Teksty

Transkrypt

Teksty
Aleksander Wat, Moje serce
Oli
Mówiłem do serca swego: o bombo serce, o czerwona bombo, która tak długo,
tak długo nie chcesz mnie rozerwać!
Przyrównywałem serce do lokomotywy pragnień, do ognistego wozu, który, jak
ongi Eliasza, porwie mnie kiedyś na niebo.
Nazwałem baterią wzruszeń, doniczką miłości, młynkiem mąk, żebraczą torbą
pieszczot; sygnaturką pragnień, skarbonką pocałunków, zresztą każdym imieniem
każdej rzeczy na ziemi i niebie.
W chwilach emfazy przemawiałem doń: o wazo cierpień, lub: gąbko, która
wysysasz cierpienia albo inaczej jeszcze: oboro pożądań.
Aż pewnej północy poznałem jego właściwą naturę. Było to nie pamiętam
którego kwietnia 1923 roku między Żurawią 26 a Marszałkowską. Spojrzawszy
wówczas na serce przez oko, jak przez dziurkę od klucza
zobaczyłem:
Serce moje jest kompasem, który wszędzie wskazuje na O.
Stanisław Barańczak
W celi tej, gdzie dążenie celem
W celi tej, gdzie dążenie celem
jest, odpoczynek znajdują dwie strzały
zderzone w lot grotami, co się starły
wszczepiając w siebie na ruchliwy cement
swe pędy; tam, gdzie wciąż trwa stały
ruch i rozbiegłe zespolenie, cieniem
drwiąco odwrotnym wyznacza się cenę
na wód stojących skrzepłe stany
posiadania. Za moją kratą każda głoska
dźwięczy łańcuchem innym i na gramy
waży się głos, by pękła jego gładka
tafla w sprzecznym uskoku, by grały
przeciwko sobie karty, zamiast kraty głaskać,
widzę, jak szary mur rozpierzcha się bez granic.
Czesław Miłosz
Nigdy od ciebie, miasto
Nigdy od ciebie, miasto, nie mogłem odjechać
Długa była mila, ale cofało mnie jak figurę w szachach.
Uciekałem po ziemi obracającej się coraz prędzej
A zawsze byłem tam z książkami w płóciennej torbie,
Gapiąc się na brązowe pagórki za wieżami Świętego Jakuba
Gdzie rusza się drobny koń i drobny człowiek za pługiem,
Najoczywiściej od dawna nieżywi.
Tak to prawda, nikt nie pojął społeczeństwa ni miasta,
Kin Lux i Helios, szyldów Halperna i Segala,
Deptaku na Świętojerskiej nazwanej Mickiewicza.
Nie, nikt nie pojął. Nikomu się nie udało.
Ale kiedy życie się strawi na jednej nadziei:
Że w jakiś dzień już tylko ostrość i przezroczystość,
To, bardzo często, żal.
Czesław Miłosz
W MIEŚCIE
Miasto było ukochane i szczęśliwe,
Zawsze w czerwcowych piwoniach i późnych bzach,
Pnące się barokowymi wieżami ku niebu.
Powrócić z majówki i stawiać w wazach bukiety,
Za oknem widzieć ulicę, którą kiedyś szło się do szkoły
(Na murach ostre granice słońca i cienia).
Kajakowanie razem na jeziorach.
Miłosne wyprawy na wyspy porośnięte łozą.
Narzeczeństwo i ślub u Świętego Jerzego.
A później konfraternia ucztuje u mnie na chrzcinach.
Cieszą mnie turnieje muzyków, krasomówców, poetów,
Brawa tłumu, kiedy ulicą przeciąga Pochód Smoka.
Co niedziela zasiadałem w kolatorskiej ławce.
Nosiłem togę i złoty łańcuch, dar współobywateli.
Starzałem się, wiedząc, że moje wnuki zostaną miastu wierne.
Gdyby tak było naprawdę. Ale wywiało mnie
Za morza i oceany. Żegnaj, utracony losie.
Żegnaj, miasto mego bólu. Żegnajcie, żegnajcie.

Podobne dokumenty