Potwór kobiecej tożsamości
Transkrypt
Potwór kobiecej tożsamości
www.judaistyka.uni.wroc.pl Anna Wiatr [email protected] Potwór kobiecej tożsamości. Szkic na marginesie prac Hilly Lulu Lin wstęp W moim szkicu zajmę się pracami izraelskiej artystki Hilly Lulu Lin, koncentrując się na jej fotografiach, przy czym należy zaznaczyć, że jest ona ich bohaterką i pomysłodawczynią, podczas gdy wykonuje je (oprócz pierwszej, będącej zdjęciem rodzinnym) Gilad Korisky. Prace te wydają mi się interesujące głównie ze względu na obecną w nich grę z kobiecością (i – tym samym – z męskością), która wpisuje je w nurt sztuki krytycznej. Tę niezwykle inspirującą, a jednak mało znaną sztukę, polska publiczność mogła poznać dzięki wystawie „Tratwa Meduzy. Sztuka izraelska i potwór tożsamości”, która odbyła się w listopadzie 2006 roku w warszawskiej Królikarni, by później przenieść się do Muzeum Narodowego w Krakowie. Co ciekawe, zaprezentowane wówczas prace kilkunastu artystek i artystów pozostawały ‘niewidoczne’ nie tylko w świecie sztuki znanej w Polsce, ale i w obrębie zainteresowań badawczych w Izraelu. Kuratorka wystawy, Naomi Aviv,stwierdziła co zadziwiające, badania obecności kobiet w izraelskiej sztuce zaczęły się dopiero w 1990. W wielu aspektach nie ma wątpliwości, że problem kobiet i potworów jest tak uniwersalny jak i lokalny i że zainteresowanie, jakie taka wystawa może wzbudzić może być szerokie i znaczące. Samo pojawienie się problemu izraelskiej kobiecości na zagranicznym forum jest odświeżające a także... sexy1. Te określenia – ‘odświeżające’ i ‘sexy’ – będą mi towarzyszyć w trakcie oglądania prac Hilly Lulu Lin. 1 http://www.swiatobrazu.pl/tratwa_meduzy_teraz_w_krakowiempluzfqe.html; pobrano: 15.09.2008 www.judaistyka.uni.wroc.pl 1 www.judaistyka.uni.wroc.pl zazwyczaj dziewczynki są radosne i uśmiechnięte Sztuka krytyczna i refleksja naukowa przenikają się nawzajem, opowiadając o płci/rodzaju2 w kategoriach ich iluzyjności i procesualności. Bycie kobietą, bycie mężczyzną ujmowane jest na gruncie artystycznym i naukowym jako społeczna gra; kulturowa maskarada; u-ja-rzmienie podmiotu. (Codzienne odczucia tzw. zwykłych ludzi są przy tym, w odniesieniu do męskości i kobiecości, osadzone w obrębie przeciwstawnej siatki znaczeń – sfery związane z gender traktowane są jako oczywiste i naturalne). Od takiej naturalności i oczywistości wydaje się też wychodzić Hilla Lulu Lin, gdy jako jedną z fotografii prezentuje „Hillę” (1968), czyli swoje zdjęcie z dzieciństwa – uśmiechniętą, szczerbatą dziewczynkę z długim końskim ogonem z tyły głowy jako znakiem ‘zwyczajnej dziewczynkowatości’. To pierwsze zdjęcie jest zastanawiające z wielu względów; po pierwsze: ‘odstaje’ od innych; po drugie: jest ambiwalentne: dziewczynka (autorka?) jest szczęśliwa i radosna, co kłóci się ze schematem ‘przymusowej socjalizacji’, tego bolesnego uczenia się kobiecości; po trzecie: pojawia się pytanie, po co podważać oczywistość zdjęcia pierwszego, używając do tego zdjęć pozostałych? 3o lat później W 1998 roku powstał cykl „I Lie +” – jedną z tworzących go prac jest fotografia kobiety w białej kominiarce, której twarz, czy raczej to, co zostało z niej ‘do zobaczenia’ to wpółotwarte, krwistoczerwone usta. Przemiana dokonała się – bohaterka została sprowadzona do obiektu seksualnego, a jej twarz – ten cieleśnie najbardziej znaczący element tożsamości – stała się prawie niewidoczna. Ten czas zawieszenia, tożsamościowy niebyt, sprowadzenie bycia osobą do jednej erotycznie nacechowanej części prowadzi do rodzajowej metamorfozy. (Można się zresztą zastanawiać nad tym, ‘kto’ odkrywa/zakrywa kobiece ciała, i czy czasem nie istnieje też taka możliwość, że to zakrywanie/odkrywanie przynależy nie tylko do sfery restrykcyjnej kultury, ale i autonomicznych decyzji kobiety). Kolejne zdjęcia, „Mole” (2004-2005) są bowiem gestem odkrycia. Tyle że nie wiemy, kim jest bohater/bohaterka fotografii. Rodzajowa tożsamość upłynnia się i rozmazuje – wystarczą krótkie włosy i aseksualna (?) koszulka, żeby dokonanie rozróżnienia ‘kobieta-mężczyzna’ stało się trudnie i zastanawiające. Sytuację Wprowadzam tu klasyczne już rozróżnienie na płeć biologiczną (ang. ‘sex’) i płeć społeczno-kulturową czy też rodzaj (ang ‘gender’), choć zdaję sobie sprawę, że w kontekście najnowszych teorii z zakresu gender studies, głównie w ujęciu Judith Butler, opozycja ta staje się coraz trudniejsza do utrzymania. 2 www.judaistyka.uni.wroc.pl 2 www.judaistyka.uni.wroc.pl niedopowiedzenia podkreślają zamknięte oczy - może chodzi zatem o stan snu jako metaforę bycia ‘pomiędzy’. Następne zdjęcie z tego cyklu przedstawia mężczyznę, podobnie śpiącego, ani męskiego (?), ani kobiecego (?). Starość i młodość, męskość i kobiecość przechodzą w siebie, są raczej pewnym continuum niż opozycyjnie ukonstytuowanymi pojęciami – stanami. W tym momencie kreacja artystyczna precyzyjnie przylega do teorii queer i jej dekonstrukcyjnych zabiegów. Judith Butler stwierdza, że płeć kulturowa stanowi (...) konstrukcję, która nieustannie skrywa swoją genezę; cicha zmowa, by odgrywać, produkować i chronić odrębne i spolaryzowane płcie kulturowe jako kulturowe fikcje, pozostaje w ukryciu dzięki wiarygodności tych konstrukcji – i dzięki karom wymierzanym każdemu, kto nie zgadza się im wierzyć. Konstrukcja wymusza naszą wiarę w jej konieczność i naturalność. Historyczne możliwości urzeczywistniane w różnych stylach cielesności to nic innego niż te wspierane groźbą kary kulturowe fikcje, na przemian wcielane i odrzucane pod przymusem3 ‘Wystawienie na pokaz’ podstaw tej gry, zazwyczaj niewidocznych, uzmysławia ich iluzoryczność i arbitralność. Stary mężczyzna, młoda kobieta stają się jedynie słowami-wytrychami, które odsłaniają nowe, puste miejsca, gotowe do napełnienia nowymi znaczeniami. Te nowe znaczenia wyłaniają się z kolejnych zdjęć artystki. czystość, dzikość Pracą, która wieńczy podróż autorki (czy autorki-bohaterki) w świat płci i rodzaju jest „Pure & Wild” (1995-1996), które można zobaczyć jako ostentacyjne wzgardzenie kulturowymi wyznacznikami tradycyjnie pojmowanej kobiecości. Ogolona kobieca głowa przywołuje wiele skojarzeń, głównie obozowych, onkologicznych i religijnych, tworząc w połączeniu z karykaturalnie uwypuklonymi oczami i ustami kobietę-potwora. Kolejne zdjęcia z tego cyklu są podobnie odpychające i niepokojące: piłeczki ping-pongowe w ustach; atrapy piersi w połączeniu z wojenną pozą i równie wojskowo kojarzącymi się tatuażami; zapałki podtrzymujące przed zamknięciem powieki; perłowe naszyjniki, kneblujące usta; krew zamiast łez i szpilki wbite w skórę głowy zamiast we włosy. Wydaje się, że doszliśmy do bolesnego końca możliwości związanych z byciem kobietą. Przymus i cierpienie; destrukcja i bunt; władza i bezsilność określają i jednocześnie niszą 3 J.Butler, rozd. Gra płci , z: Gender Trouble, Dialog, nr 10/2003, s. 105 www.judaistyka.uni.wroc.pl 3 www.judaistyka.uni.wroc.pl kobiece ‘ja’, które staje się potworne i odrażające. I jeśli wrócić do tytułu wymienianej już wystawy, można stwierdzić, że ze względu na udział w niej głównie kobiet, ale i na to, że także mężczyźni uczestniczący w niej zajmowali się przeważnie ‘kobiecymi’ tematami, wreszcie ze względu na przywołane fotografie, ‘potwór’ tożsamości odnosi się nie tyle do tożsamości ‘o ogóle’, abstrakcyjnego bytu, tak bardzo uniwersalnego, że aż nie istniejącego, ale do tożsamości kobiecej, która jednak z kobiecości urąga i z niej drwi. Być może jednak stan brzydoty i okropieństwa jest w świecie męskiej dominacji potrzebny kobietom po to, żeby się oczyścić i pozbyć maski bycia ‘miłą i łagodną’. zazwyczaj kobiety nie są radosne ani uśmiechnięte W pracach Hilly Lulu Lin ujęło mnie to, że artystka nie zatrzymała się na etapie negacji. Jakkolwiek istotne okazują się etapy podejrzliwego (‘suspicious’) czytania kultury, odwracania zastanych symbolicznych porządków, łamania kodów, to jednak poprzestanie na tym wydaje mi się niewystarczające. Idąc za tokiem myśli Anny Burzyńskiej, wypada się zgodzić, że w powyższych artystycznych pracach mamy do czynienia z dekonstrukcją w odniesieniu do fenomenu kobiecości. Oznacza to jednak także konieczność pewnego rodzaju powiewu świeżości - dekonstrukcja ma bowiem także otwierać, odblokowywać, rozstrajać struktury zamykające – ma być ‘ruchliwa’ i ‘zdarzeniowa’4. Na gruncie teorii queer operuje się takimi kategoriami jak subwersja, zranienie, performatywność i interpelacja5 - są one skierowane na mówienie ‘nie’, na sprzeciw i ‘wywracanie porządku (płciowego czy rodzajowego)’. Tym, czego mi zazwyczaj brakuje na gruncie interpretacji artystycznych i naukowych, które spotykają się – wbrew panującym przekonaniom - dość często, jest moment zakończenia dekonstrukcji i rozpoczęcia konstrukcji, otwierania i odświeżania. W cyklu „Pure & Wild” to przejście dokonuje się poprzez powrót do osoby radosnej i uśmiechniętej, tyle że nie jest to już dziewczynka z pierwszej interpretowanej pracy „Hille” (1968), ale kobieta o długich (już) włosach, pewna siebie i silna. I choć zdaję sobie sprawę z tego, że takie ujęcie tej pracy mogłoby zostać odebrane także jako akceptacja powrotu do tradycyjnej, esencjalistycznej konstrukcji kobiecości, to jednak wydaje mi się, że sytuacja ta przedstawia się odmiennie, chociażby ze względu na wcześniejsze przemiany artystki (bohaterki) – tożsamość poprzez przeglądanie się w lustrach innych możliwości staje się tożsamością z wyboru, a nie jest, jak to miało 4 5 Anna Burzyńska, Dekonstrukcja i interpretacja, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2001, s. 72 Darek K. Balejko, Queer, czyli na przekór; w: Furia Pierwsza, nr 7(1)/2000, s. 17 www.judaistyka.uni.wroc.pl 4 www.judaistyka.uni.wroc.pl miejsce wcześniej – tożsamością z przymusu. Na taką interpretację pozwala także otwarte stanowisko Judith Butler wobec samego pojęcia queer. Amerykańska badaczka pisze bowiem: Jeśli określenie queer ma stanowić siedlisko zbiorowego sprzeciwu, punkt wyjścia dla historycznej refleksji i wizji przyszłości, musi ono pozostać takie, jakim jest teraz: nigdy nie do końca własne, a zawsze tylko strategicznie używane na nowo, wydzierane z niszy poprzedniego użycia w naglących i coraz rozleglejszych celach politycznych6. Wydaje mi się, że zapomnianym celem politycznym (przy szerokim rozumieniu kategorii polityki) wciąż pozostaje ludzka radość i szczęście. Hilla Lulu Lin ciekawie o tym celu przypomina. A Meduza, patronka wystawy, ale i kobiet podważających zastane porządki symboliczne, zapewne także się wówczas uśmiecha. prace Hilly Lulu Lin: „Hilla” (1968) „Mole” (2004-2005), fot. Gilad Korisky „Pure & Wild (1995-1996), fot. Gilad Korisky literatura: Darek K. Balejko, Queer, czyli na przekór; w: Furia Pierwsza, nr 7(1)/2000 Judith Butler, rozd. Gra płci , z: Gender Trouble, Dialog, nr 10/2003 Judith Butler, Krytycznie Queer, Furia Pierwsza. Zeszyty Gender Studies, nr 7/2000 Anna Burzyńska, Dekonstrukcja i interpretacja, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2001 6 Judith Butler, Krytycznie Queer, Furia Pierwsza. Zeszyty Gender Studies, nr 7/2000, s. 41 www.judaistyka.uni.wroc.pl 5