O czarnej legendzie krakowskiej szkoły historycznej. Spojrzenie z

Transkrypt

O czarnej legendzie krakowskiej szkoły historycznej. Spojrzenie z
O czarnej legendzie krakowskiej szkoły historycznej. Spojrzenie z literackiego podwórka
Stefan Wrzosek
1
Na łamach „Kwartalnika Historycznego” miała nie tak dawno miejsce pełna ognia polemika Henryka
Słoczyńskiego i Andrzeja Wierzbickiego na temat krakowskiej szkoły historycznej, jej tożsamości i tradycji funkcjonowania
1
w świadomości kultury polskiej . Pierwszy z autorów, rodem spod Wawelu, broni krakowskiej historiografii
konserwatywnej przed tymi, którzy tworzą jej negatywny, nieprawdziwy wizerunek (najwięcej dostało się historiografii z
okresu PRL-u - za ideologiczne deformowanie prawdy o historykach takich jak Józef Szujski), drugi, reprezentujący
warszawskie środowisko naukowe, zarzuca adwersarzowi błąd przesady i nazbyt emocjonalny stosunek do przedmiotu
badania. Wygląda to prawie jak kontynuacja XIX-wiecznych sporów Krakowa z Warszawą i kojarzy się z kampanią
polemiczną: warszawska szkoła historyczna contra szkoła krakowska (tym bardziej, że wywód Słoczyńskiego prowadzi
do ukazania sojuszu ideowego między T. Korzonem i W. Smoleńskim a inkryminowanymi przedstawicielami powojennej
historiografii).
Daleki od przeceniania powyższej analogii, mam nieodpartą pokusę by na wystąpienie Słoczyńskiego spojrzeć
jak na spóźnioną odpowiedź pozwanej przed trybunał sumienia narodowego krakowskiej historiografii konserwatywnej na
oskarżenia wysuwane pod jej adresem od chwili, gdy tzw. szkoła krakowska ukonstytuowała się jako zjawisko w odbiorze
społecznym. Szczególnie Józef Szujski znalazł w osobie Słoczyńskiego, nota bene odrzucającego zasadność terminu:
szkoła krakowska (ze względu na niedostateczność podstaw do jej wyodrębnienia), gorącego orędownika i obrońcę.
Czasy dzisiejsze: odzyskana niepodległość, racja po stronie „organicznego” rozwoju, renesans konserwatyzmu itp.,
tworzą dobrą aurę dla rehabilitacji tradycji intelektualnej, która wcześniej nie mogła liczyć na powszechną sympatię i
poparcie.
Istnienie czarnej legendy szkoły krakowskiej nie ulega wątpliwości. Rzecz w tym, że za istnienie tej legendy
odpowiada nie powojenna historia historiografii (co by się nie mówiło o wpływie atmosfery politycznej PRL-u na ustalenia
historyków), nie historiografia w ogóle, ale wyobrażenia potoczne i żywiołowe, powstałe w kręgu publicystyki i literatury.
Ich geneza jest XIX-wieczna i sięga momentu narodzin krakowskiej szkoły historycznej (w sensie zjawiska istniejącego w
świadomości zbiorowej).
Zamiarem niniejszego tekstu jest prześledzenie literackiej recepcji szkoły krakowskiej w jej niektórych znaczących
przejawach oraz próba odpowiedzi na pytanie o istotne źródła niechęci twórców i badaczy literatury wobec pisarstwa
historycznego konserwatystów spod Wawelu. Teza jest następująca: twórczość W. Kalinki, J. Szujskiego i M.
Bobrzyńskiego była wyrazem krytycznej reakcji na romantyczną tradycję literacką (nie tylko na szkołę Lelewelowską!),
sprowokowała jej odwet w głosach synów i wnuków, a podstawą odrzucenia (czarnej legendy) szkoły krakowskiej była
trwałość romantycznego mitu ojczyzny oraz psychologiczne dyspozycje narodu utrwalone przez okres zaborów.
2
Stawiając w centrum swoich zainteresowań temat upadku Polski i rozpatrując go w kontekście problemowym
teodycei, Józef Szujski podejmował pytania postawione przez romantycznych poetów, ale udzielał na nie własnych, jakże
odmiennych w efekcie ostatecznym odpowiedzi. Szujski „młody” przejmuje jeszcze od romantyków historiozoficzny
schemat imputujący nieszczęścia kraju czynnikowi boskiemu, któremu podobało się uczynić Polskę ofiarą jej
szlachetności. Szujski „dojrzały”, autor Historii polskiej treściwie opowiedzianej (1880), staje na stanowisku, że źródło zła
tkwi w historycznej immanencji i jest skutkiem niewłaściwego korzystania z daru wolności, że upadek Polski traktować
należy w kategorii: grzechu - kary - pokuty.
Wynikające z takiego postawienia rzeczy konsekwencje spotkały się z żywą reakcją na terenie literatury i poza
nią. Antoni Potocki wypowiedział uwagę, że z recepcją krakowskiej szkoły historycznej związane są „najdonioślejsze
2
objawy twórczości polskiej od Kraszewskiego do Sienkiewicza, od Sienkiewicza do Wyspiańskiego” . Szczególnie
ukazanie się w 1883 roku Dziejów Polski w zarysie Michała Bobrzyńskiego, współwyznawcy teorii win własnych, który
tezom Kalinki i Szujskiego nadał postać jaskrawą i jednoznaczną, wywołało ogólnonarodową dyskusję, o znaczeniu
dalece przekraczającym opłotki nauki historycznej.
Powodem żywej społecznej reakcji na dzieło krakowskiej szkoły historycznej nie była sama jakość
historiozoficzno-historycznych rozstrzygnięć, mówiących o tym, że cierpimy z własnej winy. Sąd ten nie był niczym
nowym, żeby przypomnieć szkołę naruszewiczowską w historiografii czy historiozoficzne koncepcje Jana Pawła
Woronicza, ukazującego katastrofę Rzeczypospolitej w prowidencjonalnych wymiarach kary za grzechy narodu.
Szczególny rezonans towarzyszący omawianemu zjawisku wynikał z faktu, że historycy podwawelscy zdołali
nadać swoim tezom wyjątkową sugestywność i jednoznaczną, a wypadku Bobrzyńskiego arbitralną wymowę. Czynnikiem
decydującym było jednak to, że ze swoim „pesymizmem” zjawili się konserwatywni dziejopisarze krakowscy po
romantyzmie, rzucając wyzwanie potężnym strażnikom narodowych idei - autorom Dziadów, Przedświtu, Anhellego.
1
Por. H. Słoczyński, Z dziejów czarnej legendy krakowskiej historiografii konserwatywnej. Józef Szujski w opiniach współczesnych i
potomnych. „Kwartalnik Historyczny” 1995, nr 3-4; A. Wierzbicki, Wokół „czarnej legendy” historiografii krakowskich
konserwatystów. „Kwartalnik Historyczny” 1997, nr 2; H. Słoczyński, Konserwatywna historiografia a prawdziwe źródła stalinizmu,
czyli argumenty i medale. „Kwartalnik Historyczny” 1999, nr 2.
2
A. Potocki, Polska literatura współczesna. Cz. I: Kult zbiorowości 1860-1890, Warszawa 1911, s. 33-34.
Dzięki swojemu usytuowaniu chronologicznemu po romantyzmie konserwatywni historycy spod Wawelu, tak
naprawdę jedynie kontynuatorzy szkoły naruszewiczowskiej, stali się twórcami drugiego, alternatywnego projektu
wyobraźni zbiorowej - konkurencyjnego wizerunku tożsamości narodowej. (W równoległym kształtowaniu tej wizji
ojczyzny uczestniczyli, połączeni wspólnotą antymesjanistycznego stanowiska, warszawski pozytywizm i zapoznany za
życia Norwid.)
Na twórczość historyków zaliczanych w poczet krakowskiej szkoły historycznej trzeba koniecznie spojrzeć w
kontekście rywalizacji nauki i literatury w kształtowaniu świadomości zbiorowej. W czasach stawiających na rozum i
praktyczne wartości życiowe nauka ruszyła do boju z literaturą uznawaną za bastion idealizmu i irracjonalizmu. Że tak
było w istocie, że od polemiki naukowej z Lelewelem i jego szkołą ważniejsza była bodaj reakcja na „rząd dusz”
sprawowany przez romantycznych poetów – o tym świadczą bezpośrednio wypowiedzi samych historyków
podwawelskich, świadomych tego, gdzie tkwią właściwe źródła psychiki zbiorowej.
„Mierz siły na zamiary,
Lecz zamiar podług sił”
3
- trawestował zawołanie Mickiewicza Szujski , pisząc w innym miejscu, że „do uzdrowienia [...] narodu nie wystarczy
4
poezja z poetyczną polityką, że [...] trzeba wydoskonalenia rozumu przez naukę” .
W zrozumieniu intelektualnych celów stawianych przez szkołę krakowską wielce pomocne są wypowiedzi
związanego blisko z Szujskim Stanisława Tarnowskiego Odnosząc się do tego samego aforyzmu z Ody do młodości,
hrabia-profesor podkreślił wpływ pojęć zaszczepionych przez romantycznych poetów na umacnianie się właściwej
Polakom niepraktyczności i irracjonalizmu politycznego. Romantyczna poezja – pisał Tarnowski – „wierzyć kazała, że siła
5
jest nie w rozumie i trudzie, ale w uczuciu podniesionym do rangi najwyższej” .
Bobrzyński świadomie zacierał różnicę między lelewelowskim kierunkiem historiograficznym i mesjanizmem,
6
winiąc ten pierwszy za historiozoficzne uroszczenia poetów . Autorowi Dziejów Polski w zarysie – stwierdza Jan Adamus
– „[...] widocznie mniej zależało na naukowych koncepcjach Lelewela, a więcej na mitach mesjanicznych”. Cała ofensywa
szkoły krakowskiej nosi - utrzymuje Adamus - charakter „świętej wojny” wypowiedzianej „wielkiej poezji emigracyjnej,
7
ściślej mesjanizmowi” .
Reakcja przedstawicieli literackiego Parnasu na dzieło krakowskiej szkoły historycznej była w dużym stopniu
reakcją zwrotną: odpowiedzią literatury pozwanej przed trybunał narodowy przez rzeczników rozumu i nauki. W walce o
prawo kształtowania zbiorowej wyobraźni starły się tak oto mit, którego literatura jest tradycyjnym depozytariuszem, i
postulat racjonalizacji świadomości przez odwołanie się do zobiektywizowanego porządku wiedzy.
Antypozytywistyczny czy neoromantyczny przełom XIX i XX wieku przyniósł na terenie literatury objawienie
najwyższej mocy poznania intuicyjnego i artystycznego. Nawet jednak wśród pisarzy-pozytywistów, uznających autorytet
nauki i usiłujących przejąć zarówno jej metody poznawcze, jak i szczegółowe treści wypracowywane w gabinetach
uczonych, można było spotkać się z deklaracjami nieufności do nadmiernego racjonalizmu w odniesieniu do spraw
narodowych.
Po stronie artystycznych wizji przeszłości stanęła, omawiając Sienkiewiczowską Trylogię, Maria Konopnicka.
Chłodne rekonstrukcje naukowe stanowczo nie budzą sympatii pisarki: „Albowiem tułaczom bezdomnym mało co pomoże
albo i nic wcale ten, kto cegły na kupę zrzucone różnym kształtem ustawia i mówi: tak stał wasz dom albo tak, albo
inaczej. Ale ten im pomaga, kto ognisko rozpala, wokół niego zziębłych gromadzi i po iskierce onego ognia żywego do
stygnących piersi daje”.
Konopnicka niedwuznacznie konkretyzuje przedmiot swojej niechęci. Mówi o „wymiataczach złego”, o badaczach,
którzy celem swoich rekonstrukcji przeszłości uczynili ujawnianie usterek popełnionych przez budowniczych ojczystego
8
domu .
3
W swojej książce o literaturze pozytywizmu Grażyna Borkowska zastanawia się nad tym, dlaczego pisarze polscy
w oczywisty sposób kontynuujący rozwiązania myślowe wypracowane w okresie postyczniowym, nie poczuwają się do
duchowego związku ze swymi poprzednikami. „Oto - pisze autorka Pozytywistów i innych – pytanie z listy trudnych pytań
3
Mowa wygłoszona przez Szujskiego na uczcie ku czci J. I. Kraszewskiego w czasie jubileuszu jego twórczości w 1879, cyt. za: K.
Wójcicki, Asnyk wśród prądów epoki (Materiały i opracowania). Próba bibliografii pism Asnyka, Warszawa 1931, s. 68.
4
J. Szujski, Polacy i Rusini w Galicji, w: Dzieła. Tom dodatkowy, Kraków 1896, s. 211.
5
S. Tarnowski, O poezji romantycznej. Odczyt czwarty (1878) w: O literaturze polskiej XIX wieku. Wybór i oprac. H. Markiewicz,
Warszawa 1977, s. 285-286.
6
Por. M. Bobrzyński, Dzieje Polski w zarysie. Opracowali i wstępem poprzedzili M. H. Serejski i A. F. Grabski, Warszawa 1987, s.
59.
7
J. Adamus, O kierunkach polskiej myśli historycznej, Łódź 1964, s. 60, 45. Takiż sam, literacki kierunek rewizji tradycji narodowej
przypisują szkole krakowskiej: W. Feldman, Współczesna literatura polska 1864-1918. T. 1, Kraków - Wrocław 1985, s. 65, 71; J.
Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej, Warszawa 1979, s. 382.
8
M. Konopnicka, [Powieści historyczne Henryka Sienkiewicza] (1887), w: Publicystyka literacka i społeczna. Wyboru dokonał i
oprac. J. Baculewski, Warszawa 1968, s. 243.
stawianych polskiej kulturze. Dlaczego nie znamy swego dorobku, nie umiemy go dojrzeć i docenić, nawet gdy tego
9
chcemy?”
Refleksja ta nie pasuje do nikogo może lepiej jak do historyków zaliczanych do szkoły krakowskiej. Bilans
odpowiedzi literatury polskiej na ich koncepcje intelektualne jest, jak chodzi o świadomość zdeklarowaną, zdecydowanie
ujemny. W warstwach ukrytych głębiej, dotyczących koncepcji osobowości narodu, podjęcie schedy ideowej po
konserwatystach krakowskich daje się zauważyć często i wyraźnie. W takich sytuacjach, jak na przykład u
10
Wyspiańskiego, charakterystyczny jest jednak brak sympatii i poczucia związku z kontynuowaną tradycją .
Było rzeczą naturalną, że intelektualne koncepcje „nowej szkoły”, jak mówiono o środowisku podwawelskich
historyków, spotkały się ze szczególną niechęcią ze strony romantyków i ich pogrobowców. Teofil Lenartowicz
przypomina w liście do J. I. Kraszewskiego słowa Mickiewicza wypowiedziane na temat Kalinki:
„Ten Kalinka to jest zły duch Polski. Pamiętam ja, co mi Adam o nim mówił: <<Zimna, jadowita gadzina, fałsz i
11
niewola wypisana na tej żabie>>” .
Warto przypomnieć w tym kontekście autora Obrony spotwarzonego narodu (1888-1894), Stefana
Buszczyńskiego, który w czasach postyczniowych głosił poglądy będące w swym optymizmie historycznym
przedłużeniem już nie tyle kierunku lelewelowskiego, co historiozofii mesjanizmu. „Stugłowa hydra tych wrogów – pisał
Buszczyński o szkole krakowskiej, a cytat ten powtarzał później z aprobatą w 1922 roku Adolf Nowaczyński – wyniszcza
12
najżywotniejsze siły naszego narodu...”
Rzucającą się w oczy przyczyną niechęci okazanej stańczykom przez większość polskich pisarzy, nie tylko tych
wywodzących się z romantycznego pnia i reprezentujących demokratyczną orientację polityczną, była zasadnicza
niewiara w czystość ich intencji. W budowanych przez krakowskich konserwatystów systematach myślowych widziano na
ogół jedynie kamuflaż doraźnych interesów, partyjną ideologię, obliczoną na uzasadnienie i zabezpieczenie dominującej
roli ziemiaństwa galicyjskiego w istniejącym układzie stosunków społeczno-ekonomicznych.
Ideologizacji obrazu przeszłości nie sposób w przypadku historyków podwawelskich zaprzeczyć, ale krzywdzące i
nieprawdziwe byłoby przypisywanie im zarzutu świadomego preparowania obrazu przeszłości stosownie do celów
bieżącej polityki. W głębokim poczuciu historyków krakowskich, którzy starali się rzetelnie wypełniać obowiązki narzucane
przez etos naukowy i mają na tym polu rzeczywiste, niekwestionowane osiągnięcia, nie było sprzeczności między tym, co
odkrywali jako prawdę dziejów a bliskimi im wartościami konstytuującymi społeczno-polityczną doktrynę
13
konserwatyzmu .
Wbrew jednoznacznej w tej sprawie postawie stańczyków zarzucano im zdradę - wyrzeczenie się
niepodległościowych aspiracji. Przekonanie o fałszywości tego sądu wydaje się dzisiaj, na szczęście, upowszechnione. W
wypowiedzi pochodzącej z 1917 roku Stanisław Kutrzeba obarczał uczonych krakowskiego kierunku historiograficznego
błędem nadmiernego krytycyzmu, ale przypisywał go... „gorącej serdecznej miłości Ojczyzny”. „Ich umysły - pisał historyk
- opanowała jedna myśl - o tej Polski odrodzeniu. [...] choć zbłądzili, to z intencji czystych, najszlachetniejszych, jakie
mogą grać w duszach ludzkich”.
Swoją ocenę uzupełniał Kutrzeba taką oto myślą, dotyczącą stopnia tendencyjności i politycznej służebności
konstrukcji historycznych szkoły krakowskiej: „I nikt im nie zarzuci złej wiary, gdy oni w to, co mówili głęboko wierzyli. I
wybaczyć im można, że ta ich teoria nie wolną była od przymieszki [...] politycznych koncepcji, może na te ich polityczne
14
koncepcje nawet te teorie na odwrót wpływ miały” .
Byłoby przesadą popadanie w krańcowość apologizowania programu i intelektualnych dokonań stańczyków tworzenie ich legendy, dla odmiany, złotej. „Przymieszka” politycznego interesu oczywiście istniała i z czasem się
potęgowała. Koteryjność ugrupowania, usztywnianie stanowiska i niekorzystna ewolucja programu politycznego
(trójlojalizm, wzrastający i anachroniczny w obliczu postępującego procesu demokratyzowania się życia publicznego
paternalizm szlacheckiej koncepcji narodu) - to fakty, których nie sposób nie brać pod uwagę.
Zarzut „kastowości” nie obciąża przecież tylko konta stańczyków. „Jakżeż częste to zjawisko w dziejach polskich pisze Jerzy Borejsza – że mamy polityków reprezentujących własną klasę, własną warstwę, grupy sprawujące za wszelką
15
cenę władzę, a zaledwie kilku może na przestrzeni stulecia ogólnonarodowych mężów stanu” .
4
Na wytworzeniu się „czarnej legendy” szkoły krakowskiej musiało więc ważyć coś jeszcze. Czy czynnikiem tym
nie było to, z czym stańczycy walczyli i czemu ostatecznie ulegli: charakter narodowy, temperamentalne cechy psychiki
zbiorowej, zapewniające trwałość wpływów romantycznej tradycji, jej czołową rolę w kształtowaniu wyobraźni narodu?
Znak zapytania, jakim opatruję spostrzeżenie powyższe, jest niezbędny. Status charakteru narodowego jako
kategorii naukowej jest niejasny. Choć za prawomocnością refleksji charakterologicznej opowiada się do dzisiaj niejeden
9
G. Borkowska, Pozytywiści i inni, Warszawa 1996, s. 197.
10
Piszę o tym w książce: Świat historii Stanisława Wyspiańskiego, Warszawa 1999, passim.
11
List z 1872 r. w: Józef Ignacy Kraszewski, Teofil Lenartowicz: Korespondencja. Do druku przygotował i komentarzem opatrzył W.
Danek, Wrocław – Warszawa - Kraków 1963, s. 240.
12
A. Nowaczński, Szkoła krakowska, w: Góry z piasku. Szkice, Warszawa 1922, s. 237.
13
Por. M. Jaskólski, Historia i mit historyczny w doktrynie politycznej. „Historyka” 1984, t. XIV, s. 54-56 i n.
14
S. Kutrzeba, Wartości historyczne Polski (1917) w: Historycy o historii. T. 1: Od Adama Naruszewicza do Stanisława
Kętrzyńskiego 1775-1918. Zebrał, wstępem i komentarzem opatrzył M. H. Serejski, Warszawa 1963, s. 584.
15
J. W. Borejsza, Piękny wiek XIX, Warszawa 1984, s. 336.
badacz profesjonalny, to pozostaje ona jednak ciągle domeną ujęć publicystycznych. Do rozważenia debaty wokół dwóch
konkurencyjnych wariantów polskiej autoimaginacji w pryzmacie charakterologicznym zachęcają wypowiedzi samych
twórców i badaczy literatury, nie stroniących bynajmniej od zapuszczenia się na grząski grunt rozważań dotyczących
duszy zbiorowej.
Przypomnijmy uwagi Kazimierza Wyki na temat recepcji Sienkiewiczowskiej Trylogii, której genezę ideową zwykło
się łączyć z protestem przeciwko koncepcji dziejów Polski szkoły krakowskiej. Zdaniem Wyki entuzjastyczne przyjęcie
przez czytelników Trylogii było nie tylko historycznie określoną reakcją zwrotną na koncepcje pesymizmu historycznego,
ale także przejawem trwałej cechy polskiego społeczeństwa, które „nigdy się nie czuło i nie czuje dobrze wśród prądów
16
racjonalnych, domagających się samokontroli myślowej” .
Myśl o tym, że Trylogia zawiera odbicie znamiennych cech duszy narodowej często przewija się w opiniach
17
Sienkiewiczowi współczesnych . Stanowisko Wyki okazuje się kontynuacją tej linii rozumowania, a jedną z cech
odzwierciedlonej w Trylogii „psychiki polskiej”, na którą badacz kieruje uwagę, jest „przewaga doraźnego optymizmu nad
18
rzeczową trzeźwością” .
Niedorozwój myśli, hipertrofia irracjonalnych kategorii świadomości – to znamiennie natura zarzutów czynionych
autorowi Trylogii przez znanych jego pogromców: Bolesława. Prusa, Stanisława Brzozowskiego, Witolda Gombrowicza,
Olgierda Górkę, Adama Kerstena, Czesława Miłosza. Brzozowski twierdzi na przykład, że pogoda Sienkiewicza,
nieumiejętność dostrzeżenia przez niego głębokiego, egzystencjalnego cierpienia i powikłań rzeczywistości jest skutkiem
19
„lekkomyślnego duchowego lenistwa” odziedziczonego przez autora po sarmackich przodkach .
Kersten z kolei, w związku z popularnością Sienkiewiczowskiej wizji historii, wyraża swoje zaniepokojenie
sytuacją dominowania w społeczeństwie polskim wyobrażeń (sic!) „naiwnych i wulgarnych” nad racjonalnym stosunkiem
do przeszłości. Zdaniem historyka Sienkiewicz jest zaprzeczeniem szkoły krakowskiej, która odegrała wielką, pozytywną
20
rolę w dziele unaukowienia historii i racjonalizacji pojęć o przeszłości .
Julian Krzyżanowski stwierdził, że „podziemny nurt romantyzmu”, obecny w całej literaturze polskiej okresu
21
pozytywizmu, zamanifestował się szczególnie silnie w twórczości historycznej Sienkiewicza . Za romantycznym
sklasyfikowaniem myśli powieściopisarza opowiedzieli się licznie inni badacze, wskazując na takie jej cechy jak:
emocjonalizm, apoteozę przeszłości, kult rycerskiego, żołnierskiego heroizmu, programowość stanowiska
antypozytywistycznego i wymierzonego przeciw koncepcjom szkoły krakowskiej.
„Na odmianę ludzi - pisał Juliusz Słowacki - dany nam jest jeden tylko sposób: oto wzbudzenie w nas wiary – ze
ci ludzie są nieśmiertelnymi aniołami i przelanie tej wiary w nich samych... Przekonaj więc wszystkich około siebie, że są
22
aniołami” .
Sienkiewicz, acz daleki od krańcowości romantycznego optymizmu, myśli podobnymi kategoriami. W swojej
recenzji Dziejów Polski w zarysie Bobrzyńskiego wskazał on na praktyczną szkodliwość uprawiania przez szkołę
krakowską pedagogiki nagany i mówienia całej gorzkiej prawdy o przeszłości. Naród żyjący w niewoli potrzebuje „otuchy”
23
- uświadamia Sienkiewicz , który nie zgadzał się z ocenami szkoły krakowskiej nie tyle z powodów ściśle merytorycznych
(w tym zakresie zachodzi zdumiewająca niekiedy konwergencja poglądów), co wychowawczych, związanych ze
sposobem aktywowania społecznych funkcji Klio. W programowym zamiarze służenia społeczeństwu przez pocieszanie
go raczej niż przez mówienie prawdy odnaleźć można akces pisarza do scharakteryzowanej przez Wykę irracjonalnej
koncepcji osobowości narodowej.
Popularność Trylogii, stwierdzana przez wszystkich zgodnie bezkonkurencyjność narzuconego przez nią obrazu
dziejów narodowych zdaje się potwierdzać przewagę w umysłowości polskiej pierwiastka emocjonalnego i
optymistycznego.
Przemiany prozy pozytywistycznej w Polsce określiła Anna Martuszewska jako ewolucję od realizmu do poetyki
baśni i mitu. Łączyło się to ze zmianą priorytetów w zakresie funkcji społecznych przypisywanych literaturze. „[...] ani n a
u c z a n i e społeczeństwa (jak w literaturze tendencyjnej), ani p r e z e n t a c j a wartościowego poznawczo jego
obrazu (jak w powieści dojrzałego realizmu), lecz p o c i e s z a n i e tegoż społeczeństwa” okazało się w ostatecznym
24
rozrachunku najważniejszym zadaniem literatury .
16
K. Wyka, Sprawa Sienkiewicza, w: Szkice literackie i artystyczne. T. 1, Kraków 1956, s. 122.
17
Por. S. Witkiewicz, Juliusz Kossak, Lwów 1906, s. 6-8; B. Chlebowski, Literatura polska porozbiorowa, Lwów 1935, s. 387;
.Brzozowski, Henryk Sienkiewicz i jego stanowisko w literaturze współczesnej (1903), w: Wczesne prace krytyczne. Wstępem
poprzedził A. Mencwel, Warszawa 1988, s. 138-141, 152.
18
K. Wyka, op. cit., s. 124.
19
Por. S. Brzozowski, op. cit., s. 138 i n.
20
A. Kersten, Sienkiewicz – „Potop” – historia, Warszawa 1966, s. 15-16, 42, 47-48.
21
J. Krzyżanowski, Nauka o literaturze, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk - Łódź 1984, s. 348.
22
Cyt. za: J. Kleiner, Wstęp do: Z. Krasiński, Przedświt. Oprac. ..., Kraków [br. r.], s. 29.
23
H. Sienkiewicz, Dzieła. T. 52: Wiadomości bieżące II, Warszawa 1950, s. 61.
24
A. Martuszewska, Niektóre przemiany prozy narracyjnej polskiego pozytywizmu, w: Przełom antypozytywistyczny w polskiej
świadomości kulturowej końca XIX wieku. Pod red. T. Bujnickiego i J. Maciejewskiego, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk –
Łódź 1986, s. 20.
Teza ta koresponduje blisko z tym, jak społeczeństwo polskie doby Trylogii przedstawiał Stanisław Witkiewicz.
Prądy racjonalistyczne i intelektualistyczne, samokrytycyzm okresu pozytywizmu – to wszystko było „wynikiem poddania
się wpływom zewnętrznym” cywilizacji Zachodu i - zdaniem krytyka - musiało wcześniej czy później ustąpić temu, co
25
swojskie i od dawna zakorzenione w duszy narodu .
Bardzo typowy jest przykład Elizy Orzeszkowej, jej ewolucja od pozytywistycznej wiary młodości do
neoromantycznych ech późnej twórczości. W Gloria victis pochwała romantycznego straceńczego heroizmu idzie w parze
z powrotem w koleiny historiozofii mesjanistyczno-martyrologicznej. O uczestnikach styczniowego boju, sukcesorach
tradycji o odległych źródłach (husaria polska), opowiada narrator-dąb, że należą do kategorii ludzi, którzy ukochali „tę
26
odmianę szczęścia [...] co rozkwita na wysokich górach i ma kielich purpurowy, a koronę uplecioną z cierni” .
Orzeszkowa, tak zrazu krytycznie usposobiona wobec Sienkiewicza za jego odwrócenie się od pozytywizmu,
wypowiada później myśli utrzymane dokładnie w duchu tego, co stanowi zamysł Trylogii, tej – jak chce Zygmunt
Szweykowski - baśni-legendy, ubranej w historyczną, realistyczną szatę. Oto, co o roli bajki pisała w 1901 roku
Orzeszkowa:
„Bajka wcale nie do zabijania Czasu służy, tylko... aha! Zgadnijcie, do czego? Oto do pocieszania. Tak, tak. Mój
Boże! Ileż to razy w mojej włóczędze po świecie widziałam ja smutnych, których bajka rozweseliła; słabych, których
pokrzepiła; bezsennych, którym czarne noce przeciągnąć przez życie dopomogła; chorych, którzy głosu jej słuchając
27
mniej cierpieli” .
5
Orzeczenia wyjaśniające popularność dwóch rozpatrywanych wersji autoportretu polskiego za pomocą kategorii
charakteru narodowego zyskają na wartości dzięki przyjęciu historycznej, a nie metafizycznej koncepcji osobowości
zbiorowej. Nie ma ponadczasowego, zakodowanego genetycznie zespołu cech wyróżniających jakiś naród. Są natomiast
osobliwości zachowań i mentalności społecznej ukształtowane w toku dziejów, determinowane przez wydarzenia i – rzecz
arcyważna - przez wyobrażenia o tym, jacy jesteśmy (kreatywna rola autostereotypów, tak chętnie tworzonych przez
artystów!).
Patrząc na kwestię charakteru narodowego z tej perspektywy, podnieść należy przede wszystkim przemożny
wpływ na emocjonalną umysłowość polską tradycji bezpośredniej walki o niepodległość. Zdaniem Aleksandra
Bocheńskiego Legiony przy boku Napoleona i związany z nimi sukces utworzenia Księstwa Warszawskiego wprowadziły
Polaków na drogę irracjonalizmu politycznego, który dyktował podejmowanie walki zbrojnej bez liczenia się z
rzeczywistymi możliwościami. Racjonalna postawa psychiki polskiej lansowana przez takich ludzi oświecenia, jak
Stanisław Staszic czy Hugo Kołłątaj, poszukujących innego wyrazu dla polskich aspiracji i innego motywu spójni
28
narodowej (kulturalny i ekonomiczny rozwój kraju), nie przyjęła się .
Nie tylko tacy renegaci polityczni jak Henryk Rzewuski, ale i próby trzeźwej kalkulacji sytuacji, dyktujące potrzebę
odłożenia walki o niepodległość i skierowania wysiłków na wzmocnienie wewnętrznych sił społeczeństwa, nie mogły
liczyć w Polsce na poparcie.
„W 1792 roku – pisze Andrzej Kijowski - duch narodu włożył mundur i dopiero w 1945 przeszedł do cywila. [...]
29
nadzieja odwetu [...] stanowiła z konieczności jedyną naprawdę trwałą polską doktrynę polityczną” .
Sytuacja niewoli działała deformująco na społeczną świadomość.„Nie miał [...] szans na utrwalenie – uświadamia
Jerzy Topolski – inny obraz polskich cech, tzn. obraz, w którym na ważnym miejscu znalazłoby się takie pośród nich, jak
wytrwałość i realizm, racjonalny rachunek gospodarczy i dążenie do rezultatów w sferze postępu cywilizacyjnego i kultury
30
[...]” .
Zdaniem Marcina Króla idea wolności stała na czele hierachii wspólnotowych wartości. Jako podstawa więzi
narodowej określała ona popularność patriotycznych strategii, przesądzając o klęsce propozycji ukierunkowanych
31
inaczej . „Liberum conspiro”, wbrew promotorom tego hasła, ukutego przez Szujskiego dla dyskredytacji beznadziejnych
32
porywów niepodległościowych, pozostało podstawą modelu Polaka - romantyka i niepodległościowca . Na tej
psychologicznej bazie zrodził się kult wojskowych wodzów: Tadeusza Kościuszki i księcia Józefa Poniatowskiego,
33
„których – pisze Kijowski – stworzyliśmy sami na naszą własną miarę, wedle naszych aspiracji do wolności” .
Podjęta przez cytowanego autora próba oddzielenia rzeczywistych dokonań obu dowódców od narosłego wokół
nich mitu wywołała szereg wystąpień polemicznych (m. in. J. Skowronka). Kijowski dał w związku z tym wyraz
przekonaniu o istnieniu „w polskiej kulturze kompleksu, na który składają się historia, mit i wartości zmieszane z sobą w
nierozerwalną jedność”. „Każdy doniosły fakt i każda wybitna postać stanowią w systemie naszej tradycji określony znak
25
S. Witkiewicz, op. cit., s. 4-8, cyt. s. 8.
26
E. Orzeszkowa, Gloria victis (1910), w zbiorze: Gloria victis, Warszawa 1986, s. 218-219, cyt., s. 219.
27
E. Orzeszkowa, Przędze, w: Pisma zebrane. T. 34. Pod red. J. Krzyżanowskiego, Warszawa 1950, s. 161, cyt. za: A. Martuszewska,
op. cit., s. 20.
28
Por. A. Bocheński, Rzecz o psychice narodu polskiego, w: Parę refleksji o Polsce i świecie, Warszawa 1984, s. 18-19.
29
A. Kijowski, „Idee, nie szkielety”, w: Rachunek naszych słabości, Warszawa 1994, s. 176.
30
J. Topolski, O narodowych cechach Polaków, w: Historia i życie, Lublin 1988, s. 77, 79-80, cyt., s. 79.
31
M. Król, Aleksander Wielopolski, w: W. Karpiński, M. Król, Sylwetki polityczne XIX wieku. Przedmowę napisał H. Wereszycki,
Kraków 1974, s. 83.
32
Por. A. Bocheński, op. cit., s. 23-24.
33
A. Kijowski, op. cit., s. 174-175.
– pozytywny lub negatywny – którego zmienić nie można bez naruszenia całego systemu. Jest to system w swej
34
strukturze podobny do wiary religijnej” .
Trudno byłoby o lepszą, bardziej dosłowną ilustrację tego wniosku niż jeden z listów Orzeszkowej, opisujący
chwile spędzone przez pisarkę u grobu Kościuszki na Wawelu: „Zrozumiałam w pełni – pisze Orzeszkowa – uczucia
pobożnych padających na twarze przed relikwiami. Było mi w sercu tak zapewne, jak bywało średniowiecznym
zachwyconym, gdy zstępowała ku nim wizja Chrystusa! Z ustami przyłożonymi do zimnej trumny tej mówiłam jej
35
wszystko, wszystko o wszystkim. Pozytywizm mój opuścił mię całkiem” .
Dochodzące w liście Orzeszkowej do głosu preferencje narodowe objawiły się wyraźnie na przełomie XIX/XX i na
początku XX wieku. Ożywieniu się dążeń do odzyskania wolności przy pomocy walki z bronią w ręku towarzyszyły w tych
czasach, znamiennie i nieprzypadkowo, czynniki następujące: powrót fali optymizmu narodowo-historycznego, renesans
mitu księcia Józefa Poniatowskiego, rozpętanie krytyki wymierzonej w szkołę krakowską. Oto jak, w tekście uchodzącym
za manifest młodopolskiego pokolenia, przedstawione są skutki edukacji polityczno-historycznej zwolenników
„patriotyzmu rozsądnego”:
„[...] odebrać młodemu Polakowi to gorące i choćby nierozważne uczucie patriotyzmu, a wzbudzić w nim pewien
sceptycyzm i chłodną obojętność na nasze sprawy publiczne, znaczy to zgubić jedną duszę, osłabić jeden charakter i
36
stworzyć materiał na przyszłego karierowicza albo dekadenta” .
6
Podobnie jak Wyka czytał Sienkiewicza („tę katastrofę naszego rozumu”!) Witold Gombrowicz. On także widział
w powieściopisarzu, a jeszcze bardziej w czytelnikach zachwycających się jego dziełem, odbicie staropolskiego i
romantycznego instynktu upiększania historii i dowartościowywania narodu, tak „aby jeden Polak podobał się drugiemu
37
Polakowi i aby naród podobał się wszystkim Polakom”, i „aby naród podobał się innym narodom” .
Katastrofa polityczna rozbiorów - snuje swój wywód Gombrowicz - utrwaliła na dobre właściwą już czasom
staropolskim tendencję do jednostronnego utożsamiania „piękności” z cnotą. Pokonani nie widzieli innego wyjścia, jak
odwrócić się od wartości zapewniających rzeczywistą siłę i pomyślny byt w świecie historii i przypisać sobie szczególną
wielkość w sferze duchowo-moralnej. „[Mickiewicz] Ponieważ utraciliśmy niepodległość i byliśmy słabi, przyozdobił
słabość naszą pióropuszem romantyzmu, uczynił z Polski Chrystusa narodów, przeciwstawił naszą chrześcijańską cnotę
nieprawości zaborców [...]”. Tak oto - przekonuje Gombrowicz - „Mickiewicz złagodził nasze bóle, nauczył nas nowej
38
piękności, która na długie lata stała się obowiązującą i sprawił, że znowu staliśmy się zadowoleni z siebie” .
Koncepcja „urody polskiej”, jaką przeciwstawia Mickiewiczowi i Sienkiewiczowi Gombrowicz, jako żywo
przypomina styl myślenia o Polsce upowszechniony przez szkołę krakowską: „Nie dopracujemy się nigdy ani urody, ani
cnoty polskiej, póki nie ośmielimy się odkryć polskich grzechów i polskiej brzydoty”. „[..] prawdziwej piękności nie osiąga
39
się przemilczaniem brzydoty. [...] cnota nie polega na ukrywaniu grzechów, ale na ich przezwyciężaniu [...]” .
Do tej argumentacji dołącza Gombrowicz zrozumienie - jakże bardzo w duchu przywoływanej tradycji
intelektualnej - twardych praw działających w świecie ludzkim. Budowanie narodowego autowizerunku z wykluczeniem
myśli, „aby Piękno mogło istnieć poza cnotą”, odbija się negatywnie na życiu i jest znamieniem „narodu o zredukowanej
40
żywotności” .
7
Maria Janion wieści zmierzch romantycznego paradygmatu panującego dotąd niepodzielnie w XIX i XX wieku.
Rok 1989 zaspokoił wolnościowe aspiracje narodu. „[...] osiągnięta niepodległość, do której zdobycia wszechwładny
41
romantyzm przyczynił się w sposób zauważalny, niweczy teraz podstawę jego oddziaływania.” „Zaczyna blednąć –
pisze badaczka - heroizm romantyczny – to wspaniałe marzenie zbiorowości o sobie samej. Może to zresztą nasze
główne nieszczęście. Czy staliśmy się już odrażający, brudni, źli? Nie możemy sami siebie kochać w swym ideale, i nikt
42
nas już nie będzie kochał...”
Czyżby schyłek mitologii romantycznej był prawdą? Jeżeli tak, to przychodzi może czas tych, którzy zmierzali do
racjonalistycznego zreformowania świadomości narodowej, czas twórców alternatywnego wizerunku „polskiej urody”,
którym obce było założenie, że Polskę kochać można tylko w ideale. Walka o pozytywny wizerunek krakowskiej
historiografii konserwatywnej jest może jakimś odblaskiem zjawiska opisywanego przez Marię Janion, zapowiedzią
przewartościowań w myśleniu Polaków o samych sobie.
34
Ibid., s. 185.
35
E. Orzeszkowa, List do Z. F. Miłkowskiego (T. T. Jeża): Wiedeń, 7 VII 1881, w: Listy zebrane. T. 6. Do druku przygotował i
komentarzem opatrzył E. Jankowski, Wrocław – Warszawa – Kraków 1967, s. 130.
36
Quasimodo [A. Górski], Młoda Polska (1898), w: Programy i dyskusje literackie okresu Młodej Polski, Oprac. M. Podraza-
Kwiatkowska, Wrocław –Warszawa – Kraków – Gdańsk 1977, s. 104.
37
W. Gombrowicz, Sienkiewicz, w: Dziennik 1953-1956, Kraków 1988, s. 359.
38
Ibid., s. 356, 355.
39
Ibid., s. 363, 355.
40
Ibid., s. 356.
41
M. Janion, „Czy będziesz wiedział co przeżyłeś”, Warszawa 1996, s. 14.
42
Ibid., s. 15.