Archeologiczny karnawał
Transkrypt
Archeologiczny karnawał
Archeologiczny karnawał Drugi festyn zaczyna się dziś, w ramach retrospekcji prezentujemy więc kilka obrazków z zeszłorocznego festynu. T ak będzie i w tym roku Tak Wtorek jest kolejnym dniem trwa− nia biskupińskiego archeologicznego fe− stynu. Po przekroczeniu portierni już widać, że skansen żyje. Z prawej strony drogi znajduje się stanowisko drewna − atrakcji dzisiejszego dnia. Uczniowie Państwowego Liceum Sztuk Plastycz− nych w Supraślu z nauczycielem Zbig− niewem Wasilukiem przebrani w stro− je dawnych mieszkańców wyspy zapra− szają do udziału w konkursie. Zadanie polega na... porąbaniu krzemienną sie− kierką palika grubości 10 cm. Czy jest to możliwe? Okazuje się, że tak. Chęt− nych do udziału w zabawie nie brakuje. Biorą do ręki kamienne siekierki wy− konane według prastarych wzorów − kawałek drewna z grubsza obrobiony z otworem, w którym umocowany jest kamień. Po chwili słychać miarowe uderzenia, a po kilku minutach − paliki są już przecięte! Nigdy bym nie uwie− rzył, że kamieniem rzeczywiście moż− na rąbać − mówi jeden z kibiców. Za chwilę sam próbuje. Kolejnym zadaniem jest wykonanie koła do wozu. Na desce topolowej nale− ży starannie narysować węglem drzew− nym kształt koła oraz otwór osiowy i przy pomocy tym razem żelaznej sie− kierki wydobyć kształt. Na zwycię− zców czekają nagrody − drewniane łyż− ki, niecka do wygniatania chleba, płas− korzeźby. Z pobliskiego szałasu snuje się dym. Tam przebywają łowcy. Wszyscy zaję− ci są pracą − wykonują strzały z kamien− nym trapezowatym grotem. Szokuje leżąca u ich stóp ociekająca jeszcze krwią czaszka barana − znak, iż niedaw− no wrócili z udanego polowania. Łow− cy, pracownicy i studenci Klubu Ar− cheologii Eksperymentalnej przy Ins− tytucie Prahistorii Uniwersytetu Ada− ma Mickiewicza w Poznaniu wykonują strzały służące człowiekowi od 7 do 4 tysiąclecia p.n.e. Wzorują się na zabyt− kach odszukanych w Danii i Szwajca− rii. W Polsce nie ma tego typu znale− zisk. Wykonanie dobrej strzały jest trudną sztuką. Wybraną odpowiednio gałązkę łowca okorowuje i oskrobuje obłęcznikiem, tj. krzemiennym narzę− dziem. Następnie wygładza piaskow− cem. Krzemienny grot starannie mocu− je do drewna. Przytwierdza z trzech stron pióra. Wystarczą one do nadania strzale ruchu wirowego. Do barwienia i lkejenia używają z ochry, sadzy, smoły z kory brzozowej, kleju skórnego z wygotowanych rogów, skóry i ścięgien zwierząt. Pióra przecina kamiennym no− żykiem i opala żarem. Długość strzały dostosowana jest do siły naciągu każde− go łowcy. Na łuk natomiast należy wybierac młode, giętkie i sprężyste ga− łązki, które trzeba odpowiednio obro− bić, aby upolować zwierzynę. W pobliżu jeziora ma swoją siedzi− bę Jędza. Miała pająka, którego karmiła i prawie oswoiła, ale uległa dzieciakom i go wypuściła. Podobnie postąpiła z żabami. Kurę, by miała cieplej przenio− sła obok prosiaka. Jędza, Ada Sochac− ka ka, słuchaczka Szkoły Projektowania Mody i Kostiumu Filmowego w War− szawie, nie jest dzisiaj w dobrym na− stroju. Wódz mi nakazał, abym go wykąpała, a ja nie chcę łaziebnikom chleba odbierać − mówi rozgoryczona, a po jej palcu chodzi zieloniutka gąsie− nica. W szałasie widać miotłę, która służy do latania. Jędza nie wróży i nie przepowiada przyszłości. Podsłuchuje drzewa, szuwary i ptaki. Wczesnym rankiem zrywa się i pędzi po zioła. Później suszy je na wietrze i oddaje łaziebnikom. Odpowiada za skład wy− waru ziołowego służącego do kąpieli. Dzisiaj sporządziła specjalny zestaw − zażywać kąpieli ma sam wódz!. Koleżanka świniopas mówiła mi, że dzieciaki są niedobre. Dźgały paty− kiem jej świnkę. Niech no tylko tu przyjdą! − odgraża się Jędza. Dzieci chyba coś czują przez skórę, bo omijają jej szałas z daleka. Świniopasa odnajduję w zagrodzie. Leży sobie śliczna dorodna blondwłosa Słowianka, a obok niej prosiaczek. Są zakopani w sianie. Jej wystaje głowa, a prosiaczkowi ryjek. Przytuleni, leżą bło− go. Widocznie jest im dobrze ze sobą. Musi pani mocniej pociągnąć drut. Śmiało. Jeszcze raz. O, teraz dobrze − dolatuje głos ze stanowiska złotnika. Drutowanie polega na zmniejszeniu średnicy drutu, który jest potrzebny do wykonywania ozdób. W tym celu należy go przeciągnąć przez mały otwór w metalu − oznajmia Jarosław Strobin Strobin, pracownik Muzeum Archeo− logicznego w Gdańsku. Zajmuje się ko− nserwacją i rekonstrukcją zabytków ar− cheologicznych. Jest prawdziwym mis− trzem w swoim fachu − jednym z nieli− cznych w skali kraju. Specjalizuje się w starożytnych i średniowiecznych tech− nikach złotniczych. Chętnie zdradza tajemnice swojego zawodu − na czym polega perełkowanie drutu, kiedy uży− wano lutu chemicznego, itp. Prawdzi− wy zachwyt wzbudza wykonana przez niego kaptorga słowiańska, służąca do przechowywania pachnideł lub amule− tu. Została zrobiona techniką filigranu, czyli drobne druciki odpowiednio cięte i piłowane zostały położone na srebrną płytkę. Kaptorgę znaleziono w Boruci− nie na Kujawach. Datowana jest ona na koniec X i początek XI wieku. Orygi− nał znajduje się w zbiorach Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Ta kaptorga jest prawdziwą rewelacją ar− cheologiczną. Trapezowata w formie nie była odlewem, lecz repusowana − blacha została wytłoczona. Łańcuch posiada splot nawiązujący do technik tkackich. Zakończony jest stylizowa− nymi główkami zwierzęcymi, wskazu− jącymi na pochodzenie skandynaws− kie. Na kaptordze widać element ro− zety. W tym przedmiocie nastąpiło połączenie przez ówczesnego złotnika wątków chrześcijańskich i pogańskich. Jest to wspaniały przykład przyswaja− nia elementów romańskich we wczes− nośredniowiecznej Polsce − mówi mistrz. Jarosław Strobin dla Muzeum Ar− cheologicznego w Warszawie wykony− wał kopie kaptorgii. Oryginału nie mógł zabrać do domu więc się przypatrywał i odrysowywał poszczególne jej elemen− ty. Gdy całość była już gotowa okazało się, że w grubości drutu pomylił się o 0,05 mm. Wykonywał więc ponownie kopię, a wcześniejszą zostawił sobie na pamiątkę i wykorzystuje ją tylko w celach pokazowych. Mówi, że wykona− nych kopii na zamówienie muzeów nig− dy nie powiela. Szczególna atrakcją dzisiejszego dnia jest kąpiel w bali samego wodza. Przed zanurzeniem Aleksander Burs− che oświadczył, że jest to jego pierwsza i ostatnia kąpiel podczas trwania festy− nu. Potężna 250−litrowa balia czeka na niego i białogłowę, która wygra licyta− cję i dostąpi zaszczytu zażywania kąpie− li z wodzem. Głośne uderzenia w patel− nię rozpoczęły licytację. Stawką wyj− ściową były trzy płacidła. Panie zaczy− nają stopniowo podwyższać cenę. Pe− wien mężczyzna przebił je swoją ofertą. Wódz z odrazą spojrzał w jego stronę i gwałtownym ruchem ręki dał znać, że jest kategorycznie temu przeciwny. Od razu widać, że to stuprocentowy męż− czyzna − dolatuje głos kobiety z tłumu. Trwa nadal licytacja. Wygrała ją kobie− ta, która postanowiła zapłacić 27 płaci− deł. Wódz i białogłowa opasani płót− nem dostojnie zanurzają się w balii, do której łaziebni wlali gorącą wodę i wywar z ziół według receptury Jędzy. Zażywają sielskiej kąpieli. Nagle pisk. Łaziebny wylał na nich kubeł zimnej wody − to od żony wodza − krzyczy. Przypatrujący się tłum wybucha śmie− chem. A wesoła zabawa trwa dalej. RYSZARD NOWICKI (PAŁUKI, 37/96) FIRMA WYDAWNICZA Poligrafia od A do Z czyli: foldery plakaty kalendarze katalogi etykiety blistery itp. Naszym klientom oferujemy: d³ugoletnie dowiadczenie, najwy¿sz¹ jakoæ, konkurencyjne ceny i terminy. ADRES: 01-318 WARSZAWA UL. K. WYKI 8/93, TEL./FAX 628-80-17 TEL. 664-01-26