Etyczne aspekty stosowania przez ratowników WOPR

Transkrypt

Etyczne aspekty stosowania przez ratowników WOPR
Etyczne aspekty stosowania przez ratowników WOPR,
technik obezwładniających ofiary tonięcia
Ethical aspects of using techniques incapacitating drowning victims by
Volunteer Lifeguards Association lifeguards
Streszczenie
Literatura krajowa w zakresie ratownictwa wodnego jest archaiczna, przez co
wprowadza do społecznej świadomości wiele nieaktualnych informacji i ugruntowuje
przekonania, stanowiące zagrożenie zarówno dla ratowników jak też osób tonących. Wiele
propozycji zachowań względem ofiary tonięcia, uznać można za nieuzasadnione naukowo a
przede wszystkim nieetyczne.
Słowa kluczowe: tonący, obezwładnianie, akcja ratunkowa, agresja
Summary
Domestic literature on water lifeguarding is old-fashioned and therefore provides a
lot of outdated information to public knowledge and it establishes opinions which are
dangerous for both lifeguards and drowning people. A lot of proposals concerning behavior to
drowning victim may be considered unfounded from scientific point of view and above all
immoral.
Key words:: drowning person, suppression, lifeguarding action, aggression
Romuald Michniewicz – doktor nauk o kulturze fizycznej, starszy wykładowca w
PWSZ im. Stanisława Wojciechowskiego w Kaliszu, instruktor ratownictwa WOPR
Iwona Michniewicz – doktor nauk o kulturze fizycznej, starszy wykładowca w
PWSZ im. Stanisława Wojciechowskiego w Kaliszu, ratownik WOPR
Wstęp
Polski system ratownictwa wodnego zastrzeżony jest prawnie1, jako należący do
kompetencji jednej organizacji pozarządowej tj. Wodnego Ochotniczego Pogotowia
Ratunkowego (WOPR). Już takie usadowienie całej dziedziny nauki i sfery życia
społecznego, budzi szereg wątpliwości. Przede wszystkim z punktu widzenia zapisów
1
Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 12 listopada 2002r. w sprawie
szczegółowego zakresu obowiązków i uprawnień specjalistycznych organizacji ratowniczych, warunków ich
wykonywania przez inne organizacje ratownicze oraz rodzaju i wysokości świadczeń przysługujących
ratownikom górskim i wodnym w związku z udziałem w akcji ratowniczej (Dz. U. Nr 193 z dnia 22 listopada
2002r.).
konstytucji2, a szczególnie jej art. 58 pkt 1, art. 65 pkt 1 i art. 73. WOPR jako stowarzyszenie
o zasięgu ogólnokrajowym, zdominowało całą działalność w zakresie ratownictwa wodnego.
Prawne ograniczenie wobec innych podmiotów można odczytywać jako swoiste przyzwolenie
na monopolistyczną politykę jednej organizacji. Stan taki jest wysoce negatywny z punktu
widzenia dynamiki rozwoju tej społecznej przestrzeni, potrzeb dostosowywania się do
nowych, coraz bardziej wymagających warunków, zmian w systemie funkcjonowania struktur
oraz naukowego poszukiwania.
Analiza krytyczna literatury z zakresu polskiego ratownictwa wodnego
Skutki tej niekorzystnej sytuacji widoczne są choćby na poziomie literatury, która
stanowi podstawę wiedzy o ratownictwie wodnym w naszym kraju. Polska literatura
szkoleniowa opiera się na kilkudziesięciu pozycjach, dopuszczonych i uznawanych przez
władze WOPR. W 1994 roku nakładem Zarządu Głównego WOPR wydano reprodukcję
dzieła Leona Wernica z 1902 r., pt. Jak ratować tonących. Przez wiele lat był to zbiór
kanonów wiedzy ratowniczej. Kolejne wydawnictwa zawierające treści szkoleniowe,
pochodzą z lat 50-tych dwudziestego wieku. Współcześnie polskie ratownictwo opiera się w
dużej mierze na publikacjach Mieczysława Witkowskiego. Jego Ratowanie tonących (1969),
stanowiło punkt wyjścia dla literatury szkoleniowej. Niemal wszyscy późniejsi autorzy
opierając się o treści z podręcznika Witkowskiego, przepisywali obszerne jego fragmenty do
swoich publikacji. Wydane w 1980 roku Ratownictwo wodne bez tajemnic (Gwiaździński),
było pierwszym kompleksowym podręcznikiem szkoleniowym dla ratowników. W roku 1985
Witkowski dał ratownikom nowy materiał pt. Pływanie ratunkowe i udzielanie pomocy
tonącemu. Oba te wydania zeszły w cień dopiero w 1993 roku, gdy WOPR opublikowało
Pracę zbiorową pt. Prawie wszystko o ratownictwie wodnym. W 2001 roku ukazało się
Ratownictwo wodne Vademecum, będące dla ratowników kompendium wiedzy fachowej. Rok
2005 przyniósł najnowszy podręcznik, opatrzony kolorowymi fotografiami, wydany przez
AWF Katowice pt. Ratownictwo wodne, podręcznik dla studentów i ratowników wodnych. W
tym samym czasie WOPR w Katowicach wydało Poradnik instruktora WOPR (Stanula,
2005).
Poza wymienionymi, wiele materiałów dotyczących nieco zawężonych zagadnień
z zakresu ratownictwa opublikował Dariusz Skalski z Pomorskiego WOPR.
Nakładem ZG WOPR Molasy i Mozer (2000) wydali poradnik I ty możesz zostać
ratownikiem WOPR.
2
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz.U. z 1997 r., Nr 78, poz 483).
Pod redakcją Wiesnera (1989) ukazała się jedyna tego typu polska publikacja –
kompletne materiały metodyczne z zakresu ratownictwa wodnego. Wspomniana Metodyka
ratownictwa wodnego jest zbiorem informacji w zakresie pedagogicznego spojrzenia na
wszystkie procesy zachodzące w edukacji ratowników. Metodyczne aspekty nauczania w
zakresie bezpieczeństwa nad wodą – trójkierunkowa edukacja: pływacka, wodniacka i
ratownicza, znalazły się w publikacji pt. Podstawy metodycznej edukacji ratowniczej
(Wiesner i Skalski, 2005). Pozycję pod tym samym tytułem opublikowano jako wydanie II
zmienione (2007). Wiesner we współpracy z Kowalewskim (2000), dokonali także
zestawienia podstawowej wiedzy na temat ratownictwa w opracowaniu pt. Tablice poglądowe
z ratownictwa wodnego.
Wielu autorów zajmujących się zagadnieniami z zakresu sportów pływackich i
pływania rekreacyjnego, traktuje ratownictwo wodne jako dodatkowy rozdział w swoich
publikacjach. Również wydawnictwa kierowane do policji, straży pożarnej, ratownictwa
medycznego czy morskiego ratownictwa okrętowego, zawierają części dotyczące
problematyki udzielania pomocy ofiarom wypadków w wodzie.
Analizując piśmiennictwo szkoleniowe w Polsce, dochodzi się do wniosku, że od
lat 50-tych w jego treściach zmieniło się bardzo niewiele. Nadal powtarzane są słowa autorów
(Witkowski, 1969; Gwiaździński, 1980), którzy zajęli się zagadnieniami ratowniczymi w
połowie ubiegłego wieku. Kolejne wydania rozszerzane i wzbogacane są niemal jedynie pod
względem nowoczesnych technik komputerowych (obróbka tekstu, fotografie, załączniki
multimedialne itp.). Treści merytoryczne pozostają niezmienne, mimo iż badania światowe
dostarczają nowej wiedzy. Odnosi się to na przykład do prowadzenia akcji bez sprzętu.
Na całym świecie ratownicy mają obowiązek posiadać podręczny sprzęt przy
sobie przez cały czas pełnienia dyżuru. Nie jest dopuszczalne, aby ratownik w pracy był
zmuszony do prowadzenia akcji bez sprzętu (np. Irish Water Safety, 1996:22).
Polskie źródła od wielu lat pomijają ten ważny element edukacji i rozumienia
misji ratowania życia w wodzie. Kolejne pokolenia przekonywane są przez autorów o
technikach wykorzystywania chwytów obezwładniających i uwolnień jako podstawowych
umiejętnościach w sytuacji prowadzenia akcji bez sprzętu. Wiele opisów, określeń czy całych
sentencji jest wręcz kopiowanych, przenoszonych do nowych publikacji z poprzednich i
uznawanych za aktualne (na przykład Roszko 1948; Kalinowski, 1953; Kalinowski, Roszko
1986). Czytając kolejne prace można jednak napotkać wiele niespójnych, sprzecznych,
archaicznych i szkodliwych informacji. Zrozumiałym jest, że wcześniejsze publikacje nie
zawierają wiadomości (opisów technicznych czy sposobów używania) w odniesieniu do
podręcznego sprzętu ratowniczego. Znajduje to uzasadnienie w tym, iż większość tego
sprzętu została wprowadzona stosunkowo niedawno (np. bojka SP, pas „węgorz” czy
kołowrót).
Witkowski (1969:42-44 i 50-81) o sprzęcie napisał trzy strony, a o chwytach,
uwolnieniach i holowaniu agresywnego stron trzydzieści dwie. W czasach wczesnych prac
Witkowskiego można to usprawiedliwić brakiem sprzętu, dlatego wiele miejsca i uwagi
poświęcił on na alternatywne techniki ratowania osób tonących – bez sprzętu. Niestety
podobne dysproporcje zawierają także nowe publikacje. Można wręcz użyć określenia
„wzmiankowe” do zawartości podręczników w tym zakresie.
Błasiak i współ. (2001:51-55, 97-102 i 103-111) na podręczny sprzęt i sposoby
jego użycia przeznaczają niespełna pięć stron swego Vademecum. Chwyty i uwolnienia w tej
samej publikacji zajmują dziewięć stron, a holowanie tonącego bez sprzętu sześć stron.
Najbardziej dziwi praca pod redakcją Karpińskiego (2005), wydana nakładem Zarządu
Głównego WOPR, w której autorzy poświęcają odrębny, najbardziej utrwalający się w
pamięci rozdział, na techniki uwolnień od chwytów i objęć tonącego. Cała publikacja
poświęca temu zagadnieniu łącznie dwadzieścia stron, obrazując jednocześnie opisy
kolorowymi fotografiami. Kilkanaście kolejnych stron zajmuje prowadzenie akcji bez sprzętu.
W tej samej książce zabezpieczenie życia i zdrowia ratownika – podręczny sprzęt ratowniczy
– opisany jest na zaledwie jedenastu stronach, z czego większość to omówienie budowy tego
sprzętu. Brak jest jakiegokolwiek rysunku czy fotografii przybliżającej technikę jego użycia.
Taki sam błąd popełnia Stanula (2005:52-55 i 59-68) pisząc, że akcja bez sprzętu
powinna być prowadzona (…) w ostateczności, jeśli nie ma innej możliwości, po czym przez
wiele kolejnych godzin szkolenia ratowników (6 godzin 45 minut), zaleca trening technik
opanowywania tonącego, uwalniania się od jego chwytów i objęć, holowania sposobem
żeglarskim (stosowanym do agresywnego tonącego) – a wszystko to bez sprzętu.
W oparciu o omawiane techniki włącza się w programy szkoleń nieprzemyślane i
w żaden sposób niezbadane zalecenia. O ile wszyscy (Karpiński, red, 2005; Waade, red,
2005:201-202; Stanula 2005:53-54; Błasiak i współ. 2001:103-104; Parnicki, 1998:92;
Witkowski, 1985:54-55; Gwiaździński, 1980:73) zgadzają się co do zagrożenia ze strony
osoby tonącej, jej wielkiej siły i zachowań wskazujących na brak logicznego myślenia, o tyle
propozycje postępowania ratownika względem takiej osoby są czasem wręcz absurdalne. Na
przykład za Gwiaździńskim (1980:83): Pamiętajmy! Zawsze lepsze będzie nawet naderwanie
sobie ucha, niż pozwolenie na to, byśmy zostali uduszeni.(…) Nie mogąc wyzwolić się z
chwytu, stosujemy bodźce bólowe przez wywieranie ucisku (nigdy uderzenia) opuszkami
kciuków na gałki oczne, oczywiście z siłą kontrolowaną. (…) Stosujemy też ucisk którąkolwiek
częścią dłoni pod nosem, czubkami kciuków na okolicę pachwinową, a także na drodze
nadmiernego skręcania ratowanemu głowy. Jakkolwiek rozumiane mogły być te zapisy w
latach osiemdziesiątych, to już w roku 1993:167 (Praca zbiorowa), 1999:210 (Białecki i
współ.), czy 2000:77 (Molasy, Mozer) słowa te skopiowane do podręczników, zdają się
niemal groteskowe.
Sterkowicz, Kaca (2007:39) dokładnie opisują techniki samoobrony w kontrataku
z wykorzystaniem dźwigni na palce, nadgarstek, staw łokciowy i barkowy, rotacji głowy
tonącego czy uciskania pięścią na splot słoneczny. Trudne jest nawet wyobrażenie sobie, jak
przeciętny ratownik ma wykonać te czynności w czasie, gdy toczy się dramatyczna walka o
życie. W środowisku wodnym, gdzie widoczność i precyzja ruchów są znacznie ograniczone,
odnalezienie nosa tonącego czy jego gałek ocznych jest niezwykle trudne. Ponadto
wykonywanie jakiegokolwiek ucisku z siłą „kontrolowaną” jest niemożliwe, a przede
wszystkim niehumanitarne. Zarówno tą, jak i kolejną proponowaną techniką „nadmiernym
skręcaniem głowy tonącego”, można doprowadzić do trwałego kalectwa lub śmierci
ratowanego. W czasie ratowania osoby przytomnej dochodzi do zwykłej „szarpaniny” i
niewiarygodnej walki o życie obu osób (ratownika i tonącego).
Uwalnianie się od chwytów tonącego zajmuje nie tylko wiele miejsca w
podręcznikach, techniki te doczekały się tak wielu wariantów wykonania, że autorzy
opracowują ciągle nowe sposoby w zależności na przykład od miejsca uchwycenia ratownika.
Roszko (1948:87) pisał, aby ratownik uchwycony w pół z tyłu (…) Naciskał na tonącego
ciałem, zwłaszcza głową, zatapiając go równocześnie starając się rozerwać chwyt. Wespół z
innym autorem (Kalinowski, Roszko 1986:227) modyfikuje tę technikę nadając jej brzmienie:
Chwyt w pół z tyłu – Ramiona ratownika są swobodne. Położyć się na ratowanym i naciskać
głową na jego twarz. Chwycić rękami za kciuki lub małe palce ratowanego i wykręcając je w
górę na zewnątrz rozerwać uchwyt. Kalinowski (1953:94-95) proponował ratownikowi nieco
inny sposób wyswobadzania się od podobnego uchwytu (w pół z przodu): (…) Ratujący
powinien momentalnie odchylić do tyłu głowę tonącego, czyniąc to prawą lub lewą ręką,
zależnie od tego jak mu wygodniej. Czterema palcami naciska czoło tonącego do tyłu, a
dużym palcem od dołu zadziera mu nos do góry. (…) W przypadku gdy tonący jest zbyt
agresywny i odporny na zastosowaną akcję obronną, wtedy odchylamy mu głowę do tyłu
przez naciskanie dłonią podbródka, z jednoczesnym zasłonięciem ręką ust i ściśnięciem
palcami nosa. Pozbawienie tonącego przez chwilę tchu z jednoczesnym odchyleniem mu
głowy do tyłu działa momentalnie skutecznie na rozluźnienie chwytu. Biorąc pod uwagę daty
wydania, nie można mieć zarzutów. Jednak widząc te same sugestie w roku 1986, odnosi się
wrażenie zatrzymania czasu w dziedzinie życia, jaką jest ratownictwo wodne.
Sytuacje opisane przez tych autorów wydają się tak samo jak przytoczone wyżej –
niebezpieczne dla zdrowia i życia tonącego. Przede wszystkim jednak wprowadzają błędny
sposób rozumienia agresji ze strony osoby tonącej. Ratownik utwierdzany jest w przekonaniu,
że zastosowanie siły fizycznej (bądź pozbawienie tonącego dopływu powietrza) da mu
przewagę nad „napastnikiem”. Trwanie w takim pojmowaniu udzielania pomocy doprowadza
do chęci sprawdzenia własnych umiejętności przez ratownika w bezpośrednim kontakcie z
tonącym. Doprowadza to do poszukiwania coraz to nowych sposobów „unieszkodliwiania”
agresywnego tonącego. Najnowsze materiały (Sterkowicz, Kaca 2007:37-38) poświęcone
samoobronie ratownika, pogłębiają ten niesłuszny pogląd. (…) Ratownik WOPR udzielając
pomocy bez użycia wypornościowego sprzętu pomocniczego zmuszony jest do bezpośredniego
kontaktu z agresywnie zachowującą się osobą potrzebującą pomocy. Sytuacja taka sprzyja
nawiązaniu walki i tym samym powstaniu zagrożenia zdrowia a nawet życia uczestników
zdarzenia. Przed rozpoczęciem lub już w trakcie udzielania pomocy ratownik, oceniając
sytuację pod względem bezpieczeństwa może stwierdzić, że zbliżenie do agresywnie
zachowującej się osoby tonącej stwarza zagrożenie jego życia. Nie można przy tym wykluczyć
błędu w ocenie sytuacji lub nieprzewidzianego przebiegu zdarzeń utrudniających realizację
założonego przez ratownika planu działań ratowniczych. (…) Nauczanie elementów
samoobrony
zapewniających
ratownikowi
opanowanie
podstawowych
umiejętności
związanych z uwalnianiem się i obezwładnianiem osoby tonącej postrzegane są zatem, jako
istotne czynniki warunkujące poziom bezpieczeństwa oraz skuteczność podejmowania działań
ratowniczych w różnych sytuacjach. (…) Holowanie osoby agresywnej (sposobem żeglarskim)
czy chwyty obezwładniające (nelson, półnelson oraz chwyt żeglarski jednorącz i oburącz)
można zastosować jedynie podejmując walkę w kontrataku.
Kolejne fragmenty z artykułu tych autorów przekonują, jak bardzo można
skrzywić ideę ratowania życia.
Postrzeganie stosowanych w ratownictwie wodnym technik uwalniania się od
chwytów i objęć osoby tonącej w kategoriach walki wręcz, zainspirowało autorów do
usystematyzowania omawianych elementów w oparciu o trójcechową klasyfikację techniki,
stosowaną w analizie technik sportów walki. W takim ujęciu akcji ratowniczej w wodzie
tonący pełni funkcję atakującego (zakładającego chwyt lub objęcie) a ratownik prowadzi
walkę obronną (uwalnia się) i wyprowadza kontratak (obezwładnia tonącego, który podjął
działania zaczepne). Wcześniejsze wywody zawarte między innymi w publikacji Prawie
wszystko o ratownictwie wodnym (1993:142-143), w brzmieniu: Wiadomo, że nigdy celem
tonącego nie jest utopienie nas, ale ratowanie własnego życia za wszelką cenę i dlatego
będzie on usiłował utrzymać głowę ponad wodą i wszystko co uda mu się chwycić będzie
służyło do tego celu - nie zostały uwzględnione przez Sterkowicza i Kacę.
Traktowanie prób utrzymania się tonącego na powierzchni (na przykład poprzez
wspinanie się po ratowniku) jako „działań zaczepnych” czy samego tonącego jako
„atakującego”, powoduje zdeformowanie realnej sytuacji, w jakiej się on znajduje.
Nazywanie osoby walczącej o życie „agresorem”, nastawionym na wyrządzenie krzywdy
ratownikowi, wzbudza odruchową reakcję odwetową. A przecież nie na tym ma polegać
udzielanie pomocy tonącym, aby ratownik miał być przygotowany przede wszystkim do
kontrataku.
Artykuł Sterkowicza i Kacy (2007:42) jest kolejnym dowodem na to, że w polskim
ratownictwie wodnym brakuje naukowych badań, opartych o rzeczywiste potrzeby i realne
problemy tej grupy zawodowej. Podsumowując swój artykuł autorzy napisali: (…) w trosce o
bezpieczeństwo tonących i ratowników WOPR (…) ujawniono niedostatki we współczesnym
szkoleniu ratowników i dlatego postuluje się uzupełnienie programu WOPR o uwzględnienie
obron przed atakami (oplataniem) kończynami dolnymi z różnych kierunków, wszelkimi
atakami wyprowadzanymi z boku oraz chwytami ręką (mi) i palcami za nogi i ramiona od
tyłu.
Chociaż stosowanie form przymusu wobec osoby poszkodowanej może wydawać
się nieco kontrowersyjne, to bezpieczeństwo ratownika, a w konsekwencji również
ratowanego, usprawiedliwia takie sposoby postępowania (Waade, 2005:203).
Propozycja nauczania tych trudnych i niebezpiecznych technik uwalniania się od
chwytów pojawiła się w publikacji Roszko już w 1958 roku (:29) z zaleceniem do
wprowadzenia wśród dzieci 14-15-letnich. W czasach powojennych postawa dziecka–
bohatera nie wydawała się dziwna. Jednak jeśli w roku 1998 (:13-15) Stanek sugeruje
potrzebę wprowadzenia elementów ratownictwa wodnego (w tym prowadzenia akcji
ratunkowej bez sprzętu) do programów szkolnego wychowania fizycznego w szkołach
ponadpodstawowych – trudno znaleźć dla tego postulatu uzasadnienie.
W nauczaniu, a już szczególnie u dzieci, należy bardzo rozważnie dobierać
elementy ratownictwa wodnego jako formy samoasekuracji i profilaktyki w wodzie.
Nauczanie trudnych i niebezpiecznych technik udzielania pomocy tonącemu bez sprzętu w
grupach dzieci i młodzieży może doprowadzić do tragedii.
W przypadku propozycji Krawczyk i Krawczyk (2007; 30 i 33), aby uczyć dzieci
w wieku przedszkolnym elementów ratownictwa wodnego (w tym holowania osoby
zmęczonej, podejmowania manekina z dna pływalni czy skoków ratowniczych) – należy się
głośno sprzeciwić. Autorzy twierdzą, że (…) dzieci są zdolne do takiego wysiłku i pokonują
go bezpiecznie i z korzyścią dla siebie. (…) Poprawne wykonanie tych ćwiczeń daje dzieciom
wiele dumy i satysfakcji. (…) Korzyści z takich lekcji są wielorakie. Dzieci wszechstronnie
doskonalą swoje umiejętności pływackie, zdobywają nowe doświadczenie z zakresu
ratownictwa wodnego, stając się w ten sposób lepiej przygotowanymi do bezpiecznego
przebywania nad wodą. Artykuł zawiera wiele fotografii, na których prezentowane są różne
techniki ratownicze, przy czym nie wprowadza się asekuracji w postaci podręcznego sprzętu
ratowniczego. Zachęcanie tak małych dzieci do podejmowania czynności związanych z
udzielaniem pomocy osobom tonącym można uznać za wielki błąd w ich edukacji.
Dotychczas nie przeprowadzono badań, które potwierdziłyby przydatność dzieci (tym
bardziej w wieku przedszkolnym) do ratowania osób tonących. Przekonanie dziecka o tym, że
jest w stanie uratować dorosłego tonącego, poprzez wykonanie skoku, nurkowanie i
holowanie, jest wielce nieodpowiedzialne. Czym innym byłoby edukowanie od najmłodszych
lat w zakresie posługiwania się podręcznym sprzętem. Mogłyby to być elementy np.
podawania bojki SP poprzez wypchnięcie jej do tonącego, czy nauka pływania z tym
sprzętem jako forma samozabezpieczenia. Takie zajęcia wpływałyby na świadomość dzieci i
ukształtowały poglądy o konieczności używania sprzętu, jako podstawy profilaktyki
bezpieczeństwa w wodzie. Inaczej są to bardzo zgubne i niedojrzałe poglądy, zachęcające
młodych ludzi do instynktownego reagowania i udzielania pomocy niezależnie od sytuacji. W
żadnym innym ratownictwie (górskie, morskie, górnicze, chemiczne itp.) nie szkoli się dzieci,
gdyż to osobom dorosłym, po specjalistycznym szkoleniu, powierza się misję niesienia
pomocy z narażeniem własnego życia
Jak można wyczytać z innych źródeł (Gwiaździński, 1980:22 czy Prawie wszystko
o ratownictwie wodnym 1993:28), zachowanie tonącego pozostaje nieobliczalne do końca
procesu tonięcia (do śmierci). W związku z utratą przytomności przez tonącego wcale nie
zmniejsza się zagrożenie dla ratującego. Wywołanie dotykiem odruchu obronnego może stać
się powodem silnego chwytu za przedmioty znajdujące się w zasięgu ręki (następuje to jeszcze
w IV okresie procesu tonięcia, gdy u tonącego poza utratą przytomności i zatrzymaniem
oddechu dochodzi do postępującego zaniku czucia i pobudliwości, pojawiają się także
ostatnie, niekontrolowane odruchy). Jeżeli w tym momencie natrafi on na jakąś przeszkodę
(korzeń, przeszkoda na dnie itp.) bardzo często chwyta się jej i tak jest znajdowany przez
płetwonurków (Błasiak i współ. 2001:149).
Dalej autorzy piszą też, że podczas prawidłowo wykonanej akcji ratunkowej nie istnieje w
zasadzie obawa uchwycenia ratownika przez tonącego (:103), pogłębiając przekonanie o
braku zagrożenia i łatwości udzielania pomocy tonącemu. Nie jest to prawdą, gdyż w
bezpośrednim kontakcie z tonącym zawsze istnieje ryzyko uchwycenia (co potwierdzają
wyniki badania Dahl, Miller 1979:150-152), tym bardziej jeśli nie posiada się sprzętu, który
mógłby być wykorzystany jako „pośrednik” między ratownikiem a tonącym.
Stosowanie bólowych technik mających na celu uwolnienie się z uchwytu
tonącego okazuje się bezpodstawne w obliczu teorii naukowców ratownictwa medycznego:
Tonący najczęściej nie czuje bólu lub ma zmniejszoną wrażliwość na ból, przeto wszystkie
chwyty dżudo itp. (czyli chwyty niebezpieczne, gdyż polegające na wywołaniu ochronnego
odruchu bólowego zabezpieczającego przed złamaniem kości czy zwichnięciem stawu), nie
mają tutaj zastosowania! W grę wchodzą jedynie chwyty siłowe, a właściwie ruchy
odpychania, w których jedynie skuteczną rolę odgrywają nogi (Dziak, Kamiński 1972:17).
Inną zgoła opinię mieli autorzy Poradnika dla studentów i ratowników wodnych
(2005), Poradnika instruktora WOPR (2005) czy publikacji I ty możesz zostać ratownikiem
WOPR (2000) uznając, że w czasie walki z tonącym przy uwalnianiu się od chwytów i objęć
należy stosować dźwignie i bodźce bólowe.
Brak wypracowanych algorytmów działania, dających dokładne i jednoznacznie
określone techniki postępowania wobec tonącego niebezpiecznego (a nie agresywnego),
powoduje chaos myślowy u ratowników. Najczęściej omawiane i dyskutowane są w
literaturze sposoby prowadzenia akcji bez sprzętu (choć uznaje się ją jako ostateczność),
najwięcej uwagi poświęca się na jej analizę i skrupulatne opisy. Jednak mimo to zdarza się, że
autorzy wykluczają się wzajemnie. Na przykład różnie rozumiana jest kwestia opanowania
tonącego poprzez nurkowanie przed nim pionowo w dół (tzw. scyzoryk) i wykonanie
wszystkich czynności zgodnie ze wskazaniami szkoleniowymi (ujęcie tonącego za nogi,
obrócenie go tyłem do siebie, ściągnięcie w dół, założenie chwytu obezwładniającego), z
wykorzystaniem odpowiednich technik. Od czasu, kiedy Witkowski w 1959 roku (:546)
wskazał tę – jako najbezpieczniejszy i najskuteczniejszy sposób, do dnia dzisiejszego metoda
ta jest nadal jedną z najczęściej zalecanych. A przecież ściągnięcie człowieka tonącego pod
wodę może przyspieszyć proces niedotlenienia mózgu, wchłonięcia wody do płuc i utonięcia.
Ponadto zastosowanie tej techniki pozostaje w dużym związku z pogłębieniem stanu paniki i
przerażenia osoby tonącej. Poza tym zdarzają się także sprzeczne opisy samej techniki
wykonania tego manewru. Kalinowski, Roszko (1986:223) omawiając opanowanie tonącego
przez nurkowanie nakazują: po dopłynięciu należy chwycić tonącego za uda lub biodra,
podnosząc w górę obrócić go do siebie i – po wynurzeniu się na powierzchnię ułożyć do
holowania.
Jednakże taki sposób prowadzenia akcji – w bezpośrednim kontakcie z tonącym – poprzez
dopłynięcie pod wodą, dokonanie oceny sytuacji, chwytanie tonącego za nogi, biodra czy inne
części ciała, obracanie, ściąganie, zakładanie chwytów, uwalnianie się z potencjalnych objęć
itd. – jest często poza możliwościami większości ratowników (Pia, 1974:164-167).
Paradoksy i niespójności dotyczą także strony, z której należy podpływać do
tonącego.
Główną, zalecaną przez WOPR techniką jest (…) podpłynięcie do tonącego (…) w
miarę możliwości od tyłu. Wypływając po zanurkowaniu za plecami tonącego należy
uchwycić go oburącz za uda i bardzo lekko ciągnąć w dół, co prawie odruchowo spowoduje
wyciągnięcie jego rąk do góry (Praca zbiorowa, 1993:141-142).
Ryc. 30. Podpłynięcie od tyłu do tonącego
Zgodnie z innym sposobem opanowania tonącego należy podpłynąć od przodu,
chwycić za nogi, pociągnąć w dół z równoczesnym obróceniem go plecami do ratownika
(Praca zbiorowa, 1993:142).
Ryc. 31. Podpłynięcie od przodu i próba odwrócenia tonącego
Dziak, Kamiński piszą: Jeżeli tonący jest przytomny, podpływać należy jedynie od
tyłu, a nigdy pod wodą gdyż to ostatnie nasili jego przerażenie (Dziak, Kamiński, 1972:14).
Stanula (2005:55) proponuje jeszcze inną technikę – opłynięcie tonącego pod
wodą i postępowanie dalej, jak po wykonaniu „scyzoryka”. Molasy, Mozer twierdzą zaś, że
jedynym skutecznym działaniem (wobec tonącego zachowującego się agresywnie) jest
zdecydowane podtrzymanie tonącego na powierzchni wody, by mógł odczuć, że przestało mu
grozić niebezpieczeństwo i, że znalazł w ratowniku oparcie (Molasy, Mozer, 2000:78).
Autorzy ci w dalszej części twierdzą, że krępowanie możliwości ruchów tonącego poprzez
założenie chwytu obezwładniającego może wpłynąć na pogłębienie stanu paniki.
W roku 1959 Witkowski uznał (:547), że można próbować uspokoić tonącego
poprzez nawoływanie, zaś w roku 1969:52 i 1977:223 dokładnie opisał komendę słowną
ratownika. Zalecał, aby ratownik nakazał tonącemu ułożenie się na grzbiecie i wykonywanie
w wodzie lekkich, niezbyt obszernych, naprzemianstronnych ruchów nogami, a ramionami
ruchów falujących tuż przy udach. Prawdopodobieństwo zastosowania się tonącego do takich
poleceń jest równe zeru. Nie istnieje żadna naukowa teoria potwierdzona badaniami, że
tonący jest w stanie zrozumieć, a tym bardziej wykonać, te czynności.
Propozycja formuły nawiązania kontaktu słownego z tonącym w brzmieniu:
Jestem ratownikiem, przypłynąłem panu na pomoc, proszę się uspokoić, nic już panu nie
grozi, proszę się położyć na plecach głową w kierunku brzegu i wykonywać nogami ruchy do
kraula (Praca zbiorowa,1993:133) jest raczej życzeniem aniżeli częścią rozsądnej procedury
ratowania śmiertelnie przerażonego i walczącego o oddech człowieka. Dalej autorzy piszą, że
nigdy nie można mieć pewności, czy tonący właściwie zrozumie nasze wskazówki oraz czy fakt
zbliżania się pomocy wpłynie na niego uspokajająco. Białecki i współautorzy (1999:205)
opisują zachowania tonącego w następujących słowach: Lęk przed śmiercią uniemożliwia
prawidłowe reagowanie na sygnały. Cała koncentracja i energia skierowana jest na
utrzymanie się na powierzchni wody oraz na wyratowanie się za wszelką cenę.
Tym bardziej dziwi zapis znajdujący się w Poradniku Instruktora WOPR
(2005:54), w którym nadal uczy się nawiązywania dialogu słownego z tonącym i prośbę o
wykonanie wszystkich opisanych wyżej czynności.
Inną, nieuzasadnioną „życzeniową” i całkowicie nierealną instrukcję postępowania
z tonącym agresywnym omawiają Błasiak i współautorzy (2001:103-104) w popularnym
wśród ratowników Vademecum. Twierdzą oni, że jeśli tonący znajduje się na powierzchni i
usiłuje się nas uchwycić, należy odsunąć się od niego i jeżeli jest w stanie utrzymać się na
powierzchni, spróbować płynąć powoli do brzegu. Ratowany popłynie za ratownikiem.
Kolejnym zagadnieniem błędnie interpretowanym jest wskazywanie grupy
tonących, którym ratownik bezwarunkowo winien udzielać pomocy (w tym także bez
sprzętu). Wymienia się wśród nich (Witkowski 1969:50-51; Przylipiak, Witkowski 1977:221;
Białecki i współ.1999:194):
- tonącego na rwącej rzece – gdyż tonący szybko ginie pod powierzchnią wody,
- dziecko, z którego strony nie grozi ratownikowi niebezpieczeństwo,
- poszkodowanych, którzy szybko znikają z powierzchni wody,
- osoby, które wpadły do wody i już nie wypływają.
Wskazane sytuacje i osoby zagrożone zostały przez autorów zaliczone do grona
tonących, którym należy udzielać pomocy natychmiast i bez względu na inne czynniki. Sami
autorzy nie wykonali żadnych badań, a twierdzenia powyższe opierają na własnej intuicji.
Natychmiast nasuwa się cały szereg pytań i wątpliwości. Wśród nich na przykład: Czy, jeśli
ratownik wskoczy do tonącego na rwącej rzece (bez sprzętu), nie naraża się na olbrzymie
niebezpieczeństwo utraty własnego życia? Dlaczego uznano tonące dziecko za nie stanowiące
zagrożenia dla ratownika? Kiedy można mówić o tym, czy tonie dziecko – jak to oszacować
(czy 15-16 latek to też dziecko)? Jak rozumieć „szybkie” znikanie z powierzchni wody? Czy
osoby, które wpadły do wody i nie wypływają, nie stanowią zagrożenia? I wiele innych.
Teoria „pierwszeństwa i niesienia bezwarunkowej pomocy” może być uznana jako
namawianie do bohaterszczyzny. Nie uwzględnia ona ważnego aspektu: przede wszystkim
życie i zdrowie ratownika – czyli zapobiegnięcie większej tragedii.
Błędy, archaizmy i nieścisłości zawierają nie tylko podręczniki, ale także artykuły
naukowe.
Parnicki i współ. (1999:272-276) analizując bezpośrednią akcję ratunkową w
wodzie w oparciu o intensywność wysiłku ratowników (studentów na kierunku wychowania
fizycznego), nie wzięli pod uwagę możliwości wystąpienia trudności związanych z
opanowywaniem tonącego. Osoba symulująca tonącego poddawała się wszystkim zabiegom
ratownika biernie i bez oporu (wręcz współpracując z ratownikiem). Można tak wnioskować
na podstawie czasu poświęconego na ten manewr. Badacze ustalili, że nurkowanie,
obezwładnienie tonącego i ułożenie do holowania, zajmuje najmniej czasu zamykając się
średnio w 7 sekundach – co daje około 8% czasu całej akcji. Nie potwierdzają tego badania
własne autorów artykułu (Michniewicz i współ. 2008:96-106), na bazie których ustalony
został czas wyodrębnionej czynności nurkowania (odczyt z zapisu podwodną kamerą video),
gdzie najkrótszy czas wynosił 4,1 sekundy, a najdłuższy 8,0 sekund.
Zatem gdyby do tego manewru dołożyć obezwładnianie i ułożenie do holowania,
czas musiałby być znacznie dłuższy. Ponadto badacze pominęli jakże ważne aspekty
prowadzenia akcji w realnych warunkach: zagrożenie ze strony tonącego, jego
nieprzewidywalne zachowanie, cechy (np. masa ciała, obwód klatki piersiowej) i inne.
Wyniki badania Parnickiego i współ. (1999a) wskazują jednoznacznie, że akcja zawsze
kończy się powodzeniem. Nie jest to jednak tak oczywiste, gdyż w realnych warunkach
ratownik musi często wykonać wiele czynności obronnych, uwolnić się z objęcia czy uchwytu
tonącego lub odpłynąć na bezpieczną odległość, by nie pozwolić na uchwycenie.
Poszczególne próby w omawianej pracy różnią się między sobą tylko łącznym czasem akcji,
na który mają wpływ przede wszystkim umiejętności pływackie badanych. Nie ma żadnej
sugestii, z której można by wnioskować, iż ratownicy mieli jakiekolwiek problemy z
opanowaniem tonącego. Na 63 przebadane osoby, nie wskazano żadnego niepowodzenia całej
akcji.
Określenie struktury czasowej akcji ratunkowej w bezpośrednim kontakcie z
tonącym (Parnicki, Siłakiewicz, 2004:251-255), polegające na pomiarze czasu akcji
ratunkowej, z użyciem płetw i bez nich, również pomija ten ważny aspekt. Badanie wykonane
u 50 Ratowników WOPR nie wniosło żadnych nowych treści mogących mieć wpływ na
realną skuteczność czy bezpieczeństwo własne ratownika. Proste założenie, że szybsza będzie
akcja prowadzona z użyciem płetw jest truizmem i w zasadzie nie wymaga potwierdzenia
naukowego. W tych próbach obezwładnianie tonącego również było wykonywane płynnie,
nie stanowiąc problemu dla ratowników i nie przekładając się na łączny czas próby
(nurkowanie, obezwładnienie i ułożenie do holowania zajmowało ratownikom jedynie 7%
całej akcji, to jest 5,7±1,1 sekundy). Użycie płetw w czasie akcji ratunkowej, uznane przez
autorów za znaczący element zwiększenia jej powodzenia, jest zachętą do takich zachowań,
bez wskazania ryzyka, które zawsze niesie za sobą akcja bez podręcznego sprzętu
ratunkowego.
Inne badanie tego samego zespołu (Parnicki, Siłakiewicz 2002:263-270) to próba
określenia skuteczności użycia podręcznego sprzętu ratowniczego w akcji z przytomnym
tonącym. Uznali oni, że najlepszym sprzętem jest rzutka piłkowa (siatkowa) przed rzutką
rękawową. Badacze popełnili jednak błąd, wychodząc z założenia, że trafienie do celu jest
równoznaczne z powodzeniem akcji. Niestety, nawet najbardziej precyzyjny rzut do celu (w
przypadku wykonanego badania – rzutu do punktu) nie oznacza, że użyty sprzęt jest
skuteczny. Rzucanie do tonącego podręcznym sprzętem (kołem, rzutką3) jest obciążone
wielkim ryzykiem uderzenia tonącego, mogącego spowodować utratę przytomności, zranienie
lub w skrajnych przypadkach nawet śmierć, zalania go strumieniem wody powstałym przy
spadnięciu sprzętu na powierzchnię wody bądź niemożnością uchwycenia sprzętu przez
tonącego.
Logiczny błąd w odniesieniu do bojki SP popełnił także Stanula (2005:101), nie
weryfikując swojej opinii żadnymi badaniami. Uznał on, że przydatność tego sprzętu jest
ograniczona ze względu na możliwość okaleczenia tonącego twardym i kanciastym korpusem
podczas rzutu. Jest to nieusprawiedliwiony zarzut, gdyż bojka SP nie nadaje się do
wykonywania nią rzutów i nie jest do rzucania zaprojektowana. Sprzęt ten dzięki swemu
opływowemu kształtowi i lekkiej konstrukcji, przeznaczony jest do pływania za ratownikiem
na linie w celu podania osobie tonącej (tonący może z łatwością zacisnąć na niej dłoń ze
względu na wiele wyprofilowanych, poręcznych uchwytów).
Wnioski
Powyższa analiza piśmiennictwa skłania do niepokojącej refleksji, że błędy,
niespójności i brak naukowego weryfikowania większości teoretycznych i praktycznych
aspektów ratownictwa wodnego w Polsce, pozostawiają nas na uboczu światowej myśli
ratowniczej. Przerażającym jest także fakt, iż nawet najnowsze publikacje młodego pokolenia
3
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 6 maja 1997r. w sprawie określenia warunków bezpieczeństwa osób
przebywających w górach, pływających, kąpiących się i uprawniających sporty wodne (Dz. U. Nr 57 z dnia 7
czerwca 1997 r.).
instruktorów w Polsce, zawierają niemal wszystkie niedoskonałości i przeniesienia z
wcześniejszych publikacji. Brakuje natomiast rzetelnych i uzasadnionych naukowo badań w
tym zakresie.
Należy dążyć do wycofania wszystkich technik stosowanych przez ratowników
WOPR w czasie akcji ratunkowej, które mogą być przyczyną pogorszenia stanu zdrowia lub
wręcz prowadzić do utraty życia osoby tonącej.
Edukacja ratowników jak też całego społeczeństwa w zakresie profilaktyki oraz
zachowania w czasie wypadku na wodzie, winna opierać się na profesjonalnych,
wszechstronnie przeanalizowanych i zatwierdzonych przez specjalistów programach.
Wodne
Ochotnicze
Pogotowie
Ratunkowe
stanowi
zamkniętą
enklawę,
dopuszczając jedynie wybrane poglądy do kształtowania społecznej świadomości. Brak
oparcia na światowej wiedzy i wykorzystywania naukowych dokonań w tej dziedzinie
stanowi ogromną słabość polskiego systemu ratownictwa wodnego.
Niezbędne jest podjęcie starań zmierzających do rozpoczęcia procesu zmian w
schemacie funkcjonowania WOPR na bardziej otwarte, dopuszczające konkurencyjność
zarówno w szkoleniu, certyfikowaniu jak i zrzeszaniu członków.
Bibliografia
1. Białecki T., Faryś J., Musielak S., Gołębiowski M., 1999, Pływanie zagadnienia
wybrane, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin.
2. Błasiak P., Chadaj M., Kurek K., 2001, Ratownictwo wodne. Vademecum, Prószyński
i spółka, Warszawa.
3. Dahl A., Miller I., 1979, Body Contact Swimming Rescues – What are the Risks?
American Journal of Public Health 69(29), s. 150-152.
4. Dziak A., Kamiński B., 1972, Wypadek nad wodą, Państwowy Zakład Wydawnictw
Lekarskich, Warszawa.
5. Gwiaździński T., 1980, Ratownictwo wodne bez tajemnic, Sport i Turystyka,
Warszawa.
6. Irish Water Safety, 1996, Rescue Skills Handbook, An Cumann Sábháilteacht Uisce,
Galway.
7. Kalinowski A., 1953, Nauka pływania dzieci, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony
Narodowej na zlecenie Głównego Komitetu Kultury Fizycznej, Warszawa.
8. Kalinowski A., Roszko R., 1986, Pływanie. Poradnik metodyczny, Wydawnictwa
Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa.
9. Karpiński R., (red.) 2005, Ratownictwo wodne. Poradnik dla studentów i ratowników
wodnych, AWF Katowice 2005.
10. Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. (Dz.U. z 1997 r., Nr
78, poz 483).
11. Krawczyk Z., Krawczyk J., 2007, Elementy ratownictwa wodnego w programie
nauczania pływania dzieci w wieku 4-6 lat, [w:] Kosiba G., Kosiba M., (red.),
Aktywność i bezpieczeństwo w środowisku wodnym, Instytut Teologiczny Księży
Misjonarzy, Kraków.
12. Michniewicz R., Walczuk T., Rostkowska E., 2008, An Assessment of Effectiveness
of Various Variants of Water Rescue. Kinesiology. International Journal of
Fundamental and Applied Kinesiology, Chorwacja Nr 1/2008 June, Vol.40, s. 96-106.
13. Molasy R., Mozer W., 2000, I ty możesz zostać ratownikiem WOPR, Zarząd Główny
WOPR, Warszawa.
14. Parnicki F., 1998, Młodszy ratownik wodny, Wodne Ochotnicze Pogotowie
Ratunkowe Zarząd Wojewódzki w Siedlcach, Siedlce.
15. Parnicki F., Długołęcka B., Siłakiewicz P., 1999, Intensywność wysiłku ratowników
WOPR- studentów AWF podczas bezpośredniej pozorowanej akcji w wodzie.
Aktywność ruchowa ludzi w różnym wieku, Materiały Naukowe nr 4. Uniwersytet
Szczeciński, s. 272-276, Szczecin.
16. Parnicki F., Siłakiewicz P., 2002, Skuteczność zastosowania rzutek ratowniczych w
niesieniu pomocy tonącym, Rocznik Naukowy ZWWF. IX., s. 263-270, Biała
Podlaska.
17. Parnicki F, Siłakiewicz P., 2004, Struktura czasowa akcji ratowniczej w bezpośrednim
kontakcie z tonącym [Time structure of rescue operations in direct contact with a
drowning individual. In Polish.], Wychowanie Fizyczne i Sport 48(3), s. 251-255,
Warszawa.
18. Pia F., 1974, Observations on the drowning of nonswimmers. Journal of Physical
Education 71(6), s. 164-167.
19. Praca zbiorowa, 1993, Prawie wszystko o ratownictwie wodnym, WOPR, Warszawa.
20. Przylipiak M., Witkowski M., 1977, Nurkowanie w niezależnych aparatach
powietrznych i ratowanie tonących, Ministerstwo Obrony Narodowej, Warszawa.
21. Roszko R., 1948, Jak ratować tonącego? Wychowanie fizyczne, Nr 5-6, s. 86-89,
Warszawa.
22. Roszko R., 1958, Ratowanie tonącego, Wychowanie fizyczne w szkole, Nr 3 (33), s.
29, Warszawa.
23. Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 12 listopada
2002r. w sprawie szczegółowego zakresu obowiązków i uprawnień specjalistycznych
organizacji ratowniczych, warunków ich wykonywania przez inne organizacje
ratownicze oraz rodzaju i wysokości świadczeń przysługujących ratownikom górskim
i wodnym w związku z udziałem w akcji ratowniczej (Dz. U. Nr 193 z dnia 22
listopada 2002r.).
24. Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 6 maja 1997r. w sprawie określenia
warunków bezpieczeństwa osób przebywających w górach, pływających, kąpiących
się i uprawniających sporty wodne (Dz. U. Nr 57 z dnia 7 czerwca 1997 r.).
25. Stanek J., 1998, Ratownictwo wodne w programach szkolnego WF, Lider Nr 7-8., s.
13-15, Warszawa.
26. Stanula A., 2005, Poradnik instruktora WOPR, ZW WOPR, Katowice.
27. Sterkowicz S., Kaca M., 2007, Samoobrona ratownika WOPR w bezpośrednim
kontakcie z tonącym, [w:] Aktywność i bezpieczeństwo w środowisku wodnym, red.
Kosiba G., Kosiba M., Kraków, Instytut Teologiczny Księży Misjonarzy.
28. Waade B., 2005, Pływanie sportowe i ratunkowe. Teoria i metodyka, Akademia
Wychowania Fizycznego i Sportu, Gdańsk.
29. Wernic L., 1902. Reprint 1994, Jak ratować tonących? Wydawnictwo Kaliskiego
Okręgu Towarzystwa Ratowania Tonących, Zarząd Główny WOPR, Warszawa.
30. Wiesner W., Kowalewski B., 2000, Tablice poglądowe z ratownictwa wodnego,
Harcerskie Biuro Wydawnicze Horyzonty, Warszawa.
31. Wiesner W., Skalski D., 2005, Podstawy metodycznej edukacji ratowniczej,
Skarszewy – Wrocław.
32. Wiesner W., Skalski D., Kowalewski B., 2007, Podstawy metodycznej edukacji
ratowniczej, Wydanie II zmienione, Olsztyn.
33. Wiesner W., (red.) 1989, Metodyka ratownictwa wodnego, Zarząd Wojewódzki
WOPR, Wrocław.
34. Witkowski M., 1969, Ratowanie tonących, Sport i Turystyka, Warszawa.
35. Witkowski M., 1985, Pływanie ratunkowe i udzielanie pomocy tonącemu, Sport i
Turystyka, Warszawa.
36. Witkowski M., 1959, Niebezpieczeństwo w wodzie, Kultura Fizyczna, Nr 8. s.543550, Warszawa.

Podobne dokumenty