Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci

Transkrypt

Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci
Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci
poniedziałek, 29 czerwca 2009 15:38
Dawno, dawno temu, jak głosi stara legenda, żył pewien święty człowiek, którego serce pełne
było tak wielkiego współczucia dla innych, że żałował nawet zmarłych, o których grobach nikt
już nie pamiętał.
Codziennie, po ukończeniu pracy, szedł na mały cmentarz, klękał i modlił się obok porzuconych
grobów. Tak gorliwie oddawał się modlitwom, że nigdy nie zauważał zachodu słońca i nadejścia
zmroku, ani wschodu srebrzystego księżyca hen ponad wzgórzami. Mijały godziny, w wiosce
gasły wszystkie światła, ale Święty dalej klęczał na cmentarzu. I to właśnie wtedy przychodzili
do niego aniołowie. Przybywali w procesji, ubrani na biało, trzymając w dłoniach srebrne kadzielnice, ale nie
otaczała ich ani Chwała Pańska, ani niebiańskie światło i dlatego Święty sądził, że jest to tylko
procesja mnichów, przechodząca przez cmentarz. Tyle, że ich szaty były dużo bielsze niż szaty
zwykłych ludzi, a zapach jaki unosił się ze srebrnych kadzielnic był słodszy niż wszystko na
ziemi.
Procesja zatrzymywała się tu i ówdzie koło porośniętych trawą wzgórków, a biało ubrane
postaci machały wówczas kadzielnicami jak przed ołtarzem. Zatrzymywano się tylko przy
ubogich i zaniedbanych grobach – na części z nich nie było nawet tabliczki z imieniem, a
niektóre porastały tak wysokie pokrzywy, że prawie nie było śladu po mogile. Ale nawet tam
aniołowie wprawiali w ruch swe srebrne kadzielnice, a ku niebu wznosił się mocny i słodki
zapach, niczym tchnienie kwiatów.
Co noc Święty przychodził się modlić na tym cichym cmentarzu i co noc przychodziły tu też
ubrane na biało postaci. Święty bardzo pragnął zapytać co robią i w końcu zebrał się na
odwagę, by zadać pytanie. Ale kiedy przemówili do niego, od razu zrozumiał, że nie są to
zakonnicy tylko anioły.
– Jesteśmy Bożymi posłańcami przysłanymi przez Niego, by oddać cześć Jego świętym,
których ciała leżą tu zapomniane – wyjaśnili. – Nawet ich prochy są Mu drogie i chociaż świat o
nich zapomniał, On pamięta o miejscach pochówku. Co noc posyła nas do swego ogrodu, gdzie
zasiewa nasiona, które pewnego dnia rozkwitną niczym kwiaty w pełne chwały ciało.
1/5
Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci
poniedziałek, 29 czerwca 2009 15:38
Ta legenda uczy nas pięknej prawdy, że nawet prochy świętych są cenne dla Naszego Pana.
Jest to wielkie pocieszenie, kiedy widzimy, jak szybko świat zapomina imiona świętych, którym
tyle zawdzięcza, kiedy wizje, które łączą świat z Niebem zostają zapomniane, a wiara zamiera.
Jeden z takich na wpół zapomnianych cmentarzy leży w małej wiosce Shiskine wśród wzgórz
na wyspie Arran. Wiele jest tu takich niepozornych wzgórków, nad którymi aniołowie wprawiają
w ruch swe srebrne kadzielnice, ale my znamy z imienia tylko jednego świętego, który
spoczywa tam w mogile. Grób pokrywa szara płyta, na której wyryto imię świętego Moliosa, a
jego historię pamiętają jeszcze starzy ludzie zamieszkujący te okolice. Dla młodych ten Święty
jest niczym więcej jak dziwnym imieniem.
Jednak kiedy nadchodzi zima, a wieczory stają się długie i ciemne, dzieci, które zawsze proszą
o bajki z chęcią słuchają historii świętego Moliosa. W takie wieczory w fotelu przy kominku
zasiada stara babcia w białej chustce na głowie, a wnuki przysiadają wokół niej na małych
stołeczkach. Słodki zapach torfowego dymu napełnia kuchnię i owija wszystko błękitnawą
mgiełką, a oliwna lampka, która zwisa z krokwi ledwie rozprasza cienie w kątach, gdzie
przycupnęły w mroku kredensy.
– O tak – rozpoczyna opowieść babcia, a kiedy powraca myślami do przeszłości, na jej starej
twarzy pojawia się uśmiech. – To był dobry człowiek, ten, którego nazywają świętym Molaisem.
Ludzie powiadają, że prowadził bardzo surowe życie. Mieszkał koło Lamlash na naszej wyspie,
w zwykłej jaskini, wysoko wśród skał, a za łóżko służyła mu wykuta w ścianie półka, ledwie na
tyle szeroka, żeby się na niej obrócił. Miał też wannę, którą zrobiło dla niego samo morze,
ponieważ kochał wodę i mył się tam cały i latem i zimą.
Tu wzrok babci zawisa na chwilę na małej usmolonej twarzyczce, która pod wpływem tego
spojrzenia pokrywa się rumieńcem i chowa w jej spódnicy.
– Wiedział, że słuszną jest rzeczą utrzymywać w czystości nie tylko duszę, ale i ciało. Mieszkał
sam, bez żadnego towarzystwa, a cały swój wolny czas poświęcał na modlitwy. To właśnie on
przyniósł Ewangelię ludziom z Arran. Często przechodził przez wzgórza, schodził do naszej
wioski i nauczał tu słowa Bożego.
Jak tylko tutejsi ludzie popadali w kłopoty, zawsze biegli do Molaise’a, a on nigdy nie odmówił
2/5
Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci
poniedziałek, 29 czerwca 2009 15:38
im pomocy, i zawsze miał dla nich słowa pociechy, czy dobre uczynki. Biedni kochali sam
dźwięk jego imienia, a dzieci biegały za nim przepychając się, żeby się dostać jak najbliżej;
uwielbiały, kiedy się do nich uśmiechał. Do jego jaskini zlatywały się morskie ptaki, jakby i one
chciały usłyszeć słowa Świętego, a kiedy przechodził koło pasących się wśród paproci jeleni,
one spoglądały tylko na niego przyjaźnie i wcale się go nie lękały, bo każde zwierzę wie, że
człowiek który kocha Boga, kocha również Jego stworzenie.
W Arran było wtedy niewiele cmentarzy, dlatego zmarłych zwykle przynoszono tutaj, do
naszego kościoła. Więc kiedy ten dobry człowiek zmarł, przynieśli tu jego ciało z drugiego
końca wyspy. Pochowali go u stóp wzgórza, tam, gdzie szumi mały strumyk i gdzie nad
wąwozem wznoszą się te smutne szare skały.
Potem wycięli w kamieniu podobiznę świętego Molaise’a i ułożyli na miejscu, w którym spoczął.
A kiedy ja byłam małą dziewczynką, dzieci nie miały takich pięknych książek z obrazkami, jak
wy teraz. Jedyny obrazek, jaki znaliśmy to ten stary kamień Molaise’a. Bardzo go lubiliśmy i
uważaliśmy, że jest przepiękny. A jak mieliśmy w szkole wolne, to zawsze biegliśmy na
cmentarz, żeby popatrzeć na podobiznę Świętego.
Za każdym razem kiedy w wiosce rodziło się dziecko, jego matka szła i kładła na tym kamieniu
srebrną monetę. Powiadali, że to była podzięka dla Świętego. Ale monety nigdy nie leżały długo
na kamieniu, a my, dzieci, zawsze uważaliśmy, że zabiera je Sandy, pastuch. To był bardzo
biedny chłopiec, ten Sandy, niezupełnie taki, jak inni, i zawsze bardzo się cieszył, kiedy słyszał,
że w wiosce urodziło się nowe dziecko. Na kamieniu, tuż nad kolanami Świętego, było głębokie
pęknięcie, a moja mama czasami opowiadała nam jak powstało. Otóż pewnego dnia z północy
wyspy przynieśli ciało starego człowieka, żeby go pochować w Shiskine. Nie było wtedy dróg,
którymi mogłyby jeździć wozy, więc przez całą drogę trzeba było nieść trumnę na długiej
drabinie. Kiedy dotarli wreszcie na cmentarz jeden z tragarzy, całkiem młody człowiek, był taki
zmęczony i zły, że przeklął i rzucił swój koniec drabiny na ziemię, prosto na grób świętego, a
wtedy płyta pękła równo w kolanach. Tej samej nocy, kiedy młodzieniec wracał do domu nad
urwiskiem Drumadoon, poślizgnął się i upadł, a następnego dnia znaleźli go z nogami
złamanymi w kolanach, w tym samym miejscu, w którym złamała się płyta Molaise’a.
Rozumiecie, nie twierdzę, że upadł i tak się zranił z jakiegoś powodu. Może tak, a może nie. Ale
pęknięcie widać na płycie nagrobnej do dziś.
A tak, ale teraz nie zobaczycie już tej płyty na starym miejscu. Nie chcieli, żeby niszczała na
cmentarzu i zabrali ją na ozdobę do tego pięknego nowego kościoła. Stoi tam teraz podobizna
biednego Molaise’a, zaś miejsce gdzie go pochowano oznaczono zwykłym szarym kamieniem.
3/5
Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci
poniedziałek, 29 czerwca 2009 15:38
Nikt w wiosce nie chciał przyłożyć ręki do ruszenia tej płyty z miejsca, więc musieli sprowadzić
ludzi z drugiej strony wyspy i zabrać ją po ciemku, kiedy nikt nie patrzył. A powiadają, że jak już
zabrali podobiznę Świętego, to jeden z tych ludzi, wracając do domu, miał straszny wypadek,
gdyż od jego wozu urwało się koło i mało nie zginął na miejscu.
Tak brzmi stara, opowiadana przez babcię historia, a jeśli kiedyś wdrapiecie się na zbocze
wąwozu, tam gdzie koło małego zrujnowanego kościółka szemrze strumyk, i pójdziecie na stary
cmentarz, to wśród starych porzuconych grobów znajdziecie i mogiłę świętego Moliosa. Koło
bramy cmentarza kwitnie fioletowy wrzos, a ciche wzgórza, niczym ogromni strażnicy strzegą
tego małego Ogródka Boga. To odpowiednie miejsce wiecznego spoczynku dla świętego z
wyspy Arran. Tu czekać będzie „Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie” (Pnp 2, 17).
Amy Steedman
Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman Święta Brygida i wilk króla.
Fascynujące opowieści o świętych
.
Czytaj więcej z tej książki:
Święty Alban i ksiądz
Święty Augustyn z Canterbury
Święty Kentigern – Zwiastun Świtu
Święty Patryk – Głos Irlandii
4/5
Rodzina katolicka - Święty Molios i opowieść babci
poniedziałek, 29 czerwca 2009 15:38
Święty Dawid z Walii
Święty Molios i opowieść babci
Święta Brygida i wilk króla
Święty Cuthbert - Biskup pustelnik
Święty Edward Wyznawca
Święty Kolumban - Gołąb Kościoła
Święta Małgorzata Szkocka
Święty Hugon z Lincoln
Oglądaj ilustracje z tej książki:
Święta Brygida i wilk króla – galeria
Przedruk tekstu jest możliwy jedynie za podaniem klikalnego źródła.
5/5