1 Ks. Mariusz Sztaba Przesłanie pontyfikatu Benedykta XVI dla
Transkrypt
1 Ks. Mariusz Sztaba Przesłanie pontyfikatu Benedykta XVI dla
Ks. Mariusz Sztaba Przesłanie pontyfikatu Benedykta XVI dla Kościoła i świata Nie zrozumiemy głównych idei pontyfikatu Benedykta XVI bez znajomości nauczania Josepha Ratzingera - jednego z najwybitniejszych teologów przełomu XX/XXI wieku, zwanego „mistrzem słowa”. Badacze jego myśli podkreślają, że jest on jednym z niewielu intelektualistów, który był w stanie z przenikliwą głębią i ścisłą naukowością śledzić i opisywać życie duchowe ludzi drugiej połowy XX wieku. Jego teologia tworzona jest w klimacie Biblii, a także Ojców Kościoła, zwłaszcza św. Augustyna i św. Bonawentury. Omawiany Autor prowadząc „dialog” z Biblią i Ojcami Kościoła oraz ze współczesnymi teologami i myślicielami (w sposób szczególny byli dla niego mistrzami R. Guardini, H. de Lubac oraz H.U. von Balthasar) robi to zawsze w powiązaniu ze współczesnym kontekstem społecznym, tocząc z nim twórczy dialog-spór na temat obecności Boga w świecie, istoty i roli chrześcijaństwa, godności i powołania człowieka, misji Kościoła, relacji miedzy rozumem a wiarą, roli rodziny w społeczeństwie, współczesnych zagrożeń itd. Kończy się pontyfikat Benedykta XVI, ale pozostaje jego bogate dziedzictwo, które jest w stanie inspirować umysły i serca następnych pokoleń. Sam czuję, że myśl Benedykta XVI kiełkuje we mnie, aby wydać wiele dobrych owoców. Niniejsza refleksja wskazuje na kilka owych papieskich, inspirujących ziaren. Żyć w prawdzie, to znaczy być pokornym Ojciec św. zaraz po wyborze na papieża, w pierwszym przemówieniu, dnia 19 kwietnia 2005 r. określił siebie jako „prostego i pokornego pracownika winnicy Pańskiej”. Natomiast 24 kwietnia, podczas Mszy inaugurującej pontyfikat mówił, że prawdziwym programem jego pontyfikatu nie jest „postępować według własnej woli, ani realizować swoich idei, ale wsłuchiwać się wraz z całym Kościołem w słowo i wolę Chrystusa, poddawać się Jego przewodnictwu tak, aby to On sam prowadził Kościół w tej godzinie naszej historii”. Benedykt XVI przy całej swojej wielkości intelektualnej i duchowej był pokorny. Pokora bowiem, to stan człowieka, który trwa w prawdzie i żyje prawdą. To ona każdego dnia pozwala człowiekowi stawać w prawdzie o sobie przed Bogiem i drugim człowiekiem, wskazując na jego zalety i wady, siłę ale i słabości oraz braki. Jej przeciwieństwem jest pycha – zafałszowany obraz samego siebie, pełen narcyzmu i iluzji odnośnie własnej wielkości i wystarczalności. J. Ratzinger – Benedykt XVI wierny swojemu zawołaniu - „Cooperatores veritatis” (współpracownicy prawdy) z pokorą wypełniał swoją 1 misję duszpasterską i naukową. Dlatego w poczuciu własnej niemocy zrezygnował dla dobra Kościoła i sprawowanej przez niego misji ewangelicznej ze sprawowania papieskiej funkcji. Benedykt XVI jawi się w tym kontekście jako wzór człowieka autentycznej pokory. Poza tym, swoją decyzją przypomniał całemu światu, szczególnie sprawującym władzę, że prawdziwie rządzić, to znaczy służyć. Rozmach i odwaga myślenia Benedykt XVI to zatroskany, pełen miłości duszpasterz, ale także wytrawny teolog i myśliciel – rasowy intelektualista. Papież w Encyklice Caritas in veritate podkreślił potrzebę „nowego rozmachu w myśleniu”, aby lepiej zrozumieć konsekwencje faktu, że jesteśmy jedną rodziną (nr 53). Oczywiście ów „rozmach myślenia” domaga się wyboru pomiędzy dwiema kategoriami racjonalności: rozumu otwartego na transcendencję, albo racjonalności rozumu zamkniętego w immanencji. Wybór ten, zdaniem Ojca św. jest „pierwszym i kluczowym polem walki kulturowej między absolutyzmem techniki a odpowiedzialnością moralną człowieka”(nr 74). Racjonalność działania technicznego, skoncentrowanego na sobie okazuje się zdaniem Papieża „irracjonalna, ponieważ pociąga za sobą odrzucenie sensu i wartości. Nie przypadkowo zamknięcie się na transcendencję zderza się z trudnością myślenia, jak z nicości wyłoniło się istnienie oraz jak z przypadku zrodziła się inteligencja. W obliczu tych dramatycznych problemów, rozum i wiara nawzajem się wspierają. Tylko razem zbawią człowieka. Pociągany czystym działaniem technicznym, rozum bez wiary skazany jest na zagubienie w iluzji własnej wszechmocy. Wierze bez rozumu grozi wyobcowanie z konkretnego życia osób” (nr 74). Benedykt XVI nawołuje więc do racjonalnego myślenia i twórczego dialogu między rozumem i wiarą, w celu rozwiązywania współczesnych problemów społecznych i naukowych. „Rozmach myślenia” będzie w stanie ustrzec ludzkość przed błędem samouwielbienia i technokracji. Autentyczne myślenie uwrażliwia bowiem na prawdę, że to, co technicznie możliwe, nie zawsze jest godziwe i dopuszczalne moralnie (zob. aborcja, inżynieria genetyczna, zapłodnienie in vitro, ideologia gender itd.). Czynić miłość w prawdzie Miłość jest podstawowym sposobem spełniania się osoby. Miłość jest zawsze jakimś wzajemnym odniesieniem się osób, „faktem międzyosobowym”. Miłość cechując się bezinteresownością i dążnością do wzajemności pozwala budować więź międzyosobową, która jest ważnym elementem, zarówno dla prawidłowego, osobowego rozwoju człowieka, jak różnych postaci wspólnot (rodzinna, sąsiedzka, parafialna, narodowa itd.). Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate przeanalizował relacje jakie łączą autentyczną miłość z 2 prawdą, a poprzez nią z wolnością i odpowiedzialnością. Papież zauważając, że miłość jest ogołacana z głębokiego swojego sensu, oraz że łączy się z tym ryzyko opacznego jej rozumienia, wraz z wykluczaniem z niej treści etycznej, co prowadzi do utrudnień w jej prawidłowej ocenie, podkreśla potrzebę łączenia miłości z prawdą - «caritas in veritate» (nr 2). „Dzięki tej ścisłej więzi z prawdą - napisze Benedykt XVI - można uznać miłość za autentyczny wyraz człowieczeństwa oraz za element o podstawowym znaczeniu w relacjach ludzkich, także o charakterze publicznym. Tylko w prawdzie miłość jaśnieje blaskiem i może być przeżywana autentycznie. Prawda jest światłem nadającym miłości sens i wartość. Światło to jest światłem rozumu i wiary, dzięki któremu umysł dochodzi do przyrodzonej i nadprzyrodzonej prawdy miłości: odkrywa jej sens oddania się, przyjęcia i komunii. Bez prawdy miłość kończy się na sentymentalizmie. Miłość staje się pustą skorupą, którą można dowolnie wypełnić” (nr 3). Zdaniem Benedykta XVI, tylko miłość czyniona w prawdzie stanowi zasadniczą siłę napędową prawdziwego rozwoju każdego człowieka i całej ludzkości, skłaniając osoby do odważnego i ofiarnego zaangażowania się na polu sprawiedliwości i pokoju. Bez prawdy istnieje ryzyko wypaczenia miłości. Staje się ona często łupem emocji oraz przypadkowych opinii jednostek, słowem nadużywanym i zniekształcanym aż po nabranie przeciwnego znaczenia. Miłość pozbawiona prawdy - zauważa Papież - „zostaje sprowadzona do środowiska ciasnego i pozbawionego relacji z drugim człowiekiem. Zostaje wyłączona z projektów i procesów budowania ludzkiego rozwoju o uniwersalnym charakterze, w dialogu wiedzy i czynu” (nr 4). Miłość w prawdzie jawi się dziś jako podstawowa zasada polityki społecznej, rodzinnej i międzynarodowej. Jest ona kluczowa w procesach globalizacji i integracji europejskiej. Szanując każdego czlowieka, chroni zarazem ludzkość przed półprawdami i fałszem, z których rodzą się różnego rodzaju dewiacje i utopie społeczne. Bowiem tylko miłość pełna prawdy - podkreśla Benedykt XVI - pozwala człowiekowi pojąć bogactwo jej wartości, którym może się dzielić i komunikować z innymi ludźmi. Bowiem prawda jest „lógos tworzącym diálogos, a więc komunikację i komunię (...). Prawda pozwalając ludziom wyjść z kręgu subiektywnych opinii i odczuć, daje im możliwość postępowania przekraczającego uwarunkowania kulturowe i historyczne oraz spotkania się w ocenie wartości i istoty rzeczy. Prawda otwiera i jednoczy umysły w lógos miłości (...). Prawda uwalnia miłość od wąskich dróg emocjonalności, pozbawiających ją treści relacyjnych i społecznych, i od fideizmu, pozbawiającego ją spojrzenia ludzkiego i uniwersalnego” (nr 4). Jezus Chrystus – największą nadzieją człowieka i świata 3 Często słyszymy stwierdzenie, że współczesny człowiek odczuwa beznadzieję i przeżywa bezsens swojego istnienia. Benedykt XVI w encyklice Spe salvi. O nadziei chrześcijańskiej (30.11.2007) pyta się m.in.: „w czym możemy pokładać nadzieje? W czym nie możemy pokładać nadziei?” (nr 24). Papież szukając odpowiedzi na te pytanie, zauważa i podkreśla obecność w życiu człowieka różnorakich nadziei. Pisze bowiem: „W kolejnych, następujących po sobie dniach, człowiek ma różnorakie nadzieje, małe i większe – różne w różnych okresach życia. Czasami może się wydawać, że spełnienie jednej z tych nadziei zadowoli go całkowicie i że nie będzie potrzebował innych nadziei. W młodości może to być nadzieja na wielką i zaspokajającą miłość; nadzieja na zdobycie pozycji, odniesienie takiego czy innego sukcesu określającego przyszłe życie. Kiedy jednak te nadzieje spełniają się, okazuje się z całą wyrazistością, że w rzeczywistości to nie było wszystko. Staje się ewidentne, że człowiek potrzebuje innej nadziei, która idzie dalej. Staje się jasne, że może zaspokoić go jedynie coś nieskończonego, co zawsze będzie czymś więcej niż to, co kiedykolwiek może osiągnąć” (nr 30). Ojciec św. podkreśla więc podstawowy fakt, że ludzie potrzebują małych i większych nadziei, które dzień po dniu będą podtrzymywać ich w drodze. Jednak głód nadziei, który odkrywa w sobie nieustannie człowiek, po zaspokojeniu kolejnej nadziei, wskazuje na tę jedyną, nieskończoną - na Wielką Nadzieję. Pisze o niej Benedykt XVI: „ (,,,) bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Właśnie otrzymanie daru należy do nadziei. Bóg jest fundamentem nadziei – nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca: każdą jednostkę i ludzkość w całości. Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera. Tylko Jego miłość daje nam możliwość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym. Równocześnie Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem” (nr 31). Jakże ważne jest to stwierdzenie w kontekście dzisiejszej sekularyzacji i ateizacji życia. Są grupy osób, które pragną marginalizować chrześcijaństwo, a nawet wykorzenić je z życia osobistego i społecznego. Zapominają one jednak o tym, co potwierdza historia, że „zabijając Boga” w sercu i umyśle osoby, powodują także śmierć człowieczeństwa w człowieku, zabijając w nim najgłębsze motywacje i źródła nadziei oraz miłości. A poza tym „wierzący” w ateizm i agnostycyzm oraz propagujący je nie dostrzegają prostego, a jakże 4 wymownego faktu, wyrażonego w zdaniu: „«Bóg umarł» – Fryderyk Nietzsche. «Umarł F. Nietzsche» – Bóg”! Wierzyć rozumnie, to znaczy wciąż na nowo pytać się i szukać odpowiedzi Ogłoszony przez Benedykta XVI Rok Wiary jest okazją do odkrycia piękna i mocy wiary chrześcijańskiej. Jest ona darem Bożym, ale i zadaniem. Dla Papieża wiara jawi się jako wielka i niekończąca się przygoda duchowa, moralna i intelektualna. Wiara powinna być rozumna, bowiem jak ukazywał w książce Wprowadzenie w chrześcijaństwo, jeszcze jako J. Ratzinger - „wierzącemu zagraża przede wszystkim to, że ogarniająca go w chwilach trudności niepewność stawia mu nagle twardo przed oczami kruchość całości wiary, całości, która zwykle wydaje się sama przez się zrozumiała”. Zdaniem Benedykta XVI wierzący we współczesnym świecie, cechującym się pluralizmem i sekularyzmem, a nawet zmasowaną ateizacją jest „zmuszony” do wyznawania swojej wiary „na oceanie nicości, wśród ciągłych niebezpieczeństw i powątpiewań”. „Zasadniczą sprawa losu człowieka jest móc odnaleźć ostateczny sens swego istnienia nie inaczej jak tylko w tej nieustannej rywalizacji między zwątpieniem i wiarą, niepewnością i pewnością (...). Zarówno wierzący, jak i niewierzący, każdy na swój sposób, doświadczają zwątpienia i wiary, jeśli tylko nie ukrywają się sami przed sobą i przed prawdą swego istnienia. Nikt nie może uniknąć całkowicie wątpienia ani całkowicie wiary; dla jednych wiara będzie istniała przeciw wątpieniu, dla drugich przez wątpienie i w formie wątpienia” (Wprowadzenie w chrześcijaństwo). Wiara chrześcijańska wystawiona na różnorakie pokusy i ataki musi być rozumna, stawiając pytania i szukając na nie adekwatnej odpowiedzi. Wiara rozumna jest zadaniem dla chrześcijan, a dla niewierzących wyzwaniem. Bowiem jak zauważa J. Ratzinger we Wprowadzeniu w chrześcijaństwo: „Jak wierzącemu zdarza się, ze będzie się dławił słona wodą zwątpienia, która ocean nieustannie zalewa mu usta, tak samo niewierzący wątpi w swą niewiarę, w rzeczywista całkowitość świata, który zdecydował się uznać za wszystko (...). tak więc jak wierzący wie, że mu zawsze grozi niewiara, i te niewiarę musi zawsze odczuwać jako nieustanna pokusę – tak dla niewierzącego wiara pozostaje zawsze zagrożeniem i pokusą w jego pozornie na zawsze zamkniętym świecie, Jednym słowem nie ma ucieczki przed dylematem ludzkiego istnienia. Kto chce uniknąć niepewności w rzeczach wiary, będzie musiał doświadczyć niepewności niewiary, która nigdy nie może ostatecznie na pewni powiedzieć, czy jednak wiara nie jest prawdą. Dopiero gdy ktoś odrzuci wiarę, okazuje się, ze nie można jej całkowicie odrzucić”. Chrześcijaństwo religią sprzyjającą rozwojowi i postępowi osoby oraz społeczeństwa 5 Benedykt XVI całe swoje intelektualne dociekanie poświecił analizie istoty chrześcijaństwa i jego roli w integralnym rozwoju osoby i społeczeństwa. Owa analiza pozwoliła mu uchwycić wielkość, niepowtarzalność i moc chrześcijaństwa. Nie jest ono jedną z wielu, równowartościowych religii! W Encyklice Caritas in veritate zastanawiał się, czy każda religia sprzyja integralnemu rozwojowi osoby i budowaniu autentycznego społeczeństwa na miarę godności człowieka? Odpowiedz papieska jest negatywna. Zdaniem Ojca św. „wolność religijna nie oznacza obojętności religijnej i nie sprawia, że wszystkie religie są równe. Zwłaszcza dla sprawujących władzę polityczną okazuje się konieczne rozeznanie odnośnie do wkładu kultur i religii w budowanie z wspólnoty społecznej w poszanowaniu dobra wspólnego. Rozeznanie to powinno się kierować kryterium miłości i prawdy. Ponieważ w grę wchodzi rozwój osób i narodów, będzie ono miało na względzie możliwość emancypacji i włączenia w perspektywie wspólnoty ludzkiej naprawdę uniwersalnej. «Cały człowiek i wszyscy ludzie» to kryterium dla oceniania również kultur i religii” (nr 55). Chrześcijaństwo jako realistyczna religia rozumu i serca ma w sobie wielki potencjał. Chrześcijaństwo będące religią «Boga o ludzkim obliczu» zawiera w sobie nieustanną troskę o każdego człowieka, przez co spełnia podane kryterium (nr 55). Autor Caritas in veritate podkreśla, że objawienie chrześcijańskie mówiące o jedności rodzaju ludzkiego, uczy braterstwa i pokoju, a więc tych postaw, które są bardzo ważne dla integralnego rozwoju ludzkiego (nr 55). Chrześcijaństwo głosząc prawdę o godności człowieka i miłości Boga do człowieka dostarcza ludziom energie duchowe i ludzkie. „Bóg jest poręczycielem prawdziwego rozwoju człowieka, ponieważ stwarzając go na swój obraz, obdarza go także transcendentną godnością i podtrzymuje w nim konstytutywne pragnienie, by „być więcej”. Człowiek nie jest zagubionym atomem w przypadkowym wszechświecie, ale jest stworzeniem Boga, które zechciał On obdarzyć duszą nieśmiertelną i które umiłował od początku. Gdyby człowiek był tylko owocem przypadku lub konieczności, albo gdyby musiał ograniczyć swoje aspiracje do wąskiego horyzontu sytuacji, w których żyje, gdyby wszystko było tylko historią i kulturą, a człowiek nie miał natury przeznaczonej do przekraczania samej siebie w życiu nadprzyrodzonym, można by mówić o wzroście lub ewolucji, ale nie o rozwoju” (nr 29). Bez Boga o ludzkim obliczu – zauważa Benedykt XVI - „człowiek nie wie, dokąd zmierza i nie potrafi nawet zrozumieć tego, kim jest (...), człowiek nie może sam kierować własnym postępem, ponieważ nie może sam z siebie ustanowić prawdziwego humanizmu” (nr 78) . Tylko świadomość jedności rodzaju ludzkiego, oraz świadomość, że 6 jesteśmy powołani jako pojedyncze osoby i jako wspólnota do uczestnictwa w rodzinie Boga jako Jego dzieci, sprzyja temu, że chrześcijanie są zdolni „zrodzić nową myśl i wyrazić nowe energie w służbie prawdziwego i wyrazić nowe energie w służbie prawdziwego humanizmu integralnego. Tak więc największą siłą w służbie rozwoju jest humanizm chrześcijański, który ożywia miłość i pozwala nam się prowadzić przez prawdę, przyjmując jedną i drugą jako nieustanny Boży dar. Dyspozycyjność wobec Boga otwiera na dyspozycyjność wobec braci oraz wobec życia pojmowanego jako solidarne i radosne zadanie” (nr 78). Jałowość i niebezpieczeństwo ateizmu i agnostycyzmu Benedykt XVI zauważa w analizowanej encyklice Caritas in veritate, że „ideologiczne zamknięcie się na Boga oraz ateizm obojętności, zapominające o Stwórcy i narażone na zapominanie również o wartościach ludzkich, jawią się dziś pośród największych przeszkód w rozwoju. Humanizm wykluczający Boga jest humanizmem nieludzkim. Jedynie humanizm otwarty na Absolut może nam przewodzić w krzewieniu i realizacji form życia społecznego i obywatelskiego – w obrębie struktur, instytucji, kultury i etosu – ratując nas przed ryzykiem, że staniemy się zakładnikami przelotnej mody. To świadomość niezniszczalnej Miłości Bożej podtrzymuje nas w mozolnym i wzniosłym zaangażowaniu się na rzecz sprawiedliwości i rozwoju narodów, pośród sukcesów i porażek, w nieustannym wyznaczaniu właściwych kierunków dla ludzkich spraw. Miłość Boża wzywa nas, by wyjść z tego, co jest ograniczone i nie ostateczne, dodaje nam odwagi do działania i dalszego poszukiwania dobra wszystkich nawet jeśli to, co zdołamy uczynić, my oraz władze polityczne i zaangażowani na polu ekonomii, jest zawsze mniejsze od tego, czego gorąco pragniemy. Bóg obdarza nas siłą, by walczyć i cierpieć za miłość do dobra wspólnego, ponieważ On jest naszym Wszystkim, naszą największą nadzieją” (nr 78). Ateizm praktyczny lansowany przez państwo, agnostycyzm, spychanie przesłania chrześcijańskiego, w tym zawartego w nim przesłania moralnego na margines życia społecznego powoduje utratę przez obywateli siły moralnej i duchowej, niezbędnej do zaangażowania się w integralny rozwój ludzki. Taka zawężona wizja osoby i jej przeznaczenia, powoduje «niedorozwój moralny», który uniemożliwia autentyczny rozwój nawet gdy zaangażowane są w ten proces wielkie siły ludzkie i zasoby materialne (zob. nr 29). Odrzucenie miłości Boga oraz odrzucenie chrześcijańskiego przesłania, jest zdaniem Ojca św., jedną z najgłębszych odmian ubóstwa, jakich człowiek może doświadczyć, a jaką jest samotność. Zamkniecie się na Boga powoduje tragiczne zamknięcia się człowieka w sobie. To zaś prowadzi do tego, że człowiek staje się oderwany od rzeczywistości, bo rezygnuje z myślenia i wiary w pewien Fundament jakim jest Bóg i Jego nauka. Również cała 7 ludzkość ulega wyalienowaniu gdy zamiast Bogu „powierza się tylko ludzkim projektom, fałszywym ideologiom i utopiom” (nr 53). Samotność bowiem ale także inne formy ubóstwa, łącznie z materialną „rodzą się z izolacji, z tego, że nie jest się kochanym albo z trudności kochania (...) rodzą się z odrzucenia miłości Bożej, z pierwotnego uważającego, że sam sobie wystarczy albo że jest tylko faktem nieznaczącym i przejściowym, «obcym» we wszechświecie, powstałym z przypadku” (nr 53). Ateizm praktyczny oraz negowanie prawa do działania w życiu publicznym zgodnie z wyznawaną wiarą, powodują negatywne konsekwencje dla prawdziwego rozwoju. Napisze Benedykt XVI, że „wykluczenie religii ze sfery publicznej, podobnie jak fundamentalizm religijny z drugiej strony, przeszkadzają w spotkaniu osób oraz w ich współpracy dla rozwoju ludzkości. Wtedy życie publiczne zostaje pozbawione motywacji, a polityka przyjmuje postać ucisku i agresji. Istnieje niebezpieczeństwo, że prawa człowieka nie będą respektowane, ponieważ albo zostają pozbawione ich transcendentalnego” (nr 56). Zdaniem Papieża ateizm oraz różne formy laicyzmu i sekularyzmu powodują także utratę „możliwości owocnego dialogu i pożytecznej współpracy między rozumem a wiarą religijną”(nr 56). Bowiem „rozum zawsze potrzebuje oczyszczenia ze strony wiary i odnosi się to także do rozumu politycznego, który nie powinien uważać się za wszechmogącego. Ze swej strony religia potrzebuje zawsze oczyszczenia przez rozum, by ukazać swoje autentyczne ludzkie oblicze. Przerwanie tego dialogu pociąga za sobą bardzo poważne ryzyko dla rozwoju ludzkości” (nr 56). Z powyżej podanego powodu, Benedykt XVI nawołuje do dialogu między wiarą a rozumem, który „czyni bardziej skutecznym dzieło miłosierdzia w zakresie społecznym i stanowi najbardziej właściwe ramy dla rozwijania braterskiej współpracy między wierzącymi a niewierzącymi we wspólnej perspektywie działań na rzecz sprawiedliwości i pokoju ludzkości” (nr 57). Trwajmy mocno w wierze i dawajmy świadectwo nadziei Kończy się pontyfikat Benedykta XVI, ale zostaje jego wielkie dziedzictwo, zasilające skarb nauczania Kościoła katolickiego. Powyższa refleksja zarysowała nam główne idee przesłania Ojca św. dla współczesnego Kościoła i świata. To wielkie zadanie jakie stoi przed nami i wezwanie do czujności, aby nie instrumentalizować Boga dla własnych celów. Przesłanie Benedykta XVI jest wezwaniem skierowanym do wszystkich ludzi dobrej woli. Zdaniem Papieża bez realizacji powyższych intuicji, coraz częściej będziemy świadkami „zdziczenia dusz”, prowadzącego ku „«perwersyjnemu końcowi» wszystkiego, o którym pisał kiedyś I. Kant (Encyklika Spe salvi, nr 23). 8