Tułaczka mieszkańców z Globusowej

Transkrypt

Tułaczka mieszkańców z Globusowej
Dzielnica Włochy - Portal Informacyjny Stowarzyszenia Sąsiedzkie Włochy
Tułaczka mieszkańców z Globusowej
Niedługo minie miesiąc od wybuchu w kamienicy przy ul. Globusowej 23, a mieszkańcy pozbawieni dachu nad głową
wciąż pozostają bez mieszkań zastępczych. Część lokali, które im zaproponowano jest w fatalnym stanie zagrzybione, bez gazu. Byli lokatorzy z Globusowej nazywają działalność Urzędu Dzielnicy Włochy upokarzającym
ich. Jak mówią, urzędnicy umyli ręce od problemu.
Nazajutrz po tragedii, która - przypomnijmy - miała miejsce 22 maja br., mieszkańcy zniszczonej kamienicy przy ul.
Globusowej spotkali się z burmistrzem Włoch Michałem Wąsowiczem. Było to drugie spotkanie władz Dzielnicy z
osobami poszkodowanymi przez wybuch gazu.
- Pierwszy raz w dniu wybuchu burmistrz był tu na miejscu. Obiecywał pomoc - wspomina pani Agnieszka. - Do
niego, do Urzędu Dzielnicy byliśmy zaproszenie następnego dnia na godzinę 08.00. Rozmowa trwała może 15 minut...
Burmistrz zapewnił wtedy mieszkańców, że dostaną lokale zastępcze. Ponieważ Dzielnica Włochy nimi nie dysponuje
zaangażowano w sprawę Urząd Miasta. Zaproponowane lokale nie nadają się jednak - zgodnie z relacjami
poszkodowanych - do zamieszkania.
- Widziałem lokal na ul. Siedleckiej - pan Mariusz opowiada o mieszkaniu, które mu zaproponowano. - Co z tego, że
panele na podłodze położone, jeżeli ściany są zagrzybione i cuchnąca rura kanalizacyjna w pokoju. Widać, że trzy małe
lokale przerobione zostały na jeden. Brak instalacji grzewczej. Na pytanie, czy będzie założona odpowiedziano mi, że
jeżeli sobie sam założę, to będzie.
To samo mieszkanie na ul. Siedleckiej zaproponowano także pani Bożenie. Po tym, jak odmówiła przyjęcia go,
skierowano ją do hotelu robotniczego na Bielanach.
- Zgodziłam się w końcu przyjąć mieszkanie na ul. Łochowskiej. Jest w trakcie remontu. Wzięłam je w ciemno, nie
wiem, co zastanę po wyjściu ekipy remontowej.
- W obiegu są te same mieszkania. Jak jedni nie przyjmą, to się je proponuje innym. Może się zgodzą? Może znudzi im
się odmawiać? Może się przełamią, będą mieli dosyć - opisuje działanie Urzędu Dzielnicy pani Renata.
Na terenie Klubu Sportowego „Przyszłość”, gdzie pierwszą noc po wybuchu spędzili mieszkańcy feralnej kamienicy,
nadal przebywa pan Sławomir; nie ma osoby, do której mógłby się tymczasowo wprowadzić. Jak dotąd dostał tylko
jedno wskazanie lokalu zastępczego.
- Zaproponowali mi miejsce w hotelu robotniczym na Żoliborzu; bez gazu, z maszynką elektryczną do gotowania. A
prąd jest przecież drogi, nie starczy mi pensji na rachunki.
Pani Renacie zaproponowano mieszkanie na ul. Brzeskiej. - Jak usłyszałam adres, to powiedziałam tej pani w Urzędzie
Dzielnicy, że nie będę jej fatygować i nie chce tych kluczy. Moja sąsiadka dostała tę samą propozycję i opowiadała mi,
jak wygląda to mieszkanie. Ta pani na to, żebym nie zakładała z góry, że nie przyjmę. Więc obejrzałam. Horror! To
takie upokarzające dla mnie; całe to działanie urzędów; wszystko odbywa się na zasadzie udzielania natrętom
zapomogi.
- Najbardziej oburza to, że nasza dzielnica kompletnie się nie interesuje tym, co się z nami dzieje - mówi pan Mariusz.
- Umyła ręce. Prywatny budynek i już. To są przecież urzędnicy utrzymywani z naszych podatków, a traktują nas jak
śmieci. Ja wiem, że to są słowa mocne, ale tak trzeba to powiedzieć.
- Nie dosłownie - dodaje pani Renata - ale przecież to po spojrzeniu, po gestach widać. Słyszy się: „Pani podpisze i
jedzie obejrzeć, bo do 15.30 trzeba klucze oddać”.
strona 1 / 3
Dzielnica Włochy - Portal Informacyjny Stowarzyszenia Sąsiedzkie Włochy
Tułaczka mieszkańców z Globusowej
- Urząd Dzielnicy się z nami nie kontaktuje - relacjonuje pan Dariusz. - Jeżeli w ogóle, to dzwonią, bo mają jakiś
przydział. Ale od dwóch tygodni już nawet w tej sprawie nie dzwonią.
Trzy rodziny zdecydowały się przyjąć zaproponowane przez miasto mieszkania - rodzina pani Agnieszki (ul. Żelazna),
pani Bożeny (ul. Łochowska) oraz pana Marka (ul. Popiełuszki). Pozostałe osoby czekają na dające się zaakceptować
propozycje lokali zastępczych.
- My nie wyobrażamy sobie, że dostaniemy nowe mieszkania! - zapewnia pan Mariusz. - Chcemy tylko, żeby miały
podobny standard, jak te nasze zniszczone w wybuchu, w których na własny koszt zakładaliśmy centralne ogrzewanie i
instalację gazową. A teraz każą nam się wprowadzić do mieszkań bez gazu. Jeszcze raz mamy instalację zakładać?
Żadna z osób, które zdecydowały się przystać na zaoferowane im lokale nie dostały kluczy do ręki; wszystkie one
nadal koczują u znajomych i rodziny.
- Dwa i pół tygodnia temu przyjęłam lokal na ul. Żelaznej. Kluczy nie mam do dziś - opowiada pani Agnieszka. Codziennie chodzę do Urzędu Dzielnicy, proszę o szybsze załatwienie tej sprawy. I odsyłają mnie, bo kogoś tam nie
ma, kto powinien coś podpisać. Oddzwonimy. Nikt do mnie nie oddzwania. Chodzę codziennie. Dzwonię non stop i
słyszę: pani zadzwoni jutro, pani zadzwoni pojutrze, za trzy dni.
- Skoro się już zdecydowałam na to mieszkanie w tej mało sympatycznej okolicy (ul. Łochowska), to myślałam, że
będę miała jakąś łączność z urzędem - pani Bożena nie kryje rozczarowania - że przynajmniej będą mnie informować,
jak długo potrwa jeszcze ten remont. Po dzień dzisiejszy nie miałam żadnego telefonu w tej sprawie.
Równie niewiele wiadomo, na temat terminu zakończenia pracy ekspertów, mających oszacować stan uszkodzonego
budynku. Obowiązek zlecenia takiej ekspertyzy spoczywa na właścicielach kamienicy. Zanim nie będą znany wyniki
oględzin, nikomu z mieszkańców nie wolno wejść do środka ze względu na potencjalne zagrożenie zawaleniem się
konstrukcji. W minioną sobotę współwłaściciele kamienicy w towarzystwie eksperta weszli do budynku i wynosili
pozostawione tam rzeczy. Jeden z mieszkańców powiadomił o tym Straż Miejską i Policję. Funkcjonariusze przybyli
na miejsce. Ponieważ budynek jest własnością prywatną niewiele mogli zrobić. Ostrzegli jedynie, że w razie gdyby
komuś z mieszkańców coś zginęło, właściciele nie będą mogli uniknąć oskarżeń.
- Dlaczego jest tak, że my mieszkańcy, nie możemy wejść do budynku, bo podobno jest zagrożenie, a właściciele
wchodzą i wynoszą rzeczy? - pyta pan Mariusz, który wezwał służby porządkowe. - Właściciele tłumaczą się, że chcą
zabrać tylko to, co najpotrzebniejsze. Ale tu każdy potrzebuje jakiś rzeczy. Ja mam trzyletnie dziecko a wszystko
zostało wewnątrz kamienicy.
Wprawdzie dzięki współpracy z Andrzejem Ciempielem z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu
Miasta mieszkańcy kamienicy mieli możliwość zabrania z budynku najbardziej koniecznych przedmiotów
(dokumenty, odzież, leki itp.), jednak wciąż większość należących do nich sprzętów jest im niedostępna. Niecierpliwie
czekają więc na ekspertyzę i możliwość ich odzyskania.
W miniony poniedziałek po dwóch tygodniach oczekiwania mieszkańcom zniszczonej kamienicy udało się ponownie
spotkać z burmistrzem Michałem Wąsowiczem. Jak relacjonują obecni na rozmowie z nim mieszkańcy, był zdziwiony
opieszałością poszczególnych Urzędów Dzielnic w przekazywaniu poszkodowanym kluczy do mieszkań (chodzi
oczywiście o te osoby, które zdecydowały się przyjąć proponowane im lokale). Jednocześnie poinformował, że w
kwestii przyspieszenia wspomnianych procedur należy interweniować w odnośnej dzielnicy, on jako burmistrz Włoch
nie ma tu możliwości działania.
Zapowiedział natomiast, że będzie starał się wpłynąć na pozostałych właścicieli spalonej kamienicy (jednym ze nich
jest Urząd Dzielnicy Włochy), by jak najszybciej przedstawili ekspertyzę stanu budynku.
Dobrą wiadomością dla poszkodowanych jest to, że lokale na ul. Siedleckiej i ul. Brzeskiej nie będą im więcej
proponowane jako mieszkania zastępcze. Miasto postara się o takie, których standard odpowiada standardowi tych
strona 2 / 3
Dzielnica Włochy - Portal Informacyjny Stowarzyszenia Sąsiedzkie Włochy
Tułaczka mieszkańców z Globusowej
zniszczonych przez wybuch.
Marzena Kozłowska
{mxc}
strona 3 / 3

Podobne dokumenty