Mitsubishi Space Star
Transkrypt
Mitsubishi Space Star
Tuż po polskiej premierze Space Star trafia w nasze ręce auto, którym Mitsubishi chce zdobyć nowych klientów w Europie. Bo starsi klienci japońskiej marki pewnie znakomicie pamiętają jego poprzednika, Mitsubishi Colta. Wygląd zewnętrzny wywołuje nawet wśród naszych kolegów redakcyjnych pewne zmieszanie. Wiadomo, że to kwestia gustu, ale nowy Space Star wygląda po prostu jak samochód nie z tej epoki, jakby został wypuszczony co najmniej o dekadę za późno. To nie jest nowoczesny design, tylko stare toporne projekty, które powstawały na przełomie wieków. Space Star swoją stylistyką nie wnosi nic nowego, może poza dobrą aerodynamiką. Tym chwali się Mitsubishi. Japońskim ekspertom udało się uzyskać ponoć najniższy współczynnik oporu powietrza w segmencie B. A to wszystko dzięki ostro zakończonym tylnym narożnikom, zwężanej linii części dachu, dużemu spojlerowi dachowemu oraz odpowiedniemu kształtowi przedniego zderzaka. To wszystko ma redukować opory powietrza, stabilizować tor jazdy itd. Space Star ma kształt łezki i zapowiada się, że będzie gładko mknął przed siebie. Pod maską malutki trzycylindrowy benzynowy silnik 1.2 o mocy 80KM. Po dźwięku momentalnie rozpoznamy trzycylindrowy motor. Dużego wyboru jednak nie mamy, bo w gamie jest jeszcze litrowy silnik o mocy 71 KM. Mocniejszą wersję możemy połączyć z automatyczną skrzynią biegów CVT. Pod pokrywą bagażnika kryje się 235 litrów do wykorzystania i jest to w miarę przyzwoity wynik, jak na te klasę samochodu. Niestety jakość wykończenia samej komory pozostawia wiele do życzenia. A i próg załadunkowy jest dosyć wysoki, więc będzie trzeba podnosić swoje pakunki. Space Star może nie powala swoim wyglądem, ale ma w sobie coś z małego miejskiego auta, które dzięki swoim opływowym kształtom, połączonym z ostrymi krawędziami, tworzy linię o zdecydowanym charakterze. Space Star to jeden z najbardziej kompaktowych samochód w swojej klasie, więc raczej nie spodziewałbym się tutaj dużo miejsca. A jednak. Po otwarciu drzwi… czeka nas pozytywne zaskoczenie, bo z zewnątrz to auto wygląda na mniejsze niż jest w rzeczywistości. Stało się tak dlatego, że Japończycy pomniejszyli wymiary komory silnika kosztem większego przedziału pasażerskiego i trzeba przyznać, że wyszło im to bardzo dobrze. Na pierwszy rzut oka ilość miejsca robi wrażenie. Fotele są dosyć twarde, trzymania bocznego praktycznie nie mają, w dodatku ich regulacja jest dosyć uciążliwa. Pamiętajmy jednak, że to jest auto budżetowe, więc za wiele od Space Stara nie powinniśmy wymagać. A sama pozycja za kierownicą jest wygodna, widoczność w każdą stronę mamy wzorową, no i w rękach trzymamy typowo mitsubishowską multimedialną kierownicę, która pozwala na pewne prowadzenie. Natomiast samo wnętrze to w całości twardy plastik. Czyli typowe wykończenie jakie możemy spotkać u konkurentów. Wszystko jest przyzwoicie spasowane, nic nie trzeszczy. A na konsoli centralnej m modny ostatnio błyszczący fortepianowy plastik, który lubi się palcować. Tutaj też znajdziemy wszystkie przyciski do obsługi klimatyzacji i systemu multimedialnego. Obsługa jest bardzo intuicyjna, prosta i niczym nie odbiega od standardów. Co ciekawe, pomimo mniejszych rozmiarów zewnętrznych od swojego poprzednika, Space Star jest bardzo przestronny w środku. Z przodu dwie osoby podróżują w komfortowych warunkach. Zaś jeśli chodzi o tylną kanapę też duży plus. Bo z tyłu miejsca nie zabraknie nawet przy dłuższych podróżach dla dwóch osób. Mitsubishi zapewnia, że to samochód dla 5 osób, ale trochę się chyba przeliczyli. Space Star to małe miejskie auto, a to znaczy, że musi być funkcjonalne. I rzeczywiście jest, bo o utrzymanie porządku w kabinie zadbają pojemne kieszenie w boczkach drzwi, schowek w nogach pasażera i sporo mniejszych schowków np. specjalne miejsce na kluczyk jeżeli mamy system bezkluczykowy. Samochód waży dokładnie 850kg. To bardzo niewiele, a znaczy, że będzie ciekawie. Po ruszeniu z naszego radiowego parkingu to co od razu czuć po pierwszych metrach, to jego kapitalna zwrotność. Promień zawracania to blisko 4,5 metra, najlepszy wynik w tej klasie i to jest rzeczywiście odczuwalne. Na zatłoczonym parkingu spisuje się rewelacyjnie, ale niestety niektóre elementy Space Stara pracują bardzo nieprecyzyjne. Momentalnie można odnieść wrażenie, że układ kierowniczy zrobiony jest z galarety i nie oddaje tego co dzieje się z przednimi kołami. Na minus można też zapisać lewarek skrzyni biegów. Cały czas zastanawiam, czy bieg który właśnie wrzuciłem, rzeczywiście tam jest. Generalnie Space Starem jeździ się dobrze. Te 80 koni sprawia, że auto jak na miejskie warunki jest bardzo dynamiczne, żwawo reaguje już od 2 tysięcy obrotów. Nawet sprint do setki daje radę, bo osiągniemy ją po 11 sekundach, a prędkościomierz zatrzyma się na 180km/h. Pod maską pracują trzy cylindry i to słychać przy każdym dotknięciu pedału gazu. W środku jest głośno nawet przy niższych prędkościach, ale to jest typowe dla tej jednostki napędowej. Ogromnym problemem jest zbliżenie się do spalania jakie podaje producent. Według Mitsubishi w cyklu miejskim ma spalać około 5,5 litra na 100km. Chociaż, gdyby nagle nam zabrakło paliwa, to równie dobrze możemy to auto pchać w pojedynkę. Warto też powiedzieć o zawieszeniu, które w Space Starze jest komfortowe i dobrze wybiera nierówności. Ale na zakrętach lubi się bujać i pochylać na boki jak prawdziwy narciarz przy slalomie. 850 kg. Ta liczba wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, ale i sprawia, że Space Star zaskakuje właściwościami jezdnymi. Rwie się do przodu, podoba mi się, że jest tak dynamiczny. To nie jest zły samochód. Może ma kilka wad i niedociągnięć, ale koniec końców to bardzo przyzwoite auto, które może dawać przyjemność z jazdy. Kuba Marcinowicz