Miesiecznik 153

Transkrypt

Miesiecznik 153
MIESIÊCZNIK
Biuletyn Informacyjny ŒKF
30.12.2002
NR
153
Rys. Ma³gorzata Pudlik
Peter Jones jest grafikiem średniego
pokolenia. W 1974 ukończył znaną St. Martin’s School of Art w Londynie. Na drugim
roku studiów zainteresowały go powieści
Isaaca Asimova i Larry’ego Nivena – wtedy
też zaczął tworzyć grafiki w stylu sf.
Pierwsze okładki narysował dla wydawnictwa Puffin, ale prawdziwą karierę rozpoczął,
kiedy trafił do Granada Publishing.
Prezentowane tu okładki pochodzą z lat
1974-1980.
The Enchanter Completed
The Complete Enchanter
Neutron Star (Pupeteer)
James Coburn, znany
aktor i laureat Oscara
zmarł na atak serca 18 listopada
2002 w swoim domu w Beverly
Hills. Miał 74 lata.
Występował w rolach drugoplanowych w kilku klasycznych
filmach, od Siedmiu wspaniałych po Wielką ucieczkę, oraz
w licznych westernach (także
włoskich). Współpracował z reżyserami takimi
jak Blake Edwards, Sergio Leone, Sam Peckinpah
czy Don Siegel. Oscara otrzymał w 1998 za rolę
drugoplanową w Affliction Paula Schradera. Dla
fanów sf znany jest przede wszystkim jako Flint,
bohater dwóch parodii Bonda, oraz jako głos
w Potworach i Spółce. Wystąpił też w Grubym
i chudszym, Egzekutorze i wielu innych filmach,
mniej lub bardziej związanych z fantastyką.
Zmarł Glenn John McQueen, animator ze
studia Pixar, współtwórca tak znanych postaci jak Chudy w Toy Story czy mała Boo w Potworach i Spółce. Miał 41 lat, przyczyną śmierci
był nowotwór. Od ośmiu lat pracował dla Pixara,
jako animator w Toy Story, potem jako szef animacji w Toy Story 2, Dawno temu w trawie i Potworach, a ostatnio w realizowanym dopiero filmie Cars.
Glenn Quinn, irlandzki aktor, który wystąpił w pierwszym sezonie serialu Anioł
ciemności, zmarł nagle 3 grudnia z niewyjaśnionych przyczyn. Miał 32 lata. W serialu grał Doyle’a, pół-demona i współpracownika głównego
bohatera. Postać jednak zginęła, a w kolejnych
odcinkach rolę pomocnika Anioła objął Alexis
Denisoff jako Wesley.
Policja nie wyklucza przedawkowania narkotyków, ale z ostatecznym werdyktem należy zaczekać do zakończenia badań.
W wypadku samochodowym zginął znany
animator, weteran w tym fachu, William
Henson. Miał 78 lat. W swojej karierze współtworzył postacie znanych wiewiórek Chipa
i Dale’a oraz latającej wiewiórki Rocky’ego i jej
pomocnika, nierozgarniętego łosia Bullwinkle’a.
James Earl Jones zapewnił, że powróci do
roli głosu Dartha Vadera w trzecim epizodzie
Gwiezdnych wojen, planowanym na rok 2005.
Kiedy Anakin stanie się Vaderem (co wg Lucasa
nastąpi w samej końcówce filmu), przemówi głosem Jamesa Earla Jonesa. Sam Jones jest pełen
podziwu dla Christensena, odtwórcy roli młodego
Skywalkera – stwierdził, że Anakin wygląda jak
wąż.
W siódmym sezonie
serialu
Stargate SG1 powróci
cała klasyczna obsada.
Już wcześniej wiadomo
było, że na kontynuację roli zgodził się Richard Dean Anderson jako
główny bohater, pułkownik Jack O’Neill. Potem
zapowiedział powrót Michael Shanks jako dr Daniel Jackson (powracający z innej płaszczyzny
istnienia). Ostatnio swój udział potwierdzili
również Amanda Tapping (major Samantha
Carter), Christopher Judge (Teal’c) i Don S. Davis
(generał Hammond). Pozostanie też w składzie
Corin Nemec, który jako Jonas Quinn w szóstym
sezonie zajął miejsce Daniela Jacksona w zespole
SG1. SCIFI Channel zapowiada pełny sezon – 22
odcinki.
W tej chwili w USA emitowany jest szósty sezon Stargate SG1, siódmy rozpocznie się latem
2003. W Polsce po długiej przerwie (kiedy telewizja wyemitowała dwa pierwsze sezony), serial
powrócił, niestety już w telewizji płatnej – HBO
prezentuje sezon trzeci.
Anthony Stewart Head, czyli Giles w serialu
Buffy – postrach wampirów, dołączył do
tych, którzy przewidują koniec Buffy po zakończeniu tego sezonu (siódmego). Jego zdaniem,
serial zatoczył pełny krąg, wrócił do swoich początków, to znaczy do szkoły w Sunnydale. To
dobre miejsce, żeby przerwać – dopóki Buffy wciąż
zyskuje wysokie oceny. Dyskusje o przyszłych
losach serialu trwają właściwie od samego
początku bieżącego sezonu. Wciąż nie wypowiedziała się sama Buffy, czyli Sarah Michelle Gellar
– twierdzi, że za wcześnie jeszcze, by mogła podjąć
3
decyzję. Pojawił się nawet pogłoski, że serial
będzie kontynuowany nawet bez niej.
Natomiast wciąż nie jest wykluczony brytyjski
serial odpryskowy Buffy, którego bohaterem
byłby właśnie Giles (zatytułowany Ripper albo
The Watcher). BBC nadal jest zainteresowana
produkcją. Jedyny problem to John Whedon,
który chciałby uczestniczyć w produkcji, a zwyczajnie nie ma na to czasu – skoro pracuje głównie
w USA, podróże do Anglii byłyby dość kłopotliwe.
Tymczasem pojawiły się plotki, że telewizja
UPN skłonna jest zaoferować Sarah Michelle
Gellar aż 750 tys. dolarów za każdy odcinek, jeśli
tylko zgodzi się zostać na kolejny sezon. To
oferta trudna do odrzucenia.
Nagrodzona Oscarem
Hale Berry zapowiedziała, że chętnie wystąpi
w rozważanym cyklu filmów
o Jinx, postaci z ostatniego
filmu z Bondem Śmierć nadejdzie jutro. Plany realizacji
takich filmów ogłosiła wytwórnia MGM. Zobaczymy.
Na razie Berry wystąpi w drugiej części X-Menów,
zatytułowanej X2 (premiera w maju 2003), gdzie
powraca do roli Storm.
Przy okazji premiery Bonda w Wlk. Brytanii
aż czterech z pięciu Bondów spotkało się z królową Elżbietą i księciem Philipem na bankiecie
z okazji 40. rocznicy narodzin agenta 007. Przyjęcie odbyło się w Royal Albert Hall i połączone
było z premierą filmu. Przed królową stanęli
Pierce Brosnan, George Lazenby, Timothy
Dalton i Roger Moore. Rzucała się w oczy nieobecność najsłynniejszego z aktorów, to znaczy
Seana Connery’ego.
Drugi film o Harrym
Potterze miał swoją
amerykańską premierę 15
listopada (w Polsce półtora
miesiąca później). Można się
spodziewać, że będzie kasowym przebojem, choć może
nie dorównać pierwszej części. Ale o tym przekonamy się
już wkrótce. W rolach głównych Harry’ego
Pottera i komnaty tajemnic wystąpiła ta sama
trójka aktorów co poprzednio (Daniel Radcliffe,
Emma Watson i Rupert Grinch), Richard Harris
po raz ostatni zagrał Dumbledore’a, natomiast
jako zarozumiały profesor Lockhart wystąpił
4
Kenneth Brannagh. Treść wszyscy znają – dość
więc zaznaczyć, że Chris Columbus zrobił film
bardzo o wierny książce. Jednak to, co w książce
bawi, w filmie niekoniecznie się sprawdza, tym
bardziej, że treścią są problemy rzeczywiście poważne, takie jak rasizm, próżność czy natura
Zła. W Komnacie tajemnic zbyt wiele jest postaci,
zbyt mało motywacji, co zaowocowało zestawem
scen (ciekawych) mających mało ze sobą wspólnego, takich jak pojedynek Lockharta ze Snapem
czy sekwencja meczu quidditcha, niewiele wnosząca do akcji, za to prezentująca lepsze sztuczki
techniczne. Ale zobaczyć wypada.
Babilon 5 wystartował
osiem lat temu w telewizji, kiedy jego twórca, J.
Michael Straczynski, był człowiekiem całkiem nieznanym
i nikt nie przypuszczał, że ustanowi nowe standardy dla seriali i filmów. To, co wyróżnia
ten serial spośród innych, to
rozsądnie wymyślona, wciągająca i złożona fabuła, zaplanowana na pięć sezonów (110 odcinków), nieźle rozbudowany świat i postacie – różnorodne i zmieniające się w czasie akcji, zależnie
od wydarzeń. Teraz, po latach, ukazał się długo
oczekiwany zestaw DVD z pierwszym sezonem
Babilonu – porządnie wydanym, po dwóch
„sondażowych” DVD. W pierwszym sezonie, jak
zwykle, akcja rozwijała się dość powoli, gdyż
trzeba było zaprezentować świat, postacie, nieznane wcześniej rasy. Co nie znaczy, że nie był
istotny i łatwo można dostrzec początki pewnych
wydarzeń, które rozwiną się dopiero w późniejszych odcinkach. Sporo jest też odcinków pojedynczych, poza głównym wątkiem. Mimo to nie
można narzekać na brak dramatycznych rozwiązań – jak choćby w Midnight on the Firing Line,
And the Sky Full of Stars, Signs and Portents,
Babylon Squared czy kończący sezon Chrysalis.
Straczynski okazał się też świetnym gawędziarzem i jego komentarz wart jest wysłuchania.
Do odcinków dołączono cykl wywiadów (przeprowadzonych w tym roku specjalnie dla edycji
DVD); mówią aktorzy Doyle, Biggs i Furst,
a także realizatorzy John Iacovelli i John Vulich
(specjalista od charakteryzacji). Na płytach znajdziemy też 20-minutowy dokument Back to
Babylon 5 oraz cześć interaktywną: The Universe
of Babylon 5, coś w rodzaju multimedialnego
przewodnika i encyklopedii. Cena – 100 dolarów.
Jeszcze przed premierą
Solaris, reżyser Steven
Soderbergh zaznaczył, że film
różni się wyraźnie od oryginału
Andrieja Tarkowskiego (1972),
opartego na powieści Lema
(Soderbergh zrealizował raczej
remake filmu Tarkowskiego niż
nową ekranizację powieści
Lema – tak przynajmniej twierdzi). W kontekście
filmu, jak wyjaśnił, planeta i ocean Solaris są
metaforą wszystkiego, co nieznane. Może to być
Bóg, śmierć, miłość... Dlatego takie kłopoty
sprawia badaczom. Bardzo poważną zmianą jest
poszerzenie roli Harey (u Soderbergha nazywa
się Rheya, a gra ją Natascha McElhone). Film
ma pokazać, czy rzeczywiście jesteśmy skazani
na powtarzanie tych samych błędów.
Z kolei George Clooney, odtwarzający rolę
Kelvina, zaznaczył, że film nie jest reklamowany
jako sf – młody człowiek, który przyszedłby do
kina, oczekując klasycznego filmu sf, byłby
naprawdę zirytowany.
Sam film w warstwie fabularnej opowiada
w przybliżeniu znaną czytelnikom historię. Chris
Kelvin, psychiatra, wciąż rozpaczający po stracie
żony, namówiony przez kolegę z dawnych lat,
Gibariana (niemiecki aktor Ulrich Tukur) zgadza
się wyruszyć na stację Prometheus, orbitującą
nad planetą Solaris, by wyjaśnić pewne tajemnicze przypadki. Po wylądowaniu znajduje niemal
pustą stację, zwłoki Gibariana w kostnicy i dwójkę
żywych członków załogi: Snowa (Jeremy Davies)
i Gordon (Viola Davis – tu wyraźna zmiana, bowiem u Lema na stacji nie było kobiet, przynajmniej prawdziwych). No a rano spotyka swą żonę
Rheyę.
Solaris to trudny materiał dla filmu, ale też
kuszący – przed Soderberghiem zrealizował film
Andriej Tarkowski, a przedtem była jeszcze jedna
rosyjska wersja. Film trzyma się raczej tradycji
sf literackiej, bez fajerwerków akcji, za to z akcentem na emocje, uczucia, dramaty. Soderbergh był
dość oszczędny – dzieło Tarkowskiego trwało
167 minut, nowa wersja mieści się w czasie nieco
powyżej 90 minut. Ale czytelnikom Lema nie
warto o tym mówić. W każdym razie zobaczyć
trzeba koniecznie.
Fox przygotowuje do realizacji kinowy,
pełnometrażowy film o kocie Garfieldzie
– grubym, leniwym i cynicznym, od 1978 roku
bohaterze niezwykle popularnych komiksów.
Reżyserować ma Peter
Hewitt, a scenariusz napiszą znani z Toy Story
Joel Cohen i Alec Sokolow. Film ma być połączeniem zdjęć aktorskich i animacji komputerowej, a bohaterami będą
oczywiście Garfield, jego niezbyt inteligentny
kolega, pies Odie, oraz ich pan Jon Arbuckle.
Nieznane są jeszcze żadne daty.
Nicole Kidman wystąpi w głównej roli nowej wersji filmu Żony ze Stepford – o młodej
mężatce i matce, która wraz z mężem przenosi
się z Manhattanu do tytułowej małej mieściny
i zauważa, że wszystkie kobiety są aż nazbyt
usłużne wobec swych mężów. W oryginalnym filmie z 1975 główną rolę zagrała Katharine Ross.
Nowy film ma być raczej komedią – choć czarną
komedią. Reżyserować ma Frank Oz (znany np.
Little Shop of Horrors), według scenariusza Paula
Rudnicka (Addams Family Values). Podstawą do
obu filmów – dawnego i obecnego – jest powieść
Iry Levina.
Dwójka aktorów, Adam Beach i dobrze nam
znany Hayden Christensen ma być producentami kinowej adaptacji znanej gry komputerowej Turok: Dinosaur Hunter. Film ma opowiadać o nowym Turoku, kiedy jest jeszcze studentem. Jego wuj umiera, chłopak dowiaduje się
o obowiązkach Turoka i podejmuje je, gdy jego
rodzina jest zagrożona. Turok to tytuł wojownika, który broni Ziemi przed atakami z innych
wymiarów.
W listopadzie zakończyły się w Kanadzie podstawowe zdjęcia do filmu X2, drugiej
części X-menów. Etap
post-produkcji, w tym
realizacja około 800
efektów specjalnych,
potrwa o dwa miesiące
dłużej niż w przypadku pierwszego filmu.
Planowany termin premiery – 2 maja 2003 –
zostanie jednak dotrzymany, tak przynajmniej
twierdzą producent Ralph Winter i reżyser Bryan
Singer. X2 ma mieć więcej akcji niż pierwszy
film, a według Toma DeSanto (producent
wykonawczy), jest lepszy od oryginalnych
X-Menów. Wyniki finansowe zdecydują także,
czy powstanie trzeci film o mutantach.
5
Tymczasem Marvel Comics zapowiedział dwa
nowe tytuły związane z filmem X2. Będą to X-Men 2 Movie Prequel: Nightcrawler i X-Men 2
Movie Prequel: Wolverine, oba po 48 stron.
Scenariusz komiksu o Nightcrawlerze napisze
Chuck Austen, grafiką zajmie się Karl Kerschl,
natomiast w komiksie o Wolverine scenarzystą
jest Brian K. Vaughan, a rysownikiem Tom
Mandrake. Oba zeszyty mają opowiadać
o wydarzeniach, które doprowadziły do sytuacji
z filmu X2.
Szybciej niż w przypadku Mrocznego widma widzowie doczekali się na
wersję DVD drugiego epizodu
Gwiezdnych wojen – Ataku
klonów. Sam film wzbudził
mieszane uczucia. Przede
wszystkim nie dorównywał
klasą poprzedniemu środkowemu z trylogii, to znaczy Imperium kontratakuje. Z drugiej strony jednak był zdecydowanie
lepszy od Mrocznego widma, opowiadając historię o politycznych intrygach, o romansie
i o stopniowym przesuwaniu się Anakina
Skywalkera ku ciemnej stronie Mocy.
W dwupłytowym wydaniu DVD przede wszystkim znakomita jest jakość obrazu – co może
wynikać z faktu, że sam film od początku
kręcony był kamerami cyfrowymi. Tradycyjnie
studio Lucasa zadbało o odpowiednią liczbę
dodatków. Do samego filmu dołączony jest
komentarz dźwiękowy, rozmowa Lucasa,
producenta Ricka McCalluma, montażysty Bena
Burtta, szefa animacji Roba Colemana i specjalistów od efektów specjalnych Pabla Helmana,
Johna Knolla i Bena Snowa.
Dodatki tworzą zawartość drugiego dysku:
zwiastuny, usunięte sceny, zdjęcia, krótkie filmiki
i dokumentalne opracowania. Wśród nich prawie
godzinny reportaż z planu i realizacji cyfrowych
postaci, 23-minutowy film o powstawaniu koncepcji drugiej części, o jej perspektywie „historycznej”. Jest też półgodzinny film o efektach
dźwiękowych i krótki filmik o R2-D2, zatytułowany zgrabnie Pod kopułą.
Dysk zawiera też osiem scen usuniętych w ostatecznym montażu (z wyjaśnieniami, dlaczego
nakręcono scenę i dlaczego ją usunięto). Trzy
wydają się ważne, wzbogaciłyby sam film
i pogłębiły postacie; to przemówienie Padmé
w senacie, wydłużona scena przybycia na Naboo
6
i dom rodziców Padmé. Komplet kosztuje 30
dolarów.
Zbliża się czas premiery dwóch sequeli
Matrixa. Keanu Reeves, który powraca do
roli Neo, zdradził, jak będzie wyglądać kilka scen.
Jedną z nich jest walka Neo z agentem Smithem,
którego zagra ponownie Hugo Weaving. Odbywa
się w Matrix Reloaded i polega na starciu Neo
równocześnie w wieloma różnymi Smithami.
Kręcenie tej sceny trwało 27 dni, nie licząc
obróbki. Będzie również wielka scena taneczna –
około 1000 osób tańczących równocześnie.
Connie Curtis, która była producentem
Raportu mniejszości, wyjaśniła, że od
samego początku na planie pracowała ekipa
przygotowująca dodatki do planowanego wydania
na DVD – pod kierownictwem Laurenta
Bouzereau. Mieli dostęp nawet do zamkniętych
planów, podczas kręcenia scen, które filmowcy
uznali za ważne. Sam Spielberg, który angażował
się w wydania DVD swoich starszych filmów (E.T.
czy Szczęki), tym razem był niemal stale do dyspozycji ekipy. Po raz pierwszy też wystąpił niemal
jak aktor. Cóż, zobaczymy, czy dodatki do
Raportu mniejszości rzeczywiście będą tak
znakomite.
Lilo i Stitch, animowany film Disneya, okazał się równie popularny na DVD i wideo,
jak w kinach. Już pierwszego dnia sprzedaży
widzowie kupili ponad milion kopii filmu. Nie
jest to wprawdzie wynik rekordowy, ale 45
milionów dolarów stawia film na poziomie
najbardziej dochodowych otwarć roku. Jest to
też kwota niemal trzykrotnie wyższa, niż zarobił
w tzw. weekendzie otwarcia w kinach najnowszy
film Disneya, Planeta skarbów.
Angelina Jolie, która powraca do roli Lary
Croft w filmie Lara Croft and the Cradle
of Life: Tomb Raider 2 zapewnia, że nowy film
będzie „bardziej mroczny, bardziej ostry i bardziej
sexy” od pierwszego. Zdjęcia obecnie trwają
w Londynie, potem ekipa przeniesie się do Walii,
Grecji, Chin, Afryki i na szczyt czynnego
wulkanu. Jolie znowu sama będzie wykonywała
sporo numerów kaskaderskich, w tym jazdę
konną, upadek z urwiska, jazdę motocyklem i jet-ski. Tomb Raider 2 ma trafić do kin latem 2003.
Po edycji jednopłytowej i dwupłytowej,
ukazała się wersja specjalna Drużyny Pierścienia aż na czterech płytach. Przede wszystkim
zawiera ona sam film wydłużony o prawie
trzydzieści minut – dodano m.in. liczne sceny
w Shire oraz rozbudowano sekwencje w Lorien, w tym wręczanie
darów przez Galadrielę.
Howard Shore dopisał do tych fragmentów muzykę. Film niewątpliwie zyskuje na tym. Dla
zachowania jakości, podzielono go na dwie części
na dwóch płytach, co pozwoliło zmieścić aż cztery
osobne komentarze audio.
Dwa pozostałe dyski poświęcone są rozmaitym
dodatkom, których dołączono mnóstwo: Visualizing the Story, Designing and Building Middle-Earth, The Fellowship of the Cast czy Editorial
Demonstration of the Council of Elrond. Interesującym dodatkiem do wersji kolekcjonerskiej
są dwie podpórki pod książki w formie posągów
z Argonath – te zresztą wzbudziły dyskusję, kogo
naprawdę przedstawiają. Powinien to być Isildur
i Anarion, tymczasem figurki wyglądają raczej
na Isildura i Elendila, a i to są pewne niedokładności. Ale dla fanów wydanie czteropłytowe stanowi zakup – chyba – obowiązkowy.
Steven Spielberg potwierdził, że Harrison
Ford zgodził się zagrać w czwartym filmie
o przygodach archeologa Indiany Jonesa.
Produkcja rozpocznie się w 2004, a premiera nastąpi zapewne w 2005. Ford wielokrotnie powtarzał, że zagra Jonesa po raz czwarty, jeśli otrzyma
odpowiedni scenariusz. Jak wyjaśnił Spielberg, taki
scenariusz się pojawił. Dodał również, że sam
zamierza reżyserować.
Mel Gibson zgodził się po raz czwarty
powrócić do roli Mad Maxa w filmie Fury
Road. Scenariusz napisał George Miller, on też
zapewne będzie reżyserem (reżyserował pierwszy
film o Mad Maxie). Produkcją zajmie się wytwórnia Fox, budżet wyniesie 104 miliony dolarów
(z czego 25 milionów pochłonie honorarium Gibsona). Zdjęcia zaczną się prawdopodobnie już
w maju. Treść filmu pozostaje pilnie strzeżoną
tajemnicą.
Alan Horn, prezes Warner Brothers, postarał się uspokoić przerażonych fanów,
którzy przeczytali w sieci pierwszy, wstępny projekt scenariusza piątego filmu kinowego
o Supermanie. Horn stwierdził, że owszem, jest
irytujące, kiedy ktoś publikuje w sieci pierwszy
szkic, po czym studio zostaje zasypane listami
i emailami. Przede wszystkim to nie jest gotowy
scenariusz. Film będzie inny. Fani martwili się
i protestowali często przeciwko tym samym
pomysłom, które nie podobały się wytwórni.
Warner nie uważa, że Lex Luthor powinien być
obcym – i nie będzie. Horn z podziwem wyraził
się o fanach – jeśli ktoś przysyła im sześciostronicowy list o Supermanie, to jest jego wielbicielem
i na pewno pójdzie na film – co wytwórnia uważa
za optymistyczne. Planowany film Batman vs.
Superman zostanie przesunięty w kolejce za
Supermana V.
Produkcja trzeciego filmu o Harrym
Potterze, Harry Potter i więzień Azbakanu
rozpocznie się na początku 2003. Ekipa techniczna rozważa możliwość „wskrzeszenia” profesora Dumbledora, czy też aktora Richarda Harrisa.
Harris zmarł w październiku, ale być może uda
się nałożyć cyfrowo jego twarz na twarz innego
aktora, który zagra dyrektora Hogwarts w nowym filmie. Tak przynajmniej twierdzi brytyjski
The Sun, gazeta nie zawsze godna zaufania. Metody takie były już stosowane w innych filmach,
ale nigdy dla któregoś z głównych bohaterów.
Studio DreamWorks prowadzi rozmowy
z Gore Verbinskym, reżyserem filmu The
Ring (w wersji amerykańskiej) oraz scenarzystką
Ehren Kruger na temat sequelu filmu (samego
będącego powtórką z japońskiego filmu Hideo
Nakaty z 1998). The Ring zarobił 123 miliony
dolarów w samych Stanach Zjednoczonych. Nic
nie wiadomo na temat fabuły – ani czy producent
zamierza podjąć temat z japońskiego serialu The
Ring.
Nowy, dziesiąty film
o Star Treku, zatytułowany Nemesis, wszedł na ekrany kin (w USA) 13 grudnia.
Akcja jest dość skomplikowana
– zaczyna się od scen z senacie
Romulan, który nieprzychylnie traktuje propozycje niejakiego Shinzona, przywódcy
Reman, mieszkańców bliźniaczej planety
Romulusa. Co okazuje się bardzo poważnym
błędem. Do Federacji trafia żądanie Shinzona,
który domaga się rozmów dyplomatycznych na
Romulusie. Enterprise rusza z misją, Picard, Data,
Riker i Troi teleportują się na statek Shinzona
i ze zdumieniem odkrywają, że po pierwsze jest
on człowiekiem, a po drugie nie całkiem obcym
Picardowi.
Są poważne szanse, że Nemesis podtrzyma
legendę o bardziej udanych filmach z parzystymi
7
numerami. Scenarzystą Nemesis był znany
z Gladiatora James Logan, prywatnie zagorzały
trekkie, natomiast reżyserował Stuart Baird, który
z kolei twierdził, że o Star Treku nie ma pojęcia.
Dało to całkiem przyzwoity efekt – Baird potrafił
zmusić załogę do pogłębienia swych postaci,
a także uczynił film bardziej mrocznym. Interesujące są też zdjęcia. Akcja nieco szwankuje,
brakuje napięcia, zwłaszcza w końcowych scenach, a końcowe rozwiązanie nie szokuje. Co gorsza, załoga The Next Generation wykazuje już
ślady wieku, zwłaszcza Data, który przecież nie
powinien się starzeć. Mimo to kolejne filmy nie
są chyba wykluczone.
Wydawnictwo RTW, specjalizujące się
w publikowaniu ksiązek w wersji audio,
a także słuchowisk (to samo, które wydało na
kasetach Śpiącą królewnę w wykonaniu Marcina
Trońskiego – pierwszy nakład został już
wyczerpany, przygotowuje się „dodruk”), od
lutego startuje z seryjnym dwutygodniowym wydawnictwem Jadę i czytam. Będzie to opowiadanie
(ok. 30 min tekstu) na płycie kompaktowej, jak
sama nazwa wskazuje przeznaczone dla kierowców, rozpowszechniane przez sieć „Kolporter”,
kioski i stacje benzynowe. W trzecim numerze
(po tekstach Fredericka Forsytha oraz Agaty
Christie) ukaże się w tej serii opowiadanie
Akwizytor znanego wszystkim Rafała A. Ziemkiewicza (opowiadanie należy do serii przygód
red. Aleksandrowicza, ale nie zmieściło się
w zbiorze Cała kupa wielkich braci – wersję papierową opublikował Click – Fantasy w książce
dołączonej do numeru, który ukazał się w grudniu). Ciekawostką edycji RTW jest fakt, że jako
lektor debiutuje w niej, zamiast zawodowego
aktora, sam autor.
Zainteresowani znaleźć mogą informację
u wydawcy: http://www.wydawnictwortw.pl.
Joan Rowling ukończyła piąty tom przygód
młodego czarodzieja Harry’ego Pottera.
Książka ukaże się w Wlk. Brytanii w czerwcu,
a w reszcie świata zapewne w zbliżonym terminie.
Przekonamy się, czy też będzie taką sensacją jak
poprzednia.
Znany w Polsce, choć niezbyt często wydawany autor George Zebrowski opublikował niedawno zbiór opowiadań In the Distance,
and Ahead in Time – dziesięć opowieści pochodzących z różnych okresów jego kariery, od 1970
do 1996. Pierwsze trzy należą do jego najwcześniejszych i dotyczą niejakiego Christiana
8
Praegera oraz ogólnie pojętej ekologii. W The Water
Sculptor Praeger kieruje satelitą mającym naprawiać
ziemską biosferę – i zaprzyjaźnia się z pracującym
niedaleko artystą orbitalnym. W Parks of Rest and
Culture zatrudniony jest na
Ziemi przy renowacji zniszczonej ekosfery.
Wreszcie w Asassins of Air Praeger występuje
jako młodociany przestępca, jednak z wyrzutami
sumienia. Interesującą opowieść o zabójstwie
prezentuje Zebrowski w The Soft Terrible Music,
gdzie skrzywdzona kobieta tropi po tajemniczej
i ogromnej rezydencji jej właściciela. The Sea of
Evening opowiada o cybernetycznej jaźni, znanej
jako Sponge, która ma osiągnąć świadomość.
Z kolei w Heathen God zakonnik spotyka Boga
– i odkrywa, że to pomarszczony, obcy gnom.
Cześć opowiadań łączy się tematycznie
z pierwszą powieścią Zebrowskiego, Macrolife
(1979), gdzie ludzkość żyje w gigantycznych habitatach podróżujących przez kosmos. Wayside
World oraz opowiadanie tytułowe traktują o wizytach takich habitatów na różnych planetach.
Tranfigured Night i Between the Winds z kolei –
osadzone w dalekiej przyszłości, gdzie odkryto
wirtualną rzeczywistość – opisują ludzkość zapadającą – jeśli można tak to określić – na masowy
solipsyzm.
Pierwsze teksty wyraźnie pokazują, że Zebrowski zaczynał z Nową Falą, można też zauważyć,
że jest wielbicielem Clarke’a, Wellsa i Stapledona.
Całość rzeczywiście dobra i warta polecenia.
LucasBooks zapowiada całą serię wydawnictw prezentujących wydarzenia Wojen
Klonów – których początek mogliśmy obejrzeć
w Ataku klonów. Wśród publikacji znajdą się
komiksy, powieści, książki audio, opowiadania
i nie tylko. Wojnom Klonów poświęcone będą
najbliższe zeszyty komiksowej serii Star Wars:
Republic oraz zapowiadanej na 2003 Star Wars:
Jedi. Ukaże się powieść Star Wars Shatterpoint
Matthew Stovera, opowiadająca o Mace Windu
oraz cykl książek dla młodzieży o wyczynach
młodego Boby Fetta – akcja pierwszych dwóch
(The Fight to Survive i Crossfire) rozgrywa się
w kilka dni po bitwie o Geonosis. Natomiast
magazyn The Star Wars Insider ma drukować
opowiadania. To oczywiście tylko początek,
akcja planowana jest na co najmniej dwa lata.
Timothy Zahn, znany
głównie ze swoich książek
(niezłych) ze świata Gwiezdnych wojen, pisuje jednak
często powieści samodzielne.
Jedną z nich, ostatnio wydaną,
jest Manta’s Gift. Opowiada
o rasie Qanska żyjącej w atmosferze Jowisza – istot podobnych do mant (zwanych też diabłami morskimi).
Łącznikiem między ludźmi i Qanska ma być pewien sparaliżowany młody człowiek, który zgadza
się na przeszczep swojego mózgu do embriona
Qanska. Po narodzeniu przyjmuje imię Manta
i stara się poznać nową społeczność.
Okazuje się, że przysług oczekuje od niego
i ludzkość, i Qanska – ludzie chcą poznać tajemnicę napędu międzygwiezdnego (bo Qanska nie
pochodzą z Jowisza, ale są przybyszami). Qanska
także mają problemy, które Manta może pomóc
rozwiązać.
Interesujący jest świat Qanska, ekosystem,
obyczaje, rozwój biologiczny. Irytuje w powieści
lekceważenie pewnych oczywistych praw fizyki.
W szczególności rozwiązanie akcji jest całkowicie
zaskakujące, ponieważ nie jest logicznie spójne
z informacjami zawartymi w tekście. To denerwuje. Poza tym jednak powieść czyta się
przyjemnie, obca rasa jest ciekawa, przygody
dramatyczne, problemy poważne. Do przeczytania.
Książka Shrek 2 będzie pierwszą opublikowaną przez wydawnictwo dla dzieci Scholastic na podstawie wieloletniego kontraktu ze
studiem DreamWorks. Kontrakt przyznaje
Scholastic licencje na adaptacje książkowe
(nowelizacje, książeczki do kolorowania, wklejania itd.) pięciu najbliższych filmów DreamWorks – poczynając właśnie od Shreka 2.
Scholastic wydaje też w USA książki o Harrym
Potterze.
Jeden z najlepszych obecnie twórców twardej sf,
Stephen Baxter, opublikował
zbiór opowiadań Phase Space,
zawierający opowiadania z ostatnich lat (1997-2002). Większość z nich odpowiada na klasyczne pytanie „co by było
gdyby”. Gdyby kryzys kubański
nie został pokojowo rozwiązany, czy zagrożenie
atomową zagładą skłoniłoby jakąś wyższą
inteligencję do ocalenia nas bez naszej wiedzy?
Czy gdyby jakaś awaria spowodowała śmierć Neila
Armstronga i Buzza Aldrina podczas lądowania,
czy Amerykanie podejrzewaliby Rosjan i uznali
zajście za powód do wojny? Czy dwaj astronauci
na Księżycu zdołaliby zaludnić pustego satelitę,
nawet jeśli obaj są mężczyznami? I tak dalej.
Część opowiadań nawiązuje do znanego cyklu
Manifold Baxtera, w jednym występuje Kate
Manzoni, znana z powieści Światło minionych
dni, napisanej wspólnie przez Baxtera i Arthura
C. Clarke’a. Opowiadania zdumiewają rozmachem. Ich wadą jest pewna skłonność autorów sf,
w tym Baxtera, raczej do tłumaczenia koncepcji
naukowych niż tworzenia opowieści, co niekiedy
owocuje znikomą psychologią postaci i drewnianymi dialogami. Mimo to przeczytać trzeba koniecznie.
LucasArts wprowadził na rynek konsolową
wersję gry Star Wars Bounty Hunter (na
PlayStation 2) i zapowiedział wersję dla konsoli
GameCube. W grze bohaterem jest Jango Fett
i jego przygody (na 18 poziomach).
Dość zabawny pomysł
przyświecał autorom
RPG Danger Quest: Pulp
Adventures in the 24th
Century – przeniesienie
w przyszłość przygód bohaterów z pulpowych magazynów, tak popularnych
w latach trzydziestych. Legenda gry mówi o strumieniu meteorów, który
zniszczył cywilizację, spychając ją w drugie
Średniowiecze. Po wiekach powstały nowe
cywilizacje, z których najważniejsze to Newmerica, dziedzic USA, oraz League of Albion, czyli
pozostałości Wielkiej Brytanii. Oczywiście zło
czyha – w Kanadzie panuje faszystowska
Liberated Acadian Confederacy, w Ameryce Południowej rządzą nekromanci nazywający siebie
Aztekianami, a Europie zagrażają genetycznie
udoskonalone klony. Postacie rzeczywiście mają
swój rodowód w pulpowych magazynach – typowe
klasy bohaterów to Interpid G-Man, Mystical
Magician, Romantic Swashbuckler czy Reformed
Criminal (w luźnym tłumaczeniu Śmiały Agent,
Tajemniczy Mag, Romantyczny Awanturnik
i Zreformowany Przestępca). Mechanika polega
– w największym skrócie – na rzucaniu dwoma
10-ściennymi kostkami.
Całość jest dość zabawna, choć podręcznik ma
spore wady – na przykład bardzo mało jest
9
powiedziane o głównych obszarach akcji, z kolei
praktycznie nic nie dzieje się w Afryce i Azji (żadnych kopalni króla Salomona ani świątyń zagłady). Dołączone grafiki różnią się jakością – niektóre odpowiadają stylem samej grze, inne niestety są całkiem amatorskie. Ale całość sympatyczna. Podręcznik (314 stron) kosztuje 30 dolarów.
W dniu premiery Śmierć nadejdzie jutro
na rynku pojawiła się gra James Bond 007:
NightFire, przeznaczona na kilka najpopularniejszych konsoli: PlayStation 2, GameCube
i Xbox. Tydzień później udostępniono wersję na
PC. Gra przeznaczona dla jednego gracza, prezentuje oryginalny scenariusz, w którym super-agent w licznych lokalizacjach (Alpy, wyspy na
Pacyfiku, kosmos) walczy z geniuszem zła, Rafaelem Drake. Jako Bond wystąpił (zeskanowany)
Pierce Brosnan.
Studio LucasArts stworzyło kolejną grę, w której prowadzi się walkę, wykorzystując różne pojazdy – jest
ich tyle, że tworzą niemal własny gatunek. Ta nazywa się Star
Wars: The Clone Wars i przeznaczona jest na konsole
GameCube. Akcja toczy się
głównie na powierzchni, czasowo gdzieś pomiędzy
epizodem II i (planowanym) III, a dotyczy wojny
między Republiką a ruchem separatystów pod
dowództwem hrabiego Dooku. Gracz w kolejnych
misjach przyjmuje rolę Anakina Skywalkera, Obi-wana Kenobiego i Mace Windu. Do dyspozycji
ma liczne pojazdy; zasadniczo porusza się czołgiem, ale zmiany są częste – od skuterów i łazików
zwiadowczych z Powrotu Jedi, po wielkie zwierzę
podobne do dinozaura. Na kilku poziomach trzeba
iść piechotą i używać miecza świetlnego.
Całość dość przyjemna i prawdziwym maniakom umili czas oczekiwania na kolejny film.
Znakomita – jak zwykle w konsolach – jest grafika. A kto posiada pełny zestaw kontrolerów
GameCube, może wykorzystać tryb multiplayer.
Cena – 50 dolarów, na nasze warunki dość wysoka,
zwłaszcza że konsole GameCube nie są aż tak
popularne.
Nowa gra, trzecia już w cyklu – Star Trek
Starfleet Command III (na PC) trafiła na
rynek wraz z premierą dziesiątego filmu kinowego
z cyklu. To pierwsza, której akcja toczy się w uniwersum The Next Generation. Gracze dowodzą
10
własnym okrętem i załogą, by walczyć o władzę
w galaktyce.
Już wkrótce pojawi się gra Robocop,
strzelanka w pierwszej osobie, przeznaczona
na konsole PlayStation 2 (styczeń 2003), i Xbox
(luty 2003). W grze do pokonania jest osiem
rozległych poziomów, występują 53 typy przeciwników i siedem typów broni. Gracz jako
Robocop musi chronić Delta City przed handlarzami narkotyków, gangami cyborgów i zbuntowanymi robotami, a także pokrzyżować plany
władców podziemia i skorumpowanych urzędników.
Wiosną 2003 na rynek trafi gra wideo
oparta na znanym serialu Archiwum X,
a przeznaczona na konsole PlayStation 2 i Xbox.
Gra o nieustalonym na razie tytule ma być
z gatunku horror-survival, w trybie pojedynczego
gracza. Głosów głównym postaciom mają użyczyć
osobiście Gillian Anderson (Dana Scully) i David
Duchovny (Fox Mulder).
Games Workshop
wydał rozszerzenie do swojej wcześniejszej gry strategicznej Fellowship of the
Ring, by objęła również
ważne bitwy Dwóch
wież – czego należało się spodziewać wobec
premiery Dwóch wież. Rozszerzenie przewiduje
nowe reguły dla machin oblężniczych, kawalerii
i fortyfikacji.
Jak poprzednio, w grze ścierają się siły dobra
i zła, reprezentowane przez plastikowe figurki
(28mm). Każda z nich ma kilka cech charakterystycznych: celność, siłę, wytrzymałość
pancerza, odwagę itd. Starcia zależą od tego, czy
strony wykorzystują broń strzelecką, czy walczą
wręcz. Na przebieg gry spory wpływ mają
pozytywni i negatywni bohaterowie, tacy jak
Gandalf, Eomer, Drzewiec, Saruman i Grima.
Posiadają pewne charakterystyki, których brakuje zwykłym postaciom: Wolę, Moc i Los. Nowe
zasady pozwalają też rozgrywać oblężenia.
W zestawie podstawowym otrzymujemy 32
figurki – 12 jeźdźców Rohanu i 20 Uruk-hai, zrujnowany budynek, podręcznik (160 stron) i kostki. Dodatkowe figurki kupuje się osobno. Całość
ciekawa, gra się przyjemnie, w nowej wersji nieco
uproszczono przepisy. Cena zestawu podstawowego to 40 dolarów.
BBC realizuje dźwiękową wersję scenariusza
Shada, odcinka serialu Dr Who, autorstwa
Douglasa Adamsa. Nagranie zostanie umieszczone w witrynie BBC wiosną 2003, dla uczczenia
40. rocznicy powstania doktora Who.
Shada miał początkowo zamykać siedemnasty
sezon przygód doktora (1979), jednak zdjęcia
przerwano z powodu strajku i nie udało się do
nich powrócić. W nowej wersji wystąpi Paul
McGann, który grał ósmego doktora Who
w filmie telewizyjnym (1996), a także Lalla Ward
jako Romana i John Leeson jako K9. Treścią są
poszukiwania najbardziej niebezpiecznej książki
we wszechświecie.
Kontrowersyjna
Opowieść podręcznej Margaret Atwood, ponura historia
kobiety pod totalitarnymi rządami w XX
wieku, była jedną z najpopularniejszych, najczęściej omawianych powieści politycznej sf lat
’80. Hollywood szybko wykorzystało ją jako scenariusz dość przeciętnego (choć interesującego)
filmu. O wiele ciekawszy eksperyment artystyczny przeprowadził duński kompozytor Poul
Ruders, zmieniając Opowieść podręcznej w nowoczesną operę Tjenerindens Fortælling z librettem
Paula Bentleya. Premiera spektaklu odbyła się
w marcu 2000 z Royal Danish Theatre, a od niedawna można też zdobyć nagranie opery na CD.
Libretto Bentleya jest dość wierne książce. Religijna rewolucja zwyciężyła w USA (nazywanych
teraz Republiką Gilead) i wszystkie płodne kobiety, nie będące mężatkami, muszą służyć jako seksualne zastępczynie, czyli „podręczne” bezpłodnym małżeństwom. Bohaterką jest taka właśnie
podręczna, Offred (mezzosopran Marianne Rorholm), która mieszka z pewnym małżeństwem.
Opowieść podręcznej pisana była w reakcji na
zwycięstwo rewolucji islamskiej w Iranie, a w USA
coraz większe wpływy tzw. Moralnej Większości.
Wprawdzie tekst dla słuchaczy jest na ogół niezrozumiały (libretto jest w całości po duńsku),
ale muzyka i głosy oddają uczucia bohaterów. Nagranie (na dwóch CD – 148 minut muzyki) wydano razem z 268-stronicową broszurą, gdzie słuchacze znajdą streszczenie fabuły, biografie śpiewaków, sporo zdjęć oraz libretto w wersji angielskiej, duńskiej i niemieckiej. Kto chciałby jednak
wysłuchać opery po angielsku, może się wybrać
do Londynu – English National Opera zapowiada
premierę Opowieści podręcznej w kwietniu.
Film Highlander
czyli Nieśmiertelny zdobył uznanie
wśród fanów – przynajmniej jego pierwsza
część. Kolejne były
mniej udane. Co ciekawe, udało się pomysł
rozwinąć w całkiem
niezły serial, trwający przez sześć sezonów – jego
bohaterem był krewny oryginalnego Connora
McLeoda, Duncan (w tej roli wystąpił Adrian
Paul). Niedawno ukazał się album z muzyką serialu
– The Best of Highlander: The Series. Z ponad
setki odcinków wybrano około 70 minut muzyki,
dość urozmaiconej – od spokojnego Hand in
Hand, poprzez ostre Michelin Mush, hardrockowe Kansas Toto czy balladę Bonny Portmore.
Zróżnicowanie to oddaje „czas akcji” serialu,
obejmujący setki lat historii, choć niekiedy
muzyczne kontrasty są zbyt wyraźne. Mimo to
tytuł The Best of zdaje się odpowiadać rzeczywistości. Warto posłuchać, obok wspominanej tu
ponad rok temu opery Highlander.
Strefa zmroku
(Twilight Zone)
to legendarny serial
telewizyjny z 1959,
wielokrotnie wznawiany (także w Polsce).
Osiem odcinków tego
serialu przerobiono na
słuchowiska radiowe, a także wydano na płytach
CD, w dwóch czteropłytowych zestawach, jako
The Twilight Zone Radio Dramas. Są to A Hundred Yards Over the Rim, The Lateness of the Hour,
A Kind of Stopwatch, Mr. Dingle, the Strong,
a w drugim komplecie The Thirty-Fathom Grave,
The Man in the Bottle, The After Hours i Night of
the Meek.
Każde z nagrań trwa od 40 do 45 minut, przy
czym zdarzają się reklamy – witryny sieciowej
The Twilight Zone Radio Dramas albo – bez
związku z treścią – Super Diety Hollywood. Fabuła
pozostaje wierna odcinkom telewizyjnym, choć
często poprawiona i nieco poszerzona przez
autora sf, Dennisa Etchisona.
Aktorzy i narrator są dobrze wybrani, dodano
efekty dźwiękowe i muzykę. Całość bardzo
ciekawa, a kosztuje 28 dolarów.
11
Carpenter kojarzony jest raczej
z horrorem niż z sf,
choć i w fantastyce ma
spore dokonania. Co
ciekawe, zwykle sam
pisze muzykę do swoich filmów. Niedawno
ukazała się płyta The
Essential John Carpenter Music Collection, gdzie
zamieszczono kilkanaście utworów z jego najbardziej znanych dzieł. Przede wszystkim więc z Halloween, Dark Star, Halloween II, Mgły, Wielkiej
draki w chińskiej dzielnicy, Księcia ciemności,
Oni żyją i Wioski przeklętych. Na płycie znalazło
się też kilka utworów z filmów Carpentera, które
nie on komponował – The Thing (Ennio Morricone), dwie wersje – elektroniczna i orkiestrowa
– muzyki końcowej z Przybysza (komponował
Jack Nitzsche), oraz instrumentalne wykonanie
Bad to the Bone George’a Thorogooda z Christine. Większość utworów wykonują Gareth Williams lub Nick Watson, orkiestrową wersję Przybysza Praska Orkiestra Symfoniczna. Całość
z pewnością warta wysłuchania.
Kolejne badanie opinii publicznej zamówił
SCIFI Channel w związku z emisją miniserialu Taken – o ludziach, mających różnego rodzaju kontakty z UFO. Jak się okazało, ponad
połowa (56%) respondentów stwierdziła, że
wierzy w UFO. Dwie trzecie (67%) wierzy, że we
wszechświecie istnieje inteligentne życie (poza
Ziemią). Badanie przeprowadzono na próbce
1021 osób dorosłych. Inne ciekawostki: 48% wierzy, że UFO odwiedzały Ziemię, 53% chciałoby
spotkać obcych, ponad jedna trzecia uważa, że
nastąpił już jakiś typ kontaktu z obcymi, co siódma osoba twierdzi, że albo sama, albo ktoś ze
znajomych przeżył spotkanie z UFO, dla 88%
spotkanie inteligentnych obcych nie wpłynęłoby
na wierzenia religijne, 74% uważa, że jest jakoś
przygotowana psychicznie na spotkanie (w tym
42% sądzi, że jest bardzo dobrze przygotowanych).
Grafik Stanley Mouse, co jest pseudonimem
Stanleya Millera, wniósł oskarżenie przeciwko Disneyowi i Pixar Studios, twierdząc, że
producenci ukradli postacie dwóch głównych bohaterów z jego prac. Miller twierdzi, że Mike
i Sully z Potworów i Spółki wzorowani są na jego
jednookim stworze Wise G’Eye i jego większym
koledze, pojawiających się w jego rysunkach od
12
1963. Mike ponadto bardzo przypomina postać
ze scenariusza filmu Excuse My Dust, jaki Miller
bez powodzenia starał się sprzedać w Hollywood
w 1998. Akcja Excuse My Dust toczyła się
w Monster City, a potwory pracowały dla Monster Corp. of America. W disneyowskich Potworach wszystko dzieje się w Monstropolis, a bohaterowie pracują dla Monster, Inc.
Rzecznik Disneya stwierdził, że obie postacie
zostały stworzone przez zespół wytwórni i nie
naruszają niczyich praw autorskich.
Stan Lee, współtwórca tak znanych
bohaterów komiksowych jak Spider-Man,
Hulk czy Daredevil, złożył pozew przeciwko
Marvel Entertainment. Zarzuca firmie, że oszukała go na miliony dolarów, nie wypłacając procentu od zysków z filmów opartych na jego pomysłach. Umowa, jaką podpisał, przyznaje mu
10% zysków. Chodzi o rzeczywiście duże
pieniądze – Spider-Man okazał się największym
hitem zeszłego roku, przynosząc ponad 400 mln
dolarów w samych USA. Ponadto planowana jest
filmowa wersja przygód Daredevila (premiera
w lutym), Hulka i druga cześć X-Menów (maj
2003). Marvel twierdzi, że Lee otrzymuje
wszystko, co mu się należy.
W 1966 USS Enterprise po raz
pierwszy wyruszył ku
ostatecznej granicy, by
mężnie docierać tam,
gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.
Przez te lata poznaliśmy Federację, jej przeciwników, mnóstwo rozumnych ras, a także odrobinę
historii. Dzisiaj (dzięki kolejnemu serialowi)
wiadomo już, że pierwszym statkiem badawczym
z napędem warpowym był Enterprise NX-01,
dowodzony przez kapitana Jonathana Archera.
Od niedawna fani serialu za skromną cenę 25
dolarów mogą stać się posiadaczami modelu tego
pierwszego Enterprise. Model ma 25 cm i jest
wykonany bardzo szczegółowo – na podstawie
skanów oryginalnego modelu używanego w produkcji. Zadbano też o malowanie, światła i dźwięki
(takie jak w serialu: lot z napędem impulsowym,
warpowym, atak torpedowy, atak fazerowy, wrogi
ostrzał itd.) Precyzja wykonania stawia model
w kategorii zbliżonej do modeli sklejanych, choć
ten jest bardziej trwały. Jedyną wadą jest to, że
pojedynczy przycisk uruchamia kolejno wszystkie
dźwięki – nie można więc wystrzelić kilku torped,
potem odlecieć albo eksplodować. Szkoda.
18 grudnia otworzono w Londynie Star
Trek: The Adventure, podobno największą
z dotychczasowych wystaw poświęconych
serialowi. Z Londynu wystawa przeniesie się na
kontynent, do kilku miast europejskich, potem
wyruszy na trasę po USA, wreszcie po Australii.
Martin Biallas, szef hollywoodzkiego Special
Entertainment Events, od dziewięciu miesięcy
przekonywał brytyjskie władze, by udostępniły
wystawie teren Hyde Parku. Zwiedzający mogą
zrobić sobie zdjęcie z kapitanem Kirkiem,
walczyć z Borgiem z mostka Enterprise, latać
symulatorem, wreszcie nabyć pamiątkowy filmik,
na który wmontowano ich postać. Zabawne.
Koreańczycy (Południowi) protestują
przeciwko nowemu filmowi z Bondem.
Uważają, że niesprawiedliwie i złośliwie przedstawia półwysep koreański i jego mieszkańców.
Koreańska Federacja Rad Studentów (Hanchongnyon) organizuje masowe protesty. Kontrowersje
już wcześniej doprowadziły do rezygnacji z roli
jednego z najbardziej znanych koreańskich
aktorów, Cha In-pyo.
Chodzi o kilka scen, w których Korea Północna uznawana jest za element „osi zła”, o stare
i nieaktualne zdjęcia z Korei Południowej (farmer
prowadzący krowę), oraz o scenę, gdzie Bond
kocha się z kobietą w świątyni buddystów, co w koreańskiej kulturze stanowi tabu.
Muzeum Nauki w Bostonie, wspólnie ze
studiem Lucasfilm, przygotowują wystawę
„Nauka Gwiezdnych Wojen”. Ma ona wykorzystać motywy filmu, by ukazać rolę techniki
w przyszłości. Wystawa, która pojawi się też
w innych miastach, powinna zostać otwarta
w październiku 2005, po premierze trzeciego
epizodu Gwiezdnych wojen. W ciągu trzech lat,
po otwarciu w Bostonie, wystawa trafi do
Columbus (Ohio), Portland (Oregon), Los
Angeles (Kalifornia), St. Paul (Minnesota),
Filadelfia (Pensylwania) i Fort Worth (Teksas).
Europa nie jest przewidziana.
Dom aukcyjny Christie wystawił na
sprzedaż cztery hełmy używane w oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen. Są to hełm szturmowca i hełm pilota Imperium, z ceną wywoławczą 3000 funtów, hełm wojsk Imperium
i prototyp hełmu pilota rebelii, z ceną wywoławczą 1000 funtów. Na aukcję trafił także zegarek Omega, jaki nosił Pierce Brosnan jako James
Bond w filmie Świat to za mało, oraz rekwizyty
z filmu Obcy – 8 pasażer „Nostromo”.
Rywal Christie, równie znany dom Sotheby,
uzyskał cenę 29.290 funtów za rzadkie maszynopisy Chitty Chitty Bang Bang, ulubionej bajki
dla dzieci Iana Fleminga (autora Bonda). Fleming
napisał tę historię początkowo jako trzy
opowiadania, ale w 1964 opublikował jako całość
pod pseudonimem Ian Lancaster. Chitty Chitty
Bang Bang odniosło natychmiastowy sukces i w
1968 stało się podstawą filmu dla dzieci. Tożsamość nabywcy nie została ujawniona.
6 grudnia Ursula K. LeGuin poprowadziła
marsz protestacyjny w Portland, by republikańskiemu kongresmanowi ze stanu Oregon,
Davidowi Wu, przekazać list pisarzy i artystów,
sprzeciwiających się wojnie z Irakiem. Petycję
przekazaną Wu podpisało ponad 225 pisarzy,
również wielu zajmujących się fantastyką, w tym
(poza samą LeGuin) Terry Bisson, Jeffrey Ford,
James Patrick Kelly, Karen Joy Fowler, Michael
Moorcock, John Kessel, Lisa Goldstein, Kelly
Ling, a także Ellen Datlow, znana redaktor i wydawca.
PWC
Powieść sf The House of the Scorpion autorstwa Nancy Farmer zdobyła National Book
Award, jedną z ważniejszych mainstreamowych nagród amerykańskich, w kategorii
literatury młodzieżowej. Elementem nagrody jest m.in. czek na 10.000 dolarów. Powieść mówi
o makowych polach w futurystycznym Meksyku, gdzie robotnicy kierowani są wszczepionymi
do mózgów chipami. W 1995 Farmer zdobyła też nagrodę Złotej Kaczki (za literaturę młodzieżową)
za powieść The Ear, the Eye, and the Arm.
13
Twórca Spider-Mana, Stan Lee, otrzymał nagrodę Legend 2002 za dokonania życia,
w inauguracyjnej ceremonii Golden Panel Awards, odbywającej się w nowojorskim muzeum
komiksu.
Zbiór Opowieści z Ziemiomorza Ursuli LeGuin otrzymał nagrodę Endeavour – to już druga
taka nagroda dla Ursuli LeGuin, a po raz pierwszy wyróżniony został zbiór opowiadań.
Endeavour przyznawany jest za książkę sf lub fantasy napisaną przez autora zamieszkałego na
północnym zachodzie USA.
Akademia Filmowa uznała, że aż siedemnaście filmów animowanych może ubiegać się
o ominację do Oscara w kategorii animowanego filmu pełnometrażowego. To dużo –
w szczególności oznacza to, że Oscar za film animowany zostanie przyznany (przy czym
komisja za film animowany uznała również Stuarta Malutkiego). Z tych siedemnastu filmów
sporo widzieliśmy już w Polsce. Pełna lista to: Adam Sandler’s Eight Crazy Nights, Alibaba &
the Forty Thieves, Eden, El bosque animado (Żyjący las), Hey Arnold! The Movie, Epoka
lodowcowa, Jonah—A VeggieTales Movie, Lilo & Stitch, Mutant Aliens, The Powerpuff Girls
Movie, The Princess and the Pea, Powrót do Nibylandii, Spirit: Stallion of the Cimarron, Spirited
Away, Stuart Malutki 2, Planeta skarbów i The Wild Thornberrys Movie.
PWC
Niech ¿yje rok 2002,
czyli kapitalizm dzia³a
Tegoroczny urobek polskiej fantastyki – nie powiem, nie spodziewałem się, i chyba nikt, że
będzie tak dobrze. Przede wszystkim ilościowo. Na z całą pewnością bardzo niekompletnej
liście, którą sobie sporządziłem na użytek tego felietonu, Fabryka Słów ma osiem książek (m.in.
dwa Pilipiuki, Dębski, Komuda, Siedlar i Ziemiański), Runa cztery (Białołecka, Brzezińska,
Pacyński, Surmik), Nowa trzy (specjalność zakładu – autorzy na „S”: Sapkowski, Sędzikowska,
Świderski), a Mag dwie (tę z kolei firmę, że tak pojadę Ulicą Sezamkową, sponsoruje literka „K”
– Kochański i Kres). Wszystko rzeczy nowe zupełnie lub w części – kilka zbiorów opowiadań
łączy teksty premierowe ze znanymi wcześniej tylko z prasy. W podobny sposób zbudowany
został wydany przez Solaris zbiór Oramusa, a w ofercie tegoż wydawnictwa znalazły się jeszcze
czwarte już Wizje Alternatywne, z założenia zamieszczające tylko premiery (opowiadanie
Grzędowicza było wcześniej rozpowszechniane w internecie, kandydowało nawet do Elektrybałta
– ale przysłowiowa wręcz „szybkostrzelność” Jeremiasza pozwala wybaczyć odstępstwo od
zasady, zresztą tekst jest dobry i wart przedstawienia szerszej publiczności). Zupełną nowością
na polskim rynku była Strefa mroku, antologia dołączona do Clicka – Fantasy: osiemdziesiąt
tysięcy nakładu i niespotykanie, jak na tę branżę, wysokie honoraria dla autorów. Dodajmy do
tego powieść Dukaja w Wydawnictwie Literackim i wznowienia – co najmniej dwa, Wolskiego
14
i Parowskiego, ale było chyba jeszcze coś (nawet nie licząc Lema). Ile przegapiłem, niech dośpiewa
sobie sam czytelnik – nawet tego, co wymienione, wystarczyłoby na obdzielanie kilku
wcześniejszych lat. No i – co ważne – są oczywiście na tej liście rzeczy lepsze i gorsze, niektóre
pozycje osobiście uznałbym za rozczarowujące, ale właściwie nie ma ani jednej ewidentnej
wpadki.
Utrzymało się, wbrew krakaniu, i nawet rozwinęło, Science Fiction. Po tak zwanym środowisku
chodzą wprawdzie skwaszeni ludzie, szemrzący na Roberta Szmidta a to, że nie promuje prozy
należycie ambitnej (patrz łatwe do rozszyfrowania aluzje we wstępie do Wizji Alternatywnych 4),
a to że podle postępuje wobec młodych, wprowadzając zasadę „pierwszy tekst za friko” (cóż,
w krajach kapitalistycznych są pisma, co prawda głównie naukowe, w których to autor musi za
wydrukowanie tekstu zapłacić, i wcale nie ma gwarancji, że zostanie przyjęty do druku), a to
wreszcie, że założył pismo po to, aby drukować swoje własne kawałki – ten ostatni zarzut
w dużej części płynie chyba z zawiści autorów, z których niejeden chętnie sam by tak zrobił,
gdyby miał za co. Ale żadne szemrania nie zmienią faktu, że pismo drukujące wyłącznie Polaków
radzi sobie na rynku, i na dodatek zapowiada już niedługo serię książkową promującą debiutantów.
Jeszcze parę lat temu nikt nie dałby wiary, że to możliwe.
Utrzymała się, również wbrew krakaniu (w tym i mojemu) Nowa Fantastyka, i nie dość, że
się utrzymała, to jak na razie broni się skutecznie przed zmianami. Chyba jednak nie ominą jej one
w tym roku, w związku z bolesną operacją przejścia do nowego wydawcy. Jakkolwiek będzie,
nie sądzę, żeby NF miała odejść od modelu pisma literackiego, w którym rubryki poświęcone
innym niż druk mediom są tylko ubarwiającym dodatkiem. Click – Fantasy najpewniej
przekształcony zostanie wkrótce z kwartalnego dodatku do magazynu komputerowego
w regularny periodyk, adresowany wprawdzie do nieco innej widowni, ale właśnie dzięki temu
mogący odegrać znakomitą rolę popularyzatorską i w dłuższej perspektywie poszerzyć krąg
odbiorców literatury fantastycznej. W podobną co CF stronę skieruje się też chyba bydgoska
Sfera – choć oczywiście po jednym zaledwie numerze trudno cokolwiek przesądzać.
Co najważniejsze – oto stale chce się komuś inwestować kasę w nowe pisma i nowe książki.
Nikt nie ma złudzeń, że dzięki takiej inwestycji postawi sobie w ciągu roku willę z basenem
i kupi merca albo ustawę w Sejmie. Ale okazuje się, że można na fantastyce, także polskiej,
zarabiać. Przykład Fabryki Słów okazał się zachęcający i – mam wrażenie – zaraźliwy.
Cieszy mnie to nie tylko ze względów osobistych. Jednym z głównych czynników sukcesu
Fabryki okazała się popularność opowiadań Andrzeja Pilipiuka o Jakubie Wędrowyczu. Gdyby
w polskiej SF urządzano jakiś plebiscyt na „autora roku”, za ubiegłych dwanaście miesięcy bez
chwili wahania głosuję właśnie na Andrzeja, za napisanie i wydanie w ekspresowym tempie już
trzech tomów tego cyklu – wszystkich sprzedawanych w nakładach jak na SF bestsellerowych.
Recenzencka ocena nie ma tu nic do rzeczy, osobiście, wyznam, przy całej sympatii dla Andrzeja
wyżej cenię sobie inne jego prace, Wędrowycz, poza kilkoma tekstami, śmieszy mnie raczej
średnio i gdyby mnie jaki wydawca zatrudnił jako „analityka”, na pewno nie wskazałbym mu
tych właśnie tekstów jako materiału na bestseller. Podobnie średnio podobał się on Nowej
Fantastyce, nie znalazł też uznania w oczach swego czasu wiodącego na rynku wydawcy
książkowego krajowych autorów. Gdyby układ na rynku pozostał niezmieniony, dla Pilipiuka
nie byłoby na tym rynku miejsca. Ale znalazł się wydawca, który zobaczył w nim właśnie swoją
szansę, zaryzykował, no i okazało się, że cokolwiek sobie o tym sądzą różni mądrale, właśnie
Jakub Wędrowycz jest tym bohaterem, na którego publiczność czekała.
Można na takie zdarzenia reagować dwojako. Metoda pierwsza – nazwijmy ją złośliwie „na
Nową Fantastykę” – to podniesienie lamentu. Ogłosić, że to kolejny dowód, iż fantastyka, wraz
z całą kulturą i w ogóle światem, schodzi na psy, że Wędrowycz to pseudoliteracka tandeta
15
(jakżeby inaczej, skoro odrzucili ją fachowcy?) i trywialna fantastyka rozrywkowa, a za jego
popularnością stoi jakaś cyniczna grupa nacisku. Metoda druga – to cieszyć się, że kapitalizm
działa. Ten kapitalizm, który nieraz już utarł nosa rozmaitym znawcom. Kingowi odrzucono
cztery pierwsze powieści, Beatlesom pokazano drzwi we wszystkich liczących się wytwórniach
płytowych – takimi historiami można zapełnić całą książkę. Chodzi tylko o przykład, nie twierdzę,
że Wędrowycz to sukces na miarę wyżej wymienionych czy Pottera, na razie przynajmniej na
pewno nie, ale na naszą, skromną miarę polskiej SF jest to sukces znaczący. Szanujący się krytyk
zamiast z pianą na ustach dowodzić czytelnikom, że się nie znają, powinien zastanawiać się, jaką
strunę potrącił autor w duszach odbiorców, w jakie oczekiwanie trafił, że nieoczekiwanie spotkał
się z tak ciepłym odzewem. Od razu mówię – ja tego nie wiem. Gdybym wiedział, pewnie bym
napisał Wędrowycza sam.
Gdybyśmy urządzali wspomniany wyżej plebiscyt, najgroźniejszym rywalem Pilipiuka
byłby pewnie Ziemiański. To też znaczące zjawisko, autor, który powrócił do SF po długim
milczeniu, i na dodatek wydaje się obecnie pisać znacznie lepiej i ciekawej, niż kiedyś – choć
trudno mi oceniać jego prozę, odwołującą się głównie do nabożnych dreszczy, jakie w większości
chłopców wzbudzają skomplikowane urządzenia do zabijania, jeżdżenia i robienia huku, a z
jakich ja osobiście (stwierdzam to bez dumy, tylko z niejakim żalem) już dość dawno wyrosłem.
O nakładach wydawcy tradycyjnie milczą, ale z mojego rozeznania wynika, że w stosunku
do lat poprzednich możliwości sprzedaży polskiej książki SF nie napisanej przez Sapkowskiego
znacznie wzrosły. Tym samym rosną autorskie honoraria – jeśli ktoś będzie pisał i drukował
dużo, a jednocześnie ograniczy swoje potrzeby życiowe do poziomu mieszkańca żyjących
z zasiłków i rent prowincjonalnych miasteczek, to można się już nawet z pisania utrzymać. Ale
i dla tych, którzy z pisania się nie utrzymują, nie jest to kwestia błaha. Wyjaśnię to na swoim
własnym przykładzie. Honorarium z Clicka, oferującego najwyższe stawki w branży, to wciąż
znacznie mniej niż połowa tego, co za stronę tekstu publicystycznego zapłaci mi taki na przykład
Wprost (choć trzeba też uwzględnić w rachunku fakt, że Wprost nie kupi tekstu dłuższego niż 8
000 znaków). Ale mając w perspektywie, że wezmę za opowiadanie dwa tauzeny, mogę mu
spokojnie poświęcić wieczorami miesiąc pracy bez wyrzutów sumienia, że okradam żonę i dziecko.
Sądzę, że podobnie myślą inni autorzy. Nie liczymy na wielkie zarobki, chcielibyśmy tylko do
tego interesu nie dokładać. Więc jeśli coś się wreszcie przepchało w dystrybucji, jeśli są periodyki,
w których można zamieścić w ciągu roku kilka opowiadań, to wszelkie znaki na niebie i ziemi
wskazują, że fantastyki będzie w nadchodzącym roku więcej. Że wróci do gatunku przynajmniej
część tych, którzy kiedyś wydawali się wschodzącymi gwiazdami, ale musieli się zająć zarabianiem
na życie i rodzinę, i że pozostanie w nim na dłużej część szturmujących redakcje debiutantów. Ci
ostatni powinni zresztą, bo tak z reguły bywa, przynieść ze sobą nowe pomysły na SF i fantasy.
Czy to już początek nowego fantastycznego boomu, nie wiem, i prawdę mówiąc boję się tak
twierdzić. Ale szczerze tego sobie i wszystkim życzę.
Rafał A. Ziemkiewicz
Rys. Małgorzata Pudlik
16
Czarnoksiê¿nice z Archipelagu
W trzydzieści lat po Czarnoksiężniku z Archipelagu Ursula K. Le
Guin raz jeszcze wróciła do stworzonego tam świata (pierwszy powrót
miał miejsce pod koniec lat osiemdziesiątych, kiedy powstała Tehanu.
Ostatnia Księga Ziemiomorza; polskie tłumaczenie pomija podtytuł). Po
Opowiadaniach z Ziemiomorza czekamy na powieść Inny Wiatr, która
ma być ostatecznym zamknięciem cyklu. Choć kto wie?
Pierwsze z Opowiadań... mówi o mrocznych czasach barbarzyństwa
po rozłamaniu Pierścienia oraz o powstaniu szkoły na Roke, która miała
stać się zalążkiem odrodzenia cywilizacji Archipelagu. Trzy kolejne
opowiadają o zdarzeniach mniejszej wagi, choć w Kościach Ziemi
poznajemy kulisy powstrzymania trzęsienia ziemi na Goncie (nie było to
dziełem samego tylko Ogiona Milczącego), a w następnym oglądamy jeden z czynów Geda, już
jako Arcymaga. Wreszcie ostatnie, Ważka, mówi o konsekwencjach powrotu Arcymaga z Suchej
Krainy, bynajmniej nie tak jednoznacznych, jak się to wydawało po lekturze Najodleglejszego
brzegu (to tłumaczenie tytułu uważam za celniejsze).
Nawet nie wiedząc o upływie czasu między powstaniem poszczególnych części, nietrudno
dostrzec różnice podejścia autorki do tematu. Trójksiąg z lat 1968-72, to opowieść inicjacyjna
(zwłaszcza Czarnoksiężnik...), w której łatwo odczytać kod psycho/mitologii Junga. Sama autorka
nie kryje, że w założeniu była to opowieść dla młodzieży. Stąd każda z trzech opowieści poddaje
bohatera (bohaterów) ciężkiej, ale możliwej do przejścia próbie, a ci z każdej z nich wychodzą
zwycięsko. Dopiero w Najodleglejszym brzegu zwycięstwo nie jest zupełne: Arcymag traci moc
i godzi się z tym (co jest metaforą pogodzenia ze starością i śmiercią), ale jego miejsce zajmuje
Arren, który jest „podmiotem” wątku inicjacyjnego tej opowieści.
Inaczej jest w Tehanu. To opowieść bardziej skomplikowana, trudniejsza. Tu nie ma wątku
inicjacyjnego, to opowieść o trudzie starości, życia z poczuciem rozczarowania. Pojawia się też
straszne, irracjonalne okrucieństwo, nieznane poprzednim opowieściom, a wątki magiczno-religijne niczemu nie służą, lecz istnieją same dla siebie, jako element świata. I nic nie zostaje
zakończone, wyjaśnione: Ostatnia księga Ziemiomorza kończy się znakiem zapytania.
Opowiadania dodają do nich nowe: Inny Wiatr, wiatr nieba smoków, wiatr drugiej półkuli
Światomorza (bo Ziemiomorzem jest tylko Archipelag) powinien przynieść odpowiedzi.
Przynajmniej niektóre – to już nie jest dydaktyczna bajka, ale prawdziwa opowieść, a taka nigdy
nie odpowiada na wszystkie pytania.
Zmienił się też przez te lata stosunek autorki do zależności między płcią a magią.
W Czarnoksiężniku... zdolności magiczne są bezdyskusyjnym przywilejem mężczyzn, kobiety
mogą najwyżej czarować. Nie trzeba tego nawet objaśniać. Po prostu tak jest. W Grobowcach
Atuanu pojawi się wątek „kobiecej” religijności (nie magii) – chtonicznej, groźnej, wrogiej
17
społeczeństwu. Obraz dość konwencjonalny – magia wyższa, kapłańska jest domeną mężczyzn;
kobiety mogą być czarownicami, ale nie czarnoksiężnicami (rodzaj żeński od „czarnoksiężnika”,
jakby się kto pytał).
Pisząc Trójksiąg, Le Guin dopiero zaczynała swą przygodę z feminizmem, tak widoczną
w jej późniejszej twórczości (patrz Powrót do Ziemiomorza w SFinksie nr 4/2002). I musiał nie
dawać jej spokoju ten świat męskiej magii i męskiej dominacji. Szukała rozwiązania. I znalazła –
nie idąc na łatwiznę, nie nicując świata, który stworzyła. Nie pozbawiła mężczyzn ich magii
i znaczenia, niepodważalnie pozytywnej roli w świecie. Poszerzyła obraz świata o magię i rolę
kobiet – inną, ale nie mniej ważną, i być może (co dopiero zobaczymy) głębszą religijnie. Co
więcej, ograniczenie wyższej magii do mężczyzn okazuje się konwencją społeczną (Szukacz),
utrwaloną tak silnie, że uważaną za fakt naturalny (Diament i Czarna Róża). Podobnie
z obowiązkiem zachowania przez magów celibatu – Ludziom Dłoni nie był on potrzebny.
Ale może był potrzebny, by istniał ład społeczny? Bo przecież Ludzie Dłoni założyli Szkołę
na Roke po to, by z chaosu barbarzyństwa mogła się odrodzić cywilizacja. A cywilizacja potrzebuje
ładu, cywilizacja jest ładem, hierarchią, systemem czytelnych podziałów. Bez konwencji,
ograniczających naturę, cywilizacja jest po prostu niemożliwa. I o tym także dobrze wie nasza
autorka, tropiąca i modelująca w swych dziełach różne warianty konwencji społecznych, ale
bodaj nigdzie nie kwestionująca ich konieczności.
Ale w Ważce mamy coś jeszcze, coś może ważniejszego. Wątek Mistrza Przywołań, który
sam siebie przywołał z Suchej Krainy, do której wstąpił w dobrych intencjach, ale przecież
samowolnie, łamiąc ład Wszechrzeczy (coś znacznie więcej, niż Równowagę, o której była mowa
w Trójksiągu). Arcymag czyni podobnie, ale w wielkim celu, i płaci za to całą swą magią –
Thorion po prostu „podnosi się z łóżka”, gdzie spoczywało jego ciało. Tak przynajmniej czytamy
w Najodleglejszym brzegu; w Tehanu jest mowa o nim, że „nie powrócił”. Teraz dowiadujemy
się, że... i jedno, i drugie [uwaga, spoilery!]. Powstał z łoża śmierci, chodzi, przemawia, próbuje
przejąć zwierzchnictwo nad Roke... a jest martwy. Najdosłowniej martwy.
Co więcej, choć jego działania są złe, choć jest raczej następcą Coba, niż Geda, w jednym ma
rację: Arcymag i Arren naruszyli porządek rzeczy. Król powraca, ale magia osłabła, nadchodzi
wielka przemiana świata. Widzi ją na łożu śmierci Ogion, zapowiada ją Tehanu, okazująca się
córką Kalessina, obwieszcza ją Ważka, nie znająca swego prawdziwego imienia... Nie dałoby się
ocalić ładu bez czynu Geda – ale czyn ten głęboko zranił świat. Ged przywrócił jedynie
Równowagę – skutków zła, które się stało, on, ani nikt inny nie jest w stanie usunąć. W ten
sposób Ziemiomorze zyskuje nową perspektywę: można na nie patrzeć już nie tylko w kategoriach
„magicznej” Równowagi, równorzędności Światła i Mroku, ale i w kategoriach „etycznego” Dobra
i Zła. Trudno też nie dostrzec w tym wątku ważności tabu, zwłaszcza – tabu śmierci, odbicia
dyskusji ostatnich lat, problemów, trudnych do wyobrażenia u schyłku lat sześćdziesiątych.
Dziewczyna, zwana Ważką odlatuje z Roke (co leży w naturze ważek, choć tej skrzydła są
niezupełnie motylej natury). Wróci, gdy zostanie wezwana. Gdy magowie poznają imię, którego
nie zna ona sama. Gdy zrozumieją Wzór, wedle którego kobiety mogą być smokami, a smoki –
kobietami. A może po prostu – ludźmi, jak przed początkiem czasów tego świata?
Tadeusz A. Olszański
Ursula K. Le Guin: Opowieści z Ziemiomorza. Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2002
Rys. Małgorzata Pudlik
18
Historia Albany
Czym jest nieprzeciętny talent? Prawie zawsze błogosławieństwem
i przekleństwem zarazem. I o tym przede wszystkim jest historia Albany.
Opowiada o poszukiwaniu tożsamości przez osobę, która posiada Dar
i nie wie jak sobie z nim radzić.
Śledzimy losy dziewczyny, która powoli odkrywa swój talent.
Obdarzona niezwykłą mocą, uczy się nią posługiwać i nad nią panować.
Niestety, zostaje z tym praktycznie sama. Nadzieja, jaka przychodzi wraz
z ukochanym człowiekiem, gaśnie nader szybko wobec potężnego wroga.
Przybytek, w którym kryją się jej podobni, okazuje się jeszcze jednym
miejscem osamotnienia, bo nawet tam czuje się obca i nie znajduje
prawdziwego zrozumienia. Mimo przeciwności Albana wytrwale dąży
do rozwiązania zagadki, szuka prawdy. Jednak dar, który daje jej uprzywilejowaną pozycję,
zamiast w stronę świetlanej przyszłości, prowadzi ją w mroczną przeszłość.
Kiedy sięgałam po Talizman Złotego Smoka, najbardziej obawiałam się naiwności, kolejnej
historii o dorastaniu nadwrażliwego dziecka, które ma za sobą traumatyczne przeżycia, a potem
do spełnienia misję i trochę szczęścia w zamian. Okazało się, że niesłusznie. Powieść Iwony
Surmik jest bardzo realistyczna, miejscami brutalna. Głównym narzędziem do osiągnięcia tego
efektu staje się język: zróżnicowany, miejscami gruby i przaśny, gdzie indziej bardzo poetycki.
Przyznam, że nie przepadam za stylizacjami. Często zamiast przenieść nas w przeszłość lub
kulturowo inną rzeczywistość, brzmią komicznie, wręcz żałośnie, sprawiają wrażenie tworzonych
na siłę. Tutaj na początku język też mnie zraził, zwłaszcza, że mowa prostaków, jaką posługują
się bohaterowie powieści, nie przypomina w niczym znanej mi skądinąd gwary. Ale w gruncie
rzeczy brzmi naturalnie. W krótkim czasie czytelnik przyzwyczaja się i zaczyna czuć potrzebę
kontrastu, jaki wywołują dialogi. Co więcej Iwona pracuje językiem w sposób bardzo
konsekwentny. Mowa Albany zmienia się i wygładza w miarę edukacji i okiełznania charakteru
bohaterki. Stare przyzwyczajenia wracają jednak pod wpływem stresu, nieufności, krzywdy.
Z moich słów ktoś może wywnioskować, że książka jest strasznie smutna i mroczna. Spieszę
donieść, że tak nie jest. Autorka nie tryska co prawda humorem, ale potrafi pisać w sposób
bardzo ciepły i intrygujący. Nie skupia się jedynie na psychologicznych analizach i wewnętrznych
dylematach bohaterów, ale daje nam też przeżyć pasjonującą przygodę.
Bardzo jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy Albany i Calmina. Czy wrócą czasy
smoczych wojen? Czy bohaterowie odniosą sukces? Czy będzie miejsce na melodramat? Szczerze
mówiąc urwanie historii, kiedy do końca książki pozostało jeszcze kilkadziesiąt zadrukowanych
stron, mocno mnie rozczarowało (zapełnia je fragment Września Tomasza Pacyńskiego, kolejnej
propozycji wydawnictwa Runa). Mam nadzieję, że Autorka nie każe nam zbyt długo czekać na
drugi tom.
Anna Góra
Iwona Surmik: Talizman Złotego Smoka. Wyd. Runa, 2002.
Rys. Małgorzata Pudlik
19
Imladris niedokoñczone
Już po raz drugi z rzędu okrutny los sprawił, że nie mogłem na Imladris
zostać do końca. Dokładniej mówiąc, zaliczyłem półtora dnia. Wszystko
rozpoczęło się jak rok temu i jak zwykle konwenty w szkołach – od
tłoku przy akredytacjach. Można się przyzwyczaić, tym bardziej że
kolejka na schodach to niezłe miejsce, żeby przekonać się, kto ze
znajomych dojechał, zaprzyjaźnić się z nowymi ludźmi i pokłócić ze
starymi... (to żart, z nikim się nie pokłóciłem, oczywiście).
Poszukiwania noclegu sprawiły, że nie zdążyłem na pierwszą prelekcję.
Mimo ogólnego tematu imprezy – „Powrót do Śródziemia” – dotyczyła tajnych broni III Rzeszy.
Szkoda, bo zapowiadało się ciekawie. Drugą – poniekąd otwarcie bloku tolkienowskiego –
z konieczności (jako prelegent) zaliczyłem. Jej temat brzmiał: Tolkien a Pratchett i dlaczego wolę
tego drugiego. Odpowiedź jest chyba oczywista – wystarczy porównać choćby Aragorna
z Marchewą, a Arwenę z Anguą... Sami widzicie.
Czas do wieczora zajął mi znowu odbiegający od głównego tematu
wykład Andrzeja Wardasa zwanego Starym, dotyczący „czarnej taktyki”
(w przeciwieństwie do zielonej). Dowiedzieliśmy się, co robić, kiedy
jako grupa antyterrorystyczna atakujemy terrorystów w budynku (jak
iść korytarzem, jak zaglądać do pomieszczeń, jak wchodzić/schodzić
po schodach). Noc poświęciliśmy – tradycyjnie – na nocne Polaków
rozmowy, gdyż okazało się, że wchodząc do losowego pubu w Krakowie
spotyka się znajomych.
Sobota zostanie utrwalona w moim życiorysie jako dzień, kiedy po
raz pierwszy zagrałem w RPG (system Panama, MG Stary). Jest tak,
jak sądziłem – świetna zabawa i gdybym bardziej się wciągnął, nie
Andrzej Pilipiuk –
miałbym już czasu na nic innego.
przygotowany do sprawowania
Zły los, o którym wspomniałem na
(fot. Szymon Sokół)
początku, kazał mi biec na pociąg.
Mogę tylko żałować, że straciłem bardzo potężny blok
tolkienowski – o fortyfikacjach w wojnie o Pierścień, o etyce
w tłumaczeniach, o rosyjskich apokryfach itd. Ładnie też
zapowiadał się blok Gwiezdnych wojen – o taktyce, jednostkach
specjalnych i innych rzadko analizowanych zjawiskach. Andrzej
Pilipiuk miał opowiedzieć – jak to przed zimą – jak się trunkiem
sprawować czasu ostrych mrozów, a na dziedzińcu odbyła się
całkiem solidna bitwa między rycerstwem różnym.
To oczywiście tylko skrót – jak wspomniałem, nie byłem
Bitwa całkiem solidna
(fot. Szymon Sokół)
obecny na całym konwencie. Z tego, co widziałem, przebiegał
20
sprawnie i bez zgrzytów. Szkoła okazałą się dostatecznie obszerna, więc tłoku w zasadzie nie
było (nawet rano przy umywalkach).
Mam nadzieję, że Imladris 2003 znów zostanie zorganizowany i będzie równie udany.
Piotr W. Cholewa
Co: Imladris 2002: Powrót do Śródziemia
Gdzie: Zesp. Szkół Spec. im św. Mikołaja, ul. Lubomirskiego 21, Kraków
Kiedy: 28–20 października 2003 r.
Talizman w Empiku
8 listopada, w piątek, w salonie Empik Megastore w Katowicach odbyła
się promocja powieści Iwony Surmik Talizman Złotego Smoka. Na promocję
przybyło około pięćdziesięciu osób: rodzina autorki, koleżanki i kierownictwo
firmy, w której pracuje Iwona, znajomi i przyjaciele z Klubu oraz
przedstawiciele śląskiej prasy.
Na promocję przyjechała również przedstawicielka Agencji Wydawniczej
RUNA w osobie Anny Brzezińskiej.
Po przywitaniu przybyłych gości
i przedstawieniu autorki oraz książki, płynnie przeszliśmy
do zadawania autorce rozmaitych pytań. Ponieważ Talizman
jest pierwszą częścią powieści, padło też pytanie, bardziej
do wydawcy, kiedy ukaże się część druga. Odpowiedź
brzmiała: najprawdopodobniej na wiosnę 2003 r.
Po ponad półgodzinnym spotkaniu, zebrani wysłuchali
jeszcze fragmentu powieści i rzucili się z kwiatami
i gratulacjami po autografy. Salon Empiku nie posiadał
dostatecznej ilości wazonów, aby pomieścić wspaniałe
bukiety, którymi obdarowano autorkę.
Autorka
Ozdobą spotkania była Marzena Podkowińska z córką
Alą, przebrane w stroje średniowieczne, oraz Robert, który w stroju mnicha stał za plecami
żony w charakterze ochroniarza ☺.
Ela Gepfert
Co: Promocja książki Talizman Złotego Smoka
Gdzie: Empik Megastore, Katowice, ul. P. Skargi
Kiedy: 8 listopada 2002, godz. 17.00
Rys. Małgorzata Pudlik
21
Dwug³os w temacie dwukonwentu
V: Dnia 15-go listopada wybraliśmy się z klubu
małą, bo tylko czteroosobową grupą (w składzie: Ela,
PWC, Tiber i ja) do Wrocławia na konwent hybrydę,
a mianowicie odbył się tam jednocześnie konwent traktujący
o wszelakich odmianach fantastyki, Szedariada XV, oraz konwent
mangi i anime BAKAY2K2.
T: Od siebie dodam tylko tyle, że w Gliwicach, w których dołączył do na Vulcan, można się
przy odrobinie szczęścia łatwo zgubić, a jazda „najdłuższymi schodami Europy” do najprzyjemniejszych nie należy (nie wspominając już o tym, co mają na ten temat do powiedzenia
amortyzatory samochodu Piotra). Pomijając te drobne niedogodności, podróż nie obfitowała
w żadne większe niespodzianki (no, chyba że do takich zalicza się podziwanie wymyślnych
architektonicznie wiaduktów tudzież przejść dla zwierząt) i upłyneła nam dosyć przyjemnie
przy słuchaniu kaset z Roxette, Queen i zachrypniętym Cugowskim z Budki Suflera.
V: Około godziny 17 dojechaliśmy do szkoły, w której impreza miała się odbyć. Tam doczekaliśmy się powitania chlebem i solą i od razu weszliśmy do małej, przytulnej szkółki. Ha, chcielibyście: akurat mała – szkoła wielgachna jak Berlin, nogi po trzech dniach to w plecy wchodziły
(rada: wypożyczalnia rolek albo rowerów), a co do chleba i soli – takiego! Półtorej godziny
kiblowaliśmy przed drzwiami, bo była kołomyja przy akredytacji, a na dodatek nie było mojej
rezerwacji! Ale dali mi wejściówkę na krechę i powiedzieli, że mnie sprawdzą i w razie czego
dopadną. Poza częstym sprawdzaniem plakietek (nie przesadzam, przy samym tylko wejściu
sprawdziło mi IDenta trzech stojących obok siebie ludzi) nie
było już, moim zdaniem, żadnych większych wpadek po stronie
szederiadowej. A o przygotowaniu strony mangowej za chwilę.
T: O tak, rozpoczęcie nie należało do najprzyjemniejszych.
Nie dość, że kilkakrotnie przesuwano godzinę otwarcia imprezy
(„Jaką teraz godzinę wylosują?”), to kiedy przyszło już co do
czego i zaczęto wreszcie przyjmować przyjezdnych, robiono
to bardzo dziwnym systemem. Otóż wpuszczano ludzi piątkami
Stoimy i czekamy
(fot. Vulcan)
– najpierw pięć osób z rezerwacjami, później pięć bez i pakiet
z rezer... a nie, znowu bez rezerwacji. Chyba nie muszę dodawać, że pomiędzy każdą grupką
było obowiązkowe pięć (w porywach do dziesięciu) minut przerwy. Po jakimś czasie organizatorzy wpadli na pomysł, aby odhaczać ludzi na zewnątrz, przy małym nieoświetlonym stoliku.
Dodatkową atrakcję stanowiło pobieranie od każdego uczestnika kompletu danych osobowych:
imienia, nazwiska, daty urodzenia, adresu, numeru ewidencyjnego dowodu i Bóg jeden wie czego
jeszcze. Pomijając już fakt, że takie praktyki są niezgodne z ustawą o ochronie danych osobowych,
także regulamin imprezy nie przewidywał takich bonusów.
Także moja rezerwacja (oczywiście na nazwisko Rudzinska) zaginęła w otchłaniach międzywymiarowych, ale na to się przygotowałem: w razie jakichkolwiek kłopotów byłem gotów
grozić i straszyć rozdmuchaniem całej sprawy (co oczywiście później uczyniłem i czynię także
teraz).
V: Oczekiwanie na wejście do środka stało się mniej uciążliwe, gdy na zewnątrz wyszedł
Zigzag oraz gdy przybyli na konwent inni znajomi, z którymi można było podyskutować.
Bardzo podobało mi się to, że ochroniarze byli sympatyczni i starali się służyć pomocą (pozdrowienia dla Dyzia i Aragorna) oraz, że wraz z wejściówką dostaliśmy czytelny plan imprezy
22
wraz z mapką. Na chwilę przed wejściem na teren konwentu zauważyliśmy mały incydencik
tzn. jedna z organizatorek Baki (nie będę jej tu wymieniał z nazwiska i nie napiszę, że była to
Mirai ze S.W.A.T.-u) próbując wyjechać z parkingu przed szkołą centralnie uderzyła w bok
Forda stojącego nieopodal; szkoda – w porównaniu z rozbawieniem zebranych nieopodal
konwentowiczów – była niewielka (i tu potwierdza się moja „złota myśl”: a mianowicie, że
niektórzy jak wrzucają wsteczny bieg, to tak jakby wyrzucali mózg za okno:)). Zaraz po wejściu
na teren konwentu poszliśmy z Tiberem szukać sleeping roomu, aby się wygodnie rozparcelować
nim nadejdą „hordy dzikie”. Na szczęście nic takiego się nie stało, a i zagęszczenie w salach ze
względu na ich dużą ilość było raczej niewielkie.
T: Frekwencja, zarówno na BACE jak i Szedariadzie, nie była oszałamiająca, a więc
rozlokowanie przyjezdnych w salach sypialniach nie nastręczało żadnego kłopotu. Jednakże
dziwnym trafem, w części konwentu BAKA, część sleeping roomów stała nietknięta, gdyż
konwentowicze chyba woleli porządną kompresję i dyskomfort, niźli spokój i wygodę. Zdaje
się, że to już taki znak rozpoznawczy fandomu mangi i anime, który niechęć do korzystania
z wszelkich luksusów ma głęboko zakorzeniony w psychice. Salę, którą wybraliśmy, dzieliły
później z nami jeszcze cztery inne osoby.
V: Zaraz potem udaliśmy się na sadystyczny konkurs
wiedzy ogólnej o fantastyce, organizowany, rzecz jasna, przez
Kojera. Och, było naprawdę ciężko, a mimo to bardzo fajnie
(miałem w drużynie wspaniałego partnera, Michała Jakuszewskiego i to on, a nie ja, znał odpowiedzi na większość pytań, ale
czasami i mojej skromnej osobie udało się błysnąć wiedzą).
T: Muszę przyznać, że na konkursie sadystycznym pytania
były iście sadystyczne, wśród którym prym wiodły te z kateKonkurs sadystyczny – Michał
gorii „pierwsze zdanie”. Polegały na tym, iż po pierwszym zdaniu
Jakuszewski i Vulcan
(fot. Tiber)
z powieści, trzeba było odgadnąć tytuł i autora książki. Uczestnicy konkursu miewali czasem spore trudności z udzieleniem pełnej odpowiedzi, więc prowadzący
przyznawał połowę punktów. Michał Jakuszewski miał
to szczęście, że kilka pytań dotyczyło książek, które on
tłumaczył (i jak tu wierzyć w sprawiedliwość). Chociaż
w pierwszej rundzie szło im z Vulcanem całkiem nieźle,
to jednak w drugiej mieli złą passę i ostatecznie nie weszli do finału; a szkoda, byli moimi faworytami. Kojer poinformował, że na szesnastej Szedariadzie będzie konkurs
dotyczący pisarzy naftalinowych (w których orientuję
się znacznie lepiej), więc nie omieszkam wziąć w nim
udziału.
V: Potem, jako że było już późno, pozostały tylko
BAKA – Cosplay
projekcje. A leciały, no właśnie Gwiezdne wojny, tyle
(fot. Vulcan)
tylko, że po czesku. Jeden z konwentowiczów słysząc,
że po czesku stwierdził, że gdyby mu dali znać, to by im przywiózł polską wersję (a więc są
jeszcze ludzie, którzy wszystko biorą na poważnie).
T: Chociaż nie miałem czasu być na chociaż jednej z projekcji czeskiej wersji GW, to jednak
jestem w stanie wyobrazić sobie, jaką wesołość musiały wywoływać kwestie wypowiadane
w tym skądinąd przyjemnym dla ucha języku. Jako ciekawostkę dodam, że na konwencie gościło
kilku Czechów (ale czy byli na filmach, tego nie wiem).
23
V: W sobotę rano, obok trwającej już Szedariady, ruszyła Baka, a ja, jako że interesuję się
zarówno mangą jak i fantastyką, musiałem migrować z jednego miejsca w drugie, chcąc zobaczyć
jak największą liczbę atrakcji, a uwierzcie mi było gdzie chodzić (nie chodzi o atrakcje tylko
o przebyte kilometry, lecz i tych pierwszych przynajmniej po stronie szederiadowej było całkiem
sporo). Mówiąc szczerze po stronie Baki spędziłem mało czasu, bo było tam po prostu nudno.
Poza Cosplay’em (dla tych co nie wiedzą: to taka maskarada, tyle że mangowa), gdzie wyskoczył
jeden goły facet, i konkursem pod nazwą „Ajent”, który organizował Coach, nie było tam nic
specjalnie ciekawego – poza znajomymi oczywiście, z którymi jak zwykle miło było
podyskutować.
Może niektórzy powiedzą, że się nie znam, ale uważam,
że mam prawo do swojego zdania i mogę powiedzieć, że
w przeciwieństwie do Baki, Szedariadę uważam za w pełni
udaną. I w tym miejscu mam nadzieję, że Tiber się ze mną
zgodzi. (Prawdę powiedziawszy, w pełni się z tobą zgadzam,
a ten ostry przedmiot, który tak niemile łaskocze mnie
w żebra, _wcale_ nie wywiera na mnie presji – dop. T.). Co
do Szedariady, to nie przedłużając, drugiego dnia byłem na
aukcji książek (kupa fajnych pozycji za bezcen) i wzbogaciłem swoją bibliotekę o kilkanaście tytułów, potem byłem
BAKA – Cosplay
(fot. Vulcan)
na Coca-coli ze znajomymi (jak mówię, że na coli to na coli),
a następnie na prelekcji Eli i PWC o fandomie (przypominali młodszym od siebie i nie tylko
stare czasy). Chwilę później poszedłem na panel tłumaczy, gdzie tematem przewodnim było
używanie przez autorów w książkach słów nie mogących istnieć w wykreowanej przez nich
książkowej krainie np. słowo sodomita, które zostało użyte w jakieś książce fantasy, gdzie nie
było Sodomy i Gomory itp., dyskutowaliśmy również nad poprawnością niektórych tłumaczeń,
niektórych książek (chyba wszyscy wiemy o co i o kogo mi chodzi). Po panelu tłumaczy poszedłem na końcówkę prelekcji Foki (a to z powodu nałożenia się tejże prelekcji na panel tłumaczy)
na temat moralności. Ci, którzy byli na całej, twierdzą, że dyskusja była bardzo żywiołowa
i momentami wywoływała spięcia. Potem poszedłem na spotkanie z Yeskowem, którego tłumaczył
na polski Gienio Dębski, aby dowiedzieć się jak wyglądała wojna o pierścień patrząc oczami
drugiej strony, czyli dla niewtajemniczonych – Mordoru. A pod koniec dnia, a właściwie już
w niedzielę, leciała kolejna część GW po czesku.
T: Aukcja była fajna. Już na początku licytacji miałem okazję nabyć komplet tomików
opowiadań Williama Tenna, jednakże Szymon Sokół okazał się twardszym graczem w tej konkurencji. A szkoda, bo kiedy przemyślałem na spokojnie całą sprawę, to doszedłem do wniosku, że
mogłem jeszcze kilkakrotnie przebić stawkę.
Co do tego wyjścia na colę to nie jestem
pewien, czy aby na pewno miało ono miejsce
w sobotę rano, a nie wieczorem. Bo, o ile
pamiętam, sklep spożywczy do którego
poszliśmy, miał prohibicję na alkohol dopiero
Kartka w bufecie – jak widać, uczestnikom głód
zaglądał już w oczy
od 22. Ale to tylko tak na marginesie.
V: Niedziela, czy też każdy dzień konwentu,
który jest ostatnim dniem imprezy, to głównie czas pożegnań ze znajomymi i rozdawania nagród
konkursowych. Tu jednak organizatorzy nas mile zaskoczyli, zostawiając na ostatni dzień
najbardziej oblegany punkt programu, czyli spotkanie ze Staszkiem Mąderkiem twórcą Gwiazd
w czerni. Tak dobrze, jak na spotkaniu ze Staszkiem nie bawiłem się już dawno i tutaj jestem
24
pewien, że wszyscy tam obecni się ze mną zgodzą. Staszek oprócz pokazywania użytych
w jego filmach efektów specjalnych, zapowiedział na rok 2004 pełnometrażowy film z bohaterami
Gwiazd w czerni. Po spotkaniu poszliśmy na zakończenie konwentu, które połączone było
z przyznawaniem nagród za poszczególne konkursy.
T: „Staszek szybki jest” – takim właśnie tytułem (jedną z bardziej znanych kwestii w Stars
in Black) nazwano prelekcję Staszka Mąderka. Muszę się tutaj zgodzić z moim kolegą Vulcanem,
iż był to jeden z najlepszych punktów programu (a jeśli nie, to z pewnością najzabawniejszy).
Staszek niezwykle zabawnym facetem jest, a o tym, że świetny z niego showman, można było
się przekonać już po pierwszych minutach arcyciekawego spotkania. Oprócz wspomnianego już
przez Vulcana trailera pełnometrażowej wersji SiB, można było się także dowiedzieć, o ile lepszy
byłby pewien film (mam nadzieję, że wszyscy wiedzą o JAKIM filmie mówię), gdyby Mąderek
uczestniczył w jego realizacji.
Rozdanie nagród, będące zwieńczeniem imprezy, zostało
zorganizowane na dziedzincu szkolnym. W bardzo swojskiej
atmosferze, uczestnicy konwentu prowadzili ze sobą pogawędki, pstrykali pamiątkowe zdjęcia i oklaskiwali zwyciezców poszczególnych konkursów. W przypadku drużyn
dwu– lub trójosobowych dochodziło czasem do takiej sytuacji, iż była tylko jedna nagroda, co generowało dylematy
typu „jak to podzielić”.
V: Po zakończeniu wybraliśmy się ze znajomymi do
restauracji hotelowej na obiad, skąd około osiemnastej
Andrzej „Septimus” Jarząbek, Zbyszek
zostaliśmy zabrani przez Elę i PWC. W drodze powrotnej
„Zigzag” Żygadło i Staszek „Szybki Jest”
obyło się bez przygód nie licząc gumy, jaką złapaliśmy
Mąderek
(fot. Vulcan)
gdzieś przed Gliwicami, a to pewnie z tego powodu, że
wracaliśmy z dodatkowym obciążeniem w postaci Foki, która jak wszyscy wiemy strasznie
dużo je, a jej mała postać służy wyłącznie za kamuflaż dla żołądka, który niechybnie jest wykonany
z myślącej gruszy:). W skrócie: jeżeli ktoś nie był, niech żałuje.
T: Droga powrotna do Katowic nie upłyneła nam już tak beztrosko, jak do Wrocławia (i nie
mam tu wcale na myśli rzekomego balastu, jakim, wg Vulcana, miała by być Klaudia). Otóż
najpierw staliśmy w dosyć długim korku, a później złapaliśmy wspomnianą już przez Vulcana
gumę (drań zapomniał tylko dodać, że ewakuował się do domu ZANIM zdołaliśmy zmienić
koło). Kiedy Piotr sprawnie wymieniał co trzeba, ja sumiennie patrolowałem pobliską okolicę
z karabinem półautomatycznym w garści.
Podsumowując, można powiedzieć, iż Szedariada (mimo kilku zgrzytów, jakie miały miejsce
na początku) była dosyć udanym konwentem. Zmiana tradycyjnej tematyki, jaką dotychczas
stanowiły gry RPG, wyszła imprezie na zdrowie. W przeciwieństwie do średnio udanej BAKI,
której mocno zaszkodził rozrzut atrakcji na oddalone od siebie pomieszczenia, Szedariada miała
dosyć scentralizowany układ sal oraz dobrze ułożony program, co zaowocowało tym, iż uczestnicy nie mieli okazji się nudzić. Każdy mógł znaleźć dla siebie coś interesującego, co jest niewątpliwie dużym plusem imprezy.
Jeszcze lepszej następnej edycji życzą organizatorom, potencjalnym uczestnikom i sobie
samym
Vulcan i Tiber
Co: Szedariada XV i BAKAY2K2
Gdzie: Wrocław, Zesp. Szkół nr 11, ul. Grochowa 34/36
Kiedy: 15-17 listopada
25
Wiadomoœci Bucklandu nr 136
Moczary,
Afteryule 2003
Dwie wa¿ne sprawy zaprz¹taj¹ teraz g³owy hobbitów z Bucklandu i Moczarów. Po pierwsze
zbli¿a siê wielkimi krokami wyczekiwana od roku premiera drugiej czêœci wielkiego spektaklu W³adca
Pierœcieni. Artyœci z Minas Tirith, trupa wêdrownych aktorów ze s³onecznego Gondoru przybywa
z koñcem miesi¹ca frery do Hobbitonu, a potem rusza do Michel Delving. Ach! Czegó¿ to œwiat
nie wymyœli!
Po drugie powsta³ spór w ca³ym Ponownie Zjednoczonym Królestwie dotycz¹cy nowego,
postêpowego stosunku do orków z Mordoru i Gór Mglistych. A teraz przejdŸmy do szczegó³ów.
W³adca Pierœcieni: Dwie Wie¿e to adaptacja wielkich wydarzeñ ostatnich lat Trzeciej Ery, dzieje
Dru¿yny Pierœcienia i Wielkiego Froda oraz Dzielnego Sama, naszych s³awnych rodaków. Gondorscy
aktorzy pod wodz¹ niejakiego Gondira z Pelargiru zawojowali ca³y œwiat wspania³ym spektaklem,
na który zmierzaj¹ za ka¿dym razem t³umy ludzi, hobbitów, a nawet krasnoludów i elfów. Aktorzy
przez trzy godziny odgrywaj¹ role legendarnych ju¿ postaci: Froda i Sama, Gandalfa, Aragorna
Wielkiego i jego elfiej ma³¿onki, Arwen Undómiel, a nawet (o zgrozo!) Sarumana, Saurona i orków
(obrzydlistwo!). Co prawda spektakl odbiega w wielu szczegó³ach od prawdziwej historii
(przynajmniej takiej, któr¹ chcieliby widzieæ hobbici), ale w koñcu to przecie¿ tylko spektakl.
Na hobbitoñskich b³oniach ci¹gn¹cych siê wzd³u¿ Wody, blisko przes³awnego Pagórka, gdzie
mieszka od wieków ród Gamgee, panów na Bag End – potomków Dzielnego Sama – trwaj¹ ju¿ od
dwóch tygodni przygotowania. Wytyczono potê¿n¹ scenê, na której odegraj¹ swe role aktorzy,
zbudowano wielk¹ widowniê, gdzie zasi¹dzie wielka rzesza hobbitów z Shire, Moczarów (tylko nie
mówcie mi znowu, ¿e Moczary to czêœæ Shire’u!) i Bucklandu. Trwaj¹ ostatnie przygotowania, bo
lada dzieñ pojawi¹ siê tu wozy z Gondoru. Pan Holman Gamgee z Bag End zaoferowa³ Gondirowi
i jego trupie swoj¹ goœcinê i szczêœliwi aktorzy bêd¹ mogli spêdziæ kilka nocy w s³awnej norce Bag
Endu. Ci to maj¹ szczêœcie! No ale zas³uguj¹ na takie honory. Wieœæ niesie, ¿e Dwie Wie¿e s¹
jeszcze bardziej monumentalne i heroiczne ni¿ zesz³oroczna Dru¿yna Pierœcienia. Ponoæ ³zy same
cisn¹ siê do oczu i œciskaj¹ gard³o, szczególnie gdy dzieci Rohanu szykuj¹ siê do boju w Helmowym
Jarze, albo gdy ginie... O nie, nie zdradzimy Wam szczegó³ów. Koniecznie przyb¹dŸcie do Hobbitonu.
Tam spotkamy siê wszyscy, a po spektaklu ruszymy do Zielonego Smoka na kufelek piwa
i pogawêdzimy wspólnie o tym, co widzieliœmy.
Wielki honor spotka³ Toma Goolda i Frodo Maggota (znanego powszechnie jako Galadhorn),
którzy w imieniu Dziedzica Bucklandu powitaj¹ goœci ze wszystkich stron hobbickiego kraiku. Jako
znani kronikarze Bucklandu, którzy od wielu lat œledz¹ poczynania Gondira i jego trupy, maj¹ oni
wyg³osiæ krótkie przemówienie przed samym spektaklem. Frodo opowie te¿ o znaczeniu sindariñskich
dialogów, które wyg³oszone zostan¹ na scenie. No, to na co czekacie – do Hobbitonu! Niewiele
pozosta³o miejsc w okolicznych gospodach. Mo¿e macie jakichœ krewnych w samym Hobbitonie,
albo w jego s¹siedztwie?
26
O drugiej sprawie tylko wspomnê, bo ¿al i gniew odbieraj¹ mi mowê. Podobno w Minas Tirith
wœród ró¿nego autoramentu piêknoduchów pojawi³ siê pomys³ sprowadzenia do Królestwa... orków.
Tak – orków! Tych ohydnych kreatur Nieprzyjaciela. Spektakl Gondira by³ pretekstem do ogólnej
dyskusji na temat naszego stosunku do innych kultur. Tak! Pojawili siê w Gondorze tacy, którzy
mówi¹, ¿e orkowie posiadaj¹ bogat¹ i ciekaw¹ KULTURÊ! „Wsteczny Gondir jest rasist¹! Nadszed³
czas rewizji naszych dziejów”, powiadaj¹. „Nie mo¿emy byæ tak jednostronni. Orkowie te¿ zas³uguj¹
na nasz szacunek”, mówi¹ inni. „Winni im nawet jesteœmy przeprosiny za odwieczne wojny
i zniszczenia. Co wiêcej, w ramach wyrównywania ró¿nic i w imiê Sprawiedliwoœci Dziejowej” –
tak oni to nazywaj¹! – „powinniœmy pozwoliæ orkom osiedlaæ siê na naszej ziemi, aby i oni mogli
cieszyæ siê dobrobytem i sprawiedliwoœci¹.”
Tak, tak! W Gondorze œwiat stan¹³ na g³owie.
W Górach Mglistych i w Mordorze przetrwa³y niedobitki naszych wrogów, dzieci ohydnego
Melcora i s³ug nienawistnego Saurona (Tfu! Oby nigdy nie powróci³!). Czy¿by nasi sprawiedliwi
mieli teraz zaprosiæ ich do naszych domów? (bo na pewno nie do swoich!). Ju¿ widzimy okropne
czarne gêby goblinów stoj¹cych w kolejce po zasi³ek, goblinów zajmuj¹cych nasze norki, goblinów
otrzymuj¹cych nasze ziele i piwo w ramach pomocy spo³ecznej. Ju¿ widzimy wielkie zniszczenia,
grabie¿e, gwa³t i powszechn¹ niezgodê. Czy¿by to by³ koniec œwiata? Mityczne Ambar-metta1
i Dagor Dagorath2?
Pozostaje mieæ tylko nadziejê, ¿e wygra zdrowy rozs¹dek.
Spisali dla Was
Frodo Maggot (R. Derdziñski)
i Tom Goold (T. Guba³a)
1
2
Quenejskie ‘koniec œwiata’.
Sindariñska ‘bitwa bitew’, która zakoñczy istnienie tej Ziemi.
(odc. 13)
1986 (3)
Niniejszy odcinek jest 13, ale miejmy nadzieję, że nie pechowy i uda się mi się dokończyć
opowieść o mojej podróży do USA. Nie będzie to łatwe, bo pełen wrażeń pobyt w Los Angeles
trwał dwa tygodnie, a jeszcze przecież wyjazd na Florydę... Postaram się streszczać.
Jak już wspominałem, główną atrakcją pobytu w Los Angeles miały być 70 urodziny
Forry’ego, na które zaprosił kilkaset osób, głównie oczywiście ze Stanów, ale nie tylko. Przyjechali
państwo Shibano z Japonii, Georges Gallet z Francji, Rumunka Cornelia (obecnie ze Szwecji)
i wiele innych osób. Niemniej, uroczystości miały się odbyć dopiero w drugiej części pobytu,
a tymczasem Ackermanowie podejmowali Cornelię, Georgesa i mnie zwiedzaniem Los Angeles.
Widziałem większość tamtejszych atrakcji: Disneyland, kino premierowe pod mylącą nazwą
Chiński Teatr (to tam, gdzie są odciski dłoni gwiazd filmowych), studia filmowe Universalu
27
(wówczas jedyne, które można było zwiedzać), planetarium
(z pokazem laserowym) – wszystkiego nie pamiętam. Dla mnie jednak
niezwykle istotne były zbiory Forry’ego...
Jeszcze niedługo przed moim przyjazdem Forry mógł się
poszczycić, że miał wszystkie książki i czasopisma sf wydane
w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii; kiedy jednak rozpoczęła
się moda na serie książkowe – Dr Who, Star Wars, Star Trek – dał sobie
spokój. I tak w jego domu zbiorami zawalona jest cała piwnica i oba
garaże, a obecnie pewnie znaczna część reszty domu. Póki żyła
Wendayne, pilnowała, aby w domu dało się jakoś mieszkać, ale kiedy
jej zabrakło, eksponaty rozpełzły się po wszystkich pokojach. Tymczasem jednak moje
poszukiwania ograniczały się do wymienionej piwnicy i garaży.
Czego szukałem? Oczywiście opowiadań J. T. McIntosha, o czym pisałem kilka odcinków
wcześniej. Udało mi się odnaleźć niemal wszystkie brakujące. Czemu nie wszystkie? Niestety,
w kompletnych zbiorach Forry’ego powstały luki spowodowane przez niektórych zwiedzających,
wyznających zasadę „co twoje, to moje”. Kiedy dziwiłem się, czemu, mimo wszystko, Forry
nadal udostępnia swoje zbiory zwiedzającym, odpowiedział: „a co to za przyjemność, jeśli nie
można ich nikomu pokazać?”. No i co tu odpowiedzieć?
Przed imprezą u Forry’ego wziąłem udział w miejscowym konwencie sf pod nazwą Lacon –
niewielkim, zaledwie dwa tysiące osób... Organizatorzy zaprosili mnie do udziału w panelu pod
tytułem „Humor w science fiction” obok takich znanych twórców jak Larry Niven, Jerry Pournelle
i Somtow Sucharitkul. Ale nie to wydarzenie najsilniej kojarzy mi się z Laconem...
W jednym z pomieszczeń odbywała się promocja antologii debiutantów, opublikowanej przez
wydawnictwo Kościoła Scjentologicznego; nie pamiętam już tytułu. Redaktorem tej antologii był
dość znany autor litewskiego pochodzenia, Algis Budrys, oczywiście zaproszony przez wydawcę.
Forry znał go przelotnie i postanowił mnie przedstawić – zawsze to niemal sąsiad. Podeszliśmy
więc, Forry wyjaśnił, kim jestem, ja zdążyłem coś wykrztusić, że podobają mi się jego opowiadania
(miałem jeden zbiorek), i ku naszemu wielkiemu zdziwieniu Algis Budrys zmieszał się bardzo,
przeprosił i natychmiast wyszedł. Popatrzyliśmy po sobie, wzruszając ramionami. „Jakiś on
dziwny” mruknął Forry i poszliśmy dalej.
Zagadka dziwnego zachowania Budrysa doczekała się wyjaśnienia cztery lata później, w czasie
Worldconu w Hadze. Spotkaliśmy się nos w nos, w windzie. Poznał mnie i zaczął mówić.
Powiedział, że chce przeprosić za swoje zachowanie w Los Angeles; ja zaś, zdumiony, że w ogóle
pamiętał, słuchałem wręcz niesamowitej opowieści. Algis Budrys jest synem litewskiego konsula
w Stanach, który po zajęciu Litwy przez Sowietów odmówił powrotu i poprosił o azyl. Azyl
dostał, podobnie jak cała rodzina, ale tylko tyle. O naturalizacji mowy nie było. Algis został
zwerbowany do pracy w kontrwywiadzie jako tłumacz z litewskiego – więc może chodziło o to,
aby go jak najdłużej tam zatrzymać? On nie wiedział. W każdym razie obywatelstwo amerykańskie
dostał ledwie rok wcześniej i pobyt w Hadze był to jego pierwszy wyjazd zagraniczny...
A to zachowanie w Los Angeles? Po prostu wystraszył się, że może ktoś się o niego upomniał...
Bo, jak mówił, obywateli amerykańskich broni rząd USA, a jego kto by obronił? Uśmiechnęliśmy
się porozumiewawczo, poszliśmy na piwo i tak się zakończyła ta historia.
Urodziny Forry’ego były, jak powiedziałem, tłumne, zorganizowane w jednym z hoteli.
Siedziałem przy stole m. in. z Rayem Bradburym oraz państwem Pinckard, którzy później
zaprosili Ackermanów i ich „domowych” gości na Święto Dziękczynienia, toteż poznałem tę
amerykańską tradycję z pierwszej ręki, że tak powiem. A potem już ostatnie odbitki ksero,
ostatnie paczki z książkami wysłane do Polski i przyszła pora wyruszać na Florydę...
28
Teoretycznie moim celem było miasto Orlando, ale wyglądało to tak, że mieszkałem w centrum
hotelowym piętnaście kilometrów od samego miasta, a piętnaście kilometrów w drugą stronę był
Disney World – drugie centrum rozrywki Walta Disneya. W zasadzie wystarczyłby pierwszy
Disneyland, gdyby nie EPCOT – wizja miasta przyszłości, stanowiąca oddzielną ekspozycję.
Poszedłem tam – i się rozczarowałem.
Spodziewałem się olśniewających pokazów laserowo-holograficznych – a zamiast tego
wsadzili nas do jeżdżących foteli, z których można było oglądać poruszane mechanicznie kukły,
wykonujące czynności, jakie zdaniem twórców będą wykonywane w przyszłości. Taką ruchomą
szopkę to ja mam co Gwiazdkę u Kapucynów w Warszawie. Nieco lepiej wypadł pokaz filmu
trójwymiarowego „Kapitan Eo” z jeszcze nie wybielonym Michaelem Jacksonem w roli głównej,
ale w sumie z tego „miasta przyszłości” wyszedłem rozczarowany. Miałem nadzieję, że następny
dzień mi to wynagrodzi – i tak się istotnie stało.
Był to bowiem dzień zwiedzania amerykańskiego ośrodka kosmicznego w Cape Canaveral –
a może Kennedy, już nie pamiętam, jaka nazwa wówczas obowiązywała. Ośrodek ten można
normalnie zwiedzać – są specjalne autobusy, które wożą turystów po terenach otwartych do
zwiedzania, które obejmują pola startowe wszystkich historycznych rakiet amerykańskich – od
tych, które wynosiły pierwsze Vanguardy i Explorery, aż do Saturna 5. Pozostała część ośrodka
nie jest nawet odgrodzona – po prostu nic tam nie dojeżdża poza samochodami służbowymi, do
których dostęp mają tylko pracownicy.
Mnie czekało jednak inne zwiedzanie, na które Jim Green musiał załatwić specjalne pozwolenie
w Waszyngtonie – wszak gość był zza „żelaznej kurtyny”. I uzyskawszy takowe wsadził mnie
do wspomnianego samochodu, po czym zawiózł do hangarów, w których stały wahadłowce...
Było to kilka miesięcy po katastrofie Challengera i wszystkie stały wybebeszone, poddawane
intensywnym badaniom i próbom. Niemniej dotknięcie jednego z nich było ogromnym przeżyciem.
A nie był to koniec atrakcji tego dnia...
Po objeździe całego ośrodka Jim zabrał mnie do swego domu, a następnie na clou całego dnia,
a może i całej wyprawy do Stanów. Otóż akurat na ten dzień zaplanowano start rakiety Delta
z satelitą meteorologicznym – pierwszy w ogóle start po katastrofie! Po zbudowaniu
wahadłowców NASA zaniedbała trochę program rakiet wielostopniowych i dopiero
w pierwszych dniach grudnia nastąpił start pierwszej z nich. I akurat zbiegło się to z moim
przyjazdem! Doprawdy, lepszego fajerwerku na zakończenie podróży nie mogłem sobie
wymarzyć.
Pojechaliśmy wszyscy samochodem (do dziś mam przepustkę), stanęliśmy na rampie
i czekaliśmy. Nawet niezbyt długo. A potem... nie, nie jestem w stanie tego opisać. W każdym
razie coś niebywale wspaniałego.
Następnego dnia, bogaty w liczne wrażenia i doświadczenia, wracałem już do Polski. Zbliżał
się rok 1987, a wraz z nim kolejne niespodzianki...
Wiktor Bukato
Rys. Małgorzata Pudlik
29
Kino
Śnięty Mikołaj 2. Reż. Michael Lembeck; obs.: Tim Allen,
Judge Reinhold, Wendy Crewson, Eric Lloyd. USA 2002.
[13.12]
Pewien biznesmen musiał zastąpić Świętego Mikołaja,
chociaż bardzo tego nie chciał. Teraz jednak bardzo zależy
mu na posadzie, jednak aby ją utrzymać – musi znaleźć żonę.
DVD i wideo
K-Pax. Reż. Iain Softley; obs. Kevin Spacey, Jeff Bridges,
Alfre Woodard, Mary McCormack. USA 2001.
Tajemniczy pacjent szpitala psychiatrycznego twierdzi,
że pochodzi z odległej planety o nazwie K-Pax. Jego psychiatra, próbując go leczyć, odkrywa, że przybysz ma dobry
wpływ na innych pacjentów szpitala. Lekarz zaczyna wątpić
w postawioną przez siebie diagnozę, stwierdzającą dezintegrację osobowości.
Vidocq. Reż. Pitof; obs. Gerard Depardieu, Andre Dussollier, Guillaume Canet, Ines Sastre. Francja 2001.
Paryż, rok 1830. Vidocq – słynny detektyw, dla którego
nie ma rzeczy niemożliwych, prowadzi śledztwo w sprawie
groźnego mordercy o pseudonimie „Alchemik”. Niestety,
tym razem przeciwnik okazuje się zbyt wytrawnym graczem
nawet dla takiego profesjonalisty, jak Vidocq. Detektyw
nagle znika, ale jego młody biograf Etienne Boisset
postanawia podjąć prywatne śledztwo i wyjaśnić okoliczności całej rozgrywki. To, co w ten sposób odkryje, zadziwi
nie tylko jego...
Stuart Malutki 2. Reż. Rob Minkoff; obs. Geena Davis,
Hugh Laurie, Jonathan Lipnicki. USA 2002.
Kontynuacja perypetii sympatycznej myszki, adoptowanej przez państwa Malutkich. Stuart wraz z członkami
swojej rodziny przeżyje wiele wspaniałych przygód,
a w jednej z nich główną rolę odegra sympatyczny ptaszek
o imieniu Margalo.
Trzynaście duchów. Reż. Steve Beck; obs. Embeth Davidtz,
Tony Shalhoub, F.Murray Abraham, Shannon Elizabeth.
USA 2001.
Dr Zorba zapisał swój dom w testamencie siostrzeńcowi-bankrutowi. Ten nie wie jednak, że w budynku kryje się
nie tylko ogromny skarb, ale i trzynaście duchów, które
można zobaczyć tylko przez specjalne okulary.
Dragon Ball Z (animowany). Reż. Mitsuo Hashimoto,
Shigeyasu Yamauchi. Japonia 2000.
Film składa się z dwóch części. W pierwszej, Fuzja,
z powodu awarii urządzenia sortującego dusze w czyśćcu
zło, które trafiło do piekła, wraca na Ziemię. Son Goku
i Paikuhan muszą zapobiec katastrofie. W części drugiej,
30
Atak smoka, dawno pokonany, potężny potwór Hildegarn
znów może zagrozić światu. po tym jak zły czarownik postanawia poszukać sposobu na jego wskrzeszenie.
Anioł w Krakowie. Reż. Artur Więcek; obs. Krzysztof
Globisz, Andrzej Kozak, Ewa Kaim, Jerzy Trela. Polska
2002.
Anioł Giordano, za zbyt częste kontakty z ludźmi
w Czyśćcu, fascynację rock and rollem i w ogóle skandaliczne jak na anioła prowadzenie się w Niebie, zostaje zesłany na Ziemię, gdzie ma pomagać ludziom, czyniąc codziennie
choć jeden dobry uczynek. Pod okiem najlepszych nauczycieli przechodzi konieczny trening i wyrusza na Ziemię.
Jednak w wyniku intrygi zamiast trafić do Holandii,
Giordano ląduje pod Krakowem.
Resident Evil. Reż. Paul Anderson; obs. Milla Jovovich,
Michelle Rodriguez, Eric Mabius, James Purefoy. USA
2002.
Scenariusz obrazu, któremu za podstawę posłużyła fabuła gry z zestawu Sony PlayStation, skupia się na członkach specjalnej jednostki wojskowej, odpierających ataki
superkomputera, który wymknął się spod kontroli naukowców. Aby uratować ludzkość, żołnierze muszą również
przeciwstawić się setkom zmutowanych uczonych, których
nieudany eksperyment przemienił w mięsożerne zombie.
Kate i Leopold. Reż. James Mangold; obs. Meg Ryan,
Hugh Jackman, Liev Schreiber. USA 2001.
Przeniesiony w cudowny sposób w świat współczesnego Manhattanu, osiemnastowieczny arystokrata i wynalazca, Leopold zakochuje się w niezależnej i planującej
szybką karierę Kate. Sceptyczna z początku Kate wkrótce
odkrywa, że przybysz włada nie tylko czasem, ale też jej
sercem.
Zatrzymani w czasie. Reż. Jonathan Frakes; obs. Jesse
Bradford, French Stewart, Michael Biehn. USA 2002.
Pewien nastolatek przez przypadek uruchamia maszynę,
która zatrzymuje czas.
Star Trek II: Gniew Khana. Obs. William Shatner,
Leonard Nimoy, DeForest Kelley, James Doohan, Walter
Koenig. USA 1982.
Pierwsza część specyficznej trylogii. Admirał Kirk
powoli odczuwa kryzys wieku średniego. Wkrótce jednak
będzie musiał stawić czoła swojemu dawnemu śmiertelnemu
wrogowi – Khanowi. Sprawy jednak się trochę skomplikują, Kirk dowie się, że ma syna, który jest zamieszany
w projekt Genesis, którym mocno zainteresowani są
Klingoni [tylko na DVD]
Notki o filmach
drukujemy dziêki uprzejmoœci redakcji
magazynu Cinema
The Castle of Iron
Midworld
King Kobold
Inferno
ju¿ Ksi¹
w ¿ki
ks R
iêg UN
ar Y
nia
ch
W roku 2003 m.in.
Maja Lidia Kossakowska: Zbiór opowiadañ
Jacek Piekara: Rycerz Kielichów
Tomasz Pacyñski: Sherwood (wyd. II zmienione)
Ewa Bia³o³êcka: Pio³un i miód (Kroniki Drugiego Krêgu. Ksiêga III)
Miesiêcznik - biuletyn Œl¹skiego Klubu Fantastyki. Redaguj¹: Piotr W. Cholewa,
El¿bieta Gepfert, Wojciech Gierasimiuk, Ma³gorzata Pudlik, Piotr Raku Rak, Arkadiusz Sroka.
Adres: ul. Pocztowa 16, skr. poczt. 502, 40-956 Katowice.
Tel. (wtorek 16.00–18.00) 253 98 04. E-mail: [email protected]
Konto: PKO BP II O/Katowice, 24-10202326-105880278
Biuletyn dostêpny w Internecie pod adresem http://www.skf.org.pl
Wydawnictwo bezp³atne.

Podobne dokumenty