Teorie o bizonach

Transkrypt

Teorie o bizonach
Teorie o bizonach
Jean Martin Popiel
20.07.2015
„TP” 28 / 2015
C
Cytowani w artykule Michała Kuźmińskiego pt. „To nie jest kraj dla bizonów” urzędnicy z
Regionalnej i Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska tłumaczą, że decyzja o likwidacji
mojego stada bizonów nie jest ich wymysłem, lecz że realizują oni tylko ministerialną
„Strategię ochrony żubrów w Polsce”. Według tej strategii bizony mają być dla żubrów
zagrożeniem, bo mogą się z nimi krzyżować, zagrażając ich czystości genetycznej i przenosić
choroby. Pytam: kto tę strategię stworzył? Proszę podać nazwiska, wykształcenie i
doświadczenie tych osób w sprawie bizonów i żubrów (i gdzie właściwie odnajdę pełną treść
„Strategii ochrony żubrów w Polsce”, na podstawie której zostało wydane rozporządzenie
Ministra Środowiska z 9 września 2011 r., skutkujące decyzją z 25 lipca 2014 r. o likwidacji
mojego stada?). Obawy przed chorobami, którymi urzędnicy tłumaczą decyzję o likwidacji
naszych bizonów, nie są uzasadnione faktami. To same teorie i przypuszczenia. Uważam też,
że nasza hodowla nie koliduje z planami osiedlenia żubrów w Lasach Suchedniowskich na
Kielecczyźnie. Nasze stado bizonów jest bardzo dobrze ogrodzone. Nie pozwolimy, żeby
nasze zwierzęta wydostały się poza ogrodzenie, ani żeby żubr się do niego zbliżył.
Urzędniczka Ministerstwa Środowiska twierdzi, że nowe prawo dotyczące żubrów i bizonów
podlegało konsultacjom społecznym. Tymczasem nikt się z nami nie konsultował ani nas nie
informował. Informację dostaliśmy dopiero, gdy wszystko było już postanowione. Nie wiem
też, na jakiej podstawie urzędnik RDOŚ twierdzi, że gdy mnie o zmianie prawa informował,
„nie było to dla mnie zaskoczeniem”. Skąd takie stwierdzenie? Nie znałem wtedy
szczegółów. Mógł takie wrażenie odnieść, bo starałem się być opanowany.
Nakazane przez urzędników stopniowe wygaszanie naszego stada jest bardzo kosztowne i
doprowadzi do bankructwa firmy. Same zabiegi kastracji i sterylizacji, których wymaga
RDOŚ, kosztują ok. 296 tys. zł, plus 16,8 tys. zł dla weterynarza i 7 tys. na obsługę ze
sprzętem przy łapaniu bizonów. To w sumie około 320 tys. zł. Nakazana przez RDOŚ zmiana
ogrodzeń na dwumetrowe to około 100 tys. zł. Nie stać nas na to.
Urzędnicy twierdzą też, że nakaz kastracji i sterylizacji bizonów – a nie ich
natychmiastowego uboju – podyktowany jest względami humanitarnymi. Nic podobnego:
zwierzęta mogą tego nie przeżyć ze względu na stres, a jeśli nawet przeżyją interwencję
chirurgiczną, to nie jesteśmy w stanie codziennie dezynfekować ran pooperacyjnych. Te
mogą ulegać zakażeniu prowadzącemu do śmierci zwierzęcia, którą poprzedzać będą jego
cierpienia. Konsultowałem się z dwoma doświadczonymi weterynarzami, którzy
potwierdzają, że sugerowana przez urzędnika RDOŚ kastracja i sterylizacja farmakologiczna
nie jest u bizonów możliwa.
Urzędnik przekonuje, że jego decyzja skonstruowana jest tak, żeby „przy zachowaniu jej
warunków nie doszło do zabicia ani jednego zwierzęcia”. Tymczasem według jej treści na
kastrację i sterylizację bizonów mamy czas do końca roku 2015, zaś „młode osobniki, które
pojawią się w wyniku przypadkowego i niedozwolonego rozrodu, po terminie 9 miesięcy od
wydania niniejszej decyzji, zostaną niezwłocznie uśmiercone”. Obecnie w stadzie jest już
osiem młodych bizonów, które narodziły się po terminie dziewięciu miesięcy od wydania
decyzji (25 lipca 2014 r.). Według tej decyzji mają zostać niezwłocznie uśmiercone.