tu zaszła zmiana
Transkrypt
tu zaszła zmiana
o7/8(43/44)2oo7 miesięcznik organizacji pozarządowych TEMAT NUMERU TU ZASZŁA ZMIANA issn 1732-6249 KALENDARZ IMPREZ WAKACYJNYCH! LUDZIE SEKTORA JOANNA PIOTROWSKA I FEMINISTYCZNY ZESPÓŁ SZYBKIEGO REAGOWANIA PODYSKUTUJ KTO RZĄDZI W POLSKICH ORGANIZACJACH POZARZĄDOWYCH? W WOLNEJ CHWILI ŻENUA FAŁSZUJĄCYCH ŻON www.ngo.pl portal organizacji pozarządowych o7/8(43/44)2oo7 miesięcznik organizacji pozarządowych TEMAT NUMERU TU ZASZŁA ZMIANA issn 1732-6249 KALENDARZ IMPREZ WAKACYJNYCH! 07/08(43/44)2oo7 LUDZIE SEKTORA JOANNA PIOTROWSKA I FEMINISTYCZNY ZESPÓŁ SZYBKIEGO REAGOWANIA PODYSKUTUJ KTO RZĄDZI W POLSKICH ORGANIZACJACH POZARZĄDOWYCH? W WOLNEJ CHWILI ŻENUA FAŁSZUJĄCYCH ŻON www.ngo.pl portal organizacji pozarządowych Spis treści str. 1 – 3 LUDZIE SEKTORA str. 23 » Iskra boginiczna – Joanna Piotrowska i feministyczny » Trudno o prostszą księgowość – Anna Mazgal o propozycji zespół szybkiego reagowania str. 4 – 5 W SKRÓCIE uproszczenia księgowości dla małych organizacji str. 24 – 25 » Zapowiedzi oraz relacje z najważniejszych wydarzeń TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA z Grażyną Gęsicką, Minister Rozwoju Regionalnego str. 26 –27 » Mobilizuj społeczne dywizje – Małgorzata Borowska pyta Piotr Frączak » Wakacje pachnące lawendą – Darek Mól o agroturystyce str. 28 –31 » Chłopy, wy tego nie uciągnięcie... – Anna Dobranowska finansowa pomaga imigrantom w założeniu własnego współpracy prywatnych właścicieli, leśników i firm biznesu – przykład z Hiszpanii » Otwórzcie ogrody – wokół Warszawy powstaje zielony » Ani to organizacja, ani przedsiębiorstwo pierścień, pisze Magda Dobranowska-Wittels – Grzegorz Rutkowski z Partnerstwa na rzecz Rozwoju » Sąsiedzkie pasieki – Anna Dobranowska o tym, MUFLON o propozycjach zmian w ustawie jak młodzi pszczelarze zmieniają Zakliczyn o spółdzielniach socjalnych » Kobiety z Janowa – w ciągu pół roku przekonały się » Włoski przykład – prof. Ewa Leś i Małgorzata Ołdak ile są warte, opisuje Darek Mól piszą, co warto do polskich spółdzielni socjalnych » Społeczności dla społeczników – Wojciech Makowski przenieść z Włoch o tym, że internetowe więzi niekoniecznie są wirtualne str. 32 –38 który zmienia oblicze Łodzi str. 18 – 19 w stowarzyszeniu i fundacji KOLEKCJA CIEKAWYCH INICJATYW » Kto ma władzę, ten odpowiada – Radek Skiba pisze o odpowiedzialności władz organizacji o miłośnikach astronomii z Beskidu Żywieckiego » Dokumenty w organizacji. Statut – Monika Chrzczonowicz wyjaśnia po co w organizacji statut W WOLNEJ CHWILI » Zamówienia publiczne. Korzystne zmiany dla organizacji » Żenua fałszujących żon – o nowym (żenującym) pozarządowych – Teresa Zagrodzka o kolejnych zjawisku w pop-kulturze pisze Małgorzata Borowska str. 22 zmianach w ustawie o zamówieniach publicznych » Aktualności prawne PRZYPADKI ANATOLA F. » Anatol się organizuje » Pierwsze zadanie świeżo zwerbowanego współpracownika » Anatol w obronie Rospudy PORADNIK » Zarząd i inni – Aneta Krawczyk wyjaśnia, kto rządzi » Niebo jest wspólne – Marta Brzezińska-Hubert pisze str. 20 – 21 EKONOMIA SPOŁECZNA » Odpowiedni rodzaj pieniędzy – przyjazna instytucja o tym, że w Małopolsce bioróżnorodne lasy rosną dzięki » Uczta fotograficzna – Joanna Kozera o Fotofestiwalu, ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI » Kto rządzi w polskich organizacjach pozarządowych? – przybliża sposoby przeprowadzenia zmiany społecznej na Dolnym Śląsku FUNDUSZE STRUKTURALNE » Nie można stawiać wozu przed koniem – rozmowa minionego miesiąca str. 6 – 17 FINANSE ORGANIZACJI str. 39 –40 FUNDUSZE » „Przemiany w Regionie” – RITA – pieniądze na wspieranie demokratycznych przemian w krajach byłego bloku wschodniego (zmiany w programie) » Program „Młodzież w Działaniu” – pieniądze na projekty młodzieżowe gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 L U D Z I E S E KXTXOXR A 1 ISKRA BOGINICZNA Chciałaby, żeby jak najwięcej kobiet mogło być sobie „żeglarką” i „okrętką”. Po to założyła Feminotekę i zebrała w niej feministyczny zespół szybkiego reagowania. MAŁGORZATA BOROWSKA 2 LUDZIE SEKTORA Feminoteka to księgarnia internetowa. Można w niej zamówić jedną z ponad 700 równościowych książek, płyt lub gadżetów, związanych z tematyką gender [czyli płci społeczno-kulturowej]. Kalendarz z feministycznym hasłem na każdy miesiąc i płytę kobiecego, hip-hopowego zespołu Duldung. Feminoteka to pulsujący życiem serwis internetowy – Hyde Park opinii niepoprawnych, formułowanych wbrew i na przekór: patriarchatowi, nietolerancji i językowi nienawiści; zasilany tekstami kilkunastu stałych felietonistów i felietonistek, wywodzących się z najróżniejszych nurtów i mniejszości. Feminoteka to miejsce w Warszawie, w którym czuwa feministyczny zespół szybkiego reagowania – montujący różne spontaniczne akcje: protesty, happeningi, petycje i imprezy emancypacyjne. Dziewczyny, w letnich sukienkach i dredach, lawirują boso pomiędzy stertami książek, przygotowując Targowisko (p)Różności „Babiląd”. Feminoteka to fundacja – realizująca poważne projekty, współpracująca z biznesem i ministerstwami, medialna i opiniotwórcza. Feminotekę założyła Joanna Piotrowska, zwana też Matką Pio. Pochodzi z Dolnego Śląska. Z powołania – feministka i trenerka asertywności i samoobrony dla kobiet WenDo. Odkąd prowadzi Feminotekę, nie dzieli życia na zawodowe i prywatne, a do tego uważa, że to zdrowe. Feministka od urodzenia Mówi, że feministką jest od urodzenia. Jej wczesny feminizm był nienazwany i polegał na łobuzerskich zabawach z chłopakami oraz niezgodzie na odprasowane sukienki, w których się ładnie wygląda, ale nie można w nich chodzić po drzewach. Rozwojowi tej niepokory dopomogli – Bogu ducha winni! – rodzice i dziadkowie. O wybrykach Joanny opowiadali anegdoty rodzinne, nie ganili za stłuczone kolana. – W rodzinie w moim rówieśniczym wieku byli głównie chłopcy. To z nimi spędzałam czas wolny, a oni więcej mogli! Niemal każde wakacje i ferie spędzałam wówczas u dziadków w Boguszowie. gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 Pio chciałaby, żeby jak najwięcej kobiet mogło być sobie „żeglarką i okrętką”. A poza tym, żeby kobiety znały się na nowych technologiach i umiały się bronić. Biegaliśmy po jakichś wertepach, wąwozach, lasach, rzucali kamieniami. Były to zabawy chłopackie, a ja się w nich czułam rewelacyjnie. Za to w przedszkolu uwierało Joannę dopasowywanie jej do rzeczywistości dziewczyńskiej, w której przynoszenie robaków z podwórka jest ohydne i generalnie nie wolno rozrabiać. – Wiedziałam, że coś jest nie tak – mówi. – Że się mnie próbuje wmontować w strukturę, która dla ekspresyjnego, żywiołowego dziecka jest strasznie niewygodna. Ale świetnie sobie radziłam, bo dzięki rodzicom i dziadkom miałam poczucie, że jestem kimś ekstra! To mi dało siłę, żeby się nie dać schematowi: z domu wyniosłam przekonanie, że mam niepodważalne prawo do robienia tego, co uważam za słuszne. Uczy niepokory Za słuszne Joanna uważa przede wszystkim prawo do samodzielności. – Pio chciałaby, żeby jak najwięcej kobiet mogło być sobie „żeglarką i okrętką” – śmieje się Ewa „Rewa” Rutkowska, która z Joanną prowadzi treningi samoobrony i pracuje w Feminotece. – A poza tym, żeby kobiety znały się na nowych technologiach i umiały się bronić. Pio od zawsze – zawodowo – uczyła niepokory. Zaraz po liceum napisała płomienny list do kuratorium, że chce być nauczycielką. Kurator tak się wzruszył, że dał jej, bez studiów, posadę w małej szkole na obrzeżach Świdnicy. Gdyby wiedział, że ona dzieciom każe bazgrać i rysować trąbę powietrzną w świętym zeszycie do języka polskiego! Bo Joanna prowadziła lekcje metodą aktywizującą. Albo, że na warsztatach teatralnych w zakładzie poprawczym dla chłopców rozda im tekst „The Wall” Pink Floydów i będzie wystawiać spektakl o „rozwalaniu ściany”! Dziennikarka w Warszawie Ze szkoły ściągnęli ją do „Wiadomości Świdnickich”, gdzie zaczęła się uczyć dziennikarstwa. Warsztat szlifowała później w wałbrzyskiej „Wyborczej”, szefując tamtejszemu niewielkiemu zespołowi, a potem przez kilka lat pracowała w warszawskiej redakcji tego dziennika. W stolicy Pio odbyła dziennikarskie tournee po pismach kobiecych. Wyłuskiwała sylwetki aktywnych kobiet do miesięcznika „Kobieta i Życie”, szefowała działowi reportażu społecznego w „Gracji”. Pisała o sprawach społecznych i kulturze. Jednak takie pisanie ją zmęczyło, bo uważała, że pisze teksty antykobiece. Przeszła na swoje i otworzyła firmę „Dedlajn” – zajmowali się redagowaniem tekstów w internecie. Prowadziła w Wirtualnej Polsce serwisy: Kobieta i Kuchnia. Do dnia, kiedy się z nimi nie rozstał nowy właściciel portalu. Wtedy przyszedł dla Pio czas refleksji i zmiany. – Nie mogłam zasnąć ani się skupić. Miałam wrażenie, że gdybym postępowała w zgodzie ze sobą, nic takiego by się nie wydarzyło. Powzięłam postanowienie, że nic nie będę robić! Palcem nie kiwnę, dopóki nie powstanie w mojej głowie jasna wizja tego, co chcę w życiu robić. Do tego czasu wszystko inne mam gdzieś. Potem umyłam wszystkie okna i zaczęłam czytać. Iskra boginiczna Joanna ma do książek stosunek nabożny. Uważa, że mogą odmienić życie. Po „Biegnącej z wilkami” sny miała fantastyczne! Za to po „Kobietach i duchu inności” Marii Janion spłynęła na nią iskra. Nie boża, a boginiczna! – Chciałam działać feministycznie i bezkompromisowo. Nie krygować się w mediach i nie pisać o tym, co mnie nie interesuje. I strasznie, strasznie chciałam założyć księgarnię feministyczną. Marzyła, aby zebrać w jednym miejscu lektury, która ją ukształtowały. Książki bezkompromisowe i uświadamiające. Począwszy od feministycznych – jak twierdzi – „Szaleństw Panny Ewy”, aż po świeżo w Polsce wydawane publi- LUDZIE SEKTORA gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 świadczyły przemocy od bliskich, są po krótkoterminowych terapiach albo grupach wsparcia. – Pio uważa, że to umiejętności tak ważne, że nie mamy prawa nikomu ich odmówić – mówi Ewa Rutkowska. – Oznacza to, że prowadzimy dwa kursy WenDo w tygodniu, a kiedy proponuję, żeby może z któregoś zrezygnować, uważa, że to kiepski żart. kacje związane z mało znaną tematyką gender. Rozproszone w wielkich księgarniach, poustawiane na najróżniejszych półkach, w sposób, który zainteresowanym utrudnia ich odnalezienie. Myślała, że się z tym marzeniem pożegna, kiedy podsumowała koszty biznesplanu: wynajęcie lokalu i pensje personelu... Dopóki jej ponownie nie oświeciło, że wszystko to można, za niewielkie pieniądze, zrobić w internecie. Potem jeszcze pojechała na kurs trenerek WenDo. I zaczęła aktywnie działać w ruchu kobiecym. Dziewczyny krzyczcie! – WenDo jest dla mnie konkretnym narzędziem do przeciwdziałania przemocy. Uczymy kobiety, że mają prawo do nietykalności, że mogą decydować o sobie – mówi Pio. – Pamiętam, jak reportersko zaangażowałam się w pierwszą kampanię antyprzemocową „Niebieskiej Linii”, wspieraną przez „Wyborczą”. To było bardzo ważne i potrzebne, ale czułam też bezradność: niby to opisuję, a nic nie mogę zrobić! Feminoteka prowadzi dziś WenDo dla gimnazjalistek. – Uczymy dziewczyny krzyczeć, również brzydkie wyrazy – komentuje Ewa „Rewa” Rutkowska z uśmiechem. Współpracują też ze Stowarzyszeniem OPTA. Tam na WenDo pojawiają się kobiety po przejściach, które do- Filozofia Trzeby Kiedy Joanna w Feminotece-księgarni wystawiała pierwsze książki na sprzedaż, Agnieszka Grzybek ściągnęła ją do Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych – jako ekspertkę od zarządzania informacją. Rozwinęła OŚK-owy serwis internetowy: źródło wiedzy o równościowych przedsięwzięciach i akcjach. Pio dobrze też wiedziała, co i jak sprzedać mediom. W OŚCe spotkał się i zżył zespół współpracowniczek, gotowych wejść w każdą spontaniczną akcję. Zbierających podpisy pod apelem w godzinę. Składających po nocach ważne publikacje. Do momentu aż Rada OŚKi zwolniła szefową, Agnieszkę Grzybek. Dla organizacji był to konflikt śmiertelny. Cały zespół hurtem przeszedł do nowo powstałej fundacji Joanny. W ten sposób Feminoteka wystartowała nagle i w pełnym składzie. – Pio ma w sobie jakąś świętą siłę – mówi Agnieszka Grzybek. – Podziwiam, że w ciągu krótkiego czasu udało jej się zbudować na zgliszczach świetnie działającą, prężną organizację, wokół której gromadzi się środowisko feministyczne. Otwartą, wspierającą nowe inicjatywy, wolną od resentymentów. Taką, która buduje nie tylko własny potencjał, ale inwestuje ogólnie w kapitał feministyczny. W Feminotece króluje filozofia Trzeby czyli: „to trzeba zrobić!” Nie ma na to pieniędzy, priorytety są inne, ale zróbmy to po godzinach, zróbmy w międzyczasie, bo trzeba. Trzeba było zorganizować pierwsze Targowisko (p)Różności „Babiląd”. Trzeba przypominać ludziom historię ruchu kobiecego. Trzeba się przeciwstawiać językowi nienawiści. Trzeba współorganizować Manify. Filozofię Trzeby ujawni- 3 ły – Joanna i inne kobiety – w ostatnim Manifeście na 8 marca, publikując „Radykalne Życzenia od Radykalnych Feministek”. Przedstawiły w tym liście Trzebę jako postać, która przyjeżdża na białym koniu, „zbawia” polskie kobiety i robi, co trzeba. Tyle jest do zrobienia – Za ten list wylało się na autorki wiadro pomyj: że nie wszystkie ważne feministki podpisane, że tylko „warszawka” – mówi Rewa. To ilustruje, że w trudnym Joannie przyszło działać ruchu, bo jest on z natury i przekonania indywidualistyczny. – Dla anarchistek jestem pewnie zbyt liberalna, dla liberałek – lewicowa, dla akademiczek – zbyt praktyczna, a dla praktyczek – zbyt akademicka. Szukam sposobów na praktyczne działania, na włączanie do głównego nurtu różnych pomysłów, bo nie lubię budować na konflikcie, ale na współpracy. Chciałabym włączać w nie i anarchistki, i liberałki, i osoby, które nie miały nic wspólnego z ruchem kobiecym – tłumaczy Pio. Dlatego w serwisie Feminoteki publikują wszystko, oprócz tekstów obraźliwych. Nawet naiwne felietony licealistów i licealistek. Każdy tekst emancypacyjny. I dlatego w Feminotece jest tzw. czarny pokój. Urzędują w nim anarchofeministki, zajmujące się kampaniami przeciwko przemocy. – To jest ciekawe doświadczenie! One kłócą się z nami, że nasze przedsięwzięcie: Gender Index, realizowane z konfederacją „Lewiatan”, jest projektem kapitalistycznego wyzysku – opowiada Anna „Che” Czerwińska, współpracowniczka: najpierw OŚKi, dziś Feminoteki – Dyskusja na ten temat jest bardzo twórcza. Pokazuje, że mając inne poglądy można razem skutecznie współpracować. Oprócz tego, że toczą się spory o kwestie ideologiczne, praca w Feminotece wre. – Spośród wszystkich babek-emancypantek najbliższa sercu Joanny jest Paulina Kuczalska-Reinschmit, albowiem zapracowała się ona na śmierć – klaruje rzeczowo Che. – Z Pio jest podobnie: tyle jest przecież do zrobienia. A bajka o Trzebie to bujda. Przecież nie przyjedzie i nie zrobi. Same musimy. 4 W SKRÓCIE gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 ZAPOWIEDZI WYDARZEŃ RELACJE KONKURS „EDUKACJA ROZWOJOWA 2007” Fundacja Edukacja dla Demokracji zaprasza organizacje pozarządowe do składania wniosków o dofinansowanie projektów dotyczących edukacji rozwojowej. Edukacja rozwojowa to edukacja, która ma na celu podniesienie świadomości i poszerzenie wiedzy polskiego społeczeństwa na temat problemów rozwoju na świecie, ułatwia zrozumienie globalnych współzależności pomiędzy społeczeństwami krajów rozwiniętych a społeczeństwami krajów rozwijających się i przechodzących transformacje ustrojowe, skłania do krytycznej refleksji nad odpowiedzialnością za rozwój międzynarodowy oraz pobudza osobiste i świadome zaangażowanie w walkę z ubóstwem na świecie i realizację Milenijnych Celów Rozwoju. O dotacje można się ubiegać poprzez 3 ścieżki finansowania: wydawniczą, szkoleniową i popularyzatorską. Termin składania wniosków o dofinansowanie w ścieżkach wydawniczej i szkoleniowej upływa 13 lipca 2007, zaś w ścieżce popularyzatorskiej – 3 sierpnia 2007. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl WYNIKI FIO 2007 AKCJA AKACJA 2007 Grupa AKCJA AKACJA oraz Fundacja „Przyjaciółka” ogłosiły konkurs dla kobiet, które w wyjątkowy sposób przyczyniają się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i wspólnot lokalnych w Polsce. Podobnie jak w ubiegłym roku, w 16. województwach poszukiwane będą pełne inwencji kobiety, które zmieniają swoje otoczenie, okolicę, świat. Laureatki konkursu otrzymają tytuł „Niezwykłej Polki” oraz nagrodę – drzewko akacji. Kandydatkę może zgłosić każdy: osoba prywatna, organizacja, instytucja. Zgłoszenia przyjmowane są do 15 sierpnia 2007. Szczegółowe informacje na stronie www.akcjaakacja.org.pl. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl LOKALNE SPOTKANIE EUROPEJSKIE Polska Fundacja im. Roberta Schumana zaprasza do udziału w projekcie Lokalne Spotkania Europejskie, realizowanym we współpracy z Parlamentem Europejskim. Fundacja wesprze w całym kraju organizację 10 lokalnych wydarzeń europejskich, które zaproponują partnerzy: szkoły, Szkolne Kluby Europejskie oraz organizacje pozarządowe. Wydarzenia mogą być organizowane od września 2007 do marca 2008. Budżet wydarzenia W połowie czerwca Departament Pożytku Publicznego ogłosił listę projektów przeznaczonych do dofinansowania z Rządowego Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich w roku 2007. Decyzją Ministra Pracy i Polityki Społecznej dofinansowano 293 projekty na kwotę 11 611 900 zł. Podobnie jak w zeszłym roku, wyniki konkursu wzbudziły wiele emocji i wywołały gorące komentarze użytkowników portalu ngo.pl. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl PO KAPITAŁ LUDZKI. NEGOCJACJE ZAKOŃCZONE 11 czerwca zakończyły się negocjacje między rządem polskim a Komisją Europejską w sprawie podziału pieniędzy z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Pierwsze konkursy na dotacje powinny wystartować na przełomie września i października. Formalnej akceptacji programu można się spodziewać pod koniec września. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl NAGRODA IM. JACKA KURONIA Już po raz 5. Banki Żywności przyznały swoim darczyńcom nagrody imienia Jacka Kuronia – współtwórcy pierwszego w Polsce Banku Żywności. Wśród nagrodzonych znalazły się firmy i instytucje, dzięki którym Banki Żywności mogą pomagać potrzebującym, m.in. Cadbury Wedel, Wilbo, JAGR oraz chłodnia składowa „Maxima”. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl KAMPANIA „KOBIETA – RODZINA – PRACA” Departament ds. Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacji w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej rozpoczął kampanię medialną „Kobieta – Rodzina – Praca”. Kampania jest prowadzona w TVP1 (m.in. cotygodniowy magazyn „Kobieta Zaradna”) i tygodniku „Przyjaciółka”. Wkrótce pojawi się na wybranym portalu internetowym. Projekt, realizowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego, porusza tematykę dyskryminacji kobiet na rynku pracy i promuje dobre praktyki stosowane przez pracodawców zatrudniających kobiety. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl 71 850 ZŁ DLA FUNDACJI DZIECI NICZYJE Szczytny cel, niska cena wywoławcza i różnorodna oferta przyciągnęły miłośników sztuki współczesnej i kolekcjonerów na aukcję charytatywną, która odbyła się w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej. Dochód z aukcji – 71 850 zł przekazano Fundacji Dzieci Niczyje na działalność Centrum Pomocy Dzieciom „Mazowiecka” w Warszawie. Najwyższą cenę na aukcji osiągnęła akwarela Jana Tarasina „Fala V” – 6 600 zł. Dużym powodzeniem cieszyły się też prace Grupy Twożywo – szablon na papierze „To pole” po długiej i emocjonującej licytacji sprzedano za 4 600 zł. Uwieńczeniem aukcji będzie specjalny kalendarz na 2008 rok z reprodukcjami wszystkich licytowanych prac oraz nazwiskami i nazwami nabywców. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 W S K R ÓXCXIXE RELACJE ZAPOWIEDZI WYDARZEŃ BĘDZIE PORTAL ANTYDYSKRYMINACYJNY może wynosić maksimum 6 tys. zł brutto. Zgłoszenia są przyjmowane do końca września 2007. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl Z okazji Europejskiego Roku Równych Szans dla Wszystkich powstaje portal internetowy poświęcony tematyce dyskryminacji i jej przeciwdziałaniu. Po raz pierwszy w Polsce informacje na temat dyskryminacji ze względu na pochodzenie etniczne, religię, wiek, niepełnosprawność, płeć i orientację seksualną znajdą się pod wspólnym adresem. Portal prezentować będzie organizacje działające na wszystkich tych polach. Znajdą się w nim reportaże, sylwetki ciekawych osób, wywiady, baza organizacji, artykuły ekspertów. Portal ruszy we wrześniu. Będzie go promować akcja „Ciebie też to dotyczy. Reaguj na dyskryminację!”. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl POWSTAJE BAZA ORGANIZACJI CHRONIĄCYCH DZIEDZICTWO KULTURALNE I PRZYRODNICZE Inventory of Heritage Organisations in Europe (IHOE) – to inicjatywa podjęta przez platformę organizacji ochrony dziedzictwa kulturowego we Flandrii. Wykaz Organizacji Dziedzictwa w Europie jest finansowany przez rząd flamandzki w Belgii, stowarzyszenie Europa Nostra i Flamandzką Komisję ds. UNESCO. Wszystkie organizacje pozarządowe, które działają dla ochrony i/lub promocji dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego, mogą rejestrować się poprzez stronę www.heritage-organisations.eu (w 4 wersjach językowych: angielskiej, francuskiej, niemieckiej, niderlandzkiej). Z zebranych informacji powstanie baza danych, która od listopada 2007 roku będzie dostępna on-line. W przyszłości ma to być główne narzędzie organizowania wspólnych akcji, podejmowanych przez organizacje ochrony i promocji dziedzictwa. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl OBCHODZONO EUROPEJSKI TYDZIEŃ MŁODZIEŻY „Włącz się!” to hasło tegorocznego Europejskiego Tygodnia Młodzieży (3 – 10 czerwca). Komisja Europejska zorganizowała go już trzeci raz. ETM to impreza ogólnoeuropejska. W Polsce za organizację tego wydarzenia odpowiadała Narodowa Agencja Programu Młodzież w Działaniu. Zorganizowano m.in. warsztaty artystyczne otwarte dla szerokiej publiczności, występy amatorskich i profesjonalnych grup teatralnych, koncert zespołu Dikanda, „żywą bibliotekę” połączoną z wystawą zdjęć, spotkanie z przedstawicielami organizacji działających na rzecz młodzieży. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl OGÓLNOPOLSKI TELEFON ZAUFANIA DLA NAUCZYCIELI Działa pierwszy ogólnopolski telefon zaufania dla nauczycieli „Infolinia dla wychowawcy”. Jego inicjatorami są Związek Nauczycielstwa Polskiego i Wyższa Szkoła Pedagogiczna ZNP. W poniedziałki i czwartki w godzinach 17.00 – 19.00 pod numerem 0-801-800-967 dyżurują doświadczeni pedagodzy i psychologowie szkolni. Jeśli zainteresowanie Infolinią będzie duże – od września 2007 planowane jest uruchomienie telefonu w dodatkowe godziny lub dni. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl 5 UNIJNE PIENIĄDZE NA WSPÓŁPRACĘ PONAD GRANICAMI W latach 2007 – 2013 Polska może korzystać ze środków Unii Europejskiej przeznaczonych na współpracę międzynarodową w programach Europejskiej Współpracy Terytorialnej (EWT) oraz Europejskiego Instrumentu Sąsiedztwa i Partnerstwa (EISP). Pieniądze będzie można uzyskać np. na wymianę młodzieży między szkołami leżącymi przy granicy polsko-niemieckiej, wspólne szkolenia polskich i słowackich służb ratowniczych czy też działania zmierzające do zwiększenia atrakcyjności obszarów przygranicznych, np. budowę ścieżek rowerowych po jednej i drugiej stronie granicy polsko-litewskiej. Programy EISP umożliwią regionom położonym wzdłuż północno-wschodniej i wschodniej granicy Polski współpracę z partnerami rosyjskimi (z Obwodu Kaliningradzkiego), białoruskimi i ukraińskimi. Potencjalni beneficjenci programów EWT i EISP to m.in. organizacje pozarządowe. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl KONKURS „PRACE SPOŁECZNIE UŻYTECZNE NA RZECZ BUDOWNICTWA SOCJALNEGO” Minister Pracy i Polityki Społecznej ogłosił dla samorządów gmin oraz organizacji pozarządowych konkurs „Prace społecznie użyteczne na rzecz budownictwa socjalnego”. Inicjatywa ta jest realizacją II komponentu resortowego programu „Aktywne Formy Przeciwdziałania Wykluczeniu Społecznemu”. Instytucje zainteresowane udziałem w konkursie oraz spełniające wymogi formalne mogą składać projekty konkursowe do dnia 31 sierpnia 2007 r. w Departamencie Pomocy i Integracji Społecznej MPiPS. Projekty, które uzyskają najwyższe oceny zostaną dofinansowane w kwocie do 100 tys. zł. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl 6 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 MOBILIZUJ SPOŁECZNE DYWIZJE Żeby ludziom się coś chciało, problem musi ich osobiście dotykać. Wtedy mogą na barykady iść. Albo na festyn. MAŁGORZATA BOROWSKA Dwa ważne mechanizmy pchają ludzi do działań: sprzeciw i wspólny problem. Jak to wykorzystać do utrzymania ich zaangażowania? Budować na konflikcie Od sprzeciwu i niezgody zaczęły się wielkie ruchy społeczne, z „Solidarnością” i obaleniem komunizmu włącznie. Bo odruch sprzeciwu jest jak iskra, mobilizuje prawie natychmiast. – Na nieszczęście dla świata łatwej jest wzbudzić ludzką energię „przeciw” czemuś, niż „ku” czemuś. To niemal automatyzm, pozostałość plemienna – mówi psycholożka społeczna Natalia de Barbaro. Kontrowersyjne inwestycje, decyzje polityczne, które sprawiają, że zagrożony jest czyjś ważny interes (np. poczucie bezpieczeństwa), mobilizują ludzi do działania i stowarzyszania się. Sprzeciw wobec niszczenia przyrody konsoliduje dziś często organizacje ekologiczne. Niezgoda na patriarchalne praktyki i decyzje mobilizuje ruch kobiecy. Coroczne Manify – niezgoda na dyskryminację – były źródłem inspiracji dla wielu innych feministycznych inicjatyw. Wokół kontrowersji organizują się równie często niestowarzyszeni mieszkańcy jak np. augustowianie w sprawie obwodnicy, czy mieszkańcy warszawskiej Czajki, sprzeciwiający się rozbudowie oczyszczalni ścieków. Oczyszczalnia ma uratować Warszawę przed zalaniem odchodami, ale dla nich oznacza fetor i zagrożenie bakteriologiczne. Żeby jednak z konfliktu wyszło coś pozytywnego, trzeba sporo się napracować, a gwarancji sukcesu nie ma. – Do tego potrzebna jest wola tych, którzy wzbudzili sprzeciw – mówi N. de Barbaro. – A prowodyrzy często nie chcą podawać pozytywnych rozwiązań, bo im się to nie opłaca. Chcą „jechać na sprzeciwie”, bo łatwiej im organizować ludzi wokół haseł „precz!”. Sprzeciw wobec likwidacji funduszu alimentacyjnego pchnął samotne matki nie tylko do organizowania pikiet, ale także do powołania ponad 60 stowarzyszeń i koordynowania ich działań. Część działaczek ze swoim sprzeciwem trafiła na partyjne listy, bo partiom politycznym łatwo każdy sprzeciw zawłaszczyć. Ale część prowadzi działania niezwiązane z protestem, m.in. kursy zawodowe dla bezrobotnych mam, udzielanie porad psychologicznych i prawnych. – Bunt nie zawsze przekuwa się w pozytyw, więc my rzadko, pracując w społecznościach, wykorzystujemy sprzeciw – mówi Paweł Jordan z Biura Obsługi Ruchu Inicjatyw Pozarządowych BORIS, pracujący z organizacjami społecznościowymi. – Taka aktywność nie jest trwała, nie prowadzi do zmiany postaw. To jest często jedno uderzenie: załatwienie sprawy i tyle. BORIS zachęca ludzi i organizacje do tworzenia Centrów Aktywności Lokalnej. – Żeby sprzeciw się przekuł w trwałe działania musi mu towarzyszyć wyraźna alternatywa – mówi Natalia de Barbaro. – Na szczęście, poza agresją, naturalną rozwojową potrzebą człowieka jest chęć bycia współtwórcą czegoś dobrego, co wzbudzi w nas szacunek do Na nieszczęście dla świata łatwej jest wzbudzić ludzką energię „przeciw” czemuś niż „ku” czemuś. Na szczęście, poza agresją, naturalną rozwojową potrzebą człowieka jest chęć bycia współtwórcą czegoś dobrego, co wzbudzi w nas szacunek do siebie samych lub będzie społecznie uznane. TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 STRATEGIE MOBILIZOWANIA LUDZI DO DZIAŁANIA KONFRONTACYJNA Kiedy? W sytuacji całkowitej odmowy uznania naszych racji lub ważnych interesów i przypadku pewności, że nie osiągniemy porozumienia poprzez otwartą dyskusję. Jak działamy? Poprzez: debaty, pikiety, demonstracje, bojkot, „molestowanie” (urzędników, polityków). WSPÓŁPRACUJĄCA Kiedy? Gdy istnieje wspólny „grunt”, interes, a problemem jest brak komunikacji. Jak działamy? Poprzez: tworzenie koalicji, spotkania, debaty, szkolenia. POPRZEZ KAMPANIE SPOŁECZNE Kiedy? Gdy interes jest wspólny, ale problemem jest brak świadomości, bierność. Jak działamy? Tworzymy kampanię informacyjno-edukacyjną. Działamy poprzez: media, organizację ruchów ad hoc, petycje, edukację. Źródło: Materiały szkoleniowe Stowarzyszenia Centrum Aktywności Lokalnej, www.cal.ngo.pl siebie samych lub będzie społecznie uznane. Razem wokół problemu W malowniczym Spychowie, na Mazurach złodzieje zaczęli włamywać się do domków letniskowych. Na nic się zdała ciekawa oferta turystyczna (w tym m.in. doroczna uroczystość „Powrotu Juranda do Spychowa”) – liczba turystów zaczęła spadać. Mieszkańcy Spychowa i okolic zorganizowali obywatelskie patrole. „Czujność sąsiedzka” to jeden ze sprawdzonych, anglosaskich pomysłów na mobilizację lokalnej społeczności – wokół kwestii bezpieczeństwa. Obywatelski patrol w Spychowie zgłaszał się ochotniczo do pełnienia nocnej służby. Patrolujący poruszali się po okolicy własnymi samochodami, oznakowanymi magnetyczną tablicą z napisem „Patrol”. Rozpoczęcie i koniec patrolu raportowali oficerowi dyżurnemu policji w Szczytnie. W sytuacjach szczególnego zagrożenia patrol telefonował na posterunek, prosząc o interwencję. Policja w Szczytnie była w stanie wykryć kilka procent włamań, miejscowi doprowadzili do spadku kradzieży o 70 %! – Stowarzyszenie „Przyjazny Spychów”, które się narodziło po patrolach to autentyczna i klasyczna organizacja społecznościowa – mówi Paweł Jordan. – Dwa lata temu postawili amfiteatr nad wodą, wszystko społecznymi siłami. Tak działają grupy obywatelskie, skupiające ludzi wokół wspólnych problemów. – To najczęściej bezpieczeństwo, organizowanie czasu wolnego dzieci i młodzieży, integracja seniorów, wyciągnięcie z domów osób niepełnosprawnych – mówi Paweł Jordan. – Małe rzeczy, ale wspólne. Często zaczyna się od tego, że społeczność poszukuje miejsca, w którym mogłaby się spotykać, bo takiego nie ma. Wyjść przed orkiestrę Julia Wygnańska mieszka w warszawskiej dzielnicy, w której sąsiadów łączy wspólny park i pobliskie przedszkole. 7 Rodzice przedszkolaków chcieli doprowadzić do poznania się nawzajem. – Zapraszaliśmy dzieci na urodziny. Nie wybrane dzieci, ale całą grupę. Kiedy dzieciaki się uparły, żeby w parku zrobić przedstawienie – cyrk – rozwiesiliśmy plakaty na drzewach – opowiada. Wszystko to bardzo integrujące, bez jątrzenia. Tym bardziej ją zaskoczyła reakcja rodziców. – W przedszkolu nasza grupa, która wiele tam wynegocjowała i zmieniła, jest postrzegana przez pozostałych rodziców za najbardziej uciążliwą, ponieważ jest zintegrowana i zabiega o swoje – mówi Julia Wygnańska. W oczach ludzi oznaczało to niepotrzebne wyjście przed orkiestrę. Taki człowiek to jest albo „Judym”, który chce zbawić cały świat, albo „Siłaczka”, która się zarzyna, albo awanturnik, który prezentuje postawę konfrontacyjną i się czepia. Takie stereotypowe postrzeganie roli społecznika blokuje ludzi, którzy chętnie by coś zrobili. Życzliwość i zaufanie Paweł Jordan nie twierdzi, że to łatwe. Dwa lata temu wprowadził się do podwarszawskiego osiedla, na którym mieszka niewiele ponad 100 rodzin. Miejsce było wyraźnie zróżnicowane, a mieszkańcy często skłóceni. Myślał, że zainicjuje tam bank czasu, w którym ludzie będą spontanicznie wymieniać się usługami: godzina nauki angielskiego za wypełnienie zeznania podatkowego itp. Po rozmowach okazało się, że ludzie wcale banku nie chcą. Chcieli integracji. – Zorganizowałem spotkanie i rzuciłem pomysł, że zrobimy „osiedlowy archipelag życzliwości”. I chwyciło. Spotkało się 10 rodzin, zaczęliśmy tworzyć stronę internetową, poświęconą temu, jak możemy sobie pomóc. Zrobiliśmy dwa bale rodzinne, coś na placu zabaw. I jest już inna atmosfera wśród ludzi. Dlatego to, nad czym pracujemy w Centrum Aktywności Lokalnej to życzliwość i zaufanie. Jak ludzie będą dla siebie życzliwi, będą sobie ufać – to będą wspólnie działać. 8 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 WAKACJE PACHNĄCE LAWENDĄ Gmina Radków leży w Górach Stołowych. W okolicy, otoczonej dziką przyrodą, powstało i działa wiele gospodarstw agroturystycznych. Ale o letników trzeba walczyć. DAREK MÓL Zaczęło się od lawendy. Elżbieta Ulatowska, sekretarz Stowarzyszenia Agroturystycznego „Góry Stołowe”, odwiedziła kiedyś gospodarstwo pod Świdnicą, którego właścicielka uprawiała to pachnące zioło. – Otworzyła też sklep i sprzedawała turystom swoją lawendę w woreczkach zapachowych, ale też jako przyprawę. Tak mi się to spodobało, że postanowiłam przenieść ten pomysł do Radkowa – opowiada pani Elżbieta. Okazało się, że na lawendę jest duży popyt. Potrzebują jej zakłady kosmetyczne, zielarnie, firmy produkujące dodatki do dekoracji wnętrz. Elżbieta Ulatowska postanowiła działać. Napisała projekt i zgłosiła go do programu „Działaj Lokalnie”. Spodobał się. Stowarzyszenie otrzymało dotację. W grudniu 2005 roku ruszyła „Lawendowa Kotlina”. Mieszkańcy gminy zapalili się do projektu i tłumnie przychodzili na spotkania. – Zorganizowaliśmy warsztaty, szkolenia, prelekcje, wyjazd do lawendowego gospodarstwa pod Świdnicą – wylicza Elżbieta Ulatowska. – Ale przecież przez pół roku nie mogliśmy mówić tylko o lawendzie, dlatego uczyliśmy się też o innych ziołach. Rośnie ich u nas w okolicy bardzo dużo. Górzysty teren w Kotlinie Kłodzkiej to prawdziwy raj dla zielarzy. Musieliśmy to wykorzystać. „U Zosi” i „U Stasi” W projekcie wzięły udział przede wszystkim kobiety. To głównie na nich spoczywa prowadzenie gospodarstw agroturystycznych, które noszą takie nazwy jak „U Zosi”, „U Stasi”, czy „U Kasi”. Panie uczyły się jak uprawiać zioła, kiedy i jak je zbierać, jak wykorzystywać. Chodziły po łąkach i lasach rozpoznając najróżniejsze rośliny, o których była mowa na zajęciach. – Zorganizowałyśmy też lekcje w szkole, na których opowiadałyśmy dzieciom o ziołach – mówi pani Elżbieta. – To się bardzo podobało. Dzieciaki zapaliły się do zbierania roślin. Przez kilka miesięcy w stowarzyszeniu nie mówiło się o niczym innym, tylko o lawendzie i o ziołach. Zastanawiano się, jak praktycznie spożytkować nową wiedzę. Kobiety sypały pomysłami jak z rękawa. Wymyśliły, żeby robić pachnące stroiki. To był hit Wielkanocy. Panie, po zakończeniu projektu, nie porzuciły ziołowego bukieciarstwa. Ze swoimi wyrobami jeżdżą na różne targi i festyny. – Stroiki to tylko jeden z wielu efektów, jaki pozostał u nas po „Lawendowej Kotlinie” – zapewnia Elżbieta Ulatowska. – Jedno gospodarstwo weszło w uprawę lawendy. W innym organizowana jest „Ziołowa szkoła” i z roku na rok ma coraz więcej chętnych. Przy domach powstają ziołowe ogródki. Gospodynie chodzą z turystami i zbierają rośliny, które później wczasowicze suszą i zabierają do domu. Strzał w dziesiątkę „Lawendowa Kotlina” ożywiła lokalną społeczność. Od zakończenia projektu minęło już wiele miesięcy, ale członkowie Stowarzyszenia i Kół Gospodyń Wiejskich wciąż poszerzają swoją ziołową ofertę. Wymyślają nowe potrawy z wyhodowanymi przez siebie roślinami. Mieszają ziołowe herbaty. Produkują miody i nalewki z ziołowymi naparami. Jedna z pań zamierza suszyć zioła IX Spotkania Tradycji Wielkanocnych Ziemi Kłodzkiej i w lnianych woreczkach kłaść gościom na poduszkach, w szafach albo w łazience. Jedno jest pewne: projekt był strzałem w dziesiątkę. Co do tego nikt w Radkowie nie ma wątpliwości. – Wciąż organizujemy nowe szkolenia, żeby ludzie poszerzali swoją wiedzę. Chętnych mamy niemało. Niedaleko znajduje się też Górska Stacja Ośrodka Doradztwa Rolniczego prowadząca zielarską kolekcję doświadczalną. Tam, w razie wątpliwości, zawsze można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o roślinach – Elżbieta Ulatowska nie kryje zadowolenia. Moda na naturalne produkty trwa. Ludzie, zwłaszcza z wielkich miast, chcą nauczyć swoje dzieci jak wygląda krwawnik, dziurawiec, nostrzyk, podbiał, rdest, serdecznik, szałwia czy wężownik. Pragną wypoczywać w ciszy i jeść zdrowe potrawy. Do tego okolice Radkowa są naprawdę przepiękne, a jego mieszkańcy zielnik mają w jednym palcu. Nie narzekają więc na brak turystów zwłaszcza, że potrafią im zaoferować wyjątkowy wypoczynek – pachnący ziołami. gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA CHŁOPY, WY TEGO NIE UCIĄGNIĘCIE… Tak powiedział przedstawiciel Funduszu na rzecz globalnego środowiska (GEF) na widok ich działki. „Działka” to za dużo powiedziane. To był nieużytek, który trzeba było dopiero przystosować do uprawy. Ale uciągnęli. Gdzie nie dał rady traktor, użyli koni. I swoją szkółkę leśną założyli. ANNA DOBRANOWSKA Lasy prywatne w gminie Zawoja (małopolskie) są bardzo rozdrobnione. „Mały niewiele może” – pomyśleli ich właściciele i...założyli w 2003 roku własne stowarzyszenie - Zawojskie Stowarzyszenie Właścicieli Lasów Prywatnych [ZSWLP]. Urząd Gminy udostępnił nawet pokoik na siedzibę. Środowisko naturalne i bieda Większość gminy Zawoja to lasy. W przeszłości gospodarka leśna nastawiona była na produkcję drewna, a co za tym idzie - na plantacje monokulturowe świerka. Mimo to w rejonie zachowały się fragmenty pierwotnej Puszczy Karpackiej, zróżnicowane i bogate gatunkowo. - Monokultury należy przebudowywać, bo są słabe i bardziej narażone np. na szkodniki. Utrzymywać trzeba lasy różnorodne i mądrze nimi gospodarować – przekonują członkowie ZSWLP. Do tego potrzebna jest wiedza i sadzonki. Wiedzę ma nadleśnictwo. Sadzonki w zasadzie też ma nadleśnictwo, ale z kilkunastu szkółek leśnych, jakie prowadziło została… jedna, na cały powiat suski. Bo do szkółek się dopłaca. Nasiona muszą pochodzić z konkretnych hodowli. Szkółkowanie, czyli wyjęcie sadzonek z inspektów i przesadzanie do gruntu to czyjaś praca. Do tego dochodzi pielenie. Dolesianie to według normy 4,5 tys. sadzonek na hektar (przy zalesianiu jeszcze więcej). To wszystko kosztuje. A ludzi nie stać, żeby jeździć, załatwiać, kupować. – To może założycie własną szkółkę? – dr Tadeusz Zając z Instytutu Ochrony Przyrody PAN podsunął pomysł na rozwiązanie problemu. Pomysł chwycił, a wprowadzić go w życie pomogły GEF/SGP i Fundacja Wspomagania Wsi. Działkę pod uprawę dostali w dzierżawę od Nadleśnictwa. Po nauki jeździli aż do Szwecji. Działają pod nadzorem Lasów Państwowych. Współpracują z Babiogórskim Parkiem Narodowym. – To robota dla oszołomów – mówi Jan Smyrak, prezes ZSWLP, tłumacząc jak wiele pracy trzeba włożyć w utrzymanie szkółki. - Pomagają nam studenci z Akademii Rolniczej z Krakowa. Urząd Pracy też „podsyła” ludzi. A jak tylko finanse na to pozwalają, sami zatrudniamy miejscowych na umowę o dzieło. Dzieło to ciągłe pielenie. Gdy właściciele lasów zakładali swe stowarzyszenie, nie wiedzieli, że są ekologami. Po prostu chcieli mieć znowu bogate i zdrowe lasy w Zawoi. 9 Studenci przy pieleniu. Przy szkółce założyli „skwerek edukacyjny”. Rosną tam różne gatunki drzew, jest wiata, miejsce na ognisko. Z gościny często korzystają zielone szkoły. Zajęcia prowadzą przedstawiciele Babiogórskiego Parku Narodowego i Nadleśnictwa Sucha Beskidzka. Zgodna współpraca prywatnych właścicieli lasów, parku narodowego i nadleśnictwa – to efekt projektu, który najbardziej cieszy jego twórców. „Czas na las” Odnawianiu lasów prywatnych służy także współpraca ZSWLP z krakowską fundacją Aeris Futuro. Fundacja finansuje kupno sadzonek i pielęgnację drzew. Stowarzyszenia zapewnia rośliny i opiekę merytoryczną. Część właścicieli sama zwraca się o pomoc do Stowarzyszenia, innych mobilizuje nadleśnictwo, które pełni nadzór także nad lasami prywatnymi. Pierwszy krok to wizyta leśnika na miejscu. Gdy już wiadomo, co trzeba posadzić i ile - Stowarzyszenie kontaktuje się z Fundacją, która dzięki projektowi „Czas na las” pokrywa początkowe koszty dolesiania. ZSWLP kontroluje każdą taką inwestycję dwa razy w roku. Nadleśnictwo także. Z właścicielem lasu podpisywania jest umowa na 5 lat. Przez ten czas Aeris Futuro pomaga w utrzymaniu młodego lasu. W zamian za to właściciel nie może wyciąć ufundowanych drzew przez 100 lat. Gdy właściciele lasów zakładali swe stowarzyszenie, nie wiedzieli, że są ekologami. Po prostu chcieli mieć znowu bogate i zdrowe lasy w Zawoi. Teraz piszą projekty i starają się o kolejne dotacje, by utrzymać szkółkę. – Nie chwaląc się, co napiszemy, to się udaje – mówi prezes Smyrak. Jak się uda kolejny raz, to zadbają bardziej o skwerek edukacyjny i poprowadzą ścieżkę edukacyjną w pobliżu szkółki. 10 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 OTWÓRZCIE OGRODY Kto pomoże przenieść pianino na taras? Czy krzesła dojadą na czas? A jeśli nie? Gdzie ja posadzę ludzi? Na trawie? A jak nikt nie przyjdzie? A jak zacznie padać? Szkoda młodych artystów... MAGDA DOBRANOWSKA-WITTELS Takie myśli przebiegały przez głowę Marii Werner z podwarszawskiego Brwinowa, gdy – w pewną wrześniową niedzielę – razem ze rodziną i przyjaciółmi przygotowywała się na przyjęcie gości. Krzesła dojechały, pogoda dopisała, stary dom i ogród roztaczały urok, a licznie przybyła publiczność w dobrej atmosferze wysłuchała koncertu muzyki Beethovena w wykonaniu młodego pianisty, skrzypka i śpiewaczki. W ten sam weekend mieszkańcy Brwinowa mogli jeszcze wziąć udział m.in. w wykładzie na temat wpływów japońskich w projektowaniu ogrodów modernistycznych, który odbył się w ogrodzie pani Dobkowskiej, a w ogrodzie Willi Róż posłuchać, jak należy dbać o krzewy różane. W Podkowie Leśnej można było zobaczyć pokaz inkrustracji w drewnie i wziąć udział w warsztatach witrażu, malowania na ceramice i na jedwabiu. Jaśmina Strzelecka zaprosiła sąsiadów do swojego ogrodu na spotkanie z muzy- ką i poezją K.K. Baczyńskiego. Recytowała Joanna Jędryka. Był też turniej w bule i pokaz gry w krykieta – jednej z ulubionych rozrywek mieszkańców domu w podkowiańskich Stawiskach (obecnie muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów). A mieszkańcy Milanówka wzięli udział w śniadaniu filozoficznym m.in. z prof. Tadeuszem Gadaczem, prof. Joanną Tokarską-Bakir, Krzysztofem Zanussim. Było jeszcze wiele innych spotkań, koncertów, pokazów, plenerów malarskich, wycieczek do ogrodów i muzeów. Wymyślili je i zorganizowali mieszkań- urbanistyczny, architekturę (wiele przedwojennych willi) oraz zieleń miejską. – Podkowa to miasteczko bardzo urokliwe, ale też ze swoimi problemami – mówi Magda. Jeden z nich to „zamykanie” się mieszkańców, którzy odgradzają się od sąsiadów coraz wyższymi płotami i coraz większymi psami. Inny – to „sypialniany” charakter miasta. Podkowa jest postrzegana jako atrakcyjne miejsce do mieszkania, więc wiele osób przeprowadza się tu z Warszawy. Pracują jednak w stolicy. Nowe miejsce zamieszkania traktują jak sypialnię, niewiele wiedzą o jego historii i charakterze. Magda i Łukasz chcieli temu zaradzić. Otwarte Ogrody to powrót do idei tworzenia osiedli ludzkich według urbanistyczno-społecznego modelu miasta-ogrodu. cy tych trzech miejscowości dla swoich sąsiadów. Każdy dostawał do ręki grubą książeczkę z programem wszystkich imprez i mógł od rana do późnego wieczora z tym przewodnikiem zaplanować weekend. Między ogrodami i miasteczkami kursował nawet specjalny autobus. Amatorzy kulturalnych spotkań narzekali tylko, że wybór był zbyt trudny... Działo się to rok temu, we wrześniu, kiedy to w Brwinowie, Podkowie Leśnej i Milanówku odbywał się festiwal Otwarte Ogrody. Jak u angielskiej królowej Festiwal wymyślili Magda Prosińska i Łukasz Willmann, młodzi mieszkańcy i miłośnicy Podkowy Leśnej – miasta-ogrodu, położonego 25 km od Warszawy. Podkowa wpisana jest do rejestru zabytków ze względu na unikalny układ Znaleźć sposób, aby zachęcić Podkowian do wyjścia, zainteresowania się historią miasta i jego mieszkańców. Tym sposobem miało być otwarcie prywatnych ogrodów, z których Podkowa słynie, opowiedzenie o ich historii i zorganizowanie w nich imprez kulturalnych. – Gdy już to wymyśliliśmy, okazało się, że pomysł wcale nie jest nowy – mówi Magda. – Dowiedzieliśmy się, że od 1927 roku podobne imprezy, pod nazwą Otwartych Ogrodów, organizowane są w Wielkiej Brytanii. Tam tę ideę zapoczątkowała brytyjska królowa Aleksandra, która ufundowała wówczas National Gardens Scheme Charitable Trust. Chciała, aby w określone dni, szczególnie atrakcyjne i wypielęgnowane angielskie ogrody były otwierane dla publiczności. Pieniądze za wstęp miały być przekazywane na pomoc cho- gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 rym i potrzebującym. Dziś w samej tylko Anglii i Walii w programie bierze udział ponad 4 tys. ogrodów, które przyciągają ponad 2 mln odwiedzających. – Ale nam przyświecała nieco inna idea – zastrzega Magda Prosińska. – Nam chodziło o to, aby otworzyć i pokazać miejsca wartościowe. Niekoniecznie te najbardziej zadbane, bo wiele jest ogrodów i domów, które mają wspaniałą historię, ale właścicieli nie stać na kosztowne remonty, pomoc konserwatora czy architekta zieleni. Nie dbali o zadeptane kwiatki Ze swoim pomysłem zgłosili się do podkowiańskiego samorządu i organizacji pozarządowych. Zaczęli szukać pieniędzy i sojuszników. Blisko rok zajęło im pisanie wniosków, przekonywanie instytucji publicznych i firm, że warto się zaangażować, ustalanie programów, rozmowy z ludźmi. – Do pracy włączyły się chyba wszystkie nasze organizacje społeczne – mówi Ewa Domaradzka, przewodnicząca Związku Podkowian. – Inicjatywa spotkała się też z wielką przychylnością burmistrza. Bez tej współpracy „Ogrodów” by pewnie nie było. – Myślałam, że mieszkańcy będą się bali np. tego, że im goście zadepczą kwiatki. W ogóle nie było takich problemów. Zaczęli z nami współpracować ci najbardziej otwarci, którzy być może najmniej potrzebowali integracji, bo świetnie sobie do tej pory sami radzili. Ale za nimi poszli inni – wspomina Magda. W 2005 roku, podczas pierwszego festiwalu, w Podkowie Leśnej odbyło się około 50 różnorodnych imprez. Część w ogrodach, część w przestrzeniach publicznych. Mieszkańcy i goście z Warsza- TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA 11 wy brali udział w tematycznych wycieczkach, a podczas wydarzeń edukacyjnych poznawali historię miast-ogrodów. W 2006 roku Otwarte Ogrody odbywały się już nie tylko w Podkowie, ale także w Brwinowie i Milanówku. – Wiele wysiłku kosztowało, żeby doprowadzić do współpracy tych sąsiadujących ze sobą miejscowości i jeszcze zachować dobre relacje między nimi – przyznaje Magda, wspominając rowerowe podróże po trójkącie. Ale warto było. Udało się zorganizować blisko 100 imprez. Mieszkańcy wspominają je do dzisiaj. I zakasują rękawy przed następnym festiwalem. W tym roku do ich grona dołączą mieszkańcy Komorowa, Konstancina, a nawet warszawskiej dzielnicy Sadyba. – U nas też są piękne ogrody, chociaż oczywiście mniejsze niż w Podkowie – mówi Andrzej Łokaj z Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Miasto-Ogród Sadyba. Udział w Otwartych Ogrodach to dla niego przede wszystkim powrót do zapomnianej idei tworzenia osiedli ludzkich według urbanistyczno-społecznego modelu miasta-ogrodu. – Zrównoważony rozwój to wcale nie nowoczesny wymysł, o tym myślano już 100 lat temu. ta koncepcja zadziałała, w innych – z pewnymi trudnościami, ale wszędzie – w Milanówku, Brwinowie, Komorowie i Podkowie Leśnej trwają już przygotowania. Spotykają się inicjatorzy, rozmawiają z samorządowcami, zastanawiają się, co zrobić i skąd wziąć na to pieniądze. – W zeszłym roku wymyśliliśmy, jak sobie wyobrażamy Otwarte Ogrody w Milanówku, a potem chodziliśmy po znajomych i namawialiśmy, żeby się przyłączyli – opowiada Małgorzata Trębińska, prezes Fundacji Dzieciątka Jezus. – W tym roku już nie będziemy niczego narzucać. Chcemy, żeby mieszkańcy sami zgłaszali propozycje i od początku do końca brali odpowiedzialność za ich realizację. Wszystko w ich rękach Na razie na Sadybie impreza będzie skromna – otwarte zostaną ogrody przy jednej ze starych ulic, będzie można je obejrzeć z ekspertem konserwatora zabytków, wysłuchać opowieści mieszkańców o historii domów tam stojących, zobaczyć prace plastyczne lokalnych artystów. Będzie też plenerowy konkurs wiedzy o historii Sadyby i spacer po najładniejszych ogrodach przydomowych. Na ogrodzeniach domów i na parkanie lokalnego parku zawisną wielkoformatowe zdjęcia Sadyby z lat 20. i 30. Wszystko organizuje grono znajomych, własnymi środkami, własną pracą. Zielony pierścień wokół stolicy W organizację festiwalowych wydarzeń włączają się też lokalne samorządy, chociaż nie wszędzie z takim samym entuzjazmem. W Milanówku władze zadeklarowały m.in. wkład własny potrzebny do wniosków składanych przez organizatorów na dofinansowanie Otwartych Ogrodów. Aktywnie działa także Miejski Ośrodek Kultury. Tak zresztą dzieje się też w miejscowościach, gdzie Otwarte Ogrody mają już swoją tradycję. Magda – trochę z przyczyn praktycznych (nie była w stanie zapanować nad rozrastającą się imprezą), a trochę dla idei – postanowiła przekazać maksymalnie inicjatywę lokalnym samorządom i organizacjom. – Zajmuję się już „tylko” promocją i dbałością o całościowy wizerunek festiwalu. Reszta spoczywa w ich rękach – mówi. W niektórych miejscowościach Nieco inny model przyjęli organizatorzy w Brwinowie. – Mamy około 10 ogrodów, które otworzymy dla mieszkańców. Każdym z nich „opiekują się” brwinowskie stowarzyszenia, szkoły i indywidualni mieszkańcy: od poszukiwania ogrodu, poprzez zorganizowanie w nim programu, aż po zamknięcie – wyjaśnia Krystyna Nowicka z Towarzystwa Przyjaciół Brwinowa. Otwarte Ogrody rozrastają się merytorycznie. W tym roku festiwal poprzedzi konferencja „Dom, ogród, miasto. Styl życia na XXI wiek”, połączona z warsztatami na temat zrównoważonego rozwoju i ekologicznych metod utrzymywania domów. Poprowadzą je m.in. specjaliści z zagranicy. Rośnie też sława festiwalu. – Zgłaszają się do nas nowe podwarszawskie miejscowości zainteresowane tym wydarzeniem – mówi Magda, której marzy się otoczenie stolicy pierścieniem, współpracujących ze sobą, zielonych miast-ogrodów. 12 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 SĄSIEDZKIE PASIEKI Na początku zostałam poczęstowana herbatą „z tego, co w ogródku”. Były liście mięty, melisy, płatki nagietka, kwiat dziewanny, pysznogłówki… Do tego wielokwiatowy miód. Herbata była pyszna. I była dobrym wstępem do opowieści o tym, co się dzieje w Zakliczynie. ANNA DOBRANOWSKA Sześć lat temu Przedsiębiorstwo Pszczelarskie „Apipol-Kraków” poprowadziło w Zakliczynie (woj. małopolskie) trzymiesięczny kurs pszczelarstwa. Tak Stowarzyszenie Promocji i Rozwoju Gminy Zakliczyn próbowało odpowiedzieć na problem ukrytego bezrobocia i opuszczania wsi przez młodych ludzi. Po teorii przyszła kolej na praktykę. Dzięki dopłatom z SAPARD-u i poręczeniu kredytów przez „Apipol” powstało 16 pasiek. Kłokoczka miododajna – Ale rozwój pszczelarstwa to nie tylko same rodziny pszczele, ale także tzw. „pożytki pszczele” w terenie – tłumaczy Matylda Nowak ze Stowarzyszenia, adeptka kursów „Apipolu”. – Pszczoły muszą mieć z czego zbierać nektar od wiosny do późnego lata. Niestety, w okolicy ubywa drzew miododajnych (lipa, akacja, klon, czereśnia). Powód jest bardzo prosty: bieda, która zmusza do wycinki drzew np. na opał. Stowarzyszenie postanowiło i temu zaradzić. Projekt „Poczuć zapach macierzanki, lip, miodu…” zapewnił dotację z Fundacji Wspomagania Wsi na odpowiednie sadzonki. Dzięki pomocy Nadleśnictwa (obniżyło cenę), Ekolasu i Instytutu Pszczelarstwa w Puławach (bezpłatnie przysłali nasiona) Stowarzyszenie kupiło o wiele więcej roślin, niż zakładał ich plan. Młodzi pszczelarze sami wyszukiwali nieużytki, odłogi, gdzie mogliby sadzić i siać – byle pszczoły miały z czego zbierać nektar. – Znalazłam kłokoczkę rosnącą dziko, o której nikt nic nie wiedział. A to jest bardzo miododajny krzew. Podzieliliśmy ją i już się rozwija u pszczelarzy. Projekt ma jakieś ramy czasowe, ale wiadomo, że tu na miejscu będzie trwał i trwał. Bo pszczelarze sami sobie namnażają rośliny, zbierają nasiona, robią sadzonki – opowiada pani Matylda, która sama jest właścicielką pięknego i bogatego ogrodu. Zaczynali od 25 rodzin Dotacja pozwoliła też na zakup fachowej literatury, która została przekazana do biblioteki publicznej. W dalszym ciągu pszczelarzom pomaga Przedsiębiorstwo Pszczelarskie „Apipol-Kraków”, służąc pomocą merytoryczną. – A pszczelarze im więcej się uczą, tym więcej mają pytań – wyjaśnia z uśmiechem pani Matylda. – Na spotkaniach, to aż miło posłuchać ile mają pytań, ile doświadczeń wymieniają. Zaczynaliśmy od 25 rodzin pszczelich. Teraz poszczególni gospodarze mają po 70, 80 rodzin. Bardzo korzystnie się to rozwija – członkini SPiRGZ nie szczędzi słów pochwały. – Ci młodzi pszczelarze, to jedyna grupa na terenie gminy, która naprawdę pracuje wspólnie. Jeżdżą po sadzonki. Jeden z pszczelarzy jest stolarzem – robi na zamówienie dla pozostałych topiarki do wosku. Organizują się przy zakupie matek pszczelich. Młodzi pszczelarze, to jedyna grupa na terenie gminy, która naprawdę pracuje wspólnie. Jeżdżą po sadzonki. Jeden z pszczelarzy jest stolarzem – robi na zamówienie dla pozostałych topiarki do wosku. Organizują się przy zakupie matek pszczelich. Równy trawniczek to porażka Stowarzyszenie chce, by ogrody w gminie Zaliczyn coraz lepiej służyły pszczołom. Równy trawniczek z rzędami iglaków to dla nich porażka. Chcą by wróciły krzewy i drzewa kwitnące. Kolejny projekt „Tu nasze życie, gdzie piękno przyrody” uzyskał dofinansowanie z Ligi Ochrony Przyrody. 16 ogrodów (w tym 3 tworzone od podstaw) wzbogaciły się m.in. o stare odmiany jabłoni, wiśni, czereśni, śliwek, grusz. Do tego dochodzą jeszcze nasiona kwiatów m.in. lebiodki, kocimiętki, malwy ogrodowej, macierzanki, smagliczki, głowienki, rezedy, pysznogłówki. Z projektu skorzystały nie tylko ogrody przydomowe pszczelarzy, ale także gospodarstwa agroturystyczne i ekologiczne. Znowu udało się uzyskać więcej niż zakładał plan. Tym razem dzięki pomocy Fundacji Domy Wspólnoty „Chleb życia”. – Realizowanie takich projektów jakoś łączy ludzi, konsoliduje – podsumowuje Matylda Nowak. – Normalnie każdy chodzi własną ścieżką, nie ma takiego wspólnego życia we wsi. A projekty to zmieniają. Teraz, w tych 16 ogródkach odbywają się spotkania sąsiadów, znajomych. gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA 13 KOBIETY Z JANOWA W Janowie kobiety postawiły na nogi lokalną społeczność. Dzięki nim we wsi odbywają się przedstawienia, festyny, bale integracyjne, ożyły dawne tradycje i zwyczaje. DAREK MÓL Janowo to jedna z najbiedniejszych wsi w województwie warmińsko-mazurskim. Bezrobocie i samotność zamknęły w domach wiele starszych mieszkanek. Panie uciekały w świat telenowel, by zapomnieć o szarej rzeczywistości i własnych problemach. Małgorzata Słomkowska ze Stowarzyszenia Ziemi Janowskiej wraz z Janiną Sadowską, przewodniczącą Związku Rencistów i Emerytów, postanowiły to zmienić. Można cieszyć się życiem Panie chodziły na siłownię, grały w siatkówkę, przekonały się nawet do aerobiku, którego zalety doceniło również kilka najstarszych uczestniczek spotkań. Spotykały się też z fryzjerką i kosmetyczką, które zdradziły im tajniki pięknego wyglądu i nauczyły robić maseczki prostymi, domowymi sposobami. Miejscowa pielęgniarka opowiedziała o dietach oraz zdrowym odżywianiu. Starsze uczestniczki nauczyły się obsłu- Kobietom z Janowa wystarczyło pół roku, by uwierzyć, że są atrakcyjne, mądre i potrafią zrobić wiele wspaniałych rzeczy dla siebie i lokalnej społeczności. – Chciałyśmy, żeby te kobiety wyszły z domów, żeby zobaczyły, że są piękne, mądre, kreatywne, że świetnie sobie poradzą w każdej trudnej sytuacji życiowej i że mogą się rozwijać. I żeby zobaczyły, że bogactwem Janowa jest bogata kultura – mówi Małgorzata Słodkowska. To ona wymyśliła projekt „Most kobiet”, który otrzymał wsparcie z programu „Działaj Lokalnie”. – Zorganizowaliśmy zajęcia rekreacyjno-sportowe, kulinarne, kabaretowo-literackie, kosmetyczne – opowiada pani Małgorzata. Warsztaty ruszyły w styczniu 2005 roku i odbywały się w janowskim Gminnym Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji. Mieszkańcy Janowa chwalili pomysł, choć niektórym wydał się ona zbyt śmiały i wydumany. Do starszych pań dołączyło też kilka młodych. Grupa prawie 50 kobiet w wieku od 25 do 70 lat wzięła się ostro do pracy i udowodniła niedowiarkom, że „Most kobiet” to ważna rzecz. A każde słowo krytyki dodawało im sił do działania. giwać komputer i internet. Umiejętność ta pomaga im w wyszukiwaniu w sieci ciekawostek, przydatnych na spotkaniach. Podczas zajęć kabaretowo-literackich, Maria Tyburska przygotowała skecz pt. „Fajtłapa”. Premiera odbyła się w Dniu Kobiet. Uczestniczki warsztatów same zaczęły też komponować piosenki i pisać do nich teksty. Założyły zespół Janowianki. Sporym zainteresowaniem cieszyły się spotkania kulinarne. Panie wymieniały się doświadczeniami, wspólnie gotowały, wymyślały nowe potrawy. Myślą nawet o wydaniu książki z regionalnymi przepisami. „Most kobiet” zakończył się festynem świętojańskim. Przygotowały go uczestniczki warsztatów i spotkań. – Mieszkańcy byli zachwyceni. Zobaczyli, jak bardzo zmieniły się te panie, którym wystarczyło pół roku, by uwierzyć, że są atrakcyjne, mądre i potrafią zrobić wiele wspaniałych rzeczy dla siebie i lokalnej społeczności – twierdzi Małgorza- Jeden z bali integracyjnych przygotowanych przez panie z Koła Aktywnych Kobiet. ta Słomkowska. – Ale najważniejsze, że powstało Koło Aktywnych Kobiet. Nie potrafią siedzieć bezczynnie Koło, pod wodzą Janiny Sadowskiej, dba o życie kulturalne w gminie. Żadna impreza w okolicy nie może się odbyć bez Aktywnych Kobiet. To one organizują seminaria dyskusyjne, wianki, dożynki, bale integracyjne. Nie tylko dla mieszkańców Janowa, ale i dla całego powiatu. Panie z Koła zostały nawet zaproszone na II Spotkania Mistrzów Małych Ojczyzn do Warszawy, gdzie z dumą zaprezentowały utwory zespołu Janowianki i opowiadały o swojej wsi. Kiedy zadzwoniłem do Urzędu Gminy Janowo, młoda urzędniczka nie mogła się nachwalić pań z Koła. – Pani Janina wciąż gdzieś biega, coś załatwia i wymyśla – usłyszałem. – Koło zintegrowało różne pokolenia janowskich kobiet – wyjaśnia Małgorzata Słomkowska. – Ponad 20 pań w wieku od 40 do 70 lat spotyka się w każdy czwartek. Dzięki nim Janowo odżyło. Projekt „Most kobiet” był dla mieszkanek Janowa impulsem do wyjścia z domów. Teraz nie potrafią już siedzieć bezczynnie. – Jak się na nie patrzy, to serce rośnie. Nie wyobrażam sobie pracy i działalności Ośrodka Kultury bez moich pań z Koła Aktywnych Kobiet. Zawsze mogę na nie liczyć i na każdym kroku czuję ich wielkie wsparcie – uśmiecha się Małgorzata Słomkowska. 14 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIAN A gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 SPOŁECZNOŚCI DLA SPOŁECZNIKÓW Pojawienie się nowego medium zmusza do nauki zarówno duże organizacje, jak i małe – szanse są wtedy wyrównane. Serwisy społecznościowe sprawiają, że przed wszystkimi organizacjami, które zmierzają do zmian angażując ludzi, rysują się nowe możliwości. WOJCIECH MAKOWSKI Serwisy społecznościowe są jednym z filarów Web 2.0 – części internetu, którą budują użytkownicy, a twórcy stron dostarczają im do tego tylko „narzędzia”. Serwisy składają się głównie z tego, co użytkownicy chcą powiedzieć sami o sobie oraz z map połączeń między nimi. Jak zaistnieć w społeczności? Najpierw rejestrujesz się w sieci (do niektórych musisz być zaproszony przez kogoś, kto już tam jest) i dostajesz swoją własną stronę. To twój profil. Będzie go widział każdy, kto cię znajdzie. Pokazuje twoje zdjęcie, imię, wiek i kilka osobistych informacji. Możesz zrobić listę zainteresowań, ulubionych filmów czy muzyków, a także dołączyć blog, więcej zdjęć, a nawet filmy. Inni użytkownicy, jeżeli spodoba im się Twój profil albo wypowiedzi na forach, mogą poprosić, abyście zostali przyjaciółmi. Jeżeli to zaakceptujesz, ich zdjęcia również pojawią się na Twojej stronie. Klasyczne serwisy społecznościowe to amerykańskie Facebook (ponad 25 mln użytkowników) i muzyczny Myspace (116 mln użytkowników). Specyficznym serwisem jest LinkedIn, skupiony na karierze zawodowej, bez zdjęć – ma 11 mln użytkowników. W Polsce Grono.net ma 1.3 mln użytkowników. Serwisów społecznościowych jest wiele, dużo stron stara się wprowadzić „społecznościowe” funkcje. Większość użytkowników ma konta na więcej niż jednym serwisie. W październiku 2006 Financial Times oszacował liczbę korzystających z serwisów społecznościowych na 250 mln. Użytkownicy serwisów społecznościowych porzucają bierne role czytelników i widzów. Oczekują, że sami będą częścią rozwiązania jakiegoś problemu. Na ogół są dość cyniczni, tak więc aby namówić ich na działanie społeczne lub wsparcie finansowe, należy jasno pokazywać, co już udało się zmienić. Potencjałem organizacji do wykorzystania w sieciach są historie, które mają do opowiedzenia – czy to o walce o ścieżki rowerowe, czy o równość kobiet i mężczyzn. Opowiadając je, tworzymy zaufanie, które nie zawsze bezpośrednio prowadzi do efektu fundraisingowego, ale zaprocentuje w przyszłości. Zatrudnię dyrektora ds. szumu Duże organizacje pozarządowe zaczęły używać narzędzi społecznościowych, aby odświeżyć tradycyjną tematykę. Niektóre sporo w to zainwestowały. Greenpeace w swojej kampanii na rzecz wielorybów stworzył stronę, na której internauci sami proponowali, jak ratować wieloryby i sami te pomysły realizowali, oceniali i komentowali (http://whales.greenpeace.org). Pojawiły się tysiące wpisów, długie listy zdjęć aktywistów trzymających w rękach petycje do rządu Grecji, amatorskie filmy o polowaniu na wieloryby. Amnesty International użyła najnowszych narzędzi do swojej najstarszej kampanii w obronie więźniów sumienia. Stworzyła serwis irrepressible.info, pozwalający internautom wklejać na swoje blogi fragmenty tekstów, które zostały usunięte z internetu, a ich autorzy uwięzieni. gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 W Polsce AI wykorzystała narzędzia Web 2.0 podczas ostatniego Maratonu Pisania Listów. Blog działający podczas akcji (www.maratonamnesty.blox.pl) został stopniowo zdominowany przez materiały samych uczestników (pocztówki do więźniów sumienia, własne tłumaczenia nowych „Pilnych Akcji”, będących podstawą pisania listów, relacje z oddolnie organizowanych wydarzeń). Holenderski oddział WWF stworzył zwierzętom, które chce chronić przed wyginięciem, profile w serwisach randkowych i społecznościowych. Jaguar Leonard80 (nieco otyły) w serwisie Mundo (holenderski odpowiednik sympati. pl) szuka przyjaciół, którzy lubią kontakt z naturą. Niestety, niektórym dużym organizacjom brakuje albo wiary w możliwości nowych mediów, albo pomysłu, jak je wykorzystać. Na ich stronach często nie ma żadnych możliwości „uczestniczenia”. Gdy klikniemy „Jak możesz pomóc” na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej [PAH], pojawią się opcje: „wpłać kartą”, „wpłać przelewem”, „wpłać w biurze PAH”. Nie można nic ZROBIĆ dla PAH-u. – Nawet jeśli naszym celem jest zebranie pieniędzy, warto dać też inne opcje do wyboru, aby uwiarygodnić swój przekaz – mówi Paweł Próchenko z Fundacji Komunikacji Społecznej. Również na stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, żeby coś zrobić, trzeba wypełnić, wydrukować i wysłać. W internecie można tylko obejrzeć, co udało się zdziałać Orkiestrze, ale nie być częścią tej zmiany. Nowa, czy większa? Organizacje czasami wykorzystują istniejące, duże społeczności internetowe, a czasami tworzą własne. Za tworzeniem własnych systemów przemawia to, że największe społeczności zostały już wykupione przez koncerny komunikacyjne, które mają na sumieniu różne przewinienia (np. Google, obecny właściciel YouTube, zgadzał się na cenzurowanie swojej wyszukiwarki w Chinach). Ponadto, coraz więcej mówi się o tym, że przez koncentrację użytkowników na stronach administrowanych przez korporacje, kurczy się przestrzeń obowiązywania wolności słowa jako prawa człowieka, a powiększa obszar, gdzie rządzą TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA Jak przygotować akcję opartą na sieciach społecznych – radzą Steve Bridger i Steve MacLaughin • Na początku nie myśl o narzędziach – zacznij od celu, przekazu, strategii. Jeżeli wydadzą się odpowiednie, zacznij działać. • Główny przekaz musi być prosty (np. „Make poverty history”). • Zrozum, że ludzie lubią tworzyć coś, co zobaczy wielu, a duże zaangażowanie może oznaczać dostęp do talentów wysokiej klasy. • Połącz rozproszonych zwolenników w sieć ambasadorów Twojej sprawy. • Uświadom im, że ich wysiłki mają fundamentalne znaczenie dla osiągnięcia celu. • Wspieraj ich radami. • Zapewnij, aby Twoja komunikacja w sieci jasno pokazywała, kim jesteś, jaka jest Twoja misja, dlaczego jest ważna, jak inni mogą się włączyć i co mogą zrobić. Uważaj – nie pozwól, by coś z tego zgubiło się przez zbytnią koncentrację na samym medium. regulaminy swobodnie określane przez właścicieli stron. Trzeba jednak pamiętać, że serwisy tworzone od podstaw mają mniejszą oglądalność niż te największe (co jednak nie musi przekładać się na mały efekt). Serwis budowany od podstaw – Change.org Jak wynika z nazwy, celem tego serwisu jest gromadzenie ludzi, aby dokonywać zmian. Internauci wpisują sprawy, dla których chcieliby działać (np. „zakończyć walki w Darfurze” czy „chronić bioróżnorodność”). Inne osoby zainteresowane tą samą zmianą dołączają do grup. Wymieniają się pomysłami na działania oraz rekomendują sobie organizacje, które zajmują się interesującymi ich problemami i zbierają na nie fundusze. Wykorzystanie istniejących sieci Tworzenie osobnej sieci do każdego fragmentu życia on-line jest krytykowane, bo wtedy użytkownicy muszą od nowa tworzyć swoje profile, a nie wszystkim się chce. Stąd pojawiły się próby nadania wiodącym sieciom dodatkowych, pozarządowych funkcji. I tak Facebook uruchomił „Causes on Facebook” – każdy użytkownik może tworzyć grupy, które nie tylko dyskutują, ale też zbiera- 15 ją pieniądze na – w zasadzie dowolny – dobroczynny cel. Również LinkedIn uruchomił funkcję dobroczynną „LinkedIn for Good” (linkedin.com/good) – można wstawić sobie do profilu logo wybranej organizacji i ją wesprzeć. Sama możliwość przeglądania zainteresowań tysięcy ludzi, którzy podają również miejsce zamieszkania, może być bardzo użyteczna dla organizacji. Wiele grup ekologicznych czy politycznych na amerykańskich campusach powstało, przenosząc do świata rzeczywistego dyskusje z Facebooka. Internauci lubią tworzyć Jest wiele badań sieci społecznościowych, które jednak – z racji dynamicznego charakteru zjawiska oraz rozproszenia użytkowników po świecie i serwisach – nigdy nie są całościowe. Ale kilka tendencji da się zauważyć: Po pierwsze, zdecydowanie przeważają w nich nastolatki i studenci. Po drugie, choć przy setkach „przyjaciół” trudno oczekiwać stałych związków ze wszystkimi, w społecznościach takie związki istnieją – według jednego z badań użytkownicy utrzymują kontakt średnio z 4,6 osoby ze swojej sieci kontaktów, a spotykają w rzeczywistości z 1,6 osoby, którą poznały w wirtualnym świecie. Społeczności będą się rozwijać, bo internauci lubią tworzyć, a nie tylko oglądać. Maciej Lasoń z agencji PR Edelman Polska prognozuje: – Obstawiam bardzo duży wzrost społeczności. Właściwie wszyscy młodzi ludzie już w nich są – grono.net święci niesamowite triumfy, reszta też nieźle się rozwija. Teraz powoli wchodzić do sieci będą starsze roczniki. Dla organizacji pozarządowych sieci to przede wszystkim możliwość bardzo szybkiego i taniego dotarcia do szerokiej grupy. Zaawansowani użytkownicy mają na gronie 300 – 500 kontaktów, więc przekonanie kilkunastu takich wpływowych do jakiejś akcji zaowocuje tym, że informacja bardzo szybko rozejdzie się do kilku tysięcy ludzi. WOJCIECH MAKOWSKI – koordynator kampanii w polskiej sekcji Amnesty International. 16 TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIA N A gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 UCZTA FOTOGRAFICZNA Łódź, miasto kojarzone głównie ze sztuką filmową, raz do roku zamienia się w europejską stolicę fotografii. JOANNA KOZERA W 2002 roku w Łodzi powstała Fundacja Edukacji Wizualnej. Organizacja jest wynikiem szczególnych zainteresowań grupy łódzkich entuzjastów fotografii i socjologii, związanych z Instytutem Socjologii Kultury Uniwersytetu Łódzkiego. Założyciele Fundacji chcieli zwrócić uwagę na wizualne aspekty nauk społecznych. Ich zdaniem istnieją ścisłe powiązania pomiędzy socjologią i fotografią. Uważają, że fotografia, jako technika wizualna i dziedzina sztuki, może w wyjątkowy sposób opisywać rzeczywistość. Osoby działające w Fundacji zajmują się współczesną fotografią również od strony naukowej – próbują wyjaśniać i opisywać to zjawisko. Jednak głównym celem działań Fundacji jest organizowanie przedsięwzięć artystycznych, promujących fotografię jako dziedzinę sztuki, edukujących, a także integrujących polskie i międzynarodowe środowiska fotograficzne. Poczuć atmosferę Jednym z najważniejszym projektów Fundacji, a zarazem jedną z największych imprez fotograficznych w kraju, jest Fotofestiwal – Międzynarodowy Festiwal Fotografii, organizowany w Łodzi, pod koniec maja, już od sześciu lat. Fotofestiwal przyciąga rzesze miłośników sztuki fotograficznej: artystów, amatorów i osoby, które chcą po prostu poczuć atmosferę tego wydarzenia. Festiwal zmienia się z roku na rok. Za każdym razem organizatorzy proponują nowe elementy i prezentacje. Oprócz zwiedzania kilkudziesięciu wystaw fotograficznych, które odbywają się w daw- nych halach fabrycznych, muzeach, galeriach, kawiarniach i na placach, goście Fotofestiwalu mogą brać udział także w warsztatach, wykładach, przeglądach portfolio, promocjach książek, spotkaniach autorskich, konkursach, pokazach filmów i slajdów. W 2007 roku podczas festiwalu odbyła się również konferencja kuratorów i dyrektorów festiwali fotograficznych z całego świata oraz aukcja fotograficzna. Swoje prace wystawili na niej zarówno młodzi artyści, jak i uznani fotograficy, wśród nich: Wojtek Wieteska, Tomasz Tomaszewski, Marian Schmidt, Izabela Jaroszewska. Ceny wywoławcze ich prac zaczynały się od 1 600 zł. Festiwal jest międzynarodowy i widać to wyraźnie. Organizatorzy współpracują z największymi festiwalami fotograficznymi w Europie. To pozwala spojrzeć szerzej na to, co dzieje się we współczesnej fotografii. Wizyta na łódzkiej imprezie daje możliwość przyjrzenia się wielu obecnym w fotografii trendom i nurtom oraz odkrycia zjawisk, charakterystycznych dla twórczości danego kraju. Bardzo nam zależy na tej imprezie Mimo krótkiej historii – zarówno Fotofestiwal, jak i Fundacja zdobyli renomę gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 i prestiż. Do organizacji włączają się m.in. Urząd Miasta Łodzi, Urząd Marszałkowski w Łodzi, finansując festiwal oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, obejmując nad imprezą patronat honorowy. W strategii promocji miasta Łodzi, film i fotografia są na pierwszym miejscu. – W maju, kiedy odbywa się Fotofestiwal, w Łodzi zwiększa się ruch turystyczny. Przyjeżdżają do nas przedstawiciele środowisk fotograficznych z całego świata. Bardzo nam zależy na tej imprezie, dlatego rozszerzamy współpracę z Fundacją – mówi Bogna Witkowska z Oddziału Promocji Miasta. TEMAT NUMERU: TU ZASZŁA ZMIANA i instytucji kulturalno-artystycznych, jak np.: Łódź Art Center, Centrum Sztuki Patio, Łódzki Dom Kultury, Muzeum Kinematografii, Fabryka Sztuki, centra kultury zagranicznej, a także Manufaktura, od niedawna handlowo-rozrywkowe centrum Łodzi. Organizatorzy co roku skutecznie namawiają do współpracy także liczne firmy prywatne, media (łącznie około 30 tytułów, rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych w ciągu 6 edycji) i szkoły artystyczne. – Większość firm współpracuje z nami na zasadzie barteru, nie jest więc to dla nich bardzo obciążające. Mamy sta- Od pierwszej edycji, jak tylko zobaczyłam tych młodych ludzi, wiedziałam, że to jest to. Wiedziałam, że to musi wypalić. Są prężni, festiwal się rozrasta. Trzeba się cieszyć, że to się dzieje w Łodzi. – Jestem fanką tego festiwalu – dodaje Barbara Szymczak-Maciejewska, która zajmuje się festiwalami, imprezami i przeglądami w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Łodzi. – Uwielbiam fotografię. Od pierwszej edycji, jak tylko zobaczyłam tych młodych ludzi, wiedziałam, że to jest to. Wiedziałam, że to musi wypalić. Są prężni, festiwal się rozrasta. Trzeba się cieszyć, że to się dzieje w Łodzi. Partnerami Fundacji Edukacji Wizualnej jest także wiele łódzkich organizacji łe grono partnerów, którzy cieszą się z tej współpracy, ale także wciąż namawiamy nowe firmy do angażowania się w przygotowania. Fundacja jest znana w świecie kultury, ale instytucje spoza branży trzeba wciąż na nowo przekonywać – mówi Łukasz Zbieranowski, rzecznik prasowy Fotofestiwalu. Wolontariusze-pasjonaci Festiwal szybko nabrał rozpędu. Co roku duży wkład w przygotowania i przebieg imprez wnoszą wolontariusze. 17 – Najfajniejsza jest możliwość poznania ciekawych ludzi – mówi jedna z wolontariuszek. – Mieszkam pod Łodzią i już drugi raz pomagam w organizacji festiwalu. Ostatnim razem byli tu artyści z różnych krajów, z którymi razem zawieszaliśmy wystawy. Część z wolontariuszy interesuje się fotografią biernie – są po prostu widzami. Innych przyciąga bliskość fotograficznego świata, lubią nie tylko oglądać zdjęcia, ale także je robić lub pomagać w ich powstaniu, jak mówią „otarli się nawet o zawodowe pozowanie”. Trzon zespołu przygotowującego imprezę jest stały, ale co roku dołączają nowe osoby, głównie wolontariusze, studenci. Są pasjonatami fotografii, choć z wykształcenia to zazwyczaj socjolodzy, psycholodzy, poloniści. – Wszyscy uczyli się czegoś od podstaw – komentuje Łukasz Zbieranowski. Fotofestiwal odwiedzają oczywiście w większości osoby interesujące się w różnym stopniu fotografią, studenci i wykładowcy szkół artystycznych, pracownicy instytucji kulturalnych. Jednak bogactwo festiwalowej oferty trafia także do „zwykłych” mieszkańców Łodzi, przechodniów. Wielu uczestników – już na stale rezerwuje sobie czas pod koniec maja na wizytę w tym mieście. Bo zawsze na festiwalu jest coś nowego. Tym razem również mówili, że będą tu za rok. 18 KOLEKC JA CIEKAWYCH INICJATYW gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 NIEBO JEST WSPÓLNE W Sopotni Wielkiej (woj. śląskie) uczniowie, po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego, zwykli biegać do pobliskiego Klubu Astronomicznego. MARTA BRZEZIŃSKA-HUBERT Paweł (15 lat): Już od dwóch lat jestem zafascynowany astronomią. Najbardziej meteorami, księżycem, gwiazdozbiorami. Każdą wolną chwilę spędzam w Klubie Astronomicznym. Dziś wieczorem też się tam wybieram, kiedy skończę pomagać rodzicom. Sebastian (15 lat): Ogromnie podobał mi się tygodniowy obóz zorganizowany w Sopotni. Ja byłem w lipcu, ale był też drugi w sierpniu. Obserwowaliśmy niebo, mieliśmy różne ciekawe zabawy, takie jak „poszukiwanie meteorytów”. Wykrywaczem metali szukaliśmy zakopanych w ziemi wieczek od słoików. Łukasz (15 lat): Najbardziej lubię mgławice. Mieszkam dosyć daleko od Sopotni, więc w wakacje rzadko tu bywałem. Teraz, z nadejściem szkoły, będzie mi łatwiej częściej zaglądać do Klubu. Piotr Nawałkowski (23 lata, koordynator projektu): Obóz miał zintegrować młodzież, która tutaj mieszka i tę, która przyjechała na obserwacje z całej Polski. Organizowaliśmy konkursy wiedzy, prowadzenia obserwacji, rozmaite gry. Łukasz (14 lat): W dzień możemy oglądać na przykład plamy na Słońcu. Powierzchnia Słońca ma temperaturę ponad 5 800 stopni Celsjusza, a plamy tworzą się tam, gdzie temperatura jest niższa – ok. 4 500 stopni. Krzysztof Dwornik (24 lata, grupa inicjatywna): Mieszkam w Katowicach. Chciałem studiować astronomię, ale ze względów finansowych wybrałem to, co mam na miejscu, czyli fizy- kę. Bardzo często przyjeżdżam tu na obserwacje, wycieczki. To pomaga mi w rozwijaniu mojej pasji. Współpraca ze Słowacją ogromnie wzbogaca naszą działalność. Najbardziej podobają mi się ludzie. Gdy się wspólnie obserwuje niebo jest o wiele ciekawiej, niż gdy jestem sam. Choćby dlatego, że jak się rozmawia, to się nie zasypia. Poza tym miło wspólnie leżeć pod rozgwieżdżonym niebem... Inicjatorzy projektu uważają, że niebo jest wspólne dla wszystkich Europejczyków – to element łączący wszystkie kultury. Choć inne są godziny wschodu i zachodu, widać je z każdego miejsca w Europie. W Sopotni Wielkiej nadzwyczaj dobrze, ponieważ w pobliżu nie ma większych miast. A do tego, dzięki umowie z gminą, na czas obserwacji latarnie publiczne w całej miejscowości są wyłączane. Astrotrans Piotr: W 2002 roku Beskidzki Klub Astronomiczny POLARIS zorganizował cztery obozy naukowe i obserwacyjne oraz cykl innych zajęć dydaktycznych, w które czynnie włączyła się młodzież z grupy Jeleśnia. Sukces tamtego projektu sprawił, że pomyśleliśmy o współpracy międzynarodowej. Po szkoleniu Narodowej Agencji Młodzież nabraliśmy nie tylko odwagi, ale także zdobyliśmy wiedzę potrzebną do złożenia wniosku. Chcieliśmy wykorzystać jako atut lokalizację Sopotni Wielkiej (położonej tylko kilkanaście kilometrów od granicy ze Słowacją) i właśnie wśród południowych sąsiadów szukaliśmy grupy o podobnych do naszych zainteresowaniach. Po wielu miesiącach bezskutecznych poszukiwań zgłosili się do nas miłośnicy astronomii z Kysuckiego Nowego Miasta. Krzysztof: Międzynarodowym językiem astronomii jest łacina. Wiele nazw łacińskich jest powszechnie zna- KOLEKCJA CIEKAWYCH INICJATYW gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 nych wszystkim astronomom, nawet tym początkującym. Jest to ważne przy pokonywaniu barier językowych. Z kolei podobieństwo słowackiego i polskiego jest dużym plusem w komunikowaniu się młodzieży, która nie zna języków obcych. Przełamują pierwsze obawy i nabierają motywacji do dalszej nauki. Mobilne obserwatorium Obserwacja nr 466 Data: 12 – 13.08.2005 M/O – 3 Obserwatorzy: Ł. Mikuć 04h M/ME-20O Poprawki w rekordzie klubowym w liczbie odnotowanych meteorów na jednego obserwatora dokonał Ł. Mikuć. Tym rekordem kończymy sesję meteorową. Pogoda była wyśmienita, wiele meteorów, mimo że sesja prowadzona była dzień po maksimum perseidów. Piotr: Udało się nam uzyskać dodatkowy wkład finansowy od różnych fundacji (np.: Pro Bono Poloniae), dzięki czemu mogliśmy skonstruować nasz transgraniczny samochód astronomiczny. Jego rdzeniem jest 25 centymetrowy teleskop. Gdy zdejmiemy nadbudowę i na wieży zamontujemy teleskop, to można bezpośrednio z pokładu prowadzić obserwacje. Robimy zdjęcia obiektom kosmicznym przy użyciu aparatu cyfrowego z dużym zoomem, który przystawiamy do teleskopu. Na górze pojazdu znajduje się stacja bolidowa. Dzięki niej można fotograficznie obserwować meteory (spadające gwiazdy). Z tyłu mamy mobilną stację meteorologiczną z przenośnym komputerem. Najlepiej prowadzi się obserwacje od północy do czwartej rano. Brała w nich udział młodzież w wieku od 9 do 25 lat. Rodzice tych najmłodszych astronomów zazwyczaj chętnie zgadzali się na podniebne, nocne przygody swoich pociech. Na obserwacje jeździliśmy mobilnym obserwatorium na pobliskie otwarte polany. Jednorazowo niebo obserwowało 10 – 25 osób. Latem leżeliśmy na łóżkach polowych, które transportowaliśmy na przyczepie. Na zakończenie projektu wraz z Planetarium i Obserwatorium 19 Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika w Chorzowie zorganizowaliśmy I Kongres Organizacji Astronomicznych, którego celem była popularyzacja astronomii w społeczeństwie. Gwiezdne makao Obserwacja nr 476 Data: 25 – 26.08 M/O – 6 Obserwatorzy: J. Thanm, A. Adamczyk, M. Wysocki 00h 43 M/0-7 Obserwujemy obecnie nieformalny gwiazdozbiór „Wieszaka” w konstelacji Liska. M. Wysocki zaobserwował galaktykę M-49 oraz NGC 4365, obydwie w Pannie. W Klubie Astronomicznym na ścianie wisi mapa Księżyca w skali 1:5000 000 (pokazująca jego ciemną i jasną stronę), mapy gwiazd, planet i północnej półkuli nieba. Można zobaczyć zdjęcia z obserwacji, wycieczek, z prezentacji. Jest też ogromna układanka „Mapa nieba ziemskiego ze starożytnymi wizerunkami gwiazdozbiorów” oraz „Planisfera fluorescencyjna nieba ziemskiego” (1000 elementów).W gablotkach kawałki różnych rodzajów meteorytów: prądyt, mezosyberyt, oktaedryt. Na jednym ze stołów wystawa dotychczasowych badań polsko-słowackich ilustrowana fotografiami. Oto niektóre tytuły: Šlanska noc – skupina účastnikov počas astronomickeho pozorovania (Śląska noc – grupa obserwatorów podczas sesji astronomicznej), Stopy hviezd (Ślady gwiazd), Uplné zatmene Mesiaca v roku 2004 (Całkowite zaćmienie Księżyca w 2004 r.). Piotr: Obraz nieba zmienia się w ciągu roku – można obserwować inne planety i obiekty kosmiczne. Zimą, gdy jest tu nawet do 2 m śniegu, obserwacje są niemożliwe. Wtedy spotykamy się na zajęciach, przeprowadzamy konkursy (co miesiąc nowy), a w każdy ostatni wtorek miesiąca organizujemy wykłady w szkole, na które zapraszamy astronomów z Planetarium Śląskiego lub innych ciekawych ludzi. Staramy się zmieniać i urozmaicać program, żeby młodzi ludzie się nie znużyli i żeby nie stracili zainteresowania.. Krzysztof: Dzięki obserwacjom w terenie poznajemy lepiej otaczający nas krajobraz. Bo często mieszkamy kilkanaście kilometrów od miejsc, których wcale nie znamy. Paweł: Jeśli pada, to gramy w „astro-makao”. Mamy talię kart, w której zamiast figur są planety. Słowacy pokazali nam też „Gwiezdne Memory”. Anemorumbometr Za Klubem znajduje się stacja meteorologiczna z prawdziwego zdarzenia. Czy Astronomowie powinni znać się na przewidywaniu pogody? Piotr: Tu jest termometr glebowy, trochę nam teraz paruje, bo jest duża wilgotność. Czujnik glebowy jest wyjątkowo ważny dla rolnictwa – pokazuje czy można już sadzić. Oto termometr rtęciowy – bardzo dokładny. A to aneborumbometr, czyli...wiatromierz. Ten grzybek to termohydrometr. Dla naszych obserwacji znajomość warunków meteorologicznych jest szalenie ważna. Staramy się teraz o oficjalne uznanie tej stacji meteorologicznej. Dzięki temu nasza młodzież miałaby okazję zatrudnić się tutaj i prowadzić badania. Projekt: „Poznajmy się przez gwiazdy” Organizacja: Beskidzki Klub Astronomiczny POLARIS z Sopotni Wielkiej Termin: luty – wrzesień 2005 Dofinansowanie: Narodowa Agencja Programu „Młodzież”. Dziękujemy Narodowej Agencji Programu „Młodzież w Działaniu” za udostępnienie tekstu i zdjęć. 20 W WOLNEJ CHWILI gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 ŻENUA FAŁSZUJĄCYCH ŻON Zadebiutowały w klubie Le Madame. Opinie po koncercie były entuzjastyczne: „totalna żenada”, „szczyt żenady”, „naprawdę porażka”, „zbłaźniłyście się kompletnie”. Ladies and Gentelmen – wywiad exclusive z Anną „Che” Czerwińską, menedżerką zespołu „Fałszujące Żony”. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA BOROWSKA Fałszujące Żony – co to za wytwór popkultury? To zespół, w którym się nie śpiewa, tylko fałszuje. Ja i kilka moich koleżanek jesteśmy żonami facetów, którzy profesjonalnie zajmują się muzyką. Odkąd pamiętam oni zawsze byli tacy profesjonalni: to przełączanie kabli, to kręcenie pokrętłami na milionach mikserów, wzmacniaczy i gadanie o programach muzycznych. A my zawsze obok, pod sceną. Ile można? Na imprezach nawet nie mogłyśmy pośpiewać. Mówili: „dziewczyny, nie śpiewajcie, nie możemy was słuchać”. Zespół powstał w opozycji do takich postaw. Mamy do tego całą ideologię – jak się wzbudza poczucie żenady w ludziach i na czym w ogóle polega żenada. Tyle celebrities nie potrafi śpiewać, a robią wielkie show: Mandaryna, Frytka, premier, uczestnicy programu „Jak oni śpiewają?”. Dlaczego nie my? My przy tym jesteśmy uczciwe, bo nie staramy się wszystkim wmówić, że potrafimy. W zespole są bardzo różne dziewczyny nieumiejące śpiewać, spontanicznie fałszujące różne piosenki a capella. Wiele osób chce się zapisać. Wyobrażam sobie. Ja na przykład bardzo bym chciała. W sumie mogłybyście mieć chór. Tylko, że ciężko byłoby mi wówczas nad tym zapanować. Umówienie dziewczyn na próbę jest jakimś koszmarem. Czym się zajmują mężowie? Mężowie są didżejami, bardzo poważnymi producentami dźwięku, teraz dwóch ma swoje studio nagrań. Byłam przekonana, że jak wyremontują studio, to wreszcie będziemy robić próby w wyciszonym pomieszczeniu. I co? Nie chcą nas wpuścić. Dlaczego? Nie wiem. Myślą, że coś zepsujemy. I uważają, że nasze występy to „żenua”. A co macie w repertuarze? Repertuar dostosowujemy do każdego występu. Miałyśmy na przykład występ patriotyczny w klubie Aurora. Były tam różne pieśni patriotyczne i wojskowe. Obowiązywały stroje galowe. Podczas występu fałszowałyśmy też hymn. Uznałyśmy, że możemy, bo wcześniej sfałszował go premier, a jeszcze wcześniej Edyta Górniak. Ale to jest karalne. Konsultowałyśmy tę kwestię z prawniczkami. Powiedziały, że niby możemy to zrobić, ale jak ktoś doniesie, grożą nam sankcje karne. Na początku myślałyśmy o przygotowaniu dla publiczności oświadczeń, że nie doniosą. Potem jednak zdecydowałyśmy się poprosić, żeby osoby, które zamierzają donieść, wyszły. NA CZYM POLEGA ŻENADA, CZYLI FILOZOFIA FAŁSZUJĄCYCH ŻON wyjaśnia Ewa „Rewa” Rutkowska „Fałszujące Żony” kierują się filozofią antywstydu. Jest to filozofia postmodernistyczna, zakładająca indywidualne poszukiwanie i nazywanie wartości: dla nas jest to przełamanie wstydu. Ponieważ nie potrafimy śpiewać, musimy w końcu przestać się tego wstydzić. I to jest wartością samą w sobie. Jeśli chodzi o pożądaną reakcję publiczności, to prowadzimy tu spór. Część z nas uważa, że publiczność powinna się poczuć na tyle zażenowana, by wyjść. Ja natomiast jestem zdania, że powinni być zażenowani i zostać, żeby tę żenadę przeżyć z nami. Przecież jak wyjdą, przestaną się wstydzić. Śpiewacie jakieś utwory własne? Śpiewamy znane utwory, żeby ludzie chociaż po słowach zdołali się zorientować, co to za piosenka. Chociaż lubimy robić niespodzianki i przekręcamy niektóre wersy, np. Spoza gór i rzek, wyszłyśmy na brzeg, wczoraj łach, kiecka dziś, ściśnij pas, pora iść, ruszaj Pierwszy zespół nasz, spoza gór i rzek do Sejmu marsz. Stałym elementem naszych występów jest utwór deklaracyjny, zwany psalmem, śpiewany na modłę kościelną, improwizowany, ale ze stałym refrenem: „Bo oprócz słuchu, nie brak nam niczego”. Jako menedżerka możesz mieć wpływ na repertuar? Ach, w ogóle to dość frustrująca funkcja, bo przed występem nigdy nie wiem, czy któraś z nich cokolwiek zaśpiewa! Marudzą okropnie: Anka, to nie ma sensu, weź, wyjdź, powiedz, że zespół nie wystąpi. Ale wychodzą. I są w żywiole. Nie mogę zapanować nad tym, co się wtedy dzieje. Marzę o tym, żeby mieć kostiumy i choreografię. Ale to jest trudne, bo trzeba by się na tych próbach spotykać, a działalność artystyczna jest dla nich jakaś drugoplanowa. Tylko Magda Gryszko się mnie pyta, kiedy zaczniemy na tym zarabiać. Właśnie. Kiedy? Nie wiem. Wiele osób zaprasza nas na prywatne imprezy, ale to w ogóle nie wchodzi w grę – śpiewanie do kotleta. Ale do Berlina też was zaproszono! To jest współpraca międzynarodowa, W WOLNEJ CHWILI gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 NIE PATRZĘ LUDZIOM W OCZY opinia męża, Jacka Kaczmarka Działalność artystyczna mojej żony jest nie do zniesienia. Wywołuje zażenowanie, którego nie jestem w stanie ani ukryć, ani przezwyciężyć. Budzi wstręt. Co konkretnie? Wszystko. Struktura. Harmonie, które wybierają do utworów. Pamięta Pan jakiś szczególnie żenujący występ? Nie. Wolałbym o nich zapomnieć. Najlepsze w tych występach są przerwy. Tyle tylko, że publiczność wówczas wyje. Z bólu. Ale one mają już kilkanaście zaproszeń. Wiem. Obserwuję to z niepokojem. To raczej nie wspiera Pan żony. Wspieram. Ale nie patrzę ludziom w oczy. zawiązana przy okazji naszej pracy zawodowej, w Fundacji Feminoteka. Naprawdę głęboka więź. Magda Gryszko wróciła z konferencji międzynarodowej, gdzie zareklamowała nasz zespół. Część kobiet chciała się od razu do nas przyłączyć i zorganizować koncert w Berlinie w barze Polish Loosers. Gdzie jeszcze występujecie? Ograniczamy występy, choć miałyśmy kilkanaście zaproszeń. Między innymi do Krakowa, Torunia i Berlina. Ale wówczas stawiałyśmy warunki, na przykład takie, że trzeba nam zapłacić. Robiłyśmy to ze strachu, bo boimy się wystąpić przed publicznością, która nas nie zna i w ogóle tego nie kuma. Pamiętam, że nasz pierwszy występ w Le Madame był dla ludzi szokiem. Boże, dlaczego? Nie tylko fałszujemy, występujemy też z mikserami kuchennymi. Na wieczorze patriotycznym zmiksowałyśmy na żywo biało-czerwony koktajl z truskawek i bitej śmietany. Miałyśmy też pomysł, żeby przed koncertem pół godziny stroić sprzęt, zrobić próbę mikrofonu, przekładać mnóstwo kabli. Zawsze mnie to śmieszyło, jakie ważne jest przejście z kablem przez scenę. I jak to zawsze podnosi rangę muzyka w zespole! Co na to mężowie? Są bardzo zażenowani. Mój mąż na przykład, podczas naszego występu, zachowywał kamienną twarz i chował się za aparatem, robiąc zdjęcia. Choć był pod dużym wrażeniem, kiedy na urodzinach Feminoteki, zmusiłyśmy publiczność do tańczenia w kółeczkach. Powiedzmy, że to nie zmuszanie, a angażowanie publiczności. Cudownie! Jak to zrobiłyście? Miałyśmy jakąś piosenkę świąteczną, w stylu „choineczko, hopsasa”. Trzeba było klaskać, obracać się. Żenada. Chcemy też rozwijać ideę grania narzędziami kuchennymi. Ale wiele zespołów już to robi. Nie chcemy niczego powielać. Permanentnie przygotowujemy się na festiwal „Weź to wyłącz”, żeby go wygrać. Głównie ze względu na to, że tam nikt nie wygrywa. Chciałybyśmy wystąpić w towarzystwie takich gwiazd jak Człowiek Widmo, Człowiek Warzywo czy Mistrz Pavarotti. To ikony sztuki absurdalistycznej. A tu masz, w tym roku festiwalu nie było! To co teraz? Zbieram się do napisania Manifestu Fałszujących Żon. Jest inspirowany felietonem w „The Times”, w którym poruszono kwestię przegranych w sporcie. Nazywał się „Słodycz klęski”. Chodziło 21 w nim o to, żeby spojrzeć na zawody od strony osób przegrywających. Dlaczego liczą się tylko zwycięzcy? Jest ich mniej! Z nami jest podobnie. Przecież więcej osób fałszuje, niż umie śpiewać. Dlaczego mamy się nie liczyć? FESTIWAL KULTURY ABSURDALISTYCZNEJ „WEŹ TO WYŁĄCZ” Dotychczas odbyły się 3 edycje Festiwalu, ostatnia w 2005 roku. Udział w tym niebagatelnym przedsięwzięciu biorą nieznani na całym świecie artyści krajowi i napływowi. Organizatorzy twierdzą, że Festiwal jest z założenia przeciwwagą dla Sopotu, Opola, Komorowa, Warszawskiej Jesieni i Dni Milanówka. Zespoły „dewastują i patroszą klasyczne dokonania muzyki rozrywkowej II połowy XX wieku, udowadniając, że w kwestii wyboru i ich interpretacji nie mają w naszym kraju konkurentów”. Oprócz koncertów i performenców odbywały się dotychczas m.in.: konkursy z wiedzy muzycznej, zawody w ścieraniu rzepy i zawody bicia bielizny drewnianą żabą. Źródło: strona internetowa organizatorów - www.weztowylacz.com PRZYPADKI ANATOLA F. 22 gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 PRZYPADKI ANATOLA F. PRZYPADEK 1 ANATOL SIĘ ORGANIZUJE Przypomnijmy tym, którzy zapomnieli. Niejaki Anatol F., znany i ceniony, i to zarówno po tej, jak i po tamtej stronie, był osobnikiem raczej niezorganizowanym. To, że kiedyś zaczął się rozglądać za innymi, którzy mogliby z nim konie kraść lub coś innego, może bardziej pożytecznego, robić, nie wynikało z niczego więcej jak tylko z przekonania. A co jak co, ale przekonania to Anatol miał. Za tylu, by starczyło – akurat tylu, aby jakieś takie zupełnie zwyczajne stowarzyszonko się zawiązało. I tak Anatol wstąpił, a następstwa tego faktu były znamienne... Ale o tym może kiedy indziej, gdyż teraz nie po efektach chcielibyśmy tę decyzję oceniać. Już raczej intencji byśmy się doszukiwali, pobudek. Wstąpił on po to aby przewodzić, czy raczej aby dać szansę innym? Cel chciał jakiś zrealizować, czy raczej się zrealizować pragnął? Wiara czy nadzieja na tę krętą drogę go pchnęła? Niby tylko deklarację złożył – bo przecież nawet przyrzeczenia, którego od pierwszego lepszego harcerza się oczekuje, nikt od niego nie wymagał. Niby tylko parę groszy na tacę rzucił, a już wstąpił w świat nowy, nieznany. A dodajmy, że nie była to żadna loża masońska, nie była to sekta, nie był zakon. Choć przecież reguły jakieś na niego nałożono. Inni spode łba na niego, jak na kogo podejrzanego, patrzyli. A i on czuł się jakby bardziej wtajemniczony. Tak więc niby nic się nie stało, a jednak pierwszy krok został zrobiony. PRZYPADEK 2 PIERWSZE ZADANIE ŚWIEŻO ZWERBOWANEGO WSPÓŁPRACOWNIKA To wymagało wielkiego charakteru. Niejeden bałby się zaryzykować, przewidywałby, że przecież ktoś kiedyś... Że to może różnie w papierach wyglądać. Trzeba się było zdecydować, choć właściwie nikt tego od Anatola nie wymagał. Zgłosił się więc na ochotnika (to już samo w sobie było podejrzane) i od samego początku (po co, po co to robił ?!) zapewniał, że to nie dla zysku. Zadeklarował współpracę i wywiązał się ze swoich zobowiązań. Było zresztą tak, jak w filmie szpiegowskim. Raz w tygodniu, zawsze o oznaczonej porze i w wyznaczonym miejscu, spotykał się ze starszym panem na wózku. Razem potem godzinkę spacerowali po parku, o czymś niesłychanie ekscytującym dyskutując. Każdy, kto by ich śledził, mógłby sądzić, że zwyczajnie pogawędkę sobie ucinają. Jednak, o określonej porze, oni rozchodzili się (bo przecież trudno tu powiedzieć, że rozjeżdżali się, choć raz Anatol na rowerze przyjechał...) i – jak gdyby nigdy nic – do następnego spotkania żadnych kontaktów. Ale to przecież nie był koniec. Te wiadomości – tajne, jawne, dwupłciowe – Anatol dalej roznosił. A to razem z zakupami na szóste piętro, a to z paczką jakąś z ubraniami do zaniedbanej dzielnicy. Proceder ten był dobrze zorganizowany i pewnie tylko dlatego nikomu przez myśl nie przeszło, aby Anatola łapać. PRZYPADEK 3 W OBRONIE ROSPUDY Anatol nie miał nic przeciw ptaszkom. Co prawda, nic a nic się na nich nie znał, ale przynajmniej orła od reszty odróżniał i to mu wystarczało. Zresztą, te wszystkie zachwyty nad sikorkami, jaskółkami, przepiórkami jako swoistą segregację rasową traktował, że niby kolorowe to lepsze, że głos mają – to cenniejsze. Jak to tak? Jedne karmić, a drugie odganiać, bo zbyt pospolite, bo ich za dużo w porównaniu. Nie, w tym podejściu kryła się jakaś niepoprawność polityczna i Anatol do atlasu bał się zajrzeć, by się za jakimś dzięciołem czy perkozem nie opowiedzieć tylko dlatego, że mu dobrze z czubem lub kolorową czapeczką. Nie szata zdobi człowieka – powtarzał sobie przez park idąc, do zoo nie zaglądając, na wystawy rasowych papug nie wpadając, a nawet na gołębiarzy z dystansem patrząc. Ale przecież nie to, że ucieszyłby go wróbel w garści, nie mówiąc już o gołębiach na dachu, które obchodził z daleka, bo też one go nie za bardzo obchodziły. Tak. Anatol nie bratał się zbytnio z tymi braćmi mniejszymi, nie chciał się dać brać – jak one – na plewy. Nie był ptakiem, więc też powodu nie widział, by miał się między wrony pchać. A jednak czasami jego obojętny stosunek gdzieś ulatywał i oto był jak uskrzydlony, a to petycję podpisał, na wiecu krzyknął coś, pod Sejm doszedł. Anatol bowiem nie lubił zbytnio ptaków, ale przede wszystkim nie znosił ludzi o ptasich móżdżkach. FINANSE ORGANIZACJI gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 TRUDNO O PROSTSZĄ KSIĘGOWOŚĆ Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych postuluje uproszczenie księgowości dla organizacji o niewielkich dochodach. Pomysł popierają posłowie, Ministerstwo Finansów – raczej nie. ANNA MAZGAL Z badań wynika, że ponad połowa organizacji osiąga roczny przychód nieprzekraczający 10 tys. zł. Co druga – nie większy niż tysiąc zł, co dziesiąta nie ma żadnego przychodu. Wszystkie zaś muszą prowadzić taką samą, pełną rachunkowość. Aby było prościej W praktyce oznacza to, że statystycznie ponad połowa organizacji ma nieco ponad 800 zł miesięcznie na własne wydatki. Jak łatwo się zorientować, organizacja taka nie prowadzi działalności goPropozycje zmian w przepisach opracowało Pozarządowe Biuro Rzecznictwa i Interwencji OFOP. Biuro konsultuje projekty aktów prawnych oraz wypracowuje propozycje poprawy warunków działania III sektora. Wspiera organizacje w kontaktach z administracją publiczną, w szczególności w sytuacjach niejednolitej praktyki stosowania przepisów prawa lub naruszeń praw organizacji. Projekt jest współfinansowany ze środków UE w ramach Programu Środki Przejściowe. Więcej informacji: www. ofop.engo.pl; kontakt: [email protected] spodarczej i samodzielnie nie wytwarza dochodów, opiera się na składkach członkowskich i ofiarności obywateli. Nikogo nie zatrudnia, a działa dzięki aktywnym członkom i sympatykom. Nie ma środków trwałych, korzysta często z pomieszczeń i sprzętu udostępnianego przez członków czy fundatorów. Nie dziwi zatem fakt, że niemal 18% organizacji nie prowadzi żadnej księgowości, a w co trzeciej – księgowość prowadzona jest przez osoby nie mające do tego uprawnień. Takie usługi przecież kosztują, a pierwszeństwo mają cele statutowe, nie administracja. Nawet największa ilość szkoleń nie rozwiąże problemu. Wymaga on systemowego podejścia. Dlatego OFOP (w kwietniu 2007) skierował do Ministerstwa Finansów postulat, aby uprościć księgowość małych organizacji – tych, których roczny przychód nie przekracza 50 tys. zł, i które nie prowadzą działalności gospodarczej. Dzięki temu, ten, kto działa prawie bezkosztowo mógłby łatwiej utrzymywać swoje księgi w należytym porządku. W świetle przepisów Kwestia nie jest prosta, ale też nie niemożliwa do przeprowadzenia. Fundacje i stowarzyszenia są samodzielnymi osobami prawnymi, podlegają Ustawie o rachunkowości. Dodatkowo, objęte są obowiązkami wynikającymi z rozporządzeniu Ministra Finansów w sprawie szczególnych zasad rachunkowości dla niektórych jednostek niebędących spółkami prawa handlowego, nieprowadzących działalności gospodarczej. Aby się sprawozdać, muszą stworzyć bilans, ra- 23 chunek wyników oraz informację dodatkową, nawet jeśli – ze względu na brak jakichkolwiek kosztów i wydatków – nie ma się co bilansować lub kwoty te są, w skali roku, znikome. Propozycja uproszczenia obejmuje wprowadzenie rozliczenia podobnego (choć niekoniecznie tożsamego) z kartą przychodów i rozchodów. Wymagałoby to wydania aktów wykonawczych, upraszczających zasady rachunkowości małych organizacji. Takie rozwiązanie jest zgodne z prawem wspólnotowym oraz – ponieważ dotyczy organizacji niewystępujących w obrocie gospodarczym – nie zagraża wolności konkurencji. Co na to Ministerstwo i parlament? W czerwcu nadeszła odpowiedź Ministerstwa Finansów, które nie widzi przesłanek do zwolnienia organizacji z obowiązku prowadzenia ksiąg rachunkowych, nawet w uproszczonej formie. Jako powód podano m. in. istniejące uprawnienia do korzystania ze znacznych przywilejów podatkowych, zwolnienie z opłaty skarbowej i opłat sądowych, możliwość nabywania i korzystania z nieruchomości należących do Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego, ułatwiony dostęp do publicznego radia i telewizji, możliwość przekazywania przez osoby fizyczne 1% podatku dochodowego, a także konieczność zapewnienia kontroli przychodów i kosztów. Odnosi się wrażenie, że MF jest przeciwne inicjatywie jako takiej i na zmianę tego stanowiska nie wpływa ani ograniczenie uprawnienia do organizacji o rocznym przychodzie do 50 tys. zł, ani że objęte nim miałyby być tylko organizacje, które nie prowadzą działalności gospodarczej. Znacznie lepsza atmosfera towarzyszyła prezentacji postulatu Parlamentarnemu zespołowi ds. współpracy z organizacjami, która odbyła się 27 czerwca 2007. Przewodniczący zespołu, marszałek Bogdan Borusewicz zapowiedział wsparcie inicjatywy w rozmowach z MF oraz w parlamencie. Kolejne spotkania w tej sprawie odbędą się już po wakacjach. W artykule wykorzystano badania Stowarzyszenia Klon/Jawor. 24 FUNDUSZE STRUKTURALNE gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 NIE MOŻNA STAWIAĆ WOZU PRZED KONIEM Rozmowa z Grażyną Gęsicką, Minister Rozwoju Regionalnego ROZMAWIAŁA MAGDA DOBRANOWSKA-WITTELS Trwają konsultacje regionalnych programów operacyjnych. Programy – z założenia – są skupione na twardych projektach infrastrukturalnych. Czy jest tam jednak miejsce dla infrastruktury społecznej? A jeżeli tak, to w jakim rozumieniu? Jest, ale bardzo mało. Prawdę powiedziawszy, na infrastrukturę społeczną rozumianą jako budowa świetlicy, czy remont miejsca, gdzie ludzie mogą się gromadzić – przeznaczona będzie niewielka część środków, ponieważ mamy znacznie większe potrzeby podstawowej infrastruktury: drogowej, wodno-ściekowej, energetycznej itd. Wszyscy oczywiście oczekują inwestycji w kulturę, w życie społeczne, ale trzeba znać proporcje. Życie ludzi w tej chwili trwa około 80 lat, nasz ustrój trwa 17 lat. Wiem, że każdy by chciał, żeby za naszego życia wszystko się w Polsce zmieniło, ale wydaje mi się, że najpierw powinny powstać te rzeczy, które zarabiają – na siebie i na wszystkie dodatkowe inwestycje. Nie można stawiać wozu przed koniem. Gdybyśmy w pierwszej kolejności zrealizowali inwestycje kulturalne, aquaparki, rekreacje, stadiony, place zabaw – bo takie rzeczy często są finansowane z pieniędzy na cele społeczne – to potem pojawiłoby się pytanie „Z czego to wszystko utrzymamy? Za co będziemy żyć?”. To jest podstawowy dylemat. Gdyby porównać przemiany w naszym kraju do życia człowieka, to można powiedzieć, że powinien on najpierw pracować 30 lat, a potem, im starszy, tym bardziej korzystać z efektów tej pracy. A my mamy na razie człowieka w wieku lat 17, bardzo młodego, który już chce ze wszystkiego jak najbardziej korzystać. Trochę na to za wcześnie, niestety, jak na taki kraj na dorobku. Czy są województwa, w których te projekty są bardziej zauważalne? Wszystkim, nie ukrywam, ograniczyliśmy możliwość zgłaszania takich projektów. Ograniczyliśmy wielkość inwestycji tzw. społecznych i w kulturę do 7% programu. W krajach Unii Europejskiej często aktywizacja i rozwój małych społeczności są możliwe dzięki temu, że owe społeczności mają dostęp do tzw. ubogich środków, za które można przeprowadzić niejednokrotnie bardzo małe działania, nawet na skalę kilku ulic czy osiedla. Taki model bardzo dobrze się tam sprawdza. Czy obecny, branżowy, podział środków strukturalnych w Polsce nie jest zagrożeniem dla rozwoju takich lokalnych przedsięwzięć? Wydaje mi się, że nie. Marszałek Maciej Płażyński kilka miesięcy temu przyszedł do nas z propozycją wsparcia inicjatyw lokalnych. Pracuje nad ustawą, która by – bez zbędnej biurokracji – umożliwiała przekazywanie pieniędzy na inicjatywy podejmowane przez mieszkańców. Gdyby to zostało uchwalone, wówczas w całej Polsce gminy miałyby do dyspozycji fundusze zarezerwowane tylko na tego typu przedsięwzięcia. Jeżeli ludzie lokalnie się skrzykną i chcą coś dla siebie zrobić, wnoszą pomysł, pracę, materiały, to mogliby dostać pieniądze na podstawie bardzo prostego formularza, bez aplikacji z setką załączników. Byłby to projekt systemowy, wynikający z aktu prawnego. Sądzę, że to dobre rozwiązanie. Myślenie, że coś razem zbudujemy dla siebie, jest we wspólnotach lokalnych bardzo trwałe. Poczynając od budowy szkół zaraz po wojnie, poprzez czyny społeczne za czasów PRL-u. Część z tych czynów na pewno była wymuszona, ale część była dyktowana realną potrzebą: sami sobie wyrównamy drogę. Wójt F U N D U S Z E ST R U K T U R A L N E gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 dał walec, ktoś inny trochę pieniędzy i coś z tego było. To jest ten typ aktywności, który u nas z takim trudem się teraz przebija, dlatego że wszystko jest strasznie zbiurokratyzowane. Z PO Kapitał Ludzki, praktycznie w ostatnim etapie negocjacji, w priorytecie „Dobre Rządzenie”, zniknęło działanie „Państwo partnerskie” – które miało służyć rozwojowi współpracy administracji z szeroko rozumianymi partnerami społecznymi, czyli także organizacjami – i zostało zastąpione przez działanie „Rozwój potencjału partnerów społecznych”, ale w bardzo tradycyjnym ujęciu – czyli pracodawcy i związki zawodowe. Dlaczego tak się stało? To był wybór Komisji Europejskiej. Prowadzenie dialogu społecznego jest jednym z filarów polityki społecznej UE – jeżeli w ogóle można mówić o polityce społecznej Unii. Komisja domagała się wydzielenia środków wspierających nisterstwo zalecało urzędom marszałkowskim, żeby występowały raczej jako koordynatorzy, a nie instytucje, które same będą bezpośrednio udzielać dotacji. Czy urzędy zastosowały się do tych zaleceń? Urzędy marszałkowskie są instytucjami bądź zarządzającymi, jak w przypadku RPO, bądź pośredniczącymi, jak w przypadku PO Kapitał Ludzki. Pytanie, kto rzeczywiście będzie obsługiwał te środki? Czy sam urząd marszałkowski, czy też powierzy to innym instytucjom? W połowie przypadków urzędy stwierdziły, że same będą to robić. Zatrudnią odpowiednią liczbę urzędników – co już się dzieje w całym kraju, marszałkowie rekrutują ludzi skąd się da – i obsłużą te pieniądze. Czyli obsłużą Regionalny Program Operacyjny, PO Kapitał Ludzki i niektóre działania z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. I ja im życzę wszystkiego najlepszego. Wszyscy oczekują inwestycji w kulturę, w życie społeczne, ale trzeba znać proporcje. (...) Wiem, że każdy by chciał, żeby za naszego życia wszystko się w Polsce zmieniło, ale wydaje mi się, że najpierw powinny powstać te rzeczy, które zarabiają – na siebie i na wszystkie dodatkowe inwestycje. dialog społeczny – nie tylko organizacje pozarządowe, ale przede wszystkim tradycyjnych partnerów dialogu społecznego. Poszliśmy im na rękę. Nie dało się tego szerzej zdefiniować? Było szerzej zdefiniowane, ale Komisja Europejska powiedziała, że z tego trzeba wyodrębnić to, co dotyczy dialogu społecznego. Ponieważ chcemy skończyć negocjacje w miarę szybko, tak żeby jesienią już były pieniądze, to nie będziemy droczyć się z Komisją o każdą rzecz. Zwłaszcza, że to jest jeden z celów UE, więc rzeczywiście byłoby trochę niezręcznie mówić, że nie będziemy tego wspierać w wyraźny sposób. W latach 2007-13 zasady wdrażania funduszy strukturalnych są inne niż w poprzednim okresie. Spora rola przypadnie samorządom regionalnym. Mi- Urzędy marszałkowskie będą co roku przygotowywać plan działań konkursowych. Czy w ich ustalaniu będą uczestniczyli partnerzy społeczni, np. organizacje pozarządowe? Nie sądzę. To jest zadanie instytucji zarządzającej. Partnerzy są obecni w programowaniu i potem w monitorowaniu. Ale raczej nie w bieżącej działalności, która polega na tym, że ma Pani co roku wydać 100 milionów euro i mówi Pani „W tym roku będziemy ogłaszać konkursy takie, takie i takie. A w następnym takie, takie i takie”. Co partnerzy mają tutaj do powiedzenia? To jest zapisane w programie. A teraz jest raczej pytanie, w jaki sposób będziemy ogłaszać konkursy i podpisywać umowy, żeby te środki jak najszybciej uruchomić i żeby one pracowały. Nie ma zakazu konsultowania się w tej sprawie, ale to jest zadanie z zakresu zarządzania programem. 25 Chciałam jeszcze zapytać o Euro 2012. Mówi się, że inwestycje poczynione w związku mistrzostwami to będzie skok cywilizacyjny dla naszego kraju. Czy widzi Pani w tym jakąś rolę dla organizacji? A one się interesują piłką? Organizacji sportowych jest całkiem sporo. Ale nie chodzi o samą piłkę i sport. Jest też kwestia „społecznej obudowy” twardych projektów infrastrukturalnych... Przy budowie autostrad, dróg, stadionów nie widzę organizacji pozarządowych. Natomiast wydaje mi się, że trzeba myśleć, jakiego typu ludzie tu się pojawią. Pojawią się kibice. Jeśli są organizacje pozarządowe, które mają coś wspólnego z kibicami, to pole do popisu mają ogromne, bo będą ich miliony. I przyjadą ich rodziny, które niekoniecznie muszą chcieć uczestniczyć w imprezach sportowych, może będą chciały czegoś innego, więc być może jest tu jakieś zadanie dla organizacji pozarządowych. Nie zastanawiałam się nad tym od tej strony. Ale co mogą organizacje robić? Może jednak znalazłyby się dla nich zadania „przy” budowie stadionów, żeby one nie były stawiane w próżni społecznej, żeby później były mądrze wykorzystywane... Można powiedzieć, ze Stadion X-lecia w Warszawie był do tej pory wykorzystany społecznie... Nie wiem. Przyjedzie do nas specyficzny klient. Czy kibice są zrzeszeni w organizacje pozarządowe? Są kluby kibica. To mają duże pole do popisu. Na pewno będą wiedzieli, co zrobić. To oni muszą wykazać inicjatywę, nikt nie może im przecież z góry określić, co mają robić. Dziękuję za rozmowę. GRAŻYNA GĘSICKA – Minister Rozwoju Regionalnego. Zajmowała kierownicze stanowiska w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej i w Polskiej Fundacji Promocji i Rozwoju Małych i Średnich Przedsiębiorstw. W latach 1995-1996 była zastępcą kierownika Programu Phare „Inicjatywy lokalne na rzecz rozwoju społeczno-ekonomicznego”. Doktor socjologii. 26 ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 KTO RZĄDZI W POLSKICH ORGANIZACJACH POZARZĄDOWYCH? W polskich organizacjach pozarządowych można zaobserwować zjawisko polegające na zwiększającej się roli ich pracowników w budowaniu struktur społeczeństwa obywatelskiego. PIOTR FRĄCZAK W trakcie prac nad wstępnym projektem Karty Etycznej, jeszcze w 1996 roku podczas regionalnego Forum Inicjatyw Pozarządowych (FIP) w Krakowie, pojawił się problem, czy pracowników zatrudnionych w organizacjach pozarządowych można traktować na równi ze społecznikami, którzy poświęcają swój czas bez wynagrodzenia. Temat wzbudził gorącą, acz krótką dyskusję i kwestia czy bezinteresowność powinna być zasadą działalności społecznej odłożona została na później. Tę niejasność – jak traktować pracowników, którzy często z wielkim zapałem, po zaniżonych stawkach pracują w organizacjach – przerabialiśmy jeszcze kilkakrotnie, m.in. wtedy, gdy w niektórych z nich zaczęto tworzyć związki zawodowe. Podnoszono wówczas kwestię, że w działalności społecznej poświęcenie i zaangażowanie pracowników jest konieczne. Przecież podwyżki pensji to mniej pieniędzy na pomoc potrzebującym, stabilność zatrudnienia zaś oznacza niestabilność organizacji, żyjącej od grantu do grantu. Przypominam te historyczne sytuacje, aby pokazać, że problem nie jest nowy i choć nie dotyczy wszystkich, a zapewne nawet nie większości organizacji, to nie da się go ignorować. Kto zarządza organizacją? Według klasycznej teorii zarządzania organizacją można wyraźnie rozróżnić dwie funkcje: rządzenie (rada organizacji) i zarządzanie (zarząd organizacji). Po- Z jednej strony tezę o coraz większej roli pracowników organizacji pozarządowych w rządzeniu nimi, można traktować jako proces negatywny, jako „uwłaszczanie się” kadry organizacji pozarządowych. Można też popatrzeć na to z drugiej strony, jako na pozytywny przejaw ewolucji i „ekonomizowania się” trzeciego sektora. dział ten jest niesłychanie ważny i w istocie decyduje o jakości działania w trzecim sektorze. Oto bowiem rada to ciało działające społecznie, które pilnuje, by organizacja realizowała swoją misję. To właśnie dzięki radzie równoważone są interesy wszystkich grup zainteresowanych działalnością organizacji (np. sponsorów i beneficjentów). To właśnie rada − występująca w nie swoim interesie (w końcu jej członkowie nic z tego nie mają oprócz ewentualnie prestiżu) − potrafi obiektywnie oceniać działania organizacji. Jak twierdzi „guru zarządzania” − Peter Drucker, rada „odgrywa rolę strażnika, musi dopilnować, by otrzymane kwoty wykorzystano dla osiągnięcia tych właśnie celów, na które zostały przekazane”. Tak więc rada powinna robić wszystko... poza bieżącym zarządzaniem. Powstaje więc pytanie, kto zarządza polskimi organizacjami? Odpowiedź teoretycznie wydaje się prosta – zarząd. Cóż, gdy właśnie ta nazwa – szczególnie w stowarzyszeniach – jest myląca. Zarząd z założenia jest ciałem społecznym, które raczej powinno nadzorować bieżącą działalność w imieniu członków niż realizować konkretne zadania. Ktoś powie, że to nieżyciowe podejście – większość polskich organizacji nie zatrudnia gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 przecież personelu, tam zarząd powinien zarządzać. Jednak w organizacjach działających w sposób ciągły, które personel mają, zarządzaniem powinien zająć się płatny personel (zarząd – jak mówią teoretycy, ale inny niż ten z polskiej ustawy o stowarzyszeniach). Jednak w naszych warunkach, wybrany demokratycznie zarząd, na którym spoczywa odpowiedzialność za całokształt działania organizacji, faktycznie przejmuje funkcje zarządcze. Jak to wygląda? Różnie w różnych organizacjach. Możemy spróbować opisać dwa główne rozwiązania. Zarządzanie przez niezarządzanie W wielu organizacjach społeczny zarząd przejmuje właściwie wszelkie zadania zarządcze, a co za tym idzie pełną odpowiedzialność. Na początku stara się wszystko kontrolować, ale już po pewnym czasie okazuje się, że nie daje rady. Spraw, którymi trzeba się zająć jest coraz więcej, a decyzje podejmowane są od ręki, pod presją czasu. Myśli się nie o tym, co trzeba zrobić, ale czy jest ktoś, kto coś zrobi. Efekt jest taki, że w końcu właściwie każdy – jeżeli ma jakiś pomysł – może go próbować realizować. Pojawiają się coraz większe pieniądze i coraz więcej obowiązków, z których coraz trudniej się społecznie wywiązać. W końcu członek zarządu, o ile nie jest na emeryturze albo z innego powodu nie może pracować jako wolontariusz na pełnym etacie, musi trochę w ciemno podpisywać umowy, wnioski i rozliczenia. Oczywiście rodzi to frustrację, bo kto ma przyjemność z brania odpowiedzialności za coś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Dlatego coraz mniej interesuje się tym, co podpisuje, unika tej niewdzięcznej pracy. A to powoduje konflikt z pracownikami, którzy muszą – kosztem dużego wysiłku – wymuszać na „prezesie” niezbędny podpis. Społecznicy stają się przeszkodą w rozwoju organizacji, który dokonuje się za sprawą pracowników. W końcu to oni piszą wnioski, a potem je realizują. Co więcej, tak naprawdę to pracownicy zaczynają wyznaczać kierunki rozwoju organizacji (nawet, gdy nie są jej członkami). Nawet jeśli ”spo- ZARZĄDZANIE ORGANIZACJAMI łecznicy” próbują określić ogólny kierunek, to po pierwsze, zrealizowany on będzie tylko wtedy, gdy pracownicy znajdą na to środki finansowe. A po drugie, to właśnie pracownicy „przekują” te cele w konkretne projekty. Organizacja jako spółdzielnia pracy Aby zniwelować ten – jak mi się wydaje charakterystyczny w pracy polskich organizacji – rozdźwięk między kompetencją a odpowiedzialnością, często przyjmuje się model mieszany, w którym członkowie zarządu – oprócz swoich funkcji społecznych – pełnią równolegle rolę pracowników (np. dyrektora biura). Wtedy rzeczywiście realny staje się wpływ zarządu na bieżącą działalność organizacji. Jednak konsekwencją takiego rozwiązania jest to, że prezes (a czasami i inni członkowie zarządu) staje się elementem nie społecznej kontroli, a zespołu płatnych pracowników. Wiele organizacji zresztą powstaje od razu z takim założeniem. Partnerstwo „Cyber ręka lidera”1 wręcz nawołuje do tworzenia organizacji w celu stworzenia sobie miejsc pracy. I trudno z założenia krytykować takie podejście. Powoływanie organizacji, które jednocześnie pełnią ważne funkcje społeczne (np. dostarczają brakujących na rynku usług społecznych), a równocześnie są miejscami pracy dla osób świadczących te usługi, jest być może – tak sugeruje przecież Rifkin – swoistą odpowiedzią na wyzwania przyszłości. To właśnie w trzecim sektorze „będzie najważniejszy rynek pracy XXI wieku”2. Pracownicy w organizacjach Jeżeli powyższa teza o tym, iż to pracownicy zaczynają nie tylko pracować, nie tylko zarządzać, ale coraz częściej i rządzić w organizacjach jest prawdziwa, to jest to problem, z którym przyjdzie się nam zmierzyć. Oto bowiem, z jednej strony można ten proces traktować jako coś negatywnego, jako ”uwłaszczanie się” kadry organizacji pozarządowych. Takie niebezpieczeństwo niewątpliwie istnieje. Dzięki dotacjom, darowiznom, kolejnym projektom organizacje mogą zdobywać coraz większy majątek, który powstał nie po to, aby dawał miejsca pracy zatrudnionym w organizacji osobom, ale żeby rozwiązywał społeczne problemy. Dopóki nie ma tu konfliktu, wszystko idzie dobrze, ale co zrobić, gdy pracownicy – pozbawieni społecznej 27 kontroli – zaczną zwiększać sobie pensje, kosztem działań statutowych? Albo realizować będą nie pierwotną misję, ale działania, które im sprawiają np. większą przyjemność? Oczywiście można też popatrzeć na to z drugiej strony, jako pozytywny przejaw ewolucji i „ekonomizowania się” trzeciego sektora. Ogromna część usług społecznych może i powinna być realizowana przez „firmy społeczne”, które – zgodnie z ideą ekonomii społecznej – łączą samofinansowanie (w tym stałą pracę dla zatrudnionych w niej ludzi) z misją dla dobra wspólnego. Niezależnie, jak ten proces będziemy oceniać, nie wolno nam go zignorować. Bowiem to zjawisko będzie miało coraz większy wpływ na tworzenie się stylu działania organizacji w Polsce3. Jest to więc ważny temat do ogólnosektorowej dyskusji, w której głos zarówno społeczników, jak i pracowników powinien być wysłuchany. Dyskusja, która rozpoczęła się przed laty na FIP-ie w Krakowie, czeka na swoje dokończenie. Jeden z realizowanych projektów w ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL, która w założeniach patrzy na organizacje pozarządowe jako potencjalne miejsca pracy dla osób zagrożonych wykluczeniem społecznym 2 “Globalny fajrant” wywiad Jacka Żakowskiego z Jeremy Rifkinem GW 28-30 XII 2001 3 O tym, że style działalnia organizacji są wyznacznikiem kierunków rozwoju sektora przekonuje nas ostatnio wydana publikacji Piotra Glińskiego “Style działań organizacji pozarządowych w Polsce. Grupy interesu czy pożytku publicznego?” (Wydawnictwo IFiS PAN Warszawa 2006). 1 Zapraszamy do dyskusji z autorem na stronie www.jaobywatel.ngo.pl. PIOTR FRĄCZAK – pracownik Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, działacz społeczny (m.in. członek zarządu Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych), autor wielu publikacji dotyczących trzeciego sektora i roli aktywności społecznej w budowie społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. 28 EKONOMIA SPOŁECZNA gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 ODPOWIEDNI RODZAJ PIENIĘDZY Mikrokredyt dla mniejszości etnicznych i kobiet pozwolił uruchomić w Barcelonie ponad 1 000 miejsc pracy. TŁUM. MARTA KOLANKIEWICZ W ubogiej dzielnicy przemysłowej Sant Cosme w Barcelonie bezrobocie wynosi około 25%. Dzielnica wciąż przyciąga imigrantów, którzy stanowią blisko 2/3 ludności. Wielu mieszkańców odbiera zasiłek i równocześnie pracuje w szarej strefie. W takich warunkach działa partnerstwo Sant Cosme Innova, które postanowiło wspierać przedsiębiorczość. – Problemem osób z takich dzielnic jest nie tyle dostęp do pieniędzy jako taki, ile rodzaj oferowanych pieniędzy – mówił, doradzający partnerstwu, Henry McLeish, były wicepremier Szkocji. – Osoby defaworyzowane potrzebują specjalnego rodzaju funduszy. To może być, „uhonorowany” nagrodą Nobla, mikrokredyt – jak się okazało, tak samo dobry w Indiach, jak i w Europie. Komisja Europejska zaliczyła mikropożyczki do kosztów kwalifikowanych w dotacjach z Europejskiego Funduszu Socjalnego, ponieważ kładzie on większy nacisk na reintegrację społeczną. W Barcelonie mikrokredytem dla mniejszości narodowych zainteresowała się Fundació Un Sol Món, należąca do banku Caixa de Catalunya, 7. co do wielkości instytucji finansowej w Hiszpanii. Jest to jedyny w Europie przypadek bezpośredniego zainwestowania środków z programu EQUAL w system mikrokredytów. 6 milionów euro pożyczek – Pięć lat temu odkryliśmy lukę w rynku: istnieje wiele osób z dobrymi pomysłami na firmę, ale bez zabezpieczenia potrzebnego do otrzymania konwen- cjonalnej pożyczki – mówi Angel Font, dyrektor Un Sol Món. – Skłoniło to fundację do otwarcia funduszu mikrokredytowego. Obecnie możemy się pochwalić stworzeniem ponad 1 000 miejsc pracy, połowy dla kobiet, połowy dla członków mniejszości etnicznych. W sumie fundusz udzielił około 600 pożyczek o łącznej wartości 6 milionów euro. Według badań przeprowadzonych wśród klientów Fundació Un Sol Món, 80% pożyczkobiorców zaczęło lepiej prosperować, a 70% uważa, że mikropożyczka dała ich firmie stabilność. Tak było w przypadku Maribel, która pracowała przez 8 lat jako fryzjerka, głównie na czarno. Dwa lata temu otrzymała mikrokredyt od Un Sol Món na otwarcie własnego salonu. – Jestem bardzo zadowolona z interesu. Zatrudniłam dwóch pracowników i planuję otwarcie nowego salonu – mówi. Dziewięć na dziesięć inicjatyw, wspieranych przez fundusz mikrokredytowy, działa dłużej niż rok, a liczba niewywiązujących się z płatności jest podobna, jak wśród klientów komercyjnych. Pomimo niespłacenia niewielkiej części pożyczek ogromna większość pieniędzy powraca do funduszu po pewnym czasie i jest znowu udostępniana. – Mikrokredyt nie daje jednorazowej korzyści, jak to dzieje się w przypadku większości publicznych dotacji, lecz pomaga w stworzeniu długofalowych i trwałych narzędzi dla rozwoju społecznego i gospodarczego społeczności – twierdzi Isabel Pagonabarraga, menadżer funduszu. Klient jak każdy EQUAL zapewnił 150 tys. euro kapitału, który został połączony z pieniędzmi Un Sol Món, w wyniku czego powstał docelowy fundusz w wysokości 300 tys. euro – przeznaczony na bezpośrednie wsparcie finansowe dla przedsiębiorstw w ubogiej dzielnicy Barcelony. Pożyczki z tego funduszu są skierowane do osób z Sant Cosme, które nie mogą skorzystać ze zwykłej, komercyjnej oferty bankowej. – Roczne dochody ponad 4/5 klientów naszego funduszu nie przekraczają 15 tys. euro. To o wiele wyższy procent niż wśród ogółu naszych klientów – mówi I. Pagonabarraga. – EQUAL pozwolił nam przetestować bardziej elastyczne metody wspierania, nadające się dla mieszkańców ubogich dzielnic, dla mniejszości i dla osób pracujących w szarej strefie. Wiele z tych metod zastosowaliśmy później w innych naszych produktach finansowych . Przykładem typowego klienta jest Isabel, która sama wychowuje dwójkę dzieci, przez co nie udawało jej się znaleźć stałej pracy. Mikrokredyt oferowany w ramach EQUAL-a pozwolił jej na otwarcie baru tapas, który daje jej dochód i możliwość utrzymania rodziny na przyzwoitym poziomie. Bank wychodzi do ludzi Większość instytucji finansowych niewiele wie o rzeczywistych potrzebach finansowych osób wykluczonych. Dostęp EKONOMIA SPOŁECZNA gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 do produktów bankowych jest dla nich utrudniony nie tylko z powodu braku zabezpieczenia, ale także dlatego, że takim osobom brakuje pewności siebie i doświadczenia w aktywnym zabieganiu o swoje sprawy. Są przyzwyczajeni do pobierania świadczeń socjalnych, a nie do bycia klientami instytucji finansowych. Un Sol Món udało się także lepiej zrozumieć ogólną sytuację finansową swoich klientów, ponieważ pracownicy funduszu odbyli wiele rozmów z służbami socjalnymi i opracowali indywidualne programy doradcze. Dzięki temu ich klienci mogli przedstawić sensowny plan działalności dochodowej, nawet bardzo skromnej. Po raz pierwszy instytucja finansowa wyszła, by spotkać się z mieszkańcami ubogiej dzielnicy. – To niesamowite, jak ludziom przybywa pewności siebie, kiedy poczują, że są traktowani jak poważni klienci, a nie jak ktoś starający się o zasiłek – mówi Angel Font. raniu przedsiębiorczości i poradnictwie dla grup defaworyzowanych. Dochód zamiast zasiłku Przed otrzymaniem mikrokredytu, 1/3 przedsiębiorców z Sant Cosme była na zasiłku socjalnym albo otrzymywała jakiś rodzaj wsparcia od państwa. Mikrokredyt pomógł im uwolnić się od uzależnienia od pieniędzy państwowych. Obecnie żyją z własnej działalności gospodarczej. Na przykład Rosario, zanim otrzymała mikropożyczkę, utrzymywała swoją rodzinę z zasiłku. Dziś jej firmie, zajmującej się przedstawicielstwem handlowym, wiedzie się wystarczająco dobrze, by mogła w niej zatrudnić swojego męża. Un Sol Món odkryła jednak, iż – pomimo poprawy oferty finansowej i sposobów wspierania – sytuacja wielu firm jest wciąż zbyt niepewna, by mogły one stać się częścią gospodarki formalnej (czyli takiej działalności Mikrokredyt nie daje jednorazowej korzyści, lecz pomaga w stworzeniu długofalowych i trwałych narzędzi dla rozwoju społecznego i gospodarczego społeczności. Pożyczki szyte na miarę Un Sol Món dostosował swoje produkty do sytuacji finansowej klientów. Główny produkt przez nich oferowany to mała elastyczna pożyczka od 600 do maksimum 15 tys. euro (średnia wynosiła 8 tys. euro) ze stałą stopą procentową (6%). Stosowano „pożyczanie stopniowe”, polegające na tym, że początkowo pożyczano krótkoterminowo niewielkie sumy, a następnie stopniowo je zwiększano. Fundacja eksperymentowała również z pożyczkami grupowymi: kilka osób bierze zbiorową odpowiedzialność za pożyczkę. Jednak brak organizacji i odpowiednio rozwiniętego kapitału społecznego w dzielnicy Sant Cosme poważnie ograniczył możliwość korzystania z tej propozycji. Nie wymagano zabezpieczenia. Jedyną gwarancją była solidność biznesplanu przygotowanego razem z Pla d’Actuació de Sant Cosme, partnerem z EQUAL-a, specjalizującym się we wspie- ekonomicznej, która jest opodatkowana lub monitorowana przez państwo oraz liczona jest do produktu krajowego brutto). Dzięki doświadczeniu zdobytemu w programie EQUAL, samorząd w Sant Cosme i Fundació Un Sol Món sformułowały szereg rekomendacji, dotyczących uproszczenia procedur administracyjnych związanych z rozpoczęciem działalności gospodarczej i pozwalających na płacenie kosztów zakładania firmy na raty. Partnerzy twierdzą też, że usługom finansowym i wspierającym przedsiębiorczość powinien towarzyszyć bardziej progresywny system podatkowy, który pozwala na wyjście z gospodarki nieformalnej (to – w przeciwieństwie do gospodarki formalnej – działalność ekonomiczna, która nie jest regulowana i opodatkowana przez państwo; jej częścią jest np. praca na czarno). Zasiłek dla bezrobotnych powinien być wypłacany także jeszcze w początkowym okresie za- 29 kładania przedsiębiorstwa. Potrzebne są też zmiany w sytuacji prawnej pracowników migrujących. Oferta bankowa, nie charytatywa W skład partnerstwa Sant Cosme Innova wchodzą: samorząd (El Prat de Llobregat), 2 związki zawodowe, organizacja pozarządowa, specjalizująca się w udzielaniu porad dotyczących zatrudnienia osobom defaworyzowanym (FIAS), agencja budownictwa socjalnego (ADIGSA) i duża instytucja finansowa (Fundació Un Sol Món). Taki podział pracy pomiędzy partnerami jest modelowy dla inicjatyw mikrofinansowych zarówno w Hiszpanii, jak i w całej Europie. Fundació Un Sol Món została założona w 2000 r. przez oddział pracy społecznej banku Caixa de Catalunya. Miał być to sposób na powrót do pierwotnego ducha instytucji oszczędnościowych, polegającego na służeniu najbardziej upośledzonym i wykluczonym społecznościom. Fundacja odpowiada za specjalistyczne ekspertyzy finansowe partnerstwa. Można w nich przeczytać m.in, że bardzo istotne jest, by operacje mikrokredytowe były prowadzone jak poważne sprawy finansowe, a nie jak działalność charytatywna. Fundacja jest przekonana, że mikrokredyty mogą być rentowne, nawet gdy są udzielane społecznie wykluczonym klientom. A wsparcie takie jest zwykle o wiele tańsze niż zasiłek dla bezrobotnych. oprac. Małgorzata Borowska Artykuł powstał w ramach projektu „W poszukiwaniu polskiego modelu ekonomii społecznej”, finansowanego ze środków IW Equal. 30 EKONOMIA SPOŁECZNA gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 Ponad rok temu weszła w życie Ustawa o spółdzielniach socjalnych. Posłowie i urzędnicy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej zastanawiają się obecnie nad wprowadzeniem do niej zmian, które ułatwiłyby zakładanie i działanie spółdzielni socjalnych. Jakie zmiany są potrzebne – podpowiadają przedstawiciele organizacji pozarządowych. ANI TO ORGANIZACJA, ANI PRZEDSIĘBIORSTWO W Polsce jest zarejestrowanych ok. 100 spółdzielni socjalnych. Z tej możliwości aktywizacji zawodowej skorzystało niespełna 0,05% z 2,1 mln bezrobotnych. GRZEGORZ RUTKOWSKI Ustawa o spółdzielniach socjalnych miała stworzyć podstawy prawne dla nowej formy aktywizowania bezrobotnych. Spółdzielnie socjalne miały być miejscem pracy dla osób, które chcą pracować, lecz z różnych powodów nie mogą znaleźć zatrudnienia. Pierwsza w Polsce Spółdzielnia Socjalna „Z myślą o Tobie” zarejestrowała się w kwietniu 2005 r. w Warszawie, jako projekt Stowarzyszenia „Otwarte drzwi”. Od tamtej pory w naszym kraju powstało niespełna 100 takich spółdzielni. Zakładając, że w każdej z nich jest średnio 10 osób (np. byłych bezrobotnych), łatwo wyliczyć, iż z możliwości tej skorzystało niespełna 0,05% spośród 2,1 mln bezrobotnych. Spółdzielcami mogą być również osoby niepełnosprawne. Jeśli także je weźmiemy pod uwagę – odsetek będzie jeszcze niższy. Problemy już przy zakładaniu W teorii i przepisach założenie i prowadzenie działalności w formie spółdzielni socjalnej nie różni się wiele od jednoosobowej działalności gospodarczej. W praktyce jednak – sprawa nie jest taka jasna. Aby uzyskać z Funduszu Pracy środki finansowe na rozpoczęcie działalności spółdzielni socjalnej, należy mieć odpowiednie zabezpieczenie. Osoby bezrobotne, wykluczone społecznie itp. z reguły nie mają majątku lub jest on niewystarczający na takie zabezpieczenie. Najprościej byłoby znaleźć poręczyciela, ale to wcale nie jest takie proste – spotkać człowieka majętnego, który zechciałby bezrobotnemu poręczyć cokolwiek. Rozwiązaniem tych problemów mogłoby być np. stworzenie funduszu poręczeniowego dla przyszłych spółdzielców lub umożliwienie im zabezpieczenia środków z Funduszu Pracy majątkiem przyszłej, dopiero powstającej spółdzielni. Pieniądze były wypłacane spółdzielcom dopiero po zarejestrowania się spółdzielni w KRS. Brak jednoznacznej klasyfikacji Kolejne kwestie dotyczą już prowadzenia działalności. Spółdzielnia socjalna może zatrudnić osobę tylko na podstawie spółdzielczej umowy o pracę. Innych form ustawa nie przewiduje, a z tym wiążą się dalsze komplikacje. Już od pierwszego miesiąca spółdzielnia musi płacić pełne składki na ZUS (ok. 800 zł), niezależnie od tego czy ma wpływy (dla mikroprzedsiębiorstw jest to niecałe 300 zł). Spółdzielnia zobowiązana jest także do prowadzenia pełnej księgowości (jak spółki z o.o.) i comiesięcznego składania deklaracji PIT-4. Jest to szczególnie uciążliwe w przypadku, gdy w spółdziel- ni nie występuje zaliczka na podatek dochodowy w ciągu roku. Brak jest także jednoznacznej klasyfikacji spółdzielni socjalnej jako przedsiębiorstwa społecznego, a zarazem mikroprzedsiębiorstwa. Gdyby ustawodawca wyraźnie określił, że spółdzielnia socjalna jest przedsiębiorstwem społecznym (tzn. nie działa wyłącznie dla zysku, jak zwykła firma) i ma podobne cele statutowe jak organizacja pozarządowa, to spółdzielcy mogliby ubiegać się o granty na realizację projektów społecznych, oświatowych itp. (tak, jak to robią organizacje pozarządowe). Traktowanie spółdzielni socjalnych w konkursach jako przedsięwzięć komercyjnych, skazuje je w większości przypadków na porażkę. Gdyby zaś spółdzielnia socjalna została wyraźnie zaliczona do grona mikroprzedsiębiorstw (ze względu na prowadzoną działalność gospodarczą), to mogłaby z kolei np. w pełni korzystać ze zniżek w ZUS i komercyjnych źródeł finansowania. Pomoc zależy od dobrej woli Zarówno samorządy, jak i Powiatowe Urzędy Pracy na różne sposoby mogą pomagać spółdzielniom socjalnym, jednak nie wszystkie o tym wiedzą. Gminy mają prawo zlecać im zadania publiczne np. w zakresie pomocy społecznej. Spółdzielnie mogą też otrzymywać bezpłatnie lokale na prowadzoną działalność. Wszystko to zależy od dobrej woli lokalnych samorządów. Pozytywnym przykładem takiego działania może być Wałbrzych oraz Żmigród, gdzie podpisano Miejsko-Gminne Programy Wspierania Ekonomii Społecznej. GRZEGORZ RUTKOWSKI – doradca w Regionalnym Ośrodku Wspierania Przedsiębiorczości Społecznej powstałym w ramach Partnerstwa na Rzecz Rozwoju MUFLON; współautor poradnika „Jak założyć spółdzielnię socjalną”. EKONOMIA SPOŁECZNA gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 31 WŁOSKI PRZYKŁAD Partnerstwo „Tu jest praca” inicjatorem nowelizacji Ustawy o spółdzielniach socjalnych. PROF. EWA LEŚ, MAŁGORZATA OŁDAK W marcu 2007 roku, w ramach projektu „Tu jest praca” IW EQUAL1, grupa posłów wzięła udział w wyjeździe studyjnym do Włoch, aby zapoznać się z doświadczeniami gospodarki spółdzielczej regionu Trentino, zwłaszcza z rozwiązaniami dotyczącymi spółdzielni socjalnych. Do Trydentu pojechali także ministrowie i pracownicy resortów, instytucji i organizacji odpowiedzialnych za rozwój i wspieranie spółdzielczości socjalnej w Polsce. Z inicjatywy prof. Ewy Leś uczestnicy wizyty zawiązali tzw. „Grupę Trydencką”, która ma za zadanie m.in. przenieść na grunt polski dobre włoskie rozwiązania. Więcej specjalistów Posłowie, biorący udział w wizycie (Eugeniusz Wycisło PO, Tadeusz Tomaszewski SLD, Stanisław Kalemba PSL), podzielili się swoimi doświadczeniami z członkami Komisji Polityki Społecznej, która w maju 2007 powołała Podkomisję Nadzwyczajną ds. zmian w Ustawie o spółdzielniach socjalnych. W tym samym czasie w wyniku konsultacji z przedstawicielami spółdzielni socjalnych powstał projekt nowelizacji Ustawy o spółdzielniach socjalnych, którego autorem jest Cezary Miżejewski. Propozycje zawarte w projekcie nowelizacji Ustawy o spółdzielniach socjalnych, uwzględniają większość sugestii przekazanych Partnerstwu „Tu jest praca” przez spółdzielców. Jeden z problemów podnoszonych przez polskich spółdzielców dotyczył proporcji udziału osób zagrożonych wykluczeniem społecznym w spółdzielni socjalnej. Włoskie przepisy przewidują, że jedynie 30% osób zatrudnionych w spółdzielni musi pochodzić z tzw. grup defaworyzowanych na rynku pracy. W Polsce jest to aż 80%. To sprawia, że polskie spółdzielnie socjalne są raczej formami reintegracji społecznej niż pracodawcami i przedsiębiorstwami konkurującymi na otwartym rynku. Spółdzielcy postulują przyjęcie proporcji 50% zwykłych pracowników (w tym specjalistów) i 50% bezrobotnych. Mniej biurokracji Ze strukturą zatrudnienia wiąże się kolejny problem – wymagań przy zakładaniu spółdzielni, którym – często słabiej wykształceni – spółdzielcy nie są w stanie podołać. Spółdzielnia, aby rozpocząć pracę musi pozyskać pieniądze z urzędów pracy na zakup narzędzi i rozruch. Musi się zarejestrować w KRS, aby uzyskać osobowości prawną. Trzeba więc stworzyć zgodny z prawem statut. Trzeba zwołać zebranie założycielskie, podjąć i napisać niezbędne do rejestracji uchwały o powołaniu, przyjęciu statutu, wyborze władz. A wszystko to trzeba ująć w ramy pisemne, zgodne z obowiązującym prawem. Kto to stworzy – wynajęty prawnik? Za jakie pieniądze? zatrudniania osób zarówno na podstawie spółdzielczej umowy o pracę, jak i spółdzielczej umowy o pracę nakładczą, umowy o dzieło i umowy zlecenia. Przychylna polityka Zaproponowano również wprowadzenie rozwiązań sprzyjających spółdzielczości w polityce władz samorządowych, m.in. przez zwolnienie spółdzielni socjalnych z obowiązku wnoszeniawadiumwprzetargachuproszczonych i przekazywanie przez władze samorządowe niektórych zleceń z wolnej ręki, zgodnie z zapisami ustawy o zamówieniach publicznych. Zdaniem spółdzielców zmiany powinny dotyczyć też dystrybucji nadwyżki bilansowej poprzez zwiększenie udziału nadwyżki bilansowej na fundusz zasobowy i inwestycyjny do 80% i zmniejszenie jej udziału na cele reintegracji do 15 %. 1 Proponuje się zatem wprowadzenie w ustawie zmian, które uprościłyby zakładanie spółdzielni i pozyskiwanie środków na rozpoczęcie działalności, m.in. poprzez zmianę formy poręczania dotacji z Funduszu Pracy, przekazywanie dotacji na spółdzielnię, a nie na osobę, umożliwienie korzystania z bezzwrotnego dofinansowania z Funduszu Pracy osobom niepełnosprawnym – założycielom oraz osobom przystępującym do spółdzielni socjalnych. A także umożliwienie zakładania spółdzielni przez osoby prawne: jednostki samorządu terytorialnego (gminy) i organizacje pozarządowe. Ponadto, w miejsce jednorocznego zwolnienia z opłaty składek ZUS, proponuje się wprowadzenie refundacji przez Fundusz Pracy obowiązkowych składek na ubezpieczenie społeczne przez rok bezpośrednio na konta spółdzielców do ZUS w cyklu miesięcznym. Zasadne wydaje się także umożliwienie Administratorem Partnerstwa na Rzecz Rozwoju „Tu jest praca” jest Instytut Polityki Społecznej Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. EWA LEŚ – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog i ekspert ds. organizacji trzeciego sektora i przedsiębiorczości społecznej, wykładowca w Instytucie Polityki Społecznej UW, docent w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Koordynator PRR „Tu jest praca”. MAŁGORZATA OŁDAK – politolożka, doktorantka w Instytucie Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego; sekretarz PRR „Tu jest praca”. Artykuły ze str. 30 i 31 powstały w ramach projektu „W poszukiwaniu polskiego modelu ekonomii społecznej”, finansowanego ze środków IW Equal. 32 PORADNIK gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 ZARZĄD I INNI Każde stowarzyszenie i fundacja działa poprzez swoje organy w sposób przewidziany w ustawach i statucie. Organem obowiązkowym jest zarząd. stosują takie rozwiązanie. Wprowadzenie obowiązkowego organu kontroli wewnętrzrnej przewiduje projekt nowelizacji Ustawy o fundacjach. Radę muszą mieć te fundacje, które starają się o status organizacji pożytku publicznego. ANETA KRAWCZYK Zarząd reprezentuje organizację na zewnątrz, decyduje o kontaktach z partnerami (mediami, administracją publiczną, dostawcami usług czy sponsorami), pozyskuje pieniądze na działalność i nimi zarządza, odpowiada za pracę organizacji. Kto kontroluje zarząd? Drugim, po zarządzie, ważnym organem w organizacji pozarządowej jest organ kontroli wewnętrznej i nadzoru. W stowarzyszeniu jest to komisja rewizyjną, w fundacji (najczęściej) – rada fundacji. Zazwyczaj zajmują się one bieżącą kontrolą działalności zarządu, wnioskują o udzielanie mu (lub nie) absolutorium, działają w razie bezczynności zarządu. Nie w każdej organizacja musi być organ kontroli wewnętrznej. Jakie władze w fundacji? W fundacji jedynym wymaganym organem władzy jest zarząd. Nie ma obowiązku powoływania organu nadzorczo-kontrolnego, ale coraz częściej fundacje PODSTAWA PRAWNA » Ustawa z 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach (Dz. U. z 2001 r., Nr 79, poz. 855 z późn. zm.) » Ustawa z 6 kwietnia 1984 r. o fundacjach (Dz. U. z 1991 r., Nr 46, poz. 203 z późn. zm.) Pierwszy skład organów fundacji najczęściej wskazuje fundator. Kolejny skład mogą wskazać np. odchodzący członkowie tych organów. Zawsze jednak musi być to zgodnie z zapisami statutu. Jakie władze w stowarzyszeniu? W stowarzyszeniu są 3 obowiązkowe organy: • walne zebranie (najwyższa władza, tworzą je wszyscy członkowie stowarzyszenia), • zarząd, • komisja rewizyjna. Zarząd i komisja rewizyjna są wybierane przez członków stowarzyszenia na tzw. walnym zebraniu. To, w jaki sposób wybiera się te organy, jak mają one pracować, jakie są ich obowiązki i kompetencje musi być zapisane w statucie stowarzyszenia. Można też stworzyć oddzielny dokument, w którym opiszemy, jak pracuje dany organ, np. regulamin pracy zarządu. Nie jest to obowiązkowe. Skład zarządu i komisji rewizyjnej trzeba zgłosić do Krajowego Rejestru Sądowego (imię i nazwisko, numer PESEL, a w przypadku członków zarządu – także kim dana osoba w nim jest, np. prezesem, skarbnikiem itp.). Do KRS zgłaszamy każdą zmianę składu tych organów. Czy zarząd może być jednoosobowy? Władze organizacji powinny być organami kolegialnymi, nie jednoosobowymi. Tak mówi obowiązujące prawo, wskazuje praktyka i społeczny charakter fundacji i stowarzyszeń – o działaniach całej organizacji nie może decydować jedna osoba. Przepisy nie określają maksymalnej liczby członków zarządu, ale powinny być to przynajmniej 2 osoby. Ze względów praktycznych lepiej, aby zarząd nie był zbyt duży. Gdy liczy on np. 10 członków – trudniej się zebrać i ustalić wspólne stanowisko. Liczba członków wybieranych do władz musi być określona w statucie organizacji. Czy członkowie władz mogą być pracownikami organizacji? Kwestia zatrudnienia członków zarządu wygląda inaczej w stowarzyszeniu i inaczej w fundacji. Członkowie zarządu stowarzyszenia pełnią swoje funkcje społecznie, a więc nie mogą pobierać za to wynagrodzenia. Nie oznacza to jednak, że żaden członek zarządu nie może być zatrudniony w stowarzyszeniu. Jedno z orzeczeń Sądu Apelacyjnego w Warszawie (z 7 kwietnia 1992 r. I Acr 130/92, opublikowane w Przeglądzie Sądowym w 1993 r., wkładka do nr. 11, poz. 9) mówi, że oparcie działalności stowarzyszenia na pracy społecznej członków nie wyklucza możliwości łączenia członkostwa w stowarzyszeniu z pracą na jego rzecz. Dotyczy to także – w ograniczonym zakresie – członków zarządu. Trzeba tylko wyraźnie rozróżnić obowiązki, wynikające z członkostwa w zarządzie od obowiązków związanych z pracą, którą wykonuje się za pieniądze. Na przykład: prezes zarządu pełni swoją funkcję społecznie i nie dostaje za nią wynagrodzenia, ale jest zatrudniony w stowarzyszeniu na umowę o pracę jako dyrektor biura lub koordynator projektu. W fundacji nie ma takich obostrzeń: członkowie zarządu mogą być zatrudnieni do pełnienia funkcji w danym organie. Natomiast członkowie organów kontroli i nadzoru wewnętrznego nie powinni być zatrudnieni w organizacji. Przepisy zakazują tego w organizacjach pożytku publicznego, ale taką samą zasadę można zastosować w innych organizacjach. Zatrudnienie członka rady fundacji lub komisji rewizyjnej oznaczałoby, że bezpośrednio podlega on zarządowi, z którym zawarł umowę o pracę. To mogłoby zaważyć na obiektywności jego działań w organie, który ma kontrolować działalność zarządu. PORADNIK gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 33 KTO MA WŁADZĘ, TEN ODPOWIADA » Za zobowiązania podatkowe zarząd odpowiada własnym majątkiem » Umyślna, czy nieumyślna – za szkodę trzeba zapłacić » Złożenie wniosku o upadłość to obowiązek zarządu RADOSŁAW SKIBA Stowarzyszenia, związki stowarzyszeń i fundacje z chwilą rejestracji w KRS uzyskują osobowość prawną i prowadzą swoją działalność na podstawie przepisów prawa oraz statutu. Statuty organizacji pozarządowych przewidują zazwyczaj odpowiedzialność członków władz za podejmowane przez nich działania. Zarząd rozliczany jest z prawidłowości i efektywności zarządzania organizacją, a w szczególności z dbałości o jej majątek i płynność finansową. Zgodnie z postanowieniami statutu, zarząd zobowiązany jest okresowo składać sprawozdania z prowadzonej działalności oraz stanu finansowego organizacji i uzyskiwać absolutorium. Krytyczna ocena działalności zarządu może być podstawą odmowy udzielenia absolutorium oraz spowodować odwołanie całości lub poszczególnych członków zarządu. Podobnej ocenie podlegają członkowie wewnętrznego organu nadzoru. Zarząd odpowiada własnym majątkiem Pomimo iż znaczna część dochodów stowarzyszeń i fundacji przeznaczana na cele statutowe jest zwolniona z po- datku dochodowego, organizacje są podatnikami i płatnikami podatków. Za zaległości podatkowe organizacji odpowiadają solidarnie całym swoim majątkiem członkowie organów zarządzających. Odpowiedzialność podatkowa dotyczy wyłącznie członków zarządu organizacji, a nie członków innych władz (np. kontroli wewnętrznej). Odpowiedzialność członków zarządu ma charakter subsydiarny – to znaczy, że ponosi się ją wtedy, gdy organizacja nie ma majątku, z którego można by pokryć zaległości. Członek zarządu może uwolnić się od odpowiedzialności, jeżeli wykaże, że we właściwym czasie złożył wniosek o upadłość lub niezłożenie wniosku o upadłość nastąpiło nie z jego winy; ewentualnie – wskaże majątek organizacji, z którego można zapłacić zaległości. Odpowiedzialność członków zarządu obejmuje zaległości podatkowe z tytułu zobowiązań, które powstały w czasie pełnienia przez nich obowiązków członka zarządu. O odpowiedzialności byłych członków zarządu orzeka organ podatkowy (np. urząd skarbowy), który wydaje decyzję administracyjną. Może to uczynić w ciągu 5 lat od końca roku ka- lendarzowego, w którym powstała zaległość podatkowa. Kto szkodzi – ten musi naprawić Zgodnie z zasadami odpowiedzialności cywilnej, każdy kto ze swojej winy wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Również członkowie władz organizacji pozarządowej, którzy swoim zachowaniem doprowadzili do wyrządzenia szkody tej organizacji, ponoszą odpowiedzialność materialną za naprawienie szkody. Jest to tzw. odpowiedzialność za czyn niedozwolony (delikt). Czyn niedozwolony oznacza wszystkie te sytuacje, gdy z mocy ustawy sam fakt wyrządzenia szkody powoduje, że spoczywa na nas obowiązek zadośćuczynienia. Jeżeli organizacja wykaże, że szkoda jest normalnym następstwem zawinionego działania danej osoby, może żądać od niej odszkodowania. Odpowiedzialność cywilna związana jest także z nieumyślnym wyrządzeniem szkody, np. przez lekkomyślność czy niedbalstwo. O winie osoby wyrządzającej szkodę można mówić, jeżeli jej działanie jest bezprawne oraz można jej zarzucić przynajmniej brak należytej staranności. 34 PORADNIK PODSTAWA PRAWNA » Ustawa z 29 sierpnia 1997 r. Ordynacja podatkowa (Dz. U. 97.137.926) » Ustawa z 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach (tekst jedn. Dz. U. 01.79.855) » Ustawa z 6 kwietnia 1984 r. o fundacjach (Dz. U. 84.21.97) » Ustawa z 16 września 1982 r. Prawo spółdzielcze (Dz. U. 82.30.210) » Ustawa z 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (Dz. U. 64.16.93) » Ustawa z 10 września 1999 r. Kodeks karny skarbowy (Dz. U. 99.83.930) » Ustawa z 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. 97.88.553) » Ustawa z 28 lutego 2003 r. Prawo upadłościowe i naprawcze (Dz. U. 03.60.535) Wina umyślna i nieumyślna Członek zarządu organizacji pozarządowej ponosi odpowiedzialność, jeżeli swoim zachowaniem wyrządził szkodę organizacji zarówno wtedy, gdy wynikła ona z jego bezprawnego działania (np. przywłaszczył sobie pieniądze lub rzeczy należące do organizacji), jak i wtedy, gdy jest ona wynikiem jego zaniechania (np. nie złożył w terminie odwołania od niekorzystnej decyzji podatkowej). Członek zarządu ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą zarówno jeżeli jego zachowanie było umyślne (chciał się zachować w sposób wyrządzający szkodę organizacji), jak i wtedy, gdy szkoda jest wynikiem jego zaniedbania, braku należytej staranności. Na tych samych zasadach za wyrządzenie szkody odpowiedzialność ponoszą także członkowie innych władz organizacji, jeżeli tylko istnieje związek pomiędzy ich zachowaniem a powstałą szkodą. Odpowiedzialność taka może się pojawić zwłaszcza gdy statut organizacji przewiduje kompetencje dla organu nadzoru do reprezentowania organizacji (np. w wypadku zawierania umowy z członkiem zarządu). Złożenie wniosku o upadłość to obowiązek zarządu Osoby uprawnione do reprezentowania organizacji ponoszą odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną na skutek niezłożenia do sądu, w odpowiednim gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 Bycie we władzach to nie tylko możliwość wpływania na losy organizacji, ale także większe obowiązki. Niewiele osób, podejmując decyzję o zaangażowaniu się w działalność organizacji, zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka wiąże się z objęciem stanowiska członka zarządu lub członka organu kontroli. terminie, wniosku o ogłoszenie upadłości. Zasady dochodzenia roszczeń wierzycieli od niewypłacalnych dłużników oraz skutki ogłoszenia upadłości reguluje Ustawa prawo upadłościowe i naprawcze. Przepisy prawa upadłościowego dotyczą tych organizacji pozarządowych, które prowadzą działalność gospodarczą. Upadłość ogłasza się wobec dłużnika, który stał się niewypłacalny. Dłużnik jest niewypłacalny, jeżeli nie płaci swoich długów, a w przypadku osoby prawnej również, gdy zobowiązania przekroczą wartość jego majątku. W przypadku niewypłacalności organizacji pozarządowej, obowiązek złożenia wniosku o upadłość spoczywa na każdym, kto ma prawo ją reprezentować sam lub łącznie z innymi osobami. W praktyce są to członkowie zarządu. Sąd może zakazać prowadzenia działalności gospodarczej i pełnienia funkcji członka rady nadzorczej, reprezentanta lub pełnomocnika spółdzielni, fundacji lub stowarzyszeniu osobie, która nie złożyła w terminie wniosku o ogłoszenie upadłości. Odpowiedzialność karna pod warunkiem Nieprawidłowe decyzje członków władz organizacji pozarządowej, błędy w zarządzaniu lub zaniedbania powodujące straty majątkowe mogą być podstawą zarzutu niegospodarności (niekiedy przestępstwo to nazywane jest nadużyciem zaufania). Grozi za to odpowiedzialność karna. Ponadto nieprawidłowości w prowadzeniu rachunkowości oraz rozliczaniu należności podatkowych i należności wobec ZUS mogą prowadzić do odpowiedzialności karno-skarbowej. Karane jest wyrządzenie znacznej szkody majątkowej na skutek nadużycia uprawnień lub niedopełnienia obo- wiązku przez osoby zobowiązane do zajmowania się sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą organizacji. Członek władz organizacji, który swoim zachowaniem umyślnie lub nieumyślnie (przez lekkomyślność lub niedbalstwo) wyrządził organizacji szkodę majątkową, ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą oraz pod pewnymi warunkami odpowiedzialność karną. Ten warunek to wyrządzenie tzw. „znacznej szkody”. Pojęcie to zostało zdefiniowane w Kodeksie karnym i oznacza szkodę przekraczającą 152 tys. złotych. Kodeks karny skarbowy określa przestępstwa i wykroczenia polegające na naruszeniu interesów ekonomicznych Skarbu Państwa poprzez złamanie przepisów podatkowych, celnych, związanych z dotacjami i subwencjami oraz obrotem dewizowym. Za przestępstwa lub wykroczenia skarbowe odpowiada ten, kto zajmuje się sprawami gospodarczymi i finansowymi w organizacji. Przepis ten dotyczy więc członków zarządu, do kompetencji których należy zajmowanie się finansami organizacji, a w szczególności dbałość o prawidłowe prowadzenie ksiąg rachunkowych i rozliczenia podatkowe. RADOSŁAW SKIBA – prawnik, prokurator, wykładowca Collegium Civitas w Warszawie i Akademii Ekonomicznej w Krakowie, trener, specjalista z zakresu zagadnień prawnych dotyczących działalności organizacji pozarządowych. PORADNIK gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 35 DOKUMENTY W OGRANIZACJI. STATUT Jakie dokumenty musimy mieć w organizacji i dlaczego? Które z nich trzeba przechowywać? Często pytają o to osoby zakładające stowarzyszenie lub fundację, jak i te, które już prowadzą organizację. Najpierw wyjaśnimy, co to jest statut i po co jest potrzebny. MONIKA CHRZCZONOWICZ Statut to najważniejszy wewnętrzny dokument – „konstytucja” organizacji. Jest to pisemnie potwierdzona informacja o możliwościach i zasadach działania stowarzyszenia lub fundacji. Często w statucie umieszczony jest zapis typu: „stowarzyszenie (lub fundacja) działa na podstawie ustawy Prawo o stowarzyszeniach (lub Ustawy o fundacjach) i postanowień niniejszego statutu”. Te właśnie „postanowienia” to klucz do sprawnego działania organizacji. W statucie szuka się odpowiedzi m.in. na takie pytania jak: dla kogo działa stowarzyszenie/fundacja? Kto podejmuje decyzję o zatrudnieniu pracowników? Czy można być wybranym kilka razy na prezesa zarządu? Wszystkie prowadzone w stowarzyszeniu lub fundacji działania powinny być zgodne ze statutem. Statut to również informacja dla innych, np. dla potencjalnych grantodawców. Z tego dokumentu dowiedzą się, czym zajmuje się organizacja, co może robić i jaka jest jej struktura wewnętrzna, czy prowadzi działalność gospodarczą, jakiego rodzaju, kto może podpisywać umowy w jej imieniu (prezes, a może prezes i skarbnik?) – inaczej mówiąc: kto reprezentuje organizację na zewnątrz, czy stowarzyszenie ma oddziały itp. Uwaga! Nie ma dwóch takich samych statutów, tak jak nie ma dwóch takich samych stowarzyszeń czy fundacji. Co trzeba zapisać w statucie? W dobrym statucie powinny znaleźć się takie zapisy, które pozwolą na sprawne działanie stowarzyszenia lub fundacji. Statut musi być także zgodny z obowiązującym prawem. Jeśli statut będzie źle napisany, mogą pojawić się problemy w codziennej pracy organizacji. Na przykład: zarząd ogólnopolskiej fundacji z Wrocławia to 3 osoby, mieszkające w różnych miastach (Wrocław, Poznań, Szczecin). Zgodnie ze statutem umowy zawierane przez fundację muszą być podpisywane przez dwóch członków zarządu łącznie. Oznacza to, że jeśli trzeba będzie podpisać jakąkolwiek umowę, przynajmniej jedna osoba z zarządu musi przyjechać, np. do Wrocławia. Albo trzeba będzie umowę przesyłać do innego miasta. Taki zapis jest w tym przypadku niepraktyczny. Lepiej określić, że umowy i inne zobowiązania może podpisywać jednoosobowo prezes fundacji, a dopiero, gdy umowa dotyczy kwoty powyżej 10 tys. zł – muszą być podpisy dwóch członków zarządu. Są pewne części, rozdziały czy wręcz sformułowania, które powinny znaleźć się w statucie. Wytyczne na ten temat znajdziemy odpowiednio w Ustawie o fundacjach (art. 5) oraz w ustawie Prawo o stowarzyszeniach (art. 10). Ogólnie można powiedzieć, że w statucie powinny być informacje: • tzw. podstawowe (m.in. nazwa, teren działania i siedziba), PODSTAWA PRAWNA » Ustawa o fundacjach z 6 kwietnia 1984 r. (Dz. U. z 1991 r., Nr 46, poz. 203) » Ustawa Prawo o stowarzyszeniach z 7 kwietnia 1989 r. (Dz. U. z 2001 r., Nr 79, poz. 855 z późn. zm.) » Ustawa o kosztach sądowych w sprawach cywilnych z 28 lipca 2005 r. (Dz. U. Nr 167, poz. 1398). » Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie z 24 kwietnia 2003 r. (Dz. U. Nr 96, poz. 873 z późn. zm.) • o celach i sposobach ich realizacji (dla kogo działamy i w jaki sposób), • o władzach organizacji, sposobach ich wyboru oraz kompetencjach (m.in. zarząd, komisja rewizyjna bądź rada fundacji, warunki ważności uchwał), • o majątku organizacji (źródła pochodzenia majątku, sposób reprezentowania organizacji, zaciągania zobowiązań majątkowych), • tzw. końcowe, czyli m.in. zasady wprowadzania zmian w statucie, sposób rozwiązania organizacji. Jeśli jest to statut stowarzyszenia, muszą się w nim znaleźć także informacje o: • członkach stowarzyszenia (jak można zostać członkiem, prawa i obowiązki członków), 36 AKTUALNOŚCI PRAWNE PORADN I K WYSŁUCHANIE PUBLICZNE O POŻYTKU 12 czerwca 2007 w sejmowej Komisji Polityki Społecznej odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Posłowie postanowili zorganizować wysłuchanie publiczne w sprawie tego projektu. Wysłuchanie odbędzie się 4 września 2007 (godz. 11.00) w Sali Kolumnowej sejmu. Osoby i organizacje zainteresowane udziałem wysłuchaniu muszą do 25 sierpnia dokonać formalnego zgłoszenia, wypełniając i wysyłając do Marszałka Sejmu odpowiedni formularz dostępny na stronach internetowych parlamentu. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl NOWELIZACJA USTAWY O FUNDACJACH TEŻ W SEJMIE Do Sejmu wpłynął już także rządowy projekt nowelizacji Ustawy o fundacjach. Na razie nie wiadomo, jaka komisja będzie nad nim pracowała. Projekt kryje kilka zagrożeń dla organizacji. Utrzymano wysoki próg środków potrzebnych do prowadzenia działalności gospodarczej przez fundacje – 20 tys. zł w środkach pieniężnych (w gotówce). Podtrzymano zakaz przekazywania na działalność gospodarczą środków przeznaczonych na cele statutowe. Fundacja nadal będzie musiała zabezpieczyć środki na pokrycie ewentualnej likwidacji, bądź kosztów zarządcy przymusowego, ale nie wiadomo ile. Fundacja będzie mogła zostać zlikwidowana w drodze decyzji zarządu, jeśli ten stwierdzi, że osiągnęła ona swoje cele, wyczerpała majątek lub zakończyła działalność w inny sposób określony w statucie. Jeśli zarząd nie podejmie takiej decyzji, a nadzorujący ją minister uzna, że zaszły takie okoliczności, będzie mógł wystąpić sam z wnioskiem o wszczęcie likwidacji. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl MINISTERSTWO CHCE GROMADZIĆ NAWIĄZKI W FUNDUSZU Ministerstwo Sprawiedliwości planuje kolejne zmiany w przepisach o nawiązkach. W tej chwili pieniądze z orzekanych przez sądy nawiązek (najczęściej kilkaset złotych) otrzymują wpisane do ministerialnego wykazu instytucje, organizacje społeczne, fundacje i stowarzyszenia pomagające ofiarom przestępstw. Tymczasem, zgodnie z pomysłem MS, sądy nie mogłyby już zasądzać tych pieniędzy dla konkretnych organizacji, ale byłyby one przekazywane do utworzonego przy ministerstwie funduszu pomocy ofiarom przestępstw. Dopiero ten rozdzielałby je • składkach członkowskich – jako jednym ze źródeł pochodzenia majątku stowarzyszenia, nie trzeba podawać ich wysokości. Jeśli jest to statut fundacji, muszą się w nim znaleźć informacje o: • sposobie powstania fundacji (m.in. informacje o fundatorze: imię i nazwisko lub nazwa firmy, w jakiej kancelarii notarialnej został podpisany akt założycielski, dokładna data podpisana, itd.; jeśli fundacja została ustanowiona w testamencie, to również taka informacja jest wpisywana do statutu), • funduszu założycielskim – w statucie podawana jest wartość środków majątkowych przeznaczonych przez fundatora na realizację celu fundacji – jest to poniekąd powtórzenie informacji z aktu notarialnego, • wyborze ministra właściwego ds. fundacji, który jest organem nadzoru nad fundacją. Prócz zapisów, które wynikają bezpośrednio z obowiązującego prawa, w statutach można dość dowolnie regulować inne kwestie ważne dla organizacji, np. decyzje dotyczące przeznaczenia majątku zlikwidowanej organizacji czy – w stowarzyszeniu – informacje o członkach honorowych. Co musi być w statucie organizacji pożytku publicznego [opp]? Nie ma wzorcowego statutu opp. Są określone tylko pewne wymagania (wymienione w art. 20 i art. 21 Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie), które powinny zostać spełnione poprzez zapisy w statucie organizacji, ubiegającej się o status opp. Ogólnie wymagania dotyczą informacji o: • celach statutowych i sposobach ich realizacji (m.in. cele muszą być zgodne z katalogiem podanym w art. 4 ustawy o działalności pożytku publicznego), • przeznaczeniu całego dochodu organizacji na działalność statutową (działalność pożytku publicznego), zwłaszcza jeśli organizacja prowadzi działalność gospodarczą, • organie kontroli wewnętrznej (musi być powołany i nie może być w żaden sposób zależny od zarządu), • wymaganiach wobec członków organu kontroli wewnętrznej (m.in. muszą gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 to być osoby nieskazane prawomocnym wyrokiem i niepowiązane w żaden sposób z członkami zarządu, np. nie mogą być spokrewnione), • zabezpieczeniach dotyczących wyprowadzania majątku z organizacji (m.in. powinno być zabronione udzielanie pożyczek członkom organizacji lub jej pracownikom). Od kiedy obowiązuje statut? Uchwalenie statutu stowarzyszenia lub fundacji ma tzw. charakter konstytutywny. To znaczy, że statut jest prawomocny (czyli obowiązuje) od momentu zatwierdzenia go przez sąd, a nie przez władze organizacji. Statut uchwalają uczestnicy zebrania założycielskiego albo fundator/fundatorzy. Dokument ten jest dołączany do wniosku o zarejestrowanie organizacji w Krajowym Rejestrze Sądowym. Sąd sprawdza, czy wszystkie zapisane w statucie postanowienia są zgodne z prawem. Jeśli tak, rejestruje organizację, rejestrując także jej statut. Kto i jak może zmienić statut? O tym, jak można zmienić zapis w statucie (np. rozszerzyć kompetencje zarządu lub zrezygnować z prowadzenia działalności gospodarczej itd.) decyduje sam statut. To w nim powinna być informacja, kto może zmieniać statut i jak może to zrobić, np.: zmian w statucie fundacji dokonuje zarząd za zgodą rady fundacji. Zmiany statutu nie mogą dotyczyć celów określonych w akcie założycielskim. W stowarzyszeniu zmiany statutu może przeprowadzić tylko walne zebranie członków stowarzyszenia. Czy każda zmiana statutu musi być zgłoszona do KRS? Tak. Zawsze po tym, gdy statut jest zmieniany (nawet, jeśli są to zmiany tylko porządkujące, np. zmiana numeracji, usunięcie paragrafu itd.), informacja ta musi być zgłoszona do KRS w ciągu 7 dni od daty dokonania zmiany. W następnym numerze gazety.ngo. pl napiszemy o uchwałach i regulaminach. gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 PORADNIK AKTUALNOŚCI PRAWNE ZAMÓWIENIA PUBLICZNE. KORZYSTNE ZMIANY DLA ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH W czerwcu weszła w życie nowelizacja ustawy Prawo zamówień publicznych. Jest to kolejna zmiana tej ustawy, wnosząca tym razem znaczące ułatwienia dla organizacji pozarządowych. TERESA ZAGRODZKA Najkorzystniejszą zmianą jest podwyższenie progu, od którego należy stosować procedury zamówień publicznych. Dotychczasowy próg równowartości 6 tys. euro (kwoty netto czyli bez podatku VAT) został podniesiony do 14 tys. euro. Polski ustawodawca skorzystał z tego, że dyrektywy europejskie dotyczące zamówień publicznych nie przewidują tak rygorystycznie niskich progów stosowania zamówień publicznych, jak to było dotychczas w prawie polskim Przy obecnie obowiązującym kursie euro (1 euro = 4, 3870 zł; kurs ustalony w Rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów z 22 maja 2006 r.) faktycznie procedurom zamówień publicznych będą podlegały zamówienia powyżej 61 418 zł (netto). Dla organizacji pozarządowych jest to istotna zmiana, gdyż wiele zamówień w ramach dotacji ze środków publicznych będzie mogło być realizowanych bez skomplikowanej procedury zamówień publicznych. A z dotychczasowej praktyki wynika, że bardzo dużo przeprowadzonych proce- 37 dalej. Organizacje otrzymujące nawiązki obawiają się zwiększenia biurokracja. Ich zdaniem centralizacja spowoduje opóźnienia w przekazywaniu pieniędzy i pomocy poszkodowanym. Organizacje zaapelowały do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby ten wystąpił do MS w tej sprawie. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl POSŁOWIE PRACUJĄ NAD PROJEKTEM USTAWY O OGRANICZENIACH ZWIĄZANYCH Z PEŁNIENIEM FUNKCJI PUBLICZNYCH 12 czerwca odbyło się pierwsze posiedzenie podkomisji sejmowej ds. projektu ustawy o ograniczeniach związanych z pełnieniem funkcji publicznych. W pracach podkomisji bierze udział także przedstawiciel Instytutu Spraw Publicznych. W trakcie prac udało się zmienić przepis określający katalog osób pełniących funkcje publiczne. Zgodnie z pierwotnymi zapisami ustawa mogła dotyczyć m.in. nauczycieli, urzędników samorządowych, lekarzy, wykładowców, członków komisji wyborczych, itd. oraz wszelkich innych osób, które pełniłyby jakiekolwiek funkcje publiczne w związku z wykonywaniem innych przepisów (np. ustawy lustracyjnej). Wszystkie te osoby musiałaby nie tylko składać deklaracje majątkowe, ale także zrezygnować z pełni praw działania w fundacjach i stowarzyszeniach prowadzących działalność gospodarczą. Mimo oporów autora nowelizacji – wicepremiera Przemysława Gosiewskiego – udało się przeforsować zapis, zgodnie z którym ustawa o ograniczeniach związanych z pełnieniem funkcji publicznych dotyczyłaby tylko takich osób, o których ustawy szczególne tak by stanowiły. Temat jednak nie jest zamknięty i nie wiadomo jeszcze jakie brzmienie ostatecznie będzie miał ten przepis. Więcej na stronie: wiadomosci.ngo.pl 38 PORADNIK dur zamówień publicznych mieściła się w tym zakresie kwotowym. Kurs euro jest ustanawiany na mocy rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów. W ubiegłym roku były dwie zmiany kursu, w tym ostatnia kilka dni po wejściu w życie nowelizacji ustawy. Dlatego należy każdorazowo przy obliczaniu wartości zamówienia sprawdzić aktualny kurs, np. na stronie www.uzp.gov.pl. Procedura podstawowa od 14 tys. do 137 tys. euro W dotychczasowej ustawie próg procedury tzw. uproszczonej ustawiony był na poziomie 60 tys. euro. W znowelizowanej ustawie został on zmieniony i obecnie w ramach procedury podstawowej można dokonywać zamówień od 14 tys. do 137 tys. euro. Ma to swoje konsekwencje na innych etapach procedury. W dotychczas obowiązującej ustawie postępowania dotyczące zamówień powyżej 60 tys. euro wymagały powołania komisji przetargowej. Obecnie komisję przetargową trzeba powołać przy zamówieniach powyżej równowartości 137 tys. euro dla usług i dostaw w przypadku organizacji pozarządowych, oraz równowartości 5 278 tys. euro w przypadku robót budowlanych. 7 dni na złożenie oferty w przetargu nieograniczonym Dotychczas minimalny termin na złożenie ofert w przetargu nieograniczonym wynosił 15 dni. Nowelizacja skróciła go do 7 dni. Umożliwia to szybsze przeprowadzenie postępowania. Należy jednak zwrócić uwagę, aby termin na złożenie ofert był wystarczający do przygotowania ofert przez wykonawców. W przeciwnym razie ryzykujemy, że żaden wykonawca nie zdąży złożyć oferty (co prowadzi do unieważnienia postępowania) lub złożone oferty będą wymagały uzupełnień (co w efekcie i tak wydłuży całe postępowanie). PODSTAWA PRAWNA » Ustawa Prawo zamówień publicznych z 29 stycznia 2004, » znowelizowana Ustawa Prawo zamówień publicznych z 13 kwietnia 2007 (Dz. U. 82 poz. 560 z 11 maja 2007). gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 Można uzupełnić ofertę W poprzednio obowiązującej ustawie ofertę można było uzupełnić wyłącznie w przypadku oświadczeń potwierdzających spełnianie warunków udziału w postępowaniu. Obecnie ustawodawca dopuścił uzupełnianie wszystkich dokumentów składanych przez wykonawców. Jest to o tyle ważna zmiana, że pomyłki wykonawców w składanej dokumentacji zdarzają się dość często. Do tej pory błędy takie wykluczały ich z postępowania. Powodowało to przedłużanie całej procedury. Znowelizowane prawo dopuszcza uzupełnienie oferty, a w dodatku daje możliwość uzupełnienia oferty potwierdzającej stan na dzień wyznaczony przez zamawiającego jako termin uzupełnienia potwierdzenia, a nie, jak dotychczas, na dzień składania ofert. Oznacza to w praktyce tyle, że jeśli np. potencjalny wykonawca zapomni poprosić urząd skarbowy o zaświadczenie o niezaleganiu z zapłatą podatku na dzień składania ofert i nie załączy tego dokumentu do oferty, to może złożyć potwierdzenie z US o niezaleganiu z zapłatą podatków na dzień wyznaczony przez zamawiającego na złożenie uzupełnień. Dotychczas konieczne było złożenie oświadczenia potwierdzającego stan na dzień złożenia oferty. W przypadku zaświadczenia z US – było to niemożliwe, co powodowało, że potencjalny wykonawca, z przyczyn formalnych, musiał być wykluczony z postępowania. Każde ogłoszenie w internecie Znowelizowana ustawa stanowi, że każde ogłoszenie o postępowaniu powinno się znaleźć w Biuletynie Zamówień Publicznych, w formie elektronicznej. Nie dotyczy to trybów udzielania zamówień (zapytanie o cenę, zamówienie z wolnej ręki), w których ogłoszenie o wszczęciu postępowania w ogóle nie obowiązuje. Nie ma już możliwości przesłania do Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych ogłoszeń o zamówieniu drogą listowną czy faksem. Jest to zapis szczególnie korzystny dla potencjalnych wykonawców, którzy teraz w jednym miejscu będą mieli pełną informację o wszystkich postępowaniach. Informuję, że przewiduję zamówienie uzupełniające Dotychczas dopuszczano zamówienie uzupełniające jedynie z wolnej ręki do 20% wartości już zrealizowanego zamówienia. Dodatkowo, już przy zamówieniu pierwotnym musiały być wskazane okoliczności, w których mogło być udzielone zamówienie uzupełniające. Obecnie wymagane jest tylko zamieszczenie w SIWZ informacji, że zamawiający przewiduje w przyszłości złożenie zamówienia uzupełniającego. W przypadku usług i robót budowlanych podniesiony został próg wartości zamówienia uzupełniającego z 20% do 50% wartości zamówienia podstawowego. Niezmieniony pozostał próg zamówień uzupełniających w przypadku dostaw i wynosi on 20% wartości zamówienia podstawowego. Określ zasady zakupu usług i towarów Podwyższenie progu, od którego trzeba stosować procedury ustawy Prawo zamówień publicznych do poziomu 14 tys. euro jest zgodne z dyrektywami unijnymi. W praktyce znaczy to, że wiele organizacji nie będzie musiało w ogóle stosować procedur ustawy. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że mimo braku obowiązku stosowania ustawowych procedur przy dokonywaniu zakupu usług czy towarów, każda organizacja powinna jasno określić swoje wewnętrzne procedury w tym zakresie. Do dobrych zasad zarządzania finansami i gospodarności należy przyjęcie przez organizację przejrzystych zasad dokonywania zakupów usług i towarów, w tym określenie kryteriów wyboru dostawców, ich okresowa weryfikacja (np. poprzez zbieranie ofert konkurencyjnych i ocenę jakości dostarczanej usługi). Zasady przyjęte przez organizacje z natury rzeczy są zwykle dużo mniej restrykcyjne administracyjnie, a ich głównym celem jest gospodarne i przejrzyste zarządzanie środkami powierzonymi organizacji. TERESA ZAGRODZKA - konsultantka ds. finansowych organizacji pozarządowych, współpracuje z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. FUNDUSZE gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 39 „PRZEMIANY W REGIONIE” – RITA Program „Przemiany w Regionie” – RITA („Region in Transition”) ma wspierać demokratyczne i wolnorynkowe przemiany w krajach byłego bloku wschodniego, przede wszystkim poprzez dzielenie się polskim doświadczeniem. OPRAC. BARTOSZ JĘDRZEJCZAK „Przemiany w Regionie” – RITA („Region in Transition”) to program Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, administrowany przez Fundację Edukacja dla Demokracji. W obecnej edycji Programu odbędą się jeszcze 2 tury otwartego konkursu grantowego (zlikwidowany zostaje dotychczasowy podział na ścieżki „Najlepsze polskie doświadczenia” oraz „Współpraca lokalna”). • projekty, w których wkład Programu RITA umożliwia realizację znacznie większego przedsięwzięcia finansowanego z udziałem innych sponsorów. Program w pierwszej kolejności wspierać będzie projekty spełniające co najmniej jedno z poniższych kryteriów: • inicjatywy lokalne podejmowane przez szkoły publiczne oraz organizacje pozarządowe z małych miejscowości, które dotychczas nie prowadziły współpracy międzynarodowej oraz nie otrzymywały dotacji z Programu RITA na wymianę doświadczeń z partnerami z krajów byłego bloku wschodniego, przede wszystkim z Białorusi, Mołdowy, Federacji Rosyjskiej i Ukrainy; • projekty pilotażowe i innowacyjne realizowane przez doświadczone organizacje pozarządowe; KTO MOŻE DOSTAĆ PIENIĄDZE? O dofinansowanie projektów mogą ubiegać się współdziałający ze sobą partnerzy z Polski oraz krajów byłego bloku wschodniego. Głównym wnioskodawcą może być wyłącznie działająca i zarejestrowana na terenie RP organizacja pozarządowa lub szkoła publiczna. BARTOSZ JĘDRZEJCZAK, KOORDYNATOR PROJEKTU Konkurs Grantowy „RITA” po kilku latach doczekał się poważnych zmian. Ta największa to zwiększenie dofinansowania dla pojedynczego projektu oraz zlikwidowanie dwóch ścieżek konkursu. Dzięki temu możliwe stało się przyznawanie większej liczby grantów, w każdej z edycji. Nowy profil wniosków oraz załączników umożliwia aplikowanie także mniej doświadczonym organizacjom. Kampania informacyjna oraz spotkania na temat Programu RITA mają w najbliższym czasie dotrzeć szczególnie do mieszkańców województw zachodniej i północnej Polski, w których do tej pory nie realizowano zbyt wielu projektów z partnerami ze Wschodu. DO KIEDY? • 15 października 2007 (dla projektów planowanych do realizacji w okresie od 1 grudnia 2007 do 31 listopada 2008); • 15 marca 2008 (dla projektów planowanych do realizacji w okresie od 1 czerwca do 31 listopada 2008). Decyduje data stempla pocztowego. Program ma obecnie jedną ścieżkę. Wnioskodawca i partnerzy projektu muszą pokryć (łącznie) co najmniej 20% ogólnych kosztów projektu (w postaci wkładu finansowego i/lub rzeczo- GDZIE SKŁADAĆ? Fundacja Edukacja dla Demokracji skryt. poczt. nr 48 00-950 Warszawa 1 Koperty opatrzyć dopiskiem „KONKURS RITA”. Wnioskodawcy otrzymają listowne potwierdzenie zarejestrowania wniosku. CO ZŁOŻYĆ? Formularze wniosków oraz szczegółowe zasady konkursu dostępne są na stronie: www.rita.edudemo.org.pl wego). Wysokość dofinansowania jednego projektu: 5 tys. – 30 tys. zł (średnia wysokość dotacji wyniesie 18 tys. zł). W wyjątkowych przypadkach możliwe jest uzyskanie dofinansowania w wysokości do 60 tys. zł. W każdej turze konkursu przewidziano dofinansowanie około 50 projektów. GDZIE PO INFORMACJE? Dodatkowych informacji o konkursie udziela Bartosz Jędrzejczak, koordynator programu. Przed zadaniem pytania należy jednak najpierw starannie zapoznać się z formularzem wniosku, listą projektów dostępną na stronie programu oraz odpowiedziami na najczęściej zadawane pytania. Koordynator służy pomocą we wtorki w godzinach 11.00 – 15.00. W pozostałe dni robocze w godzinach 9.00 – 18.00 na telefon komórkowy oraz skype: [email protected], skype: bartek.edudemo, tel. (22) 635 72 51; tel. kom. 609 375 989 CO NIE MOŻE BYĆ FINANSOWANE? • projekty adresowane wyłącznie do odbiorców z Polski; • akcje jednorazowe; • koszty poniesione przed podpisaniem umowy o dotację; • inwestycje (zakup nieruchomości, remont budynków i pomieszczeń); • działalność gospodarcza wnioskodawcy; • działalność partii politycznych, organizacji wyznaniowych lub kościołów; • podstawowa (statutowa) działalność instytucji publicznych (np. szkół). Szczegółowe warunki konkursu są na stronie http://www.edudemo.org.pl/ rita w zakładce Zasady konkursu. 40 FUNDUSZE gazeta.ngo.pl 07/08.2oo7 PROGRAM „MŁODZIEŻ W DZIAŁANIU” 2007 – 2013 „Młodzież w Działaniu” to program Unii Europejskiej skierowany do młodych ludzi w wieku od 13 do 30 lat oraz do pracowników młodzieżowych. MAGDA DOBRANOWSKA-WITTELS Program pomaga młodym ludziom realizować ich pomysły na atrakcyjne i pożyteczne spędzanie czasu wolnego od nauki. Główne cele Programu to: promowanie aktywnych postaw obywatelskich wśród młodzieży, zachęcanie do podejmowania działań na rzecz społeczności lokalnej, promowanie tolerancji oraz wzajemnego zrozumienia wśród młodych ludzi z różnych krajów, wspieranie współpracy europejskiej w zakresie działań młodzieżowych. Wspierane są takie działania jak: Akcja 1. – Młodzież dla Europy • Wymiana Młodzieży – spotkania młodzieży z krajów europejskich; • Inicjatywy Młodzieżowe – działania służące społeczności lokalnej; KTO MOŻE DOSTAĆ PIENIĄDZE? Organizacja lub instytucja non-profit. GDZIE SKŁADAĆ? Wnioski, w zależności od tego na jakie działanie, składa się w Narodowej Agencji Programu „Młodzież w Działaniu” lub w Agencji Wykonawczej – szczegółowe informacje znajdują się w przewodniku na stronie: http://www.mlodziez.org.pl DO KIEDY? Wnioski o dofinansowanie projektów krajowych można składać 5 razy w roku. Najbliższy termin mija 1 września 2007 (dla projektów rozpoczynających się między 1 grudnia 2007 a 30 kwietnia 2008). Następny termin będzie 1 listopada 2007 (dla projektów rozpoczynających się między 1 lutego a 31 lipca 2008). Wnioski o dofinansowanie projektów europejskich można składać 3 razy w roku. Najbliższy termin mija 1 września 2007 (dla projektów rozpoczynających się między 1 stycznia a 31 lipca 2008). • Młodzież w Demokracji – promocja uczestnictwa młodzieży w życiu demokratycznym (lokalnym, krajowym lub międzynarodowym). Akcja 2. – Wolontariat europejski – wysyłanie wolontariuszy do pracy w projektach zagranicznych oraz goszczenie wolontariuszy z innych krajów europejskich w polskich organizacjach i instytucjach non-profit. Akcja 3. – Młodzież w Świecie – m.in. wymiana z młodymi ludźmi z państw sąsiadujących z rozszerzoną Europą, a także z innych krajów świata. Akcja 4. – Systemy wsparcia młodzieży – pomoc dla osób przygotowujących i realizujących projekty w Programie; wsparcie dla organizacji międzynarodowych, CO ZŁOŻYĆ? Wniosek – formularze można otrzymać z Narodowej Agencji i Agencji Wykonawczej bądź pobrać ze stron internetowych Komisji, Agencji Wykonawczej i Narodowej Agencji www.mlodziez. org.pl (dział „pliki i formularze”). GDZIE PO INFORMACJE? Narodowa Agencja Programu „Młodzież w Działaniu” ul. Mokotowska 43, IV p., 00-551 Warszawa tel.: (22) 622 37 06 / 628 60 14 faks: (22) 622 37 08 / 628 60 17 [email protected] http://www.mlodziez.org.pl CO NIE MOŻE BYĆ FINANSOWANE? Przyznana dotacja nie może służyć osiąganiu zysku ani powodować takiego skutku. Osiągnięcie zysku może powodować konieczność zwrotu wcześniej wypłaconych kwot. promujących aktywne obywatelstwo; szkolenia, seminaria i staże dla pracowników młodzieżowych. Akcja 5. – Wsparcie europejskiej współpracy w zakresie problematyki i działań młodzieżowych – dialog młodzieży z osobami odpowiedzialnymi za kreowanie polityki młodzieżowej w Europie, m.in. organizacja seminariów na ten temat. Część projektów wymaga stworzenia grupy partnerskiej z dwoma lub większą liczbą partnerów z tzw. Krajów Programu (państwa członkowskie UE, EFTA, EOG, kraje kandydujące do UE) i Krajów Partnerskich (z Europy Południowo-Wschodniej, Europy Wschodniej i Kaukazu oraz krajów basenu Morza Śródziemnego). Istnieje także możliwość tworzenia projektów lokalnych – bez udziału partnera z zagranicy. W przypadku Wolontariatu europejskiego można wyjeżdżać indywidualnie. Przyznane dofinansowanie zależy od typu działań, liczby uczestników i czasu trwania projektu. Kwoty przyznanej w umowie nie można zwiększyć, ale może ona ulec zmniejszeniu, ponieważ ostateczną dotację przyznaje się po analizie raportu końcowego i oblicza się np. na podstawie faktycznej, a nie przewidywanej, liczby uczestników. Dotacja z Programu nie może pokrywać całości kosztów projektu. Trzeba znaleźć inne (niewspólnotowe) źródła finansowania. Może to być m.in. wkład rzeczowy. Osoby i organizacje aplikujące do Programu mogą liczyć na pomoc merytoryczną – od pierwszego kontaktu, przez procedurę składania wniosków, do realizacji projektu i końcowej ewaluacji. O projekcie sfinansowanym z programu czytaj na str. 18 – 19. Redakcja ngo.pl Magda Bogdaniuk – absolwentka pedagogiki UW, związana z III sektorem od 1996 roku. Przez 5 lat w Stowarzyszeniu na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych, zaangażowana m.in. w przygotowania I i II OFIP-u oraz utworzenie i prowadzenie Agencji FIPpress. Od 2001 roku w Stowarzyszeniu Klon/Jawor. W redakcji ngo.pl zajmuje się przede wszystkim aktualnościami: serwisem wiadomosci.ngo.pl i działem ogłoszeń drobnych oraz korespondencją redakcji. Małgorzata Borowska – absolwentka nauk politycznych UJ. Interesują ją kwestie społeczne, szczególnie prawa obywatelskie i równość płci. Pracowała w Polskim Radiu Pomorza i Kujaw w Bydgoszczy, skąd pochodzi. Jest członkinią zespołu trenerskiego Szkoły Liderów, trenerką umiejętności społecznych. W redakcji ngo.pl zajmuje się m.in. ekonomią społeczną. Partnerem portalu www.ngo.pl jest Sieć Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT – jej członkowie oraz ośrodki współpracujące: na Dolnym Śląsku Regionalne Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych RCWIP www.dolnyslask.ngo.pl w Kujawsko-Pomorskiem Kujawsko-Pomorski Ośrodek Wsparcia Inicjatyw Pozarządowych „Tłok” www.kuj-pom.ngo.pl na Lubelszczyźnie Lubelski Ośrodek Samopomocy LOS www.lubelskie.ngo.pl w Lubuskiem Stowarzyszenie „Verte” - Lubuskie Centrum Aktywizacji i Wsparcia „Verte” www.lubuskie.ngo.pl Izabela Dembicka – specjalistka ds. promocji i współpracy, absolwentka Wydziału Zarządzania UW, pracowała w dziale marketingu i PR ogólnopolskiej sieci sklepów. Obecnie zajmuje się promocją i współpracą w Stowarzyszeniu Klon/Jawor. Trenerka, prowadzi szkolenia z zakresu planowania strategicznego, promocji oraz umiejętności liderskich. Instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego. w Łódzkiem Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich OPUS www.lodzkie.ngo.pl Magda Dobranowska-Wittels – ukończyła dziennikarstwo na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Przygodę z dziennikarstwem rozpoczęła w latach licealnych od współpracy z lokalną Gazetą Ustrońską. Współpracowała także z Życiem Warszawy oraz wydawnictwem Reader’s Digest. W redakcji zajmuje się m.in. prawem oraz współpracą organizacji z samorządem. Interesuje się zagadnieniami globalizacji, sprawiedliwym handlem i edukacją. na Mazowszu Biuro Obsługi Ruchu Inicjatyw Samopomocowych – BORIS www.mazowsze.ngo.pl Alina Gałązka – absolwentka polonistyki UW, z zawodu redaktorka, przez wiele lat pracowała w wydawnictwach. Obecnie jest koordynatorką ngo.pl. Prywatnie interesuje się kulturą i sztuką, zwłaszcza teatrem i literaturą. Kontakt: Redakcja gazeta.ngo.pl ul. Szpitalna 5/5 00 031 Warszawa, tel. (22) 828 91 28 w. 156, 127, 164 [email protected] Wydawcą gazeta.ngo.pl jest Stowarzyszenie Klon/Jawor, członek sieci SPLOT www.ngo.pl Gazeta powstała w ramach programu TWI Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. ISSN 1732-6249 nakład: 2000 egz. w Małopolsce Fundacja Instytut Studiów Strategicznych www.malopolskie.ngo.pl w Opolskiem Opolskie Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych www.opolskie.ngo.pl na Podkarpaciu Podkarpacki Ośrodek Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego www.podkarpacie.ngo.pl na Podlasiu Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych w Białymstoku www.podlaskie.ngo.pl na Pomorzu Centrum Inicjatyw Obywatelskich – Słupsk www.pomorskie.ngo.pl na Pomorzu Zachodnim Koszalińskie Centrum Wspierania Inicjatyw Społecznych www.zachodniopomorskie.ngo.pl na Śląsku Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS www.slask.ngo.pl w Warmińsko-Mazurskiem Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych www.wim.ngo.pl w Wielkopolsce Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich PISOP www.wielkopolska.ngo.pl 06 07 08 05 09 04 -40 10 100 02 01 -1 -6 Jak twoja gmina lub powiat współpracuje z pozarządówką? Zapraszamy do odwiedzania w portalu www.ngo.pl bazy danych Barometr, która zawiera dane o współpracy administracji lokalnej z organizacjami pozarządowymi w latach 2005 – 2006. W bazie znajdują się informacje o działalności blisko 1200 urzędów! Chcesz dowiedzieć się, czy w Twojej gminie lub powiecie: • jest osoba odpowiedzialna za współpracę z organizacjami? • zostały uchwalone programy współpracy z organizacjami pozarządowymi w latach 2005 – 2006? • jest strategia rozwiązywania problemów społecznych lub są podejmowane inne działania dla rozwoju lokalnego? • są przekazywane środki finansowe na działalność organizacji pozarządowych, ile, jak, komu i na co? • jest możliwe pozafinansowe wsparcie stowarzyszeń i fundacji? Zajrzyj do bazy Barometr, wyszukaj interesującą Cię miejscowość oraz sprawdź informacje. W bazie znajdziesz także dokumenty, np. programy współpracy z organizacjami, programy działań na rzecz niepełnosprawnych i inne. UWAGA! W bazie znajdziesz tylko te urzędy, które udostępniły informacje. Stowarzyszenie Klon/Jawor we współpracy z Siecią Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT rozpoczęło aktualizację i zbieranie danych dotyczących kolejnych lat. Zwracamy się do urzędów, które już podały swoje dane w poprzednich latach oraz do tych, o których informacji nie ma jeszcze w bazie o uzupełnienie danych o współpracy. Aktualizacja i dodawanie informacji jest możliwe bezpośrednio przez internet. Baza danych Barometr znajduje się na www.bazy.ngo.pl Stowarzyszenie Klon/Jawor od kilku lat regularnie zbiera, analizuje i upublicznia informacje o współpracy organizacji pozarządowych z administracją publiczną. Informacje pochodzą od poszczególnych organów administracji publicznej szczebla centralnego, regionalnego, a także samorządu lokalnego. Informacje dotyczą formy i skali współpracy oraz dokumentów, które mają istotne znaczenie dla współpracy. Prawo do uzyskiwania powyższych informacji gwarantuje Ustawa o dostępie do Informacji Publicznej (Dz. U. Nr 112, poz. 1198).
Podobne dokumenty
erazm humienny niezłomny i bezdomni pitaval gdański ze
– Ze strachu cały czas spać mi się chciało. Zasnąłem nawet w szafie pancernej, w której się miałem udusić – wspomina. Jest rok 1982 i ubecy przeszukali Erazmowi mieszkanie. Czego tam nie znaleźli! P...
Bardziej szczegółowo