Remiza Paradiso - Filmoteka Szkolna

Transkrypt

Remiza Paradiso - Filmoteka Szkolna
Remiza Paradiso
Anita Piotrowska
„Kino” 1998, nr 11
Chyba wszyscy bylimy ju troch znueni tak zwan „kolszczyzn”: opatrzyy si jasekowe postacie,
nazbyt fotogeniczny panteizm czy „realizm magiczny” w polskim, czasem niebezpiecznie cepeliowskim
wydaniu. Nie s to bynajmniej paskie etykietki stworzone przez leniwych krytyków. Jan Jakub Kolski
wypracowa swój wasny charakter pisma, zbudowa swój wasny, ze wszech miar osobny mikrowiat,
którego peni udao mu si pokaza w „ Jaciu Wodniku” (1994). Od tamtej pory sta si twórc modnym
(eby nie powiedzie „kultowym”), okrzepym w swej dziwacznej odrbnoci i tym samym, niestety,
przewidywalnym. „Cudowne miejsce" czy „Grajcy z talerza" podsuway nam w gruncie rzeczy to samo
danie: niemierteln menaeri ludowych dziwolgów zamieszkujcych te same „kolorowe jarmarki” silnie
zmitologizowanej polskiej prowincji. W pewnym momencie odniosam wraenie, jakby nie byo w tym
Kolskiego, jakby to jaki sprytny, ale mniej zdolny ucze-epigon kopiowa swego mistrza. Sam reyser
równie wydawa si zmczony; dwa lata temu na spotkaniu z publicznoci festiwalu w agowie czuo si,
e Kolski szykuje co nowego, e chce nam powiedzie co bardzo wanego i naprawd od siebie. e
wreszcie te wszystkie obrazy utkane ni to z pamici, ni to z wyobrani, obrazy wyjte z przeczytanych
ksiek, obejrzanych filmów, z zasyszanych historii, zaczynaj ukada si w jedn, niepowtarzaln cao.
Na efekty warto byo jednak poczeka.
„Historia kina w Popielawach” fabularnie przypomina troch „Kino Paradiso”. Kolski przenosi nas we
wczesne lata 60., do rodzinnych Popielaw, gdzie yje zakochany w kinie may Andryszek - Szustek, potomek
Andryszka Pierwszego - domorosego wynalazcy, który na pó wieku przed Edisonem i brami Lumiere
w tych samych Popielawach zbudowa kinematograficzn machin. W duej mierze Kolski opowiada nam
o sobie. Przypomnijmy: ojciec reysera by montayst, dziadek producentem, a prababka wacicielk
jednego z pierwszych kin w odzi. Kolski by wic, podobnie jak jego may bohater, niejako na kino
„skazany”. Nie chodzi tu bynajmniej o tani kokieteri, o celebrowanie swego przeznaczenia. Pod
pretekstem fikcyjnej opowieci o Andryszkach-wynalazcach Kolski oywia wiat pamici. Po czci swojej
-prywatnej, rodzinnej- ale take pamici zbiorowej, pamici pokolenia, któr buduje choby
charakterystyczny dla tamtej epoki szczegó: objazdowe kino w remizie, czarno-biae kroniki filmowe, tanie
pocztówki dwikowe, ulubione przeboje, wzruszajce po latach filmy. Nie jest to wiat sparodiowany na fali
jakiej mody retro, nie jest te pen egzaltacji podró sentymentaln. Robic - jak sam na pocztku
skromnie deklaruje -„film o pamitaniu”, Kolski stara si dotrze do wasnej tosamoci, do ludzi i rzeczy,
które go uksztatoway.
Twórca „Pograbka” ma nad wyraz lekk rk do inscenizacji, tote bez trudu wchodzimy w jego wiat.
Jestemy w maej wiosce gdzie pod odzi. Poznajemy jej mieszkaców: kowala Andryszka Pitego, który
od mierci ony rzadko bywa trzewy, Chanutk -beznadziejnie w nim zakochan prowincjonaln pikno,
jej pokracznego wielbiciela Kulawika. Poznajemy 10-letniego Andryszka-Szustka, który po mskich
przodkach odziedziczy fascynacj kinem, a po zmarej matce - niebezpieczn chorob koci, jego
wuja - kinooperatora, i najbliszego przyjaciela, Staszka. Ten ostatni jest narratorem, czyli kim w rodzaju
medium. Poprzez niego przygldamy si historii popielawskich „Lumiere'ów” troch z boku, z pozycji
wiadka, a nie bezporedniego uczestnika. Ale dziki takiej strategii Kolski unikn gównego grzechu
nostalgicznych opowieci - nadmiernego sentymentalizmu. Jednoczenie nada swemu filmowi lekki,
balladowy ton. Wszelka osobliwo i cudowno, której oczywicie i w tym filmie nie zabrako, zostaje
natychmiast usprawiedliwiona, zracjonalizowana, uwiarygodniona - bo rzdzi ni specyficznie dziecica,
irracjonalna logika. Dlatego mona przyj ten wiat bez zastrzee. Nie mamy wtpliwoci, e dla maego
Szustka ogldana po wielokro historia Jadki („Kolorowe poczochy” Nasfetera) to przeycie z pogranicza
religii („wierz w to bardziej ni w Boga”). Kolski, podobnie jak Tornatore, reanimuje troch ju zwietrzay mit
kina-wityni („osobne ubranie do kina, osobne po kinie”). Pokazuje na przykad grup miejscowych obuzów
wyczekujcych pod remiz na przyjazd kopii filmowej, dla których najwikszym przeklestwem jest rzucone
przez Kulawika: „eby wam k... kino nie dojechao!”. Ale nie czuje si w tym faszu czy przesady. Wierzymy
nawet w cic nad rodem Andryszków „si fataln”, która sprawia, e od stu lat nie przestaj ni
o cudownej machinie utrwalajcej ruch. Nie razi nas powtarzany od pokole gest, którym kadruj
rzeczywisto.
Si, a zarazem saboci „Historii kina...” jest skonno do piknych obrazów. To one najgbiej zapadaj
www.filmotekaszkolna.pl
w pami, uszlachetnione katarynkowym walczykiem - g
ównym motywem muzycznym filmu, wdzicznie
pointujcym poszczególne epizody. Pikna dziedziczka pozujca Andryszkowi Pierwszemu, który szkicuje jej
anielsk posta w kolejnych fazach ruchu; Kulawik wieszajcy si z rozpaczy w swoim miesznym wózku,
nad strumieniem; cotygodniowe spotkania Szustka z gron figur witego Rocha - kradn swym
intensywnym piknem energi opowiadania. Najwiksze chyba wraenie robi scena, kiedy ch
opcy znajduj
pod lasem zamarznitego wuja Jaka - monumentaln lodow rzeb z
oon z konia, furmanki
i siedzcego w niej cz
owieka z zastyg
w rku pust flaszk. Ch
opcy uruchamiaj aparat projekcyjny
i rzucaj wprost w zimowy pejza fragmenty jakiego filmu przyrodniczego. Na tle zimowej pustki budzi si
ycie; pisklta w gniazdach, wiewiórki, ca
y wiosenny kosmos. Z lasu wychodz prawdziwe samy zwabione
wiat
em i odg
osami wiosny. Wuj Janek wraca do ycia. Takie sceny poruszaj, ale obiecuj co innego. To
rodzaj poruszenia estetycznego, podczas gdy tak naprawd nie jest to film o urodzie wiata. By
y momenty,
e czu
am si zaskoczona przedziwnym, osignitym jakby mimochodem, realizmem tego filmu. Szustek
oznajmia ojcu, e nie bdzie kowalem, e pójdzie w lady swego protoplasty Andryszka Pierwszego.
„I pijakiem te nie bd!” - dodaje z pogard, na co ojciec odpowiada: „Tego si nie wie wczeniej...
”, zamykajc w tych paru s
owach ca
y koszmar swojej samotnoci i niespe
nienia. Krzysztof Majchrzak,
który gra tu posta dla siebie do typow, szorstk, cho podszyt swoist mieszanin arogancji
i cierpienia, nie ma w sobie nic z jase
kowych bohaterów innych filmów Kolskiego. Gra dyskretniej, bez
przerysowa, jakby ze cinitym gard
em. Ojciec wydaje si postaci najmniej przefiltrowan przez
wyobrani, jest witalny i despotyczny w swym panowaniu nad pamici. Jest ywy.
S w filmie take drobne pknicia: niepotrzebny epizod powstaczy czy dorobiony troch na si
rodowód
Chanutki. S
owem - typowe dla Kolskiego zagszczenie pomys
ów odwracajce uwag od tego, co
w „Historii kina...” najbardziej fascynujce: zmys
owego wiata ludzkich namitnoci i utrwalonego czasu.
www.filmotekaszkolna.pl