Biuletyn I Międzynarodowych Warsztatów Dziennikarskich Budapeszt
Transkrypt
Biuletyn I Międzynarodowych Warsztatów Dziennikarskich Budapeszt
BIULETYN I Międzynarodowych dzynarodowych Polonijnych Warsztatów Dziennikarskich (21-29 sierpnia 2010) Projekt finansowany przez: Miniszterelnöki Hivatal KisebbségKisebbség és Nemzetpolitikai Szakállamtitkárság i Budapest Főváros II. kerületi Önkormányzat Organizatorzy: Stowarzyszenie Polonia Nova oraz Samorząd Mniejszości Polskiej II dzielnicy Budapesztu Budapeszteńskie chodniki, dzikie norki i uśmiech uś WYWIAD Joanna Bagniewska – doktorantka Wydziału Zoologii Uniwersytetu Oksfordzkiego opowie nam czym jest spektrofotometr, co się si jej przydarzyło pewnego wrześniowego niowego poranka i dlaczego warto si się uśmiechać. Piotr Zubin: Począwszy od wczesnego dzieciństwa ństwa wiele podróżopodró wałaś po świecie. wiecie. Ciekaw jestem, jak z Twojej perspektywy w porównaniu z innymi stolicami wypada Budapeszt? Joanna Bagniewska: Miasto bardzo mi się podoba. Po pierwsze leży le nad wielką rzeką, po drugie tutejsze kawiarnie sąą otwarte do pó późnych godzin wieczornych, a poza tym macie bardzo szerokie chodniki. PZ: Tak, szerokie chodniki to pewnie główny atut Budapesztu... JB: W Oksfordzie chodniki są niezmiernie wąskie. skie. Rzesze ponaglanych przechodniów przepycha się między sobą,, trzeba czekać, czeka ustępować drogi. W Budapeszcie mogę spacerować jak panisko, bez strachu, że kogoś podeptam. PZ: Pewnie sporo musisz się również nachodzićć w pracy – zajmujesz się przecież także obserwacją zwierząt żyjących cych w terenie. JB: Dokładnie norek. Neovison vison. Gatunek inwazyjny. Ludzie lubią lubi je tylko w formie futer. Ja badam ich ekologię behawioralna, czyli to, jak się zachowują. PZ: Nie interesowały Cię studia w Polsce? JB: Nie. Kiedy zobaczyłam w jednej z ciemnych i dusznych sal Uniwersytetu Gdańskiego skiego spektrofotometr rodem ze średniowiecza, zrozumiałam, żee w Polsce szanse na prowadzenie zaawansowanych badań są o niebo mniejsze, niż za granicą. PZ: Spektrofotometr? JB: To aparat służący cy do porównywania przepuszczalności przepuszczalno światła rozmaitych próbek, w celu np. oznaczenia stężenia enia roztworów. PZ: Czyli polski spektrofotometr wyekspediował Cię Ci w świat. A co Twoim zdaniem jest przydatne do tego, aby odnieść odn sukces obracając się w kręgach międzynarodowych? JB: Przede wszystkim uśmiech. Ludzie lubią,, jak się si do nich uśmiecha. Po drugie: czyhanie na nadarzającą się okazję. okazj Chodzi o Pieczenie słoniny, fot. Julia Stella bycie w pewnym stanie gotowości, bo a nuż nu uda się nawiązać kontakt z kimś wartościowym, co pomoże że nam osiągnąć osi cele. Po trzecie: pewność siebie. PZ: Jednak nie każdy dy wierzy we własne siły... JB: Podobnie było ze mną.. Kiedy wróciłam z Chin i poszłam do ostatniej klasy jednej z gdyńskich skich podstawówek, byłam zdruzgotana tym, jak niechętnie odnosiły się do mnie koleżanki kole ze szkoły. Opowiem ci historię, która głęboko boko utkwiła mi w pamięci. Pewnego wrześniowego wrze poranka, w pierwszej klasie liceum raptem, ni stąd, ni zowąd zauważyłam, jak jeden z kolegów z klasy wytrzeszcza wzrok, gapiąc się na moje opalone nogi. Oczywiście cie była to swoista nobilitacja dla nastolatki i właśnie wła wtedy uświadomiłam sobie, że możee jednak nie jest ze mną mn aż tak źle. Wartość siebie buduje się krok po kroku. PZ: Masz 25 lat, posiadasz już poważne doświadczenia międzynarodowe, piszesz doktorat. Świat stoi przed Tobą Tob otworem. Jakie masz plany na przyszłość,, po tym jak już ju obronisz pracę doktorską? JB: Przede wszystkim jestem przekonana, że życie po doktoracie będzie prostsze. Prawdopodobnie wrócęę do Polski na kilka lat, znajdę znajd prace... PZ: Czyli taka mała stabilizacja? JB: Niekoniecznie. Przecież to, że planuję planuj zamieszkać przez pewien czas w Polsce nie oznacza, żee nie spróbuję spróbuj szczęścia także w jakimś innym kraju. Czas pokaże... rozmawiał Piotr Zubin Kim są nasi dziennikarze polonijni? Doktorantka zoologii na Uniwersytecie Oxfordzkim, politolog pracująca w SPA, ekonomista będący kamerzystą, ą, kucharzkucharz biznesmen, informatyk oraz studentka dentka medycyny. Ich misja – dzielenie się informacją z pozostałymi rodakami na obczyźnie, obczyź połączone z pasją dziennikarstwa w kreatywny sposób. Anita Florek F Wśród tych młodych dziennikarzy Magda Rajtar-Szabó Szabó i Agnieszka Sałach przeprowadziły ankietę dotyczącąą krajów, w których mieszkają oraz cech charakterystycznych dla tamtejszej Polonii. Na kolejnych stronach Biuletynu umieściliśmy śmy ich odpowiedzi. Spotkanie z charge d'affaires Ambasady RP w Budapeszcie Agatą Zajegą fot. Matviej Razumnik WYWIAD Działacz z przekonania Emigrantka z wyboru Ognisko i koktajle mołotowa w Szobor Park Wywiad z Marią Felföldi – animatorem kultury, „działaczem z przekonania” – jak sama siebie nazywa, organizatorem Międzynarodowych Warsztatów Dziennikarskich dla Polonii. Agnieszka Sałach: Dlaczego warsztaty dziennikarskie? Skąd nakierowanie właśnie na tę grupę polonusów? Maria Felföldi: Wszyscy wiemy, że media to nie tylko przedstawianie rzeczywistości, ale i jej kreowanie. Unowocześnienie form działalności prasy polonijnej to krok w stronę wprowadzenie zmian w utartych sposobach działalności polonijnej w ogóle. To także próba dotarcia do młodej części Polonii i nowej emigracji, w celu podnoszenia jakości realizowanych inicjatyw polonijnych, wnoszenia świeżego spojrzenia na zagadnienie polskości oraz zerwania z jednostronnym i schematycznym uprawianiem polskich tradycji, kultury na obczyźnie. Nie możemy żyć samą tylko historia, należy mieć na uwadze przyszłość Polonii i jej miejsce w krajach ją goszczących. AS: Jaki jest cel, tak od serca proszę? MF: Och, jest ich kilka. Przede wszystkim dostarczenie możliwości kształcenia warsztatu zawodowego i wymiany poglądów między młodymi dziennikarzami z bliskich i dalekich krajów. To także poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jaka jest prasa polonijna, na czym polega jej specyfika, jakie są jej zadania. I oczywiście, ponieważ są to warsztaty dla młodych dziennikarzy, oczekiwanie, że będą chcieli zburzyć utarte schematy, zmienić i poprawić. AS: Można zawsze pokusić się o inną formę aktywizowania Polonii. Zorganizować festyn, piknik. Tymczasem wolny czas zastąpiono nauką? MF: Stowarzyszenie Polonia Nova za główny kierunek swej działalności wybrało szeroko pojętą działalność edukacyjną. Dla młodych członków naszej społeczności jest to potrzebne aby zdobyli niezbędne doświadczenie, a dla starszych – no cóż, w pewnym wieku człowiek zaczyna chodzić po własnych śladach, możemy tego uniknąć – nauczmy się czegoś nowego, i wtedy i my, starsze pokolenie Polonii możemy stać się twórcami jej przyszłości. A tak! Rozmawiała Agnieszka Sałach KADRA WYKŁADOWCÓW Agnieszka Sałach i Magda Rajtar-Szabó Redaktor Katarzyna Kwiatkowska Dziennikarze polonijni powinni dołożyć wszelkich starań, żeby nie dusić się we własnym sosie. Dlatego muszą oni nauczyć się wychodzić poza własne podwórko, by móc przedstawić inną – nową polonijną perspektywę. Ciekawą odmianą byłoby zobaczyć tematy w prasie polonijnej, które z jednej strony przedstawią istotne kwestie dla Polonii, ale ich forma i treść stanie się również ciekawa dla rodaków w Polsce. Dr Marek Zimnak Dziennikarz to zawód społeczny, ma on potężną władzę. Niestety nie każdy dziennikarz ma świadomość swojego oddziaływania na ludzi, do których mówi. Dlatego dla dziennikarzy polonijnych ważna jest znajomość języka polskiego, bo dziennikarz na emigracji daje ludziom wzorce językowe. A język to taki łącznik integrujący nas wszystkich. Ojczyzna powinna kształcić kadry dziennikarzy polonijnych. Regularnie stwarzać im takie możliwości. Dr Jacek Wasilewski Na takich warsztatach wartością jest to, że ma się czas na pracę nad tekstem, na omówienie go, na poprawki. W codziennej pracy medialnej tego brak. Warsztaty stwarzają możliwość wymiany doświadczeń, zapożyczenie pomysłów na swoją działalność od działaczy z innych krajów. Poza tym tutaj integruje się grupa koleżeńska, która może służyć sobie pomocą w innym czasie, po powrocie do swoich krajów. Na warsztatach przekonują się oni, że wytrychów, złotych reguł i pacaneum nie ma. Dziennikarz musi zawsze zaczynać swoją pracę od początku, od określenia, do kogo jest kierowany tekst i po co, oraz o czym ma być. Doświadczenie pozwala wykonywać to szybko, sprawnie, ale nie ma dróg na skróty. Ankieta Istota warsztatów jest... Polonia w Twoim kraju... Tamtejszą Polonię boli... Polonia potrzebuje... Czechy Mariola połączyć ludzi z różnych krajów, którzy pracują w mediach polonijnych, by mogli podzielić się doświadczeniami coraz bardziej się asymilują, nie posyłając dzieci do szkół polskich, tracą przez to kontakt z kulturą i językiem polskim brak aktywności młodego pokolenia, które nie pielęgnuje tożsamości polskiej unowocześnienia, przyciągnięcia młodych, większego ich zaangażowania, ale także promocji wśród Czechów Francja Anita polepszenie warsztatu dziennikarskiego, nawiązanie ciekawych kontaktów interpersonalnych szybko odnajdują się w tej kulturze, gdyż jest nam bliska. Wykorzystują jednak system socjalny, który jest nadopiekuńczą matką nieumiejętność współpracy między polonijnymi organizacjami, przez co niewykorzystany jest potencjał naszej społeczności. zmian w systemie edukacyjnych i łatwiejszego dostępu do placówek polonijnych Warto z Twojego kraju zapożyczyć... nastawienie państwa do mniejszości, które jest bardzo przychylne system socjalny, dbanie o sztukę oraz umiejętność gospodarowania czasem 7 ŻYĆ KOTA Wywiad z Krystyną Steffens, tłumaczką z języka zyka węgierskiego, w rosyjskiego, niemieckiego i polskiego Życie układa się inaczej niż planujemy. Ja jestem kotem domowym, kominkowym, po brzuszku ktoś kto by mnie głaskał, mo może na balkonik bym wyszła, ale jedną nogą. A stałam się kotem z ulicy, który musi ciągle ci szukać swego miejsca i walczyć walczy z innymi kotami. Ja znalazłam na to sposób ucząc ucz się języka kraju, w którym jestem. Anita Florek: Jesteś Warszawianką, zakochałaśś się si w Niemcu. Później niej były Chiny, Stany Zjednoczone, Polska, Niemcy, a teraz Węgry... Jak to się zaczęło? Krystyna Steffens: Ukończyłam slawistykę na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie te też pracowałam jako wykładowca. Później Pó poznałam mojego męża, a, który jest Niemcem. Wyjechałam do Niemiec ze wzgl względu na jego życie zawodowe. dowe. Ale zanim to się stało, spotkaliśmy się na kursie języka węgierskiego w Debreczynie – w lecie organizowane były kursy dla cudzoziemców z całego świata. wiata. Na pocz początku nie myślałam, że wyjadę z Polski, lecz on walczył o mnie przez 3 lata, często cz przyjeżdżał, w końcu udało mu się mnie przekonać. AF: Teraz mieszkasz w Budapeszcie. Jak wygląda ąda twój dzień dzie w tym mieście? KS: W Budapeszcie jestem po raz trzeci. Żyję aktywnie i lubię lubi podglądać jak inni idą przez życie. Węgry gry zmieniły w moich zwyczajach zwyczaja to, że piję więcej kawy, z teisty zamieniłam się w kofeistę kofeistę... Najbardziej lubię Budapeszt latem, bo jest bardziej pusty niż ni zimą, a Węgrzy wyjeżdżają na wakacje, nie ma tylu samochodów. Poza tym w lecie nie widzi się si opadających tynków, bo przysłaniają je drzewa. AF: Co możesz powiedzieć o Węgrach grach jako Polka? KS: Węgrzy lubią Polaków, ale powierzchownie. S Są bardziej tradycyjni od Niemców, dumni ze swojego języka j i nie są zbyt skłonni do przeskakiwania na język angielski. Kultywują swoje tradycje. Ma to swoje plusy i minusy. Jeśli ktoś nie zna ich historii może mo narazić się na problemy. Razi mnie ich nacjonalizm, napisy na T--shirtach „jestem 100 % Węgrem a nie głupim turystą”. ”. Inaczej jest obsługiwany Węgier, W a inaczej turysta. Węgrzy mają również błędny dny obraz wielu krajów, k niektórzy myślą, żee Polska to nadal ten kraj, którego mieszkańcy mieszka przyjeżdżają na Węgry handlować. AF: Czy nie tęsknisz za ojczyzna? sto. Brakuje mi najbardziej podstawowych rzeczy, może mo e głupich… T Tęsknię za pączkiem z różaną KS: Tęsknię za Polska, jestem tam często. marmolada, twarożkiem, kiem, zapachem ogródka z konwaliami i niezapominajkami. Poza tym lubi lubię to, żee Polacy tworzą tworz dużo śmiesznych nowych słów, które jest trudno przetłumaczyć,, np. „tromboluszek”, czy te też „sierściuch “ – wiesz o co chodzi, ale nie da się przetłumaczyć na obcy język. AF: A propos „sierściuchów”- z organizacją Polonia Nova nawiązałaś nawi znajomość poprzez koty... KS: Z Polonia Nova połączyła czyła mnie wspólna pasja – koty. Jesienią 2 lata temu obchodziliśmy międzynarodowy dzynarodowy dzie dzień kota: konkursy, kot w worku, konsultacje z weterynarzem i tak się zaczęło. ęło. Od tego czasu uczestnicz uczestniczę w wielu wydarzeniach organizowanych przez Polonię Polo Nova. AF: Jakie są twoje plany? KS: Mój mąż jest managerem w korporacji niemieckiej i jego praca okre określa naszą przyszłość,, dlatego nigdy niczego nie planuję planuj w moim życiu… Jestem realistką, poświęciłam się dla naszego związku, zwią bo wiem, że związki na odległość nie za dobrze funkcjonuj funkcjonują. Mój mąż również robi ustępstwa rezygnującc z pracy w krajach, w których ciężko ci by mi było żyć, np. odmówił pracy w Bangladeszu adeszu i w państwach pa arabskich… Kiedy mi odpowiada nowy kraj, razem rozpoczynamy życie od nowa. rozmawiała Anita Florek Piją, kradną ale pracują. Co o nas myślą my za granicą? Przy pracy Na podstawie badań przeprowadzonych wśród śród uczestników wynika, że Polacy są znani jako pijacy (u Norwegów, Anglików, Niemców, a także... tak Rosjan). A tam gdzie alkohol, tam też są kobiety – pod ich urokiem padli Francuzi i Anglicy. Natomiast nasi mężczyźni źni po podobają się Ukrainkom. „Polak, Węgier – dwa bratanki i do szabli, i do szklanki”. Norweski Polak nie mówi w żadnym języku, zyku, jest to budowlaniec i kradnie (podobnie w Niemczech); „Polak potrafi” (zrobić sobie sam tablice rejestracyjne) i zazwyczaj śpi w samochodzie. W wyobrażeniach eniach Francuza Polska to blok wschodni, jest szara, biedna oraz jest tam zimno jak na Antarktydzie. Kanadyjczycy mylą Poland z Holland i często sto nie wiedz wiedzą gdzie to jest. A.Florek Istota warsztatów jest... Polonia w Twoim kraju... Tamtejszą Polonię boli... Polonia potrzebuje... streszczenie całego semestru nauki na uniwersytecie, skondensowanie informacji i powtarzanie przez cały tydzień – to mi się podoba są specyficzni, wtopieni w kanadyjską kulturę, znają język i są świadomi, że żyjąc w tym kraju godzą się na jego warunki fakt, że muszą mieszkać za granicą. Jestem pewna, że gdyby kanadyjskie warunki bytowe przenieść do Polski, wszyscy by tam wrócili chcielibyśmy, by Polacy bardziej doceniali swoje wartości, swoją kulturę i by Polonia nie kojarzyła się ze starą Polonią amerykańską z lat 70tych mobilizacja nas do tworzenia i prowadzenia mediów polonijnych to młoda emigracja, najmłodsza w tym kraju brak wspólnego zorganizowania się, brak wspólnych inicjatyw Warto z Twojego kraju zapożyczyć... skuteczne karanie za szybką jazdę samochodem – z każdym mandatem wzrasta składka ubezpieczeniow na 3 ubezpieczeniowa lata; domy łatwe łatw do postawienia, ciepłe zimą, a chłodne latem zmiany myślenia, chęci życie w zgodzie z do wspólnego działania. przyrodą, Polacy czekają, żeby nie w gonitwie ktoś podał im wszystko na tacy Ankieta Kanada Adrianna Norwegia Łukasz KULTURA, ACH KULTURA! RECENZJE Esterhazy Historia królika Esterhazy szukającego dużej żony w celu zachowania rodu przekracza granice zwykłej opowieści o miłości. Wyjątkowo mały bohater wyjeżdża do Berlina. Ucieka ze sklepu, z akwarium i od sympatycznej rodziny, która czasami zjada króliki, by w końcu dotrzeć do ukochanej Mimi. Historia dzieje się w przygniatającej atmosferze zamkniętego świata z plasteliny, symboliczne zburzenie muru berlińskiego ironicznie oznacza kres króliczego raju, istniejącego między jego ścianami. Specyficzna forma animacji, opierająca się na zatarciu szczegółów, pomaga wybudować wrogi klimat wielkiego miasta, w którym zagubiony Esterhazy szuka miłości, przechodząc pomiędzy butami nieprzyjaznych obywateli Berlina. Ujęcie z perspektywy malutkiego królika oraz nieprzyjemna niemiecka muzyka sprawiają, że oglądany świat staje się jeszcze bardziej ponury, a sytuacja bohatera jeszcze bardziej beznadziejna. W filmie scenografia jest istotnym środkiem wyrazu: plastelinowy świat odbija to, co wydarza się we wnętrzu bohatera. Kiedy na głowę zrozpaczonego Esterhazy padają duże plastelinowe krople deszczu, jesteśmy przekonani, że w tym świecie nie może mu się udać. Szerokie, słoneczne pola kukurydzy, które pod koniec filmu zastępują miejski krajobraz, to zupełne przeciwieństwo zamkniętego akwarium, ciężarówki i klatki w sklepie zoologicznym. Reżyserka z łatwością burzy plastelinowe mury i pokazuje wolną, otwartą przestrzeń, na której króliki zaczynają wieść szczęśliwe życie rodzinne. Ta końcowa zmiana otoczenia staje się ważna nie tylko dla królika, ale przede wszystkim dla widza. Nie ma granic, nie ma murów, jesteśmy wolni – pytanie tylko, co z tą wolnością chcemy lub możemy zrobić. Mariola Janiczek Poste Restante Hanoi-Warszawa Co się dzieje z dziecięcym listem, wrzuconym do skrzynki pocztowej w starannie zaklejonej kopercie, opatrzonej znaczkiem i zaadresowanej po prostu: „Mój Tata”? Lub „Moi Rodzice”? Czy też „Pan Bóg, Niebo”? Krótki film „Poste Restante” Marcela Łozińskiego pokazuje cykl życiowy listów niedoręczalnych – od narodzin kopert z papierowej pulpy, poprzez podróż do Koluszek, aż po ostateczny wyrok z rąk pracownic poczty. Widz zagląda przez ramię urzędniczkom, widzi ich reakcje na treść wiadomości: ich wzruszenie, smutek, zdumienie. Łoziński pozostawił mnie w rozterce. Z jednej strony cieszy radosna atmosfera, słoneczne plenery i znajomy utwór Kilara w tle. Z drugiej pozostaje nie dająca spokoju refleksja: czyż listy nieznanych nam małych nadawców nie są ich ostatnią, desperacką próbą nawiązania kontaktu; beznadziejnym pragnieniem, które nigdy się nie ziści? Nasycone, żywe zdjęcia, celny pomysł i materiał na dwugodzinną dyskusję – a wszystko w zgrabnym, miniaturowym formacie. Polecam. Joanna Bagniewska Jaki jest ten film? Życiowy – mało powiedziane. O czym? O miłości, odwadze i stracie. Główną bohaterką jest młoda Wietnamka, która w grupie nielegalnych emigrantów pragnie trafić do Polski. W Warszawie czeka na nią ukochany, dla niego zdolna ona jest pokonać każdą trudność i upokorzenie. Podobnego samozaparcia i wierności brak jednak jej współtowarzyszom... Krajobraz półcieni czerni, szarości i błękitu przekazuje najpełniej nastrój bohaterów – strach, niepewność, smutek, opuszczenie, samotność i rozpacz. Zdawałoby się, że ta wątła i naiwna Wietnamka nie ma szansy zaistnieć w świecie, do którego dąży. W filmie duże znaczenie ma sposób filmowania. Dzięki niemu mamy okazję zajrzeć przez szparkę odsłaniającą duszę bohaterki. Jest ona tak samo mała, jak obraz świata w niedomkniętych drzwiach ciężarówki, któremu łapczywie przygląda się dziewczyna. Patrząc na film przez pryzmat własnych doświadczeń, zaczynamy się zastanawiać czym jest zdrada i czy miłość może oznaczać zgubę dla ukochanej osoby? Czy cel uświęca środki? Jak walczyć o własne szczęście i co zrobić, by go nie stracić? Czy jest jakaś nadzieja dla osoby nielegalnej, obcej w naszym społeczeństwie? Czy można kiedykolwiek się poddać? Autorka filmu nie daje odpowiedzi wprost, co czyni film niezwykle intymnym. Kogo i dlaczego zaciekawi „Hanoi-Warszawa”? Z pewnością nie jest to film na miły wieczór przy kominku. Jeśli ma się jednak ochotę na zagłębienie psychologii stosunków międzyludzkich, to gorąco polecamy! Julia Stella CHOPIN JEDNOCZY! Cały świat zna, słucha i gra Chopina. Każdy próbuje wyrazić swą miłość do kompozytora. Japonia miała największy pomnik muzyka aż do 2007, kiedy to Chińczycy wybudowali jeszcze większy w Szanghaju. Polacy, mieszkający poza granicami kraju zbudują „żywy” pomnik uczestnicząc w październikowym koncercie chopinowskim, który Wspólnota Polska zorganizuje w Łodzi. W tym samym miesiącu w Londynie i Kanadzie odbędą się również koncerty muzyki Chopina – wirtuozi wielu krajów zagrają dla wszystkich. Ankieta Istota warsztatów jest... Polonia w Twoim kraju... Niemcy Michal poznanie zasad funkcjonowania mediów jako środka wzajemnej informacji; kontakty osobiste w celu inicjowania dalszych projektów międzynarodowych; stworzenie wspólnego projektu, czyli planu strony internetowej dla naszych warsztatów nawiązanie kontaktów z przedstawicielami Polonii, zrozumienie ich problemów i poszukanie pomysłu na współpracę z nimi w naszym Euroregionie przygranicznym Polonia z Niemiec z Holandii i Belgii ma dobry kontakt i chętnie współpracuje między sobą; żyjemy w różnych krajach ale wspólny język i kultura łączą nas we wspólnym działaniu Anglia Agnieszka grupa trudna do zdefiniowania, spotkałam zarówno życzliwych ludzi i takich, którym nigdy nie zaufasz, pracowitych i cwaniaków, są tacy sami jak w Polsce Tamtejszą Polonię boli... Polonia potrzebuje... Warto z Twojego kraju zapożyczyć... Polonia mogłaby lepiej własnych mediów na poziomie solidność i sumienność w współpracować ze sobą i nie tylko danego kraju wykonywaniu pracy, na rzecz jednoczącej się zamieszkania, dyplomację w zachowaniach Europy gdyby posiadała platformę internetową, na co dzień, życzliwość i więcej środków na własnych programów radiowo- otwartość na potrzeby innych, pielęgnacje języka telewizyjnych, magazynu dobrej jakości jedzenie i ojczystego i własnej kulturalno-informacyjnego, rozwiniętą technikę np. kultury, które nas materiałów filmowych budownictwo i samochody jednoczą dokumentujących nasze osiągnięcia to, że musieli wyjechać z wspólnej inicjatywy i nauki tolerancję kraju ze względów finansowych REPORTAŻ – Opowiem wam swoje najstraszniejsze przeżycie. Pewnego razu zostałam tu na noc. Obudziły mnie głośne szmery i pukania. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, ale nie zastałam nikogo. To musiał być Mumus – opowiada 25-letnia Ewa o dziecięcej twarzy. MUMUS I INNI Mumus czyli straszydło, które chowa się w ciemnych zakamarkach. Węgierskie matki straszą nim swe niegrzeczne dzieci, gdy te nie chcą jeść gulaszu. „Mumus” to także nazwa knajpy w zaniedbanej VII dzielnicy Budapesztu, pełnej opuszczonych ruder, o które latami nikt się nie troszczył, aby przywrócić w nich życie. Kiedy wydawało się, że wszyscy zapomnieli o popadających w ruinę kamienicach, miejscowi urzędnicy postanowili sprzedać je zagranicznym inwestorom. Węgry weszły właśnie do Unii Europejskiej i znajdujące się w centrum miasta grunty były na wagę złota. Planowanym rozbiórkom sprzeciwili się mieszkańcy stolicy, a dziennikarze odkryli, że cenne działki sprzedano po mocno zaniżonych cenach. Prace remontowe zostały wstrzymane. Rzeczywistość nie toleruje próżni. Ktoś wymyślił, że opuszczone kamienice można zamienić w przystanie życia towarzyskiego. Tak powstawały romkocsmy - „knajpy w ruinie”. Dziś jest ich w Budapeszcie około szesnastu i wciąż pojawiają się nowe. „Mumus” jest jedną z najstarszych. Ewa pracuje tu od niedawna, ale knajpa stała się dla niej drugim domem. Promienieje prezentując jej zakamarki. W zwyczajnym pubie, czy kawiarni nie zobaczysz ani Pokoju Wariata, gdzie z jednej ze ścian patrzy pomarańczowe oko, a po suficie pełzają świecące węże, ani Komnaty Orgii, w którym z małego jeziorka o kształcie serca wyrasta potężny stalagmit, sycąc się wytrąconą energią par, które przyłapano na gorącym uczynku. – Jeszcze nikomu nie udało się dokończyć – śmieje się Ewa. Wszystko jest tu z odzysku: stare meble, stoliki zrobione z beczek, a lampy z plastikowych kubeczków. Idea zrobienia czegoś z niczego: tacy z pękniętej dętki, fotela z dziurawej wanny, zyskała wielu zwolenników. Niechciane rzeczy dostają tu szansę na nowe życie. Romkocsmy to kulturalny śmietnik. Dla artystów współtworzących wnętrza w ruinach VII dzielnicy, dzikie przestrzenie są otwartą galerią, w której mogą przedstawić wizję świata, doskonalić swój warsztat, a przede wszystkim cieszyć się twórczą wolnością. To oni decydują o formie dekoracji, która znajdzie się… „Tu mamy pole do popisu” – mówi, prężąc się z dumy Klaudia, artystka z „Grandio”, przygotowując z kolegami króliczą wystawę, którą już wkrótce obejrzą bywalcy „wielkiego orzecha”. „Grandio”, czyli „wielki orzech”, najmłodsze dziecko w dzielnicy, jest specyficznym miszmaszem – połączeniem romkocsmy z hostelem. Charakterystycznym wabikiem są gigantyczne rośliny z rozłożystymi liśćmi, pod którymi umieszczono stoliki. Egzotyczna gęstwina co daje poczucie prywatności... na wschód od Edenu. MUMUS W romkocsmach najważniejszy jest efekt odcięcia od codzienności. Schowane w podwórku wejście, wysoki mur, kręte schody, ciężkie zasłony bronią magii tych miejsc. Stali bywalcy twierdzą, że przychodzą tu pooddychać innym powietrzem. Csaba, 26-latek w koszulce i z plecakiem wygląda jak licealista, a nie bywalec Ewa z kolegami przy barze awangardowych lokali. Dzielnie wspinający się po szczeblach politycznej kariery, przychodzi na ruiny odpocząć od Brukseli. „Rosjanie w każdej chwili mogą zakręcić gaz, około 75% tego surowca na Europę pochodzi właśnie od nich. Muszę to wszystko wiedzieć i przygotować mojego szefa do publicznych wystąpień”. 32-letniej Andrei bliska jest improwizacja. Jest wolnym duchem, gra na perkusji, i choć zwykle jest ze wszystkiego niezadowolona, tu czuje swój klimat. „Wierzę tylko w jedną rzecz, ale nikt nie wie w jaką”. Licealistka Réka też jest stałą bywalczynią. Lubi romkocsmy, bo można tam zabrać swojego psa, a poza tym jest jak w rodzinie. Z Lili, studentką ekonomii na najbardziej prestiżowym uniwersytecie, lubią rozmawiać o miłości. Uważają Węgrów za beznadziejnych kochanków. Preferują mężczyzn z Europy Zachodniej, Réka artystów, Lili prawników. Barbara, egiptolożka przychodzi na ruiny zapomnieć o nieudanym związku, w którym tkwiła 9 lat, lecz jej facet – archeolog – okazał się wpatrzonym w siebie karierowiczem i chciał mieć dzieci. Márton Nagy jako jeden z niewielu jest w ruinach sam, na nikogo nie czeka, nikomu się nie przygląda, ani nawet niczego nie pije. Pochylony nad skórzanym notesem, skrzętnie zapisuje coś drobnymi literami. Ma przeciętne nazwisko, przeciętny wzrost i w ogóle cały jest przeciętny. Przygotowuje się do roli Bernard-Marie Koltès'a – seryjnego mordercy, który wyglądał, jak przeciętny facet… Ewa i jej koledzy zza baru lubią swoich gości… Kłopotliwi klienci zdarzają się tylko w czasie pełni, ale wtedy, jak wiadomo, czar Mumusów jest silniejszy. – Te ruiny powstały przez pana w śmiesznych wąsach – Ewa przykłada dwa palce do ust – to on zrobił tu getto. Tekst: Uczestnicy warsztatów pod redakcją Katarzyny Kwiatkowskiej Zdjęcia: Magdalena Rajtar-Szabó Recenzja czy baza danych WYWIAD Rozmowa Adama Żochowskiego z Matviejem Razumnikiem z syberyjskiego miasta Żeleznogork. M M a t v i e j w p r a c y Ma at tv vi ie ej j w w p pr ra ac cy y Adam Żochowski: Matvieju, jak to się z Tobą stało? Matviej Razumnik: Kazali. AŻ: Kazali być informatykiem? MR: Nie, ja musiałem stać się dziennikarzem. Nikt inny w mieście nie pisał po polsku, więc wypełniłem tę lukę. Zaś informatyka to jedyne, co umiem. Komputery są zrozumiałe. Brałem udział w olimpiadach LITMO (Lietuvos mokinių matematikos olimpiada) i zdobyłem miejsce na uniwersytecie w Sankt Petersburgu, ale studiuję w Polsce. AŻ: To chyba nietypowe – ścisły i humanistyczny umysł w jednym. MR: Pisanie tekstu jest dużo trudniejsze od pisania oprogramowania. Dla mnie nie ma kwestii wyboru: recenzja czy baza danych. Zawsze wybieram bazę danych. Istota warsztatów jest... Polonia w Twoim kraju... Kiedyś zastanawiałem się nad sformułowaniem generatora tekstu, ale to nie ma sensu. Język liryczny jest zbyt skomplikowany; nadal nikt nie wymyślił działającej w tym obszarze sztucznej inteligencji. AŻ: Więc wybrałeś nieprzystające skrajności? MR: Niedokładnie, chcę być fotoreporterem. Robię zdjęcia, obrabiam technicznie. Czasem jest też video i dźwięk. Technologia się przydaje. Nie trzeba wywoływać negatywu, można poprawić zdjęcie – nawet usunąć pryszcze. AŻ: Komu usuwałeś pryszcze? MR: Na razie jeszcze tego nie robiłem. Również nie domalowuję wąsów. Chodzi tutaj o poprawienie zdjęcia, wyostrzenie, retusz: usunięcie z tła kabli telefonicznych. Staram się, by i gazeta była zadowolona i obiekt na zdjęciu. Ostatnio jestem zadowolony ze zdjęć zrobionych w Warszawie. Wlazłem na wieżę i zrobiłem serię fotek łapiąc kolejkę do grobu prezydenta Kaczyńskiego. Wiła się przez ulicę kilka razy. Zdjęcia łączyłem na komputerze godzinami, aby osiągnąć jedno wielkie panoramiczne. Może właśnie to wyślę na konkurs „Pejzaż Polski”, organizowany przez National Geographic w Polsce. AŻ: Gdybym chciał być fotoreporterem, co byś mi poradził? MR: Przemyśl to! Nie jest to proste. Ale kiedy chce się robić coś dobrze, chyba nic nie jest łatwe. Tamtejszą Polonię boli... Polonia potrzebuje... Warto z Twojego kraju zapożyczyć... Ankieta nauczyć się różnych form to dużo starszych ludzi i dziennikarskich młodzież mieszkająca na Syberii nie ma możliwości kontaktu z kulturą i językiem polskim to że ich rodziny w Polsce są daleko, często nie znają języka polskiego i nie mogą porozumieć się z rodziną polską kontaktu z ojczyzną Rosja- Syberia Elizaveta poznanie warsztatu dziennikarskiego to dla mnie możliwość rozwoju, nauczenia się reguł pracy prężnie działają – podejmują różne inicjatywy, współorganizują projekty między krajami, prowadzą wymianę między nimi to, że na Ukrainie nie mamy statusu mniejszości narodowej. Prawo ukraińskie nie pozwala też na podwójne obywatelstwo a w Polsce jesteśmy odbierani jako niższa klasa pomocy finansowej na stworzenie warunków do nauki języka polskiego, pomocy lekarskiej gościnność – klimat zmusza by być dla siebie życzliwym, nawzajem sobie pomagać; wielokulturowość – obok siebie żyją różne narody, o różnym wyznaniu, mówiące w różnych językach. kulturę góralską – ich muzykę, tradycje, stroje, hafty zdobycie doświadczenia i podniesienie umiejętności totalnie skrajni, podzieleni brak zjednoczenia odnowienia dumę z symboli narodowych Węgry Tatiana Korekta i redagowanie tekstu Ukraina Julia Layout Milena Wartecka Magdalena Rajtar-Szabó Michał Lewicki