Dlaczego grozi nam rychły upadek polskiej gospodarki?

Transkrypt

Dlaczego grozi nam rychły upadek polskiej gospodarki?
Dlaczego grozi nam rychły upadek polskiej gospodarki?
Czyli o tym jak dotychczasowe rządy III Rzeczpospolitej dopuszczają do bezkarnej
degradacji rodzimego przemysłu przez zagranicznych Inwestorów i polskich „Graczy
Businessu” oraz o konieczności natychmiastowej zmiany kursu. Tekst Blanka Łotysz-Jüllich
Czas na bilans przemian gospodarczych kraju po 25 latach odzyskania niepodległości w roku 1989.
Po kilkudziesięcioletnim zastoju gospodarczym oraz separacji politycznej od większości globu w
czasie komunistycznej niewoli Polski, jak również po setkach lat wcześniejszych zawirowań
historycznych z udziałem naszego kraju, nastąpiło w Polsce szybkie odrodzenie gospodarcze
spowodowane otwarciem granic oraz napływem kapitału zagranicznego, głównie z krajów
zachodnich. Pozytywne wyniki statystyczne rozwoju gospodarczego jak i wyraźny wzrost PKB
świadczą o prawidłowym kierunku przemian.
Czyżby?
Począwszy od roku 1989 aż po dzień dzisiejszy w roku 2014, żadnemu polskiemu rządowi
sprawującemu wladzę, nie udało się uplasować Polski na arenie międzynarodowej wśród
czempionów gospodarczych. Co więcej, w świadomości opini publicznej krajów
wysokorozwinętych do dzisiaj pokutuje opinia o kiepskiej jakości polskich produktów, a przez to
wstrzemięźliwości inwestycyjnej w polskie dobra przez zachodnich klientów na ich rynkach. Znak
towarowy „Made in Poland” nie jest synonimem jakości. Fakt ten sprawia, iż sprzedaż polskiego
produktu na zachodnich rynkach jest niezwykle utrudniona i sprowadza się głównie do produktów o
faktycznie niskiej jakości w najniższym segmencie cenowym. Jakże paradoksalny jest stosunek
eksportu polskich towarów na np. rynek niemiecki (główny partner handlowy, 25% całego eksportu
polskiego) do faktycznego udziału w rynku niemieckim polskich produktów. Udział ten de facto nie
istnieje. Polskie produkty trafiają na ten, jak i inne rynki zachodnie głównie pod obcą banderolą, lub
oznaczone etykietą „Made in EU”.
Co natomiast jest widoczne na zachodnich rynkach przez tamtejszą opinię publiczną, to polscy
pracownicy najemni, wykonujący głównie pracę na najniższych stanowiskach, jak i wzrost drobnej
przestępczości (kradzieże i włamania) od czasu dołączeniu przez Polskę do Unii Europejskiej.
Wysoko wykwalifikowana kadra na managerskich stanowiskach rodem z Polski, nie stanowi
istotnego udziału w rynku, wobec czego również opinia publiczna nie rejestruje w jakiś wyraźny
sposób jej obecności, co jeszcze bardziej podkreśla tezę, iż jeżeli z Polski - to tania siła robocza i
kiepskie produkty. W Niemczech, najemnych polskich pracowników spotkać można niemalże w
każdym miejscu, głównie na polach uprawnych, w oborach i stajniach, na budowach, w fabrykach,
jak i w domach prywatnych, gdzie szczególnie kobiety znalazły miejsca pracy jako opiekunki osób
starszych, czy sprzątaczki. Biorąc dodatkowo pod uwagę słabą wiedzę ogólnokszałcącą obywateli
zachodnich krajów, a zwłaszcza dotyczącą Europy Wschodniej oraz systematycznego prania
mózgów co do nieudolności mieszkańców ze Wschodu propagowaną przez zachodnią elitę
gospodarczą oraz jej polityków od zamierzchłych czasów – nie dziwi brak zaufania do polskich
produktów. Co więcej, skąd miałyby się nagle wziąć te premium produkty polskie, czy nowoczesne
technologie „Made in Poland”, jeżeli Polska do tej pory otrzymuje wciąż pomoc finansową od
wysokorozwiniętych gospodarek zachodnich i sama ściąga technologie od tychże krajów. W jaki
sposób wytłumaczyć w takim razie np. niemieckiemu, przeciętnemu klientowi, że Polska posiada
edukacje na bardzo wysokim poziomie, a przez to świetnie wykształconych inżynierów, lekarzy,
zdolnych naukowców, jeżeli jedyne, z czym tenże klient jest każdego dnia konfrontowany na jego
podwórku, to masy najemnych pracowników przybywających z Polski zatrudnianych na
najniższych etatach. Sytuacji nie zmieniają również obecne na rynkach zachodnich polskie
przedsiębiorstwa, które - z paroma wyjątkami - wręcz ukrywają na ile możliwe polską tożsamość z
obawy o nieakceptację oferowanych produktów, czy usług.
Tak kształtuje się sytuacja wizerunku Polski na zachodnich rynkach, a w szczególności na rynku
naszego głównego partnera handlowego, mianowicie w Niemczech. Czy obraz gospodarki polskiej
u naszego niemieckiego sąsiada jest jedynie wynikiem niedostatecznej edukacji tamtejszej ludności
oraz brakiem otwartości na wschodniego partnera, czy też może ma on faktyczne odzwierciedlenie
sytuacji rynkowej kraju?
Na wstępie trzeba by wyjaśnić skąd bierze się siła zachodnich gospodarek oraz w jaki sposób
Polska prezentuje się na ich tle? Siła tych gospodarek tkwi w mocnych produktach oraz markach
reprezentujących ich kraje, które w równie silny i zdecydowany sposób propagowane są przez
przedstawicieli władzy tych Państw na arenie międzynarodowej. Każdy z krajów zaliczanych do
tzw. mocnych gospodarek stwarza odpowiednie warunki rozwoju dla własnego przemysłu oraz
nowoczesnych technologii, które nie tylko wspiera i subwencjonuje, ale przede wszystkim forsuje
ich sprzedaż na zagraniczne rynki. Lista firm oraz marek o międzynarodowej renomie
pochodzących z tych krajów jest długa i obejmuje nimalże wszystkie sektory gospodarki. Tylko
dzięki tym firmom oraz markom gospodarki te posiadają nieograniczony wpływ na kształtowanie
globalnej polityki, nie tylko gospodarczej.
Jeżeli tak prosta jest zależność między posiadaniem silnego przemysłu oraz technologii, a mocą
gospodarczą kraju, to dlaczego wszystkie polskie rządy począwszy od 1989 roku aż po dzień
dzisiejszy dopuszczają do systematycznego wyniszczania każdej gałęzi polskiego przemysłu oraz
utrudniają rozwój technologiczny rodzimych przedsiębiorstw? Co więcej, rządy polskie zachęcają
wręcz wszystkich „Graczy Businessu” przez dotychczasowe ustawodawstwo do bezkarnego
wyjaławiania dobrze prosperujących przedsiębiorstw, na czym kilku wybranych aktorów
businessowych, a być może i samo Państwo dodatkowo zarabiają (co prawda śmieszne pieniądze w
porównaniu do zysków z dochodowego przedsiębiorstwa po wprowadzeniu go na globaly rynek,
ale zaślepienie spowodowane widokiem gotówki, wyłącza niestety u odpowiedzialnych
świadomość o następujących konsekwencjach). Jednym z przykładów mogą tu być KIELECKIE
KOPALNIE SUROWCOW MINERALNYCH. To prężne, rentowne przedsiębiorstwo państwowe,
założone w 1874 roku, które przetrwało największe tragedie historyczne wstrząsające Państwem
Polskim, zarządzające własnym majątkiem oraz o przeszło 85 mln PLN obrocie rocznym (2008) i o
przeszło 15 mln PLN zysku (2008), zostało w ciągu niespełna jednego roku (2011-2012)
doprowadzone do totalnego bankructwa na skutek wystawienia tej dochodowej firmy do sprzedaży.
Nowy właściciel nie tylko natychmiastowo zamroził wszystkie konta bankowe, ale co gorsze
czerpał z KKSM korzyści materialne niczym z pełnej skarbonki, pozostawiając nie tylko totalnie
zrujnowane, ale przede wszystkim zadłużone na wiele set-milionów PLN przedsiębiorstwo, które
dziś ponownie – tym razem w likwidacji – zostaje właśnie rozkładane na czynniki pierwsze,
karmiąc w dalszym ciągu niemogących się nasycić funkcjonariuszy masy upadłościowej wraz ze
wszystkimi uczestnikami tego „paktu”.
Zgrozą napawa mnie również inny przykład bezkompromisowego wyniszczania naszej gospodarki,
jakim jest sprzedaż polskich przedsiębiorstw takim zagranicznym inwestorom, których jednym z
priorytetowych celów inwestycji w Polsce jest neutralizacja zdolności produkcyjnej polskiego
przedsiębiorstwa stojącego w bezpośredniej konkurencji do własnej produkcji tego inwestora (np.
przemysł cukierniczy, chemii budowlanej, spożywczy i wiele innych). Tego typu inwestorzy nie
tylko niszczą samodzielną polską produkcję, często o długiej tradycji i dużej renomie marki oraz
wysokiej jakości produktów, zamieniając ją np. na zwykły montaż, rozlewnię czy dystrybucję, ale
co więcej, niejeden inwestor dopuścił się także zmiany receptur produkcyjnych, celowo zaniżając
jakość polskiej produkcji na korzyść swojej rodzimej, którą w załączeniu wpompowuje na rynek
Polski komunikując jednocześnie opinii publicznej zarówno w Polsce, jak i u siebie w kraju o
wysokiej jakości swojego rzekomego zagranicznego Oryginału, co w tymże momencie się zgadza
na skutek strategicznego zaniżania jakości polskiej fabryki będącej w jego posiadaniu. Taki
inwestor, nie tylko nabywa za bezcen dobre, często prestiżowe przedsiębiorstwa, bezkarnie niszcząc
dorobek oraz renomę polskiej marki, ale co więcej nie zostawia również pieniędzy w Polsce oraz
niszczy wizerunek polskiej jakości za granicą. Dodatkowo inwestor ten otrzymuje od polskiego
rządu lukratywne prezenty podatkowe oraz tanią siłę roboczą, które Państwo Polskie jeszcze
subwencjonuje. Istoty korzyści w tego typu inwestycjach zagranicznych w Polsce nie udało mi się
do tej pory zrozumieć, choć jest to standardowy program polskiej polityki gospodarczej.
Niestety również i gro naszych rodzimych inwestorów gra tą samą grę co i zagraniczni lub nawet
wspólnie z nimi, traktując Polskę jak przysłowiowe Eldorado. Skutek jest taki, że choć Gazel
Businessu w Polsce przybywa, za zachodnią granicą zamieniają się one w Traszki, gdyż ich
rodzime polskie firmy, na których nasi polscy Gracze Businessu robią tzw. business - na globalnym
rynku nie posiadają tożsamości oraz ZERO renomy w porównaniu do ich niemieckiego,
amerykańskiego, czy Bóg wie jakiego innego „zachodniego” konkurenta rynkowego. Głównym
wyznacznikiem polskiej Gazeli Businessu jest wobec tego jej status quo w Polsce (np. ranking na
liście Forbes´a oraz stan jej konta bankowego, natomiast nie jest nim wartość stworzonej marki
wprowadzonej na globalny rynek konkurując z elitą gospodarczą, gdyż Gazele te w większości nie
tworzą marek, lecz mnożą dochody zarabiając na inwestycjach oraz skomplikowanych grach
finansowych, jak również na likwidacjach firm. Faktu tego nie zmieniają przykłady-wyjątki
pojedynczych przedsiębiorstw, które raczej potwierdzają przysłowiową regułę.
W związku z powyższym sytuacja gospodarki polskiej nie wygląda pozytywnie, a wręcz
powiedziałabym katastrofalnie. Kończą się również pieniądze unijne, które od 2004 roku stanowiły
zdecydowanie napęd gospodarczy Polski i przyczyniły się w głównej mierze również do inwestycji
w naszym kraju przez zagranicznych inwestorów. Całkowicie spustoszały, wyjałowiony przemysł
polski niemalże każdej znaczącej branży, lub będący w obcym posiadaniu - to bilans rządów
polskiej postkomunistycznej elity politycznej – nota bene ponadpartyjnie. Od 25 lat Polska stała się
wykonawcą, a raczej podrzędnym podwykonawcą zachodnich korporacji, samych posiadających
globalne silne marki. Kluczowym sloganem rządowym będącym najważniejszą atrakcją
inwestycyjną dla kapitału zagranicznego jest od 1989 roku nieustannie – „Polska tania siła
robocza”.
Zadziwiające jest, iż wszystkie polskie rządy w ciągu 25 lat mimo zmieniających się układów
politycznych poprzez periodyczne wybory partyjne oraz kadencje – do dziś w 2014 roku –
kontynuują jednogłośnie tą katastrofalną w skutkach strategię gospodarczą kraju. Jak to możliwe, że
mimo wybitnych polskich ekonomistów będących członkami rządów, lub ich doradcami – bilans
gospodarczy naszego kraju w skali globalnej nie jest pozytywny, wizerunek Polski wśród
wysokorozwiniętych gospodarek zachodnich jest negatywny, a przemysł oraz technologie polskie
niemalże nie istnieją? Nasuwa się pytanie, czy nie jest to celowe działanie zagranicznych doradców
przy polskich rządach, którzy w gruncie rzeczy doradzają na rzecz globalnych korporacji, a nie na
rzecz polskiej gospodarki.
Jak w przeciwnym razie wytłumaczyć ustawodawstwo oraz czynności trwające przeszło dwie
dekady prowadzące do niemalże strategicznego pozbawienia polskiej gospodarki samodzielnego
funkcjonowania? Również zmiany w edukacji polskiej, która stanowi(ła) jedną z najlepszych
edukacji na świecie, na rzecz niezwykle uproszczonej oraz bardzo wąsko-wyspecjalizowanej
wiedzy – faworyzowanej w wielu krajach Europy Zachodniej oraz w USA (poza elitarnymi
uczelniami) – napiewają mnie przerażeniem. Bezkrytyczne zapatrzenie pod kątem edukacyjnym w
kraje Europy Zachodniej oraz USA jest wielkim błędem polskich polityków i prowadzi do totalnego
pozbawienia naszego społeczeństwa konkurencyjności wobec potęg gospodarczych, które tak czy
inaczej zainteresowane są wyłącznie własną pozycją na globalnych rynkach oraz ich obroną przed
pojawiającą się konkurencją. W jednym z przemówień parlamentarnych w ostatnich dniach
niemiecka Kanzlerz Angela Merkel podkreśliła, że wszelkie działania na rzecz gospodarki Niemiec
skoncentrowane są na konkurencję z najlepszymi na świecie. Dlaczego wobec tego działania
polskiej polityki nastawione są w porównaniu do tej niemieckiej dewizy jedynie raczej na strategię
dojenia naszej gospodarki jak mlekodajną krowę aż do granic możliwości, koncentrującej się na
utrzymaniu niskiej klasy jakościowej, a przez to sprostaniu oczekiwań mocnych gospodarek co do
konkurencyjności cenowo-kosztowej przez Polskę, niż na konkurencji technologicznej również z
najlepszymi tego świata?
Odnoszę wrażenie, iż w Polsce wszelkie inwestycje dotyczące modernizacji przedsiębiorstw,
rozbudowy infrastruktury, jak i pozostałe inwestycje pochodzą głównie ze środków Unii
Europejskiej. Na skutek tejże polityki, czeka Polskę po 2020 roku prawdopodobnie zapaść
gospodarcza, z powodu braku dalszego obcego finansowania, gdyż polska gospodarka będąc
jedynie podwykonawcą dla elity gospodarczej nie wypracowuje środków dostatecznych do
inwestycji. Większość polskich przedsiębiorstw nie posiada własnej silnej marki, która mogłaby
konkurować w klasie premium z markami globalnymi, a te które były w stanie spokojnie temu
sprostać – zostały zniszczone, lub zdegradowane przez strategicznie myślących inwestorów
zagranicznych oraz ich doradców, często także z udziałem i polskiego businessu. Z mojego punktu
widzenia ostatnie 25 lat nie przyniosły polskiej gospodarce znaczącej zmiany w kwestii jej
znaczenia wśród elity gospodarczej. Fundusze inwestycyjne napływające ogromnymi strumieniami
przez te lata do Polski, nie zostały według mnie prawidłowo wykorzystane, a niemal doszczętna
degradacja rodzimego przemysłu, rzuca Polskę o ponowne dziesiątki lat do tyłu w porównaniu z
prężnymi gospodarkami chociażby naszych kilku sąsiadów. Jeżeli przez dziesiątki lat komunizmu,
polskie firmy budowlane z polskimi inżynierami na czele, były zaangażowane w budowy np.
autostrad w krajach zachodnich, to dlaczego polska polityka również za czasów PRL-u nie była w
stanie stworzyć w Polsce już wtedy sieci autostrad w kraju? Nota bene, nie system polityczny miał
tu coś do rzeczy, tylko chyba mentalność polskich polityków, jak i do czasów obecnych. W
przeciwnym razie, dlaczego inne kraje o tym samym systemie politycznym oraz w tym samym
czasie (Czechy, Słowacja, czy Węgry) autostrady posiadały?
Nawet tuż po zmianie systemu politycznego w 1989 roku, niewiele się w tej materii zmieniło.
Polskie rządy zwlekały z tymi infrastrukturalnymi inwestycjami aż do czasu przyjęcia Polski do
Unii Europejskiej, by z napływających obcych funduszy budować drogi. Zamiast przeznaczyć tak
drogocenne i ograniczone środki finansowe na modernizację najważniejszych sektorów przemysłu
oraz własne technologie i edukację – miliardy Euro zostały wpompowane w asfalt.. Inne miliardy
wydano na bezsensowne projekty typu: GALERIE HANDLOWE. Tak powstały np. w Kielcach w
ciągu ostatnich lat cztery nowoczesne galerie handlowe, a jedna z nich nosi ponoć miano
największej w Europie. Kielce które należą do silnie dofinansowywanej strefy ekonomicznej w
Polsce o najniższych dochodach, a tym samym o ograniczonych możliwościach finansowych tego
terytorium, z zaledwie 250 tys. mieszkańców, posiada aż 4 najdroższe oraz najnowocześniejsze
centra handlowe w kraju, za to żadnego znaczącego rodzimego przedsiębiorstwa będącego w
rękach polskich liczącego się na rynku międzynarodowym, które reprezentowało by moc polskiej
gospodarki.
Edukacja, odnowienie mocnego rodzimego przemysłu z silnymi, globalnymi polskimi markami,
konkurującymi z elitą gospodarczą świata, badania oraz rozwój technologii „Made in Poland” powinny stać się zatem wyznacznikiem wszelkich działań politycznych polskiego rządu już dziś, a
nie jutro. Slogan rządowy: „Polska tania siła robocza” powinien zostać natychmiast zamieniony na:
np.„Polska Innowacja”. Rząd powinien w związku z tym stworzyć warunki edukacyjne dla
społeczeństwa, gwarantujące uzyskanie nie tylko najlepszego poziomu wykszatłcenia, ale przede
wszystkim zdolnego do globalnej konkurencji technologicznej oraz jakościowej w segmencie
premium. Zamiast wyprzedawać rentowne przedsiębiorstwa „Graczom”, lub doprowadzać do ich
celowego bankructwa, należy stworzyć strategię odrodzenia technologicznie zaawansowanego
przemysłu polskiego, będącego w stanie sprostać światowej konkurencji – nie cenowo, tylko
jakościowo oraz technologicznie w klasie premium. Rząd powinien również stworzyć warunki
rozwoju silnych polskich marek oraz umożliwić ich ekspansję międzynarodową pod ojczystą
banderolą. Kto twierdzi, iż protekcjonizm państwowy w gospodarkę kraju jest niezgodny z prawem
wolnego rynku – ten nie żyje w Niemczech, USA, czy w żadnym innym kraju mianującym się elitą
gospodarczą. W krajach tych bez protekcji Państwa oraz masowych subwencji gwarantowanych
przez dzisięciolecia - nie istniał by żaden przemysł, czy technologia. Tym samym polska
gospodarka potrzebuje prężnych Przedsiębiorców, a nie „Graczy Businessu”, jak to dzisiaj ma
miejsce.
Niezbędnym jest również stworzenie strategii marketingowej mającej na celu tworzenie
pozytywnego wizerunku gospodarki, marek oraz produktów polskich na arenie międzynarodowej,
głównie w krajach wysokorozwiniętych, a w konsekwencji uplasowania Polski wśród elity
gospodarczej, gdzie jej miejsce.
Czas zakończyć polskie ELDORADO .

Podobne dokumenty