EVANS 228
Transkrypt
EVANS 228
228 EVANS się uznać, iż sam ten autorytet nie odwołuje się już do żadnych racji uzasadniających. Jeśli jednak za kładamy, że nakaz czy polecenie owego autorytetu jest racjonalnie uzasadnione, to wyjaśniając rozwa żany termin normatywny, należy skupić się na owym uzasadnieniu, a nie na wyrastających z nie go poczynaniach czy postawie autorytetu. G.B.M. S.M. Cohen, Socrates on the Definition of Piety, w: G. Vla stas (red.), The Philosophy o f Socrates, Garden City, NY, 1971. Platon, Uczta, Eutyfron, Obrona Sokratesa, Kriton, Fedon, wyd. 2, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1982. EVANS GARETH (1946-1980) Evans był jed nym z ważnych uczestników bujnie rozwijających się w Oksfordzie w latach siedemdziesiątych roz ważań nad umysłem i językiem (por. także Dummett, McDowell, Peacocke, C. Wright), które zain spirowane zostały przez prace Amerykanina, D. Davidsona. W wydanej pośmiertnie książce The Varieties o f Reference Evans rozwija ideę McDowella, że takie zdarzenia umysłowe jak myślenie 0 jednostkowych przedmiotach są formami nasze go zakorzenienia w otoczeniu. Podejście takie ra dykalnie różni się od *kartezjanizmu, wedle które go myślenie rozgrywa się w istotnej niezależności od wpływów naturalnego otoczenia, a nawet od jego istnienia. W sposób szczególnie inspirujący Evans podkreślał zależność myślenia od zdolności cielesnych i kondycji ciała, w czym był kontynua torem żywej w Oksfordzie tradycji kantowskiej, która w ślad za Strawsonem stawia pytanie o wa runki obiektywności myślenia. Podobnie jak w przypadku F. Ramseya, wczesna śmierć Evansa była wielką stratą dla brytyjskiej filozofii. G.W.McC. *odnoszenie się G. Evans, Przyczynowa teoria nazw, tłum. T. Szubka, w: B. Stanosz (red.), Filozofia języka, Warszawa 1993. G. Evans, Collected Papers, Oxford 1985. EWOLUCJA Ewolucyjna wizja świata, zgodnie z którą i on w całości, i jego składniki (a zwłaszcza organizmy) rozwinęły się z bardziej prymitywnych zalążków. Jest dzieckiem *oświecenia. Do tego cza su chrześcijańska opowieść o stworzeniu świata, połączona z esencjalistyczną myślą grecką nie po zwalała problemu początków ująć w taki nie odwo łujący się do cudów sposób. Rewolucja naukowa, która tak wiele zdarzeń potrafiła wyjaśnić, odwołu jąc się do prawidłowości przyrody i mechanizmów przyczynowych, stała się bodźcem dla nadziei 1wiary w postęp, co zrodziło ideologię gwałtownej odmiany i poprawy losu ludzkiego, ta zaś nieustan nie powoływała się na coraz głębszą wiedzę o pro cesach przyrodniczych i coraz sprawniejsze nimi sterowanie. Szczególnie we Francji, ale również w Wielkiej Brytanii i Niemczech od owej wiary w *postęp społeczny i kulturalny ludzie bardzo ła two przechodzili do analogicznej wiary w postępo wy rozwój świata życia, której późniejsze naukowe udokumentowanie uznaw;ano za potwierdzenie owych społecznych nadziei! Najbardziej znanym z pierwszych ewolucjonistów by Francuz Jean Baptiste de Lamarck, który w pracy Philosophie zoologiąue (1809) po raz pierwszy całościowo potraktował problem rozwoju w świecie zwierzęcym. Interesujące, że do przeka zywania nabytych cech drogą dziedziczenia (który to pogląd w sporach ewolucjonistycznych wiąże się z jego nazwiskiem) sam Lamarck przywiązywał niewielką wagę, o wiele bardziej zainteresowany tym, by wizję „wielkiego łańcucha bytu” zastąpić obrazem nieustannie się wznoszących schodów ru chomych. Być może większy jeszcze wpływ ode grali niemieccy reprezentanci *Naturphilosophie, którzy w całej przyrodzie dostrzegali powtarzające się wzorce przemian, ożywiani przekonaniem o jed ności świata organicznego, z czego nie wynika, aby filozofowie ci czy głośni ich sympatycy (jak J.W. Goethe) stali się w ścisłym sensie ewolucjonistami, albowiem zgodnie z duchem tamtych czasów sama idea wydawała im się ważniejsza od rzeczywistości. Dlatego też trzeba było poczekać do połowy XIX stulecia, aby koncepcja wszechogarniającego roz woju - nazywanego dziś ewolucją i odróżnianego od rozwoju jednostkowego - zyskała powszechne uznanie i znalazła miejsce w świecie szacownej nauki. Jest to zasługą przede wszystkim angielskie go przyrodnika Karola Darwina, który wstępny za rys swej koncepcji ewolucji dokonującej się w dro dze doboru naturalnego przedstawił w dziele O po wstawaniu gatunków (1859). Inspirowany przez Malthuzjańską wizję walki o byt, Darwin twierdził, że organizmy, które zwycięsko wychodzą z tej wal ki, muszą się różnić od tych, które przegrywają: do konywać się musi „naturalny dobór” organizmów lepiej przystosowanych do wymogów otoczenia, na przykład faworyzujący żyrafę o dłuższej szyi. Dar win był przekonany, że w długim okresie taki pro ces doboru utrwalać musi owe bardziej korzystne cechy, przeświadczenia tego nie mógł jednak po przeć odpowiednią teorią dziedziczności. Lukę tę wypełniła w XX wieku nowa dziedzina biologii, genetyka, która zresztą początkami swymi też się ga w XIX stulecie, gdy działał nie znany Darwino wi zakonnik, Gregor Mendel. Z ewolucją wiążą się nader interesujące i kontro wersyjne problemy filozoficzne. Po pierwsze, sąto, oczywiście, zagadnienia samej tej koncepcji. Czy, jak twierdzą niektórzy z krytyków, jest to Jedynie teoria, a nie fakt”? Różne odpowiedzi na to pytanie wynikają z niejednoznaczności pojęcia *teorii. Je śli chodzić miałoby o to, czy ewolucyjny rozwój jest dobrze potwierdzony obserwacjami, odpo wiedź musi być bez wątpienia pozytywna. Paleon tologia, biogeografia, embriologia, anatomia i wie- EZOTERYCZNY 229 le innych dziedzin zgodnie potwierdzają ewolucyj ny proces. Natomiast rzeczywiście powstają spory wokół konkretnych sformułowań koncepcji ewolu cji. Darwinowski dobór naturalny odwołuje się fak tu dobrego przystosowania organizmów do otocze nia. Krytycy albo twierdzą, że darwinizm nie tłu maczy wystarczająco tego faktu, albo też powiada ją, iż zgodność pomiędzy organizmami a światem nigdy nie jest tak ścisła, jak sugerują darwiniści. W każdym z tych przypadków odwołać się trzeba jeszcze do jakichś innych mechanizmów. Co najmniej równie istotna jest kwestia, czy my ślenie w kategoriach ewolucji może się okazać rów nie skuteczne w odniesieniu do tradycyjnych pro blemów filozofii, a zwłaszcza epistemologicznych i etycznych. Tradycyjni filozofowie, a pośród nich szczególnie Wittgenstein w ostatnich latach życia, reagowali na taką sugestię jak diabeł na święconą wodę, z drugiej jednak strony, w dużej mierze za sprawą entuzjazmu H. Spencera, nigdy nie brako wało znawców biologii, którzy z upodobaniem re fleksje swe rozciągali na tereny filozoficzne. Trze ba natomiast przyznać, że stosunkowo niewielu fi lozofów podejrzewało, iżby jakieś niezwykłe zna czenie wiązało się z faktem, że my, ludzie, jesteśmy raczej produktem długiego i powolnego procesu ewolucyjnego niż cudownym efektem szóstego dnia twórczych poczynań dobrego Pana Boga. Ewolucyjna ^epistemologia i ewolucyjna *etyka nie cieszą się może jeszcze wielkim poważaniem, niemniej w dużej mierze dzięki myślicielom, którzy uważają, iż koncepcja ewolucji powinna raczej być wzbogacona o pomysły i osiągnięcia tradycyjnej filozofii, niż z nimi rywalizować, obie te dziedziny dość bujnie rozkwitają, wysuwając nader nowator skie propozycje. M.R. *darwinizm R. Richards, The Meaning o f Evolution, Chicago 1991. M. Ruse, The Darwinian Revolution, Chicago 1979. - Taking Darwin Seriously: A Naturalistic Approach to Philosophy, Oxford 1986. J. Brockman, Trzecia kultura, tłum. zbiór., Warszawa 1996. R. Dawkins, Ślepy zegarmistrz, tłum. A. Hoffman, War szawa 1994. A. Hoffman, Wokół ewolucji, Warszawa 1997. F. Jacob, Historia i dziedziczność, tłum. K. Pomian, War szawa 1973. H. Krzanowska, A. Łomnicki (red.), Zarys mechanizmów ewolucji, Warszawa 1995. J.M. Smith, Problemy biologii, tłum. A. Bitner, Warszawa 1992. EZOTERYCZNY „Wewnętrzny”. Pojęcie uku te w II wieku na określenie najtrudniejszych tekstów Arystotelesa, przeciwstawionych tym, które z racji większej przystępności nazwano *egzoterycznymi. Niejasność tych pierwszych spowodowała podej rzenia, że jest w nich utajona prawdziwa doktryna Arystotelesa, z którą zapoznawał on jedynie wy branych uczniów. Później określenie to w znaczeniu „tajemniczy” stosowano do prawd objawianych wta jemniczonym członkom związku pitagorejskiego. R.J.H. *pitagoreizm I. Diiring, Aristotle in the Ancient Biographical Tradition, Goteborg 1957. NARODOWY CHARAKTER 598 powtarzanej mądrości David Hume wystąpił z szo kującym stwierdzeniem, że rozum jest i powinien być niewolnikiem uczuć, nawet namiętności. Ale już wcześniej, w czasach antyku, zdarzali się pew ni „romantycy”, którzy oddawali namiętnościom sprawiedliwość, jeśli zaś spojrzeć na myślicieli późniejszych, to Hegel powiadał, iż bez namiętno ści nie wydarzyło się w świecie nic wielkiego, przed nim zaś głosił to nawet Kant. Interesujące wydaje się zakwestionowanie samego odróżnienia, co sugerował Nietzsche, powiadając, że każda na miętność ma swoją rację i swoją racjonalność. R.C.SOL. R.C. Solomon, The Passions, Indianapolis 1993. NARODOWY CHARAKTER Od czasów Vica powszechnie przyjmuje się, że *ludzka natura zmienia się w dziejach, a dominujące w danej gru pie ludzkiej wzorce myślenia i zachowań swoiście odróżniają ją od innych. Co zatem decyduje o jed ności charakterystycznego dla grupy języka, kultu ry, wspólnego doświadczenia? Wedle Herdera, któ remu przypisuje się ukucie terminu „nacjonalizm”, jest to dusza narodu, do którego należą poszczegól ne grupy. W opozycji do liberalistycznego uniwer salizmu Herder dowodził, że jednostka może się duchowo rozwijać jedynie w narodowej wspólno cie, chociaż, w przeciwieństwie na przykład do Fichtego, nie uważał, by któraś z tych wspólnot miała wyższość nad innymi. Uznanie kulturowego znaczenia narodowego charakteru i narodowych dziejów nie musi prowadzić do wniosków military stycznych, imperialistycznych czy rasowych. Jeśli jednak nie towarzyszy temu odwołanie się do pozaczasowych, uniwersalnych wartości, to łatwo może prowadzić - czego dobrym przykładem jest sam Herder - do relatywistycznych tez, iż wartości różnych kultur są niewspółmierne i mogą być oce niane tylko „od wewnątrz”. wień; (2) nastawienia cechuje specyficzny sposób wyjaśniania - przez byty racjonalne; jeden rodzaj takiego wyjaśniania to wyjaśnianie działań, zwy kle stosowany wtedy, gdy trzeba przypisać nasta wienie, które jest wiarą czy pragnieniem. J.HORN. [K.Ś.] *intencjonalność; oznaczeniowa nieprzezroczystość J.A. Fodor, Propositional Attitudes, „Monist” (1978). NASTĘPNIKA NEGOWANIE W zdaniu warunkowym, tj. w zdaniu postaci „Jeśli p, to ą '\ p jest poprzednikiem, a q jest następnikiem. Nego wanie następnika polega na tym, że z tego, iż q jest fałszem, wnosi się, że p jest fałszem; wnioskowa nie takie przebiega wedle prawa *?nodus tollens. Jeśli jakiś człowiek, który oczywiście nie jest Ho lendrem, powiada: „Jeśli królowej angielskiej nie stać na płacenie podatków, to ja jestem Holen drem”, to chce nam powiedzieć (przez oczywiste zanegowanie następnika), że z całą pewnością kró lowa jest bardzo bogata. Związane w pewien spo sób z negowaniem następnika jest błędne *negowanie poprzednika. c.w . [K.Ś.] H.W.B. Joseph, An Introduction to Logic, wyd. 2, Oxford 1916, rozdz. 15. NASTĘPNIKA POTWIERDZANIE Przy kładem tego błędu jest wnioskowanie, że skoro John przeciwstawia si ^status quo i komuniści prze ciwstawiają się status quo, to John jest komunistą. W tradycyjnej *logice nazw ilustracją tego błędu są rozumowania przebiegające według schematu: „Je śli A jest B, to A jest C; A jest C; zatem: A jest B '\ W rachunku zdań potwierdzenie następnika jest wnioskowaniem według schematu: „(Jeśli p, to q)\ q; zatem p. c.w . [K.Ś.j C.L. Hamblin, Fallacies, London 1970, s. 35-37. A.O’H. *konserwatyzm; lud NATURA Podobnie jak wiele innych ważnych I. Berlin, Vico and Herder, London 1976. dla filozofów pojęć, także „natura” jest terminem o wielu znaczeniach, z których trzy są szczególnie godne odnotowania. Po pierwsze, przez „naturę” możemy rozumieć wszystko, co występuje w fizycznym świecie bar dzo szeroko pojętego doświadczenia; mówiąc krót ko, wszechświat i wszystko, co się na niego składa. Przy tym rozumieniu „naturalne” jest wszystko, co należy do tego świata, za którego cechę charakte rystyczną dość powszechnie uznaje się uniwersal ne działanie *praw w sensie nie znających wyjąt ków prawidłowości. Dla filozofów takich jak Pla ton, czy tych, którzy występują w nurcie tradycji chrześcijańskiej, Stwórca z konieczności jest ze wnętrzny względem swego dzieła, aczkolwiek może poprzez cuda w nie interweniować. Jedną z dyskusyjnych kwestii, które pojawiają się w tym NASTAWIENIE SĄDZENIOWE Rodzaj stanu umysłu; nazwa wprowadzona przez Russella, która w ostatnich czasach weszła w powszechny obieg w filozofii języka i umysłu. Z orzekaniem o stanach umysłu (np. o przekona niach, jak w zdaniu: „Ted wierzy, że /?”) ma się do czynienia, gdy chce się wyrazić relację pomiędzy jakąś osobą (tu Tedem) i sądem (tu zdaniem gło szącym, „że /?”); stany te są właśnie nastawieniami sądzeniowymi. Często zalicza się tu też chcenie i pragnienie, choć nie opatruje się na ogół związa nych z nimi sądów klauzulą „że”. Klasa taka jest wyodrębniana przez filozofów z dwu powodów: (1) zbiór pytań jest podzbiorem zbioru zdań używanych do przypisywania nasta 599 kontekście jest problem, czy będąc tworem Bożym, natura jest z konieczności dobra. Jeśli tak, to jak jest możliwe, iż napotykamy w świecie jawne przy padki zła? Pośród odpowiedzi jest także i taka, któ ra odwołuje się do skutków ludzkiej wolności. Niezbyt łatwo jest zasadnie głosić, że poza tak szeroko pojętą naturą jest jeszcze inny wymiar ist nienia. Aczkolwiek taki świat ponadnaturalny z de finicji musi być niepoznawalny, a jeśli ktoś (jak w tradycji tomistycznej) uzyskać chciałby wiedzę o nim na zasadzie analogii, pojawi się silna tenden cja, aby ześliznąć się w opis zastanawiająco podob ny do przedstawienia naszego świata. Dla przykła du, chociaż Bóg może wykraczać poza nasze pra wa, czy znaczy to, że jest w ogóle poza jakimkol wiek prawem? Wielu było myślicieli, którzy na pytanie takie odpowiadali przecząco, ale wstępo wali w ten sposób na bardzo śliską ścieżkę, jak to pokazuje chociażby *Naturphilosophie, która wy chodzi od stwierdzenia, iż Boże wzorce powtarzają się w świecie organicznym i nieorganicznym, a do chodzi do stanowiska bliskiego panteizmowi, któ ry utożsamia Boga ze Stworzeniem. Przykładem konstemujących sytuacji, do jakich dochodzi się przy takim nastawieniu, może być „naturalny supematuralizm” Thomasa Carlyle’a, który przemia nę lodu w wodę uważa za cud. W drugim znaczeniu można mówić o „naturze”, mając na myśli przeszły i obecny świat ożywiony, który przeciwstawia się wtedy nieożywionemu. W takim sensie używa się tego terminu, kiedy mowa jest na przykład o muzeum historii natural nej. Palącym problemem filozoficznym staje się wtedy kwestia definicji i demarkacji. Dzisiaj sądzi my, że świat organizmów jest produktem *ewolu cji, która (na Ziemi) rozpoczęła się około czterech milionów lat temu. Czy znaczy to, że ssaka może my odróżnić od kawałka skały jedynie z uwagi na ich różne dzieje, czy też istnieje jakiś charaktery styczny zespół cech, który klarownie pozwala od różnić element natury ożywionej od nieożywionej? Od czasów Arystotelesa twierdzi się, że organi zmy od istności nieożywionych różnią się tym, że mają swego rodzaju siłę życiową, którą w czasach znacznie nam bliższych witalista Driesch, nawią zując do owych greckich początków, nazwał *entelechią. Chociaż jednak nie ulega wątpliwości, że organizmy potrafią dokonywać rzeczy zdumiewa jących - na przykład utrzymują się przy życiu, po bierając energię z otoczenia - niełatwo dojrzeć, w jaki sposób wyjaśnieniu tych faktów sprzyja od wołanie się do niewidzialnych mocy życiowych. Współcześnie przeważa raczej opinia, że charakte rystyczną cechą organizmów jest raczej ich wysoki stopień organizacji niż jakikolwiek czynnik fizyczny. Dla darwinisty, jak dla teologa naturalnego, szczególną własnością owej organizacji będzie do konywanie przez nią „adaptacji”, która promuje cechy organizmów' sprzyjające przetrwaniu i repro NATURALISTY CZNY BŁĄD dukcji. Warto jednak zauważyć, że chociaż czynni ki te mogą być wartościowe z punktu widzenia in dywidualnego organizmu, w świecie, który wytwo rzył wirusa AIDS, nie jest samo przez się oczywi ste, że czemuś, co żyje, przysługuje immanentna wartość. Liczni myśliciele - od Platona wczoraj po socjobiologów, takich jak Edward O. Wilson, dzi siaj - uważają, że świat ożywiony jest nośnikiem wartości, jako że organizmy pozwalają się uszere gować w ciąg charakteryzujący się postępem. Jest jednak równie wielu zagorzałych przeciwników tego poglądu, gdyż ów postęp musiałby się wiązać z ewolucją. W trzecim rozumieniu „naturą” jest wszystko to a zwłaszcza świat organiczny - co przeciwstawione zostaje ludziom i efektom ich pracy. To znaczenie zostaje przywołane na przykład wtedy, gdy płatki śniadaniowe określamy jako „naturalne”, a sednem związanej z nim kontrowersji filozoficznej jest to, czy twierdzić należy, iż prawdziwym dobrem jest natura w jej surowej, dziewiczej postaci, czy też, iż jej prawdziwa wartość ujawnia się dopiero wtedy, gdy człowiek zajmie się nią i ją przekształci. Cho ciaż działalność wszystkich rzeczników i wytwór ców zdrowej żywności odwołuje się do pierwszego przekonania, to także i drugie ma swoich licznych zwolenników. Chociażby John Stuart Mili był prze konany, że prawdziwym celem ludzkich poczynań jest przekształcanie i ulepszanie natury. Najlepszym wyjściem z tych, jak się zdaje, nie rozstrzygalnych dylematów jest chyba uznanie, że, jak to widać w przypadku prób określenia *ludz kiej natury, sama próba wytyczania granic staje się źródłem dyskusji. Aczkolwiek nauka ekologii znaj duje się w dość wstępnej fazie rozwojowej, to prze cież jest już oczywiste, że ingerencja w jeden frag ment natury (w obecnym rozumieniu) może powo dować nieoczekiwane i niezamierzone konsekwen cje w innym fragmencie, zarazem jednak równie zgubne może być nieingerowanie, szczególnie przy takim rozumieniu natury, przy którym należałaby do niej zwierzęca strona człowieka, a wyłączone byłyby jedynie nasze zdolności intelektualne, i to im zakazywałoby się ingerencji. M.R. J.S. Mill, Three Essays on Religion, London 1874. J. Passmore, Man s Responsibility for Nature, London 1974. NATURALISTYCZNY BŁĄD George E. Moore dowodził w Zasadach etyki (1903), że nie zależnie od tego, jak zdefiniuje się „dobro” (np. jako to, co zaspokaja pragnienia, maksymalizuje szczę ście czy sprzyja ewolucji), zawsze można zapytać, czy ów czynnik określający dobro jest dobry. W ten sposób pytanie o dobro nieustannie pozostaje otwarte, nie staje się tylko czysto werbalne. „Do bro” wymyka się wszelkiej definicji czy analizie, a próby nadania temu terminowi jakiejś konkretnej NATURALIZM 600 i niezmiennej treści określa Moore mianem „błędu naturalistycznego”. Moore utrzymywał, że w sprawie sądów o *do bru zachowuje stanowisko obiektywistyczne: sko ro nie mogą one odwoływać się do żadnych cech naturalnych, muszą wskazywać na własności *nie naturalne. Jest rzeczą sporną to, czy obiektywizm nieuchronnie wymaga takiego pojęcia, jak też i to, jak w sytuacji beztreściowości cech naturalnych zdefiniować to, co nienaturalne. R.W.H. *otwarte pytanie B. Williams, Ethics and the Limits of Philosophy, London 1985. G.E. Moore, Zasady etyki, tłum. Cz. Znamierowski, War szawa 1919. M. Środa, artykuł o Principia Ethica w Przewodniku po literaturze filozoficznej XX wieku, t. 1, Warszawa 1994. NATURALIZM Stanowisko, które głosi, iż wszystko jest *naturalne, że zatem wszystko nale ży do świata *natury, że przeto winno być badane z użyciem metod właściwych dla tego świata, a wszelkie pozorne wyjątki dadzą się ostatecznie wyjaśnić w kategoriach tego świata. W filozofii termin ów stosowany jest na dwa wyrastające z tego stanowiska sposoby: ogólny i bardziej szczegółowy. Ten drugi sposób to *naturalizm etyczny, który w sferze swoich rozważań odrzuca wszystkie *nie naturalne własności i sprzeciwia się temu, jakoby etyka stanowiła dziedzinę sui generis, gdzie stoso wać trzeba specyficzne rodzaje argumentacji. W ogólniejszym znaczeniu termin ten odnosi się do filozofii w całości, dotycząc i obiektów, i metod badawczych, które stosowane są w metafizyce oraz epistemologii. W metafizyce naturalizm jest naj bardziej może zbliżony do ’‘'materializmu, aczkol wiek nie musi przybierać postaci materialistycznej. Obstaje on przy tym, że świat natury winno się trak tować jako zamkniętą sferę, bez zakładania ze wnętrznych w nią ingerencji ze strony duchów lub dusz boskich czy ludzkich, a także bez odwoływa nia do nienaturalnych wartości czy istniejących sa modzielnie abstrakcyjnych *powszechników. Na turalizm taki nie musi odrzucać zjawisk świadomo ści, ani nawet identyfikować ich ze zjawiskami ma terialnymi - jak w przypadku materialisty - jeśli tylko przyjmie, iż mogą być one badane przez psy chologię, którą da się zintegrować z innymi nauka mi. Jeden z naturalistów, Hume, nie był nawet do końca przekonany, czy w ogóle istnieje coś takiego jak świat materialny, chyba że uznałoby się, iż skła dają się na niego treści naszych doznań, czyli im presje i idee, jak on to określał. W sferze metafizy ki dla naturalisty istotne jest traktowanie natury jako jedności, która może być poddana jednolite mu badaniu, zwanemu wtedy badaniem natury, acz kolwiek niełatwo jest w tej sytuacji powiedzieć, jaki stopień owej jednolitości uznaje się za wystar czający. Nie ulega wątpliwości, że istnieją odmien ne nauki, które stosują różne do pewnego stopnia metody, a także badają różne obiekty, dla naturali zmu zaś ważne wydaje się to, aby tworzyły jeden łańcuch, a także podlegały pewnym generalnym wymogom uważanym za nieodzowne dla nauki jako takiej, jak na przykład dostarczanie rezultatów, które można poddać empirycznemu sprawdzeniu. Do jakichkolwiek istności nauki takie się odwołu ją, muszą się one dać wprowadzić w ramy naturali zmu, także wtedy, gdy są to istności „teoretyczne”, których nie można obserwować bezpośrednio, a które są postulowane, aby wyjaśnić różne zjawi ska. Taką istnością będzie na przykład elektron w fizyce, niezależnie od tego, czy uważa się go za realny czy tylko za „logiczny konstrukf ’ w pewnej analogii do tego, jak na podstawie zwykłych ludzi konstruuje się człowieka przeciętnego. Sedno naturalizmu najlepiej chyba jednak daje się ująć z punktu widzenia epistemologicznego. Przez większą część XX wieku, a także przez znaczną część wieku XIX uznawano, że epistemo logia zastanawia się nad właściwym sposobem, w jaki dojść możemy do wiedzy o otaczającym nas świecie czy czymkolwiek w ogóle, przy czym na cisk padał tu na słowo „właściwy”. To, jak ludzie myślą, stało się przedmiotem zainteresowania psy chologii empirycznej, a chociaż większości z nas zdarza się myśleć nader pokrętnie, to jednak, jak się zdaje, nie ma to znaczenia dla problemu, w jaki sposób powinniśmy myśleć, aby efektywnie uzy skiwać informacje o świecie. Jedno z podstawo wych pytań filozofów brzmi: „Skąd wiesz?”, a można na nie udzielić dwojakiej odpowiedzi. Można po prostu przedstawić historyczną czy bio graficzną opowieść o tym, jak doszliśmy do dane go przekonania, a jeśli owo „my” dotyczy nie do wolnej jednostki, lecz naukowej wspólnoty, to bę dzie to historia danej gałęzi nauki doprowadzona aż do momentu współczesnego. Odpowiedź taka może się jednak wydać nieistotna, nie chodziło bo wiem o to, jak doszliście do takiego, a nie innego przeświadczenia, lecz skąd wiecie, że jest ono słuszne, a w tle majaczy najpewniej pytanie: „Dla czego i ja miałbym tak sądzić?” Jeśli jednak tak, to pytający indaguje o uzasadnienie rozważanego przeświadczenia. Ale jak historia czyjegoś docho dzenia do jakichś przeświadczeń może stanowić ich uzasadnienie? Na tej samej zasadzie, jeśli w etyce pytam o uzasadnienie sądu, iż coś jest moralnie złe, to niewiele mi da opowieść o tym, w jaki sposób nasze rozróżnienia moralne powstają z dziecięcego lęku przed władzą rodziców. Ważniejsze może być najwyżej podanie owego przeświadczenia w wąt pliwość i ukazanie jego iluzoryczności (chociaż, ściśle biorąc, trudno w tej sytuacji o ten drugi efekt, albowiem z naszej opowieści nie wynika, dlaczego mielibyśmy swe dotychczasowe przekonania uznać 601 za niewłaściwe). Z tego powodu pod koniec wieku XIX doszło do ostrych wystąpień przeciw naturali zmowi, szczególnie w jego formie epistemologicznej - często zwanej *psychologizmem - ale w pew nej mierze także w formie metafizycznej, co na przykład wyraziło się w słynnym odrzuceniu przez Moore’a błędu *naturalistycznego w etyce. Moore uważał, iż wartości, a w szczególności „dobro” sta nowią swoistą klasę obiektów, których nie można zaobserwować empirycznie ani wywnioskować z danych empirycznych, które jednak dostępne są dla swoistego wglądu intuicyjnego. Atak na natu ralizm w logice dążył do oczyszczenia jej ze wszel kich naleciałości psychologicznych, a teksty epistemologiczne takich autorów, jak Locke, Hume czy J.S. Mili obwiniano o to, iż stawiały niewłaści we pytania. (Warto przy tym zauważyć, że sam Hume był inicjatorem tego, co przybrało w XX wie ku formę ataku na jedną z postaci błędu naturalistycznego, aczkolwiek odbył się on raczej na tere nie metafizyki, a uderzał w łączenie pewnych po jęć etycznych i metafizycznych; Hume chciał odłą czyć pojęcia etyczne, aczkolwiek ktoś mógłby twierdzić, że jedynie po to, aby na inny sposób po łączyć je z psychologicznymi). Tak czy inaczej, chociaż owa purystyczna posta wa dominowała przez większość XX wieku, wy wołała także niechętne reakcje, płynące głównie z desperacji. *Empiryzm wykazuje skłonność do ekstremizmu w swych próbach uporania się z wszech obecnymi wyzwaniami sceptycyzmu, co, jak się wydaje, wynika z faktu ustępstw, do których jest zmuszany. Jak możemy wiedzieć cokolwiek poza kilkoma rzeczami, które są nam bezpośrednio do stępne? W szczególności: W jaki sposób uzasadnić powszechnie żywione przekonanie o istnieniu na zewnątrz nas świata zdrowego rozsądku? W tym punkcie powracamy do Hume’a, który w swego rodzaju ostatecznej kapitulacji wobec sceptycyzmu uznał, że uzasadnienia takiego nie sposób podać. Sądził, że jedyne, co możemy zrobić, to przedsta wić niemożliwość - psychologiczną - tego, aby sceptyka traktować poważnie, kiedy opuszczamy gabinet filozofa. W tym celu, wychodząc z pozycji radykalnego empiryzmu, pokazał, w jaki sposób dochodzimy (czy raczej należałoby powiedzieć: w jaki sposób sam doszedł, ale dla gładkości wy wodu Hume istnienie innych osób uznawał za pew ne) do myślenia w kategoriach świata zewnętrzne go. Trudno zarzucić coś samemu takiemu przedsię wzięciu, jednak kontrowersyjny i niemożliwy do przyjęcia przez antynaturalistów okazał się pogląd, jakoby to było wszystko, co przeciwstawić może my wątpliwościom sceptyka, czy - co gorsza - iż miałoby to w jakiś sposób uzasadniać nasze pozna nie. Dwudziestowieczne wystąpienia na rzecz na turalizmu przybrały w istocie postać ponowienia dzieła Hume’a, tyle że wykorzystano do tego bar dziej współczesną terminologię. NATURALIZM Zgodnie z tytułem słynnego artykułu Quine’a przedsięwzięcie to znane jest dzisiaj jako „epistemo logia znaturalizowana”, która wystąpić może w po staci skrajnej bądź umiarkowanej. Ta pierwsza i rzadsza - porzuca jakiekolwiek nadzieje na uza sadnienie i w istocie prowadzi do koncepcji „wszyst ko ujdzie”: cokolwiek robią naukowiec bądź astro log, nam pozostaje tylko opis lub analiza ich poczy nań i na tym koniec; poza filozofią nauki echem ta kiej strategii jest w połowie stulecia filozofia *lingwistyczna zainicjowana przez Wittgensteina. Postać umiarkowana nie porzuca wszelkiej na dziei na uzasadnienie, głosi jednak, iż historia na uki nie jest bez wartości dla jej uzasadnienia. (Dwu dziestowieczny naturalizm skłonny jest koncentro wać swe zainteresowania na nauce jako tej sferze ludzkiego rozumowania, w której występuje naj większa dyscyplina oraz samoświadomość). Głów ną przyczyną owego odwołania się do historii jest fakt, iż niepodobna uwolnić się od kontekstu, w ja kim pojawiają się nasze myśli. Punktem wyjścia jest nieuchronnie miejsce, w którym się znajduje my. Uznaje się tutaj, iż możemy wprawdzie wyda wać osąd jakiejś teorii czy procedury, wszelako ignorowanie jej kontekstu - tego, co w danej kwe stii mogło być wiadome w rozważanym okresie i odwoływanie się do czystej, zaczynającej od zera myśli, to domaganie się gwiazdki z nieba. Problem jednak pozostaje otwarty. W jakiej mierze warto w ogóle zabiegać o tworzenie czystej logiki bada nia, jeśli można by ją stosować jedynie w idealnych sytuacjach, które są dla nas niedostępne? Kwestia ta wiąże się z *wiarygodnościową teorią uzasad niania, powiadającą, że aby stwierdzić, czy dane przeświadczenie pomnaża naszą wiedzę, pytać na leży nie o racje, które wytoczyć może jego wy znawca, lecz o metodę, za sprawą której owo prze świadczenie zostało osiągnięte, a także o to, czy w innych przypadkach okazała się ona wiarygod na; mówiąc inaczej, pytać należy o rzeczywistą hi storię metody i stopień jej powodzenia. W estetyce termin „naturalizm” odnosi się nie tyle do pewnej koncepcji, ile do ruchu artystyczne go - głównie XIX-wiecznego - który wiąże się z postawą realizmu. Ruch ten głosił, że zadaniem sztuk plastycznych i literatury jest przedstawianie świata takim, jaki jest, przy czym winno to być czy nione w taki sposób, aby oddziaływać na naszą wrażliwość estetyczną albo zwracać uwagę na aspekty, które skądinąd moglibyśmy przeoczyć. Nie należy przy tym zniekształcać obrazu świata w celu uzyskania specjalnych efektów - co Turner próbował robić ze światłem - czyli odwoływać się do skodyfikowanych sposobów, na jakie miałoby się przedstawiać różne elementy (jak w ikonografii średniowiecznej), wprowadzać własnych konwen cji artysty (jak w poezji symbolicznej). Mówiąc ogólnie, należy świat przedstawiać tak, jak każdy widziałby go w normalnej sytuacji. Tak rozumiany NATURALIZM ETYCZNY 602 naturalizm należy też przeciwstawić - co oczywi ste - sztuce abstrakcyjnej, na przykład, malarstwu Mondriana. A.R.I. P. Kitcher, The Naturalists Return, „Philosophical Re view”, (1992). T.S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowej, tłum. H. Ostromęcka, Warszawa 1968. G.E. Moore, Zasady etyki, tłum. Cz. Znamierowski, War szawa 1919. L. Nochlin, Realism, Harmondsworth 1971. W.V. Quine, Epistemologia znaturalizowana, w: Granice wiedzy i inne eseje filozoficzne, tłum. B. Stanosz, War szawa 1986. NATURALIZM ETYCZNY Pogląd, zgod nie z którym (a) terminy etyczne są definiowalne w terminach nie etycznych, naturalnych; (b) kon kluzje etyczne dają się wyprowadzić z nie etycz nych przesłanek; (c) właściwości etyczne są wła ściwościami naturalnymi. Za termin naturalny uwa ża się tutaj taki, który mógłby wystąpić w wyja śnieniu przedstawionym przez nauki przyrodnicze, za właściwość naturalną- taką cechę, do której wy jaśnienie takie mogłoby się odwołać. Naturalizm etyczny w pierwszej wersji został zaatakowany przez G.E. Moore’a, który zarzucił mu błąd *naturalistyczny. „Dobry” nie może znaczyć, powiedz my, „przyjemny”, albowiem otwarta pozostaje kwestia, czy przyjemność jest dobra. Emotywiści i postulatywiści odpowiadają na ten zarzut, twier dząc, iż terminy etyczne mają pewną nieredukowalną treść, która odsyła do zachowań (*deskryptywizm). Wobec wersji drugiej wysunąć można zastrzeżenie Hume’a, iż z faktu, że coś jest, nie wynika, że być powinno, zatem powinnościowe konkluzje wyma gają przynajmniej jednej powinnościowej przesłan ki (*fakty a wartości). Wersja trzecia oskarżana jest przez takich antynaturalistów jak Wiggins o *scjentyzm, uznaje bowiem, że właściwości powinny mieć charakter naukowy. R.CRI. *postulatywizm G. Harman, The Nature o f Morality, Oxford 1977. G.E. Moore, Zasady etyki, tłum. Cz. Znamierowski, War szawa 1919. NATURALNE RODZAJE Łatwiej jest po wiedzieć, co znaczy termin „rodzaj naturalny”, niż stwierdzić, czym są w sensie ontologicznym rodza je naturalne. Termin należy do grupy pojęć ogól nych, obejmując zarówno rzeczowniki niepoliczal ne (złoto, woda), jak i pewne policzalne (tygrys, jabłko). Łużno można by powiedzieć, że desygnatorami tego terminu są występujące naturalnie ma teriały i rzeczy. Zdaniem Kripkego rodzaje natural ne są przykładami *sztywnych desygnatorów. E.J.L. S.R Schwartz (red.), Naming, Necessity and Natural Kinds, Ithaca, NY, 1977. NATURALNE UPRAWNIENIA Ludzkie uprawnienia ujmowane z punktu widzenia etycz nych czy politycznych koncepcji *prawa natural nego. Ogromne znaczenie filozoficzne i historycz ne ma ciągle jeszcze nieodpowiednio rozumiane ję zykowe i pojęciowe przejście od pierwotnego (rzymskiego) rozumienia terminu ius (to, co należ ne, sprawiedliwe, zgodne z normą) do sensu, jakie go ten termin nabywa w późnym średniowieczu i nowożytności: swoboda, nienaruszalność, wymóg, a więc słuszna (w ujęciu prawnym) relacja między osobami, która ujmowana jest przede wszystkim z punktu widzenia beneficjenta. Ta przemiana w poj mowaniu terminu ułatwia zrozumienie, na czym polega zło wykorzystania jednej osoby przez dru gą: jego nierozumność (np. naruszenie *złotej za sady, czy też wybór niszczący jedno z podstawo wych dóbr człowieka) nie tylko negatywnie wpły wa na sprawcę, ale naruszając jedno z naturalnych uprawnień ofiary, narusza w odniesieniu do niej zasadniczą równość ludzkiej godności. J.M.F. J. Finnis, Natural Law and Natural Rights, Oxford 1980. NATURALNY Należący do świata natury albo zajmujący się nim, a zatem możliwy do zbadania przez nauki przyrodnicze. Termin ten może być przeciwstawiony różnym pojęciom: „sztuczny”, „nienaturalny”, „ponadnaturalny”, „nie naturalny”. Pierwsze trzy występują w języku potocznym, ostatni nasuwa pewien problem w związku z jego znaczeniem, niemniej jest to termin przyjęty w wy wodach filozoficznych i (wraz z pochodnym: „nienaturalistyczny”) przeciwstawiany jest temu, co w filozofii „naturalne” i „naturalistyczne”. W nie ostrym pojęciu termin ten wskazuje na coś, co nie może być zbadane przez nauki przyrodnicze, czy też zdefiniowane w kategoriach przez nie używa nych, a co z istoty swej jest abstrakcyjne, poza prze strzenią i czasem. Znane jest użycie terminu „nie naturalny” przez G.E. Moore’a, który odniósł go do dobra, które uważał za niedefmiowalne. A.R.I. *naturalistyczny błąd; naturalizm G.E. Moore, Zasady etyki, tłum. Cz. Znamierowski, War szawa 1919. NATURPHILOSOPHIE Termin najczęściej wiązany z niemieckim filozofem, Schellingiem. Naturphilosophie była podejściem do *natury po pularnym w kręgach romantyków niemieckich (aczkolwiek gdzie indziej niekiedy wyszydzanym). Rzecznik Naturphilosophie, inspirowany przez kantowski idealizm z domieszką platonizmu, uzna wał, że cała rzeczywistość opiera się na pewnych podstawowych archetypach, które tym doskonalszy znajdują wyraz, im wyżej się wznosić w łańcuchu bytów. W argumentacji istotną rolę odgrywała nowo powstała teoria elektryczności. Naturphilo- NAUKA, SZTUKA I RELIGIA 612 niające swój wygląd fizyczny, i które tym samym nie mogą zostać wyjaśnione wyłącznie w terminach praw fizycznych. D.P. [K.Ś.] *hipotetyczno-dedukcyjna metoda; konieczność nomiczna; nauka, historia filozofii; naukowa metoda; prawo na turalne I. Hacking, Representing and Intervening, Oxford 1983. C. Hempel, Aspects of Scientific Explanation, New York 1965. T.S. Kuhn,Struktura rewolucji naukowych, tłum. H. Ostromęcka, Warszawa 1968. E. Nagel, Struktura nauki, tłum. J. Giedymin, B. Rassalski, H. Eilstein, Warszawa 1970. K. Popper, Logika odkrycia naukowego, tłum. U. Niklas, Warszawa 1977. B. van Fraassen, The Scientific Image, Oxford 1980. NAUKA, SZTUKA I RELIGIA Teorie na ukowe chcą przedstawiać świat w sposób niezależ ny od jakiegoś szczególnego punktu widzenia czy jakiegoś szczególnego typu obserwatora. Chociaż w praktyce nigdy nie udaje im się całkowicie ab strahować od idiosynkratycznych form ludzkiego spostrzegania i myślenia, ich sukcesy lub porażki zależą od tego, jaką postawę zajmują wobec natu ry, która jest obojętna na nasze uczucia i spostrze żenia. *Sztuka natomiast realizuje się w przedsta wianiu wizji mających bardzo konkretną formę, do stosowaną właśnie do ludzkich władz zmysłowych i wrażliwości emocjonalnej. Dzieła sztuki ocenia ne są w zależności od tego, jak ponad barierami czasowymi udaje im się wzbudzać reakcje w od biorcach. Religia podobnie jak nauka dąży do przedstawie nia świata takiego, jaki on jest sam w sobie, a nie jaki się nam przedstawia. Odmiennie natomiast od nauki, a w sposób bliższy dziełu sztuki ukazuje ona świat jako przeniknięty celem, wolą i osobowością transcendentnego bytu i wyrażający jego zamiary. Zakładając istnienie takiego bytu, religia unika możliwości tego, iż tezy jej zostaną bezpośrednio zanegowane przez dowody empiiyczne czy nauko we. Dla człowieka religijnego nawet fakty istnienia zła i cierpienia są zazwyczaj - i nie bez racji dla niego zasadnych - uznawane za zgodne z Boskim zamiarem, którego my nie jesteśmy w stanie do końca pojąć. Zarazem jednak, aczkolwiek religia udziela odpowiedzi na pytania o sens i genezę całe go świata, które nauka może wprawdzie stawiać, ale na które nie potrafi - przynajmniej jak długo pozostaje w ściśle empirycznych ramach - odpo wiedzieć, to z racji odwołania się do transcendencji nie może też liczyć na żadne bezpośrednie wspar cie ze strony empirii. Ściśle rozumiana religia opie ra się na takim doświadczeniu sensu i wartości, któ rego wyrażeniem i zbadaniem prędzej zająć się może sztuka niż nauka. Jeśli osoba religijna war tość i osobowość widzi wpisane w samą tkaninę świata w sposób niezależny od naszych chęci bądź pragnień, to czy jest to tylko efektem jej projekcji albo myślenia życzeniowego? Rozważając to pyta nie, powinniśmy pamiętać, że nauka jako taka nie może odpowiadać na pytania dotyczące świata w jego całości, ani też zastanawiać się nad tym, jak trudno byłoby żyć, gdyby nasze wartości były je dynie jednostkowymi lub kolektywnymi projekcja mi ludzkich uczuć. A.O’H. Th. Nagel, Widok znikąd, tłum. C. Cieśliński, Warszawa 1997. A. 0 ’Hear, Science and Religion, „British Journal for the Philosophy of Science” (1993). NAUKOWA METODA Aczkolwiek powszech nie uważa się, iż pytanie o naukową metodę rozpa da się na dwie części - dotyczące odkrycia i uza sadnienia - zasadne wydaje się stwierdzenie, że w sposób charakterystyczny filozofowie znacznie pewniej czuli się tam, gdzie chodziło o tę drugą kwestię. Są w rzeczy samej tacy myśliciele (np. K. Popper), których zdaniem filozofia nie ma nic wartościowego do powiedzenia na temat odkrycia, więc kwestię tę trzeba zostawić historykom albo psychologom. Z pewnością wydaje się to oczywiste, iż tam, gdzie chodzi o problem uzasadnienia, łatwiej jest formułować reguły i kryteria pozwalające określać i tworzyć najlepszą postać nauki. Tradycyjnie dys kusje odnoszą się do ideału systemu aksjomatycznego (*aksjomatyczna metoda), którego pamiętne go modelu dostarczyła geometria grecka. Nauce, wykraczającej poza sferę zdroworozsądkowej wie dzy, właściwa jest do pewnego stopnia konieczność i uniwersalność matematycznych twierdzeń, nie mniej jednak od czystego myślenia różni ją chęć rozumienia doświadczenia empirycznego. W jaki sposób ustala się prawdy naukowe? Fran cis Bacon dowodził, że wiedzę naukową uzyskuje się i potwierdza w procesie *indukcji. Przedmio tem trwałych dyskusji stało się to, w jaki konkret nie sposób należy ową indukcję rozumieć i upra wiać. Wielu było rzeczników opinii - nie należał do nich sam Bacon - że indukcja opiera się na pro stej enumeracji, w której wylicza się jedynie zda rzenia wspierające konkretną hipotezę, atoli zarzu towi temu można przeciwstawić dwie co najmniej racje. Po pierwsze, nikt nie zabiera się do samego zliczania zdarzeń bez przyjętej na próbę teorii; po drugie, niezależnie od tego, jak liczyć, ostateczny efekt zawsze będzie wątpliwy z uwagi na zawsze istniejącą możliwość kontrprzykładów. Mając na względzie tę drugą kwestię, liczni filo zofowie uczynili z konieczności cnotę, dowodząc, że nie jest nigdy celem nauki uzyskanie wiedzy pewnej, a raczej chodzi o to, aby za sprawą intuicji i wcześniejszych przekonań wysuwać hipotezy, które następnie testuje się doświadczalnie. Dopóki wytrzymują tę próbę, dopóty wzbogaca się też wie- NAZWY 613 dza, ponieważ jednak wszystkie tezy naukowe są ze swej natury falsyfikowalne (aby użyć terminu Poppera), zawsze istnieje możliwość niepotwierdzenia, co będzie wymagało zastąpienia starej hi potezy nową^ silniejszą. Ważna część tez naukowych ma charakter przy czynowy, co znaczy, że w jakiś sposób tłumaczą nam, dlaczego rzeczy mają się tak, a nie inaczej. Początek nowożytnym dyskusjom wokół *przyczy no wości dał Newton, powiadając, że najlepszego wyjaśnienia dostarczają verae causae, co interpre towano na różne sposoby. Angielski empirysta, John Herschel, był zdania, że w każdym przypadku trzeba zabiegać o analogiczne wsparcie doświad czalne, wskazując łatwe do zrozumienia i napotka nia w codziennym życiu przykłady. Z kolei angiel ski racjonalista, William Whewell, utrzymywał, że przyczyna powinna się ukazać w ognisku „zgod nych indukcji”: wiele różnych doświadczalnych oczywistości winno wskazywać na jedno jedyne wyjaśnienie. Stosując analogię detektywistyczną, można by to ująć tak: o ile wedle Herschela, aby dowieść podejrzanemu winę, trzeba mieć naoczne go świadka, o tyle Whewell pierwszeństwo daje po szlakom, które wszystkie wskazują na jedną osobę. Dyskusje nad metodą naukową wysubtelniły się tak z racji faktu, że obecne stulecie wyszło poza krąg bezpośrednich oczywistości zmysłowych i wkro czyło w mikroświat, jak i za sprawą sukcesów nauk niefizycznych. Wiele uwagi i wysiłku poświęcono problemowi, czy istnieje jedna metoda odpowiednia dla wszystkich nauk. Chociaż Bacon zdecydowanie sprzeciwiał się wszelkiej teleologii w nauce, to jed nak liczni biolodzy utrzymują, że materiał ich nauki domaga sie wyjaśnień w kategoriach przyczyn celo wych, co wcale nie oznacza wprowadzania elemen tów teleologicznych, czy też zakładania czynników, które z przyszłości oddziałują na teraźniejszość, po zwala jednak uznać swoistość adaptacyjnej natury istot żywych. Można tu użyć metafory planu, ale tyl ko metafory, albowiem świat organiczny działa mocą darwinowskiego mechanizmu doboru natural nego, a nie za sprawą świadomych intencji, niemniej jednak sprawia to, że pojawia się konieczność myś lenia raczej w kategoriach celów, którym służą ce chy organizmów, niż ich materialnych przyczyn. Jakkolwiek zagadkowa może być droga, którą dociera się do odkrycia, nie zbrakło jednak takich, którzy problem ten próbowali ująć filozoficznie. Byli myśliciele, którzy uważali, iż dobrym punk tem wyjścia są tzw. kanony Milla, te bowiem wyli czają przepisy, w jaki sposób stwierdzić istnienie i naturę przyczyn. (Dla przykładu, kanon zgodno ści wymaga, aby w przypadku, gdy jest wiele sytua cji, w których występuje dany efekt, a które tylko jeden czynnik mają wspólny, ten właśnie uznać za przyczynę). Whewell słusznie jednak zwracał uwa gę na to, iż o ile kanony wskazane przez Milla mogą być pomocne, jeśli chodzi o wykrywanie przyczyn, o tyle nie na wiele się przydadzą tam, gdzie chodzi 0 wstępne ustalenie, jakie zjawiska godne są uwagi 1jakie różne okoliczności do nich prowadzą. Mó wiąc inaczej, mają wartość tylko z uwagi na kon tekst odkrycia. W czasach najnowszych podjęto kolejne próby zmierzenia się z problemem odkrycia naukowego. Norwood Russell Hanson, inspirowany przez *pragmatyzm, dowodzi, iż potrzebna jest logika *redukcji, pomagająca odsiewać hipotezy prawdopodob ne. Innych zaffapowała natura analogii, do której badacze odwołują się w poszukiwaniu hipotez. Jeszcze inni mają nadzieje, iż potężniejąca na na szych oczach moc komputerów udzieli jakichś wskazówek, jeśli chodzi o logikę i metodę odkry cia naukowego. Trzeba jednak powiedzieć, że cho ciaż wiele w ten sposób dowiedziano się w sprawie natury twórczego myślenia ludzkiego, to jednak niewiele dalej posunęliśmy się w poszukiwaniu for malnych reguł jego metody. Trzeba może uznać, iż są rzeczy, które wymykają się filozoficznej anali zie, a konkluzja Poppera bardziej wyrasta z despe racji niż z realizmu. Nie można wykluczyć, że błęd ne jest samo odróżnienie kontekstu odkrycia od kontekstu uzasadnienia, gdyż (z czym zgodziłoby się wielu historyków i socjologów) sam akt twór czości naukowej może się dokonać tylko w ramach określonej kultury, mając za podstawę gotowe już i akceptowane przeświadczenia. Stąd też niemożli wa byłaby teza naukowa epistemicznie neutralna, ani też odkrycie, które nie odwoływałoby się do pewnych z góry poczynionych rozstrzygnięć. M.R. *metodologia; scjentyzm J. Losee, The History of the Philosophy of Science, Oxford 1972. K. Popper, Logika odkrycia naukowego, tłum. U. Niklas, Warszawa 1977. S. Amsterdamski, Między doświadczeniem a metafizyką, Warszawa 1973. - Nauka a porządek świata, Warszawa 1983. -M iędzy doświadczeniem a historią, Warszawa 1985. NAZWY W najszerszym sensie słowa „nazwa”, nazwy dzielą się na dwie klasy: nazwy własne (in dywidualne) i nazwy generalne, będące odpowied nio rodzajem terminów jednostkowych i ogólnych. Nazwy własne są nazwami dla indywiduów, jak „Londyn”, „Mars”, „Napoleon”; nazwy generalne są nazwami dla rodzajów indywiduów, jak „mia sto”, „planeta”, „człowiek”. Nie wszystkie terminy jednostkowe są nazwami własnymi, na przykład nazwami własnymi nie są zaimki, jak „ja” czy „on”, podobnie nie są nazwami własnymi nazwowe wy rażenia wskazujące, jak „to oto miasto”, „tamten człowiek”. Deskrypcje określone, jak „stolica Ang lii”, często są przeciwstawiane nazwom własnym (choć Frege traktował je tak, jakby należały one do tej samej kategorii). Podobnie nie wszystkie termi- PROKLOS 741 intuicji bezpośrednio. Etyczna koncepcja Pricharda nawiązuje więc, z jednej strony, do ujęcia przez Moore’a dobra jako nie poddającego się analizie, a z drugiej, do Kantowskiego ujęcia obowiązku jako całkowicie niezależnego od interesu. budując „teologię procesu”, współcześnie jednak termin ten raczej został zarzucony na rzecz „zda rzenia”, w czym dopatrywać się można wpływu Einsteina wypierającego sposób myślenia właści wy Whiteheadowi, Bergsonowi i innym. R.P.L.T. A.R.L. *procesu filozofia; zdarzenie PRIESTLEY JOSPEH (1733-1804) Angielski utylitarysta, naukowiec i nieortodoksyjny teolog. Jego główne dzieło polityczne to Essay on the First Principles o f Government [Rozprawa o pierwszych zasadach rządzenia] (1768), praca interesująca już chociażby ze względu na to, że to w niej Bentham natknął się na zarys swej formuły największego szczęścia dla największej liczby osób. To także Prie stley przed Benthamem próbował połączyć zasadę utylitaryzmu z ideami demokratycznymi. Jego zda niem jedność interesów można uzyskać wtedy, gdy zmusi się rządzących do zabiegania o względy rzą dzonych. „Władców takich w ryzach utrzymać może jedynie nieustanny strach przed buntem wspierają cym rywala”. Priestley dokonał wielu ważnych od kryć w dziedzinie chemii i fizyki. R.S.D. E. Halevy, The Growth of Philosophical Radicalism, Lon don 1928. PROBLEMATYCZNY L Wątpliwy, kwestionowalny. 2. W logice tradycyjnej zdaniami pro blematycznymi nazywano te, które oznaczano zna kiem *możliwości, szczególnie w związku z modalną sylogistyką Arystotelesowską, np.: „Jest m o żliw e, że nie wszystkie jaja są z plamkami”, „Niektórzy ludzie m ogą dotknąć swoich palców u nóg”. Możliwość może być logiczna, fizyczna, epistemiczna itd. Zakres możliwości często jest nie jasny. 3. Słowo to jest używane niekiedy na wzór niemiecki jako nazwa dla zbioru problemów lub sposobu traktowania problemów. C.A.K. [K.Ś.] H.W.B. Joseph, An Introduction to Logic, wyd. 2, Oxford 1916. PROCES Proces to ciąg *zmian, którym towa rzyszy pewna jedność czy zasada jedności, a więc „proces” tak ma się do „zmiany” czy „zdarzenia” jak „syndrom” do „symptomu”. Jakiego typu jed ność może przysługiwać procesowi? Być może taka oto, iż stwierdza się go dostatecznie często w przyrodzie, aby zasługiwał na miano „naturalne go rodzaju”. W takim przypadku zbieranie w ca łość składających się nań zmian byłoby czymś rów nie naturalnym jak zbieranie w jedną całość róż nych cech krowy. Niemniej i w przypadku krowy, i procesu niektórzy z filozofów podejrzewali ist nienie jakiejś jeszcze głębiej leżącej zasady jedno ści, która spaja cechy i zdarzenia. Z pojęcia procesu szeroko korzystał Whitehead, A.N. Whitehead, Process and Reality, New York 1929. PROCESU FILOZOFIA Koncepcja, zgodnie z którą tym, co istnieje w sposób najbardziej funda mentalny, jest *zmiana. Proces to sekwencja zmian. Wygodnie jest odróżnić filozofię procesu w wer sji słabszej i silniejszej. Zgodnie ze słabszą* zmie nia się wtedy i tylko wtedy, gdy albo * jest F w chwili t] i* nie jest F w chwili tv albo * nie jest F w chwili t]i jest F w chwili a zatem zmiana cze goś polega na utracie lub uzyskaniu pewnej wła sności. Powiada się czasami (chociaż spójność tej tezy jest problematyczna), iż każda rzecz zmienia się pod każdym względem. Wersja silniejsza stwierdza, że istnieją tylko zmiany, lub też że istnienie trwałych istności jest logicznie zależne od zmian i dlatego ontologicznie mylące są wypowiedzi, które trwałości dają pierw szeństwo przed stawaniem się. Jednym z locus classicus silnej koncepcji procesu jest dialog Platona Teajtet, gdzie Sokrates stanowisko to przypisuje Protagorasowi, Heraklitowi i Empedoklesowi, dru gim - fragmenty z O naturze Heraklita. Bardziej współcześnie mianem „filozofii proce su” opatruje się ontologie *zdarzeń Jamesa, Bergso na i Whiteheada (przez tego ostatniego przedstawio ną w Process and Reality [Proces i rzeczywistość]). Można ją odnieść także do neutralnego monizmu Russella, koncepcji powiadającej, że umysły i obiek ty fizyczne są logicznymi konstrukcjami zdarzeń. Istnienie zmiany będącej logiczną przesłanką procesu negował Parmenides w swym poemacie O naturze, F.H. Bradley w pracy Zjawisko a rzeczy wistość oraz J.M.E. McTaggart w The Nature o f Existence [Natura istnienia]. Jeśli niektóre z wysu wanych przez nich argumentów są słuszne, to nie istnieje zmiana i a fortiori nie ma też prawdziwej filozofii procesu. Przynajmniej jednak na pierwszy rzut oka wydaje się, iż zmiana jest jedną z naczel nych cech tego, co istnieje, a wiele elementów świa ta można bez sprzeczności opisać jako procesy. s.p. Arystoteles, Fizyka, tłum. K. Leśniak, w: Dzieła wszyst kie, t. 2, Warszawa 1990. J. Bames (red.), Early Greek Philosophy, London 1987. Platon, Teajtet, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1965. A. W. Whitehead, Process and Reality, New York 1929. PROKLOS (ok. 410-485) Pogański zwolennik *neoplatonizmu, który kierował Akademią w Ate nach i był ostatnim wielkim systematykiem w an tycznej filozofii greckiej. Jego dzieła, których spo- TEOLOGIA I FILOZOFIA 912 iż wniosek nie może być silniejszy od najsłabszej z przesłanek), a kończąc na karach za zwodzenie. Zachowane teksty zawierają rozważania nad ludz kimi wadami, fundamentalną pracę z botaniki oraz krótsze fragmenty - pośród nich z Metafizyki, które zawierają więcej pytań niż rozwiązań. Uważa się, że odchodził od stanowiska Arystotelesa w kierun ku poglądów bardziej mechanistycznych i materialistycznych, wydaje się jednak, że różnice ocenia ne są przesadnie, albowiem Teofrast kontynuował Arystotelesowską metodę stawiania pytań i kryty ki, stosując ją zgodnie z własnymi preferencjami oraz inklinacjami. R.W.S. Teofrast, Pisma wybrane, t. 1, tłum. I. Dąmbska, D. Gromska, J. Schneyder, Warszawa 1963. W.W. Fortenbaugh i in. (red.), Rutgers University Studies in Classical Humanities, t. 2, 3, 5, 7, New Brunswick, NJ, 1985, 1988, 1992, w przygotowaniu. TEOLOGIA I FILOZOFIA Nie ulega wąt pliwości, że zainteresowania obu tych dziedzin czę ściowo się pokrywają. System filozoficzny, który w żaden sposób nie odnosi się do problemu istnie nia Boga, zasadnie chyba zostanie uznany za nie kompletny, podobnie też stanie się z koncepcją teo logiczną, która nawet słowem nie napomknie o od miennych wizjach świata albo w ogóle nie zainte resuje się ewentualnym filozoficznym wsparciem dla swych tez. Spośród innych kwestii, które są istotne i dla fi lozofii, i dla teologii, można wymienić na przykład osobową tożsamość i jej możliwość w przypadku życia po śmierci ciała, metafizyczne pytania o czas i wieczność (stosunek Boga do czasu) czy koncep cję odkupienia. Niektórzy teolodzy utrzymują, że stanowisko filozofii nie ma znaczenia dla tego, co uznają za system prawd objawionych, ale nie jest to słuszne stanowisko. Po pierwsze, samo umieszczenie na wstępie informacji: „Zostało przez Boga objawio ne, że...” nie może spójnym uczynić tego, co nie spójne, ani nadać prawdziwości temu, co sprzecz ne, stąd też logika i filozofia języka ma coś do powiedzenia w sprawie tez uznanych za objawio ne. Po drugie, niezależnie od rozległości owej ob jawionej treści nie może ona wyczerpać całości systemu teistycznego. Treść ta musi być spójnie powiązana z boskością, która miała ją wyjawić ludziom, i musi być przekonująco wykazana wyż szość jej autorytetu nad tymi instancjami, do któ rych odwołują się konkurencyjne religie. To, co uzna się za istotne cechy owego boskiego źródła, nie może być samo wyprowadzone z owego obja wienia, a zatem i ten zespół kwestii jest właści wym tematem dla badania filozoficznego (metafi zycznego). Objawiona teologia nieodzownie za tem potrzebuje składnika filozoficznego: espistemologii przeświadczeń. Można, oczywiście, odejść od modelu „treść ob jawiona plus metafizyczna ocena jej boskiego źró dła”, uznając ową treść po prostu za zespół wyobra żeń, opowieści i przypowieści, które regulować mają ludzkie życie, a którym nie potrzeba żadnego dalszego uzasadnienia, wtedy jednak zagadkowa staje się kwestia religijnego znaczenia owych obra zów i ich skuteczności. R.W.H. *Bóg i filozofowie; religia, historia filozofii C.F. Delaney, Rationality and Religious Belief, Notre Dame, Ind., 1979. J.C.A. Gaskin, The Quest for Eternity, 1984. R.W. Hepburn, „The Philosophy of Religion”, w: G.H.R. Parkinson (red.), An Encyclopaedia o f Philosophy, London 1988. J. Hick, .4/? Interpretation o f Religion, New Haven, Conn., 1989. R. Swinburne, Faith and Reason, Oxford 1981. E. Gilson, Bóg i filozofia, tłum. M. Kochanowska, War szawa 1982. TEORIA Teoria naukowa jest powiązaniem w systematyczny sposób wiedzy, którą się posiada o pewnym szczególnym aspekcie świata doświad czalnego. Zadanie polega na uzyskaniu pewnej po staci rozumienia tam, gdzie jest to zwykle powią zane z mocą wyjaśniającą i płodnością progno styczną. Tradycyjna analiza, odwołująca się do sta rożytnych Greków, a ostatnio broniona przez takich pozytywistów logicznych jak Karl Flempel i Ernest Nagel, traktuje teorie jako systemy hipotetyczno-dedukcyjne, co znaczy, że są to zbiory praw po wiązanych wzajemnie więzią dedukcyjną, a więc że z kilku aksjomatów czy hipotez wyższego rzędu można wyprowadzić wszystkie pozostałe prawa jako logiczne konsekwencje tych uznanych za pier wotne praw. Tak więc wyjaśnianie polega na poka zaniu, w jaki sposób prawa uzasadniają zachodze nie jakichś zdarzeń. Przewidywanie polega na wskazywaniu (na podstawie praw teorii), jakie rze czy się zdarzą. Najbardziej istotny jest tu fakt, że sprawdzone i owocne teorie wiążą informacje z wielu dotychczas izolowanych dziedzin rzeczy wistości empirycznej, więc pokazują to, co filozof William Whewell określał jako *poświadczenie in dukcyjne. W ostatnich latach ten obraz teorii został istotnie zakwestionowany. Jakkolwiek dobrze opisuje on taką teorię jak Newtonowska teoria powszechnego ciążenia, to coś takiego jak Darwinowska teoria *ewolucji poprzez dobór naturalny nie wydaje się tak dobrze zintegrowana dedukcyjnie, jak się za kłada. Ponadto, jeśli taka teoria jak teoria Darwina ma jakąś moc prognostyczną, to trudno powiedzieć, że na tym polega jej nieodparty urok. Dlatego, opie rając się na tradycyjnych usprawiedliwieniach („biologia jest w powijakach” itd.), coraz więcej myślicieli zaczęło popierać te poglądy dotyczące pojęcia teorii, które (jak uczeni ci utrzymują) kładą THOMSON 913 większy nacisk na aktualną praktykę nauki. Obroń cy takich „semantycznych poglądów” na teorie ar gumentują, że teorie nie powinny być ogólnymi systemami próbującymi objąć swym zasięgiem wielkie dziedziny doświadczenia. Powinny one być, mówiąc nieformalnie, zbiorami *modeli teo retycznych mających treść empiryczną na tyle tyl ko, na ile mogą być bezpośrednio stosowane (se mantycznie) do pewnych ograniczonych dziedzin rzeczywistości empirycznej. Dodatnie strony teo rii, jak możliwość wyjaśniania i prognozowania, nie są przypisane z góry, lecz są funkcją używania pewnego modelu w czasie. Debata trwa, ale niewątpliwie został już dokona ny przynajmniej podział na starszą filozofię nauki, która widzi zadanie, które ma spełnić, w określaniu p o ż ą d a n e j, idealnej postaci nauki, i nowszą filo zofię nauki, której wystarcza o p is sposobu, w któ ry nauka jest rzeczywiście uprawiana. M.R. [K.Ś.] R.B. Braithwaitq, Scientific Explanation, Cambridge 1953. R. Giere, Explaining Science, Chicago 1988. TEORIA BŁĘDU WARTOŚCIOWANIA Nazwa, którą J.L. Mackie nadał głoszonej przez siebie koncepcji ’“wartości. Powiada ona, że cho ciaż sądy moralne mają dotyczyć czegoś obiektyw nego, to jednak nie istnieją obiektywne wartości, dlatego też wszystkie sądy moralne zasadzają się na błędzie. R.H. J.L. Mackie, Ethics, Harmondsworth 1977. TEOZOFIA W szerokim rozumieniu teozofia to mistyczne teorie różnych niemieckich myślicie li z końca renesansu, a przede wszystkim Jakoba Boehmego. Utrzymuje ona, że jakiekolwiek po znanie Boga jest możliwe jedynie w ramach pew nego mistycznego związku. W sensie węższym i mniej poważnym - teozofia była określeniem dla poczynań dwóch pań, Madame Blavatsky i Annie Besant, które pod koniec ubiegłego wieku próbowały oświecić Zachód religią i metafizyką Wschodu. A.Q. TERAŹNIEJSZOŚĆ NIEPUNKTOWA Termin ten określa ograniczony okres, w którym następują doświadczenia uchwytywane przez umysł jako dziejące się „teraz”, a który stanowi granicę między pamiętaną przeszłością a antycypowaną przyszłością. Tego, że nie jest to po prostu chwila, dowodzi spostrzeganie trwających poruszeń. Poję cie to jest wprawdzie subiektywne, niemniej jed nak „dynamiczne” teorie czasu uznają, że ma ono swój obiektywny odpowiednik. E.J.L. R.M. Gale (red.), The Philosophy o f Time, New York 1967. TERMIN Słowo lub zwrot odnoszący się do in dywiduum lub klasy, albo składnik zdania, który ma takie odniesienie. Zatem: „Jan jest człowie kiem” zawiera dwa terminy: „Jan” i „człowiek”, odnoszące się odpowiednio do indywiduum i do klasy. Ogólniej mówiąc, jest to słowo czy zwrot, który wyznacza to, do czego się odnosi zdanie. W tym sensie powyższe zdanie zawiera termin *synkategorymatyczny ,jest”, który nie oznacza ani indywiduum, ani klasy. W.A.D. [K.Ś.] H.W.B. Joseph, An Introduction to Logic, Oxford 1916, rozdz. 2. TERMIN ŚREDNI NIEROZŁOŻONY Jedną z reguł tradycyjnej logiki była reguła wyma gająca, by termin średni poprawnego sylogizmu (tj. termin powtarzający się w przesłankach, a nie występujący we wniosku) był rozłożony w przy najmniej jednej przesłance; niespełnienie tego wy magania zwano błędem nierozłożenia terminu (*rozłożenie terminów). Na tej podstawie sylogizm: Wszyscy regularnie trenujący mają dobrą kondycję. Wszyscy atleci-olimpijczycy mają dobrą kondy cję. Zatem wszyscy regularnie trenujący są atletami -olimpijczykami. nie jest słuszny, ponieważ termin średni („ci, któ rzy mają dobrą kondycję”) występuje w obu prze słankach jako orzecznik zdania ogólnotwierdzącego, więc nie jest rozłożony (*logika tradycyjna). Kłopotliwe sformułowanie reguły, która zezwala, aby termin średni był rozłożony jeden raz czy dwa, odzwierciedla słabość standardowej doktryny roz łożenia terminów. C.W. [K.Ś.] J.N. Keynes, Formal Logic, wyd. 4, London 1906, s. 288-294. Z. Ziembiński, Logika praktyczna, wyd. 21, Warszawa 1998, s. 168-169. THOMSON JUDITH JARVIS (1929- ) Amerykańska filozof, znana przede wszystkim z pomysłowych przykładów hipotetycznych, które mają wspierać intuicje ujawniające strukturę moral ności zdroworozsądkowej. Bardzo głośna stała się jej argumentacja, w której uznaje, iż płód jest osobą, zarazem jednak opowiada się za dopuszczalnością *aborcji, odwołując się do analogicznego przypad ku, gdy ktoś na przekór swej woli zostaje złączony z niewinną osobą, a jedynie zabójstwo może go uwolnić od podtrzymywania jej życia. Thomson jest przekonana, że prawa - w jej ujęciu: nieabsolutne ograniczenia w swobodzie postępowania osób, prze ciw którym są skierowane - stanowią centralny pro blem etyki. Dowodzi na przykład, że samoobrona ŻYCIE 1030 ktoś umiera, mając za sobą życie szczęśliwe i pełne sukcesów, wkrótce jednak z racji, których nie mógł przewidzieć, wszystkie jego osiągnięcia okazują się bardzo znikome i jego dzieci żyją w strapieniu i wstydzie. Czy nadal będziemy twierdzić, że był to szczęśliwy człowiek, który zaznał szczęśliwego życia? Jeśli nie, to szczęście nie może być stanem umysłu, a nawet jeśli sensem życia jest zdążanie do szczęścia, to nie może to oznaczać zmierzania do określonego stanu umysłu. A.R.L. R. Nozick, The Examined Life, New York 1989. H. Sidgwick, The Methods of Ethics, London 1907. D. Wiggins, Needs, Values, Truth, London 1987. T. Czeżowski, Jak rozumieć „sens życia”?, w: M. Środa (wyb.), O wartościach, normach i problemach moral nych, Warszawa 1994. Z Y C I E Charakterystyczna cecha organizmów za kładaj ąca istnienie złożonej organizacji elementów, która pozwala na korzystanie ze źródeł energii w celu utrzymania się organizmu przy życiu oraz reprodukcji. Próby wykrycia swoistej substancji odpowiedzialnej za życie były tyleż heroiczne, co płonne. Oczywiste jest jedynie to, że trzeba uznać i docenić fakt istnienia przypadków granicznych, takich jak wirusy. Sytuacja taka może być nader kłopotliwa dla leksykografów, ale liczyć się z nią każe teoria *ewolucji. M.R. *witalizm J.B.S. Haldane, What is Life?, przedruk w: Ruse, Philoso phy o f Biology>, New York 1989. ŻYCIE I NAUKA Nauka opisuje i wyjaśnia świat w kategoriach przyczynowych regularności. Skutki następują po przyczynach po prostu z tego powodu, że tak już świat jest zorganizowany, nie zaś dlatego, że jest lepiej, aby istniała jedna rzecz, a nie druga. Teorie naukowe są ufundowanymi na matematyce abstrakcjami, które, na ile to możliwe, nie biorą pod uwagę bardzo wielu elementów istot nych dla doświadczania świata przez ludzi (z punk tu widzenia określanego przez niektórych fenome nologów jakoLebenswelt. W Lebenswelt opisy i wy jaśnienie są niezbywalnie normatywne i zabarwio ne przez wartości oraz odczucia. Kiedy mówimy o jakiejś osobie, że jest pełna temperamentu lub urodziwa, albo o krajobrazie, że jest piękny, w oce nach tych zawiera się pochwala i sugestia, iż było by gorzej, gdyby nie miały pochwalanych cech. Począwszy od czasów Kanta, problemem filozofów stało się to, jak pogodzić wolne od wartościowania teorie nauki z tym, co myślimy i mówimy w Le benswelt. Wydaje się, że najlepiej jest uznać, iż ani naukowe, ani codzienne ujęcie nie wyczerpuje ca łości rzeczywistości, a każde z nich jest ważne we właściwej mu sferze. A.O’H. ’•'fenomenologia; nauka, historia filozofii; nauka, proble my filozoficzne A. 0 ’Hear, The Element o f Fire: Science, Art and Human World, London 1988. ŻYCIOWE TCHNIENIA W filozofii Descar tes’a materialne medium, dzięki któremu impulsy nerwowe rozchodzą się po ciałach ludzi i zwierząt. „Wszelkie ruchy mięśni jako też wszelkie wraże nia zmysłowe zależą od nerwów, które są jakby cienkimi nitkami lub drobnymi rurkami, wychodzą cymi z mózgu i zawierającymi, tak jak on, pewien rodzaj powietrza, czyli powiewu bardzo delikatne go, zwanego tchnieniami życiowymi” (Namiętno ści duszy, s. 34). Związek pomiędzy owymi zdarze niami pneumatycznymi a zjawiskami świadomości zapewniała, zdaniem Descartes’a, szyszynka. J.COT. J. Cottingham, Descartes, Oxford 1986. R, Descartes, Namiętności duszy', tłum. L. Chmaj, Warsza wa 1958. ŻYDOWSKA FILOZOFIA Filozofia ży dowska wyrasta z tekstów biblijnych i rabinicznych, a jej krytyczne nastawienie odzwierciedla starania rabinów, aby reinterpretować owe teksty i stosować do nieustannie zmieniających się warun ków zewnętrznych. W ponawianym od wieków wysiłku filozofia żydowska ponownie odkrywa i przyswaja sobie duchowe i moralne wartości owych tekstów. Judaizm to kultura pewnego narodu i rasy, a tak że istotny składnik tradycji historycznej i religij nej, a wszystkie te elementy znajdują odzwiercie dlenie w filozofii żydowskiej. Nie zawsze udaje się je harmonijnie połączyć, nie cały też judaizm ma charakter filozoficzny. Mistycyzm, obstawanie przy prawie, a także pewne wątki romantyczne mogą zdecydowanie sprzeciwiać się filozofii, na wet jeśli występują w jej szatach. Fideizm i fun damentalizm, dwaj główni przeciwnicy filozofii w chrześcijaństwie, są znacząco nieobecne w juda izmie. Żydowska ortodoksja ma charakter prak tyczny i bardziej nastawiona jest na przestrzeganie rytuałów niż na słuszność formuł słownych. Wiara w rozumieniu hebrajskiej Biblii to zasadnicza uf ność i lojalność, które w połączeniu w biblijnymi ideami błogosławieństwa, łaski, radości, uczynno ści i miłości ucieleśniają wzajemność w relacjach między Bogiem a ludźmi, co znajduje swe odbicie w kontaktach międzyludzkich. W wierze wątek poznawczy nie jest pierwszoplanowy i nie wiąże się ze zbawieniem. W judaizmie celem życia nie jest „tamten świat”, lecz spełnianie się tutaj jedno stek i wspólnot dzięki wierności „prawom życia”, które rozum uchwytuje w ogólnikowych zarysach, a które Pismo i tradycja napełniają w historycznym procesie bogatą treścią. Z tego wynika brak funda mentalizmu. Karaimi, wyznawcy jedynego nurtu,