mlodzianki 263 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 263 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów nr 20 (263) 8.03.2009 KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych. (Mk 9,2-10 ) Kluczowe przesłanie ewangelicznej sceny przemienienia związane jest z niezwykle silnym, a przy tym jednoznacznym potwierdzeniem Boskiej natury Jezusa Chrystusa. Analizując wydarzenia z góry Tabor przekonujemy się dobitnie, że Jezus jest prawdziwie Synem Bożym posłanym, aby zbawić każdego człowieka. W dzisiejszych czasach królującej popkultury oraz wszechobecnych mediów elektronicznych łatwo ulec różnym obrazom Chrystusa, które starają się wykreować Go na przywódcę religijnego, słynnego cudotwórcę czy filozofa, którego działalność przypadała w określonym czasie i miejscu w historii świata, ale powinna stanowić dziś jedynie pewien mniej lub bardziej akceptowany punkt odniesienia. Biorąc jednocześnie pod uwagę dzisiejsze realia i szeroko rozumiany postęp okazuje się, że liczne postulaty czy wskazania tak widzianego Jezusa są po prostu staroświeckie i całkowicie nieżyciowe. Stąd już tylko mały, drobny krok do instrumentalizacji chrześcijaństwa i traktowania go wyłącznie jako pewien tradycyjny „styl życia”, który zdaje się już nie wytrzymywać próby czasu i coraz częściej kojarzy się z zacofaniem czy wręcz oszołomstwem. W istocie sprowadzanie naszej wiary wyłącznie do pewnych tradycyjnych i automatycznie wykonywanych praktyk, bez zaangażowania w osobistą relację z Bogiem, jest nie tylko pozbawione sensu, ale dodatkowo stanowi źródło zgorszenia dla ludzi niewierzących pozostających poza Kościołem. Dzisiejszy obraz przemienienia ma zatem stanowić silny impuls, dzięki któremu raz jeszcze uświadomimy sobie z Kim tak naprawdę mamy do czynienia i o jaką relację walczymy podejmując trud różnorakich wielkopostnych wyrzeczeń. Nie bez znaczenia ta ważna scena przemienienia Pańskiego ma miejsce na „górze wysokiej”. Stanowi to jasną wskazówkę dla naszych codziennych poszukiwań Boga. Nie można Go znaleźć jeżeli nie podejmiemy trudu wejścia na własną „górę Tabor”, a więc jeżeli nie postaramy się stworzyć Bogu odpowiedniego miejsca w naszym życiu. Św. Paweł stawia w dzisiejszym drugim czytaniu niezwykle wymowne pytanie: „jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam”? Aby jednak przekonać się o działaniu Boga w naszym życiu trzeba każdorazowo odpowiadać na Jego wezwanie, a więc dawać sobie samemu szansę na zbliżenie, którego owoce przekraczają nasze najśmielsze oczekiwania. Liczne codzienne problemy z brakiem wytrwałości, powtarzającym się lenistwem i egoizmem, trudnością z zaakceptowaniem niektórych sytuacji życiowych oraz wiele innych można przezwyciężyć tylko w jeden sposób – szukając bliskości z Jezusem Chrystusem, prawdziwym Synem Bożym. Pogłębiając naszą osobistą relację z Nim zawsze znajdziemy siły niezbędne do pokonania tego, co z naszej ludzkiej perspektywy wydaje się nieuleczalne i beznadziejne. Wielki Post to idealny czas do tego, aby raz jeszcze podjąć trud nieco większego zaangażowania w chrześcijaństwo, którego istotą ma być pełne zawierzenie Bogu wynikające z osobistej relacji, do której On nas zaprasza. Warto postarać się w tym czasie o swoje własne przemienienie. Marcin Stębelski 2 Ach, te kobiety! „ Weszła nowa osoba, przystojna i młoda; Jej zjawienie się nagłe, jej wzrost i uroda, Jej ubiór zwrócił oczy; wszyscy ją witali; (…) Kibić miała wysmukłą, kształtną, pierś powabną, Suknię materyjalną, różową, jedwabną, Gors wycięty, kołnierzyk z koronek, rękawki Krótkie, w ręku kręciła wachlarz dla zabawki (Bo nie było gorąca); wachlarz pozłocisty Powiewając rozlewał deszcz iskier rzęsisty. Głowa do włosów, włosy pozwijane w kręgi, W pukle i przeplatane różowemi wstęgi, (…)” Opis Telimeny, który ( jakże dobrze znamy z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza) potrafi doskonale poruszyć naszą wyobraźnię. Niewiasta od niepamiętnych czasów była miłym obiektem wyobrażeń, natchnieniem dla pisarzy i poetów, jej dusza zagadką dla filozofów, a uśmiech i dobroć serca ostoją i fundamentem domu i rodziny. Kobieta to córka, która w oczach ojca będzie zawsze małą dziewczynką nie rozumiejącą nieszczęść tego świata, to siostra – przyjaciółka, powierniczka, to żona – partnerka, wspólniczka życia, znająca nas na wylot i w końcu matka – tuląca do snu, pocieszająca, wymagająca, ucząca… I choć widziana w różnych odsłonach, czasem skromna, romantyczna, czasami wyzwolona, bojowniczka i chociaż zawsze jej dusza pozostaje nie do końca poznana (zazwyczaj nie zna jej głębi nawet ona sama), to od wieków, niemal od początku świata, jest niezastąpiona i jej rola wciąż, mimo różnych okoliczności, czasów, w których żyje, pozostaje taka sama. Kobiety potrafią zachwycać, onieśmielać, budzić (szczególnie w mężczyznach) nieco3 dzienne uczucia, jak opisał to Gustave Flaubert w „Pani Bovary” : „Przez różnorodność swych nastrojów na przemian mistycznych, wesołych, szczebiotliwych, milczących, porywczych lub nonszalanckich budziła w nim tysiączne pragnienia, wywołując uśpione instynkty i reminiscencje. Była kochanką wszystkich romansów, heroiną wszystkich dramatów, mglistą „Nią” wszystkich tomików wierszy.” Dla mnie jednak kobieta to ta zwykła – niezwykła towarzyszka naszego codziennego życia. To siostra, jak to powiedziała dwudziestotrzyletnia Hannah, co zostało uwiecznione w książce „Sisters on Sisters” przez Jane Dowdeswell: „…jedyna osoba, której oddałabym mojego, ostatniego, ulubionego dropsa”, czy, jak to ujęła Louise Dye: ”Kto to jest siostra? To ktoś, komu się zwierzamy, to dziewczyna, która ci rozkazuje, to ktoś, kto zawsze jest po twojej stronie, to przyjaciel na całe życie, to młodsza mama, to ktoś, kto pachnie jak sklep z artykułami chemicznymi, to osoba, która cię rozumie. To jest siostra!” .Ale kobieta to przede wszystkim matka, najważniejsza osoba w życiu. Matki zmagają się (od pierwszych chwil kariery maminej) z wieloma trudnościami, rozterkami, problemami. Sama organizacja czasu i środków na życie wymaga nie lada umiejętności. Mama całe swe życie poświęca dzieciom i rodzinie, lecz mimo to nie przestaje być kobietą, która chciałaby czasem zachwycić i poczuć się, choćby na chwilę, znów jak Telimena roztaczająca wokół siebie deszcz iskier i choć w rzeczywistości nie potrzeba do tego ani wachlarzy, ani wspaniałych ubrań czy fryzur, bo wystarczy najczęściej ciepły uśmiech czy pobłażliwe spojrzenie, to zdarza się, niestety, czasem, że mama czuje się jak główna bohaterka książki Jennifer Weiner „Mamuśki gotowe na wszyst- ko”: „Z przyklejonym do ust uśmiechem gorączkowo zapisywałam sobie w pamięci: dowiedzieć się, gdzie można kupić świetnie skrojony zamszowy żakiet; dowiedzieć się, gdzie te kobiety się czeszą, gdzie wybielają zęby i wyskubują brwi; zlokalizować inne przytłoczone nadmiarem obowiązków, zaniedbane, wielkie jak szafa matki takie jak ja, nawet jeśli będę musiała w tym celu przekroczyć granice stanu.” Zrozumiałym jest, że chcemy, by nasze wspaniale kobiety nasze wspaniałe mamy czuły się docenione, żeby wiedziały, ile dla nas znaczą; oczywistym jest, że chcielibyśmy, by nasze córki, siostry, żony, teściowe wiedziały, jak bardzo je cenimy i (mimo, iż czasem sami o tym, niestety, zapominamy) jak ważne są w naszym życiu. Kobiety tak dobrze potrafią słuchać, pocieszać, wspierać, podnosić na du- chu, pamiętać, rozpieszczać i poświęcać się dla rodziny, przyjaciół, dla nas. Jak napisał ks. Bogdan Rudnicki w „Kochając życie nad życie”: „Kobieta jest nie tylko człowiekiem, jest aż człowiekiem. To „aż” wyróżnia ją przez zdolność kochania i obdarowywania miłością. W pierwszych latach życia, kiedy to dziecko jest najchłonniejsze, Bóg powierza to życie kobiecie, aby to dziecko było kochane i nauczyło się kochać.” Kończąc tym pięknym cytatem, dodam jeszcze tylko ciche westchnie, westchnienie zachwytu, podziękowania, westchniecie niosące dobre życzenia wszystkim niewiastom: Ach…te kobiety… „Manifa” z JP2 gólnie młodym kobietom, że bycie żoną i matką to zagrożenie, ograniczenie wolności, monotonia, niemożność tak zwanej „samorealizacji”. Tymczasem dla nas, chrześcijan, „samorealizacja” to po prostu realizacja własnego powołania. Powołanie zawsze jest wieloaspektowe, to cały „projekt życia”, używając sformułowania Jana Pawła II. Małżeństwo i rodzicielstwo zaś to samo centrum życia, a nie dodatek. Pisze więc papież: „Dziękujemy ci, kobieto-małżonko, która nierozerwalnie łączysz swój los z losem męża, aby poprzez wzajemne obdarowywanie się służyć komunii i życiu”. I dodaje: „Dziękujemy ci, kobieto-matko, która w swym łonie nosisz istotę ludzką w radości i trudzie jedynego doświadczenia, które sprawia, że stajesz się Bożym uśmiechem dla przychodzącego na świat dziecka, przewodniczką dla jego pierwszych kroków, oparciem w okresie dorastania i punktem odniesienia na dalszej drodze życia”. A więc – kobieta małżonka i matka nie „zawęża się” w swoim życiu, lecz pozostaje w jego głównym nurcie. W dniu kobiet zapraszam na „manifę”, ale zupełnie inną od tej, która rozgrywa się dzisiaj na ulicach Warszawy. Nie będzie na niej okrzyków i prowokacji, lecz próba rzeczowej polemiki z niektórymi stereotypowymi zarzutami dotyczącymi stosunku Kościoła do kobiet. Mistrzem będzie Jan Paweł II, autor „Listu do kobiet” z 1995 roku. Najczęściej chyba zarzuca się Kościołowi, że zawęża rolę kobiety tylko do małżeństwa i rodziny. Zwróćmy najpierw uwagę na samo słowo „zawężać”. Czy rzeczywiście życie w małżeństwie i bycie rodzicem „zawęża” człowieka, ogranicza jego horyzonty? A w szczególności – czy „zawęża” rolę kobiety, czy też stanowi samo serce jej roli, jej powołania? Pogląd, jakoby małżeństwo, rodzicielstwo i życie rodzinne ograniczało człowieka (a zwłaszcza kobietę), jest rozpowszechniony i z mocą propagowany. Niektóre środowiska opiniotwórcze wmawiają ludziom, a szcze4 Klaudia Klamar-Marcinkiewicz Mając to na uwadze, przydałoby się wykorzenić fatalne przyzwyczajenia językowe, szczególnie mówienie o kobiecie-matce, że „siedzi w domu”. Nawet opiekując się jednym dzieckiem mama rzadko ma czas, aby sobie tak po prostu usiąść, a nawet siedząc – najczęściej pracuje (w przeciwieństwie do wielu „siedzących” mężczyzn). Kościół wcale nie uważa, że kobieta powinna rezygnować z pracy zawodowej. Wręcz przeciwnie – jest im za tę pracę wdzięczny. Oddajmy głos Janowi Pawłowi II: „Dziękujemy ci, kobieto pracująca zawodowo, zaangażowana we wszystkich dziedzinach życia społecznego, gospodarczego, kulturalnego, artystycznego, politycznego, za niezastąpiony wkład, jaki wnosisz w kształtowanie kultury zdolnej połączyć rozum i uczucie, w życie zawsze otwarte na zmysł <tajemnicy>, w budowanie bardziej ludzkich struktur ekonomicznych i politycznych”. Kościołowi zależy na tym, aby każdy człowiek, mężczyzna i kobieta, patrzył na swoje życie i zaangażowanie kompleksowo, aby nie zaniedbywał jednej sfery kosztem innej. Stąd podkreśla niezbywalną rolę żony i matki. Osobistego wychowania maleństwa i spędzania z nim czasu nikt i nic nie zastąpi. Kościół, ale także wielu pedagogów i psychologów (również niewierzących), zachęca matki do tego, by wychowanie małego dziecka obrały jako swoją „pracę zawodową” (oczywiście, przy współudziale ojców – ale to temat na osobny tekst). Praca zarobkowa poza domem, kariera naukowa, prowadzenie własnej firmy – jak najbardziej tak, ale nie kosztem dzieci. Tylko tyle – i aż tyle oczekuje Kościół, uwzględniając przy tym fakt, że indywidualna sytuacja poszczególnych rodzin jest różna, a więc wymaga adekwatnego modelu współpracy żony i męża. Istotne jest, jakie rozwiązania praktyczne i postawy stosowane są w życiu zawodowym i społecznym. Takim miernikiem może być stosunek do zatrudniania matek. Im bar5 dziej społeczeństwo wychodzi naprzeciw ich potrzebom, tym bardziej przepojone jest chrześcijańskimi wartościami. Czy musi tak być, że pracować zawodowo można jedynie na cały etat (często z nadgodzinami) lub wcale? Wiele kobiet-matek chciałoby i mogłoby pracować na pół etatu albo cztery dni w tygodniu, więc potrzebna byłaby większa elastyczność rynku pracy. Wciąż za rzadko zwraca się też uwagę, że kobieta-matka może być lojalnym i efektywnym pracownikiem. Musi być ona dobrze zorganizowana, gdyż nie ma czasu do stracenia na pogaduszki i pozorowanie pracy, skoro chce punktualnie wyjść do domu, gdzie czekają dzieci. Innym zarzutem stawianym Kościołowi jest niedocenianie problemów kobiet w życiu społecznym, a zwłaszcza nierówności. Chwileczkę, a o czym świadczy ten fragment Listu do kobiet: „Z pewnością pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, aby kobieta i matka nie była dyskryminowana. Sprawą naglącą jest uzyskanie we wszystkich krajach rzeczywistej równości praw osób, a więc równej płacy za tę samą pracę, opieki nad pracującą matką, możliwości awansu zawodowego, równości małżonków z punktu widzenia prawa rodzinnego oraz uznania tego wszystkiego, co wiąże się z prawami i obowiązkami obywateli w ustroju demokratycznym”. Papież wzmacnia to stwierdzenie, dokonując rachunku sumienia w imieniu tych „synów Kościoła”, którzy na przestrzeni wieków dyskryminowali kobiety: „Niech to ubolewanie stanie się w całym Kościele bodźcem do odnowienia wierności wobec ducha Ewangelii, która właśnie w odniesieniu do kwestii wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji głosi zawsze aktualne orędzie płynące z postawy samego Chrystusa”. Czasami na „manifach” lub w publikacjach niektórych feministek można spotkać pogląd, że Kościół lekceważy problem przemocy seksualnej wobec kobiet. Co na to Jan Paweł II? „Nadszedł czas, by z całą mocą potępić – stwarzając odpowiednie środki obrony prawnej – różne formy przemocy seksualnej, której ofiarą padają często kobiety. W imię poszanowania osoby ludzkiej musimy również demaskować rozpowszechnianie kultury hedonistycznej i komercyjnej, która skłania do nadużyć w dziedzinie seksualnej, wciągając nawet młode dziewczęta w kręgi moralnego zepsucia i prostytucji”. Przekornie można dodać, że ta odpowiedź nie do końca spodoba się liberalnym feministkom, bo wraz z przemocą seksualną papież potępia też rozwiązłość, a to „pachnie” im próbą ograniczenia wolności. Teraz kilka słów o siostrach zakonnych, na które „zawodowe” feministki patrzą często z politowaniem. Co gorsza, również wielu z nas, stanowiących Kościół, nie docenia pracy zakonnic. Warto zapoznać się ze statystykami, ile siostry robią wartościowych, praktycznych rzeczy – szczególnie w zakresie opieki nad upośledzonymi dziećmi, samotnymi matkami, chorymi, ubogimi. Warto przeczytać teksty opisujące ich pracę, która w wielu przypadkach jest po prostu heroiczna. Warto pojechać na przykład do podwarszawskich Lasek. Siostry nie tylko wykonują w Kościele i społeczeństwie mnóstwo poży- Feministka w Kościele? Obecność kobiety w przestrzeni publicznej, mediach, życiu zawodowym zaznacza się dzisiaj bardzo mocno. Profesjonalistki, kobiety sukcesu, stają się „twarzami” partii politycznych, stacji telewizyjnych, znanych marek, prowadzą własne firmy. To, co dziś tak oczywiste nie zawsze takim było. Równe prawa dla kobiet i mężczyzn zostały wprowadzone w większości państw dopiero w XX wieku (czyli całkiem niedawno) – i nie chodzi tutaj tylko o prawo wyborcze, z czym zazwyczaj kojarzą nam się ruchy kobiece z początków stulecia, ale o unieza6 tecznej roboty, ale pokazują inny sposób „samorealizacji” kobiecości. Życzę sobie, Kościołowi i społeczeństwu, aby częściej miało okazję zobaczyć i posłuchać, co mają do powiedzenia zakonnice takiego formatu jak siostra Małgorzata Chmielewska ze Wspólnoty Chleb Życia czy siostra Barbara Chyrowicz, profesor etyki na KUL. Chciałoby się powiedzieć: siostry, wiem, że skromność jest dla was bardzo ważna, ale śmielej pokazujcie światu waszą pracę i wasz kobiecy punkt widzenia. Nie po to, aby siebie stawiać na piedestał, lecz by wzbogacać społeczne wyobrażenia, jak wielobarwny i bogaty jest „geniusz kobiecy”, o którym pisał Jan Paweł II. Kobiety współtworzące Kościół mogłyby zorganizować większą i ciekawszą „manifę” niż radykalne feministki. Nie chodzi tu jednak o kolejną uliczną demonstrację w dniu kobiet. Celem jest świadczenie na co dzień, że chrześcijański „projekt życia” jest propozycją, która chroni godność kobiety i pozwala jej na całościową realizację swojego powołania. Bohdan Białorucki leżnienie płci pięknej od męskiego modelu społeczeństwa. Mimo znacznego upływu czasu, przy okazji większych dyskusji na tematy związane głównie z rodziną bądź rodzicielstwem, ujawniają się różne ugrupowania feministyczne. Na ulice wychodzą manifestacje, pojawiają się zarzuty pod adresem instytucji publicznych, religijnych, autorytetów itd. Wykrzykiwane są hasła o wolności, której kobiety tak bardzo są pozbawione. Czy tak jest rzeczywiście? W gruncie rzeczy, większość z nas czytając ogólne postulaty feministek, mówiące przede wszystkim o dyskryminacji społecznej jest skłonna przyznać im rację, zgodzi się ze stereotypem, że kobietom jest ciężko, źle, gorzej niż mężczyznom, ktoś musi być więc temu winny. To, co wydaje się być pociągające w feminizmie dla młodych (ale nie tylko) kobiet, to także postulaty głoszące prawo do realizowania się w życiu zawodowym i perspektywa wyzwolenia z wszelkich kulturowo – religijnych opresji. Feministki jawią się jako rzeczniczki dobrze wykształconych i zaradnych przedstawicielek płci pięknej, których życie ma być dowodem samospełnienia. Skoro jest tak pięknie, to czemu np. Kościół nie zgadza się z założeniami feminizmu i jak ma się zachować współczesna kobieta, która chce być uznawana za nowoczesną? Czy odrzucając założenia feminizmu, bądź też całą jego myśl, sprzeciwia się wolności kobiety i staje na straży porządku, w którym istnieje ona zawsze w relacji do mężczyzny (żona prezydenta, córka biznesmena, itd.)? Warto zacząć od wyjaśnienia, że feminizm, jako ruch społeczny i ideologiczny jest bardzo niejednolity, pełen podziałów i bardzo radykalnych różnic – od ugrupowań deklarujących zniesienie dyskryminacji kobiet (ale też głoszących nieograniczone prawo do aborcji), po głoszące konieczność zniesienia wszelkich różnic między płciami, będącymi wyłącznie wytworami kultury, sztucznie określającej zachowania kobiet i mężczyzn. Do dziś obecny, najstarszy i najpopularniejszy nurt feminizmu narodził się w latach 60 – tych ubiegłego stulecia w USA i był odpowiedzią na model powojennej rodziny, gdzie żona pozostawała cały czas w domu, wychowując dzieci i „służąc” mężowi. Sprzeciw towarzyszył modelowi kultury, a także religii, uznawanej za jego istotną część. Czy te zarzuty są jednak słuszne, winny został znaleziony i sprawiedliwie ukarany? Odpowiedzi na to pytanie najlepiej chyba poszukać tam, gdzie historia człowieka (jako kobiety i mężczyzny) się zaczyna, czyli w Biblii. To tam zostają określone ich wzajemne relacje i okazuje się, że postulaty równo7 ści wcale nie są tak rewolucyjnym odkryciem feminizmu. W Księdze Rodzaju jest bowiem mowa, że zarówno kobieta i mężczyzna zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga – wynika stąd, że obie płci mają tę samą godność i są tak samo traktowane przez Boga. Co znaczy, że kobieta nie posiada wartości jedynie w relacji do mężczyzny, ale jako samodzielna istota. Fakt, że Ewa została stworzona z żebra Adama tylko to potwierdza (co zazwyczaj bywa interpretowane wręcz odwrotnie) – Ewa została stworzona z tego samego (nie lepszego ani gorszego) „materiału” co mężczyzna. To im obojgu zostaje powierzone zadanie pracy i dar błogosławieństwa, co jasno oznacza potrzebą połączenia w życiu każdego z nich obowiązków zawodowych i opieki nad rodziną. Wynika stąd, że określany jako „tradycyjny” model, w którym kobieta zostaje wykluczona z życia publicznego, a spełnić się może jedynie dbając o dom i potrzeby swojego męża, jako jego „ozdoba” i „duma”, niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem. Ktoś powiedziałby, no tak, ale rzeczywistość przynosi coś zupełnie innego – napięcia i niezrozumienie. Z pierwotnej harmonii pozostało niewiele, po powrocie z pracy ojciec (często razem z synem) zasiada wygodnie przed telewizorem a matka (z córką) sprzątają... I tutaj warto wrócić do pierwszej biblijnej księgi. Miało bowiem miejsce jeszcze jedno wydarzenie – grzech pierworodny (za który winą obarczana jest zazwyczaj wyłącznie Ewa), który popełnili oboje rodzice, jak i oboje zostali obarczeni jego konsekwencjami. To on zburzył nie tylko harmonię między Bogiem a człowiekiem, ale także między kobietą i mężczyzną. Kobieta nie stoi w tej sytuacji (podporządkowania) na gorszej pozycji, przecież mężczyzna pozbawia się przyjaciółki i towarzyszki życia, skazując się na wewnętrzne osamotnienie. Mówiąc więc o emancypacji w kontekście chrześcijańskim, moglibyśmy mówić o po- trzebie „powrotu do początków” – do harmonii, która może być przywrócona dzięki łasce i budowaniu relacji z Bogiem. Jak więc określić miejsce i rolę kobiety dzisiaj? Sedno problemu leży nie w potrzebie „wyzwolenia” ale w potrzebie określenia swojej tożsamości – tego, kim jestem, jaka jest moja godność i wartość sama w sobie, niezależnie od innych. Jeśli ważniejszym stanie się nie to, co robię, ale jak wykonuję swoją pracę i dla kogo – czy jedynie dla siebie samej (a kobiety są chyba bardziej narażone na takie pułapki związane z pracą jak wybujałe ambicje czy pragnienie władzy i kontroli nad innymi, będąc pod ciągłą presją męskiego otoczenia)? Nie oznacza to konieczności powrotu do zadań domowych, ale rozpoznania co dla kobiety i dla jej rodziny jest najbardziej odpowiednie, bez potrzeby ciągłego uzasadniania swoich działań. Kobieta wyemancypowana to taka, która świadoma swoich talentów nie waha się oddać ich na służbę innym. Warto przypomnieć wezwanie Jana Pawła II w „Evangelium Vitae” do tworzenia nowego feminizmu, opartego na geniuszu kobiety – jej wewnętrznym bogactwie, cechach, które posiada tylko ona (spontaniczność w kontaktach z ludźmi, intuicyjność, zdolność do wyczuwania wewnętrznych konfliktów innych i szukania dla nich rozwiązań). Niebywałą zaletą kobiecości jest zdolność do przedkładania ludzi i relacji z nimi nad rzeczy materialne (co oczywiście nie staje w sprzeczności z podejmowaniem odpowiedzialnych zadań zawodowych, nie chodzi o spychanie kobiety do roli osoby umilającej atmosferę w pracy). Możliwości wpływu kobiet na otoczenie z jest wiele, a oceniając liczbę aktywnie działających kobiet można nakreślić jak szerokie otwiera się przed nimi pole do działania. Postulaty pierwszych feministek zostały już zrealizowane – kobieta ma prawo uczestniczyć w życiu rodzinnym, kulturalnym, społecznym i politycznym, pozostaje tylko pytanie, w jaki sposób z niego skorzysta – szukając za wszelką cenę podziałów czy tworząc nowy, lepszy model świata? PZ Wielki post w kościele św. Anny Poniedziałki i czwartki godz. 20.00—katechezy dla dorosłych Piątki po Mszy o 15.00 i o 18.30—Droga Krzyżowa, Niedziele po Mszy o 19.00—Gorzkie Żale Codziennie o 6.15—poranna modlitwa Ludu Bożego—Jutrznia Rekolekcje wielkopostne dla studentów, pracowników nauki rozpoczną się w III i V niedzielę Wielkiego Postu, czyli 15 i 29 marca. Tematem pierwszej tury rekolekcji będzie "Zrozumieć miłość", a wygłosi je ks. dr hab. Andrzej Bohdanowicz. 29 marca natomiast rozpoczniemy rekolekcje zatytułowane "Credo, credo, credo", które poprowadzi ks. Jacek Rogalski, duszpasterz akademicki z Poznania. Zapraszamy do współredagowania naszego pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na adres: [email protected] Redakcja spotyka się w poniedziałki o 17.30 Kościół Akademicki św. Anny w Warszawie ul. Krakowskie Przedmieście 68, www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91 Msze św. niedzielne: 8.30; 10.00; 12.00; 15.00; 19.00; 21.00. Msze św. w dni powszednie: 7.00; 7.30; 15.00; 18.30. (w I piątki miesiąca i 2. dnia miesiąca: 21.00) Sakrament Pokuty i Pojednania: pon.-piąt. 7.00-8.00; 15.00-19.00, sobota: 7.00-8.00, 1516, 18.30-19; niedziela: w czasie Mszy świętych. Chrzty dzieci w niedzielę o godz 12.00 8