Grube: Miłość, równość, błazeństwo

Transkrypt

Grube: Miłość, równość, błazeństwo
GRUBE
Stand-up
Komediowa forma
artystyczna w postaci
monologu na żywo na
podstawie wcześniej
przygotowanego
programu. Celem
jest rozbawienie
publiczności głównie
poprzez przekraczanie
granic dobrego smaku.
W przeciwieństwie do
kabaretu w stand-upie
nie wykorzystuje się
rekwizytów, dekoracji
ani muzyki. Początków
gatunku można
doszukać się w XIX-wiecznych teatrzykach
żydowskich
pokazywanych
w Ameryce,
która jest jego kolebką.
tekst:
Olga Święcicka
foto:
Witek Orski / Czułość
Miłość,
równość,
błazeństwo
Zaczynali w gejowskich klubach. Zrzeszali się w offowych lokalach.
Byli w stanie zrobić wszystko, by móc jeszcze raz wejść na scenę.
Dziś już nie muszą błagać o uwagę. Występują w telewizji,
sprzedają bilety na swoje występy, jeżdżą po Polsce.
Stand-up wyszedł z podziemia, by zrobić rewolucję.
46
exklusiv ... #98
#98 ... exklusiv
47
K
„Najgorszą reakcją
jest brak reakcji”
rzyśka Unruga spotkało to podczas debiutu w Ustach Mariana pod
koniec 2009 roku. Jego pierwszy występ był tak skuteczny,
że miesiąc po nim klub zbankrutował. Nie przejął się porażką. Mówi
o sobie: „homoseksualista, cyklista i rekreacyjny alkoholik” i jest
w tym dużo prawdy. Poza sceną jest smutnym bezrobotnym aktorem czekającym na nieuchronną zagładę cywilizacji.
Depresyjny i neurotyczny jest również Antek Syrek-Dąbrowski – psycholog
i nauczyciel angielskiego. Do tego jest rudy i kiepski w łóżku, co ostatecznie
przekreśla jego szanse na życiowy sukces. Stand-upem zajął się, by odreagować stres związany z licznymi niepowodzeniami. Razem z kolegami komikami
założył grupę Stand-up Polska, w której po cichu się realizuje.
Michał Kempa pierwszy raz „mówił do ludzi” w podstawówce podczas
szkolnej akademii, drugi raz na scenę wyszedł już w świetle reflektorów w
programie Stand up. Zabij mnie śmiechem. – Ten program to była taka droga
na skróty, teraz muszę za to zapłacić – mówi. Wziął w nim udział powodowany
próżnością i poczuciem, że to ostatni moment, żeby zmienić coś w swoim
monotonnym prawniczym życiu. Wygrał.
Co innego Maciek Buchwald – reżyser, aktor Klancyka, człowiek undergroundu. Do występowania namawiali go koledzy, ale on długo nie chciał się
zgodzić. – Przez pewien czas uważałem, że stand-up nie nadaje się na polski
grunt, że to jest coś rdzennie anglosaskiego – wyjaśnia. – Z jakiegoś powodu
oni mają świetnego Family Guya, a my Włatców móch.
W końcu wyszedł na scenę. – Zrobiłem to z ciekawości – tłumaczy. – Potrzebowałem wyzwania.
Czterech mężczyzn, cztery historie, cztery rodzaje humoru i jeden mikrofon. Połączyła ich scena, na którą każdy z nich wszedł choć raz,
by ośmieszając siebie i świat, rozśmieszyć innych.
„Obudziłem się nad
ranem zlany potem,
w drżączce, krzycząc:
»Kurwa, co ja zrobiłem!«”
Pierwszy raz Antka nie należał do udanych, mimo że swój program szykował
przez kilka tygodni. – Wyjść na scenę, przełamać strach, powiedzieć coś od
siebie – to było moje marzenie – mówi. W realizacji pomógł mu reżyser HBO,
którego poznał, pracując za barem na Chłodnej. Razem przygotowywali
pierwszy tekst. Było to o tyle łatwe, że Antek dobrze znał temat. Od połowy
lat 90. oglądał stand-upy w telewizji satelitarnej, przy okazji ucząc się angielskiego. Występy kontrowersyjnych, łamiących tabu komików, tak odmienne
od polskiej, biesiadnej sceny kabaretowej, były dla niego wielkim odkryciem.
– Wszystko w życiu zawdzięczam temu, że ktoś mi mówi: „zrób to!” – przyznaje
Maciek, ale pod tym wyznaniem równie dobrze mógłby podpisać się Kempa.
Jego historia zaczęła się od przypadku. Michał od dawna myślał o jakiejś zmianie,
ale gdyby nie znajomy, który powiedział mu o castingu do programu, pewnie nic
by z tego nie wyszło. – Mam fizyczne i psychiczne predyspozycje do tego, żeby
być ciapą – wyznaje. – Zawsze byłem najwolniejszy, najmniej praktyczny. Nikt
nie wierzył, że mi się uda. Byłem wtedy u rodziców w Bielsku, wstałem o 6 rano,
usiadłem na łóżku i sennie mamrotałem: „Jechać, nie jechać”. W ostatniej chwili
zerwałem się na dworzec. W pociągu wymyśliłem mój pierwszy program.
O przejściu do drugiego etapu dowiedział się podczas pierwszego dnia
wakacji. Spał ze znajomymi gdzieś na plaży w Grecji, gdy zadzwonił telefon.
Ostatnie pieniądze wydał na bilet powrotny. Następnego dnia, po kilkunastu godzinach szalonej podróży, znów był na scenie. – Wtedy odkryłem,
że to mój żywioł – śmieje się. – Jak wchodzę na scenę, czuję się, jakbym
wziął tonę koksu.
krzysztof unrug:
homoseksualista,
cyklista
i rekreacyjny
alkoholik
48
exklusiv ... #98
michał kempa nigdy
nie śmieje się
z religii i polityki.
po pierwsze dlatego,
że jest wierzący,
po drugie dlatego,
że wszyscy
to robią
Energia, którą wytwarza komik, jest kluczowa, nakręca publiczność, generuje
śmiech. – Najważniejsze jest pierwsze siedem sekund – mówi Unrug.
– Albo kupią twój żart, albo nie. Krzysiek nauczył się tego po jednym z pamiętnych
występów. – W pierwszym rzędzie siedziały plotkujące dziewczyny – opowiada.
– Nie mogłem skupić się na tym, co mówię, cały czas słyszałem ich chichot.
W końcu powiedziałem: „Widzę, że mamy tu z przodu całą obsadę filmu
Galerianki”. Wyszły, trzaskając drzwiami. A ja dostałem brawa.
Udany występ to wypadkowa wielu czynników, liczy się nie tylko widz,
ale też miejsce występu, umiejętność spontanicznego reagowania, a także to,
kto występuje przed tobą i jaką zostawia atmosferę na sali. Wszyscy komicy
zgodnie przyznają, że najłatwiej ma ostatni występujący, bo publiczność jest
już rozgrzana. Podkreślają jednak, że nie ma reguł, czasem warto na przykład
nowy program przetestować na początku, kiedy atmosfera jest jeszcze „czysta”.
„Baki pożyczyłem sobie
od Andy’ego Kaufmana”
Przygotowanie występu zajmuje od kilku dni do kilku tygodni. Każdy ma swoją
technikę, swoje sposoby. Antek i Krzysiek przyznają, że zimą zawsze mają kryzys
twórczy, nad jednym żartem potrafią siedzieć godzinami. Wszystkie pomysły spisują,
a kiedy tekst jest już gotowy, czytają go jeszcze raz i robią korektę.
Sześciostronicowy program potrafi się skurczyć do jednej strony. Nagrywają go
i słuchają w nieskończoność, ucząc się na pamięć. Na scenie obawiają się, że zapomną
jakiegoś fragmentu – wtedy trzeba improwizować, a z tym bywa różnie. Maciek od
pięciu lat jest aktorem, więc nie ma problemu z zagraniem czegoś „na żywo”. – Napisany, wyuczony program często brzmi sztucznie – tłumaczy. – Lubię żarty oparte na
długiej narracji, ale bałem się, że widownia ich nie kupi. Wykorzystałem więc kawały,
które od dawna miałem w głowie. Postanowiłem zarzucić nimi publiczność.
Kempa pomysły zapisuje na komórce, a cały program „trzyma” w głowie. W przeciwieństwie do pozostałych komików od treści ważniejsza jest dla niego forma. – Kręci mnie
odjechana abstrakcja – mówi. – Lubię subtelne poczucie humoru, aluzje, czeskie filmy.
Przyznaje się do inspiracji Andym Kaufmanem – legendarnym komikiem. Tak jak
on dużą uwagę przywiązuje do swojego wizerunku. Na scenie występuje zawsze w tej
samej, „szczęśliwej” koszuli w kratę, zarośnięty, w czapce, mówi powolnym, nosowym
głosem.
Niezależnie od tego, jak komicy przygotowują się do występów, wszyscy je
nagrywają, a potem oglądają i analizują. – Mój program cały czas się rozwija – mówi
Antek. – Muszę wiedzieć, który żart już wychodzi, a nad którym trzeba będzie jeszcze
#98 ... exklusiv
popracować. Czasem wplatam też kawałki programu w rozmowę, żeby zobaczyć reakcję
ludzi. Jeśli ktoś się nawet lekko zaśmieje, to wiadomo, że na widowni będzie miazga.
Tematy bywają różne, standupowców inspirują zarówno bieżące wydarzenia,
jak i ponadczasowe motywy. – Ostatnio zauważyłem, że wypadki sprzedają się
najlepiej – mówi Krzysiek. – Choć i tak najważniejszy jest element zaskoczenia.
Antek najczęściej żartuje z raka, seksu i pedofilii. Jak sam przyznaje, pierwszego
i ostatniego po prostu się boi, a drugiego najzwyczajniej mu brak. Michał i Maciek
nie mają ulubionych motywów, choć Michał ma jedną zasadę. – Nigdy nie śmieję się
z religii i polityki – zapewnia. – Po pierwsze dlatego, że jestem wierzący, a po drugie
dlatego, że wszyscy to robią.
„Nie wystarczy, żeby było
kontrowersyjnie, żeby było śmiesznie”
Maciek długo nie mógł się przekonać do polskiej wersji stand-upu. - Mam wrażenie,
że tutejsza publiczność szuka w stand-upie hardkoru – wyjaśnia. – Nie liczy się, żeby
było śmiesznie, tylko żeby przełamać jakieś tabu. A to jest tylko wtedy zabawne, kiedy
jest wyrafinowane, inaczej jest po prostu chamskie. Przeginać trzeba z klasą i wdziękiem.
49
antek syrekdąbrowski
najczęściej
żartuje z raka,
seksu i pedofilii
maciej
buchwald
uważa,
że przeginać
można tylko
z klasą
i wdziękiem
Michał zauważa podobną tendencję: – Wystarczy, że dodam do starego programu
kilka kurew, a publiczność śmieje się dwa razy głośniej. Wolałabym, żeby śmiali się
z rzeczy bardziej oryginalnych.
Trochę inaczej postrzega to zjawisko Antek, który wyjście stand-upu z podziemia
nazywa małą rewolucją kulturalną. Jego zdaniem jedynie silną kontrowersją możemy
wywalczyć sobie wolność słowa. Jeden z jego programów rozpoczyna się od słów:
„Wiem, co czujecie: Jezu, klaskać czy nie? Lubię, jak ludzie przekraczają ze mną pewną
granicę, wchodzą w mój wszechświat, przestając się zastanawiać, co jest dobre,
a co nie”. Zgadza się z nim Krzysiek: – W Polsce jesteśmy totalnie poprawni politycznie. Społeczeństwo każe nam moralnie funkcjonować w świecie, który jest kompletnie
amoralny. Dowcip nie może być rasistowski, choć to tylko żart, a nie pogląd.
Wszyscy jednogłośnie przyznają, że przyczyną takiego nastawienia publiczności
jest brak w mediach programów, w których mówiłoby się „więcej i inaczej”. Maciek
zauważa: – Jesteśmy społeczeństwem, w którym z wielu rzeczy nie można oficjalnie
zażartować. Wszystko, co inne, musi nosić etykietkę „off” albo „bez cenzury”.
Poglądy na temat tego zjawiska dzielą komików. Jedni chcą wyrabiać w publiczności
absurdalne poczucie humoru, inni oswajać ją z „prawdziwym światem”, a pozostali
po prostu rozśmieszyć, bez poczucia misji.
Co do jednego są pewni – polskie poczucie humoru jest niedocenione. Zniszczyły je
kabarety ostatnich lat. Jako dowód Antek i Maciek podają przykład Laskowika, którego
występy z lat 70. nadal ich śmieszą. Podobnie jest z kabaretem Tej, Starszymi Panami
czy KOC-em. Niestety, polski kabaret od tamtego czasu bardzo się zmienił. Opiera się
na cyrku, przebierankach, folklorze. Razi sztucznością, pokazuje zakłamany obraz świata.
Stand-up walczy z podejściem, że kabaret jest jedyną formą rozrywki. Stara się pokazać,
że występy 1:1, komik kontra widz, mogą być alternatywą dla przaśnych skeczy.
Owocem rosnącej popularności stand-upu są programy typu Stand up. Zabij
mnie śmiechem w Polsacie czy Na stojaka w HBO. Problem w tym, że nasza telewizja
zaprzecza pewnym ideom stand-upu. Montowany, cenzurowany program nigdy nie
zrobi takiego wrażenia jak występ wśród kilkunastu osób w małym klubie. Zdania co
do sensu takich programów są podzielone. Michał Kempa, laureat jednego z nich,
mówi: – Nie ma co się bać wyjścia z podziemia. Fajnie, że dzieje się coś nowego,
świeżego. Gdyby nie telewizja, pewnie nigdy nie zdobyłbym się na występ. Nie widzę
różnicy między występowaniem przed milionową publicznością a kilkorgiem osób.
Antek, który zaczynał w małych lokalach, a potem został zaproszony do programu,
jest innego zdania. – Mam zero doświadczenia, dopiero zaczynam, a już jestem w
telewizji – mówi. – Jestem tym przerażony. To jest jakaś chora, odwrócona kolejność.
50
exklusiv ... #90/91
Są też plusy. Coraz więcej ludzi przychodzi na ich występy, coraz więcej młodych
próbuje swoich sił na open micu, coraz częściej słyszą śmiech zamiast frapującej ciszy.
Zdarzają się też zaproszenia do innych miast, gdzie zarażają innych ludzi swoją pasją
i badają poziom lokalnego humoru. Stand-up nie przynosi jeszcze dużych zysków,
ale daje mnóstwo energii. Michał dzięki niej chce zdobyć świat, ma już nawet plan,
jak to osiągnąć: – Robić z siebie idiotę i związać się z Ewą Farną, bo ona mówi po
czesku. A ja lubię czeski.
Maciek, dla którego występy są jedynie pobocznym zajęciem, traktuje stand-up
jako świetny trening kreatywności. Podobnie Antek, który w ramach ćwiczeń
zamierza podbić brytyjskie kluby. A Krzysiek? Krzysiek po prostu się cieszy, że robi to,
co lubi. – Lepiej zagospodarować jakąś niszę, niż stać się pudelkowym celem, czymś
dennym – tłumaczy. Zresztą wszyscy komicy mówią, że stand-up to dla nich po
prostu frajda. I chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi. EX
„Synu! To się nie ma
prawa udać”
Tak zareagował tata Krzyśka, gdy ten opowiedział mu o swoich planach. Rodzice Michała nadal są w lekkim szoku – mieli mieć syna prawnika, będą mieli komika. Kempa
w ramach próby nawiązania więzi z tatą podarował mu koszulę w kratę – taką samą
jak ta, którą wkłada na występy. – Tata się ucieszył, założył ją do dresu i poszedł ubierać choinkę – śmieje się Michał. – Nie mogę narzekać. Mam bardzo fajną, tradycyjną
rodzinę. Po prostu jestem pierwszym jej członkiem, który zrobił coś dziwnego.
Reakcje ludzi, zarówno bliskich, jak i obcych, bywają różne. Często pod filmikami
z występów umieszczanymi na YouTubie znajdują niemiłe komentarze, bluzgi. Czasem też ktoś zarzuci im kopiowanie zachodnich gwiazd stand-upu. Na to jednak nie
ma rady. – Wymyślam świetny żart, a potem się nagle okazuje, że ktoś, gdzieś,
kiedyś w Stanach już go powiedział – tłumaczy Maciek. – Widocznie tak musi być
z dobrymi tekstami.
#98 ... exklusiv
stylizacja:
Izabela Szumen
Krystyna Łysik
makijaż i włosy:
51

Podobne dokumenty