalnie DOW Łódź rozpoczęło działalność 29 III 1945 r. wraz z wydaniem
pierwszego rozkazu podpisanego przez ppłk. C.Jakunina, w którym czytamy m.in.:
„Z dniem podpisania niniejszego rozkazu przystąpiono do formowania Okręgu
Wojskowego Łódź z miejscem postoju w łodzi przy ul. Śródmiejskiej 36”12. Zasadnicze prace w tym zakresie zakończono jednak dopiero trzy tygodnie później, co
znajduje potwierdzenie w kolejnym rozkazie DOW Łódź: „Na podstawie rozkazu
CAW, Lubelski OW, sygn. Iv.510.7, t. 5. Organizacja wewnętrzna sztabu Lubelskiego OW z 17 II 1945 r.
CAW: Łódzki OW, sygn. IV.510.6, t. 8. Rozkaz DOW Łódź nr 1 z 29 III 1945 r.; SG, sygn. IV.501.1/A,
t.860. Wykaz dyslokacyjny OW VI z 25 IX1945 r.; Komenda Miasta Łódź, sygn. 5.52.325. Pismo dowódcy OW
Łódź z 16 VI 1945 r.
12
CAW, Łódzki OW, sygn. IV.510.6, t. 8. Rozkaz nr 1 DOW Łódź z 29 III 1945 r.
10
11
115
NDWP z 1 II 1945 r. zostało sformowane DOW Łódź i z dniem 20 IV 1945 r. pełni
swe obowiązki”13.
Pierwszym nominalnym dowódcą Łódzkiego OW został oficer radziecki płk
dypl. Włodzimierz Radziwanowicz, który objął owe stanowisko 21 IV 1945 r.
Jednakże sprawował je bardzo krótko, gdyż już 4 maja został z niego odwołany
w związku z wyznaczeniem go na dowódcę Lubelskiego OW. Z kolei nowym dowódcą okręgu łódzkiego został gen.dyw. Bolesław Zarako-Zarakowski, który stał
na jego czele do chwili likwidacji okręgu w listopadzie 1946 r. W rezultacie, wliczając ppłk. C.Jakunina pełniącego obowiązki dowódcy okręgu na przełomie marca i kwietnia 1945 r. – wszyscy dowódcy Łódzkiego OW byli oficerami radzieckimi. Podobna sytuacja miała miejsce w odniesieniu do stanowiska szefa sztabu
DOW Łódź, które w 1945 r. zajmowało również trzech oficerów radzieckich: p.o.
ppłk C. Jakunin (od 29 marca do końca sierpnia 1945 r.), gen.bryg. Andrzej Miszczenko od 12 września do 11 XI 1945 r.) i płk Ławrencjusz Świtalski (od 12 XI
1945 r. do chwili likwidacji okręgu)14.
Utworzona zgodnie z etatem D1/17 struktura dowództw okręgowych zapoczątkowała proces kolejnych zmian związanych z doskonaleniem ich organizacji oraz
zakresu działania poszczególnych komórek, które wymuszały ówczesne realia.
Struktura dowództw okręgów wojskowych w pierwszych miesiącach swego istnienia odpowiadała – jak wspomniano – jedynie administracyjnemu charakterowi ówczesnych dowództw, które główny wysiłek w swej działalności kierowały
zasadniczo na sprawy związane z rejestracją osób podlegających służbie wojskowej, mobilizacją zasobów ludzkich i środków transportowych, a także przydziałem zmobilizowanych rezerw – zgodnie z otrzymywanymi dyrektywami Szefostwa Mobilizacji i Uzupełnień – do określonych jednostek zapasowych, w których
formowano z rekrutów kompanie marszowe wysyłane następnie jako uzupełnienie dla jednostek walczących na froncie. Jednak pełne wykorzystanie tworzonych
okręgów wojskowych w zakresie mobilizacji personalnej i materiałowej nastąpiło
dopiero pod koniec kwietnia 1945 r., kiedy to rozkazem Szefa Mobilizacji i Uzupełnień – jako instytucji nadrzędnej w funkcjonowaniu służby poborowej – formowanym okręgom podporządkowano bezpośrednio z dniem 1 maja wszystkie rejonowe
komendy uzupełnień znajdujące się na obszarze danego okręgu wojskowego15.
Ważnym wydarzeniem w historii okręgów wojskowych było określenie podległości ich dowódców centralnym władzom wojskowym. Dnia 18 IV 1945 r. – wraz
z rozpoczęciem tworzenia Ministerstwa Obrony Narodowej – dowódcy okręgów
mieli zostać podporządkowani NDWP poprzez I wiceministra Obrony Narodowej,
któremu miano powierzyć kierowanie działalnością istniejących oraz formowanie
w przyszłości kolejnych okręgów wojskowych. Jednakże w praktyce, do czasu zaCAW, Łódzki OW, sygn. IV.510.6, t. 8. Rozkaz nr 16 DOW Łódź z 20 IV 1945 r.
Szerzej na temat dowódców OW VI patrz: M.Szczurowski, Dowódcy Wojska Polskiego na froncie wschodnim 1943-1945, Pruszków 1996, s. 110-111 i 161-162.
15
K.Frontczak, Formowanie i rozwój wojskowej administracji terenowej w warunkach przechodzenia Polskich Sił Zbrojnych na stopę pokojową, s. 478.
13
14
116
kończenia formowania owego ministerstwa oraz rozpoczęcia procesu przejścia sił
zbrojnych na stopę pokojową – dowódcy okręgów wojskowych podlegali do października 1945 r. wprost NDWP16.
Struktura dowództw okręgowych – zgodnie z etatem D1/17 – stanowiła punkt
wyjścia do jej dalszego doskonalenia, poprzez kolejne przemiany organizacyjne
i zmianę zakresu działania poszczególnych komórek organizacyjnych. Najwcześniej, bo już rozkazem NDWP nr 63 z 24 III 1945 r., rozbudowano w Kwatermistrzostwie dotychczasowy Referat Finansowy w Oddział Finansowy, co zwiększyło liczbę pracowników Kwatermistrzostwa o kolejnych 4 oficerów. Nowa komórka
organizacyjna otrzymała szerokie kompetencje w sprawach finansowania wszystkich jednostek i instytucji wojskowych dyslokowanych na obszarze danego okręgu
wojskowego17.
Tabela 2
Etatowy skład dowództwa okręgu wojskowego według etatu D1/17 z połowy 1945 r.
Komórka organizacyjna
1. Dowództwo
2. Oddział Mobilizacji i Uzupełnień
3. Oddział Ogólno-Organizacyjny
4. Wydział Polityczno-Wychowawczy
5. Referat Szyfrów
6. Kwatermistrzostwo
7. Referat Zdrowia
8. Oddział AdministracyjnoGospodarczy
9. Kancelaria Ogólna
10. Pluton Transportowy
11. Pluton Wartowniczy
12. Wojskowy Sąd Okręgowy
13. Wojskowa Prokuratura Okręgowa
14. Oddział Drogowy
Razem wojskowych
Oficerów
4 (w tym
1 generał)
14
5
5
4
30
4
4
2
1
1
10
11
4
88 (w tym
1 generał)
-
-
Razem
wojskowych
4
7
2
40
1
5
3
6
21
5
7
4
73
5
15
10
3
4
4
4
80
15
30
5
4
63
12
19
35
19
19
4
242
Podoficerów Szeregowych
Źródło: Obliczenia własne w oparciu o etat D1/17 z uwzględnieniem kolejnych zmian.
Kolejną zmianę w etacie D1/17 wprowadzono tuż przed formalnym zakończeniem wojny. Rozkazem NDWP z 7 maja włączono w skład dowództw okręgów
wojskowych Oddział Drogowy (4 oficerów) jako organ podległy bezpośrednio dowódcy okręgu. Trzy tygodnie później, rozkazem NDWP z 27 maja etat dowództwa okręgu powiększono o Wydział Zaopatrzenia Materiałów Pędnych (3 oficerów
16
17
CAW, SG, sygn. IV.501.1/A, t. 141. Rozkaz organizacyjny NDWP nr 099/Org. z 18 IV 1945 r.
CAW, SG, sygn. IV.501.1/A, t. 141. Rozkaz organizacyjny NDWP nr 063/Org. z 24 III 1945 r.
117
i 1 podoficer), który wszedł w skład Oddziału Administracyjno-Gospodarczego.
Ostatnią poważną zmianą organizacyjną w strukturze dowództw okręgowych było
utworzenie w ramach Kwatermistrzostwa – rozkazem NDWP z 12 czerwca – nowego Wydziału Lotniskowego (2 oficerów). Tym samym rozkazem powiększono
również dotychczasowy etat Wydziału Szyfrowego o dodatkowych dwóch oficerów (pomocnika szefa wydziału i inspektora ds. tajnej korespondencji). W rezultacie powyższych zmian, latem 1945 r. według etatu D1/17 w DOW Łódź miało pracować – jak wspomniano – 242 żołnierzy (1 generał, 98 oficerów, 80 podoficerów
i 63 szeregowych)18.
Niestety odtworzenie pozostałej obsady DOW Łódź z pierwszych miesięcy jego
działalności jest niezwykle trudne. Na podstawie szerokiej kwerendy archiwalnej
udało się ustalić obsadę zaledwie kilkunastu ważniejszych stanowisk i tak: na czele
Oddziału Ogólno-Organizacyjnego stał ppłk M.Syngajewski (oficer Armii Radzieckiej), Wydziału Polityczno-Wychowawczego – kpt. Wincenty Klupiński, Referatu
Szyfrów – mjr Michał Ganczarow (oficer Armii Radzieckiej), Kwatermistrzostwa
– płk P.Ochremuszko (oficer Armii Radzieckiej), Wojskowego Sądu Okręgowego – mjr/ppłk Marian Osowski, Wojskowej Prokuratury Okręgowej – ppłk Antoni
Karboński, Oddziału Drogowego – ppłk Andrzej Komorowski, Referatu Zdrowia
– płk dypl. lek. med. Jan Wołosiewicz (oficer Armii Radzieckiej), Referatu Weterynarii – ppłk lek. wet. Leontyn Łogozowski (oficer Armii Radzieckiej), Referatu
Wyżywienia – ppłk W.Siedłow i płk Wasyl Nikitoczkin (obaj byli oficerami Armii
Radzieckiej), Referatu Uzbrojenia – mjr Jan Siwakow (oficer Armii Radzieckiej),
Referatu Mundurowo-Taborowego – mjr Grzegorz Iwanow (oficer Armii Radzieckiej) i Referatu Poborowego – kpt. Konstanty Lietz. Omówienie kadry dowódczej
zajmującej ważniejsze stanowiska w DOW Łódź jest – jak wcześniej wspomniano
– bardzo trudne z uwagi na niekompletność danych na ten temat. Innego rodzaju
problemem jest niemożność ustalenia pochodzenia znacznej części wyższych oficerów zajmujących kierownicze stanowiska, przez co trudno jednoznacznie określić ilu spośród nich było oficerami radzieckimi19.
18
CAW, SG, sygn. IV.501.1/A, t. 141. Rozkazy organizacyjne NDWP nr 118/Org. z 7 V 1945 r., nr 130/Org.
z 27 V 1945 r. i nr 145/Org. z 12 Vi 1945 r.
19
Ustalenia własne na podstawie analizy materiału archiwalnego.
118
Schemat 1. Struktura organizacyjna DOW Łódź według etatu D1/17 z połowy 1945 r.
Dowódca OW
Szef sztabu
Oddziaá Mobilizacji i
UzupeánieĔ
Referat
Mobilizacyjny
Kwatermistrzostwo
Referat WyĪywienia
Referat Poborowy
Referat Zakupów i
Rekwizycji
Referat Ewidencji
Koni i Transportu
Referat MundurowoTaborowy
Kancelaria Oddziaáu
Referat WojskowoTechnicznego
Zaopatrzenia
Oddziaá OrganizacyjnoMobilizacyjny
Referat Ewidencji,
Statystyki i SáuĪby
Wojskowej
Wydziaá
PolitycznoWychowawczy
Kancelaria
kwatermistrzostwa
Oddziaá
AdministracyjnoGospodarczy
Wydziaá Zaopatrzenia
Materiaáów PĊdnych –
utworzony 27 V 1945 r.
Referat Szyfrów
Referat Zdrowia
Kancelaria Ogólna
Referat
KwaterunkowoBudowlany
Pluton Wartowniczy
Referat Uzbrojenia
Pluton Transportowy
Referat Weterynaryjny
Oddziaá Drogowy –
utworzony 7 V 1945 r.
Referat Finansowy – 24
III 1945 przeksztaácony
w Oddziaá Finansowy
Wojskowy Sąd
OkrĊgowy
Wydziaá Lotniskowy –
utworzony 12 VI 1945
r.
Wojskowa Prokuratura
OkrĊgowa
Ponadto, jako organ szczebla okrĊgowego poza etatem DOW istniaá Oddziaá Informacji Wojskowej
Z powodu ogromnych braków kadrowych, których nie rozwiązywało skierowanie do formowania pierwszych okręgów kilkudziesięciu wyższych rangą oficerów radzieckich, w praktyce nadal występowały w obsadzie etatowej DOW Łódź
poważne braki. Przypomnijmy, iż etat D1/17 określał początkowy skład osobowy
119
dowództwa okręgu na 230 żołnierzy, co okazało się wiosną 1945 r. niemożliwe do
realizowania. Dla przykładu, jeszcze w październiku 1945 r. w DOW Łódź obsadzonych było jedynie 70 % stanowisk oficerskich, zaś w skali całego dowództwa
82 % stanowisk etatowych. Można więc stwierdzić, iż uznanie przez władze wojskowe poszczególnych okręgów wojskowych za sformowane było nieco na wyrost,
tzn. mogły one spełniać swe podstawowe funkcje, ale trudno było jeszcze mówić
o sprawnym i efektywnym funkcjonowaniu zgodnie z określonym dla nich zakresem zadań20.
Kolejnym posunięciem władz wojskowych w odniesieniu do wojskowych władz
terytorialnych szczebla okręgowego było utworzenie Oddziałów Informacji przy
dowództwach okręgów wojskowych, które jednak formalnie nie zostały włączone w skład etatu D1/17. Jako organy szczebla okręgowego wspomniane Oddziały
Informacji podlegały bezpośrednio szefowi Głównego Zarządu Informacji Wojska
Polskiego, zaś dowódcom okręgów – jedynie pośrednio. Były one odpowiedzialne za ochronę kontrwywiadowczą wszystkich jednostek i instytucji wojskowych
dyslokowanych na obszarze danego okręgu wojskowego i w tym zakresie – podlegając jak wspomniano Głównemu Zarządowi Informacji Wojska Polskiego – musiały ściśle współpracować z dowódcami właściwych okręgów. Oddziały Informacji przy dowództwach okręgów wojskowych sformowano w myśl rozkazu NDWP
z 11 IV 1945 r. w oparciu o etat nr D1/19, zgodnie z którym każdy z owych oddziałów miał się składać z 13 elementów organizacyjnych (kierownictwa, sekretariatu,
pięciu oddziałów, czterech grup – szyfrowej, ewidencji operacyjnej, personalnej
oraz finansowej, komendy ochrony i więzienia), w których etatowo miało pracować po 51 wojskowych (w tym 33 oficerów, 11 podoficerów i 7 szeregowych).
Najwcześniej utworzono Oddział Informacji przy DOW Lublin, który powstał już
na przełomie lutego i marca 1945 r., a więc ponad miesiąc przed formalnym rozkazem o utworzeniu owych organów informacji. Kolejne organa powołano z pewnym opóźnieniem i tak: w maju – Oddziały Informacji przy DOW Łódź i Kraków,
w lipcu – Oddziały Informacji przy DOW Pomorze i Poznań, zaś w dopiero sierpniu – Oddział Informacji przy DOW Warszawa21.
Powyższe przekształcenia strukturalne, oznaczały częściową realizację sygnalizowanych wcześniej postulatów dowódców, gdyż dowództwa okręgów wojskowych przejmowały stopniowo coraz szerszy zakres zadań administracyjnych wobec
kwaterujących na ich obszarze – nielicznych w owym czasie – jednostek i instytucji
wojskowych. Reasumując przekształcenia strukturalne w terytorialnych organach
20
CAW: Łódzki OW, sygn. IV.510.6, t. 8. Rozkaz nr 1 DOW IV z 29 III 1945 r. i t. 21. Pismo DOW Łódź
z 10 X 1945 r.; Poznański OW, sygn. IV.510.3, t. 1. Rozkaz nr 1 DOW Poznań z 10 IV 1945 r.; Lubelski OW, sygn.
IV.510.7, t. 438. Rozkaz nr 1 DOW Lublin z 11 II 1945 r.; Pomorski Okręg Wojskowy 1945-1987. Zarys dziejów,
red. A.Karnowski, Bydgoszcz 1989, s. 12; K.Frontczak, Formowanie i rozwój wojskowej administracji terenowej ...,
„Przegląd Historyczny”1969, T. LX, z. 3, s. 482; J.Poksiński, Pomorski Okręg Wojskowy 1945-1949, „Wojskowy
Przegląd Historyczny” 1983, R. XXVIII, nr 2-3, s. 382.
21
CAW, SG, sygn. IV.501.1/A, t. 141. Rozkaz organizacyjny NDWP nr 085/Org. z 11 IV 1945 r.; 1544/73/81.
Etat D1/19 Wydziału Informacji OW z 6 IV 1945 r.; Władysław Tkaczew, Powstanie i działalność organów Informacji Wojska Polskiego w latach 1943-1948. Kontrwywiad wojskowy, Warszawa 1994, s. 9-18, 40-55.
120
administracji wojskowej, należy stwierdzić, iż latem 1945 r. – pomimo faktu zachowania jeszcze przez kilka kolejnych miesięcy wielu elementów wojennej struktury
sił zbrojnych – istniały już realne podstawy organizacyjne do przejścia armii na stopę pokojową. Podstawą w tym zakresie, oprócz przekształceń centralnych instytucji wojskowych, było stworzenie sieci sześciu okręgów wojskowych obejmujących
swym działaniem obszar II Rzeczypospolitej ograniczony na zachodzie i północy
granicą polsko-niemiecką z 1939 r., zaś na wschodzie nową granicą polsko-radziecką na linii Bugu. W omawianym okresie określono również ogólne kompetencje
i zakres działania dowództw okręgowych, stworzono sieć rejonowych komend uzupełnień niezbędną dla potrzeb pokojowej organizacji armii, zaczęto opracowywać
pierwsze etaty pokojowe mające wejść w życie w najbliższych tygodniach, rozpoczęto formowanie jednostek obsługi mających w niedalekiej przyszłości zapewnić
prawidłowe funkcjonowanie okręgów wojskowych na stopie pokojowej, zorganizowano tymczasową ochronę granic, a także opracowywano założenia pokojowej
struktury sił zbrojnych z określeniem przewidywanych składów poszczególnych
okręgów oraz dyslokacją wszystkich jednostek i instytucji wojskowych22.
Pierwszy okres działalności DOW Łódź zakończyło pod koniec sierpnia 1945 r.,
co miało związek z przejściem armii polskiej na stopę pokojową. W ramach tego
procesu, NDWP rozkazami nr 208 i 213 z 21 i 22 VIII 1945 r. zarządziło zwiększenie liczby okręgów wojskowych z dotychczasowych 6 do 723. Wraz z wprowadzeniem nowego wojskowego podziału terytorialnego na siedem okręgów
wojskowych, przeformowano także strukturę ich dowództw zgodnie z nowymi pokojowymi założeniami. Istniejące dotychczas – według etatu D1/17 – DOW Łódź
miało w terminie do 15 IX 1945 r. zostać przeorganizowane na etat nr 1/46 I kategorii o stanie etatowym 459 pracowników, w tym 353 wojskowych oraz 106 kontraktowych. Nowy etat oznaczał poważną rozbudowę struktur dowództw okręgowych,
które miały przejąć na siebie wiele nowych obowiązków wynikających z pełnienia
przez nie nowej roli – jako pokojowych dowództw terytorialnych o charakterze administracyjno-operacyjnym. Było to istotne novum, gdyż w początkowym okresie działania dowództw okręgowych pełniły one jedynie funkcje administracyjne
i to także – z uwagi na podporządkowanie większości jednostek wojskowych bezpośrednio NDWP – w dość ograniczonym zakresie, sprowadzającym się w zasadzie do prowadzenia prac mobilizacyjnych na podległym terenie oraz wykorzystanie jego zasobów dla potrzeb wojennych. Dalsze przeobrażenia strukturalne DOW
Łódź na przełomie sierpnia i września 1945 r. zapoczątkowały nowy rozdział w historii omawianego okręgu, oznaczający jego reorganizację na stopę pokojową, co
jednak znacznie wykracza poza zakres niniejszego artykuły i w pełni zasługuje na
oddzielne opracowanie24.
K.Frontczak, Formowanie i rozwój wojskowej administracji terenowej …, s. 484.
Nowym siódmym okręgiem był OW Śląsk.
24
CAW, SG, sygn. IV.501.1/A, t. 141. Rozkazy organizacyjne NDWP nr 208/Org. i 213/Org. z 21 i 22 VIII
19145 r.
22
23
121
Dr Witold Jarno: „The Origin and Structure of Łódź Military District Headquarter in Warpath in the
First Half of 1945”
“The creating and organization of the Command of Military District No. VI Łódź in the first half of 1945”
The article presents the creating and organizational development of the Command of Military District number
VI in Lodz. This district was one from six Military Districts which were created on Polish land with spring of 1945
in the final stage of second world war. In the command of Military District No. VI in this period dominated officers
of the Red Army, which filled most of higher commanders’ positions. Gradually structures of the command headquarters were extended, by creating of next organizational units. At that time competences of regional commands
were limited and they concentrated on issues connected with conscription and supplementing Polish army fighting
at the front. This situation changed in August 1945, when it was taken fundamental reorganization of the Polish
army. Then it, in the connection from her transition for the peaceful organization and enlargement of number of
Military Districts to seven - structures of commands headquarters of those districts were reorganized. As a result
of these operations, Military Districts stood themselves true territorial commands equipped with full of military
power. It began new peaceful period in their history.
122
123
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Ewa Witkowska-Urban
(Łódź)
UDZIAŁ STEFANA TRUCHIMA W TWORZENIU I ROZWOJU
ŁÓDZKIEGO OŚRODKA AKADEMICKIEGO.
Stefan Truchim (1896-1967) należy do pokolenia badaczy historii oświaty
i wychowania, które swą działalność rozpoczęło po I wojnie światowej. Na drogę naukową wkroczył w 1920 roku. Wówczas to po odbyciu studiów na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego obronił pracę doktorską na temat:
„Konfederacja dzikowska wraz z zarysem działań wojennych ją wyprzedzających”1. Dysertacja stanowiła podstawę do nadania jej autorowi tytułu doktora filozofii w zakresie historii2.
W latach 20. XX w. S. Truchim mieszkał w Poznaniu. Pracował w tamtejszych gimnazjach i instytucjach kształcenia nauczycieli oraz przez krótki czas pełnił funkcję dyrektora Biblioteki Pedagogicznej Okręgu Szkolnego w Poznaniu3.
W tym okresie jako badacz interesował się historią polityczną i historią wojskowości. W 1927 r. ukazały się na łamach „Minerwy Polskiej” pierwsze jego artykuły
z zakresu historii wychowania4.
Przełomowe znaczenie miało dla S. Truchima nawiązanie kontaktu z Wolną
Wszechnicą Polską w Warszawie. Uczelnia ta od początku swego istnienia nawiązywała do wzorów „wolnych uniwersytetów” zachodnioeuropejskich, realizując
1
Promotorem S. Truchima był profesor Władysław Konopczyński. Praca ukazała się drukiem: S. Truchim,
Konfederacja dzikowska, Poznań 1921.
2
Archiwum Uniwersytetu Łódzkiego (dalej AUŁ), Akta osobowe Stefana Truchima nr 4019, Życiorys Stefana Truchima.
3
Szczegółową charakterystykę działalności S. Truchima w okresie poznańskim zawiera artykuł: E. Witkowska, Działalność dydaktyczna i naukowa Stefana Truchima, Acta Universitatis Lodziensis, Folia Paedagogica
et Psychologica 25, Łódź 1990, s. 39-42.
4
S. Truchim, Projekt ks. Augusta Sułkowskiego założenia w Rydzynie konwiktu dla panien szlacheckich
i szkoły kunsztów, „Minerwa Polska”, 1927, s. 116-124; tenże, Projekt zwiększenia funduszów Komisji Edukacji
Narodowej, „Minerwa Polska”, 1927, s. 398-403.
124
ideę wolności nauki i nauczania5. Chociaż przez długi czas jako szkoła prywatna
nie miała pełnych praw akademickich6, to cieszyła się uznaniem pracowników naukowych i studentów. S. Truchim dostrzegł zalety Wszechnicy pisząc: „jest bardzo
elastyczna, szybciej i łatwiej przystosowuje swój aparat naukowy do potrzeb społeczeństwa i państwa”7.
W 1928 r. Wszechnica rozszerzyła swój zasięg terytorialny. W dniu 25 V 1928 r.
Rada Naukowa Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie, na wniosek własnego
Senatu, podjęła decyzję o uruchomieniu Oddziału w Łodzi. Inauguracja zajęć w Łodzi odbyła się 15 X 1928 r.8
Ośrodek akademicki w Łodzi cieszył się szczególnym zainteresowaniem rektora
Wszechnicy, Teodora Viewegera. W przemówieniu inauguracyjnym stwierdził on,
że Łódź jako drugie pod względem zaludnienia miasto w Polsce, posiadające tysiące
młodzieży w szkołach średnich i seminariach nauczycielskich, potrzebuje wyższej
uczelni i zasługuje na nią9. Od października 1928 r. w ramach Oddziału Łódzkiego
rozpoczęły działalność trzy wydziały: Humanistyczny, Pedagogiczny oraz Nauk Politycznych i Społecznych.
Wśród kadry pedagogicznej uczelni S. Truchim pojawił się w roku akademickim
1930-193110. Najpierw na Wydziale Pedagogicznym prowadził wykłady z historii
szkolnictwa oraz z techniki pracy umysłowej. Następnie powierzono mu proseminaria i seminaria z historii szkolnictwa. Do nich w późniejszym czasie dołączyły
wykłady monograficzne dotyczące reform oświatowych w Polsce w XVIII w. oraz
rozwoju szkół realnych w Wielkim Księstwie Poznańskim11.
Pracując w Wolnej Wszechnicy Polskiej S. Truchim habilitował się z zakresu historii i organizacji szkolnictwa. W 1933 r. został docentem, a w 1935 r. mianowano
go profesorem nadzwyczajnym historii i organizacji szkolnictwa. Chcąc uzyskać
potwierdzenie swych kwalifikacji naukowych w uczelni państwowej S. Truchim
habilitował się na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w 1936 r. Ostatecznym uhonorowaniem stało się mianowanie go na profesora zwyczajnego Wolnej
Wszechnicy Polskiej w 1939 r.12
W latach 30. wyłoniły się główne obszary i kierunki dociekań naukowych S. Truchima. Jego badania dotyczyły następującej problematyki: szkolnictwa i kultury
w okresie antycznym i wczesnośredniowiecznym, reform oświatowych w Polsce
w XVIII w., dziejów szkolnictwa polskiego i oświaty w Wielkim Księstwie Poznańskim w XIX w., problemów oświatowych w Polsce i w wybranych państwach europejskich w XX w.
Z. Skubała-Tokarska, Społeczna rola Wolnej Wszechnicy Polskiej, Wrocław 1967, s. 71.
Ustawa o szkołach akademickich z 13 lipca 1920 r., Dz. U. RP 1920, nr 72, poz. 494.
7
S. Truchim, Wolna Wszechnica Polska. W przeddzień rocznicy 30-istnienia, „Pion”, 1933, nr 40, s. 4.
8
Archiwum Państwowe w Łodzi (dalej APŁ), Wolna Wszechnica Polska Oddział w Łodzi, sygn. 5, Sprawozdanie z działalności z roku akademickiego 1927/28.
9
J. Kuciński, Sylwetki łódzkich uczonych. Profesor Teodor Mieczysław Vieweger, ŁTN, Łódź 2001, s. 13
10
Wolna Wszechnica Polska. Oddział w Łodzi. Skład osobowy i spis wykładów na rok akademicki 1930-1931, s. 23
11
Tamże, Skład..., rok akademicki 1931-1932, s. 23; 1932-1933, s. 22; 1933-1934, s. 26; 1934-1935 s. 31;
1935-1936, s. 31; 1936-1937, s. 32; 1937-1938, s. 31.
12
AUŁ, Akta osobowe Stefana Truchima nr 419, Życiorys...
5
6
125
Na zajęcia dydaktyczne do Łodzi dojeżdżał mieszkając w Warszawie. W marcu
1932 r. został zatrudniony w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (Ministerstwo WR i OP) w charakterze wizytatora13. Jak stwierdzał po
latach, starał się obiektywnie oceniać ówczesną politykę oświatową. Krytycznie
odnosił się do organizacji szkolnictwa powszechnego i dopuszczenia Kościoła do
wpływu na szkolnictwo14.
S. Truchim został włączony do małej grupy urzędników Ministerstwa WR i OP,
która miała pozostać w Warszawie w przypadku wybuchu wojny. Z ramienia ministerstwa razem z Kazimierzem Sylweriuszem Szelągowskim oraz Stanisławem
Władem uczestniczył w rozmowach prowadzonych jesienią 1939 r. z władzami niemieckimi. Praca w Ministerstwie WR i OP przed 1939 r., a następnie udział w rokowaniach z Niemcami po wybuchu wojny, w przyszłości niekorzystnie wpłynęły
na karierę S. Truchima.
Począwszy od 1940 r. Truchim należał do organizatorów tajnego nauczania na
terenie Warszawy. Prowadził zajęcia w ramach tajnych kompletów Wydziału Pedagogicznego Wolnej Wszechnicy Polskiej. Do lipca 1944 r. wypromował 23 magistrów filozofii z zakresu pedagogiki15. Po upadku powstania warszawskiego prowadził tajne wykłady dla słuchaczy Wolnej Wszechnicy w Brwinowie, a potem
w Częstochowie16.
Jeszcze w czasie trwania II wojny światowej przedstawiciele różnych ugrupowań politycznych i środowisk naukowych rozważali możliwość powołania do życia w Łodzi wyższej uczelni. W styczniu 1945 r. pojawiły się dwie odmienne propozycje dotyczące stworzenia uniwersytetu. Profesor Bolesław Wilanowski forsował
pomysł „poliuniwersytetu”, który miał objąć kierunki humanistyczne, matematyczno-przyrodnicze, lekarskie, aż do dyscyplin technicznych włącznie. Natomiast rektor przedwojennej Wszechnicy – Teodor Vieweger proponował, aby w Łodzi uczelnia wyższa przypominała pod względem organizacyjnym i programowym szkołę,
którą kierował do 1939 r.17
Ostatecznie Viewegorowi powierzono kierownictwo Komitetu Organizacyjnego Uczelni Państwowej w Łodzi. W dniu 15 II 1945 r. powołał on S. Truchima do
pomocy w tworzeniu uczelni oraz mianował go organizatorem i pierwszym dziekanem Wydziału Pedagogicznego. W marcu 1945 r. kształtująca się w Łodzi uczelnia wyższa miała następujące podstawowe jednostki i odpowiedzialnych za nie
organizatorów:18
Tamże, Ankieta personalna wypełniona przez S. Truchima 31 V 1950 r.
Tamże, Sprawozdanie z pracy w okresie okupacji hitlerowskiej sporządzone przez S. Truchima w 1956 r.
15
E. Podgórska, Stefan Truchim (1896-1967), „Przegląd Historyczno-Oświatowy”, 1968, nr 3, s. 327. Wśród
osób, które napisały prace magisterskie pod kierunkiem S. Truchima znaleźli się późniejsi pracownicy UŁ, Eugenia Brysik (Podgórska) i Kazimierz Sporny.
16
W. Wąsik, Marian Odrzywolski (1879-1944), „Przegląd Historyczno-Oświatowy”, 1970, nr 4, s. 552.
17
J. Kita, S. Pytlas, Uniwersytet Łódzki w latach 1945-1995, Łódź 1996, s. 17.
18
M. Bandurka, Narodziny Łodzi akademickiej, Acta Universitatis Lodziensis, Folia Historica, 1987, nr 30,
s. 142-151; B. Baranowski, K. Baranowski, Pierwsze lata Uniwersytetu Łódzkiego (1945-1949), Łódź 1985, s. 6973; Z. S. Dylik, Uniwersytet Łódzki w pierwszej fazie organizacji, „Życie Szkoły Wyższej”, 1987, nr 3, s. 70-73;
J. Kita, S. Pytlas, dz. cyt., s. 17.
13
14
126
Wydział Humanistyczny – prof. Władysław Dzwonkowski (od 30 III 1945 r. zastąpiony przez prof. Wiktora Wąsika)
– Wydział Matematyczno-Przyrodniczy – prof. Marian Grotowski
– Wydział Pedagogiczny – prof. Stefan Truchim
– Wydział Prawno-Ekonomiczny – prof. Artur Żabicki
– Studium Pracy Kulturalno-Oświatowej – prof. Helena Radlińska
W dniu 27 III 1945 r. T. Vieweger przedstawił Ministerstwu Oświaty skład pracowników naukowych i dydaktycznych w nowej uczelni o nazwie: „Państwowy
Uniwersytet w Łodzi – Wolna Wszechnica Polska”19.
S. Truchim zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego historii i organizacji szkolnictwa rozpoczął systematyczne wykłady od 23 III 1945 r. 20 Jednocześnie T. Vieweger powierzył mu inne funkcje. Należały do nich: kuratorstwo
Bratniej Pomocy i Koła Pedagogów, kierownictwo hotelu dla profesorów, przewodnictwo komisji mieszkaniowej, nadzór nad stołówką. Wszystkie te prace wykonywał bezinteresownie.
W dniu 22 V 1945 r. T. Vieweger zginął tragicznie w wypadku samochodowym.
Od tej pory S. Truchim i grupa należąca do dawnego składu Wszechnicy stopniowo
przestali decydować o rozwoju uniwersytetu. W dniu 24 V 1945 r. został podpisany dekret o utworzeniu Uniwersytetu Łódzkiego21. Przewidywał on funkcjonowanie trzech wydziałów:
– Humanistycznego (do niego wcielono Wydział Pedagogiczny)
– Matematyczno-Przyrodniczego
– Prawno-Ekonomicznego
Dopiero od 27 VIII 1945 r. na mocy decyzji rektora UŁ, Tadeusza Kotarbińskiego dołączono do uczelni wydziały: Lekarski, Farmaceutyczny, Stomatologii22.
W ramach Wydziału Humanistycznego funkcjonowało 8 jednostek (Zakłady potem Katedry) reprezentujących pedagogikę i psychologię. S. Truchim był kierownikiem Zakładu Historii Szkolnictwa. Budował swój zakład od podstaw. Pomagała
mu asystentka Eugenia Brysik (od 1952 r. Podgórska). Z wielkim trudem urządzali lokal przydzielony im przy ulicy Narutowicza 31. Gromadzili niezbędny sprzęt,
a przede wszystkim tworzyli warsztat pracy w postaci biblioteki. S. Truchim wraz
ze swą asystentką przeprowadzał poszukiwania w łódzkich antykwariatach. W latach 1948-1949 E. Brysik przywoziła cenne prace źródłowe z Krakowa, z tamtejszych antykwariatów23.
Tamże.
AUŁ, Sprawozdanie z pracy w okresie okupacji hitlerowskiej... .
21
Dziennik Ustaw RP nr 21, poz. 119, w dniu 11 VI 1945
22
Z. S. Dylik, dz. cyt., s. 84
23
E. Podgórska, Nauczyciele w moim życiu i wspomnieniach, [w:] Moja droga do kariery, ŁPN, Łódź 1997,
s. 288-289.
19
20
127
W pierwszych latach działalności Zakładu Historii Szkolnictwa w jednostce tej
pracowało kilku młodych asystentów. Oprócz wymienionej E. Brysik byli to: Roman Sysak24, Jadwiga Bednarek25, Katarzyna Hryniewska i Karol Kotłowski26.
S. Truchim w pierwszych latach po wojnie prowadził wykłady z historii wychowania, których tematyka obejmowała czasy od starożytności do XIX w.27 Wiele
wykładów miało charakter monograficzny. Szczególną rolę wśród zajęć dydaktycznych odgrywały seminaria magisterskie z historii szkolnictwa. W latach 1945-1948
w pracach magisterskich przygotowywanych pod kierunkiem S. Truchima dominowała tematyka stosunku okupanta niemieckiego do polskiej szkoły oraz zagadnienia tajnego nauczania28. Dla potrzeb badawczych sporządzono na seminarium dwie
ankiety. Pierwsza dotyczyła strat spowodowanych przez okupanta niemieckiego
w szkolnictwie polskim, a druga miała pomóc zbadać tajne nauczanie w okresie
okupacji.
Pokaźną liczbę studentów pedagogiki, którzy przygotowywali prace w tym zakresie, stanowiły osoby urodzone w latach 1900-191029. Częstokroć studenci ci
z ramienia podziemnych władz oświatowych byli w okresie II wojny światowej
organizatorami tajnego nauczania. Znali więc dobrze fakty i zdarzenia z tamtych
lat. Wielu magistrantów S. Truchima było wcześniej studentami Wolnej Wszechnicy Polskiej. W okresie 1945-1952 pod kierunkiem S. Truchima powstało 170 prac
magisterskich30. Oprócz problematyki związanej z okresem okupacji hitlerowskiej
część prac stanowiły monografie szkół oraz opracowania dotyczące reform Komisji Edukacji Narodowej. Stopniowo pojawiała się problematyka oświatowa z okresu zaborów.
S. Truchim prowadził również konwersatorium dla doktorantów. Uczył ich techniki pracy naukowej i zwracał uwagę na rzetelną wiedzę historyczną, którą powinni
posiadać. Za jego poradą E. Brysik rozpoczęła studia w zakresie historii na Wydziale Humanistycznym UŁ. Zaliczyła cały kurs i uzyskała absolutorium w 1948 r.31
24
AUŁ, Uniwersytet Łódzki. Wydział Humanistyczny, A-45, Sprawozdanie z pracy Zakładu Historii Szkolnictwa z 20 VII 1946 r.
25
Tamże, A-48, Sprawozdanie z pracy Zakładu Historii Szkolnictwa 1946/47.
26
Tamże, A-52, Kwestionariusz Zakładu i pomocniczych sił naukowych z dn. 1 X 1947 r.
27
Uniwersytet Łódzki. Spis osobowy i spis wykładów, Łódź 1946-1950. Tematyka wykładów prowadzonych
przez S. Truchima w okresie istnienia Wydziału Humanistycznego była następująca: 1946/1947 – Szkolnictwo
w dobie humanizmu, O studiach uniwersyteckich, Organizacja i ustawodawstwo szkolne, Historia wychowania;
1947/1948 - Organizacja i ustawodawstwo szkolne, Historia wychowania, Historia szkolnictwa w dobie Oświecenia; 1948/1949 – Staropolskie poglądy na wychowanie i szkołę, Historia szkolnictwa polskiego w XVIII w.,
Najnowsze ustawodawstwo szkolne; 1949/1950 – Komisja Edukacji Narodowej, Historia szkolnictwa w XIX w.,
Najnowsze ustawodawstwo szkolne w Polsce.
28
E. Podgórska, W. Leżańska, E. Witkowska, Bibliografia prac Stefana Truchima oraz wykaz kierowanych
przez niego rozpraw doktorskich i magisterskich z lat 1945-1967, Acta Universitatis Lodziensis, Nauki humanistyczno-społeczne, seria I, z. 13, 1977, s. 149-169.
29
Archiwum Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ, Egzaminy magisterskie na Wydziale Humanistycznym UŁ, cz. I, nr 1-112; cz. 2, nr 113-208; cz. III, nr 208-1004.
30
E. Podgórska, W. Leżańska, E. Witkowska, dz. cyt., s. 156-164.
31
E. Podgórska, Nauczyciele w moim życiu..., s. 288.
128
W sprawie przygotowania badaczy historii wychowania i oświaty Truchim
wypowiedział się wyraziście w liście do Łukasza Kurdybachy. Pisał on: „wierzę i najgłębiej jestem przekonany, że naukowego pracownika w zakresie historii szkolnictwa Wydział Pedagogiczny nie wykształci”32. Jego zdaniem historyków
wychowania należy kształcić na wydziałach historycznych.
Dla doktorantów S.Truchim był nauczycielem przez swą twórczość naukową.
„Jego prace naukowe były w pełni udokumentowane, bardzo osobiste i samodzielne. Nie korzystał z dorobku i merytorycznej pomocy swoich asystentów. To on
dzielił się swoimi przemyśleniami i ilością oraz jakością zdobytych źródeł”33.
W 1950 r. asystentka S. Truchima, E. Brysik ukończyła pracę doktorską na temat: „Sejm Galicyjski a oświata ludowa w latach 1861-1895”. Została powołana
na stanowisko adiunkta w Katedrze Historii Szkolnictwa34. Pracę doktorską obronił też w 1952 r. Kazimierz Sporny. W pierwszych latach po II wojnie światowej
S. Truchim poświęcił wiele czasu organizacji życia naukowego w UŁ i kształceniu
studentów. Niemniej ważny był dla niego udział w tworzeniu planów badawczych
uwzględniających nowe położenie nauki polskiej.
Podczas VII Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich we Wrocławiu
w 1948 r. S. Truchim zaprezentował referat na temat: „Postulaty w zakresie organizacji badań historii szkolnictwa i wychowania w Polsce”35. W pierwszej kolejności
zwrócił uwagę na przygotowanie przepisów dotyczących inwentaryzacji materiałów w bibliotekach i archiwach państwowych, kościelnych, zakonnych, prywatnych. Następnie przedstawił propozycję dotyczącą publikacji źródeł. Wśród nich
wyodrębnił dwie grupy. Pierwszą stanowiły publikacje z zakresu ustawodawstwa
szkolnego, programów nauczania, instrukcji wychowawczych, sprawozdań wizytacyjnych, wspomnień i pamiętników. Do drugiej grupy zaliczył dzieła klasyków
pedagogiki.
Następnym ważnym zadaniem stojącym przed badaczami było według S. Truchima przygotowania bibliografii pedagogicznej oraz prac biograficznych teoretyków pedagogiki i oryginalnych praktyków. Nawiązując do badań prowadzonych na
UŁ mówił o potrzebie ustalenia w skali ogólnopolskiej strat powstałych w naszym
szkolnictwie w okresie II wojny światowej oraz o podjęciu szeroko zakrojonych badań nad tajnym nauczaniem. Wysunął postulat, aby powołać specjalne towarzystwo
do badań nad historią wychowania i szkolnictwa w Polsce. Jego zdaniem: „Naukowe Towarzystwo Pedagogiczne zawsze będzie zwracało uwagę przede wszystkim na postulaty z zakresu pedagogiki i dydaktyki, na ostatnim miejscu dopiero
uwzględniając historię wychowania”36.
32
J. Miąso, Pracownia Dziejów Oświaty Polskiej Akademii Nauk (1953-1974), „Rozprawy z Dziejów Oświaty” t. 40, 2000, s. 119-120.
33
E. Podgórska, Nauczyciele w moim życiu..., s. 290.
34
AUŁ, Akta osobowe Eugenii Podgórskiej, nr 13070, Ankieta personalna E. Podgórskiej.
35
S. Truchim, Postulaty w zakresie organizacji badań historii szkolnictwa i wychowania w Polsce [w:] Pamiętnik VII Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich we Wrocławiu 19-22 września 1948, Warszawa 1948,
s. 80-82.
36
Tamże, s. 82.
129
S. Truchim doceniał rolę regionalnych towarzystw naukowych. Ważną rolę
w inicjowaniu i popieraniu pracy badawczej łódzkich uczonych odgrywało Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Łodzi. Rozpoczęło ono działalność 19 XI 1936 r.37
W okresie II wojny światowej Towarzystwo zawiesiło działalność. Wznowiło ją
w marcu 1945 r. W reaktywowanym Towarzystwie rozpoczął działalność S. Truchim. Gdy w czerwcu 1945 r. ukonstytuowały się sekcje, znalazł się w ich władzach.
W Sekcji II. Nauk Humanistycznych był wiceprzewodniczącym (przewodniczący
Henryk Ułaszyn)38. Następnie wszedł w skład Komisji Statutowej ds. Opracowania
Nowego Statutu Towarzystwa Naukowego. Działała ona od 1 II do 3 III 1946 r.39
S. Truchim był redaktorem nowego statutu Towarzystwa40. Przez cały okres pracy
w UŁ łączył swą aktywność badawczą z realizacją zadań Łódzkiego Towarzystwa
Naukowego.
W pierwszych latach istnienia UŁ S. Truchim popularyzował wyniki badań łódzkich naukowców tworząc w „Głosie Robotniczym” specjalny dział poświęcony ich
osiągnięciom. W czasopiśmie ściśle związanym z UŁ, jakim była „Myśl Współczesna”, zamieszczał recenzje naukowe prac historycznych i pedagogicznych.
Na początku lat 50. XX w. S. Truchim w swej pracy naukowej nawiązywał do
wcześniej rozpoczętych badań dotyczących wychowania antycznego. Zbierał materiały źródłowe na temat: „Historia wychowania od Etrusków do XII w.”. Materiały te sprowadzał z bibliotek z Paryża, Uppsali i Wiednia41. Objął badaniami
pierwsze czasopisma pedagogiczne w Polsce i zainteresował się działalnością pedagogiczną Ewarysta Estkowskiego. Nadal analizował materiały źródłowe dotyczące Komisji Edukacji Naukowej.
Na wiosnę 1951 r. Komisja do Dziejów Oświaty i Szkolnictwa w Polsce Polskiej Akademii Umiejętności zaprosiła S. Truchima do udziału w swych pracach42.
Po likwidacji PAU (ostatnie posiedzenie odbyło się 20 XII 1952 r.) instytucją, która zgromadziła liczne grono historyków wychowania stała się Pracownia Dziejów
Oświaty PAN utworzona 19 V 1953 r.43 Wśród współpracowników Pracowni znalazł się S. Truchim44.
Uniwersytet Łódzki przez pierwsze lata istnienia przeżywał okres rozkwitu.
W ocenie historyków „rektor T. Kotarbiński starał się, aby uczelnia miała postępowy liberalny charakter, dbał o wysoki poziom pracy naukowej i dydaktycznej, zaś
nadrzędną zasadą była autonomia badania i kształcenia oraz nierozerwalny związek
tych dwóch obszarów funkcjonowania uczelni”45.
J. Kuciński, Łódzkie Towarzystwo Naukowe w latach 1936-1996, cz. 1, Studia, ŁTN, Łódź 1996, s. 44.
Tamże, s. 56.
39
Tamże.
40
Tamże, s. 67.
41
AUŁ, UŁ Wydział Humanistyczny, A-49, Sprawozdanie z czynności Katedry Historii Szkolnictwa w roku
akademickim 1950/51.
42
AUŁ, Akta osobowe S. Truchima, nr 419, Pismo PAU nr 328/51, wydano w Krakowie 21 IV 1951 r.
43
J. Miąso, dz. cyt.
44
W. Szulakiewicz, Historia oświaty i wychowania w Polsce 1944-1956, Kraków 2006, s. 80.
45
J. Kita, S. Pytlas, dz. cyt., s. 20
37
38
130
Na przełomie lat 40. i 50. minionego stulecie Uczelnię dotknął kryzys. Najpierw
nastąpiły zasadnicze zmiany w strukturze organizacyjnej46. Jesienią 1951 r. Wydział Humanistyczny podzielił się na trzy mniejsze:
– Wydział Filozoficzno-Społeczny
– Wydział Historyczny
– Wydział Filologiczny
Zarządzenie Ministerstwa spowodowało połączenie Wydziału FilozoficznoSpołecznego z Historycznym w wyniku czego powstał w 1952 r. Wydział Filozoficzno-Historyczny47. W jego ramach znalazły się katedry pedagogiki i psychologii.
Ich działalność była stopniowo marginalizowana. Najpierw kierownik Katedry Historii
Pedagogiki – prof. Sergiusz Hessen, badacz i myśliciel europejskiej sławy, utracił możliwość wykładania pedagogiki filozoficznej. W ostatnim półroczu życia powierzono
mu w UŁ nauczanie języka rosyjskiego. Zmarł nagle w dniu 2 VI 1950 r.48
Następnie władze przystąpiły do likwidacji Katedry Pedagogiki Społecznej.
Odesłano na urlop wybitną uczoną, Helenę Radlińską. Zwolniono jej asystentów:
Aleksandra Kamińskiego i Irenę Lepalczyk.49 Do Warszawy przenieśli się młodzi
adiunkci: Wincenty Okoń i Tadeusz Wróbel.50 W roku akademickim 1951/52 zawieszono rekrutację na nauki społeczne.
Na wiosnę 1952 r. zapadła ostateczna decyzja dotycząca katedr pedagogicznych
w UŁ. Istniejące katedry wraz z działającymi w ich ramach zakładami naukowymi
połączono i stworzono jednostkę pod nazwą „Katedra Pedagogiki” (z połączonym
z nią zakładem naukowym)51. Do roku akademickiego 1955/56 Katedra ta działająca w ramach Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ nie miała kierownika (vacat). Dopiero w roku akademickim 1956/57 na stanowisko to mianowano zastępcę
profesora, dr Mariana Glutha52.
S. Truchim znalazł się w szczególnie niekorzystnej sytuacji. Jak wynika z dokumentów zgromadzonych w Archiwum UŁ, władze uczelni poczynając od 1946 r. kilkakrotnie zwracały się do władz resortowych w Warszawie z wnioskiem o nominację S. Truchima na stanowisko profesora zwyczajnego. Przez okres dziesięciu lat Truchim nie
otrzymał tej nominacji. Był zatrudniony w UŁ jako profesor kontraktowy.
46
W dniu 1 stycznia 1950 r. wyłączone zostały z UŁ wydziały: lekarski i farmaceutyczny tworząc Akademię
Medyczną.
47
„Monitor Polski” 2 III 1952, nr A-18, poz. 221.
48
S. Sztobryn, Filozofia wychowania Sergiusza Hessena, Łódź 1994, s. 182.
49
Sylwetki łódzkich uczonych. Profesor Irena Lepalczyk, red. E. Marynowicz-Hetka, J. Piekarski, z. 35, ŁTN,
Łódź 1996, s. 8.
50
B. Baranowski, K. Baranowski, Trudne lata UŁ (1949-1956), Łódź 1990, s. 61-62.
51
„Monitor Polski” 23 V 1952, nr A-43.
52
Marian Gluth (1902-1958) w okresie międzywojennym studiował na UJ polonistykę, a potem pedagogikę. Uzyskał stopień doktora filozofii z zakresu pedagogiki na podstawie pracy p.t. „Socjologiczne podstawy i etyczno-religijne
orientacje „Dydaktyki” O. Willmanna”. Najpierw pracował w szkołach średnich (Kraków, Częstochowa). W 1930 r.
powierzono mu wykłady na Studium Pedagogicznym UJ i kierownictwo w przeszkoleniu praktycznym słuchaczy pedagogiki. Został też członkiem Państwowej Komisji Egzaminacyjnej dla nauczycieli szkół średnich. W kwietniu 1945 r.
T. Vieweger zaprosił go do Łodzi. Po powstaniu UŁ otrzymał stanowisko adiunkta UŁ. Od 1946 r. był dyrektorem
Kursu Przygotowawczego na wyższe uczelnie, a od 1947 Roku Wstępnego UŁ. W 1948/49 otrzymał funkcję zastępcy
profesora i kierownika Zakładu Pedagogiki i Organizacji Szkolnictwa. Kierował jednostką do czasu jej likwidacji.
131
W roku 1954 Rektor UŁ i władze Wydziału Filozoficzno-Historycznego zwróciły się do profesorów: Stanisława Tynca i Henryka Jabłońskiego z prośbą o ocenę dorobku naukowego S. Truchima. Obaj uczeni pozytywnie ocenili twórczość
S. Truchima. Stwierdzili, że zasługuje on na tytuł profesora zwyczajnego53. W czasie, gdy Centralna Komisja Kwalifikacyjna w Sekcji Nauk Społecznych rozpatrywała wniosek w sprawie nadania S. Truchimowi tytułu naukowego, pojawiły się
zarzuty związane z jego pracą w Ministerstwie WR i OP w 1939 r. Truchim został
oskarżony o współpracę z Niemcami.
Na wniosek Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego została w UŁ powołana komisja do zbadania obywatelskiej postawy S. Truchima podczas okupacji. Przewodniczącym komisji był rektor UŁ – prof. Adam Szpunar, a członkami profesorowie:
Stanisław Zajączkowski i Jan Szczepański. Komisja przesłuchała światków i zbadała akta związane ze sprawą. Obszerne i szczegółowe wyjaśnienia złożył S. Truchim popierając je licznymi dokumentami. W protokole z posiedzenia Komisji UŁ
na zakończenie odnotowano: „Postawa prof. S. Truchima była w czasie okupacji
w pełni patriotyczna. Komisja stwierdza, że niewyjaśnianie tych zarzutów przez
tyle lat i wstrzymanie nominacji jest ciężką krzywdą dla prof. Truchima”54.
Ostatecznie w dn. 24 I 1957 na mocy uchwały CKK dla Pracowników Nauki
przyznano S. Truchimowi tytuł prof. nadzwyczajnego55. Mając status samodzielnego pracownika nauki Truchim na posiedzeniu Rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ w marcu 1957 r. uzasadnił konieczność utworzenia Katedry Historii
Wychowania i Oświaty. Członkowie Rady Wydziału zaakceptowali ten wniosek56.
Niebawem na Wydziale zatwierdzony został nowy podział katedr. S. Truchim od
1 IX 1957 r. został kierownikiem Katedry Historii Wychowania i Oświaty57.
W Katedrze Historii Wychowania i Oświaty obok prof. Truchima nadal pracowała E. Podgórska. W 1959 r. została ona mianowana docentem. W tym samym
czasie do pracy w Katedrze została przyjęta mgr Maria Zygadlewicz. Była ona
uczennicą S. Truchima. Pod jego kierunkiem napisała pracę magisterską w 1948 r.
Następnie pracowała w szkolnictwie. Przede wszystkim zdobywała doświadczenie
w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Łodzi58.
Jako kierownik Katedry Historii Wychowania i Oświaty S. Truchim prowadził
seminarium z historii wychowania oraz wykłady monograficzne o następującej problematyce: szkolnictwo i teorie pedagogiczne Odrodzenia (1957/58), polskie szkolnictwo w Wielkim Księstwie Poznańskim (1958/59, 1961/62, 1962/63), Szkoły realne w Polsce w XIX wieku (1959/60), szkolnictwo greckie w epoce hellenistycznej (1960/61), szkolnictwo i wychowanie w okresie racjonalizmu (1965/66).
AUŁ, Akta osobowe S. Truchima, nr 419, Opinia H. Jabłońskiego i S. Tynca z czerwca 1954 r.
Tamże, Protokół posiedzenia Komisji UŁ z dnia 27 X 1956 r.; Pismo od Rektora UŁ A. Szpunara do Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego. Departament Studiów Uniwersyteckich w Warszawie z dn. 29.XI 1956.
55
Tamże, Centralna Komisja Kwalifikacyjna dla Pracowników Nauki, CK-I2c/b/31/56/7.
56
Tamże, Wyciąg z protokołu nr 10 z posiedzenia Rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ z dnia
7 III 1957.
57
Tamże, Pismo Rektora A. Szpunara do S. Truchima z dn. 2 XI 1957 r.; Dziennik Urzędowy Ministerstwa
Szkolnictwa Wyższego nr 9 z 1957, poz. 43, § 12.
58
Tamże, Akta osobowe Marii Zygadlewicz, nr 5173, Życiorys.
53
54
132
W latach 50. XX w. po zawieszeniu rekrutacji na pedagogikę S. Truchim prowadził seminaria magisterskie dla studentów historii. Sytuacja ta utrzymała się po
reaktywacji pedagogiki. W latach 60. XX w. przede wszystkim słuchacze historii byli magistrantami S. Truchima. Spośród nich wybrany został Władysław Maria Grabski, który rozpoczął pracę w Katedrze w 1962 r. W. M. Grabski studia odbył na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UŁ w latach 1956-1961. W czasie ich
trwania był członkiem założycielem Studenckiego Koła Historyków. Często reprezentował młodych łódzkich historyków na seminariach i zjazdach ogólnopolskich.
Wygłaszał referaty, których tematyka w znacznej części dotyczyła przemian oświatowych w Polsce w XVIII w. Pod kierunkiem prof. S. Truchima W. M. Grabski napisał pracę magisterską na temat: „Antoni Wiśniewski – pijar i jego miejsce w rozwoju nauk ścisłych”. Egzamin magisterski złożył 6 VI 1961 r.59
W latach 1961-1967 Truchim był promotorem ośmiu doktorantów.60 Spośród
nich troje znalazło zatrudnienie jako adiunkci na Wydziale Filozoficzno-Historycznym UŁ. Byli to: M. Zygadlewicz, W. Zwolska, W. M. Grabski. Pozostali podjęli
pracę w polskich wyższych uczelniach lub w administracji oświatowej. S. Truchim
stał się również recenzentem wielu prac habilitacyjnych z historii wychowania
i oświaty. Przewody habilitacyjne na UŁ mieli przeprowadzone Jan Wiktor i Teodor Musioł. Ważnym faktem w życiorysie naukowym S. Truchima stało się mianowanie go profesorem zwyczajnym. Miało to miejsce w 1963 r.61
W okresie ostatnich dziesięciu lat pracy S. Truchima w UŁ zaobserwować można było przede wszystkim kontynuowanie poprzednich wątków badań w zakresie
historii oświaty i wychowania. Świadczą o tym zarówno małe formy jego pisarstwa historycznego – artykuły, recenzje, jak też obszerne monografie. Do tej drugiej grupy należały trzy prace: „Ewaryst Estkowski. Zarys monografii” – 1959 r.,
„Współpraca polsko-rosyjska nad organizacją szkolnictwa rosyjskiego w początkach XIX w.” – 1960 r. „Historia szkolnictwa i oświaty polskiej w Wielkim Księstwie
Poznańskim 1815-1915” – 1967-1968.
Monografie te spotkały się z pozytywnymi ocenami badaczy historii oświaty
i wychowania. Docenione zostało bogactwo przedstawionych faktów i celność wyciągniętych z nich wniosków. Prace cieszyły się zainteresowaniem nie tylko w kraju. Problematyka opracowania dotyczącego współpracy polsko-rosyjskiej w dziedzinie organizacji szkolnictwa spotkała się z uznaniem w kręgach specjalistów
w Paryżu, Londynie i Moskwie62.
Należąc do Rady Naukowej Pracowni Dziejów Oświaty PAN S. Truchim
uczestniczył w przygotowaniu podręcznika akademickiego prezentującego wiedzę
z historii wychowania i oświaty. Opracował kilka rozdziałów tego podręcznika63.
S. Truchim zajął się także problematyką metodologii historii wychowania. W okreTamże, Akta osobowe Władysława Marii Grabskiego, nr 5876, Życiorys.
E. Podgórska, W. Leżańska, E. Witkowska, Bibliografia..., s. 155
61
AUŁ, Akta osobowe S. Truchima, nr 419, Pismo Przewodniczącego Rady Państwa PRL z dn. 6 VI 1963 r.
62
W. M. Grabski, Stefan Truchim (8 IX 1896-20 VIII 1967), „Kwartalnik Historyczny”, t. LXXV, 1968, nr
1, s. 262
63
Historia wychowania, red. Ł. Kurdybacha, t. II, Warszawa 1968.
59
60
133
sie międzywojennym uczony dowodził, że należy prowadzić odrębne badania w zakresie doktryn pedagogicznych i historii szkolnictwa64. Stanowisko to uległo zmianie po II wojnie światowej.
Po 1945 r. wielokrotnie w kręgach osób zajmujących się historią wychowania
pojawiała się kwestia miejsca tej dziedziny wśród nauk historycznych i pedagogicznych, powracał problem samodzielności badań historii wychowania i jej roli
usługowej w stosunku do pedagogiki i innych nauk humanistycznych. S. Truchim
sprecyzował swe stanowisko w powyższych kwestiach i zaprezentował je na sesji
zorganizowanej w Łodzi w 1964 r.
W kwietniu 1964 r. doszło do spotkania przedstawicieli dwóch środowisk uniwersyteckich – łódzkiego i poznańskiego. Historycy wychowania w osobach prof.
dra Stefana Truchima i doc. dra Stanisława Michalskiego wygłosili referaty dotyczące metodologii historii wychowania, które stały się zaczynem do dyskusji i wymiany poglądów na ten temat.
W dyskusji uczestniczyli wszyscy pracownicy Katedry Historii Wychowania
i Oświaty UŁ oraz reprezentanci łódzkiego środowiska historycznego – Franciszek Bronowski, Józef Dutkiewicz, Andrzej Feliks Grabski, Halina Kapessowa,
Marian Henryk Serejski. Środowisko naukowców z Poznania prezentowali: Stanisław Michalski, Zofia Pawłowska, Stanisław Szajek, Jerzy Topolski. W swym referacie S. Truchim stwierdził, że zakres historii wychowania obejmuje trzy działy:
historię szkolnictwa, historię doktryn pedagogicznych i historię oświaty. Historia
wychowania winna być traktowana jako nauka samodzielna. Jako nauka ściśle historyczna musi z konieczności preferować metodologię badań historycznych. Integralne badanie zjawisk i faktów historycznych powoduje jednak, że uwzględniane
są metody badawcze innych nauk. Historyk wychowania powinien znać i stosować
metody badawcze nauk filozoficznych, socjologicznych, politycznych i statystycznych65. Metodologiczne stwierdzenia S. Truchima nie straciły na aktualności. Można to zauważyć przy próbie charakterystyki warsztatu naukowego współczesnych
polskich badaczy.
Stefan Truchim zaistniał jako wybitny znawca historii wychowania i oświaty,
organizator życia naukowego oraz wychowawca młodego pokolenia historyków
wychowania i pedagogiki. Odchodząc w 1966 r. na emeryturę pozostawił w Katedrze Historii Wychowania i Oświaty UŁ godnych sobie następców. Kierownictwo Katedry objęła wówczas doc. dr E. Podgórska. W Katedrze zatrudnieni byli: dr
W. M. Grabski, dr M. Zygadlewicz, a od 1968 r. rozpoczął pracę jako asystent mgr
Tadeusz Jałmużna.
64
S. Truchim, Historia doktryn pedagogicznych a historia szkolnictwa, [w:] Szkice z historii wychowania,
Warszawa 1935, s. 1-12.
65
S. Truchim, Z zagadnień metodologicznych historii wychowania i oświaty, [w:] Z zagadnień metodologicznych historii wychowania. Sprawozdanie z sympozjonum Katedry Historii Wychowania i Oświaty UŁ i Katedry
Pedagogiki Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, Łódź 1965, s. 9.
134
Ewa Witkowska-Urban, The Participation of Stefan Truchim in Creation and Development of Łódź
Academic Center
Stefan Truchim (1896-1967) graduated from the Jagiellonian University in Cracow. Then he worked as a high
school teacher in Poznan. Since 1930 he united with the Polish Independent University (department of Lodz). He
lectured on history of educational system at the Pedagogical Faculty whereafter also he carried on the seminars and
monographic lectures. In 1933 he became an assistant professor. In the years 1930’ the main stream of his research
has shaped; it was concerning the educational system and culture in the epoque of antique and the epoque of educational reforms in Poland in XVIII century. During the II World War S. Truchim carried on the secret classes given
at the PIU (Polish Independent University). After the year 1945 he settled in Lodz. He was a co-originator of the
University of Lodz, the Pedagogical Faculty (he was a dean of this Faculty) and of the Unit of History of Education. He promoted several hundred of Masters of Art (MA), he achieved triumphs training the new generation of
academic personnel. After obtaining the professor title in 1957 he became the head master of the Department of
History of Upbringing and Education. In his scientific research he kept on continuing his previous interests. In the
years 1960’ he initiated the meetings of Lodz’s and Poznan’s academic circles.
135
DROBNE PRACE I MATERIAŁY
Alicja Szymczakowa
(Łódź)
ŚREDNIOWIECZNA KSIĘGA
WÓJTOWSKO-RADZIECKA ŁODZI.
Po działalności sądów wójta i rady miejskiej Łodzi zachowało się 6 ksiąg przechowywanych w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie z lat 1471-17941.
Księgi te zostały opisane przez ks. Stanisława Muznerowskiego w 1922 r. i ponownie przez Józefa Siemieńskiego w 1928 r., który już wówczas apelował o ich pełną edycję. Autorzy skupili się głównie na pobieżnej analizie, dokonując rejestracji
zakresu chronologicznego poszczególnych ksiąg oraz ich stanu zachowania. Głębszą znajomość ksiąg miejskich posiadł Andrzej Zand, jedyny chyba z autorów piszących o Łodzi, który do tej pory przeczytał je w całości2. Kolejni badacze podejmujący problematykę średniowiecznych dziejów miasta na ogół powoływali się na
jego ustalenia, ewentualnie podejmując z nim polemikę, ale z perspektywy wiedzy
ogólnej dotyczącej miejskiej problematyki. Badania nad dziejami miast, które rozwinęły się po drugiej wojnie światowej, cieszą się do tej pory wielkim powodzeniem, choć nadal wywołują dyskusję, bowiem mimo upływu lat i pojawienia się
kolejnych już pokoleń badaczy nie dopracowano się np. jednorodnego schematu
dla licznie powstających monografii miast, których poziom jest mocno zróżnicowany, zwłaszcza że często podejmują się takiego zadania amatorzy historii. Księgi
miejskie są głównym źródłem do badania dziejów miast, toteż jeśli chcemy powiedzieć coś nowego o przeszłości Łodzi i losach jej mieszkańców nie sposób ich pominąć. Obecnie zachowana księga nr 1 z lat 1470-1542 liczy 82 karty. Znajduje się
1
Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie. Przewodnik po zespołach. Cz. 1: Archiwa dawnej Rzeczypospolitej, wyd. 2, red. J. Karwasińska, Warszawa 1975, s. 256.
2
S. Muznerowski, Przyczynki do monografii Łodzi, Łódź 1922; J. Siemieński, Księgi miejskie dawnej Łodzi,
„Rocznik Łódzki” 1928 [wyd. 1929], t. I, s. 54-62; A. Zand, Łódź rolnicza 1332-1793. Studium historyczne o topografii, stanie gospodarczym, organizacji prawnej i kulturze Łodzi, „Rocznik Łódzki” 1929-1930 [wyd. 1931],
t. II, s. 53-222.
136
w niej 329 zapisek, z tego 126 z XV w.3 Treścią zapisek są transakcje kupna-sprzedaży (161), zastawy (55), zamiany dóbr (14), ugody w sprawie działów majątkowych (25), zapisy majątkowe dla żon/mężów, dzieci i dalszych krewnych, dożywocia (21), zapisy posagowo-wienne (12), zrzeczenia praw do majątku (4), urzędowe
poświadczenia finalnych wypłat z tytułu zadłużenia, pokwitowania (12). Do księgi
wciągnięto także testamenty lub wzmianki o nich (7) oraz legaty na kościół parafialny w Łodzi (3). Wartość transakcji nie przekraczała 10 grzywien. Wartość badawcza zachowanych ksiąg sądowych sądu łączonego Łodzi jest nie do przecenienia, już choćby z powodu braku serii ksiąg miejskich znanych z wielu innych miast,
takich jak księgi przyjęć do prawa miejskiego, rachunków miejskich, protokołów
obrad rady itd.4
Księgi mogą także budzić zainteresowanie jako wytwór kancelarii i wiele powiedzieć o funkcjonowaniu organów samorządowych i właścicielskich w mieście.
Ten właśnie aspekt będzie przedmiotem tych kilku uwag dotyczących najstarszej
księgi miejskiej.
Jak wiadomo Łódź otrzymała przywilej lokacyjny w 1423 r., choć właściciel biskup i kapituła włocławska - zamiar taki podjęli już w 1414 r. wystawiając dla
mieszczan dokument z korzystnymi dla osadników warunkami. Przywilej z 1423 r.,
odnowiony w 1433 r., zawiera standardowe rozwiązania dotyczące uprawnień wójta, w tym jego zadań sądowych. W dużych miastach, które już przed lokacją spełniały kryteria miejskości, data lokacji jest często zbieżna z datą powołania władz
samorządowych i założenia kancelarii dla obsługi różnorodnych zadań związanych
z zarządzaniem miastem, finansami, sądownictwem5. Sąd łódzki, przed którym zatwierdzano transakcje odnotowane w księdze, nazywany jest iudicium bannitum
(sąd gajony). Termin ten stosowano do sądów prawa niemieckiego dla miast i wsi
odbywających się w stałym terminie. Tylko raz określono posiedzenie jako odbywające się in magno iudicio banitho, co oznaczało rok wielki gajony (28 I 1507).
Sąd ten nie różni się ani składem ani rodzajem spraw od innych sądów odbywających się w mieście6. W Łodzi utworzono sąd łączony, w skład którego wchodzili przedstawiciele obu porządków miejskich: rady i ławy (wójt, burmistrz, rajcy
i ławnicy). Z kolejności w nagłówkach nie można wyciągać zbyt daleko idących
wniosków co do relacji obu władz: wójtowskiej i burmistrzowskiej. W latach dzie3
W liczbie tej znajdują się też zapiski, których treści ze względu na zniszczenie kart oraz znaczne przekreślenia lub zamazania nie można odczytać. Wyjątkowo zupełnie znalazły się w niej zapisy innej treści. W 1479 r.
Maciej, mieszczanin ze Zgierza, upomniał się o zaległe 2 grzywny od Stanisława Mazura z Łodzi, z których opłatą
ów ociągał się, a należne mu były z tytułu zabójstwa jego brata. Maciej zgodził się na przedłużenie terminu płatności oraz rozłożenie jej na 2 raty i już w tym zapisie przeznaczył wymienioną kwotę na kościół w Łodzi, przerzucając tym samym na ówczesnego plebana Mikołaja ściągnięcie tej sumy. Zatem nie jest to sprawa karna. Proces
o zabójstwo musiał toczyć się przed innym forum, na którym też zapadł wyrok. Sprawy o głowę zastrzegał sobie
właściciel, zatem zarówno ta, jak i inne sprawy karne, znajdowały się zapewne w niezachowanej dokumentacji
prowadzonej przez właściciela lub jego urzędników.
4
J. Łosowski, Kancelarie miast szlacheckich województwa lubelskiego od XV do XVIII wieku, Lublin 1997,
s. 76 i n.
5
B. Wyrozumska, Kancelaria miasta Krakowa w średniowieczu, Kraków 1995, s. 19.
6
Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie [dalej: AGAD], Akta wójtowskie i radzieckie miasta Łodzi
[WiRŁ], ks.1, k. 31v.
137
więćdziesiątych na pierwszym miejscu wymienia się burmistrza i 4 rajców, następnie dopiero wójta i 3 ławników. W istocie jednak o kolejności decydował autorytet
osoby sprawującej dany urząd, wynikający z majątku, pozycji społecznej i wieku.
Wieloletni burmistrz Jan Dąbrowski, pełniący ten urząd niemal do śmierci, zawsze
występował przed wójtami. Wysoką pozycję społeczną zapewniało mu szlacheckie
pochodzenie, funkcja rządcy wykonywana z ramienia właściciela (1484), a nawet
połączenie na krótko funkcji burmistrza i wójta (landwójta?) w 1495 r.7 Gdy burmistrzem został jego syn Wawrzyniec z racji wieku znalazł się w mniej korzystnej sytuacji i wymieniano go za wójtami Pełkami. Natomiast podczas nieobecności
wójta na pierwsze miejsce wysuwał się młody Dąbrowski z rajcami8. Jeśli po roku
1527 przechyla się pierwszeństwo w nagłówkach na rzecz burmistrza to głównie
z tej przyczyny, że ówczesny wójt łódzki Tomasz, który nabył część wójtostwa
łódzkiego wskutek małżeństwa z jedyną spadkobierczynią wójta Stanisława, był
jednocześnie wójtem Pabianic i rzadko bywał w Łodzi. Śmierć wójta Stanisława
w 1495 r. była też główną przyczyną powołania landwójta, zwanego też sołtysem
lub wicewójtem, który - nominowany spośród mieszczan, byłych rajców lub ławników - reprezentował interesy Tomasza. W sądach zasiadał obok wójta z rodziny
Pełków, właścicieli drugiej części wójtostwa łódzkiego9. Składy sądów były różne:
wójt z ławnikami i burmistrz z rajcami; tylko burmistrz z rajcami; burmistrz z rajcami i ławnikami (bez wójta). Wpisy z roku 1512 zaczynają się zwrotem: hec acta
sunt de consensu advocati coram preconsule Gregorio Wyszek et consulibus... et
scabinis...10. Burmistrz musiał uzyskać zgodę wójta do samodzielnego odbycia sądów, zatem sytuacja powyższa należała do wyjątkowych. Sądom na ogół przewodniczył wójt łódzki. Tylko w przypadkach, gdy wójt sam stawał jako strona, przewodnictwo przejmował burmistrz.
Bardzo rzadko sądy odbywały się z udziałem przedstawicieli właściciela miasta. W 1491 r. w sądach uczestniczył Wojciech starosta subkowski, dzierżawca klucza majątkowego biskupów włocławskich na Pomorzu11. W 1495 r. Jan Sarnowski,
tenutariusz (niesułkowski? łódzki?), niewątpliwie reprezentował interes właściciela przewodnicząc sądowi, który zatwierdził ugodę w sprawie działu majątkowego
spadkobierców wójta Stanisława. W 1513 r. starosta Mikołaj Parzniewski przewodniczył posiedzeniu, na którym wójt Maciej Pełka spłacił macierzyznę Stefanowi Boroczykowi. Wojciech Nagórski starosta niesułkowski oraz Mikołaj Skotnicki wojski większy sieradzki oraz starosta niesułkowski i wolborski interweniowali
Tamże, k. 13v,
Tamże, k. 47.
9
Historia państwa i prawa Polski, t. I: do połowy XV wieku, red. J. Bardach, wyd. 2, Warszawa 1964, s. 276278; t. II: od połowy XV wieku do r. 1795, Warszawa 1966, s. 158. Landwójtowie łódzcy: 1495 Maciej Groch (rok
wcześniej był ławnikiem), 1502-1510 Stanisław Chojeński (z przerwami); Wal; 1507-1514 Wawrzyniec Skrobat
(z przerwami); 1509 Jakub Rychłosz - AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 20-20v, 31v-36, 40, 41, 71v, 74v, 75v. W Brzezinach
landwójt (podwójci) występuje od 1419 r. i jest to urzędnik mianowany przez właściciela miasta - zob. T. Nowak,
Brzeziny i okolice do schyłku XVI w., [w:] Brzeziny. Dzieje miasta do 1995 roku, red. K. Badziak, Łódź-Brzeziny
1997, s. 57.
10
AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 38v.
11
A. Tomczak, Kancelaria biskupów włocławskich w okresie księgi wpisów (XV-XVIII w.), Toruń 1964, s. 18.
7
8
138
w sprawie ugody majątkowej w 1527 r., gdzie znowu jedną ze stron był Mikołaj
Pełka wójt łódzki. Wpisane do księgi ugody, kończące spory z udziałem wójtów, to
efekty sądownictwa właściciela nad wójtami zgodnie z przywilejem lokacyjnym.
W 1483 i 1484 r. sądy odbyły się w obecności rządcy łódzkiego, którym wówczas był Jan Dąbrowski. Dwukrotnie - w 1507 i 1512 r. - zasiadał w sądzie faktor
Zagajewski. Obie sprawy dotyczyły transakcji między mieszczanami, nie wymagały nadzoru właścicielskiego, jego udział miał zatem charakter grzecznościowy.
Natomiast śladem apelacji mieszczki łódzkiej do starosty wolborskiego pozostaje
mandat wystawiony w Wolborzu 15 III 1527 r. skierowany do burmistrza i rajców
Łodzi, nakazujący przysądzenie ojcowizny Jadwidze Smarszewskiej12. Tylko raz
w 1533 r. przywołano communitas civitatis lodzensis, która wspólnie z wójtem, burmistrzem, rajcami poręczyła za mieszczanina Stanisława Mroza wobec Mikołaja
starosty niesułkowskiego, Pawła Radogoskiego i Leonarda Przanowskiego13.
Trudno powiedzieć, czy były stałe terminy sądów w Łodzi, skoro w księdze
w pełni datowanych, a zatem z podaniem dnia, miesiąca i roku, znajduje się zaledwie 69 wpisów, i to głównie z pierwszej ćwierci XVI w.14 W ciągu roku największą aktywność sąd wykazywał w miesiącach: czerwiec (12 wpisów), następnie
kwiecień i grudzień (po 8). Poza tym jeszcze w maju (7) i listopadzie (6) mieszczanie łódzcy nieco częściej angażowali urzędy. W literaturze przedmiotu zwraca
się uwagę, że miesiącami najbardziej sprzyjającymi pracom kancelaryjnym w miastach były: styczeń, luty, listopad i grudzień, czyli miesiące zimowe, gdy mieszczanie mieli czas wolny od prac polowych lub - z analogicznych powodów - czerwiec, październik i listopad, z mniejszym natężeniem w styczniu i kwietniu. Oba
zestawienia miesięcy największej aktywności urzędów miejskich nawiązują do kalendarza rolnego. Regulował on rytm pracy urzędów miejskich, bowiem większość
mieszczan w małych miastach w Polsce, łącznie z rajcami i ławnikami, zajmowała
się rolnictwem15. W Łodzi relatywnie dużo wpisów pochodzi z miesiąca sierpnia
(9) zawsze w okolicy świąt: Petri ad vincula (1 VIII) oraz Assumptio Marie (15
VIII). Popularność drugiego z wymienionych świąt wynikała z połączenia posiedzeń sądowych z uroczystościami kościelnymi, wezwanie maryjne nosił bowiem
kościół parafialny w Łodzi. Niewątpliwie rolniczy charakter miasta wpłynął również na stosunkowo częsty wybór niedzieli jako terminu sądowego. Na 69 datowanych wpisów aż 20 przypada na ten dzień tygodnia. W czerwcu chętnie wybierano
niedziele: Pentecostes i Trinitas16. Trudno jednak mówić o jakichś prawidłowoAGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 12v, 13v, 19, 20v, 28v-29, 38, 40, 44v-45, 74v.
Tamże, k. 79v.
14
Od pisarza krakowskiego już w XIV w. wymagano, by przy każdej transakcji zawartej przed sądem podawano dokładnie nie tylko treść, ale też datę dzienną i roczną oraz wymieniano imiennie wójta i ławników - zob.
B. Wyrozumska, dz.cyt., s. 21.
15
H. Samsonowicz, Kultura miejska w Polsce późnego średniowiecza, „Kwartalnik Historyczny” 1983,
R. 90, nr 4, s. 776; tenże, Z badań nad kancelarią małych miast w Polsce w XV wieku, „Miscellanea HistoricoArchivistica” 1985, t. 1, s. 255; J. Łosowski, dz.cyt., s. 66-69.
16
J. Łaski, Liber beneficiorum archidiecezji gnieźnieńskiej, wyd. J. Łukowski, t. II, Gniezno 1881, s. 381.
Tylko raz sąd odbył się tego samego dnia - 15 VIII 1487 r.; z reguły zbierał się w którymś dniu tygodnia po święcie
(AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 16, 43v, 45v, 64, 78v).
12
13
139
ściach. Sąd łączony zbierał się niewątpliwie w zależności od potrzeb, a te nie były
zbyt obciążające dla urzędu. Najczęściej były 3 lub 4 posiedzenia w roku, na których zawierano od 1 do 4 transakcji. Wyjątkowo w 1523 r. sąd zebrał się 5 razy (24
II, 12 IV, 29 IV, 12 VII, 8 XI); rekordowo 6 razy w 1514 r. (23 IV, 8 V, 7 VI, 29 X,
10 XII, 17 XII).
Data rozpoczęcia działalności władz miejskich Łodzi nie jest znana. Na pierwszej karcie wspólnej księgi radziecko-wójtowskiej pierwszy wpis datowany jest na
rok 1477 bez daty dziennej. Zapiska dotyczy rocznej pożyczki w wysokości 2 grzywien otrzymanej przez Stanisława od Macieja Brożynki pod zastaw domu. Pieniądze te po zwrocie Brożynka powinien oddać plebanowi jako fundusz przeznaczony
na zbawienie duszy jego zmarłego brata. Pisemny testament bezimiennego brata Brożynki nie jest znany, najpewniej zeznano go ustnie w obecności świadków,
w tym niewątpliwie plebana łódzkiego, który był głównym jego beneficjentem.
Druga zapiska na tej samej karcie pochodzi z 1470 r. W sądzie gajonym zasiadali
wówczas wójt Stefan z ławnikami i burmistrz Jan z rajcami. Imion ławników i rajców nie wymieniono. Sprawa dotyczyła zamiany pól między Jakubem Dąbrową
a Marcinem Kolczą. Trzecia zapiska z pierwszej karty księgi pochodzi z 1478 r.
i dotyczy tegoż Marcina, który zastawił oziminy Gawłowi. Z kolejności dokonanych inskrypcji sądzić należy, że zapiska z 1470 r. jest przypomnieniem wcześniej
zdziałanej akcji prawnej, wciągniętej z uwagi na czynność z 1478 r. i ma stanowić
dowód własności pola, oziminy, z którego przejął Gaweł. Niewątpliwie księga nie
zawiera wszystkich transakcji między mieszczanami. Zapewne część nie była zawierana przed sądem i tym samym nie trafiała do księgi. Mogły o tym decydować
różne powody, ale pewnie głównie chodziło o koszty wpisu.
Aż do końca XV w. nie ma ciągłości chronologicznej zapisek, co na ogół stanowi cechę charakterystyczną protokołów prowadzonych na bieżąco17. Przeskoki
w datacji są często bardzo znaczące i sięgają nawet 40 lat. Przytoczmy kilka znaczących przykładów. Na końcu karty 12v pojawia się wpis datowany na 1440 r.,
choć dwie pierwsze zapiski dotyczą 1483 r. Datę 1440 uznano w literaturze za
początek założenia księgi wójtowskiej i radzieckiej18. Inskrypcja dotyczy zapisu
domu przez mieszczanina Macieja żonie Dorocie. Na dole karty 13, po wpisach
z 1464 r., umieszczono ciąg dalszy czynności prawnych podjętych przez małżonków. Tym razem żona Dorota zapisała mężowi Maciejowi Chochanowi łan i ogród.
Tożsamość ręki pisarza wskazuje, że oba wpisy wniesiono tego samego dnia. Obie
inskrypcje wciągnięto zatem do księgi znacznie później, najwcześniej w 1483 r.
17
AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 1: 1477, 1470, 1478; k. 2v: 1471; k. 3-4: 1472; k. 4v: 1473, 1477; k. 5: 1471, 1479;
k. 5v: 1473; k. 6v: 1484, 1498; k. 7: 1475,1477, 1482; k. 7v: 1476, 1497; k. 8: 1476, 1499; 1597; k. 8v: 1478; k. 9:
1478, 1479; k. 9v: 1478, 1483; k. 10:1479; k. 10v: 1497, 1489, 1482; k. 11: 1482, 1484, 1493; k. 11v: 1480; k. 12:
1483, 1484; k. 12v: 1483, 1440; k. 13: 1464; k. 13v-15: 1484, 1486, 1485; k. 15v: 1487, 1488; k. 16: 1486, 1487;
k. 16v: 1486, 1488; k. 17: 1488, 1489, 1479;k. 17v: 1490, 1479; k. 18: 1479 1490; k. 18v: 1491; k. 19: 1491; k.
19v: 1493, 1489; k. 20: 1492, 1494.
18
Akta miasta Łodzi [1471] 1794-1914 [1918]. Przewodnik po zespole, opr. M. Bandurka, Warszawa-Łódź
1990, s. 9.
140
Przyjrzyjmy się kolejnym wtrąconym zapiskom. Pomiędzy wpisami z 1477
i 1479 r. pojawiają się dwie zapiski z 1471 r. dotyczące pewnego domku. Obie
sformułowane zostały w postaci osobistego zeznania: ego Gregorius dałem domek
Maciejowi; ego Mathias tenutarius in Dalikow sprzedałem domek Stanięcie. Charakterystyczne dla obu zapisek jest wskazanie dokonania transakcji na sądzie gajonym, ale już nie wymieniono imiennie składu sądu posługując się ogólnikowym
sformułowaniem coram advocato, protoconsule et coram omnibus civibus. Chodziło zatem o przypomnienie losów i aktualnego stanu prawnego owego domku,
o czym zeznania złożyli obaj kontrahenci, nie pamiętający już po 8 latach imiennego składu sądu. Kolejnym nabywcą domu Stanięty musiał być Szymon, od którego
chłop Grzegorz, szewc, ostatecznie go kupił19. Podstawą obu wpisów są zatem zeznania kontrahentów. Nieco inny charakter mają dopiski na końcu obu stron karty
17. Po wpisach z lat 1488 i 1489 umieszczono wpis z 1479 r.; na odwrocie zaś karty
po wpisie z 1490 r. znalazł się wpis z 1479 r. W obu przypadkach zeznania złożył
wikary Paweł w imieniu chłopów, którzy kupili domy w Łodzi. Prawdopodobnie
zachodzi tu przypadek antydatowania. Paweł złożył zeznanie w 1489 r. w sprawie
czynności prawnych, które miały miejsce 10 lat wcześniej i których był świadkiem.
Potwierdza to nasz domysł o unikaniu przez mieszczan łódzkich rejestracji czynności prawnych. Koszty wpisu ponosił nabywca20. Zestawiając daty pierwszych wpisów na kolejnych stronach trzeba dojść do wniosku, że najstarszy wpis w zachowanej księdze pochodzi z 1464 r., nieprzerwany natomiast ciąg zapisek zaczyna się
w roku 1471, za rządów burmistrza Jana Dąbrowskiego. Prawdopodobnie nie było
starszej księgi. Mogły się natomiast zachować w archiwum miejskim luźne kartki
z różnymi transakcjami z wcześniejszych posiedzeń sądowych, które w razie potrzeby przeprowadzenia dowodu własności odszukiwano i wciągano do księgi.
Surowa ocena protokołów z działalności sądu wójtowsko-radzieckiego wyrażona w 1517 r. przez ówczesnego starostę niesułkowskiego i wolborskiego Mikołaja
Skotnickiego, wyraźnie świadczy, że niewiele zmienił Dąbrowski w zakresie prowadzenia i zabezpieczenia dokumentacji miasta. Źle też to świadczy o kolejnych
starostach dóbr łódzkich, do których obowiązków należała kontrola prowadzenia
dokumentacji urzędów miejskich. Okazją do zaopiniowania stanu zachowania dokumentacji miasta była sprawa działu majątkowego. Wobec Wojciecha Nagórskiego starosty (capitaneus) niesułkowskiego oraz burmistrza Grzegorza Wyszka zasiadającego z rajcami i przysięgłymi (iuratis) ugodę w sprawie majątku zawarli
venerabilis Maciej Kośmiderek z bratem stryjecznym Szymonem Manikiem, wójt
Mikołaj z siostrą cioteczną Świętką oraz siostry Agata i Barbara Jagielczanki. Na
tym etapie odbył się zatem sąd radziecko-ławniczy, któremu przewodniczył starosta klucza niesułkowskiego, do którego należała Łódź. Sprawa dotarła następnie
do Mikołaja Skotnickiego, wojskiego większego sieradzkiego oraz starosty niesułkowskiego i wolborskiego, zapewne następcy Nagórskiego na urzędzie administra19
20
AGAD, WiRŁ, ks. 1 k. 4v-5.
Tamże, k. 44.
141
tora dobrami kościoła włocławskiego, który videns errorem et destructionem libri
in opido Lodza nakazał denuo in librum civile inscribere zawartą ugodę21.
Rysuje się przy tej okazji kilka ważnych problemów z punktu widzenia działalności kancelarii miejskiej. Nie wiemy, do jakiego czasu odnosi się ugoda zawarta
przed Nagórskim, może do początków XVI w. W tym czasie księga łódzka znajdowała się w stanie destrukcji. Podstawą nowego wpisu musiał być zatem dokument znajdujący się w rękach przynajmniej jednej ze stron, który został powtórzony w księdze (quae concordia est talis). Z formy konfirmowanej treści wynika, że
była to zapiska, którą nie wciągnięto do księgi. Jako luźna kartka nie mogła mieć
wartości dowodowej, stąd starania o potwierdzenie i oblatę. Wynika z tej sprawy
jednoznacznie, że zapiski nie były wciągane do księgi na bieżąco, co nakazuje dużą
ostrożność w ocenie kompletności księgi, a co za tym idzie w wyciąganiu wszelkich wniosków o kondycji miasta i mieszczaństwa łódzkiego.
Wprowadzaniu wcześniejszych lub późniejszych chronologicznie wpisów
sprzyjał system ich prowadzenia. Poza luźnymi kartkami, które nie zachowały się,
pisano na luźnych składkach, dopiero później łączonych w księgę. Z reguły arkusz
składano na pół i rozpoczynano pisanie od wewnętrznej strony. Potwierdza to kilka
przykładów kart pisanych jedną ręką, np. karty 2v-4v, 13v-14, 20v-21v. Ten sposób ułatwiał przenoszenie treści na następną stronę, choć na ogół starano się zmieścić zapis jednej sprawy na jednej stronie. Zostawały więc puste całe strony lub
wolne miejsca na stronach, na których umieszczano wpisy nie mające ciągłości
chronologicznej.
Oprócz zasady wolnego miejsca kolejny przykład pokazuje, że pisarze kierowali się niekiedy kryterium rzeczowym - łączenia inskrypcji dotyczących jednej osoby lub tego samego przedmiotu transakcji. W 1473 r. Maciej Dobek zawarł ugodę z burmistrzem Janem Dąbrowskim w obecności wójta, Jana rządcy w Zgierzu
i Łodzi oraz Piotra Dunina starosty łęczyckiego. Poniżej wprowadzono informację o zapłaceniu przez Dobka żądanej kwoty zadośćuczynienia w 1474 r. Kolejna
karta 6 rozpoczyna się dwoma wpisami dotyczącymi Macieja, a mianowicie wzajemnego zapisu z żoną Małgorzatą, siostrą wójta Stefana Pełki. Kartę kończy wpis
z 1556 r. Na jej odwrocie (k. 6v) są cztery wpisy: jeden z 1484 r., dwa nie datowane, nie mogą jednak pochodzić z poprzednio wymienionego roku, bo różni je osoba burmistrza wymieniona w składzie, czwarty zaś z 1498 r. Między tymi wpisami
nie ma żadnego związku, ani personalnego ani rzeczowego. Na karcie 7 zblokowano dwie transakcje wójta Pełki i jego syna Stefana, którzy w 1475 r. przekazali
łan w Widzewie córce i siostrze Annie Chojeńskiej, jako zastaw posagowy 8 grzywien. W 1477 r. znajduje się wpis o zastawie przez tychże połowy łanu za 3 grzywny. Nawet nie wspomniano komu, możemy się domyślać, że po upływie 2 lat Anna
miała jeszcze do wybrania 3 grzywny posagu, toteż zmieniono zapis dając jej w zastaw tylko połowę łanu. Grupowanie zapisek według kryterium rzeczowego może
wskazywać na prowadzenie kwerend w archiwum miejskim i wybieranie do zapisu
21
AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 10, 44v-45.
142
kart, na których znajdowały się wcześniejsze wpisy dotyczące tej samej własności.
Zwłaszcza transakcje kupna-sprzedaży musiały być poprzedzone dowodem na tytuły własności.
Poza chaosem chronologicznym, co akurat nie jest przypadłością tylko rejestrów łódzkich22, najstarszą księgę miasta charakteryzuje ponadto bardzo zróżnicowany charakter wpisów i brak umiejętności poprawnego sformułowania narracji.
Część kart zapewne zaginęła, stąd zdarza się, że pisarz powołuje się na poprzedni
wpis eodem anno quo supra eodem die et hora, gdy we wcześniejszych zapisach
nie ma dnia, a godziny to już nigdy nie podawano (1511)23. Część zapisek jest bardzo krótka, ograniczona do adnotacji o transakcji. Czasem owa lakoniczność budzi
zdumienie. W 1479 r. niejaki Paweł sprzedał swoje dziedzictwo, tj. dom i ogród, ale
nie wpisano komu24. Jakie zatem znaczenie prawne ma ten wpis dla nabywcy?
Kolejne pytanie dotyczy miejsca przechowywania księgi w czasie między sądami i osoby odpowiedzialnej za opiekę nad nią. Depozyty pieniężne składano na
ręce burmistrza i rady, jak uczynił to w 1489 r. Jakub Dąbrowa przekazując na kościół parafialny 15 grzywien. Ponieważ miasto nie miało ratusza, w domu zatem
burmistrza musiała znajdować się skrzynia, w której przechowywano owe pieniądze. Skrzynia ta pełniła niewątpliwie także rolę archiwum, do niej składano dokumenty dotyczące miasta i zapewne księgę, tak jak było w innych miastach25. Nie
ulega bowiem wątpliwości, że przy tak niewielkiej liczbie spraw w roku miasto nie
posiadało etatowego pisarza.
Do wyjątkowych zatem należą przypadki wpisania pisarzy z imienia. Tej czynności dokonali oni sami. Jako pierwszy pojawił się Klemens notarius existens. Najpewniej jest on autorem jednej zapiski z k. 2. Sposób zapisu wskazuje na jego
związki z sądownictwem kościelnym. Pisarz najpierw zapowiedział strony, następnie przedstawił przedmiot sprawy, podał imienny skład sądu (wójt, burmistrz, 2 rajców i 2 ławników), na końcu datę dzienną, ale bez daty rocznej, wreszcie miejsce
zebrania. Jego autorstwa mogą być również inne wpisy, rozpoczynające się w identyczny sposób: Confecta est contencio inter...26. Choć równie dobrze można wnioskować o naśladownictwie formularza przez kolejnych powołanych ad hoc pisarzy.
Świadczy o tym wielość rąk pisarskich występujących w księdze.
Cztery wpisy sformułowane według reguł ksiąg konsystorskich wyszły spod
ręki Bartłomieja notariusza publicznego27. Wszystkie pochodzą z 22 XI 1484 r.
Tylko dwie zostały autoryzowane. Bartłomiej rozpoczyna wpis od daty składającej się z określenia dnia tygodnia według kalendarza rzymskiego lub kościelnego,
dnia miesiąca podanego numerycznie albo według kalendarza kościelnego, roku
zapisanego słownie. Ale również on nie trzymał się ściśle jednolitego formularza,
22
J. Łosowski, dz. cyt., s. 58. A. Tomczak (dz. cyt., s. 104) podaje przykłady rejestrowania przywilejów na
pustych kartach rejestru gospodarczego pozostałego po biskupie włocławskim Macieju Drzewickim.
23
AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 38.
24
Tamże, k. 5.
25
Tamże, k. 19v;
26
AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 2, 6a (1474),
27
Tamże, k. 13v-14.
143
choć wszystkie zapisy dotyczą tej samej kategorii spraw, tj. sprzedaży dóbr. Tylko
w pierwszej zapisce podał po zwrocie coram pełny skład sądu. W następnych od
razu przystępował do przedstawienia stron i sprawy. Po dyspozycji wpisywał testację rozpoczynając lub kończąc listę świadków zwrotem: huius rei testes sunt. Nie
zawsze udawało mu się utrzymać w ryzach poprawności zgodnie ze sztuką notarialną. Księga jest protokołem, toteż są w niej liczne dopiski, wynikające z tego,
że kontrahenci, zwłaszcza nabywca, żądali umieszczenia we wpisie pominiętych
składników majątku będącego przedmiotem transakcji i te dopisywano już na końcu tekstu, albo na marginesach. Niewątpliwie owe dopiski marginalne dowodzą korekty tekstu na bieżąco w obecności zainteresowanych.
Zupełnie inaczej brzmi kolejna zapiska tylko z datą roczną 1471. Jej pisarzem
był Jan minister ecclesiae in Lodza. Wymienioną w podpisie funkcję łączy się w literaturze przedmiotu albo z obowiązkami kościelnego albo nauczyciela szkoły parafialnej, a najczęściej z obu jednocześnie. Dostrzec można w niej ślady podstawowego wykształcenia w zakresie sztuki notariatu, którą to umiejętność nabywano
w szkole parafialnej, choć trudno przyznać by Jan był w niej szczególnie biegły.
Pisarz zaczął wpis od inwokacji (In nomine domini amen) właściwej dla dokumentu, następnie zapisał datę roczną. Prezentację składu sądu rozpoczął od wójta, następnie wymienił 3 rajców, burgrabiego brzezińskiego i 2 ławników. Po dyspozycji wpisał początki formuły testacji, imiennie wskazując tylko własną osobę,
co do pozostałych świadków odwołując się do wcześniej wymienionego składu.
Niewykluczone, że wpis do księgi był podstawą wydanego później dokumentu.
Sprawa dotyczyła bowiem burmistrza Łodzi, szlachcica Jana Dąbrowskiego, który swej żonie Dorocie, również szlacheckiego pochodzenia, zapisał wiano na połowie swych łódzkich majętności. Wymienioną inwokację zastosowano wcześniej
w 1464 r. w zapisce dotyczącej działu majątkowego, i później w 1483 r. w zapisce
dotyczącej fundacji na kościół w Łodzi. Można to zrozumieć, obie sprawy dotyczą
postanowień wieczystych. Ten typ zapiski pojawił się ponownie w 1498 r. i znowu
w związku z osobą burmistrza Dąbrowskiego. Różnica jest tylko taka, że na końcu
podano datę dzienną wpisu28.
Klasyczny formularz dokumentu zastosowano we wpisach z lat 1489-1492.
Wszystkie trzy rozpoczyna inwokacja typu: In nomine domini amen oraz ta sama
w swej istocie arenga: Cunctorum perit memoria nisi testibus veridis et scripturis
publice relegata (k. 17v); Cunctorum perit memoria nisi testibus veridis et scripturis publicis fuerunt roborata (k. 19v, 20). Najbliżej formy dokumentu trzyma się
wpis z daty 1 III 1490 r. Wystawcami są: Nos igitur Johannes Dabrowski proconsul
una cum consulibus videlicet Jacobo Dabrowa et Martino Procopio et eciam iuratis Gallo de villa et Mathia Kochan civitatis Lodzya. Inskrypcja: omnibus et singulis tam presentibus quam futuris oraz promulgacja w brzmieniu cupimus fore notum
wprowadzają do dyspozycji, której przedmiotem jest darowizna domu przez wdowę Annę Malemaczową z synem Janem na rzecz córki/siostry Doroty i zięcia/szwa28
Tamże, k. 11, 12v, 13.
144
gra Macieja. Wpis kończy się datacją z podaniem daty dziennej według kalendarza
kościelnego (tempore Quadragesimali feria secunda proxima ante dominicam Reminiscere) i daty rocznej wyrażonej cyfrą arabską. Wpisy z 1489 r. i 25 X 1492 r.
pozostają w dużej zależności od siebie. Pierwszy dotyczy darowizny na rzecz kościoła w Łodzi 15 grz., a właściwie ogrodu i 2 ról, przez rajcę Jakuba Dąbrowę;
drugi - sprzedaży domu przez księdza Stanisława Myszkę. Można przypuszczać,
że z jednej strony przedmiot sprawy, z drugiej osoba sprzedawcy, zadecydowały
o zastosowaniu uroczystego formularza wpisów. Ich autorów można poszukiwać
w gronie duchowieństwa Łodzi.
Hipotetycznie można wskazać jako pisarzy wpisów także rajców - kilku było ze
stanu szlacheckiego, zatem posiadali zapewne umiejętność pisania. Niektóre wpisy
można powiązać z osobą burmistrza Jana Dąbrowskiego, choć wątpliwości budzi
jego znajomość łaciny, skoro własny urząd zapisał jako preconsulus! Lepiej przygotowany do swej roli był jego syn Wawrzyniec używający przydomka Żak, który
może świadczyć o poszerzonej edukacji, choć nie ma go wśród studentów Uniwersytetu Krakowskiego. Wspomniana już wielość rąk występująca na kartach księgi
wskazuje na wybieranie pisarza z grona sądowego. H. Samsonowicz przypuszczał,
że to rajcy Łodzi dokonywali wpisów. Równie dobrze w tej roli sprawić się mogli
wikariusze kościoła. Zauważalna natomiast nieporadność językowa (1507 - Małgorzata Miszczyna sprzedała domum et polum!) wielu wpisów zdaje się poświadczać,
że korzystano w prowadzeniu księgi także z pomocy starszych uczniów szkoły parafialnej. O podobnych praktykach w wielu miasteczkach polskich z dezaprobatą
pisał pół wieku później Bartłomiej Groicki, znawca prawa miejskiego i praktyki sądowej: rajce z wójtem i przysiężniki pisarskie miejsce ludźmi k temu niesprawnemi
zasadzają: jako klechami abo opiłymi furfanty szkolnymi... Na mistrza szkolnego
ten urząd wkładają, na którego dosyć pracej jest, gdy rząd kościelny i szkolny dobrze wiedzie...29.
Ostatecznie wyróżnić można w księdze 4 typy wpisów:
1. bardzo lakoniczny, którego treść ograniczona została do podania w kolejności roku czynności prawnej, składu sądu i przedmiotu sprawy;
2. podobnie lakoniczny - rok, veniens z podaniem strony inicjującej transakcję,
określenie typu sądu (ius bannitum), ale bez składu personalnego, przedmiot
sprawy;
3. zaczyna się od veniens z podaniem kontrahenta, merytoryczny zakres sprawy,
na końcu testes; w rzeczywistości świadkami są uczestnicy sądu;
4. najbardziej rozbudowany; zaczyna się od inwokacji, następuje potem data roczna,
przedmiot sprawy z określeniem stron, prezentacja i rodzaj sądu; data dzienna
wpisu.
29
AGAD, WiRŁ, ks. 1, k. 10, 32v; H. Samsonowicz, Elita władzy w małych miastach Polski w późnym średniowieczu, [w:] Genealogia - kręgi zawodowe i grupy interesu w Polsce średniowiecznej na tle porównawczym,
red. J. Wroniszewski, Toruń 1989, s. 154; B. Groicki, Porządek sądów i spraw miejskich prawa magdeburskiego
w Koronie Polskiej, wyd. K. Koranyi, Warszawa 1953, s. 40-41.
145
Typ 4 zaczyna dominować w XVI w., co zgodne jest z ogólną tendencją rozbudowywania wpisów w księgach, ale również dowodzi wzrostu wykształcenia, lepszego przygotowania pisarzy, wreszcie większej dbałości o dokumentowanie czynności prawnych samorządu miejskiego i kontroli właściciela.
Na zakończenie tych kilku uwag warto powtórzyć apel J. Siemieńskiego sprzed
80 lat o wciąż aktualną potrzebę druku ksiąg miejskich Łodzi. Mimo ich niedoskonałości formalnych stanowią one kopalnię informacji o mieszkańcach miasta.
Alicja Szymczakowa, The Medieval Book of Village Majors and Councils in Łódź
The article introduces to the oldest book of the activity of government office of Łódź in 1470-1542 years.
There are 82 cards and 329 notes including. The notes refer to the transaction of sales and buying, exchanges and
liens of the property, agreements, divisions of the fortune, dowries, debts and quittances from debts, testaments,
legacies for the parish church.
The book represents duties of the justice’s court in Łódź and its methods of work. The minutes were written on
loose-leaves through an accidental writers. The author distinguished 4 types of notes considering a form.
146
147
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Zdzisław Włodarczyk
(Wieluń)
KONTROWERSJE WOKÓŁ BUDOWY SYNAGOGI
W WIELUNIU
W pierwszych latach istnienia Królestwa Kongresowego liczba Żydów w Wieluniu i okolicy osiągnęła wielkość wystarczającą do utworzenia wspólnoty zarządzanej przez własny kahał. Wierni potrafili się zorganizować i nabyć plac wraz
ze stojącym na nim budynkiem w centrum miasta, należące poprzednio do zakonu pijarów. Zakonnicy zmuszeni byli pozbyć się wartościowej nieruchomości ze
względu na potrzeby związane z odbudową gmachu kolegium, spalonego w wyniku wielkiego pożaru miasta w początkach września 1795 r. W zamysłach nabywców - członków dozoru bożniczego - miał on spełniać funkcję domu modlitwy1.
Z czasem postanowiono na tym miejscu wybudować synagogę.
Zamierzeniem autora jest przedstawienie kilkuletnich starań osiadłych w Wieluniu Żydów o pozwolenie na budowę świątyni, rozpoczętych oficjalnie w 1833 r.
Fatum ciążące nad tym przedsięwzięciem dało znać o sobie jeszcze kilka lat po jego
realizacji i oddaniu wiernym, krótko przed powstaniem styczniowym, kiedy to powstały plany zamiany na cerkiew. Problematyką tą zajmował się dotychczas Tadeusz Olejnik,2 monograficzny charakter pracy wykluczał jednak pełną prezentację
tego zagadnienia: szczegółów kilkuletnich zabiegów i różnorakich przeszkód, jakie
pokonać przyszło inwestorom zdecydowanym na wystawienie świątyni.
Nasilenie osadnictwa żydowskiego w Wieluniu nastąpiło w okresie tzw. Prus
Południowych (1793-1806). Miasto posiadało przywilej de non tolerandis Judaeis,
wystawiony 12 VI 1566 r., potwierdzony w 1581 r. przez króla Stefana Batorego,
1
Początkowo wspólnotami wyznaniowymi Żydów w Królestwie Kongresowym zarządzały kahały, na mocy
postanowienia namiestnika z marca 1821 r. utworzono dozory bożnicze, które przejęły ich funkcje, zob. Historia
państwa i prawa Polski, t. 3, Warszawa 1981, s. 286, 413.
2
T. Olejnik, Wieluń. Dzieje miasta (1793-1945), Piotrków Trybunalski 2003, s. 58-61.
148
na mocy którego każdy przejeżdżający przez miasto Żyd mógł się w nim zatrzymać tylko przez 3 dni3.
Powstały w początkach panowania pruskiego opis miasta (Indaganda) obok
chrześcijan wśród jego mieszkańców wymienia jedynie wdowę z trzema synami4.
Pierwsza fala osadnictwa Żydów napłynęła krótko przed 1800 rokiem, gdyż opis
departamentu kamery kaliskiej z końca 1798 r. nie przynosi informacji o tej społeczności5. W wydanej w 1804 r. pracy A.C. Holschego (dane pochodzą z okresu
wcześniejszego), znajduje się informacja o mieszkających tutaj 82 starozakonnych
(5,6%)6. Pochodzący z początków 1805 r. opis departamentu kaliskiego, również
autorstwa Oswalda, wymienia 56 Żydów (3,2% mieszkańców)7, co świadczy o
wysokiej mobilności tej grupy mieszkańców miasta. Zapewne dużą rolę odgrywał
niechętny stosunek wieluńskich sławetnych do niechcianych konkurentów. W tym
czasie Żydzi, jeśli już mogli się osiedlać nie posiadali pełni praw, lub sami mieszczanie starali się wpływać na ich ograniczenie8. Nie należy przy tym posądzać ich
o jakąś szczególną wrogość w stosunku do wyznawców religii mojżeszowej. Pragmatyczni kupcy i rzemieślnicy, zatroskani o swe obroty, tym sposobem pragnęli
zmniejszyć liczbę potencjalnych konkurentów9. Podobne działania nieobce były
choćby żydowskim mieszkańcom nieodległego Działoszyna10.
Protesty wieluńskich sławetnych przeciwko osiedlaniu się Żydów trwały przez
cały okres panowania pruskiego. W piśmie do kamery z 24 VI 1802 r. jeszcze raz
przypominali swe przywileje zwłaszcza te, które zakazują Żydom osiedlania się
w mieście. Kamera nadała całej sprawie bieg urzędowy, radca Lehmann opracoTenże, Leksykon miasta Wielunia, Wieluń 1998, s. 252.
J. Wąsicki, Opisy miast polskich z lat 1793-1794, cz. 2, Poznań 1962, s. 863.
5
Tajne Pruskie Archiwum Państwowe Berlin - Dahlem, II HA Südpreussen III, sygn. 181. Historisch-statistisches Taschenbuch des Kalischer Kriegs und Domänen Kammer Departements entworfen zu Ende des 1798 Jahres
von Oswald Kammer Referendarius und Sekretair.
6
Geographie und Statistik von West-, Süd und Neu-Ostpreussen, Berlin 1804, Bd. 2, s. 460-461.
7
Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej AGAD), Generalne Dyrektorium Prus Południowych III, sygn. 173.
Historisch- statistisches Tableau von dem Königlich Südpreussischen Kalischer Kammer Departement entworfen
von Oswald im Januar 1805.
8
„Posener Intelligenz-Blatt” nr 10 z 3 II 1802 r. podaje wiadomość o mającym nastąpić przetargu na nabycie
kamienicy Radziewicza, przy rynku w Wieluniu, zaznaczono że nie mogą brać w nim udziału Żydzi, którzy nie
mają prawa nabywać gruntów w tym mieście. W tym samym roku władze pruskie zniosły dawne przywileje miast
i cechów, zaś deklaracja z 8 II 1806 r. zezwalała Żydom bez przeszkód osiedlać się we wszystkich ośrodkach
miejskich. Już jednak wkrótce Uchwała Komisji Rządzącej z 26 I 1806 r. zmieniła ten stan rzeczy i przywróciła
dawne przywileje miast, por. A. Eisenbach, Status prawny ludności żydowskiej w Warszawie w końcu XVIII i na
początku XIX wieku, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1961, nr 39, s. 6; tenże, Prawa obywatelskie i honorowe Żydów, [w:] Społeczeństwo Królestwa Polskiego. Studia o uwarstwieniu i ruchliwości społecznej
pod redakcją Witolda Kuli, Warszawa 1965, s. 239-244.
9
Wielunianie, w II połowie XVIII w., z równą stanowczością przeciwstawiali się czasowo osiadłym w mieście kupcom węgierskim, pochodzącemu z Kalisza kupcowi Perfetto, jak również kupcom z Poznania i Piotrkowa,
por. J. Goldberg, Stosunki agrarne w miastach ziemi wieluńskiej w drugiej połowie XVII i w XVIII wieku, Łódź
1960, s. 72.
10
W maju 1793 kahał przypomniał dawne uchwały ograniczające obcym prowadzenie handlu w obrębie
gminy działoszyńskiej, zakazywano zawiązywania spółek dla prowadzenia wszelkich interesów z osobami spoza
gminy. Wszystko to pod groźbą klątwy sądu rabinackiego i kahału. Wyjątek stanowiły te przedsięwzięcia, które zainicjuje obcy, oczywiście pod warunkiem, że nie przyniosą one uszczerbku innym współwyznawcom, por.
J. Goldberg, A. Wein, Księga kahału w Działoszynie z drugiej połowy XVIII w., „Biuletyn Żydowskiego Instytutu
Historycznego”, nr 53, 1965, s. 97-98.
3
4
149
wał referat przesłany do Generalnego Dyrektorium w Berlinie. Odpowiedź władz
nie satysfakcjonowała zapewne mieszczan, gdyż nie stawiano starozakonnym przeszkód w osiedlaniu się w Wieluniu powołując się na Statut Generalny dla Żydów
mieszkających w prowincjach Prusy Południowe i Nowowschodnie (Juden-Reglement)11. Następne doniesienie do kamery w Kaliszu wysłano 18 X 1803 r. Pisano
o rosnącej konkurencji („Judenschaft von Tag zu Tag immer mehr und mehr um
sich greift”), dlatego proszono o szybką decyzję („um einen schleunigen Definitiven Bescheid”). Oprócz Pawła Olszakowskiego, inicjatora wysłania poprzednich
pism do władz, podpisali je przedstawiciele miejscowej elity: A. Siwik, Ziemiański,
Nowacki i kilku innych. Skargi do kamery pisano często. Mieszczan raził fakt, że Żydzi
osiedlali się w centrum miasta, „am Ringe”, handlowali towarami kolonialnymi. Szczególne emocje budziło wszystko to co związane było z propinacją, która dawniej „żywiła mieszczaństwo”, ówcześnie zaś przysparzała zysków starozakonnym Bagińskiemu i Schmulowi Loebl, który na dodatek czerpał je za pomocą figuranta. O charakterze
konfliktu, który zaostrzył się w końcu 1803 r. świadczy nie tylko fakt, że pracownicy
z urzędu zajmującego się podatkiem konsumpcyjnym Hoskorna i Graffen przeprowadzili kontrolę u Bagińskiego. Ten ostatni, w swej obronie, starał się wykorzystać autorytet dowodzącego stacjonującym w Wieluniu szwadronem kawalerii rotmistrza von
Haugwitza. Ten ostatni - noszący jedno z lepszych pruskich nazwisk - o trunkach serwowanych przez Bagińskiego niezależnie od pory roku, wyrażał się z pełną aprobatą.
Starano się również przeciwstawiać zakupom domów przez Żydów, zwłaszcza
przy rynku. Do działania mobilizował fakt, że Loebl, używając podstawionej osoby, nabył dom na jego rogu. Desperacja mieszczan wieluńskich była tym większa
(co nie powinno umknąć naszej uwadze), że położony był on w pobliżu fary („gegenüber der Pfahrkirche gelegen”)12.
W początkowym okresie istnienia Królestwa Kongresowego liczba żydowskich mieszkańców miasta, mimo stawianych im ustawicznie rozmaitych przeszkód oscylowała między 9,05% w 1820 roku a 12,57 % w 1836 r., co w liczbach
bezwzględnych wynosiło 217 i 406 osób13. Wśród nich było kilku zamożnych jak
choćby Joachim Kempiński vel Kempner, Szmul Kempner, Berek Dawidowicz czy
Mosze Bratek. W 1822 r. Kasa Bożnicza miała 1930 złp 15 gr dochodów, z czego
1112 złp 15 gr pochodziło ze składki, co nie było kwotą imponującą14. Mimo tego
11
General-Juden –Reglement für Süd-und Neu-Ost-Preussen z kwietnia 1797 r. stanowił próbę uregulowania przez zaborcze władze pruskie problemów związanych ze statusem Żydów w obydwu prowincjach, szerzej
A.A Bruer, Geschichte der Juden in Preussen (1750-1820), Frankfurt/M 1991, s. 154-161. Budził niezadowolenie
zarówno wśród chrześcijan, jak i samych zainteresowanych – czemu dali wyraz na zjeździe w Kleczewie (30 VIII
1797 r.), por. L. Lewin, Ein Judentag aus Süd- und Neuostpreussen, Monatsschrift für Geschichte und Wissenschaft des Judentums” Jg. 59, 1915, s. 180-192, 278-300.
12
Z. Włodarczyk, Wieluńskie w dobie Prus Południowych 1793-1806, Wieluń 2005, s. 88-89.
13
T. Olejnik, Wieluń. Dzieje..., s. 58-59.
14
AGAD, Centralne Władze Wyznaniowe Królestwa Polskiego (dalej CWWKP), sygn. 1572, k. 15 n. Wykaz
dochodu i rozchodu Kasy Bożniczej Parafii Wieluńskiej na rok 1822. Dla przykładu w tym samym roku same
składki (cztery klasy) od członków gminy starozakonnej w Częstochowie wynosiły 2193 złp, co stanowiło tylko
31 % ogólnych przychodów tej bogatej wspólnoty, por. K. Rędziński, Początki żydowskiej gminy wyznaniowej
w Częstochowie (1808-1862), [w:] Z dziejów Żydów w Częstochowie. Pod redakcją Zbigniewa Jakubowskiego
przy współpracy Stanisława Podobińskiego, Częstochowa 2002, s. 130.
150
starsi wspólnoty, związani z Wieluniem choćby posiadanymi tutaj nieruchomościami, postanowili wybudować w mieście murowaną synagogę.
Zimą 1818 r. pijarzy wieluńscy oświadczyli objeżdżającemu poszczególne województwa radcy stanu Jerzy Okołow, że pragną przyspieszyć odbudowę spalonego (3
IX 1795 r.) gmachu kolegium. W związku z brakiem funduszy zamierzają sprzedać
- po uzyskaniu odpowiednich zezwoleń - posiadany przez nich „dom spustoszały”
(„kamieniczka”). Nieruchomość ta obejmowała plac i stojący na nim budynek, pierwotnie własność braci Męcińskich, którzy w 1692 r. w uznaniu zasług na polu edukacji młodzieży, ofiarowali je wieluńskiemu klasztorowi. Wkrótce też rektor zwrócił się ze stosowną prośbą do Komisji Województwa Kaliskiego (KWK), zakonnicy
pragnęli wnieść swój wkład w rozbudowę Wielunia, który „nabierał blasku”. Na
„placu pustym” w samym centrum miasta zamierzali wystawić nowy gmach kolegium. W przypadku braku zainteresowanych nabyciem „kamieniczki” nie wykluczano możliwości jej wydzierżawienia. Jak wynika z prowadzonej korespondencji
starania takie podejmowano po raz drugi, poprzednio w czasach Księstwa Warszawskiego: 13 X 1810 r. zwrócono się do podprefekta powiatu wieluńskiego by „raczył
wyrobić konsens na sprzedaż kamienicy”. Do transakcji jednak nie doszło: konieczność uzyskania zgody arcybiskupa i władz zakonnych przeciągnęły formalności, niespokojne czasy nie sprzyjały również tego typu interesom, brak było potencjalnych
nabywców. Z biegiem lat stan budynku pogarszał się, trudno było go wydzierżawić, co wcześniej przynosiło 180 złp rocznie. Zakonnicy szacowali, że sprzedaż
placu i budynku, w przypadku gdy nabywca będzie chrześcijaninem, winna przynieść 3000 złp. Jeśli natomiast nieruchomości zakupią Żydzi, którzy wyrażali zainteresowanie obiektem, „moglibyśmy dostać 5000 złp”. Ustalona przez biegłych
wartość przedmiotu przetargu wynosiła 2697 złp, a jego termin wyznaczono na 27
VIII 1818 r. Przystąpiły do niego 4 osoby, wszystkie wyznania mojżeszowego (Tratel Dawidowicz, Berek Dawidowicz, Dawid Wołkowicz i Aszer Heyman) cenę wywoławczą ustalono na 4150 złp. Ostatecznie nabywcą został T. Dawidowicz, który
zdecydowany był zapłacić 4300 złp15. Po uzyskaniu informacji o przebiegu i wynikach przetargu Komisja Rządowa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego
(KRWRiOP) poinstruowała KWK, że w treści aktu notarialnego winien się znaleźć
„położony wyraźny warunek, że dom ten i przyległy temu plac służyć mają jedynie
na Bóżnicę, a nie na stawianie domów” 16. Akt notarialny sporządzony został 2 VIII
1819 r., dotyczył placu przy ul. Żołnierskiej (Farnej) wraz ze znajdującą się na nim
„kamieniczką”17.
O pozwolenie na budowę synagogi wystąpili 10 III 1833 r. do komisarza obwodu,
w imieniu dozoru bożniczego, Mosze Bratek i Berek Dawidowicz. Przedstawili plan,
kosztorys, oraz kopię postanowienia Rady Administracyjnej zezwalającego na zakup
15
AGAD, Komisja Województwa Kaliskiego (KWK), sygn. 664. Akta sprzedania kamienicy księży pijarów
w Wieluniu, KRWRiOP do KWK, Warszawa 7 III 1818; rektor Paszkowski do KWK, Wieluń 5 V i 9 VI 1818; KWK
do KRWRiOP, Kalisz 12 V 1819, bp.
16
Tamże, KRWRiOP do KWK, Warszawa 9 VI 1819 r.
17
Archiwum Państwowe sygn. 1. Szkoła powiatowa wieluńska w Łódź,, . Komisarz obwodu do ks. rektora,
Wieluń 12 VII 1819, bp.; T. Olejnik, Wieluń. Dzieje..., s. 144.
151
placu, w zamierzeniu pod budowę świątyni. Fundusze na ten cel miały pochodzić
z rozpisanej składki oraz dobrowolnych ofiar. W końcu kwietnia komisarz przesłał
złożone dokumenty do Komisji Województwa Kaliskiego18.
O toczących się czynnościach urzędowych mających na celu wydanie pozwolenia na budowę synagogi w pobliżu fary, miejscowy proboszcz poinformował administratora diecezji kujawsko- kaliskiej. Ten zaś w piśmie do Komisji Rządowej
Spraw Wewnętrznych, Duchownych i Oświecenia Publicznego (KRSWDiOP) wyrażał swoje obawy związane z tak bliskim sąsiedztwem. Według niego planowany
budynek miało dzielić tylko 76 kroków od kościoła parafialnego: „nieomylnie śpiewy starozakonnych do kościoła dochodzić będą”19.
Wobec protestów administratora komisja rządowa nakazała władzom wojewódzkim, wspólnie z przedstawicielem Kościoła, dokonać oględzin na miejscu20.
Delegatem ze strony kościelnej został wyznaczony ks. Szymański (dziekan krzepicki, proboszcz z Działoszyna). Miał on spotkać się z przedstawicielem władz
cywilnych i „rozpoznać miejsce”. Te nie kwapiły się jednak z wysłaniem odpowiedniego urzędnika, co potęgowało obawy administratora, że Żydzi rozpoczną
samowolnie budowę: zamierzają „pospieszać z założeniem fundamentów”21. Ostatecznie termin wizji lokalnej wyznaczono na dzień 16 września22.
W międzyczasie (30 VII 1834) dozór bóżniczy zaniepokojony przeciągającymi się formalnościami wystosował pismo do komisji rządowej, w którym jeszcze
raz przedstawiono stan prawny, przypomniano o obowiązku wystawienia „gmachu
murowanego ku czci Bożej poświęconego” zawartym w pozwoleniu na zakup, oraz
ustosunkowano się do uwag Komisji Budownictwa dotyczących projektu (w ocenie
inwestorów dotyczyły one głównie zewnętrznego wystroju świątyni, jej reprezentacyjnego charakteru). Niefortunni petenci wyrażali zdziwienie, że przedstawiony
przez nich przed półtora roku projekt „uwiązł”23.
Jak postanowiono wcześniej 16 IX 1834 r. „na gruncie probostwa” nastąpiło
spotkanie, wyznaczonego przez administratora diecezji ks. Wojciecha Szymańskiego z inżynierem obwodowym Piotrem Laskowskim. Jego skutkiem było sporządzenie „Protokołu z odbytej Komisji w Wieluniu względem stawiać się mającej Bożnicy”, do którego dołączono plan sytuacyjny z naniesionymi odległościami
między płotem przy farze i okalającym sporną posesję, czyli 13 prętów i 6 stóp mia18
AGAD, KWK, sygn. 730, bp. Mosze Bratek i Berek Dawidowicz do komisarza obwodu wieluńskiego,
Wieluń 10 III 1833; komisarz do KWK, Wieluń 30 IV 1833 r. W początkowym okresie istnienia Królestwa KRWRiOP wielokrotnie zwracała uwagę komisjom wojewódzkim na konieczność uzyskania zgody władz centralnych
na zakup nieruchomości w miastach. Nie wypracowano również żadnych norm dotyczących zbierania funduszy na
budowę ośrodków kultu. Wydaje się, że tryb był podobny jak przy poborze podatku rekrutowego, por. W. Gliński,
Komisja Rządowa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wobec wspólnot religijnych w Królestwie Polskim 1815-1820, Warszawa 2002, s. 173-177. Większość funduszy, jak choćby na budowę powstałej nieco wcześniej synagogi w Kępnie, pochodziła od najbogatszych członków wspólnoty, por. S. Zajczyk, Bożnica w Kępnie,
„ Biuletyn Historii Sztuki i Kultury”, VII, 1939, s. 151-153.
19
AGAD, CWWKP, sygn. 1572, k. 21
20
AGAD, KWK, sygn. 730, KRSWDiOP do KWK, Warszawa 13 XI 1833.
21
Tamże, administrator diecezji do KWK, 18 IV 1834.
22
Tamże, komisarz obwodu do KWK, Wieluń 6 IX 1834.
23
AGAD, CWWKP, sygn. 1572, k. 25, Gmina Wyznania Mojżeszowego do KRSW,DiOP, Wieluń 30 VII 1834.
152
ry nowopolskiej24. Jednocześnie wskazano na postanowienie namiestnika z 2 VI
1824 r. nakazujące utworzenie w mieście rewiru dla Żydów osiadłych od czasów
Prus Południowych. Wszystko to dało podstawy do wysunięcia zgoła nowej propozycji lokalizacji synagogi : „co w mieście Wieluniu bardzo łatwo da się zrobić”.
Proponowano ulokować ją w budynku szpitala (zachodnia część miasta), pełniącego raczej funkcję przytułku25. Jak należało się spodziewać próba przeniesienia zaplanowanej budowy na inne miejsce spotkała się z oporem ze strony zainteresowanych. Przeciwko takiej lokalizacji miał świadczyć choćby fakt, że w miejscu tym
planowano ulicę, co z góry wykluczało jakąkolwiek aktywność budowlaną na tym
miejscu. Nie dosyć tego: inwestorzy, w polemicznym zacięciu, wskazywali na niefortunne skutki takiej zamiany gdyż „choroba wszelkiego rodzaju z największą łatwością udzielałaby się przez wyziew powietrza probostwu”. Dodatkowo zwracano uwagę, że wyznawcy judaizmu nie świętują w niedzielę, czym osłabiono jeden
z argumentów przeciwników. Obydwa place oddzielał nie tylko wysoki mur wokół przykościelnego cmentarza, lecz również zabudowania mieszkalno-gospodarcze (w tym również ogród owocowo warzywny i wybieg dla zwierząt) należące do
kleru katolickiego26.
Opieszałość administracji budziła rozgoryczenie obydwu stron konfliktu, które zasypywały władze licznymi pismami z zapytaniami, prośbami etc. Szczególnie
aktywny był dozór, nieustannie przypominający ile czasu minęło od rozpoczęcia
starań o uzyskanie pozwolenia na budowę27. Wydanie ostatecznej decyzji przeciągały również w czasie krytyczne uwagi Rady Budownictwa, co skutkowało koniecznością przygotowania nowych kosztorysów i planów28.
W toczącej się kilka lat dyskusji głos zabrał również komisarz obwodu wieluńskiego Fryderyk A. Goleński. Uznając prawo społeczności żydowskiej miasta
do posiadania synagogi proponował zmianę jej lokalizacji: postawienie budowli
na miejscu gdzie planowano budowę nowego szpitala, z dopłatą za „kamieniczkę”29. Plan zamienny F. A. Goleńskiego skutkował dalszym opóźnieniem wydania ostatecznej decyzji: w listopadzie 1835 r., czyli ponad pół roku od jej przedstawienia, komisja rządowa poleciła władzom wojewódzkim nadzorowanie zamiany.
W ślad za tym władze centralne zwróciły, jako nieaktualne, gotowe już plany budowy i kosztorys30. Propozycja komisarza obwodu nie spodobała się samym zainteresowanym, którzy starali się w dalszym ciągu o wydanie decyzji pozwalającej
na budowę na nabytej w tym celu parceli. Zapewniano władze o kosztach poniesionych na przygotowania i sporej ilości zgromadzonych materiałów. Zdaniem Sa24
Tamże, k. 33 nast. Pręt miary nowopolskiej = 4,320 m. natomiast stopa (geometryczna) = 0,432 m., zob.
I. Ihnatowicz, Vademecum do badań nad historią XIX i XX wieku, t. 1, Warszawa 1967, s. 32.
25
Zbudowany w 1811 r., posiadał cztery izby, komorę oraz zabudowania gospodarcze. Poprzednio na posesji
tej stał, mający wielowiekową tradycję, szpital św. Ducha, por. T. Olejnik, Szpital w Wieluniu-jego dzieje i zniszczenie 1 IX 1939 r., Wieluń 1991, s. 3-9.
26
AGAD, CWWKP, sygn. 1572, k. 78-83.
27
Tamże, kk. 59, 76, 93.
28
AGAD, KWK, sygn. 730, KRSWDiOP do KWK, Warszawa 17 IX 1833 r.
29
Tamże, komisarz Goleński do KWK, Wieluń 13 IV 1835 r.
30
Tamże, pisma z dnia 7 i 26 XI 1835 r.
153
lomona Kempnera, który tym razem reprezentował dozór, odległość między spornymi obiektami wynosiła 200 kroków. Sprawdzenie powyższych danych nakazano
komisarzowi obwodu, który w raporcie przesłanym rządowi gubernialnemu uściślił
liczbę kroków między obiektami na sto, dodatkowo wartość zebranych materiałów
budowlanych oszacował na 100 złp. Wszystkie te fakty znane były poprzednio gubernatorowi cywilnemu, który osobiście kontrolował miejsce przyszłej budowy.
Przy okazji komisarz w dalszym ciągu popierał ideę przeniesienia budowy w inne
miejsce31. Jeszcze w połowie listopada 1837 r. komisja rządowa nakazała rządowi
gubernialnemu przyspieszyć zamianę działek32. W tym przypadku nie wiadomo czy
dotyczyło to terenów przeznaczonych na nowy szpital czy też planowano inną lokalizację (rewir?).
Zdecydowanie szybciej uporano się z gromadzeniem funduszy i stosownych pozwoleń na budowę szpitala: 14 października 1838 r. generał Sergiusz Szypow, dyrektor KRSWDiOP, dokonał wmurowania kamienia węgielnego33.
Wkrótce potem władze ostatecznie wydały pozwolenie na budowę synagogi
w zaplanowanym przez inwestorów miejscu. Brak niestety informacji źródłowych,
faktem jest, że „przyspieszenie” nastąpiło po wizycie gen. Szipowa, który z całą
pewnością dokonał kontroli na miejscu. Cała procedura wymagała jednak czasu:
w styczniu 1840 r. komisja rządowa zwróciła kosztorys rządowi gubernialnemu
nakazując budowniczemu gubernialnemu sprawdzenie i zatwierdzenie. W samym
projekcie dopatrzono się kilku usterek m. in. brak było planu sytuacyjnego, ponadto zalecono wzmocnienie więźby dachowej, tak aby bez obaw mogła wytrzymać
ciężar dachówki. Skutkiem tego była konieczność zmiany kosztorysu, a co za tym
idzie jego ponownego zatwierdzenia34.
Czas naglił, jak wynika bowiem z protokołu oględzin „kamieniczki” - pełniącej
funkcję prowizorycznej synagogi – przeprowadzonych przez przedstawicieli dozoru (Herszlika Majorowicza, Berka Tratla i Dawida Sieradzkiego), władz municypalnych, specjalistów (cieślę Krzysztofa Schmidta i murarza Marcina Grabowskiego) oraz „przybranych obywateli” jej stan stwarzał zagrożenie dla użytkowników.
Mury były nie tylko krzywe, lecz również popękane, wcześniej została „zapieczętowana” i zakazano odbywania w niej modłów35. Wkrótce potem odbyła się narada z udziałem komisarza i przedstawicieli dozoru. Jak wynika ze sporządzonego
po niej raportu budowa nowej synagogi stała się koniecznością. Wobec zarzutów
nadzoru budowlanego dotyczących więźby dachowej uznano, że budynek należy
pokryć blachą, co radykalnie zmniejszy obciążenie. Całe przedsięwzięcie zaplanowano na trzy lata: w pierwszym miano wystawić mury i pokryć całość dachem,
w następnym otynkować zewnątrz i wstawić okna, wreszcie w trzecim wykonać
posadzki, ozdoby i otynkować wnętrze. Co ważne inwestorzy zgodzili się wysta31
32
33
34
35
Tamże, komisarz obwodu do rządu gubernialnego, Wieluń 22 VI 1837 r.
Tamże, KRSWDiOP do rządu gubernialnego kaliskiego, Warszawa 15 XI 1837 r.
T. Olejnik, Szpital..., s. 11-13.
AGAD, KWK, sygn. 730, KRWRiOP do rządu gubernialnego, Warszawa 16 I 1840 r.
Tamże, komisarz obwodu do rządu gubernialnego, Wieluń 22 II 1840 r.
154
wić świątynię dokładnie na miejscu „kamieniczki” (poprzednio zamierzano ją zachować), nie jak pierwotnie planowano przy granicy od strony fary i tym sposobem
zwiększyć odstęp między tymi dwoma budowlami. Koszt całej inwestycji skalkulowano na 33 043 złp36. Kłopoty nie omijały ich jednak w dalszym ciągu: już na
początku 1841 r. zabrakło środków, wobec czego - jak donosił rządowi gubernialnemu komisarz obwodu - zmuszeni byli rozpisać dodatkową składkę. Tradycyjnie
najwięcej zapłacić mieli najbogatsi, zwłaszcza przedstawiciele rodziny Kempnerów. Nie wszyscy z jednakową ochotą brali udział we wspólnym przedsięwzięciu
gminy: dodatkowego obciążenia -150 złp- chciał uniknąć choćby Józef Wiener,
dzierżawca dochodów konsumpcyjnych w Wieluniu. Swoją prośbę o zwolnienie
z obowiązku składki, skierowaną do rządu gubernialnego, motywował faktem zamieszkiwania poza Wieluniem.
Ostatecznie, co wiąże się zapewne ze wspomnianymi kłopotami finansowymi,
budynek ukończono w 1856 r.37 Nie był to jednak koniec kłopotów jakie przyszło
pokonać członkom dozoru i całej wspólnocie wyznaniowej żydowskiej w związku
z posiadaniem własnej świątyni. W sierpniu 1860 r. zwiedzał synagogę prezydujący
w KRSWiD Muchanow. W mieście rozeszły się pogłoski, że ma być ona przeznaczona na inny cel. Jak należało się spodziewać dało to początek urzędowej korespondencji. Naczelnik powiatu informował rząd gubernialny warszawski o bezpodstawności takich spekulacji. Podczas pobytu carskiego dygnitarza w Wieluniu
składali mu różne petycje, które ten polecił naczelnikowi powiatu zaopiniować.
Jedna z nich dotyczyła świątyni: jej autor proponował, jako że mieściła się między
farą a szpitalem (?) przeznaczyć ją na cerkiew dla straży granicznej, w miejsce istniejącej w Krzepicach38. Nie doszło do realizacji i tego planu zamiennego, zdaje się
od początku skazanego na niepowodzenie. Zresztą wydarzenia o zupełnie innym
ciężarze gatunkowym zdominowały przestrzeń społeczną w Królestwie Polskim.
Siedem lat trwały starania mieszkających w Wieluniu Żydów o pozwolenie na
wybudowanie synagogi. Po drodze musieli oni pokonać wiele przeciwności, przy
czym przeszkody natury technicznej czy finansowej nie były jedynymi. Niezwykle
żywa tradycja przywilejów zabraniających osiedlania się Żydów w mieście ciążyła
nad sposobem postrzegania próbujących zamieszkać w mieście przybyszów. Parcela wraz z „kamieniczką” leżąca w centrum miasta, pomimo że nie znalazła nabywcy wśród chrześcijan, nie budziła zbyt wiele kontrowersji – budynek, w którym
odbywano modły nie należał do reprezentacyjnych. Dopiero plany budowy okazałej budowli sakralnej w pobliżu fary, materialny znak obecności Żydów w mieście,
zmobilizowały do działań. Inwestorzy napotkali na niechęć czynników kościelnych
i części administracji, co miało wpływ na długość okresu starań.
36
Tamże, komisarz do rządu gubernialnego, Wieluń, 24 IV 1840 r. Jak wynika z „Protokołu w przedmiocie
rewizji Bożnicy” z 20 IV 1857 r. budynek kryty był dachówką, AGAD, CWWKP, sygn. 1572, k. 154.
37
T. Olejnik, Dzieje..., s. 61; AGAD, CWWKP, sygn. 1572, k. 154.
38
W Krzepicach istniała cerkiew w latach 1852-1863, po czym ponownie przeniesiono ją do Praszki, por.
P. Cynalewska-Kuczma, Architektura cerkiewna Królestwa Polskiego narzędziem integracji z Imperium Rosyjskim, Poznań 2004, ss. 27, 59; AGAD, CWWKP, sygn. 1572, k. 158 n.
155
Wieluńska synagoga służyła wiernym prawie sto lat. Trafiona bombami lotniczymi 1 IX 1939 r. została rozebrana na rozkaz okupacyjnych władz niemieckich.
Taki sam los spotkał również farę.
Zdzisław Włodarczyk, The Controversy Regarding the Construction of Synagogue in Wieluń
Jewish religious community came into being in this town in the beginning of the eightteen twenties. The main
problem of the community was lack of proper building temple for a considerable increase of the faihful. In 1819
the local Jewes bought a square with a house (previously property of the Piarist Order). Several years later in 1833
they appled for synagogue’s bulding permit.Unfortunately they went through legal formalities lasted many years.
The design for the synagogue in the city centre gave rise to controversy, especially around representatives of local
Catholic clerge. The fatality rested on the bulding came back to it many years after the temple was builted. The
synagogue was bombed the1st September of 1939 and was pulled down at the German occupation’s authority
command.
156
157
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Tomasz Olszacki
(Łódź)
ZAMEK W BESIEKIERACH – WYBRANE ELEMENTY
ZABUDOWY W ŚWIETLE ŹRÓDEŁ PISANYCH,
IKONOGRAFICZNYCH I NOWYCH BADAŃ TERENOWYCH
I
Do całkiem już licznego grona zamków przebadanych przez Katedrę Archeologii Historycznej Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego dołączył kolejny obiekt: zamek w Besiekierach1. Prace terenowe na tym stanowisku przeprowadzone zostały na przełomie kwietnia i maja 2007 roku, a odbywały się one pod
kierunkiem prof. Leszka Kajzera, Aleksandra Andrzejewskiego oraz piszącego te
słowa2.
Zamek w Besiekierach, położony jest kilka kilometrów na północ od miasteczka
Grabów (woj. łódzkie, pow. łęczycki), w historycznym województwie łęczyckim.
Jest on zachowany w postaci zaawansowanej ruiny (będącej obecnie przedmiotem
prac konserwatorskich), wszakże o czytelnych podziałach wewnętrznych. Obiekt
w partii nadziemnej zbudowano z cegieł, na planie nieregularnego czworoboku,
1 Zamek był już przedmiotem badań terenowych przeprowadzonych w roku 1971 roku przez Zakładu Archeologii Polski Środkowej IHKM PAN w Łodzi, pod kierunkiem T. Poklewskiego. Wyeksplorowano wówczas
15 jednostek badawczych (w zdecydowanej większości płytkich odkrywek architektonicznych), a wyniki prac
terenowych opublikowano w: T. Poklewski, E. Grabarczyk, Zamek w Besiekierach w Łęczyckiem. Województwo
konińskie, [w:] Zamki środkowopolskie, cz.I, Besiekiery, Lutomiersk, „Dom Stary” w Łęczycy, pod red. T. Poklewskiego, Wrocław - Łodź 1977, Acta Archaeologica Lodziensia, nr 26, s. 13-54; M. Żemigała, Aneks. Pomiar
cegły zabytkowej z zamków w Besiekierach, Lutomiersku i Łęczycy, [w:] tamże, s. 107-109. Badania te doprowadziły do elementarnego rozpoznania obiektu, choć niektóre, z zaproponowanych na ich podstawie tez, wydają się
dyskusyjne, a wyraźne błędy popełniono przy okazji badań historycznych, por. np. T. Nowak, J. Szymczak, /rec./
Zamki środkowopolskie, cz. I, Besiekiery, Lutomiersk, „dom stary” w Łęczycy, pod red. T. Poklewskiego, „Acta
Archaeologica Lodziensia”, nr 26, Łódź 1977, ŁTN, ss. 122, „Rocznik Łódzki”, t. XXV, Warszawa - Łódź 1979,
s. 301-302.
2 Pełne opracowanie wyników prac w: A. Andrzejewski, L. Kajzer, T. Olszacki, Sprawozdanie z archeologiczno-architektonicznych badań zamku w Besiekierach przeprowadzonych w roku 2007, Łódź 2007 (mpis w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego).
158
o wymiarach około 38 x 40m. Obszerny dom zamkowy, o szerokości około 13,85 m
(wraz z północnym murem obwodowym), wypełnia cały bok północny założenia.
Mniej więcej na osi dziedzińca, naprzeciw domu, wznoszą się relikty wieży bramnej, wysuniętej przed linię kurtyny południowej. Relikty zamku znajdują się na
wyniesieniu, górującym ponad obszerną, podmokłą niecką, będącą jeszcze na początku lat 70. ubiegłego wieku dnem stawu. Na północ i północny-zachód od owej
niecki przepływa niewielki ciek wodny. Położenie zamku w powiązaniu z analizą nawarstwień stratygraficznych po zewnętrznej stronie kurtyn, skłoniło badaczy
z lat 70. XX w. do wysunięcia tezy, iż obiekt należy interpretować jako dość rzadko
obserwowany na ziemiach polskich przykład zamku na wodzie, czyli wasserburgu,
co na długo ugruntowało się w literaturze przedmiotu.
W XIX w. sylweta zamku besiekierskiego kilkakrotnie przedstawiana była na
rycinach, dokumentujących postępy w rujnacji obiektu. W pierwszej kolejności
wspomnieć tu należy akwarelę z tzw. Albumów Stronczyńskiego, opatrzoną opisem: „Zamek prywatny w Biesiekierach. Budowa 16 wieku”3, z widokiem użytkowanego jeszcze zamku, ukazanego od strony południowo-zachodniej. Podobne jego ujęcie
obserwujemy na rycinie publikowanej w 1868 r. w „Kłosach”. Pochodzące z XIX w.
widoki zamku uzupełniają jeszcze: rycina publikowana w „Kłosach” w 1888 r., i rysunek autorstwa J. Olszewskiego zamieszczony w 1898 r. w „Wędrowcu”; oba prezentujące zamek od strony południowo-wschodniej, różniący się wszakże znacznie
stopniem degradacji murów4. Od wyżej wymienionych przedstawień odróżnia się
najstarsze, czyli pochodząca z 2 ćwierci XIX w., architektoniczna inwentaryzacja
obiektu autorstwa L. Bethier`a (budowniczego Obwodu Łęczyckiego), z rzutem istniejących podówczas murów oraz rysunkiem południowej elewacji zamku, a stanowiąca najważniejsze źródło ikonograficzne dla badań archeologicznych5.
Pierwsza wzmianka źródłowa o wsi Besiekiery dotyczy roku 12326. Leżała ona
w dobrach prywatnych panów na Grabowie, czyli przedstawicieli rodu Ogonów,
posiadających w XIV-XV w. ziemie także na północy powiatu łęczyckiego7. Budowę zamku wiąże się jednak z kolejnymi właścicielami - rodziną Sokołowskich
herbu Pomian. Nierozwiązaną kwestią pozostaje natomiast osoba fundatora obiektu, choć ostatnio, za sugestią Sobiesława Szybkowskiego, przeważa opinia, iż upatrywać go można w Mikołaju Kochanku Sokołowskim z Wrzącej, stolniku brzeskim (w latach 1490-1496) i kasztelanie dobrzyńskim (1496-1505), który przejął
dobra grabowskie (w tym i Besiekiery) po śmierci swego wuja - Zygmunta z Grabowa herbu Ogon (zmarłego przed 10 II 1490), bądź też (co mniej prawdopodob3
K. Stronczyński, Obraz ogólny różnego rodzaju starożytnych zabytków w Królestwie Polskim, Atlas III,
Warszawa 1855 [rkps przechowywany w Gabinecie Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego], ryc. 32. Rycina publikowana m. in. przez B. Guerquin, Zamki w Polsce, Warszawa 1984 (wydanie 2 poprawione), s. 102.
4
„Kłosy”, t. XLVI, Warszawa 1888, s. 32; M. Rawicz-Witanowski, Biesiekiery, „Wędrowiec”, nr 51, Warszawa 1898, s. 1008; oba publikuje L. Kajzer, Studia nad świeckim budownictwem obronnym Łęczyckiego w XIIIXVII wieku, „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Archaeologica” [dalej: AULFA] nr 1, Łódź 1980, s. 357-358.
5
Przechowywany w AGAD, Zbiory kartograficzne, sygn. K. 9-4.
6
S. Zajączkowski i S. M. Zajączkowski, Materiały do słownika geograficzno-historycznego dawnych ziem
łęczyckiej i sieradzkiej do roku 1400, cz. 1, Łódź 1966, s. 11.
7
T. Nowak, Własność ziemska w ziemi łęczyckiej w czasach Władysława Jagiełły, Łódź 2003, s. 11-13, 564.
159
ne) w jego synu: Wojciechu Sokołowskim, także stolniku brzeskim (1499-1529)8.
U schyłku XVI w. zamek był własnością bratanka króla Stefana I - kardynała Andrzeja Batorego (zm. 1599 r.), po nim zaś Zofii Batorówny i Jerzego Rakoczego9.
Następnie rezydencja besiekierska należała do Prawdziców - Szczawińskich, spośród których Jan Szymon, kasztelan i wojewoda brzesko-kujawski, w 2 ćwierci
XVII w. dokonał jej przebudowy w duchu barokowym10. W 1731 r. zamek spustoszył pożar11, był on wszakże jeszcze użytkowany przez kolejnych właścicieli jeszcze w 1 połowie XIX stulecia12.
Tegorocznymi badaniami archeologiczno-architektonicznymi objęte zostały południowa (rejon przedbramia, bramy i południowo-zachodniej partii dziedzińca)
i częściowo zachodnia (na zewnątrz kurtyny zachodniej, na jej środkowym odcinku) partia założenia zamkowego; nie prowadzono natomiast żadnych wykopalisk
w miejscu domu zamkowego i wschodniego muru kurtynowego. W związku z powyższym, w niniejszym opracowaniu uwaga obrócona będzie właśnie ku badanej
przestrzeni zamku, z pominięciem zagadnienia podziałów domu, które z resztą były
już w literaturze obszerniej prezentowane13.
II
Rozpocząć wypada od dojazdu na zamek, który odbywał się poprzez most łączący wieżę bramną, z krawędzią podmokłego obniżenia terenu, a sytuacja ta do dziś
jest w terenie dość czytelna. Istnienie mostu potwierdzają XVIII-wieczne archiwalia14. W 1704 r., wspomniany został ...most z balów dębowych starych, zwód pod
bramą do tego mostu na dwóch łańcuchach..., zaś w 1715 ...most przez fosę i przed
8
Por. L. Kajzer, Małe czy duże, czyli o tzw. zamkach rycerskich na Niżu Polskim, [w:] Zamki i przestrzeń społeczna w Europie Środkowej i Wschodniej, pod. red. M. Antoniewicza, Warszawa 2002, s. 120, tamże przyp. 29.
Na temat Mikołaja Kochanka Sokołowskiego ostatnio obszernie S. Szybkowski, Kujawska szlachta urzędnicza
w późnym średniowieczu (1370-1501), Gdańsk 2006, s. 624-626, tamże o Zygmuncie z Grabowa, patrz s. 716-717,
zaś o Wojciechu Sokołowskim s. 712-713.
9
M. Rawicz-Witanowski, dz. cyt.
10
Ibidem; T. Poklewski, E. Grabarczyk, dz. cyt., s. 32-33.
11
L. Kajzer, Studia nad świeckim..., s. 186.
12
M. Rawicz-Witanowski, dz. cyt.
13
T. Poklewski, E. Grabarczyk, dz. cyt., s. 22-25; L. Kajzer, Studia nad świeckim..., s. 182
14
Cytowane inwentarze za: L. Kajzer, Studia nad świeckim..., s. 184-190 (tam: Wizja zamku Besiekierskiego tudzież budynków dworskich [...] Mikołaja Szczawińskiego podczaszego rawskiego [...] Anno Domini 1733
spisana, przechowywana w AGAD, Castr. Lanc. obl. 10, 1733 r., f. 232 - f. 235); tenże, Dwa inwentarze zamku
w Besiekierach, AULFA nr 4, 1983, s. 158 -165 (gdzie Autor odnosi się także do fragmentów starszych opisów
XVII-wiecznych: AGAD, Castr. Lanc. rel. obl. 8 (varia), f. 126-126 v.; AGAD, Castr. Lanc. rel. 154, f. 192 – 207
v.; Castr. Lanc. rel. 155, f. 153V – 157/22v., i w całości przytacza opisy XVIII-wieczne: Inwentarz majętności
klucza besiekierskiego z przyległymi do niego folwarkami [...] spisany in fundo post fata Imci Pana Starosty
golubskiego (Mikołaja Szczawińskiego) [...] die 26 february Anno Domini 1704 spisany, AGAD, Castr. Lanc. rel.
181, 1704 r., f. 272-273 oraz Lustracja dóbr Besiekier pałacu, folwarków, miasteczka i wsi z poddaństwem [...]
z woli JWP Ignacego z Kościelca i Działynia Działyńskiego i JWP Heleny Szembekowej z Łęckich Działyńskiej
wojewodów parnawskich [...] die 30 mensis julli a.d. 1715. AGAD, Castr. Lanc. rel. 191, 1715 r., f. 271 - 272 v.).
Interesującym źródłem (choć w większym stopniu w związku z badaniem kultury właścicieli zamku w dobie sarmackiej, niż jego rozplanowania) jest także pochodzący z 2 połowy XVII w. spis ruchomości będących własnością
Barbary Domicelli ze Szczawińskich (córki pana na Besiekierach - Jana Szymona) opublikowany przez L. Kajzera, Posag wojewodzianki kujawskiej z połowy XVII w., „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. XXVI, nr
1, 1988, s. 63-76.
160
Ryc. 1. Besiekiery - Zamek, Plan wykopów archeologicznych w sezonie 2007, z zaznaczonymi partiami rozpoznanych
murów (na podstawie pomiarów J. Błaszczyka, K. Badowskiej, W. Wasiaka, z uzupełnieniami T. Olszackiego).
bramą zwód na łańcuchach... . Opisy te wskazują więc, iż były to dwie konstrukcje:
stała (od południa) i ruchoma (przy bramie), z których przynajmniej pierwsza była
już dość długo użytkowana. Przed 1733 r. dojść chyba musiało do remontu, czytamy bowiem wówczas ...most dobry, prawie jak nowy z poręczami, u którego mostu przy bramie jest zwód na łańcuchach na biegunach drewnianych bez żelaza... .
Co się tyczy XIX-wiecznej ikonografii, analizowany obiekt znajduje się na rycinie
z Albumów Stronczyńskiego, gdzie widać północną cześć drewnianej konstrukcji
(już tylko element stały), wspartej na dwóch rzędach pali, a podpartych obustronnie mniejszymi palami, wkopanymi pod niewielkim kątem. Szerokość mostu odpowiada szerokości światła przelotu bramnego. Most przedstawia także rysunek południowej elewacji zamku autorstwa L. Bethier`a, gdzie miałby on szerokość równą
szerokości czoła bramy, a opierałby się na trzech rzędach pali.
161
Celem rozpoznania reliktów omawianego mostu wytyczono niewielki wykop
17/2007; eksploracja którego limitowana była wysokim stanem wody w obniżeniu terenu, pomiędzy wieżą bramną, a szosą. W jego obrębie zarejestrowano relikty trzech ociosanych pali o średnicy około 0,20 m, umieszczonych w rozstawie
około 1,40-1,50 m, czyli w sposób odpowiadający sytuacji na rysunku L. Bethier`a. Pale te oddalone były od czoła wieży bramnej o około 6,50 m. Analiza stratygrafii wykazała, iż omawiane elementy konstrukcji mostu umieszczono w płytkich stożkowatych wkopach, a następnie wbito w gliniaste nawarstwienia naturalne
(calec). Warunki prowadzenia prac nie pozwoliły niestety na odsłonięcie posadowienia drewnianych reliktów, które znajdowało się już znacznie poniżej warstwy
wodonośnej15.
III
Dysponujemy dość dokładnymi opisami wieży bramnej, która miała najpewniej pięć, w różny sposób użytkowanych kondygnacji. Najniżej, gdyż pod przelotem bramnym, umiejscowione było pomieszczenie więzienne, czyli znana z opisu
z 1733 r. turma, do której wiodły ...drzwi proste bez zawias i biegunów, a bardziej
zakładka tylko nad dziurą..., odnotowana także w 1715 r.: ...a pod mostem /wyraz
nieczytelny - mogło być np., „sadzają”/ występnych... . W 1733 r. na kondygnacji
drugiej, czyli przelocie bramnym znajdowała się ...podłoga z dylików wąskich prosta...16,brakowało natomiast wrót, po których pozostałością były zapewne ... dwa
skoble wmurowane... .
Po wejściu w obręb dziedzińca, po stronie wschodniej, znajdowały się schody,
które wiodły na górną kondygnację wieży i piętro przyległego do południowej kurtyny budynku, którego resztki rozpoznano w trakcie badań w latach 70. ubiegłego wieku17. Schody te, nazywane gradusami, znane są tak ze źródeł pisanych, jak
i z rzutu Bethier`a. Pierwsza kondygnacja nad przelotem podzielona była na dwie
lokalności. Od północy znajdowało się mniejsze pomieszczenie, figurujące (1733)
jako sień. W opisie z 1715 r., czytamy: ... przed kaplicą /tu wyraz nieczytelny - zapewne nazwa pomieszczenia/ nad bramą okien dwie na dziedziniec, w jednym tylko ramy a w drugim bez ramów, w obu dwóch żadnych kwater nie masz... oraz ...
wyszedszy z kaplicy do sieni jest w murze schowanie, drzwiczki na zawiasach z zaczepką za drzwiami w kącie, z drugiej strony drzwi są na zawiasach z zaczepką
do wschodów górnych nad kaplicą... . Podobne informacje niesie akt z 1733 r.: ...
schodki mniejsze przed kaplicą do sieni u której są okna większe dwa, małe okienka
dwa, lecz w tych wszystkich nie masz i jednej szyby. W tej sieni suffit z tarcic cały
zruynowany i tylko podporami czterema prostymi podparty. W teyże sieni są ad instar ganeczku jest palisadzik o 24 balasach toczonych. Posadzka z cegły zepsowana
od deszczu bardzo. W tej sieni są drzwi drewniane do kaplice na biegunach żelaA. Andrzejewski, L. Kajzer, T. Olszacki, dz. cyt., s. 19-20.
Konstrukcja zidentyfikowana w trakcie badań archeologicznych przy północno-wschodnim ościeżu bramy,
T. Poklewski, E. Grabarczyk, dz. cyt., s. 27.
17
Tamże, s. 28.
15
16
162
Ryc. 2. Widok zamku w Besiekierach z lotu ptaka w trakcie badań archeologicznych (Foto: K. Trela).
znych w których jest zamek zły, bez klucza, na skobelek się tylko i kłódkę zamyka...
i dalej: ... Wychodząc z kaplice do tejże sieni po lewej stronie są drzwiczki maleńkie
na zawiasach żelaznych do pieca, który quondam w kaplicy musiał bywać. Item na
tejże lewej stronie są drzwi do pokoików (...) /czyli do górnej kondygnacji budynku
przystawionego do kurtyny południowej na zachód od wieży - T.O/. Stąd wróciwszy do przedkaplicznej sieni, w niej są jeszcze jedne drzwi do schodów nad kaplicę.
(...) W tejże sieni podkaplicznej, w ścianie przedpokoikowej /zapewne zachodniej T.O/ jest mur we dwóch miejscach cale porysowany... . Od południa do omówionej
sieni przylegała dość obszerna kaplica.
Opisy kaplicy zamkowej są bardzo szczegółowe, toteż w tym miejscu podane
zostaną w formie nieco skróconej. Do pomieszczenia tego wiodły z sieni ... drzwi
drewniane (...) na biegunach żelaznych w których jest zamek zły, bez klucza, na skobelek się tylko i kłódkę zamyka... (1733). Wewnątrz ...jest okien trzy w ołów oprawnych, o czterech kwaterach... (1733), których stan w XVIII w. nie przedstawiał
się już najlepiej. Ściany i sufit kaplicy kryte były tynkiem (wspomina o tym opis
z roku 1733), zaś podłoga wyłożona była ceglaną posadzką (1733). Najważniejszym, rzecz jasna, miejscem był ...ołtarz jeden murowany... (1715), wyniesiony zapewne w górę, albowiem wspomniane są także gradusy (1733). Na nim to zapewne
ustawiony był ...ołtarzyk drewniany stary, czarno malowany w którym obraz Najświętszej Panny Częstochowskiej, na którym sukienka materialna różowa w srebrne kwiaty, zasłonki gazowe w srebrne paski lyczakiem podszyte, na tymże ołtarzyku
163
relikwiarzyków dwa, obrazków w ramkach ze szkłem dwa ... (1733). W 1715 wspomniane są także przytwierdzone do obrazu wota, a mianowicie ... tabliczka srebrna, łańcuszek z obrączką szczerozłotą..., ołtarz przykrywało jedno (1715), a potem
dwa antependia (1733). Były one w interesujący sposób zdobione; w 1715 roku wymienione jest ...antependium materialne szare imię Jesus wyszywane..., zaś w 1733
roku jedno z nich było ... materialne w pół jedwabne w trupie głowy.... Stylowy
charakter kaplicy wpisywał się więc idealnie w obraz w pełni barokowej, sarmackiej duchowości. Wyposażenia dopełniały m.in. krucyfixy dwa drzewiane (1715),
mszał spoczywający na poduszce (1733), metalowe lichtarze (w 1704 r. jeden, a potem dwa), ławki ustawione po obu stronach pomieszczenia, przy ścianach (1715,
1733) oraz szafki na liturgiczne paramenty. Na nabożeństwa zwoływał mieszkańców zamku dzwonek do sygnorowania (1715). Starszy, XVII-wieczny opis kaplicy odnotował także klawicymbał wielki zielono malowany18, którego brak wszakże
w inwentarzach z kolejnego stulecia.
Z opisanej już sieni drzwi wiodły do schodów, które były ... kręcone w murze,
bardzo złe, u których zaraz z początku i proga nie masz i słupka na którymby się
wspierały... (1733). Schodami tymi dostać się można było na kolejną - czwartą kondygnację, gdzie mieściła się izdebka dla kapelana (1704), nazwana też pokojem dla
Xiędza (1715). W XVIII wieku pomieszczenie to nie było już chyba użytkowane
zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem. Znajdowały się tam ... drzwi na zawiasach
z zamknięciem... (1715, w 1704 r. bez zawarcia), a także ... okna złe, piec obalony... (1704). Od strony dziedzińca do tegoż pomieszczenia przylegał ...ganek z poręczami żelaznymi na prętach żelaznych... (1715), dość już wówczas zniszczony.
Ponad czwartą kondygnacją znajdowało się nieużytkowane w XVIII stuleciu poddasze (kondygnacja piąta) i przykrycie wieży w postaci dwudzielnego hełmu, czyli ...kopuła spodnia guntami pobita (...) druga zaś kopuła mniejsza wyżej nad nią
blachą pobita... (1733).
Dodać jeszcze należy, iż na fasadzie wieży bramnej pomieszczona była tablica fundatorska, obok której w 1733 roku widniało miejsce po herbie Domus
Szczaviniana (t.j. Prawdzicu Szczawińskich), który był wówczas przechowywany
w skarbcu19. Tamże miał też znajdować się ganeczek, którego ślady odnotował lustrator w 1733r. Poza tym omawiany obiekt służył do przetrzymywania różnorakich
militariów, wymienione zostały: rur muszkietowych starszych kilka, blachy zbroi
(przednie i tylne), dwa karwasze, trzy szyszaki (XVII w.), które składowane były
w kaplicy, ...pod bramą (...) działek żelaznych polskich, polnych cztery, piąte większe, ale ucho jedno oberwane, hakownica jedna stara... (1685)20. W 1704 r. wymieniono już tylko ...w tej bramie działko jedno u którego zerwane ucho... .
AGAD, Castr. Lanc. rel. obl. 8 (varia), f. 126, za L. Kajzer, Dwa inwentarze..., s. 158.
Związana ze Szczawińskimi tablica z napisem fundacyjnym (wszakże bez herbu), która przez lata spoczywała w pobliżu miejscowej remizy strażackiej, jest obecnie przygotowywana do ponownego osadzenia w konserwowanych murach zamku.
20
Za L. Kajzer, Studia nad świeckim..., s. 158 i n.
18
19
164
Ryc. 3.Wykop 20/2007 – widok od strony południowo-wschodniej (Foto: T. Olszacki).
Wieża bramna, jako wertykalna dominanta zamku, a tym samym najbardziej
malowniczy jego element, zajmuje wyeksponowane miejsce na wszystkich XIXwiecznych rycinach. Przekazy te weryfikować można także z zachowanymi jej reliktami, w strefie muru zachodniego sięgającymi stropu najwyższej kondygnacji.
Z wyjątkiem widoku publikowanego w 1888 r. w „Kłosach”, gdzie stan zachowania
obiektu jest bliski obecnemu, na pozostałych widnieje kubaturowo kompletny masyw, przykryty namiotowym, 8- połaciowym dachem, z zatkniętą w jego szczyt, zapewne metalową, chorągiewką. Bryła jest w zasadzie dwudzielna: na czworoboczną podstawę, na rzucie prostokąta o dłuższych bokach zachodnim i wschodnim,
nałożony jest mniejszy, 8-boczny cylinder. W części dolnej, o trzech (L. Bethier)
lub dwóch (pozostałe) naziemnych kondygnacjach (przelot, kaplica z sienią i być
może więzienie - turma), w elewacji południowej (frontowej), nad poziomem cokołu znajdował się centralnie umieszczony przelot bramny, zamknięty półkolistym niskim łukiem, a wewnątrz sklepiony kolebką. W tej samej osi, ponad nim, widoczny
jest kartusz herbowy - tablica fundatorska (wyraźnie widoczne u L. Bethier`a) i wykrojony wyżej niewielki otwór okienny (poziom kaplicy). Na rysunku J. Olszewskiego („Wędrowiec”, 1898) widać tylko wysoki przelot; stan ten wynikać mógł
jednak z oberwania się fragmentu muru pomiędzy łukiem bramy, a wspomnianym
oknem. W elewacji zachodniej bramy, na kondygnacji „kaplicznej” umieszczone
były dwa otwory okienne (widoczne na wszystkich rysunkach ukazujących obiekt
165
od południowego-zachodu), poniżej znajdować się zaś miały kluczowe strzelnice (chyba w dwóch rzędach), wyobrażone tylko w „Kłosach” z 1868 r. Istnienie
tych ostatnich wydaje się wątpliwe; być może autor za strzelnice uznał większe
otwory maczulcowe? Elewacja wschodnia uwidoczniona została tylko na rysunku
J. Olszewskiego, na którym widnieje dość zniszczony otwór okienny (umieszczony bliżej narożnika południowo-wschodniego wieży) związany najpewniej z kaplicą. Obserwacje zachowanych struktur murowanych wskazują, iż sień i kaplica przykryte były sklepieniem kolebkowym z lunetami. Na wszystkich rysunkach
czytelne są dekoracje ośmiobocznej nastawy; z rozmieszczonymi w płaszczyznach
ścian dwoma otworami: prostokątnym dolnym i owalnym górnym oraz narożnymi
pilastrami (obecnie wspomniane elementy zachowane są reliktowo). Dzieliła się
ona zapewne na dwie kondygnacje, z których dolną można wiązać ze wspominaną
w źródłach archiwalnych izdebką dla kapelana, a górną z niezamieszkałym poddaszem. Ponadto, na rycinie z Albumów Stronczyńskiego za przykryciem dachu, od
strony południowej zaznaczony został także komin, co potwierdza znany z opisów
inwentaryzacyjnych fakt funkcjonowania w wieży urządzeń grzewczych.
Wieża bramna rozpoznana została w roku 2007 trzema odkrywkami architektonicznymi. Dwie z nich (16 i 19/2007) umiejscowione zostały na obu południowych
narożnikach obiektu, natomiast trzecia - najmniejsza (21/2007), w świetle przelotu
bramnego, z zamiarem przebadania poziomów użytkowych w wieży i przyległym
doń fragmencie dziedzińca21.
W rezultacie rozpoznano pełen rzut wieży bramnej, który miał przybliżone wymiary: 10,75 m (bok północny - w linii kurtyny południowej zamku) x 11,50 m
(bok południowy) x 12,0 m (bok zachodni) x 12,50 m (bok wschodni). Zauważyć
jednak należy, iż różnice w długości boków powyżej kamiennego cokołu mogły
być mniejsze, na co wpływ miało dość znaczne poszerzenie murów w stosunku do
partii ceglanego lica (o około 0,50 m), które uległo w południowej części budynku
zupełnej destrukcji. Poszerzenie to wzrastało w kierunku zewnętrznych, południowych narożników czoła wieży bramnej, odchylających się (obserwacja na podstawie w pełni uczytelnionego narożnika południowo-zachodniego) od linii lica ceglanego o około 1,0 m. Taka konstrukcja murów miała na celu ustabilizowanie statyki
wzniesionego na podmokłym gruncie obiektu; szczególnie w newralgicznych partiach narożnikowych. Ława fundamentowa wieży wykonana była z niespojonych
zaprawą wapienną, niewielkich eratyków, umieszczonych zapewne w słabo już
czytelnym wkopie w calec. Dodatkowo stabilizowały ją nabijane wzdłuż linii jej
przebiegu drewniane paliki, zachowane już tylko w postaci brunatnej warstwy, kolistej w planie. Na poziomie niwelacyjnym około 117,60-70 m npm. (ze spadkiem
w kierunku południowym) odnotowano strop warstwy wapiennej wylewki, powyżej której kamienie kładziono już na zaprawie wapiennej. W rejonie południowozachodniego narożnika luźne eratyki występowały nieco wyżej, tworząc dodatkową obstawę tej partii obiektu. W sąsiedztwie narożników i na całej długości czoła
21
A. Andrzejewski, L. Kajzer, T. Olszacki, dz. cyt., s. 14-19, 32-43, 61-62.
166
Ryc. 4. Wykop 18/2007 – odsłonięte fundamenty
kurtyny zachodniej zamku (FOTO: T. Olszacki).
Ryc. 5.Wykop 18/2007 – widok na profil południowy,
z reliktami nasypu przyległego do kurtyny zachodniej
zamku (Foto: T. Olszacki)
bramy nie obserwowano natomiast (przynajmniej na osiągniętym poziomie eksploracji) wspomnianego powyżej wylewu wapiennej zaprawy. Lico fundamentu
wieży, w partii spojonej zaprawą, zbudowane było z kamieni eratycznych (niekiedy nieznacznie obrabianych), układanych z tendencją do warstwowania i uzupełnianych w celach wyrównawczych cegłą. Wyjątkowo okazałe głazy zastosowano
dla oblicowania czoła wieży bramnej i rejonu obu południowych narożników, co
z pewnością podnosiło (także i optycznie) wartości obronne zamkowych murów.
Analiza korony murów magistralnych omawianej budowli wskazuje, iż ich jądro
zbudowane było przede wszystkim z mniejszych eratyków, obficie zalewanych zaprawą, czyli można tu mówić (podobnie jak w partii murów ceglanych) o technice opus emplectum. Na poziomie niwelacyjnym około 120,0 m npm., ułożona była
ceglana warstwa wyrównawcza, tzw. rolka, na której wznosiły się już tylko mury
licowane cegłą w wątku gotyckim, kryjące wnętrze zbudowane z naprzemiennie
układanych warstw niewielkich eratyków i łamanej cegły. Co się tyczy stratygrafii
nawarstwień ziemnych, odnotować należy odkrycie piaszczystego nasypu przyległego do zewnętrznego lica muru zachodniego wieży (dokładna jego charakterystyka przedstawiona zostanie w dalszej części tekstu, przy okazji opisu wykopu
18/2007). Wody dość płytkiego zbiornika oblewały natomiast prawdopodobnie tylko czoło bramy i jej południowe narożniki.
167
Interesujące spostrzeżenia poczyniono także przy okazji badań północnej części
przelotu bramnego. Na poziomie niwelacyjnym około 122,30 m npm., odsłonięto
tam koronę najpewniej wtórnie nadbudowanego muru północnego wieży, którego
szerokość osiągała około 2,0 m. Mur w partiach licowych zbudowany był z cegieł,
zaś jego jądro wypełniały głównie zalane zaprawą eratyki. We wnętrzu przelotu
zarejestrowano poziom bruku kamiennego, ułożonego o około 0,45 m niżej od korony muru północnego, w bezpośrednim jego sąsiedztwie, a opadającego łagodnie
w kierunku południowym. Tym samym zauważyć należy, iż różnica wysokości,
pomiędzy poziomem użytkowym bramy, a obecnym poziomem szosy (w miejscu
dawnej drogi prowadzącej na zamek), wynosi około 1,80 m, co pierwotnie wymagało zastosowania podjazdu nieznacznie unoszącego się w kierunku zamkowych
wrót (czyli takiego właśnie, jaki widnieje na rycinie w Albumach K. Stronczyńskiego). Od strony północnej do lica muru północnego wieży przylegał natomiast bruk
dziedzińca, którego poziom użytkowy przewyższał koronę muru o około 0,25 m.
Znaczne różnice wysokości pomiędzy poziomem użytkowym dziedzińca, koroną
muru, a wnętrzem wieży w kondygnacji bramnej, sugerują konieczność pierwotnego ich wyrównania drewnem, co znajduje potwierdzenie w zalegającej tam warstewce spalenizny i cytowanej już wzmiance z 1733 roku, gdzie wspomniana jest
...podłoga z dylików wąskich prosta... . Podkreślić należy, iż pomocniczy charakter
odkrywki, związanej z działaniami konserwatorskimi, nie zakładał głębszej eksploracji, w związku z czym powyższe odkrycia odnoszą się do późnego, XVII-XIX
wiecznego etapu użytkowania przelotu bramnego. Rozpoznanie struktur starszych,
a także odsłonięcie znanej z opisów więziennej turmy, wymaga więc dalszych badań wykopaliskowych.
Kończąc opis działań badawczych w rejonie wieży bramnej, odnieść się także należy do poczynionych w jej obrębie obserwacji architektonicznych, okazję do których dały prowadzone na wysokościach prace budowlano-konserwatorskie. Najważniejszym z wniosków, płynących z analizy murowanych struktur,
jest stwierdzenie dwufazowości omawianej budowli. Z pierwotną, wiązaną z rodziną Sokołowskich, fazą egzystencji castrum wiązać należy tylko dolną część
wieży (do stropu drugiej kondygnacji naziemnej). Ośmioboczna nastawa - bęben
to już zapewne dzieło XVII-wieczne, które łączyć należy z działalnością rodziny
Szczawińskich22.
IV
W południowym rejonie dziedzińca, pomiędzy wieżą bramną, a południowymi
narożnikami kurtyn wschodniej i zachodniej stały dwa, położone naprzeciw siebie
budynki. Wschodni, według planu L. Bethier`a, wzniesiono na rzucie prostoką22
Oprócz samej formy bryły, odpowiadającej cechom stylistycznym architektury barokowej, wnioskowanie
to oparto na interpretacji serii pomiarowych cegieł, które wykazały odmienny ich format w obu częściach wieży.
Spostrzeżenie to należy traktować jako istotne novum w stosunku do zaproponowanego przez dawnych badaczy
faktu homogeniczności budowli, por. T. Poklewski, E. Grabarczyk, dz. cyt., ryc. 29. Wątpliwości względem starszych ustaleń wysuwali już wcześniej L. Kajzer, S. Kołodziejski, J. Salm, Leksykon zamków w Polsce, Warszawa
2001, s. 87 i ostatnio L. Kajzer, Zamki i dwory w Polsce Centralnej, Warszawa 2004, s. 191.
168
ta, a w świetle archiwalnych opisów wiemy iż był piętrowy. Na piętro prowadziły
schody (też same co do górnych kondygnacji wieży), stamtąd zaś przejść można
było na ganek, który wiódł wzdłuż kurtyny wschodniej, do skrajnej wschodniej lokalności piętra domu zamkowego, czyli stołowej izby górnej. Nas, z racji tegorocznych badań, bardziej zajmować będzie jednak budynek zachodni. W świetle planu
L. Bethier`a zbudowany był on w kształcie litery „L”23, w oparciu o kurtynę południową i zachodnią, a dzielił się na dwa pomieszczenia. Mniejsze - wschodnie
miało być sklepione, od wschodu zamykała je cienka ścianka, mieszcząca jeszcze
w swej grubości dwie wnęki, od północy zaś mur o znacznej miąższości, z wykrojonym w pobliżu północno-wschodniego narożnika otworem. Większa, wydłużona ku północy, lokalność przylegała do opisanej od zachodu. W jej północnej ścianie (w świetle rysunku cieńszej od północnej ściany pomieszczenia wschodniego)
znajdowały się dwa otwory, a w krótkiej - wschodniej - jeden. Wedle rysunku nie
było tam sklepień. Z pomieszczeniami tymi wiązać można XVIII -wieczne opisy
zamku. Lokalność zachodnia, to najpewniej ...Spiżarnie (...) do której drzwi dobre,
zamek zły, do okien kraty żelazne, okno złe, drugich na dole brakuje. W tej spiżarni
są skrzynie z przegrodami na legominy. Z tej spiżarni schody do pańskiego pokoju...
(1704), w 1715 r. opisane jako: ... sklep do schowania, do którego są drzwi dębowe na zawiasach z wrzeciądzem i z skoblami, okna dwa z kratami żelaznymi w którym jest w każdym prętów trzynaście..., a w 1733 r. jako pogorzała izba, do której
prowadziły ...drzwi drewniane na zawiasach żelaznych bez żadnego zamknięcia....
W ostatnim z opisów także wspomina się o dwóch oknach, a wymienione też są
...sklepienie dobre, posadzka z cegły... . Do sąsiedniej lokalności wiodły, z przedstawionego pomieszczenia, wymienione każdorazowo w XVIII-wiecznych opisach
drzwi żelazne na zawiasach (1704) z wrzeciądzami (1715, 1733), a potem skoblem
(1733), które w świetle ostatniego z opisów były już ...trochę nadruynowane... . Za
nimi mieścił się drugi sklep (1704, 1715), ...w którym jest ław z balów po bokach
dwie i szafka bez zawarcia zła..., doświetlony przez ... okno jedno z kratą żelazną,
w której także prętów 13... (1715) . W 1733 r. miejsce to nazwane zostało dla odmiany sklepikiem. Interesujące i nie do końca jasne informacje odnośnie do dolnej
kondygnacji budynku zawierają w sobie inne niźli rzut Bethier`a ryciny z XIX-go
stulecia. Zagadkowo przedstawia się sprawa dużego otworu w kurtynie południowej, sugerującego przejście, jaki wyraźnie widoczny jest na rycinie w Albumach
Stronczyńskiego, a także w publikowanej z artykułem M. Rawicza - Witanowskiego w 1868 roku. Otwór ten koresponduje z podobnym reliktem widocznym w tejże
kurtynie, ale na wschód od bramy, który utrwalony został na rycinie z „Wędrowca”,
sygnowanej przez J. Olszewskiego. Ciekawe, iż nie zamieszcza ich na swym rysunku elewacji L. Bethier (choć na rzucie zaznaczony jest dość wąski otwór wschodni); może więc powstały dopiero w drugiej połowie XIX stulecia? Podobnie, jak
w przypadku wieży bramnej, także i przy problematyce budynku przybramnego
23
T. Poklewski, E. Grabarczyk, dz. cyt., s. 27-28, ryc. 28, 30, niesłusznie uznali, iż budynek zachodni był lustrzanym odbiciem wschodniego i podobnie jak tamten, wzniesiony był na rzucie prostokąta. Tegoroczne badania
potwierdziły rzetelność XIX-wiecznego planu L. Bethier`a, por. niżej, s. 12.
169
pojawia się jeszcze kwestia domniemanych strzelnic kluczowych, które miałyby
w świetle rysunku z „Kłosów” (1868) znajdować się w tym rejonie. Na piętro analizowanego budynku dostać się można było w XVIII w. w trojaki sposób, a mianowicie z dołu - schodami z wnętrza lokalności zachodniej oraz górą: od północy - gankiem z piętra domu zamkowego, bądź wreszcie od wschodu - z sieni przed kaplicą
w wieży bramnej (gdzie w 1733 r. wymieniono ...drzwi do pokoików...). Obierając
drogę od północy wchodziło się ...do izby, w której żadnych okien nie masz szklanych tylko ramy, a od jednego za piecem. Piec bardzo zły, potrzebuje naprawy. W tej
izbie armata żelazna z lawetami okowanemi. W kącie jednym tej izby jest przegroda tarcicami przepierzona i drzwiczki na zawiasach z zaczepką, w oknie żadnych
kwater nie masz, tylko ramy. Wychodząc z tej izby drzwi na zawiasach bez zamka
i drugie drzwi próżne przy piecu... . Stąd, drzwiami przy piecu przejść można było
do pokoiku, którego stan w 1715 r. nie przedstawiał się najlepiej (...bez okien i cegła w posadzce precz wyłamana. W oknach tylko ramy bez kwater...), bądź do sieni z kominem, za którą mieścił się prywet (czyli latryna) z drzwiczkami na zawiasach (nadwieszony chyba na zewnątrz kurtyny południowej, gdzie widoczny jest,
w znacznym stopniu zniszczony, opracowany w cegle pionowy kanał). W 1731 r.
piętro strawione zostało przez ogień, a zniszczenia te były jeszcze aż nadto widoczne w trakcie sporządzania opisu datowanego na 1733 r. W omawianych pomieszczeniach wzmiankowanych jako pokoiki, nie było wówczas ...ani pieców, ani
okien, ani drzwi, ani dachu. Jeden tylko maleńki pokoiczek jest u którego są drzwi
na zawiasach, w nim piecyk maleńki biały, komineczek, posadzka z cegły, szafeczka drewniana przy niej krata, suffit dużo nadpsuty, ponieważ nad nim strychu nie
masz... . Pewne dane o piętrze analizowanego obiektu niosą też źródła ikonograficzne. Zarówno na rysunku elewacji południowej zamku autorstwa L. Bethier`a,
jak i pozostałych rycinach XIX-wiecznych ukazujących zamek od tej strony widać
bowiem wykrojone w kurtynach zachodniej i południowej po trzy otwory okienne.
Co się tyczy samego dziedzińca, to jedno ze źródeł wspomina o nim, iż jest ...po
większej części ...wybrukowany kamieniem...(1733) .
Budynek posadowiony w południowo-zachodnim narożniku dziedzińca oraz
sam dziedziniec badane były wykopem 20/200724. Na podstawie obserwacji struktur murowanych, zachowanych w wykopach oraz na powierzchni ziemi, wewnętrzne rozmiary lokalności dolnej kondygnacji zachodniego budynku przybramnego
określić można na: około 4,50 x 5,0 m (pomieszczenie wschodnie - czyli sklepik)
i około 6,50 x 7,70 m (pomieszczenie zachodnie - spiżarnie). Mury zbudowane są
z cegieł, układanych w wątku gotyckim na zaprawie wapiennej. Grubość murów
północnego i wschodniego spiżarni (dzielącego także oba pomieszczenia) miała
około 1,20 m, natomiast mur północny sklepiku był cieńszy, a jego miąższość osiągała około 1,05 m. Wcześniej, ale chyba w ramach tej samej akcji budowlanej,
wzniesiono mury spiżarni, o czym świadczą odsłonięte w wewnętrznym (północno-zachodnim) narożniku sklepiku strzępia, do których dowiązano jego północną
24
A. Andrzejewski, L. Kajzer, T. Olszacki, dz. cyt., s. 43-61.
170
ścianę magistralną. Pierwotnie obie lokalności nie były ze sobą skomunikowane,
a najstarszy poziom użytkowy wyznacza odsłonięta w sklepiku warstewka rozłożonego drewna, zalegająca na wysokości niwelacyjnej 122,0 m npm. W tym też
czasie pomieszczenia przykrywały stropy płaskie, a czytelną po nich pozostałością
są wtórnie wybite otwory bo belkach stropowych, widoczne w południowym i zachodnim murze obwodowym zamku. Tym samym podać można przybliżoną wysokość pomieszczeń, która wynosiła by 2,30 m. Dostawienie murów opisywanej budowli do kurtyn oraz porównawcza analiza formatu zastosowanych do jej budowy
cegieł skłania do datowania obiektu w horyzoncie 2 połowy - schyłku XVI stulecia, wobec czego ewentualnego fundatora upatrywać można chyba w osobie najpotężniejszego z ówczesnych właścicieli zamku: królewskim bratanku – A. Batorym.
Dalsze przekształcenia związane już były z działalnością rodziny Szczawińskich,
a także późniejszych posiadaczy zamku. Obejmowały one przebicie rozglifionego
otworu komunikacyjnego pomiędzy spiżarnią, a sklepikiem, któremu odpowiadał
poziom użytkowy w postaci cegieł układanych na piaszczystej podsypce (strop na
poziomie 122,30 m npm.), w który w trakcie użytkowania wdeptana została warstwa zielonej gliny. Kolejną cezurę w użytkowaniu obu pomieszczeń stanowił pożar, którego ślady - w postaci warstwy spalenizny - rejestrowano ponad drugim
poziomem użytkowym. Dalsze przebudowy, które datować można w przedziale
2 połowy XVII - około połowy XVIII stulecia, obejmowały przesklepienie obu pomieszczeń (w spiżarni odnotowano obecność zawalonego sklepienia, a w północno
– wschodnim jej narożniku dwóch warstw cegieł nasady sklepienia kolebkowego
zachowanych in situ) oraz przebicie rozglifionego przejścia z dziedzińca do spiżarni. W tym okresie wewnątrz obu lokalności pojawił się bruk kamienny, układany
z niewielkich eratyków. Bruk ten zachowany był w stanie nienaruszonym wewnątrz
spiżarni (na poziomie około 122,50 m npm.), podczas gdy w sklepiku obserwowano go na złożu wtórnym.
V
Bruki, pochodzące najpewniej z tego samego czasu, co zarejestrowane na dolnej
kondygnacji domu przybramnego, wystąpiły także w obrębie samego dziedzińca.
W wykopie 20/2007 wystąpiły dwa rodzaje tejże nawierzchni, a mianowicie ułożona z drobniejszych eratyków i przyległa do reliktów budynku oraz skomponowana z dużych oraz bardzo dużych kamieni narzutowych. Pomiędzy obu brukami,
w oddaleniu około 0,80 m od wschodniego lica muru wschodniego spiżarni, wyraźnie czytelna była granica o przebiegu południkowym. Z moszczeniem nawierzchni przy użyciu eratyków spotkano się także w bezpośrednim sąsiedztwie przelotu
bramnego (wykop 21/2007) oraz w „dzikim” wykopie pośrodku dziedzińca zamkowego. Porównanie wysokości zalegania kamieni wskazuje, iż poziom użytkowy
dziedzińca był zbliżony do rzędnej około 122,50 m npm., ale nie stanowił rzecz jasna wyrównanej płaszczyzny. Na zewnątrz sklepiku bruk ułożony był na poziomie
ok. 122,65 m npm., po czym obniżał się do poziomu około 122,20 m npm., na pół-
171
nocno-zachodniej rubieży wykopu 20/2007. W sąsiedztwie bramy bruk znajdował
się na wysokości niwelacyjnej około 122,55 m npm., zaś po środku dziedzińca na
122,20 m npm. Obserwacje te wskazują na obniżenie poziomu zalegania kamiennej
nawierzchni w stronę środka zamkowego podwórca, co mogło mieć związek z odprowadzaniem wody deszczowej poprzez otwór w kurtynie zachodniej, pierwotnie
prowadzący do kuchni. Dla pełnego rozpoznania sytuacji konieczne by było jednak
odsłonięcie bruków w północnym rejonie dziedzińca.
VI
Na koniec scharakteryzować należy jeszcze jeden obiekt, który stał się przedmiotem tegorocznych badań, a mianowicie zamkową kuchnię. Do kuchni prowadziła z dziedzińca ...furtka bez drzwiow (choć w 1704 r. ...z zawarciem...), za którą
znajdował się ...most i dyle z poręczami położone... (1715). Budowla ta ...w glinę
lepiona... (czyli zapewne szachulcowa), posadowiona była ...na palach dębowych
nad wodą... . Poszycie dachu stanowiły z jednej strony gonty, a z drugiej tarcice.
Jej rozplanowanie jawi się w sposób dość jasny, a mianowicie po środku obiektu
znajdowała się sień, z której przejść można było do izb, położonych na północ i na
południe od niej, z tych zaś drzwi prowadziły do mniejszych (zapewne położonych
od zachodu) lokalności, określanych mianem komór (1704), bądź spiżarni (1715).
Do sieni wiodły drzwi na zawiasach, a w niej znajdował się stół długi i ognisko (palenisko) wymienione w 1715 r. Na południe od sieni mieściła się izba kuchenna,
do której wchodziło się przez ...drzwi na zawiasach z haczykiem, okna dwa wielkie w każdym ośm kwater, cztery wybite, piec z prostych szarych kaflów zły i kominek przy piecu, ławki pod oknami... . Stąd do sąsiedniej ...spiżarni drzwi na zawiasach z wrzeciądzem, okno jedno delami zabite... . Lokalność na północ od sieni to
w świetle opisu z 1715 r. izba dla piekarza, czyli po prostu piekarnia. Dowiadujemy się, iż były tam zamontowane ...drzwi na zawiasach z wrzeciądzem i skoblami.
W tej izbie takie okno jakież w kuchennej po osiem kwater, wierzchnie tylko kwatery ze szkłem a dolne deskami zabite. Piec sowity do chleba /wyraz nieczytelny/
na wierzchu z kaflów zły, kominek, także przy piecu stolik graniasty do otaczania
chleba... (1715) i szaf jedna (1704), z piekarni ...do spiżarni drzwi na zawiasach
z wrzeciądzem, okienko jedno złe... (1715). W opisie z 1733 r. kuchnia nie figuruje,
zapewne więc zgorzała w pożarze, jaki miał miejsce w 1731 roku.
Na zewnątrz zachodniej kurtyny, w świetle otworu prowadzącego pierwotnie
do scharakteryzowanej już kuchni, założono wykop archeologiczny - 18/200725.
W wykopie odsłonięto lico zachodnie zachodniego muru kurtynowego do poziomu
jego stopy fundamentowej, która znajdowała się na poziomie około 117,15 m npm.
Tworzyły ją dwie warstwy eratyków, umieszczonych w słabo czytelnym wkopie,
ułożonych bez użycia zaprawy, a stabilizowanych dodatkowo pionowo wbitymi
palikami. Na eratykach spoczęła gruba wylewka wapienna, wystająca przed podwalinę fundamentu na około 0,25 m, wysokość zalegania której (około 117,70 m
25
Tamże, s. 20-31.
172
npm.) była analogiczna do stwierdzonej w rejonie zachodniego muru wieży bramnej26. Na wylewce ułożono dwie warstwy eratyków tworzących wyraźne wybrzuszenie w stosunku do wyższych partii licowych fundamentu; wapienne spoiwo było
na tym poziomie niezagładzane i obficie pokrywało lica kamieni. Powyżej murowano z eratyków, niekiedy uzupełnianych cegłą, a fundament wieńczyła odsadzka,
zbudowana z niewielkich kamieni narzutowych, o szerokości około 0,10 m, zarejestrowana na wysokości około 119,95 m npm. Na niej wznoszono już mury licowane cegłą w wątku gotyckim.
Do przebadanych fundamentów kurtyny zachodniej przylegał nasyp, wysunięty około 6,0 m na zachód od tychże, którego korona (na styku z kurtyną) zalegała
pierwotnie na wysokości około 119,10 m npm. Podstawowym budulcem tejże konstrukcji był drobnoziarnisty, wodny piasek, stanowiący jądro nasypu o miąższości
ponad 0,80 m, pobrany zapewne z doliny pobliskiego cieku. Warstwa ta w trakcie
badań z lat 70. została błędnie zinterpretowana jako odłożona w zbiorniku wodnym na zewnątrz kurtyn, z czego wysnuto efektowny i zaakceptowany w literaturze wniosek, o przynależności zamku besiekierskiego do rzadko obserwowanej (w
warunkach polskich) grupy „wasserburgów”27. Na skłonie piaszczystej ławy ułożono zapewne 6, zalegających nad sobą, rzędów kamieni eratycznych, które przykryto płaszczem z wyraźnie ubitej, zglinionej próchnicy. Całość od zachodu (czyli
od strony zagrożonej podmywaniem) stabilizował drewniany parkan, którego destrukcja spowodowała częściowe osunięcie się warstw tworzących nasyp. Materiał zabytkowy pozyskany z wnętrza opisanej fazy nasypu pozwala datować go na
1 połowę XVI w.
Stosunkowo niewiele, na podstawie badań w wykopie 18/2007, powiedzieć
można natomiast o samym budynku kuchni. W południowo-zachodnim narożniku
jednostki badawczej odsłonięto ślad po grubym kole (średnica około 0,40 m), ustawionym na kamiennych podkładkach, a będącym zapewne reliktem znanego z archiwalnych opisów mostu, prowadzącego do tegoż budynku. W tym czasie jego
funkcjonowania poszerzono nasyp poprzez wysypanie na jego stoku spiaszczonej
zaprawy z gruzem, pochodzącym z prowadzonych wówczas robót budowlanych.
Z sekwencją tą związanych było bardzo dużo ułamków nowożytnych naczyń glinianych oraz kontynuacyjnych kafli płytowych, niezdobionych polewą. Inwentarz
ten można łączyć z użytkowaniem kuchni w XVII - 1 tercji XVIII stulecia, nie sposób jednak wykluczyć, iż został on zdeponowany na śmietnisku przy zamkowym
murze już po jej spaleniu. Wobec nie zidentyfikowania w obrębie wykopu pewnych
reliktów opisywanej w XVIII wieku kuchni, wydaje się, iż znajdowała się ona nieco
26
Obserwacje stratygraficzne pozwoliły zarejestrować nasyconą zabytkami warstwę kulturową, zalegającą
w poziomie fundamentowania (i zapewne przez fundament przeciętą), zdeponowanie której nie mogło nastąpić
w trakcie użytkowania budowli. Jej obecność świadczyć więc może o reliktach starszego osadnictwa, poprzedzającego budowę kurtyny zachodniej. Fragmentaryczność obserwacji nie uprawnia jednak do wydawania ostatecznych sądów i z pewnością wymaga obiektywizacji w świetle dalszych badań terenowych.
27
T. Poklewski, E. Grabarczyk, dz. cyt., s. 20-21, 24-25, 30 za nimi m. in. L. Kajzer, Studia nad świeckim..., s.
181.
173
dalej w kierunku zachodnim; jej pozostałości spoczywają więc zapewne na do dziś
podmokłym dnie dawnego zbiornika wodnego.
VII
Wznowienie działań terenowych na zamku besiekierskim pozwoliło wnieść
nowe dane do historii tej interesującej budowli i umożliwiło reinterpretację niektórych starszych ustaleń. Obserwacje archeologiczne, wzbogacone o archiwalne opisy inwentaryzacyjne i źródła ikonograficzne dały możliwość pełniejszego poznania
badanych struktur. Pomimo tego, trudno jednak uznać omawiany obiekt za w pełni przebadany; na elementarne rozpoznanie oczekuje sam główny dom zamkowy
i dziedziniec, dalszych penetracji wymagają także wnętrze wieży bramnej, budynek
położony w południowo-wschodnim rejonie podwórca oraz kuchnia. Ewentualnym
badaniom archeologicznym towarzyszyć muszą, rzecz jasna, także niezbędne działania konserwatorskie28 oraz wyważone prace rekonstrukcyjne, przeprowadzenie
których powinno stworzyć dla zamku podstawy dalszej, samodzielnej egzystencji.
Pozostaje mieć nadzieję, iż wzrost zainteresowania omawianą budowlą, będzie początkiem lepszych czasów dla niewątpliwie jednego z najlepiej zachowanych i najpiękniejszych dzieł architecturae militaris Polski Centralnej.
Tomasz Olszacki, The Castle of Besiekiery – Selected Elements of Build-up in Written, Iconography
and Exploratory Sources
The castle in Besiekiery (nearby Łęczyca, woj. łódzkie) was built by Sokołowski-family (court of arms:
Pomian) in the end of 15th or beginning of 16th century. After Sokołowski-family, in 16-18th century, the castle
was property another noble families, as Batory, Rakoczy, Szczawiński and Gajewski. In the first half of 19th
century the old seat was deserted. Now, it is a picturesque ruin on the quadrangle plane (38 x 40 m), with the big,
long house on the nord side, and the gate-tower on a front of the south defensive-wall. There are some archival
descriptions (inventories) of the castle and it’s equipment from 17-18th century, also iconography from 19th and
the beginning of 20th century.
The castle was an object of field’s works, carried out by Institut of Archaeology University in Łódź (Aleksander Andrzejewski, Leszek Kajzer and Tomasz Olszacki) in 2007. The article presents a gate-tower with
a drawbridge and chapel on the first floor, a building in the south-west part of the courtyard which was established
probably in the second half of 16th century, and the place of an old castle’s kitchen. The results of excavations in
conjunction with the results of the analysis of written sources and iconography allowed for the reconstruction of
the castle in Besiekiery.
28
Rezultaty prac konserwatorskich przeprowadzonych w roku 2007 trudno uznać za zadowalające. Spośród
licznych uchybień wymienić można choćby obfite zastosowanie cementu w spoinowaniu substancji oryginalnej
i rekonstruowanej, nieprzestrzeganie wątków ceglanych (główkowy w partiach lica gotyckiego), czy niepotrzebne
zniszczenie zabytkowych tynków barokowych w licu zewnętrznym górnej kondygnacji wieży bramnej. Wspomnieć także należy o bezpowrotnym zdewastowaniu nawarstwień kulturowych zalegających pomiędzy wykopami
16 i 19/2007, które usunięto bez nadzoru archeologa, w trakcie robót ziemnych związanych z budową repliki
mostu.
174
175
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
Anna Kaniewska
(Archiwum Państwowe w Łodzi)
PODSTAWOWE ZASADY I ORGANIZACJA UDOSTĘPNIANIA
MATERIAŁÓW ARCHIWALNYCH ORAZ POMOCE
EWIDENCYJNO-INFORMACYJNE W ARCHIWUM
PAŃSTWOWYM W ŁODZI
1. Podstawy prawne udostępniania materiałów archiwalnych.
Podstawowym aktem prawnym w zakresie polskiego prawa archiwalnego jest
Ustawa z dnia 14 lipca 1983 roku o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach
(dalej ustawa archiwalna), regulująca zakres funkcjonowania i organizacji archiwów w Polsce. Zasady udostępniania materiałów archiwalnych określają odpowiednio art. 16 i 17, których zapisy precyzują — komu, w jakim celu oraz kiedy można
udostępniać przechowywane i zabezpieczane archiwalia. Pozostałe szczegółowe
kwestie związane z szeroko pojętą działalnością archiwalną, w tym z zasadami postępowania z dokumentacją, określają odpowiednie rozporządzenia wykonawcze
oraz zarządzenia Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych (dalej NDAP).
Archiwalia udostępniane są każdemu, kto wyrazi chęć zapoznania się z określonym
rodzajem materiałów, o ile nie jest to sprzeczne z prawnie chronionymi interesami
Państwa i obywateli1. Ustawodawstwo archiwalne uwzględnia, bowiem przepisy
Konstytucji RP, normujące zbieranie i udostępnianie informacji; przepisy Kodeksu
Cywilnego, chroniące dobra osobiste; zapisy ustawy z dnia 29 VIII 1997 r. o ochronie danych osobowych, o statystyce publicznej z dnia 29 VI 1995 r. oraz Ustawy
z dnia 22 I 1999 r. o ochronie informacji niejawnych.
Prawo dostępu do przechowywanych przez polskie archiwa dokumentów
przysługuje zarówno obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej jak również cudzoziemcom. Zgodnie z Zarządzeniem nr 7 NDAP z dnia 26 czerwca 2000 r. w spra1
Ustawa o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach z dnia 14 VII 1983 r. (DzU nr 97 z 2006 r., poz. 173).
176
wie upoważnienia dyrektorów archiwów państwowych do załatwiania wniosków
o udostępnienie materiałów archiwalnych lub urzędowe poświadczenie treści dokumentów składanych przez podmioty zagraniczne lub międzynarodowe, od dnia
3 VII 2000 r. cudzoziemcy prowadzący poszukiwania inne niż naukowe, nie muszą otrzymać zgody NDAP na korzystanie z akt o charakterze genealogicznym
i własnościowym2. Decyzje w tym zakresie podejmują dyrektorzy poszczególnych
archiwów państwowych. W zakresie ich kompetencji, bądź osób przez nich wyznaczonych, znajduje się również akceptacja składanych przez wszystkich zainteresowanych Zgłoszeń użytkowników zasobu archiwalnego. Każde zgłoszenie
opatrzone adnotacją „brak zastrzeżeń” uprawnia do samodzielnego korzystania
z archiwaliów w pracowni naukowej.
Powszechnie obowiązującą zasadą, wynikającą z przepisów ustawy archiwalnej, jest udostępnianie archiwaliów po upływie 30 lat od momentu powstania danego rodzaju dokumentacji. Wyjątek stanowią (...) „materiały archiwalne powstałe do
końca 1989 r. w związku z działalnością partii i organizacji politycznych są w każdym przypadku udostępniane na potrzeby nauki i kultury (...)”3. Kwestię tę reguluje Rozporządzenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 13 grudnia
2000 r. w sprawie określenia szczególnych wypadków i trybu wcześniejszego udostępniania materiałów archiwalnych4.
W odniesieniu do pozostałych rodzajów archiwaliów (od których momentu powstania nie minął okres 30 lat), należy skierować pisemne podanie do dyrektora
właściwego archiwum państwowego z prośbą o możliwość wglądu do interesujących materiałów. Umotywowany wniosek powinien zawierać sprecyzowany temat
prowadzonych prac, cel wykorzystania wiadomości zaczerpniętych z dokumentów archiwalnych oraz nazwy zespołów, objętych zgłoszeniem. Wniosek ważny
jest przez okres 12 miesięcy, po którym to upływie należy złożyć kolejny — jeśli
w tym czasie nie doszło przez zainteresowaną osobę do skorzystania z zamówionych materiałów5.
Odmienny jest również okres udostępniania akt stanu cywilnego. Przejęte i przechowywane przez archiwa państwowe metrykalia udostępniane są dopiero po upływie 100 lat od daty ich wytworzenia. Współczesne ustawodawstwo archiwalne,
gwarantuje szeroki dostęp do materiałów archiwalnych.
2
Zarządzeniem nr 7 NDAP z dnia 26 VI 2000 r. w sprawie upoważnienia dyrektorów archiwów państwowych
do załatwiania wniosków o udostępnienie materiałów archiwalnych lub urzędowe poświadczenie treści dokumentów składanych przez podmioty zagraniczne lub międzynarodowe.
3
Rozporządzenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dn. 13 XII 2000 r. w sprawie określenia
szczególnych wypadków i trybu wcześniejszego udostępniania materiałów archiwalnych ( DzU nr 13 poz. 116).
4
Nowe Rozporządzenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 22 V 2006 r., pozostawiając
w mocy prawnej wcześniejsze zapisy, wprowadza stwierdzenie podkreślające nienaruszalność prawnie chronionych interesów państwa i osób fizycznych, jak również konieczność poszanowania i przestrzegania tajemnic
ustawowo chronionych: Rozporządzenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dn. 22 V 2006 r. (DzU
nr 98 poz. 681).
5
Tamże.
177
W przeciągu ostatnich kilkunastu lat zmieniła się nie tyle tematyka podejmowanych poszukiwań, lecz przede wszystkim procedura dostępu do poszczególnych
kategorii akt6. W okresie istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej stopniowo
wprowadzano zmiany w zakresie dostępu do materiałów archiwalnych. Początkowo udostępniano akta tylko do 1939 r., następnie do 1950 r., aż w końcu również zaistniała możliwość zapoznania się z dokumentacją wytworzoną po 1950 r.
Ogłoszone w 1968 r. Zarządzenie Ministra Oświaty i Szkolnictwa Wyższego z dnia
13 stycznia 1968 r. pozostawiało decyzję o dostępie do akt sprzed 1939 r. w gestii
dyrektorów poszczególnych archiwów. O dostępie do akt nowszych miały decydować komisje złożone z dyrektorów oraz przedstawicieli miejscowych władz politycznych7. Dopuszczenie do akt cudzoziemców należało do wyłącznej kompetencji
NDAP. Ponadto wszystkie osoby przed uzyskaniem „zezwolenia” na zapoznanie
się z materiami archiwalnymi zobowiązane były do przedstawienia odpowiedniego
pisma polecającego.
W myśl obowiązującego wówczas Rozporządzenia Ministra Nauki, Szkolnictwa
Wyższego i Techniki z dnia 25 lipca 1984 r. w sprawie wcześniejszego udostępniania materiałów archiwalnych —każda osoba ubiegająca się o możliwość wglądu
do materiałów od których wytworzenia nie upłynęło 30 lat, musiała uzyskać zgodę NDAP.
2. Zasady udostępniania akt w pracowniach naukowych APŁ.
Materiały archiwalne przechowywane w archiwach państwowych udostępniane
są bezpłatnie. Odpłatne są natomiast usługi polegające na przeprowadzeniu przez
archiwum całościowej kwerendy na pisemne zapytanie osoby zainteresowanej lub
zlecenia wykonania zamówienia reprograficznego. Każde archiwum państwowe
posiada własny cennik usług. W APŁ Cennik usług świadczonych przez APŁ został
wprowadzony Zarządzeniem nr 3 Dyrektora APŁ z dnia 31 III 2006 r.
W przypadku publikacji lub prezentacji wizerunków wykonanych reprodukcji
archiwaliów pochodzących z zasobu APŁ istnieje konieczność podpisania umowy
pomiędzy dyrektorem placówki a osobą zainteresowaną — dającej prawo do upowszechniania wykonanych kserokopii, skanów czy fotografii8.
W całej procedurze udostępniania materiałów archiwalnych podstawowe znaczenie mają zapisy i wytyczne zawarte w Zarządzeniu nr 4 Naczelnego Dyrektora
Archiwów Państwowych z dnia 18 maja 2000 r. w sprawie organizacji udostępniania materiałów archiwalnych w archiwach państwowych, odnoszące się do wszystkich jednostek podległych NDAP, na które jednocześnie nakłada obowiązek ścisłego przestrzegania rozwiązań i przepisów w nim zawartych. Porusza i przedstawia
6
Wł. Stępniak, Problem udostępniania archiwaliów w państwach Europy Środkowej i Wschodniej „Archiwista Polski” 2000, nr 2, s. 61.
7
A. Tomczak, Zarys dziejów archiwów polskich, Toruń 1980, cz. II, s. 169.
8
R. Banduch, Potrzeby zmian niektórych regulacji prawnych dotyczących udostępniania materiałów archiwalnych w archiwach państwowych, „Archiwista Polski” 2000, nr 2, s. 49.
178
podstawowe aspekty procesu udostępniania materiałów archiwalnych. Przede
wszystkim formy i zasady udostępniania, obowiązujące wymogi formalne, reguły postępowania odnoszące się do użytkowników, kwestie związane z procedurą
przyjmowania akt, prowadzoną przez archiwum ewidencją udostępniania archiwaliów oraz osób odwiedzających pracownię naukową9.
Osoby przed rozpoczęciem pracy z aktami zobowiązane są do zapoznania się
z treścią Regulaminu korzystania z materiałów archiwalnych w pracowni naukowej
APŁ, opracowanego na podstawie wyżej wymienionego Zarządzenia nr 4 NDAP.
Zawiera on podstawowe informacje odnoszące się do zasad, które muszą być przestrzegane przez odwiedzających pracownię użytkowników. Opisuje on procedurę
związaną ze składaniem zamówień na archiwalia — konieczność zarejestrowania
się, prawidłowy sposób wypisania zamówienia oraz czas jego realizacji. Następnie
zasady postępowania z aktami już zamówionymi — wymóg dbania o stan fizyczny
oraz dbałość o zachowanie pierwotnego układu przeglądanych archiwaliów. Zawarte w Regulaminie uprawnienia użytkowników zapewniają możliwość korzystania
z dostępnych pomocy archiwalnych, biblioteki czy zlecenia wykonania zamówienia reprograficznego. Jakiekolwiek regulaminowe zasady udostępniania mają na
celu przede wszystkim ochronę i zabezpieczenie akt sprowadzanych i udostępnianych w pracowni naukowej. Równie dużą wagę przywiązuje się do przestrzegania
zapisów dotyczących korzystania z mikrofilmów i obsługi czytników.
Regulamin korzystania z czytników w pracowni APŁ został opracowany w celu
sprecyzowania zasad obowiązujących przy zamawianiu i korzystaniu z mikrofilmów. Zawarte w nim reguły i wytyczne odnoszą się do postępowania z czytnikami,
ich właściwej obsługi technicznej, jak również właściwego posługiwania się zamówionym i przeglądanym mikrofilmem.
Zgodnie z Zarządzeniem nr 11 NDAP z dnia 11 grudnia 1994 r. w sprawie mikrofilmowania i ewidencji mikrofilmów w archiwach państwowych, mikrofilmowaniu
podlegają materiały archiwalne: o najwyższej wartości historycznej, znajdujące się
w złym stanie fizycznym, często używane w działalności archiwum państwowego,
nieudostępniane ze względu na zagrożenie uszkodzeniem10. Dlatego też wszystkie
akta, które już zostały w ten sposób zabezpieczone, udostępniane są tylko w takiej
formie. Z oryginałów można korzystać tylko w uzasadnionych przypadkach po
uprzednim uzyskaniu zgody dyrektora APŁ. Prośby takie kierują ci użytkownicy,
dla których charakteru prowadzonych badań niezbędne jest porównanie i analiza
oryginalnych materiałów, bądź inne względy uniemożliwiające kilkugodzinne korzystanie z czytników.
9
Zarządzenie nr 4 NDAP z dnia 18 V 2000 r. w sprawie organizacji udostępniania materiałów archiwalnych
w archiwach państwowych, s. 2.
10
Zbiór przepisów archiwalnych wydawanych przez NDAP w latach 1952-2000, opr. M. Tarakanowska,
E. Rosowska, Warszawa 2001, s. 634.
179
3. Pomoce ewidencyjno-informacyjne dla użytkowników.
Wzrastająca liczba udostępnianych jednostek archiwalnych, świadcząca o coraz większym zainteresowaniu materiałami archiwalnymi, sprawia, iż dużą wagę
przywiązuje się do należycie opracowanych pomocy informacyjno-ewidencyjnych.
Sporządzane według wskazówek metodycznych przygotowywanych przez NDAP,
różnią się miedzy sobą formą i zakresem informacji.
Do najczęściej wykorzystywanych przez użytkowników zasobu archiwalnego
należą: przewodniki, informatory, inwentarze, spisy, skorowidze, katalogi, bazy
danych. Każda z tych pomocy ewidencyjno-informacyjnych posiada własną specyfikę, dlatego też warto pokrótce je scharakteryzować. Pomocą pozwalającą na
wstępne zapoznanie się z całością przechowywanej w archiwum dokumentacji, jest
przewodnik po zasobie, przedstawiający stan zasobu APŁ na 1998 r. Osoba dysponująca wąskim zakresem wiadomości związanych z poszukiwanym tematem zazwyczaj rozpoczyna poszukiwania właśnie od zapoznania się z jego treścią. We
wstępie do Przewodnika po zasobie APŁ11 opracowanego pod redakcją Mieczysława Bandurki, odnaleźć można podstawowe informacje związane z historią archiwum oraz kształtowaniem się jego zasobu. Przewodnik składa się z 7 rozdziałów,
zawierających 752 notki informacyjne o zespołach, grupach zespołów i zbiorach
materiałów archiwalnych oraz dodatkowego rozdziału będącego wykazem zespołów przejętych w latach 1986-1990. Wszystkie notatki opisujące zawartość poszczególnych zespołów, przedstawiają krótką charakterystyką dziejów twórcy danego zespołu, po której następuje wyszczególnienie zachowanej dokumentacji 12.
Załączoną bibliografia, indeks nazw, osób, miejscowości, instytucji i zespołów akt
ułatwiają niewątpliwie posługiwanie się i korzystanie z Przewodnika.
W pracowni naukowej dostępny jest ponadto Informator o zasobie APŁ. Podobnie jak przewodnik zawiera podstawowe informacje dla korzystających: wstęp,
dzieje archiwum, wiadomości związane z kształtowaniem zasobu. Znaleźć w nich
można ponadto wykaz wybranych drukowanych pomocy dotyczących działalności placówki oraz konkretnej problematyki materiałów archiwalnych13. Zestawienie
nazw zespołów z podaniem dat skrajnych daje możliwość wstępnego zapoznania
się z przechowywanym w APŁ zasobem.
Kolejne pomoce ewidencyjno-informacyjne służą zapoznaniu się z rodzajem
przechowywanych dokumentów już na poziomie konkretnego zespołu. Należą do
nich m.in. przewodniki po zespołach archiwalnych. Opracowywane są one w przypadkach obszernych zespołów, odznaczających się dużą wartością dla prowadzonych badań czy kwerend14. W odniesieniu do zasobu APŁ został przygotowany
przewodnik do Akt miasta Łodzi autorstwa Mieczysława Bandurki. Zagadnienia
ułożone alfabetycznie i hasłowo umożliwiają szybkie sprawdzenie zawartości ze11
12
13
14
Archiwum Państwowe w Łodzi. Przewodnik po zasobie archiwalnym, pod red. M.Bandurki, Warszawa 1998.
H. Robótka, B. Ryszewski, Archiwistyka, Warszawa 1989, s. 85.
M. Janik, M. Wilmański., Informator o zasobie Archiwum Państwowego w Łodzi, Łódź 1996, s. 18.
H. Robótka, B. Ryszewski, dz. cyt., s. 85.
180
społu. Opis treści archiwaliów oraz wskazanie przedziału sygnatur przy wszystkich hasłach stanowi pomoc w prowadzonych poszukiwaniach dla wszystkich
zainteresowanych.
Pomocą odwołującą się wprost do zawartości konkretnego zespołu jest również inwentarz archiwalny. Zgodnie z definicją zawartą w Polskim Słowniku Archiwalnym jest on pomocą służącą zabezpieczeniu całości zespołu oraz udostępnieniu materiałów archiwalnych jednego zespołu archiwalnego15. Może występować
w dwóch podstawowych formach: kartkowej lub książkowej. Inwentarz kartkowy,
sporządzony na jednolitych kartach inwentarzowych16, stanowił dawniej podstawę
do sporządzenia inwentarza książkowego, bardziej poręcznego i wygodniejszego
do korzystania przez użytkowników. Według istniejących wymogów powinien składać się on z dwóch podstawowych części: wstępu — omawiającego dzieje ustrojowe i organizację twórcy zespołu, dzieje akt, ich brakowanie, mikrofilmowanie
i metody porządkowania (z zaznaczeniem problemów, jakie pojawiły się w trakcie opracowywania danego zespołu oraz przyjętymi ostatecznie rozwiązaniami)
oraz spisu jednostek, uszeregowanych zazwyczaj zgodnie z fizycznym ich układem
w zespole. Spis taki powinien zawierać: tytuł oraz treść jednostki, daty skrajne, opis
zewnętrzny, sygnatury dawne oraz uwagi (jakiego rodzaju zapisy można odnaleźć
w aktach)17. Wiadomości, jakich one dostarczają, są szczególnie istotne dla osób
dopiero zdobywających doświadczenie w samodzielnej pracy z aktami, dla których
sam tytuł jednostki nie wnosi zbyt wiele informacji. W takich przypadkach dość
często dopiero adnotacje w uwagach zawierają niezbędne wskazówki — szczególnie uzasadnione w przypadku bardzo ogólnych tytułów teczek.
W odniesieniu do niektórych zespołów podstawową pomocą są spisy zdawczoodbiorcze, na podstawie, których archiwum państwowe przejęło dokumenty z danego archiwum zakładowego. Owe spisy akt dawniej funkcjonowały na zasadzie
pomocy ewidencyjno-informacyjnej do czasu opracowania zastępującego je właściwego inwentarza 18. Obecnie, po zatwierdzeniu przez komisję metodyczną, zaczynają funkcjonować jako typowe pomoce archiwalne.
W przypadku zespołów wymagających zastosowania dodatkowych pomocy archiwalnych, o znacznie większym stopniu szczegółowości, załączono łatwo przeszukiwane indeksy oraz skorowidze. Skorowidz archiwalny to pomoc informacyjna, w której wykaz haseł może być usystematyzowany według z góry przyjętej
metody: alfabetycznie, chronologicznie bądź rzeczowo 19. Indeks natomiast zawiera zestawienie haseł pogrupowanych według kategorii: osobowych, geograficznych
lub rzeczowych (w układzie alfabetycznym), zawartych w jednej albo w wielu jed-
Polski Słowni Archiwalny, pod. red. W. Maciejewskiej, Warszawa 1974, s. 38.
Tamże, s. 39.
17
R. Piechota., dz. cyt., s. 195.
18
St. Kłys, Ewidencja i zabezpieczanie materiałów archiwalnych w archiwach państwowych „Archeion”
1995, t. XCV, s. 69.
19
R. Piechota, dz. cyt., s. 77.
15
16
181
nostkach archiwalnych, ze wskazaniem sygnatury jednostki archiwalnej i przedziału lat których dotyczy20.
Z dostępnych pomocy ewidencyjno-informacyjnych warto również wspomnieć
o katalogach archiwalnych „(...) zawierających informacje o treści materiałów archiwalnych jednego lub wielu zespołów albo ich części, opracowanych według
z góry przyjętych założeń i uszeregowane według ustalonych kryteriów(...)”21. Dostępny w pracowni APŁ katalog dokumentacji technicznej gromadzi informacje
pochodzące z wielu zespołów, pod względem terytorialnym obejmujących obszar
miasta Łodzi, Guberni Piotrkowskiej z przełomu XIX i XX w. oraz powiatu łaskiego i łódzkiego w XX w. Odnaleźć tu można m.in.: plany, szkice oraz opisy
dokumentacji technicznej: budownictwa cywilnego, przemysłowego oraz obiektów użytkowych. Skatalogowane informacje o materiach archiwalnych znajdują
się w zespołach takich jak: Rząd Gubernialny Piotrkowski Wydział Administracyjny i Wydział Budowlany, Towarzystwo Kredytowe miasta Łodzi, Akta miasta
Łodzi, akta Łódzkiej Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, Starostwa Powiatowego
Łódzkiego, Starostwa Powiatowego Łaskiego, Akta miasta Pabianic oraz zespoły
akt fabrycznych.
Warto również wspomnieć o katalogu kartograficznym Archiwum Państwowego w Łodzi z lat 1600-1980, dotyczącego planów i map wyodrębnionych, jak i znajdujących się w obrębie danego zespołu. Zdecydowana większość zgromadzonych
map i planów dotyczy terenu woj. łódzkiego — plany osad wiejskich z XIX w., Łodzi z lat 1812-1950, oraz plany obrazujące gospodarkę miejską, rozwój terytorialny
i zabudowę miasta.
Dostępny w pracowni naukowej przy pl. Wolności katalog zawiera odsyłacze
do konkretnych sygnatur, umożliwiające szybkie dotarcie do poszukiwanych materiałów znajdujących się w takich zespołach jak m.in.: Urząd Wojewódzki Łódzki,
Akta Gminy Radogoszcz, Okręgowy Urząd Ziemski w Piotrkowie, Sąd Okręgowy w Piotrkowie, Piotrkowska Izba Skarbowa, Wydział Powiatowy w Łodzi, Akta
Gminy Chojny, Kancelaria Gubernatora Kaliskiego, Akta miasta Łodzi, czy Magistrat miasta Pabianic.
Ze względu na wielkość oraz różnorodność przechowywanych i udostępnianych
w Archiwum materiałów archiwalnych przy prowadzonych poszukiwaniach niezwykle pomocne są komputerowe bazy danych, dostępne w Internecie lub w pracowniach naukowych. Gromadzą wszystkie niezbędne informacje do prowadzonych badań i poszukiwań. Są to zarówno bazy wprowadzone do obowiązkowego
stosowania przez Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych, jak również wewnętrzne bazy lokalne. Warto pokrótce scharakteryzować grupę baz danych najczęściej wykorzystywanych w codziennej pracy w pracowniach naukowych.
Podstawową bazą danych jest dostępna od 2001 r. na stronie internetowej Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych ogólnopolska baza danych SEZAM.
Baza umożliwia szybkie sprawdzenie miejsca przechowywania poszukiwanych
20
21
Polski Słownik Archiwalny, s. 36.
Tamże, s. 42.
182
dokumentów — wskazanie odpowiedniego Archiwum Państwowego. W przypadku części zespołów możliwe jest również zapoznanie się z inwentarzem danego zespołu archiwalnego.
Zgodnie z Decyzją nr 3 Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych z dnia
30 stycznia 2004 roku w sprawie ewidencji zasobu archiwalnego w archiwach państwowych, ewidencja w APŁ prowadzona jest przy pomocy bazy SEZAM (System
Ewidencji Zasobu Archiwalnego)22. Zawiera ona podstawowe wiadomości dotyczących min.: rodzaju przechowywanych materiałów archiwalnych, nazwy zespołu,
dat skrajnych, rozmiaru / ilości jednostek, wielkości wyrażonej w m.b., oraz dostępnej dla niego pomocy ewidencyjno-informacyjnej (inwentarz kartkowy, książkowy
czy też spis). SEZAM jest podstawową bazą komputerową przybliżającą informacje na temat konkretnego zespołu archiwalnego.
IZA (Inwentarze Zespołów Archiwalnych) to baza zawierająca dane
o inwentarzach archiwalnych z 76 archiwów państwowych i ich oddziałów, dostępna w postaci elektronicznej. Zawiera 230 inwentarzy elektronicznych odnoszących
się zespołów przechowywanych w APŁ.
ELA, czyli Ewidencja Ludności w Archiwaliach, gromadzi informacje
o sporządzanych na różne potrzeby spisach ludności, we wszystkich ich fizycznych
postaciach (ewidencje, wykazy, kartoteki) znajdujących się w materiałach archiwalnych przechowywanych w archiwach państwowych23. Zamieszczone informacje odnoszące się do zasobu APŁ obejmują przede wszystkim dane z akt miejskich
(m.in.: Łodzi, Rudy Pabianickiej Głowna), oraz gminnych (takich jak m.in.: akta
gminy Brus, Chojny, Radogoszcz, Łagiewniki).
Do ewidencji mikrofilmów, udostępnianych również w pracowni naukowej, służy baza danych MIKROFILM. Odnaleźć w niej można informacje o mikrofilmach
wykonanych z konkretnego zespołu akt. Pierwsza tekstowa wersja tego programu
została przekazana archiwom państwowym w 2000 r. Zarządzeniem nr 11 Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych z dnia 28 grudnia 1999 r. w sprawie mikrofilmowania i ewidencji mikrofilmów w archiwach państwowych24.
Przy prowadzeniu poszukiwań archiwalnych, lecz przede wszystkim przy udzielaniu informacji, korzystającym z pracowni naukowej niezwykle pomocne są bazy
przedmiotowe. Do prowadzenia wstępnych poszukiwań genealogicznych służy
baza — PRADZIAD czyli Program Rejestracji Akt Metrykalnych i Stanu Cywilnego. Osoba podejmująca poszukiwania genealogiczne może uzyskać dzięki niej informacje o miejscu ich wytworzenia, zachowanych latach, wyznaniu oraz mikrofilmach przechowywanych w APŁ akt metrykalnych i stanu cywilnego.
Baza tematyczna, taka jak m.in. Skorowidz Miejscowości Rzeczypospolitej Polski, spełniająca rolę bazy pomocniczej, umożliwia wyszukanie konkretnej miejscowości oraz określenie jej przynależności do parafii czy gminy wyznaniowej. Jest
http://www.archiwa.gov.pl (dostęp: 10 X 2006 r.).
Tamże
24
Zbiór przepisów archiwalnych wydawanych przez NDAP w latach 1952-2000, opr. M. Tarakanowska,
E. Rosowska, Warszawa 2001.
22
23
183
to szczególnie pomocne w przypadku pojawiających się licznych zapytań odnoszących się do miejscowości, których przynależność terytorialno-administracyjną bez
tej pomocy byłoby trudno określić.
Firmy i stowarzyszenia to baza utworzona w Archiwum Państwowym w Łodzi.
Zawiera dane stopniowo uzupełniane przez pracowników, pochodzące z wielu XIX
i XX-wiecznych zespołów archiwalnych. Baza ta umożliwia szybkie ustalenie jednostek archiwalnych dotyczących konkretnych firm (m. in. informacje o wymiarze
podatku, upaństwowieniu) i stowarzyszeń (legalizacja, statuty, składy zarządów).
KOŚCIÓŁ natomiast to wykaz materiałów do dziejów kościołów i związków
wyznaniowych w zasobie APŁ.
Osobom zainteresowanym rozpoczęciem poszukiwań w APŁ wstępnych informacji dotyczących funkcjonowania pracowni, zasad udostępniania archiwaliów dostarcza strona internetowa placówki. Działająca od 1998 r strona — www.
lodz.ap.gov.pl, dla potencjalnych użytkowników mających dostęp i korzystających
z Internetu stanowi niewątpliwe ułatwienie w podejmowanych poszukiwaniach.
Oprócz informacji o rodzaju przechowywanych akt zawiera spis zespołów zmikrofilmowanych, informuje o rodzajach przeprowadzanych przez Archiwum kwerend,
a także podaje wzory odpowiednich formularzy, niezbędnych przy kierowanych
prośbach o wszczęcie konkretnej sprawy. Ponadto wybór bibliografii o dostępnych
opracowaniach szczegółowych o aktach. Znalazł się tu wykaz niektórych publikacji
odnoszących się m.in. do: dziejów architektury i urbanistyki, służby zdrowia, stosunków narodowościowych, okupacji hitlerowskiej, dziejów szkolnictwa, rozwoju
przemysłu włókienniczego oraz dziejów kinematografii.
Strona internetowa posiada również odnośniki m. in. do — baz danych (Ulice
Łodzi, Urzędy stanu cywilnego, Parafie rzymskokatolickie), publikacji zdygitalizowanych (Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich 1880-1904, Skorowidz miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej 1933-1934),
bibliografii — Biblioteki Narodowej, Łódzkiej Bibliografii Regionalnej, „Archeionu” czy „Archiwisty Polskiego”.
4. Organizacja udostępniania akt w APŁ.
Ze względu na znaczne rozmiary przechowywanego i stale narastającego zasobu APŁ materiały archiwalne udostępniane są w dwóch oddzielnych budynkach —
przy pl. Wolności 1 oraz przy al. Kościuszki 121. Obydwie pracownie funkcjonują na takich samych zasadach. Przy pl. Wolności udostępniane są m.in.: akt miasta
Łodzi 1775 - 1945, Zarząd Miejski i Miejska Rada Narodowa w Łodzi 1945-1950,
Urząd Wojewódzki Łódzki 1918-1939, zbiory kartograficzne i ikonograficzne. Pracownia naukowa wyposażona jest w czytniki mikrofilmów i to właśnie tam udostępniane są mikrofilmy z zasobu APŁ. Użytkownicy mogą korzystać ponadto
z posiadanych przez łódzkie archiwum mikrofilmów pochodzących z Archiwum
Głównego Akt Dawnych (księgi grodzkie, ziemskie) oraz ksiąg metrykalnych z za-
184
sobu Archiwum Archidiecezjalnego w Łodzi. Na indywidualne zamówienia użytkowników istnieje również możliwość sprowadzania mikrofilmów do pracowni lub
ich wysyłania do innych archiwów. W takich przypadkach opłaty związane z przesyłką mikrofilmów ponosi osoba zamawiająca.
Pozostałe akta są udostępniane w pracowni naukowej przy al. Kościuszki 121,
gdzie ponadto użytkownicy mają możliwość korzystania ze zbiorów bibliotecznych APŁ. Na bogaty zasób biblioteki składają się liczne opracowania z zakresu:
archiwistyki, historii i regionu oraz słowniki, encyklopedie, starodruki, wydawnictwa źródłowe, oraz prasa łódzka.
Przed złożeniem zamówienia (rewersów) konieczne jest zapoznanie się z regulaminem pracowni oraz rejestracja użytkownika. Każda pojawiająca się osoba
chcąca skorzystać z archiwaliów zobowiązana jest do wypełnienia Zgłoszenia użytkownika zasobu AP. Konieczne jest podanie informacji niezbędnych do prowadzonej ewidencji użytkowników pracowni naukowej. Są to przede wszystkim: dane
personalne, charakter prowadzonych poszukiwań oraz nazwy zespołów objętych
zgłoszeniem. Wypełnienie Zgłoszenia użytkownika jest warunkiem rozpoczęciem
poszukiwań w aktach. Zobowiązuje ono ponadto korzystających do poszanowania
i wykorzystania informacji o osobach zgodnie ze wskazanym celem poszukiwań.
W kilku przypadkach wymagane jest złożenie dodatkowych dokumentów. W sytuacji przeprowadzania kwerendy naukowej — kiedy osoba zainteresowana jest uzyskaniem zniżki na zamówienia reprograficzne — pisma od promotora potwierdzającego umieszczenie zamówionych kopii w przygotowywanej pracy magisterskiej,
licencjackiej czy doktorskiej.
Przy prowadzonych poszukiwaniach własnościowych — w przypadku potrzeby uzyskania uwierzytelnionych kopii — istnieje wymóg przedłożenia pisma wykazującego interes prawny osoby zainteresowanej. Ponadto w sytuacji działania na
zlecenie osób trzecich — pełnomocnictwo do prowadzenia poszukiwań w imieniu
osoby lub instytucji zlecającej25.
Jeśli przerwa w korzystaniu z akt przekroczyła okres jednego roku, lub w tym
czasie doszło do zmiany zakresu tematycznego poszukiwań użytkownik musi ponownie złożyć zgłoszenie, z uwzględnieniem nazw nowych zespołów.
Zamówienia na poszczególne jednostki archiwalne realizowane są dla osób
z Łodzi najwcześniej następnego dnia od złożenia zamówienia lub na umówiony
termin. Osobom spoza Łodzi akta niewymagające przygotowania (paginacji) mogą
być udostępniane w dniu zamówienia (złożonego do godz. 12.00).
Zgodnie z regulaminem pracowni, osoby zamawiające akta mogą podczas jednorazowego pobytu złożyć zmówienie na nie więcej niż 10 jednostek archiwalnych. W przypadku akt luźnych, map, ikonografii, ksiąg notarialnych oraz Ksiąg
Ludności Stałej — 5 jednostek26.
25
26
Zarządzenie nr 4 NDAP..., s. 3.
Regulamin korzystania z materiałów archiwalnych w pracowni naukowej Archiwum Państwowego w Łodzi.
185
Składane przez użytkowników rewersy powinny być wypełniane czytelnie, z podaniem prawidłowej nazwy zespołu (lub jej przyjętym skrótem), wypisane osobno
na każdą jednostkę archiwalną. Złożone rewersy stanowią podstawę do sprowadzenia poszczególnych jednostek z magazynów.
5. Rodzaje podejmowanych poszukiwań.
Odwiedzający pracownię naukową to ludzie prowadzący różnego rodzaju poszukiwania. Należą do nich pracownicy naukowi — oprócz historyków w coraz
większym stopniu przedstawiciele innych nauk: ekonomii, prawa, socjologii, historii sztuki, geografii, architektury. Są to także: studenci, pracownicy urzędów i instytucji państwowych — urbaniści, konserwatorzy zabytków, geodeci. W znacznym
stopniu również osoby prowadzące poszukiwania do celów własnościowych, genealogicznych, przedstawiciele mediów.
Pracownicy naukowi z reguły przeprowadzają kwerendę źródłową, niezbędną
do przygotowania prac doktorskich, habilitacyjnych, monograficznych, artykułów
czy rozpraw.
Studenci poszukują materiałów do przygotowywanych prac magisterskich, licencjackich, zaliczeniowych, semestralnych, proseminaryjnych.
Pracownicy urzędów i instytucji państwowych podejmują poszukiwania sprowadzające się do potrzeby odnalezienia dokumentacji dla prowadzonych spraw
bieżących.
Osoby prowadzące poszukiwania do celów własnościowych zainteresowane są
dotarciem do dokumentów potrzebnych w procesie ustalenia i wyjaśnienia tytułu
własności nieruchomości w toczących się sprawach sądowych.
Genealogowie to z reguły duża grupa użytkowników prowadząca poszukiwania
zmierzające do ustalenia i odtworzenia dziejów własnej rodziny bądź podejmująca
poszukiwania w imieniu osób trzecich.
Osoby dopiero rozpoczynające poszukiwania, często już na wstępie oczekują
uzyskania gotowej i pełnej informacji na interesujący ich temat. W takich przypadkach efekt podjętych poszukiwań w znacznym stopniu zależy od umiejętnego
sformułowania zapytania oraz sprecyzowania przedmiotu i zakresu badań. Oprócz
udzielenia podstawowych informacji związanych z funkcjonowaniem pracowni naukowej osoby takie wymagają szerszego wprowadzenia i zaznajomienia z zasadami korzystania z dostępnych pomocy informacyjno-ewidencyjnych. Problemy
związane z korzystaniem z akt pojawiają się z zwłaszcza w przypadku poszukiwań
genealogicznych. Uzyskanie informacji z zachowanych ksiąg XIX-wiecznych wymaga bowiem znajomości neografii rosyjskiej i gotyckiej.
Szczególną uwagę należy zwrócić ponadto na prawidłowe wypełnienie Zgłoszenia użytkownika, następnie zaś rewersu. Często osoby korzystające z archiwum po raz pierwszy potrzebują wskazówek dotyczących właściwego wypełnienia zamówienia. Chodzi tu zwłaszcza o podanie pełnej i właściwej nazwy zespołu
186
z uwzględnieniem zakresu chronologicznego — w przypadku zespołów posiadających tę samą nazwę a pochodzących z różnych okresów historycznych. Dyżurujący
pracownik zobowiązany jest udzielić wskazówek związanych z budową i układem
informacji zawartych w pomocach, aby ułatwić korzystającemu prawidłowe złożenie zamówienia na interesujące go materiały. Często również udziela się informacji
o możliwościach znalezienia dodatkowego materiału źródłowego — w innych archiwach czy placówkach naukowych.
Problemy związane z korzystaniem z akt niejednokrotnie wynikają z braku
przygotowania do pracy z materiałami archiwalnymi. Dla właściwego zrozumienia i interpretacji dokumentów niezbędna jest wiedza dotycząca nie tylko danego
okresu historycznego lecz przede wszystkim twórcy zespołu —jego kompetencji
i zakresu działania.
Stale wzrastająca liczba użytkowników pracowni naukowych APŁ świadczy
o wzrastającemu zainteresowaniu przechowywanymi materiałami archiwalnymi,
będącymi bazą źródłową dla podejmowanych różnorodnych poszukiwań.
Anna Kaniewska, The Basic Principles and Organization of Disclosement of Archival Materials and
Registry Information Support in State Archives of Łódź.
The State Archive in Lodz is one of the 30 Polish regional archives. The history of Archive in Lodz dates
back to the year 1926. Presently the archives are stored in 3 separate buildings in the city. One of our main goals
is enabling access to documents.
The article briefly present the organization of the accessibility to the documents in the State Archive in Lodz.
The first part describies general rules and archival law related to access to the archival materials. The second part
present principles which have to be obey by archival holdings users and characterize the faiding aids available for
them in the reading rooms.
187
R O C Z N I K
Ł Ó D Z K I
Tom LV – 2008
DOKUMENTY ŁÓDZKIEJ BEZPIEKI DOTYCZĄCE REAKCJI
MIESZKAŃCÓW ŁODZI NA POZNAŃSKI CZERWIEC 1956 R.
28 VI 1956 r. robotnicy poznańskich zakładów pracy wyszli na ulice miasta zaprotestować przeciwko podwyższanym normom, złym warunkom pracy, fatalnym
warunkom socjalno – bytowym. Protestowali też przeciwko nałożonemu tzw. podatkowi akordowemu, który uderzał w najbardziej wydajnych i tym samym najlepiej zarabiających robotników. Około godziny 6.00 rano na ulice Poznania wyszli
pracownicy największego zakładu pracy – wówczas Zakładów im. Józefa Stalina
Poznań (ZISPO), czyli Zakładów Przemysłu Metalowego Hipolita Cegielskiego.
Po drodze do centrum uformował się kilkudziesięciotysięczny tłum demonstrantów. Na placu pod siedzibą władz miejskich i partyjnych zgromadziło się około
100 tysięcy osób. Wobec fiaska protestu, tłum demonstrantów przeniósł się pod
Wojewódzki Urząd d/s Bezpieczeństwa Publicznego, by uwolnić rzekomo aresztowanych robotników. Padły strzały – prawdopodobnie z tłumu, który zdobył broń
w rozbitym więzieniu. Pokojowa demonstracja o charakterze ekonomicznym przerodziła się w zamieszki zbrojne na tle politycznym. Do miasta ściągnięto dwie dywizje pancerne i dwie dywizje piechoty – ponad 10 tysięcy żołnierzy. Zamieszki trwały kilka godzin i pochłonęły 57 ofiar śmiertelnych (49 po stronie cywilnej
i 8 po stronie władzy) i około 650 rannych1. Wydarzenia w Poznaniu to był szok
nie tylko dla mieszkańców miasta, ale też dla władzy, która brutalnie rozprawiła się
z aresztowanymi demonstrantami. Przełom październikowy, odwilż i powrót Władysława Gomułki, przerwały tzw. procesy poznańskie, gdzie uczestnicy byli oskarżani z paragrafów zagrożonych karą śmierci. Wydarzenia poznańskie odbiły się
szerokim echem w całej Polsce – głównie z powodu odbywających się wtedy XXV
Międzynarodowych Targów Poznańskich. Goście targowi z całego kraju wracali do
swych rodzinnych stron i przekazywali to, co widzieli w Poznaniu, często niestety
wypaczając i wyolbrzymiając fakty. Poznańskie zamieszki były szeroko komentowane w wielu miastach, co często dla osób rozpowszechniających lub opowiadających kończyło się represjami. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa sporzą1
O problematyce strat osobowych patrz: Ł. Jastrząb, „Rozstrzelano moje serce w Poznaniu”. Poznański
Czerwiec 1956 – straty osobowe i ich analiza, Poznań-Warszawa 2006; tenże, Biogramy ofiar Czerwca 1956 r.,
Warszawa 2007.
188
dzali szczegółowe raporty, zbierali opinie, donosy, analizy. Proces ten miał miejsce
również w Łodzi2. Omawiane dokumenty pochodzą z Wojewódzkiego Urzędu d/s
Bezpieczeństwa Publicznego, obecnie znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie3. Raporty – w oryginale „Biuletyny Informacyjne” napisał kpt.
Józef Wesołowski4, naczelnik Wydziału III (d/s. działalności antypaństwowej) Wojewódzkiego Urzędu d/s Bezpieczeństwa Publicznego (WUd/sBP) w Łodzi. Zachowano oryginalną pisownię i interpunkcję.
Opracował Łukasz Jastrząb
(Poznań)
Łódź 30.6.1956 r.
Ściśle tajne
BIULETYNINFORMACYJNY
dot: zajść poznańskich.
Cechą znamienną wypowiedzi uchwyconych na gorąco, o zajściach poznańskich
jest na ogół uchylanie się dyskutujących osób od gruntowniejszej analizy wypadków. Większości ograniczają się do wypowiedzi na temat ciężkich warunków bytowych pracowników. Sposób wyjaśniania pracownikom odpowiednich Zakładów,
Instytucji zajść poznańskich jest również godny ubolewania. Nie brak jest wypowiedzi szkodliwych nawet ze strony członków Partii, których zdanie jest bardzo podzielone.
Jedni twierdzą, że gdyby Stalin żył nie doszło by do podobnych ekscesów, ponieważ obecnie dali za dużą wolność ludziom. Inni znów jak np. ob. KRYWDZA ALEKSY z Wytwórni
Filmów Fabularnych członek P.Z.P.R. stwierdza że „Niedobrze się stało iż doszło do tak
ostrych starć, ale uważa, że główna wina leży po stronie Partii i Rządu, które w perfidny
sposób okłamywali naród obiecując klasie robotniczej złote – góry-nic w rzeczywistości
nie dali. Przecież plan 6-cio letni miał być planem sytości- okazuje się, że dziś 100 razy
trudniej wyżyć jak przed 6-ciu laty. Nie trzeba zatym dziwić się, że ludzie mają dość
kłamstw, chcą widzieć realne rzeczy”.
Wypowiedzi ludzi bezpartyjnych i Z.M.Powców nie mają wprawdzie charakteru
jednolitego, skrystalizowanego w większości `jednak mają znamiona zdecydowanie
szkodliwe. O to niektóre z nich najbardziej znamienne.:
2
W zajściach w Poznani ranne zostały trzy osoby zamieszkałe w Łodzi – patrz Ł. Jastrząb, „Rozstrzelano
moje serce…, s. 272.
3
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie (AIPN), sygn. IPN BU KdsBP 223.
4
W okresie 1 IV1956 – 31 VII1956 r. naczelnik Wydziału III Wojewódzkiego Urzędu d/s Bezpieczeństwa
Publicznego w Łodzi, 1 XI1956 – 31 I1957 r. w Wydziale Włókienniczym UB w Łodzi.
189
- W stołówce elektryków Wytwórni Filmów Fabularnych ROSOŁA JANUSZ
i PAWLAK KAZIMIERZ / Z.M.P.-owcy / wyrażali zdanie,” że chyba u nas w Łodzi
na terenie Wytwórni dojść musi kiedyś do strajku, bo stosowany wyzysk / praca po
15-16 godzin na dobę / bez specjalnej dopłaty wykańcza pracowników. I gorzej bo
na wszystkie starania pracowników nie zważa ani Partia ani Związki Zawodowe.
W/g niesprawdzonych danych większość pracowników partyjnych i bezpartyjnych przyjęli wiadomość o zajściach poznańskich „ z uczuciem ulgi” np. referentka techniczna Oddziału Oświetlenia W.F.F5. Chądzyńska mówiła: „Najwyższy już
czas, aby ludzie powiedzieli wyraźnie co im się należy, za takie wysiłki jakich się
obecnie wymaga od robotników . Przecież za to co się zarabia dziś nie można wcale wyżyć i dlatego nie należy się wcale ludziom dziwić, że posuwają się do ostateczności. Nie dobrze się stało, że wojsko poszło przeciw ludziom, bo przecież ich czeka
taki sam byt po powrocie z wojska.”
- Kierownik Oddziału RYSZARD IWASZKIEWICZ porucznik rezerwy powiedział: „ wcale nie wierzę, że wojsko strzelało do robotników znam nastroje wśród
wojska i wiem, że uczynić to mogli jedynie „politrukowie” wojskowi, którym po kilku miesiącach szkoły poprzewracają całkowicie w głowie.” Na to ob. Chądzyńska
odrzekła „no to trzeba być przygotowanym, przed albo w czasie pogrzebu zabitych
nastąpią powtórne burzliwe zajścia.”
- Zając Tadeusz mistrz oświetlenia powiedział: „piszą nam i tłumaczą, że przed
wojną przeciw strajkującym robotnikom wysyłano policję z pałkami, a dzisiaj przeciw tymże robotnikom wystawia się broń maszynową i czołgi. Dowodzi to stwierdził Zając, że albo boją się utracić władzy, albo też system utrzymania ludzi w ryzach. Gdyby
chciano załatwić słuszne żądania strajkujących napewno by do rozruchów nie doszło,
gdzież jest ta zachwalana wolność? Jeżeli strajkują gdzieś na Zachodzie to przeciw demonstrantom wysyła się pompy strażackie z wodą czy gazem, a u nas to koniecznie trzeba
użyć tanków. Dalej twierdził, że w przypadku strajkujących w krajach kapitalistycznych
prasa nasza czyni hymny pochwalne na cześć strajkujących i nawołuje do solidarności
naszych ludzi z nimi. Taka to jest już mentalność dzisiejszego socjalizmu.”
- NOWAKOWSKI ZYGMUNT – księgowy b. P.P.S.-owiec nie dopatruje się żadnych ubocznych podrzegań twierdzi natomiast, że robotnicy dość już mają niewłaściwego traktowania ich spraw życiowych i ta właśnie sytuacja zmusza ich do tak
rozpaczliwych kroków.
- WASILEWSKI HENRYK- główny księgowy czytając komunikat powiedział:
„No jest źle, że zrobiono to w czasie Targów Poznańskich, bo jak wyglądamy zagranicą, przecież Ci, To są skutki błędnej polityki – ludziom trzeba dać zarobić,
a nie będzie tego”. Dalej twierdził, że „Brak jest dokładniejszych danych aby zrobił to obcy wywiad.
- „Ob. DUDEK, FIJAŁKOWSKI i inni stwierdzają, że są przeciwni tym rozruchom
lecz mówili, że pewna część robotników może być rozgoryczona na bardzo niskie zarobki,
że Rząd po tych wypadkach będzie musiał szybciej działać, w celu poprawy warunków
5
Wytwórnia Filmów Fabularnych.
190
życiowych pracowników. Rząd teraz liczy się z narodem, gdyż komunikaty o zajściach
były natychmiastowe i szczegółowe, co dawniej było nie do pomyślenia.”
- W związku z powrotem niektórych osób z Poznania którzy byli świadkami zajść
obserwuje się szczególnie aktywną reakcję słuchaczy relacji przybyłych. Relacje ich
/ Urbański, Zaniewski i Marlicki / spotkały się z przychylnym przyjęciem słuchaczy,
z których każdy sympazytował z „rebelią” poznańską. Zdaniem ob. Bączyka bezwzględną rację mieli robotnicy poznańscy, bo przy takich cenach jakie dziś obowiązują, to uczciwie żyć nie sposób, a skoro nie gdzie i co kraść, to już tragedia gotowa.
W 12 lat po wojnie, żebyśmy byli na ostatnim miejscu pod względem stopy życiowej,
to już jest gruba granda nic dziwnego, że się ludzie buntują. Tego samego zdania
byli ob. Urbański, Dachniewski i inni, którzy solidaryzowali się z wywodami ob.
Bączyka, w trącając swoje uwagi dowodzące o ich całkowitej solidarności w sprawie poznańskiej. Zdaniem Dachniewskiego, „taki numer jako owe zajścia spowodują nawet pewną poprawę na rynku cen. Nie chcę zarabiać 1000 zł., ale chcę ażebym
za mój zarobek kupił tyle, ile mi potrzeba do względnego bytowania i żebym nie był
zmuszony nicować ubrań, co obecnie robię, bo nie stać mnie na kupno nowego.”
- Fryzjer SZLIMAK MARIAN przy ul. Południowej Nr. 56. oświadczył, „że wojsko nie chciało strzelać do ludzi tylko wpierw zaczęło strzelać U.B6. Dalej, że gdyby stało się to w innych miastach to może by coś zrobili, ale tak to tylko narobili sobie biedy i ludziom.” Nieznany pacjent w Zakładzie fryzjerskim mówił, że podobno
zginęło kilku i tych z zagranicy co są na Tragach Poznańskich , lecz prasa nie chce
o tym pisać7. Wspomniany fryzjer mówił, że Ci co brali udział będą teraz odpowiadać i napewno otrzymają wyroki śmierci8, ponieważ chcieli obalić demokrację, ale
jeżeli się wtrąci zagranica to może takich wyroków nie dostaną.
- Niektóre relacje przybyłych świadków zajść poznańskich mają charakter szczególnie szkodliwy i w skutkach niejednokrotnie podniecają i podburzają słuchaczy
- /świadków rozmów/ łódzkich. Z wypadkiem takim spotkaliśmy się w szpitalu św.
Rodziny. KACZMAREK MARIAN przewodniczący Gromadzkiej Rady Narodowej
w Klukach pow. Bełchatów czł. P.Z.P.R., będąc w dniu 28. czerwca z wycieczką na
Targach Poznańskich w czasie zajść, został ranny w nogę w pobliżu Urzędu Bezpieczeństwa . Swój pobyt w pobliżu gmachu Urzędu Bezpieczeństwa tłumaczy tym,
ze kierował się tam z ciekawości.
6
W świetle najnowszych badań, pierwsze strzały o skutku śmiertelnym padły najprawdopodobniej z tłumu.
Patrz Ł. Jastrząb, „Rozstrzelano moje serce…,s. 29-40 lub tenże, Problematyka „pierwszego strzału” w Poznańskim Czerwcu 1956 r., „Niepodległość i Pamięć” 2006, nr 2(23), s. 101-114.
7
Nie odnotowano zgonu cudzoziemca, choć jest ślad w dokumentacji szpitalnej dotyczący postrzelonego
w głowę Izraelczyka – jednak ślad w pewnym momencie się urywa – nie wiadomo, jaki spotkał go los.
8
Wyrok zapadł tylko w tzw. „procesie trzech”, który rozpoczął się w dniu 27 IX 1956 r. Na ławie zasiedli
20-letni Józef Foltynowicz, 18-letni Jerzy Sroka i 18-letni Kazimierz Żurek oskarżeni o zamordowanie 26-letniego
Zygmunta Izdebnego, wartownika UB w Poznaniu. Wyrok zapadł 8.10.1956 r.: Józef Foltynowicz i Jerzy Sroka
otrzymali po 4 i pół roku więzienia, a Kazimierz Żurek – cztery lata. Pozostałe procesy – „dziewięciu” i „dziesięciu” przerwała październikowa „odwilż”. W sumie przygotowano 51 aktów oskarżenia dla 134 osób – część z nich
była zagrożona karą śmierci. Dojście Władysława Gomułki do władzy przerwało procesy poznańskie, których już
później nie wznowiono.
191
Kaczmarek po przyjeździe do szpitala św. Rodziny w Łodzi rozpowiadał wśród
grupy około 20 osób dane różne, które nie odpowiadały prawdzie np., że został zraniony strzałem z czołgu w rozmowie nie potwierdza tego, że premier Cyrankiewicz
miał przemawiać na wiecu w Poznaniu lecz nie doszło to do skutku, ponieważ był
ostrzeliwany. Poza tym podaje, ze w Poznaniu miała miejsce wielka masakra, w wyniku której zostało ciężko rannych około 700 osób.
Należy nadmienić, że Kaczmarek w czasie zajść w Poznaniu przebywał w najbardziej „gorących” miejscach – Ubezpieczalnia Społeczna9, Miejska Rada Narodowa i koło Urzędu Bezpieczeństwa.
- W/g ostatnich sygnałów jeszcze nie sprawdzonych na szosie Koniecpolskiej
prowadzącej przez las został ostrzelany przez dwóch osobników uzbrojonych w pistolety P.W. samochód wojskowy wiozący 16-tu żołnierzy W.P. z bronią bez amunicji. Na miejsce wypadku wyjechała grupa pracowników z Powiatowego Urzędu
z Radomska pod dowódctwem Kierownika Urzędu.
- W czasie masówek w niektórych Instytucjach nie brak jest ze strony pracowników również dobrych intencji wyrażonych w postaci zadawanych pytań na temat zajść poznańskich. Nie zawsze jednak otrzymują właściwe odpowiedzi ze strony prowadzących masówki i zebrania. Podobne zajście miało miejsce w Wytwórni
Filmów Fabularnych, gdzie przedstawiciel Zarządu Głównego Związków Zawodowych referując zebranym zajścia poznańskie pozwolił sobie na wypady pod adresem władz Bezpieczeństwa Publicznego. O to wyjątek z jego wypowiedzi, który podajemy w streszczeniu:
- „Strajk w Zakładach Stalina wybuchł niespodziewanie. Strajkujący podburzeni przez prowokatorów różnego pokroju wyszli na ulicę, aby dopominać się uregulowania ich roszczeń. Fakt pójścia na ulicę partyjnych i aktywistów tłumaczyli tym
/prowokatorzy/ że ma to być manifestacja z okazji przyjazdu Sekretarza Generalnego O.N.Z. do Polski10. A już na ulicy nie sposób im było wycofać się. Manifestanci
pierwsze kroki skierowali na Urząd do Spraw Bezp. Publ. i na radiostację. W/g dalszych wyjaśnień pierwsze strzały do przedstawicieli władz padły ze strony manifestantów, w odpowiedzi na to władze użyły broni maszynowej, ponieważ 5 minut później zastrajkowały i wyszły na ulicę inne Zakłady. Władze zmuszone były wezwać
do pomocy wojsko. Dużą część winy za wytworzony stan w Poznaniu ponoszą Władze Bezpieczeństwa, które przez swą niezdarność nie umiały ani wyczuć nastrojów
ani zapobiec wypadkom. W związku z tym musi nastąpić szeroka reorganizacja na
wszystkich szczeblach Urzędu Bezpieczeństwa.”
Naczelnik Wydziału III-go
/-/ W e s o ł o w s k i J. - kpt.
9
10
Zakład Ubezpieczeń Społecznych przy ul. Dąbrowskiego.
Sekretarzem Generalnym ONZ był wówczas Dag Hjalmar Agne Carl Hammarskjöld (1905-1961).
192
Łódź dnia 3 lipca 1956 r.
dotyczy wypadków poznańskich.
Dzisiejsze sygnały w większości mają charakter przedłużenia tego co już powiedzieliśmy w ostatniej informacji. W dalszym ciągu wrogie środowiska określają
sytuację jako nie pewną i do końca nie rozstrzygniętą. Liczą się z możliwością powstania w Łodzi podobnych wypadków / jak zresztą w innych miastach /. Niektóre
osoby wyrażają nawet zdziwienie dla czego robotnicza Łódź nie poparła Poznania
wychodząc z założenia, że poziom materialny łódzkiej klasy robotniczej jest bardzo
niski, jak również sytuacja w niektórych zakładach pracy jest naprężona. W dalszym ciągu w wypowiedziach przebuja nuta żalu, że w Poznaniu była słaba organizacja zajść, że za wcześnie zaczęto i.t.p.
Na ogół przebijają tu dwa poglądy, jeżeli chodzi o przyczyny zajść poznańskich.
Jedni twierdzą, że były one odgórnie zorganizowane za wczasu i podają na to konkretne dowody, inni natomiast twierdzą, ż trudno tu doszukiwać się jakiejkolwiek
ingerencji postronnych organizatorów, a jest to raczej wynik niskiej egzystencji robotników poznańskich co w konsekwencji musiało dojść wcześniej czy później do
podobnych wypadków. Poglądy te jak kolwiek są szeroko rozpowszechnione w różnych środowiskach mają dwojakie również zabarwienie: wrogie zdecydowanie, lub
wynikające z nieświadomości i te właśnie wydaja nam się bardziej popularne i rozpowszechniane. Większość wypowiadających się uważa, że winę za wypadki poznańskie ponosi Rząd i Partia, zaś za ofiary Organa Bezpieczeństwa.
Jako nowe momenty, które przebijają się w niektórych wypowiedziach są następujące: wypadki poznańskie dały dowód, ż polska młodzież jest po stronie klasy
robotniczej / mają tu na myśli tę część klasy robotniczej, która brała udział e demonstracji / i można na nią liczyć, że wojsko i milicja była po stronie demonstrantów i strzelać do robotników nie będzie. Wychodząc z założenia, że na wspomniane
grupy można liczyć, uważają że wypadki poznańskie powtórzą się w innych ośrodkach Polski.
Przytaczamy niektóre wredniejsze fragmenty wypowiedzi na powyższe tematy: Pawlak b. działacz katolicki i b. aktywista chadecji twierdzi, że „za powstanie
w Poznaniu winę ponosi Rząd na czele z Cyrankiewiczem11 i Kłosiewiczem12, którzy przedłużali pobyt delegacji w Warszawie, która bez rezultatu mimo ultimatum,
a więc ostrzeżenia przed skutkami zburzonej klasy robotniczej powróciła do Poznania” – dalej uważa „że klasa robotnicza w Łodzi również jest podminowana, podobną sytuacją i wcale nie chce słuchać fałszywych wyjaśnień, czerpiąc rzekomo
prawdziwe wyjaśnienia naświetlane przez uczestników wycieczek, które powróciły z Poznania, a które były świadkami, oraz wiadomości szeroko płynące kanałami
z „Wolnej Europy”.
Józef Cyrankiewicz (1911-1989), w 1956 r. Prezes Rady Ministrów.
Wiktor Kłosiewicz (1907-1992), w 1956 r. członek Rady Państwa, przewodniczący Centralnej Rady
Związków Zawodowych.
11
12
193
Obszerniej w ostrej formie wypowiadał się Kozłowicz Henryk b. żołnierz z Armii
Andrsa, zażarty przeciwnik Polski Ludowej i ZSRR który wyrażał się jak następuje
„dygnitarze rządowi i partia komunistyczna, zamydlają oczy światowej klasie robotniczej choć nikt w to nie wierzy, doczekają się i to w każdej chwili, że podobne
wystąpienia mogą nastąpić w Łodzi, Warszawie, w Zagłębiu Węglowym, a nawet na
wsi, bo nikt nie chce głodową śmiercią ginąć, a otwarta walka tworzy równocześnie
wspaniałe historie narodu polskiego. Można się jeszcze spodziewać obrócenia broni przez żołnierzy p-ko ciemiężycielom komunistycznym”.
Kozłowicz oceniając wypadki w Poznaniu dodał, że „jestem zupełnie pewny, że
mój dowódca pod którym walczyłem z okupantem hitlerowskim chociaż w Belgii
i pod Monte Casino, będzie jeszcze przewodził w walce o przepędzenie komunistów
w Polsce – a tym d-cą moim był Anders”. Wspomina także przy tym „że 12. tysięcy
oficerów polskich z rozkazu Stalina Zamordowali Rosjanie, za to jeszcze zapłacą
swoimi głowami. Naród Polski ma dobrą pamięć”.
Ozimowski Kazimierz – pochodzenie obszarnicze, pracownik sklepu warzywniczo-owocowego rozsiewa wiadomości jakoby w czasie wypadków poznańskich
udział z ludnością wzięło wojsko i że wojsko oddało wiele broni palnej robotnikom,
a nawet miało atakować Urząd Bezpieczeństwa i więzienie. Wiadomości te ma posiadać od swojego zięcia, który jest słuchaczem Wojskowej Akademii Medycznej
w Łodzi. Ozimowski szczególnie wrogo wypowiada się o Władzy Ludowej nazywając ją „bandą komunistyczną”, „czerwoni oprawcy”. Przy tym posuwa się do pogróżek, a mianowicie „przyjdzie czas na nich”, „zbliża się moment podsumowania
krzywd wyrządzonych Narodowi Polskiemu” i.t.p. Bartczak b. działacz PSL-u opowiadając o zajściach poznańskich mówił, że „poznańskie powstanie ma historyczne
znaczenie i zaważy na sytuacji międzynarodowej, otworzyły się oczy klasie robotniczej z legitymacją komunistyczną w ręku wystąpili w Poznaniu przeciwko komunistom. To co się zaczęło jeszcze się nie skończyło”. „To jest początek w Poznaniu,
a gdzie będzie koniec to zobaczymy. Dosyć już nędzy i głodu”. Dalej dodał ironicznie „trzęsie Ochab13 portkami, bo będzie się musiał tłumaczyć przed Chruszczowem14, za to co się dzieje w Polsce. W Ameryce rozpoczął się strajk, ale tam trupów
nie będzie bo tam robotnik ma prawdziwą wolność i demokrację”.
- Były pułkownik sanacyjny Terlecki wyciąga wnioski po przeczytaniu prasy codziennej „że młodzież w wypadkach poznańskich dała dowód, że nie idzie za polityką rządową, a jest po naszej stronie”.
- Były PSL-owiec – aktywista ob. Skalski wypowiadając się na temat wypadków
poznańskich, stwierdził, że było to za wcześnie i nie na czasie. Mogli trochę poczekać powiedział. Twierdził dalej, że gdy robotnicy wyszli na miasto, milicja poszła
za robotnikami, dając się rozbroić. Z chwilą podejścia do gmachu Bezpieczeństwa,
bezpieka dała ognia i od tego się dopiero zaczęło i po paru minutach również się
13
Edward Ochab (1906-1989), w 1956 r. I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej.
14
Nikita Siergiejewicz Chruszczow (1894-1971), w 1956 r. I sekretarz Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.
194
poddała. Natomiast gdy wkroczyło KBW i dało ognia do robotników, robotnicy odpowiedzieli ogniem, lecz KBW zlikwidowało wystąpienie opanowując sytuację. Co
do radiostacji to właśnie było niedobrze, że robotnicy nie mogli opanować i to również było przyczyną klęski. Wyrażał dalej zdziwienie, że Łódź nie przystąpiła również do walki. Tłumaczył to jednak brakiem dowództwa i tym, że jeszcze nie pora na
takie wystąpienie. Twierdził dalej, że w walkach robotnicy mieli nowoczesną z pociskami atomowymi, które przebijają najgrubsze mury.
- Niektóre środowiska reakcyjne wyraźnie poszukują jakiejś określonej linii postępowania w obecnej chwili. Wydaje nam się, ze wynika to z ich poczucia, o czym
juz pisaliśmy uprzednio że przywódcy tych środowisk uważają siebie niejako za
przywódców i dla tego obserwuje się na większą skalę niż poprzednio słuchanie
wrogich rozgłośni. Są nawet przykłady, wprawdzie dotychczas szczupłe, kolportowania pewnych wiadomości. Np: ob. Tarczyński opowiadał, że słyszał iż przedstawiciel przemysłowców amerykańskich żądał od rządu amerykańskiego, by za
pośrednictwem Czerwonego Krzyża przekazać Polsce żywność dla robotników, ponieważ ci w czasie demonstracji krzyczeli „chleba”.
Nawiązując do naszego biuletynu z dnia 30.VI.56 r. dodajemy, ze informacje
odnośnie ostrzelania samochodu wojskowego przez uzbrojoną grupę osób istotnie
miała miejsce. Wszczęte jednak poszukiwania za zbiegłymi sprawcami nie przyniosły żadnego pozytywnego rezultatu. Ostrzelanie samochodu miało miejsce w powiecie Radomsko na szosie w pobliżu Koniecpola.
Naczelnik Wydziału III-go
/-/ WESOŁOWSKI J. kpt.
Łódź dnia 4 lipca 1956 rok.
Ostatnie wiadomości uzyskane z różnych środowisk świadczą, że dyskusje nie
słabną, lecz przybierają formy bardziej ofensywne i praktyczne. Przeciwnie do
pierwszych naszych sygnałów, obecne wiadomości świadczą o tym, że pewne elementy oczywiście szkodliwe zaczynają coraz głębiej analizować wypadki poznańskie i wyciągają praktyczne wnioski dla prowadzenia odpowiedniej propagandy
lub odpowiedniego ustawiania pewnych grup pracowników. Wydaje nam się, że
ostatnie wiadomości ze względu na swą formę mają charakter szczególnie szkodliwy i niebezpieczny.
Jeżeli chodzi o aktyw reakcyjnych organizacji sanacyjnych i socjaldemokracji
to starają się oni zajmować w tych sprawach odrębne i samodzielne stanowiska.
Socjaldemokraci krytykując obecną sytuację jako zjawisko sprzeczne z założeniami
socjalizmu starają się oddzielić od b. aktywu sanacyjnego. W dalszym ciągu wyła-
195
niają się osoby, które starają się podburzać środowiska robotnicze do wystąpienia
na wzór poznański.
Podajemy niektóre bardziej charakterystyczne przykłady:
- W związku z wypłatami w Łódzkich Zakładach Metalowych dyrektor Aleksandrowicz Bronisław zainicjował szkodliwą dyskusję na temat konieczności wypłacenia robotnikom premi mimo nie wykonania planu produkcyjnego. Wystąpił
z wnioskiem wysłania delegacji do Dyrektora Centralnego Zarządu w tej sprawie
i przeprowadził rozmowę telefoniczną z dyrektorem Centralnego Zarządu Erenbekiem na ten temat. Forma rozmowy telefonicznej miała charakter pogróżek pod
adresem Centralnego Zarządu i Ministerstwa, że w wypadku odmowy „będziecie mieli Poznań w naszych Zakładach, ja wam to oświadczam”. Obecni w gabinecie dyrektora z uśmiechami akceptowali jego stanowisko. Po rozmowie z ob.
Erenbekiem Aleksandrowicz powiedział „natychmiast zabierać się i iść z delegacją
do niego i drugiego dyrektora ob. Klombki”. „Jeżeli to nie pomoże zawiadomimy
Ministra”.
- W dalszym ciągu świadkowie bezpośredni zajść poznańskich i pośredni kolportują wiadomości o rzekomej odmowie wojska i M.O. strzelania do demonstrantów, zerwaniu flag czerwonych z pawilonów ZSRR, zdemolowania jego i.t.p. Szereg
osób w wypowiedziach stwarza atmosferę obietnic, że Rząd pójdzie na ustępstwa,
że będzie zmuszony podnieść płacę robotnikom, nie będzie stosował represji wobec
uczestników demonstracji, wątpliwość podają organizatorów pobocznych demonstracji, podkreślają natomiast, że jest to wynik niskich płac robotników i.t.p.
- Pewna część b. aktywu PPS-prawicy, niską stopę życiową w kraju tłumaczą
wykorzystywaniem nas przez Zw. Radziecki. Np. ob. Lenartowicz stwierdza m. inn.,
że –„sama manifestacja jeżeli już miała akcenty polityczne, to skierowane przeciwko nie Polsce lecz Zw. Radzieckiemu, gdyż niewypłacone należycie zyski idą do Rosji”. Stwierdza dalej, że „gdyby taka robota była inspirowana przez b. PPS-owców
, to środek ciężkości akcji byłby nastawiony na Śląsk i Łódź i napewno musiałoby
się udać. Tym bardziej miało by to szanse powodzenia jeśli się weźmie pod uwagę
wzrastający wśród społeczeństwa stopień zaufania do PPS”. Mówił dalej, że PPS
poniosła sromotną klęskę przez połączenie z PPR, że „zostali sromotnie oszukani,
mimo że chęć służenia sprawie socjalizmu była wśród dużej ilości szczera. A jak się
okazuje obecnie system Rządu nie ma nic wspólnego z socjalizmem, a służy wyłącznie interesom Rosji”.
- Klawe Bronisław – skrajny narodowiec, b. kupiec hurtownik uważa wypadki
poznańskie „za początek zmiany liter”, „Rząd zmuszony będzie przeprowadzić” /
ma na myśli zmiany /. „Przede wszystkim pozbyć się wpływu Moskwy na sprawy
polityki naszej wewnętrznej i zagranicznej. Większa samodzielność bardziej zbliży
nas do Zachodu. W stosunkach wewnętrznych wzrost ma nastąpić w życiu gospodarczym. Daje na to pole do popisu gospodarce indywidualnej we wszystkich dziedzinach /handel, przemysł/. Obecnie jest w Krakowie ekipa ekonomistów Angiel-
196
skich /16 osób/, która przyjechała zbadać stan naszej gospodarki i naprowadzić ją
na właściwe tory”.
- Grzyb Bernard b. kupiec i przemysłowiec z terenu Łodzi, dawny dyr. admin.
u Scheiblera stwierdza: „komunistom nie jestem, ale mogę bardziej trzeźwo patrzeć
na sytuację”. Uważa, że wypadki poznańskie nie pozostaną bez wpływu na obecną
sytuację materialną pracowników /ma na myśli podwyżkę zarobków/. Podkreśla dalej, że o ile działała na terenie Poznania jakaś organizacja podziemna, to on uważa, że zademonstrowała Amerykanom, że nie za darmo bierze dolary, wykazała, że
ma wpływ na klasę robotniczą, gdyż potrafiła ją wyprowadzić na ulice Poznania”.
„Po kompromitacji Bergu uważa on, że prawdopodobnie działały inne organizacje.
Uwierzyć , że działali prowokatorzy przychodzi mu trudno, gdyż nie opublikowano
nawet nazwisk aresztowanych prowokatorów i przebiegu wstępnego śledztwa. Ocenia dalej, „że jest to początek większej akcji politycznej, gdyż tym bardziej, że akcja
ta ma oprzeć się na niezadowolonych z warunków płacy, obecnie szeregu grup pracowniczych. Ośrodki zagraniczne mogą liczyć nie tylko na b. członków A.K., NSZ,
czy innych ugrupowań politycznych z okresu okupacji, ale i na niezadowolonych
obecnie. Najłatwiejsze podejście uważa do młodzieży, obojętnie czy należy do ZMP
czy nie, gdyż tu można grać na uczuciach patriotycznych”.
- Ob. Klawe „Sekretarz Ochab w związku z Poznaniem został telegraficznie wezwany do Moskwy. Wezwania nie uznał i zbiegł za granicę, gdyż brak wzmianki
o nim przez dni wypadków”.
Naczelnik Wydziału III-go
/-/ WESOŁOWSKI J. kpt.
Łódź dnia 6 lipca 1956 rok.
W ciągu ostatnich dwu dni nie wpłynęły w zasadzie informacje o nowych momentach w rozmowach na tematy poznańskie. Treść i forma rozmów raczej się powtarza i ogranicza się do tego co już uprzednio powiedzieliśmy. Treść tych rozmów
jak kolwiek o intencjach różnorodnych sprawdza się do relacjonowania zajść poznańskich lub wyciągania stąd wniosków w postaci nadzieji na rychłą poprawę warunków bytowych, czynią wątpliwe uwagi na temat trwałości władzy ludowej, słabego poparcia Milicji i szereg innych wypowiedzi o charakterze plotkarskim.
Ob. Henryk Wachowicz w rozmowie ogólnej na tematy związane z sytuacją zaszłą w kraju po XX-ym Zjeździe /o której wyrażał się pozytywnie/ stwierdził m. inn.,
że „oczywista to co wszystko robotnicy domagali się, korzystniejszych wynagrodzeń
za pracę, nikt nie przewidział następstw, a ktoś inny wykorzystał sytuację. Mało
obywateli zdaje sobie sprawę z tego co zaszło, jak wielkie i poważne wnioski musi
wyciągnąć z tego Biuro Polityczne Partii, tu trzeba wielkiej rozwagi. O tym, że ro-
197
botnik jest źle wynagrodzony wiedzą wszyscy i nikt tego nie ukrywa i musi nastąpić
poprawa, obojętnie w jakiej formie czy przez obniżkę cen artykułów pierwszej potrzeby, czy przez podwyżkę płac”.
Inni dyskutanci powtarzają podawane już wiadomości o tym, że „nie ma mowy,
jakoby wypadki te były przygotowane i wyreżyserowane z góry.” Niektórzy twierdzą, że „ do stłumienia rozruchów użyto pomieszane oddziały polskie z rosyjskimi,
przybyłymi z województwa zielonogórskiego, a ubranymi w mundury polskie. Fakt
tego wystąpienia napewno spowoduje ulgę dla świata pracy i to jest największa
zdobycz wymuszona na obcym reżimie. Jeszcze jeden moment jest ważny, że obecna
władza w Polsce mimo pozorów nie jest taka silna i niewzruszona jak by się zdawało i nie może zbyt polegać na Milicji, która za bardzo nie była odważna w początkowej fazie zajść poznańskich”.
Charakterystycznym zjawiskiem w wypowiedziach jest m.inn. powtarzanie wiadomości o poparciu demonstracji poznańskiej przez wielu aktywistów partyjnych.
Znamienną pod tym względem jest wypowiedź pracownika Zakł. Dziew. im. Ofiar
10 Września ob. Sta?na Stanisława, który z aprobatą opowiadając o wypadkach poznańskich mówił „że nawet partyjniacy i to /specjalnie podkreślił/ dobrzy partyjniacy mówią, że poznańskie wypadki były potrzebne i dobrze by było, by miały miejsce
i gdzie indziej. Zaznaczył, że rozmowy takie prowadzą tylko prywatnie między sobą
na zakładzie pracy. Wspomniał, też że podobno w Krakowie miały być takie zamieszki, ale zostały w zarodku stłumione”. Ponadto powiedział on „ no gdyby taki
bałagan wyszedł jednocześnie w kilku miastach to nasz Rząd musiał by szybko zniknąć”. „Gorzej być nie może, musi się poprawić. Jeżeli partyjniacy po cichu przyznają rację to dowód, że nie tylko nieuświadomiony robotnik ma tej nędzy dosyć”. /
nieczytelny wpis ręczny, prawdopodobnie pseudonim informatora – przyp. Ł. J./
Nawiązując do poprzedniej informacji z datą 4.VI.56 r. odnośnie organizowania
przez dyr. Aleksandrowicza delegacji do Warszawy podajemy, że wyjazd taki miał
miejsce, lecz nie przyniósł żadnych rezultatów. Pewna część pracowników na zakładzie, która dotychczas źle wypowiadała się o dyrektorze, obecnie większość jest
z nim, powtarzając, że „stara się o pracowników”. Ogólny nastrój w Zakładach jest
bardzo podminowany.
Naczelnik Wydziału III-go
/-/ WESOŁOWSKI J. kpt.
The documents of the Security Force of Lodz concerning the reactions of local citizens to events in
Poznan in June 1956 (“Poznan’s June”)
In june 1956 in Poznan it came to demonstartions of the workers protesting against increased quotas, bad
working conditions and deterioration of social and living conditions. In the course of those events the conflict with
army occurred and, as a consequence 57 people were killed and 650 injured. Those events of june ’56 were a shock
not only for the citizens of Poznan, but as well for the authorities, which were flooring the demonstrating workers
so brutally. The situation resounded all over Poland, including Lodz. The Security Force officials were preparing
198
the reports, they were collecting all the opinions and denunciations. Published reports are held in the Institute of
National Memory (IPN) in Warsaw. They are presenting the attitudes of Lodz citizens towards the news coming
from Poznan. During the numerous meetings, gatherings and mass-meetings the workers of Lodz were expressing their solidarity with the workers of Poznan, who were protesting. They demanded as well the amelioration of
working and living conditions.
Elaboration and Preparation by Łukasz Jastrzą
199
RECENZJE I ZAPISKI
Tomasz Suma, Urzędnicy pocztowi w Królestwie Polskim 1815-1871. Słownik biograficzny,
Warszawa 2005, ss. 384.
Recenzowana monografia przynależy do popularnego ostatnio nurtu prac o charakterze
słownikowym i biograficznym, a dotyczy – jak informuje tytuł – urzędników pocztowych, działających w Królestwie Polskim w latach 1815-1871. Autor Tomasz Suma zastrzega jednak (s. 8),
że jego opracowanie zasadniczo nie obejmuje „niższych urzędników pocztowych”, do których
zalicza aplikantów, poczthalterów, bryftregerów (listonoszy), sortirowszczyków (dzielaczy
przesyłek pocztowych), wagmistrzów, pocztylionów, posłańców (gońców), sług pocztowych,
stajennych, furmanów, eskortantów i strażników.
Monografia Tomasza Sumy składa się ze wstępu (s. 7-13), informującego o genezie pracy, wykorzystanych źródłach, zasadach tworzenia biogramów. Historyczny rys rozwoju poczty
polskiej przynosi rozdział pt. „Organizacja poczty i jej miejsce w systemie administracyjnym
Królestwa Polskiego i Rosji” (s. 14-42), bogaty w liczne informacje szczegółowe i uogólnienia,
które być może dla specjalisty nie przynoszą żadnych nowinek, ale dla osoby mniej zorientowanej w problematyce dziejów poczty polskiej są one wprost bezcenne. Pracę zamyka dość
obfita bibliografia (s. 315-330), dwa aneksy (aneks 1: Placówki pocztowe Królestwa Polskiego
w latach 1815-1871, s. 331-360; aneks 2: Personel placówek pocztowych Królestwa Polskiego
w latach 1815-1871, s. 361-374) i wielce użyteczny indeks geograficzny (s. 375-384).
Główną część pracy wypełniają „Biogramy urzędników pocztowych Królestwa polskiego”
(s. 45-314) i jej zamierzam poświęcić najwięcej uwagi. Biogramy (lub notki biograficzne) bazują na dokumentach archiwalnych, głównie przechowywanych w Archiwum Głównego Akt
Dawnych w Warszawie (AGAD) i Archiwum Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu (AMPiT)1, na informacjach zamieszczonych w czasopismach i periodykach, kalendarzach
i dziennikach pocztowych, a także opracowaniach naukowych. Autor wykorzystał wiele słowników biograficznych, zawierających biogramy pracowników poczty z lat 1815-1871. Niestety,
w słowniku Tomasza Sumy (dalej cytowanym jako UPKP) oprócz kompletnych biogramów
spotykamy wiele not biograficznych, o wyjątkowo skromnych rozmiarach i danych, np.
MIKOPEWSKI º W latach 1823-1824 ekspedytor poczt w Lubochni. Później w Tomaszowie
Mazowieckim (1825-1826). AMPiT, sygn. PVI-620, k. 5; PVI-674, k. 8-9. (UPKP 199).
TOMASZEWSKI Bronisław º Sekretarz gub. (1842). Urzędnik DGP, zatrudniony na stanowiskach: pisarza (1843-1844) i rachmistrza w Sekcji Wypłat i Kontroli (1840-1843 i 18451850). AMPiT, sygn. PVI-634, k. 1-2; „Kal. Polit.” 1843-1849; „Rocznik Urzędowy” 1850;
M. Czernik, Poczta Królestwa Polskiego, s. 653-654. (UPKP 284).
WACHAZEN Adam Jan º Przed 1859 zatrudniony w eksp. w Górze Kalwarii. Od 4 XII
1859 do 1 VI 1861 ekspedytor poczt w Tomaszowie Mazowieckim. Uwolniony od służby na
własne żądanie, powrócił na posadę ekspedytora (?) poczt w Górze Kalwarii (1861-1865). AMPiT, sygn. PVI-621, k. 17. (UPKP 289).
1
Te i inne skróty są objaśnione w pracy T. Sumy. Recenzent cytuje je przy przykładowych biogramach, ale
ich nie objaśnia, odsyłając czytelnika do oryginalnej pracy.
200
W takich przypadkach trudno mówić o pełnowartościowym biogramie. Nie ma tu niekiedy
imienia (jak w biogramie Mikopewskiego), dat życia, danych o pochodzeniu i rodzinie. Nie
ma nawet ważkiej wzmianki, że w roku 1824 ekspedycję poczt przeniesiono z Lubochni do
Tomaszowa Mazowieckiego na prośbę hr. Antoniego Jana Ostrowskiego, właściciela miasta Tomaszowa Mazowieckiego i okolicznych dóbr, zatem Mikopewski stale pracował w jednej i tej
samej ekspedycji.
O ostatnich chwilach życia Bronisława Tomaszewskiego opowiada dr Teodor Tripplin, lekarz medycyny i popularny niegdyś pisarz, który w listopadzie 1849 roku powrócił do Polski
i podjął praktykę medyczną w Warszawie2: „Drugim moim pacjentem był nieboszczyk Tom...
urzędnik poczty. Miał skrofuliczne owrzodzenie kolana z zapaleniem nadzwyczaj bolesnym,
połączone z trawiącą gorączką. Doktor W....... gienialny lekarz, ale zapalczywy zwolennik Rademachera, leczył go wielkimi dozami niedokwasu czerwonego żelaza. Mnie zawezwano, gdy
pacjent prawie dogorywał. On pojmował położenia swojego niebezpieczeństwa i niesłychanym
bólem trapiony, prosił, abym mu uciął tę nogę, już od dawna bezużyteczną, a tak dotkliwych
cierpień przyczynę. Obiecałem uciąć mu tę nogę. Tymczasem starałem się przygotować go do
operacji uśmierzającymi lekarstwami. Nic nie zdołało uspokoić trawiącej gorączki; wody Oceanu byłyby tego nie dokazały; pacjent narkotykiem usypiany nie czuł boleści i – skonał. Wdowa
oskarżyła mnie przed Radą Lekarską za niedotrzymanie obietnicy. Naturalnie, że światła Rada
odrzuciła to oskarżenie, lecz mnie bolało długo, że za usługi oddawane bezinteresownie w taki
sposób odwdzięczyć mi się chciano”. Z tej opowieści wynika, że urzędnik pocztowy Tom... (tj.
Bronisław Tomaszewski), który był drugim pacjentem dra Teodora Tripplina na terenie Królestwa Polskiego, zmarł pod koniec roku 1849 lub na początku roku 18503, co w pełni zgadza się
z danymi archiwalnymi.
Przytoczone wyżej hasła słownikowe są wyłącznie notkami informacyjnymi o przebiegu
pracy konkretnego urzędnika pocztowego. Byłoby zatem lepiej, gdyby podtytuł pracy Tomasza
Sumy brzmiał: „Materiały do słownika biograficznego”. Użycie sformułowania „Słownik biograficzny” sugeruje czytelnikom jakieś obszerniejsze i doskonalsze opracowanie danych, tymczasem biogramy pełne pojawiają się o wiele rzadziej niż notki biograficzne czy notki informacyjne. Poniżej przytaczam przykład pełniejszego, ale bynajmniej nie kompletnego biogramu:
GEDEL º Zob. GOEDEL Gwidon.
GOEDEL Gwidon º Ur. 1792, zm. ?, rel. rzymskokatolickiej, poch. szlacheckie. W 1839
żonaty, dzieci: Bogumił (ur. 1818), Wincenty (ur. 1823), Aleksander (ur. 1823), Filip (ur. 1826),
Antonina (ur. 1818), Karolina (ur. 1821), Emilia (ur. 1829). Służbę pocztową rozpoczął jeszcze
w Księstwie Warszawskim. Od 1 I 1808 sekretarz Pocztamtu Centralnego w Warszawie. W lutym 1809 otrzymał zwolnienie z obowiązków pocztowych i 1 III 1809 wstąpił do służby wojskowej w 1. Pułku Piechoty. Służbę wojskową ukończył 26 III 1815. Otrzymał pracę jako sekretarz
handlu miejskiego w Głownie (1815-1817), potem w Brzezinach jako egzaktor (1817-1820).
W latach 1820-1827 burmistrz Aleksandrowa, a od 1827 gm. Dąbie. Mianowany 27 VI 1832
ekspedytorem poczt w Dąbiu (1832-1839). AGAD, KRSW, sygn. 6231; AMPiT, sygn. PVI-1146,
k. 49-50; „Kal. Polit.” 1834-1839.
T. Tripplin, Wycieczki lekarza Polaka po własnym kraju, t. 3, Wilno 1858, s. 19-20.
Należy dodać, że 1 XI 1849 roku w Krakowie Teodor Tripplin poślubił Helenę Żochowską (Rzuchowską)
i dopiero potem przyjechał wraz z żoną do Warszawy i osiedlił się tam na dłuższy okres (od r. 1849 do 1856).
Praktykę lekarską mógł zatem podjąć najwcześniej w listopadzie 1849 roku.
2
3
201
Tomasz Suma nie dostrzegł, że Gwidon GOEDEL (vel GEDEL) posiada swój biogram
w Polskim Słowniku Biograficznym jako Gedeon GOEDEL (PSB VIII, Kr. 1959-1960, s. 198).
Być może stało się tak z powodu innej wersji imienia (Gwidon bywał niekiedy uważany za odpowiednik imienia Gedeon, choć wg Słownika imion, Wrocław 1991, są to zasadniczo odmienne imiona) i zgoła niepełnych danych w biogramie zamieszczonym w PSB (autorstwa Ryszarda Kaczmarka). Należy jednak uczciwie przyznać, że informacje przytoczone przez Tomasza
Sumę są ważnym uzupełnieniem życiorysu Goedela, odnoszą się bowiem do wczesnej kariery
urzędniczej późniejszego burmistrza miast regionu łódzkiego: Aleksandrowa Łódzkiego (18231831)4, Tomaszowa Mazowieckiego (1840-1847)5 i Jeżowa (1847-1851). Tomasz Suma wylicza
także dzieci Goedela wg danych z r. 1839. Dwoje z nich Karolina (ur. 1821) i Filip (ur. 1826) nie
pojawia w źródłach archiwalnych tomaszowskich z lat 1840-1851. Karolina mogła wyjść za mąż
ok. r. 1840 (miałaby wówczas 19 lat), zatem jej nieobecność byłaby w pełni zrozumiała. Wkrótce potem jej starsza siostra Antonina (ur. 1 VI 1817 w Skierniewicach) poślubiła przed r. 1844
Antoniego Ciesielskiego, podówczas kasjera miejskiego w Tomaszowie Mazowieckim, później
(w l. 1852-1859) pełniącego funkcję (czwartego z kolei) burmistrza Tomaszowa. Filip, który się
nie pojawia w żadnym źródle odnoszącym się do rodziny Goedelów, prawdopodobnie zmarł.
W roku 1840 miałby dopiero 14 lat, nie mógł zatem wstąpić do wojska rosyjskiego. W Archiwum Państwowym w Tomaszowie Mazowieckim zachowało się pismo Gedeona Goedela,
burmistrza miasta Tomaszowa, z dn. 18/30 listopada 1842 r. w sprawie wyłączenia od poboru
Wincentego Goedela6. W piśmie tym wyliczono czterech synów Goedela w wieku poborowym:
Wincentego, lat 20, aplikanta w Magistracie miasta Tomaszowa, Bogusław v. Bogumił, lat, 20,
uczeń Instytutu Agronomicznego w Marymoncie, Aleksandra, lat 18 (sic! recte 17), terminatora
w profesji farbiarskiej w Tomaszowie Maz., Józef Goedel, lat 17 (sic! recte 15), pozostającego
w terminie profesji papierniczej. Na liście tej nie ma Filipa Goedela (ur. 1826), chyba że przyjmiemy, iż jest on identyczny z Józefem Goedelem (ur. 19 III 1827 w Aleksandrowie). Nie został
on także wspomniany w żadnej z zachowanych ksiąg ludności stałej miasta Tomaszowa z lat
1840-1851.
W kilku miejscach Tomasz Suma nie ustrzegł się od powtórzeń, co przy uważnej kompilacji
danych nie powinno się zdarzyć. Oto kilka charakterystycznych przykładów: Antoni KRODKIEWICZ, ekspedytor poczt z Opoczna w l. 1845-1852 (UPKP, s. 164), jest bez wątpienia tą
samą osobą co Seweryn Antoni KRODKIEWICZ (Kródkiewicz), ekspedytor poczt w Opocznie (w l. 1845-1852), w Łęczycy (1852-1864), w Sosnowcu (1866) i w Zduńskiej Woli (18661871). Źródła do obu biogramów są odmienne i wzajemnie się uzupełniające. Nic nie wskazuje,
że chodzi o dwie różne postacie. Aleksander KRONOWSKI (ur. 1819), który pracę na poczcie rozpoczął w Płocku 3 I 1936 jako aplikant (UPKP, s. 165) i Aleksander KRONOWSKI,
aplikant urz. centr. w Płocku w l. 1838-1839 (UPKP, s. 166) to ta sama postać (znowu różne
odniesienia biobibliograficzne). Autor powtórzył hasło: Feliks KROPIWNICKI (UPKP, s. 165
i s. 166), określające pisarza Pocztamtu Warszawskiego (1852-1859), potem adiunkta Sekcji
4
Należy zauważyć, że niektóre daty w biogramie autorstwa T. Sumy są odmienne od tych podanych w innych
opracowaniach. Przypuszczam, że w materiałach archiwalnych wykorzystanych przez T. Sumę podawano, ile lat
G. Goedel pozostawał na danym stanowisku. Stąd wynika odmienna (nieprawidłowa) datacja pełnienia funkcji
burmistrza Aleksandrowa (w l. 1820-1827 zamiast 1823-1831). Aleksandrów Łódzki dopiero w r. 1822 został podniesiony do rangi miasta prywatnego i wtedy został mianowany pierwszy jego burmistrz Marcin Jędrzejewski.
5
W biogramie opracowanym przez R. Kaczmarka błędnie podano, że Gedeon (Gwidon) Goedel był burmistrzem Tomaszowa Mazowieckiego w latach 1840-1841 (zamiast 1840-1847), może na skutek pomyłki drukarskiej. Niestety, pomyłkowa datacja jest często cytowana w innych opracowaniach.
6
Archiwum Państwowe w Tomaszowie Mazowieckim, Akta m. Tomaszowa Maz., sygn. I 292, s. 71.
202
Administracyjnej ZOP.(zwolnionego ze służby w r. 1868 za nadużycia). Jan STĘPIŃSKI, pisarz Pocztamtu Warszawskiego w l. 1850-1854, jest niewątpliwie postacią identyczną z Janem
STEMPIŃSKIM, konduktorem Pocztamtu Warszawskiego z r. 1858, który został uwolniony
od służby 12 grudnia 1858 (oba biogramy na jednej stronicy: UPKP, s. 267). Autor powinien
zorientować się, że chodzi o te same osoby mimo drobnej odmienności w zapisie nazwiska.
Tomasz Suma odróżnia Jana Henryka KÜHNA (UPKP, s. 172), ekspedytora poczt w Lubrańcu (1825-1830), potem naczelnika urz. pogr. w Słuzewie (1831) i urz. pośr. w Łowiczu
(1832-1833) od Jana Henryka KÜHNLA, ekspedytora poczt w Lubrańcu (w l. 1825-1831
(UPKP, s. 173). Mimo odmienności zapisu nazwiska (KÜHN vel KÜHNL) jest to niechybnie ta
sama postać. Możemy także podejrzewać na podstawie powyższej analogii, że Karol Bogumił
KÜHNL, ur. 6 I 1820 w Sochaczewie, adiunkt w Warszawskiej Sekcji Poborów i w Sekcji Wypłat i Kontroli w l. 1841-1846 (UPKP, s. 173), w późniejszych źródłach pojawia się jako Karol
KÜHN, ekspedytor poczt w Czyżewie (1851-1853), II i III sekretarz Pocztamtu Warszawskiego
(1854-1861), sekretarz Oddziału Aministracyjnego ZOP w l. 1862-1871 (UPKP, s. 172), choć
tego typu sugestia wymagałby, rzecz jasna, niezależnego skontrolowania. W przypadku wątpliwości w identyfikacji postaci należałoby przynajmniej zastosować odnośniki typu „Por.”, „Zob.”.
Ponieważ od jakiegoś czasu współpracuję bardzo ściśle z redakcją Tomaszowskiego Słownika Biograficznego (dalej: TSB) i do zeszytu 6 przygotowałem biogramy kilku tomaszowian żyjących w XIX wieku, postanowiłem sprawdzić, jak przedstawia się zagadnienie tomaszowskich
urzędników pocztowych z lat 1824-1871 u Tomasza Sumy. Poczta (ekspedycja) w Tomaszowie
Mazowieckim została otwarta 21 IX 1824 roku (a ściślej przeniesiona w tym dniu z Lubochni)
i istniała stale aż do roku 1871, kiedy to nastąpiło włączenie poczty polskiej do poczty rosyjskiej
(UPKP, Aneks 1, s. 356). Ekspedycja tomaszowska zatrudniała (w r. 1871?) 1 pisarza i 10 ekspedytorów (wg Aneksu 2, UPKP, s. 372).
Zamieszczony w pracy „Indeks geograficzny” (s. 375-384) bardzo ułatwia poszukiwania.
Autorowi nalezą się pochwały za jego przygotowanie i umieszczenie w recenzowanej pracy.
Autor wylicza trzynastu urzędników pocztowych działających w Tomaszowie Mazowieckim: Erazma CZERMIŃSKIEGO, Kazimierza DZIERZGOWSKIEGO, Franciszka FISZERA (Fischera), Aleksandra Dominika GLASSERA, Wincentego GRUDZIŃSKIEGO,
Władysława GRUDZIŃSKIEGO, Zygmunta GRUDZIŃSKIEGO, Mieczysława LEŚNIEWSKIEGO, MIKOPEWSKIEGO, Adolfa NINKĘ, Wincentego SZYPOWSKIEGO,
Adama Jana WACHAZENA, Wiktora ZŁOTKIEWICZA.
Są to z całą pewnością dane niepełne. Wiadomo bowiem, że Józef Szlifirski (Szlifierski)
(1810-1852), trzeci burmistrz Tomaszowa Mazowieckiego (w l. 1847-1852), rozpoczynał swą
karierę urzędniczą jako aplikant i pisarz na stacji pocztowej w Tomaszowie (1825-1827)7. Tomasz Suma notuje jego syna Józefa (Jana) SZLIFIRSKIEGO (ur. 26 lub 27 XII 1833 w Tomaszowie Maz.), który w l. 1858-1861 pracował jako pisarz ekspedycji pocztowej w Krasnymstawie, potem jako ekspedytor w Rejowcu (od 1 II 1861 do 12 VIII 1862) i w Łęcznie (od 13 VIII
1862 do 1 XI 1865). Nie ma jednak ani słowa o drugim synie Józefa, także tomaszowskim
urzędniku pocztowym: Konstantym Ryszardzie Szlifirskim (ur. 11 III 1939), uczestniku powstania styczniowego, który po upadku powstania wyemigrował do Włoch. W grudniu 1865 r.
był bezskutecznie poszukiwany przez policję carską. W materiałach policyjnych figuruje on jako
„urzędnik poczty w Genui”8.
R. Kotewicz, TSB nr 2, Tomaszów Maz. 1997, s. 28-29.
W. Rudź, Echa wydarzeń styczniowych w zbiorach Archiwum Państwowego w Tomaszowie Maz. 18631983, Tomaszów Maz. 1985, s. 17 (dalej: W. Rudź, Echa).
7
8
203
W cytowanej przed chwilą pracy (zob. przyp. 8) Włodzimierz Rudź w gronie tomaszowian,
biorących udział w Powstaniu Styczniowym wymienia 6 pracowników poczty polskiej (s. 1517): Teofila Adamskiego, Stanisława Grudzińskiego, Edwarda Mantza, Konstantego Szlifirskiego, Macieja Wróblewskiego, Wiktora Złotkiewicza (ur. 1832). Jedynie ten ostatni został wymieniony w pracy T. Sumy, ale bez informacji, że brał on udział w powstaniu, choć data jego
odejścia ze służby pocztowej (22 V 1863 r.) wydaje się to sugerować:
ZŁOTKIEWICZ Wiktor º Od 1 I 1861 do 22 V 1863 ekspedytor poczt w Tomaszowie
Mazowieckim. AMPiT, sygn. PVI-621, k. 15. (UPKP 310).
Teofil Adamski (1828-1927), ciężko ranny w bitwie pod Małogoszczą, po wyleczeniu ran
powrócił w rodzinne strony, uniknął aresztowania i rezygnując z kariery urzędnika pocztowego
zatrudnił się na stanowisku strzelca w lasach spalskich. W niepodległej Polsce otrzymał tytuł
weterana i stopień oficerski (podporucznika). Zm. 30 XII 1927 roku w Tomaszowie Mazowieckim i na miejscowym cmentarzu został pochowany9.
O ile mi wiadomo, inny tomaszowski pocztowiec i uczestnik powstania styczniowego Maciej Wróblewski został zesłany na Syberię10.
Stanisław Grudziński, zesłany w grudniu 1863 roku na Syberię, wydaje się jakimś krewnym
rodziny Grudzińskich, tomaszowskich urzędników pocztowych, prawdopodobnie był synem
Wincentego GRUDZIŃSKIEGO. Przebywał on czasowo w Warszawie i od r. 1862 był pod
sekretnym nadzorem policji carskiej. W grudniu 1862 i w marcu 1863 r. przyjeżdżał z Warszawy
do Tomaszowa Mazowieckiego, Piotrkowa Trybunalskiego i Radomia. Policja z miejscowości
przezeń odwiedzanych miała za zadanie podążać za nim i donosić o jego działaniach i spotkaniach. Prawdopodobnie był uważany za spiskowca, emisariusza Komitetu Centralnego, utrzymującego łączność z organizacjami na prowincji11.
Praca Tomasza Sumy informuje nas, że na poczcie w Tomaszowie Mazowieckim pracowały
trzy pokolenia tej rodziny: Wincenty GRUDZIŃSKI (1811-1859), jego syn Władysław i wnuk
Zygmunt (UPKP, s. 117). Pierwszy był ekspedytorem w Tomaszowie Mazowieckim w l. 18541859, drugi w latach 1858-1863 (został przeniesiony na własną prośbę z dn. 1 I 1864 do Ostrołęki, co wiązało się prawdopodobnie z burzliwymi wydarzeniami roku 1863 i ze skazaniem brata
[?] Stanisława Grudzińskiego w grudniu tegoż roku), trzeci na poczcie tomaszowskiej pracował
od roku 1864 do 1871 i prawdopodobnie dłużej.
Z innych prac znamy np. urzędnika pocztowego Marcina Sterasa (ur. w r. 1813 w Widawie)12, którego także nie rejestruje słownik Tomasza Sumy.
Widzimy zatem, że słownik urzędników pocztowych w Królestwie Polskim w latach 18151871 nie jest bynajmniej kompletny. Jednak opracowanie Tomasza Sumę ma tę niewątpliwą
zaletę, że bazuje ono na (trudno dostępnych) materiałach archiwalnych, czasopismach i drukach
zawodowych (pocztowych), które były dotychczas bardzo rzadko wykorzystywane przy tworzeniu biogramów. Chociaż „słownik biograficzny” Tomasza Sumy jest pod wieloma względami
niekompletny, to jednak daje on możliwość podejmowania dalszych badań w skali regionalnej,
9
J. P. Dekowski, Powstanie Styczniowe 1863-1864 w Tomaszowie Mazowieckim i sąsiednich powiatach,
Tomaszów Maz. 1938, s. 30, 59; A. Barszczewska-Krupa, Społeczeństwo Tomaszowa Mazowieckiego w walce
o niepodległość i wyzwolenie społeczne w XIX w., w: B. Wachowska (red.), Tomaszów Mazowiecki. Dzieje miasta,
Łódź 1980, s. 128; W. Rudź, Echa, s. 15; J. Góral, R. Kotewicz, Dwa wieki Tomaszowa Mazowieckiego. Zarys
dziejów miasta 1788-1990, Tomaszów Maz. 1992, s. 116 (dalej: Dwa wieki).
10
Por. W. Rudź, Echa, s. 17; Z. Strzyżewska, Zesłańcy Powstania Styczniowego z Królestwa Polskiego. Wykaz nazwisk z akt w zasobie Archiwum Głównego Akt Dawnych, Warszawa 2001, s. 57.
11
W. Rudź, Echa, s. 4, 16.
12
J. Góral, R. Kotewicz, Dwa wieki, s. 366.
204
np. nad urzędnikami pocztowymi miasta Łodzi, Pabianic, Piotrkowa Trybunalskiego, Tomaszowa Mazowieckiego13, Zgierza i innych miejscowości położonych na obszarze Królestwa
Polskiego. Mam zatem nadzieję, że dane zawarte w opracowaniu dra Tomasza Sumy staną się
kanwą do kolejnych doskonalszych (także regionalnych) opracowań tej grupy pracowniczej.
Krzysztof Tomasz Witczak
Irena Mamczak-Gadkowska, Archiwa państwowe w II Rzeczypospolitej, Poznań 2006, ss. 432.
Po raz pierwszy na polskim rynku wydawniczym pojawiła się pełna monografia dotycząca
polskich archiwów państwowych oraz polskiej służby archiwalnej w latach Polski międzywojennej. Literatura przedmiotu, traktująca o szczegółowych problemach archiwistyki w latach
1918-1939 jest bogata, jednak, do tej pory nie pojawiło się syntetyczne ujęcie dziejów archiwów
polskich w tym okresie. Okres międzywojenny, jak wiadomo, stanowił bardzo ważny czas dla
rozwoju polskiej archiwistyki. Archiwistyka jako nauka na ziemiach polskich rozwijała się już
w XIX wieku, to niewątpliwie dopiero po odzyskaniu niepodległości przez państwo polskie
rozwój tej nauki przybrał na sile. W 1918 roku państwo polskie powołało do życia własną służbę
archiwalną. Powstała sieć archiwów państwowych obejmująca archiwa przejęte od zaborców,
a także nowo powołane jednostki organizacyjne. Przed archiwami odrodzonego państwa stanęły
nowe i liczne zadania. Ich realizacja pociągnęła za sobą rozwój nauki archiwistycznej. Ponadto,
niejako jako odpowiedź na narastające potrzeby, rozwinęła się na szeroką skalę literatura fachowa, poświęcona licznym zagadnieniom archiwistyki.
Monografia autorstwa Ireny Mamczak-Gadkowskiej stanowi nowe i pełne ujęcie problematyki archiwalnej z okresu międzywojennego. Składa się ze wstępu, ośmiu rozdziałów, zakończenia, bibliografii, wykazu skrótów, indeksu nazwisk oraz streszczenia w języku angielskim.
Jako kryterium podziału przyjęto najważniejsze funkcje realizowane przez archiwa w odrodzonej Polsce. Ponadto siedem rozdziałów, również zgodnie z kryterium problemowym, zostało
podzielonych na podrozdziały, co sprzyjało nie tylko uporządkowaniu problemów badawczych,
lecz przede wszystkim ułatwiło czytelnikowi odbiór treści. Ponadto praca została wzbogacona zestawieniami statystycznymi, tabelami, mapami oraz fotografiami przedstawiającymi m.in.
osoby związane z polskimi archiwami.
Rozdział I zatytułowany Powstanie i rozwój archiwów na ziemiach polskich w XIX i na
początku XX wieku wykracza nieco ramy chronologiczne pracy przyjęte przez Autorkę, sięga
bowiem wstecz – do początków XIX wieku. Autorka zaprezentowała syntetyczne ujęcie losów
archiwów na ziemiach polskich w tym okresie. Ponadto skupiła się na opisaniu genezy polskiej
służby archiwalnej w okresie I wojny światowej, opisując organizację i działalność niemieckie13
Badań biograficznych odnoszących się do urzędników pocztowych zatrudnionych w Tomaszowie Mazowieckim dotychczas nie podjęto. Należy jednak podkreślić, że ostatnio (w r. 2007) powstała wartościowa praca
dyplomowa tomaszowianina Jana Rybaka pt. Historia poczty w Tomaszowie Mazowieckim, wykonana w Studium
Filatelistycznym PZF (Polskiego Związku Filatelistyki) pod kierunkiem prof. dra hab. Zygmunta Wiatrowskiego
(mps., kopia w posiadaniu autora). Praca ta przentuje historię poczty tomaszowskiej głównie pod kątem zagadnień ściśle filatelistycznych. W opracowaniu J. Rybaka znajdują się (na s. 107) krótkie notki biograficzne dwóch
pracowników Poczty Polskiej w Tomaszowie Mazowieckim, zamordowanych podczas okupacji hitlerowskiej:
Tadeusza Szamańskiego (26 VII 1899 Tomaszów Maz. – 4 II 1942 Auschwitz) i Bolesława Owczarka (19 II 1902
Praszka – 19 II 1943 Tomaszów Maz.).
205
go Zarządu Archiwów, a także tworzenie się polskiej służby archiwalnej. Cofnięcie się wstecz
jest zabiegiem celowym i w pełni uzasadnionym – rozdział ów ma bowiem na celu przedstawienie stanu archiwów na ziemiach polskich w okresie zaborów i procesu organizowania się
polskiej służby archiwalnej w okresie I wojny światowej. Autorka opisała także genezę Dekretu
o organizacji archiwów państwowych i opiece nad archiwaliami, wyjaśniła również powody, dla
których Wydział Archiwów Państwowych został podporządkowany Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Pierwsza część pracy stanowi wprowadzenie do dalszego
wywodu dotyczącego rozwoju sieci archiwów państwowych w Polsce międzywojennej.
Następny rozdział (Prawne i instytucjonalne podstawy organizacji archiwów państwowych
i naczelnych organów archiwalnych) został poświęcony analizie prawnych podstaw organizacji
polskiej sieci archiwalnej, a także strukturze naczelnych władz archiwalnych. Autorka przedstawiła ogólną charakterystykę postanowień dekretu o organizacji archiwów państwowych i opiece
nad archiwaliami, wskazując na zadania które wyznaczał ustawodawca służbie archiwalnej i archiwom, a także słabe strony owego aktu prawnego. W tej części pracy opisany został Wydział
Archiwów Państwowych, a mianowicie – podstawy prawne działalności, realizowane zadania,
struktura i organizacja wewnętrzna, zadania poszczególnych departamentów, budżet. Ponadto
Autorka przedstawiła sylwetki Naczelnych Dyrektorów Archiwów Państwowych - Stefana Ehrenkreutza, Józefa Paczkowskiego, Stanisława Ptaszyckiego, Witolda Suchodolskiego. Scharakteryzowała również prace prowadzone przez WAP w okresie międzywojennym, dla przykładu
- prace nad herbem państwowym, herbami miast i województw, międzynarodową współpracę
naukową i inne. Ostatnia część rozdziału została poświęcona Radzie Archiwalnej, której obrady,
choć rzadkie (warto przypomnieć, że Rada Archiwalna w okresie 1918-1939 zebrała się jedynie
siedem razy) miały znaczący wpływ na rozwój polskiej archiwistyki. Warto dodać, iż zalecenia Rady Archiwalnej wpłynęły na koordynację prac związanych z rewindykacją akt (były one
prowadzone przez różne instytucje polskie, m.in. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Główny
Urząd Likwidacyjny, Biuro Prac Kongresowych i Wydział Archiwów Państwowych).
W trzeciej części zatytułowanej Państwowa sieć archiwalna Autorka przedstawiła organizację archiwów państwowych, kadrę archiwalną oraz sposoby kształcenia i dokształcania pracowników tych jednostek. Opisano stan archiwów w początkowej fazie istnienia odrodzonego
państwa, a następnie etapy rozbudowy sieci archiwalnej, procesy przejmowania przez polskie
władze archiwów w byłej Dzielnicy Pruskiej, w Galicji oraz w ziemi wileńskiej, a także projekty
zmian i reorganizacji sieci archiwalnej. Autorka zwróciła uwagę na minusy rozmieszczenia sieci
archiwów. W początkach tworzenia scentralizowanej sieci archiwów przyjęto założenie, że prowincjonalne oddziały archiwów państwowych zostaną utworzone w dawnych miastach gubernialnych, co jak wykazała Autorka, w kolejnych latach okazało się nietrafionym rozwiązaniem.
W dalszej części rozdziału scharakteryzowano organizację archiwów państwowych i ich prace
na podstawie statutów, regulaminów i instrukcji kancelaryjnych. Scharakteryzowano również
kadrę archiwalną i formy jej kształcenia, wzbogacając ten część pracy tabelą obrazującą stan
zatrudnienia w archiwach państwowych (s.128-129), poruszono problem kwalifikacji zawodowych i wymagań stawianych kandydatom do pracy w archiwum. Podkreślono również wysoki
poziom wykształcenia ówczesnej kadry archiwalnej, zwracając uwagę na fakt, że archiwiści
byli zobowiązani poświęcić dziennie dwie godziny czasu pracy na badania naukowe (s.124).
Interesującym jest również fragment dotyczący szkoleń i praktyk archiwalnych – ich przebiegu
i formy.
206
Rozdział IV poświęcony został gromadzeniu zasobu archiwalnego. Podzielony na podrozdziały omawia poszczególne obowiązki archiwów państwowych w zakresie kształtowania zasobu archiwalnego. Wprowadzeniem do zagadnienia jest opisanie podstaw prawnych, dzięki którym umożliwiono archiwom gromadzenie akt poprzez przejmowanie akt władz okupacyjnych od
urzędów i instytucji, przejmowanie akt własnych od urzędów i instytucji polskich po odzyskaniu
niepodległości, przejmowanie akt od instytucji i osób nieurzędowych oraz rewindykację. Warto
zwrócić uwagę na fakt, że w początkowym okresie, akt pookupacyjne były przejmowane przez
archiwa państwowe bez wcześniejszego podziału na kategorie archiwalne A i B – świadczyło to
o tym, według Autorki, że tylko archiwa państwowe miały prawo do oceny ich wartości (s.169).
W tej części pracy warto zwrócić szczególną uwagę na kwestie związane z rewindykacją archiwaliów. Zadanie odzyskania części zasobu wywiezionego z ziem polskich przez zaborców,
lub dotyczącą ziem polskich, a znajdującą się poza jej granicami, stanowiła istotny problem nie
tylko dla archiwistów. Kwestią odzyskania dokumentacji o charakterze historycznym jak również tej, mającej znaczenie dla sprawowania władzy administracyjnej na odzyskanych terenach
zaangażowane były, jak już wspomniano, władze nadrzędne państwa. W monografii I. Mamczak-Gadkowskiej możemy znaleźć opis przebiegu pertraktacji z poszczególnymi państwami,
ich wynik, jak również rozważania na temat wykorzystania zasad archiwistyki europejskiej
w praktyce. Warto dodać, że państwo polskie, w okresie zaborów odizolowane od europejskiej
myśli archiwalnej, w okresie II Rzeczypospolitej, zaakceptowało do swoich warunków zasadę nienaruszalności zespołu (zasada proweniencji) jak również zasadę przynależności akt do
terenu, na którym zostały wytworzone lub którego dotyczą (zasada pertynencji terytorialnej
stanowiła podstawę żądań polskich zakresie zwrotu archiwaliów na arenie międzynarodowej).
Ponadto Autorka dokonała analizy prac naukowych powstałych w 20-leciu międzywojennym
poświęconych zagadnieniu zasad archiwalnych. Polscy archiwiści próbowali udowodnić, że wyżej wymienione zasady nie wykluczają się nawzajem. Opracowania dotykające tych zagadnień
miały na celu poparcie naukowe wysiłków strony polskiej zmierzającej do odzyskania akt od
dawnych państw zaborczych. O wiele trudniejsze, jak wskazuje I. Mamczak-Gadkowska okazało się zastosowanie w praktyce zasady pertynencji terytorialnej w stosunkach wewnętrznych
państwa, co wiązało się z rozmieszczeniem archiwów państwowych. Ostatnim zagadnieniem
rozdziału IV jest nadzór nad narastającym zasobem, w ramach którego omówiono zadania archiwów w zakresie opieki nad archiwami niepaństwowymi (instytucja archiwistów objazdowych),
a także prace nad reformą kancelarii i wprowadzeniem bezdziennikowego systemu kancelaryjnego opartego na jednolitym rzeczowym wykazie akt (1931 r.), który zakładał przeprowadzanie
wstępnego podziału akt już na etapie ich obiegu. Reforma owa, co warto podkreślić, była także
tworem pracy archiwistów i obowiązywała w administracji państwowej, także w archiwach.
Rozdział V - Zabezpieczenie i przechowywanie zasobu archiwalnego - jako jedyny nie został
podzielony na podrozdziały, co wynika ze specyfiki omawianego zagadnienia. Autorka przybliżyła czytelnikowi kwestie związane z warunkami lokalowymi poszczególnych archiwów państwowych i ich wyposażeniem. Ponadto przedstawiła trudności wynikające z braku odpowiednio
przystosowanych do przechowywania akt budynków i pomieszczeń magazynowych. Skupiła się
również na wysiłkach polskich archiwistów zmierzających do poprawy warunków lokalowych.
Rozwiązaniem problemów archiwów warszawskich (lecz nie tylko tych) był projekt budowy
Centralnego Archiwum Państwowego, ostatecznie jednak w okresie międzywojennym nie doszło do jego realizacji (s.244-245).
207
Szósta część pracy zatytułowana Opracowanie zasobu archiwalnego została poświęcona
zagadnieniom zasad, metod oraz stanu opracowania. Autorka zwróciła uwagę na działania archiwistów polskich zmierzających do ujednolicenia zasad opracowywania na terenach odrodzonego państwa polskiego. Jako najważniejszą dla poprawnego opracowania działu archiwalnego
przyjęto zasadę nienaruszalności zespołu. Wprowadzanie tej metody porządkowania, jak pisze
I. Mamczak-Gadkowska, okazało się trudne do zastosowania w praktyce i wywołało szeroko
zakrojoną dyskusję w środowisku archiwistycznym. Ponadto w tej części pracy zanalizowano stan opracowania zasobu poszczególnych archiwów, co pozwoliło stwierdzić, iż w okresie
międzywojennym opracowano głównie zespoły zamknięte, a stan uporządkowania „był dobry,
aczkolwiek nierówny” (s. 305). Dysproporcje te, jak zauważyła Autorka były związane z różnicami w liczbie zatrudnionych osób w poszczególnych archiwach, a także ze stopniem ich
wykształcenia.
Rozdział VII (Udostępnianie zasobu archiwalnego) zawiera charakterystykę podstaw prawnych umożliwiających udostępnianie archiwaliów, zawartych w regulaminach, odrębnych dla
udostępniania akt osobom prywatnym, instytucjom i urzędom. Ponadto Autorka przedstawiła
poszczególne formy udostępniania i przygotowała statystykę osób odwiedzających archiwa,
z której wynika, że różna liczba osób odwiedzała poszczególne jednostki sieci archiwalnej,
co było uzależnione od przechowywanego zasobu. Nieco większą popularnością cieszyły się
kwerendy archiwalne, wykonywane przez pracowników zarówno na prośby urzędów jak i osób
prywatnych. Opisując inne formy udostępniania Autorka zwróciła uwagę na udział archiwów
w przygotowywaniu wystaw, wypożyczanie w tym celu zbiorów innym instytucjom, prowadzenie zajęć ze studentami, przyjmowanie wycieczek w siedzibie archiwum i umożliwianie
korzystania z bibliotek archiwalnych. Tego rodzaju działalność była uzależniona od rodzaju zasobu i położenia terytorialnego archiwum. Podsumowując tę część pracy Autorka powołała się
na słowa Józefa Siemieńskiego, wieloletniego dyrektora Archiwum Głównego Akt Dawnych
w Warszawie, który ubolewał nad bardzo znikomym wykorzystywaniem źródeł archiwalnych
przez badaczy.
Rozdział VIII zatytułowany Działalność naukowa i wydawnicza archiwów jest niejako
opisem dokonań naukowych środowiska archiwistów. Do najważniejszych kierunków badań
pracowników archiwów państwowych należały: prace nad ujednoliceniem metod opracowywania zespołów akt, ujednoliceniem terminologii archiwalnej, zastosowaniem zasad proweniencji i pertynencji terytorialnej w praktyce, opracowywanie zasad prac kancelaryjnych (w celu
usprawnienia biurowości, a także poprawności narastania akt w registraturze – temu celowi
służyła seria wydawnicza „Wydawnictwo Kursów Archiwalnych”), rozmieszczeniem zasobu
i organizacją sieci archiwalnej, opracowaniem pomocy archiwalnych w formie inwentarzy, katalogów i przewodników. Jak wspomniano archiwiści byli zobowiązani do prowadzenia badań naukowych – warto dodać, że nie ograniczały się one tylko do tematyki archiwalnej, ale dotyczyły
również ustrojów państwowych, organizacji instytucji i urzędów, problematyki archiwów niepaństwowych, a także zagadnień historycznych. Ich wyniki były publikowane w dużej mierze
na łamach „Archeionu”, który odgrywał ważną rolę w rozpowszechnianiu wiedzy archiwalnej.
Warto pamiętać, co wielokrotnie podkreślała Autorka w swej monografii, że w okresie międzywojennym w archiwach zatrudnieni byli wybitni naukowcy, a archiwum było miejscem, gdzie
rozwijano karierę naukową (s.379). Działalność archiwistów była widoczna także na arenie
międzynarodowej i miała znaczenie dla rozwoju nauki polskiej. Archiwiści brali udział w zjazdach historycznych w Polsce i poza jej granicami, wygłaszać referaty poświęcone archiwistyce,
208
aktywizując w ten sposób środowisko historyczne do zajęcia się problemem materiałów archiwalnych. W rozdziale VIII zawarte zostały informacje, które wystąpiły już we wcześniejszych
fragmentach pracy (np. informacja dotycząca referatu wygłoszonego przez Józefa Paczkowskiego podczas Międzynarodowego Kongresu Historyków w Brukseli w 1923 r. – s.198 i s.346).
Wydaje się jednak, że taki zabieg był konieczny ze względu na omawiane w tej części pracy
zagadnienie dotyczące kierunków badawczych archiwistyki. Referaty, artykuły naukowe, różnego rodzaju opracowania stanowiły bowiem wytyczne dla działań praktycznych, które stanowią
treść omawianej pozycji.
Monografia Ireny Mamczak-Gadkowskiej stanowi, co należy wyraźnie podkreślić, syntetyczne ujęcie losów archiwów polskich i służby archiwalnej w okresie międzywojennym. Dużym plusem w odbiorze treści jest przejrzysta struktura pracy, oparta na zadaniach sprawowanych przez archiwa, ułatwiająca odbiór całości. Zaprezentowane informacje opatrzone zostały
trafnym komentarzem. Pozycja wzbogaca wiedzę na temat archiwów okresu międzywojennego, zawiera bowiem informacje dotąd nie pojawiające się w literaturze podmiotu. Należy także
wspomnieć o komunikatywnym przekazie, ułatwiającym lekturę.
Ogromną zasługą Autorki jest także zebranie bogatej dokumentacji - licznych materiałów
archiwalnych zgromadzonych w archiwach polskich i zagranicznych (we Lwowie i Wilnie),
publikowanych źródeł (dla przykładu – sprawozdania z działalności archiwów, Wydziału Archiwów Państwowych, protokoły posiedzeń Rady Archiwalnej, dzienniki urzędowe ministerstw
polskich, protokoły posiedzeń Rady Ministrów i wiele innych), prasy fachowej a także imponującego zbioru literatury przedmiotu, wśród której znajduje się pełna kolekcja różnego rodzaju
prac archiwistycznych z okresu międzywojennego. Nie bez znaczenia dla wartości pracy jest
wykorzystanie przez Autorkę licznych pamiętników i wspomnień osób związanych z działalnością archiwów państwowych.
Z pewnością monografia autorstwa Ireny Mamczak-Gadkowskiej stanie się, obok cenionej
pracy Andrzeja Tomczaka (Zarys dziejów archiwów polskich, Toruń 1982), obowiązkową lekturą dla osób zainteresowanych losami archiwów polskich a przede wszystkim dla studentów
specjalności archiwistycznej.
Ilona Florczak
Kutnowskie Zeszyty Regionalne, t. XI, Wydawnictwo Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej, Kutno 2007, ss. 590 + ilustracje.
„Kutnowskie Zeszyty Regionalne”, tom XI wydawane przez Towarzystwo Przyjaciół Ziemi
Kutnowskiej zawierają szereg interesujących artykułów i publikacji. Należy nadmienić iż w tym
tomie ostatni już raz pisał i prezentował swoje publikacje znany regionalista kutnowski Andrzej
Urbaniak, którego śmierć przyniosła uszczerbek w gronie historyków ziemi kutnowskiej. Szata
graficzna oraz staranność wydania tego tomu świadczą o wielkim wkładzie w to dzieło A. Urbaniaka. Można by powiedzieć, że jest to ślad pozostawiony przez redaktora tego dzieła.
Tom XI otworzył artykuł prof. Stanisława Mariana Zajączkowskiego pt. „Osadnictwo, stosunki ustrojowe oraz kościelne na obszarze XVI w. parafii Strzegocin”. Prof. S. M. Zajączkowski
stwierdził, iż w latach 1511-1523 na obszarze parafii znajdowało się 9 osiedli wiejskich, były to:
209
Głazów, Ktery, Kuchary, Leszno, Obidów, Obidówek, Strzegocin, Świniary i Zieleniew. Oprócz
tego należy dołączyć Bożęcice i Wolę Gledzianowską wraz z Łopacinem. Następnie autor artykułu przedstawił genealogie pierwszych zapisów o osadach leżących na terenie parafii oraz
krótką charakterystykę jedenastu osad.
Kolejną pracę przedstawił Grzegorz Dębski w artykule pt. „Barokowe kościoły drewniane
z terenu Równiny Kutnowskiej”. Autor opisał w nim drewniane budownictwo sakralne z terenu
Równiny Kutnowskiej oraz Zachodniego Mazowsza, które jak do tej pory nie doczekało się
szerszego opracowania. W artykule tym omówiona została grupa sześciu kościołów drewnianych z okolic Kutna znajdujących się w następujących miejscowościach: Chodów, Grochów,
Imielno, Łęki Kościelne, Nowe i Plecka Dąbrowa. Autor omówił również charakterystyczne
cechy architektury drewnianej, zwrócił też uwagę na ornamentykę tych budowli. Ciekawostką,
którą odnotował autor było to, iż w każdym z tych kościołów występowały zabytkowe ambony,
które przetrwały do dzisiaj.
Anna Szczepanik przedstawiła w tomie XI kolejną rozprawę pt. „Historia i rola teatru amatorskiego w środowisku lokalnym miasta Kutno w latach 1910-1919, część I”. Przedmiotem dociekań autorki był amatorski ruch teatralny w Kutnie i okolicach od początków jego powstania
do 1939 r. A. Szczepanik przedstawiła rolę teatru amatorskiego, a także jak zmieniała się ona na
przestrzeni czasu. W publikacji autorka podkreśliła zasługi jakie dla rozwoju teatru amatorskiego położył dr Antoni Troczewski. Ważnym zagadnieniem przedstawionym w artykule jest utworzenie towarzystwa teatralno-muzycznego w Kutnie oraz budowa domu dochodowego straży
pożarnej w Kutnie, który stał się późniejszą siedzibą teatru Towarzystwa Strażackiego.
Prof. Włodzimierz Kozłowski na łamach zeszytów zamieścił publikację pt. „Kutnowscy piechurzy księcia Józefa Poniatowskiego 1918-1939. Zarys dziejów”. Profesor wykazał w swym
artykule, że faktem niezbitym jest, iż piechota stanowiła blisko 65% całości sił zbrojnych II
Rzeczpospolitej. W skład tej 65% części sił zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej wchodziło
zgodnie z tym co pisze autor 90 pułków z numeracjami 1-45, 48-86 i 6 pułków podhalańskich.
Wśród tych pułków znajdował się też pułk z Kutna. Autor przypomniał, że rodowód 37 pp sięgał
aż do Przemyśla. To właśnie stamtąd został przeniesiony najpierw do Łęczycy a następnie do
Kutna. Artykuł zaopatrzony został w bardzo interesujący materiał ikonograficzny prezentujący oficerów i żołnierzy 37 pp ułanów. Ciekawym epizodem w historii 37 pp była uroczystość
poświęcenia sztandaru, która odbyła się 25 VI 1933 r. i na którą przybył do Kutna prezydent
RP prof. Ignacy Mościcki. Obecni byli także generałowie: M. Norwid-Neugebauer, S. NałęczMałachowski, dowódca OK. IV Łódź i M. Mackiewicz, dowódca 26 DP. Artykuł przedstawia
wiele interesujących wydarzeń z przeszłości 37 pp m.in. datę ustanowienia odznaki pułkowej.
Zamieszczone zostały tu ciekawe fotografie i opisy z życia pułku i kontaktów ze środowiskiem lokalnym. W podsumowaniu autor nakreślił krótki rys września 1939 r. oraz zmagania polskiego oręża
wobec agresji niemieckiej i udział w nich 37 pp.
Artykuł Jarosława Domagały pt. „Życie muzyczne w Kutnie w okresie dwudziestolecia międzywojennego” przedstawił bogactwo życia muzycznego na terenie miasta. J. Domagała wspomina fakt, iż w okresie międzywojennym nastąpił silny rozwój kultury muzycznej w Kutnie.
Działalność artystyczna realizowana była w urozmaicony sposób, a prezentowany repertuar był
niezmiernie interesujący. W Kutnie w tym czasie organizowano różnego rodzaju imprezy z udziałem rodzimych artystów i spoza Kutna. J. Domagała w swojej pracy zaprezentował kalendarium
imprez muzycznych w Kutnie poczynając od maja 1919 r., a kończąc na maju 1939 r. Była
to niezmiernie bogata i różnorodna oferta propozycji kulturalnych. Zestawienie to wykonane
210
zostało w oparciu o prasę lokalną, na łamach której zamieszczane były informacje o imprezach
z udziałem różnego rodzaju artystów, a także ich programy. Uznanie i podziw budziła szeroka
gama przedstawień prezentowanych w Kutnie przez artystów z opery i operetki warszawskiej.
Swój udział w życiu muzycznym miasta zaznaczyła także orkiestra wojskowa, poznanego już 37
pułku piechoty im. ks. J. Poniatowskiego oraz inne instytucje i organizacje działające w Kutnie.
Według obliczeń J. Domagały ilość koncertów muzyki poważnej była mniejsza w latach 30. niż
w latach 20. Oprócz koncertów działały Kino Polonia i teatr zlokalizowany w budynku OSP
w Kutnie. Wybuch II wojny położył kres wszelkim poczynaniom kulturalnym.
Kolejna praca zamieszczona na łamach recenzowanego tomu „Kutnowskich Zeszytów Regionalnych to szkic pt. „Działania Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego wobec
Polskiego Stronnictwa Ludowego w powiecie kutnowskim w latach 1945-1948” autorstwa Jacka
Saramonowicza. Autor przedstawił w nim obraz życia społeczno-politycznego w ówczesnym
powiecie kutnowskim oraz działalność PUBP wobec opozycji, czyli PSL. J. Saramonowicz
przedstawiając sytuację społeczno-polityczną w powiecie kutnowskim twierdził, że nie odbiegała w niczym od tego co działo się w kraju. PPR dążyła, podobnie jak w całym kraju do przejęcia pełni władzy i wyeliminowania opozycji, głównie ludowców, zwłaszcza, że od 1945 r.
w powiecie kutnowskim intensywnie, zgodnie z opinią autora, działało PSL. W tym czasie organizacja PSL-u na ziemi kutnowskiej liczyła 3 tysiące członków. Była drugą siłą po PPR w regionie. W związku z tak dużą liczebnie organizacją PSL stało się przedmiotem szczególnego
zainteresowania PUBP. Do klasycznych akcji mających na celu represje wobec działaczy PSL
stosowanych przez Urząd Bezpieczeństwa zaliczyć można sprawę Bronisława Tokaja, dyrektora
Liceum Pedagogicznego w Kutnie. Autor opisał działania represyjne wobec osoby B. Tokaja, aż
do wykluczenia go z PSL-u. W pracy przedstawiono referendum z 1946 r., wskazując na punkty
oporu oraz agenturalną działalność informatorów PUBP, a także represje wobec PSL. Następnie
omówiono wybory do sejmu w 1947 r. na tym terenie oraz represje jakie dotknęły działaczy PSL
-u. Pomimo fałszerstw wyborczych dokonanych w okręgu nr 8, w którym było Kutno, z listy
PSL wszedł do sejmu Andrzej Witos.
W 1948 r. nasiliły się, w związku z kongresem zjednoczeniowym PPR i PPS, represje wobec PSL. Autor opisał więc nasilające się represje i stopniowe likwidowanie poszczególnych
komórek PSL.
W prezentowanym tomie zamieszczona została także informacja o działalności Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej w latach 2003-2007. Jej autor Andrzej Urbaniak opisał pięciolecie działalności TPZK, które obecnie liczy 258 członków, wskazał także na zadania TPZK,
jakie wykonało Towarzystwo prezentowanym pięcioleciu (2003-2007), w tym działalność edytorską, kwesty na cmentarzu parafialnym na rzecz ochrony zabytków cmentarza w Kutnie, organizowanie rajdów: pieszych dla młodzieży i rowerowyche celem poznania ziemi kutnowskiej,
propagowanie kolekcjonerstwa w Dworku Modrzewiowym. Działacze TPZK brali też udział
w wycieczkach turystyczno-krajoznawczych. Opracowano dzieje Gminy Krośniewice oraz Andersówki. Działacze towarzystwa zostali także uhonorowani najwyższymi odznaczeniami takimi jak krzyż zasługi różnego stopnia.
W tomie XI Kutnowskich Zeszytów Regionalnych zawarte są również biogramy i wspomnienia i tak na przykład P. A. Stasiak przedstawił biogram pt. „Anders Nieznany”, ukazując drogę
kariery generała Władysława Andersa oraz jego związki tym regionem, do dziś istnieje tu dom
rodzinny generała jako tzw. Andersówka w miejscowości Błonie, koło Krośniewic. Autor bio-
211
gramu zamieścił w swej pracy zdjęcie ojca Władysława Andersa, który był administratorem majątku Rembielińskich. Ciekawym dokumentem ikonograficznym, który przedstawił P. A. Stasiak
jest metryka urodzin W. Andersa z 20 XI 1892 r.
Grażyna Baranowska przedstawiła biografię Szaloma Asza w pracy pt. „Szalom Asz – pisarz
wyklęty”. G. Baranowska nawiązała do tezy eseisty Meleka Rawicza, który napisał 1936 r., że
musi upłynąć co najmniej 70 lat zanim przyszłe pokolenia dokonają właściwej oceny Sz. Asza.
Ważnym faktem, na który wskazała autorka jest to, że Sz. Asz przyszedł na świat w Kutnie i stąd
można nazwać go kutnianinem. Mieszkał w drewnianym domu przy jednej z ulic starego rynku,
obecnie Placu Wolności. Pierwsze próby pisarskie podjął we Włocławku w 1899 r. W tym samym roku wyjechał do Warszawy, gdzie spotkał się z innym kutnianinem, Perecem. Ten wprowadził go na salony i ułatwił mu karierę literacką. W 1910 r. Sz. Asz wyjechał do Ameryki i tam
dopiero rozpoczął prawdziwą karierę literacką.
Następną rysem biograficznym jest przedstawiony przez Teresę Mosingiewicz biogram Arona Eizyka w artykule pt. „Aron Eizyk – różana tradycja Kutna”. Okazuje się, iż bracia Karol
i Aron Eizykowie w 1912 r. założyli w okolicach Kutna, na Adamowicach, gospodarstwo ogrodnicze specjalizujące się w hodowli róż. Ważnym dla całości dokonań braci Eizyk jest to, iż
odnieśli liczne sukcesy na wystawach róż w Kutnie.
Kolejny biogram napisany został przez Ludwika Zalewskiego i nosi tytuł pt. „Aleksander
Orłowski – pierwszy żychliński przemysłowiec i społecznik”. A. Orłowski związany był z Żychlinem przez wiele lat. Spędził tam również dorosłe życie prowadząc przedsiębiorstwo rodzinne. Uważa się go za twórcę przemysłu w Żychlinie.
Karol Koszada przedstawił krótką biografię pt. „Feliks Oyrzanowski – zapomniany lekarz
ze szpitala św. Walentego w Kutnie”. Doktor F. Oyrzanowski urodził się 15 VI 1872 r. w Słomkowie Mokrym w pow. sieradzkim. Ukończył studia na wydziale lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego w 1897 r. Był twórcą oddziału położniczego szpitalu kutnowskim. Oprócz tego
stworzył prywatną poradnię rentgenowską. Zakupiony przez niego sprzęt służył w szpitalu kutnowskim jeszcze po wojnie. Po śmierci doktora Troczewskiego został dyrektorem szpitala na
parę miesięcy.
Kolejna biografia pt. „Bronisław Oyrzanowski – ekonomista z Kutna” to dzieło Andrzeja
Urbaniaka. Bronisław Oyrzanowski skończył Szkołę Główną Handlową w Warszawie i tam
też uzyskał doktorat nauk ekonomicznych. W 1946 r. otrzymał nominację na kierownika Katedry Ekonomii Politycznej UJ. W latach 1966-1983 był kierownikiem Zakładu Ekonomii Politycznej Kapitalizmu UJ.
W serii tzw. wspomnień i rozważań Mieczysław Perzyna przedstawił „Moje wspomnienia
ze służby w 37 łęczyckim pułku im. ks. Józefa Poniatowskiego”. Wspomnienia ppor. rezerwy,
M. Perzyny to osobiste przeżycia uczestnika walk wrześniowych. Akcja przeżyć, miejscowości
i opisy są autentyczne, przebieg walk odtworzony zgodnie z rzeczywistością. Nazwiska oficerów i podoficerów są prawdziwe.
Aneta Bartczak przedstawiła genezę wsi Strzegocin w artykule pt. „Rozważania o powstaniu
wsi Strzegocin w świetle badań historyków”. Według przeprowadzonych badań archeologicznych najstarsze ślady osadnictwa na terenie Strzegocina pochodzą z 8 do 4,5 tysiąca lat p. n. e.
Jeśli chodzi o datę powstania Strzegocina – brak źródeł pisanych. Prof. S. M. Zajączkowski
dowodzi, że w źródłach pisanych odnotowany został fakt, iż w roku 1387 wystąpił w sądzie
Pietrasz ze Strzegocina. Strzegocin był wówczas wsią parafialną.
212
Kolejnym artykułem jest praca napisana przez Jolantę Leśniewską pt. „Akta hipoteki kutnowskiej z lat 1766-1948 w zbiorach archiwum państwowego w Płocku oddział w Kutnie”.
Autorka zwróciła uwagę, że te przechowywane w archiwum państwowym w Płocku oddział
w Kutnie materiały są niezwykle przydatne do badania kwestii społeczno-gospodarczych. Na
uwagę zasługuje fakt, że w 1945 r. w siedzibie Sądu Grodzkiego w Kutnie, gdzie były one przechowywane, stacjonowała Armia Czerwona. Wiele dokumentów hipotecznych zostało wówczas
spalonych i jest to niepowetowana strata.
Magdalena Kościańska napisała pracę pt. „Z dziejów parafii rzymsko-katolickiej w Ostrowach”. Przedstawiła ona dzieje parafii w Ostrowach od początku powstania aż do współczesności, w której ważną rolę odgrywa nowo wybudowany kościół pod wezwaniem Matki Boskiej
Częstochowskiej. W artykule przedstawione zostały materiały ikonograficzne obrazujące grób
ks. Karola Maxa kapelana w Ostrowach, Kaplicę św. Józefa Robotnika w Ostrowach oraz Kościół p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej.
Kolejny artykuł napisany przez Karola Koszadę jest trzecią z kolei jego pracą zamieszczoną
w tomie XI pt. „Rozwój pielęgniarstwa w szpitalu kutnowskim”. Pielęgniarstwo i jego rozwój
odgrywało i odgrywa wielką rolę w ratowaniu życia i niesieniu ulgi w cierpieniu chorym z terenu
powiatu kutnowskiego. Autor przywołuje w nim postać Florencji Nightingale, postrzeganą jako
twórczynię pielęgniarstwa światowego, a następnie pokazuje przedwojenne losy pielęgniarstwa
w Kutnie oraz powojenne losy i powstanie szkoły pielęgniarskiej, która swoje największe sukcesy święciła w latach 70. XX w.
Paweł Braszczyński poruszył ciekawy temat „Rodziny chrześcijańskiej jako miejsca powołań kapłańskich na przykładzie Nierychlewskich z Dąbrowic”. W artykule tym przywołał
wspomnienia członków rodziny Nierychlewskich zamieszczone w publikacjach ukazujących
się przy okazji rocznicy męczeństwa męczennika z Auschwitz, błogosławionego księdza Wojciecha Nierychlewskiego. Autor dowiódł, iż trzech braci nie bez kozery zostało kapłanami, gdyż
wnieśli religijność z domu jak i z tradycji ludowych panujących na wsi polskiej. Oprócz błogosławionego Wojciecha Nierychlewskiego w jego rodzinie kapłanami zostali również jego dwaj
bracia - Stanisław i Roman. P. Braszczyński uznał, iż na podstawie zeznań członków rodziny
oraz pewnych wzorców zachowań należy stwierdzić, iż religijność ludowa miała duży wpływ na
kształtowanie postaw wśród ówczesnej młodzieży.
P. A. Stasiak zamieścił artykuł pt. „Krośniewicka wąskotorówka”. W pracy tej opisana została kolej wąskotorowa okolic Krośniewic. Podane zostały główne szlaki oraz opisane urządzenia
sterujące i mające wpływ na bezpieczeństwo kolejki. Zdaniem autora wspomniana kolejka może
stać się ważnym elementem promocji miasta i pow. Kutnowskiego, warto więc zainwestować
w jej odnowienie..
Dariusz Marchewka przedstawił artykuł pt. „Żydowscy akademicy z Kutna i powiatu kutnowskiego na uczelniach zagranicznych 1918-1939”. Podstawową placówką oświatową dla
dzieci żydowskich były chedery. Tam zdobywały nie tylko wykształcenie religijne ale także
podstawy edukacji. Wielu przedstawicieli mniejszości żydowskiej wyjeżdżało na naukę, poza
region, a niekiedy także poza granice państwa. W pierwszych latach XX w. na naukę na uczelniach zagranicznych udało się 12 akademików z Kutna i 1 z Żychlina. Głównie udawali się do
szkół niemieckich Berlina.
Mirosława Walburg zamieściła artykuł pt. „Uroczyste obchody imienin marszałka Józefa
Piłsudskiego w Kutnie w latach 1929 i 1933 na podstawie lokalnej prasy”. Po przewrocie majowym wprowadzono uroczyste obchody imienin marszałka Józefa Piłsudskiego. W latach 30.
213
XX w. dochodziły swymi rozmiarami do uroczystości państwowych i miały na celu złożenie
hołdu Józefowi Piłsudskiemu. Autorka przedstawia szczegółowe scenariusze imprez dotyczących obchodów imienin marszałka. W celu przeprowadzenia takich imprez powoływano komitet obywatelski z udziałem szerokich rzeszy społeczeństwa.
Karol Koszada w kolejnej swej pracy pt. „Szpital św. Walentego w Kutnie – kolebka współczesnej polskiej anestezjologii” opisał rozwój współczesnej anestezjologii w Kutnie i jej wpływ
na polską anestezjologię. Przypomniał w nim postać płk prof. dr Stanisława Pokrzywnickiego,
który po powrocie do kraju w 1945 r. osiedlił się w Kutnie. To właśnie w szpitalu kutnowskim
płk prof. Pokrzywnicki wykonał w 1947 r. anestezję ogólną, dotchawiczną z porażeniem mięśni
szkieletowych przy pomocy kurary i z zastosowaniem oddechu kontrolowanego. Było to pierwsze tego typu znieczulenie wykonane w Polsce.
Jarosław Domagała opublikował w t. XI artykuł pt. „Towarzystwo im. Fryderyka Chopina
w Warszawie - zespół w Kutnie (1959-1973)”. Głównym celem Towarzystwa było szerzenie
i propagowanie wiedzy o kompozytorze Fryderyku Chopinie. Towarzystwo zaczęło działać po
II wojnie światowej. Siedzibą Towarzystwa był zamek Ostrogskich w Warszawie. W 1959 r.
powstał zespół kutnowski Towarzystwa im. Fryderyka Chopina. Na koniec przedstawione jest
kalendarium działalności Towarzystwa.
Andrzej Latos zamieścił w t. XI syntetyczny rys pt. „>>Speranza<< - chór Regionalnego
Towarzystwa Muzycznego w Kutnie (2001-2007)”. Chór „Speranza” został utworzony w Kutnie
z inicjatywy kutnowskich miłośników muzyki wokalnej. Obecnie jest to chór amatorski prowadzony przez Janinę Domagałę (dyrygent) oraz Cezarego Burczyńskiego. Poznajemy dzieje tego
chóru od roku 2000. W publikacji zamieszczono także kronikę ważniejszych występów chóru
w latach w omawianych latach.
Maria Irena Januszczak napisała artykuł pt. „Park im. >>Wiosny Ludów<< - studium historyczno-przyrodnicze”. Autorka pracy przedstawiła położenie parku oraz wpływ jaki miało
ono na jego rozwój. M. I. Januszczak przedstawiła rys historyczny zespołu parkowo-pałacowego, nakreśliła także charakterystykę szaty roślinnej parku i koncepcję jego jeszcze lepszego
zagospodarowania.
Tomasz Dziki w swym artykule „Opisy Krośniewic z 1820-1860 r.” przedstawił nam miasto
Krośniewice z jego charakterystycznymi cechami w XIX w. i także charakterystyczne cechy
obecnej rzeczywistości.
W kolejnym punkcie przedstawione zostały recenzje i omówienia różnych artykułów i prac naukowych dotyczących Kutna i okolic. Zamieszczona jest także kronika Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej za rok 2006.
Następnym tekstem uamieszczonym w tomie XI jest opis jubileuszu 10-lecia „Kutnowskich
Zeszytów Regionalnych” pióra przez A. Urbaniaka. Przedstawiony został pełen wykaz autorów
tam piszących oraz wykaz sponsorów. Tom XI „Kutnowskich Zeszytów Regionalnych” w artykule Pawła Andrzeja Szymczaka przedstawił jubileusz 25-lecia Muzeum Regionalnego w Kutnie. Zamieszczone zostały również w tym artykule zdjęcia przedstawiające dyrektora i pracowników, a także wykazy kolejnych pracowników i dyrektorów. Tom XI, podobnie jak poprzednie
zamyka lista wskazówek edytorskich.
Tom XI Kutnowskich Zeszytów Regionalnych zawiera wiele różnorodnych i interesujących
tekstów dotyczących Kutna i regionu kutnowskiego. Dotyczą one wielu zagadnień z zakresu
historii politycznej, gospodarczej oraz szeroko rozumianej historii społecznej, tak obecnie modnej i chętnie badanej przez historyków. Tom jak zwykle zawiera wiele ciekawych biografii ludzi
214
związanych w tym regionem, zarówno tych znanych szerokim kręgom społeczeństwa, jak i tych
zupełnie dziś zapomnianych. Tom XI przygotowany trudem A. Urbaniaka był, jak się okazało
epitafium jego działalności edytorskiej. Jest on bogato ilustrowany materiałem ikonograficznym, co sprawia, że może być przyjemny w odbiorze. Treści jakie zostały zawarte w tomie XI
mogą stać się skarbnicą wiedzy dla historyków, ale także stanowią one cenny materiał dla młodzieży i społeczeństwa regionu.
Jerzy Pawlak
„Rocznik Wieluński”, t. 7, Wieluń 2008, ss. 208
„Rocznik Wieluński” (RW) jest periodykiem wydawanym przez Wieluńskie Towarzystwo
Naukowe (WTN). Jego pierwszy tom ukazał się w 2001 r. i od tamtej pory co roku do rąk czytelników trafiał kolejny rocznik. Redaktorem pierwszych sześciu tomów był prof. dr hab. Tadeusz Olejnik, od siódmego tomu, wydanego w 2007 r., obowiązki redaktora pełni dr Zdzisław
Włodarczyk.
Dział Rozprawy i studia otwiera artykuł Tadeusza Grabarczyka i Tadeusza Nowaka omawiający dzieje Wielunia pod panowaniem pierwszych Jagiellonów. Autorzy piszą o działaniach
wojennych prowadzonych na terenie ziemi wieluńskiej. Przy tej okazji kwestionują powtarzaną
w licznych opracowaniach informację, jakoby Wieluń został zniszczony w 1457 r. przez Janusza, księcia oświęcimskiego. Omówione zostały też ważniejsze zjazdy państwowe i kościelne,
które rozgrywały się w Wieluniu. Zebrano także informacje o przywilejach nadanych miastu
i wizytach królewskich.
Następny artykuł, autorstwa Damiana Orłowskiego, poświęcony został tzw. „potopowi szwedzkiemu” na ziemi wieluńskiej, przy czym autor zawarł w swym opracowaniu informacje dotyczące okresu 1655-1658, uwzględnił więc także okres powojenny. W opracowaniu wykorzystane zostały księgi grodzkie wieluńskie i sieradzkie co pozwoliło na ukazanie w nowym świetle zmagań
szwedzko-polskich. Opisane zostały działania wojenne z udziałem wojsk regularnych i oddziałów
partyzanckich, głównie w Wieluniu, ale, jak to zasygnalizowano w tytule, także na terenie całej ziemi wieluńskiej. Sporo uwagi poświęcono Janowi Wejhardowi Wrzesowiczowi, niesławnej pamięci
szwedzkiemu komendantowi Wielunia. Autor w zakończeniu zwraca uwagę, że wciąż pozostają niewykorzystane przez badaczy archiwalia dotyczące wojny polsko-szwedzkiej na ziemi wieluńskiej,
jednak ze względu na zły stan zachowania nie są przez archiwistów udostępniane.
Autorem kolejnego artykułu jest Tadeusz Olejnik od lat zajmujący się historią ziemi wieluńskiej. Tym razem badacz przedstawił rys dziejów Osjakowa w latach 1793-1945. W rozprawie
tej omówiono przynależność państwową i administracyjną miejscowości, która w tym okresie
była określana raz jako miasto, raz jako wieś. Dalej autor przedstawił XIX wiecznych dziedziców Osjakowa. Następnie omówiono przebieg powstania styczniowego i politykę rusyfikacji.
Odrębną część poświęcono kościołowi w XIX i początkach XX w. W części dotyczącej okresu
II RP zawarte zostały informacje nt. organizacji społecznych, placówek oświatowych oraz rzemiosła. Ostatni fragment poświęcony został czasom II wojny światowej. Autor koncentruje się
przede wszystkim na wydarzeniach z 1939 r. skrótowo traktując okres okupacji i działania wojenne w 1945 r. Warto zaznaczyć, że autor opracowując dzieje Osjakowa sięgnął po archiwalia
ze zbiorów warszawskiego AGAD.
215
Niewątpliwie mocną stroną omawianego tomu RW jest dział Źródła i materiały. Znajdujemy
tam opracowanie dotyczące przyjęć do prawa miejskiego w Wieluniu w latach 1540-1569 autorstwa Tomasza A. Nowaka1. Dane dotyczące przyjęć zostały zestawione w tabeli, które poprzedza
krótka lecz bogata w treść przedmowa. Dowiadujemy się z niej m.in., że rocznie liczba nowoprzyjętych mieszczan wahała się od 4 do 25. Ogółem w omawianym okresie przyjęto 336 mieszczan.
Przedstawiono także strukturę zawodową, pochodzenie, przynależność stanową przybyszów.
Agata Młyńska opublikowała akta wieluńskiej Komisji Boni Ordinis z 1781 r. Na publikację składają się wyjęte z księgi radzieckiej trzy postanowienia Komisji. Dotyczą one porządku
w mieście, dochodów Wielunia oraz prowizorów szpitalnych. Edycja źródeł została poprzedzona przedmową metodyczną oraz wstępem przybliżającym działalność komisji Dobrego Porządku w XVIII wiecznej Polsce a także poczynania i skład Komisji wieluńskiej. Źródła te stanowią
nie tylko przyczynek do funkcjonowania Komisji w Rzeczypospolitej ale też doskonała ilustracja problemów z jakimi borykał się Wieluń u schyłku XVIII w., jak wyglądało życie codzienne
w tym mieście.
Zbigniew Szczerbik opublikował inwentarz Aleksandrowizny i Fomiszcyzny, będących częściami wsi Łagiewniki, sporządzony przez Eustachego Stokowskiego w 1782 r.
Materiały dotyczące mało znanych dziejów wieluńskiej parafii ewangelicko-augsburskiej
wydał Zdzisław Włodarczyk. Opublikowane dokumenty ilustrują życie parafian i funkcjonowanie kościoła protestanckiego w latach 1903-1915.
Jan Związek w omawianym tomie RW zamieścił wspomnienia księdza Józefa Kubicy z lat
1941-1945. Autor wspomnień prowadził wówczas działalność duszpasterską w Rudzie.
Opublikowane w dziale Miscellanea prace przypominają, że choć tematyka historyczna na
łamach RW dominuje, to czasopismo otwarte jest dla autorów reprezentujących inne nauki. Zamieszczono tam zatem artykuł Izabeli Marty Szeląg poświęcony motylom dziennym z południowo-zachodniej części województwa łódzkiego. Tekst ilustrowany jest barwnymi fotografiami.
Z kolei szkic Jarosława Petrowicza poświęcony został poezji Henryka Pustkowskiego i Marii
Ewy Aulich. Oboje twórcy urodzili się w Wieluniu i stąd zapewne motywy wieluńskie obecne
są w ich twórczości.
W Kronice zamieszczono tekst dedykowany obchodzącemu 80 lecie Janowi Juszczakowi, wieluńskiemu społecznikowi, pedagogowi, autorowi publikacji o tematyce etnograficznej
i przyrodniczej.
W dziale Recenzje i omówienia znalazło się sprawozdanie z sesji naukowej zorganizowanej z okazji 600-lecia Lututowa, relacja ze spotkania Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego
w dniu 23 II 2007 oraz recenzja kwartalnika „Na sieradzkich szlakach”, nr 4 z 2007 r. Omawiany
tom RW zamyka sprawozdanie z działalności WTN w 2006 r.
Mimo drobnych usterek siódmy tom RW dobrze prezentuje się pod względem edytorskim.
Od strony merytorycznej prace zamieszczone w Roczniku należy ocenić dosyć wysoko. Są to
opracowania oryginalne, oparte głównie na archiwaliach, wnoszące nowe ustalenia na temat
przeszłości Wielunia.
Wydanie siedmiu tomów RW należy uznać za duży wyczyn, gdyż podobne inicjatywy często
bardzo szybko upadają. Utrzymanie się wieluńskiego czasopisma i systematyczne podnoszenie
jego poziomu merytorycznego i edytorskiego było możliwe przede wszystkim dzięki dużemu
zaangażowaniu środowiska wieluńskiego, przede wszystkim pracowników Muzeum Ziemi Wie1
Jest to kontynuacja tej tematyki z poprzedniego tomu T.A. Nowak, Przyjęcia do prawa miejskiego w Wieluniu w latach 1514-1535, „Rocznik Wieluński” 2006, t. 6, s. 41-69.
216
luńskiej i osób skupionych w WTN. Redakcji udało się pozyskać do współpracy pracowników z ośrodków uniwersyteckich Częstochowy, Łodzi, Opola, Poznania, Torunia i Wrocławia
oraz innych mniejszych miejscowości. Na tym polu zrobiono już wiele ale jeśli redakcja chce
utrzymać poziom należy docierać do nowych autorów, także przedstawicieli innych nauk, np.
historyków sztuki, archeologów, etnografów, przyrodników. Pozwoli to także bardziej urozmaicić zawartość poszczególnych tomów. Warto też rozwijać pomysł publikowania wspomnień
uczestników wydarzeń ważnych dla Wielunia i okolic.
Po siedmiu latach od ukazania się pierwszego tomu RW można już mówić o tym, że czasopismo odgrywa bardzo pozytywną rolę inspirując do podejmowania badań nad historią Wielunia i okolic. W ten sposób RW pośrednio przyczynia się do powstawania innych opracowań
poświęconych przeszłości ziemi wieluńskiej. Cieszy zatem, że zapowiadane są kolejne tomy
Rocznika. Bogata przeszłość ziemi wieluńskiej i szereg wciąż nie wykorzystanych archiwaliów
gwarantują, że będzie o czym pisać jeszcze przez wiele lat.
Tadeusz Grabarczyk
Zeszyty Radomszczańskie, t. I, Radomsko 2007, ss. 204
Powstałe w grudniu 2005 r. Koło PTH w Radomsku od początku swego istnienia wykazywało się dużą aktywnością. Do końca 2007 r. zorganizowano kilkanaście odczytów, nawiązano współpracę z Urzędem Miasta, Muzeum Regionalnym, miejscowymi szkołami, delegaci
Koła uczestniczyli w obchodach świąt państwowych. Kolejnym ważnym krokiem w krótkich
dziejach Koła była decyzja o wydaniu „Zeszytów Radomszczańskich” (dalej ZR). Redaktorem
pierwszego tomu został mgr Tomasz A. Nowak. W wydawnictwie zamieszczono materiały, które w formie referatów były uprzednio wygłoszone na spotkaniach organizowanych przez Koło.
Podzielono je na trzy części Z dziejów miasta, Z dziejów regionu oraz Varia. Całość poprzedza
Słowo wstępne pióra dra Roberta Szweda, Prezesa częstochowskiego Oddziału PTH.
Pierwszy z artykułów zamieszczonych w ZR wyszedł spod pióra Marcelego Antoniewicza. Poświęcony jest herbowi miasta Radomska. Tekst ten jest przedrukiem z księgi pamiątkowej ofiarowanej prof. R. Szwedowi wydanej w 2004 r.
Autorem następnego artykułu jest Jan Związek, który przedstawił zarys życia religijnego
w Radomsku do końca XX w. Autor po części wstępnej o charakterze wprowadzającym, pisze
o parafii św. Lamberta, odnotowuje obecność zakonów i zgromadzeń zakonnym, sygnalizuje
okoliczności powstania i strukturę dekanatu oraz konsystorza foralnego. Wspomniano również
o działalności Sanktuarium maryjnego i powołaniu kapituły kolegiackiej w Radomsku.
Barbara Kowalska jest autorką artykułu poświęconego św. Jadwidze, królowej polski. Tekst
ten zawiera garść informacji o życiu świętej i czynionych przez nią cudach. Zamieszczenie tego
artykułu w części poświęconej miastu tłumaczyć należy zapewne faktem, iż Jadwiga w 1999 r.
ogłoszona została patronką Radomska1.
W dalszej części znajdujemy 14 dokumentów i wizytacji z lat 1475–1789, a dotyczących
Radomska, poprzedzonych krótkim wstępem Tomasza A. Nowaka. Źródła te pochodzą z aneksu
1
J. Związek, Radomsko ośrodkiem życia religijnego, „Zeszyty Radomszczańskie” 2007, t. I, s. 39.
217
do książki R. Hubego o kościele parafialnym w Radomsku2. Opracowanie to wydane w 1876 jest
dziś trudno dostępne, a przedruk z 1993 r. nie zawierał aneksu źródłowego. Z tych to powodów
pomysł zamieszczenia w ZR wspomnianych źródeł należy uznać za dobry. Może tylko należało
je zamieścić nie w ciągu artykułów ale w odrębnym dziale przeznaczonym właśnie dla źródeł.
Dariusz Złotkowski w swym krótkim artykule dał rys obrazu społeczeństwa i gospodarki
Radomska w latach 1806–1815. Autor sięgnął po materiały z Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie oraz Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim. W formie tabel
zestawione zostały dane nt. liczby ludności i domostw, przedstawiono finanse miasta. Autor
ocenia pozytywnie ten okres w dziejach miasta.
Artykuł Grzegorza Mieczyńskiego poświęcony został 22 organizacjom dobroczynnym, jakie działały w Radomsku od początku XX w. do wybuchu II wojny światowej. Zamieszczona
w tytule informacja o 100 latach dobroczynności jest zatem dla czytelnika myląca. Tekst ten nie
został opatrzony przypisami, a zawiera jedynie bibliografię.
Marianna Stalka podjęła próbę zarysowania działalności ruchu harcerskiego w Radomsku
i okolicach do 1939 r. Trudno liczący 6 stron tekst uznać za wyczerpujący to zagadnienie. Również i ta rozprawka nie została zaopatrzona w przypisy, a w dołączonej bibliografii znajdujemy
4 pozycje.
Następny artykuł, wyszedł spod ręki Roberta Sikorskiego, poświęcony paulinom w Wielgomłynach od poł. XV do poł. XVI w. Autor omawia kwestie własności Wielgomłynów, uposażenie, klasztorne zabytki a kończy przedstawieniem życia codziennego mnisi. Ta ostatnia część
traktuje jednak o generaliach i w najmniejszym stopniu dotyczy klasztoru w Wielgomłynach.
Życie religijne w parafii Lgota Wielka przedstawił Jacek Kapuściński. W tytule, jako cezurę
końcową rozważań podano rok 1925 ale nie wszystkie z poruszanych zagadnień zostały doprowadzone do tego czasu. Sięgnięcie po materiały ze zbiorów Archiwum Archidiecezji Częstochowskiej oraz Archiwum Diecezjalnego we Włocławku pozwoliło autorowi na przedstawienie
informacji o udziale parafian w świętych sakramentach, wykazu nabożeństw, odpustów. Odrębne części poświęcono szpitalowi i miejscowym bractwom. Dane w czytelny sposób zestawiono
w licznych tabelach.
Tom pierwszy ZR zamyka, jak czytamy w tytule, sprawozdanie z działalności Koła PTH
w okresie od 9 XII 2005 do 31 XII 2007 r. Tu się pojawia pewna niejasność, bowiem jeśli rzeczywiście sprowadzanie uwzględnia cały 2007 r. to ZR powinny ukazać się w 2008, podczas
gdy na stronie tytułowej widzimy rok poprzedni. Sprawozdanie zawiera statut Koła PTH. Jako
uzupełnienie do sprawozdania dodano 12 zdjęć ilustrujących działalność PTH w Radomsku.
Poziom artykułów zamieszczonych w ZR jest dosyć zróżnicowany, niektóre mają charakter
raczej popularyzatorski. Jest to niewątpliwie wynik tego, że grono autorów nie składa się wyłącznie z profesjonalnych historyków. Właśnie większe zaangażowanie historyków związanych
z Radomskiem oraz przekonanie do współpracy osób z ośrodków akademickich, wydaje się być
konieczne jeśli mają się ukazywać nastepne tomy ZR, zawierające wartościowe artykuły. W kolejnych tomach ZR Redakcja powinna także zwrócić uwagę na ujednolicenie publikowanych tekstów
(np. przypisy, bibliografia). Pozytywnie ocenić należy ideę wydawania czasopisma a zespołowi redakcyjnemu należy życzyć wytrwałości i powodzenia w pracach nad następnymi ZR.
Tadeusz Grabarczyk
2
R. Hube, Kościół parafialny stary i nowy w Radomsku, Warszawa 1876.
218
W. Kozłowski, Generalski konterfekt. Biografia zbiorowa dowódców częstochowskiej 7 Dywizji Piechoty 1921-1939, Łódź 2007, ss. 565.
Historia wojskowości polskiej od lat cieszy się dużym zainteresowaniem wśród badaczy.
Odkrywane są coraz to nowe karty dziejów polskiego oręża, te zapisane krwią na polach bitew i te związane z codziennym funkcjonowaniem wojska w warunkach pokoju. Zaciekawienie
tym fragmentem narodowej przeszłości jest w pełni zrozumiałe wszak w minionych okresach
niejednokrotnie „cichły muzy” a dominującym tonem były odgłosy zbrojnej walki w obronie
państwa, dla wzmocnienia jego międzynarodowego znaczenia, ale także po to, aby odzyskać
utraconą niepodległość. Nie ulega wątpliwości, że armia i jej dokonania stanowią integralną
część narodowej historii, jej odczytywanie jest więc niezwykle istotnym elementem budowania
świadomości historycznej współczesnego i przyszłych pokoleń. Rola studiów z zakresu historii
wojskowości polskiej wzrasta zwłaszcza wtedy, gdy nie ograniczają się one tylko do prostego
ukazywania żołnierskiej chwały, zwycięstwa wiązały się przecież zazwyczaj z dużymi ofiarami,
czyny zdolnych dowódców przeplatały się z poczynaniami tych, którzy nie posiadali niezbędnej
wiedzy, doświadczenia i wyobraźni na polu walki, a ponadto zawsze więcej było osób podpisujących się pod zwycięstwami niż mężnie przyjmujących odpowiedzialność za porażki. Można
więc powiedzieć, że najwyższa pora, aby historia wojskowości przestała pełnić rolę podręcznego materiału wykorzystywanego w rocznicowo-świątecznej edukacji historyczno-patriotycznej,
ale stała się pogłębionym wykładem m.in. o złożoności sytuacji w jakich żyły minione pokolenia, o kondycji jednostek i całych grup społecznych uwikłanych w ciąg zachodzących wydarzeń,
ale także o obowiązkach obywateli wobec własnego państwa i odwrotnie. Czytelnikowi należy
zatem zaproponować książki dojrzałe i mądre. Na rynku księgarskim jest co prawda wiele opracowań o charakterze monograficznym, ale traktują one o dość wąskich zagadnieniach, a co gorsza ich autorzy nawet nie silą się na szersze spojrzenie czy postawienie poważniejszych pytań.
Wydana przez mające już znaczący dorobek edytorski łódzkie Wydawnictwo „Ibidem”
książka Włodzimierza Kozłowskiego pt. „Generalski konterfekt. Biografia zbiorowa dowódców
częstochowskiej 7 Dywizji Piechoty 1921-1939” z pewnością wyróżnia się wśród dostępnych
opracowań z dziejów wojskowości polskiej. Nie jest to analiza funkcjonowania w warunkach
pokoju wybranej, mniej lub bardziej ważnej jednostki wojskowej, czy opis jej udziału w walkach, ale studium o ludziach, którzy w tak zhierarchizowanej strukturze jaką jest każda armia,
zawsze odgrywali i odgrywają bardzo ważną rolę – inna sprawa to bieżące i długofalowe skutki
ich poczynań. Generałowie, bo o nich mowa, podczas rozmaitych uroczystości państwowych
przyciągali wzrok publiczności swoim wyglądem, imponowali doświadczeniem i pozycją osobistą wśród wyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, ale nade wszystko jednak oddziaływali
na to co było najważniejsze, czyli zdolność armii do spełnienia swego głównego zadania –
obrony granic. Nie ulega więc wątpliwości, że generałowie – dowodząc jednostkami liniowymi
czy kierując sztabami – odciskali na nich swoje piętno, tworzyli w znacznym stopniu historię
armii, ale tej podmiotowej funkcji towarzyszyła również rola zwykłego uczestnika procesu historycznego. Zwłaszcza w tych momentach, kiedy ich szlify gwałtownie traciły na znaczeniu,
okazywali swoje mniej znane oblicze.
Autor omawianej książki jest znanym badaczem problematyki historii polskich regularnych
jednostek wojskowych. W dorobku naukowym posiada dwie książki: „Obrona środkowej Narwi i Biebrzy w 1939 roku” (1981), „Artyleria polskich formacji wojskowych podczas I wojny
światowej” (1993) oraz bardzo wiele artykułów w opracowaniach zbiorowych i czasopismach
219
naukowych. Są to oryginalne i dobrze udokumentowane prace, funkcjonujące w obiegu naukowym. Daje się w nich zauważyć szczególne zainteresowanie sprawami personalnym. Dzięki
temu rozważania W. Kozłowskiego zyskują interesujący, chciałoby się rzec, bardziej humanistyczny walor. Ponadto wydaje się, że spojrzenie na wojsko przez pryzmat biografii jego dowódców jest bardziej interesujące dla szerszego kręgu czytelników, a nie tylko dla profesjonalistów
z tej samej dziedziny nauk historycznych. Czytelnicze pragnienie poznania z różnych stron dokonań osób, które kreowały mniej lub bardziej odległą przeszłość, również ich spraw prywatnych, opracowania W. Kozłowskiego w zupełności zaspokajają. Wojsko na kartach jego książek
i artykułów jest barwne, wielowymiarowe i ma tzw. ludzką twarz.
„Generalski konterfekt” wpisuje się we wcześniejsze badania W. Kozłowskiego, można powiedzieć, że stanowi ich ukoronowanie, co oczywiście nie wyklucza ich rozwoju w przyszłości.
W tym obszernym tomie przedmiotem analizy autora było siedmiu generałów (niektórzy dowódcy wspomnianej dywizji obejmując to stanowisko początkowo byli pułkownikami): Eugeniusz Pogorzelski, Paweł Szymański, Emil Prochaska, Stanisław Wróblewski, Mieczysław Dąbkowski, Wacław Stachiewicz, Janusz Gąsiorowski. Są to kolejni dowódcy 7 Dywizji Piechoty
z Częstochowy w latach 1921–1939, która w warunkach pokoju podlegała Okręgowi Korpusu
IV Łódź. W uzasadnieniu podjętego projektu badawczego autor pisze, że o wyborze dowódców
tej właśnie jednostki, obok wspomnianej zależności od OK IV, zdecydował szczególny charakter tej dywizji – sukcesy w boju w 1920 r. i samotna walka w 1939 r. oraz fakt, że jej dowódcami
byli niezwykle ciekawi, a w części i kontrowersyjni wyżsi wojskowi (s. 10). W tym miejscu
należy postawić pytanie o celność sformułowania tematu, zwłaszcza w kontekście innego założenia o reprezentatywności wymienionego związku taktycznego dla całego Wojska Polskiego
w okresie międzywojennym? Te tezę autor udowadnia odwołując się do argumentu w postaci
osiąganych wyników w wyszkoleniu, ale czy okoliczność, iż dwóch dowódców tej jednostki
było szefami Sztabu Głównego WP jest również średnią dla innych dywizji? Z drugiej strony
motyw ten przemawia za potrzebą zainteresowania się w sposób szczególny właśnie 7 DP. Ponadto na początku u czytającego może zrodzić się też obawa, czy postacie siedmiu generałów,
fakt że bardzo wyrazistych, o różnych doświadczeniach i charakterach, można rzeczywiście
uznać za „swego rodzaju próbkę (czyt. syntezę) korpusu generalskiego, a raczej jego części –
nazwijmy to tak – liniowej” (s. 9)? Jednak niepewność w tym zakresie szybko zostaje rozwiana.
Na kartach swojej książki W. Kozłowski przywołuje jeszcze nazwiska dziesiątek innych generałów, z którymi zestawia dokonania dowódców badanej jednostki. Choć oczywiście odniesienia te dotyczą tylko wybranych kwestii, konsekwentnie porównawcze stanowisko – co oczywiste – zastosowano w przypadku wymienionych siedmiu wyższych wojskowych zawodowych.
Omawiane dzieło faktycznie traktuje o generalicji polskiej, a nie tylko o jej przedstawicielach
związanych okresowo z Częstochową.
Należy podkreślić, że w książce zaprezentowano bardzo oryginalne podejście do popularnych w gruncie rzeczy badań biograficznych. Pomijając prace o charakterze przyczynkarskim,
należy powiedzieć, że zwykle wyrażają się one w opracowaniach typu słownikowego lub biografiach ważnych, ale pojedynczych osób. Biografistyka zbiorowa ciągle jest mniej popularnym
gatunkiem pisarstwa historycznego. Autor „Generalskiego konterfektu” ma jednak w tej dziedzinie niekwestionowane osiągnięcia. W przypadku badań komparatystycznych dużo trudniej
jest bowiem postawić możliwy do wykonania problem badawczy, a następnie zgromadzić niezbędny materiał źródłowy, który pozwoli snuć wnioski porównawcze. Sam fakt, iż generałów łączyło dowodzenie częstochowską dywizją mogło okazać się niewystarczające, gdyby nie udało
220
się przeanalizować wielu innych szczegółowych kwestii. Traktują o tym poszczególne rozdziały
książki W. Kozłowskiego.
W pierwszym z nich przedstawione zostały informacje stanowiące bazę do dalszych rozważań. Czytelnikowi przybliżono takie problemy jak: powstanie 7 DP, jej udział w walkach
o granice, funkcjonowanie w warunkach pokojowych, wyniki w szkoleniu uzyskiwane przez
wchodzące w jej skład 25, 27, 74 pułki piechoty, 7 pułk artylerii polowej/pułk artylerii lekkiej,
kadra dowódcza niższych szczebli, skład narodowościowy „masy żołnierskiej”, udział oddziałów w życiu lokalnych społeczności, w tym i mniej chwalebne epizody, jak wysyłanie żołnierzy
74 pp do niespokojnego Radomska w 1923 r. czy też postawa w maju 1926 r. Ostatnim akordem
są informacje o przygotowaniach do wojny z hitlerowskimi Niemcami oraz o beznadziejnym
boju dywizji we Wrześniu ´39 r.
W drugim rozdziale autor zaprezentował już głównych bohaterów – dowódców 7 DP. Na tę
pierwszą odsłonę złożyły się informacje o wieku, pochodzeniu społecznym, rodowodzie wojskowym (E. Prochaska, S. Wróblewski, J. Gąsiorowski wywodzili się z armii austro-węgierskiej,
E. Pogorzelski i P. Szymański z armii rosyjskiej, M. Dąbkowski i W. Stachiewicz byli legionistami). Szeroko zostały przeanalizowane ich kwalifikacje dowódcze (pięciu było piechurami, jeden
saperem i jeden artylerzystą) – ukończone szkoły i kursy, w tym wzmianka o „egzotycznych”
studiach wojsk kolonialnych gen. J. Gąsiorowskiego w Algierze na przełomie 1926/1927 roku
(s. 112), dokonania w zakresie pisarstwa wojskowego, kontakt z europejską myślą wojskową. Nie
pominięto także przyczyn odwołania z zajmowanego stanowiska dowódcy dywizji. Dla czytającego dużą gratką są informacje o znajomości świata przez wspomnianych generałów, językach
obcych, którymi się posługiwali, a przede wszystkim szkic ich wyglądu zewnętrznego. „Głowa
kształtna i wąsy – rzecz można – polskie, lekko podkręcone na końcach ku górze” (s. 145), tak
zachęcająco i plastycznie W. Kozłowski rysuje portret gen. P. Szymańskiego. Nie zabrakło także
informacji o imionach, które częstochowscy dywizjonerzy otrzymali przy bierzmowaniu (s. 93).
Chwaląc autora za wyjątkową skrupulatność, należy jednak zapytać dlaczego ta ostatnia kwestia
została poruszona dopiero po służbie w armiach zaborczych a przed wykształceniem ogólnym
i wojskowym, a nie wcześniej przykładowo we fragmencie o rodowodzie?
Rozdział trzeci traktuje o generalskich losach po odwołaniu z Częstochowy. W przypadku
gen. E. Prochaski sytuacja była wyjątkowa, bowiem zmarł on w trakcie służby na stanowisku
dowódcy 7 DP, dwóch trafiło na emeryturę, a pozostali pełnili inne funkcje w wojsku (z przerwą
w przypadku gen. M. Dąbkowskiego). Pewną trudność konstrukcyjną stanowiło umieszczenie
w tej części opracowania fragmentu dotyczącego gen. J. Gąsiorowskiego wszak on nie został
odwołany ze stanowiska, razem z podległą dywizją stawił opór Wehrmachtowi we wrześniu
1939 r. i jako pierwszy polski generał dostał się do niewoli. Za to nie sposób podważyć wyeksponowania w tym rozdziale informacji o gen. W. Stachiewiczu, który w czerwcu 1935 r.
został szefem Sztabu Głównego. Jest to co prawda więcej niż połowa rozdziału, ale przecież
ten wyższy wojskowy znalazł się „na pierwszej linii”, uczestniczył w podejmowaniu decyzji,
które zaważyły bardzo mocno na smutnym losie Polski i jej obrońców we Wrześniu ´39 r. W tle
jego urzędowania rozgrywały się takie sprawy jak konferencja w Monachium, zajęcie przez
Polskę Zaolzia, reanimacja sojuszu wojskowego polsko-francuskiego, polsko-brytyjskie rozmowy sztabowe, opracowanie i problemy z wprowadzeniem w życie planu mobilizacyjnego „W”,
unowocześnianie uzbrojenia armii polskiej. Odpowiedź na pytanie czy gen. W. Stachiewicz nie
doceniał zagrożenia ze strony hitlerowskich Niemiec i do końca nie wierzył w możliwość wybuchu wojny, autor pozostawia jednak jako sprawę otwartą. W tym miejscu należy poruszyć
221
jedną kwestię szczegółową, a mianowicie czy we fragmencie gdzie są rozważane, również z pośrednim udziałem gen. W. Stachiewicza, sprawy wstrzymania produkcji nowoczesnego samolotu myśliwskiego P-50 „Jastrząb” nie nastąpiła drobna pomyłka (s. 203-204). Samolot ten był
oblatanym prototypem, ale nie został wdrożony do produkcji, wytwarzano, ale niestety tylko na
eksport P-243.
Następny rozdział zatytułowany: „W pełnej gali, czyli z orderami na piersiach”, w tej książce jest oczywisty. Trudno nawet sobie wyobrazić, aby wojskowi tego szczebla nie mogli się
okazać tego typu wyróżnieniami. Wszyscy dowódcy 7 DP byli kawalerami najzaszczytniejszego Orderu Wojennego Virtuti Militari klasy V (istniały klasy I-V). W książce przedstawiono
więc czyny, które były podstawą nadania tego wyróżnienia, co uzupełniono smutną konstatacją,
że nie zawsze zasługi o pierwszorzędnym znaczeniu, jak dowodzenie zwycięskim powstaniem
wielkopolskim przez gen. Józefa Dowbora Muśnickiego, w określonej konstelacji politycznej
wystarczały do nadania tego odznaczenia (s. 261). Po przybliżeniu czytelnikowi tej sprawy autor
przeszedł do sprawy drugiego w hierarchii ważności Krzyża Niepodległości, którym uhonorowani byli tylko generałowie M. Dąbkowski, W. Stachiewicz i J. Gąsiorowski. Następnie podjęty
został wątek Krzyża Walecznych. Prawo do szczycenia się tym laurem posiadali wszyscy dowódcy częstochowskiej dywizji, z tym że gen. M. Dąbkowski i gen. W. Stachiewicz zostali wyróżnieni aż czterokrotnie, a generałowie S. Wróblewski i J. Gąsiorowski dwukrotnie. Za odznaczeniami wojskowymi poszły ordery, krzyże i medale państwowe oraz odznaczenia zagraniczne,
w tym szczególnie ceniona francuska Legia Honorowa. Do tego trzeba dodać, że W. Kozłowski
zgromadził także informacje o odznaczeniach otrzymywanych przez wojskowych stanowiących
przedmiot badań przed wstąpieniem do WP – legionowych i austro-węgierskich, gdyż wyróżnień rosyjskich, choć wysoce prawdopodobnych w przypadku oficerów armii carskiej E. Pogorzelskiego i P. Szymańskiego, nie udało się potwierdzić w dostępnym materiale źródłowym. Po
tej – jak już powiedziano – oczywistej części następuje fragment bardzo przemawiający do wyobraźni czytającego. Generałowie są pokazani w mundurach – polowym i garnizonowym, przy
szabli, a nawet w rękawiczkach, co było już pewnym ewenementem. Dalej jest jeszcze ciekawiej, pojawia się wątek honoru oficerskiego, jego pojmowania i obrony. W kręgach wojskowych
niektóre sprawy tego typu tak potrafiły się zapętlić, że w celu zapobieżenia utracie „zdolności
honorowej” trzeba było podjąć wyzwanie na pojedynek, który formalnie był zabroniony przez
prawo. W efekcie gen. broni Stanisław Szeptycki w 1923 r. wysłał swoich sekundantów do marszałka Józefa Piłsudskiego (s. 280-282)! Po tych informacjach czytelnik nie może już oczekiwać
czegoś więcej.
W rozdziale piątym W. Kozłowski pisze o dowódcach 7 DP „w domowych bamboszach –
o rodzinie i nie tylko”. Już sam tytuł jest intrygujący. Taka stylistyka rzadko występuje w opracowaniach stricte naukowych – a szkoda, chciałoby się zawołać! Z tej części książki czytelnik
dowiaduje się o bardzo wielu ciekawych, niekiedy wręcz wyjątkowych osobach, żonach i dzieciach generałów, w tym i tak niebywałej postaci jak Zofia Zawiszanka, pierwsza towarzyszka
życia gen. J. Gąsiorowskiego, pisarka, kurierka legionowa, uhonorowana Krzyżem Walecznych.
Inne spostrzeżenie, które się nasuwa po lekturze tej części opracowania to uwaga, że elita polityczna, kulturalna i społeczna II Rzeczypospolitej, której integralną część stanowili wyżsi
wojskowi, była ze sobą powiązana rozmaitymi więzami. Autor udowadnia, że obok koneksji
rodzinnych, w rozpoznaniu których jest niezwykle dobrze zorientowany, występują liczne tzw.
3
T. Jurga, Obrona Polski 1939, Warszawa 1990, s. 84; J. Pawlak, Polskie eskadry w wojnie obronnej. Wrzesień 1939, Warszawa 1991, s. 11.
222
styki innego rodzaju, wspólne zainteresowania, udział w epizodach wojennych czy szkoleniu.
Sposób narracji jest tak inteligentnie prowadzony, że czytelnik nie może zakwestionować konieczności umieszczenia w tym rozdziale wielu informacji pośrednio związanych z biografiami
opisywanych generałów, przykładowo o pogrzebie marsz. J. Piłsudskiego, a także towarzyszących mu niecodziennych zjawiskach (s. 339-340). Wystarczyło przekonywająco pokazać fascynację wspomnianej Z. Zawiszanki osobą Naczelnika Państwa. Pozostając przy tej niepospolitej
osobie należy jednak zapytać dlaczego rozpadło się jej małżeństwo z gen. J. Gasiorowskim?
Podobnie pewien niedosyt informacji powstaje także w odniesieniu do zagadnienia sposobu
spędzania czasu wolnego przez generałów. Wiemy co prawda dużo, gdzie i jak mieszkali bohaterowie omawianej książki, jakimi dysponowali środkami materialnymi, jakiego byli wyznania,
ale jest jeszcze kwestia urlopów, sfera upodobań kulturalnych, nie mówiąc już o sportowych
czy kulinarnych? Zastrzeżenie to należy uzupełnić uwagą, że informacje tego typu na kartach
omawianej książki pojawiają się (zwłaszcza w odniesieniu do osoby gen. J. Gasiorowskiego),
lecz są rozproszone.
W kolejnej części przedstawiono dopełnienie portretu zbiorowego dowódców częstochowskiej dywizji. Niektóre informacje przywołano ponownie, silniej je akcentując. Przykładowo pojawia się stwierdzenie o absolutnej nieprzydatności gen. J. Gąsiorowskiego do dowodzenia 7 DP
we wrześniu 1939 r. Kategoryczność tego sądu złagodzono jednak stwierdzeniem, że w tamtych
uwarunkowaniach trudno byłoby znaleźć dowódcę, który podołałby wyzwaniu (s. 442). W nawiązaniu do poważnie rozwiniętego w tym rozdziale wątku przewrotu majowego w 1926 r. autor jako skandal określił fakt, że do początków lat 90. XX w. nikt nie dbał o zbiorowe mogiły
zabitych i zmarłych w trakcie tej tragicznej karty narodowej historii. Nowe informacje dotyczą
zagadnień, które z różnych merytorycznych względów nie mogły być umieszczone w poprzednich partiach książki. Podjęty został m.in. wątek skłonności kadry oficerskiej, ale także elit cywilnych, do podejmowania aktywności w różnych tajnych strukturach, które wtedy i dziś przez
szersze kręgi społeczne są traktowane ze sporą dozą podejrzliwości. Wątpliwości te wynikają
z tego, że nieznane szerzej są intencje przyświecające osobom angażującym się w działania
zakulisowe.
„Generalski konterfekt” kończy rozdział pokazujący schyłkowe lata życia badanych postaci.
Trochę zaskakuje, że autor w tej części odszedł od przyjętej wcześniej analizy w kolejności
obejmowania dowództwa 7 DP. W tym wypadku przyjęto kryterium długości życia. Czytelnik
może poznać karty życia osób, które przeszły w stan spoczynku (inna sprawa, że niekoniecznie
z własnej woli). Nad tym okresem w biografii badanej grupy ciąży przegrana wojna obronna
1939 r. Generał J. Gąsiorowski, o czym już nadmieniono, znalazł się w niemieckiej niewoli już
we wrześniu, gen. M. Dąbkowski trafił tam z rumuńskiego obozu dla internowanych na początku 1941 r., natomiast gen. W. Stachiewicz przeszedł niezwykle trudną drogę przez Rumunię,
północną Afrykę, do Anglii (dopiero po śmierci gen. Władysława Sikorskiego). Przez ten czas
wręcz polowano na niego jako współwinnego klęski wrześniowej. W Polskich Siłach Zbrojnych
nie mógł więc liczyć na przydział. W 1948 r. wyjechał do Kanady, gdzie wiódł skromne życie
emigranta, gdyż na niewiele przydały się ukończone w Wielkiej Brytanii kursy fotografowania
(s. 462)! Ogólnie należy powiedzieć, że jest to dość smutny fragment omawianej książki. Narodowa klęska we wrześniu 1939 r. zamiast być twardą lekcją historii, z której powinny wypływać
poważne wnioski na przyszłość, stała się polem wyniszczającej walki politycznej. Dużo energii,
także generalskiej, pochłonęły wtedy personalne rozgrywki, uzewnętrzniała się miałkość wielu
charakterów. Za sprawą tych informacji książka W. Kozłowskiego może więc być przydatna
223
także tym, który będą analizować kondycję społeczeństwa polskiego po utracie niepodległości,
jego odporność na porażki i zdolności do ponownego podjęcia walki.
Z tego co do tej pory powiedziano wynika, że „Generalski konterfekt” przynosi bogactwo różnorodnych wiadomości, refleksji i problemów do rozmaitych przemyśleń. Postawienie
biografii dowódców na szerszym tle zaowocowało tym, iż faktycznie opracowanie to wyrasta
ponad historię regionalną, a tym bardziej dzieje wybranej jednostki wojskowej. Śmiało można
potwierdzić, iż autor osiągnął zamiar jaki sobie postawił, czyli uczynienie z losów siedmiu wyższych
wojskowych pryzmatu, przez który dokonał on oglądu przeszłości WP, i to nie tylko w okresie pokoju. Rzecz jasna największy nacisk położono na kwestie personalne i w tym zakresie wartość książki
jest trudna do przecenienia. Na jej kartach przewijają się setki postaci, co znajduje wyraz w indeksie
nazwisk, który zajmuje aż 24 strony! Są to osoby bardzo ważne oraz te, które nie przebiły się na
karty podręczników i nie funkcjonują w świadomości historycznej Polaków. Wydobycie ich
z mroków przeszłości to duża wartość dzieła W. Kozłowskiego.
Uzyskanie takiej wiedzy nie byłoby możliwe bez uprzednich, chyba kilkunastoletnich studiów. Biografii zbiorowej, zwłaszcza ze zdrową ambicją wyjścia poza dowódców jednej dywizji, nie można napisać po przeprowadzeniu kwerendy w konkretnym, zwartym zespole archiwalnym czy po przestudiowaniu podstawowej literatury. Każda biografia jest swoistą mozaiką,
żmudnym odtwarzaniem ludzkich losów z drobnych, czasem wręcz odpryskowych informacji.
W tym wypadku niewiele wnoszą rozkazy organizacyjne, sprawozdania czy raporty sztabowe.
Bo przecież biografia dowódców 7 DP nie może być tożsama z monografią jej dziejów. Zgromadzenie takiej wiedzy musiało się wiązać z przebadaniem wielu akt archiwalnych, o różnej proweniencji, razem jest to 10 placówek (archiwa, zbiory specjalne bibliotek i muzeów), podobnie
rzecz się ma z literaturą i prasą. Załączona do opracowania bibliografia jest więc imponująca.
Przestudiowano tytuły z epoki i te powojenne, również obcojęzyczne. O szerokim zakresie poszukiwań źródłowych świadczy bardzo wymownie odwołanie się do – raczej rzadko wykorzystywanego przez historyków – pisma „Elle” (s. 334, 508). Autor sięgnął także po źródła wywołane. Zgromadzone relacje i listy pozwoliły ustalić wiele szczegółów, które nie występowały
w innych źródłach. Nie pominięto także internetu i materiałów telewizyjnych. Cały materiał
źródłowy został dogłębnie i wielostronnie wykorzystany. Zwłaszcza imponuje spożytkowanie
ikonografii. W opracowaniach historycznych zdjęcia najczęściej stanowią ilustracje do określonych wątków, jednak W. Kozłowski poszedł dużo dalej. W załączniku zamieścił on 21 różnych
zdjęć, przeważają – co zrozumiałe – te dotyczące gen. W. Stachiewicza i gen. J. Gąsiorowskiego,
ale zostały one także wykorzystane w tekście głównym. Analizując uważnie fotografie, wydobywa
on cenne detale, jak na przykład nastrój osób otaczających marsz. J. Piłsudskiego, przebywającego
w Goszycach, majątku należącym do rodziny wymienianej Z. Zawiszanki (s. 334). Takich atrakcyjnych opisów na kartach tej książki jest dużo więcej.
Obok walorów poznawczych, trzeba także docenić styl, w jakim został napisany „Generalski konterfekt”. Jest to rozległy wykład erudycyjny, pełen rozmaitych odwołań do wydarzeń lub
postaci nie związanych wprost z danym wątkiem, jednak celny zwrot: „Ale to już inne dzieje...”
(s. 233) pozwala zgrabnie wycofać się z podjętej dygresji i powrócić do głównego toku narracji.
Swoją wymowę ma także refleksja wypowiedziana w kontekście przesadnego hołdu składnego
J. Piłsudskiemu: „Epoka się zmieniła, lecz bałwochwalstwo zostało i ma się dobrze” (s. 336337). Na niżej podpisanym robiły wrażenie akcenty typu: „a jakże” (s. 192), „uwaga” (s. 207)
lub zaznaczone wprost wykrzyknikiem w środku zdania (m.in. s. 191, 236, 308). Swoją wymowę ma również raczej sarkastyczne nazywanie cesarza Franciszka Józefa I Najjaśniejszym Pa-
224
nem (s. 68, 156, 269, 274). Język w jakim została przygotowana książka, ułatwia jej percepcję,
a także dodaje narracji dodatkowego wyrazu.
Wracając jeszcze do merytorycznej wartości „Generalskiego konterfektu” należy zdecydowanie powiedzieć, że jest ona niekwestionowana. Wszystkie sądy, poparte zostały w miarę możliwości różnorodnymi argumentami, zwykle są one też bardzo wyważone. Jednocześnie w książce nie brak zagadnień szczegółowych, gdzie z powodu niedostatku przesłanek źródłowych autor
wyrażał się w trybie przypuszczającym, co przecież jest zaletą a nie wadą. Inni badacze mogą
próbować w tych miejscach dopowiedzieć własne ustalenia. Jedynie kwestia pojawiających się
powtórzeń informacji o tych samych wydarzeniach lub osobach w różnych rozdziałach może
stanowić pewien problem rzutujący na ocenę książki. Jednak są one konsekwencją przyjętej
konstrukcji pracy, a ponadto – zgodnie z intencją autora – w zasadzie nigdy nie są one dosłowne.
Za wyjątek należy chyba uznać sprawę anegdoty o pracowitości gen. W. Stachiewicza (s. 188,
315). Jako doświadczony badacz W. Kozłowski praktycznie do minimum ograniczył ilość usterek o charakterze technicznym. W wykazie skrótów można byłoby jednak dodać, lub raczej
rozwinąć w tekście skrót cm, który na s. 343 oznacza cmentarz. Skrót ks. znaczy ksiądz (s. 343)
ale również książę (s. 21, 407). Jednorazowo pojawia się skrót POW (s. 404), gdy w pozostałych
wypadkach wprowadzano pełen zapis. Można też było nadmienić, że indeks nazwisk nie obejmuje nie tylko bibliografii ale również podpisów pod zdjęciami. Ponadto płk. I. Oziewicz pojawia się w tekście tylko z inicjałem (s. 443), co osobom nie znającym bliżej dorobku badawczego
autora mogłoby mylnie sugerować, iż nie udało się ustalić pełnego brzmienia tego imienia, gdy
w indeksie już podano pełne personalia.
Rekapitulując powyższe uwagi należy powiedzieć, że „Generalski konterfekt” jest książką
bardzo wartościową. Z pewnością będzie wykorzystywana przez profesjonalistów zajmujących
się historią WP, którzy znajdą w niej kopalnię wiedzy i wiele inspiracji do swoich badań. Natomiast zwykły czytelnik za jej pośrednictwem może wręcz posmakować realiów panujących
w kręgach wyższych wojskowych w okresie II Rzeczypospolitej. Ponieważ tak jednych jak
i drugich jest sporo, można wyrazić nadzieję, że książka W. Kozłowskiego będzie czytana, co da
autorowi należną mu satysfakcję.
Krzysztof Lesiakowski
„W służbie historii i społeczeństwa. Dzieje Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego 1927-2007”, pod red. Alicji Szymczakowej i Marii Nartonowicz – Kot, Łódź 2007,
ss. 202.
W roku 2007 wraz z obchodami rocznicy osiemdziesięciolecia istnienia Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego (dalej: OŁ PTH), do rąk czytelników przekazano
książkę zatytułowaną - „W służbie historii i społeczeństwa. Dzieje Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego 1927 – 2007”, pod redakcją Alicji Szymczakowej i Marii
Nartonowicz – Kot, będącą próbą podsumowania działalności tej instytucji, przy okazji obchodzonego jubileuszu. Niniejsza praca została wydana przy wykorzystaniu środków statutowych Zarządu
Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego oraz przy dofinansowaniu łódzkiego Urzędu
Marszałkowskiego.
225
Zasadniczej części książki towarzyszyły listy, z gratulacjami od Prezesa Polskiego Towarzystwa Historycznego prof. dr hab. Krzysztofa Mikulskiego oraz z życzeniami od Marszałka
Województwa Łódzkiego Włodzimierza Fisiaka, zaś treść merytoryczną, bezpośrednio słowem
wstępnym poprzedziła Prezes OŁ PTH, a zarazem współredaktor - prof. dr hab. A. Szymczakowa, kusząc się w tym miejscu o refleksję na temat: genezy OŁ PTH, jego osiągnięć w okresie międzywojennym, a także na temat jego losów powojennych, już w całkowicie zmienionej
rzeczywistości, oraz o misji jaką realizowano przez te 80 lat, a którą z czasem, udało się także
przeszczepić na grunt regionalny, tworząc koła terenowe OŁ PTH w: Piotrkowie Trybunalskim,
Tomaszowie Mazowieckim, Sieradzu i Pabianicach. Jak można było się dowiedzieć z lektury tego fragmentu istotna rola i znaczenie OŁ PTH było faktem dostrzeżonym i docenionym
w środowisku historyków skupionych w Polskim Towarzystwie Historycznym (dalej: PTH lub
Towarzystwo), co znajdowało swoje odzwierciedlenie m.in. w nadaniu honorowego członkostwa wielu wybitnym postaciom wywodzącym się właśnie z Oddziału Łódzkiego. Oprócz części
refleksyjnej mamy w tym miejscu także krótkie przedstawienie zawartości pracy, czyli szkice
z dziejów OŁ PTH i jego kół regionalnych, jakie powstały dzięki osobistemu zaangażowaniu
członków Oddziału.
Niniejszy tom został zbudowany w oparciu o osiem autonomicznych fragmentów, wśród
których można było dostrzec pewną dychotomię. Otóż trzy pierwsze fragmenty dotyczyły bezpośrednio dziejów OŁ PTH, natomiast całość uzupełniły artykuły dotyczące historii powiązanych z Oddziałem, kół terenowych w: Piotrkowie Trybunalskim, Sieradzu, Tomaszowie Mazowieckim i Pabianicach. Z tego podziału wyłamał się jedynie artykuł dotykający niezwykle
istotnej dla dziejów Oddziału, współpracy z Archiwum Państwowym w Łodzi. Książka będąc
pozycją w pełni naukową, powstała z wykorzystaniem aparatu naukowego, na uwagę zasługuje, jego niezwykle staranne zastosowanie. Recenzowana książka, została wyposażona także
w indeks nazwisk, aneksy oraz co zdaniem autora najcenniejsze, w liczne fotografie doskonale
przybliżające czytelnikowi twarze osób wpisujących się swym życiem i działalnością w te niezwykłe osiemdziesiąt lat.
Tuż po słowie wstępnym, całość otworzyło obszerne opracowanie Marii Nartonowicz – Kot,
zatytułowane: „Dzieje Polskiego Towarzystwa Historycznego w Łodzi 1927-2007”. W dwóch
częściach składających się na tę część publikację, autorka pokusiła się o prezentację historii
Oddziału, w okresie międzywojennym oraz od momentu reaktywowania go po II wojnie światowej, aż po lata współczesne, czyli na przestrzeni 80 lat. W części I – „Oddział Łódzki w latach
1927-1939”, M. Nartonowicz – Kot ukazała genezę i tło w jakim doszło do powstania OŁ PTH,
w tym miejscu zwracając szczególną uwagę czytelników na specyfikę Łodzi, która w jej opinii
niewątpliwie odcisnęła swe piętno, na uwarunkowaniach decydujących o samym powstaniu, ale
także i o pierwszej fazie rozwoju Oddziału, a którą charakteryzowało m.in. duże zapóźnienie
cywilizacyjne (pogłębione dodatkowo skutkami działań wojennych), niewielkie tradycje kulturalne robotniczej Łodzi, a która wyrażała się także w wielonarodowości oraz braku ośrodka
akademickiego. To wszystko sprawiało, że Łódź była także miastem starającym się niezwykle
prężnie nadrobić i zniwelować te wszystkie negatywne zaszłości, stąd chętnie wspierała wszelkie inicjatywy idące w tym kierunku. Jedną z nich był właśnie pomysł lokalnego środowiska
nauczycielskiego, które znajdując pełne zrozumienie i poparcie, ze strony władz centralnych
PTH, doprowadziło do powołania w dniu 30 IX 1927 r. OŁ PTH. Oddział, co naturalne, skupiał
w swych szeregach przede wszystkim łodzian, w znakomitej większości nauczycieli tutejszych
szkół średnich, głównie uczących historii, choć można było też dostrzec w jego szeregach repre-
226
zentantów innych profesji i grup społecznych: prawników, duchownych różnych wyznań, lekarzy, wojskowych, geografów, czy polonistów, ale także reprezentantów łódzkich sfer gospodarczych i inteligencji technicznej, władz administracyjnych i samorządowych oraz ziemiaństwa.
W tym okresie szczególną uwagę przykuwał fakt, niezwykle dynamicznego rozwoju liczebnego
Oddziału, który mimo krótkiej historii, już pod koniec lat 30. ubiegłego stulecia zajmował trzecie miejsce z liczbą 126 członków, zaraz po Warszawie (383) i Lwowie (221), a wyprzedzając
w tej statystyce Kraków (102).
Lektura początkowego fragmentu artykułu, zwróciła uwagę czytelników, że OŁ PTH przyjął
u zarania swego istnienia niezwykle ambitny i szeroki zakres działania, idący w trzech kierunkach:
naukowym, dydaktycznym i popularyzatorskim, który jak to najczęściej bywa, w tego typu przypadkach, moderowały możliwości finansowe Oddziału, choć na tle innych placówek, w Łodzi sytuacja
nie prezentowała się najgorzej w tym względzie. Uwagę recenzenta zwrócił też fakt, że Oddział
w okresie przedwojennym prowadził bardzo aktywną i wielopłaszczyznową działalność, która wyrażała się przede wszystkim odbywaniem częstych posiedzeń naukowych (cyklicznych i rocznicowych), podczas których zaproszeni prelegenci wygłaszali swoje referaty naukowe, co warte dodatkowego uwypuklenia, zwykle przy całkiem dobrej frekwencji. Inicjowano ponadto badania, głównie
mające za cel propagowanie historii Łodzi i regionu, ale także jak mogliśmy się dowiedzieć, reagowano w tym względzie, na bieżące potrzeby lokalnego środowiska (patrz praca np. Komisji Bibliograficznej, Komisji Historii Starożytnej, Sekcji Dydaktycznej, czy też podjęcie badań językowych),
także pod tym względem lokując niezwykle wysoko, na tle innych oddziałów PTH. Innym nie mniej
ważnym przejawem aktywności była działalność wydawnicza, w tym okresie tylko nieliczne oddziały Towarzystwa, stać było na taki rodzaj aktywności, a która to działalność, była też po części rezultatem prowadzonych uprzednio badań. Jak się dowiedzieliśmy w ramach popularyzatorskich, organizowano również wycieczki naukowe dla młodzieży szkolnej, m.in. do: Tumu - Łęczycy, Piotrkowa
Trybunalskiego, Sulejowa, Konina, Lądu, starając się w ten sposób rozpropagować region wśród
jego mieszkańców. Warto też zaznaczyć, że Oddział współuczestniczył w licznych przedsięwzięciach, pozostających w zgodzie z przyjętymi założeniami programowymi (np. pomoc dla ratowania
Kolegiaty w Tumie), czasem nieraz nawet wbrew decyzjom władz centralnych PTH, jak miało to
miejsce przy współpracy z redakcją Polskiego Słownika Biograficznego.
Tak jak to miało miejsce we wszystkich tego typu przypadkach, także i w dziejach OŁ PTH,
okres II wojny światowej zebrał krwawe żniwo, zarówno w szeregach członków Oddziału, jak
i w posiadanym majątku, losy organizacji w tych trudnych czasach, przybliżyła nam część II
artykułu, nosząca podtytuł „Oddział Łódzki w latach 1945-2007”. Wyzwolenie okazało się być
impulsem do odtworzenia struktur i podjęcia działalności na nowo, co też bez zbędnej zwłoki
uczyniono. W nowej rzeczywistości powojennej (w 1947 r.), nie bez trudności, formalnie odtworzono PTH wraz z oddziałami terenowymi, co ciekawe dosyć sprawnie odbudowano stan
liczbowy OŁ PTH. W przypadku łódzkim niezwykle istotnym wydarzeniem dla dalszych dziejów Oddziału, było uruchomienie Uniwersytetu Łódzkiego, wydarzenie to wpłynęło znacząco
na funkcjonowanie organizacji. Dalekosiężnym w skutkach okazał się być dla całego Towarzystwa rok 1956. Przytacza ten fakt autorka pisząc, że to wtedy, za sprawą ówczesnego prezesa
PTH Stanisława Herbsta, rozpoczęła się przebudowa Towarzystwa, zmierzająca do przewartościowania i nadania organizacji nowego szlifu, w miejsce naukowego, zaczęto głosić potrzebę
przyjęcia charakteru organizacji społecznej, wręcz korporacji zawodowej historyków, uczonych
i praktyków, a który jak sama podkreśliła, w zasadzie utrzymał się do chwili obecnej. Kolejnym ważnym momentem, w dziejach całego PTH był okres stanu wojennego, to podczas tych
227
burzliwych wydarzeń, na blisko dziewięć miesięcy uległa zawieszeniu działalność Towarzystwa
(w tym również jego oddziałów).
Cechą charakterystyczną okresu powojennego była zmiana w strukturze członkowskiej OŁ PTH,
stopniowo zaczynają dominować pracownicy naukowi łódzkich uczelni wyższych, kosztem przeważających dotąd nauczycieli szkół średnich, jednocześnie coraz większe znaczenie w łódzkim środowisku petehowskim, poczęli odgrywać łódzcy muzealnicy (Muzeum Tradycji Niepodległościowych,
Muzeum Historii Miasta Łodzi, Muzeum Oświaty Ziemi Łódzkiej), czy też archiwiści, choć ci ostatni
byli obecni w strukturach Oddziału już od samego początku. Terytorialnie w dalszym ciągu Oddział
skupiał się zasadniczo na regionie łódzkim, choć dla odmiany swoistemu rozproszeniu członków,
starano się nadać pewien charakter zorganizowany, tworząc koła terenowe Oddziału (pierwsze koło
powołano w Piotrkowie Trybunalskim już w 1948 r.). W połowie lat 50. koła funkcjonowały już
w Łęczycy, Piotrkowie Tryb., Pabianicach, Tomaszowie Mazowieckim i Skierniewicach, a w latach
60. dołączyły doń analogiczne jednostki w Łowiczu i Sieradzu. Żywotność tych kół była różna i pozostawiała czasem wiele do życzenia, w latach 70. zamierając niemal zupełnie. Idea tworzenia tej
struktury była jednak dalej żywa i powracano do niej w następnych latach.
Formy działalności OŁ PTH pozostawały w okresie powojennym w zasadzie analogiczne do
czasów wcześniejszych. Reaktywowano funkcjonujące w przedwojniu sekcje i komisje (szczególnie prężnie działała sekcja dydaktyczna). W dalszym ciągu organizowano odczyty, czasem
gościnnie na zaproszenie samych zainteresowanych, na których rezultatami swych badań, mogli
podzielić się łódzcy prelegenci, ale także zaproszeni goście, w tym również z zagranicy. Prowadzono również akcję wydawniczą, w 1958 r. wznawiając wydawanie „Rocznika Łódzkiego”.
Opublikowano też szereg monografii miast i regionów. Także i teraz kwestie finansowe były
jednym z głównych czynników decydujących o powodzeniu w realizacji powziętych zamierzeń
na płaszczyźnie wydawniczej. Dostrzegalne były też pewne wątki nowe, na co słusznie zwraca
uwagę autorka, jak organizowanie sesji naukowych i popularno-naukowych, a także współpraca z radiem i telewizją, czy z tworzącymi się stopniowo towarzystwami miłośników poszczególnych miast oraz wykorzystywanie, w szczytnym celu, wszystkich możliwości, jaki dawał
Internet. Cechą charakterystyczną działalności PTH po II wojnie światowej, było także popularyzowanie historii wśród młodzieży szkolnej, poprzez współorganizowane od 1974 r. wraz
z Ministerstwem Edukacji Narodowej, olimpiad historycznych. Dodatkowo należy wspomnieć,
że członkowie OŁ PTH zawsze brali aktywny i znaczący udział w pracach całego Towarzystwa.
Odbywane zjazdy były niezwykle istotnym elementem w życiu Towarzystwa, a dla środowiska
łódzkiego, szczególnie ważnym wydarzeniem w historii powojennej, była organizacja XIV Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich (7-10 IX 1989 r.), na którym goszczono przeszło 1200
gości z kraju i zagranicy.
Kolejną pozycją omawianego tomu, jednocześnie wieńczącą zarys dziejów OŁ PTH, były
dwa artykuł opracowane również przez M. Nartonowicz – Kot, zatytułowane: „Sylwetki Prezesów Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego” oraz „Członkowie honorowi Polskiego Towarzystwa Historycznego z Oddziału Łódzkiego”, oba zawierające krótkie
noty biograficzne, wszystkich osób piastujących do chwili obecnej funkcję prezesa, z których
przynajmniej kilka, z całą pewnością mogłoby stanowić doskonałą kanwę dalszych badań biograficznych, że dla przykładu przywołam w tym miejscu postaci: Zygmunta Lorentza, Ludwika
Waszkiewicza, czy Ryszarda Rosina oraz drugi prezentujący sylwetki osób będących członkami
Oddziału, a którzy w uznaniu zasług otrzymali honorowe członkostwo Polskiego Towarzystwa
Historycznego.
228
Omawiany tom uzupełniła seria artykułów poświęconych kołom terenowym OŁ PTH. Lektura tej części pozwoliła czytelnikowi na poznanie, dzięki Markowi Dutkiewiczowi i Aleksandrowi Bołdyrewowi, blisko dziesięciu lat (1998-2007), niezwykle ciekawej działalności koła
piotrkowskiego, będącego zdaniem autorów, doskonałą płaszczyzną integrującą lokalne środowisko historyczne, wywodzące się z: miejscowego Muzeum, a także z Instytutu Historii Akademii Świętokrzyskiej, konkretnie jego Filii w Piotrkowie Tryb., czy też z Archiwum Państwowym w Piotrkowie Tryb. Nieco dalej Maria Wiśińska – Kluba przedstawiła nam dzieje koła
sieradzkiego, sięgającego swymi korzeniami do lat 70. XX wieku, a Jerzy Wojniłłowicz i Robert
Adamek zapoznali nas z zarysem dziejów kół, odpowiednio w Tomaszowie Mazowieckim i Pabianicach. Początki koła tomaszowskiego sięgają 1954 r., choć jak podano, dość szybko zamarła
jego działalność, a próba jego reaktywowania w latach 60. nie przyniosła spodziewanego rezultatu. Dopiero w 1982 r. udało się ponownie ożywić działalność koła, które mimo trudności,
doprowadziło do realizacji, wielu interesujących inicjatyw, np. na polu wydawniczym. Równie
aktywna była działalność koła pabianickiego. Książkę natomiast zamyka artykuł Julii Wasiak,
przedstawiając w swej treści, wieloletnią i bliską współpracę OŁ PTH z Archiwum Państwowym
w Łodzi, sięgającą swymi korzeniami do początków działalności Oddziału, jeszcze w okresie
międzywojennym, a kontynuowaną po dzień dzisiejszy.
Podjęty wysiłek, zmierzający do przybliżenia czytelnikowi dziejów Oddziału Łódzkiego
Polskiego Towarzystwa Historycznego, był inicjatywą godną pochwały i naśladownictwa. Powstała z okazji jubileuszu książka stanowić powinna obowiązkową pozycję w księgozbiorze
m.in. wszystkich petehowców, jako doskonałe kompendium wiedzy o OŁ PTH i ludziach go
tworzących, ale nie tylko. Dzięki wysiłkowi autorów czytelnicy uzyskali unikatową możliwość,
zapoznania się z losami stowarzyszenia, które zapisało tak chlubną i niezwykle barwną kartę,
w dziejach całego PTH, czy też polskiej nauki, ale również i dla historii Łodzi oraz regionu.
Szczególną uwagę recenzenta przykuła niezwykła staranność, z jakim została wydana niniejsza
pozycja oraz konsekwencja w stosowaniu aparatu naukowego, co razem czyni z tej książki cenne źródło, mogące służyć jako doskonała baza do dalszy badań, zmierzających do pogłębienia
powstałych zagadnień i udzielenia odpowiedzi na szereg pytań, jakie mogły się zrodzić po lekturze niniejszej publikacji.
Marcin Matusiak
„Niepodległość” (1929-1939) Pismo, twórcy, środowisko, pod red. Pawła Samusia, Płock
2007, ss. 305.
Doniosłe zasługi periodyku „Niepodległość” dla rozwoju i kształtowania badań historycznych
nad okresem popowstaniowym nie zostały dotychczas należycie wyświetlone. Znaczącym krokiem
na drodze do zmiany tego stanu rzeczy, czyli dokonania właściwej analizy zasług i znaczenia tego
pisma była konferencja naukowa zorganizowana w Szkole Wyższej im Pawła Włodkowica w Płocku
w 2005r. Wówczas to zaprezentowano dokonania badawcze związane z tą tematyką. Spotkanie to
stało się jednocześnie istotnym krokiem na drodze do opracowania niniejszej książki. Praca ta jest
zbiorem ośmiu studiów, które pokazują nie tylko losy pisma, jego twórców, ale i profil i zainteresowania badawcze tego pierwszego polskiego periodyku zajmującego się najnowszą historią Polski.
229
Omawianą książkę otwiera opracowanie Jerzego Myślińskiego pt. ”Niepodległość” (1929-1939) - pierwszy polski periodyk naukowy poświęcony dziejom najnowszym, w którym autor
przedstawia syntetyczny obraz pisma, od okoliczności jego powstania - z omówieniem budowy
pisma i częstotliwości ukazywania się - poprzez twórców i zainteresowania badawcze publikujących w „Niepodległości” autorów. Oprócz spraw technicznych, w pracy pokazane zostały
również drogi ewolucji i zmian nie tylko personalnych, ale i jakościowych, które w dziesięcioletnim okresie ukazywania się „Niepodległości” następowały. Wartym podkreślenia jest fakt, że
studium J. Myślińskiego zamieszczone w niniejszej książce jest pierwszym monograficznym
opracowaniem prasoznawczym pisma „Niepodległość”.
Druga rozprawa autorstwa Pawła Samusia pt. Instytut Badania Najnowszej Historii Polski;
Instytut Józefa Piłsudskiego - wydawca „Niepodległości” (1929-1939), dotyczy instytucji, która była wydawcą pisma „Niepodległość”, czyli Instytutu Badania Najnowszej Historii Polski
(IBNHP). I tak zostały pokazane okoliczności, które złożyły się na powołanie do życia instytucji, mającej w swych założeniach zajmowanie się gromadzeniem materiałów źródłowych
i prowadzeniem badań nad okresem walk o niepodległość. Autor ukazał wewnętrzną strukturę,
warunki i zakres prac tej instytucji oraz żmudną drogę gromadzenia archiwaliów. Nadto omówiona została bogata działalność wydawnicza Instytutu z uwzględnieniem organu naukowego
Instytutu jakim było pismo „Niepodległość”. Wreszcie w końcowej części, czytelnik może poznać kolejny ważny okres w historii Instytutu, kiedy to od 1936r. po reorganizacji i zmianie
nazwy na Instytut Józefa Piłsudskiego, Poświęcony Badaniu Najnowszej Historii Polski, stał się
on nowoczesną placówką naukowo-badawczą z jasno określonym celem badawczym, ogniskującym się wokół postaci patrona Józefa Piłsudskiego.
Bogato przedstawione dzieje pisma „Niepodległość” oraz wydającej je instytucji - IBNHP
dopełnione zostały w omawianej książce ukazaniem sylwetek najważniejszych postaci z pismem
związanych. I tak Michał Śliwa w swym studium pt. Leon Wasilewski- redaktor naczelny „Niepodległości” dał obszerny opis tej interesującej postaci. Pokazał L. Wasilewskiego nie tylko
jako działacza, socjalistę, ale głównie jako niespożytej energii organizatora, redaktora, badacza
zagadnień historycznych i narodowościowych, wreszcie człowieka pióra, który pozostawił po
sobie bogatą spuściznę pisarską, badawczą i publicystyczną 1.
Dopełnieniem wątku biograficznego jest w niniejszej książce praca Jacka Pietrzaka pt. Tadeusz Szpotański, Wacław Lipiński i Józef Skrzypek. Portrety ludzi „Niepodległości”, w której autor przybliża sylwetki innych ważnych postaci współtworzących pismo „Niepodległość”.
Biogramy drugiego redaktora „Niepodległości” oraz dwóch kolejnych sekretarzy redakcji - dają
jak na ograniczone przecież ramy niewielkiego studium interesujące i dokładne informacje o bohaterach, oparte na bogatym materiale źródłowym. Co warte podkreślenia, autor nie ogranicza
się tylko do przedstawienia aktywności swych bohaterów na polu prac w „Niepodległości”, ale
daje szeroki obraz ich aktywności i w innych sferach.
Książka zawiera również, tak jak to wskazuje podtytuł, omówienie środowiska historyków
współpracujących z pismem. Zadania tego podjął się Przemysław Waingertner, który w swym
artykule pt. Pomiędzy historiografią a polityką? Środowisko historyków „Niepodległości”
(1929-1939) przedstawił tych, którzy swoimi publikacjami w „Niepodległości” tworzyli charakterystyczny profil tego pisma. Autor przybliża więc czytelnikowi nie tylko sylwetki historyków
zawodowych, ale i pasjonatów historii, którzy także pisywali dla „Niepodległości”, oraz ich
1
Część dorobku pisarskiego Leona Wasilewskiego podał w omawianej pracy w swym artykule w przypisie
nr 7 P. Waingertner.
230
zainteresowania badawcze. Oprócz syntetycznego omówienia treści prac zamieszczanych w piśmie, autor prezentuje interesujące i warte przeanalizowania rozważania dotyczące niefachowości, braku obiektywizmu czy wręcz doktrynerstwa, które to często zarzucano publikującym na
łamach „Niepodległości”.
Odwołanie się do treści pisma ma miejsce również w dwóch kolejnych studiach. I tak Wiesław Koński w pracy pt. Dzieje socjalizmu polskiego na łamach „Niepodległości”, daje obszerne zestawienie prac, które na temat socjalizmu ukazały się w „Niepodległości”. Jest więc
to doskonały przewodnik dla wszystkich zainteresowanych tą tematyką. Przypisy zaś stanowić
mogą kopalnię wskazówek bibliograficznych. Trzeba mieć jednak świadomość, że pismo „Niepodległość” skupiało się w zasadzie na jednym - niepodległościowym nurcie polskiego socjalizmu, czego autor nie omieszkał przedstawić.
Drugim obok historii socjalizmu polskiego dominującym zagadnieniem w tematyce „Niepodległości” były kwestie historii wojskowości. Tym zagadnieniem zajął się Grzegorz Gołębiewski, który w pracy pt. Problematyka historii wojskowości na łamach „Niepodległości”,
podjął się opracowania tej jakże złożonej materii. Publikowane bowiem wówczas prace obejmowały zasadniczo okres mniej więcej lat 1865-1918, a w tym czasie zbrojne formy walki o niepodległość miały przecież różny charakter. Autor mając to na uwadze podzielił swoje studium
na pięć części, w których osobno poddał omówieniu artykuły dotyczące różnych okresów. Od
walk Polaków we Francji i Turcji, poprzez akcje Organizacji Bojowej PPS w pierwszej dekadzie
XX w., potem organizacje paramilitarne przed I wojną światową, polskie formacje wojskowe
w czasie wojny i wreszcie działalność POW i rozbrajanie okupantów. Ten wielce różnorodny
materiał autor zdołał poszeregować i poddał omówieniu oraz ocenie przydatności, zwłaszcza
w kontekście dzisiejszych badań nad tą tematyką.
Ostatnie, ósme studium autorstwa Rafała Habielskiego pt. „Niepodległość” oraz Instytuty
Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku i Londynie jest przedstawieniem niejako kontynuacji losów pisma „Niepodległość” i Instytutu Józefa Piłsudskiego, dla których wydarzenia września
1939 r. oznaczały zakończenie pewnego okresu w ich działalności. Autor pokazał jak w nowych
emigracyjnych warunkach podejmowano starania nad odtworzeniem Instytutu i jego organu
„Niepodległości”, które w tej nowej sytuacji rozszerzyły swoją przestrzeń badawczą o okres
II wojny światowej. Autor nie omieszkał pokazać trudności, z jakimi borykać się musieli kontynuatorzy tradycji pisma i instytutu. Problemy personalne, które z biegiem lat stawały się główną bolączką środowisk emigracyjnych odcisnęły swoje piętno i na losach organizatorów badań
historycznych, zarówno w ośrodku londyńskim jak i nowojorskim. Przedstawione specyficzne
warunki życia zbiorowego emigracji, połączone zostały oczywiście z analizą dorobku „Niepodległości”, która mimo często skrajnie trudnych warunków finansowych, organizacyjnych czy
kadrowych, starała się swoimi publikacjami czynnie uczestniczyć w prowadzonym wówczas
dyskursie historycznym.
Prezentowana książka wzbogacona została również o ilustracje, które w liczbie 19 umieszczone zostały osobno na końcu książki. Prezentują one w większości kluczowe postaci związane
z pismem.
Podsumowując należy stwierdzić, że otrzymaliśmy książkę, która w różnorodny i interesujący sposób podejmuje wiele kluczowych zagadnień dotyczących nie tylko periodyku „Niepodległość”, ale i kilku zasadniczych kwestii historii Polski okresu od II połowy XIX w. po
drugą dekadę wieku XX. Niewątpliwym walorem tej publikacji jest właśnie ta różnorodność,
nie tylko w treści prezentowanych zagadnień, ale i w formie pisarskiej i spojrzeniu badawczym.
231
Oczywiście tego typu prace, niosą ze sobą niebezpieczeństwo pojawienia się pewnych nieścisłości i w tej książce pojawiają się pewne powtórzenia zwłaszcza w kwestiach informacji biograficznych najważniejszych postaci „Niepodległości”, ale w pracy zbiorowej stanowiącej zbiór kilku
artykułów, różnych autorów, jednak o wspólnej mimo wszystko tematyce, nie sposób jest zachować
pełną spójność i ciągłość narracji. Dodatkowym walorem tej publikacji jest to, że wypełnia ona
istotną lukę w badaniach nad tym jakże ważnym czasopismem, jakim była „Niepodległość”.
Piotr Kilańczyk
Czas przeszły – ciągle obecny. Powroty. Historia, wspomnienia, dokumenty, pod red. Juliana
Baranowskiego i Zbigniewa Onufrzaka, Łódź 2007, ss. 344.
Prezentowana praca to trzeci tom z cyklu Czas przeszły – ciągle obecny, serii wydanej z inicjatywy i nakładem Związku Wysiedlonych Ziemi Łódzkiej (ZWZŁ). Część pierwsza - Z dziejów
wysiedleń pod red. Lucjusza Włodkowskiego - dotyczyła okresu poprzedzającego wojnę oraz
pierwszych miesięcy okupacji, zawierała wspomnienia wysiedlonych oraz wybrane dokumenty.
Tom drugi - Tułaczka pod red. Juliana Baranowskiego i Ryszarda Bonisławskiego - prezentował
zbiór wybranych wspomnień osób wysiedlonych z okresu II wojny światowej. Powroty to ostatnia część serii, która porusza istotny element wojennych losów Polaków. Zwłaszcza w kontekście głosów, które daje się słyszeć w Europie na temat wysiedleń Niemców, m.in. z terytorium
Polski, po zakończeniu II wojny światowej.
Trzeci tom serii składa się z trzech części. Pierwsza zatytułowana Powroty z tułaczki została przygotowana przez Zbigniewa Onufrzaka i prezentuje tytułowe powroty w świetle badań
historyków. Część druga to zestaw 42 relacji i wspomnień poświęconych powrotom do Polski
po zakończeniu działań wojennych w 1945 r. Większość z nich (32), dotyczy powrotów niezorganizowanych, na własną rękę, reszta zaś opisuje te, które przygotowane zostały przez administrację, władze okupacyjne czy też Państwowy Urząd Repatriacyjny (PUR) lub polskie misje
wojskowe. Ostatnia część pracy to sprawy ZWZŁ – fragment poświęcony celom utworzenia
Związku i ich realizacji, wykaz jego członków oraz informacje o jego strukturze, a także In
Memoriam zawierający 4 notki biograficzne działaczy Związku. Istotnym uzupełnieniem pracy
jest aneks zawierający 26 dokumentów.
Zbigniew Onufrzak przygotowując część pierwszą pracy oparł się na różnorodnych źródłach. Były to, obok źródeł publikowanych, archiwalia pochodzące z Archiwum Państwowego
w Łodzi, a wśród nich akta Wojskowego Sądu Kolejowego, Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi,
Rady Miejskiej i Zarządu Miejskiego w Łodzi. Wykorzystano kilka tytułów prasowych oraz najważniejsze opracowania dotyczące Polskiego Czerwonego Krzyża, PUR, a także te poświęcone
polityce okupantów wobec Polaków oraz repatriacji i powrotów Polaków do kraju po II wojnie
światowej.
Przez 5 lat okupacji wywieziono do prac przymusowych w przemyśle i rolnictwie, głównie
do Niemiec i Austrii, od 1,5 do 3 mln. obywateli polskich, w tym z „Kraju Warty” ponad 900
tys., a z rejencji łódzkiej 444 tys. osób. Odrębny problem stanowiły te osoby, które znalazły się
w 1939 r. na terenach zajętych przez ZSRR. Ci, których wywożono na roboty, przesiedlano,
przechodzili zazwyczaj przez stworzone celowo obozy przejściowe – dopiero stamtąd wysyłano
232
ich do nowych miejsc osiedlenia i zatrudnienia. Dodać należy, że warunki panujące w tych miejscach były niejednokrotnie podobne do tych w obozach koncentracyjnych czy więzieniach. Tam
także przeprowadzano selekcję wśród dzieci – wybierano te, które nadawały się do zniemczenia.
Wszyscy wysiedleni z niecierpliwością i nadzieją oczekiwali na zakończenie wojny i powrót do
domów i bliskich.
Od 1945 r. rozpoczęły się powroty do Polski. Przebiegały równolegle dwoma torami. Z jednej strony od chwili wyzwolenia odbywały się powroty niezorganizowane, „na własną rękę”,
z drugiej zorganizowane – od momentu utworzenia i funkcjonowania administracji państwowej.
Organizacją powrotów zajmował się utworzony w październiku 1944 r. PUR. Jego statut opracował pełnomocnik PKWN ds. repatriacji Władysław Wolski. Początkowo PUR zajmował się
obywatelami polskimi z ziem II Rzeczypospolitej, które według postanowień Wielkiej Trójki
weszły w skład ZSRR, pomagał też wysiedlonym, którzy w 1945 r. samodzielnie wracali z byłych terenów Generalnego Gubernatorstwa do swoich domów. Od maja 1945 r. zajmował się też
migracjami wewnętrznymi – z Polski centralnej na tzw. Ziemie Odzyskane, powrotami więźniów i wywiezionych na roboty przymusowe do III Rzeszy i innych państw, a także reemigracją
Polaków z Europy Zachodniej (Francja, Belgia). Repatriację Polaków z Zachodu prowadziły
Polskie Misje Repatriacyjne oraz Polskie Misje Wojskowe współpracujące z alianckimi organizacjami charytatywnymi.
Powroty niejednokrotnie trwały tygodniami, a w przypadku repatriantów z Zachodu oczekiwano na przyjazd do Polski w obozach przesiedleńczych miesiącami. Czasami zdarzało się, że
polskie ośrodki polityczne na emigracji dążyły do utrudnienia czy też powstrzymania powrotów. Z Niemiec, z trzech zachodnich stref okupacyjnych od lipca 1945 r. do 1950 r. powróciło
745 895 osób. Z pozostałych państw europejskich, w tym samym okresie, wróciło 298 716 osób.
Powroty niezorganizowane objęły, choć jak wskazują autorzy trudno to ustalić ze względu na
brak ewidencji, od 2 do 4 mln. obywateli polskich (w tym około 800 tys. z Zachodu). Te samodzielne podróże do domów i bliskich były niezwykle trudne z uwagi na trudności komunikacyjne, problemy z wyżywieniem, brakiem odpowiedniej opieki medycznej czy zakwaterowaniem.
Pomoc ze strony administracji państwowej była niewystarczająca, nie docierała do wszystkich
potrzebujących. Istotną rolę w działaniach PUR odgrywała pomoc ze strony PCK, który prowadził akcje poszukiwania, łączenia rodzin, odzyskiwania i opieki nad dziećmi.
Łódź w wyniku działań wojennych i polityki okupanta straciła 46% mieszkańców. Na koniec
stycznia 1945 r. w mieście pozostało około 250-300 tys. ludzi, głównie Polaków. Od tego czasu
liczba mieszkańców miasta na skutek powrotów systematycznie wzrastała. W lipcu tego roku wynosiła 345 tys., w styczniu 1946 r. – 433 tys., a w styczniu 1947 r. – 480 tys. („duża Łódź” – 558 tys.).
W styczniu 1948 r. mieszkańców Łodzi było już ponad 587 tys. Do miasta napłynęło ponad 220 tys.
osób – z tego 28 tys. stanowili repatrianci ze Wschodu, 80 tys. z województwa łódzkiego, 20 tys.
z województwa poznańskiego i 17 tys. z województwa warszawskiego i innych miejscowości.
Organizacją przemieszczeń ludności kierował Sztab Wojewódzki PUR. Przepływ ludności ewidencjonowały placówki na dworcach Łódź Fabryczna i Łódź Kaliska. Przez te dworce w 1945 r.
„przewinęło się” niemal 500 tys. ludzi.
Duże problemy wynikały z niedoboru mieszkań (niektóre uległy rozbiórce, czasem zajęte były
przez innych lokatorów, często były ograbione), a także aprowizacji. Między marcem a czerwcem
1945 r. wiele artykułów było reglamentowanych. Istotną pomocą były transporty UNRRA z żywnością, ale także odzieżą i sprzętem. Mimo tego, że administracja zobowiązana była do zapewnienia
pomocy osobom powracającym w postaci zapomóg pieniężnych, pomocy lekarskiej, zakwaterowa-
233
nia, poszukiwania rodzin, to pomoc ta nie docierała do wszystkich jej potrzebujących. Sytuacja
powracających do domów była bardzo trudna – długa, męcząca podróż była tylko wstępem do
sytuacji, z którą przyszło im radzić sobie w wyzwolonej Polsce i nowej rzeczywistości.
W prezentowanej publikacji, jak wyżej wspomniano, umieszczono 42 relacje opisujące 32
powrotów niezorganizowanych, na własną rękę i 10 zorganizowanych przez różne instytucje.
To świadectwa 18 mężczyzn i 24 kobiet, którzy we wrześniu 1939 r. mieli od jednego roku do
17 lat (zaś niektórzy z nich urodzili się na początku wojny). Większość relacjonujących przeszłe
wydarzenia związane z wywózką, pobytem na wygnaniu i powrotem do domu, było mieszkańcami wsi (29 osób). Z jednym wyjątkiem wszyscy wywiezieni zostali przez okupanta niemieckiego, a miejscem ich pobytu było Generalne Gubernatorstwo (25 osób) i III Rzesza (14 osób).
W jednym przypadku miejscem wywózki był Kazachstan, a w 2 Austria. Zdecydowana większość wysiedlonych (ponad 75% – 32 z 43 relacji) osadzona została na wsiach, gdzie pracowała
w gospodarstwach rolnych. Opublikowane relacje pochodzą z lat 2004-2007, lecz zdecydowana
większość z nich spisana została w 2005 i 2006 roku.
Większość prezentowanych w publikacji historii to nie tylko opisy powrotów w rodzinne
strony, ale także informacje na temat wysiedlenia, warunków transportu i pobytu na wygnaniu. Relacje są pełne emocji, to żywe wspomnienia ukazujące warunki długo wyczekiwanego
powrotu, a także sytuację zastaną w kraju po powrocie. Osoby powracające do domów w sposób zorganizowany podkreślały w swoich opowieściach stosunkowo dobre warunki, w których
przyszło im oczekiwać na powrót (choć czasami trwało to bardzo długo – pół roku, a nawet rok),
a następnie odbyć, niejednokrotnie bardzo długą podróż. Zwracały zwłaszcza uwagę na dostatek
pożywienia, regularne ciepłe posiłki podczas podróży, która odbywała się najczęściej koleją
(czasami z terenów Niemiec drogą morską). Powracając samodzielne, „na własną rękę” także
często podróżowano koleją, choć czasami wracano pieszo, korzystając z okazyjnych podwózek.
Podróże te trwały zazwyczaj bardzo długo, wiązały się z długimi postojami, oczekiwaniami na
pociągi, przesiadki, a także zatłoczonymi wagonami. Wielu relacjonujących zestawiało podróż
powrotną z tą podczas wysiedlenia (wskazywano na inne możliwości zabrania dobytku, warunki oczekiwania, sposób i warunki podróży). Dodać należy, że ci którzy wracali samodzielnie
nie zawsze podróżowali całymi rodzinami. Bardzo często dzielono powrót na etapy – najpierw
wracali mężowie i ojcowie, by stworzyć odpowiednie warunki mieszkaniowe i gospodarowania,
a dopiero potem sprowadzano resztę rodziny.
Duża część wspomnień poświęcona jest warunkom z jakimi zetknęli się powracający z wygnania. Opisy ograbionych, czasem zburzonych, a czasem zajętych już przez innych domów czy
mieszkań, często zarośniętych i zaniedbanych pól i gospodarstw. Na przydziały mieszkań trzeba
było zazwyczaj bardzo długo oczekiwać. Brak sprzętów domowych, narzędzi gospodarskich,
koni, materiału siewnego, materiału opałowego, pieniędzy, ubrań i, co chyba najważniejsze,
żywności były odczuwane przez wszystkich. Bieda i głód często były możliwe do przezwyciężenia tylko dzięki pomocy ze strony rodziny, znajomych, sąsiadów, a czasem obcych, ale życzliwych ludzi. To co jednak wszyscy w swoich relacjach podkreślali to była radość z powrotu do
ojczyzny, w rodzinne strony, z dołączenia do rodziny – choć wielu, przebywających zwłaszcza
w Niemczech zachęcanych było do zrezygnowania z powrotu do Polski, pozostania w Europie
Zachodniej, a wielu owego powrotu nie doczekało.
Zamieszczone w omawianej publikacji relacje to niezmiernie istotne źródło historyczne dla
badaczy dziejów czasu II wojny światowej. To istotne dopełnienie tej wiedzy i faktów, które
pochodzą z innych źródeł. To także spotkanie z żywymi świadkami historii, z konkretnymi,
234
nie anonimowymi postaciami, tymi dla których opisywane wydarzenia to nie tylko historia, ale
część ich życia, która nierzadko miała ogromny wpływ na ich dalsze losy. Tom Powroty, tak
jak cała seria, zasługują na uwagę czytelnika, a szczególnie młodego, dają bowiem szansę na
spotkanie z tym pokoleniem, które powoli odchodzi już do przeszłości.
Paulina Adryańczyk-Linard
Tadeusz Grabarczyk, Tadeusz Nowak, Mieszczanie wieluńscy do początków XVI wieku. Biogramy, Łódź-Wieluń 2008, ss. 287.
Spośród czterech stolic staropolskich województw i ziem, które w wyniku ostatniej reformy
administracyjnej z 1999 r. znalazły się w granicach administracyjnych województwa łódzkiego
(Łęczyca, Sieradz, Wieluń i Rawa Mazowiecka), jak dotąd tylko Łęczyca doczekała się całościowej monografii historycznej1. Niebawem ukaże się drukiem trzytomowa monografia historyczna drugiego z wymienionych miast - Wielunia, którą opracowuje już zespół profesjonalnych
historyków z Łodzi (Oddział Łódzki PTH) i Wielunia (Wieluńskie Towarzystwo Naukowe).
Książka pt. Mieszczanie wieluńscy do początków XVI wieku. Biogramy, autorstwa prof. Tadeusza Nowaka i dra Tadeusza Grabarczyka, która trafiła na rynek wydawniczy w bieżącym roku,
stanowić będzie z pewnością bardzo cenne uzupełnienie przyszłej monografii Wielunia. Została
ona wydana nakładem Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego z okazji 725-lecia miasta Wielunia, o czym dowiadujemy się z okolicznościowej obwoluty2. Praca o mieszczanach wieluńskich
mieści się w nurcie badań prozopograficznych nad społeczeństwem Polski średniowiecznej.
Niewiele polskich miast doczekało się tego typu szczegółowych studiów, pozwalających nie
tylko odtworzyć życiorysy najwybitniejszych przedstawicieli lokalnej elity patrycjuszowskiej,
ale i dostrzec wspólne cechy badanej społeczności miejskiej, jej wewnętrzne zróżnicowanie, powiązania między jej członkami, czy określić typowe modele karier. Trzeba tu wymienić przede
wszystkim pracę prof. Mateusza Golińskiego pt. Biogramy mieszczan wrocławskich do końca
XIII wieku3, która zainspirowała autorów tej książki oraz inne opracowania poświęcone mieszczaństwu i socjotopografii Torunia, Elbląga, Poznania, Sieradza i Warty4. Warto przy okazji
wspomnieć, że jeden ze współautorów recenzowanej publikacji - Tadeusz Nowak - opracował
wcześniej dzieje rodzin mieszczan pabianickich5.
Historycy łódzcy postanowili uzupełnić konstrukcję pracy o dosyć obszerną część wstępną,
obejmującą zarys historii miasta Wielunia w średniowieczu. Wyszli oni z słusznego założenia,
1
Łęczyca. Monografia miasta do 1990 roku, pod red. R. Rosina, Łęczyca 2001, ss. 824 oraz suplement Łęczyca. Dzieje miasta w średniowieczu i w XX wieku. Suplement do monografii miasta, pod red. J. Szymczaka,
Łęczyca 2003, ss. 255.
2
Warto przypomnieć, że ćwierć wieku temu, z okazji 700-lecia miasta ukazała się praca zbiorowa pt. Siedem
wieków Wielunia. Studia i materiały, pod red. R. Rosina, Warszawa-Łódź 1987, ss. 146.
3
M. Goliński, Biogramy mieszczan wrocławskich do końca XIII wieku, Wrocław 1975, ss. 75.
4
U. Sowina, Sieradz. Układ przestrzenny i społeczeństwo miasta w XV-XVI w., Warszawa 1991, ss. 236;
R. Czaja, Socjotopografia miasta Elbląga w średniowieczu, Toruń 1992, ss. 191; J. Wiesiołowski, Socjotopografia
późnośredniowiecznego Poznania, Poznań 1997, ss. 283; A. Bartoszewicz, Warta. Społeczeństwo miasta w II połowie XV i na początku XVI wieku, Warszawa 1997, ss. 233; K. Mikulski, Przestrzeń i społeczeństwo Torunia od
końca XIV do początku XVIII wieku, Toruń 1999, ss. 464.
5
T. Nowak, Z dziejów mieszczaństwa pabianickiego w I poł. XVIII w. (cz. I), „Pabianiciana” 1993, nr 2. s. 3345; idem [współautor], Rodziny pabianickie Starego Miasta w XVII-XIX wieku (do 1870 r.), cz. 1, Łódź 1993, ss.
81.
235
że zarys ten powinien stanowić niezbędne tło dla ukazania sylwetek mieszkańców miasta w tej
epoce. Decyzję tą autorzy uzasadniają brakiem poważniejszej pracy naukowej omawiającej
dzieje średniowiecznego Wielunia oraz licznymi błędami w interpretacji źródeł, jakie spotkać
można w dawniejszych opracowaniach regionalnych. Obaj autorzy Mieszczan wieluńskich…
mają już na swym koncie znaczący dorobek naukowy, także w zakresie badań regionalnych nad
dziejami Wielunia i ziemi wieluńskiej6. Ten sam duet autorski dwa lata temu zbadał m.in. bardzo
ważne dla dziejów Wielunia zagadnienie - losy wójtostwa wieluńskiego od XIII do XVI wieku7,
co można uznać za punkt wyjścia dla obecnego opracowania. Warto także wspomnieć o wartościowej stronie internetowej pt. Z dziejów dawnego Wielunia (www.historiawielunia.uni.lodz.
pl), stworzonej przez Tadeusza Grabarczyka i grupę studentów historii UŁ w celu popularyzacji
dziejów rodzinnego miasta.
Autorzy, przystępując do opracowania biogramów mieszczan wieluńskich w średniowieczu,
napotkali poważny problem, jeśli chodzi o bazę źródłową opracowania. Nie zachowało się do
naszych czasów najważniejsze źródło z punktu widzenia tematyki książki, czyli księgi miejskie
wieluńskie z okresu średniowiecza. Najstarsza z ksiąg radzieckich, przechowywana w warszawskim AGAD, rozpoczyna się wpisami z 1514 roku. W związku z tym autorzy musieli sięgnąć do
źródeł średniowiecznych innej proweniencji. W największym stopniu zostały przez nich wykorzystane księgi konsystorskie z Archiwum Diecezjalnego we Włocławku, z których najstarsza
zachowana księga sięga 1458 roku. Starsze księgi konsystorskie spłonęły bowiem w jednym
z pożarów miasta. Wartościowym źródłem uzupełniającym okazały się dokumenty pergaminowe, księgi Metryki Koronnej oraz księgi grodzkie i ziemskie wieluńskie ze zbiorów AGAD (niestety księgi z okresu średniowiecza są w złym stanie zachowania). W Archiwum Diecezjalnym w Częstochowie przetrwały do naszych czasów kopiariusze wieluńskie (zawierające odpisy dokumentów
dotyczących wieluńskich kolegiów wikariuszy wieczystych i mansjonarzy), zaś w Archiwum Państwowym w Poznaniu - niepublikowany dotąd kodeks dyplomatyczny miasta Wielunia (przygotowany do druku przez K. Wójcikiewicza). Także do tych materiałów archiwalnych sięgnęli autorzy
opracowania. Oprócz pokaźnej liczby rękopiśmiennych ksiąg wpisów i dokumentów odnalezionych w archiwach w całej Polsce, podstawą źródłową recenzowanej książki było ponadto około
40 drukowanych wydawnictw źródłowych (głównie kodeksy dyplomatyczne). Autorzy zebrali
także bogatą bibliografię opracowań do dziejów Wielunia, liczącą ponad 100 pozycji.
Zasadnicza część książki, zawierająca biogramy mieszczan, została poprzedzona dosyć obszernym rozdziałem wprowadzającym, dotyczącym wybranych zagadnień z historii Wielunia
(s. 17-68). Stanowi on tło historyczne dla biogramów umieszczonych dalej. Część I, zatytułowana „Z dziejów średniowiecznego Wielunia”, została podzielona na następujące podrozdziały:
„Dzieje miasta”, „Administracja i urzędnicy”, „Instytucje kościelne i duchowni” oraz „Miasto
i jego mieszkańcy”. W pierwszym podrozdziale została omówiona kwestia lokacji Wielunia
na prawie miejskim, zapewne w latach 1260-1281. Data jest trudna do ustalenia w związku ze
spaleniem się dokumentu lokacyjnego. Dalej jest mowa o zmianach przynależności państwowej
6
T. Nowak, Dzieje Mokrska i okolicznych wsi do połowy XVI wieku, [w:] Monografia Gminy Mokrsko, pod
red. T. Olejnika, Wieluń 2004, s. 97-126; T. Grabarczyk, T. Nowak, Dokument władz miejskich Wielunia w sprawie
ugody z arcybiskupem gnieźnieńskim z 1526 r., „Rocznik Wieluński” 2005, t. 5, s. 41-56; T. Grabarczyk, T. Nowak,
Wójtowie i wójtostwo wieluńskie (XIII-XVI w.), „Rocznik Wieluński” 2006, t. 6, s. 17-40; T. Grabarczyk, T. Nowak, Dzieje Lututowa do połowy XVI wieku, [w:] Sześć wieków Lututowa. Studia i Materiały, pod red. T. Olejnika,
Wieluń 2007, s. 13-30; T. Grabarczyk, T. Nowak, Wieluń pod panowaniem pierwszych Jagiellonów (1391-1492),
„Rocznik Wieluński” 2007, t. 7, s. 5-24. W druku znajdują się kolejne artykuły wymienionych autorów dotyczące
Wielunia, Rudy i Krzyworzeki k. Wielunia.
7
T. Grabarczyk, T. Nowak, Wójtowie…, s. 17-40.
236
kasztelanii rudzkiej - wieluńskiej pod koniec okresu rozbicia dzielnicowego i w czasie zjednoczenia państwa polskiego, o rządach księcia Władysława Opolczyka w Wieluniu i odzyskaniu
tej pogranicznej ziemi przez Polskę w wyniku wojny wieluńskiej z lat 1391-1396. Wieluń był
miastem pogranicznym, którego okolice często nękane były przez obce najazdy idące ze Śląska - zarówno działania wojenne jak i pustoszące pogranicze watahy zwyczajnych rabusiów.
Informacje o tych walkach toczonych w ciągu XV wieku zajmują sporo miejsca w omawianej
książce. Następnie autorzy zajmują się klęskami elementarnymi nękającymi wielunian w średniowieczu, dokładnie analizując wzmianki źródłowe dotyczące pożarów. Ten fragment książki
dowodzi świetnego warsztatu badawczego autorów oraz godnego podziwu krytycyzmu wobec
źródeł. W ostatecznej konkluzji redukują oni liczbę pożarów miasta w średniowieczu, znaną ze
źródeł i wcześniejszej literatury, do zaledwie dwóch - w 1457 r. i 1481 r. Z historii lokalnej zostało przez nich także wykreślone rzekome zniszczenie i spalenie Wielunia przez najazd księcia
oświęcimskiego Janusza IV jesienią 1457 r., jako fakt historiograficzny, bazujący jedynie na
późnym i bałamutnym przekazie XVIII-wiecznego kopiariusza wieluńskich augustianów. Także
informacja o pertraktacjach pokojowych polsko-krzyżackich w Wieluniu w 1416 i 1418 r. jest
błędna, przekaz źródeł dotyczy bowiem litewskiej Wielony. W literaturze regionalnej nieczęsto
możemy spotkać sytuacje, gdy z powodu małej wiarygodności źródeł usuwa się z lokalnej historii ważne wydarzenia polityczne, tradycyjnie wiązane z danym miastem. W drugim podrozdziale, poświęconym administracji, omówione zostały krótko dzieje kasztelanii, przeniesionej
około 1281 r. z Rudy do Wielunia oraz losy starostwa wieluńskiego, w XV wieku kilkakrotnie
zastawianego przez monarchów różnym polskim dostojnikom. W podrozdziale poświęconym
instytucjom kościelnym zostały zaprezentowane dzieje kościoła parafialnego pod wezwaniem
św. Michała Archanioła w Wieluniu, przekształconego na początku XV wieku w kolegiatę, gdzie
przeniosła się kapituła z pobliskiej Rudy, kolegia wikariuszy wieczystych i mansjonarzy oraz
altarie w kolegiacie, szkoła parafialna, szpitale, kaplica zamkowa św. Katarzyny oraz miejscowe klasztory augustianów i paulinów. Autorzy wspominają o istnieniu w Wieluniu jednostki
administracji kościelnej - tzw. „okręgu prepozytury” oraz siedziby oficjałatu, wreszcie o synodzie wieluńsko-kaliskim w 1420 r. W kolejnym podrozdziale, zatytułowanym „Miasto i jego
mieszkańcy”, zostało przedstawione rozplanowanie przestrzenne średniowiecznego Wielunia
- jego mury miejskie, baszty, bramy, lokalizacja zamku i dworu arcybiskupiego, ratusz i zabudowa rynku, młyny konne, browary, łaźnia, przedmieścia, ogrody i role miejskie. Autorzy
analizują wzmianki źródłowe na temat nazewnictwa i lokalizacji ówczesnych ulic oraz najstarszej zabudowy murowanej. Przy tej okazji można zauważyć, że jedna z ulic Wielunia, położona
w pobliżu klasztoru Bożego Ciała, wymieniana jest w książce pod źródłową nazwą „Mnisia”
(s. 55), na załączonym planie została zaś nazwana „Mniszą” (s. 282). Ta druga forma wydaje się
poprawniejsza. W dalszej części tego podrozdziału autorzy omawiają stosunki demograficzne,
podejmując próbę oszacowania całkowitej liczby ludności Wielunia na początku XVI wieku.
Jak wynika z tych badań, w mieście tym żyło wówczas około 2000 ludzi (wraz z duchowieństwem i urzędnikami nie będącymi mieszczanami). Dalej autorzy na podstawie bezpośrednich
wzmianek źródłowych oraz analizy nazwisk próbują wskazać kierunki migracji i pochodzenie
mieszczan wieluńskich, m.in. ze Śląska i podwieluńskich wsi. W końcowej części tego rozdziału
została omówiona kwestia obsady władz miejskich w średniowiecznym Wieluniu oraz cechy
rzemieślnicze działające w mieście i struktura zawodowa ówczesnych mieszkańców. Rys dziejów średniowiecznego Wielunia zaprezentowany w recenzowanej książce, zostanie z pewnością
rozbudowany i pogłębiony w powstającej już monografii Wielunia. Powinno znaleźć się w niej
237
więcej informacji o instytucjach miejskich (struktura i kompetencje władz), historii gospodarczej miasta (cechy, rodzaje wytwórczości) oraz działających na terenie Wielunia instytucjach
kościelnych.
Najważniejszą częścią recenzowanej książki są biogramy mieszczan wieluńskich. Obejmują
one łącznie ponad 180 stron tekstu, czyli 2/3 książki (s. 69-252). Autorom udało się odnaleźć
w źródłach do 1512 r. wzmianki o 640 mieszczanach wieluńskich, którym poświęcili odrębne
biogramy, choć w zakończeniu pojawia się nieco inna ich liczba - 6418 (s. 253). Układ tych
biogramów jest alfabetyczny - według imion w ich podstawowej formie (ew. gdy brak imion według nazwisk lub przydomków). W przypadku biogramów osób o takich samych imionach,
pierwszeństwo mają biogramy osób znanych wyłącznie z imienia, przed tymi znanymi także
z zawodu, przydomka lub miejscowości pochodzenia. Dla identycznych nazw osobowych biogramy uporządkowano chronologicznie. Prawie wszystkie osoby wystąpiły w źródłach z końca
XIV, XV i początku XVI wieku. Z okresu wcześniejszego znani są tylko dwaj wójtowie Wielunia - Jasiek (wzm. 1299 r.) i Fryderyk (wzm. 1362 r.). Końcowa cezura chronologiczna to rok
1512, co wynika ze stanu zachowania źródeł. Autorzy wyszli z założenia, że osoby odnotowane
w źródłach z lat 1507-1512 w większości żyły w Wieluniu już przed 1505 rokiem, którą to
datę najczęściej uznaje się za koniec epoki średniowiecza w Polsce. Nie są jednak omawiane
w recenzowanej książce ich dalsze losy, ani nawet podana data śmierci. Zadanie to autorzy pozostawili swoim potencjalnym kontynuatorom - przyszłym badaczom dziejów mieszczaństwa
wieluńskiego w okresie „złotego wieku”. Aby wyraźnie wskazać, które biogramy są niedokończone, przy imieniu postaci z przełomu XV i XVI wieku umieszczono gwiazdki (*). Pozwala
to uniknąć ewentualnych nieporozumień. W części biograficznej książki umieszczono jedynie
biogramy tych mieszkańców Wielunia, którzy legitymowali się prawem miejskim (określenia
źródłowe cives, oppidani, providi, famati, circumspecti). Autorzy celowo zrezygnowali z omawiania życiorysów przedstawicieli stanu szlacheckiego posiadających domy czy role na terenie
Wielunia, z wyjątkiem tych, którzy osiedli w mieście na stałe i wtopili się w szeregi miejscowego mieszczaństwa. Decyzja to słuszna tym bardziej, że niedawno pojawiła się na rynku wydawniczym inna publikacja poświęcona średniowiecznej szlachcie wieluńskiej9. Jeśli chodzi
o duchowieństwo - wzmianki w części biograficznej książki doczekali się tylko ci, w stosunku
do których dało się ustalić pokrewieństwo z mieszczanami. Informacje o ich działalności majątkowej na terenie miasta trafiły jednak jedynie do biogramów ich świeckich krewnych. Zdecydowana większość biogramów dotyczy mężczyzn, o kobietach wspomina się tu głównie przy
okazji spraw posagowo-wiennych i różnych transakcji majątkowych ich ojców i mężów. Tylko
nieliczne średniowieczne mieszczki doczekały się własnych biogramów - wdowy dysponujące
majątkami po śmierci mężów (Absnyderynna). Biogramy poszczególnych postaci mają różną
objętość - od bardzo krótkich, gdy mieszczanin znany jest tylko z jednej transakcji majątkowej,
przyjęcia prawa miejskiego w Krakowie lub wymienienia w gronie rajców, do obszernych, nawet kilkustronicowych biogramów wójtów wieluńskich (Stanimir z Kaniowa; Jan, syn Stanimira z Kaniowa; Jan, syn Mikołaja; Mikołaj Gaszyński, Mikołaj Gospodarzyk, Świętosław i inni)
oraz mieszczan najdłużej aktywnych przed sądami (Marcin Półkoń, Michał Wątroba, Jan Kadłubski, Jan Wyzembork i inni). Według szacunków autorów, w Wieluniu pod koniec XIV wieku
8
Autorzy wymieniają tu 639 mieszkańców posiadających prawa miejskie w latach 1377-1512 oraz dwóch
wójtów znanych z wcześniejszych dokumentów. Biogramów jest jednak dokładnie 640.
9
T. Stolarczyk, Szlachta wieluńska od XIV do połowy XVI wieku, Wieluń 2005, ss. 303. Do niej ważne uzupełnienia A. Szymczakowej, Uwagi o szlachcie powiatu wieluńskiego w średniowieczu, „Rocznik Łódzki” 2007,
t. 54, s. 243-256.
238
mogło być około 170 posesji w obrębie murów miejskich, w których zamieszkiwało w badanym
okresie łącznie około 1900 mieszkańców, w tym około 800 mieszczan - głów rodzin. Jak wynika
z tej, może nieco zbyt optymistycznej statystyki, udało się autorom zidentyfikować około 80 %
rodzin wielunian posiadających prawo miejskie (s. 253)10. Z całą pewnością jest to wynik bardzo
dobry, biorąc pod uwagę zły stan zachowania źródeł.
Integralną częścią publikacji pt. Mieszczanie wieluńscy… są cztery wartościowe aneksy (s.
271-281). Są to kolejno: wykaz burmistrzów i rajców miejskich Wielunia do 1514 r. (sporządzony w układzie chronologicznym), dwie tablice genealogiczne - rodowód potomków Stanimira
z Kaniowa (dziedzicznych wójtów Wielunia) i genealogia rodziny Półkoniów (jednej z najważniejszych familii patrycjuszowskim w tym okresie) oraz wykaz osób pochodzących z Wielunia.
W tym ostatnim spisie, obejmującym 52 osoby, znajdziemy studentów, duchownych, żołnierzy
zaciężnych i obywateli innych miast o których wiadomo tylko tyle, że pochodzili z Wielunia,
zapewne ze stanu mieszczańskiego. Autorom nie udało się niestety ustalić ich pokrewieństwa
z rozpoznanymi rodzinami mieszczan wieluńskich, ani odnaleźć wzmianek źródłowych o ich
działalności majątkowej na terenie badanego miasta, nie wykluczają jednak, że pozwolą na to
dalsze badania, w czym może okazać się pomocny ten aneks. Pomysł nie włączania tych osób
do części biograficznej książki, a jedynie do aneksu trzeba uznać za uzasadniony. Niektórzy duchowni piszący się z Wielunia (a więc synowie mieszczańscy), następnie powracali do rodzinnego miasta w związku ze swymi karierami kościelnymi. Najlepszym przykładem jest tu notariusz
publiczny Andrzej, syn Jana z Wielunia (zm. 1511 r.), który przez wiele lat pełnił funkcje oficjała
i prepozyta wieluńskiego. Podobnie inny notariusz publiczny - Jan, syn Jana Sworcza z Wielunia
(zm. po 1525 r.), pisarz konsystorza, kanonik i oficjał wieluński. Do Wielunia powrócił także
inny Jan, syn kusznika z Wielunia, zakonnik i przeor miejscowego klasztoru augustianów (wzm.
1483 r.). O ich działalności w Wieluniu wiemy często znacznie więcej, niż o niejednym z mieszczan, znanym tylko jako świadek pojedynczej transakcji w mieście, a posiadającym osobny
biogram w recenzowanej książce. Być może doczekamy się jeszcze odrębnego opracowania
prozopograficznego, prezentującego postacie duchownych związanych z Wieluniem11. Brakuje
w książce tablic genealogicznych innych (poza dwoma wymienionymi) rodzin mieszczańskich,
co wynika zapewne ze stanu zachowania źródeł, nie pozwalających na odtworzenie pełnych
ciągów filiacyjnych.
Cennym dodatkiem do książki pt. Mieszczanie wieluńscy… jest także plan Wielunia na przełomie XV i XVI wieku (s. 282), prezentujący w bardzo czytelny i przejrzysty sposób rozplanowanie miasta lokacyjnego, sieć ulic z ich nazwami źródłowymi, lokalizację ratusza, kościołów,
klasztorów, bram miejskich oraz drogi wylotowe z miasta. Można tylko żałować, że nie jest
on kolorowy. Szkoda także, że wydawcy nie zdecydowali się na włączenie do książki choćby
kilku ilustracji prezentujących średniowieczny herb miasta. Herb ten znany jest z kilku XIVwiecznych pieczęci i monety. Przedstawiał on wieżę blankowaną stojącą na solidnej podstawie
i zwieńczoną spiczastym dachem zakończonym kulą lub chorągiewką, którą interpretuje się jako
10
Chodzi tu o 80 % mieszczan - głów rodzin (czyli de facto rodzin mieszczańskich), których liczbę w badanym okresie od końca XIV do początku XVI w. autorzy szacują na około 800 (4 pokolenia), a nie o 80 % wszystkich mieszkańców miasta w tym czasie. Sformułowanie „ok. 80 % wielunian posiadających prawo miejskie”
w podsumowaniu książki (s. 253) może być mylące.
11
Na temat kościoła w Wieluniu pisał m.in. W. Patykiewicz, Archidiakonat wieluński, „Wiadomości Diecezjalne Częstochowskiej Kurii” 1957, t. 31 i 1958, t. 32 - gdzie znajdziemy wykazy duchowieństwa wieluńskiego;
ostatnio na ten temat także S. Zabraniak, Wieluński ośrodek kościelny w okresie staropolskim, wyd. 2, Lublin 2007,
ss. 293.
239
sfragistyczne odbicie realnie istniejącej bramy miejskiej Wielunia, a więc ważny element średniowiecznej zabudowy miasta12. Pozostaje mieć nadzieje, że do powstającej monografii Wielunia zostanie włączony rozdział o symbolice miejskiej. Korzystanie z książki bardzo ułatwia
umieszczony na końcu indeks nazw geograficznych (s. 283-287).
Wysokiej wartości naukowej książki nie obniżają dostrzegalne tu i ówdzie drobne niedociągnięcia edytorskie, np. błędy literowe i fleksyjne, niepełne przypisy, brak kursywy przy niektórych tytułach w bibliografii. W wykazie opracowań niepotrzebnie powtórzono tytuły dwóch
prac zbiorowych wymieniając je osobno i przy zapisie bibliograficznym opublikowanych w nich
artykułów. We wstępie mówi się o „części biografistycznej” pracy zamiast „biograficznej”, jak
gdzie indziej (s. 9), a odsyłacz w przypisie odwołuje się do błędnej strony (przyp. 13, s. 20).
Potknięć takich jest jednak w tekście stosunkowo niewiele.
Podsumowując. Dzięki najnowszej książce o mieszczanach wieluńskich w średniowieczu,
opracowanej przez dwóch mediewistów łódzkich i wydanej nakładem Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego, czytelnik otrzymuje pierwsze tak solidne, naukowe, oparte na pogłębionych
kwerendach archiwalnych opracowanie. Jest ono cenne nie tylko dla historyków badających zawodowo społeczeństwo średniowieczne (tu Wieluń może być klasycznym przykładem ośrodka
miejskiego średniej wielkości, tak jak opracowane wcześniej Wrocław i Toruń - miast dużych).
Dogłębna analiza zamieszczonych w tej książce kilkuset biogramów mieszczan może posłużyć
historykom do pewnych uogólnień na temat ich statusu majątkowego, struktury zawodowej,
przeprowadzanych transakcji, liczebności rodzin i dróg karier… Książka ta, którą można nabyć w siedzibie Wieluńskiego Towarzystwa Naukowego, może z pewnością także spodobać
się miłośnikom historii nie zajmującym się nią zawodowo - np. regionalistom, nauczycielom
i uczniom wieluńskich szkół. Dla nich ciekawsza zapewne będzie część pierwsza książki - prezentująca dzieje średniowiecznego Wielunia od strony historii politycznej, administracyjnej,
gospodarczej, demograficznej, funkcjonowanie instytucji kościelnych w mieście i jego układ
przestrzenny. Autorzy „wyprostowali” tu wiele błędnych poglądów pokutujących w dotychczasowych opracowaniach regionalnych (np. wykreślając z historii lokalnej pożary i obce najazdy,
które w rzeczywistości nie miały miejsca), uzupełnili dzieje średniowiecznego Wielunia o nie
znane dotąd, a interesujące szczegóły (np. związki łączące rodzinę Jana Długosza z kolegiatą wieluńską). W części biograficznej omawianej książki regionaliści znajdą postacie najbardziej zasłużone dla powstania i rozwoju miasta - dziedzicznych wójtów, burmistrzów, rajców
miejskich, najbogatszych patrycjuszy itp. Niektóre z nich, znane dokąd tylko wąskiemu gronu
specjalistów, być może dzięki tej cennej publikacji zaistnieją także w świadomości społecznej
wielunian, znacznie wzbogacając lokalny panteon.
Tomasz Pietras
12
M. Adamczewski, Heraldyka miast wielkopolskich do końca XVIII wieku, Warszawa 2000, s. 42-43.
240
241
SPRAWOZDANIA
SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI I TORUŃSKIE KONFRONTACJE ARCHIWALNE.
ARCHIWISTYKA NA UNIWERSYTETACH, ARCHIWISTYKA W ARCHIWACH.
TORUŃ, 6 – 7 XII 2007 R.
Z inicjatywy Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu,
Stowarzyszenia Archiwistów Polskich, Archiwum Państwowego w Toruniu i Towarzystwa Naukowego w Toruniu odbyła się w dniach 6-7 XII 2007 r. konferencja poświęcona problemom
archiwistyki.
Sesję plenarną rozpoczynającą konferencję poprowadził dr Piotr Dymmel (AP Lublin). Obrady zainaugurował, pełniący obowiązki dyrektora NDAP, dr hab. Władysław Stępniak referatem Archiwa w kontekście międzynarodowym. Referent przedstawił rolę współpracy międzynarodowej archiwów, zwracając uwagę na prawne rozstrzygnięcia w tej dziedzinie.
Kolejny referat, wygłoszony przez dr. Huberta Wajsa (AGAD) pt. Electronic Record Archives – amerykańskie spojrzenie na archiwa elektroniczne poświęcony został projektowi tworzenia archiwów cyfrowych w Stanach Zjednoczonych. W wystąpieniu przedstawił początki,
organizację i finanse projektu archiwów cyfrowych, którego start przewidziano na rok 2011.
Prof. dr hab. Wiesława Kwiatkowska (UMK) w wystąpieniu pt. Miejsce opracowania zasobu
we współczesnej myśli i praktyce archiwalnej przedstawiła problematykę opracowania zasobu
archiwalnego w teorii i praktyce archiwistycznej. Przedstawiła zarys badań metodycznych od
opracowaniem zasobu od końca II wojny światowej do czasów współczesnych.
Po przerwie głos zabrał dr Jacek Krochmal (NDAP). W wystąpieniu (Rola Zakładu Naukowego Archiwistyki NDAP w rozwoju metodyki archiwalnej) przedstawił historię tej jednostki, jej
zadania i działalność. Przedstawił także obecne projekty badawcze. Referent podkreślił potrzebę całkowitego zewidencjonowania zasobu archiwów państwowych. Prof. dr hab. Halina Robótka (UMK)
wygłosiła referat pt. Wpływ Centralnej Komisji Metodycznej na rozwój archiwistyki, w którym
przedstawiła historię, cele i zakres działalności oraz najważniejsze osiągnięcia Komisji.
Ze względu na bogaty program konferencji dalsze obrady odbywały się w dwóch sekcjach.
Pierwsza z nich pod hasłem Nowe idee w archiwistyce odbywała się w sali konferencyjnej hotelu
uniwersyteckiego. Sekcja II, zatytułowana Problemy edukacji archiwalnej miała miejsce w budynku Towarzystwa Naukowego w Toruniu.
Obrady I sekcji rozpoczął dr Waldemar Chorążyczewski (UMK) wystąpieniem pt. Metodologia archiwistyki. Archiwistyka między nauką i refleksją, w którym przedstawił zestaw metod
stosowanych w pracach archiwistycznych. Prof. dr hab. Wanda K. Roman (UMK) wygłosiła
referat pt. Stan i perspektywy badań nad archiwalnymi systemami informacyjnymi a potrzeby
archiwów, w którym dokonała oceny dorobku piśmienniczego w tym zakresie na przełomie
ostatnich 15 lat. Podjęła też próbę oceny badań prowadzonych przez ośrodki akademickie i archiwa dotyczące archiwalnych systemów informacyjnych.
Dr Marek Konstankiewicz (UMSC) w referacie Zagadnienia prawne i administracyjne
w badaniach nad zarządzaniem dokumentacją omówił zagadnienia prawne i administracyjne
będące nieodłączną częścią procesu postępowania z dokumentacją od momentu jej powstania aż
do czasu wybrakowania lub wieczystego przechowywania.
242
Mgr Agnieszka Rosa (UMK), która w wystąpieniu zatytułowanym O pożytkach z refleksji
antropologicznej w archiwistyce – funkcja edukacyjna archiwów omówiła stosunek archiwów
wobec społeczeństwa, czyli grupy potencjalnych użytkowników, a także przestawiła genezę,
pojęcie, zakres, podział i cele edukacyjnej funkcji archiwów.
Referat Beaty Herdzin (AP w Toruniu) był kontynuacją tematyki związanej z edukacyjną
funkcją archiwów. W wystąpieniu (Działalność edukacyjno-popularyzatorska Archiwum Państwowego w Toruniu) przedstawiła dotychczasową działalność archiwum w tym zakresie a także
współpracę archiwum na tym polu z innymi instytucjami użyteczności publicznej.
Dariusz Magier (AP w Lublinie, Oddział w Radzyniu Podlaskim) w referacie pt. Regionalna
rola archiwum państwowego w epoce postindustrialnej przedstawił problemy archiwów związane ze zmianą ich roli jako instytucji użyteczności publicznej po 1989 roku. Obrady II sekcji, pod
przewodnictwem prof. dr. hab. Janusza Tandeckiego (UMK) zapoczątkował referat dr Lucyny
Harc (Uniwersytet Wrocławski) pt. Rola i miejsce uniwersytetów w kształceniu ustawicznym
i podnoszeniu kwalifikacji archiwistów pracujących w zawodzie. Referentka przedstawiła funkcje ośrodków akademickich w kształceniu przyszłych archiwistów, ale także zwróciła uwagę na
potrzebę włączenia się uniwersytetów w organizowanie dokształcania archiwistów w ramach
studiów podyplomowych.
Dr Marzena Liedke (Uniwersytet w Białymstoku) w wystąpieniu zatytułowanym Współpraca Instytutu Historii i Archiwum w Białymstoku w zakresie kształcenia przyszłych archiwistów.
Pierwsze doświadczenia i perspektywy przedstawiła dotychczasowe efekty wprowadzonej na
studiach licencjackich specjalności archiwistycznej w uniwersytecie w Białymstoku.
Dr Anna Krzemińska (AP Częstochowa) wygłosiła referat pt. Udział archiwów uniwersyteckich w procesie kształcenia archiwistów, w którym przedstawiła wyniki ankiety rozesłanej do
archiwów uniwersyteckich polskich i zagranicznych. Jej wyniki pozwoliły ustalić zaangażowanie archiwów w kształcenie i organizację praktyk studenckich.
Po przerwie dr hab. Janusz Łosowski (UMCS) w wystąpieniu pt. Dzieje kancelarii w kształceniu archiwistów w szkołach wyższych omówił specyfikę przedmiotu w procesie kształcenia
archiwistów, opierając się na doświadczeniach uniwersytetu w Lublinie, a także jego ewolucję
w zakresie przedstawianych studentom treści w różnych okresach.
Dr Artur Górak (UMCS) przedstawił referat pt. Nauki administratywistyczne i nauki o organizacji i zarządzaniu w kształceniu archiwistów. Motywem przewodnim wywodu była teza
głosząca nierozerwalne związki pomiędzy systemem kancelaryjnym a organizacją, która go wytworzyła. Autor wystąpienia zwrócił uwagę na brak odpowiednio skonstruowanych podręczników akademickich niezbędnych do realizacji programu nauk administracyjnych na specjalności
archiwistycznej.
Ostatnim referentem w pierwszym dniu obrad II sekcji był dr P. Dymmel, który omówił rolę
edytorstwa źródeł w procesie kształcenia archiwisty (Miejsce edytorstwa źródeł historycznych
w wykształceniu archiwisty).
W dniu następnym obrady I sekcji rozpoczął dr Andrzej Choniawko (AP w Poznaniu) wystąpieniem pt. Heurystyczne ograniczenia archiwistyki. Referent wykazał, że brak jednolitości
kryteriów porządkowania zespołów archiwalnych stanowi największą słabość zarówno z punktu
teoretycznego jak i praktycznego archiwistyki.
Paweł E. Weszpiński (Archiwum Państwowe m.st. Warszawy) przedstawił referat pt. Mapy
i plany w zbiorach archiwalnych. Pilne potrzeby metodyczne, w którym omówił kwestie związane z opracowaniem i udostępnianiem materiałów kartograficznych.
243
Dr Robert Degen (UMK) wygłosił przemówienie dotyczące modelu kształtowania zasobu archiwalnego (Garść uwag na temat selekcji). Postawił szereg pytań dotyczących selekcji
dokumentacji, a przede wszystkim – czy obecne kryteria selekcji pozwalają na zachowanie
wszystkich materiałów odzwierciedlających całokształt działalności określonej instytucji. Piotr
Mikołajczak (Ustka) Rola Instytutu Pamięci Narodowej w polskiej archiwistyce, w którym scharakteryzował zadania Biura Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, podkreślając fakt, że
pracownicy tych referatów to archiwiści – a ich czynności takie same jak archiwistów w archiwach państwowych.
Obrady II sekcji, pod przewodnictwem prof. dr hab. Ireny Mamczak-Gadkowskiej (UAM)
rozpoczął dr Tomasz Nowicki (KUL) referatem pt. Zmiany w programie nauczania archiwistyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w kontekście wprowadzenia systemu bolońskiego.
Na początku wystąpienia referent omówił okoliczności i cele wprowadzenia systemu bolońskiego w szkolnictwie wyższym, następnie skupił się na przedstawieniu zmian programowych
w kształceniu archiwistów I stopnia. Zaprezentował również planowany program nauczania dla
II stopnia specjalizacji.
Dr Piotr Guzowski (Uniwersytet w Białymstoku) wygłosił referat dotyczący specjalności
archiwistycznej w Białymstoku. Wystąpienie (Specjalizacja archiwistyczna jako szansa dla studentów z zacięciem naukowym) było nawiązaniem do referatu dr Marzeny Liedke z dnia poprzedniego. Referent przedstawił wyniki ankiety przeprowadzonej wśród studentów, dotyczącej
wyboru specjalizacji i dalszych oczekiwań studentów po zakończeniu studiów.
Dr hab. Witold Krawczuk (UJ) omówił doświadczenia specjalności archiwistycznej w Uniwersytecie Jagiellońskim. W wystąpieniu zatytułowanym Czy małe jest piękne? Kilka uwag
o specjalności archiwalnej na UJ przedstawił szczegółowy program specjalności, wraz z jego
zmianami od początków jej wprowadzenia w Uniwersytecie Jagiellońskim.
Kolejną część obrad II sekcji, której przewodniczyła W. Kwiatkowska, rozpoczęła dr Julia
Dziwoki (Archiwum Archidiecezjalne w Katowicach). W wystąpieniu pt. Specjalność archiwistyczna w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie referentka przedstawiła pięć lat doświadczeń specjalności archiwistycznej, a także szczegółowo omówiła program kształcenia.
Dr Wacław Dojniczek (Uniwersytet Śląski) wygłosił, przygotowany wspólnie z dr Barbarą
Kalinowską-Wójcik referat pt. Między teorią a praktyką. Pięć lat doświadczeń zajęć dydaktycznych ze specjalności archiwalnej w Archiwum Państwowym w Katowicach, w którym, podobnie jak przedmówczyni, omówił poszczególnie przedmioty w ramach specjalizacji, realizowane
w Archiwum Państwowym w Katowicach, jak również przebieg praktyk archiwalnych, na które
przeznaczono 8 tygodni.
Dr Jerzy Brochwicz (Akademia Świętokrzyska, Filia w Piotrkowie Trybunalskim) w wystąpieniu Wizja modelu kształcenia archiwistów na tle dotychczasowych doświadczeń przedstawił
postulaty dotyczące programu kształcenia. Prelegent zwrócił uwagę na potrzebę ujednolicenia
programów kształcenia archiwistów.
Przed rozpoczęciem sesji plenarnej odbyło się posiedzenie Sekcji Edukacji Archiwalnej SAP,
na którym wybrano Zarząd Sekcji, a także przedstawiono program działalności na rok 2008.
Ostatnią część konferencji, pod przewodnictwem W. K. Roman, rozpoczął Stanisław Flis
(AP w Gdańsku) wystąpieniem zatytułowanym Archiwa pomiędzy urzędem a instytucją naukową. Oczekiwania a kształcenie archiwistów, w którym przedstawił oczekiwania archiwów
w kwestii kształcenia archiwistów i zwrócił uwagę na dysproporcje pomiędzy wypełnianiem
przez archiwa funkcji administracyjnych i naukowo-edukacyjnych.
244
Dr hab. Alicja Kulecka (Uniwersytet Warszawski) w referacie pt. „Archeion”, jako inspiracja badawcza i pomoc dydaktyczna. Analiza zawartości z lat 1990-2005, przedstawiła problemy
praktyczne i zagadnienia teoretyczne występujące na łamach czasopisma archiwalnego.
Dr Marlena Jabłońska (UMK) w wystąpieniu (Komunikacja społeczna na studiach archiwistycznych jako krok ku poprawie wizerunku archiwów polskich) przedstawiła potrzebę wzbogacenia programu kształcenia archiwistów o zdobywanie umiejętności poprawnego komunikowania się w celu kształtowania nowoczesnego wizerunku archiwów polskich.
Ostatni referat konferencji (Kształcenie archiwistów jednostek organizacyjnych Polskiej
Akademii Nauk. Postulaty programowe i metodyczne) wygłosił Dariusz Kwiatkowski (Archiwum PAN). Prelegent poruszył problem kierunku i metod kształcenia przyszłych archiwistów
jednostek organizacyjnych PAN.
W dyskusji, podnoszono kwestie związane z treścią przedstawionych referatów. Ponadto zaakcentowano potrzebę kontynuowania prac nad wspólnym programem kształcenia archiwistów,
przede wszystkim pod kątem wymagań i oczekiwań archiwów. Podkreślono także potrzebę
systematycznych spotkań środowiska akademickiego i archiwistycznego w celu wypracowania
wspólnych celów i dążeń w kształceniu archiwistycznym.
Ilona Florczak
WYSTAWA PT. “WARSZAWSKI SZYK” W MUZEUM HERBSTA
– ODDZIALE MUZEUM SZTUKI W ŁODZI, ŁÓDŹ, 31 I – 24 III 2008 R.
W dniach od 31 I do 24 III 2008 r. w Pałacu Herbsta – Oddziale Muzeum Sztuki w Łodzi
– prezentowana była wystawa nt. “Warszawski Szyk”. Stanowiła ona część cyklu pt. “Między
rozwagą a romantycznością. Kobieta w początkach nowoczesności”, w ramach którego do 31
sierpnia 2008 r. planowano zorganizowanie trzech wystaw, ukazujących różnorodne aspekty
przemian pozycji kobiety w relacjach rodzinnych, w wymiarze aktywności zawodowej i w życiu
politycznym w kontekście przeobrażeń obyczajowych, kulturowych i cywilizacyjnych, następujących w XIX i na początku XX w. Wystawa “Warszawski szyk” została zaprojektowana
i przygotowana przez mgr mgr Dorotę Berbelską (kierownika Pałacu Herbsta - Oddziału Muzeum Sztuki w Łodzi) i Magdalenę Michalską-Szałacką. Kuratorką wystawy była mgr Elżbieta
Piwocka. Ekspozycja powstała dzięki współpracy Muzeum Sztuki w Łodzi z Muzeum Historycznym Miasta Stołecznego Warszawy, z którego wypożyczono część strojów i dodatków, zaprezentowanych w Pałacu Herbsta.
Wystawa “Warszawski Szyk” ilustrowała zmiany, zachodzące w modzie na przełomie XIX
i XX stulecia, będące odzwierciedleniem procesu przemian obyczajowych. Logicznie zaprojektowane ekspozycje prowadziły gości od długich, powłóczystych sukien, szczelnie zakrywających ciało, noszonych przez kobiety epoki wiktoriańskiej (nieaktywne zawodowo, pozostające
w domu u boku męża), aż po krótkie, wygodniejsze suknie z obniżonym stanem, odsłaniające
plecy, ręce i nogi, charakterystyczne dla dwudziestolecia międzywojennego – okresu większej
swobody obyczajowej, a zarazem bardziej powszechnego zaangażowania zawodowego kobiety.
Wystawę sukien uzupełniała prezentacja bielizny z epoki i modnych drobiazgów, dodatków do
strojów – butów, rękawiczek, torebek i wachlarzy.
245
Wystawa cieszyła się dużym zainteresowaniem zwiedzających. Towarzyszył jej ponadto
cykl paneli, w których uczestniczyli m.in.: historycy z Uniwersytetu Łódzkiego i Warszawskiego, łódzcy studenci i nauczyciele, dziennikarze i inni goście zainteresowani historią kobiet,
kwestii kobiecej i mody na przełomie XIX i XX w.
Przemysław Waingertner
SPOTKANIE PANELOWE PT. “MIĘDZY ROZWAGĄ A ROMANTYCZNOŚCIĄ.
KOBIETA W POCZĄTKACH NOWOCZESNOŚCI”, ŁÓDŹ, 20 II 2008 R.
W dniu 20 II 2008 r. w Pałacu Herbsta - Oddziale Muzeum Sztuki w Łodzi - odbyło się
spotkanie panelowe nt. “Między rozwagą a romantycznością. Kobieta w początkach nowoczesności”. Pomysłodawcami i organizatorami panelu były mgr mgr Dorota Berbelska (kierownik Oddziału) i Magdalena Michalska-Szałacka. Wzięli w nim udział jako dyskutanci historycy
z Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ): prof. prof. Maria Nartonowicz-Kot i Przemysław Waingertner
(Katedra Historii Najnowszej UŁ) oraz dr Marta Sikorska-Kowalska i mgr Ewelina Kostrzewska (Katedra Historii Społeczno-Gospodarczej UŁ), a także zaproszeni goście, wśród których
znaleźli się pracownicy naukowi, doktoranci i studenci UŁ, nauczyciele łódzkich szkół, dziennikarze oraz inni słuchacze, zainteresowani dziejami społecznymi i regionu oraz historią kobiet.
Spotkanie panelowe otworzyła mgr M. Michalska-Szałacka, która przedstawiła panelistów
i poinformowała, iż spotkanie inauguruje serię debat z udziałem historyków z UŁ oraz innych
krajowych ośrodków naukowych, m.in. Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytetu Warszawskiego
i Uniwersytetu Gdańskiego, których celem będzie możliwie wszechstronna prezentacja kontekstu kulturowego i cywilizacyjnego, przyczyn, przejawów i konsekwencji obyczajowych, społeczno-politycznych, gospodarczych i cywilizacyjnych zmiany statusu kobiety, dokonującego
się na świecie i w Polsce u schyłku XIX i w pierwszej połowie XX w.
Następnie odbyła się dyskusja, w której wzięli udział paneliści oraz niektórzy spośród zaproszonych gości, m.in. prof. Paweł Samuś (kierownik Katedry Historii Polski Najnowszej
UŁ) i redaktor Jolanta Jarmołowicz, reprezentująca Studenckie Radio Żak Politechniki Łódzkiej. Dyskutanci prezentowali kwestie, dotyczące zmiany statusu kobiety na świecie i w Polsce
u schyłku XIX i w pierwszych dziesięcioleciach XX stulecia, ujmując je w ramach trzech dużych zagadnień problemowych: zmiany pozycji kobiety w życiu prywatnym, w relacjach rodzinnych; przemian w położeniu kobiet, wynikających z ich zaangażowania się w działalność
zawodową, zarobkową; wreszcie – dążenia do równouprawnienia politycznego. Podczas dyskusji wskazano na trudności, na jakie napotykały na przełomie XIX i XX w. kobiety, dążące do
emancypacji na płaszczyźnie życia prywatnego, w stosunkach z tradycyjnie patriarchalną rodziną (rodem) i współmałżonkiem. Podkreślono, iż ich dążenia emancypacyjne w tym względzie
komplikował dodatkowo na ziemiach polskich fakt braku niepodległości, obarczający kobiety
w powszechnym odczuciu opinii publicznej – jako “matki-Polki” - przede wszystkim obowiązkiem pielęgnowania postaw patriotycznych w młodym pokoleniu, kosztem osobistych planów
i ambicji. Uczestnicy dyskusji podnosili również znaczenie przemian kapitalistycznych i I wojny światowej - podczas której kobiety były zmuszone do zastąpienia mężczyzn, walczących na
frontach, przy ich warsztatach pracy - dla upowszechnienia zjawiska zaangażowania zawodowego kobiety. Przedmiotem ożywionej debaty stały się także działania sufrażystek, podjęte w celu
246
osiągnięcia równouprawnienia politycznego. W jej trakcie zwrócono uwagę na stosowane przez
sufrażystki kontrowersyjne metody, ale stwierdzono także, iż radykalizm ich wystąpień był wynikiem konsekwentnego odrzucania przez „męskie” elity polityczne projektów reform, zmierzających do zrównania praw politycznych kobiet i mężczyzn. Dyskutanci analizowali też miejsce
tzw. kwestii kobiecej w programach politycznych najważniejszych polskich ugrupowań politycznych przełomu XIX i XX stulecia, m.in. ruchu narodowego i stronnictw socjalistycznych.
Na zakończenie spotkania mgr M. Michalska-Szałacka, podsumowując jego przebieg, podziękowała panelistom i słuchaczom za udział w debacie i zaprosiła na następne panele, organizowane w Pałacu Herbsta, których przedmiotem będą wybrane zagadnienia z historii kobiet
i kwestii kobiecej na przełomie XIX i XX stulecia.
Przemysław Waingertner
SPRAWOZDANIE Z I ŁÓDZKIEJ WIOSNY MŁODYCH HISTORYKÓW,
ŁÓDŹ, 16 – 18 V 2008 R.
W dniach 16-18 V 2008 r. W Instytucie Historii UŁ odbyła się I Łódzka Wiosna Młodych
Historyków, organizowana przez Studenckie Koło Naukowe Historyków UŁ. Składała się ona
z dwóch paneli tematycznych: Kobieta – wczoraj, dziś i jutro oraz Demokracja i parlamentaryzm
na przestrzeni dziejów – reminiscencje na 220. rocznicę zwołania Sejmu Wielkiego. W obradach
brało udział 54 referentów – studentów i doktorantów – z całej Polski. Prezentowali badania naukowe
z zakresu różnych dziedzin (m.in. historii, archeologii, dziennikarstwa, politologii, filozofii).
Pierwszego dnia miała miejsce uroczysta inauguracja w Sali Rady Wydziału FilozoficznoHistorycznego, zapoczątkowana odczytem prof. dr hab. Alicji Szymczakowej nt. Pozycja kobiety w średniowieczu. Po nim zaś odbyła się dyskusja panelowa – Między macierzyństwem
a karierą. Do udziału w niej zaproszono osoby, podejmujące w swoich badaniach naukowych
bądź działalności polityczno-społecznej tematykę związaną z sytuacją kobiet w Polsce. Wśród
gości należy wymienić prof. dr hab. Zdzisławę Janowską – prezeskę Międzynarodowej Fundacji
Kobiet, kierowniczkę Katedry Zarządzania Zasobami Ludzkimi Wydziału Marketingu i Zarządzania, Joannę Kluzik-Rostkowską – Minister Pracy i Polityki Społecznej w rządzie Jarosława
Kaczyńskiego, zastępcę Przewodniczącego Komisji Polityki Społecznej i Rodzinnej oraz Podkomisji Stałej ds. Rodziny i Praw Kobiet oraz prof. dr hab. Elżbietę Oleksy – ówczesną dziekan
Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych, Szefową Ośrodka Naukowo-Badawczego Problematyki Kobiet. Tematem dyskusji była sytuacja zawodowa kobiet, dylematy przed
jakimi stają młode kobiety decydujące pomiędzy karierą a założeniem rodziny. Po zakończeniu
oficjalnej części inauguracji uczestnicy udali się na bankiet do klubu „Balbina”.
W drugim dniu konferencji miały miejsce obrady. W pierwszym panelu konferencji, prowadzonym przez Karolinę Sikałę i Monikę Bielerzewską, dominowały referaty poruszające problematykę działań kobiet w sferze polityki, nauki, kultury i sztuki. Żywiołową dyskusję wywołał
referat Wizerunki kobiet w reklamie odsłaniające przedmiotowe traktowanie kobiet przez twórców spotów reklamowych.
Nie mniej interesująco przedstawiały się obrady panelu parlamentarnego, którego moderację objęli Sebastian Adamkiewicz i Przemysław Damski. Na uwagę zasługuje, podobnie
jak w przypadku tematyki kobiecej, duże zróżnicowanie tematyczne. Poczynając od Rzeczy-
247
pospolitej w końcu XVI w. przez politykę Imperium Brytyjskiego na opozycji hitlerowskiej
skończywszy.
Drugi dzień obrad zakończyła wycieczka zorganizowana w ramach Nocy Muzeów. Uczestnicy zwiedzili Księży Młyn z pałacami Herbsta i Scheiblera oraz Pałac Poznańskiego, gdzie
wzięli czynny udział w wywoływaniu ducha Władysława Stanisława Reymonta.
Na dzień trzeci składała się dalsza część obrad oraz dyskusja panelowa referentów z prof.
Jolantą Choińską-Miką z Uniwersytetu Warszawskiego nt. Kultury politycznej w Rzeczypospolitej od XVI do XVII w. Dyskutanci poruszali różne aspekty polskiego parlamentaryzmu doby
przedrozbiorowej, wzbudzając uznanie gościa.
Panel dyskusyjny zakończył pierwsze tego cyklu spotkanie młodych naukowców z historią
i naukami pokrewnymi w Łodzi. Zarówno referaty koncentrujące się wokół zagadnień genderowych jak i parlamentarnych ujawniły różnice metodologiczne referentów. Odmienne warsztaty
badawcze, a co za tym idzie i inny od historycznego punkt widzenia, wzbogacił uczestników
o mało znany im dotąd punkt widzenia.
Na uwagę zasługuje fakt, iż w konferencji wzięła udział kadra Instytutu Historii. Często
chwaliła uczestników konferencji, czasem zaś udzielała cennych wskazówek, dbając tym samym o wzbogacenie ich referatów.
I Łódzka Wiosna Młodych Historyków zakończyła się dużym sukcesem frekwencyjnym i naukowym. Utwierdziła tym samym Studenckie Koło Naukowe Historyków UŁ w przekonaniu
o dalszej realizacji powziętego zadania. Formuła dwóch paneli tematycznych w ramach jednej
konferencji sprawdziła się. Idąc za ciosem rozpoczęto przygotowania do następnego tego typu
spotkania. Zaplanowana na marzec 2009 r. II ŁWMH będzie poruszała tematykę dziejów Polski
i jej wschodnich sąsiadów na przestrzeni dziejów oraz ekonomii.
Interdyscyplinarność konferencji i wynikłe z tego rezultaty podtrzymały pogląd studentów
historii o konieczności takiej formuły przyszłych spotkań badawczych. Stąd też zaplanowana
na 28-30 listopada 2008 r. I Ogólnopolska Konferencja XIX i wczesnego XX w. „Czas wielkich
przemian (1789–1939)” została pomyślana w podobny sposób. Organizatorzy liczą, że okaże się
ona podobnym sukcesem.
Monika Bielerzewska, Karolina Sikała
SESJA NAUKOWA I WYSTAWA 220 LAT TOMASZOWA MAZOWIECKIEGO,
TOMASZÓW MAZOWIECKI, 16 IX 2008 R.
W 2008 roku przypadła 220 rocznica istnienia miasta Tomaszowa Mazowieckiego. Z tej
okazji 16 IX 2008 r. w Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim odbyła się sesja naukowa 220 lat
Tomaszowa Mazowieckiego. Zorganizowana została przez Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim, Archiwum Państwowe w Piotrkowie Trybunalskim Oddział w Tomaszowie Mazowieckim
oraz Polskie Towarzystwo Historyczne Koło w Tomaszowie Mazowieckim.
Na sesję przybyli: Prezydent Miasta Tomaszowa Rafał Zagozdon, jego zastępcy Grzegorz
Haraśny i Waldemar Wendrowski, sekretarz powiatu Jerzy Kowalczyk radni z wiceprzewodniczącą Rady Miasta Wacławą Bąk, dyrektor Archiwum Państwowego w Łodzi Piotr Zawilski,
przedstawiciele Uniwersytetu III Wieku, pracownicy Archiwum Państwowego w Piotrkowie
Trybunalskim z dyrektorem Tomaszem Matuszakiem i jego zastępcą Krzysztofem Łapińskim,
248
przedstawiciele Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Historycznego z wiceprezesem
Zarządu Oddziału prof. dr hab. Marią Nartonowicz Kot i członkowie tomaszowskiego koła
PTH, nauczyciele akademiccy Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Humanistyczno – Przyrodniczego im. Jana Kochanowskiego Filii w Piotrkowie Trybunalskim z dziekanem prof. Zygmuntem Matuszakiem, przedstawiciele duchowieństwa z księdzem dziekanem dekanatu tomaszowskiego Stanisławem Gradem i Henrykiem Kowalińskim, przedstawiciele tomaszowskich
mediów, mieszkańcy Tomaszowa, uczniowie tomaszowskich szkół.
Gości powitała Dyrektor Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim mgr Wiesława Bogurat
i poprosiła prezydenta miasta o otwarcie sesji. W swoim wystąpieniu R. Zagozdon podkreślił, że
część profesorów Uniwersytetu Łódzkiego, którzy będą wygłaszali referaty pochodzi z naszego
miasta.
Pierwszej części sesji przewodniczył dyrektor Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim dr Tomasz Matuszak. Pierwszy referat zatytułowany Tomasz hr. Ostrowski – założyciel Tomaszowa Mazowieckiego – w opiniach przedstawicieli epoki wygłosił prof. dr hab.
Jarosław Kita z Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego. Na wstępie podkreślił on, że Tomasz Ostrowski należał do grona osób widzących konieczność modernizacji polskiej tradycji
niepodległościowej. Podkreślił, że to właśnie jemu Tomaszów Mazowiecki zawdzięcza swoje
początki i swoją nazwę. J. Kita zaliczył bohatera swojego wystąpienia do wąskiego grona nowoczesnych i oświeconych arystokratów polskich, którzy łączyli w sobie polską rację stanu ze
skomplikowanymi problemami życia porozbiorowego. Zamierzeniem autora było odtworzenie
portretu T. Ostrowskiego w oparciu o zbiór opinii, sądów i refleksji. Zaznaczył, iż z lektury
pamiętników, wspomnień, zbiorów korespondencji czy też artykułów prasowych nie wyłania
się pełen obraz Ostrowskiego. Niektóre jego rysy są uwypuklone (działalność polityczna i publiczna), inne tylko lekko naszkicowane (działalność dobroczynna i filantropijna) a pozostałe
nie doczekały się żadnego pociągnięcia piórem (działalność na polu gospodarczym, czy życie
rodzinne). Pamiętnikarze wskazują na ogromną aktywność Tomasza wykazywaną przez niego
w życiu politycznym oraz w służbie publicznej dla kraju. J. Kita zaznaczył, że w świetle opinii
współczesnych wyłania się poważna rola jaką odgrywał Tomasz Ostrowski szczególnie w dobie Sejmu Wielkiego. Podkreślają jego wkład w dzieło przeprowadzania reform. Ogromny szacunek współczesnych wzbudziła postawa bohatera wystąpienia podczas obrad Rady Wojennej
w newralgicznym momencie wojny z Rosją w lipcu 1792 r. i w ostatnich chwilach istnienia Rzeczypospolitej. Duże uznanie i popularność uzyskał Ostrowski podczas wojny 1809 r. w obronie
Księstwa Warszawskiego. Podsumowując prof. Kita stwierdził, że w świetle opinii przedstawicieli epoki Tomaszowi hr. Ostrowskiemu przypisywano wielką siłę charakteru, niezłomny
patriotyzm, ofiarność bez granic na cele narodowe i pomoc społeczną, niezwykłą pracowitość
połączoną z wieloma talentami, a ponadto zdolności organizacyjne.
Drugi referat Awans przemysłowy Tomaszowa Maz. do II wojny światowej i jego najważniejsi twórcy wygłosił prof. dr hab. Kazimierz Badziak z Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego.
Na wstępie stwierdził, że o awansie gospodarczym terenów położonych nad dolną Wolbórką
zadecydowała akcja podjęta przez rodzinę Ostrowskich, którzy w 1786 r. zostali pełnoprawnymi
właścicielami dóbr ujezdzkich. W 1788 r. Tomasz Ostrowski nabył kompleks dóbr Starzyce,
Cekanów. Za początek Tomaszowa przyjmuje się wytyczenie i powołanie do życia osady kuźniczej nad Wolbórką. W skład jej wyposażenia wchodził piec hutniczy i dwie fryszerki. K. Badziak podkreślił iż w 1805 r. dobra ujezdzkie objął syn Tomasza Antoni, który zadecydował
o przeniesieniu zarządu tych dóbr do Tomaszowa. Jego dziełem była rozbudowa miejscowego
249
działu produkcji górniczo – hutniczej, utworzenie osady przemysłowo – handlowej i innych
ważnych inwestycji, które w ostateczności zadecydowały o awansie i rozwoju tego ośrodka
przemysłowego w Królestwie Polskim. Prof. K. Badziak omówił w swoim wystąpieniu sukcesy rodziny Landsbergów w wytwórczości sukna. Następnie omówił rolę rodziny Halpernów
w tomaszowskim przemyśle. Ukazał także rolę rodziny Bornsteinów w wytwórczości sukna
i innych produktów wełnianych. Kolejną rodziną omówioną w referacie była rodzina Pieschów,
a następnie Müllerów.
Trzeci referat wygłosiła prof. dr hab. Maria Nartonowicz – Kot również z Instytutu Historii
Uniwersytetu Łódzkiego. Nosił on tytuł Wielokulturowość i wielonarodowość społeczeństwa
Tomaszowa Mazowieckiego na przestrzeni wieków (XIX-XX). Zaznaczyła na wstępie, że Tomaszów zaczynał swój byt podobnie jak Łódź w latach 20. XIX w., podlegał tym samym procesom
społecznym i gospodarczym, ale pozostał w jej cieniu. Omówiła w swoim wystąpieniu procesy
demograficzne w Tomaszowie. Stwierdziła, iż w toku szybkiego rozwoju kształtował się wielonarodowy i wielowyznaniowy charakter miasta. Proporcje pomiędzy poszczególnymi grupami
narodowymi: Polakami, Niemcami i Żydami zmieniały się w ciągu stuleci, następnie omówiła
te zmiany. Prof. Maria Nartonowicz – Kot stwierdziła, że chociaż Tomaszów Maz. był miastem
trzech nacji i trzech konfesji, to jednak uwarunkowania polityczne sprawiły, że można także
mówić o czwartej nacji – Rosjanach. Następnie omówiła procesy tworzenia się licznych organizacji i instytucji realizujących wspólne cele, współdziałanie między poszczególnymi grupami
narodowymi i rolę poszczególnych grup w życiu społecznym miasta. Na koniec stwierdziła,
że dzieje stosunków wzajemnych mieszkańców Tomaszowa na przestrzeni wieków znaczone
były zarówno formami przyjaznego sąsiedztwa i współdziałania, jak i przejawami rywalizacji,
niechęci, a niekiedy także antagonizmami.
W przerwie obrad uczestnicy mogli obejrzeć film Śladami fabrycznego Tomaszowa.
Drugiej części sesji przewodniczył mgr Andrzej Kędzierski pracownik Muzeum w Tomaszowie Maz.Pierwszym mówcą po przerwie był dr Andrzej Wróbel kierownik Oddziału w Tomaszowie Maz. Archiwum Państwowego w Piotrkowie Tryb. jednocześnie przewodniczący Koła
Polskiego Towarzystwa Historycznego w Tomaszowie Maz. Wygłosił on referat Zarys dziejów
tomaszowskiego rzemiosła. Na wstępie omówił rozwój osadnictwa w Tomaszowie, wzrost liczby rzemieślników w mieście, a następnie powstawanie cechów. W Tomaszowie najliczniejszą
grupę rzemieślników stanowili sukiennicy i krawcy. Dużą rolę odgrywali także przedstawiciele
zawodów budowlanych. W dalszej części swojego wystąpienia przedstawił rozwój rzemiosła
w Tomaszowie w okresie międzywojennym (1918-1939). Szczegółowo przedstawił rolę Żydów w tomaszowskim rzemiośle. Tomaszowskie rzemiosło poniosło olbrzymie straty na skutek
eksterminacyjnej polityki okupanta hitlerowskiego. Mimo to, w Tomaszowie w 1942 r. było
jeszcze 121 rzemieślników pochodzenia Żydowskiego. Podkreślił, że polityka władzy ludowej
nie sprzyjała rozwojowi rzemiosła w Tomaszowie Maz.
Następny referat Historia miasta Tomaszowa Mazowieckiego ukazana z rodzinnej perspektywy wygłosił prof. dr hab. Krzysztof Tomasz Witczak z Uniwersytetu Łódzkiego, jednocześnie
skarbnik tomaszowskiego Koła Polskiego Towarzystwa Historycznego. W swoim wystąpieniu zaprezentował historię Tomaszowa na przykładzie zasłużonej dla miasta rodziny Steimanów.
Stwierdził, iż Steimanowie mieszkali w dobrach hr. Tomasza Ostrowskiego już w XVIII w. Steimanowie byli rodziną bogatych osadników żydowskich, którzy zajmowali się produkcją i sprzedażą
sukna. K. T. Witczak podkreślił, że Steimanowie działali społecznie w środowisku miejscowych Żydów i poza nim. Prelegent omówił rolę i losy Steimanów dla Tomaszowa od jego początków do
250
czasów współczesnych. W podsumowaniu prelegent stwierdził, że rodzina Steimanów zasłużyła
się dla Tomaszowa już w dobie powstania osady przemysłowej i potem w działalności handlowo-produkcyjnej. Przedstawiciele tej rodziny zamieszkali w naszym mieście od początków jego istnienia,
tworzyli podwaliny polskiego przemysłu sukienniczego. Brali udział w powstaniach: listopadowym
i styczniowym, w Legionach Polskich, działali we władzach miasta Tomaszowa, inicjowali ważne
działania o charakterze społecznym, jak np. budowa pomnika dra Rodego.
Ostatni referat zatytułowany Źródła do dziejów miasta Tomaszowa Mazowieckiego w zasobie Archiwum Państwowego Oddział w Tomaszowie Mazowieckim wygłosiła mgr Zofia Zielińska
archiwistka tomaszowskiego Oddziału. Na wstępnie zaprezentowała historię tomaszowskiego
archiwum. Po czym przedstawiła najciekawsze zespoły archiwalne i ich zawartość. Zaznaczyła iż najcenniejszym zespołem są Akta Miasta Tomaszowa z lat [1817]1830-1944, które liczą
10 823 jednostek archiwalnych. Z okresu Księstwa Warszawskiego zachowała się niewielka
grupa poszytów zawierająca dane o rozwoju osady. Z okresu Królestwa Polskiego są m.in.:
raporty statystyczne o tematyce sukienniczej, rzemieślniczej, przemysłowej i handlowej ukazujące szybki rozwój miasta. Można znaleźć wiele materiałów o organizacji Magistratu i urzędnikach miejskich, sprawach finansowych, zabudowie i rozbudowie, bezpieczeństwie i porządku
publicznym, szkolnictwie, życiu kulturalnym miasta. Bogato zachowały się archiwalia z okresu
dwudziestolecia międzywojennego dot. organizacji i działalności samorządu miejskiego, gospodarki komunalnej, zatrudnienia, bezrobocia, działalności kulturalnej i oświatowej. Z. Zielińska stwierdziła, iż obszerny materiał do dziejów miasta znajduje się w zespole Starostwa
Powiatowego w Brzezinach ekspozytura w Tomaszowie Maz. Zaznaczyła, że wiele cennego
materiału zawierają archiwalia zakładów przemysłowych z terenu Tomaszowa. Na czołowe
miejsce, ze względu na wielkość, jak również wartość historyczną mają akta Tomaszowskiej
Fabryki Sztucznego Jedwabiu z lat 1910-1952 i Zakładów Włókien Chemicznych „Wistom”
z lat 1946-1993. Dużo miejsca w swoim wystąpieniu Z. Zielińska poświęciła aktom dotyczącym
szkolnictwa w Tomaszowie. Omówiła zbiory prywatne. Zaznaczyła, iż niewiele zachowało się
dokumentacji spółdzielni działających w Tomaszowie. Na zakończenie stwierdziła, że obecnie
w tomaszowskim archiwum zgromadzonych jest 578 zespołów archiwalnych.
Podsumowania sesji dokonał mgr Andrzej Kędzierski, który podziękował prelegentom za
wygłoszenie referatów. Opublikowane one zostały w wydanym przez Muzeum wydawnictwie
„220 lat Tomaszowa Mazowieckiego” Materiały z sesji naukowej 16 września 2008 r.
Sesji towarzyszyła okolicznościowa wystawa 220 lat Tomaszowa Mazowieckiego Dzieje miasta w fotografii i dokumencie. Materiały zaprezentowane na niej pochodzą ze zbiorów
Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim, tomaszowskiego Oddziału Archiwum Państwowego,
Parafii Św. Antoniego w Tomaszowie Maz., Cechu Rzemiosł Różnych w Tomaszowie Mazowieckim, tomaszowskich kolekcjonerów.
Wystawę otwiera Księga Stanu Cywilnego Parafii Tobiasze z 1788 r. w której znajduje się
najstarszy wpis dotyczący Tomaszowa oraz akt nadania Tomaszowowi praw miejskich z 1830
roku. Na wystawie zaprezentowano najstarsze dokumenty, zdjęcia dotyczące Tomaszowa, ukazujące jego wielokulturowość, rozwój przemysłu, rzemiosła, oświaty i kultury w Tomaszowie
Maz. Bardzo ciekawe są panoramy Tomaszowskiej Fabryki Sztucznego Jedwabiu Spółki Akcyjnej z okresu międzywojennego – największego zakładu w Tomaszowie.
Wystawa czynna będzie od 30 sierpnia do 19 października 2008 r.
Andrzej Wróbel
251
III KONGRES MEDIEWISTÓW POLSKICH
ŁÓDŹ, 22-24 IX 2008 R.
W dniach 22-24 IX 2008 r. w Instytucie Historii Uniwersytetu Łódzkiego odbył się III Kongres Mediewistów Polskich. Tematem przewodnim tej wielkiej konferencji naukowej była: Polska i Europa w średniowieczu – przemiany strukturalne. Głównymi organizatorami Kongresu
byli: Stały Komitet Mediewistów Polskich, Wydział Filozoficzno-Historyczny UŁ, Wydział
Filologiczny UŁ, Wydział Prawa i Administracji UŁ, Oddział Łódzki Polskiego Towarzystwa
Historycznego, Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi oraz Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk Oddział w Łodzi. Za całość przygotowań odpowiadał Komitet
Organizacyjny, składający się z przedstawicieli poszczególnych jednostek naukowych i naukowo-dydaktycznych, pod przewodnictwem prof. dr hab. Jana Szymczaka, kierownika Katedry
Historii Polski Średniowiecznej UŁ oraz jego zastępców: prof. dr hab. Elżbiety Jung (Filozofia)
i prof. dr hab. Marka Cybulskiego (Filologia Polska). Sekretarzami Kongresu byli: dr Anna
Kowalska-Pietrzak i dr Tadeusz Grabarczyk. Ze strony Polskiego Towarzystwa Historycznego
pracami kierowała prof. dr hab. Alicja Szymczakowa, kierownik Zakładu Nauk Pomocniczych
Historii. To dzięki ich inicjatywie i włożonemu wysiłkowi organizacyjnemu to prestiżowe wydarzenie, jakim był niewątpliwie Kongres Mediewistów Polskich, mogło odbyć się właśnie w Łodzi. Honorowy Patronat nad Kongresem objęli: Prezydent Miasta Łodzi - dr Jerzy Kropiwnicki
oraz JM Rektor Uniwersytetu Łódzkiego - prof. dr hab. Włodzimierz Nykiel. Dla organizacji III
Kongresu Mediewistycznego wszechstronną pomoc okazał prof. dr hab. Wiesław Puś - rektor
Uniwersytetu Łódzkiego poprzedniej kadencji.
Obrady zgromadziły naukowców zajmujących się szeroko rozumianą problematyką epoki
średniowiecza, a więc nie tylko historyków, lecz również archeologów, filozofów, filologów,
muzykologów i historyków sztuki. Przybyli oni ze wszystkich ośrodków akademickich i instytucji naukowych z całego kraju. W Kongresie wzięli też udział goście i referenci z zagranicy,
w tym: z Niemiec (2 osoby), Węgier (2 osoby), Czech (1 osoba), Francji (2 osoby) i Ukrainy
(2 osoby).
W przededniu rozpoczęcia III Kongresu, mianowicie 21 IX 2008 r., w Instytucie Historii
UŁ zebrał się i obradował Stały Komitet Mediewistów Polskich. Jego członkowie ocenili stan
przygotowań do Kongresu oraz sprawy wydawnicze jako pokłosie II Kongresu Mediewistów
Polskich w Lublinie w 2005 roku. Obradujących podjął uroczystą kolacją Rektor UŁ Włodzimierz Nykiel.
Uroczysta inauguracja III Kongresu Mediewistów Polskich odbyła się w Auli im. prof.
Jana Zieleniewskiego w gmachu Wydziału Zarządzania UŁ. Otwarcia dokonał prof. dr hab. Jan
Szymczak, przedstawiając program III Kongresu i życząc uczestnikom owocnych obrad. Władze miasta reprezentował wiceprezydent miasta Łodzi, dr Jarosław Wojcieszek, który dzieląc
się swoimi refleksjami na temat średniowiecza i jego recepcji, życzył zgromadzonym, by „nad
obradami unosił się duch prawdy”. Następnie głos zabrał przewodniczący Stałego Komitetu
Mediewistów Polskich, prof. dr hab. Wojciech Fałkowski nakreślił możliwości, jakie stoją w dobie dzisiejszej przed młodym polskim mediewistą. Z kolei prezes Zarządu Głównego Polskiego
Towarzystwa Historycznego, prof. dr hab. Krzysztof Mikulski, witając uczestników, podkreślił
wagę wydarzenia i zaangażowanie PTH w rozwój polskiej nauki historycznej. Zaproszony do
zagajenia w imieniu Polskiej Akademii Nauk prof. dr hab. Henryk Samsonowicz, skonstatował
wagę kongresu w wymianie interdyscyplinarnej między polskimi mediewistami. Inaugurację
252
Kongresu uświetnił film ukazujący średniowieczne zabytki Polski Centralnej, czyli historycznych ziem łęczyckiej, sieradzkiej i wieluńskiej oraz początki miasta Łodzi, autorstwa studenta
IV roku Historii UŁ Michała Borowiaka.
Pierwszy z towarzyszących uroczystej inauguracji obrad referat plenarny wygłosiła prof. dr hab.
Teresa Michałowska. Tematem wystąpienia był problem semiotyzmu uniwersalnego w poezji,
estetyce i filozofii. Na przykładzie szkoły z Chartres i analizy wybranych stanowisk średniowiecznych teoretyków, prelegentka postawiła tezę o innym niż się zazwyczaj sądzi punkcie
ciężkości w metodologicznym i teoretycznym stosunku mistrzów średniowiecza do teorii literatury. Autor dzieła rozumiany był jako artifex (artysta), zaś wysublimowane środki stylistyczne
służyły zamianie rzeczy na znaki. Symbol i alegoria, jako semantycznie zawężone, w literaturze
niedotyczącej sfery sacrum niestosowane, nie powinny być naczelnym pryzmatem interpretacji
literatury wieków średnich. Wobec powyższego postulowała, by symbolizm i alegoryzm ustąpiły
w dzisiejszych sposobach postrzegania miejsca szerszemu i pełniejszemu pojęciu semiotyzmu.
Po wykładzie inauguracyjnym słowa powitania i życzenia owocnych obrad do uczestników
Kongresu skierowali prorektor Uniwersytetu Łódzkiego ds. Nauki, prof. dr hab. Antoni Różalski
oraz dziekan Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ, prof. dr hab. Zbigniew Anusik. Nastąpiły dwa dalsze wykłady plenarne. Prof. dr hab. Tadeusz Makiewicz przedstawił swoje ustalenia
dotyczące kolebki Słowian w kontekście ziem polskich. Z pozycji zwolennika teorii autochtonicznej wystąpił z polemicznym wywodem odnoszącym się do stanowisk allochtonicznych,
w jego ujęciu znajdujących się obecnie w defensywie. Prelegent dokonał zestawienia dowodów
archeologicznych i ze źródeł pisanych. Przywołując ustalenia wiedeńskiego bizantynologa Johannesa Kodera, przedstawił teorię istnienia Antów jako peryferyjną nieznaczną grupę Słowian
(Sklawenów, tj. w warunkach specyfiki greckiej wymowy tego czasu Slawenów, czyli Słowian).
Podkreślił jednocześnie trudności badawcze, wynikające m.in. z niecelowości analizy artefaktów materialnych (w tym ceramiki) pod kątem etnicznej tożsamości wytwórców.
Profesor Alicja Szymczakowa przedstawiła wyniki badań własnych i prof. Tadeusza Nowaka odnoszących się do dziejów Łodzi od momentu jej powstania do końca okresu średniowiecza
i początków czasów nowożytnych. Został również poruszony problem najbliższych okolic miasta. Bogaty, obfitujący w dane faktograficzne wywód miał przybliżyć zgromadzonym szerzej
nieznaną historię miasta, w kontekście dorobku łódzkich mediewistów ostatnich dziesięcioleci.
Spośród czynników miastotwórczych, za najważniejszy autorka uznała położenie miasta przy
trakcie krakowsko-toruńskim, o ponadregionalnym charakterze. Następnie omówiła poszczególne aspekty życia miejskiego średniowiecznej i wczesnonowożytnej Łodzi.
Po uroczystościach inauguracyjnych rozpoczęły się w Instytucie Historii UŁ sesje naukowe.
Referaty zostały zgrupowane w pięciu blokach tematycznych, mianowicie: 1. Człowiek – między
biologią a historią, 2. Średniowieczna wizja świata – jedność czy różnorodność (idee i teksty),
3. Dynamika przemian społecznych i religijnych, 4. Podmioty i przedmioty w badaniach historycznych, 5. Mechanizmy władzy, normy i wzorce kulturowe. Z bloków tych wyodrębniono, na
czas trwania Kongresu, 20 obradujących oddzielnie sekcji. Pierwszy raz w historii zjazdów kongresowych utworzono dodatkową odrębną Sekcję Młodych, w której naukowcy najmłodszego
pokolenia mieli okazję zaprezentować wyniki swoich badań i skonfrontować je z poglądami
starszych badaczy. W ciągu trzech dni obrad wygłoszono 119 referatów. Wielka różnorodność
i bogactwo zaprezentowanej materii nie pozwalają na szczegółowe omówienie każdej sekcji.
Należy zauważyć, iż wszystkie grupy obradujących uczonych cieszyły się dużym zainteresowaniem słuchaczy, a prowadzone dyskusje i polemiki nabierały niejednokrotnie ożywionego
253
charakteru. Obrady stworzyły również mediewistom szerokie pole do poszukiwania nowych
obszarów badawczych oraz do wymiany własnych doświadczeń i poglądów. Wśród przysłuchujących się referentom znalazło się wielu studentów, uczniów szkół średnich oraz osób zainteresowanych wieloaspektową historią polskiego i powszechnego średniowiecza.
W pierwszym dniu obradowały następujące sekcje: I. Człowiek wobec środowiska przyrodniczego (moderatorzy: prof. dr hab. Jan Tyszkiewicz i prof. dr hab. Alicja Szymczakowa); II.
Granice i przełomy w literaturze polskiego średniowiecza (moderował prof. dr hab. Mieczysław
Mejor); III. Zmagania teologii z naukami wyzwolonymi (obradom przewodniczyła prof. dr hab.
Elżbieta Jung); IV. Komunikacja społeczna w średniowiecznym mieście (moderatorzy: prof. dr
hab. Janusz Tandecki, prof. dr hab. Roman Czaja i prof. dr hab. Jerzy Piekalski); V. Jak i kiedy
Europa i Polska stały się chrześcijańskie? Od konwersji we wczesnym średniowieczu do chrystianizacji w średniowieczu pełnym i w czasach nowożytnych (przewodniczył prof. dr hab. Leszek
Słupecki); VI. Powrót (do) rzeczy (obradami kierował prof. dr hab. Przemysław Urbańczyk);
VII. Mechanizmy przemian, normy i wzorce kulturowe (dyskusję animowali: prof. dr hab. Jacek
S. Matuszewski i prof. dr hab. Andrzej Janeczek). Dzień zakończył uroczysty bankiet w Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym UŁ wydany przez władze miasta Łodzi. Była to okazja dla
uczestników do bliższego wzajemnego poznania w mniej oficjalnych okolicznościach i podsumowania pierwszego gorącego dnia Kongresu. Wspólna kolacja upłynęła w atmosferze kameralnych i serdecznych rozmów.
Drugiego dnia Kongresu powrócono do obrad w kolejnych interesujących sekcjach: VIII.
Człowiek w społeczeństwie. Więzi grupowe i środowiskowe (moderował prof. dr hab. Jan Wroniszewski); IX. Język i tekst w kulturze średniowiecza (sekcję prowadził prof. dr hab. Marek
Cybulski); X. Historia sztuki (obradom przewodniczył prof. dr hab. Zbigniew Bania); XI. Duchowieństwo a wierni (dyskusję animowała prof. dr hab. Anna Pobóg-Lenartowicz); XII. Rozmaitości archeologiczno-historyczno-literackie… (moderator prof. dr hab. Jan Szymczak); XIII.
Jednostka jako czynnik zmian (obradami kierował dr Stanisław Rosik).
Po południu uczestnicy Kongresu mieli możliwość wzięcia udziału w wycieczce do Łęczycy
i Tumu. Burmistrz Miasta Łęczycy, pan Andrzej Olszewski, oraz Starosta Powiatu Łęczyckiego,
pan Wojciech Zdziarski, zapewnili uczestnikom wyprawy szeroką gamę atrakcji turystycznych.
Gości oprowadzono po zamku królewskim w Łęczycy, zapoznano ze średniowieczną topografią
starego miasta i ugoszczono w ratuszu. Bardzo ważnym punktem wycieczki była archikolegiata w Tumie. Z historią tego wspaniałego zabytku architektury romańskiej zapoznał obecnych
prof. dr hab. Tadeusz Poklewski-Koziełł i ksiądz proboszcz mgr Paweł Olszewski. W wycieczce
wzięło udział 47 uczestników Kongresu.
W czasie trwania kongresu w dniach 22-24 września goście mogli również zwiedzić wystawy w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi. Muzeum udostępniło bezpłatnie
wystawy stałe, m. in. wystawę etnograficzną, pt. „Szare jak ziemia, barwne jak pamięć” oraz
numizmatyczną, pt. „Pieniądz na ziemiach polskich”. W ciągu trzech dni wystawy zwiedziło
około siedemdziesięciu uczestników Kongresu. W tym czasie był czynny także punkt sprzedaży
książek na terenie Muzeum, który cieszył się dużym zainteresowaniem zwiedzających - sprzedano kilkanaście tytułów poświęconych klasztorowi cysterskiemu w Sulejowie, a także Doliwom z Nowego Miasta, Dębna i Biechowa.
Trzeciego, a zarazem ostatniego dnia, goście III Kongresu Mediewistów Polskich mogli
uczestniczyć w takich sekcjach naukowych, jak: XIV. Człowiek w sztuce średniowiecznej. Od
prywatności do funkcji społecznej (moderatorzy: prof. dr hab. Ewa Marxen-Wolska, dr Jowita
254
Jagla i dr Krzysztof Cichoń); XV. Jedna czy wiele filozofii średniowiecznych? (obradom przewodniczyła prof. dr hab. Agnieszka Kijewska); XVI. Grupy zawodowe i przepływy międzygrupowe w miastach (dyskusję animowali: prof. dr hab. Zdzisław Noga i dr Tadeusz Grabarczyk);
XVII. Mobilność społeczna (sekcją kierował prof. dr hab. Tomasz Jurek); XVIII. Obiekty badań
(moderował prof. dr hab. Leszek Kajzer); XIX. Czy historyk stwarza źródło historyczne? (przewodniczył dr Przemysław Wiszewski); XX. Władza królewska w Polsce późnego średniowiecza: między nowymi wyzwaniami a powstaniem państwa stanowego (dyskusję prowadził prof. dr
hab. Sławomir Gawlas); XXI. Sekcja młodych (moderator mgr Krzysztof Latocha).
Uroczystość zamknięcia obrad odbyła się, w formie dyskusji panelowej, w Sali Rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego, w gmachu Instytutu Historii UŁ. Dyskusję prowadził, przy
pełnym audytorium, prof. dr hab. Wojciech Iwańczak. Zapraszając do dyskusji prosił o nakreślenie obecnej sytuacji polskich badań mediewistycznych we wszystkich dyscyplinach naukowych,
obejmujących polem swojego zainteresowania wieki średnie. Prof. dr hab. Piotr Bering naszkicował sytuację filologów klasycznych; podkreślił intensywną i efektywną, mimo nastręczających się trudności, pracę badawczą polskich ośrodków naukowych. Przemawiający w imieniu
środowiska archeologów prof. dr hab. Andrzej Buko jako konstytutywną cechę obecnej polskiej
archeologii mediewistycznej określił jej regionalizm. Prof. dr hab. Agnieszka Kijewska dokonała przeglądu najnowszych osiągnięć rodzimych filozofów. Wzmiankowała intensywną pracę
edytorską, pogłębione analizy naukowe tekstów, a także wieloaspektowe wykorzystanie spuścizny średniowiecznych mistrzów filozofii i teologii. Prof. dr hab. Henryk Samsonowicz, konstatując ogólnie nader pozytywną sytuację polskiej mediewistyki w jej aspekcie przede wszystkim
historycznym, zwrócił również uwagę na pewne strony ujemne. Zaliczył do nich niemożność
ogarnięcia całości wydawniczej produkcji naukowej oraz niemal całkowity zanik refleksji metodologicznej, z której polska myśl historyczna niegdyś słynęła. Ponownie zaznaczył, jak wielkie znaczenie odgrywa interdyscyplinarna wymiana wiedzy i doświadczeń – uznał ją za jeden
z głównych sukcesów Kongresu i konieczności badawczych w ogóle. Refleksje historyka sztuki
przedstawił prof. dr hab. Piotr Skubiszewski. Omawiając z kolei obecny stan polskiej muzykologii mediewistycznej, prof. dr hab. Elżbieta Witkowska-Zaremba zwróciła uwagę na unikatowy charakter badań, określiła przedmiot badań, podając szeroką definicję, zarysowała wreszcie
istniejące trudności (stopniowo kurczącą się liczbę badaczy, zanikające umiejętności płynnego
operowania językami klasycznymi, zbyt małą współpracę ze środowiskami zagranicznymi).
Zamykając przegląd dyscyplin, prof. dr hab. Wiesław Wydra zwrócił uwagę na niespójność
prac polskich ośrodków, wydających zabytki staropolskie bez jednolitych zasad edycji. Z żalem
skonstatował zarzucenie wielu wartościowych przedsięwzięć naukowych, mówił również o niemożności ogarnięcia całości powstającej literatury, o różnej przy tym wartości naukowej i braku
zainteresowania młodzieży tematyką. Zgłosił postulat dalszego, intensywniejszego wydawania
znajdujących się w bibliotekach, a wciąż jeszcze niewydanych, świadectw najdawniejszej literatury polskiej. Z satysfakcją ocenił obecny stan badań oraz dostępność i liczbę intrumenta
studiorum. Wystąpienia uczestników skwitowane zostały krótką dyskusją.
Zamknięcie i podsumowanie obrad III Kongresu Mediewistycznego nastąpiło po dyskusji
panelowej. Dokonali go prof. Jan Szymczak i prof. Wojciech Fałkowski. Obaj mówcy uznali
obrady za owocne i satysfakcjonujące. Podziękowali władzom miasta Łodzi, Uniwersytetowi
Łódzkiemu, Katedrze Historii Polski Średniowiecznej UŁ, jako głównemu organizatorowi konferencji, oraz Studenckiemu Kołu Naukowego Historyków UŁ za istotną pomoc w działaniach
organizacyjnych. III Kongres Mediewistów Polskich zgromadził ponad 250 uczestników. Na-
255
leży też wspomnieć, iż przez 3 dni obrad kongresowych trwała ekspozycja wydawnicza, która
zgromadziła 10 wydawnictw historycznych z terenu całego kraju.
Uczestnicy III Kongresu Mediewistów Polskich wyrażali się ciepło o obsłudze Centrum
Szkoleniowo-Konferencyjnego UŁ oraz Domu Studenckiego „Balbina”.
Agata Kaczmarek, Krzysztof Latocha
SPRAWOZDANIE Z KONFERENCJI KSZTAŁCENIE ARCHIWISTÓW I ZARZĄDCÓW
DOKUMENTACJI W KONTEKŚCIE WDRAŻANIA PROCESU BOLOŃSKIEGO
LUBLIN, 23-24 X 2008 R.
Stowarzyszenie Archiwistów Polskich – Sekcja Edukacji Archiwalnej we współpracy z Zakładem Archiwistyki Instytutu Historii UMCS zorganizowała konferencję poświęconą kształceniu archiwistów i zarządców dokumentacji. Obrady odbywały się 23 i 24 X 2008 r. w sali Rady
Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej. Konferencja odbyła
się w ramach obchodów jubileuszu trzydziestolecia kształcenia archiwistów w UMCS i dziesięciolecia istnienia Zakładu Archiwistyki.
Zebranych powitała dyrektor Instytutu Historii UMCS prof. dr hab. Anna Sochacka.
W pierwszym dniu konferencji obradom przewodniczył prof. Janusz Tandecki (UMK). Prof.
dr hab. Krzysztof Skupieński (UMCS) przedstawił zarys historii specjalizacji archiwistycznej
w UMSC, ewolucję treści programowych, a także bieżące projekty i plany organizacji nowego
kierunku studiów - archiwistyka i zarządzanie dokumentacją. Następnie na ręce prof. dr hab.
K. Skupińskiego, pełniącego funkcję kierownika Zakładu Archiwistyki przedstawiciele ośrodków uniwersyteckich i archiwalnych złożyli adresy z życzeniami dalszych sukcesów w kształceniu archiwistów (prof. dr hab. A. Sochacka w imieniu dyrekcji Instytutu Historii UMSC,
prof. dr hab. Irena Mamczak-Gadkowska w imieniu UAM, prof. dr hab. Krzysztof Stryjkowski,
reprezentujący SAP, prof. dr hab. Andrzej Tomczak oraz dr Andrzej Biernat w imieniu Naczelnej
Dyrekcji Archiwów Państwowych). Prof. dr hab. Józef Szymański, twórca specjalności archiwistycznej w Uniwersytecie Lubelskim, składając życzenia obecnym pracownikom dydaktycznym
przypomniał zebranym okoliczności powstania specjalności archiwistycznej.
Pierwsza prelegentka mgr Ewa Perłakowska (AP Kraków) zaprezentowała referat pt. Oczekiwania obecnego rynku pracy a kształcenie archiwistów, w którym porównała wymogi pracodawców ze współczesnym systemem edukacyjnym. Scharakteryzowała rynek pracy i oczekiwania pracodawców wobec przyszłych archiwistów. Przedstawiała również sytuację prawną tej
grupy zawodowej. Zaprezentowała również, przygotowane na podstawie ankiet, oczekiwania
osób kształcących się w tym zawodzie. W dyskusji nad referatem podniesiono kwestię oceny aktów
prawnych dotyczących kwestii archiwalnych, a przede wszystkim rozdziałów regulujących zadania
archiwistów i problem ich wykształcenia. Poruszono również problem zmiany ustawy archiwalnej.
W odpowiedzi mgr E. Perłakowska poinformowała zebranych, że zespół pracujący nową ustawę
archiwalną planuje dodać do niej rozdział dotyczący pracowników, regulujący wymagania, jakie
powinien spełniać kandydat do pracy w archiwum.
Kolejny referat, autorstwa prof. dr hab. I. Mamczak-Gadkowskiej i prof. dr. hab. Krzysztofa Stryjkowskiego, dotyczył modeli kształcenia archiwistów w Europie (Deklaracja Bolońska
a kształcenie archiwistów w Europie). Prof. dr hab. K. Stryjkowski przypomniał genezę i za-
256
łożenia edukacyjne Deklaracji Bolońskiej, zaznaczając, że nie była ona wytworem Unii Europejskiej, a porozumieniem międzyrządowym, którego celem jest wyrównanie poziomu edukacji w krajach europejskich jak i zapewnienie mobilności studentów pomiędzy uczelniami,
a w konsekwencji mobilności pracowników. Następnie referent przedstawił modele kształcenia
archiwistów w poszczególnych krajach europejskich oraz scharakteryzował problemy związane
z wprowadzaniem bolońskiego systemu kształcenia.
Po przerwie referat pt. Kierunki zmian w programach nauczania archiwistów w Polsce po
podpisaniu Deklaracji Bolońskiej wygłosili przedstawiciele prof. dr hab. Waldemar Chorążyczewski i prof. dr hab. Wiesława Kwiatkowska (UMK). Prof. dr hab. W. Kwiatkowska scharakteryzowała dotychczasowe zmiany, jakie dokonały się w poszczególnych szkołach wyższych,
których analiza pozwoliła postawić wniosek o znacznym zróżnicowaniu modeli kształcenia
i programów nauczania w uczelniach polskich. Przedstawiła również propozycję systemu edukacji
archiwalnej, którego istotą byłby podział treści kształcenia w toku dwustopniowych studiów – podczas I stopnia kształcono by zarządców dokumentacji przygotowanych m.in. do pracy zawodowej
w archiwach zakładowych, natomiast w trakcie dwuletnich studiów magisterskich przygotowywano
by archiwistów przygotowywanych do pracy w węższych zakresach, uwzględniając przy tym np.
specyfikę regionalną. Studia III stopnia przygotowywałaby natomiast pracowników naukowych.
Najistotniejszym pytaniem, jakie postawiła prelegentka, była kwestia naboru na drugi stopień specjalizacji: czy tylko ukończenie I stopnia specjalizacji pretenduje kandydata do rozpoczęcia kształcenia
II stopnia czy też należy przyjmować absolwentów innych kierunków. Prof. W. Kwiatkowska zaproponowała więc pewne propozycje zmian zmierzające do ujednolicenia minimum programowego. Kontynuując wątek prof. dr hab. W. Chorążyczewski omówił model kompetencji przygotowany
przez archiwistyczne środowisko dydaktyczne skupione wokół Zarządu Sekcji Edukacji Archiwalnej
(SEA) SAP. Ów projekt zawiera wiadomości, treści i umiejętności, a także postawy i normy zachowań wobec zawodu archiwisty, jakie powinien zdobyć kandydat do tego zawodu w procesie kształcenia. Podkreślił, że nie nazwa przedmiotu czy ilość godzin, lecz właśnie przekazanie odpowiednich
kompetencji powinna decydować o właściwym przygotowaniu absolwentów do zawodu archiwisty. Omówił także trzy kolejne poziomy kompetencji - podstawowy (przekazane podczas I stopnia
kształcenia), specjalistyczny – (II stopień kształcenia) oraz naukowy (studia doktorskie). W dyskusji
prof. dr hab. K. Skupieński podkreślił ogromne znaczenie poruszonej tematyki, a przedstawione
propozycje oraz przygotowany projekt kompetencji uznał za ważny krok w procesie kształcenia
archiwistów w Polsce. Dr Lucyna Harc (Uniwersytet Wrocławski) zadała pytanie czy istnieje
potrzeba jednorodności w nauczaniu archiwistów, czy też nie należy pozostawić miejsce na różnice programowe. Ponadto zastanawiała się nad kwestią nadawania tytułów zawodowych absolwentów poszczególnych stopni kształcenia. I. Mamczak-Gadkowska zaproponowała natomiast,
aby małe moduły specjalizacji włączyć do programów studiów podyplomowych.
Na zakończenie pierwszego dnia obrad referat wygłosił ks. prof. Leszek Wilczyński (Przeglądy zmian w kształceniu archiwistów kościelnych). Przedstawił początki kształcenia archiwistów kościelnych, a także scharakteryzował działalność ośrodków kształcenia uniwersyteckiego
w zakresie archiwistyki. Pokreślił znaczenie organizowanych przez oo. Kapucynów warsztatów
archiwistycznych w Zakroczymiu. Ponadto postulował, aby większy nacisk kładziono na kształcenie w zakresie archiwistycznym w seminariach duchownych.
W dyskusji podsumowującej pierwszy dzień obrad rozważano przede wszystkim problem
pogodzenia wykształcenia zawodowego z uniwersyteckim kształceniem humanistycznym.
Zwracano uwagę, iż istota studiów nie sprowadza się jedynie do przygotowania techniczne-
257
go absolwenta do wykonywania określonego zawodu. Ponadto poruszono problem związany
z brakiem uregulowań prawnych dotyczących wykształcenia archiwistycznego – podnoszono,
iż ukończenie kursu kancelaryjno-archiwalnego I stopnia jest traktowane przez pracodawców
jako bardziej pożądane niż dyplom ukończenia specjalności archiwalnej w uczelni wyższej.
Wobec takiego stanu rzeczy postulowano wprowadzenie odpowiednich zmian prawnych w tym
zakresie.
W dniu następnym odbyło się zebranie Walne Sekcji Edukacji Archiwalnej SAP, podczas
którego przyjęto protokół z obrad zebrania plenarnego w dniu 7 grudnia 2007 roku. Ponadto
przyjęto regulamin SEA SAP. Odbyły się również wybory uzupełniające do Zarządu Sekcji.
Członkami Zarządu zostali prof. dr hab. K. Skupieński, oraz mgr Agnieszka Rosa (UMK). Przewodnicząca Zarządu prof. dr hab. W. Kwiatkowska złożyła sprawozdanie z działalności Zarządu
SEA w okresie 2007-2008 oraz przedstawiła informacje bieżące na temat realizacji projektów
a także zarys działań na rok 2009 (plany wydawania nowej serii publikującej materiały, konferencyjne, dopracowanie minimum programowego, dokończenie projektu konferencji oraz podjęcie kwestii przygotowania nowych podręczników).
Obradom merytorycznym w drugim dniu konferencji przewodniczył prof. dr hab. K. Stryjkowski. Jako pierwszy referat wygłosił prof. dr hab. Władysław Stępniak (UMK). W wykładzie
zatytułowanym Studia trzeciego stopnia (doktoranckie) z archiwistyki w Polsce na tle europejskim scharakteryzował doświadczenia europejskie w kształceniu pracowników naukowych
w zakresie archiwistyki. Podkreślił znaczenie kształcenia przyszłych naukowców dla rozwoju
cywilizacyjnego Europy. Powołując się na raport Unii Europejskiej, stwierdził, że w krajach
europejskich brakuje uczonych. W związku z tym Europejskie Stowarzyszenie Uniwersytetów
(European University Association) podjęło działalność w celu stworzenia europejskiego rynku
pracy dla uczonych. Według prelegenta jedną z dróg kształcenia przyszłych naukowców jest
organizacja seminariów i studiów doktorskich. Przedstawił także rozwiązania przyjęte w zakresie kształcenia archiwistów w innych krajach europejskich. Pokreślił także rolę tzw. doktoratu
zawodowego uznawanego m. in. w krajach skandynawskich i Wielkiej Brytanii (dla przykładu - stopień doktora może zostać nadany za opracowanie znaczącego zespołu archiwalnego).
Porównując praktykę europejską z polską zwrócił uwagę na zawężenie działalności naukowej
archiwów polskich, związaną z realizacją przez te jednostki zadań administracyjnych. Ułatwieniem dla zdobycia stopnia naukowego dla archiwistów zatrudnionych w archiwach jest koncepcja seminarium doktorskiego przy NDAP. W dyskusji prof. dr hab. Edward Kołodziej (UMSC)
również zwrócił uwagę na brak odpowiednich warunków dla podejmowania przez pracowników
archiwów badań naukowych. Archiwistów traktuje się, bowiem jak urzędników administracyjnych, a droga do zdobywania stopni naukowych jest utrudniona ze względu na coraz większy
zakres obowiązków zawodowych.
Autorką kolejnego wystąpienia pt. Kształcenie ustawiczne archiwistów i zarządców dokumentacji w kontekście Procesu Bolońskiego była dr Lucyna Harc. Na początku wykładu referentka przedstawiała definicję kształcenia ustawicznego, czyli ciągłego rozwijania własnych
umiejętności. Omówiła też różne formy kształcenia ustawicznego – kursy, konferencje, studia
podyplomowe, szkolenia o różnej tematyce organizowane przez uniwersytety, NDAP, poszczególne archiwa, a także przez Stowarzyszenie Archiwistów Polskich. Przedstawiła sposoby finansowania projektów dokształcających w oparciu o wykorzystanie funduszy europejskich.
Zwróciła również uwagę na możliwość prowadzenia dokształcania w systemie e-learning, dotąd
niewykorzystanym w zakresie kształcenia archiwistów. Wygłoszony referat stał się przyczyn-
258
kiem do dyskusji związanej z kształceniem przyszłych archiwistów, jak i z potrzebą dokształcania kadry archiwalnej. W dyskusji swoje stanowisko w wyżej wymienionych kwestiach przedstawili: prof. dr hab. E. Kołodziej, prof. dr hab. W. Stępniak, dr Piotr Dymmel (AP w Lublinie),
prof. dr hab. Alicja Kulecka (Uniwersytet Warszawski), prof. dr hab. W. Chorążyczewski oraz
dr A. Biernat.
Ostatni referat pt. Przegląd kluczowych problemów w nauczaniu archiwistów i zarządców
dokumentacji wygłosił prof. dr hab. K. Skupieński. Kontynuował, podjęte we wcześniejszych
wystąpieniach rozważania dotyczące problemu pogodzenia studiów I i II stopnia. Wyraził opinię, iż najważniejszym celem kształcenia jest wyedukowanie fachowca, najważniejszą kwestią do rozwiązania jest więc znalezienie sposobu na pogodzenie postulowanej przez system
boloński mobilności z pełnym przygotowaniem do zawodu archiwisty. Zwrócił też uwagę na
humanistyczny model kształcenia, który w swych założeniach powinien tak przygotowywać absolwentów, aby mogli odnaleźć się w wielu zawodach, mając w perspektywie dalszą możliwość
zdobywania wiedzy i doskonalenia umiejętności.
W dyskusji podsumowującej dwudniowe obrady podniesiono przede wszystkim potrzebę
zdefiniowania zawodu archiwisty i wyznaczenia kryteriów niezbędnych do podjęcia zatrudnienia w tym zawodzie. Podkreślano potrzebę wypracowania wspólnej płaszczyzny kształcenia,
która odpowiadałaby potrzebom rynku pracy i spełniała oczekiwania pracodawców jak również
osób kształcących się w zawodzie.
Ilona Florczak
SPRAWOZDANIE Z PRAC KLUBU HISTORYCZNEGO IM. STEFANA ROWECKIEGO
„GROTA” W PABIANICACH
Przy bramie Starego Cmentarza w Zakopanem widnieje tabliczka z napisem Ojczyzna - to
ziemia i groby. Narody tracąc pamięć - tracą życie. Sentencja ta, której autorstwo przypisuje się
Ferdynandowi Fochowi, marszałkowi Francji i Polski, najpełniej oddaje potrzebę krzewienia wiedzy o przeszłości własnego narodu. Kierowani tą właśnie potrzebą członkowie Światowego Związku
Żołnierzy Armii Krajowej (ŚZŻAK) przy współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej (IPN) w Warszawie powołali do życia w styczniu 2002 r. Klub Historyczny im. Stefana Roweckiego „Grota”.
Zgodnie z założeniami inspiratorów Klubu, celem jego jest przedstawianie i propagowanie
najnowszej historii Polski, począwszy od okupacji w czasie II wojny światowej, a na obaleniu
komunizmu skończywszy. Odbiorcami tegoż przedsięwzięcia, jak podaje status Klubu, są członkowie i sympatycy ŚZŻAK oraz całe społeczeństwo ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży. Na niej bowiem spoczywa ciężar podtrzymania pamięci o wydarzeniach, jakie miały miejsce,
w tak przecież nieodległym czasie, na ziemiach naszej ojczyzny. Ponadto ideą, jaka przyświecała założycielom, było kształtowanie świadomych, patriotycznych postaw społeczeństwa.
Podstawową formą działalności Klubu są comiesięczne spotkania jego członków oraz
wszystkich zainteresowanych najnowszą historią Polski. Najczęściej przybierają one formę
wykładów wygłaszanych przez najznakomitszych historyków dziejów najnowszych, połączonych z dyskusją. Równie często organizowane są spotkania ze świadkami i uczestnikami wydarzeń historycznych, w szczególności z byłymi więźniami politycznymi i działaczami opozycji
antykomunistycznej.
259
O swoistym zapotrzebowaniu społeczeństwa na historię, najlepiej świadczy fakt, że Klub
Historyczny im. Stefana Roweckiego „Grota” funkcjonuje dziś w niemalże dwudziestu miastach
Polski, między inni w: Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu, Lublinie, czy Trójmieście.
Fenomen stanowi tutaj region łódzki, gdzie działa aż pięć oddziałów Klubu. Pierwszy, w stolicy
regionu powołano w czerwcu 2004 r. W latach kolejnych jego odziały powstały również w Kaliszu, Wieluniu, Sieradzu oraz Pabianicach.
Idea założenia klubu historycznego w Pabianicach zrodziła się pod koniec 2007 r. Jej pomysłodawcami oraz głównymi wykonawcami byli trzej młodzi pabianiccy historycy, obecnie
doktoranci na Wydziale Filozoficzno – Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Zafascynowani
działalnością Klubu łódzkiego, przy zachęcie mgr. Wojciecha Marciniaka, sekretarza tegoż, oraz
prof. Albina Głowackiego, pracownika naukowego w Katedrze Historii Europy Wschodniej UŁ,
a zarazem przewodniczącego Rady Naukowej wspomnianego Klubu podjęli starania celem uruchomienia podobnej inicjatywy w swoim rodzinnym mieście.
Pomimo stosunkowo niewielkiej odległości, jaka dzieli Pabianice od Łodzi, co zdawałoby
się, nie przemawiało na korzyść utworzenia kolejnego już przecież Klubu w regionie, całe przedsięwzięcie zakończyło się pełnym sukcesem. Z wielkimi obawami do tej idei podszedł Marek
Dróżka, dyrektor łódzkiego oddziału IPN, którego zgoda na powołanie Klubu miała charakter
wiążący. Dotyczyły one przede wszystkim potrzeby istnienia takowego w niewielkim przecież
mieście, jakim są Pabianice oraz nadmiernego rozrostu struktur Klubu w regionie łódzkim. Widząc zaangażowanie, z jakim podeszli do sprawy inicjatorzy, z pomocą przyszedł im Antoni
Galiński, koordynator prac popularnie zwanego „Grota”. Za jego wstawiennictwem udało się
przekonać władze łódzkiego oddziału IPN co do słuszności podejmowanego przedsięwzięcia,
zyskując tym samym aprobatę na powołanie Klubu na roczny okres próbny.
Z niecodzienną przychylnością do tego pomysłu podeszły pabianickie środowiska kombatanckie oraz władze miasta, z wiceprezydentem Dariuszem Wypychem na czele. Dzięki pomocy
ze strony tych ostatnich, w niezwykle szybkim tempie udało się pozyskać lokal, gdzie mogłyby
odbywać się spotkania członków Klubu. W równie krótkim czasie dokonano wstępnego zarysu
planu pracy oraz ustalono skład Zarządu wyżej wspomnianego. Inicjatorom przedsięwzięcia
zależało by Zarząd ów składał się z przedstawicieli różnych środowisk powiązanych z historią
Pabianic, ale także historią jako dziedziną wiedzy. Stąd w jego szeregach znaleźli się: Sławomir
Szczesio – asystent w Katedrze Historii Europy Wschodniej UŁ, pełniący funkcję przewodniczącego, kpt. Eugeniusz Debich – prezes Koła Terenowego ŚZŻAK w Pabianicach, jako wiceprzewodniczący, Przemysław Stępień – doktorant w Katedrze Historii Polski Współczesnej UŁ,
jako wiceprzewodniczący oraz członkowie: Grzegorz Hanke – dyrektor Gimnazjum nr 2 im.
Armii Krajowej w Pabianicach, Jan Kwiatkowski – prezes Koła Związku Sybiraków w Pabianicach, Henryk Marczak – sekretarz Zarządu Regionu Ziemia Łódzka NSZZ „Solidarność”, Jolanta Marczuk – nauczyciel historii w Gimnazjum nr 3 im. Tadeusza Kościuszki w Pabianicach,
Barbara Mrowicka – nauczyciel historii w II Liceum Ogólnokształcącym im. Królowej Jadwigi
w Pabianicach, Dariusz Wypych – wiceprezydent miasta oraz Radosław Żurawski – dyrektor
Miejskiego Ośrodka Kultury w Pabianicach.
Spotkanie inauguracyjne poprzedzone zostało zakrojoną na szeroką skalę akcją promocyjną
obejmującą lokalną prasę i telewizję, szkoły oraz kościoły. Staraniem pomysłodawców powołania Klubu, informacja o jego istnieniu odbiła się głośnym echem w całym mieście. O pełnym
powodzeniu przedsięwzięcia świadczyło spotkanie inauguracyjne, które miało miejsce 28 lutego 2008 r. w Sali Kominkowej Starostwa Powiatowego w Pabianicach. Frekwencja przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów. Pomieszczenie przygotowane na sto osób nie było
260
w stanie przyjąć wszystkich zainteresowanych. Wielu z nich z powodu braku miejsc zmuszona
była do zrezygnowania z uczestnictwa w uroczystym otwarciu Klubu. Gościem specjalnym posiedzenia inauguracyjnego była dr Maria Dmochowska, wiceprezes IPN.
W części merytorycznej pierwszego spotkania przewidziany został wykład prof. Albina Głowackiego pt. Generał brygady August Emil Fieldorf „Nil” – bohater bez grobu. Po niezwykle
ciekawej prelekcji nastąpiła projekcja filmu Aliny Czerniakowskiej pt. W sprawie generała Fieldorfa „Nila”. W czasie przewidzianym na pytania dotyczące wykładu rozgorzała ostra w tonie
dyskusja. Nerwowa atmosfera udzieliła się również gościowi specjalnemu, pod adresem, którego kierowano zarzuty dotyczące funkcjonowania IPN. Domagano się by przedstawiciele tejże
instytucji wywarli wpływ na polskie media, by te dostosowały porę emisji filmów historycznych, dokumentalnych – podobnych wcześniej prezentowanemu – do potrzeb odbiorców. Swoistym kuriozum był postulat by dokonać sądu nad nieżyjącymi już osobami, winnymi śmierci
gen. Fieldorfa „Nila”. Wystosowania pisma w tej sprawie do rządu polskiego domagano się od
Zarządu Klubu „Grota” w Pabianicach.
Kolejne spotkania Klubu odbywały się już w jego stałej siedzibie, będącej jednocześnie
siedzibą Koła Terenowego ŚZŻAK w Pabianicach. Na 28 marca 2008 r. zaplanowano spotkanie
z płk. (obecnie gen. brygady) Aleksandrem Arkuszyńskim „Majem”, oficerem 25 pułku AK,
współtwórcą Ruchu Oporu AK. Wśród organizatorów zaistniała obawa o frekwencję, bowiem
płk. Arkuszyński nie był postacią znaną w Pabianicach, a historycy zajmujący się dziejami miasta nie wspominali, jak dotąd, o jego zasługach. Ku wielkiej uciesze członków Klubu, wszelkie
niepokoje okazały się nieuzasadnione. O przedstawienie sylwetki bohatera spotkania poproszona została Alicja Dopart - były kustosz Muzeum Miasta Pabianic. Podkreśliła ona niezwykłą
rolę „Maja” w działaniach Armii Krajowej w czasie II wojny światowej oraz jego udział w tzw.
drugiej konspiracji. Zasadniczą cześć jej wystąpienia stanowiło jednak przybliżenie brawurowej
akcji z udziałem płk. Arkuszyńskiego, jaka miała miejsce 10 czerwca 1945 r. w Pabianicach.
Wtedy to dzięki perfekcyjnie przygotowanemu planowi działania udało się odbić kilku żołnierzom AK, w tym „Majowi” 12 więźniów z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
Cała akcja przebiegła bez użycia żadnej broni.
W trakcie dyskusji płk. Arkuszyński przybliżył kulisy wspomnianego wyżej wydarzenia
oraz dzieje Armii Krajowej w regionie łódzkim. Spotkanie zakończono bardzo miłym akcentem,
bowiem z okazji dziewięćdziesiątych urodzin głównego bohatera, odśpiewano wspólnie „Sto
lat” i wręczono mu bukiet kwiatów.
Dzięki staraniom członków Klubu Historycznego im. Stefana Roweckiego „Grota” postać
płk. Arkuszyńskiego została zauważona w Pabianicach, a jego zasługi docenione. Ponadto na
wniosek Klubu radni miejscy zdecydowali o nadaniu „Majowi” tytułu Honorowego Obywatela
Miasta.
Niesamowitym zainteresowaniem cieszyło się spotkanie poświęcone zbrodniom komunistycznym. Bardzo ożywiona dyskusja poprzedzona była prelekcją prof. Marii Blombergowej,
pracownika naukowego Katedry Archeologii Historycznej UŁ, pt. Badanie pochówków ofiar
zbrodni komunistycznych na Ukrainie. Prelegentka przedstawiła wyniki najnowszych badań archeologicznych dotyczących tzw. IV cmentarza katyńskiego, czyli masowych grobów jeńców
polskich i ukraińskich pomordowanych w latach 30. i 40. w rejonie Winnicy, Odessy, Charkowa
i Bykowni. Niezwykle ciekawy wykład wzbogacił pokaz slajdów, które unaoczniały tragizm
tamtych wydarzeń oraz trudności z jakimi obecnie zmagają się badacze.
261
Mając na uwadze popularność tzw. spotkań ze świadkami historii, Zarząd Klubu zaprosił na
kolejne spotkanie (15 maja 2008 r.) Feliksa Milana, honorowego prezesa Związku Sybiraków
w Łodzi, jednego z nielicznych Polaków ocalałych z łagrów na Kołymie. Ponownie frekwencja przekroczyła oczekiwania organizatorów. Wprowadzenia do tematu dokonał mgr Wojciech
Marciniak. Prelekcja dotyczyła funkcjonowania administracji łagrów na Kołymie (Siewwostłagu) i wzbogacona była licznymi fotografiami.
Drugą część spotkania wypełniły wspomnienia Feliksa Milana, skazanego w 1944 r. za działalność w AK, na 15 lat łagrów w systemie katorżniczym. Wstrząsające przeżycia ze śledztwa,
a potem pobytu w najcięższych obozach pracy przymusowej na terenie ZSRR wprowadziły
publikę w nastrój zadumy. Szczególne zainteresowanie, co było widać w dyskusji, wykazała
licznie przybyła młodzież. Był to niewątpliwy sukces Klubu.
Czerwcowe, przedwakacyjne spotkanie (19 czerwca 2008 r.) poświęcone było postaci patrona Klubu, gen. Stefanowi Roweckiemu „Grotowi”. O wygłoszenie wykładu został poproszony
dr Waldemar Grabowski, pracownik Biura Edukacji Publicznej IPN w Warszawie. Głównym
wątkiem prelekcji była agenturalna działalność Ludwika Kalksteina oraz Blanki Kaczorowskiej,
ponoszących, według badań historyków, główną odpowiedzialność za aresztowanie przez Gestapo, (30 czerwca 1943 r.) gen. Roweckiego – Komendanta Głównego Armii Krajowej. Jak pokazała dyskusja, zainteresowanie wśród zgromadzonych wywołały powojenne losy Kalksteina
i Kaczorowskiej, a także motywy ich zdrady oraz kontakty z aparatem bezpieczeństwa PRL.
Do stałych, comiesięcznych spotkań pabianicki Klub Historyczny im. Stefana Roweckiego
„Grota” powrócił 18 września 2008 r. Wtedy to odbyło się spotkanie, na którym w roli prelegenta
wystąpił prof. Henryk Stańczyk, pracownik naukowy Uniwersytetu Humanistyczno – Przyrodniczego w Kielcach, z wykładem pt. Dowódcy Armii „Łódź” - gen. dyw. Juliusz Rómmel i gen.
bryg. Wiktor Thommee. Dokonana charakterystyka obu generałów przedstawiona była w świetle
kadry dowódczej Wojska Polskiego w latach 1918 – 1939. Prof. Stańczyk wiele miejsca w swym
wykładzie poświęcił również przedstawieniu różnic jakie dzieliły hitlerowskie Niemcy i Polskę
w przededniu wojny, kładąc szczególny nacisk na potencjał gospodarczy oraz preferowane doktryny wojenne. Prelekcja zakończyła się smutną konkluzją, iż wojna obronna Polski w 1939 r.
nie mogła zakończyć się sukcesem, była jedynie przesunięciem w czasie tragicznego wyroku.
Było to wyjątkowe spotkanie, ponieważ po raz drugi w historii pabianickiego Klubu „Grota” po
wykładzie nastąpiła tak burzliwa, długa i wyczerpująca dyskusja.
W serii spotkań Klubu nie zabrakło również wykładów dotyczących postaci związanych
z Pabianicami. W dniu 16 października 2008 r. z prelekcją pt. Od „Waltera” do „Gertrudy” –
rzecz o generale Zygmuncie Janke i jego żołnierzach wystąpił mgr Artur Ossowski, pracownik
Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Łodzi. Gościem specjalnym spotkania była
Ewa Bareła, córka gen. Janke, która w uzupełnieniu wykładu przestawiła nieco odmienną sylwetkę swego ojca, widzianą oczami domowników. Ponownie w szeregach sympatyków Klubu
licznie zagościła młodzież, co było kolejnym jego sukcesem.
Do końca 2008 r. zaplanowano jeszcze dwa spotkania: 20 listopada – wykład dr. hab. Krzysztofa Komorowskiego (dyrektora Wojskowego Biura Badań Historycznych) pt. Narodowe Siły
Zbrojne – prawda i legenda oraz 11 grudnia – wykład mgr. Przemysława Stępnia (doktoranta
w Katedrze Historii Polski Współczesnej UŁ) pt. Pomoc duchowieństwa dla represjonowanych
i ich rodzin w stanie wojennym.
262
Pomimo początkowych obaw związanych z perspektywami rozwoju Klubu w Pabianicach,
pierwsze miesiące działalności pokazują, że decyzja o jego powołaniu była słuszna. Zapotrzebowanie na historię regionalną jest ogromne, o czym świadczy zawsze pełna sala spotkań Klubu.
Obecnie posiada on 50 członków stałych oraz drugie tyle sympatyków, co sprawiło, że przez
niespełna rok działalności zdążył on na stałe wpisać się w harmonogram wydarzeń o charakterze
kulturalno – naukowym miasta.
Przemysław Stępień
263
PRO MEMEORIA
ANDRZEJ URBANIAK (1953 – 2008).
A ja zaczynałem od wielkiego patriotyzmu. A potem odkryłem inny
jego rodzaj: dokumentowanie, upamiętnianie mojej małej ojczyzny.
To też patriotyzm dnia dzisiejszego: opisywanie i utrwalanie dziejów
naszego miasta i naszej ulicy - Andrzej Urbaniak, 16 VI 2007 r.
W dniu 21 II 2008 r. zmarł Andrzej Urbaniak, regionalista, historyk, prezes Towarzystwa
Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej, jeden z tych ludzi, dla których nazwa „Mała Ojczyzna” nie była
pustym sloganem, albowiem dla niej - Ziemi Kutnowskiej - poświęcił całe swoje życie.
Już w liceum (II LO im. Jana Kasprowicza w Kutnie, które ukończył w 1974 r.) przejawiał duże
zainteresowanie historią, zwłaszcza XX-wieczną, zatem wybór kierunku studiów był oczywisty. Studia historyczne w Uniwersytecie Łódzkim ukończył w 1978 r. (praca magisterska Zdobycie Kołobrzegu w czasopiśmiennictwie wojskowym w latach 1945-1959) i rozpoczął pracę jako adiunkt w Muzeum – Zamku w Oporowie pod Kutnem - do 1983 r. Następnie został kustoszem w Muzeum Bitwy
nad Bzurą w Kutnie, Oddział Muzeum w Kutnie (w organizacji, w latach 1984-1986); dyrektorem,
kustoszem Muzeum Regionalnego w Kutnie (1987-1992). Powrócił do Muzeum - Zamku w Oporowie (1995-1998). W 1996 r. pełnił funkcję członka Zarządu Powiatu Kutnowskiego w Starostwie
Powiatowym w Kutnie; powtórnie na stanowisku kustosza w Muzeum – Zamku w Oporowie (1999
– 2000). Znalazł czas by ukończyć w 2002 r. Dwuletnie Podyplomowe Studium Muzealnicze przy
Uniwersytecie Warszawskim. W 2001 r. został dyrektorem Muzeum im. Jerzego Dunina Borkowskiego w Krośniewicach. Od 2006 r. był rencistą. Przegrał z nieuleczalną, długotrwałą chorobą.
A. Urbaniak był społecznikiem najwyższej próby i w pracy społecznej osiągnął największe sukcesy. Dał się poznać jako człowiek pracowity i konsekwentny, inicjator wielu cennych
przedsięwzięć społecznych, potrafił „zarazić” innych swoją pasją i umiał znaleźć sponsorów
dla realizacji pomysłów wydawniczych itp. Bywał nieustępliwy w sprawach ważnych dla ludzi
i regionu, a także miasta.
A. Urbaniak był kolejno: członkiem Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej (1979 r.), jego
wiceprezesem (1982-1989) i wieloletnim prezesem (1989-2007). Został również redaktorem naczelnym „Głosu Kutnowskiego” i „Kutnowskich Zeszytów Regionalnych” (od 1997 r.). Był także m.in.
członkiem Towarzystwa Naukowego Płockiego (1994-2002), jak również przewodniczącym komisji
ds. przyznawania stypendiów osobom zajmującym się twórczością artystyczną, upowszechnianiem
i ochroną dóbr kultury przy Ministrze Kultury i Dziedzictwa Narodowego (1998-2001) Uczestniczył
w pracach Kapituły Honorowej Nagrody Hetmana Kolekcjonerów Polskich Jerzego Dunina-Borkowskiego w Krośniewicach (od 2002 r.). Pełnił również funkcję sekretarza Rady Krajowej Ruchu
Stowarzyszeń Regionalnych Rzeczpospolitej Polskiej (wcześniej Rada Krajowa Regionalnych Towarzystw Kultury; 2002 - 2006).
Jako członek i prezes (od 1989 r.) Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej, utworzonego
w 1972 r. i posiadającego 4 filie (Kutno - tu siedziba władz; Bedlno, Krośniewice i Krzyżanów)
A. Urbaniak był animatorem wielu przedsięwzięć na rzecz lokalnego środowiska na terenie powiatu
264
kutnowskiego: działalności wydawniczej, medalierskiej (np. piękne medale pamiątkowe dotyczące
37 Łęczyckiego Pułku Piechoty im. Księcia Józefa Poniatowskiego czy tzw. generalskie), organizacji
sesji naukowych i popularnonaukowych, odczytów, konkursów o tematyce regionalnej, rajdów pieszych „Śladami historii zabytków Kutna” oraz rowerowych ścieżkami powiatu, wielu różnorodnych
wystaw. Ponadto A. Urbaniak, wykazujący rzadko spotykane zaangażowanie i wręcz miłość do dziejów swojego grodu i okolicy, inicjował upamiętnianie miejsc ważnych wydarzeń historycznych (odsłonięcie wielu tablic pamiątkowych - np. Katyńczycy Ziemi Kutnowskiej). Wśród wielu ciekawych
spraw, w jakich aktywnie uczestniczył wypada wspomnieć o - począwszy od 1998 r. - Dniach Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej czy Kutnowskich Spotkaniach Kolekcjonerskich, pracach
zmierzających do otwarcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Przyczynił się również w odzyskiwaniu
nielicznych, zachowanych po II wojnie światowej, nagrobków z cmentarza żydowskiego w Kutnie.
Na samym cmentarzu stanął pomnik. Bowiem - jak powiedział A. Urbaniak - ... kutnowski kirchof
nie jest ... zwykłą górką.
Nie umniejszając wkładu pracy prężnego Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej,
a także wielu innych osób, trudno przecenić działalność społeczną A. Urbaniaka. Dał się on poznać
jako osoba dbająca o stosowną - rzec trzeba - promocję szeroko rozumianych wydarzeń kulturalnych
w Kutnie i okolicy. Wyrazem uznania wobec tych poczynań były listy gratulacyjne marszałków sejmu i senatu (1997 r.) czy nagroda starosty kutnowskiego (2003 r.).
A. Urbaniak był inspiratorem różnego rodzaju inicjatyw o charakterze społecznym i kulturalnym, jak na przykład „Koncerty Noworoczne”, czy popularyzatorem muzyki poważnej
we współpracy z Państwową Szkołą Muzyczną im. Karola Kurpińskiego w Kutnie i Chórem
„Speranza”, działającym przy Regionalnym Towarzystwie Muzycznym w Kutnie. A. Urbaniak
był inicjatorem i współautorem monografii „Kutno - dzieje miasta” (Warszawa - Łódź 1984).
Jako autor podejmował różne inicjatywy, czego przykładem może być publikacja pt. Cukrownia
»Ostrowy« S.A. w latach 1847-1997 (Kutno 1997). Opublikował także szereg ważnych artykułów naukowych. Był popularyzatorem zabytków miasta i dziejów regionu – właściwie nikt
przed nim, w sposób naukowy nie zajmował się, w takim stopniu, tą tematyką.
Za staraniem A. Urbaniaka, od 1997 r. pierwszoplanowym wydawnictwem Towarzystwa
jest rocznik „Kutnowskich Zeszytów Regionalnych”. Dotychczas ukazało się jego 11 tomów.
Cechą charakterystyczną tego periodyku jest wysoki poziom merytoryczny i edytorski. Szata
graficzna czasopisma jest wręcz wzorcowa: znakomity papier (ma to istotne znaczenie wobec
licznych ilustracji), twarde okładki. Są to sprawy, które nie sposób przecenić. W 2000 r. Towarzystwo, we współpracy z Miejską i Powiatową Biblioteką Publiczna im. Stefana Żeromskiego
w Kutnie, zapoczątkowało coroczne wydawanie „Bibliografii Powiatu Kutnowskiego”. Ukazało
się osiem tomów tej publikacji, obejmujących lata 1999 - 2007. Emisję medali pamiątkowych
- przywołanych wcześniej - zainicjowano w 1981 r., w dwóch seriach tematycznych: „Ludzie
i wydarzenia Ziemi Kutnowskiej” oraz „Generałowie Bitwy nad Bzurą”. Łącznie wybito 29 medali. W siedzibie Towarzystwa, w zabytkowym Dworku Modrzewiowym” utworzono pracownię
i galerię rzeźby ludowej. Dzięki inicjatywie przede wszystkim prezesa A. Urbaniaka odsłonięto
w 1983 r. dwie tablice pamiątkowe. Pierwszą, z okazji 120 rocznicy pobytu w Kutnie Tymczasowego Rządu Narodowego z czasów powstania styczniowego; drugą zaś poświęconą zasłużonemu dla Kutna 37 Łęczyckiemu Pułkowi Piechoty im. księcia Józefa Poniatowskiego. Przy
tej tablicy odbywają się, organizowane przez Towarzystwo corocznie w dniu 20 maja, obchody
Święta Pułkowego, będące uroczystościami o charakterze ogólnospołecznym i stanowiące lekcję patriotyzmu dla młodzieży powiatu kutnowskiego.
265
Urzeczywistnionymi pomysłami prezesa A. Urbaniaka stało się: odrestaurowanie zabytkowego zegara na kutnowskim ratuszu, a następnie zainteresowanie członków Towarzystwa
poszukiwaniami odpowiedniej, i pochodzącej z regionu kutnowskiego, melodii kuranta. Idea
powołania w Kutnie Archiwum Miejskiego wywodzi się także z Towarzystwa Przyjaciół Ziemi
Kutnowskiej i od A. Urbaniaka. Odrestaurowany grób doktorostwa Lubomiry i Antoniego Toczewskich (dr Antoni Troczewski, honorowy obywatel miasta Kutna, był wzorem dla A. Urbaniaka - on sam należał do propagatorów budowy pomników doktora i Józefa Piłsudskiego; ten
ostatni miałby powstać na placu imienia marszałka). Coroczne obchody rocznicy śmierci tych
zasłużonych dla Kutna społeczników i patriotów to również inicjatywy prezesa TPZK. Jak
wspomniano, za Jego staraniem rozpoczęto Kutnowskie Spotkania Kolekcjonerskie i Ogólnopolskie Święta Kolekcjonerów w Krośniewicach. Towarzystwo było organizatorem XIX Ogólnopolskich Spotkań Regionalnych. Dzięki osobistemu zaangażowaniu A. Urbaniaka, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej stało się organizacją pożytku publicznego, zarejestrowaną
w Sądzie Rejestrowym w Łodzi. Dużym osiągnięciem Towarzystwa i osobiście A. Urbaniaka,
była i jest kwesta publiczna na rzecz ratowania zabytkowych nagrobków na Cmentarzu Parafialnym w Kutnie. Najnowszym sukcesem, zrealizowanym w 2007 r., jest powołanie do życia
- w ramach TPZK - Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Za swą działalność, głównie społeczną, uzyskał A. Urbaniak m.in.: Złoty Krzyż Zasługi
(2002 r.), odznakę honorową „Zasłużony Działacz Kultury” (1988 r.), Złoty Medal Opiekuna
Miejsc Pamięci Narodowej (1989 r.), Złotą Odznakę Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego
(2006 r.), Złotą Odznakę Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej (2007 r.). Na kilkanaście
dni przed śmiercią został wybrany spośród 10 kandydatów – w plebiscycie organizowanym
przez „Powiatowe Życie Kutna”- Kutnianinem roku 2007. Pozostawił niedokończoną monografię Kutna i kilka prac o historii regionu.
A. Urbaniak był prawdziwym pasjonatem swojego zawodu i swojej rodzinnej ziemi. Potrafił
w czasie krótkiego spaceru opowiedzieć o historii mijanej właśnie ulicy czy domu. Był do tego
człowiekiem bardzo skromnym, stroniącym od zbytniego nagłaśniania swojej działalności – jeśli chodziło jednak o sprawy Kutna, umiał - przypomnijmy - kołatać do wielu drzwi.
A. Urbaniak należał do ludzi starannych, potrafił innych zarazić swoją pasją, był wreszcie
człowiekiem słownym. Słowo znaczyło dla niego wiele. Unikał frazeologii, widział jasno swój
cel i - bez patosu - go realizował. Gdy żył, często nie doceniano go, bo był niezależny i nie lubił
- jak napisano w miejscowej prasie - „mizdrzyć się”. Jednakże był lubiany i godny zaufania.
A to przecież najważniejsze!
Jak niezwykłym był człowiekiem i jak wielką wagę przywiązywał do swej pracy w Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Kutnowskiej niech świadczy następująca historia: na kilka tygodni przed śmiercią A. Urbaniak zwołał zebranie członków Towarzystwa wraz z zaproszonymi
przedstawicielami lokalnych władz, by powiedzieć, że Odchodzi. Dziękując wszystkim za lata
wspólnej pracy prosił, by zająć się kilkoma sprawami, których On już nie zdąży zrealizować,
a które - Jego zdaniem - winny być podjęte. Nie dbając o siebie myślał – do końca – o swojej
Małej Ojczyźnie.
Andrzej Urbaniak dobrze jej się zasłużył. Cześć Jego pamięci!
Jerzy Pawlak
(Kutno)
266
267
LISTY DO REDAKCJI
Tomasz Andrzej Nowak
(Kraszewice)
W odpowiedzi panu prof. Zajączkowskiemu na recenzję książki Chełmo. Zarys dziejów do
1945 roku.
W poprzednim tomie „Rocznika Łódzkiego”1 ukazał się artykuł recenzyjny mojej książki2
autorstwa prof. Stanisława M. Zajączkowskiego. Postawione tam zarzuty dotyczą względów
merytorycznych, konstrukcyjnych oraz logicznego toku wykładu, ale w znacznej części są one,
w moim przekonaniu, niesłuszne. Padło wiele słów krytyki, za którymi nie poszły praktycznie
żadne merytoryczne sprostowania i uzupełnienia, czego należałoby się spodziewać po obszernym omówieniu książki. Zły jest już nawet tytułu książki, choć przecież raczej nie istnieje głęboka różnica między określeniem „zarys” a „szkic”, bowiem oba określenia mówią o pewnej
ogólnikowości. Niniejszym tekstem chciałbym więc niektóre kwestie wyjaśnić, przedstawić
swój punkt widzenia i bronić się przed zupełną dyskredytacją mej pracy.
Zacznę od zarzutów doboru złej literatury, co mieścić się może w kategorii błędów merytorycznych. Postawiono mi zarzut wykorzystywania niepotrzebnej literatury, by za chwilę za
mankament uznać brak w pracy tytułów, które w żaden sposób nie zwiększą wiedzy o Chełmie
(prace W. Dworzaczka, E. Wiśniowskiego, J. Szymańskiego i in.). Podobnie jest z ponoć przestarzałymi i zawierającymi błędne dane opracowaniami, ale w żadnym przypadku Recenzent
nie podał konkretnego przykładu błędnej informacji na temat omawianej wsi. Krytykuje za to
obszerne wykorzystywanie źródeł wspomnieniowych: ks. Leopolda Paszkowskiego (czasami
przytaczany jest przeze mnie jako źródło zwykłej ciekawostki, innym zaś razem jako wiarygodny przekaz), czy naocznych świadków wielu wydarzeń-rodziny Wielowieyskich.
W innym miejscu uznaje, że niepotrzebnie opisuję pewne kwestie (np. przynależność diecezjalną Chełma), by za chwilę za mankament uznać brak tekstu definicji parafii proponowanej
przez E. Wiśniowskiego, czyli kwestii zupełnie marginalnej. Z jednej strony Recenzent gani
mnie za rozpisywanie się na zbędne tematy, a z drugiej dopomina się o inne, w moim przekonaniu, niepotrzebne informacje. Przykładem byłby tu tekst opisu uposażenia parafii J. Łaskiego, który swą jakże nieatrakcyjną czytelniczo formą miałby ponoć zainteresować mieszkańców
Chełma. Widać tu sprzeczność w słowach recenzji, albo się postuluje zmniejszenie objętości
pracy do kilkudziesięciu stron, albo wręcz odwrotnie, zachęca do ujmowania najróżniejszych
zagadnień.
Z krytyką Recenzenta spotkała się sama konstrukcja pracy oraz zawartość poszczególnych
rozdziałów. Niestety Recenzent nie przedstawił własnego wyobrażenia konstrukcji tego typu
1
S. M. Zajączkowski, Uwagi na marginesie monografii wsi Chełmo w powiecie radomszczańskim, „Rocznik
Łódzki”, t. LIV, 2007, s. 257-267. Pierwszą recenzję mej książki dał ks. J. Kapuściński w periodyku „Kościół
w Polsce. Dzieje i Kultura, t. VI, Lublin 2007, s. 201-208.
2
T. A. Nowak, Chełmo. Zarys dziejów do 1945 roku, Radomsko 2005.
268
książki, nie podał tytułu wzorcowego opracowania, zwłaszcza że moją książkę uznał za antywzór. Podobnie jest z doborem materiałów do aneksu, który winien [...] „zawierać materiały dotyczące ściśle dziejów wsi i parafii chełmskiej”. A ja zamieściłem odpis inwentarza pałacu z 1742
roku (wg słów Recenzenta wnioskować można, że losy pałacu nie stanowią części dziejów wsi),
który pokazuje jego dawną świetność oraz testament Tekli Skórzewskiej z 1910 roku. Trudno
mi zrozumieć, jak można określić mianem nieprzydatnej ciekawostki ostatnią wolę dziedziczki,
w wyniku której Chełmo zmieniło właściciela?
Być może swoją książką przyczyniłem się do wzrostu liczby nic nie wartych opracowań,
ale wprawne oko naukowca, za każdym razem kiedy zechce do niej sięgnąć, pozwoli ocenić,
czy zawarte w niej informacje są cokolwiek warte, czy zdecyduje się, jak się to często dzieje,
na zupełne przemilczenie ignoranckiej pracy. Czasami do pewnych wniosków doszedłem inną
drogą, niż proponowana przez Recenzenta. Tak jest np. z hipotetycznym czasem powstania wsi.
Na podstawie dziejów góry Chełmo doszedłem do wniosku, że wieś mogła funkcjonować w tym
samym czasie co grodzisko (X wiek) – postawiłem więc hipotezę o przybliżonym czasie jej
powstania. Podobnie jest z kwestią parafii. Recenzent lokuje ten fakt w XII wieku, a nie jak ja
ewentualnie w XIII stuleciu. Z tym jednak, że nie wspomina, iż na początku rozdziału przypomniałem (opierając się na literaturze przedmiotu) o możliwości istnienia kościoła na górze
Chełmo niedługo po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Czy wiedząc o braku źródeł do dziejów
powiatu radomszczańskiego nie należy z zadowoleniem przyjąć jakichkolwiek źródłowych informacji na temat miejscowej szlachty z XVI-XVIII wieku (której dzieje uważam, inaczej niż
Recenzent, za część historii omawianej wsi), a której w literaturze naukowej poświęcono bardzo
mało miejsca3. Pod względem opracowań jeszcze gorzej sprawa przedstawia się jeśli chodzi
o Skórzewskich z XIX i początków XX wieku i tylko nieco lepiej jest z Wielowieyskimi. Wiele
krytycznej uwagi prof. Zajączkowski poświęcił zamieszczonemu w książce opisowi nadania
kościołowi chełmskiemu wsi Gręboszewice, powątpiewając zresztą w moje słowa na jej temat.
Recenzent nie wczytał się w treść mojego tekstu i wyciągnął złe wnioski. Informacja o zatwierdzeniu darowizny przez Jagiełłę pochodzi nie ze stosownego dokumentu, ale z opisu dziejów tej
darowizny, jakiej dokonano w 1659 roku podczas wizytacji kanonicznej4.
Nie mam możliwości dyskutowania z wszystkimi postawionymi w recenzji zarzutami. Ograniczyłem się wyżej tylko do ich małej części, wyjaśnianie wszystkich kwestii zajęłoby wiele
miejsca, a należałoby wspomnień np. o tym, że propozycje wiązania góry Chełmo z opolem
czy kasztelanią przejąłem od wcześniejszych badaczy. Teraz pozwolę sobie na kilka zdań ogólniejszej refleksji. Przy lekturze recenzji rzuca się od razu w oczy, że jej Autor ustosunkował się
przede wszystkim do zagadnień z dziejów średniowiecza i spojrzał na książkę tylko pod jednym
kątem. Odnoszę wrażenie, że dla Recenzenta miernikiem wartości treści zamieszczonych na
3
Owi „różni badacze”, o których wspomina prof. Zajączkowski, to raptem dwa małe opracowania biograficzne na temat Leżeńskich H. Kozakiewiczowa, Kim jest nieznana dama herbu Ciołek?, „Biuletyn Historii Sztuki”,
R. XXV, 1963, nr 2, s 141-143; J. Ślaski, Marian Leżeński – padewczyk zapomniany, „Odrodzenie i Reformacja
w Polsce”, t. XLVIII, 2004, s. 65-93.
4
Dowiadujemy się stamtąd dodatkowo nie tylko o królewskim zatwierdzeniu, ale i o tym, że dokument ten
był oblatowany w Piotrkowie w 1596 roku. Nie opublikowałem dokumentu w oryginale, bo dla dziejów Chełma
Gręboszewice są tylko jednym z wielu wątków Na potrzeby książki posłużyłem się odnalezionym w dokumentach
parafii Chełmo tłumaczeniem tekstu z XVII stulecia. Być może nie jest ono najlepsze, ale nie uznałem za konieczne przeprowadzenie aż tak dokładnej analizy tego źródła, by porównywać przekład z oryginałem. W najstarszych
zapisach widnieje forma Gręboszowice, w kolejnych pojawiają się jednak Gręboszewice. Przyjąłem w książce
wersję drugą, opierając się zresztą na wydawcy Liber beneficiorum Jana Łaskiego, choć w samym tekście Łaskiego wybrano opcję pierwszą.
269
kartach mojej książki jest jedynie przydatność do badań nad dziejami osadnictwa. Wszystko, co
wychodzi już poza to, jest uznane za błędne, a nawet szkodliwe dla opracowania. Ograniczając
się tylko do tego, całość dziejów rzeczywiście można zmieścić na kilkudziesięciu stronach druku. Nie interesowała mnie wieś sama w sobie, jej dzieje jako tylko punktu osadniczego. Chciałem pokazać życie jej mieszkańców i w ogóle ludzi z nią związanych na przestrzeni wieków.
Stąd też różnorodność podejmowanych wątków (niektóre uznane przez Recenzenta za zbędne,
np. kwestie etnograficzne5 czy dotyczące życia codziennego mieszkańców Chełma)6, pragnąłem
bowiem objąć wszystkie aspekty ludzkiego życia7.
Wyjaśnienia wymaga jeszcze jedna kwestia, którą prof. Zajączkowski uważa za oczywistą.
Pisze on mianowicie, że pragnąłem napisać naukową rozprawę – monografię (nie posługuję
się w książce tym pojęciem), za czym przemawia bogaty wykaz źródeł i literatury. Otóż nie,
nie pisałem typowej pracy naukowej. Mogłem nie zaopatrzyć jej w odsyłacze czy podać tylko
wybrane pozycje z literatury. Być może wówczas nie byłoby nawet tej recenzji. Ale to dzięki
informacjom z przypisów inni historycy mogą łatwiej podążyć moim śladem czy weryfikować
zapisane przeze mnie ustalenia (choćby o Gręboszewicach) i tą myślą się kierowałem dodając je
do tekstu. Książka o Chełmie stanowi poszerzoną i zmienioną wersję mojej pracy magisterskiej,
o czym Recenzent nie wspomina. Co bezpośrednio skłoniło mnie do wyboru takiego właśnie
tematu? Sądzę, że odpowiedź na to pytanie rzuci wiele światła na całość zagadnienia. Otóż
odpowiada ona na nurtujące mnie od dzieciństwa pytania na temat otaczającej mnie historii,
zabytków, dawnego życia codziennego w minionych czasach, zwłaszcza w rodzinnym Chełmie.
Jednym słowem to, co Recenzent krytykuje i uznaje za nieważne. W dużej mierze udzieliłem
sobie odpowiedzi na te pytania, a teraz moja praca (cieszy się lokalnym powodzeniem8) służy
innym, których nurtuje to samo. Dyskutuje się nad jej treścią, porównuje z własną wiedzą. Zdaje
się, że Recenzent w ogóle nie wziął pod uwagę, że książka tego typu może mieć i taki wymiar.
Stąd padły ironiczne słowa o tym, że może ona co najwyżej zaspokoić ciekawość miejscowej
ludności. Ciekawość czy głód wiedzy? W sytuacji, gdy na historię regionalną w programach
nauczania wszystkich szczebli edukacji jest tak mało miejsca, należy raczej postulować, by
prace skierowane do „zwykłych” czytelników powstawały i były wykorzystywane w procesie
5
Zdyskredytowany został tym sposobem dorobek etnografów pracujących na tym terenie w latach 60. XX w.
oraz trojga pracowników naukowych z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi prowadzących na
tym terenie badania, które w niedługim czasie zaowocują publikacją.
6
Szeroki spis zagadnień (problematyka przestrzenna, przemiany krajobrazu, opisu zabytków techniki, problemy zdrowotności, przestępczości i sądownictwa, życia codziennego i innych), istotnych w tego typu opracowaniach, ukazuje F. Kiryk, Osiągnięcia i niedomogi regionalistyki historycznej, [w:] Pytania o średniowiecze.
Potrzeby i perspektywy badawcze polskiej mediewistyki, redakcja naukowa Wojciech Fałkowski, Warszawa 2001,
s. 231.Ostanio w nauce postuluje się też zwracanie uwagi na przedmioty wytworzone i otaczające ludzi – zob.
E. Domańska, O zwrocie ku rzeczom we współczesnej humanistyce (Ku historii nieantropocentrycznej), „Roczniki
Dziejów Społecznych i Gospodarczych”, t. LXV, 2005, s. 7-23; taż, Historie niekonwencjonalne, Poznań 2006,
s. 104-127.
7
E. Domańska, Mikrohistorie. Spotkania w międzyświatach, wydanie drugie uzupełnione i uaktualnione,
Poznań 2005. Książkę traktuję jako swoistą próbę odpowiedzi na postulaty mikrohistorii, choć nie spełnia ona
stawianych wymogów (przede wszystkim ze względu na bardzo długi zakres chronologiczny), dlatego też nie
użyłem w treści książki nigdy pojęcia mikrohistoria.
8
Książka w 2006 roku była również nominowana do nagrody „Złoty Exlibris” Wojewódzkiej i Miejskiej
Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi za rok 2005 w kategorii Najlepsza książka popularnonaukowa o Ziemi Łódzkiej.
270
edukacyjnym. Kwestia ta zresztą była już poruszana w literaturze historycznej9. Wiedza na temat
przeszłości najbliższej okolicy, miejsca w którym żyje się na co dzień, cementuje lokalną społeczność, o czym chyba specjalnie przekonywać nie trzeba.
Polemika z Recenzentem nie oznacza oczywiście, że przyjęta przeze mnie konstrukcja pracy
jest idealna a przyjęte rozwiązania optymalne. Zawarte w recenzjach uwagi i własne przemyślenia powodują, że dziś do pewnych zagadnień podszedłby inaczej i zastosowałbym inne rozwiązania. Z całą pewnością do uchybień merytorycznych należą wszystkie błędy edytorskie, jakie
znalazły się w książce i uwagi z tym związane przyjmuję. Biorę za nie odpowiedzialność i zdaję
sobie sprawę, że znacznie obniżyły wartość pracy.
9
A. Wyrobisz, O pojmowaniu regionów historycznych w nauce polskiej, „Kwartalnik Historyczny”, R. XCIII,
1986, z. 1, s. 148. Autor ten odsyła do pracy M. Chen-Wincławskiej, Regionalizm jako postulat dydaktyczno-wychowawczy w nauczaniu historii (cz. 2), „Wiadomości Historyczne”, t. XXIII, 1980, nr 3 (130), s. 155-181, gdzie
dalsza literatura zagadnienia.

Podobne dokumenty