Biuletyn I Międzynarodowych Warsztatów Dziennikarskich Budapeszt

Transkrypt

Biuletyn I Międzynarodowych Warsztatów Dziennikarskich Budapeszt
BIULETYN
I Międzynarodowych
dzynarodowych Polonijnych Warsztatów Dziennikarskich
(21-29 sierpnia 2010)
Projekt finansowany przez: Miniszterelnöki Hivatal KisebbségKisebbség és Nemzetpolitikai Szakállamtitkárság i Budapest Főváros II. kerületi Önkormányzat
Organizatorzy: Stowarzyszenie Polonia Nova oraz Samorząd Mniejszości Polskiej II dzielnicy Budapesztu
Budapeszteńskie chodniki,
dzikie norki i uśmiech
uś
WYWIAD
Joanna Bagniewska – doktorantka Wydziału Zoologii Uniwersytetu
Oksfordzkiego opowie nam czym jest spektrofotometr, co się
si jej
przydarzyło pewnego wrześniowego
niowego poranka i dlaczego warto si
się
uśmiechać.
Piotr Zubin: Począwszy od wczesnego dzieciństwa
ństwa wiele podróżopodró
wałaś po świecie.
wiecie. Ciekaw jestem, jak z Twojej perspektywy w
porównaniu z innymi stolicami wypada Budapeszt?
Joanna Bagniewska: Miasto bardzo mi się podoba. Po pierwsze leży
le
nad wielką rzeką, po drugie tutejsze kawiarnie sąą otwarte do pó
późnych
godzin wieczornych, a poza tym macie bardzo szerokie chodniki.
PZ: Tak, szerokie chodniki to pewnie główny atut Budapesztu...
JB: W Oksfordzie chodniki są niezmiernie wąskie.
skie. Rzesze ponaglanych
przechodniów przepycha się między sobą,, trzeba czekać,
czeka ustępować
drogi. W Budapeszcie mogę spacerować jak panisko, bez strachu, że
kogoś podeptam.
PZ: Pewnie sporo musisz się również nachodzićć w pracy – zajmujesz
się przecież także obserwacją zwierząt żyjących
cych w terenie.
JB: Dokładnie norek. Neovison vison. Gatunek inwazyjny. Ludzie lubią
lubi
je tylko w formie futer. Ja badam ich ekologię behawioralna, czyli to, jak
się zachowują.
PZ: Nie interesowały Cię studia w Polsce?
JB: Nie. Kiedy zobaczyłam w jednej z ciemnych i dusznych sal
Uniwersytetu Gdańskiego
skiego spektrofotometr rodem ze średniowiecza,
zrozumiałam, żee w Polsce szanse na prowadzenie zaawansowanych
badań są o niebo mniejsze, niż za granicą.
PZ: Spektrofotometr?
JB: To aparat służący
cy do porównywania przepuszczalności
przepuszczalno światła
rozmaitych próbek, w celu np. oznaczenia stężenia
enia roztworów.
PZ: Czyli polski spektrofotometr wyekspediował Cię
Ci w świat. A co
Twoim zdaniem jest przydatne do tego, aby odnieść
odn
sukces
obracając się w kręgach międzynarodowych?
JB: Przede wszystkim uśmiech. Ludzie lubią,, jak się
si do nich
uśmiecha. Po drugie: czyhanie na nadarzającą się okazję.
okazj Chodzi o
Pieczenie słoniny, fot. Julia Stella
bycie w pewnym stanie gotowości, bo a nuż
nu uda się nawiązać kontakt z
kimś wartościowym, co pomoże
że nam osiągnąć
osi
cele. Po trzecie: pewność
siebie.
PZ: Jednak nie każdy
dy wierzy we własne siły...
JB: Podobnie było ze mną.. Kiedy wróciłam z Chin i poszłam do ostatniej
klasy jednej z gdyńskich
skich podstawówek, byłam zdruzgotana tym, jak
niechętnie odnosiły się do mnie koleżanki
kole
ze szkoły. Opowiem ci historię,
która głęboko
boko utkwiła mi w pamięci. Pewnego wrześniowego
wrze
poranka, w
pierwszej klasie liceum raptem, ni stąd, ni zowąd zauważyłam, jak jeden z
kolegów z klasy wytrzeszcza wzrok, gapiąc się na moje opalone nogi.
Oczywiście
cie była to swoista nobilitacja dla nastolatki i właśnie
wła
wtedy
uświadomiłam sobie, że możee jednak nie jest ze mną
mn aż tak źle. Wartość
siebie buduje się krok po kroku.
PZ: Masz 25 lat, posiadasz już poważne doświadczenia międzynarodowe, piszesz doktorat. Świat stoi przed Tobą
Tob otworem. Jakie
masz plany na przyszłość,, po tym jak już
ju obronisz pracę doktorską?
JB: Przede wszystkim jestem przekonana, że życie po doktoracie będzie
prostsze. Prawdopodobnie wrócęę do Polski na kilka lat, znajdę
znajd prace...
PZ: Czyli taka mała stabilizacja?
JB: Niekoniecznie. Przecież to, że planuję
planuj zamieszkać przez pewien czas
w Polsce nie oznacza, żee nie spróbuję
spróbuj szczęścia także w jakimś innym
kraju. Czas pokaże...
rozmawiał Piotr Zubin
Kim są nasi dziennikarze polonijni?
Doktorantka zoologii na Uniwersytecie Oxfordzkim, politolog
pracująca w SPA, ekonomista będący kamerzystą,
ą, kucharzkucharz
biznesmen, informatyk oraz studentka
dentka medycyny. Ich misja –
dzielenie się informacją z pozostałymi rodakami na obczyźnie,
obczyź
połączone z pasją dziennikarstwa w kreatywny sposób.
Anita Florek
F
Wśród tych młodych dziennikarzy Magda Rajtar-Szabó
Szabó i
Agnieszka Sałach przeprowadziły ankietę dotyczącąą krajów, w
których mieszkają oraz cech charakterystycznych dla tamtejszej
Polonii. Na kolejnych stronach Biuletynu umieściliśmy
śmy ich
odpowiedzi.
Spotkanie z charge d'affaires Ambasady RP w Budapeszcie Agatą Zajegą
fot. Matviej Razumnik
WYWIAD
Działacz z przekonania
Emigrantka z wyboru
Ognisko i koktajle mołotowa w Szobor Park
Wywiad z Marią Felföldi – animatorem kultury, „działaczem z przekonania” – jak sama siebie nazywa, organizatorem Międzynarodowych Warsztatów Dziennikarskich dla
Polonii.
Agnieszka Sałach: Dlaczego warsztaty dziennikarskie?
Skąd nakierowanie właśnie na tę grupę polonusów?
Maria Felföldi: Wszyscy wiemy, że media to nie tylko przedstawianie rzeczywistości, ale i jej kreowanie. Unowocześnienie form
działalności prasy polonijnej to krok w stronę wprowadzenie zmian
w utartych sposobach działalności polonijnej w ogóle. To także
próba dotarcia do młodej części Polonii i nowej emigracji, w celu
podnoszenia jakości realizowanych inicjatyw polonijnych, wnoszenia świeżego spojrzenia na zagadnienie polskości oraz zerwania z
jednostronnym i schematycznym uprawianiem polskich tradycji,
kultury na obczyźnie. Nie możemy żyć samą tylko historia, należy
mieć na uwadze przyszłość Polonii i jej miejsce w krajach ją
goszczących.
AS: Jaki jest cel, tak od serca proszę?
MF: Och, jest ich kilka. Przede wszystkim dostarczenie możliwości
kształcenia warsztatu zawodowego i wymiany poglądów między
młodymi dziennikarzami z bliskich i dalekich krajów. To także
poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jaka jest prasa polonijna, na
czym polega jej specyfika, jakie są jej zadania. I oczywiście,
ponieważ są to warsztaty dla młodych dziennikarzy, oczekiwanie,
że będą chcieli zburzyć utarte schematy, zmienić i poprawić.
AS: Można zawsze pokusić się o inną formę aktywizowania
Polonii. Zorganizować festyn, piknik. Tymczasem wolny czas
zastąpiono nauką?
MF: Stowarzyszenie Polonia Nova za główny kierunek swej
działalności wybrało szeroko pojętą działalność edukacyjną. Dla
młodych członków naszej społeczności jest to potrzebne aby zdobyli
niezbędne doświadczenie, a dla starszych – no cóż, w pewnym
wieku człowiek zaczyna chodzić po własnych śladach, możemy tego
uniknąć – nauczmy się czegoś nowego, i wtedy i my, starsze
pokolenie Polonii możemy stać się twórcami jej przyszłości. A tak!
Rozmawiała Agnieszka Sałach
KADRA WYKŁADOWCÓW
Agnieszka Sałach i Magda Rajtar-Szabó
Redaktor Katarzyna Kwiatkowska
Dziennikarze polonijni powinni dołożyć wszelkich starań, żeby nie dusić się we własnym sosie. Dlatego muszą
oni nauczyć się wychodzić poza własne podwórko, by móc przedstawić inną – nową polonijną perspektywę.
Ciekawą odmianą byłoby zobaczyć tematy w prasie polonijnej, które z jednej strony przedstawią istotne kwestie
dla Polonii, ale ich forma i treść stanie się również ciekawa dla rodaków w Polsce.
Dr Marek Zimnak
Dziennikarz to zawód społeczny, ma on potężną władzę. Niestety nie każdy dziennikarz ma świadomość swojego
oddziaływania na ludzi, do których mówi. Dlatego dla dziennikarzy polonijnych ważna jest znajomość języka
polskiego, bo dziennikarz na emigracji daje ludziom wzorce językowe. A język to taki łącznik integrujący nas
wszystkich. Ojczyzna powinna kształcić kadry dziennikarzy polonijnych. Regularnie stwarzać im takie
możliwości.
Dr Jacek Wasilewski
Na takich warsztatach wartością jest to, że ma się czas na pracę nad tekstem, na omówienie go, na poprawki. W
codziennej pracy medialnej tego brak. Warsztaty stwarzają możliwość wymiany doświadczeń, zapożyczenie
pomysłów na swoją działalność od działaczy z innych krajów. Poza tym tutaj integruje się grupa koleżeńska, która
może służyć sobie pomocą w innym czasie, po powrocie do swoich krajów. Na warsztatach przekonują się oni, że
wytrychów, złotych reguł i pacaneum nie ma. Dziennikarz musi zawsze zaczynać swoją pracę od początku, od
określenia, do kogo jest kierowany tekst i po co, oraz o czym ma być. Doświadczenie pozwala wykonywać to
szybko, sprawnie, ale nie ma dróg na skróty.
Ankieta
Istota warsztatów jest...
Polonia w Twoim kraju...
Tamtejszą Polonię boli...
Polonia potrzebuje...
Czechy
Mariola
połączyć ludzi z różnych
krajów, którzy pracują w
mediach polonijnych, by
mogli podzielić się
doświadczeniami
coraz bardziej się
asymilują, nie posyłając
dzieci do szkół polskich,
tracą przez to kontakt z
kulturą i językiem polskim
brak aktywności młodego
pokolenia, które nie
pielęgnuje tożsamości
polskiej
unowocześnienia,
przyciągnięcia młodych,
większego ich
zaangażowania, ale także
promocji wśród Czechów
Francja
Anita
polepszenie warsztatu
dziennikarskiego, nawiązanie
ciekawych kontaktów
interpersonalnych
szybko odnajdują się w tej
kulturze, gdyż jest nam
bliska. Wykorzystują
jednak system socjalny,
który jest nadopiekuńczą
matką
nieumiejętność współpracy
między polonijnymi
organizacjami, przez co
niewykorzystany jest
potencjał naszej
społeczności.
zmian w systemie
edukacyjnych i łatwiejszego
dostępu do placówek
polonijnych
Warto z Twojego kraju
zapożyczyć...
nastawienie państwa do
mniejszości, które jest
bardzo przychylne
system socjalny, dbanie o
sztukę oraz umiejętność
gospodarowania czasem
7 ŻYĆ KOTA
Wywiad z Krystyną Steffens, tłumaczką z języka
zyka węgierskiego,
w
rosyjskiego, niemieckiego i polskiego
Życie układa się inaczej niż planujemy. Ja jestem kotem domowym, kominkowym, po brzuszku ktoś
kto by mnie głaskał, mo
może na balkonik bym
wyszła, ale jedną nogą. A stałam się kotem z ulicy, który musi ciągle
ci
szukać swego miejsca i walczyć
walczy z innymi kotami.
Ja znalazłam na to sposób ucząc
ucz się języka kraju, w którym jestem.
Anita Florek: Jesteś Warszawianką, zakochałaśś się
si w Niemcu. Później
niej były Chiny, Stany Zjednoczone, Polska, Niemcy, a teraz Węgry...
Jak to się zaczęło?
Krystyna Steffens: Ukończyłam slawistykę na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie te
też pracowałam jako wykładowca. Później
Pó
poznałam mojego
męża,
a, który jest Niemcem. Wyjechałam do Niemiec ze wzgl
względu na jego życie zawodowe.
dowe. Ale zanim to się stało, spotkaliśmy się na kursie
języka węgierskiego w Debreczynie – w lecie organizowane były kursy dla cudzoziemców z całego świata.
wiata. Na pocz
początku nie myślałam, że
wyjadę z Polski, lecz on walczył o mnie przez 3 lata, często
cz
przyjeżdżał, w końcu udało mu się mnie przekonać.
AF: Teraz mieszkasz w Budapeszcie. Jak wygląda
ąda twój dzień
dzie w tym mieście?
KS: W Budapeszcie jestem po raz trzeci. Żyję aktywnie i lubię
lubi podglądać jak inni idą przez życie. Węgry
gry zmieniły w moich zwyczajach
zwyczaja to, że
piję więcej kawy, z teisty zamieniłam się w kofeistę
kofeistę... Najbardziej lubię Budapeszt latem, bo jest bardziej pusty niż
ni zimą, a Węgrzy wyjeżdżają
na wakacje, nie ma tylu samochodów. Poza tym w lecie nie widzi się
si opadających tynków, bo przysłaniają je drzewa.
AF: Co możesz powiedzieć o Węgrach
grach jako Polka?
KS: Węgrzy lubią Polaków, ale powierzchownie. S
Są bardziej tradycyjni od Niemców, dumni ze swojego języka
j
i nie są zbyt skłonni do
przeskakiwania na język angielski. Kultywują swoje tradycje. Ma to swoje plusy i minusy. Jeśli ktoś nie zna ich historii może
mo narazić się na
problemy. Razi mnie ich nacjonalizm, napisy na T--shirtach „jestem 100 % Węgrem a nie głupim turystą”.
”. Inaczej jest obsługiwany Węgier,
W
a
inaczej turysta. Węgrzy mają również błędny
dny obraz wielu krajów,
k
niektórzy myślą, żee Polska to nadal ten kraj, którego mieszkańcy
mieszka
przyjeżdżają
na Węgry handlować.
AF: Czy nie tęsknisz za ojczyzna?
sto. Brakuje mi najbardziej podstawowych rzeczy, może
mo e głupich… T
Tęsknię za pączkiem z różaną
KS: Tęsknię za Polska, jestem tam często.
marmolada, twarożkiem,
kiem, zapachem ogródka z konwaliami i niezapominajkami. Poza tym lubi
lubię to, żee Polacy tworzą
tworz dużo śmiesznych nowych
słów, które jest trudno przetłumaczyć,, np. „tromboluszek”, czy te
też „sierściuch “ – wiesz o co chodzi, ale nie da się przetłumaczyć na obcy język.
AF: A propos „sierściuchów”- z organizacją Polonia Nova nawiązałaś
nawi
znajomość poprzez koty...
KS: Z Polonia Nova połączyła
czyła mnie wspólna pasja – koty. Jesienią 2 lata temu obchodziliśmy międzynarodowy
dzynarodowy dzie
dzień kota: konkursy, kot w
worku, konsultacje z weterynarzem i tak się zaczęło.
ęło. Od tego czasu uczestnicz
uczestniczę w wielu wydarzeniach organizowanych przez Polonię
Polo Nova.
AF: Jakie są twoje plany?
KS: Mój mąż jest managerem w korporacji niemieckiej i jego praca okre
określa naszą przyszłość,, dlatego nigdy niczego nie planuję
planuj w moim życiu…
Jestem realistką, poświęciłam się dla naszego związku,
zwią
bo wiem, że związki na odległość nie za dobrze funkcjonuj
funkcjonują. Mój mąż również robi
ustępstwa rezygnującc z pracy w krajach, w których ciężko
ci
by mi było żyć, np. odmówił pracy w Bangladeszu
adeszu i w państwach
pa
arabskich…
Kiedy mi odpowiada nowy kraj, razem rozpoczynamy życie od nowa.
rozmawiała Anita Florek
Piją, kradną ale pracują.
Co o nas myślą
my za granicą?
Przy pracy
Na podstawie badań przeprowadzonych wśród
śród uczestników wynika, że
Polacy są znani jako pijacy (u Norwegów, Anglików, Niemców, a także...
tak
Rosjan). A tam gdzie alkohol, tam też są kobiety – pod ich urokiem padli
Francuzi i Anglicy. Natomiast nasi mężczyźni
źni po
podobają się Ukrainkom.
„Polak, Węgier – dwa bratanki i do szabli, i do szklanki”. Norweski Polak
nie mówi w żadnym języku,
zyku, jest to budowlaniec i kradnie (podobnie w
Niemczech); „Polak potrafi” (zrobić sobie sam tablice rejestracyjne) i
zazwyczaj śpi w samochodzie. W wyobrażeniach
eniach Francuza Polska to blok
wschodni, jest szara, biedna oraz jest tam zimno jak na Antarktydzie. Kanadyjczycy mylą Poland z Holland i często
sto nie wiedz
wiedzą gdzie to jest. A.Florek
Istota warsztatów jest...
Polonia w Twoim kraju...
Tamtejszą Polonię boli...
Polonia potrzebuje...
streszczenie całego semestru
nauki na uniwersytecie,
skondensowanie informacji i
powtarzanie przez cały
tydzień – to mi się podoba
są specyficzni, wtopieni w
kanadyjską kulturę, znają
język i są świadomi, że żyjąc
w tym kraju godzą się na jego
warunki
fakt, że muszą mieszkać za
granicą. Jestem pewna, że
gdyby kanadyjskie warunki
bytowe przenieść do Polski,
wszyscy by tam wrócili
chcielibyśmy, by Polacy
bardziej doceniali swoje
wartości, swoją kulturę i
by Polonia nie kojarzyła
się ze starą Polonią
amerykańską z lat 70tych
mobilizacja nas do tworzenia
i prowadzenia mediów
polonijnych
to młoda emigracja,
najmłodsza w tym kraju
brak wspólnego
zorganizowania się, brak
wspólnych inicjatyw
Warto z Twojego kraju
zapożyczyć...
skuteczne karanie za
szybką jazdę
samochodem – z
każdym mandatem
wzrasta składka
ubezpieczeniow na 3
ubezpieczeniowa
lata; domy łatwe
łatw do
postawienia, ciepłe zimą,
a chłodne latem
zmiany myślenia, chęci życie w zgodzie z
do wspólnego działania. przyrodą,
Polacy czekają, żeby
nie w gonitwie
ktoś podał im wszystko
na tacy
Ankieta
Kanada
Adrianna
Norwegia
Łukasz
KULTURA, ACH KULTURA!
RECENZJE
Esterhazy
Historia królika Esterhazy szukającego dużej żony w celu zachowania rodu przekracza granice
zwykłej opowieści o miłości. Wyjątkowo mały bohater wyjeżdża do Berlina. Ucieka ze sklepu, z
akwarium i od sympatycznej rodziny, która czasami zjada króliki, by w końcu dotrzeć do ukochanej
Mimi. Historia dzieje się w przygniatającej atmosferze zamkniętego świata z plasteliny, symboliczne
zburzenie muru berlińskiego ironicznie oznacza kres króliczego raju, istniejącego między jego
ścianami.
Specyficzna forma animacji, opierająca się na zatarciu szczegółów, pomaga wybudować wrogi klimat
wielkiego miasta, w którym zagubiony Esterhazy szuka miłości, przechodząc pomiędzy butami
nieprzyjaznych obywateli Berlina. Ujęcie z perspektywy malutkiego królika oraz nieprzyjemna
niemiecka muzyka sprawiają, że oglądany świat staje się jeszcze bardziej ponury, a sytuacja bohatera
jeszcze bardziej beznadziejna. W filmie scenografia jest istotnym środkiem wyrazu: plastelinowy świat odbija to, co wydarza się we
wnętrzu bohatera. Kiedy na głowę zrozpaczonego Esterhazy padają duże plastelinowe krople deszczu, jesteśmy przekonani, że w tym
świecie nie może mu się udać. Szerokie, słoneczne pola kukurydzy, które pod koniec filmu zastępują miejski krajobraz, to zupełne
przeciwieństwo zamkniętego akwarium, ciężarówki i klatki w sklepie zoologicznym. Reżyserka z łatwością burzy plastelinowe mury i
pokazuje wolną, otwartą przestrzeń, na której króliki zaczynają wieść szczęśliwe życie rodzinne. Ta końcowa zmiana otoczenia staje się
ważna nie tylko dla królika, ale przede wszystkim dla widza. Nie ma granic, nie ma murów, jesteśmy wolni – pytanie tylko, co z tą
wolnością chcemy lub możemy zrobić.
Mariola Janiczek
Poste Restante
Hanoi-Warszawa
Co się dzieje z dziecięcym listem, wrzuconym do
skrzynki pocztowej w starannie zaklejonej kopercie,
opatrzonej znaczkiem i zaadresowanej po prostu: „Mój
Tata”? Lub „Moi Rodzice”? Czy też „Pan Bóg,
Niebo”?
Krótki film „Poste Restante” Marcela Łozińskiego
pokazuje cykl życiowy listów niedoręczalnych – od
narodzin kopert z papierowej pulpy, poprzez podróż do
Koluszek, aż po ostateczny wyrok z rąk pracownic
poczty. Widz zagląda przez ramię urzędniczkom, widzi
ich reakcje na treść wiadomości: ich wzruszenie,
smutek, zdumienie.
Łoziński pozostawił mnie w rozterce. Z jednej strony
cieszy radosna atmosfera, słoneczne plenery i znajomy
utwór Kilara w tle. Z drugiej pozostaje nie dająca
spokoju refleksja: czyż listy nieznanych nam małych
nadawców nie są ich ostatnią, desperacką próbą
nawiązania kontaktu; beznadziejnym pragnieniem,
które nigdy się nie ziści? Nasycone, żywe zdjęcia,
celny pomysł i materiał na dwugodzinną dyskusję – a
wszystko w zgrabnym, miniaturowym formacie.
Polecam.
Joanna Bagniewska
Jaki jest ten film? Życiowy – mało powiedziane. O czym? O miłości,
odwadze i stracie. Główną bohaterką jest młoda Wietnamka, która w grupie
nielegalnych emigrantów pragnie trafić do Polski. W Warszawie czeka na nią
ukochany, dla niego zdolna ona jest pokonać każdą trudność i upokorzenie.
Podobnego samozaparcia i wierności brak jednak jej współtowarzyszom...
Krajobraz półcieni czerni, szarości i błękitu przekazuje najpełniej nastrój
bohaterów – strach, niepewność, smutek, opuszczenie, samotność i rozpacz.
Zdawałoby się, że ta wątła i naiwna Wietnamka nie ma szansy zaistnieć w
świecie, do którego dąży. W filmie duże znaczenie ma sposób filmowania.
Dzięki niemu mamy okazję zajrzeć przez szparkę odsłaniającą duszę
bohaterki. Jest ona tak samo mała, jak obraz świata w niedomkniętych
drzwiach ciężarówki, któremu łapczywie przygląda się dziewczyna. Patrząc
na film przez pryzmat własnych doświadczeń, zaczynamy się zastanawiać
czym jest zdrada i czy miłość może oznaczać zgubę dla ukochanej osoby?
Czy cel uświęca środki? Jak walczyć o własne szczęście i co zrobić, by go nie
stracić? Czy jest jakaś nadzieja dla osoby nielegalnej, obcej w naszym
społeczeństwie? Czy można kiedykolwiek się poddać? Autorka filmu nie daje
odpowiedzi wprost, co czyni film niezwykle intymnym.
Kogo i dlaczego zaciekawi „Hanoi-Warszawa”? Z pewnością nie jest to film
na miły wieczór przy kominku. Jeśli ma się jednak ochotę na zagłębienie
psychologii stosunków międzyludzkich, to gorąco polecamy!
Julia Stella
CHOPIN JEDNOCZY!
Cały świat zna, słucha i gra Chopina. Każdy próbuje wyrazić swą miłość do kompozytora. Japonia miała największy pomnik muzyka aż do 2007, kiedy
to Chińczycy wybudowali jeszcze większy w Szanghaju. Polacy, mieszkający poza granicami kraju zbudują „żywy” pomnik uczestnicząc w październikowym koncercie chopinowskim, który Wspólnota Polska zorganizuje w Łodzi. W tym samym miesiącu w Londynie i Kanadzie odbędą się również
koncerty muzyki Chopina – wirtuozi wielu krajów zagrają dla wszystkich.
Ankieta
Istota warsztatów jest...
Polonia w Twoim kraju...
Niemcy
Michal
poznanie zasad
funkcjonowania mediów jako
środka wzajemnej informacji;
kontakty osobiste w celu
inicjowania dalszych
projektów międzynarodowych;
stworzenie wspólnego
projektu, czyli planu strony
internetowej dla naszych
warsztatów
nawiązanie kontaktów z
przedstawicielami Polonii,
zrozumienie ich problemów i
poszukanie pomysłu na
współpracę z nimi
w naszym Euroregionie
przygranicznym Polonia z Niemiec z
Holandii i Belgii ma dobry kontakt i
chętnie współpracuje między sobą;
żyjemy w różnych krajach ale wspólny
język i kultura łączą nas we wspólnym
działaniu
Anglia
Agnieszka
grupa trudna do zdefiniowania,
spotkałam zarówno życzliwych ludzi i
takich, którym nigdy nie zaufasz,
pracowitych i cwaniaków, są tacy sami
jak w Polsce
Tamtejszą Polonię boli...
Polonia potrzebuje...
Warto z Twojego kraju
zapożyczyć...
Polonia mogłaby lepiej
własnych mediów na poziomie solidność i sumienność w
współpracować ze sobą i nie tylko danego kraju
wykonywaniu pracy,
na rzecz jednoczącej się zamieszkania,
dyplomację w zachowaniach
Europy gdyby posiadała platformę internetową,
na co dzień, życzliwość i
więcej środków na
własnych programów radiowo- otwartość na potrzeby innych,
pielęgnacje języka
telewizyjnych, magazynu
dobrej jakości jedzenie i
ojczystego i własnej
kulturalno-informacyjnego,
rozwiniętą technikę np.
kultury, które nas
materiałów filmowych
budownictwo i samochody
jednoczą
dokumentujących nasze
osiągnięcia
to, że musieli wyjechać z wspólnej inicjatywy i nauki
tolerancję
kraju ze względów
finansowych
REPORTAŻ
– Opowiem wam swoje najstraszniejsze przeżycie. Pewnego razu zostałam tu na noc.
Obudziły mnie głośne szmery i pukania. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, ale
nie zastałam nikogo. To musiał być Mumus – opowiada 25-letnia Ewa o dziecięcej
twarzy.
MUMUS I INNI
Mumus czyli straszydło, które chowa się w ciemnych zakamarkach. Węgierskie
matki straszą nim swe niegrzeczne dzieci, gdy te nie chcą jeść gulaszu. „Mumus” to
także nazwa knajpy w zaniedbanej VII dzielnicy Budapesztu, pełnej opuszczonych
ruder, o które latami nikt się nie troszczył, aby przywrócić w nich życie.
Kiedy wydawało się, że wszyscy zapomnieli o popadających w ruinę kamienicach,
miejscowi urzędnicy postanowili sprzedać je zagranicznym inwestorom. Węgry weszły właśnie do Unii Europejskiej i znajdujące
się w centrum miasta grunty były na wagę złota.
Planowanym rozbiórkom sprzeciwili się mieszkańcy stolicy, a dziennikarze odkryli, że cenne działki sprzedano po mocno
zaniżonych cenach. Prace remontowe zostały wstrzymane. Rzeczywistość nie toleruje próżni. Ktoś wymyślił, że opuszczone
kamienice można zamienić w przystanie życia towarzyskiego. Tak powstawały romkocsmy - „knajpy w ruinie”. Dziś jest ich w
Budapeszcie około szesnastu i wciąż pojawiają się nowe.
„Mumus” jest jedną z najstarszych. Ewa pracuje tu od niedawna, ale knajpa stała
się dla niej drugim domem. Promienieje prezentując jej zakamarki. W
zwyczajnym pubie, czy kawiarni nie zobaczysz ani Pokoju Wariata, gdzie z jednej
ze ścian patrzy pomarańczowe oko, a po suficie pełzają świecące węże, ani
Komnaty Orgii, w którym z małego jeziorka o kształcie serca wyrasta potężny
stalagmit, sycąc się wytrąconą energią par, które przyłapano na gorącym uczynku.
– Jeszcze nikomu nie udało się dokończyć – śmieje się Ewa.
Wszystko jest tu z odzysku: stare meble, stoliki zrobione z beczek, a lampy z
plastikowych kubeczków. Idea zrobienia czegoś z niczego: tacy z pękniętej dętki,
fotela z dziurawej wanny, zyskała wielu zwolenników. Niechciane rzeczy dostają
tu szansę na nowe życie. Romkocsmy to kulturalny śmietnik.
Dla artystów współtworzących wnętrza w ruinach VII dzielnicy, dzikie
przestrzenie są otwartą galerią, w której mogą przedstawić wizję świata, doskonalić
swój warsztat, a przede wszystkim cieszyć się twórczą wolnością. To oni decydują o
formie dekoracji, która znajdzie się… „Tu mamy pole do popisu” – mówi, prężąc
się z dumy Klaudia, artystka z „Grandio”, przygotowując z kolegami króliczą
wystawę, którą już wkrótce obejrzą bywalcy „wielkiego orzecha”.
„Grandio”, czyli „wielki orzech”, najmłodsze dziecko w dzielnicy, jest specyficznym miszmaszem – połączeniem romkocsmy z hostelem. Charakterystycznym
wabikiem są gigantyczne rośliny z rozłożystymi liśćmi, pod którymi umieszczono
stoliki. Egzotyczna gęstwina co daje poczucie prywatności... na wschód od Edenu.
MUMUS
W romkocsmach najważniejszy jest efekt odcięcia od codzienności. Schowane w
podwórku wejście, wysoki mur, kręte schody, ciężkie zasłony bronią magii tych
miejsc. Stali bywalcy twierdzą, że przychodzą tu pooddychać innym powietrzem.
Csaba, 26-latek w koszulce i z plecakiem wygląda jak licealista, a nie bywalec
Ewa z kolegami przy barze
awangardowych lokali. Dzielnie wspinający się po szczeblach politycznej
kariery, przychodzi na ruiny odpocząć od Brukseli. „Rosjanie w każdej chwili
mogą zakręcić gaz, około 75% tego surowca na Europę pochodzi właśnie od
nich. Muszę to wszystko wiedzieć i przygotować mojego szefa do publicznych
wystąpień”.
32-letniej Andrei bliska jest improwizacja. Jest wolnym duchem, gra na perkusji,
i choć zwykle jest ze wszystkiego niezadowolona, tu czuje swój klimat. „Wierzę
tylko w jedną rzecz, ale nikt nie wie w jaką”.
Licealistka Réka też jest stałą bywalczynią. Lubi romkocsmy, bo można tam
zabrać swojego psa, a poza tym jest jak w rodzinie. Z Lili, studentką ekonomii
na najbardziej prestiżowym uniwersytecie, lubią rozmawiać o miłości. Uważają
Węgrów za beznadziejnych kochanków. Preferują mężczyzn z Europy Zachodniej, Réka artystów, Lili prawników.
Barbara, egiptolożka przychodzi na ruiny zapomnieć o nieudanym związku, w którym tkwiła 9 lat, lecz jej facet – archeolog –
okazał się wpatrzonym w siebie karierowiczem i chciał mieć dzieci.
Márton Nagy jako jeden z niewielu jest w ruinach sam, na nikogo nie czeka, nikomu się nie przygląda, ani nawet niczego nie pije.
Pochylony nad skórzanym notesem, skrzętnie zapisuje coś drobnymi literami. Ma przeciętne nazwisko, przeciętny wzrost i w
ogóle cały jest przeciętny. Przygotowuje się do roli Bernard-Marie Koltès'a – seryjnego mordercy, który wyglądał, jak przeciętny
facet…
Ewa i jej koledzy zza baru lubią swoich gości… Kłopotliwi klienci zdarzają się tylko w czasie pełni, ale wtedy, jak wiadomo, czar
Mumusów jest silniejszy.
– Te ruiny powstały przez pana w śmiesznych wąsach – Ewa przykłada dwa palce do ust – to on zrobił tu getto.
Tekst: Uczestnicy warsztatów pod redakcją Katarzyny Kwiatkowskiej
Zdjęcia: Magdalena Rajtar-Szabó
Recenzja
czy baza
danych
WYWIAD
Rozmowa
Adama Żochowskiego
z Matviejem
Razumnikiem
z syberyjskiego miasta
Żeleznogork.
M
M
a
t
v
i
e
j
w
p
r
a
c
y
Ma
at
tv
vi
ie
ej
j w
w p
pr
ra
ac
cy
y
Adam Żochowski:
Matvieju, jak to się z
Tobą stało?
Matviej Razumnik: Kazali.
AŻ: Kazali być informatykiem?
MR: Nie, ja musiałem stać się dziennikarzem.
Nikt inny w mieście nie pisał po polsku, więc
wypełniłem tę lukę. Zaś informatyka to jedyne, co
umiem. Komputery są zrozumiałe. Brałem udział
w olimpiadach LITMO (Lietuvos mokinių
matematikos olimpiada) i zdobyłem miejsce na
uniwersytecie w Sankt Petersburgu, ale studiuję w
Polsce.
AŻ: To chyba nietypowe – ścisły i
humanistyczny umysł w jednym.
MR: Pisanie tekstu jest dużo trudniejsze od
pisania oprogramowania. Dla mnie nie ma kwestii
wyboru: recenzja czy baza danych. Zawsze
wybieram bazę danych.
Istota warsztatów jest...
Polonia w Twoim kraju...
Kiedyś zastanawiałem się nad
sformułowaniem generatora tekstu, ale to
nie ma sensu. Język liryczny jest zbyt
skomplikowany; nadal nikt nie wymyślił
działającej w tym obszarze sztucznej
inteligencji.
AŻ: Więc wybrałeś nieprzystające
skrajności?
MR: Niedokładnie, chcę być
fotoreporterem. Robię zdjęcia, obrabiam
technicznie. Czasem jest też video i
dźwięk. Technologia się przydaje. Nie
trzeba wywoływać negatywu, można
poprawić zdjęcie – nawet usunąć pryszcze.
AŻ: Komu usuwałeś pryszcze?
MR: Na razie jeszcze tego nie robiłem.
Również nie domalowuję wąsów. Chodzi
tutaj o poprawienie zdjęcia, wyostrzenie, retusz:
usunięcie z tła kabli telefonicznych. Staram się, by i
gazeta była zadowolona i obiekt na zdjęciu.
Ostatnio jestem zadowolony ze zdjęć zrobionych w
Warszawie. Wlazłem na wieżę i zrobiłem serię fotek
łapiąc kolejkę do grobu prezydenta Kaczyńskiego. Wiła
się przez ulicę kilka razy. Zdjęcia łączyłem na
komputerze godzinami, aby osiągnąć jedno wielkie
panoramiczne. Może właśnie to wyślę na konkurs
„Pejzaż Polski”, organizowany przez National
Geographic w Polsce.
AŻ: Gdybym chciał być fotoreporterem, co byś mi
poradził?
MR: Przemyśl to! Nie jest to proste. Ale kiedy chce się
robić coś dobrze, chyba nic nie jest łatwe.
Tamtejszą Polonię boli...
Polonia potrzebuje... Warto z Twojego kraju
zapożyczyć...
Ankieta
nauczyć się różnych form to dużo starszych ludzi i
dziennikarskich
młodzież mieszkająca na
Syberii nie ma możliwości
kontaktu z kulturą i językiem
polskim
to że ich rodziny w Polsce są
daleko, często nie znają języka
polskiego i nie mogą porozumieć
się z rodziną polską
kontaktu z ojczyzną
Rosja- Syberia
Elizaveta
poznanie warsztatu
dziennikarskiego to dla
mnie możliwość
rozwoju, nauczenia się
reguł pracy
prężnie działają – podejmują
różne inicjatywy,
współorganizują projekty
między krajami, prowadzą
wymianę między nimi
to, że na Ukrainie nie mamy
statusu mniejszości narodowej.
Prawo ukraińskie nie pozwala też
na podwójne obywatelstwo a w
Polsce jesteśmy odbierani jako
niższa klasa
pomocy finansowej
na stworzenie
warunków do nauki
języka polskiego,
pomocy lekarskiej
gościnność – klimat zmusza by
być dla siebie życzliwym,
nawzajem sobie pomagać;
wielokulturowość – obok siebie
żyją różne narody, o różnym
wyznaniu, mówiące w różnych
językach.
kulturę góralską – ich muzykę,
tradycje, stroje, hafty
zdobycie doświadczenia
i podniesienie
umiejętności
totalnie skrajni, podzieleni
brak zjednoczenia
odnowienia
dumę z symboli narodowych
Węgry
Tatiana
Korekta i redagowanie tekstu
Ukraina
Julia
Layout
Milena Wartecka Magdalena Rajtar-Szabó
Michał Lewicki

Podobne dokumenty