Klakson "Czerwiec 2014" - Miejskie Zakłady Autobusowe
Transkrypt
Klakson "Czerwiec 2014" - Miejskie Zakłady Autobusowe
Pismo Pracowników MZA i Sympatyków Komunikacji Miejskiej w Warszawie Bez „Klaksonu” nie ruszaj w trasę B ył jedną z gwiazd parady zabytkowych autobusów i Nocy Muzeów. Ogórek z MPK Kraków – podobno jedyny taki, zachowany w dobrym stanie do nr 6 (57), czerwiec 2014 dziś. Ale ci, którzy wzięli udział w paradzie mogli podziwiać też wiele innych, ciekawych jednostek. To była niemal parada gwiazd – niektóre autobusy debiutowały w stolicy. Więcej o paradzie zabytkowych autobusów piszemy na stronie 5. Fot Patryk Piotrowski Świetna akcja instruktora i kierowcy P erfekcyjne działanie instruktora i kierowcy doprowadziło do ujęcia pijaka, który na Wisłostradzie uderzył w autobus. Sprawca kolizji został zatrzymany przed przyjazdem policji, a następnie przekazany stróżom prawa. 7 czerwca kierowca nr sł. 616 z R-4 Stalowa jechał w porannym szczycie przejazdem technicznym na linii 8/185. Na wysokości Cytadeli w tył autobusu uderzyła toyota, odbiła się i wylądowała na barierach dzielących jezdnie. O, Solaris! S olaris Bus & Coach za autobusy chce 36.900.000 złotych brutto, Evo Bus Polska: 38.323.725 złotych brutto, a MAN Truck & Bus Polska: 45.510.000 zło- Złapali pijaka na Wisłostradzie Kierujący autobusem niezwłocznie zawiadomił Centralę, podbiegł do samochodu, by zobaczyć czy nie ma rannych. Rannych nie było, za to kierowca toyoty sprawiał wrażenie kompletnie pijanego. Nasz kierowca niezwłocznie zawiadomił policję i poprosił Centralę Ruchu o pilne przysłanie radiowozu. Gdy radiowóz Nadzoru Ruchu był już blisko, właściciel toyoty próbował dać nogi za pas. Nie udało mu się! Nasz instruktor, Sławomir Rogala, był szybszy. Zatrzymał pijaka, wspólnie z kierowcą nr 616 przytrzymał do przyjazdu policji. Sprawca stłuczki usiłował się wyrwać, ale nic to nie dało – nie uniknie odpowiedzialności za pijacki rajd po Wisłostradzie i zniszczenie autobusu. Obu panom serdecznie gratulujemy! W przetargu na 25 przegubowców Solaris Bus & Coach złożył ofertę z najniższą ceną tych brutto. W przetargu decydującym kryterium jest zaoferowana cena (86 punktów), oraz ekologia i kryteria techniczne (po siedem / nr 6 (57), czerwiec 2014 punktów). Potencjalny dostawca ma dostarczyć pierwsze wozy w ciągu 18 tygodni od dnia podpisania umowy. 1 KOMUNIKAT ZARZĄDU 3 dobre lata Niebawem upłynie trzeci rok kadencji obecnego Zarządu MZA – jest to okazja do podsumowania podejmowanych działań oraz do poczynienia kilku refleksji dotyczących przyszłości Spółki. M ZA jest podmiotem utrzymującym się ze świadczenia usług przewozowych na rzecz m.st. Warszawy. Ocena Zarządu powinna być zatem dokonywana przez pryzmat działań podjętych w celu utrzymania silnej pozycji na warszawskim rynku przedsiębiorców autobusowych. Należy zatem zastanowić się, jakie korzystne zmiany przeprowadzono w tym celu w ostatnich latach. Sto procent niskiej podłogi Podstawowym „narzędziem” pracy MZA jest tabor autobusowy. W tym zakresie trzeba wskazać na istotny postęp, jaki dokonał się w ostatnich latach. Realizując zapisy umowy wykonawczej z Miastem, w roku ubiegłym MZA uzyskało 100-procentowy stan taboru niskopodłogowego. Na przestrzeni lat 2011-2014 wprowadzono do eksploatacji 356 nowych autobusów różnych producentów, w tym cztery pojazdy hybrydowe. Cena autobusu hybrydowego jest wyższa, ale autobus hybrydowy zużywa do 10 litrów paliwa mniej niż tradycyjny pojazd. Niezależnie od wątpliwości dotyczących jakości nowych pojazdów, z pewnością są one dużo bardziej ergonomiczne od wysłużonych Ikarusów, których eksploatacja ostatecznie zakończyła się w roku ubiegłym. W tym roku zostaną wyłączone z eksploatacji kolejne Neoplany, które w latach 90-tych były pierwszymi autobusami niskopodłogowymi na ulicach Warszawy. Zakup nowych pojazdów niejednokrotnie wiąże się z komplikacjami natury formalno-prawnej. Warto pamiętać, że MZA, jako spółka miasta st.Warszawy, nabywając towary lub usługi, musi stosować się do ściśle określonych procedur zakupowych uregulowanych w ustawie Prawo zamówień publicznych. W efekcie firmy, które nie wygrały przetargu na dostarczenie pojazdów na rzecz Spółki, mają prawo odwołać się od jego wyniku, co wydłuża procedurę zakupu. MZA nie ma jednak wpływu na taki stan rzeczy. To nie Spółka bowiem tworzy w Polsce prawo. Zmiana pokoleniowa Zmiana „pokoleniowa” autobusów pociąga za sobą zmianę potrzeb w zakresie 2 ich utrzymania. Nie wykonuje się już napraw całopojazdowych, nie dorabia się samodzielnie dziesiątek czy setek części zamiennych, nie robi się produkcji „na magazyn”. W konsekwencji działanie dużego i drogiego w funkcjonowaniu zakładu remontowo – naprawczego stało się ekonomicznie nieuzasadnione. Po przeszło 80 latach funkcjonowania podjęta została decyzja o zaprzestaniu jego działalności. Teren pozostały po oddziale remontowym zostanie podzielony i w części sprzedany, a środki pozyskane ze sprzedaży zostaną przeznaczone na sfinansowanie budowy zajezdni przy ul. Redutowej. Reorganizacja kadrowa, jaka wiąże się z zamknięciem tego rodzaju zakładów dokonywana jest w taki sposób, aby w jak najmniejszym stopniu dotknęła pracowników Spółki – byli oni przenoszeni do pracy w innych zakładach. Pojawiające się niekiedy zarzuty, że w związku z przenoszeniem pracowników do innych zakładów pojawiają się „konflikty i nieporozumienia” wydają się oderwane od rzeczywistości. Trudno bowiem wymagać, aby znacząca reorganizacja personalna w tak dużej spółce odbywała się bez jakichkolwiek sporów czy zgrzytów. Należy dążyć, wspólnymi siłami, do rozwiązywania pojawiających się konfliktów, nie można jednak wstrzymywać się od podejmowania koniecznych działań tylko dlatego, że mogłyby one wywołać nieporozumienia. cjalne oraz hale obsługowe, modernizowana jest także infrastruktura techniczna zaplecza. Poza taborem autobusowym, kluczowym czynnikiem wpływającym na jakość świadczonych usług oraz komfort pracy jest nowoczesna infrastruktura zajezdniowa. W ostatnich latach nastąpiła odczuwalna poprawa w tym zakresie – w halach jest cieplej, szatnie i toalety nie straszą swym wyglądem i zapachem, na placach jest widniej i nie są one już (jak kilka lat temu) pełne dziur. We wszystkich oddziałach zbudowano nowe stacje paliw (w tym na przewidzianej do modernizacji „Redutowej”, gdzie stacja paliw będzie obiektem wokół którego powstać ma pozostała infrastruktura). Sukcesywnie wymieniane są myjnie, pojawiły się maszty z energooszczędnym, a jednocześnie wydajniejszym oświetleniem. Remontowane są kanały, pomieszczenia so- Wprowadzony po bardzo długich negocjacjach, nie zakończonych niestety porozumieniem z niektórymi działającymi w Spółce organizacjami związkowymi, Regulamin Wynagradzania, zrównuje warunki wynagradzania dla wszystkich pracowników MZA. Jego wprowadzenie w Spółce, pomimo głosów krytyki powinno być rozpatrywane w kategoriach sukcesu. Po wielu latach niepowodzeń udało się uporządkować warunki zatrudnienia pracowników Spółki. Ze swej natury Regulamin nie jest dokumentem doskonałym, który satysfakcjonowałby wszystkich zainteresowanych, z całą pewnością nie jest też „bublem”, jak określają go oponenci. Nowy Regulamin Wynagradzania służyć ma niwelowaniu różnic w zakresie zasad wynagradzania poszczegól- / nr 6 (57), czerwiec 2014 Na największym w tej chwili placu budowy, tj. na „Kleszczowej”, prowadzona jest przebudowa kluczowego obiektu – hali OT, niebawem zaś podobne prace rozpoczną się na „Stalowej”. W tym roku planowana jest przebudowa Stacji Kontroli Pojazdów na terenie „Ostrobramskiej”. Gigantyczna inwestycja na „Redutowej”, mimo że bez widocznych w tej chwili efektów, jest prowadzona zgodnie z przyjętymi założeniami. Powołana komisja opracowuje Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia w zakresie wykonania dokumentacji projektowo – kosztorysowej nowej zajezdni autobusowej. Wkrótce nastąpi ogłoszenie postępowania, w którym zostanie wyłoniony wykonawca tych prac. Opisane działania modernizacyjne i inwestycyjne przynoszą wymierne efekty. Dzięki wysiłkowi całej załogi przez kolejne trzy lata Spółka uniknęła płacenia kar za zawodność, a kwoty nienależne za inne uchybienia zmniejszają się w każdym kolejnym roku. Należy wyraźnie podkreślić, że korzystne zmiany organizacyjne nie zostały przeprowadzone kosztem pracowników Spółki. Nie jest prawdą – jak twierdzą niektórzy – iż wynagrodzenia pracowników MZA zostały obniżone. Regulamin zniweluje różnice AKTUALNOŚCI nych pracowników. Z pewnością ostateczna ocena Regulaminu będzie mogła zostać dokonana przez pracowników dopiero po jego wejściu w życie (co nastąpi już 1 lipca tego roku), lecz już teraz można stwierdzić, że jest on korzystny dla pracowników Spółki. MZA jest największą w Polsce firmą świadczącą usługi „autobusowe”. Zgodnie z prognozami taki stan rzeczy do końca 2017 r. najprawdopodobniej nie ulegnie zmianie – do tego czasu obowiązywać bowiem będzie umowa wykonawcza z m.st. Warszawą. Działania MZA, jak każdego dużego przedsiębiorcy, powinny koncentrować się na utrzymaniu mocnej pozycji na rynku, co oznacza konieczność ciągłego podnoszenia jakości świadczonych usług oraz wzrostu konkurencyjności. Miasto powierzy Spółce dalsze świadczenie usług przewozowych tylko, o ile będzie to dla niego opłacalne, a zatem pod warunkiem, że MZA będzie firmą nowoczesną i świadczącą usługi wysokiej jakości. Trudne zadania przyszłości Przyszłość stawia przed Spółką trudne zadania. Silna konkurencja zmusza do dalszej modernizacji i wzrostu efektywności. Przyzwyczajenia muszą ustąpić sprawności i nowoczesności, które wymagają redukcji niepotrzebnych kosztów. Tylko w ten sposób możliwe jest uniknięcie negatywnych zjawisk, takich jak zwolnienia grupowe. Efektem działań modernizacyjnych powinna być gwarancja pracy na kolejne lata dla naszych pracowników oraz godziwe wynagradzanie. Mówiąc o przyszłości MZA, nie sposób nie wspomnieć o nowym wyzwaniu w postaci autobusów elektrycznych i gazowych. Konieczność „przestawienia się” na takie pojazdy wynika z Białej Księgi opracowanej przez Komisję Europejską. Nakazuje ona przedsiębiorstwom komunikacji miejskiej, aby w 2030 roku połowa posiadanego taboru była „niskoemisyjna” – w tej kategorii mieszczą się pojazdy elektryczne, gazowe i napędzane biopaliwami. Wydawać by się mogło, że jest to bardzo odległa perspektywa, lecz w rzeczywistości już teraz strategiczne decyzje dotyczące działalności Spółki powinny uwzględniać tę nadchodzącą ekologiczną rewolucję. Tylko dalekowzroczna polityka zarządzania daje szansę na przetrwanie na rynku i dalszy rozwój MZA. Inne podejście, opierające się na nadmiernej konsumpcji zysków, w perspektywie kilku lat prowadziłoby do utraty przez MZA dominującej pozycji na rynku usług przewozowych w Warszawie, co byłoby równoznaczne ze znaczącą redukcją zatrudnienia, jeżeli nie upadłością Spółki. Wzrost konkurencyjności oraz systematyczna modernizacja MZA są jedyną drogą do utrzymania dobrej sytuacji ekonomicznej Spółki oraz jej pracowników. Od redaktora Upominki od wujków Nie ma to jak fundować komuś obiad, za który ten ktoś i tak zapłaci Liderzy jednego ze związków zawodowych chcą, by w Szczecinie wprowadzić darmową komunikację. Za darmo chce jeździć także Kraków. Nieduże Żory na Śląsku już jeżdżą. Wkrótce zacznie jeździć Lubin na Dolnym Śląsku. Nie ma tygodnia, by nie pojawiał się sondaż: - Czy jesteś za wprowadzeniem w naszym mieście darmowej komunikacji? Im bliżej wyborów, tym hasło: gdy wygram, wprowadzę darmową komunikację – będzie pojawiało się częściej. Pojawi się też w Warszawie. To pewne. To kwestia dni, kiedy ktoś zapyta: - A pani, pani prezydent, kiedy wprowadzi darmowe przejazdy? Nie czarujmy się, te obiecanki o darmowych tramwajach to nic innego jak kiełbasa wyborcza. Zastanawiam się, gdzie są granice bezczelności. Jakim trzeba być cynikiem, by tak perfidnie, tak chamsko oszukiwać mieszkańców. Jeśli Szczecin, Kraków czy inne miasta zaczną jeździć za darmo, będzie to kredyt z odroczonym terminem spłaty. Dobrzy wujkowie od niepłacania nie mówią bowiem, że ich pomysły będą wiązały się z cięciem innych wydatków. Np. na drogi, czy szkoły. Drodzy Czytelnicy! Pieniądze nie biorą się „skądś tam”. W magistratach Szczecina czy Krakowa nie ma fabryk pieniędzy. Budżet jest jeden. Jeśli komuś pozwalamy na darmową jazdę, komuś innemu musimy zabrać. Albo łupnąć go większym podatkiem. Np. za nieruchomość. Albo psa. Ale tego ci „dobrzy wujkowie” nie mówią. Bo to się „źle sprzedaje”. Ci, którzy obiecują darmowy transport, zachowują się tak, jakby zapraszali Was do restauracji, mówiąc, że ufundują obiad. Zjedliście? No to wtedy „dobrzy wujkowie” powiedzą kelnerowi: - za obiad płaci ten pan! Sławomir Ślubowski Piknik pełen życzliwości Można było zbudować autobus z klocków Lego. Dostać gadżety na stoiskach firm komunikacyjnych. Porozmawiać o komunikacji. Ochłodzić się gratisowymi lodami. A przede wszystkim – beztrosko i naprawdę życzliwie i miło spędzić czas. Z organizowany przez Tramwaje Warszawskie i pozostałe spółki komunikacyjne piknik rodzinny na Bemowie odbywał się bowiem pod hasłem: „Kierunek – życzliwość w komunikacji miejskiej”. Podczas rozmów przy naszym stoisku usłyszeliśmy wiele dobrych słów pod adresem naszych kierowców. Że włączają klimatyzację. Poczekają na kogoś, kto dobiega do autobusu. Zainterweniują, gdy ktoś zachowuje się w wozie nieodpowiednio. Oczywiście takie zachowania powinny być normą, ale jak się okazuje, ludzie je doceniają! I to jest bardzo budujące. Dzięki życzliwości i kulturze naszych kierowców jesteśmy postrzegani jako Spółka, która dba o pasażerów. Aż przyjemnie słuchało się takich opinii. KOMUNIKAT Informuję, że w uzgodnieniu z Zarządem Międzyzakładowej Pracowniczej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej MZA, TW i ZTM począwszy od dnia 1.06.2014 wszystkie wypłaty na rzecz pracowników ww. firm tj. pożyczki, wkłady, zapomogi, zaliczki realizowane będą tylko w formie przelewu na konto bankowe wskazane przez Zainteresowanego. Dyrektor ds. Ekonomiczno-Finansowych Janusz Lach / nr 6 (57), czerwiec 2014 3 O TYM SIĘ MÓWI Ostro... 27 kwietnia 44 minuty – tyle trzeba było tłumaczyć pewnemu pasażerowi, że do autobusu nie wsiada się z wielkimi płatami blach, o które inni mogą się pokaleczyć. W tłumaczeniu pomogła Straż Miejska, gdyż argumenty kierującego 9/186 były najwidoczniej zbyt łagodne. RAPORTY Patrz na ręce 28 kwietnia 220 zł mandatu zapłaci kierujący 7/401. Nie upewnił się, czy wszyscy wysiedli, zamknął drzwi i ruszył, zakleszczając rękę jednej z wysiadających pasażerek. Pasażerka była już na zewnątrz, jej ręka – w skrzydłach drzwi. Kobieta przewróciła się i roztrzaskała sobie głowę. Panie kierowco! W tej robocie naprawdę warto mieć oczy dookoła głowy i czasem warto patrzeć na ręce pasażerom. Inaczej nieszczęście gotowe. Ona w plecy, on w twarz 29 kwietnia 019/171 uderzył biegnącą pasażerkę w plecy. Kobiecie śpieszyło się do 190, biegła naprzełaj i wpadła pod maskę. A jednak dopięła swego! Otrzepała się i zdążyła na 190! Weszła do niego o własnych siłach. Niestety, w wyniku ostrego hamowania 171 jeden z pasażerów upadł na twarz i został zabrany na ostry dyżur. Tak się staczamy... 29 kwietnia 3/516 ucałowało przodem tył autobusu prywatnego przewoźnika. A wszystko dlatego, że „nasz” nie zabezpieczył wozu na krańcu. Jedno takie zdarzenie, drugie, trzecie... i możemy myśleć o kuroniówce. Niepokonany 29 kwietnia Na Nowym Świecie 063/175 wyprzedzał rowerzystę. Manewr skończył się tym, że cyklista wyrżnął w autobus, a następnie upadł na jezdnię. Otrzepał się, odmówił wezwania pomocy i pojechał dalej... Od razu dwoje... 30 kwietnia Mniej szczęścia miał rowerzysta, który na św. Wincentego zajechał drogę autobusowi. Cyklistą musiało się zająć pogotowie. Podobnie jak pasażerką 4/169, która w wyniku hamowania doznała obrażeń. Przyjechała jedna karetka. Słusznie, jak się doktór uprze to i dziesięciu w ambulansie zmieści. 4 Kierowca bez serca??? Prowadzący E-2 odmówił zatrzymania na przystanku pośrednim, nieprzeznaczonym dla jego linii. Został zmieszany z błotem. Sprawa trafiła do mediów. Publika domagała się linczu. A przecież prowadzący dostosował się do przepisów! B yło tak: w E-2 małej dziewczynce zachciało się siku. Tatuś zażądał, by kierowca stanął na najbliższym przystanku. Kierowca odmówił. Dziewczynka nie wytrzymała i... stało się. Tatuś napisał sążnistą skargę i uderzył do mediów. W świat poszedł komunikat: straszny, okrutny kierowca MZA naraził dziecko na cierpienie! Maleństwo przeżyło gehennę, bo nieczuły brutal za kółkiem zachował się jak cham i prostak – żeby przytoczyć najłagodniejsze komentarze. Powiedzmy wyraźnie: kierowca zachował się prawidłowo. I taką odpowiedź przekazaliśmy tatusiowi. Co ważne: wsparł nas tutaj Zarząd Transportu Miejskiego. Potwierdził: zachowanie naszego kierowcy było bez zarzutu! Kto wsiada do E-2 musi liczyć się z tym, że najbliższy przystanek będzie daleko. Ustawa o transporcie drogowym wyraźnie mówi: wsiadanie i wysiadanie pasażerów odbywa się tylko na przystankach określonych w rozkładzie jazdy. Koniec. Kropka. Nie ma tam wyjątków, że komuś chce się siusiu, komuś jest niedobrze, ktoś się śpieszy, albo wsiadł do autobusu przez pomyłkę itp. Te przepisy – niewymyślone przecież przez nas – mogą wydawać się nieludzkie. Dlaczego nie można wypuścić dziecka, które jest w sytuacji, w jakiej nikt nie chciałby się znaleźć? Rozumiem ojca tej dziewczynki. I rozumiem, że to była bardzo nieprzyjemna przygoda. Rozumiem też ludzi, którzy nie rozumieją tych przepisów! Ponieważ Klakson od niedawna jest dostępny także dla naszych pasażerów (dzięki naszej stronie na facebooku), to wytłumaczymy, dlaczego jest tak, a nie inaczej. / nr 6 (57), czerwiec 2014 Gdyby autobusy miały stawać tam, gdzie ktoś chce, bo np. ma pilną potrzebę, moglibyśmy zwinąć komunikację. Jednemu będzie niedobrze, drugiemu duszno, trzeciemu tłoczno. Linie ekspresowe stracą sens. Będziemy mieli anarchię, a nie komunikację. Równie dobrze można by żądać, by autobus zmienił nieco trasę, bo tak komuś wygodniej. Te sto metrów, co mu zależy, prawda? Załóżmy jednak, że prowadzący spełniłby prośbę tatusia biednej dziewczynki i wypuścił dziecko. Co by się stało? Na 99% wpłynęłaby skarga, a nawet kilka skarg, że ekspres zatrzymuje się nie tam, gdzie trzeba! A ludziom się przecież śpieszy! Oczywiście, odezwą się głosy, że sytuacja była wyjątkowa. Że małe dziecko, że upokorzenie itp. itd. Sorry, nie przyjmuję takich argumentów. Jeśli jest się tatusiem małego dziecka, trzeba myśleć. Wystarczyło wsiąść do linii zwykłej, nie byłoby problemu. Sytuacje takie, jak w E-2 zdarzają się i będą zdarzać. Głośny był przypadek małego chłopca, który przez pomyłkę wsiadł w E i został przewieziony przez pół miasta. Wina kierowcy, czy raczej rodzica, który nie nauczył dziecka korzystania z autobusów? Pasażerowie – i bardzo słusznie – wymagają od prowadzących przestrzegania przepisów. Wytykają – i bardzo słusznie! – gdy koledzy za kółkiem przejeżdżają nieprawidłowo skrzyżowanie. Odjeżdżają za wcześnie. Przycinają drzwiami. – Pan nie przestrzega przepisów! – rozlega się wtedy gromkie. Ale gdy dochodzi do sytuacji, jak w E-2 pasażerowie wywierają presję, by kierowca przepisy ŁAMAŁ. Szacunek, Panie Kierowco z E-2, że nie uległ Pan tej presji. Sławomir Ślubowski TO SIĘ DZIEJE Wyrolkowani 1 maja Na rolkach nie wsiada się do autobusu, czego nie chcieli zrozumieć pasażerowie 7/141. Doszło do pyskówki z kierowcą, który – i słusznie – odmówił jazdy, póki rolkarze nie opuszczą wozu. W opuszczeniu pomogła Straż Miejska. W zapoznaniu się z regulaminem przewozów przez Państwa Rolkarzy pomocny może być np. internet. Wracała z grilla? 4 maja 2 promile alkoholu wydmuchała kierująca renault. Na Poniatowszczaku wyprzedzała 2/517 i przywaliła w jego bok. W sumie – cieszymy się. Zyskaliśmy bowiem nową, zapewne długoletnią, pasażerkę... GWIAZDY ZABŁYSŁY W DESZCZU T o była parada gwiazd-debiutantów. Po raz pierwszy w paradzie zabytkowego taboru wzięło udział tak wiele unikatowych wozów. Wśród nich Chausson. Jelcz 021. Jelcz pogotowia technicznego MZA, Karosa z Bratysławy, Robur. I wiele, wiele innych wozów. I choć 17 maja lało, jak z cebra, nikt nie na- rzekał. Tegoroczna parada zgromadziła tłumy. Zabytki woziły też warszawiaków podczas Nocy Muzeów. Wszystkim, którzy wzięli udział w organizacji parady i Nocy Muzeów i zadbali, by wszystko było dopięte na ostatni guzik – serdecznie dziękujemy! Fot. Patryk Piotrowski i Sławomir Ślubowski Odporny 5 maja Na Puławskiej przy Rakowieckiej kierujący 05/195 przyhaczył lusterkiem o znak drogowy. Znakowi nic się nie stało. Bo to duże bydlę było... 6 maja Uszkodzony przedni zderzak, wgięty narożnik, stłuczona lampa światła przeciwmgielnego... Myślicie, że to wypadek? Nie! Wg relacji kierowcy, takich szkód w jadącym przez Międzylesie 7/125 narobił... duży pies. Zwierzę wyskoczyło z bocznej ulicy i wpadło na jadący autobus. Otrzepało się, spojrzało na prowadzącego i uciekło, gdzie pieprz rośnie. Za dużo przystanków 6 maja Linia 512 zatrzymuje się stanowczo zbyt często, na co narzekają pasażerowie, którym się śpieszy. Prowadzący 09/512 wyszedł im naprzeciw i w drodze na Zacisze pominął trzy przystanki, a w półkursie na Esperanto – dwa. Obawiamy się, że przy podziale nagrody uznaniowej ktoś też może zostać pominięty... Łup w słup... 6 maja Jedni uderzają lusterkami w znaki, drudzy – jak kierujący 9/128 – tyłem wozu w słup oświetleniowy. Tył został pokiereszowany, słup wyszedł z kraksy obronną ręką. Nie da się ukryć, mocną mamy infrastrukturę techniczną w mieście. .. i w latarnię 7 maja Z kolei inny „bohater”, kierujący 10/197, wjeżdżając w zatokę na Wojciechowskiego zahaczył lusterkiem o latarnię i je stłukł. Latarni nic się nie stało. To dobrze, bo odnosimy wrażenie, że niektórych kierowców należy oświecić. Ze znajomości prowadzenia autobusów. / nr 6 (57), czerwiec 2014 5 HISTORIA WARSZAWSKICH AUTOBUSÓW, CZ.35 Tak rodziła się łączność P Były czasy, gdy instruktor dzwonił do Centrali Ruchu z... budki telefonicznej iszemy o czasach, w których nie znano komórek, o łączności bezprzewodowej nie wspominając. Czasach, w których „zwykły” telefon był szczytem marzeń. I w takich warunkach powstawały zręby komunikacyjnej łączności... Do czerwca 1964 roku podstawą łączności Centrali Ruchu, oddzielnej dla MPA i MPK1, była miejska, przewodowa sieć telefonów stacjonarnych. Część z nich zainstalowana była na większych ekspedycjach krańcowych (4 telefony), a część w zwykłych, standardowych budkach telefonicznych przy większych skrzyżowaniach (10-12 telefonów). Od zwykłych budek telefonicznych odróżniało je jedynie malowanie w kolorach kremowo-czerwonych. Korzystali z nich głównie ekspedytorzy i kontrolerzy ruchu2, którzy w przypadku zdarzeń drogowych powodujących zatory i utratę płynności kursów taboru autobusowego czy tramwajowego (kolizje, wypadki drogowe) powiadamiali Centralę, a ta wysyłała pomoc techniczną, podmiany wozów, itd. Szybkość przekazu informacji, podjęcia decyzji zależała od tego czy i w jakim czasie udało się dodzwonić na jeden z 6 numerów, którymi dysponowały Centrale MPA czy MPK odbierające średnio 40 telefonów 1) MPA – Miejskie Przedsiębiorstwo Autobusowe, MPK – Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne (tramwaje, trolejbusy) 2) Pierwszych 7 budek telefonicznych dla kontrolerów ruchu wystawiło Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne (tramwaje i trolejbusy) w lipcu 1958 roku. Budki były zamykane przez kontrolerów, aby uniknąć przypadkowych połączeń osób trzecich w innych sprawach, niż służbowe, bowiem były to telefony miejskie i można było zadzwonić nie tylko do Centrali Ruchu, ale nawet do innego miasta. 6 w ciągu godziny. Bywały i tzw. „czarne dni”, gdy zazwyczaj 4 dyspozytorów na jednej ośmiogodzinnej zmianie odbierało sporo ponad 50 telefonów, a każdy z nich oprócz podjęcia decyzji przez dyspozytora wymagał jeszcze wpisania do specjalnej książki tzw. telefonogramów. Zarówno wpis – sygnał z miasta, jak wpis – dyspozycja do ekspedytora, kontrolera ruchu. Ekspedytorzy, kontrolerzy z kolei wpisywali we własnych zeszytach – książkach otrzymane telefonogramy. Gorąca linia w nowej centrali W lipcu 1964 otworzono przy Placu Dzierżyńskiego (obecnie Plac Bankowy) nową, wspólną Centralę dla autobusów, tramwajów i trolejbusów. Jak na ówczesne czasy super nowoczesną, bo wyposażoną we własną radiostację do obsługi 60 radiotelefonów zainstalowanych w wozach pomocy technicznej, radiowozach i na większych krańcach w ekspedycjach. Zwiększono również ilość tzw. końcówek telefonicznych do 16, ale wciąż były to telefony miejskie. Na wyposażenie wszystkich dyspozytorni i ekspedycji w telefony pracujące na jednym, specjalnym kablu, oddanym do wyłącznej dyspozycji MZK trzeba było czekać aż do roku 1975, kiedy wzdłuż najważniejszych ulic rozpoczęto modernizację sieci telefonicznej z napowietrznej w podziemną. MZK dostało własną, niezależną od miasta, sieć dysponującą już nie stu numerami tele/ nr 6 (57), czerwiec 2014 „Trasy” nr 16/1971 Fot. J. Krobski fonów, a ponad tysiącem. Wzbogaciło się również o rozbudowaną sieć gorących linii, bezpośrednio łączących ze sobą pojedyncze stanowiska. Np. dyrektor poprzez podniesienie słuchawki automatycznie łączył się z gł. dyspozytorem Centrali, bez wykręcania numeru, oczekiwania na połączenie, itd. Było to spore ułatwienie w sprawach pilnych i co ciekawe powstało dzięki zaradności, pomysłowości, i co najważniejsze własnymi siłami, techników od telefonii pracujących w MZK. Zanim jednak nadszedł rok 1975, technicy MZK już w roku 1965 stworzyli „pulpity dyspozytorskie” – udane próby połączenia radiotelefonów, z telefonami miejskimi i telefonami „gorących linii” znacznie ułatwiające łączność i przyśpieszające podejmowanie decyzji. Poprzez zastosowanie na pulpicie kilkunastu przycisków uruchamiających radiotelefony czy telefony „gorącej linii” i umożliwiające tym samym rozmowę z użyciem głośników i mikrofonu powstała możliwość prowadzenia tzw. telekonferencji z dwoma, trzema rozmówcami. 50 telefonów na godzinę Ciekawy opis pracy ówczesnych dyspozytorów zamieściła Teresa Brykalska – korespondent „Głosu Warszawskiej Komunikacji” nr 2/1966 roku w artykule „Syrena 1 – zgłasza się”: „… 50 telefonów na godzinę W niedużym pomieszczeniu przy Placu Dzierżyńskiego, przedzielonym na pół taflą szklanej szyby, zmieniają się co 8 godzin czterej dyspozytorzy. Prawie zawsze dzwoni, któryś z 16 telefonów. Trzy radiotelefony nie milkną prawie nigdy. Kiedyś dyspozytorzy próbowali liczyć telefony. Naliczyli ponad 400 na zmianie. Ponad 50 na godzinę, przeciętnie jeden co półtorej minuty. Zważywszy, że tylko 6 jest zaopatrzonych w sygnalizację świetlną (informującą o telefonie przychodzącym), – trzeba niemałej przytomności umysłu, by podnieść właściwą słuchawkę. Zwłaszcza, jeśli jednocześnie płynie z eteru wezwanie przez głośnik radiotelefonu. Bez przesady: trzeba napoleońskiego niemal temperamentu, by przytrzymując jedną słuchawkę ramieniem, zapisywać jednocześnie meldunek, wolną ręką podejmować słuchawkę drugiego aparatu – „chwileczkę” – wołać do niej i jeszcze przez słuchawkę radiotelefonu wydawać w międzyczasie pilną dyspozycję…” Tu mówi Alfa W 1965 roku w MZK było 78 radiotelefonów, a w 1966 roku 83. Do roku 1970 przewidywano zainstalowanie następnych 50, co dawało 130 jednostek, w zupełności pokrywających potrzeby Centrali. Każdy z radiotelefonów miał swój kryptonim; Np. dyspozytor odpowiadający za autobusy miał kryptonim: „Syrena 1”, za tramwaje: „Syrena 2”. Poszczególne radiowozy nadzoru ruchu: „Syrena 5”, Syrena 6, itd. Wozy pogotowia technicznego tramwajów (zwrotnice i sieć) miały kryptonim „Czajka”, a wozy pogotowia autobusowego „Mewy”. Radiotelefon, kryptonim – „Syrena 1” – Centrala Ruchu MZK, Plac DzierżyńEkspedycje używały skiego, lata 60-te kryptonimu „Diana”. A, gdy pojawiał się w eterze ra- osobowe, itd. ). diotelefonu ten najważniejszy, który na Dzisiaj każdy z komputerów stacogół nie wróżył nic dobrego – kryp- jonarnych w firmie ma o wiele większą tonim „Alfa”, było wiadomo, że musi być moc obliczeniową, niż ówczesny OMLobsłużony w pierwszej kolejności. „Alfa A. Również w autobusach komputery 1”, to kryptonim dyrektora naczelnego, pokładowe mogłyby wykonać pracę kilku ówczesnych analityków przy maszynach „Alfa 2” gł. dyspozytora, itd. liczących. Pierwszy komputer... Tamte czasy to też początek „komputeryzacji”. W latach 60-tych w MZK opracowano cały system łączności, kierowania ruchem, rejestrowania danych, zliczania czasu pracy kierowców, opracowywania kart drogowych, rozkładów jazdy itp. Gigantyczna robota! Z pomocą MZK przyszedł Instytut Maszyn Matematycznych PAN. Zaproponował maszynę matematyczną „ZAM – 2”3, którą dzisiaj można by było nazwać komputerem, choć jej moc obliczeniowa i pojemność była liczona w bajtach, a nie jak teraz w mega czy terabajtach. W najprostszym telefonie komórkowym takich maszyn zmieściłoby się przynajmniej 100. W jednej sekundzie wykonywała ponad 4 tysiące dodawań. ZAM-2 układała rozkład jazdy dla jednej linii w ciągu siedmiu minut, zliczała całą działalność przedsiębiorstwa (karty drogowe, wozokilometry, itd. ). Była niezastąpiona także przy operacyjnej działalności Centrali Ruchu. W 3 lata później na Zapleczu Działu Zaopatrzenia przy Obozowej 60 otworzono Ośrodek Maszyn Licząco – Analitycznych MZK4. W ośrodku tym rozliczano karty pracowników (czas pracy, zużycie paliwa, dane 3) Maszyna ZAM – 2, którą dysponowały MZK była jedną z 12 wyprodukowanych przez Instytut Maszyn Matematycznych w Warszawie. Maszyny ZAM-2 były w latach 1961–1965 najlepiej oprogramowanymi komputerami produkowanymi w kraju. System Adresów Symbolicznych SAS (makroasembler) oraz System Automatycznego Kodowania SAKO zwany też polskim Fortranem były osiągnięciami wyprzedzającymi wszystkie kraje sąsiednie. SAS i SAKO opracowane zostały w latach 1957–1960 przez zespoły, do których należeli w różnych okresach: Leon Łukaszewicz, Antoni Mazurkiewicz, Jan Borowiec, Ludwik Czaja, Jowita Koncewicz, Maria Łącka, Tomasz Pietrzykowski, Stefan Sawicki, Jerzy Swianiewicz, Piotr Szorc, Alfred Szurman, Józef Winkowski i Andrzej Wiśniewski. Źródło: http: //histmag. org/50-lat-polskich-komputerow. -Historia-romantyczna-cz. -1-7639 4) Ośrodek powstał na podstawie Zarządzenia Dyrektora MZK nr 27/69. Organizacją Ośrodka zajmował się w 1969 roku Jerzy Kania z Działem Gł. Technologa, późniejszy Dyrektor naczelny MZK (1981-1991). Pierwszym Kierownikiem był Andrzej Tomkiel, a Kierownikiem Działu Maszyn Analitycznych – Marek Grzędziński / nr 6 (57), czerwiec 2014 I pierwsze kamery... W listopadzie 1969 na obecnym placu Bankowym zamontowano pierwszą kamerę telewizyjną do podglądania ruchu. Pomysł ten podpatrzono w Hamburgu. Dość szybko zamontowano kolejne kamery na rogu Marszałkowskiej i Królewskiej. Świerczewskiego róg Marchlewskiego (dzisiejsze Jana Pawła II i Al. Solidarności), na Placu Trzech Krzyży i w kilku innych miejscach. Pod koniec 1972 roku system kamer składał się już z ponad 10 stanowisk i planowano dalszą jego rozbudowę. Mówiąc o „podglądaniu” warto wspomnieć jeszcze o tzw. środkach „wspomagających monitoring”, które w latach 60-tych było dość często wykorzystywane. Samochody prywatne blokujące przystanki i ulice to plaga nie tylko ostatnich lat. Występowała ona niemal od początku, gdy na ulicach pojawiły się autobusy i pojazdy prywatne. Również w latach 60-tych sprawiała sporo kłopotów kierowcom autobusów. Do końca nie wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł fotografowania pojazdów „zawalidróg” i przekazywania fotografii odpowiednim służbom, celem wystawienia mandatu, ale jedno jest pewne, że system ten został udoskonalony przez Nadzór Ruchu w MZK w 1967 roku. Pierwsze efekty były nadzwyczaj pomyślne, co zapewne przyczyniło się do tego, że po roku „ktoś” przerwał akcję. Czasami w latach późniejszych powracano do akcji, ale już nie z takim zapałem. Patrząc na komputer, na rozkład jazdy, na monitor w autobusie warto sobie przypomnieć, jakie były początki tej techniki. A było to zaledwie czterdzieści kilka lat temu... WW., w maju 2014 roku 7 KRAJ Starcie gigantów 8 maja Jeśli na drodze autobusu MZA nie stoi latarnia, słup, czy znak, zawsze można liczyć na to, że znajdzie się inny autobus. I tak się stało przy Centralnym, gdzie starły się ze sobą 181/N95 i 225/ N45. Podwójny pech 8 maja Ogromnego pecha miał przechodzień na św. Wincentego. Na pasach został potrącony przez peugeota. Odbił się od niego i z ogromnym impetem uderzył w tył stojącego na przystanku 011/169. Zeszło się... 8 maja Z 14 minutowym spóźnieniem ruszył z Zacisza 010/512. Kierujący musiał skorzystać z toalety. Mus to mus. A los nie wybiera... Taranem ich! 10 maja Juvenalia na WAT-cie skończyły się tym, że nie dało się wcisnąć do przepełnionych autobusów. Na przystanku WAT 02 balangowicze wpadli na pomysł, jak dostać się do zapchanego 225/N45. Wpadali do autobusu z rozbiegu i ugniatali znajdujących się już w środku ludzi. Dobrze, że to nie Indie. Tam, jako taranów używano rozpędzonych słoni. Ostatni kurs 12 maja Kierujący 186/N91 dojechawszy na kraniec Cm. Płn. zauważył, że jeden z pasażerów, starszy pan, nie wysiada z wozu. Postanowił sprawdzić, dlaczego. Pełen najgorszych przeczuć natychmiast zaalarmował Centralę Ruchu, a ta – pogotowie. Lekarz stwierdził zgon pasażera. Było sobie BMW... 12 maja O 4.56 piękne BMW hamowało przed skrzyżowaniem Starzyńskiego z Jagiellońską. Ale o 4.57 nadawało się już na złom. A wszystko przez kierującego 3/732, który wjechał w tył autka z prędkością robiącą z owego tyłu zużytą puszkę po sardynkach. I znów w słup 12 maja Najpierw pomylił trasę, a potem, gdy nawracał, wyrżnął w słup oświetleniowy. O kim mowa? O kierującym 01/331. Albo mamy w mieście za dużo latarni, słupów, innych autobusów etc, albo niektórzy mają za mało oleju w głowie. 8 Ursus zbuduje elektryczny autobus Autobus elektryczny z wymiennymi bateriami wyprodukuje spółka Ursus w Lublinie. Na jednej baterii pojazd ma przejeżdżać ok. 200 km. Autobus będzie testowany w ruchu miejskim przez lubelskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne – podaje Wirtualna Polska. – Autobusy elektryczne są już produkowane przez wielu producentów – powiedział pełnomocnik zarządu Ursusa ds. marketingu Mariusz Lewandowski. – Nasz produkt będzie jednak wyróżniać to, że baterie można będzie wymieniać – rozładowane na naładowane. Będą one umieszczone po bokach pojazdu, na wysokości podłogi tak, aby był do nich łatwy dostęp, co pozwoli na szybką i bezproblemową wymianę. Silniki napędowe w autobusie o mocy 150 kW mają być umieszczone w piastach kół osi tylnych i zasilane przez baterie litowo-jonowe o pojemności minimum 200 kWh. Jedno pełne naładowanie baterii ma umożliwić przejechanie ok. 200 km. Bateria ma być używana przez co najmniej sześć lat. Autobus ma mieć 12 metrów długości, będzie mógł zabrać 70 pasażerów. Ursus planuje, że pierwszy pojazd będzie gotowy jesienią tego roku. Krakowskie pojazdy w nowych barwach Biały, niebieski i dach w odcieniu szarości. To nowe barwy krakowskich autobusów i tramwajów. Zmieni się też oznakowanie wewnątrz pojazdów – poinformował portalsamorzadowy.pl – Ład estetyczny w naszym mieście to także ujednolicenie wyglądu pojazdów komunikacji miejskiej – mówi Jerzy Marcinko, dyrektor Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Przypomniał, że ostateczny wzór kolorów został poprzedzony szeregiem opinii i konsultacji, w tym także plastyka miejskiego. Nowa kolorystyka nawiązuje do oficjalnych barw Krakowa. Górna część pojazdów będzie więc w kolorze białym, a dolna – w niebieskim. Natomiast dach i wszelkie jego ele- Taki to kraj Jaś nie doczekał... Na budowanej obwodnicy Lublina zaczęły osiadać nasypy. Drogowa dyrekcja znalazła więc eksperta, który miał ocenić, dlaczego nieoddana jeszcze do ruchu droga, osiada. Niestety, ekspertyza nie powstała. Specjalista zmarł, zanim ją skończył. Teraz dyrekcja szuka nowego fachmana. Radzimy szukać wśród studentów politechniki, bo przy tym tempie budowy i następny ekspert może nie zdążyć... Bo chciał zdążyć? Z kolei pod Łodzią pewien motocyklista testował nowo zbudowaną autostradę A1. Niestety, fragment, który wybrał do testów, koń/ nr 6 (57), czerwiec 2014 menty konstrukcyjne będą w kolorze szarym. W ramach ujednolicania kolorystyki pojazdów komunikacji miejskiej zmieniane będą też piktogramy wewnątrz autobusów i tramwajów, a także wzory siedzeń. Pozostanie na nich krakowski Lajkonik, któremu nadano odświeżony wygląd. Zmiana kolorystyki pojazdów komunikacji miejskiej nie oznacza, że od razu wszystkie tramwaje i autobusy kursujące w naszym mieście zmienią barwy. – Biało-niebieskie ubarwienie zyskają najpierw nowe pojazdy, a także te remontowane – zapowiedział dyrektor ZIKIT. W Lubinie także mają darmowe linie Lubin, górnicze miasto na Dolnym Śląsku, wprowadza od września bezpłatną komunikację. Robert Raczyński, prezydent, nawet nie ukrywa, że to przedwyborcza kiełbasa. – Wybory po to są, aby pokazać swoje pomysły – mówi, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” rzecznik prezydenta, Jacek Mamiński. Autobusy w Lubinie kursują na dziewięciu miejskich liniach i sześciu – podmiejskich. Lubin nie ma swojej miejskiej spółki autobusowej i od 10 lat zleca usługę firmie PKS. Płaci rocznie za to 12 mln zł, z czego połowa z tej kwoty to wpływy z biletów. Od września pasażerowie nie będą musieli już wydawać 3 zł na jednorazowy bilet normalny i 1,5 zł na ulgowy. Komunikacja ma być dla nich bezpłatna. Władze miasta twierdzą, że z autobusów korzystają głównie osoby starsze, emeryci i uczniowie, dla których nawet wydatek paru złotych jest sporym obciążeniem. Lubin będzie trzecim, po Ząbkach i Żorach na Śląsku, miastem w Polsce z bezpłatną komunikacją. czy się w polu. Motocyklista skończył w rowie. To nie był młody człowiek, dobiegał 60-tki. Nic dziwnego, że bał się, że nie doczeka otwarcia... Bliżej Boga? Do niecodziennej sytuacji doszło na terenie jednego z kościołów w gdańskiej dzielnicy Suchanino. Dzielnicy, co tutaj ważne, pagórkowatej. Pod świątynię przyjechał swoim samochodem jeden z wiernych. Zapomniał zaciągnąć ręcznego. Gdy właściciel auta wchodził do kościoła, jego matiz dostojnie zjechał z parkingu i wylądował na schodach, prowadzących do jednego z wejść świątyni. Nikt nie ucierpiał, autko zostało trochę zarysowane. Chcąc być bliżej Boga powinno pamiętać się o rzeczach prozaicznych. Np. o hamulcu. IMPREZA Bo mógł być agresywny? 12 maja Do 9/518 podbiegał mężczyzna, ale nie zdążył. Został uderzony zamykającymi się skrzydłami drzwi i lotem orła wylądował na chodniku. Gdy kierowca drzwi otworzył ponownie, pasażer wsiadł i pojechał. Kierujący zawiadomił Centralę, ale ani mu w głowie było zapytać pasażera, czy nie potrzebuje pomocy. Na pytanie instruktora, dlaczego nie zainteresował się losem poszkodowanego, kierowca wypalił: – Bałem się, że pasażer może być agresywny. Takie zachowanie, panie kierowco, taka totalna znieczulica, faktycznie może wywołać agresję. Z naszej strony także. Symboliczne pożegnanie Były pierwszymi niskopodłogowymi autobusami. Zostało ich już tylko 32. Wkrótce znikną z linii. Wystarczająco dużo powodów, by je uroczyście pożegnać. P ierwszy Neoplan pojawił się w listopadzie 1994 roku. Zbudowano go w Niemczech. W 1997 roku, już z fabryki w Bolechowie przyjechało 31 sztuk, a rok później – 45. W 1999 roku dokupiono jeszcze 27 pojazdów tej marki. Ale ich czas się kończy. Symboliczne pożegnanie wyprawili im 24 maja miłośnicy komunikacji. Jeździli chyba po wszystkich liniach, które neoplany obsługiwały. Hart ducha miłośników godny jest pozazdroszczenia – 24 maja w Warszawie żar lał się z nieba. Neoplany nie mają klimy, a uchylne okienka nie zapewniają komfortu. Choćby dlatego za kilka miesięcy nastąpi rzeczywiste, ostateczne pożegnanie z tymi jednostkami. W połowie maja było ich jeszcze 32. Fot. Kamil Leczkowski Za zdrowie! 13 maja W 011/179 pasażer chciał otworzyć winko musujące. Korek wystrzelił mu prosto w twarz. Wniosek? W autobusie się nie pija, bo autobusem buja i korki rozsadza! Pod gazem 13 maja Z kolei w 4/123 jakiś inteligentny inaczej pasażer puścił gaz łzawiący. I tyle go widziano, dał nogę na pierwszym przystanku. Może się mylimy, ale na nasz rozum, taki ktoś również musiał być po tanim winie. Do trzech razy sztuka? 17 maja Kierujący 1/148 pomylił trasę. Zdecydował, by zawrócić. Wybrał jednak miejsce niedozwolone. I? No jak myślicie i co się stało? No, łupnął chłopak w latarnię. Doprawdy nie wiemy, dlaczego nas to nie dziwi... Jemu wolno? 22 maja Przez kilkanaście minut zablokowany był wjazd na dolny terminal Okęcia. Wszystko przez źle zaparkowaną brykę na dyplomatycznych blachach. Kilka brygad utknęło. Gdybyśmy używali języka dyplomatycznego, powiedzielibyśmy: niefrasobliwość. Ponieważ mamy cięty język, powiemy: pan jest chamem, panie dyplomato. Naznaczony 24 maja Pogięty i wyrwany z podstawy znak drogowy. Połamany słupek ostrzegawczy. W autobusie pęknięta przednia szyba i pogięty zderzak. Tak prowadzi autobus jeden z kolegów z Oddziału Woronicza. Na Wałbrzyskiej nie zachował ostrożności i wpadł na znaki na wysepce dzielącej jezdnie. Ze znaków nic nie zostało. Mamy nadzieję, że kierujący też zostanie naznaczony. Jako kandydat do przeszkolenia. / nr 6 (57), czerwiec 2014 9 Chcą poleżeć? 25 maja Trzech mężczyzn zablokowało w nocy na Pużaka przejazd 138/N35. Wezwana policja zgarnęła delikwentów. Mamy nadzieję, że miejsca leżące w izbie wytrzeźwień dobrze panom zrobiły. Bo było czerwone... 25 maja Z półgodzinnym spóźnieniem realizował półkurs prowadzący 204/N72. Wszystko dlatego, że na Lucerny przy Pomiechowskiej nie chciało zgasnąć czerwone światło. Kolego, gratulujemy. Czerwone to stój. Pisaliśmy o tym w Klaksonie. Jak widać – z efektem. Pieczystego nie było... 26 maja Na Spychowskiej przy Dobrzańskiego prosto pod maskę 182/N95 wpadł... dzik. W oczekiwaniu na przyjazd odpowiednich służb brygada straciła ponad dwie godziny. Dzika zabrali pracownicy lasów miejskich. Zapalony do pomocy 28 maja Na Bródnie w płomieniach stanęło osobowe auto. Zobaczył to kierujący 4/512. Niezwłocznie chwycił gaśnicę i ruszył z pomocą. Gratulujemy i dziękujemy. Aż ciepło się na duszy robi od takich informacji. Poznaj swój kraniec... 28 maja 7/171 wjeżdżając na peron przystankowy na Nowym Bemowie władował się tyłem wozu w bariery odgradzające i je zniszczył. Na szczęście czekającym tam pasażerom nic się nie stało. Do tej pory sądziliśmy, że bariery są po to, by odgradzać ludzi od ulicy. Teraz sądzimy, że powinny odgradzać niektórych kierowców od autobusów... Doświadczony? 29 maja W 2/190 zasłabł pasażer. Wezwano pogotowie. Zanim nadjechało, pasażer ocknął się i, mimo próby zatrzymania go przez kierowcę, dał nogi za pas. Widocznie wie o służbie zdrowia więcej, niż my... Odbierz je! 31 maja 1/521 jechały dwie dziewczynki. Najprawdopodobniej z kimś z rodziny. Na wysokości Muzeum Narodowego podeszły z płaczem do kierowcy, mówiąc, że się zgubiły i zostały same. Gdzie się podział ich opiekun lub opiekunka – nie wiadomo. Kierowca zawiadomił Centralę, a ta – policję, brygada opóźniła się kilkanaście minut. Uczciwy Rodzicu! Informujemy, że zagubione dziewczynki oddaliśmy policji w stanie dobrym. 10 Pod paragrafem POD PARAGRAFEM Były zamieszki? Nie dostaniesz kasy! M Ubezpieczając samochód, warto sprawdzić, od czego go tak naprawdę ubezpieczamy. asz piękny, nowy samochód. Masz obowiązkowe OC i dokupujesz jeszcze AC. Myślisz sobie: teraz to niech się wali i pali. Jak coś się złego stanie, dostanę odszkodowanie. Obyś się nie zdziwił! Ta historia zdarzyła się naprawdę. I to w Warszawie. Pan, nazwijmy go, Marek Kowalski, mieszka na Wilczej. I ma dwa auta. Fiata i skodę. Oba ubezpieczone. Fiat – w towarzystwie X, skoda – w towarzystwie Y. I oto jest dzień 11 listopada. Dochodzi do rozruchów. Ulica Wilcza zamienia się w pole bitwy. Gdy opada kurz bitewny, Marek Kowalski z przerażeniem patrzy: oba jego auta nadają się do kasacji. Ale – myśli pan Marek – mam przecież polisę autocasco. Dostanę odszkodowanie. Jakież jest zdziwienie naszego bohatera, gdy dostaje pieniądze wyłącznie za fiata, ubezpieczonego w firmie X. Za skodę, na którą wykupił polisę w innym towarzystwie – nie dostaje ani złotówki! Wart 40 tys. zł samochód może co najwyżej sprzedać na złom. Dlaczego nie dostał kasy za skodę? Proste! Towarzystwo ubezpieczeniowe w tzw. ogólnych warunkach ubezpieczenia wymienia sytuacje, w których odszkodowania nie wypłaci. A jedną z takich sytuacji są...rozruchy i zamieszki. Niewątpliwie, 11 listopada doszło do zamieszek. No, ale to przecież nie kierowcy wina, że mieszka na Wilczej. On tych rozruchów nie wywołał, nie przyczynił się do powstania szkody. Zdaniem towarzystwa ubezpieczeniowego – to nieważne! „Nie odpowiadamy za szkody powstałe w wyniku zamieszek” – tak dałoby się streścić odpowiedź firmy. Pan Kowalski może tylko pluć sobie w brodę, że nie przeczytał dokładnie ogólnych warunków ubezpieczenia. No dobra. A teraz pytanie: ilu z was, posia- 200 tysięcy – tyle kolizji powodują w USA kierowcy, którzy SMS-ują podczas jazdy. 20 – tyle razy wzrasta ryzyko spowodowania kolizji przez kierowcę, który pisze lub czyta wiadomości podczas jazdy. / nr 6 (57), czerwiec 2014 dających dobre, czasem warte kilkadziesiąt tysięcy złotych, samochody, czyta takie warunki? Bo ja...nie czytam. Przyznaję szczerze. A szkoda. Bo warto wiedzieć, kiedy z polisy, kosztującej ogromne pieniądze, nie dostaniemy nic. Katalog „wyłączeń” jest spory, czasem ma się wrażenie, że ubezpieczyciel nie odpowiada tak naprawdę za nic. Na pewno nie wypłaci odszkodowania, gdy kierowca jechał „na podwójnym gazie”. Może go nie wypłacić, gdy nie mamy np. kompletu kluczyków. Albo gdy przekroczymy szybkość np. o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę. Lub pożyczymy samochód osobie bez prawa jazdy. Uciekniemy z miejsca wypadku. Zostawimy kluczyki w stacyjce i opuścimy auto (nawet na krótką chwilę, otwierając np. bramę) I tak dalej i tak dalej... Dlaczego nie czytamy warunków ubezpieczenia? Bo są pisane tak, aby NIKT nie miał ochoty ich czytać. Druk – jak najmniejszy. Sformułowania – takie, że zęby bolą od czytania. Na dodatek schowane są zwykle na końcu ładnie wyglądającego folderu, w którym towarzystwo zapewnia nas, że dokonaliśmy najlepszego wyboru pod słońcem, ubezpieczając auto właśnie u nich. Że mamy zapewnioną taką i siaką pomoc. I jeszcze frytki do tego. Działania firm ubezpieczeniowych – to co złe, za co nie odpowiadamy, chowamy na końcu - dla normalnego człowieka są po prostu grą nie fair. Ktoś, kto za polisę płaci grubą kasę, powinien mieć jasno powiedziane i wielkimi literami napisane: panie Ślubowski, nie odpowiadamy za to, gdy wjedziesz pan autem do Wisły. Ale to by się towarzystwom nie opłacało, ludzie zaczęliby rezygnować z przynoszących dochód polis AC! Dlatego czytajmy warunki ubezpieczenia. To, co napisane najdrobniejszym drukiem – szczególnie dokładnie. Sławomir Ślubowski Liczby miesiąca TO SIĘ DZIAŁO Tak odbijali autobus A utobus pełen ludzi zostaje opanowany przez terrorystów. W każdej chwili pasażerowie mogą zginąć, bandyci są nieobliczalni i gotowi na wszystko... Ale gotowi na wszystko są też stróże prawa. W tym przypadku – Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej, bo to funkcjonariusze tej jednostki „odbili” autobus. Wszystko przebiegło zgodnie z założeniami. Jak zwykle, w czasie ćwiczeń... Fot. Łukasz Więcek Nasz wśród twardzieli Oto prawdziwi faceci! Twardziele! A wśród nich – Konrad Szczęsny z Oddziału R-2 (na zdjęciu pierwszy z prawej). C zym można zasłużyć sobie na to miano? Trzeba przebiec sto kilometrów. Po Górach Świętokrzyskich. „X Rajd Unijny o tytuł Twardziela Świętokrzyskiego” – bo tak nazywa się impreza, w której uczestniczył Konrad, jest rzeczywiście szkołą przeżycia. Startuje się o 20.00 i w góry wbiega po ciemku. Jeśli zdarzyło Wam się kiedyś w górach „zaburaczyć” i zastała Was tam noc, to wiecie, że to nic przyjemnego. Łatwo zgubić szlak. „Twardziele” nie mają czasu na szukanie szlaku, muszą się spieszyć, by zdążyć na metę przed wyznaczonym limitem – 22 godzin. / nr 6 (57), czerwiec 2014 Bywa, że niektórzy się gubią. Konrad się nie zgubił. To już trzeci nasz pracownik, któremu udało ukończyć się ten morderczy marszobieg Konrad pokonał 100km w czasie 19 godzin i 10 minut i jest to najlepszy wynik osiągnięty przez pracowników MZA. Gratulujemy! 11 LUZ-BUS Konkurs! Mamy nagrody! Jaka to melodia? T en autobus kursuje w mieście, o którym śpiewał kiedyś zespół Maanam. I jest to jedyna podpowiedź, jakiej udzielamy. Jeśli znacie twórczość zespołu, bez trudu odgadniecie. Ale uwaga! Nasz konkurs polega na tym, byście odgadli bezbłędnie tytuł piosenki, a nie nazwę miasta! Znacie? Piszcie: [email protected] Nagrody czekają! Fot. Rafał Bendowski WSA niemal jak USA W Buffalo... ... i gmach sądu w Warszawie 12 poprzednim Klaksonie zapy- bawie. I wszyscy dostają od nas upotaliśmy Was: z jakim rejonem minki! A są to: Maciej Fluksik, Marcin Warszawy kojarzy Wam się Kniaziołucki, Patryk Lis, Rafał Miętus, to zdjęcie? Nie prosiliśmy, byście po- Krzysztof Sienkowski, Dariusz Szczedali, gdzie zostało zrobione. Chcieliśmy pański, Jarosław Szymański. Dziękujemy też Kolegom: Dariuszoprzekonać się, jakie macie skojarzenia. Większość z odpowiadających „ce- wi Kubajkowi nr 882 z R-3, Danielowi lowała” w rejon Pałacu Kultury, Mu- Sowińskiemu, nr 521 również z R-3, ranowa, gmachu Sądów na Lesznie. Jackowi Zaborkowi nr 471 z R-1, Ale np. Rafałowi Miętusowi zdjęcie Krzysztofowi Zielińskiemu, nr 736 też przypomina stary budynek lotniska. z R-1, za wykrycie drobnych błędów Z kolei Marcin Kniaziołucki „celo- w poprzednim numerze Klaksonu. wał” w gmach Wojewódzkiego Sądu Jeśli też chcecie dostać od nas Administracyjnego przy ul. Jasnej. I to upominek, szukajcie błędów w tym był doskonały trop! Gdy zdecydowa- numerze i piszcie: liśmy o publikacji tego zdjęcia, [email protected] jarzyło nam się ono właśnie z nowym gmachem WSA! A gdzie zostało zrobione? W mieście Buffalo, w stanie Kontakt z redakcją – tel. 568 75 69 Nowy Jork, w USA. e-mail: [email protected] Myślicie, że ktoś tego nie wiedział? Nie doceniacie adres redakcji: ul. Włościańska 52, Krzysztofa Sienkowskiego, 01-710 Warszawa budynek M-1 pokój 206 dyspozytora z R-3. Bez trudu Wydawca: MZA Sp. z o.o, Biuro Zarządu i Strategii odgadł, skąd fotografia pochodzi. Opracowanie graficzne, skład i łamanie: Konrad Wienczatek Porównajcie zdjęcia! PrzeRedaktor wydania: Sławomir Ślubowski cież to niemal jak w Ameryce! Redakcja nie ponosi odpowiedzialności Wszystkim gratulujemy za treść ogłoszeń, zastrzega sobie prawo i dziękujemy za udział w zadokonywania skrótów w nadsyłanych tekstach / nr 6 (57), czerwiec 2014