Kwartalnik 2009, nr 2 (71)
Transkrypt
Kwartalnik 2009, nr 2 (71)
Kwartalnik 2009, nr 2 (71) RECENZENT TOMU dr hab. Jacek Kurzępa RADA NAUKOWA Jerzy Hauziński (Słupsk), Miao Huashou (Chiny), Liu Jian (Chiny), Mart-Jan de Jong (Holandia), Stanisław Juszczyk (Katowice), Daniel Kawa (Toruń), Mike Keen (USA), Jerzy Krzyszkowski (Łódź), Jvan Kusy (Słowacja), Joanna Marszałek-Kawa (Toruń), Tadeusz Lewowicki (Warszawa), Josef Malach (Czechy), Janusz Mucha (Kraków), Pavol Odaloš (Słowacja), Jarosław Piątek (Szczecin), Donald Pienkos (USA), Renata Podgórzańska (Szczecin), Bronisław Siemieniecki (Toruń), Maria Mendel (Gdańsk), Włodzimierz Sperański (Rosja), Klaus-Heinrich Standke (Niemcy), Konrad W. Studnicki-Gizbert (Kanada), Tomasz Szlendak (Toruń), Pál Tamás (Węgry), Petr Worel (Czechy) ZESPÓŁ REDAKCYJNY Ryszard Borowicz – redaktor naczelny Arkadiusz Karwacki, Włodzimierz Tyburski SEKRETARZ Justyna Brylewska TŁUMACZENIE Aleksandra Alfut, Karolina Kukowska REDAKCJA TECHNICZNA Iwona Banasiak Tytuł dofinansowany przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyszego © Copyright by Wydawnictwo Adam Marszałek Toruń 2009 ISSN 1230-266X Prenumeratę instytucjonalną można zamawiać w oddziałach firmy Kolporter S.A. na terenie całego kraju. Informacje pod numerem infolinii 0801-205-555 lub na stronie internetowej http://www.kolporter-spolka-akcyjna.com.pl/prenumerata.asp Redakcja kwartalnika „Kultura i Edukacja”, ul. Lubicka 44, 87-100 Toruń, tel. 056 660 81 60, 664 22 35, 664 22 36 w. 25, e-mail: [email protected]; [email protected] Wydawnictwo Adam Marszałek, ul. Lubicka 44, 87-100 Toruń, tel./fax 056 648 50 70 Internet: http://www.marszalek.com.pl, e-mail: [email protected] Drukarnia nr 2, ul. Warszawska 52, 87-148 Łysomice, tel. 056 678 34 78 Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X SPIS TREŚCI ARTYKUŁY–STUDIA HELENA CIĄŻELA O etyce odpowiedzialności globalnej – perspektywa historyczna i stan współczesny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 E W E L I N A W E J B E R T WĄ S I E W I C Z , J OA N NA S TA N I S Z Sto lat oświaty seksualnej w Polsce. Ideologia i polityka a potrzeby społeczne . . . 27 M O N I K A S TA S Z E W I C Z Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej . . . . . . . . . . . 53 KOMUNIKATY–RELACJE T O M A S Z B I E R NAT Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów . . . . 71 MAREK MARIUSZ T Y TKO Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae. Zmiany tożsamości narodowościowej studentów UJ w latach 1850–1918 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88 ALICJA KLIMCZAK Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98 ANNA TUROWSKA Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 110 KOMUNIKATY SPECJALNE ZBIGNIEW KWIECIŃSKI Wprowadzenie do dyskusji panelowej nad książką Elżbiety Matyni „Demokracja performatywna”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 NATA L IA K R Z Y Ż A N O W S K A Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122 E L Ż B I E TA M AT Y N IA Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej” . . . . . . . . . . . . . . 148 RECENZJE–SPRAWOZDANIA Jerzy Jaskiernia (rec.): „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne” 2009, vol. 21 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 Magdalena Cuprjak (rec.): Wanda Dróżka, Generacja wielkiej zmiany. Studium autobiografii średniego pokolenia nauczycieli polskich 2004 . . . . . . 160 Wanda Dróżka: Komentarz do recenzji książki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 164 Łukasz Wrzesiński (rec.): Rafał Stec, Piłka sss… kopana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 167 Anna Ciechanowska: Sprawozdanie z konferencji naukowej „Nowa generacja seriali telewizyjnych a polska widownia” . . . . . . . . . . . . . . . 178 Kultura i Edukacja 2009, no. 2 (71) ISSN 1230-266X CONTENTS ARTICLES–STUDIES HELENA CIĄŻELA On the Ethics of Global Responsibility: Historical Perspective and Current Situation . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 E W E L I N A W E J B E R T WĄ S I E W I C Z , J OA N NA S TA N I S Z One Hundred Years of Sexual Education in Poland: Ideology and Politics and Social Needs . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27 M O N I K A S TA S Z E W I C Z Body and Sexuality: Educational Traces of Romantic Ideology . . . . . . . . . . . . . . . 53 COMMUNICATES–REPORTS T O M A S Z B I E R NAT Marriage and Family in the Opinions of Young Poles, Germans and Spaniards . . . 71 MAREK MARIUSZ T Y TKO Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae: National Identity Changes of the Jagiellonian University in tyhe Years 1850–1918 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88 ALICJA KLIMCZAK Endeavours to Create University Schools in Łódź . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 98 ANNA TUROWSKA High School-Leaving Youth and Their Allocation of Control . . . . . . . . . . . . . . . 110 SPECIAL COMMUNICATES ZBIGNIEW KWIECIŃSKI Introduction to a Panel Discussion on the Book by Elżbieta Matynia „Performative Democracy” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 119 NATA L IA K R Z Y Ż A N O W S K A Discursive Spaces of Performative Democracy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 122 E L Ż B I E TA M AT Y N IA Let Us Negotiate Revolutions: Remarks on „Performative Democracy” . . . . . . . . 148 REVIEWS–REPORTS Jerzy Jaskiernia (reviewer): „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne [Polish Political Studies]” 2009, vol. 21 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 Magdalena Cuprjak (reviewer): Wanda Dróżka, Generation of Great Change: Study of Autobiography of the Middle Generation of Polish Teachers 2004 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 160 Wanda Dróżka: Comment on the Book Review . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 164 Łukasz Wrzesiński (reviewer): Rafał Stec, Piłka sss… kopana [Blown Ball] . . . 167 Anna Ciechanowska: Review from the Academic Conference „New Generation of TV Rooms and Polish Audience”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 178 Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X ARTYKUŁY–STUDIA Helena Ciążela O ETYCE ODPOWIEDZIALNOŚCI GLOBALNEJ – PERSPEKTYWA HISTORYCZNA I STAN WSPÓŁCZESNY Etyka odpowiedzialności globalnej jest wymiarem etyki odpowiedzialności, która w XX wieku rozwinęła się jako wynik poczucia kryzysu klasycznej refleksji etycznej. Kategoria odpowiedzialności, zdaniem etyków, którzy w minionym stuleciu skoncentrowali na niej refleksję, ma znaczenie węzłowe, ponieważ pozwala wyjść zarówno poza ramy tradycyjnych koncepcji motywów etycznego działania oraz formuł etyki normatywnej, jak i przezwyciężyć ich ograniczenia. Na gruncie etyki odpowiedzialności etyka odpowiedzialności globalnej wyróżnia się swoistym przedmiotem zainteresowania, jakim jest obszar problemów globalnych, traktowany jako zakres ludzkiej odpowiedzialności. Takie określenie przedmiotu pociąga za sobą daleko idącą refleksję nad samą problematyką odpowiedzialności. 1. Geneza i główne kierunki rozwoju etyki odpowiedzialności globalnej Etyka odpowiedzialności globalnej jest nurtem, który rozwinął się po II wojnie światowej w wyniku doświadczeń uświadamiających zależność istnienia i dalszych dziejów ludzkości oraz życia na planecie, od jej własnych działań. Doświadczeniem o charakterze przełomowym okazało się praktyczne zastosowanie u schyłku II wojny światowej bomby atomowej. Ogrom i totalny charakter jej destrukcyjnego działania stały się doświadczeniem wyzwalającym w skali społecznej refleksję nad zwrotem dokonującym się w relacjach między człowiekiem a otaczającą go rzeczywistością. W pierwszym powojennym dwudziestoleciu na pogłębianie doświad- 8 Helena Ciążela czenia tego zwrotu wpłynęły również: upowszechnienie się wiedzy o skali hitlerowskiego ludobójstwa i prawdopodobieństwie realizacji hitlerowskiej utopii, obserwacje wskazujące na pogłębianie się dewastacji środowiska naturalnego, a także – związana z procesami dekolonizacji – świadomość rzeczywistych rozmiarów i wagi problemów oraz procesów zachodzących poza gronem państw najwyżej uprzemysłowionych i rywalizujących o hegemonię w ramach zimnej wojny. Wyrazem tej świadomości okazała się metafora „statku kosmicznego Ziemia” wędrującego przez bezmiar kosmicznego czasu i przestrzeni dzięki wspólnemu solidarnemu wysiłkowi załogi i pasażerów. Manifestacją tego nowego podejścia do miejsca człowieka w świecie stał się głośny apel Sekretarza Generalnego U Thanta ogłoszony w 1969 roku, stawiający przed państwami skupionymi w ONZ wyzwanie zmierzenia się z problematyką globalną. Analogiczną rolę w rozwoju tej świadomości odegrały masowe ruchy społeczne protestujące przeciwko rozprzestrzenianiu broni masowej zagłady, degradacji środowiska naturalnego oraz zbrodniczym neokolonialnym wojnom i łamaniu praw człowieka. Tym, co uznać należy za szczególnie interesujące w tym zjawisku z perspektywy etycznej, jest proces dojrzewania pogłębionej refleksji teoretycznej dążącej do nadania tej problematyce spójnej teoretycznie postaci. W tym wymiarze na szczególną uwagę zasługuje dorobek Georga Pichta programowo definiującego swoją myśl jako „filozofowanie po Auschwitz i Hiroszimie”1 – autora najbardziej pogłębionej teoretycznie formuły etyki globalnej, pozostającej do dnia dzisiejszego punktem wyjścia dla wszelkiej metodycznej refleksji nad etyką odpowiedzialności globalnej. Obok niego wymienić należy działalność i twórczość Aurelio Peccei – twórcy koncepcji „nowego humanizmu”2, który inicjując działania Klubu Rzymskiego i prace nad pierwszym, opracowanym dla niego, raportem Granice wzrostu3, rozpoczął publiczną debatę nad praktycznym wymiarem problematyki globalnej. Obok zainicjowanych przez Raport U Thanta i Granice wzrostu debat prowadzących ku koncepcji „rozwoju trwałego i zrównoważonego”4, wśród koncepcji składających się na dorobek refleksji nad odpowiedzialnością globalną wskazać należy orientacje, które definiują horyzont odpowiedzialności globalnej przez odwołanie 1 G. Picht, Hier und Jetzt. Philosophieren nach Auschwitz und Hiroshima, t. I, Stuttgart 1980, t. II, Stuttgart 1981. Idem, Odwaga utopii, Warszawa 1981. 2 A. Peccei, Przyszłość jest w naszych rękach, tłum. I. Wojnar, Warszawa 1987; idem, Die Qualität des Menschen – Plädoyer für einen neuen Humanismus, Stuttgart 1977. 3 D.H. Meadows, D. Meadows, J. Randers, W.W. Behrens III: Granice wzrostu, Warszawa 1973 (I wyd. w j. angielskim: 1972). 4 G.H. Brundtland , Słowo wstępne [w:] Nasza wspólna przyszłość. Raport Światowej Komisji do spraw Środowiska i Rozwoju, Warszawa 1991. O etyce odpowiedzialności globalnej 9 się do aksjologii konkurencyjnych, w stosunku do głównego nurtu refleksji nad odpowiedzialnością globalną. Za najważniejsze spośród nich uznać należy: nurt konserwatywny znajdujący wyraz w niezwykle popularnych koncepcjach Hansa Jonasa5 i Samuela P. Huntingtona6, nurt odwołujący się do wartości religijnych, znajdujący dobitny wyraz w twórczości i ekumenicznych działaniach teologa Hansa Künga7, nurt ekofilozofii i ekoetyki8 oraz rozwijający tradycje nowo-lewicowej krytyki kapitalistycznej cywilizacji technicznej, nurt alterglobalistyczny, symbolizowany przez tak znane postaci, jak chociażby Noam Chomsky9 czy Immanuel Wallerstein10. Nurty składające się na etykę odpowiedzialności globalnej – niezależnie od ich specyfiki – łączy przekonanie, że przyszłość ludzkości zależy od zarzucenia iluzorycznych nadziei na samorzutne korekty błędów dotychczasowego rozwoju, niezależnie od tego, czy widzi się je jako wynik działania samoregulujących się mechanizmów rynkowych czy samokorygującego własne błędy rozwoju nauki. Nadzieję na przetrwanie człowieka uzależnia się tu od świadomego podjęcia przez ludzkość odpowiedzialności za własne działania, i to zarówno te skierowane ku przyszłości, jak i te, które – zgodnie z fundamentalną formułą Georga 5 H. Jonas Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, Kraków 1996 oraz bardzo istotne szkice odnoszące się do zagadnień kontekstu jego koncepcji odpowiedzialności: H. Jonas, Idea Boga po Auschwitz, Kraków 2003 (Tytuł oryginału Gedanken über Gott. Drei Versuche, Frankfurt am Main 1992). 6 S.P. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 2004. Praca Huntingtona – z reguły niekojarzona z etyką odpowiedzialności globalnej – w sferze wniosków, wynikających z analizy, zawiera jej głęboko przemyślany program. Jest on związany z intencją konsekwentnego przestrzegania zasady separacji kręgów kulturowych jako warunku pokojowego współistnienia ludzkości na planecie. Ten normatywny wymiar koncepcji Huntingtona, skierowany przeciw amerykańskiej polityce globalizmu, został w recepcji zmarginalizowany. Książka stała się w powszechnym odczuciu (wbrew swym intencjom) proklamacją nieuchronności „zderzeń cywilizacji”, a więc uznania nieuchronności konfliktów i niemożliwości realizacji polityki odpowiedzialności globalnej. 7 H. Küng, Geschichte, Sinn und Methode der Erklärung zu einem Weltethos, [w:] H. Küng, K.-J. Kuschel, Erklärung zum Weltethos. Die Deklaration des Parlaments der Weltreligionen, München 1993. 8 H. Skolimowski, Filozofia żyjąca. Eko-filozofia jako drzewo życia, Warszawa 1993; Ekofilozofia i bioetyka, W. Tyburski (red.), Toruń 1996; W. Tyburski, Pojednać się z Ziemią. W kręgu zagadnień humanizmu ekologicznego, Toruń 1993. 9 Z bogatego dorobku pism społecznych Noama Chomsky’ego ukazujących przesłanie etyczne jego myśli wskazać można: N. Chomsky, Rok 501. Podbój trwa, Warszawa–Poznań 1999; idem, Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny, Wrocław 2000; idem, Hegemonia albo przetrwanie. Amerykańskie dążenie do globalnej dominacji, Warszawa 2005. 10 E. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek, K. Tyszka, Warszawa 2004. Ciekawy materiał przynosi również: Koniec pewnej epoki. Rozmowa z Immanuelem Wallersteinem. Rozmawiał Jacek Żakowski, „Niezbędnik Inteligenta. Polityka”, 25.03.2005, nr 12. 10 Helena Ciążela Pichta – należąc do dokonanej nieodwracalnie przeszłości, przez swoje konsekwencje ciągle obecne są w teraźniejszości i nieustannie oddziałują negatywnie na coraz bardziej niepewną przyszłość. 2. Przedmiot etyki odpowiedzialności globalnej Punktem wyjścia etyki odpowiedzialności globalnej jest wzrost mocy człowieka, w wyniku którego od jego decyzji zależy nie tylko przyszłość własnego gatunku, ale wręcz przyszłość życia na Ziemi. W praktyce etyka ta koncentruje się w pierwszym rzędzie na problemach globalnych jako objawach kryzysu dotyczącego samej istoty relacji człowieka z otaczającym go światem. Bezsilność wobec pogłębiania się problemów globalnych ujawnia – z tej perspektywy – skalę zagrożenia związanego z kontynuacją tradycyjnych postaw i przekonań ograniczających horyzont etyki do osobistych wyborów obejmujących swym zakresem bezpośrednie otoczenie, a problematykę odpowiedzialności do samoodpowiedzialności podmiotu za własne działania. Etyka odpowiedzialności globalnej – koncentrująca się na relacjach podmiotu z całością doniosłego dla niego z perspektywy rozwoju cywilizacji współczesnej horyzontu działania – tezę tę wyostrza. Dostrzega nie tylko destrukcyjne znaczenie procesu marginalizacji i reglamentacji odpowiedzialności dla etycznej kondycji podmiotu, ale i dewastację przez zdezorganizowane w swoim poczuciu etyczności podmioty własnego życia i świata oraz perspektyw jego istnienia jako miejsca życia przyszłych generacji. W tym sensie etyka odpowiedzialności globalnej staje się refleksją nad samowiedzą etyki. Problemem nie jest w tym przypadku sprecyzowanie problematyki odpowiedzialności, ale odwrócenie procesu przybierającego postać owego precyzowania i cyzelowania etyki. Celem jest przywrócenie zatraconej holistycznej perspektywy refleksji. Przywracanie etyce wymiarów, które zostały niegdyś amputowane w imię demarkacji jej przedmiotu od innych przedmiotów rozważań, które usamodzielniając się, stworzyły pola pozbawione wymiaru etycznego, z dzisiejszej perspektywy również wymagającego restytucji. 3. Nieodpowiedzialność jako źródło problemów globalnych Tak zarysowany projekt etyki odpowiedzialności globalnej stanowi wyzwanie trudne i ryzykowne co do swoich konsekwencji. Kwestia stosunku do problemów globalnych stanowi dla etyki odpowiedzialności globalnej nie tylko najważniejszy O etyce odpowiedzialności globalnej 11 sprawdzian efektywności tradycyjnej etyki, ale również najistotniejsze źródło pytań o charakterze teoretycznym. Wynika to stąd, iż problemy globalne okazują się zbiorem zagadnień, które kwestie odpowiedzialności stawiają w sposób skrajny i wyjątkowo drastyczny. Czy mamy do czynienia z problemem niebezpiecznego dla przyszłości ludzkości kierunku zmian klimatu i środowiska naturalnego, kwestią eksplozji demograficznej, głodu, nędzy, wojen i konfliktów etnicznych, kulturowych i religijnych, kwestią wyczerpywania nieodnawialnych zasobów planety czy eskalacji zbrojeń, to niezależnie od tego, w jakim stopniu skłonni jesteśmy uznać te zjawiska za wynikające z procesów naturalnych, a w jakim za wynikające z rozwoju cywilizacyjnego, głębsza analiza wskazuje na ich bezpośredni związek z ludzką działalnością. Jeżeli wnikamy w mechanizm tego działania, to okazuje się, że zostało ono dokonane lub dokonuje się obecnie bez liczenia się z jego konsekwencjami i – co więcej – tam, gdzie pojawia się kwestia wzięcia odpowiedzialności za konsekwencje czynów przeszłych czy konieczność odpowiedzialnego podejścia do własnych działań w przyszłości, nikt nie zamierza tej odpowiedzialności podejmować. Nawet tam, gdzie deklaruje się intencje działania odpowiedzialnego, okazuje się, że istnieją siły i mechanizmy, które – najczęściej skutecznie – przeciwdziałają realizacji takich deklaracji. Problematyka globalnych zależności narzucających perspektywę globalnego ujęcia odpowiedzialności uwidacznia się coraz wyraźniej. Nawet uznawane tradycyjnie za najbardziej niezależne od ludzkich działań zjawiska klimatyczne w swojej najbardziej dotkliwej i groźnej postaci, jaką jest proces ocieplania się klimatu, uznawane są obecnie przez miarodajne gremia za spowodowane ludzką aktywnością. Przy czym prawdopodobieństwo tego wpływu w diagnozie Międzyrządowego Panelu ds. Klimatu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych i Międzynarodowej Organizacji Meteorologicznej, a więc gremium, które trudno posądzić o radykalizm, zostało w roku 2007 podniesione z poprzednio uznanego na 80% do 90%. Podobnie problemy eksplozji demograficznej i nędzy, obejmujące ogromne obszary globu, w ujęciu historycznym okazują się generowane przez splot działań związanych ze stosowaniem narzędzi współczesnej medycyny coraz skuteczniej chroniącej życie, nawet wiedzione w nędzy i ubóstwie, z procesami eksploatacji i cywilizacyjnej degradacji miejscowych społeczności przez długotrwałe kolonialne i neokolonialne praktyki grabieży, eksploatacji i akulturacji tych obszarów. Problemy powstałe w wyniku nakładania się tych procesów okazują się z reguły niemożliwe do rozwiązania w ramach trapionych przez nie społeczności – pozostających w otoczeniu obojętnym, niechętnym, a często ostentacyjnie kontynuują- 12 Helena Ciążela cym dotychczasowe praktyki eksploatacji i degradacji. Działalność międzynarodowych organizacji finansowych kierujących się zasadami neoliberalizmu, opisywana chociażby przez Josepha Stiglitza w jego Globalizacji11, ukazuje jednoznacznie poziom refleksji moralnej towarzyszącej tym zjawiskom, nawet w najbardziej prywatnym wymiarze. U podstaw rozwoju fundamentalizmów etnicznych, religijnych, kulturowych oraz towarzyszących im konfliktów i wojen odkrywamy arogancję kolonialnych urzędników i przywódców kolonialnych imperiów, rozbudzających konflikty ułatwiające im opanowywanie skłóconych społeczności, narzucających – co świetnie ukazują chociażby Ashis Nandy12 i Arjun Appadurai13 – nowe tożsamości rujnujące tradycyjną spoistość społeczną, a w końcu konstruujących – w imię swoich interesów – osobliwą mapę polityczną współczesnego świata, na której do dzisiaj funkcjonują twory polityczne całkowicie obce swoim mieszkańcom, rozpadające się od wewnątrz wskutek narzucenia im z zewnątrz struktur i leżących u ich podstaw ideologii. Nienawiść, jak w przypadku Izraela, czy niechęć, jak w przypadku Iraku, do tych tworów kolonialnej arogancji stanowi jedynie zewnętrzną postać dziedzictwa imperialnej pogardy rodzącej nieustannie nowe konflikty i przejawy agresji. U źródeł najciemniejszych nawet zjawisk współczesnego świata wskazać z reguły można kolonialną intrygę czy partykularny interes mocarstwa szukającego narzędzia realizacji swojej woli. Ironicznie można powiedzieć, że niemal każda Al-Kaida ma swoją matkę chrzestną w kręgach biznesu i służb specjalnych, a każdy Bin Laden – starych dobrych znajomych na szczytach establishmentu państw deklarujących swoją „odpowiedzialność” za przyszłość świata. Chociaż stwierdzenia te mogą zabrzmieć jak nawiązanie do modnych w ostatnim dziesięcioleciu teorii spiskowych, nie sugerują one istnienia spisku o dalekosiężnych celach, ale raczej coś wręcz przeciwnego – wszechobecną krótkowzroczność, żarłoczny egoizm, brak wyobraźni, nonszalancję i arogancję, czyli wszystko to, co nazywamy nieodpowiedzialnością, która wskutek swojej powszechności i wszechogarniającego charakteru sprawiać może wrażenie wręcz szatańskiego światowego spisku, przed którym nie ma ucieczki. Rabunkowa gospodarka zasobami planety, której geneza tkwi w przekonaniu o bezwzględnym prawie zdobywcy do dóbr „niczyich”, podstawowe siły napędowe znajduje obecnie w strategii nakręcania koniunktury gospodarczej przez agresyw11 J.E. Stiglitz , Globalizacja, Warszawa 2004. A Nandy, Ciemiężca i ciemiężony [w:] U podłoża globalnych zagrożeń. Dylematy rozwoju, J. Danecki i M. Danecka (red.), Warszawa 2003. 13 A. Appadurai, Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji, Kraków 2005. 12 O etyce odpowiedzialności globalnej 13 ne stymulowanie do coraz bardziej ostentacyjnej konsumpcji. Podobny charakter mają rozpętywane na coraz szerszą skalę zbrojenia, których związek z rozwojem gospodarczym już od dawna zdaje się zdominowywać pierwotną funkcję obronną, a wiązanie produkcji z handlem bronią i upowszechnianiem – coraz bardziej śmiercionośnych i nieobliczalnych w swoich skutkach – technologii militarnych czyni cały ten problem samonapędzającą się kulą śnieżną. 4. Kontrowersje wokół źródeł nieodpowiedzialności Powszechny i permanentny stan braku wszelkiego poczucia odpowiedzialności, manifestowana przy każdej nadarzającej się okazji krótkowzroczność, egoizm i nonszalancja mają charakter zjawiska znacznie poważniejszego niż suma postaw nań się składających. U jego podstaw należy zauważyć mechanizm generujący te postawy, o właściwej sobie logice i konsekwencji, nadający nieodpowiedzialności rangę bezwzględnej zasady w odniesieniu do problemów globalnych. Jako przesłanka analizy problematyki globalnej z perspektywy odpowiedzialności często stawiana jest teza, że człowiek z samej swojej natury jest niezdolny do brania na siebie odpowiedzialności przekraczającej jej najbardziej bezpośredni i oczywisty horyzont i jest to jego trwała cecha gatunkowa. Mówiąc słowami Hansa Jonasa: „Jeśli idzie o bezpośredni apel kierowany przez nędzę do wrażliwości, faktem jest, że odległość wystarczająco uodparnia tę ostatnią, by obojętnie przejść nad panującym wśród odległych społeczności głodem, który w pobliżu nie dawałby jej spokoju. Całkowicie uprawniona maksyma: »Charity begins at home« (miłosierdzie zaczyna się w domu) łatwo prowadzi do następującego jej zakończenia: a bezpośrednia odpowiedzialność ma dla uczucia swe granice w bliskim otoczeniu. Tak to wygląda z punktu widzenia psychologii indywidualnej”14. Takie konstatacje ukazują, po pierwsze, jako – oczywiste – racje tradycyjnej etyki czyniącej podstawowym wymiarem analizy bezpośrednie zobowiązania i racje w relacjach międzyjednostkowych, wyjaśniając przy okazji jej niechęć do zapuszczania się na grunt etyki społecznej czy politycznej – nie mówiąc już o bardziej rozległych obszarach refleksji. Po drugie, przekreślają nadzieje na osiągnięcie kiedykolwiek stanu metanoi, w którym ludzkość mogłaby osiągnąć status podmiotu podejmującego odpowiedzialną wspólną działalność. Oceny takie prowadzą do 14 H. Jonas, Zasada odpowiedzialności…, s. 324. 14 Helena Ciążela przekonania, że strategie rozwiązywania problemów globalnych, odwołujące się do takiej czy innej formuły społecznej podmiotowości, nie mają racji bytu, a jedyną drogą, na której można spodziewać się ich rozwiązywania jest postęp naukowo-techniczny, w wyniku którego poza głównym nurtem życia społecznego, politycznego i gospodarczego wypracowane zostaną technologie zażegnujące rysujące się coraz wyraźniej zagrożenia. Po trzecie, prowadzą one do uznania, że jedynym sposobem odwoływania się do opinii publicznej jest apelowanie do indywidualnej wrażliwości oraz organizowanie akcji o charakterze charytatywnym, w których jednostki wrażliwe na nieszczęścia i cierpienia innych wspomagać będą potrzebujących, na których istnienie zwrócą uwagę kampanie medialne oraz apele autorytetów, np. gwiazd popkultury czy koncerty rockowe organizowane w intencji propagowania problemów globalnych. Pomimo że przedstawiona argumentacja – negująca sens formułowania etyki odpowiedzialności globalnej – zdaje się mieć solidne podstawy empiryczne, oparte na licznych potwierdzających ją obserwacjach, etyka ta w swojej argumentacji również odwołuje się do argumentacji opartej na empirycznych badaniach. Punktem wyjścia etyki odpowiedzialności globalnej jest zakwestionowanie twierdzenia, iż obecna dominacja postaw, ujawniająca nieobecność myślenia w kategoriach przewidywania dalekosiężnych skutków naszych działań, jest świadectwem uniwersalnego mechanizmu zakorzenionego w naturze ludzkiej. 5. Antropologiczny wymiar odpowiedzialności globalnej Podejmując ten problem, etyka odpowiedzialności globalnej wskazuje, że wbrew krytykowanej przez siebie tezie odpowiedzialność – rozumiana jako odpowiedzialność globalna – jest konstytutywną cechą tak rozwoju jednostki, jak i dziejów ludzkości. Na obecność myślenia w kategoriach odpowiedzialności globalnej jednoznacznie wskazują najdawniejsze nawet tradycje i mity kultury. Od zarania dziejów i pierwszych znanych przejawów własnego człowieczeństwa, człowiek ukazuje się jako istota, która rozumie samą siebie jako osadzoną w pewnej nieobojętnej dla siebie całości. Działaniami jego kieruje poczucie, że całość ta, ujawniając swoje oczekiwania i stawiając wymagania, rozlicza go, pociągając do odpowiedzialności o najdalej nawet idących konsekwencjach. Naturalne z dzisiejszej perspektywy zjawiska, takie jak udane zbiory czy nieurodzaje, nie mówiąc już o kataklizmach na miarę „potopu”, postrzegane są jako efekt odpowiedzialnego bądź nieodpowiedzialnego działania. Georg Picht jednoznacznie podkreśla, że życie pierwotne i narodziny cywilizacji wobec słabości wiedzy i wyposażenia O etyce odpowiedzialności globalnej 15 technicznego15 człowieka wymagają organizacji życia poprzez rozumność intensywnego badania i dalekosiężnego myślenia, które należy postrzegać w kategoriach odpowiedzialności. Jak podkreśla: „rozumnie myśli ten kto, kto potrafi przewidzieć konsekwencje swojego myślenia i działania, kto jest gotów wziąć na siebie odpowiedzialność za te konsekwencje”16. Rozważania te, prowadzą ku antropologicznej w swojej wymowie tezie, iż to odpowiedzialność leży u podstaw świadomości i podmiotowości właściwych człowiekowi. Koncepcja ta, wyraźnie przeciwstawiająca się tezie postmodernizmu wiążącej narodziny podmiotowości z rozwojem nowoczesności, otwarcie stawia problem dziejów podmiotowości w związku z rozumnością, które w perspektywie odpowiedzialności jako swojego kryterium okazują się sięgać samej genezy człowieczeństwa17. Georg Picht stawia jednoznacznie tezę, iż rozwój nowoczesnego społeczeństwa, opierającego się na zaufaniu w swoje możliwości techniczne jako panaceum na wszelkie zagrożenia i problemy, jest rezygnacją z rozumności i pogrążeniem się w stan nierozumności równoznaczny ze stanem szaleństwa. To ostatnie pojęcie często pada w kontekście owych zmian wśród myślicieli formułujących swoje koncepcje w kręgu etyki odpowiedzialności globalnej. Centralnym problemem integrującym historyczną i teoretyczną perspektywę staje się w tym ujęciu – podzielanym przez wszystkich zwolenników myślenia w kategoriach odpowiedzialności – problem takiej parcelacji reglamentacji problematyki odpowiedzialności, która przekreśla jej integralność, rozkładając ją na poszczególne wymiary i płaszczyzny odpowiedzialności „przed”, „za”, odpowiedzialności negatywnej i pozytywnej, odpowiedzialności prawnej, moralnej i etycznej, odpowiedzialności maksymalnie oczyszczonej z całościowego kontekstu, zindywidualizowanej, spersonalizowanej, świadomej i poczytalnej itd., a w końcu oderwanej od wszelkich zewnętrznych imperatywów, do tego stopnia, że dającej się sprowadzić do samoodpowiedzialności. Problematyka marginalizacji odpowiedzialności okazuje się kluczem do odczytania przechodzenia dziejów w historię ukazywania czynników, które wyzwalając jednostkę z sieci społecznych zobowiązań, stworzyły możliwość gwałtownego rozwoju indywidualnej przedsiębiorczości i postępu cywilizacyjnego, pozwalając jed15 Należy zaznaczyć, że podział ten w ujęciu Pichta ma charakter jedynie retoryczny, gdyż krytykuje on podział na naukę i technikę jako element parcelacji ludzkiej aktywności wzmagający chaos nieodpowiedzialnego życia. 16 G. Picht, Przedmowa do wydania polskiego [w:] idem, Odwaga utopii…, s. 35. 17 Dla Pichta w strukturze działania ludzkiego odpowiedzialność zajmuje miejsce, które w działaniu zwierzęcym przynależy instynktowi. Tak więc odpowiedzialność jest dla człowieka tym, czy dla zwierzęcia instynkt. 16 Helena Ciążela nocześnie przejść do porządku dziennego nad ofiarami owego postępu i jego dalekosiężnymi konsekwencjami. Proces ten rozpatrywany bywa – na gruncie etyki odpowiedzialności globalnej – w różnych kontekstach. Henryk Skolimowski mówi o arogancji faustowskiego zachłyśnięcia się poczuciem mocy u narodzin nowożytności. Georg Picht wskazuje na zwycięstwo metafizycznej abstrakcji nad naturalną percepcją czasu, prowadzące do absolutyzacji teraźniejszości oraz odebrania przeszłości i przyszłości statusu jego realnych wymiarów, a tym samym przekreślenia myślenia w kategoriach uwikłania podmiotu w dziejowość na rzecz historycznego obiektywizmu – kultu faktów jako tego, co jest, odrzucające myślenie o tym, co będzie, ponieważ jeszcze tego nie ma. Immanuel Walerstein wiąże procesy te z monopolizacją pola polityki w okresie narodzin kapitalizmu w Europie przez interesy ekonomiczne przekreślające tradycyjny pluralizm, który w innych kulturach prowadził do równoważenia partykularnego egoizmu, wyrastającego z nastawienia na indywidualny zysk z myśleniem elit uznających inne priorytety i zdolnych w ich imię do zdecydowanego sprzeciwu wobec ekspansji kręgów nastawionych na „biznes”18. Niezależnie od tego, czy uznamy owe analizy za zbieżne, czy też za konkurencyjne, stanowią one przesłankę krytyki tezy o naturalnym jakoby ograniczeniu horyzontu moralnego człowieka, która czyni niemożliwym podjęcie przez niego wysiłku odpowiedzialnego traktowania swojej działalności w świecie współczesnej techniki oraz globalizacji relacji ekonomicznych, politycznych i kulturowych. 6. „Ciemna strona” odpowiedzialności jako wyzwanie dla etyki odpowiedzialności globalnej Jeżeli stanowisko prezentowane przez większość zwolenników etyki odpowiedzialności globalnej uznać można za zbyt radykalne, to z tego względu, że tradycji odpowiedzialności – jako postawie wobec świata – towarzyszy w historii wyraźna ambiwalencja, która postawę tę bardzo łatwo prowadzi na manowce domniemań i konstrukcji wiodących do zbrodni i szaleństwa przedstawionych bardzo przekonująco w obfitej literaturze przedmiotu, za której kwintesencję można uznać pracę Kozioł ofiarny René Girarda19. Ciemna strona problematyki odpowiedzialności: wszelkie polowania na czarownice, subiektywne przypisywanie winy, skrajny radykalizm magicznie interpretowanej przyczynowości usprawiedliwiają w dużej mierze tendencję do podejrzliwego jej traktowania i mnoże18 19 I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy…, s. 219–220. R. Girard, Kozioł ofiarny, Łódź 1992. O etyce odpowiedzialności globalnej 17 nia ograniczeń reglamentujących jej zakres. Problem jednak polega na tym, że obiekcje te stać się muszą przedmiotem debaty i redefinicji odpowiedzialności, a nie jej marginalizacji. Z chwilą, gdy przyjmiemy postawę uznającą – z założenia – odpowiedzialność za domenę sił irracjonalnych, przekreślamy w ogóle możliwość odwołania się do niej jako racji etycznej, czyniąc z niej drugorzędny problem znajdujący zastosowanie jedynie w analizie konkretnych zagadnień. Warto zauważyć, że konsekwencji tego rodzaju, właściwych tradycyjnej etyce, nie unika nawet Hans Jonas, który usiłuje przenieść irracjonalne jej rozumienie na grunt etyki odpowiedzialności globalnej. Jego, odwołująca się do opozycji obecnej w filozofii życia Ludwika Klagesa, teza o – wynikającej z uniwersalnego prawa ewolucji – bezwzględnej dominacji w ludzkiej naturze ślepego i omylnego oraz ulegającego gwałtownym fascynacjom Erosa nad racjonalnym Logosem, który w praktyce okazuje się jedynie złudzeniem związanym z procesami abstrahowania i skracania historycznej skali, właściwych ludzkiemu myśleniu, jednoznacznie deprecjonuje rozum, otwierając pole dla uczucia jako źródła odpowiedzialności. Jednak, chociaż pozornie bardzo atrakcyjna, formuła ta zamyka jego rozważania w kręgu odpowiedzialności za dziedzictwo kosmicznej ewolucji, która okazuje się nieprzekładalna na kategorie społeczne, kulturowe i polityczne. Ukazuje to dobitnie bezsilność myślenia Jonasa, ujawniająca się w niedyskursywności jego koncepcji etyki kolektywów i nadziei na zwycięstwo polityczne wyrachowanego politycznego egoizmu, który z cynicznej kalkulacji, a nie etycznych racji, czerpać musi uzasadnienie dla swoich działań zabezpieczających przyszłość. Przekonanie o możliwości odwołania się do poczucia odpowiedzialności, które stanowi zasadniczy motor rozwoju etyki odpowiedzialności globalnej, nie się opiera na bezkrytycznym zaufaniu do jej mechanizmów. Problem polega na tym, że zarówno aprobata, jak i krytyka muszą zostać pozbawione dotychczasowej jednoznaczności. Generalnie należy zauważyć, że kategoria odpowiedzialności globalnej, co stanowi ciekawe zagadnienie teoretyczne, rozwija się na gruncie refleksji, która zakorzenia się nie na tradycyjnym obszarze myślenia filozoficznego, ale na gruncie niestroniących od filozoficznego namysłu dociekań naukowych i praktycznej działalności w różnych sferach życia społecznego. Spośród wymienionych twórców etyki odpowiedzialności globalnej niewielu profesjonalnie zajmowało się czy też zajmuje się filozofią w tradycyjnym sensie. Immanuel Wallerstein jest z wykształcenia socjologiem podejmującym problematykę integracji nauk społecznych na gruncie koncepcji historii Fernanda Braudela. Noam Chomsky jest uznanym językoznawcą, Aurelio Peccei biznesmenem, Samuel P. Huntington politologiem, 18 Helena Ciążela Hans Küng teologiem, Klub Rzymski stowarzyszeniem ekspertów, polityków i dyplomatów kierującym zamówienia na raporty do specjalistów mających przedstawiać profesjonalne opracowania ważkich tematów, Gro Harlem Brundtland politykiem itd. Posiadający niezwykle szerokie i gruntowne wykształcenie filozoficzne (m.in. dziesięć lat studiujący pod kierunkiem Heideggera) Georg Picht zajmował się pedagogiką i teologią. Za profesjonalnych filozofów – z wykształcenia i zawodu – uznać można jedynie Hansa Jonasa, i to z zastrzeżeniem, że przedmiotem jego badań filozoficznych były współczesna biologia i medycyna, oraz Henryka Skolimowskiego, którego ku problematyce globalnej skierowały doświadczenia dydaktyczne w okresie kontestacji studenckiej lat sześćdziesiątych20. Informacje te o tyle okazują się istotne, że stanowią ciekawy kontekst nastawienia na konkret, znamionującego myślenie w kategoriach etyki odpowiedzialności globalnej. To właśnie konkret stanowi zawsze punkt odniesienia dla teoretycznych uogólnień. Szczególnie wyraźnie nastawienie to uwidacznia się w stosunku do dominujących w filozofii współczesnej orientacji agnostycznych i konstruktywistycznych. Etyka odpowiedzialności globalnej wyraźnie wiąże się z ontologicznym i teoriopoznawczym realizmem. Jest to realizm uwzględniający czynną rolę podmiotu w poznaniu oraz mający jasną świadomość swoich ograniczeń. Nie mniej konsekwentnie uznaje on, iż rzeczy dostępne są poznaniu w swoim jakościowym zróżnicowaniu i istotnym dla swojej charakterystyki wymiarze. O jego zakresie decyduje każdorazowo wysiłek poznawczy podmiotu wchodzącego w kontakt z przedmiotowością. W tym sensie za najbardziej dobitną obronę tej postawy, w kontekście etyki odpowiedzialności globalnej w jej lewicowej alterglobalistycznej formule możemy uznać w myśli współczesnej prowokacyjne wystąpienie Alana Sokala i Jeana Bricmonta Modne bzdury – nieprzypadkowo odwołujące się poglądów Noama Chomskygo21. Należy jednak podkreślić, że Modne bzdury są jedynie skrajnym przejawem zasadniczej tendencji związanej z problematyką odpowiedzialności globalnej. Sama ta etyka określić może swój przedmiot, jedynie uznając jego dostępność poznaniu. To, że poznanie to jest zawsze ograniczone i względne, stwarza miejsce dla odpowiedzialności. To, że jest możliwe, ustanawia jej przesłanki. Oczywiście, ograniczenie i względność historycznie osiągalnej wiedzy stanowi zasadniczy problem dla samej etyki odpowiedzialności globalnej, czyniąc problematycznymi jej formuły. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że argument problematyczności działa również 20 H. Skolimowski, Filozofia żyjąca. Eko-filozofia jako drzewo życia…, s. 215–216. A. Sokal, J. Bricmont, Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów, Warszawa (b.r.w.), (angielski pierwodruk 1998). 21 O etyce odpowiedzialności globalnej 19 w drugą stronę, odbierając punkt oparcia tym nurtom, które swój sprzeciw wobec imperatywu odpowiedzialności budują na relatywizmie poznawczym, uważając go za jedyną gwarancję wolności podmiotu. Nieodpowiedzialna wolność, wynikająca z radykalnej negacji możliwości skonkretyzowania przedmiotu, do którego odpowiedzialność mogłaby się odnieść, okazuje się postawą równie destrukcyjną, jak odpowiedzialność odnoszona do przedmiotu określonego jednoznacznie i funkcjonującego według opisywanych przez antropologów reguł przyczynowości magicznej. Problematyczność analiz etyki odpowiedzialności globalnej otwiera tymczasem perspektywę wolności pozytywnej, która zawiera się w formule odpowiedzialności pozytywnej przedstawionej wyjątkowo trafnie przez Hansa Jonasa jako analogicznej do odpowiedzialności odczuwanej wobec nowo narodzonego dziecka. 7. Problem podmiotowości jako źródło wielonurtowości etyki odpowiedzialności globalnej Oczywiście, ogólne formuły niewiele znaczą wobec konkretnych problemów współczesnego świata domagających się odpowiedzialnego działania oraz problemu zdefiniowania charakteru i zakresu podmiotowości podmiotu, który winien ją podjąć. Problematyka ta nie znajduje jednoznacznego rozstrzygnięcia na gruncie refleksji etyki odpowiedzialności globalnej. Charakteryzując te rozbieżności, za kluczową dla analizy tego wymiaru uznać należy myśl Georga Pichta, który sformułował najbardziej konsekwentną analizę struktury pojęcia odpowiedzialności. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że Picht w swoich poszukiwaniach wykorzystał jedynie jedną z możliwości otwieranych przez własną teorię. Z analizy zagadnień, które Picht podjął, i problematyk, które uznał za mało atrakcyjne, a którymi poszli inni, wynika, że złożoność teoretyczna koncepcji Pichta otwiera ciągle nowe możliwości analizy22. Podstawowymi ideami organizującymi myślenie o odpowiedzialności są, sygnalizowane już wcześniej, tezy o konstytutywnym charakterze przedmiotu odpowiedzialności dla ukonstytuowania się podmiotowości zdolnej ją podjąć oraz koncepcja czasu restytuująca dziejowość, czyli myślenie w kategoriach uczestnictwa w biegu wydarzeń. Filozofia czasu zakłada obecność przeszłości w teraźniejszości w postaci trwania jej konsekwencji oraz jej przyszłość w wyniku jej kontynuacji w przyszłości, również istnienie przeszłości teraźniejszości, a także jej 22 H. Ciążela, Problemy i dylematy etyki odpowiedzialności globalnej, Warszawa 2006. 20 Helena Ciążela teraźniejszość i przyszłość analogicznie jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość przyszłości. Odbiera to podmiotowi suwerenność wobec upływu czasu, czyniąc go dziedzicem tego, co się dokonało i depozytariuszem tego, co się dokona. Takie rozumienie czasu, stanowiące jądro koncepcji Pichta, rozwija się w ideę wolności jako warunku podjęcia odpowiedzialności i drogę jej realizacji w postaci zdobywania kompetencji. Wolność okazuje się dla tej koncepcji kluczowa z tego względu, że zarówno monopolizacja odpowiedzialności, jak i jej delegowanie prowadzą z jednej strony do nieodpowiedzialności tych, którzy owej odpowiedzialności są pozbawieni bądź się jej pozbywają, jak i do patologizacji odpowiedzialności tych, którzy ją przejmują. Przejęcie odpowiedzialności prowadzi do ubezwłasnowolnienia, a więc zniewolenia. Ubezwłasnowolnieni podejmują walkę o wolność, która jednak z reguły przysłania wyjściową kwestię odpowiedzialności. Decyduje to zarówno o klęsce rewolucyjnych, jak i demokratycznych – opartych na idei przedstawicielstwa – projektów wolnego przekazywania odpowiedzialnego działania w ręce elit niezależnie czy to rewolucyjnych, czy też demokratycznie wybranych. Elity te okazują się narażone również na inną patologię. Podmiot monopolizujący odpowiedzialność z reguły staje przed problemem odpowiedzialności za siebie jako podmiotu odpowiedzialności, co powoduje, że koncentruje się na ochronie swojej podmiotowości jako przesłance jej realizacji. Odpowiedzialność globalna może stać się zasadniczym motywem tylko wtedy, gdy nie będzie jej towarzyszyć poczucie odpowiedzialności za samego siebie jako depozytariusza odpowiedzialności, od którego zależy jej istnienie. Ma ona sens jedynie jako zjawisko powszechne na tyle, że nie rodzi obaw o własną kontynuację w przyszłości. Przyjmując tezę o wolności i powszechności jako warunku odpowiedzialnej podmiotowości, Picht jako podstawowy problem dostrzega złożoność jej przedmiotu, jakim jest współczesna postać problemów globalnych przytłaczających każdy potencjalny podmiot rozległością swojego zakresu23. Podstawowym wymogiem 23 „Uniwersalność ludzkiej odpowiedzialności stała się w XX wieku środowiskiem, w którym faktycznie porusza się świadomość publiczna i prywatna, bez względu na to, czy chcemy to przyznać, czy nie. To właśnie czyni pojęcie odpowiedzialności tak uciążliwym. Istnieje ono wprawdzie i musimy go używać, ale nasza myśl i nasze działanie nie są z nim zgodne. W wyniku ekspansji ludzkich możliwości zasięg naszej odpowiedzialności zwiększył się tak bardzo, że ani nasza świadomość, ani nasza myśl nie są w stanie go objąć. W epoce, gdy sama możliwość przyszłych dziejów ludzkości zależna jest od tego, co ludzie robią bądź czego nie robią, pojęcie odpowiedzialności może stać się naczelnym pojęciem wszystkich zobowiązań, których nie możemy spełnić, zobowiązań ciążących na nas, lecz służących tylko do tego, by unaocznić nam nicość, na którą czuje się skazana świadomość moralna wobec wszechwładzy techniki. Nie jesteśmy w stanie uniknąć uniwersalności, w którą wprowadza nas pojęcie odpowiedzialności – ale właśnie przez tę uniwersalność układ zobowiązań, w któ- O etyce odpowiedzialności globalnej 21 istnienia rzeczywistej odpowiedzialności jest zawsze kompetencja podmiotu wobec wyzwań, które stawia przedmiot. Znalezienie osób kompetentnych do podjęcia problemów globalnych praktycznie wydaje się niemożliwe. Przyjmując kompetencję jako warunek skutecznego realizowania tej odpowiedzialności, Picht zwraca uwagę, że nie jest to cecha statyczna, ale dynamiczna. Odpowiedzialność, w jego rozumieniu, zakłada zdobywanie kompetencji pozwalających podjąć odpowiedzialność jako wynik pojawienia się przedmiotu ją generującego. Tak ujęta formuła odpowiedzialności ujmuje jej zasadnicze aspekty, wśród których Picht za najważniejsze uznaje przyszłość teraźniejszości i przyszłości. Stanowisko to jest o tyle racjonalne, iż – zgodnie z logiką procesu definiowania problemów globalnych w latach sześćdziesiątych – najważniejszym zadaniem stojącym przed ludzkością staje się ich rozwiązywanie. Problemem, na który jednak należy wskazać, jest problem przeszłości jako czynnika konstruującego teraźniejszość. Nie zwracając się ku przeszłości, Georg Picht kieruje postulaty ku społeczeństwu, które nie jest w stanie ich realizować. Co więcej, formułuje program konstruktywnej budowy drugiego świata, który stałby się miejscem godnego bytu tych, których nieodpowiedzialny stosunek do konsekwencji własnych czynów – towarzyszący rozwojowi cywilizacji współczesnej – pozbawił na nim miejsca. Formułując założenia strategii odpowiedzialnego działania, Picht konsekwentnie nawiązuje do centralnej postaci w rozwoju odpowiedzialności, którą – w jego rozumieniu – jest Tomasz Morus. Dokonując niezwykle przenikliwej rekonstrukcji myśli renesansowego humanisty, określa swój program jako „oświeconą, krytyczną utopię”. Ukazując Morusa jako myśliciela, który definiując proces narodzin nieodpowiedzialności, w swoim apelu o odpowiedzialność uniknął pokus ciasnego praktycyzmu i rewolucyjnego radykalizmu, Picht zdaje się nie zauważyć, że Morus nie zawrócił koła historii, ale zginął w wyniku jego niepowstrzymanego ruchu, a jego dorobek pozostał zlekceważony. Zdaje się nie dostrzegać również, że rozmach zadań, które stawia przed ludzkością, rodzi pokusę etatyzmu, który konsekwentnie zwalcza. W tym sensie jego myśl zapowiada wszystkie koncepcje, które do dnia dzisiejszego widzą drogę rozwiązania problemów globalnych w pozytywnej działalności polegającej na strukturalnych inwestycjach i całościowych planach przezwyciężenia kryzysu. Poczynając od Aurelio Peccei, który w swoich pracach i działaniach postuluje idące w tym duchu rozwiązania, po konsekwentnie etatystyczne myślenie towarzyszące działaniom ONZ na drodze ku koncepcji „rozwoju trwałego i zrówrym stawia nas nasza odpowiedzialność, może stracić wszelką konkretną moc zobowiązującą”. G. Picht, Odwaga… s. 252–253. 22 Helena Ciążela noważonego” i Agendzie 21 czy też koncepcjom jakiejś(?) formuły „rządu światowego”, których ostatnim słowem zdaje się praca Petera Singera Jeden Świat etyka globalizacji24 . Trzeba podkreślić, że jałowość, a może brak widocznych efektów tych doskonale uargumentowanych wezwań do bogatych, aby w imię wspólnej przyszłości człowieka i kontynuacji życia na planecie podzielili się nadmiarem swojego marnowanego bezmyślnie bogactwa z biednymi, okazuje się na gruncie etyki odpowiedzialności globalnej doświadczeniem prowokującym rozwój nowych stanowisk. W pierwszym rzędzie należy wskazać na rozwój stanowisk, które na przełomie lat siedemdziesiątych uznały fakt bezsilności aktywności proponowanej przez – jak ich można określić – „spadkobierców Pichta”. To doprowadziło do powstania refleksji, która tę bezsilność uznała za fakt oczywisty. Trzeba podkreślić, że konserwatywna wizja etyki odpowiedzialności globalnej, za której najwybitniejszego przedstawiciela należy uznać Hansa Jonasa, nie oczekuje od ludzi jakiejś konstruktywnej działalności, ale jedynie daleko idącej ostrożności i refleksyjności wobec tego, co robią, kontynuując dotychczasowe życie. Atrakcyjność tego sposobu myślenia dostrzegać należy nie tylko w powstawaniu jego nowych formuł, jak chociażby koncepcji Samuela P. Huntingtona, ale w ujawnianiu się jej obecności w koncepcjach liberalnych (np. Dietera Birnbachera)25 i próbach definiowania cywilizacji współczesnej (znane opracowanie Ulricha Becka Społeczeństwo ryzyka)26. Należy jednak zwrócić uwagę, iż chociaż myślenie to ostentacyjnie wręcz stara się uniknąć pułapek formuły strategii „rozwoju trwałego i zrównoważonego” oraz idei „krytycznej, oświeconej utopii”, powołując się na imperatyw realizmu, nie okazuje się w swoich konsekwencjach ani trochę bardziej efektywne niż obiekt jego krytyki. Najlepszym przykładem jest tutaj recepcja, wspominanej już, niezwykle popularnej książki Huntingtona, która w swoim bezpośrednim przesłaniu zmierzać miała do przedstawienia racji uzasadniających powstrzymanie się od agresywnych działań amerykańskiej polityki wobec świata arabskiego. Nie tylko nie powstrzymała agresji, ale wręcz przeciwnie, odczytana została jako fatalistyczne potwierdzenie jej konieczności. Bezsilność projektów „oświeconej, krytycznej utopii” i jej „realistycznej, antyutopijnej” alternatywy powoduje wzrost znaczenia jej trzeciej formuły. Chociaż twórcy tej formuły nie odwołują się z reguły do dorobku Pichta i postaci Tomasza Morusa, rozwijają możliwości zawarte, lecz niepodjęte w myśleniu Pichtowskim, 24 25 26 P. Singer, Jeden Świat. Etyka globalizacji, Warszawa 2006. D. Birnbacher, Odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, Warszawa 1999. U. Beck, Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, Warszawa 2002. O etyce odpowiedzialności globalnej 23 nawiązując do idei odpowiedzialności za kontynuację przeszłości w teraźniejszości i jej wpływie na przyszłość. Centralny problem tego nurtu najlepiej daje się zdefiniować, w odniesieniu do myśli Tomasza Morusa, jako problem źródeł mechanizmu podwajania świata na nieodpowiedzialną rzeczywistość i „krytyczną, oświeconą utopię”. Pytanie, czy problem nie polega w istocie nie na przezwyciężaniu tej opozycji, ale na rehabilitacji sposobu życia niewymagającego tego podwojenia, stanowi konstytutywny problem orientacji powrotu ku integralności życia odpowiedzialnego. Orientacja ta rozwija się od lat sześćdziesiątych, a w swojej najbardziej wyrazistej formule pojawia się jako istotny nurt nowolewicowej kontestacji tradycyjnych formuł rozwoju cywilizacji technicznej, w które zapętliła się po drugiej wojnie światowej rywalizacja supermocarstw. Trudno jednak, pomimo znaczenia dorobku wybitnych postaci lewicowej kontestacji, takich jak: Ivan Illiich, Erich Fromm czy Noam Chomsky, sprowadzać do niej całość tego nurtu. Obejmuje on również takie zjawiska, jak: ekofilozofia, krytyka europocentryzmu i rehabilitacja tradycyjnych relacji między człowiekiem a światem na gruncie nauk społecznych i ekonomicznych. Towarzyszy im głębokie przekonanie o konieczności odwołania się do podmiotowości zwykłego człowieka – ubezwłasnowolnianego i pozbawianego poczucia odpowiedzialności przez samozwańcze struktury generowane przez myślenie w kategoriach konsumenta i dostawcy zaspokajającego jego potrzeby. Przekonaniu temu dobitny wyraz dał Ivan Illich w swojej analizie mechanizmów wychowania27. Okazuje się ono leżeć u podstaw ruchu stawiającego na podmiotowość samych zainteresowanych, promowanych przez Amartyę Sena28, którego logika znajduje wyraz w decyzjach Komitetu przyznającego pokojowe Nagrody Nobla inicjatorom takich właśnie działań. Oczywiście ten nurt etyki odpowiedzialności globalnej nie ogranicza się jedynie do kwestii bezpośrednich działań zmierzających do aktywizacji biednych i upośledzonych. Jego organiczną częścią jest sprzeciw wobec praktyk establishmentu monopolizującego w swoich rękach decyzje gospodarcze, polityczne i środki przekazu. Sprzeciw wobec totalnej kontroli i manipulacji ze strony tych kręgów staje się niewątpliwie najbardziej wyrazistą cechą omawianego nurtu etyki globalnej w jej alterglobalistycznej postaci. Jej symbolem pozostaje oczywiście Noam Chomsky. Należy jednak podkreślić, że jej wyrazem są nie tylko publikacje, nawet tak znane, jak Pułapka globalizacji29, ale również szeroka sieć organizacji społecz27 28 29 I. Illich, Społeczeństwo bez szkoły, Warszawa 1976. A. Sen, Rozwój i wolność, Warszawa 2002. H.P. Martin, H. Schumann, Pułapka globalizacji. Atak na demokrację, Wrocław 1999. 24 Helena Ciążela nego ruchu na rzecz odpowiedzialnej konsumpcji, kampanie przeciw łamaniu praw człowieka przez międzynarodowe korporacje czy kampanie ukazujące stan zaawansowania katastrofalnych procesów degradacji planety jako miejsca egzystencji ludzkości. Idea wyzwalania procesów rozwoju społecznej odpowiedzialności poprzez blokowanie destrukcyjnych działań na jej polu jest obecnie formułą etyki odpowiedzialności globalnej zyskującą największe znaczenie. Na szczególną uwagę w kontekście etyki odpowiedzialności globalnej zasługują doświadczenia organizacji, która przez kilkadziesiąt lat odgrywała w jej rozwoju pierwszoplanową rolę – mianowicie Klubu Rzymskiego. Klub jest organizacją, która zasługuje na uwagę z kilku co najmniej względów. Po pierwsze, jest on swoistym ucieleśnieniem idei Georga Pichta, iż zdobywanie kompetencji na miarę skali odpowiedzialności wymaga wypracowywania nowych struktur organizacyjnych, przekraczających dotychczasowe rozwiązanie nastawione na podejmowanie tradycyjnych problemów. Po drugie, Klub w swojej ponad czterdziestoletniej historii stał się poligonem podejmowania i promowania wobec opinii publicznej nowych problemów i definiowania nowych wyzwań, zarówno tych, które spotykały się z szerokim odzewem, jak i napotykających na obojętność albo niechęć opinii publicznej. W historii Klubu zwraca uwagę to, że jego działania nigdy nie uległy podporządkowaniu jednej formule i nawet najwybitniejsze indywidualności nie były w stanie określić trwale jego oblicza. To bogactwo i różnorodność idei stanowi o nieprzemijającym znaczeniu jego dorobku. Dzieje Klubu Rzymskiego uwidaczniają, że mamy do czynienia z żywą i rozwijającą się formułą, a nie szkołą czy kierunkiem, w którym po mistrzach nastąpili epigoni powielający niegdysiejsze osiągnięcia. 8. Podsumowanie – etyka odpowiedzialności globalnej a eschatologia Analiza rozwoju problematyki etyki odpowiedzialności globalnej wskazuje – wbrew pozorom – na to, że problematyka odpowiedzialności globalnej ma swoją historię, a teoretyczne podstawy pod jej rozwój położone zostały w latach sześćdziesiątych. Paradoksalnie można stwierdzić, że sama ta etyka wpisuje się w zarysowany przez siebie horyzont jako czynnik rozwoju dziejowego. Jej formuły okazują się inspirujące i trwałe, pomimo iż w wielu przypadkach trudno odnaleźć bezpośrednie związki między autorami, których formuły wręcz wskazują na bezpośrednią kontynuację czy równie bezpośrednią polemikę. Za pewien paradoks w jej rozwoju można uznać to, że pomimo iż etykę tę charakteryzuje pewien teo- O etyce odpowiedzialności globalnej 25 retyczny niedowład, tam, gdzie zostaje on przezwyciężony, stwarza formuły dojrzałe i płodne. Problem jednak polega nie na takiej lub innej formule teoretycznej, ale na samej przyszłości. Nawiązując do perspektywy ostatecznego wymiaru odpowiedzialności u kresu dziejów obecnego w wizji Sądu Ostatecznego, Georg Picht zwrócił uwagę, że współczesna perspektywa atomowej zagłady wskrzesza wizję ostatecznego sądu u kresu, pozbawioną co prawda religijnego wymiaru, ale nie mniej metafizyczną w swojej wymowie – ostatecznego wyroku określającego naszą ostateczną odpowiedzialność. Dzisiaj, gdy broń atomowa, chociaż nie przestała być groźna, uległa swojego rodzaju oswojeniu i nie przemawia już do wyobraźni, rolę Sądu Ostatecznego zdaje się zajmować perspektywa katastrofy ekologicznej, wobec której ludzkość odpowiada za wszelkie uczynki, od narodzin do końca czasu, którym sens jednoznaczny i niepodlegający już żadnym negocjacjom nadaje nieodwracalne consumatum est. L I T E R AT U R A: Appadurai A., Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji, Kraków 2005. Beck U., Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, Warszawa 2002. Birnbacher D., Odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, Warszawa 1999 Brundtland G.H. , , Słowo wstępne [w:] Nasza wspólna przyszłość. Raport Światowej Komisji do spraw Środowiska i Rozwoju, Warszawa 1991. Chomsky N., Hegemonia albo przetrwanie. Amerykańskie dążenie do globalnej dominacji, Warszawa 2005. Chomsky N., Rok 501. Podbój trwa, Warszawa–Poznań 1999. Chomsky N., Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny, Wrocław 2000. Ciążela H., Problemy i dylematy etyki odpowiedzialności globalnej, Warszawa 2006. Girard R., Kozioł ofiarny, Łódź 1992. Huntington S.P. , Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego, Warszawa 2004. Illich I., Społeczeństwo bez szkoły, Warszawa 1976. Jonas H., Idea Boga po Auschwitz, Kraków 2003. Jonas H., Zasada odpowiedzialności. Etyka dla cywilizacji technologicznej, Kraków 1996. Küng H., Geschichte, Sinn und Methode der Erklärung zu einem Weltethos [w:] Küng H., Kuschel K.-J., Erklärung zum Weltethos. Die Deklaration des Parlaments der Weltreligionen, München 1993. Martin H.P. , Schumann H., Pułapka globalizacji. Atak na demokrację, Wrocław 1999. Meadows D.H. , Meadows D., Randers J., Behrens W.W. III: Granice wzrostu, Warszawa 1973. 26 Helena Ciążela Nandy A., Ciemiężca i ciemiężony [w:] U podłoża globalnych zagrożeń. Dylematy rozwoju, J. Danecki, M. Danecka (red.), Warszawa 2003. Peccei A., Die Qualität des Menschen – Plädoyer für einen neuen Humanismus, Stuttgart 1977. Peccei A., Przyszłość jest w naszych rękach, Warszawa 1987. Picht G., Hier und Jetzt. Philosophieren nach Auschwitz und Hiroshima, t. I, Stuttgart 1980, t. II, Stuttgart 1981. Picht G., Odwaga utopii, Warszawa 1981. Sen A., Rozwój i wolność, Warszawa 2002. Singer P., Jeden Świat. Etyka globalizacji, Warszawa 2006. Skolimowski H., Filozofia żyjąca. Eko-filozofia jako drzewo życia, Warszawa 1993. Sokal A., Bricmont J., Modne bzdury. O nadużywaniu pojęć z zakresu nauk ścisłych przez postmodernistycznych intelektualistów, Warszawa 2009. Stiglitz J.E., Globalizacja, Warszawa 2004 Tyburski W., Pojednać się z Ziemią. W kręgu zagadnień humanizmu ekologicznego, Toruń 1993. Ekofilozofia i bioetyka, W. Tyburski (red.), Toruń 1996. Wallerstein E., Koniec świata, jaki znamy, Warszawa 2004. SUMMARY The ethics of global responsibility is a current of ethics which treats the results of the increase of man’s causal power both towards himself and the world outside as a central issue. This increase puts the question of responsibility for one’s own actions on a new, previously unheard of plain. It requires deep reflection over the very nature of responsibility and its functioning in the contemporary world. The article presents the main attitudes: conservative – formulated by Hans Jonas and Samuel P. Huntington, eschatological – formulated by Georg Picht as well as alterglobal of Noam Chomsky and Immanuel Wallerstein. Key words: responsibility, global responsibility, ecological crisis, subjectivity, eschatology Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X E we l i n a We j b e r t - Wą s i ew i c z , J o a n n a S ta n i s z STO LAT OŚWIATY SEKSUALNEJ W POLSCE. IDEOLOGIA I POLITYKA A POTRZEBY SPOŁECZNE Cóż to za smutna epoka, w której łatwiej jest rozbić atom niż zniszczyć przesąd Albert Einstein 1. Oświata seksualna – od idei do pierwszych poradni Przełom XIX/XX stulecia to okres zasadniczych przemian obyczajowo-kulturowych, będących następstwem industrializacji i urbanizacji. Postęp medycyny, rozwój higieny, wydłużenie długości życia człowieka oraz wysoka stopa urodzeń spowodowały światową eksplozję demograficzną. Następstwem tych wydarzeń były kolejne negatywne zjawiska, takie jak powszechna bieda i bezrobocie. W owym czasie popularnością cieszyły się poglądy Thomasa Malthusa. W celu ograniczenia liczby ludności anglikański duchowny proponował program moralnej wstrzemięźliwości obejmujący dobrowolny celibat i późne zawieranie związków małżeńskich. Odrodzony po latach ruch neomaltuzjański propagował szeroko pojętą antykoncepcję oraz częściową dekryminalizację przerywania ciąży. Wspomniane idee nie spotkały się z uznaniem. W wielu krajach propaganda antykoncepcyjna była zakazana pod groźbą kary więzienia niekiedy nawet do lat trzydziestych XX wieku1. 1 Dziś dostęp do metod zapobiegających ciąży stał się powszechnym prawem kobiet, ale jest również formą przemocy wobec niektórych z nich. W wielu krajach rozwijających się można udokumentować szeroko rozpowszechnione przymusowe wykorzystywanie środków antykoncepcyjnych, często podawanych bez wiedzy i zgody osób, a także przymusowe sterylizacje i aborcje. 28 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz Społeczny ruch sterowania płodnością powstało dopiero w XIX wieku, a pierwsze centrum kontroli urodzeń założone zostało w 1890 roku przez Alettę Jacob w Amsterdamie. Pionierzy antykoncepcji byli jednak piętnowani i karani z ramienia prawa za swą działalność. Przełom XIX/XX wieku to także początek nowej nauki – seksuologii2 oraz pierwszych badań dotyczących zachowań seksualnych. A w pierwszych latach XX wieku w dyskursie publicznym pojawił się temat edukacji seksualnej dzieci3. W owym czasie ideał ascezy seksualnej przed zawarciem związku małżeńskiego miał wymiar medyczny (choroby weneryczne), społeczny (nieślubne dzieci), a także moralny (żądanie jednej normy zachowania dla kobiet i mężczyzn, partnerstwa, uczciwości, równości, wierności). Pierwszymi badaczami seksualności ludzkiej byli psychiatrzy, którzy podjęli pogłębione studia nad zaburzeniami seksualnymi. W roku 1886 austriacki psychiatra Richard von Krafft-Ebing wydał pracę pt. Psychopathia sexualis, w 1896 roku włoski psychiatra Pasquale Penta stworzył pierwsze czasopismo poświęcone zagadnieniom seksualnym „Archivio delle Psicopatie Sessuali”; w 1905 roku Zygmunt Freud opublikował swoją pracę Trzy eseje z teorii seksualnej; w 1907 roku niemiecki lekarz Iwan Bloch w swojej książce Współczesne życie seksualne wprowadził pojęcie seksuologii jako odrębnej nauki interdyscyplinarnej z dziedziny przyrodniczo-społecznej4. Wspomnieć też należy o wieloletnich badaniach antropologiczno-etnograficznych Bronisława Malinowskiego. Analizy empiryczne społeczności pierwotnych dostarczyły wielu informacji na temat seksualności człowieka. Do najbardziej znanych prac B. Malinowskiego z tej dziedziny należą: Seks i stłumienie w społeczności dzikich oraz inne studia o płci, rodzinie i stosunkach pokrewieństwa (1927) oraz Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji (1929). W Polsce jednym z pierwszych takich eksperymentów naukowych były anonimowe ankiety z lat 1898, a następnie 1903/1904 skierowane do młodzieży akademickiej. Ich autorzy (lekarze: Z.J. Kowalski, R. Bernhardt i studenci medycyny: T. Łazowski, K. Siwicki) potrzebowali danych, żeby zilustrować propagowaną przez siebie Praktyki te łamią prawa człowieka i prawa kobiet. Zob.: J.H. Malary, Nowy feminizm. Kobieta i świat wartości, Poznań 2002, s. 73. 2 Szerzej na ten temat w artykule M. Leśniewskiego Narodziny seksuologii – zarys stanu wiedzy lekarskiej o seksualności człowieka na przełomie XIX i XX wieku [w:] Kobieta i małżeństwo. Społecznokulturowe aspekty seksualności, A. Żarnowska i A. Szwarc (red.), Warszawa 2004. 3 Zob. J. Sikorska-Kulesza, Skąd się wziął twój braciszek? Początki dyskusji o wychowaniu seksualnym dzieci i młodzieży na ziemiach polskich [w:] Kobieta i małżeństwo… 4 Źródło: http://www.badania-seksualne.pl/historia.htm. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 29 ideę konieczności reformy obyczajów. Agnieszka Weseli, historyczka życia seksualnego, w jednym z artykułów omawia wyniki tych badań. Choć próba nie była reprezentatywna, a raczej celowa (respondenci należeli do odważnie myślącej reformatorskiej młodzieży), to badania dostarczyły niezwykle barwnego opisu bytowania ówczesnych studentów. Żywot studenta wiązał się z przeciążeniem pracą naukową i zarobkową, z niehigienicznym trybem życia oraz ze skromnymi warunkami socjalnymi. Wyniki badań na temat intymnej sfery życia pokazywały, że ponad połowa chłopców zdobywała informacje na temat seksu w trakcie pobytu w szkole w grupie średniej, czyli mając 9–12 lat. W większości przypadków informatorem był rówieśnik z klasy, rzadziej służące czy bracia lub krewni. Rodzice wstydzili się rozmawiać ze swoimi dziećmi na tematy związane z seksem. W świetle wyników tych ankiet inicjacja seksualna następowała najczęściej w wieku 16 lat (na 1550 ankiet wysłanych pocztą odpowiedziało 556 chłopców). Blisko 65% młodych mężczyzn korzystało regularnie z usług prostytutek, tyle samo studentów utrzymywało stosunki płciowe z różnego rodzaju ubogimi pracownicami: guwernantkami, służącymi, praczkami, szwaczkami, a latem – z dziewczętami wiejskimi. Miłość do konkretnej osoby z reguły nie stanowiła powodu, dla którego należało zrezygnować z uciech seksualnych. Studenci, którzy nie rozpoczęli jeszcze życia płciowego, stanowili około 15% respondentów. Niechęć do seksu brała się u nich z powodów etyczno-religijnych, a także w związku z ryzykiem zakażenia chorobami wenerycznymi. Niestety, nie wiemy, jak wyglądała kwestia zapobiegania ciążom, gdyż autorzy ankiet nie uwzględnili tego pytania w formularzu. Nie spotkamy też opinii kobiet, bo ankieta skierowana była tylko do płci męskiej. Jednak na podstawie odpowiedzi studentów o metody ustrzegania się przed syfilisem i rzeżączką, można sądzić, iż wiedza na temat praktyk antykoncepcyjnych była znikoma. W świetle przytoczonych tu wyników badań ankietowych na choroby weneryczne cierpiało 43% studentów. Omawiane ankiety pokazują również, że inne były standardy dotyczące życia seksualnego dla mężczyzn i kobiet, bowiem według warszawskich studentów porządne kobiety powinny zachować swą cnotę do ślubu – dla doświadczonego już mężczyzny. Badani studenci, choć przedstawiani jako zwolennicy reform seksualnych postulujący zakaz prostytucji, okazali się ludźmi chętnie korzystającymi z domów publicznych, nietroszczącymi się o zdrowie własne, a także zdrowie swoich partnerek seksualnych oraz żon5. Postulowane realne zmiany obyczajowe zaszły w Polsce dopiero w latach 30. Świadczy o tym otwarcie pierwszej poradni seksualnej, a także szersze zainteresowanie badaczy problematyką sfery intymnej. 5 A. Weseli, Życie seksualne studentów warszawskich na przełomie XIX/XX wieku, konferencja naukowa pt. Zrozumieć płeć II, 2–3.06.2003, Wrocław. 30 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz 2. Rozwój społecznej edukacji seksualnej w Polsce Potrzebę wychowania seksualnego młodzieży dostrzeżono również w środowisku katolickim6. Mimo że problematyka seksualności człowieka poruszana była przez Kościół, w potocznym odbiorze instytucja ta uchodziła jako stanowczo przeciwna wszelkiej edukacji seksualnej. W latach trzydziestych szczególnie aktywny na polu szerzenia oświaty seksualnej był ks. Karol Mazurkiewicz: Kwestia seksualna w wychowaniu. Pedagogika wobec kwestii seksualnej (1931). W ówczesnych czasach prace swe wydali kolejni prekursorzy edukacji seksualnej: Tadeusz Bilikiewicz: Psychoanaliza życia płciowego kobiety (1933); Albert Dryjski, Zagadnienia seksualizmu dzieci i młodzieży szkolnej (1934), Teodora Męczkowska, Wychowanie seksualne dzieci i młodzieży (1934). Atmosferę społeczną tego okresu dobrze oddają wyniki ankiet z 1934 roku wydane drukiem przez dr. T. Welfego w jednym z numerów pisma „Zagadnienia Rasy”. Spośród 2300 ankiet rozesłanych do studentów uzyskano zwrot blisko 97%, w tym siedemdziesiąt cztery odpowiedzi kobiet oraz formularze wypełnione przez trzech studentów określających się jako homoseksualistów. Dla porównania sytuacji dodajmy, że w 1898 r. spośród 550 egzemplarzy ankiet otrzymano 300 odpowiedzi; z kolei w badaniu z 1903/1904 z około 1000 zapytanych odpowiedzi udzieliło 266 studentów. Świadczy to z pewnością o swobodniejszym niż kiedyś stosunku do kwestii płciowych. W Polsce za poparcie nurtu neomaltuzjańskiego krytykowany był Tadeusz BoyŻeleński, który jako pierwszy podjął się otwartej krytyki ówczesnej sytuacji. W Piekle kobiet opisywał ciężki los matek, ojców i dzieci. Pisarz krytykował sytuację oddawania niechcianych dzieci na wychowanie do fabrykantek aniołków – kobiet, które najczęściej przyjmowały sieroty dla zysku. Los takich dzieci był przesądzony, umierały bądź chorowały z zaniedbania i niedożywienia. Autor największe nadzieje na odmianę życia rodzin pokładał w wychowaniu seksualnym: „Skoro przy przemianie pojęć o płodności świadome macierzyństwo stanie się rzeczą użyteczności publicznej, można mieć nadzieję, że nauka rozwiąże nareszcie tę kwestię, że zapobieganie ciąży stanie się – i jest już niemal dziś – nareszcie czymś pewnym i prostym. Wówczas uświadomienie w tej mierze wejdzie w skład wychowania młodych dziewcząt, wówczas spędzanie płodu stanie się barbarzyńskim przeżytkiem, dzie6 Zob. w: Encyklopedia wychowawcza, 1882, t. II, s. 217; t. III, s. 25; Druk anonimowy, Zagadnienia życia płciowego, Łódź 1922; A.Forel, Zagadnienia seksualne w świetle nauk przyrodniczych, psychologii, higieny, 1920, t. II; I. Moszczeńska, Czego nie wiemy o naszych synach, 1904, s. 42; B. Żychliński, Wychowanie młodzieży w czystości obyczajów obowiązkiem wobec Kościoła i narodu, Warszawa 1917. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 31 ciobójstwo i zagładzanie dzieci »na garnuszku« stanie się takim ohydnym wspomnieniem jak ludożerstwo” 7. W rozumieniu Boya lekarza antykoncepcja miała ograniczyć nieszczęście kobiet, ich dzieci i rodzin. Jego działalność w sferze propagowania świadomego macierzyństwa od początku spotykała się zarówno z pozytywnymi, jak i negatywnymi reakcjami społecznymi. W pierwszej poradni seksualnej otworzonej w 1931 roku przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego, zwanej Poradnią Świadomego Macierzyństwa, uczono kobiety, jak zapobiegać ciąży. Od początku działalności zarzucano tej instytucji, że antykoncepcja jest przykrywką dla spędzania poczętych dzieci. W 1957 roku powołano do życia Towarzystwo Świadomego Macierzyństwa (dziś Towarzystwo Rozwoju Rodziny). W przedsięwzięciu wzięli udział lekarze związani przed wojną z Boyem-Żeleńskim. Odpowiedzialność za ciążę nadal spadała tylko na kobietę, dlatego założeniem lekarzy była edukacja ludności, w szczególności kobiet, w zakresie higieny i metod zapobiegających ciąży (kalendarzyk małżeński, kapturek, prezerwatywy, globulki). Poradnię Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa posądzano o zachęcanie do przerwań ciąży, były to bezpodstawne i niesprawiedliwe sądy, bowiem TŚM propagowało ulotki oraz literaturę uświadamiająca na temat zapobiegania ciąży. Towarzystwo podejmowało również współpracę ze szkołami, które najczęściej wydalały z placówek oświatowych nastolatki w ciąży. Wywalczono także stałe rubryki edukacyjne w „Trybunie Ludu”, „Tygodniku Kulturalnym”, „Radarze”, a także tygodniku studenckim „ITD”. Polki nierzadko w okresie, gdy nie istniała podaż środków zapobiegających ciąży, traktowały przerwanie ciąży jako „sposób antykoncepcyjny”8. Niski stopień świadomości własnego ciała, kultury seksualnej był naczelnym problemem, z jakim spotykali się ginekolodzy w swojej praktyce lekarskiej. W latach pięćdziesiątych, dzięki idei równouprawnienia i ułatwionemu dostępowi kobiet do wielu dziedzin życia publicznego, zwiększyło się pole realizacji kobiet w dziedzinie seksu. Poprzez reklamę kosmetyków, czasopism, ubrań oraz środków antykoncepcyjnych lansowano styl „kobiety nowoczesnej”. Migrujące ze wsi do miasta młode dziewczęta opuszczały dom rodzinny i miały możliwość z większą niż dotychczas swobodą wybierać partnera. Z badań podejmowanych w tym czasie jasno wynikało, że wiedza o życiu seksualnym jest jednym z czynników wyznaczających satysfakcję seksualną w późniejszym życiu. Powszechna była sytuacja, że wiejskie dziewczęta dopiero po ślubie zdobywały informacje na temat 7 8 s. 31. T. Boy-Żeleński, Piekło kobiet, Warszawa 1960, s. 58. Zob. E. Winnicka, Jak to było z antykoncepcją. Od plasterka do globulki, „Polityka” 2004, nr 35, 32 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz życia płciowego. Nie lepsza sytuacja przedstawiała się w miastach. Doskonały cykl reportaży i obserwacji na ten temat napisała Wanda Melcer – popularna pisarka tego okresu9. Empiryczno-naukowym potwierdzeniem sytuacji były badania socjologiczne realizowane przez Hannę Malewską. Autorka w latach 1959–1963 na podstawie ankiet i wywiadów z kobietami z dużych miast wojewódzkich wykazała, że istniał bardzo niski poziom wiedzy na temat anatomii, porodu oraz współżycia seksualnego przez zawarciem małżeństwa. Badając w 1959 roku kobiety urodzone w latach 1925–1930, podaje w swej pracy, że tylko 25% pacjentek miało prawdziwe i dokładne wiadomości o współżyciu seksualnym, porodzie i własnej anatomii czy fizjologii. Niechętny stosunek do przekazywania wiedzy z zakresu anatomii charakterystyczny był dla osób głęboko religijnych. Wśród osób wierzących najczęściej w stosunku do dziecka zainteresowanego sferą seksu dominowała postawa unikowa. Wiedza o życiu seksualnym okazała się jednym z czynników wyznaczających satysfakcję seksualną w późniejszym życiu. Im lepsza wiedza, tym bardziej udany był związek dwojga ludzi, szczęście rodzinne10. Gdy Sztuka kochania M. Wisłockiej po wieloletnich perypetiach z cenzurą partyjną i zawodową (środowisko lekarzy i seksuologów) została wydana, rozeszła się w milionowych egzemplarzach. Książka była niezwykle popularna zarówno w Rosji, na Słowacji, w USA, Czechach, Niemczech, Chinach, we Francji. Wywoływała ambiwalentne odczucia zachwytu i zgorszenia, charakterystyczne także dla przedwojennej działalności Boya oraz społecznych akcji warszawskiego Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa. M. Wisłocka po latach wspominała: „Budziło to opory jak cholera. Awantury prasowe były straszne. Świadome macierzyństwo nie podobało się, a teraz co? Podoba się? Nie podobało się Kościołowi, władzy, tym wszystkim, którym i dzisiaj się nie podoba. (…) Przychodziły tłumy kobiet. Nie miały gdzieś iść z tą antykoncepcją. A myśmy z remanentów angielskich, co roku dostawali kapturki i krążki. (…) Jak oni mnie brzydko nazywali w tych gazetach” [przyp. Hitler, który morduje polskie dzieci] 11. Wszelkie metody zapobiegania ciąży były sprawą bardziej wstydliwą niż aborcja. Rozmowy o antykoncepcji, zainteresowanie kobiety środkami zapobiegającymi ciąży narażało ją na pomówienia o złe prowadzenie się i moralne zepsucie. Podejście do antykoncepcji stało się też kluczową sprawą różniącą propagatorów oświaty seksualnej. 9 Zob.: W. Melcer, Ulica Panieńska, Warszawa 1956. H. Malewska, Psychospołeczne determinanty życia seksualnego kobiet, Warszawa 1986, s. 97–102. 11 Seksualistka. Z dr M. Wisłocką rozmawia D. Zborek, „Gazeta Wyborcza. Duży Format” 20.09.2004, s. 7. 10 Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 33 3. Zapobieganie niechcianej ciąży jako cel edukacji seksualnej Nauczanie o seksualności ludzkiej, o zasadach płodności organizmu kobiecego, o sposobach zapobiegania ciąży, zarówno naturalnych, jak i sztucznych, stało się jednym z podstawowych celów edukacji seksualnej. Od początku jednak kwestia zapobiegania ciąży budziła ambiwalentne reakcje społeczne. Nauczanie o seksualności ludzkiej, w tym o sposobach zapobiegania ciąży, godziło w silne tabu – kulturowe i religijne. Potomstwo przez wieki uznawane było jako dar od Boga, który należy przyjąć. Toteż planowanie rodziny, odpowiedzialne rodzicielstwo to idea, która budziła zgorszenie. Kościół katolicki zaakceptował jednak naturalne metody zapobiegania ciąży. Dokonało się to w 1951 roku, gdy papież Pius XII zaproponował metodę naturalnego planowania rodziny jako skuteczny i akceptowalny z moralnego punktu widzenia sposób kontroli urodzeń12. Czasy Soboru Watykańskiego II wniosły nowe akcenty w politykę papieską w kwestii odpowiedzialnego planowania rodziny. Kolejni papieże podtrzymali to stanowisko, jednocześnie negatywny stosunek papiestwa do nowoczesnej antykoncepcji się nie zmienił. Dziś antykoncepcja z jednej strony jest atakowana przez Kościół katolicki i liczne organizacje o korzeniach chrześcijańskich, z drugiej strony spotyka się ona z coraz powszechniejszą akceptacją i zastosowaniem wśród obywateli. Najbardziej żywym mitem odnośnie co do antykoncepcji była i jest szkodliwość zdrowotna antykoncepcji hormonalnej. Wyprodukowano ją w USA w latach sześćdziesiątych. Jednak na rynku polskim pigułka była wtedy praktycznie nieosiągalna. Wkrótce też okazało się, że nowy wynalazek z uwagi na wysokie stężenie hormonów jest szkodliwy, stąd też, gdy w latach dziewięćdziesiątych na rynek polski wprowadzono ulepszoną pigułkę hormonalną, również do niej odnoszono się bardzo podejrzliwie. Antykoncepcja od początku pojawiania się utożsamiana była ze spędzaniem płodu. W Polsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych niedoskonałość antykoncepcji wypierana była przez inny społeczny problem. Otóż podaż środków antykoncepcyjnych nie zaspokajała popytu obywateli (np. wkładka domaciczna, która kosztowała połowę średniej pensji, była dostępna jedynie w sklepach Peweksu). Dla zobrazowania sytuacji warto przytoczyć dane z 1978 roku, które ukazują, że produkcja i import pigułki hormonalnej mogły zaspokoić 2,3% kobiet w wieku rozrodczym, a z prezerwatywy skorzystać mógł mężczyzna w przedziale wieku 12 Papież Paweł VI pisał o tym w encyklice Humanae Vitae (1968). 34 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz 20–59 lat dwa lub trzy razy do roku13. W obliczu braku środków antykoncepcyjnych nie dziwi fakt, że brakowało powszechnej znajomości środków antykoncepcyjnych. Seksuolog Adam Grodzki w swoich pracach naukowych podawał informacje, że co czwarta młoda Polka przerwała ciążę, a niemal połowa z nich miała za sobą dwa i więcej zabiegów. Wedle Zbigniewa Lwa-Starowicza 75% Polek nie stosowało w ogóle antykoncepcji, a 55% przerywało ciążę dwukrotnie14. Z danych zbieranych przez GUS w latach 1975, 1981, 1987 na reprezentatywnej dla kraju próbie nowożeńców i mężatek z dwunastoletnim stażem małżeńskim wynikało, że 60% nowożeńców w 1985 roku nie miało wiedzy na temat skutecznych metod antykoncepcyjnych15. Z lat osiemdziesiątych pochodzą też analizy Wiktorii Wróblewskiej, która jako pierwsza w Polsce przeprowadziła Ankietę Młodych Matek, obejmując nią 1266 nastolatek 16. Celem badania z 1988 roku, było scharakteryzowanie pod względem demograficznym i społecznym nastoletnich matek, ich rodzin oraz warunków bytu. W wyniku tego badania uzyskano 190 ankiet od nastolatek w wieku od 14 do 19 lat, których ciąża zakończyła się inaczej niż urodzeniem żywym. Stanowiło to 11,7% w stosunku do urodzeń żywych. Choć badania nie były nakierowane na temat aborcji, z uwagi na brak wyczerpujących zestawień dotyczących przerwań ciąży w Polsce wydają się niezmiernie interesujące, tym bardziej, że była to próba reprezentatywna. Ponad połowa z tej grupy nastolatek miała poronienia samoistne, 22,1% poronienia sztuczne, 26,8% urodzenia martwe. Jak sama autorka nadmieniła, „pod pojęciem poronień samoistnych rozumie się też poronienia w toku, które mogły zostać sprowokowane i traktowanie ich jako samoistne może wzbudzać duże zastrzeżenia”. Wśród przerywających ciążę najwięcej było dziewcząt najmłodszych w wieku 16–18 lat. Ponad 64% dziewcząt mieszkało w dużych miastach, liczących 100 tys. i więcej mieszkańców. Stan panieński wpływał negatywnie na przebieg ciąży, w wywiadzie stwierdzono przerwania ciąży, poronienia samoistne i inne straty ciąży. Ciążę częściej przerywały uczennice niż osoby pracujące zawodowo. Szczególnie narażone na przerwanie ciąży zadaniem autorki były uczennice klas maturalnych. Ta część badania Wróblewskiej jest interesującym uzupełnieniem zasadniczego badania płodności polskich nasto13 M. Okólski, Reprodukcja ludności a modernizacja społeczeństwa. Polski syndrom, Warszawa 1988, s. 220–222. 14 A. Grodzki, Erotyzm młodych kobiet przemiany obyczajowe [w:] A. Jaworski, A. Grodzki, Z. Izdebski, Przemiany obyczajowości seksualnej młodzieży, Warszawa 1994, s. 125; Z.L. Starowicz, Zabiegi przerywania ciąży w populacji 760 pacjentek Lekarskich Przychodni Specjalistycznych Towarzystwa Rozwoju Rodziny: analiza statystyczna „Problemy Rodziny” 1989, nr 4, s. 38. 15 Statystyka Polski. Prokreacja w rodzinie. Studia i prace, (18), GUS, Warszawa 1989. 16 W. Wróblewska Nastoletnie matki w Polsce – Studium demograficzne na podstawie badania „Ankieta Młodych Matek” z 1998 r. Monografie i opracowania, SGH, nr 340/22, Warszawa 1991. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 35 latek. Autorka, obawiając się wzrostu natężenia zjawiska aborcji u nastolatek, domagała się podjęcia działań w kierunku wychowania i uświadomienia młodzieży w zakresie przygotowania do małżeństwa. Badania nie stanowiły podstawy do uogólnień, jednakże zwrócić należy uwagę, że ankietę poprzez dwustopniowe losowanie przeprowadzono na terenie czterdziestu siedmiu szpitali i oddziałów ginekologicznopołożniczych i brała w niej udział co 25. rodząca nastolatka w Polsce17. W naszym kraju nigdy nie prowadzono ewidencji porad antykoncepcyjnych ani kompleksowych badań na ten temat. Dlatego podstawą rozważań o powszechności wiedzy i stosowaniu nowoczesnych metod zapobiegania ciąży mogą być cykliczne badania GUS-u oraz raporty poszczególnych środowisk naukowych i organizacji zainteresowanych tą problematyką. Wedle danych GUS-u18 z 2004 roku ponad 65% Polek stosowało antykoncepcję. Znacznie częściej dotyczyło to jednak młodych kobiet, gdyż wśród pań po czterdziestym roku życia najpopularniejszą metodą był kalendarzyk małżeński. Porównując dane GUS-u z 1996 roku, zwiększyła się liczba osób stosujących bardziej skuteczne metody: pigułki antykoncepcyjne i inne środki hormonalne, jak również prezerwatywy. Jeszcze w 1996 r. najpopularniejszą metodą regulacji urodzeń był kalendarzyk małżeński i stosunek przerywany. Potwierdzeniem tego faktu są wyniki badań Zbigniewa Izdebskiego na reprezentatywnej próbie Polaków z 1997 roku19. Spośród 1963 respondentów aż 55% nie używało żadnej metody bądź stosowało nieskuteczne sposoby (tj. ponad 30% nie stosowało żadnej metody, 15% praktykowało stosunek przerywany, a 10% posługiwało się kalendarzykiem małżeńskim). Z nowoczesnych metod najczęściej stosowano prezerwatywę – przez blisko 21% respondentów, następnie tabletkę antykoncepcyjną (8,3%) i spiralę (około 5%). Najnowsze wyniki badań ankietowych Zbigniewa Izdebskiego20, na które powołuje się rząd polski w najnowszym sprawozdaniu dotyczącym realizacji ustawy o planowaniu rodziny 21, wskazują na to, że ponad połowa (58%) kobiet aktywnych seksualnie w okresie 12 miesięcy stosuje jakieś metody zapobiegania ciąży. Kobiety polegają na metodach hormonalnych, dużo rzadziej stosują metody naturalne (kalendarzyk małżeński czy mierzenie temperatury lub obserwację śluzu szyjko17 18 19 Ibidem, s. 30. Stan zdrowia ludności Polski w 2004 r., GUS, Warszawa 2006. Z. Izdebski, Zachowania prozdrowotne i seksualne w aspekcie HIV/AIDS w Polsce, Warszawa 1997. 20 Raport Zdrowie kobiet w wieku prokreacyjnym 15–49 lat. Polska 2006, wyd. Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju, Warszawa 2007. 21 Sprawozdanie Rady Ministrów z wykonania w roku 2007 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz o skutkach jej stosowania, druk nr 1606, s. 39. 36 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz wego), jak również środki chemiczne czy mechaniczne, w tym także spiralę (zmiany w ciągu dekady ilustruje poniższa tabela). Tabela 1. Metody zapobiegania ciąży – w odsetkach ogółu kobiet stosujących antykoncepcję Metody regulacji urodzeń Metoda termiczna, objawowa lub objawowo-termiczna Lata 1996 2004 2006 9,7 4,7 3,8 Kalendarzyk małżeński 42,5 21,2 15,2 Stosunek przerywany 35,1 19,5 20,7 Prezerwatywa 22,0 36,9 54,4 Pigułka antykoncepcyjna lub inne środki hormonalne 7,9 26,9 30,1 Spirala 6,9 5,6 5,2 Środki chemiczne i inne mechaniczne 3,8 1,8 3,3 Inne 5,0 4,5 2,4 Źródło: Raport GUS, Stan zdrowia ludności Polski w 2004 roku; Zdrowie kobiet w wieku prokreacyjnym 15–49 lat. Polska 2006. Natomiast inne dane spotkać można w raportach dotyczących ludzi młodych, bowiem poparcie dla antykoncepcji nowoczesnej jest znacznie większe. Bardzo wysoki odsetek (93,3%) poparcia dla metod antykoncepcyjnych wśród młodzieży w roku 2001 uzyskał Janusz Mariański22. Badania z podobnego okresu (lata 2001/2002) Krystyny Slany na reprezentatywnej grupie studentów z różnych miast polskich wykazały, że młodzi ludzie w 97% popierają kontrolę urodzeń i stosują środki o największej skuteczności (47% prezerwatywa; 47% pigułka antykoncepcyjna)23. Inny badacz – Julian Kultys – porównując różne grupy społeczno-zawodowe w okresie 1978–2003, ustalił, że większość respondentów dopuszcza nowoczesne metody zapobiegania ciąży (studenci 66%, kobiety 78%, mężczyźni 71%, nauczyciele 87%, dyplomaci 97%, żołnierze 76%, marynarze 32%). Według autora stosowanie antykoncepcji jest niemoralną praktyką w opinii niewielkiej grupy obywateli. W ocenie badanych używanie nowoczesnych sposobów zapobiegania ciąży jest dowodem dojrzałości psychicznej człowieka, zapobiega aborcji i niektórym chorobom, a także przyczynia się do ograniczenia niechcianych narodzin24. 22 J. Mariański, Praktyki religijne młodzieży a uznawane wartości prorodzinne [w:] Rodzina współczesna, M. Ziemska (red.), Warszawa 2001, s. 138. 23 K. Slany, Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie, Kraków 2002, s. 225. 24 J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży – ciągłość czy zmiana, Słupsk 2005, s. 100–104. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 37 Natomiast z badania „Postawy i zachowania seksualne młodych Polaków” przeprowadzonego przez CBOS25 na potrzeby kampanii „Kiedy 1+1=3” wynika, że zakup preparatów antykoncepcyjnych przez młodzież jest problemem, głównie z powodów finansowych. Wśród innych barier dotyczących niestosowania preparatów antykoncepcyjnych młodzież wyróżniła: obawy zdrowotne, przekonania religijne czy brak wiary w ich skuteczność. Analizując społeczne postrzeganie antykoncepcji w Polsce w ciągu kilkudziesięciu lat można uznać, że traktowanie jej jako tematu wstydliwego było wynikiem niedostatecznej wiedzy Polaków na temat własnego ciała, a także negatywnej postawy doktryny katolickiej, która przez długi okres w ogóle nie uznawała kontroli urodzeń. Czy antykoncepcja przyczynia się do częstszego przerwania ciąży, czy nie ma na to wpływu? Dla autorów z kręgu myśli katolickiej niepodważalnym faktem jest to, iż metody nienaturalne szkodzą zdrowiu26. Najczęstszym zarzutem dotyczącym zagrożeń zdrowotnych jest podwyższone ryzyko raka piersi. W odpowiedzi na ten zarzut środowiska popierające antykoncepcję przywołują duże badania kobiet w Danii urodzonych w okresie od 1935 roku do 1978 roku, które wykazały, że stosowanie antykoncepcji nie zwiększa ryzyka raka piersi27. Przeciwnicy propagowania antykoncepcji twierdzą, iż stosowanie sztucznych sposobów zapobiegania ciąży przyczynia się do wzrostu aborcji28, bowiem w obydwu przypadkach: antykoncepcji i aborcji mamy taki sam sposób myślenia – oparty na prawie do aktywności seksualnej przy odmowie dania życia dziecku. Znamienna według zwolenników metod naturalnych jest 25 Badanie CBOS, kwiecień 2008, reprezentatywna próba ogólnopolska 495 osób w wieku 13–21 lat. 26 Szkodliwość środków antykoncepcyjnych dla zdrowia omawia wiele autorów. Zob. A. Czekański, Pigułka antykoncepcyjna i jej skutki dla zdrowia kobiety, „Problemy Rodziny” 1990, nr 4; M. i W. Grabowscy, A. i M. Niemyscy, M. i P. Wołochowicz, Zanim wybierzesz… Przygotowanie do życia w rodzinie, Warszawa 1998. 27 „The New England Journal of Medicine” (I 1997). Cyt. za: „Biuletyn Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny” 1997, nr 8, s. 6. 28 Jednym z ostatnich medialnych przykładów tej tezy jest tzw. „francuski paradoks”. W raporcie wydawanego przez Państwowy Instytut Badań Demograficznych magazynu „Population” opisano badanie przeprowadzone w latach 2000–2004 na reprezentatywnej próbie 2863 Francuzek. Mimo tego, że aż trzy czwarte Francuzek w wieku rozrodczym stosuje jakąś metodę antykoncepcyjną (przede wszystkim pigułki hormonalne), liczba aborcji w tym kraju nie spada i wynosi 200 tysięcy rocznie, z czego 10 tysięcy jest przeprowadzonych u niepełnoletnich dziewcząt, a co trzecia ciąża we Francji jest nieplanowana. Tymczasem według zwolenników antykoncepcji Francuzki prowadzą nieuregulowany tryb życia i w związku z tym trudno im stosować się do reżimu antykoncepcji hormonalnej w postaci codziennie zażywanej pigułki. Sugerują, że za stały wskaźnik przerywania ciąży odpowiedzialny jest zły dobór metody antykoncepcyjnej. Źródło: http://www.kosciol.pl/article. php?story=20041113164055113 (dostęp 15.04.2005). 38 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz także chronologia przeprowadzania legalizacji aborcji i antykoncepcji. W USA w 1965 roku decyzją Sądu Najwyższego zalegalizowano stosowanie środków antykoncepcyjnych tylko dla małżeństw, następnie dla wszystkich obywateli w 1968 roku, a legalizacja aborcji nastąpiła w 1973 roku. We Francji parlament dopuścił stosowanie antykoncepcji w 1967 roku, a w 1975 roku zezwolono na aborcję. Z kolei zwolennicy nowoczesnej antykoncepcji powołują się na dane z lat siedemdziesiątych, które dowodzą, że przerwań ciąży dokonywały kobiety stosujące naturalne metody zapobiegania ciąży (kalendarzyk, stosunek przerywany), a agitacja Kościoła przeciw antykoncepcji przyczyniała się do zwiększenia lęku przed niepożądaną ciążą i wzrostu liczby przerwań ciąży. Niektórzy z autorów podważają istotność związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy antykoncepcją a przerwaniami ciąży, wątpią w wiarygodność wszelkich oficjalnych danych, eksponują nierzetelność i stronniczość badań na ten temat29. Skrajnym podejściem jest uznanie sztucznych metod zapobiegania ciąży za równoznaczne z aborcją. Do takich środków zaliczono wkładkę wewnątrzmaciczną, środki hormonalne (pigułka, zastrzyki, plastry, tabletka po stosunku). Wedle tego ujęcia wymienione środki antykoncepcyjne są nie tylko inhibitorami zagnieżdżenia, ale działają także po zagnieżdżeniu30. Negatywny stosunek Kościoła nie jest tutaj jedynym czynnikiem wpływającym na atmosferę wokół tematu oświaty seksualnej. Inicjatywy propagowania wiedzy o sposobach zapobiegania niechcianym ciążom spotykały się z atakiem różnych grup zawodowych, szczególnie lekarzy. Pierwsi pionierzy i kontynuatorzy polskiego wychowania seksualnego doświadczali społecznej niechęci. Wydarzenia te można odnieść również do czasów współczesnych. Ginekologia – pełen zakres; wywoływanie miesiączki; zabiegi, farmakologia; problemy z okresem; AAA – ginekologia: krwawienia – całodobowo – to tylko niektóre z codziennie pojawiających się w prasie ogłoszeń o podziemiu aborcyjnym31. Obecna sytuacja pozwala na odmawianie nawet legalnych zabiegów i praktykowanie ich w gabinetach prywatnych, dlatego środowisko lekarskie nie jest zainteresowane zmianą ustawy antyaborcyjnej czy szerzeniem polityki oświaty seksualnej32. 29 Zob. M. Okólski, Reprodukcja ludności a modernizacja społeczeństwa. Polski syndrom, Warszawa 1988, s. 229–230; Z.L. Starowicz, Obawy seksualne młodych, „Problemy Rodziny” 1990, nr 1; J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży…, s. 95. 30 Zob. R. Ehman, Poronne działanie środków antykoncepcyjnych, Gdańsk 2004. 31 Przykłady za: „Dziennik Łódzki” 12.05.2005. 32 Zob. D. Duch, Postawy środowiska lekarskiego wobec ustawy antyaborcyjnej [w:] Ustawa antyaborcyjna. Funkcjonowanie, skutki społeczne, postawy i zachowania, IX 2000, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 39 4. Wychowanie seksualne w szkole Wychowanie seksualne w różnych krajach funkcjonuje pod różnymi nazwami. Mikołaj Kozakiewicz33 wyodrębnia w pedagogice seksualnej trzy typy: restrykcyjny, permisywny i umiarkowanie reformistyczny. Niechętny i negatywny stosunek do seksu objawiający się w wysiłkach pedagogicznych zmierzających do powstrzymania, ograniczenia aktywności seksualnej charakterystyczny jest dla pierwszego typu pedagogiki. O dominującej roli seksu w życiu człowieka przekonuje nas nauczanie permisywne, zaś model edukacji seksualnej umiarkowanie reformistycznej propaguje relatywistyczne podejście do seksu. W ostatnim ujęciu seks, choć pojmowany pozytywnie nie jest dominującą siłą sprawczą szczęścia jednostki34. Krytyki etyki złotego środka i obrony etyki restrykcyjnej dokonuje – polemizując z M. Kozakiewiczem – Kinga Wiśniewska-Roszkowska. Autorka dowodzi, że etyki restrykcyjnej nie należy utożsamiać z etyką katolicką, gdyż: (1)Kościół nie jest wrogiem seksu, a jedynie sprowadza go na właściwe miejsce; (2) Kościół nie jest zwolennikiem miłości platonicznej, lecz małżeństwa; (3) dwa cele pożycia małżeńskiego to miłość i prokreacja; (4) Kościół zaleca nie maksymalną liczbę dzieci, lecz optymalną; (5) Kościół uznaje równorzędność, lecz nie identyczność ról małżeńskich kobiety i mężczyzny. M. Kozakiewicz, dokonując analizy europejskich poglądów i stanowisk w podejściu do edukacji seksualnej, wyróżnił cztery odmiany wychowania seksualnego: – Wychowanie populacyjne zajmujące się problematyką prokreacji przez pryzmat wzrostu lub niżu demograficznego; jego celem jest wzbudzenie odpowiedzialności wśród młodzieży za stan demograficzny ich kraju; młodzież zaznajamia się z metodami antykoncepcji, problemami aborcji i sterylizacji, ale antykoncepcja przedstawiana jest negatywnie. – Wychowanie seksualne jako przygotowanie do życia seksualnego, oderwane od modelu małżeństwa i rodziny; celem jest nauka na temat antykoncepcji oraz form uzyskania satysfakcji erotycznej. – Wychowanie do więzi międzyludzkiej i międzyosobniczego komunikowania się łączy uświadomienie seksualne z kształtowaniem humanistycznych postaw wobec osób płci przeciwnej; antykoncepcja jest środkiem zapobiegania niechcianym ciążom i chorobom; małżeństwo, rodzina nie są formami współżycia uprzywilejowanymi kulturowo. 33 M. Kozakiewicz, Młodzież wobec seksu, małżeństwa i rodziny. Perspektywa europejska, Warszawa 1985, s. 155. 34 K. Wiśniewska-Roszkowska, Problemy współczesnego erotyzmu, Warszawa 1986, s. 185–186. 40 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz – Przygotowanie do małżeństwa i życia w rodzinie zespala wychowanie seksualne z pełnieniem ról rodzicielskich; rodzicielstwo w tym typie wychowania jest naczelną wartością i celem każdego człowieka. Powyższe propozycje szkolnej edukacji seksualnej oprócz odmiennych celów mają także pewne elementy wspólne. Wszystkie są typami ideologicznymi, reprezentującymi poglądy konserwatywne, liberalne czy radykalne, są również uzależnione od władzy politycznej, a nie od potrzeb obywateli. Zmieniające się w Polsce kolejne rządy w istotny sposób wpływały na model edukacji seksualnej35. Kwestia rozwoju dzieci i młodzieży nie jest uwzględniona w należytym stopniu, zarówno przez wychowanie seksualne w wersji liberalnej, jak i konserwatywnej czy umiarkowanej. Ten brak jednolitej teoretycznej całości dotyczącej procesów zmian, jakie zachodzą w różnych fazach dzieciństwa i młodości, jest charakterystyczny dla wielu opracowań naukowych z dziedziny seksuologii. W naszym kraju po raz pierwszy wychowanie seksualne wprowadzono do szkół w 1969 roku. Program w szkołach podstawowych realizowany był na lekcjach biologii, języka polskiego oraz lekcjach wychowawczych, a w szkołach ponadpodstawowych na lekcjach biologii i higieny. Zagadnienia poruszane na zajęciach dotyczyły anatomii i fizjologii życia seksualnego, a także kształtowania pożądanych zachowań młodzieży wobec miłości, rodzicielstwa. W 1973 roku do programu szkolnego wprowadzono nieobowiązkowy przedmiot: przysposobienie do życia w rodzinie socjalistycznej. Na zajęciach podejmowano zagadnienia takie jak: dojrzewanie płciowe, antykoncepcja, świadome macierzyństwo i ojcostwo. Samodzielny przedmiot funkcjonował do 1981 roku, następnie zadecydowano o powierzeniu wychowawcom klasowym obowiązku przekazywania wiedzy z tego zakresu tematycznego na godzinach wychowawczych (łącznie 19 godzin w ciągu roku w klasach V–VIII szkół podstawowych i w szkołach ponadpodstawowych)36. W 1994 roku wraz ze zmianą ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zmieniono formułę programową zajęć. W miejsce laickiego modelu wprowadzono inny, zakorzeniony w tradycji katolickiej. Dwa lat później zmiana rządu (SLD–PSL) przyczyniła się do modyfikacji przedmiotu. Decyzją ówczesnego ministra edukacji narodowej opracowano zaję- 35 Zob. M. Chomczyńska-Miliszkiewicz, Edukacja seksualna w społeczeństwie współczesnym. Konteksty pedagogiczne i psychospołeczne, Lublin 2002, s. 28–31. 36 W podręcznikowym programie omawiane były takie zagadnienia, jak: rozwój jednostki, życie erotyczne człowieka (w tym antykoncepcja naturalna i sztuczna, a także negatywne skutki przerywania ciąży), rodzina w życiu człowieka. Na podstawie: W. Sokolik i inni, Przysposobienie do życia w rodzinie, Warszawa 1987. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 41 cia: wiedza o życiu seksualnym człowieka. Jednak brak środków finansowych i kolejna zmiana rządu opóźniły wprowadzenie przedmiotu do szkół. W 1998 roku opracowano nowe treści programowe i zmieniono dotychczasową nazwę na wychowanie do życia w rodzinie, które teoretycznie obowiązuje od 1999 roku. Program tego przedmiotu – zgodnie z zaleceniami ONZ – powinien promować nowoczesną wiedzę seksualną, a także przekazywać informacje mające na celu zmniejszenie zagrożeń wynikających z zakażeń HIV/AIDS i innych chorób przenoszonych drogą płciową37. Przeciwnicy edukacji seksualnej utrzymują, że założeń tych nie da się pogodzić z treściami propagowanymi w katolickich podręcznikach wychowujących do życia w rodzinie. Problematyka płci zdaniem Kościoła zawsze powinna być ukazywana przez pryzmat dobra i piękna, jako wartość w kontekście osoby, małżeństwa i rodziny. Natomiast edukacja seksualna niszczy najważniejsze wartości, bo jej głównym celem jest nauka seksu i antykoncepcji. Kościół przestrzega rodziców i młodzież przed pełną swobodą seksualną i psychiczną presją w tym kierunku. Zalecane książki i programy to np.: W. Papis, Wzrastam w mądrości; O.K. Meissner, Skąd się biorą dzieci?; M. Kwiek, Dorastanie do miłości; T. Król, Wędrując ku dorosłości; S. Sławiński, Wychowanie do miłości; K. Ostrowska, Przygotowanie do życia w rodzinie czy też W. Półtawska, Przygotowanie do małżeństwa. Do realizacji edukacji seksualnej młodzieży obowiązują przyjęte przez Polskę dokumenty międzynarodowe, m.in.: Konwencja o prawach dziecka, dokumenty końcowe konferencji ONZ w Kairze i Pekinie (Międzynarodowa Konferencja na rzecz Ludności i Rozwoju, 1994; IV Światowa Konferencja w sprawach Kobiet, 1995). Krajowym dokumentem, nakładającym na państwo polskie obowiązek wprowadzenia zajęć z wychowania do życia w rodzinie jest Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży38. Szczegółowo regulują to rozporządzenia w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka; o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych 37 Wspomnieć również należy, że Komitet Praw Dziecka ONZ w swoich uwagach końcowych o Polsce z dnia 30.10.2002 r. zalecił Polsce rozpocząć edukację seksualną i programy uświadamiające w szczególności dla nieletnich, w dziedzinach takich jak zdrowie seksualne i reprodukcyjne. Zaniepokojenie nieadekwatnymi służbami planowania rodziny oraz edukacji seksualnej wyraził także Komisarza Praw Człowieka podczas wizyty w Polsce 18–22.11.2002 r. Zob. Raport Komisarza Praw Człowieka Alvaro Gil-Roblesa, Strasburg (19.03.2003), s. 12–13: http://www.adwokatura.pl/Pliki/ RaportGilaRoblesa.doc (dostęp 20.04.2004). 38 Dz.U. 7.01.1993. 42 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz w podstawie programowej kształcenia ogólnego39 (z późniejszymi nowelizacjami w latach 2001, 2002, 2007). Od 1.09.2009 roku wchodzi w życie nowe rozporządzenie w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka (zgodnie z projektem MEN z 5.03.2009 roku). Kolejna nowelizacja nie jest podyktowana jakąś radykalną zmianą w systemie oświaty, lecz wynika z potrzeby ujednolicenia przepisów, dookreśleniem warunków uczestnictwa uczniów w zajęciach wychowania do życia w rodzinie. Zgodnie z ustawowym rozporządzeniem, zajęcia powinny odbywać się w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych – w każdej klasie po 14 godzin rocznie. Wybór programów i podręczników należy do nauczyciela. Na zajęcia wychowania do życia w rodzinie nie będą uczęszczać tylko ci uczniowie niepełnoletni, których rodzice (prawni opiekunowie) zgłoszą dyrektorowi szkoły w formie pisemnej sprzeciw wobec udziału uczniów w zajęciach oraz uczniowie pełnoletni, którzy sami zgłoszą taki sprzeciw. Programy szkolne nie są i nadal nie będą w żaden sposób monitorowane przez władze oświatowe. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Z. Izdebskiego (zgodnie z metodologią WHO)40, ankietowani uczniowie w roku szkolnym 2005/2006 ocenili, że prowadzenie zajęć w szkołach wyglądało w następujący sposób: Tak, realizowane są jako osobne zajęcia 34% Tak, na innych zajęciach, godzinach lekcyjnych 14% Nie 27% Jeszcze nie, ale są planowane 10% Nie wiem, trudno powiedzieć 15% Z kolei według danych zebranych w systemie informacji oświatowej wynika, że w roku szkolnym 2007/2008 udział uczniów w ww. zajęciach wynosił w szkołach podstawowych i gimnazjach ok. 76%, natomiast w szkołach ponadgimnazjalnych ok. 45%. Dane te wskazują na konieczność podnoszenia jakości i atrakcyjności zajęć oraz zapewnienia lepszej i efektywniejszej współpracy szkół z rodzicami41. 39 Dz.U. z 17.08.1999, nowelizacje: Dz.U. z 20.07.2001, Dz.U. z 31.07.2002, Dz.U. z 23.08.2007. Od 1.09.2009 wchodzi w życie nowe rozporządzenie zgodnie z projektem MEN z 5.03.2009. 40 Badania seksualności regularnie powtarzane co cztery lata na próbie ogólnopolskiej osób w wieku 15–49 lat realizowane od 1997 roku. Z. Izdebski, Ryzykowna seksualność Polaków w dobie HIV/AIDS. Studium porównawcze 1997–2001–2005, Zielona Góra 2006, s. 100–103. 41 Za: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/3A3B8702. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 43 Zdaniem Kościoła odpowiedzialność za wychowanie seksualne ponosi w głównej mierze rodzina, która jest szkołą bogatszego człowieczeństwa. W Karcie praw rodziny podpisanej przez Polskę czytamy: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami moralnymi i religijnymi, uwzględniając tradycje kulturowe rodziny, które sprzyjają dobru i godności dziecka; rodzice winni także otrzymać od społeczeństwa odpowiednią pomoc i konieczne wsparcie do wypełniania roli wychowawców. W szczególności wychowanie seksualne, stanowiące podstawowe prawo rodziców, winno dokonywać się zawsze pod ich troskliwym kierunkiem; zarówno w domu, jak i w wybranych i kontrolowanych przez nich ośrodkach wychowawczych” 42. Rodzice własnym przykładem mają świadczyć o ideale chrześcijańskiego małżeństwa. Tylko dobra rodzina daje dziecku miłość, zakorzenienie w świecie ducha i wzrastanie w świecie miłości, kobiecości i męskości. W wychowaniu do miłości ukazuje się dzieciom piękno macierzyństwa, piękno ojcostwa, postawę szacunku dla istoty ludzkiej. Instytucją wspierającą rodzinę ma być Kościół (katecheza) i szkoła. Zadaniem szkoły jest wyrabianie w dzieciach wstydliwości oraz emocjonalnej dojrzałości – panowania nad sobą i właściwej postawy wobec innych. W okresie dojrzewania i dorastania młodzież ma rozwijać się umysłowo, moralnie i fizycznie przez naukę, sport. Młodzi powinni nauczyć się opanowania popędów. Opanowanie, a nie rozbudzanie popędów jest ważnym warunkiem rozwoju oraz wykształcenia właściwego człowieczeństwa. Celem autentycznego wychowania seksualnego jest stały postęp w panowaniu nad popędami, potrzebny po to, by „w swoim czasie otworzyć się na prawdziwą i ofiarną miłość”. Wychowanie seksualne winno obejmować biologię, psychologię, socjologię i religię. Działania seksualne podlegają ocenie moralnej. Młody człowiek winien uczyć się, że jego seksualność może być źródłem radości i życia – jeżeli zwiąże ją z miłością, albo cierpienia i krzywdy – jeżeli będzie powiązana z lękiem i przemocą43. Z punktu widzenia etyki katolickiej nauka zasad antykoncepcji jest niedopuszczalna, ale aprobowanym sposobem kontroli płodności są metody naturalne. Według danych rządowych z 1998 roku w skali całego kraju działało 2500 katolickich poradni życia rodzinnego, 4700 instruktorek i 3000 nauczycieli metod naturalnych44. Niestety, od tego czasu nie opublikowano nowszych informacji na temat funkcjonowania poradni naturalnego planowania rodziny. Można jednak sądzić, że jest to chyba liczba wciąż za mała, gdyż Polacy pytani w sondażach CBOS-u o stan pol42 Karta praw rodziny, art. 5. Zob. Kościół a problemy etyki seksualnej. Komentarz do Deklaracji Persona Humana, s. 54–57; 216–222; 223–234; 228–235. 44 Sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji w roku 1999 ustawy z dnia 7.01.1993 r. O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. 43 44 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz skiej edukacji seksualnej wskazują na potrzebę propagowania różnych metod zapobiegania ciąży, w tym także naturalnych. 5. Istota toczącego się sporu Spór, jaki toczy się w Polsce o wychowanie seksualne, zaangażował przede wszystkim lekarzy, seksuologów, wychowawców, etyków. Polaryzacja postaw uczestników sporu dokonuje się na osi planowanie rodziny versus wychowanie seksualne45. Wedle definicji Wincentego Okonia, autora Nowego słownika pedagogicznego wychowanie seksualne to „ogół działań i wpływów zmierzających do ukształtowania u dzieci i młodzieży postaw szacunku i zrozumienia wobec przedstawicieli płci odmiennej oraz takich uczuć wzajemnych, jakie są warunkiem wytwarzania się prawidłowych relacji między dziewczętami i chłopcami”46. Do głównych instytucji wychowania seksualnego należy rodzina, bowiem dzieci na przykładzie zachowań ojca i matki kształtują swoje pierwsze, często decydujące wyobrażenia o miłości między kobietą i mężczyzną. Z kolei planowanie rodziny nazywane również wychowaniem do życia w rodzinie opiera się na tradycyjnym podejściu do płci, uznaniu wartości stosunków płciowych tylko w obrębie miłości małżeńskiej oraz na idei propagowania wśród jednostek tylko naturalnych metod zapobiegania ciąży. Toteż przeciwnicy edukacji seksualnej związani są zazwyczaj z nurtem myśli katolickiej. Autorzy ci na przykładzie dwudziestoletnich doświadczeń krajów zachodnich upatrują w edukacji seksualnej negatywnych konsekwencji dla prawidłowego funkcjonowania społeczeństw ludzkich: stały wzrost ciąż, zachorowania weneryczne i inne choroby, liczne aborcje nastolatek, zakażenia i dystrofie noworodków, obniżający się wiek inicjacji seksualnej47. Cenioną publikacją w tym środowisku jest praca Josha Mc Dowella Mity edukacji seksualnej, w której teolog analizuje szereg badań i danych statystycznych dotyczących amerykańskiego modelu wychowania seksualnego propagowanego w szkołach. Według niego większość założeń edukacji seksualnej jest błędnych, gdyż: 45 Zob. M. Kozakiewicz, Pro i contra… Ibidem, s. 471. 47 Por. J. McDowell, Mity edukacji seksualnej, Warszawa 1999; U. Dudziak, Seksualność a polityka od socjalizmu do liberalizmu, Toruń 2002; J. Uścinowicz, Planowane rodzicielstwo, Gdańsk 1998; D. Kornas-Biela, U. Dudziak, Edukacja seksualna czy wychowanie człowieka [w:] Wychowanie do życia w rodzinie, 11.12.1993; J. Dobson, Zasady nie są dla tchórzy, Warszawa 1993; V. Riches, Następstwa edukacji seksualnej, Gdańsk 1984; K. Wiśniewska-Roszkowska, Seks i moralność…; W. Fijałkowski, Rodzicielstwo w zgodzie z naturą. Ekologiczne spojrzenie na płciowość, Poznań 1999. 46 Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 45 – edukacja seksualna prowokuje do aktywności seksualnej nastolatków, – wychowanie seksualne przyczynia się do zmniejszenia liczby urodzeń, a nie ciąż, – wzrasta również liczba aborcji wśród nastolatek (W USA dwa razy więcej urodzeń i aborcji wśród nastolatek niż we Francji i w Szwecji). Zdaniem autora pojęcie moralna neutralność w etyce seksualnej nie istnieje. Każda koncepcja odwołuje się do jakichś ideologicznych założeń, nawet jeśli się do tego nie przyznaje48. Z kolei propagatorzy wychowania seksualnego podważają poglądy o naukowym pobudzaniu młodych do aktywności płciowej. Lekarze i sympatycy z kręgu Towarzystwa Rozwoju Rodziny postulują odpolitycznienie edukacji seksualnej. Ich zdaniem uświadomienie seksualne powoduje mniejsze zainteresowanie seksem (zakazany owoc lepiej smakuje). Świadczą o tym również raporty WHO, według których dobre programy edukacji seksualnej mogą opóźnić inicjację seksualną. Przykładem takiej polityki są kraje Ameryki Łacińskiej, Meksyk, Ekwador, Gwatemala, Chile, niektóre stany Ameryki Północnej49. Ale rację mają również krytycy wychowania seksualnego, gdyż oświata szkolna z pewnością nie zastąpi rodziców. Od lat największy wskaźnik ciąż i aborcji wśród nieletnich w Unii Europejskiej ma Wielka Brytania. Każdego roku około 50 tys. dziewcząt poniżej 18 roku życia zachodzi w ciążę. Połowa z nich decyduje się na aborcję (zgodnie z obowiązującym prawem rodzice nie są o tym fakcie informowani przez personel medyczny). W kraju tym prowadzona jest szkolna edukacja seksualna, oparta na przekazywaniu biologicznej wiedzy na temat życia seksualnego i motywowaniu do stosowania antykoncepcji (promowane są prezerwatywy i inne środki antykoncepcyjne, również pigułkę postkoitalną i środki wczesnoporonne można nabyć bez recepty lekarskiej). Najmłodsi brytyjscy rodzice mają 11 lat (matka) i 13 lat (ojciec)50. Konflikt pomiędzy stanowiskami „planowanie rodziny” oraz „wychowanie seksualne” dotyczy również doboru treści, jakie powinny być prezentowane na zajęciach szkolnych z młodzieżą, ich kolejności, wartości oraz metody przekazu. Ta istota sporu jest zacierana, w potocznym dyskursie, głównie medialnym, kontro48 J. McDowell, Mity edukacji seksualnej…, s. 113–144; 155–178. Np. w szkole w Baltimore w USA wychowanie seksualne wpłynęło na obniżenie ciąż, aż o 30% zmniejszyła się liczba ciężarnych nastolatek w ciągu 2 lat działania programu oświaty seksualnej w ramach obowiązkowych zajęć szkolnych. Za: „Biuletyn Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny” 1997 nr 8, s. 4–5. 50 Por. K. Urban, Nieskuteczność biologicznej edukacji seksualnej (typu B lub C) oraz skuteczność abstynenckiej edukacji seksualnej (typu A) - doświadczenia USA i Wielkiej Brytanii [w:] Służba Życiu 1/2007; http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,96856,6309701,Najmlodsze_matki_Europy.html, (dostęp 3.03.2009). 49 46 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz wersje wokół tego tematu odbierane są jako bitwa zwolenników (piewców) i przeciwników (wrogów) edukacji seksualnej. Tymczasem stanowiska reprezentantów obu tych koncepcji – sprowadzone tu do typów idealnych51 – dostrzegają i postulują objęcie młodzieży szkolnej programami nauczania wychowania seksualnego. 6. Edukacja seksualna – potrzeby, praktyki, oczekiwania Kwestia życia seksualnego polskich nastolatków podejmowana była przez badaczy różnych dyscyplin naukowych. Przytoczmy w tym miejscu kilka ustaleń naukowych z ostatniego okresu. Badania pedagoga, seksuologa Z. Izdebskiego z 2004 roku, w których brało udział ponad 5 tys. młodzieży, dotyczyły zachowań seksualnych, antykoncepcji, HIV, ale też samopoczucia i relacji rodzinnych. Z badań wynika, że 15% osób w wieku 17–18 lat podjęło współżycie seksualne. Młodzi chcą, żeby szkoła przekazywała wiedzę na temat szacunku dla drugiej płci, dostępnej antykoncepcji, a także o zagrożeniach HIV (91% badanych)52. Julian Kultys podaje, że w rankingu najważniejszych problemów młodzieży związanych z życiem seksualnym na pierwszym miejscu jest ochrona przed HIV i innymi chorobami (77,1%) oraz przed niechcianą ciążą (71,3%)53. Również w badaniach Czesława Sandeckiego tematy te wskazywano jako najważniejsze, chętnie przez młodzież oczekiwane na katechezie w szkole. Z tych samych badań wiemy, że, niestety, zajęcia te były notorycznie pomijane w programie szkolnej katechezy54. Podstawowym problemem jest brak profesjonalnego przygotowania katechetów do tego zadania, problem ten dotyczy w ogóle pedagogów. Z kolei Beata Łaciak na podstawie własnych badań podaje, że lęk przed niechcianą ciążą pojawia się u 30% uczennic zasadniczych szkół zawodowych, u 14% uczennic liceów zawodowych i u 20% uczennic liceów ogólnokształcących. Stąd też według autorki uczennice częściej sięgają po środki zapobiegania ciąży niż kobiety dorosłe. Ale deklarowana znajomość środków antykoncepcyjnych jest często pozorna, bowiem ponad połowa badanych nie zna zasad stosowania wymienianych środków. Młodzi ludzie 51 Zob. M. Kozakiewicz, Pro i contra… Z drugiej strony bp Stanisław Stefanek, przewodniczący Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski tak skomentował badania Z. Izdebskiego: „Młodzież nie potrzebuje edukacji seksualnej, tylko obrony przed tym nachalnym molestowaniem seksedukacją”. Na te słowa seksuolog odpowiada: „Żyjemy w erze Internetu i jeśli szkoła czy rodzina nie uczą o seksie, to dziecko dowie się wszystkiego z sieci, często w wulgarnej, pornograficznej formie”. Za: www.ekai.pl/serwis/?MID=9191 (dostęp: 18.03.2005), www.lubin.edu.pl/seks.htm (dostęp: 23.05.2005). 53 J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży…, s. 159. 54 Cz. Sandecki, Katecheza szkolna a religijność polskich studentów, Kraków 2004, s. 256. 52 Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 47 wiedzę o życiu seksualnym czerpią ze środków masowego przekazu, zwłaszcza z prasy kobiecej, informacji dostarczają także rówieśnicy. Niestety, nierzadko ma miejsce zjawisko prostytucji wśród nieletnich, zwłaszcza na terenach ubóstwa i marginalizacji55. W raporcie Ministerstwa Zdrowia pt.: Zdrowie kobiet w wieku 15–49 lat czytamy, że wśród dziewcząt w wieku 18 lat, kończących szkoły ponadgimnazjalne prawie połowa rozpoczęła współżycie seksualne. Autorzy raportu podają, że w czasie ostatniego stosunku płciowego, co dziesiąta nie stosowała żadnej metody zapobiegania ciąży, a połowa korzystała z metod o małej skuteczności56. Zwróćmy uwagę, że ciąża zajmuje pierwsze miejsce w rankingu obaw dotyczących relacji seksualnych aż u blisko 70% Polek od 15 do 49 roku życia57. Współczesna medycyna stoi na stanowisku, iż odpowiednie odstępy pomiędzy ciążami pozwalają kobiecie zachować pełne zdrowie fizyczne i psychiczne. Ale stosunki seksualne bez zabezpieczenia nawet wśród kochających małżonków mogą powodować szereg zaburzeń seksualnych mających wpływ na funkcjonowanie rodziny58. Jan Paweł II dał temu wyraz w książce Miłość i odpowiedzialność pisząc, że „lęk przed zajściem w ciążę odbiera kobiecie radość miłości, którą przynosi natura”59. Kościół od lat zajmuje stanowisko w kwestii oświaty seksualnej, dostrzegając jej potrzebę, ale i krytykując zachodni model edukacji seksualnej za permisywizm, mechaniczne podejście do osoby ludzkiej. W konstytucji Gaudium et Spes życie seksualne człowieka uznano za ważny element egzystencji, wymagający badań teologicznych. Kościół uważa, że edukacja seksualna młodzieży w okresie dojrzewania jest niezbędna, nie może ona jednak sprzeciwiać się katolickiej etyce seksualnej. Paweł VI w encyklice Humanae Vita z 1968 roku potwierdził, że rolą Kościoła jest między innymi stanie na straży katolickiej moralności seksualnej. Z tej perspektywy krytykowany jest homoseksualizm, seks przedmałżeński, masturbacja, związki nieformalne. Nauka ta podtrzymywana jest przez kolejnych papieży w dokumentach Stolicy Apostolskiej (np. deklaracja Persona humana z 29 grudnia 1978 roku, adhoracja apostolska Jana Pawła II Familiaris Consortio z 22 listopada 1978 roku, encyklika Deus Caritas Est ogłoszona 25 grudnia 2005 roku przez Benedykta XVI). 55 Zob. Prostytucja nieletnich w perspektywie Dolnoślązaków, A. Pierzchalska, A. Lisowska, J. Kurzępa (red.), Raport z 2008 roku, Wrocław 2008. 56 Ministerstwo Zdrowia, Zdrowie kobiet w wieku 15–49 lat, Warszawa 2007, s. 87. 57 Ibidem, s. 86. 58 M. Wisłocka, Sztuka kochania, Warszawa 1995, s. 233. 59 K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Lublin 1982, s. 250. 48 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz Społeczeństwo polskie opowiada się w sondażach za wprowadzeniem oświaty seksualnej do szkół podstawowych. Z sytuacja taką mamy do czynienia od lat, autorzy raportów naukowych wykazują, że większość Polaków jest przekonanych o potrzebie wprowadzenia oświaty seksualnej do szkół podstawowych. W raporcie CBOS-u z 2005 roku czytamy, że sądziło tak blisko 80% respondentów, podczas gdy 18% Polaków zgłosiło sprzeciw, w 2007 roku liczba zwolenników edukacji seksualnej w szkołach zwiększyła się do 90%. Im młodsi byli ankietowani, tym częściej uważali, że edukacja seksualna jest potrzebna, im starsi, tym bardziej wyrażali dezaprobatę dla idei szkolnej edukacji seksualnej60. Wśród 98% katolików w Polsce większość posyła swoje dzieci na lekcje religii, ale opowiada się za wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej. Sprawa edukacji seksualnej nie jest odbierana przez Polaków jako konfliktogenna religijnie, moralnie. Tymczasem rząd polski od lat unika zajęcia wyraźnej polityki w kwestii edukacji seksualnej młodzieży, mimo że na potrzebę taką uwagę zwracają nie tylko różni badacze zjawiska, rodzice, młodzież, ale także wnioski takie wynikają z raportów rządowych. Zdaniem badaczy etyki seksualnej w ciągu ostatnich 13 lat niewiele ponad 50% badanej młodzieży utożsamia się ze stanowiskiem Kościoła w kwestii moralnej oceny przerywania ciąży. Deklaracja wiary nie ma wpływu na postrzeganie etyki katolickiej, ale też nigdy w pełni nie przejawiała się ona w rzeczywistym modelu zachowań ludzkich61. Dużo większa akceptacja katolickiej etyki seksualnej występuje wśród studentów uczelni związanych z Kościołem oraz uczelni o przeważającej liczbie studentów płci męskiej. Przykładem mogą być badania ankietowe Cz. Sandeckiego z 2002 roku, skierowane do studentów uczelni krakowskich, gdzie autor uzyskał w wynikach bardzo wysoki odsetek osób uznających antykoncepcję za czyn moralnie zły62. W potocznym dyskursie społecznym dużo się mówi o złym prowadzeniu się młodzieży, upadku moralności seksualnej. Tymczasem różni badacze zjawiska, tacy jak: J. Mariański, L. Dyczewski, J. Baniak, J. Kultys, twierdzą, że przez ponad 60 Por. W. Derczyński, Raport CBOS, Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe, II 2005; O wychowaniu seksualnym młodzieży, Raport CBOS, VIII 2007 61 Zob. B. Wikarek, Edukacja seksualna a poglądy i postawy młodzieży policealnych szkół medycznych na temat przedmałżeńskiej aktywności seksualnej [w:] Zagadnienia prorodzinnej edukacji seksuologicznej. Materiały z seminarium naukowego – Katowice 25.05.2002, J. Rzepka (red.), Mysłowice 2003; J. Kultys, Moralność seksualna młodzieży…, s. 187. 62 95,3% studentów Papieskiej Akademii Teologicznej; 98,3% studentów Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum”; 80,9% studentów Akademii Pedagogicznej; 80,8% studentów Akademii Górniczo-Hutniczej; 81,2% studentów Akademii Rolniczej; 79,1% studentów Akademii Ekonomicznej; 68% studentów Politechniki Krakowskiej; 49,2 % studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Za: J. Kultys, Moralność seksualna młodzież…, s. 117–126. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 49 20 lat nie nastąpił upadek moralności seksualnej wśród polskiego społeczeństwa, a w szczególności wśród młodzieży. Biorąc pod uwagę opinie z zakresu etyki seksualnej, młodzi ludzie pozostawali niekiedy bardziej rygorystyczni niż dorośli. Prawdą jest, że średni wiek inicjacji seksualnej spada, a młodzież coraz częściej rozpoczyna współżycie przed osiągnięciem pełnoletniości63. Powodem inicjacji seksualnej jest jednak związek uczuciowy, a nie inne motywacje. Badacze zajmujący się przez kilkanaście, kilkadziesiąt latwpływem wiedzy seksuologicznej na postawy młodzieży stoją na stanowisku, że edukacja seksualna jest potrzebna64. Środowisko rodzinne jest wśród potencjalnych instytucji oświaty seksualnej najbardziej aprobowane przez młodych ludzi. Jednak rodzina nie spełnia funkcji wychowawczo-seksualnej, gdyż 90% Polaków65 chce, aby szkoła przejęła ciężar rodzicielskiego uświadomienia seksualnego. Tymczasem szkoła, choć zobowiązana jest do realizowania programów szkolnych, to jednak ich nie realizuje w wystarczający sposób66. Udział uczniów w zajęciach Wychowanie do życia w rodzinie nie jest obowiązkowy, zajęcia nie podlegają ocenie. Program oświaty seksualnej wycofano wraz z nadejściem III Rzeczypospolitej, w myśl zasady potępienia wszystkiego, co wiązało się z PRL. Konsekwencja, z jaką program był realizowany przez tyle lat, okazała się zbyt małą siłą przetargową w polskim sporze o edukację seksualną. W tym chocholim tańcu ideologiczno-filozoficznym – jak proces ten ujął czołowy polski seksuolog A. Jaczewski – rezygnację szkoły z prowadzenia zajęć odczytywać należy jako niechęć do angażowania się w spór polityczny. Czy potrzebna jest wiedza z podstaw seksuologii, czy wiedza o rodzinie, miłości, postawach filozoficznych i uczuciach? Konflikt jest w istocie pozorny, gdyż potrzebne są obydwa wymiary nauki67. Poważnym problemem jest brak dobrze wykształconej kadry nauczycieli fachowców, którzy mogliby prowadzić zajęcia w sposób obiektywny. Mimo różnych kursów i ośrodków doskonalenia 63 Zob. Z. Izdebski, Ryzykowna seksualność Polaków…. Por. J. Baniak, M. Chomczyńska-Miliszkiewicz, W. Derczyński, L. Dyczewski, Z. Izdebski, J. Kultys, Z. Lew-Starowicz, B. Łaciak, K. Ostrowska, B. Wikarek, J Szczepańska, J. Mariański i wielu innych. 65 Na przestrzeni kilku ostatnich lat liczba osób popierających szkolną edukację seksualną zwiększyła się. Por. komunikaty z badań CBOS, Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe, Warszawa, II 2005; O wychowaniu seksualnym młodzieży, VII. 2007. 66 Zob. M. Zielińska, Wychowanie seksualne wobec zmian zachowań seksualnych młodzieży polskiej – analiza wyników badań własnych „Ginekologia Praktyczna” 2007, nr 2. 67 Por. J. Rzepka, Czy należy realizować edukację seksuologiczną/ kto, kiedy i w jaki sposób ma to robić?; A. Jaczewski, Edukacja seksuologiczna realizowana przez szkołę; B. Wikarek, Edukacja seksualna a poglądy i postawy młodzieży policealnych szkół medycznych na temat przedmałżeńskiej aktywności seksualnej [w:] Zagadnienia prorodzinnej edukacji…, s. 17–25; 31–35; 49–65. 64 50 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz dla nauczycieli trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż seksuologia nie jest nawet obowiązkowym przedmiotem realizowanym na kierunkach studiów medycyny czypsychologii. L I T E R AT U R A: „Biuletyn Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny” 1997, nr 1; 2005, nr 8. Boy-Żeleński T., Piekło kobiet, Warszawa 1960. CBOS, Aborcja, edukacja seksualna, zapłodnienie pozaustrojowe, II 2005. CBOS, O wychowaniu seksualnym młodzieży, VIII 2007. Chomczyńska-Miliszkiewicz M., Edukacja seksualna w społeczeństwie współczesnym. Konteksty pedagogiczne i psychospołeczne, Lublin 2002. Czekański A., Pigułka antykoncepcyjna i jej skutki dla zdrowia kobiety, „Problemy Rodziny”, 1990, nr 4. Dobson J., Zasady nie są dla tchórzy, Warszawa 1993. Duch D., Postawy środowiska lekarskiego wobec ustawy antyaborcyjnej [w:] Ustawa antyaborcyjna. Funkcjonowanie, skutki społeczne, postawy i zachowania, IX 2000, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Dudziak U., Seksualność a polityka od socjalizmu do liberalizmu, Toruń 2002. Ehman R., Poronne działanie środków antykoncepcyjnych, Gdańsk 2004. Fijałkowski W., Rodzicielstwo w zgodzie z naturą. Ekologiczne spojrzenie na płciowość, Poznań 1999. Grabowscy M. i W., Niemyscy A. i M., Wołochowicz M. i P., Zanim wybierzesz… Przygotowanie do życia w rodzinie, Warszawa 1998. Izdebski Z., Ostrowska A., Seks po polsku: zachowania seksualne jako element stylu życia Polaków, Warszawa 2004. Izdebski Z., Ryzykowna seksualność Polaków w dobie HIV/AIDS. Studium porównawcze 1997–2001–2005, Zielona Góra 2006. Izdebski Z., Zachowania prozdrowotne i seksualne w aspekcie HIV/AIDS w Polsce, Warszawa 1997. Kultys J., Moralność seksualna młodzieży – ciągłość czy zmiana, Słupsk 2005. Jaworski A., Grodzki A., Izdebski Z., Przemiany obyczajowości seksualnej młodzieży, Warszawa 1994. Karta praw rodziny, http://www.srk.opoka.org.pl/srk/srk_pliki/karta.htm Kornas-Biela D., Dudziak U., Edukacja seksualna czy wychowanie człowieka [w:] Wychowanie do życia w rodzinie, 11.12.1993. Sto lat oświaty seksualnej w Polsce 51 Kozakiewicz M., Młodzież wobec seksu, małżeństwa i rodziny. Perspektywa europejska, Warszawa 1985. Kozakiewicz M., Pro i contra w planowaniu rodziny i wychowaniu seksualnym, Warszawa 1989. Łaciak B., Obyczajowość polska czasu transformacji, czyli wojna postu z karnawałem, Warszawa 2005. Malary J.H., Nowy feminizm. Kobieta i świat wartości, Poznań 2002. Malewska H., Psychospołeczne determinanty życia seksualnego kobiet, Warszawa 1986. Mariański J., Praktyki religijne młodzieży a uznawane wartości prorodzinne [w:] Rodzina współczesna, M. Ziemska (red.), Warszawa 2001, s. 138. McDowell J., Mity edukacji seksualnej, Warszawa 1999. Ministerstwo Zdrowia, Raport Zdrowie kobiet w wieku prokreacyjnym 15–49 lat, UNDP, 2006. Okólski M., Reprodukcja ludności a modernizacja społeczeństwa. Polski syndrom, Warszawa 1988. Prostytucja nieletnich w perspektywie Dolnoślązaków. Raport z 2008 roku, A. Pierzchalska, Lisowska A., J. Kurzępa (red.), Wrocław 2008. Riches V., Następstwa edukacji seksualnej, Gdańsk 1984. Sandecki Cz., Katecheza szkolna a religijność polskich studentów, Kraków 2004. Slany K., Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie, Kraków 2002. Sokolik W. i inni, Przysposobienie do życia w rodzinie, Warszawa 1987. Starowicz Z.L., Obawy seksualne młodych, „Problemy Rodziny” 1990, nr 1. Starowicz Z.L., Zabiegi przerywania ciąży w populacji 760 pacjentek Lekarskich Przychodni Specjalistycznych Towarzystwa Rozwoju Rodziny: analiza statystyczna, „Problemy Rodziny” 1989, nr 4. Uścinowicz J., Planowane rodzicielstwo, Gdańsk 1998. Wisłocka M., Sztuka kochania, Warszawa 1995. Wiśniewska-Roszkowska K., Seks i moralność, Warszawa–Kraków 1988. Wiśniewski-Roszkowska K., Problemy współczesnego erotyzmu, Warszawa 1986. Wojtyła K., Miłość i odpowiedzialność, Lublin 1982. Wróblewska W., Nastoletnie matki w Polsce. Studium demograficzne na podstawie badania „Ankieta Młodych Matek” z 1998. Monografie i opracowania, SGH, nr 340/22, Warszawa 1991. Zagadnienia prorodzinnej edukacji seksuologicznej. Materiały z seminarium naukowego, Katowice 25.05.2002, J. Rzepka (red.), Mysłowice 2003. Zielińska M., Wychowanie seksualne wobec zmian zachowań seksualnych młodzieży polskiej – analiza wyników badań własnych, „Ginekologia Praktyczna” 2007, nr 2. 52 Ewelina Wejbert-Wąsiewicz, Joanna Stanisz Żarnowska A. i Szwarc A., Kobieta i małżeństwo. Społeczno- kulturowe aspekty seksualności wiek XIX i XX, Warszawa 2004. Źródła internetowe: http://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/3A3B8702 (dostępny 23.04.2009) http://www.adwokatura.pl/Pliki/RaportGilaRoblesa.doc (dostępny 20.IV.2004). http://www.badania-seksualne.pl/historia.htm (dostępny 23.04.2009) http://www.federa.org.pl/dokumenty (dostępny 16 II 2008). http://www.kosciol.pl/article.php?story=20041113164055113 (dostępny 15 IV 2005). http://www.lubin.edu.pl/seks.htm (dostępny 23.05.2005) SUMMARY The history development and evolution of sexual education in Poland has been described in hereby article. Despite that since first social action of pioneer of sexual education till now over hundred years have passed, this theme still causes big political-ideologically disputes. Nevertheless it’s obvious that sexual education should be proceed, but the truth is that the compulsory programs has not been executing in the lesson reality though. The forceful social and sexual education to prevent the diseases, unwanted pregnancies, abortion – the vital drama. Unfortunately, in Poland this problem is still marginalized. There are three crucial reasons, which perpetuate such unfavourable state: social, cultural “tabu” of human sexuality “politicization” of human sexuality and, in practise, lack of fully-developed teaching body in sexual education. Key words: contraception, sexual education, church, youth, state Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X Monika Staszewicz CIELESNOŚĆ I SEKSUALNOŚĆ – EDUKACYJNE TROPY IDEOLOGII ROMANTYCZNEJ 1. Wprowadzenie Edukacja jednej drogi, a tak był postrzegany konserwatyzm, została w XVII wieku zanegowana i odrzucona jako opresyjna, toksyczna. Spadła na niego fala krytyki za jej adaptacyjny i instrumentalny charakter, za encyklopedyzm, schematyzm, szablonowość i uprzedmiotowienie uczniów. Surowej ocenie poddano dyscyplinę, nadmierną kontrolę, tresowanie według narzuconych wzorów, oschłość stosunków między nauczycielami i uczniami, oderwanie szkoły od życia oraz reprodukcję struktur społecznych. Tej dyrektywnej pedagogice zaczęto przeciwstawiać skrajnie odmienną, zrywającą z przeszłością i dotychczasową tradycją romantyczną ideologię edukacyjną. I chociaż, jak twierdzą L. Kohlberg i R. Mayer, „nie posiada ona wyraźnej teoretycznej podstawy definiowania celów, które mogłyby oprzeć się logicznej i filozoficznej krytyce, opiera się na założeniach pozostających w sprzeczności z wynikami badań, jest arbitralna i odpowiada wartościom pojedynczych pedagogów lub szkół”1, to ta sięgającą korzeniami filozofii Oświecenia i prac Jana Jakuba Rousseau ideologia, wbrew wszelkim przeciwnościom społecznym, kulturowym czy politycznym, systematycznie odradza się w kolejnych teoriach i nurtach wychowania, powraca w różnych formach i odmianach myślenia i działania pedagogicznego. Niezależnie od kryzysów i problemów, w których tkwi szkoła i wyzwań, które przed nią stoją, przedstawiciele różnych romantycznych nurtów walczą 1 L. Kohlberg, R. Mayer, Rozwój jako cel wychowania [w:] Spory o edukację. Dylematy i kontrowersje we współczesnych pedagogiach, Z. Kwieciński, L. Witkowski (red.), Warszawa 1993, s. 51–52. 54 Monika Staszewicz ze zmorami rygoru i dyscypliny umysłów, duszy i ciał. Warto przyjrzeć się zatem ideologii utożsamianej w sferze edukacji z gwałtowną liberalizacją przez pryzmat wybranych i istotnych edukacyjnie tropów sytuujących się w tak kontrowersyjnym współcześnie obszarze, jakim jest ludzka cielesność, płciowość i seksualność. Ideologia romantyczna, odwołując się do prawa naturalnego, zakłada, że każde dziecko rodzi się ze swej natury dobre i wszystko, co od niego pochodzi, jest najważniejszym aspektem jego rozwoju. Właściwe jest tylko to, co rozwinie się z dziecka, a więc sposób myślenia i postępowania. Przedstawiciele tej ideologii wierzą w naturalną dobroć dziecka, w to, że „to czego dzieci rzeczywiście pragną, o ile pozostawione zostaną sobie samym, równa się z tym, czego rzeczywiście powinny pragnąć z etycznego punktu widzenia”2. Implikuje to zarazem przekonanie, że „cokolwiek robią dzieci, jest dobre, że są one tak »skonstruowane«, że działają i rozwijają się zgodnie z normami etycznymi, a decyzje dotyczące tego, co jest dla nich dobre, wynikają z ich własnych pragnień”3. Człowiek rodzi się wyłącznie z dobrymi skłonnościami, natomiast złe rozwijają się później pod wpływem otoczenia i niewłaściwego postępowania czy też, jak będą uważali antypedagodzy, wychowania w szczególności. J. J. Rousseau tak pisał: „wszystko, wychodząc z rąk Stwórcy jest dobre, wszystko wyrodnieje w rękach ludzkich”4. Wychowanie to proces, którego naczelnym celem jest szczęście dziecka oraz jego zdrowie i wzrost, a nie konfrontacja z zasadami i problemami, przed którym staje sam pedagog. Wychowanie takie, jak twierdzi J.J.Rousseau, „ma pozwolić na swobodne rozwijanie się natury ludzkiej w dziecku. Ma oddalać wszelkie wpływy zewnętrzne, które by swobodnemu biegowi natury chciały nadawać jakiś kierunek lub jakąś treść. Nie wychowywać urzędnika ani żołnierza, ani duchownego, ale przede wszystkim człowieka”5. Cele wychowania są skupione na wewnętrznych uczuciach i stanach dziecka. Cele te są postrzegane jako jednostkowe i indywidualne i definiowane są za pomocą zasobu cnót oraz „zbioru rysów charakteryzujących idealnie zdrową i w pełni funkcjonującą osobowość. Umiejętności, osiągnięcia i wyniki nie są zadowalające same w sobie, ale są jedynie środkami prowadzącymi do wewnętrznej świadomości, szczęścia lub zdrowia psychicznego”6. W stanowieniu celów podkreśla się bezpośrednie zainteresowanie i radość z posiadania nowych, intensywnych i złożo2 3 4 5 6 Ibidem, s. 71. Ibidem. J.J. Rousseau, Emil, czyli o wychowaniu, Wrocław 1955, s. 7. S. Kot, Historia wychowania, Kraków 1924, s. 356 i nast. L. Kohlberg, R. Mayer, op.cit., s. 53. Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 55 nych doświadczeń. Wychowanie takie szanuje wolność dziecka, która jest podstawowym terminem w ideologii romantycznej i która stanowi punkt wyjścia jej założeń psychologicznych, epistemologicznych i etycznych. Podłożem ideologii romantycznej jest teoria rozwoju jako dojrzewania, która zakłada, że rozwój człowieka odbywa się poprzez embriologiczne stadia, reprezentujące całkowity stan organizmu w danym okresie. Dziecko rodzi się z określonym dziedzictwem, z którego czerpie na kolejnych etapach swojego życia. Założenia epistemologiczne ideologii romantycznej opierają się na przekonaniu, że „wiedza i rzeczywistość odnoszą się do bezpośredniego wewnętrznego doświadczenia jednostki. Wiedza lub prawda są świadomością siebie lub względem siebie, natomiast świadomość jest definiowana jako forma prawdy o emocjonalnych i intelektualnych składowych »Ja«”7. Tym samym podstawowa struktura umysłowa jest produktem, bezpośrednim odwzorowaniem, odbiciem wrodzonych neurologicznych wzorów, a dojrzała myśl jest wynikiem prostego dojrzewania biologicznego. Proces nabywania i internalizowania wartości odbywa się w analogiczny sposób. Ważny podkreślenia jest fakt, że zarówno rozwój poznawczy, jak i społeczno-emocjonalny są rozwinięciem właściwości biologicznych jednostki i jako dwie odrębne rzeczywistości mogą przebiegać niezależnie od siebie. A.S. Neill wierzy, że „rozwój intelektu nie zależy od bagażu tak czy inaczej powiązanych ze sobą wiadomości, a od tego, czy pozwoli się emocjom na swobodne i niczym nie skrępowane ujawnienie wiadomości”8. W procesie rozwijania zasobu cnót ważne miejsce odgrywa środowisko wychowawcze, które powinno brać pod uwagę codzienne potrzeby dziecka oraz jego „żywotną aktywność”9. Powinno także dostarczać dzieciom niezbędnych zasobów dla naturalnie wzrastającego organizmu i rozwoju wewnętrznego dobra wyrażającego się w możliwościach i zaletach społecznych, a zarazem umożliwiającego kontrolowanie i panowanie nad wewnętrznym złem. Umożliwienie dziecku życia i rozwoju w wolności prowadzi do rozwinięcia spontanicznych instynktów i emocji, wspomaga rozwój jego ciała i umysłu, stymuluje ujawnianie indywidualnych właściwości i możliwości rozwojowych, umożliwia samorealizację. Zdaniem M. Montessori to właśnie „idea wolności powinna inspirować pedagogikę ze względu na swoją uniwersalność. Wolność bowiem jest wyzwalaniem życia jednostki od 7 Ibidem, s. 61. J. Konopnicki, Eksperymentalne szkolnictwo w Anglii i Szkocji, Wrocław–Warszawa–Kraków 1964, s. 101. 9 J.H. Pestalozzi, Pisma pedagogiczne, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972, s. 70–71. 8 56 Monika Staszewicz wielu przeszkód na drodze do jej harmonijnego, organicznego i duchowego rozwoju”10. Głównym zagrożeniem dla wolności i szczęścia dzieci są nauczyciele i szkoła. Szkoła zniewala przez to, że najpierw oddziela naukę od życia, a następnie uczy dzieci, że są bezwartościowe, niegodne zaufania oraz że są tylko pustymi kartami, które wypełnia się treścią poprzez egzekwowanie wypełniania rozkazów i komend nauczycieli. „Siedź spokojnie” i „Bądź cicho” – to główne hasła tradycyjnej szkoły11. A. S. Neill postuluje więc, aby „znieść autorytet. Pozwolić dziecku być sobą. Nie pomiatać nim. Nie pouczać go. (…) Nie pchać w górę. Nie zmuszać go do robienia czegokolwiek”12. A C. Bereiter idzie o krok dalej i twierdzi, że „nauczyciele powinni odrzucić rolę Boga – odrzucić chęć, próby wpływania, ingerowania w naturalny rozwój dziecka. Gdyż nie istnieją już moralnie bezpieczne cele nauczycieli. Jedynie procesy są bezpieczne. Gdy dochodzi do celów wszystko jest wątpliwe. Szacunek dla wolności dziecka oznacza przyznanie mu maksymalnej wolności, dającej pogodzić się z wolnością innych”13. Zatem w myśl założeń ideologii romantycznej o wy-dobyciu-na jaw-tego-co-chowane14, o ujawnieniu tego, co stanowi o właściwości jednostki i o jej specyfice, decyduje natura człowieka, rozwijająca się zgodnie z określonymi stadiami w szczęśliwym i wolnym od opresyjnych roszczeń dorosłych otoczeniu. J.H. Pestalozzi uważał, że „kształcenie człowieka jest niczym innym jak dopomaganiem naturze w jej własnym rozwoju”15. Należy zaufać naturze dziecka i cierpliwie, spokojnie obserwować jego rozwój oraz wspierać naturę, aby w swoim czasie ujawniła swoje właściwości rozwojowe. Opiekunowie powinni być przekonani, że dzieciństwo jest przeżyciem najdoskonalszej rzeczy na świecie, ponieważ pochodzi z ręki Boga, a tym samym nie ma nic bardziej godnego szacunku, miłości i służby niż dusza i ciało wzrastającego dziecka. Dziecko jako element natury i czysta natura zarazem stanowi zarówno przyczynę, jak i skutek wszelkich działań. Jako część wszechświata, włączone w kosmiczny plan rządzony i kierowany przez prawa natury, uczestniczy w planie tworzenia i stworzenia, rozwijając zasób cnót zgodnie z własnym rytmem i tempem rozwojowym. We wszystkich działaniach wychowawczych należy przed wszystkim wychodzić od dziecka, a także szanować jego 10 B. Śliwerski, Przekraczanie granic wychowania. Od „pedagogiki dziecka” do antypedagogiki, Łódź 1992, s. 31. 11 J. Holt, The Underachieving School, Boulder 2005. 12 A.S. Neill, Summerhill, Poznań 1994, s. 297. 13 C. Bereiter, Moral Alternatives to Education, „Interchange” 1972, nr 3, s. 25–41. 14 Zob. A.E. Szołtysek, Filozofia wychowania, Toruń 1998. 15 J.F. Pestalozzi, op.cit., s. 233–234. Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 57 indywidualność, zainteresowania, potrzeby i pragnienia. Stwarzać pole dla aktywności, dla wyrażania się naturalnego i indywidualnego planu i rytmu rozwojowego, dla samowychowania i samorealizacji w każdym obszarze aktywności. Zasada ta dotyczy także rozwoju cielesnego, płciowego i seksualnego człowieka. 2. Trop 1: Ciało naturalne – ciało oczywiste Człowiek rodzi się jako organiczna część natury – jest czystą naturą, ze wzajemnie z sobą powiązanymi fizycznymi, psychicznymi i moralnymi skłonnościami, którym należy zapewnić równorzędny i harmonijny rozwój. I jak twierdził J.H. Pestalozzi: „Rozwój jednej z nich nie tylko związany jest nierozłącznie z rozwojem drugiej: przyroda rozwija każdą za pośrednictwem i poprzez pozostałe: rozwój uczuć staje się środkiem rozwoju umysłu, rozwój umysłu pociąga za sobą rozwój ciała i na odwrót”16. Dziecko rodzi się jako część natury, co więcej – jak widział je R. Steiner – jest w pełni cielesną naturą, złożoną z czterech rodzących się stopniowo członów-ciał: fizycznego, eterycznego, astralnego i jaźniowego. Ciało fizyczne człowieka „składa się z tych samych substancji i sił, co cały pozostały tzw. świat nieożywiony (…) człowiek posiada ciało fizyczne wspólne z całym królestwem mineralnym”17, ciało eteryczne (ciało życia) jest „wspólne człowiekowi, roślinom i zwierzętom. Sprawia ono, że substancje i siły ciała fizycznego układają się w zjawiska wzrostu, rozmnażania i wewnętrznego ruchu soków itp.”18. Ciało eteryczne „buduje i kształtuje ciało fizyczne, jest jego mieszkańcem i architektem”19. Trzecim członem jest ciało astralne, które jest „nosicielem bólu i przyjemności, popędów, pożądań i namiętności. (…) Ciało odczuwające wspólne jest tylko człowiekowi i światu zwierzęcemu. Jest ono nosicielem życia odczuwającego”20. Ostatnim i przynależnym tylko człowiekowi członem jest ciało jaźniowe. Ten „człon jest nosicielem ludzkiej jaźni, ludzkiego »ja«, to nosiciel wyższej duszy człowieka. Dzięki niemu człowiek jest uwieńczeniem ziemskiego procesu stworzenia” 21. Punktem wyjścia wszelkich zabiegów wychowawczych w pierwszej kolejności jest zatem ciało. Ciało to miejsce narodzin popędów, skłonności i namiętności, 16 17 18 19 20 21 Ibidem, s. 141. R. Steiner, Wychowanie dziecka z punktu widzenia wiedzy duchowej, Warszawa 1992, s. 9. Ibidem, s. 11. Ibidem. Ibidem. Ibidem, s. 12. 58 Monika Staszewicz a rozwój dziecka będzie przebiegał prawidłowo, jeśli będzie zgodny z naturalnie budzącymi się w określonym wieku zmysłami i popędami serca. J.J. Rousseau tak pisał: „we wszystkich okresach niezależnie od głównych zadań wychowawcy powinni dbać na ile jest możliwe, o to aby zbliżyć się do prawdziwego wychowanka natury, to jest do dzikiego. Życie takiego wychowanka ma być prawie automatyczne, zwierzęce, skoncentrowane na rozwoju sił fizycznych i zmysłów”22. I tylko takie ciało, wolne od roszczeniowych ambicji wychowawcy, może w pełni rozwinąć swoje wrodzone zdolności, naturalne skłonności i sprawności. W pierwszym rzędzie zatem działania wychowawcze powinny umożliwiać dziecku nieskrępowany rozwój cielesny. Należy stwarzać mu warunki do wszechstronnej aktywności, zaspokajać naturalną potrzebę ruchu oraz umożliwiać rozwój fizycznych zdolności i właściwości. Wychowawcy powinni dbać o swobodne hartownie, zaprawianie i uodparnianie ciała, wyrabianie siły i tężyzny, ale także, jak pisała E. Key, o wyrabianie „piękności, tak samo jako było niegdyś u Greków”23. Tak pojmowany rozwój fizyczny umożliwia „małemu dzikusowi”, jak twierdził J.F. Pestalozzi, „zachowanie zdrowia, przedłużenie życia, wybicie się spośród innych, daje możliwość awansu, właściwą postawę, dobre maniery, rozwija dzielność i zabezpiecza przed chorobami. Ćwiczenia fizyczne stają się więc konieczną i najprzyjemniejszą sztuką”24. Wzmacnianie ciała sprzyja także wyrabianiu dyscypliny, kształtowaniu charakteru, rozwojowi osobowości, wyrabianiu skłonności społecznych, a także wpływa na równowagę psychiczną i emocjonalną. Toteż rozwijanie zdolności i skłonności w harmonii z naturą oraz wykorzystywanie swojej wiedzy dla dalszego rozwoju jest drogą do poznania prawdy i prawdziwej mądrości25. Intencją ideologii romantycznej było wyzwolenie ciała spod reżimu dyscypliny i tresury społeczno-kulturowych nakazów. Ideologia romantyczna dostrzegła ciało jako immanentną część natury człowieka i przywróciła uczniom ich ciała, które do tej pory musiały „zostawiać na zewnątrz szkoły”. Przywróciła również, nauczycielom, bowiem jego niejednokrotnie dynamiczny i niespokojny rozwój przestał stanowić zagrożenie dla wychowawców i dla jakości edukacji. Szkoła konstruowana w oparciu o ideologię romantyczną włączyła ciało do procesu rozwoju uczniów, a w szczególności ich rozwoju fizycznego i sprzężonego z rozwojem duszy, rozwojem umysłowym, moralnym i społecznym. 22 23 24 25 S. Kot, op.cit., s. 359. E. Key, Stulecie dziecka, Warszawa 2005, s. 154. J.H. Pestalozzi, op.cit., s. 132. Ibidem, s. 24. Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 59 3. Trop 2: Płeć pod „kloszem” Ideologia romantyczna, odkrywając dziecko jako ucieleśnioną część natury, odkryła je również jako istotę od urodzenia płciową, a zainteresowanie sprawami płci uznała za oczywiste i naturalne. Skoro ciekawość dotycząca spraw płciowych jest naturalna, tym samym w rozwijaniu i kształtowaniu świadomości płciowej w pierwszej kolejności należy odwołać się do natury, której wskazówki są zawsze właściwe oraz prawdziwe, gdyż są późne i powolne26. Jednakże pomimo faktu, że zainteresowanie sprawami płci jest naturalne, nie pojawia się ono u dzieci spontanicznie, ale zawsze we wskazanym przez naturę czasie, natomiast jej wcześniejsze przebudzenie i pobudzenie jest zawsze spowodowane przez wpływy zewnętrzne. J.J. Rousseau uważa, że wiek, w którym człowiek osiąga świadomość własnej płci, bywa różny, tyle w zależności od wychowania, ile w zależności od natury27. Toteż w procesie kierowania rozwojem zainteresowań i ciekawości płciowej równie ważne miejsca jak wskazówki natury zajmuje wychowanie. I chociaż, jak przestrzega Rousseau, wskazówki udzielane przez ludzi prawie zawsze są wynikiem edukacji, przesądów lub przyzwyczajeń i zawsze są przedwczesne i niepełne, to właśnie od sposobu wychowania i stosowanych metod będzie zależało, czy wiek ten zostanie przyspieszony czy opóźniony. W tym kontekście najwłaściwszą strategią jest opóźnianie tak długo jak jest możliwe zainteresowanie sprawami płci i utrzymywanie dzieci w nieświadomości28. Okres, w którym dzieci naturalnie zaczynają się interesować, według autora Emila, sprawami płci przypada między 12 a 16 rokiem życia. Jest to okres rodzącej się miłości własnej, która daje początek świadomości własnej płci i rozwojowi zainteresowania płcią przeciwną. Jeśli jednak pierwsze pytania dotyczące różnic między płciami pojawią się wcześniej, niż zaplanowano, wówczas najskuteczniejszym sposobem opanowania ciekawości jest nakazanie dziecku milczenia. Aczkolwiek jeżeli wychowawcy nie są pewni, czy zdołają utrzymać dziecko w nieświadomości różnicy płci do 16 roku życia nie należy pozostawiać tych spraw przypadkowi i lepiej, aby poznało ono prawdę przed 10 rokiem życia. Tym bardziej że, jak dalej zauważa, „dzieci posiadają szczególniejszą przenikliwość, dzięki której poprzez wszelkie małpowania nieprzyzwoitości odgadują ukryte pod nimi złe obyczaje”29, co więcej, są do tego stopnia przenikliwe, że zdają sobie sprawę, że dorośli coś starają się przed nimi ukryć, a to jeszcze bardziej pobudza ich zainteresowanie i ciekawość. 26 27 28 29 Zob. J.J. Rousseau, op.cit. Ibidem, s. 13. Ibidem, s. 13 i nast. Ibidem, s. 14. 60 Monika Staszewicz 4. Trop 3: ciało „niewinnie” uświadomione Wraz z przemianami biologicznymi i dojrzewaniem płciowym stopniowo kształtuje się również ludzka seksualność, której rozwój ujawnia swoje właściwości w czasie wskazanym przez naturę, wpływając jednocześnie na aspekt zarówno fizyczny, jak i duchowy człowieka. J.J. Rousseau tak pisał: „namiętności są głównymi narzędziami naszego samowychowania: próba zatem wykorzenienia ich jest czymś śmiesznym; znaczy to poprawiać naturę, znaczy to zmieniać dzieło Boże”30. W tym kontekście ciekawość i zainteresowanie sprawami seksu, a wraz z nimi i pytania, takie jak „skąd się biorą dzieci”, postrzegane są jako oczywiste i naturalne. Co więcej, rozwój ludzkiej seksualności, który ujawnia swoje właściwości w czasie wskazanym przez naturę, wpływa zarówno na aspekt fizyczny, jak i duchowy człowieka. Stanowi także, jak twierdził R. Steiner, podstawę rozwoju siły miłości, która wyraża się w „pogłębionym zainteresowaniu całym światem, a także w zdolności do postrzegania swego odbicia we własnym wnętrzu, a więc do przeżywania i do pojmowania tego, co żyje w całej ludzkości”31. Mimo to jednocześnie postrzega się je jako bezładne, nieuporządkowane i nieprzewidywalne i w związku z tym należy poddać je odpowiedniemu oddziaływaniu wychowawczemu, dzięki któremu można w nich zaprowadzić właściwy ład i porządek. Najwłaściwszym postępowaniem, które pozwoli zapanować nad rodzącymi się, lecz jeszcze niedojrzałymi namiętnościami i ciekawością seksualną, jest rozciągnięcie czasu i nakazanie dziecku milczenia. Pozwoli to na powolne i stopniowe pojawianie się ciekawości oraz przygotowanie dzieci na właściwe przyjęcie odpowiedzi i zrozumienie zachodzących procesów. Dziecko jednak nie żyje pod kloszem i styka się z różnymi często niepożądanymi czynnikami. Toteż lepszym sposobem niż opóźnianie ciekawości seksualnej jest uświadamianie. Decydując się jednak na rozmowę z dzieckiem, należy przede wszystkim mówić prawdę i nigdy nie udzielać niepełnych lub nieprawdziwych odpowiedzi. Dorośli powinni być świadomi, że kłamstwo może zrujnować cały trud wychowania i wpłynąć niekorzystnie zarówno na rozwój fizyczny, psychiczny, jak i emocjonalny i estetyczny młodych. Rousseau tak pisze: „niechaj ta odpowiedź dana będzie z jak największą prostotą, bez tajemnicy, bez zmieszania, bez uśmiechu i o ile rubaszne wyrażenia nie przynoszą szkody, o tyle należy zdecydowanie unikać 30 J. J. Rousseau, op.cit., t. II, s. 7. F. Carlgren, Wychowanie do wolności. Pedagogika Rudolfa Steinera. Obrazy i relacje z międzynarodowego ruchu szkół steinerowskich, Gdynia 1994, s. 189–190. 31 Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 61 lubieżnych spostrzeżeń i opisów. Daleko mniej niebezpieczne jest zadowolić ciekawość dziecka, niż ją pobudzić”32. I tak, możemy tutaj dostrzec różne strategie. Można, po pierwsze, zastrzec, że są to „tajemnice ludzi żonatych – jednakże to może jeszcze bardziej pobudzić ciekawość dziecka, które będzie tak długo poszukiwało odpowiedzi, że może zaistnieć groźba, że będzie chciało jak najszybciej osobiście poznać tą tajemnicę”33. Innym rozwiązaniem jest odpowiedzenie dziecku na jego pytania zgodnie z prawdą, wywołując jednocześnie u dziecka negatywne skojarzenia na przykład w następujący sposób: „Mój synu, kobiety wydalają je [dziecko] z moczem wśród boleści, które połączone są czasem z utratą życia”34. Takie połączenie naturalnej potrzeby z pojęciami bólu i śmierci powinno wywołać u dziecka uczucie smutku, jednocześnie tłumiąc rozpaloną wyobraźnię, hamując namiętności i ciekawość. Tym samym rodzic unika zarówno potrzeby sfałszowania prawdy, zwodzenia dziecka, jak i pouczania go. Po trzecie, wspomniane wyżej zalecenia często bywają jednak zawodne, gdyż dziecko narażone jest nieustannie na negatywne wpływy otoczenia. A zatem, aby uniknąć skutków zepsucia wynikających z zetknięciem z niewłaściwymi treściami i ludźmi, należy w dzieciach intensywnie rozwijać wiarę w Boga i wyrabiać w nich głęboką religijność. Po czwarte, w procesie uświadamiania można odwołać się także do literatury pięknej i sztuki, gdyż, jak uważała E. Key, „nigdy nagość w sztuce geniuszów, ich sposób traktowania rzeczy naturalnych nie wyrządzą tyle szkody, co romanse współczesne, powieści damskie, które kalają wyobraźnię, fałszują rzeczywistość, a smak czynią płaskim i pospolitym. (…) Poza tym wyobraźnia żąda pokarmu, jeśli się nie ma strawić sama w sobie, trzeba jej więc dawać pokarm doborowy. Niechaj więc dziecko pokarm ten czerpie najprzód z podań, a potem z wielkiej literatury. (…) Zdrowy rozwój fantazji ma nie tylko estetyczne, lecz i etyczne znaczenie, gdyż na niej opiera się rozwój współczucia35. We wszystkich działaniach wychowawcy powinni jednak przede wszystkim pamiętać, że każde dziecko jest wyjątkowe i niepowtarzalne, w związku z tym należy wystrzegać się rutyny działań wychowawczych. Dorośli muszą być także świadomi, że rozwój dziecka przebiega przez określone fazy i podlega określonym prawom rozwojowym i tym samym wszelkie działania wychowawcze powinny wypływać ze znajomości naturalnych potrzeb i zainteresowań dziecka. Poza tym 32 33 34 35 Ibidem. Ibidem, s. 16. Ibidem. E. Key, op.cit., s. 156–157. 62 Monika Staszewicz wszelkie bodźce i wrażenia powinny być dostarczane w sposób metodyczny i uszeregowany, a stosowane metody dostosowane do wieku dziecka, jego „okresów wrażliwych”36 i możliwości rozwojowych. 5. Trop 4: Ciało wyzwolone Najbardziej znaczący powrót do idei wywodzących się z ideologii romantycznej nastąpił w pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy bunt pokoleń i bunt przeciwko systemowi złączyły się w jedno. Młodzi przeciwstawili się politycznemu, społecznemu, ekonomicznemu, kulturowemu i religijnemu zniewoleniu. We wnoszonych postulatach odzyskania utraconej jedności człowieka z przyrodą, powrotu do wartości duchowych, wolności poszukiwania i tworzenia nowych form życia wspólnotowego pobrzmiewało echo powrotu do pedagogicznego credo Rousseau, do romantycznych postulatów wolności, samorozwoju i samowychowania w zgodzie ze sobą, z naturą i ze wspólnotą. A Pink Floyd, w imieniu swojego i przyszłych pokoleń, krzyczeli ze sceny: „We don’t need no education/ We don’t need no thought control/ No dark sarcasm in the classroom/ Teacher/ Leave those kids alone/ All in all it’s just another brick in the wall37”. Rewolucja dokonywała się również w obszarze postrzegania, doświadczania i przeżywania seksualności. Dotychczasowa tradycyjna moralność została zanegowana i odrzucona. Krytyka skierowana przeciwko tabuizacji sfer życia dorosłych, dzieci i młodzieży pociągała za sobą m.in. odrzucenie zahamowań moralnych z przeszłości oraz postulaty wolnej, nieskrępowanej miłości, swobody życia, prawa do niestereotypowych zachowań seksualnych i alternatywnych stylów życia. Rewolucja seksualna dążyła do uprawomocnienia uprawiania seksu, odrzucając moralne zahamowania z przeszłości. Definiowana na nowo miłość stała się dla „młodych przedmiotem kultu, a to co nazywano miłością miało zbawiać świat. Natomiast seks nawet orgiastyczny, nie pozbawiony elementów religijnego misterium, pojmowano jako narzędzie poszukiwań duchowych, którego celem był zjednoczenie z drugim człowiekiem, ze światem, z kosmosem”38. W takiej atmosferze dochodziły do głosu i kształtowały nowe, alternatywne nurty edukacyjne, postulujące wyzwolenie dzieci spod toksycznych wpływów dorosłych. Ostrej krytyce poddano tresurę cielesności, płciowości i seksualności dzie36 37 38 Zob. np. M. Miksza, Zrozumieć Montessori, Kraków 1997. Pink Floyd, Another Brick in The Wall, Part II, The Wall, 1979. J. Mroczkowska-Petry, Amerykańska wojna kultur, Warszawa 1999, s. 25. Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 63 ci i młodzieży oraz wychowywanie w atmosferze lęku, frustracji i tabu, prowadzące do kształtowania chorej czy wręcz patologicznej postawy wobec ciała, płci i seksu oraz niewłaściwych relacji między płciami. A.S. Neill tak pisał: „dorośli zostali do tego stopnia zepsuci w dzieciństwie, że nigdy nie będą wolni w sprawach seksu. A tabu i lęki z nim związane wpływają na kształtowanie się niewłaściwego stosunku do seksu. I właśnie takie okoliczności sprawiają, że to, co powinno być piękne i radosne, zmienia się w coś ponurego i grzesznego, w sprośne kawały, pożądliwe spojrzenia i wstydliwy śmiech. (…) Taka postawa stwarza zboczeńców i sadystów, którzy nie potrafią dawać miłości inaczej jak tylko w formie zamaskowanej nienawiści”39. Toteż budowanie nowego zdrowego pokolenia powinno się rozpocząć od dzieci, których potrzeby powinny być punktem wyjścia i drogowskazem wszelkich zabiegów wychowawczych i wokół których powinny się skupiać wszelkie obyczaje, kodeksy prawne i moralne, wszelkie urządzenia społeczne, polityczne i ekonomiczne. Ważną rolę w procesie kształtowania nowych relacji, zdrowego podejścia do cielesności i seksualności, a także w uświadamianiu – wychowaniu seksualnym odgrywają rodzice. Przy czym nie ma żadnych gotowych recept, rozwiązań czy reguł określających co jest dobre, a co złe. Niewskazane jest także odwoływanie się do norm, które dorośli przyswoili sobie jako dzieci, gdyż są one pełne zahamowań i deformacji. Rola rodziców zaczyna się i kończy w momencie, gdy dzieci zwrócą się do nich z pytaniami, na które rodzice powinni udzielić w taki sposób odpowiedzi, aby nie przekazywać im własnych lęków i frustracji. Jednocześnie A.S. Neill twierdzi, że „żaden rodzic nie powinien popierać czystego seksu i zachęcać do niego swej córki, gdy ta tego nie chce. Co więcej bez rodzicielskiej zgody rozpoczęcie życia seksualnego może być przyczyną wyrzutów sumienia, a bez środków antykoncepcyjnych może być nawet niebezpieczne”40. Dodatkowo skrajnie emancypacyjny nurt – antypedagogika – akcentuje jeszcze jeden aspekt. Jego przedstawiciele twierdzą, że seksualność jest nieodłączną częścią nowej relacji współistnienia z dziećmi. Jak pisze Hubertus von Schoenebeck, „jednym z wielu aspektów relacji z rodzicami i powinni oni otworzyć się na nią tak samo, jak na inne obszary. Jest czymś całkowicie naturalnym dla dzieci, o ile dorośli nie będą robili z niej dramatu”41. Pociąga to za sobą przyznanie dzieciom wolności w samodzielnym doświadczaniu seksualności, a także uznanie ich możliwo39 40 41 s. 116. A.S. Neill, Nowa Summerhill, Poznań 1994, s. 136–139. Ibidem, s. 144. H. von Schoenebeck, Antypedagogika, być i wspierać zamiast wychowywać, Warszawa 1994, 64 Monika Staszewicz ści do samostanowienia i samodecydowania oraz akceptacji różnych przejawów zachowań seksualnych. Powyższe postulaty znalazły odzwierciedlenie w ustanowionym przez antypedagogów Kodeksie dla nieletnich oraz niemieckim Manifeście dziecięcym, w których przyznaje się dzieciom prawo do wolności seksualnej i seksualizmu, tj. samodzielnego zdobywania wiedzy w tym zakresie, do swobodnego inicjowania własnej aktywności seksualnej zgodnie z własnymi potrzebami i kulturą uczuć w tej sferze życia42 oraz do samodzielnego określania swojego seksualizmu i doświadczania jego skutków43. Antypedagodzy nie odrzucają także żadnej sytuacji, w której dziecko traktowane jest jako „obiekt” lub jako „obiekt pożądań seksualnych”, zarówno dla swoich rówieśników, jak i osób dorosłych44. Zgodnie z założeniami ideologii romantycznej przemianom uległa także szkoła, a wraz z nią także przestrzeń szkolna, która stając się odzwierciedleniem i kontynuacją domu rodzinnego, burzy dotychczasową karną konwencję budynków szkolnych, odwraca perspektywę klasy i tym samym zmienia sposób funkcjonowania i charakter relacji między dziećmi i dorosłymi. Ta nowa szkoła uwalnia ciało od dyscypliny, kar, nakazów, zakazów, dyktatury krzeseł i ławek, mundurków i segregacji płciowej i wprowadza nowe treści, metody, techniki i sposoby wychowania i nauczania. To także przede wszystkim szkoła koedukacyjna, która, tak jak np. w przypadku szkoły Summerhill, pozostawia całkowitą swobodę w prowadzeniu życia seksualnego, gdyż – jak twierdzi A.S. Neill – „heteroseksualne zabawy są złotym środkiem do zdrowego, zrównoważonego życia seksualnego w wieku dojrzałym. (…) I jedni nie wyrastają pełni iluzji czy złudzeń na temat drugich”45. Dzieci wzrastające w wolnym od tresury moralnej otoczeniu, zdobywając wiedzę samodzielnie z jednoczesnym wsparciem rodziców lub opiekunów, bez strachu odkrywają swoją seksualność, doświadczają jej skutków i dzięki temu dochodzą do świadomego konstruowania swojej tożsamości płciowej. Sprzyja to budowaniu zdrowych relacji pomiędzy dziewczynkami i chłopcami, zapobiega pojawianiu się niezdrowej ciekawości, seksualnemu tabu i iluzjom związanym ze sferą seksualną. Takie podejście pozwala na określanie własnych granic i szacunku wobec cudzych, budowanie partnerstwa, porozumienia, zaufania i autentycznej więzi między pokoleniami, a także jest właściwą drogą ku zdrowej przyszłości. 42 Za: T. Szkudlarek, B. Śliwerski, Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki, Kraków 1993, s. 102. 43 Ibidem, s. 105–106. 44 Zob. więcej: H. von Schoenebeck, op.cit., s. 16–30. 45 A.S. Neill, op.cit., s 140. Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 65 6. Trop 5: Permisywny model edukacji szkolnej Adekwatnie do ideologicznych założeń ideologii romantycznej, w duchu i w imię wolności oraz szczęścia jednostki ukształtował się jeszcze inny model edukacji seksualnej. Typ etyki permisywnej przyznaje seksowi wartość autonomiczną, wręcz nadrzędną, niemal w każdym kontekście. Z. Izdebski i A. Jaczewski podają, że etycy świeccy opracowali ogólną zasadę, która zakłada, że „dopuszczalne i akceptowane jest takie zachowanie seksualne człowieka, które służy zaspokajaniu popędu i jest źródłem jego satysfakcji i szczęścia pod warunkiem, że nie narusza ono dobra własnego lub innego człowieka albo społeczeństwa w całości”46. W myśl założeń etyki permisywnej wierność jest bardzo szerokim pojęciem niezakładającym wyłączności seksualnej, trwały związek, połączony sakramentalnym związkiem jest jedną z form, w jakiej mogą żyć ludzie. Małżeństwo jest instytucją właściwie pozaseksualną, to jedna z możliwych do wyboru alternatyw. Seks jako wartość autonomiczną nie musi wiązać się z prokreacją. Toteż nawet w trwałym związku prokreacja nie jest celem, dziecko jest „wartością uszczęśliwiającą rodziców”, jednakże brak jest nakazu poświęcenia się dla dzieci. W skrajnych przypadkach jest to nawet „edukacja antynatalistyczna”, która w imię walki z przeludnieniem świata nie zachęca, a nawet odwodzi od posiadania nadmiernej liczby potomstwa. W nurcie tym dozwolone są różne metody regulacji urodzin, włączając w to również aborcję. Stosunki przedmałżeńskie są akceptowane, o ile inicjacja nie następuje zbyt wcześnie. Uznaje się tutaj, że istnienie różnorodnych sposobów wyrażania miłości, zachowań erotycznych i rozładowywania napięcia seksualnego stanowi o uroku życia człowieka. Uznaje się, że onanizm jest pierwszą i niedojrzałą jeszcze formą zaspokajania potrzeby seksualnej. Stanowi także zastępczą formę aktywności seksualnej w przypadku braku partnera lub w okresie przymusowej izolacji. Nie stanowi przy tym żadnego zagrożenia dla zdrowia ani żadnych negatywnych następstw. Jest, jak podaje jeden z podręczników edukacji seksualnej, „najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Jest tak naturalne, że praktykują ją nawet małe dzieci”47. Tym samym akceptacja moralna obejmuje zarówno stereotypowe, jak i niestereotypowe zachowania seksualne, w tym także równorzędność heteroseksualizmu i homoseksualizmu. A zatem masturbacja, inicjacja seksualna, homoseksualizm to zjawiska, z którymi walka z góry skazana jest na niepowodzenie, 46 Z. Izdebski, A. Jaczewski, Kocha. Lubi. Szanuje. Wychowanie do życia w rodzinie, Warszawa 1999, s. 90. 47 L. i A. Madaras, Moje ciało i ja. Książka dla dziewcząt, Warszawa 1996, s. 86. 66 Monika Staszewicz i trzeba je raczej zaakceptować, niż z nimi walczyć. Dopuszczalna jest każda forma rozładowania napięcia seksualnego, dzięki której można wyrazić miłość i która przynosi satysfakcję, szczęście. Przy czym nic nie jest wiadome do końca i jasno określone, żadne zachowanie nie jest godne potępienia, gdyż „człowiek jest panem swego ciała i może postępować w taki sposób, jaki uznaje za słuszny i celowy”48. 7. Zakończenie: Ideologia romantyczna w otoczeniu burzliwym Ideologia romantyczna w trosce o dziecko, o jego wolność, szczęście i swobodny wzrost zdemaskowała świat dorosłych, ukazując obszary dominacji, represjonowania, ucisku i zniewolenia młodych. Umieszczając dziecko w centrum zainteresowania, troski i opieki, a dorosłego w roli odrzucającego wszelkie „ambicje pedagogiczne49” przyjaciela, „duchowego łącznika między dzieckiem a naturą, jego indywidualnością a środowiskiem życia50”, czułego, troskliwego opiekuna i rozważnego doradcy podjęła się zadania stworzenia nowej, opartej na partnerstwie przestrzeni współistnienia dorosłych z dziećmi. Jednakże świat, który konstruuje romantyzm, jest jak piękna i ekskluzywna utopia. To świat tak doskonały, że wręcz nierzeczywisty, w którym zarówno młodzi, jak i dorośli w swej „oczywistości i naturalności” jawią się jako nierealni czy wręcz nienaturalni. Nasuwa się obraz wychowawcy i wychowanka prawie że „bezcielesnych”. Idąc dalej tropem ciała, jest tu ono tak oczywiste, że wręcz niewidoczne, rozmywa i przemyka się. Coraz częściej umyka także oddziaływaniu rodziców, nauczycieli, pedagogów, paradoksalnie umyka również refleksji i kontroli samych młodych. Romantyzm odkrył dziecko jako istotę od urodzenia cielesną, płciową i seksualną jednakże w imię i w trosce o niewinność i czystość chowa jego rodzącą się świadomość ciała pod kloszem… monitorowanej (nie)wiedzy. Tropi, filtruje i usuwa treści, sytuacje, osoby oraz wpływy, które mogą zbyt wcześnie i tym samym niepotrzebnie rozbudzić ciekawość cielesną dziecka. Oaza szczęścia, którą buduje zapewnia im co prawda bezpieczny, zdrowy i niczym niezmącony wzrost, jednocześnie jednak sztucznie odgradza od świata dorosłych. Zamykając je we własnym świecie, uwalnia od aktywności i wysiłku, wdraża do bierności i postawy roszcze48 Z. Izdebski, A. Jaczewski, op.cit., s. 88. H. von Schoenebeck, op.cit, s. 7. 50 B. Śliwerski, Przekraczanie granic wychowania. Od „pedagogiki dziecka” do antypedagogiki, Łódź 1992, s. 31. 49 Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 67 niowej, ogranicza szanse rozwiązywania realnych problemów czy konfliktów, pozbawia doświadczenia sytuacji zadaniowej i twórczego dyskomfortu zmuszającego do myślenia i reorganizacji w strukturach poznawczych. To z kolei może skutkować absolutyzowaniem okresu dzieciństwa i utrzymywaniem się zbyt długiego, zbyt sentymentalnego i infantylnego myślenia o dziecku, procesach jego rozwoju, okresie dorastania i dojrzewania. Z drugiej strony również zdrowa relacja, którą promują w XX wieku spadkobiercy J.J. Rouseau z antypedagogiką na czele, wyzwalająca ciało spod klosza pod szyldem szczęścia, wolności, zniesienia wszelkiego tabu z seksualnym, poszanowania praw w tym do heteroseksualnych zabaw i wiedzy o życiu seksualnym, w tym również dorosłych, budzi szereg wątpliwości. Przede wszystkim istnieje niebezpieczeństwo zaniku społecznie i kulturowo ustanowionych granic, rytuałów przejścia okresu dojrzewania, których pokonywanie jest niezbędnym elementem prawidłowej realizacji tego okresu i wchodzenia w świat dorosłych. Ich brak pozostawia młodego człowieka w niejasnej sytuacji, w której sam musi zdecydować, kiedy i jak staje się dorosłym. Istnieje także obawa rozmycia się lub zerwania naturalnej, pokoleniowej bariery pomiędzy dziećmi a dorosłymi i stać się podstawą dla patologicznych zachowań oraz skłonności do nadużyć lub dewiacji w sferze życia intymnego. W konsekwencji może to prowadzić do próżni aksjologicznej oraz do „braku orientacji młodzieży w świecie wartości, do wzmocnienia egoizmu, prowokacyjnych zachowań oraz do konfliktu ze światem dorosłych i istniejącym ładem społecznym”51. Ponadto taka niemal bezgraniczna wiara w naturę dziecka i krańcowe zaufanie emocjom dzieci może skutkować lekceważeniem starszych, rodziców i nauczycieli52, a także prowadzić do braku zrozumienia reguł obwiązujących w społeczeństwie oraz do lekceważenia realiów życia społecznego53. Zatem faktyczna ochrona, autentyczna wiara w mądrość dzieci czy kontrolowane zaufanie do natury i symptom braku wiary we własne możliwości i kompetencje w tym obszarze oddziaływań edukacyjnych mają szczególne znaczenie w świecie, w którym dorośli ze zdziwieniem patrzą na transformujący się model świata, w którym dotychczas żyli, i już nawet nie zadają pytania dlaczego? Wycofują się na wygodne pozycje lub są z niego usuwani przez młodych na peryferie ich świata. Młodzi natomiast radośnie i „uczciwie pokochali prawdziwą wolność 51 B. Śliwerski, Współczesne teorie i nurty wychowania, Kraków 1998, s. 216. J. Konopnicki, op.cit., s. 92–118. 53 Zob. A. Sawisz, Szkoła a system społeczny, Warszawa 1989, s. 22–33 [za:] S. Bowles, H. Gintis, Schooling in Capitalist America. Educational Reform and the Contradictions of Economic Life, London 1976. 52 68 Monika Staszewicz – wolność od odpowiedzialności za siebie”54 i wyzwalają się ze wszystkiego, co „ważne, słuszne, znaczące”, kreując nowy styl (prze)życia, nowe style doświadczania i przeżywania cielesności, płciowości i seksualności. Wydają się być nieskażeni ogólnie przyjętymi normami i wychodząc poza przyjęte kanony świata społecznego, odporni na hipokryzję świata dorosłych oraz przyznają sobie prawo do realizowania swoich marzeń, pragnień, a także nawet najbardziej wyrafinowanych fantazji. Stają się przy tym niejednokrotnie krańcowo naturalnymi w sposobach rozładowania napięć, w doświadczaniu siebie, swojego ciała i seksualności. Przyznają sobie prawo do afirmacji życia w coraz bardziej nietypowe, zaskakujące i niebezpieczne sposoby, które wymykają się kontroli i wiedzy rodziców i szkoły, a tym samym pozostają poza ich zasięgiem, wpływem i możliwością oddziaływania. Z. Kwieciński nie pozostawia złudzeń, że „prysł romantyczny mit, że dziecko z natury jest dobre i zdolne do samorozwoju, jeżeli tylko stworzymy mu niezbędne warunki wzrostu. Dzieciństwo pozostawione samo sobie odkryto jako amoralne i skłonne do hedonizmu, a osobowość dziecka opisywana jest jako »fraktalna«, pojawiająca się jako inna w każdych nowych okolicznościach. (…) Wypalił się paradygmat pajdocentryzmu, stawiający dziecko i jego samorozwój w centrum edukacji, a detronizujący nauczyciela, treści i organizację kształcenia i wychowania”55. Problem staje się tym bardziej palący, że współczesne nastolatki coraz częściej zdają się parafrazować – tak czytelną szczególnie dla teoretyków i praktyków nowej edukacji – M. Montessori, żądając: „pozwól mi (prze)żyć to samemu i po swojemu”. Szukają już nie tylko przyjaźni czy miłości, ale czasem jedynie fizycznej bliskości bez zobowiązań, traktując seks coraz bardziej przedmiotowo. Gonią za coraz bardziej wymyślnymi formami seksualnych instant przyjemności, poszukują atrakcji i ulegają pokusom. Często w tych poszukiwaniach ryzykują swoje zdrowie, a często i życie z ciekawości, dla podboju, dla rekordu, lub dla sportu, będącego w języku młodzieży synonimem przyjemności i/lub zabawy. Łączy ich pragnienie „mocnych wrażeń, poczucia dreszczu niepewności, skoku adrenaliny płynącej w żyłach, przeżycia niesamowitej przygody, doświadczenia i sprawdzenia siebie w sytuacjach granicznych”56. Przy czym, jak same twierdzą, nie wiedzą i nie widzą, gdzie się kończy granica, której nie powinni przekraczać. Wydaje się, że wszystko jest możliwe i dozwolone, jeśli jest ekscytujące i podniecające, przy jednym zastrzeżeniu za 54 A. Nalaskowski, Dziecko jako monarcha, czyli dwa największe eksperymenty pedagogiczne XX w. [w:] idem, Edukacyjny show, Kraków 1998, s. 96. 55 Z. Kwieciński, Dylematy edukacji na przełęczy wieków, „Teraźniejszość – Człowiek – Edukacja” 2000, nr 1, s. 10. 56 Wypowiedzi, które można spotkać na stronach różnych serwisów internetowych sportów ekstremalnych. Cielesność i seksualność – edukacyjne tropy ideologii romantycznej 69 każdym razem powinno stymulować coraz mocniej. Ma być przeżyciem niespotykanym, nadzwyczajnym, czasem także pod hasłem źle pojętej emancypacji, przybierającym postać ekstremalnych i ryzykownych zachowań seksualnych. Wrzucono więc dzieci i młodzież wraz z ich cielesnością i seksualnością w nowy, niebezpieczny i coraz bardziej trudny do opanowania – zarówno przez młodych, jak i dorosłych – świat. W świat wczesnej dojrzałości fizycznej i płciowej i zbyt wczesnej inicjacji seksualnej idących w parze z niedojrzałością społeczną i emocjonalną i długotrwałym zawieszeniem wypełniania ról dorosłych. W świat kultury relatywizmu i cywilizację, „gdzie życie codzienne, jego styl i jakość są sterowane przez młodzieńczą potrzebę karnawalizacji, szybkiego (nad)użycia i zużycia, przymierzanie różnych ról i masek”57. Młodzi i dorośli znaleźli się nagle na swego rodzaju „zbójeckim gościńcu”58, gdzie romantyczna wizja „stulecia dziecka” okazała oblicze całkowicie inne niż w zamysłach Elen Key. L I T E R AT U R A: Bereiter C., Moral Alternatives to Education, „Interchange” 1972, nr 3. Brzezińska A., Zbójecki gościniec, Warszawa 1999. Carlgren F., Wychowanie do wolności. Pedagogika Rudolfa Steinera. Obrazy i relacje z międzynarodowego ruchu szkół steinerowskich, Gdynia 1994. Holt J., The Underachieving School, First Sentient Publications, LLC, Boulder 2005 Izdebski Z., Jaczewski A., Kocha. Lubi. Szanuje. Wychowanie do życia w rodzinie, Warszawa 1999. Izdebski Z., Ryzykowna dekada. Seksualność Polaków w dobie HIV/AIDS. Studium porównawcze 1997–2001–2005, Zielona Góra 2006. Key E., Stulecie dziecka, Warszawa 2005. Kohlberg L., Mayer R., Rozwój jako cel wychowania [w:] Spory o edukację. Dylematy i kontrowersje we współczesnych pedagogiach, Z. Kwieciński, L. Witkowski (red.), Warszawa 1993. Konopnicki J., Eksperymentalne szkolnictwo w Anglii i Szkocji, Wrocław–Warszawa–Kraków 1964. Kot S., Historia wychowania, Kraków 1924. Kwieciński Z., Dylematy edukacji na przełęczy wieków, „Teraźniejszość – Człowiek – Edukacja” 2000, nr 1. 57 58 Z. Kwieciński, op.cit., s.10. Zaczerpnięte z tytułu książki A. Brzezińskiej, Zbójecki gościniec, Warszawa 1999. 70 Monika Staszewicz Madaras L i A., Moje ciało i ja. Książka dla dziewcząt, Warszawa 1996. Miksza M., Zrozumieć Montessori, Kraków 1997. Mroczkowska-Petry J., Amerykańska wojna kultur, Warszawa 1999. Nalaskowski A., Edukacyjny show, Kraków 1998. Neill A.S., Nowa Summerhill, Poznań 1994. Neill A.S., Summerhill, Poznań 1994. Pestalozzi J.H., Pisma pedagogiczne, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1972. Rousseau J.J., Emil, czyli o wychowaniu, Wrocław 1955. Sawisz A., Szkoła a system społeczny, Warszawa 1989. Schoenebeck von H., Antypedagogika, być i wspierać zamiast wychowywać, Warszawa 1994. Śliwerski B., Przekraczanie granic wychowania. Od „pedagogiki dziecka” do antypedagogiki, Łódź 1992. Śliwerski B., Współczesne teorie i nurty wychowania, Kraków 1998. Steiner R. Wychowanie dziecka z punktu widzenia wiedzy duchowej, Warszawa 1992. Szkudlarek T., Śliwerski B., Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki, Kraków 1993. Szołtysek A.E., Filozofia wychowania, Toruń 1998. SUMMARY In this article the author invoking the Lawrecne Kohlber and Rochell Mayer concept characterizes psychological, epistemological and ethical aspects of romantic ideology which are scientific basis to formulate general aims of liberal education and sexual education in particular. In the light of romatic ideology the author particulary focused on influences of romantic ideology and shows trails of expression of children and teenager’s corporeality and sexuality. She also shows selected educational connotation and consequences of influenes of romatic ideology on creating of permisive sexual eduaction. Key words: romantic ideology, sexuality, bodyliness, gender, educational alternatives, sexual education Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X KOMUNIKATY–RELACJE To m a s z B i e r n a t MAŁŻEŃSTWO I RODZINA W OPINIACH MŁODYCH POLAKÓW, NIEMCÓW I HISZPANÓW 1. Założenia międzynarodowego projektu Porównanie opinii młodzieży z różnych krajów na temat małżeństwa i rodziny stało się celem międzynarodowych badań zainicjowanych przez Uniwersytet Carla von Ossietzky’ego w Oldenburgu. W latach 2003–2006 był tam realizowany projekt badawczy Ehe und Familie im Wandel z udziałem sześciu ośrodków uniwersyteckich z Polski, Litwy, Niemiec, Hiszpanii, Korei Południowej i Chile. Diagnozę wyobrażeń starszej młodzieży na temat małżeństwa, rodziny i prokreacji przeprowadzono wśród starszej młodzieży (18–24 rok życia), uczącej się w różnych typach szkół ponadgimnazjalnych i wyższych. Sondaż opinii opierał się na wspólnie opracowanym kwestionariuszu ankiety. Badania właściwe poprzedził pilotaż, który służył do weryfikacji narzędzia badawczego1. Po określeniu warunków próbki badawczej (wiek, płeć, status społeczny, liczba przypadków) oraz rodzaju technik statystycznych przystąpiono do równoległych badań, które zostały przeprowadzone w roku 2005. W niniejszym opracowaniu porównana została młodzież pochodząca z trzech krajów: Polski, Niemiec i Hiszpanii2. Ich dobór miał charakter ce1 Zob. opublikowane wyniki badań pilotażowych: Familienvorstellungen von Jugendlichen, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Oldenburg 2003. 2 Por. raporty z badań, które stanowiły podstawę do napisania niniejszego artykułu: T. Biernat, L. Dyczewski, P. Sobierajski, J. Szulich-Kałuża, Familienvorstellungen Jugendlicher in Polen, Würzburg 2006, s. 137–183; F.W. Busch, W.D. Scholz, Familienvorstellungen Jugendlicher in Deutschland, s. 25–85; G. Meil, Familienvorstellungen Jugendlicher in Spanien, s. 85–137 [w:] Familienvorstellungen zwischen Fortschrittlichkeit und Beharrung. Ergebnisse einer empirischen Untersuchung von Ehe- und Familienvorstellungen Jugendlicher in internationalen Vergleich, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Würzburg 2006. 72 Tomasz Biernat lowy. Państwa te są członkami Unii Europejskiej i mają wspólne korzenie chrześcijańskie (przez wiele wieków zaliczane były do głównych krajów katolickich na kontynencie). Wielkość grup badawczych (w Polsce zebrano 2212 ankiet, w Niemczech – 2080, a w Hiszpanii – 1507), ich struktura (płeć, wiek, typ szkoły) oraz podobny czas diagnozy dają szansę na porównanie wyników sondażu o dużym poziomie reprezentatywności. Przedstawiony poniżej artykuł ukazuje opinie młodzieży dotyczące definiowania rodziny, znaczenia małżeństwa, stosunku do rozwodów, kohabitacji, związków homoseksualnych. W drugiej części tekstu ukazane zostały niektóre czynniki społeczno-kulturowe, które stanowią interpretacyjny kontekst dla analizy wyników badań. 2. Skala międzynarodowych zróżnicowań dotyczących postrzegania małżeństwa i rodziny Prezentację rozpoczniemy od porównania sposobu definiowania rodziny. W dzisiejszych czasach obserwuje się ważne zmiany w tym zakresie, zachodzące jednocześnie na wielu płaszczyznach: politycznej, instytucjonalnej, prawnej, naukowej, jak i potocznej. Pojęcie rodziny jest dziś zastępowane określeniami: związek partnerski, gospodarstwo domowe3, sieć wzajemnego wsparcia4, układ uczuć wartości i percepcji5, życie rodzinne6. Poniższa tabela przedstawia, jak szeroki jest zakres przyjmowanych przez młodzież definicji rodziny7. Tabela 1. Definicja rodziny (w %) Polska (Tak) Niemcy (Tak) Hiszpania (Tak) Małżeństwo posiadające przynajmniej jedno dziecko 98 99 98 Małżeństwo bez dzieci 69 42 74 Formy życia rodzinnego 3 Z. Tyszka, Rodzina we współczesnym świecie, Poznań 2002, s. 58. Definicja rodziny Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego USA (2005), http://wfnetwork.bc.edu/glossary_entry.pfp?=Family 5 D. Elkind, The Hurried Child and All Grown Up and No Place to Go, Reading 1988, s. 28. 6 W ten sposób rodzinę określa Europejska Konwencja Praw Człowieka postulująca w art. 8 ochronę „życia rodzinnego” (a nie rodziny!), która obowiązuje w Polsce od chwili jej ratyfikacji, czyli od 19 stycznia 1993 r. (Dz.U. z 1993 r. Nr 61, poz. 284). 7 Wszystkie tabele przedstawione w artykule zostały opracowane na podstawie badań własnych autora. 4 Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów Formy życia rodzinnego Polska (Tak) Niemcy (Tak) 73 Hiszpania (Tak) Para bez ślubu posiadająca przynajmniej jedno dziecko 73 93 91 Para bez ślubu bez dzieci 19 17 59 Samotna matka posiadająca przynajmniej jedno dziecko 76 71 86 Samotny ojciec posiadający przynajmniej jedno dziecko 76 71 86 Dwie lesbijki posiadające przynajmniej jedno dziecko 20 75 79 Dwóch homoseksualistów posiadających przynajmniej jedno dziecko 18 74 77 Młodzi respondenci zgodnie uznali za rodzinę tradycyjny układ złożony z małżeństwa i dzieci. Za tą klasyczną definicją rodziny opowiedziało się niemal 100% badanych osób. Pewną zbieżność opinii można zauważyć w uznawaniu małżeństwa bez dzieci za rodzinę. W opinii dużej części ankietowanych posiadanie dziecka nie jest konieczne, aby związek małżeński postrzegać jak rodzinę. Za taką ograniczoną tylko do małżeństwa definicją rodziny opowiedziało się 69% Polaków i 74% Hiszpanów. Młodzi Niemcy rzadziej wskazywali, że małżonkowie bez dzieci stanowią rodzinę. Tylko cztery na dziesięć osób zaaprobowało taki sposób jej definiowania (42%). Zarówno samotne matki z dzieckiem, jak i ojcowie z dzieckiem zostali przez dużą część młodzieży w porównywanych krajach uznani za rodzinę. Trzy czwarte badanych w Polsce i Niemczech, a jeszcze więcej w Hiszpanii objęło tą definicją samotnego rodzica z dzieckiem – bez względu na płeć rodzica. Na uwagę zasługuje wysoki wskaźnik uznania za rodzinę także związków nieformalnych z dziećmi, i to u wszystkich badanych. Również kohabitujące pary bez dzieci są przez część młodzieży objęte definicją rodziny. W Polsce i Niemczech uczyniła to prawie jedna piąta badanych, w Hiszpanii – aż trzy piąte. Duże różnice między polską młodzieżą a niemiecką i hiszpańską zaznaczyły się w sposobie postrzegania związków homoseksualnych z dzieckiem i obejmowania ich definicją rodziny. Tylko jedna piąta badanych Polaków była skłonna nadać to miano. W Niemczech i Hiszpanii opowiedziało się za takim rozwiązaniem aż trzy czwarte respondentów. O ile polska młodzież, podobnie jak jej zachodni rówieśnicy, traktuje kohabitację z dziećmi jak formę rodziny, to w przypadku par homoseksualnych z dziećmi w zdecydowanej większości (cztery piąte badanych) nie aprobuje włączenia takich związków w zakres definicji rodziny. Wynika z tego, że młodzi Polacy bardziej opowiadają się za rodziną, która budowana jest na związku heteroseksualnym niż rówieśnicy z porównywanych krajów. Warto zauważyć, że 74 Tomasz Biernat płeć małżonków odgrywa dla nich istotniejszą rolę w definiowaniu rodziny niż warunek posiadania dzieci. W świetle zaprezentowanych danych można stwierdzić, że definicja rodziny ulega rozszerzeniu. Obejmuje ona swoim zakresem także związki niesformalizowane, co może wskazywać na liberalizację postrzegania rodziny. Sposób definiowania rodziny może świadczyć o dokonującej się transformacji świadomości społecznej, której przedmiotem jest rodzina. Poszerzanie definicji rodziny ruguje z niej elementy esencjalistyczne charakterystyczne dla tradycyjnego określania rodziny. Znikają z niej konstytuujące ją takie cechy, jak: heteroseksualność, monogamiczność, prokreacyjność, społeczna formalizacja, trwałość i związek z religią. Definicja rodziny jest bardziej konstruowana w zależności od potrzeb życia społecznego i kontekstu kulturowego niż w kategoriach jej stałej i niezmiennej natury (istoty)8. Wyniki badań mogą wskazywać na zachodzące w społeczeństwie zjawisko dekonstrukcji definicji rodziny, które jest odbiciem zachodzącej w przestrzeni społecznej pluralizacji form życia małżeńsko-rodzinnego. Rodzina to taka forma życia, którą społeczeństwo chce uznać za rodzinę9. Popularyzacja niemałżeńskich i nierodzinnych, tzw. partnerskich, form życia legitymizuje taki sposób jej postrzegania. Tradycyjnie pojmowana rodzina tworzona jest poprzez małżeństwo. Na pytanie o znaczenie małżeństwa, aż 73% polskiej młodzieży uznało, że „małżeństwo ma dziś i będzie mieć w przyszłości duże znaczenie”. Podobną aprobatę dla wartości małżeństwa wyraziło 69% Niemców. Najmniejsze znaczenie małżeństwu nadawali młodzi Hiszpanie – uczyniło to tylko 38% pytanych osób. Tabela 2. Znaczenie małżeństwa (w %) 8 Preferencje Polska Niemcy Hiszpania Małżeństwo jest przestarzałą instytucją 7 14 20 Małżeństwo ma dziś i będzie mieć w przyszłości duże znaczenie 73 69 38 Nie mam zdania 19 16 42 Por. T. Biernat, Przemiany definiowania rodziny i ich konsekwencje, „Społeczeństwo i Rodzina” 2009, nr 2. 9 Na IV Światowym Kongresie Rodziny (11–13 maja 2007 roku) zaapelowano, aby rządy państw nie zmieniały definicji rodziny. Jednym z przykładów politycznej walki o definicję rodziny może stanowić parlament Irlandii, który dnia 26 stycznia 2006 roku utrzymał definicję rodziny, nie włączając do niej związków tej samej płci, czym wzbudził sprzeciw wielu tzw. postępowych środowisk. Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 75 Tylko 7% respondentów z Polski opowiedziało się za stwierdzeniem, że „małżeństwo jest przestarzałą instytucją”. Odsetek osób, które zgodziły się z tą opinią, był dwa razy większy u młodzieży niemieckiej i trzy razy większy u hiszpańskiej (spora część badanych nie umiała określić swojego stanowiska). Świadczy to o dużym przywiązaniu młodych Polaków do instytucji małżeństwa. Małżeństwo wydaje się dla nich ciągle pożądaną i aprobowaną formą legalizacji związku. Trzeba nadmienić, że w Hiszpanii pojawił się dość duży odsetek osób niezdecydowanych, które nie były w stanie określić swojego stosunku do tej instytucji, co może wskazywać na ambiwalentne postawy wobec małżeństwa. W wielu krajach obserwuje się obecnie malejącą liczbę małżeństw i coraz późniejsze ich zawieranie10. Upowszechnia się życie w nieformalnych związkach i życie w pojedynkę (tzw. single). Porównanie planów małżeńskich badanej młodzieży i stosunku do ślubu ujawniło, że zdecydowana większość respondentów chce w przyszłości żyć w sformalizowanym, zalegalizowanym związku małżeńskim, ale często poprzedzonym tzw. „małżeństwem na próbę”, czyli przedmałżeńską kohabitacją. Ortodoksyjnych zwolenników małżeństwa, którzy aprobują życie z drugą osobą wyłącznie w związkach sformalizowanych, było najwięcej w Polsce – 34%, zdecydowanie mniej w Hiszpanii – 8% i Niemczech – 4%. Można zauważyć jednak duże podobieństwo między młodymi ludźmi w porównywanych krajach w zakresie wysokiego poziomu akceptacji kohabitacji przedmałżeńskiej. Chęć życia i mieszkania z partnerem/partnerką, aby się wzajemnie sprawdzić przed podjęciem decyzji o ślubie, pojawiła się w deklaracjach połowy badanych Polaków, zbliżonym odsetku Hiszpanów (45%) i znacznie większym młodych Niemców (68%). Z jednej strony może to świadczyć o stosunkowo dużym pragnieniu tworzenia związków małżeńskich, które jednak mają być poprzedzone kohabitacją, z drugiej strony wskazuje to na rezerwę i dystans młodych ludzi do instytucji małżeństwa. Małżeństwo jawi się jako instytucja ryzyka, a kohabitacja przedmałżeńska wydaje się próbą jego zmniejszania. Wspólne życie w nieformalnym związku ma dać czas na wzajemne sprawdzenie się i podjęcie właściwej decyzji. W tym podejściu można znaleźć pewne odniesienie do Giddensowskiej koncepcji czystych związków, odinstytucjonalizowanych, niejako wypreparowanych z normatywnego kontekstu społecznego i opierających się na samej relacji między osobami, które je tworzą11. Kohabitacja może być w tym przypadku traktowana jako forma testowania siły 10 Por. E. Sikora, Społeczne oczekiwania wobec związku i partnera życiowego [w:] Miłość, wierność i uczciwość na rozstajach współczesności, W. Muszyński, E. Sikora (red.), Toruń 2008, s. 313–315. 11 A. Giddens, Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych społeczeństwach, Warszawa 2006, s. 65. 76 Tomasz Biernat wzajemnej więzi i jej szans na przyszłość. Małżeństwo zostało zdecydowanie zanegowane przez fakt opowiedzenia się za trwałą kohabitacją przez 4% badanych Polaków, 10% Niemców i 13% Hiszpanów. Tabela 3. Stosunek do ślubu (w %) Preferowane rozwiązania Polska Niemcy Hiszpania* W przyszłości chcę żyć z partnerem tylko w związku małżeńskim 34 4 8 Najpierw chcę żyć i mieszkać z partnerką/partnerem, aby sprawdzić, czy ją/jego potem poślubię 50 68 45 Nie chcę brać ślubu, ale chcę żyć i mieszkać wspólnie z partnerem/partnerką 4 10,5 13 0,9 1 2 9 12 8 1,6 0 1 Chcę żyć sam/sama bez partnera/partnerki Tego jeszcze nie wiem Już jestem w związku małżeńskim * W kwestionariuszu hiszpańskim została dołączona dodatkowa odpowiedź: „Najpierw chcę żyć sam, a potem wziąć ślub lub mieszkać wspólnie z partnerem, partnerką” (23%). Należy podkreślić, że tylko 1–2% młodzieży w porównywanych krajach chce pozostać na stałe w stanie dobrowolnie bezżennym i prowadzić tzw. single life style, co kłóci się z obiegowymi opiniami, że liczba takich osób jest dużo większa. Z analizy odpowiedzi jednoznacznie wynika, że młodzież pragnie w przyszłości funkcjonować w związkach, choć nie zawsze sformalizowanych. Tabela 4. Opinie na temat kohabitacji (w %) Polska Niemcy Hiszpania Uważam to za dobre rozwiązanie Stosunek do par żyjących bez ślubu 18 24 71 Jestem przeciwny(a) temu 10 7 11 Jest mi to obojętne 72 69 18 Kohabitacja przedmałżeńska staje się aprobowanym sposobem przygotowania się do małżeństwa, która zmienia charakter tradycyjnego narzeczeństwa i związanej z nią obyczajowości. Aprobatę dla tego sposobu życia wyraziło 18% Polaków, 24% Niemców i zdecydowanie więcej Hiszpanów, bo aż 71%. Osób przeciwnych kohabitacji było najwięcej w Polsce – 18%, mniej w Niemczech – 7% i Hiszpanii – 11%. Warto zwrócić uwagę na odpowiedź: „jest mi to obojętne”, która u polskiej młodzieży i niemieckiej pojawiła się u siedmiu na stu respondentów. Obojętność w stosunku do tej kwestii zamanifestowało 18% młodych Hiszpanów. Dane te wskazują na duże podobieństwo opinii w kwestii kohabitacji między młodzieżą Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 77 polską i niemiecką oraz odmienne stanowisko u badanych w Hiszpanii. Młodzież pochodząca z tego kraju zdecydowanie silniej popiera ją jako preferowany sposób życia we dwoje. Z problemem kohabitacji jest związana kwestia prawnego zrównania związków nieformalnych z małżeństwami, który to proces sukcesywnie postępuje w zachodniej Europie (przypomnijmy, że w wielu krajach zostały one zrównane w prawie z małżeństwami). Za takim rozwiązaniem opowiedziała się jedna trzecia młodych Polaków (36%), połowa Niemców (51%) i aż siedmiu na dziesięciu młodych Hiszpanów (71%). Swój sprzeciw dla takich zmian w prawie wyraziło 42% Polaków, jedna trzecia Niemców – 33% i tylko 12% młodzieży hiszpańskiej. Odrzucenie prawnej możliwości zrównania związków nieformalnych z małżeństwami było zatem dużo większe w Polsce niż w pozostałych krajach. Największa część badanych Polaków rezerwuje prawa i stające za nimi przywileje tylko i wyłącznie dla małżeństw. Istnieje jednak stosunkowo duży odsetek osób opowiadających się za przyznaniem takich samych praw związkom kohabitacyjnym, co może świadczyć o skłonności do akceptacji ewentualnych zmian w tym zakresie. Tabela 5. Opinie w sprawie zrównania prawnego kohabitacji z małżeństwami (w %) Kategoria odpowiedzi Polska Niemcy Hiszpania Jestem za tym, by małżeństwa i pary bez ślubu miały równe prawa 36 51 71 Jestem przeciwny temu, by małżeństwa i pary bez ślubu miały równe prawa 42 33 12 Nie wiem 22 16 18 Skala aprobaty dla zjawiska kohabitacji pozwala traktować ją jak fazę premałżeńską, poprzedzającą formalizację związku. Kohabitacja, w opinii znacznej części badanych, wydaje się społecznie akceptowaną drogą do małżeństwa. Może być także uznana za wskaźnik braku zaufania do instytucji małżeństwa. U polskiej młodzieży dał się zauważyć największy sprzeciw wobec zrównywania prawnego nieformalnych związków partnerskich i małżeństw, co świadczy o uznawaniu wyjątkowego statusu rodziny i tendencji do ochrony jej przywilejów zagwarantowanych w obecnych regulacjach prawnych. Niskie zaufanie do instytucji małżeństwa potwierdzają także opinie na temat rozwodu. Młodzi ludzie włączają w swoje plany życiowe potencjalne ryzyko rozwodu, co potwierdza duże przyzwolenie dla rozwodów u badanej młodzieży w porównywanych krajach. Za rozwodem opowiedziało się dziewięć na dziesięć badanych osób w Niemczech i Hiszpanii (po 91%) i osiem na dziesięć w Polsce (78%). 78 Tomasz Biernat Tabela 6. Opinie na temat rozwodu Stosunek do rozwodu Polska Niemcy Hiszpania Jestem zasadniczo przeciw rozwodom 17 6 4 Jestem za rozwodem, jeśli istnieją poważne powody 78 91 91 Nie mam zdania 5 4 5 Zasadniczy sprzeciw wobec tej praktyki zamanifestowało 17% Polaków i po kilka procent młodzieży z Niemiec (6%) i Hiszpanii (4%). Z danych wynika, że w razie wystąpienia okoliczności uniemożliwiających dalsze wspólne życie rozwód jest ewentualnością braną pod uwagę przez większość badanej młodzieży. Radykalni przeciwnicy rozwodu są nielicznie reprezentowani: w Niemczech i Hiszpanii stanowią oni 4–6%. W Polsce jest ich kilka razy więcej (17%), ale i tak odsetek negujących rozwód jest dużo mniejszy niż osób, które go akceptują. Problem zawierania małżeństw przez pary homoseksualne jest dziś kwestią, którą część obserwatorów życia społecznego uważa za niezwykle ważną dla przyszłych losów rodziny i społeczeństwa. Organizacje homoseksualne i partie lewicowe prowadzą aktywną kampanię na rzecz praw małżeńskich i adopcyjnych dla par homoseksualnych w wielu krajach europejskich, także w Polsce. W przestrzeni publicznej da się wyróżnić homoseksualny dyskurs, w którym przewijają się różne argumenty za wprowadzeniem zmian. Kwestia homoseksualizmu staje się dziś swoistym papierkiem lakmusowym pokazującym przemiany społeczne w zakresie prawa, moralności, obyczajowości i wiary religijnej. Transformacja świadomości społecznej w tym zakresie dotyczy fundamentalnych zagadnień dotyczących natury człowieka, jego tożsamości płciowej, kształtu demokracji, praw człowieka, pluralizmu, tolerancji, a także definicji rodziny. Jednym ze wskaźników przemian jest upowszechnianie się związków homoseksualnych oraz przyznawanie im praw małżeńskich i adopcyjnych12. Stosunek do związków homoseksualnych staje się dziś wskaźnikiem modernizacji (postmodernizacji?) społeczeństwa13. Odpowiedzi na pytanie: „Czy pary homoseksualne powinny mieć prawo do zawarcia związku małżeńskiego i adoptowania dzieci?” ujawniły duże różnice między młodzieżą w porównywanych krajach. 12 Tolerancja wobec osób o homoseksualnej orientacji seksualnej i walka z homofobią stała się przedmiotem rezolucji Parlamentu Europejskiego z 2006 roku. Por.: Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie homofobii w Europie P6_TA (2006) 0018 z 18 stycznia 2006, Internet: www.europarl.europa.eu/S. 13 Obserwując dyskusje na ten temat, można niekiedy odnieść wrażenie, że kwestia homoseksualna jest objęta nowym tabu politycznej poprawności (np. w kwestii badań dotyczących etiologii tego zjawiska, terapii osób homoseksualnych, zakresu praw, o które upominają się homoseksualiści). Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 79 Tabela 7. Prawa małżeńskie i adopcyjne dla par homoseksualnych (w %) Kategorie odpowiedzi Polska Niemcy Hiszpania Uważam za słuszne, żeby pary homoseksualne mogły brać ślub 24 35 20 Uważam za słuszne, żeby pary homoseksualne mogły brać ślub i posiadać prawo do adopcji 5 44 61 Nie uważam za słuszne, żeby pary homoseksualne mogły brać ślub 62 16 11 Nie wiem 9 6 8 Za prawem do ślubu dla związków homoseksualnych opowiedziała się jedna czwarta badanych Polaków (24%), jedna trzecia Niemców (35%) i jedna piąta Hiszpanów (20%). Dużo większe różnice ujawniły się w kwestii pełnego przyznania praw, o które ubiegają się homoseksualiści, a więc prawa do małżeństwa i adopcji. Za tym rozwiązaniem było tylko 4% młodych Polaków i zdecydowanie więcej, bo aż jedenastokrotnie – Niemców (44%) i piętnastokrotnie – Hiszpanów (61%). O ile w porównywanych krajach podobna grupa badanych zgadza się na małżeństwa dla osób o orientacji homoseksualnej (24–35%), to prawo do adopcji budzi więcej kontrowersji. Widać to szczególnie na przykładzie polskiej młodzieży (różnice między niemiecką i hiszpańską są także duże). Interesujące jest także porównanie odsetka osób odrzucających możliwość prawnej legalizacji związków homoseksualnych. W Polsce tego rozwiązania nie akceptowało aż 62% respondentów, w Niemczech i Hiszpanii swój sprzeciw zgłosiło kilkakrotnie mniej badanych (odpowiednio: 16% i 11%). O ile wśród polskiej młodzieży odsetek osób skłonnych do nadania praw związkom homoseksualnym (zarówno małżeńskich, jak i adopcyjnych) wynosił łącznie 29%, to już w Niemczech stanowił 79%, a w Hiszpanii 81%. Są to duże różnice świadczące o przywiązaniu młodych Polaków do heteroseksualnego modelu małżeństwa. Również dzieci są postrzegane jako immanentny element rodziny złożonej z mężczyzny i kobiety. Taka rodzina jawi się większości polskiej młodzieży biorącej udział w badaniach jako najwłaściwsze środowisko wychowania i opieki. Na marginesie trzeba dodać, że liczba osób niezdecydowanych, wybierających odpowiedź „nie wiem”, była we wszystkich krajach podobna i mieściła się w przedziale 6–9%. 3. Znaczenie niektórych czynników społeczno-kulturowych Istnieje wiele czynników, które należałoby uwzględnić, analizując różnice w opiniach młodzieży dotyczących małżeństwa i rodziny w porównywanych krajach. Do najważniejszych można zaliczyć doświadczenia historyczne, stan procesów 80 Tomasz Biernat modernizacyjnych społeczeństw, poziom religijności i pozycja Kościoła katolickiego, czynniki ideologiczne i polityczne. Poglądy na temat małżeństwa i rodziny zawsze były silnie związane z religią, a szczególnie z chrześcijaństwem (rodzina zajmuje ważne miejsce w nauczaniu Kościoła katolickiego). Czynnik ten w istotny statystycznie sposób różnicował opinie respondentów. Aby uczynić porównanie pełniejszym i lepiej zrozumieć zaobserwowane różnice, warto analizowane wyniki umieścić w kontekście pewnych zjawisk i procesów zachodzących w porównywanych krajach. Trudno oczywiście uchwycić bezpośrednią zależność między opiniami młodzieży a uwarunkowaniami społecznymi i kulturowymi w ich krajach pochodzenia, jednak niektóre uwagi mogą służyć jako istotne tło interpretacyjne. Opinie młodych Hiszpanów wydają się najbardziej liberalne. Hiszpania w ostatnich dwóch dekadach przeszła dynamiczny, głęboki proces modernizacji związany z wstąpieniem do struktur UE, przemianami gospodarczymi, społeczno-politycznymi i kulturowymi. Należy przypomnieć, że do niedawna był to jeden z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych krajów w zachodniej Europie. W świadomości Hiszpanów ciągle jest obecne doświadczenie wojny domowej z 1936 roku, faszyzmu i wieloletniego panowania reżimu generała Francisco Franco (prawie czterdzieści lat rządów) W istotny sposób zmieniała się religijność Hiszpanów i sytuacja Kościoła hiszpańskiego14. Silna pozycja tej instytucji i jej hierarchii w czasach rządów generała Franco obecnie znacznie się osłabiła. W ostatnich latach Kościół hiszpański znajduje się w izolacji. Socjalistyczne, antyklerykalne rządy José L. Zapatero doprowadziły do zlikwidowania religii w szkołach. Kościół ma ograniczony dostęp do mediów, jest oskarżany o autorytaryzm i zacofanie w kwestiach rodziny i moralności. Hiszpania jawi się dziś jako państwo, które aktywnie realizuje projekty UE w zakresie kształtowania nowej polityki rodzinnej. Celem działalności rządu jest budowanie tzw. nowego społeczeństwa, mającego zapewnić Hiszpanom powszechną „jakość życia”. Działania te są także nakierowane na przemianę społecznej świadomości i obyczajowości związanej z małżeństwem oraz rodziną. Chodzi w nich o wyzwolenie społeczeństwa z więzów autorytarno-represyjnej, tradycyjnej rodziny, z ciasnych schematów płci i lansowanie postmodernistycznych 14 Świadczą o tym badania ukazujące gwałtowne zmniejszanie się odsetka praktykujących Hiszpanów (uczęszczanie na coniedzielną mszę). W 1970 roku wynosił on 87%, w 1993 – 52%, a w 2002 już tylko 25%. Jeszcze niższy poziom religijności reprezentuje młodsze pokolenie (do 30 roku życia). Badanie pt. „Młodzi Hiszpanie” z 1995 roku pokazało, że 77% respondentów zaliczyło się do wierzących, lecz powtórny sondaż z 2005 roku ujawnił, że odsetek takich deklaracji zmniejszył się do 29% (tylko 10% młodzieży bierze udział w niedzielnych mszach świętych). N. Łuczyńska, Hiszpania: nieudana krucjata, „Więź” 2006, nr 12, s. 14–24. Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 81 projektów życia uwolnionych z tradycyjnych norm moralnych15. W 1998 roku Hiszpania zalegalizowała związki partnerskie (konkubinaty) zarówno hetero-, jak i homoseksulane, przyznając im część praw przynależnych małżeństwom. Przeprowadzone niedawno zmiany prawne rozluźniły procedury rozwodowe oraz wprowadziły małżeństwa tej samej płci, przyznając im prawa identyczne z tradycyjnymi małżeństwami (Ustawa nr 13 z 1.07.2005 roku o zmianie Kodeksu cywilnego w kwestii prawa małżeńskiego). Socjalistyczny rząd prowadzi w mediach szeroko zakrojone akcje propagandowe promujące nowoczesne style życia. Zmiany objęły także edukację szkolną, co znalazło swój wyraz we wprowadzeniu liberalnego wychowania seksualnego. Działania te wzbudziły wiele protestów hierarchów Kościoła hiszpańskiego, członków konserwatywnej Partii Ludowej i Hiszpańskiego Forum Rodziny. Swoje zaniepokojenie wyrazili również Jan Paweł II i Benedykt XVI, którego pierwsza pielgrzymka zagraniczna po wyborze na papieża odbyła się do Walencji, jak to określił jeden z biskupów hiszpańskich, „w celu obrony rodziny”. Badania prowadzone przed uchwaleniem prawa o małżeństwach homoseksualnych, jak i po jego wprowadzeniu pokazują duże poparcie Hiszpanów dla zmian (akceptuje je trzy czwarte społeczeństwa). Obecnie głośno dyskutowana jest kwestia praw adopcyjnych dla par homoseksualnych. Warto nadmienić, że w wielu regionach tego kraju już istnieje możliwość adopcji dzieci przez te związki (Nawarra, Asturia, Aragonia, Kraj Basków i Katalonia). Wszystko to wywołuje u obrońców tradycyjnej rodziny poczucie zagrożenia, a tradycyjne, monogamiczne, prokreacyjne i heteroseksualne rodziny stały się, według nich, prześladowaną i uciskaną mniejszością (takie jest np. stanowisko Hiszpańskiego Forum Rodziny). Hiszpania jest obecnie miejscem swoistego eksperymentu społecznego, którego przedmiotem stała się rodzina. Wielu obserwatorów społecznych postrzega ją jak awangardę przemian w tym zakresie. Odmienne społeczno-polityczne i kulturowe uwarunkowania występują w Niemczech. Faszyzm oraz ideologia narodowego socjalizm doprowadziły do realizacji totalitarnej inżynierii społecznej, której celem była eksterminacja całych grup i narodów. Warto wspomnieć tu też praktyki eugeniczne z aborcją, eutanazją i eksperymentami z wyhodowaniem rasy panów. Przegranie drugiej wojny światowej, podział kraju na wschodnie i zachodnie Niemcy przyniósł różne wzorce modernizacji kraju: kapitalistycznej i socjalistycznej. Stanowią one ważne tło dla kształtowania się niemieckiej rodziny. Polityka władz komunistycznych NRD polegająca na programowej laicyzacji społeczeństwa, lansowaniu odhumanizowanego wychowania seksualnego doprowadziła do obniżania norm moralnych związa15 P. Skibiński, Zapatero – nowy wzorzec lewicy, „Rzeczpospolita”, 21.04.2007. 82 Tomasz Biernat nych z małżeństwem i rodziną (ówczesną młodzież charakteryzowała wczesna inicjacja seksualna i rozwiązłość)16. Kraj ten miał niezwykle liberalne prawo dotyczące aborcji. Na zachodzie Niemiec przemiany rodziny wynikały z gwałtownej modernizacji kraju oraz procesów sekularyzacyjnych typowych dla całej powojennej Europy Zachodniej. Wysoki poziom rozwoju cywilizacyjnego przyniósł ze sobą materialistyczny i hedonistyczny stosunek do życia, który wpłynął na kształt rodziny współczesnej. Na pozycję rodziny niewątpliwie wpłynęła słaba pozycja Kościoła protestanckiego i katolickiego (który jeszcze do niedawna stanowił mniejszość w tym protestanckim kraju). Kościół ewangelicki ma bardziej liberalny stosunek do małżeństwa, rodziny, moralności seksualnej, rozwodów. Poziom religijności Niemców jest coraz niższy17. Zanik religijności na wschodzie kraju był związany z programową laicyzacją prowadzoną przez komunistyczne władze. Inna sytuacja miała miejsce w zachodniej części kraju, gdzie Kościoły cieszyły się wolnością. Hierarchowie Kościoła katolickiego w Niemczech jednak bezpośrednio i pośrednio kontestowali papieskie nauczanie w kwestii rodziny. Warto tu choćby wspomnieć słynne oświadczenie biskupów z Königstein, które osłabiało negatywną wymowę encykliki Humanae vitae Pawła VI w kwestii niedopuszczalności antykoncepcji (stanowisko hierarchów wyłączało tę sprawę z nauczania Kościoła i pozostawiało indywidualnemu sumieniu człowieka). W ostatnich latach dyskusję wzbudziła kwestia funkcjonowania przykościelnych katolickich poradni rodzinnych, które wydawały zaświadczenia umożliwiające aborcję (sprzeciw swój wobec tych praktyk wyraził Jan Paweł II). Jeszcze bardziej liberalne stanowisko w kwestii małżeństwa i rodziny przejawiał Kościół luterański (w dwóch landach udziela nawet błogosławieństw parom homoseksulanym). W 1998 roku władze niemieckie przedefiniowały pojęcie rodziny, uznając za nią każdy „związek posiadający dzieci”. Rodziną stała się zarówno niezamężna matka, jak i homoseksualna para wychowująca dzieci. W 2001 roku zalegalizowane zostały konkubinaty osób tej samej oraz odmiennej płci. Od 1 sierpnia tego samego roku obowiązuje Ustawa o zakończeniu dyskryminacji homoseksualnych 16 W sporcie stosowano praktyki eugeniczne polegające na „hodowli sportowców”. W tym celu dokonywano manipulacji na genach i zarodkach ludzkich oraz wykorzystano mechanizmy ludzkiej płodności do uzyskiwania wysokich wyników sportowych (zapładnianie kobiet przez startem w zawodach i dokonywanie aborcji po). 17 W Niemczech w 2008 roku najsilniejszą grupę stanowili bezwyznaniowcy – 33%, następnie katolicy – 31,2%, a na trzecim miejscu ewangelicy – 30,5%. Informacja na temat religijności krajów uczestniczących w Euro 2008, Internet: eKAI za austriacką agencją „Katpress”: ekai.pl?serwis/?MID=15366. Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 83 związków partnerskich. Warunki zawarcia partnerstwa oraz skutki są podobne do tych, które dotyczą małżeństw (jednak tzw. Lebenspartnerschafts nie jest małżeństwem)18. Związki te uzyskały dużą część praw przynależnym małżeństwom. W 2005 roku formalnie umożliwiono parom homoseksualnym adopcję dzieci19. Niemcy należą do jednych z najbardziej liberalnych społeczeństw. Jak widać, poglądy niemieckiej młodzieży plasują się między jeszcze bardziej liberalnymi opiniami młodych Hiszpanów i bardziej tradycyjnymi Polaków. 4. Specyfika postaw polskiej młodzieży Analizując wyniki badań przeprowadzonych w Polsce, trzeba zwrócić także uwagę na niektóre polskie uwarunkowania. Polacy uważani są za naród familiocentryczny, rodzina niezmiennie wskazywana jest jako jedna z najważniejszych wartości. Na jej obecny kształt i funkcjonowanie wpłynęło doświadczenie rozbiorów, dwóch wojen światowych, okupacji hitlerowskiej oraz okres komunizmu, które z jednej strony osłabiły biologicznie i materialnie rodzinę, ale z drugiej, paradoksalnie, służyły jej integracji i trwaniu. Jak pokazują historycy, polska rodzina w trudnych czasach była ostoją wolności, polskości i religii. Dawała Polakom nadzieję i siłę, chroniła przed zewnętrznymi czynnikami, które im zagrażały. System komunistyczny narzucony siłą w Polsce po drugiej wojnie światowej doprowadził do osłabienia i dezintegracji rodziny. Socjalistyczna, nachalna modernizacja rodziny miała w istocie antyrodzinny charakter. Sprowadzała się do lansowania ograniczającego prokreację modelu rodziny (legalizacja aborcji i dostępność antykoncepcji), degradacji kobiety prymitywną formą feminizmu, osłabiania więzi rodzinnej i międzypokoleniowej socjalistycznymi wzorcami awansu społecznego oraz laicyzacji, która zubażała jej duchowy wymiar. Sytuację rodziny dodatkowo utrudniały wszechobecna bieda i różne formy społecznej demoralizacji (np. pijaństwo). Mimo tych wszystkich negatywnych zjawisk rodzina jest „jedną z nielicznych instytucji społecznych, których nie zdołał zniszczyć socjalizm”20. Polska rodzina była w czasie PRL-u wspierana przez Kościół katolicki, który miał słabą pozycję w państwie, 18 T. Brzóska, Rejestracja stanu cywilnego za granicą. Związki partnerskie, „Technika i USC” 2002, nr 3, s. 7. 19 W ostatnich latach zauważa się rosnącą tendencję do życia w nieformalnych związkach. Według danych statystycznych z 2006 roku w dawnej RFN jest nieco ponad 20% związków tego typu, a w części należącej do byłego NRD, aż 42%. Internet: Niemcy: coraz więcej osób żyje w nieformalnych związkach (źródło KAI). www.piotrskarga,pl/ps,978,2,0,1,I,informacje.html 20 K. Murawski., Rodzina i wolność, „Wiedza i Życie” 1997, nr 5. 84 Tomasz Biernat ale silną w społeczeństwie. Na dzisiejszą sytuację rodziny rzutuje zarówno jej przeszłość, jak i teraźniejszość21. Na opinie polskiej młodzieży wpływa większy poziom jej religijności (w porównaniu z młodzieżą niemiecką i hiszpańską) oraz większe przywiązanie do rodziny22. Zaobserwowane różnice mają także związek z późniejszym opuszczaniem domu rodzinnego przez polską młodzież (przebywa ona w domu rodzinnym dłużej niż w przypadku rówieśników w porównywanych krajach)23. Dłuższe przebywanie w domu rodzinnym wynika z przedłużonej edukacji młodzieży oraz większego uzależnienia materialnego od rodziny, którego główną przyczyną jest brak pracy i mieszkań dla młodych ludzi. Tradycyjne postrzeganie rodziny ujawniające się w poglądach badanych Polaków wiąże się z nauczaniem Kościoła katolickiego w Polsce, a w szczególności Jana Pawła II. Jedną z charakterystycznych cech polskiej młodzieży, którą można łączyć z nauczaniem papieża Polaka, jest negatywny stosunek do aborcji. W przeprowadzonych badaniach za nieograniczoną aborcją opowiedziało się tylko 10% respondentów w Polsce, w Niemczech 43%, a w Hiszpanii 50%. Przedstawione wyniki pokazują, w czym polska młodzież jest podobna, a w czym różni się od swoich rówieśników w porównywanych krajach w kwestii stosunku do małżeństwa i rodziny, postrzegania ich wartości oraz planów życiowych z nimi związanych24. Młodzi Polacy wydają się bardziej przywiązani do tradycyjnie pojmowanej instytucji małżeństwa i rodziny niż młodzi Niemcy i Hiszpanie. Można to zauważyć w definiowania rodziny, przypisywaniu znaczenia małżeństwu, poziomie aprobaty dla kohabitacji, stopniu akceptacji praw dla związków homoseksualnych oraz stosunku do rozwodu. Wartość małżeństwa i rodziny wydaje się wyższa niż w pozostałych porównywanych krajach, co może wiązać się ze swoiście polską rodzinnością (ostatnie badania OBOP z września 2008 roku pokazały, że dla 88% Polaków rodzina jest najwyższą wartością). Polska młodzież w dużo mniejszym stopniu jest skłonna akceptować przyznawanie praw związkom homoseksualnym niż jej zachodni koledzy. Jej rysem charakterystycznym jest również silny sprzeciw wobec aborcji. 21 M. Kubiak, Demograficzne uwarunkowania polityki rodzinnej państwa [w:] Małżeństwo i rodzina w ponowoczesności…, s. 17–32. 22 Por. L. Dyczewski, Więź między pokoleniami w rodzinie, Lublin 2003. 23 K. Slany, Orientacje małżeńskie i rodzinne młodzieży akademickiej w Polsce (próba weryfikacji teorii drugiego przejścia demograficznego), „Problemy Rodziny” 2001, nr 3, s. 26. 24 Analizę interesujących korelacji między opiniami młodych Polaków a różnymi zmiennymi socjodemograficznymi można znaleźć w pracy: T. Biernat, P. Sobierajski, Młodzież wobec małżeństwa i rodziny. Raport z badań, Toruń 2007. Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 85 U polskiej młodzieży zaznacza się także liberalne postrzeganie niektórych zjawisk związanych z małżeństwem i rodziną. Wskazuje na to choćby duża aprobata dla kohabitacji i wysoki odsetek osób pragnących tworzyć tzw. małżeństwa na próbę oraz akceptacja rozwodów. Analiza pokazuje, że w opiniach młodzieży z porównywanych krajów uwidaczniają się przemiany w postrzeganiu małżeństwa i rodziny. Najbardziej liberalne opinie ujawniły się u młodych Hiszpanów, mniej liberalne u Niemców i bardziej tradycyjne u Polaków. Opinie wskazują na duży poziom indywidualizacji w postrzeganiu i ocenianiu zjawisk związanych z rodziną. Modernizacja społeczeństwa determinuje zmianę postaw wobec małżeństwa i rodziny, co wyraża się odchodzeniem od tradycyjnych norm regulujących życie małżeńskie i rodzinne. Instytucja małżeństwa i rodziny podlega sekularyzacji, co oznacza, że w coraz mniejszym stopniu jest regulowana nakazami płynącymi z religii wynikiem czego jest redukcja sakralnego i transcendentnego wymiaru tych instytucji. Konsekwencją rewolucji seksualnej było wyłączenie sfery seksualnej człowieka z pola działania norm społecznych i religijnych, co w efekcie przyczyniło się do jej deinstytucjonalizacji. W świetle uzyskanych wyników można postawić tezę, że kolejnym etapem tego procesu może być prywatyzacja małżeństwa i rodziny. W dzisiejszym zachodnim społeczeństwie instytucje te stają się bardziej indywidualnym, niż społecznym projektom życiowym. Indywidualizacja i polimorfizacja form życia małżeńsko-rodzinnego staje się znakiem dzisiejszych czasów. Przeprowadzone badania porównawcze pokazują istnienie podobieństw związanych z przemianami postrzegania i wartościowania małżeństwa i rodziny. Nie oznacza to bynajmniej ich detronizacji. Rodzina pozostaje jednym z najgłębszych ludzkich pragnień oraz ciągle pożądaną wartością życia. L I T E R AT U R A: Beck U., Społeczeństwo ryzyka. W drodze do innej nowoczesności, Warszawa 2002. Biernat T., Przemiany definiowania rodziny i ich konsekwencje, „Społeczeństwo i Rodzina” 2009, nr 2. Biernat T., Społeczno-kulturowe uwarunkowania światopoglądu młodzieży w okresie transformacji, Toruń 2006. Biernat T., Sobierajski P., Młodzież wobec małżeństwa i rodziny. Raport z badań, Toruń 2007. Brzóska T., Rejestracja stanu cywilnego za granicą. Związki partnerskie, „Technika i USC” 2002, nr 3. Dyczewski L., Więź między pokoleniami w rodzinie, Lublin 2003. 86 Tomasz Biernat Elkind D., The Hurried Child and All Grown Up and No Place to Go, Reading 1988. Familienvorstellungen von Jugendlichen, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Oldenburg 2003. Familienvorstellungen zwischen Fortschrittlichkeit und Beharrung. Ergebnisse einer empirischen Untersuchung von Ehe- und Familienvorstellungen Jugendlicher in internationalen Vergleich, F.W. Busch, W.D. Scholz (red.), Würzburg 2006. Giddens A., Przemiany intymności. Seksualność, miłość i erotyzm we współczesnych społeczeństwach, Warszawa 2006. Kubiak M., Demograficzne uwarunkowania polityki rodzinnej państwa [w:] Małżeństwo i rodzina w ponowoczesności. Szanse – zagrożenia – patologie, W. Muszyński, E. Sikora (red.), Toruń 2008. Łuczyńska N., Hiszpania: nieudana krucjata, „Więź” 2006, nr 12. Małżeństwo i rodzina w nowoczesnym społeczeństwie, L. Dyczewski (red.), Lublin 2007. Murawski K., Rodzina i wolność, „Wiedza i Życie” 1997, nr 5. Sikora E., Społeczne oczekiwania wobec związku i partnera życiowego [w:] Miłość, wierność i uczciwość na rozstajach współczesności, W. Muszyński, E. Sikora (red.), Toruń 2008. Skibiński P., Zapatero – nowy wzorzec lewicy, „Rzeczpospolita”, 21.04.2007. Slany K., Orientacje małżeńskie i rodzinne młodzieży akademickiej w Polsce (próba weryfikacji teorii drugiego przejścia demograficznego), „Problemy Rodziny” 2001, nr 3. Szawiel T., Wiara i Kościół w Europie, „Więź” 2003. Tyszka Z., Rodzina we współczesnym świecie, Poznań 2002. Internet: Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie homofobii w Europie P6_TA (2006)0018 18 stycznia 2006, http://www.europarl.europa.eu/S Informacja na temat religijności krajów uczestniczących w Euro 2008, Internet: eKAI za austriacką agencją „Katpress”, http:??ekai.pl?serwis/?MID=15366. Niemcy: coraz więcej osób żyje w nieformalnych związkach (źródło KAI), www.piotrskarga,pl/ps,978,2,0,1,I,informacje.html SUMMARY This article presents a comparison of the research results concerning youth views on marriage, family and having children. It is a result of an international research project titled Ehe und Familie im Wandel was undertaken by Carl von Ossietzky University in Oldenburg Małżeństwo i rodzina w opiniach młodych Polaków, Niemców i Hiszpanów 87 (2003–2006). The survey was carried out among young people in the age group of 18–24 (pupils and students of various types of schools, colleges and universities). The author of the text focused on the comparison of the representative groups from: Poland, Germany and Spain. The results show the similarities and differences between young people as shown by their opinions on the definitions of family, the significance of marriage, attitudes to divorce, informal marriages and homosexual couples. The presented analyses show various processes linked to the transformation of the contemporary family and marriage in Europe. In the light of the research results family appears as a elementary social institution but taking various forms nowadays. Family, in youth opinions, doesn’t has to lean on formalized relationship consisting of a man, and a woman who have children. The author points at the disappearance of the traditional social norms which have, until now influenced the creating and functioning of family, and appearance of new ones which are not explored enough. The family changes are influenced by the processes of the individualization and secularization. The comparison shows significant differences between countries. The most traditional perception of marriage and family was manifested in Poland and the most modern in Spain. The second part of the article contains an analyses of the chosen socio-cultural determinants of the youth opinions in the compared countries.. Key words: marriage, family, youth’s opinions, transformation, international comparison Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X Marek Mariusz Tytko CORPUS STUDIOSORUM UNIVERSITATIS IAGELLONICAE. ZMIANY TOŻSAMOŚCI NARODOWOŚCIOWEJ STUDENTÓW UJ W LATACH 1850–1918 1. Wstęp Przez stulecia w uniwersytecie krakowskim (rozmaicie wszakże nazywanym w poszczególnych okresach historycznych: Studium Generale, Akademią Krakowską, Szkołą Główną Koronną, a od XIX wieku. Uniwersytetem Jagiellońskim) kształcili się przedstawiciele wielu narodów, choć jest rzeczą oczywistą, że chodziło o uniwersytet polski, nawet pod zaborem austriackim dominowali w nim Polacy. Fakt ten znany jest dość dobrze historykom. Wprawdzie bywały okresy, w których obcokrajowców czy przedstawicieli rodzimych mniejszości wyznaniowych i etnicznych (narodowych) było mniej lub nie było ich wcale, jednak nie trwały one zbyt długo. Jeśli w okresie międzywojennym przez pewien czas w stosunku do Żydów obowiązywał w uniwersytecie tzw. numerus clausus (a w niektórych wydziałach – tzw. numerus nullus), nigdy nie miał on charakteru urzędowego, sankcjonowanego przez prawo polskie. Uniwersytet Jagielloński stał się prawdziwą alma mater multarum gentium w połowie XIX wieku, gdy zniesiono bariery wyznaniowe i społeczne, które dotąd utrudniały podejmowanie studiów wyższych przez grupy pod tym względem upośledzone. Należy zaznaczyć, że studia nad różnymi dziewiętnasto- i dwudziestowiecznymi grupami etnicznymi (narodowościowymi) na Uniwersytecie Jagiellońskim – zostały już zapoczątkowane (na UJ), choć daleko im do zakończenia. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 89 2. Materiały źródłowe do badań świadomości narodowościowej studentów UJ 1850–1918 Jak zauważył J. Michalewicz, „dopiero od paru lat badacze zwrócili uwagę na olbrzymi zasób informacji o studentach z XIX i XX wieku zawarty w tysiącach akt dokumentacji, spoczywających na półkach archiwów uniwersyteckich (…)”1. W Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego od połowy XIX wieku zachowały się obfite materiały źródłowe (dokumenty), umożliwiające badania świadomości narodowościowej (etnicznej) studentów, a także jej ewolucji (procesu zmian tożsamości etnicznej i narodowościowej). Nie zostały owe archiwalia z powodów oczywistych wyzyskane do edycji, np. przez opracowaną publikację ksiąg immatrykulacyjnych pt. Album studiosorum Universitatis Cracoviensis (1887–1956). Wspomniane źródła archiwalne – to są: 1) tzw. „rodowody”, a także 2) wydziałowe i 3) senackie katalogi studentów. Należy wyjaśnić, że, „Rodowodami nazywano ankiety wpisowe studentów, własnoręcznie przez nich wypełniane i składane w każdym semestrze studiów”2, natomiast „Katalogi studenckie prowadziła natomiast administracja uniwersytetu w kancelarii władz centralnych uczelni oraz w kancelariach wydziałów”3. Po roku akademickim 1905/1906 zaprzestano weryfikacji urzędniczej ankiet wpisowych („rodowodów”), odtąd owe własnoręczne ankiety wpisowe studenci oddawali urzędnikom, a ci łączyli je (zszywali) w księgi „katalogów” (jednak bez weryfikacji danych podawanych przez studenta). Po 1905/1906 pozostały tylko katalogi wydziałowe i senackie jako materiał źródłowy (nie było już tzw. „rodowodów”). Jak napisał J. Michalewicz, „(…) istota tej decyzji polegała na ograniczeniu podstawowej informacji o studencie do ankiety wypełnianej teraz przez samego studenta. Zrezygnowano więc z weryfikowania tych informacji, a zarazem z ich schematyzowania przez urzędnika sporządzającego poprzednio wpis do tzw. katalogów”4. Ma to znaczenie także dla badań nad tożsamością narodowościową (i jej zmianami) u studentów, bo zapisy studenta trudniej zweryfikować. Według J. Michalewicza, „powstające w toku studiów dossier studenta składało się przeciętnie z 10 ankiet wypełnianych przez młodego, rozwijającego się człowieka, który z roku na rok akceptował lub zmieniał pewne informacje o swojej osobie, np. określając swoje wyznanie i narodowość, a nawet pisownię własnego nazwiska. 1 Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850–1918. A-D, J. Michalewicz (red.), Kraków 1999, s. XIX. 2 Ibidem, s. VIII. 3 Ibidem, s. VIII–IX. 4 Ibidem, s. XI. 90 Marek Mariusz Tytko Popełniał też błędy wynikające z braku uwagi, np. podając różne imiona ojca (…). Badacz dysponuje więc wieloma wersjami danej informacji, zawartymi w kilku rodowodach, które do drugiego semestru r. akad. 1905/06 może konfrontować z informacją formułowaną przez uniwersyteckich urzędników. Oni z kolei mogli popełniać dalsze błędy, korygując nieformalne zapisy studentów. Dane zawarte w rodowodach i katalogach uzupełnia z kolei szereg innych źródeł, w tym głównie księgi immatrykulacyjne, spisy wydanych absolutoriów i świadectw odejścia”5. W tych ostatnich źródłach można dopiero znaleźć wyjaśnienie informacji często niejasnej w studenckim zapisie. Materiał ten uzupełniają zespoły ksiąg doktorskich6. Weryfikację danych umożliwiają też akta państwowych komisji egzaminacyjnych, działających w Krakowie, nadających uprawnienia zawodowe (prawnicze, nauczycielskie), akta osób nostryfikujących swoje dyplomy lub uzyskujących doktoraty na Uniwersytecie Jagiellońskim. Trzeba zaznaczyć, że w okresie 1850–1918 istniały rozmaite kategorie studentów: 1) studenci zwyczajni (immatrykulowani, po maturze), 2) studenci nadzwyczajni (grupa niejednorodna, z jednej strony – nieimmatrykulowani, bez matury, z drugiej strony – absolwenci studiów wyższych, którzy uzupełniali swoje wykształcenie), 3) hospitanci, a w zasadzie – hospitantki (bez immatrykulacji). Kategorie te przewidywało ówczesne prawo austriackie7. J. Michalewicz, idąc za ww. ustawą, opisał rzecz następująco: „Studentem zostawało się po dokonaniu wpisu na uczelnię oraz po udziale w uroczystej immatrykulacji, podczas której składano uroczyste ślubowanie studenckie (…). Student immatrykulowany był studentem tzw. zwyczajnym (ordynaryjnym), dopuszczonym do studiów aż do uzyskania stopnia doktorskiego i złożenia zawodowych egzaminów kwalifikacyjnych. Obok niego (…) zasiadali także studenci tzw. nadzwyczajni oraz hospitanci”8. Do badań nad mniejszościami narodowymi, studiującymi na Uniwersytecie Jagiellońskim ważne są deklaracje studentów, wpisywane przez nich do rubryk: „wyznanie” i „narodowość”. Przynoszą one informacje na temat: zmian w świadomości narodowej, 2) powodów owych zmian, 3) uwarunkowań ww. zmian. Rodowody, a od 1905 roku katalogi, wypełniali studenci własnoręcznie, bez żadnych nacisków ze strony administracji uniwersyteckiej. Sposób wypełniania ww. rubryk 5 Ibidem. Ibidem. 7 Ustawa naukowa. Rozporządzenie Ministerstwa Wyznań i Oświaty z dnia 1go października 1850 roku, L. 8214, D. P. P. L 370, którem w skutek Najwyższego Postanowienia z dnia 29go września 1850 r. ogłaszają się ogólne przepisy o pobieraniu nauk na wydziałach uniwersyteckich: w Wiedniu, Pradze, we Lwowie, Krakowie, w Ołomuńcu, Gradcu i Insbruku, s. 3–4 i 16. 8 Corpus studiosorum…, s. XIII. 6 Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 91 ma podstawowe znaczenie dla badaczy świadomości narodowej. Pozwala poznać stan tożsamości etnicznej studentów, a także notować zmiany, jakie zachodziły w tym zakresie w okresie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na Uniwersytecie Jagiellońskim w okresie 1850–1918 studiowały elity ponad dwudziestu narodowości. W Archiwum UJ znajdują się ważne dokumenty pozwalające badać proces ich kształcenia, uchwycić in statu nascendi zmiany identyfikacji młodych ludzi pobierających naukę na poziomie wyższym. Na UJ w latach 1850/1851–1917/1918 studiowali studenci następujących narodowości (według oryginalnych wpisów): 1) polska, 2) żydowska, 3) niemiecka, 4) austriacka, 5) rosyjska, 6) ukraińska, 7) ruska, 8) białoruska, 9) litewska, 10) czeska, 11) słowacka, 12) rumuńska, 13) węgierska, 14) bułgarska, 15) chorwacka, 16) serbska, 17) macedońska, 18) słoweńska, 19) francuska, 20) włoska, 21) szwajcarska, 22) ormiańska, 23) gruzińska, 24) hiszpańska. W dokumentach urzędnicy tylko czasem wprowadzali zapisy na temat narodowości, np. „nie podaje”, lub sami dodawali dopiski tego rodzaju (można to rozpoznać po charakterze pisma). „Pytanie o wyznanie – jak pisze J. Michalewicz – zmuszało studenta do głębszego zastanowienia się nad swoją tożsamością”9. Odpowiedź powinna była mieścić się w grupie wyznań uznawanych przez państwo austro-węgierskie: [1.] rzymskokatolickie, [2.] greckokatolickie, [3.] grecko-nieunickie, [4.] ormiańskie, [5.] starokatolickie, [6.] ewangelicko-augsburskie, [7.] helweckie (kalwińskie, ewangelicko-reformowane), [8.] braterskie (husyckie), [9.] hanefickie (islamskie, muzułmańskie), [10.] mojżeszowe. Wypełniając odpowiednią rubrykę, studenci wyrażali jednak swe głębokie przekonania kulturowe, narodowe czy polityczne. Odpowiedzi, które wpisywane były w rubryce „narodowość”, wyrażały przekonania dotyczące przynależności do danej kultury narodowej, wspólnoty językowej czy tradycji historycznej. Religia (wyznanie) szła zwykle w parze z narodowością, choć nie było to regułą. Studenci żydowscy w rubryce „narodowość” określali się jako: Żydzi, Polacy, Czesi, Morawianie, Niemcy, Galicjanie (sic!), natomiast w rubryce „religia” („wyznanie”) wpisywali: „izraelita”, „izraelickie”, „żydowskie”, „starozakonne”, „mojżeszowe”. To było konsekwencją wspomnianego już faktu, że państwo austro-wegierskie nie uznawało narodowości żydowskiej, traktując Żydów wyłącznie jako grupę religijną. Czasami wybór opcji narodowej był zaskakujący. Na przykład w wypadku pięciorga rodzeństwa Krenglów – deklaracja narodowościowa była różna: 1) polska, 2) żydowska, 3) żydowska ze zmianą na polską, 4) bez narodowości. Na przełomie XIX i XX wieku wielu Żydów przyjmowało już identyfikację z narodowością 9 Ibidem, s. XVI. 92 Marek Mariusz Tytko polską (deklarowało polską tożsamość narodowościową), zmieniając wyznanie na nowe (rzymskokatolickie) lub pozostając przy swojej tradycyjnej religii (judaizmie). Czasami był to wyraz koniunkturalizmu, a czasami świadomy wybór, któremu towarzyszyła nawet zmiana nazwiska. Studenci unici (grekokatolicy) wpisywali narodowość ruską, ukraińską, ale także polską. Bracia Szeptyccy – po kądzieli wnukowie Aleksandra Fredry – Stanisław i Roman (późniejszy lwowski metropolita greckokatolicki Andrzej) przyznawali się do dwóch różnych narodowości: polskiej lub ruskiej. Roman Szeptycki jako student UJ podał w swojej karcie rodowodowej narodowość „polską” (1883/1884), a następnie (1885/1886) narodowość „ruską”10. W tym czasie zmienił swoją identyfikację narodowościową (z polskiej na ruską), a fakt ten miał wielki wpływ na późniejszy rozwój świadomości narodowościowej Ukraińców (Rusinów), zwłaszcza w tzw. Galicji Wschodniej11. Podawano w rodowodach czasem określenia narodowości o charakterze ogólniejszym, np. „Sławianin” (sic!), pod którym często kryli się Słowacy, choć nie zawsze. Studenci z okolic Brna podawali narodowość „morawską”. Niewielki odsetek studentów określał się jako bezwyznaniowcy, ewentualnie stawiał w odpowiedniej rubryce kreskę. Zjawisko to nasiliło się po 1905 roku, gdy do Krakowa napłynęła fala uczniów z Królestwa Polskiego. Studenci polscy pochodzący z Cesarstwa Rosyjskiego lub Królestwa Polskiego w rubryce „poddaństwo” pisali często: „polskie”, choć częściej: „Królestwo Polskie, poddaństwo rosyjskie”12. Studenci poddani Cesarstwa Pruskiego podawali w rubryce „narodowość” – także „polska”, choć zdarzały się tu wpisy „śląska”, „pruska”. W rubryce „miejsce urodzenia” podawano również wówczas archaiczne nazwy typu: „Litwa”, „Wielkie Księstwo Poznańskie”, „Wielkie Księstwo Krakowskie” itp. 3. Publikacja seryjna pt. Corpus Studiosorum Universitatis Iagellonicae Wszystkie opisane wyżej materiały źródłowe stały się podstawą do edycji serii pt. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850–1918, przygotowywanej w Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego, najpierw pod kierunkiem Jerzego Micha10 M.M. Tytko, Studyci. Odrodzenie zakonu przez metropolitę Andrieja Szeptyckiego [w:] Dzieje Podkarpacia, t. III, J. Gancarski (red.), Krosno 1999, s. 54. 11 M.M. Tytko, W kręgu Andrieja Szeptyckiego. Kulturalne odrodzenie ukraińskie za czasów mecenatu metropolity [w:] Dzieje Podkarpacia…, s. 31–50. 12 Corpus studiosorum…, s. XVII. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 93 lewicza (1994–2004), a obecnie — Krzysztofa Stopki (od 2004)13. To jest dzieło stałego zespołu, w którego skład wchodzą: Mieczysław Barcik, Adam Cieślak, Danuta Grodowska-Kulińska, Urszula Perkowska. W ten sposób został zapoczątkowany unikatowy, bezprecedensowy leksykon, obejmujący na razie biogramy wszystkich studentów UJ z lat 1850–1918. Pierwszy tom (A-D) ukazał się w roku 1999, drugi (E-J) w 2006 roku. Wydanie tomu trzeciego (K-Ł) ma miejsce w 2009 roku. Po ukończeniu tej serii planowana jest kolejna seria obejmująca lata późniejsze (1918–1939 i 1945–1990), a także wcześniejsze (1780–1795 i 1795–1850). Przy tworzeniu Corpusu na obecnym etapie „kwerendą objęto 3330 jednostek archiwalnych, w tym prawie 1000 kodeksów i wiązek akt oraz około 10 000 teczek osobowych”14. Daje to szacunkowo co najmniej kilkaset tysięcy kart (kartek) z zapisaną (oryginalną, pierwotną) informacją źródłową, dotyczącą około 30 tysięcy studentów z lat 1850–1918. Dokładnej sumarycznej liczby wszystkich studentów UJ z tego czasu na razie nie można ustalić, na obecnym etapie badań metodologicznie jest to niemożliwe. Podane wielkości pokazują skalę benedyktyńskiej, wieloletniej pracy ww. zespołu. Dla celów pomocniczych przy edycji Corpusu studiosorum stworzona została w latach 1994–1995 tzw. „ankieta”, zawierająca następujące dane dotyczące studenta: 1) nazwisko (nazwiska) studenta, 2) imię (imiona), 3) tytuł (zawodowy, duchowny, naukowy, rodowy, np. szlachecki), 4) data urodzenia, 5) miejsce urodzenia (miejscowość, powiat, kraj), 6) data śmierci (o ile nastąpiła podczas studiów), 7) miejsce zgonu studenta (miejscowość, powiat, kraj), 8) wyznanie (religia), 9) narodowość, 10) poddaństwo-obywatelstwo, 11) imię ojca, 12) zawód (zajęcie) ojca, 13) miejsce zamieszkania ojca (miejscowość, powiat, kraj), 14) data zgonu ojca, 15) imię matki, 16) nazwisko panieńskie matki, 17) zawód (zajęcie) matki, 18) miejsce zamieszkania matki (miejscowość, powiat, kraj), 19) imię opiekuna, 20) nazwisko opiekuna, 21) zawód (zajęcie) opiekuna, 22) miejsce zamieszkania opiekuna (miejscowość, powiat, kraj), 23) nazwa szkoły, do której student uczęszczał uprzednio, 24) siedziba ww. szkoły, do której student uczęszczał uprzednio (miejscowość, powiat, kraj), 25) data uzyskania matury, 26) nazwa (innej) wyższej uczelni, do której student uprzednio uczęszczał (oraz informacje o otrzymanym tam stopniu lub absolutorium), 27) siedziba ww. (innej) wyższej uczelni (miejscowość), 28) daty graniczne studiów odbytych uprzednio w ww. (innej) uczelni, 29) wydział (wydziały) Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie student odbywał studia, 30) status stu13 Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850/51–1917/18. E-J, K. Stopka (red.), Kraków 2006. 14 Corpus studiosorum…, s. IX. 94 Marek Mariusz Tytko denta (zwyczajny, nadzwyczajny, hospitant), 31) wpisy studenta na kolejne semestry studiów (istnieją, przykładowo, wpisy studenta na dwadzieścia sześć kolejnych semestrów, tj. trzynaście lat studiów), 32) świadectwo odejścia studenta z UJ, 33) data uzyskania absolutorium w UJ, 34) data uzyskania magisterium w UJ, 35) egzaminy na stopień doktora (tzw. „rygoroza”), data ich odbycia, doktorat w UJ, data uzyskania stopnia doktora w UJ, zakres tegoż doktoratu (dziedzina), 36) data egzaminu na kwalifikacje zawodowe (przed komisją dla prawników lub nauczycieli), 37) rodzaj egzaminu na kwalifikacje zawodowe (rodzaj komisji egzaminacyjnej), 38) nazwa stypendium i okres jego pobierania, 39) uwagi (dane niestandardowe). Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae przynosi informacje o młodych przedstawicielach inteligencji „z tych lat ich życia, w których kształtowała się ich osobowość i podstawa ich działalności zawodowej, społecznej, kulturalnej i politycznej. Rolę inteligencji, szczególnie w tym właśnie okresie[,] nie sposób przecenić”15. Na podstawie Corpusu studiosorum badacz może poznać ponadto (co istotne dla pedagogów i socjologów) pochodzenie społeczne, religijne i środowiskowe studentów. Badacze mniejszości narodowych mogą poznać „wybrane przez studenta kierunki i specjalizacje naukowe, tok jego studiów, pilność, poziom osiąganych wyników”16. Corpus studiosorum, zasadnicze dzieło do badań nad kształtowaniem się inteligencji polskiej, po ukończeniu stanie się punktem wyjścia także do badań nad funkcją Uniwersytetu w kształceniu różnych narodowości i grup etnicznych. Pozwoli także w pełni uchwycić świadomościowe (identyfikacyjne) zmiany świadczące o ewolucji tożsamości narodowościowej u młodzieży studiującej (indywidualnie, u poszczególnych osób oraz sumarycznie, co może być uchwytne statystycznie, ilościowo). Póki co – mamy tylko dane cząstkowe na temat zmienności świadomości narodowościowej i etnicznej. 4. Cząstkowe informacje statystyczne o zmianach tożsamości narodowej studentów trzech Wydziałów UJ: Lekarskiego, Prawniczego i Teologicznego Równolegle i w powiązaniu z Corpusem studiosorum Universitatis Iagellonicae tworzono od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku komputerową ba15 16 Corpus studiosorum…, s. XIX. Ibidem. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 95 zę danych o studentach UJ 1850–1918 (pierwszą, tzw. „starą”). Baza ta jest niepełna, obejmuje trzy Wydziały UJ: Lekarski, Prawa i Teologii (nie obejmuje Wydziału Filozoficznego). Dzięki temu jest możliwe wstępnie pokazanie przekrojowo pewnych danych statystycznych i wyciągnięcie wstępnych wniosków badawczych. Ta właśnie elektroniczna baza danych (a nie – fizycznie wydawana na papierze w kolejnych tomach edycja Corpusu studiosorum) stała się podstawą dla tez zaprezentowanych w dalszej części niniejszego artykułu. Należy jednak zaznaczyć, że obecnie budowana jest jeszcze inna, o wiele szersza pod względem informacyjnym, druga baza danych (tzw. „nowa”), obejmująca znacznie więcej informacji o studentach wszystkich wydziałów UJ z lat 1850–1918 (Wydziały: 1) Teologiczny, 2) Prawniczy, 3) Lekarski, 4) Filozoficzny wraz z kierunkami: farmacja i rolnictwo). Ta nowa (pełniejsza, druga) baza danych może być gotowa w całości dopiero za kilka lat – kwestia długotrwałego procesu weryfikacji i wprowadzenia danych do bazy jest nie do przyspieszenia – stąd obecnie nie jest możliwe podawanie np. pełnych danych (sumarycznych, statystycznych) dotyczących narodowości studentów i obliczania (ilościowego) wszystkich zmian w identyfikacji narodowościowej osób studiujących we wszystkich wydziałach UJ w latach 1850–1918. Na podstawie informacji z niepełnej jeszcze elektronicznej (pierwszej) bazy danych o studentach UJ (1850/51–1917/1918) można stwierdzić, że na około 24 tysiące (dokładna liczba nie jest możliwa obecnie do określenia) osób studiujących na trzech Wydziałach: 1) Teologicznym, 2) Lekarskim, 3) Prawniczym – narodowość swoją podały (określiły w rodowodzie w rubryce „narodowość”) przynajmniej jeden raz 23 162 osoby. Liczba ta wymaga jeszcze weryfikacji i sprawdzenia, czy dana sama osoba nie powtarza się, występując jako kolejny student różnych wydziałów. Pewna liczba osób, około 1350 (liczba do weryfikacji) nie podała swojej narodowości, tj. nie wypełniła rubryki „narodowość”. Dokładnej liczby osób (studentów) nie można podać obecnie ze względów metodologicznych. Np. wymagają weryfikacji dane o osobach, które studiowały na kilku wydziałach po kolei, nie scalono tych informacji ze względów proceduralnych, chodzi o konieczność dalszej źródłowej weryfikacji indywidualnej. Według obecnie posiadanych danych na trzech Wydziałach (sumarycznie, razem wziętych): Teologicznym, Prawniczym, Lekarskim – studiowało w latach 1850/1851–1917/1918 około 2 tysięcy studentów innych narodowości niż polska. Sumarycznie biorąc, przeważali wśród nich Żydzi, Rusini, Ukraińcy. Z tej grupy (około 2 tysięcy studentów nie-Polaków) – kilkuset studentów (491 wg wstępnych niezweryfikowanych w pełni danych) zmieniło w trakcie swoich studiów na UJ zapis dotyczący własnej narodowości. Można zatem domniemywać, że część z nich wybrała inną tzw. opcję etniczną. Niektórzy z nich przynajmniej deklaratywnie zmieniali narodowość dwukrotnie (160 przy- 96 Marek Mariusz Tytko padków), inni tylko czynili to jeden raz (331 przypadków). Razem było to 491 przypadków (liczby do weryfikacji). W wypadku studentów trzech wymienionych wydziałów (w sumie około 24 tysięcy osób) problem zmiany narodowości miał charakter marginalny – mieścił się w granicach około 2% tej populacji (dane tymczasowe, do źródłowej weryfikacji). W grupie osób zmieniających dane na temat swojej narodowości – największy odsetek (większość) stanowili studenci pochodzenia żydowskiego. Należy zaznaczyć, że Żydzi zasadniczo nie studiowali na Wydziale Teologicznym (faktyczny numerus nullus), stąd powyższe dane o zmianie identyfikacji narodowościowej, jeśli dotyczą Żydów, to obejmują głównie studentów żydowskich dwóch Wydziałów – Prawniczego i Lekarskiego. Wyżej wymienione dane sumaryczne nie uwzględniają studentów z Wydziału Filozoficznego (w tym z farmacji i rolnictwa), który był najliczniejszym z wydziałów uniwersyteckich (liczącym w sumie około 6–7 tysięcy studentów w latach 1850/1851–1917/1918), bo ww. elektroniczna baza danych nie jest jeszcze ukończona. Należy jednak przypuszczać, na podstawie już zapisanych danych cząstkowych, że studenci Wydziału Filozoficznego byli w stopniu co najmniej takim samym (lub nawet – w stopniu jeszcze większym) zróżnicowani narodowościowo, jak studenci analizowanych trzech wydziałów UJ w tym czasie, choć tak samo na Wydziale Filozoficznym zdecydowanie dominowali studenci Polacy. Zróżnicowanie narodowościowe studentów Wydziału Filozoficznego 1850–1918 także podlegało fluktuacjom identyfikacyjnym co do zmian opcji etnicznych, czyli chodziło o zmiany deklaracji narodowościowych. Z tych też powodów można jak dotąd – tylko sygnalizować wstępnie problematykę ewolucji tożsamości narodowościowej, postulując jej dogłębne przebadanie pod kątem socjologiczno-pedagogicznym w przyszłości, w momencie zamknięcia procesu tworzenia pełnej bazy danych o studentach UJ z lat 1850/1851–1917/1918, co umożliwi wyciągnięcie adekwatnych, opartych na twardych, ilościowych danych, wniosków badawczych, także etnologicznych. L I T E R AT U R A: Album studiosorum Universitatis Cracoviensis, Ż.I. Pauli, B. Ulanowski, A. Chmiel, G. Zathey, C. Lewicki (red.), t. 1–5, Kraków [Kraków–Wrocław] 1887–1956. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850–1918. A-D, J. Michalewicz (red.), Kraków 1999. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850/51–1917/18. E-J, K. Stopka (red.), Kraków 2006. Corpus studiosorum Universitatis Iagellonicae 97 Tytko M.M., W kręgu Andrieja Szeptyckiego. Kulturalne odrodzenie ukraińskie za czasów mecenatu metropolity [w:] Dzieje Podkarpacia, t. III, J. Gancarski (red.), Krosno 1999. Tytko M.M., Studyci. Odrodzenie zakonu przez metropolitę Andrieja Szeptyckiego, [w:] Dzieje Podkarpacia, t. III, Jan Gancarski (red.), Krosno 1999. Ustawa naukowa. Rozporządzenie Ministerstwa Wyznań i Oświaty z dnia 1go października 1850 roku, L. 8214, D. P. P. L 370, którem w skutek Najwyższego Postanowienia z dnia 29go września 1850 r. ogłaszają się ogólne przepisy o pobieraniu nauk na wydziałach uniwersyteckich: w Wiedniu, Pradze, we Lwowie, Krakowie, w Ołomuńcu, Gradcu i Insbruku, [wyd. przed 1891]. SUMMARY The article (the study) shows the importance (the significance) of the publication entitled Corpus Studiosorum Universitatis Iagellonicae for the researches of the ethnic (national) identity of the national minorities and of the ethnic groups, who were studying at the Cracow’s University in the years 1850–1918. On the basis of the source-based datas, taken from the Archive of the Jagiellonian University, there was shown the problem of the changes (changing) of the ethnic consciousness for example the students from three faculties: Theological, Medical and Law. In the years 1850/51–1917/18 there were studying about 24 thousands persons. Among 24 515 persons (but some persons can be repeated, happened again) only 23 162 persons defined their own ethnicity (nationality). In this group only 491 students (about 2%) were announcing the various (changed, differing) datas on the subject of their own belonging to the ethnicity-nationality (on the ethnic-national identification). 161 persons did changes of the ethnic option two times (twice over), while 330 persons did it only one-time (only once). Key words: The Jagiellonian University in Cracow, history of the universities, foreign students, ethnicities-nationalities, ethnical identity (national identity), national minorities, etnical minorities Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X Alicja Klimczak PRÓBY TWORZENIA WYŻSZYCH UCZELNI W ŁODZI 1. Prekursorzy Uniwersytetu Łódzkiego Historia powstania wyższej uczelni w Łodzi sięga aż roku 1864. Wtedy właśnie dzięki staraniom Wielkopolskiego podjęto decyzję o utworzeniu w Łodzi lub jej okolicach Instytutu Politechnicznego 1. Przy dużej aprobacie mieszkańców Łodzi datę otwarcia uczelni ustalono na 1 września 1865 roku. Pomimo zaawansowanych prac związanych z budową i utworzeniem Instytutu w ostateczności sprawa ta utonęła w petersburskich archiwach. Przyczynili się do tego rosyjscy fabrykanci, obawiający się o jeszcze szybszy rozwój już prężnie rozwijającego się przemysłu łódzkiego, jak również łódzcy Niemcy, przewidujący, iż prawdopodobnie stracą zajmowane kluczowe stanowiska, gdy Instytut Politechniczny zacznie kształcić polskich specjalistów. W rezultacie zamiast Politechniki powstała tu Wyższa Szkoła Rzemieślnicza 2. Następna szansa utworzenia politechniki w Łodzi pojawiła się podczas pierwszej wizyty cara Mikołaja II w Królestwie. Jako dowód łaski monarszej zostało wydane pozwolenie na założenie politechniki. Niestety, dzięki poparciu władz carskich, jak również polskiej burżuazji wybór padł wówczas na Warszawę. Po raz kolejny miasto utraciło możliwość pozyskania wyższej uczelni 3. 1 Por. J. Kita, S. Pytlas, Uniwersytet Łódzki w latach 1945–1995, Łódź 1996, s. 13; A. Nadolski, Uniwersytet Łódzki 1945–1970, Łódź 1970, s. 11. 2 B. Baranowski i R. Kaczmarek, Starania Łodzi o wyższą szkołę [w:] Materiały do dziejów Uniwersytetu Łódzkiego (1945–1950), B. Baranowski, K. Duda-Dziewierz (red.), Łódź 1952, s. 13–14. 3 Ibidem, s. 14. Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi 99 Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, Łódź ponownie uzyskała szansę na utworzenie wyższej uczelni. Jednak w pierwszej kolejności wszelkie działania skupiały się na odbudowywaniu zniszczonego wojną przemysłu. Sprawa wyższej uczelni technicznej nabierała rozgłosu dopiero w roku 1923, kiedy to z inicjatywy posłów łódzkich postawiony zostaje w Sejmie wniosek o utworzenie trzeciej w Polsce politechniki z siedzibą w Łodzi. Mimo aprobaty komisji oświatowej Sejmu z przyczyn oszczędnościowych Ministerstwo Skarbu definitywnie odrzuciło ten projekt. Łódź, jako drugie co do wielkości miasto polskie, nadal pozostawała bez wyższej uczelni. Podejmowano więc próby tworzenia pewnego rodzaju jej namiastek. I tak, w grudniu 1921 roku, dzięki staraniom łódzkiego koła Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, powstał Instytut Nauczycielski 4. Głównym jego zadaniem było „systematyczne kształcenie i dokształcanie nauczycieli szkół średnich, seminariów nauczycielskich, szkół powszechnych i innych”5. Organizatorem i kierownikiem Instytutu był wizytator Tadeusz Czapczyński. Jednym z istotnych problemów, z jakimi borykała się ta instytucja, były zbyt ograniczone fundusze, co nie pozwalało na zatrudnienie odpowiedniej liczby fachowców. Pomimo tych trudności na uczelni wykładali profesorowie i docenci z Krakowa, Warszawy i innych miast, m.in.: K. Nitsch, T. Lehr-Spławiński, H. Mościcki, M. Grotowski. W początkowym okresie swej działalności Instytut cieszył się popularnością, zarówno wśród grona nauczycielstwa łódzkiego, jak również wśród słuchaczy: 325 słuchaczy było w pierwszym roku, a już 732 w drugim roku działalności. Ich liczba szybko jednak zmalała; w roku akademickim 1925/1926 było ich już tylko 241. Powoli Instytut Nauczycielski tracił swoją popularność. Brak własnego gmachu, pracowni naukowej oraz występujące trudności finansowe, jak również zbyt niski poziom naukowy nie sprzyjały rozwojowi uczelni. Instytut zakończył swą działalność w roku 1927. Pomimo iż nie przekształcił się w uniwersytet, w pewnym stopniu spełniał jednak rolę szkoły o charakterze półwyższym. Szkoła ta wykształciła kilkuset pedagogów. Pierwsza wyższa uczelnia zaistniała w Łodzi roku 1924, kiedy utworzono Wyższą Szkołę Nauk Społecznych i Ekonomicznych (WSNSiE). Jej siedziba znajdowała się w gmachu Szkoły Zgromadzenia Kupców przy ul. Narutowicza 68. Powstała ona z inicjatywy dyrektora warszawskiej Szkoły Nauk Politycznych, dokto- 4 Por. K. Baranowski, Początki Łodzi Akademickiej, Łódź 1993, s. 235; B. Baranowski i R. Kaczmarek, op.cit., s. 16. 5 Ibidem, s. 16. 100 Alicja Klimczak ra Edmunda Reymana6. Podobny program i struktura organizacyjna świadczą o tym, iż WSNSiE była w ścisłym połączeniu z warszawską Szkołą Nauk Politycznych, wzorowaną na Szkole Nauk Politycznych w Paryżu. Dyrektorem placówki był przez cztery lata jej funkcjonowania stale mieszkający w Warszawie jej założyciel. Większa część wykładowców dojeżdżała również z Warszawy. Wyższa Szkoła Nauk Społecznych i Ekonomicznych dokształcała głównie urzędników administracji państwowej i samorządowej w zakresie prawa i ekonomii. Swój program realizowała na dwóch Wydziałach: Społeczno-Administracyjnym, którym kierował jako dziekan prof. Ludwik Kulczycki, oraz Finansowo-Ekonomicznym, którym kierował prof. Gabriel Tołwiński. Opiekę nad szkołą sprawowało kuratorium – 21 osób (m.in. prezes Wilhelm Hordliczka, Marian Cynarski – prezydent miasta Łodzi, Paweł Biedermann ze Związku Eksportowego, dr Jan Jarosz – były kurator Okręgu Szkolnego)7. Na uczelni wykładali wybitni naukowcy, m.in. ekonomista Jan Stanisław Lewiński, historyk Henryk Mościcki oraz etnograf Stanisław Poniatowski. W głównej mierze byli to profesorowie uczelni warszawskich oraz łódzcy adwokaci i pracownicy samorządowi. Jednakże WSNSiE nie mogła zapewnić swym absolwentom odpowiednich uprawnień szkoły wyższej. Z tego głównie powodu po krótkotrwałym rozkwicie zaczęła chylić się ku upadkowi. Najlepiej obrazuje to statystyka studentów. „Tak więc w pierwszym roku jej istnienia (1924/25) liczba słuchaczy wynosiła 249, w drugim roku (1925/6) tylko 84. W ciągu czteroletniego istnienia Szkoły ukończyło ją zaledwie 26 osób”8. Liczby pokazują, iż uczelnia miała znikomy wpływ na rozwój szkolnictwa wyższego w Łodzi. Definitywnie zakończyła swą działalność w 1928 roku. Ówczesna robotnicza i przemysłowa Łódź – pomimo iż była drugim co do wielkości miastem w kraju – miała wielkie trudności z utworzeniem szkoły wyższej. Główny powód to brak kadry naukowej zamieszkałej w Łodzi. Większość uczonych mieszkała w najbardziej znanych ośrodkach naukowych, którymi były Warszawa, Kraków, Lwów, i nie miała ochoty przenosić się do takich miast, jak Łódź, by od podstaw budować szkolnictwo wyższe. Sytuacja zaczęła się zmieniać w grudniu 1927 roku, kiedy łódzkie władze miejskie rozpoczęły rozmowy z władzami Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie (m.in. rektorem – prof. Teodorem Viewegerem i prof. Marianem Grotowskim) w sprawie utworzenia w Łodzi Oddziału Wolnej Wszechnicy Polskiej (WWP). Dzięki subwencji udzielonej przez Zarząd Miejski otwarcie uczelni nastąpiło dnia 6 7 8 Ibidem, s. 17. J. Kita, S. Pytlas, op.cit., s. 14. B. Baranowski i R. Kaczmarek, op.cit., s. 17–18. Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi 101 28 października 1928 roku. „Oddział Łódzki WWP pod względem organizacyjnym podzielony był na cztery wydziały: Humanistyczny (z kierunkami: filozoficznym, polonistycznym, historycznym), Pedagogiczny, Nauk Politycznych i Społecznych (z kierunkami: ekonomicznym i prawnym) oraz Matematyczno-Przyrodniczy (z kierunkami: biologicznym, matematycznym i fizycznym). W ramach Oddziału funkcjonowało również tzw. Studium Handlowe, Studium dla Księgowych, Studium Kultury Polskiej i kursy przygotowawcze dla nauczycieli”9. W pierwszej kolejności nauczanie zostało rozpoczęte na Wydziałach: Humanistycznym, Pedagogicznym oraz Nauk Politycznych i Społecznych. Studia na Wydziale Nauk Matematyczno-Przyrodniczych zorganizowane zostały dopiero w roku akademickim 1932/1933. W rzeczywistości zajęcia odbywały się na sześciu kierunkach, a mianowicie: filozoficznym, historycznym, polonistycznym, ekonomiczno-społecznym, pedagogicznym i biologicznym. Podejmowano natomiast próby zorganizowania przez WWP Wyższego Studium Handlowego, niestety, zakończyły się one – z przyczyn organizacyjnych – niepowodzeniem. Wszelkie decyzje dotyczące uczelni łódzkiej podejmowane były przez Senat warszawskiej WWP. Oddział Łódzki WWP nie miał odrębnych władz. Poszczególne wydziały podlegały dziekanom uczelni warszawskiej. Początkowo Oddział Łódzki WWP nie cieszył się zbyt dużym powodzeniem wśród studentów. W pierwszym roku jego funkcjonowania liczba słuchaczy wyniosła zaledwie 163 osoby. Jednak z roku na rok ich ilość się zwiększała, i tak w roku akademickim 1938/39 wyniosła już 634 osoby. Decydujący wpływ na zwiększenie liczby studentów miało uzyskanie przez uczelnię od uprawnień do nadawania absolwentom tytułów magisterskich. Studenci nauk ekonomicznych i prawnych zaczęli je otrzymywać od roku 1935, natomiast absolwenci pozostałych kierunków od roku 1937. Młodzież studiująca na WWP w Łodzi miała, jak na ówczesne czasy, dość nietypowy skład. Oficjalnie ok. 25–29% studentów była pochodzenia robotniczego. Prawdopodobnie ten odsetek był trochę większy, z powodu wpisywania w rubryce „zawód ojca” zamiast „pracownik fizyczny” jakiegoś innego zawodu 10. Wykładowcami Oddziału Łódzkiego WWP byli głównie profesorowie i docenci WWP z Warszawy. „Uzupełnienie kadry stanowiła grupa asystentów i lektorów, którzy zamieszkiwali w Łodzi (m.in. późniejsi profesorowie UŁ: Edward Rosset, Józef Litwin). Spośród kilkudziesięciu profesorów WWP, dojeżdżających na zajęcia do Łodzi, w pierwszej kolejności wymienić należy: biologa – prof. Teodora Viewe9 10 J. Kita, S.Pytlas, op.cit., s. 15. B. Baranowski i R. Kaczmarek, s. 19. 102 Alicja Klimczak gera, fizyka – prof. Mariana Grotowskiego, historyka – prof. Natalię Gąsiorowską-Grabowską, socjologa – prof. Józefa Chałasińskiego, prawnika – prof. Borysa Łapickiego, filologa – prof. Stefanię Skwarczyńską, pedagoga – prof. Helenę Radlińską, biochemika – prof. Antoniego Dmochowskiego, geografa – prof. Jana Dylika, chemika – prof. Annę Chrząszczewską, pedagoga i filozofa – prof. Sergiusza Hessena, psychologa – prof. Marię Lipską-Librachową, pedagoga i historyka – prof. Stefana Truchima, pedagoga i filozofa – prof. Wiktora Wąsika, fizyka – prof. Feliksa Joachima Wiśniewskiego, biologa – prof. Tadeusza Wolskiego, prawnika – prof. Artura Żabickiego”11. W znacznym stopniu ci wybitni profesorowie przyczynili się później do utworzenia Uniwersytetu Łódzkiego. Dojeżdżający do Łodzi wykładowcy nie mieli praktycznie bliższego kontaktu ze studentami. Nie mieli również znaczącego wpływu na życie kulturalne miasta. Pomimo tego Oddział WWP miał największy wpływ na życie kulturalne i naukowe tego robotniczego i przemysłowego miasta. Bez wątpienia była to najważniejsza wyższa uczelnia w Łodzi w okresie międzywojennym. Dała ona podstawy do powstania w 1945 roku Uniwersytetu Łódzkiego. Rozwój Oddziału Łódzkiego Wolnej Wszechnicy Polskiej został przerwany wybuchem II wojny światowej. Po jej zakończeniu WWP nie podjęła działalności. Formalnie została rozwiązana w 1952 roku 12. 2. Powstanie Uniwersytetu Łódzkiego Koncepcja utworzenia w powojennej Łodzi wyższej uczelni owiana jest wieloma opowieściami. Trudno ustalić, która z nich jest najbardziej prawdziwa. Trudno również dowieść, gdzie i kiedy powstała myśl jej utworzenia. Należy jednak wspomnieć o kilku osobach, które były żywo zaangażowane w prace związane z utworzeniem uczelni wyższej w powojennej Łodzi, a byli to: prof. Teodor Vieweger, prof. Bolesław Wilanowski, doc. Tadeusz Pawlikowski, adwokat Henryk Kurnatowski oraz łódzcy działacze kulturalni: Ludwik Waszkiewicz i Zygmunt Lorentz 13. Prof. B. Wilanowski, doc. T. Pawlikowski oraz adwokat H. Kurnatowski czynnie działali w roku 1943 w ramach powstałego z inspiracji Armii Krajowej, konspira11 J. Kita, S.Pytlas, op.cit., s. 16. Por. Wolna Wszechnica Polska, http://portalwiedzy.onet.pl/15608,,,,wolna_wszechnica_polska,haslo.html; P. Hubner, Kartki z dziejów nauki w Polsce (77) Wszechnica, http://forumakad.pl/ archiwum/2006/09/47_wszechnica.html, s.1, 2 13 J. Kita, S. Pytlas, op.cit., s. 16. 12 Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi 103 cyjnego Komitetu Organizacji Szkolnictwa Wyższego w Łodzi. Komitet jednak znacząco ograniczył swą działalność, po tym jak Kurnatowski został aresztowany przez Niemców, a Wilanowski opuścił Łódź 14. Przebywający w Warszawie L. Waszkiewicz i Z. Lorentz z polecenia Delegatury na Kraj Rządu Polskiego w Londynie w roku 1944 przygotowali projekt zorganizowania w Łodzi po wojnie szkolnictwa wyższego. Po pierwsze, zakładali oni rozbudowę istniejącego w tym mieście Oddziału Wolnej Wszechnicy Polskiej. Byłby on luźno związany z Wszechnicą warszawską i miałby własną kadrę profesorską. Po drugie, zakładali stworzenie uczelni typu politechnicznego; na początku zostałby otwarty Wydział Włókienniczy, a w następnych latach Wydziały Mechaniczny, Elektrotechniczny oraz Chemiczny 15. Oprócz tego projektu, również na prośbę Delegatury na Kraj Rządu Polskiego w Londynie, znany lekarz łódzki, prof. Wincenty Tomaszewicz, przygotowywał plany utworzenia w Łodzi po wojnie uczelni typu medycznego 16. Spośród innych osób myślących o utworzeniu w Łodzi wyższej uczelni Teodor Vieweger, jako przedwojenny, wieloletni rektor, zarówno Oddziału Łódzkiego, jak i warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej, nosił się z zamiarem odbudowy Oddziału Łódzkiego; zamierzał podnieść go do rangi drugiej uczelni typu Wszechnicy. Obydwie uczelnie miały być powiązane ze sobą oraz mieć wspólnego rektora i senat, natomiast osobnych prorektorów, dziekanów oraz rady wydziałów. Łódzka uczelnia z czasem dysponowałaby własną kadrą, początkowo jednak miała być posiłkowana kadrą warszawską. Należy wspomnieć również o projekcie zakładającym zorganizowanie w Łodzi nowego państwowego uniwersytetu. Projekt został przygotowany przez grupę profesorów z WWP. Spotkał się z ostrą krytyką prof. T. Viewegera, który oskarżył jego autorów o „zdradę idei Wszechnicy”. Jeszcze inny projekt opracowała grupa młodych docentów Uniwersytetu Warszawskiego. Proponowali utworzenie nowej uczelni państwowej typu uniwersyteckiego, opierającej się głównie na kadrze złożonej w szczególności z młodych naukowców państwowych uniwersytetów. Projekt prawdopodobnie został przesłany do Londynu. Z kolei przebywający w latach wojny w Warszawie łódzcy ekonomiści przygotowali plan założenia w Łodzi Akademii Włókienniczej. Miała ona się składać 14 B. Baranowski, K. Baranowski, Pierwsze lata Uniwersytetu Łódzkiego 1945–1949, Łódź 1985, s. 20. 15 16 K. Baranowski, Początki Łodzi Akademickiej, Łódź 1993, s. 97. B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 20–21. 104 Alicja Klimczak z Wydziału Mechanicznego, Chemicznego i Handlowego. Również ten projekt otrzymały władze londyńskie. Żadna z tych inicjatyw nie znalazła jednak poparcia rządu na emigracji. Uważano bowiem, iż w pierwszej kolejności należy planować silny polski ośrodek naukowy w Gdańsku, natomiast na stworzenie większej liczby wyższych uczelni w kraju nie wystarczy kadry naukowej 17. Sytuacja zmieniła się diametralnie po upadku powstania warszawskiego. Warszawa została prawie zupełnie zrównana z ziemią. Chwilowo nie było mowy o reaktywowaniu Wszechnicy w Warszawie. Postanowiono tymczasowo przenieść uczelnię do Łodzi, niezależnie od tego utrzymując Oddział Łódzki WWP. Ponadto w wyniku ustaleń jałtańskich utraciliśmy dwa ważne ośrodki akademickie, tj. Wilno i Lwów. Łódź stanęła więc przed ogromną szansą posiadania uczelni typu uniwersyteckiego. Powołane do rządzenia Polską pojałtańską władze lubelskie podjęły decyzję o utworzeniu w Łodzi państwowego uniwersytetu. Jak podają różne źródła, prawdopodobnie prof. B. Wilanowski otrzymał od nich pełnomocnictwo na organizację wyższej uczelni w Łodzi. Przybył do miasta pod koniec stycznia 1945 roku i rozpoczął aktywne prace. W jego wyobraźni nowa instytucja miała mieć charakter „poliuniwersytetu”18, skupiającego wszystkie kierunki naukowe, od humanistyki, nauk matematyczno-przyrodniczych, lekarskich aż do dyscyplin technicznych. Projektowany politechniczny uniwersytet miał się składać z następujących Wydziałów: „1) Humanistycznego, 2) Matematyczno-Przyrodniczego, 3) Prawa i Nauk Ekonomicznych, 4) Nauk Handlowych i Społecznych, 5) Lekarskiego (z oddziałami: Stomatologicznym i Farmaceutycznym), 6) Mechanicznego, 7) Chemicznego, 8) Włókienniczego, 9) Inżynierii Lądowej i Wodnej, 10) Architektury i Sztuki, 11) Rolnego, 12) Studium Wychowania Fizycznego”19. Instytucja miała łączyć formę tradycyjnego uniwersytetu z zespołem licznych szkół wyższych zawodowych według wzorców zachodnich. W tym samym niemalże czasie powrócił do Łodzi rektor przedwojennej WWP – prof. T. Vieweger. Jako wieloletni rektor, od lat związany z uczelnią, jak również wielce w niej rozmiłowany, rozpoczął działania zmierzające do utworzenia uniwersytetu. Pragnął, aby nowa uczelnia nawiązywała do przedwojennej WWP20. Składać się miała z dawnych Wydziałów: Nauk Matematyczno-Przyrodniczych, Nauk Hu17 18 B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 21 J. Chodakowska, Rozwój szkolnictwa wyższego w Polsce w latach 1944–1951, Wrocław 1981, s. 59 19 20 B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 23. F. Kiciński, Materiały do dziejów, maszynopis, Łódź 1949, s. 69. Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi 105 manistycznych, Pedagogicznych oraz Wydziału Prawa, Administracji i Nauk Ekonomiczno-Społecznych. Koncepcja T. Viewegera kłóciła się z koncepcją B. Wilanowskiego 21. Podczas konferencji, w której uczestniczyły również władze administracyjne oraz przedstawiciele środowiska profesorskiego, w dniu 7 lutego 1945 r., doszło do konfliktu pomiędzy uczonymi o kształt planowanego uniwersytetu. Jednakże chęć utworzenia wyższej uczelni przezwyciężyła spór i doprowadziła do kompromisu pomiędzy rywalizującymi stronami. W wyniku rozmów ustalono, iż trzonem uczelni będą wydziały Wszechnicy, natomiast obok nich powstaną, proponowane przez Wilanowskiego, wydziały o charakterze medycznym, politechnicznym, rolniczym, ekonomicznym. Dnia 17 lutego odbyła się kolejna konferencja, w której wziął udział Narcyz Łubnicki, delegat ministra oświaty, dawny asystent Oddziału Łódzkiego WWP oraz późniejszy profesor filozofii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie 22. Powołano wówczas do życia Komitet Organizacyjny Uczelni Państwowej w Łodzi. Jego przewodniczącym został prof. Teodor Vieweger, a członkami prof. Bolesław Wilanowski oraz dr Julian Żukowski. Podjęto decyzję przekształcenia Wszechnicy w uczelnię państwową z dodatkowymi Wydziałami, tj. Medycznym, Politechnicznym, Rolniczym, Ekonomicznym i Artystycznym. Prof. Vieweger dostał pod swoją opiekę dawne wydziały Wszechnicy, natomiast prof. Wilanowski – pozostałe 23. Pierwsze posiedzenie Komitetu odbyło się 5 marca 1945 roku. Uczestniczyli w nim: T. Vieweger, B. Wilanowski, Muszkowski i J. Żukowski. Po tym jak T. Vieweger oświadczył, iż Ministerstwo uznało, iż delegatura B. Wilanowskiego jest nieważna, tenże oznajmił, iż zrzeka się uprawnień z niej wynikających. Automatycznie kwestia dotycząca kierownictwa planowanej uczelni stała się jasna 24. Nie zostało jednak ostatecznie ustalone, jaki ma być jej układ i charakter. Przedłużający się proces organizacyjny wyraźnie zaniepokoił władze łódzkie. Wobec zaistniałej sytuacji w dniu 1 marca 1945 roku skierowały one pismo do Ministerstwa Oświaty z prośbą o przyspieszenie ogłoszenia dekretu o powołaniu na terenie Łodzi wyższych uczelni. Natomiast kilka dni później Rada Miejska skierowała, również do Ministerstwa Oświaty apel o wydanie odpowiednich aktów erekcyjnych dla uniwersytetu oraz dla politechniki. 21 22 23 24 J. Supady, Powstanie wyższego szkolnictwa medycznego w Łodzi, maszynopis, Łódź, s. 3. B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 26. F. Kiciński, op.cit., s. 69. B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 27. 106 Alicja Klimczak W tym czasie wyraźnie zauważono, iż koncepcja prof. Wilanowskiego utworzenia w Łodzi „poliuniwersytetu” powoli przestaje być aktualna, a prof. Vieweger rozpoczął intensywne prace nad otwarciem uczelni, która miała nosić nazwę Wolna Wszechnica Polska – Uniwersytet Państwowy w Łodzi. Struktura uniwersytetu miała być oparta na WWP 25. W marcu 1945 roku kierowany przez Viewegera Komitet Organizacyjny Uczelni Państwowej w Łodzi powołał tymczasowych organizatorów poszczególnych wydziałów. Byli to dawni profesorowie z Wszechnicy, a mianowicie: dla Wydziału Humanistycznego – prof. Włodzimierz Dzwonkowski, dla Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego – prof. Marian Grotowski, dla Wydziału Pedagogicznego – prof. Stefan Truchina, dla Prawno-Ekonomicznego – prof. Artur Żabicki oraz dla Studium Pracy Kulturalno-Oświatowej – prof. Helena Radlińska. Powyższe kandydatury – za wyjątkiem prof. Dzwonkowskiego, którego zastąpił prof. Wiktor Wąsik – zostały wysłane do zatwierdzenia do Ministerstwa Oświaty. W planowanym schemacie organizacyjnym uniwersytetu nie znalazły się wydziały medyczne. Prof. T. Vieweger upierał się, by uczelnia składała się z tych samych wydziałów, co dawna Wszechnica. W tym samym czasie trwały prace nad utworzeniem odrębnej uczelni medycznej w Łodzi, o nazwie Akademia Medyczna lub Uniwersytet Medyczny. Ostatecznie podczas spotkania w Ministerstwie Oświaty przedstawicieli środowiska łódzkiego ze Stanisławem Arnoldem sporna kwestia dotycząca przyłączenia wydziałów medycznych do Uniwersytetu została definitywnie rozstrzygnięta. Prof. Vieweger oraz kandydaci na profesorów wydziałów medycznych – Wincenty Tomaszewicz i Jerzy Jakubowski – doszli do porozumienia: wydziały medyczne będą należeć do Uniwersytetu. Pomimo zawartego porozumienia w Ministerstwie Oświaty po powrocie do Łodzi zarówno przedstawiciele dawnej Wszechnicy, jak i reprezentanci nauk medycznych nie wykazywali woli do współpracy. Podróżowali oni do Warszawy, by w Ministerstwie Oświaty forsować swoje odrębne stanowiska. Podczas jednej z takich podróży zginął tragicznie w dniu 22 maja 1945 roku, w wypadku samochodowym prof. Vieweger 26. Dwa dni później rozstrzygnęły się losy uniwersytetu w Łodzi. Dnia 24 maja 1945 roku podpisany został przez prezydenta Krajowej Rady Narodowej – Bolesława Bieruta, Prezesa Rady Ministrów – Edwarda Osóbkę-Morawskiego oraz Ministra Oświaty – Stanisława Skrzeszowskiego dekret o utworzeniu nowej 25 Por. J. Tymowski, Organizacja szkolnictwa wyższego w Polsce, Warszawa 1980, s. 45; B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 27; http://www.uni.lodz.pl 26 Por. B. Baranowski i R. Kaczmarek, op.cit., s. 37; B. Baranowski, K. Baranowski, op.cit., s. 31 Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi 107 uczelni27. Ów dekret został opublikowany w dniu 11 czerwca 1945 roku w „Dzienniku Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej” Nr 21, poz. 119. Informował on, iż nowa uczelnia będzie nosić nazwę Uniwersytet Łódzki i składać się będzie z trzech Wydziałów, tj. Humanistycznego, Matematyczno-Przyrodniczego i Prawno-Ekonomicznego. Utworzony wcześniej Wydział Pedagogiczny został włączony do Humanistycznego, natomiast kwestia wydziałów medycznych pozostała nadal otwarta. Źródło: „Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej” z dnia 11 czerwca 1945roku, Nr 21, poz. 119. Wobec zaistniałej sytuacji w dniu 27 maja zebrał się Komitet Organizacyjny Uczelni Państwowej w Łodzi. Jego grono powiększone zostało o prof. Natalię Gąsiorowską, dawnego profesora Wszechnicy. Na czele komitetu stanął prof. Grotowski, były prorektor dawnej Wszechnicy, uchodzący za prawą rękę prof. Viewegera, ale to kierownicze stanowisko zajmował tylko do 19 czerwca. Wtedy odbyło się ostatnie posiedzenie Komitetu Organizacyjnego Uczelni Państwowej w Łodzi 28. Jego funkcje przejęła – utworzona 14 czerwca – Komisja Kierująca. Tworzyli ją profesorowie: Józef Chałasiński, Marian Grotowski oraz Stanisław Ossowski. Ni27 Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z dnia 11 czerwca 1945 r., Nr 21, poz. 119. 28 B. Baranowski i R.Kaczmarek, op.cit., s. 37. 108 Alicja Klimczak niejsza Komisja kierowała uczelnią tylko tymczasowo, aż do wyznaczenia pierwszego rektora UŁ. Został nim – mianowany decyzją Ministerstwa Oświaty – prof. Tadeusz Kotarbiński, który 3 lipca 1945 roku otrzymał dokumenty. Okres organizacyjny Uniwersytetu Łódzkiego oficjalnie zakończył się 31 sierpnia 1946 roku29. L I T E R AT U R A: Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z dnia 11 czerwca 1945 r., Nr 21, poz. 119. Baranowski B., Baranowski K., Pierwsze lata Uniwersytetu Łódzkiego 1945–1949, Łódź 1985. Baranowski K., Początki Łodzi Akademickiej, Łódź 1993. Baranowski B., Karczmarek R., Starania Łodzi o wyższą szkołę [w:] Materiały do dziejów Uniwersytetu Łódzkiego (1945–1950), B. Baranowski, K. Duda-Dziewierz (red.), Łódź 1952. Chodakowska J., Rozwój szkolnictwa wyższego w Polsce w latach 1944–1951, Wrocław 1981. Hubner P., Kartki z dziejów nauki w Polsce (77) Wszechnica, http://forumakad.pl/archiwum/2006/09/47_wszechnica.html, s. 1,2 Kiciński F., Materiały do dziejów, Łódź 1949 (maszynopis). Supady J., Powstanie wyższego szkolnictwa medycznego w Łodzi, Łódź (maszynopis). Wolna Wszechnica Polska, http://portalwiedzy.onet.pl/15608, wolna wszechnica polska, haslo.html. SUMMARY First attempts to organise the University in Łódź date back to the year 1864, when, due to endeavours of count Alexander Wielkopolski and with the support from the city dwellers, the decision was made to found the Polytechnic Institute in Łódź or its vicinity. The situation changed when in December 1927 the municipal authorities of Łódź started talks with the authorities of the Polish Free University in Warsaw (among others with the Rector Prof. Teodor Vieweger and Prof. Marian Grotowski) about foundation of a branch of the Polish Free University in Łódź. 29 Ibidem, s. 48. Próby tworzenia wyższych uczelni w Łodzi 109 On 24 May 1945, the President of the National Counsel, Bolesław Bierut, The Prime Minister, Edward Osóbka-Morawski, and the Minister of Education, Stanisław Skrzeszowski signed a resolution on formation of new universities. This document was published in The “Law Gazette of the Polish People’s Republic” No. 21, item 119, on 11th June, 1945. Key words: university, higher education institution, teaching Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X Anna Turowska ALOKACJA KONTROLI U MŁODZIEŻY MATURALNEJ 1. Wprowadzenie Problem alokacji kontroli nurtował od wielu lat psychologów społecznych i badaczy osobowości. Janusz Grzelak podaje, że orientacje kontroli są jednym z najważniejszych czynników decydujących o wyborze interakcji z innymi ludźmi. Jedni wolą panować nad interakcją, drudzy czują się bezpiecznie, gdy nad interakcją panują inni; jeszcze innym odpowiada sytuacja, którą współkontrolują1. Rozważano między innymi, z czego wynika potrzeba kontroli, jak kontrola jest sprawowana i jakie są konsekwencje jej utraty. Podejścia badawcze dotyczące kontroli były różnorakie. Grzelak, posługując się teorią Kelleya i Thibaut, przedstawia koncepcję, w której definiuje alokacje kontroli w postaci pięciu rodzajów preferencji: 1) preferencji samokontroli (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli własnej nad skutkami działań ważnych dla siebie), 2) preferencji władzy (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli własnej nad skutkami działań ważnych dla partnera), 3) preferencji szacunku (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli partnera nad skutkami działań ważnych dla tego partnera), 4) preferencji uległości (jednostka dąży do maksymalizacji kontroli partnera nad skutkami działań ważnych dla jednostki) oraz 5) preferencji koordynacji (jednostka dąży do maksymalizacji wspólnej kontroli nad skutkami działań ważnych zarówno dla jednost- 1 J.Ł. Grzelak, Preferences and Cognitive Processes in Social Interdependence Situations [w:] Cooperation and Helping Behavior: Theory and Research, V. Derlega, J. Grzelak (red.), New York 1982, s. 97–127. Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej 111 ki, jak i dla partnera)2. Taka definicja alokacji kontroli jest najbliższa autorce niniejszego artykułu. Szerokie i bardzo interesujące badania nad potrzebą kontroli prowadził Jerry Burger z grupą współautorów3. Rozpatrywali oni jednak potrzebę sprawowania kontroli w ujęciu globalnym, nie uwzględniając przedstawionych wyżej szczegółowych alokacji kontroli w ujęciu Kelleya i Thibaut, przystosowanym do polskich warunków przez Grzelaka. Szczegółowe podejście do alokacji kontroli jest niezmiernie ważne, bo daje pełniejszy obraz osób badanych, pozwala uchwycić niuanse, które umykają przy globalnym traktowaniu kontroli. Dlatego autorka w swych badaniach nad młodzieżą maturalną nawiąże do propozycji J. Grzelaka. Niemniej uważa za użyteczne przedstawienie amerykańskich badań profesora Jerry’ego Burgera z Santa Clara University w Kaliforni. Burger i współautorzy dostrzegli na przykład związek wysokiej potrzeby kontroli z wysoką samooceną4. Według Burgera czasami zdarza się jednak, że osoby z niską samooceną cechuje również wysoka potrzeba kontroli5. To całkowicie przeciwstawne źródło wysokiej potrzeby kontroli Burger tłumaczy teorią Adlera – ludzie mogą dążyć do wyższości, uciekając się nawet do pokrętnych sposobów demonstrowania władzy i przewagi nad innymi. Czynią to, aby pokonać poczucie niższości i bezradności zakorzenione w dzieciństwie i utrzymać pozytywny obraz własnej osoby (badania Browna, Westa oraz Prinza nad dorosłymi dziećmi alkoholików). 2 Teorię Kelleya i Thibaut przedstawia J. Grzelak w: J.Ł. Grzelak, Control Preferences [w:] Unraveling the Complexities of Social Life: a Festschrift in Honor of Robert B. Zajonc, J.A. Bargh, D.K. Apsley (red.), Washington 2001, s. 141–154 oraz J.Ł. Grzelak, O intencjach, kontroli i zaufaniu [w:] Od myśli i uczuć do decyzji i działań, D. Doliński, B.Weigl (red.), Warszawa 2001. 3 Szczegółowy opis badań przedstawiono w: J.M.Burger i in., Desire for Control and Adult Children of Alcoholics, Western Psychological Association Annual Meeting, Kona 1984, a także J.M. Burger, Desire for Control: Personality, Social and Clinical Perspectives, New York 1992; J.M. Burger, Need for Control and Self-Esteem: Two Routes to a High Desire for Control [w:] Efficacy, Agency, and SelfEsteem, M. Kernis (red.), New York 1995, s. 217–233 oraz J.M. Burger, C.H. Solano, Gender Differences in Desire for Control: A Ten-year Longitudinal Study. Sex Role, New York 1995. 4 Badania nad związkiem potrzeby kontroli z wysoką samooceną opisali J.M. Burger i H.M. Cooper, The Desirability of Control, „Motivation and Emotions” 1979, nr 3, s. 381–393; K.A. Daubman, The Self-Threat of Receiving Help: A Comparison of the Threat to Self-Esteem Model and the Threat-toInterpersonal-Power Model, Unpublished manuscript, Gettysburg 1990; E.P. Thomson, Individual Difference Moderators of Extrinsic Reward Effects: A Person x Situation Approach to the Study of Intrinsic Motivation Processes, Unpublished master’s thesis, New York 1990, a także P. Schonbach, Account Episodes: The Management of Escalation of Conflict, Cambridge 1990. 5 Związek potrzeby kontroli z niską samooceną opisał J.M. Burger (1995), nawiązując do teorii A. Adlera Individual Psychology [w:] Psychologies of 1930, C. Murchison (red.), Worcester 1930, s. 138–165, oraz powołując się na wyniki badań S. Browna Treating Adult Children of Alcoholics: A Developmental Perspective, New York 1988 oraz M.O. Westa i R.J. Prinza, Parental Alcoholism and Childhood Psychopathology, „Psychological Bulletin” 1987, nr 102, s. 204–218. 112 Anna Turowska Jerry Burger zauważa również, że wysoka potrzeba kontroli współwystępuje z wysoką motywacją osiągnięć. Potwierdzają to również Snyder i współautorzy w swoich badaniach nad nadzieją, z których wynika, że osoby o wysokiej potrzebie kontroli odznaczają się przekonaniem, że wiedzą, czego chcą, umieją stawiać sobie cele i je osiągać6. Wyniki badań J. Burgera oraz innych autorów wnoszą wiele cennych informacji w obszar wiedzy na temat potrzeby kontroli, ale, niestety, tylko w ujęciu globalnym, a nie szczegółowym. Autorka uważa, że w analizie zagadnień obejmujących potrzebę sprawowania kontroli w grupie warszawskiej młodzieży maturalnej bardzo ważne będzie poznanie szczegółowych aspektów potrzeby alokacji kontroli, takich jak: samokontrola, władza, uległość, szacunek, koordynacja. Poszczególne składowe alokacji kontroli decydują bowiem o wyborze zachowań społecznych, szczególnie u progu wejścia w dorosłe życie. Informacje dotyczące związku orientacji kontroli z samooceną oraz orientacjami społecznymi autorka przedstawiła szczegółowo w artykule pt. Badania korelacyjne nad samooceną, orientacjami społecznymi i orientacjami kontroli warszawskiej młodzieży maturalnej, przesłanym do druku w „Kwartalniku Pedagogicznym” (w 2008 roku). Z badań wynika, że istnieje związek samooceny z niektórymi orientacjami kontroli, na przykład: wysoka samoocena współwystępuje z wysoką potrzebą samokontroli oraz szacunku. Nie wystąpiła natomiast korelacja samooceny z potrzebą władzy ani potrzebą uległości. Nie zaistniał też związek powyższych zmiennych z płcią osób badanych. W dostępnej literaturze krajowej i zagranicznej nie znaleziono tego typu badań nad potrzebą sprawowania kontroli u młodzieży kończącej szkołę średnią – choć ten okres życia wydaje się bardzo ważny w kształtowaniu się postaw społecznych, podejmowaniu decyzji edukacyjnych, wyborczych, a także ekonomicznych. 2. Badania własne – rozwiązania warsztatowe Celem badań eksploracyjnych była próba przybliżenia postaw młodzieży maturalnej w zakresie potrzeby sprawowania kontroli. Uzyskane wyniki były też punktem wyjścia do poszukiwania współzależności z innymi zmiennymi – ale nie wyczer- 6 Badania opisali C.R. Snyder i współautorzy, The Will and the Ways: Development and Validation of an Individual – Differences Measure of Hope, „Journal of Personality and Social Psychology” 1989, nr 60, s. 570–585. Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej 113 pują zagadnienia. Sugerują potrzebę dalszego badania postaw młodzieży wchodzącej w dorosłość. Przed niniejszym badaniem empirycznym sformułowano kilka hipotez. 1. W grupie badanej wystąpi wysoki poziom potrzeby samokontroli. (W pewnym sensie, mogą to sugerować wyniki badań Burgera – wysoka potrzeba kontroli, rozumianej wprawdzie globalnie, współwystępuje z wysoką samooceną. Wcześniej przeprowadzone badania wykazały, że warszawskich maturzystów charakteryzuje też wysoki poziom samooceny7). 2. Większość badanych maturzystów wykaże niezbyt wysoką potrzebę sprawowania władzy. (Zgodnie z wynikami Polskiego Generalnego Sondażu Społecznego, oraz S. Miki8). 3. Przy silnej potrzebie samokontroli – młodzież wykaże niski poziom potrzeby uległości. 4. Badani maturzyści wykażą wysoki poziom potrzeby szacunku. (Zgodnie z teorią Higginsa: ludzie chcą siebie szanować i chcą, żeby inni również ich szanowali9). Ogółem zbadano 300 osób – uczniów klas maturalnych – publicznych liceów ogólnokształcących w Warszawie. Wśród badanych było: 181 dziewcząt i 119 chłopców. Średnia wieku: 18 lat. Do pomiaru alokacji kontroli posłużył Inwentarz upodobań i opinii J. Grzela10 ka , oparty na koncepcji Kelleya i Thibaut. Kwestionariusz składał się z 60 zdań reprezentujących 5 skal preferencji kontroli, na przykład: 1) skala samokontroli: „Lubię sam(a) wyznaczać sobie cele”, 2) skala władzy: „Lubię mieć wpływ na to, co robią inni”, 3) skala uległości: „Lubię, gdy ktoś mnie wyręcza w podejmowaniu decyzji”, 4) skala szacunku: „Szanuję tych, którzy odpowiadają za swoje decyzje”, 5) skala koordynacji: „Najlepiej jest dobrze zaplanować wspólne rozwiązywanie problemu”. Wyróżniono też skalę reaktancji, reprezentującą silne odrzucanie ingerencji innych w decyzje osób badanych, np. „Nie lubię, gdy ktoś mną rządzi”, a także ska7 Zależność opisał J. Burger, op.cit., a także A. Turowska, Znaczenie samooceny w funkcjonowaniu społecznym – na przykładzie młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008, nr 2(66), s. 151–162. 8 Dane na podstawie Polskiego Generalnego Sondażu Społecznego, Warszawa 1995 oraz wyników badań S. Miki, Kilka refleksji na temat potrzeby władzy [w:] Psychologia czynności, I. Kurcz, D. Kądzielawa (red.), Warszawa 2002, s. 100–120. 9 Na podstawie teorii E.T. Higginsa, Continuities and Discontinuities in Self-Regulatory and Self-Evaluative Processes. A Developmental Theory Relating Self and Affect, „Journal of Personality” 1989, nr 57, s. 407–444. 10 J.Ł.Grzelak, Inwentarz upodobań i opinii, Warszawa 2001. 114 Anna Turowska lę lęku, np. „Często czuję się nieswojo, choć nie wiem dlaczego” oraz skalę kłamstwa, np. „Nigdy nie waham się przyjść z pomocą, gdy ktoś ma kłopoty”. Badani byli proszeni o ocenę trafności każdego twierdzenia na skali od 1 do 5 (1 – nietrafne, 2 – raczej nietrafne, 3 – nie mam zdania, 4 – raczej trafne, 5 – trafne). Dla każdej osoby badanej obliczono średnią z zaznaczonych odpowiedzi, odpowiednio dla każdej ze skal. Autorka chciała podzielić osoby badane na trzy grupy równoliczne, po to aby sprawdzić jaki jest rozkład wyników. Okazało się, że rozkład empiryczny jest równomierny i wielkości przedziałów między poszczególnymi średnimi są niemalże identyczne. Ustalono więc, że poziom wysoki dla każdej ze skal będzie reprezentowała średnia z udzielonych odpowiedzi w przedziale 3,66 do 5,00; poziom niski – średnia z udzielonych odpowiedzi w przedziale 1 do 2,32; a poziom średni – w przedziale od 2,33 do 3,65. Z analizy wyłączono osiem osób, które wykazywały potrzebę aprobaty społecznej – ujawnioną w wysokich wynikach w skali kłamstwa. Ponadto wyodrębniono dwie grupy składowych o istotnym znaczeniu: wskaźnik skali samokontroli, szacunku i koordynacji oraz wskaźnik skali władzy i uległości (zależności). Do analizy statystycznej otrzymanych danych wykorzystano pakiet SPSS 12.0. 3. Alokacja kontroli – uzyskane wyniki Tabela 1. Potrzeba samokontroli, szacunku i koordynacji u osób badanych11 Potrzeba wysoka samokontroli średnia niska wysoka szacunku średnia niska wysoka koordynacji średnia niska Liczba osób (%) 255 (85%) 45 (15%) 0 (0%) 213 (71%) 87 (29%) 0 (0%) 190 (63,3%) 106 (35,3%) 4 (1,3%) Razem 300 o.b. (100%) 300 o.b. (100%) 300 o.b. (100%) Zauważa się bardzo wysoką potrzebę samokontroli (85% o.b.), przy stosunkowo wysokim poziomie potrzeby szacunku i koordynacji. Żadna z osób badanych 11 Wszystkie tabele zamieszczone w artykule opracowała autorka na podstawie własnych badań. Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej 115 nie ma niskiej potrzeby samokontroli i szacunku. Wynika to, być może, z tego, że w tej grupie osób badanych dominującą orientacją społeczną jest orientacja indywidualistyczna12. Tabela 2. Potrzeba władzy i uległości Potrzeba Liczba osób (%) wysoka 92 (30,7%) władzy średnia 155 (51,7%) niska 53 (17,7%) wysoka 7 (2,3%) uległości średnia 167 (55,7%) niska 126 (42%) Razem 300 o.b. (100%) 300 o.b. (100%) Najwięcej osób badanych ma średnie natężenie potrzeby władzy i potrzeby uległości. Wysoką potrzebę władzy ma prawie 31% badanych. Niechęć do podporządkowania się wyraża aż 42% badanych. Tylko 2% badanych charakteryzuje się wysoką potrzebą uległości. Warszawska młodzież maturalna raczej nie chce sprawować władzy, ale jednocześnie nie lubi podporządkowywać się. Czy to cecha narodowa? Czy cecha typowa dla tak młodego wieku? Tabela 3. Reaktancja i lęk osób badanych Liczba osób (%) Razem (%) wysoka reaktancja średnia (odrzucanie ingerencji innych) niska lęk 240 (80%) 58 (19,3%) 2 (0,7%) wysoki 87 (29%) średni 97 (32,3%) niski 116 (38,7%) 300 o.b. (100%) 300 o.b. (100%) Zaobserwowano bardzo wysokie nasilenie potrzeby reaktancji (80% o.b.). Osoby badane wyrażają silną potrzebę odrzucania ingerencji w ich sprawy. Zauważa się konieczność oddziaływania wychowawczego, ukierunkowanego na kształtowanie postaw kooperacyjnych. 12 A.Turowska, Preferencje rozdziału dóbr u młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008, nr 4(68), s. 103–111. 116 Anna Turowska Poziom lęku w grupie 300 osób rozkłada się raczej równomiernie – wysoki, średni i niski. Wynik ten nie budzi niepokoju co do konsekwencji zachowań społecznych. 4. Weryfikacja hipotez – zakończenie Zgodnie z Hipotezą 1 przeprowadzone badania wykazują, że maturzystów charakteryzuje bardzo wysoki poziom potrzeby samokontroli (85% osób badanych). Młodzi ludzie chcą sami kontrolować sytuację, ale niekoniecznie chcą korzystać ze sprawowania władzy. Wysoką potrzebę władzy ma tylko 31% badanych – zgodnie z Hipotezą 2. Niechęć do podporządkowania się wyraża jednak aż 42% badanych. Tylko 2% charakteryzuje się wysoką potrzebą uległości (Hipoteza 3). Badani maturzyści nie chcą ponosić odpowiedzialności, nie chcą też podporządkowywać się innym, co jest chyba zgodne z opinią o naszym społeczeństwie. Lubią brać udział w koordynowaniu zadań – 63%, nie ponosząc odpowiedzialności za efekt końcowy. Ponadto badanych cechuje wysoki poziom potrzeby szacunku – 71% (Hipoteza 4) oraz bardzo wysoka potrzeba reaktancji – 80% – czyli silna potrzeba odrzucania ingerencji w ich sprawy. Co wynika, być może, z wysokiej samooceny osób badanych. Przeprowadzone badania eksploracyjne wśród 300 osób ukazały postawy młodzieży maturalnej w zakresie potrzeby sprawowania kontroli. Wyniki badań nie wyczerpują całości zagadnienia. Mogą stanowić jednak punkt wyjścia do dalszej analizy zachowań dorastającej młodzieży, a także potwierdzać potrzebę ciągłego szukania sposobów oddziaływania wychowawczego w kierunku formowania postaw obywatelskich. L I T E R AT U R A: Adler A., Individual Psychology [w:] Psychologies of 1930, C. Murchison (red.), Worcester, MA: „Clark University Press” 1930. Brown S., Treating Adult Children of Alcoholics: A Developmental Perspective, „New York: John Wiley” 1988. Burger J.M., Cooper H.M., The Desirability of Control, „Motivation and Emotions” 1979, nr 3. Burger J.M., McCormack W.A., Pinckert S., Desire for Control and Adult Children of Alcoholics, Western Psychological Association Annual Meeting, Kona 1984. Alokacja kontroli u młodzieży maturalnej 117 Burger J.M., Desire for Control: Personality, Social and Clinical Perspectives, „New York: Plenum Press” 1992. Burger J.M., Need for Control and Self-Esteem: Two Routes to a High Desire for Control [w:] Efficacy, Agency, and Self-Esteem, M. Kernis (red.), „New York: Plenum Press” 1995, s. 217–233. Burger J.M., Solano C.H., Gender Differences in Desire for Control: A Ten-year Longitudinal Study. Sex Role, „New York: Plenum Press” 1995. Daubman K.A., The Self-Threat of Receiving Help: A Comparison of the Threat to Self -Esteem Model and the Threat-to-Interpersonal-Power Model, Unpublished manuscript. Gettysburg, PA: Gettysburg College 1990. Grzelak J.Ł., Preferences and Cognitive Processes in Social Interdependence Situations [w:] Cooperation and Helping Behavior: Theory and Research,V. Derlega, J. Grzelak (red.), „New York: Academic Press” 1982. Grzelak J.Ł., Control Preferences [w:] J.A. Bargh, D.K. Apsley (red.), Unraveling the Complexities of Social Life: a Festschrift in Honor of Robert B. Zajonc, „Washington: American Psychological Association” 2001. Grzelak J.Ł., O intencjach, kontroli i zaufaniu [w:] Od myśli i uczuć do decyzji i działań, D. Doliński, B. Weigl (red.), Warszawa 2001. Grzelak J.Ł., Inwentarz upodobań i opinii, Warszawa 2001. Higgins E.T., Continuities and Discontinuities in Self-Regulatory and Self-Evaluative Processes. A Developmental Theory Relating Self and Affect, „Journal of Personality” 1989, nr 57, s. 407–444. Mika St., Kilka refleksji na temat potrzeby władzy [w:] Psychologia czynności, I. Kurcz, D. Kądzielawa (red.), Warszawa 2002. Polski Generalny Sondaż Społeczny, Instytut Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1995. Schonbach P., Account Episodes: The Management of Escalation of Conflict, „Cambridge University Press” 1990. Snyder C.R., Harris C., Anderson J.R., Gibb J., Yoshinobu L., Langelle C., Harney P., Holleran S., Irving L.M., The Will and the Ways: Development and Validation of an Individual – Differences Measure of Hope, „Journal of Personality and Social Psychology” 1989, nr 60. Thomson E.P., Individual Difference Moderators of Extrinsic Reward Effects: A Person x Situation Approach to the Study of Intrinsic Motivation Processes, Unpublished master’s thesis, New York: New York University 1990. Turowska A., Znaczenie samooceny w funkcjonowaniu społecznym – na przykładzie młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008, nr 2(66). 118 Anna Turowska Turowska A., Preferencje rozdziału dóbr u młodzieży maturalnej, „Kultura i Edukacja” 2008, nr 4(68). West M.O., Prinz R.J., Parental Alcoholism and Childhood Psychopathology, „Psychological Bulletin” 1987, nr 102. SUMMARY The aim of the paper was to try to present the attitude concerning allocation of control among students of last form of secondary school. Need for control is considered as one of the most important factors which can account for people’s behavior in interdependence situations. The subjects were 300 polish students of last form of secondary schools in Warsaw, ranging in age from 18 to 19. The present papers is based on Kelley and Thibaut’s theory of preferences of control (adopted by J. Grzelak), in which they claim there are five preferences: self-control preference, power preference, dependence preference, respect and coordination preference. The findings of the study show that students of last form of secondary schools have very strong desire for self-control. Young people want to control situation by themselves but perhaps not necessarily want to hold power. The respondents prefer not to be dependent from the others. Only 2% of them are disposed to conform to other’s decisions. The examined subjects are ready to coordinate the task but perhaps not to take responsibility for the effect. They have also high level of desire for respect and very high level of reactance – disfavor to interference of the others into subjects’ affairs. Key words: control orientations, preference of self-control, preference of power, preference of dependence, preference of respect and preference of coordination Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X KOMUNIKATY SPECJALNE Zbigniew Kwieciński WPROWADZENIE DO DYSKUSJI PANELOWEJ NAD KSIĄŻKĄ ELŻBIETY MATYNI DEMOKRACJA PERFORMATYWNA, WYDAWNICTWO NAUKOWE DSW, WROCŁAW 20081 Głównym pytaniem, które podejmuje autorka tej książki, jest pytanie o to jak mogło w Polsce i w Afryce Południowej dojść do pokojowego, opartego na dialogu i negocjacjach przejścia od systemu państwa autorytarnego do państwa demokratycznego. Odpowiedź zawiera tytuł książki. Demokracja performatywna – to taki rodzaj ustroju społecznego (może tylko jego faza czy jedynie aspekt), w której możliwa jest zgoda przeciwników politycznych na publiczną debatę nad kwestiami najbliższej przyszłości i perspektyw własnego państwa, pod warunkiem zaprzestania walki, prześladowań, represji, stosowania przemocy. Język, mowa, słowo miały w tych procesach przesileń formacji systemowych znaczenie bardzo ważne, sprawcze; były performatywami w znaczenie Austinowskim. Zarazem jednak warunkiem ich sprawczej mocy było ich wyłonienie się, pojawienie w sferze publicznej, w takich miejscach, jak wiece na uniwersytetach, teatry alternatywne, tajne nauczanie i dyskusje polityczne w mieszkaniach prywatnych, drugi obieg prasy i książek, strajk w Stoczni Gdańskiej, debata telewizyjna, debata Okrągłego Stołu, wreszcie teksty w powszechnie dostępnych, ale wiarygodnych 1 Dyskusja ta miała miejsce w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Ponieważ jest to książka opiniotwórcza – wydana również przez renomowane wydawnictwo amerykańskie – redakcja KiE postanowiła kontynuować podjętą wtedy polemikę. 120 Zbigniew Kwieciński i nowoczesnych gazetach. Performatywnemu, sprawczemu językowi musiał towarzyszyć perfomance – rozegrany publicznie spektakl polityczny. Szczególna rola w przygotowaniu takiego perfomatywnego przejścia należała do intelektualistów. Elżbieta Matynia przybliża tu zwłaszcza postać i niebywale wielką rolę w polskich przemianach Adama Michnika, „działacza myślenia” (s. 98), którego wystąpienia publiczne, teksty, działalność, postawa przez 21 lat przed czerwcem 1989 roku – gdyż od wiosny 1968 roku – przygotowywały ten wielki przełom. Formułował on nowy język i wzory oporu politycznego bez przemocy i z udziałem dialogu, aż do „arcydzieła sztuki politycznej: rozmów Okrągłego Stołu” (s. 86). Autorka – Elżbieta Matynia, profesorka Nowej Szkoły Nauk Społecznych w Nowym Jorku i Dolnośląskiej Szkoły Wyższej – sama o sobie pisze, że jest człowiekiem o „dwóch sercach”, podwójnej tożsamości i budującym w sobie i innym zdolność współbycia w różnych kulturach, co umożliwia jej bycie w środku polskich przemian i zarazem analizowanie ich z dystansu czasowego, przestrzennego i kulturowego. Zaproszenie do dyskusji przyjęli także: – profesor Krzysztof Pomian – dyrektor Muzeum Europy w Brukseli, wybitny uczony, humanista, intelektualista polski i europejski; – redaktor Adam Michnik – naczelny redaktor „Gazety Wyborczej”, współtwórca, rzecznik i obrońca polskiej wielkiej przemiany demokratycznej; – oraz Józef Pinior – legendarny działacz pierwszej „Solidarności” Dolnośląskiej, przywódca jej podziemia, intelektualista, obecnie deputowany do Parlamentu Europejskiego. Dziękuję bardzo za przyjęcie naszego zaproszenia i obecność tutaj z nami. Za chwilę zabierze głos Autorka, by krótko zaprezentować książkę. Potem poprosimy naszych gości o ich własne odpowiedzi na podjęte przez prof. E. Matynię główne pytania: Jakie były siły sprawcze polskiego przełomu ustrojowego 1989 roku? Jaką rolę w ruchu pierwszej „Solidarności” lat 1980–1981 odegrali intelektualiści? Czy to dzięki nim roszczenia socjalne przekształciły się w narodowy zryw ku ODZYSKANIU wolności i godności? Czy ruch na rzecz odzyskania wolności, wspierany instytucjonalnie przez Kościół, a kulturowo przez pamięć kilku powstań, nie musiał przynieść konserwatywnego zwrotu w już odbudowanej polskiej demokracji? Wprowadzenie do dyskusji panelowej nad książką Elżbiety Matyni 121 Demokratyczne wyzwolenie południowo-afrykańskie miało silne wsparcie w dyskursie lewicowym. W Polsce taki dyskurs istniał tylko marginalnie, ale istniał na przykład w kręgach reformatorów i rewizjonistów wewnątrz rządzącej partii. Czy nie miał on żadnego wpływu na nasz wielki przełom? Czy rzeczywiście jest tak, że mieliśmy w Polsce powoli dziś słabnący syndrom kobiety jako „zadowolonego niewolnika” (określenie H. Domańskiego), nieobecnej w sferze publicznej w normalnej demokracji, a heroicznej bojowniczki, opiekunki, wychowawczyni, działaczki w czasach autorytarnej przemocy? Czy i jakie są szanse na pozbycie się przez Polaków brzemienia przeszłości, łączącego wojowniczy patriotyzm z niechęcią i nieufnością do wszystkich obcych, na nabycie potrzebnej w demokracji jak woda otwartości na inne kultury, te obecne i te z własnej przeszłości? I pytanie pedagogiczne: Jak ukształtować ludzi o „podwójnym sercu” kulturowym, zdolnych do rozumienia odmienności, do otwierania perspektyw i torowania drogi do stałej demokratycznej zmiany i samoprzekraczania? Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X Natalia Krzyżanowska PRZESTRZENIE DYSKURSYWNE DEMOKRACJI PERFORMATYWNEJ Przestrzeń dyskursywna to pojęcie wywodzące się z krytycznej analizy dyskursu1, która to – jako metoda – pozwala lepiej zrozumieć świat społeczny, który wydaje się współcześnie konstruowany w i poprzez dyskursy. Dyskurs, dyskursywność to „bodaj najważniejsze słowo w humanistyce współczesnej (…). Wszyscy prowadzą dyskurs. Są do niego włączeni i zeń eliminowani. Każdy dyskurs ma swoje reguły prawomocności i reguły wykluczenia (…) oczywiście dyskurs prowadzi się nie tylko za pomocą słów ale i za pomocą strojów, konstruując wystawy w muzeach, urządzając polityczne manifestacje [a co ważne] (…) Nie sposób wskazać takiej sytuacji, w której dyskurs milknie”2. Warto zauważyć, że pierwotnie pojęcie to rozumiane było jako debata, dyskusja jednak współcześnie najczęściej odchodzi się od tego rozumienia w kierunku definiowania go jako „tworzenia rzeczywistości społecznej poprzez struktury językowe i/lub poprzez interakcję”3. Pojęcie przestrzeni dyskursywnych zaś rozumiem jako „realizację w różnych analizowanych praktykach dyskursywnych odpowiednich tematów czy topików dyskursu (w znaczeniu discourse topics) jak również konstruowanie, za pomocą różnych figur językowych i odpowiedniej sieci argumentów, dzięki którym ci, którzy »produkują« 1 Zob. T. van Dijk , Dyskurs jako struktura i proces, Warszawa 2001 lub N. Fairclough, A. Duszak (red.), Krytyczna analiza dyskursu. Interdyscyplinarne podejście do komunikacji społecznej, Kraków 2008. 2 P. Śpiewak, Słownik słów modnych i niemodnych (w humanistyce), http://niniwa2.cba.pl/spiewak_slowniczek_slow_modnych_i_niemodnych.html (pobrane 1.III.2009) 3 A. Horolets, Dyskursywne wymiary integracji europejskiej [w:] Europa w polskich dyskursach, A. Horolets (red.), Toruń 2006, s. 6. Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 123 dane dyskursy argumentują (explicite bądź implicite) ich własne jak i zbiorowe identyfikacje”4. Przestrzenie dyskursywne, omawiane poniżej, łączy zagadnienie sytuacji kobiet w sferze publicznej w Polsce po 1989 r., zaś przyczynkiem i inspiracją do próby szkicu owych przestrzeni jest książka Elżbiety Matyni Demokracja performatywna5. Autorka pojmuje performatywność – pojęcie, które zaczerpnięte zostaje od brytyjskiego filozofa języka Johna Langshowa Austina6 – jako cechę „zdania, które nie tylko opisuje rzeczywistość czy stwierdza fakty, ile ma moc powoływania do życia tego, o czym mówią”7. Jednocześnie Matynia zaznacza, że „dostrzegając znaczenie mowy w ustanawianiu demokracji (…) chciałaby rozszerzyć owo wąskie czy wręcz techniczne rozumienie performatywności poza sens lingwistyczny i wpisać w nie bardziej złożony, społeczny wymiar mowy”8. W swoich rozważaniach dotyczących demokracji i performatywnego charakteru słów, które umożliwiają wymianę idei i dialog, a w efekcie zmianę społeczną odwołuje się do koncepcji Hannah Arendt zawartej w Kondycji ludzkiej. Książka Matyni wpisuje się także w rozważania dotyczące kondycji polskiej demokracji, jej historycznego uwarunkowania, jakości sfery publicznej oraz możliwościach wykorzystanych, jak i tych zaprzepaszczonych, jakie stały się udziałem Polski w dwadzieścia lat po 1989 r., w którym zaowocowały „ciągłe działania społeczeństwa [które – przyp. N.K.] wymusiło na władzy przystąpienie do rozmów, a w konsekwencji zgodę na pokojowe rozmontowanie rządów autorytarnych”9. Jednocześnie jest to praca mająca potencjał wywoływania dyskusji w wielu obszarach i włączania się w wiele przestrzeni dyskursywnych: emancypacyjnych (Okrągłe Stoły w Polsce i RPA), dotyczących polskiej tożsamości narodowej (historycznej oraz współczesnej w świetle akcesji do Unii Europejskiej), jak i tych związanych z tożsamością i płcią kulturową, czyli gender. Demokracja performatywna mówi między innymi o emocjach, nadziejach, mocy sprawczej wydawałoby się ulotnego słowa mówionego, które znaczone perfor4 M. Krzyżanowski, Konstrukcja tożsamości narodowych i europejskich w polskim dyskursie politycznym po 1989 : analiza dyskursywno-historyczna [w:] Krytyczna analiza dyskursu. Interdyscyplinarne podejście do komunikacji społecznej, N. Fairclough, A. Duszak (red.), Kraków 2008, s. 278. 5 E. Matynia, Demokracja performatywna, tłum. M. Lavergne, Wrocław 2008. 6 J.L. Austin, Jak działać słowami [w:] Mówienie i poznawania. Rozprawy i wykłady filozoficzne, J.L. Austin (red.), Warszawa 1993. 7 E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 13. 8 Ibidem, s. 13. 9 Ibidem, s. 10. 124 Natalia Krzyżanowska matywnością zawiera potencjał zmian ale także – w kontekście polskiej transformacji po 1989 r. – o roli kobiet. Matynia nie boi się „zastanawiać, gdzie są kobiety [i jak to się stało, że – przyp. N.K.] demokratycznie, ale po cichu wypchano je z nowego polis i odesłano z powrotem do domu”10. Zagadnienie to jest istotne dla każdego, kto zajmując się sferą publiczną, próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w polskiej sferze publicznej tak słabo artykułowane są prokobiece postulaty i dlaczego ta niewielka grupa kobiet, której z trudem udaje się funkcjonować w polskiej sferze publicznej, dotknięta jest tym, co w literaturze nazywane jest gender blindness (niedowidzeniem problemów związanych z kulturową płcią). Poszukując odpowiedzi na powyższe pytania, zwraca uwagę niewielka liczbę publikacji odnoszących się, czy wspominających o roli kobiet w wysiłku, który doprowadził do polskiego przełomu w 1989 r. Do najważniejszych z nich należy z pewnością relacja Shany Penn Podziemie kobiet11 oraz Szminka na sztandarze Ewy Kondratowicz. Warto wskazać powiązania między tymi trzema publikacjami: a) książki Penn i Matyni łączy perspektywa amerykańska: Demokracja… jest napisana po angielsku i ma zostać wydana w USA, zaś o pracy Penn Maria Janion pisze, że „jest to książka cudzoziemki. Nie tai ona swej amerykańskości: przeciwnie stale ją uwydatnia, zestawiając bardzo dobitnie różnice, ale i pewne zbieżności demokracji już ustanowionej i codziennie praktykowanej oraz demokracji dopiero się rodzącej”12; b) z kolei Kondratowicz i Matynię łączy to, że mają one wspomnienia własne z okresu opozycji w PRL; c) dla Kondratowicz i Penn wspólne jest to, że bazują na tym, co Janion nazywa „metodą prywatnej historii oralnej”13. Zarówno amerykańska feministka Shanna Penn, jak i polska feministka Ewa Kondratowicz próbują szukać dopowiedź na pytania: gdzie są kobiety „Solidarności?”, dlaczego ani one same, ani nikt inny nie upomniał się o ich udział w wywalczonej przez nie u boku mężczyzn władzy? oraz jak to się stało, że kobiety miały tak mały wpływ na kształt polityki oraz debat tworzących polską sferę publiczną po 1989 r.? Owe cząstkowe zagadnienia wpisują się w perspektywę, która umożliwia postawienie szerszego pytania, dlaczego w Polsce tzw. kwestia kobiet jest nie tylko marginalizowana, ale też trak10 Ibidem, s. 143. Książka napisana przez Amerykankę, której oryginalny tytuł National Secret: The Women who Brought Democracy to Poland (Sekret narodowy: kobiety, które przyniosły demokrację Polsce) zdaje się lepiej oddawać charakter publikacji niż tytuł spolszczony, gdyż pojęcie „podziemie kobiet”, poza skojarzeniami z walką np. podczas II wojny światowej może w sposób dość łatwy kojarzyć się z ‘podziemiem’ kobiet, które robią coś nie tylko nielegalnego, ale i nieakceptowanego społecznie – dlatego w przypadku współczesnej polskiej sfery publicznej pojęcie ‘podziemie’ pojawia się najczęściej jako ‘podziemie aborcyjne’. 12 M. Janion, Amerykanka w Polsce [w:] S. Penn, Podziemie kobiet, Warszawa 2003, s. 5. 13 Ibidem, s. 5. 11 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 125 towana niejako w oderwaniu zagadnień związanych z prawami człowieka? Jest to o tyle ciekawe, że od lat na świecie włącza się równouprawnienie kobiet w szerszy kontekst praw człowieka – a o respektowanie owych praw walczyła wszak opozycja w komunistycznej Polsce. Myślę, że podobne pytania mogą trapić wszystkich tych, którzy zadają sobie pytania: skąd bierze się mizoginizm polskiej sfery publicznej, przebierany niekiedy w lepiej wyglądającą donkiszoterię wobec pań14 czy pogodzenie się tych kobiet, które są aktywne w sferze publicznej z faktem, że jest ich tak niewiele. Kobiety obecne w polskiej sferze publicznej są zajęte ukrywaniem swej politycznej inności – zwanej niekiedy kobiecością – i nie poruszają kwestii związanych z próbami zwiększenia udziału kobiet w sprawowaniu władzy, a w obronie przed zarzutem bycia feministką/ekstremistką15 pielęgnują gender blindness. 1. Dwie opowieści Polska bardzo wiele zawdzięcza kobietom. Masę zrobiły, ale jakoś nie znalazło się dla nich miejsce w tej pięknej historii – Opowieści o walce o niepodległość16 Demokracja performatywna pod pewnymi względami jest nie tylko opisem sfery publicznej, roli dialogu, siły komunikacji, ale i traktowanym z resentymentem 14 Jej objawów warto szukać w sytuacjach, w których – z braku innych argumentów natury merytorycznej lub dla odwrócenia uwagi publiczności – ponoć zagrożony honor ‘szanowanych’ kobiet wymaga obrony. Przykładem może być sejmowe wystąpienie wiceminister pracy i polityki społecznej (XI 2008) Agnieszki Chłoń-Domińczak, którą potraktowano – za sprawą zaawansowanej ciąży – jako dowód tchórzostwa premiera Tuska, „który się za nią chował”. Postawa i słowa samej wiceminister, że nie potrzebuje ochrony szarmanckich posłów PiS czy Andrzeja Dudy z Kancelarii Prezydenta RP, lecz ich uwagi dla projektu reformy dotyczącego emerytur pomostowych, nad którym pracowała i który właśnie przybliża – były szokujące. Dlaczego? Bo przeczyły temu, co zdawało się (zwłaszcza w zaawansowanej ciąży!) oczywiste, że kobieta ‘w sposób naturalny’ jest przede wszystkim matką. Chłoń-Domińczak – chcąc, by jej kobiecość (i przyszłe macierzyństwo) nie przysłaniało jej publicznej roli – wiceminister biorącej udział w dyskusji sejmowej poświęconej projektowi przygotowanej przez nią ustawy, była zaprzeczeniem ‘natury’ kobiety (wynaturzeniem?) – a na to wszak szarmanccy posłowie PiS nie mogli pozwolić. Za swe zachowanie minister A. Duda przeprosił wiceminister A. Chłoń-Domińczak, której życie prywatne (macierzyństwo) stało się także przyczynkiem do kpin z jakości pracy w MPiPS. W programie „Warto rozmawiać” prowadzący J. Pospieszalski stwierdził, że decydując się na trzecie dziecko, Pani Minister wyraża nieufność względem przygotowywanych przez nią zmian w systemie emerytalnym, bo dzieci są najlepszym zabezpieczeniem spokojnej starości rodziców w niestabilnym systemie emerytalnym. Jest to rekontekstualizacja wielokrotnie krytykowanego przez feministyczne ekonomistki podejścia przedstawionego w G. Becker, Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, Warszawa 1990. 15 Zob. przytaczana w tym tekście wypowiedź Anny Walentynowicz (przypis 17) oraz E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze, Warszawa 2001, s. 75. 16 Słowa B. Labudy zaczerpnięte z S. Penn, Podziemie kobiet…, s. 30. 126 Natalia Krzyżanowska pamięciowym szkicem wspomnień z Polski roku 1980, „miejsca cudu, w którym dotychczas wykluczani i pozbawieni głosu ludzie zdobyli się na odwagę, by z sobą rozmawiać”17. Można też traktować ją jako uzupełnienie publikacji Shany Penn Podziemie kobiet oraz Ewy Kondratowicz Szminki na sztandarze. W dwudziestolecie obchodów wydarzeń Okrągłego Stołu nasiliła się debata dotycząca oceny i tego, czym on był: zgniłym kompromisem, jak powiada Lech Wałęsa, czy karnawałem demokracji, jak powiada Matynia. Można też – zgadzając się z Adamem Michnikiem – powiedzieć, że Okrągły Stół był „najbardziej romantyczną operacją polityczną w polskiej historii XX wieku”18. Takie ujęcie jednocześnie wpisuje owo wydarzenie w długą listę wydarzeń zaliczanych do najważniejszych w polskiej historii, z którego chwały i obchodów upamiętniających to wydarzenie – jednocześnie utwierdzających pewne sposoby historycznych interpretacji tworzących pamięć zbiorową – wykluczone są kobiety. Maria Janion powiada, że „w polskiej kulturze romantycznej i postromantycznej (a jej przejawem stała się też »Solidarność« w latach 1981–1982 oraz w stanie wojennym) bardzo silnie zaznaczało się oddziaływanie mitu heroicznego. W jego centrum, otoczony nimbem wielkości i piękności, znajduje się męski bohater – rycerz, żołnierz, bojownik, niezłomny więzień, wódz”19. Wydaje się, że kobiety uwewnętrzniły prawo do męskiej rezerwację nimbu romantycznego, bo – jak pisze Penn – Anka Grupińska20 w wywiadzie postulowała w imieniu innych działaczek solidarnościowej opozycji: „nie rób z nas bohaterek romantycznych. Patrz na nas”21. Życzenie to – wypływające prawdopodobnie z skromności, do której polskie kobiety są tradycyjnie trenowane – ziściło się i romantyczny nimb, który w Polsce zapewnia chwałę i utrwala miejsce w pamięci zbiorowej ominął kobiety działające w „Solidarności”. Przywrócić pamięć o wydarzeniach i ich uczestniczkach/uczestnikach, a także wypełnić luki w oficjalnej historii, zapisanej na kartach podręczników, wymienia17 E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 7. http://fakty.interia.pl/raport/20-lat-okraglego-stolu/aktualnosci/news/to-sie-w-pale-niemiescilo-w-zadnej-pale,1254878,5823, dostęp: 6.02.2009 19 M. Janion, Amerykanka w Polsce…, s. 7. 20 A. Grupińska była ‘polską przewodniczką’ S. Penn, która prowadziła ją po transformującej się polskiej rzeczywistości działeczek „Solidarności”, których nazwiska i zasługi powoli stawały się zapominane. Z nimi to Penn prowadziła wywiady już po Okrągłym Stole w wolnej Polsce. Obchody dwudziestolecia Okrągłego Stołu mające miejsce w tym roku dowiodły, że zapoczątkowany wtedy proces ‘zapominania’, usuwania kobiet przebiegł bez zakłóceń i doprowadził do całkowitej nieobecności kobiet – współtworzących „Solidarność”, wspierających mężczyzn w walce o wolność – w czasie obchodów dwudziestej rocznicy tego wydarzenia. 21 S. Penn, Podziemie kobiet…, s. 23. 18 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 127 jących z reguły jedynie kilka nazwisk przywódców (Wałęsa, Michnik, Mazowiecki, Kuroń, Bujak), próbują na kartach swych książek Shanna Penn i Ewa Kondratowicz22. Obie książki w sobie właściwy sposób: Penn – uporządkowany i feminizujący, Kondratowicz – przejawiający się w swobodnych, niekiedy lekko chaotycznych rozmowach, realizują to, na co zwraca uwagę Izabela Filipiak, która powiada, że „nie odzyskując prawa do własnej historii, nie istniejemy. Nie opowiadając własnej historii, skazujemy nie tylko siebie na nieistnienie”23. Jednak przekonanie – przyświecające wielu, nie tylko Ewie Kondratowicz – o istnieniu pewnej ‘ogólnej’ pamięci i potrzebie znalezienie jedynie miejsca w historii dla ‘nieobecnych’ w niej kobiet jest też powodem, dla którego warto analizować wydarzenia z różnych perspektyw i jak najpełniej opisywać naszą najnowszą historię. Warto to robić także po to, by znaleźć możliwe odpowiedzi na pytania – podobne do tego, które stawia m.in. Maria Janion, gdy pyta, jak to się stało, że „prawa kobiet znalazły się poza prawami, o które walczyła Solidarność. Energia obywatelska kobiet została stłumiona a nawet odrzucona [zaś] demokracja w Polsce okazała się demokracja rodzaju męskiego”24. Wydaje się więc, że analizy historyczne dotyczące genezy, przebiegu, efektów transformacji polskiej, wzbogacone trzema – różniącymi się perspektywą, lecz konsekwentnie podkreślającymi rolę kobiet – wizjami Penn, Kondratowicz i Matyni, mogą wpłynąć na to jak postrzegane będą kobiety, ich role i miejsca we współczesnym społeczeństwie polskim. Pomogą kobietom pewniej poczuć się w sferze publicznej, jako tym, które także „przyniosły Polsce demokrację”25, pomogą wywalczyć o nieśmiertelność w muzeach wyobraźni26 Polaków. 22 Warto przypomnieć nazwiska kobiet, z którymi rozmawia Kondratowicz. Są to m.in. Ewa Kubasiewicz-Houèe – osoba skazana na 10 lat, najwyższy spośród wyroków wydanych na opozycjonistów w 1981 r., Helena Łuczywo, Ewa Milewicz, Joanna Duda-Gwiazda, Joanna Szczęsna… i wiele innych. Szkoda, że uprzedzenie względem feministek („to te, które zabijają dzieci”, Szminka na sztandarze, s. 75) – a tak była postrzegana Kondratowicz – sprawiły, że Anna Walentynowicz wycofała zgodę na publikację przeprowadzonego z nią wywiadu. 23 E. Kondratowicz, Szminka na sztandarze…, s. 5. 24 M. Janion, Amerykanka w Polsce…, s. 9. 25 Tytuł angielski książki S. Penn. 26 Idea ‘muzeum wyobraźni’ wprowadzona została przez André Malraux i odnosi się do istniejącego jedynie w indywidualnej świadomości każdego z nas, zdyferencjowanego za sprawą jednostkowego doświadczenia, zbioru obrazów. Jak się wydaje, na kształty muzeów wyobraźni coraz większy wpływ mają także obrazy utrwalane medialnie, często istniejące dzięki mass mediom i multimediom. Zob. R. Pernak, Szkatułki pamięci, http://histmag.org/?id=1190 128 Natalia Krzyżanowska 2. Czym jest sfera publiczna? Wielość koncepcji sfery publicznej charakteryzuje to, że „wszystkie one zakładają jako punkt odniesienia pewien normatywny wzorzec, którego najszlachetniejsze rozwinięcie lokowane jest co prawda w różnych momentach historii Europy, zawsze jednak w przeszłości. Sfera publiczna staje się tym samym elementem swoistego mitu złotego wieku”27. Innym elementem teorii dotyczących koncepcji sfery publicznej jest „pewien wyraźny naddatek wartościujący: jej istnienie jest implicite postrzegane jako coś dobrego i pożądanego”28. Dlatego naturalną konsekwencją jest obecność elementów normatywnych w koncepcji zarówno Hannah Arendt, która lokuje ów złoty wiek sfery publicznej w starożytności, jak i Jürgena Habermasa, dla którego złotym wiekiem była XIX w. sfera publiczna społeczeństwa burżuazyjnego – do obu tych koncepcji odwołuje się w swej pracy Matynia. Hannah Arendt w swoich analizach zakłada, że Grecy „niejako z założenia byli politykami”29. Ktoś, kto nie brał udziału w życiu politycznym, nie był jedynie bierny, lecz postrzegany był jako bezużyteczny. Autorka Kondycji ludzkiej analizuje różne typy aktywności ludzkiej: pracę (labor), wytwarzanie (work) i działanie (action). Pracą określa Arendt wszystko to, co łączy się z „wzrostem, metabolizmem i ostatecznym rozpadem [które – przyp. N.K.] wyznaczane są przez życiowe konieczności”30. Wytwarzanie ujmowała ona jako to, co obejmuje czynności zmierzające do wytworzenia tego, co nienaturalne, co „daje sztuczny świat rzeczy, wyraźnie odmienny od całego otoczenia przyrodniczego”31. Działanie zaś jest ujmowane przez Arendt jako czynność „zachodząca bezpośrednio między ludźmi bez pośrednictwa rzeczy czy materii, i odpowiada mu ten aspekt kondycji ludzkiej, który związany jest z wielością (plurality)”32. Matynia, opisując koncepcję performatywności, najbliższa jest właśnie owemu rozumieniu działania. Pomimo tego, że w koncepcji Arendt wszystkie trzy aspekty życia ludzkiego są jakoś związane z polityką to działanie warunkujące „ową wielość (…) jest warunkiem wszelkiego życia politycznego”33. Kondycja ludzka jest dziełem poświęconym najpełniejszej formie 27 28 29 30 31 32 33 M. Marody, A. Giza-Poleszczuk, Przemiany więzi społecznej, Warszawa 2004, s. 258. Ibidem, s. 259. P. Nowak, Wolność albo życie [w:] H. Arendt, Kondycja ludzka, Warszawa 2000, s. 356. H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 11. Ibidem, s. 11. Ibidem. Ibidem, s. 12. Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 129 życia człowieka – tym, co Aterndt nazywa vita activa, czyli „życiem poświęconym sprawom publiczno-politycznym”34. Jak zaznacza Arendt, z całokształtu ludzkich czynności starożytni uważali jedynie „dwie czynności za polityczne i konstytuujące to, co Arystoteles zwał bios politikos, a mianowicie działanie (praxis) oraz mowę (lex)”35 i cenili je wyżej niż inne czynności, które widziane były jako jedynie konieczne czy użyteczne. Wydaje się więc, że praxis i lex są obszarami, w których performatywność, o której powiada Matynia, może się wyłonić. Być może jednak należy zastanowić się, czy zaczerpnięta z filozofii języka (J.L. Austin) koncepcja słowa znaczonego performatywności nie jest nową nazwą na funkcjonującą od zarania filozofii koncepcji logosu. Jak zwraca uwagę Siemek, „człowiek nie może się ustanowić jako podmiot, jeżeli się już uprzednio jako taki nie znajdzie. To zaś jest możliwe tylko pośród innych ludzi”36. Logos – jako słowo, które ma moc zmiany świata społecznego ujawniającą się w ‘roz-mowie’, która „łączy racjonalnie myślący logos z komunikacyjną praxis, rozumną mowę z dialogiczną roz-mową, rozumienie z porozumiewaniem się – jedność, w której filozofia i pośrednia czyli polityczna forma uspołecznienia mają swój wspólny rodowód”37. Za sprawą dialogicznej ‘roz-mowy’ możliwa staje się więc demokracja, pojmowana jako „modus historycznej świadomości: jej otwarcia na dyskurs, mnogości perspektyw (ang. multiperspectivity) pluralizmu oraz uznania dla odbiorców i ich celów”38. 34 Ibidem, s. 16. Ibidem, s. 30. 36 M. J. Siemek, Logos jako dialogos. Greckie źródła intersubiektywnej racjonalności, „Principia” 2001, XXVII–XXVIII, http://www.psf.org.pl/publications 37 Ibidem. 38 Za: J. Reusen, C. Euglen, Transition to Democracy as a Matter of Historical Culture, (manuskrypt) – M. Ziółkowski, Remembering and Forgetting after Communism. Are the Skeletons Taken out from the Polish National Memory Closet? [w:] Transformations, Adaptations and Integrations in Europe. Global and Local Problems, Z. Drozdowicz (red.), Poznań 2001, s. 81. 35 130 Natalia Krzyżanowska 3. Gender a widzialności w publicznej sferze równych sobie oraz niewidzialność w prywatnej sferze nierównych Gender39 – w odróżnieniu od ang. sex, czyli płci biologicznej – odnosi się do społecznych i kulturowych aspektów bycia mężczyzną lub kobietą oraz do sposobów społecznego procesu konstrukcji płci, a także do norm określających to, co definiujemy jako męskość i kobiecość. Stąd przyjmuje się, że „płeć (ang. gender) jest konstruktem społecznym”40 jednocześnie „płeć jest nie tylko własnością jednostek – jest ona także fenomenem społecznym (…) stanowi zbiór socjologicznych powiązań”41. Takie ujęcie problemu sprawia, że pomimo wielu podobieństw poszczególne społeczeństwa, ich historia, która poniekąd kształtuje także relacje między mężczyznami i kobietami, ich powinnościami i tym, co ujmujemy jako publiczne, a co jako prywatne, ma wpływ na to, jak ujmujemy miejsce i role kobiet i mężczyzn w danym społeczeństwie. Bo „płeć staje się kategorią znaczącą jedynie wtedy, gdy badamy stosunki pomiędzy”42 mężczyznami i kobietami. Analizując więc sytuację kobiet w polskiej sferze publicznej po 1989 r., należy wyjść od koncepcji sfery publicznej – rozumiejąc zaś lepiej zależności pomiędzy kwestiami związanymi z gender a widzialnością, sferą publiczną i historycznie kształtowaną kategorią obywatelskości – można następnie wskazać obszary, które odgrywają dużą rolę w procesie umacniania się (empowerment) kobiet w sferze publicznej. Jako pierwszy sferę publiczną polis scharakteryzował Arystoteles, który przypisał – na podstawie obserwacji natury ludzi – kobiety do sfery prywatnej a mężczyzn do sfery publicznej. Do koncepcji Arystotelesa zawartej w Polityce sięgało wielu autorów, pośrednio odnoszą się do niej również Hannah Arendt i Jürgen Habermas. Należy zaznaczyć, że Arendt – rekonstruując sposób pojmowania polis przez Greków, rozróżniając za Arystotelesem sferę prywatną, domostwo (oikos) i sferę publiczną (polis) – powiada, że „być istotą polityczną, żyć w polis, znaczyło, że o wszystkim decydowały słowa i perswazja, a nie siła i przemoc. (…) przemoc i rozkazywanie w miejsce perswazji to przed – polityczne sposoby postępowania charakterystyczne dla życia poza polis, dla domu i życia rodzinnego, gdzie będący 39 Wprowadzenie pojęcia gender przypisuje się A. Oakley, Sex, Gender and Society, Londyn 1972. 40 41 42 H. Bradley, Płeć, Warszawa 2008, s. 17. Ibidem, s. 15. Ibidem. Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 131 głową gospodarstwa sprawował niekwestionowaną władzę”43. Ci którzy nie byli obywatelami – tu Arendt, wymieniając barbarzyńców, niewolników, ale także kupców czy rzemieślników, czyli tych, którzy musieli oddawać się pracy w celu zaspokojenia potrzeb życiowych44, zapomina o kobietach, które należały do wszystkich wymienionych grup – nie „byli pozbawieni oczywiście samej zdolności mowy, lecz sposobu życia, w którym mowa i tylko mowa tworzyła sens, zaś naczelną troską wszystkich obywateli była możliwość rozmowy”45. Kolejną różnicą, którą odnotowuje Arendt, pomiędzy sferą prywatną a sferą publiczną był fakt, że „polis (…) znało jedynie równych, podczas gdy gospodarstwo domowe było ośrodkiem najostrzejszej nierówności (…) w obrębie domu nie istniała więc wolność, bowiem człowiek będący głową gospodarstwa był uważany za wolnego tylko o tyle, o ile władny był je opuścić i wkroczyć w dziedzinę polityczną, gdzie wszyscy byli równi”46. Takie cechy sfery publicznej jak wielość (poglądów, postaw) i równość (czyli równy udział obywateli w sprawowaniu władzy) sprawiały, że w efekcie dziedzina publiczna polis „przeniknięta była duchem ostrego współzawodnictwa, gdzie każdy musiał nieustannie wyróżniać się, aby przez wyjątkowe czyny lub osiągnięcia pokazać, że jest się ze wszystkich najlepszym”47. Jest to także główną troską bohaterów Homera, zwanego wychowawcą Hellady, by „być zawsze najlepszym i wznosić się ponad innych” (Iliada, VI, 208), co prowadziło do tego, że „dziedzina publiczna zastrzeżona była dla indywidualności; była jedynym miejscem, gdzie ludzie mogli pokazać, kim naprawdę są”48. Owo współzawodnictwo, czyli „agonizm grecki (…) przejawiał się wyłącznie w miejscach publicznych, wymagał bowiem wielu spojrzeń. Był zespołem czynności performatywnych, adresowanych do widza – kogoś, kto widzi, chce patrzeć i daje temu wyraz”49. Arendt powiada, że „ludzka wielość jest paradoksalną wielością istot niepowtarzalnych”, a „mowa i działanie ujawniają ową unikalną odmienność. Przez nie ludzie wyróżniają się, a nie tylko 43 H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 32. Arendt, rekonstruując myślenie starożytnych Greków, powiada, że „wszystko, co było ‘ekonomiczne’ co odnosiło się do życia jednostki i przetrwania gatunku, było z definicji niepolityczną sprawą gospodarstwa domowego”, zaś dziedzina polis była sferą wolności, gdzie konieczność podtrzymywania życia czy zaspokajania potrzeb nie miała miejsca. „Jeśli istniało między tymi sferami [publiczną i prywatną – przyp. N.K.] jakieś powiązanie, rozumiało się samo przez się, że panowanie nad koniecznościami życia w gospodarstwie domowym jest warunkiem wolności polis”. Zob. H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 35–36. 45 Ibidem, s. 33. 46 Ibidem, s.38. 47 Ibidem, s. 47. 48 Ibidem, s. 47 i 48. 49 P. Nowak, Wolność albo życie [w:] H. Arendt, Kondycja ludzka… , s. 356. 44 132 Natalia Krzyżanowska są różni; są to sposoby pojawiania się sobie istot ludzkich nie jako fizycznych przedmiotów, ale jako ludzi”50. Celem owych publicznych zmagań było „publiczne uznanie [które – przyp. N.K.] także może być czymś, z czego się korzysta i co się konsumuje, a status, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, zaspokaja pewna potrzebę, jak pożywienie zaspokaja inną”51. Publiczne uznanie zaś może zaowocować wieczną chwałą, czyli nieśmiertelnością: w postaci uwiecznienia w pieśniach bohaterskich zapewniających miejsce w pamięci potomnych – o co właśnie konkurowali uczestniczący w sfery publicznej mężczyźni, stając się antagonistami. Można powiedzieć, że życie kobiet przyporządkowanych niejako do sfery prywatnej było w dużej mierze pozbawione znaczenia: milczące – nieposiadające ani publiczności, ani areny, na której mogłyby wygłosić słowa politycznie istotne, nieposiadające dóbr materialnych52, które umożliwiłyby im bycie częścią bios politikos oraz niewidoczne publicznie, czyli bez żadnych szans na nieśmiertelność – były odcięte od tego, co Arystoteles nazywał życiem dobrym. Należy też pamiętać, że sfera prywatna – domena kobiet – odznaczała się „deprawacyjnym charakterem (…) oznaczała ona dosłownie stan pozbawienia czegoś, a nawet pozbawienie człowieka jego najwyższych i najbardziej ludzkich zdolności. Człowiek, który wiódł wyłącznie życie prywatne (…) nie był w pełni człowiekiem”53. Kwestia nieobecności kobiet w Kondycji ludzkiej, która nie zaniepokoiła Matyni, zauważona została przez Seylę Benhabib, która jako jedna z najbardziej znanych interpretatorek myśli Arendt, umożliwiła reinterpretację jej koncepcji w perspektywie feministycznej. Benhabib zastanawia „uporczywe odrzucenie przez Arendt kwestii kobiecej oraz jej niezdolność do powiązania ze sobą politycznego wykluczenia kobiet i tej agonistycznej, zdominowanej przez męski punkt widzenia koncepcji przestrzeni publicznej. Prawie zupełna nieobecność kobiet jako zbiorowego podmiotu polityki w teorii Arendt (obecne są takie jednostki, jak Róża Luksemburg) jest trudnym zagadnieniem; pierwszym krokiem ku jego przemyśleniu jest zakwestionowanie przez nią podziału prywatne/publiczne, który odpowiada tradycyjnej separacji sfer między płciami (mężczyźni = życie publiczne, kobiety = sfera prywatna)”54. Należy podkreślić, że Benhabib niejako odzyskała koncepcję 50 H. Arendt, Kondycja ludzka…, s. 194. Ibidem, s. 63. 52 Ważne jest, by pamiętać, że Grecy nie traktowali posiadania jako cel dobrego życia, lecz jako środek mający wpływ na jego osiągnięcie. Na znaczenie własności, w rozumieniu starożytnym, zwraca uwagę Arendt (odróżniając je od bogactwa), która powiada, że „pierwotnie własność znaczyła ni mniej, ni więcej jak tylko to, że jest się umiejscowionym w określonej części świata, a więc należy się do określonego ciała politycznego”. Rozwinięcie tej kwestii w Kondycji ludzkiej…, s. 68. 53 Ibidem, s. 44. 54 S. Benhabib, Trzy modele przestrzeni publicznej „Krytyka Polityczna” nr 3, s. 88 (przypis 13). 51 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 133 Arendt po latach odrzucenia przez feministki55, starając się znaleźć na gruncie jej koncepcji sposoby zlegitymizowania uczestnictwa kobiet w sferze publicznej. Następnie, w rozważaniach poświęconych przemianom w Europie Środkowej i Wschodniej wiele dla recepcji myśli Arendt zrobiła – również niewspominana przez Matynię – Vlasta Jalušič56. Porządek koncepcji polityczności bywa niekiedy kontradyktyczne wiązany z czasem ‘nie-porządku’ z czasem karnawału. Elżbieta Matynia nawiązuje do tego toposu, analizując wydarzenia związane z sierpniem 1980 r. i Okrągłym Stołem w 1989 r. Należy nadmienić, że takie porównania poczynił także T.G. Ash57. Idea polityczności wiąże się od czasów starożytnych z widzialnością, a – w koncepcji Arendt – kobiety żyjące w sferze prywatnej są jej pozbawione: poza czasem karnawału właśnie. Jak pisze Penn, polityka – i jej zwyczajowi bohaterowie, mężczyźni – w czasach podziemnej działalności zdelegalizowanej „Solidarności” byli zmuszeni przenieść swą działalność polityczną do sfery prywatnej, najczęściej prywatnych domów, czyli tradycyjnej przestrzeni kobiet. One, niewidzialne, bo zadomowione w sferze prywatnej, zapewniały mężczyznom schronienie, aprowizację, tworzyły agory wymiany wolnych myśli („Tygodnik Mazowsze”), możliwość publikowania i kontaktu ze światem – zyskując wiele satysfakcji, czując się w końcu docenione, ważne po prostu. Dlatego można się zgodzić z tym, że „podziemie zrobiło dużo dobrego dla kobiet, a one zrobiły dużo dobrego dla podziemia (…) działając w podziemiu wykroczyły poza normę kulturową”58 i zaangażowały się, jednocześnie nie opuszczając domostw, w poczynania związane z polityką, czyli w wydarzenia ze sfery publicznej. Lecz, jak pisze Penn, po odzyskaniu wolności nie uczyniło to kobiet ani bardziej widzialnymi, ani bardziej równymi uczestnikami polskiej sfery publicznej. A wszak, jak zaznacza B. Labuda, „kobiety wzięły na siebie różne zadania związane z podziemną działalnością, po to, by utrzymać przy życiu mit robotniczych przywódców, ‘gwiazdorów’ konspiracji”59. Kobiecemu zaangażowaniu w konspirację sprzyjało to, że w czasie komunizmu – pomimo postulowanej równości – były one niewidzialne dla władz PRL. Niewidoczność kobiet – w ich nowej 55 S. Benhabib, The Reluctant Modernism of Hannah Arendt, Lanham 2003. V. Jalušič, Between the Social and the Political. Feminism, Citizenship and the Possibilities of an Arendtian Perspective in Eastern Europe, „The European Journal of Women Studies” 2002, vol. 9(2), s. 103–122. 57 T. G. Ash, Polska rewolucja. Solidarność 1980–81, „Res Publica” 1990. Ash opisuje, jak, „przez godzinę jeździł (Wałęsa) po stoczni na elektrycznym wózku, otoczony z jednej strony przez posągowa Annę Walentynowicz i dziewczęcą Ewę Ostrowską z drugiej strony. Był to jakiś niezwykły pojazd karnawałowy”. Cyt za: E. Kondratowicz, op.cit., s. 214. 58 S. Penn, Podziemie kobiet…, s. 153. 59 Ibidem, s. 44. 56 134 Natalia Krzyżanowska roli konspiratorek – sprzyjała im i stały się one idealnymi organizatorkami podziemia. Były w tej niewidzialnej konspiracji bardzo dobre, a sama strategia, której sprzyjała niewidzialność „nawet za bardzo skuteczna. Mężczyźni okryli się chwałą a rolę kobiet przemilczano”60. Jak się okazuje, podziemna ważność działalności kobiet w „Solidarności” była tylko czasową, karnawałową właśnie, zmianą ról: kobiety na krótką chwilę poczuły, że są ważne i – pomimo działania w sferze domowej – że funkcjonują w asocjacyjnej (pojawiającej) się sferze publicznej. Warto zaznaczyć, że koncepcję karnawału Matynia kreśli, czerpiąc inspiracje z myśli Bachtina61 i powiada, że jest to czas gdy, „dół rządzi górą, a na placu publicznym króluje nie król a błazen (…) zadziorny, mówiący prostym językiem robotnik, a dokładniej – bezrobotny elektryk”62 – można dodać – otoczony, niepolitycznymi ze swej natury (więc śmiesznymi w kontekście wydarzeń politycznych) kobietami (zob. relacja Asha, przypis 51), które są tak samo niedopasowane i śmieszne, że dopełniają wizerunek karnawałowego elektryka-polityka. To, co różni wizję Bachtina i wizję karnawałowego Sierpnia ’80 to pozycja Kościoła. U Bachtina, którego koncepcja karnawału odnosi się do średniowiecza i renesansu, postaci biskupa i króla są elementami zwykłego porządku władzy – stąd obaj są wyśmiewani przez sprawującego władzę w karnawale błazna. Kościół zaś w PRL był wykluczany z polityki, tak samo, jak i kobiety, stąd mógł zająć poczesne miejsce w karnawałowym odwracaniu codzienności, dlatego, jak zwraca uwagę Kołakowski, „rewolucja robotnicza pod znakiem krzyża i portretu papieża – jakiż to doskonały przykład bezlitosnej drwiny historii z teorii”63. Innym przykładem takiej drwiny historii z teorii – odnoszącej się do emancypacji, empowerment, czyli umocnienia kobiet, które powinny mieć miejsce w dojrzewającej demokracji – może być to, że dwa z trzech wspomnianych elementów karnawałowej rzeczywistości, tj. mężczyźni, działacze „Solidarności” (ale też ich ówcześni adwersarze) oraz Kościół – nagle stali się niezbywalnymi elementami codziennej polskiej sfery publicznej po 1989 r. Zaś kobiety – pomimo tego, że towarzyszyły opozycjonistom na owym niezwykłym pojeździe karnawałowym, o którym pisze Ash – są w polskim transformacyjnym porządku nadal obce/ dziwne/śmieszne: karnawałowe właśnie, a ramy ich obecności w rzeczywistości sfery publicznej, znaczonej widzialnością, wyznaczane są często przez ich dawnych towarzyszy z czasów sierpniowego karnawału demokracji. 60 Ibidem. M. Bachtin, Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, Kraków 1975. 62 E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 55. 63 A. Michnik, W poszukiwaniu utraconego sensu, „Gazeta Wyborcza”, 13.09.2005. Za: E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 56. 61 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 135 4. Szczeliny Elżbieta Matynia powiada, że performatywność może pojawić się, gdy „jakieś długo nieużywane, zorientowane na działania słowo wydostaje się poza wymiar prywatny (…) przeciskając się przez szczelinę na wolność. A kiedy zostanie już po raz pierwszy usłyszane, powoduje powołanie do życia niezaprzeczalnej sfery publicznej”64. Pomysł ten, jak się wydaje, ma wiele wspólnego z niewspominaną przez Matynię koncepcją asocjacyjnej sfery publicznej wypracowaną w oparciu o pisma Arendt i rekonstruowaną przez Seylę Benhabib. Powiada ona, że „wizja asocjacyjna sugeruje, że przestrzeń publiczna wyłania się zawsze i wszędzie tam, gdzie, jak pisze Arendt, ludzie [mężczyźni] ze sobą wspólnie działają. Przestrzeń publiczna jest tutaj tym obszarem, w którym wolność może się pojawić”65. Taką przestrzenią niekoniecznie jest np. rynek miejski, lecz takie miejsca, w których wolność jest realizowana lub aktualnie się dzieje. Przykładem mogą być ulice miast podczas demonstracji, mieszkanie prywatne, w którym odbywa się spotkanie konspiratorów czy dyskusyjne fora internetowe. Koncepcja Arendt w interpretacji zarówno Matyni (niejako wierzącej w pewną otwartość sfery publicznej dla kobiet, podkreślaną za sprawą używanych przez nią pojęć szczeliny i słowa, które usłyszane powołuje do życia sferę publiczną), jak i koncepcja asocjacyjnej sfery publicznej, promowana przez Benhabib (dużo bardziej nieufną wobec założenia zlegitymizowanego udziału kobiet w sferze publicznej) są dosyć efemerycznymi konceptami. Jednak – wydaje się – wartymi przemyślenia, bo owa efemeryczna natura sfery publicznej, być może, podąża za transformującym się duchem współczesności, który jawi się kulturoznawcom także jako efemeryczny, płynny, nieustannie transformujący się i niejednorodny66. Uratowanie konceptu sfery publicznej bowiem „umożliwi jednostce [a więc i kobietom – przyp. N.K.] nie tylko bycie sobą, ale również bycie wolnym”67. Warto więc z perspektywy feministycznej podjąć próbę rozważań skupionych na powiązaniu sfery publicznej w wersji agonistycznej, z której zarówno problematyka gender, jak i zlegitymizowane uczestnictwo kobiet w sferze publicznej bywają wykluczane, skazane na niewidoczność oraz asocjacyjnej sfery publicznej, której pojawienie się powiązane jest ze słowem bądź obrazem - tworzącymi szcze64 E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 13. S. Benhabib, Trzy modele przestrzeni publicznej…, s. 77 (wtrącenie w nawiasie kwadratowym za Benhabib). 66 Zob. Z. Bauman, Płynna nowoczesność, Kraków 2006. 67 M. Środa, Indywidualizm i jego krytycy, Warszawa 2003, s. 270. 65 136 Natalia Krzyżanowska liny – przez które sączy się wolność, by za sprawą elementu performatywności wywołać zmianę: najpierw myślenia, a później zmianę społeczną. Natura szczelin sprawia, że „niedowidzenie istnienia jest tak niepokojące”68, a dostrzeżone przez szczelinę – choć niewyraźnej, fragmentarycznej, lecz innej rzeczywistość od tej, w której jesteśmy, może sprawić, że „zaczynamy podejrzewać, że ta rzeczywistość ma też jakieś inne wymiary?(…) [a to] może niepokoić”69. Natura szczelin bywa niebezpieczna, jeśli weźmiemy pod uwagę koncepcję ekranu Jacques’a Lacana, który powiada, że pomiędzy podmiotem a przedmiotem (rzeczywistością) jest swego rodzaju zasłona, która odgradza i chroni podmiot. Ekran definiowany bywa jako „suma dyskursów”, zaś niebezpieczeństwem dla podmiotu – np. kobiety żyjącej w przekonaniu, że tak być musi, iż ona przyporządkowana jest do sfery prywatnej i pozbawiona waloru ważności politycznej, zaś mężczyzna to zoon politikon, zwierzę polityczne, przynależące immanentnie do porządków sfery publicznej – są pojawiające się czasem w owym ekranie szczeliny. Może nią być wydarzenie, słowo, obraz lub książka70 – sygnalizujące, że możliwy jest inny porządek. Nawet krótkie spojrzenie (ang.: gaze) przez szczelinę na to, jaka jest naprawdę rzeczywistość lub epifania – moment olśnienia – może sprawić, że staną się zrozumiałe porządki wykluczeń i wykluczeń (zob. Rancière) konstytuujące rzeczywistość społeczną71. 5. Widzialność realizowana w obszarze sztuki kobiet Sfera publiczna w ujęciu Jürgena Habermasa, choć jest rzadziej przywoływana w Demokracji performatywnej niż koncepcja sfery publicznej Arendt, zajmuje ważne miejsce w pracy Matyni. Lecz Seyla Benhabib, porównująca obie koncepcje zauważa, że dostrzec można pewną „przewagę modelu Habermasa nad koncepcjami H. Arendt (…) [która] polega na tym, że kwestie demokratycznego uprawomocnienia w rozwiniętych społeczeństwach kapitalistycznych mają dla niego centralne znaczenie”72. 68 J. Brach-Czaina, Szczeliny istnienia, Kraków 1999, s. 134. Ibidem, s. 135. 70 To, o czym piszę, ilustruje jedna z opowieści w filmie Godziny (2002, reż. S. Daldry). Bohaterka czyta Fale V. Woolf i jest to właśnie szczelina, przez którą dostrzega inną rzeczywistość niż ta, w której funkcjonuje: powojennej codzienności amerykańskiego przedmieścia. 71 M. Bakke, Świat, który na nas spogląda [w:] Ciało otwarte, Poznań 2000, s. 60–67. 72 S. Benhabib, Trzy modele…, s. 75. 69 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 137 Dla Habermasa sfera publiczna to „sfera pomiędzy społeczeństwem obywatelskim i państwem, w której krytyczna dyskusja publiczna (critical public discussion) dotycząca kwestii, które są powszechnie uznane za ważne (general interest) jest zagwarantowana”73. Co więcej, Habermas ujmuje sferę publiczną jako sferę „świata życia uspołecznionego przede wszystkim komunikacyjnie”74. Stąd komunikowanie właśnie w jego koncepcji wydaje się mieć centralne znaczenie dla tworzenia się sfery publicznej. Pamiętać należy także, że komunikowanie to proces skomplikowany, wielokrotnie wykraczający poza jedynie słowa. Komunikowanie wszak to także – a może przede wszystkim – obrazy. Karnawały demokracji podkreślały medialne obrazy, które weszły do polskiego muzeum wyobraźni: Wałęsy podpisującego porozumienia sierpniowe w 1980 r., czy reklama wyborcza „Solidarności”, przedstawiająca Gary Coopera (odwołanie do filmu W samo południe), który zamiast pistoletu dzierżył kartę wyborczą, będąca widocznym znakiem pierwszego w powojennej Polsce zróżnicowania. Owo zróżnicowanie opcji politycznych i poglądów, będące niezbywalną cechą i początkiem sfery publicznej, podkreślały realność pierwszych nieomal wolnych wyborów, będących efektem ustaleń Okrągłego Stołu. Jednocześnie jeszcze raz należy podkreślić wagę widzialności jako komponentu sfery publicznej, a mając świadomość tego, że kobiety mają trudniejszy dostęp do sfery publicznej i widzialności w jej obszarze, warto wskazać przestrzeń, także ważną i zawierającą się w sferze publicznej, w której kobiety są pełnoprawnymi uczestniczkami i współtwórczyniami. Jest to przestrzeń sztuki. Jednak należy zastanowić się, jakie ma to znaczenie dla kształtu sfery publicznej i jak może wiązać się z polityką? Owo znaczące połączenie sztuki i polityki – choć nieoczywiste – jednak warte jest przybliżenia w nawiązaniu do myśli Jacques’a Rancière’a, w którego filozofii związek estetyki i polityki zajmuje szczególne miejsce. „Dla Rancière’a polityka nie jest (a może nie jest tylko) walką o władzę, ale przede wszystkim arbitralnie ustanawia ona widzialność (wkluczenie) albo niewidzialność (wykluczenie) danych grup społecznych i jednostek. I jeśli polityka ma być rozumiana jako stawanie się podmiotem, widzialnym uczestnikiem społecznej i politycznej rozgrywki (…) to sztuka ze swoimi umiejętnościami ujawniania mechanizmów społecznej obojętności, dekonspirowania form zniewolenia, denuncjacji języków nienawiści oraz walki o podmiotowość jest jej naturalnym sojusznikiem (…) nie ma nawet upraw73 T. McCarthy, Introduction [w:] J. Habermas, Structural Transformation of the Public Sphere. An Inquiry into a Category of Bourgeois Society, Cambridge, 1999, s. xi. 74 J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t.1 i 2, przeł. A.M. Kaniowski, Warszawa 2002, s. 582. 138 Natalia Krzyżanowska nionej różnicy pomiędzy tak rozumianą sztuką a politycznością”75. Warto także zauważyć, że w myśli Rancière’a, „obraz jest niemy. Mówi nam coś dopiero wtedy, gdy się o nim mówi, gdy zostanie złapany w siatkę dyskursu”76. W przestrzeni dyskursywnej polskiej sztuki krytycznej dyskurs tworzony przez sztukę kobiet, jak wskazuje Matynia, często odnieść można także do problemu obecności kobiet w sferze publicznej. Matynia na przykładzie sztuki kobiet dowodzi, jak dużą rolę mogą odgrywać poczynania artystów w procesie tworzenia się sfery publicznej. Obszar sztuki staje się często przestrzenią dyskursywną, łączącą nie tylko dyskursy związane z samymi realizacjami, ale też obejmuje problemy, które stanowią nie tylko źródło inspiracji dla artystek, lecz także wypływają z doświadczeń będących udziałem odbiorców sztuki, a więc także wielu kobiet polskich. Realizacje krytycznej sztuki kobiet tworzą niekiedy szczeliny pojawiające się znienacka w ekranie sztuki, który tworzony bywa z dyskursów dotyczących tego, czym tradycyjnie była sztuka, jakie funkcje pełniła, jakie były sankcjonowane tradycją aprobowane tematy oraz kto był wielkim artystą i… Dlaczego nie ma kobiet wielkich artystek. Nawiązując do tytułu tego znanego eseju, warto przypomnieć słowa Lindy Nochlin, która zauważa, że „w rzeczywistości rzeczy mają się i miały podobnie w przestrzeni sztuki, jak i w setkach innych, a [wysiłki] tych, którzy nie mieli szczęścia urodzić się białymi mężczyznami, najlepiej w klasie średniej lub wyższej, są udaremniane, przytłaczane a oni sami zniechęcani”77. Można powiedzieć, że tradycyjne przeszkody, które w obszarze sztuki ograniczały działalność i możliwość samorealizacji kobiet, stopniowo w XX w. były przezwyciężane, a tworzona przez kobiety sztuka jest coraz bardziej znana. Jest ona też ważna, bo za sprawą działań artystek niekiedy prywatne doświadczenia kobiet (nadal wiązanych ze sferą prywatną) zyskują nie tylko walor publicznej widzialności, tzn. dostępne stają się dla wszystkich (przestrzeń miejska bądź przestrzeń galerii), ale stają się także zagadnieniem politycznym – zgodnie z feministycznym hasłem private is political. Realizacje te mogą też sprawić, że kobiety, które nie mają już energii na samodzielne inicjowanie dyskusji w kwestiach uwierających je w życiu codziennym, mają okazję być beneficjentkami zmian świadomościowych wywołanych dyskusją wokół czy szokiem wywołanym realizacjami z zakresu krytycznej sztuki kobiet znaczonych feministyczną refleksją, bo „każde 75 A. Żmijewski, Polityczne gramatyki obrazów [w:] J. Rencière, Estetyka jako polityka, Warszawa 2007, s. 7. 76 Ibidem, s. 8. 77 L. Nochlin, Why There Are no Great Women Artists [w:] Aesthetics: The Big Questions, C. Korsmeyer (red.), Oxford 1998, s. 316. Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 139 działanie artystyczne jest ingerencją w porządek postrzegania świata i może modyfikować model oglądu otaczającej nas rzeczywistości”78. Można więc powiedzieć, że realizacje krytycznej sztuki kobiet stają się właśnie szczelinami, przez który widać rzeczywistość bez ekranu w ujęciu Lacana. Artystki nie tylko za sprawą swych dzieł biorą udział w dyskursie publicznym, ale – trawersując słowa Zofii Kulik, jednej z najbardziej znanych artystek współczesnych – „są szczególnym przypadkiem. Są sprawą (…) są połową świata”79. Jednocześnie myślę, że można traktować sztukę kobiet tak, jak czyni to Elżbieta Matynia, jako jeden z najważniejszych komponentów polskiego dyskursu sztuki współczesnej, która tworzy jedną z najważniejszych przestrzeni, w „których wolność może się pojawić”80. Sztuka kobiet w przestrzeni ‘wolnej’ po 1989 r. sztuki polskiej zdaje się pozostawać też jej najbardziej krytycznym przyczółkiem, wobec którego bardzo łatwo zorganizować opozycję: „my/swoi” (skupiające to, co: maskulinistyczne, tradycyjne, zorientowane na prawdziwe wartości, przywiązane do tradycji patriotyczno-bogojczyźnianych) i „one/obce” (ucieleśniające za sprawą sztuki krytycznej to, co zdaje się najcięższe dla kobiety – obcej w przestrzeniach zarówno sfery publicznej, jak i publicznej galerii). Kobieca sztuka krytyczna skupia się na prezentowaniu świata kobiety odczuwającej skutki wykluczenia jej z porządku wytworzonego przez „swoich”, zadomowionych w tradycyjnych porządkach (publicznych sfer i galerii), zarówno społecznych, jak i estetycznych, które sprawiają, że pozorowaną niemożność zrozumienia sztuki kobiet staje się powszechnie aprobowaną normą. Ów bunt kobiet artystek obecny w sztuce przez nie uprawianej – jak pisze Matynia – z początku niezauważany i pomijany w głównym nurcie dyskursu sztuki, ma miejsce w Polsce od lat 70. XX w. i staje się coraz bardziej widoczny. Swój punkt kulminacyjny osiąga zaś w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. i zdaje się przejmować ciężar kreacji i stymulacji dyskursów tworzących współczesną polską sferę publiczną. Wystarczy wspomnieć częste dyskusje „z przyganą” toczące się wokół realizacji Katarzyny Kozyry (Piramida zwierząt 1993, Łaźnia 1997), Alicji Żebrowskiej (Tajemnica patrzy 1995, Onoone 1995–1999, Kiedy Inny Staje Się Swoim 1998– 2002) czy Doroty Nieznalskiej (Pasja, 2001) ale też i te – być może bardziej stonowane – dyskusje między teoretykami wokół prac uznanych i docenianych także poza Polską artystek, takich jak Izabela Gustowska81 (Life is a story, 2005, praca inspirowana twórczością Julii Kristevej) czy Maria Pienińska-Bereś (Gorsety 1966– 78 J. Rencière, Estetyka jako polityka (z tekstu zamieszczonego na obwolucie). J. Ciesielska, A. Smalcerz (red.), Sztuka kobiet, Bielsko-Biała 2000, s. 184. 80 S. Benhabib, Trzy modele przestrzeni… 81 M. Bakke, Efemeryczne i przeźroczyste [w:] Rewizje i kontynuacje. Sztuka i estetyka w czasach transformacji, A. Jamroziakowa (red.), Poznań 1996; A. Jamroziakowa, Brzmienie – burza – brzask. 79 140 Natalia Krzyżanowska –1967, Różowe zwierciadło, 1970). Jednak śladu dyskusji, ani tych medialnych, ani tych z gruntu filozofii sztuki czy estetyki, odnoszących się do sztuki kobiet, ani jakiejkolwiek cytaty świadczącej o całej wielości interpretacji ich twórczości i polskiej recepcji sztuki krytycznej kobiet, Matynia nie przytacza, koncentrując się na nazwiskach i przekazie wystawy grupowej „Architectures of Gender: Contemporary Women’s Art in Poland” mającej miejsce w Nowym Jorku. Jest to analogiczny sposób postępowania do pewnej symplifikacji, jaką czyni w rekonstrukcji zdarzeń i sprawstwa aktorów i autorów Sierpnia ‘80, których zawęża – być może znowu w trosce o amerykańskiego czytelnika, będącego adresatem tej książki – do Adama Michnika i kilkakrotnie wspomnianych nazwisk polityków: Lecha Wałęsy czy Jacka Kuronia. Wydaje się, że jeśli autorka chciałaby pełniej realizować założenie „niezajmowania się autonomiczną, rozumianą tradycyjnie artystyczną wartością samych prac [lecz tym, co wydaje się ważniejsze, a więc – przyp. N.K.] problemami, które próbują artykułować językiem sztuki”82 polskie artystki nurtu krytycznego, to być może o wiele prostsza i czytelna byłaby analiza dzieł artykułowanych w przestrzeni publicznej miast83 i na billboardach, o które mógł się potknąć myślą każdy, kto oderwał wzrok od chodnika. Możliwość takiej analizy w kontekście licznych realizacji młodej sztuki (także) z obszaru sztuki kobiet stworzyła kilkuletnia działalność Galerii Zewnętrznej AMS. Był to projekt zaiste niezwykły, który zakładał prezentację polskiej sztuki krytycznej wkomponowującej się w przestrzeń miejską za sprawą billboardów. Założeniem kuratorów projektu było – poza promocją młodej ambitnej sztuki – „stawianie O sztuce Izabelli Gustowskiej, Poznań 2002; czy A. Jamroziakowa, ‘Chimera’ wobec ‘Pegaza’. Nowe media – nadzieja wielkiej sztuki, „Estetyka i Krytyka” 2003, nr 5. 82 E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 175. 83 Przykładem tego, jak kobiety wnikają w/transformują tkankę miasta jednocześnie nadając jej nowe znaczenia, mogą być realizacje J. Rajkowskiej: „Dotleniacz”, czyli ‘sadzawka tlenowa’, która umieszczona była w przestrzeni dawnego getta warszawskiego, miała rozładowywać napięcia (między przybyszami opłakującymi ofiary Holocaustu a obecnymi mieszkańcami, którzy mogli czuć się przez nich jakoś obwiniani), dostarczając jednocześnie chwili wytchnienia czy inna realizacja „Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” czyli ‘palma’, którą tak polubili mieszkańcy Warszawy. Obie realizacje zakładają, że możliwa jest zmiana stosunków społecznych poprzez wprowadzenie zmiany (nieoczekiwanej) w przestrzeni miejskiej i obie, odnosząc się do trudnych historycznych relacji polsko-żydowskich, mają wnieść w nie odprężenie („Dotleniacz”) bądź przypomnienie wielowiekowej obecności Żydów w Warszawie („Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich”). Wspomniane realizacje, choć nie nawiązują bezpośrednio do problemów gender, mieszczą się w nurcie sztuki krytycznej, bo, jak powiada Rajkowska, „żeby się na tej planecie coś zmieniło, musimy zajmować stanowisko” (GW, 31.01.–1.02.2009, s. 27). Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 141 w przestrzeni publicznej ważnych, ale przemilczanych problemów społecznych”84. Krajewski, jeden z Kuratorów AMS, pisze, że wspólną cechą prezentowanych prac jest to, że „mówią one o tych problemach, które są bolesne, utrudniają nam życie, są przyczyną licznych społecznych patologii, ale o których jednocześnie się nie mówi, ani nie podejmuje podczas parlamentarnych debat ani w publicznych dyskusjach i które nie są również przedmiotem działalności różnego rodzaju instytucji (…) dotyczą tego, co przemilczane, a co jest jednocześnie groźne i niepokojące”85. Było to przedsięwzięcie fascynujące, bo niestandardowe i niebezpieczne: z jednej strony wyprowadzenie artystów z chronionej przestrzeni muzeów, do których wszak nie trafia większość przechodniów, stawiała ich dzieła w nowym kontekście i mogła spowodować falę (często niewybrednej) krytyki ze strony niekiedy niewyrobionego odbiorcy. Z drugiej strony odbiorca sztuki w miejscu, w którym zwyczajowo znajduje się jakże swojska i wyprana z niepokojących treści reklama np. proszku, spotyka przekaz niepokojąco niejednoznaczny, który nie od razu kojarzy z działaniem artystycznym. Dzieło sztuki bowiem w tradycyjnej przestrzeni galeryjnej ujęte jest w pewien instytucjonalny cudzysłów, który wytwarza dystans – artyści prezentujący swe dzieła w przestrzeni miejskiej i publiczności w przypadku Galerii Zewnętrznej AMS zostali pozbawieni dzielącego ich dystansu, co miało prowokować dyskusje/przemyślenia/spotkanie w przestrzeni dyskursywnej. Do najbardziej znanych realizacji prezentowanych przez Galerię Zewnętrzną AMS zaliczyć należy Moniki Zielińskiej Bliznę po matce, Anny Jaros Jesteśmy okropne, Elżbiety Jabłońskiej Gry domowe, Katarzyny Kozyry Więzy krwi, Joanny Rajkowskiej Satysfakcja gwarantowana. Analiza tych jakże szeroko omawianych prac byłaby o tyle wzbogacająca, że wymienione wyżej realizacje były dla polskiej sfery publicznej zapewne bardziej stymulujące i zachęcające do myślenia niż instalacje zamieszczone w zamkniętej przestrzeni nowojorskiej SculptureCenter86. Sztuka młodych artystek uwidaczniana przez Galerię Zewnętrzną AMS – za sprawą masowości odbiorcy oraz wpisania się w to, co Habermas nazywa światem życia – sprawia, że ich twórczy ładunek w odniesieniu do polskiej sfery publicznej wydaje się bez porównania większy, bo wyzwalający wielość krytycznych dyskusji, o których powiada Habermas. W świetle jego koncepcji też sztuka kobiet – wpisująca się w dyskursy emancypacyjne i feministyczne – może odegrać duże znacze84 M. Krajewski, Zewnętrzna Galeria AMS. Szkic do portretu, http://www.opoka.org.pl/biblioteka/X/XB/galeriaams.html (pobrane 12.02.2009) 85 Ibidem. 86 Wystawa „Architectures of Gender: Contemporary Women’s Art in Poland” miała miejsce w SculptureCenter Nowym Jorku i trwała zaledwie dwa miesiące (w dniach od 11.04. do 8.04. 2003). 142 Natalia Krzyżanowska nie, gdyż „sfera publiczna artykułuje się w dyskursach, w które mógł się włączyć (…) ruch feministyczny, by w efekcie te dyskursy - oraz same struktury sfery publicznej – przekształcić od wewnątrz”87. To, co ciąży nad tekstem Matyni i utrudnia odbiór polskiemu czytelnikowi, zdaje się oddawać A. Szahaj, który zauważa, że „istnienie wspólnego świata życia jest koniecznym warunkiem efektywnej komunikacji”88. 6. Pytanie otwarte: jaka obywatelskość? Czytelnik Demokracji performatywnej może się zastanawiać, kto jest adresatem książki? Jeśli kobiety – to są one jakoś mniej obecne na kartach książki w części poświęconej demokracji i raczej, po jej lekturze, nie wiadomo, jakimi drogami/ kanałami/sposobami miałby zaistnieć wyraźniej w przestrzeni polskiej sfery publicznej, która jest głównym bohaterem Demokracji performatywnej. Kobiety są bowiem – poza partyzantkami na terenie wroga czyli twórczyniami sztuki krytycznej – mniej widoczne jako bohaterki opowieści o zmianie zapoczątkowanej w 1989 r. Problem obywatelstwa kobiet jest tu potraktowany marginalnie zaś tym, kto personifikuje cnoty obywatelskie, jest Adam Michnik. Matynia określa go jako osobę będącą jednym z głównych motorów zmian, przytacza i streszcza główne założenia wielu jego pism – co jest interesujące, dla kogoś, kto nie wie – kim był i jak postrzegano Michnika przed 1989 r. – jednocześnie rekonstruuje idee, które kierowały jego poczynaniami z czasów walki z reżimem. Zajmuje się nim, bo „teksty Michnika (…) nazywały rzeczy dotąd nienazwane albo odsłaniały rzeczy ukryte i proponowały ponowne odczytanie i przemyślenie historii oraz idei od dawna tłumionych i niedostępnych dla przeciętnego człowieka, były w istocie performatywne, gdyż tworzyły warunki do autorefleksji, samowiedzy i działania”89. Autorka przyznaje szczerze, że „dziś to także Jej przyjaciel”90 i obiecuje, że „spróbuje [na niego – przyp. N.K.] spojrzeć z krytycznego dystansu”. To się chyba nie udało bo – abstrahując od kilku przesadnych91 stwierdzeń, które kładę na karb 87 J. Habermas, Przedmowa [w:] Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej…, s. 12. A. Szahaj, Teoria krytyczna szkoły frankfurckiej, Warszawa 2008, s. 124. 89 E. Matynia, Demokracja performatywna…, s. 73. 90 Ibidem, s. 71. 91 Matynia pisze: „Michnik, płodny pisarz, znany z uczciwości i autonomicznego zachowania przez całe lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte, znany jest także jako człowiek niezwykle wielkoduszny i niezmordowany intelektualista, który czytał wszystko, pamięta każde przeczytane słowo i każdą 88 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 143 tego, że tekst swój autorka także chce znaczyć performatywnością – pragnę zwrócić uwagę na niektóre fragmenty, których znaczenie nie jest dla mnie do końca jasne. Nie wiem na przykład, co autorka ma na myśli, pisząc, że Michnik „jest wytrawnym myślicielem działania i działaczem myśli”92. Niełatwo również jest uwierzyć w przytaczane przez Matynię słowa A. Michnika, który powiada „w świecie gry politycznej (…) czuję się zagubiony i bezsilny”93. Można tak napisać o sobie – jak czyni to Michnik – ale już ów krytyczny dystans obiecywany przez autorkę powinien sprawić, że zostanie owo wyznanie jakoś obramowane komentarzem. Oczywiście Michnika zalicza się bezspornie w poczet architektów porozumień wypracowanych podczas Okrągłego Stołu, lecz jednocześnie zastanawiam się, czemu – biorąc pod uwagę pewne feminizujące wyczucie, które, jak myślę, przyświecało przy tworzeniu tej jakże ciekawej książki – ani w opisie wydarzeń polskiego Okrągłego Stołu94, ani w Epilogu autorka nie wspomina kobiet. Myślę, że jakiś nawet krótszy czy mniej oczywisty w kontekście najważniejszych architektów przemian portret kobiety – obywatelki zrównoważyłby wrażenie, że Okrągły Stół i transformacja – to dzieło mężczyzn. Gdy myślę o ewentualnych kandydatkach do zaszczytu bycia wymienioną wraz z Michnikiem, przychodzą mi na myśl nazwiska (kilku zaledwie) kobiet: I. Cywińskiej95, O. Krzyżanowskiej, B. Labudy czy H. Suchockiej. Pomimo że ich rola jest być może mniejsza, były to kobiety niezaprzeczalnie ważne dla przemian w Polsce i jakoś obecnie zapomniane, pomimo ich dużego wkładu w proces demokratycznych przemian. W książce Matyni opisani zaś są – wraz z ich dalszymi losami i karierami w demokratycznej już Polsce – W. Jaruzelski, L. Wałęsa, B. Geremek, A. Michnik96, Z. Bujak, S. Ciosek, Cz. Kiszczak, A. Kwaśniewski. Stąd mój protest przeciw utwierdzaniu, nawet w obszarze twarz, którą widział i którego zaraźliwa energia inspiruje pojedyncze osoby i inicjatywy grupowe” – ibidem, s. 70. 92 Ibidem, s. 68. 93 A. Michnik, Takie czasy… Rzecz o kompromisie – za: E. Matynia, op.cit., s. 80. 94 Warto zaznaczyć, że Matynia w swej książce opisuje także Okrągły Stół mający miejsce w RPA. Jednak – w związku z tym, że zupełnie nie czuję się uprawniona do zabierania głosu w ocenie analiz tego wydarzenia – chciałabym jedynie zwrócić uwagę na istnienie bardzo ciekawego opisu owego procesu zamieszczonego w rozdziale „Meblowanie demokracji: okrągłe stoły w Warszawie i Johannesburgu”. 95 Tak ważna dla teatru polskiego, któremu poświęcono w książce wiele uwagi. 96 Matynia pisze, że „Adam Michnik (…) z zespołem starych przyjaciół z podziemia założył ‘Gazetę Wyborczą’ i został redaktorem naczelnym tego bobrze prosperującego – także od strony ekonomicznej – dziennika” (s. 136). Owi starzy znajomi, niewymieniani przez autorkę z nazwiska, to właśnie Helena Łuczywo, Ewa Milewicz, Joanna Szczęsna… kobiety tworzące „Tygodnik Mazowsze”, które dzięki swemu doświadczeniu mogły zbudować, wraz z A. Michnikiem, ten dziennik. W ten sposób Matynia przyłącza się do pewnego sankcjonowanego tradycją pomijania roli kobiet. 144 Natalia Krzyżanowska feminizującego myślenia, obrazu historii uwzględniającej tylko mężczyzn. Z Demokracji performatywnej wnioskować można, że walka została wygrana za sprawą samych mężczyzn, stąd jakiekolwiek roszczenia kobiet do etosu „Solidarności”, uznania ich wkładu w walkę i budowę nowego, demokratycznego, porządku są nieprawomocne. Nasuwające się pytanie, czy kobiety są obywatelkami, niejako wzmacnia nieobecność kobiet w poczcie tych, którzy walczyli o wolność. Jak zaistnieć prawomocnie w sferze publicznej? W koncepcji sfery publicznej Arendt nie znajdujemy żadnych podpowiedzi kierowanych do kobiet, nie podpowiada ich także Matynia. Analizując zaś niewielką reprezentację kobiet w elitach politycznych czy tych zajmujących eksponowane stanowiska, kwestia obywatelskości kobiet staje się tym bardziej zastanawiająca. Zwłaszcza w świetle Arystotelesowskiej definicji pojęcia obywatel. Według Arystotelesa „nic bezwzględnie trafniej nie określa niż prawo udziału w sądach i rządzie”97, a następnie doprecyzowuje: „obywatelami są ci, którzy (mając dostęp do tych funkcji) uczestniczą w rządzeniu państwem”98. Stąd bycie obywatelką Polski – patriotką, nie jest łatwe dla kobiet: nie tylko z racji niewielkiego udziału w sprawowaniu władzy, ale także dlatego, że sam źródłosłów słowa ojczyzna (patria) jednoznacznie łączonego z figurą ojca (pater) i „patriotyzmu (…) [który] jest wyrazem podporządkowania się synów wobec uświęconego narodu ojca”99, ale także dlatego, że wizje historii najnowszej często pomijają kobiety. Brak przykładów umożliwiających podążanie sprawdzonymi drogami do trwałej widzialności w sferze publicznej, onieśmiela. Stąd kwestie często poruszane przez feministyczne badaczki100 dotyczące tego, czy kobiety są wychowywane/dopuszczane/ postrzegane jako obywatelki. Kwestie te są ważne w kontekście rozważań nad takimi poczynaniami, które umożliwiłyby kobietom utwierdzenie się w lub zżycie się z wciąż nową (od XX w.) dla kobiet kategorią obywatelka, a jest to ważne, gdyż „kultywowanie cnót obywatelskich tworzy z luźnej zbiorowości wspólnotę. Poczucie obywatelskości jest z kolei warunkiem koniecznym pojawienia się zachowań obywatelskich”101. 97 Arystoteles, Polityka, Warszawa 2006, s. 77. Ibidem. 99 Za: J.W. Burszta, W. Kuligowski, Sequel. Dalsze przygody kultury w globalnym świecie, Warszawa 2005, s. 202. 100 Do znanych opracowań poświęconych feministycznej perspektywie ujmowania problemu obywatelskości należy zaliczyć S. Walby, Is Citizenship Gendered?, „Sociology” 1994, vol. 28 nr 2, s. 379–395; N. Yuval- Davis, P. Werbner P., Women, Citizenship and Difference, London 1999; N. Yuval-Davis, Gender and Nation, London 1997 czy R. Lister, Citizenship. Feminist Perspective, Basingstoke 2003. 101 E. Wnuk-Lipiński, Socjologia życia publicznego, s. 105. 98 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 145 7. Kobiety w polskiej sferze publicznej – siła ulotnej performatywności W Polsce, która w latach 80. targana była podstawowym podziałem: komunizm– –opozycja, kwestie płci były drugoplanowym zagadnieniem dla obu stron. Dla strony rządowej kwestie równości płci włączane były w obszar równości wszystkich obywateli w komunistycznym państwie i o żadnej dyskryminacji nie mogło być mowy102. Wydaje się, że również opozycja – poza okresami karnawałowym – nie wcielała w praktykę owej cechy podstawowej (już od czasów Arystotelesa) dla znaczenia pojęcia demokracji, czyli wielości (poglądów czy perspektyw)103, jeśli przypomnieć, że „im wyżej w hierarchii ‘Solidarności’ tym mniej kobiet. Stanowiły zaledwie 7,8% z 881 uczestników I Zjazdu Delegatów we wrześniu 1981 roku. I tylko jedna znalazła się w Komisji Krajowej”104. Okrągły Stół – przez niektórych ujmowany jako moment przełomu, do którego zasiedli przedstawiciele strony rządowej, demokratycznej opozycji oraz przedstawiciele Kościoła – nie okazał się przełomem w dużo bardziej rudymentarnym podziale niż podziały polityczne, w podziale na (sprawujących władzę) mężczyzn i (rządzone) kobiety. Podział ten zdawał się utwierdzany przez Kościół, który wywierał duży wpływ nie tylko na przebieg rozmów przy Okrągłym Stole, ale też na kształt transformacji (wykraczający znacznie poza piętnowane wielokrotnie radzenie z ambony na kogo głosować) i dyskretnie konserwował tradycyjny podział ról społecznych na typowo kobiece i typowo męskie. Należy podkreślić, że pomimo wejścia Polski do Unii Europejskiej niewiele się w kwestii równouprawnienia płci zmieniło. Analiza procesu negocjacji przedakcesyjnych, o którym pisała m.in. E. Zielińska105, pokazuje, że problematyka związana ze zrównaniem praw kobiet i mężczyzn w Polsce pojawiała się jedynie w tej części negocjacji, która dotyczyła obszaru związanego z „zatrudnieniem i polityką społeczną”. Biorąc pod uwagę to, jak sprawnie szło dostosowywanie prawa polskiego do wymogów Unii Europejskiej w innych obszarach życia (np. w gospodarce, 102 Zob. J. Urban, Spod wąsa [w:] D. Sękalska, Kobieta wyzwolona?, Warszawa 1982. Zob. J. Reusen, C. Geulen, Transition to Democracy as a Matter of historical Culture. W świetle powyższych definicji prawomocne wydają się pytania dotyczące obecności czy dopuszczenia perspektyw kobiet w demokratycznej wszak polskiej sferze publicznej, uznania celów kobiet czy (choćby próby) uznania ich postulatów i roszczeń. 104 B. Jancar, Women in Opposition in Poland and Czechoslovakia in the 70s [w:] Women, State and Party in Eastern Europe, S. Wolchik, A. Meyer (red.), Durham 1985, s. 169–170. 105 Raport E. Zielińskiej, Równość szans kobiet i mężczyzn. Doświadczenia krajów kandydujących i wyzwania związane z akcesją do Unii Europejskiej, przygotowanego na zlecenia Programu Kobiecego Fundacji im. S. Batorego w ramach programu realizowanego przez Network Women’s Program OSI oraz Partnership for Equality Foundation z Rumunii. 103 146 Natalia Krzyżanowska prawodawstwie), można zastanawiać się, jak to się stało, że fakt akcesji Polski do UE nie wpłynął na zmianę sytuacji kobiet? W świetle tak postawionego pytania wydaje się, że potwierdzone zostały słowa A. Graff, która trafnie wskazuje: przyjęto, iż „Francuzi mają swoje sery, Brytyjczycy królową, a Polacy mają dyskryminację kobiet” – czyli dyskryminację potraktowano jako element polskiej tradycji, a nie coś, co wynika z kontraktu płci. Elżbieta Matynia, prowadząc rozważania dotyczące etymologii skomplikowanej sytuacji polskich kobiet w poakcesyjnej rzeczywistości, utwierdza przekonania zawarte w Liście Stu, że ceną „targów za kulisami negocjacji Polski z UE stały się prawa kobiet”106. Niestety, nie podzielam optymizmu autorki, która wiele pisze o silnym ruchu feministycznym w Polsce, a słabość głosu feministek w polskiej sferze publicznej jest warunkowana nie tylko historią Polski, silną tradycją i wciąż na nowo konfigurującą się przeciwwagą tego, co nazywa sojuszem antyfeministycznym107. Część winy – być może – ponosi też ruch feministyczny w Polsce, który przez ostatnich dwadzieścia lat zastanawia się nad kwestiami własnej tożsamości, skupiając się w dość hermetycznych grupach naukowczyń w poważnych instytucjach szkolnictwa wyższego, często okrzepłego wokół tego, co nazywa się gender studies. Polityką – w znaczeniu tradycyjnym pojęcia nie zaś jego feministycznej interpretacji – polskie feministki, zajęte wyspecjalizowaną debatą naukową prowadzoną językiem Trzeciej Fali feminizmu znaczonym postmoderną, właściwie się nie zajmują. Kobiety zaś działające aktywnie w sferze publicznej zawsze mogą liczyć na życzliwe słowa, przykładami są: „feministyczny beton, który się nie zmieni nawet pod wpływem kwasu solnego” (2002, biskup T. Pieronek o I. Jarudze-Nowackiej) czy „małpa w czerwonym” (2006, L. Kaczyński o Indze Rosińskiej) czy obietnice „zniszczenia” i groźby pod adresem „Stokrotki” (2008, tegoż słowa do Moniki Olejnik). W świadomości społecznej nie byłoby polskiego ruchu feministycznego, gdyby nie ‘Manify’, odbywające się co roku pod innym hasłem (Demokracja bez kobiet to pół demokracji; Nasze ciała, nasze życie, nasze prawa; Jesteśmy silne, razem silniejsze; Dziewczyny, potrzebne są czyny; Hasło dowolne, chcemy być wolne). Ów kolorowy marsz jest chwilą, w której raz do roku feministki wywalczyły sobie słyszalność i widzialność publiczną, a główne ulice stolicy (i większych 106 E. Matynia, s. 154. Zob. także List Stu, „Gazeta Wyborcza”, 7.03.2002. Egzemplifikuje ów antyfeministyczny sojusz na przykładzie akcesji Polski do Unii Europejskiej, kiedy to rząd SLD na czele z Leszkiem Millerem nie podejmował tematów ponoć ważnych dla etosu lewicowego, związanych z liberalizacją ustawy antyaborcyjnej czy z działaniami mającymi na celu zwiększenie udziału kobiet w sferze publicznej, w obawie by nie rozdrażnić Kościoła, którego poparcie było niezbędne, by uzyskać sukces w referendum akcesyjnym. Zob. Demokracja performatywna…, s. 154–155. 107 Przestrzenie dyskursywne demokracji performatywnej 147 miast, w których coraz częściej odbywają się lokalne wersje) należą do ich korowodu. Kulturowo znacząca karnawałowa przestrzeń dyskursywna nacechowana jest performatywnością, która przejawia się w tym, że wydarzenie to zawsze skupione jest wokół hasła – idei wyrażonej w słowach. Arendtiańska asocjacyjna sfera publiczna pojawia się co roku na naszych oczach i znika. Lecz za sprawą przewidywalność pojawienia się (co roku o tej samej porze, ci sami organizatorzy) sprawia, że może się w nią włączyć coraz więcej osób z coraz różniejszych środowisk. Już nie tylko organizacje feministyczne czy ruchy spod znaku LGBT ale też Wolny Związek Zawodowy Sierpień ‘80 (2007) czy Kobiety z Tesco (2008). Performatywna ulotność ‘Manify’ daje coś, co dobrze oddają słowa Dunin, która powiada, że jest to „okazja, by choć na chwilę znaleźć się poza systemem i zobaczyć go z zewnątrz”, bo taki ogląd z dystansu dodaje odwagi i wzbogaca wiedzę dotyczącą tego, jak system działa. Dzięki temu możemy osiągnąć to, o czym powiada Habermas, przemianę sfery publicznej artykułowanej w dyskursach i przestrzeniach dyskursywnych, które działania feministek mogą przekształcić od wewnątrz108. Dlatego też szukanie odpowiedzi na często stawiane pytanie, czy to kobiety odrzucają politykę, czy to polityka wciąż odrzuca kobiety?109 łączy się z wieloma przestrzeniami dyskursywnymi, w których konstruowane są odpowiedzi na pytania, które na siebie wzajemnie wpływają: jakie kobiety, jakie obywatelki, jaki feminizm, jaka polityka, jaka sfera publiczna, jaka sztuka… a jedną z prób wywołania dyskusji i inspiracją do szukania nowych pytań i odpowiedzi jest Demokracja performatywna Elżbiety Matyni. 108 J. Habermas, Przedmowa [w:] Strukturalne przeobrażenia…, s. 12. A. Graham, J. Regulska, Where Political Meets Women: Creating Local Political Space, „Newsletter of the East European Anthropology Group” 1997, Vol. 15, nr 1, http://condor.depaul.edu/~rrotenbe/aeer/aeer15_1.html#Graham 109 Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X Elżbieta Matynia NEGOCJUJMY REWOLUCJE: UWAGI O DEMOKRACJI PERFORMATYWNEJ Mam przed soba dwa zestawy pytań i refleksji, które odnoszą się do mojej Demokracji performatywnej, ale które jednocześnie wybiegają poza samą książkę. Problemy, które poruszają Zbigniew Kwieciński i Natalia Krzyżanowska – powodowane tak wnikliwością intelektualną, jak i troską obywatelską – w naturalny sposób odbijają zainteresowania autorów, a w związku z tym dyskursów, w których autorzy ci uczestniczą. Niezależnie od tego, jak bardzo czuję się wyróżniona tym, że książka okazuje się inspirować rozmaite rodzaje refleksji, zdaję sobie sprawę z tego, że nie będę mogła w pełni usatysfakcjonować autorów. Spróbuję więc odnieść się pokrótce do poziomu konceptualnego książki, z nadzieją, że uda mi przybliżyć powody, dla których poczyniłam takie a nie inne wybory, czy to dotyczące teorii, do których się odwołuję, problemów, którymi się zajmuję, czy takich a nie innych fragmentów rzeczywistości społecznej, na których się skupiłam. Książka jest studium z zakresu socjologi polityki i kultury i – tak jak wyjaśniam to we wstępie do polskiego wydania – napisana była dla czytelnika amerykańskiego i wydana w styczniu 2009 roku w Yale Cultural Sociology Series przez wydawnictwo Paradigm. Performative Democracy, bo taki jest jej angielski tytuł, była pomyślana jako próba przybliżenia i wyjaśnienia pewnego wymiaru demokracji, który, jak próbuję tego dowieść, ujawnia się w momentach wyłaniania się demokracji (tak jak w Polsce czy w Afryce Południowej), ale dochodzi do głosu także w sytuacjach, w których skonsolidowana już dawno demokracja kostnieje w swych procedurach i sprzeniewierza się zasadzie otwartości przestrzeni publicznej, w której to sprawy społeczne mają być rozważane i negocjowane. Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej” 149 Rzeczywiście demokracja performatywna to nie tylko kategoria analityczna, ale także kategoria normatywna, i to drugie oblicze ujawnia się wyraźniej, kiedy piszę o okresie demokratycznego postu, określenia odnoszącego się nie tylko do polskiej kultury politycznej ostatniej dekady, ale także do sytuacji Stanów Zjednoczonych po 11 września 2001 roku. Książka stawia sobie za zadanie przyjrzenie się sprawczości obywatelskiej, czyli procesowi uruchamianiu działania inaczej (acting otherwise) i dlatego wraca nie tylko do tego, co nazywam momentami szczęścia publicznego w 1980 czy 1989 roku, ale rozważa także dalece strategiczną i moim zdaniem zasługującą na uwagę Zachodu działalność środowisk kobiecych w Polsce w okresie ostatniej dekady. Dwa rozdziały książki wchodzą w dyskusje z tym nurtem zachodniego feminizmu, który – moim zdaniem – nie dostrzega, że język praw człowieka, a także nowe generacje praw, to znaczy prawa socialne czy grupowe, nie zawsze wystarczają do rozbrojenia lokalnych i specyficznie kulturowych idiomów kształtujących przyzwolenie na nierówność między kobietami i mężczyznami. Feminizm liberalny musi być niesłychanie wrażliwy na potencjał kultury jako źródła legitymizującego bezprawie i dyskurs pozbawiający kobiety ich praw i możliwości czy tego, co Martha Nussbaum nazywa human capabilities. Wybór przypadków, którymi się zajmuję w książce (teatr studencki; „Solidarność”; fenomen Michnika; Okrągłe Stoły w Warszawie i Johannesburgu; kobiety w kontekście wchodzenia do Unii Europejskiej; kobiety w konfrontacji z kulturą narodową, wreszcie możliwości negocjowania pomiędzy tym, co lokalne i narodowe, a tym, co globalne i transnarodowe i kształtowania tożsamości obywatelskiej, która przekracza granice państwa narodowego), spowodowany był świadomością, że problemy te w jakimś sensie są już obecne – czy to na poziomie teoretycznym, czy też na poziomie okruchów informacyjnych – wśród moich amerykańskich kolegów, a także nieco szerszej publiczności, do której książka jest adresowana. Tak więc pisząc o Polsce, zdecydowałam się sięgnąć do istniejącego, nawet jeśli cienkiego, pokładu wiedzy wśród potencjalnej publiczności, tego, co już minimalnie zrozumiałe. Mam nadzieję, że nie zabrzmi arogancko, kiedy zapewnię, że sprawy ważne dla Polaków w Polsce są mało znane poza bardzo wąskimi środowiskami ekspertów od Europy Wschodniej, więc budowanie nawet na nikłej wyobraźni, do której mogą się odwoływać czytelnicy, jest jedyną sensowną strategią włączenia bardzo przecież interesujących spraw polskich w dyskurs światowy. Stąd nie pisałam o być może lepszych dla tego celu reprezentantach sztuki publicznej w Polsce, ale o tych, z którymi publiczność amerykańska miała się już okazję zaznajomić. To punkt wyjścia, na którym można budować dalej. Zdecydowalam sie – i namawiam do tego innych – na wprowadzanie nowego, przez negocjowanie go z tym, co już minimalnie oswojone. Deprowincjonalizowanie naszych proble- 150 Elżbieta Matynia mów to odwoływanie się do tematów, ludzi, wydarzeń znanych, przy jednoczesnym wprowadzaniu nowych danych oraz – co oczywiste – przez stosowanie kategorii dyskursu światowego, takich jak na przyklad culturalism, do analizy rzeczywistości lokalych. Taka strategia przyniosła wielki sukces między innymi intelektualistom i uczonym diaspory hinduskiej, którzy wprowadzili sposób widzenia świata ukształtowany na tym subkontynencie do myśli światowej. Myślenie strategiczne – dodam – to także niezwykle ważny aspekt myślenia feministycznego. Trwanie idiomu, którego źródła romantyczne tak znakomicie zanalizowała Maria Janion, a który nazywam kulturalizmem zbawieniowym (salvational culturalism), niewątpliwie odpowiedzialne jest za konserwatywny dyskurs polskiej demokracji. To funkcja każdego kulturalizmu i to, co mnie interesuje, to wyłanianie się – w tym bardzo niesprzyjającym klimacie – tego, co się nazywa counter-discourses. To był jeden z powodów, dla którego przyjrzałam się dokładniej polskim artystkom konceptualnym i polskim autorkom feministycznym, które „działając inaczej”, rozmontowują ten idiom. To, co mnie szczególnie interesuje, to sytuacje, w których demokratyczna performatywność dochodzi do głosu, gdzie jej aktorzy-obywatele konstruują od nowa bądź rekonstruują utraconą przestrzeń publiczną, w której może się pojawić rozmaitość głosów, przede wszystkim dotychczas wykluczanych, wyciszanych bądź marginalizowanych. Stąd, poza rozważaniami o sferze działań bezpośrednio politycznych (porozumienia sierpniowe czy Okrągłe Stoły), rozdział o teatrze studenckim, z jego krytycznym podejściem do kultury kształtującej obywateli dwojga serc, którzy doceniając własną kulturę, dostrzegają jej ograniczenia i pułapki; stąd dwa rozdziały o społeczeństwie obywatelskim kobiet i o sposobach, w jaki próbują pilnować zobowiązań młodej demokracji okresu demokratycznego postu. Demokratyczny post to czas, w którym rozmaite instytucje powołane do patrzenia władzy na ręce bądź do reprezentowania obywateli zdają się zawieszać na kołku demokrację, która ich powołała. W przypadku Polski instytucje, jednostki, a także praktyki niepostrzeżenie nabierają cech władzy takiej, jaką znaliśmy przed Okrągłym Stołem – władzy jako jedynego źródła arbitralnych decyzji, powodowanych wąsko rozumianym interesem ideologicznym jednej partii politycznej. Stąd też kluczowe dla demokracji performatywnej Arendtowskie pojęcie przestrzeni publicznej, nie jako fenomenu historycznego ulokowanego w jakiejś – zawsze lepszej – przeszłości, ale jako kategorii pozwalającej dostrzec pozaproceduralny wymiar demokracji, wymagającej rzeczywistych działań obywateli, działań zorientowanych na teraźniejszość i przyszłość. Kultura Aten, z jej naciskiem na słowo, dialog i dyskusje jako kluczowe kompetencje obywatelskie, kultura, która zainspirowała myśl Hannah Arendt, jest dla niej oczywiście tylko punktem wyjścia. Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej” 151 Przykład Aten pomaga jej wyartykułować koncepcje przestrzeni publicznej jako kategorii analitycznej, przekraczającej ramy historyczne i społecznie zakreślone przez doświadczenie demokracji ateńskiej. Myśl Hannah Arendt jest tylko jedną z inspiracji – nawet jeśli bardzo ważną – mojej książki, bo jest jeszcze Austin, od którego przejęłam koncepcję performatywności językowej, rozciągając ją – przy pomocy Arendt i Bachtina – na sferę polityki i kultury. Performatywność, tak jak ją rozumiem, to wymiar demokracji, który nie poddaje się łatwo teoretyzacji, a jednocześnie to wymiar, w którym obywatele obu płci (jak również ci, którzy są na przykład transgender) nabywają i praktykują sprawczość, agency, będąc w ten sposób gwarantami jakości demokracji. Jak słusznie zauważyła Natalia Krzyżanowska, Hannah Arendt, filozofka dialogu i non-violence oraz polityki jako sfery działania, autorka Kondycji ludzkiej, ale także Korzeni totalitaryzmu czy znakomitej książki O Rewolucji, nie zajmowała się, a może nawet więcej, nie dostrzegała notorycznej nierówności kobiet, nie tylko zresztą w Atenach. Ta wybitna profesorka New School for Social Research, szkoły znanej z liberalnych tradycji, zmarła w 1975 roku, ale nie brała udziału we wchodzącej już wtedy na amerykańskie uniwersytety myśli feministycznej. Ruch feministyczny jawił się jej jako ideologia, której nie ufała, tak jak każdej ideologii. Wiemy też, że przeszkadzała jej esencjalistyczna definicja płci. Często nurtuje mnie pytanie: czym by się zajmowała Arendt, gdyby dzisiaj żyła? O czym by pisała? Nie mam wątpliwości, że na pewno pisałaby o „Solidarności”, tak jak żywo zareagowała na 1956 rok na Węgrzech, kiedy to napisała w swojej książce o rewolucji część zatytułowaną The Lost Treasure of Revolutionary Tradition. Zauważyła wtedy z radością powrót obywateli do sfery działań politycznych, obywateli – tego utraconego skarbu polityki, obywateli – właściwych aktorów sfery polityki, których obecność została stłamszona przez problematycznych dla Arendt zawodowych rewolucjonistów. To były jej pasje: wolność, godność, autonomia jednostki i działanie jako atrybuty obywatelskości. Hannah Arendt nie była feministką, mimo że na jej oczach w burzliwym okresie uniwersytetów amerykańskich na przełomie lat 60. i 70. dojrzewało całe pokolenie znakomitych uczonych – bez wątpienia feministek. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że to właśnie jej myśl dostarczyła ważnych narzędzi badawczych temu pokoleniu kobiecego profesoriatu, który jest bardzo często profesoriatem także feministycznym. Moja książka jest jednym z takich przykładów odwoływania się do myśli Arendt. Seyla Bebhabib, która tak jak Hannah Arendt uczyła w New School czy Nancy Fraser, która tu ciągle wykłada, są uczonymi, które w pracach (nawet te, które nie są skupione bezpośrednio na problemach kobiet czy szerzej rozumianych problemach gender), kiedy wprowadziły do swojego warsztatu badawczego perspektywę 152 Elżbieta Matynia feministyczną, nigdy jej już nie wyłączyły. Benhabib interesuje genderujący charakter trzeciej – obok publicznej i prywatnej – sfery, której Arendt poświęciła sporo uwagi, czyli sfery socjalnej (social realm). Zainteresowanie jej myślą w kręgach liberalnego feminizmu (w przeciwieństwie do feminizmu kulturowego), interesującego się przestrzenią działań publicznych i politycznych, obecne jest także w inspirujących pracach Mary Dietz czy Julii Kristevej. Myślę, że dobrym przykładem post-Arendtowskiej uczonej, która jest niewątpliwą beneficjentką refleksji filozoficznej Arendt, jest Brytyjka Ann Philips. Jej teoretyczne pytania, a także sposób, w jaki je stawia, mogą się okazać użyteczne refleksji feministycznej w Polsce, a także temu, co Arendt nazywa praxis, czyli działaniu, które jest dla niej nieodłączną częścią wolności i pluralizmu. W tradycji myśli społecznej istnieje jeszcze inne rozumienie praxis, związane z myślą Marksa, a odnoszące się do praktyki społecznej, w której ludzie zbiorowo kształtują świat społeczny, w którym żyją. W środowiskach lewicy amerykańskiej lat 60., poszukującej inspiracji na rozwiązanie nierówności społecznych na Zachodzie, Praxis oznaczało związki intelektualne z jugosłowiańską szkołą filozoficzną wydającą pismo pod tym właśnie tytułem. Dyskurs stymulowany pracami Gramsciego, Fromma czy później Goldmana oraz rozmaitymi eksperymentami socjalizmu z ludzką twarzą, przede wszystkim samorządów projektami samorządów i rad robotniczych rozważanymi w relatywnie otwartej Jugoslawii okresu Tito, rozwijał się do końca lat 70. Dopiero wydarzenia w Stoczni, powstanie związku zawodowego „Solidarność”, a potem zdrada gdańskiej umowy społecznej, której motorem sprawczym byli robotnicy, jak również spektakularne wprowadzenie stanu wojennego skompromitowały retorykę systemu legitymizującego się obroną interesów robotniczych. Nie ma wątpliwości, że internowanie przywódców robotniczych i zdelegalizownie „Solidarności” ostatecznie rozwiało złudzenia lewicy zachodniej, co do rzeczywistego potencjału rozwiązań społecznych proponowanych przez „rządy robotnicze” sprawujące władzę w tej części świata. Sytuacja w Afryce Południowej była inna: otóż Africa National Congress (ANC) oraz związana z nim Partia Komunistyczna były organizacjami nielegalnymi, można powiedzieć dysydenckimi… tyle że – wedle wiodącej (marksistowskiej) doktryny mówiącej o konieczności zmiany władzy na drodze krwawej rewolucji – miały zbrojne skrzydło, rewolucyjną armię Umkhonto we Sizwe, stacjonującą na pograniczach sąsiadującego z Południową Afryką, w Mozambiku, Namibii i Rodezji (dziś Zimbabwe). Otóż dopiero kiedy ANC zdecydowało się w 1990 roku na rozwiązanie armii – demonstrując tym samym przyjęcie strategii reformatorskiej – doszło do spotkań między, jak to się w Polsce nazywa, dwoma elitami, czyli utrzymującym system apartheidu rządem białych nacjonalistów a opresjonowaną afry- Negocjujmy rewolucje: uwagi o „Demokracji performatywnej” 153 kańską większością (90%) mieszkańców (bo nie obywateli!) kraju. W ten sposób zaczęły się przygotowywania do Okrągłego Stołu w Johannesburgu. Idea rewolucji, która od czasów rewolucji francuskiej była – dla wielu myślicieli lewicy i związanych z nimi „profesjonalnymi rewolucjonistami” – emblematem nadziei, utraciła tę uprzywilejowaną pozycję. Demokracja performatywna rozwija argument sprzeciwiający się użyciu siły jako instrumentu użytecznego w jakimkolwiek wprowadzaniu „zmiany na lepsze”, czy to w Iraku, Iranie, czy na Księżycu. Rewolucje 1989 roku – jak próbuję przypomnieć Amerykanom – przyniosły nową formułę na wprowadzenie fundamentalnej zmiany, przyniosły nadzieje bez rozlewu krwi. Bezkrwawe rewolucje w Europie Środkowej, doprowadzając do rozmontowania autorytaryzmu, były rewolucjami radykalnymi, ale uzyskanymi nieradykalnymi środkami, w których mowa była działaniem, w których język niósł moc performatywna, gdzie słowa wypowiadane okazywały się aktami społecznej zmiany. Rewolucje 1989 roku, w których niewypowiadane myśli, kiedy wypowiedziane zamieniały się w czyny, przywracały godność jednostkom oraz nadawały im sprawczość przez używanie innych narzędzi niż broń. I to był wynalazek polityczny tamtego czasu i wcale nie oksymoron: chcesz wprowadzić radykalną zmianę – negocjuj rewolucję! A dwadzieścia lat później wielu ludziom nie tylko na Zachodzie wydaje się, że mur berliński upadł sam. Rewolucje 1989 roku zastąpiły przemoc słowami i zbudowane były na wcześniejszej refleksji performatywistów, takich jak Kołakowski, Havel czy Michnik. Adamowi Michnikowi poświęcam najwięcej miejsca, ponieważ to on był rzeczywistym myślicielem działania – formułę tę wyjaśniam, przyglądając się uważnie jego tekstom pisanym jeszcze w latach 70. (np. Nowy ewolucjonizm). To Michnik zainspirowal strategię samoograniczającej się rewolucji w środowiskach czeskiej „Karty 77” i węgierskiego „Beszelo”, to on namówił Havla do napisania dla polskiego pisma podziemnego słynnego potem eseju Siła bezsilnych, który wywarł ogromne wrażenie na liberalnych środowiskach Zachodu. To on wyciągnął najdalej idące wnioski z potencjalu porozumień helsińskich i dał polskiej oraz środkowoeuropejskiej opozycji pomysł na to, jak tworzyć zalążkową sferę publiczną. Na koniec słowo o pułapkach i nagrodach związanych z faktem wydania książki w tłumaczeniu na język polski. Tłumaczenie to przejrzałam, więc najczęstsze problemy, czyli zwykłe błędy translacyjne zostały, jak mi się wydaje, ograniczone do minimum. (Niezależnie od tego, jak banalne, są to jednak sprawy ważne i należy o nich mówić głośno: szukając odpowiednich cytatów w polskim wydaniu książki Arendt Kondycja ludzka, zauważyłam kardynalne błędy w tłumaczeniu, które zasadniczo zmieniły sens tekstu!) W moim przypadku pułapka była subtel- 154 Elżbieta Matynia niejsza i przyznam, że nie umiałam sobie z nią poradzić: część odniesień do rzeczywistości amerykańskiej i jej kultury, gry idiomami językowymi, subtelności rozpoznawalne tylko w kontekście amerykańskiego dyskursu akademickiego – ta część po prostu wyparowała. Natomiast spora nagroda i satysfakcja, tyle że zupełnie niezasłużona, bo osiągnięta przez przypadek, właśnie w wyniku translacji, związana jest ze słowem szczelina (crack), które przetłumaczone na język polski wpisuje się – jak wnoszę z interesującego eseju Natalii Krzyżanowskiej – w pole krajowej debaty feministycznej zainicjowanej przez wybitną autorkę Jolantę Brach-Czaina. Kultura i Edukacja 2009, nr 2 (71) ISSN 1230-266X RECENZJE–SPRAWOZDANIA Jerzy Jaskiernia (rec.): „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne” 2009, vol. 21, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń, ss. 424. Recenzowany tom wart jest szczególnej uwagi, bo czasopismo, które wychodziło dotychczas jako „Athenaeum. Political Science” zmieniło nie tylko tytuł, ale też zaprezentowało nowe oblicze. Zmiana tytułu – jak stwierdzono w słowie od redakcji – ma powodować, że „jeszcze precyzyjniej wyeksponowany zostanie charakter naszego pisma, również w kontekście jego unikalnej w skali Polski, międzyuczelnianej i wielośrodowiskowej formuły redakcyjnej”. O tym, że „taki model redagowania świetnie się sprawdza, gwarantując najwyższy możliwy poziom merytoryczny publikowanych artykułów, może świadczyć kolejne poszerzenie grona redakcyjnego” (s. 8). Zmieniła się też szata graficzna pisma. Zaprezentowano nowa okładkę oraz logotyp. Czasopismo stanowi półrocznik, współwydawany przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych. Wsparcia i patronatu udziela Komitet Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk. „Athenaeum” staje się periodykiem integrującym działalność badawczą 20 ośrodków politologicznych i z zakresu sto- sunków międzynarodowych: Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego w Kielcach, Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Uniwersytetu Łódzkiego, Uniwersytetu Marie Curie-Skłodowskiej w Lublinie, Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (Instytut Politologii i Instytut Stosunków Międzynarodowych), Uniwersytetu Opolskiego, Uniwersytetu Szczecińskiego (Instytut Politologii i Europeistyki oraz Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych), Uniwersytetu Śląskiego, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Uniwersytetu Zielonogórskiego. W obszarze zainteresowania „Athenaeum” znalazło się sześć subdyscyplin politologicznych: komunikowanie polityczne, myśl polityczna, metodologia i teoria polityki, polityki sektorowe, stosunki międzynarodowe oraz systemy polityczne. Praktycznie więc pismo obejmuje swym zasięgiem 156 cały przedmiot zainteresowań tej dziedziny wiedzy. Zmianę tytułu uznać należy za trafne posunięcie. Dotychczasowy podtytuł „Political Science” mógł bowiem błędnie sugerować, że jest to czasopismo anglojęzyczne. Aktualny podtytuł bardziej adekwatnie wskazuje, że chodzi tu o polskie studia politologiczne. Osoba sięgająca po kolejne tomy może więc trafnie oczekiwać, że publikowane będą studia, a więc bardziej pogłębione analizy, niż to ma miejsce w przypadku zwykłych artykułów naukowych. Ponadto akcent położony jest na polskie ośrodki politologiczne, co odzwierciedla zamysł, że jest to pismo reprezentujące szerokie spektrum ośrodków politologicznych w Polsce, współpracujących przy wydawaniu periodyku. Choć zmiana tytułu wydaje się trafnym posunięciem, to jednak nie likwiduje dylematu, czy stosowanie tytułów dwuczłonowych jest zasadne. Tworzy to bowiem pewne zakłócenie, co daje o sobie znać przy cytowaniu. Nieprzypadkowo więc jedni cytowali publikacje z tego pisma jako „Athenaeum”, inni jako „Athenaeum. Political Science”. Obawiam się, że sytuacja ta może się utrzymać w przyszłości. Można by się więc zastanowić, czy nie poprzestać na tytule „Polskie Studia Politologiczne”. Skoro jednak aktualna nazwa pisma brzmi: „Athenaeum. Polskie Studia Politologiczne”, to nie znajduje żadnego uzasadnienia to, że przy poszczególnych artykułach występuje tylko nazwa „Athenaeum”. Przecież to oznaczenie jest istotne, bo poszczególni autorzy robią sobie nadbitki ze RECENZJE–SPRAWOZDANIA swoich artykułów i krążą one wówczas w środowisku naukowym jedynie z tym oznaczeniem. Sytuacja ta miała miejsce również w poprzedniej formule i była jednym z powodów niejednolitego cytowania publikacji z tego periodyku. Do rozważenia jest również kwestia, czy formuła półrocznika dobrze służy charakterowi tego pisma. Niesie ona m.in. nieregularność ukazywania się. Dotychczasowe wydania „Athenaeum” mniej przypominały w związku z tym czasopismo, a bardziej postrzegane były jako tomy będące swym charakterem zbliżone do książek będących pracami zbiorowymi. Zakłócało to ich cyrkulację w środowisku i niosło nieprzewidywalność w kwestii tego, kiedy periodyk się ukaże. Towarzyszył temu, jak rozumiem, brak mechanizmu prenumeraty. Nawet jednak zakładając, że prenumerata periodyków naukowych nie osiąga wysokich rozmiarów, to jednak już sam fakt ogólnej dostępności pisma ma istotne znaczenie dla jego postrzegania i prestiżu. Umożliwia też kontakt z pismem osobom spoza środowiska politologicznego. Walorów tych nie niesie natomiast system dystrybucji uwzględniający jedynie te ośrodki naukowe, które są włączone do wydawania periodyku. W tej sytuacji można by uwzględnić w przyszłości model kwartalnika, regularnie się ukazującego i dostępnego w prenumeracie. Aktualna objętość pisma (424 strony) jest tak znacząca, że zastąpienie jej dwoma numerami o objętości 212 stron nie niosłoby zagrożenia, że pojedyncze numery będą zbyt skromne. Formuła kwartalnika miałaby walor przewidywalności czasu ukazywa- RECENZJE–SPRAWOZDANIA nia się kolejnych tomów, dalej umożliwiałby szybsze reagowanie na zjawiska w obszarze politologii godne zaprezentowania, a ponadto sprzyjałby też aktualności publikowanych sprawozdań oraz polskiej bibliografii politologicznej. Recenzowany tom obfituje w wartościowe opracowania. W dziale Stosunki międzynarodowe na szczególną uwagę zasługuje opracowanie Andrzeja Gałganka Teoria stosunków międzynarodowych i teoria polityczna stosunków międzynarodowych. Autor zaprezentował różne stanowiska doktryny w kwestii postrzegania międzynarodowości, m.in. jako wymiaru społecznej rzeczywistości wyrastającego z koegzystencji wewnątrz niej więcej niż jednej społeczności (s. 27). Ważne obserwacje niesie też praca Andrzeja Wilka Wielobiegunowość jako model postzimnowojennego ładu międzynarodowego. Wskazał on, że „chociaż wielobiegunowość nie jest systemem wolnym od niedoskonałości, to niewątpliwie jest ona wyłaniającą się alternatywą dla słabnącego PAX Americana” (s. 43). Maja Megier w opracowaniu Modne słowo »globalizacja«. Krytyczny przegląd definicji podjęła interesującą próbę uporządkowania pojęć w dyspucie naukowej dotyczącej tego ważnego zagadnienia. Na tle wielości i niejednoznaczności definicji autorka uznała, że globalizacja oznacza „zacieśnianie się współzależności pomiędzy poszczególnymi państwami, narodami i regionami świata i jest procesem integrującym cały współczesny świat, a nie tylko gospodarkę światową” (s. 55). Te rozważania, o wysokim ładunku teoretycznym, uzupełniają publikacje o charakterze case studies, 157 podejmujące problemy ważnych zjawisk konfliktowych we współczesnym świecie: Aleksandra Nowak Argentyńskie rozliczenie się z przeszłością. Między prawdą, pojednaniem a dążeniem do osądzenia winnych; Agnieszka Puszczewicz Bośnia i Hercegowina – kruchy pokój? oraz Tomasz Czapiewski Dążenia separatystyczne Szkocji. W dziale Systemy wyborcze na szczególne zainteresowanie zasługuje opracowanie Jacka Hamana „Klasyfikacja systemów wyborczych. Przykład z pogranicza nauk politycznych i matematyki”. W tym oryginalnym ujęciu autor podkreśla, że systemy wyborcze można i należy „opisywać w języku matematyki; system wyborczy jest bowiem funkcją, której argumentem są preferencje wyborców wyrażone w głosowaniu, zaś wartością – wynik wyborów” (s. 118). Autor wskazuje, że „systemy STV i SNTV wykazują własności zbliżające je przynajmniej do niektórych systemów proporcjonalnych” (s. 119). Istotne doświadczenia z obszaru zjawiska manipulacji wyborczych niosą opracowania, których autorami są: Arkadiusz Czwołek Techniki manipulacji prawem wyborczym na Białorusi oraz Dominika Mikucka-Wójtowicz Manipulacje systemem wyborczym w Republice Chorwacji w latach 90. XX wieku i ich wpływ na kształt tamtejszej sceny politycznej. W tym ostatnim opracowaniu zaprezentowana została interesująca kwestia zapewnienia w parlamencie miejsca dla przedstawicieli chorwackiej diaspory. Ten mechanizm, korzystny dla HDZ, rodził jednak poważne wątpliwości z punktu widzenia jego demokratyczności. Wypaczał on bowiem wolę 158 społeczeństwa wyrażoną w wyborach (s. 159). Szkoda, że autorka nie odnotowała, że sprawa ta miała istotne znaczenie w procedurze monitoringowej, gdy badano realizację zobowiązań tego państwa podjętych w związku z uzyskaniem członkostwa w Radzie Europy. To właśnie presja międzynarodowa spowodowała, że nastąpiły zmiany w systemie wyborczym Chorwacji, zgodne ze standardami międzynarodowymi, jakie reprezentuje Rada Europy. Istotne walory niesie opracowanie Bartłomieja Michalaka Kierunki reformy systemu wyborczego na tle praktyki wyborczej w Polsce. Wybrane aspekty. Autor zaprezentował szereg wniosków de lege ferenda dotyczących m.in.: kodyfikacji prawa wyborczego, konstytucjonalizacji Państwowej Komisji Wyborczej, ujednolicenia przepisów, tworzenia systemu przyjaznego dla wyborcy czy racjonalizacji procedur. Zaprezentowane wnioski (s. 184) warto zadedykować parlamentarzystom, pracującym nad zmianami systemu wyborczego. Wreszcie do istotnego problemu w obszarze optymalizacji polskiego systemu wyborczego nawiązuje Arkadiusz Żukowski w opracowaniu Głosowanie korespondencyjne – przykład dla Polski? Autor ten uważa, że wprowadzenie tego typu rozwiązań do polskiego systemu wyborczego jest nieuniknione, a „pozostaje tylko pytanie, kiedy i w jakim zakresie głosowanie korespondencyjne będzie wprowadzone” (s. 201), przytacza zarazem szereg głosów ostrzegawczych, wskazujących na mankamenty tego systemu. W dziale Mity polityczne do tego tytułu nawiązuje jedynie opracowanie Andrzeja RECENZJE–SPRAWOZDANIA Młynarskiego Prezydentura George’a Busha. Koniec amerykańskiego mitu. Zawarta jest w nim ostra krytyka polityki amerykańskiej, zwłaszcza w odniesieniu do konfliktu irackiego. Autor sugeruje, że administracja prezydenta George’a W. Busha „definitywnie rozprawiła się z takimi założycielskimi mitami USA, jak wolność i demokracja” (s. 207). Z pewnością analizy tej nie będzie można pominąć przy podejmowaniu oceny uwarunkowań współczesnej polskiej polityki zagranicznej. Istotne obserwacje systemowe niesie też opracowanie Bartosza Czepila Kulturowe uwarunkowania korupcji w systemie demokratycznym i niedemokratycznym na przykładzie USA i ZSRR. Autor wskazuje na istotną rolę „potencjału korupcjogennego, jaki ukryty jest w systemie kulturowym danej wspólnoty politycznej” (s. 242). Interesującą lekturę stanowi studium Henryka Składanowskiego Sowieckie nawyki i stereotypy historyczne we współczesnej Rosji. Autor zwraca uwagę na fakt, że „nie wszyscy Rosjanie mają nawyki sowieckie i opierają swoje poglądy na stereotypach historycznych. Świadczy o tym działalność rosyjskich organizacji pozarządowych. Organizacje te odgrywają ważną rolę w budowie demokratycznego i pluralistycznego społeczeństwa rosyjskiego, czego przykładem jest działalność moskiewskiego pozarządowego ośrodka badawczego Memoriał” (s. 251). Ciekawy przyczynek do historii PRL niesie artykuł Marcina Zaborowskiego Manipulacja nie tylko uliczna. Wizerunek pierwszomajowego święta w materiałach Polskiej Kroniki Filmowej. Interesujący problem podjął też Marcin Czyżewski Teza RECENZJE–SPRAWOZDANIA o zbiorowej odpowiedzialności narodu za wywołanie i skutki wojny na przykładzie Niemców czechosłowackich. Ważnym uzupełnieniem są sprawozdania z konferencji naukowych oraz recenzje. Istotne walory niesie też Polska bibliografia politologiczna. Szkoda jedynie, że nie podano, jaki okres obejmuje. Rodzi się też pytanie, czy ograniczenie bibliografii jedynie do ośrodków współpracujących jest zasadne, skoro zasięg pisma jest już bardzo szeroki i powinno być ono traktowane jako reprezentatywne dla całego środowiska politologicznego. Istotne znaczenie ma wykaz przyznanych stopni naukowych w dziedzinie politologii, bo są to informacje trudno dostępne. Odnotujmy też, że w aneksie zostało opublikowane stanowisko Komitetu Nauk Politycznych PAN z 20 listopada 2008 roku w sprawie projektu „Reforma nauki dla rozwoju Polski”. Dokonując ogólnej oceny, można powiedzieć, że tom prezentuje się imponująco. Zaprezentowane studia dotyczą istotnych problemów teoretycznych, niosą walor aktualności, a także reprezentują wysoki poziom naukowy. Stanowią wartościową wizytówkę ośrodków naukowych, które współpracują przy wydawaniu „Athenaeum”. Gratulacje należą się też wydawcy: Wydawnictwu Adam Marszałek, oficynie wielce zasłużonej dla rozwoju polskiej politologii. Warto podkreślić staranne opracowanie redakcyjne i ciekawą oprawę graficzną. Można odnotować tylko nieliczne usterki. Na s. 2 oraz na okładce występuje stara nazwa Akademii Pedagogicznej im. KEN 159 w Krakowie – uczelnia ta została przekształcona w Uniwersytet Pedagogiczny. Przy określaniu Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach pominięto patrona: Jana Kochanowskiego, którego nazwisko jest częścią nazwy uczelni. Przy oznaczeniu recenzenta książki Kazimierza Pająka Samorząd terytorialny i jego wewnętrzna transformacja. Studium politologiczne zabrakło wytłuszczenia i kursywy w nazwisku recenzentki (Joanna Marszałek-Kawa). Główna troska wydawcy i ośrodków politologicznych współpracujących przy wydawaniu pisma powinna być teraz skoncentrowana na tym, co zrobić, by ta wartościowa publikacja (nie chodzi przy tym wyłącznie o recenzowany tom) mogła szerzej cyrkulować w środowisku politologicznym i w innych zainteresowanych tą problematyką. Niewątpliwie zasługuje ona na to, by stać się ważnym ogniwem myślenia politologicznego w Polsce. Ważne jest też to, by mogli do niej sięgać politycy i stratedzy sceny politycznej. Ambicją środowiska związanego z PTNP powinno być to, by wiedza teoretyczna nie zamykała się tylko w hermetycznych gabinetach naukowych, a szeroko oddziaływała na praktykę życia politycznego. Jerzy Jaskiernia 160 Magdalena Cuprjak (rec.): Wanda Dróżka, Generacja wielkiej zmiany. Studium autobiografii średniego pokolenia nauczycieli polskich 2004, Wydawnictwo Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego, Kielce 2008, ss. 375. Współczesny nauczyciel, jako centralne ogniwo w procesie edukacji, pełni bardzo trudną rolę. Trudność roli nauczyciela trafnie określił K. Konarzewski, podkreślając, że jest ona skomplikowana, niejasna i często wewnętrznie sprzeczna1. W podobnej perspektywie postrzega rolę nauczyciela H. Kwiatkowska, według której reakcją na złożoność zjawisk procesu wychowania jest ambiwalencja roli zawodowej, stanowiąca pewien atrybut postawy refleksyjnego nauczyciela2. Wychowanie nie składa się bowiem z prostych związków przyczynowo-skutkowych, ale skomplikowanych problemów, które generują napięcie, a jednocześnie „wątpliwości, namysł i wahanie w podejmowaniu ważnych decyzji”3. Osoba nauczyciela, rozpatrywana jako indywidualna jednostka, z jednej strony uwikłana w swoje spory wewnętrzne, związane z rozwojem w cyklu życia, a z drugiej jako uczestnik życia społeczno-ekonomicznego, to niezwykle interesująca, aczkolwiek trudna materia badawcza, eksploracji której podjęła się Wanda Dróżka. Prezentowana 1 K. Konarzewski, Nauczyciel [w:] Sztuka nauczania. Szkoła, K. Konarzewski (red.), Warszawa 2002. 2 H. Kwiatkowska, Pedeutologia, Warszawa, s. 200 i n. 3 Ibidem. RECENZJE–SPRAWOZDANIA książka Generacja wielkiej zmiany. Studium autobiografii średniego pokolenia nauczycieli polskich 2004, jest owocem wieloletniego zaangażowania Autorki w badania nad zmianami, jakie zachodzą w obszarze pełnienia roli zawodowej nauczycieli. Jednocześnie jest kontynuacją wcześniej zakończonego projektu, w którym badaniem zostało objęte pokolenie młodych nauczycieli, w wieku do 35 roku życia4. Analizowana książka ma przejrzystą strukturę, na którą składają się cztery rozdziały, wstęp i zakończenie. Rozdział pierwszy obejmuje rozważania dotyczące teoretyczno-metodologicznych aspektów badań, natomiast trzy następne przedstawiają efekt przeprowadzonych analiz z bardzo obszernymi fragmentami wypowiedzi badanych osób. Całość tworzy spójną narrację, ujętą w chronologiczne ramy historii życia nauczycieli: od przeszłości poprzez teraźniejszość do przyszłości. Swoje refleksje W. Dróżka rozpoczyna od analizy kontekstu, w jakim rozpatruje rolę średniego pokolenia nauczycieli. Głównym kontekstem są głębokie przemiany ustrojowe, które zostały zapoczątkowane w Polsce w 1989 roku, ze szczególnym uwzględnieniem reformy edukacji. Bardzo istotnym tłem dla kondycji polskiego szkolnictwa są również tendencje globalne, które z jednej strony można obserwować jako szeroki dostęp do wiedzy i wysokich technologii, a z drugiej jako kryzys wartości, brak poczucia zaufania i rozwarstwienie społeczne. 4 W. Dróżka, Młode pokolenie nauczycieli, Kielce 2004. RECENZJE–SPRAWOZDANIA Swoje dociekania badawcze W. Dróżka lokuje w obszarze metodologii refleksyjnej, która dzięki usytuowaniu pomiędzy pozytywizmem a naturalizmem daje szerokie możliwości analityczne i, jak pisze autorka, przyczynia się do rozwijania „społecznej przestrzeni wiedzy” (s. 66). Wybór tego typu metodologii wiąże się z potrzebą zmiany perspektywy badawczej w naukach społecznych. Zmieniająca się rzeczywistość nie mieści się już bowiem w dotychczasowych paradygmatach i wymaga nowych metod, które będą pozwalały na tworzenie wiedzy zaangażowanej społecznie, uwrażliwiającej na istniejące problemy, a przede wszystkim odpowiedzialnej. Konsekwencją wybranej metodologii jest zastosowana metoda badawcza. W. Dróżka w badaniach posłużyła się metodą autobiograficzną, dzięki której miała możliwość zbadania nie tylko bezpośrednich doświadczeń nauczycieli, ale także sposobu, w jaki te doświadczenia są komunikowane. Pisanie autobiografii może jednocześnie pełnić funkcję swoistej autoterapii dla piszącego, a poczynione refleksje mogą wzbogacić życie osobiste i praktykę zawodową. Jednakże według Hammersleya i Atkinsona5 należy pamiętać o pewnych cechach, a zarazem słabościach tej metody. Zwykle autorzy przedstawiają siebie w korzystnym świetle, wygładzają relacje, usprawiedliwiają swoje postępowanie i załatwiają przy okazji własne interesy. Interesujące jest zatem, czy autorka badań wzięła pod uwagę wymienio- 161 ne zastrzeżenia i czy pośród badanych nauczycieli nie było takich, którzy np. w reformie edukacji znaleźli ujście swoich osobistych frustracji czy nawet życiowych niepowodzeń. Badani nauczyciele osiągnęli już pewną stabilność w sferze tożsamości, mają ustaloną hierarchię potrzeb, wartości i aspiracji, a więc każda zmiana, która narusza ten ustalony porządek może być postrzegana jako akt przemocy. Biorąc pod uwagę przemiany o charakterze globalnym, które dotyczą niemal każdej sfery zawodowej, można wysunąć wniosek, iż dla nauczyciela aktem przemocy jest reforma edukacji, a np. dla pielęgniarki reforma zdrowia. Pojawia się zatem pytanie, czy autorka książki zaobserwowała podczas analiz zgromadzonego materiału takie zafałszowane czy chociażby niepewne fragmenty i czy udało się je – jak radzą Atkinson i Hammersley6 – w jakiś efektywny sposób wykorzystać. Interesująca jest również charakterystyka badanej grupy nauczycieli, którzy wzięli udział w ogłoszonym konkursie. Jak wiadomo, ochotnicy mogą stanowić grupę o specyficznych cechach. Według autorki osoby wyselekcjonowane przez konkurs „w poczuciu swej wartości i swego zaangażowania społeczno-zawodowego świadomie zdecydowały się na zabranie głosu” (s. 73). Nawet, jeśli owe motywy udziału w badaniu przyjmiemy za pewnik, a pominiemy inne mało prawdopodobne, ukierunkowane na własne korzyści, to nadal będzie to grupa specyficzna. Niestety, wiadomo o niej niewiele, ponieważ poza liczbą badanych osób i przedzia- 5 M. Hammersley, P. Atkinson, Metody badań terenowych, Warszawa 2000, s. 166. 6 Ibidem. 162 łem wiekowym nie ma konkretnych informacji, które mogłyby ją przybliżyć. Zwraca to również uwagę na charakter zebranych pamiętników i autobiografii. Czy pisane były przez lata, czy specjalnie na potrzeby konkursu? Z Odezwy konkursowej wynika, że chodzi raczej o luźne wypowiedzi w formie pamiętnika, dziennika czy listu, a więc pisane jakby na zamówienie, w celu wypowiedzenia się z perspektywy osoby doświadczającej WIELKIEJ ZMIANY, szeregu radykalnych i głębokich procesów, a przede wszystkim wprowadzonej reformy edukacji, która „okazała się kontrowersyjna w odczuciu najbardziej zainteresowanych: nauczycieli, uczniów i rodziców” (Odezwa konkursowa, s. 372). Można odnieść wrażenie, że treść odezwy jest na tyle sugerująca, że w badaniu mogły wziąć udział tylko te osoby, które odczuwają trudności związane z reformą i wpisują się w owe kontrowersje. Wanda Dróżka często mówi o wyjątkowości sytuacji pokolenia współczesnych nauczycieli, nazywając ją eksperymentalną. Trudno się z tym nie zgodzić, każda bowiem zmiana w postaci np. reformy jest swoistym eksperymentem. Jednakże obok przemian epokowo-ustrojowych nauczyciele podlegają również zmianom życiowym, charakterystycznym dla okresu dorosłości. Z jednej strony dorosłość to czas pełni możliwości psychicznych oraz intelektualnych, ale z drugiej okres bardzo wrażliwy na kryzysy egzystencjalne7. Autorka książki prezentuje krótko badania W. Rakowskiego (s. 146), z któ7 Por. m.in. P.K. Oleś, Psychologia przełomu połowy życia, Lublin 2000. RECENZJE–SPRAWOZDANIA rych wynika, że młodzi nauczyciele upatrują w reformie edukacji szansę rozwoju. Dlatego pogłębione badania młodego pokolenia nauczycieli, prowadzone równolegle z badaniami osób dorosłych, mogłyby rzucić nowe światło na wiele poruszanych tu tematów i dać odpowiedź na pytania np. czy młodzi nauczyciele w związku z reformą również mają poczucie przemocy symbolicznej? W. Dróżka widzi potrzebę takich badań, z tym że przesunięcie w czasie o kilka lat będzie się już wiązać z nową rzeczywistością społeczną, a zatem i nowym kontekstem. Istnieją badania, które wskazują, że nauczyciele są gotowi do podjęcia wysiłku w celu przezwyciężenia trudności związanych ze zmianą8. K. Appelt wyodrębniła dużą grupę nauczycieli o twórczo-adaptacyjnym stylu funkcjonowania, który wiąże się z „wysoką oceną własnych możliwości radzenia sobie z zachodzącymi zmianami (…)” 9. Wniosek napawa optymizmem, ponieważ współczesność wymusza zmiany w podejściu do kształcenia zarówno uczniów, jak i nauczycieli. W ostatnich kilkunastu latach pojawiło się wiele koncepcji kształcenia nauczycieli, z których każda próbuje zaradzić pogłębiającej się przepaści pomiędzy światem uczniów i wychowawców. Również w recenzowanej książce została przedstawiona ewolucja roli nauczyciela: od nauczyciela zależnego poprzez niezależnego do współzależnego. Autorka 8 Por. K. Appelt, Środkowy okres dorosłości [w:] Psychologiczne portrety człowieka. Praktyczna psychologia rozwojowa, A. Brzezińska (red.), Gdańsk 2005, s. 550. 9 Ibidem. RECENZJE–SPRAWOZDANIA analizuje kwestie zmiany kształcenia nauczycieli z perspektywy rozszerzonego profesjonalizmu (s. 28), podkreśla wagę jakościowo nowych kompetencji, tj. umiejętność prowadzenia badań w działaniu jako jednej „z najskuteczniejszych dróg twórczego rozwoju zawodowego” (s. 29). Natomiast w podsumowaniu rozdziału Przeszłość przedstawiono następujący wniosek: „nie ulega wątpliwości, iż każdemu z nich trudno oswoić się z normami panującymi w społeczeństwie o wysokim poziomie modernizacji, jakim stała się Polska, gdzie zmiana urasta do rangi zasady życia i jest postrzegana jako coś oczywistego, z czym należy umieć współgrać” (s. 137). Konkluzja wynika z treści pamiętników, aczkolwiek pozostawiona bez głębszego wyjaśnienia brzmi jak opinia autorki i pozostawia wrażenie, że we współczesnej Polsce nie da się normalnie funkcjonować. Z jednej więc strony jest potrzeba zrozumienia zachodzących zmian, a z drugiej blokada, wynikająca z utrwalonego w innej rzeczywistości habitusu. Przeprowadzone analizy pozwoliły autorce badań najbardziej wrażliwe problemy, z którymi borykają się współcześni nauczyciele średniego pokolenia, ująć w trzech wymiarach: kulturowo-aksjologicznym i cywilizacyjnym, społeczno-politycznym i ekonomicznym oraz edukacyjno-zawodowym. Taki wniosek uwypukla związek pomiędzy uczestnictwem nauczyciela w życiu społeczno-kulturowym a pełnieniem przez niego zawodowej roli. Lektura książki pozwala również na stworzenie obrazu nauczyciela na rozdrożu. Świadczą o tym zarówno bez- 163 pośrednie wypowiedzi badanych, którzy powrót do dawnych wspomnień wyrażają w takich kategoriach, jak: „sentymentalna podróż do dzieciństwa”, „normalne życie”, ,,stałe zasady”, „brak takich problemów, jak dziś”, ale także śródtytuły książki tj. „na rozdrożu wartości”, „pod presją nierówności społeczno-edukacyjnych” czy „fenomenologia reformy oświaty jako »przymusu symbolicznego«”. W związku z tym pojawia się pytanie: czy analizy badawcze, poza diagnozą eksplorowanego terenu, pozwalają na sformułowanie planu naprawy? Czy teoretyczne koncepcje rozwoju zawodowego znajdują swoje zastosowanie dla pokolenia dorosłych nauczycieli? W jaki sposób pokonywać granice pomiędzy, jak mówią badani nauczyciele, światem kałamarza a wirtualnym światem młodzieży? Podsumowując, chciałabym podkreślić wagę podjętych w recenzowanej książce zagadnień oraz ogromny wysiłek zarówno intelektualny, jak i fizyczny, jaki Wanda Dróżka musiała włożyć w swoje badania. Niniejszy tom ze względu na zastosowaną metodę badawczą i zamieszczenie obszernych fragmentów zgromadzonych autobiografii, a także jako poważne studium literatury może być punktem wyjścia dla formułowania szczegółowych problemów, wartych pogłębionych analiz. Powinien być lekturą obowiązkową nie tylko dla pedeutologów, ale dla wszystkich osób, dla których ważne są procesy zmian, jakie zachodzą w polskiej edukacji. Magdalena Cuprjak 164 Wanda Dróżka: Komentarz do recenzji książki Dziękuję za recenzję mojej książki oraz za pytania, jakie zostały w niej postawione. Pragnę wszak zauważyć, iż właściwie na większość tych pytań odpowiedzi zawarte są w treści książki. Sens tych pytań byłby ponadto, jak mniemam, bardziej uwypuklony, gdyby wgłębić się w strukturę treści książki, której w recenzji nie przybliżono. Otóż, jak informuję w obszernym wstępie zatytułowanym: Sytuacja polskiego nauczyciela w okresie zmiany społecznej w Polsce jako przedmiot badań, omawiana książka składa się z czterech rozdziałów i zakończenia. Rozdział pierwszy zawiera teoretyczno-metodologiczne podstawy badań. Dokonuję w nim analizy przemian we współczesnej kulturze i edukacji oraz w postrzeganiu roli nauczyciela, jego profesjonalizmu z perspektywy refleksyjności jako paradygmatu zmiany. Następnie podejmuję próbę przybliżenia nowego niejako oblicza metody autobiograficznej w świetle założeń tzw. metodologii refleksyjnej oraz jej wykorzystania w przeprowadzonych badaniach. W części empirycznej podzielonej na trzy duże rozdziały: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość dokonuję prezentacji wyników badań w świetle analizy treści wypowiedzi nauczycieli oraz ich interpretacji. Rozpoczyna tę część rozdział drugi (przeszłość), zatytułowany: Jak kształtował się habitus. Drogi życiowe i zawodowe średniego pokolenia nauczycieli, którego celem jest próba ukazania wartości, klimatu, wydarzeń i osób, które miały wpływ w dzieciństwie, RECENZJE–SPRAWOZDANIA młodości, w okresie studiów, na starcie zawodowym, na habitus tego pokolenia nauczycieli oraz na ich nawyki kulturowe i zawodowe. W rozdziale trzecim (teraźniejszość) pt. Trauma zwielokrotnionej zmiany. Główne obszary wpływu transformacji społeczno-edukacyjnej na funkcjonowanie zawodowe nauczycieli przeprowadzam analizę treści zebranych autobiografii i pamiętników oraz zawartych w nich doświadczeń i refleksji nauczycieli dotyczących ich tu i teraz. W trzech następujących podrozdziałach ukazuję widziane oczyma nauczycieli najbardziej dominujące i zarazem doskwierające problemy i aspekty nakładających się na siebie zmian w świecie, w naszym kraju oraz w ich życiu w średniej (kryzysowej) jego fazie. W podrozdziale pierwszym: Na rozdrożu wartości. Zmiany w wymiarze kulturowoaksjologicznym i cywilizacyjnym omawiam kolejno: sytuację aksjologiczną nauczycieli jako pokolenia przełomu; wychowanie wobec zmiany wartości: od „być czy mieć” do „mieć albo nie mieć”; agresję i przemoc jako przejaw chaosu wartości. Podrozdział drugi: Pod presją nierówności społeczno-edukacyjnych. Zmiany w wymiarze społeczno-politycznym i ekonomicznym przybliża: sytuację ekonomiczną i społeczno-zawodową nauczycieli, warunki ich życia, pracy i rozwoju zawodowego; problemy osobiste, rodzinne i zdrowotne. W trzecim podrozdziale: Fenomenologia reformy oświaty jako „przymusu symbolicznego”. Zmiany w wymiarze edukacyjno-zawodowym ukazuję zmiany edukacyjne w doświadczeniu nauczycieli; awans zawo- RECENZJE–SPRAWOZDANIA dowy: biurokratyczne zarządzanie zmianą czy droga do mistrzostwa osobistego? Treścią rozdziału czwartego (przyszłość) pt. Polityka życia i pracy nauczycieli. Wizje roli nauczyciela i zawodu nauczycielskiego w perspektywie zmiany jest ukazanie wartości i celów, które nauczyciele uznają za ważne i godne szczególnej troski oraz zachowania ich dla młodych pokoleń. A także tego, jak nauczyciele widzą przyszłość szkoły i zawodu, jakie są oceny i sugestie zmian w zakresie kształcenia oraz dalszego rozwoju. W zakończeniu zatytułowanym: Rozdarty profesjonalizm. Polski nauczyciel w stanie kulturowego zawieszenia dokonuję podsumowania całości analiz, ze szczególnym zwróceniem uwagi na te aspekty badań, które ukazują najbardziej „wrażliwe” problemy szkoły, nauczycieli i zawodu nauczycielskiego w Polsce w okresie zmiany społecznej, widziane przez pryzmat doświadczeń i refleksji średniego pokolenia nauczycieli. Wracając do kwestii podjętych w recenzji, pragnę podkreślić, iż przedstawione w książce badania dotyczące nauczycieli w średnim wieku zostały przeprowadzone w latach 2002–2004, w dziesięć lat po moich wcześniejszych badaniach nad młodym pokoleniem nauczycieli (1992–1993). Stąd oczywiście nie są to klasyczne badania podłużne, choć należy zauważyć, iż w obecnych badaniach wzięło udział blisko 20 nauczycieli z badań nad młodym pokoleniem nauczycieli z początku lat 90. Zdecydowana zaś większość badanych nauczycieli w średnim wieku są to w istocie ówcześni młodzi w dziesięć lat później, w kolejnej fazie życia i rozwoju zawodowego. 165 W badaniach, pomyślanych jako konkurs na pamiętniki, autobiografie, dzienniki i inne wypowiedzi osobiste pod hasłem „Nauczycielska dojrzałość”, wzięło udział ponad 160 nauczycieli z różnych szkół i placówek oświatowo-wychowawczych z terenu całego kraju. Szczegółowe dane o autorach zawiera wykaz pamiętników cytowanych, zamieszczony w aneksie do książki. Nauczyciele ci nadesłali swoje prace liczące najczęściej po kilkanaście, kilkadziesiąt, a nawet do 200 stron. Zdecydowana większość z nich to klasyczne pamiętniki bądź dzienniki o charakterze autobiograficznym, obejmujące cały przebieg życia, konkretne fakty, ich kontekst, interpretacje oraz autorefleksje; pisane najczęściej od wielu lat. Część z nich została w całości bądź z niewielkimi skrótami w porozumieniu z autorami opublikowana w książce pt. Nauczycielska dojrzałość. Pamiętniki średniego pokolenia nauczycieli 2004 w moim opracowaniu wraz z Posłowiem, Wyd. Akademii Świętokrzyskiej, Kielce 2005. Należy podkreślić, iż autorami prac nie były osoby anonimowe – zasady udziału w konkursie zostały podane w Odezwie konkursowej. Każda praca została ujęta w specjalnej Karcie pamiętnika, która zawiera wszystkie potrzebne dane oraz kategorie analizy, a która została przygotowana po przeczytaniu wszystkich nadesłanych tekstów przez specjalnie powołany Zespół. Następnie Karty te zostały wypełniane treścią w trakcie kolejnego czytania prac. Przygotowany komputerowy program umożliwił dodatkową weryfikację kategorii analizy treści oraz wybór fragmentów prac do analizy w poszczególnych zakresach. 166 Przeprowadzenie naukowej analizy i interpretacji zebranych materiałów, wyłonienie przedstawionych w książce płaszczyzn analizy doświadczanych przez nauczycieli zmian wymagało ode mnie jeszcze wielokrotnego wczytywania się w ich treść, aby przeniknąć ich klimatem oraz wczuć się w opisywane sytuacje. Jednocześnie badanie tego typu wymaga czytania literatury przedmiotu o charakterze interdyscyplinarnym, po to, aby lepiej zrozumieć i uświadomić sobie charakter i treść narracji nauczycieli, a także ich intersubiektywność w świetle innych badań, jak też szerszych analiz teoretycznych. Pewnym czynnikiem pomocnym w interpretacji, zgodnie z dyrektywą Znanieckiego współczynnika humanistycznego, było to, iż zarówno autorka tej książki, jak też i członkowie wspomnianego Zespołu – to osoby w średnim wieku, nauczyciele akademiccy, co stworzyło sytuację pewnej pokoleniowej wspólnoty doświadczeń, przeżyć i ocen. Warto tu zauważyć rzecz charakterystyczną dla badań jakościowych, iż konstrukcja całości opracowania (przyjęte w książce kategorie analizy w poszczególnych rozdziałach i podrozdziałach) rosła niejako wraz z czytaniem i próbami interpretacji oraz stanowi rodzaj teorii ugruntowanej w treści zebranych materiałów. Należy podkreślić, iż przyjęty sposób badania, poprzez specjalnie zorganizowany w tym celu konkurs na pamiętniki, stanowi o polskiej tradycji badań społecznych z wykorzystaniem metody autobiograficznej. Podejście to zakłada niejako, iż w badaniach wezmą udział osoby rzeczywiście zainteresowane daną dziedziną, a także takie, które RECENZJE–SPRAWOZDANIA z racji swego doświadczenia mają wiele do powiedzenia w danej sprawie. W prawie wszystkich nadesłanych pracach ich autorzy wyraźnie deklarowali na wstępie swoją motywację jako chęć zabrania głosu w ważnych dla nich kwestiach edukacji i zawodu nauczyciela w Polsce czasu radykalnych przemian. Z pewnością należy się zgodzić, iż w tej swoistej debacie publicznej, jaką w istocie są tego typu badania, uczestniczą osoby o specyficznych cechach, mające wyższy stopień refleksyjności, umiejące w sposób nierzadko literacki opisać swoją drogę życiową i zawodową na tle szerszego kontekstu zmian, a także wyrazić swoje przemyślenia, oceny, przekonania. Nauczyciele z pewnością są takimi osobami, stąd tego typu badania stanowią w tym środowisku pewną tradycję. Wśród nadesłanych prac znalazły się też nieliczne wprawdzie, ale swoiste gorzkie żale lub inne wypowiedzi o charakterze osobistych skarg, jak też takie, które przypominały bardziej teoretyczne rozprawki niż narrację autobiograficzną. Tego typu prace nie były brane pod uwagę w analizie. Czy użyte w Odezwie konkursowej sformułowanie o kontrowersyjności reformy oświatowej z 1999 r., mogło wpłynąć na nadreprezentację prac pochodzących od nauczycieli niezadowolonych z wprowadzonych zmian? Otóż wydaje się, że nie, gdyż termin kontrowersja – oznacza przecież różnicę zdań, rozbieżność sądów, spór, dyskusję, polemikę, wątpliwość, dysputę1, co mia1 W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1971, s. 406. RECENZJE–SPRAWOZDANIA ło raczej zachęcać do udziału w badaniach nauczycieli o zróżnicowanych nastawieniach wobec reformy. W zdecydowanej przewadze autorzy poszczególnych prac ukazywali zarówno negatywne, jak i pozytywne aspekty zmiany, przy czym, jeśli chodzi o reformę, przeważały odczucia krytyczne. Wyniki tych badań sygnalizują, iż kierunek przeprowadzanych zmian w systemie oświaty w Polsce wymaga dalszej dyskusji i prowadzenia badań. Niewątpliwie potrzebne są badania wśród obecnych młodych nauczycieli, wychowanych i wykształconych w zmienionych warunkach ustrojowych, społeczno-kulturowych i zawodowych. Czy ich spojrzenie na rolę nauczyciela i zawód będzie czystsze aksjologicznie i ideologicznie od spojrzenia ich starszych kolegów, którzy sami postrzegają się jako ostatni Mohikanie w polskiej kulturze i edukacji, których dylematy i rozterki ukazane w książce odejdą na zawsze wraz z nimi? Obserwując obecne globalne zawirowania kulturowe, społeczno-polityczne i ekonomiczne, potęgujące się napięcia między sferą indywidualnego życia a jego wymiarem publicznym, kryzysem zaufania rozbijającego więzi społeczne, uniemożliwiające wartościowy dialog pokoleń, tworzenie tak potrzebnego kapitału społecznego, coraz większe nierówności społeczno-ekonomiczne i edukacyjne oraz inne, nie mniej niepokojące tendencje, jak choćby pogłębiająca się pustka aksjologiczna, można mieć nadzieję, iż młodzi nauczyciele w nowoczesnym, demokratycznym kraju będą mieli nad czym się zastanowić i o co zabiegać. Czy tylko będą chcieli…, czy 167 nie opuszczą zawodu, jak to ma miejsce w wielu szkołach masowych w krajach zachodnich? Wanda Dróżka Łukasz Wrzesiński (rec.): Rafał Stec, Piłka sss… kopana, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2007, ss. 2371. W ostatnich trzech latach, a zwłaszcza po wszczęciu przez wrocławską prokuraturę śledztwa w sprawie tzw. mafii piłkarskiej, w publicystyce sportowej zaczęła się dyskusja na temat stanu organizacyjnego polskiej piłki nożnej. Piłka sss… kopana Rafała Steca jest kolejnym bardzo istotnym głosem w tych rozważaniach. Choć problem nie jest zupełnie nowy, to w powszechnej debacie nad stanem polskiej piłki brakuje systematycznego podejścia i kompleksowych rozwiązań. Generalnie niewiele się na ten temat pisze, a w dyskusji dominują publicystyczne głosy, które opierają się na opisie obecnego stanu rzeczy. Pozbawione szerszego spojrzenia na problem, stają się niewiele wnoszącym do dyskusji przejawem malkontenctwa i biadolenia nad obecnym stanem polskiej piłki nożnej. Okazjonalnie pojawiają się też książki takie jak PZPN czy Przestępcy Zrzeszeni przeciw Nam Jana Tomaszewskiego oraz Cwaniaczku, nie podskakuj. Afery i skandale polskiego futbolu Tomasza Jagodzińskiego. Obie pozycje należy jednak 1 Artykuł powstał na początku 2008 roku, w związku z tym wszystkie zamieszczone fakty odzwierciedlają dostępny stan wiedzy w tym okresie. 168 traktować jako beletrystykę skandalizującą, bowiem ich autorzy skupiają się głównie na opisie zjawiska, przytaczając liczne i zwykle mało chwalebne fakty ze środowiska piłkarskiego. W dyskusji na temat piłkarstwa w Polsce brakuje pomysłu na jego uzdrowienie, systemowego spojrzenia, które ujmowałoby to zjawisko w szerszym kontekście aniżeli personalne animozje. Rafał Stec właściwie jako jeden z pierwszych usiłuje doszukać się przyczyn zapaści organizacyjnej polskiej piłki w systemie organizacji związku, procesie szkolenia oraz prowadzenia rozgrywek. Stara się również wskazać rozwiązania stosowane w innych krajach, które mogłyby przyczynić się do poprawy sytuacji. Rafał Stec jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, specjalizującym się w tematyce sportowej, zwłaszcza piłce nożnej i siatkówce. Prowadzi również w Internecie swojego bloga, na łamach którego na bieżąco komentuje wydarzenia w polskim i światowym futbolu. Był korespondentem z Mistrzostw Świata i Europy w piłce nożnej, a także z igrzysk olimpijskich. Inspiracją dla autora była wypowiedź obecnego selekcjonera reprezentacji Polski, Leo Beenhakkera, który krótko po objęciu stanowiska stwierdził: „Nie spotkałem w waszym kraju nikogo, ani jednej osoby, której rzeczywiście zależałoby na tym, by polski futbol rozwijał się, gonił świat, odzyskał dawną świetność. Mam nieustające wrażenie, że tutaj liczą się wyłącznie interesy osobiste” (s. 5). Książka składa się z prologu i ośmiu rozdziałów. Pierwszych sześć to swoista lista największych patologii polskiego futbolu, do których R. Stec zalicza wszechobecną korupcję, fatalną organizację RECENZJE–SPRAWOZDANIA pracy trenerów i sędziów, zbyt duży wpływ menadżerów, archaiczne sposoby zarządzania klubami i niejasne powiązania ludzi ze świata polityki i sportu. Siódmy rozdział jest swego rodzaju receptą i zawiera koncepcje autora, które mają doprowadzić do organizacyjnego ładu. Ostatni rozdział można potraktować jako swego rodzaju aneks do książki. Powstał on – wedle deklaracji – już po postawieniu ostatniej kropki. Jednakże niedługo potem Europejska Unia Piłkarska (UEFA) przyznała Polsce i Ukrainie prawo organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku. Tak wielkie wydarzenie, związane rzecz jasna z treścią książki, musiało również się w niej znaleźć. Funkcje sportu Rozważania nad stanem polskiego futbolu warto zacząć od społecznych funkcji sportu. Zbigniew Krawczyk – jeden z klasyków polskiej socjologii sportu – powołując się na Floriana Znanieckiego, wymienia podstawowe funkcje sportu. W kontekście omawianego zakresu problemowego najważniejsze to: 1. Integracyjna, która najbardziej widoczna jest w przypadku takich sportów, jak golf czy żeglarstwo, które uznawane za elitarne są wyznacznikiem i przejawem społecznego statusu, dlatego choć współcześnie w większości społeczeństw postindustrialnych formalny podział klasowy został zniesiony, sport w dalszym ciągu pozostaje jednym z elementów warunkujących obecność w określonej klasie społecznej. 2. Kulturotwórcza – skutkiem ubocznym rozwoju sportu są szeroko pojęte wzorce – ideały ciała, zachowania, etyki, które współtworzą RECENZJE–SPRAWOZDANIA społeczny system normatywny. 3. Etnocentryczna, którą można uznać za skrajny przejaw funkcji integrującej. Współcześnie szczególnie jest widoczna wśród najzagorzalszych grup kibicowskich, które mają skłonność do wzmacniania, na bazie sportu, grupowego etnocentryzmu i tym samym tworzenia nieformalnej hierarchii kibiców2. Ferdinand Toennies, tworząc swoją socjologiczną koncepcję teoretyczną, umieścił społeczną aktywność na dwóch poziomach – wspólnoty i stowarzyszenia. Patologie w polskim futbolu mają również swój wydźwięk z uwagi na różne umiejscawianie futbolu w społecznej rzeczywistości. Z jednej strony mamy działaczy, sędziów, piłkarzy, którzy zasadniczo traktują futbol jako sferę stowarzyszenia, opartego na arbitralnej, w pełni racjonalnej woli. Traktują sport jako racjonalną sferę, w której tradycja, moralność mogą zostać usunięte w cień, gdy chodzi o realizację własnych celów. W pewnym sensie zachowania patologiczne stają się dla tego środowiska normą, przez co tracą status dewiacji, a przeradzają się w mechanizm, który konieczny jest dla osiągnięcia własnych korzyści. W tym przypadku ma to odzwierciedlenie w korupcji, która jest jedną z największych, zdaniem Steca, patologii w polskiej piłce nożnej. Z drugiej strony sport, a w tym przypadku piłka nożna jest specyficznym przejawem wspólnotowego przeżycia. Dla kibiców, 169 a przede wszystkim fanatyków sportu jest to sfera, która wymyka się poza racjonalne kryteria oceny. Funkcję kontrolną pełni, w tym przypadku tradycja, zwyczaj oraz przeświadczenie o idealistycznej sportowej rywalizacji, opartej na równych zasadach. Konflikt, który rodzi się na obu płaszczyznach, sprawia, że wszelkie patologie w obrębie piłki nożnej odbijają się szerokim – choć trzeba oddać, że przede wszystkim publicystycznym – echem. Polski futbol jest w organizacyjnym kryzysie Ta właśnie teza, w różnych kontekstach, przywoływana jest w całej książce. Trudno się z nią nie zgodzić. W ostatnich miesiącach przejawy patologii w polskim futbolu utrwaliły się jako jeden ze stałych punktów ogólnopolskich serwisów informacyjnych, dlatego też nawet osoby, które na co dzień nie są z piłką nożną związane, mogą również tego typu wnioski wysnuć. Jednak to, co szczególnie wartościowe w tej książce, to nie diagnoza o kryzysie polskiego futbolu, ale wielopłaszczyznowa analiza tego kryzysu. Można powiedzieć, że czytając tę książkę, raz czytelnik staje się początkującym piłkarzem, innym razem sędzią lub prezesem klubu i mierzy się z korupcją czy biurokracją w polskiej piłce z tych różnych pozycji. Wielopłaszczyznowa analiza pokazuje zakres problemów i patologii, jakie od lat toczą polski futbol. 2 Z. Krawczyk, O pełnię humanistycznego spojrzenia na kulturę fizyczną. Propozycja socjologiczna Floriana Znanieckiego [w:] Sport, kultura, społeczeństwo, J. Kosiewicz (red.),Warszawa 2006, s. 43. Pol$ka liga futbolowa Ogólnonarodowy dyskurs na temat korupcji w polskim futbol można podzielić na 170 RECENZJE–SPRAWOZDANIA dwa okresy, których datą graniczną jest rok 2003. Wiele wskazuje na to, że już wcześniej, w latach osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, zdawano sobie sprawę z jej ogromu, o czym może świadczyć film Piłkarski poker w reżyserii Janusza Zaorskiego3. Jednak była to dyskusja o tyle jałowa, że prawodawstwo polskie nie regulowało korupcji w sporcie jako przestępstwa, a ustawianie meczów było niejako wpisane w pejzaż polskiego futbolu. Dopiero w 2003 roku to się zmieniło i od tego czasu dyskusja rozgorzała, gdyż nie mówiono już o nagannych praktykach natury etycznej, ale o przestępstwach karnych. Nowelizacja kodeksu karnego z pewnością była krokiem milowym w zwalczaniu korupcji w sporcie. Głównym założeniem samej ustawy było włączenie organizatorów i uczestników zawodów sportowych do grona osób, które mogą być ścigane sądowo za przyjęcie korzyści majątkowej w zamian za nieuczciwość. Stanowiła ona odpowiedź na coraz częstsze, nieudowodnione jednak, zarzuty, że wiele spotkań piłkarskich w polskiej lidze było rozgrywanych nieuczciwe. Przed nowelizacją wspomnianej ustawy środowisko sportowe było poza państwowymi regulacjami dotyczącymi korupcji. Sport słusznie podkreśla swoją autonomiczność i odrębność od struktur państwowych. Jednak za zasłoną autonomiczności stworzyło się środowisko, które sprzyjało rozrostowi korupcji. To bowiem działacze tworzyli prawo w tym zakresie, egzekwowali je 3 J. Zaorski, Piłkarski poker, Warszawa 1988. i pełnili nad nim nadzór. Futbolowa władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza, choć formalnie rozdzielona, była de facto w tych samych rękach. Właśnie nowelizacja wspomnianej ustawy spowodowała, że nadzór, przynajmniej nad zjawiskami korupcyjnymi, został przeniesiony z poziomu związku na poziom centralny. Od tej pory: § 1 art. 296b znowelizowanego kodeksu karnego mówi: „Kto, organizując profesjonalne zawody sportowe lub w nich uczestnicząc, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę w zamian za nieuczciwe zachowanie, mogące mieć wpływ na wynik tych zawodów, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. § 2 tego samego artykułu stanowi, że: „Tej samej karze podlega, kto w wypadkach określonych w § 1 udziela albo obiecuje udzielić korzyści majątkowej lub osobistej”4. Punktem zwrotnym w dyskusji o skali korupcji w polskim futbolu był wywiad z Piotrem Dziurowiczem, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” z dnia 3.08.2005 roku, wielokrotnie przywoływany również przez R. Steca. Było to o tyle szokujące, że piastował on stanowisko prezesa GKS-u Katowice. Dlatego bardzo wiarygodne były jego opowiadania, jak sam przekupywał sędziów, piłkarzy innych drużyn, aby swojemu klubowi zapewnić awans do europejskich pucharów czy utrzymanie się w lidze. 4 Ustawa z dnia 13 czerwca 2003 r.: O zmianie ustawy – kodeks karny i innych ustaw (Dz.U. z 2003 r. Nr 111, poz. 1061). RECENZJE–SPRAWOZDANIA Czym skorupka za młodu… Rafał Stec jest przekonany, że przypadki korupcyjne, o których słyszymy w mediach to tylko wierzchołek góry lodowej. Korupcyjny proceder tworzy się już na samym dole organizacyjnej drabiny, co świetnie obrazuje przytoczona przez autora historia z jednej z warszawskich szkół, gdzie czwartoklasiści sprzedali mecz swoim kolegom (s. 9). Ta historia, tyleż samo zabawna, co zasmucająca, w doskonały sposób pokazuje skalę zjawiska, unaocznia także fakt, że tego rodzaju praktyki są powszechne na każdym szczeblu rozgrywek. Powyższy przykład ma tym większe znaczenie, jeśli weźmiemy pod uwagę znaczenie socjalizacji w grupie rówieśniczej. To właśnie środowisko rówieśnicze jest jedną z podstaw wychowawczych młodego człowieka. Rówieśnicy będący podobnie jak rodzina jedną z grup pierwotnych, w których jednostka uczy się swoich ról życiowych, stanowi niezwykle ważny aspekt wychowawczy. Jeśli w tej sferze młody człowiek napotka nieetyczne, a jednocześnie powszechnie akceptowalne zjawiska, jest wielce prawdopodobne, że sam będzie je akceptował, zwłaszcza że grupa rówieśnicza prawie całkowicie angażuje i podporządkowuje sobie członków wywierając wszechstronny wpływ na kształtowanie się najwyższych warstw ich osobowości5. Młodzi piłkarze szybko dostosowują się do reguł panujących w futbolu, powielają zachowania starszych kolegów, tym samym korupcja trwa od lat i nikt na dobrą sprawę 5 R. Toporkiewicz, Socjologia wychowania, Warszawa 1986. 171 się temu nie sprzeciwia. W tym kontekście niezwykle cenna jest teoria zróżnicowanych powiązań Edwina Sutherlanda, która zasadza się na tezie, że zachowanie przestępcze jest wyuczone, nie zaś nabyte. W zbiorze dziewięciu twierdzeń określających warunki popełniania przestępstwa pisze on m.in., że „zasadnicza część procesu uczenia się zachowania przestępczego zachodzi w obrębie grup pierwotnych”6. W grupach pierwotnych, m.in. grupie rówieśniczej, nabywane wzorce są internalizowane z wielką siłą, dlatego wspomniany przypadek drużyny szkolnej pokazuje, że młody piłkarz już na początku swojej sportowej kariery staje w obliczu nowego systemu normatywnego, którego przestrzeganie staje się normą. Podobnie rzecz się ma w środowisku sędziowskim. Gdy mówimy o korupcji w polskiej piłce, najczęściej widzimy obrazki z mediów, gdy byli sędziowie czy obserwatorzy z kajdankami na rękach prowadzeni są przez funkcjonariuszy policji. Fakt, że nie tylko sędziowie są zatrzymywani, niewiele tutaj zmienia, gdyż środowisko to, z racji funkcji, jaką pełni, powinno być wręcz nieskazitelne, a przynajmniej system organizacji pracy sędziów powinien minimalizować ryzyko popełniania czynów korupcyjnych. Tymczasem rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje młody polski sędzia, powoduje, że tylko najwytrwalsi mogą rzeczywiście wybić się w Europie. Ktoś, kto myśli o karierze sędziowskiej, zaczyna ją od 6 A. Siemaszko, Społeczna geneza przestępczości. Wokół teorii zróżnicowanych powiązań, Warszawa 1979, s. 70. 172 RECENZJE–SPRAWOZDANIA stanowiska asystenta starszego sędziego. Jeśli taki początkujący arbiter zacznie swoją przygodę z gwizdkiem od asystowania komuś, kto za nic ma jakiekolwiek zasady etyczne, jest wielce prawdopodobne, że analogiczne sposoby zachowania będzie naśladował. Sutherland, analizując źródła przestępczości, pisze też, że „uczenie się zachowania przestępczego następuje w toku interakcji z innymi osobami w procesie komunikacji”7. Sposób szkolenia sędziów, oparty na zdobywaniu uprawnień poprzez towarzyszenie starszemu arbitrowi, sprawia, że warunkiem koniecznym do zdobycia uprawnień sędziego jest intensywna komunikacja ze starszym opiekunem. Funkcjonuje więc w środowisku, gdzie korupcja jest obecna na szeroką skalę, przez co prawdopodobieństwo popełniania korupcyjnych przestępstw przez kolejne pokolenia sędziów zwiększa się. Obraz środowiska sędziowskiego nie jest oczywiście tak jednostronny. Jednostka przynależy do różnych grup społecznych, które mają czasem sprzeczne systemy normatywne. Właśnie ten fakt może stać się wyjaśnieniem dla krótkiej, acz bardzo dosadnej charakterystyki sędziego, który stara się być uczciwy. Rafał Stec pisze: „Uczciwy polski sędzia piłkarski albo były uczciwy polski sędzia piłkarski to człowiek zgorzkniały, rozczarowany, sfrustrowany” (s. 78). O ile w obszarze prawodawstwa przełomem w walce z korupcją był rok 2003, o ty- 7 Ibidem, s. 69. le w sferze społecznego odbioru korupcji w sporcie jako rzeczywistego problemu taką datą symboliczną jest rok 2006 i zatrzymanie „Fryzjera”. Od tego momentu walka z nieuczciwymi praktykami w futbolu nabrała rzeczywistego tempa i wyszła poza kancelarie prawnicze, stając się nieomal problemem społecznym. Ryszard F. oskarżony jest przez prokuraturę o założenie i kierowanie grupą przestępczą, która ustawiała wyniki spotkań na różnych szczeblach rozgrywek. Mimo to zadziwiające jest ciągłe zapieranie się władz PZPN, że złapani sędziowie to czarne owce, które wszędzie mogą się znaleźć. Gdy kilka lat temu w niemieckiej lidze pojawiły się podejrzenia, że kilku sędziów mogło brać udział w procederach korupcyjnych, od razu zostali przez federację surowo ukarani. Dlatego tak ważne jest wprowadzenie pełnego zawodowstwa wśród arbitrów, o co apeluje autor. Pociągnie to za sobą określone skutki prawne, przez co udowodnienie korupcji konkretnemu arbitrowi będzie równoznaczne z niemożliwością wykonywania zawodu. Wieloletnia ciągłość praktyk korupcyjnych pokazuje, że młodzi sędziowie czy piłkarze naśladują starszych – mamy więc do czynienia ze swoistą transmisją wartości. Z socjologicznego punktu widzenia ważne jest, że zarówno w jednej, jak i drugiej grupie stworzył się swoisty system normatywny, zasadzający się na ściśle określonych normach społecznych. Norma społeczna jest to: „aprobowana przez większość członków danej grupy lub społeczeństwa zasada określająca, jakie zachowanie jest w danej sytuacji społecznie akceptowane lub spo- RECENZJE–SPRAWOZDANIA łecznie nieakceptowane”8. Normy, które po analizie książki Steca wydają się podstawowe dla tych grup, to m.in.: możliwie jak największa liczba znajomych w strukturach PZPN, umiejętność symulowania uczciwej gry czy brak skrupułów przy akceptowaniu propozycji nieuczciwej gry w zamian za jakąś korzyść. Właśnie w tych grupach mamy do czynienia z sytuacją – mówiąc językiem Sutherlanda – „nadwyżki określeń sprzyjających naruszeniu prawa nad określeniami nie sprzyjającymi naruszeniu prawa”.9 Innymi słowy, sędziowie, piłkarze, działacze to w dużej mierze grupy, w których naruszanie prawa jest opłacalne, a działania dewiacyjne z makrosocjologicznego punktu widzenia, stają się na poziomie grupy normą, bowiem „ludzie stają się przestępcami wskutek kontaktu ze wzorami przestępczymi oraz wskutek izolacji od wzorów antprzestępczych”10. „Zabrania się gry w piłkę!”11 Korupcja w futbolu to niejedyny problem polskiej piłki nożnej. Kolejnym jest brak piłkarskich talentów, a ściślej mówiąc obecność systemowych rozwiązań, które nie sprzyjają wyszukaniu i odpowiedniemu poprowadzeniu kariery zdolnego młodego gracza. Jak to się dzieje, że Brazylia jest kuźnią znakomitych graczy, mimo że tamtejszy futbol jest również niezwykle skorumpowany? Dlaczego w Czechach, które potencja8 K. Olechnicki, P. Załęcki. Słownik socjologiczny, Toruń 2000, s. 44. 9 A. Siemaszko, Społeczna…, s. 77. 10 Ibidem, s. 78. 11 Hasło z tablic ostrzegawczych na osiedlowych trawnikach. 173 łem ekonomicznym są zbliżone do Polski, są stworzone warunki, które sprawiają, że czescy piłkarze są rozchwytywani przez najlepsze europejskie kluby? Dlaczego podobnie nie może być w Polsce? Autor zauważa kilka czynników – te, z którymi się zgadzam to: fatalny stan bazy treningowej i brak zintegrowanego systemu szkolenia. Natomiast mam pewne wątpliwości co do szukania przyczyn zapaści szkoleniowej w niedokształceniu polskich trenerów czy wielości alternatywnych form spędzania wolnego czasu dostępnych dla młodych ludzi. Obecny system organizacji pracy trenerów nie sprzyja profesjonalnemu podejściu do tego zawodu. Trenerzy nie mają stworzonych odpowiednich warunków pracy, aby w pełni oddać się temu, co robią, a owo oddanie jest tutaj kluczowe, gdyż, jak wspomniałem, jest to swego rodzaju powołanie – trudno uważać inaczej, jeśli trener piłkarskich juniorów pracuje za skandalicznie niskie wynagrodzenie (Stec przywołuje kwotę 300–400 złotych w przypadku trenera młodzieży), brakuje odpowiedniej bazy treningowej. Żeby zapewnić sobie dobre warunki do rozwoju warsztatu, konieczne jest chwytanie się dodatkowych zajęć, a i sam status trenera w centrali Związku nie jest zbyt wysoki. Niech świadczy o tym przykład Dariusza Wdowczyka. Gdy Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało tego polskiego szkoleniowca, a kilka dni później prokuratura postawiła mu zarzuty, zarząd PZPN z oburzeniem zareagował, że trener z zarzutami poprowadził jeszcze Polonię Warszawa w meczu ligowym. Niedługo potem PZPN zawiesił Wdowczykowi licencję trenerską. 174 Żeby było jasne – nie chcę tutaj bronić szkoleniowca – spotkała go zasłużona kara, niemniej jednak po boiskach w dalszym ciągu biegają piłkarze, którzy przyznali się do korupcji, a wiceprezesem PZPN jest człowiek z zarzutami prokuratorskimi o działanie na szkodę Związku. Mamy więc do czynienia z całkowitym przewróceniem wartości moralnych. Sport z założenia ma być wolny od wszelkiego rodzaju praktyk przestępczych. Ideą sportu jest, że w momencie rozpoczęcia rozgrywki każda ze stron ma równe szanse na wygranie rywalizacji. W przypadku korupcji taki status sportu zostaje zachwiany, a przekupienie sędziego, przynajmniej w piłce nożnej, staje się normalnością. W środowisku piłkarskim wystąpiła swoista redefinicją etycznych zachowań i tego, co w danym środowisku powinno być uznawane za normalną praktykę. Zupełnie nie przemawia też do mnie argument, że nie mamy w Polsce dobrze wyszkolonych piłkarzy, gdyż młodzież ma dzisiaj do wyboru o wiele więcej form spędzania wolnego czasu, niż to było chociażby w latach 70. Faktem jest, że Polska po 1989 roku, wchodząc na drogę kapitalizmu, a tym samym szerzącego się konsumpcjonizmu, zwiększyła alternatywne możliwości spędzania wolnego czasu, także wśród najmłodszych. Postępujący rozwój technologiczny tylko ten proces zdynamizował. Jednakże nie to jest źródłem w brakach szkoleniowych polskich piłkarzy. Idąc tym tokiem myślenia i nieco upraszczając, kraje Europy Zachodniej powinny mieć jeszcze gorszych piłkarzy niż Polska. Tak się nie dzieje, dlaczego? Odpowiedź leży w dostrzeżeniu roli RECENZJE–SPRAWOZDANIA sportu w wychowaniu młodych ludzi. Tam, gdzie ze sportu uczyniono jedną z głównych gałęzi socjalizacyjnych, tam również zadbano o to, ażeby uprawianie sportu stało się konkurencyjne dla odtwarzaczy mp3 czy konsoli do gier komputerowych. W Polsce boisko przegrywa ze sportem wirtualnym, ponieważ brakuje odpowiednich miejsc do uprawiania sportu. Nawet w dużych miastach rzadko spotyka się boiska trawiaste, nie mówiąc już o mniejszych miejscowościach, gdzie znalezienie skrawka do gry graniczy z cudem. Nic więc dziwnego, że młodzi ludzie odchodzą od futbolu, gdyż nie ma miejsc, gdzie mogliby bez obaw o własne zdrowie pograć w piłkę. Boisko na polskiej prowincji to często skrawek pola obok ulicy, zardzewiałe bramki, jeśli w ogóle są, bo często zastępują je dwa kamienie, a nawierzchnia bardziej przypomina kartoflisko niż miejsce do gry. Zgadzam się, że współczesny system szkoleniowy jest fatalnie zorganizowany. Jednak za największy problem uważam brak nowoczesnej bazy treningowej i zintegrowanego systemu szkolenia. A z tego dopiero wynikają pozostałe argumenty: brak kompetencji trenerów i malejące zainteresowanie futbolem wśród młodych ludzi. Zabetonowani działacze Rafał Stec nie stara się hierarchizować opisywanych przez siebie patologii. Jednakże w świetle przedstawionych faktów największym problemem polskiej piłki, z którego poniekąd wynikają opisane wyżej (korupcja w środowisku piłkarzy i sędziów, fatalne szkolenie), jest sposób zarządzania Polskim RECENZJE–SPRAWOZDANIA Związkiem Piłki Nożnej. Jest to instytucja w żaden sposób nieprzygotowana do zarządzania sportem, gdy ten coraz bardziej się komercjalizuje. Zjawisko komercjalizacji sportu, a w szczególności piłki nożnej zasługuje zresztą na osobną analizę, która stanowi odrębny nurt w publicystyce sportowej. Na polskim gruncie jednym z flagowych tematów w tej dyskusji jest niedostosowanie PZPN do praw rynku12. Jest to zarzut w całej rozciągłości słuszny. Autor pisze, że o ile wszystkie inne dziedziny życia, w różnym tempie, ale jednak, uwalniały się od sposobów rządzenia charakterystycznych dla poprzedniej epoki, o tyle zmiany te nie dotknęły polskiego futbolu (s. 188). Niech najlepszym na to przykładem będzie rozrośnięta administracja – pożera ponad połowę rocznego budżetu; niechęć do jakichkolwiek zmian – najmłodszy z członków zarządu PZPN w 2006 roku, Stanisław Bobkiewicz, urodził się w 1958 roku, a ponad połowa działaczy to pokolenie II wojny światowej. Brakuje świeżej krwi, młodych prężnych menadżerów, znających języki obce i mających umiejętności do kierowania dużym przedsiębiorstwem; bo w taki właśnie sposób postrzegane są związki sportowe na Zachodzie. Nawet samo pojęcie działacza, co słusznie zauważa autor, jest pojęciem z poprzedniej epoki. Wszędzie w liczących się federacjach jest szeroko pojęta specjalizacja: szef marketingu, dyrektor sportowy itp.; funkcje odpowiedzialne za ściśle spre- 12 A. Bodziak, J. Urbański. Dekomunizacja futbolu, „Wprost” 2006, nr 27, http://www.wprost. pl/ar/?O=92071&pg=0, dostęp: 10.02. 2008. 175 cyzowane pola działalności. Obecnie z trzydziestu trzech członków zarządu, tylko pięć osób ma sprecyzowany obszar działania, za który odpowiada. Choć i to sprecyzowanie w niektórych przypadkach jest bardzo mgliste, np. Eugeniusz Kolator jest I wiceprezesem ds. organizacyjnych, ale czym są owe sprawy organizacyjne do końca nie wiadomo13. Świta PZPN to swego rodzaju beton partyjny, oporny na wszelkiego rodzaju zmiany, lecz jakakolwiek ingerencja władz rządowych może grozić wykluczeniem Polski ze struktur FIFA. Ten argument cały czas przywołują członkowie zarządu PZPN, gdy na horyzoncie pojawi się groźba ingerencji władz państwowych. FIFA jak najbardziej słusznie piętnuje wszelkie próby powiązań polityki i sportu. Jednakże, jak doskonale zauważa R. Stec, po 1989 roku w polskim futbolu pełnili ważne funkcje ludzie związani z polityką, ale była to zawsze lewica postkomunistyczna (s. 189). Obecny kandydat nr 1 na stanowisko prezesa PZPN – Grzegorz Lato – jest byłym senatorem Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W polskich realiach niebagatelną rolę odgrywają też tzw. szare eminencje. Samo pojęcie odnosi się do osób, które nie będąc w strukturach jakiejś organizacji, mają jednocześnie duży wpływ na jej funkcjonowanie. W przypadku PZPN osoby takie często miały związek ze służbami bezpieczeństwa PRL, jak np. Andrzej Placzyński, były oficer SB, obecnie przedstawiciel firmy Sportfive, 13 Por. http://www.pzpn.pl/struktura.php, dotęp: 10.02.2008. 176 RECENZJE–SPRAWOZDANIA którego Michał Listkiewicz uczynił jedynym biznesowym pośrednikiem PZPN. Firma ta jest światowym potentatem marketingu sportowego, zajmuje się pośrednictwem w sprzedaży praw do transmisji sportowych. I tak, PZPN sprzedał prawa do transmisji z meczów reprezentacji właśnie Sportfive, a ta później odsprzedawała je telewizji publicznej, z należną sobie wysoką prowizją. Placzyński de facto stał się jednoosobowym działem marketingu w związku. Podobna sytuacja w ogóle nie powinna mieć miejsca, gdyż jednocześnie działał na rzecz prywatnej firmy, co musiało doprowadzić do konfliktu interesów. Jak mawia Roman Kosecki, były piłkarz, a obecnie poseł Platformy Obywatelskiej, „Polski Związek Piłki Nożnej to państwo w państwie”14. Nawiązuje do tego także Rafał Stec, który w świetny sposób charakteryzuje działaczy PZPN: „Oni wybierają siebie nawzajem i zależą tylko od siebie. Zawłaszczyli pewien fragment rzeczywistości i dopóki nie udowodni im się łamania prawa, mogą sobie w najlepsze podejmować wyłącznie decyzje szkodliwe i głupie. To dlatego medialną krytykę, przybierającą niekiedy rozmiary nawałnicy, przetrzymywali w świetnych nastrojach” (s. 193). W pełni zgadzam się z tą ponurą charakterystyką środowiska piłkarskich działaczy. Gdyby rozpatrywać tylko ten wycinek rzeczywistości, widzimy, że w niektórych sferach społecznych, nieformalne grupy interesów, tak często przywoływane choćby przez Andrze14 cja… A. Bodziak, J. Urbański. Dekomuniza- ja Zybertowicza, mają rzeczywisty wpływ na funkcjonowanie pewnych instytucji. Ów postkomunistyczny układ jest „rodzajem wirusa, którego istnienie w obrębie organizmu społecznego [w tym wypadku PZPN – dop. Ł.W.], sprzyja rozprzestrzenianiu się dalszych schorzeń i uniemożliwia skuteczną walkę z nim”15. Nie chcę w tym miejscu wdawać się w polemikę polityczną nad funkcjonowaniem tych grup w innych sferach życia społecznego; warto jednak podkreślić, że pojęcie układu jest w tym kontekście pojęciem kluczowym dla zrozumienia sytuacji w polskiej piłce i zrozumienia problemów, które Rafał Stec opisał. Nieformalne grupy powiązań, zredefiniowanie podstawowych kwestii etycznych, zmowa milczenia i niezwykła środowiskowa solidarność sprawiają, że współcześnie trudno sobie wyobrazić społeczne procesy, które mogłyby ową betonową strukturę rozsadzić. W tym kontekście warto przywołać rozważania Antoniego Kamińskiego, które mogą tłumaczyć nienaruszalność PZPN-owskiej struktury16. Centralnie planowana gospodarka z definicji narażona jest na ekonomię niedoborów, co w prostej linii prowadzi do korupcji, gdyż popyt przewyższa podaż. W Polsce komunistycznej również tego typu problemy miały miejsce, a korupcja stała się w pewnym sensie nieformalnym sposo15 A. Zybertowicz, W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ postnomenklaturowy, Warszawa 1993, s. 9. 16 A. Kamiński, Korupcja w warunkach postkomunistycznych przemian ustrojowych: podejście instytucjonalne [w:] Współczesne społeczeństwo polskie. Dynamika zmian, J. Wasilewski (red.), Warszawa 2006. RECENZJE–SPRAWOZDANIA bem na funkcjonowanie w systemie. Niezwykle istotna jest również kwestia osłabienia moralnych oporów wobec działań przeciwko strukturze państwowej. Państwo komunistyczne było w dużej mierze wrogiem jednostki, a próby sprzeciwu wobec funkcjonowania państwa i łamanie norm życia społecznego stały się jednym z elementów kształtowania jednostkowej tożsamości w opozycji do homo sovieticus. Przy transformacji ustrojowej, gdy upadają struktury starego systemu, a nowe potrzebują czasu na w pełni skuteczne funkcjonowanie, istnieje osłabienie mechanizmów kontroli. Wydaje się, że te trzy czynniki a więc nieformalna legitymizacja korupcji, funkcjonowanie w opozycji do państwa i osłabienie mechanizmów kontrolnych w trakcie procesu transformacji leżą u podnóża patologicznego zarządzania PZPN. Piłkarski związek stał się przechowalnią, gdzie w obliczu transformacyjnego zamętu trafiły jednostki, które moralnie i światopoglądowo tkwiły w poprzednim systemie. Synku, bądź kim chcesz, tylko nie piłkarzem Na zakończenie zdecydowałem się odnieść do bardzo ważnego wątku, który też został opisany przez autora. Nie jest to jednak moim zdaniem przyczyna kryzysu polskiego futbolu, a raczej jego skutek. Myślę tutaj o społecznej ocenie środowiska piłkarskiego i nazwijmy to popkulturowym wymiarze piłki nożnej. Choć nawet w warunkach polskiej pierwszej ligi, zarobki graczy przekraczają kilkakrotnie średnią krajową, to jednak piłkarz nie jest wymarzonym przez ro- 177 dziców zawodem dla ich dziecka. „Futbolista (…) to w powszechnej opinii prostak i nieuk, często sporo pijący, namiętnie wizytujący agencje towarzyskie, nie umiejący wydukać zdania złożonego” (s. 209). Słowem, konieczne jest poprawienie klimatu wokół futbolu. Zgodnie z poglądami George’a Ritzera stadion musi być miejscem magicznym, do którego ludzie chcą chodzić, w którym czują się lepiej, zapominając o dotychczasowych problemach17. W szerzącym się konsumpcjonizmie ludzie pragną czuć się dobrze obsłużonymi klientami, dlatego klub musi być wiarygodnym dostawcą rozrywki. Wątek ten jest doskonałą klamrą spinającą poruszane przez autora kwestie. Futbol jest w ogromnym kryzysie. U jego podstaw leży wszechobecna patologia na wszystkich poziomach organizacji, która jest efektem niekompetencji działaczy i nawyków rodem z poprzedniego systemu. Skutkiem takiego zarządzania jest powszechna korupcja i brak zintegrowanych systemów szkolenia i infrastruktury godnej XXI wieku. Wszystko to powoduje, że w świadomości społecznej istnieje porażający wizerunek piłkarzy i całego futbolowego środowiska. Rafał Stec podjął się trudnego zadania. Stworzenie rzetelnego wizerunku polskiego futbolu w sytuacji, gdy wśród ludzi piłki panuje swoista zmowa milczenia, wydawało się niemal niemożliwe. Napisał jednak ciekawą książkę, która jest doskonała, zarówno 17 G. Ritzer, Magiczny świat konsumpcji, Warszawa 2001, s. 43. 178 dla kibica chcącego poznać kulisy swojej ulubionej dyscypliny, jak i ludzi nauki, badających tę sferę działalności społecznej. Do tej pory za pierwszoplanowego krytyka polskiej rzeczywistości futbolowej uchodził Jan Tomaszewski, ale z czasem jego opis sytuacji stał się zbiorem oskarżeń, wynikających z personalnych animozji, prowadzonych na poziomie ulicznego krawężnika. Piłka sss… kopana jest zdecydowanie lepsza, posługując się terminologią sportową, można powiedzieć, że wymienionych tu krytyków polskiej piłki dzieli różnica klas. Autor podjął problem kompleksowo, przedstawiając mechanizmy funkcjonowania i nadużycia, które sprawiają, że polski futbol traci coraz większy dystans nie tylko do krajów Zachodu, ale też do państw byłego bloku komunistycznego. Przy całej trudności tematu i jego kontrowersyjności autor zachował jednak dobry styl i stworzył książkę godną zajęcia ważnego miejsca wśród analiz polskiej piłki nożnej. Łukasz Wrzesiński Anna Ciechanowska: Sprawozdanie z konferencji naukowej Nowa generacja seriali telewizyjnych a polska widownia Ogólnopolska konferencja na ten temat została zorganizowana we współpracy Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej oraz Komitetu Nauk o Kulturze Polskiej Akademii Nauk. Do spotkania uznanych badaczy i młodych adeptów nauki z różnych zakątków naszego kraju doszło w dniach 12–13 marca 2009 roku w Warszawie. RECENZJE–SPRAWOZDANIA Spotkanie w zamyśle organizatorów miało służyć szerokiej refleksji nad najnowszymi serialami amerykańskimi oraz ich recepcją w Polsce. Jak się okazuje, problematyka ta jest praktycznie nieobecna we współczesnej rodzimej humanistyce. Zważywszy na choćby wielomilionowe audytorium poszczególnych produkcji oraz wpływ wielu z nich na niektóre dziedziny naszego życia (na przykład język), wydaje się to znaczącym przeoczeniem, żeby nie powiedzieć – ignorancją. Ów brak refleksji nad serialami telewizyjnymi można uzasadnić między innymi tym, że ich oglądanie powszechnie uznawane jest za stratę czasu, zajęcie dla kur domowych, zwykle kojarzymy je z nudnymi, ciągnącymi się przez wiele lat i produkowanymi według tego samego schematu tasiemcami, w dodatku niewymagającymi wysiłku intelektualnego w procesie odbioru, a tym samym – wiele na to wskazuje – uznajemy je za niegodne stania się przedmiotem dyskursu naukowego. Innym niezwykle ważnym zjawiskiem związanym z oglądaniem seriali telewizyjnych, a dotąd również zręcznie pomijanym w opracowaniach, na które zwrócili organizatorzy konferencji Nowa generacja seriali telewizyjnych a polska widownia, jest ich drugie życie w sieci. Warto zauważyć, że współczesny widz nie ogląda kolejnych części przygód i perypetii swych ulubionych bohaterów tylko w telewizji czy z oryginalnych płyt DVD, lecz w znaczącej części korzysta z dobrodziejstw Internetu i programów do wymiany plików. Do tej pory zjawisko to było tajemnicą poliszynela i oficjalnie mało kto otwarcie przyznawał się, że RECENZJE–SPRAWOZDANIA ściąga, choć w praktyce badania wykazują, że w ten właśnie sposób generowana jest połowa ruchu w sieciach p2p. Tym samym konferencja stała się przyczynkiem do swoistego coming outu ściągających seriale. Pod takim zresztą tytułem ukazywały się teksty w Internecie, choćby w serwisie Popcorner. pl, zachęcające do wzięcia udziału w dyskusji na temat korzystania z nielegalnych plików. Powyższym problemom, tj. istotności badań nad problematyką odbioru seriali (i samych seriali), oraz zagadnieniu oglądania ich przez internautów poświęcone były wystąpienia otwierające konferencję. Po uroczystym otwarciu spotkania i przywitaniu zgromadzonych przez pofesorów: Annę Zeidler-Janiszewską oraz Wiesława Godzica, Mirosław Filiciak oraz Piotr Toczyski zajęli się wprowadzeniem zebranych do zagadnień będących jego przedmiotem. Przedstawione zostały wyniki badań przeprowadzonych wspólnie przez Centrum Badań nad Kulturą Popularną SWPS oraz Zespół Badań i Analiz Gazeta.pl nad oglądalnością seriali w sieci. Okazuje się, że choć blisko 80% ankietowanych śledzi losy ulubionych bohaterów zgodnie z ramówką telewizyjną, to jednocześnie 39% dociera do nich za pośrednictwem Internetu właśnie (ściągając pliki samodzielnie, korzystając z uprzejmości znajomych lub z serwisów umożliwiających oglądanie w przekazie strumieniowym). Proporcje te przedstawiają się zgoła inaczej wśród respondentów najmłodszych – tutaj aż 87% deklaruje wybór któregoś ze sposobów internetowych w celu dotarcia do najnowszych odcinków, 179 zaś tradycyjne oglądanie seriali już tylko 66%. Ponadto zaprezentowano krótki materiał filmowy (notabene dostępny nadal pod adresem http://www.youtube.com/ watch?v=hfqYXacEWB4) pod znamiennym tytułem Jak oglądacie seriale?. Daje on szansę poznania między innymi motywacji osób ściągających swoje ulubione tytuły z sieci. W opinii fanów seriali, którzy zdecydowali się wystąpić przed kamerą oraz użytkowników Internetu komentujących zaproszenie do dyskusji na ten temat w Popcornerze, głównym powodem korzystania z nielegalnej wymiany plików jest często wielomiesięczna przerwa w nadawaniu kolejnych ulubionych seriali, nagłe ich przerywanie lub pomijanie niektórych z nich, wreszcie kiepska jakość tłumaczeń list dialogowych, a wreszcie obecność lektora – użytkownicy preferują bowiem napisy, nawet te nieprofesjonalne, które jednak pozwalają na obcowanie z językiem oryginału i tym samym doskonalenie umiejętności w zakresie jego rozumienia. Ważnym i często podkreślanym elementem jest brak reklam, jak również wolność od telewizora – seriale ściągnięte z Internetu oglądamy wtedy, kiedy chcemy. Program konferencji obejmował blisko czterdzieści wystąpień zgrupowanych w tematycznych blokach, które odbywały się równolegle. W związku z tym w dalszej części sprawozdania przedstawiona zostanie problematyka poszczególnych sekcji, zaś szczegółowiej wybrane referaty. Pierwszy z bloków poświęcony był duchowości w serialach nowej generacji. Wystąpili w nim między innymi Wiesław Go- 180 dzic, który przyznał, że: „Kocha Dextera”. Prelegent zestawił fenomen popularności sitcomu „Kocham Lucy” – pierwszego przeboju serialowego, którego bohaterkę, Lucille Ball, uwielbiali wszyscy: od pozostałych postaci pojawiających się w tej produkcji po amerykańskich widzów – z postacią seryjnego mordercy, tytułowego Dextera. Przedmiotem refleksji stała się tutaj relacja medium telewizyjne–widz oraz próba odpowiedzi na pytanie, co telewizja zyskała i co straciła, proponując jako głównego bohatera tak specyficzną i kontrowersyjną postać. „Dexter” bowiem jest wielkim wyzwaniem, z którym na wielu płaszczyznach (poznawczej, emocjonalnej, moralnej) musi zmierzyć się odbiorca. Z jednej strony bohater jawi się jako „ten dobry”, ponieważ eliminuje ze sfery społecznej potwory, przestępców nieuchwytnych dla stróżów prawa, ale jednocześnie przecież zabija. Przejmuje funkcję sui generis boga wymierzającego sprawiedliwość, ale jednocześnie jest na wskroś ludzki. Czy ktoś z nas, choć raz nie pomyślał, że gdyby miał możliwość, to własnoręcznie wymierzyłby sprawiedliwość groźnemu przestępcy? Problem komplikuje się tym bardziej, że Dexter, pomimo swej skrywanej profesji, jest niezwykle sympatyczny i – jak można wnioskować po opiniach wielbicielek serialu zamieszczanych na forach internetowych – uchodzi za niezwykle przystojnego i pociągającego mężczyznę. W tym samym panelu wystąpili również Katarzyna Skowronek oraz Zbigniew Pasek, którzy opowiadali o nowej duchowości w serialach telewizyjnych. Zastanawiali się oni nad kwestią, na ile rzeczywistość serialowa RECENZJE–SPRAWOZDANIA z takich produkcji, jak „Gotowe na wszystko”, „Sześć stóp pod ziemią” czy „CSI” stanowi refleks współczesnej sytuacji społeczeństwa amerykańskiego, na ile na nią wpływa oraz czy można ją postrzegać jako zapowiedź przyszłych zmian społecznych w Polsce. Odbywająca się równolegle sesja koncentrowała się przede wszystkim na zagadnieniach teoretycznych. Rozważano kwestie takie jak: przyczyny popularności sophisticated crime stories w Polsce, podobieństwa i różnice między amerykańskimi serialami nowej generacji a dziewiętnastowieczną powieścią, adaptacją filmowych technik narracyjnych oraz problemem autorytetów moralnych, którymi w dobie ponowoczesności stają się między innymi bohaterowie sitcomów. W tej części udział wzięli: Agnieszka Ogonowska, Małgorzata Mika, Michał Dzieliński, Hubert Kubit oraz Natalia Osiatyńska. Kolejny panel poświęcony był recepcji animowanych seriali dla dorosłych, takich jak: „Simpsonowie”, „Miasteczko South Park” czy rodzimi „Włatcy Móch”. Paweł D. Madej w swym referacie „Simpsonowie na polskim gruncie” analizował kwestię niskiej oglądalności tego popularnego serialu w Polsce, wskazywał i analizował poszczególne możliwości znikomego zainteresowania tą produkcją, która sprawiła, że kolejne stacje stopniowo rezygnowały z jego emisji. Z kolei Judie Land zajęła się kontrowersyjną kwestią, tj. krytyką Kościoła katolickiego w produkcjach „Family Guy” i „South Park”. Znaczna część jej wystąpienia poświęcona była analizie poszczególnych odcinków wspomnianych seriali, w których nie tylko instytucja, ale i sama RECENZJE–SPRAWOZDANIA religia jest poddana ostrej i niewybrednej krytyce oraz ośmieszeniu. W dalszej części swojego wystąpienia zastanawiała się nad przełożeniem zarzutów hipokryzji stawianych klerowi na sytuację w Polsce oraz próbowała odpowiedzieć na pytanie, na ile sytuacja i problemy obecne w Stanach Zjednoczonych są odmienne, a w jakim stopniu jednak podobne do tych, które możemy zaobserwować w naszym kraju. Ponadto mówiła również o problemie antysemityzmu i homofobii oraz o przedstawieniach postaci Jezusa w katolicyzmie oraz w kulturze masowej. W tej części wzięli udział również Ewelina Twardoch, która opowiedziała o alternatywnej wizji świata i mediów, którą przynoszą animowane seriale dla dorosłych, oraz Rafał Kuś, który rozważał kwestie polityczne w referacie zatytułowanym „Republikanie z kreskówki? Jak »South Park« komentuje rzeczywistość polityczną USA”. Równoległy panel stanowił doskonałe preludium do wystąpień, które miały miejsce następnego dnia. Powoli, ale nieuchronnie zbliżał się moment, kiedy na warsztat wzięto kwestie związane z seksualnością, etnicznością, płcią oraz poprawnością polityczną. Trójka prelegentów przedstawiła referaty, które może nie stanowiły spójnej całości, jednak pozwalały na szybkie zorientowanie się w ważnych problemach mających realne odzwierciedlenie nie tylko w rzeczywistości amerykańskiej, ale również europejskiej, w tym w polskiej. Tomasz Bielak wskazał, iż serial „Nip/Tuck” („Bez skazy”) jest jednym z najpopularniejszych wśród użytkowników torrentów. Fenomenu tego tytułu doszukiwał się w jego uniwersalności 181 – problemy i bolączki pięknych i bogatych równie dobrze mogą dotyczyć przeciętnego człowieka. Ponadto wskazał, że współcześnie mamy do czynienia z obsesją i kultem ciała, zaś niskie poczucie własnej wartości czy kłopoty z tożsamością są bardzo często powiązane z nieakceptowaniem swej fizyczności. To może być kolejny powód popularności historii o chirurgach plastycznych. Aleksandra Niemczyńska z kolei zastanawiała się nad problemem popularności oraz przemian gatunkowych w obrębie seriali medycznych. Przede wszystkim przedmiotem jej refleksji stał się „Dr House”, choć nie pominęła również innych telewizyjnych opowieści o lekarzach, takich jak: „General Hospital”, „Ostry dużur” czy „Chirurdzy” oraz rodzimych produkcji („Na dobre i na złe”, „Szpital na perypetiach”, „Daleko od noszy”). Oś jej wystąpienia zdecydowanie jednak przechyliła się w stronę produkcji opowiadającej o zgorzkniałym, cynicznym, obarczonym niepełnosprawnością lekomanie. Znaczna część wystąpienia zawierała dane statystyczne dotyczące jego oglądalności w Polsce i na świecie oraz analizę komentarzy umieszczanych na różnego rodzaju forach internetowych poświęconych serialom. Bardzo wyraźny w tym wystąpieniu był osobisty stosunek opowiadającej do bohatera, któremu poświeciła tyle miejsca w swych rozważaniach. Zresztą – sama przyznała – stało się tak dlatego, że go bardzo lubi. W toku dyskusji á propos tego wystąpienia rozważano między innymi kwestię poprawności politycznej w serialu „Dr House”. Badania dowodzą, że jedną z przyczyn popularności tej postaci jest właśnie wykra- 182 czanie poza przyjęte normy – mówienie pacjentom i ich rodzinom tego, co się myśli, nielubienie osób określonej nacji czy koloru skóry i w jakikolwiek inny sposób odmiennych. Analizy samego serialu jednak wskazują, że wszelkie te pozornie niepoprawne kwestie wypowiadane są z dużą dozą ironii, a ich celem może być między innymi zaszokowanie odbiorcy. Ostatnie wystąpienie w pierwszym dniu konferencji – Agnieszki Fok – poświęcone było kwestiom etnicznym w najnowszych serialach amerykańskich. Uderzająca jest w nich rozbieżność między oficjalną polityką poszczególnych stacji telewizyjnych oraz państwową, zmierzającymi do niwelowania różnic rasowych w mediach, a rzeczywistymi praktykami. Zobrazowaniu zagadnienia służyły liczne statystyki występowania osób pochodzenia afroamerykańskiego czy latynoskiego oraz granych przez nich ról w poszczególnych serialach, między innymi: „Gotowych na wszystko”, „CSI” czy „Seks w wielkim mieście”. Dane te pozornie uspokajają sumienie społeczeństwa amerykańskiego – proporcje ras są porównywalne w poszczególnych tytułach i rzeczywistości społecznej. Z drugiej strony jednak prelegentka wskazała na fakt, że role, w których obsadzani są niebiali aktorzy, to najczęściej postaci drugo-, a nawet trzecioplanowe, nierzadko pojawiające się jedynie epizodycznie w jednym bądź kilku kolejnych odcinkach. Ponadto rzadko Afroamerykanin, Latynos, Azjata czy osoba pochodzenia indiańskiego grają postaci szefów, menadżerów i innych osób cieszących się uznaniem społecznym. Tym samym pomimo pozorów dbałości RECENZJE–SPRAWOZDANIA o równość utrwalane są etniczne i rasowe stereotypy. Rozważania teoretyczne zostały urozmaicone o analizę nieznanego szerszej publiczności w Polsce serialu „Scrubs” („Hoży doktorzy”). Drugi dzień konferencji rozpoczął się od refleksji nad tym, kto ogląda seriale amerykańskie w Polsce. Z referatem podejmującym tę problematykę wystąpiły Aneta Jaworska, a następnie Katarzyna Reizer („Serialowa pożywka”) oraz Anna Petelenz, która rozważała przyczyny odwrócenia się odbiorców od telewizji, a zwrócenie w stronę Internetu – szanse konkurowania tej pierwszej z dostępnością seriali w sieci („Dlaczego nie-telewizja? O praktykach stacji tv spychających widzów w otchłań sieci”). Wiktor Piątkowski zaś zajął się problematyką serialowego marketingu i jego znaczenia dla sukcesu poszczególnych tytułów. Jako ostatni w tej grupie wystąpił Mateusz Sobecki z referatem „Made in Showtime”, w którym podjął próbę refleksji nad sympatiami widzów w Polsce dla seriali wyprodukowanych przez tę popularną w Stanach Zjednoczonych stację. W równoległym panelu wiodącym zagadnieniem stała się płeć oraz orientacja seksualna. Jako pierwsza wystąpiła Anna Jawor, która opowiadała o serialowym wizerunku kobiety. W swym referacie przedstawiła najczęstsze role, w jakich one występują w polskich produkcjach, wskazała na znaczną ich stereotypizację oraz spróbowała dokonać przełożenia rzeczywistości serialowej na społeczną i vice versa. Po niej z bardzo ciekawym tekstem wystąpiła też Agnieszka Kozak. W oparciu o genderowe i queerowe koncepcje starała się odpowie- RECENZJE–SPRAWOZDANIA dzieć na pytanie, czy „Californication” to za nowy typ serialu dla kobiet. Próbowała również rozstrzygnąć kwestię możliwości uznania mitów, choćby męskości i kobiecości, obecnych w omawianej produkcji za kontynuację tych z „Seksu w wielkim mieście”, „Gotowych na wszystko” czy „The L Word”. Po tematyce skoncentrowanej na kobietach przyszedł czas na tekst poświęcony męskiemu homoseksualizmowi. Samuel Nowak opowiadał o serialu „Queer as Folk”, który stanowi wyraz inkorporowania przez telewizję polityki różnicy jako strategii narracyjnej, co ma służyć zagospodarowywaniu kolejnych segmentów rynku. Prelegent dokonał porównania dwóch wersji serialu – starszej angielskiej oraz amerykańskiej wskazując na dokonane modyfikacje, niezbędne z punktu widzenia dostosowania go do wymogów, oczekiwań i obyczajowości panującej w Stanach Zjednoczonych. Celem referatu była również próba odpowiedzi na pytanie o postpolityczny wymiar „Queer as Folk” na gruncie brytyjskim oraz polskim. W dalszej części panelu Michał Gulik rozważał problem nadreprezentacji płci w popularnym serialu „Gotowe na wszystko”. Wskazał on na brak spójnych wizerunków płci, które widz mógłby biernie przyswoić, co zmusza widza do gry ze schematami. Ponadto, posługując się teorią queer, wykazał, że pozornie antyfeministyczny backlash, za jaki uchodzą „Gotowe na wszystko”, jest w istocie sposobem walki z nadmierną sztucznością, światem pozorów. W świetle tych rozważań już sama kategoria kobiecości jawi się jako niejasna, pozorna, swoisty performance. W serialu 183 dowodem tego jest idealność bohaterek oraz uporczywe i bezwzględne trzymanie się pozorów i sztywnych reguł. Prowadzi to do znacznego przerysowania i wręcz parodii. W efekcie okazuje się, że trzymamy się owego sztucznego świata, gdyż ani poza nim, ani poza dyskursem nie istnieje żadna rzeczywistość służąca za oparcie. Przedpołudniową część obrad zamknęło wystąpienie Zuzanny Konarskiej oraz Moniki Marczak na temat fenomenu seriali LGBT w Polsce na przykładzie „Queer as Folk” oraz „The L Word”. Referat ten spotkał się z dużą krytyką ze strony zgromadzonego audytorium, oburzonego – skądinąd słusznie – próbą połączenia metodologii gender/queer z psychologią ewolucyjną. Zgodnie uznano, że jest to nadużycie, jak również pojawiły się głosy sugerujące niezrozumienie przywoływanych koncepcji czy niedostrzeżenie faktu ich przeciwstawności. Prelegentkom nie udało się przekonać dyskutantów do swoich racji, choć – co trzeba im oddać – wytrwale próbowały uzasadnić swój wybór. Kolejne wystąpienia, już po przerwie obiadowej, poświęcone były niezwykle różnorodnej tematyce. W sekcji pierwszej, w której udział wzięli kolejno: Marta Olcoń-Kubicka, Bogumiła Mateja, Anna Nacher oraz Marta Juza, dyskutowano o internetowych społeczności serialowych fanów, jednak zdecydowaną przewagę miała problematyka konwergencji – przepływu między starymi a nowymi mediami. Autorki wskazywały na różnorodne mechanizmy przeobrażenia serialowego gatunku, jak również podkreślały znaczenie komunikacji internetowej. 184 Rozważania w sekcji drugiej rozpoczęła Justyna Wierzchowska, która przedstawiła referat pt. „Wątki psychoanalityczne w Rodzinie Soprano”. Analizując terapię głównego bohatera – Tony’ego Soprano oraz niejasne stosunki łączące go ze swoją psychoanalityczką, wskazała na problemy współczesnego społeczeństwa amerykańskiego, którego członkowie poddani są presji wpasowania się w model bądź ideał prawdziwego Amerykanina, dowodzącego prawdziwości american dream. Ponadto wskazała wiele problemów, które są poruszone w serialu, a jakie mogą umknąć widzowi zaabsorbowanemu historią zmagania się Tony’ego z problemem depresji. Autorka odniosła również kontekst amerykańskiego serialu do polskich realiów, tym samym pokazując uniwersalne elementy przekazu „Rodziny Soprano”. Kolejny referat poświęcony był amerykańskim przedmieściom. Katarzyna Grynienko poprzez tekst „Serialowa dekonstrukcja obrazu amerykańskiego przedmieścia w oczach polskiego odbiorcy” pokazała, jak na przestrzeni kilkudziesięciu lat zmieniał się sposób przedstawiania podmiejskich osiedli. Wskazała na rozbieżności między serialowymi a rzeczywistymi przykładami suburbii oraz zastanawiała się nad czytelnością obrazu przedmieść dla polskiego widza w takich serialach, jak choćby „Gotowe na wszystko” czy „Weeds”. Anna Sawczuk oraz Magdalena Dasiewicz, studentki psychologii w SWPS, przedstawiły z kolei wspólny referat poświęcony psychologicznym aspektom serialu „Przyjaciele”, w którym starały się odpowiedzieć na pytanie, co nam daje oglądanie tej produk- RECENZJE–SPRAWOZDANIA cji, czyli jakie potrzeby widza zostają zaspokojone i jakie przełożenie ma ona na jego życie. Autorki dowodziły, że poprzez poruszanie trudnych, kontrowersyjnych problemów serial ten uczy radzenia sobie w trudnych chwilach, oswaja z nieznanymi zjawiskami i sytuacjami. Przede wszystkim jednak „Przyjaciele”, jak sam tytuł wskazuje, podkreślają wielkie znaczenie więzi międzyludzkich, nie tylko z rodziną, ale właśnie ze znajomymi, przyjaciółmi, z którymi dużo łatwiej pokonuje się problemy. Na zakończenie sekcji wystąpiła autorka niniejszego sprawozdania z referatem poświęconym przemianom postaci wampira w serialach nowej generacji. Przedmiotem refleksji stały się najnowsze produkcje: „True Blood”, „Blood Ties” oraz „Moonlight”. Kluczowa kwestia: czemu służy tematyka wampiryczna i w jaki sposób wampiryczni bohaterowie mogą w linii prostej stać się kontynuacją mitów rasowych i etnicznych? Jakie są związki między najnowszymi serialami wampirycznymi, prężnie rozwijającymi się społecznościami wampirów oraz grami komputerowymi? Charakterystyczna jest przy tym niszowość odbioru tego typu produkcji w Polsce – jakie są jej potencjalne przyczyny? Konferencję Nowa generacja seriali telewizyjnych a polska widownia można uznać za bardzo udaną. Zgodnie z zamysłem organizatorów stała się ona faktycznie okazją do spotkania przedstawicieli różnych dyscyplin i ośrodków naukowych, co okazało się bardzo inspirujące. Przejawem tego były nierzadko zaciekłe dyskusje i spory po kolejnych wystąpieniach czy rozmowy pro- RECENZJE–SPRAWOZDANIA wadzone w kuluarach. Konferencja stała się również świetną okazją do integracji środowiska naukowego rozsianego po różnych zakątkach naszego kraju. Zajmowano się przede wszystkim najpopularniejszymi i modnymi serialami (co było do przewidzenia), tymi, które zbierają przed telewizorami i monitorami wielomilionową publiczność: „Gotowe na wszystko”, „Seks w wielkim mieście”, „Californications”, „Dr House”, ale także stosunkowo rzadko emitowanymi w polskiej telewizji serialami z nurtu LGBT. Zabrakło jednak refleksji nad równie prężnie rozwijającym się i popularnym nurtem science-ficion i fantasy, czego przykładem może być choćby popularny wśród internautów serial „Heroes”. Dużym urozmaiceniem zorganizowanej konferencji było również zorganizowanie dwóch paneli dyskusyjnych z udziałem zaproszonych gości – przedstawicieli świata mediów oraz nauki. Szczególnie interesujący okazał się ten odbyty w pierwszym dniu jej trwania poświęcony przemianom formuły współczesnego serialu. Wzięli w nim udział: Wiesław Godzic, Edwin Bendyk z „Polityki”, Izabela Łopuch – reprezentantka TVN oraz Radosław Zaleski – serwisy internetowe Agory. W toku dyskusji okazało się, że różnica w postrzeganiu potrzeb polskiego widza między nadawcami a rzeczywistym audytorium jest przeogromna. Zestawienie polskich i amerykańskich fanów produkcji serialowych wypada zdecydowanie na korzyść tych drugich jako bardziej doświadczonych, wyrobionych, jak również wyedukowanych odbiorców. W myśl tego polskiego widza można zaspokoić czymkol- 185 wiek (czyli miałką, tendencyjną, mocno stereotypową propozycją). Ponadto należy unikać tematów kontrowersyjnych czy wymagających refleksji nad obejrzanym odcinkiem czy jego konkretnym problemem. To główne powody tego, że seriale tak chętnie ściągane z sieci (na przykład „Dexter”czy „Californication”) są emitowane o późnej porze – żeby nie zmuszać do myślenia nieprzygotowanego widza. Z ust przedstawicielki TVN w trakcie dyskusji padły bardzo wymowne słowa, gdy wypowiadała się na ten właśnie temat – „Widać, gdzie my tych widzów mamy”. Miało to, co prawda oznaczać, że doświadczenie polskiego miłośnika seriali jest dużo mniejsze niż jego kolegi ze Stanów Zjednoczonych. Wyszło niewątpliwie dwuznacznie, co od razu zostało zauważone przez słuchaczy. Czyżby niechcący wicedyrektorce Działu Produkcji Fabularnych TVN zdarzyło się powiedzieć, co naprawdę myśli i jak polskich widzów postrzegają decydenci wiodących stacji telewizyjnych? Ponadto warto podkreślić nowatorstwo podjętej tematyki oraz przekroczenie tabu w kwestii otwartego i publicznego przyznawania się do ściągania plików z Internetu. Po raz pierwszy w środowisku naukowym oficjalnie dyskutowano nie tylko nad prawdopodobną skalą zjawiska, lecz również nad jego przyczynami oraz skutkami. Mam nadzieję, że wnioski z konferencji wpłyną choćby w jakimś stopniu na politykę publicznych i komercyjnych nadawców w zakresie zaspokajania potrzeb widzów. Anna Ciechanowska