Czy szkoła podoła? - III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana

Transkrypt

Czy szkoła podoła? - III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana
Różowy? Uwaga-pedał!
W tym numerze:
Recenzja New Moon 3
Spoza linii bocznej
4
Wywiad z Sonią Plisikiewicz
6
Sąd nad Stanisławem Augustem Poniatowskim
12
Wywiad z Katarzyną 13
Sitarz
Sen nocy letniej w
Ekonomiku
9
Przerwane objęcia–
recenzja
14
Zamojskie Centrum Kultury
Filmowej
Coraz bliżej święta!
Czy szkoła podoła?
Wielka Orkiestra Świątecznej
Pomocy po raz XVIII
Str. 2
VersLibre
Czy szkoła podoła?
No właśnie. Zadałyśmy sobie to pytanie widząc
jak przygotowuje się do matury młodzież z naszej szkoły. Zresztą, nie tylko z naszej. Pseudonaukowa gorączka to plaga powszechna, która
przejawia się uczęszczaniem na wszelkie możliwe zajęcia dodatkowe i korzystaniem z korepetycji. Często bez względu na ich cenę, jakość oraz
to, czy rzeczywiście są potrzebne. Od jakiegoś
czasu chodzenie na „korki” przestało oznaczać
problemy z nauką i konieczność szukania pomocy poza szkołą. Zajęcia dodatkowe stały się wyznacznikiem zaangażowania we własną edukację.
- W trzeciej klasie wszyscy wariują – mówi Kasia z I LO w Zamościu – osoby, które przez dwa
lata olewały sobie naukę nagle wpadają w przedmaturalny szał: im więcej korepetycji, tym lepiej.
Podobnie z książkami: trwa wyścig podręczników i repetytoriów maturalnych.
Dlaczego korepetycje są tak popularne? Czy
szkoła nie spełnia swoich podstawowych zadań?
Zapytałyśmy o to uczniów naszej szkoły. Ciekawy jest spadek optymizmu w klasach drugich.
Podczas gdy około połowa pierwszoklasistów
wierzy, że nauka w szkole przygotuje ich dobrze
do matury, w drugiej klasie osiemdziesiąt procent
podchodzi do tego bardzo scepytcznie. Za to w
trzeciej klasie liczba pesymistów nieznacznie
spada. Oczywiście odpowiedzi zależą od wielu
czynników, np. profilu klasy i uczących w niej
nauczycieli, a najbardziej chyba od samych
uczniów i ich podejścia do nauki.
Rozmawiałyśmy również z psychologiem pracującym w naszej szkole, panią Joanną Kupczyńską
– Juszczak, która przyznaje, że z dodatkowych
zajęć korzysta wielu uczniów naszej szkoły.
może nie wystarczyć.
będzie to od nich wymagało większego wyW takim razie nasuwa się pytanie: czyja to
siłku i samozaparcia. Mówi się przecież, że
wina, że szkoła nie nauczy nas na takim po- kto chce się nauczyć, dla tego nie ma przeziomie, na jakim chcemy? Chodzi o nauczy- szkód. Sprawdza się powiedzenie: „chcieć
cieli, ilość godzin czy może to wina samych to móc”.
uczniów? Większość uważa, że to nie jest
To z pewnością prawda, ale lenistwo to
wina nauczycieli, ale złego systemu i dużej
potężna siła. Czasami w drodze na korki z
liczebności klas.
angielskiego przypominam sobie gimnazjal- Nasza klasa liczy czterdzieści dwie osoby – ną lekturę „Kamienie na szaniec”. Jednym
mówią uczennice trzeciej „d” – trudno żeby ze szczegółów, który zapadł mi w pamięć
nauczyciel dotarł do wszystkich.
było to, że któryś z trójki przyjaciół nauczył
Problemem staje się matematyka konieczna się sam angielskiego. W rok. Ciekawe czy
do zdawania od tego roku. Pomijając to, że
zdawał rozszerzoną maturę...?
wielu humanistów uważa tę dziedzinę za
życiowego wroga, trzeba przyznać, że jest to
przedmiot wymagający zrozumienia i dla
sporej części uczniów po prostu trudny. Korepetytor wytłumaczy matmę lepiej, bo dociera
do jednego ucznia, a nie do czterdziestoosobowego tłumu.
Inaczej do spraw korepetycji podchodzi Karolina z drugiej „a”:
- Na angielski chodzę od... od
zawsze. Z przyzwyczajenia,
mimo że nie mam z nim problemów w szkole. Niedawno
zapisałam się na fizykę, którą
będę zdawała na maturze.
- Dlaczego potrzebujesz korepetycji?
- Szczerze? Dziewięćdziesiąt
procent to moje lenistwo, a
tylko dziesięć brak zrozumienia przedmiotu.
Ta odpowiedź uwidocznia, że
uczniowie często sami są
- Główną tego przyczyną jest presja czasu przed sobie winni. Czasem po promaturą. Nauczyciele nie zawsze wyrabiają się z stu nie chce się nam odrobić
materiałem, a szybkie tempo jest trudną przepracy domowej albo przysiąść
szkodą dla wielu uczniów. Muszą oni nadrabiać samemu do nauki.
zaległości i douczać się poza szkołą.
„Magiczna” moc korepetycji
to mobilizacja. Po pierwsze,
Pani psycholog przyznaje, że często rodzice są
jest osoba, która egzekwuje
animatorami tej dodatkowej edukacji, która nie
naszą wiedzę. W szkole nie
zawsze jest potrzebna.
zawsze się to udaje, można
- Rodzice chcą być pewni, że zapewnili swoim
nie odrobić pracy domowej,
dzieciom jak najlepsze szanse rozwoju, więc
bo przecież nauczyciel nie
wykorzystują wszystkie szanse ku temu.
sprawdzi wszystkim, a na
Za jeden z decydujących czynników pędu nauko- klasówce umiemy sobie poradzić na wiele sposobów
wego pani psycholog uważa lęk przed egzamiznanych
nie tylko młodzieży.
nem maturalnym. Nieraz obawa ta jest przesadPo drugie, dodatkowe lekcje
na, a uczniowie podejmują dodatkowe zajęcia
trochę kosztują, szczególnie
aby później nie żałować, że nie wykorzystali
te
indywidualne.
okazji by lepiej się przygotować.
- To spory wydatek dla rodziKorzystanie z korepetycji z języka angielskiego ców, a wobec tego tym większa mobilizacja –
stało się zwyczajem. Oto opinia dwóch maturzy- mówi Asia z pierwszej „b”. Na korki uczymy
stek z naszej szkoły z klasy trzeciej „d”:
królewna z Drewna
się również z czystej przyzwoitości wobec
- Każdy chodzi na angielski, my też.
rodziców. Wszyscy pytani zgadzają się, że nie
- Po co? Czy szkoła nie przygotuje was dobrze
żałują oni pieniędzy na edukację dzieci. Ale
do matury?
co z uczniami, których rodziców nie stać na
- Przygotuje nas, ale dobrze to za mało. Chcemy 50 zł za godzinę zegarową? Nie mają
poszerzyć naszą wiedzę abyśmy to my wybierały szans na taki sam rozwój jak ich
między uczelniami, a nie musiały iść na studia
zamożniejsi koledzy? Według naOpracowanie ankiety: Femme Fatale
tam, gdzie nas przyjmą. Sama nauka w szkole
uczycieli, owszem, mają. Jednak
Rok 2009/2010, numer 3
Str. 3
Taniec powinno się czuć , tego nie da się udawać
Latino!
Tańce latynoamerykańskie
są częścią tańców towarzyskich. W
ich skład wchodzą samba, cha cha,
rumba, passo doble i jife, które są
tańcami turniejowymi oraz pozostałe m.in. salsa, mambo. Charakteryzują się wyrazistymi ruchami
bioder, izolacją ciała, szybkim, wyraźnym tempem. Swoje początki
mają w poprzednim stuleciu, kiedy
to "mieszały" się rytmy muzyki
hiszpańsko-portugalskiej, amerykańskiej i indiańskiej.
W tańcach potocznie zwanych
„łaciną” najbardziej widoczną osobą powinna być partnerka. Jej zadaniem jest dominacja na parkiecie, eksponowanie swoich walorów,
musi być rytmiczna i progresywna.
Partner jest osobą prowadzącą i
podporą dla partnerki, ma za zadanie prezentować ją. W zależności
od tańca powinni przedstawiać odpowiednie emocje.
Samba to narodowy taniec
Brazylii, nazywany tańcem kochanków. Wymaga od tancerzy ruchów całego ciała, akcentowane są
ruchy bioder. Ruch samby przypomina falowanie partnerów. W sambie zwraca się również uwagę na
muzykalność tancerzy, którzy muszą umieć zaprezentować wiele różnych rytmów zawartych w tym tańcu.
Melodia cha - cha to połączenie
ludowych rytmów kubańskich i
jazzu. Charakteryzuje się rytmiczną akcją nóg, rytmem stacatto
- krótki urywany ruch. Wymaga
silnej pracy nóg i bioder. W swoim
charakterze cha-cha jest śmiała,
wesoła i beztroska.
Rumba nazywana tańcem miłości, wywodzi się z Kuby, jest naj-
trudniejsza pod względem rytmicznym. Tancerka uwodzi mężczyznę,
który prezentuje swą wybrankę i
pozornie podejmuje jej grę, ale tak
naprawdę to on prowadzi. Dobrze
zatańczona rumba to wręcz miniprzedstawienie teatralne.
Passo doble wywodzi się z
Hiszpanii. Jest to taniec o ściśle
określonej dramaturgii, przedstawiającej walkę torreadora
(partnera) z bykiem(partnerką).
Efektowne zatańczenie passo doble
wymaga od tancerzy dużych umiejętności i sztuki pełnej wyrazu.
Ostatnim turniejowym tańcem latynoamerykańskim jest jife. Jest tańcem bardzo szybkim i dynamicznym, wymaga od
tancerzy świetnej sprawności i kondycji. Zgodnie z
charakterem jifa, pary pokazują widzom, że czerpią
z tego tańca wiele radości i
świetnie się nim bawią.
Pozostałe tańce latynoskie mają podobny
charakter. Salsa jest tańcem łączącym elementy
różnych gatunków muzycznych i kroki wielu innych tańców. Tańczy się go zazwyczaj w miejscu, opiera się na ruchach bioder i stóp. Dzieli się na
wiele rodzajów m.in. New York
styl, czyli inaczej mambo. Jest podobne do samby w krokach i akcji,
jednak bardziej "miękkie".
Swoich zwolenników tańce
latynoamerykańskie zyskują dzięki
takim filmom, jak Dirty Dancing
czy Dirty Dancing 2 (Havana Nights) lub programom telewizyjnym
„Taniec z gwiazdami” czy „ You can
dance”. Dodatkowo w Polsce znajduje się wiele szkół tańca, które umożliwiają kształcenie w tym kierunku.
Jednak jak mówią sami tancerze
towarzyscy, nauka każdego z tych
tańców zajmuje wiele czasu oraz
wymaga dużo pracy.
K&N
Str. 4
Spoza linii bocznej
Oj działo się przez ostatnie tygodnie. Pomijając Anglię i Hiszpanię, w których kibice nie muszą wstydzić się poziomu prezentowanego przez „kopaczy” ,
warto zatrzymać się w kraju
nad Wisłą, gdzie zakończyła się
runda jesienna najwyższej klasy rozgrywkowej. Miało być
przełomowo, do Polski nadejść
miał wiatr zmian (głównie z
Zachodu), od tychże zmian miał
skruszyć się „beton” na stanowiskach, a inicjatywa „Koniec
PZPN” miała wysłać cały ten
grajdołek na Księżyc. Od słów
miano przejść do czynów i… No
właśnie. Mistrzem jesieni znowu Wisła, która w ostatnich
kolejkach pokazała poziom gry
nie ustępujący w niczym drużynie A-klasowej. „Maestro- flamastro” czyli Maciej Skorża i
tak jest zadowolony. Po przegranych derbach Krakowa udało mu się wrócić do domu w jednym kawałku, co należy docenić
(może jakaś podwyżka za ofiarność i spryt przed nadlatującymi kamieniami?). Mówiąc jednak poważnie, jeżeli tak ma
wyglądać gra Mistrza Polski
A.D. 2009/2010, to wyrażam
oficjalne zainteresowanie zrzeknięciem się obywatelstwa. Powód prosty- ciężko mi będzie
przełknąć gorycz porażki z Mistrzem Azerbejdżanu czy Gruzji
w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Jerzy Engel w wypowiedzi dla Przeglądu Sportowego
powiedział ostatnio, że gorzej
już być nie może. Otóż, odpowiadam. Panie Jurku- dosyć tej
wazeliny! Wszyscy wiemy, że
może…
Legia i Lech wydają się
być zainteresowani oglądaniem
pleców „Białej Gwiazdy”, bo liczą
na swoją życiową szansę w Lidze
Europejskiej. Znowu… W Poznaniu specjalną gablotką ze zdjęciami uczczono zapewne wyjazdowe
zwycięstwo nad norweskim Fredrikstadt 6:1 w zeszłorocznych
eliminacjach. Warszawiaków bolą zęby od zgrzytania po przegranym dwumeczu z Broendby, w
którym podobno byli lepsi, ale jak
stwierdził Jan Mucha „coś się w
nas zablokowało”. Mało ambitna
jest owa dwójka, choć wyciągnięta za uszy przez Wisłę, pewnie
ruszy do natarcia o tytuł
„majstra”. Świętą trójcę może
pogonić jeszcze ktoś z dwójki
GKS Bełchatów- Ruch Chorzów.
Oglądając jednak ostatnie mecze
tych drużyn ma się nieodparte
wrażenie, że to nie jest futbol, a
raczej, jak zwykł mawiać Kazimierz Górski, „kartoflanka”.
W PZPN-ie zmieniło się
dużo. Spośród wielu nowości mających na celu liczne usprawnienia, na pierwszy plan wysuwa się
pewna komisja. Zaskakujący jest
nie sam fakt istnienia, a nazwaKomisja do Spraw Wysokiego
Wyczynu. Słysząc to po raz
pierwszy, nasunęło mi się na
myśl kilka oczywistych pytań.
Czym jest wysoki wyczyn? Czy
także komisja do spraw niskiego
wyczynu ma swoich pracowników, czy też skoro niski, to już
nie wyczyn? No i przede wszystkim - czym się w Polsce taka komisja zajmuje i czy nasz futbol
pod wysoki wyczyn w ogóle podchodzi? Niestety, oficjalna strona PZPN wymienia ponad 30
wydziałów i komisji, ale żadnej
do spraw wyczynu tam nie ma.
Obawiam się, że najbliższe obrady tejże komisji, będą mogły odbyć się dopiero w maju 2012r.
Tuż przed rozpoczęciem Euro…
Kto z nas nie zarejestrował się na stronie KoniecPZPN.pl? Jednak po zakończeniu wszystkich meczów i ucichnięciu medialnego szumu wobec
tej inicjatywy, wybuchła kolejna
bomba. Serwis Wiadomości24.pl
dotarł do informacji, że właściciel domeny Rafał Kaleta próbował ją sprzedać niemieckiej firmie za 450 tysięcy złotych. Zdaniem specjalistów plotki o 450
tysiącach, a nawet żądaniu miliona mogą być kolejnym zabiegiem reklamowym, co podbije
stawkę… Myślałem, że 100 mln
złotych za prawa medialne do
pokazywania reprezentacji w
telewizji to największe oszustwo
finansowe tego roku… A jednak
o ten jakże zaszczytny tytuł walka rozegra się między dwoma
kandydatami… Brak słów…
Bartłomiej Kielech
Str. 5
„Małe kino, czy pamiętasz małe, nieme kino?” – czy aby
i nam nie przyjdzie tak zaśpiewać? Czyli opowieść o
podziemnym parkingu.
Już w 2010 roku będzie
można przejść się po podziemnym parkingu ( niecodzienna
frajda w Zamościu ) i usadowić
się w wygodnym ( mam nadzieję) fotelu mając do wyboru trzy
sale mieszczące 361, 172 lub
110 widzów. Czy będzie to kino
na miarę naszych marzeń? Kino
gdzie nie będzie można znaleźć
miejsca na parkingu, jak przy
supermarketach, gdzie będzie
stało się w kolejce po kupno biletu i gdzie najlepsze miejscówki trzeba będzie zamawiać nieco
wcześniej? A właściwie, to co
jest miarą idealnego kina? Czy
jest to klimat niezbyt dużego
kina z jedną salą, jaki mamy
dotychczas? Czy może tęskno
nam już do kin na miarę centrum rozrywki?
Jedna z moich koleżanek z klasy uwielbia oglądać
filmy w kinie. Kasjerki witają ją
z uśmiechem, rozpoznając w
niej stałego bywalca. Dziewczyna jest trochę wybredna ( w jak
najbardziej pozytywnym znaczeniu) i często uskarża się na
brak dobrych filmów. Gustuje w
tych ambitniejszych, czasem
mniej znanych, poluje na dobrych reżyserów i dobrze rokującą obsadę. Ceni sobie zamojskie kino. Za co? Tego dowiedziałam się przypadkiem. Kiedy
byłam ostatnio w kinie, wcześniej zarezerwowałam bilet i
okazało się, że na całej sali
oprócz mnie były jeszcze 3 osoby. Imponująca ilość. Nasza
rozmowa poruszyła właśnie temat kina. Korzystając z okazji
zaczęłam z lekką irytacją i iro-
nią opisywać jak to w Zamościu
nie można ustać w kolejce i nie
wystarcza biletów. Na co moja
koleżanka odparła, że to w czym
uczestniczyłam to wyborna i wymarzona sytuacja i że to właśnie
tak najlepiej ogląda się film.
I rzeczywiście. Nie miałam się
na co uskarżać, nikt nie rozrzucał popcornu i nie śmiał się głupkowato w momentach nieśmiesznych. Mogłam spokojnie sobie
oglądać i to według mojej koleżanki jest już „coś”.
Dotychczas (mam wrażenie), że kino przeżywało największe oblężenie, kiedy w repertuarze znajdowały się filmy,
na które mogli udać się ucznio-
wie. Zarówno gimnazjów, jak i
liceów. Mam na myśli filmy historyczne, poniekąd edukacyjne,
które można byłoby podpiąć pod
program nauczania i zajęcia lekcyjne. A na takie filmy, jak wiem
z doświadczenia idzie się w
gruncie rzeczy po to by nie iść na
lekcje. Oczywiście wszyscy kiedy
trzeba filmem są zachwyceni. Ale
w kinie nie omieszkali skorzystać z
nadarzającej się przerwy w lekcjach.
Z pewnością nie można
umniejszać roli przedsięwzięcia,
bardzo wielkiego jak na Zamość.
Centrum Kultury Filmowej to niewątpliwie też będzie już „coś”. Czy
z większym kinem i asortymentem,
będzie też większe zainteresowanie
tego typu rozrywką? Myślę, że tak.
Trudno jednak stwierdzić, czy zainteresowanie wzbudzi szerszy wybór filmów, czy „cała otoczka”. Tak
czy siak, jeśli ktoś wykupi bilet, to
o jeden bilet więcej sprzedany. I
czy o to czasem aby nie chodzi w
tym całym rozgardiaszu kinowym?
Oby nie.
0,5 S.D.M.
Str. 6
VersLibre
Wersów kilka o wierszokletce
Wywiad z Sonią Plisikiewicz –
uczennicą klasy 1c, młodą poetką, nagrodzoną w wielu wojewódzkich i ogólnopolskich konkursach literackich.
-Kiedy zaczęłaś pisać wiersze?
-Pierwszy wiersz napisałam, gdy
miałam 6 lat. Był o „skfoczonej kwoce”. A tak poważniej, wierszami zajmuję się od około 2 lat.
-Czy lubisz to robić? Dlaczego?
-Lubię pisać, to mnie oczyszcza, ale
to się wiąże często z frustracją, bo
nie potrafię ubrać swoich myśli w
słowa.
-Ile zajmuje ci napisanie wiersza
na konkurs?
-Przede wszystkim, nie piszę wierszy
„na konkurs”. Piszę dla siebie, a gdy
to co stworzę mnie zadowoli mogę
wysłać mnie na konkurs. A co do czasu pisania; wygląda to różnie czasem piszę wiersz 5 minut, czasem
wracam do niego przez kilka dni i
ciągle coś dopisuję.
Poetą.
- Masz jakiś swoich ulubionych
twórców?
- Szczerze, to ja nie czytam poezji.
Mdli mnie, gdy mam przed oczami
poematy Mickiewicza. Wyjątek robię
dla Gałczyńskiego, Kaczmarskiego,
Borowskiego i Wojaczka. Ale najciekawsze są dla mnie utwory młodych
ludzi, wydawane często w pokonkursowych antologiach. Niektóre są naprawdę świetne.
- Jakaś rada dla tych, co dopiero
zaczynają pisać?
- Mam udzielać rad sama dla siebie?
Sonia Plisikiewicz
<śmiech>
Rada…
hmm.. nie bójcie się
„1943”
pisać, nie bójcie się
konstruktywnej
krytyki, ale nie daByły zmysłowo nagie
wajcie się omamić
nagie i łyse
„specjalistom
od
poezji” – niech nie
upodlone.
próbują wam wciskać
własnych
przemyśleń
do
Były piękne
wierszy.
ich gładka skóra
delikatnie lśniła
gdy cyklon B unosił się w powietrzu.
- Czujesz się poetką?
- Poetą to był Gałczyński albo Miłosz.
Ja to mogę być, co najwyżej wierszokletką. I wszystkie znaki na niebie i
ziemi wskazują, że raczej tak już
zostanie <śmiech>.
- To po co taka „wierszokletka”
pisze wiersze?
- Nie wiem, po co. Same się piszą. A
tak na serio, to myślę, że każdy wierszokleta pisze po to, żeby ktoś przeczytał. I się zachwycił albo wzruszył,
bo wtedy jest już coraz bliżej do bycia
Były takie zabawne
gdy krzyczały ze strachu
oni wyli ze śmiechu
jak zdziczałe kundle.
Umierały godnie
brudne ciała sponiewierane odorem ludzkich
wydzielin
bóg odwracał wzrok
Małgorzata Herda
bo był za delikatny
na takie widoki. . .
Str. 7
’Coraz bliżej święta’– zwyczaje bożonarodzeniowe
Zbliża się Boże Narodzenie- wspaniały czas, spędzony w ciepłym rodzinnym gronie. Jak wiemy, niesie on za
sobą wiele ciekawych zwyczajów, o
których postanowiłam porozmawiać
z nauczycielką religii- Panią Urszulą
Bubilek.
- Czy może przybliżyć nam Pani
zwyczaje i tradycje świąteczne? - Myślę, że skupimy się na wigilii
Bożego Narodzenia. Przygotowanie
domu jest specjalne. Najpierw musimy zadbać o to, aby panowała w nim
rodzinna atmosfera, a nieraz jest to
bardzo trudne. Zanim zasiądziemy
do kolacji wigilijnej powinniśmy zadbać o odpowiedni wystrój domu.
Myślę tu o choince, którą powinniśmy ubierać dopiero w wigilię Bożego
Narodzenia, odpowiednio nakrytym
stole do kolacji wigilijnej, czyli najładniejszej zastawie w domu i białym
obrusie, pod którym powinno znaleźć
się sianko na pamiątkę tego, że Pan
Jezus urodził się w stajence betlejemskiej. Nie powinno również zabraknąć świecy z Caritasu, będącej
formą przypomnienia charakteru
tego dnia- miłości do drugiego człowieka. Kiedy już wszystko jest gotowe czekamy na pierwszą gwiazdkę, a
gdy ona się pojawi modlimy się i
dzielimy białym opłatkiem. Następnie przystępujemy do spożycia 12
potraw, które w naszej tradycji powinny być postne. Na stole podczas
kolacji powinno pozostać jedno puste
nakrycie, dla kogoś, kto może być
niespodziewanym gościem w naszym
domu, ale także naszych bliskichjest to symbol pamięci o tych, którzy
odeszli. Po kolacji z reguły obdarowujemy się prezentami i śpiewamy
kolędy. Przypominają nam one dzieciństwo, są elementem łączącym nas
z domem rodzinnym. Po wieczerzy, o
północy idziemy na pasterkę, czyli
Mszę Św. pasterską na pamiątkę
obwieszczenia pasterz nowiny o narodzeniu Syna Bożego.
- Wymieniła Pani
kilka zwyczajów
świątecznych,
który z nich jest
Pani zdaniem
najważniejszy?
Bóg staje się malutkim, bezbronnym
dzieckiem.
- Jak Pani myśli, jaki wymiar dla
ludzi mają współczesne święta?
- Myślę, że nie kontrolujemy tego, że
- Dzielenie się
opłatkiem podczas
kolacji wigilijnej i
cały ten wieczór, w
którym spotykamy
się z drugim człowiekiem, przebaczamy sobie to, co
było źle, jesteśmy
dla siebie życzliwi,
okazujemy miłość,
troskę, pamięć...
- Czy na Pani stole wigilijnym
zawsze znajduję
się 12 potraw?
- Czasami nawet
więcej (śmiech),
ponieważ jeśli są
np. śledzie to zazwyczaj różnego
rodzaju, a liczę je
jako jedną potrawę,
więc z reguły jest
ich trochę więcej
niż 12.
- A jakie to są potrawy?
- Na kolacji zawsze są ryby w różnym
wersjach, czerwony barszczyk z
uszkami, kapusta z grochem, pierogi
z kapustą, racuszki, kutia, kisiel żurawinowy, kompot z suszonych owoców itd.
- Jak już Pani mówiła, w
okresie Świąt Bożego Narodzenia śpiewamy dużo różnych kolęd. Czy ma Pani jakąś ulubioną? A może któraś
jest Pani szczególnie bliska?
- Tak- ''Bóg się rodzi'', ponieważ
pokazuję niesamowitą miłość
Pana Boga do ludzi, ukazuje
Wszechmocnego Boga, który
uniża się do poziomu człowieka.
szybko daliśmy się wkręcić w świąteczny marketing. Umyka nam spotkanie z Panem Bogiem, najbliższymi... Niektórzy ludzie nudzą się w
święta. Zbyt dużo czasu spędzają
przed telewizorem, za bardzo skupiają się na elementach zewnętrznych
np. robieniu porządków, zakupów,
dlatego też sądzę, że święta mają
charakter zbyt powierzchowny.
- Dziękuję za rozmowę i już dzisiaj życzę Pani zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.
Anna Gryciak
Str. 8
VersLibre
Wystawa ilustracji Aleksandry
Michalskiej- Szwagierczak w
Zamościu
Aleksandra MichalskaSzwagierczak jest ilustratorką wielu książek, książeczek oraz baśni. Zadebiuto-
wała jako ilustratorka
książki ,,Troje dzieci i
gwiazda’’, wydaną przez
wydawnictwo ,,Znak’’ w roku 1992, a jej
ilustracje
znalazły się
także w ok.
100 książkach i były
pokazywane
na wielu indywidualnych
oraz zbiorowych wystawach. W Zamojskiej Galerii BWA,
dnia 6.12.2009r. o godzinie 15:00 odbyło się
otwarcie wystawy przedstawiające jej ilustracje.
Na otwarciu wystawy zgromadziło się
sporo ludzi, z czego większą część stanowiły dzieci. Głównym celem ich
przybycia było spotkanie
się ze Świętym Mikołajem, który wraz z Panią
Martą Gresztą zorganizował dla nich gry i zabawy. Początkowo głos zabrał Pan
Jerzy Tyburski – Dyrektor Zamojskiej Galerii, który przywitał
zgromadzonych i przedstawił
autorkę wystawy. Następnie
wypowiedziała się autorka rysunków, która z wielką pasją
mówiła o tym, jaką przyjemność
sprawia jej tworzenie ilustracji.
Okazało się, że pomysły na tak
ciekawe obrazki
czerpie od dzieci,
które dają jej inspirację do dalszej
pracy. Plansze z
wystawy, które
wywieszone były
na ścianach przyciągały uwagę zarówno dzieci jak i
dorosłych, którzy z
zainteresowaniem
je oglądali. Nic
dziwnego w końcu
przedstawiały bajkowe postacie o których możemy czytać
w baśniach Andersena czy
Braci Grimm. Na ilustracjach
można było dostrzec czerwonego kapturka czy te mniej
znane jak myszka Precelka.
Zachęcamy was do obejrzenia
wystawy, ponieważ bajkowe
obrazki są przeznaczone nie
tylko dla najmłodszych. My
też możemy przyjść i przypomnieć sobie dawne, dziecięce
lata. Wytężyć swoją wyobraźnię, wpatrując się w ilustrację umieszczone w Zamojskiej
Galerii BWA.
Katarzyna Lipiec i Zuzanna Lechowicz
Rok 2009/2010, numer 3
Str. 9
Dużo autobiografii, mało Almodóvara
[Przerwane objęcia, Los Abrazos rotos]
Scenarusz i Reżyseria Pedro Almodóvar
Zdjęcia Rodrigo Prieto
Muzyka Alberto Iglesias
Występują: Lluís Homar , Penélope Cruz , José Luis Gómez , Blanca Portillo
Almodóvar w końcu się uspokoił. Poprzez kolejne odsłony systematycznie prowadził nas przez
swój świat w glanach, dostarczając
uniwersalnych refleksji, emocjonalności tak silnej, jak zawieście
rażąca czerwień i żółć jego filmów,
błyskotliwości, dzięki której przezroczystą nicią kreślił przedział
między tragedią a humorem. Już
jego poprzedni „Volver” był zapowiedzią kina bardziej zdystansowa-
nego w stosunku do fabuły, robiącego rozrachunek z własnymi
doświadczeniami.
płacając ranieniem ludzi, odrzucając przyjemności, a nawet chwilową
niemocą twórczą.
Gdy poznajemy Lenę, kobietę
niegdyś prowadzącą podwójne
życie, wiemy, że ten schemat niedługo wróci. Za chwilę zadzwoni
do niej telefon z propozycją, którą
przyjmie, by pomóc choremu ojcu.
Do końca swoich dni będzie powielała ten model za cenę gorzkich marzeń. Jej najgłębszym
pragnieniem
jest
stworzenie
związku z Mateo. Kochanków
łączy pasja kina. Podczas castingu filmowego powstanie między
nimi uczucie niepokoju i bezradności, wobec nagłego przypływu
emocji. Jedynym gwarantem dalszej realizacji wspólnego dzieła
zakochanych i zarazem głównym
przeciwnikiem ich związku będzie milioner Ernesto, sponsor i obecny partner Leny…
W tym dwuznacznym filmie z
jednej strony zobaczymy powrót
dawnych, ukochanych aktorek Pedra, jak Rossy de Palma, czy Blanca Tortillo, a z drugiej – skupienie
się w największym stopniu na bohaterze-mężczyźnie. Reżyser rezygnuje z José Luis Alcaine na rzecz
bardziej stonowanych zdjęć. Również Cruz gra coraz bardziej sugestywnie. We „Wszystko o mojej
matce” była urocza, „Volver” – silna
i temperamentna, w „Przerwanych
objęciach” jest pełna sprzecznych
emocji, jak jej bohaterka.
Almodóvar w wielu poczynaniach bohaterów nasuwa
nam skojarzenia, że rozlicza
się z podejściem do własnej
twórczości, pasją kina, niespełnionymi pragnieniami,
młodością. Pozostaje do rozstrzygnięcia tylko kwestia,
na ile w tym jest prawdy,
bądź która z sytuacji jest
wydarzeniem
autobiograficznym. W swoim gorzkim
rozrachunku reżyser wypowie, że jedynym i najważniejszym prawem jego życia
jest dalsza możliwość realizacji filmów. Spełnia ją, od-
Po tym filmie jest pewne, że
Almodóvar nakręci ich jeszcze wiele innych. Kilka lat temu porzucił
ciężkie buty, ale nadal nie wiadomo
dla jakich.
Beata Dzida
VersLibre
,,Gramy do końca świata i jeden dzień dłużej”
XVIII Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy
10 stycznia 2010 roku z
Zamościu odbędzie się XVIII
finał Wielkiej orkiestry świątecznej pomocy. Celem tego
rocznej akcji jest wyposażenie
centrów onkologii dziecięcej w
nowoczesny sprzęt dla klinik
onkologicznych ,który pozwala
na bardzo precyzyjne zdiagnozowanie położenia guza i następnie jego bezpieczne zoperowanie.
Do pomocy w zbiórce pieniędzy
na ten jakże szlachetny cel zgłosiło się ok. 650 wolontariuszy ,w
tym uczniowie naszej szkoły.
Zgłoszenia były przyjmowane
do 30 listopada 2009. Zaskakujące jest to ,iż pomagać chcą
nawet ci młodsi, uczniowie
szkół podstawowych. Zbiórki
pieniędzy będą prowadzone
oczywiście w całym Zamościu ,ale także mniejszych miejscowościach takich jak Grabowiec, Szczebrzeszyn, Łabunie,
Zwierzyniec i Wysokie. Pomagać możesz również biorąc
udział w aukcjach prowadzonych na allegro http://
aukcje.wosp.org.pl/.
Chęć w przygotowaniu różnego
rodzaju atrakcji wyraziły Wyższe Uczelnie Zamojskie. Zamość
zostanie podzielony na dwa bloki południowy i popołudniowy.
Młodzieżowy Dom Kultury
utworzy blok południowy natomiast blokiem popołudniowym
będzie Ośrodek Sportu i Rekreacji ,gdzie odbędzie się szkolenie
samoobrony dla kobiet. Główne
atrakcje odbędą się oczywiście na
Rynku Wielkim.
Swoje propozycje dotyczące rozrywki w tym dniu można wysyłać na adres MDK [email protected] do 15
grudnia 2009 roku . Koordynatorem świątecznej akcji jest
pani Ewa Skulimowska. Sztab
Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy zaprasza wszystkich
zainteresowanych pomocą dzieciom z nowotworem.
Akcja Pana Jurka Owsiaka
działa od 1993 roku jest to fundacja charytatywna, której
głównym celem jest działalność
polegająca na ratowaniu życia
chorych dzieci, i działania na
rzecz poprawy stanu ich zdrowia. Przychodząc 10 stycznia
2010 roku na Rynek Wielki czy
też wyżej wymienione miejsca
przyczynimy się do ratowania
życia chorych dzieci, poprzez
naszą pomoc sprawimy ,że na ich
twarzach będzie widniał
uśmiech.
Zastanów się czy chcesz pomóc?
Jeżeli tak , graj do końca świata i
jeden dzień dłużej.
Paula Korol
Rok 2009/2010, numer 3
Str. 11
Płyta się złamała- ’Wyjście Ewakuacyjne’ w ‘Ekonomiku’
„Sen nocy letniej” wypłynął na
szersze wody. Z naszym przedstawieniem, dnia 10 grudnia, zawędrowaliśmy na Młodzieżowe Spotkania Teatralne w Zespole Szkół
Ponadgimnazjalnych im. Oskara
Lange, gdzie odbył się doroczny
przegląd. Weszliśmy tam jako pewna siebie grupa pod nazwą
„Wyjście Ewakuacyjne” (nazwa
wymyślona przez Janusza), a wyszliśmy… Z wyróżnieniem! Jednak nie obyło się bez wpadek, na
tyle poważnych, że opóźniały nasze
wyjście na scenę i sprawiały kłopoty organizatorom.
Już od rana atmosfera
była lekko napięta, a to ze względu
na pewne niedomówienia dotyczące miejsca spotkania. Część wymaszerowała spod szkoły, druga od
razu znalazła się w ‘Ekonomiku’.
Telefony, sms-sy… Istne urwanie
głowy. Ponadto okazało się, że warunki do wystawiania naszej sztuki nie są sprzyjające. Mała scena,
brak kulis i piętnaście osób, którym trzeba było wytłumaczyć nową
koncepcję wejścia-wyjścia. Jakby
tego było mało, do tego wszystkiego doszło zamieszanie wynikające
z braku elementów dekoracji i charakteryzacji. Jednak sprawnie zorganizowany zespół szybko postarał
się o lakier do włosów i żel – niezbędnik każdego praskiego dresa i
uroczych sekretarek. Załatwianie
takich drobnych spraw okazało się
być niezwykle męczące. Na szczęście mieliśmy dwie rezydentki,
które połowę rzeczy załatwiały za
nas. Warto też wspomnieć o kolorowej oranżadzie i gigantycznej
tacy drożdżówek, którymi uraczyli
nas organizatorzy, a po naszym
występie tajemniczo zniknęła
(mimo dochodzenia klasy prawniczej nie udało się ustalić sprawcy).
O godzinie dziewiątej oficjalnie
rozpoczęto przegląd i odbyło się
losowanie w kategorii szkół gimna-
zjalnych i ponadgimnazjalnych. Nasza grupa wytypowała Janusza, który/a wylosował/a szczęśliwą trójkę.
Nie dane było nam się długo nią cieszyć, ponieważ tuż przed występem
została ona zamieniona na czwórkę.
Jakim sposobem? Grupa wychodziła
na scenę, dziewczyny poszły wieszać
dekoracje, a Tadzio ze stoickim spokojem wstał i powiedział: „Płyta się
złamała”. Serce stanęło mi w miejscu, bo nasze przedstawienie bez
muzyki nie miało racji bytu. Jednak
włoski kolega zaprezentował swoje
zdolności sprinterskie i po kilku minutach wrócił ze świeżo wypalonym
krążkiem. Ulga, ale okupiona sporym stresem. Dla ukojenia nerwów,
wspólnie graliśmy w
‘ancekabanceflore’ (nasze uwstecznienie wzbudziło zainteresowanie).
Chłopcy tak się denerwowali, że rzucali pluszowym kotem do kosza, który notabene był w dwóch częściach.
Potem mieliśmy problem z połączeniem i odnalezieniem ich, bo jak
ktoś zobaczył głowę, to nie było tułowia i na odwrót. W każdym bądź
razie była to jedyna ofiara naszego
występu. Chyba, że ktoś doznał jakichś nieokreślonych urazów psychicznych, ale o tym nic mi nie wiadomo.
Nie oglądałam wszystkich
przedstawień, jednak śmiało mogę
wysunąć stwierdzenie, że poziom
gimnazjum był dosyć niski. Ich sztuki były nieinteresujące i oklepane,
może poza przeróbką ‘Romea i Julii’,
co zaprezentowali nawet ciekawie.
Natomiast w kategorii szkół ponadgimnazjalnych pierwszą nagrodę
zdobyło Liceum w Szczebrzeszynie.
Trzeba im przyznać, że pomysł z
teatrem cieni był dość nietypowy i
oryginalny. Następnie przyznano
trzy równorzędne wyróżnienia dla
III Liceum Ogólnokształcącego, I
Liceum Ogólnokształcącego oraz I
Społecznego Liceum Ogólnokształcącego. Z tego ostatniego chłopak
przedstawił
monodram,
który był
tak
wciągający, że
można było słuchać go godzinami.
Ponadto przyznano nagrodę dla
najlepszej aktorki i aktora. Najlepszą aktorką została Aleksandra Kusztykiewicz (nasz człowiek) za rolę Puka w ‘Śnie nocy
letniej’. Bardzo miłe i pozytywne
zaskoczenie.
Chodzenie na przeglądy
teatralne jest nieco męczące i
nudne, ale po wszystkim zostaje
ogromna satysfakcja. Dodatkowo
wynika z tego mnóstwo zabawnych sytuacji, a wspomnienia z
pewnością pozostaną w naszych
głowach na długi czas. Dzięki takim działaniom klasa humanistyczno-prawnicza przeistoczyła
się w artystyczno-prawniczą. Ot, i
cały morał – wyjście ewakuacyjne
kultury.
pie-o-my
Str. 12
VersLibre
A może by tak inaczej… lekcje w nowym stylu
Uczniowie mają już w zwyczaju narzekanie na szkołę, złośliwych nauczycieli nudne lekcje. Takie
krytyczne opinie nie zawsze są w
pełni prawdziwe, czasem nie mają
żadnego związku z prawdą, nie ulega
jednak wątpliwości iż zdarza się tak,
że uczniowie rzeczywiście popadają
w monotonię. Lekcje prowadzone
ciągle w tym samym stylu, bywa że
stają się rutyną i wywołują jedynie
nudę.
Niektórzy nauczyciele starają się wychodzić z inicjatywą urozmaicenia zajęć, urządzenia ich w
nietypowy sposób. Pomysł godny pochwały, także ze względu na dane o
przyswajalności i zapamiętywaniu
wiadomości z lekcji, tradycyjne sposoby są o wiele mniej efektywne od
metod niekonwencjonalnych.
Profesor Zbigniew Kordyaczny, powszechnie znany nauczyciel
historii w naszej szkole należy do
osób prowadzących lekcje w bardzo
ciekawy, atrakcyjny sposób, ale
ostatnio przerósł samego siebie organizując…sąd!
Sędzia siedział wygodnie rozparty w fotelu, po jego
prawicy siedziało troje oskarżycieli, naprzeciw nich zaś
trzech obrońców oskarżonego,
sala wypełniona była siedzącymi po odpowiednich stronach
pomieszczenia
świadkami
oskarżenia (prawa) i obrony
(lewa). Jednakże nie było głównego zainteresowanego, w zasadzie nikogo to nie dziwiło,
nikt nie liczył na jego wizytę
szczególnie że…nie żył…od jakichś dwustu lat…
Stanisław August Poniatowski – to przed nim zostały postawione zarzuty przyczynienia się do
upadku państwa polskiego i utraty
niepodległości. Sędzią na trwającej
kilka ładnych jednostek lekcyjnych
był nasz nauczyciel, profesor Kordy-
aczny, pozostali uczestnicy rozprawy
– oskarżyciele, obrońcy, świadkowie
byli uczniami.
Sędzia rozpoczął rozprawę, pani prokurator wstała odgarniając włosy i przystąpiła
do doczytywania aktu oskarżenia, trzej obrońcy króla w procesie wzięli się do czynienia
pierwszych notatek by zbić argumenty oskarżenia…
Oskarżyciele i obrońcy zgłosili się dobrowolnie, tym samym pozostali uczniowie automatycznie zostali włączeniu w grono świadków w
procesie, po połowie odgrywających
te role przypadło dla obu storn postępowania. Brzmi w miarę miło ale
wcale takie nie było, trójki pełniące
role oskarżycieli i obrońców miały do
wykonania ogrom pracy wymagającej
opanowania całości materiału obejmującego rządy króla (1764 - 1795)
Musieli nie tylko przygotować mowy wstępne i mowy na zakończenie, obmyślić całość procesu i taktyki, ale także przygotować swoich
świadków, pytania dla nich, rozdzielić role i w końcu walczyć na procesie.
- Sprzeciw! - wyrwał się
siedzący najbliżej sędziego adwokat, zwyczajowo podsunął
wyżej tkwiące na jego nosie
okulary - To pytanie nie dość,
że sugeruje odpowiedź to i nie
ma bezpośredniego związku ze
sprawą, nie oceniamy tu sfery
romansów króla a jego panowanie…
Świadkowie też nie mieli
wakacji od nauki z historii, na procesie musieli stać w stresującym miejscu - na środku sali z utkwionym
wzorkiem klasy w siebie przy prowizorycznej barierce (za krzesełkiem).
Do tego o ile pytania, które padały od
ich powołujących stron znali i byli na
nie doskonale przygotowani to przeciwnicy mogli zahaczyć temat z zu-
pełnie innej strony, trzeba więc było
przestudiować zagadnienie o którym
się wypowiadało bardzo gruntowanie
by nie dać się złapać na niewiedzy
(sędzia patrzy i słucha a pamięć ma
niezgorszą!), ale i z jak najmniejszą
startą dla swojej strony umiejętnie
wybrnąć odpowiedzią.
- Co miał na myśli świadek określając umiejętności i
wykształcenie wojskowe, taktyczne króla jako mierne? - zapytał swym tubalnym głosem
siedzący po środku obrońca Skąd taka wiedza, prosimy o
rozwinięcie, obrona dysponuje
wiedzą o zgoła innym stanie
rzeczy.
Speszony świadek rzucił
przerażone
spojrzenie
ku
oskarżeniu jakby szukał pomocy której przecież w tej chwili
nie mógł otrzymać…
Cała klasa brała udział w
tym przedsięwzięciu, wszyscy byli
podekscytowani i zadowoleni i mimo
kilku incydentów związanych głównie z zachowaniem spokoju, a konkretnie jego brakiem na sali, rozprawa trwająca kilka lekcji szczęśliwie
zakończyła się
No, prawie szczęśliwie.
- Co do wyroku - sędzia
uśmiechnął się szeroko – Jestem na tyle stronniczy że to
nie ja a wy, każdy bez wyjątku,
go wydacie, pisemnie do środy
proszę oddać je z argumentacją…
Karol Kuśnierz
Rok 2009/2010, numer 3
Str. 13
Mc Donald– czy jesteśmy na tak?
Wywiad przeprowadziłam z
uczennicą klasy I G Katarzyną
Sitarz. Kasia
rozpoczęła coś na miarę protestu
przeciw Mc Donaldowi w Zamościu. Jest
wegetarianką oraz można nazwać ją ekologiem, jej znakiem
rozpoznawczym
są ..zielone włosy !
-Cześć ! Czy możesz nam opowiedzieć od kiedy jesteś wegetarianką i co
Cię do tego skłoniło?
- Hej . Wegetarianką jestem już
o 3 lat . Przeczytałam artykuł w
gazecie, był on o diecie w której ,
wystrzega się spożycia mięsa.
Tak to się zaczęło.
- Co na to Twoi rodzice ?
Przecież jesteśmy w takim
okresie gdy mięso
jest nam potrzebne do odpowiedniego rozwoju .
Nie sprzeciwiali się ?
- Hmm początkowo nie podobało
się im to .. Ale stopniowo
przyzwyczaili się do tego :)
- A co się stało z Twoimi włosami Byłaś przecież blondynką.. I
dlaczego właśnie zielony?
- Po prostu ufarbowałam je . Zielony stąd, że jest to kolor natury ,
kojarzy nam się z ekologią.
-Protestujesz przeciw powstaniu Mc Donalda w Zamościu . Właściwie to dlaczego ?
-Główną przyczyną jest wycinanie przez nich puszczy Amazońskiej, robią
to bezcelowo ... Zasadzają tam
swoje typy roślin ,którymi potem
karmią
zwierzęta ,które i tak skazane
są na śmierć. Tereny puszczy są
tak
zniszczone ,że zbliżają się
do ,,granicy krytyczności'' po
przekroczeniu tej granicy dalsza
regeneracja terenów będzie
niemożliwa. Rejonom tym grozi
przemiana w ..sawannę..
-To straszne.. A co ze zwierzętami z których przygotowywane są tak
,,pyszne smakołyki'' ?
- Są one bardzo źle traktowane..
Przechowywane w nieludzkich
warunkach.. Przechowuje się je
w ciasnych klatkach, ptakom
obcina się
dzioby po to ,aby nie zabijały się
nawzajem
-Czy w naszym liceum jest
jakaś organizacja mająca podobne poglądy co
do Twoich ? Czy należysz do
jakiegoś Kółka Ekologicznego ?
- W naszej szkole nie ma nic takiego . Nie ma chyba nawet osób
myślących tak samo jak ja.. Razem z koleżankami mamy taką
małą grupę
działającą.
- Będąc w klasie biologicznej
na pewno masz jakieś plany
związane z tym
przedmiotem . Mam racje?
- Tak , chciałabym zajmować się
biotechnologią chorób genetycznych.
-To bardzo ambitny kierunek :) Na pewno dasz sobie
radę :) Bardzo
dziękuję za wywiad .
Kasia Sitarz
Wiola Świst
Str. 14
VersLibre
Recenzja ekranizacji światowego bestselleru- ,,Księżyc w
nowiu”
Od 20 listopada 2009 roku w
kinach pojawiła się ekranizacja drugiej
części sagi „Zmierzch”, autorstwa Stephanie Meyer. Książki trafiły na czołowe miejsca listy światowych bestsellerów. Cały cykl odniósł niesamowity sukces w 37 krajach świata.
Druga część „Księżyc w nowiu”
opowiada o problemach nastoletniej
Belli Swan powstałych podczas jej 18tych urodziny. Ukochany dziewczyny
jest wampirem, gdy Izabella spędza
czas w jego domu rodzinnym, rani się w
palec, brat Edwarda Cullena, Jasper
Hale chce zaatakować nastolatkę. Powstrzymują go Carlisle (ojciec Edwarda)
i Emmett (drugi brat Edwarda). Rodzina „Zimnych Ludzi” postanawia wyjechać z miasta. Bella nie może przez długi okres czasu poradzić sobie z utratą
ukochanego, jednakże ranę w sercu pomaga jej zagoić przyjaciel z dzieciństwa,
Jacob Black. Chłopak należy do pradawnego plemienia Quiletów, według legendy pochodzącego od wilków. Jake nigdy
nie wierzył w dawne legendy ale,
wkrótce życie młodego mężczyzny diametralnie się zmieni. Bella odkrywa że,
słyszy głos Edwarda który, ją łaja gdy
robi coś niebezpiecznego. Postanawia
„stać się fanką sportów ekstremalnych”.
W skutek swojej skłonności do podejmowania nieprzemyślanych decyzji, skacze
z klifu. Siostra Edwarda, Alice Hale ma
wizję o tym, jednak nie widzi że, została
uratowana. Postanawia ją odwiedzić.
Chłopak myśląc że, ukochana nie żyje
postanawia skłonić Volturi do uśmiercenia siebie.
Ekranizacja została wyreżyserowana przez Chrisa Weitza. Autor zawarł w fabule wszystkie najważniejsze
wątki jednakże, cała akcja nie jest ciągła. Oglądając film miałam wrażenie że,
widzę najważniejsze urywki produkcji, a
nie całą ekranizację. Lustrując historię
można jednak powiedzieć że, aktorzy
bardzo dobrze przedstawiają uczucia i
przekazują je tak abyśmy mogli je także
odczuć. Kristen Stewart grająca główną
bohaterkę, Bellę, miała wiele pracy nad
własną osobą. Przygotowując się zarówno do pierwszej, jak i do drugiej części,
musiała dopasować całe swoje życie
prywatne do gry na planie. Jednak
sama mówi że, po mimo ciężkiej pracy
nie zrezygnowałaby z tej roli. Robert
Pattison, znany z roli m.in. Cedrika
Diggory’ego w Harym Potterze, w filmie gra Edwarda Cullena, ukochanego
Izabelli. Aktor, jak twierdzi, w swoją
grę wkłada całe swoje serce, co możemy zobaczyć na ekranie. Jego emocje w
ekranizacji są naturalne i to na pewno
przyciąga uwagę widzów. Ważną rolę
odgrywa tutaj Taylor Lautner, który
gra Jackoba Blacka. Ten siedemnastolatek musiał w ciągu kilku miesięcy nie
tylko przytyć ale, również zadbać o
swój wizerunek fizyczny. Choć w
pierwszej części widzimy go bardzo
rzadko w filmie to, w drugiej występuje
praktycznie wszędzie. Młodemu aktorowi dało to możliwości do rozwinięcia
skrzydeł i pokazania nam jak wiele
potrafi. Myślę że, jego rola jest bardzo
trudna do odegrania, gdyż kłócą się w
nim dwie postawy: ta która dotyczy
jego przeznaczenia i tego co powinien
zrobić, a druga ukazująca wrażliwego
chłopca który, walczy o duszę i miłość
Belli. Wśród ważnych dla nas
aktorów drugoplanowych możemy wyróżnić: Elizabeth Reaser
(Esme Cullen), Petera Facinelli
(Carlisle Cullen), Ashley Greene
(Alice Cullen), Jackson Rathbone (Jasper Hale), Vicki Reed
(Rosalie Hale), Kellana Lutza
(Emmett Cullen) oraz Billy’ego
Burke (Charlie Swan). Dużą
rolą odznaczali się odtwórcy ról
wilkołaków.
Bardzo dobrze są wykonane efekty specjalne. Dużą
uwagę przykuwają postacie wilków, ich styl poruszania się oraz
same odgłosy wydawane przez
„zwierzęta”. W efektowny sposób jest przedstawiona walka
podczas wizyty Edwarda wraz
Alice i Bellą u Volturi. Szybkość
oraz styl ciosów wampirów robią
duże wrażenia na widzu. Oprócz
efektów ważnym elementem jest
udźwiękowienie. To ono ma na
celu stworzyć nastrój w danej scenie.
Autorzy filmu zadbali by ekranizacja
miała wspaniałą muzykę. Takie zespoły jak Muse, Death Cab Of Cutie oraz
The Killers użyczyły swoich utworów
„Księżycowi w nowiu”. Trzeba przyznać że, wszystkie elementy tworzą
dość ciekawą kompozycję.
Moim zdaniem „Księżyc w
nowiu” w skali od 0 do 10 dostałby ocenę na pograniczu 8 i 9. Bardzo zraziło
mnie niedopracowanie fabuły, aczkolwiek gra aktorów, efekty specjalne i
udźwiękowienie przypadły mi do gustu. Film opiera się dokładnie na
książce co z pewnością jest dobrą decyzją. W całej serii utworów o Belli i
Edwardzie ta część podoba mi się najbardziej ze względu na swą rozwięzłą
fabułę. Myślę że, biorąc pod uwagę
wszystkie za i przeciw reżyser zrobił
bardzo dobrą ekranizację która, miejmy nadzieję osiągnie szczyty list. Polecam obejrzenie filmu dla własnego
przeanalizowania ekranizacji.
A$Q=]
Rok 2009/2010, numer 3
Str. 15
Różowy? Uwaga-pedał!
Siedząc na szkolnym
korytarzu podczas długiej przerwy można zauważyć wiele ciekawych osobowości. Szczególnie zwraca się uwagę na ubiór,
sposób zachowania… Wśród
dziewcząt wybijanie się z tłumu ciekawym image’ m nie jest
czymś szczególnym. Inaczej
sprawa ma się z chłopcami.
Rurki, nieco bardziej obcisła
koszulka, inna fryzura, torebka
- śmiechy za plecami pewne.
Jednak nie dotyczą one wyglądu acz orientacji seksualnej.
Głośne krzyki i ciche aluzje
pomiędzy sobą „przecież to pedał”. Tak dzieje się w szkole, a
jak ma się do tolerancji Polaków, a raczej jej braku?
Młodzi ludzie w większości kreują się na bardzo tolerancyjnych. Wśród kobiet
popularna stała się parafraza
cytatu „najlepszymi przyjaciółmi kobiety są diamenty” na
„najlepsi przyjaciele kobiety to
geje”. Dziewczynom nie przeszkadzają modnie ubrani koledzy, którzy pogadają z nimi o
babskich sprawach, pójdą na
zakupy, a ponadto nie stanowią
zagrożenia, bo się nie zakochają. Inaczej sprawa ma się z
chłopcami. Jakakolwiek odmienność wiąże się u nich z
naśmiewaniem i szyderstwem
lub parodią homoseksualnych
zachowań. Dla nich homoseksualiści, a szczególnie ci afiszu-
jący się, są po prostu obleśni.
Dwóch facetów całujących się na
ulicy – ohyda! Natomiast lesbijki
– seksowne. Ot, i całe męskie
spojrzenie na świat.
Homoseksualizm pojawia
się coraz częściej w sferze polskiej kultury. Biorąc pod uwagę
zaściankowość polskiego społeczeństwa to naprawdę duży postęp. Chociażby w polskich serialach czy filmach coraz częściej
pojawia się wątek homoseksualny. Co prawda, ledwo liźnięty,
sceny erotyczne to wciąż temat
zakazany, ale buziak, trzymanie
się za rączkę – delikatne wprowadzenie w temat z mnóstwem
aluzji. Wstyd wciąż jest obecny.
Gorzej, kiedy publiczna osoba
objawi swoje homoseksualne
skłonności. To jest początek końca. Z jednej strony nic się nie
zmienia, a drugiej „przecież to
gej” – argument, który mówi
wszystko i nic. Zdarzają się jednak przypadki, jak Freddie Mercury, którego skłonności nie przyćmiły talentu i zasług w historii
muzyki. Jednak, czy Polacy potrafią odsunąć na bok uprzedzenia? Jak dożyję tego czasu, będę
naprawdę szczęśliwa.
Nikt nie dał nam prawa
decydować, czym jest szczęście
dla drugiego człowieka. Dla jednego jest to kubek kawy, dla drugiego udana randka z dziewczyną, dla innego posiadanie zaufa-
nego partnera, bez względu
na płeć. Nikt nie każe chodzić
nam na Paradę Równości czy
afiszować się z tolerancją homoseksualizmu. Niektóre
poglądy lepiej zachować dla
siebie, a czasami odwrócić
wzrok. O, i krok ku tolerancji
poczyniony. Krok w przyszłość? Zobaczymy.
pie-o-my
Na zbliżające się Święta
pragniemy uczniom, nauczycielom
raz pracownikom naszej szkoły złożyć życzenia
zdrowych, radosnych i ciepłych
Świąt Bożego Narodzenia.
Kolejny zaś rok 2010 niech będzie czasem pokoju
oraz realizacji planów i marzeń
Życzy
Redakcja VersLibre
REDAKCJA
Opiekun VersLibre
prof. Eliza Leszczyńska– Pieniak
Taddeo Ferraro
Kamila Borucka
Beata Dzida
Anna Gryciak
Małgorzata Herda
Skład i oprawa graficzna
Joanna Jużak
Patrycja Piłat
Bartłomiej Kielech
Karol Kuśnierz
Wioleta Świst
Zuzanna Lechowicz
Katarzyna Lipiec
Natalia Malec
Joanna Marszalec
Wioleta Świst
Simona Sienkiewicz
Emilia Szum

Podobne dokumenty