tu zaszła zmiana

Transkrypt

tu zaszła zmiana
o7/8(43/44)2oo7
miesięcznik organizacji pozarządowych
TEMAT NUMERU
TU ZASZŁA ZMIANA
issn 1732-6249
KALENDARZ
IMPREZ
WAKACYJNYCH!
LUDZIE SEKTORA
JOANNA PIOTROWSKA
I FEMINISTYCZNY ZESPÓŁ
SZYBKIEGO REAGOWANIA
PODYSKUTUJ
KTO RZĄDZI
W POLSKICH ORGANIZACJACH
POZARZĄDOWYCH?
W WOLNEJ CHWILI
ŻENUA FAŁSZUJĄCYCH ŻON
www.ngo.pl portal organizacji pozarządowych
o7/8(43/44)2oo7
miesięcznik organizacji pozarządowych
TEMAT NUMERU
TU ZASZŁA ZMIANA
issn 1732-6249
KALENDARZ
IMPREZ
WAKACYJNYCH!
07/08(43/44)2oo7
LUDZIE SEKTORA
JOANNA PIOTROWSKA
I FEMINISTYCZNY ZESPÓŁ
SZYBKIEGO REAGOWANIA
PODYSKUTUJ
KTO RZĄDZI
W POLSKICH ORGANIZACJACH
POZARZĄDOWYCH?
W WOLNEJ CHWILI
ŻENUA FAŁSZUJĄCYCH ŻON
www.ngo.pl portal organizacji pozarządowych
Spis treści
str. 1 – 3
LUDZIE SEKTORA
str. 23
» Iskra boginiczna – Joanna Piotrowska i feministyczny
» Trudno o prostszą księgowość – Anna Mazgal o propozycji
zespół szybkiego reagowania
str. 4 – 5
W SKRÓCIE
uproszczenia księgowości dla małych organizacji
str. 24 – 25
» Zapowiedzi oraz relacje z najważniejszych wydarzeń
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
z Grażyną Gęsicką, Minister Rozwoju Regionalnego
str. 26 –27
» Mobilizuj społeczne dywizje – Małgorzata Borowska
pyta Piotr Frączak
» Wakacje pachnące lawendą – Darek Mól o agroturystyce
str. 28 –31
» Chłopy, wy tego nie uciągnięcie... – Anna Dobranowska
finansowa pomaga imigrantom w założeniu własnego
współpracy prywatnych właścicieli, leśników i firm
biznesu – przykład z Hiszpanii
» Otwórzcie ogrody – wokół Warszawy powstaje zielony
» Ani to organizacja, ani przedsiębiorstwo
pierścień, pisze Magda Dobranowska-Wittels
– Grzegorz Rutkowski z Partnerstwa na rzecz Rozwoju
» Sąsiedzkie pasieki – Anna Dobranowska o tym,
MUFLON o propozycjach zmian w ustawie
jak młodzi pszczelarze zmieniają Zakliczyn
o spółdzielniach socjalnych
» Kobiety z Janowa – w ciągu pół roku przekonały się
» Włoski przykład – prof. Ewa Leś i Małgorzata Ołdak
ile są warte, opisuje Darek Mól
piszą, co warto do polskich spółdzielni socjalnych
» Społeczności dla społeczników – Wojciech Makowski
przenieść z Włoch
o tym, że internetowe więzi niekoniecznie są wirtualne
str. 32 –38
który zmienia oblicze Łodzi
str. 18 – 19
w stowarzyszeniu i fundacji
KOLEKCJA CIEKAWYCH INICJATYW
» Kto ma władzę, ten odpowiada – Radek Skiba pisze
o odpowiedzialności władz organizacji
o miłośnikach astronomii z Beskidu Żywieckiego
» Dokumenty w organizacji. Statut – Monika Chrzczonowicz
wyjaśnia po co w organizacji statut
W WOLNEJ CHWILI
» Zamówienia publiczne. Korzystne zmiany dla organizacji
» Żenua fałszujących żon – o nowym (żenującym)
pozarządowych – Teresa Zagrodzka o kolejnych
zjawisku w pop-kulturze pisze Małgorzata Borowska
str. 22
zmianach w ustawie o zamówieniach publicznych
» Aktualności prawne
PRZYPADKI ANATOLA F.
» Anatol się organizuje
» Pierwsze zadanie świeżo zwerbowanego współpracownika
» Anatol w obronie Rospudy
PORADNIK
» Zarząd i inni – Aneta Krawczyk wyjaśnia, kto rządzi
» Niebo jest wspólne – Marta Brzezińska-Hubert pisze
str. 20 – 21
EKONOMIA SPOŁECZNA
» Odpowiedni rodzaj pieniędzy – przyjazna instytucja
o tym, że w Małopolsce bioróżnorodne lasy rosną dzięki
» Uczta fotograficzna – Joanna Kozera o Fotofestiwalu,
ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI
» Kto rządzi w polskich organizacjach pozarządowych? –
przybliża sposoby przeprowadzenia zmiany społecznej
na Dolnym Śląsku
FUNDUSZE STRUKTURALNE
» Nie można stawiać wozu przed koniem – rozmowa
minionego miesiąca
str. 6 – 17
FINANSE ORGANIZACJI
str. 39 –40
FUNDUSZE
» „Przemiany w Regionie” – RITA – pieniądze na wspieranie
demokratycznych przemian w krajach byłego bloku
wschodniego (zmiany w programie)
» Program „Młodzież w Działaniu” – pieniądze
na projekty młodzieżowe
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
L U D Z I E S E KXTXOXR A
1
ISKRA
BOGINICZNA
Chciałaby, żeby jak najwięcej kobiet mogło być sobie
„żeglarką” i „okrętką”. Po to założyła Feminotekę i zebrała
w niej feministyczny zespół szybkiego reagowania.
MAŁGORZATA BOROWSKA
2
LUDZIE SEKTORA
Feminoteka to księgarnia internetowa. Można w niej zamówić jedną z ponad 700
równościowych książek, płyt lub gadżetów, związanych z tematyką gender [czyli płci społeczno-kulturowej]. Kalendarz
z feministycznym hasłem na każdy miesiąc i płytę kobiecego, hip-hopowego zespołu Duldung.
Feminoteka to pulsujący życiem serwis internetowy – Hyde Park opinii niepoprawnych, formułowanych wbrew
i na przekór: patriarchatowi, nietolerancji i językowi nienawiści; zasilany tekstami kilkunastu stałych felietonistów
i felietonistek, wywodzących się z najróżniejszych nurtów i mniejszości.
Feminoteka to miejsce w Warszawie,
w którym czuwa feministyczny zespół
szybkiego reagowania – montujący różne spontaniczne akcje: protesty, happeningi, petycje i imprezy emancypacyjne. Dziewczyny, w letnich sukienkach
i dredach, lawirują boso pomiędzy stertami książek, przygotowując Targowisko (p)Różności „Babiląd”.
Feminoteka to fundacja – realizująca
poważne projekty, współpracująca z biznesem i ministerstwami, medialna i opiniotwórcza.
Feminotekę założyła Joanna Piotrowska, zwana też Matką Pio. Pochodzi z Dolnego Śląska. Z powołania – feministka
i trenerka asertywności i samoobrony
dla kobiet WenDo. Odkąd prowadzi Feminotekę, nie dzieli życia na zawodowe
i prywatne, a do tego uważa, że to zdrowe.
Feministka od urodzenia
Mówi, że feministką jest od urodzenia.
Jej wczesny feminizm był nienazwany i polegał na łobuzerskich zabawach
z chłopakami oraz niezgodzie na odprasowane sukienki, w których się ładnie
wygląda, ale nie można w nich chodzić
po drzewach. Rozwojowi tej niepokory dopomogli – Bogu ducha winni! – rodzice i dziadkowie. O wybrykach Joanny
opowiadali anegdoty rodzinne, nie ganili za stłuczone kolana.
– W rodzinie w moim rówieśniczym
wieku byli głównie chłopcy. To z nimi
spędzałam czas wolny, a oni więcej mogli! Niemal każde wakacje i ferie spędzałam wówczas u dziadków w Boguszowie.
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
Pio chciałaby, żeby jak najwięcej kobiet mogło być sobie „żeglarką i okrętką”. A poza tym, żeby kobiety znały
się na nowych technologiach i umiały się bronić.
Biegaliśmy po jakichś wertepach, wąwozach, lasach, rzucali kamieniami. Były to
zabawy chłopackie, a ja się w nich czułam rewelacyjnie.
Za to w przedszkolu uwierało Joannę
dopasowywanie jej do rzeczywistości
dziewczyńskiej, w której przynoszenie
robaków z podwórka jest ohydne i generalnie nie wolno rozrabiać.
– Wiedziałam, że coś jest nie tak –
mówi. – Że się mnie próbuje wmontować w strukturę, która dla ekspresyjnego, żywiołowego dziecka jest strasznie
niewygodna. Ale świetnie sobie radziłam, bo dzięki rodzicom i dziadkom miałam poczucie, że jestem kimś ekstra! To
mi dało siłę, żeby się nie dać schematowi: z domu wyniosłam przekonanie, że
mam niepodważalne prawo do robienia
tego, co uważam za słuszne.
Uczy niepokory
Za słuszne Joanna uważa przede
wszystkim prawo do samodzielności.
– Pio chciałaby, żeby jak najwięcej kobiet mogło być sobie „żeglarką i okrętką” – śmieje się Ewa „Rewa” Rutkowska,
która z Joanną prowadzi treningi samoobrony i pracuje w Feminotece. – A poza
tym, żeby kobiety znały się na nowych
technologiach i umiały się bronić.
Pio od zawsze – zawodowo – uczyła
niepokory. Zaraz po liceum napisała płomienny list do kuratorium, że chce być
nauczycielką. Kurator tak się wzruszył,
że dał jej, bez studiów, posadę w małej
szkole na obrzeżach Świdnicy. Gdyby
wiedział, że ona dzieciom każe bazgrać
i rysować trąbę powietrzną w świętym
zeszycie do języka polskiego! Bo Joanna
prowadziła lekcje metodą aktywizującą. Albo, że na warsztatach teatralnych
w zakładzie poprawczym dla chłopców
rozda im tekst „The Wall” Pink Floydów
i będzie wystawiać spektakl o „rozwalaniu ściany”!
Dziennikarka w Warszawie
Ze szkoły ściągnęli ją do „Wiadomości Świdnickich”, gdzie zaczęła się uczyć
dziennikarstwa. Warsztat szlifowała
później w wałbrzyskiej „Wyborczej”, szefując tamtejszemu niewielkiemu zespołowi, a potem przez kilka lat pracowała
w warszawskiej redakcji tego dziennika.
W stolicy Pio odbyła dziennikarskie
tournee po pismach kobiecych. Wyłuskiwała sylwetki aktywnych kobiet do miesięcznika „Kobieta i Życie”, szefowała
działowi reportażu społecznego w „Gracji”. Pisała o sprawach społecznych i kulturze. Jednak takie pisanie ją zmęczyło,
bo uważała, że pisze teksty antykobiece.
Przeszła na swoje i otworzyła firmę
„Dedlajn” – zajmowali się redagowaniem tekstów w internecie. Prowadziła w Wirtualnej Polsce serwisy: Kobieta
i Kuchnia. Do dnia, kiedy się z nimi nie
rozstał nowy właściciel portalu. Wtedy
przyszedł dla Pio czas refleksji i zmiany.
– Nie mogłam zasnąć ani się skupić.
Miałam wrażenie, że gdybym postępowała w zgodzie ze sobą, nic takiego by
się nie wydarzyło. Powzięłam postanowienie, że nic nie będę robić! Palcem nie
kiwnę, dopóki nie powstanie w mojej
głowie jasna wizja tego, co chcę w życiu
robić. Do tego czasu wszystko inne mam
gdzieś. Potem umyłam wszystkie okna
i zaczęłam czytać.
Iskra boginiczna
Joanna ma do książek stosunek nabożny. Uważa, że mogą odmienić życie.
Po „Biegnącej z wilkami” sny miała fantastyczne! Za to po „Kobietach i duchu
inności” Marii Janion spłynęła na nią
iskra. Nie boża, a boginiczna!
– Chciałam działać feministycznie
i bezkompromisowo. Nie krygować się w
mediach i nie pisać o tym, co mnie nie
interesuje. I strasznie, strasznie chciałam założyć księgarnię feministyczną.
Marzyła, aby zebrać w jednym miejscu lektury, która ją ukształtowały.
Książki bezkompromisowe i uświadamiające. Począwszy od feministycznych
– jak twierdzi – „Szaleństw Panny Ewy”,
aż po świeżo w Polsce wydawane publi-
LUDZIE SEKTORA
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
świadczyły przemocy od bliskich, są po
krótkoterminowych terapiach albo grupach wsparcia.
– Pio uważa, że to umiejętności tak
ważne, że nie mamy prawa nikomu ich
odmówić – mówi Ewa Rutkowska. –
Oznacza to, że prowadzimy dwa kursy
WenDo w tygodniu, a kiedy proponuję,
żeby może z któregoś zrezygnować, uważa, że to kiepski żart.
kacje związane z mało znaną tematyką
gender. Rozproszone w wielkich księgarniach, poustawiane na najróżniejszych
półkach, w sposób, który zainteresowanym utrudnia ich odnalezienie.
Myślała, że się z tym marzeniem pożegna, kiedy podsumowała koszty biznesplanu: wynajęcie lokalu i pensje personelu... Dopóki jej ponownie nie oświeciło,
że wszystko to można, za niewielkie pieniądze, zrobić w internecie. Potem jeszcze pojechała na kurs trenerek WenDo.
I zaczęła aktywnie działać w ruchu kobiecym.
Dziewczyny krzyczcie!
– WenDo jest dla mnie konkretnym
narzędziem do przeciwdziałania przemocy. Uczymy kobiety, że mają prawo
do nietykalności, że mogą decydować
o sobie – mówi Pio. – Pamiętam, jak reportersko zaangażowałam się w pierwszą kampanię antyprzemocową „Niebieskiej Linii”, wspieraną przez „Wyborczą”.
To było bardzo ważne i potrzebne, ale
czułam też bezradność: niby to opisuję,
a nic nie mogę zrobić!
Feminoteka prowadzi dziś WenDo dla
gimnazjalistek.
– Uczymy dziewczyny krzyczeć, również brzydkie wyrazy – komentuje Ewa
„Rewa” Rutkowska z uśmiechem.
Współpracują też ze Stowarzyszeniem OPTA. Tam na WenDo pojawiają się kobiety po przejściach, które do-
Filozofia Trzeby
Kiedy Joanna w Feminotece-księgarni
wystawiała pierwsze książki na sprzedaż, Agnieszka Grzybek ściągnęła ją do
Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych – jako ekspertkę od zarządzania informacją. Rozwinęła OŚK-owy serwis
internetowy: źródło wiedzy o równościowych przedsięwzięciach i akcjach.
Pio dobrze też wiedziała, co i jak sprzedać mediom. W OŚCe spotkał się i zżył
zespół współpracowniczek, gotowych
wejść w każdą spontaniczną akcję. Zbierających podpisy pod apelem w godzinę.
Składających po nocach ważne publikacje. Do momentu aż Rada OŚKi zwolniła szefową, Agnieszkę Grzybek. Dla organizacji był to konflikt śmiertelny. Cały
zespół hurtem przeszedł do nowo powstałej fundacji Joanny. W ten sposób
Feminoteka wystartowała nagle i w pełnym składzie.
– Pio ma w sobie jakąś świętą siłę –
mówi Agnieszka Grzybek. – Podziwiam,
że w ciągu krótkiego czasu udało jej się
zbudować na zgliszczach świetnie działającą, prężną organizację, wokół której
gromadzi się środowisko feministyczne. Otwartą, wspierającą nowe inicjatywy, wolną od resentymentów. Taką, która buduje nie tylko własny potencjał,
ale inwestuje ogólnie w kapitał feministyczny.
W Feminotece króluje filozofia Trzeby czyli: „to trzeba zrobić!” Nie ma na to
pieniędzy, priorytety są
inne, ale zróbmy to po godzinach, zróbmy w międzyczasie, bo trzeba.
Trzeba było zorganizować pierwsze
Targowisko (p)Różności „Babiląd”. Trzeba przypominać ludziom historię ruchu
kobiecego. Trzeba się przeciwstawiać językowi nienawiści. Trzeba współorganizować Manify. Filozofię Trzeby ujawni-
3
ły – Joanna i inne kobiety – w ostatnim
Manifeście na 8 marca, publikując „Radykalne Życzenia od Radykalnych Feministek”. Przedstawiły w tym liście Trzebę
jako postać, która przyjeżdża na białym
koniu, „zbawia” polskie kobiety i robi, co
trzeba.
Tyle jest do zrobienia
– Za ten list wylało się na autorki wiadro pomyj: że nie wszystkie ważne feministki podpisane, że tylko „warszawka” –
mówi Rewa.
To ilustruje, że w trudnym Joannie
przyszło działać ruchu, bo jest on z natury i przekonania indywidualistyczny.
– Dla anarchistek jestem pewnie zbyt
liberalna, dla liberałek – lewicowa, dla
akademiczek – zbyt praktyczna, a dla
praktyczek – zbyt akademicka. Szukam
sposobów na praktyczne działania, na
włączanie do głównego nurtu różnych
pomysłów, bo nie lubię budować na konflikcie, ale na współpracy. Chciałabym
włączać w nie i anarchistki, i liberałki,
i osoby, które nie miały nic wspólnego
z ruchem kobiecym – tłumaczy Pio.
Dlatego w serwisie Feminoteki publikują wszystko, oprócz tekstów obraźliwych. Nawet naiwne felietony licealistów i licealistek. Każdy tekst
emancypacyjny. I dlatego w Feminotece
jest tzw. czarny pokój. Urzędują w nim
anarchofeministki, zajmujące się kampaniami przeciwko przemocy.
– To jest ciekawe doświadczenie! One
kłócą się z nami, że nasze przedsięwzięcie: Gender Index, realizowane z konfederacją „Lewiatan”, jest projektem kapitalistycznego wyzysku – opowiada Anna
„Che” Czerwińska, współpracowniczka:
najpierw OŚKi, dziś Feminoteki – Dyskusja na ten temat jest bardzo twórcza. Pokazuje, że mając inne poglądy można razem skutecznie współpracować.
Oprócz tego, że toczą się spory o kwestie ideologiczne, praca w Feminotece
wre.
– Spośród wszystkich babek-emancypantek najbliższa sercu Joanny jest Paulina Kuczalska-Reinschmit, albowiem
zapracowała się ona na śmierć – klaruje
rzeczowo Che. – Z Pio jest podobnie: tyle
jest przecież do zrobienia. A bajka o Trzebie to bujda. Przecież nie przyjedzie i nie
zrobi. Same musimy.
4
W SKRÓCIE
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
ZAPOWIEDZI WYDARZEŃ
RELACJE
KONKURS „EDUKACJA ROZWOJOWA 2007”
Fundacja Edukacja dla Demokracji zaprasza organizacje pozarządowe do składania wniosków o dofinansowanie projektów dotyczących edukacji rozwojowej.
Edukacja rozwojowa to edukacja, która
ma na celu podniesienie świadomości
i poszerzenie wiedzy polskiego społeczeństwa na temat problemów rozwoju na
świecie, ułatwia zrozumienie globalnych
współzależności pomiędzy społeczeństwami krajów rozwiniętych a społeczeństwami krajów rozwijających się
i przechodzących transformacje ustrojowe, skłania do krytycznej refleksji nad odpowiedzialnością za rozwój międzynarodowy oraz pobudza osobiste i świadome
zaangażowanie w walkę z ubóstwem na
świecie i realizację Milenijnych Celów
Rozwoju. O dotacje można się ubiegać
poprzez 3 ścieżki finansowania: wydawniczą, szkoleniową i popularyzatorską.
Termin składania wniosków o dofinansowanie w ścieżkach wydawniczej i szkoleniowej upływa 13 lipca 2007, zaś w ścieżce popularyzatorskiej – 3 sierpnia 2007.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
WYNIKI FIO 2007
AKCJA AKACJA 2007
Grupa AKCJA AKACJA oraz Fundacja
„Przyjaciółka” ogłosiły konkurs dla kobiet,
które w wyjątkowy sposób przyczyniają
się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i wspólnot lokalnych w Polsce. Podobnie jak w ubiegłym roku, w 16. województwach poszukiwane będą pełne
inwencji kobiety, które zmieniają swoje
otoczenie, okolicę, świat. Laureatki konkursu otrzymają tytuł „Niezwykłej Polki”
oraz nagrodę – drzewko akacji. Kandydatkę może zgłosić każdy: osoba prywatna,
organizacja, instytucja. Zgłoszenia przyjmowane są do 15 sierpnia 2007. Szczegółowe informacje na stronie www.akcjaakacja.org.pl.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
LOKALNE SPOTKANIE EUROPEJSKIE
Polska Fundacja im. Roberta Schumana zaprasza do udziału w projekcie Lokalne Spotkania Europejskie, realizowanym
we współpracy z Parlamentem Europejskim. Fundacja wesprze w całym kraju
organizację 10 lokalnych wydarzeń europejskich, które zaproponują partnerzy: szkoły, Szkolne Kluby Europejskie
oraz organizacje pozarządowe. Wydarzenia mogą być organizowane od września
2007 do marca 2008. Budżet wydarzenia
W połowie czerwca Departament Pożytku Publicznego ogłosił listę projektów przeznaczonych do dofinansowania z Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich w roku 2007. Decyzją Ministra Pracy i Polityki Społecznej dofinansowano
293 projekty na kwotę 11 611 900 zł. Podobnie jak w zeszłym roku, wyniki konkursu wzbudziły wiele emocji i wywołały gorące komentarze użytkowników portalu
ngo.pl.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
PO KAPITAŁ LUDZKI. NEGOCJACJE ZAKOŃCZONE
11 czerwca zakończyły się negocjacje między rządem polskim a Komisją Europejską w sprawie podziału pieniędzy z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Pierwsze konkursy na dotacje powinny wystartować na przełomie września i października. Formalnej akceptacji programu można się spodziewać pod koniec września.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
NAGRODA IM. JACKA KURONIA
Już po raz 5. Banki Żywności przyznały swoim darczyńcom nagrody imienia Jacka Kuronia – współtwórcy pierwszego w Polsce Banku Żywności. Wśród nagrodzonych znalazły się firmy i instytucje, dzięki którym Banki Żywności mogą pomagać
potrzebującym, m.in. Cadbury Wedel, Wilbo, JAGR oraz chłodnia składowa „Maxima”.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
KAMPANIA „KOBIETA – RODZINA – PRACA”
Departament ds. Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacji w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej rozpoczął kampanię medialną „Kobieta – Rodzina
– Praca”. Kampania jest prowadzona w TVP1 (m.in. cotygodniowy magazyn „Kobieta Zaradna”) i tygodniku „Przyjaciółka”. Wkrótce pojawi się na wybranym portalu internetowym. Projekt, realizowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, porusza tematykę dyskryminacji kobiet na rynku pracy i promuje dobre
praktyki stosowane przez pracodawców zatrudniających kobiety.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
71 850 ZŁ DLA FUNDACJI DZIECI NICZYJE
Szczytny cel, niska cena wywoławcza i różnorodna oferta przyciągnęły miłośników
sztuki współczesnej i kolekcjonerów na aukcję charytatywną, która odbyła się w
warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej. Dochód z aukcji – 71 850 zł przekazano Fundacji Dzieci Niczyje na działalność Centrum Pomocy Dzieciom „Mazowiecka” w Warszawie. Najwyższą cenę na aukcji osiągnęła akwarela Jana Tarasina „Fala
V” – 6 600 zł. Dużym powodzeniem cieszyły się też prace Grupy Twożywo – szablon na papierze „To pole” po długiej i emocjonującej licytacji sprzedano za 4 600
zł. Uwieńczeniem aukcji będzie specjalny kalendarz na 2008 rok z reprodukcjami
wszystkich licytowanych prac oraz nazwiskami i nazwami nabywców.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
W S K R ÓXCXIXE
RELACJE
ZAPOWIEDZI WYDARZEŃ
BĘDZIE PORTAL ANTYDYSKRYMINACYJNY
może wynosić maksimum 6 tys. zł brutto. Zgłoszenia są przyjmowane do końca
września 2007.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
Z okazji Europejskiego Roku Równych Szans dla Wszystkich powstaje portal internetowy poświęcony tematyce dyskryminacji i jej przeciwdziałaniu. Po raz pierwszy
w Polsce informacje na temat dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne,
religię, wiek, niepełnosprawność, płeć i orientację seksualną znajdą się pod wspólnym adresem. Portal prezentować będzie organizacje działające na wszystkich tych
polach. Znajdą się w nim reportaże, sylwetki ciekawych osób, wywiady, baza organizacji, artykuły ekspertów. Portal ruszy we wrześniu. Będzie go promować akcja
„Ciebie też to dotyczy. Reaguj na dyskryminację!”.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
POWSTAJE BAZA ORGANIZACJI CHRONIĄCYCH DZIEDZICTWO KULTURALNE I PRZYRODNICZE
Inventory of Heritage Organisations in Europe (IHOE) – to inicjatywa podjęta przez
platformę organizacji ochrony dziedzictwa kulturowego we Flandrii. Wykaz Organizacji Dziedzictwa w Europie jest finansowany przez rząd flamandzki w Belgii,
stowarzyszenie Europa Nostra i Flamandzką Komisję ds. UNESCO. Wszystkie organizacje pozarządowe, które działają dla ochrony i/lub promocji dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego, mogą rejestrować się poprzez stronę www.heritage-organisations.eu (w 4 wersjach językowych: angielskiej, francuskiej, niemieckiej,
niderlandzkiej). Z zebranych informacji powstanie baza danych, która od listopada
2007 roku będzie dostępna on-line. W przyszłości ma to być główne narzędzie organizowania wspólnych akcji, podejmowanych przez organizacje ochrony i promocji dziedzictwa.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
OBCHODZONO EUROPEJSKI TYDZIEŃ MŁODZIEŻY
„Włącz się!” to hasło tegorocznego Europejskiego Tygodnia Młodzieży (3 – 10
czerwca). Komisja Europejska zorganizowała go już trzeci raz. ETM to impreza ogólnoeuropejska. W Polsce za organizację tego wydarzenia odpowiadała Narodowa
Agencja Programu Młodzież w Działaniu. Zorganizowano m.in. warsztaty artystyczne otwarte dla szerokiej publiczności, występy amatorskich i profesjonalnych
grup teatralnych, koncert zespołu Dikanda, „żywą bibliotekę” połączoną z wystawą
zdjęć, spotkanie z przedstawicielami organizacji działających na rzecz młodzieży.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
OGÓLNOPOLSKI TELEFON ZAUFANIA DLA NAUCZYCIELI
Działa pierwszy ogólnopolski telefon zaufania dla nauczycieli „Infolinia dla wychowawcy”. Jego inicjatorami są Związek Nauczycielstwa Polskiego i Wyższa Szkoła Pedagogiczna ZNP. W poniedziałki i czwartki w godzinach 17.00 – 19.00 pod numerem 0-801-800-967 dyżurują doświadczeni pedagodzy i psychologowie szkolni.
Jeśli zainteresowanie Infolinią będzie duże – od września 2007 planowane jest uruchomienie telefonu w dodatkowe godziny lub dni.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
5
UNIJNE PIENIĄDZE NA WSPÓŁPRACĘ PONAD
GRANICAMI
W latach 2007 – 2013 Polska może korzystać ze środków Unii Europejskiej
przeznaczonych na współpracę międzynarodową w programach Europejskiej
Współpracy Terytorialnej (EWT) oraz Europejskiego Instrumentu Sąsiedztwa i
Partnerstwa (EISP). Pieniądze będzie można uzyskać np. na wymianę młodzieży między szkołami leżącymi przy granicy polsko-niemieckiej, wspólne szkolenia
polskich i słowackich służb ratowniczych
czy też działania zmierzające do zwiększenia atrakcyjności obszarów przygranicznych, np. budowę ścieżek rowerowych po jednej i drugiej stronie granicy
polsko-litewskiej. Programy EISP umożliwią regionom położonym wzdłuż północno-wschodniej i wschodniej granicy Polski współpracę z partnerami rosyjskimi
(z Obwodu Kaliningradzkiego), białoruskimi i ukraińskimi. Potencjalni beneficjenci
programów EWT i EISP to m.in. organizacje pozarządowe.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
KONKURS „PRACE SPOŁECZNIE UŻYTECZNE NA
RZECZ BUDOWNICTWA SOCJALNEGO”
Minister Pracy i Polityki Społecznej ogłosił dla samorządów gmin oraz organizacji pozarządowych konkurs „Prace społecznie użyteczne na rzecz budownictwa
socjalnego”. Inicjatywa ta jest realizacją II komponentu resortowego programu „Aktywne Formy Przeciwdziałania
Wykluczeniu Społecznemu”. Instytucje
zainteresowane udziałem w konkursie
oraz spełniające wymogi formalne mogą
składać projekty konkursowe do dnia 31
sierpnia 2007 r. w Departamencie Pomocy i Integracji Społecznej MPiPS. Projekty,
które uzyskają najwyższe oceny zostaną
dofinansowane w kwocie do 100 tys. zł.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
6
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
MOBILIZUJ SPOŁECZNE DYWIZJE
Żeby ludziom się coś chciało, problem musi ich osobiście dotykać.
Wtedy mogą na barykady iść. Albo na festyn.
MAŁGORZATA BOROWSKA
Dwa ważne mechanizmy
pchają ludzi do działań: sprzeciw i wspólny problem. Jak to
wykorzystać do utrzymania ich zaangażowania?
Budować na konflikcie
Od sprzeciwu i niezgody zaczęły się
wielkie ruchy społeczne, z „Solidarnością” i obaleniem komunizmu włącznie.
Bo odruch sprzeciwu jest jak iskra, mobilizuje prawie natychmiast.
– Na nieszczęście dla świata łatwej
jest wzbudzić ludzką energię „przeciw”
czemuś, niż „ku” czemuś. To niemal automatyzm, pozostałość plemienna –
mówi psycholożka społeczna Natalia
de Barbaro.
Kontrowersyjne inwestycje, decyzje
polityczne, które sprawiają, że zagrożony jest czyjś ważny interes (np. poczucie bezpieczeństwa), mobilizują ludzi
do działania i stowarzyszania się. Sprzeciw wobec niszczenia przyrody konsoliduje dziś często organizacje ekologiczne.
Niezgoda na patriarchalne praktyki i decyzje mobilizuje ruch kobiecy. Coroczne
Manify – niezgoda na dyskryminację –
były źródłem inspiracji dla wielu innych
feministycznych inicjatyw.
Wokół kontrowersji organizują się
równie często niestowarzyszeni mieszkańcy jak np. augustowianie w sprawie
obwodnicy, czy mieszkańcy warszawskiej Czajki, sprzeciwiający się rozbudowie oczyszczalni ścieków. Oczyszczalnia
ma uratować Warszawę przed zalaniem
odchodami, ale dla nich oznacza fetor
i zagrożenie bakteriologiczne. Żeby jednak z konfliktu wyszło coś pozytywnego, trzeba sporo się napracować, a gwarancji sukcesu nie ma.
– Do tego potrzebna jest wola tych,
którzy wzbudzili sprzeciw – mówi N. de
Barbaro. – A prowodyrzy często nie chcą
podawać pozytywnych rozwiązań, bo im
się to nie opłaca. Chcą „jechać na sprzeciwie”, bo łatwiej im organizować ludzi
wokół haseł „precz!”.
Sprzeciw wobec likwidacji funduszu alimentacyjnego pchnął samotne matki nie tylko do organizowania
pikiet, ale także do powołania ponad
60 stowarzyszeń i koordynowania ich
działań. Część działaczek ze swoim
sprzeciwem trafiła na partyjne listy,
bo partiom politycznym łatwo każdy
sprzeciw zawłaszczyć. Ale część prowadzi działania niezwiązane z protestem,
m.in. kursy zawodowe dla bezrobotnych mam, udzielanie porad psychologicznych i prawnych.
– Bunt nie zawsze przekuwa się w pozytyw, więc my rzadko, pracując w społecznościach, wykorzystujemy sprzeciw
– mówi Paweł Jordan z Biura Obsługi Ruchu Inicjatyw Pozarządowych BORIS, pracujący z organizacjami społecznościowymi. – Taka aktywność nie jest
trwała, nie prowadzi do zmiany postaw.
To jest często jedno uderzenie: załatwienie sprawy i tyle.
BORIS zachęca ludzi i organizacje do
tworzenia Centrów Aktywności Lokalnej.
– Żeby sprzeciw się przekuł w trwałe
działania musi mu towarzyszyć wyraźna alternatywa – mówi Natalia de Barbaro. – Na szczęście, poza agresją, naturalną rozwojową potrzebą człowieka
jest chęć bycia współtwórcą czegoś dobrego, co wzbudzi w nas szacunek do
Na nieszczęście dla świata łatwej jest wzbudzić ludzką energię „przeciw” czemuś niż „ku” czemuś. Na szczęście, poza agresją, naturalną rozwojową potrzebą człowieka jest chęć bycia współtwórcą czegoś dobrego, co
wzbudzi w nas szacunek do siebie samych lub będzie
społecznie uznane.
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
STRATEGIE MOBILIZOWANIA LUDZI DO DZIAŁANIA
KONFRONTACYJNA
Kiedy?
W sytuacji całkowitej odmowy uznania naszych racji lub ważnych interesów
i przypadku pewności, że nie osiągniemy porozumienia poprzez otwartą dyskusję.
Jak działamy?
Poprzez: debaty, pikiety, demonstracje, bojkot, „molestowanie” (urzędników, polityków).
WSPÓŁPRACUJĄCA
Kiedy?
Gdy istnieje wspólny „grunt”, interes, a problemem jest brak komunikacji.
Jak działamy?
Poprzez: tworzenie koalicji, spotkania, debaty, szkolenia.
POPRZEZ KAMPANIE SPOŁECZNE
Kiedy?
Gdy interes jest wspólny, ale problemem jest brak świadomości, bierność.
Jak działamy?
Tworzymy kampanię informacyjno-edukacyjną. Działamy poprzez: media, organizację ruchów ad hoc, petycje, edukację.
Źródło: Materiały szkoleniowe Stowarzyszenia Centrum Aktywności Lokalnej,
www.cal.ngo.pl
siebie samych lub będzie społecznie
uznane.
Razem wokół problemu
W malowniczym Spychowie, na Mazurach złodzieje zaczęli włamywać
się do domków letniskowych. Na nic
się zdała ciekawa oferta turystyczna
(w tym m.in. doroczna uroczystość „Powrotu Juranda do Spychowa”) – liczba
turystów zaczęła spadać. Mieszkańcy
Spychowa i okolic zorganizowali obywatelskie patrole. „Czujność sąsiedzka”
to jeden ze sprawdzonych, anglosaskich
pomysłów na mobilizację lokalnej społeczności – wokół kwestii bezpieczeństwa. Obywatelski patrol w Spychowie
zgłaszał się ochotniczo do pełnienia
nocnej służby. Patrolujący poruszali się po okolicy własnymi samochodami, oznakowanymi magnetyczną tablicą z napisem „Patrol”. Rozpoczęcie
i koniec patrolu raportowali oficerowi
dyżurnemu policji w Szczytnie. W sytuacjach szczególnego zagrożenia patrol telefonował na posterunek, prosząc
o interwencję. Policja w Szczytnie była
w stanie wykryć kilka procent włamań,
miejscowi doprowadzili do spadku kradzieży o 70 %!
– Stowarzyszenie „Przyjazny Spychów”, które się narodziło po patrolach
to autentyczna i klasyczna organizacja
społecznościowa – mówi Paweł Jordan.
– Dwa lata temu postawili amfiteatr nad
wodą, wszystko społecznymi siłami.
Tak działają grupy obywatelskie, skupiające ludzi wokół wspólnych problemów.
– To najczęściej bezpieczeństwo, organizowanie czasu wolnego dzieci i młodzieży, integracja seniorów, wyciągnięcie z domów osób niepełnosprawnych
– mówi Paweł Jordan. – Małe rzeczy, ale
wspólne. Często zaczyna się od tego, że
społeczność poszukuje miejsca, w którym mogłaby się spotykać, bo takiego
nie ma.
Wyjść przed orkiestrę
Julia Wygnańska mieszka w warszawskiej dzielnicy, w której sąsiadów łączy
wspólny park i pobliskie przedszkole.
7
Rodzice przedszkolaków chcieli doprowadzić do poznania się nawzajem.
– Zapraszaliśmy dzieci na urodziny.
Nie wybrane dzieci, ale całą grupę. Kiedy
dzieciaki się uparły, żeby w parku zrobić
przedstawienie – cyrk – rozwiesiliśmy
plakaty na drzewach – opowiada.
Wszystko to bardzo integrujące, bez jątrzenia. Tym bardziej ją zaskoczyła reakcja rodziców.
– W przedszkolu nasza grupa, która wiele tam wynegocjowała i zmieniła, jest postrzegana przez pozostałych
rodziców za najbardziej uciążliwą, ponieważ jest zintegrowana i zabiega o swoje
– mówi Julia Wygnańska.
W oczach ludzi oznaczało to niepotrzebne wyjście przed orkiestrę. Taki
człowiek to jest albo „Judym”, który chce
zbawić cały świat, albo „Siłaczka”, która się zarzyna, albo awanturnik, który
prezentuje postawę konfrontacyjną i się
czepia. Takie stereotypowe postrzeganie roli społecznika blokuje ludzi, którzy
chętnie by coś zrobili.
Życzliwość i zaufanie
Paweł Jordan nie twierdzi, że to łatwe. Dwa lata temu wprowadził się do
podwarszawskiego osiedla, na którym
mieszka niewiele ponad 100 rodzin.
Miejsce było wyraźnie zróżnicowane,
a mieszkańcy często skłóceni. Myślał, że
zainicjuje tam bank czasu, w którym ludzie będą spontanicznie wymieniać się
usługami: godzina nauki angielskiego
za wypełnienie zeznania podatkowego
itp. Po rozmowach okazało się, że ludzie
wcale banku nie chcą. Chcieli integracji.
– Zorganizowałem spotkanie i rzuciłem pomysł, że zrobimy „osiedlowy archipelag życzliwości”. I chwyciło. Spotkało się 10 rodzin, zaczęliśmy tworzyć
stronę internetową, poświęconą temu,
jak możemy sobie pomóc. Zrobiliśmy
dwa bale rodzinne, coś na placu zabaw.
I jest już inna atmosfera wśród ludzi. Dlatego to, nad czym pracujemy w Centrum
Aktywności Lokalnej to życzliwość i zaufanie. Jak ludzie będą dla siebie życzliwi, będą sobie ufać – to będą wspólnie
działać.
8
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
WAKACJE
PACHNĄCE LAWENDĄ
Gmina Radków leży w Górach Stołowych. W okolicy, otoczonej dziką przyrodą, powstało i działa wiele gospodarstw agroturystycznych. Ale o letników trzeba walczyć. DAREK MÓL
Zaczęło się od lawendy. Elżbieta Ulatowska, sekretarz Stowarzyszenia Agroturystycznego
„Góry Stołowe”, odwiedziła kiedyś gospodarstwo pod Świdnicą, którego właścicielka uprawiała to pachnące zioło.
– Otworzyła też sklep i sprzedawała
turystom swoją lawendę w woreczkach
zapachowych, ale też jako przyprawę.
Tak mi się to spodobało, że postanowiłam przenieść ten pomysł do Radkowa –
opowiada pani Elżbieta.
Okazało się, że na lawendę jest duży
popyt. Potrzebują jej zakłady kosmetyczne, zielarnie, firmy produkujące dodatki
do dekoracji wnętrz. Elżbieta Ulatowska
postanowiła działać. Napisała projekt
i zgłosiła go do programu „Działaj Lokalnie”. Spodobał się. Stowarzyszenie otrzymało dotację. W grudniu 2005 roku ruszyła „Lawendowa Kotlina”. Mieszkańcy
gminy zapalili się do projektu i tłumnie
przychodzili na spotkania.
– Zorganizowaliśmy warsztaty, szkolenia, prelekcje, wyjazd do lawendowego
gospodarstwa pod Świdnicą – wylicza
Elżbieta Ulatowska. – Ale przecież przez
pół roku nie mogliśmy mówić tylko o lawendzie, dlatego uczyliśmy się też o innych ziołach. Rośnie ich u nas w okolicy
bardzo dużo. Górzysty teren w Kotlinie
Kłodzkiej to prawdziwy raj dla zielarzy.
Musieliśmy to wykorzystać.
„U Zosi” i „U Stasi”
W projekcie wzięły udział przede
wszystkim kobiety. To głównie na nich
spoczywa prowadzenie gospodarstw
agroturystycznych, które noszą takie nazwy jak „U Zosi”, „U Stasi”, czy „U Kasi”.
Panie uczyły się jak uprawiać zioła, kiedy i jak je zbierać, jak wykorzystywać.
Chodziły po łąkach i lasach rozpoznając najróżniejsze rośliny, o których była
mowa na zajęciach.
– Zorganizowałyśmy też lekcje w szkole, na których opowiadałyśmy dzieciom
o ziołach – mówi pani Elżbieta. – To się
bardzo podobało. Dzieciaki zapaliły się
do zbierania roślin.
Przez kilka miesięcy w stowarzyszeniu
nie mówiło się o niczym innym, tylko
o lawendzie i o ziołach. Zastanawiano
się, jak praktycznie spożytkować nową
wiedzę. Kobiety sypały pomysłami jak
z rękawa. Wymyśliły, żeby robić pachnące stroiki. To był hit Wielkanocy. Panie,
po zakończeniu projektu, nie porzuciły
ziołowego bukieciarstwa. Ze swoimi wyrobami jeżdżą na różne targi i festyny.
– Stroiki to tylko jeden z wielu efektów, jaki pozostał u nas po „Lawendowej Kotlinie” – zapewnia Elżbieta Ulatowska. – Jedno gospodarstwo weszło
w uprawę lawendy. W innym organizowana jest „Ziołowa szkoła” i z roku na
rok ma coraz więcej chętnych. Przy domach powstają ziołowe ogródki. Gospodynie chodzą z turystami i zbierają rośliny, które później wczasowicze suszą
i zabierają do domu.
Strzał w dziesiątkę
„Lawendowa Kotlina” ożywiła lokalną społeczność. Od zakończenia projektu minęło już wiele miesięcy, ale członkowie Stowarzyszenia i Kół Gospodyń
Wiejskich wciąż poszerzają swoją ziołową ofertę. Wymyślają nowe potrawy
z wyhodowanymi przez siebie roślinami. Mieszają ziołowe herbaty. Produkują miody i nalewki z ziołowymi naparami. Jedna z pań zamierza suszyć zioła
IX Spotkania Tradycji Wielkanocnych
Ziemi Kłodzkiej
i w lnianych woreczkach kłaść gościom na
poduszkach, w szafach albo w łazience.
Jedno jest pewne: projekt był strzałem
w dziesiątkę. Co do tego nikt w Radkowie nie ma wątpliwości.
– Wciąż organizujemy nowe szkolenia,
żeby ludzie poszerzali swoją wiedzę. Chętnych mamy niemało. Niedaleko znajduje
się też Górska Stacja Ośrodka Doradztwa
Rolniczego prowadząca zielarską kolekcję doświadczalną. Tam, w razie wątpliwości, zawsze można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o roślinach – Elżbieta
Ulatowska nie kryje zadowolenia.
Moda na naturalne produkty trwa. Ludzie, zwłaszcza z wielkich miast, chcą nauczyć swoje dzieci jak wygląda krwawnik, dziurawiec, nostrzyk, podbiał, rdest,
serdecznik, szałwia czy wężownik. Pragną wypoczywać w ciszy i jeść zdrowe
potrawy. Do tego okolice Radkowa są naprawdę przepiękne, a jego mieszkańcy
zielnik mają w jednym palcu. Nie narzekają więc na brak turystów zwłaszcza, że
potrafią im zaoferować wyjątkowy wypoczynek – pachnący ziołami.
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
CHŁOPY, WY TEGO
NIE UCIĄGNIĘCIE…
Tak powiedział przedstawiciel Funduszu na rzecz globalnego
środowiska (GEF) na widok ich działki. „Działka” to za dużo
powiedziane. To był nieużytek, który trzeba było dopiero przystosować do uprawy. Ale uciągnęli. Gdzie nie dał rady traktor,
użyli koni. I swoją szkółkę leśną założyli. ANNA DOBRANOWSKA
Lasy prywatne w gminie Zawoja (małopolskie) są bardzo
rozdrobnione. „Mały niewiele
może” – pomyśleli ich właściciele i...założyli w 2003 roku własne stowarzyszenie - Zawojskie Stowarzyszenie Właścicieli Lasów Prywatnych [ZSWLP]. Urząd
Gminy udostępnił nawet pokoik na siedzibę.
Środowisko naturalne i bieda
Większość gminy Zawoja to lasy.
W przeszłości gospodarka leśna nastawiona była na produkcję drewna, a co za
tym idzie - na plantacje monokulturowe
świerka. Mimo to w rejonie zachowały się
fragmenty pierwotnej Puszczy Karpackiej, zróżnicowane i bogate gatunkowo.
- Monokultury należy przebudowywać, bo są słabe i bardziej narażone np.
na szkodniki. Utrzymywać trzeba lasy
różnorodne i mądrze nimi gospodarować – przekonują członkowie ZSWLP.
Do tego potrzebna jest wiedza i sadzonki. Wiedzę ma nadleśnictwo. Sadzonki w zasadzie też ma nadleśnictwo,
ale z kilkunastu szkółek leśnych, jakie
prowadziło została… jedna, na cały powiat suski. Bo do szkółek się dopłaca.
Nasiona muszą pochodzić z konkretnych
hodowli. Szkółkowanie, czyli wyjęcie sadzonek z inspektów i przesadzanie do
gruntu to czyjaś praca. Do tego dochodzi
pielenie. Dolesianie to według normy
4,5 tys. sadzonek na hektar (przy zalesianiu jeszcze więcej). To wszystko kosztuje. A ludzi nie stać, żeby jeździć, załatwiać, kupować.
– To może założycie własną szkółkę?
– dr Tadeusz Zając z Instytutu Ochrony Przyrody PAN podsunął pomysł na
rozwiązanie problemu. Pomysł chwycił, a wprowadzić go w życie pomogły
GEF/SGP i Fundacja Wspomagania Wsi.
Działkę pod uprawę dostali w dzierżawę
od Nadleśnictwa. Po nauki jeździli aż do
Szwecji. Działają pod nadzorem Lasów
Państwowych. Współpracują z Babiogórskim Parkiem Narodowym.
– To robota dla oszołomów – mówi
Jan Smyrak, prezes ZSWLP, tłumacząc jak
wiele pracy trzeba włożyć w utrzymanie
szkółki. - Pomagają nam studenci z Akademii Rolniczej z Krakowa. Urząd Pracy też „podsyła” ludzi. A jak tylko finanse na to pozwalają, sami zatrudniamy
miejscowych na umowę o dzieło. Dzieło
to ciągłe pielenie.
Gdy właściciele lasów zakładali swe stowarzyszenie,
nie wiedzieli, że są ekologami. Po prostu chcieli mieć
znowu bogate i zdrowe lasy w Zawoi.
9
Studenci przy pieleniu.
Przy szkółce założyli „skwerek edukacyjny”. Rosną tam różne gatunki drzew,
jest wiata, miejsce na ognisko. Z gościny
często korzystają zielone szkoły. Zajęcia
prowadzą przedstawiciele Babiogórskiego Parku Narodowego i Nadleśnictwa
Sucha Beskidzka.
Zgodna współpraca prywatnych właścicieli lasów, parku narodowego i nadleśnictwa – to efekt projektu, który najbardziej cieszy jego twórców.
„Czas na las”
Odnawianiu lasów prywatnych służy także współpraca ZSWLP z krakowską
fundacją Aeris Futuro. Fundacja finansuje kupno sadzonek i pielęgnację drzew.
Stowarzyszenia zapewnia rośliny i opiekę merytoryczną. Część właścicieli sama
zwraca się o pomoc do Stowarzyszenia,
innych mobilizuje nadleśnictwo, które
pełni nadzór także nad lasami prywatnymi. Pierwszy krok to wizyta leśnika
na miejscu. Gdy już wiadomo, co trzeba
posadzić i ile - Stowarzyszenie kontaktuje się z Fundacją, która dzięki projektowi
„Czas na las” pokrywa początkowe koszty dolesiania. ZSWLP kontroluje każdą
taką inwestycję dwa razy w roku. Nadleśnictwo także. Z właścicielem lasu podpisywania jest umowa na 5 lat. Przez ten
czas Aeris Futuro pomaga w utrzymaniu
młodego lasu. W zamian za to właściciel
nie może wyciąć ufundowanych drzew
przez 100 lat.
Gdy właściciele lasów zakładali swe
stowarzyszenie, nie wiedzieli, że są ekologami. Po prostu chcieli mieć znowu
bogate i zdrowe lasy w Zawoi. Teraz piszą projekty i starają się o kolejne dotacje, by utrzymać szkółkę.
– Nie chwaląc się, co napiszemy, to się
udaje – mówi prezes Smyrak. Jak się uda
kolejny raz, to zadbają bardziej o skwerek edukacyjny i poprowadzą ścieżkę
edukacyjną w pobliżu szkółki.
10
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
OTWÓRZCIE OGRODY
Kto pomoże przenieść pianino na taras? Czy krzesła dojadą na czas? A jeśli nie? Gdzie ja
posadzę ludzi? Na trawie? A jak nikt nie przyjdzie? A jak zacznie padać? Szkoda młodych
artystów... MAGDA DOBRANOWSKA-WITTELS
Takie myśli przebiegały przez
głowę Marii Werner z podwarszawskiego Brwinowa, gdy
– w pewną wrześniową niedzielę – razem ze rodziną i przyjaciółmi przygotowywała się na przyjęcie gości. Krzesła
dojechały, pogoda dopisała, stary dom
i ogród roztaczały urok, a licznie przybyła publiczność w dobrej atmosferze wysłuchała koncertu muzyki Beethovena w
wykonaniu młodego pianisty, skrzypka
i śpiewaczki.
W ten sam weekend mieszkańcy Brwinowa mogli jeszcze wziąć udział m.in.
w wykładzie na temat wpływów japońskich w projektowaniu ogrodów modernistycznych, który odbył się w ogrodzie
pani Dobkowskiej, a w ogrodzie Willi
Róż posłuchać, jak należy dbać o krzewy
różane. W Podkowie Leśnej można było
zobaczyć pokaz inkrustracji w drewnie
i wziąć udział w warsztatach witrażu,
malowania na ceramice i na jedwabiu.
Jaśmina Strzelecka zaprosiła sąsiadów
do swojego ogrodu na spotkanie z muzy-
ką i poezją K.K. Baczyńskiego. Recytowała Joanna Jędryka. Był też turniej w bule
i pokaz gry w krykieta – jednej z ulubionych rozrywek mieszkańców domu
w podkowiańskich Stawiskach (obecnie
muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów). A mieszkańcy Milanówka
wzięli udział w śniadaniu filozoficznym
m.in. z prof. Tadeuszem Gadaczem, prof.
Joanną Tokarską-Bakir, Krzysztofem Zanussim.
Było jeszcze wiele innych spotkań,
koncertów, pokazów, plenerów malarskich, wycieczek do ogrodów i muzeów.
Wymyślili je i zorganizowali mieszkań-
urbanistyczny, architekturę (wiele przedwojennych willi) oraz zieleń miejską.
– Podkowa to miasteczko bardzo urokliwe, ale też ze swoimi problemami –
mówi Magda. Jeden z nich to „zamykanie” się mieszkańców, którzy odgradzają
się od sąsiadów coraz wyższymi płotami
i coraz większymi psami. Inny – to „sypialniany” charakter miasta. Podkowa
jest postrzegana jako atrakcyjne miejsce
do mieszkania, więc wiele osób przeprowadza się tu z Warszawy. Pracują jednak
w stolicy. Nowe miejsce zamieszkania
traktują jak sypialnię, niewiele wiedzą
o jego historii i charakterze.
Magda i Łukasz chcieli temu zaradzić.
Otwarte Ogrody to powrót do idei tworzenia osiedli ludzkich według urbanistyczno-społecznego modelu miasta-ogrodu.
cy tych trzech miejscowości dla swoich
sąsiadów. Każdy dostawał do ręki grubą książeczkę z programem wszystkich
imprez i mógł od rana do późnego wieczora z tym przewodnikiem zaplanować
weekend. Między ogrodami i miasteczkami kursował nawet specjalny autobus. Amatorzy kulturalnych spotkań
narzekali tylko, że wybór był zbyt trudny... Działo się to rok temu, we wrześniu,
kiedy to w Brwinowie, Podkowie Leśnej
i Milanówku odbywał się festiwal
Otwarte Ogrody.
Jak u angielskiej królowej
Festiwal wymyślili Magda Prosińska
i Łukasz Willmann, młodzi mieszkańcy
i miłośnicy Podkowy Leśnej – miasta-ogrodu, położonego 25 km od Warszawy. Podkowa wpisana jest do rejestru
zabytków ze względu na unikalny układ
Znaleźć sposób, aby zachęcić Podkowian
do wyjścia, zainteresowania się historią miasta i jego mieszkańców. Tym sposobem miało być otwarcie prywatnych
ogrodów, z których Podkowa słynie, opowiedzenie o ich historii i zorganizowanie w nich imprez kulturalnych.
– Gdy już to wymyśliliśmy, okazało się, że pomysł wcale nie jest nowy –
mówi Magda. – Dowiedzieliśmy się, że
od 1927 roku podobne imprezy, pod nazwą Otwartych Ogrodów, organizowane
są w Wielkiej Brytanii.
Tam tę ideę zapoczątkowała brytyjska
królowa Aleksandra, która ufundowała wówczas National Gardens Scheme
Charitable Trust. Chciała, aby w określone dni, szczególnie atrakcyjne i wypielęgnowane angielskie ogrody były otwierane dla publiczności. Pieniądze za wstęp
miały być przekazywane na pomoc cho-
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
rym i potrzebującym. Dziś w samej tylko
Anglii i Walii w programie bierze udział
ponad 4 tys. ogrodów, które przyciągają
ponad 2 mln odwiedzających.
– Ale nam przyświecała nieco inna
idea – zastrzega Magda Prosińska. –
Nam chodziło o to, aby otworzyć i pokazać miejsca wartościowe. Niekoniecznie te najbardziej zadbane, bo wiele jest
ogrodów i domów, które mają wspaniałą historię, ale właścicieli nie stać na
kosztowne remonty, pomoc konserwatora czy architekta zieleni.
Nie dbali o zadeptane kwiatki
Ze swoim pomysłem zgłosili się do
podkowiańskiego samorządu i organizacji pozarządowych. Zaczęli szukać pieniędzy i sojuszników. Blisko rok zajęło
im pisanie wniosków, przekonywanie
instytucji publicznych i firm, że warto
się zaangażować, ustalanie programów,
rozmowy z ludźmi.
– Do pracy włączyły się chyba wszystkie nasze organizacje społeczne – mówi
Ewa
Domaradzka, przewodnicząca
Związku Podkowian. – Inicjatywa spotkała się też z wielką przychylnością
burmistrza. Bez tej współpracy „Ogrodów” by pewnie nie było.
– Myślałam, że mieszkańcy będą
się bali np. tego, że im goście zadepczą
kwiatki. W ogóle nie było takich problemów. Zaczęli z nami współpracować ci
najbardziej otwarci, którzy być może najmniej potrzebowali integracji, bo świetnie sobie do tej pory sami radzili. Ale za
nimi poszli inni – wspomina Magda.
W 2005 roku, podczas pierwszego festiwalu, w Podkowie Leśnej odbyło się
około 50 różnorodnych imprez. Część w
ogrodach, część w przestrzeniach publicznych. Mieszkańcy i goście z Warsza-
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
11
wy brali udział w tematycznych wycieczkach, a podczas wydarzeń edukacyjnych
poznawali historię miast-ogrodów.
W 2006 roku Otwarte Ogrody odbywały się już nie tylko w Podkowie, ale także
w Brwinowie i Milanówku.
– Wiele wysiłku kosztowało, żeby doprowadzić do współpracy tych sąsiadujących ze sobą miejscowości i jeszcze
zachować dobre relacje między nimi –
przyznaje Magda, wspominając rowerowe podróże po trójkącie. Ale warto było.
Udało się zorganizować blisko 100 imprez. Mieszkańcy wspominają je do dzisiaj. I zakasują rękawy przed następnym
festiwalem. W tym roku do ich grona dołączą mieszkańcy Komorowa, Konstancina, a nawet warszawskiej dzielnicy Sadyba.
– U nas też są piękne ogrody, chociaż
oczywiście mniejsze niż w Podkowie –
mówi Andrzej Łokaj z Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Miasto-Ogród Sadyba. Udział w Otwartych Ogrodach to dla
niego przede wszystkim powrót do zapomnianej idei tworzenia osiedli ludzkich według urbanistyczno-społecznego
modelu miasta-ogrodu. – Zrównoważony rozwój to wcale nie nowoczesny wymysł, o tym myślano już 100 lat temu.
ta koncepcja zadziałała, w innych –
z pewnymi trudnościami, ale wszędzie
– w Milanówku, Brwinowie, Komorowie
i Podkowie Leśnej trwają już przygotowania. Spotykają się inicjatorzy, rozmawiają z samorządowcami, zastanawiają
się, co zrobić i skąd wziąć na to pieniądze.
– W zeszłym roku wymyśliliśmy, jak
sobie wyobrażamy Otwarte Ogrody
w Milanówku, a potem chodziliśmy po
znajomych i namawialiśmy, żeby się
przyłączyli – opowiada Małgorzata Trębińska, prezes Fundacji Dzieciątka Jezus.
– W tym roku już nie będziemy niczego narzucać. Chcemy, żeby mieszkańcy
sami zgłaszali propozycje i od początku
do końca brali odpowiedzialność za ich
realizację.
Wszystko w ich rękach
Na razie na Sadybie impreza będzie
skromna – otwarte zostaną ogrody przy
jednej ze starych ulic, będzie można je
obejrzeć z ekspertem konserwatora zabytków, wysłuchać opowieści mieszkańców o historii domów tam stojących,
zobaczyć prace plastyczne lokalnych artystów. Będzie też plenerowy konkurs
wiedzy o historii Sadyby i spacer po najładniejszych ogrodach przydomowych.
Na ogrodzeniach domów i na parkanie
lokalnego parku zawisną wielkoformatowe zdjęcia Sadyby z lat 20. i 30. Wszystko organizuje grono znajomych, własnymi środkami, własną pracą.
Zielony pierścień wokół stolicy
W organizację festiwalowych wydarzeń włączają się też lokalne samorządy,
chociaż nie wszędzie z takim samym entuzjazmem. W Milanówku władze zadeklarowały m.in. wkład własny potrzebny
do wniosków składanych przez organizatorów na dofinansowanie Otwartych
Ogrodów. Aktywnie działa także Miejski
Ośrodek Kultury.
Tak zresztą dzieje się też w miejscowościach, gdzie Otwarte Ogrody mają już
swoją tradycję. Magda – trochę z przyczyn praktycznych (nie była w stanie zapanować nad rozrastającą się imprezą),
a trochę dla idei – postanowiła przekazać maksymalnie inicjatywę lokalnym
samorządom i organizacjom.
– Zajmuję się już „tylko” promocją
i dbałością o całościowy wizerunek festiwalu. Reszta spoczywa w ich rękach
– mówi. W niektórych miejscowościach
Nieco inny model przyjęli organizatorzy w Brwinowie.
– Mamy około 10 ogrodów, które
otworzymy dla mieszkańców. Każdym
z nich „opiekują się” brwinowskie stowarzyszenia, szkoły i indywidualni mieszkańcy: od poszukiwania ogrodu, poprzez
zorganizowanie w nim programu, aż po
zamknięcie – wyjaśnia Krystyna Nowicka z Towarzystwa Przyjaciół Brwinowa.
Otwarte Ogrody rozrastają się merytorycznie. W tym roku festiwal poprzedzi
konferencja „Dom, ogród, miasto. Styl
życia na XXI wiek”, połączona z warsztatami na temat zrównoważonego rozwoju i ekologicznych metod utrzymywania
domów. Poprowadzą je m.in. specjaliści
z zagranicy. Rośnie też sława festiwalu.
– Zgłaszają się do nas nowe podwarszawskie miejscowości zainteresowane
tym wydarzeniem – mówi Magda, której marzy się otoczenie stolicy pierścieniem, współpracujących ze sobą, zielonych miast-ogrodów.
12
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
SĄSIEDZKIE PASIEKI
Na początku zostałam poczęstowana herbatą „z tego, co w ogródku”. Były liście mięty, melisy,
płatki nagietka, kwiat dziewanny, pysznogłówki… Do tego wielokwiatowy miód. Herbata była
pyszna. I była dobrym wstępem do opowieści o tym, co się dzieje w Zakliczynie. ANNA DOBRANOWSKA
Sześć lat temu Przedsiębiorstwo
Pszczelarskie
„Apipol-Kraków”
poprowadziło
w Zakliczynie (woj. małopolskie) trzymiesięczny kurs pszczelarstwa. Tak Stowarzyszenie Promocji i Rozwoju Gminy
Zakliczyn próbowało odpowiedzieć na
problem ukrytego bezrobocia i opuszczania wsi przez młodych ludzi. Po teorii
przyszła kolej na praktykę. Dzięki dopłatom z SAPARD-u i poręczeniu kredytów
przez „Apipol” powstało 16 pasiek.
Kłokoczka miododajna
– Ale rozwój pszczelarstwa to nie tylko same rodziny pszczele, ale także tzw.
„pożytki pszczele” w terenie – tłumaczy Matylda Nowak ze Stowarzyszenia, adeptka kursów „Apipolu”. – Pszczoły muszą mieć z czego zbierać nektar od
wiosny do późnego lata.
Niestety, w okolicy ubywa drzew
miododajnych (lipa, akacja, klon, czereśnia). Powód jest bardzo prosty: bieda, która zmusza do wycinki drzew np.
na opał. Stowarzyszenie postanowiło
i temu zaradzić. Projekt „Poczuć zapach
macierzanki, lip, miodu…” zapewnił dotację z Fundacji Wspomagania Wsi na
odpowiednie sadzonki. Dzięki pomocy Nadleśnictwa (obniżyło cenę), Ekolasu i Instytutu Pszczelarstwa w Puławach
(bezpłatnie przysłali nasiona) Stowarzyszenie kupiło o wiele więcej roślin, niż
zakładał ich plan.
Młodzi pszczelarze sami wyszukiwali nieużytki, odłogi, gdzie mogliby sadzić i siać – byle
pszczoły miały z czego zbierać nektar.
– Znalazłam kłokoczkę rosnącą dziko,
o której nikt nic nie wiedział. A to jest bardzo miododajny krzew. Podzieliliśmy ją
i już się rozwija u pszczelarzy. Projekt ma
jakieś ramy czasowe, ale wiadomo, że tu
na miejscu będzie trwał i trwał. Bo pszczelarze sami sobie namnażają rośliny, zbierają nasiona, robią sadzonki – opowiada
pani Matylda, która sama jest właścicielką pięknego i bogatego ogrodu.
Zaczynali od 25 rodzin
Dotacja pozwoliła też na zakup fachowej literatury, która została przekazana
do biblioteki publicznej. W dalszym ciągu pszczelarzom pomaga Przedsiębiorstwo Pszczelarskie „Apipol-Kraków”, służąc pomocą merytoryczną.
– A pszczelarze im więcej się uczą, tym
więcej mają pytań – wyjaśnia z uśmiechem pani Matylda. – Na spotkaniach, to
aż miło posłuchać ile mają pytań, ile doświadczeń wymieniają. Zaczynaliśmy od
25 rodzin pszczelich. Teraz poszczególni gospodarze mają po 70, 80 rodzin. Bardzo korzystnie się to rozwija – członkini SPiRGZ
nie szczędzi słów pochwały. – Ci młodzi
pszczelarze, to jedyna grupa na terenie
gminy, która naprawdę pracuje wspólnie.
Jeżdżą po sadzonki. Jeden z pszczelarzy jest
stolarzem – robi na zamówienie dla pozostałych topiarki do wosku. Organizują się
przy zakupie matek pszczelich.
Młodzi pszczelarze, to jedyna grupa na terenie gminy,
która naprawdę pracuje wspólnie. Jeżdżą po sadzonki.
Jeden z pszczelarzy jest stolarzem – robi na zamówienie
dla pozostałych topiarki do wosku. Organizują się przy
zakupie matek pszczelich.
Równy trawniczek to porażka
Stowarzyszenie chce, by ogrody
w gminie Zaliczyn coraz lepiej służyły
pszczołom. Równy trawniczek z rzędami iglaków to dla nich porażka. Chcą by
wróciły krzewy i drzewa kwitnące. Kolejny projekt „Tu nasze życie, gdzie piękno przyrody” uzyskał dofinansowanie
z Ligi Ochrony Przyrody. 16 ogrodów
(w tym 3 tworzone od podstaw) wzbogaciły się m.in. o stare odmiany jabłoni, wiśni, czereśni, śliwek, grusz. Do
tego dochodzą jeszcze nasiona kwiatów m.in. lebiodki, kocimiętki, malwy
ogrodowej, macierzanki, smagliczki, głowienki, rezedy, pysznogłówki. Z projektu
skorzystały nie tylko ogrody przydomowe pszczelarzy, ale także gospodarstwa
agroturystyczne i ekologiczne. Znowu
udało się uzyskać więcej niż zakładał
plan. Tym razem dzięki pomocy Fundacji Domy Wspólnoty „Chleb życia”.
– Realizowanie takich projektów jakoś
łączy ludzi, konsoliduje – podsumowuje
Matylda Nowak. – Normalnie każdy chodzi własną ścieżką, nie ma takiego wspólnego życia we wsi. A projekty to zmieniają. Teraz, w tych 16 ogródkach odbywają
się spotkania sąsiadów, znajomych.
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
13
KOBIETY Z JANOWA
W Janowie kobiety postawiły na nogi lokalną społeczność.
Dzięki nim we wsi odbywają się przedstawienia, festyny, bale
integracyjne, ożyły dawne tradycje i zwyczaje. DAREK MÓL
Janowo to jedna z najbiedniejszych wsi w województwie warmińsko-mazurskim.
Bezrobocie i samotność zamknęły w domach wiele starszych mieszkanek. Panie uciekały w świat telenowel, by zapomnieć o szarej rzeczywistości i własnych
problemach. Małgorzata Słomkowska ze
Stowarzyszenia Ziemi Janowskiej wraz
z Janiną Sadowską, przewodniczącą
Związku Rencistów i Emerytów, postanowiły to zmienić.
Można cieszyć się życiem
Panie chodziły na siłownię, grały
w siatkówkę, przekonały się nawet do
aerobiku, którego zalety doceniło również kilka najstarszych uczestniczek
spotkań. Spotykały się też z fryzjerką
i kosmetyczką, które zdradziły im tajniki
pięknego wyglądu i nauczyły robić maseczki prostymi, domowymi sposobami.
Miejscowa pielęgniarka opowiedziała
o dietach oraz zdrowym odżywianiu.
Starsze uczestniczki nauczyły się obsłu-
Kobietom z Janowa wystarczyło pół roku, by uwierzyć,
że są atrakcyjne, mądre i potrafią zrobić wiele wspaniałych rzeczy dla siebie i lokalnej społeczności.
– Chciałyśmy, żeby te kobiety wyszły
z domów, żeby zobaczyły, że są piękne,
mądre, kreatywne, że świetnie sobie poradzą w każdej trudnej sytuacji życiowej i że mogą się rozwijać. I żeby zobaczyły, że bogactwem Janowa jest bogata
kultura – mówi Małgorzata Słodkowska. To ona wymyśliła projekt „Most kobiet”, który otrzymał wsparcie z programu „Działaj Lokalnie”.
– Zorganizowaliśmy zajęcia rekreacyjno-sportowe, kulinarne, kabaretowo-literackie, kosmetyczne – opowiada pani
Małgorzata.
Warsztaty ruszyły w styczniu 2005
roku i odbywały się w janowskim Gminnym Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji. Mieszkańcy Janowa chwalili pomysł, choć niektórym wydał się ona zbyt
śmiały i wydumany. Do starszych pań
dołączyło też kilka młodych. Grupa prawie 50 kobiet w wieku od 25 do 70 lat
wzięła się ostro do pracy i udowodniła
niedowiarkom, że „Most kobiet” to ważna rzecz. A każde słowo krytyki dodawało im sił do działania.
giwać komputer i internet. Umiejętność
ta pomaga im w wyszukiwaniu w sieci ciekawostek, przydatnych na spotkaniach.
Podczas zajęć kabaretowo-literackich,
Maria Tyburska przygotowała skecz pt.
„Fajtłapa”. Premiera odbyła się w Dniu
Kobiet. Uczestniczki warsztatów same zaczęły też komponować piosenki i pisać do
nich teksty. Założyły zespół Janowianki.
Sporym zainteresowaniem cieszyły się
spotkania kulinarne. Panie wymieniały
się doświadczeniami, wspólnie gotowały, wymyślały nowe potrawy. Myślą nawet o wydaniu książki z regionalnymi
przepisami.
„Most kobiet” zakończył się festynem
świętojańskim. Przygotowały go uczestniczki warsztatów i spotkań.
– Mieszkańcy byli zachwyceni. Zobaczyli, jak bardzo zmieniły się te panie, którym wystarczyło pół roku, by uwierzyć,
że są atrakcyjne, mądre i potrafią zrobić
wiele wspaniałych rzeczy dla siebie i lokalnej społeczności – twierdzi Małgorza-
Jeden z bali integracyjnych przygotowanych przez panie z Koła Aktywnych
Kobiet.
ta Słomkowska. – Ale najważniejsze, że
powstało Koło Aktywnych Kobiet.
Nie potrafią siedzieć bezczynnie
Koło, pod wodzą Janiny Sadowskiej,
dba o życie kulturalne w gminie. Żadna impreza w okolicy nie może się odbyć bez Aktywnych Kobiet. To one organizują seminaria dyskusyjne, wianki,
dożynki, bale integracyjne. Nie tylko dla
mieszkańców Janowa, ale i dla całego
powiatu. Panie z Koła zostały nawet zaproszone na II Spotkania Mistrzów Małych Ojczyzn do Warszawy, gdzie z dumą
zaprezentowały utwory zespołu Janowianki i opowiadały o swojej wsi.
Kiedy zadzwoniłem do Urzędu Gminy
Janowo, młoda urzędniczka nie mogła
się nachwalić pań z Koła.
– Pani Janina wciąż gdzieś biega, coś
załatwia i wymyśla – usłyszałem.
– Koło zintegrowało różne pokolenia
janowskich kobiet – wyjaśnia Małgorzata Słomkowska. – Ponad 20 pań w wieku od 40 do 70 lat spotyka się w każdy
czwartek. Dzięki nim Janowo odżyło.
Projekt „Most kobiet” był dla mieszkanek Janowa impulsem do wyjścia z domów. Teraz nie potrafią już siedzieć bezczynnie.
– Jak się na nie patrzy, to serce rośnie.
Nie wyobrażam sobie pracy i działalności Ośrodka Kultury bez moich pań
z Koła Aktywnych Kobiet. Zawsze mogę
na nie liczyć i na każdym kroku czuję ich
wielkie wsparcie – uśmiecha się Małgorzata Słomkowska.
14
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIAN A
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
SPOŁECZNOŚCI
DLA SPOŁECZNIKÓW
Pojawienie się nowego medium zmusza do nauki zarówno duże organizacje, jak i małe – szanse są wtedy wyrównane. Serwisy społecznościowe sprawiają, że przed wszystkimi organizacjami, które zmierzają do zmian angażując ludzi, rysują się nowe możliwości.
WOJCIECH MAKOWSKI
Serwisy społecznościowe są
jednym z filarów Web 2.0 –
części internetu, którą budują
użytkownicy, a twórcy stron dostarczają im do tego tylko „narzędzia”. Serwisy
składają się głównie z tego, co użytkownicy chcą powiedzieć sami o sobie oraz
z map połączeń między nimi.
Jak zaistnieć w społeczności?
Najpierw rejestrujesz się w sieci (do
niektórych musisz być zaproszony przez
kogoś, kto już tam jest) i dostajesz swoją własną stronę. To twój profil. Będzie
go widział każdy, kto cię znajdzie. Pokazuje twoje zdjęcie, imię, wiek i kilka osobistych informacji. Możesz zrobić listę
zainteresowań, ulubionych filmów czy
muzyków, a także dołączyć blog, więcej zdjęć, a nawet filmy. Inni użytkownicy, jeżeli spodoba im się Twój profil albo
wypowiedzi na forach, mogą poprosić,
abyście zostali przyjaciółmi. Jeżeli to zaakceptujesz, ich zdjęcia również pojawią
się na Twojej stronie.
Klasyczne serwisy społecznościowe to
amerykańskie Facebook (ponad 25 mln
użytkowników) i muzyczny Myspace
(116 mln użytkowników). Specyficznym
serwisem jest LinkedIn, skupiony na karierze zawodowej, bez zdjęć – ma 11 mln
użytkowników. W Polsce Grono.net ma
1.3 mln użytkowników. Serwisów społecznościowych jest wiele, dużo stron
stara się wprowadzić „społecznościowe”
funkcje. Większość użytkowników ma
konta na więcej niż jednym serwisie.
W październiku 2006 Financial Times
oszacował liczbę korzystających z serwisów społecznościowych na 250 mln.
Użytkownicy serwisów społecznościowych porzucają bierne role czytelników
i widzów. Oczekują, że sami będą częścią
rozwiązania jakiegoś problemu. Na ogół
są dość cyniczni, tak więc aby namówić
ich na działanie społeczne lub wsparcie
finansowe, należy jasno pokazywać, co
już udało się zmienić.
Potencjałem organizacji
do wykorzystania w sieciach są historie, które
mają do opowiedzenia –
czy to o walce o ścieżki rowerowe, czy o równość kobiet i mężczyzn.
Opowiadając je, tworzymy zaufanie,
które nie zawsze bezpośrednio prowadzi
do efektu fundraisingowego, ale zaprocentuje w przyszłości.
Zatrudnię dyrektora ds. szumu
Duże organizacje pozarządowe zaczęły używać narzędzi społecznościowych,
aby odświeżyć tradycyjną tematykę. Niektóre sporo w to zainwestowały. Greenpeace w swojej kampanii na
rzecz wielorybów stworzył stronę, na
której internauci sami proponowali,
jak ratować wieloryby i sami te pomysły realizowali, oceniali i komentowali
(http://whales.greenpeace.org). Pojawiły się tysiące wpisów, długie listy zdjęć
aktywistów trzymających w rękach petycje do rządu Grecji, amatorskie filmy
o polowaniu na wieloryby. Amnesty
International użyła najnowszych narzędzi do swojej najstarszej kampanii
w obronie więźniów sumienia. Stworzyła serwis irrepressible.info, pozwalający internautom wklejać na swoje
blogi fragmenty tekstów, które zostały usunięte z internetu, a ich autorzy
uwięzieni.
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
W Polsce AI wykorzystała narzędzia
Web 2.0 podczas ostatniego Maratonu
Pisania Listów. Blog działający podczas
akcji
(www.maratonamnesty.blox.pl)
został stopniowo zdominowany przez
materiały samych uczestników (pocztówki do więźniów sumienia, własne
tłumaczenia nowych „Pilnych Akcji”, będących podstawą pisania listów, relacje
z oddolnie organizowanych wydarzeń).
Holenderski oddział WWF stworzył
zwierzętom, które chce chronić przed
wyginięciem, profile w serwisach randkowych i społecznościowych. Jaguar Leonard80 (nieco otyły) w serwisie Mundo (holenderski odpowiednik sympati.
pl) szuka przyjaciół, którzy lubią kontakt
z naturą.
Niestety, niektórym dużym organizacjom brakuje albo wiary w możliwości nowych mediów, albo pomysłu, jak
je wykorzystać. Na ich stronach często
nie ma żadnych możliwości „uczestniczenia”. Gdy klikniemy „Jak możesz pomóc” na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej [PAH], pojawią się opcje: „wpłać
kartą”, „wpłać przelewem”, „wpłać
w biurze PAH”. Nie można nic ZROBIĆ
dla PAH-u.
– Nawet jeśli naszym celem jest zebranie pieniędzy, warto dać też inne opcje
do wyboru, aby uwiarygodnić swój przekaz – mówi Paweł Próchenko z Fundacji
Komunikacji Społecznej.
Również na stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, żeby coś zrobić, trzeba wypełnić, wydrukować i wysłać. W internecie można tylko obejrzeć,
co udało się zdziałać Orkiestrze, ale nie
być częścią tej zmiany.
Nowa, czy większa?
Organizacje czasami wykorzystują istniejące, duże społeczności internetowe,
a czasami tworzą własne. Za tworzeniem własnych systemów przemawia
to, że największe społeczności zostały
już wykupione przez koncerny komunikacyjne, które mają na sumieniu różne
przewinienia (np. Google, obecny właściciel YouTube, zgadzał się na cenzurowanie swojej wyszukiwarki w Chinach).
Ponadto, coraz więcej mówi się o tym,
że przez koncentrację użytkowników na
stronach administrowanych przez korporacje, kurczy się przestrzeń obowiązywania wolności słowa jako prawa człowieka, a powiększa obszar, gdzie rządzą
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
Jak przygotować akcję opartą na sieciach społecznych – radzą Steve Bridger i Steve MacLaughin
• Na początku nie myśl o narzędziach
– zacznij od celu, przekazu, strategii.
Jeżeli wydadzą się odpowiednie, zacznij działać.
• Główny przekaz musi być prosty
(np. „Make poverty history”).
• Zrozum, że ludzie lubią tworzyć
coś, co zobaczy wielu, a duże zaangażowanie może oznaczać dostęp do talentów wysokiej klasy.
• Połącz rozproszonych zwolenników
w sieć ambasadorów Twojej sprawy.
• Uświadom im, że ich wysiłki mają
fundamentalne znaczenie dla osiągnięcia celu.
• Wspieraj ich radami.
• Zapewnij, aby Twoja komunikacja w sieci jasno pokazywała, kim jesteś, jaka jest Twoja misja, dlaczego
jest ważna, jak inni mogą się włączyć i
co mogą zrobić. Uważaj – nie pozwól,
by coś z tego zgubiło się przez zbytnią
koncentrację na samym medium.
regulaminy swobodnie określane przez
właścicieli stron.
Trzeba jednak pamiętać, że serwisy
tworzone od podstaw mają mniejszą
oglądalność niż te największe (co jednak
nie musi przekładać się na mały efekt).
Serwis budowany od podstaw – Change.org
Jak wynika z nazwy, celem tego serwisu jest gromadzenie ludzi, aby dokonywać zmian. Internauci wpisują sprawy,
dla których chcieliby działać (np. „zakończyć walki w Darfurze” czy „chronić bioróżnorodność”). Inne osoby zainteresowane tą samą zmianą dołączają do grup.
Wymieniają się pomysłami na działania
oraz rekomendują sobie organizacje, które zajmują się interesującymi ich problemami i zbierają na nie fundusze.
Wykorzystanie istniejących sieci
Tworzenie osobnej sieci do każdego
fragmentu życia on-line jest krytykowane, bo wtedy użytkownicy muszą od
nowa tworzyć swoje profile, a nie wszystkim się chce. Stąd pojawiły się próby
nadania wiodącym sieciom dodatkowych, pozarządowych funkcji. I tak Facebook uruchomił „Causes on Facebook” –
każdy użytkownik może tworzyć grupy,
które nie tylko dyskutują, ale też zbiera-
15
ją pieniądze na – w zasadzie dowolny –
dobroczynny cel. Również LinkedIn uruchomił funkcję dobroczynną „LinkedIn
for Good” (linkedin.com/good) – można
wstawić sobie do profilu logo wybranej
organizacji i ją wesprzeć.
Sama możliwość przeglądania zainteresowań tysięcy ludzi, którzy podają również miejsce zamieszkania, może
być bardzo użyteczna dla organizacji.
Wiele grup ekologicznych czy politycznych na amerykańskich campusach powstało, przenosząc do świata rzeczywistego dyskusje z Facebooka.
Internauci lubią tworzyć
Jest wiele badań sieci społecznościowych, które jednak – z racji dynamicznego charakteru zjawiska oraz rozproszenia
użytkowników po świecie i serwisach –
nigdy nie są całościowe. Ale kilka tendencji da się zauważyć: Po pierwsze, zdecydowanie przeważają w nich nastolatki
i studenci. Po drugie, choć przy setkach
„przyjaciół” trudno oczekiwać stałych
związków ze wszystkimi, w społecznościach takie związki istnieją – według
jednego z badań użytkownicy utrzymują kontakt średnio z 4,6 osoby ze swojej
sieci kontaktów, a spotykają w rzeczywistości z 1,6 osoby, którą poznały w wirtualnym świecie.
Społeczności będą się rozwijać, bo internauci lubią tworzyć, a nie tylko oglądać. Maciej Lasoń z agencji PR Edelman
Polska prognozuje:
– Obstawiam bardzo duży wzrost społeczności. Właściwie wszyscy młodzi ludzie już w nich są – grono.net święci niesamowite triumfy, reszta też nieźle się
rozwija. Teraz powoli wchodzić do sieci będą starsze roczniki. Dla organizacji
pozarządowych sieci to przede wszystkim możliwość bardzo szybkiego i taniego dotarcia do szerokiej grupy. Zaawansowani użytkownicy mają na gronie 300
– 500 kontaktów, więc przekonanie kilkunastu takich wpływowych do jakiejś
akcji zaowocuje tym, że informacja bardzo szybko rozejdzie się do kilku tysięcy
ludzi.
WOJCIECH MAKOWSKI – koordynator
kampanii w polskiej sekcji Amnesty International.
16
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
UCZTA
FOTOGRAFICZNA
Łódź, miasto kojarzone głównie ze sztuką filmową, raz do roku zamienia
się w europejską stolicę fotografii.
JOANNA KOZERA
W 2002 roku w Łodzi powstała
Fundacja Edukacji Wizualnej.
Organizacja jest wynikiem
szczególnych zainteresowań grupy łódzkich entuzjastów fotografii i socjologii,
związanych z Instytutem Socjologii Kultury Uniwersytetu Łódzkiego. Założyciele
Fundacji chcieli zwrócić uwagę na wizualne aspekty nauk społecznych. Ich zdaniem istnieją ścisłe powiązania pomiędzy socjologią i fotografią. Uważają, że
fotografia, jako technika wizualna i dziedzina sztuki, może w wyjątkowy sposób
opisywać rzeczywistość. Osoby działające w Fundacji zajmują się współczesną
fotografią również od strony naukowej
– próbują wyjaśniać i opisywać to zjawisko. Jednak głównym celem działań Fundacji jest organizowanie przedsięwzięć
artystycznych, promujących fotografię
jako dziedzinę sztuki, edukujących, a także integrujących polskie i międzynarodowe środowiska fotograficzne.
Poczuć atmosferę
Jednym z najważniejszym projektów
Fundacji, a zarazem jedną z największych imprez fotograficznych w kraju,
jest Fotofestiwal – Międzynarodowy Festiwal Fotografii, organizowany w Łodzi,
pod koniec maja, już od sześciu lat. Fotofestiwal przyciąga rzesze miłośników
sztuki fotograficznej: artystów, amatorów i osoby, które chcą po prostu poczuć
atmosferę tego wydarzenia.
Festiwal zmienia się z roku na rok. Za
każdym razem organizatorzy proponują nowe elementy i prezentacje. Oprócz
zwiedzania kilkudziesięciu wystaw fotograficznych, które odbywają się w daw-
nych halach fabrycznych, muzeach, galeriach, kawiarniach i na placach, goście
Fotofestiwalu mogą brać udział także w
warsztatach, wykładach, przeglądach
portfolio, promocjach książek, spotkaniach autorskich, konkursach, pokazach
filmów i slajdów.
W 2007 roku podczas festiwalu odbyła się również konferencja kuratorów
i dyrektorów festiwali fotograficznych
z całego świata oraz aukcja fotograficzna. Swoje prace wystawili na niej zarówno młodzi artyści, jak i uznani fotograficy, wśród nich: Wojtek Wieteska, Tomasz
Tomaszewski, Marian Schmidt, Izabela
Jaroszewska. Ceny wywoławcze ich prac
zaczynały się od 1 600 zł.
Festiwal jest międzynarodowy i widać
to wyraźnie. Organizatorzy współpracują z największymi festiwalami fotograficznymi w Europie. To pozwala spojrzeć
szerzej na to, co dzieje się we współczesnej fotografii.
Wizyta na łódzkiej imprezie daje możliwość przyjrzenia się wielu obecnym
w fotografii trendom i nurtom oraz odkrycia zjawisk,
charakterystycznych dla
twórczości danego kraju.
Bardzo nam zależy na tej imprezie
Mimo krótkiej historii – zarówno Fotofestiwal, jak i Fundacja zdobyli renomę
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
i prestiż. Do organizacji włączają się m.in.
Urząd Miasta Łodzi, Urząd Marszałkowski
w Łodzi, finansując festiwal oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
obejmując nad imprezą patronat honorowy. W strategii promocji miasta Łodzi,
film i fotografia są na pierwszym miejscu.
– W maju, kiedy odbywa się Fotofestiwal, w Łodzi zwiększa się ruch turystyczny. Przyjeżdżają do nas przedstawiciele środowisk fotograficznych z całego
świata. Bardzo nam zależy na tej imprezie, dlatego rozszerzamy współpracę
z Fundacją – mówi Bogna Witkowska
z Oddziału Promocji Miasta.
TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA
i instytucji kulturalno-artystycznych, jak
np.: Łódź Art Center, Centrum Sztuki Patio, Łódzki Dom Kultury, Muzeum Kinematografii, Fabryka Sztuki, centra kultury zagranicznej, a także Manufaktura, od
niedawna handlowo-rozrywkowe centrum Łodzi. Organizatorzy co roku skutecznie namawiają do współpracy także liczne firmy prywatne, media (łącznie
około 30 tytułów, rozgłośni radiowych
i stacji telewizyjnych w ciągu 6 edycji)
i szkoły artystyczne.
– Większość firm współpracuje z nami
na zasadzie barteru, nie jest więc to
dla nich bardzo obciążające. Mamy sta-
Od pierwszej edycji, jak tylko zobaczyłam tych młodych
ludzi, wiedziałam, że to jest to. Wiedziałam, że to musi
wypalić. Są prężni, festiwal się rozrasta. Trzeba się cieszyć, że to się dzieje w Łodzi.
– Jestem fanką tego festiwalu – dodaje Barbara Szymczak-Maciejewska, która zajmuje się festiwalami, imprezami
i przeglądami w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Łodzi. – Uwielbiam fotografię.
Od pierwszej edycji, jak tylko zobaczyłam tych młodych ludzi, wiedziałam, że
to jest to. Wiedziałam, że to musi wypalić. Są prężni, festiwal się rozrasta. Trzeba się cieszyć, że to się dzieje w Łodzi.
Partnerami Fundacji Edukacji Wizualnej jest także wiele łódzkich organizacji
łe grono partnerów, którzy cieszą się
z tej współpracy, ale także wciąż namawiamy nowe firmy do angażowania się
w przygotowania. Fundacja jest znana
w świecie kultury, ale instytucje spoza
branży trzeba wciąż na nowo przekonywać – mówi Łukasz Zbieranowski, rzecznik prasowy Fotofestiwalu.
Wolontariusze-pasjonaci
Festiwal szybko nabrał rozpędu. Co
roku duży wkład w przygotowania
i przebieg imprez wnoszą wolontariusze.
17
– Najfajniejsza jest możliwość poznania ciekawych ludzi – mówi jedna z wolontariuszek. – Mieszkam pod Łodzią
i już drugi raz pomagam w organizacji
festiwalu. Ostatnim razem byli tu artyści z różnych krajów, z którymi razem zawieszaliśmy wystawy.
Część z wolontariuszy interesuje się fotografią biernie – są po prostu widzami.
Innych przyciąga bliskość fotograficznego świata, lubią nie tylko oglądać zdjęcia,
ale także je robić lub pomagać w ich powstaniu, jak mówią „otarli się nawet o zawodowe pozowanie”. Trzon zespołu przygotowującego imprezę jest stały, ale co
roku dołączają nowe osoby, głównie wolontariusze, studenci. Są pasjonatami fotografii, choć z wykształcenia to zazwyczaj socjolodzy, psycholodzy, poloniści.
– Wszyscy uczyli się czegoś od podstaw
– komentuje Łukasz Zbieranowski.
Fotofestiwal odwiedzają oczywiście
w większości osoby interesujące się
w różnym stopniu fotografią, studenci
i wykładowcy szkół artystycznych, pracownicy instytucji kulturalnych. Jednak
bogactwo festiwalowej oferty trafia także do „zwykłych” mieszkańców Łodzi,
przechodniów. Wielu uczestników – już
na stale rezerwuje sobie czas pod koniec
maja na wizytę w tym mieście. Bo zawsze
na festiwalu jest coś nowego. Tym razem
również mówili, że będą tu za rok.
18
KOLEKC JA CIEKAWYCH INICJATYW
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
NIEBO JEST WSPÓLNE
W Sopotni Wielkiej (woj. śląskie) uczniowie, po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego,
zwykli biegać do pobliskiego Klubu Astronomicznego. MARTA BRZEZIŃSKA-HUBERT
Paweł (15 lat): Już od dwóch
lat jestem zafascynowany
astronomią. Najbardziej meteorami, księżycem, gwiazdozbiorami.
Każdą wolną chwilę spędzam w Klubie
Astronomicznym. Dziś wieczorem też
się tam wybieram, kiedy skończę pomagać rodzicom.
Sebastian (15 lat): Ogromnie podobał
mi się tygodniowy obóz zorganizowany w Sopotni. Ja byłem w lipcu, ale był
też drugi w sierpniu. Obserwowaliśmy
niebo, mieliśmy różne ciekawe zabawy,
takie jak „poszukiwanie meteorytów”.
Wykrywaczem metali szukaliśmy zakopanych w ziemi wieczek od słoików.
Łukasz (15 lat): Najbardziej lubię mgławice. Mieszkam dosyć daleko od Sopotni, więc w wakacje rzadko tu bywałem.
Teraz, z nadejściem szkoły, będzie mi łatwiej częściej zaglądać do Klubu.
Piotr Nawałkowski (23 lata, koordynator projektu): Obóz miał zintegrować
młodzież, która tutaj mieszka i tę, która
przyjechała na obserwacje z całej Polski.
Organizowaliśmy konkursy wiedzy, prowadzenia obserwacji, rozmaite gry.
Łukasz (14 lat): W dzień możemy oglądać na przykład plamy na Słońcu. Powierzchnia Słońca ma temperaturę ponad 5 800 stopni Celsjusza, a plamy
tworzą się tam, gdzie temperatura jest
niższa – ok. 4 500 stopni.
Krzysztof Dwornik (24 lata, grupa
inicjatywna): Mieszkam w Katowicach. Chciałem studiować astronomię,
ale ze względów finansowych wybrałem to, co mam na miejscu, czyli fizy-
kę. Bardzo często przyjeżdżam tu na
obserwacje, wycieczki. To pomaga mi
w rozwijaniu mojej pasji. Współpraca
ze Słowacją ogromnie wzbogaca naszą
działalność. Najbardziej podobają mi
się ludzie. Gdy się wspólnie obserwuje niebo jest o wiele ciekawiej, niż gdy
jestem sam. Choćby dlatego, że jak się
rozmawia, to się nie zasypia. Poza tym
miło wspólnie leżeć pod rozgwieżdżonym niebem...
Inicjatorzy projektu uważają, że niebo
jest wspólne dla wszystkich Europejczyków – to element łączący wszystkie kultury. Choć inne są godziny wschodu i zachodu, widać je z każdego miejsca w Europie.
W Sopotni Wielkiej nadzwyczaj dobrze,
ponieważ w pobliżu nie ma większych
miast. A do tego, dzięki umowie z gminą, na czas obserwacji latarnie publiczne
w całej miejscowości są wyłączane.
Astrotrans
Piotr: W 2002 roku Beskidzki Klub
Astronomiczny POLARIS zorganizował
cztery obozy naukowe i obserwacyjne
oraz cykl innych zajęć dydaktycznych,
w które czynnie włączyła się młodzież
z grupy Jeleśnia. Sukces tamtego projektu sprawił, że pomyśleliśmy o współpracy międzynarodowej. Po szkoleniu Narodowej Agencji Młodzież nabraliśmy
nie tylko odwagi, ale także zdobyliśmy
wiedzę potrzebną do złożenia wniosku.
Chcieliśmy wykorzystać jako atut lokalizację Sopotni Wielkiej (położonej tylko kilkanaście kilometrów od granicy ze
Słowacją) i właśnie wśród południowych
sąsiadów szukaliśmy grupy o podobnych
do naszych zainteresowaniach. Po wielu
miesiącach bezskutecznych poszukiwań
zgłosili się do nas miłośnicy astronomii z
Kysuckiego Nowego Miasta.
Krzysztof: Międzynarodowym językiem astronomii jest łacina. Wiele
nazw łacińskich jest powszechnie zna-
KOLEKCJA CIEKAWYCH INICJATYW
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
nych wszystkim astronomom, nawet
tym początkującym. Jest to ważne przy
pokonywaniu barier językowych. Z kolei podobieństwo słowackiego i polskiego jest dużym plusem w komunikowaniu się młodzieży, która nie zna
języków obcych. Przełamują pierwsze
obawy i nabierają motywacji do dalszej nauki.
Mobilne obserwatorium
Obserwacja nr 466
Data: 12 – 13.08.2005
M/O – 3
Obserwatorzy: Ł. Mikuć
04h M/ME-20O
Poprawki w rekordzie klubowym w liczbie odnotowanych meteorów na jednego obserwatora
dokonał Ł. Mikuć. Tym rekordem kończymy sesję
meteorową. Pogoda była wyśmienita, wiele
meteorów, mimo że sesja prowadzona była dzień
po maksimum perseidów.
Piotr: Udało się nam uzyskać dodatkowy wkład finansowy od różnych fundacji (np.: Pro Bono Poloniae),
dzięki czemu mogliśmy skonstruować
nasz transgraniczny samochód astronomiczny. Jego rdzeniem jest 25 centymetrowy teleskop. Gdy zdejmiemy
nadbudowę i na wieży zamontujemy teleskop, to można bezpośrednio
z pokładu prowadzić obserwacje. Robimy zdjęcia obiektom kosmicznym
przy użyciu aparatu cyfrowego z dużym zoomem, który przystawiamy do
teleskopu. Na górze pojazdu znajduje
się stacja bolidowa. Dzięki niej można
fotograficznie obserwować meteory
(spadające gwiazdy). Z tyłu mamy mobilną stację meteorologiczną z przenośnym komputerem.
Najlepiej prowadzi się obserwacje od
północy do czwartej rano. Brała w nich
udział młodzież w wieku od 9 do 25 lat.
Rodzice tych najmłodszych astronomów
zazwyczaj chętnie zgadzali się na podniebne, nocne przygody swoich pociech.
Na obserwacje jeździliśmy mobilnym
obserwatorium na pobliskie otwarte polany. Jednorazowo niebo obserwowało
10 – 25 osób. Latem leżeliśmy na łóżkach
polowych, które transportowaliśmy
na przyczepie. Na zakończenie projektu wraz z Planetarium i Obserwatorium
19
Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika w Chorzowie zorganizowaliśmy
I Kongres Organizacji Astronomicznych,
którego celem była popularyzacja astronomii w społeczeństwie.
Gwiezdne makao
Obserwacja nr 476
Data: 25 – 26.08
M/O – 6
Obserwatorzy: J. Thanm, A. Adamczyk,
M. Wysocki
00h 43 M/0-7
Obserwujemy obecnie nieformalny gwiazdozbiór
„Wieszaka” w konstelacji Liska. M. Wysocki
zaobserwował galaktykę M-49 oraz NGC 4365,
obydwie w Pannie.
W Klubie Astronomicznym na ścianie
wisi mapa Księżyca w skali 1:5000 000
(pokazująca jego ciemną i jasną stronę),
mapy gwiazd, planet i północnej półkuli nieba. Można zobaczyć zdjęcia z obserwacji, wycieczek, z prezentacji. Jest też
ogromna układanka „Mapa nieba ziemskiego ze starożytnymi wizerunkami
gwiazdozbiorów” oraz „Planisfera fluorescencyjna nieba ziemskiego” (1000
elementów).W gablotkach kawałki różnych rodzajów meteorytów: prądyt, mezosyberyt, oktaedryt. Na jednym ze stołów wystawa dotychczasowych badań
polsko-słowackich ilustrowana fotografiami. Oto niektóre tytuły: Šlanska noc
– skupina účastnikov počas astronomickeho pozorovania (Śląska noc – grupa obserwatorów podczas sesji astronomicznej), Stopy hviezd (Ślady gwiazd), Uplné
zatmene Mesiaca v roku 2004 (Całkowite zaćmienie Księżyca w 2004 r.).
Piotr: Obraz nieba zmienia się w ciągu roku – można obserwować inne planety i obiekty kosmiczne. Zimą, gdy jest
tu nawet do 2 m śniegu, obserwacje są
niemożliwe. Wtedy spotykamy się na zajęciach, przeprowadzamy konkursy (co
miesiąc nowy), a w każdy ostatni wtorek
miesiąca organizujemy wykłady w szkole, na które zapraszamy astronomów
z Planetarium Śląskiego lub innych ciekawych ludzi. Staramy się zmieniać
i urozmaicać program, żeby młodzi ludzie się nie znużyli i żeby nie stracili zainteresowania..
Krzysztof: Dzięki obserwacjom w terenie poznajemy lepiej otaczający nas krajobraz. Bo często mieszkamy kilkanaście
kilometrów od miejsc, których wcale nie
znamy.
Paweł: Jeśli pada, to gramy w „astro-makao”. Mamy talię kart, w której zamiast figur są planety. Słowacy pokazali
nam też „Gwiezdne Memory”.
Anemorumbometr
Za Klubem znajduje się stacja meteorologiczna z prawdziwego zdarzenia.
Czy Astronomowie powinni znać się na
przewidywaniu pogody?
Piotr: Tu jest termometr glebowy, trochę nam teraz paruje, bo jest duża wilgotność. Czujnik glebowy jest wyjątkowo ważny dla rolnictwa – pokazuje czy
można już sadzić. Oto termometr rtęciowy – bardzo dokładny. A to aneborumbometr, czyli...wiatromierz. Ten grzybek
to termohydrometr. Dla naszych obserwacji znajomość warunków meteorologicznych jest szalenie ważna. Staramy
się teraz o oficjalne uznanie tej stacji meteorologicznej. Dzięki temu nasza młodzież miałaby okazję zatrudnić się tutaj
i prowadzić badania.
Projekt: „Poznajmy się przez gwiazdy”
Organizacja: Beskidzki Klub Astronomiczny POLARIS z Sopotni Wielkiej
Termin: luty – wrzesień 2005
Dofinansowanie: Narodowa Agencja
Programu „Młodzież”.
Dziękujemy Narodowej Agencji Programu „Młodzież w Działaniu” za udostępnienie tekstu i zdjęć.
20
W WOLNEJ CHWILI
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
ŻENUA FAŁSZUJĄCYCH ŻON
Zadebiutowały w klubie Le Madame. Opinie po koncercie były entuzjastyczne: „totalna żenada”, „szczyt żenady”, „naprawdę porażka”, „zbłaźniłyście się kompletnie”. Ladies and Gentelmen – wywiad exclusive z Anną „Che” Czerwińską, menedżerką zespołu „Fałszujące Żony”.
ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA BOROWSKA
Fałszujące Żony – co to za wytwór popkultury?
To zespół, w którym się nie
śpiewa, tylko fałszuje. Ja i kilka moich
koleżanek jesteśmy żonami facetów,
którzy profesjonalnie zajmują się muzyką. Odkąd pamiętam oni zawsze byli
tacy profesjonalni: to przełączanie kabli, to kręcenie pokrętłami na milionach mikserów, wzmacniaczy i gadanie
o programach muzycznych. A my zawsze
obok, pod sceną. Ile można? Na imprezach nawet nie mogłyśmy pośpiewać.
Mówili: „dziewczyny, nie śpiewajcie, nie
możemy was słuchać”. Zespół powstał
w opozycji do takich postaw. Mamy do
tego całą ideologię – jak się wzbudza
poczucie żenady w ludziach i na czym
w ogóle polega żenada. Tyle celebrities
nie potrafi śpiewać, a robią wielkie show:
Mandaryna, Frytka, premier, uczestnicy
programu „Jak oni śpiewają?”. Dlaczego
nie my? My przy tym jesteśmy uczciwe,
bo nie staramy się wszystkim wmówić,
że potrafimy. W zespole są bardzo różne
dziewczyny nieumiejące śpiewać, spontanicznie fałszujące różne piosenki a capella. Wiele osób chce się zapisać.
Wyobrażam sobie. Ja na przykład bardzo bym chciała. W sumie mogłybyście
mieć chór.
Tylko, że ciężko byłoby mi wówczas
nad tym zapanować. Umówienie dziewczyn na próbę jest jakimś koszmarem.
Czym się zajmują mężowie?
Mężowie są didżejami, bardzo poważnymi producentami dźwięku, teraz
dwóch ma swoje studio nagrań. Byłam
przekonana, że jak wyremontują studio,
to wreszcie będziemy robić próby w wyciszonym pomieszczeniu.
I co?
Nie chcą nas wpuścić.
Dlaczego?
Nie wiem. Myślą, że coś zepsujemy.
I uważają, że nasze występy to „żenua”.
A co macie w repertuarze?
Repertuar dostosowujemy do każdego występu. Miałyśmy na przykład występ patriotyczny w klubie Aurora. Były
tam różne pieśni patriotyczne i wojskowe. Obowiązywały stroje galowe. Podczas występu fałszowałyśmy też hymn.
Uznałyśmy, że możemy, bo wcześniej
sfałszował go premier, a jeszcze wcześniej Edyta Górniak. Ale to jest karalne.
Konsultowałyśmy tę kwestię z prawniczkami. Powiedziały, że niby możemy to zrobić, ale jak ktoś doniesie, grożą
nam sankcje karne. Na początku myślałyśmy o przygotowaniu dla publiczności
oświadczeń, że nie doniosą. Potem jednak zdecydowałyśmy się poprosić, żeby
osoby, które zamierzają donieść, wyszły.
NA CZYM POLEGA ŻENADA,
CZYLI FILOZOFIA FAŁSZUJĄCYCH ŻON
wyjaśnia Ewa „Rewa” Rutkowska
„Fałszujące Żony” kierują się filozofią
antywstydu. Jest to filozofia postmodernistyczna, zakładająca indywidualne poszukiwanie i nazywanie wartości:
dla nas jest to przełamanie wstydu. Ponieważ nie potrafimy śpiewać, musimy
w końcu przestać się tego wstydzić. I to
jest wartością samą w sobie.
Jeśli chodzi o pożądaną reakcję publiczności, to prowadzimy tu spór.
Część z nas uważa, że publiczność powinna się poczuć na tyle zażenowana,
by wyjść. Ja natomiast jestem zdania,
że powinni być zażenowani i zostać,
żeby tę żenadę przeżyć z nami. Przecież jak wyjdą, przestaną się wstydzić.
Śpiewacie jakieś utwory własne?
Śpiewamy znane utwory, żeby ludzie
chociaż po słowach zdołali się zorientować, co to za piosenka. Chociaż lubimy
robić niespodzianki i przekręcamy
niektóre wersy, np.
Spoza gór i rzek,
wyszłyśmy na brzeg,
wczoraj łach, kiecka dziś,
ściśnij pas, pora iść,
ruszaj Pierwszy zespół nasz,
spoza gór i rzek do Sejmu marsz.
Stałym elementem naszych występów jest utwór deklaracyjny, zwany
psalmem, śpiewany na modłę kościelną, improwizowany, ale ze stałym refrenem: „Bo oprócz słuchu, nie brak nam niczego”.
Jako menedżerka możesz mieć wpływ
na repertuar?
Ach, w ogóle to dość frustrująca
funkcja, bo przed występem nigdy nie
wiem, czy któraś z nich cokolwiek zaśpiewa! Marudzą okropnie: Anka, to
nie ma sensu, weź, wyjdź, powiedz, że
zespół nie wystąpi. Ale wychodzą. I są
w żywiole. Nie mogę zapanować nad
tym, co się wtedy dzieje. Marzę o tym,
żeby mieć kostiumy i choreografię. Ale
to jest trudne, bo trzeba by się na tych
próbach spotykać, a działalność artystyczna jest dla nich jakaś drugoplanowa. Tylko Magda Gryszko się mnie pyta,
kiedy zaczniemy na tym zarabiać.
Właśnie. Kiedy?
Nie wiem. Wiele osób zaprasza nas na
prywatne imprezy, ale to w ogóle nie
wchodzi w grę – śpiewanie do kotleta.
Ale do Berlina też was zaproszono!
To jest współpraca międzynarodowa,
W WOLNEJ CHWILI
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
NIE PATRZĘ LUDZIOM W OCZY
opinia męża, Jacka Kaczmarka
Działalność artystyczna mojej żony
jest nie do zniesienia. Wywołuje zażenowanie, którego nie jestem w stanie ani ukryć, ani przezwyciężyć. Budzi wstręt.
Co konkretnie?
Wszystko. Struktura. Harmonie, które
wybierają do utworów.
Pamięta Pan jakiś szczególnie żenujący występ?
Nie. Wolałbym o nich zapomnieć. Najlepsze w tych występach są przerwy.
Tyle tylko, że publiczność wówczas
wyje. Z bólu.
Ale one mają już kilkanaście zaproszeń.
Wiem. Obserwuję to z niepokojem.
To raczej nie wspiera Pan żony.
Wspieram. Ale nie patrzę ludziom
w oczy.
zawiązana przy okazji naszej pracy zawodowej, w Fundacji Feminoteka. Naprawdę głęboka więź. Magda Gryszko
wróciła z konferencji międzynarodowej,
gdzie zareklamowała nasz zespół. Część
kobiet chciała się od razu do nas przyłączyć i zorganizować koncert w Berlinie
w barze Polish Loosers.
Gdzie jeszcze występujecie?
Ograniczamy występy, choć miałyśmy kilkanaście zaproszeń. Między innymi do Krakowa, Torunia i Berlina. Ale
wówczas stawiałyśmy warunki, na przykład takie, że trzeba nam zapłacić. Robiłyśmy to ze strachu, bo boimy się wystąpić przed publicznością, która nas nie
zna i w ogóle tego nie kuma. Pamiętam,
że nasz pierwszy występ w Le Madame
był dla ludzi szokiem.
Boże, dlaczego?
Nie tylko fałszujemy, występujemy też
z mikserami kuchennymi. Na wieczorze patriotycznym zmiksowałyśmy na
żywo biało-czerwony koktajl z truskawek i bitej śmietany. Miałyśmy też pomysł, żeby przed koncertem pół godziny stroić sprzęt, zrobić próbę mikrofonu,
przekładać mnóstwo kabli. Zawsze mnie
to śmieszyło, jakie ważne jest przejście
z kablem przez scenę. I jak to zawsze
podnosi rangę muzyka w zespole!
Co na to mężowie?
Są bardzo zażenowani. Mój mąż na
przykład, podczas naszego występu, zachowywał kamienną twarz i chował się
za aparatem, robiąc zdjęcia. Choć był pod
dużym wrażeniem, kiedy na urodzinach
Feminoteki, zmusiłyśmy publiczność do
tańczenia w kółeczkach.
Powiedzmy, że to nie zmuszanie,
a angażowanie publiczności. Cudownie! Jak to zrobiłyście?
Miałyśmy jakąś piosenkę świąteczną,
w stylu „choineczko, hopsasa”. Trzeba
było klaskać, obracać się. Żenada. Chcemy też rozwijać ideę grania narzędziami
kuchennymi. Ale wiele zespołów już to
robi. Nie chcemy niczego powielać. Permanentnie przygotowujemy się na festiwal „Weź to wyłącz”, żeby go wygrać.
Głównie ze względu na to, że tam nikt
nie wygrywa. Chciałybyśmy wystąpić
w towarzystwie takich gwiazd jak Człowiek Widmo, Człowiek Warzywo czy
Mistrz Pavarotti. To ikony sztuki absurdalistycznej. A tu masz, w tym roku festiwalu nie było!
To co teraz?
Zbieram się do napisania Manifestu
Fałszujących Żon. Jest inspirowany felietonem w „The Times”, w którym poruszono kwestię przegranych w sporcie.
Nazywał się „Słodycz klęski”. Chodziło
21
w nim o to, żeby spojrzeć na zawody od
strony osób przegrywających. Dlaczego
liczą się tylko zwycięzcy? Jest ich mniej!
Z nami jest podobnie. Przecież więcej
osób fałszuje, niż umie śpiewać. Dlaczego mamy się nie liczyć?
FESTIWAL
KULTURY ABSURDALISTYCZNEJ
„WEŹ TO WYŁĄCZ”
Dotychczas odbyły się 3 edycje Festiwalu, ostatnia w 2005 roku. Udział
w tym niebagatelnym przedsięwzięciu
biorą nieznani na całym świecie artyści krajowi i napływowi. Organizatorzy
twierdzą, że Festiwal jest z założenia
przeciwwagą dla Sopotu, Opola, Komorowa, Warszawskiej Jesieni
i Dni Milanówka. Zespoły „dewastują
i patroszą klasyczne dokonania muzyki
rozrywkowej II połowy XX wieku, udowadniając, że w kwestii wyboru i ich
interpretacji nie mają w naszym kraju
konkurentów”.
Oprócz koncertów i performenców odbywały się dotychczas m.in.: konkursy
z wiedzy muzycznej, zawody w ścieraniu rzepy i zawody bicia bielizny drewnianą żabą.
Źródło: strona internetowa organizatorów - www.weztowylacz.com
PRZYPADKI ANATOLA F.
22
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
PRZYPADKI
ANATOLA F.
PRZYPADEK 1
ANATOL SIĘ ORGANIZUJE
Przypomnijmy tym, którzy zapomnieli. Niejaki Anatol F., znany i ceniony,
i to zarówno po tej, jak i po tamtej
stronie, był osobnikiem raczej niezorganizowanym. To, że kiedyś zaczął
się rozglądać za innymi, którzy mogliby z nim konie kraść lub coś innego,
może bardziej pożytecznego, robić,
nie wynikało z niczego więcej jak tylko
z przekonania. A co jak co, ale przekonania to Anatol miał. Za tylu, by
starczyło – akurat tylu, aby jakieś takie
zupełnie zwyczajne stowarzyszonko
się zawiązało.
I tak Anatol wstąpił, a następstwa tego
faktu były znamienne... Ale
o tym może kiedy indziej, gdyż teraz
nie po efektach chcielibyśmy tę decyzję oceniać. Już raczej intencji byśmy
się doszukiwali, pobudek. Wstąpił on
po to aby przewodzić, czy raczej aby
dać szansę innym? Cel chciał jakiś
zrealizować, czy raczej się zrealizować
pragnął? Wiara czy nadzieja na tę krętą drogę go pchnęła?
Niby tylko deklarację złożył – bo przecież nawet przyrzeczenia, którego
od pierwszego lepszego harcerza się
oczekuje, nikt od niego nie wymagał.
Niby tylko parę groszy na tacę rzucił,
a już wstąpił w świat nowy, nieznany.
A dodajmy, że nie była to żadna loża
masońska, nie była to sekta, nie był
zakon. Choć przecież reguły jakieś
na niego nałożono. Inni spode łba
na niego, jak na kogo podejrzanego,
patrzyli. A i on czuł się jakby bardziej
wtajemniczony. Tak więc niby nic się
nie stało, a jednak pierwszy krok został zrobiony.
PRZYPADEK 2
PIERWSZE ZADANIE ŚWIEŻO
ZWERBOWANEGO WSPÓŁPRACOWNIKA
To wymagało wielkiego charakteru.
Niejeden bałby się zaryzykować, przewidywałby, że przecież ktoś kiedyś...
Że to może różnie w papierach wyglądać. Trzeba się było zdecydować, choć
właściwie nikt tego od Anatola nie
wymagał. Zgłosił się więc na ochotnika (to już samo w sobie było podejrzane) i od samego początku (po co, po
co to robił ?!) zapewniał, że to nie dla
zysku. Zadeklarował współpracę i wywiązał się ze swoich zobowiązań.
Było zresztą tak, jak w filmie szpiegowskim. Raz w tygodniu, zawsze
o oznaczonej porze i w wyznaczonym
miejscu, spotykał się ze starszym
panem na wózku. Razem potem godzinkę spacerowali po parku, o czymś
niesłychanie ekscytującym dyskutując. Każdy, kto by ich śledził, mógłby
sądzić, że zwyczajnie pogawędkę
sobie ucinają. Jednak, o określonej
porze, oni rozchodzili się (bo przecież
trudno tu powiedzieć, że rozjeżdżali
się, choć raz Anatol na rowerze przyjechał...) i – jak gdyby nigdy nic – do
następnego spotkania żadnych kontaktów.
Ale to przecież nie był koniec. Te wiadomości – tajne, jawne, dwupłciowe
– Anatol dalej roznosił. A to razem
z zakupami na szóste piętro, a to
z paczką jakąś z ubraniami do zaniedbanej dzielnicy. Proceder ten był
dobrze zorganizowany i pewnie tylko
dlatego nikomu przez myśl nie przeszło, aby Anatola łapać.
PRZYPADEK 3
W OBRONIE ROSPUDY
Anatol nie miał nic przeciw ptaszkom.
Co prawda, nic a nic się na nich nie
znał, ale przynajmniej orła od reszty
odróżniał i to mu wystarczało. Zresztą,
te wszystkie zachwyty nad sikorkami,
jaskółkami, przepiórkami jako swoistą segregację rasową traktował, że
niby kolorowe to lepsze, że głos mają
– to cenniejsze. Jak to tak? Jedne karmić, a drugie odganiać, bo zbyt pospolite, bo ich za dużo w porównaniu.
Nie, w tym podejściu kryła się jakaś
niepoprawność polityczna i Anatol do
atlasu bał się zajrzeć, by się za jakimś
dzięciołem czy perkozem nie opowiedzieć tylko dlatego, że mu dobrze z
czubem lub kolorową czapeczką.
Nie szata zdobi człowieka – powtarzał
sobie przez park idąc, do zoo nie zaglądając, na wystawy rasowych papug
nie wpadając, a nawet na gołębiarzy
z dystansem patrząc. Ale przecież nie
to, że ucieszyłby go wróbel w garści,
nie mówiąc już o gołębiach na dachu,
które obchodził z daleka, bo też one go
nie za bardzo obchodziły. Tak. Anatol
nie bratał się zbytnio z tymi braćmi
mniejszymi, nie chciał się dać brać
– jak one – na plewy. Nie był ptakiem,
więc też powodu nie widział, by miał
się między wrony pchać.
A jednak czasami jego obojętny stosunek gdzieś ulatywał i oto był jak
uskrzydlony, a to petycję podpisał, na
wiecu krzyknął coś, pod Sejm doszedł.
Anatol bowiem nie lubił zbytnio ptaków, ale przede wszystkim nie znosił
ludzi o ptasich móżdżkach.
FINANSE ORGANIZACJI
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
TRUDNO O PROSTSZĄ
KSIĘGOWOŚĆ
Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych postuluje
uproszczenie księgowości dla organizacji o niewielkich dochodach.
Pomysł popierają posłowie, Ministerstwo Finansów – raczej nie.
ANNA MAZGAL
Z badań wynika, że ponad połowa organizacji osiąga roczny przychód nieprzekraczający 10 tys. zł. Co druga – nie większy niż
tysiąc zł, co dziesiąta nie ma żadnego
przychodu. Wszystkie zaś muszą prowadzić taką samą, pełną rachunkowość.
Aby było prościej
W praktyce oznacza to, że statystycznie ponad połowa organizacji ma nieco
ponad 800 zł miesięcznie na własne wydatki. Jak łatwo się zorientować, organizacja taka nie prowadzi działalności goPropozycje zmian w przepisach opracowało Pozarządowe Biuro Rzecznictwa
i Interwencji OFOP. Biuro konsultuje
projekty aktów prawnych oraz wypracowuje propozycje poprawy warunków
działania III sektora. Wspiera organizacje w kontaktach z administracją publiczną, w szczególności w sytuacjach
niejednolitej praktyki stosowania przepisów prawa lub naruszeń praw organizacji. Projekt jest współfinansowany ze
środków UE w ramach Programu Środki Przejściowe. Więcej informacji: www.
ofop.engo.pl; kontakt: [email protected]
spodarczej i samodzielnie nie wytwarza
dochodów, opiera się na składkach członkowskich i ofiarności obywateli. Nikogo
nie zatrudnia, a działa dzięki aktywnym
członkom i sympatykom. Nie ma środków
trwałych, korzysta często z pomieszczeń
i sprzętu udostępnianego przez członków
czy fundatorów. Nie dziwi zatem fakt,
że niemal 18% organizacji nie prowadzi
żadnej księgowości, a w co trzeciej – księgowość prowadzona jest przez osoby nie
mające do tego uprawnień. Takie usługi
przecież kosztują, a pierwszeństwo mają
cele statutowe, nie administracja.
Nawet największa ilość szkoleń nie
rozwiąże problemu. Wymaga on systemowego podejścia. Dlatego OFOP
(w kwietniu 2007) skierował do Ministerstwa Finansów postulat, aby uprościć księgowość małych organizacji – tych, których roczny przychód nie
przekracza 50 tys. zł, i które nie prowadzą działalności gospodarczej. Dzięki
temu, ten, kto działa prawie bezkosztowo mógłby łatwiej utrzymywać swoje
księgi w należytym porządku.
W świetle przepisów
Kwestia nie jest prosta, ale też nie niemożliwa do przeprowadzenia. Fundacje i stowarzyszenia są samodzielnymi
osobami prawnymi, podlegają Ustawie
o rachunkowości. Dodatkowo, objęte są
obowiązkami wynikającymi z rozporządzeniu Ministra Finansów w sprawie
szczególnych zasad rachunkowości dla
niektórych jednostek niebędących spółkami prawa handlowego, nieprowadzących działalności gospodarczej. Aby się
sprawozdać, muszą stworzyć bilans, ra-
23
chunek wyników oraz informację dodatkową, nawet jeśli – ze względu na brak
jakichkolwiek kosztów i wydatków – nie
ma się co bilansować lub kwoty te są,
w skali roku, znikome.
Propozycja uproszczenia obejmuje
wprowadzenie rozliczenia podobnego
(choć niekoniecznie tożsamego) z kartą przychodów i rozchodów. Wymagałoby to wydania aktów wykonawczych,
upraszczających zasady rachunkowości
małych organizacji. Takie rozwiązanie
jest zgodne z prawem wspólnotowym
oraz – ponieważ dotyczy organizacji niewystępujących w obrocie gospodarczym
– nie zagraża wolności konkurencji.
Co na to Ministerstwo i parlament?
W czerwcu nadeszła odpowiedź Ministerstwa Finansów, które nie widzi
przesłanek do zwolnienia organizacji
z obowiązku prowadzenia ksiąg rachunkowych, nawet w uproszczonej formie.
Jako powód podano m. in. istniejące
uprawnienia do korzystania ze znacznych
przywilejów podatkowych, zwolnienie
z opłaty skarbowej i opłat sądowych, możliwość nabywania i korzystania z nieruchomości należących do Skarbu Państwa
lub jednostek samorządu terytorialnego, ułatwiony dostęp do publicznego radia i telewizji, możliwość przekazywania
przez osoby fizyczne 1% podatku dochodowego, a także konieczność zapewnienia kontroli przychodów i kosztów.
Odnosi się wrażenie, że MF jest przeciwne inicjatywie jako takiej i na zmianę tego stanowiska nie wpływa ani
ograniczenie uprawnienia do organizacji o rocznym przychodzie do 50 tys. zł,
ani że objęte nim miałyby być tylko organizacje, które nie prowadzą działalności gospodarczej.
Znacznie lepsza atmosfera towarzyszyła prezentacji postulatu Parlamentarnemu zespołowi ds. współpracy z organizacjami, która odbyła się 27 czerwca 2007.
Przewodniczący zespołu, marszałek Bogdan Borusewicz zapowiedział wsparcie inicjatywy w rozmowach z MF oraz
w parlamencie. Kolejne spotkania w tej
sprawie odbędą się już po wakacjach.
W artykule wykorzystano badania Stowarzyszenia Klon/Jawor.
24
FUNDUSZE STRUKTURALNE
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
NIE MOŻNA STAWIAĆ WOZU
PRZED KONIEM
Rozmowa z Grażyną Gęsicką, Minister Rozwoju Regionalnego ROZMAWIAŁA MAGDA DOBRANOWSKA-WITTELS
Trwają konsultacje regionalnych programów operacyjnych. Programy – z założenia
– są skupione na twardych projektach
infrastrukturalnych. Czy jest tam jednak
miejsce dla infrastruktury społecznej?
A jeżeli tak, to w jakim rozumieniu?
Jest, ale bardzo mało. Prawdę powiedziawszy, na infrastrukturę społeczną rozumianą jako budowa świetlicy, czy
remont miejsca, gdzie ludzie mogą się
gromadzić – przeznaczona będzie niewielka część środków, ponieważ mamy
znacznie większe potrzeby podstawowej
infrastruktury: drogowej, wodno-ściekowej, energetycznej itd. Wszyscy oczywiście oczekują inwestycji w kulturę,
w życie społeczne, ale trzeba znać proporcje. Życie ludzi w tej chwili trwa około 80 lat, nasz ustrój trwa 17 lat. Wiem,
że każdy by chciał, żeby za naszego życia wszystko się w Polsce zmieniło, ale
wydaje mi się, że najpierw powinny powstać te rzeczy, które zarabiają – na siebie i na wszystkie dodatkowe inwestycje. Nie można stawiać wozu przed
koniem. Gdybyśmy w pierwszej kolejności zrealizowali inwestycje kulturalne,
aquaparki, rekreacje, stadiony, place zabaw – bo takie rzeczy często są finansowane z pieniędzy na cele społeczne – to
potem pojawiłoby się pytanie „Z czego
to wszystko utrzymamy? Za co będziemy żyć?”. To jest podstawowy dylemat.
Gdyby porównać przemiany w naszym
kraju do życia człowieka, to można powiedzieć, że powinien on najpierw pracować 30 lat, a potem, im starszy, tym
bardziej korzystać z efektów tej pracy.
A my mamy na razie człowieka w wieku
lat 17, bardzo młodego, który już chce ze
wszystkiego jak najbardziej korzystać.
Trochę na to za wcześnie, niestety, jak
na taki kraj na dorobku.
Czy są województwa, w których te
projekty są bardziej zauważalne?
Wszystkim, nie ukrywam, ograniczyliśmy możliwość zgłaszania takich projektów. Ograniczyliśmy wielkość inwestycji tzw. społecznych i w kulturę do 7%
programu.
W krajach Unii Europejskiej często
aktywizacja i rozwój małych społeczności są możliwe dzięki temu, że owe
społeczności mają dostęp do tzw. ubogich środków, za które można przeprowadzić niejednokrotnie bardzo małe
działania, nawet na skalę kilku ulic
czy osiedla. Taki model bardzo dobrze
się tam sprawdza. Czy obecny, branżowy, podział środków strukturalnych
w Polsce nie jest zagrożeniem dla rozwoju takich lokalnych przedsięwzięć?
Wydaje mi się, że nie. Marszałek Maciej
Płażyński kilka miesięcy temu przyszedł
do nas z propozycją wsparcia inicjatyw
lokalnych. Pracuje nad ustawą, która by
– bez zbędnej biurokracji – umożliwiała
przekazywanie pieniędzy na inicjatywy
podejmowane przez mieszkańców. Gdyby to zostało uchwalone, wówczas w całej Polsce gminy miałyby do dyspozycji
fundusze zarezerwowane tylko na tego
typu przedsięwzięcia. Jeżeli ludzie lokalnie się skrzykną i chcą coś dla siebie zrobić, wnoszą pomysł, pracę, materiały, to
mogliby dostać pieniądze na podstawie
bardzo prostego formularza, bez aplikacji z setką załączników. Byłby to projekt
systemowy, wynikający z aktu prawnego. Sądzę, że to dobre rozwiązanie.
Myślenie, że coś razem zbudujemy
dla siebie, jest we wspólnotach lokalnych bardzo trwałe. Poczynając od budowy szkół zaraz po wojnie, poprzez czyny
społeczne za czasów PRL-u. Część z tych
czynów na pewno była wymuszona,
ale część była dyktowana realną potrzebą: sami sobie wyrównamy drogę. Wójt
F U N D U S Z E ST R U K T U R A L N E
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
dał walec, ktoś inny trochę pieniędzy
i coś z tego było. To jest ten typ aktywności, który u nas z takim trudem się teraz
przebija, dlatego że wszystko jest strasznie zbiurokratyzowane.
Z PO Kapitał Ludzki, praktycznie
w ostatnim etapie negocjacji, w priorytecie „Dobre Rządzenie”, zniknęło
działanie „Państwo partnerskie” – które miało służyć rozwojowi współpracy
administracji z szeroko rozumianymi
partnerami społecznymi, czyli także organizacjami – i zostało zastąpione przez
działanie „Rozwój potencjału partnerów społecznych”, ale w bardzo tradycyjnym ujęciu – czyli pracodawcy i związki
zawodowe. Dlaczego tak się stało?
To był wybór Komisji Europejskiej.
Prowadzenie dialogu społecznego jest
jednym z filarów polityki społecznej UE
– jeżeli w ogóle można mówić o polityce społecznej Unii. Komisja domagała
się wydzielenia środków wspierających
nisterstwo zalecało urzędom marszałkowskim, żeby występowały raczej
jako koordynatorzy, a nie instytucje,
które same będą bezpośrednio udzielać
dotacji. Czy urzędy zastosowały się do
tych zaleceń?
Urzędy marszałkowskie są instytucjami bądź zarządzającymi, jak w przypadku RPO, bądź pośredniczącymi, jak
w przypadku PO Kapitał Ludzki. Pytanie, kto rzeczywiście będzie obsługiwał
te środki? Czy sam urząd marszałkowski, czy też powierzy to innym instytucjom? W połowie przypadków urzędy stwierdziły, że same będą to robić.
Zatrudnią odpowiednią liczbę urzędników – co już się dzieje w całym kraju, marszałkowie rekrutują ludzi skąd
się da – i obsłużą te pieniądze. Czyli obsłużą Regionalny Program Operacyjny,
PO Kapitał Ludzki i niektóre działania
z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. I ja im życzę wszystkiego najlepszego.
Wszyscy oczekują inwestycji w kulturę, w życie społeczne, ale trzeba znać proporcje. (...) Wiem, że każdy
by chciał, żeby za naszego życia wszystko się w Polsce
zmieniło, ale wydaje mi się, że najpierw powinny powstać te rzeczy, które zarabiają – na siebie i na wszystkie dodatkowe inwestycje.
dialog społeczny – nie tylko organizacje
pozarządowe, ale przede wszystkim tradycyjnych partnerów dialogu społecznego. Poszliśmy im na rękę.
Nie dało się tego szerzej zdefiniować?
Było szerzej zdefiniowane, ale Komisja
Europejska powiedziała, że z tego trzeba
wyodrębnić to, co dotyczy dialogu społecznego. Ponieważ chcemy skończyć
negocjacje w miarę szybko, tak żeby jesienią już były pieniądze, to nie będziemy droczyć się z Komisją o każdą rzecz.
Zwłaszcza, że to jest jeden z celów UE,
więc rzeczywiście byłoby trochę niezręcznie mówić, że nie będziemy tego
wspierać w wyraźny sposób.
W latach 2007-13 zasady wdrażania
funduszy strukturalnych są inne niż
w poprzednim okresie. Spora rola przypadnie samorządom regionalnym. Mi-
Urzędy marszałkowskie będą co roku
przygotowywać plan działań konkursowych. Czy w ich ustalaniu będą uczestniczyli partnerzy społeczni, np. organizacje pozarządowe?
Nie sądzę. To jest zadanie instytucji zarządzającej. Partnerzy są obecni w programowaniu i potem w monitorowaniu.
Ale raczej nie w bieżącej działalności,
która polega na tym, że ma Pani co roku
wydać 100 milionów euro i mówi Pani
„W tym roku będziemy ogłaszać konkursy takie, takie i takie. A w następnym takie, takie i takie”. Co partnerzy mają tutaj do powiedzenia? To jest zapisane w
programie. A teraz jest raczej pytanie, w
jaki sposób będziemy ogłaszać konkursy
i podpisywać umowy, żeby te środki jak
najszybciej uruchomić i żeby one pracowały. Nie ma zakazu konsultowania się
w tej sprawie, ale to jest zadanie z zakresu zarządzania programem.
25
Chciałam jeszcze zapytać o Euro 2012.
Mówi się, że inwestycje poczynione
w związku mistrzostwami to będzie skok
cywilizacyjny dla naszego kraju. Czy widzi Pani w tym jakąś rolę dla organizacji?
A one się interesują piłką?
Organizacji sportowych jest całkiem
sporo. Ale nie chodzi o samą piłkę
i sport. Jest też kwestia „społecznej
obudowy” twardych projektów infrastrukturalnych...
Przy budowie autostrad, dróg, stadionów nie widzę organizacji pozarządowych. Natomiast wydaje mi się, że trzeba myśleć, jakiego typu ludzie tu się
pojawią. Pojawią się kibice. Jeśli są organizacje pozarządowe, które mają coś
wspólnego z kibicami, to pole do popisu mają ogromne, bo będą ich miliony.
I przyjadą ich rodziny, które niekoniecznie muszą chcieć uczestniczyć w imprezach sportowych, może będą chciały czegoś innego, więc być może jest tu jakieś
zadanie dla organizacji pozarządowych.
Nie zastanawiałam się nad tym od tej
strony. Ale co mogą organizacje robić?
Może jednak znalazłyby się dla nich
zadania „przy” budowie stadionów,
żeby one nie były stawiane w próżni
społecznej, żeby później były mądrze
wykorzystywane...
Można powiedzieć, ze Stadion X-lecia
w Warszawie był do tej pory wykorzystany społecznie... Nie wiem. Przyjedzie
do nas specyficzny klient. Czy kibice są
zrzeszeni w organizacje pozarządowe?
Są kluby kibica.
To mają duże pole do popisu. Na pewno będą wiedzieli, co zrobić. To oni muszą wykazać inicjatywę, nikt nie może im
przecież z góry określić, co mają robić.
Dziękuję za rozmowę.
GRAŻYNA GĘSICKA – Minister Rozwoju Regionalnego. Zajmowała kierownicze stanowiska w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, Ministerstwie
Pracy i Polityki Społecznej i w Polskiej
Fundacji Promocji i Rozwoju Małych
i Średnich Przedsiębiorstw. W latach
1995-1996 była zastępcą kierownika
Programu Phare „Inicjatywy lokalne na
rzecz rozwoju społeczno-ekonomicznego”. Doktor socjologii.
26
ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
KTO RZĄDZI
W POLSKICH ORGANIZACJACH
POZARZĄDOWYCH?
W polskich organizacjach pozarządowych można zaobserwować zjawisko polegające na zwiększającej się roli ich pracowników w budowaniu struktur społeczeństwa obywatelskiego.
PIOTR FRĄCZAK
W trakcie prac nad wstępnym projektem Karty Etycznej, jeszcze w 1996 roku podczas regionalnego Forum Inicjatyw
Pozarządowych (FIP) w Krakowie, pojawił się problem, czy pracowników zatrudnionych w organizacjach pozarządowych można traktować na równi ze
społecznikami, którzy poświęcają swój
czas bez wynagrodzenia. Temat wzbudził gorącą, acz krótką dyskusję i kwestia czy bezinteresowność powinna być
zasadą działalności społecznej odłożona została na później. Tę niejasność – jak
traktować pracowników, którzy często
z wielkim zapałem, po zaniżonych stawkach pracują w organizacjach – przerabialiśmy jeszcze kilkakrotnie, m.in.
wtedy, gdy w niektórych z nich zaczęto
tworzyć związki zawodowe. Podnoszono wówczas kwestię, że w działalności
społecznej poświęcenie i zaangażowanie pracowników jest konieczne. Przecież podwyżki pensji to mniej pieniędzy
na pomoc potrzebującym, stabilność zatrudnienia zaś oznacza niestabilność organizacji, żyjącej od grantu do grantu.
Przypominam te historyczne sytuacje,
aby pokazać, że problem nie jest nowy
i choć nie dotyczy wszystkich, a zapewne nawet nie większości organizacji, to
nie da się go ignorować.
Kto zarządza organizacją?
Według klasycznej teorii zarządzania
organizacją można wyraźnie rozróżnić
dwie funkcje: rządzenie (rada organizacji) i zarządzanie (zarząd organizacji). Po-
Z jednej strony tezę o coraz większej roli pracowników
organizacji pozarządowych w rządzeniu nimi, można
traktować jako proces negatywny, jako „uwłaszczanie
się” kadry organizacji pozarządowych. Można też popatrzeć na to z drugiej strony, jako na pozytywny przejaw
ewolucji i „ekonomizowania się” trzeciego sektora.
dział ten jest niesłychanie ważny i w istocie decyduje o jakości działania w trzecim
sektorze. Oto bowiem rada to ciało działające społecznie, które pilnuje, by organizacja realizowała swoją misję. To
właśnie dzięki radzie równoważone są
interesy wszystkich grup zainteresowanych działalnością organizacji (np. sponsorów i beneficjentów). To właśnie rada
− występująca w nie swoim interesie (w
końcu jej członkowie nic z tego nie mają
oprócz ewentualnie prestiżu) − potrafi
obiektywnie oceniać działania organizacji. Jak twierdzi „guru zarządzania” − Peter Drucker, rada „odgrywa rolę strażnika,
musi dopilnować, by otrzymane kwoty
wykorzystano dla osiągnięcia tych właśnie celów, na które zostały przekazane”.
Tak więc rada powinna robić wszystko...
poza bieżącym zarządzaniem.
Powstaje więc pytanie, kto zarządza
polskimi organizacjami? Odpowiedź
teoretycznie wydaje się prosta – zarząd.
Cóż, gdy właśnie ta nazwa – szczególnie
w stowarzyszeniach – jest myląca. Zarząd z założenia jest ciałem społecznym,
które raczej powinno nadzorować bieżącą działalność w imieniu członków niż
realizować konkretne zadania. Ktoś powie, że to nieżyciowe podejście – większość polskich organizacji nie zatrudnia
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
przecież personelu, tam zarząd powinien zarządzać. Jednak w organizacjach
działających w sposób ciągły, które personel mają, zarządzaniem powinien zająć się płatny personel (zarząd – jak mówią teoretycy, ale inny niż ten z polskiej
ustawy o stowarzyszeniach). Jednak
w naszych warunkach, wybrany demokratycznie zarząd, na którym spoczywa
odpowiedzialność za całokształt działania
organizacji, faktycznie przejmuje funkcje
zarządcze. Jak to wygląda? Różnie w różnych organizacjach. Możemy spróbować
opisać dwa główne rozwiązania.
Zarządzanie przez niezarządzanie
W wielu organizacjach społeczny zarząd przejmuje właściwie wszelkie zadania zarządcze, a co za tym idzie pełną
odpowiedzialność. Na początku stara się
wszystko kontrolować, ale już po pewnym czasie okazuje się, że nie daje rady.
Spraw, którymi trzeba się zająć jest coraz więcej, a decyzje podejmowane są
od ręki, pod presją czasu. Myśli się nie
o tym, co trzeba zrobić, ale czy jest ktoś,
kto coś zrobi. Efekt jest taki, że w końcu
właściwie każdy – jeżeli ma jakiś pomysł
– może go próbować realizować.
Pojawiają się coraz większe pieniądze i coraz więcej obowiązków, z których
coraz trudniej się społecznie wywiązać. W końcu członek zarządu, o ile
nie jest na emeryturze
albo z innego powodu nie
może pracować jako wolontariusz na pełnym etacie, musi trochę w ciemno podpisywać umowy,
wnioski i rozliczenia.
Oczywiście rodzi to frustrację, bo kto
ma przyjemność z brania odpowiedzialności za coś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Dlatego coraz mniej interesuje się
tym, co podpisuje, unika tej niewdzięcznej pracy. A to powoduje konflikt z pracownikami, którzy muszą – kosztem dużego wysiłku – wymuszać na „prezesie”
niezbędny podpis. Społecznicy stają się
przeszkodą w rozwoju organizacji, który dokonuje się za sprawą pracowników.
W końcu to oni piszą wnioski, a potem
je realizują. Co więcej, tak naprawdę to
pracownicy zaczynają wyznaczać kierunki rozwoju organizacji (nawet, gdy
nie są jej członkami). Nawet jeśli ”spo-
ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI
łecznicy” próbują określić ogólny kierunek, to po pierwsze, zrealizowany on będzie tylko wtedy, gdy pracownicy znajdą
na to środki finansowe. A po drugie, to
właśnie pracownicy „przekują” te cele
w konkretne projekty.
Organizacja jako spółdzielnia pracy
Aby zniwelować ten – jak mi się wydaje charakterystyczny w pracy polskich
organizacji – rozdźwięk między kompetencją a odpowiedzialnością, często
przyjmuje się model mieszany, w którym członkowie zarządu – oprócz swoich funkcji społecznych – pełnią równolegle rolę pracowników (np. dyrektora
biura). Wtedy rzeczywiście realny staje się wpływ zarządu na bieżącą działalność organizacji. Jednak konsekwencją takiego rozwiązania jest to, że prezes
(a czasami i inni członkowie zarządu) staje się elementem nie społecznej kontroli, a zespołu płatnych pracowników. Wiele organizacji zresztą powstaje od razu
z takim założeniem. Partnerstwo „Cyber
ręka lidera”1 wręcz nawołuje do tworzenia organizacji w celu stworzenia sobie
miejsc pracy. I trudno z założenia krytykować takie podejście. Powoływanie
organizacji, które jednocześnie pełnią
ważne funkcje społeczne (np. dostarczają brakujących na rynku usług społecznych), a równocześnie są miejscami pracy dla osób świadczących te usługi, jest
być może – tak sugeruje przecież Rifkin
– swoistą odpowiedzią na wyzwania
przyszłości. To właśnie w trzecim sektorze „będzie najważniejszy rynek pracy
XXI wieku”2.
Pracownicy w organizacjach
Jeżeli powyższa teza o tym, iż to pracownicy zaczynają nie tylko pracować,
nie tylko zarządzać, ale coraz częściej
i rządzić w organizacjach jest prawdziwa, to jest to problem, z którym przyjdzie
się nam zmierzyć. Oto bowiem, z jednej
strony można ten proces traktować jako
coś negatywnego, jako ”uwłaszczanie
się” kadry organizacji pozarządowych.
Takie niebezpieczeństwo niewątpliwie
istnieje. Dzięki dotacjom, darowiznom,
kolejnym projektom organizacje mogą
zdobywać coraz większy majątek, który powstał nie po to, aby dawał miejsca
pracy zatrudnionym w organizacji osobom, ale żeby rozwiązywał społeczne
problemy. Dopóki nie ma tu konfliktu,
wszystko idzie dobrze, ale co zrobić, gdy
pracownicy – pozbawieni społecznej
27
kontroli – zaczną zwiększać sobie pensje, kosztem działań statutowych? Albo
realizować będą nie pierwotną misję, ale
działania, które im sprawiają np. większą przyjemność?
Oczywiście można też popatrzeć na to
z drugiej strony, jako pozytywny przejaw ewolucji i „ekonomizowania się”
trzeciego sektora. Ogromna część usług
społecznych może i powinna być realizowana przez „firmy społeczne”, które
– zgodnie z ideą ekonomii społecznej –
łączą samofinansowanie (w tym stałą pracę dla zatrudnionych w niej ludzi)
z misją dla dobra wspólnego.
Niezależnie, jak ten proces będziemy
oceniać, nie wolno nam go zignorować.
Bowiem to zjawisko będzie miało coraz
większy wpływ na tworzenie się stylu
działania organizacji w Polsce3. Jest to
więc ważny temat do ogólnosektorowej
dyskusji, w której głos zarówno społeczników, jak i pracowników powinien być
wysłuchany. Dyskusja, która rozpoczęła
się przed laty na FIP-ie w Krakowie, czeka na swoje dokończenie.
Jeden z realizowanych projektów w ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL,
która w założeniach patrzy na organizacje pozarządowe jako potencjalne miejsca
pracy dla osób zagrożonych wykluczeniem
społecznym
2
“Globalny fajrant” wywiad Jacka Żakowskiego z Jeremy Rifkinem GW 28-30
XII 2001
3
O tym, że style działalnia organizacji są
wyznacznikiem kierunków rozwoju sektora przekonuje nas ostatnio wydana publikacji Piotra Glińskiego “Style działań organizacji pozarządowych w Polsce. Grupy
interesu czy pożytku publicznego?” (Wydawnictwo IFiS PAN Warszawa 2006).
1
Zapraszamy do dyskusji z autorem na
stronie www.jaobywatel.ngo.pl.
PIOTR FRĄCZAK – pracownik Fundacji
Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, działacz społeczny (m.in. członek
zarządu Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych), autor wielu
publikacji dotyczących trzeciego sektora i roli aktywności społecznej w budowie społeczeństwa obywatelskiego
w Polsce.
28
EKONOMIA SPOŁECZNA
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
ODPOWIEDNI RODZAJ
PIENIĘDZY
Mikrokredyt dla mniejszości etnicznych i kobiet pozwolił uruchomić w Barcelonie
ponad 1 000 miejsc pracy. TŁUM. MARTA KOLANKIEWICZ
W ubogiej dzielnicy przemysłowej Sant Cosme w Barcelonie bezrobocie wynosi około
25%. Dzielnica wciąż przyciąga imigrantów, którzy stanowią blisko 2/3 ludności. Wielu mieszkańców odbiera zasiłek
i równocześnie pracuje w szarej strefie.
W takich warunkach działa partnerstwo
Sant Cosme Innova, które postanowiło
wspierać przedsiębiorczość.
– Problemem osób z takich dzielnic jest
nie tyle dostęp do pieniędzy jako taki, ile
rodzaj oferowanych pieniędzy – mówił,
doradzający partnerstwu, Henry McLeish, były wicepremier Szkocji. – Osoby
defaworyzowane potrzebują specjalnego rodzaju funduszy.
To może być, „uhonorowany” nagrodą Nobla, mikrokredyt – jak się okazało,
tak samo dobry w Indiach, jak i w Europie. Komisja Europejska zaliczyła mikropożyczki do kosztów kwalifikowanych
w dotacjach z Europejskiego Funduszu
Socjalnego, ponieważ kładzie on większy nacisk na reintegrację społeczną.
W Barcelonie mikrokredytem dla
mniejszości narodowych zainteresowała się Fundació Un Sol Món, należąca do
banku Caixa de Catalunya, 7. co do wielkości instytucji finansowej w Hiszpanii.
Jest to jedyny w Europie przypadek bezpośredniego zainwestowania środków
z programu EQUAL w system mikrokredytów.
6 milionów euro pożyczek
– Pięć lat temu odkryliśmy lukę w rynku: istnieje wiele osób z dobrymi pomysłami na firmę, ale bez zabezpieczenia
potrzebnego do otrzymania konwen-
cjonalnej pożyczki – mówi Angel Font,
dyrektor Un Sol Món. – Skłoniło to fundację do otwarcia funduszu mikrokredytowego. Obecnie możemy się pochwalić
stworzeniem ponad 1 000 miejsc pracy,
połowy dla kobiet, połowy dla członków
mniejszości etnicznych. W sumie fundusz udzielił około 600 pożyczek o łącznej wartości 6 milionów euro.
Według badań przeprowadzonych
wśród klientów Fundació Un Sol Món,
80% pożyczkobiorców zaczęło lepiej prosperować, a 70% uważa, że mikropożyczka dała ich firmie stabilność.
Tak było w przypadku Maribel, która pracowała przez 8 lat jako fryzjerka,
głównie na czarno. Dwa lata temu otrzymała mikrokredyt od Un Sol Món na
otwarcie własnego salonu.
– Jestem bardzo zadowolona z interesu. Zatrudniłam dwóch pracowników i planuję otwarcie nowego salonu
– mówi.
Dziewięć na dziesięć inicjatyw, wspieranych przez fundusz mikrokredytowy,
działa dłużej niż rok, a liczba niewywiązujących się z płatności jest podobna, jak
wśród klientów komercyjnych. Pomimo
niespłacenia niewielkiej części pożyczek
ogromna większość pieniędzy powraca do funduszu po pewnym czasie i jest
znowu udostępniana.
– Mikrokredyt nie daje jednorazowej
korzyści, jak to dzieje się w przypadku większości publicznych dotacji, lecz
pomaga w stworzeniu długofalowych
i trwałych narzędzi dla rozwoju społecznego i gospodarczego społeczności
– twierdzi Isabel Pagonabarraga, menadżer funduszu.
Klient jak każdy
EQUAL zapewnił 150 tys. euro kapitału, który został połączony z pieniędzmi Un Sol Món, w wyniku czego powstał
docelowy fundusz w wysokości 300 tys.
euro – przeznaczony na bezpośrednie
wsparcie finansowe dla przedsiębiorstw
w ubogiej dzielnicy Barcelony. Pożyczki
z tego funduszu są skierowane do osób
z Sant Cosme, które nie mogą skorzystać
ze zwykłej, komercyjnej oferty bankowej.
– Roczne dochody ponad 4/5 klientów
naszego funduszu nie przekraczają 15
tys. euro. To o wiele wyższy procent niż
wśród ogółu naszych klientów – mówi
I. Pagonabarraga. – EQUAL pozwolił nam
przetestować bardziej elastyczne metody wspierania, nadające się dla mieszkańców ubogich dzielnic, dla mniejszości i dla osób pracujących w szarej
strefie. Wiele z tych metod zastosowaliśmy później w innych naszych produktach finansowych .
Przykładem typowego
klienta jest Isabel, która sama wychowuje dwójkę dzieci, przez co nie udawało jej się znaleźć stałej
pracy. Mikrokredyt oferowany w ramach EQUAL-a
pozwolił jej na otwarcie
baru tapas, który daje jej
dochód i możliwość utrzymania rodziny na przyzwoitym poziomie.
Bank wychodzi do ludzi
Większość instytucji finansowych niewiele wie o rzeczywistych potrzebach finansowych osób wykluczonych. Dostęp
EKONOMIA SPOŁECZNA
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
do produktów bankowych jest dla nich
utrudniony nie tylko z powodu braku zabezpieczenia, ale także dlatego, że takim
osobom brakuje pewności siebie i doświadczenia w aktywnym zabieganiu
o swoje sprawy. Są przyzwyczajeni do pobierania świadczeń socjalnych, a nie do
bycia klientami instytucji finansowych.
Un Sol Món udało się także lepiej zrozumieć ogólną sytuację finansową swoich klientów, ponieważ pracownicy funduszu odbyli wiele rozmów z służbami
socjalnymi i opracowali indywidualne programy doradcze. Dzięki temu ich
klienci mogli przedstawić sensowny
plan działalności dochodowej, nawet
bardzo skromnej. Po raz pierwszy instytucja finansowa wyszła, by spotkać się
z mieszkańcami ubogiej dzielnicy.
– To niesamowite, jak ludziom przybywa pewności siebie, kiedy poczują, że są
traktowani jak poważni klienci, a nie jak
ktoś starający się o zasiłek – mówi Angel Font.
raniu przedsiębiorczości i poradnictwie
dla grup defaworyzowanych.
Dochód zamiast zasiłku
Przed otrzymaniem mikrokredytu, 1/3
przedsiębiorców z Sant Cosme była na
zasiłku socjalnym albo otrzymywała jakiś rodzaj wsparcia od państwa. Mikrokredyt pomógł im uwolnić się od uzależnienia od pieniędzy państwowych.
Obecnie żyją z własnej działalności gospodarczej. Na przykład Rosario, zanim
otrzymała mikropożyczkę, utrzymywała swoją rodzinę z zasiłku. Dziś jej firmie,
zajmującej się przedstawicielstwem
handlowym, wiedzie się wystarczająco
dobrze, by mogła w niej zatrudnić swojego męża.
Un Sol Món odkryła jednak, iż – pomimo poprawy oferty finansowej
i sposobów wspierania – sytuacja wielu firm jest wciąż zbyt niepewna, by
mogły one stać się częścią gospodarki formalnej (czyli takiej działalności
Mikrokredyt nie daje jednorazowej korzyści, lecz pomaga
w stworzeniu długofalowych i trwałych narzędzi dla rozwoju społecznego i gospodarczego społeczności.
Pożyczki szyte na miarę
Un Sol Món dostosował swoje produkty do sytuacji finansowej klientów.
Główny produkt przez nich oferowany
to mała elastyczna pożyczka od 600 do
maksimum 15 tys. euro (średnia wynosiła 8 tys. euro) ze stałą stopą procentową (6%). Stosowano „pożyczanie stopniowe”, polegające na tym, że początkowo
pożyczano krótkoterminowo niewielkie
sumy, a następnie stopniowo je zwiększano. Fundacja eksperymentowała
również z pożyczkami grupowymi: kilka osób bierze zbiorową odpowiedzialność za pożyczkę. Jednak brak organizacji i odpowiednio rozwiniętego kapitału
społecznego w dzielnicy Sant Cosme poważnie ograniczył możliwość korzystania z tej propozycji.
Nie wymagano zabezpieczenia. Jedyną gwarancją była solidność biznesplanu przygotowanego razem z Pla
d’Actuació de Sant Cosme, partnerem
z EQUAL-a, specjalizującym się we wspie-
ekonomicznej, która jest opodatkowana lub monitorowana przez państwo
oraz liczona jest do produktu krajowego brutto). Dzięki doświadczeniu zdobytemu w programie EQUAL, samorząd w Sant Cosme i Fundació Un Sol
Món sformułowały szereg rekomendacji, dotyczących uproszczenia procedur
administracyjnych związanych z rozpoczęciem działalności gospodarczej
i pozwalających na płacenie kosztów
zakładania firmy na raty. Partnerzy
twierdzą też, że usługom finansowym
i wspierającym przedsiębiorczość powinien towarzyszyć bardziej progresywny system podatkowy, który pozwala
na wyjście z gospodarki nieformalnej
(to – w przeciwieństwie do gospodarki formalnej – działalność ekonomiczna, która nie jest regulowana i opodatkowana przez państwo; jej częścią jest
np. praca na czarno). Zasiłek dla bezrobotnych powinien być wypłacany także jeszcze w początkowym okresie za-
29
kładania przedsiębiorstwa. Potrzebne
są też zmiany w sytuacji prawnej pracowników migrujących.
Oferta bankowa, nie charytatywa
W skład partnerstwa Sant Cosme Innova wchodzą: samorząd (El Prat de
Llobregat), 2 związki zawodowe, organizacja pozarządowa, specjalizująca
się w udzielaniu porad dotyczących zatrudnienia osobom defaworyzowanym
(FIAS), agencja budownictwa socjalnego (ADIGSA) i duża instytucja finansowa (Fundació Un Sol Món). Taki podział pracy pomiędzy partnerami jest
modelowy dla inicjatyw mikrofinansowych zarówno w Hiszpanii, jak i w całej Europie. Fundació Un Sol Món została założona w 2000 r. przez oddział
pracy społecznej banku Caixa de Catalunya. Miał być to sposób na powrót do
pierwotnego ducha instytucji oszczędnościowych, polegającego na służeniu
najbardziej upośledzonym i wykluczonym społecznościom. Fundacja odpowiada za specjalistyczne ekspertyzy finansowe partnerstwa. Można w nich
przeczytać m.in, że bardzo istotne jest,
by operacje mikrokredytowe były prowadzone jak poważne sprawy finansowe, a nie jak działalność charytatywna.
Fundacja jest przekonana, że mikrokredyty mogą być rentowne, nawet gdy
są udzielane społecznie wykluczonym
klientom. A wsparcie takie jest zwykle
o wiele tańsze niż zasiłek dla bezrobotnych.
oprac. Małgorzata Borowska
Artykuł powstał w ramach projektu
„W poszukiwaniu polskiego modelu
ekonomii społecznej”, finansowanego
ze środków IW Equal.
30
EKONOMIA SPOŁECZNA
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
Ponad rok temu weszła w życie Ustawa o spółdzielniach socjalnych. Posłowie i urzędnicy Ministerstwa
Pracy i Polityki Społecznej zastanawiają się obecnie nad wprowadzeniem do niej zmian, które ułatwiłyby zakładanie i działanie spółdzielni socjalnych. Jakie zmiany są potrzebne – podpowiadają przedstawiciele organizacji pozarządowych.
ANI TO ORGANIZACJA,
ANI PRZEDSIĘBIORSTWO
W Polsce jest zarejestrowanych ok. 100 spółdzielni socjalnych. Z tej możliwości aktywizacji zawodowej skorzystało
niespełna 0,05% z 2,1 mln bezrobotnych.
GRZEGORZ RUTKOWSKI
Ustawa o spółdzielniach socjalnych miała stworzyć podstawy prawne dla nowej formy
aktywizowania bezrobotnych. Spółdzielnie socjalne miały być miejscem pracy
dla osób, które chcą pracować, lecz z różnych powodów nie mogą znaleźć zatrudnienia. Pierwsza w Polsce Spółdzielnia
Socjalna „Z myślą o Tobie” zarejestrowała
się w kwietniu 2005 r. w Warszawie, jako
projekt Stowarzyszenia „Otwarte drzwi”.
Od tamtej pory w naszym kraju powstało niespełna 100 takich spółdzielni. Zakładając, że w każdej z nich jest średnio
10 osób (np. byłych bezrobotnych), łatwo
wyliczyć, iż z możliwości tej skorzystało
niespełna 0,05% spośród 2,1 mln bezrobotnych. Spółdzielcami mogą być również osoby niepełnosprawne. Jeśli także
je weźmiemy pod uwagę – odsetek będzie jeszcze niższy.
Problemy już przy zakładaniu
W teorii i przepisach założenie i prowadzenie działalności w formie spółdzielni socjalnej nie różni się wiele od
jednoosobowej działalności gospodarczej. W praktyce jednak – sprawa nie jest
taka jasna.
Aby uzyskać z Funduszu Pracy środki
finansowe na rozpoczęcie działalności
spółdzielni socjalnej, należy mieć odpowiednie zabezpieczenie. Osoby bezrobotne, wykluczone społecznie itp.
z reguły nie mają majątku lub jest on
niewystarczający na takie zabezpieczenie. Najprościej byłoby znaleźć poręczyciela, ale to wcale nie jest takie proste
– spotkać człowieka majętnego, który
zechciałby bezrobotnemu poręczyć cokolwiek.
Rozwiązaniem tych problemów mogłoby być np. stworzenie funduszu poręczeniowego dla przyszłych spółdzielców
lub umożliwienie im zabezpieczenia
środków z Funduszu Pracy majątkiem
przyszłej, dopiero powstającej spółdzielni. Pieniądze były wypłacane spółdzielcom dopiero po zarejestrowania się spółdzielni w KRS.
Brak jednoznacznej klasyfikacji
Kolejne kwestie dotyczą już prowadzenia działalności. Spółdzielnia socjalna może zatrudnić osobę tylko na podstawie spółdzielczej umowy o pracę.
Innych form ustawa nie przewiduje, a z
tym wiążą się dalsze komplikacje. Już od
pierwszego miesiąca spółdzielnia musi
płacić pełne składki na ZUS (ok. 800 zł),
niezależnie od tego czy ma wpływy (dla
mikroprzedsiębiorstw jest to niecałe 300
zł). Spółdzielnia zobowiązana jest także
do prowadzenia pełnej księgowości (jak
spółki z o.o.) i comiesięcznego składania deklaracji PIT-4. Jest to szczególnie
uciążliwe w przypadku, gdy w spółdziel-
ni nie występuje zaliczka na podatek dochodowy w ciągu roku.
Brak jest także jednoznacznej klasyfikacji spółdzielni socjalnej jako przedsiębiorstwa społecznego, a zarazem mikroprzedsiębiorstwa. Gdyby ustawodawca
wyraźnie określił, że spółdzielnia socjalna jest przedsiębiorstwem społecznym
(tzn. nie działa wyłącznie dla zysku, jak
zwykła firma) i ma podobne cele statutowe jak organizacja pozarządowa, to spółdzielcy mogliby ubiegać się o granty na
realizację projektów społecznych, oświatowych itp. (tak, jak to robią organizacje
pozarządowe). Traktowanie spółdzielni
socjalnych w konkursach jako przedsięwzięć komercyjnych, skazuje je w większości przypadków na porażkę.
Gdyby zaś spółdzielnia socjalna została
wyraźnie zaliczona do grona mikroprzedsiębiorstw (ze względu na prowadzoną działalność gospodarczą), to mogłaby z kolei np. w pełni korzystać ze zniżek
w ZUS i komercyjnych źródeł finansowania.
Pomoc zależy od dobrej woli
Zarówno samorządy, jak i Powiatowe
Urzędy Pracy na różne sposoby mogą
pomagać spółdzielniom socjalnym, jednak nie wszystkie o tym wiedzą. Gminy
mają prawo zlecać im zadania publiczne
np. w zakresie pomocy społecznej. Spółdzielnie mogą też otrzymywać bezpłatnie lokale na prowadzoną działalność.
Wszystko to zależy od dobrej woli lokalnych samorządów. Pozytywnym przykładem takiego działania może być Wałbrzych oraz Żmigród, gdzie podpisano
Miejsko-Gminne Programy Wspierania
Ekonomii Społecznej.
GRZEGORZ RUTKOWSKI – doradca
w Regionalnym Ośrodku Wspierania
Przedsiębiorczości Społecznej powstałym w ramach Partnerstwa na Rzecz
Rozwoju MUFLON; współautor poradnika „Jak założyć spółdzielnię socjalną”.
EKONOMIA SPOŁECZNA
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
31
WŁOSKI PRZYKŁAD
Partnerstwo „Tu jest praca” inicjatorem nowelizacji Ustawy o spółdzielniach socjalnych.
PROF. EWA LEŚ, MAŁGORZATA OŁDAK
W marcu 2007 roku, w ramach
projektu „Tu jest praca” IW
EQUAL1, grupa posłów wzięła
udział w wyjeździe studyjnym do Włoch,
aby zapoznać się z doświadczeniami gospodarki spółdzielczej regionu Trentino,
zwłaszcza z rozwiązaniami dotyczącymi spółdzielni socjalnych. Do Trydentu
pojechali także ministrowie i pracownicy resortów, instytucji i organizacji odpowiedzialnych za rozwój i wspieranie
spółdzielczości socjalnej w Polsce.
Z inicjatywy prof. Ewy Leś uczestnicy
wizyty zawiązali tzw. „Grupę Trydencką”,
która ma za zadanie m.in. przenieść na
grunt polski dobre włoskie rozwiązania.
Więcej specjalistów
Posłowie, biorący udział w wizycie
(Eugeniusz Wycisło PO, Tadeusz Tomaszewski SLD, Stanisław Kalemba PSL),
podzielili się swoimi doświadczeniami
z członkami Komisji Polityki Społecznej, która w maju 2007 powołała Podkomisję Nadzwyczajną ds. zmian w Ustawie o spółdzielniach socjalnych. W tym
samym czasie w wyniku konsultacji
z przedstawicielami spółdzielni socjalnych powstał projekt nowelizacji Ustawy o spółdzielniach socjalnych, którego
autorem jest Cezary Miżejewski.
Propozycje zawarte w projekcie nowelizacji Ustawy o spółdzielniach socjalnych, uwzględniają większość sugestii
przekazanych Partnerstwu „Tu jest praca” przez spółdzielców.
Jeden z problemów podnoszonych
przez polskich spółdzielców dotyczył
proporcji udziału osób zagrożonych wykluczeniem społecznym w spółdzielni
socjalnej. Włoskie przepisy przewidują, że jedynie 30% osób zatrudnionych
w spółdzielni musi pochodzić z tzw.
grup defaworyzowanych na rynku pracy. W Polsce jest to aż 80%. To sprawia,
że polskie spółdzielnie socjalne są raczej formami reintegracji społecznej
niż pracodawcami i przedsiębiorstwami konkurującymi na otwartym rynku.
Spółdzielcy postulują przyjęcie proporcji 50% zwykłych pracowników (w tym
specjalistów) i 50% bezrobotnych.
Mniej biurokracji
Ze strukturą zatrudnienia wiąże się
kolejny problem – wymagań przy zakładaniu spółdzielni, którym – często słabiej wykształceni – spółdzielcy nie są
w stanie podołać.
Spółdzielnia, aby rozpocząć pracę
musi pozyskać pieniądze z urzędów pracy na zakup narzędzi i rozruch. Musi się
zarejestrować w KRS, aby uzyskać osobowości prawną. Trzeba więc stworzyć
zgodny z prawem statut. Trzeba zwołać zebranie założycielskie, podjąć i napisać niezbędne do rejestracji uchwały
o powołaniu, przyjęciu statutu, wyborze
władz. A wszystko to trzeba ująć w ramy
pisemne, zgodne z obowiązującym prawem. Kto to stworzy – wynajęty prawnik? Za jakie pieniądze?
zatrudniania osób zarówno na podstawie spółdzielczej umowy o pracę, jak i
spółdzielczej umowy o pracę nakładczą,
umowy o dzieło i umowy zlecenia.
Przychylna polityka
Zaproponowano również wprowadzenie rozwiązań sprzyjających spółdzielczości w polityce władz samorządowych, m.in. przez zwolnienie
spółdzielni socjalnych z obowiązku wnoszeniawadiumwprzetargachuproszczonych
i przekazywanie przez władze samorządowe niektórych zleceń z wolnej ręki,
zgodnie z zapisami ustawy o zamówieniach publicznych.
Zdaniem spółdzielców zmiany powinny dotyczyć też dystrybucji nadwyżki bilansowej poprzez zwiększenie udziału
nadwyżki bilansowej na fundusz zasobowy i inwestycyjny do 80% i zmniejszenie
jej udziału na cele reintegracji do 15 %.
1
Proponuje się zatem wprowadzenie
w ustawie zmian, które uprościłyby zakładanie spółdzielni i pozyskiwanie
środków na rozpoczęcie działalności,
m.in. poprzez zmianę formy poręczania dotacji z Funduszu Pracy, przekazywanie dotacji na spółdzielnię, a nie na
osobę, umożliwienie korzystania z bezzwrotnego dofinansowania z Funduszu
Pracy osobom niepełnosprawnym – założycielom oraz osobom przystępującym
do spółdzielni socjalnych. A także umożliwienie zakładania spółdzielni przez
osoby prawne: jednostki samorządu terytorialnego (gminy) i organizacje pozarządowe. Ponadto, w miejsce jednorocznego zwolnienia z opłaty składek ZUS,
proponuje się wprowadzenie refundacji przez Fundusz Pracy obowiązkowych
składek na ubezpieczenie społeczne
przez rok bezpośrednio na konta spółdzielców do ZUS w cyklu miesięcznym.
Zasadne wydaje się także umożliwienie
Administratorem Partnerstwa na Rzecz
Rozwoju „Tu jest praca” jest Instytut Polityki Społecznej Wydziału Dziennikarstwa
i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
EWA LEŚ – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog i ekspert ds. organizacji trzeciego sektora i przedsiębiorczości społecznej, wykładowca w
Instytucie Polityki Społecznej UW, docent w Instytucie Studiów Politycznych
PAN. Koordynator PRR „Tu jest praca”.
MAŁGORZATA OŁDAK – politolożka,
doktorantka w Instytucie Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego;
sekretarz PRR „Tu jest praca”.
Artykuły ze str. 30 i 31 powstały w ramach projektu „W poszukiwaniu polskiego modelu ekonomii społecznej”,
finansowanego ze środków IW Equal.
32
PORADNIK
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
ZARZĄD I INNI
Każde stowarzyszenie i fundacja działa poprzez swoje organy
w sposób przewidziany w ustawach i statucie. Organem obowiązkowym jest zarząd.
stosują takie rozwiązanie. Wprowadzenie obowiązkowego organu kontroli wewnętrzrnej przewiduje projekt nowelizacji Ustawy o fundacjach. Radę muszą
mieć te fundacje, które starają się o status organizacji pożytku publicznego.
ANETA KRAWCZYK
Zarząd reprezentuje organizację na zewnątrz, decyduje
o kontaktach z partnerami
(mediami, administracją publiczną, dostawcami usług czy sponsorami), pozyskuje pieniądze na działalność i nimi zarządza, odpowiada za pracę organizacji.
Kto kontroluje zarząd?
Drugim, po zarządzie, ważnym organem w organizacji pozarządowej jest
organ kontroli wewnętrznej i nadzoru.
W stowarzyszeniu jest to komisja rewizyjną, w fundacji (najczęściej) – rada
fundacji. Zazwyczaj zajmują się one
bieżącą kontrolą działalności zarządu,
wnioskują o udzielanie mu (lub nie) absolutorium, działają w razie bezczynności zarządu. Nie w każdej organizacja
musi być organ kontroli wewnętrznej.
Jakie władze w fundacji?
W fundacji jedynym wymaganym organem władzy jest zarząd. Nie ma obowiązku powoływania organu nadzorczo-kontrolnego, ale coraz częściej fundacje
PODSTAWA PRAWNA
» Ustawa z 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach (Dz. U.
z 2001 r., Nr 79, poz. 855 z późn. zm.)
» Ustawa z 6 kwietnia 1984 r.
o fundacjach (Dz. U. z 1991 r., Nr 46,
poz. 203 z późn. zm.)
Pierwszy skład organów fundacji najczęściej wskazuje fundator. Kolejny skład
mogą wskazać np. odchodzący członkowie tych organów. Zawsze jednak musi
być to zgodnie z zapisami statutu.
Jakie władze w stowarzyszeniu?
W stowarzyszeniu są 3 obowiązkowe
organy:
• walne zebranie (najwyższa władza,
tworzą je wszyscy członkowie stowarzyszenia),
• zarząd,
• komisja rewizyjna.
Zarząd i komisja rewizyjna są wybierane przez członków stowarzyszenia na
tzw. walnym zebraniu. To, w jaki sposób wybiera się te organy, jak mają one
pracować, jakie są ich obowiązki i kompetencje musi być zapisane w statucie
stowarzyszenia. Można też stworzyć oddzielny dokument, w którym opiszemy,
jak pracuje dany organ, np. regulamin
pracy zarządu. Nie jest to obowiązkowe.
Skład zarządu i komisji rewizyjnej
trzeba zgłosić do Krajowego Rejestru Sądowego (imię i nazwisko, numer PESEL,
a w przypadku członków zarządu – także kim dana osoba w nim jest, np. prezesem, skarbnikiem itp.). Do KRS zgłaszamy każdą zmianę składu tych organów.
Czy zarząd może być jednoosobowy?
Władze organizacji powinny być organami kolegialnymi, nie jednoosobowymi. Tak mówi obowiązujące prawo,
wskazuje praktyka i społeczny charakter
fundacji i stowarzyszeń – o działaniach
całej organizacji nie może decydować
jedna osoba. Przepisy nie określają maksymalnej liczby członków zarządu, ale
powinny być to przynajmniej 2 osoby.
Ze względów praktycznych lepiej, aby
zarząd nie był zbyt duży. Gdy liczy on np.
10 członków – trudniej się zebrać i ustalić wspólne stanowisko. Liczba członków
wybieranych do władz musi być określona w statucie organizacji.
Czy członkowie władz mogą być pracownikami
organizacji?
Kwestia zatrudnienia członków zarządu wygląda inaczej w stowarzyszeniu
i inaczej w fundacji.
Członkowie zarządu stowarzyszenia
pełnią swoje funkcje społecznie, a więc
nie mogą pobierać za to wynagrodzenia. Nie oznacza to jednak, że żaden członek zarządu nie może być zatrudniony
w stowarzyszeniu. Jedno z orzeczeń Sądu
Apelacyjnego w Warszawie (z 7 kwietnia 1992 r. I Acr 130/92, opublikowane w
Przeglądzie Sądowym w 1993 r., wkładka
do nr. 11, poz. 9) mówi, że oparcie działalności stowarzyszenia na pracy społecznej członków nie wyklucza możliwości
łączenia członkostwa w stowarzyszeniu
z pracą na jego rzecz. Dotyczy to także –
w ograniczonym zakresie – członków zarządu. Trzeba tylko wyraźnie rozróżnić
obowiązki, wynikające z członkostwa
w zarządzie od obowiązków związanych z pracą, którą wykonuje się za pieniądze. Na przykład: prezes zarządu pełni
swoją funkcję społecznie i nie dostaje za
nią wynagrodzenia, ale jest zatrudniony
w stowarzyszeniu na umowę o pracę jako
dyrektor biura lub koordynator projektu.
W fundacji nie ma takich obostrzeń:
członkowie zarządu mogą być zatrudnieni do pełnienia funkcji w danym organie.
Natomiast członkowie organów kontroli i nadzoru wewnętrznego nie powinni być zatrudnieni w organizacji.
Przepisy zakazują tego w organizacjach
pożytku publicznego, ale taką samą zasadę można zastosować w innych organizacjach. Zatrudnienie członka rady
fundacji lub komisji rewizyjnej oznaczałoby, że bezpośrednio podlega on zarządowi, z którym zawarł umowę o pracę.
To mogłoby zaważyć na obiektywności
jego działań w organie, który ma kontrolować działalność zarządu.
PORADNIK
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
33
KTO MA WŁADZĘ,
TEN ODPOWIADA
» Za zobowiązania podatkowe zarząd odpowiada własnym majątkiem
» Umyślna, czy nieumyślna – za szkodę trzeba zapłacić
» Złożenie wniosku o upadłość to obowiązek zarządu
RADOSŁAW SKIBA
Stowarzyszenia, związki stowarzyszeń i fundacje z chwilą rejestracji w KRS uzyskują
osobowość prawną i prowadzą swoją działalność na podstawie przepisów
prawa oraz statutu. Statuty organizacji pozarządowych przewidują zazwyczaj odpowiedzialność członków władz
za podejmowane przez nich działania.
Zarząd rozliczany jest z prawidłowości i efektywności zarządzania organizacją, a w szczególności z dbałości o jej
majątek i płynność finansową. Zgodnie
z postanowieniami statutu, zarząd zobowiązany jest okresowo składać sprawozdania z prowadzonej działalności oraz stanu finansowego organizacji
i uzyskiwać absolutorium. Krytyczna
ocena działalności zarządu może być
podstawą odmowy udzielenia absolutorium oraz spowodować odwołanie
całości lub poszczególnych członków
zarządu. Podobnej ocenie podlegają członkowie wewnętrznego organu
nadzoru.
Zarząd odpowiada własnym majątkiem
Pomimo iż znaczna część dochodów
stowarzyszeń i fundacji przeznaczana
na cele statutowe jest zwolniona z po-
datku dochodowego, organizacje są podatnikami i płatnikami podatków. Za
zaległości podatkowe organizacji odpowiadają solidarnie całym swoim
majątkiem członkowie organów zarządzających. Odpowiedzialność podatkowa dotyczy wyłącznie członków
zarządu organizacji, a nie członków innych władz (np. kontroli wewnętrznej).
Odpowiedzialność członków zarządu
ma charakter subsydiarny – to znaczy,
że ponosi się ją wtedy, gdy organizacja
nie ma majątku, z którego można by pokryć zaległości. Członek zarządu może
uwolnić się od odpowiedzialności, jeżeli wykaże, że we właściwym czasie złożył wniosek o upadłość lub niezłożenie wniosku o upadłość nastąpiło nie
z jego winy; ewentualnie – wskaże majątek organizacji, z którego można zapłacić zaległości.
Odpowiedzialność członków zarządu
obejmuje zaległości podatkowe z tytułu zobowiązań, które powstały w czasie
pełnienia przez nich obowiązków członka zarządu. O odpowiedzialności byłych
członków zarządu orzeka organ podatkowy (np. urząd skarbowy), który wydaje decyzję administracyjną. Może to
uczynić w ciągu 5 lat od końca roku ka-
lendarzowego, w którym powstała zaległość podatkowa.
Kto szkodzi – ten musi naprawić
Zgodnie z zasadami odpowiedzialności cywilnej, każdy kto ze swojej winy
wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Również
członkowie władz organizacji pozarządowej, którzy swoim zachowaniem doprowadzili do wyrządzenia szkody tej
organizacji, ponoszą odpowiedzialność
materialną za naprawienie szkody. Jest
to tzw. odpowiedzialność za czyn niedozwolony (delikt). Czyn niedozwolony oznacza wszystkie te sytuacje, gdy
z mocy ustawy sam fakt wyrządzenia
szkody powoduje, że spoczywa na nas
obowiązek zadośćuczynienia. Jeżeli organizacja wykaże, że szkoda jest normalnym następstwem zawinionego działania danej osoby, może żądać od niej
odszkodowania.
Odpowiedzialność cywilna związana
jest także z nieumyślnym wyrządzeniem
szkody, np. przez lekkomyślność czy niedbalstwo. O winie osoby wyrządzającej
szkodę można mówić, jeżeli jej działanie
jest bezprawne oraz można jej zarzucić
przynajmniej brak należytej staranności.
34
PORADNIK
PODSTAWA PRAWNA
» Ustawa z 29 sierpnia 1997 r. Ordynacja podatkowa (Dz. U. 97.137.926)
» Ustawa z 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach (tekst jedn.
Dz. U. 01.79.855)
» Ustawa z 6 kwietnia 1984 r.
o fundacjach (Dz. U. 84.21.97)
» Ustawa z 16 września 1982 r. Prawo spółdzielcze (Dz. U. 82.30.210)
» Ustawa z 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (Dz. U. 64.16.93)
» Ustawa z 10 września 1999 r.
Kodeks karny skarbowy (Dz. U.
99.83.930)
» Ustawa z 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. 97.88.553)
» Ustawa z 28 lutego 2003 r.
Prawo upadłościowe i naprawcze
(Dz. U. 03.60.535)
Wina umyślna i nieumyślna
Członek zarządu organizacji pozarządowej ponosi odpowiedzialność, jeżeli
swoim zachowaniem wyrządził szkodę
organizacji zarówno wtedy, gdy wynikła
ona z jego bezprawnego działania (np.
przywłaszczył sobie pieniądze lub rzeczy należące do organizacji), jak i wtedy,
gdy jest ona wynikiem jego zaniechania
(np. nie złożył w terminie odwołania od
niekorzystnej decyzji podatkowej). Członek zarządu ponosi odpowiedzialność
odszkodowawczą zarówno jeżeli jego zachowanie było umyślne (chciał się zachować w sposób wyrządzający szkodę organizacji), jak i wtedy, gdy szkoda
jest wynikiem jego zaniedbania, braku
należytej staranności. Na tych samych
zasadach za wyrządzenie szkody odpowiedzialność ponoszą także członkowie
innych władz organizacji, jeżeli tylko istnieje związek pomiędzy ich zachowaniem a powstałą szkodą. Odpowiedzialność taka może się pojawić zwłaszcza
gdy statut organizacji przewiduje kompetencje dla organu nadzoru do reprezentowania organizacji (np. w wypadku
zawierania umowy z członkiem zarządu).
Złożenie wniosku o upadłość to obowiązek zarządu
Osoby uprawnione do reprezentowania organizacji ponoszą odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną na skutek
niezłożenia do sądu, w odpowiednim
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
Bycie we władzach to nie tylko możliwość wpływania na
losy organizacji, ale także większe obowiązki. Niewiele
osób, podejmując decyzję o zaangażowaniu się w działalność organizacji, zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka wiąże się z objęciem stanowiska członka zarządu lub członka organu kontroli.
terminie, wniosku o ogłoszenie upadłości. Zasady dochodzenia roszczeń wierzycieli od niewypłacalnych dłużników
oraz skutki ogłoszenia upadłości reguluje Ustawa prawo upadłościowe i naprawcze. Przepisy prawa upadłościowego dotyczą tych organizacji pozarządowych,
które prowadzą działalność gospodarczą.
Upadłość ogłasza się wobec dłużnika, który stał się niewypłacalny. Dłużnik
jest niewypłacalny, jeżeli nie płaci swoich długów, a w przypadku osoby prawnej również, gdy zobowiązania przekroczą wartość jego majątku.
W przypadku niewypłacalności organizacji pozarządowej, obowiązek złożenia wniosku o upadłość spoczywa na
każdym, kto ma prawo ją reprezentować sam lub łącznie z innymi osobami.
W praktyce są to członkowie zarządu.
Sąd może zakazać prowadzenia działalności gospodarczej i pełnienia funkcji
członka rady nadzorczej, reprezentanta lub pełnomocnika spółdzielni, fundacji lub stowarzyszeniu osobie, która nie
złożyła w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości.
Odpowiedzialność karna pod warunkiem
Nieprawidłowe decyzje członków
władz organizacji pozarządowej, błędy
w zarządzaniu lub zaniedbania powodujące straty majątkowe mogą być podstawą zarzutu niegospodarności (niekiedy przestępstwo to nazywane jest
nadużyciem zaufania). Grozi za to odpowiedzialność karna. Ponadto nieprawidłowości w prowadzeniu rachunkowości oraz rozliczaniu należności
podatkowych i należności wobec ZUS
mogą prowadzić do odpowiedzialności
karno-skarbowej.
Karane jest wyrządzenie znacznej
szkody majątkowej na skutek nadużycia uprawnień lub niedopełnienia obo-
wiązku przez osoby zobowiązane do
zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą organizacji. Członek władz organizacji,
który swoim zachowaniem umyślnie
lub nieumyślnie (przez lekkomyślność
lub niedbalstwo) wyrządził organizacji szkodę majątkową, ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą oraz pod
pewnymi warunkami odpowiedzialność karną. Ten warunek to wyrządzenie tzw. „znacznej szkody”. Pojęcie to zostało zdefiniowane w Kodeksie karnym
i oznacza szkodę przekraczającą 152
tys. złotych.
Kodeks karny skarbowy określa przestępstwa i wykroczenia polegające na
naruszeniu interesów ekonomicznych
Skarbu Państwa poprzez złamanie przepisów podatkowych, celnych, związanych z dotacjami i subwencjami oraz obrotem dewizowym. Za przestępstwa lub
wykroczenia skarbowe odpowiada ten,
kto zajmuje się sprawami gospodarczymi i finansowymi w organizacji. Przepis
ten dotyczy więc członków zarządu, do
kompetencji których należy zajmowanie się finansami organizacji, a w szczególności dbałość o prawidłowe prowadzenie ksiąg rachunkowych i rozliczenia
podatkowe.
RADOSŁAW SKIBA – prawnik, prokurator, wykładowca Collegium Civitas w
Warszawie i Akademii Ekonomicznej
w Krakowie, trener, specjalista z zakresu zagadnień prawnych dotyczących działalności organizacji pozarządowych.
PORADNIK
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
35
DOKUMENTY W OGRANIZACJI. STATUT
Jakie dokumenty musimy mieć w organizacji i dlaczego? Które z nich trzeba przechowywać?
Często pytają o to osoby zakładające stowarzyszenie lub fundację, jak i te, które już prowadzą
organizację. Najpierw wyjaśnimy, co to jest statut i po co jest potrzebny.
MONIKA CHRZCZONOWICZ
Statut to najważniejszy wewnętrzny dokument – „konstytucja” organizacji. Jest to
pisemnie potwierdzona informacja
o możliwościach i zasadach działania stowarzyszenia lub fundacji. Często
w statucie umieszczony jest zapis typu:
„stowarzyszenie (lub fundacja) działa na
podstawie ustawy Prawo o stowarzyszeniach (lub Ustawy o fundacjach) i postanowień niniejszego statutu”. Te właśnie
„postanowienia” to klucz do sprawnego działania organizacji. W statucie szuka się odpowiedzi m.in. na takie pytania
jak: dla kogo działa stowarzyszenie/fundacja? Kto podejmuje decyzję o zatrudnieniu pracowników? Czy można być
wybranym kilka razy na prezesa zarządu? Wszystkie prowadzone w stowarzyszeniu lub fundacji działania powinny
być zgodne ze statutem.
Statut to również informacja dla innych, np. dla potencjalnych grantodawców. Z tego dokumentu dowiedzą się,
czym zajmuje się organizacja, co może robić i jaka jest jej struktura wewnętrzna,
czy prowadzi działalność gospodarczą,
jakiego rodzaju, kto może podpisywać
umowy w jej imieniu (prezes, a może prezes i skarbnik?) – inaczej mówiąc: kto reprezentuje organizację na zewnątrz, czy
stowarzyszenie ma oddziały itp.
Uwaga! Nie ma dwóch takich samych
statutów, tak jak nie ma dwóch takich
samych stowarzyszeń czy fundacji.
Co trzeba zapisać w statucie?
W dobrym statucie powinny znaleźć
się takie zapisy, które pozwolą na sprawne działanie stowarzyszenia lub fundacji. Statut musi być także zgodny z obowiązującym prawem. Jeśli statut będzie
źle napisany, mogą pojawić się problemy w codziennej pracy organizacji. Na
przykład: zarząd ogólnopolskiej fundacji z Wrocławia to 3 osoby, mieszkające
w różnych miastach (Wrocław, Poznań,
Szczecin). Zgodnie ze statutem umowy
zawierane przez fundację muszą być
podpisywane przez dwóch członków zarządu łącznie. Oznacza to, że jeśli trzeba będzie podpisać jakąkolwiek umowę, przynajmniej jedna osoba z zarządu
musi przyjechać, np. do Wrocławia. Albo
trzeba będzie umowę przesyłać do innego miasta. Taki zapis jest w tym przypadku niepraktyczny. Lepiej określić, że
umowy i inne zobowiązania może podpisywać jednoosobowo prezes fundacji, a dopiero, gdy umowa dotyczy kwoty
powyżej 10 tys. zł – muszą być podpisy
dwóch członków zarządu.
Są pewne części, rozdziały czy wręcz
sformułowania, które powinny znaleźć
się w statucie. Wytyczne na ten temat
znajdziemy odpowiednio w Ustawie
o fundacjach (art. 5) oraz w ustawie Prawo o stowarzyszeniach (art. 10).
Ogólnie można powiedzieć, że w statucie powinny być informacje:
• tzw. podstawowe (m.in. nazwa, teren
działania i siedziba),
PODSTAWA PRAWNA
» Ustawa o fundacjach z 6 kwietnia 1984 r. (Dz. U. z 1991 r., Nr 46,
poz. 203)
» Ustawa Prawo o stowarzyszeniach z 7 kwietnia 1989 r. (Dz. U.
z 2001 r., Nr 79, poz. 855 z późn. zm.)
» Ustawa o kosztach sądowych
w sprawach cywilnych z 28 lipca
2005 r. (Dz. U. Nr 167, poz. 1398).
» Ustawa o działalności pożytku
publicznego i o wolontariacie z 24
kwietnia 2003 r. (Dz. U. Nr 96, poz.
873 z późn. zm.)
• o celach i sposobach ich realizacji
(dla kogo działamy i w jaki sposób),
• o władzach organizacji, sposobach
ich wyboru oraz kompetencjach (m.in.
zarząd, komisja rewizyjna bądź rada
fundacji, warunki ważności uchwał),
• o majątku organizacji (źródła pochodzenia majątku, sposób reprezentowania organizacji, zaciągania zobowiązań
majątkowych),
• tzw. końcowe, czyli m.in. zasady
wprowadzania zmian w statucie, sposób rozwiązania organizacji.
Jeśli jest to statut stowarzyszenia, muszą się w nim znaleźć także informacje o:
• członkach stowarzyszenia (jak można zostać członkiem, prawa i obowiązki
członków),
36
AKTUALNOŚCI PRAWNE PORADN I K
WYSŁUCHANIE PUBLICZNE O POŻYTKU
12 czerwca 2007 w sejmowej Komisji Polityki Społecznej odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji
Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Posłowie postanowili zorganizować wysłuchanie publiczne
w sprawie tego projektu. Wysłuchanie odbędzie się 4 września 2007 (godz.
11.00) w Sali Kolumnowej sejmu. Osoby
i organizacje zainteresowane udziałem
wysłuchaniu muszą do 25 sierpnia dokonać formalnego zgłoszenia, wypełniając i
wysyłając do Marszałka Sejmu odpowiedni formularz dostępny na stronach internetowych parlamentu.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
NOWELIZACJA USTAWY O FUNDACJACH TEŻ W
SEJMIE
Do Sejmu wpłynął już także rządowy projekt nowelizacji Ustawy o fundacjach. Na
razie nie wiadomo, jaka komisja będzie
nad nim pracowała. Projekt kryje kilka zagrożeń dla organizacji. Utrzymano wysoki próg środków potrzebnych do prowadzenia działalności gospodarczej przez
fundacje – 20 tys. zł w środkach pieniężnych (w gotówce). Podtrzymano zakaz
przekazywania na działalność gospodarczą środków przeznaczonych na cele statutowe. Fundacja nadal będzie musiała
zabezpieczyć środki na pokrycie ewentualnej likwidacji, bądź kosztów zarządcy
przymusowego, ale nie wiadomo ile. Fundacja będzie mogła zostać zlikwidowana
w drodze decyzji zarządu, jeśli ten stwierdzi, że osiągnęła ona swoje cele, wyczerpała majątek lub zakończyła działalność
w inny sposób określony w statucie. Jeśli
zarząd nie podejmie takiej decyzji, a nadzorujący ją minister uzna, że zaszły takie
okoliczności, będzie mógł wystąpić sam
z wnioskiem o wszczęcie likwidacji.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
MINISTERSTWO CHCE GROMADZIĆ NAWIĄZKI W
FUNDUSZU
Ministerstwo Sprawiedliwości planuje
kolejne zmiany w przepisach o nawiązkach. W tej chwili pieniądze z orzekanych
przez sądy nawiązek (najczęściej kilkaset
złotych) otrzymują wpisane do ministerialnego wykazu instytucje, organizacje
społeczne, fundacje i stowarzyszenia pomagające ofiarom przestępstw. Tymczasem, zgodnie z pomysłem MS, sądy nie
mogłyby już zasądzać tych pieniędzy dla
konkretnych organizacji, ale byłyby one
przekazywane do utworzonego przy ministerstwie funduszu pomocy ofiarom
przestępstw. Dopiero ten rozdzielałby je
• składkach członkowskich – jako jednym ze źródeł pochodzenia majątku stowarzyszenia, nie trzeba podawać ich wysokości.
Jeśli jest to statut fundacji, muszą się
w nim znaleźć informacje o:
• sposobie powstania fundacji (m.in.
informacje o fundatorze: imię i nazwisko lub nazwa firmy, w jakiej kancelarii
notarialnej został podpisany akt założycielski, dokładna data podpisana, itd.; jeśli fundacja została ustanowiona w testamencie, to również taka informacja
jest wpisywana do statutu),
• funduszu założycielskim – w statucie podawana jest wartość środków majątkowych przeznaczonych przez fundatora na realizację celu fundacji – jest to
poniekąd powtórzenie informacji z aktu
notarialnego,
• wyborze ministra właściwego ds.
fundacji, który jest organem nadzoru
nad fundacją.
Prócz zapisów, które wynikają bezpośrednio z obowiązującego prawa, w statutach można dość dowolnie regulować
inne kwestie ważne dla organizacji, np.
decyzje dotyczące przeznaczenia majątku zlikwidowanej organizacji czy –
w stowarzyszeniu – informacje o członkach honorowych.
Co musi być w statucie organizacji pożytku publicznego [opp]?
Nie ma wzorcowego statutu opp. Są
określone tylko pewne wymagania
(wymienione w art. 20 i art. 21 Ustawy
o działalności pożytku publicznego i o
wolontariacie), które powinny zostać
spełnione poprzez zapisy w statucie organizacji, ubiegającej się o status opp.
Ogólnie wymagania dotyczą informacji o:
• celach statutowych i sposobach ich
realizacji (m.in. cele muszą być zgodne
z katalogiem podanym w art. 4 ustawy
o działalności pożytku publicznego),
• przeznaczeniu całego dochodu organizacji na działalność statutową (działalność pożytku publicznego), zwłaszcza
jeśli organizacja prowadzi działalność
gospodarczą,
• organie kontroli wewnętrznej (musi
być powołany i nie może być w żaden
sposób zależny od zarządu),
• wymaganiach wobec członków organu kontroli wewnętrznej (m.in. muszą
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
to być osoby nieskazane prawomocnym
wyrokiem i niepowiązane w żaden sposób z członkami zarządu, np. nie mogą
być spokrewnione),
• zabezpieczeniach dotyczących wyprowadzania majątku z organizacji
(m.in. powinno być zabronione udzielanie pożyczek członkom organizacji lub
jej pracownikom).
Od kiedy obowiązuje statut?
Uchwalenie statutu stowarzyszenia
lub fundacji ma tzw. charakter konstytutywny. To znaczy, że statut jest prawomocny (czyli obowiązuje) od momentu
zatwierdzenia go przez sąd, a nie przez
władze organizacji.
Statut uchwalają uczestnicy zebrania założycielskiego albo fundator/fundatorzy. Dokument ten jest dołączany
do wniosku o zarejestrowanie organizacji w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Sąd sprawdza, czy wszystkie zapisane
w statucie postanowienia są zgodne
z prawem. Jeśli tak, rejestruje organizację, rejestrując także jej statut.
Kto i jak może zmienić statut?
O tym, jak można zmienić zapis w statucie (np. rozszerzyć kompetencje zarządu lub zrezygnować z prowadzenia działalności gospodarczej itd.) decyduje sam
statut. To w nim powinna być informacja, kto może zmieniać statut i jak może
to zrobić, np.: zmian w statucie fundacji
dokonuje zarząd za zgodą rady fundacji.
Zmiany statutu nie mogą dotyczyć celów określonych w akcie założycielskim.
W stowarzyszeniu zmiany statutu
może przeprowadzić tylko walne zebranie członków stowarzyszenia.
Czy każda zmiana statutu musi być zgłoszona do
KRS?
Tak. Zawsze po tym, gdy statut jest
zmieniany (nawet, jeśli są to zmiany tylko porządkujące, np. zmiana numeracji,
usunięcie paragrafu itd.), informacja ta
musi być zgłoszona do KRS w ciągu 7 dni
od daty dokonania zmiany.
W następnym numerze gazety.ngo.
pl napiszemy o uchwałach i regulaminach.
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
PORADNIK AKTUALNOŚCI PRAWNE
ZAMÓWIENIA
PUBLICZNE.
KORZYSTNE ZMIANY
DLA ORGANIZACJI
POZARZĄDOWYCH
W czerwcu weszła w życie nowelizacja ustawy Prawo zamówień
publicznych. Jest to kolejna zmiana tej ustawy, wnosząca tym
razem znaczące ułatwienia dla organizacji pozarządowych.
TERESA ZAGRODZKA
Najkorzystniejszą zmianą jest
podwyższenie progu, od którego należy stosować procedury zamówień publicznych. Dotychczasowy próg równowartości 6 tys. euro
(kwoty netto czyli bez podatku VAT) został podniesiony do 14 tys. euro. Polski
ustawodawca skorzystał z tego, że dyrektywy europejskie dotyczące zamówień publicznych nie przewidują tak
rygorystycznie niskich progów stosowania zamówień publicznych, jak to było
dotychczas w prawie polskim
Przy obecnie obowiązującym kursie
euro (1 euro = 4, 3870 zł; kurs ustalony w
Rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów
z 22 maja 2006 r.) faktycznie procedurom
zamówień publicznych będą podlegały
zamówienia powyżej 61 418 zł (netto). Dla
organizacji pozarządowych jest to istotna
zmiana, gdyż wiele zamówień w ramach
dotacji ze środków publicznych będzie
mogło być realizowanych bez skomplikowanej procedury zamówień publicznych.
A z dotychczasowej praktyki wynika, że
bardzo dużo przeprowadzonych proce-
37
dalej. Organizacje otrzymujące nawiązki obawiają się zwiększenia biurokracja. Ich zdaniem centralizacja spowoduje opóźnienia w przekazywaniu pieniędzy
i pomocy poszkodowanym. Organizacje zaapelowały do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby ten wystąpił do MS w tej
sprawie.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
POSŁOWIE PRACUJĄ NAD PROJEKTEM USTAWY
O OGRANICZENIACH ZWIĄZANYCH Z PEŁNIENIEM
FUNKCJI PUBLICZNYCH
12 czerwca odbyło się pierwsze posiedzenie podkomisji sejmowej ds. projektu
ustawy o ograniczeniach związanych
z pełnieniem funkcji publicznych.
W pracach podkomisji bierze udział także
przedstawiciel Instytutu Spraw Publicznych. W trakcie prac udało się zmienić
przepis określający katalog osób pełniących funkcje publiczne. Zgodnie z pierwotnymi zapisami ustawa mogła dotyczyć m.in. nauczycieli, urzędników
samorządowych, lekarzy, wykładowców,
członków komisji wyborczych, itd. oraz
wszelkich innych osób, które pełniłyby jakiekolwiek funkcje publiczne w związku
z wykonywaniem innych przepisów
(np. ustawy lustracyjnej). Wszystkie te
osoby musiałaby nie tylko składać deklaracje majątkowe, ale także zrezygnować
z pełni praw działania w fundacjach i stowarzyszeniach prowadzących działalność
gospodarczą. Mimo oporów autora nowelizacji – wicepremiera Przemysława
Gosiewskiego – udało się przeforsować
zapis, zgodnie z którym ustawa o ograniczeniach związanych z pełnieniem funkcji publicznych dotyczyłaby tylko takich
osób, o których ustawy szczególne tak by
stanowiły. Temat jednak nie jest zamknięty i nie wiadomo jeszcze jakie brzmienie
ostatecznie będzie miał ten przepis.
Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl
38
PORADNIK
dur zamówień publicznych mieściła się
w tym zakresie kwotowym.
Kurs euro jest ustanawiany na mocy
rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów.
W ubiegłym roku były dwie zmiany kursu, w tym ostatnia kilka dni po wejściu
w życie nowelizacji ustawy. Dlatego należy każdorazowo przy obliczaniu wartości zamówienia sprawdzić aktualny
kurs, np. na stronie www.uzp.gov.pl.
Procedura podstawowa od 14 tys. do 137 tys. euro
W dotychczasowej ustawie próg procedury tzw. uproszczonej ustawiony
był na poziomie 60 tys. euro. W znowelizowanej ustawie został on zmieniony
i obecnie w ramach procedury podstawowej można dokonywać zamówień od
14 tys. do 137 tys. euro.
Ma to swoje konsekwencje na innych
etapach procedury. W dotychczas obowiązującej ustawie postępowania dotyczące zamówień powyżej 60 tys. euro
wymagały powołania komisji przetargowej. Obecnie komisję przetargową
trzeba powołać przy zamówieniach powyżej równowartości 137 tys. euro dla
usług i dostaw w przypadku organizacji pozarządowych, oraz równowartości
5 278 tys. euro w przypadku robót budowlanych.
7 dni na złożenie oferty w przetargu nieograniczonym
Dotychczas minimalny termin na złożenie ofert w przetargu nieograniczonym wynosił 15 dni. Nowelizacja skróciła go do 7 dni. Umożliwia to szybsze
przeprowadzenie postępowania. Należy jednak zwrócić uwagę, aby termin na
złożenie ofert był wystarczający do przygotowania ofert przez wykonawców.
W przeciwnym razie ryzykujemy, że żaden wykonawca nie zdąży złożyć oferty
(co prowadzi do unieważnienia postępowania) lub złożone oferty będą wymagały uzupełnień (co w efekcie i tak wydłuży całe postępowanie).
PODSTAWA PRAWNA
» Ustawa Prawo zamówień publicznych z 29 stycznia 2004,
» znowelizowana Ustawa Prawo
zamówień publicznych z 13 kwietnia 2007 (Dz. U. 82 poz. 560 z 11
maja 2007).
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
Można uzupełnić ofertę
W poprzednio obowiązującej ustawie
ofertę można było uzupełnić wyłącznie w przypadku oświadczeń potwierdzających spełnianie warunków udziału
w postępowaniu. Obecnie ustawodawca dopuścił uzupełnianie wszystkich
dokumentów składanych przez wykonawców. Jest to o tyle ważna zmiana, że
pomyłki wykonawców w składanej dokumentacji zdarzają się dość często. Do
tej pory błędy takie wykluczały ich z postępowania. Powodowało to przedłużanie całej procedury.
Znowelizowane prawo dopuszcza uzupełnienie oferty, a w dodatku daje możliwość uzupełnienia oferty potwierdzającej stan na dzień wyznaczony przez
zamawiającego jako termin uzupełnienia potwierdzenia, a nie, jak dotychczas, na dzień składania ofert. Oznacza
to w praktyce tyle, że jeśli np. potencjalny wykonawca zapomni poprosić urząd
skarbowy o zaświadczenie o niezaleganiu z zapłatą podatku na dzień składania ofert i nie załączy tego dokumentu
do oferty, to może złożyć potwierdzenie
z US o niezaleganiu z zapłatą podatków
na dzień wyznaczony przez zamawiającego na złożenie uzupełnień. Dotychczas
konieczne było złożenie oświadczenia
potwierdzającego stan na dzień złożenia
oferty. W przypadku zaświadczenia z US
– było to niemożliwe, co powodowało, że
potencjalny wykonawca, z przyczyn formalnych, musiał być wykluczony z postępowania.
Każde ogłoszenie w internecie
Znowelizowana ustawa stanowi, że
każde ogłoszenie o postępowaniu powinno się znaleźć w Biuletynie Zamówień Publicznych, w formie elektronicznej. Nie dotyczy to trybów udzielania
zamówień (zapytanie o cenę, zamówienie z wolnej ręki), w których ogłoszenie
o wszczęciu postępowania w ogóle nie
obowiązuje. Nie ma już możliwości przesłania do Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych ogłoszeń o zamówieniu drogą listowną czy faksem. Jest to zapis
szczególnie korzystny dla potencjalnych
wykonawców, którzy teraz w jednym
miejscu będą mieli pełną informację
o wszystkich postępowaniach.
Informuję, że przewiduję zamówienie uzupełniające
Dotychczas dopuszczano zamówienie
uzupełniające jedynie z wolnej ręki do
20% wartości już zrealizowanego zamówienia. Dodatkowo, już przy zamówieniu pierwotnym musiały być wskazane
okoliczności, w których mogło być udzielone zamówienie uzupełniające. Obecnie wymagane jest tylko zamieszczenie
w SIWZ informacji, że zamawiający przewiduje w przyszłości złożenie zamówienia uzupełniającego. W przypadku usług
i robót budowlanych podniesiony został
próg wartości zamówienia uzupełniającego z 20% do 50% wartości zamówienia podstawowego. Niezmieniony pozostał próg zamówień uzupełniających
w przypadku dostaw i wynosi on 20%
wartości zamówienia podstawowego.
Określ zasady zakupu usług i towarów
Podwyższenie progu, od którego trzeba stosować procedury ustawy Prawo zamówień publicznych do poziomu
14 tys. euro jest zgodne z dyrektywami
unijnymi. W praktyce znaczy to, że wiele organizacji nie będzie musiało w ogóle stosować procedur ustawy. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że mimo
braku obowiązku stosowania ustawowych procedur przy dokonywaniu zakupu usług czy towarów, każda organizacja
powinna jasno określić swoje wewnętrzne procedury w tym zakresie. Do dobrych
zasad zarządzania finansami i gospodarności należy przyjęcie przez organizację przejrzystych zasad dokonywania
zakupów usług i towarów, w tym określenie kryteriów wyboru dostawców, ich
okresowa weryfikacja (np. poprzez zbieranie ofert konkurencyjnych i ocenę jakości dostarczanej usługi). Zasady przyjęte przez organizacje z natury rzeczy są
zwykle dużo mniej restrykcyjne administracyjnie, a ich głównym celem jest gospodarne i przejrzyste zarządzanie środkami powierzonymi organizacji.
TERESA ZAGRODZKA - konsultantka ds.
finansowych organizacji pozarządowych, współpracuje z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
FUNDUSZE
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
39
„PRZEMIANY W REGIONIE” – RITA
Program „Przemiany w Regionie” – RITA („Region in Transition”) ma wspierać demokratyczne
i wolnorynkowe przemiany w krajach byłego bloku wschodniego, przede wszystkim poprzez
dzielenie się polskim doświadczeniem. OPRAC. BARTOSZ JĘDRZEJCZAK
„Przemiany w Regionie” –
RITA („Region in Transition”)
to program Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, administrowany przez Fundację Edukacja dla Demokracji. W obecnej edycji Programu
odbędą się jeszcze 2 tury otwartego konkursu grantowego (zlikwidowany zostaje dotychczasowy podział na ścieżki
„Najlepsze polskie doświadczenia” oraz
„Współpraca lokalna”).
• projekty, w których wkład Programu RITA umożliwia realizację znacznie
większego przedsięwzięcia finansowanego z udziałem innych sponsorów.
Program w pierwszej kolejności wspierać będzie projekty spełniające co najmniej jedno z poniższych kryteriów:
• inicjatywy lokalne podejmowane przez szkoły publiczne oraz organizacje pozarządowe z małych miejscowości, które dotychczas nie prowadziły
współpracy międzynarodowej oraz nie
otrzymywały dotacji z Programu RITA
na wymianę doświadczeń z partnerami z krajów byłego bloku wschodniego,
przede wszystkim z Białorusi, Mołdowy,
Federacji Rosyjskiej i Ukrainy;
• projekty pilotażowe i innowacyjne
realizowane przez doświadczone organizacje pozarządowe;
KTO MOŻE DOSTAĆ PIENIĄDZE?
O dofinansowanie projektów mogą
ubiegać się współdziałający ze sobą
partnerzy z Polski oraz krajów byłego
bloku wschodniego. Głównym wnioskodawcą może być wyłącznie działająca
i zarejestrowana na terenie RP organizacja pozarządowa lub szkoła publiczna.
BARTOSZ JĘDRZEJCZAK,
KOORDYNATOR PROJEKTU
Konkurs Grantowy „RITA” po kilku latach doczekał się poważnych zmian. Ta
największa to zwiększenie dofinansowania dla pojedynczego projektu oraz
zlikwidowanie dwóch ścieżek konkursu.
Dzięki temu możliwe stało się przyznawanie większej liczby grantów, w każdej z edycji. Nowy profil wniosków oraz
załączników umożliwia aplikowanie
także mniej doświadczonym organizacjom. Kampania informacyjna oraz spotkania na temat Programu RITA mają
w najbliższym czasie dotrzeć szczególnie do mieszkańców województw zachodniej i północnej Polski, w których
do tej pory nie realizowano zbyt wielu
projektów z partnerami ze Wschodu.
DO KIEDY?
• 15 października 2007 (dla projektów planowanych do realizacji w okresie od 1 grudnia 2007 do 31 listopada
2008);
• 15 marca 2008 (dla projektów planowanych do realizacji w okresie od
1 czerwca do 31 listopada 2008).
Decyduje data stempla pocztowego.
Program ma obecnie jedną ścieżkę. Wnioskodawca i partnerzy projektu muszą pokryć (łącznie) co najmniej
20% ogólnych kosztów projektu (w postaci wkładu finansowego i/lub rzeczo-
GDZIE SKŁADAĆ?
Fundacja Edukacja dla Demokracji
skryt. poczt. nr 48
00-950 Warszawa 1
Koperty opatrzyć dopiskiem „KONKURS RITA”. Wnioskodawcy otrzymają
listowne potwierdzenie zarejestrowania wniosku.
CO ZŁOŻYĆ?
Formularze wniosków oraz szczegółowe zasady konkursu dostępne są na
stronie: www.rita.edudemo.org.pl
wego). Wysokość dofinansowania jednego projektu: 5 tys. – 30 tys. zł (średnia
wysokość dotacji wyniesie 18 tys. zł).
W wyjątkowych przypadkach możliwe
jest uzyskanie dofinansowania w wysokości do 60 tys. zł. W każdej turze konkursu przewidziano dofinansowanie
około 50 projektów.
GDZIE PO INFORMACJE?
Dodatkowych informacji o konkursie
udziela Bartosz Jędrzejczak, koordynator programu. Przed zadaniem pytania należy jednak najpierw starannie
zapoznać się z formularzem wniosku,
listą projektów dostępną na stronie
programu oraz odpowiedziami na najczęściej zadawane pytania.
Koordynator służy pomocą we wtorki w godzinach 11.00 – 15.00. W pozostałe dni robocze w godzinach 9.00
– 18.00 na telefon komórkowy oraz
skype: [email protected], skype:
bartek.edudemo, tel. (22) 635 72 51;
tel. kom. 609 375 989
CO NIE MOŻE BYĆ FINANSOWANE?
• projekty adresowane wyłącznie do
odbiorców z Polski;
• akcje jednorazowe;
• koszty poniesione przed podpisaniem umowy o dotację;
• inwestycje (zakup nieruchomości,
remont budynków i pomieszczeń);
• działalność gospodarcza wnioskodawcy;
• działalność partii politycznych, organizacji wyznaniowych lub kościołów;
• podstawowa (statutowa) działalność instytucji publicznych (np. szkół).
Szczegółowe warunki konkursu są na
stronie http://www.edudemo.org.pl/
rita w zakładce Zasady konkursu.
40
FUNDUSZE
gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7
PROGRAM „MŁODZIEŻ W DZIAŁANIU”
2007 – 2013
„Młodzież w Działaniu” to program Unii Europejskiej skierowany do młodych ludzi w wieku
od 13 do 30 lat oraz do pracowników młodzieżowych. MAGDA DOBRANOWSKA-WITTELS
Program pomaga młodym ludziom realizować ich pomysły
na atrakcyjne i pożyteczne spędzanie czasu wolnego od nauki. Główne
cele Programu to: promowanie aktywnych
postaw obywatelskich wśród młodzieży, zachęcanie do podejmowania działań
na rzecz społeczności lokalnej, promowanie tolerancji oraz wzajemnego zrozumienia wśród młodych ludzi z różnych krajów,
wspieranie współpracy europejskiej w zakresie działań młodzieżowych.
Wspierane są takie działania jak:
Akcja 1. – Młodzież dla Europy
• Wymiana Młodzieży – spotkania
młodzieży z krajów europejskich;
• Inicjatywy Młodzieżowe – działania
służące społeczności lokalnej;
KTO MOŻE DOSTAĆ PIENIĄDZE?
Organizacja lub instytucja non-profit.
GDZIE SKŁADAĆ?
Wnioski, w zależności od tego na jakie
działanie, składa się w Narodowej Agencji Programu „Młodzież w Działaniu” lub
w Agencji Wykonawczej – szczegółowe
informacje znajdują się w przewodniku
na stronie: http://www.mlodziez.org.pl
DO KIEDY?
Wnioski o dofinansowanie projektów krajowych można składać 5 razy
w roku. Najbliższy termin mija 1 września 2007 (dla projektów rozpoczynających się między 1 grudnia 2007 a 30
kwietnia 2008). Następny termin będzie 1 listopada 2007 (dla projektów
rozpoczynających się między 1 lutego
a 31 lipca 2008).
Wnioski o dofinansowanie projektów
europejskich można składać 3 razy w
roku. Najbliższy termin mija 1 września
2007 (dla projektów rozpoczynających
się między 1 stycznia a 31 lipca 2008).
• Młodzież w Demokracji – promocja
uczestnictwa młodzieży w życiu demokratycznym (lokalnym, krajowym lub
międzynarodowym).
Akcja 2. – Wolontariat europejski
– wysyłanie wolontariuszy do pracy
w projektach zagranicznych oraz goszczenie wolontariuszy z innych krajów
europejskich w polskich organizacjach
i instytucjach non-profit.
Akcja 3. – Młodzież w Świecie – m.in.
wymiana z młodymi ludźmi z państw
sąsiadujących z rozszerzoną Europą,
a także z innych krajów świata.
Akcja 4. – Systemy wsparcia młodzieży
– pomoc dla osób przygotowujących i realizujących projekty w Programie; wsparcie dla organizacji międzynarodowych,
CO ZŁOŻYĆ?
Wniosek – formularze można otrzymać
z Narodowej Agencji i Agencji Wykonawczej bądź pobrać ze stron internetowych Komisji, Agencji Wykonawczej
i Narodowej Agencji www.mlodziez.
org.pl (dział „pliki i formularze”).
GDZIE PO INFORMACJE?
Narodowa Agencja Programu „Młodzież w Działaniu”
ul. Mokotowska 43, IV p.,
00-551 Warszawa
tel.: (22) 622 37 06 / 628 60 14
faks: (22) 622 37 08 / 628 60 17
[email protected]
http://www.mlodziez.org.pl
CO NIE MOŻE BYĆ FINANSOWANE?
Przyznana dotacja nie może służyć
osiąganiu zysku ani powodować takiego skutku. Osiągnięcie zysku może powodować konieczność zwrotu wcześniej wypłaconych kwot.
promujących aktywne obywatelstwo;
szkolenia, seminaria i staże dla pracowników młodzieżowych.
Akcja 5. – Wsparcie europejskiej współpracy w zakresie problematyki i działań
młodzieżowych – dialog młodzieży z osobami odpowiedzialnymi za kreowanie polityki młodzieżowej w Europie, m.in. organizacja seminariów na ten temat.
Część projektów wymaga stworzenia
grupy partnerskiej z dwoma lub większą
liczbą partnerów z tzw. Krajów Programu
(państwa członkowskie UE, EFTA, EOG, kraje kandydujące do UE) i Krajów Partnerskich (z Europy Południowo-Wschodniej,
Europy Wschodniej i Kaukazu oraz krajów
basenu Morza Śródziemnego). Istnieje także możliwość tworzenia projektów lokalnych – bez udziału partnera z zagranicy.
W przypadku Wolontariatu europejskiego
można wyjeżdżać indywidualnie.
Przyznane dofinansowanie zależy od
typu działań, liczby uczestników i czasu trwania projektu. Kwoty przyznanej w umowie nie można zwiększyć, ale
może ona ulec zmniejszeniu, ponieważ
ostateczną dotację przyznaje się po analizie raportu końcowego i oblicza się np. na
podstawie faktycznej, a nie przewidywanej, liczby uczestników.
Dotacja z Programu nie może pokrywać
całości kosztów projektu. Trzeba znaleźć
inne (niewspólnotowe) źródła finansowania. Może to być m.in. wkład rzeczowy.
Osoby i organizacje aplikujące do Programu mogą liczyć na pomoc merytoryczną – od pierwszego kontaktu, przez
procedurę składania wniosków, do realizacji projektu i końcowej ewaluacji.
O projekcie sfinansowanym z programu czytaj na str. 18 – 19.
Redakcja ngo.pl
Magda Bogdaniuk – absolwentka pedagogiki UW,
związana z III sektorem od 1996 roku. Przez 5 lat
w Stowarzyszeniu na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych, zaangażowana m.in. w przygotowania
I i II OFIP-u oraz utworzenie i prowadzenie Agencji
FIPpress. Od 2001 roku w Stowarzyszeniu Klon/Jawor. W redakcji ngo.pl zajmuje się przede wszystkim aktualnościami: serwisem wiadomosci.ngo.pl
i działem ogłoszeń drobnych oraz korespondencją
redakcji.
Małgorzata Borowska – absolwentka nauk politycznych UJ. Interesują ją kwestie społeczne, szczególnie prawa obywatelskie i równość płci. Pracowała
w Polskim Radiu Pomorza i Kujaw w Bydgoszczy,
skąd pochodzi. Jest członkinią zespołu trenerskiego
Szkoły Liderów, trenerką umiejętności społecznych.
W redakcji ngo.pl zajmuje się m.in. ekonomią
społeczną.
Partnerem portalu www.ngo.pl jest
Sieć Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT
– jej członkowie oraz ośrodki współpracujące:
na Dolnym Śląsku
Regionalne Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych RCWIP
www.dolnyslask.ngo.pl
w Kujawsko-Pomorskiem
Kujawsko-Pomorski Ośrodek Wsparcia Inicjatyw Pozarządowych „Tłok”
www.kuj-pom.ngo.pl
na Lubelszczyźnie
Lubelski Ośrodek Samopomocy LOS
www.lubelskie.ngo.pl
w Lubuskiem
Stowarzyszenie „Verte” - Lubuskie Centrum Aktywizacji
i Wsparcia „Verte”
www.lubuskie.ngo.pl
Izabela Dembicka – specjalistka ds. promocji
i współpracy, absolwentka Wydziału Zarządzania
UW, pracowała w dziale marketingu i PR ogólnopolskiej sieci sklepów. Obecnie zajmuje się promocją i
współpracą w Stowarzyszeniu Klon/Jawor. Trenerka, prowadzi szkolenia z zakresu planowania strategicznego, promocji oraz umiejętności liderskich.
Instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego.
w Łódzkiem
Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich OPUS
www.lodzkie.ngo.pl
Magda Dobranowska-Wittels – ukończyła dziennikarstwo na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Przygodę z dziennikarstwem rozpoczęła w latach licealnych od współpracy
z lokalną Gazetą Ustrońską. Współpracowała także
z Życiem Warszawy oraz wydawnictwem Reader’s
Digest. W redakcji zajmuje się m.in. prawem oraz
współpracą organizacji z samorządem. Interesuje
się zagadnieniami globalizacji, sprawiedliwym
handlem i edukacją.
na Mazowszu
Biuro Obsługi Ruchu Inicjatyw Samopomocowych – BORIS
www.mazowsze.ngo.pl
Alina Gałązka – absolwentka polonistyki UW,
z zawodu redaktorka, przez wiele lat pracowała
w wydawnictwach. Obecnie jest koordynatorką
ngo.pl. Prywatnie interesuje się kulturą i sztuką,
zwłaszcza teatrem i literaturą.
Kontakt: Redakcja gazeta.ngo.pl
ul. Szpitalna 5/5
00 031 Warszawa,
tel. (22) 828 91 28 w. 156, 127, 164
[email protected]
Wydawcą gazeta.ngo.pl jest Stowarzyszenie Klon/Jawor,
członek sieci SPLOT
www.ngo.pl
Gazeta powstała w ramach programu
TWI Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności.
ISSN 1732-6249
nakład: 2000 egz.
w Małopolsce
Fundacja Instytut Studiów Strategicznych
www.malopolskie.ngo.pl
w Opolskiem
Opolskie Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
www.opolskie.ngo.pl
na Podkarpaciu
Podkarpacki Ośrodek Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego
www.podkarpacie.ngo.pl
na Podlasiu
Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych w Białymstoku
www.podlaskie.ngo.pl
na Pomorzu
Centrum Inicjatyw Obywatelskich – Słupsk
www.pomorskie.ngo.pl
na Pomorzu Zachodnim
Koszalińskie Centrum Wspierania Inicjatyw Społecznych
www.zachodniopomorskie.ngo.pl
na Śląsku
Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS
www.slask.ngo.pl
w Warmińsko-Mazurskiem
Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych
www.wim.ngo.pl
w Wielkopolsce
Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich PISOP
www.wielkopolska.ngo.pl
06
07
08
05
09
04
-40
10
100
02
01
-1
-6
Jak twoja gmina lub powiat
współpracuje z pozarządówką?
Zapraszamy do odwiedzania w portalu www.ngo.pl bazy danych Barometr, która zawiera
dane o współpracy administracji lokalnej z organizacjami pozarządowymi w latach 2005
– 2006. W bazie znajdują się informacje o działalności blisko 1200 urzędów!
Chcesz dowiedzieć się, czy w Twojej gminie lub powiecie:
• jest osoba odpowiedzialna za współpracę z organizacjami?
• zostały uchwalone programy współpracy z organizacjami pozarządowymi w latach 2005 – 2006?
• jest strategia rozwiązywania problemów społecznych lub są podejmowane inne działania dla rozwoju lokalnego?
• są przekazywane środki finansowe na działalność organizacji pozarządowych, ile, jak, komu i na co?
• jest możliwe pozafinansowe wsparcie stowarzyszeń i fundacji?
Zajrzyj do bazy Barometr, wyszukaj interesującą Cię miejscowość oraz sprawdź informacje.
W bazie znajdziesz także dokumenty, np. programy współpracy z organizacjami, programy działań na rzecz
niepełnosprawnych i inne.
UWAGA! W bazie znajdziesz tylko te urzędy, które udostępniły informacje.
Stowarzyszenie Klon/Jawor we współpracy z Siecią Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT rozpoczęło
aktualizację i zbieranie danych dotyczących kolejnych lat. Zwracamy się do urzędów, które już podały swoje dane w
poprzednich latach oraz do tych, o których informacji nie ma jeszcze w bazie o uzupełnienie danych o współpracy.
Aktualizacja i dodawanie informacji jest możliwe bezpośrednio przez internet.
Baza danych Barometr znajduje się na www.bazy.ngo.pl
Stowarzyszenie Klon/Jawor od kilku lat regularnie zbiera, analizuje i upublicznia informacje o współpracy organizacji
pozarządowych z administracją publiczną. Informacje pochodzą od poszczególnych organów administracji publicznej
szczebla centralnego, regionalnego, a także samorządu lokalnego. Informacje dotyczą formy i skali współpracy oraz
dokumentów, które mają istotne znaczenie dla współpracy. Prawo do uzyskiwania powyższych informacji gwarantuje
Ustawa o dostępie do Informacji Publicznej (Dz. U. Nr 112, poz. 1198).

Podobne dokumenty

erazm humienny niezłomny i bezdomni pitaval gdański ze

erazm humienny niezłomny i bezdomni pitaval gdański ze – Ze strachu cały czas spać mi się chciało. Zasnąłem nawet w szafie pancernej, w której się miałem udusić – wspomina. Jest rok 1982 i ubecy przeszukali Erazmowi mieszkanie. Czego tam nie znaleźli! P...

Bardziej szczegółowo