czarny pas - Karate-do

Transkrypt

czarny pas - Karate-do
SHOTOKAN
AIKIDO
KICK-BOXING
KUNG-FU
KYOKUSHIN
AIKIBUDÓ
TAEKWON-DO
TSUNAMI
SEITEDO
JU-JUTSU
VIETVODAO
VO-QUYEN
CZARNY
PAS
CZASOPISMO
D dalekowschodnich sztukach walki
ndeks 35483x
Cena 20 000 zł
ISSN 0867-3993
Drewniak kopał mnie w kręgosłup
CENTRUM
i i
VING TSUN
KUNG FU
Uczestnicy jednego z s e m i n a r i ó w v i n g - t s u n ,
z o r g a n i z o w a n e g o przez Profesjonalne T o w a r z y s t w o Kung Fu
Polskie Centrum Seitedo Karate
2 CZARNY PAS
A k t u a l n y adres redakcji:
"CZARNY P A S "
02-758 Warszawa
ul. Czarnomorska 17/138
tel. 642-22-30
czasopismo
Pórando Tsunami Kyókai
(Polskiej Federacji Tsunami)
Redagują:
"CZARNY PAS"
Ryszard Murat 3 dan (redaktor naczelny),
Andrzej Kozak 1 dan (redakcja),
Pawet Konrad i Barbara Żmuda (rysunki),
Tomasz Abramowicz i Agata Guenther (fotografie).
nr 10 (czyli numer 1/1993)
Rada P r o g r a m o w a :
Grzegorz Ambroziak 3 dan (Warszawa), Waldemar Badziąg
1 dan (Pita), Dariusz Bończak 1 dan (Łódź), Dariusz Cieszyń­
ski 3 dan (Edmonton - Kanada), Wojciech Dolny 3 dan
(Wroctaw), Marek Furman 3 dan (Poznań), Piotr Gąsior
1 dan (Oborniki SI.), Pawet Jagiełło 1 dan (Góra Kalwaria),
Mariusz Igielski 1 dan (Płock), Dariusz Jędrzejczak 1 dan
(Stryków), Andrzej Juśkiewicz 1 dan (Olsztyn), Wiesław
Katużny 1 dan (Płock), Andrzej Kamiński 1 dan (Warszawa),
Dominik Kanderski 1 dan (Biała Podlaska), Sławomir Kania
1 dan (Poznań), Rafał Kociemski 1 dan (Bydgoszcz), Robert
Konieczny 1 dan (Wrocław), Małgorzata Kosiba 3 dan
(Kielce), Dariusz Kujawa 1 dan (Koło), Krzysztof Kurkowski
1 dan (Łowicz), Marek Kurkowski 2 dan (Łódź), Daniel
Lenartowicz 1 dan (Kutno), Krzysztof Lewandowski 3 dan
(Warszawa), Krzysztof Liminowicz 1 dan (Bydgoszcz), Jacek
Łukawczyk2dan (Kutno), Konrad Maciaszek 1 dan (Golina),
Piotr Mikulski 1 dan (Toruń), Włodzimierz Parfieniuk 2 dan
(Warszawa), Mirosław Pawliński 1 dan (Łomża), Marek
Piekarski 1 dan (Bydgoszcz), Paweł Przybyszewski 2 dan
(Płock), Tadeusz Ryniec 1 dan (Kutno), Robert Szymański
1 dan (Wrocław), Konrad Urbanek 3 dan (Lugo - Włochy),
Jarosław Wadelski 1 dan (Konin), Arkadiusz Wiewiórowski
1 dan (Warszawa), Andrzej Zagórowicz 1 dan (Łowicz),
Jerzy Zaskiewicz 1 dan (Elbląg), Renata Ziemlewicz 1 dan
(Kielce), Bogdan Zwierz 1 dan (Łomża).
Współpracownicy:
AIKIDO - Jacek Wysocki 4 dan (Szczecin), Ryszard Jóźwik
(Świdnik),
AIKIBUDÓ i KOBUDÓ - Wojciech Cynarski 2 dan (Rze­
szów), Stanisław Cynarski 2 dan (Tarnów),
CHAN SHAOLIN SI i DJU-SU - Józef Brudny 7 toan/dan
(Pszczyna), Jan Brudny 7 toan/dan (Pszczyna), Jan Jasie­
wicz 6 toan/dan (Jastrzębie Zdrój), Czesław Kłyk 6 toan/dan
(Tychy)
JU-JUTSU - Krzysztof Kondratowicz 7 dan (Warszawa),
Eryk Murlowski 3 dan (Opole), Paweł Nerć 3 dan (Nowy
Dwór Maz.), Krzysztof Staniszewski 4 dan (Poznań), Andrzej
Trepte 5 dan (Warszawa), Adam Twardy 4 dan (Kalisz),
KALI/ESCRIMA - Dariusz Cieszyński (Edmonton-Kanada),
Marek Stemplowski (Szczecin),
KICK-BOXING - Marek Frysz 8 dan (Warszawa), Andrzej
Palacz 5 dan (Warszawa), Wiesław Tomaszewski (War­
szawa),
KUNG F U / W U SHU - Andrzej Braksal - tai c h i chuan
i shaolin chang chuan (Warszawa), Rafał Juszczak - luohan
quan (Gdańsk), Dariusz Muraszko - hu lung pai (Słupsk),
Piotr Osuch - hung gar (Warszawa), Lech Pałys - red tiger
(Warszawa), Sławomir Pawłowski - shaolin luohan (Gdy­
nia), Marek Steuermark - pak hok (Warszawa), Janusz
Szymankiewicz - ving tsun (Warszawa), Jacek Świątkowski
- fu hok (Warszawa), Krzysztof Turek - tai chi chuan
(Warszawa),
SEITED0 - Bogdan Czapla 4 dan (Wadowice),
SHÓTÓKAN - Leszek Drewniak 4 dan (Warszawa), Przemys­
ław llukowicz 1 dan (Poznań), Andrzej Juśkiewicz 1 dan
(Olsztyn), Kazimierz Krukowski 3 dan (Szczecin),
TAEKWONDO - Piotr Gąsior 1 dan (Oborniki fil.),
VI ET VO DAO - Ryszard Jóźwiak 3 dang (Warszawa), Marek
Korgul 1 dang (Warszawa),
VO-QUYEN - La Duc Trung 5 dang (Bydgoszcz), Andrzej
Wojtyna 1 dang (Bydgoszcz).
SPIS TREŚCI:
Po raz t r z e c i 7 dan dla K. K o n d r a t o w i c z a
3
Profesjonalne T o w a r z y s t w o Kung Fu
4
K i c k - b o x i n g : p o d w ó j n a klęska g w i a z d y - M . P i o t r o w s k i
5
Bezsens z a w o d ó w w karate: " M i s t r z o s t w a Europy
Karate T r a d y c y j n e g o "
8
M i s t r z o s t w a Europy Karate T r a d y c y j n e g o
i upadek Zakładu Ubezpieczeń " W e s t a "
11
D r e w n i a k kopał m n i e w kręgosłup
10
P o s t ę p o w a n i e karne p r z e c i w k o D r e w n i a k o w i
13
Oyama Karate
13
Polskie C e n t r u m Seitedo Karate
14
V i e t Vo Dao
17
Vo-quyen
18
Polska Unia T a e k w o n d o
20
Aikibudó
21
Polskie zrzeszenie Kung f u / W u shu
22
Konkurs " C z a r n e g o Pasa"
22
Tsunami
23
Polskie C e n t r u m Bruce'a Lee i Jeet kunę d o
23
Technika t s u n a m i : y o k o - g e r i - k e k o m i
24
W kolejnym w y d a n i u " C z P " znajdziemy m.in.:
Sensacyjny pojedynek: miecz japoński - szabla polska,
Karate tradycyjne i "karate tradycyjne" fudókan,
Konsekwencje "testu twardości", stosowanego w kyokushinkai,
Największy japoński mistrz nin-jutsu w Polsce,
Proces Drewniak - Murat
Technika tsunami: mae-geri-kekomi.
Skład: Składanie tekstów - mgr inż. Wiktor Ślusarski
02-956 Warszawa ul. Gubinowska 7/35, tel. 41 -59-27
druk oprawa
,AUTO-GRAF
' Zakład Wydawniczo-Reprograficzny
03-215 Warszawa, ul Jagiellońska 88
Nakład: 50 000 egz.
CZARNY PAS 3
Po raz t r z e c i 7 dan dla dr K. K o n d r a t o w i c z a
7 dan po raz p i e r w s z y
7 dan po raz t r z e c i
W "CzP" nr 7, na s. 33 opublikowaliśmy artykuł o nadaniu dr K.
Kondratowiczowi stopnia 7 dan przez Jossifa Lindera 8 dan z Moskwy,
prezydenta organizacji IOMAU Juko-Kai/Seidokan na Europę. Miało to
miejsce na seminarium w miejscowości Brenna koło Bielska-Białej w dniu
6 grudnia 1990 roku. W artykule tym przedstawiliśmy również wydane K.
Kondratowiczowi przez Jossifa Lindera certyfikaty. Później jednak J . Linder
odebrał mu ten stopień.
Obecnie mamy natomiast okazję poinformować, że dr K. Kondratowicz po
raz trzeci otrzymał stopień 7 dan. Tym razem dyplom taki przysłał mu niemiecki
mistrz Siegfried Lory 8 dan. Wystawił on go w dniu 31 maja 1992 roku,
w trakcie międzynarodowego seminarium ju-jitsu w Łodzi. O seminarium tym
pisaliśmy w artykule "Kolejne stopnie w ju-jitsu/jujutsu", opublikowanym
w "CzP" nr 9, na s. 44.
Powyższy dyplom Siegfried Lory przysłał dr K. Kondratowiczowi z okazji
30-lecia swojej działalności w jiu-jitsu.
7 dan po raz d r u g i
Powyższe wydarzenie nie zmienia jednak faktu, że w dniu 5 lipca 1991 roku
dr K. Kondratowicz po raz drugi otrzymał stopień 7 dan. Tym razem nadał mu
go Dave J. Vincent z Anglii, prezydent jednej z organizacji jiu-jitsu, Goshin- Kai
International (Międzynarodowego Stowarzyszenia Walki Samoobronnej).
Temat ten omówiliśmy w artykule "Po raz drugi 7 dan dla dr
K. Kondratowicza", opublikowanym w "CzP" nr 9, na s. 47. W artykule tym
przedstawiliśmy też dyplomy, przysłane K. Kondratowiczowi przez D. Vincenta.
U r k u n de
3tr
en
Vereinsjubilaums
Anląfilwh
des
und ais Dank und
Anerkennung
besondere Verdienste und Treue zum
ernennen wir
fur
Verein
Hoofrtod Lor!
.. !>vh j i u
gn s i1
3«M BO TT-"
zum
Ehrenmitglied
J U B I L A U M S L E HR C A N G
Sie J f t e d Lory - 30 LUire akriv!
SiłJ&fced Lory 8. D
•'. d a n i urn*.
Siegfried Lory
Siegfried Lory urodził się 9 września 1943 roku w miejscowości PeiBenberg w
Niemczech. Z zawodu jest prawnikiem. Sztuki walki: judo, karate, jiu-jitsu
i taekwondo uprawia od 1962 roku. Stopniowo zdobywał w nich coraz wyższe
stopnie. Obecnie posiada 8 dan jiu-jitsu, 4 dan bo-jitsu, 3 dan karate, 2 dan judo
i jest uznanym w Niemczech mistrzem wschodnich sztuk walki. Napisał też
kilkadziesiąt książek na temat samoobrony. Aktualnie pełni funkcję prezydenta
Bawarskiego Związku Azjatyckich Sportów i Sztuk Walki (niem. Bayerischen
Factwerbandes Asiatischer Kampfsportarten).
Prasłdent
n Facfrvsrbandes
>r Kampf*=portar!8n
Alois L;nsmeier S Dan
'
V0.-star.a4,
D y p l o m , przysłany K. K o n d r a t o w i c z o w i
przez S i e g f r i e d a Lory 8 dan.
Tłumaczenie d y p l o m u z l e w e j :
AKT
HONOROWY
z okazji 30-lecia
w związku z jubileuszem
oraz jako podziękowanie i uznanie
dla osobowości i wierności
mianuję
Dr Krzysztofa Kondratowicza 7 DAN JJ
Honorowym Członkiem
4 CZARNY PAS
PROFESJONALNE
TOWARZYSTWO
KUNG FU
Na okładce zamieściliśmy f o t o g r a f i ę , p r z e d s t a w i a j ą c ą u c z e s t n i k ó w j e d n e g o
z s e m i n a r i ó w v i n g t s u n , z o r g a n i z o w a n e g o przez Profesjonalne T o w a r z y s t w o Kung
Fu.
Janusz S z y m a n k i e w i c z
Ur. 19 czerwca 1952 w Warszawie; zam. w Sulejówku koło Warszawy; wykszt. wyższe
(Wydział Handlu Wewnętrznego SGPiS w Warszawie 1985).
W I. 1975-78 uprawiał karate według stylów shótókan i dóshinkan w klubie karate
przy SGPiS. Od 1977 roku zajmuje się stylem kung-fu ving tsun. Był prekursorem tego stylu
w Polsce.
W1.1982/83 doprowadził do zjednoczenia szkół kung-fu w Polsce i współorganizował
Krajową Radę Instruktorów Kung Fu/Wu Shu, której następnie przewodniczył. W 1988
roku był wiceprezesem Zarządu Tymczasowego Polskiej Federacji Dalekowschodnich
Sztuk Walki. W I. 1989-90 był przewodniczącym Polskiego Zrzeszenia Kung Fu/Wu Shu,
działającego w ramach tej federacji. W1990 roku zorganizował Profesjonalne Towarzystwo
Kung Fu, w którym pełni funkcję prezesa.
W styczniu 1993 roku organizacja ta weszła w skład PFDSzW, zaś J. Szymankiewicz
został wiceprezesem tej federacji.
Profesjonalne Towarzystwo Kung Fu istnieje od 1990 roku. Założyła je
grupa instruktorów i starszych studentów różnych stylów kung fu, którzy
postawili sobie następujące cele:
- wycofanie się z działalności i rywalizacji w ramach polskich i światowych
organizacji, propagujących zmodernizowaną wersję chińskiej sztuki walki pod
umowną nazwą wu shu (tu małe wyjaśnienie dla węszących sensację:
z kolegami z wu shu pozostajemy w jak najlepszych stosunkach, a nasza
decyzja podyktowana była wyborem innego modelu treningu i wychowywa­
nia ćwiczących),
- zrzeszenie w jednej organizacji nie tylko stowarzyszeń, ale i prywatnych
firm, zajmujących się prywatną działalnością z zakresu tradycyjnych odmian
chińskiej sztuki walki,
- zdobycie odpowiednich środków na sfinansowanie seminariów z wybit­
nymi mistrzami chińskiej sztuki walki, znających jeszcze tę sztukę w jej realnej
wersji, a których wiek grozi bezpowrotnym ich odejściem,
- stworzenie własnego ośrodka ćwiczebnego, gdzie "duch kung f u " będzie
stale obecny, a nie rozpraszany, jak to ma miejsce w przygodnych salach,
- zapewnienie stałej pomocy i miejsca współpracy dla tych praktyków
sztuki walki, których w konwencji działania Towarzystwa uznajemy za
godnych i potwierdzonych partnerów.
W początkowej fazie swego działania towarzystwo borykało się z typo­
wymi problemami organizacyjnymi. Główny kierunek działalności to była
praca niedużych, elitarnych grup ćwiczebnych. Ich praktycy uczestniczyli
w wielu seminariach kung fu w kraju, ale głównie w renomowanych ośrodkach
zagranicznych. Informacje na ten temat specjalnie nie były nagłaśniane.
W połowie 1992 r. podjęliśmy decyzję o otworzeniu działalności Towarzy­
stwa na zewnątrz. Po nieuniknionych zmianach organizacyjnych aktualnie
prowadzimy działania w trzech kierunkach.
1. C e n t r u m V i n g Tsun K u n g Fu.
Jest kontynuatorem pierwszego ośrodka chińskich sztuk walki w Polsce,
założonego w 1983 r. W Centrum tym współdziałają praktycy tego stylu, którzy
opierali swą wiedzę metodyczną o szkoły takich mistrzów, jak Wong Shun
Leung, Moay Yat, Chiu Wun i Augustine Fong. Obecnie wszyscy oni ćwiczą
według metody przyjętej w szkole mistrza Wong Shun Leung. Jego aktualnym
przedstawicielem w Europie, z którym Centrum współpracuje od siedmiu lat,
jest sifu Philipp Bayer.
Od Redakcji:
Na zebraniu zarządu Polskiej Federacji D a l e k o w s c h o d n i c h Sztuk
W a l k i w W a r s z a w i e w dniu 10 stycznia 1993 roku przyjęto d o niej
d w i e kolejne organizacje, skupiające s y m p a t y k ó w sztuk w a l k i .
J e d n ą z nich jest organizacja, w y s t ę p u j ą c a pod n a z w ą : Profes­
j o n a l n e T o w a r z y s t w o Kung Fu, z siedzibą w W a r s z a w i e . Jej preze­
sem jest a u t o r kilku książek, znany działacz k u n g - f u i i n s t r u k t o r s t y l u
v i n g t s u n - Janusz S z y m a n k i e w i c z , w i c e p r e z e s e m - inny i n s t r u k t o r
s t y l u v i n g t s u n P i o t r S z e w e r n o w s k i , zaś sekretarzem - i n s t r u k t o r
s t y l u pak hok M a r e k S t e u e r m a r k .
Na w s p o m n i a n y m zebraniu jej prezes - Janusz S z y m a n k i e w i c z
został także w y b r a n y w i c e p r e z e s e m PFDSzW.
Nadszedł też czas i warunki na wizytę mistrza Wong Shun Leung w Polsce.
Wszyscy polscy praktycy jego szkoły mieli okazję poznać go jako mistrza ving
tsun i człowieka na przełomie maja i czerwca 1993 roku. Q wizycie tego
wybitnego mistrza kung-fu napiszemy w następnym numerze CzP".
W ramach wymienionego Centrum Ving Tsun Kung Fu, działają
następujące ośrodki:
1. Ośrodek Towarzystwa, Warszawa, ul. Kaleńska 3
Senior instruktor J. Szymankiewicz
Senior instruktor P. Szawernowski
2. Praski Klub Karate i Kung fu. Warszawa, ul. Lubelska 30/32
Senior instruktor J. Szymankiewicz
Senior instruktor A. Urbanowski
3. Szkoła Ving Tsun, Gdańsk, ul. Żwirki i Wigury 3e/15
Junior instruktor P. Bieszke
4. Szkoła Ving Tsun, Białystok, ul. Mickiewicza 16
Junior instruktor W. Muciuś
Junior instruktor P. Gawryluk
5. Szkoła Ving Tsun, Lublin ul. Montażowa 12/79
Junior instruktor Sł. Wolski
Junior instruktor Sł. Wybranowski
6. Ognisko TKKF "Ving Tsun", Toruń, ul. Liliowa 15
Kontakt P. Kolkowski
7. Oddział Centrum w Bułgarii.
2. Szkoła Pak Hok i Chin na.
Stylem wiodącym w tej szkole jest biały żuraw, pochodzący z odmiany tego
systemu, jaki przywieźli do USA chińscy emigranci i nauczają tam pod nazwą
Hop Gar. Praktycy tego stylu, którzy zapoznawali się z odmianą białego
żurawia i chin na, nauczaną przez dr Yang Jwin Minga, obecnie od paru lat
współpracują ze szkołą Hop Gar w Monachium. W niedługim czasie przewi­
dują wizyty mistrzów tego stylu w Polsce.
W ramach tej szkoły działają następujące ośrodki:
1. Ośrodek Towarzystwa, Warszawa, ul. Kaleńska 3
Senior instruktor M. Steuermark
Junior instruktor R. Kazimierczak
2. Studio "Relax Sport", Warszawa, ul. Szolc-Rogozińskiego 8/2
Junior instruktor A. Dybcio.
3. Szkoła Escrima.
Ta odmiana filipińskiej sztuki walki w ostatnich latach funkcjonuje często
przy szkołach ving tsun. W naszym towarzystwie zajęcia escrima na zasadach
seminaryjnych prowadzi praktyk ving tsun i wieloletni uczeń szkoły escrima
Dana Inosanto z USA - obywatel amerykański Steve Browne.
Zajęcia odbywają się w Ośrodku Towarzystwa, Warszawa, ul. Kaleńska 3.
CZARNY PAS 5
J . S z y m a n k i e w i c z i P. S z a w e r n o w s k i o m a w i a j ą j e d n ą z t e c h n i k v i n g t s u n .
K i c k - b o x i n g : p o d w ó j n a klęska g w i a z d y
Z życia Marka Piotrowskiego w USA
Od Redakcji:
Jeszcze kilka lat t e m u niemal w s z y s t k i e polskie gazety w i e l e
pisały na t e m a t s p e k t a k u l a r n y c h s u k c e s ó w w k i c k - b o x i n g u , o d ­
noszonych przez M a r k a P i o t r o w s k i e g o .
W p e w n y m m o m e n c i e w t e m a c i e t y m nastąpiła w i e l k a cisza.
Nagle gazety, k t ó r e p r z e d t e m r o z p ł y w a ł y się w w y c h w a l a n i u Piot­
r o w s k i e g o przestały o n i m pisać - tak, jak g d y b y rozpłynął się o n
w niebycie. T y l k o n i e k t ó r e z n i c h p r z e b ą k i w a ł y coś o przegraniu
przez P i o t r o w s k i e g o s w o j e j kolejnej w a l k i . Nie t ł u m a c z y t o jednak
t e j nagłej ciszy. Ostatecznie w sporcie każdy z a w o d n i k raz w y g r y w a ,
a raz p r z e g r y w a i nie w t y m niczego n a d z w y c z a j n e g o .
W t e j sytuacji p o s t a n o w i l i ś m y n a ś w i e t l i ć naszym C z y t e l n i k o m
t e n interesujący t e m a t . U c z y n i m y t o - zgodnie z naszym z w y c z a j e m
- przez przytoczenie d w ó c h o d m i e n n y c h p u n k t ó w w i d z e n i a , aby nasi
C z y t e l n i c y m o g l i sami ocenić t ę s p r a w ę .
Jako p i e r w s z y s w ó j p u n k t w i d z e n i a p r z e d s t a w i były manager
P i o t r o w s k i e g o - Andrzej Janusz ( a r t y k u ł : " C z y P i o t r o w s k i musiał
przegrać? Upadek m i s t r z a " , zamieszczony w t y g o d n i k u " S p o r t Rev i e w " ) , a następnie o d p o w i e m u w liście o t w a r t y m sam zaintereso­
w a n y - M a r e k P i o t r o w s k i ( a r t y k u ł : " C i o s poniżej p a s a " , zamiesz­
czony w " G a z e c i e W y b o r c z e j " ) .
K r ó t k o m ó w i ą c , w t y m p o t o k u s ł ó w , k t ó r e będziemy za c h w i l ę
czytać, chodzi o d w i e klęski c z o ł o w e g o polskiego k i c k - b o x e r a .
Pierwszą zadał m u j e g o o s o b i s t y manager w USA - Andrzej Janusz,
zaś d r u g ą j e g o r y w a l z r i n g u - Ricky Roufus.
Na ilustracji z p r a w e j :
Okładka książki " K i c k b o x e r M a r e k P i o t r o w s k i " ( A n d y G r a f i k , W a r s z a w a 1991),
w k t ó r e j jej a u t o r , Aleksander Bilik p r z e d s t a w i a s y l w e t k ę M . P i o t r o w s k i e g o
i j e g o w s p ó ł p r a c ę z m a n a g e r e m A n r z e j e m Januszem przed o p i s a n y m i t u w y d a ­
rzeniami.
Czy P i o t r o w s k i musiał przegrać?
Upadek mistrza
Przed ruk z T y g o d n i o w e g o M a g a z y n u S p o r t o w e g o
SPORT R E V I E W " nr 8 z 1991 roku.
To b y ł o s z a l e ń s t w o , co działo się w C h i ­
cago przed w a l k ą M a r k a P i o t r o w s k i e g o z Ri­
cky R o u f u s e m . " J e s t e ś ż y w ą legendą kickb o x i n g u , jesteś k r ó l e m , najlepszym, n i e p o ­
k o n a n y m " - krzyczały p o l o n i j n e gazety. Pio­
t r o w s k i e g o zmuszano niemal, żeby w licz­
nych w y w i a d a c h p o t w i e r d z a ł t e o p i n i e .
I M a r e k je p o t w i e r d z a ł , pogrążając się w t y m
zadęciu, w t y c h s m u t n y c h p r ó b a c h leczenia
k o m p l e k s ó w . Tymczasem w o k ó ł niego t o ­
czyła się b e z p a r d o n o w a w a l k a o pieniądze,
w k t ó r a sam m i s t r z u w i k ł a ł się bez opa­
m i ę t a n i a . Z jednej s t r o n y Andrzej Janusz,
j e g o d a w n y menedżer i p r o m o t o r , z d r u g i e j
Krzysztof Sarnecki - f a c e t żyjący w USA od
sześciu lat, ale k t ó r y nie do końca jeszcze
zgłębił p r a w a rządzące t y m k r a j e m . Inaczej
nie w p y c h a ł b y p a l c ó w między d r z w i i nie
n a m a w i a ł P i o t r o w s k i e g o , żeby uczynił p o ­
d o b n i e . I t o niemal w przededniu p o j e d y n k u
Marka z Roufusem, pojedynku bezlitosnego,
p r a w i e na śmierć i życie.
6 CZARNY PAS
Klan R o u f u s ó w nie lubi P i o t r o w s k i e g o ,
w i ę c e j , R i c k g o w r ę c z n i e n a w i d z i . Po w a l c e ,
w jednym z w y w i a d ó w stwierdził pogard­
l i w i e : - " P i o t r o w s k i t o r i n g o w y biegacz, nic
w i ę c e j . Pierwszą w a l k ę w 1989 r o k u prze­
g r a ł e m z n i m d l a t e g o , że go z l e k c e w a ż y ł e m ,
p o z w o l i ł e m m u w y t r z y m a ć p i e r w s z e pięć
r u n d . T y m razem nie p o p e ł n i ł e m t e g o
b ł ę d u . " To p r a w d a . Rouf us był p r z y g o t o w a ­
ny d o w a l k i j e d y n i e na c z t e r y r u n d y . W t y m
czasie P i o t r o w s k i miał znaleźć się na des­
k a c h . Gdyby p r z e t r z y m a ł , od piątej r u n d y
Rick byłby w coraz w i ę k s z y c h t a r a p a t a c h .
A l e s t a ł o się t a k , jak zamierzali r y w a l e Pola­
ka. W 10 sekundzie d r u g i e j r u n d y M a r e k
zaliczył " c i o s ś m i e r c i " i padł b e z w ł a d n i e na
twarz. " K r ó l " kickboxingu tracił królestwo
w n i e s a m o w i t e j ciszy. W c h i c a g o w s k i e j sali
Rosemont Horizon było tego wieczoru około
sześciu t y s i ę c y w i d z ó w , w t y m pięć t y s i ę c y
P o l o n i i . To t ł u m a c z y ciszę, t ł u m a c z y w s z y s t ­
ko.
P i o t r o w s k i e g o zniesiono d o szatni ni­
c z y m b e z w ł a d n y w o r e k . C h w i l ę później
w p a d ł do niej Rick Roufus, u s i ł o w a ł odebrać
m i s t r z o w s k i pas M a r k a . I nie było n i k o g o
z d o l n e g o p o w s t r z y m a ć arogancję n o w e g o
m i s t r z a . Ten, k t ó r y m ó g ł t o
uczynić,
p o g r ą ż o n y był w niebycie, już się nie liczył.
Trzydzieści razy w y c h o d z i ł na ring j a k o za­
w o d o w i e c , d w a d z i e ś c i a d z i e w i ę ć razy z w y ­
ciężał. W trzydziestej w a l c e przegrał, i t o
przez n o k a u t , ciężki, upokarzający. Czy M a ­
rek P i o t r o w s k i musiał przegrać z Ricky Rou­
fusem? Czy musiał w a l c z y ć akurat t e g o d n i a ,
g d y j e g o myśli z a p r z ą t n i ę t e były s p r a w a m i
r o z p ę t a n y m i przez otaczających go ludzi?
Nie musiał, t o p e w n e . Sarnecki a w p e w n y m
sensie i Janusz, z a p o m n i e l i , że w ś w i e c i e
z a w o d o w e g o s p o r t u liczą się t y l k o z w y ­
cięzcy, przegrani nie i n t e r e s u j ą n i k o g o .
M a r e k P i o t r o w s k i interesuje nas jednak.
W i e r z y m y , że przezwycięży w s z y s t k i e prze­
szkody, że jeszcze raz p o d e j m i e d r o g ę na
szczyt. Ale c h c e m y zgłębić przyczyny jego
klęski. Dzisiaj o d d a j e m y głos j e g o me­
n e d ż e r o w i , dając m u m o ż l i w o ś ć przedsta­
w i e n i a w ł a s n y c h racji. D l a t e g o j e m u , że
w i ę k s z o ś ć polskich gazet o d m a w i a m u t e g o ,
c h ę t n i e udzielając głosu S a r n e c k i e m u i Piot­
r o w s k i e m u . Nasze ł a m y są o t w a r t e dla w s z y stkich
•*•
SPORT REVIEW: - O i s t n i e n i u M a r k a Piot­
r o w s k i e g o d o w i e d z i a ł e ś się z prasy p o l o n i j ­
nej. P o t e m z t w o j e j i n i c j a t y w y przyjechał on
do S t a n ó w . M i n ę ł o sporo czasu, może w i ę c
przypomnisz początki z a w o d o w e j kariery
P i o t r o w s k i e g o , k t ó r a tak pięknie się r o z w i ­
jała, a teraz w bolesny sposób została z n i w e ­
czona.
A N D R Z E J J A N U S Z : - Myślę, że kibice
kick-boxingu doskonale pamiętają to wszystko.
Ale dla tych, którzy sporadycznie tylko interesowali
się losami Piotrowskiego, przypomnę jak było.
Faktycznie, o Marku dowiedziałem się z polonijnej
prasy, zadzwoniłem do niego do Polski z propo­
zycją współpracy. Był zaskoczony ofertą, nie wie­
rzył, że kogoś w USA może interesować jakiś tam
amator z Europy. Nie ukrywałem, że początki będą
trudne. I były. Okazało się, że to, co Marek potrafił,
zupełnie nie przystawało do tego, czego wymaga­
no w Ameryce, czego wymaga się od zawodowca.
Wszystko w zasadzie należało zmienić lub przy­
stosować. Trzeba było znaleźć dobrego trenera,
odpowiednich sparring-partnerów, wynająć sale
do treningów, kupić sprzęt. Pierwszą walkę Marek
stoczył za 150 dolarów, z Bobem Handeganem,
i trzeba było do niej dopłacić, coć ze sześćset
dolarów. Nie był to spacerek, chociaż przeciwnik
zajmował miejsce gdzieć w trzeciej dziesiątce.
Wtedy zrozumiałem, że czeka nas obu ciężka praca
i że będę musiał dużo zainwestować, żeby w końcu
zarobić przyzwoite pieniądze...
- A p r o p o s pieniędzy. Czy możesz zdradzić,
ile w y d a ł e ś na p r o m o c j ę P i o t r o w s k i e g o , na
j e g o naukę, utrzymanie? Zdaje się, że w pier­
w s z y m okresie musiałeś sam za w s z y s t k o
płacić...
- Zgadza się, chociaż dzisiaj, zwłaszcza wśród
Polonii, nie wszyscy chcą o tym pamiętać. Decyzja
o inwestowaniu w Marka nie była łatwa. Zewsząd
spotykałem się z lekceważącymi uwagami, że niby
jestem w tym biznesie, a działam bez sensu pchając
się z nikomu nieznanym Polakiem na wyżyny
światowego kickboxingu. Uważano, że marnuję
tylko pieniądze. No cóż, wydawałem sporo... Mie­
szkanie, kieszonkowe - 120 do 150 dolarów tygo­
dniowo, samochód, telefony, koszty wynajęcia
terenów, sal treningowych, sprzęt... Pierwszy rok
zamknąłem deficytem około 35 tysięcy dolarów.
Ale widziałem już możliwości. Przede wszystkim
postanowiłem wszystkie następne walki Marka
organizować w Chicago. Liczyłem na Polonię,
a frekwencja miała być naszym głównym atutem
w negocjacjach z rywalami. Moje przewidywania
sprawdziły się. W Chicago zbudowałem podstawę
pod dalszą karierę Piotrowskiego. Potem były pre­
stiżowe wyjazdy do Hollywood, Las Vegas...
- Nadal bez zyskówr"
- Drugi rok był w pewnym sensie relaksowy, Marek
walczył z zawodnikami z drugiej piątki listy. Nie­
mniej zaczęliśmy wreszcie zarabiać, choć niezbyt
dużo. I wtedy pojawiły się pierwsze konflikty.
Wcześniej poszliśmy na pewien układ. Otóż Marek
prosił mnie o pewnego rodzaju kredyt, żeby lepiej
ustawić się w USA. Przystałem na takie roz­
wiązanie: nie żądałem spłaty długu z poprzedniego
roku, a jeszcze 90 procent zysków z walk trafiało
bezpośrednio do kieszeni Marka. Tak było aż do
grudnia 1990 roku. W tym czasie jego dług wobec
mnie wzrósł do 60-65 tys. dolarów. Nadal płaciłem
za mieszkanie, telefony, swoje wyjazdy - chociaż
nie powinienem w myśl kontraktu.
- Kiedy zamierzałeś t o w s z y s t k o odebrać?
- Na początku zakładałem, że będę musiał inwes­
tować w Marka przynajmniej przez trzy lata. Pro­
gnozy okazały się przesadzone, bo już po dwóch
latach zaczęliśmy wychodzić na prostą. W trzecim
roku planowałem przynajmniej cztery wysokie ka­
sowe walki z najlepszymi zawodnikami, między
innymi z Roufusem i Wilsonem. Marek otrzymał
plan walk, a wszystko zamierzałem zorganizować
w Chicago, wraz z wyliczeniami. Liczyłem tak:
publiczność około 15 tysięcy, bilety od 25 do 50
dolarów, czyli średnio po 30 za bilet. Cztery walki
w odstępach trzymiesięcznych, żeby Marka nie
forsować. Po odliczeniu wszystkich kosztów mo­
gliśmy zarobić od 200 do 250 tysięcy. Pieniądze te
miały być podzielone albo procentowo, albo Marek
miał brać określoną sumę, znacznie większą niż
jego rywale, i nic więcej go nie obchodziło. W tym
drugim przypadku też dostałby ode mnie prezent,
bo zgodnie z kontraktem od tej sumy należał mi się,
jako promotorowi i menedżerowi, stosowny pro­
cent. Mogłem tego żądać. Marek chciał udziału
procentowego, na co się zgodziłem.
- R o z u m i e m , że w a r u n k i t e zostały z a w a r t e
w k o n t r a k c i e , ś w i a d o m i e p o d p i s a n y m przez
obie s t r o n y , a k t ó r y t o k o n t r a k t jest teraz
p r z e d m i o t e m sporu s ą d o w e g o między t o b ą
a P i o t r o w s k i m i Sarneckim?
- Oczywiście, jak najbardziej. Marek miał na to
czas, i kiedy podpisywał kontrakt, to jemu bardziej
zależało na moim podpisie, niż mnie na jego. To
przed pierwszą walką, gdy już wiedzieliśmy, że
zapłacą nam 150 dolarów. Powiedziałem wtedy, że
jeżeli chce, abym w tej sytuacji nadal w niego
inwestował, musi ten kontrakt podpisać. Jeżeli nie,
proszę bardzo, może u mnie mieszkać jeszcze przez
miesiąc, a potem niech robi co chce. Mógł zostać
w Stanach, mógł wrócić do Polski, miał ważny bilet
powrotny. Ale to też nie było tak, że ja mu coś
narzuciłem korzystając ze sposobności. Kontrakt
był tłumaczony na język polski. Marek miał czas,
żeby się z nim zapoznać, wnieść poprawki. I on
sporo zmienił. Poprawki dotyczyły głównie pie­
niędzy. To, co chciał, zostało w kontrakcie
uwzględnione.
- Jak doszło do z e r w a n i a k o n t r a k t u ?
- Zaczęło się w dniu, w którym przedstawiłem mu
wspomniany plan na trzeci rok. Miałem już wtedy
umówionego Roufusa na walkę w marcu. Potrzeb­
na mi była tylko zgoda Marka. Tymczasem ku
mojemu zaskoczeniu usłyszałem od niego, że naj­
pierw musimy pogadać o pieniądzach. Że nie chce
już udziału procentowego, lecz stałą, wysoką gażę.
Najpierw wymienił kwotę 5 tysięcy dolarów, po­
tem podniósł na 7 tysięcy. Godziłem się na wszyst­
ko, chociaż ostatecznie stanęło na 8 ty­
siącach. Po kilku dniach Piotrowski przyszedł do
mojego biura i mówi: - Jest ktoś kto proponuje mi
za walkę 10 tysięcy. Zorientowałem się wtedy, że
już coś się dzieje, że zaczną się kłopoty. Dobrze
- mówię, ja też dam ci 10 tysięcy. Na tym sprawa
chwilowo się zakończyła. Gdy wszystko już miałem
dograne, zaczęła się afera. Piotrowski przyszedł do
mnie ponownie, zachowywał się jednak inaczej niż
zwykle. Był jakiś taki urzędowy, oficjalny. Po
prostu, odwiedził mnie służbowo... I mówi, że nie
będzie walczył z Roufusem. Pytam - dlaczego? Nie
umiał jasno odpowiedzieć. Nie i koniec! - rzucił,
trzasnął drzwiami i tyle go widziałem. A mogliśmy
negocjować na nowo, nic w końcu nie musi być
wieczne. Jeszcze raz podkreślam, że byłem gotów
do negocjacji i ustępstw, chociaż to Piotrowski był
moim dłużnikiem...
- Zamiast ugody wasz k o n f l i k t zaostrzył
się, aż w końcu s p r a w a t r a f i ł a do sądu. Jeśli
nie jest t o t a j e m n i c ą , proszę o szczegóły...
- Zostałem postawiony przez Piotrowskiego
i jego nowych, acz nielegalnych opiekunów wstań
oskarżenia za "podpisanie nieuczciwego kontrak­
t u " . Twierdzą oni, że zmusiłem Marka do podpisu
niekorzystnej dla niego umowy. To było oczywiste
kłamstwo, które sąd od razu wychwycił i oddalił,
nie dopatrując się w kontrakcie żadnych niepra­
widłowości. Pierwszą sprawę więc wygrałem bro­
niąc się z wszystkich stawianych mi zarzutów.
- Czy t o już koniec?
- Nie, na razie rozprawa została odłożona. Do
rozstrzygnięcia pozostała bowiem kwestia po­
działu pieniędzy z ostatniej, przegranej walki Piot­
rowskiego. Na pewno należy mi się z niej 12 tysięcy
dolarów. Cały zarobek z tej walki znajduje się w tej
chwili pod kontrolą sądu, co akurat dla mnie jest
wątpliwą satysfakcją. Straciłem według moich ob­
liczeń około 60 tysięcy dolarów na samej tylko
walce z Roufusem, bo tyle powinno mi przypaść
jako promotorowi.
- Kilka dni przed w a l k ą powiedziałeś, że
przeczuwasz klęskę P i o t r o w s k i e g o . Prze­
czucia s p r a w d z i ł y się. Dlaczego?
- Nie chwaląc się mam w tej chwili dość duże
doświadczenie jeśli chodzi o kickboxing. I wydaje
mi się, że dość dobrze poznałem Marka. To co
działo się przed walką z Roufusem było ciosem
przede wszystkim w jego psychikę. Niemal
wmówiono mu, że jest nie do pokonania. Marek za
dużo obiecywał, sam wpędził się w ślepy zaułek,
poddał zbyt wielkiej presji. Myślał jak wygrać, a nie
- żeby wygrać. Roufus jest naprawdę kickboxerem
wielkiej klasy, lekceważenie go jest zwyczajną
głupotą. Nie bez znaczenia był też cały ten sądowy
proces, który wytoczył mi Piotrowski i jego niele­
galni opiekunowie.
- Prasa p o l o n i j n a u t r z y m u j e , że t o
w ł a ś n i e t y podałeś s p r a w ę do sądu...
- Nieprawda, to mnie oskarżono. I to był błąd!
Trener Marka przyznał to dopiero po walce, że
skoro zdecydowano się na pracę, to konfrontację
z Roufusem należało odłożyć na inny termin. Ja
wiedziałem to przed walką. Sugerowałem
przełożenie pojedynku, powtórzyłem to również na
sali sądowej. Twierdziłem, że Marek nie wyjdzie na
ring przeciwko Roufusowi przygotowany w stu
procentach. Nie myliłem się. Piotrowski w Rose­
mont Horizon był samotny, skazany już tylko na
siebie.
CZARNY PAS 7
- Czy p r a w d ą jest t o c o m ó w i ł P i o t r o w s k i
w licznych w y w i a d a c h , że w s z y s t k o c o p o ­
t r a f i j a k o k i c k b o x e r p o t r a f i ł już w Polsce,
a w Stanach j e d y n i e t o udoskonalił?
- To też próba tworzenia mitu. Marek z Polski
przywiózł jedynie dobre chęci, wolę zwyciężania.
Był tylko dobrym materiałem na klasowego kickboxera. Ale na początku byłem rozczarowany, gdy
spotkałem się z fachowcami amerykańskimi od
kickboxingu. Oni byli szczerze rozbawieni widząc
styl walki prezentowany przez Marka. Wyrażali też
obawę, czy zdoła zapomnieć doświadczenia euro­
pejskie i czy zdoła przestawić się na styl amery­
kański...
0 zwycięstwie decyduje taktyka, praca wszystkich
ludzi w ekipie - menedżerów, trenerów... W pierw­
szej walce Roufus popełnił błąd rozkładając siły na
więcej rund, dlatego przegrał. Tym razem przygo­
tował się wyłącznie na cztery pierwsze, co przyznał
po walce jego ojciec. Gdyby Marek dotrwał do
piątego starcia, zapewne by wygrał. Ale nikt go pod
tym kątem nie przygotował. Popełniono błąd nie­
wybaczalny lekceważąc tak groźnego rywala jakim
jest Roufus.
- Nie ja zerwałem bez uzasadnienia kontrakt,
nie muszę zatem podejmować kroków pojednaw­
czych. Powinien, musi to pierwszy uczynić Marek.
Widzę możliwości odzyskania tak głupio utraco­
nych pozycji, mam nawet już konkretne plany. Dla
mnie Piotrowski nadal w tej kategorii wagowej jest
najlepszy, w ogóle w tym sporcie jest najlepszy.
Przegrał z Roufusem w zasadzie nie z własnej winy.
Można to wszystko jeszcze naprawić, Marek może
jeszcze wrócić na szczyt. Szkoda tylko, że tak łatwo
roztrwonił on dorobek dwóch lat ciężkiej pracy.
Wystarczyło dwie minuty i dziesięć sekund. Na­
prawdę szkoda. Sarnecki i jego grupa zapomnieli,
że to jest zawodowstwo, że walczy się o pieniądze,
że walczy o nie dwóch ludzi i jeden z nich musi
przegrać. Tu nie ma miejsca na sentymenty, nie ma
miejsca na margines błędu.
- Do przyczyn klęski M a r k a P i o t r o w s ­
kiego będzie się jeszcze w r a c a ć nieraz,
zwłaszcza w ś r o d o w i s k u P o l o n i i , może u s t o ­
s u n k u j e się d o niej sam M a r e k . Ale p y t a n i e
d o t y c z ą c e przyszłości. Jak teraz, t w o i m zda­
n i e m , p o t o c z ą się losy P i o t r o w s k i e g o ?
- Czy należy rozumieć, że M a r e k był na
początku p e w n e g o rodzaju - t o t r o c h ę
niewłaściwe
słowo
półproduktem,
z k t ó r e g o t y uczyniłeś " t o w a r w y s o k i e j j a ­
kości"?
- Można to tak określić.
- Idąc dalej - g d y t o w a r był już g o t o w y ,
ktoś nie bacząc na amerykańskie p r a w o ,
u s i ł o w a ł ci go odebrać...
- W Stanach Zjednoczonych umowy są święte,
nie można ich zrywać ot tak sobie, bez konsekwen­
cji. Dziwi mnie, że poważyli się na to ludzie żyjący
w tym kraju już od dość dawna.
- M o ż n a odnieść w r a ż e n i e , że w z i ę l i się
za coś, o c z y m nie m i e l i specjalnego pojęcia.
P i o t r o w s k i był c h y b a do w a l k i z R o u f u s e m
źle p r z y g o t o w a n y ?
- Przede wszystkim powinien zmienić się sto­
sunek środków masowego przekazu do osoby
Piotrowskiego. Koniec z bałwochwalstwem,
więcej rzeczowej analizy przyczyn porażki. Mogę
podpowiedzieć co było główną przyczyną - ama­
torskie przygotowanie Marka do walki. Jego " o piekunowie" myśleli wyłącznie o pieniądzach, nikt
nie zainteresował się, w jakiej faktycznie formie jest
Roufus, nawet nie interesowano się należycie
Piotrowskim. On w pewnym momencie został sam,
to było aż nadto widoczne. Wyszedł na ring jakiś
taki dziwny, jakby nie bardzo docierało do niego
gdzie jest i po co tu jest. Inna sprawa to te fanfary
przed walką. Takie "ozdoby" nie są dla białych,
nawet Amerykanów, a co dopiero przybysza z Eu­
ropy.
- Tak, jego opiekunowie zapomnieli, że jest to
walka w obronie tytułu, a to zawsze stawia aktual­
nego mistrza w trudniejszej sytuacji. Na tak wyso­
kim poziomie zawodowstwa nie ma już słabych.
- Sobie nie masz nic do zarzucenia?
- Tylko to, że byłem w stosunku do Piotrows­
kiego zbyt miękki, pozwoliłem mu jako menedżer
na zbyt wiele swobody. Wykorzystał to bez skru­
pułów. Mój błąd polegał na tym, że chciałem być
dla Marka przede wszystkim partnerem, a dopiero
potem pracodawcą, promotorem, sponsorem i tak
dalej. Więcej już tego błędu nie popełnię, to pewne.
- Z c z y m w i ą ż e się dla P i o t r o w s k i e g o
porażka z R o u f u s e m . Czy z n o w u będzie star­
t o w a ł z d r u g i e j , trzeciej dziesiątki g d y już
w r ó c i na ring?
- Marek stracił najważniejsze tytuły i jeśli po­
stanowi dalej walczyć, po tak ciężkim nakaucie
przyjdzie mu startować z końca pierwszej dziesiątki
listy. Ale o tym zadecydują poszczególne federacje
kickboxingu.
- Czy w takiej s y t u a c j i , jak p o w s t a ł a ,
w i d z i s z jeszcze szanse p o n o w n e j w s p ó ł p r a ­
cy z P i o t r o w s k i m ?
R o z m a w i a ł A N D R Z E J FRUKACZ
List o t w a r t y M a r k a P i o t r o w s k i e g o ,
byłego mistrza ś w i a t a z a w o d o w c ó w w k i c k - b o x i n g u
Cios poniżej pasa
Przedruk z " G a z e t y W y b o r c z e j " z 5 sierpnia 1991 r o k u .
(P) M a r e k P i o t r o w s k i , p i e r w s z y polski kick-boxer, k t ó r y sięgnął po t y t u ł z a w o d o w e g o mistrza ś w i a t a , pod koniec c z e r w c a br.
stoczył w Chicago pojedynek w o b r o n i e t y t u ł u m i s t r z o w s k i e g o . Polak został z n o k a u t o w a n y w II rundzie przez A m e r y k a n i n a Ricka
Roufusa.
Po wielu sukcesach przyszła dotkliwa po­
rażka. Ten przełomowy moment w karierze Piot­
rowskiego zbiegł się z kulminacją trwających od
pewnego czasu nieporozumień między zawod­
nikiem a jego dotychczasowym menedżerem
Andrzejem Januszem, który - zdaniem Piotrow­
skiego - na łamach miejscowej prasy brutalnie
i bezpardonowo go zaatakował.
Przedstawiamy niżej fragmenty listu otwar­
tego Marka Piotrowskiego, opublikowanego
26-28 lipca br. w weekendowym wydaniu
"Dziennika Chicagowskiego". List przysłał nam
nowy menedżer kick-boxera - Krzysztof Sarne­
cki.
(...) Jak wszystkim prawdopodobnie wia­
domo, w roku 1988, dwa tygodnie po przy­
jeździe do USA podpisałem kontrakt z panem
Andrzejem Januszem, który miał mnie związać
z jego osobą do 2000 roku. Dzisiaj z perspek­
tywy czasu wiem, że robiąc to popełniłem kar­
dynalny błąd. Błąd ten wynikał z mojej niewie­
dzy, z presji, którą wywierał na mnie fakt znale­
zienia się w USA, oraz z niemożności konsultacji
tegoż kontraktu z kimkolwiek kompetentnym.
(...) I tak zgodziłem się - nie będąc faktycznie
świadom wartości podpisanego tekstu - na
kontrakt, w którym wśród kilkunastu stron praw
pana Andrzeja Janusza i moich obowiązków
wobec niego, można ledwo doszukać się moich
praw.
(...) Przez okres 2,5 roku pan Andrzej Janusz
nie zadbał o żadną z formalności, która po­
zwalałaby mi żyć w USA na równych prawach
z innymi ludźmi. (...) Mój status imigracyjny nie
został przez pana Andrzeja Janusza w żaden
sposób uregulowany, co w sposób zasadniczy
ograniczyło nie tylko moje życie osobiste (poru­
szałem się po ulicach nie ubezpieczonym samo­
chodem, bez prawa jazdy, nie mogłem odwie­
dzić rodziny w kraju), ale także zawodowe, gdyż
nie mogłem poważnie odpowiedzieć na oferty
walk w Europie, Azji, czy chociażby w Kanadzie.
Do chwili walki z Donem Wilsonem, już jako
mistrz świata, nie otrzymałem od pana Andrzeja
Janusza ani jednego dolara, poza cotygodniową
dietą w wysokości 100 dolarów, a po pierwszej,
zwycięskiej walce z Roufusem - 150 dolarów.
Obowiązkiem pana Andrzeja Janusza było
przedstawienie mi detalicznego rozliczenia roz­
chodów i przychodów moich walk, które pro­
mował. Ten punkt jednostronnego kontraktu nie
został przez mojego byłego menedżera ani razu
dopełniony.
Po walce z Donem Wilsonem wielokrotnie
zwracałem się do pana Andrzeja Janusza o roz­
poczęcie wypełniania warunków kontraktu nie
tylko przez odpowiednią promocję, ale cho­
ciażby poprzez zorganizowanie mi kolejnych
walk. Na skutek braku reakcji pana Andrzeja
Janusza, zdecydowałem się sam na nawiązanie
kontaktów z innymi promotorami, czego efek­
tem stały się walki w Las Vegas, Lale Tahoe czy
Hollywood. Fakt mojego udziału w załatwianiu
spraw leżących w kompetencjach mojego me­
nedżera wpływał bardzo ujemnie nie tylko na
moją psychikę, ale także na moje fizyczne przy­
gotowanie do walki.
Niekompetencja pana Andrzeja Janusza
w kwestiach promocyjnych oraz brak jego fak­
tycznego
zaangażowania
w
poznawanie
szczegółów świata kick-boxingu przejawia się
w dzisiejszych jego wypowiedziach. Dowodzą
one nieznajomości realiów i ludzi, oraz
bezwzględności mojego byłego menedżera.
Chociażby sprawa programu rozwoju mojej ka­
riery, który teraz przedstawia, jest wyssana z pal­
ca, gdyż taki program nigdy nie został mi przed­
stawiony.
(...) Na zakończenie chcę zapewnić wszyst­
kich kibiców o moim bardzo dobrym samopo­
czuciu fizycznym jak i psychicznym, a także
poinformować ich, iż starał się będę, i to już
w najbliższym czasie, przynieść im wiele spor­
towych emocji.
M a r e k PIOTROWSKI
8 CZARNY PAS
"Mistrzostwa Europy Karate Tradycyjnego"
Bezsens z a w o d ó w
w karate
Od Redakcji:
Andrzej J u ś k i e w i c z
Ur. 27 listopada 1952 r. w Koźlu nad Odrą, obecnie zam. w Olsztynie.
Ukończył Wydział Stomatologiczny w Akademii Medycznej w Łodzi 1976,
a następnie Wydział Lekarski Akademii Medycznej w Białymstoku 1982.
W1993 roku zdobył trzecią specjalizację medyczną - a dziedzinie akupunk­
tury, pod kierownictwem najwybitniejszego w tej dziedzinie specjalisty
w Polsce, prof. dr med. Zbigniewa Garnuszewskiego. Pracuje jako anestez­
jolog w Pogotowiu Ratunkowym w Olsztynie.
W I. 1968-72 uprawiał judo w klubie "Resursa" w Łodzi, a następnie
karate według stylu shótókan pod kierunkiem Japończyka Shimoda Chiyomaro 3 dan. Posiada stopień 1 dan, który nadał mu w 1981 r. w Szczecinie
włoski instruktor Giuseppe Beghetto. Stopień ten zatwierdził mu na
zebraniu w dniu 10 stycznia 1993 roku w Warszawie zarząd PFDSzW.
Prekursor shótókan w Łodzi, Białymstoku i Olsztynie. Założyciel
i instruktor sekcji shótókan w Akademii Medycznej w Łodzi 1974-77,
następnie w Białymstoku 1977-85 a od 1988 r. w Olsztynie.
Od 1992 roku pełni funkcję wiceprzewodniczącego Polskiej Unii
Karate Shótókan, która wchodzi w skład Polskiej Federacji Dalekowschod­
nich Sztuk Wałki.
W "CzP" nr 9, na s. 28-35 opublikowaliśmy jego obszerny artykuł pt.
"Metody Kwiecińskiego i innych liderów stylu shótókan", w którym
przedstawił on szereg kontrowersyjnych spraw, nieznanych osobom upra­
wiającym styl shótókan.
A k t u a l n i e A n d r z e j J u ś k i e w i c z p r o w a d z i zajęcia k a r a t e - d ó
w O s i e d l o w y m D o m u K u l t u r y " A k a n t " w Olsztynie przy ul. Kanta
11 (tel.: 33-90-44) w n a s t ę p u j ą c y c h t e r m i n a c h :
- poniedziałki - godz. 18-20
- czwartki
- godz. 18-20.
W " C z a r n y m Pasie" w i e l o k r o t n i e już k r y t y k o w a l i ś m y z a w o d y s p o r t o w e
w sztukach w a l k i , p u b l i k u j ą c na t e n t e m a t szereg a r t y k u ł ó w . U k a z y w a l i ś m y
w nich różne w y n a t u r z e n i a , k t ó r e z a w o d y t e p o w o d u j ą lub p o t ę g u j ą .
Ten jednak a r t y k u ł , jak też kilka i n n y c h : " K a r a t e t r a d y c y j n e i karate
t r a d y c y j n e f u d ó k a n " oraz " N i e z w y k l e o w o c n e k o n t a k t y z K w i e c i ń s k i m " ,
p o ś w i ę c a m y o m ó w i e n i u p r z e d z i w n e j " d z i a ł a l n o ś c i " w dziedzinie s p o r t o w e g o
karate " c z ł o w i e k a - l e g e n d y " (tak sam się określa) - W ł o d z i m i e r z a K w i e ­
cińskiego. Zasłynął on b o w i e m z jednej s t r o n y z k r y t y k o w a n i a z a w o d ó w
w karate, a z d r u g i e j z r ó w n o c z e s n e g o o r g a n i z o w a n i a niespotykanej ilości
takich zawodów.
Tego t y p u " d z i a ł a l n o ś ć " p o w o d u j e p o w a ż n e zamieszanie w g ł o w a c h w i e l u
p o c z ą t k u j ą c y c h osób, k t ó r e nie bardzo w i e d z ą , o c o chodzi w takiej
" d z i a ł a l n o ś c i " . W ś r o d o w i s k u osób z o r i e n t o w a n y c h " w y c z y n y " K w i e c i ń s k i e ­
go w z b u d z a j ą b o w i e m t y l k o w e s o ł o ś ć i w s p ó ł c z u c i e .
J e d n ą z t a k i c h imprez, w t r a k c i e k t ó r y c h K w i e c i ń s k i dał popis c h a r a k t e r y s ­
t y c z n e g o dla niego sposobu myślenia, były z o r g a n i z o w a n e przez niego z a w o d y
f u d o k a n u - jednej z w i e l u organizacji s t y l u s h ó t ó k a n , k t ó r e n a z w a ł szumnie
" M i s t r z o s t w a m i Europy Karate T r a d y c y j n e g o " . O d b y ł y się one 23 i 24 maja
1992 roku w Łodzi.
Z a w o d y t e , n i e b o t y c z n i e r e k l a m o w a n e wcześniej przez K w i e c i ń s k i e g o
i j e g o w s p ł p r a c o w n i k ó w w n i e k t ó r y c h lokalnych czasopismach ł ó d z k i c h ,
obejrzało w i ę c kilku n o r m a l n y c h i n s t r u k t o r ó w s t y l u s h ó t ó k a n . Wrażenia ich
w s z y s t k i c h były co najmniej mieszane. Ż a ł o w a l i oni później, że s t r a c i l i w t e n
sposób kilka godzin na kabaret o niskim poziomie.
J e d n ą z t a k i c h osób był znany i n s t r u k t o r s h ó t ó k a n Andrzej J u ś k i e w i c z ,
k t ó r e g o w r a ż e n i a są t y m ciekawsze, że zna o n K w i e c i ń s k i e g o od d w u d z i e s t u
lat. p o n i e w a ż t o w ł a ś c i w i e on w p r o w a d z i ł t e g o " c z ł o w i e k a - l e g e n d ę " (tak sam
- jak już w s p o m n i e l i ś m y - określa się K w i e c i ń s k i ) w ś w i a t karate. Poniżej
przytaczamy j e g o a r t y k u ł na t e n t e m a t .
Uwaga:
R e p r o d u k o w a n e t u f o t o g r a f i e w y k o n a ł Andrzej J u ś k i e w i c z , ale podpisy do nich
p o c h o d z ą od redakcji.
Na Mistrzostwa Europy Karate Tradycyjnego pojechałem z ogromnej
ciekawości. Brak wolnego czasu uniemożliwił mi obejrzenie sobotnich elimi­
nacji, niemniej finały chciałem zobaczyć koniecznie.
Karate-dó shótókan zajmuję się praktycznie od niemal 20 lat i myślę, że
zdobyłem w tym stylu dość dobre rozeznanie. Obecne "rozgrywki" o wpływy
między WUKO i ITKF jeszcze bardziej wzmogły moją ciekawość. Każda z tych
organizacji uważa się przecież za jedynie prawdziwą i neguje znaczenie drugiej.
Z materiałów propagandowych, wydanych przez Federację Fudókan
w Polsce (m.in. "Świat Karate" nr 3 - 2/91) przedstawiciele tej organizacji
głoszą, że właśnie fudókan jest najbardziej skutecznym, również pod
względem precyzji i siły uderzeń, systemem karate.
WUKO i jego metody treningowe - zdaniem tego pisma - nie oddają ducha
prawdziwego, tradycyjnego karate, i są jedynie sportową zabawą, gdzie można
trafiać i sto razy, a z tych ciosów sędziowie i tak nic nie uznają.
I właśnie wyjaśnienia praktycznych niuansów tych rozbieżności szukałem
w finałach Mistrzostw Europy Karate Tradycyjnego. Niestety, jak zwykle
w odniesieniu do przedstawicieli tej organizacji (Federacji Fudókan) praktyka
ogromnie rozbiegła się z teorią.
O ile mistrzostwa zorganizowane zostały z dużym rozmachem, m.in. było
szerg ciekawych pokazów: kyudó (łucznictwa), kendó (szermierki) oraz karate
w wykonaniu dzieci, stojących na niezłym poziomie technicznym, to poziom
sędziowania kumite (walk) na tych zawodach zdumiał mnie ogromnie.
Liczyłem na to, że zobaczę sędziowanie na bardzo wysokim poziomie,
a walki zawodników (wszyscy startujący mieli wysokie stopnie mistrzowskie)
będą pokazem samym w sobie. Niestety.
W sobotę wieczorem zadzwoniłem do jednego z łódzkich instruktorów
shótókan - mojego przyjaciela, który widział sobotnie eliminacje i przez telefon
dowiedziałem się od niego, że walki w fudókan (odwrotnie do głoszonych
teorii) często przypominają młócki lub przepychankę, a sędziowie (wszyscy
mają minimum 3 dan, zaś Japończycy - 7 i 8 dan) widzą tylko to, co sami chcą
zobaczyć, nie zaś to, co naprawdę dzieje się na polu walki, oraz że wyraźnie
faworyzują albo utytułowanego zawodnika albo wybraną przez siebie narodo­
wość (głównie Włochów lub Jugosłowian). Takim zawodnikom sędziowie ci
przyznają punkty, a jednocześnie zaniżają osiągnięcia ich przeciwników.
Nie bardzo chciałem wierzyć w te rewelacje (choć mówił mi to działacz
fudókan!) i dlatego wolałem sam to zobaczyć.
Niedzielne finały oglądałem więc już w całości - od początku do końca.
Zademonstrowane wtedy pokazy japońskich mistrzów z organizacji ITKF:
T. Naito 7 dan, M. Kawazoe 7 dan, H. Shirai 8 dan i H. Nishiyama 9 dan, były
- moim zdaniem - na najwyższym poziomie technicznym. Widziałem w nich to,
co chciałem zobaczyć.
Pokazy w wykonaniu dzieci z AKK w Łodzi, Mieleckiego Klubu Karate
i Poddębickiego Klubu Karate były ciekawie wyreżyserowane oraz starannie
i ładnie pokazane publiczności. Imponował rozmach (ilość występujących
dzieci) tych pokazów i dokładność wykonania.
Co jeszcze dobrego możnaby powiedzieć o tych mistrzostwach? Podobały
mi się jeszcze kata, stojące w wielu przypadkach na doskonałym poziomie
technicznym, szczególnie w wykonaniu Włochów i Jugosłowian (męska
i żeńska drużyna Włoch zajęły 1 miejsca). I to chyba wszystko.
Co zaś tyczy się kumite (walki), to moim skromnym zdaniem potwierdziło
się wiele z tego, co mówił mój przyjaciel.
System sędziowania, co uwidoczniło się szczególnie w przypadku mistrza
M. Kawazoe 7 dan, był tak wyśrubowany pod kątem teorii fudokanu,
dotyczącej tzw. "ciosu kończącego", że praktycznie rzadkością było uzyskanie
ippon (punktu), mimo nieraz takiego trafienia, że przeciwnika mocno przesu­
wało do tyłu.
Sędziemu M. Kawazoe to przeszkadzała minimalnie oderwana od podłogi
stopa, to ręka zbyt szybko cofnięta, to znów noga zbyt późno cofnięta, za mała
równowaga itp. W rezultacie sędzia Kawazoe nie uznawał wielu ciosów,
wykonywanych przez zawodników.
Powodowało to wśród walczących konsternację, wzrost agresji, osłabienie
jakości wykonywanych przez nich technik, a także dążenie do "wpakowania"
przeciwnikowi za wszelką cenę takiej techniki, który zmusiłaby sędziów do jej
uznania.
W prostej linii prowadziło to do szeregu kontuzji u zawodników
(przykładem walki polskich zawodników K. Neugebauera i E. Daniszews­
kiego), jak też do otrzymywania przez nich ostrzeżeń za mocne, "niekon­
trolowane" trafienia. W rezultacie tego nosy i żuchwy zawodników trzeszczały
po uderzeniach, lekarz musiał często interweniować, zaś sędziowie udzielali
zawodnikom upomnień i ostrzeżeń, wcześniej nie zaliczając trafień skutecz­
nych, ale i bezpiecznych dla walczących.
CZARNY PAS 9
Dzieci na pokazie w t r a k c i e
z a w o d ó w było n a p r a w d ę dużo.
M ę s c y uczestnicy
" M i s t r z o s t w Europy
Karate T r a d y c y j n e g o " .
Kata d r u ż y n o w e
kobiet.
W i d a ć " d o s k o n a ł e " zgranie za­
w o d n i c z e k , z k t ó r y c h każda
co innego r o b i r ę k o m a , a n a w e t
gdzie indziej patrzy.
10 CZARNY PAS
Jedna z w i e l u scen,
p o w t a r z a j ą c y c h się na t y c h
zawodach - kontuzja jednego
z z a w o d n i k ó w , k t ó r y m zajmują
się lekarz i s ę d z i o w i e . T y ł e m
o d w r ó c o n y jest
"sprawca"
w y p a d k u Ernest Daniszewski,
k t ó r y w z w i ą z k u z t y m nie o d ­
niósł na t y c h z a w o d a c h w i ę k ­
szych s u k c e s ó w .
Odniosłem nieodparte wrażenie, ze sędziowie swoją nieudolnością w jed­
noznacznej ocenie technik prowokowali zawodników do tej ostrej i brutalnej
walki. Zawodnik, jeśli skutecznie trafia, a sędzia mu tego nie zalicza, to
"wchodzi w przeciwnika" coraz mocniej, i w efekcie tego dochodzi wreszcie
do różnych kontuzji, albo przynajmniej do nokdaunu lub nokautu (jeśli można
tu użyć tych terminów bokserskich).
A sędzia tymczasem udziela ostrzeżeń i upomnień. Dziwne to, bo w trakcie
tych mistrzostw walki sędziowali arbitrzy ITKF klasy międzynarodowej,
najbardziej utytuowani, o najwyższych kwalifikacjach (oczywiście w zakresie
fudokanu) na świecie, a ponadto było ich aż po 6-ciu na planszy, a mimo to
i tak wiele walk kończyło się dogrywkami! Gdzież więc te "ciosy kończące",
czyli skuteczne - "śmiertelne", o których tak wiele mówią i piszą organizatorzy
tych zawodów: Hidetaka Nishiyama i Włodzimierz Kwieciński?
Najczęstszym gestem sędziów w wielu akcjach - "na oko" skutecznych,
był ruch krzyżujących się rąk przed sobą, znaczący, że "nic nie było".
Wiele było też takich przypadków, że publiczność w danej walce widziała
trafienie, a tymczasem sędziowie rzekomo nic nie widzieli i dlatego nie zaliczali
tej techniki. Widownia ryczała więc i gwizdała ze złości. Tak było chociażby
w walce o I miejsce w kumite drużynowym, gdzie dogrywkę z Włochem toczył
E. Daniszewski, jako najlepszy z polskiej drużyny. Sędziował zaś - jako sędzia
główny - nie kto inny, jak sam mistrz M. Kawazoe.
Kilka miesięcy temu widziałem videokasetę z pokazem mistrzów WUKO
w Warszawie. Podobnie jak tutaj, pokazy Japończyków - moim zdaniem - stały
na najwyższym poziomie, i podobnie w rozegranych wówczas zawodach
sportowych między naszymi reprezentantami (grupy shótókan skupionej pod
przewodnictwem W. Antoniaka w Polskim Związku Karate) widać było wiele
spektakularnych technik, które jednak również wywoływały u japońskich
sędziów gest rąk "nic nie było".
Czyli o co tu chodzi? Czy nasi zawodnicy (i innych krajów), szczególnie
w kumite, naprawdę, zarówno w ITKF, jak i w WUKO - rzeczywiście nic nie
umieją, czy też sędziowanie jest wyśrubowane do poziomu przez nich
nieosiągalnego? Jak to jest, że w walkach sportowych wykonują oni dużo
technik, trafiają przeciwników, a sędziom przeszkadzają wysublimowane
niuanse?
Nie chcę przez to powiedzieć, że trzeba obniżać poprzeczkę, żeby
koniecznie ktoś wygrał, ale chodzi o to, że jeśli już organizuje się zawody na
poziomie Mistrzostw Europy, to nie powinno być takiego cyrku w wykonaniu
zawodników i sędziów oraz gwizdów i śmiechu publiczności z takich walk,
tylko poważne ich traktowanie.
A trzeba podkreślić, że obecną na tych zawodach publiczność stanowili
przede wszystkim młodzi ludzie, którzy ćwiczą w różnych polskich sekcjach
fudókan. Jak to więc jest, że taka publiczność widzi skuteczne trafienia,
a sędziowie nie?
Jeszcze raz nasuwa mi się pytanie: po co organizować taką imprezę,
i w ogóle zawody w karate (były to do diabła Mistrzostwa Europy!), jeśli
widzowie po wyjściu z hali są sfrustrowani i rozczarowani partackim
sędziowaniem wielu walk, jak też nader licznymi kontuzjami i stłuczkami
u wielu zawodników? Jako lekarz z zawodu jestem tą sytuacją tym bardziej
zaniepokojony.
Na podstawie owych obserwacji i przemyśleń dochodzę do wniosku, że
wszelkie współzawodnictwo w karate, jak też wyśrubowywanie go rzekomo
na najwyższy poziom, wyzwala u walczących zawodników coraz większą
agresję i powoduje utratę zdrowia na skutek kontuzji. Nawet zawody w kata
niosą negatywne następstwa dla zdrowia, gdyż zawodnicy - chcąc za wszelką
cenę zająć pierwsze miejsce - trenują wcześniej niemal do upadłego, żywiąc się
"tucznymi odżywkami i wykańczając swój organizm przetrenowaniem.
Dotyczy to nie tylko mężczyzn, ale nawet kobiet, które przygotowując się
do zawodów "zarzynają" swoje organizmy. Przykład takiego postępowania
dała również, wywodząca się z Białegostoku, trzyosobowa polska drużyna
kobiet, która na tych mistrzostwach zdobyła brązowy medal. Świadczą o tym
słowa ich trenera, Waldemara Jaworowskiego, podane w artykule "Medal za
własne pieniądze" (białostocka "Gazeta Współczesna" z 27 maja 1992 r.):
"Do Mistrzostw Europy przygotowywaliśmy się długo. Za wszystko
musieliśmy płacić własnymi pieniędzmi. Nie są to małe kwoty. Zawodniczki
jeździły na zgrupowania do Niemiec i Belgii (...).
- Jak wyglądał trening przed imprezą?
- Dziewczęta ćwiczyły po sześć godzin dziennie. Kiedy nie ma startów
trenują mniej".
A przecież karate - moim zdaniem jako lekarza - powinno służyć doskona­
leniu duchowemu i fizycznemu ćwiczących, a nie ich samozniszczeniu!
Nie bez przyczyny więc założyciel stylu shótókan, Funakoshi Gichin, za
którego spadkobiercę uważa się przywódca "karate tradycyjnego" H. Nishiyama, był zdecydowanym wrogiem jakichkolwiek zawodów spor­
towych. Zresztą wszyscy starzy mistrzowie ćwiczyli karate-dó nie mniej
starannie, jak dzisiejsi, a jednak zawody sportowe i sztuczne porównywanie na
nich swoich umiejętności nie były im przecież wcale potrzebne.
Realność zagrożenia w codzienym życiu wymuszała u nich skuteczność
technik karate w walce realnej, o ile oczywiście do niej dochodziło. Doskonalo­
no techniki w celu uzyskania skuteczności w walce realnej, czyli dla siebie,
a nie pod kątem popisywania się nimi przed innymi ludźmi na zawodach
sportowych.
Nic więc dziwnego, że jeden ze starych mistrzów japońskich powiedział, że
człowiek walczący na sportowych zawodach karate przypomina mu silną,
zręczną małpę, ale to przecież wcale nie świadczy, że silna małpa jest
mądrzejsza od człowieka!
Dziwi mnie, że H. Nishiyama 9 dan w wywiadzie (zamieszczonym
w "Świecie Karate" nr 3, w artykule "Światło tradycji") z jednej strony
przedstawia siebie jako praktycznie jedynego kontynuatora drogi mistrza
Gichina Funakoshi, a z drugiej mówi, że w karate tradycyjnym zawody są
koniecznością, a "ich celem jest doskonalenie uczestników, wszystkich
uczestników, nie wyłączając sędziów".
Przykro mi bardzo, ale tego "doskonalenia się" na Mistrzostwach Europy,
pomimo moich bardzo usilnych starań, nie mogłem niestety zobaczyć.
Mistrz H. Nishiyama w tym samym wywiadzie przeciwstawia "dosko­
nalącym zawodom" karate tradycyjnego - "zwykłe zawody" tzw. sportowego
karate, będącego podobno - jego zdaniem - przeciwieństwem karate tradycyj­
nego. Mistrz Nishiyama mówi:
"Ta forma karate nazwanego »Open« sprowadza się wyłącznie do za­
wodów, pokazów, w których istotną rolę - jak w boksie - odgrywają nagrody
i pieniądze. Obok tego wypaczonego karate istnieje karate tradycyjne. Dyscyp­
lina skierowana na doskonalenie wewnętrzne, samoobronę, w stosowaniu
której istotny jest jeden cios, tylko jeden, ale tak skuteczny, by zniweczyć atak
potencjalnego przeciwnika."
Owszem, na oglądanych przeze mnie Mistrzostwach Europy Karate
Tradycyjnego takie ciosy kończyły się dyskwalifikacją lub ostrzeżeniem
zawodników, a jeśli te ciosy były "zbyt ostrożne", żeby partnerowi nie
wyrządzić krzywdy, to po prostu w oczych sędziów nie istniały.
Mistrz Nishiyama stwierdza dalej:
"...reguły walki są pomieszane, pokazy są często na niskim poziomie,
uderzenia i kopnięcia stosowane są w nieładzie, zaś publiczność, w większości
przypadków nie może pojąć, co się dzieje.
Oto dlaczego publiczność na zawodach jest prawie zawsze nieliczna,
a mass media nie interesują się karate."
CZARNY PAS 11
Pokaz
niesamowitego
m i s t r z o s t w a dał w
trakcie
tych z a w o d ó w " g u r u " światow g o karate - tak określa go
K w i e c i ń s k i - Hidetaka Nishiya­
ma ( w ś r o d k u ) w r a z z i n n y m i
m i s t r z a m i j a p o ń s k i m i : H. Shirai
8 dan, M . Kawazoe 7 dan i T.
N a i t o 7 dan. Fakt zaś, że k o ­
piący od t y ł u m i s t r z nie panuje
nad r ę k o m a , zaś u s t a w i e n i e
s t ó p H. N i s h i y a m y jakoś nie ba­
rdzo p r z y p o m i n a pozycję kib a - d a c h i , jest już - przy ich w y ­
sokich s t o p n i a c h - n a p r a w d ę
mało ważną sprawą.
Pod tym względem osobiście zgadzam się z wielkim mistrzem, bo
rzeczywiście zainteresowanie mass mediów Mistrzostwami Europy Karate
Tradycyjnego w Łodzi było nader nikłe, ale publiczność liczna (być może poraź
ostatni), i jak już wspomniałem, nie taka głupia, jeśli chodzi o znajomość
przepisów zawodów karate.
Mistrz Nishiyama w tym samym wywiadzie proponuje także połączenie
WU KO i ITKF, zalecając "organizować zawody odznaczające się dużą powagą,
w których będą brać udział karatecy przygotowani dobrze tak od strony
technicznej, jak i duchowej. Należy wyjaśniać znaczenie technik w karate, żeby
publiczność była w stanie reagować na przebieg zawodów, przeżywać
emocje".
Nasuwa się więc pytanie: w takim razie dlaczego w trakcie tych zawodów
ani on, ani jego polski przedstawiciel W. Kwieciński nie potrafili wyjaśnić
publiczności - składającej się przecież z ich uczniów - znaczenia technik
w karate tak, aby nie wyła ona i nie gwizdała?
Dalej H. Nishiyama stwierdza:
"Adept sztuki walki w karate tradycyjnym poszukuje ciągle doskonalenia
techniczno-duchowego samego siebie, nie ma limitów czy granic do
osiągnięcia, jest nie kończące się doskonalenie. Zawody służą tylko spraw­
dzeniu osiągniętego poziomu, są próbą dla dwóch ćwiczących(...). Tylko
dlatego forma zawodów jest jedną z podstaw działania ITKF(...).
Dla tego, któ więcej ćwiczył, więcej poświęcał czasu i wyrzeczeń dla karate
tradycyjnego - zwycięstwo będzie pewne, zostanie nagrodzony jako najlepszy.
Karateka ITKF biorący udział w zawodach będzie w stanie osobiście ocenić
swój stopień przygotowania na podstawie osiągniętego wyniku, będzie mógł
jeszcze mocniej pracować, żeby się doskonalić i przezwyciężać siebie same­
go."
Ja tymczasem odniosłem wrażenie, że na Mistrzostwach Europy Karate
Tradycyjnego zawodnicy oceniali skuteczność swoich akcji poprawnie, czemu
też dawała wyraz oglądająca ich publiczność, ale sędziowie (wyszkoleni
właśnie przez H. Nishiyamę) - dzięki swojemu brakowi zdecydowania
- w znakomity sposób przeszkadzali temu "nie kończącemu się doskonaleniu".
H. Nishiyama wyraża też żal, że "jedyny problem leży w tym, że karateka
przygotowany w szkole tradycyjnej nie będzie mógł uczestniczyć z powodze­
niem w zawodach karate sportowego i odwrotnie. Techniki i przygotowanie
zawodników jest tu zbyt odmienne".
W takim razie nasuwa się pytanie: to po co on sam proponuje połączenie
WUKO i ITKF, skoro ich przedstawiciele nie mogą uczestniczyć w tych samych
zawodach?
Słowem: połączyć się, ale nadal robić zawody tylko "dla siebie"?
A tak po prostu - po co to wszystko, skoro - jak widać - teoria jeszcze raz
niemal we wszystkim mija się z życiem?
W trakcie opisywanych zawodów odnotowałem też kilka zabawnych
incydentów w wykonaniu mojego byłego przyjaciela (już nim nie jest)
W ł o d z i m i e r z a K w i e c i ń s k i e g o - prezesa Polskiej Federacji Karate Tradycyj­
nego Fudókan (który był spikerem zawodów), świadczących o bardzo
charakterystycznym dla niego sposobie myślenia.
Na przykład w jednej z konkurencji mistrzem Europy został zawodnik polski
- Krzysztof Neugebauer z Kluczborka. Wówczas, po ogłoszeniu wyniku, prezes
Fudokanu - Kwieciński z wielką dumą powiedział przez megafon:
- Czekaliśmy na to aż 21 lat!
Wśród grupy publiczności, rekrutującej się głównie spośród zawodników
fudókan z Gdyni, rozległy się wtedy żywiołowe okrzyki:
- Od jakich 21 lat? Przecież fudókan istnieje dopiero 2 lata!
I w tym właśnie wydawałoby się drobnym wydarzeniu, zawierają się całe
oglądane przeze mnie Mistrzostwa Europy Karate Tradycyjnego, ich atmosfera,
sens oraz reakcje publiczności - złożonej głównie z osób ćwiczących fudókan,
a także nader charakterystyczny sposób myślenia ich "mistrzów".
Andrzej Juśkiewicz
Mistrzostwa Europy Karate Tradycyjnego
i upadek Zakładu Ubezpieczeń " W e s t a "
Zawody fudókan w Łodzi, ochrzczone szumną nazwą Mistrzostwa
Europy Karate Tradycyjnego, Włodzimierz Kwieciński zorganizował
głównie dzięki pieniądzom, które uzyskał z Zakładu Ubezpieczeń
"Westa" S.A. z siedzibą w Łodzi od jej prezesa - senatora Janusza
Baranowskiego.
Już jednak w niedługim czasie po tym fakcie "Westa" upadła, zaś
jej prezes J. Baranowski "zachorował na serce" i podał się do dymisji.
Za prowadzenie nielegalnych praktyk finansowych, wskutek których
swoje pieniądze utraciło kilkaset tysięcy osób, prokuratura wszczęła
postępowanie przeciwko kierownictwu "Westy".
Już jednak w czerwcu 1993 roku Janusz Baranowski został
aresztowany natychmiast po rozwiązaniu przez prezydenta L. Wałęsę
parlamentu, kiedy to stracił on chroniący go przed wymiarem sprawie­
dliwości immunitet senatorski. W areszcie przebywa on do dzisiejszego
dnia.
O sensacyjnych związkach tej sprawy z naszym "bohaterem"
Włodzimierzem Kwiecińskim i Mistrzostwami Europy Karate Tradycyj­
nego napiszemy szerzej w następnym numerze "CzP".
12 CZARNY PAS
Kyokushinkai
D r e w n i a k kopał mnie
w kręgosłup
Elżbieta Łuszczaniec
Ur. 10 sierpnia 1976 w Opolu. Zam. w Opolu. Uczennica Technikum
Budowlanych Materiałów Wiążących w Opolu przy ul. Struga. Od września
1990 do lutego 1992 uczęszczała na treningi kyokushinkai w Opolskim Klubie
Karate Kyokushinkai. Trzykrotnie uczestniczyła w egzaminach na stopnie
w kyokushinkai, które przeprowadzał Andrzej Drewniak z Krakowa.
W trakcie jednego z nich - 8 grudnia 1990 roku w Brzegu Dolnym - kopiąc
ją dwukrotnie od tyłu w kręgosłup, Andrzej Drewniak spowodował u niej ciężki
uraz - przemieszczenie się 11 kręgu lędźwiowego, którego skutki odczuwać
ona będzie do końca życia.
We wrześniu 1990 roku - mając wtedy 14 lat - zapisałam się na treningi
karate w stylu kyokushin, prowadzone przez Opolski Klub Karate Kyokushin­
kai.
Sądziłam wówczs błędnie - podobnie jak inni - że udział w tych treningach
pozwoli mi poprawić zdrowie, sprawność, a także da mi umiejętności, które
mogą przydać się w samoobronie na ulicy. Zresztą zapewniali o tym instruk­
torzy na treningach, którzy ponadto głosili, że styl kyokushin jest najlepszym
stylem walki, zaś jego mistrzowie nie mają sobie równych.
Niestety, w bardzo brutalny sposób przekonałam się, że nie jest to zgodne
z prawdą. Zamiast poprawy stanu swojego zdrowia - dzięki kyokushin
utraciłam je, zaś o mistrzach tego stylu przekonałam się, że faktycznie nie mają
sobie równych, ale bynajmniej nie w zakresie walki z mistrzami innych stylów,
tylko w dziedzinie bicia i kopania swoich nieletnich i bezbronnych uczniów.
Szczególnie odnosi się to do najgłówniejszego mistrza stylu kyokushin i jego
przywódcy w Polsce, Andrzeja Drewniaka z Krakowa, który w ten niegodny
sposób odnosił się także do mnie, 14-letniej wówczas dziewczyny.
Treningi Opolskiego Klubu Karate Kyokushinkai, do którego się zapisałam,
odbywały się w Szkole Podstawowej nr 8 w Opolu, przy ul. Bończyka,
a później w SzP nr 18 przy ul. 1 Maja. Prowadzili je dwaj instruktorzy: Mariusz
Godoś (czarny pas) i Wojciech Radziewicz (zielony pas). Do mojej grupy
przyjęto kilkadziesiąt osób, z czego zdecydowana większość (jak to widać na
załączonych fotografiach) to były dzieci w wieku 7-12 lat. Ja w każdym razie,
mając wtedy 14 lat, należałam w tej grupie wraz z kilkoma koleżankami do
grona stosunkowo najstarszych wiekiem uczniów.
Nadmieniam, że do tej grupy przyjmowano wszystkich chętnych, wymaga­
jąc od nich jedynie uiszczania opłat. Nie wymagano natomiast żadnych badań
lekarskich. Nawet nie było mowy o takich badaniach.
Nie będę opisywać treningów kyokushinkai, w jakich uczestniczyłam
w Opolu. W każdym razie były one prowadzone - jak je obecnie oceniam - na
żenującym poziomie, zaś atmosfera na nich była taka, jak i odnoszenie się
instruktorów do uczniów, których traktowali jak jakieś istoty niższe.
Jednak w tym artykule skupię się tylko na moim pierwszym "spotkaniu"
z Andrzejem Drewniakiem, którego nie zapomnę do końca życia, podobnie jak
dolegliwości, które odczuwam od tamtego "spotkania".
Po kilku miesiącach ćwiczeń nasi instruktorzy postanowili zabrać nas na
egzamin na stopnie, który odbyć się miał w Brzegu Dolnym. Za egzamin ten
każdy zapłacić im musiał poważną sumę. Tłumaczono im jednak, że na ten
egzamin przyjedzie z Krakowa aż sam Andrzej Drewniak, posiadacz najwyż­
szego w Polsce stopnia 4 dan, największy mistrz i przywódca stylu kyokushin
w Polsce. Po takiej propagandzie z Opola wyjechało na ten egzamin około 30
osób w podobnym do mojego wieku.
P r z e d s t a w i a m y a r t y k u ł Elżbiety Łuszczaniec z O p o l a , uczennicy
T e c h n i k u m B u d o w l a n y c h M a t e r i a ł ó w W i ą ż ą c y c h , k t ó r a uczestni­
czyła w t r e n i n g a c h oraz egzaminach na s t o p n i e w s t y l u k y o k u s h i n .
W ich n a s t ę p s t w i e u t r a c i ł a ona z d r o w i e - doznała ciężkiego urazu
kręgosłupa.
Uraz t e n s p o w o d o w a ł osobiście - t o znaczy s w o j ą nogą - sam
p r z y w ó d c a s t y l u k y o k u s h i n , Andrzej D r e w n i a k z K r a k o w a . Podczas
j e d n e g o z e g z a m i n ó w d w u k r o t n i e kopnął on od t y ł u Elżbietę Łusz­
czaniec w kręgosłup.
A r t y k u ł t e n s t a n o w i w a ż n y przyczynek do h i s t o r i i r u c h u daleko­
w s c h o d n i c h sztuk w a l k i w Polsce, p o n i e w a ż poprzez t r a g e d i ę
a u t o r k i n a ś w i e t l a m e t o d y " k a r a t e " , s t o s o w a n e przez Andrzeja Dre­
w n i a k a , oraz ich n a s t ę p s t w a , a pośrednio także m o t y w y j e g o ślachetnego postępowania.
A r t y k u ł t e n a u t o r y z o w a ł y w d n i u 13 października 1993 r o k u
w O p o l u a u t o r k a Elżbieta Łuszczaniec i jej m a t k a J a d w i g a Gier,
w obecności Ryszarda M u r a t - prezesa PFDSzW oraz Eryka M u r l o w skiego - członka zarządu PFDSzW.
Zamieszczone t u f o t o g r a f i e w y k o n a ł Radosław N o w a k podczas
" e g z a m i n u " , p r z e p r o w a d z o n e g o w Opolu przez Andrzeja D r e w n i a k a
w s t y c z n i u 1992 r o k u .
Egzamin odbył się w sobotę rano (początek o godz. 9-tej) 8 grudnia 1990
roku w Brzegu Dolnym. Uczestniczyło w nim około 200 osób z całego Dolnego
Śląska, wśród nich 30 osób z Opola. Byłam jedną z tych osób.
Na egzamin ten rzeczywiście przyjechał sam "mistrz" Andrzej Drewniak.
Ale byłoby lepiej, gdyby się on nie pojawił.
W trakcie tego egzaminu Andrzej Drewniak zachowywał się bowiem nie
jak mistrz karate, który - moim zdaniem - powinien być zrównoważony,
opanowany i odpowiedzialny. Po prostu bił i kopał ćwiczących w różne części
ciała i to bez względu na to, czy był to chłopak, czy dziewczyna. Podkreślam
ponadto, że prawie wszystkie osoby w mojej grupie były małoletnie, przy czym
niektóre z nich miały mniej niż 10 lat.
Takie zachowanie się "mistrza" Andrzeja Drewniaka w stosunku do dzieci
jest co najmniej dziwne. Przecież w niczym mu nie zawiniliśmy. Wręcz
przeciwnie, każdy z nas przyjechał na ten egzamin z podziwu dla jego osoby
i rzekomo niebywałych umiejętności, o których zapewniali nas instruktorzy.
Jednak kiedykowiek Andrzej Drewniak przeprowadzał egzaminy, a w i ­
działam go na nich trzy razy, to zawsze bił i kopał ćwiczących w różne części
ciała. On już ma chyba taką naturę, że kiedy chodzi pomiędzy uczniami, to nie
może się opanować, aby tego lub innego z nich nie kopnąć lub nie uderzyć.
Czyni to podobno dlatego, żenię wykonują oni prawidłowo jakiejś pozycji albo
techniki, ale wydaje mi się, że raczej powinien on uczyć uczniów tych technik,
a nie bić ich i w ten sposób narażać ich na kalectwo.
Zresztą owe egzaminy, które przeprowadzał Andrzej Drewniak, to zwykła
parodia. Zdanie na ten temat mam wyrobione, gdyż uczestniczyłam w nich trzy
razy (na stopnie: 10, 9 i 8 kyu) i za każdym razem powtarzało się to samo.
Na egzaminach tych panuje straszny bałagan, a każdy z ćwiczących robi,
co chce, pomimo tego, że na sali znajduje się cała grupa instruktorów, zaś
Drewniak - który chodzi między ćwiczącymi - stosuje różne dolegliwe kary.
Tymi karami i biciem nie zapewnia jednak porządku na sali, a tylko wprowadza
okropną atmosferę strachu.
Ponadto egzaminy takie odbywają się zawsze według następującego
schematu. Jeśli przy ćwiczeniach ktoś zrobi jakiś błąd, to Drewniak przesuwa
go z dalszego rzędu do pierwszego. Jeżeli zaś osoba ta popełni jeszcze jeden
błąd, to wtedy Drewniak każe mu "pocałować klamkę z tamtej strony drzwi"
(tak mówi), to znaczy usuwa go z sali. Tym natomiast, którzy przetrwają
egzamin przesunięci do pierwszego rzędu, każe pod koniec wykonać karę
w postaci np. podskoków w przysiadzie dookoła sali, nierzadko tyłem, a kiedy
wykonają oni to "ćwiczenie karate", nadaje im stopnie.
Jest to chyba jego ulubiona część egzaminu, gdyż krzyczy wtedy na nich
i popędza ich - bijąc ich swoim pasem, który wtedy zdejmuje. Pamiętać przy
tym trzeba, że do tych najbardziej bitych i poniżanych uczniów należą głównie
CZARNY PAS 13
dzieci najmłodsze wiekiem, gdyż to one właśnie mają największe kłopoty
z przystosowaniem się do wymagań Drewniaka w postaci długotrwałych
i wyczerpujących ćwiczeń, w trakcie których z powodu zmęczenia popełniają
różne błędy. Być może Drewniak postępuje w ten sposób celowo - najpierw
stara się zmęczyć te dzieci wyczerpującymi ćwiczeniami, a potem - kiedy już
zataczają się na nogach - w ramach "łaski" w postaci przyznania stopnia
zmusza ich do kolejnych morderczych ćwiczeń, wrzeszcząc przy tym na nich,
kopiąc je i okładając pasem. Takie postępowanie w stosunku do dzieci, którego
nie muszę nazywać odpowiednim słowem, sprawia mu chyba wyraźną
przyjemność.
Jeśli zaś chodzi o poziom techniczny "mistrza" Drewniaka, to jest on chyba
taki sam, jak jego instruktorów: Godosia i Radziewicza. A o ich przygotowaniu
najlepiej świadczy fakt, że przez okres prawie 2 lat uczęszczania na ich treningi
naprawdę niewiele się nauczyłam.
O tym poziomie świadczy też fakt, że mistrz Drewniak podczas tych
egzaminów nigdy nam nic nie pokazywał. Być może wstydził się swojego
poziomu i dlatego wolał męczyć małoletnich uczniów morderczymi ćwiczenia­
mi i bić ich niby za karę. Tymczasem wszyscy na tych egzaminach zawsze
oczekiwaliśmy, że tak wielki mistrz powinien nam coś pokazać, na czym
moglibyśmy się wzorować podczas ćwiczeń.
Egzaminy te Drewniak wykorzystywał za to do innych celów, naprawdę
żenujących i niegodnych prawdziwego mistrza karate. Oczerniał on mianowi­
cie innych przedstawicieli sztuk walki. Ale o tym napiszę dalej. Wynika jednak
z tego, że podczas tych egzaminów ma on dużo czasu, który zamiast
przeznaczyć na pokazywanie uczniom swoich mistrzowskich umiejętności,
marnuje na sprawy, które tych uczniów naprawdę mało interesują.
Jak już to przedstawiłam, w trakcie egzaminu w Brzegu Dolnym w dniu
8 grudnia 1990 roku "mistrz" Andrzej Drewniak bił i kopał uczniów w różne
części ciała. Niektórzy po tych uderzeniach zataczali się tylko, ale inni aż
upadali na podłogę. Atmosfera zastraszenia, jaka zapanowała wówczas na sali,
a w naszej grupie były głównie dzieci, jest jednak nie do opisania.
Dokładniej zapamiętałam jeden z takich "mistrzowskich wyczynów"
Drewniaka. Otóż w pewnym momencie kopnął on stojącego niedaleko mnie
chłopaka, który mógł mieć wtedy około 12-13 lat. Chłopak ten, przewracając
się, tak mocno uderzył wówczas głową w podłogę, że aż przestraszyłam się, czy
nie stało mu się coś bardzo poważnego. Po pewny czasie podniósł się, zaczął
płakać i próbował uciekać w kierunku drzwi.
Już w drzwiach sali dogonił go "mistrz" Drewniak, który też chyba
przestraszył się tego, co zrobił, i zaczął głaskać tego chłopaka po głowie
i wmawiać mu, że nic mu się nie stało.
Na tym samym egzaminie Andrzej Drewniak w podobny sposób postąpił
także w stosunku do mnie. Kiedy stałam w pozycji zenkutsu-dachi, podszedł
do mnie od tyłu i dwukrotnie , raz za razem, mocno kopnął mnie w kręgosłup.
Poczułam wtedy bardzo silny ból i straciłam równowagę. Aby zupełnie nie
upaść, podparłam się o podłogę ręką. Wówczas Drewniak polecił mi przesunąć
się za karę (ponieważ nie utrzymałam równowagi) do pierwszego rzędu, do
którego przesuwał osoby "podpadnięte".
Obawiając się kolejnych podobnych reakcji Drewniaka, powstrzymując
okropny ból w krzyżu, zdołałam jednak jakoś dotrwać do końca tego
"egzaminu". W rezultacie tego "mistrz" Drewniak nadał mi w kyokushinkai
najniższy stopień 10 kyu.
Ale od dnia tego egzaminu bóle krzyża zaczęły nasilać się. Nic w tym zresztą
dziwnego, gdyż jak się potem okazało, kopnięcia Drewniaka spowodowały
u mnie poważny uraz kręgosłupa w postaci przesunięcia 11 kręgu lędź­
wiowego.
Z urazem tym chodziłam bezskutecznie do różnych lekarzy, a nawet do
bioenergoterapeuty. Niestety, bóle te odczuwam w dalszym ciągu. Jest to dla
mnie tym bardziej uciążliwe, że uczęszczam do Technikum Budowlanych
Materiałów Wiążących, w którym wiele czasu trzeba spędzać w laboratorium
w pozycji stojącej.
Z czasem te bóle krzyża zaczęły rozszerzać się na inne części ciała. Ma to
prawdopodobnie związek z tym, że z rdzenia kręgowego biegną nerwy do
innych narządów. Szczególnie odczuwam silne bóle w dolnej części tułowia,
zwłaszcza od tyłu, m.in. nerek oraz wewnętrznych narządów brzucha.
Dolegliwości te nasilały się, a ja jednak nadal - ze strachu i pod presją
instruktorów - uczęszczałam na treningi kyokushinkai. Oczywiście moi in­
struktorzy wiedzieli o tym wypadku i jego następstwach. Usiłowali więc
chronić Drewniaka i przekonywali mnie, że bóle te nie są wcale rezultatem
kopnięć Drewniaka, lecz zwykłego naciągnięcia mięśni. Nakłaniali mnie też,
abym nikomu o nich nie mówiła, zwłaszcza rodzicom. Ztakimi dolegliwościami
jeszcze dwa razy zmuszana byłam do uczestniczenia w "egzaminach", które
przeprowadzał sam "mistrz" Drewniak (na 9 i 8 kyu). Jednak podczas tych
egzaminów, wiedząc już o urazie, jaki mi wyrządził wcześniej, nie dotknął mnie
już więcej.
Dopiero w lutym 1992 roku poznałam innego instruktora, Wiesława
Wawrzyniaka, który prowadził wtedy sekcję kung-fu. Natychmiast zrezyg­
nowałam z uprawiania kyokushinkai i przeniosłam się do nowej sekcji. Poziom
Budująca scena z " e g z a m i n u " na s t o p n i e w k y o k u s h i n k a i , przep­
r o w a d z o n e g o przez D r e w n i a k a w O p o l u w s t y c z n i u 1992 r o k u . Od
p r a w e j a u t o r k a a r t y k u ł u - E. Łuszczaniec. Nieletnie uczestniczki
" e g z a m i n u " p r a w d o p o d o b n i e z a s t a n a w i a j ą się: k o g o za c h w i l ę
kopnie D r e w n i a k ?
karate
kyokushinkai-kan
certificate
d i
T O l kyu
name
f i r s t name
born
dated
A
j
f
Ł U S Z C Z A N I E C
Elżbieta
[
08.10.76
[
GB.12.90
andrzej
drewniak
qualified karate
4df
instructor and
world kyokushinkai
organisation honbu
country representative
in p o l a n d
D r e w n i a k na p e w n o będzie w y p i e r a ł się s w o j e g o b o h a t e r s k i e g o
w y c z y n u w s t o s u n k u do E. Łuszczaniec. Już zresztą t w i e r d z i ł , że nie
zna takiej osoby, ani też nigdy jej w s w o i m s z l a c h e t n y m życiu nie
spotkał. A b y w i ę c obnażyć jego kolejne k ł a m s t w o , p u b l i k u j e m y
c e r t y f i k a t , k t ó r y m osobiście p o t w i e r d z i ł f a k t " p r z e e g z a m i n o w a n i a "
E. Łuszczaniec. O c z y w i ś c i e p o m y l i ł na n i m jej d a t ę u r o d z e n i a , ale t a k i
błąd t e g o " m i s t r z a " przy i n n y c h j e g o w y c z y n a c h p r o p o n u j e m y m u
litościwie wybaczyć.
14 CZARNY PAS
Scena z " e g z a m i n u " na s t o p n i e w k y o k u s h i n k a i , p r z e p r o w a d z o n e g o przez Andrzeja D r e w n i a k a w Opolu - Szkoła P o d s t a w o w a nr 18 przy ul.
1 m a j a . styczeń 1992. W i d a ć t u w y r a ź n i e , że niemal wszyscy uczestnicy t y c h " e g z a m i n ó w " t o osoby nieletnie, a t a k i m i ł a t w o jest k i e r o w a ć .
A u t o r k a - E. Łuszczaniec siedzi trzecia od p r a w e j w d r u g i m rzędzie.
Inna scena z powyższego " e g z a m i n u " , p r z e p r o w a d z o n e g o przez D r e w n i a k a . W całej okazałości w i d a ć na niej k w i a t i przyszłość k y o k u s h i n k a i .
Serce D r e w n i a k a raduje się, kiedy ogląda on t a k i e sceny. Będzie b o w i e m k o g o okładać na " e g z a m i n a c h " , a oni jeszcze za t o zapłacą.
CZARNY PAS 15
instruktora byt tu o wiele wyższy, a na treningach ćwiczyło się przede
wszystkim techniki sztuki walki, a nie pompki i inne wyczerpujące ćwiczenia
kulturystyczne, typowe dla kyokushinkai. Ponadto panowała tu nieporów­
nywalnie lepsza atmosfera, to znaczy instruktor - chociaż byt wymagający
- odnosił się do ucznów po ludzku.
Pewnego dnia opowiedziałam instruktorowi Wiesławowi Wawrzyniakowi
0 tym, co działo się na egzaminach kyokushinkai, przeprowadzanych przez
Andrzeja Drewniaka, oraz o tym, że "mistrz" ten kopał mnie w kręgosłup
1 przesunął mi 11 krąg lędźwiowy. W. Wawrzyniak bardzo się wówczas
zdenerwował i oświadczył, że musi coś zrobić, aby zmusić Drewniaka do
zaprzestania stosowania takich metod, które obciążają wszystkie sztuki walki.
Stwierdził, ze skoro Andrzej Drewniak jest takim "mistrzem" karate, który
potrafi bić i kopać małoletnich uczniów, a wśród nich dziewczęta, to wyzwie
go na publiczny pojedynek i za jego pośrednictwem zmusi d o zastanowienia
się nad tym, co on wyczynia.
I rzeczywiście, W. Wawrzyniak ogłosił wyzwanie Drewniaka na pojedynek
w "Gazecie Opolskiej" i w "Czarnym Pasie". Ale, jak wiadomo, "mistrz"
Drewniak nigdy się na taki pojedynek nie stawi. On woli raczej "walczyć" na
egzaminach ze swoimi bezbronnymi uczniami, jak na przykład ze mną,
i uszkadzać im zdrowie. Bez zdziwienia obserwowałam więc jego żenujące
działania, zmierzające do uniknięcia tego pojedynku, które były publikowane
w prasie (opolskiej oraz w "Czarnym Pasie").
Jak słyszałam od moich koleżanek, które nadal uczęszczają na treningi
kyokushinkai, na ostatnim egzaminie na stopnie "mistrz" Drewniak wygłosił
wykład, podczas którego w oczach wszystkich obecnych, głównie dzieci,
oczerniał Wiesława Wawrzyniaka i wypowiadał na niego różne nieładne
rzeczy.
Siebie natomiast Drewniak przedstawiał w korzystnym świetle w związku
z tym sławnym pojedynkiem. Tłumaczył na przykład, że do jego pojedynku z W.
Wawrzyniakiem nie doszło, ponieważ ten jakoby przeprosił go na piśmie, co
jest - jak twierdzi Wawrzyniak - nieprawdą. W tej sytuacji Drewniak ogłosił się
"zwycięzcą" w tym pojedynku. Takie postępowanie wymownie świadczy
o postawie moralnej "mistrza" Drewniaka.
Niewykluczone, że niebawem Drewniak będzie w podobny sposób mnie
oczerniał. Znając go już dobrze, wcale bym się temu nie dziwiła. Zreztą wiele
faktów wskazuje an to, że "mistrz" ten już się mnie poważnie boi, to znaczy
obawia się nagłośnienia tej sprawy i jej ewentualnego zakończenia w sądzie.
W czerwcu 1992 roku, a więc pół roku po tym, jak zrezygnowałam
z uprawiania kyokushinkai, aż trzykrotnie odwiedzali mnie w domu jego
opolscy przedstawiciele - instruktorzy: Radziewicz i Godoś. Prośbami i groź­
bami, m.in. w obecności mojej matki próbowali nakłonić mnie wówczas do
podpisania przygotowanego wcześniej (pewnie przez Drewniaka) na maszy­
nie oświadczenia, że nie będę oskarżać Drewniaka o spowodowanie urazu i że
nie będę w tej sprawie zeznawać przed sądem. Nie wiem, czy takie nakłaniane
nie jest w świetle przepisów karalne.
W tej sytuacji, za pośrednictwem Wiesława Wawrzyniaka, skontaktowa­
łam się z Ryszardem Murat - prezesem Polskiej Federacji Dalekowschodnich
Sztuk Walki. Na spotkaniu w Opolu, w którym uczestniczył także W.
Wawrzyniak, postanowiliśmy wspólnie skierować do Prokuratury zawiado­
mienie o przestępstwie, którego dopuścił się wobec mnie Andrzej Drewniak.
Przed sądem (niezależnie od sprawy karnej) domagać się będę od Andrzeja
Drewniaka stosownego zadośćuczynienia za wyrządzoną mi krzywdę i kalect­
wo, które spowodował swoim nieobliczalnym postępowaniem.
Uważam też, że choćby tylko na podstawie mojego przypadku sąd
powinien zakazać Drewniakowi wykonywania zawodu instruktora karate,
gdyż swoim niegodnym postępowaniem stwarza on niebezpieczeństwo dla
zdrowia, a nawet życia swoich ucniów, głównie małoletnich. Przecież instruk­
tor karate powinien być człowiekiem normalnym, opanowanym, zrównoważo­
nym i odpowiedzialnym oraz stanowić pod tym względem wzór do na­
śladowania dla swoich uczniów.
Tymczasem Andrzej Drewniak takim instruktorem na pewno nie jest.
Elżbieta Łuszczaniec
Oyama Karate
P o s t ę p o w a n i e karne
przeciwko Drewniakowi
I n f o r m u j e m y uprzejmie, że w związku
z o p i s a n y m brutalnym p o b i c i e m nieletniej
Elżbiety Łuszczaniec p r z e c i w k o " m i s t r z o w i "
A n d r z e j o w i D r e w n i a k o w i prokuratura p r o ­
w a d z i już p o s t ę p o w a n i e karne.
Zarzuca mu się przestępstwa z art.155 §2
kk, art.160 §2 kk i i n n y c h .
A r t . 1 5 5 §2 kodeksu karnego m ó w i : " K t o
p o w o d u j e ciężkie k a l e c t w o , ciężką c h o r o b ę
nieuleczalną lub d ł u g o t r w a ł ą , c h o r o b ę za­
zwyczaj zagrażającą życiu, trwałą c a ł k o w i t ą
lub znaczną niezdolność d o pracy w z a w o ­
dzie itp., podlega karze p o z b a w i e n i a w o l n o ­
ści o d roku d o lat 1 0 " .
A r t . 1 6 0 §2 kodeksu karnego m ó w i : " J e ­
żeli sprawca ma o b o w i ą z e k troszczenia się
o osobę narażoną na niebezpieczeństwo,
podlega karze pozbawienia w o l n o ś c i o d
6 miesięcy do lat 5 " .
Sprawę tę (i wiele i n n y c h z w i ą z a n y c h
z " m i s t r z e m " D r e w n i a k i e m ) będziemy przy­
bliżać Czytelnikom w kolejnych numerach
"CzP".
Będziemy też pisać o postępach w sensa­
c y j n y m procesie: D r e w n i a k - Murat, który
w s t ę p n i e przedstawiliśmy już w " C z P " nr 9,
na s. 18.
W "CzP" nr 9, na s. 6-9, szczegółowo poinformowaliśmy Czytelników o pojawieniu się
w Polsce nowego stylu: oyama karate, przedstawiając ten styl i jego głównych mistrzów.
Styl ten założony został przez mistrza Oyama S h i g e r u 9 dan, który obecnie mieszka w USA.
Oyama Shigeru był przez długie lata najbardziej znanym na świecie instruktorem stylu kyokushin
i zastępcą założyciela tego stylu, Masutatsu Oyama. Wysoką pozycję w tym stylu zajmował także
brat Shigeru, Yasuhiko Oyama 8 dan, a także japoński mistrz Miyuki Miura 7 dan.
W połowie lat 80-tych ci trzej najwybitniejsi instruktorzy kyokushin doszli do wniosku, że
w stylu tym nagromadziło się już za wiele nieprawidłowości, które powodują jego staczanie się
w kierunku całkowitego rozkładu. Do nieprawidłowości tych zaliczyli oni błędne metody
szkoleniowe stylu kyokushin, które mają niewiele wspólnego z prawdziwą sztuką karate, a także
błędne zasady rozgrywania zawodów sportowych, jak również nieprawidłowe stosunki między­
ludzkie, wynikające z anachronicznego, feudalnego stosunku założyciela tego stylu Masutatsu
Oyamy do instruktorów kyokushin, zaś instruktorów - do uczniów.
W tej sytuacji, nie mogąc się pogodzić z panującymi w stylu kyokushin wypaczeniami, za
które odpowiedzialnym czynili Masutatsu Oyama, postanowili oni porzucić ten styl i założyć
kolejny, który nazwali: o y a m a karate - od nazwiska mistrza Shigeru Oyama.
Przy okazji podać zaś należy sensacyjną wiadomość, że założyciel stylu kyokushin Masutatsu
Oyama został - jako emigrant z Korei - adoptowany przez rodziców Shigeru i Yasuhiko Oyama,
którzy pozwolili mu w związku z tym używać nazwiska Oyama. Ostatnio jednak, w związku
z przedstawianymi wydarzeniami rodzina Oyama usunęła go ze swego składu oraz zerwała
wszelkie stosunki z tym "mistrzem".
Wypaczenia w stylu kyokushin występują jednak nie tylko w Japonii, lecz na całym świecie.
W związku z tym do stylu oyama karate w krótkim okresie przystąpiła ogromna liczba
instruktorów z całego świata, którzy porzucili styl kyokushin. W Europie centrum oyama karate
mieści się w Holandii.
Styl oyama karate pojawił się także w Polsce, wywołując uzasadnione zainteresowanie
w środowisku instruktorów kyokushin. Na czele tego stylu stanął tu znany mistrz Jan Dyduch
3 dan z Krakowa, który przez niemal 15 lat był najbliższym współpracownikiem przywódcy stylu
kyokushin w Polsce - Andrzeja Drewniaka. Do stylu oyama karate przystąpiła już wielka liczba
polskich instruktorów kyokushin, zaś największe ośrodki tego stylu znajdują się w Krakowie,
Białymstoku, Warszawie, Lublinie, Wrocławiu, Rzeszowie, Przemyślu, Raciborzu, Jeleniej Górze
i w wielu innych miastach.
W celach nawiązywania kontaktów podajemy adres nowej organizacji:
S t o w a r z y s z e n i e Oyama Karate w Polsce
31 -922 Kraków, os. Stalowe 16 b, I p.
tel. 43-50-83, kierunkowy 0-12
Z oczywistych powodów styl oyama karate próbuje zwalczać przywódca stylu kyokushin
- Andrzej Drewniak, stosując przy tym właściwe mu brzydkie i nieskuteczne metody. Szerzej
napiszemy o tym jednak w kolejnych numerach "CzP".
16 CZARNY PAS
Nowy styl: Seitedo
Polskie C e n t r u m
SEITEDO KARATE
B o g d a n Czapla
4 dan
Uf. w 1952 r. w Wadowicach; wykszt. średnie; zam. w Wadowicach. Od roku 1976
uprawiał karate kyokushinkai, początkowo w Ognisku TKKF - "Samuraj" w Bielsku-Białej,
następnie w Ognisku TKKF - "Zen" w Wadowicach. Od 1980 roku instruktor kyokushinkai
i kierownik Ośrodka Kyokushinkai w Wadowicach. Zorganizował wiele imprez kyokushin­
kai, w tym szereg turniejów o zasięgu ogólnopolskim pod nazwą "Puchar Beskidów", które
cieszyły się dużą popularnością w środowisku kyokushinkai. W kyokushinkai posiada
stopień 1 kyu.
W 1988 roku, widząc wiele nieprawidłowości i tracąc motywację do dalszych
bezsensownych treningów w tym stylu, odszedł z kyokushinkai. Przebywając następnie
w Austrii poznał inne style karate, jak; gosoku-ryu, seitedo, shizen-ryu, a także ju-jitsu.
Praktykował te systemy zdobywając stopień mistrzowski.
W 1990 roku nawiązał kontakt z dr Jossifem Linderem 8 dan, reprezentującym
organizację IOMAU (International Okinawan Martial Arts Union). We współpracy z nim
zaczął praktykować systemy juko-kai/seidokan. Następnie otrzymał od J. Lindera nomina­
cję na stopień 1 dan, a później 3 dan. Równocześnie, obok Ryszarda Króla z Bielska-Białej,
został mianowany koordynatorem w Polsce organizacji IOMAU.
W czerwcu 1993 roku wziął udział w seminarium stylu seitedo, które prowadził w USA
założyciel tego stylu E. Badiang 7 dan. Mistrz ten - w uznaniu jego wysokich umiejętności
- nadał mu w seitedo stopień 4 dan i mianował go oficjalnym reprezentantem swojego stylu
na Europę (Europejskim Dyrektorem).
Po powrocie do Polski zorganizował Europejską Kwaterę Główną stylu seitedo
w Wadowicach oraz polską organizację tego stylu, która przyjęła nazwę: Polskie Centrum
Seitedo Karate. W Centrum tym objął on funkcję przewodniczącego i głównego mistrza.
Organizacja ta wchodzi w skład Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki, zaś
Bogdan Czapla od stycznia 1993 roku pełni funkcję wiceprezesa tej federacji.
Polskie C e n t r u m Seitedo Karate
W ostatnim okresie powstała kolejna organizacja dalekowschodnich sztuk
walki. Przyjęła ona nazwę: Polskie C e n t r u m Seitedo Karate. Jej siedziba
mieści się w Wadowicach w woj. bielsko-bialskim.
Organizację tę założył znany instruktarz Wadowic, Bogdan Czapla 4 dan.
Głównym ośrodkiem nowej organizacji jest jego prywatna Szkoła Azjatyc­
k i c h Sztuk W a l k i w Wadowicach. Obecnie skupia ona już 15 ośrodków
z terenu całego kraju. Wśród nich coraz większe znaczenie uzyskuje bardzo
prężny ośrodek w Krakowie.
R o d o w ó d n o w e j organizacji
Bogdan Czapla z Wadowic jest instruktorem znanym z prowadzenia od
kilkunastu lat energicznej działalności, już od dawna wykraczającej poza
obszar woj. bielsko-bialskiego.
Początkowo był aktywnym instruktorem stylu kyokushin i kierownikiem
ośrodka kyokushinkai w Wadowicach. W ramach tego stylu organizował też
wiele imprez, m.in. głośne Turnieje o Puchar Beskidów. W 1988 roku, widząc
wiele nieprawidłowości w kyokushin odszedł od tego stylu wraz ze wszystkimi
swoimi uczniami i zajął się praktykowaniem szeregu różnych systemów sztuki
walki.
Następnie, w 1990 roku nawiązał kontakt z przedstawicielem systemów
j u k o - k a i / s e i d o k a n , dr J o s s i f e m Linderem 8 dan z Moskwy, reprezentan­
tem organizacji IOMAU (International Okinawan Martial Arts Union). W1991
roku uzyskał od J . Lindera stopień mistrzowski 3 dan i został (obok dr
Krzysztofa Kondratowicza z Warszawy i Ryszarda Króla z Bielska-Białej)
mianowany oficjalnym koordynatorem organizacji IOMAU w Polsce.
J. Linder 8 dan i B. Czapla 3 dan
podczas w a l k i t r e n i n g o w e j .
Organizację I O M A U (ang. I n t e r n a t i o n a l O k i n a w a n M a r t i a l A r t s
U n i o n ) założył dr Rod Sacharnoski, zamieszkały w Dallas (USA). Pełni on
w niej funkcję prezydenta, zaś jego żona M a r y funkcję wiceprezydenta.
Organizacja IOMAU zrzesza trzy organizacje: J u k o - k a i z USA, na której czele
stoi R. Sacharnoski, Seidokan z wyspy Okinawa, na której czele stoi mistrz
Shian Toma i Kenshinkan, również z wyspy Okinawa, na której czele stoi
mistrz Fusei Kise. Każdy z wymienionych mistrzów posiada w swojej or­
ganizacji (stylu) najwyższy stopień 10 dan.
Do niedawna przedstawicielem organizacji IOMAU (prezydentem) na
Europę był wspomniany dr Jossif Linder z Moskwy, posiadacz stopnia 8 dan.
W 1993 roku został on jednak - na wniosek dr K. Kondratowicza - odwołany
z tej funkcji przez R. Sacharnoskiego.
Pod koniec 1992 roku B. Czapla zorganizował nową organizację daleko­
wschodnich sztuk walki pod nazwą: Polskie Centrum Okinawskich Sztuk
Walki Juko-Kai/Seidokan, w ramach której zrzeszyło się kilkanaście ośrodków
z całego kraju.
Po nawiązaniu kontaktu z prezesem PFDSzW, Ryszardem M u r a t , na
wniosek B. Czapli organizacja ta na zebraniu Zarządu federacji w Warszawie
w dniu 10 stycznia 1993 roku weszła w skład Polskiej Federacji Daleko­
wschodnich Sztuk Walki. Na zebraniu tym Bogdan Czapla wybrany też został
w i c e p r e z e s e m federacji, co stanowi uhonorowanie jego dotychczasowej
pracy organizacyjnej i szkoleniowej. Ponadto Zarząd federacji, składający się
z mistrzów różnych systemów, zatwierdził posiadany przez niego wówczas
stopień 3 dan.
CZARNY PAS 17
S e m i n a r i u m w W a d o w i c a c h , c z e r w i e c 1992 r.
S t o j ą o d l e w e j : d r u g i - Tadeusz Chodaczek 1 dan z Opola, t r z e c i - Bogdan Czapla 3 dan z W a d o w i c , c z w a r t y - Josif Linder 8 dan z M o s k w y , piąty - Kornel W r o n a 1 dan
z A n d r y c h o w a , szósty - A n t o n Larin 2 dan z M o s k w y . Siedzą od l e w e j : A n d r z e j Kobiałko 2 dan j u d o z Dęblina, Aleksander Gołuszka 1 d a n z Suchej Beskidzkiej, Jacek
Kasperek 1 kyu z W a d o w i c .
Jednak w międzyczasie, na wniosek złożony przez dr K. Kondratowicza,
dotychczasowy prezydent IOMAU na Europę - dr J. Linder został przez
prezydenta IOMAU - dr R. Sacharnoskiego odwołany z tej funkcji. Równo­
cześnie dr R. Sacharnoski odwołał z funkcji koordynatorów organizacji
IOMAU w Polsce Bogdana Czaplę i Ryszarda Króla.
W tej sytuacji Bogdan Czapla pojechał w czerwcu 1993 roku do USA na
spotkanie z dr R. Sacharnoskim w celu wyjaśnienia tych złożonych kwestii. Do
spotkania tego nie doszło, ale przebywając w USA Bogdan Czapla miał
możliwość uczestniczenia w seminarium, które prowadził mistrz Eddie Badiang z Hawajów, założyciel nowego stylu karate pod nazwą seitedo. Kontakt
z tym mistrzem B. Czapla utrzymywał już jednak wcześniej, od 1989 roku.
dla siebie warunki. Przyczyną tej sytuacji jest nie tylko fakt, ze przywódca stylu
seitedo w Polsce - Bogdan Czapla był przez wiele lat instruktorem kyokushin,
w związku z czym przedstawicielom tego stylu łatwo jest znaleźć z nim
wspólny język.
Decyduje o tym również fakt, że styl seitedo jest także pod względem
technicznym bardzo podobny do stylu k y o k u s h i n , oczywiście z pominięciem
wielu metod brutalizujących trening. Również zawody, organizowane w stylu
seitedo, są rozgrywane niemal według tych samych zasad, jakie panują w stylu
kyokushin.
Redakcja
E d w a r d J. Badiang mieszka na Hawajach i przez wiele lat był uczniem
japońskiego mistrza Kubota Takayuki, który założył w USA nowy styl karate
pod nazwą g o s o k u - r y u . W stylu tym E. Badiang uzyskał stopień 6 dan
i prowadził zajęcia szkoleniowe na Hawajach. W międzyczasie wielokrotnie
startował w różnych zawodach sportowych, odnosząc na nich sukcesy
zarówno w walce, jak i w kata.
W 1 9 8 9 roku E. Badiang, bazując na swoich klubach na Hawajach, założył
nowy styl karate, który nazwał seitedo. Posiada w nim obecnie stopień 7 dan.
Równocześnie założył organizację tego stylu pod nazwą I.S.K.A. (International
Seitedo Karate Association), w której pełni funkcje prezydenta i równocześnie
dyrektora oraz szefa instruktorów.
Podczas wspomnianego seminarium w USA E. Badiang nadał Bogdanowi
Czapli - w uznaniu jego umiejętności - stopień mistrzowski 4 dan w seitedo,
a także mianował go oficjalnym reprezentantem swojego stylu w całej Europie
(Europejskim Dyrektorem I.S.K.A.).
W tej sytuacji Bogdan Czapla po powrocie do Polski zrezygnował
z praktykowania juko-kai/seidokan i zajął się już wyłącznie stylem seitedo.
Posiadając upoważnienie E. Badianga sprawnie zorganizował w Wadowicach
Europejską Kwaterę Główną organizacji I.S.K.A. (International Seitedo Karate
Association), której angielska nazwa brzmi: European Administrative Hombu
HEADOUATERS I.S.K.A.
'.5.KA
January 01, 1993
Bo I t kno«n, that Sanaal Bogdan C i a p l a of Poland, has baon Appointod
ae the O f f i c l a l luropaan Raproeantatlve f o r trte I n t e r n a t i o n a l Seitodo
Karat* Asaoclatlon.
P u r t h a r a o r a , Sanaa,
as tha a c t l n g Ch:
Karata througfioj'
'the
. Braneh of
Eer.sei C s a p l a ' i
I.S.K.A.
Następnie istniejącą już organizację pod nazwą: Polskie Centrum Okinawskich Sztuk Walki Juko-Kai/Seidokan B. Czapla przekształcił w organizację
pod nazwą: Polskie C e n t r u m Seitedo Karate. Powyższą zmianę nazwy tej
organizacji zatwierdził - na wniosek B. Czapli - Zarząd Polskiej Federacji
Dalekowschodnich Sztuk Walki na zebraniu w Warszawie w dniu 24 paździer­
nika 1993 roku.
Organizacja ta: Polskie C e n t r u m S e i t e d o Karate, pomimo krótkiego
okresu działalności, odnotowała już znaczące sukcesy. Najlepiej świadczy
o tym fakt, że zrzesza ona obecnie już 15 ośrodków z terenu całego kraju. Do
nowej organizacji ciągle zgłaszają się też kolejni instruktorzy różnych sys­
temów: jiu-jitsu, shorin-ryu, shótókan, a zwłaszcza kyokushin.
Szczególnie ci ostatni - przedstawiciele stylu k y o k u s h i n (zarówno
instruktorzy, jak i zawodnicy) mogą w stylu seitedo znaleźć bardzo dogodne
Pismo, w k t ó r y m E. Badiang m i a n u j e B. Czaplę
o f i c j a l n y m r e p r e z e n t a n t e m organizacji I.S.K.A. na Europę.
18 CZARNY PAS
P r o g r a m r o z w o j u Seitedo Karate
w Polsce
Międzynarodowa organizacja International Seitedo Karate Association
powstała w 1988 roku, jej założycielami są mistrzowie pochodzenia japońs­
kiego, praktykujący w USA, oraz Amerykanie. Na czele organizacji stoi shihan
Eddie Badiang, posiadający stopień 7 dan, wielokrotny mistrz karate USA,
znany także w Japonii i w Europie.
Seitedo Karate jest systemem, w którym ogromne znaczenie ma tradycja,
estyma, charyzma, aspekty filozoficzne, medytacja i religia. Najważniejszy jest
tak zwany w środowisku karate trening ducha, panowanie umysłu nad ciałem.
Dopiero w dalszej kolejności nacisk kładzie się na doskonałość fizyczną, to
znaczy opanowanie fizycznego aspektu walki.
Nasz Mistrz porównuje to do takiego prostego przykładu: jeżeli dziecko
w szkole nauczy się na pamięć wiersza i musi go zarecytować przed
publicznością, to często trema, zdenerwowanie nie pozwala powiedzieć go
prawidłowo, nawet jeżeli dziecko opanowało tekst w formie doskonałej. To
samo odnosi się do karate. Nawet dobrze wyszkolony pod względem
technicznym zawodnik bez opanowania swojej psychiki nie jest w stanie
stawić czoła zawodnikowi podobnie wyszkolonemu technicznie, ale panują­
cemu nad swoją psychiką. Dlatego zagadnienia psychiki, koncentracji, medy­
tacji w seitedo są na pierwszym miejscu. Oczywiście wyszkolenie techniczne
jest nie mniej ważne i te dwa aspekty: psychika i technika muszą iść w parze,
stanowić jedność. To dopiero stanowi opanowanie karate jako sztuki walki.
Wojownicy, którzy osiągną wysoki poziom wyszkolenia w sztuce walki,
mogą brać udział w zawodach sportowych. Praktykowanie karate jako
dyscypliny sportowej jest równie ważne, chociaż nie najważniejsze. Sport
stymuluje rozwój każdej dyscypliny, wystarczy nadmienić, że gdyby nie sport,
to być może do dzisiaj jeździlibyśmy na drewnianych nartach lub poruszali się
samochodami o rozwiązaniach technicznych sprzed stu lat. Także i w sportach
walki rywalizacja na turniejach daje możliwość porównania metod walki
różnych zawodników, szukania nowych rozwiązań technicznych i taktycz­
nych. Turnieje są także miejscem spotkań trenerów i zawodników, platformą
wymiany doświadczeń, zawiązywania się nowych znajomości czy przyjaźni.
Dlatego International Seitedo Karate Association traktuje rywalizację spor­
tową jako integralną i ważną część szkolenia i praktykowania naszego
systemu.
Walka w naszym systemie jest szybka i precyzyjna, z kontrolowanym
kontaktem uderzeń. Można ją obrazowo przedstawić w bardzo uproszczony
sposób jako połączenie szybkości i precyzji shotokan oraz twardości goju-ryu.
Podajemy dla przykładu te dwa style, ponieważ są one w Polsce znane, ale
pragniemy wyraźnie zaznaczyć, że seitedo nie jest b y n a j m n i e j połącze­
niem t y c h d w u s y s t e m ó w , seitedo jest t o zupełnie n o w y , s p e c y f i c z n y
system w a l k i k a r a t e !
W ośrodku karate w Wadowicach od wielu lat prowadzone są szkolenia
z zakresu różnych sztuk walki. Wykwalifikowani instruktorzy prowadzili
treningi kilku odmian karate, kung-fu, ju-jitsu. Treningi prowadzone były
w wielu grupach. Jednym z systemów, z którym wiążemy duże nadzieje, jest
właśnie seitedo.
Po raz pierwszy zetknęliśmy się z seitedo w 1989 roku podczas pobytu
w Austrii. Założenia filozoficzne, jak i nie spotykana w innych systemach
dynamiczna, finezyjna kontaktowa walka, a także dogodne warunki pracy,
jakie stwarza Międzynarodowa Organizacja Seitedo spowodowały, że zdecy­
dowaliśmy się na praktykowanie tego systemu. Z rejestracją seitedo w Polsce
musieliśmy jednak poczekać do czasu nawiązania osobistego kontaktu z Głó­
wnym Mistrzem Shihanem E. Badiangiem. Ponieważ I.S.K.A. należy do jednej
z ekskluzywnych organizacji karate na świecie, uzyskanie członkostwa nie było
łatwe i musiało być poprzedzone cyklem szkoleń, których finałem był udział
w szkoleniach w USA. Potych4-rech latach starań uzyskaliśmy w końcu pełne
członkostwo I.S.K.A., a wysoka ocena naszej pracy spowodowała, że uzys­
kaliśmy przedstawicielstwo tej organizacji na Europę.
International Seitedo Karate Association stawia przed nami następujące
cele:
1. wyszkolić wojowników do poziomu prawdziwego mistrzostwa w sztuce
walki karate,
2. przygotować zawodników do udziału w turniejach, organizować zawody
w Polsce, brać udział w turniejach międzynarodowych,
3. zachowywać tradycję, dyscyplinę i charyzmę typową dla sztuk walki.
Metody:
1. W okresie wiosennym 1993 roku Polska Federacja Dalekowschodnich
Sztuk Walki w Warszawie przeprowadziła dla naszych kandydatów kurs
instruktorów - część ogólną.
2.
Na przełomie września i października 1993 roku Polska Federacja Daleko­
wschodnich Sztuk Walki przeprowadziła z kolei dla naszych kandydatów
część specjalistyczną kursu instruktorskiego, m.in. ze specjalnością seite­
do. Takie kursy instruktorskie PFDSzW będzie dla naszego centrum
organizować corocznie. Kursy instruktorskie pozwolą naszym zawod­
nikom, posiadającym już wysokie stopnie, na uzyskanie uprawnień in­
struktorskich, a to umożliwi następnie powstanie nowych ośrodków
seitedo w Polsce.
3.
Począwszy od września 1993 roku instruktorzy i zawodnicy odbywają
szkolenia specjalistyczne w naszym centralnym ośrodku w Wadowicach
oraz w innych miastach Polski. Także w każdy ostatni piątek i sobotę
miesiąca w Wadowicach odbywają się szkolenia dla trenerów i zawod­
ników ze wszystkich ośrodków w Polsce. Program szkolenia przewiduje
doskonalenie technik, elementów walki, kata oraz walki turniejowej i zasad
sędziowania.
4.
Pierwszy etap szkolenia zostanie zakończony w grudniu 1993 roku.
Zostaną wtedy przeprowadzone weryfikacje stopni, nadanych przez inne
organizacje, a następnie w styczniu 1994 roku odbędzie się sesja eg­
zaminacyjna we wszystkich ośrodkach w Polsce.
5. W lutym 1994 roku planowane jest kilkudniowe zgrupowanie szkolenio­
we, którego głównym celem będzie przygotowanie zawodników do
zawodów. Na zakończenie tego zgrupowania odbędzie się Ogólnopolski
Turniej Seitedo Karate.
6. Od marca do maja 1994 roku odbywać się będą turnieje okręgowe, tak aby
przygotować zawodników do Ogólnopolskiego Turnieju "Puchar Bes­
kidów", który odbędzie się w czerwcu 1994 roku.
7. W lipcu 1994 roku odbędzie się obóz letni, który zakończy sezon
szkoleniowy 1993/1994.
8. We wrześniu 1994 roku zapoczątkowany zostanie podobny cykl trenin­
gowy, którego finałem ma być przygotowanie zawodników do Mistrzostw
Świata w Seitedo Karate. Mistrzostwa te zaplanowane są na 1995 rok
i mają odbyć się w USA.
Zasady p r z y z n a w a n i a nagród i p r e m i i
dlaMrenerów i zawodników
Wyszkolenie zawodnika do poziomu pozwalającego mu wziąć udział
w zawodach trwa od około 3 do 5 lat. Przez ten czas zawodnik ponosi pewne
koszty związane ze szkoleniem. Jest to praca ciężka, jak w każdej dyscyplinie
sportowej, zarówno dla trenerów, jak i dla zawodników.
Po wyszkoleniu zawodnicy pracują już dla dobra organizacji, jaką re­
prezentują, zdobywając medale i inne trofea. One przecież w pewnym sensie
tworzą obraz organizacji. Dlatego od tego momentu organizacja powinna
rekompensować trenerom i zawodnikom wcześniej włożony w ich pracę
wysiłek i koszty.
I.S.K.A. jest pierwszą organizacją w Polsce, która tak właśnie traktuje
swoich trenerów i zawodników. Stworzono regulamin traktowania karate jako
sportu zawodowego. Oczywiście nie można przyznawać premii czy nagradzać
zawodników tylko za to, że są członkami organizacji. Premiowane i nagradzane
będą tylko dobre wyniki w szkoleniu oraz zwycięstwa w turniejach.
I tak zawodnicy, którzy zdobywać będą miejsca od I do III, tradycyjnie już
otrzymywać będą puchary i dyplomy, a także atrakcyjne nagrody i wysokie
premie. Identyczne nagrody i premie otrzymywać będą trenerzy zwycięskich
zawodników.
Wośrodkach nowo powstałych, z których zawodnicy jeszcze nie będą brali
udziału w zawodach, a których trenerzy będą aktywnie pracowali w or­
ganizacji, trenerzy tych ośrodków także otrzymywać będą premie, jednak nieco
na innych zasadach, niż zwycięzcy.
Celem wysokiego premiowania trenerów i zawodników jest nasze dążenie
do rekompensaty poniesionych kosztów, związanych ze szkoleniem oraz
pomoc finansowa aktywnym ośrodkom. Ponadto aktywni zawodnicy i trene­
rzy będą uczestniczyć w zgrupowaniach, szkoleniach, zawodach i innych
imprezach organizowanych centralnie przez Polskie Przedstawicielstwo
I.S.K.A. bezpłatnie.
Bogdan Czapla
Wszystkie osoby zainteresowane pracą w naszej organizacji mogą się
z nami kontaktować listownie:
Polskie C e n t r u m Seitedo Karate
os. Pod Skarpą 2/35
34-100 W a d o w i c e
lub telefonicznie:
t e l . : 325-03 ( k i e r u n k o w y 0-387)
CZARNY PAS 19
Viet Vo Dao
Od Redakcji:
Jedną z organizacji, wchodzących w skład Polskiej Federacji Daleko­
wschodnich Sztuk Walki jest Polskie Zrzeszanie V i e t V o Dao. Było ono
zresztą jedną z organizacji, które założyły federację.
Prezes Polskiego Zrzeszenia Viet Vo Dao, Ryszard J ó ź w i a k 3 dang, pełni
też funkcję wiceprezesa Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki.
Obszerną informację na jego temat zamieściliśmy w "CzP" nr 1, na s. 25
i "CzP" nr 3, na s. 18.
Z kolei informacje na temat viet vo dao i Polskiego Zrzeszenia Viet Vo Dao
przedstawialiśmy już w "CzP" nr 1, na s. 24-25, w "CzP" nr 3, na s. 18-22
i "CzP" nr 9, na s. 39-40.
Obecnie publikujemy wykaz klubów Polskiego Zrzeszenia Viet Vo Dao.
Ryszard J ó ź w i a k
prezes Polskiego Zrzeszenia V i e t Vo Dao
w i c e p r e z e s Polskiej Federacji
D a l e k o w s c h o d n i c h Sztuk W a l k i
W Y K A Z K L U B Ó W POLSKIEGO ZRZESZENIA VIET VO DAO
działających w w o j . w a r s z a w s k i m :
C e n t r a l n y Klub P Z W D V o v i n a m W D
Warszawa
- Sz. P. nr 120, ul. Międzyborska 70
środy-piątki 17°°-20°°
t r e n e r : Ryszard D u n g Tien J ó ź w i a k 3 dang W D
d y r e k t o r t e c h n i c z n y I n t e r n a t i o n a l V i e t V o Dao
na kraje Europy W s c h o d n i e j , prezes P Z W D
TKKF MOSKIT 1
Warszawa
- Stołeczny Ośrodek Sportowy, ul. Rozbrat 32
czwartki 19 -20 , soboty 1 5 - 1 7
t r e n e r : Ryszard D u n g Tien J ó ź w i a k 3 dang W D
00
TKKF MOSKIT 2
Warszawa
30
30
00
- Sz. P. nr 52, ul. Kowieńska 20:
poniedziałki - środy 1 7 - 2 0
i n s t r u k t o r z y : Robert Sysik 5 cap (czarny pas)
Cezary Pietrzak 5 cap (niebieski pas)
00
00
VIET VO DAO W O L A
Warszawa
- L.O. nr 4, ul. Rogalińska 2
środy - piątki 1 8 - 2 1
i n s t r u k t o r z y : Piotr Brykalski 1 dang W D
Paweł Z a j k o w s k i 1 dang W D
0O
00
KLUB SPORTOWY POLONEZ
Warszawa
- ul. Suwalska 2
wtorki -IS ^!)'*',
piątki
-IS ^
i n s t r u k t o r : Robert S ę k o w s k i 1 dang W D
00
TKKF T O R U Ń S K A
Warszawa
00
00
- Sz.P. nr 275, ul. Suwalska 2
poniedziałki - czwartki 1 7 - 2 0
i n s t r u k t o r : P i o t r Z a w a d z k i 5 cap (niebieski pas)
30
30
TKKF SPARTAKUS
- Sz.P. nr 279, ul. Sobieskiego 68
Warszawa
wtorki M°°^8 ,
soboty 1 2 ^ - I S
i n s t r u k t o r : P i o t r Z a w a d z k i 5 cap (niebieski pas)
30
X
S A J G O N 1 (ŻOLIBORZ)
Warszawa
- Sz.P. nr 289, ul. Broniewskiego 99
wtorki - czwartki ^e ^S°°
i n s t r u k t o r z y : Bernard K a w k a 1 dang W D
M o n i k a Konopacka 5 cap (niebieski pas)
x
SAJGON 2 (WOLA)
Warszawa
- Technikum Samochodowe, ul. Jana Pawła II 2
i n s t r u k t o r : A d a m Ziemiński 1 dang W D
SAJGON 3 (TARGÓWEK)
Warszawa
- Sz.P. nr 28, ul. Gościeradowska 18
poniedziałki - środy 18°°-20°°
i n s t r u k t o r : Bernard K a w k a 1 dang W D
SAJGON 4 (MOKOTÓW)
Warszawa
- Sz.P. nr 15, ul. Narbutta 33
i n s t r u k t o r z y : Bernard K a w k a 1 dang W D
Tomasz Marszałek 5 cap (niebieski pas)
BRZEZINY 1
Wołomin
VIET V O D A O W O Ł O M I N
Wołomin
- Sz.P. nr 1, ul. Wileńska 11
wtorki, czwartki, piątki 17°°-19°°
i n s t r u k t o r : S y l w e s t e r Zych 2 dang W D
C K P Z W D V O SI V O V I N A M ( f i l i a )
Żyrardów
- Zespół Szkół Włókienniczych, ul. Rewolucji Paździer­
nikowej 54/56
wtorki - czwartki
•\8 -20
i n s t r u k t o r z y : P i o t r B o n i k o w s k i 5 cap (niebieski
pas): Tadeusz S z y m b e r t 5 cap ( niebieski pas)
X
X
W D V O V I N A M MIŃSK MAZOWIECKI
M i ń s k M a z o w i e c k i - w trakcie reorganizacji
i n s t r u k t o r : Jacek K o r k u ć 1 dang W D
W Y K A Z K L U B Ó W POLSKIEGO ZRZESZENIA VIET VO DAO
działających w rejonach:
OKRĘG SUWALSKI - GORDZIEWICZ ANDRZEJ
VI ET VO DAO EŁK-1
Ełk
- Sz.P.nr 3, ul. Grodzieńska 1
poniedziałki, środy, piątki l ? - ^ , soboty S ^ - I O
i n s t r u k t o r z y : Andrzej G o r d z i e w i c z 5 cap (dai
den), M i r o s ł a w Falaciński 3 cap, Tomasz Ła­
piński 3 cap
3 0
0 0
00
VI ET VO DAO EŁK-2
Ełk
- Sz.P. nr 3, ul. Grodzieńska 1
soboty •\5 -M°°, niedziele 10°°-12°°
i n s t r u k t o r z y : Andrzej G o r d z i e w i c z 5 cap
M i r o s ł a w Falaciński 3 cap
X
VIET VO DAO B E M O W O - 1
B e m o w o Piskie
- Sz.P. nr 1 w Bemowie Piskim
wtorki, czwartki l e ^ l S , soboty
M^-IS
i n s t r u k t o r z y : Andrzej G o r d z i e w i c z 5 cap
M i r o s ł a w Falaciński 3 cap
0 0
00
OKRĘG WŁOCŁAWSKI - GIBCZYŃSKI RYSZARD
SAMURAJ 1
Włocławek
SAMURAJ 2
Lipno
SAMURAJ 3
Izbica K u j a w s k a
- i n s t r u k t o r z y : Ryszard Gibczyński 2 dang
Donald Ś m o k o w s k i 1 dang
- i n s t r u k t o r z y : Ryszard Gibczyński 2 dang
Krzysztof Pilak 1 dang
- i n s t r u k t o r : Grzegorz R o g i e w i c z 1 dang
SAMURAJ 4
R a d z i e j ó w Kujawski- i n s t r u k t o r : Dariusz W i e c z o r e k 1 dang
SAMURAJ 5
Ciechocinek
- i n s t r u k t o r : Z y g m u n t T r z e ś n i o w s k i 1 dang
OKRĘG GDAŃSKI
- Liceum Ekonomiczne, ul. Świerczewskiego 58
SEKCJA VIET VO DAO pon. - czwartki 18°°-20°°
i n s t r u k t o r z y : S y l w e s t e r Zych 2 dang W D
Grzegorz Radzki 4 cap
SEKCJA VO VI ETN A M wtorki - piątki 18°°-20°°
i n s t r u k t o r : Dariusz N o w a c k i 2 dang P Z W D
T K K F KOLEJARZ
Gdańsk
- i n s t r u k t o r z y : S t a n i s ł a w M e t l e r 1 dang
Grzegorz Hinc 1 d a n g .
Aktualnie w Polskim Zrzeszeniu Viet Vo Dao jest zarejestrowanych 25
k l u b ó w oraz 44 i n s t r u k t o r ó w .
20 CZARNY PAS
VO-QUYEN
Od Redakcji
Andrzej W o j t y n a
Ur. 1957. Wykszt. wyższe - chemik (Wydział technologii i Inżynierii Chemicznej
Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy). Zam. w Bydgoszczy. W I. 1977-81
uprawiał karate według stylu kyokushin.
Od 1981 roku uprawia wietnamski styl vo-quyen pod kierunkiem mistrza La Duc Trung
5 dan, od którego otrzymał stopień 1 dang. Instruktor vo-quyen w Ognisku TKKF "Orzeł"
w Bydgoszczy.
Od 1988 roku sekretarz Szkoły Wietnamskiej Sztuki Walki Vo-quyen i członek zarządu
Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki.
Szkoła W i e t n a m s k i e j S z t u k i W a l k i V O - Q U Y E N jest j e d n ą z or­
ganizacji, w c h o d z ą c y c h w skład Polskiej Federacji D a l e k o w s c h o d ­
nich Sztuk W a l k i . Jest ona zresztą j e d n ą z o r g a n i z a c j i , k t ó r e założyły
federację. Sekretarz t e j szkoły, Andrzej W o j t y n a jest też c z ł o n k i e m
zarządu PFDSzW.
P r z e w o d n i c z ą c y m Zarządu i G ł ó w n y m M i s t r z e m t e j organizacji
jest znany w i e t n a m s k i m i s t r z La Duc T r u n g , k t ó r y posiada najwyższy
stopień wtajemniczenia technicznego w stylu vo-yuyen - 5 dang.
Mieszka on w Bydgoszczy, gdzie w r a z z i n n y m i i n s t r u k t o r a m i ,
w y s z k o l o n y m i przez niego, p r o w a d z i zajęcia v o - q u y e n .
Szkołę t ę i jej G ł ó w n e g o M i s t r z a p r z e d s t a w i l i ś m y w " C z P " nr 1.
na s. 26-27.
Swoje wysokie umiejętności i poziom techniczny przedstawicie­
le v o - q u y e n z a d e m o n s t r o w a l i szerokiej publiczności na I f e s t i w a l u
d s w w W a r s z a w i e w 1989 r o k u oraz na II f e s t i w a l u d s w w Bydgosz­
czy w 1990 r o k u , k t ó r e z o r g a n i z o w a ł a PFDSzW. M o ż n a je zobaczyć
na videokaseciez t y c h f e s t i w a l ó w , r e k l a m o w a n y c h w dziale " V i d e o kasety".
Wietnamska sztuka walki VO-QUYEN istnieje już od tysiącleci na terenie
Wietnamu. Słowo VO-QUYEN od tysiąca lat nie zmieniło się, pomimo, że pod
wpływem wydarzeń historycznych wielu mistrzów nazywało styl VO-QUYEN
różnymi nazwami, jednakże każdy styl nie omija tego słowa, które istnieje do
dzisiejszego dnia.
Pierwsze sygnały dotyczące sztuki walki pojawiły się w okresie około
2500-100 lat p.n.e. Na odkrytych przez archeologów w Dong Son i Cham Pha
można zobaczyć różne formy walki wręcz, a także używane metody walki
przedmiotami takimi jak: toporem, włócznią, szablą, mieczem, kijem, a także
łukiem.
Wyróżniamy 20 podstawowych broni, stosowanych w V0-QUYEN.
Ogólnie nazywają się CO KHI VO.
Najpopularniejsze z nich to:
1. GUOM (miecz),
2. RIU (topór),
3. KIEM (szabla),
4. DAO (noże),
5. BONG (długi kij),
6. PHAP BUT (krótki kij),
7. DAY NGUA (sznury).
Podczas treningu VO-QUYEN prowadzi się zajęcia według następującego
programu zajęć:
1. Nauka pozycji,
2. Nauka poruszania się,
3. Ćwiczenia oddechowe,
4. Techniki uderzeń ręcznych,
5. Techniki uderzeń nożnych,
6. Strategia,
7. Nauka form,
8. Wolna walka,
9. Nauka koncentracji.
W zależności od stopnia zaawansowania ucznia wprowadza się coraz
szerszy program zajęć (np. strategia tylko dla młodszych i starszych instruk­
torów).
Podobnie jak ma to miejsce w innych wietnamskich szkołach walki stopnie
dzieli się na mistrzowskie i instruktorsko-mistrzowskie.
Stopnie uczniowskie obejmują trzy CAP:
CAP I - jedna niebieska naszywka na pasie białym,
CAP II - dwie niebieskie naszywki na pasie białym,
CAP III - trzy niebieskie naszwki na pasie białym.
W CAP I wyróżnia się BAC od 1-4 (odpowiedniki 10-5 kyu).
W CAP II wyróżnia się BAC od 5-7 (odpowiedniki 6-4 kyu).
W CAP III wyróżnia się BAC od 8-10 (odpowiedniki 3-1 kyu).
Stopnie mistrzowskie zwane DANG obejmują:
a) stopnie techniczne:
DE NHAT DANG (odpowiednik 1 DAN) - instruktor (CHI DAO VIEN),
DE NHI DANG (odpowiednik 2 DAN) - trener (HUAN LUYEN VIEN),
DE TAM DANG (odpowiednik 3 DAN) - ml. profesor (GIAO SU TRE),
DE TU DANG (odpowiednik 4 DAN) - profesor (GIAO SU),
DE NGU DANG (odpowiednik 5 DAN) - mistrz (VO SU),
b) stopnie honorowe:
6. DE LUC DANG (odpowiednik 6 DAN) - Wielki Mistrz (DAI VO SU),
7. DE THAT DANG (odpowiednik 7 DAN) - Największy Mistrz (SU PHU).
M i s t r z La Duc T r u n g d e m o n s t r u j e t e c h n i k i ręczne
na j e d n y m z u c z n i ó w w t r a k c i e obozu v o - q u y e n .
1.
2.
3.
4.
5.
Symbolem sztuki VO-QUYEN jest okrągły znak yin-yang oraz sylwetka
kraju wietnamskiego (widoczne na znaku nad kwiatem lotosu pod nazwą
VO-QUYEN).
CZARNY PAS 21
M i s t r z La Duc T r u n g
w trakcie wypoczynku
na obozie s z k o l e n i o w y m .
M i s t r z La Duc T r u n g
demonstruje techniki krótkim kijem.
Emblematem Szkoły (u góry z lewej), noszonym na rękawie lewym (tylko
przez instruktorów) jest:
duży okrąg - symbol wszechświata,
mały okrąg - symbol koła życia,
kwadrat - symbol regularności i równości,
kwiat lotos - symbol siły życia,
oraz barwy:
niebieska - niebo,
czerwona - ogień,
żółta - ziemia.
LOTOS jest to kwiat, który rośnie w wodzie, na najbardziej jałowej glinianej
glebie, gdzie nic innego nie wyrośnie. Powstaje silnie zakorzeniona roślina,
którą bardzo trudno jest zniszczyć mechanicznie (wyrwana odradza się). Z jej
kwiatu otrzymuje się różne leki, bardzo cenione w lecznictwie, a sam zapach
kwiatu jest oszałamiający i niezwykle piękny. Jest to biały, niezwykle piękny
kwiat.
KWADRAT jest figurą geometryczną, wykazującą wielką regularność
i równość w każdym położeniu.
KOŁO ŻYCIA symbolizuje siły witalne i życiowe każdego człowieka.
Wszystkie siły stanowią bardzo stabilną figurę geometryczną, jaką jest koło
(zawiera w sobie kwadrat).
WSZECHŚWIAT mieści w sobie wszystkie elementy życia, siłę czerpie
z kosmosu, jest niezniszczalny.
Emblematem Szkoły (u góry z prawej), noszonym na lewej piersi przez
uczniów szkoły jest symbol yin-yang z zarysem kraju wietnamskiego i z napisa­
mi: VO-QUYEN i VIET NAM (do 1988 r. KUNG FU).
Andrzej W o j t y n a
22 CZARNY PAS
Nowa organizacja:
•
B k
al
GTF (Global Taekwon-do Federation)
Polska Unia
Taekwon-do
wr
P i o t r Gąsior
Ur. 20 grudnia 1973 w Trzebnicy; zam. Oborniki Śląskie; student dwóch uczelni: AWF
Wrocław i Uniwersytetu Wrocławskiego (Wydział Prawa i Administracji).
Od 1987 roku uprawiał we Wrocławiu różne style sztuki walki: judo, kick-boxing,
kyokushin. Od 1989 roku uprawiał taekwondo ITF pod kierunkiem instruktorów: Wojciecha
Dolnego i Andrzeja Undro.
W 1992 roku - we współpracy z Wojciechem Dolnym - zorganizował i prowadził kilka
sekcji taekwondo na terenie woj. wrocławskiego i wałbrzyskiego. Nawiązał także kontakt
z różnymi przedstawicielami taekwondo ITF z wielu krajów i uzyskał w Budapeszcie stopień
1 dan.
Równocześnie zaczął uprawiać system tsunami, uczestnicząc w zgrupowaniach
(sesshin), organizowanych w Warszawie. W 1993 roku uzyskał uprawnienia instruktora
tsunami i stopień instruktorski 1 dan.
W dniu 27 marca 1993 roku - wspólnie z W. Dolnym - zorganizował w Hali Ludowej we
Wrocławiu głośny V festiwal dalekowschodnich sztuk walki PFDSzW.
W 1993 roku nawiązał kontakt z organizacją GTF {Global Taekwon-do Federation)
i zorganizował jej polską gałąź - Polską Unię Taekwondo, której został prezesem. 26
września 1993 roku organizacja ta weszła w skład Polskiej Federacji Dalekowschodnich
Sztuk Walki, zaś P. Gąsior został członkiem zarządu tej federacji.
Jeszcze do niedawna w Polsce koreańską sztukę samoobrony taekwon-do
rozpowszechniały tylko dwa związki: Polski Związek Taekwon-do, będący
gałęzią ITF oraz Polski Związek Taekwon-do Sportowego, będący gałęzią
WTF.
W chwili obecnej sytuacja przedstawia się juz inaczej. Pojawiła się bowiem
trzecia organizacja działająca w zakresie taekwon-do. Jest to POLSKA UNIA
TAEKWON-DO, która funkcjonuje z ramienia Global Taekwon-do Federation
(GTF).
GTF powstała w marcu 1990 roku. Jej prezydentem jest znany wszystkim
mistrz Park Jung Tae (9 DAN), który do tej pory firmował swoim nazwiskiem
ITF.
GTF rozwija się bardzo dynamicznie. Świadczy o tym wiele faktów, ale
o nich w następnym artykule. W zamyśle Park Jung Tae GTF miał być swoistym
pomostem pomiędzy ITF i WTF. Zjednoczenie tego sportu walki oznaczałoby
udział zawodniczek i zawodników taekwon-do w igrzyskach olimpijskich. Do
tej pory usilne starania ITF i WTF o udział w olimpiadzie nie dały oczekiwanych
rezultatów. Pierwszy krok w kierunku zjednoczenia taekwon-do został już
zrobiony. Kierownictwa GTF oraz WTF podpisały konkretne porozumienia
0 wzajemnej współpracy.
W Europie nad rozwojem GTF czuwa European Global Taekwon-do
Council, na czele z prezydentem Per'em Andresen'em z Norwegii (6 DAN).
Ważne jest, iż GTF nie wprowadziła żadnych znaczących zmian technicznych
w porównaniu z ITF. Są więc te same formy, te same kopnięcia, bloki
1 uderzenia, te same zasady walk sportowych.
Historia polskiego GTF rozpoczęła się w maju br. od intensywnej kore­
spondencji pomiędzy obecnym prezesem Polskiej Unii Taekwon-do, a szefem
EGTC, Per'em Andresenem. 28 lipiec br. to data, którą należy zapamiętać. Był
to dzień, w którym Polska została oficjalnie przyjęta do EGTC, a zatem i GTF.
Równocześnie Piotr Gąsior został upoważniony do reprezentowania GTF
w Polsce.
Rozwój GTF w Polsce postępował i nadal postępuje bardzo szybko.
W sierpniu br. reprezentacja Polski GTF otrzymuje zaproszenie na Otwarte
Mistrzostwa Europy do Moskwy i rozpoczyna intensywne treningi pod
kierunkiem Piotra Gąsiora. Z kolei w dniu 8 września br. odbyło się zebranie
założycielskie Polskiej Unii Taekwon-do.
Następna ważna data to 26 wrzesień 1993 rok: Polska Federacja Daleko­
wschodnich Sztuk Walki w Warszawie przyjęła Polską Unię Taekwon-do
w swoją strukturę organizacyjną, a co za tym idzie PUT otrzymała osobowość
prawną i rozpoczęła oficjalną działalność. Prezes Polskiej Unii Taekwon-do
Piotr Gąsior został natomiast dokooptowany na członka zarządu Federacji.
Już nazajutrz po rejestracji (27.09.93) ośmioosobowa reprezentacja Polski
GTF wyjechała do Moskwy na wspomnianą imprezę. Wynikiem udziału
Polaków w mistrzostwach jest:
- złoty medal w konkurencji testów siły Ireneusza Polkowskiego z Obornik
Śląskich,
- 5 miejsca w konkurencji walk sportowych - do 63 kg Piotr Gąsior oraz do
80 kg Ryszard Adamczyk, obaj z Obornik Śląskich.
W rosji nawiązano szereg kontaktów, które już zaczęły owocować.
W październiku 1994 w Sofii odbędą się Mistrzostwa Świata GTF. Sprawa
składu reprezentacji Polski będzie otwarta do czerwca 1994.
Polska Unia Taekwon-do podjęła w ostatnim czasie wiele istotnych
decyzji, które są bardzo korzystne dla instruktorów i studentów taekwon-do,
zrzeszonych dotychczas w ITF i WTF:
1. Dzięki temu, iż Polska Unia Taekwon-do należy do Polskiej Federacji
Dalekowschodnich sztuk Walki, proponujemy bardzo atrakcyjny system
szkolenia instruktorów. Kurs instruktorski taekwon-do GTF składa się, jak
każdy kurs, z dwóch części: ogólnej i specjalistycznej. Każda z części to 4 sesje
sobotnio-niedzielne. Część ogólna odbywa się wiosną, a specjalistyczna
jesienią każdego roku. W tym roku legitymacje instruktora taekwon-do GTF
otrzymało już kilka osób.
2. Egzaminy na stopnie szkoleniowe będzie przeprowadzać komisja
egzaminacyjna złożona z minimum 3 egzaminatorów centralnych posiadają­
cych min. 1 DAN.
Ważną rzeczą jest, że oprócz egzaminatorów w komisji zasiądzie instruktor
prowadzący egzaminowaną grupę z głosem doradczym. Wychodzimy tu
z założenia, ze ćwiczących zna najlepiej właśnie instruktor.
Egzaminatorzy (Uwaga!) nie pobierają żadnego wynagrodzenia za przep­
rowadzony egzamin. Otrzymują oni zwrot kosztów przejazdu (noclegu) oraz
ustawową dietę. Dzięki tym działaniom zmniejszą się koszty egzaminów dla
poszczególnych osób oraz zapobiegniemy manipulacjom przy nadawaniu
stopni. Poza tym klub lub inna jednostka organizacyjna otrzyma 35% kwoty
uzyskanej z egzaminu na rozwój.
Wszystkie stopnie i uprawnienia (np. instruktorskie, sędziowskie), np.
w ITF, zostaną uznane i potwierdzone certyfikatami GTF.
3. Koszty zgrupowań oraz wyjazdów reprezentacji Polski GTF są w pełni
pokrywane przez Unię oraz sponsorów.
4. Polska Unia Taekwon-do zapewni skuteczny system weryfikacji zawod­
ników i zawodniczek na zawody międzynarodowe. Jeżeli naprawdę ktoś jest
dobrym zawodnikiem, to nasze działania nigdy nie będą skierowane przeciw
niemu. Nigdy nie będziemy takiego człowieka ograniczać - przeciwnie
- zapewnimy mu warunki do dalszego rozwoju i dalszych wyjazdów.
5. Nie zastrzegamy sobie praw do tego, aby dany klub prowadził
działalność tylko w zakresie taekwon-do. Ćwiczcie wszystko, co Wam
przypadnie do gustu! Jest przecież demokracja! Otrzymacie daleko idącą
autonomię i to nie tylko w tej sprawie.
6. O klubach, które przystąpią do Unii, będziemy obszernie pisać na łamach
"Czarnego Pasa". Będzie to dla Was duża reklama, no i satysfakcja.
7. W naszej Unii nie chcemy waśni, kłótni, zazdrości, zawiści, " p o d stolikowych zagrywek". Naszym zadaniem jest pielęgnowanie rzeczywistych
wartości, jakie niesie ze sobą ta piękna sztuka walki, jaką jest taekwon-do.
Dlatego też zarząd Unii składa się z osób odpowiedzialnych i uczciwych. Ani ja
jako prezes Unii, ani żaden członek zarządu nie twierdzą, że ich funkcje są
nieśmiertelne. Nikt nie będzie walczył o stołki. Oczywiście będziemy robić
wszystko, aby zasłużyć sobie na Wasze uznanie i szacunek. Informujemy, że
aby demokracji stało się zadość, w zarządzie Unii jest jeszcze 8 wolnych miejsc.
Pomożemy Wam w rozwiązywaniu lokalnych problemów, postaramy się
wprowadzić takie rozwiązania, aby każdy był zadowolony.
Więcej informacji można uzyskać pod adresem:
Polska Unia T a e k w o n - d o
55-035 O b o r n i k i Śląskie
u l . W y s z y ń s k i e g o 18
skr. poczt. 41
Czekamy na Wasze listy.
Piotr Gąsior
CZARNY PAS 23
AIKIBUDO
IHTEIEBJATnOSiAlLE
ATTESTATION F E D E R A L E DE GRADE
Attribuee a:
Monsieur Wojcieck CYNARSKI
Demeurant : UL ZAWALE 27
38-100 STRZYŻÓW
POLOGNE
Moniteur d Aikibudo U de Kobudo
Je soussigne. Alain FLOQUET Directeur Techmąue du
Mouvement International d Aikibudo. atteste que le titulalre de la presente
e nomme
I " Dan rrAikibudo
en dale du 07 fevier 1992 par la Direction Techmque
Internationale Aikibudo
Et est en lant que moniteur autorise a eflectuer les passages
de grade Aikibudo jusou au 2 ' Kyu inclus.
e r
INTE3NA7ICNAL. AIKIBUDO FEDE2ATI0N (IAF)
Directwr. Technigu* S. rue Yictor 91350 GR1GNY FRANCE
W o j c i e c h Cynarski p r e z e n t u j e t e ura g a s u m i .
j e d n ą z pozycji k e n - j u t s u k a t o r i s h i n t ó - r y u .
W o j c i e c h Cynarski
Ur. 1965 w Strzyżowie; wykszt. wyższe - inżynier budownictwa; zam. w Rzeszowie.
Japońskie sztuki walki praktykuje od 1982 roku. Od 1987 r. zawodnik i instruktor karate
kyokushinkai w Rzeszowie. W międzyczasie, od 1984 roku, pierwszy uchi-deshi,
a następnie asystent Stanisława Cynarskiego (ju-jutsu). Od 1989 r. instruktor ju-jutsu
i aikibudo. Od stycznia 1990 r. sekretarz Polskiej Unii Kobudó i Aikibudo. wchodzącej
w skład Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki. W 1992 r. został przewod­
niczącym tej organizacji oraz członkiem zarządu PFDSzW. Wielokrotnie przebywał na
stażach zagranicznych (Francja, Niemcy, Węgry), poznając różne japońskie sztuki walki.
Posiada stopnie: 2 dan nihon ju-jutsu, 1 dan aikibudo, 1 kyu tenshin shoden katori
shintó-ryu kobu-jutsu.
28 listopada 1992 r o k u w W a r s z a w i e o d b y ł się głośny pojedynek
między W o j c i e c h e m C y n a r s k i m - r e p r e z e n t u j ą c y m japoński miecz
samurajski i W o j c i e c h e m Z a b ł o c k i m - r e p r e z e n t u j ą c y m polską szablę
husarską. W y d a r z e n i e t o p r z e d s t a w i m y w n a s t ę p n y m numerze
"CzP".
Na I kursie w K r a k o w i e (sala j u d o P.M.) - o d l e w e j :
Krauze 2 dan, J . M a r c h e w k a 2 dan, W . Cynarski i U. Zalewska 2 dan
Jak już i n f o r m o w a l i ś m y w " C z P " nr 9, na s. 45, p r z e w o d n i c z ą c y
Polskiej U n i i K o b u d ó i A i k i b u d o W o j c i e c h Cynarski na stażu w Tar­
n o w i e w d n i a c h 1-7 l u t e g o 1992 r o k u uzyskał s t o p i e ń 1 dan w a i k i b u ­
do. Staż t e n p r o w a d z i l i f r a n c u s c y m i s t r z o w i e : Gerard C l e r i n 5 dan
i P a u l - P a t r i c k H a r m a n t 4 dan. P o w y ż e j p r z e d s t a w i a m y d y p l o m ,
p o t w i e r z a j ą c y uzyskanie s t o p n i a 1 dan a i k i b u d o . k t ó r y podpisał A l a i n
Foquet 8 dan - d y r e k t o r t e c h n i c z n y Federation I n t e r n a t i o n a l e
d'Aikibudo.
Kursy b u d o w K r a k o w i e
Instruktor Jacek Marchewka z Krakowa zorganizował w Krakowie trzy
kolejne kursy ju-jutsu, aikibudo, kobudó i kempo w terminach: 25-26 stycznia,
28-29 marca, 23-24 maja 1992 roku.
Mistrzowie: Mieczysław Drogosz 5 dan, Jacek Marchewka 2 dan, Urszula
Zalewska 3 dan, Grzegorz Krauze 3 dan uczyli ju-jutsu, hanbo-jutsu, shorinji-kempo i shaolin-kempo.
Szkolenia aikibudo (yoseikan) i kobudó (katori shintó-ryu i daitó -ryu
aiki-jujutsu) poprowadził sensei Wojciech Cynarski.
Uczestnicy III k u r s u w K r a k o w i e - maj '92. Siedzę: d r u g i o d l e w e j J . M a r c h e w k a
2 dan, t r z e c i M . Drogosz 5 dan, c z w a r t a U. Zalewska 3 d a n , piąty W . Cynarski.
24 CZARNY PAS
POLSKIE ZRZESZENIE KUNG FU/WU SHU
Jedną z organizacji, wchodzących w skład Polskiej Federacji Daleko­
wschodnich Sztuk Walki od momentu jej powstania, jest Polskie Zrzeszenie
K u n g f u / W u shu. Organizacja ta - za pośrednictwem PFDSzW - wchodzi też
w skład europejskich i międzynarodowych federacji kung fu / w u shu.
Przedstawiciele tej organizacji zasłynęli ze zdobywania czołowych lokat na
zawodach sportowych kung f u / w u shu: w Mistrzostwach Europy, świata
i prestiżowych turniejach, organizowanych w Chinach. Pisaliśmy o tym m.in.
w "CzP" nr 8, na s. 28 i w "CzP" nr 9, na s. 36.
Swoje wysokie umiejętności w kung-fu zaprezentowali oni natomiast
szerokiej publiczności polskiej w trakcie c z t e r e c h f e s t i w a l ó w d s w : I w Wa­
rszawie w 1989, II w Bydgoszczy w 1990, III w Grudziądzu w 1991 i IV
w Łowiczu w 1992 roku. Ich pokazy na tych festiwalach zobaczyć można na
yideokasetach, reklamowanych w dziale "Videokasety".
Polskie Zrzeszenie Kung fu/Wu shu składa się z ośrodków, w których
ćwiczone są różnorodne style kung-fu.
Przewodniczącym Zarządu tej organizacji jest od 1992 roku znany instruk­
tor kung-fu z Warszawy, A n d r z e j Braksal. Pełni on też funkcję wiceprezesa
Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki. Jego sylwetkę przed­
stawialiśmy już w "CzP" nr 1, na s. 7 i w "CzP" nr 8, na s. 27. Jest on również
autorem książki "Tai Chi Chuan - chińska sztuka walki, medytacji i zdrowia",
którą obszernie przedstawiliśmy w "CzP" nr 8, na s. 36, a także yideokasety
(wraz z instruktorem Krzysztofem Turkiem), pt. "Obrona kung fu na ulicy",
którą reklamujemy w dziale "Videokasety".
W związku z licznymi pytaniami Czytelników o możliwość treningu
kung-fu u rzeczywiście kompetentnych instruktorów, przedstawiamy obecnie
wykaz adresów kontaktowych i miejsc zapisów sekcji różnych stylów,
działających w ramach Polskiego Zrzeszenia Kung fu/Wu shu.
POLSKIE ZRZESZENIE K U N G F U / W U S H U
p r z e w o d n i c z ą c y : A n d r z e j Braksal
adres: 01-038 W a r s z a w a
ul. Jana P a w ł a II 6 5 / 7
t e l . 38-56-15
Redakcja
Adresy k o n t a k t o w e i miejsca z a p i s ó w sekcji różnych s t y l ó w
Polskiego Zrzeszenia Kung f u / W u s h u :
1. SHAOLIN CHANG CHUAN, YANG TAI CHI CHUAN
- instruktor A N D R Z E J B R A K S A L
"KARATE SHOP" 00-028 Warszawa, ul. Bracka 18, tel 27-10-28
SHAOLIN KUNG FU, LOHAN, TAIJIOUAN
- instruktor S Ł A W O M I R P A W Ł O W S K I
81-107 Gdynia, ul. płk. Dąbka 52/7
2. HUNG GAR KUEN - instruktor PIOTR OSUCH
TKKF "Błyskawica", Warszawa, ul. 11-go listopada 7, tel. 19-59-40
CHANG QUAN - instruktor DARIUSZ P I W O W A R S K I
Studio Helios, Warszawa, ul. Szolc-Rogozińskiego 2, tel. 643-20-33
lub SP 28, ul. Gościeradowska 18/20 tel. 679-80-55
3. FU HOK - SZKOŁA TYGRYSA I ŻURAWIA
- instruktor JACEK Ś W I Ą T K O W S K I
02-309 Warszawa, ul Słupecka 11/20
lub TKKF "Błyskawica", ul. 11-go listopada 7, tel. 19-59-40
HU LUNG PAI KUNG FU
- instruktor DARIUSZ M U R A S Z K O
76-200 Słupsk, ul. 3 Maja 28/48, tel. 30-148
4. LOHAN QUAN- instruktor RAFAŁ J U S Z C Z A K
80-354 Gdańsk, ul. Subisława 23p/18, tel. 57-83-09
PAK HOK, CHANG CHUAN, YANG TAI CHI CHUAN
instruktor KRZYSZTOF TUREK
00-770 Warszawa ul. Piwowarskiego 14/11
KONKURS "CZARNEGO PASA"
Przedstawiamy prosty k o n k u r s , k t ó ­
ry polega na przekazaniu p r a w i d ł o w y c h
odpowiedzi
na p o d a n e
o
dalekowschodnich
tematyce
dalej
pytania
sztuk
w a l k i . O d p o w i e d z i należy przesyłać lis­
townie
na
adres
redakcji
"CzP"
do
c h w i l i ukazania się n a s t ę p n e g o n u m e r u
naszego czasopisma.
p r z e s t u d i o w a n i u - znaleźć można o d p o w i e d z i na poszczególne p y t a n i a .
1. Kto założył w i e t n a m s k i styl vietvodao? ( " C z P " 3 )
2. Kto jest trenerem polskiej kadry n a r o d o w e j w k i c k - b o x i n g u ?
("CzP"
3, 5)
3. Który j a p o ń s k i " m i s t r z " karate t w i e r d z i , że rzekomo m o r d e r c z o trenuje,
ale j e d n o c z e ś n i e słynie z n a d z w y c z a j n e j otyłości? ( " C z P " 3, 9 )
N a g r o d y : Wszystkie o s o b y , które n a deślą p r a w i d ł o w e
Pytania k o n k u r s o w e :
W n a w i a s a c h p o d a j e m y numery " C z P " , w k t ó r y c h - p o ich u w a ż n y m
odpowiedzi,
otrzy­
4. J a k i najwyższy s t o p i e ń w j i u - j i t s u uzyskał dr Krzysztof K o n d r a t o w i c z ?
( " C z P " 7, 8, 9 )
mają ( d r o g ą p o c z t o w ą ) n a g r o d ę w p o ­
5. Kto założył styl shótókan? ( " C z P " 4 , 8, 9 )
staci " C z a r n e g o Pasa" nr 5. N u m e r t e n
6. Co znaczy w jęz. j a p o ń s k i m n a z w a tsunami? ( " C z P " 1 , 3, 5, 8)
zawiera
m.in.
jiu-jitsu,
shórin-ryu,
informacje
aikibudo,
shótókan,
na
temat
8. J a k i styl założył koreański mistrz C h o i H o n g Hi? ( " C z P " 7 )
kyokushinkai,
9. Który polski " m i s t r z " karate nosi p r z y d o m e k Kartofel i dlaczego?
t s u n a m i , B o d h i d h a r m a - D a r u m a , a tak­
że przedstawienie w
K u m o (jap. c h m u r y ) .
7. Podać n a z w i s k o założycieli pszczyńskiej sztuki w a l k i ? ( " C z P " 1 , 9)
kick-boxingu,
celu nauki
kata
( " C z P " 4 , 6, 7 )
10. W j a k i m stylu s t o s o w a n e są bestialskie " m e t o d y t r e n i n g o w e "
w postaci t z w . testu t w a r d o ś c i ? ( " C z P " 8, 9 )
CZARNY PAS 25
Tsunami
11 taikai - zjazd
Polskiej Federacji Tsunami
Największym świętem i prestiżową imprezą Polskiej Federacji
Tsunami jest zjazd (jap. t a i k a i ) . Stanowi on przegląd instruktorów,
klubów oraz wybranych kół, będąc wyrazem jedności, poziomu
wyszkolenia i siły organizacyjnej federacji.
W zjeździe uczestniczyć mogą tylko instruktorzy oraz specjalnie
dobrane reprezentacje klubów i kół. Nie ma możliwości udziału
w zjeździe (lub jego obserwacji) dla osób spoza systemu tsunami.
Słowo tsunami
Termin t s u n a m i w jęz. japońskim zna­
czy dosłownie "wielka fala morska za­
lewająca wybrzeże". Znak tsu oznacza
"port" (ideogram górny), zaś nami
oznacza "falę" (ideogram dolny). Ob­
razowo słowo to tłumaczone jest jako
"wielka, powracająca fala".
Najbliższy, 11 t a i k a i Polskiej Federacji Tsunami odbędzie się
w niedzielę 12 g r u d n i a 1993 r o k u w Warszawie. Zgromadzi się na
nim 600 delegatów, reprezentujących polskie środowisko tsunami.
Bliższe informacje na jego temat podamy w kolejnym numerze
"CzP".
System tsunami
T S U N A M I to współczesna nazwa unikalnego systemu proporcjonalnego
- równoczesnego i równomiernego doskonalenia się w dwóch aspektach:
- fizycznym,
- psychicznym.
Ze względu na atrakcyjność swoich założeń oraz sprawną organizację
system tsunami rozwija się w wielu krajach (Europy, Azji, Ameryki i Afryki)
coraz bardziej dynamicznie.
Koordynowaniem rozwoju tsunami na świecie zajmuje się M i ę d z y n a r o ­
d o w a Federacja Tsunami (ang. International Tsunami Federation; jap.
Sekai-no Tsunami Renmei), w skrócie Renmei. Jej gałęzią w naszym kraju jest
Polska Federacja Tsunami (jap. Pórando Tsunami Kyókai), z siedzibą
w Warszawie.
Najważniejsze, ustrojowe decyzje dotyczące tsunami podejmuje swoisty
parlament - Rada M i s t r z ó w (jap. Yudansha), w skład której wchodzą
osoby, które zdobyły stopnie mistrzowskie.
W Polsce w chwili obecnej rozwojem tsunami zajmuje się już ponad 60
k l u b ó w (jap. d ó j ó ) , m.in. w Białej Podlaskiej, Bydgoszczy, Ciechanowie,
Elblągu, Kielcach, Koninie, Łodzi, Łomży, Pile, Płocku, Poznaniu, Radomiu,
Siedlcach, Toruniu, Włocławku, Wrocławiu i przede wszystkim w Warszawie.
Ponadto w Polsce funkcjonuje jeszcze ponad 200 kół (jap. d a n t a i ) , które
rozmieszczone są na terenie wszystkich województw.
Niezależnie od tych organizacji (klubów i kół), które zrzeszają kilka tysięcy
członków, na obszarze Polski działa jeszcze ponad 2 tysiące i n d y w i d u a l n y c h
c z ł o n k ó w t s u n a m i , którzy należą bezpośrednio do kyókai (federacji).
Polskie Centrum Bruce'a Lee i Jeet kunę do
W styczniu 1993 roku w ramach struktury Pórando Tsunami Kyókai
(Polskiej Federacji Tsunami) zarząd tej federacji powołał regulaminową
organizację pod nazwą: Polskie C e n t r u m Bruce'a Lee i Jeet kunę do.
Przewodniczącym tego centrum został Ryszard M u r a t , który pełni też
funkcję naszego redaktora naczelnego.
Zadaniem tej organizacji jest popularyzacja wiedzy oraz zrzeszanie in­
dywidualnych osób, zainteresowanych działalnością słynnego aktora i wybit­
nego mistrza sztuki walki B r u c e a Lee oraz jego rewolucyjną koncepcją sztuki
walki, zwaną jeet kunę do (chiń. "droga zatrzymywania stylów"). Koncepcja
ta znalazła zastosowanie właśnie w tsunami, jako jedna z podstawowych zasad
tego systemu, nazywana zasadą u n i w e r s a l i z m u = jednakowego trak­
towania różnych stylów.
Do organizacji tej z a p i s y w a ć się można już obecnie drogą listowną,
podając imię, nazwisko, datę urodzenia, adres i inne dane na swój temat,
a także opisując swoje dotychczasowe kontakty ze sztukami walki.
Dla swoich członków centrum organizować będzie różne imprezy, a wśród
nich okresowe spotkania dyskusyjno-szkoleniowe w Warszawie oraz konkursy
z nagrodami. Przewiduje się również wydawanie w przyszłości legitymacji
członkowskich centrum.
Członkowie centrum będą mieli także pierwszeństwo w dostępie do
informacji oraz w zakupie różnych materiałów informacyjnych i szkoleniowych
na temat Bruce'a Lee i jego koncepcji.
Ponadto w "Czarnym Pasie" wyodrębniony został dział, przeznaczony na
prezentację informacji centrum. M.in. w następnym numerze przedstawimy
okoliczności niedawnego zastrzelenia syna B. Lee - Brandona Lee oraz
napiszemy, jak Brucem Lee został podobno A n d r z e j D r e w n i a k (takie
bowiem informacje o sobie rozpowszechnia w prasie ten "mistrz").
Do naszego c e n t r u m przystąpić może każdy, bez względu na płeć, wiek,
wykształcenie, miejsce zamieszkania oraz uprawiany styl.
Zapraszamy.
Adres korespondencyjny centrum:
Polskie C e n t r u m Bruce'a Lee i Jeet kunę do
02-758 W a r s z a w a , u l . C z a r n o m o r s k a 17/138
t e l . 642-22-30
26 CZARNY PAS
Tsunami - technika:
Yoko-geri-kekomi
(boczne kopnięcie wbijające)
Jedną z podstawowych i najbardziej charakterystycznych technik w sys­
temie tsunami jest y o k o - g e r i - k e k o m i . Na jej perfekcyjne opanowanie kładzie
się w tym systemie wielki nacisk. Z tego też powodu od każdego przed­
stawiciela tsunami z wyższym stopniem wymaga się mistrzowskiego wykona­
nia tego kopnięcia: z wielką precyzją, szybkością i siłą.
Y o k o - g e r i - k e k o m i to boczne kopnięcie wbijające (jap. yoko = "bok",
geri = "kopnięcie", kekomi = "wbicie"). Wykonuje się je w ustawieniu bokiem
do przeciwnika i z wyraźnym nastawieniem na głębokie wbicie stopy w cel.
Charakterystyczną cechą yoko-geri-kekomi jest prowadzenie stopy po linii
prostej - bezpośrednio w kierunku celu. Stąd też bierze się wielka skuteczność
tej techniki. Zresztą z powodu prowadzenia nogi po linii prostej yokogeri-kekomi zaliczane jest do grupy kopnięć c h o k u r i t s u - g e r i - w a z a (jap.
kopnięć po linii prostej).
Aby spełnić ten warunek, w pozycji wyjściowej do tego kopnięcia t s u r u - a s h i - d a c h i nogę kopiącą należy unieść jak najwyżej (bez względu na
wysokość celu).
Yoko-geri-kekomi wykonywane może być na wszystkie strefy: j o d a n
(głowę i szyję), chudan (tułów), gedan (ciało poniżej pasa). Odmianą
yoko-geri-kekomi, wykonywaną nisko - na strefę gedan, jest y o k o - g e r i f u m i k o m i (jap. boczne kopnięcie z wdepnięciem).
W systemie tsunami walkę prowadzi się zarówno stojąc, jak i leżąc.
W związku z tym również yoko-geri-kekomi można stosować w różnych
pozycjach: leżących i stojących. Spośród pozycji stojących kopnięcie to
najczęściej jednak wykonuje się w dwóch pozycjach: z e n k u t s u - d a c h i
i kiba-dachi, które są znakomicie dostosowane do tej techniki.
Podczas yoko-geri-kekomi wykorzystuje się dwie powierzchnie uderze­
niowe stopy: s o k u t ó (zewnętrzną krawędź stopy) i kakato (piętę).
Stopa przy tym kopnięciu jest zawsze ustawiona bokiem, to znaczy
skręcona do wewnątrz. W celu opanowania tej umiejętności, która w dużym
stopniu decyduje o skuteczności kopnięcia, w systemie tsunami stosowane są,
zwłaszcza podczas rozgrzewki, specjalistyczne ćwiczenia przygotowawcze
stóp - w postaci chodzenia lub podskoków na zewnętrznych krawędziach
stóp.
Ponadto przy yoko-geri-kekomi palce stopy uderzającej muszą być zawsze
uniesione - podwinięte w górę. Dzięki temu uzyskujemy większe napięcie
mięśni stopy i tym samym większa skuteczność przy trafieniu w cel, a jedno­
cześnie zapobiegamy w ten sposób ewentualnym kontuzjom stopy podczas
zderzenia się z ciałem przeciwnika.
Fazy y o k o - g e r i - k e k o m i :
Wykonanie yoko-geri-kekomi
Wykonując yoko-geri-kekomi przechodzimy następujące formy stadialne
- fazy tego kopnięcia:
1. pozycja z e n k u t s u - d a c h i (fot. 1),
2. uniesienie n o g i do pozycji w y j ś c i o w e j - t s u r u - a s h i - d a c h i
y o k o - g e r i - k e k o m i (fot. 2 ) ,
3. k o p n i ę c i e - t r a f i e n i e w cel (fot. 3),
4. ś c i ą g n i ę c i e nogi d o pozycji w y j ś c i o w e j - t s u r u - a s h i - d a c h i
y o k o - g e r i - k e k o m i (fot. 4 ) ,
5. u s t a w i e n i e n o g i w d o w o l n e j pozycji l u b k o l e j n e k o p n i ę c i e w cel.
Sposoby wykonania yoko-geri-kekomi:
m a e - a s h i - y o k o - g e r i - k e k o m i = nogą wykroczną,
u s h i r o - a s h i - y o k o - g e r i - k e k o m i = nogą zakroczną,
r e n - y o k o - g e r i - k e k o m i = powtórzenia cykliczne,
s u r i k o n d e - y o k o - g e r i - k e k o m i = z małym wypadem,
t o b i k o n d e - y o k o - g e r i - k e k o m i = z dużym wypadem,
t o b i - y o k o - g e r i - k e k o m i = w skoku.
CZARNY PAS 27
U w a g i do y o k o - g e r i - k e k o m i :
1. W pozycji wyjściowej - t s u r u - a s h i - d a c h i nogę, wykonującą kop­
nięcie, m u s i m y unieść jak najwyżej (bez względu na wysokość celu).
Umożliwia to prowadzenie nogi po linii prostej - bezpośrednio w kierunku
celu, co jest warunkiem skuteczności yoko-geri-kekomi.
Ponieważ przy wszystkich kopnięciach z grupy kekomi (wbijających)
kolano w trakcie wyprowadzania techniki obniża się, dlatego też - chcąc trafić
przeciwnika w odpowiedni punkt - musimy kolano tej nogi w pozycji
tsuru-ashi-dachi unieść znacznie wyżej. W przeciwnym przypadku albo nie
trafimy w odpowiedni punkt, albo tez nasze kopnięcie nie będzie wystar­
czająco dynamiczne.
Jednym słowem: im wyżej uniesiemy kolano w pozycji tsuru-ashi-dachi,
tym wyżej i z większą sitą będziemy mogli kopnąć yoko-geri-kekomi.
2. W pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi uniesiona noga powinna
znajdować się jak najbliżej t u ł o w i a , zwłaszcza kolano tej nogi. W przypadku
odchylenia kolana w bok wykonamy bowiem nie yoko-geri-kekomi, lecz
yoko-geri-keage (jap. boczne kopnięcie wznoszące).
W pozycji tej uniesiona noga powinna być ustawiona prostopadle do
podłoża, zaś stopa tej nogi powinna prawie dotykać (powierzchnią teisoku
- wnętrzem stopy) kolana lub uda nogi podporowej.
Noga uniesiona w tsuru-ashi-dachi musi być też mocno ugięta w s t a w i ę
k o l a n o w y m . Im bardziej ugniemy tę nogę - tym silniejsze wyprowadzimy
kopnięcie. Poprzez mocne zgięcie nogi w kolanie (podobnie, jak przy
mae-geri-kekomi) uzyskujemy bowiem dźwignię do wykonania szybkiego
i silnego kopnięcia.
Z kolei stopa nogi uniesionej powinna być już w tsuru-ashi-dachi
ustawiona prawidłowo, to znaczy skręcona do wewnątrz i mocno napięta
poprzez podwinięcie jej palców w górę.
3. W pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi powinniśmy być zwróceni
b o k i e m do p r z e c i w n i k a (lub nawet nieco tyłem). Jest to niezbędny
warunek prawidłowego wykonania yoko-geri-kekomi.
Czasem widzi się yoko-geri-kekomi wykonywane przy biodrach ustawio­
nych nie bokiem, lecz pod kątem (przekątnie) lub nawet na wprost do kierunku
kopnięcia. Tak wykonane kopnięcie będzie charakteryzować niewielka siła (z
powodu niepełnego zaangażowania bioder), niska strefa trafienia (najwyżej
chudan) oraz duże prawdopodobieństwo doznania kontuzji stawów bio­
drowych (z powodu ich nienaturalnego ustawienia). Przy yoko-geri-kekomi
- jak to wynika z nazwy "yoko" = "bokiem" - należy więc ustawić się bokiem
do przeciwnika.
4. Podczas yoko-geri-kekomi noga p o d p o r o w a zachowuje się w specy­
ficzny sposób: w pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi jest ona znacznie
ugięta w stawie kolanowym, prostuje się w trakcie kopnięcia, a następnie znów
ugina się w fazie ściągania nogi do pozycji wyjściowej.
Dzięki temu noga ta działa jak amortyzator - łagodnie przyjmując obszerny
ruch bioder i silny wstrząs, spowodowany trafieniem stopą w cel.
Ponadto, wskutek takiego zachowania się, nasze kopnięcie może mieć
większą siłę.
5. Przy yoko-geri-kekomi b i o d r o nogi kopiącej jest bardzo dynamicznie
wypychane w bok, w kierunku celu. W związku z tym powinniśmy odnosić
wrażenie, że przy technice tej kopie się biodrem, a nie stopą.
Im bardziej to biodro wypchniemy w kierunku celu, tym kopnięcie będzie
silniejsze. Z tego też powodu w pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi jeszcze
nie należy wypychać biodra w bok (jest to dosyć częsty błąd), lecz utrzymywać
sylwetkę pionową. W ten sposób przy następującym zaraz kopnięciu zapew­
nimy biodrom dłuższą drogę i tym samym większy zasięg oraz większy rozpęd,
co pozytywnie wpłynie na siłę naszego kopnięcia - wbicia w cel.
Kopnięcie yoko-geri-kekomi r o z p o c z y n a m y więc z pozycji wyjściowej
- tsuru-ashi-dachi najpierw r u c h e m bioder w postaci ich wypchnięcia
w bok, aby po pewnym czasie - w miarę uzyskiwania przez biodra rozpędu
- włączyć do akcji nogę poprzez jej gwałtowne prostowanie w stawie
kolanowym. Kopiąca noga powinna całkowicie wyprostować się w kolanie
dokładnie w momencie najdalszego zasięgu bioder - ich wypchnięcia w bok.
Dzięki temu wykorzystujemy bardzo ważne p r a w a b i o m e c h a n i k i : kolej­
ne, naturalne włączanie się do akcji różnych mięśni oraz stopniowe nakładanie
się ich ruchu i kumulowanie ich siły. Najpierw wyzwalamy więc siłę mięśni
brzucha, grzbietu i bioder, a potem siłę mięśni nóg (zwłaszcza mięśni
czworogłowych uda obu nóg), nakładając je na siebie i wreszcie kumulując
w momencie trafienia w cel.
Nasza energia przechodzi zatem w kierunku celu falą: od tułowia, poprzez
biodra, udo, kolano, podudzie i wreszcie stopę. Umiejętność takiego faiowego
wykonania yoko-geri-kekomi jest bardzo trudna do opanowania, ale zapewnia
maksymalną skuteczność i dowodzi prawdziwego mistrzostwa.
6. W trakcie yoko-geri-kekomi następuje skręt na palcach nogi p o d ­
p o r o w e j w kierunku celu kopnięcia. W zależności od zakresu ruchomości
bioder skręt ten może być stosunkowo niewielki, ale może też być dość
znaczny (z ustawieniem stopy prawie pod kątem 180° w stosunku do kierunku
kopnięcia).
W chwili ściągania nogi do tsuru-ashi-dachi występuje skręt tej nogi na
palcach dokładnie w odwrotnym kierunku.
Yoko-geri-kekomi w wykonaniu
i n s t r u k t o r a t s u n a m i z W a r s z a w y - Grzegorza A m b r o z i a k a 3 dan,
k t ó r y jest znany z m i s t r z o w s k i e g o w y k o n a n i a t e c h n i k n o ż n y c h .
7. Po wykonaniu kopnięcia nogę trafiającą musimy szybko ściągnąć
z powrotem do pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi. Pozwala to w pełni
kontrolować swoje zachowanie. Wówczas możemy bowiem wykonać tą nogą
dowolny, zależny tylko od naszej woli ruch, na przykład postawić tę nogę na
podłożu - przechodząc do określonej pozycji lub też wykonać nią kolejne
kopnięcie (yoko-geri-kekomi lub inne).
8. Działanie rąk podczas yoko-geri-kekomi jest skoordynowane z pracą
nóg i tułowia.
Ręka jednostronna do nogi podporowej powinna mianowicie przez cały
czas znajdować się w pozycji h i k i t e (przy biodrze), będąc w ten sposób
zawsze gotowa do wykonania odpowiedniej techniki ręcznej, np. gyaku-zuki.
Z kolei ręka jednostronna do nogi kopiącej wykonuje bardzo silny
w y m a c h w kierunku prostopadłym do kierunku kopnięcia. Podczas tego
ruchu pięść powinna być złożona w seiken i przez cały czas musi być
ustawiona g r z b i e t e m w górę.
W pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi ręce ustawione są w pozycji
ryóken-koshi-kamae: ręka jednostronna do nogi podporowej znajduje się
w pozycji hikite, zaś ręka jednostronna do nogi uniesionej znajduje się przy
brzuchu z pięścią ustawioną pionowo (jap. tate) na pięści poprzedniej ręki.
W pozycji tej przedramiona obydwu rąk muszą być ustawione w stosunku do
siebie pod kątem prostym oraz równolegle do podłoża.
Z tej pozycji ręka jednostronna do nogi kopiącej wykonuje silny w y m a c h
w bok dokładnie zsynchronizowany z kopnięciem, zaś w chwili powrotu nogi
do pozycji tsuru-ashi-dachi - ręka ta, wykonując silny wymach w odwrotnym
kierunku, powraca do pozycji ryóken-koshi-kamae.
Podczas obu tych wymachów ręka jest przez cały czas ustawiona
g r z b i e t e m w górę.
Owe wymachy ręki pomagają utrzymać równowagę - przeciwdziałając
nadmiernemu odchyleniu tułowia w tył, a także znacznie zwiększają siłę
kopnięcia. Im silniejsze są te wymachy, tym większą siłę posiada nasze
kopnięcie.
Wymachy te wykorzystać też możemy do trafienia pięścią (kentsui - przy
pierwszym i ura-kentsui - przy drugim wymachu) przeciwnika, np. w twarz
w przypadku, jeśli udałoby mu się zablokować nasze kopnięcie. Zresztą, aby
wymachy te były odpowiednio silne, musimy wykonywać je z takim na­
stawieniem, jakbyśmy za ich pomocą atakowali przeciwnika.
9. Oprócz omówionych już cech, warunkiem skuteczności yoko-ge­
ri-kekomi jest właściwa praca mięśni, która w systemie tsunami nosi nazwę
kime.
Polega ona na rozluźnieniu mięśni - przeciwstawnych do tych, które biorą
udział w ruchu - przed i podczas kopnięcia (faza ta w systemie tsunami nosi
nazwę j u = "miękkość"), na silnym napięciu wszystkich mięśni w momencie
trafienia w cel (faza ta w systemie tsunami nosi nazwę go = "twardość"),
a następnie na powtórnym rozluźnieniu mięśni w chwili ściągania nogi do
pozycji wyjściowej - tsuru-ashi-dachi.
Ryszard M u r a t
Nowości wydawnicze
W przygotowaniu:
Wydano:
SEKS
ENCYKLOPEDIA T S U N A M I
W MALARSTWIE CHIŃSKIM
Rewelacją wśród nowości jest wydany po raz pierwszy w Polsce
przez Wydawnictwo Tsunami album pt. "Seks w m a l a r s t w i e chińs­
k i m " (216 stron), zawierający kolorowe ilustracje, przedstawiające
niezwykłe chińskie malowidła erotyczne z XVI-XIX w., znajdujące się
w wielu muzeach i kolekcjach na całym świecie. Zaliczane są one do
arcydzieł światowego malarstwa.
Album ten przygotowali: prof. dr hab. Mieczysław Jerzy Kiinstler
- kierownik Zakładu Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, prof. dr
hab. Zbigniew l.ew-Starowicz - słynny seksuolog i Ryszard Murat
- prezes Polskiej Federacji Dalekowschodnich Sztuk Walki.
Album ten doskonale nadale się na prezent, na przykład imieninowy
lub gwiazdkowy. Zamawiać go można listownie w Wydawnictwie
Tsunami. Cena: 270 tys. zł.
tom 1
Jest to unikalna encyklopedia sztuk walki, przeznaczona głównie
dla instruktorów i samouków.
Encyklopedia ta zawierać będzie wielką liczbę niespotykanych
w innych pozycjach informacji i ilustracji na temat różnych stylów
dalekowschodnich sztuk walki i zen-shu.
Tom ten liczył będzie kilkaset stron, w twardej i estetycznej
oprawie.
Encyklopedia ta jest obecnie w przygotowaniu - ukaże się za kilka
miesięcy. Przewidywana cena: około 400 tys. zł.
Już obecnie można składać na nią listowne zamówienia, które
zrealizowane zostaną drogą pocztową w pierwszej kolejności po jej
wydrukowaniu.
Videokasety
Publikacje
Oprócz wcześniej wymienionych materiałów w Wydawnictwie Tsunami nabyć
można także następujące publikacje:
- czasopismo " C Z A R N Y PAS" (numery poprzednie, zawierające wiele unikalnych
informacji na temat szeregu stylów dsw, rozwijających się w Polsce oraz kata do
nauki walki z kilkoma przeciwnikami):
n u m e r y 1,2,3,4,5 - cena: po 17 tys. zł,
numery 6 i 7
- cena: po 20 tys. zł,
numery 8 i 9
- cena: po 24 tys. zł,
numer 11
- w przygotowaniu, już można go zamawiać, jak również
prenumeratę następnych numerów,
- czasopismo " D A L E K I W S C H Ó D " (zawiera informacje o kulturze, geografii,
historii i sztuce krajów Dalekiego Wschodu: Chin, Japonii, Korei, Mongolii i innych)
numer 1 (w całości kolor - na doskonałym papierze) - cena 30 tys. zł,
numer 2 (w przygotowaniu, już można go zamawiać, jak również prenumeratę
następnych numerów),
seria K A R A T E - D Ó " :
nr 1 - " S h u g y ó - p r a k t y k a k a r a t e - d ó " (przedstawia sposoby praktykowania
karate-dó oraz organizację klubu, koła i zgrupowań) - cena 15 tys. zł,
nr 2 - "Zen - m e d y t a c j a " (przedstawia unikalne informacje o istocie, historii,
zasadach i metodyce ćwiczeń medytacyjnych w karate-dó)
- cena 24 tys. zł,
nr 3 - " K a t a Hareta s o r a " (jap. wypogodzone niebo; przedstawia formę walki
z trzema przeciwnikami, na stopień 6 kyu) - cena 30 tys. zł,
nr 4 - wznowienie numeru 1,
nr 5 - " B r u c e Lee" (szczegółowe przedstawienie życia i kariery B. Lee) - cena
30 tys. zł,
nr 6 - " N u n c h a k u " (skrócone przedstawienie sposobów walki za pomocą
nunchaku) - aktualnie w przygotowaniu, już można go zamawiać,
- podręcznik "JĘZYK J A P O Ń S K I " (w częściach):
część 1,2,3 - cena: po 20 tys. zł,
część 4 - w przygotowaniu, już można ją zamawiać,
- różne książki:
" K y u k y u " (Pierwsza pomoc w karate-dó; 32 strony) - cena 20 tys. zł,
" T a c h i - w a z a " (Pozycje stojące w karate-dó; M. Igielski 1 dan, 40 str.)
- cena 30 tys. zł,
" D a n k a i " (wymagania na stopnie 8-1 kyu w systemie tsunami) - cena 10 tys. zł,
"9 k y u " (podręcznik na stopień 9 kyu w systemie tsunami; R. Kociemski 1 dan)
- cena 30 tys. zł,
" J i u - j i t s u - sztuka w a l k i o b r o n n e j " (dr K. Kondratowicz; 400 stron),
" S z t u k i w a l k i M a l e z j i , Indonezji, Filipin, B i r m y , T a j l a n d i i " (J. Szyman­
kiewicz; 120 stron),
"Tai chi chuan - chińska sztuka w a l k i " (A. Braksal; 120 stron),
" V i n g Tsun Kung F u " (J. Szymankiewicz; 110 stron),
" N u n c h a k u " (szczegółowy podręcznik do nauki walki jednym i dwoma nun­
chaku) - aktualnie w przygotowaniu, już można go zamawiać,
" B r u c e Lee" - (album - życie i kariera Bruce' Lee) - aktualnie w przygotowa­
niu, już można go zamawiać, przewidywana cena 170 tys. zł,
-
-
-
-
-
-
-
Ponadto nabyć można szereg videokaset:
" O b r o n a kung f u na u l i c y " (A. Braksal; przedstawia naukę
samoobrony; 45 min.) - cena 160 tys. zł,
" H u n g gar kung f u " (P. Osuch; przedstawia podstawy stylu hung
gar; 45 min.) - cena 160 tys. zł,
" T s u n a m i 20-11 k y u " ( M . Kosiba 3 dan; przedstawia wymagania na
stopnie 20-11 kyu) - cena 140 tys. zł,
" T s u n a m i - t e c h n i k a i t a k t y k a " (R. Murat 3 dan; przedstawia
technikę i taktykę walki tsunami;) - cena 140 tys zł,
" T s u n a m i - egzaminy na s t o p n i e 1 i 2 d a n " (rejestracja eg­
zaminów, które składali M. Furman i R. Murat) - cena 140 tys. zł,
" A i k i d o " (I seminarium dsw - J. Wysocki 4 dan; przedstawia aikido
techniki i metodykę nauczania; 60 min.) - cena 140 tys. zł,
" H u n g gar kung f u " (II seminarium dsw - J. Świątkowski;
przedstawia styl hung gar - techniki i metodykę nauczania; 60 min.)
- cena 140 tys. zł,
" T a e k w o n d o ITF" (III seminarium dsw - W. Dolny 3 dan; przed­
stawia taekwondo ITF - techniki i metodykę nauczania; 120 min.)
- cena 140 tys. zł,
" A i k i b u d o " (IV seminarium dsw - W. Cynarski 2 dan; przedstawia
aikibudo - techniki i metodykę nauczania; 60 min) - cena 140 tys. zł,
"I f e s t i w a l d s w " (Warszawa 1989; zawiera pokazy kung-fu,
ju-jutsu kobudó kenkyukai, jun fan, pszczyńskiej sztuki walki, aikido,
shórin-ryu, tsunami, viet vo dao, vo-quen, kung-fu; 120 min.) - cena
140 tys. zł,
"II f e s t i w a l d s w " (Bydgoszcz 1990; zawiera pokazy jiu-jitsu
goshin-ryu, jujutsu kobudó kenkyukai, tsunami, shórin-ryu, pszczyń­
skiej sztuki walki, vo-qyuen, kung-fu; 120 min.) - cena 140 tys. zł,
"III f e s t i w a l d s w " (Grudziądz 1991; zawiera pokazy kung-fu,
ju-jutsu kobudó kenkyukai, taekwondo ITF, ju-jitsu goshin-ryu,
tsunami; 120 min.) - cena 140 tys. zł,
" I V f e s t i w a l d s w " (Łowicz 1992; zawiera pokazy kung-fu shaolin
quan, kung- fu hung gar, tsunami, judo; 60 min.) - cena 140 tys. zł.
" V f e s t i w a l d s w " (Wrocław 1993; zawiera pokazy aikido, aikibu­
do, jiu-jitsu goshin-ryu, ju-jutsu kobudo kenkyukai, tsunami, seidokan, shótókan, taekwondo) - cena 140 tys. zł,
" J a p o ń s k i miecz samurajski k o n t r a polska szabla husarska"
(pokazy i pojedynek między W Zabłockim - szabla polska oraz
W. Cynarskim 2 dan - miecz japoński) - cena 140 tys. zł.
Wszystkie materiały, wymienione na tej stronie, nabyć można
drogą wysyłkową - nie wychodząc z domu. W tym celu należy
napisać pod adres:
W y d a w n i c t w o Tsunami
02-758 W a r s z a w a , ul. C z a r n o m o r s k a 17/138
t e l . 642-22-30

Podobne dokumenty