Mirosław Pawłowski_wywiad – pobierz pełną wersję graficzną
Transkrypt
Mirosław Pawłowski_wywiad – pobierz pełną wersję graficzną
Mirosław Pawłowski – przed wypadkiem był alpinistą. Pomimo tego, że porusza się na wózku inwalidzkim, nigdy nie zrezygnował z aktywnego życia – nurkuje, lata motolotnią, zaliczył krańce wszystkich kontynentów, jest również instruktorem aktywnej rehabilitacji. Jak mówi: …zobaczyłem, że na wózku można żyć, a nie tylko wegetować. Później uznałem, że mam dług do spłacenia i spłacam go do tej pory przekazując innym to, czego się nauczyłem w Rekryterigsgruppen, a później w FAR… Panie Mirosławie, uległ Pan wypadkowi, w wyniku którego porusza się Pan na wózku inwalidzkim. Proszę powiedzieć, czy łatwo było Panu zaakceptować nową rzeczywistość i co było dla Pana w tym czasie największą trudnością… Przed wypadkiem prowadziłem bardzo aktywny tryb życia – życia rozpisanego dosłownie na minuty, więc było mi naprawdę trudno przestawić się na szpitalne życie, gdzie każdy dzień był taki sam, a największą trudnością było dla mnie przyjęcie do wiadomości mojego stanu. Mimo wszystko nie poddał się Pan. Jest Pan osobą bardzo aktywną. Podróżuje Pan – jeździ w góry, na wulkany, organizuje wiele przedsięwzięć dla osób niepełnosprawnych. Co pomogło Panu stawić czoła tym wszystkim przeciwnościom losu i zacząć tak aktywnie żyć? Myślę, że tym, co spowodowało, że znów zacząłem aktywnie żyć, była potrzeba „adrenaliny” wyrobiona w czasie przed wypadkiem i mój trudny, uparty charakter, który nie pozwolił mi się poddać losowi bez walki. Przed wypadkiem był Pan alpinistą, taternikiem. Czy wypadek całkowicie przekreślił Pana pasję? Jak pielęgnowana jest ona dzisiaj? Jeśli chodzi o wspinanie, to tak, oderwałem się od tego całkowicie, bo tak chciałem. Nie chciałem śledzić wypraw, wspinaczek moich znajomych, nie chciałem i nie chcę oglądać filmów o tematyce górskiej, itp., bo po prostu zbyt mnie to bolało. Wolałem usunąć góry, wspinaczkę gdzieś na 10 plan w głowie. Wraz z osobami na wózkach uczestniczy Pan w wyprawach do najdalej wysuniętych miejsc na kontynentach. Skąd pomysł na takie ekspedycje? Pomysł naszej pierwszej wyprawy powstał z moich marzeń – otóż ostatnia moja wyprawa alpinistyczna była na Fitz Roya w Patagonii. Razem z moim ówczesnym partnerem wspinaczkowym marzyliśmy, że następny wyjazd będzie na Cerro del Paine – też w Chile, ale niestety juz nie zdążyłem. Wypadek pokrzyżował mi plany. Dopiero, kiedy już byłem w tak dobrej kondycji psychicznej, że chciało mi się coś więcej, niż oglądanie TV, to przyszła mi do głowy Ameryka Południowa i Cerro del Paine. Z jakimi trudnościami spotyka się Pan podczas tych wypraw? Dla osób z niepełnosprawnością ruchową największe problemy na wyjazdach to przede wszystkim dostęp do toalety oraz oczywiście transport. Którą z wypraw najlepiej i najczęściej Pan wspomina? Każda była inna i trudno tak naprawdę to stopniować, ale chyba jednak wyprawa na Ziemię Ognistą i Cerro del Paine szczególnie utkwiły w mojej pamięci. Zachwyciło mnie piękno przyrody, krajobrazy, które są zupełnie niesamowite, z górami lodowymi na horyzoncie. Cerro del Paine natomiast miało dla mnie osobistą, wysoką wartość ze względu na niezrealizowane marzenia wspinaczkowe. Wiele Pan podróżuje. Proszę powiedzieć, jaki kraj według Pana jest najbardziej przyjaznym miejscem dla osób niepełnosprawnych? A jakie miejsce zrobiło na Panu największe wrażenie pod kątem dostępności dla osób niepełnosprawnych? Myślę, że najbardziej dostosowane są USA i kraje skandynawskie. W USA osoba na wózku jest bardzo częstym widokiem na ulicach i nie ma żadnego budynku użyteczności publicznej gdzie byłyby jakiekolwiek przeszkody architektoniczne, a kraje skandynawskie to USA + jeden poziom wyżej. Jeżeli chodzi o Polskę, największe wrażenie pod kątem dostępności robią na mnie polskie centra handlowe, które są wręcz wzorowo pozbawione barier architektonicznych. Co, według Pana, daje turystyka osobom niepełnosprawnym? Co może zmienić w ich życiu? Och, odpowiedź na to pytanie to same truizmy – poznawanie nowych miejsc, ludzi, zwyczajów, ale też przełamywanie barier w sobie samym i w ludziach spotykanych w czasie podróży. Z jednym zastrzeżeniem – moje wyjazdy to nie turystyka, więc trudno mi mówić o typowych turystach z niepełnosprawnością, bo być może ograniczają sie do hotelu i jakiegoś muzeum. Czego uczą wyprawy? Pana Pańskie Podróże przede wszystkim nauczyły mnie tolerancji i pokory wobec innych obyczajów, zachowań i systemów wartości, czasami bardzo odbiegających od standardów europejskich, no i dały mi mocne przekonanie, że osoba z niepełnosprawnością ruchową może poradzić sobie w naprawdę bardzo trudnych warunkach z niewielką, ale jednak potrzebną pomocą osoby chodzącej. Jak postrzega Pan turystykę osób niepełnosprawnych w Polsce? Ten segment rynku rozwija się z roku na rok i naprawdę idzie to w dobrym kierunku, bo działają prawa rynku, osoby z niepełnosprawnością też mają pieniądze i są postrzegane jako normalny klient, tyle że z nietypowymi potrzebami. Czy podczas podróży często spotyka Pani osoby z niepełnosprawnością? W Polsce jeszcze niezbyt często, ale za granicą jest to widoczna grupa. Fundacja Podróże bez Granic powstała m.in., aby łamać stereotypy i umożliwiać osobom z niepełnosprawnością podróżowanie. Ma za sobą stworzenie niesamowitej wyprawy do Rzymu, Danii i Pragi, a także wyjazdu kajakowego i wyprawy samochodowej w Bory Tucholskie. Z każdego wyjazdu zagranicznego planowane jest tworzenie poradników turystycznych opisujących stolice europejskie pod kątem ich dostępności dla osób niepełnosprawnych. Przewodnik po Rzymie i Danii jest już dostępny na naszej stronie internetowej dla następnych podróżnych. Co sądzi Pan o takiej inicjatywie? To jest bardzo dobra i po prostu przydatna dla nas działalność, bo np. można zaplanować swój wyjazd w oparciu o konkretne informacje o danym miejscu. Ze wszystkich miejsc, które Pan widział, które zrobiło na Panu największe wrażenie, a jakie poleciłby Pan na kolejny cel Podróży bez Granic? Numer jeden na mojej liście najbardziej atrakcyjnych miejsc to Meksyk. Nigdzie indziej nie byłem w kraju, gdzie jest wszystko tak ciekawe dla podróżnika – miejsca, ludzie, krajobrazy, przyroda i wspaniałe zabytki. Byłem w Meksyku trzy razy i zawsze byłem zachwycony Rozwija Pan swoją aktywność nie tylko poprzez podróże, ale jest Pan również instruktorem aktywnej rehabilitacji. Proszę powiedzieć, co zmotywowało Pana do podjęcia takiego działania? Pierwszy obóz w 1989 roku w Lublinie organizowany przez szwedzką organizację Rekryternigsgruppen całkowicie zmienił moje życie. Zobaczyłem, że na wózku można żyć, a nie tylko wegetować. Później uznałem, że mam dług do spłacenia i spłacam go do tej pory przekazując innym to, czego się nauczyłem w Rekryterigsgruppen, a później w FAR. „Pierwszy kontakt” to projekt prowadzony przez Pana w ramach tej działalności. Na czym on polega, co ma na celu i komu jest dedykowany? Pierwszy kontakt polega na dotarciu do ludzi krótko po wypadku i przekazaniu im podstawowych informacji dotyczących ich nowej sytuacji życiowej, czyli zarówno o tym, jak zmienia się funkcjonowanie ich organizmu, jak zmienia się ich sytuacja rodzinno-społeczna, jak również informacje dotyczące bardziej przyziemnych spraw, jak np. fizjologia czy chociażby, jaki dobrać sobie wózek. Na zakończenie naszej rozmowy jakich wskazówek mógłby Pan dać osobom, których wypadek także uczynił niepełnosprawnymi, aby znaleźli odwagę do aktywnego życia? Oj, to bardzo trudne i bardzo rozległe. Ale, tak bardzo skrótowo, nie próbować wracać do starego życia, tylko zmienić wszystko pod kątem nowej rzeczywistości, w jakiej żyjemy. Pamiętać o przeszłości, ale żyć teraźniejszością. Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę Panu spełnienia wszystkich marzeń, tych zawodowych i tych osobistych, jak również podróżniczych… Rozmawiała Marzena Pawlak