Allgemeinen Zeitung

Transkrypt

Allgemeinen Zeitung
Allgemeinen Zeitung
22 Januar 2006
CZASAMI TAK, JAK Z ZAHIREM
REDAKCJA: Czy zawód, który Pani wykonuje to:
przypadek, słuszny wybór, a może to coś więcej?
Beata Dysiewicz: Ciągle o tym myślę, powracam,
szukam, tworzę, chcę realizować swoje wizje. Odpoczywam i znów powracam do mojej obsesji,
mojego Zahira. Dla innych praca, którą wykonują
jest obowiązkiem, potrzebą egzystencji – dla mnie
jest spełnieniem.
Kiedyś stanęłam, jak każdy młody człowiek, przed
wyborem własnej drogi. Dziś wiem, jestem przekonana, że obrałam dobry kierunek.
RED: A rola, którą Pani pełni, przecież jest Pani
także szefem firmy…?
B.D.: Szef – to tak dumnie brzmi. To bardzo trudne
godzić wszelkie obowiązki. Trzeba się dużo nauczyć i doświadczyć, aby właściwie, stosownie i
obiektywnie pełnić tę rolę. Czasami jej nie lubię, a
czasami jestem z niej dumna. Przyjęłam ją, aby
stworzyć to miejsce, w którym dziś jesteśmy. Najlepiej jednak czuję się w roli nadanej mi przez los,
przez Boga i przez siebie. Dla innych jestem szefem, dla siebie jestem sobą, odtwórcą przeobrażeń,
metamorfoz i lekarzem dusz.
RED: Jak rodzą się pomysły?
B.D.: Widzę twarz, oczy, które są bardzo ważne,
osobę i jej styl bycia, analizuję nawet gesty. Wiele
tych cech mi pomaga. A potem moje oczy wędrują
w głąb ciemnej otchłani, do zakamarków mózgu,
gdzie rodzi się wyobrażenie. Tam, gdzie jak pewien
autor napisał: „Najpiękniejszym, najbardziej niezbadanym obszarem jest przestrzeń między naszymi uszami”. Analizuję i pragnę uchwycić ten najwłaściwszy, najbardziej odpowiedni projekt. Działam, a efekty zwykle przynoszą mi radość. Jest ona
tym większa, im widzę bardziej pozytywny odbiór.
Trudno namalować kilka dobrych obrazów, zwłaszcza kiedy odbywa się to jednego dnia. Jednak świadomość oczekiwań dodaje mi energii, umacnia w
przekonaniu, że moja praca dziś, to wszystko czego
doświadczam, ten cały potencjał wiedzy, którą
zdobywam – to tworzenie samej siebie, własnej
osobowości, własnego EGO.
RED: Rzeczywiście, widzę, że jest Pani do reszty
pochłonięta tym, co robi dziś, a właściwie od wielu
lat.
B.D.: To dla mnie ogromna satysfakcja wykonywać
pracę, która przynosi radość i zadowolenie. To tak,
jak budzić się każdego ranka (no prawie każdego) z
myślą – jest fajnie, dzisiaj coś nowego stworzę,
pójdę i zrobię coś dobrego. To mnie pozytywnie
nakręca. Nie mam czasu na „rozdzieranie i zszywanie”. Czas jest zbyt cenny. Mija i nie wolno odkładać niczego na potem. Potem nie istnieje, istnieje
dziś. A dziś mija 15 lat mojej samodzielnej pracy.
Tak wiele się w tym czasie zdarzyło, tak wiele
doświadczyłam, dochodząc do tej chwili. Poznałam
setki wspaniałych ludzi, którzy byli, są i mam nadzieję, zawsze pozostaną ze mną. Ludzi, którzy
cenią mój dorobek zawodowy, wspierają, czasami
podziwiają i podtrzymują na duchu. To jeden z
najpiękniejszych atutów mojej pracy.
RED: Czy jeszcze coś więcej może Pani zrobić dla
własnej pracy, przecież osiągnęła Pani pewien etap,
ważny etap.
B.D.: Tak, ale to jeszcze nie meta. Jak wspominałam mija 15 lat mojej samodzielnej pracy. Jestem z
siebie dumna, ale ciągle otwarta na więcej. Myślę,
że może teraz należy wykorzystać wszystkie możliwości, dać z siebie tyle, aby przyniosło to efekty i
spełniło marzenia. Może warto spróbować, jak
napisał William Wharton w Nie ustawać w biegu…