Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne. Refleksje

Transkrypt

Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne. Refleksje
ZBIÓR WI ADOMOŚCI DO A NTROPOLOGII MUZE ALNEJ
Nr 2 / 2 015
Renata Tańczuk
Instytut Kulturoznawstwa
Uniwersytet Wrocławski
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne.
Refleksje teoretyczne
K
Jeśli jednak nie widzisz i nie dotykasz tego, co
posiadasz, nie doświadczasz piękna, którego
wszyscy kochankowie sztuki – Cavaliere chciał
powiedzieć: »wszyscy kochankowie« – zawsze
pożądają [Sontag 1997: 306].
olekcjonowanie przywykliśmy kojarzyć przede wszystkim z doznaniami wzrokowymi, a dopiero w dalszej kolejności dotykowymi,
słuchowymi, smakowymi czy węchowymi. Wymaga ono jednak
uruchomienia wszystkich rodzajów zmysłów, zmysł wzroku nie zawsze
jest w nim najważniejszy. Udział poszczególnych zmysłów, ich różna waga
w kolekcjonerskim doświadczeniu, wynika między innymi z przedmiotów
kolekcjonerskiej pasji. Te, jak wiadomo, mogą być rozmaite. Z pewnością dla
kolekcjonera smaków piwnych czy wina, zdolność rozróżniania poszczególnych gatunków trunku, nie tylko na podstawie znajdujących się na
butelkach etykiet, jest bardzo ważna. Istotne są ich smak, barwa, zapach,
ale także wrażenia dotykowe, jakie wywołują. Doświadczenie zmysłowe
kolekcjonerki skórzanych torebek czy porcelany, jest oczywiście nie mniej
złożone. Ta pierwsza wybierając interesujący ją obiekt, nie tylko poddaje
go wzrokowej ocenie, ale również rozpoznaje jego zapach oraz dłońmi
temperaturę i fakturę materiału. To właśnie zmysły dotyku i węchu umożliwiają identyfikację tworzywa, z którego torebka jest zrobiona. Skórzana
torebka pachnie inaczej! Kolekcjonowanie z pewnością wyrabia w zbieraczu
10
Renata Tańczuk
większą wrażliwość na doznania sensualne. Dodajmy, że nie sposób nauczyć
się właściwego rozpoznania przedmiotów z samych tylko lektur. Jeśli ktoś
chce zostać kolekcjonerem musi „czuć” przedmioty, umieć wypatrzeć je
wśród setek innych, rozpoznać specyficzne ich własności: fakturę, ciężar,
zapach, temperaturę, barwę, giętkość, brzmienie itp. Umiejętności te są
nabywane w praktyce kolekcjonerskiej, a doświadczonemu kolekcjonerowi
wystarczy nieraz bardzo szybki kontakt z przedmiotem, przelotne spojrzenie, dotknięcie, aby rozpoznać, czy ma do czynienia z obiektem autentycznym czy nie1.
Szczególna wrażliwość zmysłowa jest ważna nie tylko dla umiejętnego
oszacowania zbieranych obiektów, dokonywania właściwego wyboru, jest
ona również źródłem jednej z przyjemności, jakie można czerpać z kolekcjonowania. Paweł Banaś, kolekcjoner między innymi szkła secesyjnego, pocztówek, rzeźby ludowej, pisał:
sfera doznań haptycznych jest niewątpliwie jedną z największych kolekcjonerskich
radości. Dotyk, rozpoznanie wagi, dźwięk potrąconego delikatnie przedmiotu pozwala
doświadczonemu kolekcjonerowi nieomal »na ślepo«, nie oglądając się na sygnatury,
określić czas powstania czy proweniencję przedmiotu. Jest to kontakt z natury nieomal
magiczny. Zanim weźmiemy w dłonie rosenburską filiżankę, nie mamy pojęcia, jak
zdumiewająco jest lekka i delikatna niczym skorupa jajka. Nie darmo określa się ją
mianem Eierschaal-porselein. To samo dotyczy szkliw naciekowych japońskiej kamionki,
misternie szlifowanych szkieł Gallé czy renesansowych brązów. A drewno – to przecież
całe poematy rozpisane na dziesiątki gatunków i technik. Nikt tak dogłębnie nie wnika
w »ikonologię tworzywa« jak kolekcjoner właśnie! [Banaś 2007: 259].
Zauważmy, że opisując jedną z „radości kolekcjonerskich”, Banaś zwraca
uwagę przede wszystkim na zmysł dotyku – kolekcjoner ogląda przedmiot
rękami.
Przyjrzyjmy się więc bliżej haptycznemu doświadczeniu kolekcjonera,
rekonstruując najpierw najczęstsze, jak moglibyśmy powiedzieć, „wzrokocentryczne” ujęcie kolekcji i kolekcjonowania.
1
„Byłem pewien prawdziwości jednego z moich medali. Okazało się, że trafił do ognia i choć
nie powstały w nim dziury, stracił jednak dźwięk. [...] Obiegowe monety, np. talary i inne bite
stemplem, zawsze miały swój dźwięk. Odlewane – słaby, a galwaniczne – tępy. Trzeba zawsze
posłuchać, jak moneta brzmi, popatrzeć, jaki ma rysunek, obejrzeć zatarcia koło liter i na rantach. Jest cały szereg tajemnic, dzięki którym człowiek uczy się odróżniać wszelkie wyroby
z metali. Pojmuje z czasem, co jest prawdziwością materii” [Górnicka-Zdiech 2008: 164].
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
11
Kolekcjonować, czyli oglądać
Bohater, znakomitej i intrygującej powieści Bruce’a Chatwina pt. Utz, kolekcjoner figurek porcelanowych, stwierdza:
Przedmiot zamknięty w muzealnej gablocie [...] wiedzie naturalny żywot podobny do
losu zwierząt w zoo. W muzeum eksponaty umierają – od naporu ludzkich spojrzeń
lub z braku powietrza – podczas gdy prywatny kolekcjoner ma nie tylko potrzebę, ale
i prawo dotykania ich. Podobnie jak dziecko, które zawsze wskazuje rączką przedmiot,
o którym mówi, tak namiętny kolekcjoner okiem swoim i dłonią przywraca im życie,
jakie otrzymały od swojego twórcy. Wrogiem kolekcjonerów są kustosze muzeów. Najlepiej byłoby, gdyby co pięćdziesiąt lat muzea bywały okradane, a zgromadzone w nich
przedmioty znajdowały się na powrót w obiegu... [Chatwin 2010: 18].
Muzeum, kolekcjonująca instytucja, wystawiając kolekcjonerskie obiekty
do oglądania, zdaniem bohatera książki uśmierca je. Przedmiot żyje, jest
przywracany do życia, w kolekcji prywatnej, której poszczególne elementy
są przez kolekcjonera przede wszystkim dotykane, choć również i oglądane.
Zmysł wzroku jest oczywiście ściśle powiązany z kolekcjonowaniem.
Jego ważność podkreśla, na przykład, definicja kolekcji zaproponowana
przez Krzysztofa Pomiana. Kolekcja, jego zdaniem, jest zbiorem przedmiotów wystawionych do oglądania2. Kolekcjonerskie przedmioty są percypowane wzrokiem, nawet więcej, racją istnienia kolekcji jest to, że może być
oglądana. Również Manfred Sommer w swojej fenomenologicznej analizie zbierania eksponuje wagę wzroku w kolekcjonowaniu. Osłabienie tego
stwierdzenia jest możliwe tylko przy przyjęciu szerokiego rozumienia
pojęcia oglądu używanego, którym się posługuje. Pojęcie to, jego zdaniem,
jest „prototypem i ogólnym określeniem wszystkich form bezpośredniej
obecności przedmiotów. W tym szerokim sensie ogląd obejmuje nie tylko
to, na co wrażliwe są nasze oczy, lecz również inne zmysły, zwłaszcza słuch
i czucie” [Sommer 2003: 77–78]. Jednak, ponieważ dla analizy zbierania
Sommer wybiera słownictwo związane ze zmysłem wzroku, pozwolę sobie
na przedstawienie jego rozważań jako egzemplifikacji opisu praktyki kolekcjonerskiej, w której dominujący jest właśnie wzrok.
To, że przedmioty w kolekcji są wystawione do oglądania nie jest oczywiście wystarczająca cechą definiującą tego rodzaju zbiór. Zob. Pomian 1996: 18. Podobną, eksponującą zmysł
wzroku, definicję kolekcji przyjęłam w mojej pracy: Tańczuk 2011.
2
12
Renata Tańczuk
Dla zbierania estetycznego, jakim jest kolekcjonowanie, w odróżnieniu
od zbierania akumulacyjnego, istotne jest dokonywanie rozróżnień między
przedmiotami, wychwytywanie jakości, cech, które je od siebie różnią,
nawet jeśli należą one do tej samej klasy. Zbieracza estetycznego znamionuje nadwyżka oglądu, zmysł wzroku wydaje się najważniejszy w tworzeniu interesującego zbioru, którego elementy nie tylko muszą różnić się od
siebie, ale również powinny być warte zobaczenia. Można powiedzieć, że
według Sommera, kolekcjonowane obiekty to te, które zostały objęte ramą
pojęcia „tego, co warte zobaczenia”. Pojęcie to, „chociaż tak jak każde inne
odnosi się do wielu przedmiotów, nie wskazuje na żadną własność, którą
przedmioty te miałyby same przez się. Własności: osobliwy, wyjątkowy,
wart zobaczenia, wywołujący zdumienie nie przysługują bezpośrednio
samym przedmiotom. Nie są to predykaty »realne«, lecz »estetyczne«.
Przypisujemy je przedmiotom tylko dlatego, że budzą one w nas ciekawość
i chęć oglądania: pragnienie, aby oglądać, i przyjemność z oglądania. Przedmioty, które to potrafią, są warte zobaczenia. Ten, kto zachowuje takie przedmioty, potrafi też zrozumieć, co je łączy: znajduje ich pojęcie. Zwieńczeniem
odkrycia tego, co warte zobaczenia, jest odkrycie pojęcia tego, co warte zobaczenia” [Sommer 2003: 77]. Pojęcie tego, co estetyczne „obejmuje wszystko,
co obiecuje zaspokojenie naszej tęsknoty za bezpośrednim oglądem i co spełnia tę obietnicę” [Sommer 2003: 77]. Obejmuje ono nie tylko to, co piękne,
ale równie dobrze wszystko to, co z powodu swej brzydoty, odstępstwa od
normy jawi się jako warte zobaczenia3.
Zdaniem Sommera najczystszą postacią zbierania estetycznego jest
kolekcjonowanie dzieł sztuki, które są zarówno „wzorcowymi” przypadkami tego, co warte zobaczenia, jak i tworzone są wyłącznie po to, by je
oglądać. Ich kolekcjoner „jest pierwowzorem zbieracza, prototypem homo
collector. Zbieranie dzieł sztuki jest zbieraniem w jego najczystszej i najwyższej formie: zbieraniem par excellence” [Sommer 2003: 87].
3
Sommer pisze, że pojęcie tego, co estetyczne, musi być równie szerokie jak pojęcie oglądu”
[Sommer 2003: 77–78). „Coś może być zatem: godne uwagi, czarujące, piękne, zadziwiające,
cudowne, niesłychane, niepojęte, fantastyczne, fenomenalne, dowcipne… – i warte zobaczenia.
Pojęcie tego, co warte zobaczenia, jest w tym towarzystwie tylko primus inter pares. O ile jednak
jest ono jedynym, które może zastępować wszystkie te »estetyczne pojęcia«, o tyle też jest częścią, która wyraża całość: pars pro toto” [Sommer 2003: 78].
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
13
Sommer, antropomorfizując, zaznacza, że rzecz, jeśli jest „rzadka,
osobliwa lub wystarczająco niezwykła, to chce być również widziana,
oglądana, podziwiana. Do tego dąży, tego pożąda, na to nalega i na tym
polega. Jej ukrywanie przez dłuższy czas pozostawałoby w sprzeczności
z jej najgłębszą istotą. Przedmiot oglądania jest sam w sobie »ekshibicjonistyczny«. Jest egzemplarzem wystawowym. Pozwolenie na oglądanie rzeczy
oznacza bowiem jej pokazanie; jej wystawienie zaś jest niczym innym, jak
dobrze zorganizowanym przedsięwzięciem, które ma na celu jej pokazanie
i które ma dać jej okazję do pokazania się. Rzecz może się jednak pokazać
tylko wtedy, gdy obecni są również ci, którym chce się pokazać: widzowie.
Wystawa jest zatem jednocześnie zaproszeniem do oglądania, i to takim
zaproszeniem, którego nie wolno całkowicie zignorować. Jeśli nikt na nie
nie odpowiada, wówczas rzecz doznaje swego rodzaju niesprawiedliwości,
nawet jeśli nie da się wskazać nikogo, kto byłby tu winny” [Sommer 2003:
61]. Można powiedzieć, że według Sommera, w praktyce kolekcjonerskiej
zmysł wzroku jest w dwójnasób eksponowany. Z jednej strony kolekcjoner
i ci, którzy podobnie jak on są ciekawi rzeczy, pragną je oglądać, z drugiej, to
same rzeczy chcą być oglądane.
Podkreślanie wizualnej natury kolekcji oraz wzrokowego charakteru
praktyki kolekcjonerskiej, które przyjmuje instytucjonalną formę w muzeum,
wiąże się być może z wyjątkową pozycją, jaką wzrokowi przyznaje się na
Zachodzie. Tworzenie widowisk wiary, władzy, wiedzy i bogactwa jest
silnie obecne w jego tradycji. Co więcej, wydaje się, że bez widowiskowych
prezentacji bytów niedostępnych wzrokowi, czy własności (np. siła, władza,
wiedza) przypisywanych jednostkom i grupom nie bylibyśmy skłonni
uznać ich istnienia. Moglibyśmy powtórzyć za Marshallem McLuhanem,
że rzecz, „aby być realną [...] musi być widzialna” [Urry 2009: 118]4. Domaganie się wizualnego dowodu wydaje się ważną, a nawet niezbywalną
własnością kultury zachodniej. Z tego też powodu, kolekcjonowanie jako
forma poznawania świata jest z konieczności powiązane ze wzrokiem
i tworzeniem wizualnych dowodów wiedzy, wystaw-luster odbijających
porządek świata. Czy jednak akcentowanie widzialności i wzroku jako
najważniejszego organu poznania nie przysłania nam, nie spycha z pola
widzenia dotyku jako władzy poznawczej i odsłaniającej realności rzeczy?
John Urry przywołuje pracę M. McLuhana, Galaktyka Gutenberga.
4
Renata Tańczuk
14
Prezentacja kolekcji na wystawie, obcowanie z nią tylko poprzez
medium wzroku, prowadzi do redukcji złożonego multisensorycznego
doświadczenia do jednowymiarowej percepcji przedmiotów, odbioru
tylko wizualnie dostępnych ich cech oraz do całościowego i syntetyzującego ujęcia zbioru5. To ostatnie może być uznane za pozytywną własność
wystawy. Przekształcenie kolekcji w wystawę jest też formą budowania
dystansu i obiektywności do niej6. Redukcja doświadczenia kolekcjonerskiego do doświadczenia wizualnego może być postrzegana jako forma
ograniczenia kontaktu z przedmiotem do tego, co powierzchowne, naskórkowe. W muzeum, instytucji powołanej m.in. do wystawiania kolekcji,
obowiązującą normą jest noli me tangere [Böhme 2012]. Zakaz ten bywa
łamany przez zwiedzających, którzy znajdują swoje sposoby na dotknięcie interesującego ich przedmiotu. Z pewnością, jednym z motywów jego
przekraczania jest pragnienie namacalnego, bezpośredniego, według
wielu, rzeczywistego kontaktu z obiektem sprawowanego w muzeum
kultu. Ograniczenie kontaktu z przedmiotem, zbudowanie bezwzględnego
wobec niego dystansu, jak pisze Hartmunt Böhme, umożliwia jego percepcję zgodną z Kantowską estetyką oraz, co szczególnie ważne dla społeczeństwa konsumpcyjnego, stwarza przestrzeń „bezczasowości, będącej
przeciwieństwem sfery wymiany” [Böhme 2012: 334], w której rzeczy
stają się „fetyszami pierwszego stopnia”, t.j. rzeczami niezbywalnymi,
istotnymi dla fukcjonowania społeczeństwa7. Dystans do przedmiotów
utrzymywany w muzeum chroni je przed zagrożeniem towarową cyrkulacją i praktycznym użyciem. Reguła noli me tangere nie obowiązuje w tej
przestrzeni jedynie wybrańców – muzealników, którzy stoją na straży
niezbywalności zebranych przedmiotów. Podobnie jest zresztą w kolekcjach prywatnych, w których prawo dotykania obiektów ma kolekcjoner
i ci, którym na to pozwoli.
Wystawę kolekcji można potraktować, jak pejzaż i mapę, jako technikę wizualną. Działa
ona również podobnie jak one. Zob. Urry 2009: 128.
6
Zob. na temat dystansu: Urry 2009: 128.
7
„Rzeczy niezbywalne przerywają cyrkulację wymiany towarowej w imię cyrkulowania komunikacji i refleksji. Dla nowoczesności zatem, która jak wcześniej żadna inna epoka podporządkowała cyrkulację towarów kapitalistycznej kalkulacji, stają się one niezbędnym kontrapunktem,
źródłem refleksyjności, która jest równie nienaruszalna jak sama cyrkulacja” [Böhme 2012: 331].
5
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
15
Wystawianie kolekcji, na co zresztą zwraca uwagę Sommer, ściśle wiąże
się z autoprezentacją (prezentacją) jej właściciela. Susan Sontag w swego
rodzaju literackim traktacie na temat kolekcjonerstwa, jakim jest Miłośnik
wulkanów, pisze:
Dla kolekcjonera chwalenie się swymi zbiorami nie jest arogancją. Kolekcjoner, tak jak
oszust, nie istnieje inaczej niż publicznie, nie istnieje, dopóki nie pokaże, czym jest lub,
czym być postanowił. Dopóki nie wystawi owoców swej pasji [Sontag 1997: 134].
Cóż można zrobić z pięknem? Można je podziwiać, chwalić, można je wzbogacać (albo
przynajmniej o to się starać), można je wstawiać na widok publiczny; albo można je
ukryć. Czy można posiadać coś niebywale pięknego i nie chcieć pokazywać tego innym?
Być może, jeśli obawiasz się ludzkiej zazdrości albo jeśli się boisz, że ktoś odbierze ci twój
skarb. Ktoś, kto ukradł obraz z muzeum albo średniowieczny manuskrypt z kościoła,
musi trzymać swój łup w ukryciu. Ale jakże niezaspokojony musi czuć się złodziej!
Rzeczą naturalną wydaje się wystawianie piękna na pokaz, oprawianie go w ramy,
pokazywanie na scenie – by widzieć i słyszeć podziw innych, echo własnego podziwu
[Sontag 1997: 125].
Ekspozycja kolekcji jest jednocześnie ekspozycją kolekcjonera, jest też
żądaniem podziwu i akceptacji ze strony publiczności.
Oglądanie, możliwość penetrowania rzeczy wzrokiem, wiąże się również
z „posiadaniem” i „własnością” istotnymi dla kolekcjonowania. Kolekcjoner
nie tylko rzeczy gromadzi, on je również posiada, są one szczególnym rodzajem jego własności. Georg Simmel wskazuje, że „»posiadać« można jedynie
przedmioty widzialne, a to, co tylko słychać, przemija razem z chwilą swej
teraźniejszości i nie jest dane na »własność«” [Simmel 2006: 196]. Jednak
branie w posiadanie wzrokiem wydaje się bardziej ulotną formą posiadania niż branie rzeczy do ręki. Znacznie ważniejsze dla poczucia posiadania, bycia właścicielem zgromadzonych zbiorów może być możliwości ich
dotykania. I choć zmysł wzroku buduje więź między kolekcjonerem a jego
własnością, to intymnego charakteru relacja między nimi nabiera dopiero
dzięki dotykowi.
Spróbujmy teraz przyjrzeć się bliżej temu niedocenianemu, zapomnianemu, a może nawet wypartemu w kulturze zachodniej zmysłowi8, który
filozofowie tacy jak Denis Diderot, Maine de Biran, Johann Gottfried Herder,
8
Zapominanie dotyku i jego marginalizacja są równoznaczne, jak zauważa Mark Peterson, z lekceważeniem „szerokiego wachlarza cielesnych odczuć, akcentowaniem”, jak już
pisałam, „raczej oka [...] niż dłoni i stóp (haptycznego doświadczenia)” [Peterson 2007: 59].
Janina Brach-Czaina wskazywała na to, że marginalizacja dotyku w naszej kulturze może mieć
swoje przyczyny zarowno w związkach dotyku z seksualnością, erotyką, jak i może brać się
16
Renata Tańczuk
uznali za „zmysł filozoficzny”. Wyartykułujmy te filozoficzne kwestie, które
stawia refleksja nad dotykiem i które kierują nas ku doświadczeniu kolekcjonerskiemu jako doświadczeniu dotykowemu właśnie.
Kolekcjonować, czyli dotykać
Eugène Minkowski swoje rozważania o dotyku rozpoczyna od przywołania opinii, między innymi, przyrodników, że zmysł dotyku jest zmysłem
„słabym” [Minkowski 2010: 115–118]. Orzeczenie o jego słabości bierze się
z jednej strony, z pierwotności, a raczej prymitywności, tego zmysłu – do
niego dopiero dołączają pozostałe. Z drugiej strony, zmysł dotyku jest słaby
również dlatego, że nie pozwala na panowanie nad tym, co jest w pewnej
odległości od nas. To przyrodnicze podejście w pewnym zakresie powtarza,
poglądy Arystotelesa na temat dotyku. W znanej hierarchii zmysłów podanej przez Arystotelesa dotyk, inaczej niż wzrok, zajmuje najniższą pozycję.
Dotyk jest dla Stagiryty zmysłem podstawowym, zwierzęcym, przysługującym wszystkim gatunkom zwierząt. Jest niezbędny do zachowania życia:
jego „utrata [...] przyprawia z konieczności zwierzęta o śmierć” [Arystoteles 1992: III, 13, 435b 4n], „jest to jedyny zmysł, który musi ono mieć”
[Arystoteles 1992: III, 13, 435b, 19n]. Jednocześnie dotyk jest najdoskonalej
rozwinięty u człowieka [Arystoteles 1992: II, 9, 421a 21–23]. Dopiero nad
tym podstawowym zmysłem nadbudowują się kolejne, które służą raczej
dobrostanowi organizmu, a nie są konieczne. Dotyk jest zmysłem nie tylko
niezbędnym, ale również poprzedzającym inne zdolności zmysłowe. Jest
on zmysłem „podrzędnym wobec poznania intelektualnego i etycznego”
[Struzik 2009: 73]. Arystotelesowska hierarchia zmysłów, zdaniem Marka
Patersona, odzwierciedla jego stosunek do zmysłowych przyjemności
przedstawiony w Etyce. Przyjemność dostarczana przez wzrok jest uznana
za doskonalszą „w czystości” niż doznawana dzięki dotykowi [Freeland:
1992: 239. cyt. za: Peterson 2007: 17].
z przekonania o jego bezużyteczności dla „intelektu i ducha”, a nawet z zagrożenia, jakie stanowi on dla „krzepiącej funkcji kultury”, jaką jest wyobraźniowa ochrona przed namacalną
rzeczywistościa, wynikającymi z niej cierpieniami. Zdaniem autorki niedocenianie dotyku
może brać się również z tego, że dotyk nie wiąże się z wyobraźnią. Ta jest mu niepotrzebna,
nawet więcej, jest on jej „zabójcą”, ponieważ jest „strażnikiem rzeczywistości” [Brach-Czaina
2003: 60–61].
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
17
W rozważaniach nad dotykiem problemem zasadniczym wydaje się rola
dotykania w poznawaniu i ustanawianiu realnej i trwałej rzeczywistości dla
nas. John Urry pisze, że dotyk jest „kluczowy w naszych relacjach z przedmiotami. Stanowi wrażliwy instrument badania i rozpoznawania świata fizycznego” [Urry 2009: 146]. Dotykanie pozwala, jak się wydaje, lepiej rozpoznać
przedmiot. Nie bez znaczenia jest to, że dotyk jest zmysłem bezpośredniego
i wzajemnego kontaktu z przedmiotem. O ile zmysł wzroku buduje dystans
to, obcowanie dotykowe „przywraca bliskość” [Urry 2009: 134]. Zmysły
wzroku i słuchu można uznać za dystansujące, natomiast smak, dotyk,
węch są zmysłami bardziej bezpośrednimi [Urry 2009: 138]. Dotykając,
zyskujemy poczucie konkretności, materialności, a co za tym idzie, realności tego, co dotykane. Można by nawet powiedzieć, że dotyk jest drogą do
wiedzy konkretu – wiedzy o tym, tu oto obecnym przedmiocie, odwzajemniającym dotyk i stawiającym opór. Poznawanie konkretnego przedmiotu
poprzez dotyk owocuje szczególnym rodzajem wiedzy, trudno komunikowalnej, wręcz niedyskursywnej. Wiedzę tę, jak i w pewnym zakresie wiedzę
kolekcjonera o zbieranych przez niego przedmiotach, można by chyba uznać
za wiedzę typu mētis, mimo że ten rodzaj wiedzy nie musi być koniecznie oparty o dane dotykowe, a jego specyfika zasadza się na jego genezie
z bezpośredniego doświadczenia i praktyki z obiektem. Autorem konceptu
wiedzy typu mētis jest antropolog James C. Scott. Mianem mētis można
określić np. wiedzę kucharki o cieście drożdżowym, pozwalającą jej ustalić
właściwy moment jego wyrobienia, czy – na co wskazywała Ewa Klekot –
wiedza garncarza o glinie. Mētis oparta jest na doświadczeniu i praktyce9,
jest też wiedzą ucieleśnioną. Klekot, omawiając rozumienie mētis przez
Scotta, pisze: „To taka forma wiedzy, którą trudno nabyć inaczej niż przez
uczestnictwo i która właściwie nie poddaje się uogólnieniu. [...] Mētis [...] to
9
„Mêtis w szerokim rozumieniu tego słowa to rozległy wachlarz praktycznych umiejętności i nabytej inteligencji w odpowiedzi na stale zmieniające się otoczenie przyrodnicze
i ludzkie” [Scott 1998: 313, cyt. za: Klekot 2011: 48]. „Praktyka i doświadczenie, których
odzwierciedleniem jest mētis mają niemal zawsze lokalny charakter. Przewodniczka po
górach być może fantastycznie prowadzi wspinaczki z Zermatt na Matterhorn, na który wielokrotnie się wspinała; lotnik – w niedościgniony sposób pilotuje Boeninga 747, na którym
trenował; a chirurg ortopeda – dokonuje cudów podczas operacji kolana dzięki wielkiemu
doświadczeniu zdobytemu podczas praktyki leczenia tej właśnie części ciała. Nie wiadomo
jednak, na ile mêtis tych ekspertów dałaby się przełożyć na wspinaczkę na Mont Blanc, lot
samolotem DC3, czy operację ręki” [Scott 1998: 317, cyt. za: Klekot 2011: 49].
18
Renata Tańczuk
antropologiczna »wiedza usytuowana«, jeszcze bardziej ucieleśniona niż
lokalna wiedza Clifforda Geertza, niedyskursywna [...]” [Klekot 2011: 48].
Wydaje się, że jednym z istotnych przekonań dotyczących epistemologicznego wymiaru dotykania jest to o pewności danych dotykowych.
Oczy bardziej wydają się nas wprowadzać w błąd, łudzić, przedstawiać
zwidy, których realności nie możemy być pewni. Moglibyśmy powtórzyć za
Herderem, którego stanowisko w kwestii dotyku Tadeusz Sławek ujmuje
następująco:
Sprawy istotne, stanowiące domenę filozofii [...], mieszczą się zatem przed mową i spojrzeniem, tymi dwoma sztandarowymi dziedzinami filozoficznego myślenia. Język i wzrok
zostają postawione w stan silnego podejrzenia jako serwujące nam »cienie« zamiast
przedmiotów, odbicia zamiast rzeczy, idee zamiast substancji [Sławek 2009: 23].
Warto tu może przywołać, często przytaczaną w kontekście rozważań
nad dotykiem, ewangeliczną opowieść o św. Tomaszu, „patronie wszystkich
dotykających” [Sławek 2009: 25], którego wątpliwości (w języku angielskim
św. Tomasz nie jest „niewiernym”, ale „wątpiącym”) zostają rozstrzygnięte
dopiero dzięki dotykowi. Dotknięcie dostarcza argumentu prawdy, pewności. Tomasz nie tylko chce zobaczyć Chrystusa, chce również dotknąć jego
ran. To dopiero zanurzenie rąk w ranach daje pewność. Pragnienie Tomasza dotykania Pana jest pragnieniem intymnego, bezpośredniego kontaktu,
zniwelowania dystansu. Jest też aktem przerażającej odwagi10 dotknięcia
tego, co niedotykalne w podwójnym sensie, bo niemożliwe do dotknięcia
(Boga i pustki nie można dotknąć11), ale i co nie powinno być dotykane,
ponieważ jego dotknięcie niesie cierpienie.
10
Sławek ujmuje to tak: „Gdyby przyjąć, że konkluzja biblijnej sceny [...] kryje się w wezwaniu »błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli«, wówczas święty Tomasz proponowałaby
formułę »błogosławieni, którzy uwierzyli, mieli bowiem odwagę dotknąć tego (ujrzeli to, czego
dotknęli sami, »własną ręką« i »na własną rękę«), co poprzednio podawano im do wierzenia«
(to, co widzieli inni)” [Sławek 2009: 25].
11
„A jednak to dotyk, tylko on, może nas wprowadzić do przedsionka niedotykalnego.
Przypomnijmy świętego Tomasza i jego dłonie dotykające ciała, substancji, która już podległa transsubstancjacji, twardej materii ciała przemawiającej pustym, a więc niedotykalnym
miejscem rany. Pisał Wiktor Hugo: »Bóg namacalny, jakaż to rozkosz [...]«. »Istnieje długa
chrześcijańska i filozoficzna tradycja dotykania bez dotykania [...], dotykania tego co niedotykalne, która usiłuje zamknąć tę najbardziej nieuchwytną i najcenniejszą lukę«. Lukę między
»ja« i »ty«, której dotyk zamknąć nie zdoła, lecz której znaczenie wydobywa z olśniewającym
blaskiem” [Sławek 2009: 28].
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
19
Eugène Minkowski, w przywołanym już tekście, ukazuje konstytutywny
dla poczucia realności i trwałości świata charakter dotyku. Dotyk, zdaniem
filozofa, nabiera znaczenia podstawowego, gdy w naszych rozważaniach
nad nim weźmiemy pod uwagę bezmiar i nietrwałość świata, to, że jest on
w nieustającym przepływie. Z takiej perspektywy, pisze Minkowski, możność
dotykania, wchodzenia „w bezpośredni kontakt z istotami i rzeczami” jest
„cudem” [Minkowski 2010: 115]. To za sprawą dotyku, zmienny, ulotny świat
wzbogacony zostaje o „pierwiast[ek] gęstości, zwartości (a być może nawet
spójności), na którym »wspierają się« rzeczy, a także my sami »opieramy
na nim stopy«, »dotykamy ziemi«” [Minkowski 2010: 115]. „Ani przed, ani
poza dotykiem, lecz jedynie w nim samym powstaje to, co namacalne, to, co
w świecie trwałe. [...] gdyby nie było dotyku, oblicze świata (a wraz z nim
wszystkie inne dane zmysłowe) zmieniałoby się nieustannie. Świat pozbawiony jakiegokolwiek punktu oparcia, odarty z wszelkiej zwartości, uległby
rozproszeniu i – jeśli można tak powiedzieć – wyparowałby” [Minkowski
2010: 115]. Dzięki temu, że dotyk prowadza w świat trwałość i, co się z tym
wiąże, „sprawia, że każda inna jakość zmysłowa staje się »uchwytna«, jawi
się on rzeczywiście jako mający w sobie coś z »podstawy«” [Minkowski
2010: 116]12.
Tak ujęta funkcja dotyku odsłania jego fundamentalną rolę w kolekcjonowaniu jako zmaganiu z przemijalnością i ulotnością świata, z efemerycznością zjawisk. Kolekcjonerskie dotykanie przedmiotów pochodzących z przeszłości może być potraktowane jako forma potwierdzania nie tyle istnienia
tych właśnie przedmiotów, ale jako forma obcowania z przeszłością, z której
pochodzą i której są nośnikami. Przez dotykanie przedmiotu przeszłość się
materializuje, zostaje wskrzeszona i pochwycona. Nie możemy cofnąć się
w czasie, ale możemy niejako dotknąć przeszłości. Za sprawą dotyku przeszłość zostaje niejako „zaktualizowana”, odbierana jest jako obecna „teraz”,
12
Dodać należy, że w swoich rozważaniach o dotyku Minkowski nie zatrzymuje się na
dotyku zmysłowym. Rozumienie fenomenu dotyku zostaje poszerzone o refleksję nad innymi
odmianami dotykania np. „sedna sprawy”, „problemu”, „absolutu”, czy dotykania drugiego za
pośrednictwem słów. Interesuje go przede wszystkim dotyk jako „ogólna jakość dotyku, na
której opiera się również – pośród innych manifestacji życia – zmysł dotyku” [Minkowski 2010:
116]. Dotyk u Minkowskiego staje się fundamentalną jakością wszelkiego bytu: „Wszystko, co
jest, wszystko, co utrzymuje się przy życiu, może dotykać względnie może być dotykane, lub
jeszcze ściślej – wszystko potwierdza swój byt za pomocą dotyku” [Minkowski 2010: 116].
Zdolność do dotykania i dotykalność określa „sposób bycia rzeczy, jednostek, istot żyjących”
[Minkowski 2010: 116].
Renata Tańczuk
20
bowiem dotyk ma miejsce w określonym momencie teraźniejszości13. I choć
takie postawienie kwestii doświadczenia przeszłości może wydawać się
mało przekonujące, to jednak pragnienie kontaktu z nią jest nade wszystko
realizowane przez obcowanie z rzeczami – reliktami, a doświadczenie
dotykania daje wyjątkowe przeżycie14. Ten wymiar haptycznego doświadczania przeszłości dostrzegał Walter Benjamin, który szkicując portret
kolekcjonera jako „starca”, „fizjonomisty świata przedmiotów”, dotyk uczynił organem doświadczenia przeszłości. Aby zrozumieć, pisze autor Pasaży,
w jaki sposób kolekcjoner staje się tłumaczem losów przedmiotów: „Trzeba
się tylko przyjrzeć jak [...] poczyna sobie z obiektami w swej szklanej gablocie. Kiedy trzyma je w rękach, jakby natchniony zdaje się patrzeć poprzez
nie w ich odległą przeszłość” [Benjamin 1969: 61].
Wchodząc w bezpośredni kontakt z przedmiotem, dotykając go, jesteśmy
zarazem przez niego dotknięci. W tym sensie dotyk jest zawsze odwzajemniony, bowiem nie można dotykać, nie będąc jednocześnie dotykanym. Dotyk,
zdaniem Minkowskiego, wyróżnia się właśnie cechą wzajemności, która
zarazem” określa sposób bycia wszystkiego, co istnieje; z drugiej strony,
rzuca ona jakieś światło na rzeczywistość czyniąc ją spoistą i dotykalną”
[Minkowski 2010: 117]. Każda rzeczy, istota, która jest dotykalna pociąga
za sobą obecność tego, co/kto dotyka. „[W] przypadku tego, co dotykalne
– powie autor – prym wiedzie bycie we dwoje” [Minkowski 2010: 116]. To
bycie z przedmiotem, we wzajemnym odnoszeniu się do siebie przedmiotu
i podmiotu, wydaje się bardzo ważne w doświadczeniu kolekcjonerskim.
Kolekcjoner dotyka rzeczy, ale i one go dotykają, także w bardziej metaforycznym sensie – poruszają, budzą emocje15. Być może to ta wzajemność
jest podstawą, zdarzającego się w kolekcjonerstwie, przekształcenia relacji przedmiot-podmiot w relację podmiot-podmiot. Kolekcjonerzy traktują
swoje obiekty jak ludzkich partnerów interakcji, antropomorfizują je, pieszczą, obdarzają czułością.
Sławek zwraca uwagę na to, że za sprawą dotyku teraźniejszość zostaje substancjalizowana oraz, że dotyk odkrywa „teraz” [Sławek 2009: 27].
14
Franciszek Starowieyski, wytrawny kolekcjoner, krótko ujmuje to przeżycie: „W monetach najbardziej pociąga mnie rzeźba, a w starożytnych – dodatkowo tajemniczość wieku.
Trzymanie w ręku przedmiotu, który ma ponad 2 tysiące lat, wywiera szczególne wrażenie”
[Górnicka-Zdziech 2008: 169].
15
W języku francuskim, dotknąć – toucher, oznacza również „wzruszyć”.
13
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
21
Dotykając, doświadczamy oporu przedmiotu, jego niezależności i siły.
Doskonale ujmuje to Sławek: „dotyk jest podstawową i najwcześniejszą manifestacją »siły« rzeczy, które stawiają naprzeciw mnie swoją materialność;
dotykając, doznaję »siły« rzeczy, które nie znikają, nie pierzchają przede
mną, nie uznają mojego władztwa, lecz stawiają mi czoło. Dotyk to spotkanie
dwóch sił: »siły« rzeczy oraz »siły« mnie, który w tej sytuacji także staję się
w jakimś istotnym sensie »rzeczą« – dotyk wyjmuje mnie z uprzywilejowanej
sytuacji, w której mogę jedynie przyglądać się rzeczom [...]” [Sławek 2009:
15–16]. Dotyk, jak słusznie wskazuje autor Cieni i rzeczy, odsłania „niezawisłość przedmiotu” [Sławek 2009: 17], ale jest też taką formą związania
„ja” ze światem, „w której napięcie między dwoma stronami nie znika, lecz
przyjmuje szczególną postać pokonującą proste dychotomie” [Sławek 2009:
20]. Dotykając, z jednej strony, doświadczamy autonomii tego, co dotykane,
z drugiej, w jakimś stopniu przekraczamy granicę, która nas od niego oddziela.
To, co dotykane otwiera się w spotkaniu z dotykającym. Dotyk znosi dystans
między nimi i łączy tak, że w dotyku, powtórzmy, „prym wiedzie bycie we
dwoje”. Dotyk, właśnie dlatego, że znosi dystans i niweluje granice, może być
niebezpieczny (mówimy o „złym dotyku”, o „dotyku bolesnym”, „raniącym”).
Również z tego samego powodu jest on warunkiem intymnej relacji między
dotykającymi się. I choć relacja ta nie musi mieć charakteru erotycznego, to
jednak nie bez znaczenia jest to, że kolekcjonerski dotyk jest rozpoznawany
jako pieszczota. Frederick Baekeland, w artykule poświęconym psychologicznym aspektom kolekcjonerstwa, pisał, że kolekcjonerzy sztuki „często
porównują swe uczucie tęsknoty za przedmiotem do pożądania seksualnego” [Baekeland, 1994: 211] oraz, że lubią pieścić, głaskać, nieustannie przyglądać się posiadanym obiektom. „Jedynym innym kontekstem, w którym
patrzenie, pieszczenie i wyrażanie czułości pojawiają się w takiej ilości,
zdaniem tego autora, jest seksualna gra wstępna” [Baekeland, 1994: 211].
Dla Benjamina związek kolekcjonera z przedmiotami jest tym najbardziej
intymnym, jaki z nimi można mieć. W tej intymnej relacji nie tyle rzeczy
ożywają w kolekcjonerze, co on w nich żyje [Benjamin 1969: 67]. Związek
ten wynika ze swoistego sposobu posiadana przedmiotów przez kolekcjonera. Posiadane przez niego przedmioty są obiektami jego miłości; nie są
postrzegane w perspektywie ich użyteczności. Kolekcjonowanie, zdaniem
filozofa, odziera przedmioty z ich towarowego charakteru, uwalnia je od
Renata Tańczuk
22
„harówki użyteczności”16: „prawdziwy kolekcjoner wyzwala przedmiot
z jego uwikłań funkcjonalnych” [Benjamin 2005: 234]. Co istotne, Benjamin wiąże posiadanie z dotykiem: „»Posiadać« i »mieć« to pojęcia ze sfery
dotyku, stojącej w niejakiej sprzeczności ze sferą wzrokową. Kolekcjonerzy
to ludzie z rozwiniętym instynktem dotyku. [...] Flâneur – wzrokowiec, kolekcjoner – dotykowiec” [Benjamin 2005: 234]. Kolekcjonerski dotyk jednak,
podobnie jak posiadanie, jest dotykiem szczególnym, który nie powinien
być mylony z „uchwytywaniem”. Rozróżnienia między dotykiem a uchwyceniem dokonuje Sławek w przywoływanym tu tekście. Dotyk, stwierdza,
„jest konstelacją pewnych delikatnych postaw wobec rzeczywistości i jako
taki nie powinien być mylony na przykład z uchwytem czy pochwyceniem,
będącymi sposobami nie tyle na poznawanie, ile na posługiwanie się światem” [Sławek 2009: 15]. Dotykając, zdaniem filozofa, rozpoznajemy stawiającą opór materialną podstawę użyteczności; rozpoznajemy, że rzecz nie
jest tylko sprzętem. Jeśli więc dotyk kolekcjonera nie jest uchwytywaniem
przedmiotu to, moglibyśmy powiedzieć, jest rozpoznawaniem i zachowywaniem niezawisłości rzeczy oraz tych jej własności, które wykraczają
poza jej możliwą instrumentalność. Jak sądzę, by powtórzyć za Sławkiem,
„w dotyku materia odzyskuje zagubioną w czysto pragmatycznym użyciu
substancjalność, rewindykuje siłę oporu” [Sławek 2009: 27], ale również
podmiot odzyskuje doświadczenie realności, trwałości, oporności i złożoności materialnej podstawy świata.
Rozważania Sławka nad różnicą między dotykiem a uchwytem wydają
się jednak nie zupełnie współbrzmieć z refleksją Benjamina. Autor Cieni
i rzeczy zdaje się wiązać posiadanie zawsze z uchwytywaniem; każde dążenie do wejścia w posiadanie, pozyskania na własność (pieszczota skąpca
i kochanka jest dla niego formą uchwytywania) nie znajduje swego wyrazu
w dotyku. Fenomen dotyku, jego zdaniem, polega właśnie na tym, że łączy
on w sobie
niepowtarzalne doświadczenie cielesności świata z paradoksalnym doznaniem bliskości jako sekwencji oddalania zapobiegającej wszelkim triumfalistycznym pokusom
posiadania, zwłaszcza posiadania »na własność«. [...] Uścisk/uchwyt należy do reżimu
konkurencji; dotyk jest »bezkonkurencyjny«.
Cyt. za: Arendt 1969: 42.
16
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
A skoro tak, dotyk jest – jak wywodził Jacques Derrida – obywatelem porządku niedotykalnego, tego, co nie mieści się w sferze dotyku. A jednak to dotyk, tylko on, może nas
wprowadzić do przedsionka niedotykalnego [Sławek 2009: 28].
23
W tej perspektywie uznanie kolekcjonerskiego posiadania za niewykluczające tak pojętego dotyku jest niezwykle trudne, nawet jeśli weźmiemy
pod uwagę, że zdaniem Benjamina „kolekcjoner reaktywuje uśpione archaiczne koncepcje posiadania”, co oznacza, że posiadana rzecz staje się święta,
jest sacrum, które nie budzi przerażenia tylko w jej właścicielu, ponieważ
jest ona jego częścią [Benjamin 2005: 238]. Jeśli w ten sposób interpretować
zamieszczoną w Pasażach notatkę w teczce H: Kolekcjoner, to oznaczałoby,
że posiadanie kolekcjonerskie, mimo iż nie jest funkcjonalnym stosunkiem
do przedmiotu, jest jednak jego zawłaszczeniem, zdominowaniem, ponieważ zostaje on podporządkowany „ja” posiadacza. Z drugiej strony, należy
pamiętać również o tym, że dla Benjamina kolekcjonerstwo ma charakter
odnawiający, a nawet zbawczy. Można powiedzieć, że Benjaminowski kolekcjoner swoim dotykiem odnawia „stary świat”, podobnie jak czynią to dzieci.
Kolekcjoner zbawia przedmioty, przez to, że wyrywa je z świata użyteczności. Rzecz w świecie kolekcjonera, jak pisze Hanna Arendt, nie jest [...] już
środkiem do celów, ale ma wewnętrzną wartość” [Arendt 1969: 42]. Według
niej, kolekcjonowanie dla Benjamina było „zbawianiem rzeczy, które ma
dopełnić zbawienia człowieka” [Arendt 1969: 42]. W ten sposób zyskuje ono
wymiar etyczny i trudno je sprowadzić tylko do „triumfalistycznego posiadania”. Jeszcze z innego punktu widzenia etyczny wymiar kolekcjonowania, a zarazem etyczny imperatyw dotykania w Benjaminowskiej koncepcji
odsłania Bożena Shallcross. Zwraca ona uwagę przede wszystkim na to, że
dotyk, wedle autora autobiograficznego eseju Rozpakowuję moją bibliotekę,
ustanawia intymną relację między podmiotem a „użytkowo pojmowanym
przedmiotem”, odnawia bliskość między nimi. Autorka podkreśla również,
że Benjamin „widzi w ręce dotykającej stronic starych, cennych ksiąg ich
odrodzenie przekazujące jednocześnie nową energię w życie ich właściciela.
Ze względu na swój odrodzeńczy walor dotyk staje się etycznym imperatywem, działaniem ważniejszym niż lektura, zarazem negującym ściśle użytkową wartość książek” [Shallcross 2010: 158].
Renata Tańczuk
24
Rozważając kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne, powinniśmy zastanowić się również nad rolą dotyku w przeżyciu estetycznym. Jak
się wydaje dane dotykowe, choć są wyraźnie marginalizowane w różnych
ujęciach przeżycia estetycznego, wydają się bardzo ważne dla niego. Pełne
obcowanie z przedmiotem, niezredukowane tylko do jego percepcji wzrokowej, rozszerza znacznie asortyment dostępnych jakości estetycznych. Rzecz
kolekcjonowana, gdy jest oglądana, dotykana, słyszana, a nawet smakowana
udostępnia swoją „delikatność”, „naturalność”, „prostotę”, stylowość” oraz
inne wartości estetyczne w bardziej złożony sposób. Maria Gołaszewska
w Estetyce pięciu zmysłów pisze:
Zwrócenie uwagi na dotyk w postawie estetycznej doprowadza do wniosku, iż »świat
jest czymś innym, niż nam się wydaje«, piękno zaś, wartości estetyczne znacznie bogatsze i bardziej różnorodne niż do tego przywykliśmy; redukując się do dotyku, można
osiągnąć uczestnictwo w »innej rzeczywistości«, można samemu stać się kimś innym,
a wtedy »sztuka dotyku« pełniłaby funkcję w pewnym sensie »elementarnego«, bardzo
bezpośredniego, niejako bezkompromisowego obcowania z wartościami estetycznymi;
być może, iż liczba doznań, przeżyć estetycznych byłaby mniejsza, lecz byłyby to przeżycia
głębiej sięgające do osobowości ludzkiej; byłaby to »sztuka prawdziwsza« [Gołaszewska
1997: 135].
Estetyczna postawa kolekcjonera z pewnością nie jest oparta tylko na
bezpośrednim, dotykowym kontakcie z przedmiotem. Nie jest też, ograniczona do jego wzrokowego czy słuchowego odbioru, na które w swojej
analizie przeżycia estetycznego zwraca uwagę Władysław Tatarkiewicz.
Skupienie uwagi na przedmiocie, które warunkuje różne rodzaje postaw
wobec niego: praktyczną, badawczą, estetyczną, angażuje nie mniej silnie
dotyk jak wzrok17. Bezpośrednie są nie tylko dane wzrokowe, ale również
dotykowe i to one także powinny zostać uwzględnione w rozważaniach nad
postawą estetyczną zajmowaną wobec przedmiotów realnych. Nie bez racji
wydaje się w tym kontekście, wspomniane przez Shallcross, przekonanie
Michała Anioła, że pełne estetyczne przeżycie rzeźby jest możliwe dzięki
Zauważmy, że Tatarkiewicz opisując postawę estetyczną sensu stricte eksponuje udział
w niej tylko wzroku: „występuje wtedy, gdy rzecz oglądana stoi przede mną. Mogę wówczas
skupić się na przedmiocie danym konkretnie i bezpośrednio, ujmować zeń to, co w nim jest
mi bezpośrednio dane. Nie wybiegam poza to, co z przedmiotu postrzegam, nie zastanawiam
się, co jest jego przyczyną i istotą, nie badam, czy jest rzeczywistością, czy złudą. Nie rozmyślam o nim, ale także nie fantazjuję na jego temat. Natomiast wchłaniam wszystko, co jest
mi zeń dane. Najprostsza postać takiej koncentracji występuje wtedy, gdy ujmujemy rzeczy
wzrokiem, gdy patrzymy na nie, gdy skupiamy sie na ich wyglądzie” [Tatarkiewicz 1986: 168].
17
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
25
zdolnościom haptycznym [Shallcross 2010: 152]. Postawę estetyczną fundować może zarówno koncentracja na odbieranej wzrokiem formie danych
wzrokowych, jak i na tej odbieranej dotykiem. Forma przedmiotu nabiera
wówczas realności i złożoności, istotny staje się ciężar obiektu, jego twardość, a co za tym idzie opór, jaki stawia, jego porowatość, szorstkość bądź
gładkość odczuwana opuszkami palców, wyczuwana temperatura.
Maria Gołaszewska, we wspomnianej tu pracy, pisała, że „»sztuka dotyku«
wydaje się »sztuką uwagi«; konieczna koncentracja uwagi na przedmiocie
powoduje nastrój nie tyle smutku, ile raczej powagi, traktowania wszystkiego bardzo serio, aż do melancholijnego »życie i sztuka są trudne, wymagają bowiem wielkiej koncentracji wszystkich sił«; być może, iż w sztuce
dotyku jest mało miejsca na komizm, ale przecież np. szybkie przejście od
wrażeń powodujących napięcie do budzących poczucie przyjemnego odprężenia mogą wzbudzić, i u niektórych wzbudzają, doznanie wesołości” [Gołaszewska 1997: 135]. Przytoczona tu wypowiedź zwraca nas w kierunku
filozoficznej refleksji Benjamina. Tym razem istotne jest jego ujęcie kolekcjonera jako melancholika, wiernego rzeczom i kontemplującego je. Beata
Frydryczak, rozpoznała w Benjaminowskim kolekcjonerze melancholika,
który poprzez rzeczy rozmyśla o przeszłości [Frydryczak 2002: 157–170].
Dla takiej postawy wobec świata być może fundamentem jest właśnie praktykowanie „sztuki dotyku”.
Prowadzone tu rozważania nie miały na celu dokonania kolejnej redukcji złożoności zmysłowego obcowania z przedmiotem, jakie jest udziałem
kolekcjonera do doświadczenia, tym razem, tylko haptycznego. W doświadczaniu rzeczy aktywne jest przecież całe nasze sensorium. Moim zamiarem
było zwrócenie uwagi na obecność i ważność dotyku w kolekcjonerskim
doświadczeniu, na konieczność jego uwzględnienia w refleksji nad kolekcjonowaniem oraz w badaniach praktyk kolekcjonerskich.
Renata Tańczuk
26
Bibliografia:
• Arendt Hannah
1969: Introduction, Walter Benjamin 1892–1940, [w:] W. Benjamin Illuminations, red.
H. Arendt, New York: Schocken.
• Arystoteles
1992: O duszy, [w:] Arystoteles, Dzieła wszystkie, t. 3, przeł. P. Siwek, Warszawa:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
• Chatwin Bruce
2010: Utz, przeł. M. Michałowska, Warszawa: Świat Książki.
• Baekeland Frederic
1994: Psychological aspects of Art Collecting, [w:] Interpreting Objects and Collections,
red. S. M. Pearce, London and New York: Routledge.
• Banaś Paweł
2007: O poniektórych radościach kolekcjonerstwa, [w:] Fenomen radości, red. J. Grad,
A. Grzegorczyk, P. Szkudlarek, Poznań: Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu im.
Adama Mickiewicza
• Benjamin Walter
1969: Unpacking My Library. A Talk about Book Collecting, [w:] W. Benjamin Illuminations,
red. H. Arendt, New York: Schocken.
2005: Pasaże, przeł. I. Kania, red. R. Tiedemann, Kraków: Wydawnictwo Literackie.
• Brach-Czaina Janina
2003: Błony umysłu, Warszawa: Wydawnictwo Sic!.
• Böhme Hartmut
2012: Fetyszyzm i kultura, przeł. M. Falkowski, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
• Freeland Cynthia
1992: Aristotle on the Sense of Touch, [w:] Essays on Aristotle’s De Anima, red. M.C. Nussbaum, A.O. Rorty, 1992, Oxford: Clarendon.
• Frydryczak Beata
2002: Świat jako kolekcja. Próba analizy estetycznej natury nowoczesności, Poznań:
Wydawnictwo Fundacji Humaniora.
• Gołaszewska Maria
1997: Estetyka pięciu zmysłów, Warszawa-Kraków: Wydawnictwo Naukowe PWN.
• Górnicka-Zdziech Izabela
2008: Przewodnik zacnego kolekcjonera według Franciszka Starowieyskiego, Warszawa:
Prószyński i S-ka.
Kolekcjonowanie jako doświadczenie haptyczne…
27
• Klekot Ewa
2011: Glina: o dyskursywnej niewyrażalności mētis, „Etnografia Nowa”, Nr 3.
• Minkowski Eugène
2010: Dotyk, przeł. M. Polak, „Kronos”, Nr 3.
• Peterson Mark
2007: The Senses of Touch. Haptics, Affects and Technologies, Oxford, Nowy York: Berg.
• Pomian Krzysztof
1996: Zbieracze i osobliwości. Paryż, Wenecja XVI-XVII wiek, przeł. A. Pieńkos, Warszawa:
Państwowy Instytut Wydawniczy.
• Scott James C.
1998: Seeing like a State, New Haveb & London: Yale University Press.
• Shallcross Bożena
2010, Rzeczy i zagłada, Kraków: Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych
UNIVERSITAS.
• Simmel Georg
2006: Socjologia zmysłów, [w:] G. Simmel, Most i drzwi. Wybór esejów, przeł. M. Łukasiewicz, Warszawa: Oficyna Naukowa
• Sławek Tadeusz
2009: Cienie i rzeczy. Rozważania o dotyku, [w:] W przestrzeni dotyku, red. J. Kurek,
K. Maliszewski, Chorzów: Miejski Dom Kultury „Batory”. Dostęp on-line: 01.09.2014
http://mediummundi.pl/teksty/slawek_cienie.pdf.
• Sommer Manfred
2003: Zbieranie. Próba filozoficznego ujęcia, przeł. J. Merceki, Warszawa: Oficyna
Naukowa.
• Sontag Susan
1997: Miłośnik wulkanów, przeł. J. Anders, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
• Struzik Elżbieta
2009: Fenomen dotyku w tradycji filozoficznej i współczesnej refleksji humanistycznej,
[w:] W przestrzeni dotyku, red. J. Kurek, K. Maliszewski, Chorzów: Miejski Dom Kultury
„Batory”.
• Tańczuk Renata
2011: Ars colligendi. Kolekcjonowanie jako forma aktywności kulturalnej, Wrocław:
Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
• Urry John
2009: Socjologia mobilności, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Renata Tańczuk
28
• Tatarkiewicz Władysław
1986: Skupienie i marzenie, [w:] W. Tatarkiewicz, O filozofii i sztuce, Warszawa:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe.
Renata Tańczuk
COLLECTING AS A HAPTIC EXPERIENCE. THEORETICAL REFLECTIONS
We have got used to associating collecting in the first place with the sense of sight, and
only then with touch, hearing, taste or smell. Yet, it needs the employment of all kinds
of senses, the sight not always being the most important. Walter Benjamim in his reflections on collecting emphasizes the role of touch in collectors’ practices, he calls the collector
”a toucher”. The sense of touch in the western culture is the most forgotten and marginalized
of all senses. This paper attempts at making theoretical reflections on the specificity of the
collector’s haptic experience and the role of touch in collecting. It presents the epistemological dimension of touching and the connection of touch with the mētis type of knowledge, the
aesthetic experience and the ways the collector experiences the past and creates intimate
relations with objects.

Podobne dokumenty