Gdy przyjeżdżałem do Rumunii w 2008, jeszcze

Transkrypt

Gdy przyjeżdżałem do Rumunii w 2008, jeszcze
z życia branży
Kryzys to był
w Rumunii
ADAM PACZOSKA,
dyrektor generalny ds.
kruszyw w Lafarge
Fot.: Lafarge
– Gdy przyjeżdżałem do Rumunii w 2008, jeszcze wspominano 2007 r., który
był wspaniałym, najlepszym w historii w tamtejszej branży kruszywowej.
Potem nastąpił bardzo silny, 55% spadek rynku. Nie wyobrażałem sobie
nawet, że coś takiego może mieć miejsce! Okazało się jednak, że to nie
koniec. 2010 przyniósł spadek o kolejne 20%. Rynek po prostu znikał!
– o swoich doświadczeniach w pracy w Rumunii i o decyzjach, jakie musiał
podjąć w Polsce mówi Adam Paczoska, dyrektor generalny ds. kruszyw
w Lafarge.
• Jak długo pracował pan w Rumunii?
3,5 roku. Wprawdzie miałem możliwość wyjazdu
do Rosji, do RPA, Francji, jednak po analizie wybrałem
Rumunię. Byłem tam wcześniej służbowo kilka razy.
• Jakie wrażenia?
O Rumunii mógłbym mówić całymi dniami, zakochałem się w tym kraju. Nauczyłem się tam języka,
co traktowałem jako obowiązek; nie wyobrażałem
sobie prowadzenia normalnego życia zawodowego
i rodzinnego bez znajomości rumuńskiego. Mogłem
zintegrować się z tym miejscem, mogłem z każdym
rozmawiać. Fakt, znałem wcześniej francuski, więc
nauka nie była taka trudna.
• Zdobył pan tam doświadczenia, które przydadzą
się tu, w Polsce?
Największym doświadczeniem – nie tylko zawodowym, ale przede wszystkim osobistym – jest zmiana
postrzegania świata, życia przeze mnie. Przed wyjazdem
ciągle słyszałem tylko o problemach, narzekania na
korupcję, biurokrację… Jestem z natury optymistą,
wiec było to trudne i meczące. Wyjechałem do Rumunii, gdzie Polska podawana jest za kraj sukcesu.
Nasze problemy przy tamtejszych wyglądają dziś błaho.
Choćby wspomniana korupcja. Żyjąc wcześniej w
naszym kraju miałem wrażenie, że jej poziom jest nie
10
SiMB 2/2013
www.surowce.e-bmp.pl
z życia branży
do pobicia. Dziś, po pobycie w Rumunii, wydaje mi
się, że korupcji to wcale nie mamy.
Dużo bardziej doceniam i widzę to, gdzie dziś jesteśmy jako kraj, cywilizacja, co osiągnęliśmy. Rumunia
jest wciąż za nami w tyle o jakieś 10 lat.
• W kruszywach też?
W kruszywach to również zupełnie inny świat.
W Polsce jest wciąż bardzo silna tradycja górnicza,
ponadto rozwinięte prawo, przepisy górnicze. Żeby
zostać kierownikiem zakładu trzeba przejść przez
szczeble dozoru niższego, średniego, przez lata zyskiwać doświadczenie... W Rumunii bierze pan pierwszą
lepszą osobę – może być ona stolarzem, księgowym,
aptekarzem – i mianuje ją kierownikiem zakładu
górniczego. Nie ma najmniejszego problemu. Nie ma
przepisów, wymogów…
• Tak powinno być i w Polsce?
Myślę, że najlepsze rozwiązanie jest gdzieś pośrodku. To nasze, polskie jest czasem zbyt przesadzone, a
to rumuńskie – to z kolei pójście w drugą skrajność.
Zasadniczą jednak różnicę, jeśli chodzi o rynek kruszyw, widziałbym w geologii. W Polsce „kruszywowe
zagłębie” – Dolny Śląsk – obsługuje cały kraj, kamień
wozi się kilkaset kilometrów dalej. W Rumunii, poza
kilkoma wyjątkami, takie zagłębie jest niemal wszędzie
– gdziekolwiek wbije się łopatę, są kruszywa. Porównajmy Warszawę z Bukaresztem. Jeśli mam żwirownię
pod Bukaresztem, oddaloną o 50-60 km od ścisłego
centrum, to już nie jestem konkurencyjny, jestem za
daleko. W Polsce 50-60 km to nie logistyczny problem.
A wracając do mojego powrotu do Polski… Czy
sprowadzono mnie ze względu na kryzys? Przede
wszystkim warto podkreślić, że kryzys w Rumunii był
dużo poważniejszy niż obecne spowolnienie w naszym
kraju. Gdy przyjeżdżałem do Rumunii w 2008, jeszcze
wspominano 2007 r., który był wspaniałym, najlepszym w historii w tamtejszej branży kruszywowej,
budowlanej. To tak jak dla nas 2011. Potem nastąpił
bardzo silny spadek rynku, właściwie totalny zastój.
W 2009 szacowaliśmy go na poziomie 55%! Nie
wyobrażałem sobie nawet, że coś takiego może mieć
miejsce! Okazało się jednak, że to nie koniec. 2010
przyniósł spadek o kolejne 20%. Rynek po prostu
znikał! Wszystko się zatrzymało.
„
Życie byłoby zbyt smutne, nudne,
gdyby człowiek miał okazję pracować
zawodowo tylko w warunkach,
w których obowiązywałby jedynie cykl
rosnący
Gdy pracowałem w Rumunii, moim szefem był
Bruno Roux, dziś prezes Lafarge w Polsce. To on, gdy
ściągnął mnie z powrotem do kraju, powiedział pół
żartem, pół serio: „Adam, masz bogate doświadczenie,
wiesz, że z pewnymi decyzjami nie należy się ociągać.
Mam nadzieję, że jak w Rumunii, tak i w Polsce będziesz umiał równie zdecydowanie i szybko działać,
nie łudząc się zbytnim optymizmem”.
• Konkurencja w kruszywach jest silna?
Konkurencja? Dookoła samego Bukaresztu, w
odległości 15 km, żwirownie wyrastają jak grzyby po
deszczu! To trudny rynek. W szybki sposób można
otworzyć nową lokalizację z uwagi na to, że nie ma
ograniczeń formalnych utrudniających ten proces. Jeśli
dziś zdecyduję, że chciałbym mieć żwirownię obsługującą np. rynek Bukaresztu, który stanowi 30% zbytu
kruszyw w całej Rumunii, to po nie dłużej niż roku
mogę mieć gotowy zakład.
• Mówi pan, że tamtejszy rynek jest trudny. Czy to
ze względu na pozyskane doświadczenia z tego
terenu ściągnięto pana do Polski, gdzie boom na
kruszywa dawno się skończył?
Do Rumunii wyjeżdżałem na kontrakt o określonym czasie trwania. Lafarge ma taką politykę – która
zawsze mi się zresztą podobała – dającą możliwość,
aby po 3-4 latach pracy w określonym miejscu zmienić
stanowisko. Można być dyrektorem zarządzającym,
następnie pracować w kadrach czy finansach. Można
pracować w Polsce, a potem w Rosji czy Francji. To
element strategii, który pozwala z jednej strony rozwijać doświadczenie, a z drugiej dzielić się tym know
how miedzy krajami.
www.surowce.e-bmp.pl
• Jakie decyzje musiał pan szybko podjąć?
Gdy wyjeżdżałem w 2008 cała Polska żyła entuzjazmem związanym z Euro 2012, wszyscy liczyli
pieniądze, przychody związane z realizacją tej imprezy. Panował optymizm, pełno inwestorów, niejednokrotnie przypadkowych, rozwijających moce
produkcyjne… No i nagle wracam w połowie 2012
roku i co widzę? Zaskakujące zmiany. Tyle firm poległo na „placu boju”, tyle przedsiębiorstw z branży
kruszywowej, drogowej… Wiele z nich wciąż stoi na
ADAM PACZOSKA
DYREKTOR GENERALNY DS. KRUSZYW LAFARGE. Ukończył Politechnikę Gdańską oraz studia podyplomowe we Francji na
wyższych uczelniach technicznych: ENSM i ENPC. Związany z Grupą
Lafarge od 1997 r. Pracę rozpoczął jako kontroler finansowy w dywizji cementu, a następnie jako dyrektor ds. strategii na Europę Centralną w dywizji Kruszyw i Betonu. W latach 2008-2012 pracował
w Rumunii jako dyrektor generalny ds. kruszyw. Od czerwca 2012
roku pełni funkcję dyrektora generalnego ds. kruszyw w Polsce.
Ma żonę i troje dzieci. Mieszka w Warszawie.
SiMB 2/2013
11
Fot.: Lafarge
z życia branży
WYROBISKO
W RADKOWICACH
Adam Paczoska:
– Dzięki Radkowicom
będziemy mogli
promować kilka
nowych produktów, jak
chociażby nawozy
skraju bankructwa… Powiem szczerze, że było to dla
mnie olbrzymie zaskoczenie. Musiałem szybko podjąć
konkretne decyzje reorganizacyjne, optymalizacyjne,
aby dostosować nasze zakłady do zapotrzebowania i
zmieniającej się sytuacji rynkowej.
• Nie czuł pan, że – mówiąc kolokwialnie – wsadzono pana „na minę”?
Absolutnie nie. Na pewno przyjemniej jest kupować nowe zakłady, zwiększać moce produkcyjne,
inwestować duże pieniądze w nowe rozwiązania technologiczne, aniżeli zamykać zakłady i zwalniać ludzi.
Powiem jednak tak: życie byłoby zbyt smutne, nudne,
gdyby człowiek miał okazję pracować zawodowo tylko
w warunkach, w których obowiązywałby jedynie cykl
rosnący. Byłoby za łatwo.
• Niektórzy producenci wykorzystują trudną sytuację innych, by przejmować złoża czy kopalnie.
Czy Lafarge też się nastawia na takie działania?
Mamy silną pozycję na rynku polskim jako Lafarge
Kruszywa. Pracujemy nad tym, aby postrzeganie nas
przez klientów było jeszcze lepsze. W obecnej sytuacji
rynkowej nie mamy w planach akwizycji czy przejęć,
ale na pewno jesteśmy otwarci na wszelkiego rodzaju
partnerstwa. Jeśli znajdziemy jakiś obszar, który pozwoli nam nawiązać bliższą współpracę, z której obie
strony byłyby zadowolone – nie mówimy „nie”.
• Jak się sprawdza w tych trudniejszych czasach
zakład w Radkowicach, który był projektowany
jako elastyczny, niejako przystosowany do kryzysu?
Zakład w Radkowicach miał nam pozwolić wyprodukować więcej, taniej oraz miał poprawić jakość naszych produktów. Z produkcją większej ilości może być
12
SiMB 2/2013
gorzej ze względu na taką a nie inną sytuację rynkową,
ale cieszymy się przede wszystkim z dobrej i stabilnej
jakości, którą możemy zaproponować klientowi. Dzięki Radkowicom będziemy mogli też promować kilka
nowych produktów, jak chociażby nawozy.
Od początku 2012 roku w Lafarge w Polsce mieliśmy spore zmiany strukturalne, zmiany zarządzania.
Kiedyś mieliśmy cztery linie produktowe, które miały
swoje własne organizacje. Postanowiliśmy skupić się
na trzech podstawowych działalnościach, tj. betonach,
cementach i kruszywach. Chcieliśmy wykorzystać
maksymalnie synergię pomiędzy nimi, zmieniając
kompletnie organizację w Polsce. Dziś możemy kompleksowo dostarczać wyroby i usługi dzięki trzem
linom działającym razem.
• Jak pan myśli, czy 2013 rok będzie równie trudny jak poprzedni?
Miałem w Rumunii współpracownika, który
uchodził za strasznego pesymistę. Na całe życie zapamiętam jedno z jego powiedzonek. Mianowicie
kiedy zapytałem go, jak widzi bieżący wówczas rok,
odpowiedział: „Adam, jestem przekonany, że ten rok
będzie lepszy…”. Pomyślałem wówczas: „Jaka niesamowita zmiana!”. Ale on dokończył: „Będzie lepszy
niż kolejny rok” (śmiech).
A poważnie. Obawiam się, że 2013 będzie znacznie
gorszy niż poprzedni. Słabsi odpadną, bardziej zaradni
i silniejsi przetrwają. Rynek się wykrystalizuje. Myślę,
że rok 2013 może być najtrudniejszy, w 2014, 2015
powinniśmy zacząć „odżywać”.
• Będzie trudniej niż w Rumunii?
Myślę, że mimo wszystko poradzimy sobie lepiej.
Rozmawiał Przemysław Płonka
www.surowce.e-bmp.pl

Podobne dokumenty