Czy szkoła podoła? - III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana
Transkrypt
Czy szkoła podoła? - III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana
Różowy? Uwaga-pedał! W tym numerze: Recenzja New Moon 3 Spoza linii bocznej 4 Wywiad z Sonią Plisikiewicz 6 Sąd nad Stanisławem Augustem Poniatowskim 12 Wywiad z Katarzyną 13 Sitarz Sen nocy letniej w Ekonomiku 9 Przerwane objęcia– recenzja 14 Zamojskie Centrum Kultury Filmowej Coraz bliżej święta! Czy szkoła podoła? Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy po raz XVIII Str. 2 VersLibre Czy szkoła podoła? No właśnie. Zadałyśmy sobie to pytanie widząc jak przygotowuje się do matury młodzież z naszej szkoły. Zresztą, nie tylko z naszej. Pseudonaukowa gorączka to plaga powszechna, która przejawia się uczęszczaniem na wszelkie możliwe zajęcia dodatkowe i korzystaniem z korepetycji. Często bez względu na ich cenę, jakość oraz to, czy rzeczywiście są potrzebne. Od jakiegoś czasu chodzenie na „korki” przestało oznaczać problemy z nauką i konieczność szukania pomocy poza szkołą. Zajęcia dodatkowe stały się wyznacznikiem zaangażowania we własną edukację. - W trzeciej klasie wszyscy wariują – mówi Kasia z I LO w Zamościu – osoby, które przez dwa lata olewały sobie naukę nagle wpadają w przedmaturalny szał: im więcej korepetycji, tym lepiej. Podobnie z książkami: trwa wyścig podręczników i repetytoriów maturalnych. Dlaczego korepetycje są tak popularne? Czy szkoła nie spełnia swoich podstawowych zadań? Zapytałyśmy o to uczniów naszej szkoły. Ciekawy jest spadek optymizmu w klasach drugich. Podczas gdy około połowa pierwszoklasistów wierzy, że nauka w szkole przygotuje ich dobrze do matury, w drugiej klasie osiemdziesiąt procent podchodzi do tego bardzo scepytcznie. Za to w trzeciej klasie liczba pesymistów nieznacznie spada. Oczywiście odpowiedzi zależą od wielu czynników, np. profilu klasy i uczących w niej nauczycieli, a najbardziej chyba od samych uczniów i ich podejścia do nauki. Rozmawiałyśmy również z psychologiem pracującym w naszej szkole, panią Joanną Kupczyńską – Juszczak, która przyznaje, że z dodatkowych zajęć korzysta wielu uczniów naszej szkoły. może nie wystarczyć. będzie to od nich wymagało większego wyW takim razie nasuwa się pytanie: czyja to siłku i samozaparcia. Mówi się przecież, że wina, że szkoła nie nauczy nas na takim po- kto chce się nauczyć, dla tego nie ma przeziomie, na jakim chcemy? Chodzi o nauczy- szkód. Sprawdza się powiedzenie: „chcieć cieli, ilość godzin czy może to wina samych to móc”. uczniów? Większość uważa, że to nie jest To z pewnością prawda, ale lenistwo to wina nauczycieli, ale złego systemu i dużej potężna siła. Czasami w drodze na korki z liczebności klas. angielskiego przypominam sobie gimnazjal- Nasza klasa liczy czterdzieści dwie osoby – ną lekturę „Kamienie na szaniec”. Jednym mówią uczennice trzeciej „d” – trudno żeby ze szczegółów, który zapadł mi w pamięć nauczyciel dotarł do wszystkich. było to, że któryś z trójki przyjaciół nauczył Problemem staje się matematyka konieczna się sam angielskiego. W rok. Ciekawe czy do zdawania od tego roku. Pomijając to, że zdawał rozszerzoną maturę...? wielu humanistów uważa tę dziedzinę za życiowego wroga, trzeba przyznać, że jest to przedmiot wymagający zrozumienia i dla sporej części uczniów po prostu trudny. Korepetytor wytłumaczy matmę lepiej, bo dociera do jednego ucznia, a nie do czterdziestoosobowego tłumu. Inaczej do spraw korepetycji podchodzi Karolina z drugiej „a”: - Na angielski chodzę od... od zawsze. Z przyzwyczajenia, mimo że nie mam z nim problemów w szkole. Niedawno zapisałam się na fizykę, którą będę zdawała na maturze. - Dlaczego potrzebujesz korepetycji? - Szczerze? Dziewięćdziesiąt procent to moje lenistwo, a tylko dziesięć brak zrozumienia przedmiotu. Ta odpowiedź uwidocznia, że uczniowie często sami są - Główną tego przyczyną jest presja czasu przed sobie winni. Czasem po promaturą. Nauczyciele nie zawsze wyrabiają się z stu nie chce się nam odrobić materiałem, a szybkie tempo jest trudną przepracy domowej albo przysiąść szkodą dla wielu uczniów. Muszą oni nadrabiać samemu do nauki. zaległości i douczać się poza szkołą. „Magiczna” moc korepetycji to mobilizacja. Po pierwsze, Pani psycholog przyznaje, że często rodzice są jest osoba, która egzekwuje animatorami tej dodatkowej edukacji, która nie naszą wiedzę. W szkole nie zawsze jest potrzebna. zawsze się to udaje, można - Rodzice chcą być pewni, że zapewnili swoim nie odrobić pracy domowej, dzieciom jak najlepsze szanse rozwoju, więc bo przecież nauczyciel nie wykorzystują wszystkie szanse ku temu. sprawdzi wszystkim, a na Za jeden z decydujących czynników pędu nauko- klasówce umiemy sobie poradzić na wiele sposobów wego pani psycholog uważa lęk przed egzamiznanych nie tylko młodzieży. nem maturalnym. Nieraz obawa ta jest przesadPo drugie, dodatkowe lekcje na, a uczniowie podejmują dodatkowe zajęcia trochę kosztują, szczególnie aby później nie żałować, że nie wykorzystali te indywidualne. okazji by lepiej się przygotować. - To spory wydatek dla rodziKorzystanie z korepetycji z języka angielskiego ców, a wobec tego tym większa mobilizacja – stało się zwyczajem. Oto opinia dwóch maturzy- mówi Asia z pierwszej „b”. Na korki uczymy stek z naszej szkoły z klasy trzeciej „d”: królewna z Drewna się również z czystej przyzwoitości wobec - Każdy chodzi na angielski, my też. rodziców. Wszyscy pytani zgadzają się, że nie - Po co? Czy szkoła nie przygotuje was dobrze żałują oni pieniędzy na edukację dzieci. Ale do matury? co z uczniami, których rodziców nie stać na - Przygotuje nas, ale dobrze to za mało. Chcemy 50 zł za godzinę zegarową? Nie mają poszerzyć naszą wiedzę abyśmy to my wybierały szans na taki sam rozwój jak ich między uczelniami, a nie musiały iść na studia zamożniejsi koledzy? Według naOpracowanie ankiety: Femme Fatale tam, gdzie nas przyjmą. Sama nauka w szkole uczycieli, owszem, mają. Jednak Rok 2009/2010, numer 3 Str. 3 Taniec powinno się czuć , tego nie da się udawać Latino! Tańce latynoamerykańskie są częścią tańców towarzyskich. W ich skład wchodzą samba, cha cha, rumba, passo doble i jife, które są tańcami turniejowymi oraz pozostałe m.in. salsa, mambo. Charakteryzują się wyrazistymi ruchami bioder, izolacją ciała, szybkim, wyraźnym tempem. Swoje początki mają w poprzednim stuleciu, kiedy to "mieszały" się rytmy muzyki hiszpańsko-portugalskiej, amerykańskiej i indiańskiej. W tańcach potocznie zwanych „łaciną” najbardziej widoczną osobą powinna być partnerka. Jej zadaniem jest dominacja na parkiecie, eksponowanie swoich walorów, musi być rytmiczna i progresywna. Partner jest osobą prowadzącą i podporą dla partnerki, ma za zadanie prezentować ją. W zależności od tańca powinni przedstawiać odpowiednie emocje. Samba to narodowy taniec Brazylii, nazywany tańcem kochanków. Wymaga od tancerzy ruchów całego ciała, akcentowane są ruchy bioder. Ruch samby przypomina falowanie partnerów. W sambie zwraca się również uwagę na muzykalność tancerzy, którzy muszą umieć zaprezentować wiele różnych rytmów zawartych w tym tańcu. Melodia cha - cha to połączenie ludowych rytmów kubańskich i jazzu. Charakteryzuje się rytmiczną akcją nóg, rytmem stacatto - krótki urywany ruch. Wymaga silnej pracy nóg i bioder. W swoim charakterze cha-cha jest śmiała, wesoła i beztroska. Rumba nazywana tańcem miłości, wywodzi się z Kuby, jest naj- trudniejsza pod względem rytmicznym. Tancerka uwodzi mężczyznę, który prezentuje swą wybrankę i pozornie podejmuje jej grę, ale tak naprawdę to on prowadzi. Dobrze zatańczona rumba to wręcz miniprzedstawienie teatralne. Passo doble wywodzi się z Hiszpanii. Jest to taniec o ściśle określonej dramaturgii, przedstawiającej walkę torreadora (partnera) z bykiem(partnerką). Efektowne zatańczenie passo doble wymaga od tancerzy dużych umiejętności i sztuki pełnej wyrazu. Ostatnim turniejowym tańcem latynoamerykańskim jest jife. Jest tańcem bardzo szybkim i dynamicznym, wymaga od tancerzy świetnej sprawności i kondycji. Zgodnie z charakterem jifa, pary pokazują widzom, że czerpią z tego tańca wiele radości i świetnie się nim bawią. Pozostałe tańce latynoskie mają podobny charakter. Salsa jest tańcem łączącym elementy różnych gatunków muzycznych i kroki wielu innych tańców. Tańczy się go zazwyczaj w miejscu, opiera się na ruchach bioder i stóp. Dzieli się na wiele rodzajów m.in. New York styl, czyli inaczej mambo. Jest podobne do samby w krokach i akcji, jednak bardziej "miękkie". Swoich zwolenników tańce latynoamerykańskie zyskują dzięki takim filmom, jak Dirty Dancing czy Dirty Dancing 2 (Havana Nights) lub programom telewizyjnym „Taniec z gwiazdami” czy „ You can dance”. Dodatkowo w Polsce znajduje się wiele szkół tańca, które umożliwiają kształcenie w tym kierunku. Jednak jak mówią sami tancerze towarzyscy, nauka każdego z tych tańców zajmuje wiele czasu oraz wymaga dużo pracy. K&N Str. 4 Spoza linii bocznej Oj działo się przez ostatnie tygodnie. Pomijając Anglię i Hiszpanię, w których kibice nie muszą wstydzić się poziomu prezentowanego przez „kopaczy” , warto zatrzymać się w kraju nad Wisłą, gdzie zakończyła się runda jesienna najwyższej klasy rozgrywkowej. Miało być przełomowo, do Polski nadejść miał wiatr zmian (głównie z Zachodu), od tychże zmian miał skruszyć się „beton” na stanowiskach, a inicjatywa „Koniec PZPN” miała wysłać cały ten grajdołek na Księżyc. Od słów miano przejść do czynów i… No właśnie. Mistrzem jesieni znowu Wisła, która w ostatnich kolejkach pokazała poziom gry nie ustępujący w niczym drużynie A-klasowej. „Maestro- flamastro” czyli Maciej Skorża i tak jest zadowolony. Po przegranych derbach Krakowa udało mu się wrócić do domu w jednym kawałku, co należy docenić (może jakaś podwyżka za ofiarność i spryt przed nadlatującymi kamieniami?). Mówiąc jednak poważnie, jeżeli tak ma wyglądać gra Mistrza Polski A.D. 2009/2010, to wyrażam oficjalne zainteresowanie zrzeknięciem się obywatelstwa. Powód prosty- ciężko mi będzie przełknąć gorycz porażki z Mistrzem Azerbejdżanu czy Gruzji w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Jerzy Engel w wypowiedzi dla Przeglądu Sportowego powiedział ostatnio, że gorzej już być nie może. Otóż, odpowiadam. Panie Jurku- dosyć tej wazeliny! Wszyscy wiemy, że może… Legia i Lech wydają się być zainteresowani oglądaniem pleców „Białej Gwiazdy”, bo liczą na swoją życiową szansę w Lidze Europejskiej. Znowu… W Poznaniu specjalną gablotką ze zdjęciami uczczono zapewne wyjazdowe zwycięstwo nad norweskim Fredrikstadt 6:1 w zeszłorocznych eliminacjach. Warszawiaków bolą zęby od zgrzytania po przegranym dwumeczu z Broendby, w którym podobno byli lepsi, ale jak stwierdził Jan Mucha „coś się w nas zablokowało”. Mało ambitna jest owa dwójka, choć wyciągnięta za uszy przez Wisłę, pewnie ruszy do natarcia o tytuł „majstra”. Świętą trójcę może pogonić jeszcze ktoś z dwójki GKS Bełchatów- Ruch Chorzów. Oglądając jednak ostatnie mecze tych drużyn ma się nieodparte wrażenie, że to nie jest futbol, a raczej, jak zwykł mawiać Kazimierz Górski, „kartoflanka”. W PZPN-ie zmieniło się dużo. Spośród wielu nowości mających na celu liczne usprawnienia, na pierwszy plan wysuwa się pewna komisja. Zaskakujący jest nie sam fakt istnienia, a nazwaKomisja do Spraw Wysokiego Wyczynu. Słysząc to po raz pierwszy, nasunęło mi się na myśl kilka oczywistych pytań. Czym jest wysoki wyczyn? Czy także komisja do spraw niskiego wyczynu ma swoich pracowników, czy też skoro niski, to już nie wyczyn? No i przede wszystkim - czym się w Polsce taka komisja zajmuje i czy nasz futbol pod wysoki wyczyn w ogóle podchodzi? Niestety, oficjalna strona PZPN wymienia ponad 30 wydziałów i komisji, ale żadnej do spraw wyczynu tam nie ma. Obawiam się, że najbliższe obrady tejże komisji, będą mogły odbyć się dopiero w maju 2012r. Tuż przed rozpoczęciem Euro… Kto z nas nie zarejestrował się na stronie KoniecPZPN.pl? Jednak po zakończeniu wszystkich meczów i ucichnięciu medialnego szumu wobec tej inicjatywy, wybuchła kolejna bomba. Serwis Wiadomości24.pl dotarł do informacji, że właściciel domeny Rafał Kaleta próbował ją sprzedać niemieckiej firmie za 450 tysięcy złotych. Zdaniem specjalistów plotki o 450 tysiącach, a nawet żądaniu miliona mogą być kolejnym zabiegiem reklamowym, co podbije stawkę… Myślałem, że 100 mln złotych za prawa medialne do pokazywania reprezentacji w telewizji to największe oszustwo finansowe tego roku… A jednak o ten jakże zaszczytny tytuł walka rozegra się między dwoma kandydatami… Brak słów… Bartłomiej Kielech Str. 5 „Małe kino, czy pamiętasz małe, nieme kino?” – czy aby i nam nie przyjdzie tak zaśpiewać? Czyli opowieść o podziemnym parkingu. Już w 2010 roku będzie można przejść się po podziemnym parkingu ( niecodzienna frajda w Zamościu ) i usadowić się w wygodnym ( mam nadzieję) fotelu mając do wyboru trzy sale mieszczące 361, 172 lub 110 widzów. Czy będzie to kino na miarę naszych marzeń? Kino gdzie nie będzie można znaleźć miejsca na parkingu, jak przy supermarketach, gdzie będzie stało się w kolejce po kupno biletu i gdzie najlepsze miejscówki trzeba będzie zamawiać nieco wcześniej? A właściwie, to co jest miarą idealnego kina? Czy jest to klimat niezbyt dużego kina z jedną salą, jaki mamy dotychczas? Czy może tęskno nam już do kin na miarę centrum rozrywki? Jedna z moich koleżanek z klasy uwielbia oglądać filmy w kinie. Kasjerki witają ją z uśmiechem, rozpoznając w niej stałego bywalca. Dziewczyna jest trochę wybredna ( w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu) i często uskarża się na brak dobrych filmów. Gustuje w tych ambitniejszych, czasem mniej znanych, poluje na dobrych reżyserów i dobrze rokującą obsadę. Ceni sobie zamojskie kino. Za co? Tego dowiedziałam się przypadkiem. Kiedy byłam ostatnio w kinie, wcześniej zarezerwowałam bilet i okazało się, że na całej sali oprócz mnie były jeszcze 3 osoby. Imponująca ilość. Nasza rozmowa poruszyła właśnie temat kina. Korzystając z okazji zaczęłam z lekką irytacją i iro- nią opisywać jak to w Zamościu nie można ustać w kolejce i nie wystarcza biletów. Na co moja koleżanka odparła, że to w czym uczestniczyłam to wyborna i wymarzona sytuacja i że to właśnie tak najlepiej ogląda się film. I rzeczywiście. Nie miałam się na co uskarżać, nikt nie rozrzucał popcornu i nie śmiał się głupkowato w momentach nieśmiesznych. Mogłam spokojnie sobie oglądać i to według mojej koleżanki jest już „coś”. Dotychczas (mam wrażenie), że kino przeżywało największe oblężenie, kiedy w repertuarze znajdowały się filmy, na które mogli udać się ucznio- wie. Zarówno gimnazjów, jak i liceów. Mam na myśli filmy historyczne, poniekąd edukacyjne, które można byłoby podpiąć pod program nauczania i zajęcia lekcyjne. A na takie filmy, jak wiem z doświadczenia idzie się w gruncie rzeczy po to by nie iść na lekcje. Oczywiście wszyscy kiedy trzeba filmem są zachwyceni. Ale w kinie nie omieszkali skorzystać z nadarzającej się przerwy w lekcjach. Z pewnością nie można umniejszać roli przedsięwzięcia, bardzo wielkiego jak na Zamość. Centrum Kultury Filmowej to niewątpliwie też będzie już „coś”. Czy z większym kinem i asortymentem, będzie też większe zainteresowanie tego typu rozrywką? Myślę, że tak. Trudno jednak stwierdzić, czy zainteresowanie wzbudzi szerszy wybór filmów, czy „cała otoczka”. Tak czy siak, jeśli ktoś wykupi bilet, to o jeden bilet więcej sprzedany. I czy o to czasem aby nie chodzi w tym całym rozgardiaszu kinowym? Oby nie. 0,5 S.D.M. Str. 6 VersLibre Wersów kilka o wierszokletce Wywiad z Sonią Plisikiewicz – uczennicą klasy 1c, młodą poetką, nagrodzoną w wielu wojewódzkich i ogólnopolskich konkursach literackich. -Kiedy zaczęłaś pisać wiersze? -Pierwszy wiersz napisałam, gdy miałam 6 lat. Był o „skfoczonej kwoce”. A tak poważniej, wierszami zajmuję się od około 2 lat. -Czy lubisz to robić? Dlaczego? -Lubię pisać, to mnie oczyszcza, ale to się wiąże często z frustracją, bo nie potrafię ubrać swoich myśli w słowa. -Ile zajmuje ci napisanie wiersza na konkurs? -Przede wszystkim, nie piszę wierszy „na konkurs”. Piszę dla siebie, a gdy to co stworzę mnie zadowoli mogę wysłać mnie na konkurs. A co do czasu pisania; wygląda to różnie czasem piszę wiersz 5 minut, czasem wracam do niego przez kilka dni i ciągle coś dopisuję. Poetą. - Masz jakiś swoich ulubionych twórców? - Szczerze, to ja nie czytam poezji. Mdli mnie, gdy mam przed oczami poematy Mickiewicza. Wyjątek robię dla Gałczyńskiego, Kaczmarskiego, Borowskiego i Wojaczka. Ale najciekawsze są dla mnie utwory młodych ludzi, wydawane często w pokonkursowych antologiach. Niektóre są naprawdę świetne. - Jakaś rada dla tych, co dopiero zaczynają pisać? - Mam udzielać rad sama dla siebie? Sonia Plisikiewicz <śmiech> Rada… hmm.. nie bójcie się „1943” pisać, nie bójcie się konstruktywnej krytyki, ale nie daByły zmysłowo nagie wajcie się omamić nagie i łyse „specjalistom od poezji” – niech nie upodlone. próbują wam wciskać własnych przemyśleń do Były piękne wierszy. ich gładka skóra delikatnie lśniła gdy cyklon B unosił się w powietrzu. - Czujesz się poetką? - Poetą to był Gałczyński albo Miłosz. Ja to mogę być, co najwyżej wierszokletką. I wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że raczej tak już zostanie <śmiech>. - To po co taka „wierszokletka” pisze wiersze? - Nie wiem, po co. Same się piszą. A tak na serio, to myślę, że każdy wierszokleta pisze po to, żeby ktoś przeczytał. I się zachwycił albo wzruszył, bo wtedy jest już coraz bliżej do bycia Były takie zabawne gdy krzyczały ze strachu oni wyli ze śmiechu jak zdziczałe kundle. Umierały godnie brudne ciała sponiewierane odorem ludzkich wydzielin bóg odwracał wzrok Małgorzata Herda bo był za delikatny na takie widoki. . . Str. 7 ’Coraz bliżej święta’– zwyczaje bożonarodzeniowe Zbliża się Boże Narodzenie- wspaniały czas, spędzony w ciepłym rodzinnym gronie. Jak wiemy, niesie on za sobą wiele ciekawych zwyczajów, o których postanowiłam porozmawiać z nauczycielką religii- Panią Urszulą Bubilek. - Czy może przybliżyć nam Pani zwyczaje i tradycje świąteczne? - Myślę, że skupimy się na wigilii Bożego Narodzenia. Przygotowanie domu jest specjalne. Najpierw musimy zadbać o to, aby panowała w nim rodzinna atmosfera, a nieraz jest to bardzo trudne. Zanim zasiądziemy do kolacji wigilijnej powinniśmy zadbać o odpowiedni wystrój domu. Myślę tu o choince, którą powinniśmy ubierać dopiero w wigilię Bożego Narodzenia, odpowiednio nakrytym stole do kolacji wigilijnej, czyli najładniejszej zastawie w domu i białym obrusie, pod którym powinno znaleźć się sianko na pamiątkę tego, że Pan Jezus urodził się w stajence betlejemskiej. Nie powinno również zabraknąć świecy z Caritasu, będącej formą przypomnienia charakteru tego dnia- miłości do drugiego człowieka. Kiedy już wszystko jest gotowe czekamy na pierwszą gwiazdkę, a gdy ona się pojawi modlimy się i dzielimy białym opłatkiem. Następnie przystępujemy do spożycia 12 potraw, które w naszej tradycji powinny być postne. Na stole podczas kolacji powinno pozostać jedno puste nakrycie, dla kogoś, kto może być niespodziewanym gościem w naszym domu, ale także naszych bliskichjest to symbol pamięci o tych, którzy odeszli. Po kolacji z reguły obdarowujemy się prezentami i śpiewamy kolędy. Przypominają nam one dzieciństwo, są elementem łączącym nas z domem rodzinnym. Po wieczerzy, o północy idziemy na pasterkę, czyli Mszę Św. pasterską na pamiątkę obwieszczenia pasterz nowiny o narodzeniu Syna Bożego. - Wymieniła Pani kilka zwyczajów świątecznych, który z nich jest Pani zdaniem najważniejszy? Bóg staje się malutkim, bezbronnym dzieckiem. - Jak Pani myśli, jaki wymiar dla ludzi mają współczesne święta? - Myślę, że nie kontrolujemy tego, że - Dzielenie się opłatkiem podczas kolacji wigilijnej i cały ten wieczór, w którym spotykamy się z drugim człowiekiem, przebaczamy sobie to, co było źle, jesteśmy dla siebie życzliwi, okazujemy miłość, troskę, pamięć... - Czy na Pani stole wigilijnym zawsze znajduję się 12 potraw? - Czasami nawet więcej (śmiech), ponieważ jeśli są np. śledzie to zazwyczaj różnego rodzaju, a liczę je jako jedną potrawę, więc z reguły jest ich trochę więcej niż 12. - A jakie to są potrawy? - Na kolacji zawsze są ryby w różnym wersjach, czerwony barszczyk z uszkami, kapusta z grochem, pierogi z kapustą, racuszki, kutia, kisiel żurawinowy, kompot z suszonych owoców itd. - Jak już Pani mówiła, w okresie Świąt Bożego Narodzenia śpiewamy dużo różnych kolęd. Czy ma Pani jakąś ulubioną? A może któraś jest Pani szczególnie bliska? - Tak- ''Bóg się rodzi'', ponieważ pokazuję niesamowitą miłość Pana Boga do ludzi, ukazuje Wszechmocnego Boga, który uniża się do poziomu człowieka. szybko daliśmy się wkręcić w świąteczny marketing. Umyka nam spotkanie z Panem Bogiem, najbliższymi... Niektórzy ludzie nudzą się w święta. Zbyt dużo czasu spędzają przed telewizorem, za bardzo skupiają się na elementach zewnętrznych np. robieniu porządków, zakupów, dlatego też sądzę, że święta mają charakter zbyt powierzchowny. - Dziękuję za rozmowę i już dzisiaj życzę Pani zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Anna Gryciak Str. 8 VersLibre Wystawa ilustracji Aleksandry Michalskiej- Szwagierczak w Zamościu Aleksandra MichalskaSzwagierczak jest ilustratorką wielu książek, książeczek oraz baśni. Zadebiuto- wała jako ilustratorka książki ,,Troje dzieci i gwiazda’’, wydaną przez wydawnictwo ,,Znak’’ w roku 1992, a jej ilustracje znalazły się także w ok. 100 książkach i były pokazywane na wielu indywidualnych oraz zbiorowych wystawach. W Zamojskiej Galerii BWA, dnia 6.12.2009r. o godzinie 15:00 odbyło się otwarcie wystawy przedstawiające jej ilustracje. Na otwarciu wystawy zgromadziło się sporo ludzi, z czego większą część stanowiły dzieci. Głównym celem ich przybycia było spotkanie się ze Świętym Mikołajem, który wraz z Panią Martą Gresztą zorganizował dla nich gry i zabawy. Początkowo głos zabrał Pan Jerzy Tyburski – Dyrektor Zamojskiej Galerii, który przywitał zgromadzonych i przedstawił autorkę wystawy. Następnie wypowiedziała się autorka rysunków, która z wielką pasją mówiła o tym, jaką przyjemność sprawia jej tworzenie ilustracji. Okazało się, że pomysły na tak ciekawe obrazki czerpie od dzieci, które dają jej inspirację do dalszej pracy. Plansze z wystawy, które wywieszone były na ścianach przyciągały uwagę zarówno dzieci jak i dorosłych, którzy z zainteresowaniem je oglądali. Nic dziwnego w końcu przedstawiały bajkowe postacie o których możemy czytać w baśniach Andersena czy Braci Grimm. Na ilustracjach można było dostrzec czerwonego kapturka czy te mniej znane jak myszka Precelka. Zachęcamy was do obejrzenia wystawy, ponieważ bajkowe obrazki są przeznaczone nie tylko dla najmłodszych. My też możemy przyjść i przypomnieć sobie dawne, dziecięce lata. Wytężyć swoją wyobraźnię, wpatrując się w ilustrację umieszczone w Zamojskiej Galerii BWA. Katarzyna Lipiec i Zuzanna Lechowicz Rok 2009/2010, numer 3 Str. 9 Dużo autobiografii, mało Almodóvara [Przerwane objęcia, Los Abrazos rotos] Scenarusz i Reżyseria Pedro Almodóvar Zdjęcia Rodrigo Prieto Muzyka Alberto Iglesias Występują: Lluís Homar , Penélope Cruz , José Luis Gómez , Blanca Portillo Almodóvar w końcu się uspokoił. Poprzez kolejne odsłony systematycznie prowadził nas przez swój świat w glanach, dostarczając uniwersalnych refleksji, emocjonalności tak silnej, jak zawieście rażąca czerwień i żółć jego filmów, błyskotliwości, dzięki której przezroczystą nicią kreślił przedział między tragedią a humorem. Już jego poprzedni „Volver” był zapowiedzią kina bardziej zdystansowa- nego w stosunku do fabuły, robiącego rozrachunek z własnymi doświadczeniami. płacając ranieniem ludzi, odrzucając przyjemności, a nawet chwilową niemocą twórczą. Gdy poznajemy Lenę, kobietę niegdyś prowadzącą podwójne życie, wiemy, że ten schemat niedługo wróci. Za chwilę zadzwoni do niej telefon z propozycją, którą przyjmie, by pomóc choremu ojcu. Do końca swoich dni będzie powielała ten model za cenę gorzkich marzeń. Jej najgłębszym pragnieniem jest stworzenie związku z Mateo. Kochanków łączy pasja kina. Podczas castingu filmowego powstanie między nimi uczucie niepokoju i bezradności, wobec nagłego przypływu emocji. Jedynym gwarantem dalszej realizacji wspólnego dzieła zakochanych i zarazem głównym przeciwnikiem ich związku będzie milioner Ernesto, sponsor i obecny partner Leny… W tym dwuznacznym filmie z jednej strony zobaczymy powrót dawnych, ukochanych aktorek Pedra, jak Rossy de Palma, czy Blanca Tortillo, a z drugiej – skupienie się w największym stopniu na bohaterze-mężczyźnie. Reżyser rezygnuje z José Luis Alcaine na rzecz bardziej stonowanych zdjęć. Również Cruz gra coraz bardziej sugestywnie. We „Wszystko o mojej matce” była urocza, „Volver” – silna i temperamentna, w „Przerwanych objęciach” jest pełna sprzecznych emocji, jak jej bohaterka. Almodóvar w wielu poczynaniach bohaterów nasuwa nam skojarzenia, że rozlicza się z podejściem do własnej twórczości, pasją kina, niespełnionymi pragnieniami, młodością. Pozostaje do rozstrzygnięcia tylko kwestia, na ile w tym jest prawdy, bądź która z sytuacji jest wydarzeniem autobiograficznym. W swoim gorzkim rozrachunku reżyser wypowie, że jedynym i najważniejszym prawem jego życia jest dalsza możliwość realizacji filmów. Spełnia ją, od- Po tym filmie jest pewne, że Almodóvar nakręci ich jeszcze wiele innych. Kilka lat temu porzucił ciężkie buty, ale nadal nie wiadomo dla jakich. Beata Dzida VersLibre ,,Gramy do końca świata i jeden dzień dłużej” XVIII Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 10 stycznia 2010 roku z Zamościu odbędzie się XVIII finał Wielkiej orkiestry świątecznej pomocy. Celem tego rocznej akcji jest wyposażenie centrów onkologii dziecięcej w nowoczesny sprzęt dla klinik onkologicznych ,który pozwala na bardzo precyzyjne zdiagnozowanie położenia guza i następnie jego bezpieczne zoperowanie. Do pomocy w zbiórce pieniędzy na ten jakże szlachetny cel zgłosiło się ok. 650 wolontariuszy ,w tym uczniowie naszej szkoły. Zgłoszenia były przyjmowane do 30 listopada 2009. Zaskakujące jest to ,iż pomagać chcą nawet ci młodsi, uczniowie szkół podstawowych. Zbiórki pieniędzy będą prowadzone oczywiście w całym Zamościu ,ale także mniejszych miejscowościach takich jak Grabowiec, Szczebrzeszyn, Łabunie, Zwierzyniec i Wysokie. Pomagać możesz również biorąc udział w aukcjach prowadzonych na allegro http:// aukcje.wosp.org.pl/. Chęć w przygotowaniu różnego rodzaju atrakcji wyraziły Wyższe Uczelnie Zamojskie. Zamość zostanie podzielony na dwa bloki południowy i popołudniowy. Młodzieżowy Dom Kultury utworzy blok południowy natomiast blokiem popołudniowym będzie Ośrodek Sportu i Rekreacji ,gdzie odbędzie się szkolenie samoobrony dla kobiet. Główne atrakcje odbędą się oczywiście na Rynku Wielkim. Swoje propozycje dotyczące rozrywki w tym dniu można wysyłać na adres MDK [email protected] do 15 grudnia 2009 roku . Koordynatorem świątecznej akcji jest pani Ewa Skulimowska. Sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zaprasza wszystkich zainteresowanych pomocą dzieciom z nowotworem. Akcja Pana Jurka Owsiaka działa od 1993 roku jest to fundacja charytatywna, której głównym celem jest działalność polegająca na ratowaniu życia chorych dzieci, i działania na rzecz poprawy stanu ich zdrowia. Przychodząc 10 stycznia 2010 roku na Rynek Wielki czy też wyżej wymienione miejsca przyczynimy się do ratowania życia chorych dzieci, poprzez naszą pomoc sprawimy ,że na ich twarzach będzie widniał uśmiech. Zastanów się czy chcesz pomóc? Jeżeli tak , graj do końca świata i jeden dzień dłużej. Paula Korol Rok 2009/2010, numer 3 Str. 11 Płyta się złamała- ’Wyjście Ewakuacyjne’ w ‘Ekonomiku’ „Sen nocy letniej” wypłynął na szersze wody. Z naszym przedstawieniem, dnia 10 grudnia, zawędrowaliśmy na Młodzieżowe Spotkania Teatralne w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Oskara Lange, gdzie odbył się doroczny przegląd. Weszliśmy tam jako pewna siebie grupa pod nazwą „Wyjście Ewakuacyjne” (nazwa wymyślona przez Janusza), a wyszliśmy… Z wyróżnieniem! Jednak nie obyło się bez wpadek, na tyle poważnych, że opóźniały nasze wyjście na scenę i sprawiały kłopoty organizatorom. Już od rana atmosfera była lekko napięta, a to ze względu na pewne niedomówienia dotyczące miejsca spotkania. Część wymaszerowała spod szkoły, druga od razu znalazła się w ‘Ekonomiku’. Telefony, sms-sy… Istne urwanie głowy. Ponadto okazało się, że warunki do wystawiania naszej sztuki nie są sprzyjające. Mała scena, brak kulis i piętnaście osób, którym trzeba było wytłumaczyć nową koncepcję wejścia-wyjścia. Jakby tego było mało, do tego wszystkiego doszło zamieszanie wynikające z braku elementów dekoracji i charakteryzacji. Jednak sprawnie zorganizowany zespół szybko postarał się o lakier do włosów i żel – niezbędnik każdego praskiego dresa i uroczych sekretarek. Załatwianie takich drobnych spraw okazało się być niezwykle męczące. Na szczęście mieliśmy dwie rezydentki, które połowę rzeczy załatwiały za nas. Warto też wspomnieć o kolorowej oranżadzie i gigantycznej tacy drożdżówek, którymi uraczyli nas organizatorzy, a po naszym występie tajemniczo zniknęła (mimo dochodzenia klasy prawniczej nie udało się ustalić sprawcy). O godzinie dziewiątej oficjalnie rozpoczęto przegląd i odbyło się losowanie w kategorii szkół gimna- zjalnych i ponadgimnazjalnych. Nasza grupa wytypowała Janusza, który/a wylosował/a szczęśliwą trójkę. Nie dane było nam się długo nią cieszyć, ponieważ tuż przed występem została ona zamieniona na czwórkę. Jakim sposobem? Grupa wychodziła na scenę, dziewczyny poszły wieszać dekoracje, a Tadzio ze stoickim spokojem wstał i powiedział: „Płyta się złamała”. Serce stanęło mi w miejscu, bo nasze przedstawienie bez muzyki nie miało racji bytu. Jednak włoski kolega zaprezentował swoje zdolności sprinterskie i po kilku minutach wrócił ze świeżo wypalonym krążkiem. Ulga, ale okupiona sporym stresem. Dla ukojenia nerwów, wspólnie graliśmy w ‘ancekabanceflore’ (nasze uwstecznienie wzbudziło zainteresowanie). Chłopcy tak się denerwowali, że rzucali pluszowym kotem do kosza, który notabene był w dwóch częściach. Potem mieliśmy problem z połączeniem i odnalezieniem ich, bo jak ktoś zobaczył głowę, to nie było tułowia i na odwrót. W każdym bądź razie była to jedyna ofiara naszego występu. Chyba, że ktoś doznał jakichś nieokreślonych urazów psychicznych, ale o tym nic mi nie wiadomo. Nie oglądałam wszystkich przedstawień, jednak śmiało mogę wysunąć stwierdzenie, że poziom gimnazjum był dosyć niski. Ich sztuki były nieinteresujące i oklepane, może poza przeróbką ‘Romea i Julii’, co zaprezentowali nawet ciekawie. Natomiast w kategorii szkół ponadgimnazjalnych pierwszą nagrodę zdobyło Liceum w Szczebrzeszynie. Trzeba im przyznać, że pomysł z teatrem cieni był dość nietypowy i oryginalny. Następnie przyznano trzy równorzędne wyróżnienia dla III Liceum Ogólnokształcącego, I Liceum Ogólnokształcącego oraz I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego. Z tego ostatniego chłopak przedstawił monodram, który był tak wciągający, że można było słuchać go godzinami. Ponadto przyznano nagrodę dla najlepszej aktorki i aktora. Najlepszą aktorką została Aleksandra Kusztykiewicz (nasz człowiek) za rolę Puka w ‘Śnie nocy letniej’. Bardzo miłe i pozytywne zaskoczenie. Chodzenie na przeglądy teatralne jest nieco męczące i nudne, ale po wszystkim zostaje ogromna satysfakcja. Dodatkowo wynika z tego mnóstwo zabawnych sytuacji, a wspomnienia z pewnością pozostaną w naszych głowach na długi czas. Dzięki takim działaniom klasa humanistyczno-prawnicza przeistoczyła się w artystyczno-prawniczą. Ot, i cały morał – wyjście ewakuacyjne kultury. pie-o-my Str. 12 VersLibre A może by tak inaczej… lekcje w nowym stylu Uczniowie mają już w zwyczaju narzekanie na szkołę, złośliwych nauczycieli nudne lekcje. Takie krytyczne opinie nie zawsze są w pełni prawdziwe, czasem nie mają żadnego związku z prawdą, nie ulega jednak wątpliwości iż zdarza się tak, że uczniowie rzeczywiście popadają w monotonię. Lekcje prowadzone ciągle w tym samym stylu, bywa że stają się rutyną i wywołują jedynie nudę. Niektórzy nauczyciele starają się wychodzić z inicjatywą urozmaicenia zajęć, urządzenia ich w nietypowy sposób. Pomysł godny pochwały, także ze względu na dane o przyswajalności i zapamiętywaniu wiadomości z lekcji, tradycyjne sposoby są o wiele mniej efektywne od metod niekonwencjonalnych. Profesor Zbigniew Kordyaczny, powszechnie znany nauczyciel historii w naszej szkole należy do osób prowadzących lekcje w bardzo ciekawy, atrakcyjny sposób, ale ostatnio przerósł samego siebie organizując…sąd! Sędzia siedział wygodnie rozparty w fotelu, po jego prawicy siedziało troje oskarżycieli, naprzeciw nich zaś trzech obrońców oskarżonego, sala wypełniona była siedzącymi po odpowiednich stronach pomieszczenia świadkami oskarżenia (prawa) i obrony (lewa). Jednakże nie było głównego zainteresowanego, w zasadzie nikogo to nie dziwiło, nikt nie liczył na jego wizytę szczególnie że…nie żył…od jakichś dwustu lat… Stanisław August Poniatowski – to przed nim zostały postawione zarzuty przyczynienia się do upadku państwa polskiego i utraty niepodległości. Sędzią na trwającej kilka ładnych jednostek lekcyjnych był nasz nauczyciel, profesor Kordy- aczny, pozostali uczestnicy rozprawy – oskarżyciele, obrońcy, świadkowie byli uczniami. Sędzia rozpoczął rozprawę, pani prokurator wstała odgarniając włosy i przystąpiła do doczytywania aktu oskarżenia, trzej obrońcy króla w procesie wzięli się do czynienia pierwszych notatek by zbić argumenty oskarżenia… Oskarżyciele i obrońcy zgłosili się dobrowolnie, tym samym pozostali uczniowie automatycznie zostali włączeniu w grono świadków w procesie, po połowie odgrywających te role przypadło dla obu storn postępowania. Brzmi w miarę miło ale wcale takie nie było, trójki pełniące role oskarżycieli i obrońców miały do wykonania ogrom pracy wymagającej opanowania całości materiału obejmującego rządy króla (1764 - 1795) Musieli nie tylko przygotować mowy wstępne i mowy na zakończenie, obmyślić całość procesu i taktyki, ale także przygotować swoich świadków, pytania dla nich, rozdzielić role i w końcu walczyć na procesie. - Sprzeciw! - wyrwał się siedzący najbliżej sędziego adwokat, zwyczajowo podsunął wyżej tkwiące na jego nosie okulary - To pytanie nie dość, że sugeruje odpowiedź to i nie ma bezpośredniego związku ze sprawą, nie oceniamy tu sfery romansów króla a jego panowanie… Świadkowie też nie mieli wakacji od nauki z historii, na procesie musieli stać w stresującym miejscu - na środku sali z utkwionym wzorkiem klasy w siebie przy prowizorycznej barierce (za krzesełkiem). Do tego o ile pytania, które padały od ich powołujących stron znali i byli na nie doskonale przygotowani to przeciwnicy mogli zahaczyć temat z zu- pełnie innej strony, trzeba więc było przestudiować zagadnienie o którym się wypowiadało bardzo gruntowanie by nie dać się złapać na niewiedzy (sędzia patrzy i słucha a pamięć ma niezgorszą!), ale i z jak najmniejszą startą dla swojej strony umiejętnie wybrnąć odpowiedzią. - Co miał na myśli świadek określając umiejętności i wykształcenie wojskowe, taktyczne króla jako mierne? - zapytał swym tubalnym głosem siedzący po środku obrońca Skąd taka wiedza, prosimy o rozwinięcie, obrona dysponuje wiedzą o zgoła innym stanie rzeczy. Speszony świadek rzucił przerażone spojrzenie ku oskarżeniu jakby szukał pomocy której przecież w tej chwili nie mógł otrzymać… Cała klasa brała udział w tym przedsięwzięciu, wszyscy byli podekscytowani i zadowoleni i mimo kilku incydentów związanych głównie z zachowaniem spokoju, a konkretnie jego brakiem na sali, rozprawa trwająca kilka lekcji szczęśliwie zakończyła się No, prawie szczęśliwie. - Co do wyroku - sędzia uśmiechnął się szeroko – Jestem na tyle stronniczy że to nie ja a wy, każdy bez wyjątku, go wydacie, pisemnie do środy proszę oddać je z argumentacją… Karol Kuśnierz Rok 2009/2010, numer 3 Str. 13 Mc Donald– czy jesteśmy na tak? Wywiad przeprowadziłam z uczennicą klasy I G Katarzyną Sitarz. Kasia rozpoczęła coś na miarę protestu przeciw Mc Donaldowi w Zamościu. Jest wegetarianką oraz można nazwać ją ekologiem, jej znakiem rozpoznawczym są ..zielone włosy ! -Cześć ! Czy możesz nam opowiedzieć od kiedy jesteś wegetarianką i co Cię do tego skłoniło? - Hej . Wegetarianką jestem już o 3 lat . Przeczytałam artykuł w gazecie, był on o diecie w której , wystrzega się spożycia mięsa. Tak to się zaczęło. - Co na to Twoi rodzice ? Przecież jesteśmy w takim okresie gdy mięso jest nam potrzebne do odpowiedniego rozwoju . Nie sprzeciwiali się ? - Hmm początkowo nie podobało się im to .. Ale stopniowo przyzwyczaili się do tego :) - A co się stało z Twoimi włosami Byłaś przecież blondynką.. I dlaczego właśnie zielony? - Po prostu ufarbowałam je . Zielony stąd, że jest to kolor natury , kojarzy nam się z ekologią. -Protestujesz przeciw powstaniu Mc Donalda w Zamościu . Właściwie to dlaczego ? -Główną przyczyną jest wycinanie przez nich puszczy Amazońskiej, robią to bezcelowo ... Zasadzają tam swoje typy roślin ,którymi potem karmią zwierzęta ,które i tak skazane są na śmierć. Tereny puszczy są tak zniszczone ,że zbliżają się do ,,granicy krytyczności'' po przekroczeniu tej granicy dalsza regeneracja terenów będzie niemożliwa. Rejonom tym grozi przemiana w ..sawannę.. -To straszne.. A co ze zwierzętami z których przygotowywane są tak ,,pyszne smakołyki'' ? - Są one bardzo źle traktowane.. Przechowywane w nieludzkich warunkach.. Przechowuje się je w ciasnych klatkach, ptakom obcina się dzioby po to ,aby nie zabijały się nawzajem -Czy w naszym liceum jest jakaś organizacja mająca podobne poglądy co do Twoich ? Czy należysz do jakiegoś Kółka Ekologicznego ? - W naszej szkole nie ma nic takiego . Nie ma chyba nawet osób myślących tak samo jak ja.. Razem z koleżankami mamy taką małą grupę działającą. - Będąc w klasie biologicznej na pewno masz jakieś plany związane z tym przedmiotem . Mam racje? - Tak , chciałabym zajmować się biotechnologią chorób genetycznych. -To bardzo ambitny kierunek :) Na pewno dasz sobie radę :) Bardzo dziękuję za wywiad . Kasia Sitarz Wiola Świst Str. 14 VersLibre Recenzja ekranizacji światowego bestselleru- ,,Księżyc w nowiu” Od 20 listopada 2009 roku w kinach pojawiła się ekranizacja drugiej części sagi „Zmierzch”, autorstwa Stephanie Meyer. Książki trafiły na czołowe miejsca listy światowych bestsellerów. Cały cykl odniósł niesamowity sukces w 37 krajach świata. Druga część „Księżyc w nowiu” opowiada o problemach nastoletniej Belli Swan powstałych podczas jej 18tych urodziny. Ukochany dziewczyny jest wampirem, gdy Izabella spędza czas w jego domu rodzinnym, rani się w palec, brat Edwarda Cullena, Jasper Hale chce zaatakować nastolatkę. Powstrzymują go Carlisle (ojciec Edwarda) i Emmett (drugi brat Edwarda). Rodzina „Zimnych Ludzi” postanawia wyjechać z miasta. Bella nie może przez długi okres czasu poradzić sobie z utratą ukochanego, jednakże ranę w sercu pomaga jej zagoić przyjaciel z dzieciństwa, Jacob Black. Chłopak należy do pradawnego plemienia Quiletów, według legendy pochodzącego od wilków. Jake nigdy nie wierzył w dawne legendy ale, wkrótce życie młodego mężczyzny diametralnie się zmieni. Bella odkrywa że, słyszy głos Edwarda który, ją łaja gdy robi coś niebezpiecznego. Postanawia „stać się fanką sportów ekstremalnych”. W skutek swojej skłonności do podejmowania nieprzemyślanych decyzji, skacze z klifu. Siostra Edwarda, Alice Hale ma wizję o tym, jednak nie widzi że, została uratowana. Postanawia ją odwiedzić. Chłopak myśląc że, ukochana nie żyje postanawia skłonić Volturi do uśmiercenia siebie. Ekranizacja została wyreżyserowana przez Chrisa Weitza. Autor zawarł w fabule wszystkie najważniejsze wątki jednakże, cała akcja nie jest ciągła. Oglądając film miałam wrażenie że, widzę najważniejsze urywki produkcji, a nie całą ekranizację. Lustrując historię można jednak powiedzieć że, aktorzy bardzo dobrze przedstawiają uczucia i przekazują je tak abyśmy mogli je także odczuć. Kristen Stewart grająca główną bohaterkę, Bellę, miała wiele pracy nad własną osobą. Przygotowując się zarówno do pierwszej, jak i do drugiej części, musiała dopasować całe swoje życie prywatne do gry na planie. Jednak sama mówi że, po mimo ciężkiej pracy nie zrezygnowałaby z tej roli. Robert Pattison, znany z roli m.in. Cedrika Diggory’ego w Harym Potterze, w filmie gra Edwarda Cullena, ukochanego Izabelli. Aktor, jak twierdzi, w swoją grę wkłada całe swoje serce, co możemy zobaczyć na ekranie. Jego emocje w ekranizacji są naturalne i to na pewno przyciąga uwagę widzów. Ważną rolę odgrywa tutaj Taylor Lautner, który gra Jackoba Blacka. Ten siedemnastolatek musiał w ciągu kilku miesięcy nie tylko przytyć ale, również zadbać o swój wizerunek fizyczny. Choć w pierwszej części widzimy go bardzo rzadko w filmie to, w drugiej występuje praktycznie wszędzie. Młodemu aktorowi dało to możliwości do rozwinięcia skrzydeł i pokazania nam jak wiele potrafi. Myślę że, jego rola jest bardzo trudna do odegrania, gdyż kłócą się w nim dwie postawy: ta która dotyczy jego przeznaczenia i tego co powinien zrobić, a druga ukazująca wrażliwego chłopca który, walczy o duszę i miłość Belli. Wśród ważnych dla nas aktorów drugoplanowych możemy wyróżnić: Elizabeth Reaser (Esme Cullen), Petera Facinelli (Carlisle Cullen), Ashley Greene (Alice Cullen), Jackson Rathbone (Jasper Hale), Vicki Reed (Rosalie Hale), Kellana Lutza (Emmett Cullen) oraz Billy’ego Burke (Charlie Swan). Dużą rolą odznaczali się odtwórcy ról wilkołaków. Bardzo dobrze są wykonane efekty specjalne. Dużą uwagę przykuwają postacie wilków, ich styl poruszania się oraz same odgłosy wydawane przez „zwierzęta”. W efektowny sposób jest przedstawiona walka podczas wizyty Edwarda wraz Alice i Bellą u Volturi. Szybkość oraz styl ciosów wampirów robią duże wrażenia na widzu. Oprócz efektów ważnym elementem jest udźwiękowienie. To ono ma na celu stworzyć nastrój w danej scenie. Autorzy filmu zadbali by ekranizacja miała wspaniałą muzykę. Takie zespoły jak Muse, Death Cab Of Cutie oraz The Killers użyczyły swoich utworów „Księżycowi w nowiu”. Trzeba przyznać że, wszystkie elementy tworzą dość ciekawą kompozycję. Moim zdaniem „Księżyc w nowiu” w skali od 0 do 10 dostałby ocenę na pograniczu 8 i 9. Bardzo zraziło mnie niedopracowanie fabuły, aczkolwiek gra aktorów, efekty specjalne i udźwiękowienie przypadły mi do gustu. Film opiera się dokładnie na książce co z pewnością jest dobrą decyzją. W całej serii utworów o Belli i Edwardzie ta część podoba mi się najbardziej ze względu na swą rozwięzłą fabułę. Myślę że, biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw reżyser zrobił bardzo dobrą ekranizację która, miejmy nadzieję osiągnie szczyty list. Polecam obejrzenie filmu dla własnego przeanalizowania ekranizacji. A$Q=] Rok 2009/2010, numer 3 Str. 15 Różowy? Uwaga-pedał! Siedząc na szkolnym korytarzu podczas długiej przerwy można zauważyć wiele ciekawych osobowości. Szczególnie zwraca się uwagę na ubiór, sposób zachowania… Wśród dziewcząt wybijanie się z tłumu ciekawym image’ m nie jest czymś szczególnym. Inaczej sprawa ma się z chłopcami. Rurki, nieco bardziej obcisła koszulka, inna fryzura, torebka - śmiechy za plecami pewne. Jednak nie dotyczą one wyglądu acz orientacji seksualnej. Głośne krzyki i ciche aluzje pomiędzy sobą „przecież to pedał”. Tak dzieje się w szkole, a jak ma się do tolerancji Polaków, a raczej jej braku? Młodzi ludzie w większości kreują się na bardzo tolerancyjnych. Wśród kobiet popularna stała się parafraza cytatu „najlepszymi przyjaciółmi kobiety są diamenty” na „najlepsi przyjaciele kobiety to geje”. Dziewczynom nie przeszkadzają modnie ubrani koledzy, którzy pogadają z nimi o babskich sprawach, pójdą na zakupy, a ponadto nie stanowią zagrożenia, bo się nie zakochają. Inaczej sprawa ma się z chłopcami. Jakakolwiek odmienność wiąże się u nich z naśmiewaniem i szyderstwem lub parodią homoseksualnych zachowań. Dla nich homoseksualiści, a szczególnie ci afiszu- jący się, są po prostu obleśni. Dwóch facetów całujących się na ulicy – ohyda! Natomiast lesbijki – seksowne. Ot, i całe męskie spojrzenie na świat. Homoseksualizm pojawia się coraz częściej w sferze polskiej kultury. Biorąc pod uwagę zaściankowość polskiego społeczeństwa to naprawdę duży postęp. Chociażby w polskich serialach czy filmach coraz częściej pojawia się wątek homoseksualny. Co prawda, ledwo liźnięty, sceny erotyczne to wciąż temat zakazany, ale buziak, trzymanie się za rączkę – delikatne wprowadzenie w temat z mnóstwem aluzji. Wstyd wciąż jest obecny. Gorzej, kiedy publiczna osoba objawi swoje homoseksualne skłonności. To jest początek końca. Z jednej strony nic się nie zmienia, a drugiej „przecież to gej” – argument, który mówi wszystko i nic. Zdarzają się jednak przypadki, jak Freddie Mercury, którego skłonności nie przyćmiły talentu i zasług w historii muzyki. Jednak, czy Polacy potrafią odsunąć na bok uprzedzenia? Jak dożyję tego czasu, będę naprawdę szczęśliwa. Nikt nie dał nam prawa decydować, czym jest szczęście dla drugiego człowieka. Dla jednego jest to kubek kawy, dla drugiego udana randka z dziewczyną, dla innego posiadanie zaufa- nego partnera, bez względu na płeć. Nikt nie każe chodzić nam na Paradę Równości czy afiszować się z tolerancją homoseksualizmu. Niektóre poglądy lepiej zachować dla siebie, a czasami odwrócić wzrok. O, i krok ku tolerancji poczyniony. Krok w przyszłość? Zobaczymy. pie-o-my Na zbliżające się Święta pragniemy uczniom, nauczycielom raz pracownikom naszej szkoły złożyć życzenia zdrowych, radosnych i ciepłych Świąt Bożego Narodzenia. Kolejny zaś rok 2010 niech będzie czasem pokoju oraz realizacji planów i marzeń Życzy Redakcja VersLibre REDAKCJA Opiekun VersLibre prof. Eliza Leszczyńska– Pieniak Taddeo Ferraro Kamila Borucka Beata Dzida Anna Gryciak Małgorzata Herda Skład i oprawa graficzna Joanna Jużak Patrycja Piłat Bartłomiej Kielech Karol Kuśnierz Wioleta Świst Zuzanna Lechowicz Katarzyna Lipiec Natalia Malec Joanna Marszalec Wioleta Świst Simona Sienkiewicz Emilia Szum