Głos wolności
Transkrypt
Głos wolności
Wolność i Solidarność nr 9 / 2016 e-ISSN: 2543-4942 Ex libris Krzysztof Tarka Instytut Historii Uniwersytetu Opolskiego Głos wolności A. Ross Johnson, Radio Wolna Europa i Radio Swoboda. Lata CIA i późniejsze, tłum. Andrzej Borzym Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wrocław 2014, ss. 456 Choć sprawa finansowania działalności Radia Wolna Europa oraz Radia Swobodą przez Centralną Agencję Wywiadowczą (CIA) formalnie wyszła na jaw dopiero w 1971 r., to w rzeczywistości już od dłuższego czasu była to publiczna tajemnica. Komunistyczne reżymy w Związku Sowieckim i krajach Europy Środkowo-Wschodniej od początku oskarżały „szczekaczkę” z Monachium o „dywersyjny” charakter. Kulisy powstania obu rozgłośni oraz ich powiązania i relacje z CIA odsłania w swojej książce A. Ross Johnson. Jako były pracownik monachijskiego radia (w końcu lat sześćdziesiątych asystent sekcji polskiej, a w latach 1988– 1991 dyrektor RWE) niewątpliwie dobrze orientuje się w mechanizmach jego funkcjonowania. Wnikliwe studium Johnsona oparte jest jednak przede wszystkim na dokumentach korporacyjnych RWE oraz aktach CIA. W przypadku tego drugiego źródła wiele materiałów zostało odtajnionych na użytek tej pracy, jednak spora ich część nadal pozostaje utajniona. Autor, choć mógł się z nimi zapoznać, nie mógł ich cytować czy wskazywać źródła. Udzielając zgody na udostępnienie utajnionych akt, CIA zastrzegła sobie, by przed drukiem gotowa książka została jej dostarczona w celu sprawdzenia, czy nie zawiera tajnych informacji. Johnson odwołuje się również do rozmów przeprowadzonych z wieloma byłymi członkami kierownictwa obu rozgłośni. Utworzenie RWE związane było z narastaniem na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych zimnowojennej atmosfery w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Sowieckim. W 1949 r. kilkunastu byłych amerykańskich dyplomatów i wojskowych utworzyło Komitet Wolnej Europy. W rzeczywistości za tą formalnie prywatną inicjatywą stały Departament Stanu oraz CIA. Kluczową rolę przy narodzinach KWE odegrali George Kennan oraz Allen Dulles. Radio Wolna Europa, będące agendą KWE, stało się jednym z najważniejszych narzędzi politycznej konfrontacji z obozem komunistycznym. Przełamywało monopol informacyjny komunistycznych reżymów, promowało wolność i demokrację oraz podtrzymywało nadzieję na zmiany w krajach za żelazną kurtyną. Emigranci, nierzadko wewnętrznie skłóceni, nie byliby w stanie finansowo i organizacyjnie udźwignąć tak szeroko zakrojonego projektu. Natomiast jego jawne finansowanie przez administrację amerykańską było politycznie niewygodne dla Białego Domu, utrzymującego przecież oficjalne stosunki z krajami bloku sowieckiego. W tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem było stworzenie formalnie prywatnej i pozarządowej instytucji, tajnie finansowanej w większości przez amerykański wywiad (tylko niewielka część środków pochodziła z publicznych zbiórek, prowadzonych w ramach tzw. Krucjaty Wolności). Zbieranie prywatnych datków od początku pomyślane było jako przykrywka utajnionego finansowania KWE i obliczone na pozyskanie przychylności amerykańskiej opinii publicznej, a nie znaczące źródło przychodów. W RWE jako dziennikarze zatrudnieni byli uchodźcy polityczni z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy z założenia lepiej niż Amerykanie wiedzieli, jak przemawiać do swoich rodaków za żelazną kurtyną. W ten sposób monachijska rozgłośnia mogła skuteczniej pełnić rolę radia „zastępczego”, będącego substytutem krajowych radiostacji. Audycje RWE skierowane były nie do emigrantów, ale do słuchaczy w ich macierzystych krajach i jako takie miały zawierać wszechstronne informacje o wydarzeniach nad Wisłą, Wełtawą czy Dunajem. Oczywiście Krzysztof Tarka Amerykanie, jak zaznaczył Johnson, nie przekazali mikrofonów emigrantom bez ograniczeń. Amerykańskie kierownictwo nadzorowało działalność RWE, wyznaczało również szefów rozgłośni narodowych. Amerykanie nie praktykowali jednak na co dzień zatwierdzania programów przed nadaniem, nie ingerowali również w ich przygotowanie. To leżało w gestii rozgłośni narodowych. W RWE działało sześć sekcji: polska, czechosłowacka, węgierska, rumuńska, bułgarska i albańska. Do odbiorców w ZSRR skierowane było Radio Swoboda, nadające programy w języku rosyjskim i ukraińskim. Planowane początkowo audycje w języku litewskim, łotewskim i estońskim ze względu na sprzeciw Departamentu Stanu zaczęto nadawać dopiero w 1975 r. Natomiast wobec konfliktu między Josipem Broz-Tito i Stalinem oraz poprawy stosunków Belgradu z Zachodem zarzucony został plan nadawania programów do Jugosławii. Pierwsze audycje wyemitowane zostały z nowojorskiej siedziby RWE w 1950 r. Rok później rozgłośnia przeniosła się bliżej swych odbiorców, do Monachium. Głos Wolnej Polski (analogiczną nazwę do 1958 r. nosiły pozostałe sekcje narodowe RWE) zainaugurował nadawanie stałych audycji w dniu polskiego święta narodowego – 3 maja 1952 r. Notabene przeciwko takie nazwie protestował rząd RP na emigracji, uważając RWE za narzędzie amerykańskiej polityki, dążącej przede wszystkim do osłabienia Związku Sowieckiego, a nie stawiającej sobie za główny cel walki o wolną Polskę. Johnson pomija istotny przecież problem stosunku różnych emigracyjnych grup do RWE, patrząc na działalność monachijskiej rozgłośni z amerykańskiej perspektywy. Jeśli jednak hierarchia celów emigracyjnych władz RP nie pokrywała się ściśle ze strategią Białego Domu, to Amerykanie, udzielając emigrantom moralnej i materialnej pomocy oraz stwarzając im możliwość podtrzymywania kontaktów z krajem, nie oczekiwali przecież od nich czynów antypolskich czy kapitulacji. Analizując ewolucję linii politycznej kierownictwa RWE, Johnson zauważył, że początkowo Amerykanie próbowali kreować z zewnątrz nieistniejące w rzeczywistości „ruchy” niezadowolenia w krajach Europy ŚrodkowoWschodniej. Dość szybko zrezygnowali jednak z takich działań, opowiadając się raczej za liberalizacją (zmianami ewolucyjnymi), a nie obiecując ujarzmionym narodom wyzwolenia. Jednym z celów RWE było podtrzymanie wśród mieszkańców tego regionu ducha oporu, ale nie zachęcanie ich do wzniecania samobójczych antysowieckich powstań. W książce pojawia się wiele wątków polskich. Jedną z kontrowersyjnych kwestii były ograniczenia dotyczące komentowania przez rozgłośnię polską sprawy granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Umowa licencyjna podpisana przez kierownictwo RWE z rządem zachodnioniemieckim przewidywała, że audycje nie będą zawierały materiałów sprzecznych z narodowym interesem Niemiec. W praktyce klauzula ta dotyczyła zachodniej granicy Polski, formalnie wciąż tymczasowej, co jak stwierdził dość enigmatycznie Johnson „nie wszystkim Polakom się podobało”. W 1960 r. zespół polskiej rozgłośni zagroził nawet strajkiem. Ostatecznie Polaków miano udobruchać drobnymi ustępstwami, które dyrektor sekcji polskiej Jan Nowak „przedstawił jako zwycięstwo w batalii o zasadniczą kwestię polityczną, a której w rzeczywistości nie wygrał”. Kierownictwo RWE zgodziło się co prawda na poruszenie kwestii granicy na Odrze i Nysie w jednej z audycji rozgłośni polskiej, ale zasadnicze ograniczenia pozostały nadal aktualne. W przyszłości Nowak za każdym razem musiał tę sprawę negocjować z Amerykanami, co niewątpliwie było kłopotliwe i czasochłonne. Było to konsekwencją stanowiska rządu USA w kwestii statusu linii Odra-Nysa oraz lokalizacji RWE w Niemczech. Wszelkie ograniczenia w tej sprawie zostały zniesione dopiero w 1972 r. po ratyfikacji układu między RFN a PRL. Jednym z głównych wątków książki jest rola polskiej i węgierskiej sekcji RWE w 1956 r. Jeśli w pierwszym przypadku RWE „przeszło ten test celująco”, to w przypadku Węgier „tego testu nie zdało”. Johnson podkreśla, że po protestach w Poznaniu w czerwcu 1956 r. dyrektor rozgłośni polskiej Jan Nowak zaapelował o powściągliwość zarówno do protestujących, jak i do władz PRL. Kilka miesięcy później sekcja polska RWE praktycznie poparła wracającego do władzy Władysława Gomułkę – „mniejsze zło” w porównaniu z katastrofą narodową, jaką byłaby sowiecka interwencja militarna. Johnson podkreślił, że poglądy Nowaka ukształtowały akowska przeszłość i osobiste doświadczenia z powstania warszawskiego. Mimo krytycznej oceny sekcji węgierskiej Johnson zdecydowanie odpiera zarzuty, że nadawane przez nią audycje przyczyniły się do wzniecenia powstania. Podkreśla, że do czasu sowieckiej interwencji w Budapeszcie program węgierskiej rozgłośni był rzeczowy i opowiadał się za stopniowymi reformami. Jeśli w następnych dniach redaktorzy sekcji węgierskiej wyrażali solidarność z powstańcami, to – przekonuje Johnson – nie zachęcali ich do walki z armią sowiecką i nie sugerowali możliwości nadejścia zachodniej (amerykańskiej) pomocy militarnej. Czy rozmowy na radiowej antenie o tym, jak robi się „koktajle Mołotowa”, oraz rozważania o taktyce wojny partyzanckiej nie były swoistym instruktażem i zachętą do walki zbrojnej? I tak gorącą atmosferę podgrzewały jeszcze bezpardonowe Głos wolności ataki personalne na premiera Imre Nagya. W tej sytuacji samo nagłaśnianie przez RWE informacji o poparciu wolnego świata dla walki Węgrów o wolność mogło zostać przez powstańców mylnie odczytane jako obietnica pomocy, w tym także pomocy militarnej. Trudno byłoby oczekiwać, aby redaktorzy sekcji węgierskiej cenzurowali informacje o przychylnych reakcjach międzynarodowej opinii publicznej. Emocjonalny ton radiowych spikerów, identyfikujących się z walczącymi i nierzadko skłonnych do nadmiernego moralizatorstwa, oraz ogólny dramatyzm sytuacji sprawiły, że węgierscy powstańcy desperacko walczący o wolność wyrazy solidarności odbierali jako zapowiedź militarnego zaangażowania Zachodu. Słyszeli to, co chcieli usłyszeć, to, czego najbardziej oczekiwali i potrzebowali. W konkluzji Johnson podkreśla jednak, że „dziennikarskie potknięcia węgierskiej rozgłośni RWE, choć poważne, nie mogły zainspirować, sprowokować czy przedłużyć powstania ani spowodować zdławienia go przez Związek Radziecki”. Szeroka baza źródłowa, wykorzystanie wielu niedostępnych dotąd materiałów, znajomość realiów funkcjonowania RWE i analityczny charakter pracy to niewątpliwe walory książki Johnsona. 3