Faceci lubią kankana

Transkrypt

Faceci lubią kankana
Faceci lubią kankana
Utworzono: czwartek, 13 marca 1997
Faceci lubią kankana
Bez mażoretek orkiestra dęta kopalni "Rydutłtowy" byłaby jedną z wielu podobnych grup
muzycznych w regionie. Tańczące dziewczyny dodają koncertom wrażeń, przyciągają wzrok
publiczności i nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Wrażenia wzrokowe przyćmiewają walory muzyczne i nie jest to niczyja wina. Taka jest specyfika funkcjonowania ludzkiego
mózgu, którą starają się wykorzystać wszyscy profesjonalni artyści. Instrumentaliści z orkiestry KWK "Rydułtowy" przywykli już, że
grupa taneczna, która miała być do nich tylko miłym dla oka dodatkiem, rozsławia ich po świecie.
- W tej chwili mażoretek mamy kilkakrotnie więcej niż muzyków. W naszej orkiestrze gra 12 pracowników kopalni "Rydułtowy",
trzech emerytów i 14 profesjonalnych artystów. Natomiast tańczących dziewczyn jest niemal 100 i musieliśmy je podzielić na cztery
grupy, według wieku i umiejętności. Najmłodsze to przedszkolaki, które mają po 6-7 lat. W "Olimpkach" występują dzieci od 10 do
14 lat. W "Klarnetkach" tańczą czterasto-szesnastolatki. Najstarsza, najbardziej perfekcyjna grupa to "Sukces" - wylicza Jan
Wojaczek, kapelmistrz Zakładowej Orkiestry Dętej KWK "Rydułtowy".
Orkiestra z Rydułtów ma ponad 85-letnią historię. Mażoretki są jej okrasą od niedawna. Po raz pierwszy pojawiły się u ich boku na
koncercie w Cannes w 1992 roku. Były wówczas pożyczone.
- Przy elektrowni w Rybniku była grupa taneczna, poprosiliśmy je, żeby towarzyszyły nam podczas Międzynarodowego Festiwalu
Orkiestr we Francji. O założeniu zespołu mażoretek myślałem od Rostocku, gdzie w 1990 roku wywalczyliśmy pierwsze miejsce, a
rywalizowaliśmy wtedy z najlepszymi orkiestrami z całej Europy - wspomina kapelmistrz.
Wojaczek jest zawodowym muzykiem. Do orkiestry trafił w 1988 roku i cały czas stara się ją rozwijać. Najpierw rozbudował przy
niej zespół wokalny. Później, w grudniu 1992 roku ogłosił nabór kandydatek do mażoretek. Nie było tłumu chętnych.
- Orkiestra górnicza wydawała się dziewczynom zjawiskiem z innego świata. Musiałem poprosić o pomoc dyrektora liceum i
nauczycielki wuefu, by wyjaśniły uczennicom, o co mi chodzi i namówiły je do zajęć tanecznych - wspomina Wojaczek.
W styczniu 1993 roku 12 licealistek i cztery uczennice siódmej klasy szkoły podstawowej rozpoczęły próby z Ireną Beracką, która
była pierwszym choreografem rydułtowskich mażoretek. Pod jej czujnym okiem nauczyły się poloneza, krakowiaka, mazura i
oberka. Po kilku miesiącach pracy pojechały z orkiestrą na festiwal do Francji. Wstydu nie przyniosły. To był udany debiut.
Pierwsza grupa taneczna miała tylko trzy popisowe układy choreograficzne i jeden strój ufundowany im przez kopalnię. Z biegiem
czasu wszystkiego przybywało: umiejętności, kostiumów, występów i dziewczyn. Z pierwszego składu mażoretek do dziś tańczy
tylko jedna - Aleksandra Wojaczek. Córka kapelmistrza występuje w grupie "Sukces", a oprócz tego prowadzi treningi dla
najmłodszych mażoretek.
- Tata nie musiał mnie namawiać, bym tańczyła, jak zagra orkiestra - śmieje się Wojaczkówna. - Sama nauczyłam się robić
szpagat. Od dzieciństwa tańczyłam, a teraz to jest już mój zawód i sposób na życie.
Aleksandra Wojaczek stawiała pierwsze kroki w grupie mażoretek, gdy miała 15 lat. Teraz jest studentką studiów podyplomowych
w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, gdzie doskonali artystyczne formy ruchu. Wcześniej uzyskała magisterium z
wychowania muzycznego w Uniwersytecie Śląskim. Chorograficznego kunsztu uczy się w praktyce od Zofii Dąbrowskiej, która
prowadzi dwie najstarsze grupy rydułtowskich mażoretek. To jej dziewczęta zawdzięczają, że ich repertuar składa się już z 30 tańców. "Sukces" jest grupą niemal baletową. Defiladowy krok, paradna musztra podczas koncertów
orkiestry to tylko mały fragment ich działalności.
- Męskiej publiczności najbardziej podoba się kankan i ogniste passodoble, no i powabna samba. Nie mogą oderwać oczu od
naszych dziewczyn. Jeżeli połączy się trzy grupy taneczne, to one zapewnią ładne, dwugodzinne widowsko. Znają 10 tańców
narodowych, między innym oberka, mazura, krakowiaka. Tańczą tańce irlandzkie, latynoamerykańskie i dyskotekowe. Mają
wyćwiczone układy choreograficzne do klasycznej muzyki tanecznej, na przykład do różnych walców czy tanga - wylicza Jan
Wojaczek
Dziś do mażoretek nie trzeba dziewcząt namawiać. Co roku rozpoczyna treningi kilkadziesiąt nowych adeptek.
- We wrześniu do najmłodszej grupy zapisanych było 50 dzieci, obecnie na zajęcia przychodzi ich 35. A do starszej grupy dotrwa z
nich prawdopodobnie kilka osób - przypuszcza młoda choreografka.
Do tańca artystycznego trzeba mieć nie tylko predyspozycje, ale przede wszystkim silny charakter, wytrwałość i odporność
psychiczną.
Ń Dużo dziewczyn rezygnuje, ponieważ trudno jest pogodzić kilkugodzinne treningi ze szkołą. Podczas wiosny i lata prawie
wszystkie weekendy mamy zajęte występami. Nie można powiedzieć, że się nie pojedzie na koncert z powodu kina czy klasówki.
Nie można zawalić koleżankom występu. Taniec wymaga odpowiedzialności i samodyscypliny - mówi Edyta Pośpiech, słuchaczka
Studium Kosmetycznego w Rybniku, która tańczy w "Sukcesie" od pięciu lat.
Mażoretki z Rydułtów potrafią tańczyć nie tylko na parkiecie. Nie straszna im murawa sportowego boiska, deski plenerowej
estrady, uliczny asfalt czy chodnik.
- Taniec musi być dopasowany do podłoża. W przeciwnym razie łatwo o wypadek. Ja nie miałam poważnej kontuzji, ale koleżanka
złamała nogę w kostce. Gdy robiła szpagat, deska na estradzie podniosła się, ponieważ była źle przymocowana - wspomina
Pośpiech.
Nagrodą za wytrwałość i ciężki wysiłek fizyczny są nie tylko oklaski publiczności. Mażoretki czasami dostają honoraria za występy
gościnne. Towarzysząc orkiestrze na międzynarodowych festiwalach poznają świat. Kilkanaście dni temu wróciły z Hiszpanii. We
Francji występowały 40 razy. Tańczyły w Anglii, Irlandii, Chorwacji, Włoszech, Stanach Zjednoczonych. Latem jadą na Karaiby. Na
każdym festiwalu jest krótki program turystyczny. Za wyjazdy nie muszą płacić, podobnie jak za kostiumy i treningi.
- Pan Wojaczek zawsze się stara, aby wszystko było jak najtaniej. Kostiumy projektuje nam jego żona, szyje je dla nas zwykła
krawcowa, a nie żadna znana firma - mówi jedna z mażoretek.
Tkaniny są kupowane w hurtowniach za pieniądze wyproszone od sponsorów. Podobnie jest z wyjazdami. Zawsze kogoś znajdą,
kto opłaci bilety na samolot, pociąg lub autobus. Koszty noclegów i wyżywienia pokrywają organizatorzy festiwalu, na który ich
zapraszają.
Jedno strusie pióro kosztuje 50 zł. A każda z dziewczyn w tańcach latynomerykańskich ma ich na głowie osiem.
Do tego suknie, buty itd. Kostiumy są drogie, a mażoretki z Rydułtów mają ich 30. Dziewczyny pochodzą ze zwykłych rodzin,
których nie stać na zakup strojów do tańca. Bez mecenasów artystyczna twórczość nie rozwinie się w żadnej dyscyplinie.
Rydułtowska orkiestra z mażoretkami jest wizytówką nie tylko kopalni, ale także miasta.
Joanna Talarczyk