Romuald Piekarski - Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie
Transkrypt
Romuald Piekarski - Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie
Romuald Piekarski Uniwersytet Gdański Uniwersalizm czy zamaskowana oligarchia: Obawy i nadzieje w obliczu procesów globalizacyjnych* UWAGA WSTĘPNA Niektórzy (jak John Gray1) nie mają większych wątpliwości, że globalizacja nie jest żadnym żywiołowym procesem, lecz - zorientowana na uniwersalistyczny projekt ‘nareszcie rozumnej cywilizacji’ - stanowi tylko ostatnie wcielenie starego projektu Oświecenia. Moim zdaniem wykładnia obiektywistyczna, która traktuje procesy globalizacyjne jako splot konieczności i działania nieprzewidywalnych żywiołów, jest wysoce wątpliwa; tak czy inaczej, należy wszakże rozgraniczać pomiędzy rozmaitymi pojęciami ‘żywiołowości’ czy ‘celowości’. W tytule przeciwstawiam sobie uniwersalizm i oligarchię, co w pierwszej chwili może wyglądać na błąd metodologiczny. Dlatego objaśniam: wiele zjawisk z zakresu objętym mianem globalizacji2 zdaje się wskazywać, że w istocie prymat ekonomii nad polityką, nadrzędność prawa handlowego nad prawem wewnątrzpaństwowym3 itp. potęguje się do stopnia, który implikuje 1 Od wielkiej transformacji do światowego wolnego rynku w: John Gray, Po liberalizmie, tłum. Paweł Maciejko i Piotr Rymarczyk. Posłowiem opatrzył Bronisław Wildstein wyd. Fundacja Aletheia, Warszawa 2001, s. 429 i nstp. 2 Sugestywnie wielowarstwowe znaczenie globalizacji szkicuje Czesław Porębski – zob. tegoż. O globalizacji – brzydkich słówek kilkanaście (mies. “Znak” rocznik 1998, dostępny w archiwum OPOKA w Internecie. 3 Na ten temat pisała u nas przede wszystkim Jadwiga Staniszkis – zob. w: Postkomunizm. Próba opisu, wyd. Słowo/ obraz, terytoria, Gdańsk 2001, szczególnie część II, pt. Postkomunistyczne państwo, czyli podemokracja, s. 89 i nstp. jakiś nowy hybrydowy (żeby tak rzec) ‘nadpolityczny ustrój’4. Ten stan rzeczy spróbuję jednak nazwać tradycyjnie5, czyli po imieniu: w moim przekonaniu, nadal mamy do czynienia z oligarchią, choć w nowej (raczej dość niebezpiecznej) formie. Po części globalizacja stanowi jakby tylko dopełnienie (i zwinięcie) projektu Oświecenia z jego desakralizacją władzy i porządku ustrojowego (a może i cywilizacyjnego). Mając to na względzie, można by nieco przekornie zapytać: Skoro główną czy jedyną racją istnienia instytucji państwa miałby być dobrobyt i bezpieczeństwo jego członków, to, dlaczego obywatele nie mieliby stać się ‘poddanymi globalnych korporacji’, które (rzekomo) lepiej są w stanie zaspokoić wszystkie te podstawowe potrzeby, przy okazji niejako czyniąc nas obywatelami świata?6 Lecz w moim przekonaniu takie rozumowanie opiera się na wielu błędnych przesłankach, z których nie najmniej ważną pozostaje abstrahowanie od faktu, że takie ‘produkty uboczne’ procesów globalizacyjnych jak indywidualizm, konsumeryzm, osłabianie lokalnych obyczajów i religijnej czy tradycyjnej moralności na rzecz jakiegoś prawniczego humanizmu7, ostatecznie oznaczają globalną, (choć nie zawsze głośną i fotografowaną w mediach) przemoc na niesłychaną skalę a w konsekwencji muszą chyba prowadzić do katastrofy8. Co więcej takie rozumowanie stosunkowo prostą drogą prowadzi do postawienia pod znakiem zapytania nawet ‘uniwersalizmu minimalistycznego’9, mającego 4 Staniszkis, Gray i inni (np. Hans –Peter Martin, Harold Schumann, Pułapka globalizacji. Atak na demokrację i dobrobyt, wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2000) pisali o zagrożeniach dla demokracji, używając także terminu ‘podemokracja’ czy ‘post-demokracja’. 5 Tzn. z perspektywy klasycznej filozofii polityki, zarysowanej już przez Arystotelesa. 6 Odniosłem wrażenie, że takie przyzwalające stanowisko zaprezentował na naszej konferencji pan Tomasz Gabiś. 7 Pojęcie prawniczego humanizmu wprowadził, jak wiadomo John Pocock. 8 Przekonanie Johna Graya (wyrażane m. in. w artykule The era of globalisation is over, “New Stateman”, 24 September 2001), że mechanizmy demokratyczne, nawet przy niewielkiej świadomości całego przedsięwzięcia, działając pod presją silnych doraźnych zagrożeń, stopniowo dokonają demontażu utopijnego projektu globalizacji, czyli sterowanego rynku światowego, wydaje się przesadnie optymistyczne i opiera się na silnej wierze w demokrację, której istnienie i siłę skądinąd (gdzieindziej) kwestionuje. 9 Które wydaje się budzić stosunkowo najmniejsze obawy. Minimalistyczne rozumienie uniwersalizmu liberalnego (czy minimalistycznej etyki uniwersalnej) w nawiązaniu do Michaela Walzera (Thick and Thin: Moral Arguments at Home and Abroad. New York: Basic Books 1983) wysuwa m. in. Karl-Otto Apel w swój mianownik w wartościach elementarnych takich jak: pokój, bezpieczeństwo czy brak represji ze strony organów państwa... Do kwestii: żywioł czy celowe i skoordynowane działanie jeszcze będziemy powracać. Teraz wszakże pragnę zaznaczyć, że moja wypowiedź została uporządkowana (nieco przekornie) na sposób Arystotelesowski, gdyż próbuję w moich analizach globalizacji prześledzić kolejno tzw. cztery rodzaje przyczynowości: sprawczą, formalną, materialną i celową.10 Więcej miejsca poświęcam uwarunkowaniom sprawczym i celowym, co sugeruje zresztą sam tytuł (cel, ale być może cel utopijny, złudny a więc ideologiczny stanowić może właśnie Uniwersalizm; lecz to tylko ‘hipoteza z wątpliwościami’). Dla jasności powiedzmy od razu, że przyczynę sprawczą identyfikuję, grosso modo ze skrywanymi (niezbyt starannie) interesami superbogaczy, co implikuje nowy typ oligarchii, a więc jakiś ‘ultra-polityczny nadustrój światowy’... GLOBALIZACJA – NIE ŻYWIOŁ, LECZ NASTĘPSTWO CELOWYCH DZIAŁAŃ Faktycznie (jak szybko się to stanie widoczne) odrzucam “obiektywizm”, czyli czysto techniczny czy żywiołowy charakter globalizacji. Wprawdzie obecnie mających miejsce procesów globalizacji (których istotę wiążę ze stopniowym podporządkowywaniem rynków lokalnych rynkowi światowemu, nikt nie zaplanował) co do ich szczegółowego przebiegu11, niemniej przynajmniej od 1945 roku istniały podmioty instytucjonalne - których symbolem jest obecnie WTO (Światowa Organizacja Wolnego handlu) – podejmujące próby sterowania procesami pokojowymi i ewolucją sytuacji międzynarodowej na całym świecie. Podmioty te, bez wątpienia działały i artykule Globalisation and the Need for Universal Ethics w: European Journal of Social Theory 2000/3 (2): ss. 137-155. 10 Por. Arystoteles, Metafizyka (983a28-32 ), oprac. Mieczysław A. Krąpiec, Andrzej Maryniarczyk, tłum. Tadeusz Żeleźniak, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1996, s. 19. 11 Nie można było np. w 1945 roku, gdy kształtował się nowy porządek światowy, przewidywać nowych wynalazków technicznych, takich jak technologie informatyczne, nowe formy komunikacji i transportu. A one zapewne słusznie uważane są – obok upadku ZSRR i zapadania się struktur bloku komunistycznego - za przyczyny bezpośrednio uruchamiające falę globalizacji. Zob. np. klasyczna już dziś pracę Rolanda Robertsona, Globalisation. Social Theory and Global Culture. Sage Publications. London – Thousand Oaks – New Delhi 2000 (pierwsze wydanie 1992) działają celowo, mając na względzie realizację pewnego projektu cywilizacji światowej, cokolwiek by to mogło oznaczać. A zatem, choć procesy globalizacyjne oraz bardzo rozległe ich konsekwencje (łącznie z narastaniem przedziałów bogactwa i biedy oraz nowym podziałem wpływów pomiędzy nieliczne ośrodki decyzyjne o charakterze globalnym) w części zachodzą w sposób wymykający się spod kontroli, to przecież doniosłych regulacji prawnych, umów wiążących legislacje państw narodowych oraz ich gospodarek, nie otrzymujemy (żeby tak rzec) z kosmosu zewnętrznego. Są one obmyślane i planowo wdrażane w życie, a kiedy trzeba to wymuszane odpowiednimi środkami. Jeśli więc przeciwstawiam uniwersalizm oligarchizmowi, to zakładam w charakterze czynników sprawczych właśnie ludzkie podmioty działające celowo. Celowo? Tak. Lecz, czy z daleko zakreślonym planem, programem? I tak, i nie. Nie jest to całkiem jasne dla osoby nie mającej wglądu w utajnione protokoły ustaleń międzynarodowych organizacji finansowych takich jak Bank Światowy itp. [PS12] Międzynarodowe koncerny, a dokładniej kierujący nimi ludzie (jak można sądzić) ‘chcą tylko zarobić’ albo ‘zarabiać jeszcze krocie’ przez pewien czas, stąd chyba nie mają dalekosiężnych planów sprawowania rządów nad planetą13. Lecz czy nie mają ich ludzie z MFW, BŚ14 i w ogóle specjaliści od finansów światowych, którzy głoszą ‘szczytne hasła humanitaryzmu’, praw człowieka, demokracji itp. wartości uniwersalnych, ponadcywilizacyjnych, stanowiących kontynuację haseł oświeceniowych? Na to pytanie niełatwo odpowiedzieć. W ogóle trudno zweryfikować wysoce populistyczne deklaracje globalistów, deklaracje formułowane pod presją ruchów antyglobalizacyjnych oraz przeplatane dość cynicznymi uwagami o masach ‘chcących rzeczy 12 W dalszym ciągu będę się posługiwał następującymi skrótami: PS – przyczyna sprawcza, PC – przyczyna celowa, PF – uwarunkowania formalne, i PM – uwarunkowania materialne. 13 Por. esej Toma Darby, Who Has the Right to Rule the Planet? w: “Bulletin of Science, Technology & Society”. Vol. 20, No. 1, February 2000, ss. 40-53. 14 MFW – Międzynarodowy Fundusz Walutowy, BŚ – Bank Światowy. niemożliwych’15, więc i niedorzecznych lub wewnętrznie sprzecznych... Generalnie, można powiedzieć, że retoryka globalistów pełna jest sztucznych gestykulacji, magicznych zaklęć oraz cech nowomowy. Należy wszakże dodać, iż ogólnikowość i nieklarowność stanowiąca raczej zwyczajną cechę retoryki walki występuje nierzadko także po stronie antyglobalistów16. [PF] Kto jest dawcą formy? Chyba neoliberalizm. Kontrargument, jaki można by wysunąć, to ‘argumentacja z powszechności’: wszyscy wszakże (lub nieomal wszyscy) chcemy kapitalizmu, alternatywy przepadły... W tak zasygnalizowanej argumentacji: Wolny rynek – to oczywisty faworyt jako środek organizacji wytwarzania i handlu; Jednak zaraz pojawia się Komplikacja1, o której przypominają nam rozmaici analitycy kapitalizmu17 istnieją różne odmiany, modele wolnego rynku. Modele te są kształtowane i w części regulowane przez państwa lub struktury instytucjonalne wyręczające je w tej roli18. Rychło nasuwa się również Komplikacja2: dotychczas mieliśmy do czynienia z uwarunkowaniami mniejszą skalą brzegowymi powiązań rywalizacji wolnorynkowych, wolnorynkowej; z innymi teraz zaś “konieczna” ma być tzw. deregulacja, by otworzyć się na “rynki finansowe”, a w praktyce, by współtworzyć rynek globalny. Należy zwrócić uwagę, że te ‘nowe uwarunkowania’ tak jak i globalne zmiany klimatyczne, wprawdzie nie mogły być i nie były planowane, lecz wiemy, iż były one diagnozowane, przewidywane a do pewnego momentu także i lekceważone przez najsilniejsze 15 Taką wymowę wydaje się, niestety posiadać, wypowiedź belgijskiego premiera Guy Verhofstadta – zob. artykuł pt. Paradoksy antyglobalistów w: Gazeta Wyborcza 2002. 16 Zob. przykładowo wprowadzający artykuł Przemysława Wielgosza, Opium globalizacji w periodyku polskiej nonkonformistycznej “nowej lewicy”: “Lewą nogą” nr 13/01, który został poświęcony globalizacji. Z innej, mniej jednoznacznie profilowanej perspektywy światopoglądowej perspektywy analizuje środowisko skupione wokół kwartalnika “Obywatel”, poczynając od numeru pierwszego, także w całości poświęconego globalizacji (jesień- zima 2000). 17 Jak J. Gray (dz. cyt.), Michel Albert (Kapitalizm kontra kapitalizm, tłum. Dorota Zańko, wyd. Signum, Kraków 1994) czy Lester C. Thurow (Przyszłość kapitalizmu. Jak dzisiejsze siły ekonomiczne kształtują świat jutra, tłum. Lech Czyżewski, wyd. Dolnośląskie, Wrocław 1999). 18 Maciej Muskat sugerował, że w ramach globalizacji wspiera się tzw. (określenie R. Dahrendorf'a) ‘kapitalizm kasynowy’ i na jego korzyść kształtuje się rywalizację ‘wolnorynkową’; bardziej tradycyjni kapitaliści stosunkowo często w takim modelu muszą przegrywać i zachodzi obawa, że nawet ta dawniejsza utylitarnoinstrumentalna racjonalność kapitalistycznego systemu ulega zniekształceniu prowadząc do szeroko rozpościerających się patologii i społecznych i gospodarczych także. W obliczu tych ‘innowacji’ również czynniki sprawcze (interesownie zaprzeczające, osłabiające oceny partykularnych motywów nakręcania gospodarki zorientowanej na rywalizację na rynku światowym). Zgodnie z neoliberalną argumentacją (narzucającą formę procesom globalizacyjnym): Rynki tradycyjne, narodowe i regionalne jakoby muszą zostać wystawione na międzynarodową i nawet ogólnoświatową rywalizację rynku globalnego. Co znaczy tu słówko: ‘muszą’? Są rzeczywiście wystawiane na taką presję pod naciskami międzynarodowych instytucji finansowych oraz wielkich korporacji międzynarodowych i globalnych, o których czytamy, iż ich budżet jest niejednokrotnie większy od budżetu państw narodowych średniej wielkości. Lecz kwestia czy coraz większa ‘porowatość granic’19, czy też ich zniesienie jako i tak nieskutecznych czy niepotrzebnych stanowi obiekt kontrowersji. Rzecz dotyczy nie byle czego, ale charakteru i statusu dotychczas suwerennych i (przynajmniej formalnie) najwyższych podmiotów prawa międzynarodowego. Teraz relacje między państwami ma regulować w znacznej części prawo handlowe. Obywatele decyzją swoich legalnie wybranych przedstawicieli w rządach lub poprzez wyłonionych przez nie urzędników będą ‘musieli’, na mocy umów międzynarodowych wypłacać odszkodowania firmom, które poniosły straty, nie osiągnęły przewidywanego zysku z “winy” niedostosowanych instytucji i podmiotów lokalnych.20 NEOLIBERALIZM Neoliberalizm – jak wiadomo - stawia na gospodarczy wzrost, na udział w korzyściach, z którego mają rzekomo korzystać wszyscy. Lecz prawda wydaje się inna: tam, gdzie jest on stosowany bez żadnych ograniczeń narastanie biedy, bezrobocia i niepokojów społecznych jest nieomal pewne. reklama najczęściej przestaje pełnić funkcje informacyjne, stymulując teraz już nie tyle nowe potrzeby, co namiętności i żądze. 19 Określenie Thurowa. 20 Chociaż brzmi to niewiarygodnie taki sens właśnie mają projektowane regulacje w ramach tzw. ‘traktatu o wzajemnych gwarancjach’ (Mutual Agreement on Investment – MAI), który jak podaje Jadwiga Staniszkis (Postkomunizm. Próba opisu. wyd. cyt., s. 99) nie został dotychczas podpisany jedynie przez (jak rozumiem nieco przypadkowy) opór Francji. Stosunkowo nieliczni beneficjenci nowego typu konkurencji, konkurencji na wirtualnym rynku światowym udają, że ich nadzwyczajne zyski nie są niezwyczajne, lecz słusznie stanowią nową i obowiązującą normę. Gdy rzekomo nieodparte i nie mające żadnej sensownej alternatywy racje rzeczników (podkreślam: nie kapitalizmu jako takiego, gdyż kapitalizm ma wiele istotnie różniących się odmian, lecz) globalnego kapitalizmu nie napotykają żadnego oporu, konsekwencje nie karzą na siebie długo czekać. To, co jest przedstawiane jako ‘techniczny wymóg’, ‘racjonalności czysto ekonomicznej’ w istocie stanowi ukrytą normę i szereg interesownych priorytetów21. Przy takim postawieniu sprawy, całe branże tradycyjnej gospodarki narodowej oraz liczne grupy zawodowe stają pod pręgierzem “postępu i modernizacji”, czyli przymusu unowocześnienia; jeśli przedstawiciel tej czy innej profesji ‘nie chce czy nie potrafi się dostosować’, może zostać wraz z całą branżą (np. gospodarki morskiej) zaliczony do ‘przestarzałej gałęzi gospodarki’, która “zasługuje” jedynie na uwiąd. Zbędne organy władz politycznych i administracji, w ramach oszczędnego, czyli ‘racjonalnego państwa’ także winny być przesunięte czy przeobrażone w odpowiednie agencje, rządzące się racjonalnością uwolnionego rynku22. Otóż bardziej wiarygodny wydaje się pogląd Johna Gray’a, że globalizacja oraz forsowanie anglosaskiego modelu wolnego rynku w wymiarze ogólnoświatowym pociągają za sobą i umożliwione są przez wysoce restryktywne (i w gruncie rzeczy szkodliwe) współdziałanie rządów państwowych, które ‘tylko uwalniają rynek’; owo ‘tylko’ oznacza nie mniej jak lekceważenie biedy i własnych obywateli23, skąd prosta już droga do katastrof i 21 W znacznym stopniu przypomina to Machiavellego ‘podróbkę cnoty politycznej’, o której pisałem w artykule Virtú Machiavellego odczytana z dzisiejszej perspektywy, w: [kwartalniku naukowym] "Pieniądze i więź". Sopot Lato 1999/3, ss. 24-45. 22 Na ten temat w Polsce pisała i wypowiadała się w ostatnich latach Jadwiga Staniszkis. 23 Przed tym zaś przestrzegał sam John Locke... Zob. np. uwagi Roberta A. Goldwina - Locke w: red. Leo Strauss, Joseph Cropsey, History Political Philosophy, The University of Chicago Press, Chicago and London 1987, s. 509 i 510. niepokojów, jakie już znamy z historii XX wieku24. Wydawałoby się, że potrafimy je rozpoznać z wyprzedzeniem i być może ich uniknąć. Lecz doraźne korzyści beneficjentów globalizacji oślepiają nie tylko ich samych. LIBERTARIANIZMU WSPARCIE DLA GLOBALIZACJI - KILKA SŁÓW O ULTRASACH INDYWIDUALISTYCZNEGO LIBERALIZMU Liberatarianizm prawdopodobnie dzięki prostocie i elegancji modelu teoretycznego, ale może również z powodu niewydolności machiny współczesnego państwa narodowego25 wciąż zachowuje znaczące poparcie. Mimo, że przynajmniej w niektórych wariantach - moim zdaniem – posiada charakter doktrynerski26, to nadaje się najwyraźniej do zastosowania ideologicznego. Że jest tak w istocie utwierdza mnie schematyczny wywód jaki znajduję w artykule Christaina Michela pt. Liberatarianizm a rewolucja informatyczna.27 Autor nawiązuje jednocześnie do nozickowskiego pomysłu wielości dobrowolnych wspólnot oraz podstarzałych i raczej zdyskredytowanych prognoz futurologicznych Alvina Tofflera.28 W charakterystyczny dla libertarianizmu sposób autor powołuje się na jakąś wydumaną genezę państwa narodowego, które rzekomo wyłoniło się po to, żeby ‘zmniejszyć koszty transakcji, poszerzyć i ujednolicić rynek zbytu dla produktów’ tworząc ‘efekt skali’. Michel wypowiada się z nietajoną pogardą a nawet nienawiścią o 24 Sceptykom zalecam lekturę książki Erica Hobsbawma pt. Wiek skrajności. Spojrzenie na Krótkie Dwudzieste Stulecie, tłum. Julia Kalinowska-Król i Marcin Król, wyd. Politeia, Warszawa 1999. 25 Zob. na ten temat moje omówienie krytyki modelu państwa narodowego u MacIntyre’a w Romuald Piekarski, Tożsamość zbiorowa a federalna i lokalna wspólnota polityczna w: (red. R. Piekarski) Lokalna wspólnota polityczna a zagadnienie tożsamości zbiorowej, Universitas, Kraków 2002, s. 36 i nstp. 26 Pisałem na ten temat w recenzji polemicznej – Dobrze pojęty interes jako cnota? (Ayn Rand: Cnota egoizmu) w: “Civitas” nr 5, Warszawa 2001. 27 Artykuł ten w polskim przekładzie ukazał się w Anarchistycznym Magazynie Autorów “Mać Pariadka” nr 5/97 i jest dostępny w Internecie pod adresem http://sierp.tc.pl/michel.htm. 28 Prognozy Tofflera i jemu podobnych futurologicznych ideologów o rzekomo rychłym zaniku ciężkiego przemysłu, poniechaniu rabunkowej eksploatacji surowców wcale się nie potwierdzają. Tyle tylko, że obserwujemy przeniesienie najbardziej trujących i szkodliwych odmian przedsiębiorczości do krajów biednych, gdzie panoszenie się globalnych korporacji albo okrywane jest tajemnicą albo pozostaje bezkarne z powodu osłabienia organów państwa, przekupywanych bądź zastraszanych przez możnych tego świata. Zob. Remigiusz Okraska, Czwarta fala? Teoria i praktyka ruchu ekologicznego wobec trendów cywilizacyjnio-kulturowych oraz Zdzisława Piątek, Ekologia jako jeden ze stymulatorów powrotu do przeszłości w: (red. Andrzej Delorme) państwach narodowych jako takich. Powtarza znane ogólnikowe oskarżenia nacjonalizmu jako zbrodniczej ideologii XX wieku, którą wedle niego należy pożegnać wraz z jego źródłem tj. państwami narodowymi jako takimi. Pominę tutaj pseudo-rynkową wykładnię funkcji państwa (jako w sposób oczywisty fałszywą). Artykuł Christiana Michela wydaje mi się interesujący jako krystalizacja schematów myślowych, którymi podpierane są rzekomo nierozerwalne związki globalizacji, ‘społeczeństwa informacyjnego’ i wolności. Z jednej strony autor stara się zdyskredytować wciąż jeszcze istniejące instytucje (struktury i funkcje) państw narodowych jako przestarzałe, nieskuteczne, nie będące w stanie zagwarantować bezpieczeństwa ani skutecznej obrony przed ‘terrorystami-hackerami’. Jest świadom, iż w dobie rewolucji informatycznej, elektronicznej bankowości, umiędzynarodowienia korporacji, ich znacznego uniezależnienia się od lokalizacji i od kontroli prawnej państw narodowych. Lepiej od wielu socjologów zdaje sobie sprawę, że wazne instytucje państwa, jego stabilność i bezpieczeństwo łatwo rozstroić, doprowadzając je nawet na krawędź bankructwa czy destrukcji. Lecz – i to najciekawsze – te nowe zagrożenia najwyraźniej autorowi sprawiają przyjemność, gdyż utwierdzają go we wcześniej powziętych wyobrażeniach państwa jako ‘złodzieja’, którego głównym rzekomo zajęciem jest ‘grabienie obywateli’. Z drugiej wszakże strony, w opinii autora procedury demokratyczne stanowią pozór, gdyż najważniejsze decyzje zapadają rzekomo poza ‘operacyjnymi procedurami współczesnego państwa’ i to głównie pod naporem rzekomo ‘obiektywnych’, nieodpartych procesów globalizacyjnych. Czytamy tam m. in. “Nikt nie głosował za rewolucją seksualną; nie robi się referendów, by zakazać AIDS czy bezrobocia; żaden parlament nie zdecydował, by w każdym domu był komputer; to nie wybrani przedstawiciele uczynili Internet globalna siecią... Społeczeństwo Polityczne upada, ponieważ Ekologia i społeczeństwo. Polityka i etyka wobec zagadnień ekologicznych. Oficyna Wydawnicza Politechniki Wrocławskiej. Wrocław 2001, szczególnie s. 110 i nstp. wszystko, co dziś jest istotne zdarza się poza królestwem polityki”. Widać więc, że autor przemiany techniczno-cywilizacyjne uznaje (i jest to wygodny chwyt retoryczny i strojenie się w piórka naukowości) za nie możliwy do kontrolowania żywioł, do którego tylko należy się dostosować. Każdy kto zetknął się z argumentacją libertariańską, łatwo może sobie resztę dośpiewać. Co można wyrazić skrótowo mniej więcej tak: ‘Należy adaptować się indywidualnie porzucając despotyczne państwo, jego partyjnych bonzów i biurokratycznych pseudospecjalistów od redystrybucji wytworzonego przez indywidualnych producentów bogactwa’. Gdy napotykam wciąż i znowu ten wspólny neoliberalno–libertariański refren o tych, co dają innym, mniej zdolnym leniom miejsca pracy i wytwarzają całe bogactwo świata, które następnie marnotrawione jest przez ‘socjalistyczną hołotę’ (czytaj: socjaldemokratyczne państwo narodowe), to nasuwa mi się podejrzenie, że retoryka tego rodzaju opiera się na silnej wierze w siłę propagandy w stylu Goebelsa. Michel widzi w rewolucji informatycznej potężnego sojusznika29 dla nowej ‘ery koczowników’ jako alternatywy dla przeżytku społeczeństw osiadłych. Najwyraźniej skłaniając się do hedonizmu, nie omieszka powoływać się na przykłady Biblijne po to, by zachęcać innych do rozstania ze społeczeństwami i wspólnotami opartymi na tradycji. A wszystko to, aby ‘wybrać życie poza rządem’. Anarchistyczna beztroska i nienawiść do państwa jako takiego – to jeszcze jeden aspekt globalizacji, który w tym ujęciu ujawnia się jak na dłoni. Autor zalicza siebie do coraz liczniejszych członków wyłaniającego się ‘społeczeństwa wiedzy’, obok prawników, programistów, duchownych, bankierów i rozmaitego rodzaju konsultantów. Wszyscy oni ‘produkują i przetwarzają informacje’ i podobno szczególnie dobrze pozostają kompatybilni z ‘koczowniczymi’ odmianami biznesu. Nietrudno zgadnąć, że ów lotny biznes 29 Podobnie jak Karol Marks widział konieczność historyczną w przemianach stosunków produkcji jako ‘obiektywna prawidłowość’ gwarantującą zwycięstwo proletariatu i powszechne wyzwolenie ludzkości. to spółki międzynarodowe obracające papierami wartościowymi, akcjami, ubezpieczeniami, wielki biznes związany z mediami, prasą, telewizją, bazami danych i (uwaga) hazardem. Najbardziej prawdopodobną przesłanką tego hazardu, jak i ‘kasynowego kapitalizmu’ wydaje się być po prostu oszukiwanie globalnych mas na globalną skalę. Ten ostatni składnik – hazard - niczym freudowska czynność omyłkowa zdaje się stanowić oznakę jednostki chorobowej. Albowiem trzeba doprawdy wielkiej siły spekulacji, żeby wyobrazić sobie społeczność anarchistów jako ... konsultantów, bankierów i nosicieli ‘nowego społeczeństwa opartego na wiedzy’. Niestety często okazuje się , że te tzw. nowe rodzaje wiedzy mające urastać do rangi nowego typu społeczeństw, to tylko nowe techniki marketingu i manipulacji na globalną skalę. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby anarchiści i libertyńscy indywidualiści poszukali dla siebie jakiegoś stanu w USA i tam żyli sobie zgodnie ze swoimi fantazjami. Lecz jeśli chcą oni uzasadniać destrukcję istniejących państw i ideologicznie wspierać globalizację w jej najbardziej ponurych aspektach, trzeba traktować ich serio jako jeszcze jedno zagrożenie obok międzynarodowego terroryzmu. UNIWERSALIZM JAKO IDEOLOGIA NEOLIBERALIZMU. CZY PRZYCZYNA CELOWA W OGÓLE ISTNIEJE? Może Zygmunt Bauman30 ma rację, że oświeceniowa retoryka jest dziś passe, i być może rzeczywiście kantyzm jest jeszcze strawny nieomal wyłącznie dla abstrahujących od doświadczenia humanistów-teoretyków Z drugiej wszak strony, jeśli ci mogą dostarczyć ideologicznej i na dodatek ‘humanitarnej’ przesłony, to przynajmniej czasami stanowią niezłą przymieszkę do kakofonii dyskursów, tym bardziej bezsilnych, że zlewających się w niezrozumiały hałas czy szum... 30 Zygmunt Bauman, Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika. Tłum. Ewa Klekot, PIW, Warszawa 2000, s. 72; także Upadek prawodawców w: [tegoż] Prawodawcy i tłumacze, tłum. Andrzej Ceynowa, IFiS PAN, Warszawa 1998. Za uniwersalizmem globalizujacych (WTO, MFW, przemawia autoprezentacja ŚOWH31 BŚ, i czynników podmiotów rządowych zaangażowanych we wspieranie powiązań rynku globalnego). Atoli Przeciw uniwersalizmowi a za uznaniem go za maskę oligarchicznych interesów (bogatych skutek na środowisk właśnie uprzywilejowanych liberalizacji handlu, oraz bogatych deregulacji rynków krajowych, nowego modelu konkurencyjności w ramach rynku globalnego32 przemawia także niemało, i (jak w dalszej części staram się uzasadnić) ta hipoteza wydaje się bardziej wiarygodna. Termin Uniwersalizm ma wiele znaczeń; można mówić o uniwersalizmie religijnym religii światowych, na czele z chrześcijaństwem, etycznym (w sensie podstawowych praw i powinności człowieka - kantyzm), a także ekonomicznym (wolny rynek rozszerzony na cały świat jako zarazem środek jak i element współkonstytuujący (nareszcie) pokojową cywilizację, zorientowaną na (potencjalnie przez wszystkich, przynajmniej w tzw. Świecie Zachodu33) akceptowany model rozwoju. 31 Światowa Organizacja Wolnego Handlu. Co oznacza tak wyznaczona ‘nowa rywalizacja’ globalna oraz pochodna względem niej ‘ekonomiczna racjonalność’? Z czyjego punktu widzenia jest ona racjonalnością? Konsumenta? Raczej nie zawsze albo nawet przeważnie nie. W hipermarketach, wyrosłych w Polsce ‘”niczym grzyby po deszczu” uderza nadreprezentacja taniej tandety, podróbek, towarów niskiej jakości, szybko zużywalnych i wypierających krajowe produkty lepszej jakości, na które nie stać już znacznej części ludności; zresztą także i w konkretnych branżach, jak handel obuwiem dostrzega się brak przyzwoitego towaru, po przystępnej cenie, co stanowi novum, gdyż do niedawna produkcja krajowa była jeszcze konkurencyjna, tak samo np. polski Polsilwer obecnie wydaje się bankrutem, ‘firmowych towarów’ po wielokrotnie wyższej cenie. Jednocześnie więc, pojawiają się towary wysokiej jakości, na które stać już raczej tylko ludzi najbogatszych, których w Polsce jest nieznaczny procent. Karykaturalnie przedstawiają się obiekty handlowe i usługi, obliczone na bogaczy. Masy ludzi średnio zarabiających muszą na to patrzyć przez palce. Odnosi się zatem wrażenie, iż biednieją lub bankrutują całe obszary narodowej gospodarki. Edukacja, medycyna i inne tzw. działy sfery budżetowej pod młotkiem reformy neoliberalnej ‘ledwie dyszą’. Ludzie są przepracowani i bez perspektyw na poprawę marnej kondycji. Lecz pod presją neoliberalnej retoryki, mało kto odważy się zapytać: Kto temu jest winien? Reformatorzy, piszący scenariusze pod dyktando dyrygentów z centrów finansów międzynarodowych, planiści, politycy czy dziennikarze służący utrzymaniu przywilejów bogaczy, kapitału spekulatywnego, w zyskach, którego sami mają udział itp. 33 Bardzo ciekawy jest odrębny status kapitalizmu w Japonii, na co zwracają uwagę także niektórzy ekonomiści – jak Lester C. Thurow (Przyszłość kapitalizmu, wyd. cyt.). Zob. także Charles Hampden-Turner, Alfons Trompenaars, Siedem kultur kapitalizmu: USA, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Holandia (tłum. Dorota Gostyńska, wyd. ABC, Kraków 2000) i Krzysztof J. M. Czerkawski, Pracowałem dla cesarza, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 1998. Ze swojej strony chciałbym jedynie zasygnalizować, że Japończycy w zadziwiający sposób podtrzymują dawną tradycję, zgodnie, z którą indywidualne dobra konsumpcyjne czy indywidualne korzyści wyrażane w pieniądzach traktowane są jako wartości służebne i drugorzędne względem dobra grupowego oraz osobistego honoru, stanowiącego konstytutywny element hierarchicznie pojmowanej wspólnoty moralnej. 32 Z repertuaru tradycji liberalnej współcześnie stosunkowo najbardziej przekonywający wydaje się koncept sprawiedliwości sferycznej Michaela Walzera34, gdzie racjonalności ekonomicznej odmawia się prymatu, więc i pozycji uprzywilejowanej. Ta koncepcja zawiera także pojęcie ‘etycznego minimum’ jako podstawy uniwersalnych praw człowieka. Należy jednak zaznaczyć, że koncepcja Walzera nie cieszy się wzięciem u rzeczników i adwokatów globalizacji. A szkoda, gdyż trzymanie się tego rodzaju sferycznej sprawiedliwości wyznaczałoby o wiele bezpieczniejszą formę cywilizacji światowej i państwa światowego. Pociągałoby to również za sobą łagodniejsze formy wbudowywania struktur wolnego rynku w istniejące, tradycyjne wspólnoty cywilizowanego życia.35 O PRZYCZYNIE FORMALNEJ CZYLI RAZ JESZCZE O NEOLIBERALIZMIE: Niektórzy zdają się sugerować, że tak jak dla rynku w nowej postaci, czyli angloamerykańskiej wersji neokapitalizmu (i rynku światowego) nie ma żadnej sensownej alternatywy36, tak również w dziedzinie filozofii politycznej na placu boju pozostały jedynie: dwa liberalizmy (ekonomiczny i polityczny37), których zawołaniami byłyby najpewniej: dobrobyt, konkurencja, uniwersalne standardy konsumpcji i produkcji oraz prawa człowieka (ponadto deklaracje dotyczące humanitaryzmu i autonomii jednostek). Lecz takie widzenie sceny politycznej wydaje się przesadzone (tradycjonalizm nie złożył broni, tak wpływowy nurt jak komunitaryzm kontynuuje pozycje umiarkowanego konserwatyzmu, powstają nowe formacje jak ‘zielony konserwatyzm’); 34 Spheres of Justice. A Defence of Pluralism & Equality, Blackwell, Oxford UK & Cambridge USA 1983; zob. także artykuł poświęcony omówieniu koncepcji Walzera, autorstwa Niny Gładziuk w roczniku “Civitas” nr 5 (2001). 35 Czy potrzeba tu dodawać, że nie opowiadamy się tutaj przeciw kapitalizmowi i cywilizacji światowej jako takich, a jedynie przeciw globalizacji oznaczającej patologiczną wersję tychże? 36 Zob. publikacje Rafała Krawczyka, np. Globalizacja gospodarki a prowincjonalizacja państw i narodów w: periodyku “Nasz Głos”, styczeń 2000, ss. 12-14. 37 Dla mniej skomplikowanych umysłów pozostaje jeszcze oczywiście myśl prawdziwych ‘wolnościowców’ czyli libertarianizm. globalistyczni ‘uniwersaliści’ chętnie posuwają się do zastraszenia38, twierdząc, że ich przeciwnicy nie tylko są głupcami, ale nacjonalistycznymi fanatykami, rasistami itd. Zapominają, że na sztandarach mieli wypisaną tolerancję, której sami, najwyraźniej, nie szanują. Nie mówiąc już za wiele o tym, że prostym przedłużeniem poszanowania ludzkiej osoby jest szacunek dla wspólnot, tradycji, narodów, odmiennych cywilizacji. Wyobrażenie człowieka jako homo oeconomicus, producenta i konsumenta, jako uniwersalnego i najważniejszego składnika ludzkiej natury (takiego samego na biegunie, w Afryce, w obu Amerykach czy w Rosji), stałej antropologicznej, bez względu na przynależność cywilizacyjną, wspólnotową skłonny jestem postrzegać jako zapowiedź dalszych usiłowań globalistycznej standaryzacji. Widzę w tym ponadto oznakę groźnego złudzenia, niemożliwego wprawdzie do rzeczywistej realizacji, lecz przez to przecież nie mniej groźnego39. O PRZYCZYNIE MATERIALNEJ ‘O przyczynie materialnej’, czyli wreszcie może coś o nas samych, którzy przynajmniej trochę ulegają czarowi nowych możliwości40, jakie globalizacja niewątpliwie niesie (choć oczywiście, realnie, tylko nielicznym ‘mobilnym’41); a 38 Słusznie John Gray używa tu (dla równowagi i ‘należnej odpłaty’) określenia dogmatyzm i ‘liberalny fundamentalizm’ – zob. (tegoż) Dwie twarze liberalizmu (tłum. Piotr Rymarczyk, wyd. Aletheia, Warszawa 2001); podobnie Wolfgang Sachs w swej pracy, Planet Dialectics: Explorations in Environment and Development, Zed Bokks, London-New York 1999. Z źle pojętego dogmatyzmu wydają się wynikać próby straszenia operujące schematycznym zrównywaniem tradycjonalistów czy ruchy narodowe z ksenofobią, “fundamentalizmem”, rasizmem czy wręcz faszyzmem. Na ten temat zob. np. monograficzny numer mies. “Znak” nr 514 (1998/3) a także mogący na niektórych wpływać otrzeźwiająco artykuł Zbigniewa Musiała i Bogusława Wolniewicza – Ksenofobia i wspólnota w: dwumies. Arcana nr 43 (2002/1). 39 Takim złudzeniem był wszak komunistyczny projekt emancypacji Ludzkości, która miała zostać uwolniona od przestarzałych rzekomo wierzeń i tradycji. Na temat tego, że religie mają odgrywać zbawienną wręcz rolę w przyszłości, o ile świat nie ma rychło popaść w barbarzyństwo można przeczytać m. in. artykuł Zdzisława Krasnodębskiego, Społeczeństwo postsekularne w: mies. “Znak” nr 562 (2002/3). Zob. także mies. “Znak” nr 561, w całości poświęcony tzw. Magna Charta religii. 40 Internet jest oczywiście fascynującym narzędziem a nowe formy dostępu do tekstów naukowych w języku angielskim aż przytłaczają. Chociaż, trzeba trzeźwo zauważyć, że najcenniejsze książki i artykuły autorów współczesnych dostępne są w tej formie zdecydowanie rzadko. Potencjalne możliwości, jakie stwarzać się wydaje ta forma komunikacji poruszają wyobraźnię, ale jak dotychczas nie są realizowane. 41 Określenie Zygmunta Baumana. więc mowa o Przyczynie materialnej, o tych, którzy mniej lub bardziej biernie stanowią nośnik tego procesu i związanych z nim przemian. Najogólniej rzecz nazywając, chodziłoby tutaj o poleganie na automatyzmach42, na tym, co łatwo przyswajalne a zarazem utrwalające nasze lenistwo, gnuśność itp. cechy. Byłaby to więc niejako globalizacja w nas i poprzez nasze przyzwalające zachowania. Dalej, globalizacja jako zbiór konsekwencji i lawinowo narastających trendów, decyzji wcześniej podjętych, przyzwolenia wcześniej uzyskanego (choć potem precyzowanego, zniekształcanego) – to wszystko możliwe jest dzięki przyzwoleniu a niekiedy także uśpieniu czy paraliżowi również i rządzących, w tym również na tych szczeblach lokalnych, czyli elit mających reprezentować nasze interesy i wartości. Zapewne najbardziej sensowne byłoby wewnętrzne różnicowanie43 w PM, w zależności od tego, czy w grę wchodzą: • Wrodzone lub stymulowane wygodnictwo lenistwo, ale i zmęczenie czy przepracowanie, gdy nie ma czasu na więcej jak tylko, żeby to ‘jakoś przetrzymać’; • Hedonizm jako skryte wyznanie ludzkości zapatrzonej w kolorowy high life “elit finansowych”; i te nowe medialne multi-świątynie, słowem: ‘magia i czar nigdy nie kończących się iluzji’ świata, w którym ‘[z]amiast zachodzić nad Capri, czerwone słońce zanurza się wraz z piwem Beck’s w morzu za mostem Golden Gate’44; • Ignorancja, osłabienie umysłowo-percepcyjne, spaczenie zdrowego rozsądku, podatność na manipulację przy lansowanych miękkich 42 Zob. na ten temat wypowiedzi i teksty Ryszarda Kapuścińskiego. Które niniejszym jedynie zasygnalizujemy. Oczywiście nie zachodzi tutaj jakiś prosty związek przyczynowo skutkowy, ani też jakaś przejrzysta zależność funkcjonalna. Niemniej powiązania pomiędzy wymienionymi zjawiskami wydają się wyraźne. Przy okazji należy zaznaczyć, że to właśnie w społeczeństwie amerykańskim pojawili się najbardziej nieprzejednani i wnikliwi krytycy tacy jak Noam Chomsky czy Immanuel Wallerstein, żeby wymienić tylko najgłośniejszych. 43 przekonaniach, szerząca się jak niegdyś choroby zakaźne, pogarda dla świata polityki45, prywatyzm, pragmatyzm i derywacja sensoryczna46 oraz inne efekty massmedialnego masażu... Powracam do głównej opozycji: PS i PC, promotorów globalizacji i ich nieco szalonej wizji końca historii. Najogólniej rzecz biorąc podmioty globalizacji to: międzynarodowe instytucje finansowe, rząd USA, największe i najbardziej ‘konkurencyjne’ korporacje międzynarodowe oraz globalne47; istotnym dla nich współczynnikiem są rządy państw narodowych kierujące się programem neoliberalnym oraz ściśle współdziałające z urzędnikami i ‘doradcami’ Banku Światowego etc. Spróbujmy się pokusić o psychologiczny portret ludzi wielkich korporacji działających na skalę światową. Czy gardzą politykami, którzy muszą wciąż odgrywać wiele kłopotliwych ról w “demokratycznych państwach prawa”: obiecywać, fałszywie a solennie uspakajać, udawać siłaczy i mędrców, którymi nie 44 są? Nawet ci bystrzejsi muszą wszak odgrywać ‘populistyczne Zob. Hans - Peter Martin, Harald Schumann, Pułapka globalizacji. Atak na demokrację i dobrobyt, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2000, s. 23. Kiczowaty świat reklam został tam właściwie ujawniony i skomentowany. 45 Wysoce zasmucające jest to, że z jednej strony cudzoziemcy muszą nam przypominać o heroicznych dokonaniach czasów Solidarności, o tamtych zasługach i bohaterach, a ze strony drugiej, iż (przy powszechnym nieomal zrozumieniu) młodzieżowa organizacja Stowarzyszenie Młodej Lewicy Demokratycznej (na konferencji zorganizowanej na Uniwersytecie Gdańskim) przedstawia perspektywę aktywności publicznej, np. w strukturach Zjednoczonej Europy, przede wszystkim jako oznaczającą osobistą karierę, nie zaś (przynajmniej zarazem) jako wielkie wyzwanie i próbę charakteru, nie mówiąc już nic o zaszczytach reprezentowania Ojczyzny. Dalsze postrzeganie roli polityka czy wysokiego urzędnika służby cywilnej w takiej utylitarnej perspektywie oznaczałoby, że najlepsi nasi reprezentanci na zewnątrz to poligloci i kosmopolici a najlepsi mężowie stanu, na jakich nas stać to panowie z Samoobrony. To wszakże prowadzić musi do rozpadu naszego znowu młodego (i niestety, gdy się takie rzeczy słyszy, trzeba dodać: jakby nieco infantylnego) państwa 46 Ma to swój odpowiednik w spaczonych kształtach współczesnej edukacji, gdzie mało ceni się własną bezpośrednią zmysłową percepcję, i raczej pozornie zachęcając do samodzielnego myślenia prowadzi się uczniów czy studentów do gotowych, interesownie skonstruowanych schematów. Kto w ten sposób przyswaja sobie zawsze już “przeżutą” czy przetworzoną informację staje się niezdolny do rozumienia własnych przeżyć i doświadczeń, nie mówiąc już nic o uzdolnieniu do niezależnej krytycznej postawy. 47 Zob. George Stonehause, Jim Hamill, David Campbell, Tony Purdie, Globalizacja. Strategia i zarządzanie. Wyd. Felberg SJA, Warszawa 2001, Władysław Szymański, Globalizacja. Wyzwania i zagrożenia. Wyd. Difin, Warszawa 2001. Marcus Buckingham, Curt Coffman, Po pierwsze: złam wszystkie zasady. Co najwięksi menedżerowie na świecie robią inaczej. Wyd. MT Biznes, tłum. Anita Doroba, Warszawa 2001; Krzysztof Jasiecki, Elita biznesu w Polsce. Drugie narodziny kapitalizmu. Wyd. IFiS PAN, Warszawa 2002. Oczywiście autor korzystał z niniejszych opracowań w sposób przeważnie odmienny od założonego u wirtualnego czytelnika, tzn. bez entuzjazmu dla biznesu jako biznesu, który zawsze uważał za wartość służebną. Można by jeszcze dodać uwagę w duchu Edmunda Burke’a, iż biznes jak w ogóle dobra uosabiane przez kapitalizm wchodząc w nienaturalną (dla siebie) rolę dóbr autotelicznych i odgrywając rolę pana i hegemona należałoby przedstawienia’, mizdrzyć się do kamerzystów, niedouczonych i przekupnych publicystów itp. Razem z dziennikarzami czołowi politycy zobowiązani są nieomal, na co dzień ‘okazywać współczucie” biednym i skrzywdzonym, którymi akurat zajęły się media, oburzać się na skandale, nadużycia, przestępstwa i nieprawości, które wydają im się odległe, obojętne, przyprawiające raczej o odrętwienie. Tych fałszywych egzorcyzmów wielcy pracodawcy (i zdalni prawodawcy) chyba nie lubią i niektórzy z nich zapewne pogardzają tymi “nędznymi politykierami”, którym jednak trzeba płacić, gdyż stanowią ważny dodatek do policji, pilnującej by handel i porządek publiczny nie były zakłócane. Lecz któż byłby tak nierozsądny, żeby otwarcie głosić hasło48 w rodzaju: ‘nieliczni bogaci niech się bogacą, a reszta może liczyć na humanitarne zapomogi’? Realizm interesów potrzebuje przesłony, czyli wielkiej a zbawiennej wizji. Nie tylko biznes center clubs muszą uchodzić za dobroczyńców wspierających biednych i zdolnych. Najlepiej – żeby wyrazić się ironicznie i po marksistowsku - byłoby jeszcze wynająć paru literatów i dyspozycyjnych teoretyków, żeby napisali scenariusz cywilizacyjnej misji, jaka poniekąd przyświeca (w wolnych od interesu i bezmyślnego trawienia chwilach) obrońcom wolności (tzn. wolnego, niczym nie skrępowanego handlu), szeroko pojętych praw człowieka49 (tzn. przeciwników wszelkich ‘głupich zabobonów i tradycji’, które przeszkadzają ‘zwyczajnym ludziom i czytelnikom gazet’ żyć traktować jako ‘zbiegłego buntownika”. Tylko czy państwa narodowe mają jeszcze dość siły, żeby egzekwować zastrzeżone (do niedawna wyłącznie) dla siebie uprawnienia? 48 A jednak w nieco jakby żartobliwej formie podobne hasła można przeczytać w wysokonakładowych pismach w rodzaju tygodnika “Wprost” czy polskiego wydania “Newsweeka”: ‘piękno chciwości’... – dla autora wszakże (nie kryję) to obrzydliwość i umysłowa aberracja. 49 Kwestionuję tutaj oczywiście jedynie cyniczno-konsumencką wykładnię Rights of Man, nie zaś minimalne prawa należne każdemu z tytułu człowieczeństwa i przynależności do ogólnoludzkiej wspólnoty. Liberalne prawo do życia wedle własnych przekonań i do nieskrępowanego poszukiwania szczęścia przy nienaruszaniu wolności innych posiada rodowód chrześcijański. Kłopot jedynie w tym, że pojęcie praw człowieka, tak samo jak i pojęcie tolerancji zostały spaczone przez ideologiczne nadużycia. W odniesieniu do tolerancji pisał w Polsce na ten temat Ryszard Legutko, w Anglii John Gray. Przy okazji ciekawe, kto zaprogramował w polskiej wersji WORDA termin ‘praw’ jako wyrażenie ‘przestarzałe’... nowocześnie i kupować najnowsze towary, teraz dostępne na niebotyczną skalę). A więc jedno funkcjonalnie potrzebuje drugiego: PC - uniwersalizm i ... (pokój, tolerancja, wolność, prosperita i bogactwo, uciechy, grubszy portfel, darmowe przysmaki i uciechy, słowem nadzwyczajna okazja, by zapomnieć, ‘na czym to właściwie by nam mogło zależeć’, niezależnie od tego, co się nam podsuwa, wmawia, demonstruje... Sorosowi50, jak się w końcu okazuje, naprawdę zależy nie tyle na nowym kapitalizmie, co na społeczeństwie otwartym... No cóż, w odpowiedzi, należy chyba powiedzieć coś nieco banalnego, ale – pamiętajmy, że - prawdy oczywiste nie docierają do uprzywilejowanych. Przemawianie każdemu do jego poczucia interesu, a więc rzekomo trzeźwy realizm, do którego skłaniają się ludzie wielkiego biznesu szybko podlega inflacji a milionom biedaków (którym miało być lepiej, w tej liczbie i tym, co bynajmniej nie są leniami, ludźmi bez inwencji, “nieprzystosowanymi” do wolności) ów realizm musi ukazywać swe bardziej cyniczne oblicze. Żeby nazbyt łatwo nie być posadzonym o schematyzm zaznaczmy przynajmniej Wewnętrzne zróżnicowanie w PS. A zatem Przyczyna Sprawcza inaczej Podmioty napędzające procesy globalizacyjne to: • Ci, co chcą (wreszcie, jeszcze, choć trochę) zarobić lub nawet zbić fortunę o resztę nie dbając; • Ci, co mają większe ambicje, bo chcą zaimponować szerszej publiczności, może i światowej (sława i chwała a la Machiavelli); Pracodawcy jako zdalni Prawodawcy (ich prasowi rzecznicy – pozwólmy sobie na żart - od czasu do czasu będą wołać: “precz z republiką i 50 Gregore Soros, The Crisis of Global Capiatlism: Open Society Endangered, New York: Public Affair 1998. Zob. także jego nową książkę: Gregore Soros on Globalisation. New York: Public Affair 2002. ‘niepotrzebnymi związkami zawodowymi’, niech żyje demokracja pracodawców i konsumentów”); • Dalej i ci, co w ogóle lubią mieć wpływ na to, co się dzieje, pragną decydować choćby i o “konserwowaniu chaosu”, jaki powstał na ruinach państw narodowych po zapaści ZSRR; dalsze rozmontowywanie państwa najlepiej przeprowadzać pod wzniosłymi hasłami wolności i “jedynie słusznej drogi” neoliberalnego realizmu (‘dużo nam i trochę im, a reszta niech sczeźnie’) a poza tym wszystko to zgodnie z nauką o żywiołowej i stopniowej adaptacji i przetrwaniu najlepszych51... • Zapewne i w Polsce żyją tacy nowobogaccy, co chcą ‘tylko spokojnie i wygodnie żyć’, odcinając się od ‘niemądrych biedaków’ (dopóki można się od tego odgrodzić, dopóki ekspansja na globalnych rynkach - raz tu raz tam - przynosi znaczny procencik, zawsze można przecież przenieść się do jakiegoś innego biednego kraju i “zainwestować” na dłużej lub krócej, byle dało się to jakoś sprzedać. A czy znowu tak wiele trzeba, żeby sprzedawać produkty drugiej jakości (i dziesiątej też) po drugiej stronie kuli ziemskiej, byle to odpowiednio opakować. I oczywiście – pozostając w roli doradcy pracodawców - nie wolno żałować środków ani na reklamiarską “papkę” ani na “właściwą retorykę u-życia” i “eżycia”. 51 John Gray miał odwagę przyznać, że słynny autor Konstytucji wolności, laureat nagrody Nobla Fredrich von Hayek, którym Gray zajmował się (i którego chwalił) przez całe lata naraził się na kompromitujący wręcz zarzut, iż opracowana przezeń idea spontanicznego ładu kapitalistycznego dopuszcza a nawet zachęca do takiej interpretacji, (co znalazło w jego ostatnich wypowiedziach), zgodnie, z którą formuła: ‘przetrwają najlepiej przystosowani’ oznacza, że ‘kto ginie, ten nie ma racji i jest mniej wart’. Darwinizm społeczny jako moralny nakaz i charakterystyka ‘ekonomicznej racjonalności’ zarazem, musiałby oznaczać przekreślenie tradycji humanizmu Świata Zachodu, a więc barbarzyństwo. Można sądzić, że bezkrytyczne przyjmowanie założeń Hayeka prowadzi (na mocy nawet niezamierzonych konsekwencji) do zdominowywania sfery społecznoekonomicznej przez coraz większe, silniejsze choć zarazem bardziej sztywne struktury nastawione głównie na dalszą ekspansję, bez oglądania się na szerzące się dookoła patologiczne ‘uboczne efekty’ zmodyfikowanej (teraz już) pseudoracjonalności. UWAGI KOŃCOWE Powracając do przyczyny materialnej, czyli odpowiedzi na kantowskie pytanie: jak to wszystko jest w ogóle możliwe? (odpowiedź nie będzie jednak kantowska, lecz inspirowana antyczną etyka cnoty). Jakkolwiek łatwo popaść w nadużycie tej (jeszcze Platońskiej) analogii, to zaryzykowałbym wskazanie na strukturalny związek pewnej antropologicznej konceptualizacji ludzkiego charakteru52 oraz przesłanek globalistycznej makroekonomii. A więc, żeby oligarchiczne struktury rządów nad światem mogły powstawać i odtwarzać się potrzebne są m. in. dwie rzeczy: (1) respekt albo lepiej uznanie dla materialnego bogactwa oraz kwalifikacji moralnych i umysłowych, które przy obecnych uwarunkowaniach to bogactwo zapewniają; (2) rozpowszechniona pożądliwość (czy zachłanność), głód posiadania albo przynajmniej względna bieda, która pragnienie posiadania zrównuje z marzeniem o samorealizacji. Zgodnie z klasyczną filozofią greckiego antyku, pożądliwość może zdominować ludzką duszę, jeśli ambicja (czy duma albo temperament) stanie raczej po jej stronie a nie po stronie rozumu. Filozofia nowożytna dostarczyła wielu schematów jak stymulować tego rodzaju zdegenerowany porządek. Hobbes pouczał, że ludzie stają się rozsądni (czy nawet mądrzy) dopiero, gdy ogarnia ich strach; zuchwalstwo, bezzasadne wynoszenie ponad innych prowadzą, wedle niego, do zaślepienia i uciskania innych, a to z kolei ma prowadzić do wojny wszystkich ze wszystkimi. Wniosek? Powściągnięcie przesadnej dumy i skoncentrowanie się na bezpiecznym trwaniu i wygodzie, tj. na pożądaniu podstawowych przyjemności. Zdawałoby się, że rzecznikom nowego porządku światowego nie trzeba wiele więcej. Wystarczy, że “odłożą na stronę” swoje niewczesne przywiązanie do “przestarzałych” tradycji np. narodowych czy religijnych, wyzbędą się ‘irracjonalnej dumy’ z etnicznej przynależności, tej czy innej “fanatycznej” 52 Mającej swój przyczółek w mikroekonomii, teorii decyzji, racjonalnego wyboru itp. wiary, “fundamentalizmu” czy lokalnych obyczajów, i gdy oczywiście pomogą innym wybić sobie z głowy te ‘archaiczne atawizmy’. Jeśli chcą, a powinni chcieć, żyć w sposób nowoczesny (a to oznaczać ma w sposób cywilizowany, po amerykańsku), winni ulokować swoje ambicje w posługiwaniu się najnowocześniejszymi technologiami gwarantującymi uniwersalne zaspokojenie wszystkich ziemskich potrzeb. To ma właśnie oznaczać nowy, neoliberalny humanizm (jak w projekcie Bacona, Hobbesa i Kartezjusza53): podbój natury, aby żyć zasobnie i wygodnie. Dodajmy więc: Kto zaś nie jest dość sprytny i giętki, też może na tym skorzystać, jeśli tylko pozwoli działać pionierom biznesu i globalnym korporacjom. Oni nakarmią ludzkość, niektórym dadzą pracę, wybranym udziały w nadzwyczajnym zysku, a światu pokój i spokojne trawienie; na skromny zasiłek i tanie artykuły w hipermarketach mogą liczyć nieomal wszyscy. Czy jednak rozum (z obawy, głodu czy lenistwa) służący za instrument pożądliwości sam się nie degraduje? Czy nauka służąca rozwojowi technologii mającej za główny cel przynoszenie zysku globalnym korporacjom, podbój natury i zapanowanie nad ludzką ‘irracjonalnością’ wywołującą terror i bezsensowna przemoc będzie stanowić jeszcze kontynuację grecko- chrześcijańskiego Logos? Obawiam się, iż Arystotelesowski Logos jako reprezentujący zdolność nazywania dobra i zła, tego, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe musi opowiadać się po stronie przesądnej dumy z przynależności do starodawnych tradycji, po stronie częściowego przynajmniej prymatu polityki nad ekonomią, rozumu nad pożądliwością itd. Oligarchia, a nawet i osobliwa mieszanka oligarchii z post-liberalną demokracją nie jest prawowitym ustrojem politycznym, w którym – jak w innych ustrojach mieszanych – człowiek w sposób naturalny zachowuje sylwetkę wyprostowaną i jeśli tylko mocno tego pragnie może spoglądać także w niebo. 53 Oczywiście dorobek tych myślicieli jest bardziej złożony i sprowadzenie ich tutaj do jednego mianownika stanowi zabieg upraszczający, wszakże muszę przyznać, iż jest to uproszenie rozmyślne. Pragnę jednak zakończyć w sposób mniej poetycki a bardziej rzeczowy, stąd dopisek pt. Uwagi ku pamięci: DWIE UWAGI KU PAMIĘCI Asymetria państw narodowych względem globalizacji i mechanizmów rynku światowego Warto pamiętać, że dla Stanów Zjednoczonych globalizacja oznacza co innego, niż dla takich krajów jak Polska. Rynek światowy w ich przypadku stanowi rozszerzenie wpływów własnego rynku krajowego a czynniki rządzące w USA posiadają swobodę stosowania się do reguł legislacyjnych handlu światowego lub nie stosowania. Poza tym, jeśli jakieś państwo posiada znaczący wpływ na tę legislację, to są to właśnie Stany Zjednoczone. Nie ma więc tutaj symetrii. Państwa narodowe, takie jak Polska – pod wpływem legislacji i umów handlowych forsowanych przez międzynarodowe organizacje finansowe, stają się jakby tylko ‘lokalnymi rynkami’, zostają tej lokalnej rynkowości na kilka sposobów podporządkowani, tracąc status odrębnych organizmów politycznych. O ile więc poprzez nasilanie się procesów globalizacyjnych USA umacnia swoja cywilizacyjno-polityczną hegemonię, to my – ubodzy sojusznicy – poddawani jesteśmy przemianom, w rezultacie których przestajemy być obywatelami i – w perspektywie54 - zatracać możemy nawet własną, przez wieki z trudem przechowywaną narodową odrębność. Albowiem wraz z dalszą merkantylizacją jednostkowej świadomości, do szczętu zostanie wyniszczona moralność publiczna, gdzie nie wszystko jest kwestią wysokości sumy pieniężnej. Rozpowszechniająca się mentalność banausos55, mentalność czysto utylitarna nie musi prowadzić ani do biedy ani 54 Gdyby proces jednoczenia się Europy okazał się tylko fragmentem niedobrego scenariusza globalizacji. O której pisała m. in. Hannah Arendt (O kryzysie kultury... w: Między czasem minionym a przyszłym, tłum. M. Godyń, W. Madej, Warszawa 1994). 55 do zagłady fizycznej56. W tym znaczeniu projekt neoliberalny, niestety odczytywać można jako kolejne potwierdzenie aktualności znanej tezy polskiego teoretyka cywilizacji, Feliksa Konecznego, głoszącej “niższość górą” jako smutną regułę względnej rzadkości i kruchości wyższych porządków cywilizacyjnych, które są wypierane przez porządki bardziej prymitywne; jak chwasty rozrastają się same, tak wyższe formy upraw wymagają pielęgnacji i ochrony. Państwa narodowe nie zawsze, lecz przynajmniej niekiedy pełniły taką ‘pielęgnacyjno-ochronną’ funkcję. Czy regionalne organizmy samorządowe jako nowe prowincje Zjednoczonej Europy będą czymś więcej niż lokalne rynki, przyozdobione folklorem obliczonym na bogatych turystów? Trzeba w to wierzyć i o to walczyć. Nie wolno zaś czekać aż globalne procesy uczynią nas kosmicznym pyłem, nieważną prowincją utylitarnego imperium. Inteligentne pasożyty Nie należy wątpić, że jeśli mamy tu do czynienia z organizmami pasożytniczymi57, to nie są to jakieś niegroźne drobnoustroje, lecz makro i mikroustroje, które są w stanie zmieniać kody genetyczne dotychczas istniejących cywilizacji. Tego rodzaju ‘genetyczna modyfikacja’ może być dla podlegających jej osobników nawet ‘przyjemna i pociągająca’, albowiem jak przestrzegali najwięksi myśliciele (tacy jak Platon czy Tocqueville) w przyjemnościach jako takich nie zawiera się miara wyższych wartości i wyższych form, szczególnie duchowego, istnienia. Państwo światowe, którego powstanie jest już chyba stosunkowo bliskie (liczyłbym tu nie więcej, niż 2 lub 3 generacje) może oznaczać nihilistyczne imperium przyjemniaczków, którego nie chciał dożyć Witkacy czy całkowite panowanie ultra-demokratycznego 56 Chociaż nie lekceważyłbym zagrożeń ekologicznych; wyczerpywanie się naturalnych zasobów, coraz bardziej niezdrowe życie w wielkich metropoliach, niepokojące przemiany klimatu – wszystko to razem może zapowiadać rychłą zagładę obecnych postaci życia n ziemskim globie. 57 Za jakie korporacje globalne wydają się uznawać przedstawiciele Radykalnej lewicy w rodzaju Naoama Chomskiego - zob. np. jego Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny, tłum. Marcelina Zuber, wyd. Dolnośląskie, Wrocław 2000. człowieka-konsumenta, przed jakim ostrzegał Alexis de Tocqueville w swoim drugim tomie Demokracji w Ameryce. * Tekst ukaże się w książce zbiorowej pod redakcją Romualda Piekarskiego i Michała Grabana pt. Globalizacja i my. Tożsamość lokalna wobec trendów globalnych. W wydawnictwie krakowskim Universitas przed końcem czerwca 2003.