W Chińskiej Republice Literackiej
Transkrypt
W Chińskiej Republice Literackiej
omówienia i recenzje 40 W Chińskiej Republice Literackiej O życiu i twórczości Mo Yana Joanna Krenz Równocześnie ze wzrostem sławy pisarza i wzrostem cen materialnych pamiątek będzie rosła i nasza wiedza o nim, a wraz z nią nasze, zachodnich odbiorców, dlań (nie) zrozumienie. Wykrystalizują się sądy i przyzwyczai się literacki smak, a być może i do swego prywatnego kanonu arcydzieł zdecyduje się ktoś dołączyć którąś z napisanych lub nienapisanych jeszcze przez Mo Yana książek. Kiedy w październiku ubiegłego roku Komitet Noblowski ogłosił decyzję o przyznaniu nagrody Mo Yanowi, 57-letniemu prozaikowi z Chin, w Kraju Środka zapanowało ogromne poruszenie, wśród zwyczajnych obywateli i partyjnych władz, które nie kryły satysfakcji z rozstrzygnięć dokonanych przez członków Akademii Szwedzkiej. „To pierwszy chiński nie-dysydent uhonorowany tą nagrodą, więc nie jego wina, że w oficjalnych mediach nie milkną adresowane doń pochwały” – komentował jeden z intelektualistów przybyłych z Pekinu, pragnący zachować anonimowość1. Szczęśliwy naród, który ma noblistę… Rzeczywiście, Mo Yan pośród swoich rodaków miał dwóch poprzedników, którzy dostąpili wcześniej podobnego zaszczytu. W 2000 r. doceniono Gao Xingjiana – znanego z utrzymanej w konwencji teatru absurdu twórczości dramatycznej oraz tłumaczonej również na polski powieści Góra duszy, zaś w 2010 roku nagroda – tyle że pokojoPolonistyka 4/2013 wa – przypadła w udziale poecie, eseiście i krytykowi Liu Xiaobo. W obu przypadkach wybór spotykał się jednak z wyraźną dezaprobatą rządu chińskiego, który oskarżył członków jury o mieszanie się w wewnętrzne sprawy kraju. W chwili ogłoszenia werdyktu pierwszy z laureatów, niewpuszczany do Chin ze względu na swe zaangażowanie w ruchy anykomunistyczne, od jedenastu lat przebywał na emigracji w Paryżu. Drugi zaś, skazany za działalność na rzecz ujawnienia prawdy o dokonanej w 1989 r. masakrze na placu Tian’anmen, odbywał wyrok w jednym z surowo strzeżonych więzień, którego lokalizacja nie była znana nawet jego żonie. W środowisku międzynarodowym – jak relacjonuje dziennikarz „New York Times”– zaczął nawet krążyć związany z tą sytuacją „żart”, będący w istocie niewolną od gorzkiej ironii, przykrą, acz celną, konstatacją: Chiny mają trzech noblistów: pierwszego nie wpuszczają, drugiego nie wypuszczają, a trzeci to Mo Yan2. Postawa polityna Mo Yana faktycznie różni się od postaw pozostałych laureatów. W przeciwieństwie do nich ubiegłoroczny noblista nie jest aktywnym działaczem społecznym, nie uczestniczy w antyrządowych protestach, nie ma zwykle problemów z cenzurą. To właśnie pozytywna wypowiedź na jej temat stała się w ostatnich miesiącach ogniskiem ostrej krytyki kierowanej pod adresem noblisty przez chińskich (i nie tylko) intelektualistów oraz zarzewiem jego sporu z przedstawicielami kręgów emigracyjnych, którzy uważają go za konformistę i pupilka reżimu, jak wyraził się Salman Rushdie, przyrównując jednocześnie Mo Yana do sowieckiego aparatczyka Michaiła Szołochowa. Hertha Müller, noblistka z 2009 r., uznała werdykt za policzek wymierzony wszystkim walczącym o demokrację i prawa człowieka. Jeszcze bardziej dosadna była wypowiedź Ai Weiweia, jednego z najbardziej rozpoznawanych na Zachodzie artystów chińskich, twórcy projektu słynnego olimpijskiego Ptasiego Gniazda, który posunął się do stwierdzenia, że decyzja Akademii stanowi hańbę dla ludzkości i literatury3. Sam laureat przyznaje, że uważa się za „pisarza państwowego” – pobiera stałą pensję z Ministerstwa Kultury, korzysta także z publicznego systemu omówienia i recenzje Twórczość „sztandarowa” Mo Yan, którego właściwe nazwisko brzmi Guan Moye, urodził się w 1955 r. w miasteczku Gaomi w prowincji Shandong w północno-zachodniej części Chin w rodzinie, według partyjnych standardów przynależącej do wyższej klasy chłopskiej, która w owym okresie, w przeciwieństwie do warstwy najuboższej, spotykała się z coraz liczniejszymi atakami i restrykcjami narzucanymi przez komunistyczne władze. Był najmłodszym synem miejscowego „intelektualisty” (ukończył bowiem „aż” cztery klasy szkoły podstawowej) oraz nieposiadającej żadnego wykształcenia i ciągle podupadającej na zdrowiu wieśniaczki. Dwoje spośród niemowląt zmarło podczas porodu. Pozostało Mo Yanowi dwóch braci i siostra. Najstarszy z rodzeństwa Guan Moxian miał wkrótce odegrać w artystycznym życiu Mo Yana szczególną rolę, stać się jego pierwszym literackim i intelektualnym autorytetem. Jako jedyny w okolicy student, chluba całej wsi, a potem obiecujący nauczyciel, wykształcony w Szanghaju i trzeźwo oceniający ówczesne chińskie realia, spostrzegłszy ogromne zainteresowanie małego Moye nauką, uniwersyteckimi podręcznikami i w szczególności literaturą, oraz jego rozwijające się zdolności pisarskie, początkowo będzie próbował odwodzić go od zamiaru poświęcenia się działalności artystycznej. Widząc PAP ubezpieczeń. Nie znaczy to jednak – o czym bardziej niż ostrożne i wyważone wypowiedzi medialne świadczą pełne wyrazistych wizji i tragicznych diagnoz rzeczywistości powieści Mo Yana – że pozbawiony jest zmysłu krytycznego i obojętny na problemy związane z koniecznością funkcjonowania w totalitarnej rzeczywistości. Od najmłodszych lat doświadczał – podobnie jak dwaj inni chińscy nobliści – jej okrucieństw, znosił upokorzenia, patrzył na cierpienie najbliższych. I to z tych zdarzeń i przeżyć – zanurzonych w przestrzeni halucynacyjnego realizmu, który, jak głosi oficjalne oświadczenie Komitetu4, przesądził o sukcesie pisarza, w przeważającej części wyrosły jego dzieła. 41 jednak determinację przyszłego noblisty, zdecyduje się w końcu wesprzeć jego wysiłki i pomóc mu w publikacji kilku utworów. Być może właśnie pod wpływem braterskich napomnień wybierze pisarz później swój literacki pseudonim: Mo Yan, co tłumaczy się dosłownie jako ‘niemy’, ‘bezjęzyczny’ lub po prostu jako imperatyw ‘nie mów’. Dzieciństwo i wczesna młodość Mo Yana upłynęły pod znakiem zmagań z tragicznymi konsekwencjami wielkiego projektu przewodniczącego Mao – kampanii Trzech Czerwonych Sztandarów, której filarami były: generalna linia budowy socjalizmu, wielki skok naprzód oraz komuny ludowe. Jednym z najbardziej brzemiennych w skutki przedsięwzięć okazała się absurdalna akcja wytopu stali w celu stworzenia konkurencji dla państw sowieckich. Ciężar jej realizacji spadł oczywiście na chłopów. Rodziny były zmuszone do oddania wszystkich metalowych przedmiotów i narzędzi, które znajdowały się w gospodarstwach. Przetapiano nawet klamki do drzwi, po to tylko, by uzyskać nawet nie stal, lecz niskiej jakości żeliwo, zbyt kruche, by mogło być efektywnie wykorzystywane w budowie maszyn czy konstrukcjach architektonicznych. Rolników odrywano od uprawy ziemi, kierując ich masowo do pracy przy potężnych dymarkach. Działania te przyniosły niewyobrażalne straty ekonomiczne oraz zniszczenie środowiska naturalnego i doprowadziły ostatecznie do bodaj największej w historii Chin klęski głodu, która – jak szacują zachodni ba- dacze, gdyż rząd chiński nadal nie podaje wiarygodnych danych – tylko w latach 1959-62 pochłonęła około dwudziestu milionów istnień ludzkich. Mo Yan był jednym z wiecznie niedożywionych dzieci, które błąkały się po ulicach, za przykładem dorosłych obgryzając liście i korę z drzew, żywiąc się wszystkim, co tylko dało się przełknąć, łącznie z bryłkami węgla na opał. Jadano szczury, owady, w niektórych regionach dochodziło do aktów kanibalizmu. Wszystkie te doświadczenia i obserwacje po dziś dzień obsesyjnie wracają w prozie Mo Yana, przetworzone, choć wcale nie – jak mogłoby się wydawać – celowo i świadomie zintensyfikowane przez jego obłędną narrację, objawiające się w niej po prostu z pełną wyrazistością i pierwotną siłą. To, co choćby w wydanych dotąd w Polsce Obfitych piersiach i pełnych biodrach czy Krainie Wódki szokuje zachodniego czytelnika, nie jest bynajmniej wytworem wybujałej wyobraźni autora, ani też przejawem intelektualnego sadyzmu, lecz stosunkowo wiernym obrazem rzeczywistości, a najbardziej drastyczne sceny i motywy (choćby opisana w Krainie Wódki hodowla mięsnych chłopców przeznaczonych na posiłki dla najwyższych dostojników partyjnych) w literaturze chińskiej, ukształtowanej w takiej a nie innej historycznej rzeczywistości, wcale do rzadkości nie należą. Nie bez wpływu na obecną formę pisarstwa Mo Yana pozostaje także kolejny wielki projekt Mao – zainicjowana w 1966 r. rewolucja kulturalna, przebiePolonistyka 4/2013 omówienia i recenzje 42 gająca pod hasłem walki z czterema starymi rzeczami – przeżytkami burżuazyjnego społeczeństwa: starymi ideami, starą kulturą, starymi zwyczajami i starymi nawykami. W ramach kampanii nie tylko niszczono książki, zabytki, zamykano szkoły i instytucje kulturalne, lecz także prześladowano intelektualistów, prowadzono wśród nich masowe czystki. Całkowitej dezintegracji uległo przy tym całe społeczeństwo. Uczniowie szykanowali nauczycieli, przeprowadzali rewizje w ich domach, dzieci donosiły na rodziców. Surowe kary groziły za posiadanie książek innych niż te autorstwa Przewodniczącego, za obchodzenie tradycyjnych świąt, noszenie zbyt wymyślnych fryzur, a nawet za grę w karty czy szachy, śpiewanie kołysanek albo puszczanie latawców. W wieku 12 lat Mo Yan, do którego za pośrednictwem brata docierały najświeższe wieści z miast, postanowił odegrać w swojej szkole rolę pioniera rewolucji i rozpoczął wydawanie szkolnej gazetki z artykułami atakującymi nauczycieli. Jego zapał okazał się jednak przedwczesny, gdyż rewolucyjne nastroje nie zdążyły się jeszcze rozprzestrzenić na prowincji, toteż został wyrzucony ze szkoły, do której później przez wiele lat – jako synowi dyskryminowanych średnio zamożnych chłopów – nie udało mu się powrócić. Państwo w państwie Ponowne podjęcie edukacji stało się możliwe dopiero po dziesięciu latach – wraz ze śmiercią Mao i spowodowanym nią upadkiem rewolucji kulturalnej. Mo wstąpił do restrukturyzującej się armii i, jak wielu innych młodych Chińczyków, złożywszy fałszywe oświadczenie o ukończeniu szkoły średniej (w rzeczywistości miał za sobą zaledwie pięć lat edukacji na poziomie podstawowym), przygotowywał się do egzaminów wstępnych na uniwersytet. Spotkało go jednak ogromne rozczarowanie, gdy po miesiącach ciężkiej pracy okazało się, że ze względu na wiek nie kwalifikuje się do przyjęcia na uczelnię. Widząc jego ponadprzeciętne zdolności, dowódcy postanowili zaangażować go w działalność edukacyjną zwiąPolonistyka 4/2013 zaną z wprowadzanym wówczas projektem alfabetyzacji społeczeństwa. Zatrudniono go także jako bibliotekarza, co dało mu sposobność do ciągłego poszerzania literackich horyzontów i poszukiwania inspiracji dla własnej twórczości, która powoli zaczynała się krystalizować. W 1984 r. wojskowy Instytut Sztuki zdecydował o utworzeniu wydziału literatury. Przyjęcie nań, za wstawiennictwem najsłynniejszego naówczas „wojskowego” pisarza Xu Huaizhonga, pozostającego pod wrażeniem opowiadań Mo Yana, stało się punktem zwrotnym w karierze twórcy, umożliwiło mu uczestnictwo w bieżącym życiu literackim i nieograniczony dostęp do dzieł najnowszych, które świadczyły o stopniowym odradzaniu się rodzimej literatury po długim okresie represji. Mo jednocześnie sam z coraz większą pasją oddawał się pisaniu. Wspomina w esejach autobiograficznych, że był od tego niemal uzależniony, a każdy dzień przerwy w tworzeniu wywoływał w nim poczucie winy. Między 1984 a 1986 rokiem powstała pierwsza z jego najgłośniejszych powieści – Czerwone sorgo, opublikowane początkowo w znacznie krótszej wersji, jako opowiadanie, przez „Renmin Ribao”5, a później poszerzone o wiele innych wątków, tak, że w końcu rozrosło się w monumentalną sagę rodową, której główna akcja osadzona jest w burzliwych dla Państwa Środka trzech pierwszych dekadach ubiegłego stulecia. Powieść tę zaliczono do kanonu dzieł literatury tak zwanego nurtu poszukiwania korzeni, jednej z dominujących tendencji artystycznych w latach 80., charakteryzującej się zwrotem ku pierwiastkowi ludowemu, tradycyjnej kulturze, historii, powrotami do źródeł, definiowaniem na nowo, od podstaw, artystycznej i narodowej tożsamości. Innym ważnym zjawiskiem spod znaku prowadzonej przez nowy rząd polityki reformy i otwarcia był intensywny napływ do Chin elementów kultury zachodniej, przed której „zgubnym działaniem” naród i artyści chińscy chronieni byli dotąd przez opiekuńczą Partię, teraz zaś mogli czerpać z jej zasobów niemal bez ograniczeń, co też z entuzja- zmem, choć nie zawsze z pełną świadomością, czynili. Maoistowski system edukacji bynajmniej nie przygotował ich do obcowania z zupełnie odmiennym, zachodnim sposobem myślenia o świecie i literaturze, nie zapewnił im również odpowiednich kompetencji językowych. Zapieczętowana dotąd księga zachodniej kultury została przed chińskimi pisarzami otwarta i odtąd miała się dla nich stać ważnym źródłem inspiracji. Również Mo Yan poddał się jej czarowi, niemal dosłownie. Prawdopodobnie właśnie wtedy po raz pierwszy zetknął się z realizmem magicznym, który dziś przez niemal całą krytykę literacką uznawany jest za najistotniejszy kontekst jego twórczości, oraz utworami Gabriela Garcii Marqueza, którego wkrótce uznał za swojego mistrza. Z pasją czytywał też dzieła Williama Faulknera. Jemu – jak sam przyznaje – zawdzięcza pomysł „zaczarowania” na kartach książki swego rodzinnego miasteczka Gaomi, przekształcenia go we własną Republikę Literacką, na wzór Faulknerowego prywatnego hrabstwa. W 1999 r. Mo Yan opublikował miniantologię Pokój widziany przez dziurkę od klucza: 10 opowieści, które wywarły wpływ na mnie. W spisie treści figurują następujące opowiadania: na pierwszym miejscu Latarnik H. Sienkiewicza, dalej: Południowa autostrada J. Cortazara, Zmarli J. Joyce’a, Armia pruska D. Lawrence’a, Bardzo stary pan z olbrzymimi skrzydłami G. G. Marqueza, Honor W. Faulknera, Bieżyńska łąka I. S. Turgieniewa, Lekarz wiejski F. Kafki, Sao hai’er [dotąd nietłumaczone na polski] H. Murakamiego oraz – na samym końcu – Żelazny miecz Lu Xuna. Pod względem tematycznym i geograficznym obszar zainteresowań Mo Yana był więc od początku ogromny. Mimo to faktu, że chińska literatura ma w antologii tylko jednego reprezentanta, bynajmniej nie należy przeceniać, zważywszy po pierwsze, że oprócz sygnowanych imieniem i nazwiskiem najnowszych utworów, składa się ona przede wszystkim z niezliczonych dzieł klasycznych, w przypadku których nie przywiązuje się dużej wagi do kwestii autorstwa, a które w Chinach cieszą się niepomiernie większym czytelniczym zaintereso- omówienia i recenzje waniem niż twórczość współczesna, a po drugie na to, jak wielkiego formatu postacią dla tamtejszej kultury był wymieniony przez Mo Yana Lu Xun i jak znaczący wpływ, zapewne tysiąckroć większy niż wszyscy zachodni pisarze, wywarł on na jego sposób myślenia. Krytycy chętnie porównują ich ze sobą, w efekcie czego wytworzył się nawet dość charakterystyczny i trochę krzywdzący wizerunek ubiegłorocznego noblisty jako Lu Xuna dla mas, od którego sam artysta wszakże nie próbuje się uwolnić. Co znaczy, że obce mu są chyba też zamiary proklamowania całkowitej niepodległości Republiki Gaomi, odłączenia jej od Chińskiej Republiki Literackiej, w której granicach funkcjonując, ma jego kraj zapewnione bezpieczeństwo i ochronę, i której wypróbowane i stabilne prawno-administracyjne normy w dużej mierze przejmuje. Żelazne domy Lu Xun był intelektualistą-społecznikiem, którego działalność przypadła na pierwsze dwudziestolecie XX w., znaczone wydarzeniami takimi, jak upadek cesarstwa, proklamowanie republiki, w kulturze zaś zdominowane przez Ruch 4 Maja, który całkowicie odmienił oblicze chińskiej literatury, dotąd wyrażającej się jedynie w klasycznej formie, konwencjonalnym, hermetycznym języku, dopiero przez pisarzy ruchu odnowionej, zdemokratyzowanej i przeniesionej „pod strzechy”. Lu Xun i jego towarzysze, dostrzegając, w jak głębokiej nieświadomości trwa od wieków naród chiński, jak bardzo odizolowany jest od „centrum wydarzeń”, jak bierną postawę prezentuje, uczynił z literatury narzędzie realizacji swojej społecznej misji i trybunę dla odważnej krytyki starego porządku. Wiele epizodów z heroicznej biografii twórcy obrosło już legendą, choćby ten dotyczący nagłego zwrotu w wyborze przezeń drogi życiowej. Początkowo bowiem Lu Xun studiował w Japonii medycynę zachodnią. Jednakże pewnego razu któryś z profesorów po skończonym wykładzie, dysponując jeszcze kilkunastoma minutami zajęć, pokazał studentom slajdy ze sceną egzekucji Chińczyka oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Rosji podczas prowadzonej w Chinach wojny japońsko-rosyjskiej. Mężczyzna miał zostać ścięty przez Japończyków. Fotografie przedstawiały go prowadzonego na szafot i otoczonego milczącym tłumem rodaków, z których nikt – choć w większości byli to mężczyźni w sile wieku – nie podjął się obrony towarzysza. Zdjęcia do tego stopnia wstrząsnęły Lu Xunem, że postanowił, iż odtąd nie ciała ludzi, lecz ich dusze będzie leczył, bo to one najbardziej potrzebują ratunku. Służyć temu miała właśnie literatura. We wstępie do jednej ze swoich najsłynniejszych nowel, zatytułowanej Wołanie, przedstawił metaforę charakteryzującą rzeczywistość chińską jako pozbawione okien pomieszczenie o okutych żelazem ścianach, wewnątrz którego przebywają uśpieni ludzie. Gdy dom zostaje podpalony, a ludzie w zamkniętej na cztery spusty żelaznej izbie skazani są na uduszenie, jeden z nich nagle budzi się i zaczyna krzyczeć, alarmować, wyrywając z drzemki kilku towarzyszy. Lu Xun pyta o zasadność takiego postępowania. Podczas, gdy inni spokojnie, bez strachu mogą przejść ze snu w śmierć, obudzeni muszą zmagać się z niepokojem, przeżywać trwogę końca. Gdyby jednak – mówi dalej – ich nie obudził, byłoby to równoznaczne z przyznaniem, że nie ma już żadnej nadziei ratunku, że nawet wspólnymi siłami nic już się nie uczyni, a co za tym idzie – z „własnoręcznym” skazaniem wszystkich na śmierć. Wydaje się, że metafora ta celnie opisuje także zarówno warunki zewnętrzne twórczości, jak i wewnętrzne rozterki Mo Yana, którego literacka reflek- 43 sja oscyluje między ciemnymi, dramatycznymi wizjami a często artykułowanym poczuciem społecznego obowiązku, misji realizowanej wszakże nie – jak w przypadku Lu Xuna – z pozycji intelektualisty, niosącego oświecenie prostemu ludowi, lecz „z ziemi”, która go wykarmiła i ukształtowała. Stawia się nie w roli wybrańca, lecz raczej tego „przypadkiem obudzonego”, „porażonego” świadomością, na równi z innymi bezradnego, bogatszego od nich o jeden błysk wiedzy, wbrew niemu przekazany w jego ręce, poddany jego woli i nakładający nań trudny obowiązek decyzji – czy i ile udzielić z niej braciom, by zaoszczędzić im duchowego spojrzenia sennymi oczyma prosto w twarz śmierci, a jednocześnie nie zgasić ostatniej nadziei na ocalenie. Duchowa „pobudka” w wykonaniu Mo Yana, nomen omen, odbywa się niemal w milczeniu. Szeptem lub gestem, potrząśnięciem za ramię, każdego z osobna wyrywa on ze snu, jednocześnie starając się nie rozwiać do końca sennej atmosfery, pozostawić każdemu decyzję o wstaniu, nie zamknąć furtki „półsnu”, która pozwoliłaby w razie potrzeby schronić się z powrotem w nierzeczywistość, w świat oniryczny, magiczny, w bezbolesną przestrzeń fikcji. Rodzi się tylko wątpliwość, czy starczy mu czasu na obudzenie wszystkich, nim całkowicie zabraknie tlenu w izbie. Na tle tej wszechobecnej magicznej – czasem „czarnomagicznej” – aury, która jest charakterystyczną cechą utworów Mo Yana, można wszakże zaobserwować pewne stopniowe przemiany i odnieść wrażenie, że jego głos brzmi coraz bardziej stanowczo, z powieści na powieść staje się bardziej wyPolonistyka 4/2013 omówienia i recenzje 44 razisty i surowy. W latach 90. powstały dwie paraboliczne powieści przetłumaczone na język polski – Kraina Wódki oraz Obfite piersi, pełne biodra, przepełnione, co prawda, obrazami przemocy, dzikości, okrucieństwa, jednakże wszystko to ujęte było jakby w cudzysłów zbiorowego obłędu, wciągnięte w wir rytuału, w którym człowiek – chcąc nie chcąc – uczestniczy, którego fali się poddaje. W powieściach ubiegłej dekady, choćby w Zmęczeniu życiem i śmiercią, wyodrębniać się zaczyna indywidualność bohatera, jeszcze ulegającego magicznym inkantacjom i klątwom, ale już ujmującego rzeczywistość w sobie tylko właściwy, wyjątkowy sposób, choć pod postacią zwierzęcia (bohater umiera na początku powieści, obserwujemy go, gdy wciela się w różne stworzenia, zgodnie z buddyjskim prawem reinkarnacji), lecz w pełni świadomie, wyłączony z powszechnego, pierwotnego wszechobrzędu, przygląda się zdegenerowanemu współczesnemu światu. W ostatniej z książek, Żabie, Mo całkowicie porzuca magię, uciekając się do technik realistycznych, opisując losy swojej ciotki, która niegdyś pracowała na wsi jako położna. Jest to postać tragiczna i ambiwalentna. Dzięki swoim umiejętnościom ratuje tysiące kobiet i niemowląt, ale tysiące też skazuje na śmierć, posłuszna rządowym dyrektywom wynikłym ze strategii kontroli narodzin. Mo Yan zajmuje jasne i zdecydowane stanowisko w sprawie partyjnej polityki jednego dziecka, należącej do najbardziej newralgicznych kwestii w obecnym państwie chińskim, co jest krokiem odważnym, ryzykownym, być może zapowiadającym jakiś stały „taktyczny” zwrot w twórczości. Niektórym wydaje się wręcz podejrzane, że książka nie spotkała się z żadnymi problemami ze strony cenzury, przeciwnie – autor został za nią uhonorowany najważniejszą nagrodą literacką w kraju – Nagrodą im. Mao Duna. Niewykluczone, że sukces ten należy przypisać rozluźniającej się i tak partyjnej po- lityce w kwestii narodzin, która ma niebawem dopuścić wychowanie drugiego dziecka w rodzinie. Podobnie komentowana jest ponoblowska uwaga Mo Yana odnośnie losu ubiegłorocznego noblisty Liu Xiaobo, o którego wolność Mo zdecydował się ostatecznie również, mimo wcześniej deklarowanego braku poparcia dla dysydenta, upomnieć. Fakt, że uczynił to dopiero, gdy oczy całego świata były zwrócone na niego, gdy miał za sobą całą międzynarodową scenę, jest – według jego bardziej zaangażowanych „kolegów” po piórze – świadectwem asekuranctwa, od którego nieprędko zdoła się wyzwolić. Nie sposób z całą pewnością stwierdzić, na ile szczerze Mo Yan w swych książkach nie tylko stara się o osiągnięcie artystycznej doskonałości, ale i upomina się o pozaliteracką rzeczywistość. „Rzeczywistość” natomiast niewątpliwie coraz bardziej upomina się o Mo Yana, a to, co dzieje się w Chinach w związku z ubiegłoroczną nagrodą, stanowi potwierdzenie tej tezy. Mo Yan zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce na liście najbogatszych chińskich literatów. Nic w tym dziwnego, gdy brać pod uwagę, że w Chinach zapanowała obecnie prawdziwa „Mo-mania”, zbiorowy szał, który nota bene stanowi zjawisko dość charakterystyczne dla tamtejszego społeczeństwa6. Powieści Mo Yana trafiły na szczyty list bestsellerów i utrzymują się tam przez wiele tygodni, jak gorliwie donoszą media, bardziej zainteresowane wartością rynkową niż literacką kolejnych dzieł i wyścigiem, jaki toczą między sobą wydawnictwa o prawa do licznych wznowień. Już pobieżna lektura przypadkowo wybranych artykułów z „Renmin Ribao”, opublikowanych od czasu przyznania Nagrody Nobla chińskiemu pisarzowi, pokazuje, że właściwie nie ma tekstu, w którym nie pojawiłaby się choć wzmianka o jej materialnym aspekcie, społecznych konsekwencjach czy ekonomicznych perspektywach. Dość wspomnieć, że rodzinne miasteczko Mo Yana od kilku miesięcy doświadcza inwazji turystów, którzy pragną zobaczyć na własne oczy miejsca sportretowane przezeń jako tajemnicza, magiczna kraina, w której wszystko może się zdarzyć. Lokalne władze oczywiście wykorzystują masowe podniecenie. Powstało już w szkole prowizoryczne muzeum Mo Yana, a w planach jest budowa ogromnego obiektu, który przyciągnie także zagranicznych gości. W miasteczku kwitnie handel pamiątkami, punkty gastronomiczne z ulubionymi przekąskami artysty czynne (i oblegane) są przez całą dobę. Chińczycy to naród nad wyraz przedsiębiorczy i świadomy, że taka okazja może się po raz drugi (a właściwie – po raz czwarty) nie nadarzyć tak prędko. W gronie stałych kandydatów do Nagrody Nobla od kilku lat wymienia się, co prawda, jeszcze dwóch chińskich poetów (Bei Dao i Yang Liana), istnieją jednak liczne przesłanki, pozwalające sądzić, że w razie przyznania wyróżnienia podzieliliby oni raczej los ignorowanych przez naród Liu i Gao, niż „najdroższego” Mo Yana. 1 2 3 4 5 6 http://www.google.com/hostednews/afp/ article/ALeqM5hF40kSvhPqArvfADF4OBH3B_0QOg?docId=CNG.e0a83893fea5c249564658b0cf94c359.01 D. K. Tatlow, The Writer, the State and the Nobel, w: „International Herald Tribune”. The global edition of The New York Times, October 12, 2012, http://rendezvous. blogs.nytimes.com/2012/10/12/thewriter-the-state-and-the-nobel/ [dostęp 7.02.2012]. Tamże. http://www.nobelprize.org/nobel_prizes/ literature/laureates/2012/ (oficjalna strona internetowa Komitetu Noblowskiego) [dostęp 7.02.2013] „Dziennik Ludowy” – najważniejsze, najbardziej opiniotwórcze oficjalnie wydawane czasopismo w Chinach. W ostatnich kilku latach przeżywano już np. „Liu-manię” (w związku z wielkimi sukcesami sportowymi płotkarza Liu Xianga) i „Yao-manię” (po świetnych występach w NBA koszykarza Yao Minga), w latach 90. zaś wystąpiło m.in. zjawisko „Haizi-manii” wywołane samobójczą śmiercią mało znanego za życia młodego poety. Joanna Krenz studentka V roku filologii polskiej i V roku sinologii na UAM w Poznaniu. Polonistyka 4/2013