GRUDZIEŃ – STYCZEŃ 2010/2011 CZĘŚĆ I Witamy w kąciku

Transkrypt

GRUDZIEŃ – STYCZEŃ 2010/2011 CZĘŚĆ I Witamy w kąciku
GRUDZIEŃ – STYCZEŃ
2010/2011
CZĘŚĆ I
Witamy w kąciku internetowym „Jestem młodym pisarzem…”
Na podwórku jest zimno i biało, każdy z was na pewno przez
chwilę odpocznie w domu owinięty w ciepły koc, z kubkiem gorącego
kakao w dłoni i poczyta świetne prace uczniów klas I –III, które
napłynęły do nas w związku z konkursem literackim: „Moje spotkanie
ze św. Mikołajem”
Prace są wspaniałe dlatego postanowiłyśmy nagrodzić wszystkich uczestników.
Gratulujemy pomysłowości!!!
Życzymy przyjemnego czytania i miłych wrażeń!
Ania Safuryn kl. IIID
Niektórzy myślą, że Mikołaja nie ma, a Mikołaj jest. Rok w rok chodzi od domu do domu.
Jak się z nim spotkałam, to miał długą brodę i długie szare rękawiczki. Jego ubranie było
zielone w fioletowe kropki. Nie wierzycie? Naprawdę! Nawet miał brązowy worek w różowe
gwiazdki, a w worku siedział kot i myślał, jakie prezenty sprawić dzieciom. Odważyłam się i
zapytałam, dlaczego ma taki kolorowy strój. Mikołaj spojrzał na mnie zdziwiony, jak mogę
tego nie wiedzieć. Powiedział mi, że kiedyś miał strój tradycyjny, a teraz ma strój
nowoczesny i bardzo mu się podobają te kolory: zielony strój w fioletowe kropki i długie
szare rękawiczki. Powiedział mi, że ma nowego pomocnika. Zamiast elfa ma kota. Jak się
jeszcze raz z nim spotkam, to zapytam się, czy w następnym roku przyjdzie w stroju
tradycyjnym.
Konrad Wysocki kl. IIIC
Zawsze chciałem spotkać Świętego Mikołaja. Niestety, on co roku okazywał się sprytniejszy.
Kiedy ja szedłem na strych on wychodził przez garaż, kiedy ja szedłem na dół, on spuszczał
się przez komin, a kiedy czekałem przy oknie, on wchodził przez balkon. Ale ostatniej Wigilii
tata poszedł do piwnicy, a kiedy wracał usłyszeliśmy dźwięk dzwoneczków Okazało się, że
spotkał Mikołaja i przyprowadził go do nas. Ogromnie się ucieszyłem. Musiałem jednak
powiedzieć wierszyk i zaśpiewać kolędę. Ale potem Mikołaj rozdał prezenty z wielkiego
worka, który przyniósł ze sobą. Niestety czas mijał i musieliśmy się pożegnać, bo on miał
jeszcze dużo innych wizyt. Na szczęście mama robiła zdjęcia, które będą dla mnie pamiątką
ze spotkania ze Świętym Mikołajem na całe życie.
Mikołaj Romanowski kl. IIIC
Pewnego pięknego wieczoru, dzień przed wigilią Bożego Narodzenia, gdy razem z rodziną
stawialiśmy choinkę, moja siostra Karolina zapytała się mnie, czy myślę, że Święty Mikołaj
przyniesie nam prezenty. Odpowiedziałem jej, że tak, bo co roku nam je przynosi. A, że
byliśmy grzeczni (tak przynajmniej myśleliśmy) to się ich spodziewaliśmy. Następnego ranka
w dzień Wigilii razem z moją koleżanką Agatą i moją siostrą poszliśmy bawić się na śniegu.
Przy furtce na naszym placu zabaw zobaczyliśmy krasnoludka. Moja siostra mówiła, że to
przebrany kolega, ale Agata powiedziała, że to prawdziwy krasnoludek. Zanim wtrąciłem się
do rozmowy, krasnoludek przemówił do nas ludzkim głosem.
- Witajcie! - powiedział
- Cześć - odpowiedzieliśmy na wpół przestraszeni, a na wpół zdziwieni.
- Mam nowinę od Świętego Mikołaja. Gdy przejdziecie przez tą furtkę zobaczycie go na
własne oczy.
I rzeczywiście za furtką stał Mikołaj jak się patrzy. Przez jakiś czas patrzyliśmy na niego z
otwartymi ustami, a wtedy on powiedział:
- W tym roku nie będzie prezentów….
- Co ???- przerwaliśmy mu.
- Chyba, ze mi pomożecie to i w tym roku będą prezenty.
- A co mamy zrobić?- zapytaliśmy mając już nadzieję.
- Musicie jechać ze mną na biegun północny.
- Ale to zajmie kilka miesięcy – powiedziała Agata.
- Zapomniałaś, że Święty Mikołaj jeździ saniami?- zapytałem
- No chodźcie dzieciaki, bo inaczej będzie tak, jak mówiła Agata- powiedział Mikołaj.
- A gdzie są twoje sanie?- zapytała Karolina.
- Za wami – odpowiedział.
I w mgnieniu oka pojawiły się za nami zielono- czerwone sanie Świętego Mikołaja.
- Wsiadajcie- powiedział Mikołaj.
- Mikołaju, czy to Rudolf?- zapytała Karolina.
- Tak, przywitaj się Rudolf!
- Cześć- powiedział Rudolf.
- Możecie już wsiądziemy?- zapytała Agata.
- Dobra- odpowiedziałem.
Siedzieliśmy na tylnym siedzeniu, a Mikołaj z przodu, chwycił za lejce i krzyknął:
- Dawaj Rudolf!
- Gazu!- powiedział Rudolf do reszty reniferów.
Unieśliśmy się wysoko, wysoko i nagle polecieliśmy do przodu. Lecieliśmy i lecieliśmy, aż
nagle Rudolf krzyknął:
- Biegun północny na horyzoncie!
- Szybko Rudolfie!- krzyknął Mikołaj.
A po dziesięciu minutach byliśmy na biegunie. Założyliśmy kurtki, czapki i szaliki, a wtedy
zapytałem:
- Gdzie jest twój dom Święty Mikołaju?
- O tam – wskazał.
Obejrzeliśmy się tam, gdzie wskazał Mikołaj i zobaczyliśmy czerwony dom. Poszliśmy w
jego stronę. Trudno nam było iść, bo trzeba było iść pod wiatr. W końcu doszliśmy na róg
domu Mikołaja i zadzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi. Otworzyła nam bardzo ładna pani w
wieku Świętego Mikołaja. Zaprosiła nas do środka i poczęstowała ciepłym kakao i
herbatnikami. Gdy jedliśmy zapytała Mikołaja skąd się tu wzięliśmy. Odpowiedział, że tylko
my możemy rozwiązać problem z prezentami. Kiedy przełknąłem kawałek herbatnika
zapytałem:
- O co tu chodzi?
- Rzecz w tym, że tylko głos trójki dzieci, które kochają Boga i święta może obudzić elfy z
głębokiego snu- odpowiedział Mikołaj.
- A już rozumiem! Twoje elfy zasnęły i nie możesz zrobić ostatnich prezentów.
- Dokładnie tak- powiedział Mikołaj.
- Inne dzieci też kochają święta, dlaczego wybrałeś nas?
- Większość dzieci lubi święta, tylko dlatego, że, dostają prezenty, a poza tym w zespole musi
być chłopak i dziewczyna oraz rodzeństwo. W tym przypadku to wy przyszliście mi na myślodpowiedział nam.
- No to już! Idziemy do elfów- powiedziała pani.
- Jak to? Nie przeczytałaś listu? Mówiłem żebyś to zrobiła- powiedział Mikołaj.
- Wybacz- odpowiedziała pani.
- W liście napisano, że aby czar zadziałał musicie wypowiedzieć zaklęcie do młynka z
drewna, ale nie ze zwykłego drewna, lecz złotego pnia, czarodziejskiego drzewa.
- Co to jest, i dlaczego jest czarodziejskie?- zapytała Karolina.
- Ponieważ wszystko co się z niego robi ma jakąś magiczną moc – odparł Mikołaj.
- A skąd wiesz, że to musi być akurat młynek?
- Ponieważ ta sytuacja powtarza się co pięć lat.
- Więc chodźmy po to drzewo- odpowiedziała dziarskim tonem Agata.
- Oczywiście – powiedział Mikołaj.
Wyszliśmy z budynku. Przeszliśmy do sań. Jechaliśmy na saniach, aż zobaczyliśmy złote
drzewo. Podjechaliśmy. Zobaczyliśmy odłamana przez wichurę gałąź. Włożyliśmy ją do
worka i władowaliśmy do sań. Gdy wróciliśmy do domku Mikołaj powiedziałem:
- Teraz trzeba wyrzeźbić młynek.
- Ależ to nie jest prawda- powiedział Mikołaj.
- Jak to?- spytały równocześnie Agata i Karolina.
- Potrzebny jest scyzoryk, ale nie byle jaki- wyjaśnił Mikołaj.
- Scyzoryk jest w krze lodu strzeżonej przez smoka.
- Oooo – jęknęła Karolina.
- Ale my, my nie zdążymy na Wigilię- poskarżyła się Agata.
- Spokojnie! Jego jaskinię widać z mojego okna, no i ten smok jest przyjazny. Już idę po ten
scyzoryk- powiedział Mikołaj.
My w tym czasie zdjęliśmy z gałęzi korę i czekaliśmy. Po niedługim czasie Mikołaj
przyszedł ze scyzorykiem i zajął się robieniem młynka. Rzeźbienie trwało trzydzieści minut.
Gdy młynek był gotowy zanieśliśmy go do fabryki zabawek. Wszystkie elfy spały jak
kamienie. Zgromadzenie ich wszystkich razem zajęło nam czterdzieści pięć minut.
- Brakuje już tylko bombki- powiedział Mikołaj.
- Bombki?- zapytała Karolina.
- To imię elfa- wytłumaczyła Agata.
- Znalazłem! Krzyknąłem.
- Gdzie? – zapytał Mikołaj.
- Tutaj. Oświadczyłem.
- Gdzie był? – zapytała Agata
- Tam gdzie prezenty.
- Tak, on lubi się tam chować – powiedział Mikołaj.
- No dobrze, zaklęcie do odczarowania elfów brzmi: „Elfie, elfie skamieniały powróć do nas
znowu cały!” – powtórzcie.
- Elfie, elfie skamieniały powróć do nas znowu cały! Powtórzyliśmy.
- Powtórzyliśmy tera powtórzcie to jeszcze raz do młynka- powiedział Mikołaj.
- Elfie, elfie skamieniały powróć do nas znowu cały!
Młynek rozbłysły żółtym światłem i sprawił, że elfy obudziły się, a wtedy
Mikołaj krzyknął:
- Do roboty moi mili!
- Tak jest! – odpowiedziały elfy.
Od tego momentu, co kilka sekund na górze prezentów pojawiały się nowe. Po dziesięciu
minutach Mikołaj zawołał:
- Koniec pracy!
Wtedy elfy zapakowały prezenty do worków i włożyły je do sań. W tym czasie my i Mikołaj
zaczęliśmy zakładać kurtki, czapki i szaliki. Potem powróciliśmy do domu. Pożegnaliśmy się
z Mikołajem i Rudolfem, a następnie poszliśmy na spotkanie z naszymi rodzicami. Podczas
przygotowań do wigilijnej kolacji, razem z Karoliną podeszliśmy do okna i zobaczyliśmy
Świętego Mikołaja, który nam machał z sań. Później wszyscy razem usiedliśmy do kolacji.
Karina Lipiec kl. IIID
Pewnego dnia, przed samym Bożym Narodzeniem, mama powiedziała że przyszedł do mnie
list w bardzo dużej czerwonej kopercie. Od razu pobiegłam go otworzyć. W środku było
zaproszenie od Świętego Mikołaja. Napisał, że będzie zaszczycony mogąc zaprosić mnie do
siebie na obiad, oprowadzić po fabryce zabawek oraz, że ma dla mnie specjalną
niespodziankę. Byłam bardzo zaskoczona i od razu zaczęłam pakować wszystkie ciepłe
ubrania, jakie miałam w szafie.
Do Laponii dostałam się samolotem. Gdy wylądowałam w tłumie oczekujących
zobaczyłam bardzo wysoką postać w dużym zielonym kapeluszu, spod którego
wystawały szpiczaste uszy. Trzymał w dłoniach wielką kartkę, na której było napisane moje
imię. Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się niepewnie. On pochylił się i przedstawił:
- Witaj, nazywam się Tiktok i jestem osobistym sekretarzem Świętego Mikołaja. Bardzo
cieszę się, że do nas przyjechałaś.
I wyciągnął do mnie dłoń o wyjątkowo długich palcach. Przywitaliśmy się a ja od razu
polubiłam Tiktoka. Miał duże zielone oczy i sympatyczny uśmiech. Pomyślałam, że jest
elfem i zapytałam go o to. Odpowiedział mi:
- Tak, jestem elfem, choć dość nietypowym, muszę przyznać. Elfy, które współpracują ze
Świętym Mikołajem są niewysokie a ja jak widzisz wyrosłem na olbrzyma. Nie jest to jednak
dla mnie problem.
Tiktok ponownie się uśmiechnął.
Przed głównym wyjściem z lotniska, stały sanie, do których było zaprzęgniętych
siedem pięknych reniferów. Od razu zapytałam Tiktoka, czy mogę je pogłaskać. Skinął tylko
głową a ja ze śmiechem wtuliłam się w ciepłe, miękkie futro renifera. Dotykałam każdego z
nich a one stały spokojnie. Tiktok popędził mnie, mówiąc, że czeka na nas ciepły obiad.
Do domu Świętego Mikołaja jechaliśmy krócej niż bym tego chciała. Przejażdżka
saniami była cudowna, Wszędzie było biało i sypał śnieg a ja w ogóle nie czułam chłodu. Za
to czułam jak łaskoczą mnie końcówki palców u rąk i u nóg. Tiktok powiedział, że to od
otaczającej nas magii świąt Bożego Narodzenia.
Dom Świętego Mikołaja okazał się lodowym hotele, gdzie wszystko: ściany, łóżka, stoły
były wykonane z lodu. Myślałam, że będzie tam bardzo zimno ale było przyjemnie. Święty
Mikołaj czekał na mnie w progu. Był dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałam: duży, z
białą brodą, ciepłymi, szarymi oczami i dobrotliwym uśmiechem. Uściskał mnie serdecznie
mówiąc, że bardzo się cieszy, że przyjechałam i żebym się pospieszyła, bo kolacja już
gotowa. Zjedliśmy ją przy długim, drewnianym stole, był z nami Tiktok i różne inne elfy oraz
goście Świętego Mikołaja. Zostałam wszystkim przedstawiona i każdy witał się ze mną
serdecznie. Było mi bardzo miło. Jedzenie było pyszne. Potrawy same pojawiały się w
dużych misach a kiedy miałam ochotę na któryś z nich, od razu pojawiał się na moim talerzu.
Po kolacji Święty Mikołaj zapytał mnie, czy chcę zobaczyć fabrykę zabawek, w której
pracują elfy. Oczywiście, że chciałam. To była wielka hala, pełna pięter i balkonów.
Wszędzie, dosłownie wszędzie pracowały niewysokie elfy. Składały, skręcały, malowały
zabawki dla dzieci. Potem pakowały je w pudełka ze wstążkami i wrzucały do wielkiego
worka, który nigdy nie stawał się zupełnie pełny. Bardzo długo zwiedzaliśmy fabrykę. Święty
Mikołaj i Tiktok oprowadzili mnie po dziale lalek, dziale klocków i samochodów, dziale
zabawek elektronicznych, który na pewno bardzo spodobałby się mojemu starszemu bratu. Mi
najbardziej podobał się dział, gdzie produkowano płyty z ulubionymi filmami i muzyką dla
dzieci. Święty Mikołaj to zauważył i pozwolił mi wybrać sobie coś na pamiątkę. Poprosiłam o
płytę z filmu „Camp Rock” Tiktok powiedział, że to świetny wybór i że on też lubi musicale.
Kiedy zwiedziliśmy całą fabrykę Święty Mikołaj powiedział, że już czas na moją
wyjątkową niespodziankę. Był już 24 grudnia i zaczęłam tęsknić za swoją rodziną, o czym
powiedziałam moim nowym przyjaciołom. Święty Mikołaj uśmiechnął się dobrotliwie i
odrzekł, że rozumie, co czuję. Właśnie z powrotem do domu była związana moja
niespodzianka. Przez najbliższą godzinę Święty Mikołaj rozwoził prezenty w Polsce i zapytał,
czy nie zechciałabym być jego Specjalnym Pomocnikiem. Zapowiedział, że kiedy dotrzemy
do Gdyni podrzuci mnie do domu. Zaczęłam aż podskakiwać z radości. Miałam zobaczyć, jak
wygląda magiczne rozwożenie prezentów. Ubrałam się ciepło i wsiadłam do sań. To był
moment pożegnania z Tiktokiem i zrobiło mi się z tego powodu smutno. Na szczęście Tiktok
uśmiechał się wciąż do mnie i powiedział, że to była dla niego niezwykła przyjemność,
spędzić ze mną czas w Laponii. Machałam mu długo, kiedy wraz ze Świętym Mikołajem
odlatywaliśmy magicznymi saniami. Jako Specjalny Pomocnik mówiłam Świętemu
Mikołajowi, gdzie mają trafić poszczególne prezenty. Tiktok dał mi długą listę, którą napisał
na podstawie listów od dzieci z Polski. Święty Mikołaj znikał z każdym prezentem na ułamek
sekundy, by pojawić się ponownie i lecieć dalej. To było bardzo ekscytujące ale i męczące
zadanie.
Wreszcie dolecieliśmy do Gdyni. Święty Mikołaj powiedział, że muszę zamknąć na
chwilę mocno oczy a jak je otworzę będę z mamą, tatą i bratem w salonie w swoim domu.
Dał mi na drogę prezenty dla wszystkich członków mojej rodziny. Powiedział, że o te rzeczy
poprosili w listach do niego (a mój brat twierdzi, że nie ma Świętego Mikołaja!).
Pożegnaliśmy się. Święty Mikołaj podziękował mi za pomoc a ja uściskałam go z
wdzięczności za tak niesamowitą przygodę. Trudno było mi się z nim rozstać ale bardzo
chciałam być już w domu. Zamknęłam mocno oczy i jak je otworzyłam byłam już w
ramionach uradowanych mamy i taty. Bardzo, bardzo za sobą tęskniliśmy. Trafiłam prosto na
Wigilię, na której opowiadałam wszystkim w szczegółach mojego spotkanie ze Świętym
Mikołajem.
Zuzanna Domke kl. IB
Mikołaj przynosi prezenty, kiedy śpię lub w Wigilię – jak wszyscy wiecie. Lubię Mikołaja.
Najbardziej lubię go za to, że przychodzi dwa razy w roku – w zimie. Lubię patrzeć jak
Mikołaj wchodzi przez bramkę do naszego ogrodu. Mikołaj zawsze chce, żebym śpiewała mu
piosenki lub mówiła wierszyki o świętym Mikołaju. Moja siostra czasami się wstydzi, ale w
końcu się odważy. Potem przychodzi czas, żeby rozdać prezenty. Zastanawiam się tylko, jak
Mikołaj wchodzi przez bramkę do naszego ogrodu... przecież on nie ma do niej klucza!
Marta Markiewicz kl. IIC
Obudził mnie w nocy szmer. Otworzyłam oczy i ujrzałam niewyraźną postać w czapie i z
worem na plecach. Po chwili postać zniknęła. Spojrzałam pod choinkę i zobaczyłam prezenty.
Tak poznałam Świętego Mikołaja.
Mateusz Kupniewski kl. IIIB
Był piękny zimowy wieczór. Już tylko sześć dni pozostało do świąt Bożego Narodzenia.
Właśnie skończyłem pisać list do Świętego Mikołaja. Tata obiecał, że jutro na pewno go
wyśle. Mikołaj nie będzie miał zbyt wiele czasu na spełnienie mojego marzenia.
Rozmyślałem o choince i o tym, jakie będą te święta. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy:
- Synku, już późno. Czas do łóżka.
- Tak, mamo- odpowiedziałem i poczłapałem do łazienki.
Myjąc zęby zastanawiałem się, czy w tym roku będę miał szczęście i zobaczę Mikołaja
układającego prezenty pod choinką. Jeszcze nigdy mi się to nie udało. Co roku kolorowe
paczuszki w zaczarowany sposób pojawiały się pod pachnącym, świątecznym drzewkiem.
Leżałem już w łóżku, gdy nagle przyszła mi do głowy dziwna myśl: - A może Święty Mikołaj
nie istnieje?!
- Nie, to nie może być prawda – powiedziałem sam do siebie. Co też mi przyszło do głowy?!
Wierciłem się nie mogąc zasnąć. Nagle usłyszałem cichutkie pukanie w szybę. Przez chwilę
pomyślałem, że tylko mi się zdawało. Pukanie rozległo się ponownie. Tym razem było nieco
głośniejsze. Wyjrzałem przez okno i oniemiałem z wrażenia. Moim oczom ukazały się sanie
zaprzęgnięte w dwanaście reniferów z Rudolfem Czerwononosym na czele. W środku
siedziały dwa elfy.
- No, na co czekasz? Wskakuj! Mamy niewiele czasu! – usłyszałem.
- Ale dokąd jedziemy?- zapytałem.
- Do Świętego Mikołaja. Podobno chciałeś się z nim spotkać?
Przez chwilę się zawahałem. Uznałem jednak, że nie mogę przegapić takiej okazji i czym
prędzej wskoczyłem do sań.
- Jestem Mateusz- przedstawiłem się.
- A my jesteśmy pomocnikami Świętego Mikołaja. Miło nam cię poznać. Usiądź wygodnie,
startujemy.
W jednej chwili znaleźliśmy się wysoko ponad dachami domów. Znikły gdzieś światła
miasta. Drogę oświetlały nam tylko gwiazdy i czerwony nos Rudolfa. Chyba zasnąłem.
Obudził mnie dźwięk dzwoneczków. Wyjrzałem z sań, otaczał mnie tłum elfów. Nagle
usłyszałem donośny głos:
- Witaj Mateuszu!
Obejrzałem się. Za moimi plecami stał On- Mikołaj we własnej osobie.
- Witaj Święty Mikołaju! – odpowiedziałem drżącym głosem.
- Przybyłeś tu, ponieważ w liście do mnie napisałeś, że największym twoim marzeniem jest
spotkanie ze mną. Jak ci się podoba moja kraina?- zapytał Mikołaj.
Byłem zachwycony. Dookoła widziałem twarze roześmianych elfów, które sortowały listy od
dzieci z różnych stron świata. Po środku jaśniała piękna choinka, a obok niej w wielkim
czerwonym fotelu siedział Mikołaj i czytał wszystkie listy.
- Jak widzisz, mam dużo pracy. Znajdę jednak chwileczkę, aby pokazać ci naszą osadępowiedział Mikołaj.
Zobaczyłem zagrodę reniferów, odwiedziłem kilka elfowych domów , a na koniec trafiłem do
magazynu prezentów. O szczegółach nie mogę opowiedzieć, ponieważ obiecałem
Mikołajowi, że zachowam to w tajemnicy. Powiem tylko, że było wspaniale.
Nadszedł czas pożegnania.
- Mam nadzieję, że spełniło się twoje marzenie – powiedział Mikołaj. I nigdy więcej nie
zwątpisz już w moje istnienie- dodał z uśmiechem.
- A teraz zamknij oczy.
Zamknąłem oczy i poczułem, że unoszę się do góry. Przestraszyłem się. Ktoś łagodnie gładził
mnie po policzku. Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą twarz mamy. Rozejrzałem się
dookoła. Byłem w swoim pokoju.
- Czas wstawać. Spóźnisz się do szkoły- usłyszałem.
Nie wiem, czy to był tylko sen, czy spotkałem Mikołaja naprawdę.
Z całą pewnością wiem jedno, to była magiczna noc.
Mikołaj Szatkowski kl. IIID
W końcu nadszedł 24 grudnia. Rano z tatą ubieraliśmy choinkę. Była piękna, pachnąca i
kolorowa. Tylko jedna bombka na niej wydawała mi się smutna. Zabrałem ją do swojego
pokoju i postanowiłem ozdobić. Wyjąłem farby i namalowałem Świętego Mikołaja.
- Czemu jestem taki gruby ?
Rozejrzałem się po pokoju, ale byłem sam.
- Słuchaj chłopcze, czemu nie mogę być szczupły i wysportowany ?
Popatrzyłem na bombkę, a na niej ruszał się i mówił do mnie Święty Mikołaj.
- Nie ma czasu na kłótnie, czy chciałbyś przeżyć przygodę ?
- Jasne - odpowiedziałem.
Podałem Świętemu Mikołajowi rękę, a on wciągnął mnie do bombki. Spadaliśmy jak na
gigantycznej zjeżdżalni, a po minucie, albo dwóch znaleźliśmy się w domu Świętego
Mikołaja.
Dom był duży i bardzo nowoczesny. Na biurku stał ogromny monitor od komputera, a w rogu
pokoju rower treningowy.
- Wiem, wiem, inaczej wyobrażałeś sobie moje mieszkanie. Czasy się zmieniają i muszę
myśleć o dzieciach grających na komputerach, play station i WII. Obecnie pracuje dla mnie
cała grupa programistów, ale na szczęście robimy również tradycyjne zabawki, na które jest
zawsze wielkie zapotrzebowanie. A teraz chodź, poznasz moje renifery.
Renifery mieszkały w klimatyzowanej stajni i właśnie przyrządzały pizze w mikrofalówce.
- Miło was poznać ! Zawsze zastanawiałem się czy nie przydałaby się wam pomoc innych
zwierząt !
- A kogo konkretnie masz na myśli? – zapytały się renifery.
- Na przykład pomoc pingwinów – powiedziałem.
Święty Mikołaj zamyślił się i powiedział, że przecież pingwiny mieszkają na Antarktydzie, a
to bardzo daleko stąd.
- Użyjmy bombki – zaproponowałem.
Po chwili Święty Mikołaj, Rudolf – jeden z reniferów i ja byliśmy w drodze na Antarktydę.
Rozmowy z pingwinami zakończyły się sukcesem. Zwierzęta bardzo chciały nam pomóc i
miały tylko jeden warunek. Każdy pingwin miał dostać czerwoną czapkę i takiego samego
koloru pelerynkę.
Wróciliśmy do domu Świętego Mikołaja i rozpoczęliśmy przygotowania do nocy pełnej
prezentów. Zajęliśmy miejsca w wielkich saniach, którymi kierował Święty Mikołaj, a
renifery utworzyły zaczarowany zaprzęg. Lecieliśmy nad domami w małych wioskach i
dużych miastach. Wszędzie, gdzie były dzieci, pingwiny zostawiały prezenty pod choinkami.
W jednym z mieszkań mały chłopczyk zawołał :
- Mamo patrz, w tym roku Świętemu Mikołajowi pomagają pingwiny !
Mama zdziwiła się : - Synku musiało ci się coś pomylić. Pingwinek tylko mrugnął do chłopca
okiem i już siedział z powrotem w saniach.
Gdy przelatywaliśmy nad moim domem Święty Mikołaj stwierdził, że czas się pożegnać. Po
chwili siedziałem przy biurku, a mama wołała mnie na wigilijną kolację.
Gdy wszedłem do pokoju, na naszej choince wisiała bombka, którą ozdabiałem rano. Z
bombki patrzył na mnie uśmiechnięty Święty Mikołaj otoczony pingwinami w czerwonych
czapeczkach i tego samego koloru pelerynkach.
Maciej Bober kl. IC
Moim marzeniem jest spotkanie z prawdziwym św. Mikołajem. Gdybym zobaczył
Mikołaja nie wiem sam co bym powiedział. Może zacząłbym od „dzień dobry”. Potem
spytałbym co on robi na co dzień, co lubi najbardziej i co chciałby dostać na Gwiazdkę.
Usiadłbym Mikołajowi na kolana i porozmawiał o Świętach oraz o prezentach, które
chciałbym dostać. Potem byśmy poszli na sanki i rzucali byśmy się śnieżkami.
Poprosiłbym Mikołaja żeby zabrał mnie do swojego domu. Tam zobaczyłbym jego fabrykę
zabawek oraz poznałbym elfy i renifery. Potem pojechalibyśmy na małą przejażdżkę jego
świątecznymi saniami.
Mam nadzieję, że kiedyś spełni się to moje marzenie a Święty Mikołaj będzie taki,
jak go sobie wyobrażałem
Natalia Stopa kl. IIC
W grudniu po południu , gdy w lesie jeździłam z koleżankami na sankach zobaczyłam, że
gałązki od jednej z choinek się poruszyły. Zeszłam z sanek i poszłam w kierunku tego
drzewka . Gdy minęłam już choinkę zobaczyłam Świętego Mikołaja, a obok niego dwa
renifery zaprzęgnięte do sań. Święty zapytał się mnie czy chcę wspólnie z nim zwiedzić elfią
fabrykę zabawek. Zgodziłam się i wsiadłam do sań. Renifery wzniosły się w górę i
polecieliśmy nad chmurami. Minęła krótka chwila i już byliśmy w miasteczku elfów. W jego
centrum wznosiła się fabryka zabawek, w której pracowały wszystkie elfy. Wspólnie z
Mikołajem weszliśmy do fabryki i zwiedziliśmy ją. W pewnym momencie zobaczyłam
pięknego misia. Popatrzyłam pytająco na Mikołaja, a on pozwolił mi go wziąć.
Podziękowałam mu. Zrobiło się późno i musiałam już wracać do domu. Wsiadłam do sań z
Mikołajem. Nagle … znalazłam się w swoim pokoju, myślałam że to wszystko mi się
przyśniło, ale obok mnie leżał ten sam pluszowy miś.
Ola Liedtke kl. IB
Tajemnicza noc.
Pewnego wieczoru ktoś zapukał do drzwi. To był wieczór wigilijny. Poszłam
zniecierpliwiona otworzyć i kiedy wyjrzałam nikogo na zewnątrz nie było. Szybko wyjrzałam
przez okno i zobaczyłam w oddali mknące sanie zaprzężone w sześć reniferów. Byłam
pewna, że to Święty Mikołaj. Włożyłam moje magiczne łyżwy
i popędziłam za nim
ile sił w nogach. Unosił mnie srebrzysty pył. Nagle się zatrzymałam i mimo wielkiego
mrozu w sercu tliła się nadzieja, że to dziś spotkam Mikołaja. Miejsce to było urocze, w tle
piękna chatka cała lukrowana, obok zagroda reniferów, a wokół mnie uwijało się mnóstwo
elfów, skrzatów i krasnoludków. Zajrzałam przez okno do chatki. Pani Mikołajowa krzątała
się przy wigilijnym stole. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę. Okazało się, że to Marceli,
pomocnik Świętego Mikołaja. Opowiedziałam mu jak trafiłam do osady, a on poczęstował
mnie piernikami świątecznymi i gorącą czekoladą. Powiedział, że Mikołaj w wigilijny
wieczór jest szczególnie zajęty i sam oprowadził mnie po fabryce zabawek oraz całym
obejściu. To było wspaniałe przeżycie! Wszystko było kolorowe, pachnące, a elfy pracowały
w rytm wesołej melodii. Poczułam się jak zaczarowana. W tym momencie znowu usłyszałam
dzwonek do drzwi i ... obudziłam się. Uroczysta kolacja była już gotowa, a pod choinką
leżało mnóstwo prezentów i kotek. Wiedziałam, że mój list dotarł do Mikołaja na czas.
Liwia Jarocka kl. IA
„Przygoda śnieżynek”
Były sobie dwie śnieżynki o imieniu Elinka i Malinka. Od jakiegoś czasu goniła je i chciała
schwytać zła zimowa czarownica. W końcu poszły na skargę do taty. Elinka powiedziała
tacie, że zła czarownica ciągle je goni. A druga siostra dodała, że prawie je złapała, skacząc
na nie.
Tata powiedział, żeby zostały w domu.
Śnieżynki odpowiedziały, że muszą latać, więc tata się w końcu zgodził.
Pewnego dnia, 24 grudnia przyszedł Mikołaj. Wyczytywał na prezentach imiona osób, które
miały je dostać. W końcu wyczytał Elinkę i Malinkę. One nadal były smutne.
Mikołaj zapytał, dlaczego mają takie smutne miny. One odpowiedziały, że ciągle goni je ta
zimowa czarownica i chce je złapać do klatki. Mikołaj powiedział, że to jego kuzynka, no i
właśnie ostatnio jest bardzo zła. Mikołaj poprosił renifera, aby zawiózł śnieżynki do złej
zimowej czarownicy, aby się z nią rozprawiły. Renifer poleciał z nimi do złej czarownicy.
Lecieli długo, aż w końcu Elinka zobaczyła coś i powiedziała reniferowi, aby to zobaczyć i
wylądować. Ujrzeli kartkę, na której było napisane, że jak ktoś znajdzie różdżkę, to może
pokonać najgorszych czarodziejów świata. Wtem zobaczyli jakiś blask. Okazało się, że to
piękna, błyszcząca różdżka. Była ona ukryta w szczelinie skały. Było im bardzo trudno ją
wyciągnąć, ale śnieżynkom pomógł renifer. Zabrali różdżkę i polecieli do zamku złej
zimowej czarownicy.
Gdy już byli u zimowej czarownicy, zaczęli walczyć różdżkami. Różdżka śnieżynek była tak
silna, że pokonała złą czarownicę. Od tej pory czarownica już nigdy nikogo nie zaatakowała.
Śnieżynki szczęśliwie wróciły do domu i tata zrobił im pyszną gorącą czekoladę.
Od czekolady roztopiły się, bo była gorąca, a poza tym przyszedł już czas na wiosnę.
Patryk Tomala kl. IIID
Pewnego wigilijnego dnia z całą rodziną siedzieliśmy przy stole. Jedliśmy pyszne
potrawy przygotowane przez moją mamę. Razem z moim bratem Danielem, czekaliśmy
zniecierpliwieni na prezenty. Tata, jak co roku poszedł szukać Św. Mikołaja. Mijały długie
minuty i nikt nie przychodził. Nagle przez komin wskoczył bardzo gruby Św. Mikołaj.
Wszyscy byli bardzo zdziwieni. Przyniósł nam bardzo dużo prezentów. Od razu stało się
podejrzane, że taty nie ma i byliśmy pewni z bratem, że to tata przebrał się za Św. Mikołaja.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Okazało się, że miał on takie same buty jak tata oraz nosił
również podobne okulary. Miał jednak długą, białą brodę. W tym samym czasie obaj
skoczyliśmy i złapaliśmy go za brodę. Rozpoczęła się zaciekła walka. Mikołaj nie pozwalał
zdjąć sztucznej brody i zaczął uciekać. My natomiast zawzięcie goniliśmy go. Gdy już był w
samym rogu i było pewne, że nam już nie ucieknie, zatrzymał się i powiedział, że jest
prawdziwym Św. Mikołajem. Obaj z bratem zaczęliśmy się śmiać tak, że aż położyliśmy się
na podłodze. Wiedzieliśmy przecież, że Św. Mikołaj nie istnieje i byliśmy pewni, że jest to
nasz tata. W momencie, kiedy ze śmiechu rozbolały nas brzuchy, nagle zadzwonił dzwonek
do drzwi. Czym prędzej pobiegłem i ze zdziwienia oniemiałem. Przy drzwiach stał
zmartwiony tata, że nie znalazł Św. Mikołaja. W tym samym momencie Św. Mikołaj
niepostrzeżenie uciekł przez balkon. Całą historię opowiedzieliśmy tacie, który się bardzo
zdziwił i zaczął się śmiać. Potem powiedział, że już dawno chciał ujawnić prawdę, że zawsze
się przebierał za Mikołaja, bo przecież już jesteśmy duzi i wiemy że nie istnieje Św. Mikołaj.
Jednocześnie ze zdziwionym wzrokiem spojrzeliśmy na siebie. Zaczęliśmy się zastanawiać
kto był u nas naprawdę. Nigdy nie zapomnę tego wieczoru i już się nie śmieję, kiedy ktoś
mówi, że wierzy w Św. Mikołaja.
Julia Borko z rodzicami kl. IB
Wiersz I
Dzisiaj upragnionych prezentów dzieci oczekują,
Za każdy prezent na pewno grzecznie podziękują.
Szkoda tylko, że nikt z nich, Mikołaja nie zobaczy
Bo przecież on bardzo szybko uwija się w pracy.
Skacze przez komin, przeciska przez szparki w oknie
A czasami nawet bardzo przemoknie.
Lecz taka jego wspaniała i ciężka praca
Ale on wie, że to mu się opłaca.
Bo czeka na uśmiechy i radość od dzieci,
I napełnia tym swe serce, by żyć na wieki.
Twój tato i twoja mama na pewno go kiedyś spotkali
Ale wtedy i oni byli bardzo mali.
Czekaj więc cierpliwie na to spotkanie
I uwierz, że od Mikołaja dzisiaj cos dostaniesz.
Wiersz II
Dzisiaj przed śniadaniem, ktoś odwiedził nas
Po cichutku, po kryjomu, nie wiadomo jak tu wlazł.
Prezenty do buta wkładał,
Ale z nikim nie pogadał.
Czy ktoś widział tego Pana?
A może to on ulepił bałwana,
który stoi niczym stróż
i wskazuje, w którym domu mieszka mały zuch.
Dzieci mówią, że go znają
Od miesięcy na niego czekają.
Piszą listy i starają się być grzeczni,
By otrzymać wymarzony prezent świąteczny
Jak co roku Mikołaj ma pracy wiele,
A pomagają mu w tym wierni przyjaciele.
Każde dziecko o tym wie
Że Święty Mikołaj kocha je.
Szymon Zaparty
kl. IIIB
Ta historia zaczęła się tu, w Lublinie. Mieszkał tu Jaś i jego koledzy. Pewnego
wieczoru Jaś grał z nimi w piłkę nożną, gdy nagle usłyszał wołanie mamy: „Jasiu! Już pora
wracać do domu!”
Jaś pożegnał się z kolegami i popędził do domu. Zjadł kolację przygotowaną przez
mamę i poszedł się umyć. Był bardzo wesoły- „ Już jutro Święta Bożego Narodzenia” podśpiewywał sobie.
Tamtego wieczoru szybko poszedł spać. W nocy obudził się nagle, bo usłyszał jakieś
stukanie po dachu. Wstał więc z łóżka i poszedł sprawdzić, co to może być. Wydawało się,
jakby kopyta stukały w dach. Cicho otworzył drzwi na dwór i spojrzał w górę, lecz nic nie
było widać.
Odwrócił się, by pójść do łóżka i wtedy zobaczył, że jakaś czerwona plama znika za
choinką. Nie poszedł jednak zobaczyć, co to jest, gdyż pomyślał, że tam też nic nie zobaczy,
że to tylko zwidy. Jednak to nie były żadne zwidy – czerwona plama znowu wyszła zza
choinki, lecz bardzo powoli i nie jako plama, tylko jako pan ubrany w czerwony strój z białą
pierzynką. Jaś bardzo się przestraszył, chociaż wiedział, że tak właśnie wygląda Święty
Mikołaj. Wtedy Mikołaj podszedł do niego i powiedział: „Ho, ho, ho! Dawno nie spotykałem
się z dziećmi!” Wręczył Jasiowi małą paczuszkę i wlazł do komina.
Po powrocie do pokoju, Jaś znowu usłyszał stukanie o dach, Wyjrzał za okno i
zobaczył latające renifery podczepione do sań.
Tej nocy Jaś nigdy nie zapomni.
Borys Ziemianowicz
kl. IIIC
2 grudnia spotkałem się ze Świętym Mikołajem. Byłem wtedy w jego wiosce. Zapukałem do
jego drzwi i usłyszałem „proszę wejść”. Kiedy wszedłem zobaczyłem Mikołaja, który siedział
w ogromnym fotelu. Zobaczyłem też piękny pokój i palący się ogień w kominku.
Przywitałem się z Mikołajem. Zapytał jak się czuję i poprosił bym usiadł w fotelu. Zapytał też
gdzie mieszkam i czy byłem grzeczny w domu oraz co chciałbym dostać pod choinkę.
Zrobiliśmy sobie sympatyczne zdjęcie pamiątkowe. Potem opowiedziałem Mikołajowi jak
pewnego razu odkryłem, że mój tata zastępował Mikołaja.
Kiedy byłem mały, Mikołaj przyszedł i dał mi prezenty, a ja ze strachu uciekłem do babci na
ręce. Kilka lat później oglądając zdjęcia z tamtych lat, zobaczyłem, że Mikołaj miał dokładnie
taki sam uśmiech jak mój tata, czarny zarost i obrączkę na palcu.
I wtedy domyśliłem się, że to tata. Bardzo podobały mi się święta kiedy Mikołaj zostawił pod
choinką kluczyki do auta, które podarował babci i dziadkowi. Lubię atmosferę świat,
wyczekiwanie na św. Mikołaja i jego niespodzianki.
Julia Skalska kl. IIIC
W wigilię w zeszłym roku chciałam spotkać się ze św. Mikołajem. Schowam się więc pod
choinką i przyjęłam pozycję „żółwik”. Czekałam tak przez pół godziny i nagle zobaczyłam
czerwone ubranie obszyte biały futrem. Wyszłam i to chwyciłam bo myślałam, ze to on i
miałam rację. Przywitałam się z nim. Spytałam go czy lubi święta, powiedział, że bardzo lubi,
a szczególnie dlatego, że gdy rozwiezie prezenty będzie mógł jeść piernikowe ludki.
Spytałam go czy też dostaje prezenty, a gdy usłyszałam, że nie to dałam mu szalik, który
zrobiłam sama. Był czerwony w białe paseczki z pomponikami na końcu. Mikołaj był tak
szczęśliwy, że zabrał mnie na przejażdżkę swymi saniami. Później pożegnaliśmy się i
poszłam spać.
Zuzia Jalowska kl. IIIC
Pewnego wieczoru położyłam się spać. Gdy zamknęłam oczy ujrzałam idącego w moim
kierunku starszego pana z długą, siwą brodą. Był ubrany na czerwono, a w ręku miał duży,
brązowy worek. W pewnej chwili nadjechały sanie zaprzężone w renifery z Rudolfem na
czele. Mężczyzna z broda zaproponował mi przejażdżkę na Biegun Północny. Na biegunie
było wiele zapracowanych elfów. Moją uwagę zwrócił jeden malutki elfik z dużymi uszami w
zielono-czerwonym kubraczku. Podeszłam do niego, a on uciekł do taty elfa, który
powiedział, że elfik jest bardzo nieśmiały i wstydliwy. Do elfika przybiegli koledzy wśród
których zobaczyłam samotnego elfa. Spytałam dlaczego nie przyjęli go do zabawy,
otrzymałam odpowiedź, że ten elf bardziej lubi pracować niż się bawić. Wtedy powiedziałam,
że ten elf na pewno bardzo chce się bawić. Elfik podszedł do niego i zaprosił go do zabawy.
Teraz bawili się już wszyscy razem, a dziwny pan powiedział, że musi iść już do pracy.
Wtedy się obudziłam i nadal zastanawiam się czy to był sen czy prawda.
Agata Szubert kl. IIIC
Pewnego świątecznego dnia, a była to Wigilia, siedząc przy stole usłyszałam huk. Byłam
ciekawa co się stało. Ubrałam się ciepło i wyszłam z domu. Było dużo śniegu, więc
widziałam tylko dziurę przed sobą. Nagle usłyszałam przeraźliwe dźwięki i bardzo się
przestraszyłam. Pobiegłam tam, skąd pochodził dźwięk. Okazało się, że leży tam renifer.
Zwierzę miało zwichniętą lewą, przednią kończynę. Zabrałam go do domu i opatrzyłam mu
nogę. Nagle usłyszałam stukanie do drzwi. Otworzyłam je i własnym oczom nie wierzyłam.
Stal w nich Mikołaj. Miał smutna minę i łzy w oczach. Po krótkiej rozmowie z Mikołajem,
dowiedziałam się, że zaginął jeden z reniferów. Ucieszyłam się, wzięłam Mikołaja za rękę i
zaprowadziłam do renifera. Radość była wielka, gdy Mikołaj zobaczył swoja zgubę.
Ucałował mnie i powiedział, że zdąży rozwieść prezenty na czas. Największy jaki miał w
saniach wręczył mi. Mikołaj i renifer wzbili się w niebo, ciągnąc za sobą sanie. Kiedy
spoglądałam w niebo widziałam śliczne spadające gwiazdki. Gwiazdki sypały się z sań i
spadały na mój dom. Byłam ogromnie ciekawa co jest w mojej paczce. Otworzyłam ją i
zobaczyłam dużego, pluszowego renifera, który był bardzo podobny do tego, którego
uratowałam. Prezent ten przypomina mi do dziś tamten wieczór.
Nela Jabłońska kl. IIC
Opowiem o mojej cudownej przygodzie, spotkaniu ze św. Mikołajem.
Jest wigilijny poranek, a ja z tatą, mamą i bratem dotarłam do Krainy Świętego Mikołaja w
Laponii. Wokoło jest pięknie, świątecznie i biało. Zamieszkaliśmy w chatce Mikołaja.
Poznałam jego wnuki, to bardzo mili ludzie, z którymi zaprzyjaźniliśmy się.
Mikołaj miał białą, długą brodę i piękne świecące, błękitne oczy. Był bardzo miły i dużo się
uśmiechał. Widziałam renifery: Gucia, Edwarda i Pumę. W tym dniu, w domu Mikołaja było
bardzo dużo pracy. Wszyscy szykowali prezenty dla grzecznych dzieci. Widziałam dużo
listów z prośbami, marzeniami dzieci z całego świata. Mikołaj ma dużo pomocników, nie
można zapomnieć o żadnym dziecku, które czeka przy choince na prezent.
Dzieci które przyjechały tak jak ja pomóc Mikołajowi, zostały elfami. Mama, tata, brat też
pomagali. Mama pakowała prezenty, tata jeździł saniami, a mój brat został elfem. Kiedy na
niebie pojawiła się pierwsza gwiazda wszyscy składaliśmy sobie życzenia, dzieliliśmy się
opłatkiem, z Mikołajem też. Na drugi dzień okazało się, że wygrałam konkurs na najlepszego
pomocnika Mikołaja.
W nagrodę mogłam z rodziną zostać w Lodowej Krainie… jeszcze tydzień.
To były cudowne chwile, spełniło się moje marzenia-spotkałam św. Mikołaja. Cieszę się, ze
moja rodzina mogła pomóc spełnić marzenia wielu dzieci. To były piękne, magiczne i wesołe
chwile dla całej rodziny.
Zuzanna Ozga kl. IA
Wszędzie biało dookoła.
Z nieba biały puszek leci.
A dwudziestka jest wesoła.
Pełne są radości dzieci.
Cieszą się na widok zimy
wszyscy chłopcy i dziewczęta.
Bo jak zima to Mikołaj,
a za nimi pędzą święta.
Dla rodziców czas to święty.
Dla dzieciaków owszem też.
Jedni drugim ślą prezenty.
Bóg wśród nas obecny jest.
Czemu dobro jest widoczne
tak wyraźnie podczas świąt.
Zróbmy wszystko by ten czar
był obecny cały rok.
Agata Szabunio kl. IA
Jest w naszym domu stara szafa.
Bardzo wielka jak żyrafa.
Ma drzwi troje, półek sześć.
Każdy może do niej wejść.
A jak wejdzie do niej ktoś.
To się stanie straszne coś.
Drzwi się zamkną na sześć spustów.
I do Narnii ciebie wpuszczą.
Tam powita ciebie lew.
Dobre wróżki oraz elf.
Aleksandra Łaszkiewicz kl. IA
Poszukiwania Świętego Mikołaja.
Opowiadanie oparte na faktach, jedynie imiona postaci zostały zmienione - na
życzenie bohaterki.
Mama i lubiana Natalka, która była gwiazdą, postanowiły poszukać
Świętego Mikołaja we francuskim mieście Lyonie.
Wieczorem pojechały taksówką na lotnisko. Było bardzo dużo śniegu. Samolot
nie mógł wystartować z Gdańska. Natalka powiedziała:
- Może jutro się uda?
Na to mama odpowiedziała:
- Jutro polecimy przez Kopenhagę.
Natalka zasmuciła się tym, że straci jeden dzień poszukiwań Mikołaja w
Lyonie. Nie chciała się jednak martwić. Przecież nie jest wykluczone, że
Święty Mikołaj chodzi po Gdańsku.
Akurat w tym czasie, zapowiadano film o bałwanku i Świętym Mikołaju w kinie
5D. Natalka razem z całą rodziną poszła na film. Oj, żywego Mikołaja tam nie
było. Była za to: śniegowa woda, która wpadła na buzię, chłodny powiew,
który trochę śmierdział i trzęsące się fotele.
Nastał kolejny dzień. Natalka się bardzo ucieszyła, że wreszcie poleci do
Lyonu. Zapytała mamę:
- Kiedy wreszcie wejdziemy do samolotu?
- Już wchodzimy - powiedziała mama i dodała:
- Może znajdziemy Świętego Mikołaja w Kopenhadze? Albo w samolocie?
- Oj mamo, jesteś szalona, przecież Mikołaj nie lata samolotem tylko wozem z
reniferami. Tak mi się wydaje - dodała Natalka.
Mama i Natalka wylądowały w Danii, na polu świnek, które w samolocie
narysowała Natalka. Świętego Mikołaja ani widu ani słychu. Tylko chrum,
chrum, chrum.
- Może to jego świnki? Zapytała Natalka i dodała:
- Może one nas zaprowadzą do Świętego Mikołaja?
Natalka nie spotkała jednak Świętego Mikołaja w Kopenhadze. Spotkała za to
jego dom ze świnkami, które były okrągłe jak piłki. Widziała tez figurki
uśmiechnięte, wesołe, zezłoszczone i w kształcie spiczastej czapeczki.
Po obiedzie i soku ananasowym Natalka z mamą weszły do następnego samolotu.
Potem wylądowały w Lyonie. Z lotniska odebrała je ciocia Sylwia. W tym
czasie w Lyonie odbywał się Festiwal Światła. Natalka miała nadzieję, że
znajdzie tam Świętego Mikołaja. Widziała jednak świecące ptaki, lampy i
karuzelę. Najbardziej się jej podobały fontanny, które grały i szumiały.
Natalka dwa wieczory spacerowała po Lyonie. Wiedziała już, że Świętego
Mikołaja tu nie znajdzie.
Wyprawa do Lyonu była niezwykłą wyprawą Natalki. Wróciła do domu z myślą, że
Święty Mikołaj sam ją znajdzie gdy przyjdą święta.
Olivier Paczkowski kl. IC
Uwielbiam święta bo wtedy przychodzi Mikołaj. Co roku mogę z nim się spotkać osobiście.
Ale co roku w innym mieście. Jednego roku jest u babci, innego u cioci, a zależy to od tego
gdzie spędzamy święta. Zawsze pojawia się po kolacji wigilijnej, chce wiedzieć co u nas
słychać, jakie znamy piosenki, wiersze pyta czy znamy kolędy. Kiedy już nas przepyta z tych
wszystkich rzeczy zaczyna rozdawać prezenty. Chce dodać, ze mój Mikołaj jest zawsze
bardzo wesoły i jak wchodzi do domu to woła: „Ho, ho, ho, czy są tu jakieś grzeczne dzieci?”
Wszyscy się śmieją i żartują z Mikołaja.
Jest tylko jedna rzecz, która mnie co roku zastanawia – dlaczego Mikołaj pachnie jak mój
dziadek?
Amelia Jabłońska
kl. IIC
Pewnego razu, gdy zbliżał się wigilijny wieczór, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam sanie
Mikołaja. W saniach nikogo nie było oprócz reniferów. Wybiegłam szybko z domu i
wsiadłam do nich. Lecz gdy właśnie wsiadałam, usłyszałam, że Mikołaj wychodzi z domu
obok i podchodzi do sań. Ukryłam się w worku z prezentami i cichutko w nim siedziałam.
Mikołaj wsiadł do sań i pojechał ze mną po prezenty. Gdy dojechaliśmy Mikołaj wszedł do
swojego magazynu z zabawkami, a ja wychyliłam głowę z worka i cichutko poszłam za nim.
Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam skrzaty pakujące prezenty do następnych worków. Gdy
zwiedzałam magazyn Mikołaja, w pewnej chwili ujrzał mnie i zapytał co tutaj robię.
Opowiedziałam mu co się wydarzyło, on pokiwał głową i wręczył mi prezenty, które były dla
nie przeznaczone. Oprócz prezentów Mikołaj poczęstował mnie gorącym kakao i
zaproponował, że pokaże wszystkie zakamarki . Po obejrzeniu wszystkiego odwiózł mnie
saniami do domu, w którym czekali n mnie zmartwieni rodzice i dziadkowie i kuzyn.
Rozdałem wszystkim prezenty, Mikołaj pożegnał się z nami.
To były naprawdę fantastyczne święta.
Paweł Józefczak kl. IIC
Była wigilia. W czasie, gdy dzieliliśmy się opłatkiem zobaczyłem za oknem Świętego
Mikołaja. Na dworze stały zaparkowane sanie, które były ciągnięte przez renifery. Pierwszy
w zaprzęgu stał Rudolf z czerwonym nosem. Święty Mikołaj miał dużo prezentów dla dzieci.
Dał mi klocki lego, samochód, grę planszową i nową piłkę, do gry w piłkę nożną.
Podziękowałem ładnie za prezenty. Mikołaj pozwolił wsiąść i obejrzeć sanie. W saniach miał
zamontowane urządzenie do przygotowania ciepłego i smacznego kakao. Po chwili Mikołaj
odleciał, aby dostarczyć prezenty dla innych dzieci. Była to najpiękniejsza wigilia, ponieważ
spotkałem osobiście Mikołaja!!!
Pozostałe prace zostaną zamieszczone w II części naszego kacika „Jestem…” już
niedługo…
Beata Czacharowska i Wioletta Kozak

Podobne dokumenty