Prognozy rynku kapitałowego i strategie
Transkrypt
Prognozy rynku kapitałowego i strategie
Prognozy rynku kapitałowego i strategie inwestycyjne – gdzie możemy szukać podpowiedzi przy rozpoczęciu i układaniu indywidualnego długoterminowego portfela inwestycyjnego CZĘŚĆ PIERWSZA 1. DECYZJA O ROZPOCZĘCIU INDYWIDUALNEJ INWESTYCJI DŁUGOTERMINOWEJ 2. PROGNOZY RYNKOWE I ICH PRZYKŁADY Decyzja o rozpoczęciu inwestycji długoterminowej lub rozpoczęciu budowania kapitału Często bardzo trudno jest podjąć decyzję o rozpoczęciu procesu związanego z zaplanowaniem długoterminowego indywidualnego planu inwestycyjnego lub oszczędnościowego, mającego na celu konsekwentne budowanie swojego portfela inwestycyjnego lub przyszłego majątku. Element decyzji staje się niekiedy najtrudniejszym, a nawet kluczowym punktem całego procesu związanego z obracaniem własnym kapitałem. Jednak dzisiejszy rynek kapitałowy i zróżnicowane instrumenty dają nam szerokie możliwości zarabiania w prawie każdych warunkach otaczającego nas środowiska ekonomicznego. Zacytować można w tym miejscu brytyjskiego laburzystę Mark Fishera „Ludzie, którzy tracą czas czekając, aż zaistnieją najbardziej sprzyjające warunki, nigdy nic nie zdziałają. Najlepszy czas na działanie jest teraz!”. Skoro jednak nie ma złego czasu aby zacząć, to dlaczego tak często, kiedy już zdecydujemy się na zaangażowanie środków, stajemy przed dylematem w jakim teraz właśnie miejscu znajduje się rynek kapitałowy. Jaka jest sytuacja i otoczenie makro, kiedy przychodzi nam ulokować swój kapitał lub rozpocząć drogę jego konsekwentnego budowania ? Jak wybrać właściwy instrument ze względu na to, w jakim środowisku przyjdzie naszym pieniądzom pracować ? Jak w ogóle ocenić panujący trend i jego potencjalne przyszłe zmiany ? Czy w przypadku planowania inwestycji długoterminowej potrzeba wiedzieć w jakiej fazie cyklu koniunkturalnego obecnie się znajdujemy ? Są to oczywiście pytania, na które znaleźć jednoznaczne odpowiedzi przyszłoby nam bardzo trudno. Żeby samemu profesjonalnie i właściwie zdefiniować oraz przeanalizować parametry wyznaczające możliwe zachowanie się rynku w średnim lub długim terminie, należałoby posiąść odpowiednią wiedzę i regularnie poświęcać w tym celu znaczącą ilość czasu. To sprawia, że zagadnienie staje się jeszcze bardziej skomplikowane. W końcu każdy z nas ma prawo do efektywnego wykorzystania swoich pieniędzy. Jednak nie każdy będzie mógł albo chciał, zostać od razu ekspertem, czy co najmniej znawcą zagadnień branżowych z dziedziny finansów i analizy rynkowej. W takiej sytuacji chyba najczęstszym spotykanym zjawiskiem jest poszukiwanie opiniotwórczych materiałów lub opisu metod, które w wydaje się jak najbardziej rzetelny sposób, pozwolą pójść pewną droga na skróty. Chcemy w ten sposób przyspieszyć nieco nasze decyzje i upewnić się, że ich podjęcie i kierunek w jakim będziemy się poruszać, są możliwie trafne i przyniosą pozytywne rezultaty, szczególnie w długim horyzoncie czasowym. Jakimi właściwie drogami można się kierować wspierając swoje decyzje ? W dużym uproszczeniu można przyjąć, że w takiej sytuacji największe zastosowanie powinny mieć analizy, a co za tym idzie prognozy rynkowe specjalistów od rynku finansowego. Również na ich podstawie może dochodzić do podjęcia decyzji o rozpoczęciu procesu inwestycji długoterminowej. Sugerując się nieco obcym zdaniem ekspertów, z którymi chcemy w jak największym stopniu się zgodzić, obieramy kierunek, a często również dobieramy instrument dzięki, któremu będziemy chcieli zrealizować swój cel. Czy aby zdanie się tylko na prognozy i inwestowanie zgodnie z tym, co wydawać się powinno prawdopodobne, przynosi zawsze dobre rezultaty ? Czy obranie takiej drogi to dobry trop, któremu można zaufać w przeważającej ilości przypadków ? I w końcu, czy można w ogóle, bez korzystania z prognoz i oglądania się na panujący trend, zbudować swój portfel i liczyć na pozytywne rezultaty wykonywanych działań ? Prognozy rynkowe – cenna podpowiedź czy mylny trop dla inwestora indywidualnego Czym właściwie jest prognoza, prognozowanie, co składa się na proces wyprowadzenia wniosków formułowanych w postaci publikowanych prognoz ? Opierając się na definicji zaczerpniętej ze Słownika Języka Polskiego, mamy: „Prognozowanie – przewidywanie czegoś oparte na określonych danych, obliczeniach” Pójdźmy trochę dalej rozwijając pochodzenie tego terminu. Posłużę się dosyć obszernym wyprowadzeniem zagadnienia jakie można znaleźć na internetowej Wikipedii. „Prognozowanie (od późnołacińskiego „prognosis”, a tłumaczonego z nowogreckiego „wiedzieć wcześniej”) lub predykcja (od łacińskiego „preadictus”) to naukowa metoda przewidywania tego, w jaki sposób będą kształtowały się w przyszłości procesy lub zdarzenia. Przyszły stan zjawisk lub zdarzeń jaki formułuje się w trakcie tego procesu to prognoza.” Ten właśnie przyszły stan jest dla nas terminem kluczowym, ponieważ chcemy wiedzieć wcześniej jak zachowywać się w chwili obecnej. Chcemy aby prognozę postawił ktoś, znający się na temacie analizy rynkowej, umiejący wykorzystywać różne jej metody do oceny i wyciągnięcia wniosków. Krótko mówiąc, chcemy aby specjalista od rynku kapitałowego, postawił prognozę, z którą będziemy chcieli się zgodzić i na jej podstawie podjąć decyzje. W naszym mniemaniu dzięki posiadanej wiedzy, doświadczeniu oraz dostępowi do dużo lepszej jakości informacji (o jakim prywatny inwestor/oszczędzający nie pracujący w instytucji finansowej może tylko pomarzyć), taki specjalista będzie mógł postawić prognozę, która z dużym prawdopodobieństwem może okazać się trafna. Jednak na kształtowanie się procesów i zjawisk ma wpływ szereg czynników. Podstawowymi grupami są: czynniki wewnętrzne – czyli te, które są zależne od decydentów i przy odpowiedniej wiedzy oraz zakresie informacji powinniśmy móc zbadać w stosunku do zjawiska, procesu, przedmiotu analizy czynniki zewnętrzne – czyli te, na które nie mamy wpływu, a które przy wyprowadzaniu prognozy należy uwzględnić. W tym miejscu pojawiają się pierwsze potocznie nazywane „schody”. Zatrzymam się na chwilę nad opisanymi czynnikami. Muszą one zostać właściwie dobrane i zinterpretowane w procesie prognozowania, aby jego wynik mógł być w ogóle jakkolwiek trafny. Warto więc zastanowić się jak zdefiniować te czynniki i jak właściwie je uwzględnić. Druga sprawa to, które z nich są ważniejsze ? Wewnętrzne, bo mówią wprost o zjawisku, jego cechach, silnych i słabych stronach oraz możemy je przewidywać, bo zależą od decyzji, z którymi możemy się zapoznać ? Zewnętrzne, bo może je generować otoczenie i mogą mieć niespodziewany wpływ ? Skoro już o tym mowa. Jak określić, jaki w przyszłości dokładnie będą miały wpływ na prognozowane zjawisko czynniki zewnętrzne ? Przecież z definicji nie mamy na nie wpływu, ale jednak aby móc wyprowadzić prognozę, należy je uwzględnić. To trochę tak jakbyśmy mieli obstawić jakie liczby zostaną wylosowane ze zbioru, o którym wiemy na pewno, że składa się z 40 liczb, że są to liczby od 1 do 20 i kolejnych 20 stanowią liczby z przedziału 21 – 200, ale nie wiemy jakie. Wiem tylko, że jest ich jeszcze 20 i w przyszłości zostaną wybrane ograniczonego zbioru od 21 do 200 oraz, że wylosowanie każdej z nich jest dokładnie tak samo prawdopodobne. Raczej stoi przed nami trudne zadanie. Przed ekspertem, który ma zbadać czynniki wewnętrzne, a następnie określić i dobrać właściwe czynniki zewnętrzne, a jeszcze dalej spróbować określić ich prawdopodobieństwo wpływu na zjawisko w przyszłości, też stoi bardzo trudne zadanie. Prognozowanie ma za zadanie wykorzystując informację dotyczącą czynników i ich wpływu na badane zjawisko, wyprowadzić prognozę dotyczącą określonego momentu w przyszłości. W prognozowaniu bada się więc relacje między czynnikami a badanym zjawiskiem. Wynikiem ma być określenie jak kształtować się będzie zjawisko w przyszłości względem tego, jak będą w przyszłości kształtować się czynniki mające na nie wpływ w przeszłości i trakcie trwania procesu. Dosyć to skomplikowane, ale niestety sam proces prognozowania prowadzący do wyprowadzenia predykcji to postępowanie wieloetapowe, dzielące się na: etap definiowania problemu prognostycznego (określenie zjawiska, celu i okresu prognozy) etap zebrania danych i ich analiza (znalezienie czynników mających wpływ na prognozę) etap wyboru metody i budowy modelu prognostycznego etap postawienia prognozy etap oceny jakości prognozy Na sam koniec dostajemy finalny efekt. Materiał, który ma nam posłużyć jako wskazówka dotycząca zachowania określonego zjawiska czy procesu w przyszłości. Zostaje jeszcze jedna sprawa. Ostatni etap postepowania – ocena jakości prognozowania. W dzisiejszych czasach, moim zdaniem, etap dosyć mocno wątpliwie prowadzony i trochę zaniedbany. Nie chodzi mi tutaj o sam fakt braku porównywania wyników rzeczywistych z prognozowanymi. To ma jak najbardziej miejsce w stosunku do ocen zachowania się rynku. Mam tutaj na myśli raczej sprawę, że trafne prognozy podkreśla się bardzo mocno, akcentuje się je, a nawet chwali się nimi na wszelkie możliwe sposoby. Jednak już o prognozach trafionych mało lub kompletnie mijających się z występującą później rzeczywistością, raczej mówi się niewiele lub za wszelka cenę chce się je po zaistniałym stanie (odbiegającym od prognozowanego) w jakiś sposób wytłumaczyć. W takiej sytuacji pojawia się moim zdaniem pewien dylemat. Czy w takim razie nie jest aby tak, że prognozy stawia się po prostu dla zasady, a potem według tego co się z naszym zjawiskiem/sytuacją naprawdę dzieje, zmienia się je i aktualizuje na bieżąco, aby w jak największym stopniu umożliwić im bycie trafionymi na sam koniec obranego okresu. Albo jeżeli nie są trafione wcale, to tłumaczy się je na każdy możliwy sposób czymś, co przecież nie miało prawa się wydarzyć, tudzież czynnikiem, który nie został uwzględniony, bo przecież w momencie wydania prognozy w ogóle nie występował, a jego uwzględnianie na tamtym etapie byłoby niczym nieuzasadnione. W takim przypadku wykorzystanie ich odnośnie planowania i zarzadzania długoterminowym portfelem inwestycyjnym wydaje się być utrudnione, a w niektórych przypadkach nawet niemożliwe. Podsumowując. Prognozy są elementem na pewno opiniotwórczym i mogą się w wielu przypadkach przydać. W moim przekonaniu warto, przynajmniej okresowo, je śledzić, zapoznawać się z nimi i porównywać między sobą takie, które pojawiają się w podobnych terminach. Nie stanowią one niestety podpowiedzi zawsze trafnej, a mogą nawet w bardzo dużym stopniu odbiegać od końcowego stanu rzeczywistego. Stąd też nie powinny być jedynym elementem, dzięki któremu powinniśmy podejmować decyzje o kierunku w jakim lokujemy nasz kapitał. Może to być po prostu metoda niezbyt skuteczna w dłuższym okresie czasu lub, a może przede wszystkim, bardzo myląca w okresach silnych wahań na rynku finansowym. Trafność prognozowania średnio i długoterminowego – wybrane przykłady z lat poprzednich Na ile jednak prognozom średnio oraz długoterminowym można zaufać lub brać je, jak to się mówi, „w ciemno” ? Z punktu widzenia indywidualnego inwestora jest to pewnie najbardziej interesująca kwestia. Nie sposób oczywiście śledzić na bieżąco wszystkich dostępnych prognoz rynkowych, dokładnie zapisywać predykcje w nich zawarte i czasy ich realizacji, a potem skrupulatnie sprawdzać jaki procent sprawdził się w rzeczywistości. Na taki proces składał by się szereg działań nie dość, że czasochłonnych to jeszcze nie prowadzący do jednoznacznego wniosku, czy trafność będzie w przyszłości zawsze taka sama. Bo właśnie ten problem jest najistotniejszy. Jaka jest gwarancja, że jeżeli analityk, któremu udało się w danym przypadku wybrać odpowiednie czynniki i właściwie określić ich wpływ na przyszły stan zjawiska, następnym razem zrobi to dokładnie tak samo, a trafność procesu prognozowania okaże się tak samo skuteczna. Niestety taka gwarancja jest mówiąc krótko żadna. Nawet jeżeli z 10 prognoz 8 będzie trafnych, a tylko dwie okażą się mylne, to skąd mamy wiedzieć wcześniej, które to będą. Jeżeli dodamy, że w momencie wejścia na rynek i rozpoczęcia procesu planowania zarządzania swoimi środkami, mamy zasugerować się prognozą, to skąd mamy wiedzieć, że akurat kolejna, która jest przedstawiona jako bieżąca, okaże się trafna. Mamy przed sobą dosyć dużo niewiadomych. Jednak ocena jakości i podanie procentowej sprawdzalności prognoz jest możliwe do wykonania. Dobrzy eksperci dochodzą często do poziomu 60 – 70% trafnych ocen przyszłych zachowań. Taki wynik można już uznać za więcej niż poprawny, szczególnie jeżeli jego powtarzalność i statystyka służąca do wyprowadzenia tej wielkości, dotyczy bardzo długiego okresu czasu, a ekspert był płodny w tworzeniu prognoz rynkowych w tym okresie. Poniżej przedstawię kilka przykładów z lat 2006 – 2012. Większość z opisanych będzie dotyczyła okresu i zjawisk/wyników, które już miały swoje miejsce. Stąd też będzie można z łatwością pokazać jaka była później sytuacja rzeczywista i czy prognoza się sprawdziła. Oczywiście pokazane przykłady można nazwać „kroplą w morzu”, a ich wybór był kompletnie subiektywny i nie oparty na żadnym kluczu czy wyznacznikach. Nie mniej jednak ma to dawać pewien obraz ogółu, a nie stanowić szeroką dyskusję nad opisanymi przypadkami. Co więcej moim celem nie jest w jakikolwiek sposób wskazywać ekspertów ani specjalistów nieomylnych czy odwrotnie słabych. Przykłady były wybierane jako kompletnie ze sobą nieskorelowane i mające na celu skupić się tylko i wyłącznie na ocenie trafności samych prognoz, a nie na ich autorach. Przykład nr 1 – prognozy analityków na temat wartości indeksu WIG20 w 2011 roku Zacznijmy od przykładu prognozy, która mogła być brana pod uwagę przez grających na giełdzie. Posłużę się raportem rynkowym opublikowanym na portalu finansowym money.pl w dniu 09-03-2011. Już jego tytuł „Najgorsza prognoza dla giełdy: 7% w górę w pół roku” mógł zdecydowanie napawać optymizmem. W raporcie 6-ciu przepytanych przez portal analityków prognozowało perspektywę rozwoju sytuacji na rynku akcji w kolejnych miesiącach 2011 roku. Dotyczyła ona okresu raczej krótkiego bo odpowiednio 1-go, 3-ech i 6-ciu miesięcy. Dokładne prognozy kształtowały się w następujący sposób: Analityk Prognoza Prognoza Prognoza 1M – na 04.2011 3M – na 06.2011 6M – na 09.2011 Analityk 1 2850 3000 3100 Analityk 2 2700 2500 3000 Analityk 3 2600 2800 3000 Analityk 4 2850 3000 3200 Analityk 5 2950 2850 3100 Analityk 6 2720 2950 3130 *źródło: Money.pl, według raportu „Najgorsza prognoza dla giełdy: 7% w górę w pół roku” z 09-03-2011 Jak w takim razie na tle tego zestawienia wyglądała późniejsza rzeczywistość. 2011 średnia prognoza rzeczywista wartość odchylenie zmiana prognozowana zmiana rzeczywista start - 2788 0 0 0 kwiecień 2778 2928 +150pkt. -0,36% 5,02% czerwiec 2850 2895 +45pkt. 2,22% 3,84% wrzesień 3088 2369 -719pkt. 10,76% -15,03% Niestety niezbyt dobrze to wyszło, patrząc od strony trafności średniej prognozy. Najpierw rynek miał zachować się niemal płasko, a w miesiąc „odjechał” ponad 5% w górę (kto nie zajął od razu długich pozycji, nie zarobił). Potem było jeszcze gorzej. Indeks miał rosnąć przez kwartał ponad 2%, a niestety już zaczął się cofać (kto zajął pozycję na górce, już zdążył w tym okresie stracić). Niezbyt optymistyczna kulminację ma miejsce na sam koniec badanego okresu. Według prognoz półrocze to solidny wzrost wartości. Rzeczywistość okazała się odwrotna, ponieważ po gwałtownej przecenie z sierpnia 2011 roku wynik wyniósł minus 15%. W tym przykładzie krótkoterminowa prognoza rynku giełdowego okazała się nietrafiona. Można dodatkowo pokazać, że taki stan rzeczy odnośnie prognoz na rok 2011 to nie tylko kwestia jednego artykułu czy raportu. Dla porównania w materiale na stronie forbes.pl pod tytułem „Dobre perspektywy dla inwestorów w 2011r.” (publikowanym w styczniu 2011 roku) w opisywanych tam prognozach specjalistów Banku Sarasin, zauważano co prawda pewne zagrożenia w postaci „czarnych chmur”, jakie mogą przeszkodzić we wzrostach na rynku akcji, ale ogólnie z predykcji zachowań na kolejne miesiące wynikało łagodnie optymistyczne spojrzenie na przyszłość rynku akcji. Rzeczywistość kolejnych 11 miesięcy okazała się diametralnie różna. Przykład nr 2 – oceny i prognozy profesora Nouriela Roubiniego Nouriel Roubini to znany i ceniony, urodzony w Turcji, amerykański ekonomista, wykładowca m.in. Uniwersytetu Nowojorskiego i Szkoły Biznesu Stern’a. Człowiek, który we wrześniu 2006 roku, prognozował załamanie na rynku kredytowym w Stanach Zjednoczonych i wieścił kryzys gospodarce globalnej w następstwie poważnych problemów sektora finansowego. Już w roku 2004 zaczął ostrzegać i analizować możliwość pojawienia się załamania na rynkach w następstwie, według niego, tworzącej się „bańki spekulacyjnej” na rynku kredytów hipotecznych w USA. Również w 2006 roku pojawiała się prognoza odnosząca się bezpośrednio do problemów w Europie, a mających mieć miejsce ze względu na problemy takich krajów jak Włochy, Grecja, Portugalia i Hiszpania. Wskazywana była już wtedy możliwość problemów całej Eurozony, jeżeli poszczególne kraje nie będą naprawiać swoich systemów finansowania i nie zaczną wprowadzać radykalnych reform. Na początku do takiego typu prognoz odnoszono się raczej sceptycznie. Na koniec 2006 roku mieliśmy przecież niemal szczyt hossy, panującej nieprzerwanie od 2003 roku. Mało kto dopuszczał tego typu teorie do głosu lub poświęcał im większą uwagę jako opiniotwórcze narzędzie rynkowe. Jak sprawdziły się pesymistyczne prognozy ? Więcej niż dobrze. Rzec można nawet, że sprawdziły się lepiej (dokładniej) niż w założeniu, bo po drodze było nawet gorzej, a obecnie sytuacja powodowana głównie przez problemy zadłużenia niektórych krajów Eurolandu nadal nie napawa zbytnik optymizmem. Stało się dokładnie to, co wyprowadzał w swoich prognozach Roubini. Wszystko działo się dokładnie na podstawie czynników i zajść, które wskazywał on jako kluczowe i uwzględniał w dalszym oddziaływaniu na zjawiska, które opisywał jako przyszłe. Co więcej sprawdziło się wiele wstępnie niezależnych od siebie tez głoszonych przez naukowca. Czy ten amerykański ekonomista jest w takim razie wizjonerem i wyrocznią naszych czasów ? Byłbym daleki od formułowania takich określeń. Ten uczony i jak się okazało bardzo dobry analityk, po prostu w sposób najbardziej właściwy dobrał czynniki do opisywanego zjawiska. Uwzględnił je w sposób, jaki nie robili tego w tamtym okresie (lata 2004 – 2006) inni i okazało się później, że to właśnie jego prognoza i przewidywane oddziaływanie czynników na przyszłe zjawiska były słuszne. W tym przykładzie średnio-, a następnie długoterminowa prognoza, okazały się zdecydowanie trafne. Przykład nr 3 – prognozy cen złota wg Jima Rogers’a Jim Rogers to znany amerykański inwestor i autor książek, człowiek, który razem z Georgem Soros’em był współzałożycielem słynnego funduszu Quantum Fund. Jest przez wielu uważany za jednego z trzech, obok Soros’a i Warrena Buffeta, najlepszych inwestorów na świecie. Co prognozuje więc Rogers ? Otóż ten sympatyczny starszy Pan uważa, że perspektywa wzrostu może nadal dotyczyć cen rynkowych złota. Już po okresie gwałtownych spadków na giełdach z lat 2007 – 2009 i rynkowym odbiciu w roku 2009 oraz związanym z nim procesem „dodruku pieniądza” przez amerykański Bank Rezerwy Federalnej, Rogers prognozował zdecydowany wzrost ceny złota za uncję. Wskazując, że polityka monetarna jaka jest i będzie prowadzona, nie okaże się skuteczna i na wartości będzie zyskiwało to, co przez wiele lat zyskało miano „bezpiecznej przystani” dla pieniądza, a jednocześnie wciąż daje, jak oceniał, potencjał do zdecydowanego wzrostu. Rogers prognozował nawet, że w niedalekiej przyszłości (kilka lat) złoto może osiągnąć cenę 2000 USD za uncję. W tamtym momencie mało kto się z nim zgadzał. W opinii wielu analityków cena złota była już na tamtą chwilę wysoka, a poziomy 1200 – 1300 USD uważano za te, które mogą zatrzymać dalsze wzrosty. Po przełamaniu 1300 USD za uncję zaczęto jednak mówić o tym, że rzeczywiście cena może jeszcze rosnąć, ale poziom 2000 USD pojawiał się jeszcze dosyć rzadko jako bardzo realny. W roku 2011 wszyscy zastanawiali się już tylko nad tym gdzie tak naprawdę wypadnie szczyt, ponieważ złoto po gwałtownym wybiciu spowodowanym problemami z długiem publicznym USA biło kolejne rekordy niemal co tydzień. Cena złota za uncję w latach 2008 – 2012 Rysunek 1. *źródło: stooq.pl Inwestując na przestrzeni ostatnich 3 lat w złoto można było całkiem nieźle zarobić. Jednak decydował o tym głównie moment rozpoczęcia inwestycji. Ci, którzy rozpoczęli blisko szczytu (wrzesień 2011) obecnie ponieśliby zdecydowane straty, jeżeli zamknęliby swoje długie pozycje oparte o ten szlachetny metal. Jednak sama prognoza Rogersa, można chyba powiedzieć, w dużej mierze się sprawdza. Co więcej inwestor nadal widzi potencjał w kruszcu i w marcu tego roku, już po przecenie z okresu IX-XII.2012, znowu mówił „kupujcie złoto”. Utrzymując dalej, że po korekcie, jaka miała miejsce, wzrosty mogą być w kolejnych latach (2013 – 2014) znaczące, a sama cena za uncję może znowu przebić poziom 2000 USD. Czy jego prognoza się sprawdzi ? Zobaczymy na przestrzeni następnych 2 – 3 lat. Jeżeli tak, to sam Amerykanin i jego naśladowcy na pewno dobrze na tym zarobią. Jeżeli nie i cena na przykład gwałtownie by spadła, to Ci którzy teraz kupują do swojego portfela długie pozycje, obstawiając wzrost ceny złota, mogą stracić, jeżeli w odpowiednim momencie nie zamkną takowych na odpowiednio niskim poziomie (z akceptowalnym poziomem straty) lub w przypadku ich przedłużenia cena kruszcu w kolejnych okresach nie wróci do aktualnych poziomów cenowych. Podsumowując podane przykłady w jednym zdaniu, można napisać tak. Z trafnością prognoz jest bardzo różnie. Dodatkowo należy zauważyć, że w tym samym czasie zawsze ukazuje się ich wiele, a bardzo często są one do siebie kompletnie antagonistyczne. Tak więc na koniec danego okresu zawsze będą Ci, którzy powiedzą, że mieli rację, jak i Ci, którzy niestety będą musieli przyznać, że się mylili, bo ich prognozy kompletnie się nie sprawdziły. Stając w obronie wszystkich, którzy z racji swoich funkcji czy wykonywanej pracy, prognozy wyprowadzają, trzeba powiedzieć jedną ważną rzecz. Trafność nie powinna być oceniana tylko pod kątem płaskiej analizy prognoza – rzeczywisty wynik w przyszłości. Powinno się zawsze uwzględnić w jakim momencie i przy jakim otoczeniu makro prognoza była wyprowadzana, co zostało, a co nie zostało w niej ujęte. Niestety zdarza się, że w panującym na rynku wyraźnym trendzie (nieważne czy jest od spadkowy czy wzrostowy), powstające bieżące i przyszłe oceny są mocno nacechowane panującymi nastrojami. Takie prognozy długoterminowe bardzo często okazują się potem mocno odstające od stanu faktycznego, jaki ma miejsce w przyszłości. Dlatego też ten fakt należałoby brać pod uwagę zapoznając się z prognozą i chcąc z niej skorzystać. Nie wystarczy tylko się z nią zaznajomić, trzeba by jeszcze umieć prawidłowo ją zinterpretować i ocenić pod kątem czynników na jakich podstawie odziaływania została wyprowadzona. Niestety to wszystko cały proces korzystania z prognoz, a już na pewno wykorzystywania ich jako wyznacznika do sterowania zarządzanym i inwestowanym kapitałem, mocno utrudnia i sprawia, że nie jest to uniwersalna (a tym bardziej niezawodna) metoda na łatwe zdobywanie podpowiedzi przy układaniu portfela inwestycyjnego lub tworzeniu alokacji środków mających posłużyć do budowania przyszłego majątku. Jedno co warte jest jeszcze podkreślenia to dosyć dobrze zauważalna różnica pomiędzy prognozami stawianymi przez instytucje finansowe nastawione na obsługę klientów, a prognozami wyprowadzanymi przez niezależnych komentatorów rynku lub duże instytucje (często regulujące rynek). Te drugie są zawsze bardziej szczegółowe, szerzej opisują czynniki jakie zostały uwzględnione przy ich wyprowadzaniu, a niekiedy zawierają też komentarz co do prawdopodobieństwa zaistnienia danego kształtu końcowego zjawiska, jakiego dotyczy prognoza, przy różnych wariantach sytuacji rynkowej (ekonomicznej lub gospodarczej) w przyszłości. W ten sposób mogą, w moim uznaniu, stanowić podpowiedź nieco cenniejszą, jeżeli zapoznamy się z nimi dokładniej i właściwie je zinterpretujemy. Dodatkowo, tendencje w ostatnich miesiącach pokazują, że na mocno rozchwianym rynku, na którym panuje ciągły niepokój o globalną gospodarkę, w ogóle mało kto decyduje się wyprowadzać prognozy długoterminowe. W takim przypadku jeszcze trudniej znaleźć takie, z których można by skorzystać jako fundament do budowy swojego procesu inwestycyjnego. ZAPRASZAM DO CZĘŚCI DRUGIEJ… Szymon Jasiński, Certyfikowany EFG® Analityk Perfect NDF S.A. 883 – 686 – 683 [email protected] Poznań, 24.08.2012 Nota prawna dotycząca powyższego opracowania: Niniejszy dokument został sporządzony wyłącznie do celów informacyjnych i nie stanowi porady inwestycyjnej ani zaproszenia do inwestycji w jakiekolwiek instrumenty finansowe. Przedstawiane instrumenty lub rozwiązania nie gwarantują osiągnięcia określonego celu i wyniku inwestycyjnego, a odbiorca materiału w przypadku inwestycji ponosi pełne ryzyko wynikające z korzystania z wybranych form lokowania kapitału. Żadnej z części niniejszego dokumentu nie należy traktować jako porady inwestycyjnej. Autor tekstu nie jest osobą u prawnioną jako doradca inwestycyjny ani makler papierów wartościowych. Opinie wyrażone w artykule stanowią subiektywną opinie autora tego artykułu na dzień publikacji i mogą ulec zmianie bez odrębnego powiadomienia. Materiał został przygotowany na podstawie informacji pub licznie dostępnych i źródeł uznanych za wiarygodne, ale autor nie gwarantuje i nie może zapewnić o ich dokładności, kompletności i abs olutnej wiarygodności. Niniejszy dokument ma charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowi wystarczającej podstawy do podjęcia jak iejkolwiek decyzji inwestycyjnej. Opracowanie niniejsze nie ma charakteru rekomendacji dotyczącej instrumentów finansowych w rozumieniu zapisów Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje doty czące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców. Pomimo dołożenia starań przy sporządzeniu niniejszego tekstu autor nie może zapewni ć, że prezentowane opinie okażą się trafne, a sytuacja na rynku nie ulegnie zmianie, w szczególności w stosunku do określonych instrumentów finansowych. Autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za działania lub zaniechania podjęte na podstawie niniejszego d okumentu, w szczególności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego tekstu, ani za szkody lub starty poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych. Przed dokonaniem decyzji inwestycyjnej każdy powinien osobiście zapoznać się z dokładnymi informacjami dotyczącymi wybieranego produktu lub instrumentu finansowego.