Kwartalnik 2009, nr 2 (71)

Transkrypt

Kwartalnik 2009, nr 2 (71)
Kwartalnik 2009, nr 2 (71)
RECENZENT TOMU
dr hab. Jacek Kurzępa
RADA NAUKOWA
Jerzy Hauziński (Słupsk), Miao Huashou (Chiny), Liu Jian (Chiny), Mart-Jan de Jong (Holandia),
Stanisław Juszczyk (Katowice), Daniel Kawa (Toruń), Mike Keen (USA), Jerzy Krzyszkowski (Łódź),
Jvan Kusy (Słowacja), Joanna Marszałek-Kawa (Toruń), Tadeusz Lewowicki (Warszawa), Josef
Malach (Czechy), Janusz Mucha (Kraków), Pavol Odaloš (Słowacja), Jarosław Piątek (Szczecin),
Donald Pienkos (USA), Renata Podgórzańska (Szczecin), Bronisław Siemieniecki (Toruń), Maria
Mendel (Gdańsk), Włodzimierz Sperański (Rosja), Klaus-Heinrich Standke (Niemcy), Konrad W.
Studnicki-Gizbert (Kanada), Tomasz Szlendak (Toruń), Pál Tamás (Węgry), Petr Worel (Czechy)
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
Ryszard Borowicz – redaktor naczelny
Arkadiusz Karwacki, Włodzimierz Tyburski
SEKRETARZ
Justyna Brylewska
TŁUMACZENIE
Aleksandra Alfut, Karolina Kukowska
REDAKCJA TECHNICZNA
Iwona Banasiak
Tytuł dofinansowany przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyszego
© Copyright by Wydawnictwo Adam Marszałek
Toruń 2009
ISSN 1230-266X
Prenumeratę instytucjonalną można zamawiać w oddziałach firmy Kolporter S.A. na terenie całego kraju.
Informacje pod numerem infolinii 0801-205-555 lub na stronie internetowej
http://www.kolporter-spolka-akcyjna.com.pl/prenumerata.asp
Redakcja kwartalnika „Kultura i Edukacja”, ul. Lubicka 44, 87-100 Toruń, tel. 056 660 81 60, 664 22 35,
664 22 36 w. 25, e-mail: [email protected]; [email protected]
Wydawnictwo Adam Marszałek, ul. Lubicka 44, 87-100 Toruń, tel./fax 056 648 50 70
Internet: http://www.marszalek.com.pl, e-mail: [email protected]
Drukarnia nr 2, ul. Warszawska 52, 87-148 Łysomice, tel. 056 678 34 78
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
SPIS TREŚCI
ARTYKUŁY–STUDIA
HELENA CIĄŻELA
O etyce odpowiedzialności globalnej – perspektywa historyczna
i stan współczesny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
E W E L I N A W E J B E R T  WĄ S I E W I C Z ,
J OA N NA S TA N I S Z
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce. Ideologia i polityka a potrzeby społeczne . . . 27
M O N I K A S TA S Z E W I C Z
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej . . . . . . . . . . . 53
KOMUNIKATY–RELACJE
T O M A S Z B I E R NAT
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów . . . . 71
MAREK MARIUSZ T Y TKO
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae. Zmiany tożsamości
narodowościowej studentów UJ w latach 1850–1918 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88
ALICJA KLIMCZAK
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98
ANNA TUROWSKA
Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 110
KOMUNIKATY SPECJALNE
ZBIGNIEW KWIECIŃSKI
Wprowadzenie do dyskusji panelowej nad książką Elżbiety Matyni
„Demokracja performatywna”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
NATA L IA K R Z Y Ż A N O W S K A
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122
E L Ż B I E TA M AT Y N IA
Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej” . . . . . . . . . . . . . . 148
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Jerzy Jaskiernia (rec.): „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne” 2009,
vol. 21 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155
Magdalena Cuprjak (rec.): Wanda Dróżka, Generacja wielkiej zmiany.
Studium autobiografii średniego pokolenia nauczycieli polskich 2004 . . . . . . 160
Wanda Dróżka: Komentarz do recenzji książki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 164
Łukasz Wrzesiński (rec.): Rafał Stec, Piłka sss… kopana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 167
Anna Ciechanowska: Sprawozdanie z konferencji naukowej
„Nowa generacja seriali telewizyjnych a polska widownia” . . . . . . . . . . . . . . . 178
Kultura i Edukacja 2009, no. 2 (71)
ISSN 1230-266X
CONTENTS
ARTICLES–STUDIES
HELENA CIĄŻELA
On the Ethics of Global Responsibility: Historical Perspective and Current
Situation . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
E W E L I N A W E J B E R T  WĄ S I E W I C Z ,
J OA N NA S TA N I S Z
One Hundred Years of Sexual Education in Poland: Ideology and Politics
and Social Needs . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27
M O N I K A S TA S Z E W I C Z
Body and Sexuality: Educational Traces of Romantic Ideology . . . . . . . . . . . . . . . 53
COMMUNICATES–REPORTS
T O M A S Z B I E R NAT
Marriage and Family in the Opinions of Young Poles, Germans and Spaniards . . . 71
MAREK MARIUSZ T Y TKO
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae: National Identity Changes
of the Jagiellonian University in tyhe Years 1850–1918 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88
ALICJA KLIMCZAK
Endeavours to Create University Schools in Łódź . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98
ANNA TUROWSKA
High School-Leaving Youth and Their Allocation of Control . . . . . . . . . . . . . . . 110
SPECIAL COMMUNICATES
ZBIGNIEW KWIECIŃSKI
Introduction to a Panel Discussion on the Book by Elżbieta Matynia
„Performative Democracy” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119
NATA L IA K R Z Y Ż A N O W S K A
Discursive Spaces of Performative Democracy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122
E L Ż B I E TA M AT Y N IA
Let Us Negotiate Revolutions: Remarks on „Performative Democracy” . . . . . . . . 148
REVIEWS–REPORTS
Jerzy Jaskiernia (reviewer): „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne
[Polish Political Studies]” 2009, vol. 21 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155
Magdalena Cuprjak (reviewer): Wanda Dróżka, Generation
of Great Change: Study of Autobiography of the Middle Generation
of Polish Teachers 2004 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 160
Wanda Dróżka: Comment on the Book Review . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 164
Łukasz Wrzesiński (reviewer): Rafał Stec, Piłka sss… kopana [Blown Ball] . . . 167
Anna Ciechanowska: Review from the Academic Conference
„New Generation of TV Rooms and Polish Audience”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 178
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
ARTYKUŁY–STUDIA
Helena Ciążela
O ETYCE ODPOWIEDZIALNOŚCI GLOBALNEJ –
PERSPEKTYWA HISTORYCZNA I STAN WSPÓŁCZESNY
Etyka odpowiedzialności globalnej jest wymiarem etyki odpowiedzialności, która
w XX wieku rozwinęła się jako wynik poczucia kryzysu klasycznej refleksji etycznej. Kategoria odpowiedzialności, zdaniem etyków, którzy w minionym stuleciu
skoncentrowali na niej refleksję, ma znaczenie węzłowe, ponieważ pozwala wyjść
zarówno poza ramy tradycyjnych koncepcji motywów etycznego działania oraz
formuł etyki normatywnej, jak i przezwyciężyć ich ograniczenia. Na gruncie etyki
odpowiedzialności etyka odpowiedzialności globalnej wyróżnia się swoistym
przedmiotem zainteresowania, jakim jest obszar problemów globalnych, traktowany jako zakres ludzkiej odpowiedzialności. Takie określenie przedmiotu pociąga za sobą daleko idącą refleksję nad samą problematyką odpowiedzialności.
1. Geneza i główne kierunki rozwoju etyki odpowiedzialności
globalnej
Etyka odpowiedzialności globalnej jest nurtem, który rozwinął się po II wojnie
światowej w wyniku doświadczeń uświadamiających zależność istnienia i dalszych
dziejów ludzkości oraz życia na planecie, od jej własnych działań. Doświadczeniem
o charakterze przełomowym okazało się praktyczne zastosowanie u schyłku II wojny światowej bomby atomowej. Ogrom i totalny charakter jej destrukcyjnego działania stały się doświadczeniem wyzwalającym w skali społecznej refleksję nad
zwrotem dokonującym się w relacjach między człowiekiem a otaczającą go rzeczywistością. W pierwszym powojennym dwudziestoleciu na pogłębianie doświad-
8
Helena Ciążela
czenia tego zwrotu wpłynęły również: upowszechnienie się wiedzy o skali hitlerowskiego ludobójstwa i prawdopodobieństwie realizacji hitlerowskiej utopii,
obserwacje wskazujące na pogłębianie się dewastacji środowiska naturalnego,
a także – związana z procesami dekolonizacji – świadomość rzeczywistych rozmiarów i wagi problemów oraz procesów zachodzących poza gronem państw najwyżej uprzemysłowionych i rywalizujących o hegemonię w ramach zimnej wojny.
Wyrazem tej świadomości okazała się metafora „statku kosmicznego Ziemia” wędrującego przez bezmiar kosmicznego czasu i przestrzeni dzięki wspólnemu solidarnemu wysiłkowi załogi i pasażerów. Manifestacją tego nowego podejścia do
miejsca człowieka w świecie stał się głośny apel Sekretarza Generalnego U Thanta
ogłoszony w 1969 roku, stawiający przed państwami skupionymi w ONZ wyzwanie
zmierzenia się z problematyką globalną. Analogiczną rolę w rozwoju tej świadomości odegrały masowe ruchy społeczne protestujące przeciwko rozprzestrzenianiu broni masowej zagłady, degradacji środowiska naturalnego oraz zbrodniczym
neokolonialnym wojnom i łamaniu praw człowieka.
Tym, co uznać należy za szczególnie interesujące w tym zjawisku z perspektywy etycznej, jest proces dojrzewania pogłębionej refleksji teoretycznej dążącej do
nadania tej problematyce spójnej teoretycznie postaci. W tym wymiarze na szczególną uwagę zasługuje dorobek Georga Pichta programowo definiującego swoją
myśl jako „filozofowanie po Auschwitz i Hiroszimie”1 – autora najbardziej pogłębionej teoretycznie formuły etyki globalnej, pozostającej do dnia dzisiejszego
punktem wyjścia dla wszelkiej metodycznej refleksji nad etyką odpowiedzialności
globalnej. Obok niego wymienić należy działalność i twórczość Aurelio Peccei –
twórcy koncepcji „nowego humanizmu”2, który inicjując działania Klubu Rzymskiego i prace nad pierwszym, opracowanym dla niego, raportem Granice wzrostu3,
rozpoczął publiczną debatę nad praktycznym wymiarem problematyki globalnej.
Obok zainicjowanych przez Raport U Thanta i Granice wzrostu debat prowadzących ku koncepcji „rozwoju trwałego i zrównoważonego”4, wśród koncepcji składających się na dorobek refleksji nad odpowiedzialnością globalną wskazać należy
orientacje, które definiują horyzont odpowiedzialności globalnej przez odwołanie
1
G. Picht, Hier und Jetzt. Philosophieren nach Auschwitz und Hiroshima, t. I, Stuttgart 1980, t. II,
Stuttgart 1981. Idem, Odwaga utopii, Warszawa 1981.
2
A. Peccei, Przyszłość jest w naszych rękach, tłum. I. Wojnar, Warszawa 1987; idem, Die Qualität
des Menschen – Plädoyer für einen neuen Humanismus, Stuttgart 1977.
3
D.H. Meadows, D. Meadows, J. Randers, W.W. Behrens III: Granice wzrostu, Warszawa 1973
(I wyd. w j. angielskim: 1972).
4
G.H. Brundtland , Słowo wstępne [w:] Nasza wspólna przyszłość. Raport Światowej Komisji do
spraw Środowiska i Rozwoju, Warszawa 1991.
O etyce odpowiedzialności globalnej
9
się do aksjologii konkurencyjnych, w stosunku do głównego nurtu refleksji nad
odpowiedzialnością globalną. Za najważniejsze spośród nich uznać należy: nurt
konserwatywny znajdujący wyraz w niezwykle popularnych koncepcjach Hansa
Jonasa5 i Samuela P. Huntingtona6, nurt odwołujący się do wartości religijnych,
znajdujący dobitny wyraz w twórczości i ekumenicznych działaniach teologa Hansa Künga7, nurt ekofilozofii i ekoetyki8 oraz rozwijający tradycje nowo-lewicowej
krytyki kapitalistycznej cywilizacji technicznej, nurt alterglobalistyczny, symbolizowany przez tak znane postaci, jak chociażby Noam Chomsky9 czy Immanuel
Wallerstein10.
Nurty składające się na etykę odpowiedzialności globalnej – niezależnie od ich
specyfiki – łączy przekonanie, że przyszłość ludzkości zależy od zarzucenia iluzorycznych nadziei na samorzutne korekty błędów dotychczasowego rozwoju, niezależnie od tego, czy widzi się je jako wynik działania samoregulujących się mechanizmów rynkowych czy samokorygującego własne błędy rozwoju nauki.
Nadzieję na przetrwanie człowieka uzależnia się tu od świadomego podjęcia
przez ludzkość odpowiedzialności za własne działania, i to zarówno te skierowane ku przyszłości, jak i te, które – zgodnie z fundamentalną formułą Georga
5
H. Jonas Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, Kraków 1996 oraz
bardzo istotne szkice odnoszące się do zagadnień kontekstu jego koncepcji odpowiedzialności: H. Jonas, Idea Boga po Auschwitz, Kraków 2003 (Tytuł oryginału Gedanken über Gott. Drei Versuche,
Frankfurt am Main 1992).
6
S.P. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 2004. Praca
Huntingtona – z reguły niekojarzona z etyką odpowiedzialności globalnej – w sferze wniosków,
wynikających z analizy, zawiera jej głęboko przemyślany program. Jest on związany z intencją konsekwentnego przestrzegania zasady separacji kręgów kulturowych jako warunku pokojowego współistnienia ludzkości na planecie. Ten normatywny wymiar koncepcji Huntingtona, skierowany
przeciw amerykańskiej polityce globalizmu, został w recepcji zmarginalizowany. Książka stała się
w powszechnym odczuciu (wbrew swym intencjom) proklamacją nieuchronności „zderzeń cywilizacji”, a więc uznania nieuchronności konfliktów i niemożliwości realizacji polityki odpowiedzialności globalnej.
7
H. Küng, Geschichte, Sinn und Methode der Erklärung zu einem Weltethos, [w:] H. Küng, K.-J.
Kuschel, Erklärung zum Weltethos. Die Deklaration des Parlaments der Weltreligionen, München
1993.
8
H. Skolimowski, Filozofia żyjąca. Eko-filozofia jako drzewo życia, Warszawa 1993; Ekofilozofia
i bioetyka, W. Tyburski (red.), Toruń 1996; W. Tyburski, Pojednać się z Ziemią. W kręgu zagadnień
humanizmu ekologicznego, Toruń 1993.
9
Z bogatego dorobku pism społecznych Noama Chomsky’ego ukazujących przesłanie etyczne
jego myśli wskazać można: N. Chomsky, Rok 501. Podbój trwa, Warszawa–Poznań 1999; idem, Zysk
ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny, Wrocław 2000; idem, Hegemonia albo przetrwanie. Amerykańskie dążenie do globalnej dominacji, Warszawa 2005.
10
E. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek, K. Tyszka, Warszawa 2004. Ciekawy materiał przynosi również: Koniec pewnej epoki. Rozmowa z Immanuelem Wallersteinem. Rozmawiał Jacek Żakowski, „Niezbędnik Inteligenta. Polityka”, 25.03.2005, nr 12.
10
Helena Ciążela
Pichta – należąc do dokonanej nieodwracalnie przeszłości, przez swoje konsekwencje ciągle obecne są w teraźniejszości i nieustannie oddziałują negatywnie
na coraz bardziej niepewną przyszłość.
2. Przedmiot etyki odpowiedzialności globalnej
Punktem wyjścia etyki odpowiedzialności globalnej jest wzrost mocy człowieka,
w wyniku którego od jego decyzji zależy nie tylko przyszłość własnego gatunku,
ale wręcz przyszłość życia na Ziemi. W praktyce etyka ta koncentruje się w pierwszym rzędzie na problemach globalnych jako objawach kryzysu dotyczącego samej istoty relacji człowieka z otaczającym go światem. Bezsilność wobec pogłębiania się problemów globalnych ujawnia – z tej perspektywy – skalę zagrożenia
związanego z kontynuacją tradycyjnych postaw i przekonań ograniczających horyzont etyki do osobistych wyborów obejmujących swym zakresem bezpośrednie
otoczenie, a problematykę odpowiedzialności do samoodpowiedzialności podmiotu za własne działania.
Etyka odpowiedzialności globalnej – koncentrująca się na relacjach podmiotu
z całością doniosłego dla niego z perspektywy rozwoju cywilizacji współczesnej
horyzontu działania – tezę tę wyostrza. Dostrzega nie tylko destrukcyjne znaczenie
procesu marginalizacji i reglamentacji odpowiedzialności dla etycznej kondycji
podmiotu, ale i dewastację przez zdezorganizowane w swoim poczuciu etyczności
podmioty własnego życia i świata oraz perspektyw jego istnienia jako miejsca życia przyszłych generacji. W tym sensie etyka odpowiedzialności globalnej staje się
refleksją nad samowiedzą etyki. Problemem nie jest w tym przypadku sprecyzowanie problematyki odpowiedzialności, ale odwrócenie procesu przybierającego
postać owego precyzowania i cyzelowania etyki. Celem jest przywrócenie zatraconej holistycznej perspektywy refleksji. Przywracanie etyce wymiarów, które zostały niegdyś amputowane w imię demarkacji jej przedmiotu od innych przedmiotów
rozważań, które usamodzielniając się, stworzyły pola pozbawione wymiaru etycznego, z dzisiejszej perspektywy również wymagającego restytucji.
3. Nieodpowiedzialność jako źródło problemów globalnych
Tak zarysowany projekt etyki odpowiedzialności globalnej stanowi wyzwanie trudne i ryzykowne co do swoich konsekwencji. Kwestia stosunku do problemów globalnych stanowi dla etyki odpowiedzialności globalnej nie tylko najważniejszy
O etyce odpowiedzialności globalnej
11
sprawdzian efektywności tradycyjnej etyki, ale również najistotniejsze źródło pytań
o charakterze teoretycznym. Wynika to stąd, iż problemy globalne okazują się zbiorem zagadnień, które kwestie odpowiedzialności stawiają w sposób skrajny i wyjątkowo drastyczny. Czy mamy do czynienia z problemem niebezpiecznego dla
przyszłości ludzkości kierunku zmian klimatu i środowiska naturalnego, kwestią
eksplozji demograficznej, głodu, nędzy, wojen i konfliktów etnicznych, kulturowych i religijnych, kwestią wyczerpywania nieodnawialnych zasobów planety czy
eskalacji zbrojeń, to niezależnie od tego, w jakim stopniu skłonni jesteśmy uznać
te zjawiska za wynikające z procesów naturalnych, a w jakim za wynikające z rozwoju cywilizacyjnego, głębsza analiza wskazuje na ich bezpośredni związek z ludzką działalnością.
Jeżeli wnikamy w mechanizm tego działania, to okazuje się, że zostało ono
dokonane lub dokonuje się obecnie bez liczenia się z jego konsekwencjami i – co
więcej – tam, gdzie pojawia się kwestia wzięcia odpowiedzialności za konsekwencje czynów przeszłych czy konieczność odpowiedzialnego podejścia do własnych
działań w przyszłości, nikt nie zamierza tej odpowiedzialności podejmować. Nawet
tam, gdzie deklaruje się intencje działania odpowiedzialnego, okazuje się, że istnieją siły i mechanizmy, które – najczęściej skutecznie – przeciwdziałają realizacji
takich deklaracji.
Problematyka globalnych zależności narzucających perspektywę globalnego
ujęcia odpowiedzialności uwidacznia się coraz wyraźniej. Nawet uznawane tradycyjnie za najbardziej niezależne od ludzkich działań zjawiska klimatyczne w swojej najbardziej dotkliwej i groźnej postaci, jaką jest proces ocieplania się klimatu,
uznawane są obecnie przez miarodajne gremia za spowodowane ludzką aktywnością. Przy czym prawdopodobieństwo tego wpływu w diagnozie Międzyrządowego Panelu ds. Klimatu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych i Międzynarodowej Organizacji Meteorologicznej, a więc gremium, które trudno posądzić
o radykalizm, zostało w roku 2007 podniesione z poprzednio uznanego na 80% do
90%.
Podobnie problemy eksplozji demograficznej i nędzy, obejmujące ogromne
obszary globu, w ujęciu historycznym okazują się generowane przez splot działań
związanych ze stosowaniem narzędzi współczesnej medycyny coraz skuteczniej
chroniącej życie, nawet wiedzione w nędzy i ubóstwie, z procesami eksploatacji
i cywilizacyjnej degradacji miejscowych społeczności przez długotrwałe kolonialne i neokolonialne praktyki grabieży, eksploatacji i akulturacji tych obszarów.
Problemy powstałe w wyniku nakładania się tych procesów okazują się z reguły
niemożliwe do rozwiązania w ramach trapionych przez nie społeczności – pozostających w otoczeniu obojętnym, niechętnym, a często ostentacyjnie kontynuują-
12
Helena Ciążela
cym dotychczasowe praktyki eksploatacji i degradacji. Działalność międzynarodowych organizacji finansowych kierujących się zasadami neoliberalizmu,
opisywana chociażby przez Josepha Stiglitza w jego Globalizacji11, ukazuje jednoznacznie poziom refleksji moralnej towarzyszącej tym zjawiskom, nawet w najbardziej prywatnym wymiarze.
U podstaw rozwoju fundamentalizmów etnicznych, religijnych, kulturowych
oraz towarzyszących im konfliktów i wojen odkrywamy arogancję kolonialnych
urzędników i przywódców kolonialnych imperiów, rozbudzających konflikty ułatwiające im opanowywanie skłóconych społeczności, narzucających – co świetnie
ukazują chociażby Ashis Nandy12 i Arjun Appadurai13 – nowe tożsamości rujnujące tradycyjną spoistość społeczną, a w końcu konstruujących – w imię swoich
interesów – osobliwą mapę polityczną współczesnego świata, na której do dzisiaj
funkcjonują twory polityczne całkowicie obce swoim mieszkańcom, rozpadające
się od wewnątrz wskutek narzucenia im z zewnątrz struktur i leżących u ich podstaw ideologii. Nienawiść, jak w przypadku Izraela, czy niechęć, jak w przypadku
Iraku, do tych tworów kolonialnej arogancji stanowi jedynie zewnętrzną postać
dziedzictwa imperialnej pogardy rodzącej nieustannie nowe konflikty i przejawy
agresji. U źródeł najciemniejszych nawet zjawisk współczesnego świata wskazać
z reguły można kolonialną intrygę czy partykularny interes mocarstwa szukającego narzędzia realizacji swojej woli. Ironicznie można powiedzieć, że niemal każda
Al-Kaida ma swoją matkę chrzestną w kręgach biznesu i służb specjalnych, a każdy Bin Laden – starych dobrych znajomych na szczytach establishmentu państw
deklarujących swoją „odpowiedzialność” za przyszłość świata. Chociaż stwierdzenia te mogą zabrzmieć jak nawiązanie do modnych w ostatnim dziesięcioleciu
teorii spiskowych, nie sugerują one istnienia spisku o dalekosiężnych celach, ale
raczej coś wręcz przeciwnego – wszechobecną krótkowzroczność, żarłoczny egoizm, brak wyobraźni, nonszalancję i arogancję, czyli wszystko to, co nazywamy
nieodpowiedzialnością, która wskutek swojej powszechności i wszechogarniającego charakteru sprawiać może wrażenie wręcz szatańskiego światowego spisku,
przed którym nie ma ucieczki.
Rabunkowa gospodarka zasobami planety, której geneza tkwi w przekonaniu
o bezwzględnym prawie zdobywcy do dóbr „niczyich”, podstawowe siły napędowe
znajduje obecnie w strategii nakręcania koniunktury gospodarczej przez agresyw11
J.E. Stiglitz , Globalizacja, Warszawa 2004.
A Nandy, Ciemiężca i ciemiężony [w:] U podłoża globalnych zagrożeń. Dylematy rozwoju,
J. Danecki i M. Danecka (red.), Warszawa 2003.
13
A. Appadurai, Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji, Kraków 2005.
12
O etyce odpowiedzialności globalnej
13
ne stymulowanie do coraz bardziej ostentacyjnej konsumpcji. Podobny charakter
mają rozpętywane na coraz szerszą skalę zbrojenia, których związek z rozwojem
gospodarczym już od dawna zdaje się zdominowywać pierwotną funkcję obronną,
a wiązanie produkcji z handlem bronią i upowszechnianiem – coraz bardziej
śmiercionośnych i nieobliczalnych w swoich skutkach – technologii militarnych
czyni cały ten problem samonapędzającą się kulą śnieżną.
4. Kontrowersje wokół źródeł nieodpowiedzialności
Powszechny i permanentny stan braku wszelkiego poczucia odpowiedzialności,
manifestowana przy każdej nadarzającej się okazji krótkowzroczność, egoizm
i nonszalancja mają charakter zjawiska znacznie poważniejszego niż suma postaw
nań się składających. U jego podstaw należy zauważyć mechanizm generujący te
postawy, o właściwej sobie logice i konsekwencji, nadający nieodpowiedzialności
rangę bezwzględnej zasady w odniesieniu do problemów globalnych.
Jako przesłanka analizy problematyki globalnej z perspektywy odpowiedzialności często stawiana jest teza, że człowiek z samej swojej natury jest niezdolny do
brania na siebie odpowiedzialności przekraczającej jej najbardziej bezpośredni
i oczywisty horyzont i jest to jego trwała cecha gatunkowa. Mówiąc słowami Hansa Jonasa:
„Jeśli idzie o bezpośredni apel kierowany przez nędzę do wrażliwości, faktem
jest, że odległość wystarczająco uodparnia tę ostatnią, by obojętnie przejść nad
panującym wśród odległych społeczności głodem, który w pobliżu nie dawałby jej
spokoju. Całkowicie uprawniona maksyma: »Charity begins at home« (miłosierdzie zaczyna się w domu) łatwo prowadzi do następującego jej zakończenia: a bezpośrednia odpowiedzialność ma dla uczucia swe granice w bliskim otoczeniu. Tak
to wygląda z punktu widzenia psychologii indywidualnej”14.
Takie konstatacje ukazują, po pierwsze, jako – oczywiste – racje tradycyjnej
etyki czyniącej podstawowym wymiarem analizy bezpośrednie zobowiązania i racje w relacjach międzyjednostkowych, wyjaśniając przy okazji jej niechęć do zapuszczania się na grunt etyki społecznej czy politycznej – nie mówiąc już o bardziej
rozległych obszarach refleksji. Po drugie, przekreślają nadzieje na osiągnięcie kiedykolwiek stanu metanoi, w którym ludzkość mogłaby osiągnąć status podmiotu
podejmującego odpowiedzialną wspólną działalność. Oceny takie prowadzą do
14
H. Jonas, Zasada odpowiedzialności…, s. 324.
14
Helena Ciążela
przekonania, że strategie rozwiązywania problemów globalnych, odwołujące się do
takiej czy innej formuły społecznej podmiotowości, nie mają racji bytu, a jedyną
drogą, na której można spodziewać się ich rozwiązywania jest postęp naukowo-techniczny, w wyniku którego poza głównym nurtem życia społecznego, politycznego i gospodarczego wypracowane zostaną technologie zażegnujące rysujące
się coraz wyraźniej zagrożenia. Po trzecie, prowadzą one do uznania, że jedynym
sposobem odwoływania się do opinii publicznej jest apelowanie do indywidualnej
wrażliwości oraz organizowanie akcji o charakterze charytatywnym, w których
jednostki wrażliwe na nieszczęścia i cierpienia innych wspomagać będą potrzebujących, na których istnienie zwrócą uwagę kampanie medialne oraz apele autorytetów, np. gwiazd popkultury czy koncerty rockowe organizowane w intencji propagowania problemów globalnych.
Pomimo że przedstawiona argumentacja – negująca sens formułowania etyki
odpowiedzialności globalnej – zdaje się mieć solidne podstawy empiryczne, oparte na licznych potwierdzających ją obserwacjach, etyka ta w swojej argumentacji
również odwołuje się do argumentacji opartej na empirycznych badaniach. Punktem wyjścia etyki odpowiedzialności globalnej jest zakwestionowanie twierdzenia,
iż obecna dominacja postaw, ujawniająca nieobecność myślenia w kategoriach
przewidywania dalekosiężnych skutków naszych działań, jest świadectwem uniwersalnego mechanizmu zakorzenionego w naturze ludzkiej.
5. Antropologiczny wymiar odpowiedzialności globalnej
Podejmując ten problem, etyka odpowiedzialności globalnej wskazuje, że wbrew
krytykowanej przez siebie tezie odpowiedzialność – rozumiana jako odpowiedzialność globalna – jest konstytutywną cechą tak rozwoju jednostki, jak i dziejów
ludzkości. Na obecność myślenia w kategoriach odpowiedzialności globalnej jednoznacznie wskazują najdawniejsze nawet tradycje i mity kultury. Od zarania
dziejów i pierwszych znanych przejawów własnego człowieczeństwa, człowiek
ukazuje się jako istota, która rozumie samą siebie jako osadzoną w pewnej nieobojętnej dla siebie całości. Działaniami jego kieruje poczucie, że całość ta, ujawniając swoje oczekiwania i stawiając wymagania, rozlicza go, pociągając do odpowiedzialności o najdalej nawet idących konsekwencjach. Naturalne z dzisiejszej
perspektywy zjawiska, takie jak udane zbiory czy nieurodzaje, nie mówiąc już
o kataklizmach na miarę „potopu”, postrzegane są jako efekt odpowiedzialnego
bądź nieodpowiedzialnego działania. Georg Picht jednoznacznie podkreśla, że
życie pierwotne i narodziny cywilizacji wobec słabości wiedzy i wyposażenia
O etyce odpowiedzialności globalnej
15
technicznego15 człowieka wymagają organizacji życia poprzez rozumność intensywnego badania i dalekosiężnego myślenia, które należy postrzegać w kategoriach odpowiedzialności. Jak podkreśla: „rozumnie myśli ten kto, kto potrafi przewidzieć konsekwencje swojego myślenia i działania, kto jest gotów wziąć na siebie
odpowiedzialność za te konsekwencje”16. Rozważania te, prowadzą ku antropologicznej w swojej wymowie tezie, iż to odpowiedzialność leży u podstaw świadomości i podmiotowości właściwych człowiekowi.
Koncepcja ta, wyraźnie przeciwstawiająca się tezie postmodernizmu wiążącej
narodziny podmiotowości z rozwojem nowoczesności, otwarcie stawia problem
dziejów podmiotowości w związku z rozumnością, które w perspektywie odpowiedzialności jako swojego kryterium okazują się sięgać samej genezy człowieczeństwa17. Georg Picht stawia jednoznacznie tezę, iż rozwój nowoczesnego społeczeństwa, opierającego się na zaufaniu w swoje możliwości techniczne jako
panaceum na wszelkie zagrożenia i problemy, jest rezygnacją z rozumności i pogrążeniem się w stan nierozumności równoznaczny ze stanem szaleństwa. To ostatnie pojęcie często pada w kontekście owych zmian wśród myślicieli formułujących
swoje koncepcje w kręgu etyki odpowiedzialności globalnej. Centralnym problemem integrującym historyczną i teoretyczną perspektywę staje się w tym ujęciu
– podzielanym przez wszystkich zwolenników myślenia w kategoriach odpowiedzialności – problem takiej parcelacji reglamentacji problematyki odpowiedzialności, która przekreśla jej integralność, rozkładając ją na poszczególne wymiary
i płaszczyzny odpowiedzialności „przed”, „za”, odpowiedzialności negatywnej i pozytywnej, odpowiedzialności prawnej, moralnej i etycznej, odpowiedzialności
maksymalnie oczyszczonej z całościowego kontekstu, zindywidualizowanej, spersonalizowanej, świadomej i poczytalnej itd., a w końcu oderwanej od wszelkich
zewnętrznych imperatywów, do tego stopnia, że dającej się sprowadzić do samoodpowiedzialności.
Problematyka marginalizacji odpowiedzialności okazuje się kluczem do odczytania przechodzenia dziejów w historię ukazywania czynników, które wyzwalając
jednostkę z sieci społecznych zobowiązań, stworzyły możliwość gwałtownego rozwoju indywidualnej przedsiębiorczości i postępu cywilizacyjnego, pozwalając jed15
Należy zaznaczyć, że podział ten w ujęciu Pichta ma charakter jedynie retoryczny, gdyż krytykuje on podział na naukę i technikę jako element parcelacji ludzkiej aktywności wzmagający chaos nieodpowiedzialnego życia.
16
G. Picht, Przedmowa do wydania polskiego [w:] idem, Odwaga utopii…, s. 35.
17
Dla Pichta w strukturze działania ludzkiego odpowiedzialność zajmuje miejsce, które w działaniu zwierzęcym przynależy instynktowi. Tak więc odpowiedzialność jest dla człowieka tym, czy dla
zwierzęcia instynkt.
16
Helena Ciążela
nocześnie przejść do porządku dziennego nad ofiarami owego postępu i jego dalekosiężnymi konsekwencjami. Proces ten rozpatrywany bywa – na gruncie etyki
odpowiedzialności globalnej – w różnych kontekstach. Henryk Skolimowski mówi
o arogancji faustowskiego zachłyśnięcia się poczuciem mocy u narodzin nowożytności. Georg Picht wskazuje na zwycięstwo metafizycznej abstrakcji nad naturalną
percepcją czasu, prowadzące do absolutyzacji teraźniejszości oraz odebrania przeszłości i przyszłości statusu jego realnych wymiarów, a tym samym przekreślenia
myślenia w kategoriach uwikłania podmiotu w dziejowość na rzecz historycznego
obiektywizmu – kultu faktów jako tego, co jest, odrzucające myślenie o tym, co
będzie, ponieważ jeszcze tego nie ma. Immanuel Walerstein wiąże procesy te z monopolizacją pola polityki w okresie narodzin kapitalizmu w Europie przez interesy
ekonomiczne przekreślające tradycyjny pluralizm, który w innych kulturach prowadził do równoważenia partykularnego egoizmu, wyrastającego z nastawienia na
indywidualny zysk z myśleniem elit uznających inne priorytety i zdolnych w ich
imię do zdecydowanego sprzeciwu wobec ekspansji kręgów nastawionych na „biznes”18. Niezależnie od tego, czy uznamy owe analizy za zbieżne, czy też za konkurencyjne, stanowią one przesłankę krytyki tezy o naturalnym jakoby ograniczeniu
horyzontu moralnego człowieka, która czyni niemożliwym podjęcie przez niego
wysiłku odpowiedzialnego traktowania swojej działalności w świecie współczesnej
techniki oraz globalizacji relacji ekonomicznych, politycznych i kulturowych.
6. „Ciemna strona” odpowiedzialności jako wyzwanie dla etyki
odpowiedzialności globalnej
Jeżeli stanowisko prezentowane przez większość zwolenników etyki odpowiedzialności globalnej uznać można za zbyt radykalne, to z tego względu, że tradycji odpowiedzialności – jako postawie wobec świata – towarzyszy w historii wyraźna ambiwalencja, która postawę tę bardzo łatwo prowadzi na manowce
domniemań i konstrukcji wiodących do zbrodni i szaleństwa przedstawionych
bardzo przekonująco w obfitej literaturze przedmiotu, za której kwintesencję
można uznać pracę Kozioł ofiarny René Girarda19. Ciemna strona problematyki
odpowiedzialności: wszelkie polowania na czarownice, subiektywne przypisywanie winy, skrajny radykalizm magicznie interpretowanej przyczynowości usprawiedliwiają w dużej mierze tendencję do podejrzliwego jej traktowania i mnoże18
19
I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy…, s. 219–220.
R. Girard, Kozioł ofiarny, Łódź 1992.
O etyce odpowiedzialności globalnej
17
nia ograniczeń reglamentujących jej zakres. Problem jednak polega na tym, że
obiekcje te stać się muszą przedmiotem debaty i redefinicji odpowiedzialności,
a nie jej marginalizacji.
Z chwilą, gdy przyjmiemy postawę uznającą – z założenia – odpowiedzialność
za domenę sił irracjonalnych, przekreślamy w ogóle możliwość odwołania się do
niej jako racji etycznej, czyniąc z niej drugorzędny problem znajdujący zastosowanie jedynie w analizie konkretnych zagadnień. Warto zauważyć, że konsekwencji
tego rodzaju, właściwych tradycyjnej etyce, nie unika nawet Hans Jonas, który
usiłuje przenieść irracjonalne jej rozumienie na grunt etyki odpowiedzialności
globalnej. Jego, odwołująca się do opozycji obecnej w filozofii życia Ludwika Klagesa, teza o – wynikającej z uniwersalnego prawa ewolucji – bezwzględnej dominacji w ludzkiej naturze ślepego i omylnego oraz ulegającego gwałtownym fascynacjom Erosa nad racjonalnym Logosem, który w praktyce okazuje się jedynie
złudzeniem związanym z procesami abstrahowania i skracania historycznej skali,
właściwych ludzkiemu myśleniu, jednoznacznie deprecjonuje rozum, otwierając
pole dla uczucia jako źródła odpowiedzialności. Jednak, chociaż pozornie bardzo
atrakcyjna, formuła ta zamyka jego rozważania w kręgu odpowiedzialności za
dziedzictwo kosmicznej ewolucji, która okazuje się nieprzekładalna na kategorie
społeczne, kulturowe i polityczne. Ukazuje to dobitnie bezsilność myślenia Jonasa,
ujawniająca się w niedyskursywności jego koncepcji etyki kolektywów i nadziei na
zwycięstwo polityczne wyrachowanego politycznego egoizmu, który z cynicznej
kalkulacji, a nie etycznych racji, czerpać musi uzasadnienie dla swoich działań
zabezpieczających przyszłość.
Przekonanie o możliwości odwołania się do poczucia odpowiedzialności, które stanowi zasadniczy motor rozwoju etyki odpowiedzialności globalnej, nie się
opiera na bezkrytycznym zaufaniu do jej mechanizmów. Problem polega na tym,
że zarówno aprobata, jak i krytyka muszą zostać pozbawione dotychczasowej jednoznaczności.
Generalnie należy zauważyć, że kategoria odpowiedzialności globalnej, co stanowi ciekawe zagadnienie teoretyczne, rozwija się na gruncie refleksji, która zakorzenia się nie na tradycyjnym obszarze myślenia filozoficznego, ale na gruncie
niestroniących od filozoficznego namysłu dociekań naukowych i praktycznej działalności w różnych sferach życia społecznego. Spośród wymienionych twórców
etyki odpowiedzialności globalnej niewielu profesjonalnie zajmowało się czy też
zajmuje się filozofią w tradycyjnym sensie. Immanuel Wallerstein jest z wykształcenia socjologiem podejmującym problematykę integracji nauk społecznych na
gruncie koncepcji historii Fernanda Braudela. Noam Chomsky jest uznanym językoznawcą, Aurelio Peccei biznesmenem, Samuel P. Huntington politologiem,
18
Helena Ciążela
Hans Küng teologiem, Klub Rzymski stowarzyszeniem ekspertów, polityków i dyplomatów kierującym zamówienia na raporty do specjalistów mających przedstawiać profesjonalne opracowania ważkich tematów, Gro Harlem Brundtland politykiem itd. Posiadający niezwykle szerokie i gruntowne wykształcenie filozoficzne
(m.in. dziesięć lat studiujący pod kierunkiem Heideggera) Georg Picht zajmował
się pedagogiką i teologią. Za profesjonalnych filozofów – z wykształcenia i zawodu
– uznać można jedynie Hansa Jonasa, i to z zastrzeżeniem, że przedmiotem jego
badań filozoficznych były współczesna biologia i medycyna, oraz Henryka Skolimowskiego, którego ku problematyce globalnej skierowały doświadczenia dydaktyczne w okresie kontestacji studenckiej lat sześćdziesiątych20. Informacje te o tyle
okazują się istotne, że stanowią ciekawy kontekst nastawienia na konkret, znamionującego myślenie w kategoriach etyki odpowiedzialności globalnej. To właśnie
konkret stanowi zawsze punkt odniesienia dla teoretycznych uogólnień. Szczególnie wyraźnie nastawienie to uwidacznia się w stosunku do dominujących w filozofii współczesnej orientacji agnostycznych i konstruktywistycznych.
Etyka odpowiedzialności globalnej wyraźnie wiąże się z ontologicznym i teoriopoznawczym realizmem. Jest to realizm uwzględniający czynną rolę podmiotu
w poznaniu oraz mający jasną świadomość swoich ograniczeń. Nie mniej konsekwentnie uznaje on, iż rzeczy dostępne są poznaniu w swoim jakościowym zróżnicowaniu i istotnym dla swojej charakterystyki wymiarze. O jego zakresie decyduje każdorazowo wysiłek poznawczy podmiotu wchodzącego w kontakt
z przedmiotowością. W tym sensie za najbardziej dobitną obronę tej postawy,
w kontekście etyki odpowiedzialności globalnej w jej lewicowej alterglobalistycznej
formule możemy uznać w myśli współczesnej prowokacyjne wystąpienie Alana
Sokala i Jeana Bricmonta Modne bzdury – nieprzypadkowo odwołujące się poglądów Noama Chomskygo21.
Należy jednak podkreślić, że Modne bzdury są jedynie skrajnym przejawem
zasadniczej tendencji związanej z problematyką odpowiedzialności globalnej. Sama ta etyka określić może swój przedmiot, jedynie uznając jego dostępność poznaniu. To, że poznanie to jest zawsze ograniczone i względne, stwarza miejsce dla
odpowiedzialności. To, że jest możliwe, ustanawia jej przesłanki. Oczywiście, ograniczenie i względność historycznie osiągalnej wiedzy stanowi zasadniczy problem
dla samej etyki odpowiedzialności globalnej, czyniąc problematycznymi jej formuły. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że argument problematyczności działa również
20
H. Skolimowski, Filozofia żyjąca. Eko-filozofia jako drzewo życia…, s. 215–216.
A. Sokal, J. Bricmont, Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez
postmodernistycznych intelektualistów, Warszawa (b.r.w.), (angielski pierwodruk 1998).
21
O etyce odpowiedzialności globalnej
19
w drugą stronę, odbierając punkt oparcia tym nurtom, które swój sprzeciw wobec
imperatywu odpowiedzialności budują na relatywizmie poznawczym, uważając go
za jedyną gwarancję wolności podmiotu. Nieodpowiedzialna wolność, wynikająca
z radykalnej negacji możliwości skonkretyzowania przedmiotu, do którego odpowiedzialność mogłaby się odnieść, okazuje się postawą równie destrukcyjną, jak
odpowiedzialność odnoszona do przedmiotu określonego jednoznacznie i funkcjonującego według opisywanych przez antropologów reguł przyczynowości magicznej. Problematyczność analiz etyki odpowiedzialności globalnej otwiera
tymczasem perspektywę wolności pozytywnej, która zawiera się w formule odpowiedzialności pozytywnej przedstawionej wyjątkowo trafnie przez Hansa Jonasa
jako analogicznej do odpowiedzialności odczuwanej wobec nowo narodzonego
dziecka.
7. Problem podmiotowości jako źródło wielonurtowości etyki
odpowiedzialności globalnej
Oczywiście, ogólne formuły niewiele znaczą wobec konkretnych problemów
współczesnego świata domagających się odpowiedzialnego działania oraz problemu zdefiniowania charakteru i zakresu podmiotowości podmiotu, który winien ją
podjąć. Problematyka ta nie znajduje jednoznacznego rozstrzygnięcia na gruncie
refleksji etyki odpowiedzialności globalnej. Charakteryzując te rozbieżności, za
kluczową dla analizy tego wymiaru uznać należy myśl Georga Pichta, który sformułował najbardziej konsekwentną analizę struktury pojęcia odpowiedzialności.
Trzeba jednak zawsze pamiętać, że Picht w swoich poszukiwaniach wykorzystał
jedynie jedną z możliwości otwieranych przez własną teorię. Z analizy zagadnień,
które Picht podjął, i problematyk, które uznał za mało atrakcyjne, a którymi poszli
inni, wynika, że złożoność teoretyczna koncepcji Pichta otwiera ciągle nowe możliwości analizy22.
Podstawowymi ideami organizującymi myślenie o odpowiedzialności są, sygnalizowane już wcześniej, tezy o konstytutywnym charakterze przedmiotu odpowiedzialności dla ukonstytuowania się podmiotowości zdolnej ją podjąć oraz
koncepcja czasu restytuująca dziejowość, czyli myślenie w kategoriach uczestnictwa w biegu wydarzeń. Filozofia czasu zakłada obecność przeszłości w teraźniejszości w postaci trwania jej konsekwencji oraz jej przyszłość w wyniku jej kontynuacji w przyszłości, również istnienie przeszłości teraźniejszości, a także jej
22
H. Ciążela, Problemy i dylematy etyki odpowiedzialności globalnej, Warszawa 2006.
20
Helena Ciążela
teraźniejszość i przyszłość analogicznie jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
przyszłości. Odbiera to podmiotowi suwerenność wobec upływu czasu, czyniąc go
dziedzicem tego, co się dokonało i depozytariuszem tego, co się dokona. Takie
rozumienie czasu, stanowiące jądro koncepcji Pichta, rozwija się w ideę wolności
jako warunku podjęcia odpowiedzialności i drogę jej realizacji w postaci zdobywania kompetencji.
Wolność okazuje się dla tej koncepcji kluczowa z tego względu, że zarówno
monopolizacja odpowiedzialności, jak i jej delegowanie prowadzą z jednej strony
do nieodpowiedzialności tych, którzy owej odpowiedzialności są pozbawieni bądź
się jej pozbywają, jak i do patologizacji odpowiedzialności tych, którzy ją przejmują. Przejęcie odpowiedzialności prowadzi do ubezwłasnowolnienia, a więc zniewolenia. Ubezwłasnowolnieni podejmują walkę o wolność, która jednak z reguły
przysłania wyjściową kwestię odpowiedzialności. Decyduje to zarówno o klęsce
rewolucyjnych, jak i demokratycznych – opartych na idei przedstawicielstwa –
projektów wolnego przekazywania odpowiedzialnego działania w ręce elit niezależnie czy to rewolucyjnych, czy też demokratycznie wybranych. Elity te okazują
się narażone również na inną patologię. Podmiot monopolizujący odpowiedzialność z reguły staje przed problemem odpowiedzialności za siebie jako podmiotu
odpowiedzialności, co powoduje, że koncentruje się na ochronie swojej podmiotowości jako przesłance jej realizacji. Odpowiedzialność globalna może stać się
zasadniczym motywem tylko wtedy, gdy nie będzie jej towarzyszyć poczucie odpowiedzialności za samego siebie jako depozytariusza odpowiedzialności, od którego zależy jej istnienie. Ma ona sens jedynie jako zjawisko powszechne na tyle, że
nie rodzi obaw o własną kontynuację w przyszłości.
Przyjmując tezę o wolności i powszechności jako warunku odpowiedzialnej
podmiotowości, Picht jako podstawowy problem dostrzega złożoność jej przedmiotu, jakim jest współczesna postać problemów globalnych przytłaczających każdy potencjalny podmiot rozległością swojego zakresu23. Podstawowym wymogiem
23
„Uniwersalność ludzkiej odpowiedzialności stała się w XX wieku środowiskiem, w którym
faktycznie porusza się świadomość publiczna i prywatna, bez względu na to, czy chcemy to przyznać,
czy nie. To właśnie czyni pojęcie odpowiedzialności tak uciążliwym. Istnieje ono wprawdzie i musimy go używać, ale nasza myśl i nasze działanie nie są z nim zgodne. W wyniku ekspansji ludzkich
możliwości zasięg naszej odpowiedzialności zwiększył się tak bardzo, że ani nasza świadomość, ani
nasza myśl nie są w stanie go objąć. W epoce, gdy sama możliwość przyszłych dziejów ludzkości
zależna jest od tego, co ludzie robią bądź czego nie robią, pojęcie odpowiedzialności może stać się
naczelnym pojęciem wszystkich zobowiązań, których nie możemy spełnić, zobowiązań ciążących na
nas, lecz służących tylko do tego, by unaocznić nam nicość, na którą czuje się skazana świadomość
moralna wobec wszechwładzy techniki. Nie jesteśmy w stanie uniknąć uniwersalności, w którą wprowadza nas pojęcie odpowiedzialności – ale właśnie przez tę uniwersalność układ zobowiązań, w któ-
O etyce odpowiedzialności globalnej
21
istnienia rzeczywistej odpowiedzialności jest zawsze kompetencja podmiotu wobec wyzwań, które stawia przedmiot. Znalezienie osób kompetentnych do podjęcia
problemów globalnych praktycznie wydaje się niemożliwe. Przyjmując kompetencję jako warunek skutecznego realizowania tej odpowiedzialności, Picht zwraca
uwagę, że nie jest to cecha statyczna, ale dynamiczna. Odpowiedzialność, w jego
rozumieniu, zakłada zdobywanie kompetencji pozwalających podjąć odpowiedzialność jako wynik pojawienia się przedmiotu ją generującego.
Tak ujęta formuła odpowiedzialności ujmuje jej zasadnicze aspekty, wśród których Picht za najważniejsze uznaje przyszłość teraźniejszości i przyszłości. Stanowisko to jest o tyle racjonalne, iż – zgodnie z logiką procesu definiowania problemów globalnych w latach sześćdziesiątych – najważniejszym zadaniem stojącym
przed ludzkością staje się ich rozwiązywanie. Problemem, na który jednak należy
wskazać, jest problem przeszłości jako czynnika konstruującego teraźniejszość. Nie
zwracając się ku przeszłości, Georg Picht kieruje postulaty ku społeczeństwu, które nie jest w stanie ich realizować. Co więcej, formułuje program konstruktywnej
budowy drugiego świata, który stałby się miejscem godnego bytu tych, których
nieodpowiedzialny stosunek do konsekwencji własnych czynów – towarzyszący
rozwojowi cywilizacji współczesnej – pozbawił na nim miejsca.
Formułując założenia strategii odpowiedzialnego działania, Picht konsekwentnie nawiązuje do centralnej postaci w rozwoju odpowiedzialności, którą – w jego
rozumieniu – jest Tomasz Morus. Dokonując niezwykle przenikliwej rekonstrukcji myśli renesansowego humanisty, określa swój program jako „oświeconą, krytyczną utopię”. Ukazując Morusa jako myśliciela, który definiując proces narodzin
nieodpowiedzialności, w swoim apelu o odpowiedzialność uniknął pokus ciasnego praktycyzmu i rewolucyjnego radykalizmu, Picht zdaje się nie zauważyć, że
Morus nie zawrócił koła historii, ale zginął w wyniku jego niepowstrzymanego
ruchu, a jego dorobek pozostał zlekceważony. Zdaje się nie dostrzegać również, że
rozmach zadań, które stawia przed ludzkością, rodzi pokusę etatyzmu, który konsekwentnie zwalcza.
W tym sensie jego myśl zapowiada wszystkie koncepcje, które do dnia dzisiejszego widzą drogę rozwiązania problemów globalnych w pozytywnej działalności
polegającej na strukturalnych inwestycjach i całościowych planach przezwyciężenia kryzysu. Poczynając od Aurelio Peccei, który w swoich pracach i działaniach
postuluje idące w tym duchu rozwiązania, po konsekwentnie etatystyczne myślenie
towarzyszące działaniom ONZ na drodze ku koncepcji „rozwoju trwałego i zrówrym stawia nas nasza odpowiedzialność, może stracić wszelką konkretną moc zobowiązującą”. G.
Picht, Odwaga… s. 252–253.
22
Helena Ciążela
noważonego” i Agendzie 21 czy też koncepcjom jakiejś(?) formuły „rządu światowego”, których ostatnim słowem zdaje się praca Petera Singera Jeden Świat etyka
globalizacji24 .
Trzeba podkreślić, że jałowość, a może brak widocznych efektów tych doskonale
uargumentowanych wezwań do bogatych, aby w imię wspólnej przyszłości człowieka i kontynuacji życia na planecie podzielili się nadmiarem swojego marnowanego
bezmyślnie bogactwa z biednymi, okazuje się na gruncie etyki odpowiedzialności
globalnej doświadczeniem prowokującym rozwój nowych stanowisk.
W pierwszym rzędzie należy wskazać na rozwój stanowisk, które na przełomie
lat siedemdziesiątych uznały fakt bezsilności aktywności proponowanej przez – jak
ich można określić – „spadkobierców Pichta”. To doprowadziło do powstania refleksji, która tę bezsilność uznała za fakt oczywisty. Trzeba podkreślić, że konserwatywna wizja etyki odpowiedzialności globalnej, za której najwybitniejszego przedstawiciela należy uznać Hansa Jonasa, nie oczekuje od ludzi jakiejś konstruktywnej
działalności, ale jedynie daleko idącej ostrożności i refleksyjności wobec tego, co
robią, kontynuując dotychczasowe życie. Atrakcyjność tego sposobu myślenia dostrzegać należy nie tylko w powstawaniu jego nowych formuł, jak chociażby koncepcji Samuela P. Huntingtona, ale w ujawnianiu się jej obecności w koncepcjach
liberalnych (np. Dietera Birnbachera)25 i próbach definiowania cywilizacji współczesnej (znane opracowanie Ulricha Becka Społeczeństwo ryzyka)26.
Należy jednak zwrócić uwagę, iż chociaż myślenie to ostentacyjnie wręcz stara
się uniknąć pułapek formuły strategii „rozwoju trwałego i zrównoważonego” oraz
idei „krytycznej, oświeconej utopii”, powołując się na imperatyw realizmu, nie okazuje się w swoich konsekwencjach ani trochę bardziej efektywne niż obiekt jego
krytyki. Najlepszym przykładem jest tutaj recepcja, wspominanej już, niezwykle
popularnej książki Huntingtona, która w swoim bezpośrednim przesłaniu zmierzać miała do przedstawienia racji uzasadniających powstrzymanie się od agresywnych działań amerykańskiej polityki wobec świata arabskiego. Nie tylko nie
powstrzymała agresji, ale wręcz przeciwnie, odczytana została jako fatalistyczne
potwierdzenie jej konieczności.
Bezsilność projektów „oświeconej, krytycznej utopii” i jej „realistycznej, antyutopijnej” alternatywy powoduje wzrost znaczenia jej trzeciej formuły. Chociaż
twórcy tej formuły nie odwołują się z reguły do dorobku Pichta i postaci Tomasza
Morusa, rozwijają możliwości zawarte, lecz niepodjęte w myśleniu Pichtowskim,
24
25
26
P. Singer, Jeden Świat. Etyka globalizacji, Warszawa 2006.
D. Birnbacher, Odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, Warszawa 1999.
U. Beck, Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, Warszawa 2002.
O etyce odpowiedzialności globalnej
23
nawiązując do idei odpowiedzialności za kontynuację przeszłości w teraźniejszości
i jej wpływie na przyszłość. Centralny problem tego nurtu najlepiej daje się zdefiniować, w odniesieniu do myśli Tomasza Morusa, jako problem źródeł mechanizmu podwajania świata na nieodpowiedzialną rzeczywistość i „krytyczną, oświeconą utopię”. Pytanie, czy problem nie polega w istocie nie na przezwyciężaniu tej
opozycji, ale na rehabilitacji sposobu życia niewymagającego tego podwojenia,
stanowi konstytutywny problem orientacji powrotu ku integralności życia odpowiedzialnego.
Orientacja ta rozwija się od lat sześćdziesiątych, a w swojej najbardziej wyrazistej formule pojawia się jako istotny nurt nowolewicowej kontestacji tradycyjnych formuł rozwoju cywilizacji technicznej, w które zapętliła się po drugiej wojnie światowej rywalizacja supermocarstw. Trudno jednak, pomimo znaczenia
dorobku wybitnych postaci lewicowej kontestacji, takich jak: Ivan Illiich, Erich
Fromm czy Noam Chomsky, sprowadzać do niej całość tego nurtu. Obejmuje on
również takie zjawiska, jak: ekofilozofia, krytyka europocentryzmu i rehabilitacja
tradycyjnych relacji między człowiekiem a światem na gruncie nauk społecznych
i ekonomicznych. Towarzyszy im głębokie przekonanie o konieczności odwołania
się do podmiotowości zwykłego człowieka – ubezwłasnowolnianego i pozbawianego poczucia odpowiedzialności przez samozwańcze struktury generowane przez
myślenie w kategoriach konsumenta i dostawcy zaspokajającego jego potrzeby.
Przekonaniu temu dobitny wyraz dał Ivan Illich w swojej analizie mechanizmów
wychowania27. Okazuje się ono leżeć u podstaw ruchu stawiającego na podmiotowość samych zainteresowanych, promowanych przez Amartyę Sena28, którego logika znajduje wyraz w decyzjach Komitetu przyznającego pokojowe Nagrody Nobla inicjatorom takich właśnie działań.
Oczywiście ten nurt etyki odpowiedzialności globalnej nie ogranicza się jedynie do kwestii bezpośrednich działań zmierzających do aktywizacji biednych
i upośledzonych. Jego organiczną częścią jest sprzeciw wobec praktyk establishmentu monopolizującego w swoich rękach decyzje gospodarcze, polityczne i środki przekazu. Sprzeciw wobec totalnej kontroli i manipulacji ze strony tych kręgów
staje się niewątpliwie najbardziej wyrazistą cechą omawianego nurtu etyki globalnej w jej alterglobalistycznej postaci. Jej symbolem pozostaje oczywiście Noam
Chomsky. Należy jednak podkreślić, że jej wyrazem są nie tylko publikacje, nawet
tak znane, jak Pułapka globalizacji29, ale również szeroka sieć organizacji społecz27
28
29
I. Illich, Społeczeństwo bez szkoły, Warszawa 1976.
A. Sen, Rozwój i wolność, Warszawa 2002.
H.P. Martin, H. Schumann, Pułapka globalizacji. Atak na demokrację, Wrocław 1999.
24
Helena Ciążela
nego ruchu na rzecz odpowiedzialnej konsumpcji, kampanie przeciw łamaniu
praw człowieka przez międzynarodowe korporacje czy kampanie ukazujące stan
zaawansowania katastrofalnych procesów degradacji planety jako miejsca egzystencji ludzkości. Idea wyzwalania procesów rozwoju społecznej odpowiedzialności poprzez blokowanie destrukcyjnych działań na jej polu jest obecnie formułą
etyki odpowiedzialności globalnej zyskującą największe znaczenie.
Na szczególną uwagę w kontekście etyki odpowiedzialności globalnej zasługują doświadczenia organizacji, która przez kilkadziesiąt lat odgrywała w jej rozwoju pierwszoplanową rolę – mianowicie Klubu Rzymskiego. Klub jest organizacją,
która zasługuje na uwagę z kilku co najmniej względów. Po pierwsze, jest on swoistym ucieleśnieniem idei Georga Pichta, iż zdobywanie kompetencji na miarę
skali odpowiedzialności wymaga wypracowywania nowych struktur organizacyjnych, przekraczających dotychczasowe rozwiązanie nastawione na podejmowanie
tradycyjnych problemów. Po drugie, Klub w swojej ponad czterdziestoletniej historii stał się poligonem podejmowania i promowania wobec opinii publicznej
nowych problemów i definiowania nowych wyzwań, zarówno tych, które spotykały się z szerokim odzewem, jak i napotykających na obojętność albo niechęć opinii
publicznej. W historii Klubu zwraca uwagę to, że jego działania nigdy nie uległy
podporządkowaniu jednej formule i nawet najwybitniejsze indywidualności nie
były w stanie określić trwale jego oblicza. To bogactwo i różnorodność idei stanowi o nieprzemijającym znaczeniu jego dorobku. Dzieje Klubu Rzymskiego uwidaczniają, że mamy do czynienia z żywą i rozwijającą się formułą, a nie szkołą czy
kierunkiem, w którym po mistrzach nastąpili epigoni powielający niegdysiejsze
osiągnięcia.
8. Podsumowanie – etyka odpowiedzialności globalnej
a eschatologia
Analiza rozwoju problematyki etyki odpowiedzialności globalnej wskazuje –
wbrew pozorom – na to, że problematyka odpowiedzialności globalnej ma swoją
historię, a teoretyczne podstawy pod jej rozwój położone zostały w latach sześćdziesiątych. Paradoksalnie można stwierdzić, że sama ta etyka wpisuje się w zarysowany przez siebie horyzont jako czynnik rozwoju dziejowego. Jej formuły okazują się inspirujące i trwałe, pomimo iż w wielu przypadkach trudno odnaleźć
bezpośrednie związki między autorami, których formuły wręcz wskazują na bezpośrednią kontynuację czy równie bezpośrednią polemikę. Za pewien paradoks
w jej rozwoju można uznać to, że pomimo iż etykę tę charakteryzuje pewien teo-
O etyce odpowiedzialności globalnej
25
retyczny niedowład, tam, gdzie zostaje on przezwyciężony, stwarza formuły dojrzałe i płodne. Problem jednak polega nie na takiej lub innej formule teoretycznej,
ale na samej przyszłości. Nawiązując do perspektywy ostatecznego wymiaru odpowiedzialności u kresu dziejów obecnego w wizji Sądu Ostatecznego, Georg Picht
zwrócił uwagę, że współczesna perspektywa atomowej zagłady wskrzesza wizję
ostatecznego sądu u kresu, pozbawioną co prawda religijnego wymiaru, ale nie
mniej metafizyczną w swojej wymowie – ostatecznego wyroku określającego naszą
ostateczną odpowiedzialność. Dzisiaj, gdy broń atomowa, chociaż nie przestała być
groźna, uległa swojego rodzaju oswojeniu i nie przemawia już do wyobraźni, rolę
Sądu Ostatecznego zdaje się zajmować perspektywa katastrofy ekologicznej, wobec
której ludzkość odpowiada za wszelkie uczynki, od narodzin do końca czasu, którym sens jednoznaczny i niepodlegający już żadnym negocjacjom nadaje nieodwracalne consumatum est.
L I T E R AT U R A:
Appadurai A., Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji, Kraków 2005.
Beck U., Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, Warszawa 2002.
Birnbacher D., Odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, Warszawa 1999
Brundtland G.H. , , Słowo wstępne [w:] Nasza wspólna przyszłość. Raport Światowej Komisji do spraw Środowiska i Rozwoju, Warszawa 1991.
Chomsky N., Hegemonia albo przetrwanie. Amerykańskie dążenie do globalnej dominacji,
Warszawa 2005.
Chomsky N., Rok 501. Podbój trwa, Warszawa–Poznań 1999.
Chomsky N., Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny, Wrocław 2000.
Ciążela H., Problemy i dylematy etyki odpowiedzialności globalnej, Warszawa 2006.
Girard R., Kozioł ofiarny, Łódź 1992.
Huntington S.P. , Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 2004.
Illich I., Społeczeństwo bez szkoły, Warszawa 1976.
Jonas H., Idea Boga po Auschwitz, Kraków 2003.
Jonas H., Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, Kraków 1996.
Küng H., Geschichte, Sinn und Methode der Erklärung zu einem Weltethos [w:] Küng H.,
Kuschel K.-J., Erklärung zum Weltethos. Die Deklaration des Parlaments der Weltreligionen, München 1993.
Martin H.P. , Schumann H., Pułapka globalizacji. Atak na demokrację, Wrocław 1999.
Meadows D.H. , Meadows D., Randers J., Behrens W.W. III: Granice wzrostu, Warszawa
1973.
26
Helena Ciążela
Nandy A., Ciemiężca i ciemiężony [w:] U podłoża globalnych zagrożeń. Dylematy rozwoju,
J. Danecki, M. Danecka (red.), Warszawa 2003.
Peccei A., Die Qualität des Menschen – Plädoyer für einen neuen Humanismus, Stuttgart
1977.
Peccei A., Przyszłość jest w naszych rękach, Warszawa 1987.
Picht G., Hier und Jetzt. Philosophieren nach Auschwitz und Hiroshima, t. I, Stuttgart 1980,
t. II, Stuttgart 1981.
Picht G., Odwaga utopii, Warszawa 1981.
Sen A., Rozwój i wolność, Warszawa 2002.
Singer P., Jeden Świat. Etyka globalizacji, Warszawa 2006.
Skolimowski H., Filozofia żyjąca. Eko-filozofia jako drzewo życia, Warszawa 1993.
Sokal A., Bricmont J., Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez
postmodernistycznych intelektualistów, Warszawa 2009.
Stiglitz J.E., Globalizacja, Warszawa 2004
Tyburski W., Pojednać się z Ziemią. W kręgu zagadnień humanizmu ekologicznego, Toruń
1993.
Ekofilozofia i bioetyka, W. Tyburski (red.), Toruń 1996.
Wallerstein E., Koniec świata, jaki znamy, Warszawa 2004.
SUMMARY
The ethics of global responsibility is a current of ethics which treats the results of the increase of man’s causal power both towards himself and the world outside as a central issue.
This increase puts the question of responsibility for one’s own actions on a new, previously unheard of plain. It requires deep reflection over the very nature of responsibility and
its functioning in the contemporary world. The article presents the main attitudes: conservative – formulated by Hans Jonas and Samuel P. Huntington, eschatological – formulated by Georg Picht as well as alterglobal of Noam Chomsky and Immanuel Wallerstein.
Key words:
responsibility, global responsibility, ecological crisis, subjectivity, eschatology
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
E we l i n a We j b e r t - Wą s i ew i c z , J o a n n a S ta n i s z
STO LAT OŚWIATY SEKSUALNEJ W POLSCE.
IDEOLOGIA I POLITYKA A POTRZEBY SPOŁECZNE
Cóż to za smutna epoka, w której łatwiej jest rozbić atom
niż zniszczyć przesąd
Albert Einstein
1. Oświata seksualna – od idei do pierwszych poradni
Przełom XIX/XX stulecia to okres zasadniczych przemian obyczajowo-kulturowych, będących następstwem industrializacji i urbanizacji. Postęp medycyny, rozwój higieny, wydłużenie długości życia człowieka oraz wysoka stopa urodzeń spowodowały światową eksplozję demograficzną. Następstwem tych wydarzeń były
kolejne negatywne zjawiska, takie jak powszechna bieda i bezrobocie. W owym
czasie popularnością cieszyły się poglądy Thomasa Malthusa. W celu ograniczenia
liczby ludności anglikański duchowny proponował program moralnej wstrzemięźliwości obejmujący dobrowolny celibat i późne zawieranie związków małżeńskich.
Odrodzony po latach ruch neomaltuzjański propagował szeroko pojętą antykoncepcję oraz częściową dekryminalizację przerywania ciąży. Wspomniane idee nie
spotkały się z uznaniem. W wielu krajach propaganda antykoncepcyjna była zakazana pod groźbą kary więzienia niekiedy nawet do lat trzydziestych XX wieku1.
1
Dziś dostęp do metod zapobiegających ciąży stał się powszechnym prawem kobiet, ale jest
również formą przemocy wobec niektórych z nich. W wielu krajach rozwijających się można udokumentować szeroko rozpowszechnione przymusowe wykorzystywanie środków antykoncepcyjnych, często podawanych bez wiedzy i zgody osób, a także przymusowe sterylizacje i aborcje.
28
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
Społeczny ruch sterowania płodnością powstało dopiero w XIX wieku, a pierwsze
centrum kontroli urodzeń założone zostało w 1890 roku przez Alettę Jacob w Amsterdamie. Pionierzy antykoncepcji byli jednak piętnowani i karani z ramienia
prawa za swą działalność.
Przełom XIX/XX wieku to także początek nowej nauki – seksuologii2 oraz
pierwszych badań dotyczących zachowań seksualnych. A w pierwszych latach XX
wieku w dyskursie publicznym pojawił się temat edukacji seksualnej dzieci3.
W owym czasie ideał ascezy seksualnej przed zawarciem związku małżeńskiego
miał wymiar medyczny (choroby weneryczne), społeczny (nieślubne dzieci), a także moralny (żądanie jednej normy zachowania dla kobiet i mężczyzn, partnerstwa,
uczciwości, równości, wierności).
Pierwszymi badaczami seksualności ludzkiej byli psychiatrzy, którzy podjęli
pogłębione studia nad zaburzeniami seksualnymi. W roku 1886 austriacki psychiatra Richard von Krafft-Ebing wydał pracę pt. Psychopathia sexualis, w 1896
roku włoski psychiatra Pasquale Penta stworzył pierwsze czasopismo poświęcone
zagadnieniom seksualnym „Archivio delle Psicopatie Sessuali”; w 1905 roku Zygmunt Freud opublikował swoją pracę Trzy eseje z teorii seksualnej; w 1907 roku
niemiecki lekarz Iwan Bloch w swojej książce Współczesne życie seksualne wprowadził pojęcie seksuologii jako odrębnej nauki interdyscyplinarnej z dziedziny
przyrodniczo-społecznej4. Wspomnieć też należy o wieloletnich badaniach antropologiczno-etnograficznych Bronisława Malinowskiego. Analizy empiryczne społeczności pierwotnych dostarczyły wielu informacji na temat seksualności człowieka. Do najbardziej znanych prac B. Malinowskiego z tej dziedziny należą: Seks
i stłumienie w społeczności dzikich oraz inne studia o płci, rodzinie i stosunkach
pokrewieństwa (1927) oraz Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji (1929).
W Polsce jednym z pierwszych takich eksperymentów naukowych były anonimowe ankiety z lat 1898, a następnie 1903/1904 skierowane do młodzieży akademickiej. Ich autorzy (lekarze: Z.J. Kowalski, R. Bernhardt i studenci medycyny: T. Łazowski, K. Siwicki) potrzebowali danych, żeby zilustrować propagowaną przez siebie
Praktyki te łamią prawa człowieka i prawa kobiet. Zob.: J.H. Malary, Nowy feminizm. Kobieta i świat
wartości, Poznań 2002, s. 73.
2
Szerzej na ten temat w artykule M. Leśniewskiego Narodziny seksuologii – zarys stanu wiedzy
lekarskiej o seksualności człowieka na przełomie XIX i XX wieku [w:] Kobieta i małżeństwo. Społecznokulturowe aspekty seksualności, A. Żarnowska i A. Szwarc (red.), Warszawa 2004.
3
Zob. J. Sikorska-Kulesza, Skąd się wziął twój braciszek? Początki dyskusji o wychowaniu seksualnym dzieci i młodzieży na ziemiach polskich [w:] Kobieta i małżeństwo…
4
Źródło: http://www.badania-seksualne.pl/historia.htm.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
29
ideę konieczności reformy obyczajów. Agnieszka Weseli, historyczka życia seksualnego, w jednym z artykułów omawia wyniki tych badań. Choć próba nie była reprezentatywna, a raczej celowa (respondenci należeli do odważnie myślącej reformatorskiej młodzieży), to badania dostarczyły niezwykle barwnego opisu bytowania
ówczesnych studentów. Żywot studenta wiązał się z przeciążeniem pracą naukową
i zarobkową, z niehigienicznym trybem życia oraz ze skromnymi warunkami socjalnymi. Wyniki badań na temat intymnej sfery życia pokazywały, że ponad połowa chłopców zdobywała informacje na temat seksu w trakcie pobytu w szkole
w grupie średniej, czyli mając 9–12 lat. W większości przypadków informatorem
był rówieśnik z klasy, rzadziej służące czy bracia lub krewni. Rodzice wstydzili się
rozmawiać ze swoimi dziećmi na tematy związane z seksem. W świetle wyników
tych ankiet inicjacja seksualna następowała najczęściej w wieku 16 lat (na 1550
ankiet wysłanych pocztą odpowiedziało 556 chłopców). Blisko 65% młodych mężczyzn korzystało regularnie z usług prostytutek, tyle samo studentów utrzymywało
stosunki płciowe z różnego rodzaju ubogimi pracownicami: guwernantkami, służącymi, praczkami, szwaczkami, a latem – z dziewczętami wiejskimi. Miłość do
konkretnej osoby z reguły nie stanowiła powodu, dla którego należało zrezygnować
z uciech seksualnych. Studenci, którzy nie rozpoczęli jeszcze życia płciowego, stanowili około 15% respondentów. Niechęć do seksu brała się u nich z powodów
etyczno-religijnych, a także w związku z ryzykiem zakażenia chorobami wenerycznymi. Niestety, nie wiemy, jak wyglądała kwestia zapobiegania ciążom, gdyż autorzy
ankiet nie uwzględnili tego pytania w formularzu. Nie spotkamy też opinii kobiet,
bo ankieta skierowana była tylko do płci męskiej. Jednak na podstawie odpowiedzi
studentów o metody ustrzegania się przed syfilisem i rzeżączką, można sądzić, iż
wiedza na temat praktyk antykoncepcyjnych była znikoma. W świetle przytoczonych tu wyników badań ankietowych na choroby weneryczne cierpiało 43% studentów. Omawiane ankiety pokazują również, że inne były standardy dotyczące
życia seksualnego dla mężczyzn i kobiet, bowiem według warszawskich studentów
porządne kobiety powinny zachować swą cnotę do ślubu – dla doświadczonego już
mężczyzny. Badani studenci, choć przedstawiani jako zwolennicy reform seksualnych postulujący zakaz prostytucji, okazali się ludźmi chętnie korzystającymi z domów publicznych, nietroszczącymi się o zdrowie własne, a także zdrowie swoich
partnerek seksualnych oraz żon5. Postulowane realne zmiany obyczajowe zaszły
w Polsce dopiero w latach 30. Świadczy o tym otwarcie pierwszej poradni seksualnej, a także szersze zainteresowanie badaczy problematyką sfery intymnej.
5
A. Weseli, Życie seksualne studentów warszawskich na przełomie XIX/XX wieku, konferencja
naukowa pt. Zrozumieć płeć II, 2–3.06.2003, Wrocław.
30
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
2. Rozwój społecznej edukacji seksualnej w Polsce
Potrzebę wychowania seksualnego młodzieży dostrzeżono również w środowisku
katolickim6. Mimo że problematyka seksualności człowieka poruszana była przez
Kościół, w potocznym odbiorze instytucja ta uchodziła jako stanowczo przeciwna
wszelkiej edukacji seksualnej. W latach trzydziestych szczególnie aktywny na polu
szerzenia oświaty seksualnej był ks. Karol Mazurkiewicz: Kwestia seksualna w wychowaniu. Pedagogika wobec kwestii seksualnej (1931). W ówczesnych czasach prace swe wydali kolejni prekursorzy edukacji seksualnej: Tadeusz Bilikiewicz: Psychoanaliza życia płciowego kobiety (1933); Albert Dryjski, Zagadnienia seksualizmu
dzieci i młodzieży szkolnej (1934), Teodora Męczkowska, Wychowanie seksualne
dzieci i młodzieży (1934).
Atmosferę społeczną tego okresu dobrze oddają wyniki ankiet z 1934 roku
wydane drukiem przez dr. T. Welfego w jednym z numerów pisma „Zagadnienia
Rasy”. Spośród 2300 ankiet rozesłanych do studentów uzyskano zwrot blisko 97%,
w tym siedemdziesiąt cztery odpowiedzi kobiet oraz formularze wypełnione przez
trzech studentów określających się jako homoseksualistów. Dla porównania sytuacji dodajmy, że w 1898 r. spośród 550 egzemplarzy ankiet otrzymano 300 odpowiedzi; z kolei w badaniu z 1903/1904 z około 1000 zapytanych odpowiedzi udzieliło 266 studentów. Świadczy to z pewnością o swobodniejszym niż kiedyś
stosunku do kwestii płciowych.
W Polsce za poparcie nurtu neomaltuzjańskiego krytykowany był Tadeusz BoyŻeleński, który jako pierwszy podjął się otwartej krytyki ówczesnej sytuacji. W Piekle kobiet opisywał ciężki los matek, ojców i dzieci. Pisarz krytykował sytuację
oddawania niechcianych dzieci na wychowanie do fabrykantek aniołków – kobiet,
które najczęściej przyjmowały sieroty dla zysku. Los takich dzieci był przesądzony,
umierały bądź chorowały z zaniedbania i niedożywienia. Autor największe nadzieje na odmianę życia rodzin pokładał w wychowaniu seksualnym: „Skoro przy przemianie pojęć o płodności świadome macierzyństwo stanie się rzeczą użyteczności
publicznej, można mieć nadzieję, że nauka rozwiąże nareszcie tę kwestię, że zapobieganie ciąży stanie się – i jest już niemal dziś – nareszcie czymś pewnym i prostym. Wówczas uświadomienie w tej mierze wejdzie w skład wychowania młodych
dziewcząt, wówczas spędzanie płodu stanie się barbarzyńskim przeżytkiem, dzie6
Zob. w: Encyklopedia wychowawcza, 1882, t. II, s. 217; t. III, s. 25; Druk anonimowy, Zagadnienia życia płciowego, Łódź 1922; A.Forel, Zagadnienia seksualne w świetle nauk przyrodniczych, psychologii, higieny, 1920, t. II; I. Moszczeńska, Czego nie wiemy o naszych synach, 1904, s. 42;
B. Żychliński, Wychowanie młodzieży w czystości obyczajów obowiązkiem wobec Kościoła i narodu,
Warszawa 1917.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
31
ciobójstwo i zagładzanie dzieci »na garnuszku« stanie się takim ohydnym wspomnieniem jak ludożerstwo” 7.
W rozumieniu Boya lekarza antykoncepcja miała ograniczyć nieszczęście kobiet, ich dzieci i rodzin. Jego działalność w sferze propagowania świadomego macierzyństwa od początku spotykała się zarówno z pozytywnymi, jak i negatywnymi
reakcjami społecznymi. W pierwszej poradni seksualnej otworzonej w 1931 roku
przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego, zwanej Poradnią Świadomego Macierzyństwa,
uczono kobiety, jak zapobiegać ciąży. Od początku działalności zarzucano tej instytucji, że antykoncepcja jest przykrywką dla spędzania poczętych dzieci. W 1957
roku powołano do życia Towarzystwo Świadomego Macierzyństwa (dziś Towarzystwo Rozwoju Rodziny). W przedsięwzięciu wzięli udział lekarze związani przed
wojną z Boyem-Żeleńskim. Odpowiedzialność za ciążę nadal spadała tylko na
kobietę, dlatego założeniem lekarzy była edukacja ludności, w szczególności kobiet,
w zakresie higieny i metod zapobiegających ciąży (kalendarzyk małżeński, kapturek, prezerwatywy, globulki). Poradnię Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa
posądzano o zachęcanie do przerwań ciąży, były to bezpodstawne i niesprawiedliwe sądy, bowiem TŚM propagowało ulotki oraz literaturę uświadamiająca na temat
zapobiegania ciąży. Towarzystwo podejmowało również współpracę ze szkołami,
które najczęściej wydalały z placówek oświatowych nastolatki w ciąży. Wywalczono także stałe rubryki edukacyjne w „Trybunie Ludu”, „Tygodniku Kulturalnym”,
„Radarze”, a także tygodniku studenckim „ITD”. Polki nierzadko w okresie, gdy nie
istniała podaż środków zapobiegających ciąży, traktowały przerwanie ciąży jako
„sposób antykoncepcyjny”8. Niski stopień świadomości własnego ciała, kultury
seksualnej był naczelnym problemem, z jakim spotykali się ginekolodzy w swojej
praktyce lekarskiej.
W latach pięćdziesiątych, dzięki idei równouprawnienia i ułatwionemu dostępowi kobiet do wielu dziedzin życia publicznego, zwiększyło się pole realizacji
kobiet w dziedzinie seksu. Poprzez reklamę kosmetyków, czasopism, ubrań oraz
środków antykoncepcyjnych lansowano styl „kobiety nowoczesnej”. Migrujące ze
wsi do miasta młode dziewczęta opuszczały dom rodzinny i miały możliwość
z większą niż dotychczas swobodą wybierać partnera. Z badań podejmowanych
w tym czasie jasno wynikało, że wiedza o życiu seksualnym jest jednym z czynników wyznaczających satysfakcję seksualną w późniejszym życiu. Powszechna była
sytuacja, że wiejskie dziewczęta dopiero po ślubie zdobywały informacje na temat
7
8
s. 31.
T. Boy-Żeleński, Piekło kobiet, Warszawa 1960, s. 58.
Zob. E. Winnicka, Jak to było z antykoncepcją. Od plasterka do globulki, „Polityka” 2004, nr 35,
32
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
życia płciowego. Nie lepsza sytuacja przedstawiała się w miastach. Doskonały cykl
reportaży i obserwacji na ten temat napisała Wanda Melcer – popularna pisarka
tego okresu9. Empiryczno-naukowym potwierdzeniem sytuacji były badania socjologiczne realizowane przez Hannę Malewską. Autorka w latach 1959–1963 na
podstawie ankiet i wywiadów z kobietami z dużych miast wojewódzkich wykazała, że istniał bardzo niski poziom wiedzy na temat anatomii, porodu oraz współżycia seksualnego przez zawarciem małżeństwa. Badając w 1959 roku kobiety urodzone w latach 1925–1930, podaje w swej pracy, że tylko 25% pacjentek miało
prawdziwe i dokładne wiadomości o współżyciu seksualnym, porodzie i własnej
anatomii czy fizjologii. Niechętny stosunek do przekazywania wiedzy z zakresu
anatomii charakterystyczny był dla osób głęboko religijnych. Wśród osób wierzących najczęściej w stosunku do dziecka zainteresowanego sferą seksu dominowała postawa unikowa. Wiedza o życiu seksualnym okazała się jednym z czynników
wyznaczających satysfakcję seksualną w późniejszym życiu. Im lepsza wiedza, tym
bardziej udany był związek dwojga ludzi, szczęście rodzinne10.
Gdy Sztuka kochania M. Wisłockiej po wieloletnich perypetiach z cenzurą partyjną i zawodową (środowisko lekarzy i seksuologów) została wydana, rozeszła się
w milionowych egzemplarzach. Książka była niezwykle popularna zarówno w Rosji, na Słowacji, w USA, Czechach, Niemczech, Chinach, we Francji. Wywoływała
ambiwalentne odczucia zachwytu i zgorszenia, charakterystyczne także dla przedwojennej działalności Boya oraz społecznych akcji warszawskiego Towarzystwa
Świadomego Macierzyństwa. M. Wisłocka po latach wspominała: „Budziło to opory jak cholera. Awantury prasowe były straszne. Świadome macierzyństwo nie
podobało się, a teraz co? Podoba się? Nie podobało się Kościołowi, władzy, tym
wszystkim, którym i dzisiaj się nie podoba. (…) Przychodziły tłumy kobiet. Nie
miały gdzieś iść z tą antykoncepcją. A myśmy z remanentów angielskich, co roku
dostawali kapturki i krążki. (…) Jak oni mnie brzydko nazywali w tych gazetach”
[przyp. Hitler, który morduje polskie dzieci] 11.
Wszelkie metody zapobiegania ciąży były sprawą bardziej wstydliwą niż aborcja. Rozmowy o antykoncepcji, zainteresowanie kobiety środkami zapobiegającymi ciąży narażało ją na pomówienia o złe prowadzenie się i moralne zepsucie.
Podejście do antykoncepcji stało się też kluczową sprawą różniącą propagatorów
oświaty seksualnej.
9
Zob.: W. Melcer, Ulica Panieńska, Warszawa 1956.
H. Malewska, Psychospołeczne determinanty życia seksualnego kobiet, Warszawa 1986,
s. 97–102.
11
Seksualistka. Z dr M. Wisłocką rozmawia D. Zborek, „Gazeta Wyborcza. Duży Format”
20.09.2004, s. 7.
10
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
33
3. Zapobieganie niechcianej ciąży jako cel edukacji seksualnej
Nauczanie o seksualności ludzkiej, o zasadach płodności organizmu kobiecego,
o sposobach zapobiegania ciąży, zarówno naturalnych, jak i sztucznych, stało się
jednym z podstawowych celów edukacji seksualnej. Od początku jednak kwestia
zapobiegania ciąży budziła ambiwalentne reakcje społeczne. Nauczanie o seksualności ludzkiej, w tym o sposobach zapobiegania ciąży, godziło w silne tabu – kulturowe i religijne. Potomstwo przez wieki uznawane było jako dar od Boga, który
należy przyjąć. Toteż planowanie rodziny, odpowiedzialne rodzicielstwo to idea,
która budziła zgorszenie. Kościół katolicki zaakceptował jednak naturalne metody
zapobiegania ciąży. Dokonało się to w 1951 roku, gdy papież Pius XII zaproponował
metodę naturalnego planowania rodziny jako skuteczny i akceptowalny z moralnego punktu widzenia sposób kontroli urodzeń12. Czasy Soboru Watykańskiego II
wniosły nowe akcenty w politykę papieską w kwestii odpowiedzialnego planowania
rodziny. Kolejni papieże podtrzymali to stanowisko, jednocześnie negatywny stosunek papiestwa do nowoczesnej antykoncepcji się nie zmienił.
Dziś antykoncepcja z jednej strony jest atakowana przez Kościół katolicki
i liczne organizacje o korzeniach chrześcijańskich, z drugiej strony spotyka się
ona z coraz powszechniejszą akceptacją i zastosowaniem wśród obywateli. Najbardziej żywym mitem odnośnie co do antykoncepcji była i jest szkodliwość zdrowotna antykoncepcji hormonalnej. Wyprodukowano ją w USA w latach sześćdziesiątych. Jednak na rynku polskim pigułka była wtedy praktycznie
nieosiągalna. Wkrótce też okazało się, że nowy wynalazek z uwagi na wysokie
stężenie hormonów jest szkodliwy, stąd też, gdy w latach dziewięćdziesiątych na
rynek polski wprowadzono ulepszoną pigułkę hormonalną, również do niej odnoszono się bardzo podejrzliwie.
Antykoncepcja od początku pojawiania się utożsamiana była ze spędzaniem
płodu. W Polsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych niedoskonałość
antykoncepcji wypierana była przez inny społeczny problem. Otóż podaż środków
antykoncepcyjnych nie zaspokajała popytu obywateli (np. wkładka domaciczna,
która kosztowała połowę średniej pensji, była dostępna jedynie w sklepach Peweksu). Dla zobrazowania sytuacji warto przytoczyć dane z 1978 roku, które ukazują,
że produkcja i import pigułki hormonalnej mogły zaspokoić 2,3% kobiet w wieku
rozrodczym, a z prezerwatywy skorzystać mógł mężczyzna w przedziale wieku
12
Papież Paweł VI pisał o tym w encyklice Humanae Vitae (1968).
34
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
20–59 lat dwa lub trzy razy do roku13. W obliczu braku środków antykoncepcyjnych nie dziwi fakt, że brakowało powszechnej znajomości środków antykoncepcyjnych. Seksuolog Adam Grodzki w swoich pracach naukowych podawał informacje, że co czwarta młoda Polka przerwała ciążę, a niemal połowa z nich miała
za sobą dwa i więcej zabiegów. Wedle Zbigniewa Lwa-Starowicza 75% Polek nie
stosowało w ogóle antykoncepcji, a 55% przerywało ciążę dwukrotnie14. Z danych
zbieranych przez GUS w latach 1975, 1981, 1987 na reprezentatywnej dla kraju
próbie nowożeńców i mężatek z dwunastoletnim stażem małżeńskim wynikało, że
60% nowożeńców w 1985 roku nie miało wiedzy na temat skutecznych metod
antykoncepcyjnych15. Z lat osiemdziesiątych pochodzą też analizy Wiktorii Wróblewskiej, która jako pierwsza w Polsce przeprowadziła Ankietę Młodych Matek,
obejmując nią 1266 nastolatek 16. Celem badania z 1988 roku, było scharakteryzowanie pod względem demograficznym i społecznym nastoletnich matek, ich rodzin oraz warunków bytu. W wyniku tego badania uzyskano 190 ankiet od nastolatek w wieku od 14 do 19 lat, których ciąża zakończyła się inaczej niż urodzeniem
żywym. Stanowiło to 11,7% w stosunku do urodzeń żywych. Choć badania nie
były nakierowane na temat aborcji, z uwagi na brak wyczerpujących zestawień
dotyczących przerwań ciąży w Polsce wydają się niezmiernie interesujące, tym
bardziej, że była to próba reprezentatywna. Ponad połowa z tej grupy nastolatek
miała poronienia samoistne, 22,1% poronienia sztuczne, 26,8% urodzenia martwe.
Jak sama autorka nadmieniła, „pod pojęciem poronień samoistnych rozumie się
też poronienia w toku, które mogły zostać sprowokowane i traktowanie ich jako
samoistne może wzbudzać duże zastrzeżenia”. Wśród przerywających ciążę najwięcej było dziewcząt najmłodszych w wieku 16–18 lat. Ponad 64% dziewcząt
mieszkało w dużych miastach, liczących 100 tys. i więcej mieszkańców. Stan panieński wpływał negatywnie na przebieg ciąży, w wywiadzie stwierdzono przerwania ciąży, poronienia samoistne i inne straty ciąży. Ciążę częściej przerywały uczennice niż osoby pracujące zawodowo. Szczególnie narażone na przerwanie ciąży
zadaniem autorki były uczennice klas maturalnych. Ta część badania Wróblewskiej
jest interesującym uzupełnieniem zasadniczego badania płodności polskich nasto13
M. Okólski, Reprodukcja ludności a modernizacja społeczeństwa. Polski syndrom, Warszawa
1988, s. 220–222.
14
A. Grodzki, Erotyzm młodych kobiet przemiany obyczajowe [w:] A. Jaworski, A. Grodzki,
Z. Izdebski, Przemiany obyczajowości seksualnej młodzieży, Warszawa 1994, s. 125; Z.L. Starowicz,
Zabiegi przerywania ciąży w populacji 760 pacjentek Lekarskich Przychodni Specjalistycznych Towarzystwa Rozwoju Rodziny: analiza statystyczna „Problemy Rodziny” 1989, nr 4, s. 38.
15
Statystyka Polski. Prokreacja w rodzinie. Studia i prace, (18), GUS, Warszawa 1989.
16
W. Wróblewska Nastoletnie matki w Polsce – Studium demograficzne na podstawie badania
„Ankieta Młodych Matek” z 1998 r. Monografie i opracowania, SGH, nr 340/22, Warszawa 1991.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
35
latek. Autorka, obawiając się wzrostu natężenia zjawiska aborcji u nastolatek, domagała się podjęcia działań w kierunku wychowania i uświadomienia młodzieży w zakresie przygotowania do małżeństwa. Badania nie stanowiły podstawy do uogólnień,
jednakże zwrócić należy uwagę, że ankietę poprzez dwustopniowe losowanie przeprowadzono na terenie czterdziestu siedmiu szpitali i oddziałów ginekologicznopołożniczych i brała w niej udział co 25. rodząca nastolatka w Polsce17.
W naszym kraju nigdy nie prowadzono ewidencji porad antykoncepcyjnych
ani kompleksowych badań na ten temat. Dlatego podstawą rozważań o powszechności wiedzy i stosowaniu nowoczesnych metod zapobiegania ciąży mogą być
cykliczne badania GUS-u oraz raporty poszczególnych środowisk naukowych i organizacji zainteresowanych tą problematyką. Wedle danych GUS-u18 z 2004 roku
ponad 65% Polek stosowało antykoncepcję. Znacznie częściej dotyczyło to jednak
młodych kobiet, gdyż wśród pań po czterdziestym roku życia najpopularniejszą
metodą był kalendarzyk małżeński. Porównując dane GUS-u z 1996 roku, zwiększyła się liczba osób stosujących bardziej skuteczne metody: pigułki antykoncepcyjne i inne środki hormonalne, jak również prezerwatywy. Jeszcze w 1996 r. najpopularniejszą metodą regulacji urodzeń był kalendarzyk małżeński i stosunek
przerywany. Potwierdzeniem tego faktu są wyniki badań Zbigniewa Izdebskiego
na reprezentatywnej próbie Polaków z 1997 roku19. Spośród 1963 respondentów
aż 55% nie używało żadnej metody bądź stosowało nieskuteczne sposoby (tj. ponad
30% nie stosowało żadnej metody, 15% praktykowało stosunek przerywany, a 10%
posługiwało się kalendarzykiem małżeńskim). Z nowoczesnych metod najczęściej
stosowano prezerwatywę – przez blisko 21% respondentów, następnie tabletkę
antykoncepcyjną (8,3%) i spiralę (około 5%).
Najnowsze wyniki badań ankietowych Zbigniewa Izdebskiego20, na które powołuje się rząd polski w najnowszym sprawozdaniu dotyczącym realizacji ustawy
o planowaniu rodziny 21, wskazują na to, że ponad połowa (58%) kobiet aktywnych
seksualnie w okresie 12 miesięcy stosuje jakieś metody zapobiegania ciąży. Kobiety polegają na metodach hormonalnych, dużo rzadziej stosują metody naturalne
(kalendarzyk małżeński czy mierzenie temperatury lub obserwację śluzu szyjko17
18
19
Ibidem, s. 30.
Stan zdrowia ludności Polski w 2004 r., GUS, Warszawa 2006.
Z. Izdebski, Zachowania prozdrowotne i seksualne w aspekcie HIV/AIDS w Polsce, Warszawa
1997.
20
Raport Zdrowie kobiet w wieku prokreacyjnym 15–49 lat. Polska 2006, wyd. Program Narodów
Zjednoczonych ds. Rozwoju, Warszawa 2007.
21
Sprawozdanie Rady Ministrów z wykonania w roku 2007 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r.
o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży
oraz o skutkach jej stosowania, druk nr 1606, s. 39.
36
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
wego), jak również środki chemiczne czy mechaniczne, w tym także spiralę (zmiany w ciągu dekady ilustruje poniższa tabela).
Tabela 1. Metody zapobiegania ciąży – w odsetkach ogółu kobiet stosujących
antykoncepcję
Metody regulacji urodzeń
Metoda termiczna, objawowa lub objawowo-termiczna
Lata
1996 2004 2006
9,7
4,7
3,8
Kalendarzyk małżeński
42,5
21,2
15,2
Stosunek przerywany
35,1
19,5
20,7
Prezerwatywa
22,0
36,9
54,4
Pigułka antykoncepcyjna lub inne środki hormonalne
7,9
26,9
30,1
Spirala
6,9
5,6
5,2
Środki chemiczne i inne mechaniczne
3,8
1,8
3,3
Inne
5,0
4,5
2,4
Źródło: Raport GUS, Stan zdrowia ludności Polski w 2004 roku; Zdrowie kobiet w wieku
prokreacyjnym 15–49 lat. Polska 2006.
Natomiast inne dane spotkać można w raportach dotyczących ludzi młodych,
bowiem poparcie dla antykoncepcji nowoczesnej jest znacznie większe. Bardzo
wysoki odsetek (93,3%) poparcia dla metod antykoncepcyjnych wśród młodzieży
w roku 2001 uzyskał Janusz Mariański22. Badania z podobnego okresu (lata
2001/2002) Krystyny Slany na reprezentatywnej grupie studentów z różnych miast
polskich wykazały, że młodzi ludzie w 97% popierają kontrolę urodzeń i stosują
środki o największej skuteczności (47% prezerwatywa; 47% pigułka antykoncepcyjna)23. Inny badacz – Julian Kultys – porównując różne grupy społeczno-zawodowe w okresie 1978–2003, ustalił, że większość respondentów dopuszcza nowoczesne metody zapobiegania ciąży (studenci 66%, kobiety 78%, mężczyźni 71%,
nauczyciele 87%, dyplomaci 97%, żołnierze 76%, marynarze 32%). Według autora
stosowanie antykoncepcji jest niemoralną praktyką w opinii niewielkiej grupy
obywateli. W ocenie badanych używanie nowoczesnych sposobów zapobiegania
ciąży jest dowodem dojrzałości psychicznej człowieka, zapobiega aborcji i niektórym chorobom, a także przyczynia się do ograniczenia niechcianych narodzin24.
22
J. Mariański, Praktyki religijne młodzieży a uznawane wartości prorodzinne [w:] Rodzina
współczesna, M. Ziemska (red.), Warszawa 2001, s. 138.
23
K. Slany, Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie, Kraków
2002, s. 225.
24
J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży – ciągłość czy zmiana, Słupsk 2005, s. 100–104.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
37
Natomiast z badania „Postawy i zachowania seksualne młodych Polaków” przeprowadzonego przez CBOS25 na potrzeby kampanii „Kiedy 1+1=3” wynika, że
zakup preparatów antykoncepcyjnych przez młodzież jest problemem, głównie
z powodów finansowych. Wśród innych barier dotyczących niestosowania preparatów antykoncepcyjnych młodzież wyróżniła: obawy zdrowotne, przekonania
religijne czy brak wiary w ich skuteczność.
Analizując społeczne postrzeganie antykoncepcji w Polsce w ciągu kilkudziesięciu lat można uznać, że traktowanie jej jako tematu wstydliwego było wynikiem
niedostatecznej wiedzy Polaków na temat własnego ciała, a także negatywnej postawy doktryny katolickiej, która przez długi okres w ogóle nie uznawała kontroli
urodzeń.
Czy antykoncepcja przyczynia się do częstszego przerwania ciąży, czy nie ma na
to wpływu? Dla autorów z kręgu myśli katolickiej niepodważalnym faktem jest to, iż
metody nienaturalne szkodzą zdrowiu26. Najczęstszym zarzutem dotyczącym zagrożeń zdrowotnych jest podwyższone ryzyko raka piersi. W odpowiedzi na ten zarzut
środowiska popierające antykoncepcję przywołują duże badania kobiet w Danii urodzonych w okresie od 1935 roku do 1978 roku, które wykazały, że stosowanie antykoncepcji nie zwiększa ryzyka raka piersi27. Przeciwnicy propagowania antykoncepcji twierdzą, iż stosowanie sztucznych sposobów zapobiegania ciąży przyczynia się do
wzrostu aborcji28, bowiem w obydwu przypadkach: antykoncepcji i aborcji mamy
taki sam sposób myślenia – oparty na prawie do aktywności seksualnej przy odmowie dania życia dziecku. Znamienna według zwolenników metod naturalnych jest
25
Badanie CBOS, kwiecień 2008, reprezentatywna próba ogólnopolska 495 osób w wieku 13–21
lat.
26
Szkodliwość środków antykoncepcyjnych dla zdrowia omawia wiele autorów. Zob. A. Czekański, Pigułka antykoncepcyjna i jej skutki dla zdrowia kobiety, „Problemy Rodziny” 1990, nr 4;
M. i W. Grabowscy, A. i M. Niemyscy, M. i P. Wołochowicz, Zanim wybierzesz… Przygotowanie do
życia w rodzinie, Warszawa 1998.
27
„The New England Journal of Medicine” (I 1997). Cyt. za: „Biuletyn Federacji na rzecz Kobiet
i Planowania Rodziny” 1997, nr 8, s. 6.
28
Jednym z ostatnich medialnych przykładów tej tezy jest tzw. „francuski paradoks”. W raporcie
wydawanego przez Państwowy Instytut Badań Demograficznych magazynu „Population” opisano
badanie przeprowadzone w latach 2000–2004 na reprezentatywnej próbie 2863 Francuzek. Mimo
tego, że aż trzy czwarte Francuzek w wieku rozrodczym stosuje jakąś metodę antykoncepcyjną
(przede wszystkim pigułki hormonalne), liczba aborcji w tym kraju nie spada i wynosi 200 tysięcy
rocznie, z czego 10 tysięcy jest przeprowadzonych u niepełnoletnich dziewcząt, a co trzecia ciąża we
Francji jest nieplanowana. Tymczasem według zwolenników antykoncepcji Francuzki prowadzą
nieuregulowany tryb życia i w związku z tym trudno im stosować się do reżimu antykoncepcji hormonalnej w postaci codziennie zażywanej pigułki. Sugerują, że za stały wskaźnik przerywania ciąży
odpowiedzialny jest zły dobór metody antykoncepcyjnej. Źródło: http://www.kosciol.pl/article.
php?story=20041113164055113 (dostęp 15.04.2005).
38
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
także chronologia przeprowadzania legalizacji aborcji i antykoncepcji. W USA
w 1965 roku decyzją Sądu Najwyższego zalegalizowano stosowanie środków antykoncepcyjnych tylko dla małżeństw, następnie dla wszystkich obywateli w 1968 roku,
a legalizacja aborcji nastąpiła w 1973 roku. We Francji parlament dopuścił stosowanie antykoncepcji w 1967 roku, a w 1975 roku zezwolono na aborcję.
Z kolei zwolennicy nowoczesnej antykoncepcji powołują się na dane z lat siedemdziesiątych, które dowodzą, że przerwań ciąży dokonywały kobiety stosujące
naturalne metody zapobiegania ciąży (kalendarzyk, stosunek przerywany), a agitacja Kościoła przeciw antykoncepcji przyczyniała się do zwiększenia lęku przed
niepożądaną ciążą i wzrostu liczby przerwań ciąży.
Niektórzy z autorów podważają istotność związku przyczynowo-skutkowego
pomiędzy antykoncepcją a przerwaniami ciąży, wątpią w wiarygodność wszelkich
oficjalnych danych, eksponują nierzetelność i stronniczość badań na ten temat29.
Skrajnym podejściem jest uznanie sztucznych metod zapobiegania ciąży za równoznaczne z aborcją. Do takich środków zaliczono wkładkę wewnątrzmaciczną,
środki hormonalne (pigułka, zastrzyki, plastry, tabletka po stosunku). Wedle tego
ujęcia wymienione środki antykoncepcyjne są nie tylko inhibitorami zagnieżdżenia, ale działają także po zagnieżdżeniu30.
Negatywny stosunek Kościoła nie jest tutaj jedynym czynnikiem wpływającym
na atmosferę wokół tematu oświaty seksualnej. Inicjatywy propagowania wiedzy
o sposobach zapobiegania niechcianym ciążom spotykały się z atakiem różnych
grup zawodowych, szczególnie lekarzy. Pierwsi pionierzy i kontynuatorzy polskiego wychowania seksualnego doświadczali społecznej niechęci. Wydarzenia te można odnieść również do czasów współczesnych. Ginekologia – pełen zakres; wywoływanie miesiączki; zabiegi, farmakologia; problemy z okresem; AAA – ginekologia:
krwawienia – całodobowo – to tylko niektóre z codziennie pojawiających się w prasie ogłoszeń o podziemiu aborcyjnym31. Obecna sytuacja pozwala na odmawianie
nawet legalnych zabiegów i praktykowanie ich w gabinetach prywatnych, dlatego
środowisko lekarskie nie jest zainteresowane zmianą ustawy antyaborcyjnej czy
szerzeniem polityki oświaty seksualnej32.
29
Zob. M. Okólski, Reprodukcja ludności a modernizacja społeczeństwa. Polski syndrom, Warszawa 1988, s. 229–230; Z.L. Starowicz, Obawy seksualne młodych, „Problemy Rodziny” 1990, nr 1;
J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży…, s. 95.
30
Zob. R. Ehman, Poronne działanie środków antykoncepcyjnych, Gdańsk 2004.
31
Przykłady za: „Dziennik Łódzki” 12.05.2005.
32
Zob. D. Duch, Postawy środowiska lekarskiego wobec ustawy antyaborcyjnej [w:] Ustawa antyaborcyjna. Funkcjonowanie, skutki społeczne, postawy i zachowania, IX 2000, Federacja na rzecz
Kobiet i Planowania Rodziny.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
39
4. Wychowanie seksualne w szkole
Wychowanie seksualne w różnych krajach funkcjonuje pod różnymi nazwami.
Mikołaj Kozakiewicz33 wyodrębnia w pedagogice seksualnej trzy typy: restrykcyjny, permisywny i umiarkowanie reformistyczny. Niechętny i negatywny stosunek
do seksu objawiający się w wysiłkach pedagogicznych zmierzających do powstrzymania, ograniczenia aktywności seksualnej charakterystyczny jest dla pierwszego
typu pedagogiki. O dominującej roli seksu w życiu człowieka przekonuje nas nauczanie permisywne, zaś model edukacji seksualnej umiarkowanie reformistycznej
propaguje relatywistyczne podejście do seksu. W ostatnim ujęciu seks, choć pojmowany pozytywnie nie jest dominującą siłą sprawczą szczęścia jednostki34. Krytyki etyki złotego środka i obrony etyki restrykcyjnej dokonuje – polemizując
z M. Kozakiewiczem – Kinga Wiśniewska-Roszkowska. Autorka dowodzi, że etyki
restrykcyjnej nie należy utożsamiać z etyką katolicką, gdyż: (1)Kościół nie jest
wrogiem seksu, a jedynie sprowadza go na właściwe miejsce; (2) Kościół nie jest
zwolennikiem miłości platonicznej, lecz małżeństwa; (3) dwa cele pożycia małżeńskiego to miłość i prokreacja; (4) Kościół zaleca nie maksymalną liczbę dzieci,
lecz optymalną; (5) Kościół uznaje równorzędność, lecz nie identyczność ról małżeńskich kobiety i mężczyzny.
M. Kozakiewicz, dokonując analizy europejskich poglądów i stanowisk w podejściu do edukacji seksualnej, wyróżnił cztery odmiany wychowania seksualnego:
– Wychowanie populacyjne zajmujące się problematyką prokreacji przez pryzmat wzrostu lub niżu demograficznego; jego celem jest wzbudzenie odpowiedzialności wśród młodzieży za stan demograficzny ich kraju; młodzież
zaznajamia się z metodami antykoncepcji, problemami aborcji i sterylizacji,
ale antykoncepcja przedstawiana jest negatywnie.
– Wychowanie seksualne jako przygotowanie do życia seksualnego, oderwane
od modelu małżeństwa i rodziny; celem jest nauka na temat antykoncepcji
oraz form uzyskania satysfakcji erotycznej.
– Wychowanie do więzi międzyludzkiej i międzyosobniczego komunikowania
się łączy uświadomienie seksualne z kształtowaniem humanistycznych postaw wobec osób płci przeciwnej; antykoncepcja jest środkiem zapobiegania
niechcianym ciążom i chorobom; małżeństwo, rodzina nie są formami
współżycia uprzywilejowanymi kulturowo.
33
M. Kozakiewicz, Młodzież wobec seksu, małżeństwa i rodziny. Perspektywa europejska, Warszawa 1985, s. 155.
34
K. Wiśniewska-Roszkowska, Problemy współczesnego erotyzmu, Warszawa 1986, s. 185–186.
40
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
– Przygotowanie do małżeństwa i życia w rodzinie zespala wychowanie seksualne z pełnieniem ról rodzicielskich; rodzicielstwo w tym typie wychowania
jest naczelną wartością i celem każdego człowieka.
Powyższe propozycje szkolnej edukacji seksualnej oprócz odmiennych celów
mają także pewne elementy wspólne. Wszystkie są typami ideologicznymi, reprezentującymi poglądy konserwatywne, liberalne czy radykalne, są również uzależnione od władzy politycznej, a nie od potrzeb obywateli. Zmieniające się w Polsce
kolejne rządy w istotny sposób wpływały na model edukacji seksualnej35. Kwestia
rozwoju dzieci i młodzieży nie jest uwzględniona w należytym stopniu, zarówno
przez wychowanie seksualne w wersji liberalnej, jak i konserwatywnej czy umiarkowanej. Ten brak jednolitej teoretycznej całości dotyczącej procesów zmian, jakie
zachodzą w różnych fazach dzieciństwa i młodości, jest charakterystyczny dla wielu opracowań naukowych z dziedziny seksuologii.
W naszym kraju po raz pierwszy wychowanie seksualne wprowadzono do szkół
w 1969 roku. Program w szkołach podstawowych realizowany był na lekcjach biologii, języka polskiego oraz lekcjach wychowawczych, a w szkołach ponadpodstawowych na lekcjach biologii i higieny. Zagadnienia poruszane na zajęciach dotyczyły anatomii i fizjologii życia seksualnego, a także kształtowania pożądanych
zachowań młodzieży wobec miłości, rodzicielstwa. W 1973 roku do programu
szkolnego wprowadzono nieobowiązkowy przedmiot: przysposobienie do życia
w rodzinie socjalistycznej. Na zajęciach podejmowano zagadnienia takie jak: dojrzewanie płciowe, antykoncepcja, świadome macierzyństwo i ojcostwo. Samodzielny przedmiot funkcjonował do 1981 roku, następnie zadecydowano o powierzeniu
wychowawcom klasowym obowiązku przekazywania wiedzy z tego zakresu tematycznego na godzinach wychowawczych (łącznie 19 godzin w ciągu roku w klasach
V–VIII szkół podstawowych i w szkołach ponadpodstawowych)36. W 1994 roku
wraz ze zmianą ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zmieniono formułę programową zajęć.
W miejsce laickiego modelu wprowadzono inny, zakorzeniony w tradycji katolickiej. Dwa lat później zmiana rządu (SLD–PSL) przyczyniła się do modyfikacji
przedmiotu. Decyzją ówczesnego ministra edukacji narodowej opracowano zaję-
35
Zob. M. Chomczyńska-Miliszkiewicz, Edukacja seksualna w społeczeństwie współczesnym.
Konteksty pedagogiczne i psychospołeczne, Lublin 2002, s. 28–31.
36
W podręcznikowym programie omawiane były takie zagadnienia, jak: rozwój jednostki, życie
erotyczne człowieka (w tym antykoncepcja naturalna i sztuczna, a także negatywne skutki przerywania ciąży), rodzina w życiu człowieka. Na podstawie: W. Sokolik i inni, Przysposobienie do życia
w rodzinie, Warszawa 1987.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
41
cia: wiedza o życiu seksualnym człowieka. Jednak brak środków finansowych i kolejna zmiana rządu opóźniły wprowadzenie przedmiotu do szkół. W 1998 roku
opracowano nowe treści programowe i zmieniono dotychczasową nazwę na wychowanie do życia w rodzinie, które teoretycznie obowiązuje od 1999 roku. Program
tego przedmiotu – zgodnie z zaleceniami ONZ – powinien promować nowoczesną
wiedzę seksualną, a także przekazywać informacje mające na celu zmniejszenie
zagrożeń wynikających z zakażeń HIV/AIDS i innych chorób przenoszonych drogą płciową37. Przeciwnicy edukacji seksualnej utrzymują, że założeń tych nie da się
pogodzić z treściami propagowanymi w katolickich podręcznikach wychowujących
do życia w rodzinie. Problematyka płci zdaniem Kościoła zawsze powinna być
ukazywana przez pryzmat dobra i piękna, jako wartość w kontekście osoby, małżeństwa i rodziny. Natomiast edukacja seksualna niszczy najważniejsze wartości,
bo jej głównym celem jest nauka seksu i antykoncepcji. Kościół przestrzega rodziców i młodzież przed pełną swobodą seksualną i psychiczną presją w tym kierunku. Zalecane książki i programy to np.: W. Papis, Wzrastam w mądrości; O.K. Meissner, Skąd się biorą dzieci?; M. Kwiek, Dorastanie do miłości; T. Król, Wędrując ku
dorosłości; S. Sławiński, Wychowanie do miłości; K. Ostrowska, Przygotowanie do
życia w rodzinie czy też W. Półtawska, Przygotowanie do małżeństwa.
Do realizacji edukacji seksualnej młodzieży obowiązują przyjęte przez Polskę
dokumenty międzynarodowe, m.in.: Konwencja o prawach dziecka, dokumenty
końcowe konferencji ONZ w Kairze i Pekinie (Międzynarodowa Konferencja na
rzecz Ludności i Rozwoju, 1994; IV Światowa Konferencja w sprawach Kobiet,
1995). Krajowym dokumentem, nakładającym na państwo polskie obowiązek
wprowadzenia zajęć z wychowania do życia w rodzinie jest Ustawa o planowaniu
rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży38. Szczegółowo regulują to rozporządzenia w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka; o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia
w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych
37
Wspomnieć również należy, że Komitet Praw Dziecka ONZ w swoich uwagach końcowych
o Polsce z dnia 30.10.2002 r. zalecił Polsce rozpocząć edukację seksualną i programy uświadamiające w szczególności dla nieletnich, w dziedzinach takich jak zdrowie seksualne i reprodukcyjne. Zaniepokojenie nieadekwatnymi służbami planowania rodziny oraz edukacji seksualnej wyraził także
Komisarza Praw Człowieka podczas wizyty w Polsce 18–22.11.2002 r. Zob. Raport Komisarza Praw
Człowieka Alvaro Gil-Roblesa, Strasburg (19.03.2003), s. 12–13: http://www.adwokatura.pl/Pliki/
RaportGilaRoblesa.doc (dostęp 20.04.2004).
38
Dz.U. 7.01.1993.
42
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
w podstawie programowej kształcenia ogólnego39 (z późniejszymi nowelizacjami
w latach 2001, 2002, 2007). Od 1.09.2009 roku wchodzi w życie nowe rozporządzenie w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka (zgodnie z projektem MEN z 5.03.2009 roku).
Kolejna nowelizacja nie jest podyktowana jakąś radykalną zmianą w systemie
oświaty, lecz wynika z potrzeby ujednolicenia przepisów, dookreśleniem warunków uczestnictwa uczniów w zajęciach wychowania do życia w rodzinie. Zgodnie
z ustawowym rozporządzeniem, zajęcia powinny odbywać się w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych – w każdej klasie po 14 godzin rocznie. Wybór programów i podręczników należy do nauczyciela. Na zajęcia wychowania do życia w rodzinie nie będą uczęszczać tylko ci uczniowie niepełnoletni, których rodzice
(prawni opiekunowie) zgłoszą dyrektorowi szkoły w formie pisemnej sprzeciw
wobec udziału uczniów w zajęciach oraz uczniowie pełnoletni, którzy sami zgłoszą
taki sprzeciw.
Programy szkolne nie są i nadal nie będą w żaden sposób monitorowane przez
władze oświatowe. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Z. Izdebskiego
(zgodnie z metodologią WHO)40, ankietowani uczniowie w roku szkolnym 2005/2006
ocenili, że prowadzenie zajęć w szkołach wyglądało w następujący sposób:
Tak, realizowane są jako osobne zajęcia
34%
Tak, na innych zajęciach, godzinach lekcyjnych 14%
Nie
27%
Jeszcze nie, ale są planowane
10%
Nie wiem, trudno powiedzieć
15%
Z kolei według danych zebranych w systemie informacji oświatowej wynika,
że w roku szkolnym 2007/2008 udział uczniów w ww. zajęciach wynosił w szkołach podstawowych i gimnazjach ok. 76%, natomiast w szkołach ponadgimnazjalnych ok. 45%. Dane te wskazują na konieczność podnoszenia jakości i atrakcyjności zajęć oraz zapewnienia lepszej i efektywniejszej współpracy szkół
z rodzicami41.
39
Dz.U. z 17.08.1999, nowelizacje: Dz.U. z 20.07.2001, Dz.U. z 31.07.2002, Dz.U. z 23.08.2007.
Od 1.09.2009 wchodzi w życie nowe rozporządzenie zgodnie z projektem MEN z 5.03.2009.
40
Badania seksualności regularnie powtarzane co cztery lata na próbie ogólnopolskiej osób
w wieku 15–49 lat realizowane od 1997 roku. Z. Izdebski, Ryzykowna seksualność Polaków w dobie
HIV/AIDS. Studium porównawcze 1997–2001–2005, Zielona Góra 2006, s. 100–103.
41
Za: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/3A3B8702.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
43
Zdaniem Kościoła odpowiedzialność za wychowanie seksualne ponosi w głównej mierze rodzina, która jest szkołą bogatszego człowieczeństwa. W Karcie praw
rodziny podpisanej przez Polskę czytamy: „Rodzice mają prawo do wychowania
dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami moralnymi i religijnymi, uwzględniając
tradycje kulturowe rodziny, które sprzyjają dobru i godności dziecka; rodzice winni także otrzymać od społeczeństwa odpowiednią pomoc i konieczne wsparcie do
wypełniania roli wychowawców. W szczególności wychowanie seksualne, stanowiące podstawowe prawo rodziców, winno dokonywać się zawsze pod ich troskliwym kierunkiem; zarówno w domu, jak i w wybranych i kontrolowanych przez
nich ośrodkach wychowawczych” 42. Rodzice własnym przykładem mają świadczyć
o ideale chrześcijańskiego małżeństwa. Tylko dobra rodzina daje dziecku miłość,
zakorzenienie w świecie ducha i wzrastanie w świecie miłości, kobiecości i męskości. W wychowaniu do miłości ukazuje się dzieciom piękno macierzyństwa, piękno
ojcostwa, postawę szacunku dla istoty ludzkiej. Instytucją wspierającą rodzinę ma
być Kościół (katecheza) i szkoła. Zadaniem szkoły jest wyrabianie w dzieciach
wstydliwości oraz emocjonalnej dojrzałości – panowania nad sobą i właściwej postawy wobec innych. W okresie dojrzewania i dorastania młodzież ma rozwijać się
umysłowo, moralnie i fizycznie przez naukę, sport. Młodzi powinni nauczyć się
opanowania popędów. Opanowanie, a nie rozbudzanie popędów jest ważnym warunkiem rozwoju oraz wykształcenia właściwego człowieczeństwa. Celem autentycznego wychowania seksualnego jest stały postęp w panowaniu nad popędami,
potrzebny po to, by „w swoim czasie otworzyć się na prawdziwą i ofiarną miłość”.
Wychowanie seksualne winno obejmować biologię, psychologię, socjologię i religię. Działania seksualne podlegają ocenie moralnej. Młody człowiek winien uczyć
się, że jego seksualność może być źródłem radości i życia – jeżeli zwiąże ją z miłością, albo cierpienia i krzywdy – jeżeli będzie powiązana z lękiem i przemocą43.
Z punktu widzenia etyki katolickiej nauka zasad antykoncepcji jest niedopuszczalna, ale aprobowanym sposobem kontroli płodności są metody naturalne. Według
danych rządowych z 1998 roku w skali całego kraju działało 2500 katolickich poradni życia rodzinnego, 4700 instruktorek i 3000 nauczycieli metod naturalnych44.
Niestety, od tego czasu nie opublikowano nowszych informacji na temat funkcjonowania poradni naturalnego planowania rodziny. Można jednak sądzić, że jest to
chyba liczba wciąż za mała, gdyż Polacy pytani w sondażach CBOS-u o stan pol42
Karta praw rodziny, art. 5.
Zob. Kościół a problemy etyki seksualnej. Komentarz do Deklaracji Persona Humana, s. 54–57;
216–222; 223–234; 228–235.
44
Sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji w roku 1999 ustawy z dnia 7.01.1993 r. O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.
43
44
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
skiej edukacji seksualnej wskazują na potrzebę propagowania różnych metod zapobiegania ciąży, w tym także naturalnych.
5. Istota toczącego się sporu
Spór, jaki toczy się w Polsce o wychowanie seksualne, zaangażował przede wszystkim lekarzy, seksuologów, wychowawców, etyków. Polaryzacja postaw uczestników
sporu dokonuje się na osi planowanie rodziny versus wychowanie seksualne45.
Wedle definicji Wincentego Okonia, autora Nowego słownika pedagogicznego
wychowanie seksualne to „ogół działań i wpływów zmierzających do ukształtowania u dzieci i młodzieży postaw szacunku i zrozumienia wobec przedstawicieli płci
odmiennej oraz takich uczuć wzajemnych, jakie są warunkiem wytwarzania się
prawidłowych relacji między dziewczętami i chłopcami”46. Do głównych instytucji
wychowania seksualnego należy rodzina, bowiem dzieci na przykładzie zachowań
ojca i matki kształtują swoje pierwsze, często decydujące wyobrażenia o miłości
między kobietą i mężczyzną. Z kolei planowanie rodziny nazywane również wychowaniem do życia w rodzinie opiera się na tradycyjnym podejściu do płci, uznaniu wartości stosunków płciowych tylko w obrębie miłości małżeńskiej oraz na
idei propagowania wśród jednostek tylko naturalnych metod zapobiegania ciąży.
Toteż przeciwnicy edukacji seksualnej związani są zazwyczaj z nurtem myśli katolickiej. Autorzy ci na przykładzie dwudziestoletnich doświadczeń krajów zachodnich upatrują w edukacji seksualnej negatywnych konsekwencji dla prawidłowego
funkcjonowania społeczeństw ludzkich: stały wzrost ciąż, zachorowania weneryczne i inne choroby, liczne aborcje nastolatek, zakażenia i dystrofie noworodków,
obniżający się wiek inicjacji seksualnej47. Cenioną publikacją w tym środowisku
jest praca Josha Mc Dowella Mity edukacji seksualnej, w której teolog analizuje
szereg badań i danych statystycznych dotyczących amerykańskiego modelu wychowania seksualnego propagowanego w szkołach. Według niego większość założeń edukacji seksualnej jest błędnych, gdyż:
45
Zob. M. Kozakiewicz, Pro i contra…
Ibidem, s. 471.
47
Por. J. McDowell, Mity edukacji seksualnej, Warszawa 1999; U. Dudziak, Seksualność a polityka
od socjalizmu do liberalizmu, Toruń 2002; J. Uścinowicz, Planowane rodzicielstwo, Gdańsk 1998; D.
Kornas-Biela, U. Dudziak, Edukacja seksualna czy wychowanie człowieka [w:] Wychowanie do życia
w rodzinie, 11.12.1993; J. Dobson, Zasady nie są dla tchórzy, Warszawa 1993; V. Riches, Następstwa
edukacji seksualnej, Gdańsk 1984; K. Wiśniewska-Roszkowska, Seks i moralność…; W. Fijałkowski,
Rodzicielstwo w zgodzie z naturą. Ekologiczne spojrzenie na płciowość, Poznań 1999.
46
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
45
– edukacja seksualna prowokuje do aktywności seksualnej nastolatków,
– wychowanie seksualne przyczynia się do zmniejszenia liczby urodzeń, a nie
ciąż,
– wzrasta również liczba aborcji wśród nastolatek (W USA dwa razy więcej
urodzeń i aborcji wśród nastolatek niż we Francji i w Szwecji).
Zdaniem autora pojęcie moralna neutralność w etyce seksualnej nie istnieje.
Każda koncepcja odwołuje się do jakichś ideologicznych założeń, nawet jeśli się
do tego nie przyznaje48.
Z kolei propagatorzy wychowania seksualnego podważają poglądy o naukowym
pobudzaniu młodych do aktywności płciowej. Lekarze i sympatycy z kręgu Towarzystwa Rozwoju Rodziny postulują odpolitycznienie edukacji seksualnej. Ich zdaniem uświadomienie seksualne powoduje mniejsze zainteresowanie seksem (zakazany owoc lepiej smakuje). Świadczą o tym również raporty WHO, według
których dobre programy edukacji seksualnej mogą opóźnić inicjację seksualną.
Przykładem takiej polityki są kraje Ameryki Łacińskiej, Meksyk, Ekwador, Gwatemala, Chile, niektóre stany Ameryki Północnej49. Ale rację mają również krytycy
wychowania seksualnego, gdyż oświata szkolna z pewnością nie zastąpi rodziców.
Od lat największy wskaźnik ciąż i aborcji wśród nieletnich w Unii Europejskiej ma
Wielka Brytania. Każdego roku około 50 tys. dziewcząt poniżej 18 roku życia zachodzi w ciążę. Połowa z nich decyduje się na aborcję (zgodnie z obowiązującym
prawem rodzice nie są o tym fakcie informowani przez personel medyczny).
W kraju tym prowadzona jest szkolna edukacja seksualna, oparta na przekazywaniu biologicznej wiedzy na temat życia seksualnego i motywowaniu do stosowania
antykoncepcji (promowane są prezerwatywy i inne środki antykoncepcyjne, również pigułkę postkoitalną i środki wczesnoporonne można nabyć bez recepty lekarskiej). Najmłodsi brytyjscy rodzice mają 11 lat (matka) i 13 lat (ojciec)50.
Konflikt pomiędzy stanowiskami „planowanie rodziny” oraz „wychowanie seksualne” dotyczy również doboru treści, jakie powinny być prezentowane na zajęciach szkolnych z młodzieżą, ich kolejności, wartości oraz metody przekazu. Ta
istota sporu jest zacierana, w potocznym dyskursie, głównie medialnym, kontro48
J. McDowell, Mity edukacji seksualnej…, s. 113–144; 155–178.
Np. w szkole w Baltimore w USA wychowanie seksualne wpłynęło na obniżenie ciąż, aż o 30%
zmniejszyła się liczba ciężarnych nastolatek w ciągu 2 lat działania programu oświaty seksualnej
w ramach obowiązkowych zajęć szkolnych. Za: „Biuletyn Federacji na rzecz Kobiet i Planowania
Rodziny” 1997 nr 8, s. 4–5.
50
Por. K. Urban, Nieskuteczność biologicznej edukacji seksualnej (typu B lub C) oraz skuteczność
abstynenckiej edukacji seksualnej (typu A) - doświadczenia USA i Wielkiej Brytanii [w:] Służba Życiu
1/2007; http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,96856,6309701,Najmlodsze_matki_Europy.html,
(dostęp 3.03.2009).
49
46
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
wersje wokół tego tematu odbierane są jako bitwa zwolenników (piewców) i przeciwników (wrogów) edukacji seksualnej. Tymczasem stanowiska reprezentantów
obu tych koncepcji – sprowadzone tu do typów idealnych51 – dostrzegają i postulują objęcie młodzieży szkolnej programami nauczania wychowania seksualnego.
6. Edukacja seksualna – potrzeby, praktyki, oczekiwania
Kwestia życia seksualnego polskich nastolatków podejmowana była przez badaczy
różnych dyscyplin naukowych. Przytoczmy w tym miejscu kilka ustaleń naukowych z ostatniego okresu. Badania pedagoga, seksuologa Z. Izdebskiego z 2004
roku, w których brało udział ponad 5 tys. młodzieży, dotyczyły zachowań seksualnych, antykoncepcji, HIV, ale też samopoczucia i relacji rodzinnych. Z badań wynika, że 15% osób w wieku 17–18 lat podjęło współżycie seksualne. Młodzi chcą,
żeby szkoła przekazywała wiedzę na temat szacunku dla drugiej płci, dostępnej
antykoncepcji, a także o zagrożeniach HIV (91% badanych)52.
Julian Kultys podaje, że w rankingu najważniejszych problemów młodzieży
związanych z życiem seksualnym na pierwszym miejscu jest ochrona przed HIV
i innymi chorobami (77,1%) oraz przed niechcianą ciążą (71,3%)53. Również w badaniach Czesława Sandeckiego tematy te wskazywano jako najważniejsze, chętnie
przez młodzież oczekiwane na katechezie w szkole. Z tych samych badań wiemy,
że, niestety, zajęcia te były notorycznie pomijane w programie szkolnej katechezy54.
Podstawowym problemem jest brak profesjonalnego przygotowania katechetów
do tego zadania, problem ten dotyczy w ogóle pedagogów. Z kolei Beata Łaciak na
podstawie własnych badań podaje, że lęk przed niechcianą ciążą pojawia się u 30%
uczennic zasadniczych szkół zawodowych, u 14% uczennic liceów zawodowych
i u 20% uczennic liceów ogólnokształcących. Stąd też według autorki uczennice
częściej sięgają po środki zapobiegania ciąży niż kobiety dorosłe. Ale deklarowana
znajomość środków antykoncepcyjnych jest często pozorna, bowiem ponad połowa badanych nie zna zasad stosowania wymienianych środków. Młodzi ludzie
51
Zob. M. Kozakiewicz, Pro i contra…
Z drugiej strony bp Stanisław Stefanek, przewodniczący Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski
tak skomentował badania Z. Izdebskiego: „Młodzież nie potrzebuje edukacji seksualnej, tylko obrony przed tym nachalnym molestowaniem seksedukacją”. Na te słowa seksuolog odpowiada: „Żyjemy
w erze Internetu i jeśli szkoła czy rodzina nie uczą o seksie, to dziecko dowie się wszystkiego z sieci,
często w wulgarnej, pornograficznej formie”. Za: www.ekai.pl/serwis/?MID=9191 (dostęp: 18.03.2005),
www.lubin.edu.pl/seks.htm (dostęp: 23.05.2005).
53
J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży…, s. 159.
54
Cz. Sandecki, Katecheza szkolna a religijność polskich studentów, Kraków 2004, s. 256.
52
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
47
wiedzę o życiu seksualnym czerpią ze środków masowego przekazu, zwłaszcza
z prasy kobiecej, informacji dostarczają także rówieśnicy. Niestety, nierzadko ma
miejsce zjawisko prostytucji wśród nieletnich, zwłaszcza na terenach ubóstwa
i marginalizacji55.
W raporcie Ministerstwa Zdrowia pt.: Zdrowie kobiet w wieku 15–49 lat czytamy, że wśród dziewcząt w wieku 18 lat, kończących szkoły ponadgimnazjalne prawie połowa rozpoczęła współżycie seksualne. Autorzy raportu podają, że w czasie
ostatniego stosunku płciowego, co dziesiąta nie stosowała żadnej metody zapobiegania ciąży, a połowa korzystała z metod o małej skuteczności56. Zwróćmy uwagę,
że ciąża zajmuje pierwsze miejsce w rankingu obaw dotyczących relacji seksualnych aż u blisko 70% Polek od 15 do 49 roku życia57. Współczesna medycyna stoi
na stanowisku, iż odpowiednie odstępy pomiędzy ciążami pozwalają kobiecie zachować pełne zdrowie fizyczne i psychiczne. Ale stosunki seksualne bez zabezpieczenia nawet wśród kochających małżonków mogą powodować szereg zaburzeń
seksualnych mających wpływ na funkcjonowanie rodziny58. Jan Paweł II dał temu
wyraz w książce Miłość i odpowiedzialność pisząc, że „lęk przed zajściem w ciążę
odbiera kobiecie radość miłości, którą przynosi natura”59.
Kościół od lat zajmuje stanowisko w kwestii oświaty seksualnej, dostrzegając
jej potrzebę, ale i krytykując zachodni model edukacji seksualnej za permisywizm,
mechaniczne podejście do osoby ludzkiej. W konstytucji Gaudium et Spes życie
seksualne człowieka uznano za ważny element egzystencji, wymagający badań
teologicznych. Kościół uważa, że edukacja seksualna młodzieży w okresie dojrzewania jest niezbędna, nie może ona jednak sprzeciwiać się katolickiej etyce seksualnej. Paweł VI w encyklice Humanae Vita z 1968 roku potwierdził, że rolą Kościoła jest między innymi stanie na straży katolickiej moralności seksualnej. Z tej
perspektywy krytykowany jest homoseksualizm, seks przedmałżeński, masturbacja, związki nieformalne. Nauka ta podtrzymywana jest przez kolejnych papieży
w dokumentach Stolicy Apostolskiej (np. deklaracja Persona humana z 29 grudnia
1978 roku, adhoracja apostolska Jana Pawła II Familiaris Consortio z 22 listopada
1978 roku, encyklika Deus Caritas Est ogłoszona 25 grudnia 2005 roku przez Benedykta XVI).
55
Zob. Prostytucja nieletnich w perspektywie Dolnoślązaków, A. Pierzchalska, A. Lisowska,
J. Kurzępa (red.), Raport z 2008 roku, Wrocław 2008.
56
Ministerstwo Zdrowia, Zdrowie kobiet w wieku 15–49 lat, Warszawa 2007, s. 87.
57
Ibidem, s. 86.
58
M. Wisłocka, Sztuka kochania, Warszawa 1995, s. 233.
59
K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Lublin 1982, s. 250.
48
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
Społeczeństwo polskie opowiada się w sondażach za wprowadzeniem oświaty
seksualnej do szkół podstawowych. Z sytuacja taką mamy do czynienia od lat,
autorzy raportów naukowych wykazują, że większość Polaków jest przekonanych
o potrzebie wprowadzenia oświaty seksualnej do szkół podstawowych. W raporcie
CBOS-u z 2005 roku czytamy, że sądziło tak blisko 80% respondentów, podczas
gdy 18% Polaków zgłosiło sprzeciw, w 2007 roku liczba zwolenników edukacji
seksualnej w szkołach zwiększyła się do 90%. Im młodsi byli ankietowani, tym
częściej uważali, że edukacja seksualna jest potrzebna, im starsi, tym bardziej wyrażali dezaprobatę dla idei szkolnej edukacji seksualnej60. Wśród 98% katolików
w Polsce większość posyła swoje dzieci na lekcje religii, ale opowiada się za wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej. Sprawa edukacji seksualnej nie jest odbierana przez Polaków jako konfliktogenna religijnie, moralnie. Tymczasem rząd
polski od lat unika zajęcia wyraźnej polityki w kwestii edukacji seksualnej młodzieży, mimo że na potrzebę taką uwagę zwracają nie tylko różni badacze zjawiska,
rodzice, młodzież, ale także wnioski takie wynikają z raportów rządowych.
Zdaniem badaczy etyki seksualnej w ciągu ostatnich 13 lat niewiele ponad 50%
badanej młodzieży utożsamia się ze stanowiskiem Kościoła w kwestii moralnej
oceny przerywania ciąży. Deklaracja wiary nie ma wpływu na postrzeganie etyki
katolickiej, ale też nigdy w pełni nie przejawiała się ona w rzeczywistym modelu
zachowań ludzkich61. Dużo większa akceptacja katolickiej etyki seksualnej występuje wśród studentów uczelni związanych z Kościołem oraz uczelni o przeważającej liczbie studentów płci męskiej. Przykładem mogą być badania ankietowe Cz.
Sandeckiego z 2002 roku, skierowane do studentów uczelni krakowskich, gdzie
autor uzyskał w wynikach bardzo wysoki odsetek osób uznających antykoncepcję
za czyn moralnie zły62.
W potocznym dyskursie społecznym dużo się mówi o złym prowadzeniu się
młodzieży, upadku moralności seksualnej. Tymczasem różni badacze zjawiska,
tacy jak: J. Mariański, L. Dyczewski, J. Baniak, J. Kultys, twierdzą, że przez ponad
60
Por. W. Derczyński, Raport CBOS, Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe,
II 2005; O wychowaniu seksualnym młodzieży, Raport CBOS, VIII 2007
61
Zob. B. Wikarek, Edukacja seksualna a poglądy i postawy młodzieży policealnych szkół medycznych na temat przedmałżeńskiej aktywności seksualnej [w:] Zagadnienia prorodzinnej edukacji seksuologicznej. Materiały z seminarium naukowego – Katowice 25.05.2002, J. Rzepka (red.), Mysłowice
2003; J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży…, s. 187.
62
95,3% studentów Papieskiej Akademii Teologicznej; 98,3% studentów Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum”; 80,9% studentów Akademii Pedagogicznej; 80,8% studentów
Akademii Górniczo-Hutniczej; 81,2% studentów Akademii Rolniczej; 79,1% studentów Akademii
Ekonomicznej; 68% studentów Politechniki Krakowskiej; 49,2 % studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Za: J. Kultys, Moralność seksualna młodzież…, s. 117–126.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
49
20 lat nie nastąpił upadek moralności seksualnej wśród polskiego społeczeństwa,
a w szczególności wśród młodzieży. Biorąc pod uwagę opinie z zakresu etyki seksualnej, młodzi ludzie pozostawali niekiedy bardziej rygorystyczni niż dorośli.
Prawdą jest, że średni wiek inicjacji seksualnej spada, a młodzież coraz częściej
rozpoczyna współżycie przed osiągnięciem pełnoletniości63. Powodem inicjacji
seksualnej jest jednak związek uczuciowy, a nie inne motywacje.
Badacze zajmujący się przez kilkanaście, kilkadziesiąt latwpływem wiedzy seksuologicznej na postawy młodzieży stoją na stanowisku, że edukacja seksualna jest
potrzebna64. Środowisko rodzinne jest wśród potencjalnych instytucji oświaty seksualnej najbardziej aprobowane przez młodych ludzi. Jednak rodzina nie spełnia
funkcji wychowawczo-seksualnej, gdyż 90% Polaków65 chce, aby szkoła przejęła
ciężar rodzicielskiego uświadomienia seksualnego. Tymczasem szkoła, choć zobowiązana jest do realizowania programów szkolnych, to jednak ich nie realizuje
w wystarczający sposób66. Udział uczniów w zajęciach Wychowanie do życia w rodzinie nie jest obowiązkowy, zajęcia nie podlegają ocenie.
Program oświaty seksualnej wycofano wraz z nadejściem III Rzeczypospolitej,
w myśl zasady potępienia wszystkiego, co wiązało się z PRL. Konsekwencja, z jaką
program był realizowany przez tyle lat, okazała się zbyt małą siłą przetargową
w polskim sporze o edukację seksualną. W tym chocholim tańcu ideologiczno-filozoficznym – jak proces ten ujął czołowy polski seksuolog A. Jaczewski – rezygnację
szkoły z prowadzenia zajęć odczytywać należy jako niechęć do angażowania się
w spór polityczny. Czy potrzebna jest wiedza z podstaw seksuologii, czy wiedza
o rodzinie, miłości, postawach filozoficznych i uczuciach? Konflikt jest w istocie
pozorny, gdyż potrzebne są obydwa wymiary nauki67. Poważnym problemem jest
brak dobrze wykształconej kadry nauczycieli fachowców, którzy mogliby prowadzić zajęcia w sposób obiektywny. Mimo różnych kursów i ośrodków doskonalenia
63
Zob. Z. Izdebski, Ryzykowna seksualność Polaków….
Por. J. Baniak, M. Chomczyńska-Miliszkiewicz, W. Derczyński, L. Dyczewski, Z. Izdebski,
J. Kultys, Z. Lew-Starowicz, B. Łaciak, K. Ostrowska, B. Wikarek, J Szczepańska, J. Mariański i wielu
innych.
65
Na przestrzeni kilku ostatnich lat liczba osób popierających szkolną edukację seksualną
zwiększyła się. Por. komunikaty z badań CBOS, Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe, Warszawa, II 2005; O wychowaniu seksualnym młodzieży, VII. 2007.
66
Zob. M. Zielińska, Wychowanie seksualne wobec zmian zachowań seksualnych młodzieży
polskiej – analiza wyników badań własnych „Ginekologia Praktyczna” 2007, nr 2.
67
Por. J. Rzepka, Czy należy realizować edukację seksuologiczną/ kto, kiedy i w jaki sposób ma to
robić?; A. Jaczewski, Edukacja seksuologiczna realizowana przez szkołę; B. Wikarek, Edukacja seksualna a poglądy i postawy młodzieży policealnych szkół medycznych na temat przedmałżeńskiej aktywności seksualnej [w:] Zagadnienia prorodzinnej edukacji…, s. 17–25; 31–35; 49–65.
64
50
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
dla nauczycieli trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż seksuologia nie jest nawet obowiązkowym przedmiotem realizowanym na kierunkach studiów medycyny czypsychologii.
L I T E R AT U R A:
„Biuletyn Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny” 1997, nr 1; 2005, nr 8.
Boy-Żeleński T., Piekło kobiet, Warszawa 1960.
CBOS, Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe, II 2005.
CBOS, O wychowaniu seksualnym młodzieży, VIII 2007.
Chomczyńska-Miliszkiewicz M., Edukacja seksualna w społeczeństwie współczesnym. Konteksty pedagogiczne i psychospołeczne, Lublin 2002.
Czekański A., Pigułka antykoncepcyjna i jej skutki dla zdrowia kobiety, „Problemy Rodziny”,
1990, nr 4.
Dobson J., Zasady nie są dla tchórzy, Warszawa 1993.
Duch D., Postawy środowiska lekarskiego wobec ustawy antyaborcyjnej [w:] Ustawa antyaborcyjna. Funkcjonowanie, skutki społeczne, postawy i zachowania, IX 2000, Federacja
na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Dudziak U., Seksualność a polityka od socjalizmu do liberalizmu, Toruń 2002.
Ehman R., Poronne działanie środków antykoncepcyjnych, Gdańsk 2004.
Fijałkowski W., Rodzicielstwo w zgodzie z naturą. Ekologiczne spojrzenie na płciowość, Poznań 1999.
Grabowscy M. i W., Niemyscy A. i M., Wołochowicz M. i P., Zanim wybierzesz… Przygotowanie do życia w rodzinie, Warszawa 1998.
Izdebski Z., Ostrowska A., Seks po polsku: zachowania seksualne jako element stylu życia
Polaków, Warszawa 2004.
Izdebski Z., Ryzykowna seksualność Polaków w dobie HIV/AIDS. Studium porównawcze
1997–2001–2005, Zielona Góra 2006.
Izdebski Z., Zachowania prozdrowotne i seksualne w aspekcie HIV/AIDS w Polsce, Warszawa 1997.
Kultys J., Moralność seksualna młodzieży – ciągłość czy zmiana, Słupsk 2005.
Jaworski A., Grodzki A., Izdebski Z., Przemiany obyczajowości seksualnej młodzieży, Warszawa 1994.
Karta praw rodziny, http://www.srk.opoka.org.pl/srk/srk_pliki/karta.htm
Kornas-Biela D., Dudziak U., Edukacja seksualna czy wychowanie człowieka [w:] Wychowanie do życia w rodzinie, 11.12.1993.
Sto lat oświaty seksualnej w Polsce
51
Kozakiewicz M., Młodzież wobec seksu, małżeństwa i rodziny. Perspektywa europejska, Warszawa 1985.
Kozakiewicz M., Pro i contra w planowaniu rodziny i wychowaniu seksualnym, Warszawa
1989.
Łaciak B., Obyczajowość polska czasu transformacji, czyli wojna postu z karnawałem, Warszawa 2005.
Malary J.H., Nowy feminizm. Kobieta i świat wartości, Poznań 2002.
Malewska H., Psychospołeczne determinanty życia seksualnego kobiet, Warszawa 1986.
Mariański J., Praktyki religijne młodzieży a uznawane wartości prorodzinne [w:] Rodzina
współczesna, M. Ziemska (red.), Warszawa 2001, s. 138.
McDowell J., Mity edukacji seksualnej, Warszawa 1999.
Ministerstwo Zdrowia, Raport Zdrowie kobiet w wieku prokreacyjnym 15–49 lat, UNDP,
2006.
Okólski M., Reprodukcja ludności a modernizacja społeczeństwa. Polski syndrom, Warszawa
1988.
Prostytucja nieletnich w perspektywie Dolnoślązaków. Raport z 2008 roku, A. Pierzchalska,
Lisowska A., J. Kurzępa (red.), Wrocław 2008.
Riches V., Następstwa edukacji seksualnej, Gdańsk 1984.
Sandecki Cz., Katecheza szkolna a religijność polskich studentów, Kraków 2004.
Slany K., Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie, Kraków 2002.
Sokolik W. i inni, Przysposobienie do życia w rodzinie, Warszawa 1987.
Starowicz Z.L., Obawy seksualne młodych, „Problemy Rodziny” 1990, nr 1.
Starowicz Z.L., Zabiegi przerywania ciąży w populacji 760 pacjentek Lekarskich Przychodni
Specjalistycznych Towarzystwa Rozwoju Rodziny: analiza statystyczna, „Problemy Rodziny” 1989, nr 4.
Uścinowicz J., Planowane rodzicielstwo, Gdańsk 1998.
Wisłocka M., Sztuka kochania, Warszawa 1995.
Wiśniewska-Roszkowska K., Seks i moralność, Warszawa–Kraków 1988.
Wiśniewski-Roszkowska K., Problemy współczesnego erotyzmu, Warszawa 1986.
Wojtyła K., Miłość i odpowiedzialność, Lublin 1982.
Wróblewska W., Nastoletnie matki w Polsce. Studium demograficzne na podstawie badania
„Ankieta Młodych Matek” z 1998. Monografie i opracowania, SGH, nr 340/22, Warszawa
1991.
Zagadnienia prorodzinnej edukacji seksuologicznej. Materiały z seminarium naukowego,
Katowice 25.05.2002, J. Rzepka (red.), Mysłowice 2003.
Zielińska M., Wychowanie seksualne wobec zmian zachowań seksualnych młodzieży polskiej
– analiza wyników badań własnych, „Ginekologia Praktyczna” 2007, nr 2.
52
Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz
Żarnowska A. i Szwarc A., Kobieta i małżeństwo. Społeczno- kulturowe aspekty seksualności
wiek XIX i XX, Warszawa 2004.
Źródła internetowe:
http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/3A3B8702 (dostępny 23.04.2009)
http://www.adwokatura.pl/Pliki/RaportGilaRoblesa.doc (dostępny 20.IV.2004).
http://www.badania-seksualne.pl/historia.htm (dostępny 23.04.2009)
http://www.federa.org.pl/dokumenty (dostępny 16 II 2008).
http://www.kosciol.pl/article.php?story=20041113164055113 (dostępny 15 IV 2005).
http://www.lubin.edu.pl/seks.htm (dostępny 23.05.2005)
SUMMARY
The history development and evolution of sexual education in Poland has been described
in hereby article. Despite that since first social action of pioneer of sexual education till
now over hundred years have passed, this theme still causes big political-ideologically
disputes. Nevertheless it’s obvious that sexual education should be proceed, but the truth
is that the compulsory programs has not been executing in the lesson reality though. The
forceful social and sexual education to prevent the diseases, unwanted pregnancies, abortion – the vital drama. Unfortunately, in Poland this problem is still marginalized. There
are three crucial reasons, which perpetuate such unfavourable state: social, cultural “tabu”
of human sexuality “politicization” of human sexuality and, in practise, lack of fully-developed teaching body in sexual education.
Key words:
contraception, sexual education, church, youth, state
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
Monika Staszewicz
CIELESNOŚĆ I SEKSUALNOŚĆ – EDUKACYJNE TROPY
IDEOLOGII ROMANTYCZNEJ
1. Wprowadzenie
Edukacja jednej drogi, a tak był postrzegany konserwatyzm, została w XVII wieku
zanegowana i odrzucona jako opresyjna, toksyczna. Spadła na niego fala krytyki za
jej adaptacyjny i instrumentalny charakter, za encyklopedyzm, schematyzm, szablonowość i uprzedmiotowienie uczniów. Surowej ocenie poddano dyscyplinę,
nadmierną kontrolę, tresowanie według narzuconych wzorów, oschłość stosunków
między nauczycielami i uczniami, oderwanie szkoły od życia oraz reprodukcję
struktur społecznych. Tej dyrektywnej pedagogice zaczęto przeciwstawiać skrajnie
odmienną, zrywającą z przeszłością i dotychczasową tradycją romantyczną ideologię edukacyjną. I chociaż, jak twierdzą L. Kohlberg i R. Mayer, „nie posiada ona
wyraźnej teoretycznej podstawy definiowania celów, które mogłyby oprzeć się
logicznej i filozoficznej krytyce, opiera się na założeniach pozostających w sprzeczności z wynikami badań, jest arbitralna i odpowiada wartościom pojedynczych
pedagogów lub szkół”1, to ta sięgającą korzeniami filozofii Oświecenia i prac Jana
Jakuba Rousseau ideologia, wbrew wszelkim przeciwnościom społecznym, kulturowym czy politycznym, systematycznie odradza się w kolejnych teoriach i nurtach
wychowania, powraca w różnych formach i odmianach myślenia i działania pedagogicznego. Niezależnie od kryzysów i problemów, w których tkwi szkoła i wyzwań, które przed nią stoją, przedstawiciele różnych romantycznych nurtów walczą
1
L. Kohlberg, R. Mayer, Rozwój jako cel wychowania [w:] Spory o edukację. Dylematy i kontrowersje we współczesnych pedagogiach, Z. Kwieciński, L. Witkowski (red.), Warszawa 1993, s. 51–52.
54
Monika Staszewicz
ze zmorami rygoru i dyscypliny umysłów, duszy i ciał. Warto przyjrzeć się zatem
ideologii utożsamianej w sferze edukacji z gwałtowną liberalizacją przez pryzmat
wybranych i istotnych edukacyjnie tropów sytuujących się w tak kontrowersyjnym
współcześnie obszarze, jakim jest ludzka cielesność, płciowość i seksualność.
Ideologia romantyczna, odwołując się do prawa naturalnego, zakłada, że każde dziecko rodzi się ze swej natury dobre i wszystko, co od niego pochodzi, jest
najważniejszym aspektem jego rozwoju. Właściwe jest tylko to, co rozwinie się
z dziecka, a więc sposób myślenia i postępowania. Przedstawiciele tej ideologii
wierzą w naturalną dobroć dziecka, w to, że „to czego dzieci rzeczywiście pragną,
o ile pozostawione zostaną sobie samym, równa się z tym, czego rzeczywiście powinny pragnąć z etycznego punktu widzenia”2. Implikuje to zarazem przekonanie,
że „cokolwiek robią dzieci, jest dobre, że są one tak »skonstruowane«, że działają
i rozwijają się zgodnie z normami etycznymi, a decyzje dotyczące tego, co jest dla
nich dobre, wynikają z ich własnych pragnień”3. Człowiek rodzi się wyłącznie z dobrymi skłonnościami, natomiast złe rozwijają się później pod wpływem otoczenia
i niewłaściwego postępowania czy też, jak będą uważali antypedagodzy, wychowania w szczególności. J. J. Rousseau tak pisał: „wszystko, wychodząc z rąk Stwórcy
jest dobre, wszystko wyrodnieje w rękach ludzkich”4.
Wychowanie to proces, którego naczelnym celem jest szczęście dziecka oraz
jego zdrowie i wzrost, a nie konfrontacja z zasadami i problemami, przed którym
staje sam pedagog. Wychowanie takie, jak twierdzi J.J.Rousseau, „ma pozwolić na
swobodne rozwijanie się natury ludzkiej w dziecku. Ma oddalać wszelkie wpływy
zewnętrzne, które by swobodnemu biegowi natury chciały nadawać jakiś kierunek
lub jakąś treść. Nie wychowywać urzędnika ani żołnierza, ani duchownego, ale
przede wszystkim człowieka”5.
Cele wychowania są skupione na wewnętrznych uczuciach i stanach dziecka.
Cele te są postrzegane jako jednostkowe i indywidualne i definiowane są za pomocą zasobu cnót oraz „zbioru rysów charakteryzujących idealnie zdrową i w pełni
funkcjonującą osobowość. Umiejętności, osiągnięcia i wyniki nie są zadowalające
same w sobie, ale są jedynie środkami prowadzącymi do wewnętrznej świadomości, szczęścia lub zdrowia psychicznego”6. W stanowieniu celów podkreśla się bezpośrednie zainteresowanie i radość z posiadania nowych, intensywnych i złożo2
3
4
5
6
Ibidem, s. 71.
Ibidem.
J.J. Rousseau, Emil, czyli o wychowaniu, Wrocław 1955, s. 7.
S. Kot, Historia wychowania, Kraków 1924, s. 356 i nast.
L. Kohlberg, R. Mayer, op.cit., s. 53.
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
55
nych doświadczeń. Wychowanie takie szanuje wolność dziecka, która jest
podstawowym terminem w ideologii romantycznej i która stanowi punkt wyjścia
jej założeń psychologicznych, epistemologicznych i etycznych.
Podłożem ideologii romantycznej jest teoria rozwoju jako dojrzewania, która
zakłada, że rozwój człowieka odbywa się poprzez embriologiczne stadia, reprezentujące całkowity stan organizmu w danym okresie. Dziecko rodzi się z określonym
dziedzictwem, z którego czerpie na kolejnych etapach swojego życia. Założenia
epistemologiczne ideologii romantycznej opierają się na przekonaniu, że „wiedza
i rzeczywistość odnoszą się do bezpośredniego wewnętrznego doświadczenia jednostki. Wiedza lub prawda są świadomością siebie lub względem siebie, natomiast
świadomość jest definiowana jako forma prawdy o emocjonalnych i intelektualnych składowych »Ja«”7. Tym samym podstawowa struktura umysłowa jest produktem, bezpośrednim odwzorowaniem, odbiciem wrodzonych neurologicznych
wzorów, a dojrzała myśl jest wynikiem prostego dojrzewania biologicznego. Proces
nabywania i internalizowania wartości odbywa się w analogiczny sposób. Ważny
podkreślenia jest fakt, że zarówno rozwój poznawczy, jak i społeczno-emocjonalny
są rozwinięciem właściwości biologicznych jednostki i jako dwie odrębne rzeczywistości mogą przebiegać niezależnie od siebie. A.S. Neill wierzy, że „rozwój intelektu nie zależy od bagażu tak czy inaczej powiązanych ze sobą wiadomości, a od
tego, czy pozwoli się emocjom na swobodne i niczym nie skrępowane ujawnienie
wiadomości”8.
W procesie rozwijania zasobu cnót ważne miejsce odgrywa środowisko wychowawcze, które powinno brać pod uwagę codzienne potrzeby dziecka oraz jego
„żywotną aktywność”9. Powinno także dostarczać dzieciom niezbędnych zasobów
dla naturalnie wzrastającego organizmu i rozwoju wewnętrznego dobra wyrażającego się w możliwościach i zaletach społecznych, a zarazem umożliwiającego
kontrolowanie i panowanie nad wewnętrznym złem. Umożliwienie dziecku życia
i rozwoju w wolności prowadzi do rozwinięcia spontanicznych instynktów i emocji, wspomaga rozwój jego ciała i umysłu, stymuluje ujawnianie indywidualnych
właściwości i możliwości rozwojowych, umożliwia samorealizację. Zdaniem M.
Montessori to właśnie „idea wolności powinna inspirować pedagogikę ze względu
na swoją uniwersalność. Wolność bowiem jest wyzwalaniem życia jednostki od
7
Ibidem, s. 61.
J. Konopnicki, Eksperymentalne szkolnictwo w Anglii i Szkocji, Wrocław–Warszawa–Kraków
1964, s. 101.
9
J.H. Pestalozzi, Pisma pedagogiczne, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972, s. 70–71.
8
56
Monika Staszewicz
wielu przeszkód na drodze do jej harmonijnego, organicznego i duchowego
rozwoju”10.
Głównym zagrożeniem dla wolności i szczęścia dzieci są nauczyciele i szkoła.
Szkoła zniewala przez to, że najpierw oddziela naukę od życia, a następnie uczy
dzieci, że są bezwartościowe, niegodne zaufania oraz że są tylko pustymi kartami,
które wypełnia się treścią poprzez egzekwowanie wypełniania rozkazów i komend
nauczycieli. „Siedź spokojnie” i „Bądź cicho” – to główne hasła tradycyjnej szkoły11.
A. S. Neill postuluje więc, aby „znieść autorytet. Pozwolić dziecku być sobą. Nie
pomiatać nim. Nie pouczać go. (…) Nie pchać w górę. Nie zmuszać go do robienia
czegokolwiek”12. A C. Bereiter idzie o krok dalej i twierdzi, że „nauczyciele powinni odrzucić rolę Boga – odrzucić chęć, próby wpływania, ingerowania w naturalny
rozwój dziecka. Gdyż nie istnieją już moralnie bezpieczne cele nauczycieli. Jedynie
procesy są bezpieczne. Gdy dochodzi do celów wszystko jest wątpliwe. Szacunek
dla wolności dziecka oznacza przyznanie mu maksymalnej wolności, dającej pogodzić się z wolnością innych”13.
Zatem w myśl założeń ideologii romantycznej o wy-dobyciu-na jaw-tego-co-chowane14, o ujawnieniu tego, co stanowi o właściwości jednostki i o jej specyfice, decyduje natura człowieka, rozwijająca się zgodnie z określonymi stadiami
w szczęśliwym i wolnym od opresyjnych roszczeń dorosłych otoczeniu. J.H. Pestalozzi uważał, że „kształcenie człowieka jest niczym innym jak dopomaganiem naturze w jej własnym rozwoju”15. Należy zaufać naturze dziecka i cierpliwie, spokojnie obserwować jego rozwój oraz wspierać naturę, aby w swoim czasie ujawniła
swoje właściwości rozwojowe. Opiekunowie powinni być przekonani, że dzieciństwo jest przeżyciem najdoskonalszej rzeczy na świecie, ponieważ pochodzi z ręki
Boga, a tym samym nie ma nic bardziej godnego szacunku, miłości i służby niż
dusza i ciało wzrastającego dziecka. Dziecko jako element natury i czysta natura
zarazem stanowi zarówno przyczynę, jak i skutek wszelkich działań. Jako część
wszechświata, włączone w kosmiczny plan rządzony i kierowany przez prawa natury, uczestniczy w planie tworzenia i stworzenia, rozwijając zasób cnót zgodnie
z własnym rytmem i tempem rozwojowym. We wszystkich działaniach wychowawczych należy przed wszystkim wychodzić od dziecka, a także szanować jego
10
B. Śliwerski, Przekraczanie granic wychowania. Od „pedagogiki dziecka” do antypedagogiki,
Łódź 1992, s. 31.
11
J. Holt, The Underachieving School, Boulder 2005.
12
A.S. Neill, Summerhill, Poznań 1994, s. 297.
13
C. Bereiter, Moral Alternatives to Education, „Interchange” 1972, nr 3, s. 25–41.
14
Zob. A.E. Szołtysek, Filozofia wychowania, Toruń 1998.
15
J.F. Pestalozzi, op.cit., s. 233–234.
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
57
indywidualność, zainteresowania, potrzeby i pragnienia. Stwarzać pole dla aktywności, dla wyrażania się naturalnego i indywidualnego planu i rytmu rozwojowego,
dla samowychowania i samorealizacji w każdym obszarze aktywności. Zasada ta
dotyczy także rozwoju cielesnego, płciowego i seksualnego człowieka.
2. Trop 1: Ciało naturalne – ciało oczywiste
Człowiek rodzi się jako organiczna część natury – jest czystą naturą, ze wzajemnie
z sobą powiązanymi fizycznymi, psychicznymi i moralnymi skłonnościami, którym
należy zapewnić równorzędny i harmonijny rozwój. I jak twierdził J.H. Pestalozzi:
„Rozwój jednej z nich nie tylko związany jest nierozłącznie z rozwojem drugiej:
przyroda rozwija każdą za pośrednictwem i poprzez pozostałe: rozwój uczuć staje
się środkiem rozwoju umysłu, rozwój umysłu pociąga za sobą rozwój ciała i na
odwrót”16.
Dziecko rodzi się jako część natury, co więcej – jak widział je R. Steiner – jest
w pełni cielesną naturą, złożoną z czterech rodzących się stopniowo członów-ciał:
fizycznego, eterycznego, astralnego i jaźniowego. Ciało fizyczne człowieka „składa
się z tych samych substancji i sił, co cały pozostały tzw. świat nieożywiony (…)
człowiek posiada ciało fizyczne wspólne z całym królestwem mineralnym”17, ciało
eteryczne (ciało życia) jest „wspólne człowiekowi, roślinom i zwierzętom. Sprawia
ono, że substancje i siły ciała fizycznego układają się w zjawiska wzrostu, rozmnażania i wewnętrznego ruchu soków itp.”18. Ciało eteryczne „buduje i kształtuje
ciało fizyczne, jest jego mieszkańcem i architektem”19. Trzecim członem jest ciało
astralne, które jest „nosicielem bólu i przyjemności, popędów, pożądań i namiętności. (…) Ciało odczuwające wspólne jest tylko człowiekowi i światu zwierzęcemu. Jest ono nosicielem życia odczuwającego”20. Ostatnim i przynależnym tylko
człowiekowi członem jest ciało jaźniowe. Ten „człon jest nosicielem ludzkiej jaźni,
ludzkiego »ja«, to nosiciel wyższej duszy człowieka. Dzięki niemu człowiek jest
uwieńczeniem ziemskiego procesu stworzenia” 21.
Punktem wyjścia wszelkich zabiegów wychowawczych w pierwszej kolejności
jest zatem ciało. Ciało to miejsce narodzin popędów, skłonności i namiętności,
16
17
18
19
20
21
Ibidem, s. 141.
R. Steiner, Wychowanie dziecka z punktu widzenia wiedzy duchowej, Warszawa 1992, s. 9.
Ibidem, s. 11.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem, s. 12.
58
Monika Staszewicz
a rozwój dziecka będzie przebiegał prawidłowo, jeśli będzie zgodny z naturalnie
budzącymi się w określonym wieku zmysłami i popędami serca. J.J. Rousseau tak
pisał: „we wszystkich okresach niezależnie od głównych zadań wychowawcy powinni dbać na ile jest możliwe, o to aby zbliżyć się do prawdziwego wychowanka
natury, to jest do dzikiego. Życie takiego wychowanka ma być prawie automatyczne, zwierzęce, skoncentrowane na rozwoju sił fizycznych i zmysłów”22. I tylko takie
ciało, wolne od roszczeniowych ambicji wychowawcy, może w pełni rozwinąć swoje wrodzone zdolności, naturalne skłonności i sprawności.
W pierwszym rzędzie zatem działania wychowawcze powinny umożliwiać
dziecku nieskrępowany rozwój cielesny. Należy stwarzać mu warunki do wszechstronnej aktywności, zaspokajać naturalną potrzebę ruchu oraz umożliwiać rozwój
fizycznych zdolności i właściwości. Wychowawcy powinni dbać o swobodne hartownie, zaprawianie i uodparnianie ciała, wyrabianie siły i tężyzny, ale także, jak
pisała E. Key, o wyrabianie „piękności, tak samo jako było niegdyś u Greków”23.
Tak pojmowany rozwój fizyczny umożliwia „małemu dzikusowi”, jak twierdził
J.F. Pestalozzi, „zachowanie zdrowia, przedłużenie życia, wybicie się spośród innych, daje możliwość awansu, właściwą postawę, dobre maniery, rozwija dzielność
i zabezpiecza przed chorobami. Ćwiczenia fizyczne stają się więc konieczną i najprzyjemniejszą sztuką”24. Wzmacnianie ciała sprzyja także wyrabianiu dyscypliny,
kształtowaniu charakteru, rozwojowi osobowości, wyrabianiu skłonności społecznych, a także wpływa na równowagę psychiczną i emocjonalną. Toteż rozwijanie
zdolności i skłonności w harmonii z naturą oraz wykorzystywanie swojej wiedzy
dla dalszego rozwoju jest drogą do poznania prawdy i prawdziwej mądrości25.
Intencją ideologii romantycznej było wyzwolenie ciała spod reżimu dyscypliny i tresury społeczno-kulturowych nakazów. Ideologia romantyczna dostrzegła ciało jako immanentną część natury człowieka i przywróciła uczniom ich ciała, które do tej pory musiały „zostawiać na zewnątrz szkoły”. Przywróciła również,
nauczycielom, bowiem jego niejednokrotnie dynamiczny i niespokojny rozwój
przestał stanowić zagrożenie dla wychowawców i dla jakości edukacji. Szkoła konstruowana w oparciu o ideologię romantyczną włączyła ciało do procesu rozwoju
uczniów, a w szczególności ich rozwoju fizycznego i sprzężonego z rozwojem duszy,
rozwojem umysłowym, moralnym i społecznym.
22
23
24
25
S. Kot, op.cit., s. 359.
E. Key, Stulecie dziecka, Warszawa 2005, s. 154.
J.H. Pestalozzi, op.cit., s. 132.
Ibidem, s. 24.
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
59
3. Trop 2: Płeć pod „kloszem”
Ideologia romantyczna, odkrywając dziecko jako ucieleśnioną część natury, odkryła je również jako istotę od urodzenia płciową, a zainteresowanie sprawami płci
uznała za oczywiste i naturalne. Skoro ciekawość dotycząca spraw płciowych jest
naturalna, tym samym w rozwijaniu i kształtowaniu świadomości płciowej
w pierwszej kolejności należy odwołać się do natury, której wskazówki są zawsze
właściwe oraz prawdziwe, gdyż są późne i powolne26. Jednakże pomimo faktu, że
zainteresowanie sprawami płci jest naturalne, nie pojawia się ono u dzieci spontanicznie, ale zawsze we wskazanym przez naturę czasie, natomiast jej wcześniejsze
przebudzenie i pobudzenie jest zawsze spowodowane przez wpływy zewnętrzne.
J.J. Rousseau uważa, że wiek, w którym człowiek osiąga świadomość własnej płci,
bywa różny, tyle w zależności od wychowania, ile w zależności od natury27. Toteż
w procesie kierowania rozwojem zainteresowań i ciekawości płciowej równie ważne
miejsca jak wskazówki natury zajmuje wychowanie. I chociaż, jak przestrzega Rousseau, wskazówki udzielane przez ludzi prawie zawsze są wynikiem edukacji, przesądów lub przyzwyczajeń i zawsze są przedwczesne i niepełne, to właśnie od sposobu
wychowania i stosowanych metod będzie zależało, czy wiek ten zostanie przyspieszony czy opóźniony. W tym kontekście najwłaściwszą strategią jest opóźnianie tak
długo jak jest możliwe zainteresowanie sprawami płci i utrzymywanie dzieci w nieświadomości28. Okres, w którym dzieci naturalnie zaczynają się interesować, według
autora Emila, sprawami płci przypada między 12 a 16 rokiem życia. Jest to okres
rodzącej się miłości własnej, która daje początek świadomości własnej płci i rozwojowi zainteresowania płcią przeciwną. Jeśli jednak pierwsze pytania dotyczące różnic
między płciami pojawią się wcześniej, niż zaplanowano, wówczas najskuteczniejszym
sposobem opanowania ciekawości jest nakazanie dziecku milczenia. Aczkolwiek
jeżeli wychowawcy nie są pewni, czy zdołają utrzymać dziecko w nieświadomości
różnicy płci do 16 roku życia nie należy pozostawiać tych spraw przypadkowi i lepiej,
aby poznało ono prawdę przed 10 rokiem życia. Tym bardziej że, jak dalej zauważa,
„dzieci posiadają szczególniejszą przenikliwość, dzięki której poprzez wszelkie małpowania nieprzyzwoitości odgadują ukryte pod nimi złe obyczaje”29, co więcej, są do
tego stopnia przenikliwe, że zdają sobie sprawę, że dorośli coś starają się przed nimi
ukryć, a to jeszcze bardziej pobudza ich zainteresowanie i ciekawość.
26
27
28
29
Zob. J.J. Rousseau, op.cit.
Ibidem, s. 13.
Ibidem, s. 13 i nast.
Ibidem, s. 14.
60
Monika Staszewicz
4. Trop 3: ciało „niewinnie” uświadomione
Wraz z przemianami biologicznymi i dojrzewaniem płciowym stopniowo kształtuje się również ludzka seksualność, której rozwój ujawnia swoje właściwości
w czasie wskazanym przez naturę, wpływając jednocześnie na aspekt zarówno fizyczny, jak i duchowy człowieka. J.J. Rousseau tak pisał: „namiętności są głównymi
narzędziami naszego samowychowania: próba zatem wykorzenienia ich jest czymś
śmiesznym; znaczy to poprawiać naturę, znaczy to zmieniać dzieło Boże”30. W tym
kontekście ciekawość i zainteresowanie sprawami seksu, a wraz z nimi i pytania,
takie jak „skąd się biorą dzieci”, postrzegane są jako oczywiste i naturalne. Co więcej, rozwój ludzkiej seksualności, który ujawnia swoje właściwości w czasie wskazanym przez naturę, wpływa zarówno na aspekt fizyczny, jak i duchowy człowieka.
Stanowi także, jak twierdził R. Steiner, podstawę rozwoju siły miłości, która wyraża się w „pogłębionym zainteresowaniu całym światem, a także w zdolności do
postrzegania swego odbicia we własnym wnętrzu, a więc do przeżywania i do pojmowania tego, co żyje w całej ludzkości”31.
Mimo to jednocześnie postrzega się je jako bezładne, nieuporządkowane i nieprzewidywalne i w związku z tym należy poddać je odpowiedniemu oddziaływaniu wychowawczemu, dzięki któremu można w nich zaprowadzić właściwy ład
i porządek. Najwłaściwszym postępowaniem, które pozwoli zapanować nad rodzącymi się, lecz jeszcze niedojrzałymi namiętnościami i ciekawością seksualną, jest
rozciągnięcie czasu i nakazanie dziecku milczenia. Pozwoli to na powolne i stopniowe pojawianie się ciekawości oraz przygotowanie dzieci na właściwe przyjęcie
odpowiedzi i zrozumienie zachodzących procesów.
Dziecko jednak nie żyje pod kloszem i styka się z różnymi często niepożądanymi czynnikami. Toteż lepszym sposobem niż opóźnianie ciekawości seksualnej
jest uświadamianie. Decydując się jednak na rozmowę z dzieckiem, należy przede
wszystkim mówić prawdę i nigdy nie udzielać niepełnych lub nieprawdziwych
odpowiedzi. Dorośli powinni być świadomi, że kłamstwo może zrujnować cały
trud wychowania i wpłynąć niekorzystnie zarówno na rozwój fizyczny, psychiczny,
jak i emocjonalny i estetyczny młodych. Rousseau tak pisze: „niechaj ta odpowiedź
dana będzie z jak największą prostotą, bez tajemnicy, bez zmieszania, bez uśmiechu
i o ile rubaszne wyrażenia nie przynoszą szkody, o tyle należy zdecydowanie unikać
30
J. J. Rousseau, op.cit., t. II, s. 7.
F. Carlgren, Wychowanie do wolności. Pedagogika Rudolfa Steinera. Obrazy i relacje z międzynarodowego ruchu szkół steinerowskich, Gdynia 1994, s. 189–190.
31
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
61
lubieżnych spostrzeżeń i opisów. Daleko mniej niebezpieczne jest zadowolić ciekawość dziecka, niż ją pobudzić”32. I tak, możemy tutaj dostrzec różne strategie.
Można, po pierwsze, zastrzec, że są to „tajemnice ludzi żonatych – jednakże to
może jeszcze bardziej pobudzić ciekawość dziecka, które będzie tak długo poszukiwało odpowiedzi, że może zaistnieć groźba, że będzie chciało jak najszybciej
osobiście poznać tą tajemnicę”33. Innym rozwiązaniem jest odpowiedzenie dziecku na jego pytania zgodnie z prawdą, wywołując jednocześnie u dziecka negatywne skojarzenia na przykład w następujący sposób: „Mój synu, kobiety wydalają je
[dziecko] z moczem wśród boleści, które połączone są czasem z utratą życia”34.
Takie połączenie naturalnej potrzeby z pojęciami bólu i śmierci powinno wywołać
u dziecka uczucie smutku, jednocześnie tłumiąc rozpaloną wyobraźnię, hamując
namiętności i ciekawość. Tym samym rodzic unika zarówno potrzeby sfałszowania
prawdy, zwodzenia dziecka, jak i pouczania go.
Po trzecie, wspomniane wyżej zalecenia często bywają jednak zawodne, gdyż
dziecko narażone jest nieustannie na negatywne wpływy otoczenia. A zatem, aby
uniknąć skutków zepsucia wynikających z zetknięciem z niewłaściwymi treściami
i ludźmi, należy w dzieciach intensywnie rozwijać wiarę w Boga i wyrabiać w nich
głęboką religijność.
Po czwarte, w procesie uświadamiania można odwołać się także do literatury
pięknej i sztuki, gdyż, jak uważała E. Key, „nigdy nagość w sztuce geniuszów, ich
sposób traktowania rzeczy naturalnych nie wyrządzą tyle szkody, co romanse
współczesne, powieści damskie, które kalają wyobraźnię, fałszują rzeczywistość,
a smak czynią płaskim i pospolitym. (…) Poza tym wyobraźnia żąda pokarmu,
jeśli się nie ma strawić sama w sobie, trzeba jej więc dawać pokarm doborowy.
Niechaj więc dziecko pokarm ten czerpie najprzód z podań, a potem z wielkiej
literatury. (…) Zdrowy rozwój fantazji ma nie tylko estetyczne, lecz i etyczne znaczenie, gdyż na niej opiera się rozwój współczucia35.
We wszystkich działaniach wychowawcy powinni jednak przede wszystkim
pamiętać, że każde dziecko jest wyjątkowe i niepowtarzalne, w związku z tym należy wystrzegać się rutyny działań wychowawczych. Dorośli muszą być także świadomi, że rozwój dziecka przebiega przez określone fazy i podlega określonym prawom rozwojowym i tym samym wszelkie działania wychowawcze powinny
wypływać ze znajomości naturalnych potrzeb i zainteresowań dziecka. Poza tym
32
33
34
35
Ibidem.
Ibidem, s. 16.
Ibidem.
E. Key, op.cit., s. 156–157.
62
Monika Staszewicz
wszelkie bodźce i wrażenia powinny być dostarczane w sposób metodyczny i uszeregowany, a stosowane metody dostosowane do wieku dziecka, jego „okresów
wrażliwych”36 i możliwości rozwojowych.
5. Trop 4: Ciało wyzwolone
Najbardziej znaczący powrót do idei wywodzących się z ideologii romantycznej
nastąpił w pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy bunt pokoleń i bunt przeciwko
systemowi złączyły się w jedno. Młodzi przeciwstawili się politycznemu, społecznemu, ekonomicznemu, kulturowemu i religijnemu zniewoleniu. We wnoszonych
postulatach odzyskania utraconej jedności człowieka z przyrodą, powrotu do
wartości duchowych, wolności poszukiwania i tworzenia nowych form życia
wspólnotowego pobrzmiewało echo powrotu do pedagogicznego credo Rousseau,
do romantycznych postulatów wolności, samorozwoju i samowychowania w zgodzie ze sobą, z naturą i ze wspólnotą. A Pink Floyd, w imieniu swojego i przyszłych
pokoleń, krzyczeli ze sceny: „We don’t need no education/ We don’t need no thought control/ No dark sarcasm in the classroom/ Teacher/ Leave those kids alone/
All in all it’s just another brick in the wall37”.
Rewolucja dokonywała się również w obszarze postrzegania, doświadczania
i przeżywania seksualności. Dotychczasowa tradycyjna moralność została zanegowana i odrzucona. Krytyka skierowana przeciwko tabuizacji sfer życia dorosłych,
dzieci i młodzieży pociągała za sobą m.in. odrzucenie zahamowań moralnych
z przeszłości oraz postulaty wolnej, nieskrępowanej miłości, swobody życia, prawa
do niestereotypowych zachowań seksualnych i alternatywnych stylów życia. Rewolucja seksualna dążyła do uprawomocnienia uprawiania seksu, odrzucając moralne zahamowania z przeszłości. Definiowana na nowo miłość stała się dla „młodych przedmiotem kultu, a to co nazywano miłością miało zbawiać świat. Natomiast
seks nawet orgiastyczny, nie pozbawiony elementów religijnego misterium, pojmowano jako narzędzie poszukiwań duchowych, którego celem był zjednoczenie
z drugim człowiekiem, ze światem, z kosmosem”38.
W takiej atmosferze dochodziły do głosu i kształtowały nowe, alternatywne
nurty edukacyjne, postulujące wyzwolenie dzieci spod toksycznych wpływów dorosłych. Ostrej krytyce poddano tresurę cielesności, płciowości i seksualności dzie36
37
38
Zob. np. M. Miksza, Zrozumieć Montessori, Kraków 1997.
Pink Floyd, Another Brick in The Wall, Part II, The Wall, 1979.
J. Mroczkowska-Petry, Amerykańska wojna kultur, Warszawa 1999, s. 25.
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
63
ci i młodzieży oraz wychowywanie w atmosferze lęku, frustracji i tabu, prowadzące do kształtowania chorej czy wręcz patologicznej postawy wobec ciała, płci
i seksu oraz niewłaściwych relacji między płciami. A.S. Neill tak pisał: „dorośli
zostali do tego stopnia zepsuci w dzieciństwie, że nigdy nie będą wolni w sprawach
seksu. A tabu i lęki z nim związane wpływają na kształtowanie się niewłaściwego
stosunku do seksu. I właśnie takie okoliczności sprawiają, że to, co powinno być
piękne i radosne, zmienia się w coś ponurego i grzesznego, w sprośne kawały, pożądliwe spojrzenia i wstydliwy śmiech. (…) Taka postawa stwarza zboczeńców
i sadystów, którzy nie potrafią dawać miłości inaczej jak tylko w formie zamaskowanej nienawiści”39.
Toteż budowanie nowego zdrowego pokolenia powinno się rozpocząć od dzieci, których potrzeby powinny być punktem wyjścia i drogowskazem wszelkich
zabiegów wychowawczych i wokół których powinny się skupiać wszelkie obyczaje,
kodeksy prawne i moralne, wszelkie urządzenia społeczne, polityczne i ekonomiczne. Ważną rolę w procesie kształtowania nowych relacji, zdrowego podejścia do
cielesności i seksualności, a także w uświadamianiu – wychowaniu seksualnym
odgrywają rodzice. Przy czym nie ma żadnych gotowych recept, rozwiązań czy
reguł określających co jest dobre, a co złe. Niewskazane jest także odwoływanie się
do norm, które dorośli przyswoili sobie jako dzieci, gdyż są one pełne zahamowań
i deformacji. Rola rodziców zaczyna się i kończy w momencie, gdy dzieci zwrócą
się do nich z pytaniami, na które rodzice powinni udzielić w taki sposób odpowiedzi, aby nie przekazywać im własnych lęków i frustracji. Jednocześnie A.S. Neill
twierdzi, że „żaden rodzic nie powinien popierać czystego seksu i zachęcać do
niego swej córki, gdy ta tego nie chce. Co więcej bez rodzicielskiej zgody rozpoczęcie życia seksualnego może być przyczyną wyrzutów sumienia, a bez środków
antykoncepcyjnych może być nawet niebezpieczne”40.
Dodatkowo skrajnie emancypacyjny nurt – antypedagogika – akcentuje jeszcze
jeden aspekt. Jego przedstawiciele twierdzą, że seksualność jest nieodłączną częścią
nowej relacji współistnienia z dziećmi. Jak pisze Hubertus von Schoenebeck, „jednym z wielu aspektów relacji z rodzicami i powinni oni otworzyć się na nią tak
samo, jak na inne obszary. Jest czymś całkowicie naturalnym dla dzieci, o ile dorośli nie będą robili z niej dramatu”41. Pociąga to za sobą przyznanie dzieciom wolności w samodzielnym doświadczaniu seksualności, a także uznanie ich możliwo39
40
41
s. 116.
A.S. Neill, Nowa Summerhill, Poznań 1994, s. 136–139.
Ibidem, s. 144.
H. von Schoenebeck, Antypedagogika, być i wspierać zamiast wychowywać, Warszawa 1994,
64
Monika Staszewicz
ści do samostanowienia i samodecydowania oraz akceptacji różnych przejawów
zachowań seksualnych. Powyższe postulaty znalazły odzwierciedlenie w ustanowionym przez antypedagogów Kodeksie dla nieletnich oraz niemieckim Manifeście dziecięcym, w których przyznaje się dzieciom prawo do wolności seksualnej
i seksualizmu, tj. samodzielnego zdobywania wiedzy w tym zakresie, do swobodnego inicjowania własnej aktywności seksualnej zgodnie z własnymi potrzebami
i kulturą uczuć w tej sferze życia42 oraz do samodzielnego określania swojego seksualizmu i doświadczania jego skutków43. Antypedagodzy nie odrzucają także
żadnej sytuacji, w której dziecko traktowane jest jako „obiekt” lub jako „obiekt
pożądań seksualnych”, zarówno dla swoich rówieśników, jak i osób dorosłych44.
Zgodnie z założeniami ideologii romantycznej przemianom uległa także szkoła, a wraz z nią także przestrzeń szkolna, która stając się odzwierciedleniem i kontynuacją domu rodzinnego, burzy dotychczasową karną konwencję budynków
szkolnych, odwraca perspektywę klasy i tym samym zmienia sposób funkcjonowania i charakter relacji między dziećmi i dorosłymi. Ta nowa szkoła uwalnia ciało od dyscypliny, kar, nakazów, zakazów, dyktatury krzeseł i ławek, mundurków
i segregacji płciowej i wprowadza nowe treści, metody, techniki i sposoby wychowania i nauczania. To także przede wszystkim szkoła koedukacyjna, która, tak jak
np. w przypadku szkoły Summerhill, pozostawia całkowitą swobodę w prowadzeniu życia seksualnego, gdyż – jak twierdzi A.S. Neill – „heteroseksualne zabawy są
złotym środkiem do zdrowego, zrównoważonego życia seksualnego w wieku dojrzałym. (…) I jedni nie wyrastają pełni iluzji czy złudzeń na temat drugich”45.
Dzieci wzrastające w wolnym od tresury moralnej otoczeniu, zdobywając wiedzę
samodzielnie z jednoczesnym wsparciem rodziców lub opiekunów, bez strachu
odkrywają swoją seksualność, doświadczają jej skutków i dzięki temu dochodzą
do świadomego konstruowania swojej tożsamości płciowej. Sprzyja to budowaniu
zdrowych relacji pomiędzy dziewczynkami i chłopcami, zapobiega pojawianiu się
niezdrowej ciekawości, seksualnemu tabu i iluzjom związanym ze sferą seksualną.
Takie podejście pozwala na określanie własnych granic i szacunku wobec cudzych,
budowanie partnerstwa, porozumienia, zaufania i autentycznej więzi między pokoleniami, a także jest właściwą drogą ku zdrowej przyszłości.
42
Za: T. Szkudlarek, B. Śliwerski, Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki, Kraków
1993, s. 102.
43
Ibidem, s. 105–106.
44
Zob. więcej: H. von Schoenebeck, op.cit., s. 16–30.
45
A.S. Neill, op.cit., s 140.
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
65
6. Trop 5: Permisywny model edukacji szkolnej
Adekwatnie do ideologicznych założeń ideologii romantycznej, w duchu i w imię
wolności oraz szczęścia jednostki ukształtował się jeszcze inny model edukacji
seksualnej. Typ etyki permisywnej przyznaje seksowi wartość autonomiczną,
wręcz nadrzędną, niemal w każdym kontekście. Z. Izdebski i A. Jaczewski podają,
że etycy świeccy opracowali ogólną zasadę, która zakłada, że „dopuszczalne i akceptowane jest takie zachowanie seksualne człowieka, które służy zaspokajaniu
popędu i jest źródłem jego satysfakcji i szczęścia pod warunkiem, że nie narusza
ono dobra własnego lub innego człowieka albo społeczeństwa w całości”46.
W myśl założeń etyki permisywnej wierność jest bardzo szerokim pojęciem
niezakładającym wyłączności seksualnej, trwały związek, połączony sakramentalnym związkiem jest jedną z form, w jakiej mogą żyć ludzie. Małżeństwo jest instytucją właściwie pozaseksualną, to jedna z możliwych do wyboru alternatyw. Seks
jako wartość autonomiczną nie musi wiązać się z prokreacją. Toteż nawet w trwałym związku prokreacja nie jest celem, dziecko jest „wartością uszczęśliwiającą
rodziców”, jednakże brak jest nakazu poświęcenia się dla dzieci. W skrajnych przypadkach jest to nawet „edukacja antynatalistyczna”, która w imię walki z przeludnieniem świata nie zachęca, a nawet odwodzi od posiadania nadmiernej liczby
potomstwa.
W nurcie tym dozwolone są różne metody regulacji urodzin, włączając w to
również aborcję. Stosunki przedmałżeńskie są akceptowane, o ile inicjacja nie następuje zbyt wcześnie. Uznaje się tutaj, że istnienie różnorodnych sposobów wyrażania miłości, zachowań erotycznych i rozładowywania napięcia seksualnego stanowi o uroku życia człowieka. Uznaje się, że onanizm jest pierwszą i niedojrzałą
jeszcze formą zaspokajania potrzeby seksualnej. Stanowi także zastępczą formę
aktywności seksualnej w przypadku braku partnera lub w okresie przymusowej
izolacji. Nie stanowi przy tym żadnego zagrożenia dla zdrowia ani żadnych negatywnych następstw. Jest, jak podaje jeden z podręczników edukacji seksualnej,
„najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Jest tak naturalne, że praktykują ją nawet
małe dzieci”47. Tym samym akceptacja moralna obejmuje zarówno stereotypowe,
jak i niestereotypowe zachowania seksualne, w tym także równorzędność heteroseksualizmu i homoseksualizmu. A zatem masturbacja, inicjacja seksualna, homoseksualizm to zjawiska, z którymi walka z góry skazana jest na niepowodzenie,
46
Z. Izdebski, A. Jaczewski, Kocha. Lubi. Szanuje. Wychowanie do życia w rodzinie, Warszawa
1999, s. 90.
47
L. i A. Madaras, Moje ciało i ja. Książka dla dziewcząt, Warszawa 1996, s. 86.
66
Monika Staszewicz
i trzeba je raczej zaakceptować, niż z nimi walczyć. Dopuszczalna jest każda forma
rozładowania napięcia seksualnego, dzięki której można wyrazić miłość i która
przynosi satysfakcję, szczęście. Przy czym nic nie jest wiadome do końca i jasno
określone, żadne zachowanie nie jest godne potępienia, gdyż „człowiek jest panem
swego ciała i może postępować w taki sposób, jaki uznaje za słuszny i celowy”48.
7. Zakończenie: Ideologia romantyczna w otoczeniu burzliwym
Ideologia romantyczna w trosce o dziecko, o jego wolność, szczęście i swobodny
wzrost zdemaskowała świat dorosłych, ukazując obszary dominacji, represjonowania, ucisku i zniewolenia młodych. Umieszczając dziecko w centrum zainteresowania, troski i opieki, a dorosłego w roli odrzucającego wszelkie „ambicje pedagogiczne49” przyjaciela, „duchowego łącznika między dzieckiem a naturą, jego
indywidualnością a środowiskiem życia50”, czułego, troskliwego opiekuna i rozważnego doradcy podjęła się zadania stworzenia nowej, opartej na partnerstwie przestrzeni współistnienia dorosłych z dziećmi.
Jednakże świat, który konstruuje romantyzm, jest jak piękna i ekskluzywna
utopia. To świat tak doskonały, że wręcz nierzeczywisty, w którym zarówno młodzi,
jak i dorośli w swej „oczywistości i naturalności” jawią się jako nierealni czy wręcz
nienaturalni. Nasuwa się obraz wychowawcy i wychowanka prawie że „bezcielesnych”. Idąc dalej tropem ciała, jest tu ono tak oczywiste, że wręcz niewidoczne,
rozmywa i przemyka się. Coraz częściej umyka także oddziaływaniu rodziców,
nauczycieli, pedagogów, paradoksalnie umyka również refleksji i kontroli samych
młodych.
Romantyzm odkrył dziecko jako istotę od urodzenia cielesną, płciową i seksualną jednakże w imię i w trosce o niewinność i czystość chowa jego rodzącą się
świadomość ciała pod kloszem… monitorowanej (nie)wiedzy. Tropi, filtruje i usuwa treści, sytuacje, osoby oraz wpływy, które mogą zbyt wcześnie i tym samym
niepotrzebnie rozbudzić ciekawość cielesną dziecka. Oaza szczęścia, którą buduje
zapewnia im co prawda bezpieczny, zdrowy i niczym niezmącony wzrost, jednocześnie jednak sztucznie odgradza od świata dorosłych. Zamykając je we własnym
świecie, uwalnia od aktywności i wysiłku, wdraża do bierności i postawy roszcze48
Z. Izdebski, A. Jaczewski, op.cit., s. 88.
H. von Schoenebeck, op.cit, s. 7.
50
B. Śliwerski, Przekraczanie granic wychowania. Od „pedagogiki dziecka” do antypedagogiki,
Łódź 1992, s. 31.
49
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
67
niowej, ogranicza szanse rozwiązywania realnych problemów czy konfliktów, pozbawia doświadczenia sytuacji zadaniowej i twórczego dyskomfortu zmuszającego
do myślenia i reorganizacji w strukturach poznawczych. To z kolei może skutkować
absolutyzowaniem okresu dzieciństwa i utrzymywaniem się zbyt długiego, zbyt
sentymentalnego i infantylnego myślenia o dziecku, procesach jego rozwoju, okresie dorastania i dojrzewania. Z drugiej strony również zdrowa relacja, którą promują w XX wieku spadkobiercy J.J. Rouseau z antypedagogiką na czele, wyzwalająca ciało spod klosza pod szyldem szczęścia, wolności, zniesienia wszelkiego tabu
z seksualnym, poszanowania praw w tym do heteroseksualnych zabaw i wiedzy
o życiu seksualnym, w tym również dorosłych, budzi szereg wątpliwości. Przede
wszystkim istnieje niebezpieczeństwo zaniku społecznie i kulturowo ustanowionych granic, rytuałów przejścia okresu dojrzewania, których pokonywanie jest
niezbędnym elementem prawidłowej realizacji tego okresu i wchodzenia w świat
dorosłych. Ich brak pozostawia młodego człowieka w niejasnej sytuacji, w której
sam musi zdecydować, kiedy i jak staje się dorosłym. Istnieje także obawa rozmycia się lub zerwania naturalnej, pokoleniowej bariery pomiędzy dziećmi a dorosłymi i stać się podstawą dla patologicznych zachowań oraz skłonności do nadużyć
lub dewiacji w sferze życia intymnego. W konsekwencji może to prowadzić do
próżni aksjologicznej oraz do „braku orientacji młodzieży w świecie wartości, do
wzmocnienia egoizmu, prowokacyjnych zachowań oraz do konfliktu ze światem
dorosłych i istniejącym ładem społecznym”51. Ponadto taka niemal bezgraniczna
wiara w naturę dziecka i krańcowe zaufanie emocjom dzieci może skutkować lekceważeniem starszych, rodziców i nauczycieli52, a także prowadzić do braku zrozumienia reguł obwiązujących w społeczeństwie oraz do lekceważenia realiów
życia społecznego53.
Zatem faktyczna ochrona, autentyczna wiara w mądrość dzieci czy kontrolowane zaufanie do natury i symptom braku wiary we własne możliwości i kompetencje w tym obszarze oddziaływań edukacyjnych mają szczególne znaczenie
w świecie, w którym dorośli ze zdziwieniem patrzą na transformujący się model
świata, w którym dotychczas żyli, i już nawet nie zadają pytania dlaczego? Wycofują się na wygodne pozycje lub są z niego usuwani przez młodych na peryferie
ich świata. Młodzi natomiast radośnie i „uczciwie pokochali prawdziwą wolność
51
B. Śliwerski, Współczesne teorie i nurty wychowania, Kraków 1998, s. 216.
J. Konopnicki, op.cit., s. 92–118.
53
Zob. A. Sawisz, Szkoła a system społeczny, Warszawa 1989, s. 22–33 [za:] S. Bowles, H. Gintis,
Schooling in Capitalist America. Educational Reform and the Contradictions of Economic Life, London
1976.
52
68
Monika Staszewicz
– wolność od odpowiedzialności za siebie”54 i wyzwalają się ze wszystkiego, co „ważne, słuszne, znaczące”, kreując nowy styl (prze)życia, nowe style doświadczania
i przeżywania cielesności, płciowości i seksualności. Wydają się być nieskażeni ogólnie przyjętymi normami i wychodząc poza przyjęte kanony świata społecznego,
odporni na hipokryzję świata dorosłych oraz przyznają sobie prawo do realizowania
swoich marzeń, pragnień, a także nawet najbardziej wyrafinowanych fantazji. Stają
się przy tym niejednokrotnie krańcowo naturalnymi w sposobach rozładowania
napięć, w doświadczaniu siebie, swojego ciała i seksualności. Przyznają sobie prawo
do afirmacji życia w coraz bardziej nietypowe, zaskakujące i niebezpieczne sposoby,
które wymykają się kontroli i wiedzy rodziców i szkoły, a tym samym pozostają
poza ich zasięgiem, wpływem i możliwością oddziaływania. Z. Kwieciński nie pozostawia złudzeń, że „prysł romantyczny mit, że dziecko z natury jest dobre i zdolne do samorozwoju, jeżeli tylko stworzymy mu niezbędne warunki wzrostu. Dzieciństwo pozostawione samo sobie odkryto jako amoralne i skłonne do hedonizmu,
a osobowość dziecka opisywana jest jako »fraktalna«, pojawiająca się jako inna
w każdych nowych okolicznościach. (…) Wypalił się paradygmat pajdocentryzmu,
stawiający dziecko i jego samorozwój w centrum edukacji, a detronizujący nauczyciela, treści i organizację kształcenia i wychowania”55.
Problem staje się tym bardziej palący, że współczesne nastolatki coraz częściej
zdają się parafrazować – tak czytelną szczególnie dla teoretyków i praktyków nowej
edukacji – M. Montessori, żądając: „pozwól mi (prze)żyć to samemu i po swojemu”.
Szukają już nie tylko przyjaźni czy miłości, ale czasem jedynie fizycznej bliskości
bez zobowiązań, traktując seks coraz bardziej przedmiotowo. Gonią za coraz bardziej wymyślnymi formami seksualnych instant przyjemności, poszukują atrakcji
i ulegają pokusom. Często w tych poszukiwaniach ryzykują swoje zdrowie, a często
i życie z ciekawości, dla podboju, dla rekordu, lub dla sportu, będącego w języku
młodzieży synonimem przyjemności i/lub zabawy. Łączy ich pragnienie „mocnych
wrażeń, poczucia dreszczu niepewności, skoku adrenaliny płynącej w żyłach, przeżycia niesamowitej przygody, doświadczenia i sprawdzenia siebie w sytuacjach
granicznych”56. Przy czym, jak same twierdzą, nie wiedzą i nie widzą, gdzie się
kończy granica, której nie powinni przekraczać. Wydaje się, że wszystko jest możliwe i dozwolone, jeśli jest ekscytujące i podniecające, przy jednym zastrzeżeniu za
54
A. Nalaskowski, Dziecko jako monarcha, czyli dwa największe eksperymenty pedagogiczne
XX w. [w:] idem, Edukacyjny show, Kraków 1998, s. 96.
55
Z. Kwieciński, Dylematy edukacji na przełęczy wieków, „Teraźniejszość – Człowiek – Edukacja” 2000, nr 1, s. 10.
56
Wypowiedzi, które można spotkać na stronach różnych serwisów internetowych sportów
ekstremalnych.
Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej
69
każdym razem powinno stymulować coraz mocniej. Ma być przeżyciem niespotykanym, nadzwyczajnym, czasem także pod hasłem źle pojętej emancypacji, przybierającym postać ekstremalnych i ryzykownych zachowań seksualnych.
Wrzucono więc dzieci i młodzież wraz z ich cielesnością i seksualnością w nowy, niebezpieczny i coraz bardziej trudny do opanowania – zarówno przez młodych, jak i dorosłych – świat. W świat wczesnej dojrzałości fizycznej i płciowej
i zbyt wczesnej inicjacji seksualnej idących w parze z niedojrzałością społeczną
i emocjonalną i długotrwałym zawieszeniem wypełniania ról dorosłych. W świat
kultury relatywizmu i cywilizację, „gdzie życie codzienne, jego styl i jakość są sterowane przez młodzieńczą potrzebę karnawalizacji, szybkiego (nad)użycia i zużycia, przymierzanie różnych ról i masek”57. Młodzi i dorośli znaleźli się nagle na
swego rodzaju „zbójeckim gościńcu”58, gdzie romantyczna wizja „stulecia dziecka”
okazała oblicze całkowicie inne niż w zamysłach Elen Key.
L I T E R AT U R A:
Bereiter C., Moral Alternatives to Education, „Interchange” 1972, nr 3.
Brzezińska A., Zbójecki gościniec, Warszawa 1999.
Carlgren F., Wychowanie do wolności. Pedagogika Rudolfa Steinera. Obrazy i relacje z międzynarodowego ruchu szkół steinerowskich, Gdynia 1994.
Holt J., The Underachieving School, First Sentient Publications, LLC, Boulder 2005
Izdebski Z., Jaczewski A., Kocha. Lubi. Szanuje. Wychowanie do życia w rodzinie, Warszawa
1999.
Izdebski Z., Ryzykowna dekada. Seksualność Polaków w dobie HIV/AIDS. Studium porównawcze 1997–2001–2005, Zielona Góra 2006.
Key E., Stulecie dziecka, Warszawa 2005.
Kohlberg L., Mayer R., Rozwój jako cel wychowania [w:] Spory o edukację. Dylematy i kontrowersje we współczesnych pedagogiach, Z. Kwieciński, L. Witkowski (red.), Warszawa
1993.
Konopnicki J., Eksperymentalne szkolnictwo w Anglii i Szkocji, Wrocław–Warszawa–Kraków
1964.
Kot S., Historia wychowania, Kraków 1924.
Kwieciński Z., Dylematy edukacji na przełęczy wieków, „Teraźniejszość – Człowiek – Edukacja” 2000, nr 1.
57
58
Z. Kwieciński, op.cit., s.10.
Zaczerpnięte z tytułu książki A. Brzezińskiej, Zbójecki gościniec, Warszawa 1999.
70
Monika Staszewicz
Madaras L i A., Moje ciało i ja. Książka dla dziewcząt, Warszawa 1996.
Miksza M., Zrozumieć Montessori, Kraków 1997.
Mroczkowska-Petry J., Amerykańska wojna kultur, Warszawa 1999.
Nalaskowski A., Edukacyjny show, Kraków 1998.
Neill A.S., Nowa Summerhill, Poznań 1994.
Neill A.S., Summerhill, Poznań 1994.
Pestalozzi J.H., Pisma pedagogiczne, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972.
Rousseau J.J., Emil, czyli o wychowaniu, Wrocław 1955.
Sawisz A., Szkoła a system społeczny, Warszawa 1989.
Schoenebeck von H., Antypedagogika, być i wspierać zamiast wychowywać, Warszawa
1994.
Śliwerski B., Przekraczanie granic wychowania. Od „pedagogiki dziecka” do antypedagogiki,
Łódź 1992.
Śliwerski B., Współczesne teorie i nurty wychowania, Kraków 1998.
Steiner R. Wychowanie dziecka z punktu widzenia wiedzy duchowej, Warszawa 1992.
Szkudlarek T., Śliwerski B., Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki, Kraków
1993.
Szołtysek A.E., Filozofia wychowania, Toruń 1998.
SUMMARY
In this article the author invoking the Lawrecne Kohlber and Rochell Mayer concept characterizes psychological, epistemological and ethical aspects of romantic ideology which are
scientific basis to formulate general aims of liberal education and sexual education in
particular. In the light of romatic ideology the author particulary focused on influences of
romantic ideology and shows trails of expression of children and teenager’s corporeality
and sexuality. She also shows selected educational connotation and consequences of influenes of romatic ideology on creating of permisive sexual eduaction.
Key words:
romantic ideology, sexuality, bodyliness, gender, educational alternatives, sexual education
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
KOMUNIKATY–RELACJE
To m a s z B i e r n a t
MAŁŻEŃSTWO I RODZINA W OPINIACH MŁODYCH
POLAKÓW, NIEMCÓW I HISZPANÓW
1. Założenia międzynarodowego projektu
Porównanie opinii młodzieży z różnych krajów na temat małżeństwa i rodziny
stało się celem międzynarodowych badań zainicjowanych przez Uniwersytet Carla von Ossietzky’ego w Oldenburgu. W latach 2003–2006 był tam realizowany projekt badawczy Ehe und Familie im Wandel z udziałem sześciu ośrodków uniwersyteckich z Polski, Litwy, Niemiec, Hiszpanii, Korei Południowej i Chile. Diagnozę
wyobrażeń starszej młodzieży na temat małżeństwa, rodziny i prokreacji przeprowadzono wśród starszej młodzieży (18–24 rok życia), uczącej się w różnych typach
szkół ponadgimnazjalnych i wyższych. Sondaż opinii opierał się na wspólnie opracowanym kwestionariuszu ankiety. Badania właściwe poprzedził pilotaż, który
służył do weryfikacji narzędzia badawczego1. Po określeniu warunków próbki badawczej (wiek, płeć, status społeczny, liczba przypadków) oraz rodzaju technik
statystycznych przystąpiono do równoległych badań, które zostały przeprowadzone w roku 2005. W niniejszym opracowaniu porównana została młodzież pochodząca z trzech krajów: Polski, Niemiec i Hiszpanii2. Ich dobór miał charakter ce1
Zob. opublikowane wyniki badań pilotażowych: Familienvorstellungen von Jugendlichen,
F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Oldenburg 2003.
2
Por. raporty z badań, które stanowiły podstawę do napisania niniejszego artykułu: T. Biernat,
L. Dyczewski, P. Sobierajski, J. Szulich-Kałuża, Familienvorstellungen Jugendlicher in Polen, Würzburg
2006, s. 137–183; F.W. Busch, W.D. Scholz, Familienvorstellungen Jugendlicher in Deutschland, s. 25–85;
G. Meil, Familienvorstellungen Jugendlicher in Spanien, s. 85–137 [w:] Familienvorstellungen zwischen
Fortschrittlichkeit und Beharrung. Ergebnisse einer empirischen Untersuchung von Ehe- und Familienvorstellungen Jugendlicher in internationalen Vergleich, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Würzburg 2006.
72
Tomasz Biernat
lowy. Państwa te są członkami Unii Europejskiej i mają wspólne korzenie
chrześcijańskie (przez wiele wieków zaliczane były do głównych krajów katolickich
na kontynencie). Wielkość grup badawczych (w Polsce zebrano 2212 ankiet,
w Niemczech – 2080, a w Hiszpanii – 1507), ich struktura (płeć, wiek, typ szkoły)
oraz podobny czas diagnozy dają szansę na porównanie wyników sondażu o dużym poziomie reprezentatywności. Przedstawiony poniżej artykuł ukazuje opinie
młodzieży dotyczące definiowania rodziny, znaczenia małżeństwa, stosunku do
rozwodów, kohabitacji, związków homoseksualnych. W drugiej części tekstu ukazane zostały niektóre czynniki społeczno-kulturowe, które stanowią interpretacyjny kontekst dla analizy wyników badań.
2. Skala międzynarodowych zróżnicowań dotyczących postrzegania
małżeństwa i rodziny
Prezentację rozpoczniemy od porównania sposobu definiowania rodziny. W dzisiejszych czasach obserwuje się ważne zmiany w tym zakresie, zachodzące jednocześnie na wielu płaszczyznach: politycznej, instytucjonalnej, prawnej, naukowej,
jak i potocznej. Pojęcie rodziny jest dziś zastępowane określeniami: związek partnerski, gospodarstwo domowe3, sieć wzajemnego wsparcia4, układ uczuć wartości
i percepcji5, życie rodzinne6.
Poniższa tabela przedstawia, jak szeroki jest zakres przyjmowanych przez młodzież definicji rodziny7.
Tabela 1. Definicja rodziny (w %)
Polska
(Tak)
Niemcy
(Tak)
Hiszpania
(Tak)
Małżeństwo posiadające przynajmniej jedno dziecko
98
99
98
Małżeństwo bez dzieci
69
42
74
Formy życia rodzinnego
3
Z. Tyszka, Rodzina we współczesnym świecie, Poznań 2002, s. 58.
Definicja rodziny Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego USA (2005), http://wfnetwork.bc.edu/glossary_entry.pfp?=Family
5
D. Elkind, The Hurried Child and All Grown Up and No Place to Go, Reading 1988, s. 28.
6
W ten sposób rodzinę określa Europejska Konwencja Praw Człowieka postulująca w art. 8
ochronę „życia rodzinnego” (a nie rodziny!), która obowiązuje w Polsce od chwili jej ratyfikacji,
czyli od 19 stycznia 1993 r. (Dz.U. z 1993 r. Nr 61, poz. 284).
7
Wszystkie tabele przedstawione w artykule zostały opracowane na podstawie badań własnych
autora.
4
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
Formy życia rodzinnego
Polska
(Tak)
Niemcy
(Tak)
73
Hiszpania
(Tak)
Para bez ślubu posiadająca przynajmniej jedno dziecko
73
93
91
Para bez ślubu bez dzieci
19
17
59
Samotna matka posiadająca przynajmniej jedno dziecko
76
71
86
Samotny ojciec posiadający przynajmniej jedno
dziecko
76
71
86
Dwie lesbijki posiadające przynajmniej jedno dziecko
20
75
79
Dwóch homoseksualistów posiadających przynajmniej
jedno dziecko
18
74
77
Młodzi respondenci zgodnie uznali za rodzinę tradycyjny układ złożony z małżeństwa i dzieci. Za tą klasyczną definicją rodziny opowiedziało się niemal 100%
badanych osób. Pewną zbieżność opinii można zauważyć w uznawaniu małżeństwa
bez dzieci za rodzinę. W opinii dużej części ankietowanych posiadanie dziecka nie
jest konieczne, aby związek małżeński postrzegać jak rodzinę. Za taką ograniczoną
tylko do małżeństwa definicją rodziny opowiedziało się 69% Polaków i 74% Hiszpanów. Młodzi Niemcy rzadziej wskazywali, że małżonkowie bez dzieci stanowią
rodzinę. Tylko cztery na dziesięć osób zaaprobowało taki sposób jej definiowania
(42%).
Zarówno samotne matki z dzieckiem, jak i ojcowie z dzieckiem zostali przez
dużą część młodzieży w porównywanych krajach uznani za rodzinę. Trzy czwarte
badanych w Polsce i Niemczech, a jeszcze więcej w Hiszpanii objęło tą definicją
samotnego rodzica z dzieckiem – bez względu na płeć rodzica. Na uwagę zasługuje wysoki wskaźnik uznania za rodzinę także związków nieformalnych z dziećmi,
i to u wszystkich badanych. Również kohabitujące pary bez dzieci są przez część
młodzieży objęte definicją rodziny. W Polsce i Niemczech uczyniła to prawie jedna piąta badanych, w Hiszpanii – aż trzy piąte.
Duże różnice między polską młodzieżą a niemiecką i hiszpańską zaznaczyły się
w sposobie postrzegania związków homoseksualnych z dzieckiem i obejmowania
ich definicją rodziny. Tylko jedna piąta badanych Polaków była skłonna nadać to
miano. W Niemczech i Hiszpanii opowiedziało się za takim rozwiązaniem aż trzy
czwarte respondentów. O ile polska młodzież, podobnie jak jej zachodni rówieśnicy, traktuje kohabitację z dziećmi jak formę rodziny, to w przypadku par homoseksualnych z dziećmi w zdecydowanej większości (cztery piąte badanych) nie
aprobuje włączenia takich związków w zakres definicji rodziny. Wynika z tego, że
młodzi Polacy bardziej opowiadają się za rodziną, która budowana jest na związku
heteroseksualnym niż rówieśnicy z porównywanych krajów. Warto zauważyć, że
74
Tomasz Biernat
płeć małżonków odgrywa dla nich istotniejszą rolę w definiowaniu rodziny niż
warunek posiadania dzieci.
W świetle zaprezentowanych danych można stwierdzić, że definicja rodziny
ulega rozszerzeniu. Obejmuje ona swoim zakresem także związki niesformalizowane, co może wskazywać na liberalizację postrzegania rodziny. Sposób definiowania rodziny może świadczyć o dokonującej się transformacji świadomości
społecznej, której przedmiotem jest rodzina. Poszerzanie definicji rodziny ruguje
z niej elementy esencjalistyczne charakterystyczne dla tradycyjnego określania
rodziny. Znikają z niej konstytuujące ją takie cechy, jak: heteroseksualność, monogamiczność, prokreacyjność, społeczna formalizacja, trwałość i związek z religią. Definicja rodziny jest bardziej konstruowana w zależności od potrzeb życia
społecznego i kontekstu kulturowego niż w kategoriach jej stałej i niezmiennej
natury (istoty)8. Wyniki badań mogą wskazywać na zachodzące w społeczeństwie
zjawisko dekonstrukcji definicji rodziny, które jest odbiciem zachodzącej w przestrzeni społecznej pluralizacji form życia małżeńsko-rodzinnego. Rodzina to taka
forma życia, którą społeczeństwo chce uznać za rodzinę9. Popularyzacja niemałżeńskich i nierodzinnych, tzw. partnerskich, form życia legitymizuje taki sposób
jej postrzegania.
Tradycyjnie pojmowana rodzina tworzona jest poprzez małżeństwo. Na pytanie o znaczenie małżeństwa, aż 73% polskiej młodzieży uznało, że „małżeństwo ma
dziś i będzie mieć w przyszłości duże znaczenie”. Podobną aprobatę dla wartości
małżeństwa wyraziło 69% Niemców. Najmniejsze znaczenie małżeństwu nadawali młodzi Hiszpanie – uczyniło to tylko 38% pytanych osób.
Tabela 2. Znaczenie małżeństwa (w %)
8
Preferencje
Polska
Niemcy Hiszpania
Małżeństwo jest przestarzałą instytucją
7
14
20
Małżeństwo ma dziś i będzie mieć
w przyszłości duże znaczenie
73
69
38
Nie mam zdania
19
16
42
Por. T. Biernat, Przemiany definiowania rodziny i ich konsekwencje, „Społeczeństwo i Rodzina”
2009, nr 2.
9
Na IV Światowym Kongresie Rodziny (11–13 maja 2007 roku) zaapelowano, aby rządy państw
nie zmieniały definicji rodziny. Jednym z przykładów politycznej walki o definicję rodziny może
stanowić parlament Irlandii, który dnia 26 stycznia 2006 roku utrzymał definicję rodziny, nie włączając do niej związków tej samej płci, czym wzbudził sprzeciw wielu tzw. postępowych środowisk.
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
75
Tylko 7% respondentów z Polski opowiedziało się za stwierdzeniem, że „małżeństwo jest przestarzałą instytucją”. Odsetek osób, które zgodziły się z tą opinią,
był dwa razy większy u młodzieży niemieckiej i trzy razy większy u hiszpańskiej
(spora część badanych nie umiała określić swojego stanowiska). Świadczy to o dużym przywiązaniu młodych Polaków do instytucji małżeństwa. Małżeństwo wydaje się dla nich ciągle pożądaną i aprobowaną formą legalizacji związku. Trzeba
nadmienić, że w Hiszpanii pojawił się dość duży odsetek osób niezdecydowanych,
które nie były w stanie określić swojego stosunku do tej instytucji, co może wskazywać na ambiwalentne postawy wobec małżeństwa.
W wielu krajach obserwuje się obecnie malejącą liczbę małżeństw i coraz późniejsze ich zawieranie10. Upowszechnia się życie w nieformalnych związkach i życie w pojedynkę (tzw. single). Porównanie planów małżeńskich badanej młodzieży
i stosunku do ślubu ujawniło, że zdecydowana większość respondentów chce
w przyszłości żyć w sformalizowanym, zalegalizowanym związku małżeńskim, ale
często poprzedzonym tzw. „małżeństwem na próbę”, czyli przedmałżeńską kohabitacją. Ortodoksyjnych zwolenników małżeństwa, którzy aprobują życie z drugą
osobą wyłącznie w związkach sformalizowanych, było najwięcej w Polsce – 34%,
zdecydowanie mniej w Hiszpanii – 8% i Niemczech – 4%. Można zauważyć jednak
duże podobieństwo między młodymi ludźmi w porównywanych krajach w zakresie wysokiego poziomu akceptacji kohabitacji przedmałżeńskiej. Chęć życia
i mieszkania z partnerem/partnerką, aby się wzajemnie sprawdzić przed podjęciem
decyzji o ślubie, pojawiła się w deklaracjach połowy badanych Polaków, zbliżonym
odsetku Hiszpanów (45%) i znacznie większym młodych Niemców (68%). Z jednej
strony może to świadczyć o stosunkowo dużym pragnieniu tworzenia związków
małżeńskich, które jednak mają być poprzedzone kohabitacją, z drugiej strony
wskazuje to na rezerwę i dystans młodych ludzi do instytucji małżeństwa. Małżeństwo jawi się jako instytucja ryzyka, a kohabitacja przedmałżeńska wydaje się próbą jego zmniejszania. Wspólne życie w nieformalnym związku ma dać czas na
wzajemne sprawdzenie się i podjęcie właściwej decyzji. W tym podejściu można
znaleźć pewne odniesienie do Giddensowskiej koncepcji czystych związków, odinstytucjonalizowanych, niejako wypreparowanych z normatywnego kontekstu
społecznego i opierających się na samej relacji między osobami, które je tworzą11.
Kohabitacja może być w tym przypadku traktowana jako forma testowania siły
10
Por. E. Sikora, Społeczne oczekiwania wobec związku i partnera życiowego [w:] Miłość, wierność
i uczciwość na rozstajach współczesności, W. Muszyński, E. Sikora (red.), Toruń 2008, s. 313–315.
11
A. Giddens, Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych społeczeństwach, Warszawa 2006, s. 65.
76
Tomasz Biernat
wzajemnej więzi i jej szans na przyszłość. Małżeństwo zostało zdecydowanie zanegowane przez fakt opowiedzenia się za trwałą kohabitacją przez 4% badanych
Polaków, 10% Niemców i 13% Hiszpanów.
Tabela 3. Stosunek do ślubu (w %)
Preferowane rozwiązania
Polska Niemcy Hiszpania*
W przyszłości chcę żyć z partnerem tylko w związku małżeńskim
34
4
8
Najpierw chcę żyć i mieszkać z partnerką/partnerem, aby
sprawdzić, czy ją/jego potem poślubię
50
68
45
Nie chcę brać ślubu, ale chcę żyć i mieszkać wspólnie
z partnerem/partnerką
4
10,5
13
0,9
1
2
9
12
8
1,6
0
1
Chcę żyć sam/sama bez partnera/partnerki
Tego jeszcze nie wiem
Już jestem w związku małżeńskim
* W kwestionariuszu hiszpańskim została dołączona dodatkowa odpowiedź: „Najpierw
chcę żyć sam, a potem wziąć ślub lub mieszkać wspólnie z partnerem, partnerką” (23%).
Należy podkreślić, że tylko 1–2% młodzieży w porównywanych krajach chce
pozostać na stałe w stanie dobrowolnie bezżennym i prowadzić tzw. single life
style, co kłóci się z obiegowymi opiniami, że liczba takich osób jest dużo większa.
Z analizy odpowiedzi jednoznacznie wynika, że młodzież pragnie w przyszłości
funkcjonować w związkach, choć nie zawsze sformalizowanych.
Tabela 4. Opinie na temat kohabitacji (w %)
Polska
Niemcy
Hiszpania
Uważam to za dobre rozwiązanie
Stosunek do par żyjących bez ślubu
18
24
71
Jestem przeciwny(a) temu
10
7
11
Jest mi to obojętne
72
69
18
Kohabitacja przedmałżeńska staje się aprobowanym sposobem przygotowania
się do małżeństwa, która zmienia charakter tradycyjnego narzeczeństwa i związanej z nią obyczajowości. Aprobatę dla tego sposobu życia wyraziło 18% Polaków,
24% Niemców i zdecydowanie więcej Hiszpanów, bo aż 71%. Osób przeciwnych
kohabitacji było najwięcej w Polsce – 18%, mniej w Niemczech – 7% i Hiszpanii
– 11%. Warto zwrócić uwagę na odpowiedź: „jest mi to obojętne”, która u polskiej
młodzieży i niemieckiej pojawiła się u siedmiu na stu respondentów. Obojętność
w stosunku do tej kwestii zamanifestowało 18% młodych Hiszpanów. Dane te
wskazują na duże podobieństwo opinii w kwestii kohabitacji między młodzieżą
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
77
polską i niemiecką oraz odmienne stanowisko u badanych w Hiszpanii. Młodzież
pochodząca z tego kraju zdecydowanie silniej popiera ją jako preferowany sposób
życia we dwoje.
Z problemem kohabitacji jest związana kwestia prawnego zrównania związków
nieformalnych z małżeństwami, który to proces sukcesywnie postępuje w zachodniej Europie (przypomnijmy, że w wielu krajach zostały one zrównane w prawie
z małżeństwami). Za takim rozwiązaniem opowiedziała się jedna trzecia młodych
Polaków (36%), połowa Niemców (51%) i aż siedmiu na dziesięciu młodych Hiszpanów (71%). Swój sprzeciw dla takich zmian w prawie wyraziło 42% Polaków,
jedna trzecia Niemców – 33% i tylko 12% młodzieży hiszpańskiej. Odrzucenie
prawnej możliwości zrównania związków nieformalnych z małżeństwami było
zatem dużo większe w Polsce niż w pozostałych krajach. Największa część badanych Polaków rezerwuje prawa i stające za nimi przywileje tylko i wyłącznie dla
małżeństw. Istnieje jednak stosunkowo duży odsetek osób opowiadających się za
przyznaniem takich samych praw związkom kohabitacyjnym, co może świadczyć
o skłonności do akceptacji ewentualnych zmian w tym zakresie.
Tabela 5. Opinie w sprawie zrównania prawnego kohabitacji z małżeństwami (w %)
Kategoria odpowiedzi
Polska Niemcy Hiszpania
Jestem za tym, by małżeństwa i pary bez ślubu miały równe
prawa
36
51
71
Jestem przeciwny temu, by małżeństwa i pary bez ślubu
miały równe prawa
42
33
12
Nie wiem
22
16
18
Skala aprobaty dla zjawiska kohabitacji pozwala traktować ją jak fazę premałżeńską, poprzedzającą formalizację związku. Kohabitacja, w opinii znacznej części
badanych, wydaje się społecznie akceptowaną drogą do małżeństwa. Może być
także uznana za wskaźnik braku zaufania do instytucji małżeństwa. U polskiej
młodzieży dał się zauważyć największy sprzeciw wobec zrównywania prawnego
nieformalnych związków partnerskich i małżeństw, co świadczy o uznawaniu wyjątkowego statusu rodziny i tendencji do ochrony jej przywilejów zagwarantowanych w obecnych regulacjach prawnych.
Niskie zaufanie do instytucji małżeństwa potwierdzają także opinie na temat
rozwodu. Młodzi ludzie włączają w swoje plany życiowe potencjalne ryzyko rozwodu, co potwierdza duże przyzwolenie dla rozwodów u badanej młodzieży w porównywanych krajach. Za rozwodem opowiedziało się dziewięć na dziesięć badanych osób w Niemczech i Hiszpanii (po 91%) i osiem na dziesięć w Polsce (78%).
78
Tomasz Biernat
Tabela 6. Opinie na temat rozwodu
Stosunek do rozwodu
Polska
Niemcy
Hiszpania
Jestem zasadniczo przeciw rozwodom
17
6
4
Jestem za rozwodem, jeśli istnieją poważne powody
78
91
91
Nie mam zdania
5
4
5
Zasadniczy sprzeciw wobec tej praktyki zamanifestowało 17% Polaków i po
kilka procent młodzieży z Niemiec (6%) i Hiszpanii (4%). Z danych wynika, że
w razie wystąpienia okoliczności uniemożliwiających dalsze wspólne życie rozwód
jest ewentualnością braną pod uwagę przez większość badanej młodzieży. Radykalni przeciwnicy rozwodu są nielicznie reprezentowani: w Niemczech i Hiszpanii
stanowią oni 4–6%. W Polsce jest ich kilka razy więcej (17%), ale i tak odsetek
negujących rozwód jest dużo mniejszy niż osób, które go akceptują.
Problem zawierania małżeństw przez pary homoseksualne jest dziś kwestią,
którą część obserwatorów życia społecznego uważa za niezwykle ważną dla przyszłych losów rodziny i społeczeństwa. Organizacje homoseksualne i partie lewicowe prowadzą aktywną kampanię na rzecz praw małżeńskich i adopcyjnych dla par
homoseksualnych w wielu krajach europejskich, także w Polsce. W przestrzeni
publicznej da się wyróżnić homoseksualny dyskurs, w którym przewijają się różne
argumenty za wprowadzeniem zmian. Kwestia homoseksualizmu staje się dziś
swoistym papierkiem lakmusowym pokazującym przemiany społeczne w zakresie
prawa, moralności, obyczajowości i wiary religijnej. Transformacja świadomości
społecznej w tym zakresie dotyczy fundamentalnych zagadnień dotyczących natury człowieka, jego tożsamości płciowej, kształtu demokracji, praw człowieka,
pluralizmu, tolerancji, a także definicji rodziny. Jednym ze wskaźników przemian
jest upowszechnianie się związków homoseksualnych oraz przyznawanie im praw
małżeńskich i adopcyjnych12. Stosunek do związków homoseksualnych staje się
dziś wskaźnikiem modernizacji (postmodernizacji?) społeczeństwa13.
Odpowiedzi na pytanie: „Czy pary homoseksualne powinny mieć prawo do
zawarcia związku małżeńskiego i adoptowania dzieci?” ujawniły duże różnice między młodzieżą w porównywanych krajach.
12
Tolerancja wobec osób o homoseksualnej orientacji seksualnej i walka z homofobią stała się
przedmiotem rezolucji Parlamentu Europejskiego z 2006 roku. Por.: Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie homofobii w Europie P6_TA (2006) 0018 z 18 stycznia 2006, Internet: www.europarl.europa.eu/S.
13
Obserwując dyskusje na ten temat, można niekiedy odnieść wrażenie, że kwestia homoseksualna jest objęta nowym tabu politycznej poprawności (np. w kwestii badań dotyczących
etiologii tego zjawiska, terapii osób homoseksualnych, zakresu praw, o które upominają się homoseksualiści).
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
79
Tabela 7. Prawa małżeńskie i adopcyjne dla par homoseksualnych (w %)
Kategorie odpowiedzi
Polska
Niemcy
Hiszpania
Uważam za słuszne, żeby pary homoseksualne mogły brać ślub
24
35
20
Uważam za słuszne, żeby pary homoseksualne mogły brać ślub
i posiadać prawo do adopcji
5
44
61
Nie uważam za słuszne, żeby pary homoseksualne mogły brać ślub
62
16
11
Nie wiem
9
6
8
Za prawem do ślubu dla związków homoseksualnych opowiedziała się jedna
czwarta badanych Polaków (24%), jedna trzecia Niemców (35%) i jedna piąta Hiszpanów (20%). Dużo większe różnice ujawniły się w kwestii pełnego przyznania
praw, o które ubiegają się homoseksualiści, a więc prawa do małżeństwa i adopcji.
Za tym rozwiązaniem było tylko 4% młodych Polaków i zdecydowanie więcej, bo
aż jedenastokrotnie – Niemców (44%) i piętnastokrotnie – Hiszpanów (61%). O ile
w porównywanych krajach podobna grupa badanych zgadza się na małżeństwa
dla osób o orientacji homoseksualnej (24–35%), to prawo do adopcji budzi więcej
kontrowersji. Widać to szczególnie na przykładzie polskiej młodzieży (różnice
między niemiecką i hiszpańską są także duże). Interesujące jest także porównanie
odsetka osób odrzucających możliwość prawnej legalizacji związków homoseksualnych. W Polsce tego rozwiązania nie akceptowało aż 62% respondentów, w Niemczech i Hiszpanii swój sprzeciw zgłosiło kilkakrotnie mniej badanych (odpowiednio: 16% i 11%). O ile wśród polskiej młodzieży odsetek osób skłonnych do
nadania praw związkom homoseksualnym (zarówno małżeńskich, jak i adopcyjnych) wynosił łącznie 29%, to już w Niemczech stanowił 79%, a w Hiszpanii 81%.
Są to duże różnice świadczące o przywiązaniu młodych Polaków do heteroseksualnego modelu małżeństwa. Również dzieci są postrzegane jako immanentny element rodziny złożonej z mężczyzny i kobiety. Taka rodzina jawi się większości
polskiej młodzieży biorącej udział w badaniach jako najwłaściwsze środowisko
wychowania i opieki. Na marginesie trzeba dodać, że liczba osób niezdecydowanych, wybierających odpowiedź „nie wiem”, była we wszystkich krajach podobna
i mieściła się w przedziale 6–9%.
3. Znaczenie niektórych czynników społeczno-kulturowych
Istnieje wiele czynników, które należałoby uwzględnić, analizując różnice w opiniach młodzieży dotyczących małżeństwa i rodziny w porównywanych krajach.
Do najważniejszych można zaliczyć doświadczenia historyczne, stan procesów
80
Tomasz Biernat
modernizacyjnych społeczeństw, poziom religijności i pozycja Kościoła katolickiego, czynniki ideologiczne i polityczne. Poglądy na temat małżeństwa i rodziny
zawsze były silnie związane z religią, a szczególnie z chrześcijaństwem (rodzina
zajmuje ważne miejsce w nauczaniu Kościoła katolickiego). Czynnik ten w istotny statystycznie sposób różnicował opinie respondentów. Aby uczynić porównanie pełniejszym i lepiej zrozumieć zaobserwowane różnice, warto analizowane
wyniki umieścić w kontekście pewnych zjawisk i procesów zachodzących w porównywanych krajach. Trudno oczywiście uchwycić bezpośrednią zależność między opiniami młodzieży a uwarunkowaniami społecznymi i kulturowymi w ich
krajach pochodzenia, jednak niektóre uwagi mogą służyć jako istotne tło interpretacyjne.
Opinie młodych Hiszpanów wydają się najbardziej liberalne. Hiszpania w ostatnich dwóch dekadach przeszła dynamiczny, głęboki proces modernizacji związany
z wstąpieniem do struktur UE, przemianami gospodarczymi, społeczno-politycznymi i kulturowymi. Należy przypomnieć, że do niedawna był to jeden z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych krajów w zachodniej Europie. W świadomości
Hiszpanów ciągle jest obecne doświadczenie wojny domowej z 1936 roku, faszyzmu i wieloletniego panowania reżimu generała Francisco Franco (prawie czterdzieści lat rządów) W istotny sposób zmieniała się religijność Hiszpanów i sytuacja
Kościoła hiszpańskiego14. Silna pozycja tej instytucji i jej hierarchii w czasach rządów generała Franco obecnie znacznie się osłabiła. W ostatnich latach Kościół
hiszpański znajduje się w izolacji. Socjalistyczne, antyklerykalne rządy José L. Zapatero doprowadziły do zlikwidowania religii w szkołach. Kościół ma ograniczony
dostęp do mediów, jest oskarżany o autorytaryzm i zacofanie w kwestiach rodziny
i moralności. Hiszpania jawi się dziś jako państwo, które aktywnie realizuje projekty UE w zakresie kształtowania nowej polityki rodzinnej. Celem działalności
rządu jest budowanie tzw. nowego społeczeństwa, mającego zapewnić Hiszpanom
powszechną „jakość życia”. Działania te są także nakierowane na przemianę społecznej świadomości i obyczajowości związanej z małżeństwem oraz rodziną. Chodzi w nich o wyzwolenie społeczeństwa z więzów autorytarno-represyjnej, tradycyjnej rodziny, z ciasnych schematów płci i lansowanie postmodernistycznych
14
Świadczą o tym badania ukazujące gwałtowne zmniejszanie się odsetka praktykujących Hiszpanów (uczęszczanie na coniedzielną mszę). W 1970 roku wynosił on 87%, w 1993 – 52%, a w 2002
już tylko 25%. Jeszcze niższy poziom religijności reprezentuje młodsze pokolenie (do 30 roku życia).
Badanie pt. „Młodzi Hiszpanie” z 1995 roku pokazało, że 77% respondentów zaliczyło się do wierzących, lecz powtórny sondaż z 2005 roku ujawnił, że odsetek takich deklaracji zmniejszył się do 29%
(tylko 10% młodzieży bierze udział w niedzielnych mszach świętych). N. Łuczyńska, Hiszpania:
nieudana krucjata, „Więź” 2006, nr 12, s. 14–24.
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
81
projektów życia uwolnionych z tradycyjnych norm moralnych15. W 1998 roku
Hiszpania zalegalizowała związki partnerskie (konkubinaty) zarówno hetero-, jak
i homoseksulane, przyznając im część praw przynależnych małżeństwom. Przeprowadzone niedawno zmiany prawne rozluźniły procedury rozwodowe oraz
wprowadziły małżeństwa tej samej płci, przyznając im prawa identyczne z tradycyjnymi małżeństwami (Ustawa nr 13 z 1.07.2005 roku o zmianie Kodeksu cywilnego w kwestii prawa małżeńskiego).
Socjalistyczny rząd prowadzi w mediach szeroko zakrojone akcje propagandowe promujące nowoczesne style życia. Zmiany objęły także edukację szkolną, co
znalazło swój wyraz we wprowadzeniu liberalnego wychowania seksualnego. Działania te wzbudziły wiele protestów hierarchów Kościoła hiszpańskiego, członków
konserwatywnej Partii Ludowej i Hiszpańskiego Forum Rodziny. Swoje zaniepokojenie wyrazili również Jan Paweł II i Benedykt XVI, którego pierwsza pielgrzymka zagraniczna po wyborze na papieża odbyła się do Walencji, jak to określił jeden
z biskupów hiszpańskich, „w celu obrony rodziny”. Badania prowadzone przed
uchwaleniem prawa o małżeństwach homoseksualnych, jak i po jego wprowadzeniu pokazują duże poparcie Hiszpanów dla zmian (akceptuje je trzy czwarte społeczeństwa). Obecnie głośno dyskutowana jest kwestia praw adopcyjnych dla par
homoseksualnych. Warto nadmienić, że w wielu regionach tego kraju już istnieje
możliwość adopcji dzieci przez te związki (Nawarra, Asturia, Aragonia, Kraj Basków i Katalonia). Wszystko to wywołuje u obrońców tradycyjnej rodziny poczucie zagrożenia, a tradycyjne, monogamiczne, prokreacyjne i heteroseksualne rodziny stały się, według nich, prześladowaną i uciskaną mniejszością (takie jest np.
stanowisko Hiszpańskiego Forum Rodziny). Hiszpania jest obecnie miejscem swoistego eksperymentu społecznego, którego przedmiotem stała się rodzina. Wielu
obserwatorów społecznych postrzega ją jak awangardę przemian w tym zakresie.
Odmienne społeczno-polityczne i kulturowe uwarunkowania występują
w Niemczech. Faszyzm oraz ideologia narodowego socjalizm doprowadziły do
realizacji totalitarnej inżynierii społecznej, której celem była eksterminacja całych
grup i narodów. Warto wspomnieć tu też praktyki eugeniczne z aborcją, eutanazją
i eksperymentami z wyhodowaniem rasy panów. Przegranie drugiej wojny światowej, podział kraju na wschodnie i zachodnie Niemcy przyniósł różne wzorce
modernizacji kraju: kapitalistycznej i socjalistycznej. Stanowią one ważne tło dla
kształtowania się niemieckiej rodziny. Polityka władz komunistycznych NRD polegająca na programowej laicyzacji społeczeństwa, lansowaniu odhumanizowanego wychowania seksualnego doprowadziła do obniżania norm moralnych związa15
P. Skibiński, Zapatero – nowy wzorzec lewicy, „Rzeczpospolita”, 21.04.2007.
82
Tomasz Biernat
nych z małżeństwem i rodziną (ówczesną młodzież charakteryzowała wczesna
inicjacja seksualna i rozwiązłość)16. Kraj ten miał niezwykle liberalne prawo dotyczące aborcji. Na zachodzie Niemiec przemiany rodziny wynikały z gwałtownej
modernizacji kraju oraz procesów sekularyzacyjnych typowych dla całej powojennej Europy Zachodniej. Wysoki poziom rozwoju cywilizacyjnego przyniósł ze sobą materialistyczny i hedonistyczny stosunek do życia, który wpłynął na kształt
rodziny współczesnej.
Na pozycję rodziny niewątpliwie wpłynęła słaba pozycja Kościoła protestanckiego i katolickiego (który jeszcze do niedawna stanowił mniejszość w tym protestanckim kraju). Kościół ewangelicki ma bardziej liberalny stosunek do małżeństwa, rodziny, moralności seksualnej, rozwodów. Poziom religijności Niemców jest
coraz niższy17. Zanik religijności na wschodzie kraju był związany z programową
laicyzacją prowadzoną przez komunistyczne władze. Inna sytuacja miała miejsce
w zachodniej części kraju, gdzie Kościoły cieszyły się wolnością. Hierarchowie
Kościoła katolickiego w Niemczech jednak bezpośrednio i pośrednio kontestowali papieskie nauczanie w kwestii rodziny. Warto tu choćby wspomnieć słynne
oświadczenie biskupów z Königstein, które osłabiało negatywną wymowę encykliki Humanae vitae Pawła VI w kwestii niedopuszczalności antykoncepcji (stanowisko hierarchów wyłączało tę sprawę z nauczania Kościoła i pozostawiało indywidualnemu sumieniu człowieka). W ostatnich latach dyskusję wzbudziła kwestia
funkcjonowania przykościelnych katolickich poradni rodzinnych, które wydawały zaświadczenia umożliwiające aborcję (sprzeciw swój wobec tych praktyk wyraził Jan Paweł II). Jeszcze bardziej liberalne stanowisko w kwestii małżeństwa i rodziny przejawiał Kościół luterański (w dwóch landach udziela nawet błogosławieństw
parom homoseksulanym).
W 1998 roku władze niemieckie przedefiniowały pojęcie rodziny, uznając za
nią każdy „związek posiadający dzieci”. Rodziną stała się zarówno niezamężna
matka, jak i homoseksualna para wychowująca dzieci. W 2001 roku zalegalizowane zostały konkubinaty osób tej samej oraz odmiennej płci. Od 1 sierpnia tego
samego roku obowiązuje Ustawa o zakończeniu dyskryminacji homoseksualnych
16
W sporcie stosowano praktyki eugeniczne polegające na „hodowli sportowców”. W tym celu
dokonywano manipulacji na genach i zarodkach ludzkich oraz wykorzystano mechanizmy ludzkiej
płodności do uzyskiwania wysokich wyników sportowych (zapładnianie kobiet przez startem w zawodach i dokonywanie aborcji po).
17
W Niemczech w 2008 roku najsilniejszą grupę stanowili bezwyznaniowcy – 33%, następnie
katolicy – 31,2%, a na trzecim miejscu ewangelicy – 30,5%. Informacja na temat religijności krajów
uczestniczących w Euro 2008, Internet: eKAI za austriacką agencją „Katpress”: ekai.pl?serwis/?MID=15366.
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
83
związków partnerskich. Warunki zawarcia partnerstwa oraz skutki są podobne do
tych, które dotyczą małżeństw (jednak tzw. Lebenspartnerschafts nie jest małżeństwem)18. Związki te uzyskały dużą część praw przynależnym małżeństwom.
W 2005 roku formalnie umożliwiono parom homoseksualnym adopcję dzieci19.
Niemcy należą do jednych z najbardziej liberalnych społeczeństw. Jak widać,
poglądy niemieckiej młodzieży plasują się między jeszcze bardziej liberalnymi
opiniami młodych Hiszpanów i bardziej tradycyjnymi Polaków.
4. Specyfika postaw polskiej młodzieży
Analizując wyniki badań przeprowadzonych w Polsce, trzeba zwrócić także uwagę
na niektóre polskie uwarunkowania. Polacy uważani są za naród familiocentryczny, rodzina niezmiennie wskazywana jest jako jedna z najważniejszych wartości.
Na jej obecny kształt i funkcjonowanie wpłynęło doświadczenie rozbiorów, dwóch
wojen światowych, okupacji hitlerowskiej oraz okres komunizmu, które z jednej
strony osłabiły biologicznie i materialnie rodzinę, ale z drugiej, paradoksalnie, służyły jej integracji i trwaniu. Jak pokazują historycy, polska rodzina w trudnych
czasach była ostoją wolności, polskości i religii. Dawała Polakom nadzieję i siłę,
chroniła przed zewnętrznymi czynnikami, które im zagrażały. System komunistyczny narzucony siłą w Polsce po drugiej wojnie światowej doprowadził do osłabienia i dezintegracji rodziny. Socjalistyczna, nachalna modernizacja rodziny miała
w istocie antyrodzinny charakter. Sprowadzała się do lansowania ograniczającego
prokreację modelu rodziny (legalizacja aborcji i dostępność antykoncepcji), degradacji kobiety prymitywną formą feminizmu, osłabiania więzi rodzinnej i międzypokoleniowej socjalistycznymi wzorcami awansu społecznego oraz laicyzacji, która zubażała jej duchowy wymiar. Sytuację rodziny dodatkowo utrudniały
wszechobecna bieda i różne formy społecznej demoralizacji (np. pijaństwo). Mimo
tych wszystkich negatywnych zjawisk rodzina jest „jedną z nielicznych instytucji
społecznych, których nie zdołał zniszczyć socjalizm”20. Polska rodzina była w czasie PRL-u wspierana przez Kościół katolicki, który miał słabą pozycję w państwie,
18
T. Brzóska, Rejestracja stanu cywilnego za granicą. Związki partnerskie, „Technika i USC” 2002,
nr 3, s. 7.
19
W ostatnich latach zauważa się rosnącą tendencję do życia w nieformalnych związkach.
Według danych statystycznych z 2006 roku w dawnej RFN jest nieco ponad 20% związków tego typu,
a w części należącej do byłego NRD, aż 42%. Internet: Niemcy: coraz więcej osób żyje w nieformalnych związkach (źródło KAI). www.piotrskarga,pl/ps,978,2,0,1,I,informacje.html
20
K. Murawski., Rodzina i wolność, „Wiedza i Życie” 1997, nr 5.
84
Tomasz Biernat
ale silną w społeczeństwie. Na dzisiejszą sytuację rodziny rzutuje zarówno jej przeszłość, jak i teraźniejszość21. Na opinie polskiej młodzieży wpływa większy poziom jej religijności (w porównaniu z młodzieżą niemiecką i hiszpańską) oraz
większe przywiązanie do rodziny22. Zaobserwowane różnice mają także związek
z późniejszym opuszczaniem domu rodzinnego przez polską młodzież (przebywa
ona w domu rodzinnym dłużej niż w przypadku rówieśników w porównywanych
krajach)23. Dłuższe przebywanie w domu rodzinnym wynika z przedłużonej edukacji młodzieży oraz większego uzależnienia materialnego od rodziny, którego
główną przyczyną jest brak pracy i mieszkań dla młodych ludzi. Tradycyjne postrzeganie rodziny ujawniające się w poglądach badanych Polaków wiąże się z nauczaniem Kościoła katolickiego w Polsce, a w szczególności Jana Pawła II. Jedną
z charakterystycznych cech polskiej młodzieży, którą można łączyć z nauczaniem
papieża Polaka, jest negatywny stosunek do aborcji. W przeprowadzonych badaniach za nieograniczoną aborcją opowiedziało się tylko 10% respondentów w Polsce, w Niemczech 43%, a w Hiszpanii 50%.
Przedstawione wyniki pokazują, w czym polska młodzież jest podobna,
a w czym różni się od swoich rówieśników w porównywanych krajach w kwestii
stosunku do małżeństwa i rodziny, postrzegania ich wartości oraz planów życiowych z nimi związanych24. Młodzi Polacy wydają się bardziej przywiązani do tradycyjnie pojmowanej instytucji małżeństwa i rodziny niż młodzi Niemcy i Hiszpanie. Można to zauważyć w definiowania rodziny, przypisywaniu znaczenia
małżeństwu, poziomie aprobaty dla kohabitacji, stopniu akceptacji praw dla związków homoseksualnych oraz stosunku do rozwodu. Wartość małżeństwa i rodziny
wydaje się wyższa niż w pozostałych porównywanych krajach, co może wiązać się
ze swoiście polską rodzinnością (ostatnie badania OBOP z września 2008 roku
pokazały, że dla 88% Polaków rodzina jest najwyższą wartością). Polska młodzież
w dużo mniejszym stopniu jest skłonna akceptować przyznawanie praw związkom
homoseksualnym niż jej zachodni koledzy. Jej rysem charakterystycznym jest również silny sprzeciw wobec aborcji.
21
M. Kubiak, Demograficzne uwarunkowania polityki rodzinnej państwa [w:] Małżeństwo i rodzina w ponowoczesności…, s. 17–32.
22
Por. L. Dyczewski, Więź między pokoleniami w rodzinie, Lublin 2003.
23
K. Slany, Orientacje małżeńskie i rodzinne młodzieży akademickiej w Polsce (próba weryfikacji
teorii drugiego przejścia demograficznego), „Problemy Rodziny” 2001, nr 3, s. 26.
24
Analizę interesujących korelacji między opiniami młodych Polaków a różnymi zmiennymi
socjodemograficznymi można znaleźć w pracy: T. Biernat, P. Sobierajski, Młodzież wobec małżeństwa
i rodziny. Raport z badań, Toruń 2007.
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
85
U polskiej młodzieży zaznacza się także liberalne postrzeganie niektórych zjawisk związanych z małżeństwem i rodziną. Wskazuje na to choćby duża aprobata
dla kohabitacji i wysoki odsetek osób pragnących tworzyć tzw. małżeństwa na próbę oraz akceptacja rozwodów. Analiza pokazuje, że w opiniach młodzieży z porównywanych krajów uwidaczniają się przemiany w postrzeganiu małżeństwa i rodziny. Najbardziej liberalne opinie ujawniły się u młodych Hiszpanów, mniej liberalne
u Niemców i bardziej tradycyjne u Polaków. Opinie wskazują na duży poziom indywidualizacji w postrzeganiu i ocenianiu zjawisk związanych z rodziną. Modernizacja społeczeństwa determinuje zmianę postaw wobec małżeństwa i rodziny, co
wyraża się odchodzeniem od tradycyjnych norm regulujących życie małżeńskie
i rodzinne. Instytucja małżeństwa i rodziny podlega sekularyzacji, co oznacza, że
w coraz mniejszym stopniu jest regulowana nakazami płynącymi z religii wynikiem
czego jest redukcja sakralnego i transcendentnego wymiaru tych instytucji.
Konsekwencją rewolucji seksualnej było wyłączenie sfery seksualnej człowieka
z pola działania norm społecznych i religijnych, co w efekcie przyczyniło się do jej
deinstytucjonalizacji. W świetle uzyskanych wyników można postawić tezę, że
kolejnym etapem tego procesu może być prywatyzacja małżeństwa i rodziny.
W dzisiejszym zachodnim społeczeństwie instytucje te stają się bardziej indywidualnym, niż społecznym projektom życiowym. Indywidualizacja i polimorfizacja
form życia małżeńsko-rodzinnego staje się znakiem dzisiejszych czasów. Przeprowadzone badania porównawcze pokazują istnienie podobieństw związanych
z przemianami postrzegania i wartościowania małżeństwa i rodziny. Nie oznacza
to bynajmniej ich detronizacji. Rodzina pozostaje jednym z najgłębszych ludzkich
pragnień oraz ciągle pożądaną wartością życia.
L I T E R AT U R A:
Beck U., Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, Warszawa 2002.
Biernat T., Przemiany definiowania rodziny i ich konsekwencje, „Społeczeństwo i Rodzina”
2009, nr 2.
Biernat T., Społeczno-kulturowe uwarunkowania światopoglądu młodzieży w okresie transformacji, Toruń 2006.
Biernat T., Sobierajski P., Młodzież wobec małżeństwa i rodziny. Raport z badań, Toruń
2007.
Brzóska T., Rejestracja stanu cywilnego za granicą. Związki partnerskie, „Technika i USC”
2002, nr 3.
Dyczewski L., Więź między pokoleniami w rodzinie, Lublin 2003.
86
Tomasz Biernat
Elkind D., The Hurried Child and All Grown Up and No Place to Go, Reading 1988.
Familienvorstellungen von Jugendlichen, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Oldenburg 2003.
Familienvorstellungen zwischen Fortschrittlichkeit und Beharrung. Ergebnisse einer empirischen Untersuchung von Ehe- und Familienvorstellungen Jugendlicher in internationalen
Vergleich, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Würzburg 2006.
Giddens A., Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych społeczeństwach, Warszawa 2006.
Kubiak M., Demograficzne uwarunkowania polityki rodzinnej państwa [w:] Małżeństwo
i rodzina w ponowoczesności. Szanse – zagrożenia – patologie, W. Muszyński, E. Sikora
(red.), Toruń 2008.
Łuczyńska N., Hiszpania: nieudana krucjata, „Więź” 2006, nr 12.
Małżeństwo i rodzina w nowoczesnym społeczeństwie, L. Dyczewski (red.), Lublin 2007.
Murawski K., Rodzina i wolność, „Wiedza i Życie” 1997, nr 5.
Sikora E., Społeczne oczekiwania wobec związku i partnera życiowego [w:] Miłość, wierność
i uczciwość na rozstajach współczesności, W. Muszyński, E. Sikora (red.), Toruń 2008.
Skibiński P., Zapatero – nowy wzorzec lewicy, „Rzeczpospolita”, 21.04.2007.
Slany K., Orientacje małżeńskie i rodzinne młodzieży akademickiej w Polsce (próba weryfikacji teorii drugiego przejścia demograficznego), „Problemy Rodziny” 2001, nr 3.
Szawiel T., Wiara i Kościół w Europie, „Więź” 2003.
Tyszka Z., Rodzina we współczesnym świecie, Poznań 2002.
Internet:
Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie homofobii w Europie P6_TA (2006)0018
18 stycznia 2006, http://www.europarl.europa.eu/S
Informacja na temat religijności krajów uczestniczących w Euro 2008, Internet: eKAI za
austriacką agencją „Katpress”, http:??ekai.pl?serwis/?MID=15366.
Niemcy: coraz więcej osób żyje w nieformalnych związkach (źródło KAI), www.piotrskarga,pl/ps,978,2,0,1,I,informacje.html
SUMMARY
This article presents a comparison of the research results concerning youth views on marriage, family and having children. It is a result of an international research project titled
Ehe und Familie im Wandel was undertaken by Carl von Ossietzky University in Oldenburg
Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów
87
(2003–2006). The survey was carried out among young people in the age group of 18–24
(pupils and students of various types of schools, colleges and universities). The author of
the text focused on the comparison of the representative groups from: Poland, Germany
and Spain. The results show the similarities and differences between young people as shown
by their opinions on the definitions of family, the significance of marriage, attitudes to
divorce, informal marriages and homosexual couples. The presented analyses show various
processes linked to the transformation of the contemporary family and marriage in Europe.
In the light of the research results family appears as a elementary social institution but
taking various forms nowadays. Family, in youth opinions, doesn’t has to lean on formalized
relationship consisting of a man, and a woman who have children. The author points at the
disappearance of the traditional social norms which have, until now influenced the creating and functioning of family, and appearance of new ones which are not explored enough.
The family changes are influenced by the processes of the individualization and secularization. The comparison shows significant differences between countries. The most traditional perception of marriage and family was manifested in Poland and the most modern
in Spain. The second part of the article contains an analyses of the chosen socio-cultural
determinants of the youth opinions in the compared countries..
Key words:
marriage, family, youth’s opinions, transformation, international comparison
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
Marek Mariusz Tytko
CORPUS STUDIOSORUM UNIVERSITATIS
IAGELLONICAE. ZMIANY TOŻSAMOŚCI
NARODOWOŚCIOWEJ STUDENTÓW UJ W LATACH
1850–1918
1. Wstęp
Przez stulecia w uniwersytecie krakowskim (rozmaicie wszakże nazywanym w poszczególnych okresach historycznych: Studium Generale, Akademią Krakowską,
Szkołą Główną Koronną, a od XIX wieku. Uniwersytetem Jagiellońskim) kształcili się przedstawiciele wielu narodów, choć jest rzeczą oczywistą, że chodziło o uniwersytet polski, nawet pod zaborem austriackim dominowali w nim Polacy. Fakt
ten znany jest dość dobrze historykom. Wprawdzie bywały okresy, w których obcokrajowców czy przedstawicieli rodzimych mniejszości wyznaniowych i etnicznych (narodowych) było mniej lub nie było ich wcale, jednak nie trwały one zbyt
długo. Jeśli w okresie międzywojennym przez pewien czas w stosunku do Żydów
obowiązywał w uniwersytecie tzw. numerus clausus (a w niektórych wydziałach
– tzw. numerus nullus), nigdy nie miał on charakteru urzędowego, sankcjonowanego przez prawo polskie. Uniwersytet Jagielloński stał się prawdziwą alma mater
multarum gentium w połowie XIX wieku, gdy zniesiono bariery wyznaniowe i społeczne, które dotąd utrudniały podejmowanie studiów wyższych przez grupy pod
tym względem upośledzone. Należy zaznaczyć, że studia nad różnymi dziewiętnasto- i dwudziestowiecznymi grupami etnicznymi (narodowościowymi) na Uniwersytecie Jagiellońskim – zostały już zapoczątkowane (na UJ), choć daleko im
do zakończenia.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae
89
2. Materiały źródłowe do badań świadomości narodowościowej
studentów UJ 1850–1918
Jak zauważył J. Michalewicz, „dopiero od paru lat badacze zwrócili uwagę na olbrzymi zasób informacji o studentach z XIX i XX wieku zawarty w tysiącach akt
dokumentacji, spoczywających na półkach archiwów uniwersyteckich (…)”1.
W Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego od połowy XIX wieku zachowały się
obfite materiały źródłowe (dokumenty), umożliwiające badania świadomości narodowościowej (etnicznej) studentów, a także jej ewolucji (procesu zmian tożsamości etnicznej i narodowościowej). Nie zostały owe archiwalia z powodów
oczywistych wyzyskane do edycji, np. przez opracowaną publikację ksiąg immatrykulacyjnych pt. Album studiosorum Universitatis Cracoviensis (1887–1956).
Wspomniane źródła archiwalne – to są: 1) tzw. „rodowody”, a także 2) wydziałowe
i 3) senackie katalogi studentów. Należy wyjaśnić, że, „Rodowodami nazywano
ankiety wpisowe studentów, własnoręcznie przez nich wypełniane i składane
w każdym semestrze studiów”2, natomiast „Katalogi studenckie prowadziła natomiast administracja uniwersytetu w kancelarii władz centralnych uczelni oraz
w kancelariach wydziałów”3. Po roku akademickim 1905/1906 zaprzestano weryfikacji urzędniczej ankiet wpisowych („rodowodów”), odtąd owe własnoręczne
ankiety wpisowe studenci oddawali urzędnikom, a ci łączyli je (zszywali) w księgi
„katalogów” (jednak bez weryfikacji danych podawanych przez studenta). Po
1905/1906 pozostały tylko katalogi wydziałowe i senackie jako materiał źródłowy
(nie było już tzw. „rodowodów”). Jak napisał J. Michalewicz, „(…) istota tej decyzji
polegała na ograniczeniu podstawowej informacji o studencie do ankiety wypełnianej teraz przez samego studenta. Zrezygnowano więc z weryfikowania tych
informacji, a zarazem z ich schematyzowania przez urzędnika sporządzającego
poprzednio wpis do tzw. katalogów”4. Ma to znaczenie także dla badań nad tożsamością narodowościową (i jej zmianami) u studentów, bo zapisy studenta trudniej
zweryfikować.
Według J. Michalewicza, „powstające w toku studiów dossier studenta składało
się przeciętnie z 10 ankiet wypełnianych przez młodego, rozwijającego się człowieka, który z roku na rok akceptował lub zmieniał pewne informacje o swojej osobie,
np. określając swoje wyznanie i narodowość, a nawet pisownię własnego nazwiska.
1
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850–1918. A-D, J. Michalewicz (red.), Kraków
1999, s. XIX.
2
Ibidem, s. VIII.
3
Ibidem, s. VIII–IX.
4
Ibidem, s. XI.
90
Marek Mariusz Tytko
Popełniał też błędy wynikające z braku uwagi, np. podając różne imiona ojca (…).
Badacz dysponuje więc wieloma wersjami danej informacji, zawartymi w kilku
rodowodach, które do drugiego semestru r. akad. 1905/06 może konfrontować
z informacją formułowaną przez uniwersyteckich urzędników. Oni z kolei mogli
popełniać dalsze błędy, korygując nieformalne zapisy studentów. Dane zawarte
w rodowodach i katalogach uzupełnia z kolei szereg innych źródeł, w tym głównie
księgi immatrykulacyjne, spisy wydanych absolutoriów i świadectw odejścia”5.
W tych ostatnich źródłach można dopiero znaleźć wyjaśnienie informacji często
niejasnej w studenckim zapisie. Materiał ten uzupełniają zespoły ksiąg doktorskich6. Weryfikację danych umożliwiają też akta państwowych komisji egzaminacyjnych, działających w Krakowie, nadających uprawnienia zawodowe (prawnicze,
nauczycielskie), akta osób nostryfikujących swoje dyplomy lub uzyskujących doktoraty na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Trzeba zaznaczyć, że w okresie 1850–1918 istniały rozmaite kategorie studentów:
1) studenci zwyczajni (immatrykulowani, po maturze), 2) studenci nadzwyczajni
(grupa niejednorodna, z jednej strony – nieimmatrykulowani, bez matury, z drugiej
strony – absolwenci studiów wyższych, którzy uzupełniali swoje wykształcenie),
3) hospitanci, a w zasadzie – hospitantki (bez immatrykulacji). Kategorie te przewidywało ówczesne prawo austriackie7. J. Michalewicz, idąc za ww. ustawą, opisał
rzecz następująco: „Studentem zostawało się po dokonaniu wpisu na uczelnię oraz
po udziale w uroczystej immatrykulacji, podczas której składano uroczyste ślubowanie studenckie (…). Student immatrykulowany był studentem tzw. zwyczajnym
(ordynaryjnym), dopuszczonym do studiów aż do uzyskania stopnia doktorskiego
i złożenia zawodowych egzaminów kwalifikacyjnych. Obok niego (…) zasiadali
także studenci tzw. nadzwyczajni oraz hospitanci”8.
Do badań nad mniejszościami narodowymi, studiującymi na Uniwersytecie
Jagiellońskim ważne są deklaracje studentów, wpisywane przez nich do rubryk:
„wyznanie” i „narodowość”. Przynoszą one informacje na temat: zmian w świadomości narodowej, 2) powodów owych zmian, 3) uwarunkowań ww. zmian. Rodowody, a od 1905 roku katalogi, wypełniali studenci własnoręcznie, bez żadnych
nacisków ze strony administracji uniwersyteckiej. Sposób wypełniania ww. rubryk
5
Ibidem.
Ibidem.
7
Ustawa naukowa. Rozporządzenie Ministerstwa Wyznań i Oświaty z dnia 1go października
1850 roku, L. 8214, D. P. P. L 370, którem w skutek Najwyższego Postanowienia z dnia 29go września
1850 r. ogłaszają się ogólne przepisy o pobieraniu nauk na wydziałach uniwersyteckich: w Wiedniu,
Pradze, we Lwowie, Krakowie, w Ołomuńcu, Gradcu i Insbruku, s. 3–4 i 16.
8
Corpus studiosorum…, s. XIII.
6
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae
91
ma podstawowe znaczenie dla badaczy świadomości narodowej. Pozwala poznać
stan tożsamości etnicznej studentów, a także notować zmiany, jakie zachodziły
w tym zakresie w okresie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim w okresie 1850–1918 studiowały elity ponad
dwudziestu narodowości. W Archiwum UJ znajdują się ważne dokumenty pozwalające badać proces ich kształcenia, uchwycić in statu nascendi zmiany identyfikacji młodych ludzi pobierających naukę na poziomie wyższym. Na UJ w latach
1850/1851–1917/1918 studiowali studenci następujących narodowości (według
oryginalnych wpisów): 1) polska, 2) żydowska, 3) niemiecka, 4) austriacka, 5) rosyjska, 6) ukraińska, 7) ruska, 8) białoruska, 9) litewska, 10) czeska, 11) słowacka,
12) rumuńska, 13) węgierska, 14) bułgarska, 15) chorwacka, 16) serbska, 17) macedońska, 18) słoweńska, 19) francuska, 20) włoska, 21) szwajcarska, 22) ormiańska, 23) gruzińska, 24) hiszpańska. W dokumentach urzędnicy tylko czasem wprowadzali zapisy na temat narodowości, np. „nie podaje”, lub sami dodawali dopiski
tego rodzaju (można to rozpoznać po charakterze pisma).
„Pytanie o wyznanie – jak pisze J. Michalewicz – zmuszało studenta do głębszego zastanowienia się nad swoją tożsamością”9. Odpowiedź powinna była mieścić się w grupie wyznań uznawanych przez państwo austro-węgierskie: [1.] rzymskokatolickie, [2.] greckokatolickie, [3.] grecko-nieunickie, [4.] ormiańskie, [5.]
starokatolickie, [6.] ewangelicko-augsburskie, [7.] helweckie (kalwińskie, ewangelicko-reformowane), [8.] braterskie (husyckie), [9.] hanefickie (islamskie, muzułmańskie), [10.] mojżeszowe.
Wypełniając odpowiednią rubrykę, studenci wyrażali jednak swe głębokie przekonania kulturowe, narodowe czy polityczne. Odpowiedzi, które wpisywane były
w rubryce „narodowość”, wyrażały przekonania dotyczące przynależności do danej
kultury narodowej, wspólnoty językowej czy tradycji historycznej. Religia (wyznanie) szła zwykle w parze z narodowością, choć nie było to regułą.
Studenci żydowscy w rubryce „narodowość” określali się jako: Żydzi, Polacy,
Czesi, Morawianie, Niemcy, Galicjanie (sic!), natomiast w rubryce „religia” („wyznanie”) wpisywali: „izraelita”, „izraelickie”, „żydowskie”, „starozakonne”, „mojżeszowe”. To było konsekwencją wspomnianego już faktu, że państwo austro-wegierskie
nie uznawało narodowości żydowskiej, traktując Żydów wyłącznie jako grupę religijną. Czasami wybór opcji narodowej był zaskakujący. Na przykład w wypadku
pięciorga rodzeństwa Krenglów – deklaracja narodowościowa była różna: 1) polska, 2) żydowska, 3) żydowska ze zmianą na polską, 4) bez narodowości. Na przełomie XIX i XX wieku wielu Żydów przyjmowało już identyfikację z narodowością
9
Ibidem, s. XVI.
92
Marek Mariusz Tytko
polską (deklarowało polską tożsamość narodowościową), zmieniając wyznanie na
nowe (rzymskokatolickie) lub pozostając przy swojej tradycyjnej religii (judaizmie). Czasami był to wyraz koniunkturalizmu, a czasami świadomy wybór, któremu towarzyszyła nawet zmiana nazwiska.
Studenci unici (grekokatolicy) wpisywali narodowość ruską, ukraińską, ale także polską. Bracia Szeptyccy – po kądzieli wnukowie Aleksandra Fredry – Stanisław
i Roman (późniejszy lwowski metropolita greckokatolicki Andrzej) przyznawali
się do dwóch różnych narodowości: polskiej lub ruskiej. Roman Szeptycki jako
student UJ podał w swojej karcie rodowodowej narodowość „polską” (1883/1884),
a następnie (1885/1886) narodowość „ruską”10. W tym czasie zmienił swoją identyfikację narodowościową (z polskiej na ruską), a fakt ten miał wielki wpływ na
późniejszy rozwój świadomości narodowościowej Ukraińców (Rusinów), zwłaszcza w tzw. Galicji Wschodniej11.
Podawano w rodowodach czasem określenia narodowości o charakterze ogólniejszym, np. „Sławianin” (sic!), pod którym często kryli się Słowacy, choć nie zawsze. Studenci z okolic Brna podawali narodowość „morawską”. Niewielki odsetek
studentów określał się jako bezwyznaniowcy, ewentualnie stawiał w odpowiedniej
rubryce kreskę. Zjawisko to nasiliło się po 1905 roku, gdy do Krakowa napłynęła
fala uczniów z Królestwa Polskiego.
Studenci polscy pochodzący z Cesarstwa Rosyjskiego lub Królestwa Polskiego
w rubryce „poddaństwo” pisali często: „polskie”, choć częściej: „Królestwo Polskie,
poddaństwo rosyjskie”12. Studenci poddani Cesarstwa Pruskiego podawali w rubryce „narodowość” – także „polska”, choć zdarzały się tu wpisy „śląska”, „pruska”. W rubryce „miejsce urodzenia” podawano również wówczas archaiczne nazwy typu:
„Litwa”, „Wielkie Księstwo Poznańskie”, „Wielkie Księstwo Krakowskie” itp.
3. Publikacja seryjna pt. Corpus Studiosorum Universitatis
Iagellonicae
Wszystkie opisane wyżej materiały źródłowe stały się podstawą do edycji serii pt.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850–1918, przygotowywanej w Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego, najpierw pod kierunkiem Jerzego Micha10
M.M. Tytko, Studyci. Odrodzenie zakonu przez metropolitę Andrieja Szeptyckiego [w:] Dzieje
Podkarpacia, t. III, J. Gancarski (red.), Krosno 1999, s. 54.
11
M.M. Tytko, W kręgu Andrieja Szeptyckiego. Kulturalne odrodzenie ukraińskie za czasów
mecenatu metropolity [w:] Dzieje Podkarpacia…, s. 31–50.
12
Corpus studiosorum…, s. XVII.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae
93
lewicza (1994–2004), a obecnie — Krzysztofa Stopki (od 2004)13. To jest dzieło
stałego zespołu, w którego skład wchodzą: Mieczysław Barcik, Adam Cieślak, Danuta Grodowska-Kulińska, Urszula Perkowska. W ten sposób został zapoczątkowany unikatowy, bezprecedensowy leksykon, obejmujący na razie biogramy
wszystkich studentów UJ z lat 1850–1918. Pierwszy tom (A-D) ukazał się w roku
1999, drugi (E-J) w 2006 roku. Wydanie tomu trzeciego (K-Ł) ma miejsce w 2009
roku. Po ukończeniu tej serii planowana jest kolejna seria obejmująca lata późniejsze (1918–1939 i 1945–1990), a także wcześniejsze (1780–1795 i 1795–1850). Przy
tworzeniu Corpusu na obecnym etapie „kwerendą objęto 3330 jednostek archiwalnych, w tym prawie 1000 kodeksów i wiązek akt oraz około 10 000 teczek osobowych”14. Daje to szacunkowo co najmniej kilkaset tysięcy kart (kartek) z zapisaną
(oryginalną, pierwotną) informacją źródłową, dotyczącą około 30 tysięcy studentów z lat 1850–1918. Dokładnej sumarycznej liczby wszystkich studentów UJ z tego czasu na razie nie można ustalić, na obecnym etapie badań metodologicznie
jest to niemożliwe. Podane wielkości pokazują skalę benedyktyńskiej, wieloletniej
pracy ww. zespołu.
Dla celów pomocniczych przy edycji Corpusu studiosorum stworzona została
w latach 1994–1995 tzw. „ankieta”, zawierająca następujące dane dotyczące studenta: 1) nazwisko (nazwiska) studenta, 2) imię (imiona), 3) tytuł (zawodowy, duchowny, naukowy, rodowy, np. szlachecki), 4) data urodzenia, 5) miejsce urodzenia
(miejscowość, powiat, kraj), 6) data śmierci (o ile nastąpiła podczas studiów),
7) miejsce zgonu studenta (miejscowość, powiat, kraj), 8) wyznanie (religia), 9) narodowość, 10) poddaństwo-obywatelstwo, 11) imię ojca, 12) zawód (zajęcie) ojca,
13) miejsce zamieszkania ojca (miejscowość, powiat, kraj), 14) data zgonu ojca,
15) imię matki, 16) nazwisko panieńskie matki, 17) zawód (zajęcie) matki, 18) miejsce zamieszkania matki (miejscowość, powiat, kraj), 19) imię opiekuna, 20) nazwisko opiekuna, 21) zawód (zajęcie) opiekuna, 22) miejsce zamieszkania opiekuna
(miejscowość, powiat, kraj), 23) nazwa szkoły, do której student uczęszczał uprzednio, 24) siedziba ww. szkoły, do której student uczęszczał uprzednio (miejscowość,
powiat, kraj), 25) data uzyskania matury, 26) nazwa (innej) wyższej uczelni, do
której student uprzednio uczęszczał (oraz informacje o otrzymanym tam stopniu
lub absolutorium), 27) siedziba ww. (innej) wyższej uczelni (miejscowość), 28) daty graniczne studiów odbytych uprzednio w ww. (innej) uczelni, 29) wydział (wydziały) Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie student odbywał studia, 30) status stu13
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850/51–1917/18. E-J, K. Stopka (red.), Kraków
2006.
14
Corpus studiosorum…, s. IX.
94
Marek Mariusz Tytko
denta (zwyczajny, nadzwyczajny, hospitant), 31) wpisy studenta na kolejne semestry
studiów (istnieją, przykładowo, wpisy studenta na dwadzieścia sześć kolejnych
semestrów, tj. trzynaście lat studiów), 32) świadectwo odejścia studenta z UJ, 33)
data uzyskania absolutorium w UJ, 34) data uzyskania magisterium w UJ, 35) egzaminy na stopień doktora (tzw. „rygoroza”), data ich odbycia, doktorat w UJ, data
uzyskania stopnia doktora w UJ, zakres tegoż doktoratu (dziedzina), 36) data egzaminu na kwalifikacje zawodowe (przed komisją dla prawników lub nauczycieli),
37) rodzaj egzaminu na kwalifikacje zawodowe (rodzaj komisji egzaminacyjnej),
38) nazwa stypendium i okres jego pobierania, 39) uwagi (dane niestandardowe).
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae przynosi informacje o młodych
przedstawicielach inteligencji „z tych lat ich życia, w których kształtowała się ich
osobowość i podstawa ich działalności zawodowej, społecznej, kulturalnej i politycznej. Rolę inteligencji, szczególnie w tym właśnie okresie[,] nie sposób przecenić”15.
Na podstawie Corpusu studiosorum badacz może poznać ponadto (co istotne
dla pedagogów i socjologów) pochodzenie społeczne, religijne i środowiskowe
studentów. Badacze mniejszości narodowych mogą poznać „wybrane przez studenta kierunki i specjalizacje naukowe, tok jego studiów, pilność, poziom osiąganych wyników”16. Corpus studiosorum, zasadnicze dzieło do badań nad kształtowaniem się inteligencji polskiej, po ukończeniu stanie się punktem wyjścia także
do badań nad funkcją Uniwersytetu w kształceniu różnych narodowości i grup
etnicznych. Pozwoli także w pełni uchwycić świadomościowe (identyfikacyjne)
zmiany świadczące o ewolucji tożsamości narodowościowej u młodzieży studiującej (indywidualnie, u poszczególnych osób oraz sumarycznie, co może być
uchwytne statystycznie, ilościowo). Póki co – mamy tylko dane cząstkowe na temat
zmienności świadomości narodowościowej i etnicznej.
4. Cząstkowe informacje statystyczne o zmianach tożsamości
narodowej studentów trzech Wydziałów UJ: Lekarskiego,
Prawniczego i Teologicznego
Równolegle i w powiązaniu z Corpusem studiosorum Universitatis Iagellonicae
tworzono od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku komputerową ba15
16
Corpus studiosorum…, s. XIX.
Ibidem.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae
95
zę danych o studentach UJ 1850–1918 (pierwszą, tzw. „starą”). Baza ta jest niepełna, obejmuje trzy Wydziały UJ: Lekarski, Prawa i Teologii (nie obejmuje Wydziału
Filozoficznego). Dzięki temu jest możliwe wstępnie pokazanie przekrojowo pewnych danych statystycznych i wyciągnięcie wstępnych wniosków badawczych. Ta
właśnie elektroniczna baza danych (a nie – fizycznie wydawana na papierze w kolejnych tomach edycja Corpusu studiosorum) stała się podstawą dla tez zaprezentowanych w dalszej części niniejszego artykułu. Należy jednak zaznaczyć, że obecnie budowana jest jeszcze inna, o wiele szersza pod względem informacyjnym,
druga baza danych (tzw. „nowa”), obejmująca znacznie więcej informacji o studentach wszystkich wydziałów UJ z lat 1850–1918 (Wydziały: 1) Teologiczny, 2) Prawniczy, 3) Lekarski, 4) Filozoficzny wraz z kierunkami: farmacja i rolnictwo). Ta
nowa (pełniejsza, druga) baza danych może być gotowa w całości dopiero za kilka
lat – kwestia długotrwałego procesu weryfikacji i wprowadzenia danych do bazy
jest nie do przyspieszenia – stąd obecnie nie jest możliwe podawanie np. pełnych
danych (sumarycznych, statystycznych) dotyczących narodowości studentów i obliczania (ilościowego) wszystkich zmian w identyfikacji narodowościowej osób
studiujących we wszystkich wydziałach UJ w latach 1850–1918.
Na podstawie informacji z niepełnej jeszcze elektronicznej (pierwszej) bazy
danych o studentach UJ (1850/51–1917/1918) można stwierdzić, że na około 24
tysiące (dokładna liczba nie jest możliwa obecnie do określenia) osób studiujących
na trzech Wydziałach: 1) Teologicznym, 2) Lekarskim, 3) Prawniczym – narodowość swoją podały (określiły w rodowodzie w rubryce „narodowość”) przynajmniej jeden raz 23 162 osoby. Liczba ta wymaga jeszcze weryfikacji i sprawdzenia,
czy dana sama osoba nie powtarza się, występując jako kolejny student różnych
wydziałów. Pewna liczba osób, około 1350 (liczba do weryfikacji) nie podała swojej narodowości, tj. nie wypełniła rubryki „narodowość”. Dokładnej liczby osób
(studentów) nie można podać obecnie ze względów metodologicznych. Np. wymagają weryfikacji dane o osobach, które studiowały na kilku wydziałach po kolei,
nie scalono tych informacji ze względów proceduralnych, chodzi o konieczność
dalszej źródłowej weryfikacji indywidualnej. Według obecnie posiadanych danych
na trzech Wydziałach (sumarycznie, razem wziętych): Teologicznym, Prawniczym,
Lekarskim – studiowało w latach 1850/1851–1917/1918 około 2 tysięcy studentów innych narodowości niż polska. Sumarycznie biorąc, przeważali wśród nich
Żydzi, Rusini, Ukraińcy. Z tej grupy (około 2 tysięcy studentów nie-Polaków) –
kilkuset studentów (491 wg wstępnych niezweryfikowanych w pełni danych) zmieniło w trakcie swoich studiów na UJ zapis dotyczący własnej narodowości. Można
zatem domniemywać, że część z nich wybrała inną tzw. opcję etniczną. Niektórzy
z nich przynajmniej deklaratywnie zmieniali narodowość dwukrotnie (160 przy-
96
Marek Mariusz Tytko
padków), inni tylko czynili to jeden raz (331 przypadków). Razem było to 491
przypadków (liczby do weryfikacji). W wypadku studentów trzech wymienionych
wydziałów (w sumie około 24 tysięcy osób) problem zmiany narodowości miał
charakter marginalny – mieścił się w granicach około 2% tej populacji (dane tymczasowe, do źródłowej weryfikacji). W grupie osób zmieniających dane na temat
swojej narodowości – największy odsetek (większość) stanowili studenci pochodzenia żydowskiego. Należy zaznaczyć, że Żydzi zasadniczo nie studiowali na Wydziale Teologicznym (faktyczny numerus nullus), stąd powyższe dane o zmianie
identyfikacji narodowościowej, jeśli dotyczą Żydów, to obejmują głównie studentów żydowskich dwóch Wydziałów – Prawniczego i Lekarskiego.
Wyżej wymienione dane sumaryczne nie uwzględniają studentów z Wydziału
Filozoficznego (w tym z farmacji i rolnictwa), który był najliczniejszym z wydziałów uniwersyteckich (liczącym w sumie około 6–7 tysięcy studentów w latach
1850/1851–1917/1918), bo ww. elektroniczna baza danych nie jest jeszcze ukończona. Należy jednak przypuszczać, na podstawie już zapisanych danych cząstkowych, że studenci Wydziału Filozoficznego byli w stopniu co najmniej takim samym (lub nawet – w stopniu jeszcze większym) zróżnicowani narodowościowo,
jak studenci analizowanych trzech wydziałów UJ w tym czasie, choć tak samo
na Wydziale Filozoficznym zdecydowanie dominowali studenci Polacy. Zróżnicowanie narodowościowe studentów Wydziału Filozoficznego 1850–1918 także podlegało fluktuacjom identyfikacyjnym co do zmian opcji etnicznych, czyli chodziło
o zmiany deklaracji narodowościowych. Z tych też powodów można jak dotąd –
tylko sygnalizować wstępnie problematykę ewolucji tożsamości narodowościowej,
postulując jej dogłębne przebadanie pod kątem socjologiczno-pedagogicznym
w przyszłości, w momencie zamknięcia procesu tworzenia pełnej bazy danych
o studentach UJ z lat 1850/1851–1917/1918, co umożliwi wyciągnięcie adekwatnych, opartych na twardych, ilościowych danych, wniosków badawczych, także
etnologicznych.
L I T E R AT U R A:
Album studiosorum Universitatis Cracoviensis, Ż.I. Pauli, B. Ulanowski, A. Chmiel, G. Zathey, C. Lewicki (red.), t. 1–5, Kraków [Kraków–Wrocław] 1887–1956.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850–1918. A-D, J. Michalewicz (red.), Kraków 1999.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850/51–1917/18. E-J, K. Stopka (red.), Kraków 2006.
Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae
97
Tytko M.M., W kręgu Andrieja Szeptyckiego. Kulturalne odrodzenie ukraińskie za czasów
mecenatu metropolity [w:] Dzieje Podkarpacia, t. III, J. Gancarski (red.), Krosno 1999.
Tytko M.M., Studyci. Odrodzenie zakonu przez metropolitę Andrieja Szeptyckiego, [w:] Dzieje Podkarpacia, t. III, Jan Gancarski (red.), Krosno 1999.
Ustawa naukowa. Rozporządzenie Ministerstwa Wyznań i Oświaty z dnia 1go października
1850 roku, L. 8214, D. P. P. L 370, którem w skutek Najwyższego Postanowienia z dnia
29go września 1850 r. ogłaszają się ogólne przepisy o pobieraniu nauk na wydziałach
uniwersyteckich: w Wiedniu, Pradze, we Lwowie, Krakowie, w Ołomuńcu, Gradcu i Insbruku, [wyd. przed 1891].
SUMMARY
The article (the study) shows the importance (the significance) of the publication entitled
Corpus Studiosorum Universitatis Iagellonicae for the researches of the ethnic (national)
identity of the national minorities and of the ethnic groups, who were studying at the
Cracow’s University in the years 1850–1918. On the basis of the source-based datas, taken
from the Archive of the Jagiellonian University, there was shown the problem of the changes (changing) of the ethnic consciousness for example the students from three faculties:
Theological, Medical and Law. In the years 1850/51–1917/18 there were studying about 24
thousands persons. Among 24 515 persons (but some persons can be repeated, happened
again) only 23 162 persons defined their own ethnicity (nationality). In this group only 491
students (about 2%) were announcing the various (changed, differing) datas on the subject
of their own belonging to the ethnicity-nationality (on the ethnic-national identification).
161 persons did changes of the ethnic option two times (twice over), while 330 persons did it only one-time (only once).
Key words:
The Jagiellonian University in Cracow, history of the universities, foreign students, ethnicities-nationalities, ethnical identity (national identity), national minorities, etnical minorities
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
Alicja Klimczak
PRÓBY TWORZENIA WYŻSZYCH UCZELNI W ŁODZI
1. Prekursorzy Uniwersytetu Łódzkiego
Historia powstania wyższej uczelni w Łodzi sięga aż roku 1864. Wtedy właśnie
dzięki staraniom Wielkopolskiego podjęto decyzję o utworzeniu w Łodzi lub jej
okolicach Instytutu Politechnicznego 1. Przy dużej aprobacie mieszkańców Łodzi
datę otwarcia uczelni ustalono na 1 września 1865 roku. Pomimo zaawansowanych
prac związanych z budową i utworzeniem Instytutu w ostateczności sprawa ta
utonęła w petersburskich archiwach. Przyczynili się do tego rosyjscy fabrykanci,
obawiający się o jeszcze szybszy rozwój już prężnie rozwijającego się przemysłu
łódzkiego, jak również łódzcy Niemcy, przewidujący, iż prawdopodobnie stracą
zajmowane kluczowe stanowiska, gdy Instytut Politechniczny zacznie kształcić
polskich specjalistów. W rezultacie zamiast Politechniki powstała tu Wyższa Szkoła Rzemieślnicza 2.
Następna szansa utworzenia politechniki w Łodzi pojawiła się podczas pierwszej wizyty cara Mikołaja II w Królestwie. Jako dowód łaski monarszej zostało
wydane pozwolenie na założenie politechniki. Niestety, dzięki poparciu władz carskich, jak również polskiej burżuazji wybór padł wówczas na Warszawę. Po raz
kolejny miasto utraciło możliwość pozyskania wyższej uczelni 3.
1
Por. J. Kita, S. Pytlas, Uniwersytet Łódzki w latach 1945–1995, Łódź 1996, s. 13; A. Nadolski,
Uniwersytet Łódzki 1945–1970, Łódź 1970, s. 11.
2
B. Baranowski i R. Kaczmarek, Starania Łodzi o wyższą szkołę [w:] Materiały do dziejów Uniwersytetu Łódzkiego (1945–1950), B. Baranowski, K. Duda-Dziewierz (red.), Łódź 1952, s. 13–14.
3
Ibidem, s. 14.
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi
99
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, Łódź ponownie uzyskała szansę na utworzenie wyższej uczelni. Jednak w pierwszej kolejności wszelkie
działania skupiały się na odbudowywaniu zniszczonego wojną przemysłu. Sprawa
wyższej uczelni technicznej nabierała rozgłosu dopiero w roku 1923, kiedy to z inicjatywy posłów łódzkich postawiony zostaje w Sejmie wniosek o utworzenie trzeciej w Polsce politechniki z siedzibą w Łodzi. Mimo aprobaty komisji oświatowej
Sejmu z przyczyn oszczędnościowych Ministerstwo Skarbu definitywnie odrzuciło ten projekt. Łódź, jako drugie co do wielkości miasto polskie, nadal pozostawała bez wyższej uczelni. Podejmowano więc próby tworzenia pewnego rodzaju jej
namiastek. I tak, w grudniu 1921 roku, dzięki staraniom łódzkiego koła Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, powstał Instytut Nauczycielski 4.
Głównym jego zadaniem było „systematyczne kształcenie i dokształcanie nauczycieli szkół średnich, seminariów nauczycielskich, szkół powszechnych i innych”5.
Organizatorem i kierownikiem Instytutu był wizytator Tadeusz Czapczyński. Jednym z istotnych problemów, z jakimi borykała się ta instytucja, były zbyt ograniczone fundusze, co nie pozwalało na zatrudnienie odpowiedniej liczby fachowców.
Pomimo tych trudności na uczelni wykładali profesorowie i docenci z Krakowa,
Warszawy i innych miast, m.in.: K. Nitsch, T. Lehr-Spławiński, H. Mościcki, M. Grotowski.
W początkowym okresie swej działalności Instytut cieszył się popularnością,
zarówno wśród grona nauczycielstwa łódzkiego, jak również wśród słuchaczy: 325
słuchaczy było w pierwszym roku, a już 732 w drugim roku działalności. Ich liczba
szybko jednak zmalała; w roku akademickim 1925/1926 było ich już tylko 241.
Powoli Instytut Nauczycielski tracił swoją popularność. Brak własnego gmachu,
pracowni naukowej oraz występujące trudności finansowe, jak również zbyt niski
poziom naukowy nie sprzyjały rozwojowi uczelni. Instytut zakończył swą działalność w roku 1927. Pomimo iż nie przekształcił się w uniwersytet, w pewnym stopniu spełniał jednak rolę szkoły o charakterze półwyższym. Szkoła ta wykształciła
kilkuset pedagogów.
Pierwsza wyższa uczelnia zaistniała w Łodzi roku 1924, kiedy utworzono
Wyższą Szkołę Nauk Społecznych i Ekonomicznych (WSNSiE). Jej siedziba znajdowała się w gmachu Szkoły Zgromadzenia Kupców przy ul. Narutowicza 68. Powstała ona z inicjatywy dyrektora warszawskiej Szkoły Nauk Politycznych, dokto-
4
Por. K. Baranowski, Początki Łodzi Akademickiej, Łódź 1993, s. 235; B. Baranowski i R. Kaczmarek, op.cit., s. 16.
5
Ibidem, s. 16.
100
Alicja Klimczak
ra Edmunda Reymana6. Podobny program i struktura organizacyjna świadczą
o tym, iż WSNSiE była w ścisłym połączeniu z warszawską Szkołą Nauk Politycznych, wzorowaną na Szkole Nauk Politycznych w Paryżu. Dyrektorem placówki
był przez cztery lata jej funkcjonowania stale mieszkający w Warszawie jej założyciel. Większa część wykładowców dojeżdżała również z Warszawy.
Wyższa Szkoła Nauk Społecznych i Ekonomicznych dokształcała głównie
urzędników administracji państwowej i samorządowej w zakresie prawa i ekonomii. Swój program realizowała na dwóch Wydziałach: Społeczno-Administracyjnym, którym kierował jako dziekan prof. Ludwik Kulczycki, oraz Finansowo-Ekonomicznym, którym kierował prof. Gabriel Tołwiński. Opiekę nad szkołą
sprawowało kuratorium – 21 osób (m.in. prezes Wilhelm Hordliczka, Marian Cynarski – prezydent miasta Łodzi, Paweł Biedermann ze Związku Eksportowego, dr
Jan Jarosz – były kurator Okręgu Szkolnego)7. Na uczelni wykładali wybitni naukowcy, m.in. ekonomista Jan Stanisław Lewiński, historyk Henryk Mościcki oraz
etnograf Stanisław Poniatowski. W głównej mierze byli to profesorowie uczelni
warszawskich oraz łódzcy adwokaci i pracownicy samorządowi. Jednakże WSNSiE
nie mogła zapewnić swym absolwentom odpowiednich uprawnień szkoły wyższej.
Z tego głównie powodu po krótkotrwałym rozkwicie zaczęła chylić się ku upadkowi. Najlepiej obrazuje to statystyka studentów. „Tak więc w pierwszym roku jej
istnienia (1924/25) liczba słuchaczy wynosiła 249, w drugim roku (1925/6) tylko
84. W ciągu czteroletniego istnienia Szkoły ukończyło ją zaledwie 26 osób”8. Liczby pokazują, iż uczelnia miała znikomy wpływ na rozwój szkolnictwa wyższego
w Łodzi. Definitywnie zakończyła swą działalność w 1928 roku.
Ówczesna robotnicza i przemysłowa Łódź – pomimo iż była drugim co do
wielkości miastem w kraju – miała wielkie trudności z utworzeniem szkoły wyższej. Główny powód to brak kadry naukowej zamieszkałej w Łodzi. Większość
uczonych mieszkała w najbardziej znanych ośrodkach naukowych, którymi były
Warszawa, Kraków, Lwów, i nie miała ochoty przenosić się do takich miast, jak
Łódź, by od podstaw budować szkolnictwo wyższe.
Sytuacja zaczęła się zmieniać w grudniu 1927 roku, kiedy łódzkie władze miejskie rozpoczęły rozmowy z władzami Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie
(m.in. rektorem – prof. Teodorem Viewegerem i prof. Marianem Grotowskim)
w sprawie utworzenia w Łodzi Oddziału Wolnej Wszechnicy Polskiej (WWP).
Dzięki subwencji udzielonej przez Zarząd Miejski otwarcie uczelni nastąpiło dnia
6
7
8
Ibidem, s. 17.
J. Kita, S. Pytlas, op.cit., s. 14.
B. Baranowski i R. Kaczmarek, op.cit., s. 17–18.
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi
101
28 października 1928 roku. „Oddział Łódzki WWP pod względem organizacyjnym
podzielony był na cztery wydziały: Humanistyczny (z kierunkami: filozoficznym,
polonistycznym, historycznym), Pedagogiczny, Nauk Politycznych i Społecznych
(z kierunkami: ekonomicznym i prawnym) oraz Matematyczno-Przyrodniczy
(z kierunkami: biologicznym, matematycznym i fizycznym). W ramach Oddziału
funkcjonowało również tzw. Studium Handlowe, Studium dla Księgowych, Studium Kultury Polskiej i kursy przygotowawcze dla nauczycieli”9.
W pierwszej kolejności nauczanie zostało rozpoczęte na Wydziałach: Humanistycznym, Pedagogicznym oraz Nauk Politycznych i Społecznych. Studia na Wydziale Nauk Matematyczno-Przyrodniczych zorganizowane zostały dopiero w roku akademickim 1932/1933. W rzeczywistości zajęcia odbywały się na sześciu
kierunkach, a mianowicie: filozoficznym, historycznym, polonistycznym, ekonomiczno-społecznym, pedagogicznym i biologicznym. Podejmowano natomiast
próby zorganizowania przez WWP Wyższego Studium Handlowego, niestety, zakończyły się one – z przyczyn organizacyjnych – niepowodzeniem.
Wszelkie decyzje dotyczące uczelni łódzkiej podejmowane były przez Senat
warszawskiej WWP. Oddział Łódzki WWP nie miał odrębnych władz. Poszczególne wydziały podlegały dziekanom uczelni warszawskiej.
Początkowo Oddział Łódzki WWP nie cieszył się zbyt dużym powodzeniem
wśród studentów. W pierwszym roku jego funkcjonowania liczba słuchaczy wyniosła zaledwie 163 osoby. Jednak z roku na rok ich ilość się zwiększała, i tak w roku akademickim 1938/39 wyniosła już 634 osoby. Decydujący wpływ na zwiększenie liczby studentów miało uzyskanie przez uczelnię od uprawnień do nadawania
absolwentom tytułów magisterskich. Studenci nauk ekonomicznych i prawnych
zaczęli je otrzymywać od roku 1935, natomiast absolwenci pozostałych kierunków
od roku 1937.
Młodzież studiująca na WWP w Łodzi miała, jak na ówczesne czasy, dość nietypowy skład. Oficjalnie ok. 25–29% studentów była pochodzenia robotniczego.
Prawdopodobnie ten odsetek był trochę większy, z powodu wpisywania w rubryce „zawód ojca” zamiast „pracownik fizyczny” jakiegoś innego zawodu 10.
Wykładowcami Oddziału Łódzkiego WWP byli głównie profesorowie i docenci WWP z Warszawy. „Uzupełnienie kadry stanowiła grupa asystentów i lektorów,
którzy zamieszkiwali w Łodzi (m.in. późniejsi profesorowie UŁ: Edward Rosset,
Józef Litwin). Spośród kilkudziesięciu profesorów WWP, dojeżdżających na zajęcia
do Łodzi, w pierwszej kolejności wymienić należy: biologa – prof. Teodora Viewe9
10
J. Kita, S.Pytlas, op.cit., s. 15.
B. Baranowski i R. Kaczmarek, s. 19.
102
Alicja Klimczak
gera, fizyka – prof. Mariana Grotowskiego, historyka – prof. Natalię Gąsiorowską-Grabowską, socjologa – prof. Józefa Chałasińskiego, prawnika – prof. Borysa Łapickiego, filologa – prof. Stefanię Skwarczyńską, pedagoga – prof. Helenę Radlińską,
biochemika – prof. Antoniego Dmochowskiego, geografa – prof. Jana Dylika, chemika – prof. Annę Chrząszczewską, pedagoga i filozofa – prof. Sergiusza Hessena,
psychologa – prof. Marię Lipską-Librachową, pedagoga i historyka – prof. Stefana
Truchima, pedagoga i filozofa – prof. Wiktora Wąsika, fizyka – prof. Feliksa Joachima Wiśniewskiego, biologa – prof. Tadeusza Wolskiego, prawnika – prof. Artura
Żabickiego”11.
W znacznym stopniu ci wybitni profesorowie przyczynili się później do utworzenia Uniwersytetu Łódzkiego.
Dojeżdżający do Łodzi wykładowcy nie mieli praktycznie bliższego kontaktu
ze studentami. Nie mieli również znaczącego wpływu na życie kulturalne miasta.
Pomimo tego Oddział WWP miał największy wpływ na życie kulturalne i naukowe tego robotniczego i przemysłowego miasta. Bez wątpienia była to najważniejsza
wyższa uczelnia w Łodzi w okresie międzywojennym. Dała ona podstawy do powstania w 1945 roku Uniwersytetu Łódzkiego.
Rozwój Oddziału Łódzkiego Wolnej Wszechnicy Polskiej został przerwany
wybuchem II wojny światowej. Po jej zakończeniu WWP nie podjęła działalności.
Formalnie została rozwiązana w 1952 roku 12.
2. Powstanie Uniwersytetu Łódzkiego
Koncepcja utworzenia w powojennej Łodzi wyższej uczelni owiana jest wieloma
opowieściami. Trudno ustalić, która z nich jest najbardziej prawdziwa. Trudno
również dowieść, gdzie i kiedy powstała myśl jej utworzenia. Należy jednak wspomnieć o kilku osobach, które były żywo zaangażowane w prace związane z utworzeniem uczelni wyższej w powojennej Łodzi, a byli to: prof. Teodor Vieweger, prof.
Bolesław Wilanowski, doc. Tadeusz Pawlikowski, adwokat Henryk Kurnatowski
oraz łódzcy działacze kulturalni: Ludwik Waszkiewicz i Zygmunt Lorentz 13.
Prof. B. Wilanowski, doc. T. Pawlikowski oraz adwokat H. Kurnatowski czynnie
działali w roku 1943 w ramach powstałego z inspiracji Armii Krajowej, konspira11
J. Kita, S.Pytlas, op.cit., s. 16.
Por. Wolna Wszechnica Polska, http://portalwiedzy.onet.pl/15608,,,,wolna_wszechnica_polska,haslo.html; P. Hubner, Kartki z dziejów nauki w Polsce (77) Wszechnica, http://forumakad.pl/
archiwum/2006/09/47_wszechnica.html, s.1, 2
13
J. Kita, S. Pytlas, op.cit., s. 16.
12
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi
103
cyjnego Komitetu Organizacji Szkolnictwa Wyższego w Łodzi. Komitet jednak
znacząco ograniczył swą działalność, po tym jak Kurnatowski został aresztowany
przez Niemców, a Wilanowski opuścił Łódź 14.
Przebywający w Warszawie L. Waszkiewicz i Z. Lorentz z polecenia Delegatury
na Kraj Rządu Polskiego w Londynie w roku 1944 przygotowali projekt zorganizowania w Łodzi po wojnie szkolnictwa wyższego. Po pierwsze, zakładali oni rozbudowę istniejącego w tym mieście Oddziału Wolnej Wszechnicy Polskiej. Byłby
on luźno związany z Wszechnicą warszawską i miałby własną kadrę profesorską.
Po drugie, zakładali stworzenie uczelni typu politechnicznego; na początku zostałby otwarty Wydział Włókienniczy, a w następnych latach Wydziały Mechaniczny,
Elektrotechniczny oraz Chemiczny 15.
Oprócz tego projektu, również na prośbę Delegatury na Kraj Rządu Polskiego
w Londynie, znany lekarz łódzki, prof. Wincenty Tomaszewicz, przygotowywał
plany utworzenia w Łodzi po wojnie uczelni typu medycznego 16.
Spośród innych osób myślących o utworzeniu w Łodzi wyższej uczelni Teodor
Vieweger, jako przedwojenny, wieloletni rektor, zarówno Oddziału Łódzkiego, jak
i warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej, nosił się z zamiarem odbudowy Oddziału Łódzkiego; zamierzał podnieść go do rangi drugiej uczelni typu Wszechnicy. Obydwie uczelnie miały być powiązane ze sobą oraz mieć wspólnego rektora
i senat, natomiast osobnych prorektorów, dziekanów oraz rady wydziałów. Łódzka
uczelnia z czasem dysponowałaby własną kadrą, początkowo jednak miała być
posiłkowana kadrą warszawską.
Należy wspomnieć również o projekcie zakładającym zorganizowanie w Łodzi
nowego państwowego uniwersytetu. Projekt został przygotowany przez grupę profesorów z WWP. Spotkał się z ostrą krytyką prof. T. Viewegera, który oskarżył jego
autorów o „zdradę idei Wszechnicy”.
Jeszcze inny projekt opracowała grupa młodych docentów Uniwersytetu Warszawskiego. Proponowali utworzenie nowej uczelni państwowej typu uniwersyteckiego, opierającej się głównie na kadrze złożonej w szczególności z młodych naukowców państwowych uniwersytetów. Projekt prawdopodobnie został przesłany
do Londynu.
Z kolei przebywający w latach wojny w Warszawie łódzcy ekonomiści przygotowali plan założenia w Łodzi Akademii Włókienniczej. Miała ona się składać
14
B. Baranowski, K. Baranowski, Pierwsze lata Uniwersytetu Łódzkiego 1945–1949, Łódź 1985,
s. 20.
15
16
K. Baranowski, Początki Łodzi Akademickiej, Łódź 1993, s. 97.
B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 20–21.
104
Alicja Klimczak
z Wydziału Mechanicznego, Chemicznego i Handlowego. Również ten projekt
otrzymały władze londyńskie.
Żadna z tych inicjatyw nie znalazła jednak poparcia rządu na emigracji. Uważano bowiem, iż w pierwszej kolejności należy planować silny polski ośrodek naukowy w Gdańsku, natomiast na stworzenie większej liczby wyższych uczelni
w kraju nie wystarczy kadry naukowej 17.
Sytuacja zmieniła się diametralnie po upadku powstania warszawskiego. Warszawa została prawie zupełnie zrównana z ziemią. Chwilowo nie było mowy o reaktywowaniu Wszechnicy w Warszawie. Postanowiono tymczasowo przenieść
uczelnię do Łodzi, niezależnie od tego utrzymując Oddział Łódzki WWP. Ponadto
w wyniku ustaleń jałtańskich utraciliśmy dwa ważne ośrodki akademickie, tj. Wilno i Lwów. Łódź stanęła więc przed ogromną szansą posiadania uczelni typu uniwersyteckiego.
Powołane do rządzenia Polską pojałtańską władze lubelskie podjęły decyzję
o utworzeniu w Łodzi państwowego uniwersytetu. Jak podają różne źródła, prawdopodobnie prof. B. Wilanowski otrzymał od nich pełnomocnictwo na organizację
wyższej uczelni w Łodzi. Przybył do miasta pod koniec stycznia 1945 roku i rozpoczął aktywne prace. W jego wyobraźni nowa instytucja miała mieć charakter
„poliuniwersytetu”18, skupiającego wszystkie kierunki naukowe, od humanistyki,
nauk matematyczno-przyrodniczych, lekarskich aż do dyscyplin technicznych.
Projektowany politechniczny uniwersytet miał się składać z następujących Wydziałów: „1) Humanistycznego, 2) Matematyczno-Przyrodniczego, 3) Prawa i Nauk
Ekonomicznych, 4) Nauk Handlowych i Społecznych, 5) Lekarskiego (z oddziałami: Stomatologicznym i Farmaceutycznym), 6) Mechanicznego, 7) Chemicznego,
8) Włókienniczego, 9) Inżynierii Lądowej i Wodnej, 10) Architektury i Sztuki,
11) Rolnego, 12) Studium Wychowania Fizycznego”19. Instytucja miała łączyć formę tradycyjnego uniwersytetu z zespołem licznych szkół wyższych zawodowych
według wzorców zachodnich.
W tym samym niemalże czasie powrócił do Łodzi rektor przedwojennej WWP
– prof. T. Vieweger. Jako wieloletni rektor, od lat związany z uczelnią, jak również
wielce w niej rozmiłowany, rozpoczął działania zmierzające do utworzenia uniwersytetu. Pragnął, aby nowa uczelnia nawiązywała do przedwojennej WWP20. Składać
się miała z dawnych Wydziałów: Nauk Matematyczno-Przyrodniczych, Nauk Hu17
18
B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 21
J. Chodakowska, Rozwój szkolnictwa wyższego w Polsce w latach 1944–1951, Wrocław 1981,
s. 59
19
20
B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 23.
F. Kiciński, Materiały do dziejów, maszynopis, Łódź 1949, s. 69.
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi
105
manistycznych, Pedagogicznych oraz Wydziału Prawa, Administracji i Nauk Ekonomiczno-Społecznych.
Koncepcja T. Viewegera kłóciła się z koncepcją B. Wilanowskiego 21. Podczas
konferencji, w której uczestniczyły również władze administracyjne oraz przedstawiciele środowiska profesorskiego, w dniu 7 lutego 1945 r., doszło do konfliktu
pomiędzy uczonymi o kształt planowanego uniwersytetu. Jednakże chęć utworzenia wyższej uczelni przezwyciężyła spór i doprowadziła do kompromisu pomiędzy
rywalizującymi stronami. W wyniku rozmów ustalono, iż trzonem uczelni będą
wydziały Wszechnicy, natomiast obok nich powstaną, proponowane przez Wilanowskiego, wydziały o charakterze medycznym, politechnicznym, rolniczym, ekonomicznym.
Dnia 17 lutego odbyła się kolejna konferencja, w której wziął udział Narcyz Łubnicki, delegat ministra oświaty, dawny asystent Oddziału Łódzkiego WWP oraz
późniejszy profesor filozofii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie 22.
Powołano wówczas do życia Komitet Organizacyjny Uczelni Państwowej w Łodzi.
Jego przewodniczącym został prof. Teodor Vieweger, a członkami prof. Bolesław
Wilanowski oraz dr Julian Żukowski. Podjęto decyzję przekształcenia Wszechnicy
w uczelnię państwową z dodatkowymi Wydziałami, tj. Medycznym, Politechnicznym, Rolniczym, Ekonomicznym i Artystycznym. Prof. Vieweger dostał pod swoją
opiekę dawne wydziały Wszechnicy, natomiast prof. Wilanowski – pozostałe 23.
Pierwsze posiedzenie Komitetu odbyło się 5 marca 1945 roku. Uczestniczyli
w nim: T. Vieweger, B. Wilanowski, Muszkowski i J. Żukowski. Po tym jak T. Vieweger oświadczył, iż Ministerstwo uznało, iż delegatura B. Wilanowskiego jest
nieważna, tenże oznajmił, iż zrzeka się uprawnień z niej wynikających. Automatycznie kwestia dotycząca kierownictwa planowanej uczelni stała się jasna 24. Nie
zostało jednak ostatecznie ustalone, jaki ma być jej układ i charakter.
Przedłużający się proces organizacyjny wyraźnie zaniepokoił władze łódzkie.
Wobec zaistniałej sytuacji w dniu 1 marca 1945 roku skierowały one pismo do
Ministerstwa Oświaty z prośbą o przyspieszenie ogłoszenia dekretu o powołaniu
na terenie Łodzi wyższych uczelni. Natomiast kilka dni później Rada Miejska skierowała, również do Ministerstwa Oświaty apel o wydanie odpowiednich aktów
erekcyjnych dla uniwersytetu oraz dla politechniki.
21
22
23
24
J. Supady, Powstanie wyższego szkolnictwa medycznego w Łodzi, maszynopis, Łódź, s. 3.
B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 26.
F. Kiciński, op.cit., s. 69.
B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 27.
106
Alicja Klimczak
W tym czasie wyraźnie zauważono, iż koncepcja prof. Wilanowskiego utworzenia w Łodzi „poliuniwersytetu” powoli przestaje być aktualna, a prof. Vieweger
rozpoczął intensywne prace nad otwarciem uczelni, która miała nosić nazwę Wolna Wszechnica Polska – Uniwersytet Państwowy w Łodzi. Struktura uniwersytetu
miała być oparta na WWP 25. W marcu 1945 roku kierowany przez Viewegera Komitet Organizacyjny Uczelni Państwowej w Łodzi powołał tymczasowych organizatorów poszczególnych wydziałów. Byli to dawni profesorowie z Wszechnicy,
a mianowicie: dla Wydziału Humanistycznego – prof. Włodzimierz Dzwonkowski,
dla Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego – prof. Marian Grotowski, dla Wydziału Pedagogicznego – prof. Stefan Truchina, dla Prawno-Ekonomicznego – prof.
Artur Żabicki oraz dla Studium Pracy Kulturalno-Oświatowej – prof. Helena Radlińska. Powyższe kandydatury – za wyjątkiem prof. Dzwonkowskiego, którego
zastąpił prof. Wiktor Wąsik – zostały wysłane do zatwierdzenia do Ministerstwa
Oświaty. W planowanym schemacie organizacyjnym uniwersytetu nie znalazły się
wydziały medyczne. Prof. T. Vieweger upierał się, by uczelnia składała się z tych
samych wydziałów, co dawna Wszechnica. W tym samym czasie trwały prace nad
utworzeniem odrębnej uczelni medycznej w Łodzi, o nazwie Akademia Medyczna
lub Uniwersytet Medyczny.
Ostatecznie podczas spotkania w Ministerstwie Oświaty przedstawicieli
środowiska łódzkiego ze Stanisławem Arnoldem sporna kwestia dotycząca przyłączenia wydziałów medycznych do Uniwersytetu została definitywnie rozstrzygnięta. Prof. Vieweger oraz kandydaci na profesorów wydziałów medycznych –
Wincenty Tomaszewicz i Jerzy Jakubowski – doszli do porozumienia: wydziały
medyczne będą należeć do Uniwersytetu.
Pomimo zawartego porozumienia w Ministerstwie Oświaty po powrocie do
Łodzi zarówno przedstawiciele dawnej Wszechnicy, jak i reprezentanci nauk medycznych nie wykazywali woli do współpracy. Podróżowali oni do Warszawy, by
w Ministerstwie Oświaty forsować swoje odrębne stanowiska. Podczas jednej z takich podróży zginął tragicznie w dniu 22 maja 1945 roku, w wypadku samochodowym prof. Vieweger 26.
Dwa dni później rozstrzygnęły się losy uniwersytetu w Łodzi. Dnia 24 maja
1945 roku podpisany został przez prezydenta Krajowej Rady Narodowej – Bolesława Bieruta, Prezesa Rady Ministrów – Edwarda Osóbkę-Morawskiego oraz
Ministra Oświaty – Stanisława Skrzeszowskiego dekret o utworzeniu nowej
25
Por. J. Tymowski, Organizacja szkolnictwa wyższego w Polsce, Warszawa 1980, s. 45; B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 27; http://www.uni.lodz.pl
26
Por. B. Baranowski i R. Kaczmarek, op.cit., s. 37; B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 31
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi
107
uczelni27. Ów dekret został opublikowany w dniu 11 czerwca 1945 roku w „Dzienniku Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej” Nr 21, poz. 119. Informował on, iż
nowa uczelnia będzie nosić nazwę Uniwersytet Łódzki i składać się będzie
z trzech Wydziałów, tj. Humanistycznego, Matematyczno-Przyrodniczego i Prawno-Ekonomicznego. Utworzony wcześniej Wydział Pedagogiczny został włączony
do Humanistycznego, natomiast kwestia wydziałów medycznych pozostała nadal
otwarta.
Źródło: „Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej” z dnia 11 czerwca 1945roku,
Nr 21, poz. 119.
Wobec zaistniałej sytuacji w dniu 27 maja zebrał się Komitet Organizacyjny
Uczelni Państwowej w Łodzi. Jego grono powiększone zostało o prof. Natalię Gąsiorowską, dawnego profesora Wszechnicy. Na czele komitetu stanął prof. Grotowski, były prorektor dawnej Wszechnicy, uchodzący za prawą rękę prof. Viewegera,
ale to kierownicze stanowisko zajmował tylko do 19 czerwca. Wtedy odbyło się
ostatnie posiedzenie Komitetu Organizacyjnego Uczelni Państwowej w Łodzi 28.
Jego funkcje przejęła – utworzona 14 czerwca – Komisja Kierująca. Tworzyli ją
profesorowie: Józef Chałasiński, Marian Grotowski oraz Stanisław Ossowski. Ni27
Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z dnia 11 czerwca 1945 r., Nr 21,
poz. 119.
28
B. Baranowski i R.Kaczmarek, op.cit., s. 37.
108
Alicja Klimczak
niejsza Komisja kierowała uczelnią tylko tymczasowo, aż do wyznaczenia pierwszego rektora UŁ. Został nim – mianowany decyzją Ministerstwa Oświaty – prof.
Tadeusz Kotarbiński, który 3 lipca 1945 roku otrzymał dokumenty. Okres organizacyjny Uniwersytetu Łódzkiego oficjalnie zakończył się 31 sierpnia 1946 roku29.
L I T E R AT U R A:
Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z dnia 11 czerwca 1945 r., Nr 21,
poz. 119.
Baranowski B., Baranowski K., Pierwsze lata Uniwersytetu Łódzkiego 1945–1949, Łódź
1985.
Baranowski K., Początki Łodzi Akademickiej, Łódź 1993.
Baranowski B., Karczmarek R., Starania Łodzi o wyższą szkołę [w:] Materiały do dziejów
Uniwersytetu Łódzkiego (1945–1950), B. Baranowski, K. Duda-Dziewierz (red.), Łódź
1952.
Chodakowska J., Rozwój szkolnictwa wyższego w Polsce w latach 1944–1951, Wrocław
1981.
Hubner P., Kartki z dziejów nauki w Polsce (77) Wszechnica, http://forumakad.pl/archiwum/2006/09/47_wszechnica.html, s. 1,2
Kiciński F., Materiały do dziejów, Łódź 1949 (maszynopis).
Supady J., Powstanie wyższego szkolnictwa medycznego w Łodzi, Łódź (maszynopis).
Wolna Wszechnica Polska, http://portalwiedzy.onet.pl/15608, wolna wszechnica polska,
haslo.html.
SUMMARY
First attempts to organise the University in Łódź date back to the year 1864, when, due to
endeavours of count Alexander Wielkopolski and with the support from the city dwellers,
the decision was made to found the Polytechnic Institute in Łódź or its vicinity.
The situation changed when in December 1927 the municipal authorities of Łódź started talks with the authorities of the Polish Free University in Warsaw (among others with
the Rector Prof. Teodor Vieweger and Prof. Marian Grotowski) about foundation of
a branch of the Polish Free University in Łódź.
29
Ibidem, s. 48.
Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi
109
On 24 May 1945, the President of the National Counsel, Bolesław Bierut, The Prime
Minister, Edward Osóbka-Morawski, and the Minister of Education, Stanisław Skrzeszowski signed a resolution on formation of new universities. This document was published
in The “Law Gazette of the Polish People’s Republic” No. 21, item 119, on 11th June, 1945.
Key words:
university, higher education institution, teaching
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
Anna Turowska
ALOKACJA KONTROLI U MŁODZIEŻY MATURALNEJ
1. Wprowadzenie
Problem alokacji kontroli nurtował od wielu lat psychologów społecznych i badaczy osobowości. Janusz Grzelak podaje, że orientacje kontroli są jednym z najważniejszych czynników decydujących o wyborze interakcji z innymi ludźmi. Jedni
wolą panować nad interakcją, drudzy czują się bezpiecznie, gdy nad interakcją
panują inni; jeszcze innym odpowiada sytuacja, którą współkontrolują1.
Rozważano między innymi, z czego wynika potrzeba kontroli, jak kontrola jest
sprawowana i jakie są konsekwencje jej utraty. Podejścia badawcze dotyczące kontroli były różnorakie. Grzelak, posługując się teorią Kelleya i Thibaut, przedstawia
koncepcję, w której definiuje alokacje kontroli w postaci pięciu rodzajów preferencji: 1) preferencji samokontroli (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli
własnej nad skutkami działań ważnych dla siebie), 2) preferencji władzy (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli własnej nad skutkami działań ważnych dla
partnera), 3) preferencji szacunku (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli
partnera nad skutkami działań ważnych dla tego partnera), 4) preferencji uległości (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli partnera nad skutkami działań
ważnych dla jednostki) oraz 5) preferencji koordynacji (jednostka dąży do maksymalizacji wspólnej kontroli nad skutkami działań ważnych zarówno dla jednost-
1
J.Ł. Grzelak, Preferences and Cognitive Processes in Social Interdependence Situations [w:] Cooperation and Helping Behavior: Theory and Research, V. Derlega, J. Grzelak (red.), New York 1982,
s. 97–127.
Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej
111
ki, jak i dla partnera)2. Taka definicja alokacji kontroli jest najbliższa autorce niniejszego artykułu.
Szerokie i bardzo interesujące badania nad potrzebą kontroli prowadził Jerry
Burger z grupą współautorów3. Rozpatrywali oni jednak potrzebę sprawowania
kontroli w ujęciu globalnym, nie uwzględniając przedstawionych wyżej szczegółowych alokacji kontroli w ujęciu Kelleya i Thibaut, przystosowanym do polskich
warunków przez Grzelaka. Szczegółowe podejście do alokacji kontroli jest niezmiernie ważne, bo daje pełniejszy obraz osób badanych, pozwala uchwycić niuanse, które umykają przy globalnym traktowaniu kontroli. Dlatego autorka w swych
badaniach nad młodzieżą maturalną nawiąże do propozycji J. Grzelaka. Niemniej
uważa za użyteczne przedstawienie amerykańskich badań profesora Jerry’ego Burgera z Santa Clara University w Kaliforni. Burger i współautorzy dostrzegli na
przykład związek wysokiej potrzeby kontroli z wysoką samooceną4. Według Burgera czasami zdarza się jednak, że osoby z niską samooceną cechuje również wysoka potrzeba kontroli5. To całkowicie przeciwstawne źródło wysokiej potrzeby
kontroli Burger tłumaczy teorią Adlera – ludzie mogą dążyć do wyższości, uciekając się nawet do pokrętnych sposobów demonstrowania władzy i przewagi nad innymi. Czynią to, aby pokonać poczucie niższości i bezradności zakorzenione
w dzieciństwie i utrzymać pozytywny obraz własnej osoby (badania Browna, Westa oraz Prinza nad dorosłymi dziećmi alkoholików).
2
Teorię Kelleya i Thibaut przedstawia J. Grzelak w: J.Ł. Grzelak, Control Preferences [w:] Unraveling the Complexities of Social Life: a Festschrift in Honor of Robert B. Zajonc, J.A. Bargh, D.K. Apsley
(red.), Washington 2001, s. 141–154 oraz J.Ł. Grzelak, O intencjach, kontroli i zaufaniu [w:] Od myśli
i uczuć do decyzji i działań, D. Doliński, B.Weigl (red.), Warszawa 2001.
3
Szczegółowy opis badań przedstawiono w: J.M.Burger i in., Desire for Control and Adult Children of Alcoholics, Western Psychological Association Annual Meeting, Kona 1984, a także J.M. Burger, Desire for Control: Personality, Social and Clinical Perspectives, New York 1992; J.M. Burger, Need
for Control and Self-Esteem: Two Routes to a High Desire for Control [w:] Efficacy, Agency, and SelfEsteem, M. Kernis (red.), New York 1995, s. 217–233 oraz J.M. Burger, C.H. Solano, Gender Differences in Desire for Control: A Ten-year Longitudinal Study. Sex Role, New York 1995.
4
Badania nad związkiem potrzeby kontroli z wysoką samooceną opisali J.M. Burger i H.M.
Cooper, The Desirability of Control, „Motivation and Emotions” 1979, nr 3, s. 381–393; K.A. Daubman,
The Self-Threat of Receiving Help: A Comparison of the Threat to Self-Esteem Model and the Threat-toInterpersonal-Power Model, Unpublished manuscript, Gettysburg 1990; E.P. Thomson, Individual
Difference Moderators of Extrinsic Reward Effects: A Person x Situation Approach to the Study of Intrinsic Motivation Processes, Unpublished master’s thesis, New York 1990, a także P. Schonbach, Account Episodes: The Management of Escalation of Conflict, Cambridge 1990.
5
Związek potrzeby kontroli z niską samooceną opisał J.M. Burger (1995), nawiązując do teorii
A. Adlera Individual Psychology [w:] Psychologies of 1930, C. Murchison (red.), Worcester 1930,
s. 138–165, oraz powołując się na wyniki badań S. Browna Treating Adult Children of Alcoholics:
A Developmental Perspective, New York 1988 oraz M.O. Westa i R.J. Prinza, Parental Alcoholism and
Childhood Psychopathology, „Psychological Bulletin” 1987, nr 102, s. 204–218.
112
Anna Turowska
Jerry Burger zauważa również, że wysoka potrzeba kontroli współwystępuje
z wysoką motywacją osiągnięć. Potwierdzają to również Snyder i współautorzy
w swoich badaniach nad nadzieją, z których wynika, że osoby o wysokiej potrzebie
kontroli odznaczają się przekonaniem, że wiedzą, czego chcą, umieją stawiać sobie
cele i je osiągać6. Wyniki badań J. Burgera oraz innych autorów wnoszą wiele cennych informacji w obszar wiedzy na temat potrzeby kontroli, ale, niestety, tylko
w ujęciu globalnym, a nie szczegółowym.
Autorka uważa, że w analizie zagadnień obejmujących potrzebę sprawowania
kontroli w grupie warszawskiej młodzieży maturalnej bardzo ważne będzie poznanie szczegółowych aspektów potrzeby alokacji kontroli, takich jak: samokontrola, władza, uległość, szacunek, koordynacja. Poszczególne składowe alokacji
kontroli decydują bowiem o wyborze zachowań społecznych, szczególnie u progu
wejścia w dorosłe życie.
Informacje dotyczące związku orientacji kontroli z samooceną oraz orientacjami społecznymi autorka przedstawiła szczegółowo w artykule pt. Badania korelacyjne nad samooceną, orientacjami społecznymi i orientacjami kontroli warszawskiej
młodzieży maturalnej, przesłanym do druku w „Kwartalniku Pedagogicznym”
(w 2008 roku). Z badań wynika, że istnieje związek samooceny z niektórymi orientacjami kontroli, na przykład: wysoka samoocena współwystępuje z wysoką potrzebą samokontroli oraz szacunku. Nie wystąpiła natomiast korelacja samooceny
z potrzebą władzy ani potrzebą uległości. Nie zaistniał też związek powyższych
zmiennych z płcią osób badanych.
W dostępnej literaturze krajowej i zagranicznej nie znaleziono tego typu badań
nad potrzebą sprawowania kontroli u młodzieży kończącej szkołę średnią – choć
ten okres życia wydaje się bardzo ważny w kształtowaniu się postaw społecznych,
podejmowaniu decyzji edukacyjnych, wyborczych, a także ekonomicznych.
2. Badania własne – rozwiązania warsztatowe
Celem badań eksploracyjnych była próba przybliżenia postaw młodzieży maturalnej w zakresie potrzeby sprawowania kontroli. Uzyskane wyniki były też punktem
wyjścia do poszukiwania współzależności z innymi zmiennymi – ale nie wyczer-
6
Badania opisali C.R. Snyder i współautorzy, The Will and the Ways: Development and Validation
of an Individual – Differences Measure of Hope, „Journal of Personality and Social Psychology” 1989,
nr 60, s. 570–585.
Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej
113
pują zagadnienia. Sugerują potrzebę dalszego badania postaw młodzieży wchodzącej w dorosłość.
Przed niniejszym badaniem empirycznym sformułowano kilka hipotez.
1. W grupie badanej wystąpi wysoki poziom potrzeby samokontroli. (W pewnym sensie, mogą to sugerować wyniki badań Burgera – wysoka potrzeba
kontroli, rozumianej wprawdzie globalnie, współwystępuje z wysoką samooceną. Wcześniej przeprowadzone badania wykazały, że warszawskich maturzystów charakteryzuje też wysoki poziom samooceny7).
2. Większość badanych maturzystów wykaże niezbyt wysoką potrzebę sprawowania władzy. (Zgodnie z wynikami Polskiego Generalnego Sondażu Społecznego, oraz S. Miki8).
3. Przy silnej potrzebie samokontroli – młodzież wykaże niski poziom potrzeby uległości.
4. Badani maturzyści wykażą wysoki poziom potrzeby szacunku. (Zgodnie
z teorią Higginsa: ludzie chcą siebie szanować i chcą, żeby inni również ich
szanowali9).
Ogółem zbadano 300 osób – uczniów klas maturalnych – publicznych liceów
ogólnokształcących w Warszawie. Wśród badanych było: 181 dziewcząt i 119
chłopców. Średnia wieku: 18 lat.
Do pomiaru alokacji kontroli posłużył Inwentarz upodobań i opinii J. Grzela10
ka , oparty na koncepcji Kelleya i Thibaut. Kwestionariusz składał się z 60 zdań
reprezentujących 5 skal preferencji kontroli, na przykład:
1) skala samokontroli: „Lubię sam(a) wyznaczać sobie cele”,
2) skala władzy: „Lubię mieć wpływ na to, co robią inni”,
3) skala uległości: „Lubię, gdy ktoś mnie wyręcza w podejmowaniu decyzji”,
4) skala szacunku: „Szanuję tych, którzy odpowiadają za swoje decyzje”,
5) skala koordynacji: „Najlepiej jest dobrze zaplanować wspólne rozwiązywanie problemu”.
Wyróżniono też skalę reaktancji, reprezentującą silne odrzucanie ingerencji
innych w decyzje osób badanych, np. „Nie lubię, gdy ktoś mną rządzi”, a także ska7
Zależność opisał J. Burger, op.cit., a także A. Turowska, Znaczenie samooceny w funkcjonowaniu
społecznym – na przykładzie młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008, nr 2(66), s. 151–162.
8
Dane na podstawie Polskiego Generalnego Sondażu Społecznego, Warszawa 1995 oraz wyników badań S. Miki, Kilka refleksji na temat potrzeby władzy [w:] Psychologia czynności, I. Kurcz,
D. Kądzielawa (red.), Warszawa 2002, s. 100–120.
9
Na podstawie teorii E.T. Higginsa, Continuities and Discontinuities in Self-Regulatory and Self-Evaluative Processes. A Developmental Theory Relating Self and Affect, „Journal of Personality” 1989,
nr 57, s. 407–444.
10
J.Ł.Grzelak, Inwentarz upodobań i opinii, Warszawa 2001.
114
Anna Turowska
lę lęku, np. „Często czuję się nieswojo, choć nie wiem dlaczego” oraz skalę kłamstwa, np. „Nigdy nie waham się przyjść z pomocą, gdy ktoś ma kłopoty”.
Badani byli proszeni o ocenę trafności każdego twierdzenia na skali od 1 do 5
(1 – nietrafne, 2 – raczej nietrafne, 3 – nie mam zdania, 4 – raczej trafne, 5 – trafne).
Dla każdej osoby badanej obliczono średnią z zaznaczonych odpowiedzi, odpowiednio dla każdej ze skal. Autorka chciała podzielić osoby badane na trzy grupy równoliczne, po to aby sprawdzić jaki jest rozkład wyników. Okazało się, że
rozkład empiryczny jest równomierny i wielkości przedziałów między poszczególnymi średnimi są niemalże identyczne. Ustalono więc, że poziom wysoki dla każdej ze skal będzie reprezentowała średnia z udzielonych odpowiedzi w przedziale
3,66 do 5,00; poziom niski – średnia z udzielonych odpowiedzi w przedziale 1 do
2,32; a poziom średni – w przedziale od 2,33 do 3,65.
Z analizy wyłączono osiem osób, które wykazywały potrzebę aprobaty społecznej – ujawnioną w wysokich wynikach w skali kłamstwa.
Ponadto wyodrębniono dwie grupy składowych o istotnym znaczeniu: wskaźnik skali samokontroli, szacunku i koordynacji oraz wskaźnik skali władzy i uległości (zależności).
Do analizy statystycznej otrzymanych danych wykorzystano pakiet SPSS 12.0.
3. Alokacja kontroli – uzyskane wyniki
Tabela 1. Potrzeba samokontroli, szacunku i koordynacji u osób badanych11
Potrzeba
wysoka
samokontroli średnia
niska
wysoka
szacunku
średnia
niska
wysoka
koordynacji średnia
niska
Liczba osób (%)
255 (85%)
45 (15%)
0 (0%)
213 (71%)
87 (29%)
0 (0%)
190 (63,3%)
106 (35,3%)
4 (1,3%)
Razem
300 o.b.
(100%)
300 o.b.
(100%)
300 o.b.
(100%)
Zauważa się bardzo wysoką potrzebę samokontroli (85% o.b.), przy stosunkowo wysokim poziomie potrzeby szacunku i koordynacji. Żadna z osób badanych
11
Wszystkie tabele zamieszczone w artykule opracowała autorka na podstawie własnych badań.
Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej
115
nie ma niskiej potrzeby samokontroli i szacunku. Wynika to, być może, z tego, że
w tej grupie osób badanych dominującą orientacją społeczną jest orientacja indywidualistyczna12.
Tabela 2. Potrzeba władzy i uległości
Potrzeba
Liczba osób (%)
wysoka 92 (30,7%)
władzy
średnia 155 (51,7%)
niska
53 (17,7%)
wysoka 7 (2,3%)
uległości
średnia 167 (55,7%)
niska
126 (42%)
Razem
300 o.b.
(100%)
300 o.b.
(100%)
Najwięcej osób badanych ma średnie natężenie potrzeby władzy i potrzeby
uległości. Wysoką potrzebę władzy ma prawie 31% badanych. Niechęć do podporządkowania się wyraża aż 42% badanych. Tylko 2% badanych charakteryzuje się
wysoką potrzebą uległości.
Warszawska młodzież maturalna raczej nie chce sprawować władzy, ale jednocześnie nie lubi podporządkowywać się. Czy to cecha narodowa? Czy cecha typowa dla tak młodego wieku?
Tabela 3. Reaktancja i lęk osób badanych
Liczba osób (%) Razem (%)
wysoka
reaktancja
średnia
(odrzucanie ingerencji innych)
niska
lęk
240 (80%)
58 (19,3%)
2 (0,7%)
wysoki
87 (29%)
średni
97 (32,3%)
niski
116 (38,7%)
300 o.b.
(100%)
300 o.b.
(100%)
Zaobserwowano bardzo wysokie nasilenie potrzeby reaktancji (80% o.b.). Osoby badane wyrażają silną potrzebę odrzucania ingerencji w ich sprawy. Zauważa
się konieczność oddziaływania wychowawczego, ukierunkowanego na kształtowanie postaw kooperacyjnych.
12
A.Turowska, Preferencje rozdziału dóbr u młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008,
nr 4(68), s. 103–111.
116
Anna Turowska
Poziom lęku w grupie 300 osób rozkłada się raczej równomiernie – wysoki,
średni i niski. Wynik ten nie budzi niepokoju co do konsekwencji zachowań społecznych.
4. Weryfikacja hipotez – zakończenie
Zgodnie z Hipotezą 1 przeprowadzone badania wykazują, że maturzystów charakteryzuje bardzo wysoki poziom potrzeby samokontroli (85% osób badanych). Młodzi ludzie chcą sami kontrolować sytuację, ale niekoniecznie chcą korzystać ze
sprawowania władzy. Wysoką potrzebę władzy ma tylko 31% badanych – zgodnie
z Hipotezą 2. Niechęć do podporządkowania się wyraża jednak aż 42% badanych.
Tylko 2% charakteryzuje się wysoką potrzebą uległości (Hipoteza 3). Badani maturzyści nie chcą ponosić odpowiedzialności, nie chcą też podporządkowywać się
innym, co jest chyba zgodne z opinią o naszym społeczeństwie. Lubią brać udział
w koordynowaniu zadań – 63%, nie ponosząc odpowiedzialności za efekt końcowy.
Ponadto badanych cechuje wysoki poziom potrzeby szacunku – 71% (Hipoteza 4)
oraz bardzo wysoka potrzeba reaktancji – 80% – czyli silna potrzeba odrzucania
ingerencji w ich sprawy. Co wynika, być może, z wysokiej samooceny osób badanych.
Przeprowadzone badania eksploracyjne wśród 300 osób ukazały postawy młodzieży maturalnej w zakresie potrzeby sprawowania kontroli. Wyniki badań nie
wyczerpują całości zagadnienia. Mogą stanowić jednak punkt wyjścia do dalszej
analizy zachowań dorastającej młodzieży, a także potwierdzać potrzebę ciągłego
szukania sposobów oddziaływania wychowawczego w kierunku formowania postaw obywatelskich.
L I T E R AT U R A:
Adler A., Individual Psychology [w:] Psychologies of 1930, C. Murchison (red.), Worcester,
MA: „Clark University Press” 1930.
Brown S., Treating Adult Children of Alcoholics: A Developmental Perspective, „New York:
John Wiley” 1988.
Burger J.M., Cooper H.M., The Desirability of Control, „Motivation and Emotions” 1979,
nr 3.
Burger J.M., McCormack W.A., Pinckert S., Desire for Control and Adult Children of Alcoholics, Western Psychological Association Annual Meeting, Kona 1984.
Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej
117
Burger J.M., Desire for Control: Personality, Social and Clinical Perspectives, „New York:
Plenum Press” 1992.
Burger J.M., Need for Control and Self-Esteem: Two Routes to a High Desire for Control [w:]
Efficacy, Agency, and Self-Esteem, M. Kernis (red.), „New York: Plenum Press” 1995,
s. 217–233.
Burger J.M., Solano C.H., Gender Differences in Desire for Control: A Ten-year Longitudinal
Study. Sex Role, „New York: Plenum Press” 1995.
Daubman K.A., The Self-Threat of Receiving Help: A Comparison of the Threat to Self -Esteem Model and the Threat-to-Interpersonal-Power Model, Unpublished manuscript. Gettysburg, PA: Gettysburg College 1990.
Grzelak J.Ł., Preferences and Cognitive Processes in Social Interdependence Situations [w:]
Cooperation and Helping Behavior: Theory and Research,V. Derlega, J. Grzelak (red.),
„New York: Academic Press” 1982.
Grzelak J.Ł., Control Preferences [w:] J.A. Bargh, D.K. Apsley (red.), Unraveling the Complexities of Social Life: a Festschrift in Honor of Robert B. Zajonc, „Washington: American
Psychological Association” 2001.
Grzelak J.Ł., O intencjach, kontroli i zaufaniu [w:] Od myśli i uczuć do decyzji i działań,
D. Doliński, B. Weigl (red.), Warszawa 2001.
Grzelak J.Ł., Inwentarz upodobań i opinii, Warszawa 2001.
Higgins E.T., Continuities and Discontinuities in Self-Regulatory and Self-Evaluative Processes. A Developmental Theory Relating Self and Affect, „Journal of Personality” 1989, nr 57,
s. 407–444.
Mika St., Kilka refleksji na temat potrzeby władzy [w:] Psychologia czynności, I. Kurcz, D. Kądzielawa (red.), Warszawa 2002.
Polski Generalny Sondaż Społeczny, Instytut Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1995.
Schonbach P., Account Episodes: The Management of Escalation of Conflict, „Cambridge
University Press” 1990.
Snyder C.R., Harris C., Anderson J.R., Gibb J., Yoshinobu L., Langelle C., Harney P., Holleran S., Irving L.M., The Will and the Ways: Development and Validation of an Individual – Differences Measure of Hope, „Journal of Personality and Social Psychology” 1989,
nr 60.
Thomson E.P., Individual Difference Moderators of Extrinsic Reward Effects: A Person x Situation Approach to the Study of Intrinsic Motivation Processes, Unpublished master’s
thesis, New York: New York University 1990.
Turowska A., Znaczenie samooceny w funkcjonowaniu społecznym – na przykładzie młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008, nr 2(66).
118
Anna Turowska
Turowska A., Preferencje rozdziału dóbr u młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008,
nr 4(68).
West M.O., Prinz R.J., Parental Alcoholism and Childhood Psychopathology, „Psychological
Bulletin” 1987, nr 102.
SUMMARY
The aim of the paper was to try to present the attitude concerning allocation of control
among students of last form of secondary school. Need for control is considered as one of
the most important factors which can account for people’s behavior in interdependence
situations. The subjects were 300 polish students of last form of secondary schools in Warsaw, ranging in age from 18 to 19. The present papers is based on Kelley and Thibaut’s
theory of preferences of control (adopted by J. Grzelak), in which they claim there are five
preferences: self-control preference, power preference, dependence preference, respect and
coordination preference. The findings of the study show that students of last form of secondary schools have very strong desire for self-control. Young people want to control situation by themselves but perhaps not necessarily want to hold power. The respondents
prefer not to be dependent from the others. Only 2% of them are disposed to conform to
other’s decisions. The examined subjects are ready to coordinate the task but perhaps not
to take responsibility for the effect. They have also high level of desire for respect and very
high level of reactance – disfavor to interference of the others into subjects’ affairs.
Key words:
control orientations, preference of self-control, preference of power, preference of dependence, preference of respect and preference of coordination
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
KOMUNIKATY SPECJALNE
Zbigniew Kwieciński
WPROWADZENIE DO DYSKUSJI PANELOWEJ
NAD KSIĄŻKĄ ELŻBIETY MATYNI DEMOKRACJA
PERFORMATYWNA, WYDAWNICTWO NAUKOWE DSW,
WROCŁAW 20081
Głównym pytaniem, które podejmuje autorka tej książki, jest pytanie o to jak mogło w Polsce i w Afryce Południowej dojść do pokojowego, opartego na dialogu
i negocjacjach przejścia od systemu państwa autorytarnego do państwa demokratycznego.
Odpowiedź zawiera tytuł książki. Demokracja performatywna – to taki rodzaj
ustroju społecznego (może tylko jego faza czy jedynie aspekt), w której możliwa
jest zgoda przeciwników politycznych na publiczną debatę nad kwestiami najbliższej przyszłości i perspektyw własnego państwa, pod warunkiem zaprzestania walki, prześladowań, represji, stosowania przemocy. Język, mowa, słowo miały w tych
procesach przesileń formacji systemowych znaczenie bardzo ważne, sprawcze;
były performatywami w znaczenie Austinowskim.
Zarazem jednak warunkiem ich sprawczej mocy było ich wyłonienie się, pojawienie w sferze publicznej, w takich miejscach, jak wiece na uniwersytetach, teatry
alternatywne, tajne nauczanie i dyskusje polityczne w mieszkaniach prywatnych,
drugi obieg prasy i książek, strajk w Stoczni Gdańskiej, debata telewizyjna, debata
Okrągłego Stołu, wreszcie teksty w powszechnie dostępnych, ale wiarygodnych
1
Dyskusja ta miała miejsce w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Ponieważ jest to
książka opiniotwórcza – wydana również przez renomowane wydawnictwo amerykańskie – redakcja
KiE postanowiła kontynuować podjętą wtedy polemikę.
120
Zbigniew Kwieciński
i nowoczesnych gazetach. Performatywnemu, sprawczemu językowi musiał towarzyszyć perfomance – rozegrany publicznie spektakl polityczny.
Szczególna rola w przygotowaniu takiego perfomatywnego przejścia należała
do intelektualistów. Elżbieta Matynia przybliża tu zwłaszcza postać i niebywale
wielką rolę w polskich przemianach Adama Michnika, „działacza myślenia” (s. 98),
którego wystąpienia publiczne, teksty, działalność, postawa przez 21 lat przed
czerwcem 1989 roku – gdyż od wiosny 1968 roku – przygotowywały ten wielki
przełom. Formułował on nowy język i wzory oporu politycznego bez przemocy
i z udziałem dialogu, aż do „arcydzieła sztuki politycznej: rozmów Okrągłego Stołu” (s. 86).
Autorka – Elżbieta Matynia, profesorka Nowej Szkoły Nauk Społecznych w Nowym Jorku i Dolnośląskiej Szkoły Wyższej – sama o sobie pisze, że jest człowiekiem o „dwóch sercach”, podwójnej tożsamości i budującym w sobie i innym
zdolność współbycia w różnych kulturach, co umożliwia jej bycie w środku polskich przemian i zarazem analizowanie ich z dystansu czasowego, przestrzennego
i kulturowego.
Zaproszenie do dyskusji przyjęli także:
– profesor Krzysztof Pomian – dyrektor Muzeum Europy w Brukseli, wybitny
uczony, humanista, intelektualista polski i europejski;
– redaktor Adam Michnik – naczelny redaktor „Gazety Wyborczej”, współtwórca, rzecznik i obrońca polskiej wielkiej przemiany demokratycznej;
– oraz Józef Pinior – legendarny działacz pierwszej „Solidarności” Dolnośląskiej, przywódca jej podziemia, intelektualista, obecnie deputowany do Parlamentu Europejskiego.
Dziękuję bardzo za przyjęcie naszego zaproszenia i obecność tutaj z nami.
Za chwilę zabierze głos Autorka, by krótko zaprezentować książkę.
Potem poprosimy naszych gości o ich własne odpowiedzi na podjęte przez prof.
E. Matynię główne pytania:
Jakie były siły sprawcze polskiego przełomu ustrojowego 1989 roku?
Jaką rolę w ruchu pierwszej „Solidarności” lat 1980–1981 odegrali intelektualiści? Czy to dzięki nim roszczenia socjalne przekształciły się w narodowy zryw ku
ODZYSKANIU wolności i godności?
Czy ruch na rzecz odzyskania wolności, wspierany instytucjonalnie przez Kościół, a kulturowo przez pamięć kilku powstań, nie musiał przynieść konserwatywnego zwrotu w już odbudowanej polskiej demokracji?
Wprowadzenie do dyskusji panelowej nad książką Elżbiety Matyni
121
Demokratyczne wyzwolenie południowo-afrykańskie miało silne wsparcie
w dyskursie lewicowym. W Polsce taki dyskurs istniał tylko marginalnie, ale istniał
na przykład w kręgach reformatorów i rewizjonistów wewnątrz rządzącej partii.
Czy nie miał on żadnego wpływu na nasz wielki przełom?
Czy rzeczywiście jest tak, że mieliśmy w Polsce powoli dziś słabnący syndrom
kobiety jako „zadowolonego niewolnika” (określenie H. Domańskiego), nieobecnej
w sferze publicznej w normalnej demokracji, a heroicznej bojowniczki, opiekunki,
wychowawczyni, działaczki w czasach autorytarnej przemocy?
Czy i jakie są szanse na pozbycie się przez Polaków brzemienia przeszłości,
łączącego wojowniczy patriotyzm z niechęcią i nieufnością do wszystkich obcych,
na nabycie potrzebnej w demokracji jak woda otwartości na inne kultury, te obecne i te z własnej przeszłości?
I pytanie pedagogiczne: Jak ukształtować ludzi o „podwójnym sercu” kulturowym, zdolnych do rozumienia odmienności, do otwierania perspektyw i torowania
drogi do stałej demokratycznej zmiany i samoprzekraczania?
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
Natalia Krzyżanowska
PRZESTRZENIE DYSKURSYWNE DEMOKRACJI
PERFORMATYWNEJ
Przestrzeń dyskursywna to pojęcie wywodzące się z krytycznej analizy dyskursu1,
która to – jako metoda – pozwala lepiej zrozumieć świat społeczny, który wydaje
się współcześnie konstruowany w i poprzez dyskursy. Dyskurs, dyskursywność to
„bodaj najważniejsze słowo w humanistyce współczesnej (…). Wszyscy prowadzą
dyskurs. Są do niego włączeni i zeń eliminowani. Każdy dyskurs ma swoje reguły
prawomocności i reguły wykluczenia (…) oczywiście dyskurs prowadzi się nie
tylko za pomocą słów ale i za pomocą strojów, konstruując wystawy w muzeach,
urządzając polityczne manifestacje [a co ważne] (…) Nie sposób wskazać takiej
sytuacji, w której dyskurs milknie”2. Warto zauważyć, że pierwotnie pojęcie to rozumiane było jako debata, dyskusja jednak współcześnie najczęściej odchodzi się
od tego rozumienia w kierunku definiowania go jako „tworzenia rzeczywistości
społecznej poprzez struktury językowe i/lub poprzez interakcję”3. Pojęcie przestrzeni dyskursywnych zaś rozumiem jako „realizację w różnych analizowanych
praktykach dyskursywnych odpowiednich tematów czy topików dyskursu (w znaczeniu discourse topics) jak również konstruowanie, za pomocą różnych figur językowych i odpowiedniej sieci argumentów, dzięki którym ci, którzy »produkują«
1
Zob. T. van Dijk , Dyskurs jako struktura i proces, Warszawa 2001 lub N. Fairclough, A. Duszak
(red.), Krytyczna analiza dyskursu. Interdyscyplinarne podejście do komunikacji społecznej, Kraków
2008.
2
P. Śpiewak, Słownik słów modnych i niemodnych (w humanistyce), http://niniwa2.cba.pl/spiewak_slowniczek_slow_modnych_i_niemodnych.html (pobrane 1.III.2009)
3
A. Horolets, Dyskursywne wymiary integracji europejskiej [w:] Europa w polskich dyskursach,
A. Horolets (red.), Toruń 2006, s. 6.
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
123
dane dyskursy argumentują (explicite bądź implicite) ich własne jak i zbiorowe
identyfikacje”4.
Przestrzenie dyskursywne, omawiane poniżej, łączy zagadnienie sytuacji kobiet w sferze publicznej w Polsce po 1989 r., zaś przyczynkiem i inspiracją do
próby szkicu owych przestrzeni jest książka Elżbiety Matyni Demokracja performatywna5.
Autorka pojmuje performatywność – pojęcie, które zaczerpnięte zostaje od
brytyjskiego filozofa języka Johna Langshowa Austina6 – jako cechę „zdania, które
nie tylko opisuje rzeczywistość czy stwierdza fakty, ile ma moc powoływania do
życia tego, o czym mówią”7. Jednocześnie Matynia zaznacza, że „dostrzegając znaczenie mowy w ustanawianiu demokracji (…) chciałaby rozszerzyć owo wąskie
czy wręcz techniczne rozumienie performatywności poza sens lingwistyczny i wpisać w nie bardziej złożony, społeczny wymiar mowy”8. W swoich rozważaniach
dotyczących demokracji i performatywnego charakteru słów, które umożliwiają
wymianę idei i dialog, a w efekcie zmianę społeczną odwołuje się do koncepcji
Hannah Arendt zawartej w Kondycji ludzkiej.
Książka Matyni wpisuje się także w rozważania dotyczące kondycji polskiej
demokracji, jej historycznego uwarunkowania, jakości sfery publicznej oraz możliwościach wykorzystanych, jak i tych zaprzepaszczonych, jakie stały się udziałem
Polski w dwadzieścia lat po 1989 r., w którym zaowocowały „ciągłe działania społeczeństwa [które – przyp. N.K.] wymusiło na władzy przystąpienie do rozmów,
a w konsekwencji zgodę na pokojowe rozmontowanie rządów autorytarnych”9.
Jednocześnie jest to praca mająca potencjał wywoływania dyskusji w wielu obszarach i włączania się w wiele przestrzeni dyskursywnych: emancypacyjnych (Okrągłe Stoły w Polsce i RPA), dotyczących polskiej tożsamości narodowej (historycznej oraz współczesnej w świetle akcesji do Unii Europejskiej), jak i tych związanych
z tożsamością i płcią kulturową, czyli gender.
Demokracja performatywna mówi między innymi o emocjach, nadziejach, mocy sprawczej wydawałoby się ulotnego słowa mówionego, które znaczone perfor4
M. Krzyżanowski, Konstrukcja tożsamości narodowych i europejskich w polskim dyskursie politycznym po 1989 : analiza dyskursywno-historyczna [w:] Krytyczna analiza dyskursu. Interdyscyplinarne podejście do komunikacji społecznej, N. Fairclough, A. Duszak (red.), Kraków 2008, s. 278.
5
E. Matynia, Demokracja performatywna, tłum. M. Lavergne, Wrocław 2008.
6
J.L. Austin, Jak działać słowami [w:] Mówienie i poznawania. Rozprawy i wykłady filozoficzne,
J.L. Austin (red.), Warszawa 1993.
7
E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 13.
8
Ibidem, s. 13.
9
Ibidem, s. 10.
124
Natalia Krzyżanowska
matywnością zawiera potencjał zmian ale także – w kontekście polskiej transformacji po 1989 r. – o roli kobiet. Matynia nie boi się „zastanawiać, gdzie są kobiety
[i jak to się stało, że – przyp. N.K.] demokratycznie, ale po cichu wypchano je
z nowego polis i odesłano z powrotem do domu”10. Zagadnienie to jest istotne dla
każdego, kto zajmując się sferą publiczną, próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w polskiej sferze publicznej tak słabo artykułowane są prokobiece postulaty
i dlaczego ta niewielka grupa kobiet, której z trudem udaje się funkcjonować w polskiej sferze publicznej, dotknięta jest tym, co w literaturze nazywane jest gender
blindness (niedowidzeniem problemów związanych z kulturową płcią).
Poszukując odpowiedzi na powyższe pytania, zwraca uwagę niewielka liczbę
publikacji odnoszących się, czy wspominających o roli kobiet w wysiłku, który doprowadził do polskiego przełomu w 1989 r. Do najważniejszych z nich należy z pewnością relacja Shany Penn Podziemie kobiet11 oraz Szminka na sztandarze Ewy Kondratowicz. Warto wskazać powiązania między tymi trzema publikacjami: a) książki
Penn i Matyni łączy perspektywa amerykańska: Demokracja… jest napisana po angielsku i ma zostać wydana w USA, zaś o pracy Penn Maria Janion pisze, że „jest to
książka cudzoziemki. Nie tai ona swej amerykańskości: przeciwnie stale ją uwydatnia, zestawiając bardzo dobitnie różnice, ale i pewne zbieżności demokracji już
ustanowionej i codziennie praktykowanej oraz demokracji dopiero się rodzącej”12;
b) z kolei Kondratowicz i Matynię łączy to, że mają one wspomnienia własne z okresu opozycji w PRL; c) dla Kondratowicz i Penn wspólne jest to, że bazują na tym, co
Janion nazywa „metodą prywatnej historii oralnej”13. Zarówno amerykańska feministka Shanna Penn, jak i polska feministka Ewa Kondratowicz próbują szukać
dopowiedź na pytania: gdzie są kobiety „Solidarności?”, dlaczego ani one same, ani
nikt inny nie upomniał się o ich udział w wywalczonej przez nie u boku mężczyzn
władzy? oraz jak to się stało, że kobiety miały tak mały wpływ na kształt polityki
oraz debat tworzących polską sferę publiczną po 1989 r.? Owe cząstkowe zagadnienia wpisują się w perspektywę, która umożliwia postawienie szerszego pytania,
dlaczego w Polsce tzw. kwestia kobiet jest nie tylko marginalizowana, ale też trak10
Ibidem, s. 143.
Książka napisana przez Amerykankę, której oryginalny tytuł National Secret: The Women who
Brought Democracy to Poland (Sekret narodowy: kobiety, które przyniosły demokrację Polsce) zdaje się
lepiej oddawać charakter publikacji niż tytuł spolszczony, gdyż pojęcie „podziemie kobiet”, poza
skojarzeniami z walką np. podczas II wojny światowej może w sposób dość łatwy kojarzyć się z ‘podziemiem’ kobiet, które robią coś nie tylko nielegalnego, ale i nieakceptowanego społecznie – dlatego
w przypadku współczesnej polskiej sfery publicznej pojęcie ‘podziemie’ pojawia się najczęściej jako
‘podziemie aborcyjne’.
12
M. Janion, Amerykanka w Polsce [w:] S. Penn, Podziemie kobiet, Warszawa 2003, s. 5.
13
Ibidem, s. 5.
11
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
125
towana niejako w oderwaniu zagadnień związanych z prawami człowieka? Jest to
o tyle ciekawe, że od lat na świecie włącza się równouprawnienie kobiet w szerszy
kontekst praw człowieka – a o respektowanie owych praw walczyła wszak opozycja
w komunistycznej Polsce. Myślę, że podobne pytania mogą trapić wszystkich tych,
którzy zadają sobie pytania: skąd bierze się mizoginizm polskiej sfery publicznej,
przebierany niekiedy w lepiej wyglądającą donkiszoterię wobec pań14 czy pogodzenie się tych kobiet, które są aktywne w sferze publicznej z faktem, że jest ich tak
niewiele. Kobiety obecne w polskiej sferze publicznej są zajęte ukrywaniem swej
politycznej inności – zwanej niekiedy kobiecością – i nie poruszają kwestii związanych z próbami zwiększenia udziału kobiet w sprawowaniu władzy, a w obronie
przed zarzutem bycia feministką/ekstremistką15 pielęgnują gender blindness.
1. Dwie opowieści
Polska bardzo wiele zawdzięcza kobietom.
Masę zrobiły, ale jakoś nie znalazło się dla nich miejsce w tej pięknej historii –
Opowieści o walce o niepodległość16
Demokracja performatywna pod pewnymi względami jest nie tylko opisem
sfery publicznej, roli dialogu, siły komunikacji, ale i traktowanym z resentymentem
14
Jej objawów warto szukać w sytuacjach, w których – z braku innych argumentów natury
merytorycznej lub dla odwrócenia uwagi publiczności – ponoć zagrożony honor ‘szanowanych’ kobiet wymaga obrony. Przykładem może być sejmowe wystąpienie wiceminister pracy i polityki społecznej (XI 2008) Agnieszki Chłoń-Domińczak, którą potraktowano – za sprawą zaawansowanej
ciąży – jako dowód tchórzostwa premiera Tuska, „który się za nią chował”. Postawa i słowa samej
wiceminister, że nie potrzebuje ochrony szarmanckich posłów PiS czy Andrzeja Dudy z Kancelarii
Prezydenta RP, lecz ich uwagi dla projektu reformy dotyczącego emerytur pomostowych, nad którym
pracowała i który właśnie przybliża – były szokujące. Dlaczego? Bo przeczyły temu, co zdawało się
(zwłaszcza w zaawansowanej ciąży!) oczywiste, że kobieta ‘w sposób naturalny’ jest przede wszystkim
matką. Chłoń-Domińczak – chcąc, by jej kobiecość (i przyszłe macierzyństwo) nie przysłaniało jej
publicznej roli – wiceminister biorącej udział w dyskusji sejmowej poświęconej projektowi przygotowanej przez nią ustawy, była zaprzeczeniem ‘natury’ kobiety (wynaturzeniem?) – a na to wszak
szarmanccy posłowie PiS nie mogli pozwolić. Za swe zachowanie minister A. Duda przeprosił wiceminister A. Chłoń-Domińczak, której życie prywatne (macierzyństwo) stało się także przyczynkiem
do kpin z jakości pracy w MPiPS. W programie „Warto rozmawiać” prowadzący J. Pospieszalski
stwierdził, że decydując się na trzecie dziecko, Pani Minister wyraża nieufność względem przygotowywanych przez nią zmian w systemie emerytalnym, bo dzieci są najlepszym zabezpieczeniem spokojnej starości rodziców w niestabilnym systemie emerytalnym. Jest to rekontekstualizacja
wielokrotnie krytykowanego przez feministyczne ekonomistki podejścia przedstawionego w G. Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, Warszawa 1990.
15
Zob. przytaczana w tym tekście wypowiedź Anny Walentynowicz (przypis 17) oraz E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze, Warszawa 2001, s. 75.
16
Słowa B. Labudy zaczerpnięte z S. Penn, Podziemie kobiet…, s. 30.
126
Natalia Krzyżanowska
pamięciowym szkicem wspomnień z Polski roku 1980, „miejsca cudu, w którym
dotychczas wykluczani i pozbawieni głosu ludzie zdobyli się na odwagę, by z sobą
rozmawiać”17. Można też traktować ją jako uzupełnienie publikacji Shany Penn
Podziemie kobiet oraz Ewy Kondratowicz Szminki na sztandarze.
W dwudziestolecie obchodów wydarzeń Okrągłego Stołu nasiliła się debata
dotycząca oceny i tego, czym on był: zgniłym kompromisem, jak powiada Lech
Wałęsa, czy karnawałem demokracji, jak powiada Matynia. Można też – zgadzając
się z Adamem Michnikiem – powiedzieć, że Okrągły Stół był „najbardziej romantyczną operacją polityczną w polskiej historii XX wieku”18. Takie ujęcie jednocześnie wpisuje owo wydarzenie w długą listę wydarzeń zaliczanych do najważniejszych w polskiej historii, z którego chwały i obchodów upamiętniających to
wydarzenie – jednocześnie utwierdzających pewne sposoby historycznych interpretacji tworzących pamięć zbiorową – wykluczone są kobiety. Maria Janion powiada, że „w polskiej kulturze romantycznej i postromantycznej (a jej przejawem
stała się też »Solidarność« w latach 1981–1982 oraz w stanie wojennym) bardzo
silnie zaznaczało się oddziaływanie mitu heroicznego. W jego centrum, otoczony
nimbem wielkości i piękności, znajduje się męski bohater – rycerz, żołnierz, bojownik, niezłomny więzień, wódz”19. Wydaje się, że kobiety uwewnętrzniły prawo
do męskiej rezerwację nimbu romantycznego, bo – jak pisze Penn – Anka Grupińska20 w wywiadzie postulowała w imieniu innych działaczek solidarnościowej
opozycji: „nie rób z nas bohaterek romantycznych. Patrz na nas”21. Życzenie to –
wypływające prawdopodobnie z skromności, do której polskie kobiety są tradycyjnie trenowane – ziściło się i romantyczny nimb, który w Polsce zapewnia
chwałę i utrwala miejsce w pamięci zbiorowej ominął kobiety działające w „Solidarności”.
Przywrócić pamięć o wydarzeniach i ich uczestniczkach/uczestnikach, a także
wypełnić luki w oficjalnej historii, zapisanej na kartach podręczników, wymienia17
E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 7.
http://fakty.interia.pl/raport/20-lat-okraglego-stolu/aktualnosci/news/to-sie-w-pale-niemiescilo-w-zadnej-pale,1254878,5823, dostęp: 6.02.2009
19
M. Janion, Amerykanka w Polsce…, s. 7.
20
A. Grupińska była ‘polską przewodniczką’ S. Penn, która prowadziła ją po transformującej się
polskiej rzeczywistości działeczek „Solidarności”, których nazwiska i zasługi powoli stawały się zapominane. Z nimi to Penn prowadziła wywiady już po Okrągłym Stole w wolnej Polsce. Obchody
dwudziestolecia Okrągłego Stołu mające miejsce w tym roku dowiodły, że zapoczątkowany wtedy
proces ‘zapominania’, usuwania kobiet przebiegł bez zakłóceń i doprowadził do całkowitej nieobecności kobiet – współtworzących „Solidarność”, wspierających mężczyzn w walce o wolność – w czasie obchodów dwudziestej rocznicy tego wydarzenia.
21
S. Penn, Podziemie kobiet…, s. 23.
18
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
127
jących z reguły jedynie kilka nazwisk przywódców (Wałęsa, Michnik, Mazowiecki,
Kuroń, Bujak), próbują na kartach swych książek Shanna Penn i Ewa Kondratowicz22. Obie książki w sobie właściwy sposób: Penn – uporządkowany i feminizujący, Kondratowicz – przejawiający się w swobodnych, niekiedy lekko chaotycznych rozmowach, realizują to, na co zwraca uwagę Izabela Filipiak, która powiada,
że „nie odzyskując prawa do własnej historii, nie istniejemy. Nie opowiadając własnej historii, skazujemy nie tylko siebie na nieistnienie”23.
Jednak przekonanie – przyświecające wielu, nie tylko Ewie Kondratowicz –
o istnieniu pewnej ‘ogólnej’ pamięci i potrzebie znalezienie jedynie miejsca w historii dla ‘nieobecnych’ w niej kobiet jest też powodem, dla którego warto analizować wydarzenia z różnych perspektyw i jak najpełniej opisywać naszą najnowszą
historię. Warto to robić także po to, by znaleźć możliwe odpowiedzi na pytania –
podobne do tego, które stawia m.in. Maria Janion, gdy pyta, jak to się stało, że
„prawa kobiet znalazły się poza prawami, o które walczyła Solidarność. Energia
obywatelska kobiet została stłumiona a nawet odrzucona [zaś] demokracja w Polsce okazała się demokracja rodzaju męskiego”24. Wydaje się więc, że analizy historyczne dotyczące genezy, przebiegu, efektów transformacji polskiej, wzbogacone
trzema – różniącymi się perspektywą, lecz konsekwentnie podkreślającymi rolę
kobiet – wizjami Penn, Kondratowicz i Matyni, mogą wpłynąć na to jak postrzegane będą kobiety, ich role i miejsca we współczesnym społeczeństwie polskim.
Pomogą kobietom pewniej poczuć się w sferze publicznej, jako tym, które także
„przyniosły Polsce demokrację”25, pomogą wywalczyć o nieśmiertelność w muzeach wyobraźni26 Polaków.
22
Warto przypomnieć nazwiska kobiet, z którymi rozmawia Kondratowicz. Są to m.in. Ewa
Kubasiewicz-Houèe – osoba skazana na 10 lat, najwyższy spośród wyroków wydanych na opozycjonistów w 1981 r., Helena Łuczywo, Ewa Milewicz, Joanna Duda-Gwiazda, Joanna Szczęsna… i wiele
innych. Szkoda, że uprzedzenie względem feministek („to te, które zabijają dzieci”, Szminka na sztandarze, s. 75) – a tak była postrzegana Kondratowicz – sprawiły, że Anna Walentynowicz wycofała
zgodę na publikację przeprowadzonego z nią wywiadu.
23
E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze…, s. 5.
24
M. Janion, Amerykanka w Polsce…, s. 9.
25
Tytuł angielski książki S. Penn.
26
Idea ‘muzeum wyobraźni’ wprowadzona została przez André Malraux i odnosi się do istniejącego jedynie w indywidualnej świadomości każdego z nas, zdyferencjowanego za sprawą jednostkowego doświadczenia, zbioru obrazów. Jak się wydaje, na kształty muzeów wyobraźni coraz większy
wpływ mają także obrazy utrwalane medialnie, często istniejące dzięki mass mediom i multimediom.
Zob. R. Pernak, Szkatułki pamięci, http://histmag.org/?id=1190
128
Natalia Krzyżanowska
2. Czym jest sfera publiczna?
Wielość koncepcji sfery publicznej charakteryzuje to, że „wszystkie one zakładają
jako punkt odniesienia pewien normatywny wzorzec, którego najszlachetniejsze
rozwinięcie lokowane jest co prawda w różnych momentach historii Europy, zawsze jednak w przeszłości. Sfera publiczna staje się tym samym elementem swoistego mitu złotego wieku”27. Innym elementem teorii dotyczących koncepcji sfery
publicznej jest „pewien wyraźny naddatek wartościujący: jej istnienie jest implicite postrzegane jako coś dobrego i pożądanego”28. Dlatego naturalną konsekwencją
jest obecność elementów normatywnych w koncepcji zarówno Hannah Arendt,
która lokuje ów złoty wiek sfery publicznej w starożytności, jak i Jürgena Habermasa, dla którego złotym wiekiem była XIX w. sfera publiczna społeczeństwa burżuazyjnego – do obu tych koncepcji odwołuje się w swej pracy Matynia.
Hannah Arendt w swoich analizach zakłada, że Grecy „niejako z założenia byli politykami”29. Ktoś, kto nie brał udziału w życiu politycznym, nie był jedynie
bierny, lecz postrzegany był jako bezużyteczny. Autorka Kondycji ludzkiej analizuje różne typy aktywności ludzkiej: pracę (labor), wytwarzanie (work) i działanie
(action). Pracą określa Arendt wszystko to, co łączy się z „wzrostem, metabolizmem
i ostatecznym rozpadem [które – przyp. N.K.] wyznaczane są przez życiowe konieczności”30. Wytwarzanie ujmowała ona jako to, co obejmuje czynności zmierzające do wytworzenia tego, co nienaturalne, co „daje sztuczny świat rzeczy, wyraźnie
odmienny od całego otoczenia przyrodniczego”31. Działanie zaś jest ujmowane
przez Arendt jako czynność „zachodząca bezpośrednio między ludźmi bez pośrednictwa rzeczy czy materii, i odpowiada mu ten aspekt kondycji ludzkiej, który
związany jest z wielością (plurality)”32. Matynia, opisując koncepcję performatywności, najbliższa jest właśnie owemu rozumieniu działania. Pomimo tego, że
w koncepcji Arendt wszystkie trzy aspekty życia ludzkiego są jakoś związane z polityką to działanie warunkujące „ową wielość (…) jest warunkiem wszelkiego życia
politycznego”33. Kondycja ludzka jest dziełem poświęconym najpełniejszej formie
27
28
29
30
31
32
33
M. Marody, A. Giza-Poleszczuk, Przemiany więzi społecznej, Warszawa 2004, s. 258.
Ibidem, s. 259.
P. Nowak, Wolność albo życie [w:] H. Arendt, Kondycja ludzka, Warszawa 2000, s. 356.
H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 11.
Ibidem, s. 11.
Ibidem.
Ibidem, s. 12.
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
129
życia człowieka – tym, co Aterndt nazywa vita activa, czyli „życiem poświęconym
sprawom publiczno-politycznym”34.
Jak zaznacza Arendt, z całokształtu ludzkich czynności starożytni uważali jedynie „dwie czynności za polityczne i konstytuujące to, co Arystoteles zwał bios
politikos, a mianowicie działanie (praxis) oraz mowę (lex)”35 i cenili je wyżej niż
inne czynności, które widziane były jako jedynie konieczne czy użyteczne. Wydaje się więc, że praxis i lex są obszarami, w których performatywność, o której
powiada Matynia, może się wyłonić. Być może jednak należy zastanowić się, czy
zaczerpnięta z filozofii języka (J.L. Austin) koncepcja słowa znaczonego performatywności nie jest nową nazwą na funkcjonującą od zarania filozofii koncepcji
logosu.
Jak zwraca uwagę Siemek, „człowiek nie może się ustanowić jako podmiot,
jeżeli się już uprzednio jako taki nie znajdzie. To zaś jest możliwe tylko pośród
innych ludzi”36. Logos – jako słowo, które ma moc zmiany świata społecznego ujawniającą się w ‘roz-mowie’, która „łączy racjonalnie myślący logos z komunikacyjną
praxis, rozumną mowę z dialogiczną roz-mową, rozumienie z porozumiewaniem
się – jedność, w której filozofia i pośrednia czyli polityczna forma uspołecznienia
mają swój wspólny rodowód”37. Za sprawą dialogicznej ‘roz-mowy’ możliwa staje
się więc demokracja, pojmowana jako „modus historycznej świadomości: jej otwarcia na dyskurs, mnogości perspektyw (ang. multiperspectivity) pluralizmu oraz
uznania dla odbiorców i ich celów”38.
34
Ibidem, s. 16.
Ibidem, s. 30.
36
M. J. Siemek, Logos jako dialogos. Greckie źródła intersubiektywnej racjonalności, „Principia”
2001, XXVII–XXVIII, http://www.psf.org.pl/publications
37
Ibidem.
38
Za: J. Reusen, C. Euglen, Transition to Democracy as a Matter of Historical Culture, (manuskrypt) – M. Ziółkowski, Remembering and Forgetting after Communism. Are the Skeletons Taken out
from the Polish National Memory Closet? [w:] Transformations, Adaptations and Integrations in Europe. Global and Local Problems, Z. Drozdowicz (red.), Poznań 2001, s. 81.
35
130
Natalia Krzyżanowska
3. Gender a widzialności w publicznej sferze równych sobie oraz
niewidzialność w prywatnej sferze nierównych
Gender39 – w odróżnieniu od ang. sex, czyli płci biologicznej – odnosi się do społecznych i kulturowych aspektów bycia mężczyzną lub kobietą oraz do sposobów
społecznego procesu konstrukcji płci, a także do norm określających to, co definiujemy jako męskość i kobiecość. Stąd przyjmuje się, że „płeć (ang. gender) jest
konstruktem społecznym”40 jednocześnie „płeć jest nie tylko własnością jednostek
– jest ona także fenomenem społecznym (…) stanowi zbiór socjologicznych powiązań”41. Takie ujęcie problemu sprawia, że pomimo wielu podobieństw poszczególne społeczeństwa, ich historia, która poniekąd kształtuje także relacje między
mężczyznami i kobietami, ich powinnościami i tym, co ujmujemy jako publiczne,
a co jako prywatne, ma wpływ na to, jak ujmujemy miejsce i role kobiet i mężczyzn
w danym społeczeństwie. Bo „płeć staje się kategorią znaczącą jedynie wtedy, gdy
badamy stosunki pomiędzy”42 mężczyznami i kobietami.
Analizując więc sytuację kobiet w polskiej sferze publicznej po 1989 r., należy
wyjść od koncepcji sfery publicznej – rozumiejąc zaś lepiej zależności pomiędzy
kwestiami związanymi z gender a widzialnością, sferą publiczną i historycznie
kształtowaną kategorią obywatelskości – można następnie wskazać obszary, które
odgrywają dużą rolę w procesie umacniania się (empowerment) kobiet w sferze
publicznej.
Jako pierwszy sferę publiczną polis scharakteryzował Arystoteles, który przypisał
– na podstawie obserwacji natury ludzi – kobiety do sfery prywatnej a mężczyzn
do sfery publicznej. Do koncepcji Arystotelesa zawartej w Polityce sięgało wielu
autorów, pośrednio odnoszą się do niej również Hannah Arendt i Jürgen Habermas.
Należy zaznaczyć, że Arendt – rekonstruując sposób pojmowania polis przez
Greków, rozróżniając za Arystotelesem sferę prywatną, domostwo (oikos) i sferę
publiczną (polis) – powiada, że „być istotą polityczną, żyć w polis, znaczyło, że
o wszystkim decydowały słowa i perswazja, a nie siła i przemoc. (…) przemoc
i rozkazywanie w miejsce perswazji to przed – polityczne sposoby postępowania
charakterystyczne dla życia poza polis, dla domu i życia rodzinnego, gdzie będący
39
Wprowadzenie pojęcia gender przypisuje się A. Oakley, Sex, Gender and Society, Londyn
1972.
40
41
42
H. Bradley, Płeć, Warszawa 2008, s. 17.
Ibidem, s. 15.
Ibidem.
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
131
głową gospodarstwa sprawował niekwestionowaną władzę”43. Ci którzy nie byli
obywatelami – tu Arendt, wymieniając barbarzyńców, niewolników, ale także kupców czy rzemieślników, czyli tych, którzy musieli oddawać się pracy w celu zaspokojenia potrzeb życiowych44, zapomina o kobietach, które należały do wszystkich
wymienionych grup – nie „byli pozbawieni oczywiście samej zdolności mowy, lecz
sposobu życia, w którym mowa i tylko mowa tworzyła sens, zaś naczelną troską
wszystkich obywateli była możliwość rozmowy”45. Kolejną różnicą, którą odnotowuje Arendt, pomiędzy sferą prywatną a sferą publiczną był fakt, że „polis (…)
znało jedynie równych, podczas gdy gospodarstwo domowe było ośrodkiem najostrzejszej nierówności (…) w obrębie domu nie istniała więc wolność, bowiem
człowiek będący głową gospodarstwa był uważany za wolnego tylko o tyle, o ile
władny był je opuścić i wkroczyć w dziedzinę polityczną, gdzie wszyscy byli równi”46. Takie cechy sfery publicznej jak wielość (poglądów, postaw) i równość (czyli
równy udział obywateli w sprawowaniu władzy) sprawiały, że w efekcie dziedzina
publiczna polis „przeniknięta była duchem ostrego współzawodnictwa, gdzie każdy musiał nieustannie wyróżniać się, aby przez wyjątkowe czyny lub osiągnięcia
pokazać, że jest się ze wszystkich najlepszym”47. Jest to także główną troską bohaterów Homera, zwanego wychowawcą Hellady, by „być zawsze najlepszym i wznosić się ponad innych” (Iliada, VI, 208), co prowadziło do tego, że „dziedzina publiczna zastrzeżona była dla indywidualności; była jedynym miejscem, gdzie ludzie
mogli pokazać, kim naprawdę są”48. Owo współzawodnictwo, czyli „agonizm grecki (…) przejawiał się wyłącznie w miejscach publicznych, wymagał bowiem wielu
spojrzeń. Był zespołem czynności performatywnych, adresowanych do widza –
kogoś, kto widzi, chce patrzeć i daje temu wyraz”49. Arendt powiada, że „ludzka
wielość jest paradoksalną wielością istot niepowtarzalnych”, a „mowa i działanie
ujawniają ową unikalną odmienność. Przez nie ludzie wyróżniają się, a nie tylko
43
H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 32.
Arendt, rekonstruując myślenie starożytnych Greków, powiada, że „wszystko, co było ‘ekonomiczne’ co odnosiło się do życia jednostki i przetrwania gatunku, było z definicji niepolityczną sprawą gospodarstwa domowego”, zaś dziedzina polis była sferą wolności, gdzie konieczność
podtrzymywania życia czy zaspokajania potrzeb nie miała miejsca. „Jeśli istniało między tymi sferami [publiczną i prywatną – przyp. N.K.] jakieś powiązanie, rozumiało się samo przez się, że panowanie nad koniecznościami życia w gospodarstwie domowym jest warunkiem wolności polis”. Zob.
H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 35–36.
45
Ibidem, s. 33.
46
Ibidem, s.38.
47
Ibidem, s. 47.
48
Ibidem, s. 47 i 48.
49
P. Nowak, Wolność albo życie [w:] H. Arendt, Kondycja ludzka… , s. 356.
44
132
Natalia Krzyżanowska
są różni; są to sposoby pojawiania się sobie istot ludzkich nie jako fizycznych
przedmiotów, ale jako ludzi”50. Celem owych publicznych zmagań było „publiczne
uznanie [które – przyp. N.K.] także może być czymś, z czego się korzysta i co się
konsumuje, a status, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, zaspokaja pewna potrzebę, jak
pożywienie zaspokaja inną”51. Publiczne uznanie zaś może zaowocować wieczną
chwałą, czyli nieśmiertelnością: w postaci uwiecznienia w pieśniach bohaterskich
zapewniających miejsce w pamięci potomnych – o co właśnie konkurowali uczestniczący w sfery publicznej mężczyźni, stając się antagonistami.
Można powiedzieć, że życie kobiet przyporządkowanych niejako do sfery prywatnej było w dużej mierze pozbawione znaczenia: milczące – nieposiadające ani
publiczności, ani areny, na której mogłyby wygłosić słowa politycznie istotne, nieposiadające dóbr materialnych52, które umożliwiłyby im bycie częścią bios politikos
oraz niewidoczne publicznie, czyli bez żadnych szans na nieśmiertelność – były
odcięte od tego, co Arystoteles nazywał życiem dobrym. Należy też pamiętać, że
sfera prywatna – domena kobiet – odznaczała się „deprawacyjnym charakterem
(…) oznaczała ona dosłownie stan pozbawienia czegoś, a nawet pozbawienie człowieka jego najwyższych i najbardziej ludzkich zdolności. Człowiek, który wiódł
wyłącznie życie prywatne (…) nie był w pełni człowiekiem”53.
Kwestia nieobecności kobiet w Kondycji ludzkiej, która nie zaniepokoiła Matyni, zauważona została przez Seylę Benhabib, która jako jedna z najbardziej znanych
interpretatorek myśli Arendt, umożliwiła reinterpretację jej koncepcji w perspektywie feministycznej. Benhabib zastanawia „uporczywe odrzucenie przez Arendt
kwestii kobiecej oraz jej niezdolność do powiązania ze sobą politycznego wykluczenia kobiet i tej agonistycznej, zdominowanej przez męski punkt widzenia koncepcji przestrzeni publicznej. Prawie zupełna nieobecność kobiet jako zbiorowego
podmiotu polityki w teorii Arendt (obecne są takie jednostki, jak Róża Luksemburg) jest trudnym zagadnieniem; pierwszym krokiem ku jego przemyśleniu jest
zakwestionowanie przez nią podziału prywatne/publiczne, który odpowiada tradycyjnej separacji sfer między płciami (mężczyźni = życie publiczne, kobiety =
sfera prywatna)”54. Należy podkreślić, że Benhabib niejako odzyskała koncepcję
50
H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 194.
Ibidem, s. 63.
52
Ważne jest, by pamiętać, że Grecy nie traktowali posiadania jako cel dobrego życia, lecz jako
środek mający wpływ na jego osiągnięcie. Na znaczenie własności, w rozumieniu starożytnym, zwraca uwagę Arendt (odróżniając je od bogactwa), która powiada, że „pierwotnie własność znaczyła ni
mniej, ni więcej jak tylko to, że jest się umiejscowionym w określonej części świata, a więc należy się
do określonego ciała politycznego”. Rozwinięcie tej kwestii w Kondycji ludzkiej…, s. 68.
53
Ibidem, s. 44.
54
S. Benhabib, Trzy modele przestrzeni publicznej „Krytyka Polityczna” nr 3, s. 88 (przypis 13).
51
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
133
Arendt po latach odrzucenia przez feministki55, starając się znaleźć na gruncie jej
koncepcji sposoby zlegitymizowania uczestnictwa kobiet w sferze publicznej. Następnie, w rozważaniach poświęconych przemianom w Europie Środkowej
i Wschodniej wiele dla recepcji myśli Arendt zrobiła – również niewspominana
przez Matynię – Vlasta Jalušič56.
Porządek koncepcji polityczności bywa niekiedy kontradyktyczne wiązany
z czasem ‘nie-porządku’ z czasem karnawału. Elżbieta Matynia nawiązuje do tego
toposu, analizując wydarzenia związane z sierpniem 1980 r. i Okrągłym Stołem
w 1989 r. Należy nadmienić, że takie porównania poczynił także T.G. Ash57. Idea
polityczności wiąże się od czasów starożytnych z widzialnością, a – w koncepcji
Arendt – kobiety żyjące w sferze prywatnej są jej pozbawione: poza czasem karnawału właśnie. Jak pisze Penn, polityka – i jej zwyczajowi bohaterowie, mężczyźni
– w czasach podziemnej działalności zdelegalizowanej „Solidarności” byli zmuszeni przenieść swą działalność polityczną do sfery prywatnej, najczęściej prywatnych
domów, czyli tradycyjnej przestrzeni kobiet. One, niewidzialne, bo zadomowione
w sferze prywatnej, zapewniały mężczyznom schronienie, aprowizację, tworzyły
agory wymiany wolnych myśli („Tygodnik Mazowsze”), możliwość publikowania
i kontaktu ze światem – zyskując wiele satysfakcji, czując się w końcu docenione,
ważne po prostu. Dlatego można się zgodzić z tym, że „podziemie zrobiło dużo
dobrego dla kobiet, a one zrobiły dużo dobrego dla podziemia (…) działając
w podziemiu wykroczyły poza normę kulturową”58 i zaangażowały się, jednocześnie nie opuszczając domostw, w poczynania związane z polityką, czyli w wydarzenia ze sfery publicznej. Lecz, jak pisze Penn, po odzyskaniu wolności nie uczyniło to kobiet ani bardziej widzialnymi, ani bardziej równymi uczestnikami polskiej
sfery publicznej. A wszak, jak zaznacza B. Labuda, „kobiety wzięły na siebie różne
zadania związane z podziemną działalnością, po to, by utrzymać przy życiu mit
robotniczych przywódców, ‘gwiazdorów’ konspiracji”59. Kobiecemu zaangażowaniu
w konspirację sprzyjało to, że w czasie komunizmu – pomimo postulowanej równości – były one niewidzialne dla władz PRL. Niewidoczność kobiet – w ich nowej
55
S. Benhabib, The Reluctant Modernism of Hannah Arendt, Lanham 2003.
V. Jalušič, Between the Social and the Political. Feminism, Citizenship and the Possibilities of an
Arendtian Perspective in Eastern Europe, „The European Journal of Women Studies” 2002, vol. 9(2),
s. 103–122.
57
T. G. Ash, Polska rewolucja. Solidarność 1980–81, „Res Publica” 1990. Ash opisuje, jak, „przez
godzinę jeździł (Wałęsa) po stoczni na elektrycznym wózku, otoczony z jednej strony przez posągowa Annę Walentynowicz i dziewczęcą Ewę Ostrowską z drugiej strony. Był to jakiś niezwykły pojazd
karnawałowy”. Cyt za: E. Kondratowicz, op.cit., s. 214.
58
S. Penn, Podziemie kobiet…, s. 153.
59
Ibidem, s. 44.
56
134
Natalia Krzyżanowska
roli konspiratorek – sprzyjała im i stały się one idealnymi organizatorkami podziemia. Były w tej niewidzialnej konspiracji bardzo dobre, a sama strategia, której
sprzyjała niewidzialność „nawet za bardzo skuteczna. Mężczyźni okryli się chwałą
a rolę kobiet przemilczano”60. Jak się okazuje, podziemna ważność działalności
kobiet w „Solidarności” była tylko czasową, karnawałową właśnie, zmianą ról: kobiety na krótką chwilę poczuły, że są ważne i – pomimo działania w sferze domowej – że funkcjonują w asocjacyjnej (pojawiającej) się sferze publicznej.
Warto zaznaczyć, że koncepcję karnawału Matynia kreśli, czerpiąc inspiracje
z myśli Bachtina61 i powiada, że jest to czas gdy, „dół rządzi górą, a na placu publicznym króluje nie król a błazen (…) zadziorny, mówiący prostym językiem robotnik,
a dokładniej – bezrobotny elektryk”62 – można dodać – otoczony, niepolitycznymi
ze swej natury (więc śmiesznymi w kontekście wydarzeń politycznych) kobietami
(zob. relacja Asha, przypis 51), które są tak samo niedopasowane i śmieszne, że
dopełniają wizerunek karnawałowego elektryka-polityka. To, co różni wizję Bachtina i wizję karnawałowego Sierpnia ’80 to pozycja Kościoła. U Bachtina, którego
koncepcja karnawału odnosi się do średniowiecza i renesansu, postaci biskupa i króla są elementami zwykłego porządku władzy – stąd obaj są wyśmiewani przez sprawującego władzę w karnawale błazna. Kościół zaś w PRL był wykluczany z polityki,
tak samo, jak i kobiety, stąd mógł zająć poczesne miejsce w karnawałowym odwracaniu codzienności, dlatego, jak zwraca uwagę Kołakowski, „rewolucja robotnicza
pod znakiem krzyża i portretu papieża – jakiż to doskonały przykład bezlitosnej
drwiny historii z teorii”63. Innym przykładem takiej drwiny historii z teorii – odnoszącej się do emancypacji, empowerment, czyli umocnienia kobiet, które powinny
mieć miejsce w dojrzewającej demokracji – może być to, że dwa z trzech wspomnianych elementów karnawałowej rzeczywistości, tj. mężczyźni, działacze „Solidarności” (ale też ich ówcześni adwersarze) oraz Kościół – nagle stali się niezbywalnymi
elementami codziennej polskiej sfery publicznej po 1989 r. Zaś kobiety – pomimo
tego, że towarzyszyły opozycjonistom na owym niezwykłym pojeździe karnawałowym, o którym pisze Ash – są w polskim transformacyjnym porządku nadal obce/
dziwne/śmieszne: karnawałowe właśnie, a ramy ich obecności w rzeczywistości
sfery publicznej, znaczonej widzialnością, wyznaczane są często przez ich dawnych
towarzyszy z czasów sierpniowego karnawału demokracji.
60
Ibidem.
M. Bachtin, Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu,
Kraków 1975.
62
E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 55.
63
A. Michnik, W poszukiwaniu utraconego sensu, „Gazeta Wyborcza”, 13.09.2005. Za: E. Matynia,
Demokracja performatywna…, s. 56.
61
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
135
4. Szczeliny
Elżbieta Matynia powiada, że performatywność może pojawić się, gdy „jakieś długo nieużywane, zorientowane na działania słowo wydostaje się poza wymiar prywatny (…) przeciskając się przez szczelinę na wolność. A kiedy zostanie już po raz
pierwszy usłyszane, powoduje powołanie do życia niezaprzeczalnej sfery publicznej”64. Pomysł ten, jak się wydaje, ma wiele wspólnego z niewspominaną przez
Matynię koncepcją asocjacyjnej sfery publicznej wypracowaną w oparciu o pisma
Arendt i rekonstruowaną przez Seylę Benhabib. Powiada ona, że „wizja asocjacyjna sugeruje, że przestrzeń publiczna wyłania się zawsze i wszędzie tam, gdzie, jak
pisze Arendt, ludzie [mężczyźni] ze sobą wspólnie działają. Przestrzeń publiczna
jest tutaj tym obszarem, w którym wolność może się pojawić”65. Taką przestrzenią
niekoniecznie jest np. rynek miejski, lecz takie miejsca, w których wolność jest
realizowana lub aktualnie się dzieje. Przykładem mogą być ulice miast podczas
demonstracji, mieszkanie prywatne, w którym odbywa się spotkanie konspiratorów czy dyskusyjne fora internetowe. Koncepcja Arendt w interpretacji zarówno
Matyni (niejako wierzącej w pewną otwartość sfery publicznej dla kobiet, podkreślaną za sprawą używanych przez nią pojęć szczeliny i słowa, które usłyszane powołuje do życia sferę publiczną), jak i koncepcja asocjacyjnej sfery publicznej,
promowana przez Benhabib (dużo bardziej nieufną wobec założenia zlegitymizowanego udziału kobiet w sferze publicznej) są dosyć efemerycznymi konceptami.
Jednak – wydaje się – wartymi przemyślenia, bo owa efemeryczna natura sfery
publicznej, być może, podąża za transformującym się duchem współczesności,
który jawi się kulturoznawcom także jako efemeryczny, płynny, nieustannie transformujący się i niejednorodny66. Uratowanie konceptu sfery publicznej bowiem
„umożliwi jednostce [a więc i kobietom – przyp. N.K.] nie tylko bycie sobą, ale
również bycie wolnym”67.
Warto więc z perspektywy feministycznej podjąć próbę rozważań skupionych
na powiązaniu sfery publicznej w wersji agonistycznej, z której zarówno problematyka gender, jak i zlegitymizowane uczestnictwo kobiet w sferze publicznej bywają wykluczane, skazane na niewidoczność oraz asocjacyjnej sfery publicznej,
której pojawienie się powiązane jest ze słowem bądź obrazem - tworzącymi szcze64
E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 13.
S. Benhabib, Trzy modele przestrzeni publicznej…, s. 77 (wtrącenie w nawiasie kwadratowym
za Benhabib).
66
Zob. Z. Bauman, Płynna nowoczesność, Kraków 2006.
67
M. Środa, Indywidualizm i jego krytycy, Warszawa 2003, s. 270.
65
136
Natalia Krzyżanowska
liny – przez które sączy się wolność, by za sprawą elementu performatywności
wywołać zmianę: najpierw myślenia, a później zmianę społeczną.
Natura szczelin sprawia, że „niedowidzenie istnienia jest tak niepokojące”68,
a dostrzeżone przez szczelinę – choć niewyraźnej, fragmentarycznej, lecz innej
rzeczywistość od tej, w której jesteśmy, może sprawić, że „zaczynamy podejrzewać,
że ta rzeczywistość ma też jakieś inne wymiary?(…) [a to] może niepokoić”69.
Natura szczelin bywa niebezpieczna, jeśli weźmiemy pod uwagę koncepcję ekranu
Jacques’a Lacana, który powiada, że pomiędzy podmiotem a przedmiotem (rzeczywistością) jest swego rodzaju zasłona, która odgradza i chroni podmiot. Ekran
definiowany bywa jako „suma dyskursów”, zaś niebezpieczeństwem dla podmiotu
– np. kobiety żyjącej w przekonaniu, że tak być musi, iż ona przyporządkowana jest
do sfery prywatnej i pozbawiona waloru ważności politycznej, zaś mężczyzna to
zoon politikon, zwierzę polityczne, przynależące immanentnie do porządków sfery
publicznej – są pojawiające się czasem w owym ekranie szczeliny. Może nią być
wydarzenie, słowo, obraz lub książka70 – sygnalizujące, że możliwy jest inny porządek. Nawet krótkie spojrzenie (ang.: gaze) przez szczelinę na to, jaka jest naprawdę
rzeczywistość lub epifania – moment olśnienia – może sprawić, że staną się zrozumiałe porządki wykluczeń i wykluczeń (zob. Rancière) konstytuujące rzeczywistość
społeczną71.
5. Widzialność realizowana w obszarze sztuki kobiet
Sfera publiczna w ujęciu Jürgena Habermasa, choć jest rzadziej przywoływana
w Demokracji performatywnej niż koncepcja sfery publicznej Arendt, zajmuje ważne miejsce w pracy Matyni. Lecz Seyla Benhabib, porównująca obie koncepcje
zauważa, że dostrzec można pewną „przewagę modelu Habermasa nad koncepcjami H. Arendt (…) [która] polega na tym, że kwestie demokratycznego uprawomocnienia w rozwiniętych społeczeństwach kapitalistycznych mają dla niego centralne znaczenie”72.
68
J. Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, Kraków 1999, s. 134.
Ibidem, s. 135.
70
To, o czym piszę, ilustruje jedna z opowieści w filmie Godziny (2002, reż. S. Daldry). Bohaterka czyta Fale V. Woolf i jest to właśnie szczelina, przez którą dostrzega inną rzeczywistość niż ta,
w której funkcjonuje: powojennej codzienności amerykańskiego przedmieścia.
71
M. Bakke, Świat, który na nas spogląda [w:] Ciało otwarte, Poznań 2000, s. 60–67.
72
S. Benhabib, Trzy modele…, s. 75.
69
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
137
Dla Habermasa sfera publiczna to „sfera pomiędzy społeczeństwem obywatelskim i państwem, w której krytyczna dyskusja publiczna (critical public discussion)
dotycząca kwestii, które są powszechnie uznane za ważne (general interest) jest
zagwarantowana”73. Co więcej, Habermas ujmuje sferę publiczną jako sferę „świata życia uspołecznionego przede wszystkim komunikacyjnie”74. Stąd komunikowanie właśnie w jego koncepcji wydaje się mieć centralne znaczenie dla tworzenia
się sfery publicznej. Pamiętać należy także, że komunikowanie to proces skomplikowany, wielokrotnie wykraczający poza jedynie słowa. Komunikowanie wszak to
także – a może przede wszystkim – obrazy. Karnawały demokracji podkreślały
medialne obrazy, które weszły do polskiego muzeum wyobraźni: Wałęsy podpisującego porozumienia sierpniowe w 1980 r., czy reklama wyborcza „Solidarności”,
przedstawiająca Gary Coopera (odwołanie do filmu W samo południe), który zamiast pistoletu dzierżył kartę wyborczą, będąca widocznym znakiem pierwszego
w powojennej Polsce zróżnicowania. Owo zróżnicowanie opcji politycznych i poglądów, będące niezbywalną cechą i początkiem sfery publicznej, podkreślały realność pierwszych nieomal wolnych wyborów, będących efektem ustaleń Okrągłego Stołu.
Jednocześnie jeszcze raz należy podkreślić wagę widzialności jako komponentu sfery publicznej, a mając świadomość tego, że kobiety mają trudniejszy dostęp
do sfery publicznej i widzialności w jej obszarze, warto wskazać przestrzeń, także
ważną i zawierającą się w sferze publicznej, w której kobiety są pełnoprawnymi
uczestniczkami i współtwórczyniami. Jest to przestrzeń sztuki. Jednak należy zastanowić się, jakie ma to znaczenie dla kształtu sfery publicznej i jak może wiązać
się z polityką?
Owo znaczące połączenie sztuki i polityki – choć nieoczywiste – jednak warte
jest przybliżenia w nawiązaniu do myśli Jacques’a Rancière’a, w którego filozofii
związek estetyki i polityki zajmuje szczególne miejsce. „Dla Rancière’a polityka nie
jest (a może nie jest tylko) walką o władzę, ale przede wszystkim arbitralnie ustanawia ona widzialność (wkluczenie) albo niewidzialność (wykluczenie) danych
grup społecznych i jednostek. I jeśli polityka ma być rozumiana jako stawanie się
podmiotem, widzialnym uczestnikiem społecznej i politycznej rozgrywki (…) to
sztuka ze swoimi umiejętnościami ujawniania mechanizmów społecznej obojętności, dekonspirowania form zniewolenia, denuncjacji języków nienawiści oraz
walki o podmiotowość jest jej naturalnym sojusznikiem (…) nie ma nawet upraw73
T. McCarthy, Introduction [w:] J. Habermas, Structural Transformation of the Public Sphere.
An Inquiry into a Category of Bourgeois Society, Cambridge, 1999, s. xi.
74
J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t.1 i 2, przeł. A.M. Kaniowski, Warszawa 2002,
s. 582.
138
Natalia Krzyżanowska
nionej różnicy pomiędzy tak rozumianą sztuką a politycznością”75. Warto także
zauważyć, że w myśli Rancière’a, „obraz jest niemy. Mówi nam coś dopiero wtedy,
gdy się o nim mówi, gdy zostanie złapany w siatkę dyskursu”76. W przestrzeni dyskursywnej polskiej sztuki krytycznej dyskurs tworzony przez sztukę kobiet, jak
wskazuje Matynia, często odnieść można także do problemu obecności kobiet
w sferze publicznej.
Matynia na przykładzie sztuki kobiet dowodzi, jak dużą rolę mogą odgrywać
poczynania artystów w procesie tworzenia się sfery publicznej. Obszar sztuki staje
się często przestrzenią dyskursywną, łączącą nie tylko dyskursy związane z samymi
realizacjami, ale też obejmuje problemy, które stanowią nie tylko źródło inspiracji
dla artystek, lecz także wypływają z doświadczeń będących udziałem odbiorców
sztuki, a więc także wielu kobiet polskich. Realizacje krytycznej sztuki kobiet tworzą niekiedy szczeliny pojawiające się znienacka w ekranie sztuki, który tworzony
bywa z dyskursów dotyczących tego, czym tradycyjnie była sztuka, jakie funkcje
pełniła, jakie były sankcjonowane tradycją aprobowane tematy oraz kto był wielkim artystą i… Dlaczego nie ma kobiet wielkich artystek. Nawiązując do tytułu
tego znanego eseju, warto przypomnieć słowa Lindy Nochlin, która zauważa, że
„w rzeczywistości rzeczy mają się i miały podobnie w przestrzeni sztuki, jak
i w setkach innych, a [wysiłki] tych, którzy nie mieli szczęścia urodzić się białymi
mężczyznami, najlepiej w klasie średniej lub wyższej, są udaremniane, przytłaczane a oni sami zniechęcani”77. Można powiedzieć, że tradycyjne przeszkody, które
w obszarze sztuki ograniczały działalność i możliwość samorealizacji kobiet, stopniowo w XX w. były przezwyciężane, a tworzona przez kobiety sztuka jest coraz
bardziej znana.
Jest ona też ważna, bo za sprawą działań artystek niekiedy prywatne doświadczenia kobiet (nadal wiązanych ze sferą prywatną) zyskują nie tylko walor publicznej widzialności, tzn. dostępne stają się dla wszystkich (przestrzeń miejska bądź
przestrzeń galerii), ale stają się także zagadnieniem politycznym – zgodnie z feministycznym hasłem private is political. Realizacje te mogą też sprawić, że kobiety,
które nie mają już energii na samodzielne inicjowanie dyskusji w kwestiach uwierających je w życiu codziennym, mają okazję być beneficjentkami zmian świadomościowych wywołanych dyskusją wokół czy szokiem wywołanym realizacjami
z zakresu krytycznej sztuki kobiet znaczonych feministyczną refleksją, bo „każde
75
A. Żmijewski, Polityczne gramatyki obrazów [w:] J. Rencière, Estetyka jako polityka, Warszawa
2007, s. 7.
76
Ibidem, s. 8.
77
L. Nochlin, Why There Are no Great Women Artists [w:] Aesthetics: The Big Questions, C. Korsmeyer (red.), Oxford 1998, s. 316.
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
139
działanie artystyczne jest ingerencją w porządek postrzegania świata i może modyfikować model oglądu otaczającej nas rzeczywistości”78. Można więc powiedzieć,
że realizacje krytycznej sztuki kobiet stają się właśnie szczelinami, przez który
widać rzeczywistość bez ekranu w ujęciu Lacana. Artystki nie tylko za sprawą
swych dzieł biorą udział w dyskursie publicznym, ale – trawersując słowa Zofii
Kulik, jednej z najbardziej znanych artystek współczesnych – „są szczególnym
przypadkiem. Są sprawą (…) są połową świata”79. Jednocześnie myślę, że można
traktować sztukę kobiet tak, jak czyni to Elżbieta Matynia, jako jeden z najważniejszych komponentów polskiego dyskursu sztuki współczesnej, która tworzy jedną
z najważniejszych przestrzeni, w „których wolność może się pojawić”80. Sztuka
kobiet w przestrzeni ‘wolnej’ po 1989 r. sztuki polskiej zdaje się pozostawać też jej
najbardziej krytycznym przyczółkiem, wobec którego bardzo łatwo zorganizować
opozycję: „my/swoi” (skupiające to, co: maskulinistyczne, tradycyjne, zorientowane
na prawdziwe wartości, przywiązane do tradycji patriotyczno-bogojczyźnianych)
i „one/obce” (ucieleśniające za sprawą sztuki krytycznej to, co zdaje się najcięższe
dla kobiety – obcej w przestrzeniach zarówno sfery publicznej, jak i publicznej
galerii). Kobieca sztuka krytyczna skupia się na prezentowaniu świata kobiety odczuwającej skutki wykluczenia jej z porządku wytworzonego przez „swoich”, zadomowionych w tradycyjnych porządkach (publicznych sfer i galerii), zarówno
społecznych, jak i estetycznych, które sprawiają, że pozorowaną niemożność zrozumienia sztuki kobiet staje się powszechnie aprobowaną normą.
Ów bunt kobiet artystek obecny w sztuce przez nie uprawianej – jak pisze Matynia – z początku niezauważany i pomijany w głównym nurcie dyskursu sztuki,
ma miejsce w Polsce od lat 70. XX w. i staje się coraz bardziej widoczny. Swój punkt
kulminacyjny osiąga zaś w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. i zdaje się przejmować ciężar kreacji i stymulacji dyskursów tworzących współczesną polską sferę
publiczną. Wystarczy wspomnieć częste dyskusje „z przyganą” toczące się wokół
realizacji Katarzyny Kozyry (Piramida zwierząt 1993, Łaźnia 1997), Alicji Żebrowskiej (Tajemnica patrzy 1995, Onoone 1995–1999, Kiedy Inny Staje Się Swoim 1998–
2002) czy Doroty Nieznalskiej (Pasja, 2001) ale też i te – być może bardziej stonowane – dyskusje między teoretykami wokół prac uznanych i docenianych także
poza Polską artystek, takich jak Izabela Gustowska81 (Life is a story, 2005, praca
inspirowana twórczością Julii Kristevej) czy Maria Pienińska-Bereś (Gorsety 1966–
78
J. Rencière, Estetyka jako polityka (z tekstu zamieszczonego na obwolucie).
J. Ciesielska, A. Smalcerz (red.), Sztuka kobiet, Bielsko-Biała 2000, s. 184.
80
S. Benhabib, Trzy modele przestrzeni…
81
M. Bakke, Efemeryczne i przeźroczyste [w:] Rewizje i kontynuacje. Sztuka i estetyka w czasach
transformacji, A. Jamroziakowa (red.), Poznań 1996; A. Jamroziakowa, Brzmienie – burza – brzask.
79
140
Natalia Krzyżanowska
–1967, Różowe zwierciadło, 1970). Jednak śladu dyskusji, ani tych medialnych, ani
tych z gruntu filozofii sztuki czy estetyki, odnoszących się do sztuki kobiet, ani
jakiejkolwiek cytaty świadczącej o całej wielości interpretacji ich twórczości i polskiej recepcji sztuki krytycznej kobiet, Matynia nie przytacza, koncentrując się na
nazwiskach i przekazie wystawy grupowej „Architectures of Gender: Contemporary Women’s Art in Poland” mającej miejsce w Nowym Jorku. Jest to analogiczny
sposób postępowania do pewnej symplifikacji, jaką czyni w rekonstrukcji zdarzeń
i sprawstwa aktorów i autorów Sierpnia ‘80, których zawęża – być może znowu
w trosce o amerykańskiego czytelnika, będącego adresatem tej książki – do Adama
Michnika i kilkakrotnie wspomnianych nazwisk polityków: Lecha Wałęsy czy Jacka Kuronia.
Wydaje się, że jeśli autorka chciałaby pełniej realizować założenie „niezajmowania się autonomiczną, rozumianą tradycyjnie artystyczną wartością samych prac
[lecz tym, co wydaje się ważniejsze, a więc – przyp. N.K.] problemami, które próbują artykułować językiem sztuki”82 polskie artystki nurtu krytycznego, to być
może o wiele prostsza i czytelna byłaby analiza dzieł artykułowanych w przestrzeni publicznej miast83 i na billboardach, o które mógł się potknąć myślą każdy, kto
oderwał wzrok od chodnika.
Możliwość takiej analizy w kontekście licznych realizacji młodej sztuki (także)
z obszaru sztuki kobiet stworzyła kilkuletnia działalność Galerii Zewnętrznej AMS.
Był to projekt zaiste niezwykły, który zakładał prezentację polskiej sztuki krytycznej
wkomponowującej się w przestrzeń miejską za sprawą billboardów. Założeniem
kuratorów projektu było – poza promocją młodej ambitnej sztuki – „stawianie
O sztuce Izabelli Gustowskiej, Poznań 2002; czy A. Jamroziakowa, ‘Chimera’ wobec ‘Pegaza’. Nowe
media – nadzieja wielkiej sztuki, „Estetyka i Krytyka” 2003, nr 5.
82
E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 175.
83
Przykładem tego, jak kobiety wnikają w/transformują tkankę miasta jednocześnie nadając jej
nowe znaczenia, mogą być realizacje J. Rajkowskiej: „Dotleniacz”, czyli ‘sadzawka tlenowa’, która
umieszczona była w przestrzeni dawnego getta warszawskiego, miała rozładowywać napięcia (między
przybyszami opłakującymi ofiary Holocaustu a obecnymi mieszkańcami, którzy mogli czuć się przez
nich jakoś obwiniani), dostarczając jednocześnie chwili wytchnienia czy inna realizacja „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” czyli ‘palma’, którą tak polubili mieszkańcy Warszawy. Obie realizacje zakładają, że możliwa jest zmiana stosunków społecznych poprzez wprowadzenie zmiany
(nieoczekiwanej) w przestrzeni miejskiej i obie, odnosząc się do trudnych historycznych relacji polsko-żydowskich, mają wnieść w nie odprężenie („Dotleniacz”) bądź przypomnienie wielowiekowej
obecności Żydów w Warszawie („Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”). Wspomniane realizacje, choć
nie nawiązują bezpośrednio do problemów gender, mieszczą się w nurcie sztuki krytycznej, bo, jak
powiada Rajkowska, „żeby się na tej planecie coś zmieniło, musimy zajmować stanowisko” (GW,
31.01.–1.02.2009, s. 27).
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
141
w przestrzeni publicznej ważnych, ale przemilczanych problemów społecznych”84.
Krajewski, jeden z Kuratorów AMS, pisze, że wspólną cechą prezentowanych prac
jest to, że „mówią one o tych problemach, które są bolesne, utrudniają nam życie,
są przyczyną licznych społecznych patologii, ale o których jednocześnie się nie
mówi, ani nie podejmuje podczas parlamentarnych debat ani w publicznych dyskusjach i które nie są również przedmiotem działalności różnego rodzaju instytucji (…) dotyczą tego, co przemilczane, a co jest jednocześnie groźne i niepokojące”85. Było to przedsięwzięcie fascynujące, bo niestandardowe i niebezpieczne:
z jednej strony wyprowadzenie artystów z chronionej przestrzeni muzeów, do
których wszak nie trafia większość przechodniów, stawiała ich dzieła w nowym
kontekście i mogła spowodować falę (często niewybrednej) krytyki ze strony niekiedy niewyrobionego odbiorcy. Z drugiej strony odbiorca sztuki w miejscu, w którym zwyczajowo znajduje się jakże swojska i wyprana z niepokojących treści reklama np. proszku, spotyka przekaz niepokojąco niejednoznaczny, który nie od
razu kojarzy z działaniem artystycznym. Dzieło sztuki bowiem w tradycyjnej przestrzeni galeryjnej ujęte jest w pewien instytucjonalny cudzysłów, który wytwarza
dystans – artyści prezentujący swe dzieła w przestrzeni miejskiej i publiczności
w przypadku Galerii Zewnętrznej AMS zostali pozbawieni dzielącego ich dystansu, co miało prowokować dyskusje/przemyślenia/spotkanie w przestrzeni dyskursywnej. Do najbardziej znanych realizacji prezentowanych przez Galerię Zewnętrzną AMS zaliczyć należy Moniki Zielińskiej Bliznę po matce, Anny Jaros Jesteśmy
okropne, Elżbiety Jabłońskiej Gry domowe, Katarzyny Kozyry Więzy krwi, Joanny
Rajkowskiej Satysfakcja gwarantowana. Analiza tych jakże szeroko omawianych
prac byłaby o tyle wzbogacająca, że wymienione wyżej realizacje były dla polskiej
sfery publicznej zapewne bardziej stymulujące i zachęcające do myślenia niż instalacje zamieszczone w zamkniętej przestrzeni nowojorskiej SculptureCenter86.
Sztuka młodych artystek uwidaczniana przez Galerię Zewnętrzną AMS – za sprawą masowości odbiorcy oraz wpisania się w to, co Habermas nazywa światem
życia – sprawia, że ich twórczy ładunek w odniesieniu do polskiej sfery publicznej
wydaje się bez porównania większy, bo wyzwalający wielość krytycznych dyskusji,
o których powiada Habermas. W świetle jego koncepcji też sztuka kobiet – wpisująca się w dyskursy emancypacyjne i feministyczne – może odegrać duże znacze84
M. Krajewski, Zewnętrzna Galeria AMS. Szkic do portretu, http://www.opoka.org.pl/biblioteka/X/XB/galeriaams.html (pobrane 12.02.2009)
85
Ibidem.
86
Wystawa „Architectures of Gender: Contemporary Women’s Art in Poland” miała miejsce
w SculptureCenter Nowym Jorku i trwała zaledwie dwa miesiące (w dniach od 11.04. do 8.04.
2003).
142
Natalia Krzyżanowska
nie, gdyż „sfera publiczna artykułuje się w dyskursach, w które mógł się włączyć
(…) ruch feministyczny, by w efekcie te dyskursy - oraz same struktury sfery publicznej – przekształcić od wewnątrz”87. To, co ciąży nad tekstem Matyni i utrudnia
odbiór polskiemu czytelnikowi, zdaje się oddawać A. Szahaj, który zauważa, że
„istnienie wspólnego świata życia jest koniecznym warunkiem efektywnej komunikacji”88.
6. Pytanie otwarte: jaka obywatelskość?
Czytelnik Demokracji performatywnej może się zastanawiać, kto jest adresatem
książki? Jeśli kobiety – to są one jakoś mniej obecne na kartach książki w części
poświęconej demokracji i raczej, po jej lekturze, nie wiadomo, jakimi drogami/
kanałami/sposobami miałby zaistnieć wyraźniej w przestrzeni polskiej sfery publicznej, która jest głównym bohaterem Demokracji performatywnej. Kobiety są bowiem – poza partyzantkami na terenie wroga czyli twórczyniami sztuki krytycznej
– mniej widoczne jako bohaterki opowieści o zmianie zapoczątkowanej w 1989 r.
Problem obywatelstwa kobiet jest tu potraktowany marginalnie zaś tym, kto personifikuje cnoty obywatelskie, jest Adam Michnik.
Matynia określa go jako osobę będącą jednym z głównych motorów zmian,
przytacza i streszcza główne założenia wielu jego pism – co jest interesujące, dla
kogoś, kto nie wie – kim był i jak postrzegano Michnika przed 1989 r. – jednocześnie rekonstruuje idee, które kierowały jego poczynaniami z czasów walki z reżimem. Zajmuje się nim, bo „teksty Michnika (…) nazywały rzeczy dotąd nienazwane albo odsłaniały rzeczy ukryte i proponowały ponowne odczytanie
i przemyślenie historii oraz idei od dawna tłumionych i niedostępnych dla przeciętnego człowieka, były w istocie performatywne, gdyż tworzyły warunki do autorefleksji, samowiedzy i działania”89.
Autorka przyznaje szczerze, że „dziś to także Jej przyjaciel”90 i obiecuje, że „spróbuje [na niego – przyp. N.K.] spojrzeć z krytycznego dystansu”. To się chyba nie
udało bo – abstrahując od kilku przesadnych91 stwierdzeń, które kładę na karb
87
J. Habermas, Przedmowa [w:] Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej…, s. 12.
A. Szahaj, Teoria krytyczna szkoły frankfurckiej, Warszawa 2008, s. 124.
89
E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 73.
90
Ibidem, s. 71.
91
Matynia pisze: „Michnik, płodny pisarz, znany z uczciwości i autonomicznego zachowania
przez całe lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, znany jest także jako człowiek niezwykle wielkoduszny i niezmordowany intelektualista, który czytał wszystko, pamięta każde przeczytane słowo i każdą
88
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
143
tego, że tekst swój autorka także chce znaczyć performatywnością – pragnę zwrócić uwagę na niektóre fragmenty, których znaczenie nie jest dla mnie do końca
jasne. Nie wiem na przykład, co autorka ma na myśli, pisząc, że Michnik „jest wytrawnym myślicielem działania i działaczem myśli”92. Niełatwo również jest uwierzyć w przytaczane przez Matynię słowa A. Michnika, który powiada „w świecie
gry politycznej (…) czuję się zagubiony i bezsilny”93. Można tak napisać o sobie
– jak czyni to Michnik – ale już ów krytyczny dystans obiecywany przez autorkę
powinien sprawić, że zostanie owo wyznanie jakoś obramowane komentarzem.
Oczywiście Michnika zalicza się bezspornie w poczet architektów porozumień
wypracowanych podczas Okrągłego Stołu, lecz jednocześnie zastanawiam się, czemu – biorąc pod uwagę pewne feminizujące wyczucie, które, jak myślę, przyświecało przy tworzeniu tej jakże ciekawej książki – ani w opisie wydarzeń polskiego
Okrągłego Stołu94, ani w Epilogu autorka nie wspomina kobiet. Myślę, że jakiś
nawet krótszy czy mniej oczywisty w kontekście najważniejszych architektów przemian portret kobiety – obywatelki zrównoważyłby wrażenie, że Okrągły Stół
i transformacja – to dzieło mężczyzn. Gdy myślę o ewentualnych kandydatkach
do zaszczytu bycia wymienioną wraz z Michnikiem, przychodzą mi na myśl nazwiska (kilku zaledwie) kobiet: I. Cywińskiej95, O. Krzyżanowskiej, B. Labudy czy
H. Suchockiej. Pomimo że ich rola jest być może mniejsza, były to kobiety niezaprzeczalnie ważne dla przemian w Polsce i jakoś obecnie zapomniane, pomimo
ich dużego wkładu w proces demokratycznych przemian. W książce Matyni opisani zaś są – wraz z ich dalszymi losami i karierami w demokratycznej już Polsce
– W. Jaruzelski, L. Wałęsa, B. Geremek, A. Michnik96, Z. Bujak, S. Ciosek, Cz. Kiszczak, A. Kwaśniewski. Stąd mój protest przeciw utwierdzaniu, nawet w obszarze
twarz, którą widział i którego zaraźliwa energia inspiruje pojedyncze osoby i inicjatywy grupowe”
– ibidem, s. 70.
92
Ibidem, s. 68.
93
A. Michnik, Takie czasy… Rzecz o kompromisie – za: E. Matynia, op.cit., s. 80.
94
Warto zaznaczyć, że Matynia w swej książce opisuje także Okrągły Stół mający miejsce w RPA.
Jednak – w związku z tym, że zupełnie nie czuję się uprawniona do zabierania głosu w ocenie analiz
tego wydarzenia – chciałabym jedynie zwrócić uwagę na istnienie bardzo ciekawego opisu owego
procesu zamieszczonego w rozdziale „Meblowanie demokracji: okrągłe stoły w Warszawie i Johannesburgu”.
95
Tak ważna dla teatru polskiego, któremu poświęcono w książce wiele uwagi.
96
Matynia pisze, że „Adam Michnik (…) z zespołem starych przyjaciół z podziemia założył
‘Gazetę Wyborczą’ i został redaktorem naczelnym tego bobrze prosperującego – także od strony
ekonomicznej – dziennika” (s. 136). Owi starzy znajomi, niewymieniani przez autorkę z nazwiska, to
właśnie Helena Łuczywo, Ewa Milewicz, Joanna Szczęsna… kobiety tworzące „Tygodnik Mazowsze”,
które dzięki swemu doświadczeniu mogły zbudować, wraz z A. Michnikiem, ten dziennik. W ten
sposób Matynia przyłącza się do pewnego sankcjonowanego tradycją pomijania roli kobiet.
144
Natalia Krzyżanowska
feminizującego myślenia, obrazu historii uwzględniającej tylko mężczyzn. Z Demokracji performatywnej wnioskować można, że walka została wygrana za sprawą
samych mężczyzn, stąd jakiekolwiek roszczenia kobiet do etosu „Solidarności”,
uznania ich wkładu w walkę i budowę nowego, demokratycznego, porządku są nieprawomocne. Nasuwające się pytanie, czy kobiety są obywatelkami, niejako wzmacnia nieobecność kobiet w poczcie tych, którzy walczyli o wolność.
Jak zaistnieć prawomocnie w sferze publicznej? W koncepcji sfery publicznej
Arendt nie znajdujemy żadnych podpowiedzi kierowanych do kobiet, nie podpowiada ich także Matynia. Analizując zaś niewielką reprezentację kobiet w elitach
politycznych czy tych zajmujących eksponowane stanowiska, kwestia obywatelskości kobiet staje się tym bardziej zastanawiająca. Zwłaszcza w świetle Arystotelesowskiej definicji pojęcia obywatel. Według Arystotelesa „nic bezwzględnie trafniej nie
określa niż prawo udziału w sądach i rządzie”97, a następnie doprecyzowuje: „obywatelami są ci, którzy (mając dostęp do tych funkcji) uczestniczą w rządzeniu państwem”98. Stąd bycie obywatelką Polski – patriotką, nie jest łatwe dla kobiet: nie
tylko z racji niewielkiego udziału w sprawowaniu władzy, ale także dlatego, że sam
źródłosłów słowa ojczyzna (patria) jednoznacznie łączonego z figurą ojca (pater)
i „patriotyzmu (…) [który] jest wyrazem podporządkowania się synów wobec
uświęconego narodu ojca”99, ale także dlatego, że wizje historii najnowszej często
pomijają kobiety. Brak przykładów umożliwiających podążanie sprawdzonymi
drogami do trwałej widzialności w sferze publicznej, onieśmiela. Stąd kwestie często poruszane przez feministyczne badaczki100 dotyczące tego, czy kobiety są wychowywane/dopuszczane/ postrzegane jako obywatelki. Kwestie te są ważne
w kontekście rozważań nad takimi poczynaniami, które umożliwiłyby kobietom
utwierdzenie się w lub zżycie się z wciąż nową (od XX w.) dla kobiet kategorią
obywatelka, a jest to ważne, gdyż „kultywowanie cnót obywatelskich tworzy z luźnej zbiorowości wspólnotę. Poczucie obywatelskości jest z kolei warunkiem koniecznym pojawienia się zachowań obywatelskich”101.
97
Arystoteles, Polityka, Warszawa 2006, s. 77.
Ibidem.
99
Za: J.W. Burszta, W. Kuligowski, Sequel. Dalsze przygody kultury w globalnym świecie, Warszawa 2005, s. 202.
100
Do znanych opracowań poświęconych feministycznej perspektywie ujmowania problemu
obywatelskości należy zaliczyć S. Walby, Is Citizenship Gendered?, „Sociology” 1994, vol. 28 nr 2,
s. 379–395; N. Yuval- Davis, P. Werbner P., Women, Citizenship and Difference, London 1999; N. Yuval-Davis, Gender and Nation, London 1997 czy R. Lister, Citizenship. Feminist Perspective, Basingstoke
2003.
101
E. Wnuk-Lipiński, Socjologia życia publicznego, s. 105.
98
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
145
7. Kobiety w polskiej sferze publicznej – siła ulotnej
performatywności
W Polsce, która w latach 80. targana była podstawowym podziałem: komunizm–
–opozycja, kwestie płci były drugoplanowym zagadnieniem dla obu stron. Dla strony rządowej kwestie równości płci włączane były w obszar równości wszystkich
obywateli w komunistycznym państwie i o żadnej dyskryminacji nie mogło być
mowy102. Wydaje się, że również opozycja – poza okresami karnawałowym – nie
wcielała w praktykę owej cechy podstawowej (już od czasów Arystotelesa) dla znaczenia pojęcia demokracji, czyli wielości (poglądów czy perspektyw)103, jeśli przypomnieć, że „im wyżej w hierarchii ‘Solidarności’ tym mniej kobiet. Stanowiły zaledwie
7,8% z 881 uczestników I Zjazdu Delegatów we wrześniu 1981 roku. I tylko jedna
znalazła się w Komisji Krajowej”104. Okrągły Stół – przez niektórych ujmowany jako
moment przełomu, do którego zasiedli przedstawiciele strony rządowej, demokratycznej opozycji oraz przedstawiciele Kościoła – nie okazał się przełomem w dużo
bardziej rudymentarnym podziale niż podziały polityczne, w podziale na (sprawujących władzę) mężczyzn i (rządzone) kobiety. Podział ten zdawał się utwierdzany
przez Kościół, który wywierał duży wpływ nie tylko na przebieg rozmów przy Okrągłym Stole, ale też na kształt transformacji (wykraczający znacznie poza piętnowane
wielokrotnie radzenie z ambony na kogo głosować) i dyskretnie konserwował tradycyjny podział ról społecznych na typowo kobiece i typowo męskie.
Należy podkreślić, że pomimo wejścia Polski do Unii Europejskiej niewiele się
w kwestii równouprawnienia płci zmieniło. Analiza procesu negocjacji przedakcesyjnych, o którym pisała m.in. E. Zielińska105, pokazuje, że problematyka związana ze zrównaniem praw kobiet i mężczyzn w Polsce pojawiała się jedynie w tej
części negocjacji, która dotyczyła obszaru związanego z „zatrudnieniem i polityką
społeczną”. Biorąc pod uwagę to, jak sprawnie szło dostosowywanie prawa polskiego do wymogów Unii Europejskiej w innych obszarach życia (np. w gospodarce,
102
Zob. J. Urban, Spod wąsa [w:] D. Sękalska, Kobieta wyzwolona?, Warszawa 1982.
Zob. J. Reusen, C. Geulen, Transition to Democracy as a Matter of historical Culture. W świetle powyższych definicji prawomocne wydają się pytania dotyczące obecności czy dopuszczenia
perspektyw kobiet w demokratycznej wszak polskiej sferze publicznej, uznania celów kobiet czy
(choćby próby) uznania ich postulatów i roszczeń.
104
B. Jancar, Women in Opposition in Poland and Czechoslovakia in the 70s [w:] Women, State
and Party in Eastern Europe, S. Wolchik, A. Meyer (red.), Durham 1985, s. 169–170.
105
Raport E. Zielińskiej, Równość szans kobiet i mężczyzn. Doświadczenia krajów kandydujących
i wyzwania związane z akcesją do Unii Europejskiej, przygotowanego na zlecenia Programu Kobiecego Fundacji im. S. Batorego w ramach programu realizowanego przez Network Women’s Program
OSI oraz Partnership for Equality Foundation z Rumunii.
103
146
Natalia Krzyżanowska
prawodawstwie), można zastanawiać się, jak to się stało, że fakt akcesji Polski do
UE nie wpłynął na zmianę sytuacji kobiet? W świetle tak postawionego pytania
wydaje się, że potwierdzone zostały słowa A. Graff, która trafnie wskazuje: przyjęto, iż „Francuzi mają swoje sery, Brytyjczycy królową, a Polacy mają dyskryminację
kobiet” – czyli dyskryminację potraktowano jako element polskiej tradycji, a nie
coś, co wynika z kontraktu płci.
Elżbieta Matynia, prowadząc rozważania dotyczące etymologii skomplikowanej
sytuacji polskich kobiet w poakcesyjnej rzeczywistości, utwierdza przekonania
zawarte w Liście Stu, że ceną „targów za kulisami negocjacji Polski z UE stały się
prawa kobiet”106. Niestety, nie podzielam optymizmu autorki, która wiele pisze
o silnym ruchu feministycznym w Polsce, a słabość głosu feministek w polskiej
sferze publicznej jest warunkowana nie tylko historią Polski, silną tradycją i wciąż
na nowo konfigurującą się przeciwwagą tego, co nazywa sojuszem antyfeministycznym107. Część winy – być może – ponosi też ruch feministyczny w Polsce, który
przez ostatnich dwadzieścia lat zastanawia się nad kwestiami własnej tożsamości,
skupiając się w dość hermetycznych grupach naukowczyń w poważnych instytucjach szkolnictwa wyższego, często okrzepłego wokół tego, co nazywa się gender
studies. Polityką – w znaczeniu tradycyjnym pojęcia nie zaś jego feministycznej
interpretacji – polskie feministki, zajęte wyspecjalizowaną debatą naukową prowadzoną językiem Trzeciej Fali feminizmu znaczonym postmoderną, właściwie
się nie zajmują. Kobiety zaś działające aktywnie w sferze publicznej zawsze mogą
liczyć na życzliwe słowa, przykładami są: „feministyczny beton, który się nie zmieni nawet pod wpływem kwasu solnego” (2002, biskup T. Pieronek o I. Jarudze-Nowackiej) czy „małpa w czerwonym” (2006, L. Kaczyński o Indze Rosińskiej) czy
obietnice „zniszczenia” i groźby pod adresem „Stokrotki” (2008, tegoż słowa do
Moniki Olejnik). W świadomości społecznej nie byłoby polskiego ruchu feministycznego, gdyby nie ‘Manify’, odbywające się co roku pod innym hasłem (Demokracja bez kobiet to pół demokracji; Nasze ciała, nasze życie, nasze prawa; Jesteśmy
silne, razem silniejsze; Dziewczyny, potrzebne są czyny; Hasło dowolne, chcemy być
wolne). Ów kolorowy marsz jest chwilą, w której raz do roku feministki wywalczyły sobie słyszalność i widzialność publiczną, a główne ulice stolicy (i większych
106
E. Matynia, s. 154. Zob. także List Stu, „Gazeta Wyborcza”, 7.03.2002.
Egzemplifikuje ów antyfeministyczny sojusz na przykładzie akcesji Polski do Unii Europejskiej, kiedy to rząd SLD na czele z Leszkiem Millerem nie podejmował tematów ponoć ważnych dla
etosu lewicowego, związanych z liberalizacją ustawy antyaborcyjnej czy z działaniami mającymi na
celu zwiększenie udziału kobiet w sferze publicznej, w obawie by nie rozdrażnić Kościoła, którego
poparcie było niezbędne, by uzyskać sukces w referendum akcesyjnym. Zob. Demokracja performatywna…, s. 154–155.
107
Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej
147
miast, w których coraz częściej odbywają się lokalne wersje) należą do ich korowodu. Kulturowo znacząca karnawałowa przestrzeń dyskursywna nacechowana
jest performatywnością, która przejawia się w tym, że wydarzenie to zawsze skupione jest wokół hasła – idei wyrażonej w słowach. Arendtiańska asocjacyjna sfera
publiczna pojawia się co roku na naszych oczach i znika. Lecz za sprawą przewidywalność pojawienia się (co roku o tej samej porze, ci sami organizatorzy) sprawia, że może się w nią włączyć coraz więcej osób z coraz różniejszych środowisk.
Już nie tylko organizacje feministyczne czy ruchy spod znaku LGBT ale też Wolny
Związek Zawodowy Sierpień ‘80 (2007) czy Kobiety z Tesco (2008). Performatywna ulotność ‘Manify’ daje coś, co dobrze oddają słowa Dunin, która powiada, że jest
to „okazja, by choć na chwilę znaleźć się poza systemem i zobaczyć go z zewnątrz”,
bo taki ogląd z dystansu dodaje odwagi i wzbogaca wiedzę dotyczącą tego, jak
system działa. Dzięki temu możemy osiągnąć to, o czym powiada Habermas, przemianę sfery publicznej artykułowanej w dyskursach i przestrzeniach dyskursywnych, które działania feministek mogą przekształcić od wewnątrz108.
Dlatego też szukanie odpowiedzi na często stawiane pytanie, czy to kobiety
odrzucają politykę, czy to polityka wciąż odrzuca kobiety?109 łączy się z wieloma
przestrzeniami dyskursywnymi, w których konstruowane są odpowiedzi na pytania, które na siebie wzajemnie wpływają: jakie kobiety, jakie obywatelki, jaki feminizm, jaka polityka, jaka sfera publiczna, jaka sztuka… a jedną z prób wywołania
dyskusji i inspiracją do szukania nowych pytań i odpowiedzi jest Demokracja performatywna Elżbiety Matyni.
108
J. Habermas, Przedmowa [w:] Strukturalne przeobrażenia…, s. 12.
A. Graham, J. Regulska, Where Political Meets Women: Creating Local Political Space, „Newsletter of the East European Anthropology Group” 1997, Vol. 15, nr 1, http://condor.depaul.edu/~rrotenbe/aeer/aeer15_1.html#Graham
109
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
Elżbieta Matynia
NEGOCJUJMY REWOLUCJE: UWAGI O DEMOKRACJI
PERFORMATYWNEJ
Mam przed soba dwa zestawy pytań i refleksji, które odnoszą się do mojej Demokracji performatywnej, ale które jednocześnie wybiegają poza samą książkę. Problemy, które poruszają Zbigniew Kwieciński i Natalia Krzyżanowska – powodowane tak wnikliwością intelektualną, jak i troską obywatelską – w naturalny sposób
odbijają zainteresowania autorów, a w związku z tym dyskursów, w których autorzy
ci uczestniczą.
Niezależnie od tego, jak bardzo czuję się wyróżniona tym, że książka okazuje
się inspirować rozmaite rodzaje refleksji, zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę
mogła w pełni usatysfakcjonować autorów. Spróbuję więc odnieść się pokrótce do
poziomu konceptualnego książki, z nadzieją, że uda mi przybliżyć powody, dla
których poczyniłam takie a nie inne wybory, czy to dotyczące teorii, do których się
odwołuję, problemów, którymi się zajmuję, czy takich a nie innych fragmentów
rzeczywistości społecznej, na których się skupiłam.
Książka jest studium z zakresu socjologi polityki i kultury i – tak jak wyjaśniam
to we wstępie do polskiego wydania – napisana była dla czytelnika amerykańskiego i wydana w styczniu 2009 roku w Yale Cultural Sociology Series przez wydawnictwo Paradigm. Performative Democracy, bo taki jest jej angielski tytuł, była
pomyślana jako próba przybliżenia i wyjaśnienia pewnego wymiaru demokracji,
który, jak próbuję tego dowieść, ujawnia się w momentach wyłaniania się demokracji (tak jak w Polsce czy w Afryce Południowej), ale dochodzi do głosu także
w sytuacjach, w których skonsolidowana już dawno demokracja kostnieje w swych
procedurach i sprzeniewierza się zasadzie otwartości przestrzeni publicznej, w której to sprawy społeczne mają być rozważane i negocjowane.
Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej”
149
Rzeczywiście demokracja performatywna to nie tylko kategoria analityczna, ale
także kategoria normatywna, i to drugie oblicze ujawnia się wyraźniej, kiedy piszę
o okresie demokratycznego postu, określenia odnoszącego się nie tylko do polskiej
kultury politycznej ostatniej dekady, ale także do sytuacji Stanów Zjednoczonych
po 11 września 2001 roku. Książka stawia sobie za zadanie przyjrzenie się sprawczości obywatelskiej, czyli procesowi uruchamianiu działania inaczej (acting otherwise) i dlatego wraca nie tylko do tego, co nazywam momentami szczęścia publicznego w 1980 czy 1989 roku, ale rozważa także dalece strategiczną i moim zdaniem
zasługującą na uwagę Zachodu działalność środowisk kobiecych w Polsce w okresie ostatniej dekady. Dwa rozdziały książki wchodzą w dyskusje z tym nurtem
zachodniego feminizmu, który – moim zdaniem – nie dostrzega, że język praw
człowieka, a także nowe generacje praw, to znaczy prawa socialne czy grupowe, nie
zawsze wystarczają do rozbrojenia lokalnych i specyficznie kulturowych idiomów
kształtujących przyzwolenie na nierówność między kobietami i mężczyznami.
Feminizm liberalny musi być niesłychanie wrażliwy na potencjał kultury jako
źródła legitymizującego bezprawie i dyskurs pozbawiający kobiety ich praw i możliwości czy tego, co Martha Nussbaum nazywa human capabilities.
Wybór przypadków, którymi się zajmuję w książce (teatr studencki; „Solidarność”; fenomen Michnika; Okrągłe Stoły w Warszawie i Johannesburgu; kobiety
w kontekście wchodzenia do Unii Europejskiej; kobiety w konfrontacji z kulturą
narodową, wreszcie możliwości negocjowania pomiędzy tym, co lokalne i narodowe, a tym, co globalne i transnarodowe i kształtowania tożsamości obywatelskiej,
która przekracza granice państwa narodowego), spowodowany był świadomością,
że problemy te w jakimś sensie są już obecne – czy to na poziomie teoretycznym,
czy też na poziomie okruchów informacyjnych – wśród moich amerykańskich
kolegów, a także nieco szerszej publiczności, do której książka jest adresowana.
Tak więc pisząc o Polsce, zdecydowałam się sięgnąć do istniejącego, nawet jeśli
cienkiego, pokładu wiedzy wśród potencjalnej publiczności, tego, co już minimalnie zrozumiałe. Mam nadzieję, że nie zabrzmi arogancko, kiedy zapewnię, że sprawy ważne dla Polaków w Polsce są mało znane poza bardzo wąskimi środowiskami ekspertów od Europy Wschodniej, więc budowanie nawet na nikłej
wyobraźni, do której mogą się odwoływać czytelnicy, jest jedyną sensowną strategią włączenia bardzo przecież interesujących spraw polskich w dyskurs światowy.
Stąd nie pisałam o być może lepszych dla tego celu reprezentantach sztuki publicznej w Polsce, ale o tych, z którymi publiczność amerykańska miała się już okazję
zaznajomić. To punkt wyjścia, na którym można budować dalej. Zdecydowalam
sie – i namawiam do tego innych – na wprowadzanie nowego, przez negocjowanie
go z tym, co już minimalnie oswojone. Deprowincjonalizowanie naszych proble-
150
Elżbieta Matynia
mów to odwoływanie się do tematów, ludzi, wydarzeń znanych, przy jednoczesnym
wprowadzaniu nowych danych oraz – co oczywiste – przez stosowanie kategorii
dyskursu światowego, takich jak na przyklad culturalism, do analizy rzeczywistości
lokalych. Taka strategia przyniosła wielki sukces między innymi intelektualistom
i uczonym diaspory hinduskiej, którzy wprowadzili sposób widzenia świata
ukształtowany na tym subkontynencie do myśli światowej. Myślenie strategiczne
– dodam – to także niezwykle ważny aspekt myślenia feministycznego.
Trwanie idiomu, którego źródła romantyczne tak znakomicie zanalizowała
Maria Janion, a który nazywam kulturalizmem zbawieniowym (salvational culturalism), niewątpliwie odpowiedzialne jest za konserwatywny dyskurs polskiej demokracji. To funkcja każdego kulturalizmu i to, co mnie interesuje, to wyłanianie
się – w tym bardzo niesprzyjającym klimacie – tego, co się nazywa counter-discourses. To był jeden z powodów, dla którego przyjrzałam się dokładniej polskim artystkom konceptualnym i polskim autorkom feministycznym, które „działając
inaczej”, rozmontowują ten idiom. To, co mnie szczególnie interesuje, to sytuacje,
w których demokratyczna performatywność dochodzi do głosu, gdzie jej aktorzy-obywatele konstruują od nowa bądź rekonstruują utraconą przestrzeń publiczną,
w której może się pojawić rozmaitość głosów, przede wszystkim dotychczas wykluczanych, wyciszanych bądź marginalizowanych. Stąd, poza rozważaniami o sferze działań bezpośrednio politycznych (porozumienia sierpniowe czy Okrągłe
Stoły), rozdział o teatrze studenckim, z jego krytycznym podejściem do kultury
kształtującej obywateli dwojga serc, którzy doceniając własną kulturę, dostrzegają
jej ograniczenia i pułapki; stąd dwa rozdziały o społeczeństwie obywatelskim kobiet i o sposobach, w jaki próbują pilnować zobowiązań młodej demokracji okresu demokratycznego postu. Demokratyczny post to czas, w którym rozmaite
instytucje powołane do patrzenia władzy na ręce bądź do reprezentowania obywateli zdają się zawieszać na kołku demokrację, która ich powołała. W przypadku
Polski instytucje, jednostki, a także praktyki niepostrzeżenie nabierają cech władzy
takiej, jaką znaliśmy przed Okrągłym Stołem – władzy jako jedynego źródła arbitralnych decyzji, powodowanych wąsko rozumianym interesem ideologicznym
jednej partii politycznej.
Stąd też kluczowe dla demokracji performatywnej Arendtowskie pojęcie przestrzeni publicznej, nie jako fenomenu historycznego ulokowanego w jakiejś – zawsze lepszej – przeszłości, ale jako kategorii pozwalającej dostrzec pozaproceduralny wymiar demokracji, wymagającej rzeczywistych działań obywateli, działań
zorientowanych na teraźniejszość i przyszłość. Kultura Aten, z jej naciskiem na
słowo, dialog i dyskusje jako kluczowe kompetencje obywatelskie, kultura, która
zainspirowała myśl Hannah Arendt, jest dla niej oczywiście tylko punktem wyjścia.
Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej”
151
Przykład Aten pomaga jej wyartykułować koncepcje przestrzeni publicznej jako
kategorii analitycznej, przekraczającej ramy historyczne i społecznie zakreślone
przez doświadczenie demokracji ateńskiej. Myśl Hannah Arendt jest tylko jedną
z inspiracji – nawet jeśli bardzo ważną – mojej książki, bo jest jeszcze Austin, od
którego przejęłam koncepcję performatywności językowej, rozciągając ją – przy
pomocy Arendt i Bachtina – na sferę polityki i kultury. Performatywność, tak jak
ją rozumiem, to wymiar demokracji, który nie poddaje się łatwo teoretyzacji, a jednocześnie to wymiar, w którym obywatele obu płci (jak również ci, którzy są na
przykład transgender) nabywają i praktykują sprawczość, agency, będąc w ten sposób gwarantami jakości demokracji.
Jak słusznie zauważyła Natalia Krzyżanowska, Hannah Arendt, filozofka dialogu i non-violence oraz polityki jako sfery działania, autorka Kondycji ludzkiej, ale
także Korzeni totalitaryzmu czy znakomitej książki O Rewolucji, nie zajmowała się,
a może nawet więcej, nie dostrzegała notorycznej nierówności kobiet, nie tylko
zresztą w Atenach. Ta wybitna profesorka New School for Social Research, szkoły
znanej z liberalnych tradycji, zmarła w 1975 roku, ale nie brała udziału we wchodzącej już wtedy na amerykańskie uniwersytety myśli feministycznej. Ruch feministyczny jawił się jej jako ideologia, której nie ufała, tak jak każdej ideologii. Wiemy też, że przeszkadzała jej esencjalistyczna definicja płci.
Często nurtuje mnie pytanie: czym by się zajmowała Arendt, gdyby dzisiaj żyła?
O czym by pisała? Nie mam wątpliwości, że na pewno pisałaby o „Solidarności”,
tak jak żywo zareagowała na 1956 rok na Węgrzech, kiedy to napisała w swojej
książce o rewolucji część zatytułowaną The Lost Treasure of Revolutionary Tradition. Zauważyła wtedy z radością powrót obywateli do sfery działań politycznych,
obywateli – tego utraconego skarbu polityki, obywateli – właściwych aktorów sfery polityki, których obecność została stłamszona przez problematycznych dla
Arendt zawodowych rewolucjonistów. To były jej pasje: wolność, godność, autonomia jednostki i działanie jako atrybuty obywatelskości. Hannah Arendt nie była feministką, mimo że na jej oczach w burzliwym okresie uniwersytetów amerykańskich na przełomie lat 60. i 70. dojrzewało całe pokolenie znakomitych uczonych
– bez wątpienia feministek. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że to właśnie jej
myśl dostarczyła ważnych narzędzi badawczych temu pokoleniu kobiecego profesoriatu, który jest bardzo często profesoriatem także feministycznym. Moja książka jest jednym z takich przykładów odwoływania się do myśli Arendt.
Seyla Bebhabib, która tak jak Hannah Arendt uczyła w New School czy Nancy
Fraser, która tu ciągle wykłada, są uczonymi, które w pracach (nawet te, które nie
są skupione bezpośrednio na problemach kobiet czy szerzej rozumianych problemach gender), kiedy wprowadziły do swojego warsztatu badawczego perspektywę
152
Elżbieta Matynia
feministyczną, nigdy jej już nie wyłączyły. Benhabib interesuje genderujący charakter trzeciej – obok publicznej i prywatnej – sfery, której Arendt poświęciła sporo uwagi, czyli sfery socjalnej (social realm). Zainteresowanie jej myślą w kręgach
liberalnego feminizmu (w przeciwieństwie do feminizmu kulturowego), interesującego się przestrzenią działań publicznych i politycznych, obecne jest także w inspirujących pracach Mary Dietz czy Julii Kristevej.
Myślę, że dobrym przykładem post-Arendtowskiej uczonej, która jest niewątpliwą beneficjentką refleksji filozoficznej Arendt, jest Brytyjka Ann Philips. Jej
teoretyczne pytania, a także sposób, w jaki je stawia, mogą się okazać użyteczne
refleksji feministycznej w Polsce, a także temu, co Arendt nazywa praxis, czyli
działaniu, które jest dla niej nieodłączną częścią wolności i pluralizmu.
W tradycji myśli społecznej istnieje jeszcze inne rozumienie praxis, związane
z myślą Marksa, a odnoszące się do praktyki społecznej, w której ludzie zbiorowo
kształtują świat społeczny, w którym żyją. W środowiskach lewicy amerykańskiej
lat 60., poszukującej inspiracji na rozwiązanie nierówności społecznych na Zachodzie, Praxis oznaczało związki intelektualne z jugosłowiańską szkołą filozoficzną
wydającą pismo pod tym właśnie tytułem. Dyskurs stymulowany pracami Gramsciego, Fromma czy później Goldmana oraz rozmaitymi eksperymentami socjalizmu z ludzką twarzą, przede wszystkim samorządów projektami samorządów i rad
robotniczych rozważanymi w relatywnie otwartej Jugoslawii okresu Tito, rozwijał
się do końca lat 70. Dopiero wydarzenia w Stoczni, powstanie związku zawodowego „Solidarność”, a potem zdrada gdańskiej umowy społecznej, której motorem
sprawczym byli robotnicy, jak również spektakularne wprowadzenie stanu wojennego skompromitowały retorykę systemu legitymizującego się obroną interesów
robotniczych. Nie ma wątpliwości, że internowanie przywódców robotniczych
i zdelegalizownie „Solidarności” ostatecznie rozwiało złudzenia lewicy zachodniej,
co do rzeczywistego potencjału rozwiązań społecznych proponowanych przez
„rządy robotnicze” sprawujące władzę w tej części świata.
Sytuacja w Afryce Południowej była inna: otóż Africa National Congress (ANC)
oraz związana z nim Partia Komunistyczna były organizacjami nielegalnymi, można powiedzieć dysydenckimi… tyle że – wedle wiodącej (marksistowskiej) doktryny mówiącej o konieczności zmiany władzy na drodze krwawej rewolucji –
miały zbrojne skrzydło, rewolucyjną armię Umkhonto we Sizwe, stacjonującą na
pograniczach sąsiadującego z Południową Afryką, w Mozambiku, Namibii i Rodezji (dziś Zimbabwe). Otóż dopiero kiedy ANC zdecydowało się w 1990 roku na
rozwiązanie armii – demonstrując tym samym przyjęcie strategii reformatorskiej
– doszło do spotkań między, jak to się w Polsce nazywa, dwoma elitami, czyli utrzymującym system apartheidu rządem białych nacjonalistów a opresjonowaną afry-
Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej”
153
kańską większością (90%) mieszkańców (bo nie obywateli!) kraju. W ten sposób
zaczęły się przygotowywania do Okrągłego Stołu w Johannesburgu.
Idea rewolucji, która od czasów rewolucji francuskiej była – dla wielu myślicieli lewicy i związanych z nimi „profesjonalnymi rewolucjonistami” – emblematem
nadziei, utraciła tę uprzywilejowaną pozycję. Demokracja performatywna rozwija
argument sprzeciwiający się użyciu siły jako instrumentu użytecznego w jakimkolwiek wprowadzaniu „zmiany na lepsze”, czy to w Iraku, Iranie, czy na Księżycu.
Rewolucje 1989 roku – jak próbuję przypomnieć Amerykanom – przyniosły nową
formułę na wprowadzenie fundamentalnej zmiany, przyniosły nadzieje bez rozlewu krwi.
Bezkrwawe rewolucje w Europie Środkowej, doprowadzając do rozmontowania
autorytaryzmu, były rewolucjami radykalnymi, ale uzyskanymi nieradykalnymi
środkami, w których mowa była działaniem, w których język niósł moc performatywna, gdzie słowa wypowiadane okazywały się aktami społecznej zmiany. Rewolucje 1989 roku, w których niewypowiadane myśli, kiedy wypowiedziane zamieniały się w czyny, przywracały godność jednostkom oraz nadawały im sprawczość
przez używanie innych narzędzi niż broń. I to był wynalazek polityczny tamtego
czasu i wcale nie oksymoron: chcesz wprowadzić radykalną zmianę – negocjuj
rewolucję! A dwadzieścia lat później wielu ludziom nie tylko na Zachodzie wydaje się, że mur berliński upadł sam.
Rewolucje 1989 roku zastąpiły przemoc słowami i zbudowane były na wcześniejszej refleksji performatywistów, takich jak Kołakowski, Havel czy Michnik. Adamowi Michnikowi poświęcam najwięcej miejsca, ponieważ to on był rzeczywistym
myślicielem działania – formułę tę wyjaśniam, przyglądając się uważnie jego tekstom pisanym jeszcze w latach 70. (np. Nowy ewolucjonizm). To Michnik zainspirowal strategię samoograniczającej się rewolucji w środowiskach czeskiej „Karty 77”
i węgierskiego „Beszelo”, to on namówił Havla do napisania dla polskiego pisma
podziemnego słynnego potem eseju Siła bezsilnych, który wywarł ogromne wrażenie na liberalnych środowiskach Zachodu. To on wyciągnął najdalej idące wnioski
z potencjalu porozumień helsińskich i dał polskiej oraz środkowoeuropejskiej opozycji pomysł na to, jak tworzyć zalążkową sferę publiczną.
Na koniec słowo o pułapkach i nagrodach związanych z faktem wydania książki w tłumaczeniu na język polski. Tłumaczenie to przejrzałam, więc najczęstsze
problemy, czyli zwykłe błędy translacyjne zostały, jak mi się wydaje, ograniczone
do minimum. (Niezależnie od tego, jak banalne, są to jednak sprawy ważne i należy o nich mówić głośno: szukając odpowiednich cytatów w polskim wydaniu
książki Arendt Kondycja ludzka, zauważyłam kardynalne błędy w tłumaczeniu,
które zasadniczo zmieniły sens tekstu!) W moim przypadku pułapka była subtel-
154
Elżbieta Matynia
niejsza i przyznam, że nie umiałam sobie z nią poradzić: część odniesień do rzeczywistości amerykańskiej i jej kultury, gry idiomami językowymi, subtelności
rozpoznawalne tylko w kontekście amerykańskiego dyskursu akademickiego – ta
część po prostu wyparowała. Natomiast spora nagroda i satysfakcja, tyle że zupełnie niezasłużona, bo osiągnięta przez przypadek, właśnie w wyniku translacji,
związana jest ze słowem szczelina (crack), które przetłumaczone na język polski
wpisuje się – jak wnoszę z interesującego eseju Natalii Krzyżanowskiej – w pole
krajowej debaty feministycznej zainicjowanej przez wybitną autorkę Jolantę
Brach-Czaina.
Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71)
ISSN 1230-266X
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Jerzy Jaskiernia (rec.): „Athenaeum. Polskie
Studia Politologiczne” 2009, vol. 21, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń, ss. 424.
Recenzowany tom wart jest szczególnej
uwagi, bo czasopismo, które wychodziło dotychczas jako „Athenaeum. Political Science” zmieniło nie tylko tytuł, ale też zaprezentowało nowe oblicze. Zmiana tytułu –
jak stwierdzono w słowie od redakcji – ma
powodować, że „jeszcze precyzyjniej wyeksponowany zostanie charakter naszego pisma, również w kontekście jego unikalnej
w skali Polski, międzyuczelnianej i wielośrodowiskowej formuły redakcyjnej”. O tym,
że „taki model redagowania świetnie się
sprawdza, gwarantując najwyższy możliwy
poziom merytoryczny publikowanych artykułów, może świadczyć kolejne poszerzenie
grona redakcyjnego” (s. 8). Zmieniła się też
szata graficzna pisma. Zaprezentowano nowa okładkę oraz logotyp.
Czasopismo stanowi półrocznik, współwydawany przez Zarząd Główny Polskiego
Towarzystwa Nauk Politycznych. Wsparcia
i patronatu udziela Komitet Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk.
„Athenaeum” staje się periodykiem
integrującym działalność badawczą 20
ośrodków politologicznych i z zakresu sto-
sunków międzynarodowych: Akademii
Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora
w Pułtusku, Uniwersytetu Pedagogicznego
im. KEN w Krakowie, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego w Kielcach, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza
w Poznaniu, Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Kardynała Stefana
Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytetu
Łódzkiego, Uniwersytetu Marie Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (Instytut Politologii
i Instytut Stosunków Międzynarodowych),
Uniwersytetu Opolskiego, Uniwersytetu
Szczecińskiego (Instytut Politologii i Europeistyki oraz Instytut Historii i Stosunków
Międzynarodowych), Uniwersytetu Śląskiego, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego
w Olsztynie, Uniwersytetu Warszawskiego,
Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Uniwersytetu Zielonogórskiego.
W obszarze zainteresowania „Athenaeum” znalazło się sześć subdyscyplin politologicznych: komunikowanie polityczne,
myśl polityczna, metodologia i teoria polityki, polityki sektorowe, stosunki międzynarodowe oraz systemy polityczne. Praktycznie więc pismo obejmuje swym zasięgiem
156
cały przedmiot zainteresowań tej dziedziny
wiedzy.
Zmianę tytułu uznać należy za trafne
posunięcie. Dotychczasowy podtytuł „Political Science” mógł bowiem błędnie sugerować, że jest to czasopismo anglojęzyczne.
Aktualny podtytuł bardziej adekwatnie
wskazuje, że chodzi tu o polskie studia politologiczne. Osoba sięgająca po kolejne tomy może więc trafnie oczekiwać, że publikowane będą studia, a więc bardziej pogłębione analizy, niż to ma miejsce w przypadku zwykłych artykułów naukowych. Ponadto akcent położony jest na polskie ośrodki
politologiczne, co odzwierciedla zamysł, że
jest to pismo reprezentujące szerokie spektrum ośrodków politologicznych w Polsce,
współpracujących przy wydawaniu periodyku.
Choć zmiana tytułu wydaje się trafnym
posunięciem, to jednak nie likwiduje dylematu, czy stosowanie tytułów dwuczłonowych jest zasadne. Tworzy to bowiem pewne zakłócenie, co daje o sobie znać przy
cytowaniu. Nieprzypadkowo więc jedni cytowali publikacje z tego pisma jako „Athenaeum”, inni jako „Athenaeum. Political
Science”. Obawiam się, że sytuacja ta może
się utrzymać w przyszłości. Można by się
więc zastanowić, czy nie poprzestać na tytule „Polskie Studia Politologiczne”.
Skoro jednak aktualna nazwa pisma
brzmi: „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne”, to nie znajduje żadnego uzasadnienia to, że przy poszczególnych artykułach występuje tylko nazwa „Athenaeum”.
Przecież to oznaczenie jest istotne, bo poszczególni autorzy robią sobie nadbitki ze
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
swoich artykułów i krążą one wówczas
w środowisku naukowym jedynie z tym
oznaczeniem. Sytuacja ta miała miejsce
również w poprzedniej formule i była jednym z powodów niejednolitego cytowania
publikacji z tego periodyku.
Do rozważenia jest również kwestia, czy
formuła półrocznika dobrze służy charakterowi tego pisma. Niesie ona m.in. nieregularność ukazywania się. Dotychczasowe
wydania „Athenaeum” mniej przypominały
w związku z tym czasopismo, a bardziej postrzegane były jako tomy będące swym charakterem zbliżone do książek będących pracami zbiorowymi. Zakłócało to ich cyrkulację w środowisku i niosło nieprzewidywalność w kwestii tego, kiedy periodyk się
ukaże. Towarzyszył temu, jak rozumiem,
brak mechanizmu prenumeraty. Nawet jednak zakładając, że prenumerata periodyków
naukowych nie osiąga wysokich rozmiarów,
to jednak już sam fakt ogólnej dostępności
pisma ma istotne znaczenie dla jego postrzegania i prestiżu. Umożliwia też kontakt
z pismem osobom spoza środowiska politologicznego. Walorów tych nie niesie natomiast system dystrybucji uwzględniający
jedynie te ośrodki naukowe, które są włączone do wydawania periodyku.
W tej sytuacji można by uwzględnić
w przyszłości model kwartalnika, regularnie
się ukazującego i dostępnego w prenumeracie. Aktualna objętość pisma (424 strony)
jest tak znacząca, że zastąpienie jej dwoma
numerami o objętości 212 stron nie niosłoby zagrożenia, że pojedyncze numery będą
zbyt skromne. Formuła kwartalnika miałaby walor przewidywalności czasu ukazywa-
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
nia się kolejnych tomów, dalej umożliwiałby
szybsze reagowanie na zjawiska w obszarze
politologii godne zaprezentowania, a ponadto sprzyjałby też aktualności publikowanych sprawozdań oraz polskiej bibliografii
politologicznej.
Recenzowany tom obfituje w wartościowe opracowania. W dziale Stosunki międzynarodowe na szczególną uwagę zasługuje opracowanie Andrzeja Gałganka Teoria
stosunków międzynarodowych i teoria polityczna stosunków międzynarodowych. Autor
zaprezentował różne stanowiska doktryny
w kwestii postrzegania międzynarodowości,
m.in. jako wymiaru społecznej rzeczywistości wyrastającego z koegzystencji wewnątrz
niej więcej niż jednej społeczności (s. 27).
Ważne obserwacje niesie też praca Andrzeja Wilka Wielobiegunowość jako model postzimnowojennego ładu międzynarodowego.
Wskazał on, że „chociaż wielobiegunowość
nie jest systemem wolnym od niedoskonałości, to niewątpliwie jest ona wyłaniającą
się alternatywą dla słabnącego PAX Americana” (s. 43). Maja Megier w opracowaniu
Modne słowo »globalizacja«. Krytyczny przegląd definicji podjęła interesującą próbę
uporządkowania pojęć w dyspucie naukowej dotyczącej tego ważnego zagadnienia.
Na tle wielości i niejednoznaczności definicji autorka uznała, że globalizacja oznacza
„zacieśnianie się współzależności pomiędzy
poszczególnymi państwami, narodami i regionami świata i jest procesem integrującym cały współczesny świat, a nie tylko gospodarkę światową” (s. 55). Te rozważania,
o wysokim ładunku teoretycznym, uzupełniają publikacje o charakterze case studies,
157
podejmujące problemy ważnych zjawisk
konfliktowych we współczesnym świecie:
Aleksandra Nowak Argentyńskie rozliczenie
się z przeszłością. Między prawdą, pojednaniem a dążeniem do osądzenia winnych;
Agnieszka Puszczewicz Bośnia i Hercegowina – kruchy pokój? oraz Tomasz Czapiewski
Dążenia separatystyczne Szkocji.
W dziale Systemy wyborcze na szczególne zainteresowanie zasługuje opracowanie Jacka Hamana „Klasyfikacja systemów
wyborczych. Przykład z pogranicza nauk
politycznych i matematyki”. W tym oryginalnym ujęciu autor podkreśla, że systemy
wyborcze można i należy „opisywać w języku matematyki; system wyborczy jest bowiem funkcją, której argumentem są preferencje wyborców wyrażone w głosowaniu,
zaś wartością – wynik wyborów” (s. 118).
Autor wskazuje, że „systemy STV i SNTV
wykazują własności zbliżające je przynajmniej do niektórych systemów proporcjonalnych” (s. 119). Istotne doświadczenia
z obszaru zjawiska manipulacji wyborczych
niosą opracowania, których autorami są:
Arkadiusz Czwołek Techniki manipulacji
prawem wyborczym na Białorusi oraz Dominika Mikucka-Wójtowicz Manipulacje
systemem wyborczym w Republice Chorwacji w latach 90. XX wieku i ich wpływ na
kształt tamtejszej sceny politycznej. W tym
ostatnim opracowaniu zaprezentowana została interesująca kwestia zapewnienia
w parlamencie miejsca dla przedstawicieli
chorwackiej diaspory. Ten mechanizm, korzystny dla HDZ, rodził jednak poważne
wątpliwości z punktu widzenia jego demokratyczności. Wypaczał on bowiem wolę
158
społeczeństwa wyrażoną w wyborach
(s. 159). Szkoda, że autorka nie odnotowała,
że sprawa ta miała istotne znaczenie w procedurze monitoringowej, gdy badano realizację zobowiązań tego państwa podjętych
w związku z uzyskaniem członkostwa w Radzie Europy. To właśnie presja międzynarodowa spowodowała, że nastąpiły zmiany
w systemie wyborczym Chorwacji, zgodne
ze standardami międzynarodowymi, jakie
reprezentuje Rada Europy. Istotne walory
niesie opracowanie Bartłomieja Michalaka
Kierunki reformy systemu wyborczego na tle
praktyki wyborczej w Polsce. Wybrane aspekty. Autor zaprezentował szereg wniosków de
lege ferenda dotyczących m.in.: kodyfikacji
prawa wyborczego, konstytucjonalizacji
Państwowej Komisji Wyborczej, ujednolicenia przepisów, tworzenia systemu przyjaznego dla wyborcy czy racjonalizacji procedur. Zaprezentowane wnioski (s. 184) warto
zadedykować parlamentarzystom, pracującym nad zmianami systemu wyborczego.
Wreszcie do istotnego problemu w obszarze
optymalizacji polskiego systemu wyborczego nawiązuje Arkadiusz Żukowski w opracowaniu Głosowanie korespondencyjne –
przykład dla Polski? Autor ten uważa, że
wprowadzenie tego typu rozwiązań do polskiego systemu wyborczego jest nieuniknione, a „pozostaje tylko pytanie, kiedy
i w jakim zakresie głosowanie korespondencyjne będzie wprowadzone” (s. 201),
przytacza zarazem szereg głosów ostrzegawczych, wskazujących na mankamenty
tego systemu.
W dziale Mity polityczne do tego tytułu
nawiązuje jedynie opracowanie Andrzeja
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Młynarskiego Prezydentura George’a Busha.
Koniec amerykańskiego mitu. Zawarta jest
w nim ostra krytyka polityki amerykańskiej,
zwłaszcza w odniesieniu do konfliktu irackiego. Autor sugeruje, że administracja prezydenta George’a W. Busha „definitywnie
rozprawiła się z takimi założycielskimi
mitami USA, jak wolność i demokracja”
(s. 207). Z pewnością analizy tej nie będzie
można pominąć przy podejmowaniu oceny
uwarunkowań współczesnej polskiej polityki zagranicznej. Istotne obserwacje systemowe niesie też opracowanie Bartosza Czepila Kulturowe uwarunkowania korupcji
w systemie demokratycznym i niedemokratycznym na przykładzie USA i ZSRR. Autor
wskazuje na istotną rolę „potencjału korupcjogennego, jaki ukryty jest w systemie kulturowym danej wspólnoty politycznej”
(s. 242). Interesującą lekturę stanowi studium Henryka Składanowskiego Sowieckie
nawyki i stereotypy historyczne we współczesnej Rosji. Autor zwraca uwagę na fakt, że
„nie wszyscy Rosjanie mają nawyki sowieckie i opierają swoje poglądy na stereotypach
historycznych. Świadczy o tym działalność
rosyjskich organizacji pozarządowych. Organizacje te odgrywają ważną rolę w budowie demokratycznego i pluralistycznego
społeczeństwa rosyjskiego, czego przykładem jest działalność moskiewskiego pozarządowego ośrodka badawczego Memoriał”
(s. 251). Ciekawy przyczynek do historii
PRL niesie artykuł Marcina Zaborowskiego
Manipulacja nie tylko uliczna. Wizerunek
pierwszomajowego święta w materiałach
Polskiej Kroniki Filmowej. Interesujący problem podjął też Marcin Czyżewski Teza
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
o zbiorowej odpowiedzialności narodu za
wywołanie i skutki wojny na przykładzie
Niemców czechosłowackich.
Ważnym uzupełnieniem są sprawozdania z konferencji naukowych oraz recenzje.
Istotne walory niesie też Polska bibliografia
politologiczna. Szkoda jedynie, że nie podano, jaki okres obejmuje. Rodzi się też pytanie, czy ograniczenie bibliografii jedynie
do ośrodków współpracujących jest zasadne, skoro zasięg pisma jest już bardzo szeroki i powinno być ono traktowane jako reprezentatywne dla całego środowiska politologicznego.
Istotne znaczenie ma wykaz przyznanych stopni naukowych w dziedzinie politologii, bo są to informacje trudno dostępne.
Odnotujmy też, że w aneksie zostało opublikowane stanowisko Komitetu Nauk Politycznych PAN z 20 listopada 2008 roku
w sprawie projektu „Reforma nauki dla rozwoju Polski”.
Dokonując ogólnej oceny, można powiedzieć, że tom prezentuje się imponująco.
Zaprezentowane studia dotyczą istotnych
problemów teoretycznych, niosą walor aktualności, a także reprezentują wysoki poziom naukowy. Stanowią wartościową wizytówkę ośrodków naukowych, które współpracują przy wydawaniu „Athenaeum”.
Gratulacje należą się też wydawcy: Wydawnictwu Adam Marszałek, oficynie wielce zasłużonej dla rozwoju polskiej politologii. Warto podkreślić staranne opracowanie
redakcyjne i ciekawą oprawę graficzną.
Można odnotować tylko nieliczne usterki.
Na s. 2 oraz na okładce występuje stara nazwa Akademii Pedagogicznej im. KEN
159
w Krakowie – uczelnia ta została przekształcona w Uniwersytet Pedagogiczny. Przy
określaniu Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach pominięto patrona: Jana Kochanowskiego, którego nazwisko jest częścią nazwy uczelni. Przy oznaczeniu recenzenta książki Kazimierza Pająka Samorząd terytorialny i jego wewnętrzna
transformacja. Studium politologiczne zabrakło wytłuszczenia i kursywy w nazwisku
recenzentki (Joanna Marszałek-Kawa).
Główna troska wydawcy i ośrodków politologicznych współpracujących przy wydawaniu pisma powinna być teraz skoncentrowana na tym, co zrobić, by ta wartościowa publikacja (nie chodzi przy tym wyłącznie o recenzowany tom) mogła szerzej cyrkulować w środowisku politologicznym
i w innych zainteresowanych tą problematyką. Niewątpliwie zasługuje ona na to, by
stać się ważnym ogniwem myślenia politologicznego w Polsce. Ważne jest też to, by
mogli do niej sięgać politycy i stratedzy sceny politycznej. Ambicją środowiska związanego z PTNP powinno być to, by wiedza
teoretyczna nie zamykała się tylko w hermetycznych gabinetach naukowych, a szeroko oddziaływała na praktykę życia politycznego.
Jerzy Jaskiernia
160
Magdalena Cuprjak (rec.): Wanda Dróżka,
Generacja wielkiej zmiany. Studium autobiografii średniego pokolenia nauczycieli
polskich 2004, Wydawnictwo Uniwersytetu
Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego, Kielce 2008, ss. 375.
Współczesny nauczyciel, jako centralne
ogniwo w procesie edukacji, pełni bardzo
trudną rolę. Trudność roli nauczyciela trafnie określił K. Konarzewski, podkreślając, że
jest ona skomplikowana, niejasna i często
wewnętrznie sprzeczna1. W podobnej perspektywie postrzega rolę nauczyciela H.
Kwiatkowska, według której reakcją na złożoność zjawisk procesu wychowania jest
ambiwalencja roli zawodowej, stanowiąca
pewien atrybut postawy refleksyjnego nauczyciela2. Wychowanie nie składa się bowiem z prostych związków przyczynowo-skutkowych, ale skomplikowanych problemów, które generują napięcie, a jednocześnie „wątpliwości, namysł i wahanie w podejmowaniu ważnych decyzji”3.
Osoba nauczyciela, rozpatrywana jako
indywidualna jednostka, z jednej strony
uwikłana w swoje spory wewnętrzne, związane z rozwojem w cyklu życia, a z drugiej
jako uczestnik życia społeczno-ekonomicznego, to niezwykle interesująca, aczkolwiek
trudna materia badawcza, eksploracji której
podjęła się Wanda Dróżka. Prezentowana
1
K. Konarzewski, Nauczyciel [w:] Sztuka
nauczania. Szkoła, K. Konarzewski (red.), Warszawa 2002.
2
H. Kwiatkowska, Pedeutologia, Warszawa,
s. 200 i n.
3
Ibidem.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
książka Generacja wielkiej zmiany. Studium
autobiografii średniego pokolenia nauczycieli polskich 2004, jest owocem wieloletniego
zaangażowania Autorki w badania nad
zmianami, jakie zachodzą w obszarze pełnienia roli zawodowej nauczycieli. Jednocześnie jest kontynuacją wcześniej zakończonego projektu, w którym badaniem zostało objęte pokolenie młodych nauczycieli,
w wieku do 35 roku życia4.
Analizowana książka ma przejrzystą
strukturę, na którą składają się cztery rozdziały, wstęp i zakończenie. Rozdział pierwszy obejmuje rozważania dotyczące teoretyczno-metodologicznych aspektów badań,
natomiast trzy następne przedstawiają efekt
przeprowadzonych analiz z bardzo obszernymi fragmentami wypowiedzi badanych
osób. Całość tworzy spójną narrację, ujętą
w chronologiczne ramy historii życia nauczycieli: od przeszłości poprzez teraźniejszość do przyszłości.
Swoje refleksje W. Dróżka rozpoczyna od
analizy kontekstu, w jakim rozpatruje rolę
średniego pokolenia nauczycieli. Głównym
kontekstem są głębokie przemiany ustrojowe, które zostały zapoczątkowane w Polsce
w 1989 roku, ze szczególnym uwzględnieniem
reformy edukacji. Bardzo istotnym tłem dla
kondycji polskiego szkolnictwa są również
tendencje globalne, które z jednej strony
można obserwować jako szeroki dostęp do
wiedzy i wysokich technologii, a z drugiej
jako kryzys wartości, brak poczucia zaufania
i rozwarstwienie społeczne.
4
W. Dróżka, Młode pokolenie nauczycieli,
Kielce 2004.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Swoje dociekania badawcze W. Dróżka
lokuje w obszarze metodologii refleksyjnej,
która dzięki usytuowaniu pomiędzy pozytywizmem a naturalizmem daje szerokie
możliwości analityczne i, jak pisze autorka,
przyczynia się do rozwijania „społecznej
przestrzeni wiedzy” (s. 66). Wybór tego typu
metodologii wiąże się z potrzebą zmiany
perspektywy badawczej w naukach społecznych. Zmieniająca się rzeczywistość nie
mieści się już bowiem w dotychczasowych
paradygmatach i wymaga nowych metod,
które będą pozwalały na tworzenie wiedzy
zaangażowanej społecznie, uwrażliwiającej
na istniejące problemy, a przede wszystkim
odpowiedzialnej.
Konsekwencją wybranej metodologii
jest zastosowana metoda badawcza. W.
Dróżka w badaniach posłużyła się metodą
autobiograficzną, dzięki której miała możliwość zbadania nie tylko bezpośrednich doświadczeń nauczycieli, ale także sposobu,
w jaki te doświadczenia są komunikowane.
Pisanie autobiografii może jednocześnie
pełnić funkcję swoistej autoterapii dla piszącego, a poczynione refleksje mogą wzbogacić życie osobiste i praktykę zawodową.
Jednakże według Hammersleya i Atkinsona5 należy pamiętać o pewnych cechach,
a zarazem słabościach tej metody. Zwykle
autorzy przedstawiają siebie w korzystnym
świetle, wygładzają relacje, usprawiedliwiają
swoje postępowanie i załatwiają przy okazji
własne interesy. Interesujące jest zatem, czy
autorka badań wzięła pod uwagę wymienio-
161
ne zastrzeżenia i czy pośród badanych nauczycieli nie było takich, którzy np. w reformie edukacji znaleźli ujście swoich osobistych frustracji czy nawet życiowych niepowodzeń. Badani nauczyciele osiągnęli już
pewną stabilność w sferze tożsamości, mają
ustaloną hierarchię potrzeb, wartości i aspiracji, a więc każda zmiana, która narusza
ten ustalony porządek może być postrzegana jako akt przemocy. Biorąc pod uwagę
przemiany o charakterze globalnym, które
dotyczą niemal każdej sfery zawodowej,
można wysunąć wniosek, iż dla nauczyciela
aktem przemocy jest reforma edukacji, a np.
dla pielęgniarki reforma zdrowia. Pojawia
się zatem pytanie, czy autorka książki zaobserwowała podczas analiz zgromadzonego
materiału takie zafałszowane czy chociażby
niepewne fragmenty i czy udało się je – jak
radzą Atkinson i Hammersley6 – w jakiś
efektywny sposób wykorzystać.
Interesująca jest również charakterystyka badanej grupy nauczycieli, którzy wzięli
udział w ogłoszonym konkursie. Jak wiadomo, ochotnicy mogą stanowić grupę o specyficznych cechach. Według autorki osoby
wyselekcjonowane przez konkurs „w poczuciu swej wartości i swego zaangażowania
społeczno-zawodowego świadomie zdecydowały się na zabranie głosu” (s. 73). Nawet,
jeśli owe motywy udziału w badaniu przyjmiemy za pewnik, a pominiemy inne mało
prawdopodobne, ukierunkowane na własne
korzyści, to nadal będzie to grupa specyficzna. Niestety, wiadomo o niej niewiele, ponieważ poza liczbą badanych osób i przedzia-
5
M. Hammersley, P. Atkinson, Metody badań terenowych, Warszawa 2000, s. 166.
6
Ibidem.
162
łem wiekowym nie ma konkretnych informacji, które mogłyby ją przybliżyć. Zwraca
to również uwagę na charakter zebranych
pamiętników i autobiografii. Czy pisane były przez lata, czy specjalnie na potrzeby konkursu? Z Odezwy konkursowej wynika, że
chodzi raczej o luźne wypowiedzi w formie
pamiętnika, dziennika czy listu, a więc pisane jakby na zamówienie, w celu wypowiedzenia się z perspektywy osoby doświadczającej WIELKIEJ ZMIANY, szeregu radykalnych i głębokich procesów, a przede wszystkim wprowadzonej reformy edukacji, która
„okazała się kontrowersyjna w odczuciu
najbardziej zainteresowanych: nauczycieli,
uczniów i rodziców” (Odezwa konkursowa,
s. 372). Można odnieść wrażenie, że treść
odezwy jest na tyle sugerująca, że w badaniu
mogły wziąć udział tylko te osoby, które odczuwają trudności związane z reformą i wpisują się w owe kontrowersje.
Wanda Dróżka często mówi o wyjątkowości sytuacji pokolenia współczesnych nauczycieli, nazywając ją eksperymentalną.
Trudno się z tym nie zgodzić, każda bowiem
zmiana w postaci np. reformy jest swoistym
eksperymentem. Jednakże obok przemian
epokowo-ustrojowych nauczyciele podlegają również zmianom życiowym, charakterystycznym dla okresu dorosłości. Z jednej
strony dorosłość to czas pełni możliwości
psychicznych oraz intelektualnych, ale z drugiej okres bardzo wrażliwy na kryzysy egzystencjalne7. Autorka książki prezentuje krótko badania W. Rakowskiego (s. 146), z któ7
Por. m.in. P.K. Oleś, Psychologia przełomu
połowy życia, Lublin 2000.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
rych wynika, że młodzi nauczyciele upatrują w reformie edukacji szansę rozwoju. Dlatego pogłębione badania młodego pokolenia
nauczycieli, prowadzone równolegle z badaniami osób dorosłych, mogłyby rzucić nowe
światło na wiele poruszanych tu tematów
i dać odpowiedź na pytania np. czy młodzi
nauczyciele w związku z reformą również
mają poczucie przemocy symbolicznej?
W. Dróżka widzi potrzebę takich badań,
z tym że przesunięcie w czasie o kilka lat będzie się już wiązać z nową rzeczywistością
społeczną, a zatem i nowym kontekstem.
Istnieją badania, które wskazują, że nauczyciele są gotowi do podjęcia wysiłku
w celu przezwyciężenia trudności związanych ze zmianą8. K. Appelt wyodrębniła
dużą grupę nauczycieli o twórczo-adaptacyjnym stylu funkcjonowania, który wiąże
się z „wysoką oceną własnych możliwości
radzenia sobie z zachodzącymi zmianami
(…)” 9. Wniosek napawa optymizmem,
ponieważ współczesność wymusza zmiany
w podejściu do kształcenia zarówno
uczniów, jak i nauczycieli. W ostatnich kilkunastu latach pojawiło się wiele koncepcji
kształcenia nauczycieli, z których każda
próbuje zaradzić pogłębiającej się przepaści
pomiędzy światem uczniów i wychowawców. Również w recenzowanej książce została przedstawiona ewolucja roli nauczyciela: od nauczyciela zależnego poprzez
niezależnego do współzależnego. Autorka
8
Por. K. Appelt, Środkowy okres dorosłości
[w:] Psychologiczne portrety człowieka. Praktyczna psychologia rozwojowa, A. Brzezińska (red.),
Gdańsk 2005, s. 550.
9
Ibidem.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
analizuje kwestie zmiany kształcenia nauczycieli z perspektywy rozszerzonego profesjonalizmu (s. 28), podkreśla wagę jakościowo nowych kompetencji, tj. umiejętność
prowadzenia badań w działaniu jako jednej
„z najskuteczniejszych dróg twórczego
rozwoju zawodowego” (s. 29). Natomiast
w podsumowaniu rozdziału Przeszłość
przedstawiono następujący wniosek: „nie
ulega wątpliwości, iż każdemu z nich trudno oswoić się z normami panującymi
w społeczeństwie o wysokim poziomie modernizacji, jakim stała się Polska, gdzie
zmiana urasta do rangi zasady życia i jest
postrzegana jako coś oczywistego, z czym
należy umieć współgrać” (s. 137). Konkluzja
wynika z treści pamiętników, aczkolwiek
pozostawiona bez głębszego wyjaśnienia
brzmi jak opinia autorki i pozostawia wrażenie, że we współczesnej Polsce nie da się
normalnie funkcjonować. Z jednej więc
strony jest potrzeba zrozumienia zachodzących zmian, a z drugiej blokada, wynikająca
z utrwalonego w innej rzeczywistości habitusu.
Przeprowadzone analizy pozwoliły autorce badań najbardziej wrażliwe problemy,
z którymi borykają się współcześni nauczyciele średniego pokolenia, ująć w trzech wymiarach: kulturowo-aksjologicznym i cywilizacyjnym, społeczno-politycznym i ekonomicznym oraz edukacyjno-zawodowym.
Taki wniosek uwypukla związek pomiędzy
uczestnictwem nauczyciela w życiu społeczno-kulturowym a pełnieniem przez niego
zawodowej roli. Lektura książki pozwala
również na stworzenie obrazu nauczyciela
na rozdrożu. Świadczą o tym zarówno bez-
163
pośrednie wypowiedzi badanych, którzy
powrót do dawnych wspomnień wyrażają
w takich kategoriach, jak: „sentymentalna
podróż do dzieciństwa”, „normalne życie”,
,,stałe zasady”, „brak takich problemów, jak
dziś”, ale także śródtytuły książki tj. „na rozdrożu wartości”, „pod presją nierówności
społeczno-edukacyjnych” czy „fenomenologia reformy oświaty jako »przymusu symbolicznego«”.
W związku z tym pojawia się pytanie:
czy analizy badawcze, poza diagnozą eksplorowanego terenu, pozwalają na sformułowanie planu naprawy? Czy teoretyczne
koncepcje rozwoju zawodowego znajdują
swoje zastosowanie dla pokolenia dorosłych
nauczycieli? W jaki sposób pokonywać granice pomiędzy, jak mówią badani nauczyciele, światem kałamarza a wirtualnym
światem młodzieży?
Podsumowując, chciałabym podkreślić
wagę podjętych w recenzowanej książce zagadnień oraz ogromny wysiłek zarówno
intelektualny, jak i fizyczny, jaki Wanda
Dróżka musiała włożyć w swoje badania.
Niniejszy tom ze względu na zastosowaną
metodę badawczą i zamieszczenie obszernych fragmentów zgromadzonych autobiografii, a także jako poważne studium literatury może być punktem wyjścia dla formułowania szczegółowych problemów, wartych
pogłębionych analiz. Powinien być lekturą
obowiązkową nie tylko dla pedeutologów,
ale dla wszystkich osób, dla których ważne
są procesy zmian, jakie zachodzą w polskiej
edukacji.
Magdalena Cuprjak
164
Wanda Dróżka: Komentarz do recenzji
książki
Dziękuję za recenzję mojej książki oraz za
pytania, jakie zostały w niej postawione.
Pragnę wszak zauważyć, iż właściwie na
większość tych pytań odpowiedzi zawarte
są w treści książki. Sens tych pytań byłby
ponadto, jak mniemam, bardziej uwypuklony, gdyby wgłębić się w strukturę treści
książki, której w recenzji nie przybliżono.
Otóż, jak informuję w obszernym wstępie zatytułowanym: Sytuacja polskiego nauczyciela w okresie zmiany społecznej w Polsce jako przedmiot badań, omawiana książka
składa się z czterech rozdziałów i zakończenia. Rozdział pierwszy zawiera teoretyczno-metodologiczne podstawy badań. Dokonuję w nim analizy przemian we współczesnej kulturze i edukacji oraz w postrzeganiu
roli nauczyciela, jego profesjonalizmu z perspektywy refleksyjności jako paradygmatu
zmiany. Następnie podejmuję próbę przybliżenia nowego niejako oblicza metody
autobiograficznej w świetle założeń tzw. metodologii refleksyjnej oraz jej wykorzystania
w przeprowadzonych badaniach.
W części empirycznej podzielonej na
trzy duże rozdziały: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość dokonuję prezentacji wyników badań w świetle analizy treści wypowiedzi nauczycieli oraz ich interpretacji.
Rozpoczyna tę część rozdział drugi (przeszłość), zatytułowany: Jak kształtował się
habitus. Drogi życiowe i zawodowe średniego
pokolenia nauczycieli, którego celem jest
próba ukazania wartości, klimatu, wydarzeń
i osób, które miały wpływ w dzieciństwie,
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
młodości, w okresie studiów, na starcie zawodowym, na habitus tego pokolenia nauczycieli oraz na ich nawyki kulturowe i zawodowe. W rozdziale trzecim (teraźniejszość) pt. Trauma zwielokrotnionej zmiany.
Główne obszary wpływu transformacji społeczno-edukacyjnej na funkcjonowanie zawodowe nauczycieli przeprowadzam analizę
treści zebranych autobiografii i pamiętników oraz zawartych w nich doświadczeń
i refleksji nauczycieli dotyczących ich tu
i teraz. W trzech następujących podrozdziałach ukazuję widziane oczyma nauczycieli
najbardziej dominujące i zarazem doskwierające problemy i aspekty nakładających się
na siebie zmian w świecie, w naszym kraju
oraz w ich życiu w średniej (kryzysowej)
jego fazie.
W podrozdziale pierwszym: Na rozdrożu wartości. Zmiany w wymiarze kulturowoaksjologicznym i cywilizacyjnym omawiam
kolejno: sytuację aksjologiczną nauczycieli
jako pokolenia przełomu; wychowanie wobec zmiany wartości: od „być czy mieć” do
„mieć albo nie mieć”; agresję i przemoc jako
przejaw chaosu wartości.
Podrozdział drugi: Pod presją nierówności społeczno-edukacyjnych. Zmiany w wymiarze społeczno-politycznym i ekonomicznym przybliża: sytuację ekonomiczną i społeczno-zawodową nauczycieli, warunki ich
życia, pracy i rozwoju zawodowego; problemy osobiste, rodzinne i zdrowotne.
W trzecim podrozdziale: Fenomenologia
reformy oświaty jako „przymusu symbolicznego”. Zmiany w wymiarze edukacyjno-zawodowym ukazuję zmiany edukacyjne
w doświadczeniu nauczycieli; awans zawo-
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
dowy: biurokratyczne zarządzanie zmianą
czy droga do mistrzostwa osobistego?
Treścią rozdziału czwartego (przyszłość)
pt. Polityka życia i pracy nauczycieli. Wizje
roli nauczyciela i zawodu nauczycielskiego
w perspektywie zmiany jest ukazanie wartości i celów, które nauczyciele uznają za ważne i godne szczególnej troski oraz zachowania ich dla młodych pokoleń. A także tego,
jak nauczyciele widzą przyszłość szkoły i zawodu, jakie są oceny i sugestie zmian w zakresie kształcenia oraz dalszego rozwoju.
W zakończeniu zatytułowanym: Rozdarty profesjonalizm. Polski nauczyciel w stanie kulturowego zawieszenia dokonuję podsumowania całości analiz, ze szczególnym
zwróceniem uwagi na te aspekty badań, które ukazują najbardziej „wrażliwe” problemy
szkoły, nauczycieli i zawodu nauczycielskiego w Polsce w okresie zmiany społecznej,
widziane przez pryzmat doświadczeń i refleksji średniego pokolenia nauczycieli.
Wracając do kwestii podjętych w recenzji, pragnę podkreślić, iż przedstawione
w książce badania dotyczące nauczycieli
w średnim wieku zostały przeprowadzone
w latach 2002–2004, w dziesięć lat po moich
wcześniejszych badaniach nad młodym pokoleniem nauczycieli (1992–1993). Stąd
oczywiście nie są to klasyczne badania podłużne, choć należy zauważyć, iż w obecnych badaniach wzięło udział blisko 20 nauczycieli z badań nad młodym pokoleniem
nauczycieli z początku lat 90. Zdecydowana
zaś większość badanych nauczycieli w średnim wieku są to w istocie ówcześni młodzi
w dziesięć lat później, w kolejnej fazie życia
i rozwoju zawodowego.
165
W badaniach, pomyślanych jako konkurs
na pamiętniki, autobiografie, dzienniki i inne
wypowiedzi osobiste pod hasłem „Nauczycielska dojrzałość”, wzięło udział ponad 160
nauczycieli z różnych szkół i placówek oświatowo-wychowawczych z terenu całego kraju.
Szczegółowe dane o autorach zawiera wykaz
pamiętników cytowanych, zamieszczony
w aneksie do książki. Nauczyciele ci nadesłali swoje prace liczące najczęściej po kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet do 200 stron. Zdecydowana większość z nich to klasyczne pamiętniki bądź dzienniki o charakterze autobiograficznym, obejmujące cały przebieg
życia, konkretne fakty, ich kontekst, interpretacje oraz autorefleksje; pisane najczęściej od
wielu lat. Część z nich została w całości bądź
z niewielkimi skrótami w porozumieniu
z autorami opublikowana w książce pt. Nauczycielska dojrzałość. Pamiętniki średniego
pokolenia nauczycieli 2004 w moim opracowaniu wraz z Posłowiem, Wyd. Akademii
Świętokrzyskiej, Kielce 2005.
Należy podkreślić, iż autorami prac nie
były osoby anonimowe – zasady udziału
w konkursie zostały podane w Odezwie
konkursowej. Każda praca została ujęta
w specjalnej Karcie pamiętnika, która zawiera wszystkie potrzebne dane oraz kategorie
analizy, a która została przygotowana po
przeczytaniu wszystkich nadesłanych tekstów przez specjalnie powołany Zespół. Następnie Karty te zostały wypełniane treścią
w trakcie kolejnego czytania prac. Przygotowany komputerowy program umożliwił
dodatkową weryfikację kategorii analizy
treści oraz wybór fragmentów prac do analizy w poszczególnych zakresach.
166
Przeprowadzenie naukowej analizy i interpretacji zebranych materiałów, wyłonienie
przedstawionych w książce płaszczyzn analizy doświadczanych przez nauczycieli zmian
wymagało ode mnie jeszcze wielokrotnego
wczytywania się w ich treść, aby przeniknąć
ich klimatem oraz wczuć się w opisywane
sytuacje. Jednocześnie badanie tego typu wymaga czytania literatury przedmiotu o charakterze interdyscyplinarnym, po to, aby lepiej zrozumieć i uświadomić sobie charakter
i treść narracji nauczycieli, a także ich intersubiektywność w świetle innych badań, jak
też szerszych analiz teoretycznych. Pewnym
czynnikiem pomocnym w interpretacji,
zgodnie z dyrektywą Znanieckiego współczynnika humanistycznego, było to, iż zarówno autorka tej książki, jak też i członkowie
wspomnianego Zespołu – to osoby w średnim wieku, nauczyciele akademiccy, co stworzyło sytuację pewnej pokoleniowej wspólnoty doświadczeń, przeżyć i ocen.
Warto tu zauważyć rzecz charakterystyczną dla badań jakościowych, iż konstrukcja całości opracowania (przyjęte
w książce kategorie analizy w poszczególnych rozdziałach i podrozdziałach) rosła
niejako wraz z czytaniem i próbami interpretacji oraz stanowi rodzaj teorii ugruntowanej w treści zebranych materiałów.
Należy podkreślić, iż przyjęty sposób
badania, poprzez specjalnie zorganizowany
w tym celu konkurs na pamiętniki, stanowi
o polskiej tradycji badań społecznych z wykorzystaniem metody autobiograficznej.
Podejście to zakłada niejako, iż w badaniach
wezmą udział osoby rzeczywiście zainteresowane daną dziedziną, a także takie, które
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
z racji swego doświadczenia mają wiele do
powiedzenia w danej sprawie. W prawie
wszystkich nadesłanych pracach ich autorzy
wyraźnie deklarowali na wstępie swoją motywację jako chęć zabrania głosu w ważnych
dla nich kwestiach edukacji i zawodu nauczyciela w Polsce czasu radykalnych przemian. Z pewnością należy się zgodzić, iż
w tej swoistej debacie publicznej, jaką
w istocie są tego typu badania, uczestniczą
osoby o specyficznych cechach, mające wyższy stopień refleksyjności, umiejące w sposób nierzadko literacki opisać swoją drogę
życiową i zawodową na tle szerszego kontekstu zmian, a także wyrazić swoje przemyślenia, oceny, przekonania. Nauczyciele
z pewnością są takimi osobami, stąd tego
typu badania stanowią w tym środowisku
pewną tradycję.
Wśród nadesłanych prac znalazły się też
nieliczne wprawdzie, ale swoiste gorzkie żale lub inne wypowiedzi o charakterze osobistych skarg, jak też takie, które przypominały bardziej teoretyczne rozprawki niż narrację autobiograficzną. Tego typu prace nie
były brane pod uwagę w analizie.
Czy użyte w Odezwie konkursowej sformułowanie o kontrowersyjności reformy
oświatowej z 1999 r., mogło wpłynąć na
nadreprezentację prac pochodzących od
nauczycieli niezadowolonych z wprowadzonych zmian? Otóż wydaje się, że nie, gdyż
termin kontrowersja – oznacza przecież różnicę zdań, rozbieżność sądów, spór, dyskusję, polemikę, wątpliwość, dysputę1, co mia1
W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych
i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1971, s. 406.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
ło raczej zachęcać do udziału w badaniach
nauczycieli o zróżnicowanych nastawieniach wobec reformy. W zdecydowanej
przewadze autorzy poszczególnych prac
ukazywali zarówno negatywne, jak i pozytywne aspekty zmiany, przy czym, jeśli chodzi o reformę, przeważały odczucia krytyczne. Wyniki tych badań sygnalizują, iż kierunek przeprowadzanych zmian w systemie
oświaty w Polsce wymaga dalszej dyskusji
i prowadzenia badań.
Niewątpliwie potrzebne są badania
wśród obecnych młodych nauczycieli, wychowanych i wykształconych w zmienionych warunkach ustrojowych, społeczno-kulturowych i zawodowych. Czy ich spojrzenie na rolę nauczyciela i zawód będzie
czystsze aksjologicznie i ideologicznie od
spojrzenia ich starszych kolegów, którzy sami postrzegają się jako ostatni Mohikanie
w polskiej kulturze i edukacji, których dylematy i rozterki ukazane w książce odejdą na
zawsze wraz z nimi? Obserwując obecne
globalne zawirowania kulturowe, społeczno-polityczne i ekonomiczne, potęgujące
się napięcia między sferą indywidualnego
życia a jego wymiarem publicznym, kryzysem zaufania rozbijającego więzi społeczne,
uniemożliwiające wartościowy dialog pokoleń, tworzenie tak potrzebnego kapitału
społecznego, coraz większe nierówności
społeczno-ekonomiczne i edukacyjne oraz
inne, nie mniej niepokojące tendencje, jak
choćby pogłębiająca się pustka aksjologiczna, można mieć nadzieję, iż młodzi nauczyciele w nowoczesnym, demokratycznym
kraju będą mieli nad czym się zastanowić
i o co zabiegać. Czy tylko będą chcieli…, czy
167
nie opuszczą zawodu, jak to ma miejsce
w wielu szkołach masowych w krajach zachodnich?
Wanda Dróżka
Łukasz Wrzesiński (rec.): Rafał Stec, Piłka
sss… kopana, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2007, ss. 2371.
W ostatnich trzech latach, a zwłaszcza po
wszczęciu przez wrocławską prokuraturę
śledztwa w sprawie tzw. mafii piłkarskiej,
w publicystyce sportowej zaczęła się dyskusja na temat stanu organizacyjnego polskiej
piłki nożnej. Piłka sss… kopana Rafała Steca
jest kolejnym bardzo istotnym głosem
w tych rozważaniach. Choć problem nie jest
zupełnie nowy, to w powszechnej debacie
nad stanem polskiej piłki brakuje systematycznego podejścia i kompleksowych rozwiązań. Generalnie niewiele się na ten temat
pisze, a w dyskusji dominują publicystyczne
głosy, które opierają się na opisie obecnego
stanu rzeczy. Pozbawione szerszego spojrzenia na problem, stają się niewiele wnoszącym do dyskusji przejawem malkontenctwa
i biadolenia nad obecnym stanem polskiej
piłki nożnej. Okazjonalnie pojawiają się też
książki takie jak PZPN czy Przestępcy Zrzeszeni przeciw Nam Jana Tomaszewskiego
oraz Cwaniaczku, nie podskakuj. Afery
i skandale polskiego futbolu Tomasza Jagodzińskiego. Obie pozycje należy jednak
1
Artykuł powstał na początku 2008 roku,
w związku z tym wszystkie zamieszczone fakty
odzwierciedlają dostępny stan wiedzy w tym
okresie.
168
traktować jako beletrystykę skandalizującą,
bowiem ich autorzy skupiają się głównie na
opisie zjawiska, przytaczając liczne i zwykle
mało chwalebne fakty ze środowiska piłkarskiego. W dyskusji na temat piłkarstwa
w Polsce brakuje pomysłu na jego uzdrowienie, systemowego spojrzenia, które ujmowałoby to zjawisko w szerszym kontekście aniżeli personalne animozje. Rafał Stec właściwie jako jeden z pierwszych usiłuje doszukać
się przyczyn zapaści organizacyjnej polskiej
piłki w systemie organizacji związku, procesie szkolenia oraz prowadzenia rozgrywek.
Stara się również wskazać rozwiązania stosowane w innych krajach, które mogłyby
przyczynić się do poprawy sytuacji.
Rafał Stec jest dziennikarzem „Gazety
Wyborczej”, specjalizującym się w tematyce
sportowej, zwłaszcza piłce nożnej i siatkówce. Prowadzi również w Internecie swojego
bloga, na łamach którego na bieżąco komentuje wydarzenia w polskim i światowym futbolu. Był korespondentem z Mistrzostw
Świata i Europy w piłce nożnej, a także
z igrzysk olimpijskich. Inspiracją dla autora
była wypowiedź obecnego selekcjonera reprezentacji Polski, Leo Beenhakkera, który
krótko po objęciu stanowiska stwierdził:
„Nie spotkałem w waszym kraju nikogo, ani
jednej osoby, której rzeczywiście zależałoby
na tym, by polski futbol rozwijał się, gonił
świat, odzyskał dawną świetność. Mam nieustające wrażenie, że tutaj liczą się wyłącznie
interesy osobiste” (s. 5). Książka składa się
z prologu i ośmiu rozdziałów. Pierwszych
sześć to swoista lista największych patologii
polskiego futbolu, do których R. Stec zalicza
wszechobecną korupcję, fatalną organizację
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
pracy trenerów i sędziów, zbyt duży wpływ
menadżerów, archaiczne sposoby zarządzania klubami i niejasne powiązania ludzi ze
świata polityki i sportu. Siódmy rozdział jest
swego rodzaju receptą i zawiera koncepcje
autora, które mają doprowadzić do organizacyjnego ładu. Ostatni rozdział można potraktować jako swego rodzaju aneks do
książki. Powstał on – wedle deklaracji – już
po postawieniu ostatniej kropki. Jednakże
niedługo potem Europejska Unia Piłkarska
(UEFA) przyznała Polsce i Ukrainie prawo
organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku.
Tak wielkie wydarzenie, związane rzecz jasna z treścią książki, musiało również się
w niej znaleźć.
Funkcje sportu
Rozważania nad stanem polskiego futbolu
warto zacząć od społecznych funkcji sportu. Zbigniew Krawczyk – jeden z klasyków
polskiej socjologii sportu – powołując się na
Floriana Znanieckiego, wymienia podstawowe funkcje sportu. W kontekście omawianego zakresu problemowego najważniejsze to:
1. Integracyjna, która najbardziej widoczna
jest w przypadku takich sportów, jak golf czy
żeglarstwo, które uznawane za elitarne
są wyznacznikiem i przejawem społecznego
statusu, dlatego choć współcześnie w większości społeczeństw postindustrialnych formalny podział klasowy został zniesiony,
sport w dalszym ciągu pozostaje jednym
z elementów warunkujących obecność
w określonej klasie społecznej. 2. Kulturotwórcza – skutkiem ubocznym rozwoju
sportu są szeroko pojęte wzorce – ideały ciała, zachowania, etyki, które współtworzą
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
społeczny system normatywny. 3. Etnocentryczna, którą można uznać za skrajny przejaw funkcji integrującej. Współcześnie
szczególnie jest widoczna wśród najzagorzalszych grup kibicowskich, które mają
skłonność do wzmacniania, na bazie sportu,
grupowego etnocentryzmu i tym samym
tworzenia nieformalnej hierarchii kibiców2.
Ferdinand Toennies, tworząc swoją socjologiczną koncepcję teoretyczną, umieścił
społeczną aktywność na dwóch poziomach
– wspólnoty i stowarzyszenia. Patologie
w polskim futbolu mają również swój wydźwięk z uwagi na różne umiejscawianie
futbolu w społecznej rzeczywistości.
Z jednej strony mamy działaczy, sędziów,
piłkarzy, którzy zasadniczo traktują futbol
jako sferę stowarzyszenia, opartego na arbitralnej, w pełni racjonalnej woli. Traktują
sport jako racjonalną sferę, w której tradycja, moralność mogą zostać usunięte w cień,
gdy chodzi o realizację własnych celów.
W pewnym sensie zachowania patologiczne
stają się dla tego środowiska normą, przez
co tracą status dewiacji, a przeradzają się
w mechanizm, który konieczny jest dla osiągnięcia własnych korzyści. W tym przypadku ma to odzwierciedlenie w korupcji, która
jest jedną z największych, zdaniem Steca,
patologii w polskiej piłce nożnej.
Z drugiej strony sport, a w tym przypadku piłka nożna jest specyficznym przejawem
wspólnotowego przeżycia. Dla kibiców,
169
a przede wszystkim fanatyków sportu jest to
sfera, która wymyka się poza racjonalne kryteria oceny. Funkcję kontrolną pełni, w tym
przypadku tradycja, zwyczaj oraz przeświadczenie o idealistycznej sportowej rywalizacji,
opartej na równych zasadach.
Konflikt, który rodzi się na obu płaszczyznach, sprawia, że wszelkie patologie
w obrębie piłki nożnej odbijają się szerokim
– choć trzeba oddać, że przede wszystkim
publicystycznym – echem.
Polski futbol jest w organizacyjnym
kryzysie
Ta właśnie teza, w różnych kontekstach,
przywoływana jest w całej książce. Trudno
się z nią nie zgodzić. W ostatnich miesiącach przejawy patologii w polskim futbolu
utrwaliły się jako jeden ze stałych punktów
ogólnopolskich serwisów informacyjnych,
dlatego też nawet osoby, które na co dzień
nie są z piłką nożną związane, mogą również tego typu wnioski wysnuć. Jednak to,
co szczególnie wartościowe w tej książce,
to nie diagnoza o kryzysie polskiego futbolu, ale wielopłaszczyznowa analiza tego
kryzysu. Można powiedzieć, że czytając tę
książkę, raz czytelnik staje się początkującym piłkarzem, innym razem sędzią lub
prezesem klubu i mierzy się z korupcją czy
biurokracją w polskiej piłce z tych różnych
pozycji. Wielopłaszczyznowa analiza pokazuje zakres problemów i patologii, jakie od
lat toczą polski futbol.
2
Z. Krawczyk, O pełnię humanistycznego
spojrzenia na kulturę fizyczną. Propozycja socjologiczna Floriana Znanieckiego [w:] Sport, kultura, społeczeństwo, J. Kosiewicz (red.),Warszawa
2006, s. 43.
Pol$ka liga futbolowa
Ogólnonarodowy dyskurs na temat korupcji w polskim futbol można podzielić na
170
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
dwa okresy, których datą graniczną jest rok
2003. Wiele wskazuje na to, że już wcześniej,
w latach osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, zdawano sobie sprawę z jej ogromu,
o czym może świadczyć film Piłkarski poker
w reżyserii Janusza Zaorskiego3. Jednak była to dyskusja o tyle jałowa, że prawodawstwo polskie nie regulowało korupcji w sporcie jako przestępstwa, a ustawianie meczów
było niejako wpisane w pejzaż polskiego
futbolu. Dopiero w 2003 roku to się zmieniło i od tego czasu dyskusja rozgorzała, gdyż
nie mówiono już o nagannych praktykach
natury etycznej, ale o przestępstwach karnych.
Nowelizacja kodeksu karnego z pewnością była krokiem milowym w zwalczaniu
korupcji w sporcie. Głównym założeniem
samej ustawy było włączenie organizatorów
i uczestników zawodów sportowych do grona osób, które mogą być ścigane sądowo za
przyjęcie korzyści majątkowej w zamian za
nieuczciwość. Stanowiła ona odpowiedź na
coraz częstsze, nieudowodnione jednak, zarzuty, że wiele spotkań piłkarskich w polskiej lidze było rozgrywanych nieuczciwe.
Przed nowelizacją wspomnianej ustawy
środowisko sportowe było poza państwowymi regulacjami dotyczącymi korupcji.
Sport słusznie podkreśla swoją autonomiczność i odrębność od struktur państwowych.
Jednak za zasłoną autonomiczności stworzyło się środowisko, które sprzyjało rozrostowi korupcji. To bowiem działacze tworzyli prawo w tym zakresie, egzekwowali je
3
J. Zaorski, Piłkarski poker, Warszawa 1988.
i pełnili nad nim nadzór. Futbolowa władza
ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza,
choć formalnie rozdzielona, była de facto
w tych samych rękach. Właśnie nowelizacja
wspomnianej ustawy spowodowała, że nadzór, przynajmniej nad zjawiskami korupcyjnymi, został przeniesiony z poziomu związku na poziom centralny. Od tej pory:
§ 1 art. 296b znowelizowanego kodeksu
karnego mówi: „Kto, organizując profesjonalne zawody sportowe lub w nich uczestnicząc, przyjmuje korzyść majątkową lub
osobistą albo jej obietnicę w zamian za nieuczciwe zachowanie, mogące mieć wpływ
na wynik tych zawodów, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2 tego samego artykułu stanowi, że: „Tej
samej karze podlega, kto w wypadkach określonych w § 1 udziela albo obiecuje udzielić
korzyści majątkowej lub osobistej”4.
Punktem zwrotnym w dyskusji o skali
korupcji w polskim futbolu był wywiad
z Piotrem Dziurowiczem, który ukazał się
w „Gazecie Wyborczej” z dnia 3.08.2005 roku, wielokrotnie przywoływany również
przez R. Steca. Było to o tyle szokujące, że
piastował on stanowisko prezesa GKS-u Katowice. Dlatego bardzo wiarygodne były
jego opowiadania, jak sam przekupywał sędziów, piłkarzy innych drużyn, aby swojemu
klubowi zapewnić awans do europejskich
pucharów czy utrzymanie się w lidze.
4
Ustawa z dnia 13 czerwca 2003 r.: O zmianie ustawy – kodeks karny i innych ustaw (Dz.U.
z 2003 r. Nr 111, poz. 1061).
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Czym skorupka za młodu…
Rafał Stec jest przekonany, że przypadki korupcyjne, o których słyszymy w mediach to
tylko wierzchołek góry lodowej. Korupcyjny proceder tworzy się już na samym dole
organizacyjnej drabiny, co świetnie obrazuje przytoczona przez autora historia z jednej
z warszawskich szkół, gdzie czwartoklasiści
sprzedali mecz swoim kolegom (s. 9). Ta historia, tyleż samo zabawna, co zasmucająca,
w doskonały sposób pokazuje skalę zjawiska, unaocznia także fakt, że tego rodzaju
praktyki są powszechne na każdym szczeblu rozgrywek. Powyższy przykład ma tym
większe znaczenie, jeśli weźmiemy pod
uwagę znaczenie socjalizacji w grupie rówieśniczej. To właśnie środowisko rówieśnicze jest jedną z podstaw wychowawczych
młodego człowieka. Rówieśnicy będący podobnie jak rodzina jedną z grup pierwotnych, w których jednostka uczy się swoich
ról życiowych, stanowi niezwykle ważny
aspekt wychowawczy. Jeśli w tej sferze młody człowiek napotka nieetyczne, a jednocześnie powszechnie akceptowalne zjawiska, jest wielce prawdopodobne, że sam
będzie je akceptował, zwłaszcza że grupa
rówieśnicza prawie całkowicie angażuje
i podporządkowuje sobie członków wywierając wszechstronny wpływ na kształtowanie
się najwyższych warstw ich osobowości5.
Młodzi piłkarze szybko dostosowują się do
reguł panujących w futbolu, powielają zachowania starszych kolegów, tym samym
korupcja trwa od lat i nikt na dobrą sprawę
5
R. Toporkiewicz, Socjologia wychowania,
Warszawa 1986.
171
się temu nie sprzeciwia. W tym kontekście
niezwykle cenna jest teoria zróżnicowanych
powiązań Edwina Sutherlanda, która zasadza się na tezie, że zachowanie przestępcze
jest wyuczone, nie zaś nabyte. W zbiorze
dziewięciu twierdzeń określających warunki popełniania przestępstwa pisze on m.in.,
że „zasadnicza część procesu uczenia się zachowania przestępczego zachodzi w obrębie
grup pierwotnych”6. W grupach pierwotnych, m.in. grupie rówieśniczej, nabywane
wzorce są internalizowane z wielką siłą, dlatego wspomniany przypadek drużyny szkolnej pokazuje, że młody piłkarz już na początku swojej sportowej kariery staje w obliczu nowego systemu normatywnego, którego przestrzeganie staje się normą.
Podobnie rzecz się ma w środowisku
sędziowskim. Gdy mówimy o korupcji
w polskiej piłce, najczęściej widzimy obrazki z mediów, gdy byli sędziowie czy obserwatorzy z kajdankami na rękach prowadzeni są przez funkcjonariuszy policji. Fakt, że
nie tylko sędziowie są zatrzymywani, niewiele tutaj zmienia, gdyż środowisko to,
z racji funkcji, jaką pełni, powinno być
wręcz nieskazitelne, a przynajmniej system
organizacji pracy sędziów powinien minimalizować ryzyko popełniania czynów korupcyjnych. Tymczasem rzeczywistość,
w jakiej funkcjonuje młody polski sędzia,
powoduje, że tylko najwytrwalsi mogą rzeczywiście wybić się w Europie. Ktoś, kto
myśli o karierze sędziowskiej, zaczyna ją od
6
A. Siemaszko, Społeczna geneza przestępczości. Wokół teorii zróżnicowanych powiązań,
Warszawa 1979, s. 70.
172
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
stanowiska asystenta starszego sędziego. Jeśli taki początkujący arbiter zacznie swoją
przygodę z gwizdkiem od asystowania komuś, kto za nic ma jakiekolwiek zasady
etyczne, jest wielce prawdopodobne, że analogiczne sposoby zachowania będzie naśladował.
Sutherland, analizując źródła przestępczości, pisze też, że „uczenie się zachowania
przestępczego następuje w toku interakcji
z innymi osobami w procesie komunikacji”7.
Sposób szkolenia sędziów, oparty na zdobywaniu uprawnień poprzez towarzyszenie
starszemu arbitrowi, sprawia, że warunkiem
koniecznym do zdobycia uprawnień sędziego jest intensywna komunikacja ze starszym
opiekunem. Funkcjonuje więc w środowisku,
gdzie korupcja jest obecna na szeroką skalę,
przez co prawdopodobieństwo popełniania
korupcyjnych przestępstw przez kolejne pokolenia sędziów zwiększa się.
Obraz środowiska sędziowskiego nie
jest oczywiście tak jednostronny. Jednostka przynależy do różnych grup społecznych, które mają czasem sprzeczne systemy
normatywne. Właśnie ten fakt może stać
się wyjaśnieniem dla krótkiej, acz bardzo
dosadnej charakterystyki sędziego, który
stara się być uczciwy. Rafał Stec pisze:
„Uczciwy polski sędzia piłkarski albo były
uczciwy polski sędzia piłkarski to człowiek
zgorzkniały, rozczarowany, sfrustrowany”
(s. 78).
O ile w obszarze prawodawstwa przełomem w walce z korupcją był rok 2003, o ty-
7
Ibidem, s. 69.
le w sferze społecznego odbioru korupcji
w sporcie jako rzeczywistego problemu taką
datą symboliczną jest rok 2006 i zatrzymanie „Fryzjera”. Od tego momentu walka
z nieuczciwymi praktykami w futbolu nabrała rzeczywistego tempa i wyszła poza
kancelarie prawnicze, stając się nieomal
problemem społecznym. Ryszard F. oskarżony jest przez prokuraturę o założenie
i kierowanie grupą przestępczą, która ustawiała wyniki spotkań na różnych szczeblach
rozgrywek. Mimo to zadziwiające jest ciągłe
zapieranie się władz PZPN, że złapani sędziowie to czarne owce, które wszędzie mogą się znaleźć. Gdy kilka lat temu w niemieckiej lidze pojawiły się podejrzenia, że
kilku sędziów mogło brać udział w procederach korupcyjnych, od razu zostali przez
federację surowo ukarani. Dlatego tak ważne jest wprowadzenie pełnego zawodowstwa wśród arbitrów, o co apeluje autor. Pociągnie to za sobą określone skutki prawne,
przez co udowodnienie korupcji konkretnemu arbitrowi będzie równoznaczne z niemożliwością wykonywania zawodu.
Wieloletnia ciągłość praktyk korupcyjnych pokazuje, że młodzi sędziowie czy piłkarze naśladują starszych – mamy więc do
czynienia ze swoistą transmisją wartości.
Z socjologicznego punktu widzenia ważne
jest, że zarówno w jednej, jak i drugiej grupie stworzył się swoisty system normatywny, zasadzający się na ściśle określonych
normach społecznych. Norma społeczna
jest to: „aprobowana przez większość członków danej grupy lub społeczeństwa zasada
określająca, jakie zachowanie jest w danej
sytuacji społecznie akceptowane lub spo-
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
łecznie nieakceptowane”8. Normy, które po
analizie książki Steca wydają się podstawowe dla tych grup, to m.in.: możliwie jak największa liczba znajomych w strukturach
PZPN, umiejętność symulowania uczciwej
gry czy brak skrupułów przy akceptowaniu
propozycji nieuczciwej gry w zamian za jakąś korzyść. Właśnie w tych grupach mamy
do czynienia z sytuacją – mówiąc językiem
Sutherlanda – „nadwyżki określeń sprzyjających naruszeniu prawa nad określeniami
nie sprzyjającymi naruszeniu prawa”.9 Innymi słowy, sędziowie, piłkarze, działacze to
w dużej mierze grupy, w których naruszanie
prawa jest opłacalne, a działania dewiacyjne
z makrosocjologicznego punktu widzenia,
stają się na poziomie grupy normą, bowiem
„ludzie stają się przestępcami wskutek kontaktu ze wzorami przestępczymi oraz wskutek izolacji od wzorów antprzestępczych”10.
„Zabrania się gry w piłkę!”11
Korupcja w futbolu to niejedyny problem
polskiej piłki nożnej. Kolejnym jest brak piłkarskich talentów, a ściślej mówiąc obecność systemowych rozwiązań, które nie
sprzyjają wyszukaniu i odpowiedniemu poprowadzeniu kariery zdolnego młodego
gracza. Jak to się dzieje, że Brazylia jest kuźnią znakomitych graczy, mimo że tamtejszy
futbol jest również niezwykle skorumpowany? Dlaczego w Czechach, które potencja8
K. Olechnicki, P. Załęcki. Słownik socjologiczny, Toruń 2000, s. 44.
9
A. Siemaszko, Społeczna…, s. 77.
10
Ibidem, s. 78.
11
Hasło z tablic ostrzegawczych na osiedlowych trawnikach.
173
łem ekonomicznym są zbliżone do Polski,
są stworzone warunki, które sprawiają, że
czescy piłkarze są rozchwytywani przez najlepsze europejskie kluby? Dlaczego podobnie nie może być w Polsce? Autor zauważa
kilka czynników – te, z którymi się zgadzam
to: fatalny stan bazy treningowej i brak zintegrowanego systemu szkolenia. Natomiast
mam pewne wątpliwości co do szukania
przyczyn zapaści szkoleniowej w niedokształceniu polskich trenerów czy wielości
alternatywnych form spędzania wolnego
czasu dostępnych dla młodych ludzi.
Obecny system organizacji pracy trenerów nie sprzyja profesjonalnemu podejściu
do tego zawodu. Trenerzy nie mają stworzonych odpowiednich warunków pracy, aby
w pełni oddać się temu, co robią, a owo oddanie jest tutaj kluczowe, gdyż, jak wspomniałem, jest to swego rodzaju powołanie
– trudno uważać inaczej, jeśli trener piłkarskich juniorów pracuje za skandalicznie niskie wynagrodzenie (Stec przywołuje kwotę
300–400 złotych w przypadku trenera młodzieży), brakuje odpowiedniej bazy treningowej. Żeby zapewnić sobie dobre warunki
do rozwoju warsztatu, konieczne jest chwytanie się dodatkowych zajęć, a i sam status
trenera w centrali Związku nie jest zbyt wysoki. Niech świadczy o tym przykład Dariusza Wdowczyka. Gdy Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało tego polskiego szkoleniowca, a kilka dni później prokuratura
postawiła mu zarzuty, zarząd PZPN z oburzeniem zareagował, że trener z zarzutami
poprowadził jeszcze Polonię Warszawa
w meczu ligowym. Niedługo potem PZPN
zawiesił Wdowczykowi licencję trenerską.
174
Żeby było jasne – nie chcę tutaj bronić szkoleniowca – spotkała go zasłużona kara, niemniej jednak po boiskach w dalszym ciągu
biegają piłkarze, którzy przyznali się do korupcji, a wiceprezesem PZPN jest człowiek
z zarzutami prokuratorskimi o działanie na
szkodę Związku. Mamy więc do czynienia
z całkowitym przewróceniem wartości moralnych. Sport z założenia ma być wolny od
wszelkiego rodzaju praktyk przestępczych.
Ideą sportu jest, że w momencie rozpoczęcia
rozgrywki każda ze stron ma równe szanse
na wygranie rywalizacji. W przypadku korupcji taki status sportu zostaje zachwiany,
a przekupienie sędziego, przynajmniej w piłce nożnej, staje się normalnością. W środowisku piłkarskim wystąpiła swoista redefinicją etycznych zachowań i tego, co w danym
środowisku powinno być uznawane za normalną praktykę.
Zupełnie nie przemawia też do mnie argument, że nie mamy w Polsce dobrze wyszkolonych piłkarzy, gdyż młodzież ma dzisiaj do wyboru o wiele więcej form spędzania wolnego czasu, niż to było chociażby
w latach 70. Faktem jest, że Polska po 1989
roku, wchodząc na drogę kapitalizmu, a tym
samym szerzącego się konsumpcjonizmu,
zwiększyła alternatywne możliwości spędzania wolnego czasu, także wśród najmłodszych. Postępujący rozwój technologiczny tylko ten proces zdynamizował. Jednakże nie to jest źródłem w brakach szkoleniowych polskich piłkarzy. Idąc tym tokiem
myślenia i nieco upraszczając, kraje Europy
Zachodniej powinny mieć jeszcze gorszych
piłkarzy niż Polska. Tak się nie dzieje, dlaczego? Odpowiedź leży w dostrzeżeniu roli
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
sportu w wychowaniu młodych ludzi. Tam,
gdzie ze sportu uczyniono jedną z głównych
gałęzi socjalizacyjnych, tam również zadbano o to, ażeby uprawianie sportu stało się
konkurencyjne dla odtwarzaczy mp3 czy
konsoli do gier komputerowych. W Polsce
boisko przegrywa ze sportem wirtualnym,
ponieważ brakuje odpowiednich miejsc do
uprawiania sportu. Nawet w dużych miastach rzadko spotyka się boiska trawiaste,
nie mówiąc już o mniejszych miejscowościach, gdzie znalezienie skrawka do gry
graniczy z cudem. Nic więc dziwnego, że
młodzi ludzie odchodzą od futbolu, gdyż
nie ma miejsc, gdzie mogliby bez obaw
o własne zdrowie pograć w piłkę. Boisko na
polskiej prowincji to często skrawek pola
obok ulicy, zardzewiałe bramki, jeśli w ogóle są, bo często zastępują je dwa kamienie,
a nawierzchnia bardziej przypomina kartoflisko niż miejsce do gry. Zgadzam się, że
współczesny system szkoleniowy jest fatalnie zorganizowany. Jednak za największy
problem uważam brak nowoczesnej bazy
treningowej i zintegrowanego systemu
szkolenia. A z tego dopiero wynikają pozostałe argumenty: brak kompetencji trenerów i malejące zainteresowanie futbolem
wśród młodych ludzi.
Zabetonowani działacze
Rafał Stec nie stara się hierarchizować opisywanych przez siebie patologii. Jednakże
w świetle przedstawionych faktów największym problemem polskiej piłki, z którego
poniekąd wynikają opisane wyżej (korupcja
w środowisku piłkarzy i sędziów, fatalne
szkolenie), jest sposób zarządzania Polskim
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Związkiem Piłki Nożnej. Jest to instytucja
w żaden sposób nieprzygotowana do zarządzania sportem, gdy ten coraz bardziej się
komercjalizuje. Zjawisko komercjalizacji
sportu, a w szczególności piłki nożnej zasługuje zresztą na osobną analizę, która stanowi odrębny nurt w publicystyce sportowej.
Na polskim gruncie jednym z flagowych tematów w tej dyskusji jest niedostosowanie
PZPN do praw rynku12. Jest to zarzut w całej rozciągłości słuszny. Autor pisze, że o ile
wszystkie inne dziedziny życia, w różnym
tempie, ale jednak, uwalniały się od sposobów rządzenia charakterystycznych dla poprzedniej epoki, o tyle zmiany te nie dotknęły polskiego futbolu (s. 188). Niech
najlepszym na to przykładem będzie rozrośnięta administracja – pożera ponad połowę rocznego budżetu; niechęć do jakichkolwiek zmian – najmłodszy z członków zarządu PZPN w 2006 roku, Stanisław Bobkiewicz, urodził się w 1958 roku, a ponad połowa działaczy to pokolenie II wojny światowej. Brakuje świeżej krwi, młodych prężnych menadżerów, znających języki obce
i mających umiejętności do kierowania dużym przedsiębiorstwem; bo w taki właśnie
sposób postrzegane są związki sportowe na
Zachodzie. Nawet samo pojęcie działacza,
co słusznie zauważa autor, jest pojęciem
z poprzedniej epoki. Wszędzie w liczących
się federacjach jest szeroko pojęta specjalizacja: szef marketingu, dyrektor sportowy
itp.; funkcje odpowiedzialne za ściśle spre-
12
A. Bodziak, J. Urbański. Dekomunizacja
futbolu, „Wprost” 2006, nr 27, http://www.wprost.
pl/ar/?O=92071&pg=0, dostęp: 10.02. 2008.
175
cyzowane pola działalności. Obecnie z trzydziestu trzech członków zarządu, tylko pięć
osób ma sprecyzowany obszar działania, za
który odpowiada. Choć i to sprecyzowanie
w niektórych przypadkach jest bardzo mgliste, np. Eugeniusz Kolator jest I wiceprezesem ds. organizacyjnych, ale czym są owe
sprawy organizacyjne do końca nie wiadomo13.
Świta PZPN to swego rodzaju beton
partyjny, oporny na wszelkiego rodzaju
zmiany, lecz jakakolwiek ingerencja władz
rządowych może grozić wykluczeniem Polski ze struktur FIFA. Ten argument cały czas
przywołują członkowie zarządu PZPN, gdy
na horyzoncie pojawi się groźba ingerencji
władz państwowych. FIFA jak najbardziej
słusznie piętnuje wszelkie próby powiązań
polityki i sportu. Jednakże, jak doskonale
zauważa R. Stec, po 1989 roku w polskim
futbolu pełnili ważne funkcje ludzie związani z polityką, ale była to zawsze lewica
postkomunistyczna (s. 189). Obecny kandydat nr 1 na stanowisko prezesa PZPN –
Grzegorz Lato – jest byłym senatorem Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
W polskich realiach niebagatelną rolę
odgrywają też tzw. szare eminencje. Samo
pojęcie odnosi się do osób, które nie będąc
w strukturach jakiejś organizacji, mają jednocześnie duży wpływ na jej funkcjonowanie. W przypadku PZPN osoby takie często
miały związek ze służbami bezpieczeństwa
PRL, jak np. Andrzej Placzyński, były oficer
SB, obecnie przedstawiciel firmy Sportfive,
13
Por. http://www.pzpn.pl/struktura.php,
dotęp: 10.02.2008.
176
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
którego Michał Listkiewicz uczynił jedynym biznesowym pośrednikiem PZPN. Firma ta jest światowym potentatem marketingu sportowego, zajmuje się pośrednictwem
w sprzedaży praw do transmisji sportowych.
I tak, PZPN sprzedał prawa do transmisji
z meczów reprezentacji właśnie Sportfive,
a ta później odsprzedawała je telewizji publicznej, z należną sobie wysoką prowizją.
Placzyński de facto stał się jednoosobowym
działem marketingu w związku. Podobna
sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca,
gdyż jednocześnie działał na rzecz prywatnej firmy, co musiało doprowadzić do konfliktu interesów.
Jak mawia Roman Kosecki, były piłkarz,
a obecnie poseł Platformy Obywatelskiej,
„Polski Związek Piłki Nożnej to państwo
w państwie”14. Nawiązuje do tego także Rafał Stec, który w świetny sposób charakteryzuje działaczy PZPN: „Oni wybierają siebie
nawzajem i zależą tylko od siebie. Zawłaszczyli pewien fragment rzeczywistości i dopóki nie udowodni im się łamania prawa,
mogą sobie w najlepsze podejmować
wyłącznie decyzje szkodliwe i głupie. To
dlatego medialną krytykę, przybierającą
niekiedy rozmiary nawałnicy, przetrzymywali w świetnych nastrojach” (s. 193). W pełni zgadzam się z tą ponurą charakterystyką
środowiska piłkarskich działaczy. Gdyby
rozpatrywać tylko ten wycinek rzeczywistości, widzimy, że w niektórych sferach społecznych, nieformalne grupy interesów, tak
często przywoływane choćby przez Andrze14
cja…
A. Bodziak, J. Urbański. Dekomuniza-
ja Zybertowicza, mają rzeczywisty wpływ na
funkcjonowanie pewnych instytucji. Ów
postkomunistyczny układ jest „rodzajem
wirusa, którego istnienie w obrębie organizmu społecznego [w tym wypadku PZPN
– dop. Ł.W.], sprzyja rozprzestrzenianiu się
dalszych schorzeń i uniemożliwia skuteczną
walkę z nim”15. Nie chcę w tym miejscu
wdawać się w polemikę polityczną nad
funkcjonowaniem tych grup w innych sferach życia społecznego; warto jednak podkreślić, że pojęcie układu jest w tym kontekście pojęciem kluczowym dla zrozumienia
sytuacji w polskiej piłce i zrozumienia problemów, które Rafał Stec opisał. Nieformalne grupy powiązań, zredefiniowanie podstawowych kwestii etycznych, zmowa milczenia i niezwykła środowiskowa solidarność sprawiają, że współcześnie trudno sobie wyobrazić społeczne procesy, które
mogłyby ową betonową strukturę rozsadzić.
W tym kontekście warto przywołać rozważania Antoniego Kamińskiego, które mogą
tłumaczyć nienaruszalność PZPN-owskiej
struktury16. Centralnie planowana gospodarka z definicji narażona jest na ekonomię
niedoborów, co w prostej linii prowadzi do
korupcji, gdyż popyt przewyższa podaż.
W Polsce komunistycznej również tego typu problemy miały miejsce, a korupcja stała
się w pewnym sensie nieformalnym sposo15
A. Zybertowicz, W uścisku tajnych służb.
Upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy, Warszawa 1993, s. 9.
16
A. Kamiński, Korupcja w warunkach
postkomunistycznych przemian ustrojowych: podejście instytucjonalne [w:] Współczesne społeczeństwo polskie. Dynamika zmian, J. Wasilewski
(red.), Warszawa 2006.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
bem na funkcjonowanie w systemie. Niezwykle istotna jest również kwestia osłabienia moralnych oporów wobec działań przeciwko strukturze państwowej. Państwo
komunistyczne było w dużej mierze wrogiem jednostki, a próby sprzeciwu wobec
funkcjonowania państwa i łamanie norm
życia społecznego stały się jednym z elementów kształtowania jednostkowej tożsamości w opozycji do homo sovieticus. Przy
transformacji ustrojowej, gdy upadają
struktury starego systemu, a nowe potrzebują czasu na w pełni skuteczne funkcjonowanie, istnieje osłabienie mechanizmów
kontroli. Wydaje się, że te trzy czynniki
a więc nieformalna legitymizacja korupcji,
funkcjonowanie w opozycji do państwa
i osłabienie mechanizmów kontrolnych
w trakcie procesu transformacji leżą u podnóża patologicznego zarządzania PZPN.
Piłkarski związek stał się przechowalnią,
gdzie w obliczu transformacyjnego zamętu
trafiły jednostki, które moralnie i światopoglądowo tkwiły w poprzednim systemie.
Synku, bądź kim chcesz, tylko nie
piłkarzem
Na zakończenie zdecydowałem się odnieść
do bardzo ważnego wątku, który też został
opisany przez autora. Nie jest to jednak moim zdaniem przyczyna kryzysu polskiego
futbolu, a raczej jego skutek. Myślę tutaj
o społecznej ocenie środowiska piłkarskiego i nazwijmy to popkulturowym wymiarze
piłki nożnej. Choć nawet w warunkach polskiej pierwszej ligi, zarobki graczy przekraczają kilkakrotnie średnią krajową, to jednak piłkarz nie jest wymarzonym przez ro-
177
dziców zawodem dla ich dziecka. „Futbolista (…) to w powszechnej opinii prostak
i nieuk, często sporo pijący, namiętnie wizytujący agencje towarzyskie, nie umiejący
wydukać zdania złożonego” (s. 209). Słowem, konieczne jest poprawienie klimatu
wokół futbolu. Zgodnie z poglądami George’a Ritzera stadion musi być miejscem magicznym, do którego ludzie chcą chodzić,
w którym czują się lepiej, zapominając o dotychczasowych problemach17. W szerzącym
się konsumpcjonizmie ludzie pragną czuć
się dobrze obsłużonymi klientami, dlatego
klub musi być wiarygodnym dostawcą rozrywki.
Wątek ten jest doskonałą klamrą spinającą poruszane przez autora kwestie. Futbol
jest w ogromnym kryzysie. U jego podstaw
leży wszechobecna patologia na wszystkich
poziomach organizacji, która jest efektem
niekompetencji działaczy i nawyków rodem
z poprzedniego systemu. Skutkiem takiego
zarządzania jest powszechna korupcja i brak
zintegrowanych systemów szkolenia i infrastruktury godnej XXI wieku. Wszystko to
powoduje, że w świadomości społecznej istnieje porażający wizerunek piłkarzy i całego
futbolowego środowiska.
Rafał Stec podjął się trudnego zadania.
Stworzenie rzetelnego wizerunku polskiego
futbolu w sytuacji, gdy wśród ludzi piłki panuje swoista zmowa milczenia, wydawało
się niemal niemożliwe. Napisał jednak ciekawą książkę, która jest doskonała, zarówno
17
G. Ritzer, Magiczny świat konsumpcji,
Warszawa 2001, s. 43.
178
dla kibica chcącego poznać kulisy swojej
ulubionej dyscypliny, jak i ludzi nauki, badających tę sferę działalności społecznej. Do
tej pory za pierwszoplanowego krytyka polskiej rzeczywistości futbolowej uchodził Jan
Tomaszewski, ale z czasem jego opis sytuacji stał się zbiorem oskarżeń, wynikających
z personalnych animozji, prowadzonych na
poziomie ulicznego krawężnika. Piłka sss…
kopana jest zdecydowanie lepsza, posługując się terminologią sportową, można powiedzieć, że wymienionych tu krytyków
polskiej piłki dzieli różnica klas. Autor podjął problem kompleksowo, przedstawiając
mechanizmy funkcjonowania i nadużycia,
które sprawiają, że polski futbol traci coraz
większy dystans nie tylko do krajów Zachodu, ale też do państw byłego bloku komunistycznego. Przy całej trudności tematu i jego
kontrowersyjności autor zachował jednak
dobry styl i stworzył książkę godną zajęcia
ważnego miejsca wśród analiz polskiej piłki
nożnej.
Łukasz Wrzesiński
Anna Ciechanowska: Sprawozdanie z konferencji naukowej Nowa generacja seriali
telewizyjnych a polska widownia
Ogólnopolska konferencja na ten temat została zorganizowana we współpracy Szkoły
Wyższej Psychologii Społecznej oraz Komitetu Nauk o Kulturze Polskiej Akademii
Nauk. Do spotkania uznanych badaczy
i młodych adeptów nauki z różnych zakątków naszego kraju doszło w dniach 12–13
marca 2009 roku w Warszawie.
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
Spotkanie w zamyśle organizatorów
miało służyć szerokiej refleksji nad najnowszymi serialami amerykańskimi oraz ich
recepcją w Polsce. Jak się okazuje, problematyka ta jest praktycznie nieobecna we
współczesnej rodzimej humanistyce. Zważywszy na choćby wielomilionowe audytorium poszczególnych produkcji oraz wpływ
wielu z nich na niektóre dziedziny naszego
życia (na przykład język), wydaje się to znaczącym przeoczeniem, żeby nie powiedzieć
– ignorancją. Ów brak refleksji nad serialami telewizyjnymi można uzasadnić między
innymi tym, że ich oglądanie powszechnie
uznawane jest za stratę czasu, zajęcie dla kur
domowych, zwykle kojarzymy je z nudnymi,
ciągnącymi się przez wiele lat i produkowanymi według tego samego schematu tasiemcami, w dodatku niewymagającymi wysiłku
intelektualnego w procesie odbioru, a tym
samym – wiele na to wskazuje – uznajemy
je za niegodne stania się przedmiotem dyskursu naukowego.
Innym niezwykle ważnym zjawiskiem
związanym z oglądaniem seriali telewizyjnych, a dotąd również zręcznie pomijanym
w opracowaniach, na które zwrócili organizatorzy konferencji Nowa generacja seriali
telewizyjnych a polska widownia, jest ich
drugie życie w sieci. Warto zauważyć, że
współczesny widz nie ogląda kolejnych części przygód i perypetii swych ulubionych
bohaterów tylko w telewizji czy z oryginalnych płyt DVD, lecz w znaczącej części korzysta z dobrodziejstw Internetu i programów do wymiany plików. Do tej pory zjawisko to było tajemnicą poliszynela i oficjalnie mało kto otwarcie przyznawał się, że
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
ściąga, choć w praktyce badania wykazują,
że w ten właśnie sposób generowana jest
połowa ruchu w sieciach p2p. Tym samym
konferencja stała się przyczynkiem do swoistego coming outu ściągających seriale. Pod
takim zresztą tytułem ukazywały się teksty
w Internecie, choćby w serwisie Popcorner.
pl, zachęcające do wzięcia udziału w dyskusji na temat korzystania z nielegalnych
plików.
Powyższym problemom, tj. istotności
badań nad problematyką odbioru seriali
(i samych seriali), oraz zagadnieniu oglądania ich przez internautów poświęcone były
wystąpienia otwierające konferencję. Po
uroczystym otwarciu spotkania i przywitaniu zgromadzonych przez pofesorów: Annę
Zeidler-Janiszewską oraz Wiesława Godzica, Mirosław Filiciak oraz Piotr Toczyski
zajęli się wprowadzeniem zebranych do zagadnień będących jego przedmiotem.
Przedstawione zostały wyniki badań przeprowadzonych wspólnie przez Centrum
Badań nad Kulturą Popularną SWPS oraz
Zespół Badań i Analiz Gazeta.pl nad oglądalnością seriali w sieci. Okazuje się, że
choć blisko 80% ankietowanych śledzi losy
ulubionych bohaterów zgodnie z ramówką
telewizyjną, to jednocześnie 39% dociera
do nich za pośrednictwem Internetu właśnie (ściągając pliki samodzielnie, korzystając z uprzejmości znajomych lub z serwisów umożliwiających oglądanie w przekazie strumieniowym). Proporcje te przedstawiają się zgoła inaczej wśród respondentów
najmłodszych – tutaj aż 87% deklaruje wybór któregoś ze sposobów internetowych
w celu dotarcia do najnowszych odcinków,
179
zaś tradycyjne oglądanie seriali już tylko
66%. Ponadto zaprezentowano krótki materiał filmowy (notabene dostępny nadal
pod adresem http://www.youtube.com/
watch?v=hfqYXacEWB4) pod znamiennym tytułem Jak oglądacie seriale?. Daje on
szansę poznania między innymi motywacji
osób ściągających swoje ulubione tytuły
z sieci. W opinii fanów seriali, którzy zdecydowali się wystąpić przed kamerą oraz
użytkowników Internetu komentujących
zaproszenie do dyskusji na ten temat w Popcornerze, głównym powodem korzystania
z nielegalnej wymiany plików jest często
wielomiesięczna przerwa w nadawaniu kolejnych ulubionych seriali, nagłe ich przerywanie lub pomijanie niektórych z nich,
wreszcie kiepska jakość tłumaczeń list dialogowych, a wreszcie obecność lektora –
użytkownicy preferują bowiem napisy, nawet te nieprofesjonalne, które jednak pozwalają na obcowanie z językiem oryginału
i tym samym doskonalenie umiejętności
w zakresie jego rozumienia. Ważnym i często podkreślanym elementem jest brak reklam, jak również wolność od telewizora –
seriale ściągnięte z Internetu oglądamy
wtedy, kiedy chcemy.
Program konferencji obejmował blisko
czterdzieści wystąpień zgrupowanych w tematycznych blokach, które odbywały się
równolegle. W związku z tym w dalszej części sprawozdania przedstawiona zostanie
problematyka poszczególnych sekcji, zaś
szczegółowiej wybrane referaty.
Pierwszy z bloków poświęcony był duchowości w serialach nowej generacji. Wystąpili w nim między innymi Wiesław Go-
180
dzic, który przyznał, że: „Kocha Dextera”.
Prelegent zestawił fenomen popularności
sitcomu „Kocham Lucy” – pierwszego przeboju serialowego, którego bohaterkę, Lucille
Ball, uwielbiali wszyscy: od pozostałych postaci pojawiających się w tej produkcji po
amerykańskich widzów – z postacią seryjnego mordercy, tytułowego Dextera. Przedmiotem refleksji stała się tutaj relacja medium telewizyjne–widz oraz próba odpowiedzi na pytanie, co telewizja zyskała i co
straciła, proponując jako głównego bohatera
tak specyficzną i kontrowersyjną postać.
„Dexter” bowiem jest wielkim wyzwaniem,
z którym na wielu płaszczyznach (poznawczej, emocjonalnej, moralnej) musi zmierzyć
się odbiorca. Z jednej strony bohater jawi się
jako „ten dobry”, ponieważ eliminuje ze sfery społecznej potwory, przestępców nieuchwytnych dla stróżów prawa, ale jednocześnie przecież zabija. Przejmuje funkcję
sui generis boga wymierzającego sprawiedliwość, ale jednocześnie jest na wskroś ludzki.
Czy ktoś z nas, choć raz nie pomyślał, że
gdyby miał możliwość, to własnoręcznie wymierzyłby sprawiedliwość groźnemu przestępcy? Problem komplikuje się tym bardziej, że Dexter, pomimo swej skrywanej
profesji, jest niezwykle sympatyczny i – jak
można wnioskować po opiniach wielbicielek
serialu zamieszczanych na forach internetowych – uchodzi za niezwykle przystojnego
i pociągającego mężczyznę.
W tym samym panelu wystąpili również
Katarzyna Skowronek oraz Zbigniew Pasek,
którzy opowiadali o nowej duchowości w serialach telewizyjnych. Zastanawiali się oni
nad kwestią, na ile rzeczywistość serialowa
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
z takich produkcji, jak „Gotowe na wszystko”,
„Sześć stóp pod ziemią” czy „CSI” stanowi
refleks współczesnej sytuacji społeczeństwa
amerykańskiego, na ile na nią wpływa oraz
czy można ją postrzegać jako zapowiedź
przyszłych zmian społecznych w Polsce.
Odbywająca się równolegle sesja koncentrowała się przede wszystkim na zagadnieniach teoretycznych. Rozważano kwestie
takie jak: przyczyny popularności sophisticated crime stories w Polsce, podobieństwa
i różnice między amerykańskimi serialami
nowej generacji a dziewiętnastowieczną
powieścią, adaptacją filmowych technik
narracyjnych oraz problemem autorytetów
moralnych, którymi w dobie ponowoczesności stają się między innymi bohaterowie
sitcomów. W tej części udział wzięli: Agnieszka Ogonowska, Małgorzata Mika, Michał Dzieliński, Hubert Kubit oraz Natalia
Osiatyńska.
Kolejny panel poświęcony był recepcji
animowanych seriali dla dorosłych, takich
jak: „Simpsonowie”, „Miasteczko South Park”
czy rodzimi „Włatcy Móch”. Paweł D. Madej
w swym referacie „Simpsonowie na polskim
gruncie” analizował kwestię niskiej oglądalności tego popularnego serialu w Polsce,
wskazywał i analizował poszczególne możliwości znikomego zainteresowania tą produkcją, która sprawiła, że kolejne stacje stopniowo rezygnowały z jego emisji. Z kolei Judie Land zajęła się kontrowersyjną kwestią, tj.
krytyką Kościoła katolickiego w produkcjach
„Family Guy” i „South Park”. Znaczna część
jej wystąpienia poświęcona była analizie poszczególnych odcinków wspomnianych seriali, w których nie tylko instytucja, ale i sama
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
religia jest poddana ostrej i niewybrednej
krytyce oraz ośmieszeniu. W dalszej części
swojego wystąpienia zastanawiała się nad
przełożeniem zarzutów hipokryzji stawianych klerowi na sytuację w Polsce oraz próbowała odpowiedzieć na pytanie, na ile sytuacja i problemy obecne w Stanach Zjednoczonych są odmienne, a w jakim stopniu
jednak podobne do tych, które możemy zaobserwować w naszym kraju. Ponadto mówiła również o problemie antysemityzmu
i homofobii oraz o przedstawieniach postaci
Jezusa w katolicyzmie oraz w kulturze masowej. W tej części wzięli udział również Ewelina Twardoch, która opowiedziała o alternatywnej wizji świata i mediów, którą przynoszą animowane seriale dla dorosłych, oraz
Rafał Kuś, który rozważał kwestie polityczne
w referacie zatytułowanym „Republikanie
z kreskówki? Jak »South Park« komentuje
rzeczywistość polityczną USA”.
Równoległy panel stanowił doskonałe
preludium do wystąpień, które miały miejsce następnego dnia. Powoli, ale nieuchronnie zbliżał się moment, kiedy na warsztat
wzięto kwestie związane z seksualnością, etnicznością, płcią oraz poprawnością polityczną. Trójka prelegentów przedstawiła referaty, które może nie stanowiły spójnej całości, jednak pozwalały na szybkie zorientowanie się w ważnych problemach mających
realne odzwierciedlenie nie tylko w rzeczywistości amerykańskiej, ale również europejskiej, w tym w polskiej. Tomasz Bielak
wskazał, iż serial „Nip/Tuck” („Bez skazy”)
jest jednym z najpopularniejszych wśród
użytkowników torrentów. Fenomenu tego
tytułu doszukiwał się w jego uniwersalności
181
– problemy i bolączki pięknych i bogatych
równie dobrze mogą dotyczyć przeciętnego
człowieka. Ponadto wskazał, że współcześnie
mamy do czynienia z obsesją i kultem ciała,
zaś niskie poczucie własnej wartości czy kłopoty z tożsamością są bardzo często powiązane z nieakceptowaniem swej fizyczności.
To może być kolejny powód popularności
historii o chirurgach plastycznych.
Aleksandra Niemczyńska z kolei zastanawiała się nad problemem popularności
oraz przemian gatunkowych w obrębie seriali medycznych. Przede wszystkim przedmiotem jej refleksji stał się „Dr House”, choć
nie pominęła również innych telewizyjnych
opowieści o lekarzach, takich jak: „General
Hospital”, „Ostry dużur” czy „Chirurdzy”
oraz rodzimych produkcji („Na dobre i na
złe”, „Szpital na perypetiach”, „Daleko od noszy”). Oś jej wystąpienia zdecydowanie jednak przechyliła się w stronę produkcji
opowiadającej o zgorzkniałym, cynicznym,
obarczonym niepełnosprawnością lekomanie. Znaczna część wystąpienia zawierała
dane statystyczne dotyczące jego oglądalności w Polsce i na świecie oraz analizę komentarzy umieszczanych na różnego rodzaju forach internetowych poświęconych serialom. Bardzo wyraźny w tym wystąpieniu
był osobisty stosunek opowiadającej do bohatera, któremu poświeciła tyle miejsca
w swych rozważaniach. Zresztą – sama
przyznała – stało się tak dlatego, że go bardzo lubi. W toku dyskusji á propos tego wystąpienia rozważano między innymi kwestię
poprawności politycznej w serialu „Dr House”. Badania dowodzą, że jedną z przyczyn
popularności tej postaci jest właśnie wykra-
182
czanie poza przyjęte normy – mówienie
pacjentom i ich rodzinom tego, co się myśli,
nielubienie osób określonej nacji czy koloru
skóry i w jakikolwiek inny sposób odmiennych. Analizy samego serialu jednak wskazują, że wszelkie te pozornie niepoprawne
kwestie wypowiadane są z dużą dozą ironii,
a ich celem może być między innymi zaszokowanie odbiorcy.
Ostatnie wystąpienie w pierwszym dniu
konferencji – Agnieszki Fok – poświęcone
było kwestiom etnicznym w najnowszych
serialach amerykańskich. Uderzająca jest
w nich rozbieżność między oficjalną polityką poszczególnych stacji telewizyjnych oraz
państwową, zmierzającymi do niwelowania
różnic rasowych w mediach, a rzeczywistymi praktykami. Zobrazowaniu zagadnienia
służyły liczne statystyki występowania osób
pochodzenia afroamerykańskiego czy
latynoskiego oraz granych przez nich ról
w poszczególnych serialach, między innymi:
„Gotowych na wszystko”, „CSI” czy „Seks
w wielkim mieście”. Dane te pozornie uspokajają sumienie społeczeństwa amerykańskiego – proporcje ras są porównywalne
w poszczególnych tytułach i rzeczywistości
społecznej. Z drugiej strony jednak prelegentka wskazała na fakt, że role, w których
obsadzani są niebiali aktorzy, to najczęściej
postaci drugo-, a nawet trzecioplanowe, nierzadko pojawiające się jedynie epizodycznie
w jednym bądź kilku kolejnych odcinkach.
Ponadto rzadko Afroamerykanin, Latynos,
Azjata czy osoba pochodzenia indiańskiego
grają postaci szefów, menadżerów i innych
osób cieszących się uznaniem społecznym.
Tym samym pomimo pozorów dbałości
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
o równość utrwalane są etniczne i rasowe
stereotypy. Rozważania teoretyczne zostały
urozmaicone o analizę nieznanego szerszej
publiczności w Polsce serialu „Scrubs”
(„Hoży doktorzy”).
Drugi dzień konferencji rozpoczął się od
refleksji nad tym, kto ogląda seriale amerykańskie w Polsce. Z referatem podejmującym
tę problematykę wystąpiły Aneta Jaworska,
a następnie Katarzyna Reizer („Serialowa
pożywka”) oraz Anna Petelenz, która rozważała przyczyny odwrócenia się odbiorców od
telewizji, a zwrócenie w stronę Internetu –
szanse konkurowania tej pierwszej z dostępnością seriali w sieci („Dlaczego nie-telewizja? O praktykach stacji tv spychających widzów w otchłań sieci”). Wiktor Piątkowski
zaś zajął się problematyką serialowego marketingu i jego znaczenia dla sukcesu poszczególnych tytułów. Jako ostatni w tej grupie
wystąpił Mateusz Sobecki z referatem „Made
in Showtime”, w którym podjął próbę refleksji nad sympatiami widzów w Polsce dla seriali wyprodukowanych przez tę popularną
w Stanach Zjednoczonych stację.
W równoległym panelu wiodącym zagadnieniem stała się płeć oraz orientacja
seksualna. Jako pierwsza wystąpiła Anna
Jawor, która opowiadała o serialowym wizerunku kobiety. W swym referacie przedstawiła najczęstsze role, w jakich one występują w polskich produkcjach, wskazała na
znaczną ich stereotypizację oraz spróbowała dokonać przełożenia rzeczywistości serialowej na społeczną i vice versa. Po niej
z bardzo ciekawym tekstem wystąpiła też
Agnieszka Kozak. W oparciu o genderowe
i queerowe koncepcje starała się odpowie-
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
dzieć na pytanie, czy „Californication” to za
nowy typ serialu dla kobiet. Próbowała również rozstrzygnąć kwestię możliwości uznania mitów, choćby męskości i kobiecości,
obecnych w omawianej produkcji za kontynuację tych z „Seksu w wielkim mieście”,
„Gotowych na wszystko” czy „The L Word”.
Po tematyce skoncentrowanej na kobietach przyszedł czas na tekst poświęcony
męskiemu homoseksualizmowi. Samuel
Nowak opowiadał o serialu „Queer as Folk”,
który stanowi wyraz inkorporowania przez
telewizję polityki różnicy jako strategii narracyjnej, co ma służyć zagospodarowywaniu
kolejnych segmentów rynku. Prelegent dokonał porównania dwóch wersji serialu –
starszej angielskiej oraz amerykańskiej
wskazując na dokonane modyfikacje, niezbędne z punktu widzenia dostosowania go
do wymogów, oczekiwań i obyczajowości
panującej w Stanach Zjednoczonych. Celem
referatu była również próba odpowiedzi na
pytanie o postpolityczny wymiar „Queer as
Folk” na gruncie brytyjskim oraz polskim.
W dalszej części panelu Michał Gulik
rozważał problem nadreprezentacji płci
w popularnym serialu „Gotowe na wszystko”. Wskazał on na brak spójnych wizerunków płci, które widz mógłby biernie przyswoić, co zmusza widza do gry ze schematami. Ponadto, posługując się teorią queer,
wykazał, że pozornie antyfeministyczny
backlash, za jaki uchodzą „Gotowe na
wszystko”, jest w istocie sposobem walki
z nadmierną sztucznością, światem pozorów. W świetle tych rozważań już sama kategoria kobiecości jawi się jako niejasna,
pozorna, swoisty performance. W serialu
183
dowodem tego jest idealność bohaterek
oraz uporczywe i bezwzględne trzymanie
się pozorów i sztywnych reguł. Prowadzi to
do znacznego przerysowania i wręcz parodii. W efekcie okazuje się, że trzymamy się
owego sztucznego świata, gdyż ani poza
nim, ani poza dyskursem nie istnieje żadna
rzeczywistość służąca za oparcie.
Przedpołudniową część obrad zamknęło
wystąpienie Zuzanny Konarskiej oraz Moniki Marczak na temat fenomenu seriali LGBT
w Polsce na przykładzie „Queer as Folk” oraz
„The L Word”. Referat ten spotkał się z dużą
krytyką ze strony zgromadzonego audytorium, oburzonego – skądinąd słusznie –
próbą połączenia metodologii gender/queer
z psychologią ewolucyjną. Zgodnie uznano,
że jest to nadużycie, jak również pojawiły się
głosy sugerujące niezrozumienie przywoływanych koncepcji czy niedostrzeżenie faktu
ich przeciwstawności. Prelegentkom nie
udało się przekonać dyskutantów do swoich
racji, choć – co trzeba im oddać – wytrwale
próbowały uzasadnić swój wybór.
Kolejne wystąpienia, już po przerwie
obiadowej, poświęcone były niezwykle różnorodnej tematyce. W sekcji pierwszej,
w której udział wzięli kolejno: Marta Olcoń-Kubicka, Bogumiła Mateja, Anna Nacher
oraz Marta Juza, dyskutowano o internetowych społeczności serialowych fanów, jednak zdecydowaną przewagę miała problematyka konwergencji – przepływu między
starymi a nowymi mediami. Autorki wskazywały na różnorodne mechanizmy przeobrażenia serialowego gatunku, jak również
podkreślały znaczenie komunikacji internetowej.
184
Rozważania w sekcji drugiej rozpoczęła
Justyna Wierzchowska, która przedstawiła
referat pt. „Wątki psychoanalityczne w Rodzinie Soprano”. Analizując terapię głównego
bohatera – Tony’ego Soprano oraz niejasne
stosunki łączące go ze swoją psychoanalityczką, wskazała na problemy współczesnego społeczeństwa amerykańskiego, którego
członkowie poddani są presji wpasowania
się w model bądź ideał prawdziwego Amerykanina, dowodzącego prawdziwości american dream. Ponadto wskazała wiele problemów, które są poruszone w serialu, a jakie
mogą umknąć widzowi zaabsorbowanemu
historią zmagania się Tony’ego z problemem
depresji. Autorka odniosła również kontekst
amerykańskiego serialu do polskich realiów,
tym samym pokazując uniwersalne elementy przekazu „Rodziny Soprano”.
Kolejny referat poświęcony był amerykańskim przedmieściom. Katarzyna Grynienko poprzez tekst „Serialowa dekonstrukcja obrazu amerykańskiego przedmieścia w oczach polskiego odbiorcy” pokazała,
jak na przestrzeni kilkudziesięciu lat zmieniał się sposób przedstawiania podmiejskich osiedli. Wskazała na rozbieżności
między serialowymi a rzeczywistymi przykładami suburbii oraz zastanawiała się nad
czytelnością obrazu przedmieść dla polskiego widza w takich serialach, jak choćby
„Gotowe na wszystko” czy „Weeds”.
Anna Sawczuk oraz Magdalena Dasiewicz, studentki psychologii w SWPS, przedstawiły z kolei wspólny referat poświęcony
psychologicznym aspektom serialu „Przyjaciele”, w którym starały się odpowiedzieć na
pytanie, co nam daje oglądanie tej produk-
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
cji, czyli jakie potrzeby widza zostają zaspokojone i jakie przełożenie ma ona na jego
życie. Autorki dowodziły, że poprzez poruszanie trudnych, kontrowersyjnych problemów serial ten uczy radzenia sobie w trudnych chwilach, oswaja z nieznanymi zjawiskami i sytuacjami. Przede wszystkim jednak „Przyjaciele”, jak sam tytuł wskazuje,
podkreślają wielkie znaczenie więzi międzyludzkich, nie tylko z rodziną, ale właśnie
ze znajomymi, przyjaciółmi, z którymi dużo
łatwiej pokonuje się problemy.
Na zakończenie sekcji wystąpiła autorka
niniejszego sprawozdania z referatem poświęconym przemianom postaci wampira
w serialach nowej generacji. Przedmiotem
refleksji stały się najnowsze produkcje:
„True Blood”, „Blood Ties” oraz „Moonlight”. Kluczowa kwestia: czemu służy tematyka wampiryczna i w jaki sposób wampiryczni bohaterowie mogą w linii prostej stać
się kontynuacją mitów rasowych i etnicznych? Jakie są związki między najnowszymi
serialami wampirycznymi, prężnie rozwijającymi się społecznościami wampirów oraz
grami komputerowymi? Charakterystyczna
jest przy tym niszowość odbioru tego typu
produkcji w Polsce – jakie są jej potencjalne
przyczyny?
Konferencję Nowa generacja seriali telewizyjnych a polska widownia można uznać
za bardzo udaną. Zgodnie z zamysłem organizatorów stała się ona faktycznie okazją
do spotkania przedstawicieli różnych dyscyplin i ośrodków naukowych, co okazało
się bardzo inspirujące. Przejawem tego były nierzadko zaciekłe dyskusje i spory po
kolejnych wystąpieniach czy rozmowy pro-
RECENZJE–SPRAWOZDANIA
wadzone w kuluarach. Konferencja stała się
również świetną okazją do integracji środowiska naukowego rozsianego po różnych
zakątkach naszego kraju.
Zajmowano się przede wszystkim najpopularniejszymi i modnymi serialami (co
było do przewidzenia), tymi, które zbierają
przed telewizorami i monitorami wielomilionową publiczność: „Gotowe na wszystko”,
„Seks w wielkim mieście”, „Californications”,
„Dr House”, ale także stosunkowo rzadko
emitowanymi w polskiej telewizji serialami
z nurtu LGBT. Zabrakło jednak refleksji nad
równie prężnie rozwijającym się i popularnym nurtem science-ficion i fantasy, czego
przykładem może być choćby popularny
wśród internautów serial „Heroes”.
Dużym urozmaiceniem zorganizowanej
konferencji było również zorganizowanie
dwóch paneli dyskusyjnych z udziałem zaproszonych gości – przedstawicieli świata
mediów oraz nauki. Szczególnie interesujący okazał się ten odbyty w pierwszym dniu
jej trwania poświęcony przemianom formuły współczesnego serialu. Wzięli w nim
udział: Wiesław Godzic, Edwin Bendyk
z „Polityki”, Izabela Łopuch – reprezentantka TVN oraz Radosław Zaleski – serwisy
internetowe Agory. W toku dyskusji okazało
się, że różnica w postrzeganiu potrzeb polskiego widza między nadawcami a rzeczywistym audytorium jest przeogromna. Zestawienie polskich i amerykańskich fanów
produkcji serialowych wypada zdecydowanie na korzyść tych drugich jako bardziej
doświadczonych, wyrobionych, jak również
wyedukowanych odbiorców. W myśl tego
polskiego widza można zaspokoić czymkol-
185
wiek (czyli miałką, tendencyjną, mocno stereotypową propozycją). Ponadto należy
unikać tematów kontrowersyjnych czy wymagających refleksji nad obejrzanym odcinkiem czy jego konkretnym problemem.
To główne powody tego, że seriale tak chętnie ściągane z sieci (na przykład „Dexter”czy
„Californication”) są emitowane o późnej
porze – żeby nie zmuszać do myślenia nieprzygotowanego widza. Z ust przedstawicielki TVN w trakcie dyskusji padły bardzo
wymowne słowa, gdy wypowiadała się na
ten właśnie temat – „Widać, gdzie my tych
widzów mamy”. Miało to, co prawda oznaczać, że doświadczenie polskiego miłośnika
seriali jest dużo mniejsze niż jego kolegi ze
Stanów Zjednoczonych. Wyszło niewątpliwie dwuznacznie, co od razu zostało zauważone przez słuchaczy. Czyżby niechcący
wicedyrektorce Działu Produkcji Fabularnych TVN zdarzyło się powiedzieć, co naprawdę myśli i jak polskich widzów postrzegają decydenci wiodących stacji telewizyjnych?
Ponadto warto podkreślić nowatorstwo
podjętej tematyki oraz przekroczenie tabu
w kwestii otwartego i publicznego przyznawania się do ściągania plików z Internetu.
Po raz pierwszy w środowisku naukowym
oficjalnie dyskutowano nie tylko nad prawdopodobną skalą zjawiska, lecz również
nad jego przyczynami oraz skutkami. Mam
nadzieję, że wnioski z konferencji wpłyną
choćby w jakimś stopniu na politykę publicznych i komercyjnych nadawców w zakresie zaspokajania potrzeb widzów.
Anna Ciechanowska

Podobne dokumenty