Wojciech Łukowski Smutek tożsamości, radość przynależności
Transkrypt
Wojciech Łukowski Smutek tożsamości, radość przynależności
Od tożsamości do wspólnoty ojczyzn seminarium Uniwersytetu Powszechnego im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach Wojciech Łukowski Smutek tożsamości, radość przynależności Tytuł wystąpienia należy rozumieć, nie jako postawienie mocnej tezy, ale wskazanie na pewną tendencję, która może wiązać się z posługiwaniem tymi dwoma pojęciami, za pomocą których opisujemy kluczowe wymiary kondycji psychicznej i kulturowej człowieka. Chodzi bowiem o centralny i złożony wymiar ludzkiej egzystencji, który powstaje w codziennym życiu, o ciągłe zagrożenie poczucia równowagi, harmonii i jednocześnie ciągłe dążenie do uzyskiwania poczucia bezpieczeństwa. W refleksji naukowej bardzo silnie zakorzeniło się pojęcie tożsamości. Ma ono też swój ideologiczny i polityczny wymiar. Stanowi fundament nie tylko myślenia o świecie, o tym jaki on jest, ale również konkretnych działań, norm prawnych, ładu konstytucyjnego. Tożsamość ma zawierać w sobie dość pewną, często prawnie usankcjonowaną odpowiedź na pytanie: Kim jesteśmy? „MY” odgrywa kluczową rolę. Musimy wyznaczyć granicę między „My” a między „Oni”. Gdy nie udaje się to nam w sposób pokojowy, to sięgamy po przemoc. Przemoc ta nie musi mieć charakteru wojennego. Bardzo dobrze jest zakorzeniona w różnorakich symbolicznych postaciach. Dzięki niej w miarę stabilna pozostaje granica między tym co nasze a tym co inne(obce). Określone są warunki, które wyznaczają inkluzję czyli włączenie do „MY”. Często te warunki są tak „wyśrubowane”, że wykluczają możliwość ich spełnienia. Tożsamość – tak rozumiana – jest zatem czymś „smutnym”. Bo świat włączonych i wyłączonych, świat, który na tym rozróżnieniu się opiera jest światem smutnym. Pełno w nim historycznych tragedii, odwiecznych wrogów. Tragedie często układają się w łańcuchy nieuchronnych zdarzeń, spisków. Pełno pomników, które nie podlegają dyskusji, schematów, które są podtrzymywane dla podtrzymania tego MY. Przerysowuję ten obraz. Czynię to jednak po to, aby pokazać ciężar, sztywność, niesympatyczność , niewielką kreatywność Tożsamości. Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym nie zaznaczył, że tożsamość bywa warunkiem przetrwania, trwania, a nawet pożądanego rozwoju. Jednak wystarczy, że zdamy sobie sprawę z faktu, że na światowym, czy europejskim „rynku” tożsamości są tożsamości „lepsze” i „gorsze”, abyśmy znowu mieli powód do smutku. Zwłaszcza, jeśli jesteśmy definiowani jako właściciele tożsamości „gorszej”. Niemiec , Szwajcar czy Austriak jest właścicielem tożsamości „lepszej” niż Polak. Polak jest właścicielem tożsamości „lepszej” niż Białorusin, Ukrainiec…? Czy to jest sympatyczny świat? Tak też wygląda świat tożsamości. I być może jest to jedna z kluczowych przyczyn tzw. podziału na centra i peryferie. I właściciele „gorszych” tożsamości reprodukują swoją zależność, tkwią w modernizacyjnych pułapkach, utrwalają mentalnie peryferyjność. Jest ona głównym elementem ich habitusowego wyposażenia. Podsumowując, rzekłbym tak: Wtedy, gdy próbujemy naszą wyobraźnię, nasze marzenia o lepszym życiu, o tym, co sensowne i co sensu nie ma, wtłoczyć w Tożsamość, wtedy będziemy również reprodukować Smutek. Tożsamość – powiedziałbym – jest pojęciem kategorialnym. Kategoria to próba nadania wspólnego znaczenia wielu różnym poszczególnym przypadkom. Aby to zobrazować wystarczy Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia Od tożsamości do wspólnoty ojczyzn seminarium Uniwersytetu Powszechnego im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach sięgnąć do świata zwierząt. Ssaki są kategorią obejmującą zwierzęta, które po urodzeniu potrzebują mleka matki. Ptaki to są zwierzęta, które mają skrzydła i latają (co zrobić z tzw. nielotami?). Wobec tego, jakimi zwierzętami są ludzie? Można powiedzieć, że należą do ssaków. To jest kategoria, która ich obejmuje. Czy takie ujęcie, to początek drogi do nieuchronnych konfliktów między ssakami a ptakami? A może też koalicji między kilkoma kategoriami zwierząt przeciwko innym kategoriom? Ale to nie jedyna możliwość. Fryderyk Nietzsche stworzył inną „kategorię” (chociaż przypuszczam, że myślał raczej o przynależności). Powiedział, że ludzie, to zwierzęta, które mają pamięć. Czyli można przypuszczać, bycie ssakiem jest dla niego nieistotne. Liczą się wszystkie zwierzęta. A my różnimy się od innych zwierząt pamięcią. Jednak pozostajemy zwierzętami. Nietzsche prowadzi nas w ciekawą stronę, otwiera drzwi więzienia Tożsamości. Wszyscy jesteśmy zwierzętami, tylko się (nieznacznie) od siebie różnimy np. pamięcią. Jeżeli jednak przypiszemy pamięci cechę wyjątkowości, to stworzymy tożsamość „lepszą”, która będzie zmuszona zrobić porządek z tymi, którzy są gorsi. Z prostego powodu: bo pamięci nie mają. Załóżmy jednak, że Nietzsche próbuje nam pokazać drogę. I jest to droga, która prowadzi nas w stronę Przynależności? Pamiętając, że wszelkie pojęcia mogą być użyte do rozbieżnych celów, przyjrzyjmy się temu pojęciu. Czy przez swoją większą relacyjność (kategorialność istnieje nadal, ma jednak drugorzędne znaczenie) nasz świat nie staje się bardziej radosny? Samo to pojęcie wydaje się mieć w sobie znaczny potencjał Radości, Ufności, Otwartości. Na czym polega relacyjność? Głównie na tym, że nie ma już ostrych podziałów MY-ONI. Albo ONI albo MY, My i Oni na naszych warunkach. Jest natomiast większa skłonność do określenia siebie przez to, co mnie wiąże z Konkretnym Człowiekiem. Właśnie z nim, a nie z Kategorią, do której jest zaliczony. Już takie odwrócenie perspektywy zmienia świat na bardziej różnorodny. Gdy w większym stopniu postrzegamy siebie i innych właśnie przez pryzmat przynależności, a nie przez pryzmat tożsamości. A przynależności mogą być różne, silniejsze, słabsze, sytuacyjne, utrwalone, w pewnym stopniu przypisane, czy w pewnym stopniu wybrane. Kryje się w tym znaczny potencjał, ale również pewne zagrożenie. Zawiera się ono przede wszystkim w tym, że zwiększa się łatwość w zmienianiu, dobieraniu, dopasowywaniu do aktualnej mody czy koniunktury różnych przynależności. Pułapka może polegać zaś na tym, że ta dowolność, pozorna wolność, stanie się rodzajem Tożsamości, i to może nawet bardziej zniewalającej niż wtedy, gdy trzymamy się sztywno tożsamości, wypełnionej jednolitą treścią. Optuję zatem, za swego rodzaju ascetyzmem, oszczędnością, uważnością, zwłaszcza w sytuacji, gdy pod wpływem różnych bodźców odrzucamy jakąś przynależność i zastępujemy ją inną. Albo nawet tej „starej” nie odrzucamy, tylko musi ona ustąpić nieco miejsca nowej. Warto pamiętać, że zasoby emocjonalne i poznawcze każdego z nas są ograniczone. Poza tym, im na więcej przynależności sobie pozwolimy, tym staną się one bardziej powierzchowne, ulotne, wymienialne. Grozi więc nam smutek, a może nawet depresja. A w najlepszym razie powierzchowność, naskórkowość czy nawet - powiedzmy to wprost - bylejakość. Innym zagrożeniem, raczej jednak już z repertuaru tożsamościowego niż przynależnościowego ( przypomnę, że oba pojęcia są pokrewne) jest tożsamościowa rebelia. Kilka lat temu nad urokliwym jeziorem w okolicy Augustowa odbywała się konferencja międzynarodowa, poświęcona pamięci społecznej w Europie Środkowo-Wschodniej. Jak to na konferencji wytwarza się rodzaj przynależności, wszak pojawiają się na niej osoby zajmujące się podobnymi zagadnieniami, wymieniają się między sobą. Ktoś, kto zajmuje się na przykład pamięcią na pograniczu polsko-rosyjskim może spotkać kogoś, kto analizuje zjawiska pamięci Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia Od tożsamości do wspólnoty ojczyzn seminarium Uniwersytetu Powszechnego im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach społecznej na przykład na pograniczu polsko-białoruskim. Mogą się nie tylko wymienić swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami, ale również się poznać i zaprzyjaźnić. Na tej konferencji wystąpienie miał młody badacz z Niemiec. Okazało się, że prowadzi swoje badania na Ukrainie. Wieczorem, gdy zachodziło już słońce, spotkałem go na pomoście, na brzegu wspomnianego, ślicznego jeziora. Zapytałem go czy jest Niemcem. Wszak mógł być też Austriakiem czy Szwajcarem. A może kimś jeszcze innym? Podczas swego wystąpienia mówił po angielsku. Kategorycznie mi odpowiedział: Nie, nie jestem Niemcem, jestem kosmopolitą. Na taką odpowiedź nie byłem przygotowany. W zasadzie bowiem było to w moim zamyśle pytanie, mające jedynie otworzyć wspólną przestrzeń rozmowy. Zaskoczyła mnie, może nie tyle sama odpowiedź, wszak nie można wykluczyć, że istnieje sprzeczność między byciem Niemcem i byciem kosmopolitą, zaskoczyła mnie tożsamościowa kategoryczność – odrzucenia jednej tożsamości i przyjęcia innej. Nie wiem jakby potoczyła się nasza rozmowa, gdyby jej początek był inny. Nie istnieje możliwość, aby to sprawdzić. Jednak zamknęła się przestrzeń wspólnej, może jedynie sytuacyjnej ograniczonej do tego wieczoru czy konferencji, przynależności. Błąd zrobiłem jednak również i ja. Przecież zadałem nieznajomemu kategoryczne, tożsamościowe pytanie: Kim Pan jest, czy jest Pan Niemcem? Jak się wydaje zatem, pojęcie przynależności bywa używane synonimicznie do pojęcia tożsamości. Delikatnie nalegam na ich rozróżnianie. Pojęcie przynależności pozwala lepiej oddać współczesną nam złożoność, dynamikę i subtelności ludzkich relacji, ich sytuacyjny i procesualny charakter, ich ambiwalencje i paradoksy. Jeszcze istotniejsze staje się rozróżnienie, jak pisze Joanna Czarnecka-Pfaff (patrz wykaz literatury), między tożsamością a przynależnością, wtedy gdy pragniemy adekwatnie ująć wielowymiarowość społecznych ulokowań czy umiejscowień. Można być przecież jednocześnie polskim Muzułmaninem, czuć się Polakiem i Żydem, Ślązakiem i Polakiem, Hip-hopowcem, człowiekiem z Puszczy (Białowieskiej?) etc. W trakcie życia każdej jednostki te parametry – które lepiej albo gorzej ze sobą harmonizują – tworzą przynależności. Biograficzna nawigacja każdego z nas polega na sztuce uzgadniania ze sobą ważnych parametrów tychże przynależności. Z całą pewnością przynależenie, stwarzanie i pielęgnowanie przynależności jest aktem kreatywnym: zarówno właśnie w pielęgnowaniu tego, co już istnieje, jak również w tworzeniu nowych przynależności. Czym zatem jest przynależność? Przynależeniem, Należeniem do czegoś, czymś, co na wyjątkowym miejscu stawia poczucie bezpieczeństwa. Jest naładowanym emocjonalnie społecznym ulokowaniem, umiejscowieniem czy zakorzenieniem. Floya Anthias uważa (patrz wykaz literatury) za przynależność (belonging) podzielanie wartości, sieci (networks) i praktyk. Osobiście (patrz wykaz literatury) nie posługiwałem się pojęciem przynależności, a silniej zakorzenionym na gruncie polskim pojęciem ojczyzny. Konstatowałem - w jednej z książek, w oparciu o badania przeprowadzone na Mazurach - że ojczyzny są jednocześnie silnie emocjonalnie naładowane i zróżnicowane. Inna jest społeczna konstrukcja ojczyzny potomka wysiedleńców z Akcji Wisła czy osób, które przybyły na Mazury po 1945 roku z Wileńszczyzny czy z Grodzieńszczyzny. Należy przy tym zaznaczyć, że pochodzenie etniczne czy terytorialne nie jest jedynym wyznacznikiem treści poszczególnych ojczyzn czy przynależności. Spróbuję teraz wyznaczyć możliwe ramy debaty nad przynależnością. Inspirację do tego czerpię z własnych obserwacji czy badań, ale również z lektur. Pojęcie Przynależności czy może lepiej Przynależenia (belonging) zakorzenia się w refleksji nad kondycją człowieka i społeczności w (hiper)mobilnym świecie. Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia Od tożsamości do wspólnoty ojczyzn seminarium Uniwersytetu Powszechnego im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach Przynależność czy Przynależności? Ludzie żyją jednocześnie oraz w kolejnych etapach swojego życia w różnych przestrzeniach przynależności, które nie zawsze w łatwy sposób dają się ze sobą połączyć. Ożywianie się wspólnotowych wzorów działania koreluje z indywidualizacją życiowych, biograficznych projektów. Wiąże się to również z lokalnym pozycjonowaniem wobec bardziej ukrytych celów modernizacji pojawiających się w kontekstach rozwojowych – pisze Joanna PfaffCzarnecka (2012). Można by tę tezę sparafrazować w następujący sposób. Kluczowa staje się nie jedna przynależność, ale wiele przynależności. Każdy z nas przynależy jednocześnie do kilku, a może nawet więcej przestrzeni, również może mu się przytrafić, że w trakcie swego życia będzie te przynależności zmieniał. Widać zatem już chyba dość dobrze, że w porównaniu z „posiadaniem” tożsamości, sytuacja człowieka staje się bardziej złożona. Tożsamość dawała schronienie w przestrzeni chronionej przez wytyczenie jasnych granic między tym, co nasze, a tym co obce. Przynależność takiego schronienia nam nie daje. Musimy sobie niejako radzić z jednoczesnością silnie zróżnicowanych dyskursów, orientacji dotyczących wartości i wzorów działania. Czasami jednak sobie nie radzimy, salwujemy się ucieczką w taką czy inną tożsamość, za którą kryje się (pozorna) pewność, że świat jest obliczalny, i że pozostaje pod naszą kontrolą. Może to być próba ożywienia historycznych schematów, krzywd, spisków, nałożenie ich na otaczający świat, zaadaptowania do „tu i teraz”. Sposobem poradzenia sobie z takim wyzwaniem bywa „strategia ślimaka”, schowanie się w skorupce kulturowych oczywistości. Tak, aby możliwie silnie ograniczyć możliwe oscylowanie między tym, co własne, a tym co obce. Niektórzy ratują się również za pomocą mniej lub bardziej kompulsywnej konsumpcji, ucieczką w Internet, ułudą posiadania dostępu przez Internet właśnie do całego świata, ściągania za darmo muzyki i filmów. Do strategii ratunkowych można by zaliczyć również sposoby zmiany świadomości (np. palenie marihuany, picie alkoholu etc.). W sumie można wyrazić żal, ubolewanie, że właśnie sięgamy po takie sposoby, aby się ratować. Przynależenie do wielu domen, przestrzeni kryje w sobie potencjał możliwej radości, poczucia sensu życia, różnorodności, która jest nie tylko na zewnątrz nas, ale, która może się przenieść do naszego wnętrza i kształtować nas. Stwarzać punkty odniesienia dla biograficznej nawigacji, opartej na zdolności do przekraczania granic, a jednocześnie zachowania poczucia bycia sobą. Obecny kryzys wydaje się być miejscem trudnej do zrozumienia sytuacji, swego rodzaju wypłukiwania świata z sensu. Dojmującym i często najważniejszym uczuciem jest lęk. Lęk, który jednych paraliżuje, innych skłania czy utwierdza w przekonaniu, że jeśli o coś można się troszczyć, to jedynie o swoje bardzo wąsko zdefiniowane interesy. Bibliografia, wybrane pozycje: 1. Anthias, F. 2006. Belongings in a globalising and unequal Word: Rethniking translocations, s. 17-31 w: N. Yual-Davis/K. Kannabiran/U. Vieten (red.), The situaed politics of belonging. London. SAGE. 2. Pfaff-Czarnecka J. 2012. Zugehörigkeit in der mobilen Welt. Politiken der Verortung. Getynga. Wallstein Verlag. 3. Łukowski W. Społeczne tworzenie ojczyzn. Studium tożsamości mieszkańców Mazur. Warszawa. Wydawnictwo Naukowe Scholar. Tekst powstał w ramach seminarium „Od tożsamości do wspólnoty ojczyzn” sfinansowanego ze środków Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku i Fundacji Edukacyjnej Jacka Kuronia Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia